Doskonale zdawał sobie sprawę, że nijak wskóra cokolwiek. Oczywiście Ezer mówił mu, aby zachowywał spokój oraz prosił, jednak natura Carra nie pozwalała mu na kojenie się, ani tym bardziej o proszenie. Patrzał butnym wzrokiem na Sina, niechętnie pozwalając mu się obmacywać. Czasem szarpnął mocniej rękami w akcie buntu. Nie chciał być biernym. Chciał pokazać, że nie jest jego własnością, nawet jeśli ten uważał inaczej.
— Mogłem ich bardziej zdenerwować — syknął, a widząc, jak ten wyciąga piłeczkę, skrzywił się. Kształtne wargi przeciął cień grymasu i niezadowolenia. Pogardy. Nie chciał otworzyć ust, jednak nacisk Sina na szczęka był zdecydowanie dominujący. Uchylił wargi, a wtedy wepchnięto mu w usta knebel. Chciał już ją wypluć jednak mężczyzna uniemożliwił mu. Syknął głośno i odepchnął go od siebie nogą. Hardy wzrok przemienił się w złość. Strach nagle zniknął, a pojawiła się wściekłość. Pokręcił głową na boki, jak tylko usłyszał te pewne i kpiące słowa. Po jego trupie.