|
| Piorun na lodowym niebie [Naruto] | |
| Autor | Wiadomość |
---|
PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Sro Sie 30, 2017 3:52 pm | |
| Świat Ninja jest pełen niebezpieczeństw, szczególnie kiedy należysz do ANBU. Jesteś narażony na najgorsze. Możesz nawet zginąć. Nie możesz poddać się uczuciom, musisz być skupiony na zadaniu. Twoje życie nie jest nic warte. Żyjesz by chronić innych swoją piersią. Hatake Kakashi, były dowódca ANBU w czasie służby popełnił parę błędów. Ten jeden, jedyny raz podszedł do sprawy uczuciowo i nie skończyło się to dobrze. Po latach, wspomnienia powracają, a to za sprawą przypadkowego spotkania z dawnym "znajomym". Kakashi - Phil"Znajomy" - Kosmos_________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Sro Sie 30, 2017 8:21 pm | |
| Ikeda Shin | 26 lat | klan Yuki | Special JouninHistoria: Jego rodzina wywodzi się z Kraju Wody. Po wojnie osiedlili się w małym miasteczku w pobliżu Wioski Mgły. Gdy zaczęły się represje w stosunku do ludzi posiadających kekkai genkai, jego ojciec (Yuki Shigeru) zmienił nazwisko na panieńskie nazwisko matki Shina (Ikeda Shimako), by lepiej wmieszać się w resztę obywateli. Spokój nie trwał długo, bo wkrótce mieszkańcy dowiedzieli się o jego pochodzeniu i rodzina była zmuszona znów się przeprowadzić. Tym razem uciekli dużo dalej, do Kraju Ognia, znów wybierając małą, nie rzucającą się w oczy wioskę. Nie spodobało się to dawnym przełożonym jego ojca, został uznany za zdrajcę i zlikwidowany. Shin bardzo dba o ostatnie i zarazem jedyne wspomnienie ojca. Nie pamięta jego twarzy, tylko plecy i dobiegające z zewnątrz światło, gdy po raz ostatni wychodził swoim wrogom naprzeciw. Matka zawsze dbała by dobrze o nim myślał. Dzisiaj, już dorosły, zastanawia się czy ojciec rzeczywiście był taką białą figurą i czy aby na pewno nie miał czegoś na sumieniu, skoro tak sprawnie go zlikwidowano. O dziwo po tym smutnym incydencie, mieszkańcy wioski zaczęli cieplej traktować jego matkę i samego Shina. Może przez litość, a może przez niechęć do wrogich shinobi, z którymi przyszło się spotkać Ikedom. Dobrze wspomina spędzony tam czas, najwcześniejsze dzieciństwo, gdy jeszcze nie musiał się o nic martwić. Matka była surowa, ale dobra, zawsze darzył ją ogromnym szacunkiem. Dopiero później zrozumiał, jak ciężkie musiało być jej życie, gdy samotnie go wychowywała w tym powojennym, wciąż wrogim świecie. Znów nie zagrzali tam długo, bo kilka lat później Shin zaczął przejawiać swoje pierwsze umiejętności. Matka nie miała więc wyjścia tylko przenieść się z nim do Wioski Liścia, by syn mógł pójść w ślady ojca i wkroczyć na drogę shinobi. Do dzisiaj nie wie czy jego nauczyciele wiedzieli o jego pochodzeniu od początku, czy odkryli je później. Nigdy nie śmiał zapytać matki czy im powiedziała. Na początku nauka szła mu bardzo opornie, szczególnie ta praktyczna. Bał się stawać do sparingów. Od najmłodszych lat bał się śmierci, a to ona była pierwszym skojarzeniem, gdy patrzył na broń. Z czasem jednak się przełamał. Trudno stwierdzić czy pomogła twarda ręka matki, opowieści o heroicznych wyczynach ojca czy gniew na wyśmiewających go kolegów. Być może wszystko na raz. To i tak nie ma teraz znaczenia. Grunt, że ukończył Akademię w wieku sześciu lat i kontynuował naukę. Następnym godnym wspomnienia wydarzeniem w jego życiu była Trzecia Wojna Shinobi, w której walczył wraz ze swoją drużyną. Shin jest jedyną osobą z drużyny, która z wojny wyszła bez większego szwanku. Jego sensei (Hyuuga Daisuke) i kolega (Hayashi Sora) polegli, koleżankę (Maki Kaori) wyniósł na własnych rękach, gdy stało się oczywiste, że zadanie się nie powiodło. Mimo starań medyków straciła obie nogi. Sam Shin został przydzielony do innej drużyny i walczył dalej, obserwując jeszcze więcej śmierci, której tak się obawiał. Po wojnie regularnie odwiedzał Kaori, pomagał w jej rehabilitacji i starał się dodawać otuchy na tyle, na ile było to w ogóle możliwe. Utrzymuje z nią kontakt do dzisiaj. Niedługo później został wcielony do Anbu. Pierwsza zasada to nie przywiązywać się. Po przeżytej wojnie Shin nawet był w stanie zrozumieć dlaczego ta zasada istnieje. Wtedy poznał Kakashiego. Wykonywali wspólnie co nudniejsze zadania w stylu pilnowania gabinetu Hokage i przekazywania wiadomości po całej Wiosce. Szybko znaleźli wspólny język. Z początku ta znajomość wydawała im się bardzo niewinna, zupełnie nieznacząca, ale miała jeszcze paść długim cieniem na całe życie Shina. Szybko się przekonali, że Anbu to nie tylko trywialne zadania pilnowania gabinetu, to również narażanie własnego życia. Podczas jednego starcia z shinobi Wioski Piasku, Shin dał się złapać w pułapkę. Kakashi, przywódca drużyny, widząc to ruszył mu na ratunek, opuszczając tym samym swoje stanowisko. Cały plan się posypał. Ale Shin przeżył. Później leżąc w szpitalu niejednokrotnie myślał, że lepiej by było gdyby zginął tamtej nocy, bo być może cała misja by się udała. Kakashi prawdopodobnie myślał podobnie, bo nie odwiedził go ani razu. Chyba sam nie wiedział czego chce, bo jednocześnie miał o to do niego żal. Rozumiał jego motywy, ale chciał go zobaczyć. W wyniku tego wypadku stracił oko, zyskał rozległą bliznę zdobiącą prawą część jego twarzy i na długo stracił pełną władzę w prawym barku. Po długiej rehabilitacji wróciła mu sprawność, ale prawa ręka już nigdy nie będzie tak silna, jak kiedyś. Stracił również część swojej reputacji. Niedługo później opuścił Anbu i poświęcił się łapaniu poszukiwanych ninja. Dopiero niedawno na dłużej wrócił do Wioski. Specjalizuje się w technikach uwolnienia lodu, mimo że był zupełnie odcięty od wiedzy klanowej, większość z tych technik opracował sam, inne wzorował na opowieściach innych shinobi, którzy na swojej drodze spotkali innych Yuki. Większość technik opiera na Thousand Flying Water Needles of Death ze względu na swoją biegłość w posługiwaniu się senbon. W zwarciu używa katany, więc Ice Sword Technique też nie jest mu obce. |
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Wrz 01, 2017 5:39 am | |
| INFORMACJE PODSTAWOWE: Hatake Kakashi 26 lat 181 cm/67,5 kg Jōnin Nadzorujący, kiedyś dowódca ANBU Wychowawca drużyny 7 Nie rozstaje się z maską UMIEJĘTNOŚCI:Podstawowe ninjutsu oraz genjutsu ma opanowane do perfekcji Twórca Chidori oraz Raikiri Jako jedyny spoza klanu Uchiha posiada Sharingan, dzięki któremu zdobył tytuł Kopiującego NinjaSzybki, zręczny, świetnie wyszkolony z jutsu używanych przez ANBU do cichego zabijaniaUżywa techniki wzywania ninkenów (psów ninja), przywołuje ich osiemINNE:Syn Sakumo Hatake, zwanego Białym Kłem Konohy. Z powodu samobójstwa ojca przysiągł ściśle przestrzegać kodeksu shinobi, żeby nie skończyć jak on. Był bardzo utalentowanym i szanowanym młodym ninja. Jego możliwości zdobyły rozgłos i do teraz jest bardzo znanymi shinobi w każdej wiosce.Należał do drużyny Minato razem z przyjaciółmi: Rin i Obito. To właśnie od Obito dostał Sharingan. Jego śmierć bardzo zmieniła wiele cech oraz poglądy Kakashiego, między innymi o pracy w zespole. Hatake każdego dnia chodzi pod pomnik poległych ninja i spędza tam nawet parę godzin w zadumie.On i Might Guy są tak zwanymi "odwiecznymi rywalami". Ich pojedynki są bardzo zróżnicowane, przykładem jest wyścig z końca Konohy aż po górę Hokage oraz jedzenie na czas. Zwykle to Kakashi wygrywa, czego Guy nie potrafi zaakceptować i szuka to nowych konkurencji. Podczas służby w ANBU poznał Itachiego Uchihę, którego wdrażał w tajniki organizacji i wykonywali misję w jednej drużynie, póki młody Uchiha nie został dowódcą własnej za sprawą Hokage. Kakashi stara nie przywiązywać się do nikogo. Twierdzi, że osoby, które kochał już dawno nie żyją, co dla rozmówców wydaje się przerażające, jednak on sam wie, że tak jest najlepiej. Najbezpieczniej dla niego i dla ludzi w jego otoczeniu. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Wrz 01, 2017 2:04 pm | |
| Las stał się odrobinę rzadszy, droga stała się o wiele bardziej znajoma. Zdecydowanie zbliżał się do wioski. Ile czasu go nie było? Z pewnością był już liczony w miesiącach, ale musiałby się mocniej zastanowić by podać dokładniejszą liczbę. Ostatnie zlecenie należało do tych trudnych, długo tropił zbiega, potem poznawał jego zwyczaje, obmyślał plan jak się go pozbyć- sprawnie i po cichu. Nie był absolutnie najlepszą osobą do tego zadania, bo zbieg posługiwał się żywiołem ziemi, co mogło sprawić jego wodzie trochę dodatkowych problemów. Musiał działać sposobem. I zadziałał. Kilka sprawnych pułapek zdecydowanie pomogło. Potem pozbył się ciała i wszystkich sekretów, które zawierało. Najprostsza, ale i najmniej przez niego lubiana część każdego zadania. Tyle lat, a on nadal się do końca nie przyzwyczaił do obcowania z trupami. Zganił się za to w myślach, nie po raz pierwszy zresztą. Nie mógł się doczekać spotkania z matką. Co by nie mówić stęsknił się za nią. Nawet jeśli oboje byli przyzwyczajeni do jego częstych i długich nieobecności, nie potrafili się wyzbyć tej tęsknoty. Nie potrafił urwać tej więzi, która ich łączyła. Wielu by powiedziało, że jest zbyt sentymentalny i może nawet mieliby rację. Nie był pewien. Jedyna rzecz, której był zdecydowanie pewien w tym temacie to to, że jeśli ktoś zasugerowałby, że jest przez to gorszym shinobi, pokazałby w praktyce jak bardzo się mylą. Jego nazwisko nie było szczególnie znane, ale żal z tego powodu odczuwał niezwykle rzadko. Właściwie tylko wtedy, gdy przypomniało mu się jakie miał marzenia na młodu, jeszcze gdy był geninem. Właśnie, jak wróci powinien odwiedzić Korin. Gdy widział ją po raz ostatni, dowiedziała się o nowym typie protez, które być może pozwoliłyby jej znowu chodzić, a nawet biegać. Był ciekawy czy coś z tego wyjdzie, czy cieszył się przedwcześnie. Sama Korin miała bardzo sceptyczne podejście. Nie dziwił jej się. Gdyby jemu po tylu latach bycia przykutym do wózka ktoś powiedział, że znów będzie chodzić pewnie też by nie uwierzył. Jednak nadzieja pozostawała. Zaczął mijać coraz więcej ludzi, a po chwili marszu jego oczom ukazała się brama wioski. Przystanął i chwilę cieszył oczy tym widokiem. Nareszcie w domu. Teraz czeka go trochę spokoju zanim znów będzie musiał ją opuścić. Niektórzy cieszyli się opuszczając wioskę. On zdecydowanie wolał powroty. Spojrzał na siebie. Matka pewnie stwierdzi, że wygląda żałośnie. Proste kimono, w którym łatwiej było mu się wtopić w tłum, niż w standardowym stroju jounina. Zawieszony na szyi ochraniacz z symbolem wioski, stare sandały, wytarta opaska na oku, u pasa katana. No i te włosy. Dłuższe, niż powinny, spadające smętnie na prawą połowę twarzy. Wyglądał dość… przygnębiająco. Jak jakiś pożal się boże samotny samuraj. Westchnął i ruszył przed siebie. Właściwie jemu było wszystko jedno, ale znów się nasłucha od mamy, że powinien o siebie dbać. Nie wiedział czemu aż tak bardzo jej na tym zależało. Gdyby on miał dziecko, które obrało drogę shinobi, pewnie nie poświęcałby tyle czasu jego aparycji, co umiejętnością przeżycia. Ale nigdy nie będzie matką (rodzicem pewnie też nie), więc raczej nie zrozumie. Przekroczył bramę.
|
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pon Wrz 11, 2017 2:16 am | |
| Wstał wcześnie rano. Musiał przygotować się do misji, którą miał wykonać z drużyną siódmą. Dopiero niedawno opadły emocje spowodowane wyprawą do Krainy Fal. Cała akcja z Zabuzą, Haku...cieszył się, że tym razem wyznaczono im rangę D, która miała stuprocentową pewność łatwości w wykonaniu. Zadanie miało na celu pomoc starszej kobiecie w oporządzeniu farmy, znajdującej się niedaleko Konohy. Idealne dla początkujących ninja, którzy muszą odpocząć po wyczerpującej i stresującej historii. Sam Kakashi musiał z powrotem zebrać siły. Wciąż nie czuł się najlepiej, z powodu częstego używania Sharingana w tamtych chwilach. Wbijanie gwoździ w drewnianą zagrodę dla krów to to, czego potrzebował. -Wychodzę. - powiedział, zamykając drzwi jak zawsze pustego domu. Tego samego, w którym jego ojciec popełnił samobójstwo. Tego samego, w którym samotnie spędza poranki, popołudnia i wieczory od ponad czternastu lat. Przestał zwracać uwagę na wszelkie przytłaczające elementy. To stało się rutyną, po prostu przyzwyczaił się do powtarzanych czynności. Poprawił plecak na ramionach i powolnym krokiem udał się w miejsce zbiórki z trójką jego podopiecznych. Wyjął z kieszeni ulubioną książkę, otwierając na niedokończonym rozdziale. Chciał wiedzieć, co będzie działo się dalej w niekończącym się romansie dwójki głównych bohaterów. Wciągnęło go to na tyle, że poszedł okrężną drogą i jak zawsze się spóźnił. Wysłuchał marudzenia Naruto i Sakury, uśmiechając się przy tym pod maską. Już uwielbiał te dzieciaki. Lekko nadpobudliwe, ale poprawiały mu humor swoim zachowaniem. Nie czuł samotności, kiedy spędzał z nimi czas. Pokierował ich do bramy, wciąż trzymając nos w książce. Obsypywany pytaniami na temat fabuły, spławiał blondyna jak tylko mógł, skupiając całą swoją uwagę na literach. -Jeśli masz za dużo energii, to przebiegnij się do wyjścia z wioski i poczekaj tam na nas. Ścigajcie się, czy cokolwiek.- zaproponował, co raczej nie było najlepszym pomysłem. Naruto szybko podchwycił ideę, podokuczał Sakurze, by zdenerwowana zaczęła go gonić i w sekundę widać było po nim jedynie kurz. Chłopak biegł przed siebie, nie patrząc na to, czy nie natknie się na przeszkodę. Ludzie ustępowali mu drogi, by przypadkiem ich nie staranował. Będąc już blisko, powoli zaczął zwalniać jednak niechcący wbiegł w jakiegoś mężczyznę i padł na ziemię. Różowo włosa dziewczyna, która siedziała mu na ogonie, również zaliczyła upadek, potykając się o ciało kompana. -Naruto, ty głąbie! - uderzyła go cała czerwona ze złości i wstydu, dopiero potem patrząc na owego mężczyznę, który miał nieprzyjemność natknąć się na chłopca w pomarańczowym dresie. -Bardzo pana przepraszamy! Naruto to po prostu straszny idiota, niech się pan nie przejmuje.- ukłoniła się ze skruchą, odwracając dzięki temu wzrok od opaski na oku. Po kilku chwilach dołączył do nich jonin, z młodym Uchihą idącym obok niego. -Żałosne.- skomentował Sasuke, chowając ręce do kieszeni. Czuł się zażenowany faktem, że 2/3 jego drużyny znowu wyrabia im złą opinię wygłupianiem się. -Naruto, Sakura koniec zabawy. Mamy misję do wykonania. Wykorzystacie waszą werwę przy naprawianiu stodoły. - powiedział Hatake, nie bardzo zainteresowany tym, co się stało między uczniami, a przypadkową osobą. Podniósł leniwie wzrok znad czytanej książki, by spojrzeć na pechowca, który miał nieprzyjemność zderzyć się z Uzumakim. I w tym momencie go zatkało. Otworzył szerzej oko i wypuścił lekturę z ręki. Nie spodziewał się takiego spotkania. Przynajmniej nie przez kolejne kilka lat. Mimo innego, bardziej zapuszczonego wyglądu, poznał tę osobę bez problemu. -Shin... - spojrzał nerwowo na dzieciaki, to na ciemnowłosego.- Drużyno siódma, idźcie pierwsi. dogonię was. - zarządził głośniej, o wiele poważniejszym tonem niż używał jeszcze kilka minut wcześniej. Podniósł książkę i schował ją do kieszeni. -Ale Sensei, o co chodzi! Kim jest ten koleś?! - krzyknął zaciekawiony Naruto, mrużąc dociekliwie oczy. -Powiedziałem coś. Dogonię was. Sasuke, wyprowadź grupę. - nakazał. Chłopak kiwnął tylko głową ze zrozumieniem i ruszył spokojnym krokiem do wyjścia z wioski. Za nim zaraz podreptała Sakura, która po drodze kopnęła blondyna w tyłek, by przypadkiem nie miał zamiaru zostawać i przeszkadzać Sensei'owi. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Paź 06, 2017 10:34 pm | |
| Z zamyślenia wyrwało go dużo mniejsze ciało, które z impetem na niego wpadło. Cofnął się nieco po czym spojrzał na blondyna, uważnie zmierzył go swoim jednym okiem. Jego uwagę przykuł ochraniacz, który nosił chłopiec. Przywołał to masę wspomnień z czasów, gdy był w jego wieku jeszcze zaczynał. Westchnął cicho. – Patrz, jak biegasz. Jeśli chcesz być shinobi nie możesz tak łatwo wpadać na przeszkody.- mała rada, na tyle było go stać. Więcej nie było potrzebne i dobrze, bo nie było go na to w tym momencie stać. Rzucił spokojne spojrzenie biegnącej za chłopcem dziewczynie i już, już miał się uśmiechnąć, gdy jego wzrok przeniósł się na ich nauczyciela. Wszędzie poznałby tą twarz. Inna sprawa, że w przeciwieństwie do niego, Kakashi za bardzo się nie zmienił. Jego również zatkało, nie wiedział zupełnie co powinien powiedzieć. Przywitać się jakby nic się w przeszłości nie stało? Zignorować go? Och, jak bardzo chciałby go zignorować i pójść dalej. Nie miał siły dzisiaj mierzyć się ze swoją przeszłością. Ale już było za późno. Zanim zdążył coś zrobić, Hatake wypowiedział jego imię. - Hatake Kakashi- wycedził. Imię rozpłynęło się po jego języku, jak to zwykło robić kilka lat temu. Nie wiedział, co powinien jeszcze powiedzieć dlatego przez dobrą chwilę panowała cisza. Nie spodziewał się go zobaczyć. Udawało mu się go unikać, może nie celowo, ale jednak, przez tyle lat i akurat dzisiaj, zupełnie zmęczony i wyprany z emocji musiał go spotkać. - Po kim, jak po kim, ale po tobie nie spodziewałbym się, że skończysz niańcząc geninów.- powiedział zgodnie z prawdą. Czy Kakashi nie powinien być dowódcą jakiejś specjalnej drużyny? Jego imię w końcu było tak dobrze znane, jego umiejętności tak szalenie cenione. A może i jemu oberwało się po tamtej pamiętnej nocy? Nie wiedział, nie śledził jego kariery. Chciał zapomnieć. Jak widać nieskutecznie. Nie miał zamiaru udawać, że go nie zna. Nie było go na to dzisiaj stać. Z ust blondwłosego chłopaka padło pytanie. No tak, nie jest tak dobrze znany. Daleko mu do bohatera wioski. Po cichu wykonuje brudną robotę. Pewnie nie tego chciał dla niego jego ojciec, ale co mógł teraz na to poradzić. Zaprzepaścił jedną szansę, a druga nie trafia się tak łatwo. |
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Paź 20, 2017 4:25 am | |
| Upewnił się, że uczniowie odeszli wystarczająco daleko, by nie słyszeć ich rozmowy. Wtedy też zrobił krok w stronę mężczyzny, zachowując jednak bezpieczny dystans. Musiał być czujny. Nie wiedział jak bardzo negatywnie był nastawiony do niego Shin. Na jego miejscu zapewne wciąż pamiętałby, jak źle został potraktowany przez tego drugiego. -To długa historia...Wbrew pozorom opiekowanie się tą trójką jest trudniejsze niż myślisz. Naruto i Sasuke to nadzwyczajne charaktery - westchnął ciężko, nie chcąc tłumaczyć wszystkiego w tym momencie. Prawda, mógł zostać kapitanem ważnej jednostki chroniącej wioskę albo i samego Kage, ale miał dość wrażeń. Pozycja Jonina Nadzorującego nie była najgorsza, wszak miał wpływ na wybieranie przynajmniej części przyszłych ninja. Oblewanie większości przydzielonych małolatów nie miało podłoża w jego charakterze, bo nie był typem mściwego i okrutnego, ale chciał, by shinobi żyli w poczuciu przynależności do grupy, by umieli pracować w zespole, by jedną z najważniejszych wartości nie była moc czy władza, a przyjaźń, bo to dzięki niej można stać się lepszym człowiekiem. Skupił swój wzrok na twarzy byłego współpracownika, szczególnie przyglądając się prawej części, ukrytej pod burzą włosów i opaską na oko. Domyślał się, że Ikeda miał tam niechcianą pamiątkę po ich ostatniej, nieudanej akcji w ANBU i zapewne nie była ona jedynym, co zostało mu po tamtych wydarzeniach. Cudem było, że przeżył po złapaniu w śmiertelnie niebezpieczną pułapkę ninja z Suny. W tym momencie jako jedyna osoba, która zbliżyła się w jakiś sposób do Kakashiego, wciąż chodził po ziemi o własnych nogach. Hatake spojrzał w niebo, w ciszy zbierając myśli. -Minęło parę lat od naszego ostatniego spotkania...jeśli miałbyś czas i chęci obcować ze mną...moglibyśmy spotkać się gdzieś i porozmawiać. Chciałbym poruszyć pewną kwestię w spokojnym, neutralnym miejscu- zaproponował, choć spodziewał się odmowy. Wciąż męczyło go to, co zrobił Shinowi. Wiedział, że zostawiając go bez wsparcia mentalnego po ciężkim przeżyciu, mógł spowodować wiele szkód. Zachował się tak, jakby ten dla niego nie istniał, jakby zapomniał o znajomości. Przez te lata prawie codziennie zastanawiał się: co jeśli choć raz przyszedłby go odwiedzić w szpitalu. Czy ich drogi potoczyłyby się inaczej? Czy nie staliby teraz przed sobą jak obcy, tylko obaj prowadzili drużyny i rywalizowali jak prawdziwi przyjaciele? Kakashi kolejny raz odsunął się od kogoś, mimo wewnętrznej potrzeby pomocy i wspierania drugiego człowieka. Popełnił błąd, którego tak łatwo nie naprawi, ale może teraz, po latach, miał szansę odbudować relację. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Paź 20, 2017 1:50 pm | |
| Zmrużył oczy i zaśmiał się krótko. Naprawdę? Nie przesłyszał się? - Teraz chcesz rozmawiać?- powiedział w końcu po krótkiej pauzie. Miał ochotę zapytać go gdzie był, kiedy potrzebował rozmowy, kiedy nawiedzały go najciemniejsze z myśli, których do dzisiaj się do końca nie pozbył. I teraz po latach, gdy jako tako stanął na nogi, wraca do jego życia zupełnym przypadkiem i chce rozmawiać. Ale Shin nie byłby Shinem gdyby nie zgodził się na tę rozmowę. Był zbyt ciekawy tego, co Kakashi ma mu do powiedzenia. Czasami zastanawiał się, co się z nim działo. Co by mu powiedział gdyby spotkali się ponownie. Z początku, leżąc jeszcze w szpitalu, miał nadzieję, że to jakaś siła wyższa powstrzymywała Hatake od odwiedzenia go. Z czasem stracił złudzenia. Urósł w nim gniew, niechęć i jednocześnie ciekawość. Co by zrobił, co by usłyszał gdyby spotkali się ponownie. I chociaż dzisiejszy dzień był chyba najgorszym momentem na takie spotkanie, jednak do niego doszło. Nareszcie. Czuł pewną satysfakcję patrząc na leżącą na ziemi książkę, która tak łatwo wypadła mu z ręki, gdy tylko go zobaczył, przypominając sobie szok na jego twarzy. Może to dlatego, bo gdzieś w głębi nadal istniała cząstka, do której istnienia się nie przyzna, która nadal chciała wierzyć, że Kakashiemu na nim zależało, że to wszystko co mieli nie było fałszywe, ani tym bardziej złe. Shin wierzył w przyjaźń. Po prostu posiadanie przyjaciół w jego położeniu było niezwykle trudne. Właściwie została mu tylko Korin, którą widywał raczej rzadko. Co do reszty… Oprócz niej, Kakashi był jedyną żywą osobą, którą kiedyś nazywał „przyjacielem”. Czasami wracał myślami do tych lepszych czasów, gdy miał ich więcej, ale nawet to było dla niego trudne. I on czasem się zastanawiał, co by było gdyby gorycz nie przerosła go tak bardzo. Czy przypadkiem nie prowadziłby teraz grupy dzieciaków z bardzo odpowiedzialnym zadaniem łapania kota czy psa. Gdyby złożył prośbę o przeniesienie, pewnie nikt by mu nie odmówił. Miał wystarczające doświadczenie. Jednak nie był pewien czy nie jest już dla niego za późno, czy nie jest już zbyt zgorzkniały by uczyć czegokolwiek. W stosunku do siebie niczego nie był pewien. Wiedział tylko, że potrafi tropić i zabijać, bo to robił przez ostatnie lata, więc chyba musi być w tym dobry. Reszta była jak kroczenie w ciemności. Czuł, że potrzebuje przerwy, jakiejś nowej radości w życiu. Może dlatego tak kurczowo złapał się tej odczuwanej satysfakcji i ciekawości, uczuć, których nie czuł od dawna i zanim zdążył się zastanowić, powiedział: -Jutro rano zdaję raport, wiesz gdzie mnie znaleźć – i ruszył dalej swoją drogą. Tyle informacji powinno mu wystarczyć, by bez trudu go namierzyć. Miejsce pracy się nie zmieniło, miejsce zamieszkania również. Mieszkał nadal w tym samym budynku, do którego wprowadził się z matką jako dziecko. Było to bardzo skromne mieszkanie na pierwszym piętrze, tuż nad restauracją, w której pracowała jego mama. Wieczory i noce były zawsze głośne, co nie ułatwiało mu odpoczynku szczególnie, że i bez tego miał problemy ze snem. Kilkakrotnie próbował namówić mamę na przeprowadzkę w spokojniejsze miejsce. W końcu nie musiała już pracować, mógł ją bez większego trudu utrzymać, dać jej wygodniejsze życie. Ale ona nie chciała. Widocznie potrzebowała zajęcia, by nie myśleć, że jej dziecko znów naraża życie. Przyzwyczaiła się do miejsca, do ludzi, lubiła to, więc Shin nie nalegał. Jej uśmiech był dla niego radością, o którą bardzo dbał.
|
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Paź 27, 2017 4:15 am | |
| Poczuł ulgę, kiedy mężczyzna zgodził się na spotkanie. To oznaczało, że nie został wpisany na czarną listę nienawiści i miał szansę odbudować upragnioną relację z byłym przyjacielem. Lata samotności uświadomiły go, że z powodu tej jednej, niefortunnej sytuacji stał się hipokrytą. Uczniom powtarzał za każdym razem tę jedną, ważną i zmieniającą światopoglądy młodych ninja sentencję: "W świecie shinobi ci, którzy nie przestrzegają zasad to śmiecie. Lecz ci, którzy porzucają przyjaciół są jeszcze gorsi" i nakazywał im kierować się nią na każdym kroku, by szerzyli dobro w odwiedzanych wioskach. Jednak sam w chwili słabości odsunął się od Ikedy, jednocześnie piętnując całe swoje dalsze życie wewnętrzną łatką najgorszego ścierwa. Westchnął ciężko, gdy Shin zniknął z pola jego widzenia i spojrzał w niebo, dłuższą chwilę stojąc w bezruchu. Uspokajał umysł, chował wszelkie emocjonalne niedogodności, zakładał maskę obojętności, by móc ruszyć przed bramę Konohy, dołączając tym samym do niecierpliwej drużyny energicznych dzieciaków. -Sensei ile mamy czekać, noc nas zastanie! I z kim gadałeś, co?! - krzyknął zirytowany Naruto, kiedy siwowłosy pojawił się tuż przed nimi. Kakashi odwrócił od niego wzrok, spoglądając na drogę, która prowadziła do celu ich podróży. -Może kiedyś wam opowiem. - odparł spokojnie Hatake i poczynił pierwsze kroki, kierując drużynę siódmą na farmę. Podróż nie zajęła im wiele czasu, jednak wystarczająco wymęczyła młode organizmy, że potrzebowały natychmiastowego posiłku. Ich nauczyciel w tym czasie zasiadł na pobliskim drzewie owocowym i zamknął oczy, chcąc odpocząć. Wciąż był osłabiony po trudnej akcji w Krainie Fal, a spotkanie Shina nie pomagało w regeneracji psychicznej, która pociągała za sobą konsekwencje w regeneracji fizycznej. Mieli spędzić w owym miejscu dwa dni, pracując przy zwierzętach, zagrodach lub na małym polu. Jednakże mężczyzna zaplanował sobie, że wyjdzie wcześnie rano, by spotkać się z dawnym znajomym w wiosce i wróci po kilku godzinach, wymyślając młodym geninom jakąkolwiek najprostszą wymówkę, w którą i tak nie uwierzą, ale jak zwykle machną ręką i wrócą do przekomarzania się. Do wieczora nadzorował wypasanie krów, zdążył naprawić płot oddzielający zboża gospodyni od okazów jej sąsiadki i rozprawił się z paroma drobnymi złodziejaszkami, którzy wykradali jajka z kurnika niczego nieświadomej kobiety. Czy tak powinien skończyć wielki ninja, znany prawdopodobnie w każdym kraju? Zdaniem Kakashiego żadna praca nie hańbiła jego opinii wśród innych. Wbrew pozorom był niebezpieczny, a przeciwnicy bali się jego umiejętności. Nadeszła noc, a po niej świt. Naruto, Sasuke oraz Sakura jeszcze smacznie spali, wykończeni poprzednim dniem pełnym obowiązków. Jonin spakował najpotrzebniejsze rzeczy do mniejszej torby i wymknął się, prędko udając do Konohy. Nie wiedział tylko co dalej. Czy wybrać się do domu Ikedy? Czy może tam, gdzie miał zdawać raport? Ostatecznie zdecydował się na pierwszą opcję. Powędrował do restauracji, którą kiedyś zajmowała się matka jego byłego kompana. Pamiętał to miejsce bardzo dobrze. Nic się nie zmieniło na pierwszy rzut oka. Coś powodowało jednak niepokój. Sam nie wiedział dlaczego, ale odczuwał dyskomfort mentalny im bliżej wejścia się znajdował. Dlatego też stanął niedaleko knajpki, wypatrując Shina wracającego z porannego raportu. Poziom stresu powoli wzrastał. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Paź 27, 2017 4:04 pm | |
| Poczuł ulgę widząc znajomą ulicę, powoli zaczynając słyszeć gwar restauracji. Nareszcie wracał do domu. Ciekawe czy mama się go spodziewa, czy będzie to dla niej zupełne zaskoczenie? Uśmiechnął się blado, zupełnie zapominając o nie tak dawnym spotkaniu i wewnętrznym ciężarze, który odczuwał. Zatrzymał się na chwilę, gdy zobaczył ją rozmawiającą na ulicy z sąsiadką. Patrzył przez chwilę jak kłóci się o coś, nie do końca poważnie, ale jednak zaciekle. Uśmiechnął się szerzej, gdy odwróciła się w jego stronę i w końcu go dostrzegła. – Shin! – zawołała szczęśliwa, a on ruszył szybkim krokiem w jej kierunku. Czuł się lekki, zupełnie jak wtedy, gdy był dzieckiem. Dlatego lubił powroty do domu. Sąsiadka również się zainteresowała jego pojawieniem się. Obie kobiety przez bite piętnaście minut wypytywały go o podróż, zadanie i spotkanych po drodze ludzi, a on zbywał większość z nich jakąś zdawkową odpowiedzią, unikając jakichkolwiek szczegółów. – Dobrze, dajmy mu spokój, Hanako, dopiero wrócił, jest zmęczony – powiedziała w końcu matka, a sąsiadka przyznała jej rację. Przekroczyli wspólnie bramę i po tak doskonale znajomych schodach wspiął się na pierwsze piętro. Usiadł przy stole i dopiero wtedy poczuł, jak przeraźliwie zmęczyły go ostatnie dni. Zmęczenie uderzyło w niego tak nagle, jak wcześniej zniknął ciężar. Mama nie zadawała już więcej pytań. Wiedziała, że tego nie lubi, ale najwyraźniej wcześniej nie potrafiła się powstrzymać. Chyba jednak była z niego trochę dumna, mimo tego całego lęku, który odczuwała z jego powodu. Przez kolejne godziny opowiadała mu o drobnych rzeczach, które wydarzyły się pod jego nieobecność. Mógł na chwilę odciąć się od wszystkiego i zatopić w normalności. Potrzebował takich chwil żeby na nowo sobie przypomnieć, o co tak właściwie walczy. Następnego dnia wstał wcześnie rano i udał się do swojego zwierzchnika żeby zdać raport. Ciężar powrócił, ale już nie taki wielki. Musiał wrócić myślami do niedawnych wydarzeń, przypomnieć sobie wszystkie szczegóły. Jego raporty były zwięzłe i na temat, głównie dlatego, bo za nimi nie przepadał. Ale szef nawet to sobie cenił, w końcu Ikeda nie marnował przesadnie jego czasu. Gdy wychodził, ciężar urósł. Teraz czekało go o wiele trudniejsze zadanie. Właściwie nie był pewien czy Kakashi się pojawi, wolał się na to nie nastawiać. Gdy już, już upewniał się, że jednak nie przyjdzie, zobaczył go tuż pod swoim domem. Wziął głębszy oddech i ruszył dalej w jego kierunku. W przeszłości zdarzało mu się układać przebieg tej rozmowy w myślach, ale teraz, gdy w końcu do niej doszło, miał pustkę w głowie. Jedyne, co wiedział to to, że nie może do niej dojść tutaj. – Chodź, tutaj ściany mają uszy – zatrzymał się na sekundę po czym ruszył dalej, sprawdzając tylko czy Kakashi idzie za nim. Gdy oddalili się nieco od jego domu, zwolnił. Przechodzili przez bardziej gwarną ulicę, na której miał pewność, że nikt nie będzie dbał o ich rozmowę. Może był paranoikiem, ale wolał żeby nikt znajomy ich nie słyszał. – O czym chciałeś porozmawiać – nawet nie odwrócił się w jego kierunku. Próbował utrzymać tak duży dystans, na ile to możliwe. Starał się zachować spokój, nawet jeśli był zestresowany, do reszty poruszony tą chwilą. Owszem, poruszony, ale nie wiedział jeszcze w jaki sposób. Miał żal, był zawiedziony, ale o dziwo nie do końca zły. Jedyna rzecz, której był pewien to, że to nie była wściekłość. Być może sam do końca się nie rozumiał, nie potrafił określić, co chce usłyszeć, a co dopiero co chce powiedzieć. Zmęczenie, które nadal odczuwał nie ułatwiało mu tego ani trochę. |
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Lis 10, 2017 3:04 am | |
| Powstrzymał się przed zbędnym powitaniem, bo wiedział, że nie otrzyma odpowiedzi. W ciszy, powolnym krokiem ruszył za Shinem, ukradkiem obserwując czy nikt nie wygląda z okien, nie stoi gdzieś za rogiem czy najzwyczajniej w świecie nie drepcze za nimi. Odetchnął z ulgą kiedy upewnił się, że ich rozmowa jest bezpieczna w sferze prywatnej. Odruchowo włożył ręce do kieszeni. Patrzył przed siebie, nie chcąc utrzymać kontaktu wzrokowego z mężczyzną nawet na moment. Niepewność? Strach? A może oba? Kakashiemu trudno określić co czuł w tamtej chwili. Słowa ledwo chciały przejść przez jego zaciśnięte stresem gardło. - Popełniłem w życiu wiele błędów. Jednym z nich było zostawienie cię samego, gdy dopiero co dochodziłeś do siebie po naszej ostatniej misji. - zaczął, zerkając momentalnie w stronę byłego przyjaciela. Wziął długi, głęboki wdech próbując zebrać myśli. Co mógł mu powiedzieć? A co właściwie chciał mu powiedzieć? Jednocześnie wszystko i nic. Miał do wyboru przepraszać go na kolanach, próbować zmienić przeszłość, starać się za wszelką cenę o odnowę relacji. Tyle bezsensownych opcji, które spotkałyby się ze ścianą chłodu z powodu wewnętrznego cierpienia i pamięci o samotności. Kontynuował. -Chciałem przeprosić, Shin. Nie powinienem unikać kontaktu z tobą, ale strach był niewyobrażalny. Patrząc na to z perspektywy czasu wiem, że zrobiłem najgorszą rzecz jaką mogłem. Przez lata powtarzam dzieciakom, że nie mają odwracać się od przyjaciół...a sam...w chwili słabości odwróciłem się od ciebie. - uniósł wzrok ku niebu, przypominając sobie innego przyjaciela - Obito Uchiha. To on zmienił poglądy na rzeczywistość młodego Hatake, on pokazał, że jednostka może zdziałać wiele, ale to dzięki przyjaciołom można jeszcze więcej. Dał szarowłosemu shinobi poczucie przynależności, on i Rin Nohara pokazali mu, że można wyrwać się z pustki powodowanej odizolowaniem, brakiem rodziny. W życiu Kakashiego to przyjaciele tworzyli mu dom, po tym jak został osierocony. A później...zniknęli. Wszyscy. Stan separacji wrócił, a on nie potrafił tego zmienić. Odwracał się od ludzi, żeby nie zrobić im krzywdy. Obwiniał się jeśli bliska mu osoba odeszła ze świata żywych. Skupił się na pracy, pilnowaniu zasad. Nie potrafił powiedzieć tego Ikedzie. Nie potrafił otworzyć się i wyznać jak bardzo potrzebował drugiego człowieka. Jak tęsknił za rozmową z przyjacielem. - Ludzie mają do mnie szacunek, boją się mnie, mówią o mnie jakbym był kimś nie do pokonania, ale ja wolałbym żeby mówili tak o tobie i innych, których zawiodłem. Nie będę błagał o wybaczenie, bo wiem, że nie zasługuję na taką dobroć. Cieszę się jedynie, że wciąż żyjesz. - rozejrzał się, widząc znajome rejony. Tą drogą zwykle chodził pod Pomnik Pamięci, gdzie spędzał większość dnia. Jednakże nie sądził, że to dobry pomysł na odwiedzenie owego miejsca podczas rozmowy z Shinem. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Czw Lis 16, 2017 11:37 pm | |
| Słuchał go w udawanym spokoju. Uczucia powoli w nim wzbierały, ale pozwolił mu powiedzieć, co miał do powiedzenia. Chciał usłyszeć wszystko zanim cokolwiek powie. Głównie dlatego, bo cholernie trudno było mu sformułować to, co chciał przekazać. Nie miał pojęcia od czego zacząć, więc zaczął bardzo chaotycznie od tego, co najbardziej pchało mu się na usta. Przystanął momentalnie i odwrócił się w jego kierunku. Słowa popłynęły szybko, jak woda nagle pozbawiona zapory. -Codziennie wstaję z myślą, że lepiej by było gdybyś mnie wtedy dobił, ale skończył misję i przychodzisz teraz do mnie i przepraszasz?- wiele go kosztowało by nie podnieść głosu, ale nie był jeszcze na tyle wzburzony by robić sceny na środku ulicy. Stali teraz oko w oko, w chwilowej ciszy. Gdyby nie gwar otaczających ich ludzi, pewnie można by usłyszeć ciężki oddech Shina. Szybko, myśl, musisz mówić dalej. Nie myślał, że stanie przed nim, patrzenie w tą znajomą twarz będzie go tyle kosztować. Nie pamiętał kiedy ostatnio coś go poruszyło do tego stopnia. Zazwyczaj jego życie wypełniała jaka taka pustka, pozbawiona głębszych przeżyć innych niż smutek i nijakość. Nie żeby uczucia, które teraz w nim buzowały były przyjemne. Były inne i chyba to było ważne. Zanim zdążył na dobre pomyśleć, słowa popłynęły dalej. -Myślałem, że żałujesz, że mi pomogłeś. Czułem się winny, że żyję, rozumiesz? - odwrócił wzrok prawie ganiąc się za to, że w jego głosie tak wyraźnie zabrzmiała desperacja. Przez lata jakaś część jego chciała sobie wytłumaczyć, że Hatake nie przyszedł z ważnego powodu, że kiedyś wróci, a on będzie potrafił mu wybaczyć. Teraz nadszedł ten dzień, ale Shin nie potrafił zrozumieć tego powodu. Bał się? Czego? Najgorsze było za nimi. I tak złamał dla niego zasady. Przestraszył się tego, co zrobił? Nie rozumiał i chyba był jeszcze zbyt wzburzony by chociaż spróbować zrozumieć. -Nadal się tak czuję, Kakashi. Twoje „przepraszam” tego nie zmieni. - nie planował tego mówić. Ich oczy znów na chwilę się spotkały, a wyraz twarzy Ikedy mówił wyraźnie, że nie chciał dzielić się tą informacją. Odwrócił się szybko i ruszył dalej, kilka szybkich kroków, potem znowu zwolnił. Trudno powiedzieć dlaczego, może nie chciał robić zbyt wielkiej sceny, może jednak nie chciał by to spotkanie tak łatwo się skończyło. Upewnił się, że Kakashi nadal za nim idzie. Nie zdziwiłby się gdyby go zostawił. -Niepotrzebnie o tym mówię, to nie jest twój problem. Przyjmij podziękowania od mojej matki. Nigdy nie miała okazji podziękować za uratowanie mi życia.- prawdopodobnie była to najbliższa forma „dziękuję”, na jaką było go teraz stać. Prawda, mamie nigdy nie było dane okazać wdzięczności, Shin nie wiedział czy nad tym ubolewała czy raczej po prostu cieszyła się obecnością swojego dziecka. -Powiedz, jaka to dla ciebie różnica? Nie widziałeś mnie przez ostatnie lata ani razu. Już praktycznie mnie nie znasz. Jaka to dla ciebie różnica, że nadal żyję? Wolałbyś żeby mówili tak o mnie? Czyny mówią za nas. A moje czyny… Nie byłem wystarczająco dobry. Więc odszedłem i zarabiam na życie wykreślając kolejne imiona z książeczki bingo. Nikt mnie nie podziwia, bo nie ma za co. Nie mam z czego być dumny. |
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Gru 08, 2017 3:33 am | |
| Jakby ta rozmowa i tak nie była najtrudniejszą, jaką przeprowadził przez ostatnie kilka lat, Ikeda dobijał Kakashiego coraz bardziej. Każdym kolejnym słowem wbijał go w ziemię ciężkim młotem, przyprawiając o wewnętrzny strach i podnosząc poziom bólu. Z wierzchu Hatake wyglądał tak samo, w jego oczach nie było krzty emocji, ciało nie drżało, oddech nie przyspieszał. Wszelkie przemiany odbywały się w środku. Gdyby nie lata wstrzemięźliwości w uwydatnianiu uczuć, pewnie łzy ciekłyby mu jak wodospad, a on sam nie potrafiłby wypowiedzieć żadnego składnego zdania. Wysłuchał Shina do końca w ciszy i przeciągnął ten stan jeszcze przez dwie minuty. Zbierał myśli, analizował, przetwarzał zasłyszane dane. - Twoje istnienie to dla mnie bardzo ważna sprawa, bo jesteś jedyną bliską mi osobą, która żyje. Nie przychodziłem do szpitala, bo nie chciałem zrobić ci większej krzywdy. Wciąż obwiniam się za to, że byłem beznadziejnym dowódcą i nie pomogłem ci jak powinienem - złapał za rękaw jego ubrania i pociągnął go w najbliższą uliczkę, nie mogąc znieść tłumu wokół nich. Za dużo szmeru i niepotrzebnego hałasu wprowadzało szarowłosego w jeszcze większy dyskomfort. Bał się powiedzieć najważniejszej rzeczy. Nie potrafił wyznać samotności, nie przechodziło mu przez gardło jak cieszył się, że istniała wciąż jedna, jedyna bliska osoba, która przeżyła. Potrzebował sensu do życia. Monotonia wstawania i wypełniania obowiązków Jonina szkolącego była przytłaczająca. Towarzystwo innych Joninów tylko na chwilę odsuwało najczarniejsze myśli od głównego nurtu przepływu informacji w umyśle Kakashiego. Czasami zastanawiał się, czy jest skazany na ten sam los, co jego ojciec, czy da radę przezwyciężyć podobne myśli o zakończeniu swojego życia w niehonorowy sposób. - Jestem bezsilny. Ta pustka codziennego życia...zresztą, nieważne. Rozdrapuję stare rany, a nie mam do tego prawa - odwrócił wzrok momentalnie, spoglądając na przemieszczających się główną ulicą ludzi. Zacisnął lewą dłoń w pięść, uspokajając tym cały organizm. - Muszę już wracać...moi nowi uczniowie pewnie zaraz wstaną, a beze mnie nie dokończą zadania. Żegnaj Shin - odwrócił się na pięcie i skierował w kolejną wąską uliczkę, która skrótem prowadziła do głównej bramy Konohy. Nie miał sił na bieg, jeśli nie był on koniecznością. Tak naprawdę czasu było jeszcze dużo w zapasie, ale nie mógł kontynuować rozmowy, bo to prowadziło donikąd. Przeprosił, ale zblokowany nie zrobił nic więcej, choć wiedział, że powinien. I znalazł kolejny powód do katowania się mentalnie się za kalectwo Ikedy, bo nie dość, że to z jego winy mężczyzna został poszkodowany, to złą decyzją sprawił, że byłemu kompanowi pozostał nie tylko uszczerbek fizyczny, ale i psychiczny. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Czw Gru 28, 2017 12:15 am | |
| Uliczka była ciasna, stał tuż przy nim i prawdopodobnie gdyby się na chwilę na tym skupił, mógłby bez trudu usłyszeć i poczuć jego oddech, bijące od niego ciepło. Ale nie pozwolił się rozproszyć nowym doznaniom, bo już po chwili uderzyło w niego kolejne uczucie, którego nie czuł od dawna. Panika. Czuł się jakby już przechodził przez tę sytuację, jakby wszystko już się kiedyś wydarzyło. – ”Żegnaj”? Znowu uciekasz? – wyrwało mu się zanim zdążył pomyśleć. Patrzył na jego postać opuszczającą uliczkę i czuł czystą panikę, że to już naprawdę koniec, że patrzy na niego po raz ostatni. –Dopiero wróciłeś i znów zostawiasz mnie samego? Wciągnął powietrze, a potem bardzo powoli je wypuścił. Próbował się uspokoić, ale mu nie wychodziło. Ruszył za nim. Nie wiedział po co, nie wiedział co jeszcze mógłby powiedzieć, jak wytłumaczyć to, co odczuwał. Bo niby jak miał to zrobić skoro sam nie był pewien czego chce. – Kakashi, ja… Nie jestem dobry w rozmawianiu o uczuciach. Mówię za dużo. Sam nie wiem czego chcę, ale… Bez względu na to, co powiedziałem… – dlaczego tak trudno przechodziło mu to przez gardło? Dlaczego absolutnie wszystko musiało być takie trudne? – Nie chcę żebyś znikał z mojego życia – wydukał w końcu. Nie patrzył mu w twarz. Jego wzrok wbity był w ziemię, upewniał się, że Hatake wciąż z nim jest obserwując jego buty. Uczucie pustki, o którym wspomniał chwilę wcześniej, wydawało mu się, że zna je aż za dobrze. Wyciągnął dłoń i tym razem to on chwycił go za rękaw. – Jedyną krzywdą, jaką mi wyrządziłeś było zostawienie mnie wtedy w szpitalu. To ja nie mam prawa do… Sam nie wiem do czego. Przepraszam. – wypuścił z palców materiał rękawa i zrobił krok do tyłu. Chciał mu powiedzieć, że wszystko to wina jego zgorzknienia, że być może nie miał prawda by zgorzknieć aż tak bardzo, że nie miał prawa mieć do niego pretensji, że wcale nie był beznadziejnym dowódcą, ale miał wrażenie, że już i tak powiedział za dużo. Potarł lewą skroń dłonią. – Przepraszam. Nie będę cię już zatrzymywał. – wbrew temu, co powiedział czuł nieokreślony niedosyt, potrzebę zrobienia czegoś, ale sam nie potrafił stwierdzić czego. Być może wierzył, że wraz z powrotem Kakashiego do jego życia, tylko może, mógłby się zmienić z powrotem w starego Shina. Tego nie przeżartego do szpiku kości przez gorycz, tego, który potrafił docenić swoich przyjaciół.
|
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pon Sty 15, 2018 4:28 am | |
| Był gotów powrócić do mrocznej, monotonnej rzeczywistości pełnej krzyków uczniów i nauczycieli. Miał w planach kolejne godziny wbijania kołków w stodołę czy porządkowanie beczek w spiżarni starszej kobiety, jednak Ikeda przeszkodził wszelkim zamiarom Kakashiego. Szarowłosy odwrócił się do niego, słuchając cóż takiego miał do powiedzenia shinobi. Z tonu pełnego bólu, rozgoryczenia i pretensji monolog byłego przyjaciela przeradzał się w niepewność idącą w parze z cichym wołaniem o uwagę, a może nawet pomoc. To dało joninowi nadzieję na odbudowanie upragnionej relacji oraz oznaczało, że nie tylko jemu zależało na dawnej znajomości i nie on jedyny widział w tym pewną drogę wyjścia z ciemności w jakiej żył dzień w dzień. Zareagował instynktownie, sięgając do włosów mężczyzny by z lekkością wprowadzić je w nieład. Następnie pogładził Shina po głowie, uśmiechając się. Gdyby tylko maska nie zasłaniała wszystkiego... - Nie zatrzymujesz. Gdybym nie chciał przyjąć twoich słów, już dawno by mnie tu nie było, głupku. Słuchaj...dzisiaj kończę zadanie z grupą, ale jutro wszyscy będą męczeni przez Gaia w gorących źródłach, więc dla mnie to oznacza dzień wolny. Jeśli chcesz, możemy posiedzieć u mnie od samego rana, porozmawiać, poznać się na nowo. Po tylu latach będę miał dla kogo zrobić śniadanie - cofnął rękę, bo mimo radosnego tonu i widocznie większej swobody wypowiedzi, w środku wciąż zżerało go uczucie niepokoju. Nie potrafił przewidzieć reakcji Ikedy, tak jak nie zdołał wykalkulować, że ten może chcieć powstrzymać go przed odejściem i wyrazić zainteresowanie wtrąceniem się w jego życie. - Ach i nie musisz odpowiadać dziś. Twoje pojawienie się będzie wystarczającą zgodą. A teraz naprawdę muszę już iść...do zobaczenia, mam nadzieję - pomachał jeszcze na pożegnanie, po chwili znikając z oczu rozmówcy. O wiele bardziej spokojny ruszył w stronę farmy, na której Naruto, Sasuke oraz Sakura wykonywali dalsze obowiązki. Oczywiście zdążyli zauważyć, że ich sensei dziwnym trafem nie pojawił się na porannym posiłku, a także nie było go w przygotowanym pokoju, więc zaczęli się głowić nad tym gdzie też Hatake zaginął. Nic dziwnego, że pierwszym pytaniem jakie usłyszał po powrocie było "Sensei, gdzieś ty się podziewał" wykrzyczane przez narwanego blondyna w pomarańczowym dresie. Historyjka z zaczytaniem się w wychodku podziałała, nie pytali o szczegóły przygody. I tak spędził resztę dnia, pod wieczór wracając z wymęczonymi geninami do Konohy. Wraz z nimi złożył raport u Hokage, później dobił dzieciaki mobilizującą przemową i nareszcie mógł wrócić do domu. Kakashi był nie tylko wykończony fizycznie, ale również psychicznie. Spotkanie z Shinem doprowadziło go na skraj załamania nerwowego, co próbował ukryć przez całe popołudnie. Jak zawsze przywitał się z wszechobecną ciszą wchodząc do środka budynku. Po wejściu rozebrał się, by od razu zażyć kąpieli w chłodnej wodzie. Kontemplował nad najważniejszą dla niego w tamtym momencie rzeczą: Czy jego były, pokrzywdzony przyjaciel przyjmie zaproszenie i pojawi się czy mimo własnych słów puści mimochodem propozycję spędzenia wspólnego czasu. Kopiujący Ninja czuł się jak nastolatek, który na pierwszym miejscu w hierarchii stawia relację z rówieśnikiem, zlewając wszelkie obowiązki i możliwe zadania, które miał przynieść kolejny dzień. Jednakże, tego mu właśnie brakowało - etapu dorastania, gdy mógł przejmować się jedynie chwilami spędzanymi z przyjaciółmi i rozrywką, a nadrabiał je teraz, gdy jedna z ważniejszych osób z przeszłości znów pojawiła się w jego życiu. Po wyjściu z wanny od razu udał się na spoczynek. Zmęczenie dało się we znaki, co spowodowało natychmiastowe wstąpienie w fazę snu. Pozostało mu jedynie czekać. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pią Sty 19, 2018 10:39 pm | |
| Mówił za dużo. Kłóciło się to z tym, co prezentował sobą na co dzień. Zazwyczaj trudno było z niego wydusić dłuższą wypowiedź, więc czuł się tym bardziej obco w tej chwili. Kaori, gdy tylko miała taką okazję, próbowała nakłonić go do szerszej, bardziej szczegółowej konwersacji, ale za każdym razem czuł się jakby nie miał o czym mówić. O ostatnich misjach? Nie, tego wolał unikać. Takie wspomnienia powodowały jedynie, że jego wewnętrzna pustka stawała się jeszcze głębsza. Teraz, gdy docierały do niego wszystkie informacje, które wyrzucił z siebie podczas ostatnich minut, czuł zdziwienie i swojego rodzaju zawstydzenie. Tak, nie miał prawa mieć takich pretensji, aż tak rozpamiętywać, ale emocje wzięły nad nim górę. Tyle lat powtarzania sobie, że powinien nad nimi panować, a i tak czasami potrafił zachować się jak szczeniak. Czuł jak naradza się w nim nowy kompleks, który pewnie by rozpamiętywał gdyby nie ręka, która nagle uniosła się i wylądowała na jego głowie. Spuścił wzrok. Jedyną osobą, która mierzwiła jego włosy był ojciec, mama jedynie gładziła. Małe uczucie, o którym zdążył już kompletnie zapomnieć. Jego ciało zesztywniało automatycznie, zupełnie odzwyczajone od dotyku. Nie mógł jednak powiedzieć, że był on nieprzyjemny, raczej obcy i dziwny. Jakaś część jego szeptała, że chce odkrywać ten dotyk, że może udałoby mu się zapchać nim pustkę i niedosyt, ale szybko ją uciszył. Zanim się obejrzał został sam w uliczce. Tylko on, nowe, nieuporządkowane myśli i powoli znikająca sylwetka Hatake. -Do zobaczenia!- rzucił jeszcze za nim, gdy udało mu się otworzyć usta, które jeszcze przed chwilą tak trudno było zamknąć. Idąc do domu rozmyślał nad zaproszeniem, które otrzymał. Do domu nie miał daleko, więc i czasu było niewiele. Zresztą, problemem nie było to czy w ogóle się pojawić, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości. Powinien się pojawić. Może inaczej. Chciał się pojawić. Nie wiedział tylko, co powiedzieć matce. Problem praktycznie nastoletni. Był dorosły, mógł robić, co chce. Ale ona była jego jedyną rodziną, największą motywacją by jakoś trzymać się przez te ostatnie lata. Pewnie oczekiwała, że te pierwsze dni spędzi razem z nią, pozwoli się sobą nacieszyć przed kolejną rozłąką. Nie chciał mówić jej całej prawdy. Nie potrafił przewidzieć, jak potoczą się jego relacje z Kakashim, czy ich drogi za kilka dni się znów nie rozejdą, więc po co miał jej o wszystkim mówić? Z pewnością byłaby co najmniej podejrzliwa, jak i on z początku. Nie mylił się zbytnio, bo po przekroczeniu progu i zwyczajowym przywitaniu usłyszał pierwsze pytanie. - Gdzie byłeś? - Zobaczyć się ze starym znajomym. - O! To coś nowego! – usłyszał radość w jej głosie. Prawda, rzadko kiedy widywał się z ludźmi, którzy nie byli Kaori lub zbytnio zainteresowanymi jego życiem koleżankami matki, które czasem widywał w restauracji pod mieszkaniem. Kiwną jedynie głową. – Kto to taki? - Nie znasz - pierwsze kłamstwo. Oczywiście, że znała! Bo kto nie znał? Coś czuł, że to kłamstewko szybko go dogoni, jeśli któraś ze stałych bywalczyń restauracji ich widziała. Trudno. - Znowu praca? – tym razem w jej głosie zabrzmiała obawa. Szybko pokręcił głową, sadowiąc się jednocześnie przy stole w kuchni. Ona postawiła wodę na herbatę i usiadła obok. - Całe szczęście! Dopiero wróciłeś, gdzie by cię znowu ciągnęli? Cieszę się, że znowu wychodzisz do ludzi. - To naprawdę za dużo powiedziane – zaśmiał się cicho. Pewnie byłaby mniej zadowolona gdyby wiedziała, że zawiera się w tym również rozgrzebywanie starych ran, które tak bardzo starała się pomóc mu zaleczyć. Niedługo potem tę sielankową wręcz rozmowę przerwał gwizdek czajnika. Shimako wstała, zalała herbatę i podała sobie i synowi. Przez resztę wspólnie spędzonego czasu próbowała wciągnąć go w rozmowę na temat wszelkich nowości, które się wydarzyły pod jego nieobecność. Shin słuchał jednym uchem, zbyt zamknięty we własnych rozmyślaniach, by w pełni poświęcić się rozmowie. Jej to nie przeszkadzało, najwyraźniej była już do tego przyzwyczajona. - Wychodzę jutro. Chyba późno wrócę. - Idziesz zobaczyć się z Kaori? - Nie tym razem. Znajomy chce nadrobić stracony czas. - Ten z dzisiaj? - powoli pokiwał głową – Cóż… Powodzenia. - W czym? - Nie wiem, zaprzyjaźnianiu się? Przydałoby ci się więcej przyjaciół. Tej nocy spał dość głęboko, jak na standardy, do których przywykł. Był to czarny sen, pozbawiony wyśnionych koszmarów czy równie przerażających wizji przeszłości. Może dlatego otworzył oczy tak późno. Słońce stało już wysoko na niebie, gdy w końcu podniósł się na nogi i nieco zdezorientowany rozejrzał po pokoju. Chyba był spóźniony. Nie żeby umówili się na konkretną godzinę, ale… Nie zastanawiając się wiele opuścił dom tak szybko, jak tylko było to możliwe. Szybko pożegnał się z mamą, przypominając jej o swoich planach i już był na ulicy. Szedł szybkim, pewnym krokiem. Być może to i dobrze, że był w niedoczasie, bo zamiast rozgrzebywać całą sprawę, zastanawiać się czy dobrze robi i czy aby na pewno nie powinien zawrócić, skupiał się na czasie jako takim. Liczył upływające minuty i zaciekle stawiał kolejne kroki, chyba zbyt dumny by zacząć zwyczajnie biec. W końcu stanął przed domem Hatake. Wziął głębszy oddech i zapukał.
|
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Sob Mar 24, 2018 12:39 am | |
| W nocy budził się kilkukrotnie, nagle. Szybkie, niekontrolowane zrywy przyprawiały jego serce o stany przedzawałowe. Wszystkie niedogodności związane były z męczącymi go koszmarami, zmorami przeszłości oraz obawami przyszłości. Dawno nie śnił. Właściwie od parunastu lat nie miewał obrazów wyobraźni, a przynajmniej nie pamiętał takowych. Teraz powróciły, prawdopodobnie ze zdwojoną siłą, przypominając Kakashiemu o najgorszych momentach życia. Jednakże ninja wiedział, że były to jedynie zniekształcone akcje, mające na celu wydobycie na świat jego lęku. Własny organizm występował przeciw niemu. Chciał przekazać sam sobie jakąś wiadomość? Nie miał pojęcia. Z dwa, trzy razy wstawał do łazienki, by przemyć twarz oraz kark zimną wodą. To koiło kołatanie serca, a także spięte mięśnie. Na deser pojawił się ból głowy. Wszystkie te elementy gromadziły się przez godzinę, może dłużej. Przyczyna leżała bez wątpienia w stresie przed spotkaniem z byłym przyjacielem. A co, jeżeli nie przyjdzie? Albo przyjdzie powiedzieć, że to wszystko nie ma sensu? Te dwie opcje zaczęły zaprzątać jego umysł zaraz po koszmarze składającym się z otoczki misji, którą wykonywał kiedyś z Shinem oraz głównej akcji w postaci cierpienia wymalowanego na twarzy mężczyzny. Przeklinania na Kopiującego Ninja, nienawiści wypływającej z każdego wypowiadanego słowa...nawet zmęczenie nie pomagało w powrocie do krainy Morfeusza. Nie potrafił zwalczyć tego wszystkiego naraz. Zdesperowany zażył proszki nasenne, które trzymał w domu właśnie "na wszelki wypadek". Dzięki nim dotrwał we śnie do około południa. Wstawanie z łóżka okazywało się nie lada wyzwaniem. Zanim w ogóle ruszył szanowne cztery litery musiał odczekać do momentu, w którym jego żołądek przypomni o swoim istnieniu. Niechętnie udał się do kuchni przygotować posiłek. Przygotowując śniadanie nerwowo zerkał na zegarek, odliczając kolejne minuty bez pojawienia się Ikedy. Nie umawiali się na konkretną godzinę, zawsze mógł mieć coś ważnego do załatwienia i przyjść po południu, cokolwiek. Ledwo usiadł przy stole, gdy usłyszał pukanie. Zerwał się jak szalony, prawie biegnąc do drzwi. Niegrzecznym byłoby kazać gościowi czekać. Otworzył mu, uprzednio zakładając biały zamiennik maski. - Jesteś...wejdź. - nieubrany, nieuczesany, nieprzygotowany. Zawalił pierwsze wrażenie jak ostatni idiota. Przesunął się, by jego przyjaciel mógł wejść do środka, drżącymi dłońmi zamykając za nim drzwi. - Chciałbyś czegoś do picia? Właśnie przygotowałem herbatę. - zaproponował, starając się utrzymać głos na wodzy. Był blisko zająknięcia się, co wtrąciłoby go do grobu zbudowanego z żenady. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] Pon Mar 26, 2018 4:04 pm | |
| Tej nocy szczęście się do niego uśmiechnęło, zesłało na niego ciężki, ciemny, leczniczy sen. Nie zdarzało się to często i prawdopodobnie gdyby nie poczucie bycia spóźnionym nawet byłby zdziwiony. Ale z pewnością by się cieszył. Nie był pewien czy miałby siłę w ogóle spotkać się z Kakashim, gdyby noc okazała się tak samo psychicznie i fizycznie męcząca, jak poprzedni dzień. Dotarcie do jego domu nie zajęło mu dużo czasu, nie kiedy maszerował w takim tempie. Nie chciał być nieuprzejmy i narażać go na jakieś wątpliwości, bo one zazwyczaj rodziły nieporozumienia, a ich z kolei bał się jak ognia. Niestety dla niego, dochodziło do nich dość często. Bo czy cała ta sytuacja z jego dawnym przyjacielem nie była jednym wielkim nieporozumieniem? Zawahał się zanim zapukał. Co ma mu powiedzieć? Zwykłe „Dzień dobry” wystarczy, czy powinien od razu przejść do sedna? Zanim zdążył sobie odpowiedzieć na to pytanie, z rozpędu zapukał trzykrotnie. Stracił wątpliwości co do konwersacji, gdy tylko w drzwiach ukazał mu się zupełnie nieprzygotowany na jego przybycie Kakashi. Może… Może to było zaproszenie kurtuazyjne? Może tak naprawdę miał nie przychodzić? Odgonił od siebie tę myśl zanim zupełnie związała mu żołądek. - Jeśli jestem za wcześnie, mogę przyjść później… – wydukał, ale mimo to przekroczył próg. Skoro mówi mu żeby wchodził, to wejdzie, w końcu po to tutaj przyszedł. Dziwnie było widzieć jego twarz przykrytą bielą. Nie był to co prawda tak wielki szok, jak zobaczenie go w ogóle bez maski (co jak na razie mu się nie zdarzyło i szczerze wątpił, by kiedyś miało się to zmienić), ale każda zmiana na twarzy Hatake była raczej ewenementem. Samo wejście do jego domu przyprawiło go o kolejne spięcie. Jak sięga pamięcią, nigdy tu nie był. Zaraz po tym, jak drzwi się otworzyły, poczuł zapach tak charakterystyczny dla stojącej przed nim osoby. Teraz, gdy był w środku ta woń otaczała go z każdej strony. Zaraz się jednak do niej przyzwyczai i przestanie odczuwać jakiekolwiek skrępowanie z jej powodu. A przynajmniej tak sobie powtarzał. - Z przyjemnością, dziękuję – sztywność wręcz się z niego wylewała za co skarcił się w myślach. Ale jak mógł nie być sztywny? Również się bał. Głównie tego, że dzieląca ich przepaść okaże się zbyt wielka. A może jednak tego, że narodzi się w nim jakaś nadzieja na powodzenie i znów doświadczy rozczarowania. Jego wzrok skakał po otoczeniu, nie zatrzymując się nigdzie na dłuższą chwilę. Chyba czuł się skrępowany faktem, że najwyraźniej jest za wcześnie. Dobrze, że nie obudził się, jak to miał w zwyczaju, bo wtedy zastałby go pewnie jeszcze w łóżku.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Piorun na lodowym niebie [Naruto] | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |