Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Koronny świadek miłości

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Koronny świadek miłości Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyPon Lut 04, 2019 1:20 pm

Koronny świadek miłości A60803a34_qwwwhqe
Richard Woodley | Thomas Brown
38 lat | Agent federalny


Koronny świadek miłości E5eb7839d_qwwwhqx
Christian Goldstein | Bradley Moore
32 lata | Handlarz bronią | Świadek koronny
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Koronny świadek miłości Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyPon Lut 04, 2019 4:24 pm

Christian nienawidził domów. Każda przestrzeń, która ograniczona była jedynie niewielkim płotkiem i kawałkiem ogrodu, wywoływała u niego nieprzyjemny dyskomfort. Całe swoje życie spędził w bogatych apartamentowcach lub willach, zawsze pilnie strzeżony przez kilka par drzwi i stosownie więcej ochroniarzy. Jedne drzwi i jeden mężczyzna mający za zadanie dopilnować, by nie umarł w męczarniach, nijak go nie uspokajały. Czuł się niekomfortowo, bezbronny, zdany niemal całkowicie na łut szczęścia, a nie realne, wymierzone i zminimalizowane ryzyko.
Gdy obiecano mu ochronę, spodziewał się czegoś zupełnie innego. Czegoś nie przypominającego przeciętnego domku w małym miasteczku, z drewnianymi ścianami, jednym piętrem i całą masą zbędnych okien, przez które nie tylko mogli go podglądać sąsiedzi, ale też… wszyscy inni. Firanki, zasłony i rolety wcale go nie uspokajały – kule mogły sobie z nimi z łatwością poradzić.
Przygładził po raz kolejny błękitny krawat i poprawił mankiety od koszuli, a potem odsunął się od lustra i skierował się w stronę salonu, w którym od pewnego czasu urzędował jego ochroniarz.
- Mniemam, że powitalne ciasta dla sąsiadów nie wchodzą w grę, ale nie możemy cały czas siedzieć zamknięci, bo tylko przykujemy czyjąś uwagę - rzucił na wstępie, niemal niezobowiązująco. O ile dobrze sobie radził z ludźmi wysoko postawionymi i wymagającymi dużej dozy subtelności oraz wyrafinowania, o tyle rozmowa z człowiekiem, który miał za zadanie strzec jego życia, okazała się znacznie trudniejszą sztuką, w której Goldstein niekoniecznie był specjalistą. Był oczywiście świadom, iż sam nie czynił zbyt wielu ruchów w jego stronę, przyzwalając na milczące porozumienie, ale zaczynał czuć się nieswojo. Minęły trzy dni od przeprowadzki, a dokładnie dwadzieścia sześć od chwili, w której do jego życia wtargnęli płatni zabójcy. To był moment, w którym zdecydował się zmienić wszystko – a przynajmniej tak wówczas sądził.
Stojąc jednak na progu bardzo, bardzo domowego salonu, wypełnionego dywanami, poduszkami, kanapami i fotelami, nie mógł pozbyć się wrażenia, iż popełnił błąd. Nie był gotów zmieniać wszystkiego. Nigdy nie był przeciętnym przedstawicielem klasy średniej i nie mógł tego zmienić, podobnie jak nie potrafił zrezygnować z minimalnego poziomu luksusu, który czynił jego życie bardziej znośnym. Nadawał złudzenia bezpieczeństwa i spokoju, nawet jeśli w głębi duszy Christian wiedział, że nie było to prawdą. Nawet, jeśli dożyje do procesu, nigdy nie wróci do tamtego świata. Był spalony na wszystkich frontach.
Jedyne, co mu pozostało, to pieniądze, wykształcenie i… i tyle.
- Przejechałbym się chociaż na zakupy. Jeśli masz takie życzenie, możesz mi potowarzyszyć - dodał po chwili ciszy, wskazując głową na drzwi wejściowe.
Wiedział, że na zewnątrz jego życie było bardziej zagrożone niż w tych obcych czterech ścianach. Był tego świadom aż za bardzo, ale nie potrafił zmusić się do kolejnego dnia w ukryciu, potwierdzając tym samym, iż został złamany. Groźby były jego codziennością, nawet takie bardziej brutalne, nigdy jednak nie znalazł się w sytuacji, z której nie miał żadnego wyjścia. W której był przywiązany do krzesła i nikt nie mógł go uratować.
Gdyby nie nalot, byłby martwy.
Nie zamierzał spędzić reszty swojego życia schowany jak mysz pod miotłą, szczególnie nie w sytuacji, w której nie wiedział, jak dużo czasu mu pozostało.
Rzecz jasna, nie był samobójcą. Nie zamierzał wystawiać się na niepotrzebne ryzyko – ale kolejny dzień w tych drewnianych czterech ścianach napawał go wewnętrznym dyskomfortem. Nie był więźniem i nie zamierzał nim zostać.
Założył ręce na piersi i uniósł brew wysoko, czekając na reakcję drugiego mężczyzny i czując się jak uczniak. Od bardzo, bardzo, bardzo dawna jego akcje nie były aż tak zależne od woli innej osoby. Sam fakt, iż musiał wziąć pod uwagę czyjąś opinię, i to jako rozstrzygającą cały problem, niezmiernie go irytował.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Koronny świadek miłości Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyPon Lut 04, 2019 9:03 pm

Południowe St. Augustine, w którym mieściło się ich lokum było w całości wypełnione domkami. Spokojna, senna okolica, oddalona od centrum o ponad pięć mil w niczym nie przypominała tętniących życiem ulic Miami, które opuścili kilka dni temu. Rich zdążył przywyknąć już do gwaru wielkiego miasta, ale wychowany na wsi, miał sentyment do małych miasteczek i ich leniwego uroku. Było w nich coś kojącego, co gasiło w nim tę ciągłą potrzebę parcia naprzód, przez którą powoli się wypalał. Dlatego pomimo tego, że przeprowadza wliczała się w jego pracę, był z niej zadowolony.
Mniej zadowolony był natomiast z towarzystwa. Christian Goldstein, dzieciak z obrzydliwie bogatej, wysoko usytuowanej rodziny, który wsypał swoich mocodawców żeby ratować własny tyłek. Znał podobne przypadki. Chris nie był jego pierwszym podopiecznym i właśnie dlatego spodziewał się trudnych kilku pierwszych tygodni, zanim paniczyk przywyknie do życia zwykłego, szarego człowieka. Brak dostępu do luksusu, koksu i dziwek był prawdziwym szokiem dla takich jak on. Niemal mu współczuł. Niemal. Bo w gruncie rzeczy uważał go, jak każdego innego przestępcę, za zwykłego śmiecia. Tylko lepiej ubranego.
A skoro o ubiorze mowa...
Podniósł wzrok znad gazety, kiedy tylko usłyszał, że Chris idzie w kierunku salonu. A gdy się odezwał, Richard odłożył ją na bok, zsuwając się lekko na siedzisku kanapy. Zlustrował bruneta znudzonym spojrzeniem. Zastanawiał się jak bardzo trzeba pielęgnować w sobie przyzwyczajenia, żeby nawet w domu, w obecnej sytuacji, chodzić pod krawatem. Czy to było to samo, co jego poranna kawa i obowiązkowy papieros?
Zupełnie odmiennie od Chrisa, strój Richa był raczej luźny. Miał na sobie gładką, dobrze przylegającą do ciała, stalowo-szarą koszulę z długim rękawem wpuszczoną w czarne jeansy. Nieodzownym elementem jego ubioru były również skórzane szelki taktyczne i oczywiście przypięta do nich kabura z Glockiem. Całości dopełniały ścięte dość krótko i obecnie "ułożone" w artystyczny nieład, blond włosy. Rich wyglądał na swoje lata. Jego twarz znaczyły już pierwsze siateczki zmarszczek, przydając mu swoistego uroku powagi, a w zielonych oczach nie było już młodzieńczego blasku, a cień wielu trudnych lat.
- Zasmucę cię - odparł, również całkiem luźnym tonem. Miał dość niski, lekko chropawy głos przez długoletnie palenie papierosów. Zgarnął z poduszki kanapy paczkę i wyciągnął fajkę, odpalając ją starą, wytartą już latami użytkowania, benzynową zapalniczką. - Otóż w okolicy nie ma zbyt wielu ludzi. Głównie domki letniskowe. Nie musisz martwić się sąsiadami - kontynuował, nieco niewyraźnie z racji zajętych ust. Potem zaciągnął się mocno. W powietrze uniósł się kłąb sinego dymu, gdy z ciężkim westchnięciem, wydmuchiwał go nosem. Miał wrażenie, że taką podstawę jak "od teraz jesteśmy w tandemie", Chris jednak zapamięta, ale najwyraźniej mylił się co do niego i pod tymi wyżelowanymi włosami hulał jedynie wicher.
- Muszę ci towarzyszyć - poprawił go, podkreślając pierwsze słowo. Westchnął raz jeszcze i pochylił się, opierając łokcie na kolanach. Strzepnął popiół do stojącej na stoliku kawowym, popielniczki. - Możemy pojechać do centrum, ale zrób listę tego, co potrzebujesz. Nie będziemy robić takich wypadów często. - Spojrzał na niego spod brwi, czekając na potwierdzenie.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Koronny świadek miłości Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyWto Lut 05, 2019 11:47 pm

Informację, że byli zdecydowanie oddaleni od normalnych terenów, pełnych domostw i ludzi, Christian przyjął z delikatnie większym dyskomfortem, niż był gotów przyznać przed samym sobą. Nie cierpiał domków, tak, to była jedna kwestia – drugą było zaś to, iż bezpieczniej czuł się w otoczeniu ludzi. Odkąd pamiętał, żył w mieście. Cisza i izolacja były wygodne tylko wtedy, gdy miało się pewność, iż zawsze o jedne drzwi, jeden telefon, było się od towarzystwa. Woodley był może i marshallem, może i miał za zadanie zapewnić mu bezpieczeństwo, ale wciąż był tylko jednym człowiekiem. Jeden człowiek i drewniane drzwi dzieliły koronnego świadka od śmierci.
Mało to było pocieszające.
Przełknął niewygodę, nawet nie mrugnąwszy, chociaż jego twarz delikatnie stężała.
- Myślałem, że zachowamy pozory dobrego wychowania, ale rozumiem, że tego w policji nie uczą - skwitował podkreślenie mężczyzny, wywracając oczami. Że też jego opiekunem musiał być jakiś bucowaty gbur, który musiał podkreślać, jaki to on nie jest wyszkolony i twardy. Tak jakby któryś z nich mógł chociaż na sekundę zapomnieć, w jakiej znaleźli się sytuacji i z jakiego powodu w ogóle musieli ze sobą przebywać.
- Nie jestem więźniem - oznajmił powoli, dobitnie, unosząc brew wysoko. - Nie pal w budynku. Wszystko tu jest łatwopalne, nie chcę pójść z dymem, bo mój ochroniarz ma problem z nałogiem. - Skinął głową w kierunku mężczyzny, cmokając dodatkowo z niesmakiem.
Nie chodziło o to, iż sam nie palił – nie, żadne nałogi nie były Goldstenowi obce. W ciągu trzydziestu dwóch lat spróbował niemal wszystkiego, co uzależniało i szkodziło, włączając w to polowania z bronią na zwierzęta zagrożone wymarciem i... ludzi. Nie do wszystkiego jednak pragnął powrócić, a z papierosów korzystał tylko wtedy, gdy świętował.
Tymczasowa przeprowadzka do St. Augustine nie mogła zostać określona żadnym powodem do radości, dlatego twardawy zapach tytoniu działał mu bardziej na nerwy, niż uspokajał.
- Potrzebuję jedzenia i alkoholu. A jeśli ty nie dysponujesz umiejętnościami kulinarnymi, to będziemy robić takie wypady często, bo umrzemy z głodu. - Wzruszył ramionami Christian, wyrażając swoją subtelną dezaprobatę na poziom posiłków, jakimi był częstowany przez ostatnie dwadzieścia kilka dni. Dziwki i koks, wbrew pozorom, nie były dla młodego bogacza niezbędnymi elementami rzeczywistości. Całkiem dobrze radził sobie bez nich, chociaż nie mógł powiedzieć, by kiedykolwiek odmówił seksualnej propozycji, dobrowolnej czy opłaconej.
Dobre jedzenie było jednak zupełnie czymś innym. Goldstein miał bardzo subtelne podniebienie i karmił się u najlepszych kucharzy, najbardziej wyrafinowanymi frykasami. Kilkanaście dni na fast foodach, kanapkach, podrzędnych barach i słodyczach z automatów było porównywalną traumą do realnego zagrożenia życia.
Wśród wielu zdolności, jakie Christian nabył w procesie edukacji podstawowej, jak i wyższej, zawsze najlepiej opłacanej, gotowanie nie było jedną z nich. Oczywiście, potrafił sobie zaparzyć herbaty czy kawy, wiedział jak rozłożyć sztućce na stole i używać noża, ale nigdy nie zaliczył kursu z obsługi mikrofalówki (abominacja!) czy tworzenia jajecznicy.
- Wbrew pozorom, nie jestem samobójcą, spokojnie. Zabiłbym za dobry stek, ale nie planuję wystawiać się na zbędne zagrożenie. - Wywrócił oczami po raz kolejny, widząc minę mężczyzny. Westchnął ciężko, skierował się do części kuchennej i nalał sobie wody do szklanki. Jak zawsze, wszystkie jego ruchy były starannie wymierzone, nieśpieszne, a jednocześnie bardzo eleganckie. Być może efektu dodawał mu szyty na miarę garnitur, ale emanował wręcz luksusem, drogą edukacją i pewnością siebie. On nie narzucał swojej woli, zwyczajnie był pewien, że koniec końców wygra, dlatego nie musiał się rzucać, szukać skomplikowanych argumentów czy manipulować.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Koronny świadek miłości Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyCzw Lut 07, 2019 9:37 pm

Problem polegał na tym, że nawet jeśli Chris chciał na chwilę zapomnieć o tym w jakiej byli sytuacji, to Rich był tu właśnie po to, by pamiętać i w razie potrzeby mu przypominać. Od tego mogło zależeć życie ich obu. Zbytni luz nie wchodził w grę.
Zdumiał się na upomnienie odnośnie manier. Chris musiał to dostrzec, bo twarz Richarda była niezwykle ekspresyjna. A dodatkowo uniósł brwi tak wysoko, że zmarszczki na czole pogłębiły mu się dwukrotnie. Nie miał pojęcia do czego odnosił się ten przytyk. W swoim mniemaniu był całkiem grzeczny. Potrafił być dużo większym dupkiem, jeśli chciał, a teraz zdecydowanie nie o to mu chodziło. Zignorował więc. Nie miał zamiaru wchodzić w zbędne dyskusje.
- Nie jesteś - przyznał tylko, zaciągając się kolejny raz i mentalnie gryząc w język, by nie powiedzieć "jeszcze", albo "ale powinieneś". Doskonale radził sobie z zażegnywaniem konfliktów i nawet jeśli byłby bardzo prowokowany, istniała niewielka szansa, że puszczą mu nerwy. Na szczęście dla nich obu. Nie skomentował też polecenia, ale zapamiętał, że Chris ma jakąś dziwaczną paranoję odnośnie palenia. Nie chcąc dodatkowo jej podsycać, zaciągnął się ostatni raz i zgasił spalonego w połowie papierosa, wypuszczając z ust chmurę sino-białego dym. Trochę go to martwiło, ale miał nadzieję, że z czasem kolega trochę się rozluźni i przywyknie. Rich nie potrafił zupełnie zrezygnować z nałogu. Poza tym, gdy nie mógł zapalić, robił się nerwowy. Pójście na przysłowiowego "dymka", skutecznie go uspokajało.
- Nie jesteś więźniem - podjął, wstając i odruchowym gestem sprawdzając dostępność broni. Wyczuwając, że pas jednej z szelek jest poluźniony, naciągnął go machinalnym gestem. - ...A ja nie jestem jednym z ochroniarzy, do których przywykłeś, ani tym bardziej nie jestem służącym. - Spojrzał na niego spod gęstych brwi i choć mówił neutralnie, jego spojrzenie było intensywne i poważne. Mógł wyglądać na zmęczonego życiem policjanta, ale miał w sobie charyzmę człowieka, który doskonale wie co robi, a wiedza ta nie wynikała z przesadnej pewności siebie, a z kilkunastu lat doświadczeń. To, że był tylko jednym człowiekiem, wbrew temu co sądził Chris, też było wielką zaletą. W przeciwieństwie do armii ochroniarzy, którzy kiedyś pilnowali jego tyłka, za Richem stało prawo i wynikająca z niego lojalność. Bogacz mógł nie zdawać sobie z tego sprawy, ale ten jeden policjant był więcej wart niż cały zastęp wynajętych goryli.
Zapiął guziki mankietów i ruszył ku towarzyszowi. Zatrzymując się o dwa kroki przed nim, uśmiechnął się jednym kącikiem ust, całkiem przyjaźnie.
- Bez względu na to czy ci się to podoba czy nie, musimy współpracować, Chris. Taki jest układ. - Spojrzał mu prosto w oczy, jakby chciał zmusić go do wzięcia tego na poważnie. - Nie ma w nim złych i dobrych. Lepszych i gorszych. Tylko my dwaj, starający się utrzymać cię przy życiu, jasne? - Klepnął go w ramię koleżeńskim gestem. Bez względu na swoje antypatie i osobiste przemyślenia, powierzone mu zadanie stanowiło priorytet. Nie miał zamiaru utrudniać go sobie dodatkowo, bo wcale nie było łatwe. Poza tym, wychodziło na to, że sam Goldstein będzie utrudniał je wystarczająco. Choćby i jedynie problemem ze swoimi przyzwyczajeniami, z których zmuszony był zrezygnować.
- Jeśli chcemy skoczyć do sklepu, to musisz przebrać się w coś luźniejszego - zauważył, odstępując od niego i podchodząc do drzwi wejściowych. - Może i w graniaku ci do twarzy, ale za bardzo rzucasz się w oczy. - Mrugnął do niego porozumiewawczo, siadając na ławce pod wieszakiem na wierzchnie ubrania. Chwycił swoje skórzane półbuty i zaczął je zakładać. - Nie spiesz się. Nadal tu będę, dopóki nie wrócisz. - Pozwolił sobie na żartobliwy, nieco cyniczny ton.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Koronny świadek miłości Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyPią Lut 08, 2019 2:09 pm

Było zupełnie tak, jakby używali dwóch różnych języków. Dwóch mężczyzn z dwóch różnych światów, z odmiennymi wartościami i wyborami, które zdefiniowały ich ścieżki, a te nagle się przecięły, chociaż nigdy nie powinny. Woodley był osobą, która co najwyżej mogłaby złapać trzydziestodwuletniego handlarza bronią i zamknąć go na resztę życia w więzieniu, a nie go chronić. Christian wiedział o tym, pomimo iż nie usłyszał takiej groźby ani od swojego ochroniarza, ani od kogokolwiek innego. Był zbyt cenny i zbyt inteligentny, by próbowano go zastraszać i manipulować jego obawami. Człowiek, który spędził spory kawałek swojego życia w odmętach brudnej polityki, zajmował się handlowaniem bronią z najbardziej niebezpiecznymi ludźmi, nie obawiał się więzienia. Odnalazłby się w półświatku przestępczym jak ryba w wodzie i został w nim królem.
Zapewne mógłby pozwolić sobie tam na więcej, niż z tym agentem federalnym u boku.
Kolej na zdumione uniesienie brwi nastała też dla Christiana. Służącym? Tego się nie spodziewał. Ani w jednej swojej wypowiedzi nie potrafił znaleźć takiej sugestii. Nie był głupi, uznanie policjanta pokroju Woodleya za służącego byłoby czystym idiotyzmem. To nie Goldstein mu płacił, więc to nie Goldstein go posiadał.
Niejednego ta świadomość wprawiłaby w jeszcze większy dyskomfort, ale bogaty dziedzic ograniczał skupianie się na irytujących go bodźcach do minimum. Nie chciał zmienić się w trzęsącą kupkę nieszczęścia, podrygującą nerwowo na każdy trzask i szelest, jaki rozlegałby się w domu. Znajdował się już wielokrotnie w bardziej ryzykownych sytuacjach i wychodził z nich bez draśnięcia, nie widział powodu, by poświęcać czas na bezsensowne obawy.
Byłby jednak spokojniejszy, mając coś więcej do ochrony, niż jednego, podstarzałego policjanta, jakkolwiek opanowany i doświadczony by on nie był.
Skrzywił się, czując protekcjonalne klepnięcie. Za kogo Woodley go uważał, że mówił mu tak oczywiste rzeczy? Christian nie miał z nim żadnego problemu. Nie cieszył się z tej współpracy, ale nie był w komfortowej sytuacji i nic nie mogło tego zmienić. Żaden policjant, żaden ochroniarz, nie mógł zapewnić mu stuprocentowego bezpieczeństwa - przekonał się o tym na własnej skórze. Czasami rzeczy po prostu się działy. Nie uważał, by traktował agenta federalnego w jakiś wyjątkowo wyszukany i nieprzyjazny sposób.
- Jasne - potwierdził, siląc się na bardziej obojętny ton, chociaż gdzieś w duchu odczuwał niesmak na traktowanie go z góry. Od lat nie był już dzieckiem, nie potrzebował niańki.
- W takim razie będziemy musieli pójść po jakieś inne ubrania - mruknął, rozluźniając granatowy krawat, a potem zdejmując go przez głowę. Położył go na oparciu krzesła, stając naprzeciwko drewnianego, pseudobarokowego lustra. Rozpiął marynarkę i zsunął ją z ramion, ułożył w tym samym miejscu co poprzedni element garderoby, odpiął spinki od mankietów i podwinął rękawy koszuli do linii łokcia, pilnując by kolorowy tatuaż na prawym ramieniu pozostał ukryty. Co jak co, ale to było cechą charakterystyczną, która znacznie ułatwiłaby każdemu odnalezienie byłego handlarza bronią.
Po namyśle, odłożył na stół obok spinek też swój zegarek - może ten model nosiły dziesiątki ludzi, nadal jednak były to osoby zarabiajace zapewne więcej, niż wszyscy mieszkańcy St. Augustin razem wzięci.
Roztrzepał starannie ułożone na żelu włosy, dostosowując się do richardowego nieładu, a później obrócił na pięcie i spojrzał w jego kierunku.
- Gorzej nie będzie - mruknął, wzruszając ramionami.
Tak naprawdę, Woodley powinien był domyślić się, iż jego najnowsza misja nie będzie miała w swoim posiadaniu niczego oprócz garniturów. Dokładnie: trzech kompletów. W końcu, tylko w tym go widział od początku przymusowej przeprowadzki, a i wcześniej, gdy spotykali się bardziej formalnie, w towarzystwie innych agentów, nie pojawił się w niczym mniej eleganckim.
To nie było tylko przyzwyczajenie, ale standard dla Christiana Goldsteina. Dni, w których przemieszczał się w czymś innym, niż garnitury, należały do lat głębokiej młodości, pozostawionych daleko, w odmętach niepamięci.
- Nie mógłbym pozwolić na to, byś stracił mnie z pola widzenia, nie wiadomo, do czego mogłoby dojść - odparł w równie cyniczny sposób, wzruszając ramionami i tłumacząc swój częściowy striptiz na środku salonu.
Jego buty oczywiście były eleganckimi lakierkami, które notabene sam wypastował po ich przybyciu do piętrowego domku w St. Augustin. Pył na zewnątrz tylko czekał na okazję, by znów pokryć lśniącą, czarną skórę.
- Mam listę w głowie - oznajmił, nawiązując do poprzedniego polecenia swojego ochroniarza.
Prawda była jednak inna - nie miał bladego pojęcia, jakie sklepy znajdowały się w ich zasięgu i co mógł w nich znaleźć. Akurat zakupy nigdy nie należały do jego obowiązków.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Koronny świadek miłości Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptySro Mar 13, 2019 12:31 am

Faktycznie, kompletnie źle interpretowali swoje słowa. Chris nie miał zamiaru traktować Richa jak służącego, a Rich natomiast nie zachowywał się w swoim mniemaniu protekcjonalnie. Zrozumieli się na opak. Trudno. Ważne jednak, że na podstawie tych złych interpretacji nie pojawiły się problemy, ale niechybnie, jeśli będą wciąż tak przeinaczać swoje słowa, problemy chcąc nie chcąc w końcu wypłyną.
Policjant pokiwał głową na znak zgody. Skoro Chris nie posiadał innych ubrań, trzeba było go zaopatrzyć. Miał tylko nadzieję, że w przypadku wyboru ciuchów, brunet nie jest wybredny i nie spędzą w sklepie więcej czasu niż to konieczne. Nienawidził chodzić po sklepach z ubraniami, miał traumę po swojej byłej żonie, która była wielką fanką spacerów po galeriach handlowych.
Był w trakcie zawiązywania pierwszego buta, kiedy dostrzegł kątem oka jak jego podopieczny poluźnia krawat i ściąga go przez głowę. Nieznaczący, prosty gest, a jednak dokładnie w trakcie jego trwania, Chris wydał się mu... cholernie seksowny. Oczywiście nie sposób było przejść obok bruneta bez przyznania, że był po prostu bardzo przystojny. Rich również zwrócił na to uwagę, ale dopiero widząc ten drobny gest, poczuł znajomy dreszcz. Uśmiechnął się bezwiednie i przezornie odwrócił wzrok. Zajął się zawiązywaniem drugiego buta, wyrzucając z głowy niedorzeczne i kłopotliwe myśli. Po prostu miał słabość do tego gestu - tak przynajmniej starał się to sobie tłumaczyć. Jeszcze bardziej kłopotliwe od przeinaczania znaczeń wypowiedzi był przecież pociąg do kryminalisty.
Rich narzucił na ramiona lekką kurtkę z jasnobrązowej sztucznej skóry, tym samym kończąc swoje przygotowania do wyjścia. Szybciej uporał się ze swoim strojem więc wstał z ławeczki i z braku lepszej rzeczy do roboty, zabrał do kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę, a potem po prostu (ostatecznie lejąc na przezorność) przyglądał się jak brunet zmienia swój wygląd. Już samo pozbycie się krawata i marynarki uczyniło strój mężczyzny bardziej codziennym, a podwinięcie rękawów i roztrzepanie włosów sprawiło, że pan Goldstein wyglądał na zwykłego śmiertelnika. Gdyby nie twarz gwiazdy filmowej i wyrzeźbiona sylwetka, mógłby uchodzić za normalnego korpo-szczurka.
Rich parsknął w odpowiedzi na niezadowolone mruknięcie towarzysza. W jego odczuciu wcale nie było gorzej. Było inaczej. Może nawet lepiej.
Zdecydowanie seksowniej.
Gdyby to od niego zależało, chętnie rozpiąłby kilka kolejnych guzików jego koszuli.
- Jest idealnie - zapewnił nieco zbyt chłodnym tonem, jakby chciał się przed sobą zreflektować. Ale też nie miał zamiaru marudzić, kiedy ten zrobił wszystko, co mógł, by uczynić swój wygląd mniej rzucającym się w oczy. Rich nie był przecież dupkiem - doceniał kiedy ktoś współpracował.
- I bardzo słusznie. Podoba mi się ta postawa - odparł gładko, dalej ciągnąc drobną złośliwość. Może porozumienie między nimi było słabe, ale musiał przyznać, że bawiła go wymiana złośliwości. Na tym polu zdawali się dogadywać doskonale.
Gdy Chris zapewnił, że wie czego potrzebuje, Rich raz jeszcze kiwnął głową, a potem ostatni raz sprawdził dostępność broni. Następnie wcisnął dłoń do kieszeni kurtki i zabrzęczał kluczami od domu oraz samochodu, upewniając się, że je ma w jednym z wielu odruchów jakie posiadał.
Gdy wychodzili wprost w promienie letniego słońca, wyglądali na zwykłych kumpli, którzy przyjechali do miasta na wakacje.
Powietrze w St. Augustin pachniało rzeczną wodą, zupełnie inaczej niż te w Miami. Richowi ani trochę to nie przeszkadzało. Odnajdywał w tej różnicy pewną przyjemność, dlatego pomimo czujnego rozglądania się po okolicy, uśmiechał się pod nosem. Długo jednak nie tkwili na zewnątrz. Zaraz skryli się w rozgrzanym samochodzie, a potem pomknęli w kierunku centrum.
Gdy dotarli do galerii handlowej, w samochodzie było już całkiem przyjemnie dzięki klimatyzacji i Rich z żalem pożegnał jego wnętrze. Niemniej, mieli coś do zrobienia. Nie było czasu na przyjemności, choć miał szaloną ochotę zapalić.
- Prowadź. - Wskazał przeszkolone, obrotowe drzwi. - Najpierw ogarnijmy ciuchy, potem skoczymy do spożywczego - zaproponował. Nie miał zamiaru ingerować w wybór czegokolwiek, co Chris chciał kupić. To nie była jego sprawa, tak długo jak nie zamierzał nabywać prochów. Sam zamierzał kupić kilka drobiazgów, skoro miał okazję, ale nic poza tym. Po prostu towarzyszył Chrisowi, spełniając swoją rolę.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Koronny świadek miłości Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyNie Mar 17, 2019 5:35 pm

Christian czuł się w nowym mieście jak na wygnaniu - co może i było słusznym wnioskiem, ale wywoływało w nim dyskomfort. Kolejny bodziec do poczucia ogólnej niechęci i nerwowości, których wolał unikać. Nie dość, że jego życie było zagrożone, nie dość, że nie mógł już kontynuować swojej pracy, to do tego wszystkiego znajdował się na cholernych mokradłach. Czuł przylepiającą się do niego wilgoć w nawet najbardziej intymnych partiach ciała, osłoniętych drogim materiałem, który w każdych innych warunkach wydawał się idealny i komfortowy.
W St. Augustin wcale nie.
Brud, pył i woda oblepiły dotychczas nienaganny strój bruneta i sprawiły, że szczerze zapragnął obrócić się na pięcie i wrócić za próg domu, w którym był zamknięty ostatnimi czasy. Nawet więzienie wydawało się przez moment lepszym rozwiązaniem.
Niepojęte, że jeszcze kilka chwil wcześniej był gotów walczyć o opuszczenie upiornie domowego domku, tylko po to, by zapewnić sobie coś bardziej jadalnego, niż kanapkę i herbatę.
Oparł się pokusie otrzepania już-nie-tak-błyszczących skórzanych butów, gdy usiadł na miejscu pasażera i dostrzegł jak bardzo wpłynęło na jego ubiór te przebyte kilka metrów. Wydał z siebie wyłącznie prychnięcie irytacji, poprawiając się w siedzeniu i zapinając pas.
- A jednak może być gorzej - mruknął pod nosem, zerkając w lusterko i poprawiając włosy, które w kilka chwil z artystycznego nieładu zmieniły się w coś, co można było pisać raczej słowem “naturalny” niż “artystyczny”.
Do tego było gorąco. Jasne, nie wszystkie sprawy Christian załatwiał w chłodnych, klimatyzowanych pomieszczeniach, nie zmieniało to jednak jego preferencji do warunków godnych i znajdujących się zdecydowanie na “wyższej” półce. Gdy spojrzał kątem oka na policjanta, doszedł do wniosku, że ten pewnie przywyknął i do gorszych warunków i użalanie się nie miało większego sensu. O ile zajęcie Goldsteina było związane raczej z przysłowiową “brudną” robotą, o tyle ludzie, którzy strzegli prawa i łapali takich, jak on, zmuszeni byli ukrywać się w jeszcze “brudniejszych” miejscach i sytuacjach. Zresztą, to przecież on w ogóle zażyczył sobie wycieczki.
Kretyński pomysł.
Wraz z kolejnymi przejechanymi kilometrami, podróż stawała się przyjemniejsza. Chłód klimatyzacji zastąpił nieprzyjemny brud i ukoił odrobinę zdenerwowanie byłego sprzedawcy broni, który wyraźnie się rozluźnił i obserwował kolejne mijane domy, odnogi rzeki i sklepy. Nie posiadając dostępu do internetu, ani w ogóle jakichkolwiek źródeł komunikacji, nie miał też i możliwości zorientowania się, gdzie zmierzali i czy mogli znaleźć bardziej “godne” miejsca do zakupów. Christian nie zamierzał jednak narzekać na chwilowe odcięcie od świata, świadom tego, iż akurat takie ograniczenia zapewniały mu głównie bezpieczeństwo, nawet jeśli za cenę chwilowej dezorientacji. Zakładał, że Woodley był więcej niż dobrze przygotowany do ich wycieczki i wiedział, gdzie powinni się udać, by nie przyciągnąć niepotrzebnej uwagi, a przy okazji zaspokoić potrzeby swojego… podopiecznego.
Gdy w końcu zatrzymali się przed galerią, twarz Goldsteina wyrażała mieszankę zaskoczenia i niesmaku. Nie chodziło nawet o… nie, w zasadzie chodziło. Budynek przedstawiał się żałośnie i mężczyzna był pewien, iż środek nie wyglądał wiele lepiej.
Dlaczego uznał wyjście na zakupy za dobry pomysł?
Westchnął ciężko, odpiął pas, otworzył drzwi i wyszedł na skwar, po raz kolejny żałując swojej propozycji. Nie zamierzał jednak marnować czasu na żałowanie - był głodny, potrzebował alkoholu i prawdziwego posiłku, a skoro już zderzył się z beznadzieją miasta, musiału uczynić swoje poświęcenie wartym.
Ruszył do przodu bez wahania, a gdy znalazł się w budynku, podszedł do mapy, przez chwilę poświęcając się analizie przestrzeni i nazw sklepów, szukając czegoś, co… w jakikolwiek sposób mogłoby go zadowolić. Po jego minie śmiało można było sądzić, że nie znalazł niczego takiego.
- Jakie ciuchy? - spytał wreszcie po chwili, wskazując głową w kierunku jednej z alejek i prowadząc tam policjanta. Pomimo, że znaleźli się wreszcie w prawdziwym świecie, w którym mógłby - wcale nie tak trudno - zniknąć chociaż na chwilę z pola widzenia Woodleya, nie wyglądał, jakby planował go w jakikolwiek sposób zgubić. Wręcz przeciwnie, upewniał się, że mężczyzna idzie razem z nim i prowadząc do jednej z przeciętnych sieciówek z męskimi ubraniami.
Nie dlatego, że był skłonny zrobić swojemu towarzyszowi przysługę i wybrać coś innego, niż garnitury - a dlatego, że sklepy oferujące bardziej elegancki ubiór, nie mogły zaspokoić jego wymagań. Jeśli już musiał nosić chłam, wolał by było to coś innego, niż podróbki znanych projektantów.
Christian czuł niemal fizyczny ból, wybierając najbardziej przeciętne i nierzucające się w oczy stroje. Najprostsze dżinsy i koszulki pozbawione nadruków oraz koszule z materiału, który nie porwie się przy pierwszym lepszym braniu, były w mniejszości. Goldstein odnalazł je zaraz po przekroczeniu progu sklepu, ale ewidentna pogarda dla jakości wykonania (i rozmiarówki) emanowała od niego do tego stopnia, iż nawet urocza, nastoletnia ekspedientka zdecydowała się do niego nie zbliżać. Kilkukrotne prychnięcie pełne niesmaku i odwieszenie trzymanych w dłoniach elementów garderoby tylko podkreśliły to nieprzyjazne wrażenie.
Spojrzał na policjanta i przesadnie eleganckim gestem wskazał na wybrane przez siebie ubrania.
- Czy to jest wystarczająco “luźne”? - spytał, wypowiadając ostatnie słowo z ewidentnym niesmakiem.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Koronny świadek miłości Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyNie Mar 17, 2019 9:51 pm

A jednak faktycznie mogło być gorzej. Mogło być dużo, duuużo gorzej. I było. Rich snuł się za Chrisem jak cień, pokornie znosząc jego prychnięcia, westchnięcia, skrzywienia i łypanie spod byka. Chodził z nim między wieszakami, pilnował w przebieralni i... zaczynał mieć szczerze dosyć. Jak można było być aż tak rozpieszczonym i bufonowatym? Aż tak... wkurwiającym? Gdzie rodzili się tacy ludzie? Rich był zdumiony, ale też coraz bardziej wkurzony. Dziwił się swojej irytacji. Zwykle był bardzo cierpliwym, spokojnym człowiekiem, a tymczasem z chwili na chwilę pochmurniał coraz bardziej. Co takiego było w Goldsteinie, że czuł jak skręcają mu się wnętrzności? Zaczynał dochodzić do chwili, gdy miał ochotę po prostu zacisnąć dłonie na doskonałej szyi tego rozpieszczonego dupka i udusić go dla dobra swojego i ludzkości. A to były dopiero trzy dni. Trzy! Cała sprawa potrwa przynajmniej pół roku jak nie dłużej.
Boże, musiał zapalić.
Tak, to pewnie dlatego tak się irytował. Nie zapalił jak wychodzili, ani zanim weszli do galerii. Pożałował swojej dobrej woli w kwestii nie palenia. Koniec tego dobrego, nie będzie przejmować się uczuciami rozpieszczonego bachora. Świat nie kręcił się wokół niego, a już szczególnie teraz. Był pieprzonym kryminalistą! Czas gdy mógł uważać się za króla świata, minął bezpowrotnie.
- Witamy w świecie zwykłych śmiertelników - syknął pod nosem, kiedy Chris kolejny raz prychał na wybór w sieciówce, zapewne będąc bardzo niezadowolonym ze swojego obecnego położenia. Rich sadził jednak, że tamten tego nie usłyszał, a nawet gdyby usłyszał, autentycznie miał to gdzieś. Zaskakująco szybko odechciało mu się trzymania języka za zębami.
Obrzucił niechętnym spojrzeniem naręcze wybranych przez bruneta ubrań i cmoknął, wykrzywiając z niechęcią usta. Bynajmniej nie do wyboru. Mogły być, nie robiło mu różnicy czy tamten będzie chodził w jeansach i bawełnie, czy w ortalionie. Miał wtapiać się w tłum, tyle w temacie.
Krzywił się na jego niesmak.
- Jesteś gorszy od mojej byłej żony, a myślałem, że to nie możliwe - westchnął, odkładając jakąś koszulkę, którą obejrzał w czasie gdy tamten coś sobie wybierał. Z ociąganiem przeniósł chłodne spojrzenie na przystojną twarz podopiecznego, swoją własną wyrażając niechęć podszytą niedowierzaniem.
- Z moralnością widocznie zgubiłeś jaja. Nie miałem pojęcia, że z ciebie taka rozpieszczona pizda - syknął, z zawodem kręcąc głową. Obelga wyszła z jego ust z przerażającą gładkością i taką dawką pogardy, że mogłaby utopić całe morze takich jak Chris, a co dopiero jego samego. Ale co ważniejsze, twarz Richa nie nosiła ani odrobiny złości. Wydawał się niemal flegmatyczny, nieporuszony w żaden sposób, trwały i obojętny jak kamień. Irytacja tliła się głęboko w nim, ale nie był jeszcze aż tak zły, by pokazywać to otwarcie. Na razie zadowolił się złośliwym komentarzem. Zresztą, trochę mu ulżyło, kiedy powiedział na głos to, co myślał już od dobrej godziny.
- Skończ te użalanie się nad sobą i chodźmy po coś do jedzenia, zanim zamkną nam sklepy - westchnął, lekceważąc możliwe oburzenie mężczyzny. Albo zupełnie stracę apatyt - dodał w myślach.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Koronny świadek miłości Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyWto Kwi 02, 2019 1:29 am

Christian był za bardzo zajęty własnym niesmakiem, by oburzenie jego opiekuna jakkolwiek mogło do niego dotrzeć. Był całkowicie ślepy na jego spojrzenia, rosnącą irytację i kąśliwe komentarze. Skupił się całkowicie na swojej misji i temu, jak bardzo jego życie zmieniło się w żałosną podróbkę normalnej, godnej egzystencji. Goldstein nie do końca rozumiał, jak w ogóle normalni ludzie mogli żyć z rzeczami takiej jakości i tak skrojonymi. Jemu, handlarzowi bronią, który widział niejedno okrucieństwo i żałość na świecie, takie możliwości wydawały się skrajnie uwłaczające godności.
Gdy wreszcie wybrał wszystkie ciuchy i zostały one - jako tako - zaakceptowane przez policjanta, westchnął ciężko i obrócił się z zamiarem ruszenia w stronę kasy, a wtedy… usłyszał wulgarne wyzwisko skierowane w swoją stronę. Spojrzał z powrotem na Woodleya i uniósł brew wysoko, obdarzając go delikatnie zdumionym spojrzeniem, w którym jednak brakowało złości czy zranionej dumy.
- Jeśli masz problem z tym, ile środków finansowych zapewnia ci twoja praca, Brown, to porozmawiaj o tym z przełożonymi, a nie wyżywaj się na kimś, bo może sobie pozwolić na coś lepszego - powiedział spokojnie, w zasadzie neutralnie, bez większego ciepła, rozbawienia czy chłodu. Dodatkowo podkreślił przybrane nazwisko policjanta, pokazując że z ich dwójki chociaż on zamierza zachowywać się właściwie i nie planuje stracić życia przez za długi język swojej ochrony w postaci podstarzałego i zgorzkniałego nałogowego palacza.
- Jeśli chcesz mi w jakiś sposób dopiec, musisz się bardziej postarać, lepsi od ciebie próbowali mnie wyprowadzić z równowagi, nawet będący z twojej branży. - Wzruszył lekko ramionami, a potem po prostu skierował się do kasy, ignorując ewentualne prztyki mężczyzny.
Wszystko, co powiedział, było prawdą. W swojej pracy stykał się z najgorszymi typami, czy to najbardziej śliskimi i uprzejmymi, czy to używającymi przecinków rzadziej niż wulgaryzmów. Ilość wyzwisk, z jaką zetknął się podczas swojej kariery, mogłaby wystarczyć do zniszczenia życia niejednego człowieka i trzeba było czegoś większego niż przyrównania go do kobiety, by chociaż mrugnął z oburzeniem.
Wyciągnął kartę i zapłacił za swoje zakupy, a później chwycił torby i niespiesznie skierował się w stronę wyjścia ze sklepu, a później w kierunku hipermarketu. Przemierzając kolejne metry galerii, przesuwał spojrzeniem po mijanych miejscach, trzymając się cały czas blisko swojego ochroniarza, ale pomimo tego całkiem skutecznie go ignorując.
Niewątpliwie Woodley musiał mieć jakieś wątpliwości, związane z użyciem karty kredytowej, która potencjalnie przecież mogłaby być śledzona, więc gdy znaleźli się na terenie supermarketu, zdecydował się odezwać, przemierzając kolejne alejki i szukając czegoś, co nadawałoby się do konsumpcji, a jednocześnie nie wymagało żadnych niesamowitych zdolności kulinarnych.
- Jeden z twoich kolegów zapewnił mnie, że mogę korzystać z tych pieniędzy - oznajmił luźnym, niezobowiązującym tonem, zupełnie jakby mówił o czymś, co planował zakupić. - Było to jednym z warunków, więc nie przesadzałbym z tym sugerowaniem mojej przynależności do grona śmiertelników lub powiązań z twoją byłą żoną. Zresztą, z takim podejściem jestem zaskoczony, że w ogóle ktokolwiek cię zechciał. Czyżby nadepnęła ci na odcisk? - spytał z delikatnym rozbawieniem, wrzucając kolejne produkty do koszyka, efektywnie zmierzając ku stoisku z alkoholami.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Koronny świadek miłości Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości EmptyWto Kwi 02, 2019 2:21 am

Rich zdumiał się wyraźnie, słysząc pierwsze słowa. W myślach zaczął odtwarzać wszystko, co do tej pory powiedział do tego rozpieszczonego dupka i... jakby się nie starał, nie pamiętał by użył jego imienia, a co dopiero nazwiska. Nie rozumiał więc dlaczego Chris wyraźnie podkreślił jego nieprawdziwe miano. Nie zamierzał jednak dać się sprowokować ani tym, ani też całością przekazu, tym bardziej, że niejako sam sprowokował prowokowanie, jak głupio to nie brzmiało.
- Jak na kogoś, kto powinien mieć w dupie takich jak ja, bardzo przejmujesz się moim wywyższaniem - zauważył sucho, choć przez jego twarz przemknął cień złośliwego uśmiechu. Chris skojarzył mu się z takim rozgniewanym pudlem. Niby śliczny, niby rasowy, a z pyska jedzie mu jak każdemu kundlowi i wygląda paskudnie gdy szczerzy te małe kiełki i drży na chudych, wygolonych łapkach. - Na szczęście będziemy mieli masę czasu żebym mógł się bardziej postarać - odparł, tym razem uśmiechając się już otwarcie, choć nie wyglądał z tym grymasem ani odrobinę przyjaźnie. No i właściwie, to nie spodziewał się po sobie takiej właśnie odpowiedzi, ale jak boga kochał, Goldstein działał mu na nerwy jak mało kto i jeśli nadarzy się okazja, by jakoś dopiec temu roztrzęsionemu pudlowi, to nie zamierzał jej przegapić.
Ruszyli w stronę marketu w ciszy, ale nad Richem na dobre zawisła gradowa chmura. Przybyło mu zmarszczek, kiedy łypał spod byka na mijanych ludzi. Dłonie wcisnął w kieszenie kurtki i marzył już tylko o zapaleniu papierosa.
Gdy znaleźli się między półkami, wziął własny koszyk i sukcesywnie wrzucał do niego produkty, na które miał ochotę. Trochę śmieciowego żarcia, ale znalazło się też coś, z czego później mógłby ugotować coś typowo domowego. Nie zamierzał przejmować się tym, co kupuje Chris. Dzielenie się żywnością nie wchodziło w grę, a przynajmniej nie w chwilach kompletnego spokoju. Czas zagrożenia, to inna bajka i Rich miał nadzieję, że nigdy nie nastąpi, bo na tę chwilę najchętniej oddałby Chrisa w ręce jego byłych ziomków i patrzył jak cierpi.
Słysząc jak brunet chełpi się swoimi układami z policją i posiadaniem w sumie wciąż nielegalnie zdobytych pieniędzy, miał ochotę napluć mu w ten uśmiechnięty ryj. Wykrzywił twarz w pogardzie i zwyczajnie pokręcił głową nie zdobywając się już na nic więcej poza zrezygnowanym, pełnym zawodu spojrzeniem. Przy takich jak Goldstein, Rich tracił wiarę w ludzkość. Że też ziemia nosiła takich jak on... Nie odpowiedział też na przytyk o żonie. To akurat kompletnie go nie ruszało. Tamten rozdział zamknął kilka lat temu więc cokolwiek, co było z nim związane już go nie dotykało.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Koronny świadek miłości Empty
PisanieTemat: Re: Koronny świadek miłości   Koronny świadek miłości Empty

Powrót do góry Go down
 
Koronny świadek miłości
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Tyle jadu jest w tej miłości.
» W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: