Data przyłączenia : 10/07/2017 Liczba postów : 124
Cytat : Lasciate ogne speranza, voi ch'entrate Wiek : 36
Temat: These boots are made for walking Czw Lip 20, 2017 12:53 pm
These boots are made for walking
X, uznany król wybiegów, zostaje jednym z sędziów na konkursie dla młodych modeli. Nieoczekiwanie przed ostatnią rundą zostaje ogłoszone, że wybierze on sobie spośród finalistów ucznia, któremu przekaże całą swoją wiedzę oraz wieloletnie doświadczenie. Szczęśliwym wybrankiem okazuje się Y, który nawet się nie spodziewał że to jego wytypuje kapryśny, dość obcesowy oraz arogancki model. Jednym z warunków kontraktu jest zamieszkanie Y w luksusowej willi X - w końcu jeśli ma być jego uczniem, to powinien mieć jak najwięcej okazji do przyglądania się mistrzowi, nieprawdaż?
Uczestnicy: X - Varyesha Y - veneziane
_________________
Wszechstronny i wszechwładny. Try me, peasants~
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: These boots are made for walking Czw Lip 20, 2017 11:26 pm
Alexander Lange
20 lat | model | 185 cm wzrostu
RESZTA - Nie od zawsze chciał być modelem. Po prostu został zauważony, a potem jego fotogeniczność została wykorzystana. - Absolutnie tego po nim nie widać, ale je za trzech. Niegdyś wręcz wmuszano w niego jedzenie. - Skłonności homoseksualne odkrył u siebie bardzo prędko, jeszcze w liceum, u boku jednego ze sportowców. Kolega jednak zachował się bardzo nieładnie. Przez dwa lata kazał mu się ukrywać z ich związkiem, a na koniec po prostu zerwał z nim i zajął się jakąś cheerlederką. - Dość cichy, o wiele bardziej pyskaty. - Zdjęcia modela, którego podopiecznym się stał, miał powyklejane u siebie w pokoju. Dlatego wygrana była dla niego jak dar od losu, oczywiście nie wiedział na co się pisał. - Ma straszną słabość do zwierzątek. - Oprócz wyglądu ma jeszcze uzdolnienia muzyczne. Był niegdyś w szkole muzycznej i do teraz zdarza mu się podśpiewywać pod nosem. Myślał, że to z tym się zwiąże, ale jednak poszedł w inną stronę. - Generalnie jego dom to cud, miód i maliny. Mama była bardzo kochająca i bardzo mądra, w dodatku miał czwórkę rodzeństwa - dwie siostry i dwóch braci. Niestety część z nich nie została zbyt hojnie obdarzona intelektem, ale jako że musieli nauczyć się ze sobą żyć ze względu na niewielki metraż, dałby sobie teraz obciąć za nich ręce. - Ma kolczyk w uchu. Chciałby zrobić sobie kilka tatuaży, ale jak dotąd nie zebrał się w sobie. - Generalnie to taki wrażliwy chłopak, choć wcale tego nie pokazuje, bo zawsze wie co odpowiedzieć, ba, wręcz słyszał o sobie niegdyś, że był strasznie wredny. - Czasami od niechcenia rysuje również ubrania, generalnie zawsze był zakochany w Yves Saint Laurent, zarówno w osobie, jak i filmie. - Ma strasznie mocną głowę. - Ciąg dalszy nastąpi podczas pisania, bo przecież nie ma co uprzedzać faktów.
VaryeshaI will bite you
Data przyłączenia : 10/07/2017 Liczba postów : 124
Cytat : Lasciate ogne speranza, voi ch'entrate Wiek : 36
Temat: Re: These boots are made for walking Pon Sie 21, 2017 5:00 am
Brian Sakamoto-Murray 35 | model, instruktor, sędzia | 197 cm wzrostu
- z pochodzenia pół-Japończyk, pół-Amerykanin. Ma japońskie imię, ale nikomu go nie zdradził. - do świata modelingu trafił już jako nastolatek, gdyż jego mieszana, egzotyczna uroda ściągnęła uwagę uznanego guru wybiegów. Jak się okazało, coś co miało być pojedynczą sesją w klimatach japońskich, stało się dla Briana katapultą na okładki czasopism i najbardziej prestiżowe wybiegi. - nie musi za wiele pracować na swoją sylwetkę, od dziecka był dość szczupły, a praca nad mięśniami przyszła mu bezproblemowo. - jednymi z najbardziej popularnych sesji były "Shogun", w trakcie której miał okazję założyć autentyczną japońską zbroję z czasów szogunatu (to zdjęcie przez dwa miesiące nie znikało z okładek magazynów o modzie); "Youkai", gdzie pozował między innymi jako tengu; oraz "Tokyo by night", gdzie pozował w roli detektywa na granicy prawa. - jedną z rzeczy, które są wymieniane jako pierwsze spośród jego cech charakterystycznych, to bujna grzywa czarnych włosów. Jego reakcje na wścibstwo reporterów odnośnie tego są interesujące. - nie jest łatwo z nim pracować - jest apodyktyczny, złośliwy, perfekcjonistyczny, nie szczędzi docinków i uwag, a pochwała od niego jest na wagę złota. Jednakże każda sesja, do której przyłożył rękę, zawsze kończyła się wielkim sukcesem. - poróżniony ze swoją rodziną, zerwał z nią wszelkie kontakty. - nie cierpi popu, techno, i wszystkich im pokrewnych; najlepiej relaksuje się przy muzyce poważnej... lub metalu. - zaskakująco dobrze gotuje - to wynik ścisłego pilnowania diety, jeszcze z czasów kiedy nie był na tyle sławny by sobie móc pozwolić na olewanie sztywnych reguł dotyczących rozmiarów czy wagi modeli. - kolekcjonuje figurki kotów. - ma heterochromię - jego lewe oko jest rdzawobrązowe, przy większości oświetlenia wręcz krwawoczerwone, a prawe jest bladoniebieskie. Często nosi soczewki koloryzujące - albo drugą czerwoną, albo dwie czarne. - inne informacje pojawią się w trakcie pisania wątku~
_________________
Wszechstronny i wszechwładny. Try me, peasants~
VaryeshaI will bite you
Data przyłączenia : 10/07/2017 Liczba postów : 124
Cytat : Lasciate ogne speranza, voi ch'entrate Wiek : 36
Temat: Re: These boots are made for walking Pon Lis 06, 2017 2:51 am
Popukał długopisem o brzeg sztywnej podkładki, przytrzymującej arkusze oceniania w miejscu, i zmarszczył delikatnie brwi. Dudnienie mocnej muzyki, będącej podkładem do pokazu konkursowego, zagłuszało klekot i terkotanie migawek setek aparatów, ale jak się skupić, to i tak było je słychać. Drażniło go to niesłychanie... na jego pokazach tylko wyselekcjonowani fotografowie mieli prawo robić zdjęcia, bardzo ciężko było go przekonać że ma się odpowiednie umiejętności oraz oko by sprostać jego wymaganiom... ale pomimo takiego 'grymaszenia', jak to wielu nazywało, każde wypuszczone w dalszy obieg zdjęcie było małym majstersztykiem. Tak, był nieraz cholernie apodyktyczny, czasami nawet do punktu bycia bezczelnym chamem, ale wiedział czego chciał, wiedział jak to osiągnąć... i były tego owoce. Wrócił uwagą do ostatniego spaceru młodych modeli po wybiegu przed rundą finałową. Pozaznaczał już co trzeba, nie szczędził kąśliwych komentarzy, jeśli znowu popełnią ten błąd i będą chcieli poznać jego opinię to miał przygotowanych kilka morderczych serii... ale przede wszystkim - już upatrzył sobie swój cel. Wątpił, że ten chłopak wygra, reszta sędziów nie widziała w nim tego samego potencjału co Sakamoto... ale cóż, lepiej dla niego. Kiedy dzieciak rozwinie skrzydła, będą to mogli przypisać tylko jego naukom. A czemu w ogóle planował wziąć ucznia? Bo ktoś musiał po nim przejąć schedę, ktoś musiał dalej pokazywać tym idiotom co mają robić żeby rządzić na wybiegach i na okładkach, żeby to całe gówno pseudomody i pseudosztuki nie zalewało rynku. Te wszystkie dziwolągi, wykrzywiające piękno ludzkiego ciała, próbujące maskować tandetę i tanie chwyty szokowania publiki cieniutką warstewką 'wizji artystycznej' czy 'krytyki trendów społecznych'. Takie rzeczy to won do galerii sztuki, albo lepiej, do piwnic artystycznych, a nie ciągać to po wybiegach. Uniósł delikatnie brew, patrząc na wędrującego właśnie po pomoście chłopaka. Tak... to była glina, której szukał. Nieważne co inni sobie pomyślą, nieważne co powiedzą... wiedział, że ten wybór będzie idealny.
****
Dziesięć minut później, tuż przed rozpoczęciem ostatniej rundy, będącej pokazem indywidualnego stylu każdego z uczestników konkursu (dostali jeden i ten sam temat i mieli sami przygotować strój do niego dopasowany - więc zadanie z kreatywności, dające wbrew pozorom bardzo dużo swobody do interpretacji), przewodniczący komisji dał znak konferansjerowi, że mają ważne ogłoszenie. Muzyka przycichła, wszyscy obecni z zainteresowaniem spojrzeli na sędziów... - Dzisiejszy konkurs, poza zaprezentowaniem wschodzących gwiazd wybiegów oraz daniem im szansy na pełne zabłyśnięcie w przyszłych projektach i sesjach, a także wybraniem głównego zwycięzcy, który dołączy do grona modeli Vogue, tak naprawdę miał jeszcze jeden cel - Brian z trudem powstrzymał się od małego, złośliwego uśmiechu na widok zaskoczenia większości obecnych. Pewnie za kulisami też było interesująco... ale to dopiero początek. Cierpliwie czekał na dalsze słowa przewodniczącego. - Otóż jeden z członków szanownego grona sędziowskiego znalazł się tutaj z własnym, nie mniej prestiżowym i nie mniej ważnym zadaniem od uczciwego oceniania naszych uczestników - i znowu, fala poruszenia i szeptów poniosła się po sali. W komisji znalazła się sama śmietanka, uznane i cenione nazwiska jurorów, wieloletnich sędziów, byłych i aktualnych modeli; o kogo mogło chodzić? I co to za cel? - Nasz szacowny kolega - to eliminowało część jury, ale nadal nikt nie zdawał się kojarzyć jaki jest ostateczny cel tej całej przemowy - zdecydował się wybrać spośród wszystkich finalistów, przechodzących do rundy finałowej, jednego młodzieńca, który zostanie jego, nazwijmy to, podopiecznym... - fala oklasków przerwała w tym momencie przewodniczącemu, ale starszy mężczyzna spokojnie odczekał aż ucichną. Właściwa bomba dopiero przed nimi. - Nie przeciągając już bardziej: jeden z tych obiecujących, młodych modeli - i tutaj pragnę zaznaczyć, nie musi to być ostateczny zwycięzca czy któreś z pozostałych dwóch miejsc na podium - trafi w niewątpliwie doświadczone ręce nikogo innego, jak Briana - i w tym momencie przewodniczący szerokim gestem wskazał czarnowłosego mężczyznę, siedzącego z założonymi niedbale nogami na lekko odchylonym od pionu krześle, z miną jakby kompletnie go nie obchodziły możliwe reakcje zebranych. A reakcje były... cóż, sądząc po dość entuzjastycznej owacji publiczności, ten smakowity kąsek bardziej niż chętnie zostanie podłapany przez masę magazynów o modzie i nie tylko. Sakamoto mógł sobie tylko wyobrażać, co działo się za kulisami, w przebieralni... owszem, podpisanie umowy z Vogue to była cholernie kusząca rzecz, ale Brian regularnie był zapraszany na sesje do ich magazynów, więc ów tajemniczy 'wybranek' zyska więcej niż zwycięzca całego konkursu.
_________________
Wszechstronny i wszechwładny. Try me, peasants~
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: These boots are made for walking Pią Gru 08, 2017 11:03 pm
Patrzył na wszystkich tych przejętych chłopaków, którzy robili naprawdę wszystko, aby zabłysnąć. Rywalizacja była bardzo zacięta, najchętniej jeden drugiemu podłożyłby świnię, każdy kolejny w coraz to perfidniejszy sposób. Wrogie uwagi, jeszcze bardziej wrogie spojrzenia; nieszczere uśmiechy, modele niekiedy przesadnie przekonani o swojej wartości. Oczywiście nie wszyscy byli tacy. Wystarczyło spojrzeć na Alexandra. Chłopak czuł, że nie wygra, ale bynajmniej go to nie załamywało. Bycie modelem nigdy nie należało do jego życiowych celów, raczej wychodziło samo z siebie. Nadawał się, lubił to, więc to robił, ale… w zasadzie nic więcej. Byli inni, którym zależało bardziej i to oni powinni dostać swoje pięć minut. Przynajmniej z takiego założenia wychodził przez cały czas trwania konkursu. Stosunkowo cichy, raz po raz rzucający bardziej lub mniej głupimi żartami. Z perspektywy osób postronnych musiał wydawać się bardzo skromny, choć nie niewinny. Wyglądał na naprawdę niepozornego. Jak wszystkie te osoby, które na pierwszy rzut oka są aniołkami, jednak w ich oczach widać diabła. Miał w sobie „coś”. Niełatwo było powiedzieć co, ale niemożliwym było też przejść obok niego obojętnie. Jeśli tylko poświęciło mu się trochę więcej uwagi, widziało się, że chłopak ma charakter. Nawet, jeśli nie pokazywał po sobie, że ta rywalizacja jakkolwiek go denerwuje, że mu zależy. A w jakimś stopniu zależało na pewno. Skoro już tu przyszedł, wolałby nie wyjść z fiaskiem, choć przecież mówił sobie, że jest na to gotowy. Westchnął cicho i odgarnął za ucho kosmyk czarnych włosów, który wysunął się z bardzo niedbale związanej kitki. Sięgnął szpilkę, aby przypiąć skrawek materiału w dość skomplikowanej, aczkolwiek niewątpliwie ciekawej, przygotowanej przez niego kreacji w ostatnim zadaniu. Kiedy przez przypadek wbił się we własny palec, syknął cicho i strzepnął dłonią krótko. W końcu wbił igłę w odpowiednie miejsce. Wtedy też rozległo się ogłoszenie. Uniósł wzrok i rozejrzał się po ludziach wokół niego. Wszyscy wydawali się tak samo zdezorientowani, a jednocześnie zaciekawieni. Rozległy się szepty, uczestnicy zmarszczyli delikatnie brwi. Alexander również był zaciekawiony, by rzec – zaintrygowany. Wciąż rozglądając się raz po raz, wysłuchiwał uważnie każdego padającego z głośników słowa. Jednak przez prawie cały czas, kiedy konferansjer ogłaszał wspaniałą nowinę, zdawało się to go zupełnie nie obchodzić, podobnie jak cały ten konkurs. Przyjął to, owszem, zapewne ktoś dostanie niezłą szansę na zapoznanie się bliżej z jakimś jurorem, pewnie tą kobietą w czerwonym żakiecie i różami Gucciego… Kiedy nagle grunt usunął mu się spod nóg, całkowicie burząc ten stoicki spokój. Serce podskoczyło mu do gardła, poderwało się do szaleńczego galopu wraz z niezwykłym poczuciem leżącej na wyciągnięcie ręki szansy. Bo przecież chodziło o Briana. Tego Briana, którego zdjęcia miał porozwieszane w swoim pokoju. Tego samego, którego wywiady niejednokrotnie czytał, którego podziwiał bardziej niż kogokolwiek w całym tym budynku. I któryś z uczestników miałby być jego „uczniem”? Musiał zwilżyć wargi językiem. Na chwilę jakby zabrakło mu oddechu, choć klaskał razem z wszystkimi, nawet za kulisami. Spokój, choć dość ponury, przyniosła mu dopiero myśl, że przez to, że praktycznie się nie starał przez cały ten konkurs, zmarnował swoją szansę i niczym nie zainteresował swojego idola. Jego wybór będzie dotyczył kogoś innego i na tym się skończy olewactwo, jakim zazwyczaj raczył wszystko i wszystkich Alex. Nie miał na co liczyć. Entuzjazm opadł. Wokół wszystkich panowało ogromne poruszenie. Każdy chciał być podopiecznym wielkiej gwiazdy modelingu i Lange bynajmniej nie należał do wyjątków. W jego rozumowaniu – tym bardziej go to skreślało. Było tyle osób, które się starały. Stanął gdzieś z boku, po prostu szykując się znów do wyjścia na wybieg.