Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Kolejny próg wtajemniczenia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Kolejny próg wtajemniczenia Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Kolejny próg wtajemniczenia Empty
PisanieTemat: Kolejny próg wtajemniczenia   Kolejny próg wtajemniczenia EmptySro Paź 03, 2018 1:37 am

Kolejny próg wtajemniczenia 1png_qeqexrp
Daniel Hellis
Student drugiego roku grafiki komputerowej
Dwadzieścia cztery lata | sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu | waga - siedemdziesiąt kilogramów | czarne, niezbyt długie, falowane włosy | szare oczy | przeciętna budowa ciała | krótkowidz - nosi okulary w grubych, czarnych oprawkach

- Nerd, zapalony fantasta, oddany komputerowy gracz i RPGowiec.
- Obecnie nie ma żadnego bliskiego, żyjącego krewnego. Jego rodzice osierocili go gdy miał dwanaście lat. Zaopiekowała się nim jego babcia, która zmarła cztery lata temu.
- Mieszka w dwupokojowym mieszkaniu po babci, które wypełnił figurkami przeróżnych postaci, książkami fantasy i całą masą innego, nerdowego badziewia.
- Lubi ciężką muzykę. Chętnie chodzi na koncerty ulubionych zespołów.
- Popołudniami dorabia sobie jako kelner w kawiarni.
- Sprawia wrażenie mrukliwego, flegmatycznego i nieprzystępnego, co jest bardzo mylnym wrażeniem. Jest po prostu introwertykiem.
- Przywiązuje niewielką wagę do rzeczy materialnych. Chętnie dzieli się z innymi tym, co posiada. Typ altruisty.
- Jest właścicielem liliowej ragdoll, sześcioletniej kotki o imieniu Miętówka.
- Teoretycznie jest hetero. Nigdy nie był z mężczyzną, ale też nigdy nie był długo w żadnym związku.

******

Kolejny próg wtajemniczenia 2png_qeqexrh
Dante Everleigh
Trzydzieści cztery lata | sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu | waga – 85 kg | czarne włosy niemal do ramion, modnie przycięte, z wygolonymi częściowo bokami | czarne oczy | typowo męska sylwetka, ale nie przesadnie przypakowana

- Uznany przez społeczność BDSM Pan/Master, z 15 latami doświadczenia.
- Miał swój zespół rockowy, w którym był głównym piosenkarzem; nie potrafi dobrze grać na żadnym instrumencie.
- Ma pod swoją opieką dwie uległe, dwóch uległych i czterech uczniów szkolących się na Dominantów.
- Pracuje jako szef marketingu w średniej wielkości firmie IT.
- Lubi władzę i kontrolę nad sytuacją, niemal zawsze emanuje pewnością siebie.
- Sprawiają mu przyjemność wyzwania i spaczanie niewinnych ludzi, pokazywanie im najbardziej wyuzdanych rzeczy i budzenie w nich pragnień, które zawsze z siebie wypierali.
- Bardzo dobrze radzi sobie w odczytywaniu ukrytych, ludzkich pragnień.
- Poważnie bierze do siebie swoje obowiązki, szczególnie te związane z byciem Dominantem. Może wydawać się bezdusznym manipulantem, ale każdy, kto mu zaufa, koniec końców zostanie dobrze potraktowany. Nigdy by nie zawiódł swoich uległych, nie jest wobec nich zaborczy, za to bardzo opiekuńczy.
- Lubi układać plany i zaskakiwać. Ma niemal nieograniczoną wyobraźnię i masę doświadczeń, z których może czerpać.
- Bierze do łóżka każdego, kogo zapragnie.
- Ostatnimi czasy często dopada go znudzenie.


Ostatnio zmieniony przez Lost dnia Sob Lis 10, 2018 8:31 pm, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Kolejny próg wtajemniczenia Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Kolejny próg wtajemniczenia Empty
PisanieTemat: Re: Kolejny próg wtajemniczenia   Kolejny próg wtajemniczenia EmptySro Paź 03, 2018 1:48 am

Daniel wjechał przez żelazną bramę na posesję osiemnastowiecznego pałacu Wheaton. Była wczesna jesień więc przypałacowe ogrody zaczęły ubierać złoto i czerwienie, które skrzyły się od kropel niedawno spadłego deszczu i ostatnich promieni zachodzącego słońca. Daniel nigdy wcześniej tu nie był, więc jechał powoli po wyłożonej kocimi łbami szerokiej alei. Okolica była spokojna, niemal senna. Położony kilkadziesiąt kilometrów od większego miasta, odludny pałac, zdawał się idealnie pasować na ekskluzywne imprezy. Na taką właśnie imprezę Daniel został zaproszony.
Po kilku chwilach ostrożnej jazdy aleją, dotarł do miejsca przeznaczenia. Pokaźnych rozmiarów budowla zdawała się cicha i opustoszała jak las wokół, ale siedzący przed wejściem ludzie i palące się w oknach światła, mówiły wyraźnie jak mylne jest to wrażenie.
Daniel objechał wielką, kamienną i niedziałającą fontannę, której nieskromne cherubinki strzelały w niebo kamiennymi łukami, i zatrzymał się tuż przed szerokimi schodami prowadzącymi do głównego wejścia. Gdy tylko wysiadł, podszedł do niego mężczyzna i zaoferował zaparkowanie samochodu. Daniel, nieco onieśmielony oddał kluczyki swojego auta i popatrzył jak jego śmieszny, mały popierdółek znika na parkingu pomiędzy drogimi samochodami.
- Spóźniłeś się. Miałeś być wcześniej! - Usłyszał głos Harriet siedzącej na kamiennej poręczy. Obok niej, o kolumnę opierał się Emmet i oboje palili papierosy. Wcale nie wyglądali na ludzi, którzy się spieszą.
Daniel poprawił zsuwające się na czubek nosa okulary i raźno wspiął się po stopniach.
- Były jakieś korki, GPS poprowadził mnie okrężną drogą. - Uśmiechnął się i pocałował dziewczynę w policzek na przywitanie, a jej partnerowi uścisnął dłoń. Oboje wyglądali jakby urwali się z gothick metalowego koncertu. Harriet miała na sobie gorset i długą, zwiewną spódnicę z tiulu, która w zasadzie była po prostu kilkoma paskami materiału, które więcej odkrywały niż zakrywały. Gorset właściwie również niewiele zasłaniał. Pełne piersi dziewczyny niemal z niego wypadały. Najdokładniej zakrytą częścią jej ciała okazały się nogi. Obute w sięgające kolan, wiązane kozaki na wysokiej koturnie, prezentowały się nieco topornie, ale na swój sposób całkiem seksownie. Emmet natomiast miał na sobie rozpiętą, skórzaną kamizelkę z mnóstwem sprzączek oraz lateksowe spodnie wiązane po bokach. No i oczywiście obrożę. Ciężką, skórzaną, toporną, nijak nie pasującą do jego podłużnej, odrobinę szczurkowatej twarzy i cienkich blond włosów. Wyglądała tak, jakby mogła złamać mu kark. Harriet przez to zdawała się być od niego postawniejsza i jakaś taka słuszniejsza. A może była to wina butów, które dodawały jej kilka centymetrów, sprawiając, że stała się wyższa od nich obu?
Obrzuciła Daniela oceniającym spojrzeniem i cmoknęła, dłonią podpierając łokieć ręki z papierosem. Jej długie, pomalowane na czarno paznokcie lśniły w słońcu.
- A co ty masz na sobie? Gdzie ciuchy, które dla ciebie wybrałam?
Daniel skrzywił się.
- No chyba żartujesz, że będę w nich paradował przez miasto. Mam je w torbie. - Poklepał zawieszony na ramieniu pakunek.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, uśmiechając się przebiegle.
- Dobrze w nich wyglądasz, mógłbyś paradować.
- Byłoby mi zimno.
- Maruda! Dla piękna trzeba cierpieć! - Śmiejąc się, zgasiła niedopałek i wyrzuciła go za poręcz. Objęła w pasie gaszącego papierosa Emmeta i popchnęła przed siebie Daniela. - Idziemy, bo się spóźnimy na otwarcie. A wierz mi, nie chcesz tego przegapić.
Daniel nie był tego taki pewien. Kiedy już tu dotarł, zaczęły nachodzić go wątpliwości, że to może jednak zbyt duże szaleństwo jak na jego mało ciekawe, raczej stateczne i zdecydowanie szare życie? Przecież nie zdarzało mu się skakać w ogień, by przekonać się że był gorący. A jednak dał się namówić swoim nowym przyjaciołom i skorzystał z okazji, kiedy się nadarzyła.
Harriet i Emmeta poznał nieco ponad rok temu na jednym z koncertów ulubionego zespołu. Spił się wtedy niemożliwie, a oni, dobrzy ludzie zaopiekowali się biednym zgonującym pseudo metalem. Tak zaczęła się ich przyjaźń i tak zaczęła rozwijać się w Danielu fascynacja rzeczami, które nigdy wcześniej nie przyszłyby mu do głowy. No dobrze, może przychodziły mu do głowy, ale wydawały się raczej odległymi fantazjami, a nie realnymi możliwościami. Harriet była dominą z kilkuletnim stażem, obecnie w szczęśliwym, dwuletnim związku z Emmetem, jej uległym. Chętnie dzielili się swoimi doświadczeniami i łatwo wyciągali z Daniela jego fantazje. Właśnie dlatego teraz się tu znalazł. Dzięki hojności i opiekuńczości Harriet, która załatwiła mu zaproszenie na ekskluzywną... orgię.
Pchnął ciężkie, drewniane drzwi i znalazł się w przestronnym holu. Wystrój wnętrza stylizowany była na dawne czasy, ale było to raczej subtelne zaznaczenie klimatu niż osiemnastowieczny, pałacowy przepych.
Podczas przemierzania korytarza, Daniel zauważył na głos, że nie minęli jeszcze żadnego człowieka. Harriet potarmosiła mu włosy w uspokajającym geście.
- Głuptasku, mówiłam, że jesteś spóźniony. Wszyscy pewnie są już na sali.
- Czekaliśmy na ciebie - dodał Emmet, uśmiechając się ciepło.
Daniel chciał powiedzieć, że niepotrzebnie, ale ostatecznie przecież nie miał pojęcia gdzie iść i co robić. Gdyby na niego nie poczekali, zapewne wpakowałby się z powrotem do samochodu i wrócił do domu oglądać seriale na Netflixie.
- Dzięki i sorry za kłopot. Mam nadzieję, że przeze mnie nie spóźnicie się sami - powiedział, wspinając się po schodach na piętro prawego skrzydła.
- Nie, nie - zapewniła Harriet - wyrobimy się wszyscy, jak się tylko pospieszysz.
Zaprowadzili go do jednego z wielu pokoi na piętrze, tłumacząc, że skoro przyjechał sam, to dostał jedynkę. Miał więc cały dla siebie. Przestronne, schludne wnętrze przywoływało na myśl hotelowy pokój, ale łóżko było zdecydowanie zbyt szerokie jak na przeznaczenie do użytku przez jedynie jedną osobę. Położył na nim torbę i rozpiął ją w poszukiwaniu przebrania. Jego przyjaciele weszli za nim, zamykając za sobą drzwi.
- No już, już, szybko - ponagliła, podchodząc do szafy. Wyjęła z niej czarną, prawdopodobnie bawełnianą togę z głębokim kapturem, przywodzącą na myśl stroje członków jakiejś satanistycznej sekty. Potem zwróciła się do swojego partnera. - Emm możesz już iść, dołączę do ciebie za chwilę, tylko zaopiekuję się tą biedną gąską. Beze mnie przecież zaraz czmychnie do domu.
Emmet zaśmiał się pod nosem i puszczając oko do przyjaciela, rzucił "będę czekał przed salą".
- Kogo nazywasz gąską? - odburknął Daniel, choć nie obruszał się na poważnie. Wyciągnął z torby kuse spodenki z czarnej ekoskóry i uprząż na pierś oraz szyję, będącą właściwie jedynie ozdobą. Choć zaczep w miejscu splotu słonecznego, mógł sugerować, że dało się ją wykorzystać w inny sposób, nie tylko dla estetyki. Nie sądził jednak, by dzisiaj przydała się do czegokolwiek innego, prócz ozdabiania jego ciała.
Westchnął ciężko, kiedy drzwi zamknęły się za Emmetem. Podniósł do góry sploty pasów, spoglądając bezradnie na Harriet.
- Weź mi to zapnij.
- Z przyjemnością - odparła, rzucając togę na łóżko. Daniel zdjął kurtkę i podkoszulek, a dziewczyna nałożyła na niego uprząż, z wprawą zapinając paski. - Teraz dół - wyszczerzyła się, jakby nie mogła doczekać się obejrzenia gołego tyłka swojego kumpla. W istocie, choć wiele razy rozmawiali o seksie, Daniel nigdy nie skusił się na zabawy z dwójką swoich przyjaciół. To miał być pierwszy raz, kiedy zobaczą się w… takich okolicznościach. Mimo to, pozornie bez skrępowania, zdjął spodnie i bieliznę, a potem naciągnął na siebie wiązane z obu stron spodenki. Chłodna skóra opinała go nieprzyjemnie. Nie przywykł do jej dotyku.
Gdy zasznurował przód, odwrócił się do Harriet.
- Zawiąż z tyłu i gotowe.
- Świetnie. - Zawiązała kokardkę nad jego pośladkami, a potem pociągnęła go za dłoń i ustawiła na przeciw lustra w nieco przesadnie zdobionej ramie.
Daniel spojrzał na swoje odbicie, unosząc jedną brew, rozbawieniem maskując zażenowanie.
- Co widzisz? - zapytała.
Jej głos załaskotał go w ucho. Widział w odbiciu jej sylwetkę, palce o długich, czarnych paznokciach, opierające się o jego ramiona. Zadrżał mimowolnie, bo jej oczy podkreślone ostrym makijażem, wpatrywały się w niego z niepokojącą powagą. Pomimo tego, wyszczerzył się do lustra, bardziej skupiając się na własnym obrazie i odsuwając obcy obraz Harriet w trybie dominy.
Widział niezbyt postawnego faceta, który nie przekroczył jeszcze trzydziestki. Bladego z odrobinę podkrążonymi, szarymi oczami patrzącymi zza szkieł okularów w grubych, czarnych oprawkach. Nie brzydkiego, ale nieco zbyt wątłego, by mógł uchodzić za kogoś, kto regularnie ćwiczy. Czarne, skórzane wdzianko, odbijało się na jego skórze nazbyt wyraźnie, ale fragment uprzęży okalający szyję, prezentował się całkiem... seksownie.
Przeczesał palcami włosy, odgarniając z niskiego czoła przydługą grzywkę. Odrobię splątane, łagodnie kręcone pukle i tak wróciły na swoje miejsce, nie chcąc poddać się żadnym zabiegom. Pomimo swojej kruczoczarnej barwy, dodawały rysom jego twarzy chłopięcej łagodności.
- Siebie - odparł po chwili milczenia, biorąc się pod boki, wykonując karykaturalną pozę kulturysty. Harriet trąciła go ręką w bark, nieprofesjonalnie parskając śmiechem, znów stając się dziewczyną, którą znał.
- Dobrze. Tak ma być.
Daniel odwrócił się do przyjaciółki, wciąż starając się utrzymać na twarzy niefrasobliwy uśmiech.
- Bądź sobą. Porzuć kompleksy, bo na tamtej sali, wszyscy będą cię akceptować takim, jaki jesteś. Pamiętaj, że to zabawa, i że nie stanie ci się krzywda, jasne?
- Jak słońce.
Harriet uśmiechnęła się ciepło i kiwnęła głową, jakby przypieczętowali właśnie jakąś intratną umowę.
- Zakładaj płaszczyk i idziemy.
Daniel chwycił togę i okrył się nią, zarzucając na głowę kaptur. W pamięci miał swój obraz sprzed chwili, tak kompletnie obcy od tego, co widział codziennie w łazienkowym lustrze. Nie tak postrzegał siebie. Ten człowiek w kusym stroju… czy to naprawdę był on?
Nie miał dużo czasu, by się nad tym zastanawiać. Harriet wstąpiła do swojego pokoju, który dosłownie sąsiadował z jego własnym, i gdy wyszła ubrana w czarny płaszcz, oboje ruszyli do sali. Domina raźnym krokiem, z uśmiechem przyklejonym do pociągniętych karminem warg i on, nieco zahukany nerd z głośno bijącym sercem i wypiekami na policzkach.
Emmet otworzył im jedno z dwóch skrzydeł drzwi, ukazując wielką, mroczną salę stylizowaną na komnatę rodem z filmów o Drakuli. Przyciemnione kandelabry z prawdopodobnie elektrycznymi świecami, sprawiały, że wnętrze zyskiwało duszny, niepokojący klimat. Czerwone i czarne draperie przesłaniały okna i ściany, a na suficie wprawną dłonią ktoś wymalował barwne freski. Pod ścianami zaległa masa większych i mniejszych poduszek, kilka kanap i stołów, wszystko w klimacie osiemnastowiecznego zamczyska. Zaś bliżej środka znajdowały się wyściełane czerwonym atłasem, zdobione krzesła o wysokich oparciach. Część ze zgromadzonych zajmowała je, część stała za nimi, ale spojrzenie wszystkich padało na sam środek, w którym ustawiono kamienny stół, pełniący rolę ołtarza.
Daniel zatrzymał się w pół kroku oszołomiony prawdziwością rozgrywanej się przed nim sceny. Gdyby nie dłonie Harriet, która lekko popchnęła go do przodu, pewnie stałby w przejściu, gapiąc się jak idiota na ludzi odgrywających sekciarskie obrzędy.
- Robi wrażenie, co? - szepnęła mu na ucho, prowadząc go na prawą stronę. Daniel jedynie pokiwał głową.
Kilka głów obróciło się w ich stronę, ale raczej nikt nie przerywał dziwnie podniosłego milczenia swoim głosem. Od czasu do czasu dało się słyszeć jakieś chrząknięcie, albo szept, ale poza tym, sala była niezwykle cicha.
Daniel zaczął się bać i nie był pewien czy bardziej boi się tego, ze ci ludzie okażą się psychopatycznymi mordercami, czy tego, że ekscytowała go wizja spektaklu, w którym weźmie udział. Głośno przełykając ślinę, stanął blisko swoich przyjaciół i wbił wzrok w najbardziej oświetlone miejsce w sali - ołtarz.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Kolejny próg wtajemniczenia Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Kolejny próg wtajemniczenia Empty
PisanieTemat: Re: Kolejny próg wtajemniczenia   Kolejny próg wtajemniczenia EmptyNie Paź 07, 2018 9:15 pm

Everleigh robił się na to za stary. Był uznanym dominantem, jednym z mistrzów posiadających nie tylko swoich stałych uległych, ale też uczniów, którzy od niego zdobywali wiedzę na temat praktyk BDSM. Prowadził różnego rodzaju pokazy i szkolenia, uczestniczył w większości imprez tematycznych, albo przynajmniej pomagał w ich organizacji i… zaczynał czuć się wypalonym. Zupełnie jakby wszystkie zabawy i praktyki, które kiedyś wywoływały w nim podniecenie i radość, przestały na niego działać. Nie mógł sobie zarzucić, by dopadła go monotonia – od przynajmniej piętnastu lat dbał o to, by nigdy się nie nudzić i robić to, co lubił. Gdy coś przestawało dawać mu odpowiednio silne bodźce, rezygnował i szukał nowego sposobu na zarabianie lub spędzanie wolnego czasu.
W czym wobec tego tkwił problem? Czemu przygotowując się do imprezy, seksualnej orgii, której był współorganizatorem (i której znaczną część wymyślił samodzielnie), czuł wyłącznie zmęczenie? Czyżby zużył swoją potrzebę dominacji i nagle pragnął stagnacji?
A może po prostu za dużo nad tym wszystkim myślał, za dużo planował i powinien po prostu poddać się chwili i posmakować czegoś, co akurat przyciągnie jego uwagę?
Zamknął oczy, siadając na obszernym łóżku stworzonym wyłącznie z myślą o zabawach BDSM. Cała przestrzeń znajdująca się pod materacem przeznaczona była na dwie klatki, zaś z górnej zwisało kilka skórzanych pasów przyczepionych do metalowych obręczy i rur. Projekt może nie stworzony z myślą o Dantem, ale sprawiający mu dotychczas niesamowitą radochę. Obsłużenie kilku uległych albo nawet stworzenie niewielkiej orgii było tam czystą formalnością. Jedyne, co ograniczało właściciela, było jego wyobraźnią.
W tym momencie wydawało mu się przerostem formy nad treścią, podobnie jak spodnie i kamizelka opinające dokładnie jego ciało, złożone głównie ze skórzanych pasów, których zapięcie zajęło mu większość ostatniej godziny. Albo wychodził z wprawy, albo potrzebował powrotu do niewydumanych podstaw.
Albo po prostu się starzał.
Zarzucił na siebie długi, biały płaszcz, wykończony srebrzystą nicią, rzucił spojrzeniem na wielkie lustro zajmujące niemal całą ścianę naprzeciwko okna, a potem ruszył w stronę drzwi, ukrywając starannie twarz w ciemności kaptura. Planując tę imprezę rozważał też maski, ale doszedł do wniosku, iż byłoby to nie tylko przegięciem, ale pójściem w kicz.
Dodatkowo, maski były średnio praktyczne i niewygodne. Szkoda było marnować na nie czas.
Przechodząc przez szerokie korytarze dworku Dante rozglądał się z mieszanką ciekawości i satysfakcji, bardzo zadowolony z wyboru tej lokalizacji na ich imprezę. Trafił nawet po drodze do głównej sali na dwóch wynajętych służących, którzy uprzejmie zaproponowali mu bezalkoholowego drinka (jego własny warunek – nie chciał, by ktoś został wykorzystany wbrew własnej woli lub przypadkiem źle ocenił własne lub cudze możliwości) lub pomoc przy odnalezieniu docelowego miejsca. Zbył ich oferty machnięciem dłoni, nawet nie zwalniając kroku, niespiesznie docierając do centrum całego przedstawienia. Zatrzymał się dopiero przed dużymi, masywnymi drzwiami, przy których już czekała dwójka jego dobrych przyjaciół – dominantów. Wymienili z nim uściśnięcia dłoni, a następnie popchnęli oba skrzydła, odsuwając się zaraz, by zapewnić mu odpowiednio dramatyczne wejście.
Był w końcu Mistrzem.
Uśmiechnął się pod nosem, wreszcie czując delikatny dreszcz ekscytacji pełznący mu po plecach. Tego wieczora wprawdzie pełnił funkcję bardziej showmana niż szefa kontrolującego wszystkie posunięcia swoich podopiecznych. Mógł pobawić się swoją rolą, jednocześnie nie czując wagi odpowiedzialności. Mógł nawet nie uczestniczyć w późniejszej orgii, a jedynie jej się przyglądać – i to też byłoby całkowicie w porządku. Część organizacyjna i związana z przedstawieniem leżała na jego barkach, ale cała reszta zależała już tylko od inwencji poszczególnych uczestników całej imprezy.
Chyba naprawdę się starzał.
Przeszedł przez salę tym samym, nieśpiesznym krokiem, licząc przy okazji wszystkich uczestników. Naliczył dokładnie dwadzieścia sześć osób, płci zapewne obojga, a zatem pojawili się wszyscy, którzy potwierdzili swoją obecność.
Bardzo dobrze.
Zbliżył się do ołtarza i oparł na nim dłonie, czekając aż wszyscy uczestnicy staną na swoich miejscach – przed ułożonymi w okręg tronami. Wyjął z niewielkiej skrytki w kamiennym stole oprawioną w czerwoną skórę księgę i (z pewnym wysiłkiem, na szczęście niewidocznym dla postronnego oka) przełożył grube i ciężkie stronice do miejsca, w którym... faktycznie był tekst. Większość kartek była pusta, ponieważ ten przedmiot był jedynie rekwizytem, a nie faktycznym, istniejącym zbiorem zaklęć, modłów, czy innego rodzaju świętych słów. Odczytał umiarkowanie długi, napisany po łacinie, tekst. Jego zadaniem było wyłącznie zadziałanie na wyobraźnię odbiorców – w rzeczywistości było to krótkie opowiadanie napisane po łacinie, zawierające kilkoma słów-kluczy i odpowiednio mroczny wydźwięk. Jego niski, dźwięczny głos, dobrze wyćwiczony dzięki kilkunastu latom w zespole muzycznym, odpowiednio niósł się po sali i dodawał grozy i niebezpieczeństwa.
Odłożył księgę z powrotem na swoje miejsce, rozłożył dłonie i uniósł je ku górze, pozwalając rękawom odrobinę się zsunąć, ukazując obleczone w pasy przedramiona.
- Zebraliśmy się tutaj, by oddać grzechowi kolejną, niewinną istotę. Złapana podczas ostatniej pełni Anne miała zostać oddana klasztorowi… ale my, drodzy bracia i siostry, uratowaliśmy ją przed tym strasznym losem. Dzisiaj zapewnimy jej wieczne potępienie! - Zakończył wypowiedź donośnym, nieprzyjemnym, chrapliwym śmiechem.
Na początku swojej kariery jako Pan ćwiczył go dłużej, niż był gotów się przyznać – efekty jednak były warte każdej jednej chwili irytacji i bólu gardła.
Ostatnie słowo było znakiem dla czterech stojących pod ścianami i wtapiających się w tło (dobrze opłacanych) służących, by chwycić za grube liny i zacząć powoli spuszczać na ziemię coś, co do tego momentu wydawało się być elementem sklepienia ponad jednym z kandelabrów.
Starannie obwiązaną, nagą kobietę. Mogłaby ujść za anioła, ze swoimi długimi, złotymi włosami, spływającymi kaskadami po piersiach, plecach i ramionach, gdyby nie upokarzająca i wysoce grzeszna pozycja, w jakiej została unieruchomiona. Miała w ustach gruby knebel, uniemożliwiający jej jakikolwiek werbalny protest (chociaż Dante sam, osobiście, zawiązał go w taki sposób, by w każdej chwili mogła go wypluć z ust i zażądać opuszczenia na ziemię. Wiedział jednak, że tego nie zrobi), nogi zgięte w kolanach i szeroko rozłożone, prezentujące wszystkie jej intymne elementy, zakryte wyłącznie wąskim, niewątpliwie drażniącym, sznurem. Obfite piersi i tyłek zostały ściśnięte odpowiednimi splotami czerwonej liny, podobnie jak szyja i brzuch, obwiązane w coś, co przywodziło na myśl wyjątkowo seksowny i groźny gorset.
To, ile czasu zajęło Everleighowi doprowadzenie jej do takiego stanu, było w ogóle osobną historią. Anne na szczęście była jego uległą, którą podniecały bardzo nietypowe i niebezpieczne zabawy, dlatego przekonanie jej do takiego przedstawienia i niewygodnej pozycji na całkiem długi czas, było niewielkim problemem. Oboje dobrze wiedzieli, że potrafiła wytrzymać znacznie dłużej – Dante jednak nie chciał jej narażać na żadne niebezpieczeństwo i przygotował sploty w taki sposób, by później móc z łatwością pozbawić ją tych, które mogły wywołać ewentualnie zbyt duży dyskomfort.
Gdy dostrzegł jej twarz, wykrzywioną już w czymś zbliżonym do ekstatycznego grymasu, przekonał się, iż wszystkie jego obawy i zabezpieczające posunięcia były zbędne. Kobieta zanim łagodnie opadła stopami na ołtarz, znajdowała się już w subsferze i gdyby tylko mogła, wiłaby się po kamieniu z przyjemności.
Po przedstawieniu będzie zmuszony odnieść ją do sypialni i pozwolić jej na kilkanaście godzin spokojnego snu, bo niewątpliwie do zaplanowanej orgii nie utrzyma przytomności.
Odpiął od niej niepotrzebne liny, które utrzymywały ją w powietrzu, a potem kilkoma sprawnymi ruchami przymocował do ołtarza, twarzą (i kroczem) do gości, tak by każdy mógł zobaczyć, jak dobrze jej było i jak bardzo podążyła już w stronę „grzechu”.
Z tej samej skrytki, w której mieściła się księga, wyjął ozdobiony runami (pozbawionymi konkretnego znaczenia) nóż średniej wielkości, będący na tyle dużym, by wywołać zaniepokojenie, ale jednocześnie na tyle małym, by nie mógł przez przypadek wyrządzić nim komuś krzywdy. Leżał w dłoni Mistrza ceremonii idealnie, tak samo wspaniale jak przy próbach, dlatego bez wahania zbliżył go do szyi długowłosej kobiety, palcami wyjmując spomiędzy jej ust knebel.
Był ciekaw, czy wciąż pamiętała jego polecenia sprzed niemal dwóch godzin, czy odleciała tak daleko, iż będzie zdolna jedynie wydawać z siebie nieludzkie pomruki i błagania o więcej.
- Anne, jesteś gotowa oddać się grzechowi? - zapytał na tyle głośno, by wszyscy go usłyszeli, ale jednocześnie zdecydowanie ciszej, niż wcześniej.
Dostrzegł, jak mięśnie jego uległej napinają się bardziej, a ona sama przygryza dolną wargę niemal do krwi, próbując pohamować pierwszą, odruchową odpowiedź i zastosować się do jego poleceń.
Grzeczna.
Uśmiechnął się z satysfakcją, chociaż nikt nie mógł zobaczyć jego miny.
- Nie! Proszę mnie wypuścić, błagam. Nic nie zrobiłam! - Wychlipała wreszcie dziewczyna, pozwalając sobie nawet na kilka łez, które spłynęły po jej, już wilgotnej od potu, twarzy.
- Już za późno. Jesteś nasza. - Zaśmiał się znów, równie niepokojąco co poprzednio, delikatnie przesuwając ostrzem po jej szyi, jakby napawał się delikatnością jej skóry i niewinnością jej ciała.
Ha.
Pozory.
Czując dreszcz, który przebiegł po jej ciele, odsunął nóż od szyi swojej ofiary i przesunął go najpierw po jednym jej ramieniu, a później drugim, powodując kolejne, nerwowe drgawki. Oczy dziewczyny zamknęły się automatycznie, a usta rozchyliły w bezgłośnym jęku. Nie chodziło nawet o to, że była otoczona przez niemal trzydzieści osób i znajdowała się w centrum ich uwagi – nie, fakt iż była tak blisko realnego, fizycznego zagrożenia, sprawiał iż całkowicie odlatywała. Świadomość, że jej Pan mógłby – i niejednokrotnie już to zrobił – przeciąć jej skórę, zapewnić faktyczny ból i krew, budziła w niej niepowstrzymany głód i rozkosz. Pomimo przypięcia za ramiona i stopy do ołtarza, wiła się po nim minimalnie, nie przejmując niewygodną pozycją, w której nadal tkwiła.
Bez ostrzeżenia rozciął jeden ze splotów z jej prawego ramienia, a następnie ponowił ten ruch na drugim. Liny zsunęły się na ołtarz niemal w magiczny sposób, przywodząc na myśl rozpakowywanie idealnego prezentu. Kolejny sznur, który został rozcięty, znajdował się dokładnie na jej podbrzuszu – i w tym samym, czarodziejskim stylu, ukazał nabrzmiałą, czerwoną i niemal karykaturalnie mokrą kobiecość uległej.
Dziewczyna jęknęła głośno z czymś, co bez dwóch zdań było zawodem.
Dante odłożył nóż na swoje miejsce, by mu nie zawadzał, a potem zbliżył się do swojej ofiary, rozkładając jej nogi jeszcze bardziej i wsuwając pomiędzy nie własną dłoń, bez zbędnych wstępów wypełniając ją dwoma palcami i wydzierając głośny, nieprzyzwoicie lubieżny jęk.
Anne z tego wieczora zapewne nie zapamięta niczego oprócz nieustannej rozkoszy.
To będzie musiało być zakończenie ich relacji, bo nic lepszego jej już nie zapewni.
- Patrzcie. Patrzcie! Oto niewinna, która oddaje się grzechowi. W jednej chwili ze ślicznej, przyszłej zakonnicy staje się wyznawczynią rozpusty. Grzeczną suką wyjącą z przyjemności! - Śmiejąc się, przyspieszał ruchy dłoni, wydzierając ze swojej uległej kolejne, coraz to rozpaczliwsze i głośniejsze okrzyki, by cofnąć ją w chwili, w której obficie trysnęła, mocząc zarówno ołtarz, jak i posadzę przed nim.
Pstryknął palcami suchej dłoni, przywołując do siebie czterech uległych, czekających tylko na ten znak. Dwóch z nich przyszło tutaj ze swoimi Domami, jeden należał do Dantego, a jeden był w tym momencie wolny i chętny do wszystkich zabaw, jakie świat mógł mu zaoferować. Każdy miał za misję wylizanie „ofiary” i doprowadzenie jej do kolejnych kobiecych wytrysków. Wzięli się do rzeczy tak, jakby od tego zależało ich życie – zrzucając kaptury i przez dłuższą chwilę dłońmi i językami zajmując się wijącą się kobietą, która przeżywała najlepsze chwile w całym swoim, dwudziestoletnim życiu.
Czasami Dante zastanawiał się, czy sprawiał, iż kolejni Panowie (lub Panie) jego uległych mieli niewykonalne zadanie pobicia doświadczeń, który on zapewniał swoim podopiecznym.
Sala wypełniła się mlaśnięciami, pomrukami, okrzykami, jękami oraz szelestem szat, podczas gdy on stał w jej centrum i przyglądał się przedstawieniu z satysfakcją właściwą dla stwórcy, a nie zaangażowanego w nie dominanta.
Kątem oka dostrzegł trzech uległych (uległe?), którzy odrobinę zbliżyli się do swoich Panów (Pań?), niespokojnie poruszając w miejscu i czekając na znak, by albo podejść do ołtarza, albo do nich.
Tymczasem suby zajmujące się złotowłosą kobietą, wszystkie co do jednego posiadające wilgotne od jej ekstazy (i własnego potu) szaty, zrzucili je na ziemię, ukazując niemal nagie, ślicznie prezentujące się ciała.
Dante czuł się niczym dyrygent, tworzący razem ze swoją idealnie zgraną orkiestrą wspaniałą, monumentalną symfonię. Było to piękne i zarazem wypaczone, dające satysfakcję i zapewniający widzom niezapomniane doświadczenia… ale jednocześnie działo się poza nim.
On tylko kierował, nie doświadczał.
Podsunął wilgotną dłoń jednemu z uległych i poczekał, aż ten dokładnie ją wyliże, a potem dodatkowo wytarł o brzeg swojej białej szaty, nim nie przesunął palcami po twarzy unoszącej się w swoim świecie rozkoszy dziewczyny. Zastanawiał się, jak wiele jeszcze mogła znieść…
Kolejnym pstryknięciem odgonił uległych, którzy wrócili na swoje miejsca, a sam odpiął uległą od stołu i obrócił na stole tak, by jej nogi, wreszcie swobodnie zwisające, opadły po jego bokach. Rozpostarł szatę, ukazując swój misterny strój i ciężkie, masywne buty do połowy łydek, ale wciąż ukrywając twarz pod kapturem, a potem wyjął ze spodni (spodenek?) członek i płynnym ruchem wprowadził go w mokrą, pulsującą zapewne już boleśnie, kobiecość Anne.
Był podniecony, tak, oczywiście, nie był kamieniem. Nie czuł jednak tego przyjemnego, odrobinę ogłupiającego, pożądania. Był niemal… znudzony.
Wziął ją jednak, na tyle sprawnie i mocno, by wydrzeć z niej kolejne jęki, a z siebie, końcowo, orgazm. Oznaczył spermą brzuch i uda dziewczyny, a potem odsunął się i oznajmił donośnie:
- Jest nasza!
Przedstawienie dobiegło końca.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Kolejny próg wtajemniczenia Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Kolejny próg wtajemniczenia Empty
PisanieTemat: Re: Kolejny próg wtajemniczenia   Kolejny próg wtajemniczenia EmptyPon Paź 08, 2018 1:21 am

Do sali wszedł mistrz ceremonii i wszystko się zaczęło. Daniel skupił na nim uwagę podobnie jak zrobiła reszta zgromadzenia. Mężczyzna, którego twarz zakrywał cień głębokiego kaptura, przyciągał uwagę nie tylko jasną barwą płaszcza, ale też (a może właśnie przede wszystkim) otaczającą go aurą przywódcy. W jego postawnej sylwetce i zdecydowanych ruchach było coś niepokojącego, ale jednocześnie fascynującego. Daniel łapiąc się na tym, że zaczyna oddychać szybciej, westchnął głęboko. Przemknęło mu przez myśl, że teraz jeszcze mógłby wyjść... Nie chciał jednak sprawić zawodu Harriet, która go w to wkręciła, no i nie chciał potem żałować, że nawet nie spróbował. Pozostał więc na miejscu, nerwowo przestępując z nogi na nogę, a gdy w ciszę popłynął głos przywódcy, uznał z ulgą, że jest już za późno na ucieczkę. Pozostawało więc jedynie dobrze się bawić. A przynajmniej próbować.
Ciarki przebiegły mu po plecach, kiedy mistrz głębokim głosem zaczął odczytywać coś po łacinie. Prawdopodobnie nie był jedynym, który czuł się tak, jakby słowa wnikały w ciało i rozedrgały je dreszczem. Wprawdzie nie widział twarzy innych, ale w sali zapanowało podniosłe napięcie, które zdawało się jedynie pogłębić po tym, jak mistrz obwieścił fikcyjny cel zgromadzenia i wypełnił salę swoim złowrogim śmiechem.
Daniel ukradkowo rozejrzał się w poszukiwaniu wymienionej Ann, ale nie dostrzegł jej nigdzie w okolicy, dlatego tym większy był jego szok, gdy usłyszał jęki gdzieś pod sklepieniem. Na jego oczach rozgrywała się scena, której nie spodziewał się ujrzeć na żywo. Obwiązana kobieta drgała w splotach lin, pojękując w knebel. Daniel w pierwszej chwili poczuł niepokój. Wyraz twarzy blondynki, jej zroszone potem ciało... to wszystko tak dosadnie sugerowało cierpienie, że jednym co w tej chwili czuł, było nie podniecenie, a współczucie. Wzdrygnął się i dobrze, że kaptur ukrywał jego twarz, bo odmalowała się na nim odraza. Nie mógł uwierzyć, że komuś naprawdę mogło podobać się coś takiego.
Jednak przedstawienie trwało dalej, bez względu na jego niechęć czy niepokój. Mistrz wyciągnął nóż, przerażając Daniela do tego stopnia, że zsunął z głowy kaptur i spojrzał wprost na Harriet, oskarżycielsko. Ona tymczasem pokręciła głową, uśmiechając się niemal z pobłażaniem.
- Spokojnie, nie będzie jej ciął - zapewniła półgłosem, a na policzki Daniela wypłynął rumieniec wstydu.
- Skąd mam wiedzieć - burknął i z niemałym oburzeniem spojrzał w stronę ołtarza. Tymczasem ostrze faktycznie nie zraniło jasnej skóry dziewczyny, ale przecięło część krępujących ją więzów, co ku zaskoczeniu Daniela, wcale nie przyniosło jej ulgi. Wręcz przeciwnie. Nawet z tak daleka widział wilgoć na jej udach i pośladkach oraz wykrzywioną w grymasie zawodu twarz, która już po chwili zyskała kompletnie inną emocję - ekstazę. Daniel nieświadomie przygryzł wargę, patrząc jak palce mężczyzny zagłębiają się w ciele blondynki, a potem dosłownie pieprzą ją dopóki nie doszła.
Pierwszy raz widział kobiecy wytrysk na żywo i musiał przyznać, że... robił wrażenie. Nie spostrzegł się, kiedy skupiony na widoku, przestał panować nad oddechem. To co stało się później natomiast, zapanowało nad jego umysłem zupełnie.
Nie mógł oderwać wzroku od wijących się wokół ołtarza ciał, od wyrazów twarzy pozbawionych choćby cienia wstydu. Na obliczu kobiety było jedynie ekstatyczne cierpienie, a na obliczach wylizujących ją ludzi jakaś przedziwna forma oddania. Skojarzyli się Danielowi z zadowolonymi psami, którym pozwolono wylizać talerz po skończonym obiedzie. Tylko, że to nie były psy, a złotowłosa nie była talerzem.
Wyczuł drżenie własnego ciała. Ekscytacja walczyła w nim ze strachem, naturalnym poczuciem wstydu i chęcią ucieczki. Splótł ze sobą dłonie, chowając je w obszernych rękawach, próbując opanować szczękanie zębów. Był tak skupiony na rozgrywającej się scenie i próbie ogarnięcia własnych emocji, że niemal podskoczył, kiedy poczuł na policzku gorący oddech Harriet.
- Ty też mógłbyś iść - zasugerowała niskim szeptem, jakiego nigdy wcześniej nie słyszał.
Wizja siebie wijącego się wśród uległych, liżącego tę biedną dziewczynę... przeraziła go. Pokręcił głową nieco zbyt gwałtownie, głośno przełykając ślinę. Policzki piekły go niemiłosiernie, w głowie huczała krew, ale na przekór temu, spodenki stały się niewygodnie ciasne.
Czuł się jak zboczeniec, ale czy w obecnych okolicznościach nie było to właściwe i pożądane?
Dłonie Harriet delikatnie spadły mu na ramiona. Poczuł na plecach miękkość jej piersi, gdy przylgnęła do niego i nachyliła się do jego ucha. Miał wrażenie, że rytm jej oddechu splata się z jego własnym, a ten z rytem sali, jakby cała poczęła dyszeć, podniecona wyuzdanym przedstawieniem
Kobieta przesunęła rękami powoli w górę i w dół jego ramion, jakby chciała go rozgrzać, a potem, bezceremonialnie zsunęła jedną z dłoni jeszcze niżej, bezbłędnie przyciskając ją do jego krocza. Westchnął odruchowo i poruszył się niespokojnie, niepewny jak powinien zareagować. Przecież nigdy do tej pory nie byli tak blisko siebie, nie dotykali się w ten sposób... Do tego, przedstawienie wciąż trwało. Rzucił spłoszone spojrzenie Emmetowi, a ten zupełnie jakby to wyczuł, spojrzał w jego kierunku i uśmiechnął się w sposób... jakiego Daniel nigdy wcześniej nie widział. Jakby jego przyjaciel stał się nagle kimś innym.
Harriet wolną dłonią przywołała go do ich splecionych ciał. Emmet przylgnął do boku Daniela, najwyraźniej doskonale wiedząc czego od niego oczekiwano. Daniel wyczuł na biodrze twardą męskość blondyna i nie potrafił stwierdzić czy było to bardziej krepujące czy podniecające doświadczenie. Skupiał się na tym, by nie spanikować.
Domina ujęła dłoń swojego uległego i zamieniła ją ze swoją własną, wobec czego już po chwili to nie kobieta, a mężczyzna zuchwale dotykał jego męskości.
Nie poruszył się, zresztą, nie bardzo mógł. Za nim, miękkie ciało Harriet odcinało drogę ucieczki. Reka Emmeta również uniemożliwiała mu wyrywanie się. Stał więc, wbijając przerażone spojrzenie w rozgrywającą się na ołtarzu scenę. Cholernie wyuzdaną i szalenie podniecającą scenę. Oddychał coraz szybciej i nie był pewnie czy za sprawą wprawnych pieszczot przyjaciela czy widoku rodem z pikantnego porno, ale dyszał. Miał wrażenie, że z mózgu robi mu się kisiel, że właściwie... całe ciało staje się jakieś miękkie i niezależne od woli, choć napinał mięśnie do granic możliwości, wprawiając je w drżenie.
Kolejne pstryknięcie palcami ukróciło mlaśnięcia i pojękiwania, sprawiając, że dreszcz zawodu przemknął mu po plecach, jednocześnie wywołując dziwną ulgę. Sprzeczność uczuć męczyła go okrutnie, a to przecież był ledwie początek. Oparł się mocniej o Harriet, instynktownie na niej polegając. Dziewczyna zacisnęła lekko palce na jego ramionach.
- Nie bój się - szepnęła, choć w jej głosie brakowało łagodności.
Nie mógł stwierdzić, czy to co czuł było strachem. Nie był pewien, co właściwie sprawiało, że drżał, ale być może był to splot wszelkich nowości. Ich natłok uderzył w niego silniej niż się spodziewał i ciało reagowało bez udziału racjonalności. Nie wiedział tylko czy tak to naprawdę powinno się odbywać?
Westchnął głośno, kiedy mistrz ceremonii wypełnił dziewczynę, wyrywając z jej gardła kolejny krzyk. Ruchy jego potężnego ciała górujące nad niewielką blondynka, były niesamowicie hipnotyzujące. Pieprzył ją niemal z nonszalancją, jakby zupełnie do niego należała, jakby był świadom, że może zrobić z nią dosłownie wszystko.
Mógł?
To był pierwszy raz, kiedy Daniel widział coś takiego na żywo. Pierwszy raz, gdy widział to w takiej formie, wyraźne i żywe do bólu. I nie miał pojęcia co o tym myśleć. W przypływie jakiejś irracjonalnej paniki, że podnieca go to mocniej niż powinno, chwycił dłoń Emmeta i odciągnął od swojego ciała, ale jego przyjaciel wydawał się tym zupełnie nieprzejęty. Łagodnie wyswobodził rękę i ujął nią jego twarz, tak, że Daniel musiał na niego spojrzeć. Nigdy nie widział Emmeta z tak bliska. I gdy w ogóle zdał sobie sprawę z tego, co blondyn zamierza zrobić, jego wargi przycisnęły się do jego ust. Były miękkie i wilgotne, a w nich, jak za chwilę się okazało, był gorący i sprawny język. Oszołomiony Daniel jęknął ni to w wyrazie protestu, ni przyjemności. W pierwszym odruchu, chciał go od siebie odepchnąć, ale w uszach słyszał jęki dziewczyny, szelest szat i niskie stęknięcia mistrza ceremonii, a to wprawiało go w ten trudny do zdefiniowania stan przerażającej ekscytacji. Rozchylił więc usta, oddając pocałunek, godząc się z tym, że to jedyne, co może teraz zrobić. Kątem oka dostrzegł jak zgromadzenie zaczyna falować łagodnie w oczekiwaniu. Ludzie, jeszcze przez okrycia czarnych szat, dotykali się, gładzili partnerów, całowali ich... Z głów spadały kaptury, z ramion zsuwały się płaszcze. Daniel wczepił dłonie w ramiona Emmeta i w końcu cofnął się na tyle na ile pozwalała mu bliskość Harriet. Musiał popatrzeć przyjacielowi w twarz z niepokojem, bo spojrzenie blondyna stało się uważniejsze. Lecz nim cokolwiek zdążyli do siebie wyszeptać, przez salę przetoczył się głos mistrza ceremonii informując o kompletnym splugawieniu rzekomej, przyszłej zakonnicy. Wtedy zaczęła się druga część tego wieczoru.
Daniel poczuł jak Harriet sugestywnym szarpnięciem za materiał na ramionach jego płaszcza, zmusza, by umożliwił jej ściągnięcie go w całości. Nie opierał się. Jego okrycie legło na ziemi razem z płaszczami większości zebranych. Był jednym z niewielu, którzy mieli na sobie cokolwiek po tym jak pozbyli się ceremonialnej szaty. Nawet Emmet był zupełnie nagi, nie licząc obroży. Jego płaszcz, Harriet ściągnęła już po chwili.
- Idź, zabaw się, chcę na ciebie popatrzeć - wymruczała do niego, pozwalając mu pomknąć ku roznegliżowanym ciałom, które przyjęły go jakby od zawsze był ich częścią. Potem stanęła na przeciw Daniela, przesłaniając sobą wyuzdany obraz ocierających się o siebie ciał. Również była niemal zupełnie naga. Opinał ją tylko czarny gorset, który jedynie podtrzymywał pełne piersi, ale w ogóle ich nie zasłaniał. - Chodź... - Pociągnęła go za dłoń, ale zaniepokojony Daniel nie ruszył się z miejsca. Pokręcił głową, lecz dziewczyna zamiast puścić go, po prostu przylgnęła do niego i pocałowała go, namiętnością gasząc obawy. A gdy już poczuł w ustach jej język, a na nagiej piersi ciepło jej biustu, dał się poprowadzić, poddany pierwotnym instynktom, otumaniony dusznym klimatem perwersji. W uszach dźwięczały mu jęki, czyjeś dłonie przesunęły się po jego plecach, zostawiając po sobie blade ścieżki zadrapań, a gdy Harriet oderwała się od jego warg, by usiąść na jednym z krzeseł, dostrzegł, że był niemal w środku całej zabawy. Tuż obok, ciemnowłosa dziewczyna ujeżdżała rozłożonego na dywanie mężczyznę, którego twarzy nie mógł dostrzec, ponieważ siedziała na niej jakaś młoda kobieta. Miała odchyloną głowę i jęczała głośno, podczas gdy jakiś mężczyzna bawił się jej piersiami.
Daniel, pociągnięty za uprząż na piersi, z roztargnieniem skupił wzrok na Harriet i jej bezwstydnie rozłożonych nogach. I nim zrozumiał o co dokładnie jej chodziło, czyjeś ręce objęły go od tyłu, czyjeś usta złożyły chaotyczne pocałunki na jego rozdygotanym ciele. Ktoś rozwiązał jego spodenki, uwalniając nabrzmiałą męskość, a potem czyjeś usta objęły ją, sprawiając, że jęknął głośno. Harriet znów go pocałowała, by po chwili bezceremonialnie przyciągnąć jego głowę do swojego krocza.
Poddając się temu szaleństwu, zanurzył język w jej ciele, smakując ciepłej wilgoci. Mnogość bodźców była oszałamiająca. Czuł na sobie zbyt dużo dłoni, ust, innych części ciała... Ktoś jęczał mu do ucha, podgryzał je... i choć to wszystko stanowiło niezwykle barwny kontrast do szarości jego dni, to barwy tego wydarzenia były zbyt jaskrawe. Owszem, mógł czerpać z nich przyjemność, ale wszystkiego było po prostu zbyt wiele. Oszołomiony, uniósł głowę, oddychając ciężko. Na wargach czuł lepkość, więc oblizał je w odruchu. Opierał dłonie o podłokietniki krzesła, gdy między jego nogami uwijała się jakaś dziewczyna, wyrywając z jego gardła niekontrolowane jęknięcia. Tuż obok, o to samo krzesło opierał się Emmet. Właśnie całował Harriet, podczas gdy jakiś mężczyzna wbijał się w jego ciało.
Za wysokim oparciem dostrzegł siedzącą na poduszkach dziewczynę, która w nieustępliwym rytmie wsuwała i wysuwała z siebie palce, po prostu się im przyglądając, dłonią wolnej ręki pieszcząc męskość stojącego obok mężczyzny. To wszystko było surrealistyczne i nagle Daniel poczuł się nie częścią tego wszystkiego, a tak jakby był obok. Jakby popatrzył na siebie z góry, oceniając, a nie doświadczając.
Co on tu właściwie robił?
Drżąc, wyswobodził się z objęć nieznajomych i spróbował wycofać, ale w całym tym roztargnieniu, poczuciu odrealnienia, potknął się prawdopodobnie o czyjąś nogę, i stracił równowagę. Odruchowo szukając podparcia, wpadł na kamienny ołtarz, obijając się o niego nagimi pośladkami. Syknął, ale jego skarga utonęła w morzu jęków i sapnięć, całej dysharmonii wyuzdanych głosów. Obejrzał się przez ramię, w obawie, że kogoś uderzył przy upadku, ale za jego plecami rozłożona ruda właśnie brała w usta przyrodzenie jednego z mężczyzn. Kolejny wbijał się w jej ciało na wzór mistrza ceremonii pieprzącego Ann, a jeszcze jeden ssał jej pierś. To jego Daniel trącił łokciem, jednak zamiast dostrzec na twarzy nieznajomego wyrzut, zobaczył jedynie leniwy uśmiech, a potem poczuł na ustach jego wilgotne od śliny wargi. Mężczyzna skupił się na nim, wplątując mu dłoń we włosy, tym samym, zapewne niechcący, strącając mu okulary...
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Kolejny próg wtajemniczenia Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Kolejny próg wtajemniczenia Empty
PisanieTemat: Re: Kolejny próg wtajemniczenia   Kolejny próg wtajemniczenia EmptyPon Paź 15, 2018 12:13 am

Orgia już trwała, gdy przedstawienie dobiegło końca. Dante niczego innego się nie spodziewał – jego mała scenka miała za zadanie nadać wszystkiemu klimatu tajemniczości i zagrożenia, podniecić, zachęcić i sprowokować, a nie być „daniem głównym”. Niejeden by stwierdził, iż „Mistrz” miał manię wielkości, organizując taką imprezę i stawiając się w jej centrum – prawda była jednak zupełnie inna. Ani przez chwilę nie był najważniejszym elementem całego tego spotkania i nie zamierzał wymagać od żadnego uczestnika jakiegokolwiek szacunku czy posłuszeństwa, nawet jeśli w zabawie uczestniczyli też jego ulegli. Ta noc nie należała do niego, on był jedynie punktem zapalnym, prowokatorem, żywą sekstaśmą, która pełniła określone funkcje i nie miała w sobie ani grama władzy. Nie mogła podporządkować swojej woli uczestników tej nocy, nie mogła nimi zarządzać.
Everleigh po zakończeniu przedstawienia miał jeszcze jedno zadanie, które było być może ważniejsze od odpowiedniego nastrojenia uczestników orgii: zaopiekowanie się swoją wymęczoną uległą, która znajdowała się gdzieś na granicy snu na jawie i narkotycznego tripu. Jej kończyny zwisały bezwładnie z ołtarza, oczy wpatrywały się nieobecnie w bliżej nieokreślony punkt, a z ust wciąż, pomimo ukończonego przedstawienia, wyrywały się ciche jęki i skomlenia. Była wzorowym obrazem zaspokojonego uległego, brudna od potu, spermy i śliny, pokryta śladami po sznurach, które pozostaną na jej ciele jeszcze przez długie dni, z intensywnie czerwonym kroczem, które zapewne będzie pulsować bólem niewiele krócej.
Zasługiwała na odpowiednie potraktowanie i zapewnienie jej bezpieczeństwa.
Mistrz ceremonii powiódł spojrzeniem po sali, bez zaskoczenia stwierdzając, że wszyscy pozostali uczestniczy byli już dobrze zajęci sobą. Mógł owinąć ciało swojej kochanki jednym z porzuconych, czarnych płaszczy, wziąć ją na ręce i niepostrzeżenie się oddalić, wychodząc z sali, przemierzając kolejne korytarze i wreszcie otworzyć drzwi do swojej prywatnej sypialni. Dzięki latom doświadczeń, był efektywny w tym, co robił – sprawnie i szybko przemył ją ręcznikiem, wysuszył, ułożył w pościeli, owinął kołdrą i wyszeptał kilka znajomo brzmiących pochwał, których kobieta na pewno nie mogła zrozumieć, ale ich dźwięk miała niemal wgrany w podświadomość. Ułożył na komódce, w zasięgu jej ręki, dwie butelki wody, ostrożnie napoił ją trzecią, a potem jeszcze wyciągnął z torby kilka opakowań ciastek czekoladowych i umieścił obok. Na wypadek, gdyby dziewczyna obudziła się w nocy, pozostawił jedną małą lampkę zapaloną, a potem oddalił się, starannie zamykając za sobą drzwi i dwukrotnie upewniając się, iż nikt, kto nie posiadałby klucza, nie dostanie się niezaproszony. Nie zamierzał przypadkiem dopuścić do tego, by uległa, która całkowicie mu zaufała, została wykorzystana wbrew swojej woli w takim stanie.
Inna rzecz, iż zarówno służbę, jak i zaproszonych dominantów, miał sprawdzonych, by właśnie takie rzeczy nie miały miejsca – mimo to, dopełnił wszystkich czynności z taką uwagą, jakby znajdowali się nie w bezpiecznym miejscu, a środku akademika.
Wreszcie, usatysfakcjonowany skierował swoje kroki z powrotem w stronę sali, w której odbyła się cała ceremonia, jednocześnie zastanawiając się, z kim mógłby spędzić kolejne kilka chwil. Nie mógł powiedzieć, by jego wybór był bardzo ograniczony – z drugiej strony, nadal nie czuł tej rozkosznej niecierpliwości na myśl o kilku bardzo, bardzo perwersyjnych chwilach. Znajomy seks, znajomy przebieg, znajomi kochankowie… nic już nie mogło go zaskoczyć, szczególnie nie w sytuacji, gdy to jego zadaniem było właściwe nadanie tempa i narzucanie kolejnych wymogów przed towarzyszami, by zarówno dobrze go obsłużyli, jak i sami przeżyli najlepsze chwile w swoim życiu.
Może nie miał manii wielkości, ale manię kontroli – najprawdopodobniej owszem.
Zatrzymał się tuż po wejściu na salę, w której rozgrywały się grupowe igraszki, a następnie powiódł po niej spojrzeniem, szukając w plątaninie splecionych w namiętności ciał czegoś, co wywołałoby w nim coś więcej, niż tylko naturalną, mechaniczną, fizyczną reakcję. Jego ulegli byli zajęci, obsługując czy to innych panów, czy też zajmując się innymi ludźmi, znajomi dominanci skupili się czy to na znęcaniu nad swoimi podopiecznymi, czy też zaspokojeniu własnych potrzeb lub fantazji. Wszyscy bawili się wspaniale, nie potrzebując wcale jego obecności, może niekoniecznie zapominając o jego istnieniu, ale niewątpliwie w tym momencie dobrze sobie radząc bez jego pomocy i nadzoru.
Przez ułamek sekundy zastanowił się, czy nie lepiej byłoby, gdyby obrócił się na pięcie i wrócił do sypialni, a tam zjadł kolację i poszedł spać.
...Czy naprawdę się starzał?
Wtedy – wreszcie – jego wzrok przykuł mężczyzna znajdujący się niemal w centrum zabawy, a jednocześnie paradoksalnie najbardziej na zewnątrz. Zamiast chętnie sięgać po to, po co wszyscy tego wieczora tu przyszli, cofał się, potykał i miotał, nie potrafiąc poczuć w sobie pulsującego we wszystkich innych ciałach rytmu bezwstydnego pożądania. To musiał być jego pierwszy raz w takiej sytuacji, być może w ogóle podczas zbliżenia z całkowicie obcymi ludźmi, bez względu na ich ilość i chęć. Wydawał się zdezorientowany, może nawet odrobinę przerażony, chociaż jego uniesiony ślicznie członek, wystający z obcisłych, skórzanych spodenek, przeczył jakoby wszystko, w czym uczestniczył, mu się nie podobało.
Był nowy. Dante nigdy wcześniej go nie widział – a pewność ta nie wynikała z powodu jego niesamowitej urody przyciągającej wzrok, ale zachowania świadczącego o zagubieniu, które wzbudziło w starszym mężczyźnie, pierwszy raz tego wieczora, prawdziwe uczucia. Lubił władać, oczywiście, ale uwielbiał też spaczać i obserwować, jak jego niewinne ofiary z każdą kolejną chwilą stają się bardziej wyuzdanymi i szczerymi w swych potrzebach kochankami.
Ruszył ku swojemu przyszłemu uległemu, powiewając białym płaszczem i sprawnie wymijając ludzi stojących mu na drodze. Gdy dotarł do upatrzonej ofiary, ta już została pochwycona przez kogoś innego i tonęła w namiętnym pocałunku – to jednak nie zatrzymało Mistrza ceremonii, szczególnie dlatego, że znał tego konkretnego człowieka aż za dobrze. Przysunął się do jego pleców i lekko podrapał go po boku, szepcząc do ucha rozerotyzowanym, a jednocześnie nieprzyjemnie twardym głosem:
- Siad.
Wyuczona tresura była silniejsza niż podniecenie – rudowłosy padł na kolana pomiędzy nim, a pozbawionym okularów nieznajomym, a potem spojrzał do góry z bezgranicznym, niemal niepokojącym oddaniem.
Dante przetrzepał mu włosy, uśmiechając się z zadowoleniem.
- Dobry kundel. Pomyślałeś, że możesz dać upust swojej chuci na człowieku? Nie uważasz, że przesadziłeś z ambicjami? - spytał, przekrzywiając głowę, przerywając pieszczotę i ułożył dłoń na ramieniu nieznajomego, upewniając się, że ten przypadkiem gdzieś się nie wycofa. Wprawdzie za plecami miał ołtarz, uniemożliwiający mu prostą ucieczkę, ale… przy pozbawionych doświadczeń należało ich otoczyć szczególną opieką i kontrolą. Mistrz wyminął skamlącego przepraszająco mężczyznę, który, gdyby tylko mógł, zapewne położyłby po sobie uszy i padł na plecy, oddając pełnię kontroli swojemu tymczasowemu Panu. Rudowłosy Rick nie był wprawdzie uległym Everleigha, ale ewidentnie ani myślał sprzeciwiać się jego woli.
Niewielu było subów (czy petów), którzy by mu odmówili. Był zbyt znany… i zbyt dobry w tym, co robił.
Dante stanął za nieznajomym, opierając się ukrytymi pod płaszczem pośladkami o brzeg ołtarza. Ułożył na drugim ramieniu przyszłego kochanka swoją prawą dłoń, lekko przyciągając go do siebie i układając pomiędzy własnymi nogami. Przybliżył usta do jego ucha i zamruczał:
- Chciałbyś zobaczyć, jaki z niego zwinny szczeniak? Zrobi wszystko, byleby tylko się przypodobać… - Zaśmiał się chrapliwie, pozwalając wreszcie białemu kapturowi zsunąć się na plecy. Zacmokał na klęczącego mężczyznę. - Oddaj temu uroczemu panu jego okulary, które tak niezdarnie upuściłeś, a potem go przeproś. - Polecił.
Rick natychmiast opuścił głowę i pochwycił ostrożnie oprawki w zęby, a później przybliżył się, wciąż na kolanach, podsuwając przedmiot w dłoń Daniela. Otarł się twarzą (pyskiem?) o jego rękę, gdy ta wreszcie zacisnęła się na otrzymanych okularach, a potem zapiszczał w ewidentnie przepraszający sposób, z pewną nieśmiałością trącając bokiem głowy o jego, wciąż znajdujący się na wierzchu, członek. Tak desperacką próbę wkupienia się w łaski przerwało jednak kolejne cmokanie Dantego, ostrzegające przed nadmiernym spoufalaniem się. Jednocześnie jego palce rozpoczęły delikatny, ale stanowczy masaż, ugniatając spięte mięśnie ramion swojej ofiary, wymuszając sukcesywnie rozluźnienie.
- Jesteś kundlem, nierównym nam. Nie zasługujesz na to. Idź, i pokaż jak grzeczne szczeniaki radzą sobie z pożądaniem, nie męcząc innych i nie prosząc o atencję. - Prychnął, a w jego głosie tym razem zabrzmiała wyraźna pogarda, tak kontrastująca z delikatną pieszczotą, której poddawał Daniela.
Rudowłosy natychmiast cofnął usta, ponownie piszcząc, a potem odsunął się bardziej, padł na plecy i, ni mniej ni więcej, a założył nogi za głowę i zaczął lizać się po własnym, nabrzmiałym członku. Jego ruchy były długie, celowe, ale odrobinę chaotyczne, zupełnie tak, jakby faktycznie był zwierzęciem, a nie człowiekiem. Jakby nie przyszło mu do głowy, że może objąć się wargami i wypieprzyć własne usta, by szybciej dojść.
- Widziałeś kiedyś coś takiego? - niski, ociekający nieprzyzwoitością szept wdarł się do ucha młodszego mężczyzny, a zaraz za nim podążył na krótką chwilę język. - Takiego grzecznego i giętkiego kundla, który tylko czeka, by wypełnić rozkazy właściciela? Może chciałbyś wydać mu jakieś polecenie? Tylko czeka na okazję, by się przypodobać… - spytał, znów cicho się śmiejąc. Przesunął palcami po piersi kochanka, obejmując go tym samym własnymi ramionami i uniemożliwiając ewentualną ucieczkę. Zatrzymał dłonie wcale nie tak nisko, bo na jego sutkach, a następnie chwycił za nie i lekko pociągnął, a później wykręcił, łokciami przytrzymując mężczyznę, który chcąc nie chcąc musiał zareagować na to również fizycznie. Dopiero, gdy ta odpowiedź nadeszła, rozluźnił palce i jedną ręką kontynuował swoją podróż ku kroczu okularnika. Pochwycił jego męskość w pewny sposób, u nasady, zupełnie tak, jakby była jego własnością i miał pełne prawo do zrobienia z nią wszystkiego, co tylko strzeli mu do głowy… a potem zagwizdał na dyszącego i pojękującego nierównomiernie człowieka-psa, który wciąż próbował się zaspokoić.
Rudowłosy gwałtownie poderwał się z posadzki i, niewątpliwie obcierając sobie kolana, pognał z powrotem ku ich dwójce. Przysiadł na piętach, przekrzywiając głowę w wyczekującym geście, już rozchylając usta i wysuwając język na brodę, gotów wypełnić każde polecenie, jakie otrzyma.
Z nadzieją, na jedno, konkretne.
- Grzeczny. Wykorzystamy te chętne usteczka, szczeniaku.
Dante przyciągnął mocniej ku sobie kochanka, układając go pomiędzy swoimi udami w taki sposób, by czuł dociśnięte, męskie ciało, obleczone w pasy i posiadające co najmniej przyzwoitej wielkości penisa, z trudem schowanego w niewielkim pasku materiału, który pełnił rolę spodenek. Następnie rozluźnił uchwyt na jego członku, pstryknął palcami, przywołując bliżej Ricka, a potem chwycił go pewnie za włosy i jednym, płynnym ruchem doprowadził do zagłębienia się męskości Daniela w rozchylonych, wilgotnych ustach. Z gardła rudowłosego wydarł się lubieżny pomruk, a jego oczy wywróciły się w autentycznej rozkoszy. Przybliżył się jeszcze bardziej, lekko ocierając własnym członkiem o łydkę okularnika, dłonie układając jednak nie na jego udach, a za własnymi plecami, dając pełnię władzy nad sobą Dantemu. Dominant nie potrzebował żadnej wyraźnej zachęty – szarpał głową uległego „kundla” z tym samym przekonaniem o jego poddaństwie i własnej władzy absolutnej, co… w każdej innej czynności, którą popełniał na oczach Daniela od samego początku ich „znajomości”. I chociaż to nie był jego członek, ani to nie były jego usta, nie miał problemu w sprawnym pieszczeniu swojej nowej ofiary, paznokciami drugiej ręki drażniąc jego sutek i drapiąc skórę piersi tam, gdzie nie było na niej uprzęży. Z każdym kolejnym ruchem gardło szczeniaka reagowało coraz gwałtowniej, próbując pozbyć się brutalnego intruza, jak i nadmiaru śliny, zaciśnięta na włosach dłoń bezlitośnie jednak odmawiała chociaż chwili wytchnienia, wymagając absolutnego posłuszeństwa od obu uwięzionych mężczyzn, jednemu niemal całkowicie uniemożliwiając oddychanie, a drugiego wznosząc ku wyzwalającej ekstazie.
I nagle, gdy obaj znajdowali się już na granicy wytrzymałości, gdy brakowało im dwóch, może trzech ruchów do pełnej ekstazy, pieszczota została brutalnie przerwana. Rudowłosy został znacznie mocniej szarpnięty do tyłu, w efekcie czego upadł na plecy na posadzkę, a u nasady członka okularnika znalazła się dłoń, zaciskając mocno i uniemożliwiając dojście, a także sprawiając niespodziewany, torturujący bezlitośnie, ból.
- Nie. - Padł jasny rozkaz, wyraźnie słyszalny, pomimo otaczających ich jęków cierpienia i rozkoszy.
Everleigh znów był u władzy. Znów czuł znajomy dreszcz niecierpliwości, pełznący mu po plecach i nalegający na doświadczenia, które zapewnią mu orgazm. Po raz ostatni zacisnął paznokcie na stojącym, czerwonym i pulsującym bólem sutku, a potem przesunął nimi w górę, aż do warg, które bezceremonialnie rozchylił i wtargnął do środka, uniemożliwiając ponowne zamknięcie się i jakikolwiek, werbalny protest. Uścisk drugiej dłoni wreszcie rozluźnił, wypuszczając twardy, nabrzmiały członek, a zamiast niego zamknął ją na jądrach, lekko gładząc delikatną skórę, pozwalając im przetoczyć się pomiędzy palcami, a potem, bez ostrzeżenia, pociągnął je w dół, sprawiając że kolejny wrażliwy punkt na ciele Daniela zapulsował w nie-tak-przyjemnej torturze.
Chciał słyszeć jego jęki. Czuć jego dreszcze. Obserwować jego walkę z bólem i rozkoszą. Jego, nie pozostałych gości.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Kolejny próg wtajemniczenia Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Kolejny próg wtajemniczenia Empty
PisanieTemat: Re: Kolejny próg wtajemniczenia   Kolejny próg wtajemniczenia EmptyPon Paź 15, 2018 4:07 pm

Daniel nie dostrzegł płynącej przez sali postaci. W ogóle nie był świadom gdzie, po całym przedstawieniu, podział się mistrz ceremonii i jego biedna niby-zakonnica. Nie przywiązał do niego wagi, zbyt skupiony na własnym, małym świecie wypełnionym nawałem nowych doświadczeń. Dlatego gdy dominant pojawił się za rudą czupryną całującego go mężczyzny, Daniel odsunął głowę, mrużąc oczy, bo brak okularów sprawiał, że znajoma sylwetka była wkurzająco niewyraźna. Lecz samo pojawienie się niecodziennie prezentującej się postaci było niczym w porównaniu do tego, co stało się za chwilę.
Oszołomiony spojrzał na przypadającego do ziemi mężczyznę, dopiero po chwili orientując się z czym tak naprawdę ma do czynienia. Zwierzątko. Jednak to nie klęczący rudzielec przyciągał jego wzrok, robił to wysoki dominant w stroju z pasów i narzuconym na ramiona białym płaszczu. To właśnie od tego mężczyzny biła taka pewność siebie, że Danielowi przemknęło, że może sam powinien uklęknąć? Gdy się odezwał, przeszedł go znajomy dreszcz, podobny temu, gdy pierwszy raz usłyszał jego głos.
Oparł się dłońmi o chłodny kamień i faktycznie, odsunął się, w zaskoczeniu zapominając o leżących na ziemi okularach. I gdyby nie ciężka dłoń, która spadła mu na ramię, na pewno zwyczajnie by zwiał, czując, że nie zniesie już więcej żadnych nowości. Ale zatrzymał się, spoglądając z niepewnością w niemal beznamiętne oblicze nieznajomego. Ten tymczasem, jak gdyby nigdy nic, odsunął go, przestawił niczym bezwolną marionetkę i wślizgnął się za jego plecy, pociągnięciem za ramiona zmuszając, by wpasował się biodrami między jego uda. Daniel bąknął coś w stylu "ja właściwie..." i nie dokończył, bo gorący, niski szept owiał mu ucho.
- Co? Nie, ja... - Nieznajomy go nie słuchał. Zdawało się, że wcale nie oczekuje odpowiedzi. Twardym tonem wydał polecenie rudowłosemu, a ten bez wahania wypełnił je, podsuwając okulary w dłoń bruneta. Daniel, patrząc na jego lekko rozmazaną sylwetkę szeroko otwartymi oczami, odebrał zgubę i pośpiesznie wsunął na nos, bąkając krótkie “dzięki”, choć wątpił, by tamten w ogóle go usłyszał. Obraz wyostrzył się i dzięki niemu mógł lepiej przyjrzeć się niepokojącej bezmyślności odbijającej się na obliczu człowieka-psa. Jak w ogóle ludzie mogli zachowywać się w ten sposób? Naprawdę ich to rajcowało? Cóż, sądząc po sterczącym, twardym członku, Daniel musiał przyznać, że najwyraźniej tak. Ale i tak był w szoku, dlatego gdy twarz "psa" otarła się o niego, cofnął biodra, niezamierzenie wciskając się mocniej pomiędzy uda mężczyzny w białym płaszczu. Nieoczekiwanie znalazł się w centrum małego przedstawienia, które, okazało się być specjalnie dla niego, a wcale nie prosił o nie. Przemknęło mu przez myśl, że mistrz bardzo dba o swoich gości… albo po prostu chciał zabawić się kosztem jednego z nich.
Ciepłe dłonie na ramionach jakoś wcale nie uspokajały, wręcz odwrotnie, zwiastowały dalsze trwanie spektaklu, co do którego Daniel nie był przekonany. Owszem, było coś podniecającego w zwierzęcej uległości rudego i w mrukliwym, pogardliwym tonie dominanta, ale jednak… Daniel tu nie pasował. Tego był pewien.
- O-okej... - bąknął, zaskoczony i onieśmielony nagłą zmianą pozycji psa. Wsparł dłonie o uda mistrza, wyraźnie dając znać całą swoją postawą, próbą odsunięcia się, że rozgrywająca się przed jego oczami scena ukazująca liżącego się po własnym członku, człowieka-psa-gumę, to jednak zbyt dużo jak na jego umysł (który do tej pory wydawał mu się pełen całkiem perwersyjnych fantazji. Ta jednak nie była jedną z nich).
Słysząc pytanie tuż przy swoim uchu, pokręcił lekko głową. W całym swoim życiu nie widział czegoś takiego. Nawet nie udało mu się trafić na coś podobnego podczas przeglądania porno...
- Nie, to... - I znów nie dokończył, bo nagła wilgoć i ciepło na wrażliwym uchu, kompletnie wytraciły go z równowagi. Przełknął ślinę i obejrzał się przez ramię, dokładnie w chwili, by móc przyjrzeć się wargom, wypowiadającym kolejne słowa i rozciągającymi się dziwnym, niepokojąco sadystycznym uśmiechu. Miał te usta tuż przed nosem, nawet czuł ciepło oddechu na skórze i gdyby nie przedziwna sytuacja, może zastanowiłby się nad chęcią pocałowania ich. Zamiast tego podniósł wzrok, zatrzymując go na oczach mężczyzny. Ciekawość kazała mu zweryfikować, kazała mu zrozumieć, dlaczego człowiek przed nimi był tak podatny na głos człowieka za nim. I gdy przez sekundę spojrzał prosto w oczy nieznajomego, po plecach przebiegł mu dreszcz pozostawiający na ciele gęsią skórkę. Poczuł się... nie potrafił tego zrozumieć, a co dopiero nazwać. Poczuł się tak, jakby wpadł w pułapkę, jakby nigdzie nie było drogi ucieczki. Poczuł się... bezbronny, zdany na niego. Zależny. Żołądek ścisnął mu się w żenującym przejawie ekscytacji. Jak w ogóle, jednym spojrzeniem można wywołać w kimś taki efekt? Kim był ten człowiek?!
Kurwa.
Przecież nie był uległym. Nie czuł potrzeby bycia zdominowanym. Swoją fascynację tematem podpinał pod wrodzoną ciekawość, ale w konfrontacji z tym konkretnym człowiekiem, poczuł przerażającą fascynację. Coś, co niebezpiecznie graniczyło z zauroczeniem. Przecież, na boga, nie bujał się w facetach!
Może nawet byłby zdolny odpowiedzieć na pytanie, może, kto wie, nawet zdecydowałby się wydać człowiekowi-psu jakieś polecenie, ale wtedy dłonie nieznajomego zuchwale objęły go, sprawiając, że niczym oszołomiona dziewica, przygryzł wargę, a policzki zapiekły go od uderzającej go głowy krwi. Lecz chwilę po tym palce boleśnie ścisnęły mu sutki, burząc całą przyjemność. Nieprzygotowany na ból Daniel, szarpnął się, wyginając ciało w łuk. Zajęczał głośno, zawstydzając samego siebie, ale jego głos znów utonął w morzu innych.
- Nie chcę! - syknął odruchowo i miał na myśli bardziej to, że wcale nie chce kolejnej dawki bólu, niż to, że nie chce wydawać poleceń psu. I bez względu na to, co usatysfakcjonowało dominanta, ten rozluźnił uścisk, sprawiając, że ciało Daniela rozluźniło się odrobinę, ponownie przylegając do jego piersi.
Brunet pochylił się w przód, ale niezbyt stanowczo, zresztą jego opór wydawał się bezowocny, a świadomość, że naprawdę mógł się sprzeciwić, pozostała gdzieś daleko za granicą zdrowego rozsądku. Ten właściwie, zniknął zupełnie, kiedy wprawna dłoń zacisnęła się na jego członku. Westchnął wtedy i zaciskając powieki, wykrzywił twarz w grymasie bezsilności. Daniel, co ty robisz ze swoim życiem? Jego ciało znów w całości oparło się o ciało Dantego i była w tym geście jakaś ufność. Zamruczał i westchnął, doskonale czują za sobą jego siłę, a nawet podniecenie. To było nieoczekiwanie przyjemne doświadczenie... Zaskakiwał się własną otwartością, bezmyślnością i tym, ze w ogóle jest w stanie czerpać przyjemność z tej sytuacji. Może wszystko było winą klimatu mrocznej sali wypełnionej nagimi ludźmi, dźwiękami zderzających się ze sobą ciał i wyrazów przyjemności? Oby tak było.
Wzdychając głośno, odchylił głowę, układając ją na ramieniu przygodnego kochanka. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzał w sufit. Powinien zabierać się stąd zanim stanie się coś jeszcze, zanim stanie się coś, czego będzie żałował...
Ostry gwizd, tuż przy uchu, sprawił, że podniósł głowę. Rudowłosy, dla którego gwizd był przeznaczony, zareagował od razu i ciesząc się jak psiak, usiadł naprzeciwko. Daniel wbił w niego spojrzenie, a potem, niekoniecznie z własnej woli, wbił też coś innego...
Z początku uznał to za zbyt brutalne. Mężczyzna krztusił się, ale dłoń dominanta trzymała go mocno i nie pozwoliła się cofnąć, więc brał go coraz głębiej, sprawiając, że Daniel w końcu się poddał. Zaklął, a potem z jego ust wyrywały się tylko lubieżne jęki. Ból jaki czuł na piersi był niczym w porównaniu z przyjemnością jaką teraz dostawał. W jakimś dziwnym, ekstatycznym odruchu, chwycił się karku dominanta i zacisnął na nim palce, ale gest ten przypominał raczej desperacką próbę kontaktu, ustabilizowanie pozycji, gdy miękły kolana, nie zaś wymuszanie czegokolwiek. Przylegał górą pleców do jego piersi, biodra zaś wypychał ku zaciskającemu się gardłu. Chciał dojść. Pierwszy raz na tej szalonej imprezie, czuł, że chce spełnienia, ale… nie otrzymał go. Zupełnie nagle, pies został od niego odciągnięty, (zapewne niechcący) przejeżdżając zębami po wrażliwym członku. Daniel sapnął, równie zaskoczony co rudy, a potem krzyknął, czując ostry ból.
Przejechał paznokciami po udach dominanta, zawiedziony i zły, ale zbyt oszołomiony, by zdobyć się na większy protest. Nawet szarpnięcie za podrażniony boleśnie sutek, nie było wcale takie nieprzyjemne w porównaniu do tortury przerwanej przyjemności i bólu idącego za siłą zaciśniętej dłoni. Daniel gardło miał wysuszone od szaleńczego oddechu, podobnie jak wargi. Oblizał je więc i było to ostatnią rzeczą, którą mógł zrobić, bo palce dominanta wypełniły mu usta.
Kiedy nieznajomy rozluźnił uścisk dłoni, Daniel westchnął z ulgą. Próbował nawet coś wymamrotać, ale opuszki przyciskające język skutecznie go kneblowały, więc w końcu zrezygnował, po prostu oddychając ciężko. Dotyk palców na jądrach był przyjemny, skutecznie uspokajający i usypiający czujność, ale nagłe szarpnięcie spowodowało też nagły protest, silniejszy niż wszystkie poprzednie. Daniel jęknął i tym razem szarpnął się mocniej. Zaklął i całkiem boleśnie, choć nie specjalnie, przygryzł wepchnięte do ust palce. Zacisnął dłoń na nadgarstku mężczyzny i odciągnął ją, by umożliwić sobie artykułowanie zdań.
- Nie... Nie jestem uległym - wydyszał w końcu coś, co chciał powiedzieć od samego początku. - Pieprzona obroża... - szarpnął za część uprzęży, którą obwinił o swoje obecne położenie, ale wszystko co robił, każdy gest, na który się zdobywał, wydawał się ociężały. Jakby już dopadło go zmęczenie, albo jakby splot cierpienia i przyjemności otumanił mu umysł.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Kolejny próg wtajemniczenia Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Kolejny próg wtajemniczenia Empty
PisanieTemat: Re: Kolejny próg wtajemniczenia   Kolejny próg wtajemniczenia EmptyWto Lis 06, 2018 1:48 pm

Nowa zabawka Dantego była niewątpliwie nie używana. Przynajmniej nie w sposób, który dla starszego mężczyzny był całkowicie odruchowy, naturalny i niezmiernie wygodny. Każdy ruch, jęknięcie, próba ucieczki i… ten delikatny błysk fascynacji w oczach, to wszystko świadczyło o bardzo niewielkim doświadczeniu jego przypadkowego kochanka. Nieznajomy przyciągnął wzrok mistrza ceremonii właśnie dlatego i każdą swoją reakcją potwierdzał to spostrzeżenie. Everleigh uciskał, drapał, drażnił i szeptał, grając na nim niczym na nowym instrumencie, sprawdzając wszystkie dźwięki i odruchy, które mógł z niego wydusić. Było zupełnie tak, jakby go testował, przyzwyczajając się do nowości, natomiast jego - do własnych palców. Nadejdzie moment, gdy zagra na nim cały koncert i na samą myśl czuł rozkoszne podniecenie.
Tak, podniecenie. Jednak się nie starzał. Świadomość tego, że po prostu na moment dał się pogrążyć w rutynie i przestał czerpać przyjemność z rzeczy, które zostały stworzone wyłącznie do tego jednego celu, była może przygnębiająca, ale z drugiej strony – wiedział już, iż był to tylko czasowy problem. Błąd, który mógł naprawić. Potknięcie na drodze pełnej przyjemności, bo dał się omamić błyszczącymi, kolorowymi i głośnymi widokami, a zapomniał o prostocie i naturalności.
Przez chwilę dla nich obu wszystko było inne, nowe, ciekawe i wzbudzające różne, sprzeczne nierzadko, uczucia. Fakt, iż nieznajomy po krótkim proteście zdecydował się zaufać i poddał poczynaniom Dantego, świadczyło o tym, iż nie tylko nie widział powodu, by mu się sprzeciwić, ale też czerpał z nich jakąś przyjemność. To było niemym potwierdzeniem wszystkiego, co już wcześniej dostrzegł w nim brunet, ale jednocześnie sprawiło, że poczuł się na moment… wyjątkowo. Doświadczenie jak dominujący pozwalało mu niemal bezbłędnie odczytywać ludzi, jeszcze zanim ci zdążyli się w jakikolwiek sposób mu przedstawić, powiedzieć o swoich preferencjach i spytać o to, co on miałby im do zaoferowania. Sam dobierał sobie uczniów i uległych, sam wyszukiwał kochanków. Niezależnie od tego, w jakich okolicznościach poznawał kolejne osoby, stanowiły one dla niego otwartą księgę. Wiedział gdzie nacisnąć, żeby zdobyć satysfakcjonującą go reakcję – a jednak obdarzenie go zaufaniem i zmięknięcie w jego ramionach zawsze sprawiało, że czuł się wspaniale. Był zarazem potężny, ale też dumny z tego, iż potrafił zdobyć drugą osobę wyłącznie przy pomocy kilku słów i ruchów. Dla takich chwil żył, w takich chwilach był niezwyciężony.
Mógł zostać uznanym za buca, który łatwo nudził się swoimi kochankami, tak też po części było – ale nic nie mógł poradzić na to, że najlepiej czuł się na początku relacji z uległymi. Lubił poznawać ludzi, uczyć ich, pomagać im przekraczać granice, uwodzić i pokazywać świat, do którego wcześniej nie mieli dostępu. Gdy wszystko było im już znane… przestawał mieć cel.
Szukał kolejnych.
Niezależnie od tego, co mówiły usta młodego towarzysza, ciało go zdradzało. Ulegał, gdy tego od niego wymagano i był podniecony, gdy go stymulowano. Nie uciekał, nie wołał o pomoc, nawet wprost nie odmawiał…
Do pewnego momentu przynajmniej. Na ile jednak wynikało to z braku doświadczenia i pewnego rodzaju wyuczenia „akceptowalnych” zachowań, było jednak tajemnicą. Zagadką, którą Dante pragnął rozwikłać w najbliższym czasie.
Ugryzienie, nawet dosyć bolesne, nie było niczym, z czym Dominant nie potrafiłby sobie poradzić. Znosił znacznie większy ból w swoim życiu, chociaż preferował raczej ofiarowywać cierpienie, niż być jego odbiorcą. Wycofał jednak rękę, gdy poczuł kolejne szarpnięcie, nie wypuszczając kochanka z uścisku, ale pozwalając mu się odezwać. Nie znali się tak dobrze, by mogli porozumiewać się bez użycia słów i Everleigh nie zamierzał doprowadzać swojej niedoświadczonej ofiary do ataku paniki, gdy nie mogła się odezwać. Ułożył obie dłonie na biodrach mężczyzny, w niemy sposób sygnalizując, iż nie pozwoli mu ot tak uciec, ale też nie będzie dalej się nad nim znęcał.
Póki co.
Uśmiechnął się pod nosem i przybliżył usta do ucha kochanka, chuchając w nie gorącym powietrzem.
- W porządku, nie musisz być. Pamiętaj jednak, że jesteśmy tu po to, żeby się dobrze bawić. Możesz spróbować wszystkiego, nawet rzeczy, o których nigdy nie myślałeś i… dopiero wtedy stwierdzić, co jest dla ciebie - wymruczał zaskakująco łagodnie, głaszcząc delikatnie nieznajomego, uspokajając jego rozedrgane zmysły. Znów rezonował od niego spokój, kojący i usypiający czujność, przez który łatwo było się zapomnieć i po prostu poddać jego woli. - Osobiście uważam, że ta obroża dodaje ci seksapilu. Wyglądasz dokładnie tak, jak powinien wyglądać przystojny mężczyzna na orgii… Ale jeśli chcesz, mogę pomóc ci ją zdjąć - podpowiedział, przesuwając jedną dłoń ku wspomnianemu elementowi garderoby i nonszalanckim gestem strzepnął z niej palce kochanka, na ich miejscu układając własne.
Znowu w niemy sposób sygnalizował własną wyższość, kontrolę nad sytuacją, ale jednocześnie wprost zapewniał nieznajomego okularnika, że koniec końców to właśnie on decyduje. To on jest najważniejszy i to on ostatecznie wybiera, czego chce spróbować.
Brunet przesunął lekko lewą dłoń i objął nią członek mężczyzny, ogrzewając go ponownie i rozpoczynając nieśpieszne, niemal bezosobowe ruchy w górę i w dół, pozwalając mu znowu na przyjemność. Było niemal tak, jakby po prostu się nudził i zamiast na przykład stukać niecierpliwie długopisem, chwytał znajdujące się w pobliżu penisy i doprowadzał je do erekcji.
Być może nawet miał w dłoniach więcej członków niż przyrządów do pisania – w końcu był Mistrzem z wieloletnim stażem. O tym jednak jego śliczny nieznajomy zapewne nie wiedział i mógł tylko założyć, iż jest w dobrych rękach. Dosłownie.
- Chodź. Usiądziesz i… porozmawiamy na spokojnie - mruknął, przesuwając dłonie na ramiona swojej ofiary i lekko, ale z absolutną pewnością, iż mężczyzna za nim podąży, obrócił go i pociągnął w stronę jednego z pustych tronów, znajdujących się bardziej na obrzeżach całej imprezy, która toczyła się dookoła nich. Dante, powiewając białym płaszczem, nie przesunął nawet spojrzeniem po splecionych ze sobą sylwetkach, ignorując lubieżne jęki i mieszane grupy, które chętnie poznawały zalety przygodnych, przypadkowych kochanków. Był skoncentrowany na swoim celu, skupiony na zaprowadzeniu swojej ofiary do wygodnego miejsca, gdzie ona poczuje się bezpieczniej, a on będzie mógł ją uwieść.
Bardziej.
Obrócił się i usiadł na wygodnie rozłożonych poduszkach, rozpiął płaszcz i przyciągnął do siebie nieznajomego, nie bacząc na jego protesty sadzając go na kolanach, a potem ułożył na jego plecach biały materiał i zapiął go, uśmiechając się z satysfakcją.
- Ślicznie. Powiedz mi, piękny, jak ci na imię? - spytał cicho, a przez to intymnie, układając dłonie na jego ramionach, lekko je ugniatając, nie przejmując się specjalnie faktem, iż częściowo uniesiony penis jego ofiary wbijał mu się lekko w brzuch. Ignorował też niewątpliwe skrępowanie przyszłego kochanka, pokazując mu, iż tutaj nie było się czego wstydzić. Tutaj mógł się na chwilę zapomnieć. Tutaj był całkowicie bezpieczny.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Kolejny próg wtajemniczenia Empty
PisanieTemat: Re: Kolejny próg wtajemniczenia   Kolejny próg wtajemniczenia Empty

Powrót do góry Go down
 
Kolejny próg wtajemniczenia
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: