|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: We will live together Wto Gru 26, 2017 6:13 pm | |
| Historia opowiada o starciu wody i ognia, bieli i czerni, słodyczy i goryczy. A wszystko rozstrzygnie się w jednym mieszkaniu.
Pan starszy –Ratatosk Pan młodszy –Argent |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Wto Gru 26, 2017 7:36 pm | |
| Christian Anderson Lat 21 Mężczyzna
Hetero Bi-curious 1,87 mZłote oczyTrzy kolczyki w prawym uchu, jeden w lewym, jeden w językuŚmiertelnie boi się autMłody, przebojowy, diabelnie przystojny facet. Jedną nogą w dorosłości, drugą w szaleństwach typowych dla jego wieku. Lubi imprezy, lubi pieniądze, głośną muzykę i dobre jedzenie. Jest uparty, odrobinę zapatrzony w siebie, świadom własnego uroku, przekonany o tym, że zdobędzie wszystko, czego zapragnie. Biegnie entuzjastycznie do przodu, nie bacząc na przeszłość ani teraźniejszość, konsekwencjami też zajmie się kiedy indziej. Czasami bywa tym maratonem zmęczony, ale nie zna żadnych innych sposobów na satysfakcjonujące przeżycie chwil, które mu dano. Stracił oboje rodziców, wychował go starszy brat - Richard - który liczy, że w odpowiednim towarzystwie dzieciak wreszcie dorośnie i zacznie zachowywać się tak, że nie będzie się obawiał o jego przyszłość. Stąd decyzja o przekazaniu go swojemu przyjacielowi. Oczywiście, Chris jest też bardzo inteligentny - i kompletnie nie wykorzystuje swojego potencjału, prześlizguje się do kolejnych klas i na kolejne lata studiów bez większych problemów, z ocenami grubo poniżej jego możliwości. Przyszłość też nie jest jego priorytetem - zajmie się nią, gdy nadejdzie. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Wto Gru 26, 2017 9:05 pm | |
| Brandon Fitzpatrick, 27 l. O nim:Brand, jak go większość nazywa, skończył studia geograficzne i dorobił fakultety by móc uczyć. Nie jest typem mruka czy nieprzyjemnego typa. Ma swoje grono znajomych, z którymi się dogaduje, ale nigdy nie widział siebie pracującego wśród krawaciarzy, sztywniaków i bełkoczących tylko o tym, że wyższa stopa procentowa byłaby lepsza. Z dzieciakami za to zawsze dobrze się dogadywał, geografia była jego powołaniem… także wszystko jakoś się ułożyło. Rok temu wziął kredyt i w końcu kupił swoje wymarzone mieszkanie. Trochę go kosztowało, ale to było zdecydowanie to o czym śnił. Ciekawostki: – Nie lubi papryki. - Ma wadę wzroku, rzadko zakłada szkła kontaktowe. - Ma o 15 lat młodszą siostrę – Clara. - Przy piwie albo jak jest mocno wkurzony popala, ale nigdy przy szkole czy dzieciach! - Gra na fortepianie. - Zna włoski – rodzina od strony matki ma tam korzenie. - Woli herbatę nad kawę, ale z rana kawa jest obowiązkowa. Telefon, leżący na stoliku, po raz drugi głośno zawibrował co znowu zwróciło całej klasy wzrok w jego stronę. Gówniarze powinni pisać egzamin a nie interesować się tym co robił ich nauczyciel. - Adamie, jeśli myślisz, że nie widzę jak ściągasz od koleżanki to grubo się mylisz. Proszę wstać i przesiąść się do pierwszej ławki. Tuż przy moim biurku. – spojrzał znad okularów na chłopaka i odruchowo dłonią wyciszył urządzenie. Znowu dzwonił Richard. Trzy godziny później miał w końcu długą przerwę i mógł nareszcie oddzwonić do starego kumpla. -Rick! Dawno się nie odzywałeś. Co i gdzie się pali, że tyle razy do mnie wydzwaniasz z samego rana?Rozmowa była mniej lub bardziej burzliwa. Oprócz grzecznej początkowej wymiany zdań reszta była spieraniem się czy kolega naprawdę chciał dobrze i dla kogo. - Rick, słuchaj. Ja rozumiem, że młody trochę za bardzo sobie pozwala a wy jesteście sami. Ale ja nie jestem typem, który wychowuje innych. – zamilkł słuchając jak to kumpel wypomina mu gdzie właśnie pracuje. Szlag by to! - Posłuchaj, dzieci z podstawówki a studenci to zdecydowanie inna kategoria wychowawcza. Poza tym, jak ty to sobie wyobrażasz? Dopiero co kupiłem sobie mieszkanie, wygrzebałem się z studiów a ty mi współlokatora podsuwasz pod nos?Nie był zadowolony, nie chciał tego. Mimo wszystko, jego kumpel potrafił grać na nie tylko nerwach, ale i uczuciach. Koniec końców Fitzpatrick poczuł się pokonany. Dzwonek oświadczający, że przerwa się skończyła zadzwonił głośno a Brand cicho westchnął. Nie zdążył zjeść a teraz ma zastępstwo za nauczyciela od sportu. - Dobrze, niech będzie. Niech będzie za tydzień, ale po godzinie siedemnastej, bo inaczej pocałuje klamkę. I Rick, wisisz mi i to całkiem sporo. – rozłączył się zaraz po tym jak usłyszał podziękowania. Kolega miał symbolicznie płacić za pokój, więc przynajmniej będzie mógł to oddać na zapłatę rachunków czy kupienie żarcia. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Wto Gru 26, 2017 11:36 pm | |
| - Jak chcesz. Ta dyskusja była znacznie prostsza - i, tak naprawdę, zaczęła się niewiele przed tym, jak skończyła. Christian nie obawiał się żadnych decyzji, które były podejmowane przez jego brata. Obaj dobrze wiedzieli, że zrobiliby dla siebie wszystko. Richard nie należał do tych osób, które czasami robiły coś nieprzyjemnego, by powiedzieć "to dla twojego dobra". Starał się wychować brata odpowiednio, pomagał mu, podawał pomocną dłoń, gdy ten tego potrzebował - i rzadko kiedy faktycznie miał do niego pretensje. Chris bardzo to szanował. Może i imprezował i nie był najlepszy na żadnym etapie edukacji, ale robił swoje. Nigdy nie zawalił żadnego testu, nie zaciążył żadnej panienki, nie zniknął ze szkoły na tak długo, by groził mu brak zaliczenia. Nie wpadł też w żadne nałogi, chociaż zdarzyło mu się niejednokrotnie spróbować większości zakazanych, jak i dozwolonych substancji. Znał swoje limity i swoje obowiązki - po prostu, nie do końca chciał już całkiem dorosnąć. Tylko tyle - i aż tyle. Mieszkanie z przyjacielem Dicka dobrze mu zrobi. Jakby jeszcze znalazł sobie pracę, dorywczo, to byłoby super. Przynajmniej częściowe utrzymanie się też dobrze mu zrobi. - W porządku. Znowu zerowa dyskusja. Gdyby nie imprezowanie, szaleństwa i urok, przez który niejedna panna (i pan...) wylądowała przed nim na kolanach, byłby całkiem przyzwoitym i bezproblemowym dzieciakiem. Robił to, czego się od niego oczekiwało, nie protestował, nie buntował się. Wymarzony syn. Szkoda, że rodzice nie mogli tego potwierdzić.
Pojawił się pod umówionym adresem po zajęciach, a przed obiadem - i dopiero na miejscu, z pewnym niesmakiem, odnotował że umówiona pora nadejścia właściciela jeszcze nie nadeszła. Nie pozostało mu nic innego, jak znaleźć sobie posiłek na własną rękę - w kawiarni po drugiej stronie ulicy. A wraz z kawałkiem ciasta i herbatą udało mu się podbić serca dwóch panienek obsługujących klientów i... Pracę na weekendy. Urok jak zawsze działał. Wrócił pod wyznaczony adres równo z nadejściem siedemnastej - a gdy ponownie pocałował klamkę, zdecydował się po prostu usiąść na ziemi, układając na niej wcześniej kocyk wyjęty z dwóch podróżnych walizek, a potem zabrał się za przeglądanie swojego grafiku - tego po naniesieniu nowego zajęcia, jak i wszystkich testów, które miały zacząć się niedługo pojawiać - w wolnej dłoni trzymając ciepłą kawę na wynos. Tak zastał go Fitzpatrick. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Sro Gru 27, 2017 11:52 am | |
| Dzień był wyczerpujący. W sumie jak każdy inny. Dzieci potrafiły być zarówno urocze jak i najgorszymi wcieleniami szatana. Mały Ferguson był aniołkiem u nich w klasie, z nim można było normalnie prowadzić lekcję, uczył się pilnie, odrabiał prace domowe. Naprzeciwko niego była Eve dziewięcioletni przykład tego, że można być pięknym zewnątrz i zepsutym od środka. Ciągle kogoś obgadywała, znalazła sobie klikę innych dziewczyn i ciągnęły za włosy, wygadywały bzdury, używały słów, który nie rozumiały. Skąd w ogóle pomysł aby powiedzieć o Fergusonie, że jest pedałem?! Dzieci były ciężkie w ogarnięciu a niedługo będzie miał kolejne do wychowania i to pod swoim dachem. Popijając czerwone wino odwrócił się od okna, przez które wyglądał. Salon był czysty i uporządkowany. Połączenie ciemnego drewna i beżowych dodatków pięknie z sobą współgrało, było to bardzo estetyczne i taki był pierwszy widok jaki się miało po przekroczeniu progu Fitzpatricka mieszkania. Był mały kąt na kurtki i buty i od razu wchodziło się do salonu, który był otwarty i połączony z kuchnią (jedno wielkie pomieszczenie gdzie po lewej od drzwi była kuchnia a po prawej salon a odgradzało je przejść, które było potrzebne aby dostać się do reszty pokoi). Po drugiej stronie tego pomieszczenia (na wprost drzwi wejściowych) był mały korytarz z drzwiami na wprost – łazienka, po lewej – pokój Branda, i po prawej – były gabinet, który teraz stanie się pokojem Chrisa. Wszystkie pomieszczenia były uporządkowane i gotowe na przybycie nowego współlokatora, gabinet został opróżniony i pozostały w nim tylko kanapa, biurko i jedna szafka, która bardziej nadawała się na książki (z racji przeszklonych drzwiczek) niż na ubrania. Będzie jednak musiało to młodemu wystarczyć.
Było piętnaście minut po siedemnastej, ale Brand nie pędził na złamanie karku do mieszkania. Nie umawiali się na równą godzinę, poza tym młodzież często się spóźnia. Zaskoczeniem więc było kiedy przystanął w połowie schodów – z zwisającą mu z jednego ramienia wypchaną ponad miary skórzaną torbą i reklamówką pełną spożywczych zakupów w drugiej – i zobaczył siedzącego na schodach, tuż pod jego mieszkaniem, młodzieńca. - Domyślam się, że Christian? – przecisnął się obok niego i wyjął z kieszeni marynarki klucze, otworzył drzwi i zaprosił go do środa. - Ja jestem Brandon. Miło mi ciebie poznać. – podszedł do wysepki w kuchni i postawił na niej reklamówkę a na stołku barowym (były trzy przy wysokiej wysepce tak ustawione, że siedząc na nich było się tyłem do salonu) postawił swoją torbę. Podszedł i zamknął drzwi za chłopakiem. - Może od razu pokarzę ci twój pokój? To będzie ten po prawej a na wprost jest łazienka. – pozwolił aby Chris wszedł do pokoju a on sam przystanął w drzwiach opierając się ramieniem o framugę. - Oficjalnie to był gabinet, więc nie ma tutaj luksusów. Kanapa jest rozkładana, ale jak będzie niewygodna to mogę pogadać z twoim bratem na temat kupna łóżka. Biurko i szafka są do twojej dyspozycji, jak potrzebujesz czegoś więcej to daj znać, zobaczymy co da się zrobić. W łazience jest szafka, niższa półka jest twoja a pod prysznicem ta wyższa, domyślisz się, bo stoją puste. Chcesz może czegoś się napić? Obgadalibyśmy także pewne zasady.
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Sro Gru 27, 2017 3:48 pm | |
| - Cześć. - Szatyn uśmiechnął się szeroko na powitanie, chowając notes do torby, zbierając z ziemi najpierw siebie, potem kocyk i na końcu walizki. Ruszył za mężczyzną do środka mieszkania, rozglądając się z zaciekawieniem, próbując zorientować się, w ręce jakiego dorosłego przyjaciela wepchnął go Richard. Lokum prezentowało się całkiem przyzwoicie - porządek nie całkiem pasował w opinii Chrisa do stereotypwego obrazu przedstawiciela płci brzydkiej, ale z drugiej strony brakowało typowo kobiecych akcentów w umeblowaniu. Czyli Brandon. Kawaler, nauczyciel, znajomy Dicka. Mogło być znacznie gorzej, chociaż - sądząc po zachowaniu blondyna - nie był on królem parkietu, ani nie błyszczał na zbyt wielu imprezach. Przekroczył próg wskazanego pokoju, od razu odkładając walizki i torbę pod ścianę i rozglądając się uważnie po pokoju. W myślach robił listę rzeczy, które będą mu potrzebne - po pierwsze łóżko, porządne. Najlepiej dwuosobowe. Po drugie, szafa na ubrania. Może jedna z tych tanich, materiałowych by wystarczyła? I inna lampa. Zdecydowanie lampa wymagała zmiany. A może... Obrócił się i wyciągnął dłoń w stronę mężczyzny, by wreszcie porządnie się przywitać. - Chris. Myślę, że najprościej będzie przywieźć rzeczy z mojego pokoju, nie kupować. W wakacje robiliśmy remont z bratem i część jest całkiem nowa. - Wzruszył lekko ramionami. - Szkoda, żeby się zmarnowała, albo zużył ją brat ze swoją narzeczoną. - Puścił znacząco oko do mężczyzny, przytakując zaraz. Zasady. No jasne. Warto było je poznać. - Ale za napój podziękuję. - Wskazał znacząco na papierowy kubek po kawie, którego nie zdążył jeszcze wyrzucić. Prawdę mówiąc, nie wyglądało, żeby mu się do tego spieszyło. Wyminął mężczyznę, lekko kołysząc się w rytm niesłyszalnej muzyki - a w ostatniej chwili chwycił jego oprawki, zwinnym gestem mu je zabrał i założył na własny nos. - Może najpierw ja zadam pytania. Co takiego mówił ci o mnie mój brat? Pewnie sam dobre rzeczy. - Zaśmiał się cicho. - Ile mam się dorzucić do wydatków? Ustaliłem z D., że będę starał się uregulować własne długi. Kiedy na ciebie czekałem, znalazłem pracę na weekendy, dokładnie naprzeciwko, więc nie będzie to całkiem nierealne. - Usiadł na jednym ze stołków barowych, oparł się łokciami o blat, a na dłoniach oparł podbródek, spoglądając znad - nie swoich - okularów na gospodarza. Zmierzył go równie dokładnym spojrzeniem, co wcześniej mieszkanie. Błysnął zębami w uśmiechu i lekko przekrzywił głowę, pozwalając grzywce opaść na jego oczy. Młody czaruś. Za dzieciaka z podstawówki ciężko byłoby go uznać. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Sro Gru 27, 2017 5:51 pm | |
| Uśmiech choć uroczy to wcale Branda nie zwalił z nóg. Przeszedł obok chłopaka otwierając drzwi na oścież. Nie znał go, nie wiedział jaki jest i jak się może zachowywać. Był dlatego dość oschły lub po prostu bardzo formalny. Przeprowadził szybko Chrisa przez mieszkanie. Nie było jakoś ogromne a chłopak był już w takim wieku, że nie trzeba krok po kroku iść z nim za rękę i pokazywać, która półeczka jest jego. Już miał się odwrócić kiedy zobaczył wyciągniętą dłoń. Ach, a więc jakieś wychowanie i kulturę posiadał. Może nie było tak źle? Uścisnął mu dłoń i zaraz stracił okulary. Musiał więc cofnąć tą myśl o kulturze i dobrym wychowaniu. Cicho westchnął. Znał to mieszkanie jak własną kieszeń, więc ruszył w stronę kuchni gdzie słyszał młokosa. - To całkiem dobry pomysł. Jeżeli jest taka możliwość to nie ma co wydawać dodatkowo pieniędzy. I poproszę o zwrot swoich okularów. – wystawił rękę pi razy drzwi przed chłopaka. Było widać, że czuł się niekomfortowo bez szkieł, więc złym początkiem byłoby męczenie w ten sposób człowieka, który przygarnął cię pod swój dach. Zaczął rozpakowywać zakupy co pokazywało mniej więcej chłopakowi gdzie co trzyma w kuchni. Nastawił wodę, nasypał herbaty do zaparzacza a potem zalał ją wrzątkiem. Oparł się o blat kuchenny tyłkiem a obok siebie postawił napój. Zaczesał włosy do tyłu, ale te z powrotem wróciły na swoje miejsce. - Rick nie jest z tych, którzy gadają za dużo. Poza tym, jak dzwonił to byłem w pracy. Umówiliśmy się na 360 funtów. Za wynajęcie takiego pokoju to uczciwa cena. Z gotowaniem u mnie różnie bywa, ale możemy się umówić, że jak już któryś będzie coś gotował to zrobi trochę więcej. – odwrócił wzrok i sięgnął po herbatę. O czym powinien jeszcze powiedzieć? Już dawno z nikim nie mieszkał. A ten ciągle się uśmiechał, jakby tym uśmiechem miał sobie wykupić tydzień bez mycia kibli. Ach, właśnie! Kible! - Mieszkanie sprzątamy co tydzień na zmianę. Proszę nie przyklejaj niczego do ścian, bo to niszczy farbę. I co najważniejsze, znajomi. Nie mam nic przeciwko aby ktoś przychodził, ale bez imprez i jeżeli chodzi o dziewczyny… wolałbym abyś ograniczał się do czasu kiedy mnie nie będzie a ja się tym samym odwdzięczę. – nie czuł się komfortowo mówiąc o tym, ale w szkole mówił o różnych tematach, które mu nie leżały, więc i tym razem dał sobie spokojnie radę. Odstawił kubek na blat. - Chcesz jeszcze o coś zapytać? Ustalić?
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Czw Gru 28, 2017 7:39 pm | |
| Szatyn wywrócił oczami, słysząc tą sztywną prośbę. No naprawdę, przecież nie zamierzał mu ich odebrać na wieki, albo wyrzucić przez okno. Raczej chciał sprawdzić jego podejście do niektórych rzeczy - takich, które łączyły się z odrobiną nieposłuszeństwa, czy zabawy. Ewidentnie dobrze gościa ocenił, nie widział szansy, by ten kiedykolwiek - a przecież wcale nie był o wiele od niego starszy! - potrafił się rozluźnić przy głośnej muzyce, niedojrzałych żartach, czy wstawionych koleżankach w sukienkach, które ledwo zakrywały ich piersi i pośladki. Chris westchnął z pewną rezygnacją, odkładając zabrane okulary. Richard jednak zawiódł i wybrał mu najnudniejszego i najbardziej problematycznego współlokatora, jakiego mógł znaleźć. - W takim razie myślę, że będę mógł się dorzucić - oznajmił rzeczowo, na chwilę przybierając poważną minę. - Ale z gotowaniem nie masz co liczyć, szczytem moich możliwości są tosty. - Wzruszył lekko ramionami. Owszem, uwielbiał jedzenie. Nie było potrawy, której by nie spróbował - a z tych, których już w życiu posmakował, niewiele by nie wziął do ust po raz kolejny. Lubił wszystko: słodkie, słone, pikantne, delikatne, z alkoholem i bez, wegańskie i bardzo mięsne. Wszystko, co było jedzeniem i było dobrze przygotowane, mogło doprowadzić do podbicia jego serca. Ale sam gotować nie potrafił, brakowało mu do tego pewnego wyczucia, intuicji, która była konieczna w takich przypadkach. Nawet zastosowanie się co do joty do przepisu zwykle dawało opłakane skutki. Dwie lewe ręce, ot co. Przytaknął głową w kwestii sprzątania - wydawało mu się to całkiem racjonalne, chociaż już wiedział, że mogą się nie do końca zgodzić w kwestii tego co KONKRETNIE wymaga w danym momencie uprzątnięcia, ale nie było to niczym strasznym - najwyżej spróbuje się trochę bardziej przyłożyć, albo blondyn pogodzi się z faktem, że niektóre rzeczy musi robić sam, by być zadowolonym z efektem. Dopiero ostatnia reguła zdziwiła studenta - i to do tego stopnia, że nie tylko się wyprostował, ale jeszcze jego usta wykrzywił całkiem rozbawiony, szeroki uśmiech. Nie taki śliczny, czarujący, a zwykły poprzedzający wybuch śmiechu. - Pozwól, że się dopytam: sugerujesz, że nie będzie cię tutaj w niektóre noce? - spytał z tak uprzejmym i miękkim tonem, iż od razu stało się jasne, że nie tylko nie dowierza, ale jeszcze wprost poddaje w wątpliwość implikacje tego zdania. - Albo w weekendy? - dodał, a rozbawienie stało się już wyraźnie wyczuwalne. Nie chodziło nawet o to, że nauczyciel nie pasował mu na takiego, który znika na weekendy, by bawić się, albo odwiedzać matkę - chodziło raczej o to, że starszy mężczyzna założył, że jego nowy współlokator będzie... zapraszał koleżanki w tygodniu, między 8 a 17? - Możemy porównać swoje podziały godzin, ale myślę, że możemy śmiało założyć, iż nie będzie nas w podobnych godzinach. W weekendy część dnia będę pracował w kawiarni - jak już wspominałem - no i wtedy moglibyśmy założyć, że ty miałbyś wtedy mieszkanie wolne do... swoich celów... - w tym miejscu puścił do Brandona oko. - Ale to wciąż pozostawia raczej niewiele możliwości. - Zamilkł, wzruszając lekko ramionami, znów opierając głowę na dłoni, przechylając ją w pytającym geście i unosząc brwi, jakby czekał aż nauczyciel powie "okej, racja, głupi pomysł". Bo owszem, to był głupi pomysł. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Czw Gru 28, 2017 8:40 pm | |
| Nie, nie był najbardziej rozrywkowym człowiekiem świata i potrafił się co do tego przyznać. Dobrze mu było w ciszy i spokoju własnego mieszkania, przy lampce wina kiedy oglądał jakiś film lub sprawdzał czwartoklasistów sprawdziany. Był nudnym człowiekiem a jego nowy współlokator był zupełnie z innej bajki i było to widoczne. - Dobrze, w takim razie jak mi się zdarzy ugotować więcej to zostawię to… zapomniałem sprzątnąć jedną półkę w lodówce. Zrobię to jeszcze dzisiaj. I z góry proszę o nie podbieranie niczego z mojej części. Tak, zachowywał się jakby połknął kij. Nic jednak dziwnego, nie czuł się komfortowo a Rick pewnie wiedział co robił. Przecież doskonale znał Branda, zapewne jakiś cel sobie ustawił kiedy zrzucił na niego swojego młodszego brata. Czy chodziło o przystopowanie jednego czy może o rozluźnienie drugiego? - Coś cię zdziwiło w tym? Też mam swoje życie, które ty i twój brat właśnie meblujecie mi według swoich kaprysów. – prychnął niezadowolony. Na bezczelny uśmiech z Chrisa strony Fitzpatrick skrzyżował ręce na piersi. Czuł się niekomfortowo w rozmowie o takich sprawach a ta postawa miała sprawić, że będzie pewniejszy. - Posłuchaj, ostatnim tego co chce to po ciężkim dniu wrócić do domu, wziąć prysznic i słuchać ech, ech i ach, ach odchodzących z twojej sypialni. Kiedy mnie nie ma możesz w swoim pokoju i orgie sobie odgrywać, ale jak jestem macie tam być jak mysz pod miotłą. Rozumiesz? Chłopak był bezczelny i to aż nadto. Nie z takimi Brand się trzymał. Jak miałby już wybierać to lubił.. bardziej opanowanych, stonowanych, mądrych, zdecydowanie starszych… rzecz jasna ludzi! Ludzi! Tak, z takimi lubił przebywać. Jak na przykład pan od sportu w ich szkole. Chociaż miał rozbudowaną klatkę piersiową i ramiona – co zupełnie w niczym nie przeszkadzało! – to mózg też miał niczego sobie. Wszyscy zawsze nabijali się, że ci od sportu to półgłówki, ale Andrew taki nie był. Och nie. - Powiedz mi jeszcze, co takiego studiujesz? Rick mi nie zdążył powiedzieć. – podszedł do swojej torby i wyjął z niej dwa plastikowe pudełka z jedzeniem na wynos. Tak naprawdę nie chciał być od początku taki drętwy jaki jest normalnie, więc kupił im jedzenie aby mogli wspólnie coś zjeść. - Wolisz mniej czy bardziej pikantne? – przed studenta oczami pojawiło się tajskie jedzenie i plastikowy widelczyk. Fitzpatrick usiadł na krześle, omijając jedno między nimi, i wziął tą opcję, którą młody odrzucił. Było to swego rodzaju przyjęcie Chrisa, brak alkoholu, kolorowych babeczek czy wielkiej imprezy, ale patrząc na okularnika… i to było dobre.
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Nie Gru 31, 2017 3:13 pm | |
| Z mojej części? Skąd się ten mężczyzna w ogóle urwał? Oczywiście, obaj wiedzieli, że są współlokatorami, do tego nie całkiem podobnymi do siebie, a raczej dobranymi przez sympatię i szacunek do pewnego Richarda, ale... Bez przesady, nie musieli zachowywać się jak całkowicie obcy sobie ludzie (nawet, jeśli takimi byli, co zresztą Chris chciał zmienić w niedalekiej przyszłości). Ale ODDZIELNE PÓŁKI? No tego to się student jednak nie spodziewał. ...Podobnie, jak kilku sparodiowanych jęków. Może i gospodarz próbował zabrzmieć tak, jakby chłopaka zniechęcał do wszystkiego, ale te wysiłki odniosły dokładnie przeciwny skutek. Młody i chętny do różnych zabaw umysł poszybował w stronę zgoła innych skojarzeń, lustrując ponownie nauczyciela, tym razem jednak z zupełnie innymi zamiarami niż poprzednio. I może szatyn nie miał zbyt wielu doświadczeń z osobami tej samej płci, ale potrafił docenić szczupłą sylwetkę, całkiem energiczne ruchy i przydługie, niewątpliwie bardzo miękkie, pukle. Był pewien, że okularnik prezentowałby się dobrze na kolanach - a za te włosy fenomenalnie by się go ciągnęło. Chłopak oblizał usta, na chwilę kompletnie głuchy na słowa, które wydobywały się spomiędzy słodkich, lekko zaróżowionych warg. Oj tak, chętnie by ich spróbował. Były trochę większe, niż kobiece, niewątpliwie pewniejsze, niż u jego kolegów... Zamrugał, z opóźnieniem zdając sobie sprawę, że zadano mu pytanie. Wbił lekko zdezorientowane spojrzenie w towarzysza, a później powiódł nim od jednego pojemnika do drugiego. - Obojętne, to jedzenie. - Wzruszył lekko ramionami, udając nonszalancję, ale oczy zaświeciły mu się radośnie. Brandon właśnie zdobył jeden, wielki plus. Miał sympatię młodzieńca w kieszeni. Wyciągnął dłoń po jedzenie, pochwycił i wciągnął zapach z cichym pomrukiem zadowolenia. Potem, bez dalszego ociągania przystąpił do konsumpcji - chętny, entuzjastyczny, na początku odrobinę łapczywy, ale potem zwolnił, upewniając się, że nie tylko, iż jedzenie jest dobre, to jest go całkiem sporo. - Dziękuję - odezwał się po dłuższej chwili, uśmiechając szeroko do współlokatora. - Musimy coś sobie jednak wyjaśnić: to nie była moja decyzja, a Richarda, którą ja uszanowałem. A ty się zgodziłeś, masz własną wolę. Nie zwalaj winy na mnie. - Ponownie wzruszył ramionami, unosząc brew wysoko, jakby tylko czekając na protest. - To raz. Dwa, że idea własnych części jest dla mnie bezsensowna. Rozumiem, że wydaje ci się tak... Lepiej? Bardziej... No sam nie wiem. Ale jesteśmy dorośli. Ja będę zarabiał. Mogę się po prostu dokładać do zakupów, albo raz mogę ja chodzić, raz ty. - Znów zamilkł na chwilę, rozważając swoje kolejne słowa. - Nie chcę, żebyś traktował mnie jak głupiego i nierozsądnego szczeniaka z jednej strony, a z drugiej wymagał, tu cytuję "siedzenia jak mysz pod miotłą". Rozumiem, że to twoje mieszkanie, ale nie chcę żebyś traktował mnie jak intruza. Nie chcę mieszkać w miejscu, w którym jestem tylko gościem. Nie na tym polega wspólne mieszkanie. - Uniósł palec do góry, jasno demonstrując, że mężczyzna ma jeszcze się nie odzywać. - I myślę, że jęki moje i jakiejś ładnej panny to nie jest ostatnie, co byś chciał słyszeć. - Puścił oko, schodząc wreszcie z poważniejszego tonu i cicho się śmiejąc. Pytanie o studia pozostawił bez odpowiedzi - bo po prostu go nie usłyszał. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Wto Sty 02, 2018 4:01 pm | |
| No proszę, czyli Chris w niektórych sprawach nie różnił się od jego uczniów z podstawówki. Wystarczy wyciągnąć coś dobrego do jedzenia a już zupełnie nie słucha. Tak, Brand zauważył tą delikatnie tępą minę, która mówiła, że chłopak odpłynął gdzieś myślami. Na całe szczęście starszy nie mógł wiedzieć co tamten sobie wyobraża. Chociaż domyślał się, że pewnie rozmowiał z swoim wewnętrznym głosem jaki z tego nauczyciela drętwy typ jest i że pewnie długo tutaj nie wytrzyma. Opcjonalnie mogło jeszcze być coś na temat urządzenia parapetówki, bo w końcu się przeprowadził, ale tą myśl znowu Fitzpatrick chciał odsunąć od siebie jak najdalej z racji tego, że kategorycznie nie chciał grupy pijących studentów w swoim gniazdku. Wszystko mu zadepczą, pobrudzą i poniszczą. Na pewno. Wziął dla siebie pikantniejszą wersję, bo i taką preferował. Poza tym, to całe obojętnie go nie przekonało. Nie chciał później się dowiedzieć, że Christian zgrywał twardziela a w środku nocy będzie zwijał się w bólu, bo brzuszek nie dał rady. Tak, zdecydowanie Brandon widział chłopaka bardziej jak swoich uczniów niż siebie samego. I trochę się zmieszał kiedy ten zaczął swój wywód, bo delikatnie pokazywał, że mógł go źle ocenić. Chociaż końcówka, kiedy chciał coś wtrącić a mu nie pozwolono, wskazała, że chyba nie do końca tak było. - W gwoli ścisłości, jesteś tutaj gościem. To mieszkanie jest moje, ja je kupiłem i za nie płacę. Ty się będziesz co prawda dokładał, ale to jest tylko tymczasowe i obaj dobrze o tym wiemy. – co prawda w najgorszym wypadku będzie miał go na głowie przez całe chłopaka studia, ale nadal to nie było na zawsze. - I może trochę mnie poniosło z tą myszą pod miotłą. Chodzi mi jednak o to abyśmy mogli dalej prowadzić swoje życie w spokoju a ja nie po to kupowałem sobie mieszkanie aby teraz wrócić do czasów akademika i słuchania ile to kolega za ścianą zaliczył i jak. Spotykaj się z kim chcesz, ale róbmy to w sposób niekrepujący dla drugiej strony. I jeżeli chodzi o te zakupy… - no dobra, może trochę zachował się jak zrzęda z akademika, ale nie lubił kiedy nagle ginął mu jogurt, na który miał naprawdę ochotę. - Na lodówce są karteczki przyklejone na magnez. Umówmy się, że tam będziemy wpisywać co chcemy kupić do jedzenia i jeżeli coś podjemy drugiemu to też tam dopiszemy. Ten, który będzie akurat szedł na zakupy będzie listę zabierał z sobą. Może tak być? Układ całkiem w porządku, a przynajmniej tak się Brandowi wydawało. I jeżeli będzie chciał coś faktycznie ugotować to jak młody kupi to może zrobić więcej – wymiana: przygotowanie za składniki. - To jak, co w końcu studiujesz?
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Pią Sty 05, 2018 12:15 am | |
| Nowe, zmodyfikowane warunki odpowiadały szatynowi znacznie bardziej. Wciąż nie były idealnymi - i wciąż dystans, jakim obdarzał go właściciel był dla niego dziwny - ale musiał póki co na takie poprzestać. Nie był głupi, nie zamierzał kłócić się o sprawy, które w zasadzie i tak musiały wyjść w praniu. Zresztą jedyne, co tak naprawdę przeszkadzało Christianowi, było związane bezpośrednio z traktowaniem go jako nieletniego szczeniaka, który wciąż miał mleko pod nosem i nie potrafił podjąć samodzielnie żadnej istotnej decyzji. On taki nie był. Inną sprawą było zaś to, że nie lubił dodawać sobie niepotrzebnych kłopotów i ograniczeń. Wolał być wolny i pozostawić martwienie się jutrem komuś innemu - tak na przykład, z braku lepszego obiektu, blondynowi siedzącemu naprzeciwko niego. Skinął głową kilkukrotnie, potwierdzając wszystkie punkty, które nakreślił starszy mężczyzna. Tym razem była jego kolej na milczenie - i wykorzystał ją bezczelnie, pochłaniając z przerażającą skutecznością kolejne części otrzymanego w powitalnym podarunku posiłku. Przy co lepszych kawałkach aż same usta mu się wyginały w uśmiechu. Nauczyciel wygrał sobie tym ruchem serce współlokatora - ciężko było to uznać za nieudaną próbę dobrego rozpoczęcia ich wspólnego mieszkania. - Językoznawstwo. Zaczynam drugi rok. - Wzruszył lekko ramionami. - Jest w porządku, ale nie mogę powiedzieć, żeby to była najciekawsza rzecz, na jaką się w życiu natknąłem. Po prostu... No jestem na zajęciach, na egzaminach, uczę się języków, ich historii, teorii z tym związanych, a potem... po prostu przechodzę dalej. Ciężko było doszukać się jakiegoś entuzjazmu, pasji, czy chociaż minimalnego zainteresowania tematem, w głosie szatyna. Zachowywał się raczej jak człowiek, który mówi o rzeczach prozaicznych - zapewne podobnie informował o tym, gdzie znajduje się sól, czy pytał o to, jak dojść na dworzec. - A ty uczysz...? - spytał, zawieszając głos i wpatrując się pytająco w mężczyznę, czekając na szczegóły. Był niemal pewien, że Dick coś wspominał o pracy swojego przyjaciela - i to zapewne niejednokrotnie - ale i tak młodszy Anderson wyparł tę wiedzę, zignorował, albo usłyszał w stanie, w którym nie był zdolny przyswoić ani jednej informacji oprócz położenia wody i leków przeciwbólowych. No co? Przecież był młody. Należało mu się trochę od życia. Chodził na studia, bo musiał, bo tak wypadało, przykładał się tyle, ile powinien, a resztę czasu spędzał bawiąc się, pijąc, umierając na kaca, albo całując po kątach z różnymi ciekawymi osobistościami. I to ostatnie było dla niego najistotniejszym elementem życia, a nie spędzanie czasu na uczelni, wpatrując się w tablicę i robiąc notatki z zasad, którymi należy się kierować tworząc nowy język. Kogoś to zapewne interesowało - ale nie jego. Wypełniał obowiązki i na tym koniec, nikt nie wspominał, że powinien robić to z radością i śpiewem na ustach. A może wspominał i właśnie dlatego jego brat odesłał go do swojego bliskiego znajomego, który akurat robił to, co go pasjonowało? Chociaż, szczerze mówiąc, w oczach Christiana Brandon nie był najciekawszym człowiekiem pod słońcem, którego życie przypominało film i aż zazdrościło się mu kolejnych przygód. Nie, żeby Anderson to podejście krytykował - po prostu nie było ono dla niego. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Nie Sty 07, 2018 1:27 pm | |
| Na początku nie chciał w ogóle wziąć Chrisa pod swój dach. No bo jaki w tym miał zysk? No dobra, dostanie trochę dodatkowej gotówki na opłatę rachunków czy na spłatę kredytu, ale tracił za to swój gabinet. Poza tym, młodzi ludzie nie zważają na to, że tu coś się zarysowało, tam zadrapało a to… to już tak było. Tak, jasne. Wyjdzie z tego wszystkiego tyle, że Brand na pewno dołoży do tego interesu. Stąd też chciał ustalić na samym początku wszystkie reguły i zasady, które mogły obronić jego mieszkanie jak i samego nauczyciela. Kiedy jednak tak się z nimi wymądrzał i stwierdzał, że są najlepsze, zdał sobie sprawę, że na pewno nie wychodził na spoko człowieka. Czy w ogóle ktoś tak jeszcze mówi o ludziach, że są spoko? Oby, bo inaczej czeka go niezłe zbłaźnienie się. Tak czy siak, wiedział, że jest dość sztywny. Miał swoje rytuały, które lubił, ale które hamowały go w kontaktach z innymi ludźmi. Lubił odosobnienie i spędzanie samemu czas – wtedy najlepiej odpoczywał. Sęk w tym, że z takim podejściem szybko skończy jak jedna z tych świrniętych babć co przygarnie dziesięć kotów a potem te ją zjedzą jak tylko zejdzie na zawał w własnym mieszkaniu. Spojrzał delikatnie zaskoczony na Christiana. Nie przerywał mu wywodu na temat studiów, sam jadł dopóki jeszcze jedzenie było w miarę ciepłe, ale był zdziwiony. Jego czasy studenckie zupełnie inaczej wyglądały. - Nie brzmisz na jakoś bardzo zafascynowanego. Dlaczego więc wybrałeś językoznawstwo? Patrzyłeś może na coś innego? Założę się, że twój brat nie miałby ci za złe jeżeli byś je teraz zmienił. No i lepiej teraz a nie tuż przed egzaminem końcowym. – jak przy wyłuszczaniu zasad był surowy i dość niemiły tak teraz przy rozmowie zdawał się być zupełnie ludzki i nawet trochę towarzyski a na pewno bardziej rozluźniony. Interesowało go wszystko o co pytał, co było widoczne, nie robił tego tylko po to aby pociągnąć konwersację. - Geografii w podstawówce. Znaczy się, w tych starszych klasach, chociaż mam też i zastępstwa w młodszych. Nie wiem czy kojarzysz okolicę, ale to jest ta przy ulicy Królowej Wiktorii, jakieś 25 minut na piechotę stąd.
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Sro Sty 10, 2018 10:39 pm | |
| Nie brzmi na zafascynowanego? No tak, ciężko było się z tym kłócić. Z drugiej jednak strony... To były tylko studia. Niby czemu miałby się nimi jakoś przejmować. Odbębni te parę lat, a potem pójdzie z życiem dalej. Nie chciał się zagłębiać w różne skomplikowane sprawy, takie jak własna przyszłość i konsekwencje wybranej specjalizacji - po pierwsze dlatego, że nie potrafił sobie wyobrazić siebie za kilka lat, zaś po drugie dlatego, że chciał zasmakować jeszcze trochę życia i zabawy. Smutną rzeczywistość wolał zostawić na inne czasy, zbyt odległe, by się na nich skupiać. Wzruszył obojętnie ramionami. - Nie, jasne że by nie miał. Ale niby co? - Uniósł brew wysoko, odchylając się lekko na krześle, nim nie przypomniał sobie, że zupełnie się nie nadawało do takich ruchów - w ostatniej chwili prostując się i powstrzymując je przed niebezpiecznym przechyleniem. - To tylko studia, nie muszę być nimi pochłonięty. Punkt widzenia nauczyciela był dla szatyna kompletnie obcy. Nie stykał się z takim podejściem na studiach, nie słyszał u większości prowadzących jakiejkolwiek pasji - zarówno oni, jak i studenci, spotykali się w wyznaczonych terminach i robili konkretne rzeczy, ale żadna ze stron nie czerpała z tego żadnej satysfakcji. Był to zwykły obowiązek, coś co już dawno spowszedniało i przestało wzbudzać jakiekolwiek zainteresowanie czy szybsze bicie serca. Takich doświadczeń młodzi ludzie szukali gdzie indziej, w innym towarzystwie z odpowiednią ilością alkoholu oraz innych... wspomagaczy. Christian lepiej odnajdywał się w przyciemnionych pomieszczeniach, z dociśniętym do siebie kuszącym ciałem, ocierając się, pomrukując i na chybił trafił rozpinając kolejne partie zbędnego w tym momencie ubrania. To było coś, czemu oddawał się bez większej analizy, chętny, gotów spróbować wszystkiego nowego, co miała mu druga strona do zaoferowania, domagający się zawsze więcej i pewny swojego celu. Studia nie mogły mu zaoferować niczego, co by go mogło zainteresować i zmotywować do poświęcania wolnego czasu na rzecz czegoś innego. Czegoś niezwiązanego z zabawą, głośną muzyką i strumieniami alkoholu. Oczywiście, były też chwile racjonalności i ogarnięcia - ale wtedy, gdy były konieczne. Tylko wtedy. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Pią Sty 12, 2018 4:21 pm | |
| Młodzież, ach ta młodzież. Tak, pomiędzy nim a Christianem nie była duża różnica wieku, ale ich zapatrywanie się na świat różniło się… bardzo. Same studia to pokazywały. Brand poszedł na takie a nie inne, bo… no dobra, był po prostu dobry z geografii. W trakcie jednak odnalazł swoje powołanie. Lubił ludzi uczyć, pomagać im a z dziećmi dobrze się dogadywał. Wszystko pasowało. Nie rozumiał więc podejścia młodszego Andersona, który był na studiach aby po prostu być. Czas, który trzeba odfajkować, można przeznaczyć na imprezy a nie szukanie swojej przyszłości. Skąd wiedział o imprezach? Co nieco mu Richard opowiadał, ale to było widoczne po chłopaku. Wymuskany, idealne włosy, idealne ciało, zaczepny uśmieszek – typowy imprezowy chłopak. No ale po to jest młodość aby się wyszaleć i wybawić, prawda? Oby jednak Chrisowi to przeszło, bo inaczej kiepsko skończy. Skończył jeść, więc wstał, wyrzucił pudełko a widelec wsadził do zmywarki – prawdziwy dorosły, który od razu po sobie posprzątał. - No nic. Mam nadzieję, że będzie nam się wspólnie dobrze mieszkało. Ja idę do siebie, bo mam jeszcze do przygotowania na jutro materiały do lekcji, ty za to się rozgość. – grzecznie uśmiechnął się do chłopaka i zgarnął wszystko co było mu potrzebne a następnie zamknął się w pokoju. Był w własnym mieszkaniu, ale zachowywał się jakby wynajmował tylko pokój, w którym można się schować. Tak, on taki potrafił być w stosunku do innych ludzi – potrzebował oswojenia. Następnego dnia z samego rana zaatakował łazienkę. Z grafiku, który wisiał na lodówce, Anderson mógł wywnioskować, że mniej więcej każdego dnia mężczyzna kończy pracę o siedemnastej poza środą gdzie zaczyna pracę dopiero o dziesiątej rano. W każdym razie, z rana nie spotkał się z swoim nowym współlokatorem, bo zanim ten wstał Brand już zdążył wyjść. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Nie Sty 14, 2018 2:52 pm | |
| Szatyn skinął głową na pożegnanie starszemu mężczyźnie - chociaż zdumienie jego postępowaniem tylko wzrosło. Pomimo starań z jego strony, no i oczywiście też tych ze strony nauczyciela, konwersacja pomiędzy nimi przebiegła sztucznie i została nagle zakończona. Prawdę powiedziawszy, Christian kompletnie się tego nie spodziewał. Oczekiwał, że jednak zamienią z gospodarzem trochę więcej niż kilka zdań, lepiej się poznają i... No może nie ustalą następne zasady, czy zmodyfikują te, odrobinę sztuczne i niepasujące do studenta, ale... Lepiej się wyczują? Sam nie wiedział. Tak czy inaczej, pozostawiono go w kuchni samego, zdumionego i skonsternowanego, z niemal skończoną obiado-kolacją. Westchnął ciężko, wyciągnął telefon z kieszeni i napisał krótkiego SMS-a do swojego brata. Gdzieś ty mnie wysłał? Potem dokończył posiłek, wyrzucił pudełko i wymył widelec, a potem odłożył go na swoje miejsce. Rozejrzał się po kuchni, mniej więcej sprawdzając, co w zasadzie było w jej wyposażeniu i czym też żywił się blondyn - a potem poszedł do siebie. Jedyne, co go zdziwiło, to plan na lodówce. Przecież nauczyciel mieszkał sam, więc po co to miało w ogóle być? Chyba, że specjalnie dla niego? Ale to też nie miało większego sensu. - Nie ogarniam człowieka - mruknął do siebie chłopak, kręcąc lekko głową i zaczynając się rozpakowywać.
Kolejny dzień był dla młodszego Andersona bardzo pracowity. A nie, chwileczkę, miał być pracowity. Powinien był zrobić całą masę rzeczy: poczynając od przewiezienia reszty swoich rzeczy (głównie materiałów na studia i pościeli czy ręczników), przez kupienie takiej składanej, materiałowej szafy na ubrania, kończąc na pojawieniu się na uczelni i stworzeniu sensownego grafiku w kawiarni z naprzeciwka. Niestety, bardzo ogarnięty i dojrzały dorosły w postaci Brandona Fitzpatricka, nie dał mu drugiego kompletu kluczy - a nawet, jeśli gdzieś go zostawił, nie przekazał tej informacji drugiemu domownikowi. W ten prosty sposób, pomimo przeszukania podstawowych miejsc, które przyszły młodemu do głowy, Chris został uziemiony. Nie miał do gościa nawet numeru telefonu - i przez pierwsze dwie godziny poszukiwań i irytacji nie przyszło mu do głowy, by poprosić swojego brata o kontakt do swojego nowego współlokatora. Gdy w końcu się ogarnął i go uzyskał, dochodziła 13. Mieląc w ustach kolejną zapiekankę, wystukał wiadomość do blondyna. Dlaczego nie zostawiłeś mi kluczy ani numeru do siebie? Mamy porozumiewać się przez gołębie? Owszem, nie była to zbyt miła wiadomość - ani zbyt dojrzała, skoro już o tym mówimy - ale się wkurzył. Najpierw facet traktuje go jak szczeniaka, a potem jeszcze zamyka w domu, całkowicie uzależniając go od własnego widzimisię. Przy najbliższej okazji powie Richardowi do słuchu na temat tego, do jakiego kretyna go wysłał. Jak już D. przestanie śmiać się histerycznie do słuchawki. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Pon Sty 15, 2018 11:13 am | |
| Nie było najgorzej – tego typu myśli i kilka innych krążyły po głowie Branda kiedy schował się w pokoju. Naprawdę miał do przygotowania materiały do lekcji, ale nie musiał się tak szybko zwijać. Mimo wszystko czuł się dziwnie przy Christianie. Nadawali na innych falach, jakby byli z innych krajów albo planet. Brand lubił być uporządkowany, z zasadami i dość zamknięty, taki trochę typowy introwertyk. Przeczuwał też, że jest zupełnie inaczej z młodym Andersonem, z tego też powodu chyba uciekł przed nim i dalszą rozmową do swojego pokoju. Jak na jeden dzień było tego za dużo a i zdawało się Fitzpatrickowi, że załatwił wszystko. Jak widać tylko mu się tak zdawało. Z samego rana wyskoczył do szkoły prawie jak poparzony. Najpierw nie mógł długo zasnąć z myślą, że ktoś obcy jest u niego w mieszkaniu i że będzie tutaj dłużej niż jedną noc. Potem trochę mu się przysnęło i sam nie wiedział kiedy wyłączył budzik. Nie wstał na tyle późno aby nie zdążyć na zajęcia, ale nie mógł odbyć swoich porannych rytuałów. Początek dnia bez jego dobrej kawy był dniem straconym. I jak się okazało pełnym głupich błędów. Dopiero pół godziny po otrzymaniu wiadomości Brandon mógł ją przeczytać. Od razu zapragnął szpetnie przekląć, ale był wśród dzieci, więc musiał sobie darować. Szybko wykręcił numer, z którego Christian do niego napisał. - Bardzo ciebie przepraszam. Miałem ci rano go zostawić na stole w salonie, ale zaspałem. Tuż obok drzwi jest stolik a na nim taka mała szkatułka z słoniem. W środku znajdziesz dodatkowe klucze. Swoją drogą, drzwi są zatrzaskowe, więc jakbyś wyszedł to by nic się nie stało, no oprócz tego, że musiałbyś zaczekać aż ja wrócę z swoimi. Normalnie ten zamek wystarcza, jak wiesz, że nie będzie żadnego z nas długo to zamykaj także na górny, tym długim kluczem. – wyjaśnił wszystko chyba jasno. Westchnął a jego grzywka na chwilę się uniosła. Taki głupi błąd to nie jest coś co byłoby w jego stylu. - Jeszcze raz przepraszam, mam nadzieję, że nic ważnego cię nie ominęło. – a kiedy usłyszał o wszystkich planach i o tym jak młody przez niego pół dnia stracił… - Jakoś ci to wynagrodzę. Chcesz coś na obiad? Albo może kupię ci jakieś wino? – o litości, jak się przekupywało studenta?!
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Sro Sty 17, 2018 11:28 pm | |
| - Moment, moment, zaczekaj, chwila - przerwał mu Christian, a w zasadzie wciął się w wypowiedź gdy nauczyciel wreszcie musiał nabrać powietrza. - Już idę tam, nie rozłączaj się - polecił, odkładając książkę na kanapę i zabierając się za poszukiwania we wskazanym miejscu. Na szczęście dla niego - i dla nauczyciela - komplet był faktycznie we wskazanym miejscu. Prawdę powiedziawszy, student nie mógł wpaść na ani jeden powód, dla którego ZAPASOWY komplet kluczy byłby dobrym i koniecznym rozwiązaniem, gdy mieszkało się w pojedynkę, ale najwidoczniej jego współlokator był pedantycznie przewidujący. Albo ktoś wcześniej z nim w tych czterech ścianach mieszkał. - Okej, mam - mruknął. - I owszem, stałoby się, bo ja nie mam pracy w stałych godzinach i potrzebuję dostępu do mieszkania trochę bardziej elastycznie. - Zaprzeczył ze słyszanym przekąsem, wciąż odrobinę zirytowany zaistniałą sytuacją. Jedno, że wciąż czasami wypełzał z niego dzieciak, a drugie, że po prostu miał poczucie zmarnowanego dnia, na który zaplanował sobie całkiem sporo rzeczy. I nie było to jego winą, a tego faceta, który jeszcze dzień wcześniej rozstawiał go po kątach i informował o zasadach, tak jakby sam był nadczłowiekiem, który nigdy nie popełniał błędów. I taka wpadka pierwszego dnia. I, prawdę mówiąc, Chris wcale nie oczekiwał jakiegokolwiek zadośćuczynienia. Owszem, był zirytowany, ale daleko mu było do osoby pazernej czy roszczeniowej - po prostu nie podobał mu się fakt, że zmarnował swój czas i tkwił zamknięty w mieszkaniu, w którym jeszcze nie czuł się zbyt... U siebie. Szczególnie, że nauczyciel się o to postarał. - Wino tylko, jeśli zamierzałbyś się ze mną napić - odparł, pozwalając sobie wreszcie na luźniejszy ton i cichy śmiech. - Jakaś obiadokolacja będzie w porządku, dziękuję, chętnie skorzystam. - Zapewnił, podrzucając plik kluczy w dłoni. - Oho, słyszę dzwonek. Postaram się wykorzystać resztę czasu, który mi pozostał. Do zobaczenia w domu - rzucił, kończąc odruchowo konwersację dokładnie w ten sam sposób, jak z bratem. Tak, jakby mieszkali wspólnie (co było akurat prawdą) i byli całkiem blisko (czego zdecydowanie nie dało się powiedzieć). Nacisnął rozłączanie połączenia i szybko przemierzył mieszkanie, zbierając swoje rzeczy, przebierając się i zmierzając najpierw w stronę kawiarni, która była jego priorytetem w tym momencie. First things first. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Pią Sty 19, 2018 10:07 am | |
| Chciał dalej kontynuować swój wywód, ale zamilkł kiedy o to Christian poprosił. Zrobił głupi błąd, więc teraz musi być do dyspozycji młodszego. Grzecznie więc czekał i nasłuchiwał jak ten idzie przez korytarz, otwiera szkatułkę i w końcu, klucze zabrzęczały. Ulżyło mu. Co prawda był pewien, że ten dodatkowy komplet kluczy tam jest, bo go nie ruszał, ale dawno tego nie sprawdzał. Całe szczęście był i czekał na nowego właściciela. - Jeszcze raz ciebie za to przepraszam. – powtórzył kiedy usłyszał o pracy i pomyślał o studiach młodego. Miał nadzieję, że nie ominęły go żadne wykłady albo jakiś test. Chociaż to jeszcze chyba nie był czas na sesję, więc raczej w tej kwestii powinno być wszystko w porządku. Dzwoniący dzwonek sprawił, że raczej Chris nie usłyszał Brandona westchnienia. Trochę mu się nie spodobała ta akcja z winem [i]jeżeli[/] się z nim napije. A nie powinien narzekać, bo przecież często pije wieczorem lampkę wina. - Niech będzie. Wracając do domu zaszedł do sklepu. Nie miał pojęcia co mógłby ugotować na obiad, tym bardziej, że nie chciało mu się stać przy garach nie wiadomo ile. Świeży łosoś sprawił, że dłużej nie musiał się zastanawiać. Wziął do tego wytrawne białe wino i ruszył do mieszkania. Kiedy wszedł do środka przywitała go cisza. Wsadził łososia do piekarnika aby się upiekł, przygotował sos i dodatki. Wino wstawił do lodówki a kiedy tylko młody wszedł do mieszkania wstawił makaron aby się ugotował. - Wszystko będzie gotowe za piętnaście minut. Makaron z łososiem w sosie śmietanowo-majonezowym, sałatka i białe wino. Tak, też się napiję. – dodał ostatnie widząc młodego minę, która ewidentnie o to pytała. - Mam nadzieję, że taki zestaw może być.
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Sob Sty 20, 2018 1:24 am | |
| Christian nie zrobił wszystkiego, co planował - ale postarał się wypełnić jak najwięcej zamierzonych wcześniej podpunktów, wręcz stając na rzęsach i biegając od miejsca do miejsca, ustalając swój grafik, zdobywając notatki z zajęć, na które nie dotarł, kupując płócienną szafę i przynosząc z domu resztę swoich rzeczy. Niestety nie udało mu się natknąć na Richarda, wobec czego nie mógł z nim ustalić rozmontowania i przewiezienia swojego łóżka. Nie zdążył też zrobić żadnych bardziej "imprezowych" zakupów na domówkę, którą na weekend planował jego kumpel. Trudno. Zdarza się. Wszedł do mieszkania Brandona obładowany rzeczami, bardziej dysząc niż spokojnie oddychając - ale, jak się okazało, z dobrym wyczuciem. Grafik wiszący na drzwiach lodówki okazał się być świetnym pomysłem, którego na początku nie docenił, ale w przypadku umówionej obiadokolacji... Zdecydowanie musiał uznać go za koncept wart pochwały i naśladowania. I, co ciekawe, pierwsza rzecz jaka przyszła do głowy szatynowi, wcale nie była związana z alkoholem. - Tobie też dzień dobry - rzucił, gdy mężczyzna wreszcie zamilkł, dając dojść do słowa chłopakowi. Student przez krótką chwilę, przemieszczając się - wciąż w odzieniu wierzchnim - do swojego pokoju zastanawiał się, czy jego współlokator miał taki słowotok zawsze, czy tylko w sytuacjach, w których czuł się niepewnie. By jednak móc jednoznacznie stwierdzić o prawdziwości swojego podejrzenia, musiał w pierwszej kolejności spędził w towarzystwie nauczyciela trochę więcej czasu - dlatego rzucił trzymane przez siebie tobołki zaraz za progiem dawnego gabinetu właściciela mieszkania i ruszył z powrotem na korytarz, gdzie się rozpłaszczył, zdjął buty i skąd mógł podążyć do części kuchennej. - Pachnie wyśmienicie - pochwalił, uśmiechając się szeroko, przysiadając na stołku barowym. - Mam nadzieję, że to nie za duży kłopot? Mimo wszystko nie chciałbym ci zajmować czasu, jeśli masz inne zobowiązania - mruknął uprzejmie, chociaż jego spojrzenie przez całą wypowiedź utkwione było w kusząco wyglądających garnkach. Był ciekaw ich zawartości jeszcze bardziej, niż zanim poznał dokładny skład. W tym momencie chciał już tylko wziąć opisane i pachnące apetycznie jedzenie do ust. Jeśli smakowało równie dobrze, to Fitzpatrick mógł pozostawiać go bez kluczy nawet codziennie. - Jak minął ci dzień? - spytał niezobowiązująco. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Wto Sty 23, 2018 11:16 am | |
| Brandon patrząc na obładowanego młodzika poczuł delikatne ukucie w piersi a potem okropny ból. Domyślał się, że Chris tak zrobi, ale… czystość mieszkania spadała z każdym kolejnym współlokatorem – to już Fitzpatrick czuł przez skórę. Przecież student cały dzień po brudnej ulicy biegał w tych samych butach, w których przeszedł teraz praktycznie całe mieszkanie wzdłuż. Okularnik westchnął, ale nic nie powiedział. Przeniósł swoją uwagę na makaron i ponowne delikatne podpieczenie ryby. Chciał by wszystko było ciepłe kiedy zasiądą do jedzenia. Trochę się speszył kiedy Christian po raz kolejny tego dnia musiał go przystopować. Nigdy nie był zbyt wielką gadułą, ale kiedy się denerwował to potrafił dostać niezłego słowotoku. Tak jak teraz, gdyby jeszcze chwilę mu dano to zapewne krok po kroku opowiedziałby jak przygotował tą potrawę. - Opanuj się trochę. – burknął sam na siebie kiedy odcedzał makaron a młodego jeszcze nie było. Zaraz po tym rozdrobnił łososia, wymieszał go z sosem a potem zalał tym makaron i wszystko wymieszał. Nałożył po całkiem okazałej porcji na dwa talerze – pozostawiając trochę dobrego na dokładkę – a sałatkę ustawił w misce między nimi. - Nie najgorzej. W pracy nauczyciela najważniejsze jest twoje własne podejście i nastawienie. Jak będziesz wewnętrznie spokojny to nawet Emmet wyciągający sobie gile z nosa i wycierający je w blond włosy koleżanki siedzącej przed nim nie będzie sprawiał ci problemu. – tworzył wino i polał im obojgu w piękne, smukłe kieliszki do wina, które kupił sobie jakiś czas temu. - A jak u ciebie? Po ilości pakunków z jakimi wróciłeś mogę wnosić, że chyba udało ci się całkiem sporo załatwić.
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Sob Sty 27, 2018 12:07 pm | |
| Student skrzywił się, słysząc całkiem dosadny opis pracy nauczycielskiej - wprawdzie na przykładzie, ale mógł się jedynie domyślać, jak często z podobnymi przypadkami mierzył się Brandon. Pokręcił lekko głową, wydając zniesmaczone mlaśnięcie. - Nie mógłbym raczej być nauczycielem. Pewnie bym dzieciaka zamordował - rzucił luźno, sięgając już w stronę sałatki, która prezentowała się pomiędzy nimi nad wyraz apetycznie. Nałożył jej sobie całkiem hojnie, bez zawahania, a potem oblizał widelec z zadowolonym pomrukiem. Już, już, prawie wsadził sobie do ust ślicznie prezentujący się makaron z rybą, gdy usłyszał pytanie. Przeniósł spojrzenie na nauczyciela, by zachować chociaż pozory dobrego wychowania... A potem wchłonął wydzieloną porcje jedzenia, przymykając oczy z nieskrępowanej przyjemności. Wzruszył lekko ramionami, już starannie nabierając na widelec następną część posiłku. Przełknął, ponownie się oblizując. - Pychota. Masz dar - mruknął z pochwałą, uśmiechając się szeroko. - Istnieje jakaś możliwość, by przekupić cię na stały etat kucharza? - spytał, przekrzywiając głowę i modyfikując odrobinę minę, przechodząc w mgnieniu oka z zadowolenia, do czarowania swoim urokiem. Uniósł zaraz widelec do góry, przerywając nieuchronną odmowę. - Zastanów się nad tym. I podaj swoją cenę. - Puścił do mężczyzny oko, przystępując łapczywie do reszty posiłku, pochłaniając go w rekordowym czasie - a potem rozglądając się po kuchni w poszukiwaniu dokładki. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Pon Lut 05, 2018 11:34 am | |
| - Spokojnie, nie jestem świętym. Ja także mam czasami ochotę zrobić im krzywdę. Wręcz myślę, że gdyby tak nie było to wtedy stanowiłoby o tym, że jest coś ze mną nie tak. – pociągnął długi łyk wina. Brand zdawał sobie sprawę z tego, że potrafił mieć anielską cierpliwość o ile to nie chodziło o jego sprawy. W klasie potrafił przyglądać się dzieciakom i po trzykroć zwracać im uwagę o to samo. Kiedy jednak musiał wystać w długiej kolejce w urzędzie… było już gorzej. Poza tym, potrafił sobie wytłumaczyć, że dzieci (w szczególności te, z którymi miał na co dzień do czynienia czyli podstawówka) dopiero uczyły się zarówno matematyki jaki i języka ojczystego, ale również obycia z ludźmi, pracy w grupie i rozmawiania z ludźmi, którzy nie byli przy nich całe życie i ich tak dobrze nie znali. To w jakiś sposób potrafiło przemówić do Branda i w stosunku do nich był naprawdę cierpliwy. - Mimo wszystko, najważniejsza jest powściągliwość. Trzeba pamiętać, że one dopiero się uczą co jest dobre a co złe, łącznie z różnymi odruchami, reakcjami itp. Jadł na razie dość mało i powoli. Raczej był z typu, który nie pochłaniał nie wiadomo jak wiele jedzenia. Kiedy jednak dla kogoś gotował lubił sprawdzać, przyglądać się czy danie naprawdę smakowało. Chris w tej sprawie nie owijał w bawełnę, nie trzeba było go testować. Poza tym, był aż… uroczo bezczelny. Tak, właśnie tak zaczynał go Fitzpatrick oceniać – urocza bezczelność. Chłopak miał urok, był młody, przystojny i zadbany pod każdym aspektem. Mógł czarować każdego a panny na pewno ustawiały się do niego w kolejce. Dzięki temu rosła w nim też bezczelność, która na razie była na poziomie gdzie potrafiła zaciekawiać. Nikomu nie przeszkadzała jego zbytnia pewność siebie, przynajmniej jak na razie. - Podwójne gotowanie mnie nie interesuje, już jedną robotę mam. Z tego co jednak wiem od twojego brata wcześniej mieszkałeś w akademiku, prawda? Czyli musiałeś sam siebie żywić. Może ty mnie zaskoczysz jakimś popisem kulinarnym? – trochę zaczepiał, chciał zobaczyć zachwianie się tej pewności jaką emanował młody. - Poza tym, nie odpowiedziałeś na moje pytanie, udało ci się większość spraw załatwić? – delikatnie podniósł kieliszek i ponownie upił wina przyglądając się jak młody polował po jego kuchni na dokładkę. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: We will live together Pon Lut 05, 2018 11:33 pm | |
| - Podtrzymuję swoje zdanie, zamordowałbym takiego natychmiast. - Szatyn wzruszył ramionami unosząc się, a potem przemierzając dzielącą go odległość od dokładki. Nie zawahał się ani na sekundę, gdy nakładał sobie na talerz kolejną, nie tak małą porcję, chociaż przerwał na chwilę czynność, gdy usłyszał odmowę i... wzmiankę o akademiku. - Słucham? - spytał przez ramię, unosząc brew wysoko. - Coś musiałeś pomieszać. Mieszkałem z D. I wywalił mnie z mieszkania, bo chce mieć miejsce dla siebie i swojej lubej, brat-podrywacz nie jest mu tam na rękę. Stara się być dojrzały, stanowczy, zapleść własne gniazdko czy coś tam... Te sprawy, rozumiesz. - Machnął dłonią, w której trzymał widelec, jakimś niesamowitym cudem nie rozrzucając żadnych kawałków jedzenia po kuchni. Oblizał go pospiesznie i wzruszył lekko ramionami. - Szczytem moich możliwości jest pizza zrobiona na spodzie kupionym w markecie, więc jeśli chcesz się tym żywić, to... Kim jestem, by ci odmawiać, prawda? - Uniósł brew zaczepnie, nie tracąc rezonu ani na ułamek sekundy. Nawet uśmiechnął się szeroko i puścił do gospodarza oko, mówiąc: - Co tylko sobie pan zażyczy. Po tych słowach Chris obrócił się, chwycił swój talerz i wrócił na miejsce, gdzie usadowił się wygodnie i wrócił do posiłku. Braku apetytu nie można było mu odmówić, podobnie jak nie brakowało w jego zachowaniu wdzięczności - osoba, która by mu gotowała codziennie znalazłaby się najprawdopodobniej na boskim piedestale w jego oczach. Byłby gotów dla takiej zrobić wiele - i przystać na wiele warunków. No cóż, najwidoczniej nauczyciel uważał, że jego zdolności wychowawcze nie wymagały takich prostackich trików i był w stanie poradzić sobie z młodym studentem bez żadnych problemów. - Bo i nie ma o czym mówić. Nie pracuję jak ty na pełen etat, więc ciężko mnie postawić w takiej sytuacji, żebym nie dał rady czegoś pozmieniać, docisnąć i nadrobić. - Wzruszył ponownie ramionami. Zupełnie tak, jakby przy starszym mężczyźnie stało się to u niego jakimś nawykiem - przy okazji odrobinę powielał stereotyp "olewczego" studenta, który niczym się nie przejmował, bo i tak "wszystko się jakoś ułoży". Chociaż za tym przekonaniem czaiło się w jego wypadku coś więcej niż tylko wiara we własne szczęście. - Jedyny problem to D., z którym chciałem pogadać o łóżku, no ale trudno. Zadzwonię do niego później, może nie będzie zbyt zajęty Jenną i znajdzie chwilę dla brata. - Roześmiał się cicho, odkładając widelec na talerz, który... Jakoś tak pomiędzy kolejnymi zdaniami znów opustoszał. |
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: We will live together Wto Lut 06, 2018 4:15 pm | |
| Brand uśmiechnął się. Nie ciężko sobie wyobrazić, że Chris takiego dzieciaka by rozszarpał z miłą chęcią, w końcu sam był jeszcze niczym dziecko. Gdyby trochę podrósł i dojrzał to by miał trochę więcej cierpliwości. No i zawsze była jeszcze sławetna teoria, że jak będzie miał swoje to nauczy się z dziećmi obcować. Jakieś rozwiązanie to mogło być. Okularnika aż na chwilę zmroziło. Spojrzał znad okularów bystrym wzrokiem na młokosa. Odpowiedź nie była zbyt uprzejma, ale nie chodziło o nią! - Tak, zdecydowanie musiałem coś pomylić. – sapnął zapisując sobie w głowie tą odpowiedź, bo przecież bezczelnie został oszukany przez Richarda. Doskonale pamiętał jak tamten mu wspominał, że chłopak nie skupia się na nauce, bo ciągłe imprezy, że akademik dla niego się nie nadaje, że nie da sobie rady, że ktoś musiał nad nim siedzieć i go pilno… został w zawoalowany sposób okłamany? Koniec końców Rick nie wspomniał ani razu o tym, że młody mieszka w akademiku a jedynie, że się do życia tam nie nadaje. Chryste.. pozbył się ciężaru i może sobie planować życie z przyszłą żoną. - Żartujesz? Ciasto na pizzę to jedno z łatwiejszych ciast, trochę mąki, wody, drożdży, chwilę dać mu odpocząć i jest gotowe. Pokarzę ci jak to zrobić. – i znowu się wpakował. Czy jego życie musiało być właśnie usłane takimi wpadkami? Aż mógłby dziw wziąć, że nie skończył wrobiony przez jakąś kobietę w dziecko. - Czyli udało ci się dopasować grafik w pracy z tym na studiach? Lepiej abyś nie omijał zajęć z tylko tego powodu, że sobie dorabiasz. – w jakiś sposób Fitzpatrick trochę się martwił o chłopaka, w końcu został przekazany mu pod skrzydła. Z drugiej jednak strony, kim był dla niego aby kontrolować i ustawiać mu życie? Dlatego też starał się pozostać tylko przy zainteresowaniu i dobrej radzie. - Jakbyś czegoś potrzebował to mów, może uda mi się pomóc. I tak przy okazji, ten numer, który Rick ci podał jest mój, w trakcie lekcji nie mam jak odebrać, ale na pewno przy najbliższej przerwie będę oddzwaniał. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: We will live together | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |