|
| Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pią Wrz 22, 2017 12:25 am | |
| First topic message reminder :No więc: Wszyscy (my, znawcy tematu) wiemy, jakim wrzodem na angielskiej dupie może okazać się Thomas Barrow. Tak. Właśnie on. Ten elegancki, wymuskany, perfidnie idealny i bezczelnie uśmiechnięty pod nosem padalec lubujący się w ludzkim cierpieniu i rozpaczy. Dwulicowy gnojek cierpiący prawdopodobnie na „niktmnieniekochanizm” i „jawamwszystkimpokazizm” połączony z przerostem ego i nadmierną (jak na kogoś pracującego jako kelner) inteligencją. Zabójcze połączenie skrzywdzonego, dogłębnie dobrego i niewinnego człowieka gotowego pokochać wszystko i wszystkich na swojej drodze z rozwścieczonym, wściekłym rosomakiem, naukowcem i jednym z królewskich doradców. Morderczy miszmasz wszystkiego, co uwielbiamy i wszystkiego, czego nienawidzimy w jednym. Trudno jest też jednak wyobrazić sobie kogoś, kto byłby na tyle pogodzony z bliskim końcem własnego żywota i niechybną śmiercią towarzyską by był w stanie stać się wrzodem na dupie, angielskiego wrzodu na dupie. Jeszcze trudniej chyba znaleźć kogoś, kto za nadanie mu podobnego tytułu nie da nam po gębie raz czy dwa tak dla wyjaśnienia sprawy…O dziwo jednak, w tej fabule i mojej prywatnej fantazji ktoś taki się znalazł. Ba! Sama zamierzam się w niego wcielić. Zamierzam bowiem wykreować postać tak morderczo nieczułą na jakiekolwiek intrygi, tak irracjonalnie nieskomplikowaną i tak śmiesznie brutalną w wygłaszaniu swoich poglądów, by niemal niemożliwym było, aby persona pokroju naszego ukochanego przyszłego majordomusa nie skusiła się na jakiegoś psikusa. Czy też otwartą (oczywiście w miarę angielskich standardów) wojnę. Czego więc potrzebuję ? Thomasa oczywiście ! Cudownego, dystyngowanego, pachnącego papierosami Thomasa Barrowa w osobie poniekąd własnej. Kogoś, kto zechce wcielić się w tego jakże przebiegłego i skomplikowanego osobnika i rozegrać ze mną partię na uwagi i złośliwości godnej dialogopisarzy boskiego serialu. Kogoś, komu tęskno do rozdartej między starym, a nowym Anglii, znawcy serialu, wielbiciela postaci, osoby chętnej do wcielenia się i poprowadzenia ze mną wątku, który (mam nadzieję) postąpi ten jeden jedyny krok dzielący nienawiść od miłości. Lub odwrotnie, kto wie? Ściślej mówiąc: Pasywa zwichrowanego na punkcie tamtejszej, dawniejszej etc. Anglii. Chętni : Cimci jako wrzód na dupie CLB jako wrzód na dupie wrzodu na dupie |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Wto Paź 10, 2017 12:04 am | |
| - Na twoim miejscu zastanowiłbym się, czy w ogóle wyjdziesz.-Odparował złośliwie, spoglądając na niego ze złowieszczym błyskiem w oku, dającym jasno do zrozumienia, że sam jeszcze nie zdecydował. Przynajmniej nie do końca. -Och, mną się nie przejmuj. Jakoś sobie poradzę.-Odparł nonszalancko, odsłaniając zęby w niebezpiecznym uśmiechu i bezczelnie wbił palce w jego prostatę, zmuszając go jednocześnie by uniósł biodra wysoko w górę. Ostatecznie, jak każdy miłośnik sztuki, lubił od czasu do czasu przyjrzeć się czemuś z bliska. Kolejny ruch zawarł w sobie trzy jednoczesne posunięcia, podczas których Leon wyciągnął palce z lokaja, chwycił go za uniesione biodra i odsunąwszy się trochę by nie oberwać Thomasową nogą, przekręcił swojego gościa na drugą stronę tak, by leżał przed nim wypięty, z zadartym wysoko, kształtnym tyłkiem i głową (miał na dzieję, że trafił) na poduszkach. -Cierpliwy panie Barrow. Przyjemność najlepiej smakuje po chwili wyczekiwania.-Poprawił go spokojnie, chwytając swojego kutasa i powoli przesuwając nim pomiędzy jego pośladkami, tak jak jeszcze przed chwilą robił to sam Thomas. Dręczył go tak przez chwilę, poruszając wolno biodrami, myśląc o wszystkich rzeczach, które mógłby mu zrobić, gdyby tylko nie znajdowali się w miejscu tak cholernie niedźwiękoszczelnym. W końcu chęć poczucia zaciskającego się wokół niego, ciasnego, mokrego wnętrza osiągnęła odpowiedni poziom i przeważyła nad zamiłowaniem do dręczenia. Leon wszedł w Thomasa pewnym, spokojnym ruchem, znajdując się w nim jedynie do połowy, by dać mu sekundę czy dwie na przyzwyczajenie się. Brunet odetchnął głębiej, chłonąc otaczającą go zewsząd przyjemność i cofnął, wychodząc niemal całkiem by następnie wejść w niego w całości i zamruczeć cicho niczym zadowolony kocur. Jego prawa ręka spoczęła na biodrze mężczyzny, przytrzymując go w silnym uścisku blisko siebie, zaś lewa spoczęła na jego karku, przyciskając go delikatnie do materaca przy każdym kolejnym pchnięciu. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Wto Paź 10, 2017 5:30 pm | |
| Sukinsyn. Nim mężczyzna pchnął biodrami, Thomas rzucił mu przez ramię wściekłe spojrzenie, którym spłoszyłby Williama, ale u pokojowego mógł wywołać tylko odrobinę szerszy uśmiech. Pan Barrow nie potrafił przegrywać. Był człowiekiem przekornym dla zasady. Nawet teraz, kiedy tak bardzo chciał mężczyzny, musiał zachowywać się nieznośnie. Niełatwo było rzucać wyniosłe spojrzenia z tej pozycji, tym bardziej, że wbrew wszystkiemu nie spróbował podkulić pośladków, tylko sam wypiął je zachęcająco. Leon mógł bez większych przeszkód wsunąć się w wąskie, dobrze nawilżone wejście. Mięśnie stawiały mu lekki opór, ale za drugim pchnięciem mógł znaleźć się głęboko, co zmusiło Thomasa do ukrycia twarzy w poduszce. Wszystkie odgłosy tłumiła gruba warstwa piór. Szkoda, że nie mógł usłyszeć z ust pana Barrowa szczerych jęków zamiast jadowitych złośliwości. Brzmiały zapewne równie uroczo. Istniała również możliwość, że z trudem mamrotał wyzwiska pod adresem Leona. Nawet jeśli, to wszystkie tonęły w pościeli, na której również zaciskała się jego smukła dłoń. Palce rozluźniły się, a potem nagle zacisnęły, gdy mężczyźnie udało się trafić w czuły punkt w jego wnętrzu. Zawędrował drugą ręką między swoje uda i zaczął się zaspokajać w rytm pchnięć Leona. Bez finezji i dość pospiesznie, dążąc do spełnienia. Nie było w tym patosu i kłamliwie czułych słówek. Obydwoje chcieli tylko chwili przyjemności. Gwałtownej i pozbawionej złudzeń. Thomas chciał czuć jego kutasa w sobie, a nie słuchać czułych wyznań i właśnie to dostawał. Nawet w nadmiarze. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Wto Paź 10, 2017 5:52 pm | |
| Widząc jak mężczyzna próbuje dopieścić się na własną rękę Leon uniósł nieco brwi i pochylił się znacznie, chwytając go mocno za przedramię i niemal wyszarpując jego rękę z powrotem w okolice poduszki. -O nie,kochanie...Tak się bawić nie będziemy.-Szepnął ostrzegawczo, wymawiając zdrobnienie po polsku, by nie musieć później wysłuchiwać ewentualnych przytyków. Pchnął go też mocniej, przenosząc drugą rękę z karku mężczyzny na jego nadgarstek tak, by teraz opierać większość ciężaru swojego ciała na chwyconych w pewnym uścisku przegubach pana Barrowa.-Chyba nie sądziłeś, że dam ci tak po prostu zwalić na moją pościel, co Barrow?-Zapytał delikatni zirytowany i przygryzł skórę na jego karku zaraz unosząc się na tyle, na ile pozwoliły mu wyprostowane ramiona, by móc spojrzeć na przyszpilonego do łóżka, unieruchomionego Thomasa. -Już ci mówiłem Thomas, musisz nauczyć się, ze to ja rozdaję karty w tej rozgrywce. I chcesz czy nie, nie pozwolę ci tak szybko skończyć.- |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Wto Paź 10, 2017 6:25 pm | |
| Jak pan Czarnecki nie chce wysłuchiwać przytyków, to zdecydowanie powinien zmienić kochanka. A zresztą… jakby Thomas potrzebował pretekstów do bycia złośliwym. Niestety, tym razem sprytny lokaj musiał ulec przewadze fizycznej napastnika. I zrobił to z nieprzyzwoitą przyjemnością, do czego nigdy by się nie przyznał. Gdyby Leon wyprostował się o sekundę później, to skończyłby z rozkwaszonym, ponieważ Barrow odchylił głowę zirytowanym gestem. Siła fizyczna to za mało, żeby poskromić charakter tak cudnej łajzy. Nie było Thomasowi jednak tak łatwo zebrać myśli i się odszczeknąć. Nie, kiedy czuł go w sobie, jak pulsuje, rozpiera i chciał jeszcze trochę. Bardziej. Bliżej. Wbił palce w pościel, ale nie spróbował się wyrwać. Nie zamierzał toczyć przegranej walki. – Za dużo mówisz – syknął w końcu w jego kierunku. Oparł policzek na poduszce, by móc go obserwować pochylonego nad sobą mężczyzną. Z napiętymi mięśniami ramion i skórą, która niedługo stanie się śliska i połyskliwa od potu. Nie znosił go, ale ta niechęć dodawała tylko smaku ich bliskości. Podobnie jak świadomość, jak nisko skończyliby, gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział. Chcieli czy nie, mieli teraz wspólny, wyjątkowo niebezpieczny i namiętny sekret. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sro Paź 11, 2017 6:12 pm | |
| Słysząc przytyk miast ciętej riposty Leon prychnął rozbawiony, przyjmując małe zwycięstwo z właściwą sobie radością. -Naprawdę?-Zagadnął z niedowierzaniem, nie mogąc przegapić okazji do ponabijania się z chwilowo nie mogącego mu odszczeknąć Thomasa. Ostatecznie jak często trafia się podobna okazja ? Jego biodra poruszały się w stałym, na razie dość powolnym rytmie, dużo więcej uwagi poświęcając sile z jaką wchodził w zniewalająco ciepłe, ciasne wnętrze lokaja. Ugiął rękę w łokciu pochylając się znów i przesunął językiem po skórze Thomasa, kreśląc ledwie widoczną linię od jego ramienia aż po tył ucha. Zaraz też westchnął z rozkoszy i przygryzł delikatnie płatek jego ucha. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sro Paź 11, 2017 6:47 pm | |
| Gdy dotykał wargami karku i ramion Thomasa czuł, jak mięśnie lekko spinają się i wiedział, że pocałunkami odkrywa jego słabe punkty. Lokaj zrównał oddech z jego powolnymi pchnięciem, było w tej chwili coś niezwykle blisko w tej dwójce nie znoszących się ludzi. Pan Barrow brał głęboki wdech, gdy mężczyzna w niego wchodził, a później wypuszczał powietrze gwałtownie. Nie stawiał żadnego oporu, a stercząca i spragniona dotyku męskość między jego udami, świadczyła o tym, że Thomasowi sprawia przyjemność duży kutas, który za każdym razem wchodzi w niego głęboko po nasadę. – Oczywiście – szepnął, posyłając mu uśmiech przez ramię. – Gdybyś… mhmmh… mówił mniej, to – urwał, pozwalając sobie na głębokie westchnienie i lekko się wypinając, by przy kolejnym ruchu mężczyzna trafił dokładnie w to samo miejsce. – To ludzie nie orientowaliby się natychmiast. Och. Yhymm. Jakim idiotą jesteś. Wyszeptał podłość między gorączkowymi westchnieniami, nieustannie wilżąc wargi językiem i z trudem dobierają słowa. Reakcje ciała, przeczyły słowom albo Thomasowi nie przeszkadzało, że jest pieprzony przed głupca. Byle ten nie przestawał. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Paź 12, 2017 11:50 pm | |
| -Cóz...Ja przynajmniej mam jakieś szanse się z tym kryć.- Odparował między pełnymi przyjemności pomrukami, uśmiechając się delikatnie i puścił mu oczko, uderzając twardą jak skała męskością w jego prostatę z podwójną siłą. Przyśpieszył nieco pracę biodrami, jednak była to zmiana niewielka, sprawiająca, że wciąż za wolne tempo powoli doprowadziło już do szału nie jednego człowieka. Leon westchnął przyjemnie wprost w ucho niecodziennego gościa i odsunąwszy się, chwycił go jedną ręką za włosy, podciągając do góry na tyle, by oparł się o wyciągnięte ramiona i odwrócił twarz w jego stronę. -Twój przypadek, poza tym, że oczywisty jest też prawdopodobnie beznadziejny.- Stwierdził niby dyplomowany psychiatra i pocałował go niemal czule, zaraz uśmiechając się pokrzepiająco i przesuwając rękę z jego włosów na gardło.-Szczęście, że prawie mi to nie przeszkadza.-Powiedział i ugryzł go w kark, starając się nie zostawić śladu. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pią Paź 13, 2017 5:35 pm | |
| Żadnego To bardzo źle o panu świadczy. Żadnego Lepiej zaskoczyć kogoś błyskotliwością niż rozczarować głupotą. Żadnego Chyba ty. Żadnego Pieprz się. Thomas rozchylił wargi tak skore do szeptania łajdactw, ale żadne z nich tym razem nie padło. Oparł się dłońmi mocno o materac, ale ten nie zaskrzypiał zdradliwie. Posłusznie odchylił głowę, by móc spojrzeć na mężczyznę. W jego ciemnych oczach zaigrały płomyki świec, a w spojrzeniu była ta rozkoszna prowokacja. – Szybciej. Wypowiedział to jedno słowo niby żądanie, ale przecież pan Czarnecki musiał z przyznać, że ulegnie mu z przyjemnością. Dręczył Thomasa, ale dręczył i samego siebie. Czy nie robił wszystkiego tylko po to, żeby w końcu usłyszeć to jedno słowo zachęty? By pyszny i wyniosły pan Barrow kazał mu się po prostu przelecieć, zamiast nazywać go idiotą? Thomas wygiął plecy w lekki łuk i pojawiło się na nich płytkie wgłębienie wzdłuż kręgosłupa. Pochyli głowę tak, by móc przesunąć ustami po wewnętrznej stronie jego dłoni. Stłumił w niej jęk, kiedy męskość znów z impetem uderzyła w jego prostatę, powodując gwiazdki przed oczami. Język przesunął się po palcach, a później zęby prowokująco zacisnęły na opuszku palca wskazującego. Lubił męskie dłonie. Dłonie, które mogły dawać razy albo poczucie bezpieczeństwa. W tych pieszczotach potrafił być niezwykle przekonujący, mogłoby im być dużo przyjemniej, gdyby tylko nie musieli się ciągle kontrolować i nieustannie nie zgrywali cholernych dupków. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pią Paź 13, 2017 8:08 pm | |
| Czując usta Thomasa na swojej dłoni Leon westchnął z zadowoleniem, czując jak przyjemny dreszcz przebiega wzdłuż jego kręgosłupa na malujący się w jego głowie obraz tego, co mogliby jeszcze robić i jak wykorzystać swój potencjał gdyby tylko chwilowo nie tkwili w pokoju rezydencji pełnej ciekawskich uszu i rozgadanych ust. Westchnął ciężej, starając się uspokoić własne myśli na tyle, by nie spieprzyć wszystkiego w tej jednej chwili. Pocałował Thomasa znów, głęboko i z uczuciem, a oderwawszy się przesunął zachłannym spojrzeniem po jego bladym, nieco złotawym w świetle świecy, wygiętym ciele. Słysząc jego prośbę uśmiechnął się pod nosem i pochylił się nieco, przytulając niemal swój policzek do jego. -"Proszę?"-Zasugerował usłużnie, wbrew własnym pragnieniom zwalniając jeszcze bardziej do tempa tak kurewsko i niemożliwie nieznośnego, tak pogłębiającego ludzką desperację i doprowadzającego do czystej furji, że niemal nieziemskiego w swoim chwilowym zastosowaniu. - No dalej, wiem, że chcesz.-Ponaglił go kreśląc biodrami koliste ruchy na boki by dodatkowo go zmotywować. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sob Paź 14, 2017 9:02 am | |
| – Nie wiedziałem, że jest pan tak przywiązany do dobrych manier – szepnął, udając, że nie zrozumiał motywacji mężczyzny. Jakby rzeczywiście chodziło tylko o zwrot grzecznościowy, a nie chęć zmuszenia pana Barrowa do zrezygnowania choćby z niewielkiej części swojej dumy. Potarł policzkiem o jego nieco bardziej szorstki i przekrzywił głowę, by móc odszukać znów wargi mężczyzny. Uciekło w nie to udręczone, spragnione westchnienie. Thomas był sfrustrowany, czuł, jak całe jego ciało jest napięte w oczekiwaniu na intensywne doznania. Każdy raz, kiedy twardy kutas mężczyzny wchodził w niego okrutnie powoli, był niespełnioną obietnicą. Zapowiedzią tego, co Leon mógłby mu dać, gdyby tylko skończył go gnębić i kusić. Przeniósł ciężar ciała na dłoń i sam poruszył biodrami, biorąc to, czego chciał. Był jednak pewien, że pan Czarnecki złapie go i powstrzyma przed tymi próbami, wywołując zirytowany i wściekłe westchnie. – Proszę – szepnął do jego ust, co znów zabrzmiało złudnie podobnie do spierdalaj. – Proszę, panie Czarnecki – kolejny raz zabrzmiał dużo bardziej przekonująco. W tym szepcie kryło się nieznośne pragnienie spełnienia. Była w nim udręka, zniecierpliwienie i rozkosz. Słowa wypowiedziane z trudem i niemalże nieświadomie, ale Thomas nie potrafił już dużej sprzeniewierzać się własnemu ciału. Nawet jeśli mógł znów wsunąć dłoń między swoje nogi, nie spróbował. Chciał, poczuć między nimi rękę Leona i miał nadzieję, że o to nie będzie musiał już prosić. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Nie Paź 15, 2017 7:28 pm | |
| Zmysłowy, pełen wewnętrznej żądzy i frustracji ton wpleciony w idealnie skomponowane ze sobą słowa uciekające spomiędzy ust Thomasa w pełni usatysfakcjonowały jego bezwstydnego kata, pozwalając mu wreszcie przejść od obowiązku ustalenia pewnej hierarchii do pochłaniającej, elektryzującej przyjemności zagłębienia się w odczuciach i emocjach swojego partnera. Uśmiechnął się więc, wyraźnie zadowolony i z najwyższą przyjemnością puścił wodze własnej samokontroli, wchodząc w Thomasa szybko i mocno, bez zbędnych czułości i jakichkolwiek zahamowań. Ostatecznie sam poprosił, czyż nie? Ręka trzymająca ciemnowłosego za gardło zacisnęła się nieco mocniej i podniosła go władczo w górę, tak by mężczyzna klęczał tuż przy swoim kochanku, opierając się plecami o jego szeroki tors. Czując jak ciepła, gładka skóra lokaja dotyka jego własnej Leon westchnął cicho, delektując się tym -Widzisz? Jak chcesz to potrafisz.-Pełen szyderczego uznania szept mężczyzny trafił wprost w ucho pochwyconego lokaja, drażniąc swoim ciepłym oddechem. Prawa ręka oplotła talię i brzuch Barrowa nie pozwalając jego biodrom uciec zbyt daleko. Leon wydawał się doskonale wiedzieć, co robi, trzymając mężczyznę tak, by nie stracił równowagi i nadziewał się na jego twardego chuja w rytm szybkich, głębokich pchnięć wzmacnianych pewnym ruchem jego silnej ręki zaciśniętej wokół niego. Brunet oddychał ciężko i mruczał wprost w ucho mężczyzny, liżąc je i podgryzając na przemian z zmuszoną do wygięcia, delikatnie naprężoną szyją. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Nie Paź 15, 2017 8:05 pm | |
| O tym, co pan Barrow naprawdę potrafi, Leon przekona się dopiero o poranku. Teraz tylko odchylił głowę w bok, kusząco wyciągając szyję i wystawiając ją na nieostrożne pieszczoty mężczyzny. Zapominając o tym, że jutro będzie musiał wyjątkowo starannie założyć sztywny kołnierzyk lokajskiej liberii, by ukryć pamiątki dzisiejszego braku rozsądku. W tej pozycji musiał nieustannie szukać oparcia w panu Czarneckim i zawierzyć jego silnym ramionom. Ciepła, wilgotna od potu skóra ocierała się o ciepłą, wilgotną skórę, gdy Thomas próbował wpasować się w chaotyczny, niecierpliwy rytm jego pchnięć. Czuł twarde, napięte mięśnie na brzuchu mężczyzny. Przesunął swoją dłonią po jednej z obejmujących go rąk, a następnie lekko wbił krótkie paznokcie w skórę. Trzymając go, mężczyzna czuł jak tors Thomasa unosi się w nich nierównych, płytkich oddechach. Jedna z rąk Barrowa sięgnęła do tyłu, przesunęła po karku mężczyzny i wplątała w jego włosy. Lekko szarpiąc przycisnął jego wargi do swojego ramienia. – Idiota – wysapał z trudem, trzymając palce na miękkich kosmykach i wyjątkowo chętnie nabijając się na jego sterczącą i niosącą tyle przyjemności pałę. Pozwalał mu wchodzić tak głęboko, by poczuć jądra uderzające o pośladki. Pieprzył zapamiętale jego dłoń. Kompletnie zatracał się w tych ruchach. Zapominając o dobrym wychowaniu i swojej dumie. Rękę, w którą do tej pory wbijał palce, spróbował skłonić do przeniesienia się z brzucha na wyciągniętą szyję. A potem lekkiego zaciśnięcia się i pozbawienia tchu na te kilka sekund, podczas których wszystko inne traciło znaczenie. Rozchylił spragnione powietrza, zaczerwienione od gwałtownych pocałunków wargi, dochodząc prosto w dłoń mężczyzny. Podwoił rozkosz, kiedy jego mięśnie gwałtownie spięły się i zacisnęły w niekontrolowany sposób na ciepłym, pulsującym kutasie w jego wnętrzu. Uda Thomasa drżały z wysiłku, gdy ten opadł na miękkie poduszki, ale nie spróbował odsunąć się od Leona. W tej chwili byłoby to bezcelowe. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Nie Paź 22, 2017 1:17 am | |
| -Co?-Moment, w którym Thomas doszedł w jego dłoń jakby wyrwał Leona z transu, sprawiając, że mężczyzna niemal zatrzymał się na chwilę, spoglądając na opadające ciało anglika w autentycznym szoku i niedowierzaniu. -Nie!-Dorzucił zaraz później z palącą dezaprobatą, zabierając ręce i samemu wysuwając się z ciemnowłosego. -No weź daj spokój!-Pełen frustracji i złości głos idealnie oddawał niespełniony ucisk w lędźwiach mówiącego. Mężczyzna klęczał za zmęczonym i rozluźnionym lokajem nie bardzo wiedząc czy dorżnąć go samolubnie, nie zważając na wzmożoną wrażliwość i drażliwość jego miejsc intymnych czy może naiwnie poczekać, aż palant wyjdzie z jakąś inicjatywą. jego oddech uspokajał się stopniowo, jednak nagromadzone napięcie ani myślało się ulotnić. -Pierdoleni angole.-rzucił po polsku, wyrzuciwszy ręce na boki by nieco rozładować narastający w nim gniew. Zaraz też chwycił Thomasa za biodra i brutalnie przekręcił na plecy, by móc sugestywnie klęknąć nad nim i posłać mu pełne niezadowolenia spojrzenie.-Chyba nie sądziłeś, że skończyliśmy, prawda?-Zapytał z wysoko uniesioną brwią, ręcznie nakierowując czułą główkę swojej męskości na spierzchnięte usta mężczyzny. Oczywiście, Thomas miał szanse odmówić, jednak coś we władczym spojrzeniu górującego nad nim mężczyzny sugerowało, że jest to szansa wyjątkowo niewielka i ryzykowna. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Nie Paź 22, 2017 12:31 pm | |
| Skrzywił się lekko, słysząc ten brzydki, szeleszczący i grubiański język, pozbawiony subtelności i melodyjności angielszczyzny. Pewnie nawet wyznania miłosne brzmiały w nim jak prymitywne powarkiwanie. Uniósł na mężczyznę to zamglone i odrobinę nieprzytomne spojrzenie. Czuł to przyjemne zmęczenie i nadal nie potrafił wyrównać oddechu. Rumieniec wyraźnie odznaczał się na bladej skórze, a usta były zaczerwienione od intensywny do bólu pocałunków. Idealna fryzura była w kompletnym nieładzie, a ciemne kosmyki sterczały na wszystkie strony. Miałem nadzieję, że to koniec. Chciał to powiedzieć. Pokazać, że nawet dobry seks nie sprawia mu tyle przyjemności, co możliwość bycia złośliwym chujem. Błogie zmęczenie i poczucie rozkosznego rozleniwienia nie pozwoliły mu jednak na to. Przeniósł spojrzenie na sterczącego niecierpliwie kutasa. Jego szybki, nierówny oddech drażnił wrażliwą skórę. – Miałem nadzieję, że to nie koniec – wyszeptał, nim wsunął sobie do ust różową główkę. Jednocześnie jednak dłoń oparł na jego biodrze, nie chcąc by ten po prostu go wyruchał. Druga ręka najpierw przesunęła się po wewnętrznej stronie jego uda, a następnie zacisnęła na ciężkich jądrach. Pieścił je smukłymi palcami i jednocześnie ssał mocno ciepłą, dużą pałę. Robił to do obłędu, ale jednocześnie nie pozwolił mężczyźnie pchnąć głębiej. Dłoń na biodrze wciąż go przed tym powstrzymywała, nawet wtedy kiedy wysunął fiuta ze swoich ust, a nitka śliny ciągnęła się od główki do nabrzmiałych warg. Miękki, ruchliwy język przerwał ją, a następnie przesunął się po męskości. Wzdłuż pulsującej pragnieniem żyły. Bezwstydnie, ale również bez pośpiechu. Nawet na tej przegranej pozycji próbował go dręczyć i teraz to on się bawił. – Proszę? – Zasugerował z tym podłym uśmiechem. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pią Paź 27, 2017 3:59 am | |
| Leon jęknął, zagryzając wargę i odchylił głowę do tyłu przymykając oczy z przyjemności. Nawet w Londynie- światowej stolicy zepsucia i grzechu rzadko zdarzał się ktoś, kto z równą przyjemnością i zaangażowaniem poświęcał się powierzonemu mu zadaniu. Oczywiście, zawsze ktoś był jednak teraz, porównując to podświadomie polak musiał przyznać, że Thomas stanowczo wyprzedza konkurentów, zostawiając ich daleko, daleko w tyle. Jego oddech, jeszcze przed chwila niemal uspokojony teraz znów zaczął przyśpieszać stymulowany salwą rosnącej w jego głowie przyjemności. Mężczyzna westchnął głęboko, rozkoszując się serwisem bez skrępowania, do chwili, w której Thomas nie postanowił delikatnie się na nim odegrać. Brwi Leona zmarszczyły się nagle, wywołując go z krainy błogości wprost do jego prywatnego pokoju. -Że co?-Jego oczy wbiły się w Thomasa z niedowierzaniem, niemal wypalając mu dziurę w twarzy. Poczucie niespełnienia, kolejne już, cholera, przerodziło się w eksplodujący gniew idealnie odbijający się w mimice i spojrzeniu mężczyzny. Brunet zacisnął zęby i zmrużył oczy, zaciskając pięść na rozwichrzonych w nieładzie włosach leżącego pod nim lokaja. -Ty mały,mściwy, bezczelny, arogancki, niepoprawny kurwi synu....-Wysyczał groźnie, wbijają całość Thomasa na czele z jego bezczelnym uśmieszkiem prosto w materac. Nawet przyciszony, jego głos wydawał się jasno sugerować nadchodzące kłopoty. Mężczyzna napiął mięśnie i pochylił się nad swoim niecodziennym gościem, przyciągając go za włosy na tyle by mógł spojrzeć mu w twarz. -Ty na prawdę nie masz w sobie za grosz instynktu samozachowawczego, prawda?-Zapytał na poły z niedowierzaniem i uznaniem. W Jego wściekłych oczach błysnęło delikatne światełko pełnej rozbawienia fascynacji i zachwytu. Zaraz też jego twarz złagodniała nieco, a usta wykrzywiły się w zadowolonym uśmiechu. -Dobrze, niech ci będzie.-Zgodził się prostując i puszczając jego włosy z ostatnim, pieszczotliwym przesunięciem po nich palcami. - Zachwyć mnie, Thomasie. Czyń swoją powinność....Proszę. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sob Paź 28, 2017 10:39 am | |
| Powinien poczuć niepokój, ale wątpił, żeby mężczyzna miał ochotę sunąć swoim cennym i wrażliwym kutasem po jego zębach wbrew woli i z powodu źle rozumianej dumy, zamiast skorzystać z miękkich warg oraz niecierpliwego języka. W końcu każdego kundla da się wytresować, a każdą bestię oswoić. Nawet takiego amerykańskiego dzikusa. Thomas nie potrzebował kolejnej zachęty. Chciał jeszcze raz zobaczyć błysk zachwytu w oczach mężczyzny. Było coś pociągającego w tych twardych mięśniach na brzuchu, po których przesunął paznokciami. Siła mężczyzny, jego niepohamowanie i brak kultury miały w sobie coś pierwotnie podniecającego. Zamierzał udowodnić Leonowi, że czasem warto jest poprosić. Poprawił się na łóżku, by znaleźć wygodniejszą pozycję i znów nachylił się do sterczącej, wilgotnej od śliny męskości. Przesunął po niej jeszcze raz językiem, zahaczając lekko o krawędź, a następnie bez wahania wziął ją do ust. Głęboko. Do samego końca. Aż po sam trzon. A choć mięśnie gardła na początku zaprotestowały i zacisnęły się nerwowo, to nie spróbował cofnąć głowy. Nie zakrztusił się. Nawet z kutasem wypełniającym usta, cholerny Anglik potrafił wyglądać zachwycająco i elegancko. Nim zaczął rytmicznie brać go po same gardło, zerknął ku górze. Jedną ręką trzymał się na poduszkach, ale drugą przyjemnie sunął po zewnętrznej stronie jego uda, biodrze, boku, umięśnionym torsie i brzuchu. Szczypał lekko sutki i nie przestawał go na przemian to ssać, to obrabiać. Wrażenia potęgował wilgotny język, który został stworzony nie tylko do szeptania jadowitych złośliwości, ale zwinnie sunął po skórze. Wydawało się, że ssanie go zapamiętale, smakowanie i tracenie oddechu, gdy męskość wsuwała się w niego sprawiała Thomasowi przyjemność. Miał talent zarówno do wkurwiania mężczyzny, jak i dawania prawdziwej rozkoszy. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pon Paź 30, 2017 12:43 pm | |
| Nim Leon doszedł w końcu zalewając usta Thomasa swoją gorącą spermą błysk zachwytu w jego oczach pojawił się nie raz, ale co najmniej trzy razy, za każdym razem lśniąc wyraźniej. Wyciągnąwszy przyrodzenie z niebiańskich ust Thomasa opadł na poduszki, oddychając ciężko. -Jesteś kurwa niesamowicie utalentowanym draniem, wiesz?-Pochwalił go, w tej chwili zbyt rozanielony by dalej bawić się w całe to ich dumne love-hate. Zaraz jednak przypomniał sobie z z kim ma do czynienia i zaśmiał się znów, bardziej sarkastycznie. -Jasne, że wiesz, nie byłbyś tak nadęty, gdyby było inaczej, ha?-Stwierdził i sięgnąwszy po papierosa odpalił go i zaciągnął się, mrucząc leniwie. Smak nikotyny idealnie komponował się z tym, jak jego ciało odpoczywało, regenerując się do dalszej zabawy. Papieros chodził z rąk do rąk, ponownie przyjmując rolę zamiennika dla spragnionych warg. Gdy Thomas ruszył sie w kierunku drzwi, chcąc wyjść lub może zwyczajnie poprawić się w miejscu o dalszym dystansie, ręka Leona zacisnęła się na jego ciemnych, rozwichrzonych włosach, odginając mężczyznę w piękny łuk. Ciało Thomasa napięło się od nienaturalnego ułożenia, w zniewalający sposób eksponując jego delikatne mięśnie, nieskazitelną, białą cerę, stojące sutki i - Leon nie był pewien - Ledwo widoczne żebra. Zakończeniem łuku była oczywiście głowa Thomasa oscylująca w tym momencie gdzieś obok kolana trzymającego go Polaka. -A ty dokąd, kochanie?- Zagadnął z delikatnym rozbawieniem gdy wreszcie jego pełen zadowolenia i spokoju wzrok przejechał z podziwianego przez dłuższą chwilę łuku na jasne, zawzięte oczy. Używanie "kochania" w dodatku po polsku, bawiło go swoim ironicznym charakterem, zwłaszcza w odniesieniu do ich jutrzejszej wojny. Było niemal jak tajemny kryptonim, którego Thomas zapewne jeszcze długo nie rozgryzie. Zgasiwszy papierosa o popielniczkę stojącą na etażerce mężczyzna pochylił się do pocałunku i, gdy odsunął się na moment zostawiając między nimi centymetr różnicy, uśmiechnął się w sposób, który żadna z pokojówek nie miała szansy jeszcze zobaczyć, a który, gdyby jednak szansę miały, zapewne zabiłby je z miejsca i zostawił na podłodze jak padnięte muchy. -Don't say that some needy whore like you, will get enough just with this... Powiedział niemal pieszczotliwie i pocałował go znów, podnosząc się z miejsca.
Przez resztę nocy Leon upewniał się, że Thomas, jeśli w ogóle wyjdzie, wyjdzie dopieszczony pod każdym kontem i w każdy sposób, najlepiej delikatnie utykając. Oczywiście, sam sobie również sprawiał przyjemność, jednak we własnym przypadku skupiał się na tej mniej oczywistej. Thomas był więc obiektem jego własnego przypominania sobie większość sztuczek, których zdążył nauczyć się w Ameryce i podczas swoich podróży tu i tam. Głos lokaja dźwięczał niczym muzyka w jego uszach, gdy tylko granica bólu niespełnienia i zniecierpliwienia była subtelnie przesuwana o kolejne sekundy i minuty, zmuszając go do gięcia się i drżenia pod dotykiem wprawnych rąk polaka. Gdy wreszcie skończyli, niemal świtało. Po ostatnim już, zważywszy na brak czasu i energii, eksplodującym orgazmie, pokojowy osunął się na poduszkę, przymykając oczy i pozwalając sobie na ostatnią godzinkę spokojnego snu. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pon Paź 30, 2017 10:03 pm | |
| Tej nocy wymieniali papierosy i pocałunki. Złośliwości były jedynymi komplementami, na które potrafili się zdobyć. Szybko okazało się jednak, że niechęć można łatwo zmienić na gwałtowne pragnienie. A zmęczenie i intensywne doznania sprawiły, że Thomas na moment zrezygnował ze swoje palącej nienawiści. W łóżku wciąż potrafił być jednocześnie chętną dziwką i wyniosły Anglikiem. Szybko jednak zapomniał o tym, żeby dumę przedkładać ponad własne rozkosze. Amerykańskie sztuczki okazały się skuteczne. Usiadł na łóżku, kiedy oddech mężczyzny stał się równy i głęboki. Chwilę jeszcze przyglądał się, jak szeroki tors unosi się i opada. Skóra błyszczała lekko od potu. Świece powoli się dopalały. W pomieszczeniu unosiła się woń tytoniu i ten zwierzęcy, duszący zapach seksu. Thomas oblizał obolałe, zaczerwienione wargi i powoli się podniósł. Upewnił się, że skrzypnięcie deski pod jego bosą stopą nie wyrwało mężczyzny ze snu, a następnie podszedł do tajemniczej skrzynki z Londynu. Nawet sekundę się nie wahał, przed wyjęciem dwóch listów z góry. Nie miał pojęcia, że jeden z nich jest ostatnią, niedokończoną wiadomością od zmarłego brata. A nawet jeśliby wiedział, to niczego by nie zmieniło. Nie należało przedkładać dobrego seksu ponad własny interes. Ukrył zwitek papieru pod marynarką. – Dobranoc, panie Czarnecki.
Jeszcze przed śniadaniem przy samych schodach Leona zatrzymał William. Wyglądało na to, że nie tylko Polak nie przespał tej nocy spokojnie. Choć młody lokaj strawił ją zapewne jedynie na fantazjach. Teraz nerwowo pociągnął za krawędź liberii, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. Odetchnął głęboko i dopiero zdecydował się odezwać. – Chodzi o Daisy… bo pan ma taką tę łatwość do kobiet. Bardzo bym chciał ją zaprosić. I… może jakoś by mi pan pomógł- Nie dane było mu dokończyć prośby, ponieważ nad ich głowami rozległy się kroki Thomasa. Na wysokości ich głów pojawiły się jego idealnie wypastowane buty. Przez kilka chwil mogli się w nich przeglądać. – W twoim wypadku nawet interwencja jaśnie pana by nie pomogła. Nawet sam bóg miałby problemy, żeby coś zrobić w twojej sprawie – stwierdził z tym cynicznym uśmiechem i wyminął dwoje mężczyzny. – Daisy, chciałabyś się wybrać ze mną jutro na festyn? – Zapytał dość głośno, zaglądając po drodze do kuchni. – Tak! To znaczy muszę zapytać panią Patmore… Thomas odwrócił się w ich kierunku przez ramię i uśmiechnął jeszcze szerzej. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Lis 02, 2017 7:51 pm | |
| -Gnojek...-Leon westchnął ciężko, uzmysławiając sobie, że niestety, pogarda będzie w tym wypadku nieuniknionym składnikiem jego relacji z panem Barrowem. Widząc reakcję Williama mężczyzna położył mu dłoń na ramieniu i poklepał go lekko, obdarzając współczującym spojrzeniem. Młody lokaj popatrzył na niego wyczekująco, na co brunet wzruszył jedynie ramionami i zszedł o schodek niżej. -Na mnie nie patrz, ja bym go pobił....-Powiedział nonszalancko, doskonale wiedząc, że William prawdopodobnie nigdy się do tego nie posunie. I faktycznie, anglik obdarzył go pełnym frustracji grymasem by następnie westchnąć bezradnie i ruszyć po schodach w stronę kuchni. Leon patrzył za nim moment, zastanawiając się, czy nie powinien był zostawić Thomasa gnijącego w więzach przy jego łóżku, jednak coś podpowiadało mu, że to nie był pomysł mogący zapewnić mu długie szczęśliwe życie. Dlatego też Polak ponownie wzruszył ramionami jakby sam do siebie i upewniwszy się, że akurat ma chwilę czasu, udał się na zewnątrz, zapalić fajkę. Tam też złapała go Alice. Mężczyzna spojrzał na nią, zaciągając się i natychmiast przypomniał sobie o wycieczce po okolicy, nadchodzącym festynie, nocy z Thomasem i całej reszcie rzeczy, o których akurat nie chciał pamiętać by w spokoju zregenerować przecież nie tak dawno utracone siły na porannej fajce. Zachował jednak neutralny wyraz twarzy by po odpowiedniej chwili uśmiechnąć się przyjaźnie i spojrzeć na nią z naturalnym dla siebie pociągającym magnetyzmem. -Dzień dobry...
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Lis 02, 2017 9:52 pm | |
| Dziewczyna natychmiast uległa temu uśmiechowi. Wygładziła biały fartuszek i zrobiła jeszcze jeden niewielki krok w kierunku mężczyzny, co było z jej strony aktem wielkiego heroizmu. – A pan wybiera się na festyn? – Zapytała cicho i nieśmiało. Na moment zawiesiła wzrok na jego papierosie i obserwowała, jak szybko pokonuje on drogę w kierunku ust. Wzięła głębszy oddech, zbierając się na odwagę. – Bo jeśli się pan wybiera… to może poszlibyśmy razem? W sensie nie tylko ja i pan – zaprotestowała gwałtownie i spłonęła tym pięknym rumieńcem. – Tylko jeszcze kilku służących. Gdybyśmy przekonali pana Carsona, żeby dał wychodne po kolacji… miałby pan ochotę? Nerwowo szarpnęła jedną z falbanek ubrania i wzrokiem uciekła w okolicę butów mężczyzny. Nim Leon dobrze przemyślał odpowiedź, w drzwiach pojawił się Thomas, przerywając tę żałosną schadzkę. – Alice jesteś potrzebna na górze. Nie trać czasu. Pogonił pannę ze znudzonym wyrazem twarzy. Obojętnie wypowiedział to wierutne kłamstwo. Później uda, że się pomylił, a teraz sprytnym fortelem pozbędzie sie pokojówki. Wyjął własne papierosy i wsunął jednego z nich między wąskie wargi. Każdy gwałtowny ruch przypominał mu o rozkoszach ubiegłej nocy, wprawnych dłoniach i głębokich pocałunkach, ale nie dawał tego po sobie poznać. Wątpił też, żeby mężczyzna zorientował się już, że brakuje mu listu. Thomas zamierzał przeczytać go w najbliższej, wolnej chwili. Alice zerknęła jeszcze na Leona. – Pójdzie pan? – Upewniła się łagodnie. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Wto Lis 07, 2017 1:07 pm | |
| Słysząc słowo "festyn" Leon skrzywił się delikatnie, przypominając sobie o biednym Williami i jego problemach sercowych. Doprawdy, co za nieprzewidująca kreatura umieściła w jednym domu tego niewinnego dzieciaka i Thomasa... Ktokolwiek to był, zapewne obserwując ich nieudolne zmagania kisł ze śmiechu w jednym z zakątków rezydencji. Widząc zachowanie dziewczyny mężczyzna zastanowił się, czy jego mała gra nie posuwa się za daleko. Z jednej strony Alice była całkiem niczego sobie, śliczna i poniekąd nawet odważna jak na angielskie standardy, z drugiej jednak, wciąż bardo niewinna i podatna na zranienie, którego Leon nie chciał być powodem. -Jeszcze nie zdecydowałem...-Zaczął, zastanawiając się jak spławić ją możliwie bezboleśnie, jednak w tejże chwili na terenie małego podwórka pojawiła się zupełnie nieoczekiwana odsiecz. notabene, zupełnie podejrzana odsiecz. Wyczucie czasu Thomasa było doprawdy zaskakujące, podobnie z resztą, jak jego- polak był prawie zupełnie pewien- całkiem udane kłamstwo. Widząc jak ciemnowłosy wsuwa papierosa między wargi, brunet zupełnie przypadkiem uśmiechnął się pod nosem, na wspomnienie innych, również wsuwanych rzeczy. Słysząc pytanie dziewczyny uśmiechnął się nawet szerzej, przekuwając delikatny grymas w pełen ciepła i przyjaznych zamiarów uśmiech gentlemana. Skłonił się też lekko i zerknąwszy dziewczynie w oczy, puścił jej oczko. -Jeśli tylko sprawi to panience radość...-Powiedział i wyprostowawszy się, odpalił Thomasowi papierosa, tworząc sobie pretekst do zerknięcia na jego ewentualną reakcję. Zaraz też odwrócił się z powrotem do dziewczyny, zerkając na nią z typową dla przełożonych, niemal ojcowską surowością. -A teraz zmykaj, żeby pan Carson nie musiał cię szukać.-Powiedział, niejako parodiując przeciętne zachowanie Thomasa. Dziewczyna zerknęła szybko na lokaja, a następnie, zaśmiawszy się dyskretnie, zniknęła za drzwiami posiadłości. Dopiero wtedy Leon odetchnął lekko i zerknąwszy na Thomasa, uśmiechnął się do niego paskudnie. -Tylko mi nie mów, że spławiłeś ją, żeby osobiście zaprosić mnie na festyn...-Zadrwił, zaciągając się papierosem i opierając plecami o ścianę.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Wto Lis 07, 2017 9:24 pm | |
| Zerknięcie w kierunku Thomasa okazało się błędem. Mężczyzna wsuwając filtr do ust ułożył usta jak do pocałunku albo czegoś zgoła innego. Zaciągnął się nim mocno z uwagą patrząc na pokojowego. W jego natarczywym spojrzeniu był jakiś diabelski błysk, który sprawiał, że cała sytuacja zdawała się być wysoce niestosowna. Było coś zaskakująco podniecającego w sposobie w jaki lokaj palił. Wydawało się wręcz sprośne, choć w oczach panienki zapewne kompletnie bez znaczenia. Thomas jeszcze przez moment nie odrywał spojrzenia od mężczyzny, pozwalając, żeby wspomnienia niedawnych rozkoszy jeszcze na chwilę do nich wróciły. Te nocne godziny wypełnione pożądaniem równie silnym co wzajemna niechęć. Szorstkie pieszczoty. Intensywne pocałunki. Roztańczone płomienie, nadające skórze złocistą barwę i ich splecione namiętnym uścisku cienie. Thomas znał smak Leona. Jego zapach. Dotyk. Zamglone rozkoszą spojrzenie. – Ciebie też szuka Carson – powtórzył kłamstwo, wypuszczając przed siebie dym z papierosa i dając tym samym jednoznacznie znać mężczyźnie, że jego również najchętniej by się pozbył. W końcu zeszłej nocy rżnęli się, a nie wymieniali miłosnymi obietnicami. Pogonił pokojówkę, bo jej nie znosił. Nienawidził tego jej pogodnego usposobienia, nadmiaru energii, szczebiotu i sympatii, jaką w każdym wzbudzała. Wydawała się być skazana na szczęśliwe życie, na które pan Barrow nawet z odrobinę łatwiejszym charakterem nie miałby żadnych szans w tych czasach. Odsunął się od drzwi i przespacerował przez podwórze, zostawiając Leona pod ścianą.
Jak na złość przez większą część dnia nie udało mu się znaleźć choćby wolnej chwili, by odczytać skradzione listy. Dopiero po podwieczorku zamknął się na klucz w swoim pokoju i sięgnął do ukrytej w poszewce od poduszki koperty. Usiadł wygodnie na łóżku i przy powoli gasnącym świetle dnia, spróbował odczytać jedną z kart. Zanurzony w lekturze czuł ekscytację, a nie poczucie winy. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Wto Lis 07, 2017 10:48 pm | |
| Pierwszy listem, jaki otworzył pan Barrow, nie była na szczęście ostatnia pamiątka po Leonowym bracie, a zwykła, ordynarna kartka dostarczona z Ameryki zapewne na krótko po przybyciu Polaka do Londynu. List został napisany twardym, męskim, nieco pochyłym i niechlujnym pismem osoby, która myśli za szybko i pisze za wolno. Jego treść była następująca:
Leon, parszywy draniu!
Rad jestem niezmiernie, że podróż ci się udała i na angielski brzeg stanąłeś w jednym, nieprzedziurawionym kawałku. Nie to, żeby brakło mi wiary w twoje siły, na boga, co to, to nie! Ale jakoś tak, cieszę się, że napisałeś i żeś wciąż w dobrym zdrowiu. Zwłaszcza, że Mayers obiecał ci przecież coś zupełnie przeciwnego. Widać jednak, jego brudne łapy nie sięgają tak daleko. Względnie pominąłeś część o tym, jak sięgnęły i co z tym zrobiłeś. Twoje prawo, może lepiej, że nic nie wiem.
U mnie wszystko jest dobrze, zdrowie dzięki bogu dopisuje, a i szczęście jakoś się mnie trzyma. Fakt, że na alkohol wciąż jeszcze patrzę krzywym okiem i jak znam życie, do następnego listu nic się w tym temacie nie zmieni, ale twoja matka mówi, że to dobrze i że taki stary koń jak ja i tak nie powinien biegać z młokosami i upijać się w przydrożnych knajpach. Kto wie? Może i racja?
Skoro już jednak przy tym jesteśmy, Czarnecki, słuchaj uważnie i miej na baczności; nigdy więcej, powtórzę: nigdy więcej, naprawdę, nigdy więcej (ostatnie dwa powtórzenia napisane były zarówno po polsku jak i po rosyjsku) z tobą nie piję! Rozumiesz mnie!? Za stary jestem na to zwyczajnie, żeby mi nad ranem dziewki opowiadały o hulankach nocy wczorajszej. To nie na moje nerwy! Boję się nawet zapytać, dlaczego tańczyliśmy Cancana i skąd wytrzasnąłeś tequilę, nie wspominając nawet o tym jakim cudem udało ci się trzech Mayersowych zbirów pobić, rozebrać i przywiązać do latarni. Tobie! Ba! NAM! Jak nam się to udało? I kiedy, na boga, udało ci się przekonać mnie, że umiem śpiewać? Panienka, u której się obudziłem relacjonowała, co następuje "brzmiało to jak ostatni ryk rannej mewy przed chwilą, w której morska fala zabierze jej szczątki wraz z odpływem i porzuci na pożarcie rybom." Swoją drogą, przyznasz sam, dziewczyna ma niezwykły talent poetycki. Szkoda, że się biedna marnuje! A płakała po tobie! Ona i jej przyjaciółki, że nawet mnie! Mnie, do cholery, łezka się w oku zakręciła, jakbyś był co najmniej jakiś adonis czy Casanowa. W dodatku martwy zupełnie i nie do odratowania!
Gdyby to słyszała twoja Matka -Leon, nie uśmiechaj się!- gdyby to słyszała... Sama też za tobą płakała, ale tak, żebyś nie widział. Znasz ją, to jest twarda kobieta, twardsza, niż my razem i wszyscy panowie razem wzięci. Pisz do niej częściej, nawet jeśli już piszesz, bo jak cię znam, piszesz na pewno. Ja się nią tutaj zajmę dla ciebie, o to się nie bój. Na boga ci się klnę, bądź spokojny. I ustatkuj ty się wreszcie, cholerny zbóju. Zadbaj o siebie, niech cię bóg strzeże z najświętszą panienką. I nie martw się. My tutaj będziemy czekać na wieści od ciebie. Pieniędzy słać nie musisz. Chociaż i tak będziesz, nie myśl, że nie wiem. Dzieciaku... Resztę pierdół i farmazon prześlemy ci w liście wspólnym Matka i ja, ten wolałem wysłać osobno, bo by jeszcze nie daj boże przeczytała... Choć mi się wydaje, że ona i tak swoje wie, wiesz jak to jest z kobietami, jakbyś się nie starał, one i tak swoje wiedziały i wiedzieć będą. Nic to, idę przypilnować Mikołaja, żeby się pod twoją nieobecność w nic przypadkiem nie wpakował. Trzymaj się ciepło i napisz, jak się ustatkujesz na tej ich zamglonej wyspie.
Twój wciąż dochodzący do siebie po ostatniej libacji Vladimir
Drugi list, ten od Mikołaja, był w prawdzie dużo dłuższy i zapewne nieocenienie bardziej osobisty, jednak, ku zapewne ogromnemu rozczarowaniu i irytacji Thomasa, całe cztery kartki zapisanego drobnym maczkiem tekstu skreślone zostały w języku Polskim. Zupełnie, jak gdyby młodszy brat Leona wiedział, czego się wystrzegać. Jedyną więc rozpoznawalną rzeczą było samo imię mężczyzny i zawarte w powitaniu, znajome już Thomasowi słowo "Kochany" choć i ono, bez potrzebnego tłumaczenia i drugiego, dużo mniej znanego "bracie" zapewne niewiele mu powiedziało. Zwłaszcza, że nim zdążył chociażby dłużej nad nim pomyśleć, rozległo się głośne, dość dosadnie oznajmiające nadchodzące kłopoty, pukanie do drzwi. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Wto Lis 07, 2017 11:12 pm | |
| Gdyby Thomas posiadał choć odrobinę bardziej rozbudowaną wiedzę o kulturze oraz tradycji słowiańskiej byłby pod wrażeniem zdolności Leona. Tylko prawdziwy Polak mógł upić Rosjanina. Przebrnął przez tekst szybko i ku swojemu zaskoczeniu z prawdziwą przyjemnością. Karty papieru nie zdradziły mu żadnych wstydliwych tajemnic Czarneckiego, ale w kilku miejscach szczerze rozbawiły. Odruchowo sięgnął po paczkę papierosów i bezwiednie wsunął sobie jednego do ust. Zamierzał złapać również za zapalniczkę, ale ta ze stukotem upadła na podłogę. Mruknął zirytowany, nie odrywając się od historii jednej nocy w Ameryce i siedząc ze zgaszoną fajką w kąciku wąskich warg. Z opowieści wynikało, że Czarnecki ma słabość do przywiązywania nagich winowajców. Kłopotów, ładnych kobiet i butelki alkoholu. Zmarszczył brew niezadowolony, kiedy okazało się, że drugi list został napisany w kompletnie niezrozumiałym języku, który swoim brzmieniem przypominał pijacki bełkot. Odłożył kartkę na bok, gdy w pokoju rozległo się to natarczywe pukanie. Thomas nie miał wątpliwości, kto jest jego źródłem. A powód leżał rozrzucony niedbale w pościeli. Pan Barrwo chwilę siedział w bezruchu, jakby liczył na to, że Leon po prostu odejdzie. Gdy jednak odgłos uderzeń zabrzmiał ponownie, szybko zebrał strony listów w jeden stos i zgniecione wpół wsunął pod koszulę za krawędź spodni. Uchylił drzwi z obojętną, znużoną miną i zgaszonym papierosem między palcem serdecznym oraz wskazującym. – Nie mam dla pana czasu, panie Czarnecki – oznajmił, gotów zatrzasnąć je z powrotem i ponownie przekręcić klucz w zamku. Zapomniał tylko, że Leon nie ma pojęcia o dobrych manierach. A nawet jeśli ma... to robi z niego naprawdę kiepski użytek. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sro Lis 08, 2017 12:24 am | |
| -Szczerze ubolewam, naprawdę.-Zapewnił z paskudnym uśmiechem na ustach i nie zważając na opór stawiany przez Barrowa wprosił się do pokoju, jedną ręką zamykając drzwi, a drugą chwytając ciemnowłosego za gardło. Papieros upadł bezgłośnie na ziemię, kiedy agresor niby w tańcu poprowadził anglika pewnym krokiem aż do ściany, przyszpilając go do niej już w następnej chwili. Thomas prawdopodobnie zdołał się już domyślić, że Leon wie o listach i najwyraźniej, nie jest zadowolony. Zaciśnięta na gardle ręka (bardzo podobna do tej trzymającej Thomasa w nocy...) zdawała się o tym subtelnie przypominać, podobnie z resztą, jak wyraźnie wkurwione spojrzenie niebezpiecznie zmrużonych oczu i nieco przyśpieszony oddech. Leon górował w tej chwili nad lokajem, lustrując go z frustrującej odległości zaledwie paru centymetrów, jakby oczekiwał, że jakiś gest lub grymas zdradzi mu, gdzie ten parszywy drań schował jego drogocenną pamiątkę. Jego ciepły oddech drażnił bladą skórę ciemnowłosego, zaś przedłużające się milczenie i narastające między nimi napięcie zapewne skutecznie wtłaczało w żyły jakże opanowanego pana Barrowa pierwsze dawki całkowicie uzasadnionego w tej chwili niepokoju. -Że też nie zerżnąłem cię wczoraj do nieprzytomności...-Leon pokręcił głową z niedowierzaniem, przesuwając kciukiem zaciśniętej na gardle ręki po delikatnej skórze mężczyzny.-Przyznaj, powinienem był to zrobić, zamiast pozwalać ci na chwilę snu przed pracą-Syknął mu wprost do ucha, zaraz przesuwając po nim językiem. Całe jego ciało napierało na Thomasa, nie dając mu możliwości wyślizgnięcia się z zimnych objęć białej ściany. -Z resztą, nic nie mów, dziś to naprawię.-Dodał, nie dając Thomasowi czasu na odpowiedź. Jego druga ręka wślizgnęła się między ich złączone ciała i zacisnęła się na skrytej między tkaninami męskości lokaja.-Tak cię zerżnę, że przez miesiąc nie będziesz w stanie ruszyć się bez wspomnienia o tym, co ci zrobiłem.-Obiecał i przesunął palcami między nogami mężczyzny, zaraz chwytając go za tyłek i przysuwając do siebie. Ręka z gardła przesunęła się na ramię i zacisnęła tam, unieruchamiając Thomasa na chwilę potrzebną, by brunet mógł przesunąć nosem po jego zaczerwienionej szyi, zaciągając się jego zapachem.-Powiedz mi, Thomas, gdzie są moje listy?-Wyszeptał zmysłowo, niemal pieszczotliwie, poniekąd licząc na to, że ciemnowłosy bożek oziębłości nie da się na to złapać. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |