|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Omerta Wto Lip 25, 2017 9:10 pm | |
| First topic message reminder :- autorstwa timmi-o-tool z dA. Jak wiadomo Palermo jest stolicą pięknej Sycylii, wygrzewającej się w promieniach gorącego słońca. To właśnie tutaj, pośród zabytkowych kamienic i zatłoczonych przez turystów uliczek, ukrywa się włoska mafia. Choć „ukrywa” niekoniecznie oddaje prawdę, ponieważ każdy Włoch doskonale wie, że z mafią nie ma żartów a już z pewnością ta się niczego i nikogo się nie boi. Famiglia niegdyś pod przewodnictwem nieco ekscentrycznego Luki, po jego niespodziewanej śmierci płynnie została przejęta przez Christophera Scordato, który wcześniej piastował stanowisko Consigliere i głównego dostawcy broni, w tym dla wybitnego młodego snajpera – Hamleta Fitcha. I tak jak nikt się nie spodziewał, że młodziutki Don Luka tak szybko opuści ten przeklęty padół, tak też nikt się nie spodziewał, że relacje czysto biznesowe, między Christopherem a Hamletem, kiedykolwiek przeistoczą się w coś… innego. Młody i narwany młodzik nieopatrznie postanowił wyznać swoje uczucia stetryczałemu (hehe) mężczyźnie, gdy ten wreszcie odnalazł go po ponad dwutygodniowym zaginięciu. Rzecz jasna nie był to najlepszy moment, nie gdy niemal cała mafia sądziła, ze Hamlet zwyczajnie wziął nogi za pas i postanowił pożegnać się z famiglia. Prawda była nieco inna, młodzieniec zaraz po tym jak udało mu się uciec od nieznanego zamachowca, który swoją droga nieco go poturbował, postanowił schronić się u Ramireza, gdy Chris nie odbierał swojego telefonu. Jednak gdy młodzieniec został nakryty na ukrywaniu się w przytulnym gniazdku Hiszpana, szybko wybito mu z głowy, że w ten sposób można rozwiązać problem, a Don nieopatrznie zaproponował zmianę lokum na swoje. Zaproszenie zostało wykorzystane, ku zaskoczeniu Chrisa, który niekoniecznie był zachwycony swoim pomysłem, ale skoro już obiecał, to musiał przyjąć to na klatę. I tak, bardzo powoli, ale sukcesywnie zaczęły topnieć lody między wiecznie strudzonym życiem Donem, a energicznym i buńczucznym młodzikiem. Zwłaszcza, gdy Hamlet postanowił przeprowadzić wraz ze sobą swoja gadzinę – trzyipółletnią iguanę Letycję. Wszakże w żaden sposób nie poczuwał się do odpowiedzialności, nawet gdy jaszczurka z całą premedytacją zniszczyła ważne dokumenty należące do Chrisa. Kłótnia spowodowała, że młody i gniewny wyprowadził się z apartamentu, a wciąż zapracowany Chris nie miał nawet możliwości wyperswadować młodzieńcowi tego pomysłu. I tak w imię socjalizacji z mafią, Hamlet postanowił udać się na jedno z rodzinnych spotkań. Zamiast dobrej zabawy otrzymał srogi wpierdol, porwanie i zawleczenie do opuszczonej rudery, gdzie przez kilka dni, z przerwami, sukcesywnie obijano mu mordę (i nie tylko), aż wkurwiony Chris (bo jak to tak, by Hamlet znowu nie dawał znaku życia?!) dowiedział się gdzie tym razem zaszył się ten gówniarz i ze swoją spec grupą odbił go. Nikt się jednak nie spodziewał, że za tym wszystkim stali członkowie mafii. Nikt się też nie spodziewał, że Chris zdecyduje się wreszcie zwerbalizować swoje uczucia i zatroszczyć się o przestraszonego i wciąż obolałego Hamleta. Choć niekoniecznie ma na to czas, więc zamiast swojej pomocy wysługuje się swoim ulubionym posłańcem – Ostem. Christopher Scordato, Don - Chris. Hamlet Fitch, snajper - 7.
Ostatnio zmieniony przez 7. dnia Sob Wrz 02, 2017 10:11 pm, w całości zmieniany 4 razy |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Omerta Czw Gru 13, 2018 9:25 pm | |
| Cóż, widać nie tylko Chris będzie się musiał przyzwyczaić, że nie wszystko będzie szło po jego myśli. A już na pewno nie to, że pozwoli Hamletowi robić do siebie takie podchody i ten niestety lub stety będzie musiał przywyknąć do wzroku na sobie. Bo tak, Chris chciał na niego patrzeć a i na patrzeniu jego chęci się nie kończyły. Mógł sobie do tej pory wmawiać, że było inaczej, że ta cała dyskretna inwigilacja była tylko czysto zawodowym dbaniem o jednego z najlepszych ludzi, ale w świetle ostatnich wydarzeń musiał ostro przewartościować swoje poglądy. Póki co wszystko nabrało tak nieoczekiwanego pędu, że jeszcze nie wiedział jak ma to sobie ułożyć i Hamlet mu w tym z pewnością nie pomagał. Biorąc pod uwagę jego kondycję - nie musiał i Chris wcale od niego tego nie oczekiwał, przynajmniej na razie. Musiał wziąć poprawkę na to, że być może młody jest na takim emocjonalnym rollercoasterze, że nad tym nie panuje, ale istniało też prawdopodobieństwo że to, co mówił, było też tym co naprawdę myślał. Tylko że wtedy to nie miałoby sensu. Z kolei kiedy postępowanie pod wpływem emocji ma sens? Mógłby się spodziewać wielu rzeczy, ale nie tego, że jego propozycję, Hamlet odbierze jako atak. Gdyby chociaż jego ton sugerował coś podobnego, ale nie istniały żadne przesłanki, żeby odebrać to jako zamach na prywatność i zdolność decydowania blondyna (to ostatnie jednak w tamtej chwili mógłby podważać). Nie odezwał się na ten nieoczekiwany wybuch bo uznał, że lepiej nie dolewać oliwy do ognia i powtarzając sobie, że ma być wyrozumiały. Był cierpliwy z natury, ale z wyrozumiałością miał za to spore problemy. Irytowało go kiedy ktoś tak rażąco opacznie odbierał jego słowa czy zachowanie kiedy zupełnie nic nie wskazywało na fałszywość jego zamiarów. Jakoś ludzie nie mieli problemów z tym, żeby uznać go za złego gościa, ale kiedy starał się być miły to już było za bardzo abstrakcyjne. Odetchnął, całkiem głęboko ale bezgłośnie, odstawiając drugi talerz na bok. Przysiadł na kuchennym parapecie walcząc z cholerną chęcią zapalenia albo przywalenia w ścianę, albo zrobienia jednego i drugiego. Racjonalna część jego jestestwa doskonale wiedziała, że musi do Hamleta podejść z odpowiedniej strony, ze spokojem i że wcale nikt mu nie robi specjalnie na złość bawiąc się w kotka i myszkę. Ta druga jednak, trudniejsza do stłumienia miała ochotę go zdzielić i wyjść, bo skoro odtrąca chęć pomocy, to niech sobie radzi. I chociaż trudno było nie mieć takich przelotnych myśli, bo takie podejście przez ostatnie lata głęboko się zakorzeniło w jego umyśle, to zapanował nad tymi impulsami zduszając je w środku. Nie wyszedł, oczywiście że nie. Drugi raz nie popełni tego błędu i nie da się wyprowadzić w pole tej obronnej masce którą przyjmował snajper; masce pod tytułem „poradzę sobie ze wszystkim sam”. W zamian dał mu trochę czasu sam na sam ze sobą, jeśli to cokolwiek miało pomóc. On też tak naprawdę potrzebował chwili żeby móc zachowywać się jak dorosły mimo wielu emocji kotłujących się gdzieś wewnątrz. To był jego problem - nie to, że nie miał emocji tylko to, że zawsze się czaiły gdzieś wewnątrz. W końcu ruszył się z miejsca, zrobił zaledwie kilka kroków i stanął bez słowa w drzwiach do sypialni. Oparł się o framugę i luźno założył ręce na piersi. - Wiem, że twoje ciało to twoja sprawa. Naprawdę myślisz, że zaproponowałem to bo chciałem ci kazać zachowywać się jakby nic się nie wydarzyło? - zaczął spokojnie, bez śladu złości czy irytacji której nie dało się również odnaleźć w jego spojrzeniu. - Wcale nie chciałem cię urazić, każdy sobie z rzeczami radzi na swój sposób i jeśli (wolisz mieć pamiątkę) taka jest twoja droga, to rozumiem. Ludzie zazwyczaj woleliby nie mieć na sobie śladów przykrych wydarzeń, to może się wiązać z przeżywaniem na nowo spraw o których chcieliby szybko zapomnieć. Jeśli masz do tego inne podejście, to oczywiście w porządku, nie mam jednak tej magicznej zdolności czytania w myślach, więc skąd miałem wiedzieć?- Odbił się lekko i przeszedł przez pokój żeby siąść koło niego na łóżku. - Myślisz, że nie będę mógł na nie patrzeć dlatego że „brzydko wyglądają”? - zapytał patrząc na niego z boku, takim tonem jakby czuł się rozczarowany, że taka myśl w ogóle wpadła Hamletowi do głowy. - Jeśli miałbym nie chcieć na nie patrzeć to tylko dlatego, że będą ciągle przypominać mi o błędzie jaki popełniłem zostawiając cię samego tamtego wieczora. Nie obchodzi mnie ich strona wizualna. Ale nawet jeśli byłby to dla mnie symbol mojej porażki, nie dlatego to powiedziałem. Po prostu chciałem ci pomóc. Fakt, takie ślady na pewno za każdym razem niemo wykrzykiwałyby mu w twarz to co zrobił, albo raczej czego nie zrobił. Byłyby zarazem symbolem klęski jak i nauczką której nie da się zapomnieć. Tylko że nie chodziło tutaj o niego a o skrzywdzonego przez wiele czynników i wydarzeń młodego człowieka. Nie miał pojęcia jaki ten ma mechanizm obronny przeciw traumie, mogło to być wszystko. Nawet takie zachowanie jakie pokazał kilkanaście minut temu i nie miał mu tego za złe. Jeśli to miało w jakiś sposób sprawić że będzie czuł się lepiej, to proszę bardzo. Może mu nawet nawrzeszczeć w twarz. Przynajmniej póki co. Nie było innego sposobu na poradzenie sobie z sytuacją niż odkrywanie spraw na bieżąco. W takich przypadkach nie było gotowego scenariusza. Były pewne schematy które osobnik mógł powielać lub nie, ale każdy człowiek jest osobną jednostką i trzeba było go traktować jak osobną jednostkę ze specyficznymi potrzebami. Więc nie było co się obrażać ani brać do siebie takich kąśliwych uwag, chociaż jego wewnętrzne ja czasem się przez to rzucało.
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: Omerta Sro Gru 19, 2018 12:19 am | |
| - Nie, ale... - odłożył wreszcie talerz na nocną szafkę. Oczywiście, że gdzieś tam z tyłu doskonale wiedział, że nie Chris nie jest taką osobą, ale wolał wierzyć w swoje obawy niż coś co było naprawdę, bo jakoś łatwiej wierzyło się w złe rzeczy, bo później łatwiej było się pogodzić z nimi jak już się działy, niż nastawiać się na coś, a dostać w prezencie rozczarowanie. Więc brnął w to, bojąc się oczekiwać czegoś pozytywnego ze strony Chrisa, by czasem za mocno się nie rozczarować jakby miało nadejść coś nieprzyjemnego czy niewygodnego. - No własnie nawet nie o to chodzi, że ja je koniecznie chcę, ale czuję, że jakbym chciał się ich pozbyć, to tak jakbym oszukiwał samego siebie. To po prostu wydaje się niewłaściwe. Oczywiście, że wolałbym, żeby do tego nie doszło, ale nie chcę też udawać, że tego nie było, skoro już się zdarzyło, to niech tak będzie. Nie wiem, po prostu tak czuję. - wyjątkowo źle mu było przez scenę jaką zrobił przed chwilą. Wtedy wydawało się to jedynym słusznym wyjściem, ale teraz nie bardzo rozumiał, dlaczego aż tak bardzo się uniósł. To wszystko wyglądało jak u laski na PMSie, jakby skoczyły mu hormony przez nadchodzący okres i byle głupota potrafiła wyprowadzić go z równowagi i doprowadzić do absolutnej furii. I chwilę później człowiek zastanawia się, o chuj ,mu tak właściwie chodziło? Straszne uczucie. Wcale nie chciał przeżywać tego ponownie i doskonale rozumiał zrozpaczone kobiety, która nie były w stanie zapanować nad swoimi emocjami. Biedactwa. I one to przeżywały co miesiąc. Nie wyobrażał sobie takiej huśtawki emocji, której praktycznie nie dało się zdławić w zarodku i trzeba było się z nią męczyć całe życie. A teraz siedział on i z niedowierzaniem przypominał sobie swoją złość na Chrisa, tak bardzo bezpodstawną. Też by się wkurwił, jakby Chris nagle zaczął mu zarzucać coś co jest absolutną bzdurą i nieprawdą. Dziwił się, że ten nie jest wkurwiony i z niemal ascetycznym spokojem Dalajlamy z nim rozmawiał. - Nawet nie chodzi o to, że będą Ci o tym przypominały jak je zobaczysz, gdy podwinie mi się rękaw... Tylko... - zagryzł wargę, modląc się w duchu, żeby to co zaraz powie nie było głupie. - Wiem co myślisz o samobójstwie i jak bardzo się tym brzydzisz. A to... - pogładził się sugestywnie dłonią po zabandażowanym nadgarstku - Będzie Ci od teraz towarzyszyć, bo tak zdecydowałem. Nie jestem i nie byłem doskonały, ale nie miałem nic co mogłoby Cię odstręczać, aż do teraz. No i... No i boję się, że jak będziemy... Jak się... Zbliżymy, to cały czas będzie Ci to przypominać, że będziesz się tym brzydził za każdym razem... Że będziesz się brzydził mną, gdy będziemy razem, w łóżku, nago... - dobra, chyba opcja z zakopaniem się pod ziemię byłaby o wiele lepszym wyjściem niż to wszystko co powiedział. Zarumienił się i spuścił wzrok na swoje dłonie. Był niedoświadczony i niewinny, wrażliwy i kruchy. Może wcześniej miał więcej pewności siebie i nie czuł wstydu względem swojego ciała, ale teraz, z ranami na ramionach bał się, że Chris nie będzie go chciał, że gdy tylko na nie spojrzy podczas seksu, to momentalnie zepsuje całą atmosferę. |
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Omerta Wto Gru 25, 2018 3:26 pm | |
| - Dobrze, dobrze, wiem, że nie miałeś tego na myśli. Wiem, że nigdy nie dałem ci powodów żebyś mógł mnie ocenić inaczej, to po pierwsze - a już szczególnie mając w pamięci ich odwieczne słowne potyczki. Pod tym kątem dziś również można by uznać, że Hamlet przegrał, bo nie udało mu się mimo wszystko wyprowadzić Chrisa z równowagi. Jeśli którykolwiek z nich myślałby w tamtej chwili o czymś takim w obliczu poważniejszych spraw. - Możesz próbować oszukać wszystkich dookoła, ale nie siebie. Siebie nigdy nie oszukasz, choćbyś próbował najmocniej jak potrafisz; z bliznami czy bez zawsze będziesz o tym pamiętał. Najpierw ciągle, cokolwiek będziesz robił, twoje myśli będą ściągały w tę stronę. Będziesz wściekły, smutny, zażenowany, będziesz to odtwarzał milion razy. Z czasem przywykniesz, będziesz sobie o tym przypominał tylko pod prysznicem, później od czasu do czasu, ale nie będziesz już tak tego przeżywał - a co miał mu owijać w bawełnę, że będzie wspaniale i cudownie, pogłaszcze się go po główce, pocałuje w rączki i się zagoi? Lepiej od razu było być przygotowanym. Mimo to, nie mówił tego w sposób w jaki bezosobowo przedstawiałby suche fakty. - Możesz sam tak ciągnąć długie miesiące, ale szczerze mówiąc wolałbym, żebyś mi pozwolił pomóc sobie w tym. To nie odejdzie od ciebie w jeden dzień, to trzeba przepracować i chciałbym to przepracować razem z tobą. Tak naprawdę to i jemu samemu to dobrze zrobi, bo póki co to nie potrafił się zdecydować czy był bardziej wściekły czy w jakiś sposób rozżalony. Jakby bzdurnie założyć, że to czego dopuścił się Hamlet było wymierzone właśnie w niego. Oczywiście, że to było niedorzeczne i nikt tak nie postępował, ale odczucia gdzieś tam pozostawały. - Tylko musisz mówić. Krzycz, płacz, obojętne, wyrzuć z siebie wszystko co masz w środku bo im dłużej będzie to w tobie siedziało, tym ci będzie trudniej. Nie mówię, że w tym momencie, ale pamiętaj, że musisz to komunikować. Psycholog z niego był żaden, ale przynajmniej z własnej historii wiedział, że możesz ze sobą walczyć długo i nawet myśleć, że udało ci się wygrać, ale w końcu przychodził moment tąpnięcia i okazywało się, że te wszystkie tłumione emocje i słowa tworzące spokojne, głębokie morze ścieku nagle zmieniały się w niszczycielską falę tsunami, która nie zostawiała za sobą niczego. Hamlet mógł próbować męczyć się sam i pewnie przez parę dni nie będzie zbyt skory do wyrzucania z siebie bolączek. Tak przynajmniej przypuszczał, bo jak kiedyś Hamlet zauważył, pod pewnymi względami byli do siebie podobni. Na rozmowy o psychologu przyjdzie czas później. Wysłuchał jego zadziwiająco trzeźwego toku myślenia odnośnie tych blizn, którego po prawdzie się nie spodziewał i milczał chwilę, patrząc na ten dość smutny obraz, który Hamlet sobą przedstawiał. Snajper miał trochę racji, ale nie do końca. W końcu objął go ramieniem, położył dłoń na boku jego głowy, na wciąż wilgotnych, jasnych włosach i łagodnie przyciągnął go do siebie. - A nie sądzisz, że gdybym się ciebie brzydził, to w InSanity bym się po prostu odwrócił i wyszedł? - zapytał z policzkiem przy jego głowie, patrząc ponad nim gdzieś na ścianę. - To prawda, nie rozumiem nie nie jestem w stanie zaaprobować takiego postępowania, ale ciężko jest się brzydzić kimś, na kim ci zależy. Z wyjątkiem Osta, nim można się brzydzić na wielu płaszczyznach. - Wtrącił dygresję gładząc go po włosach. - Żartuję oczywiście, ale już ci powiedziałem, że jeśli coś czuję w związku z tym wszystkim, to złość na siebie. Na razie i ty i ja też potrzebuję czasu, żeby to wszystko na spokojnie ułożyć, ale czy zostaną ci blizny czy nie, to nie ma znaczenia, więc tym się nie przejmuj. Jeśli mam cię akceptować, to muszę akceptować też twoje wybory. Czy mi się będą podobać czy nie, to inna historia, ale życie polega na kompromisach. Za wyjątkiem dodania do sosu bolońskiego spaghetti, tu nie uznaję kompromisów i od razu ostrzegam. Może nie było to stuprocentową prawdą, że nie będzie go ruszać widok tych szram, ale z innych powodów i pewnie tylko na początku. Przywyknie do tego przypuszczalnie szybciej niż sam Hamlet, ale póki co wszystko to było zbyt dużą rewelacją, żeby sobie z nią dziś poradzić. Wiedział, że tak będzie, ale nie wybiegał aż tak bardzo w przyszłość, potrzebował skupić się na teraźniejszości i jakoś to przetrawić. I - co ważniejsze - wspomóc Hamleta. Tak samo jak określenie “brzydzić” nie było najtrafniejsze. Bardziej gardził takim czynem niż się go brzydził i było to dyktowane przez jego przeszłość, jego własne doświadczenia. Nie mógł pojąć jak można było chcieć sobie odebrać życie, które i tak zbyt łatwo można było stracić a o które czasem trzeba było zaciekle walczyć. Samobójstwo było tchórzostwem. Ale, jak już mu powiedział, ciężko było żywić takie uczucia do osoby, na której nam zależało. Pogarda nie przeszła mu przez myśl, nie, kiedy - jak sądził - wszystko to stało się częściowo przez jego ignorancję i będzie musiał wziąć za to odpowiedzialność. Stanie przed swoim własnym sądem, bo siebie nie dało się oszukać.
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: Omerta Sro Gru 26, 2018 7:37 pm | |
| - Może kiedyś zdecyduję się ich pozbyć, ale na obecną chwilę… nie chcę. Nie wiem czemu, ale potrzebuję tego, żeby było i mi za każdym razem boleśnie przypominało o tym co zrobiłem. – zasadniczo nie wykluczał możliwości pozbycia się blizn… kiedyś. Może, w odległej przyszłości zdecyduje się na zabieg czy inną formę eliminacji nieprzyjemnych skutków mało racjonalnego myślenia. Teraz jednak będą mu towarzyszyć. Pokiwał głową ze zrozumieniem, ale z jakimś takim smutkiem na twarzy, bo wyraźnie go coś dalej trapiło, coś co dotyczyło wypowiedzianych przez Chrisa słów. - Nie chcę być znowu sam. A ty nie masz czasu, żeby ze mną być, musisz się zajmować Famiglią. Jak ty to sobie wszystko wyobrażasz? – uniósł wzrok na mężczyznę jakby oczekiwał, że Chris absolutnie wszystko już obmyślił, co do najmniejszego szczegółu. Właściwie sprawa nie była zbyt prosta, ponieważ nie mógł go ze sobą wszędzie zabierać, bo a) byłaby to nie na miejscu b) dla samego Hamleta również mogłoby to być niewskazane c) w końcu któryś z nich oszalałby od nadmiaru czasu spędzonego ze sobą. Inną możliwością był Tony, zaufany człowiek, ale to również przysparzało masę kłopotów zarówno Chrisowi, jak i rzeczonemu osobnikowi. Na chwilę oceną nie wiedział jak można to rozwiązać, ale był pewien, że zostawienie go samego na dłużej niż piętnaście minut kategorycznie było zabronione. Doskonale sobie zdawał sprawę, że jest z nim źle i lepiej nie igrać z ogniem po raz drugi. - No bo to nie tylko o to chodzi. Ja wiem, że ty nie myślisz o takich rzeczach, bo za wcześnie, ale ja myślę. I nie przestanę w magiczny sposób się przejmować, nawet jeśli mi powiesz, że wszystko będzie dobrze. To tak nie działa, Chris. – odwrócił wzrok w bok, ale pozwolił się trzymać w uścisku, bo mimo chwilowej młodzieżowej buty wewnętrznie potrzebował ciepła drugiego ciała i było mu wręcz idealnie, gdy mężczyzna wciskał jego smukłe ciało w swoje, obejmując dłonią i zakleszczając w takim uścisku blisko siebie. Czuł się kochany i bezpieczny. I bardzo nie chciał, żeby to się skończyło zbyt szybko. Najlepiej jakby w ogóle się nie skończyło. - Jestem tylko mężczyzną i przez ułomność naszej relacji i braku akceptacji jej przez środowisko w jakim żyjemy nie będę w stanie dać Ci tego wszystkiego co mogłaby dać Ci kobieta. Z resztą ze względów fizycznych też nie. – poruszył się niespokojnie, czując, że zaczyna się stresować. - Daj mi dokończyć. Będziesz rzucał swoimi górnolotnymi przemyśleniami za chwile. – bo nie byłby sobą, gdyby nie dodał tej soczystej wypowiedzi wycelowanej w te długie wywody mężczyzny naszpikowane mądrościami życiowymi. Nie zrozumcie mnie źle, one były naprawdę wartościowe, po prostu nie zawsze pasowały do sytuacji i często były wręcz gorsze niż cicha akceptacja czyjegoś zdania, bez wypowiadania swojego. - Nie dam Ci ani dziecka, ani publicznego towarzystwa. Nie będę twoją dumną, biżuterią ani podporą na wszelakich bankietach, bo zwyczajnie nie mogę. Oczywiście, że się na to godzę, boli mnie to, ale rozumiem sytuację. Niemniej jednak boli mnie też to, że będąc z tobą w jakiś sposób okradam Cię z czegoś co mógłbyś mieć będąc z kobietą. Bo w takim mało postępowym społeczeństwie żyjemy. I wiem, że sam się zdecydowałeś. Nadal to nie zmienia tego, że będę miał do siebie żal. Że nie jestem śliczny jak obrazek, a już zwłaszcza z tym. – uniósł sugestywnie dłonie do góry. - Że nie dostaniesz dziecka, gdybyś go chciał, że nie będę mógł trzepotać rzęsami, chadzać z tobą na długie spacery wzdłuż morza i tańczyć podczas wyszukanych imprez podczas interesów. Zwłaszcza, że nasz zawód oczekuje, żeby Don posiadał taką ozdobę. Bo taka jest polityka i zwyczaje. A ja nie chcę widzieć u twojego boku jakiejś szmaty i nie chcę Ci tego zabraniać czy mieć do Ciebie pretensji, że robisz coś dla dobra grupy. Nie chcę być egoistyczny, a z drugiej chcę. |
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Omerta Czw Gru 27, 2018 9:33 pm | |
| Oczywiście nie miał zamiaru dalej drążyć tematu pozbywania się lub nie tych pamiątek z przedramion, bo po pierwsze nawet wcale nie chciał go zaczynać a po drugie bezspornie to była decyzja Hamleta. Gdy ten spojrzał na niego z pytaniem i nadzieją na odpowiedź w oczach, uniósł na chwilę brwi, co mogło wyglądać jakby wcale nie znał tej odpowiedzi. W rzeczywistości jednak oczywiście że wszystko już obmyślił i jeśli nie do ostatniego szczegółu, to przynajmniej przedostatniego. Jeśli było coś, co wprawiało go w niepokój to poczucie braku kontroli; nie kontroli nad drugą jednostką ludzką, ale kontroli tego, co się dookoła niego działo. Zawsze był człowiekiem z planem na większość okazji, nawet jeśli to były plany głównie na sytuacje awaryjne. A nawet jeśli w danej chwili nie miał planu, to szybko potrafił taki wymyślić. - Nie miałem zamiaru cię zostawiać. Po ostatnich miesiącach należy mi się urlop a zawiadywać organizacją mogę na odległość. Co za różnica czy jestem na wyjeździe służbowym czy prywatnym? O tym porozmawiamy jutro, jak ustalę pewne kwestie, ale bądź pewny, że nigdzie się nie wybieram. Nie po to mam ludzi, żeby wszystko robić sam. Nieprawdopodobne, że to powiedział, bo do tej pory wszystko na niebie i ziemi wskazywało na to, że musiał wszystkiego doglądać osobiście. Może to też był aspekt ryzyka utraty kontroli, nawet jeśli wprowadzona przez niego kontrola i tak była nadmierna. Jeśli jednak to mu zapewniało spokojny sen (ha ha), to czemu nie? Co prawda Hamlet miał rację co do wszystkich trzech - co najmniej trzech - przeciwności, ale chrisowy plan przewidywał rozwiązanie ich wszystkich, przynajmniej czasowo. - Zdziwiłbyś się, o czym myślę - mruknął jak człowiek, który musi wysłuchiwać kompletnych bzdur od człowieka, który nie ma o niczym pojęcia. Rzecz jasna nie myślał tak o Hamlecie ani nie był zniecierpliwiony tą uwagą nawet jeśli wyszło to trochę inaczej. - Oho, górnolotne, to mi powiedziałeś. - Dał mu dokończyć, bo jeśli kiedykolwiek mieli do czegokolwiek dojść, to musieli rozmawiać. Nie było to problemem, bo Chris w ogóle mało mówił i wolał słuchać, co było jednym z powodów, dlaczego ludzie czuli wobec niego jakieś obawy. Włosi swoje emocje i racje wyrażali bardzo ekspresyjnie i głośno, więc ktoś tak spokojny i opanowany budził podskórny niepokój. Nie można było powiedzieć, żeby Chris nie robił z tego użytku. - Wiem, że to tak nie działa, ale skoro wiesz, że tak wybrałem, to dlaczego masz się tym przejmować? Lubisz przejmować się wyimaginowanymi problemami? Gdybym chciał albo potrzebował tego wszystkiego, to byłbym z kobietą, możesz sobie to wbić do głowy, bo ja nie mam zamiaru niczego żałować. Może wcale nie chcę (już) mieć dzieci, nie nadaję się na długie spacery i nie lubię tańczyć. Robię to, jak już zauważyłeś, bo tak wypada. I nie sądziłem, że jesteś takim seksistą - spojrzał na niego z ukosa z rozbawieniem, mimo lekko ściągniętych brwi, jakby nie dowierzał lub się nie spodziewał. “Ozdoba”? “Biżuteria”? “Szmata”? Co to było za myślenie? Można było o nim powiedzieć wiele rzeczy, daleko mu było do świętości, to pewne, ale pewnym było też to, że nigdy nie uprzedmiotowywał kobiet. Przeciwnie, miał względem nich duży szacunek, który prawdopodobnie po prostu wyniósł z dzieciństwa począwszy od swojej matki. - Masz rację, niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie przejść. Będę musiał chodzić na te spotkania, chociaż robię to najrzadziej jak mogę, są potwornie nudne. I tak, etykieta wymaga pojawienia się z osobą towarzyszącą, ale wbrew temu co możesz myśleć, to są porządne i inteligentne kobiety. A jeśli nawet nie wierzysz w nie, to wierz we mnie. Zresztą przez połowę czasu i tak omawiamy sprawy w jakichś spokojniejszych miejscach, bez ich towarzystwa. Trudno, choćby chciał, ta kwestia była nie do obejścia. Nawet jeśli reszta traktowała swoje towarzyszki jako ozdoby, on spełniał tylko obowiązek. I dwie strony były zadowolone; on bo trzymał się zwyczajów a jego partnerka bo podczas gdy on zajmował się swoimi sprawami, mogła robić co chciała. Takie bankiety pełne były interesujących ludzi i dobrego picia, czemu miałaby na tym nie skorzystać? Podwójna wygrana. Tak samo być może i po czasie mógłby częściej zabierać Hamleta ze sobą jako, powiedzmy, straż przyboczną i na pewno sama jego obecność mogłaby stanowić - jak to Hamlet określił - podporę, ale nie chciał, żeby ten czuł się niekomfortowo. Nie było wątpliwości, że nie rozwijała się przed nimi prosta i gładka droga. - Hamlet, będziesz moim wsparciem nawet jeśli będzie sto kilometrów dalej, bo będę miał świadomość, że po prostu tam jesteś. Nie potrzebuję, żeby ktokolwiek był moją biżuterią, bo ona rzuca się w oczy a ja chcę mieć swój prywatny świat dla mnie. Dla nas. Nie interesuje mnie chwalenie się swoim życiem na arenie publicznej. Powiem ci więcej, nawet gdybym miał żonę i tak nie zabierałbym jej na żadne napuszone bankiety. - Wtedy co prawda mógłby chodzić po prostu sam, ale nie o to mu w tym chodziło. O wiele cenniejsze było dla niego życie prywatne i zwyczajnie chciał je ochronić. Może i to było górnolotne, może było w jakiś sposób patetyczne, może nie pasowało do sytuacji i może gdyby właśnie nie ta sytuacja nie powiedziałby tego wszystkiego jednego wieczora, ale to było to, co myślał. I to musiało zostać wypowiedziane, chociaż jak na Chrisa to było naprawdę dużo słów. - Tak się przejmujesz paroma bliznami na swoich rękach? Naprawdę, mam ich więcej i to chyba ja się powinienem tym martwić w takim razie. Wierz mi, że one niczego w twoim wyglądzie dla mnie nie zmienią. Nawet gdyby było ich sto razy więcej - drugą, wolną rękę ujął go za nadgarstek jak najbliżej dłoni, ze sporą delikatnością, obrócił i uniósł do swoich ust, żeby złożyć pocałunek na bandażach po wewnętrznej stronie przedramienia. W porządku, może czasami był po prostu starej daty. Szokować nie powinno, skoro Hamlet już dawno ochrzcił go staruszkiem
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: Omerta Nie Lut 10, 2019 6:54 pm | |
| Uniósł brwi w uprzejmym zdziwieniu. Chris na urlopie? Nie, zdecydowanie nie potrafił w to uwierzyć, a już tym bardziej w to z jaką łatwością to powiedział, jakby rozprawiał o pogodzie, a nie pozostawieniu mniejszej lub większej władzy nad mafią w zaufanych rękach, czyichś, a nie jego. On nie potrafił odpoczywać ani teraz, ani wtedy, gdy się poznali po raz pierwszy. A gdy tylko Hamlet usiłował choćby zasugerować odpoczynek, to Chris z wprawą ucinał każdą taką sugestię, nie dając mu zbyt wielkiego pola do manewru. Nic więc dziwnego, że obecnie również mu nie wierzył, a już tym bardziej, gdy mężczyzna mówił o tym jakby było to takie proste. - Taaaak… Jakoś wcześniej choćby dzień odpoczynku był niemożliwy, a teraz to nagle takie proste i możliwe do zrealizowania bez najmniejszego problemu? Wybacz, ale nie wydajesz się teraz szczególnie wiarygodny. – zmrużył lekko oczy, patrząc powątpiewająco na mężczyznę. Przecież nie miał mu za złe, że wcześniej nie chciał się go posłuchać, nic z tych rzeczy, po prostu nie ufał mu w tej kwestii i obawiał się, że wystarczy jeden telefon, żebym Chris popędził załatwiać sprawy… ważniejsze. Nigdy by tego nie powiedział na głos, ale miał ten przeokropny problem. Nie chciał, żeby Chris cokolwiek szczególnie zmieniał ze względu na niego, ale z drugiej strony wcale nie czuł się najlepiej z wizją bycia na drugim czy trzecim miejscu w Chrisowskiej hierarchii. Ot problem nie do rozwiązania. - No dobrze. – westchnął ciężko, jakby musiał wykonać zaraz Syzyfową pracę. Właściwie to po części tak było. - Zobaczymy jak to będzie funkcjonować, ale nie wybaczę Ci jak mnie zostawisz z jakimiś półgłówkami. – zagroził, choć Chris szybko mógł się zorientować, że była to jeszcze nieudolna próba zażartowania przez blondyna. Chciał mu zaufać. Może po tym wszystkim co przeszedł do tej pory nieco kulał w tej dziedzinie, ale tak naprawdę, mimo wszystko Chris go nie zawodził. A wtedy, gdy nie odebrał telefonu? To też nie była jego wina i Hamlet już dawno przestał mieć bezpodstawne pretensje o to, że mężczyzna ośmielił się mieć wyłączony telefon, gdy ten go potrzebował. Teraz miało być inaczej, choćby z założenia. I miał wiele racji, nie można było budować niczego nowego bez zaufania czy mówienia sobie prawdy. A Hamlet wbrew pozorom naprawdę chciał spróbować. Tak bardzo pragnął wreszcie dostać choć namiastkę szczęścia czy miłości, ze wciąż i wciąż pakował się w jakieś straszne tarapaty lub odrzucał niewłaściwe osoby, jak choćby Chrisa, który swoją drogą miał rację. Teraz robił to samo. Wymyślał te niedorzeczne scenariusze, które nie miały racji bytu. Już sam fakt, że Chris od początku ich znajomości nie bujał się z żadną kobietą powinien dać mu sporo do myślenia. Ale on kurczowo trzymał się tych wszystkich fatalistycznych myśli, jakby dzięki nim miał nie zwariować. - Po prostu dla nas zawsze jest trudno się przestać bać, gdy się umawiamy z bi. Bo zawsze, gdzieś tam istnieje szansa, że zechcecie założyć rodzinę, której my wam nie damy. To jest taki podskórny lęk, którego trudno się pozbyć. Łatwiej się konkuruje z podobnymi do nas, ale gdy przychodzi do kobiet… panikujemy. – w sumie nie potrafił sobie wyobrazić Chrisa z dziećmi. Obrazek szczęśliwej rodziny tak bardzo do niego nie pasował, ale już inteligentnej, pięknej kobiety jak najbardziej. Byłaby doskonałym dopasowaniem. - Nie będę o tym więcej wspominał. – zgodziłby się właściwie na wszystko, gdyby tylko Chris go o coś poprosił. Był zdolny do wielu, nawet destrukcyjnych czynów dla miłości. Zwłaszcza tej upragnionej i tak długo tłumionej w sobie. I lepiej by było, gdyby mężczyzna czym prędzej odwiódł tego małego buntownika od głupich pomysłów. Początek był niezły, byleby tego nie zepsuć. Zawstydził się. To było niecodzienne. Nikt go w ten sposób nie traktował. Nie zrozumcie mnie źle, to było niecodzienne, ale jak najbardziej pasowało do Chrisa i jego przekonań. I wcale nie był zaskoczony, że mógłby tak kiedykolwiek postąpić. Po prostu nie sądził, że mógłby być… godny? A może wystarczająco ważny, by Chris go traktował w ten sposób. Tak wiele osób traktowało go jak najgorszego śmiecia, obrzucali go tymi parszywymi przezwiskami, że nie spodziewał się szczególnie dobrego traktowania. A potem pojawił się Chris ze swoim własnym punktem widzenia. - Jesteś dla mnie za dobry. – wyszeptał wciąż zawstydzony tą sytuacją. Chcąc jak najszybciej zapanować nas sytuacją podniósł się ledwie na chwilę, by wsunąć się na kolana mężczyzny i usiąść na nim okrakiem. Pochylił się nad nim, omiótł jego twarz wzrokiem, pogładził czule po policzku i skradł mu pocałunek, otulając szyję rękoma, zakleszczając się na nim i przytulając mocno do ciepłego ciała mężczyzny. |
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Omerta Nie Lis 10, 2019 10:03 pm | |
| - Skąd wiesz, praktykujesz jakieś podróże astralne, że wiesz o każdym moim dniu, czy coś mnie ominęło? - odpowiedział pytaniem na pytanie i co gorsza w swoim zwykłym stylu, nie potrafiąc widocznie ugryźć się w porę w język lub głębiej zastanowić nad tym, że to nie był dobry moment na… Bycie sobą. Aczkolwiek wątpliwości Hamleta były w dużej mierze uzasadnione, bo christopherowy pracoholizm brał się po trosze z hołdowania zasadzie “chcesz coś mieć zrobione dobrze, zrób to sam” a po trosze dlatego, że nie miał lepszych planów. Co ciekawsze, nawet się nad tym problemem nie pochylał, po prostu od czasu gdy kilka lat temu przyjął taki tryb życia, skrupulatnie go wypełniał, bo był człowiekiem zadaniowym. Z początku był to mechanizm obronny przeciw roztrząsaniu spraw minionych; wiadomo, im mniej czasu wolnego, tym mniejsza szansa na wpadanie w pułapki własnego umysłu. Z biegiem lat mechanizm stał się zbędny, ale Chris zwyczajnie nawet nie starał się z niego wychodzić, bo po co ruszać coś, co działa? Nie czuł się z tym źle, może tylko czasem jego organizm miał nieco inne zdanie na ten temat, ale ogólnie wszystko działało tak, jak działać powinno. Każda większa zmiana, jak chociażby związek, automatycznie oznaczała komplikacje i chociaż od czasu do czasu lubił się mierzyć z wyzwaniami, to niekoniecznie jeśli chodziło o dziedzinę jego własnego życia. Czasem bywały chwile, kiedy swój brak zaangażowania w budowanie stałego związku potrafił zaargumentować dobrem drugiej osoby, ale czy naprawdę był takim altruistą? Mocno wątpliwe. Jasnym było, że to tylko pół a może nawet i ćwierć prawdy, bo cała reszta tkwiła gdzieś w czarnych odmętach umysłu, daleko poza zasięgiem wzroku, zaraz obok krzykliwego oskarżenia, że to zwyczajne tchórzostwo. W innej, zawoalowanej formie, ale tchórzostwo. Dokładnie to, o czym powiedział przed chwilą młody snajper - strach przed zaangażowaniem i odrzuceniem. Tak bardzo wyparł to w głąb siebie i zamknął na cztery spusty, że nie potrafiłby tego przyznać ani przed sobą ani tym bardziej przed drugą osobą. Nie dlatego, że nie chciał, tylko po prostu nie potrafił. Istniało na pewno wiele mądrych głów od psychologii, które potrafiłyby to nazwać a pewnie też i wyleczyć, ale mężczyzna wcale nie był zainteresowany niczym podobnym. Niektóre rzeczy powinny pozostać zamknięte. Tak było dobrze. Do tej pory ani tak naprawdę nikogo nie szukał ani nawet przez przypadek też nie trafił na nikogo, dla kogo byłby zdolny zaryzykować. Może uzmysłowiłby sobie wcześniej, że Hamlet jest tą osobą, gdyby z uporem maniaka nie odpychał od siebie tych myśli. A może właśnie dlatego je odpychał bo wiedział, że stanęła na jego drodze osoba, której jednak nie chciał krzywdzić? Te kwestie były zdecydowanie zbyt skomplikowane do rozpatrywania tego wieczora, zupełnie jakby nie miał nad czym myśleć. - Poza tym nie twierdzę, że zostawię to wszystko samopas. Nie muszę być przy wszystkim obecny i nie muszę być na każde zawołanie, ale to nie znaczy, że nie mogę załatwiać istotnych spraw na odległość - sprostował, żeby wszystko było jasne. Urlopowanie nie było jego mocną stroną, nie starał się tego nawet ukrywać, za co sporadycznie dostawał bury od Osta, Tony’ego czy nawet Śliskiego, którzy wieszczyli mu krótkie życie nie przez jeden z tych tak zwanych „wypadków przy pracy”, tylko przez brak umiejętności efektywnego odpoczynku. Z drugiej jednak strony teraz też miał cel na którym mógł się skupić a to akurat wychodziło mu bardzo dobrze, więc jeśli osiągnięcie celu wymagało mniej pracy w organizacji a większej jego ilości spędzonej na innych zadaniach, to mogło się udać. Bezcelowość dla niego była tym, co było nie do pomyślenia. - Mówisz, że takim razie nie mogę cię zostawiać samego ze sobą? - zripostował z automatu, nawet się nie zastanawiając czy taki przytyk może wpłynąć na obecny stan Hamleta czy nie. Pewnych nawyków z pewnością nie da się tak łatwo wyłączyć i ta uskuteczniana latami wymiana złośliwości była jednym z nich. - Dla nas, dla was… Zupełnie, jakbyśmy byli odmiennymi gatunkami. Na starcie przyjmujesz błędne założenia, więc twoje tezy też wyjdą wypaczone - zaczął, z nutą zmęczenia w tonie, ale dość szybko uświadomił sobie, że nie, to nie jest sposób, w jaki powinien prowadzić tę rozmowę. Naprawdę musiał się tego wieczora skupić na tym co i jak mówił. - Chodzi mi o to, - zdjął okulary i dwoma palcami rozmasował nasadę nosa na której spoczywały - że założenie rodziny nie jest tak naprawdę argumentem przeważającym szalę na czyjąś korzyść, przynajmniej nie dla mnie, może nie będę się wypowiadał za resztę mojego gatunku. Hipotetycznie, miałbyś dokładnie takie same szanse przeciw kobiecie, co przeciw mężczyźnie. Hipotetycznie, bo w końcu pokonałeś całą tę kolejkę, która się do mnie ustawiała w równym rządku - zakończył, przechylając się w bok i odkładając okulary na szafkę koło łóżka. Problem z nim był taki, że nawet kiedy żartował, jego twarz nie do końca to odzwierciedlała, dlatego sporo osób miało problem ze stwierdzeniem, czy mówi poważnie, czy jednak nie. Nie to, by żartował szczególnie często, ale ostatnimi laty okazywanie entuzjazmu czy radości nie było jego mocną stroną. - Mów o tym, o czym czujesz, że chcesz powiedzieć. Rozumiem, że masz wątpliwości, każdy ma jakieś wątpliwości. Może gdybyś mówił wcześniej, nie doszłoby do… tej sytuacji - w nieokreślony sposób ruszył dłonią, chcąc prawdopodobnie opisać tę chwilę załamania Hamleta, bez wypowiadania słów „próba samobójcza”. Wystarczy, że to sobie pomyślał i wcale mu to nie pomogło się uspokoić. - Może, gdybym wcześniej chciał cię słuchać uważnie. Chociaż nie byli ze sobą, to naprawdę czuł się temu choć w części winny. Nawet jeśli odsuwał od siebie myśl, że zależy mu na szeroko pojętym dobru Hamleta, to przecież w ciągu lat w ten czy inny sposób robił małe rzeczy, które to potwierdzały. A skoro tak było, to powinien wtedy czytać między wierszami, nie powinien wychodzić z jego mieszkania i zostawiać go sam na sam z traumą po uprowadzeniu. Przynajmniej tym razem nie miał zamiaru tego robić. Może było za późno na naprawianie, ale przynajmniej można było zacząć nowe. -Musiałeś naprawdę trafiać na strasznych ludzi skoro uważasz, że ja jestem za dobry - odpowiedział kręcąc lekko głową, jeszcze zanim Hamlet znalazł się na jego kolanach. Potem, gdy spojrzał na pochylającą się nad nim zmęczoną twarz, bezwiednie obejmując jego szczupłe ciało, kiedy spojrzał w jasne oczy, na jedną, dobrą chwilę świat i jego sprawy straciły znaczenie. To było nieoczekiwane, może nawet trochę zakurzone uczucie, którego się nie spodziewał a które, poczynając od klatki piersiowej, na tę jedną, przyjemną chwilę rozlało się po jego ciele. Oddał skradziony pocałunek chętnie, przesuwając jedną z dłoni w górę jego pleców, aż do karku,drugą przyciągając go bardziej do siebie. Nie spieszył się, przedłużając pieszczotę, smakując jego wargi i rozkoszując się ich delikatnością uświadomił sobie, że jednak brakowało mu obecności drugiej osoby. Nie po prostu osoby, tylko osoby, na której mu zależało. Co innego mieć na kolanach, przytulać i całować kogoś, kto spędzi z tobą jedną noc a co innego kogoś, kto w jakiś sposób to odwzajemnia. Nie było porównania. W końcu, trochę niechętnie, odsunął się od niego tylko po to by go przytulić i wtulić twarz częściowo w szyję, częściowo w jego ramię. Zamknął oczy i chwilę tak trwał, gładząc przez materiał jego plecy, powtarzając sobie w myślach, że musi trochę odpuścić. Chociaż spróbować. Miał dopiero trzydzieści sześć lat a przez większośc czasu czuł się i prawdopodobnie zachowywał, jakby miał sześćdziesiąt sześć. Wdychał przyjemny zapach świeżo umytego ciała i starał się wydłużyć ten moment, kiedy przed rzeczywistością otaczała ich tarcza, kiedy po prostu byli blisko siebie i tylko to miało znaczenie. Rzeczywistość jednak nieubłaganie spadła znów na głowę, przywołując wszystkie wydarzenia nie tylko tego, ale i wcześniejszych dni. - Nie wiem jak ty, ale ja bym się chętnie położył - powiedział bardziej do jego szyi niż do niego. Nadal jednak musiał jeszcze zadzwonić, przynajmniej by się dowiedzieć jak ma się sprawa z Dokami. Resztą, cóż, może się martwić jutro Chmury, które kotłowały się nad morzem od czasu jego wyjścia z domu najwidoczniej dotarły nad miasto i zupełnie nagle deszcz sieknął o szyby. Kilka chwil później, gdzieś w oddali przetoczył się pomruk nadchodzącej burzy. Witaj, cudowna jesieni.
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: Omerta Nie Sty 12, 2020 1:29 am | |
| On również delektował się tą chwilą jak smakiem dobrego wina. Na nowo przypominając sobie jego smak, przeplatającą się cierpkość ze słodyczą w doskonale dobranym bukiecie zamkniętym idealnie wyważonymi proporcjami ingrediencji. Bo w bardzo pospolitej metaforze, Chris mógłby odgrywać rolę wyśmienitego wina. Hamlet jednak nie zamierzał go w ten sposób trywializować, bo dla niego znaczył o wiele więcej niż butelka najlepszego wytrawnego czerownego wina. W tym i każdym innym momencie jego życia był całym jego światem i nie wyobrażał sobie, by mogło się to z powrotem zmienić. On wręcz był przerażony myślą, że coś czego pragnął najmocniej na świecie, wreszcie zdobył. Chris wreszcie całkowicie należał do niego, wystarczyło ledwie sięgnąć dłonią, musnąć opuszkami palców, a legnie u jego stóp i na zawsze tam zostanie. To wszystko wciąż wydawało się tak nierealne i złudne, że Duńczyk zaprzeczał rzeczywistości z całych sił, aż wypchnął się na skraj rozpaczy skąd, rzecz jasna, musiał go ratować sam Don. - Zawsze byłeś dla mnie dobry. - wymruczał cicho. Opulił głowę mężczyzny jeszcze szczelniej, gdy ten wtulił się w jego ciało. Z przyjemnością przyjął tę niecodzienną dla Chrisa dawkę pieszczot. To wszystko było trochę jak Gwiazdka, a trochę jak spełnienie marzeń. Nie narzekał i przyjmował wszystko z szeroko otwartymi ramionami, bo nigdy nie spodziewał się, że taki dzień może nastąpić, że Chris pozwoli się dotknąć, przytulić, pocałować... Zaciągnął się zapachem mężczyzny. Był tylko jego, nie potrzebował absolutnie nikogo innego. - Nie chcę. - powiedział nieco za szybko i za energicznie niż planował. Zabrzmiał trochę jak niesforne dziecko, któremu kazano pójść się wykąpać i spać, jakby obawiał się, że gdy tylko się położy, Chris mu na powrót ucieknie. Czy był to irracjonalny strach, czy może Hamlet faktycznie miał ku temu powody? Nawet jeżeli nie miał w tej chwili nie miało to absolutnie żadnego znaczenia. Chciał kompletnie zmonopolizować swojego partnera, gdyby mógł nie wypuściłby go z mieszkania przez długie tygodnie. I gdyby nie udało się zmusić go do żywienia się konserwami od Osta z pewnością znaleźliby idealną włoską restaurację z dowozem do mieszkania. Nim jednak wprowadzi swój nikczemny plan zamknięcia Dona w potrzasku, zdecydował się wykorzystać sprzyjającą okazję. - Pójdę spać tylko jeśli zostaniesz przy mnie. - powiedział wreszcie, nieco bardziej spolegliwie. Wsunął dłonie na ramiona mężczyzny i delikatnie odsunął go od siebie, by móc na niego spojrzeć. - Nie chcę spać sam. - zamruczał wyjątkowo słodkim głosem samotnego kociaka. Łasił się do nowego pana z pełnym zaangażowaniem, zwłaszcz gdy udało mu się zdobyć miejsce na jego kolanach i potrzebną atencję. Zbliżył się zaledwie na chwilę, by skraść mu ostatniego całusa, a następnie zsunął się ustami po żuchwie na szyję. Zwilżył wybrane miejsce najpierw językiem, by następnie objąć skórę ustami i zassać się na niej mocno. Na koniec uszczypnął skórę zębami. Doskonale wiedział, że Chris nie będzie zachwycony ze zrobionej malinki, a już z pewnością nie z takiej, którą trudno jest zakryć kołnierzem koszuli. Co prawda nie spoglądał na niego z wyraźnie triumfalnym uśmiechem, ale jedno spojrzenie wystarczyło, by stwierdzić, że Hamlet jest zadowolony zarówno ze swojego dzieła, jak i reakcji jaką ono zaraz wywoła. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Omerta | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |