|
| Coś się kończy [Wiedźmin] | |
| Autor | Wiadomość |
---|
StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| | | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Wto Gru 05, 2017 3:08 am | |
| Dane osobowe: Vekhir Morkaan, lat 33; najemnik, płatny morderca, niedoszły wiedźmin - wychowanek szkoły Kota. Ulubiona broń: dwa miecze lub obustronna włócznia. Uzależniony od eliksirów wspomagających. * Nie zabija elfów. ** Nienawidzi arystokracji. ***Stosuje niebieskie barwy wojenne na podobieństwo szajek bandyckich z Flotsam; trzy poprzeczne linie poprzez twarz, od prawego oka do szczęki. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Wto Gru 05, 2017 1:00 pm | |
| Miano: Crevan Nyald Wiek: 43 lata, choć wygląda rzecz jasna na niespełna trzydzieści Rasa: elf Profesja: czarodziej Kolor oczu: bursztynowy Kolor włosów: miedziany
Trivia:
- Potrafi dobrze jeździć konno
- Biegle posługuje się Starszą Mową i Wspólnym Językiem, nie ma problemów z Dialektami Driad, Nilfgaardzkim i Skellige, skoro pochodzą ze Starszej Mowy, dobrze zna również języki krasnoludów i gnomów
- Specjalizuje się w zaklęciach, jest szczególnie związany z naturą ognia
- Włada mieczem i łukiem znacznie lepiej, niż przystało na przeciętnego czarodzieja
- Magii uczył się od wychowującego go wolnego elfa, przez wiele lat mieszkał z dala od cywilizacji w Górach Sinych
- Dołączył do Bractwa Czarodziejów, mając nadzieję, że uda mu się stamtąd poprawić los elfów
- Brał udział w II bitwie pod Sodden, po której zostały mu rozległe blizny na łopatkach i barkach, spowodowane poparzeniami
- Dołączył do spiskowców ze względu na Francescę Findabair
- Na Thanedd został po nieudanym puczu pochwycony i zakuty w dwimerytowe kajdany, a następnie przeniesiony przez keadweńskiego czarodzieja Kristrica Nabloda do jego prywatnego więzienia pod posiadłością; miał zostać jednym z obiektów eksperymentalnych jego odrażających badań
- Po przewrocie zostało mu kilka podłużnych ran na lewej stronie twarzy, które powstały na skutek wyjątkowo paskudnego zaklęcia natury powietrza; jedna z nich przecina jego łuk brwiowy i oczodół, kolejna grzbiet nosa, następna kość policzkową i wargi, ostatnia ciągnie się od ucha przez żuchwę
- Ma bardzo dźwięczny, czysty głos
- Jak każdy czarodziej jest niezwykle ambitny
- Empatyczny i (najczęściej) wyrozumiały; partiota - zależy mu głównie na dobru elfów, ale od zawsze stawał w obronie również innych nieludzi. Mimo to potrafi być bezwzględny, mściwy i stracić opanowanie
|
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Wto Gru 05, 2017 8:10 pm | |
| Poblask pochodni odbijał się od przeciwległej, zamokłej ściany, bardzo nikle oświetlając wnętrze brudnej celi. Wewnątrz panował chłód i cuchnęło stęchlizną, choć zarówno kraty i jak i zamki celi były w idealnym stanie, impregnowane lakierem antykorozyjnym, doglądane najwyraźniej w regularnych odstępach czasu przez fachowca. Więzienie w lochach podzielono na kilka segmentów: cztery regularne kwadraty. Dwa zabite zostały dodatkowo deskami, w pozostałych jedno pomieszczenie było składowiskiem kości, drugie zaś zajęte zostało częściowo przez jeńca, uwieszonego za nadgarstki do ściany.
Nyald został wrzucony własnie do tej ostatniej celi. Dwóch służących, przybranych w stalowe maski, zawlokło go w antymagicznych kajdanach do przeciwległej ściany i przykuło elfa do względnie krótkiego łańcucha na ziemi. I wyszli bez słowa, nawet się nie oglądając. Czarodziej pozostał sam na sam z drugim więźniem, który miał jeszcze mniej możliwości ruchu niż on. Obtarte do krwi nadgarstki wskazywało na to, że siedział tam od długiego czasu. Miał knebel w ustach i wisiał w łańcuchach raczej w bezsilny sposób, choć moment, w którym drzwi celi się otworzyły, skłonił go do podniesienia wzroku i zaobserwowania całej sceny. Żółte oczy o pionowych źrenicach sugerowały, że był pod wpływem jakiegoś wiedźmińskiego eliksiru, zaś na jego szyi elf z łatwością mógł dostrzec symbol kociego łba. Słudzy dwukrotnie sprawdzili zabezpieczenia zamków, w tym jeden – zapewne adept Kristrica Nabloda – rzucił na odchodne kolejne zabezpieczające zaklęcie. Nie zdawało się, by jeńcy mieli kiedykolwiek opuścić miejsce eksperymentów.
Z przeciwnego, zasłonionego krańca lochów dobywało się zażarte drapanie w ziemię. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Wto Gru 05, 2017 10:09 pm | |
| Crevan pamiętał wszystko jak przez mgłę. Przewrót miało pójść gładko. Przynajmniej według Vilgeforza. Jednak czarodzieje popierający Królestwa Północy przygotowali własny plan i wkrótce wszyscy za Nilfgaardem, w tym on, zostali pojmani. Wszystko działo się tak szybko. Między magami - jak zwykle - wybuchła kłótnia, w wyniku której on i reszta zostali uwolnieni. Francesca otworzyła podziemne przejście, z którego przedostało się ich wsparcie. Rozpętało się piekło. Nawet nie wiedział kiedy, między miotanymi zaklęciami, oberwał jakimś czarem albo jego rykoszetem prosto w twarz. Nie miał pojęcia, po jakim czasie się ocknął, ale walki dobiegały już ku końcowi. Widział, jak giną ludzie. Zdążył jeszcze zobaczyć opadające bezwładnie na ziemię ciało, gdy ktoś naciągnął mu worek na głowę i skuł nadgarstki kajdanami. Podejrzewał, że były dwimerytowe. Tylko takie miałyby sens. Jakieś silne dłonie pociągnęły go za ramiona i postawiły do pionu, by bezceremonialnie popchnąć do przodu. Elfa ogarnęło znajome, nieprzyjemne uczucie. Portal. Wylądowali gdzieś ze znajomym trzaskiem. Nyald nie wiedział gdzie, ale wyczuł wyraźną zmianę temperatur i charakterystyczny zapach stęchlizny. Zerwano mu z głowy ograniczający jego zdolność widzenia materiał i mag mógł się rozejrzeć. Niewiele się na to zdało - wciąż był zamroczony i zdezorientowany, a podróż przez teleport wcale nie poprawiła jego stanu. - A d'yaebl aép arse - zaklął paskudnie, a następnie splunął na przykuwającego go do wilgotnej, zimnej podłogi osobnika. Jego ślina spłynęła po stalowej masce, a on natychmiast dostał na odlew w twarz. Głowa elfa odskoczyła nagle, a kiedy gwiwazdy przestały mu wirować przed oczami, a reszta otoczenia pozostawała we względnym bezruchu, zaczął złorzeczyć pod nosem w Starszej Mowie. Potrzebował chwili, by ogarnąć zamroczonym umysłem, co właściwie się stało. W głowie mu waliło, nawet blady blask pochodni przyprawiał go o ból. Jego lśniące, miedziane włosy kleiły się do świeżych ran na twarzy. Wyglądał jak siedem nieszczęść. I tak też się czuł. Mimo to udało mu się dojść do wniosku, że został zwyczajnie uprowadzony. Po tym, jak dostał wrogim zaklęciem, sądził, że to już koniec, że zostanie stracony. Cela nie wyglądała jednak jak zaświaty. Nie przypominała również oficjalnego więzienia. Powiódł wzrokiem do towarzysza jego niedoli. Natychmiast rozpoznał w nim wiedźmina. Wyglądał, jakby siedział tu jakiś czas. Ale z drugiej strony wiedźmini zawsze przypominali wymęczonych skazańców. Zmarszczył brwi i syknął z bólu, ale mimo to kontynuował analizę zaistniałej sytuacji. Drugi mężczyzna miał knebel w ustach. No, to raczej sobie nie pogawędzimy - pomyślał kwaśno Crevan i bezsilnie szczęknął łańcuchem przytwierdzonym do jego skutych nadgarstków. Sytuacja była co najmniej beznadziejna. A przynajmniej na razie nie objawiało się mu żadne wyjście. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Wto Gru 05, 2017 11:55 pm | |
| Po dwóch godzinach zupełnej nudy, drzwi zejścia do podziemi otworzyły się ponownie, tym razem wpuszczając do środka inne sługi, niż wcześniej – ci byli wielcy i barczyści, zapewne z brudną przeszłością zbójów - którzy śmiali się między sobą i przekrzykiwali jeden przez drugiego, z tonu rozmowy wnioskując ich radość z wygranej. Zeszli po krętych schodach ku celi skazańców; jeden ściągnął zaklęcie, drugi otworzył zakratowane wejście. Wyglądali jak przeciętni najemnicy, patrząc po ich strojach, choć ci również chodzili w identycznych maskach co poprzedni podwładni.
- Kici kici, Vekhir! - przywitał się któryś, podzwaniając kluczami - Karg, przytrzymaj go. - warknął głośniejszy z nich do kamrata, kiedy zamknął za nimi drzwi – Ostatnim razem popierdoleniec próbował gryźć.
Ci zdawali się pomijać obecność elfa. Podeszli wprost do wiedźmina, który uprzytomnił sobie, co się święci i od razu zaczął się szarpać. Jeden ściągnął mu knebel i przystawił nóż do gardła, a drugi odkorkował paskudnie wyglądającą miksturę. I równie paskudnie śmierdzącą. - Teraz bez numerów, odmieńcze. Pijesz grzecznie, albo obrywasz w jakiś mniej potrzebny organ, co byś pomyślał sobie nad kwestią posłuszeństwa. Znasz zasady. - oświadczył wyższy bandyta. Istotnie, więzień miał już na strzępach pozostałej koszuli wyraźne ślady starej, zaschniętej czerwieni. Choć od razu po wyjęciu knebla zacisnął zęby we wściekłości, dryblas sprowokował go tą gadką. - TY chędożony, zdrajczy, suczy synu!... - zaczął w furii, i to był ten moment, w którym wlali mu zawartość fiolki do gardła. Odsunęli się na moment, żeby zaobserwować efekty, gdy zamilkł nagle i zaczął kasłać krwią – ...Przysięgam... że!... - wychrypiał, ale nie był w stanie mówić wyraźnie. Skutek eliksiru był najwyraźniej bolesny, bo teraz zaczął rzucać się w więzach w zupełnie nieskoordynowany sposób – GAAAAH!... Wsadzę ci ten nóż w ryj!!! - zawył, odginając się w tył, przy wtórze ich bezczelnego śmiechu. - Jaasne, kiciuś. – kolega Karga rzucił mu tylko pobłażliwe spojrzenie – Trzeba było nie brykać, mówiłem ci zawczasu, ale ty zawsze swoje, hę?
Wyszli, zostawiając go w konwulsjach bólu, podejmując swój wcześniejszy temat. Jakby było to najnormalniejsze zachowanie na świecie. Tym razem nie założyli mu knebla. Udusiłby się krwią. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Sro Gru 06, 2017 1:05 am | |
| Elf w skupieniu słuchał słów wymawianych przez jednego ze zbirów podczas ściągania czaru. Nie rozpoznawał go, jednak bazowało na zaklęciu Protekcji, jak większość barier. Jednak z pewnością nie należało do trudnych, skoro sługusy maga, przez którego tu wylądował, były w stanie bez przeszkód z niego korzystać. Zapamiętał już sekwencję gestów i słowa, jakich użył jeden z mężczyzn, by zdjąć barierę. Nawet jeśli nie będzie w stanie dokładnie powtórzyć intonacji, stworzenie przeciwzaklęcia nie powinno być większym problemem. Crevan stwierdził, że najlepiej się nie wychylać. Pozostawał w bezruchu, ze spuszczoną głową, jakby był nieprzytomny. Nie chciał ściągnąć na siebie gniewu zabijaków, co wymagało przełknięcia swojej dumy. Wolał obserwować, przynajmniej na razie. Uważnie śledził spojrzeniem bursztynowych oczu każdy ich najdrobniejszy ruch. Nie drgnął, gdy wiedźmin zaczął wierzgać i bluzgać. Nie drgnął, gdy mężczyzną wstrząsnęła agonia. Ale nie spuszczał wzroku. Nie chciał, by umknął mu jakikolwiek szczegół. Starał się zapamiętać, który ze strażników otworzył kratę, który ją zamknął, który zabrał klucz i gdzie go włożył. Nie minęła długa chwila, a wiedźmin stracił przytomność. Mag westchnął tylko, przymknawszy oczy i oparł się o kraty w kącie celi, przy którym został przykuty. Nie rozpoznawał działania eliksiru, nie wiedział również, po co mieliby zadawać wiedźminowi podobne katusze. Podejrzewał jednak, że chodziło o regenerację organów. A może chcieli tylko go osłabić? Tak czy inaczej, musiało rozchodzić się o eksperymenty. Nyald nie mógł powstrzymać nachodzących go myśli o tym, jakie jego czekały okropieństwa. Nie wiedział, po jakim czasie wiszący w kajdanach mężczyzna się ocknął. - Długo już tu jesteś? - rzucił Crevan do nieznajomego zachrypniętym głosem, kiedy ten zdawał się znów być przytomnym. Rana przecinająca jego wargi znów zaczęła intensywnie krwawić. Niespecjalnie interesowało go, kim był, skąd pochodził, ani jaka była jego historia. Chciał za to wiedzieć wszystko o tym, co mu się przytrafiło w tym padole nieszczęść. Bo prawdopodobnie jego czekało to samo. A elf nie zamierzał się na to godzić. Musiał się wydostać. Musiał. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Sro Gru 06, 2017 2:32 am | |
| Wiedźmin spróbował skupić spojrzenie na elfie. Udało mu się to tylko częściowo. Widział go jak przez mgłę. Nie mógł ocenić, czy tamta dwójka i magowi zechciała uprzykrzyć życie, czy nie, ale zamiast odpowiedzieć na zadane pytanie, szarpnął kajdanami. Crevan mógł teraz zauważyć, że jedna z nich była nieco poluzowana.
- Czy długo? To zależy... - Vekhir uśmiechnął się krzywo – Dla ciebie zapewne mgnienie oka. To była wymijająca odpowiedź. Źrenice wiedźmina wróciły w końcu do normy. Widział, że mag nie miał nowych obrażeń i to uspokoiło go w jakiś sposób. Na tyle, że zdecydował się kontynuować rozmowę. - Dwa miesiące, tak około. Jak dla mnie długo, bo jak widziałeś, ciężko tu o wygody. - wyjaśnił, poruszając ścierpniętymi nadgarstkami. - Ostatniego elfa, jakiego złapali, zamknęli tam – wskazał ruchem głowy zabitą deskami celę – ucięli mu język i wykastrowali, zdaje się. Od tamtej pory nie da się tu wytrzymać. Non stop drapie ziemię. Chyba, że coś przeoczyłem i zamiast tamtego pechowca podrzucili wilkołaka. Wcale bym się nie zdziwił, sądząc po zapachu. Przyjrzał się nowemu jeńcowi znacznie uważniej. Elf mag? Rzadkość w tych stronach. Oberwał już wcześniej, pewnie wtedy, gdy go łapali. Nie zdawało się jednak, by dolegało mu coś poważnego. - Za co tu trafiłeś? |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Sro Gru 06, 2017 4:31 pm | |
| Zawiesił dłużej spojrzenie na jednym z poluzowanych kajdanów, w które był zakuty wiedźmin. Może ucieczka nie była tak niemożliwa, jak mu się dotychczas zdawało? Elf splunął zbierającą się nieustannie w jego ustach krwią, słysząc odpowiedź, jakiej niezupełnie oczekiwał. Dwa miesiące nie były dla niego krótsze niż dla równie długowiecznego wiedźmina. Czasu nie postrzegało się przez pryzmat tego, ile go zostało, a ile się go przeżyło. Crevan był jeszcze młody. Pewnie w podobnym wieku, co wiedźmin, ale ostatecznie ciężko to było stwierdzić. Mag mimowolnie powiódł wzrokiem do wspomnianej celi. Zadrżał, słysząc drapanie i skrzywił się nieznacznie. - Fantastycznie - skwitował kwaśno. Utrata ani języka, ani przyrodzenia nie brzmiała zachęcająco. Pierwszy pozwalał na rzucanie zaklęć, a bez drugiego nie można było korzystać z najstarszej i najlepszej rozrywki świata. Tak czy inaczej, nie wyobrażał sobie życia po stracie któregokolwiek. - Za pierdoloną walkę o wolność - zaśmiał się gorzko. - Ale podejrzewam, że to tylko wymówka. Zgaduję, że trafiłem tu, bo jestem elfem. Tak jak ty trafiłeś tu, bo jesteś wiedźminem. Odmieńcem. Nieludziem. Za zdradę stanu traciło się głowę albo wolność. Nyalda fascynowało, że w ogóle go o to posądzono, skoro w praktyce nie był obywatelem żadnego państwa. Elfy nie miały domu. Spodziewał się, że przewrót nie pójdzie po ich myśli i trafi do jakiejś zapyziałej nory, gdzieś pod miejskimi murami. To więzienie jednak wyraźnie należało do jakiegoś chorego sukinsyna, który wcale nie miał pozwolenia na to, aby ich tu trzymać. Wtem usłyszał odgłos kroków. Zamilkł natychmiast i wytężył słuch. Krok był miękki, inny niż żelazny szczęk podbitych butów sług i strażników. Chwilę potem z ciemności wyłoniła się znajoma Crevanowi postać. - Ty... - powiedział, mrużąc oczy z niedowierzaniem a jednocześnie pogardą. Od zawsze wiedział, że z tym człowiekiem było coś nie tak. Z góry patrzyły nań przerażające, intensywnie zielone tęczówki. - No proszę, Kristric Nablod. Mogłem się tego spodziewać - syknął nieprzyjemnie, nie bacząc na to, czym mogła skutkować ta zniewaga. O okrucieństwie Kristrica szeptano we wszystkich czarodziejskich kręgach, o jego obsesji na temat nieśmiertelności, jego odrażających eksperymentach. Jednak nigdy niczego mu nie udowodniono. - Witam w moich skromnych progach - rzekł czarownik głosem słodkim jak miód, rozkładając ręce. - Czuj się jak u siebie. Obawiam się, że nieprędko się stąd wydostaniesz. Nigdy, chcesz powiedzieć - przemknęło elfowi przez myśl, ale zacisnał wargi, powstrzymując się przed wypowiedzeniem tego na głos. Kristric był żmiją. Nie musiał go jeszcze bardziej rozjuszać. Jedyną opcją była gra na czas. Tylko dzięki temu mogło mu się udać opuścić to potworne miejsce. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Czw Gru 07, 2017 1:46 am | |
| Cóż, Vekihr zakładał zwykle przy rozmowach z elfami, że górują nad nim wiekiem, bo on sam, pomimo zarośniętej gęby i miny przeciętnego zbója, wcale stary nie był. Na pewno nie w oczach ras długowiecznych. Nadal brakowało mu rozwagi i cierpliwości, i przez to zresztą został złapany.
- Ta. Prawdopodobnie trafiłeś tu właśnie dlatego, że jesteś elfem, a ja dlatego, że elfom pomagałem, ale nic nie jest pewne. - mruknął oględnie – Mógł to być też fakt, że zasiekłem sporo sługusów tego posrańca, i że stwierdziłem po tym, żeby sobie jaśniepan poskładał ich do kupy, skoro taki mądry. ,,Pierdolona walka o wolność” zdawała się jednak lepszym powodem, wiedźmin posłał mu więc zaciekawione spojrzenie, zamierzając wypytać o ten wątek, nim gdzieś u góry znów rozległy się kroki.
Tych dwóch najwyraźniej już się wcześniej poznało. Przesłuchał ich krótkiej wymiany zdań, wyliczając w międzyczasie wszystkie najgorsze obelgi, które mógł posłać teraz Naboldowi. Ale nie zdążył. Mag dostrzegł go pierwszy. I uśmiechnął się z wyraźnym zadowoleniem. - A ty. Przemyślałeś już sobie moje pytanie? Czy nadal zgrywasz bohatera? - zapytał miękkim, uprzejmym głosem, z taką ilością jadu, że trudno go było słuchać – Wystarczy jeden znaczek na mapie, żebyś odzyskał swoją wolność... Wiedżmin zagryzł zęby, patrząc na maga spode łba. - Cóż. Tak jak myślałem. Wy, odmieńcy, nie grzeszycie rozumem. - zacmokał udawanie smutno – Wróćmy więc do przyjemności. Kristric wyjął zza poły szaty zwitek pergaminu, zanotował coś na nim spoglądając na obu więźniów i schował zapisane obserwacje z powrotem, zatapiając się w myślach. Najwyraźniej czekał, aż któryś da mu jakikolwiek powód, choć słowo, by kontynuował eksperymenty osobiście. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Nie Gru 10, 2017 4:20 pm | |
| Elf uniósł jedną brew, a kącik jego ust drgnął, nieznacznie unosząc się do góry. Nie wiedział, czy w innej sytuacji wiedźmin wzbudziłby w nim jakiekolwiek zainteresowanie, ale najwyraźniej wspólna niedola zbliżała. Od razu również zrobiło mu się lepiej. On nawet nie podejrzewał, że zostanie pojmany, więc nie zdążył zareagować w jakikolwiek sposób. Nie wiedział, że w konflikcie była jeszcze trzecia strona. Dobrze, że był ktoś, komu udało się uszczuplić ludzkie zasoby Nabloda i napsuć mu trochę krwi. Crevan nie pozwolił po sobie nic poznać, zachowując kamienną twarz. A więc nie chodziło w tym wszystkim tylko o chore eksperymenty. Ten padalec najwyraźniej chciał czegoś od wiedźmina, poza przeprowadzeniem na nim wiwisekcji. Jednak mimo zapewnień Kristrica, że wypuści swojego więźnia, gdy tylko dostanie, czego chce, elf był pewien, że były to kłamstwa. Nie codziennie taki degenerat miał okazję położyć swoje łapy na wiedźminie i wykorzytsać go do odkrycia sekretów mutacji, które mogłyby znacząco posunąć naukę i medycynę naprzód. W odpowiednich rękach wiedza ta mogła pozwolić na znaczące zmniejszenie śmiertelności wśród ludzi, jednak Nyald wątpił, by trzymający ich w zamknięciu mag chciałby wykorzystać ją do szlachetnych celów. Bardziej posądziłby go o próbę stworzenia żołnierzy doskonałych - nieznających strachu, emocji, przewyższających ludzi pod każdym względem. Na skutek tej wizji aż zadrżał. Nyald miał duszę buntownika, ale tym razem jakoś nie miał ochoty na wychodzenie przed szereg. Z pewnym wstydem musiał przyznać przed sobą, że się bał. Nie miał pojecia, co Kristric mógłby mu zrobić, co planował. Wiedział, że podobne eksperymenty nigdy nie kończyły się dobrze. Drapanie, dochodzące z celi nieopodal, ani trochę nie pomagało mu się uspokoić. W końcu Nablod uniósł zimny, beznamiętny wzrok znad pergaminu, przerywając napięcie, oczekiwanie nieuniknionego, choć elf miał ogromną nadzieję, że jednak odwróci sie na pięcie i odejdzie. Zamiast tego zdjął ochronne zaklęcie i wszedł do celi, by kucnąć przy siedzącym na podłodze elfie. Wyciągnął z pół szaty strzykawkę z ciemną, gęstą cieczą i skórzany pas. Pstryknął w nią palcem, upewniając się, że nie będzie problemów z podaniem specyfiku. Bezceremonialnie podciągnął rękaw Crevana i sięgnęgnął ku jego ramieniu, by zacisnąć na nim pasek. Elf natychmiast szarpnął się w jego uścisku, jakby odzyskując czucie w sparaliżowanym ze strachu ciele. - Nie wierć się, bo mogę nie trafić. A tego byś nie chciał - usłyszał tylko, sekundę przed tym, jak Kristric jednym, wprawnym ruchem wbił igłę w zgięcie ręki swojego więźnia i nacisnął tłok. Elf nie był nawet pewien, kiedy pasek opinający jego biceps został zdjęty, a oprawca wstał, wyciągając strzykawkę z jego ciała. - Niedługo wrócę. Nie idźcie nigdzie - rzekł słodko z uśmiechem, opuszczając celę. Tymczasem cokolwiek to było, co Nablod wprowadził do organizmu elfa, Crevan zaczął odczuwać efekty. Jego żyły pęczniały nagle, ciemniejąc wyraźnie, w miarę, jak substancja rozchodziła się po jego ciele. Wrzasnął, gdy sięgnęła jego szyi i piersi. Czuł się jakby jego naczynia krwionośne płonęły. Zaczął się rzucać, ale krótki łańcuch nie dawał mu dużej możliwości ruchu; nie minęła chwila, a na jego ustach zebrała się piana, oczy uciekły mu wgłąb czaszki. Nie wiedział, ile czasu minęło, zanim się ocknął. Oderwał policzek od lodowatej, kamiennej posadzki i natychmiast zakręciło mu się w głowie. Jęknał głośno. Czuł się, jakby ktoś przywalił mu obuchem w czerep. To było jeszcze gorsze, niż gdy obudził się po trafieniu zaklęciem, które okaleczyło mu twarz. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Pią Gru 29, 2017 4:18 am | |
| Kiedy na ustach elfa pojawił się cień uśmiechu, wojownik również był skłonny odpowiedzieć podobnie. W końcu jechali na tym samym wozie. Obaj mieli nieciekawą sytuację, która nie wydawała się móc rozwiązać na ich korzyść, ani teraz, ani nigdy. Potem przyszedł mag i śmieszkowanie nie byłoby najlepszym posunięciem. Wprawdzie wojownika bardzo korciło, ale zbyt dobrze pamiętał swoje doświadczenia z eliksirami i bandytami, by skłonić się do docinek Nablodowi. I zdawało się, że czarownik pójdzie w cholerę, ale w ostatniej chwili tamten uśmiechnął się krzywo i zaczął kręcić się przy długouchym. To w zasadzie zaniepokoiło wiedźmina bardziej, niż gdyby Kristric zajął się jego osobą. Kiedy ten psychopata sięgał do elfa, w Vekhirze wzburzyła się krew. Nie dlatego chronił elfie komanda, uciekinierów i skazańców, żeby tak po prostu odpuścić jakiemuś ludzkiemu bogatemu dupkowi. Który znęcał się nad innymi dla własnego widzimisię. - Zapłacisz za to. - warknął, nie rzucając się w więzach tylko dlatego, by mag nie zauważył poluzowanej kajdany - Za niego, za mnie i za wszystkich innych. Psiamać, wyryję ci tą pieprzoną mapę na mordzie, chory skurwysynu... - cóż, wiedźmin nie wytrzymał zbyt długo z pogróżkami - Słyszysz? Zostaw go! - próbował coś wskórać, ale mógł jedynie patrzeć na igłę zagłębiającą się w elfią skórę - Zostaw go, ty jebnięty psycholu! Patrzeć, jak Nablod znęca się nad innymi było dużo gorsze, niż kiedy tamten znęcał się nad nim. Wiedźmin potrafił dużo wytrzymać. Potrafił też śmiać się z bólu. Nie potrafił jednak bezczynnie patrzeć na krzywdę słabszych. To po prostu nie mieściło się w jego pojęciu wykoślawionej moralności. Na jego słowa ,,nie idźcie nigdzie" posłał mu kolejne w jego niechlubnym czasie jeniectwa ,,zabiję cię!, ty popierdolony chuju " ale nie wymyślił tym razem niczego, co w jakikolwiek sposób odwiodłoby maga od spokojnego powrotu na górę. Obserwował więc tylko, jak elf w paskudny sposób zaczyna się dusić, po czym wbił wzrok w ziemię. Nic nie mógł zrobić. Przez chwilę pomocował się z kajdanami, choć wiedział, że jeszcze dużo czasu minie, zanim zatrzask zaśniedzieje na tyle, by mógł go rozerwać. i czekał. Oczekiwał oznak, że obcy elf przeżyje. Zakładał, że tak będzie, bo Kristricowi nie opłacałoby się go od razu zabijać, skoro znalazł sobie nowy obiekt badań. W końcu elf zaczął odzyskiwać świadomość. Minęło wiele godzin, i w celi zrobiło się jeszcze zimniej, niż wcześniej. Drapanie z sąsiedniego pomieszczenia przybierało na sile wraz z upływającym czasem. Po zmroku było nie do zniesienia, i gdyby nie kajdany, wiedźmin z pewnością zabiłby to coś, cokolwiek by to nie było, choćby po to, by zaznać chwili ciszy. - To nie wyglądało za dobrze. - odezwał się wojownik, próbując wybadać, czy z głową współwięźnia nadal było w porządku - Cztery godziny bez ruchu. Ledwo zipałes. Słyszysz w ogóle, co mówię? Wyciągnę cię stąd. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Nie Gru 31, 2017 2:17 pm | |
| Rany na twarzy Crevana piekły nieprzyjemnie. Z cichym sykiem podniósł się do pionu i wymęczony oparł o kraty za nim. Otarł z ust resztki piany i śliny, odkaszlnąwszy wcześniej. Zmarnowanym spojrzeniem bursztynowych, lśniących oczu odszukał twarz swego towarzysza niedoli. Uśmiechnął się z trudem. - A mówią, że wiedźmini nie mają uczuć. Czarodziej zastanawiał się, jaka historia się za tym kryła. Vatt'ghern nie słynęli z chęci pomocy innym, w szczególności nie ci z cechu Kota. Tym bardziej te płomienne wyznania zaskoczyły Nyalda. Przypomniał sobie, że mężczyzna coś wspominał o pomocy elfom. Interesujące. Do tej pory miał wiedźminów za neutralnych, nie lubiących babrać się w polityce i podobnych konfliktach mutantów ze stępionymi uczuciami. Wszyscy, których do tej pory spotkał, sądzili, że praca zawsze się znajdzie, niezależnie od tego, czy wygra Nilfgaard czy Królestwa Północy. I do tego nienawidzili czarodziejów - cóż, biorąc pod uwagę, że po świecie chodziły takie szumowiny jak Kristric Nablod, Crevan nie mógł im się dziwić. - Czego on od ciebie chce? - wychrypiał, przekręcając głowę tak, by widzieć coś przez burzę swoich miedzianych włosów, pozlepianych krwią i ropą, klejących się do jego zroszonej potem twarzy. Nie wiedział, co Nablod mu podał, ale nie chciał przechodzić przez to ponownie. Nie był pewien, czego od niego chciał, a więc również nie mógł dojść, jak uniemożliwić mu uzyskanie tego. Być może to, co powie wiedźmin trochę rozjaśni mu sytuację. - Crevan Nyald - mruknął z krzywym uśmiechem, przypomniawszy sobie, że właściwie nie zna imienia swojego... Współlokatora. - W całym tym zamieszaniu nie zdążyłem się przedstawić. Gdzie moje maniery? Jak na kogoś, kto parę godzin wcześniej niemalże wyzionął ducha, humor trzymał się maga wyjątkowo dobrze. Ale co innego miał zrobić w sytuacji bez wyjścia? Zapłakać się na śmierć? Właściwie - nie była to taka najgorsza opcja. Pewnie oszczędziłaby mu wielu godzin tortur i obrzydliwych (oraz niezwykle bolesnych) eksperymentów. Ponieważ jednak Nyald nie opanował jeszcze sztuki padania trupem na zawołanie, a przynajmniej bez swojej magii, jedyne, co mu pozostało, to zbywanie tego horroru śmiechem i udawanie, że nie traktuje się go poważnie. Może gdy powie sobie, że to nic takiego tysiąc razy, w końcu w to uwierzy? Nie było wielu innych opcji, więc czarodziej postanowił zostać przy swoim czarnym humorze, co nadawało tej tragicznej sytuacji jeszcze groteski. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Czw Sty 11, 2018 5:00 am | |
| Z dwojga złego czarny humor nie był taki zły. Dużo gorszą opcją byłoby popadnięcie w odrętwienie bądź ataki paniki, które wiedźmin zdążył już zaobserwować w międzyczasie u poprzednich ofiar. Sam fakt tego, że elf był w stanie się uśmiechnąć, a nie na przykład zaczął wypluwać wnętrzności, było nad wyraz pokrzepiające. - Mawiają, że czarodzieje to podłe gnidy, ale czy naprawdę chcemy uznawać stereotypy? - odmruknął na stwierdzenie co do wiedźmińskiej obojętności emocjonalnej. Stwierdzenie, że nie należą oni do najbardziej wrażliwych istot było jak najbardziej trafne, jednak cech Kota stworzony był w założeniu do przyjmowania do siebie adeptów w jakiś sposób nienadających się do reszty szkół; wyobcowanych, trudnych do ułożenia bądź takich, którzy źle przeszli mutacje. Vekhir należał do tych ostatnich, i nie tylko tym razem pluł sobie w brodę, że nie potrafi być tak obojętny, jak większość wiedźminów miała w zwyczaju. Jego mutacja nie przebiegła pomyślnie, zostawiając mu bardzo wybrakowane uczucia. Potrafił reagować w nieprzewidziany sposób, poniesiony furią lub nagłym współczuciem, i odruchy te zwykle wcale nie były współmierne do sytuacji. - Nie wiem na ile chce ci się słuchać historyjki o walecznym komandzie elfów i późniejszej ich egzekucji, ale tak w skrócie to Nablod chce pozbyć się z okolicy wszystkich twoich pobratymców po kolei, a ja bardzo chcę mu w tym przeszkodzić. - wyjaśnił Kot, z niewesołą miną wracając do wspomnień - W jednym z większych obozowisk jest też coś, czego ten skurwysyn chce do swoich eliksirów, co nie polepsza sytuacji tamtejszych mieszkańców. Próbuje mnie zmusić, żebym powiedział, gdzie może je znaleźć, żeby mógł pójść ze swoimi siepaczami i przy okazji zdobycia zawartości skrzyni, zasiec również największy ruch oporu. Nie od dziś ściąga elfy do tej paskudnej dziury, w której siedzimy. Co po niektórzy mają już dość jego morderstw, stąd pojawiły się zorganizowane i uzbrojone grupy buntowników. Ale to już dłuższa gadka. Wiedźmin nasłuchiwał przez chwilę, czy nikt nie szedł, po czym zaczął obluzowywać stalową obręcz przy nadgarstku. - Jestem Vekhir. - stal obijająca się o ścianę robiła się na szczęście coraz bardziej zgrzytliwa, jakby jej wytrzymałość poddawana była poważnej próbie - A przynajmniej tak stwierdził ten, który zabrał mnie za dzieciaka na szkolenia. Vekhir Morkaan, tak mówią na mnie w waszych obozach. Obrońca, zdaje się, jeśli mi pamięć nie szwankuje, bo chroniłem konwoje z niezdolnymi do walki. Nazwiska rodowego i tak nie posiadam, zapewne zgarnęli mnie z jakiejś wiochy pod Flotsam, bo jakoś lubię tamtejsze rejony. - opowiedział, mocując się z łańcuchami - Tak w ogóle... Jakim cudem cię dorwali? Nie było tu jeszcze nikogo magicznego, a słyszałem co nieco o tobie, i jakoś wątpię, byś wałęsał się akurat z nudów przy bramie. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Nie Sty 14, 2018 10:48 pm | |
| Zaśmiał się krótko, ale po chwili śmiech ten przeszedł w kaszel. Czarodzieje to zdecydowanie były podłe gnidy, a tacy, jak Krisrtic Nablod tylko utwierdzali wszystkich w tym przekonaniu. Inni magowie swoją podłość znacznie lepiej maskowali, nosząc na ustach podniosłe hasła jak wolność, równość i dobrobyt, z ich powodu mieszając się w politykę, jednak w rzeczywistości mając na względzie jedynie własne korzyści. - Cóż, nie mija się to z prawdą - wykrztusił jeszcze Crevan, uśmiechając się krzywo. On sam potrafił być gnidą, choć nie umywał się do starszych czarodziejów. Z drugiej strony dla nich był tylko odrealnionym chłystkiem z głową pełną ideałów. I pewnie tak było. Nie rozumiał jednak, jak posiadając tyle możliwości, taką potęgę, można było nie interesować się niczym, co wystawało poza czubek własnego nosa i za każdym razem, gdy miewał styczność z czarodziejem podobnego rodzaju, nie omieszkał okazać swojej pogardy. Może to po prostu była cecha ludzka. Może elfy lepiej rozumiały, że należy dbać o innych; rozbite i pozbawione dawnej chwały. Nie były już tym, czym kiedyś i jedyne, co im pozostało to one nawzajem, desperacko próbujące zachować resztki swojej godności jako niegdyś ogromna cywilizacja oraz resztki kultury i historii. Jak zwykle przemyślenia te odezwały się nieprzyjemnym uściskiem w sercu płomiennowłosego czarodzieja. Nyald przekrzywił lekko głowę, słuchając opowieści wiedźmina. Nigdy jeszcze nie spotkał się z czymś podobnym. Mógłby oddać swoją dłoń o zakład, że ten vatt'ghern był ewenementem na skalę światową. - Twoje przywiązanie do elfów jest równie fascynujące, co niespotykane - skwitował z lekkim uśmiechem, łypiąc z gąszczu miedzianych pukli bursztynowymi oczyma. Choć cisnęło mu się na usta wiele pytań, nie zamierzał ich zadawać. Byli sobie właściwie nieznajomi i Vekhir prędzej niż odpowiedzieć, nabrałby do elfa dystansu. - Miło mi - dodał jeszcze, będąc zmuszonym do zrezygnowania z gestu podania sobie dłoni. Nie wiedział, czy śmiać się, czy płakać z powodu tego, że nachodziły go podobne, pełne ironii myśli. Jego usta skrzywiły się więc w grymas na kształt wyjątkowo niezgrabnego uśmiechu. - Och, nie sądziłem, że jestem kimś, o kim się słyszy - mruknął, choć właściwie gdyby się tak nad tym zastanowić, nie było to takie dziwne. Niewielu chodziło po świecie elfich magów, a jeszcze mniej należało do Bractwa, Kapituły, czy też innej zdominowanej przez ludzi organizacji. - Nablod zabrał mnie z Thanned. Zgaduję, że miał mnie odstawić do jakiegoś oficjalnego więzienia albo stracić za zdradę, ale tymczasem trafiłem tutaj - Crevan wzruszył ramionami. - Nie wiem, na ile orientujesz się w politycznych intrygach, zwłaszcza tych, w które zamieszani są czarodzieje - choć prawdopodobnie nie było intryg, w które nie byli zamieszani - ale ostatnio miało miejsce coś niezwykłego. Przewrót na skalę przewyższającą dotychczasowe konflikty. Magowie się podzielili; ja, Vilgefortz, Francesca Findabair i kilku innych opowiedzieliśmy się po stronie Nilfgaardu. Niestety czarodzieje za Królestwami Północy zdążyli nas pochwycić, zanim wykonaliśmy swój ruch. Tissaia de Vreis nas uwolniła, przybyły posiłki z Cesarstwa, wywiązała się krwawa walka. - Wielu zginęło. Miałem szczęście, że zostałem tylko z tym - wskazał na swoją twarz. - Ale nie zdążyłem uciec. Nie wiem, co się stało z resztą. Odchrząknął, zakończywszy swoją opowieść i obiema dłońmi wskazał na obluzowaną obręcz wokół jednego z nadgarstków wiedźmina. - Długo jeszcze? - zapytał. - Wolałbym się nie przekonywać, jakie są skutki długotrwałego przyjmowania syfu, którym mnie potraktował ten skurwysyn. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] Pią Lut 23, 2018 4:02 am | |
| - Och, spokojnie, zaczął od małej dawki – mruknął wiedźmin – Skutki powinieneś odczuć dopiero po tygodniu, jeśli mówimy tu o tych długotrwałych... - sarknął – Skąd mogę wiedzieć, siłuję się z tym cholerstwem od miesiąca! Ta stal to meteor. My robimy z tego miecze, ale tylko bogaczowi albo jakiemuś psycholowi przyszłaby chętka robić z tego kajdany – zirytował się – Pieprzony zwyrol, marnować dobrą stal na takie gówno... - szarpnął się po raz kolejny, i tym razem udało mu się ukruszyć kawałek z mocowania na ścianie. - Aeeeh, wybacz! Kiepsko znoszę kraty. To nie tak, że mam jakiegoś hopla na punkcie elfów, nie myśl sobie – posłał mu dłuższe spojrzenie – Po prostu... Ktoś... Kiedyś... Uratował mi życie, i próbuję się teraz rewanżować. To nie takie niespotykane, że zabijaka próbuje tłumaczyć zabijanie wyższymi celami. Bez przesady, nie jestem hipokrytą. Mam sporo na sumieniu i wpadło mi do łba, żeby dla odmiany komuś popomagać. To chyba tyle. - wyjaśnił. Odwrócił głowę, zastanawiając się, czy powinien mówić mu więcej. Zacisnął dłonie w pięści. - Nie jestem za dobrym człowiekiem. Już mi lepiej było w elfich komandach, wy macie chociaż sensowne powody, by wybijać ludzi. A ludzi wybijają się tak czy inaczej, z powodem lub bez. Za czasów, kiedy byłem szczylem... Takim małym berbeciem, co gówno wie i tyle samo potrafi... To elfy mnie przygarnęły. Nie matka, co wywaliła mnie do lasu, bo byłem ,,inny". Elfy właśnie. Mam spory dług, rozumiesz? Nie sądzę bym kiedykolwiek to spłacił, no ale próbuję jak mogę. Dłuższą chwilę siłował się z kajdanami, nim stracił siły i wrócił do rozmowy. - Jeśli chodzi o ludzi i politykę, wiem tyle, co słyszy się po małych miasteczkach. Nie siedzę w tym. Większość czasu siedziałem w lesie i tłukłem kretynów w zbrojach, więc cóż, musisz mi wybaczyć brak wiedzy. Na szczęście o przewrocie słyszałem już sporo, za sprawą tego, że tutaj siedzę, a tych dwóch idiotów co tu pilnują non stop o tym gadają. Non stop. Zaś co do ciebie... Heh. No o tobie też wspomnieli. Jesteś w końcu jedynym elfem wśród tej zgrai podłych gnid. Dość charakterystycznym, rzekłbym. O znaczącej mocy. Nie jakimś chłystkiem z polany. Pewnie Nabold ma dla ciebie jakieś wyjątkowo paskudne plany, więc naprawdę uwierz mi – robię teraz co mogę, żeby do tego nie dopuścić. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Coś się kończy [Wiedźmin] | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |