Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Nigdy nie wiadomo.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptySob Lip 08, 2017 3:47 pm

First topic message reminder :

Pierwsze miłości poznajemy jeszcze w szkole; szalejące zmysły, pożądanie ponad normę, szaleństwo. Człowiek pragnie zostać w tym stanie do końca swych dni.
Pierwsza miłość rozkwitła jeszcze w okresie liceum pomiędzy dwoma przyjaciółmi, X oraz Y. Sielanka trwała do ostatniej klasy, po której ich przysłowiowe drogi się rozłączyły . Tak mija hmm, 7, 5, 9 lat. Jeden z nich zostaje znanym oraz szanowanym piosenkarzem z ciągutkami ku modzie, przy czym drugi wiedzie spokojne ale i nie takie złe życie, mimo bycia zwykłym, szarym człowiekiem. Dochodzi tu do spotkania byłych kochanków. Podobno stara miłość nie rdzewieje.. czego prawdę przyznaje Pan gwiazda, czując dokładnie to samo co lata wcześniej do niepozornego, szarego człowieczka. Niestety jego bogactwo oraz urok nie działają na wszystkich, a konkretniej na jedną osobę. Byłą miłość z lat licealnych. Ten szary człowiek kiedyś dobrze mu znany, dziś stał się zagadką, która ponad wszystko skrywa w sobie małą dziurę po stracie, mając mu poniekąd za złe.. Właściwie po cichu wini gwiazdora za koniec tego co mogło być piękne. Szary człowieczek nie jest tym samym otwartym osobnikiem, u którego były kochanek bez problemu wyczytywał buzującą emocję oraz różnorodne uczucia. Wszystko się zmieniło.
Nigdy się nie poddawaj.

Zwyczajny człowieczek - Zerlov
Pan gwiazda - Veneziane

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptySro Sie 30, 2017 3:39 pm

Lucien nigdy nie był dobry w hamowaniu swoich emocji czy ukrywaniu ich głęboko w sobie, a teraz nie był inaczej. Zawsze, także teraz można było czytać z niego jak z otwartej księgi nieważne, jak bardzo by tego nie chciał i jak bardzo chciałby być dla Sebastiana teraz nieprzenikniony, żeby ukochany… żeby kucharz nie widział, jak bardzo musi cierpieć. Ale o tym cierpieniu krzyczało w nim wszystko, poczynając od głupich ubrań aż po zachowanie, które bardziej sugerowało, że gwiazdor najchętniej zniknąłby z powierzchni ziemi, a nie zaczął sprawiać, że ludzie wariowali na jego punkcie.
Och, z pewnością nie wiesz. – Odparł szybko, na swój sposób nawet kąśliwie. Sięgnął swoją kawę i upił trochę, zaraz odstawiając plastikowy kubek z powrotem na stół. Na chwilę zamilkł, spuścił wzrok na swój ostygły już napój i dopiero po chwili spojrzał znów na Eluarda. – Poprosiłem cię, żebyś przyszedł, bo chcę się z tobą pożegnać, zanim wyjadę. – Powiedział w końcu. – Jak również naprostować parę spraw. Jak pewnie się domyślasz, nie spotkamy się już w dniu koncertu i nie pojadę z tobą na żaden festyn, o wyjeździe za miasto nie wspominając. Wyjadę, kiedy tylko skończy się cały ten koszmar z próbami i nagraniami. – Przeniósł wzrok na mijającą ich osobę, ale ta nawet nie zwróciła na nich uwagi. Aktualnie Lucien nie przykuwał uwagi od wejścia, nie gestykulował ekspresyjnie dłońmi ani się pięknie nie uśmiechał. Robił się niemal niewidoczny, był cieniem samego siebie prawie dokładnie tak samo, jak po śmierci swojej matki, kiedy zerwał kontakt z absolutnie wszystkimi. Wtedy jednak nie był tak znany i mógł sobie pozwolić na rzucenie wszystkiego na rzecz przeżywania po cichu swojego bólu.
Urwał dosłownie na moment, potem uniósł na niego wzrok i nagle ogromnie zapragnął go ostatni raz dotknąć, ująć jego dłonie w swoje i powiedzieć mu wszystko, co leżało mu na sercu.
Och, Sebastian! – Westchnął zamiast tego ciężko. – Usunę twój numer i błagam cię, zrób to samo. Nie kontaktuj się już ze mną, proszę cię, nie zniosę tego, sam również nie będę ci się narzucał. – Wyrzucił z siebie. – Gdyby to wszystko nie było tak diabelnie trudne… Ale ty ułożysz sobie życie, naturalnie, że tak. Nie potrzebujesz mnie w nim w żadnym calu. Zastosuj się tylko do moich próśb. – Powiedział, wstając ze swoją na wpół wypitą kawą. Przechylił się nieco nad stołem, aby sięgnąć ustami jego ucha. – Żegnaj, Sebastian, gdybyś tylko kochał mnie tak, jak ja ciebie. – Powiedział szeptem i musnął jego policzek, odsuwając się. Chwilę potem ruszył do wyjścia, już nie oglądając się za siebie.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptySro Sie 30, 2017 4:14 pm

Niemal go odrzuciło na taką kąśliwość. Przecież mu nic nie zrobił, tak? Przecież nie spotykali się z powodu pracy obydwu stron. Nie unikał go specjalnie, jak myślał na samym początku aby robić. A jeśli nie chodziło o to.. To o co? Co takiego zrobił Sebastian i o czym nie ma pojęcia, że siedział przed nim wrak człowieka z oschłością go traktując. Jeśli myślał, że ostatnie dni w pracy były niedopisania, to dzisiejszy dzień wygrał wszystko.
-Skąd mam to wiedzieć? -zapytał cicho. Zaledwie tyle, bo później rzucano na niego całą salwę noży przebijających powoli gojące się serce. Świat stanął. Ruch w lokalu zniknął, wygodna kanapa wydawała się być zrobiona z igieł, powietrze stało się na tyle cieżkie, że zabierało mu oddech i jakoś tak nagle świat się zamazywał. Matko jedyna, zaczęło padać w zamkniętym pomieszczeniu? Nie. To tylko słone łzy znalazły się w jego oczach. Nigdy nie pomyślał, że kiedykolwiek kilka słów doprowadzi go do łez tak szybko. To jakby dostać z czegoś twardego w nos, przez co człowiek nie kontroluje swych łez. Gula w gardle zaczęła dusić.
Zanim się obudził Luciena już nie było. Pozostał tylko on sam i kilka łez spływających po ciepłych policzkach. Ale, bo jest w tym wszystkim wielkie ale, nim się obejrzał stał tuż przed Lucienem, który zdołał oddalić się kilka kroków od lokalu. Sebastian zapomniał gdzie się znajdowali. Nie. On miał to gdzieś gdzie byli i czy ktoś ich zobaczy, nagra czy kurwa namaluje.
-Co znaczy pożegnać?! -wrzasnął na całe gardło puszczając jego wcześniej szarpniętą dłoń, w geście zatrzymania go. Żal uciskający mu pierś zamienił się w czystej postaci gniew. Ale i gniew za chwilę również ustąpi miejsca. -Co ma znaczyć, że mam usunąć Twój numer i nie próbować się z Tobą kontaktować?! -nadal krzyczał, czując zbliżającą się katastrofę.
-Jakim prawem wysuwasz wnioski, nie mając o niczym bladego pojęcia?! Pytam, jakim?! Jakim prawem wyrażasz się nie mając o czymś pojęcia?! -zdzieranie gardła nagle ustało. W oczach znów pojawiły się łzy a ciałem kucharza wstrząsnął dreszcz. -Jakim prawem możesz mówić coś na temat mojej miłości do ciebie, do chuja, jakim? Po tych pieprzonych latach, kiedy na ciebie czekałem, otwierając każde z drzwi z nadzieją, że Ty za nimi stoisz, jakim jebanym prawem? -szepnął z kującym zarzutem. Oczy zalane łzami nie spuszczał z tych Luciena. -I właśnie kiedy wróciłeś, znowu zawróciłeś mi w głowie, postanawiasz nagle mnie zostawić. Tak? Postanowiłeś zabawić się mną bo nadeszła ku temu okazja? Tak Ci się podoba zabawa moimi uczuciami? Odpowiedź! -krzyknął kolejny raz tracąc całkowicie panowanie nas sobą. Szlochał a ciało drżało w rytm kolejnych łez. Jemu jednak takie coś nie przeszkadzało. Czuł się oszukany, zraniony, ośmieszony.. Był zły.. On płakał na środku ulicy odrzucony przez miłość życia, która kolejny raz postanowiła pobawić się jego uczuciami a później zostawić.
-Albo wiesz co? Nie odpowiadaj. Wracaj do tego swojego cudownego świata, gdzie na zawołanie będzie miał każdego. Zrób to co najlepiej potrafisz. Uciekaj. Pobawiłeś się, więc możesz iść. -tym razem szepnął z namacalnym bólem. I gdy wydawało się, że niczego więcej nie doda, odwracając się na pięcie, z jego ust padło kilka ostatnich słów. -Nienawidzę Cię, Lucien. Nienawidzę za to jak bardzo kocham.
Ostatnie słowa wyszeptał, bo nie miał sił. Teraz dopiero odwrócił się na pięcie szybkim, nieco chwiejnym krokiem oddalając się w stronę.. byle gdzie. Zapomniał, że jest autem; zapomniał, że ma pracę; zapomniał, że jego miłość do Luciena nigdy nie wygaśnie.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptySro Sie 30, 2017 6:10 pm

Zatrzymał się, poniekąd nawet zaskoczony z szybkością, jaką Eluard znalazł się przed nim. Nie chciał z nim już dłużej rozmawiać, bo czuł, że go to do końca załamie. Nie, żeby miało być inaczej i bez tej rozmowy. Miejsce, w którym jeszcze przed chwilą była dłoń Eluarda, wydawało się palić żywym ogniem. Serce biło mu jak oszalałe, a powietrze nie sprzyjało oddychaniu. Czuł się, jakby miał zaraz zemdleć albo wybuchnąć, nie był pewien. Szczególnie, że widok łez na twarzy Sebastiana bolał dodatkowo. Nie wiedział czy dało się roztrzaskać jego serce jeszcze bardziej, ale jeśli tak, działo się to właśnie teraz. Z każdym słowem, które wypowiadał, bolało tylko bardziej. Już nie wiedział co myśleć, nie wiedział jak się zachować.
Nie przerywał mu, choć cały drżał. Jednocześnie jakby wrósł w ziemię, zesztywniał, nie miał nawet siły się ruszyć. Patrzył w jego oczy, oddychając coraz ciężej. Nie był w stanie nawet mówić, jego gardło zaschło.
Nie był w stanie ruszyć za nim nawet wtedy, kiedy Sebastian zaczął odchodzić.
Być może mam jakieś pojęcie, Sebastian. Naprawdę sądzisz, że potrafiłbym ci to zrobić? Że potrafiłbym się tobą bawić? Od paru dni nie potrafię już nawet normalnie żyć! – Krzyknął za nim. I on stracił poczucie czasu i miejsca. Nie dostrzegał nikogo wokół poza Sebastianem. – Jeśli tak mnie cały czas oceniałeś, być może faktycznie tak będzie lepiej! Zajmie się tobą twój cudowny, krystaliczny królewicz na białym koniu, bo przecież ja jestem całym złem tego świata!
W końcu emocje wzięły nad nim górę i rzucił kubkiem o ziemię. Kawa rozprysła się po chodniku, a potem zaczęła płynąć ciurkiem po szarych kaflach. Płakał, tak samo jak te parę dni temu, nie mogąc się powstrzymać, a znów już niemal całkiem wysunęły się z kitki. Nie miał siły, nie miał już na nic siły. Czuł ogarniającą go panikę i otarł nos rękawem, wreszcie rozglądając się trochę wokół. Nawet, jeśli ktoś na nich patrzył, natychmiast odwrócił wzrok. Nie robiono im zdjęć, nie nagrywano. Nie chodziło aferę z napluciem na fana tylko o prywatny dramat.
Zresztą, większości z tych ludzi nie było nawet stać na to, aby toczyć z nim wojnę, którą z pewnością by rozpoczął, składając pozew o zniesławienie. Co zrobiłby zresztą i tak tylko i wyłącznie po to, aby jakkolwiek uchronić wizerunek Eluarda, nie swój. O swój już nie dbał. Nie miał ochoty już nawet śpiewać, zamierzał zakończyć swoją karierę, nie mówiąc o niczym Jonathanowi. Doskonale wiedział, co powiedziałby agent i nie miał zamiaru tego słuchać.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptySro Sie 30, 2017 10:43 pm

-A nie? A co właśnie robisz? Zabawiłeś się i bez jebanego słowa wyjaśnienia odchodzisz! -wrzasnął ostatkiem sił, gdy stawał jeszcze na środku chodnika, by obrócić się i wykrzyczeć to w jego stronę. Więcej nie próbował nawiązywać kontaktu, nawet jeśli czuł, że chce mu wykrzyczeć więcej. Kilka tygodniu temu nie widział niczego dobrego w krzyku. Wydawało mu się, że cicha rozmowa załatwi wiecej. Dziś nie potrafił nad sobą panować. Zalany łzami mijał kolejnych przechodnich, którzy spoglądali na niego dziwnie, wytykając palcami. No tak. Wieki chłop a właśnie dławił się łzami. Nadal nie rozumiał czemu tak własnie się stało. On w tym wszystkim nie widział odpowiedniego powodu zerwania ich kontaktu. Jedyne co mu się kłębiło w głowie, to właśnie to, ze Lucien dla własnej rozrywki chciał się nim zabawić, nawet jeśli w rzeczywistości nie było w tym prawdy. Jego roztrzaskane serce, bo głównie nim się kierował, tworzyło własne scenariusze.
W tym momencie zawalił mu się świat. Drugi raz w dotychczasowym życiu, tylko, że ten drugi raz okazał się być bardziej destrukcyjny. Bo jak za pierwszym razem zgniecione serce wcześniej było bez rysy, tak teraz naruszone zdarzeniami z przeszłości, jeszcze niewyleczone, nie dało sobie radę z bólem. I jak teraz miało wyglądać jego życie? Kolejne lata samotnie, czekając na Luciena? To nic, że przez niego się dusił, nawet teraz jego miłość nie zmalała, pomimo całej sytuacji. Sebastian kochał gwiazdora, u jego boku widząc całe swoje życie, choć dziś dostał potwierdzenie, że nie ma na co liczyć. Nikt inny się nie liczył. Na ślepo dotarł do auta. To nic, że okrężną drogą. Zaraz po tym jak wsiadł rozpłakał się kolejny raz, choć minutę temu udało mu się uspokoić. Nienawidził go. Tak bardzo go nienawidził.. Kochał. Kochał go.
Dobre dwadzieścia minut płakał zanim w ogóle ruszył. I to tylko dlatego, żeby znaleźć się jak najdalej od świata. Owszem, zajechał do pracy, o której przypomniał sobie przypadkiem ale tylko po to aby oznajmić, że znika na miesiąc.
-Co ma kurwa znaczyć miesiąc? Sebastian słyszysz? Kurwa, Sebastian! Słuchaj jak do Ciebie mówie! Sebastian! -krzyk Martina na nic się zdał. Kucharz w kolejnych łzach wypróżniał swoje ciało z resztek złamanego serca. Po głowie nie chodziła mu ani praca ani życie towarzyskie. Po co?
W domu było jeszcze gorzej. Od wejścia łzy pomieszały się z furią. Latały krzesła, talerze, kubki, cała reszta, która znalazła się pod jego ręką. Płakał demolując swoje mieszkanie, bo nic mu nie pozostało. Miał dwadzieścia sześć lat i przegrał z samym sobą.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptySro Sie 30, 2017 11:20 pm

Może to nie ja powinienem ci coś wyjaśniać! – Odkrzyknął również już ostatni raz, zresztą jego gardło przestało dawać sobie radę. Eksploatowane codziennie co najmniej po parę godzin, teraz zaczynało brzmieć po prostu źle. Składało się na to absolutnie wszystko – zmęczenie, zaniedbanie, darcie go przez następne kilka minut w odruchowym bronieniu się jakkolwiek.
Bolało bardziej niż zanim się z nim spotkał. No proszę, imponujące. Nie sądził, że to możliwe.
W pewnym momencie ułożył dłonie na biodrach i roześmiał się znów szczerze, a jednak gorzko, ponuro i cynicznie, odchylając głowę do tyłu. Śmiał się z samego siebie, własnej głupoty i żenującego zapatrzenia, które czuł wobec tego człowieka. Wydawało mu się, że poza nim nie ma świata od ostatniego miesiąca, kiedy znów się z nim spotkał. To, co czuł wcześniej było jedną wielką pustką, przerażającą samotnością i pogonią za czymś niezidentyfikowanym. Kiedy wreszcie udało mu się zrozumieć czego tak bardzo brakowało w jego życiu, wymknęło mu się to spomiędzy palców jak piasek. I co to było? Miłość Sebastiana? Mężczyzny, który nawet nie miał cholernej odwagi, żeby powiedzieć mu prosto w twarz już wtedy, kiedy do niego przyszedł, że jest na jego miejsce inny i ma zniknąć, który dawał mu nadzieję, że znów będą razem i będzie cudownie, dla którego się starał, za którym znów biegał jak jakiś żałosny Romeo! On, który potrafił zauroczyć swoją osobą tak wielu, był jak piesek na każde zaufanie dla tego prostego kucharza. Chociaż czy na pewno tak prostego? Jak perfidnym trzeba w istocie być, żeby tak owinąć sobie kogoś wokół palca, korzystać z jego miłości, dawać cholerną nadzieję, a potem, kiedy wychodzi na to, że to wszystko to fiasko, zrzucać winę na osobę, która była dotąd głównym obiektem rozrywki?
Boże, jaki on był głupi i ślepy!
I tak strasznie, strasznie zakochany.
Spojrzałbyś na siebie! Przeklęte niewiniątko! Zawsze taki skrzywdzony, biedny, mały Sebastian! – Krzyknął jeszcze za nim, choć Eluarda nie było już nawet na ulicy. Musiał wyglądać jak szalony, tak się zresztą czuł. Kiedy Jonathan wreszcie go znalazł, niemal siłą zaprowadził gwiazdę do limuzyny, opętanego jakimś ponurym rozbawieniem, będącym tylko i wyłącznie pochodną czystej goryczy.
Tego dnia odwołano dalszą pracę, a agent zaprowadził blondyna do jego apartamentu, prosząc, aby absolutnie nikt mu nie przeszkadzał. Sam nie opuszczał go od tamtego czasu już niemal na krok, pilnując jak dziecko. Lucien bywał nieprzewidywalny i w oczach Jonathana stawał się zdolny do wszystkiego.
Nie ukrywając, agent nie mylił się absolutnie wcale. Siedział przez cały czas z mężczyzną, który na zmianę płakał i śmiał się z własnej żałości. Krzyczał, że nienawidzi, a potem znów szeptał, jak bardzo chce swojego Sebastiana obok.
Jonathan widział to kiepsko, ale nie mówił tego na głos. Ten koncert prawdopodobnie będzie największą porażką w jego karierze, ale wierzył, że wspólnymi siłami to odbudują. Poza tym… Przecież ten łobuz był silny. Potrzebował tylko trochę czasu. Przynajmniej z takiego założenia wychodził.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyCzw Sie 31, 2017 10:59 am

Demolował swoje mieszkanie, przyciągając tym uwagę kilku sąsiadów. Jak komicznie musiał wyglądać, tłumacząc się w takim stanie, że pospadało mu tylko kilka talerzy. Taka mała domowa katastrofa. Dwóch z sąsiadów pomyślało o nim jak o debilu, chociaż to oni po swojej ostatnie kłótni rozwalili mu drzwi. Tylko jedna, miła, starsza kobietka przejęła się jego losem bardziej, tym samym doprowadzając Sebastiana do irytacja. Bo chociaż jako jedyna szczerze o nim myślała, tak Eluard marzył o samotności. Nikogo nie chciał ani widzieć ani słyszeć. Wyglądał jak kupa, czuł się jak kupa i życie zmieniło mu się w wielką kupę. Zamknąwszy drzwi po kobiecie osunął się po nich, omiatając zapłakanym spojrzeniem najbliższe wnętrze. Dotychczas czyste, poukładane, przytulne mieszkanie zamieniło się w pobojowisko. Niezły koniec dnia. Bo widział w tym koniec dnia. Podziękował za kolejne ekscesy życia.
Dwa kolejne dni spędził w zamknięciu; nie wpuszczał nikogo, nie odbierał od nikogo, nie wychodził z mieszkania, nawet w oknie się nie pokazywał. Na przemian Charlie z Martinem próbowali do niego dotrzeć ale spotykali się z milczeniem. Sebastian po prostu się załamał. Nikt mu nie był łaskaw wytłumaczyć czemu tak wyszło. Poza tym w głowie latały mu słowa o jakimś królewiczu na białym koniu, o którym mówił Lucien. Dopiero niedawno doszły do niego te słowa, wcześniej niby je słysząc ale nie dopuszczając do siebie. Kompletnie nie miał pojęcia o kim on mówił. Co go w ogóle skłoniło aby takie coś powiedzieć? Przecież było dobrze.. Dwa samotne dni skłoniły go do odwiedzin rodziców. A tak naprawdę wypłakał wszystkie łzy i pragnął schować się w ramionach mamy. Czego nie zrobił, bo ona by zaczęła coś podejrzewać i wypytywać a Eluard nie chciał jej mówić co się dzieje. Oczywiście nie wyglądał najlepiej, dlatego wiedział, że nie obejdzie się bez kontrolnych pytań. I miał racje. Zły wygląd wytłumaczył młynem w pracy oraz bezsennością, odwiedziny tęsknotą oraz zasłużonym urlopem. Liczył na spokojną psychiczną śmierć pośród rodziny.. I się przeliczył.
-To my się zbieramy. Na pewno nie chcesz jechać z nami? Skarbie, przecież to Lucien.. -melodyjny głos mamy, kiedy nakładała na siebie kurtkę roznosił mu się w głowie. Na usłyszane imię omal się nie rozpłakał.
-Nie mamo, powiedziałem Ci, że nie mogę. Bawcie się dobrze. -szepnął szybko. Za sobą usłyszał jeszcze ciche, pełne czułości "kochanie" od mamy ale dla bezpieczeństwa szybko uciekł do byłego pokoju. A teraz sekunda na wytłumaczenie o co chodziło. Pierwszego dnia odwiedzin dowiedział się, że rodzice kupili trzy bilety na koncert Luciena, bo, jak tłumaczyła mama "Chcę posłuchać na żywo Twojego zdolnego kolegi a przy okazji może nas poza i porozmawiamy. Bardzo lubiła z nim rozmawiać. Poza tym upiekę dla niego ulubione ciasteczka!". Zabolało. Mama doskonale pamiętała Luciena w okresie szkoły, lubiła go i chętnie spraszała do domu. Stąd taka chęć na zamianę z nim kilku słów, zwłaszcza po takim czasie.
I znaleźli się na danym koncercie. Dosyć blisko sceny, uśmiechnięci, bo to dla nich odskocznia jakby nie patrzeć. Od pierwszej wizyty Sebastiana u nich chłopak nie próbował wracać do swojego zdemolowanego mieszkania. Gnił u rodziców, płacząc po cichu, ignorując cały świat, wyrzucając z siebie ostatnie resztki pokruszonego serca. Był sam. Kochał go. Bardzo.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyCzw Sie 31, 2017 12:08 pm

Próżno było szukać spokoju i u Luciena. Pilnowano go już dzień i noc. Dwa apartamenty – Jonathana i Luciena – stały się właściwie jednym, bo agent wbrew narzekaniom i ciągłym wyrzucaniem jego rzeczy za drzwi, i tak wniósł się do pokoju gwiazdy. Nie interesowało go teraz jego zdanie, a po upiornym zachowaniu chłopaka nie wiedział do końca czego się po nim spodziewać. Miał wrażenie, jakby jakaś spirala samozatracenia nakręcała się coraz bardziej, a z natury uparty Tresmontant nie dawał sobie powiedzieć praktycznie słowa. Przechodząc przez recepcję, puszczał oczko do Lucy, stał się tak cyniczny, że nawet trudno było wchodzić z nim w konwersację tak, aby nie usłyszeć nic krzywdzącego.
Odpoczywaj. – Mówił mu wtedy, układając dłoń na jego ramieniu. – Oszczędzaj gardło.
Wtedy gwiazdor milkł i potrafił nie odzywać się już praktycznie cały dzień, jedynie kładąc się na łóżku i patrząc bezmyślnie w okno. Mimo wszystko, udało się zakończyć nagrania i to wcale nie w tak zły sposób. Kiedy agent odsłuchiwał całą płytę, był wręcz zaskoczony tym, ile emocji Tresmontant przekazał przez studyjny mikrofon. Aranżacja, jaką przedstawiał była na swój sposób trudna, pierwsze utwory zaśpiewane lekko, ale jakby bez przekazu. Dopiero te kolejne elektryzowały, wzruszały albo wręcz łamały serce. Jeśli tak to łapało Jonathana, nie wątpił, że złapie też wielu innych. Największe arcydzieła powstają przecież z krwi, potu i łez.
Nie tylko Luciena, także osób, które z nim przebywały, bo oprócz budzenia współczucia, czasami naprawdę był nie do wytrzymania. Jakże kąśliwie powtarzał między słowami mimo wszystko! Mimo wszystko, dobry z ciebie agent. Mimo wszystko, chyba znasz się na muzyce. Jonathan nawet nie wiedział, do czego miałby to przypasować i skąd nagle te słowa mu się wzięły. Napisał o tym nawet piosenkę, ale nie powiedział, co planuje.

W dniu koncertu Lucien zdobył się jednak na profesjonalizm. Starał się nie roztrząsać swoich sercowych rozterek przynajmniej pozornie. Jonathan był z niego dumny, przez chwilę nawet miał wrażenie, że Tresmontant w końcu się uspokoił.
Umalowano go i ułożono włosy, ubrano w rzeczy niezwykle stylowe, ale nie krępujące jego ruchów.
Jonathan nie posiadał się z dumy, patrząc na niego z boku, ponieważ blondyn dał radę. Pociągnął występ od początku do końca, znów pozwolił, aby uczucia z niego wypłynęły, ale to wpłynęło tylko na jego korzyść.
A potem szczęka agentowi opadła i po raz pierwszy w karierze nie wiedział, co miał robić.
Niedługo już się rozstaniemy, wy pójdziecie w swoją stronę, a ja w swoją. Chciałem wam podziękować za te kilka ładnych lat, podczas których ze mną byliście...
Muzyka ucichła, Lucien przechadzał się już tylko po scenie z mikrofonem przy ustach. Właśnie w ten sposób zakończył swoją karierę. A przynajmniej taki miał zamiar i na tę chwilę taki był werdykt. Choć po widowni rozchodziły się szumy i krzyki, Tresmontant zdawał się tego nie zauważać, w końcu tylko powiedział, że zagra im jeszcze jeden utwór. Bardzo spokojny, delikatny, prosząc, aby ludzie śpiewali z nim. Zrobili to, bo jeśli nie teraz, to już chyba nigdy.
Wkrótce potem zszedł ze sceny i całe show się skończyło.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyCzw Sie 31, 2017 12:46 pm

Sebastian nie wiedział co planuje Lucien.. Zakończyć karierę. Gdyby tylko wiedział.. Gdyby wiedział wcześnie co się świeci. Ilekroć by go nie zranił nie życzył mu źle; do cholery, nie życzył mu końca kariery. Nie na tym polega miłość.. O ile on w ogóle znał prawdziwą definicję miłości. Jego definicja powinna zostać podpięta do innego słówka. Od wyjścia rodziców kręcił się bez celu po mieszkaniu. I pomyśleć, że jeszcze niedawno planem było stać zza kulisami, pośród ludzi pracującymi z nim w takich chwilach. Raz w życiu wpuszczono go za kulisy.. Miał pięć lat, świata nie rozumiał a był za kulisami jakiegoś idola rodziców, którzy zabrali go na jego koncert. Gościa nie pamiętał, za to doskonale pamiętał ten szklany dzban z łakociami, jaki zbił, zgarnął do kieszeni masę cukierasów i zza kulis wyszedł uśmiechnięty i uwalony na twarzy czekoladą.
Przecież kategorycznie wzbraniał się przed spotkaniem z nim. Zamknął dziecinnie za rodzicami drzwi, rozebrał na części telefon, włączył dosłownie wszystko co mogło wydawać dźwięki i go denerwować. Odizolował się jak jakiś psychol. Wzbraniał się a i tak właśnie siedział w aucie w drodze na końcówkę koncertu. Trudno powiedzieć co nim kierowało; aczkolwiek nie liczył na zdrowy rozsądek. Śmiech na sali. Płakał, krzycząc jak bardzo nie chcę więcej go widzieć w swym życiu a co właśnie robił? Parkował nieopodal zastanawiając się co dalej. Źle wyglądał, ubrany w jakieś jeansy i zwykłą bluzę. Nie fatygował się z niczym. Parząc na niego z boku można go przyrównać do umierającego z workami pod oczyma sięgającymi kolan, bladą twarzą i pustymi oczami.
W życiu nie spodziewał się takiego zakończenia koncertu. Dotarł dosłownie na sam koniec, cudem wchodząc do środka niezauważonym i to co tam usłyszał doprowadziło go do nerwicy. Jak przez mgłę pamiętam co uczynił: przepchnął się przez tłum żeby dotrzeć do samej sceny, a kiedy nie udało mu się tam złapać Luciena postarał się o to inaczej, szukając najbliższej drogi zza kulisy, za które go nie wpuszczono, więc zaczął akcję.
-Gówno mnie obchodzi, że jest tam zakaz wejścia. Ja muszę porozmawiać z Lucienem, do cholery jasnej. Wpuśćcie mnie tam! -warczał wyrywając się na przemian dwóm osiłkom. No nic, zrobił akcję na koncercie, bywa. Rzucał się, rzucał, aż dojrzał... -Jonathan! -krzyknął, widząc przemykającego agenta. Chyba dobrze pamiętał imię.. Dla efektu zaczął machać rękoma. -Jonathan powiedz im, że znam Luciena. Do cholery jasnej ja muszę z nim porozmawiać! Musisz mnie pamiętać. Pierwszy dzień, restauracja Belleza, błagam Cię!

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyCzw Sie 31, 2017 2:00 pm

Lucien wrócił już za kulisy, przebierając się w jakieś normalne, wygodne ubrania, w których mógłby powrócić do swojego apartamentu. Ale nie tego w hotelu. O, nie, tam już pojawiać się nie zamierzał. Jeszcze przed wyjazdem cichym szeptem, łapiąc Jonathana za rękę poprosił, aby podczas koncertu wszystkie ich rzeczy zostały przeniesione oraz aby kupić bilety na samolot do domu. Agent był nieco zaskoczony jego prośbą i chwilę próbował go od tego odwieść, ale koniec końców pogładził tylko wokalistę po jasnych włosach z cichym Niech ci będzie.
Dopiero co ktoś powiedział mu, że wszystko jest już załatwione, kiedy Lucien postanowił zrobić wszystkim tę nieprzyjemną niespodziankę. Jonathan Bryant nie wiedział kompletnie jak się wtedy zachować. Odprowadził swoją gwiazdę spojrzeniem, które żądało wręcz wyjaśnień. Mina Tresmontanta mówiła jednak, że blondyn nie ma już dziś sił na rozmowy. Kiedy ludzie prowadzili go do garderoby, powiedział tylko ciche Oczywiście, już idę tak łagodne, jak gdyby ten cyniczny człowiek, jakim był parę godzin temu nigdy nie istniał.
Agent stał jeszcze chwilę, patrząc na scenę, a potem wreszcie skierował się bardziej za kulisy. I właśnie wtedy usłyszał, jak ktoś woła jego imię. Szatyn odwrócił wzrok na postać, która wydawała mu się dość znajoma i która tak szalenie machała rękami, że nie miał wątpliwości co do tego, kim jest. Potrafił bardzo szybko kojarzyć fakty.
Kiedy podchodził do chronionej barierki, poprawił mankiety niebieskiej, eleganckiej marynarki, a w ciemnych oczach pojawił się pewien chłód.
Przykro mi, Sebastian, ale nawet, jeśli się znacie, nie mogę cię wpuścić. – Powiedział spokojnie w bardzo profesjonalny, opanowany sposób. W rzeczywistości nie znosił jednak tego kucharza w niemalże tak, jak Charlie Luciena. A może nawet i gorzej. Przez tego człowieka prawdopodobnie właśnie stracił pracę, a jego gwiazda przekreśliła sobie dalszą, świetlaną przyszłość. Miał mu powiedzieć, że dostał propozycje filmowe, a tymczasem usłyszał, że to koniec i Tresmontant schodzi ze sceny. Co by było, gdyby zostawił wokalistę samego w hotelu? Znalazłby go jak w dziewięćdziesiątym czwartym znaleziono Kurta Cobaina? I wszystko przez tego mężczyznę, którego tak długo uważał za nieszkodliwego, chociaż przecież widział, że Lucien zmienił się od pierwszego dnia ich pobytu. Odżył, rozkwitł, aby potem zwiędnąć w ekspresowym czasie. – Wróć do domu. Odpocznij. Dość już namieszałeś, przyjacielu. Przykro mi. – Powiedział i uśmiechnął się lekko, jakby współczująco.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyCzw Sie 31, 2017 3:01 pm

Na co on liczył? Wspaniałomyślnie wpuszczą go za kulisy, bo tego chciał? Ostatnia nadzieja tkwiła w Jonathanie, który ostatecznie pokazał mu, że nadziei nie ma. Ona jest zawodna, kłamliwa, życie nie składa się z czegoś takiego.
-Ty nic nie rozumiesz, ja muszę z nim porozmawiać. -stęknął zrezygnowany. Przegrał i czuł przegraną. Na nic się zdały jego błagania. Niespodziewanie obok pojawili się jego rodzice; mocno zdziwieni oraz zmartwieni. -Kochanie.. -szept jego mamy zadziałał gorzej niż myślał. Załkał z bezradności. Nie pozwolił się dotknąć, nie pozwolił aby do niego mówiono a wyprowadzało go trzech rosłych mężczyzn. Nie spodziewał się jeszcze jednej niespodzianki. Zaraz po wyjściu wpadł na Charliego.. Gorycz jaką poczuł niemal go zemdliła. I to nie z powodu jego widoku a tego co powiedział.
-Tak będzie lepiej, Sebastian. Dla Ciebie. -powiedział Charlie, czym niema zabił zapłakanego Eluarda. Wówczas ten spojrzał na niego z jadem w oczach. Tak będzie lepiej. Dla niego. Ale przepraszam, skąd on właśnie wiedział co się działo? Skąd wiedział skoro z im nie rozmawiał od incydentem z Lucienem? Kucharz pchnął go raz a porządnie w celu wyładowania jednej milionowej złości. Ten spojrzał na Sebastiana zdziwiony ale i smutny.
-Co masz na myśli mówiąc, ze tak będzie lepiej dla mnie? -zapytał przez zaciśnięte zęby, napinając mięśnie. Przeczucie mu mówiło, że wszystko co się właśnie działo nie było dzieckiem przypadku. -Odpowiedz! -wrzasnął, czym zainteresował kilka wychodzących osób. Rodzice stali kilka kroków dalej, gotowi w razie czego wejść do akcji i uspokoić swojego syna.
-Czy to nie on doprowadził Cię do tego stanu, w którym Cię poznałem? Czy to nie on zniszczył Ci serce? Czy to nie przez niego płakałeś po kątach, kiedy myślałeś, że nikt nie patrzy? -zapytał z wyrzutem. Widać było, że zabolało go zachowanie Sebastiana ale w żadnym wypadku nie wyprze się tego co zrobił.
-Jak śmiałeś? Co Ty do cholery jasnej zrobiłeś?! -wrzasnął wytykając go palcem. Akcja wkraczała na coraz gorszy grunt. -Wiesz co? Wiesz?! Uchroniłem Cię przed kolejnym zawodem! Zadałem o Ciebie! -i krzyk Charliego rozniósł się po najbliższych ludziach. Postąpił jeden krok w stronę Sebastiana, chwytając go za rekę. Bo chociaż czuł się wdeptywany w ziemię to nie robiło różnicy w jego uczuciach.
-Nie dotykaj mnie! -ryknął wyrywając swoja rękę. Postąpił dwa kroki w tył. Cały dygotał i nie bardzo wiedział czy z nerwów czy z kolejnych łez. -Jak śmiałeś?! Jak śmiałeś ingerować w moje życie uczuciowe! Skąd Ty możesz wiedzieć co jest dla mnie dobre a co nie?! Co Ty możesz wiedzieć o moich uczuciach i pragnieniach?! Jakim kurewskim prawem zniszczyłeś mi życie?! -wrzeszczał jak opętany, rozumiejąc co się właśnie stało. To co wydawało się Charliemu za dobro dla Sebastiana, tak naprawdę zniszczyło mu serce.
-On nie jest Ciebie wart a Ty lgniesz do tego dupka jak pojebany! Chciałem Cię uchronić, chciałem da Ciebie dobrze i kurwa co?! Sebastian błagam Cię.. -jego głos na końcu osłabł. Sam Charlie patrzył na Eluarda z bólem i wyrzutem w oczach, podczas gdy kucharz kręcił w amoku głową. -Nic nie wiesz. Nikt nic nie wie. Ja go kocham. -wyszeptał na tyle cicho aby tylko zbliżający się do niego Charlie usłyszał ale nikt więcej. -Nienawidzę Cię, Charlie.
Nikomu nie udało się go zatrzymać. Przepchnął się przez kilku gapiów, nie reagując na błagania matki ani tego skurwiela, którego kiedyś nazywał przyjacielem.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyCzw Sie 31, 2017 3:45 pm

Zapiął do końca guziki koszuli i odgarnął jasne włosy za ramiona, patrząc w lustro. No, no. Nawet nie zauważył, jaki ostatnio był blady. Prawie jak trup. Dotknął swojego policzka. Może po tym, jak trochę odpocznie w domu, pojedzie gdzieś do ciepłych krajów? Albo w jakieś ciepłe miejsce w Europie? Chciałby pojechać do Włoch. Podobno jego dziadkowie pochodzili z małej miejscowości pod Florencją. Kiedyś tam koncertował, ale nie miał czasu na zwiedzanie. Przemieszczał się między miastami, w ostatecznym rozrachunku zwiedzając jedynie hotele i sale koncertowe. Przygarnie też psa, żeby mieć towarzystwo, przy okazji zostawiając spory datek dla tych zwierzaków, którym się nie poszczęściło. Da mu na imię Ozzy, będzie duży i kudłaty.
Niemal się przestraszył, kiedy usłyszał za sobą pukanie.
Wejdź. – Powiedział tylko i sięgnął prostą, czarną (choć oczywiście idealnie skrojoną) marynarkę, zaraz zakładając ją na siebie. Jonathan uśmiechnął się do niego lekko.
Taksówka już przyjechała, możemy jechać. – Uniósł dłoń z zegarkiem, odchylając nieco rękaw. Był całkiem staroświecki, Luciena takie gesty wybitnie potrafiły rozczulić. – Właściwie powinniśmy się pośpieszyć. Lot jest za godzinę, a jeszcze odprawa i wszystkie te inne bajery.
W porządku. – Odwrócił się zaraz do niego. – Prowadź.

Kiedy wyszli z garderoby, właściwie większość osób z koncertu opuściła już budynek i technicy mogli zająć się sceną. Jeden z nich wrócił właśnie z dworu rozbawiony, biorąc się za pomoc dla swojego kolegi w przenoszeniu ciężaru.
Stary, nie uwierzysz. – Roześmiał się szczerze. – Jakieś geje kłócą się strasznie przed wejściem, podobno jeden drugiego popchnął, strasznie wrzeszczą. Przynajmniej jeden. Jacyś pojebani. – Powiedział i westchnął, łapiąc się pod boki. Już miał się schylać, żeby pomóc koledze przenieść wzmacniacz, kiedy na jego ramieniu spoczęła blada, smukła dłoń. Odwrócił się od razu i spojrzał w twarz Luciena, który przechodził z Jonathanem obok. Agent westchnął cicho.
O czym ty mówisz? – Spytał blondyn, a technik zmieszał się od razu, drapiąc po głowie.
No… – Zaczął nieco niepewnie technik. – Jakichś dwóch facetów się tam kłóci, chyba się potłuką. Chodzi o jakieś sprawy uczuciowe czy coś takiego. – Wzruszył ramionami. – Nie mam pojęcia. W sumie wyszedłem tylko po to, żeby odebrać buty od mojej dziewczyny, żebym nie biegał w takich, co mnie w chuj obcierają, bo akurat podjechała…
Och, skończ. – Tresmontant tylko machnął ręką, samym gestem dając mu do zrozumienia, że to, dlaczego wychodził, jest ostatnią rzeczą, jaka go teraz interesuje. – Jak wyglądali?
Brunet, taki no… bo ja wiem? Średniego wzrostu? Wysoki? Pana wzrostu mógł być albo trochę niższy. I drugi to taki blondyn. – Wybąkał w końcu, patrząc na gwiazdę nieco zdezorientowany. Blondyn zabrał rękę i niemal od razu ruszył do wyjścia, nie oglądając się już na Jonathana. Choć miał wyjść tyłem budynku, aby uchronić się od tłumów, teraz szedł w całkowicie przeciwną stronę. Kiedy przepychał się przez tłum, początkowo ludzie byli zbyt zaaferowani własnymi rozmowami, wrażeniami wyniesionymi z koncertu albo zawziętymi dyskusjami na temat nagłego zakończenia kariery Luciena. Dopiero po chwili zaczęły otaczać go szepty, piski i krzyki „Tresmontant! To on!”, a także dłonie czasem zaciskające się histerycznie na jego ubraniach, aby choć na chwilę zatrzymać go dłużej przy sobie. Tłum zdawał się go wciągać i dusić. A jednak zobaczył Eluarda, mignął mu gdzieś między ludźmi i niemal od razu zaczął przepychać się w jego stronę.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyCzw Sie 31, 2017 4:51 pm

I pomyśleć, że tak mu ufał. Nigdy nie wspomniał kto go zostawił w takim stanie ale opowiadał dużo. Od rozstania z Lucienem dusił wszyściutko w sobie, bo nie oczekiwał od ludzi współczucia a i wątpił, aby potrafili mu pomóc. I wtedy pojawił się Charlie. Podchodził do niego powoli, jak podchodzi się do zranionego, spłoszonego zwierzaka; dał mu czas aby mu zaufał. Stało się tak. Od początku Sebastian widział w nim tylko i wyłącznie przyjaciela. Charlie o tym wiedział, bo Eluard nie omieszkał mu o tym wspomnieć, gdy ten pierwszy kolejny raz z rzędu próbował swych sił u niego. Pamiętał, że wtedy Charlie się roześmiał i kazał mu nie mówić hop. Tylko, że on wtedy wiedział kogo kocha. Nie udało mu się pokochać nowego znajomego, nawet nie chciał. Blondyn został przyjacielem. Albowiem nikt nie zastąpi mu Luciena. Nikt i nigdy.
Jak bardzo się mylił co do niego. Odebrał mu jego szansę na szczęście, bo uważał, że wie co jest dla niego dobre. Nikt nie miał prawa decydować do niego. Jeśli chciał na nowo spróbować nikt mu nie może zabronić. Właśnie dlatego teraz wymijał gapiów, kierując się dokądkolwiek, byleby daleko od całego życia. Sądził, że przegrał. Lucien odszedł, stracił przyjaciela, Lucien kończy karierę nigdy więcej się nie spotkają. Ta myśl podcięła mu nogi. Krzyk. Usłyszał krzyk. Lucien? Odwrócił się na pięcie spoglądając w rozjuszony tłum.. Był tam, gdzieś na środku duszony przez innych. Nim się obejrzał twardo szedł w jego stronę, wymijając z sykiem Charliego, który próbował do niego przemówić, odciągnąć go. Szło mu ciężko; tłum widocznie nie myślał ustąpić, ścieśniając się coraz bardziej. Nie ma mowy. Nie podda się. Oczywiście brnął dalej nie wiedząc co mu powie ale..
-Lucien. -szepnął cicho, gdy udało mu się i stał naprzeciw ukochanego, z łzami w oczach, lekko przestraszony, bo nie wiedział czy może.. Stanąć, mówić do niego, skoro sam postanowił zakończyć ich znajomość. Wpatrywał się w niego mokrymi oczami. Tłum, ich krzyki, przepychanki, telefony trzymane w rękach - nic nie miało znaczenia. -Kocham Cię. -wyszeptał, właściwie wyłkał, nie bacząc na cały świat. -Tak bardzo Cię kocham.. Ja.. Nie miałem pojęcia. -załkał raz jeszcze, bowiem tylko na tyle było go stać. Sebastian w rzeczy samej opadał z sił. Opadł kilka dni te.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyCzw Sie 31, 2017 5:14 pm

Kiedy blondyn znów go zobaczył, stojącego tuż przed nim, nie usłyszał, jak szepcze jego imię ani tego, jak wyznaje mu miłość. Nawet, jeśli cały świat wokół nie miał najmniejszego znaczenia, jakakolwiek rozmowa w tym tłumie, który był jak jakieś obłąkane dusze, które wciągnęłyby muzyka pomiędzy siebie, była praktycznie niemożliwa. Mógł się jedynie domyślać, czytać z ukochanych, ślicznych warg. Ale teraz nie chciał się zastanawiać. Lucien, zawsze będąc człowiekiem czynu, to właśnie ku niemu się skłaniał.
Nie, nie wziął Eluarda w ramiona, składając na jego ustach czuły, tęskny i namiętny pocałunek. Nie, nie odwdzięczył się wyznaniem miłosnym oraz nie, nie odtrącił go od siebie.
Zbliżył się do Sebastiana tak, jak tylko mógł, a potem otarł jego policzek kciukiem, na chwilę układając na nim dłoń. Drugą z kolei złapał Eluarda za nadgarstek, nie mając najmniejszego zamiaru wystawiać ich na widok tych wszystkich oczu, krzyków, rąk, które potem będą rzekomo już nigdy nie myte.
Przepychał się przez tłum, wciąż mocno trzymając rękę Sebastiana własną, aż doszli do ulicy. Taksówki ustawiały się w rządku niemal jedna po drugiej, więc nie bacząc na fakt, że już do jednej z nich kierowała się jakaś kobieta, po prostu podszedł do auta i otworzył jego drzwi.
Wsiadaj, szybko. – Powiedział do Sebastiana, a kiedy tylko ten to zrobił, wsiadł również i natychmiast zatrzasnął drzwi pojazdu za nimi. Tłum poruszał się szybko niczym szarańcza, również jak ona po drodze wszystko pustosząc. Jednak sposób, w jaki przylgnęli do szyb, bardziej od szarańczy przypominał glonojady, nawet jeśli zamiast otworów gębowych na szybach pojawiły się dłonie. Kiedy taksówka przyspieszała, ludzie zdawali się przyspieszać trochę razem z nią.
Proszę jechać, po prostu stąd odjechać. – Rzucił do taksówkarza trochę niedbale. Choć podczas wsiadania do samochodu na chwilę puścił dłoń Sebastiana, teraz złapał ją z powrotem niemal kurczowo, jak gdyby nigdy nie miał zamiaru jej już puścić. Taksówce spomiędzy gąszczu samochodów i ludzi udało się wydrzeć dopiero po kilku chwilach. Wtedy jazda stała się płynna, spokojna, a Lucien przestał tak nerwowo wpatrywać się w przednią szybę. Kiedy opadł na oparcie, wydawało się, jakby nie miał za bardzo siły na cokolwiek innego.
Dokąd jedziemy, panie Tresmontant? – Spytał taksówkarz, patrząc na wytarganego i nieco poszarpanego (doskonały ubiór wyglądał nieco niedbale) wokalistę we wstecznym lusterku. Blondyn nie odezwał się od razu. Spojrzał na Sebastiana i z delikatnym uśmiechem przekierował pytanie na niego.
Dokąd?
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyPią Wrz 01, 2017 10:14 am

Sebastian nie potrzebował padać mu w ramiona, tonąc w morzu stęsknionych pocałunków. Choć nie protestowałby w tym rozwrzeszczanym tłumie. Nic go nie obchodzili ani oni ani cały świat. Niech sobie gadają. Jeśli ma wybór: stracić swój wizerunek cichego, szarego człowieczka lub Luciena, bez dwóch zdań wolał stracić pierwszą opcję. Ilekroć się wzbraniał od początku od odnowienia głębszych relacji, tak wiedział z góry, że dojdzie na nowo do ich połączenia. Wystarczyło tylko przemęczyć się z niepewnością Eluarda. Niektóre rzeczy z góry są wiadome. Wystarczyła taka mała rzecz aby cały ból ostatnich dni spłynął po kucharzu. Tym razem zachciało mu się płakać z zwykłego zmęczenia. Na szczęście Lucien mu nie pozwolił, dzięki nagłej ucieczce. Sekundę temu wtulał ciepły policzek w dużą, znaną mu dobrze dłoń. Pozwolił się ciągnąć dokąd Lucien chciał. Było mu wszystko jedno, byleby z nim.
Siedzieli w taksówce. Akcja działa się na tyle szybko aby zmęczony mózg wyłapywał niektóre chwile z opóźnieniem. Nim się obejrzał nie czuł ścisku fanów, siedział w miarę wygodnie a co najważniejsze, ukochany trzymał go za dłoń. Był ten jeden, waży kontakt fizyczny. Wyrwany z transu Sebastian spojrzał z miłością w oczach na Luciena, uśmiechając się delikatne. Już nie myślał płakać, choć w kącikach czaiły się resztki łez.
-Dokąd? -zapytał cicho, sam siebie, łącząc kilka kabelków w głowie. W pierwszej chwili omal nie wymsknęło mu się "do mnie". Zły pomysł. Od ostatniej akcji jaką wyrządził w mieszkaniu nic nie było sprzątanie. Uciekł do rodziców zostawiając, brzydko mówiąc, rozpierdol. Wypadało najpierw sprzątnąć zanim kogoś zaprosi. Wtedy wychylił się nieco do kierowcy w celu podania mu adresu. Wystarczyło znać jako tako miasto i już wiadome było, że kazał mu jechać gdzieś na jego kraniec.
Eluard nic nie wiedział o najbliższym locie ukochanego, kto by mu powiedział? Liczył wiec na trochę czasu razem.. Znaczy. Póki co chodziło o sama rozmowę ażeby mówić o czymś więcej. Pozwolono mu natomiast wybrać cel.. Pojadą tam gdzie w spokoju porozmawiają a i jeśli zechcą.. przenocują.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyPią Wrz 01, 2017 11:22 am

Kiedy wreszcie siedział na w miarę miękkim, taksówkowym siedzeniu, wdychając do płuc powietrze wypełnione zapachem waniliowej, zapachowej choinki kołyszącej się na wstecznym lusterku, czuł wreszcie spokój. Ciche dźwięki muzyki z jakiejś spokojnej stacji radiowej koiły dodatkowo.
Nic jednak nie poprawiało jego samopoczucia bardziej niż dotyk ciepłej, delikatnej dłoni ukochanego. Dał mu odrobinę swobody, kiedy wychylał się w stronę kierowcy, a kiedy znów był bliżej niego, Lucien ponownie zamknął jego dłoń w delikatnym, ale czułym uścisku własnej. Gdyby nie był tak zmęczony, tak wyprany z absolutnie wszystkiego przez ostatnie dni, zapewne po prostu wziąłby go w ramiona, ale aktualnie Lucien był gdzieś na granicach tego, jak powinien czuć się i wyglądać człowiek. Warstwa niezmytego makeupu oraz spray do włosów być może i dawały wrażenie tej znanej całemu światu doskonałości, ale nie zabierały z niego zmęczenia kilku godzinowym śpiewem, dawaniem z siebie absolutnie wszystkiego, po nocach, kiedy sen przychodził mu z trudem, a głód nie potrafił zmusić go do jedzenia.
Tylko to wyczerpanie potrafiło wyhamować jego temperament tak, aby teraz tylko trzymał Sebastiana za rękę. Nie pytał nawet dokąd jadą.
W pewnym momencie jego telefon nagle zawibrował, a fakt, że wibracje zaczęły regularnie się powtarzać wskazywał na to, że nie jest to wiadomość, którą mógł otworzyć i zapomnieć. Wyciągnął więc z kieszeni spodni telefon jedną ręką i odebrał.
Lucien, masz samolot. Sam chciałeś, żeby to było dzisiaj zaraz po występie. – Jonathan nie brzmiał na złego, bardziej na zdezorientowanego. W taksówce było tak cicho, że rozmówcę można było usłyszeć bez najmniejszego problemu.
Wiem, Jonathan, ale trochę się zmieniło. Możesz lecieć beze mnie, ja jeszcze trochę tu zostanę. – Odparł blondyn z całkowitym spokojem. – Daj mi tylko znać, co zrobisz z moimi rzeczami.
Co ja z tobą mam? Kiedyś cię zabiję, wiesz o tym? – Spytał jeszcze Jonathan, a Tresmontant zaśmiał się cicho.
Muszę kończyć, Jonathan. Baw się dobrze. – Odparł i zakończył połączenie niemal w idealnym momencie, kiedy podjechali na wskazany przez Sebastiana adres. Lucien wyciągnął z drugiej kieszeni kilka banknotów i przekazał je kierowcy, zaraz wysiadając. Wyciągnął rękę do Sebastiana. Nie chciał już nigdy go puszczać.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyPią Wrz 01, 2017 11:52 am

Cisza pomiędzy osobami siedzącymi w aucie wcale mu nie przeszkadzała. Uspokajał się wewnętrznie, wyciszał i skupiał na cieple wiodącym od dłoni. To przyjemne ciepełko ogarniało całe zmęczone ciało kucharza. Marzył o śnie w ramionach tego faceta obok. Dzwoniący telefon nie był tak zły. Przejmowano się nim, dobrze. Gorzej było, gdy usłyszał osobę po drugie stronie. Nie chodziło o osobę.. Tylko tego co się właśnie dowiedział. Tak mało brakowało a by go stracił.. Na samą myśl zrobiło mu się niedobrze a ciało odruchowo zbliżyło się do drugiego. Tak jakby takim czynem próbował zatrzymać go przy sobie. Udało mu się ale wolał dmuchać na zimne.
Wyskoczył z auta z drobnym uśmiechem. Podziękował taksówkarzowi za pchanie się tutaj. Gdzie byli? Na krańcu miasta, tu gdzie ludzie szukają spokoju, ciszy, blisko kilku drzewek, które dziwacy nazywali małym laskiem. Trzymając kurczowo dłoń ukochanego postąpił kilka kroków w stronę drewnianego domku, stojącego nie na odludziu, aczkolwiek w miarę możliwości daleko od innych domków. Ciężko nadać imię temu miejscu, dlatego uwielbiał nazywać go "oazą spokoju".
-Jakiś czas temu moi rodzice kupili ten domek. Przyjeżdżają tutaj, kiedy mają wszystkiego dosyć. Może nie ma jeziora ani lasów ale da się znaleźć tutaj kapkę prywatności. -wytłumaczył szybko. Z kieszeni wyciągnął klucze, szukając w nich tego odpowiedniego. Rodzice dorobili mu klucz do domku na wszelki wypadek. Domek z zewnątrz oraz wewnątrz wygląda ślicznie. Średniej wielkości, drewniany, urządzony po kobiecemu, trochę nowocześnie. Był sam w sobie przytulny. Z uśmiechem wpuścił Luciena do środka a drzwi za nimi zamknął.
-Jeśli chcemy możemy w nim spędzić kilka dni.. Znaczy chodzi mi ogólnie. Jesteśmy dzisiaj bez rzeczy.. Po prostu chciałem Cię tutaj zabrać, no. -wyszeptał zmieszany.
Niedaleko stąd znajdzie się jakiś sklep spożywczy; czyli jakby ewentualnie zostali na jedną noc nie dłużej (ze względu na brak ubioru), z jedzeniem nie ma problemu.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyPią Wrz 01, 2017 1:48 pm

Nie odpowiedział od razu, po prostu rozglądając się nieco po otoczeniu. Nie kojarzył tego miejsca, Sebastian musiał związać się z nim podczas jego nieobecności. O dziwo nie poczuł bólu na tę myśl, jak gdyby przez ostatnie dni wycierpiał się już wystarczająco wiele, a teraz tylko potrzebował trochę snu, dobrego jedzenia, odrobiny pocałunków ze strony Sebastiana i jego cichego, ciepłego głosu nieopodal siebie.
Kiedy wszedł do środka, również rozejrzał się nieco i ocenił wystrój jako całkiem przytulny. Kojarzył mu się z mamą jako rolą, nie z jego własną. Wiedział, że jego była dość nietypowa na tle innych matek i chyba za to zawsze kochał ją najbardziej.
Choć wysłuchał Sebastiana ze spokojem, nie uraczył go odpowiedzią. A przynajmniej nie werbalną.
Niemal od razu przysunął się do ciemnowłosego, puszczając jego dłoń. Zamiast tego ujął jego twarz we własne i pocałował go czule, powoli, a jednak tak bardzo, bardzo tęsknie, że nie było wątpliwości, co do niego czuł. Mogli się kłócić, owszem, ale to wcale nie zmieniło jego uczuć, a wręcz przeciwnie – tylko go w nich upewniło.
Kiedy się oderwał, zrobił to tylko i wyłącznie po to, aby złapać trochę oddechu.
Zaprowadź mnie do sypialni, Sebastian. – Powiedział i uśmiechnął się nawet delikatnie, przesuwając zaraz opuszkami palców delikatnie po jego policzku, a potem linii szczęki. Jego słowa nie miały wcale erotycznego zabarwienia i nie sądził, że go potrzebują. Miał wrażenie, że owszem, choć pragnienie ciała wciąż było obecne, wznieśli się ponad ten etap już dawno, dawno temu. Teraz potrzebowali tylko swojej bliskości. Obaj.
Choć Lucien był zmęczony, nie umknęło jego uwadze jak koszmarnie wyglądał Sebastian. Ani jego wory pod oczami typowe dla ludzi, którzy jeszcze niedawno wylewali z siebie prawdziwą rzekę łez, ani jego niedbały ubiór. Zanim zrobią cokolwiek, musieli porządnie odpocząć. Teraz obaj byli do niczego.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyPią Wrz 01, 2017 10:29 pm

W wielu przypadkach brak słownej odpowiedzi wszczyna niepotrzebną panikę. Niech w ich przypadku. Sebastian nie wymagał potoku słów. Wystarczyła mu bliskość oraz uśmiech ukochanego. Poza tym dostał coś lepszego. Omal nie rozpłynął się na pocałunek. Ucieczka razem, trzymanie kurczowo dłoni - przekonywały go o uczuciu Luciena. Pocałunek zapieczętował miłość, czułość, tęsknotę i lepszą przyszłość. Eluard nie pozwoli aby ukochany zniknął mu z życia. Nie odda go nikomu. Postara się o to. Pochwycił się kurczowo pogniecionego materiału na jego piersi. W pocałunku od siebie przelał masę miłości, nie wspominając o tęsknocie. Wystarczył tak krótki pocałunek aby świat mu w końcu zawirował.
Skinąwszy głową chwycił dłoń jego, powoli ciągnąc w stronę pewnych drzwi. Z ciemnego drewna, solidne, za którymi wyłoniło się duże łóżko, duża szafa na odzież, mała szafeczka przy łóżku oraz komoda. Sypialnię rodzice specjalnie urządzili skromne, lecz tak aby coś w niej przyciągało. Na drugim końcu domku czaił się pokoi dla gości, składający się z dwóch osobnych łóżek.
-Nie jesteś głodny? -zapytał cicho. Cichutko, bojąc się, że nagłe podniesienie głosu zepsuje cały nastrój, wywołując niepotrzebną lawinę. Obaj byli w opłakanym stanie. Sebastiana stan rzucał się w oczy, Lucien choć zamaskowany pod maską ubieraną na koncerty swojego Eluarda nie oszukał i wiedział mniej więcej jak i on bidnie wyglądał. Należał się im odpoczynek.
-Mam nadzieję, ze nie przeszkadza Ci wybór miejsca.. Od kupna domku byli w nim wyłącznie moi rodzice.. Chciałem coś zmienić i zabrać tu Ciebie.. -wymamrotał. Czuł jakby wracał do czasów szkolnych, rumieniąc się na byle głupotę. Bo nagle zaproszenie go tutaj stało się niemożliwie intymne. Brawo Sebastian. Puścił dotąd ściskaną dłoń ukochanego. Dodreptał do okna, uchylając je, by do środka wleciało nieco świeżego powietrza.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptySob Wrz 02, 2017 5:42 pm

Kiedy tak czuł nawet sposób, w jaki całował go ciemnowłosy, nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu. Ani na chwilę się przy tym nie odsunął, przedłużając pocałunek tak, jak tylko mógł. Do tego te jego małe dłonie tak kurczowo zaciśnięte na jego koszuli, ta bliskość, którą mu właśnie dawał sprawiały, że Lucien powoli, małymi kroczkami wracał do życia.
Ruszył za kucharzem właściwie od razu, już nigdzie się nie rozglądając. Niewiele też już zresztą myślał, skupiając się tylko na tym, co tu i teraz – nie co było czy co by było gdyby. Skupił się na Sebastianie w zupełnie nowy, a jednocześnie tak dobrze znany zapewne mężczyźnie sposób. Jakby byli tylko oni, reszta świata nie istniała. Wyjątkowo milczący uśmiechał się tylko delikatnie, obserwując Eluarda.
Nie, kochany. – Odparł równie cicho z ciepłym, łagodnym i delikatnym uśmiechem. Również nie sądził, aby odzywanie się jakkolwiek głośniej było potrzebne. Zresztą, jego gardło miało już trochę dość, a nie wspomagał go aktualnie w żaden sposób. Na szczęście był jednak jeszcze bardzo młody i śpiewanie pół nocy nie robiło mu różnicy. A przynajmniej, kiedy był w formie.
Teraz takie ciche rozmowy budowały między nimi dodatkową intymność i czułość czyli coś, czego obaj bardzo potrzebowali po wszystkich tych dniach nienawiści wobec siebie samych oraz nawzajem.
Mimo wszystko zaśmiał się cicho, bynajmniej nie prześmiewczo, słysząc jego dalsze słowa. Zawsze się tak przejmował takimi szczegółami, że aż go rozczulał.
Jest idealnie. Nie musisz się martwić. Zresztą… Teraz i tak chcę tylko ciebie u swego boku i nieważne, gdzie to będzie, byle byśmy byli razem i mieli spokój.
Pozwolił odsunąć się mężczyźnie i uśmiechnął delikatnie, chwilę tylko na niego patrząc. Znów czuł się, jakby byli dużo młodsi.
W samym świetle księżyca (jeśli Sebastian zapalał światło, Lucien je zgasił) powoli podszedł do ukochanego i obrócił go znów przodem do siebie, zaraz znów go powoli całując. Wsunął przy tym dłonie pod jego ubranie powoli, ostrożnie z zamiarem zdjęcia całej górnej partii jego ubrań. Spokojnie, bez zbędnego w tym momencie erotycznego pośpiechu. Nie sądził, aby Eluard chciał się już przed nim bronić.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyNie Wrz 03, 2017 12:34 pm

Życie potrafi zaskoczyć. A oni potrafili zaskoczyć cały świat. Zmieniali swoje położenie bardzo szybko. Raz było dobrze a raz opadali na dno. Teraz, wchodząc powoli na sam szczyt, Sebastian obiecał sobie starać się aby ani razu już nie zjechać na dół. Niech i oni w końcu doświadczą szczęścia miłosnego wobec siebie, po tylu latach rozłąki. Lucien nie miał pojęcia ile ulgi dawało jego bliskość Eluardowi. Ten chłopak nie potrzebował milionów zaklętych w złocie, czy prawdziwych gwiazd z nieba; potrzebował swojej miłości szkolnej.
W domku bytował tylko kilka małych razy. Sam wpadał na moment lub odwiedzał/przywoził rodziców. Miejsce samo w sobie miało coś przyjemnego, zdaniem, rzecz jasna, kucharza. Dla innych miejsce to jest niczym niezwykłym. Ani okolica nie zachwyca. Być może. Jemu kojarzyło się z czymś innym. Cholercia, znów intymnym. Rodzice nie kupili tego aby zapraszać rodzinę na zabawy; kupili dla siebie. Ten jeden, gościnny pokój był, a i owszem, uparła się na niego mama, na tzw. "wszelki wypadek". Sprowadzenie tutaj ukochanego wydało mu się najlepszym pomysłem na spontanie. Preferowana cisza bardzo mu się podobała. Spojrzał na niego z rozumieniem i odruchowo kiwnął głową z uśmiechem. Wątpił aby gdzieś po szafkach ukrywało się dobre jedzenie. Rodzice przyjeżdżając tutaj na bieżąco biorą jedzenie, będąc zdania, że jeżeli coś zostawią to im zgnije i zaśmierdnie.. Jakby chowanie po szafkach jakiś puszek czy suchych produktów było karalne.. Tak czy siak Sebastian nie widział problemu w przygotowaniu jedzenia, bowiem niedaleko stał sklep. Wszystko da się zrobić.
-Czyli wybrałem odpowiednio. -odparł szeptem. Uśmiech znów rozjaśnił mu twarz. Pierwsza myśl może i by była dobra, tylko tam dostałby się każdy. Tutaj.. Zostaną jedną noc sami. Jutro Sebastian odezwie sie do zmartwionych rodziców. Opowie wszystko. Uspokoi.
Miłość w oczach kucharza przebijała półmrok panujący w pomieszczeniu. A pomyśleć, że mało brakowało a straciłby go bez świadomości pobocznych zdarzeń. Lecz nie czas na takie myślenie. Zatonął w nowym ciepłym pocałunku. I Lucien miał racje. Nie oponował. Uniósł dłonie aby ułatwić mu sprawę z ściąganiem bluzy. Ciało Sebastiana zmieniło się z wiekiem; na pewno nabrał nieco więcej mięśni, aczkolwiek bez przesady. Nie za chudy, w żadnym wypadku gruby. Żeby nie pozostać w tyle powoli zabrał się za guziki utrzymujące w całości wymiętolą koszulę ukochanego. W tym czasie składał kilka drobnych buziaków na jego policzku.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyPon Wrz 04, 2017 2:12 pm

Lepiej nie mogłeś. – Odparł również szeptem i odwzajemnił delikatnie uśmiech, jednak równie ciepło, co Sebastian. Jak przyjemnie było teraz, kiedy całe napięcie między nimi opadło, kiedy nie było tego przeklętego mimo wszystko czającego się gdzieś w zakamarku świadomości przy każdym dotyku i pocałunku, jaki dawali sobie nawzajem. Lucien nie bywał pamiętliwy, szedł naprzód ze wszystkim, co robił – chyba, że krzywda była naprawdę ogromna, a on nie darzył osoby, która ją wyrządziła zbytnią sympatią. Nie trzeba mówić, jak bardzo odbiega od tego przykład Eluarda, którego Tresmontant kochał z całego serca. Wszystkimi swoimi łzami zmył już swoje winy na koncie blondyna, jak gdyby nigdy ich tam nie było. Czuł, że te problemy ich znów połączyły.
Oderwał się od jego ust, kiedy tylko ciemnowłosy uniósł ręce i pozbył się całej jego górnej partii ubrań za jednym razem, pozwalając jej opaść niedbale tuż przy ich nogach. Nie od razu wrócił do pocałunku, bo choć wcale nie zamierzał się na niego teraz rzucać i kochać do rana, na pewno chciał go móc go obejrzeć. Dotąd nie miał okazji zobaczyć co się zmieniło. W przeciwieństwie do Luciena dziwnym trafem jakoś nigdy zdjęcie kucharza, na którym było widać jego nagi tors czy brzuch nie trafiło do żadnej gazety czy telewizji, tymczasem półnagie sesje albo momenty, w których wokalista choć trochę rozpinał koszulę wcale nie należały do najrzadszych. Na pewno mnóstwo osób znało jego ciało na pamięć, mogąc sobie jedynie wyobrażać, jak twarde, ciepłe i gładkie jest w dotyku. Eluard mógł zdecydowanie więcej.
Niemniej, blondynowi podobało się to, co widział. To, jak jego ukochany zmężniał, stając się już nie chudym chłopakiem na szkolnym korytarzu, a prawdziwym mężczyzną. W tym momencie był dla niego jeszcze piękniejszy, jeszcze doskonalszy niż wydawał mu się dotąd.
W końcu przymknął powieki, czując jego usta na swoim policzku i po prostu przesunął dłońmi po jego torsie i brzuchu delikatnie, powoli, jak gdyby poznając go na nowo. Już po chwili jednak wrócił do jego ust i odchylił ramiona, aby koszula i marynarka mogły gładko się z nich zsunąć, czyniąc go, podobnie jak Sebastiana, półnagim. Jego ciało było tylko delikatnie wyrzeźbione, smukłe i aktualnie bardzo blade. Podobnie jak Sebastianowi, przybyło mu mięśni w wyraźnie kontrolowany sposób. Nie mógł sobie w końcu pozwolić na jakieś niedopatrzenia w swoim wizerunku. No i oczywiście tatuaże, ale te Sebastian już widział.
Zaraz potem sięgnął do jego spodni i zsunął je powoli z jego bioder. Nie chcąc go krępować albo dawać niewłaściwych sygnałów odnośnie kontynuacji ich nocy, zostawił mu bieliznę. Westchnął przy tym cicho w jego usta.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyPon Wrz 04, 2017 7:59 pm

Sebastian nie miał żadnych wątpliwości jak spędza noc. Choć takie chwile zazwyczaj kończą się namiętnymi, pełnymi pasji nocami, tak ich skończy się sennością w swych ramionach. Tego potrzebował. Oboje potrzebowali a inne noce jeszcze przed nimi. Nie liczyło się łapczywe rzucenie na siebie w przypływie pożądania: ich związek już kilka lat temu wszedł na wyższy szczebel. Oprócz cielesności liczyła się psychiczna bliskość.
-Tęskniłem. -wyszeptał gdzieś pomiędzy koleją pieszczotą a zsuwaniem mu z ramion materiału koszuli. Nic więcej nie powiedział, bo nie potrzebował.
Oboje zmężniali; niegdyś drobniejsze sylwetki zmieniły się w postawniejsze. Dla jednych czas jest suką a dla innych ma wiele dobrego. Im czas przyniósł same prezenty. Po burzy przyszło słońce. Eluard z nieukrywanym podziwem przyglądał mu się na tyle ile pozwalał półmrok. Widywał go na zdjęciach, gdzieś przewinął mu się filmik, ostatnio dane mu było w normalnym świetle ujrzeć co nieco.. Ale nigdy nie będzie mu za wiele. Zwłaszcza, ze dopiero zaczynał.
Zsunięte z nóg spodnie ściągnął do końca samemu, odkładając, a właściwie puszczając gdzieś blisko bluzy. Wtedy zabrał się za garderobę ukochanego. Oprócz zmęczenia nie goniło go nic, więc powoli, wręcz mozolnie rozprawiał się z zapięciami a następnie materiałem. Wszystko w połączeniu z pocałunkami, serwującymi mu po całe twarzy, szyi oraz piersi. Zaprzestał dopiero, gdy obok jego spodni znalazły się te Luciena. Wówczas uśmiech na jego licu poszerzył się, nawet jeśli trwał krótko, przerwany pocałunkiem. Krótki bo krótki ale znaczący.
Pochwycił go za dłoń prowadząc w stronę łóżka. Nawet go lekko pchnął na jeden z boków, samemu z drobnym uśmiechem przyglądając mu się z góry, dopóty nie wdrapała się na niego.. a zaraz osunął tuż obok na miejsce. Wciąż z góry patrząc przyłożył dłoń do jego piersi.
-Odpocznij.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyPon Wrz 04, 2017 11:15 pm

Uśmiechnął się znów nieco szerzej, słysząc jego cichutki szept. Pewnie jeszcze niedawno skakałby z radości, słysząc to jedno małe słówko, ale teraz wydawało się ono zaledwie dodatkiem do tej przyjemnej, spokojnej nocy. Lucien oprócz zmęczenia zaczynał czuć cudowną błogość, spokój wypełniający go od stóp do głów. Nie martwił się już niczym. To, że Jonathan niewątpliwie będzie chciał go zabić czy jakakolwiek inna myśl niedotycząca Sebastiana, praktycznie nie przeszła mu przez myśl.
Ja też, kochanie. Bardzo, bardzo tęskniłem. – Odszepnął tylko po chwili i skradł mu kolejny krótki, ale czuły pocałunek, mówiący zresztą wiele więcej niż cokolwiek, co mógłby mu teraz powiedzieć. Przynajmniej takie odnosił wrażenie, kiedy powoli zsuwał z jego bioder jego spodnie, po chwili pozwalając mu przejąć to zadanie. Oderwał się od niego wtedy zaledwie na chwilę, układając spokojnie dłoń na jego ramieniu. Nie miał w tym jakiegoś większego celu, po prostu był tak spragniony jego kontaktu fizycznego, że poszukiwał go na absolutnie każdy sposób. Wystarczyło coś takiego.
Nie przeszkadzał mu zanadto, kiedy kucharz postanowił się odwdzięczyć i oddawał każdy pocałunek, jaki tylko mógł, delikatnie przymykając oczy, kiedy znajome usta dotykały jego skóry także poza twarzą. Przesunął dłonią po jego włosach i uśmiechnął się również szerzej, a kiedy znów go pocałował, pocałunek ten stał się nieco bardziej namiętny. Wciąż jednak niewystarczająco, aby rozbudzić w nim namiętność, kiedy chciał tylko i wyłącznie spokojnej bliskości. W ich obecnym stanie zresztą większe zrywy mogłyby nie skończyć się zbyt dobrze. Najpierw musieli wypocząć, zregenerować swoje ciała i umysły, uspokoić zszargane nerwy. Tresmontant był tego bardzo bliski – tym bliższy, im bliżej byli snu w swoich ramionach, którego tak bardzo teraz potrzebował.
Posłusznie położył się na jednej stronie łóżka i wsunął pod przykrycie. Noce wciąż były stosunkowo chłodne, szczególnie po tak trudnej pogodzie. Poprawił jeszcze tylko głowę na miękkiej poduszce.
Chodź do mnie. – Odszepnął i przyciągnął go za dłoń, aby położył się znów przy nim, a może nawet na nim. – Połóż głowę na mojej piersi, posłuchaj mojego serca, jeśli masz ochotę. – Dodał, zamykając wreszcie zmęczone oczy.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyWto Wrz 05, 2017 7:27 pm

I powoli ich dzień kończył się. Pełen wrażeń, chcianych oraz niechcianych sytuacji ale na szczęście dobiegał końca. W dodatku z jakim finiszem. Eluard całkowicie zapomniał o rodzicach, Charliem, tym co mu zrobił; zapomniał o fanach, o świecie, o możliwej, trwałej utracie Luciena. W życiu każdego nadejdzie odpowiedni czas a wtedy zapomni się o przeszłości. Spali tzw. mosty. Wspomnienia ostatnich dni tak szybko nie odejdą w niepamięć, lecz coś innego już tak. Postara się wyprzeć z pamięci kilka lat rozłąki, byleby kolejny raz nie stracić ukochanego. Kolejna strata zniszczy go do samego końca.
Niemal od razu i on pochował ciało pod ciepły, przyjemnie pachnący materiał. Zapomniał całkiem o zamknięciu okna, choć ledwie je uchylił. Po czasie ogólnie zrobiło mu się za wygodnie w łóżku, więc olał okno. Są w ciepłym łóżku i mają siebie. Nie zmarzną. A nawet jeśli.. wstanie i je zamknie. Spokojnie. Wszystko z czasem. Posłusznie zbliżył się, a wręcz ułożył na nim. Znaczy połowicznie. Głowę niemal od razu przyłożył do jego piersi, oplatając ciasno mu pas. Ilekroć szli spać najlepiej zasypiało mu się wsłuchując w bijące serce. Nic się nie zmieniło.
-Jestem przy Tobie a teraz śpij. -odparł szeptem. Więcej nic nie mówił. Zależało mu na dobrym, spokojnym śnie ukochanego. Bowiem jeśli o zaśnie takim snem to i mu będzie dane smacznie "chrapać" tej nocy. Zanim pomyślał o własnym śnie jeszcze kilka razy zdarzyło mu się dopieścić ukochanego. Tu pocałował go w piersi, tam podrapał po boku, gdzieś indziej przejechał palcami po ciepłej skórze.
Lecz i on z czasem padł. Gdzieś pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim znużyło go. Nim się obejrzał spał snem takim jakim chciał. Wtulony w niego, dokładnie opatulony mógł przespać w taki sposób miesiące.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 EmptyWto Wrz 05, 2017 9:02 pm

Lucien na otwarte okno już właściwie nie zwrócił uwagi. Może i dobrze, że zostało otwarte. Owszem, było przez to chłodniej, a kiedy wstaną, pewnie będą cali trząść się z zimna jak osiki, ale przynajmniej powietrze będzie świeże. Zresztą, kogo teraz interesowało okno, kiedy znów było im tak dobrze.
Błogostan blondyna tylko się powiększał, im bliżej Sebastiana był. Czując, jak się przy nim układa – a wkrótce zresztą na nim – sam objął go swoimi całkiem silnymi ramionami i pocałował jeszcze delikatnie, a przy tym bardzo czule w głowę, układając dłoń na jego ramieniu. Chwilę jeszcze gładził palcami jego ramię.
Och, wiem. – Szepnął również z uśmiechem. – Już zawsze będziesz. Dla kogo ono ma bić, jak nie dla ciebie? – Spytał jeszcze na wpół świadomie, powoli zasypiając. Nie za bardzo więc zdawał sobie sprawę z jego pieszczot. Wkrótce jego oddech stał się zdecydowanie spokojniejszy, kiedy porządnie odpłynął, pozwalając snowi uspokoić jego poszarpane nerwy. Nawet uśmiechnął się lekko i nie zmieniał już pozycji resztę nocy.
Jego regeneracja przeciągnęła się jednak dość znacząco również na dzień. Odbiło się na nim całe niewyspanie dni poprzednich, podobnie jak dodatkowe wykańczanie się potężnym, niełagodzonym w praktycznie żaden sposób stresem. Jonathan nie pozwalał mu nawet palić ani pić, uznając, że przed koncertem nie jest to zbyt dobra opcja dla jego gardła, a „odpoczywanie” dostarczało mu tylko więcej łez i ponurych przemyśleń, a w efekcie tylko dobijało.
Teraz to wszystko znajdowało swoje ujście. Tresmontant wracał do życia z nowymi siłami i nową energią, za to starą pogodą ducha, ogromną wręcz charyzmą i temperamentem.
Kiedy otworzył oczy, uśmiechnął się szeroko i mruknął aż cicho zadowolony, nieznacznie się przeciągając. Nie chciał jeszcze budzić Sebastiana, który wciąż spał słodko u jego boku. W końcu nie mieli tutaj żadnego budzika. Nawet, jeśli Lucien miał go ustawionego na każdy dzień, teraz jego telefon leżał gdzieś na ziemi wyładowany z baterii.
Choć było późno i wciąż wcale nie tak słonecznie, dla blondyna i tak to był piękny dzień. Przez otwarte okno słyszał szum liści i cichy śpiew ptaków, świeże powietrze wypełniało jego płuca, a obok siebie miał mężczyznę, dla którego mógłby zrobić wszystko. Nie mogło być lepiej.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 7 Empty

Powrót do góry Go down
 
Nigdy nie wiadomo.
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 7 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: