Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Ze śmiercią mu do twarzy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Ze śmiercią mu do twarzy - Page 2 F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Ze śmiercią mu do twarzy - Page 2 Empty
PisanieTemat: Ze śmiercią mu do twarzy   Ze śmiercią mu do twarzy - Page 2 EmptySob Lis 16, 2019 9:14 pm

First topic message reminder :

Ze śmiercią mu do twarzy - Page 2 Image0

Theodore Williams | Księgowy

- Trzydzieści lat
- Brązowe oczy, czarne włosy. Urodę odziedziczył głównie po matce, podobnie jak smukłą sylwetkę. Po ojcu natomiast zdecydowanie charakter, który lekko mówiąc był raczej lakoniczny.
- Pracoholik, korposzczur, trybik w przedsiębiorczej machinie nieżycia. Jego życie ogranicza się do przesiadywania w biurze, tylko po to, by w domu robić dokładnie to samo.
- Rzadko się uśmiecha, ale dość sympatyczny z niego koleś. Po alkoholu wychodzi z niego diabeł, niestety Theodore dość rzadko sięga po butelkę. Często jednak pali, zarówno papierosy jak i bardziej relaksujące specyfiki.
- Całkowicie homoseksualny. W swoim trzydziestoletnim życiu miał jednego kochanka, który okazał się być jedną, wielką porażką.

Ze śmiercią mu do twarzy - Page 2 B0d49f6bf4a97dd56c8a2339a946baaf

Tristan Ende | Śmierć

- Wygląda na około trzydziestki
- Dobrze zbudowany, umięśniony, szeroki w barach, z czarnymi oczami (gdy włącza “moc”, zmieniają się w czerwone i znikają białka, pozostaje tylko krwisty blask)
- Znudzony (nie)życiem i swoim zadaniem, lubi ludzi i stara się im ulżyć w ostatnich chwilach,
- Miły, uprzejmy, z przyjemnym dla ucha barytonem,
- Nie uśmiecha się rzadko, ale nigdy ten uśmiech nie dociera do jego oczu,
- Miał już kilku ludzkich kochanków, zawsze jednak musiał w końcu puścić ich dalej, do przodu, nie zdradzając swojej tożsamości i nie dając im szansy na przerażenie czy odrzucenie go.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Ze śmiercią mu do twarzy - Page 2 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Ze śmiercią mu do twarzy - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Ze śmiercią mu do twarzy   Ze śmiercią mu do twarzy - Page 2 EmptyPią Lis 29, 2019 2:06 am

Zbliżenia Tristana nigdy nie były pospolite. Był Śmiercią, rzadko decydował się przekroczyć próg niewidzialności i nie tylko obdarzyć wybranego człowieka swoją uwagą, ale też pozwolić mu na odwzajemnienie tego daru. Gdy do tego dochodziło, wybierał daną osobę starannie, pozwalał wciągnąć się w ten ludzki świat zachwytów i uniesień, któremu na co dzień mógł się tylko przyglądać. 
Niezależnie od tego, czy kochał się namiętnie, jakby świat zaraz miał się skończyć, czy powoli i romantycznie, budując napięcie i rozkoszując wyjątkowym połączeniem, zawsze obie strony w tej “transakcji” odkrywały w sobie coś jedynego w swoim rodzaju. Ich ciała, serca i umysły nigdy później już nie działały w ten sam sposób, jak przed tym połączeniem. Śmierć i życie nie mogły się przecinać w taki sposób i nie pozostawić po sobie widocznego i niemal namacalnego śladu. Tristan zawsze chwytał się tych momentów z desperacją, świadom, że w końcu druga strona wyślizgnie mu się z rąk, odrzuci, znienawidzi lub zwyczajnie - umrze. Ludzie zawsze żyli chwilą, zawsze wiedzieli, że koniec nadejdzie, ale… dla nich ten koniec był albo bardzo bliski, albo bardzo daleki. Nigdy nie widzieli go jako codzienności i nieuchronności, która w oczach Ende była tylko mgnieniem, mrugnięciem. 
Każdego traktował wyjątkowo, ale wystarczyło, by się na moment obrócił, i ludzie... znikali. Wszystko z jego perspektywy działo się zbyt szybko, zbyt nagle, zbyt…
Zbyt. 
Być może jutro Williams obudzi się i będzie próbował zrozumieć, co w niego wstąpiło. Zwali to na karb gwałtownych wrażeń z poprzedniego wieczora, uzna, że każdy czasami szaleje, a potem machnie na to ręką. A potem coś innego machnie na niego i nie będzie to już jego zmartwieniem, bo znajdzie się po drugiej stronie. 
Ende pozostanie jednak zmieniony, ze świadomością, jak wiele Theodore mu dał z siebie. Jak bardzo on sam nie odwdzięczył mu się w żaden faktyczny sposób. 
Mimo wszystko, ten młody mężczyzna był piękny. Oszałamiająco cudowny, zatracony w swojej rozkoszy, szepcząc, jęcząc, krzycząc i wydając wszystkie inne dźwięki, na które w tym momencie Śmierć nie potrafił znaleźć właściwych określeń, a które budziły w nim te wszystkie uczucia, które czyniły go niemal człowiekiem. W przeciwieństwie do swojego kochanka, on sam nie mógł się całkiem zatracić. Owszem, jakaś jego część wiła się, poruszała rytmicznie biodrami, chwytała za śliskie uda Williamsa, pozostawiała na nich ślady i próbowała powstrzymać szybko budujący się orgazm, ale… To była tylko część. Zupełnie inna spoglądała na cały ten proceder z boku, podziwiała urodę mężczyzny, który zaprosił samą Śmierć do swojego domu. Patrzyła, jak wszystkie mury Theodora runęły, pokazując człowieka tak pełnego życia, że mógłby tym wewnętrznym blaskiem i energią oświetlić całe miasto. 
Nie godziło się, by marnował tę jasność na istotę, której jedynym zadaniem było przenoszenie ludzi z jednej strony na drugą. Zasługiwał na długie, wspaniałe życie, a nie jego przygaszoną, wyblakłą namiastkę, w której przemieszczał się z jednego nijakiego pomieszczenia do drugiego, wypełniał swoje obowiązki w pracy i w życiu, a potem szedł spać - ot, kolejny punkt na liście rzeczy, które po prostu “należy” robić. 
Tristan za dużo myślał, a za mało skupiał się na odczuwaniu. Na poziomie emocjonalno-psychicznym rozdzierał się od środka, pozbawiał oddechu i racjonalności, ale na tym czysto fizycznym, chociaż zdawał się robić wszystko to, co powinien, był obecny tylko częściowo. Williams nie mógł tego zobaczyć, bo za bardzo pogrążył się we własnych odczuciach, a jednocześnie za mało wiedział o specyfice swojego towarzysza, by zauważyć takie symptomy. Ende zawsze, w każdej chwili, znajdował się w wielu miejscach. Nie sposób było go uchwycić tylko “tu i teraz”, a przynajmniej nie na dłużej niż kilka sekund. 
...
To były te sekundy, podczas których zdecydował się uratować księgowego. Tylko te i aż te. 
...
Od dziesiątek lat nie pozwolił sobie nawet na tak niewielkie uchybienie, tak jak i nie pozwolił sobie na zapragnięcie czyjejś bliskości. A teraz co? 
...
A teraz doszedł. Z imieniem “Theodore” na ustach, jego ciężarze na swojej piersi i udach, spazmach targających ich ciałami i blaskiem, który na moment pozbawił go widzenia.
Znów na kilka sekund był tylko w tym, jednym, gorącym, mokrym, kompletnie nieidealnym miejscu, ze zwykłym człowiekiem, któremu przedłużył życie o parę chwil. 
...
I było warto.
...
- Theodor… - powtórzył po chwili wypełnionej wspólnym, chaotycznym nabieraniem powietrza do płuc i drżeniem w przyjemności. Uniósł dłonie, chociaż ciążyły mu nieznośnie, a następnie wsunął palce jednej we włosy kochanka, podczas gdy drugą umieścił na jego plecach. Chciał jeszcze chwilę tak pozostać. Jeszcze moment. Jeszcze… Mgnienie.
Powrót do góry Go down
 
Ze śmiercią mu do twarzy
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: