|
| Gdy wieża upadła [Dragon Age] | |
| Autor | Wiadomość |
---|
KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Pią Sie 25, 2017 9:07 pm | |
| X jest młodym magiem, praktycznie całe życie spędził w kręgu. Miał szczęście, jego krąg nie należał do tych najbardziej restrykcyjnych. Powinien się cieszyć i ciężko pracować, by przetrwać swoją Katorgę i wkroczyć w świat pełnoprawnych magów. Gdy już powoli przyzwyczajał się do tej wizji, wszystko się zmieniło. Wydarzenia w Kirkwall przewróciły sytuację magów o sto osiemdziesiąt stopni. Wszystkich, w tym jego. Gdy krąg upadał, coś w nim pękło, zadziałał instynkt. Uciekł wraz z małą grupką znajomych. Dopiero po fakcie dotarło do niego, co takiego uczynił. Nie widząc już odwrotu, rozdzielili się, każdy poszedł w swoją stronę by zwiększyć szanse ucieczki. Szybko się okazało, że X jest kompletnie nieprzygotowany do samodzielnego życia. Gdy pewnego dnia nieuważnie zwraca na siebie uwagę templariuszy, ratuje go młody Dalijczyk, Y, który wędruje samotnie od kiedy jego klan uległ ostatniej Pladze. Teraz zyskuje nowego towarzysza (i potencjalny kłopot), oczywiście, w postaci młodego apostaty. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Sob Sie 26, 2017 12:10 am | |
| Imię:Athim Elgarfen Wiek: 21 lat Orientacja: Biseksualna Wzrost/waga: 178 cm / 71 kg Kolor oczu: złote Kolor włosów: kasztanowe, lśniące rudawo w słońcu
Opis: Jego imię oznacza pokorę i jest całkowicie nietrafione. Jako dzieciak należał do tych krnąbrnych elfów, którzy zamiast słuchać Hahrenów i Opiekunki woleli biegać po lesie i strzelać z łuku. Od małego jego pojawienie się oznaczało kłopoty - zawsze też zrzucał winę na kogoś innego, do perfekcji opanowując łganie i minę niewiniątka. Był wolnym duchem i całe życie marzył, by wyrwać się z klanu Elgarfen, zobaczyć świat, ludzi, choć został wychowany jeśli nie w nienawiści, to przynajmniej nieufności i niechęci do shemów. Zawsze stawiał na swoim i wszystko uchodziło mu na sucho. Był głośny i wesoły, słuchał tylko i wyłącznie siebie - nikt nie był dla niego wystarczającym autorytetem. Szybko został przyjęty na nauki do Głównego Łowczego i gołym okiem można było zauważyć, że jest niezwykle utalentowany, nawet wśród elfów. Od zawsze cechował się prędkim umysłem i przenikliwą inteligencją, choć nie zamierzał wykorzystywać jej, aby studiować elficką kulturę - wymyślał za to najróżniejsze pułapki na zwierzynę, a także… Psikusy. Tak, należy do tych śmieszków, co to doprowadzają normalnych do pasji. Niczego nie traktuje poważnie, co może być zaletą lub wadą. Uzależniony od adrenaliny, dobrych bójek z płaskouchymi i ogólnie przygód. Jako jedyny z klanu ocalał, gdy i ich lasy dosięgła Plaga, a mroczne pomioty zaczęły wyłazić z każdej możliwej dziury. Ruszył na północ, uciekając przed zagładą. Szybko dostał się do Kirkwall, jednak nie chcieli wpuścić go do miasta - zaczął więc przemierzać Wolne Marchie na własną rękę. Choć dręczyła go rozpacz po utracie całej rodziny, jego celem było przeżycie i znalezienie jakiegoś bezpiecznego miejsca, być może nawet innego klanu, do którego mógłby się przyłączyć. Nie miał planu. Wiedział tylko, że nie da się zamknąć w obcowisku - miejskie, elfickie getta zrobiły na nim piorunujące wrażenie, i to nie w pozytywnym znaczeniu. Wolał już włóczyć się po trawionym wojną magów z Templariuszami Thedas, niż zgodzić się na los miejskiego elfa.
Ciekawostki:
- posiada wierzchowca (Dumę Arlathanu) o imieniu Theneras, co oznacza po dalijsku “Sen”
- jego vallaslin poświęcony jest June, dalijskiemu bogu rzemiosła; nie tylko twarz ma wytatuowaną, ale również całe ciało
- posiada najróżniejsze złote kolczyki i blizny - kółko w przegrodzie nosowej, drobną kulkę pod dolną wargą, w języku, w nasadzie nosa poniżej brwi, a także w obu sutkach i kilka w uszach; blizny mniejsze i większe ma na całym ciele - na największą uwagę zasługują jednak ta na jego lewym policzku, pamiątka po pierwszej bójce z shemlenami, prawie pionowa, przecinająca część jego czoła i prawą brew, trzy równoległe po pazurach na prawym boku, jedną długą i skośną w lewej dolnej części jego pleców, mniejsze rozsiane ma na całych dłoniach, palcach i przedramionach
- biegle posługuje się łukiem, ale jeszcze lepiej sztyletami, które nosi na plecach
- nie potrafi czytać ani pisać
- dobrze zna elficki, mówi we wspólnym z wyraźnym, ale bliżej niesprecyzowanym akcentem
- ma niewiarygodną rękę do zwierząt
- i cudowny głos - pięknie śpiewa, choć zna głównie dalijskie kołysanki, których od tragedii, jaka spotkała wszystkich jego bliskich, nawet nie nuci
- jest niezwykle szybki i zwinny, porusza się z kocią gracją i bezszelestnie, kryje się w zaroślach lub koron drzew jak prawdziwy mistrz - przebywając częściej wśród ludzi, szybko nauczył się również okradać ich kieszenie i otwierać to, co było zamknięte
|
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Sob Sie 26, 2017 1:30 am | |
| Imię: Deylen Seran Wiek: 20 lat Orientacja: Biseksualny Wzrost/waga: 167 cm / 60 kg Kolor oczu: stalowe Kolor włosów: złote Opis: Urodził się w obcowisku w Ostwick i tam wychowywał przez pierwsze lata życia dopóki nie został zabrany do Kręgu. Nie jest z tego dumny i rzadko wraca myślami do tamtego okresu. Kiedyś robił to częściej, gdy jeszcze tęsknił za rodziną. Żyło im się ciężko, jak to w obcowiskach bywa, zdarzało się, że rodzice wyładowywali słownie swoje frustracje na dzieciach, ale jego rodzinie daleko było do patologii. Kochali się i starali tym cieszyć, bo pociecha jakoś nie chciała przyjść z żadnej innej strony. Gdy skończył siedem lat zaczął przejawiać zdolności magiczne. Matka przez jakiś czas próbowała to ukrywać, ale w końcu Templariusze dowiedzieli się o chłopcu i został zabrany do Kręgu. Więcej nie zobaczył swojej rodziny. Na początku zastanawiał się, co się z nimi stało. Potem przestał, jakoś pogodził się z losem. Życie w Kręgu było surowe i nudne. Codziennie starał się poszerzać swoją wiedzę, udając jako takie zainteresowanie. Chciał sprawiać wrażenie jak najbardziej przydatnego, żeby nie zostać przypadkiem wyciszonym. W tym okresie szczególnie głęboko zakorzeniła się w nim nienawiść do magów krwi. Być może gdyby nie oni, gdyby nie demony, magowie nie musieliby żyć w kręgach pod czujnym okiem Templariuszy. Może takie myślenie było naiwne, być może nawet zdawał sobie z tego sprawę, ale nie próbował go zmieniać. Jakoś żyło mu się tak łatwiej. Nigdy nie przeszedł Katorgi. Gdy zbliżał się jej czas, nastąpił wielki przewrót w kręgu. Wybuchła wojna między magami, a templariuszami. Uciekł wraz z grupką swoich przyjaciół, zbyt przerażony nową sytuacją by w pełni wiedzieć, co robi. Rozdzielili się by zwiększyć możliwość powodzenia ucieczki i tak został zupełnie sam. Po raz pierwszy w życiu był zdany tylko na siebie. I zupełnie nie wiedział, co takiego ma z tym zrobić. Ciekawostki: • Cierpi na bezsenność. Prawdopodobnie przez przeżywany w ostatnim czasie stres. • Nie posiada żadnych blizn, ani tatuaży. Jego ciało jest zupełnie czyste, gdyby nie liczyć dwóch kolczyków w uchu, które ma jeszcze od dziecka. Jedyna prawdziwa pamiątka po domu. • Przez to, że większość życia spędził w Wieży, nie radzi sobie z dużymi tłumami i ogólnie z kontaktami międzyludzkimi. • Jego ciało jest w dobrej formie. Jest dobrze odżywiony, oprócz ślęczenia nad książkami zażywał trochę ruchu, więc wysiłek fizyczny nie jest mu tak do końca obcy. • Specjalizuje się w zaklęciach
|
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Pią Paź 20, 2017 2:09 pm | |
| Uciekał ile sił w nogach. Jego oddech był nierówny, ale nie myślał o tym, nie to się teraz liczyło. Jeśli zacznie się przejmować oddechem, zginie. Nigdy jeszcze tak nie biegł w swoim życiu, nawet podczas ucieczki z kręgu. Słyszał za sobą głosy, obijał się o mijane drzewa, głosy zbliżały się. Zostawiał za sobą kolejne zaklęcia mające unieruchomić na jakiś czas Templariuszy. Szkoda, że nie na zawsze. Musi znaleźć jakieś miejsce żeby się schować. Problem w tym, że nie znał lasu. Wszystko zaczęło się przeciętnie. Miał dobry plan- zmienić szaty na jakieś szmaty i ukryć się w Obcowisku. Nie znaleźliby go tak szybko. Potem jakoś wydostałby się z miasta i może wyruszył w podróż szukać Dalijczyków… Być może nawet by się to udało gdyby nie jedna wpadka. Po przekroczeniu bramy miasta zaczepiła go roztrzęsiona kobieta. Błagała o datek dla jej chorej córeczki. Pamiętał jak to jest mieszkać w slumsach i zachorować. Nie żeby jemu się to przydarzyło, ale co się naoglądał to jego. Nie wahał się, odciągnął kobietę na bok i wytłumaczył, że może jej pomóc. Nie powiedział wprost, że zna kilka leczniczych zaklęć, ale… Po kilku minutach kobieta zniknęła w tłumie, a zamiast niej pojawili się Templariusze. W duchu przeklinał swoje dobre serce i dziecinną naiwność. Nie wiedział czy ktoś ich podsłuchał, czy wszystko było ustawione, właściwie to nie miało większego znaczenia. Teraz biegł przez las, próbując unikać drzew i nie potknąć się o zarośla. Było to trudniejsze, niż wydawało mu się na początku. Dlaczego w ogóle przyszedł mu do głowy las? W mieście łatwiej by ich zgubił i było to bardziej znajome środowisko! Obawiał się jednak, że tłum go zatrzyma i stanie po stronie Templariuszy. Udało mu się przebić do bramy, a potem do lasu- pierwszego miejsca, które przyszło mu do głowy. Rzucił za siebie kolejne zaklęcie. Wypadł na polanę. Coś oplotło jego nogę, chyba jeżyny, bo poczuł ból od licznych ukłuć. Przewrócił się. Podniósł się tak szybko, jak to tylko możliwe, przebiegł kilka kroków i przyjął bojową pozycję. Nie będzie dalej uciekał. Zza drzew zaczęli się wyłaniać Templariusze. Mocniej chwycił swój kostur silniejszą ręką, a słabszą wyciągnął ostatnią już fiolkę eliksiru z lyrium. Charakterystyczny smak rozlał się po jego ustach, przełknął i poczuł jak wraca mu część sił, magia znów w nim krążyła. Wrzucił fiolkę do przewieszonej przez ramię torby i zaczął szeptać kolejne zaklęcie.
|
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Pon Paź 30, 2017 1:07 am | |
| Do tej pory Athim w każdym lesie czuł się jak w domu. Teraz jednak było inaczej - las był obcy i nieprzyjazny, zimny i odległy. Samotna podróż była czymś zupełnie innym, niż podążanie za aravelami klanu. Nawet jeśli był daleko, wiedział, że jest miejsce, do którego może wrócić. Jednak je stracił. Nie przyzwyczaił się jeszcze do ogarniającej go pustki. Był tylko on i Theneras, który parskał raz po raz. Elf gwizdał cicho, kołysząc się na grzbiecie wierzchowca, starając się nie myśleć o przeszłości. Odkąd zdecydował się zaprzestać koczowania pod murami Kirkwall, odganianie radosnych, jednak zabarwionych tragedią wspomnień było znacznie cięższe. W końcu wychował się w podobnych lasach. W podobnych lasach miał rodzinę i wszystko, co kochał. Wszystkie swoje szczęśliwe chwile, całe życie spędził wśród takich właśnie drzew. Ich szum i zapach towarzyszyły mu już od jego pierwszego wdechu. Sosny, świerki i buki spoglądały na niego, gdy z całych sił starał się nie wydać ani jęknięcia podczas otrzymywania vallaslinu. To taki las karmił go i ukrywał, odkąd był ledwie berbeciem. Westchnął głęboko, przerywając melodię, która niespodziewanie z improwizacji zmieniła się w jedną z elfickich kołysanek. Usilnie starał się skupić na czymś swoją uwagę, byleby tylko nie musieć myśleć o krzykach swoich braci, którzy ginęli od mieczy pomiotów i ich plugawej, roznoszącej zarazę krwi. Powinien był walczyć i zginąć. To było łatwiejsze niż wędrówka donikąd. Wtem Theneras zaryczał cicho i zastrzygł uszami, odwracając czujnie łeb w stronę tylko jemu słyszalnego dźwięku. Athim ścisnął jego boki łydkami, zmuszając do lekkiego kłusa między drzewami. I wkrótce i on usłyszał. Szczęk metalu, ponaglające okrzyki. Cholera - pomyślał. Nie wróżyło to niczego dobrego. Las był za gęsty, by galopować; jedyne, co mu pozostało to ciche przemknięcie jego skrajem i oddalenie się od potencjalnego zagrożenia. Drzewa jednak przerzedziły się nagle i choć wedle planu Wilk miał się trzymać gęstwiny, dostrzegł na polanie niewielką, chuderlawą postać, która wpierw wyrżnęła o ziemię zjawiskowo, a następnie podniósłszy się, ściskała kostur w drżących rękach. Szybko rozpoznał w niej elfa. - Kurwa - zaklął brzydko we wspólnym i zagalopował z miejsca, cmokając głośno na Dumę Arlathanu. Jego cały plan wzięło w łeb, ale przecież nie mógł tak zostawić tego nieszczęśnika. Gdyby to jeszcze był jakiś parszywy shem, ale elf? Nie widział znaków na jego twarzy, więc pewnie pochodził z miasta. Albo był zwykłym szczylem - na takiego wyglądał. Jego niewinna aparycja również nie pozwoliła Athimowi tak po prostu odjechać. Jeśli niczego nie zrobi, zbliżający się Templariusze pokroją go na plasterki. Zdjął z pleców łuk i nałożył na cięciwę strzałę. Jeżeli wcześniej pozostawał w ukryciu, to teraz tętent kopyt i ryk jego futrzastego przyjaciela z pewnością zwróciły uwagę każdej możliwej istoty. Popędził w kierunku mamroczącego zaklęcia elfa i w biegu puścił z naciągniętego łuku strzałę, która przeszyła jednego z rycerzy, trafiając go prosto w oko, przez szczelinę jego hełmu. Zaraz potem siłą wciągał nieznajomego na grzbiet swego wierzchowca, którego popędził okrzykiem. Theneras ruszył z kopyta, wyrywając płaty trawy. Elgarfen odwracał się co chwila gorączkowo, sprawdzając, czy dystans między nimi a agresorami się zwiększał. |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Czw Lis 02, 2017 10:54 pm | |
| Skończył szeptać zaklęcie, pojedynczy piorun powędrował w stronę najbliższego templariusza i gdy tylko go dosięgną, ciało mężczyzny wybuchło raniąc jego zbliżających się towarzyszy. Zastawiona wcześniej pułapka, jak biegająca, tykająca bomba. I gdy już miał zacząć rzucać kolejną taką pułapkę w powietrzu świsnęła strzała raniąc kolejnego templariusza prosto w oko. Skrzywił się mimowolnie, po raz pierwszy w swoim życiu widząc taki obraz. Widywał już wybuchające ciała (niekoniecznie ludzkie co prawda), zwęglone zwłoki, ale strzałę w oku po raz pierwszy. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo nagle silne ramię chwyciło go i pociągnęło w górę. Więcej templariuszy? Nie, przecież zabiliby go zamiast wciągać na wierzchowca. Rzucił szybkie spojrzenie tajemniczej postaci. Jego oczy ujrzały elfa o ciepłym odcieniu skóry, o rozwianych rudych włosach, o twarzy ozdobionej misternym tatuażem… Dalijczyk? Czy to możliwe? Z osłupienia wyrwały go krzyki goniących ich templariuszy. Zdążył wypowiedzieć jeszcze jedno zaklęcie, posyłając w ich stronę wiązkę piorunów, gdy zaczęli szybko znikać za drzewami. Wierzchowiec elfa sprawnie poruszał się między drzewami, niosąc ich dalej i dalej od templariuszy. Czyżby rzeczywiście miał do czynienia z Dalijczykiem? Jak ogromne musiałby mieć szczęście… Odetchnął. Jeszcze raz na niego spojrzał. Jakoś nie przejmował się faktem, że najprawdopodobniej po prostu się gapi. Został właśnie uratowany od pewnej śmierci, wciąż był w szoku! –Dziękuję- wyjąkał w końcu cicho. Co więcej mógł powiedzieć? Może raczej, co powinien powiedzieć? Uczono go wielu rzeczy, ale obchodzenie się z wybawcami nie było jedną z nich. –Z pewnością by mnie zabili gdyby nie ty- dodał po chwili, stwierdzając po prostu oczywisty fakt. I wtedy w jego głowie zrodziła się wielka wizja. Skoro on tu jest, to musi być tu też jego klan! Zabierze go tam i być może, tylko być może jeśli udowodni swoją przydatność, zostanie do niego przyjęty! I już nie będzie się musiał więcej martwić o swoje życie, samotność czy templariuszy! Nareszcie wszystko się ułoży! Nie mógł uwierzyć w to, jak wielkie szczęście go spotkało. To chyba pierwszy raz w jego życiu, które do tej pory było raczej smutne i pechowe. Od samego początku, aż do teraz prześladował go pech. Po raz pierwszy, gdy znaleźli go templariusze zanim mama zdążyła podjąć jakiekolwiek kroki, by go ochronić. Potem w kręgu, gdzie nie należał do najlepszych z uczniów i właściwie nie był pewien czy w ogóle dopuszczono by go do Katorgi (choć ta surowa ocena mogła być spowodowana tylko jego zniekształconym spojrzeniem na świat). W końcu w zeszłym tygodniu, gdy uciekł z kręgu. Czyżby największa głupota w jego życiu doprowadziła go w końcu do upragnionego szczęścia? |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Sob Lis 04, 2017 4:15 pm | |
| Kiedy już z powodzeniem zniknęli Templariuszom z widzenia, dalijczyk szarpnął wodze i skręcił nagle Thenerasa z gościńca do lasu i zwolnił. Szary rogacz wprawnie lawirował kłusem między drzewami. Athim milczał. Bo co miał powiedzieć? Właśnie uratował przed pewną śmiercią jakiegoś chłystka i sprawił, że cała jego podróż stanie się niewątpliwie znacznie trudniejsza. Zaczął się gorączkowo zastanawiać, jak by się tutaj pozbyć nadprogramowego balastu. - Co tu robisz, da'len? - odrzekł po prostu szorstko i protekcjonalnie, jakby w ogóle nie słysząc podziękowań. Z bliska nieznajomy elf wydawał się jeszcze młodszy, jeszcze bardziej naiwny. Co utwierdzało tylko Athima w przekonaniu, że najlepiej pozbyć się go jak najszybciej, żeby uniknąć kłopotów. Wilk nagle zatrzymał jelenia i zeskoczył z jego grzbietu, gestem dłoni nakazując nieznajomemu, by również to zrobił. Nie chciał nadwyrężyć grzbietu wierzchowca. Zaczął maszerować obok niego, gładząc jego szyję czule. Theneras stęknął cicho po jeleniemu i potrząsnął łbem, by po chwili zacząć podskubywać gałęzie drzew i krzewów. Athim mierzył niespokojnym spojrzeniem elfa. Był magiem. Magia nigdy go nie przerażała - był blisko z Pierwszym klanu Elgarfen, w którym czary były czymś na porządku dziennym. Zapewniały ochronę przed płaskouchymi i w bezwietrzne dni wprawiały w ruch aravele. Jego klan należał do tych, lekko mówiąc, niechętnie nastawionych do ludzi i gardzących ich prawami. Jeszcze przed Plagą mieli w klanie tylu magów, że narazili się Zakonowi i część z nich została uprowadzona. To jeszcze pogorszyło ich stosunek do shemów. Jednak ponieważ znał magię, wiedział również, że jest niebezpieczna. Był kiedyś świadkiem opętania. Nigdy więcej nie chciał tego powtarzać. Miał nadzieję, że młody mag całkowicie kontroluje swoją moc. To był jeszcze jeden powód, dla którego powinien porzucić go przy najbliższej okazji. Nie mógł jednak zostawić na pastwę losu innego elfa. Zwłaszcza takiego, co wyglądał aż tak gapowato, jak ten, którego przed chwilą uchronił przed śmiercią od templarskiego miecza. |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Sro Lis 29, 2017 4:39 pm | |
| Zmieszał się nieco słysząc słowa drugiego elfa. Od razu zaczął kombinować dlaczego ten jest do niego tak chłodno nastawiony. No tak, musiał go ratować, to rzadko cokolwiek przyjemnego, sprawił mu problem. Spuścił wzrok. I co ma mu odpowiedzieć? Całą prawdę? Chyba na to zasługuje skoro uratował mu życie. [/b]- To dosyć długa historia[/b] – przyznał niechętnie – Wszystko zaczęło się tydzień temu, kiedy upadł mój krąg – tu posłusznie zeskoczył z wierzchowca i dalej próbował nadążyć w marszu za Dalijczykiem – Ja… Uciekłem. Nie sam! Ale potem się rozdzieliliśmy żeby zmylić pościg. Wszystko szło dobrze, chciałem ukryć się w Obcowisku, ale przy bramie zatrzymała mnie biedna kobieta. Miała chorą córeczkę, więc zaoferowałem jej pomoc i… Ta biedna kobieta chyba nie była biedną kobietą, bo szybko zniknęła w tłumie, a zamiast niej pojawili się Templariusze. – swój wywód prowadził żywo gestykulując. Ton jego głosu dostosowywał się do opowiadanych fragmentów, szczególnie pod koniec, na bardzo, bardzo cichy, bo trudno mu się było przyznać do popełnionej głupoty. Spojrzał z ukosa, trochę nieśmiało, na swojego wybawcę. Wzruszył ramionami i westchnął. - Miałem pecha. Zawsze mnie prześladuje, od kiedy tylko się urodziłem. Wiesz, sam fakt, że jestem z Obcowiska jest dość pechowy. Że nie wspomnę o byciu magiem.- miał tendencję by mówić dużo, szczególnie w stresie, a teraz nie dało się ukryć, że był dość zestresowany. Emocje dopiero co opadły, a już nadciągały kolejne. Dobrze, na razie uciekł, ale co dalej? Pewnie ruszą jego śladem! Na samą myśl niespokojnie odwrócił się za siebie. Co on sobie myślał, prędzej czy później ruszą jego śladem! Może i panował straszny zamęt, ale jego filakterium, ono najprawdopodobniej wciąż było w ich rękach. Zbladł na samą myśl i gdyby nie był tak skupiony na utrzymywaniu szybkiego tempa marszu, pewnie by i przystanął. Głupota, jaką popełnił była większa niż z początku myślał. Tylko dlaczego musiał myśleć po fakcie, a nie przed tą cholerną ucieczką! Nie, nie powinien aż tak się obwiniać, nie było czasu na myślenie i nikt, kto nie był przez całe życie zamknięty nie miał prawa oceniać jego motywacji. A filakterium… Być może zaginęło podczas upadku kręgu? Być może zostało zniszczone? Och, jakby chciał żeby tak było! Ale nie miał zamiaru być aż tak naiwny żeby w pełni w to uwierzyć. Wziął głęboki oddech. – Więc jak widzisz, jestem w bardzo głębokim bagnie – przed następnymi słowami bardzo poważnie się zawahał. Mogły paść cieniem na jego los, zupełnie go odwrócić – Więc nie będę miał ci za złe jeśli mnie tu teraz zostawisz – wydusił w końcu. Nie kłamał. Zdawał sobie sprawę jakim wielkim ciężarem jest, nawet jeśli przed chwilą jeszcze marzył o dołączeniu do Dalijczyków. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Wto Gru 05, 2017 3:24 pm | |
| Patrzył na młodszego elfa uważnie, ale jego spojrzenie nie wyrażało nic. Oczywiście, sądził, że jest potwornie naiwny, ale nie wiedział wiele o ludzkich zwyczajach, Zakonie, Templariuszach i Kręgach. On również całe życie chciał uwolnić się od monotonnego życia klanu, zostawić go gdzieś za sobą, szukać przygód. Tymczasem mag faktycznie był wiele lat uwięziony - Athim mógł odejść, gdyby chciał. Ale Wilki były jego rodziną. A teraz jej nie miał. Dalijczyk westchnął głośno, słysząc, co młody miał do powiedzenia. Teraz to już zupełnie nie mógł go zostawić. Podejrzewał, że trzymanie się z nim mogło sprowadzić kłopoty, ale im bardziej się zastanawiał nad ich losami, tym bardziej utwierdzał się w mglistym przekonaniu, że mag był mu potrzebny. Od wielu dni po prostu błądził - sam nie znał się na geografii, nie umiał czytać ani pisać. Nie wiedział, dokąd zmierza, choć z całych sił próbował to ukryć. Nie wiedział do końca, gdzie szukać innego klanu. Do głowy przychodziło mu kilka miejsc, które pamietał z opowieści Hahrenów, ale i tak nie miał pojęcia, jak do nich dojść, jak je znaleźć. Elf, którego uratował, musiał być wyedukowany. Z tego, co Athim pamiętał, Pierwszy wraz z Opiekunką wciaż tylko ślęczeli nad zwojami i księgami, podobnie pozostali magowie. Jeśli w Kręgach nauka przebiegała w podobny sposób, elf mógłby mu pomóc. - Jesteś naiwny, da'len - skomentował tylko, uśmiechając się krzywo. - Ale nikt nikogo nie zostawi. Nie jesteśmy shemami. Wilk prychnął pogardliwie. Elfy - czy to miejskie, czy Dalijczycy - zawsze trzymały się razem. Nie byli jak shemleni, którzy żerowali na sobie wzajemnie. Każdy jeden sprzedałby brata, gdyby wystarczajaco dużo obiecać. Oni zaś wiedzieli, że w jedności siła, że tylko to im pozostało. Pomijając już fakt, że młody mag mógłby być przydatny. Nawet gdyby nie był, nie mógłby tak po prostu go porzucić, mimo że to rozważał. Tak przecież byłoby rozsądniej, jednak gdyby miał okazję, gdyby przyszło co do czego - nie potrafiłby się na to zdobyć. - Jestem Athim z klanu Elgarfen - rzekł. - A to jest Theneras - wskazał na swojego wierzchowca, który mruknął coś po jeleniemu. - Jesteśmy w podobnej sytuacji - westchnął. - Ja również szukam nowego domu. Możemy sobie pomóc. Athim nie zaglębiał się w szczegóły, które wciąż były dla niego zbyt bolesne. Po prostu maszerował przed siebie i uważnie badał las. Musieli znaleźć jakieś schronienie zanim zapadnie zmierzch. Co jakiś czas przystawał, aby zbadać ślady zwierząt na runie leśnym, stan mchu, albo inne mniej sprecyzowane znaki, które mogłyby ich zaprowadzić do bezpiecznego miejsca. Ufał lasowi i naturze nieporównywalnie bardziej niż osadom ludzkim, nie szukał ich więc, a wręcz starał się omijać je szerokim łukiem. Nie wiedział, czy elf wychowywany w Kręgu będzie podzielał jego preferencje, ale nie zamierzał o to pytać. Jeśli chodziło o przeżycie, on dyktował warunki. |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Pią Sty 19, 2018 11:07 pm | |
| Nie zaprotestował. To prawda, był naiwny i to mówiąc delikatnie. Wychowano go w podejrzliwości do demonów, nie ludzi. Coś czuł, że już niedługo przyjdzie mu rozłożyć te proporcje nieco inaczej. Pokiwał więc smutno głową, ale zaraz podniósł ją w zdziwieniu. Jak to, nie zostawi go? Usta mu się nieco otwarły tworząc niespecjalnie inteligentny wyraz twarzy. Szybko się zorientował, że również zwolnił kroku. Natychmiast przyspieszył wyrzucając następne słowa jak mała armatka – A-ale jak to?! Oni mają moje filakterium, mogą mnie znaleźć w każdej chwili, to straszna głupota ze mną zostawać! Nie żebym był pierwszy na liście do odnalezienia, ale to w sumie aż tak wiele nie zmienia! Co prawda krąg upadł i pewnie panuje straszne zamieszanie, delikatnie mówiąc, więc mają ważniejsze rzeczy na głowie, ale… To nadal okropnie ryzykowne!- był przekonany, że nie musiał tego mówić, że Dalijczyk już to wiedział, ale stres robił swoje. No i jakaś dziwna potrzeba przedstawienia wszelkich możliwych wad niczym w jakiejś cholernej umowie, żeby biedy elf wiedział tak już na pewno w co takiego się pakuje. - Jestem Deylen – mruknął, gdy tamten przedstawił siebie i wierzchowca. Jeśli kiedykolwiek wyobrażał sobie swoje pierwsze spotkanie z Dalijczykiem, to zdecydowanie nie wyobrażał go sobie w ten sposób. Leśna sceneria co prawda się zgadzała, okoliczności poucieczkowe również, ale wiadomo, w wyobraźni wszystko jest łatwe, lekkie i przyjemne, a jego obecna sytuacja zdecydowanie do takich nie należała. Właściwie nie potrafił myśleć o niczym innym, serce mu waliło, czuł ucisk w gardle. Cóż, nie jest sam, może klan Elgarfen będzie w stanie mu pomóc? I wtedy Athim zrzucił na niego kolejną informację, że sam szuka nowego domu. Cóż, tę opcję miał już z głowy. Na szczęście zostało w nim na tyle taktu, by nie zapytać dlaczego ten musiał opuścić stary dom. Westchnął głęboko i potarł twarz dłonią. - Wybacz, ale szczerze wątpię żebym był w stanie w jakikolwiek sposób komukolwiek pomóc. Potrzebuję twojej pomocy, bo nie ukrywajmy, nie mam najmniejszego pojęcia o przetrwaniu w lesie. Zresztą najwyraźniej w również i w mieście. Jednocześnie bardzo nie chcę mieszać cię w moje problemy. Bo to bardzo duże problemy. Nie wiem co dokładnie słyszałeś o Templariuszach, ale zapewniam cię, jest gorzej niż myślisz – właściwie nie był pewien czy naprawdę było tak dużo gorzej, niż Athim myślał, ale tak już mu się powiedziało, więc niech i będzie. Mówiąc to patrzył mu w oczy, a jego ręce latały jakby dosłownie chciał namalować przed nim obraz sytuacji. Potrzebował się uspokoić i na zimno pomyśleć, co do tego był pewien. Gorzej, że nie miał pojęcia jak to zrobić.
|
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Nie Sty 21, 2018 2:25 pm | |
| Starszy elf niespecjalnie rozumiał, nad czym jego towarzysz się rozwodził. Jasne, wiedział, co oznaczały poszczególne słowa, ale razem... Niewiele mu mówiły. Nie miał zielonego pojęcia o magii, a tym bardziej tej ludzkiej - jak funkcjonowało życie w Kręgach, czym zajmowali się Templariusze, ani co to takiego było to filakterium. Z żarliwej wypowiedzi Athim wywnioskował jednak, że jest to coś, co pozwoliłoby rycerzom Zakonu znaleźć maga. Dalijczyk wypuścił powoli powietrze ustami. Sprawa się komplikowała, ale wciąż potrzebował kogoś, kto pomoże mu znaleźć drogę do jakiegoś klanu, któremu udało uchronić się przed Plagą. - Mam cię zostawić? - zapytał, uśmiechając się krzywo. Wiedział, że podróż z apostatą nie będzie łatwa ani bezpieczna, ale mimo to był na nią gotów. Nie tylko nie miał wielu innych opcji, ale też nie potrafił zostawić młodego elfa, który wyraźnie nie potrafił funkcjonować w żadnej społeczności i nie poradziłby sobie na świecie, samemu sobie. - W takim razie będziemy musieli znaleźć to... Filakterium i je zniszczyć - uciął krótko Wilk. To trochę komplikowało sprawy, ale był pewien, że gdy chaos ustanie, Zakon zacznie szukać zbuntowanych i uciekinierów, w tym Deylena. Żaden klan nie przyjąłby ich, wiedząc, że mogą ściągnąć na siebie Templariuszy. Ich ciągły oddech na karku oznaczał również, że nigdzie nie mogliby zagrzać miejsca na dłużej, bez obawy, że szybko zostaną wyśledzeni. Zamiast więc spokojnie podróżować ku lepszej przyszłości, wpierw musieli zająć się własną przeszłością, a konkretniej przeszłością elfiego maga i pozbyć się wszystkiego, co mogłoby sprawić, że znaleźliby się w niebezpieczeństwie. - Da'len - zaczął miękkim, ale stanowczym głosem Wilk. - Wiem, jak przeżyć i jak walczyć, ale nie umiem czytać. Nie znam się na mapach. Potrzebuję twojej wiedzy. Obaj jej potrzebujemy, żeby znaleźć dla siebie nowe miejsce. Nie możemy błądzić w nieskończoność - im szybciej dotrzemy do jakiegoś klanu, tym szybciej będziemy bezpieczni. Zwłoka ściągnie na nas niebezpieczeństwo - wyjaśnił, niechętnie przyznając się do swojej bezradności. Zwykle udawał, że ma całkowitą kontrolę, jeśli trzeba było, to nawet przed samym sobą. Tak było łatwiej i dzięki temu nie odchodził nieustannie od zmysłów. Wiedział, że poradziłby sobie niemalże z każdą sytuacją, ale nie oznaczało to, że powinien kusić los. Już wybuchały pierwsze walki między Templariuszami a organizującymi się apostatami, do tego w lasach wciąż grasowały mroczne pomioty, a w części kontynentu wciąż można było znaleźć pozostałości Plagi. Nastały naprawdę niebezpieczne czasy i szanse na przeżycie samotnego elfa były niezwykle niskie. Dalijczyk skręcił nagle, kierując się w dół potoku, który przeciął im drogę. Szumiąca rzeka powoli stawała się coraz szersza. W końcu Athim znalazł miejsce, w którym brzeg był odpowiednio płaski i szeroki, a las wciąż wystarczająco gęsty. - Tutaj się zatrzymamy - wyjaśnił. - Niedługo nastanie zmierzch. Nie powinniśmy przemieszczać się po zmroku. W nocy łatwo było o zgubienie drogi, potknięcie się o korzeń lub zsunięcie do nory jakiegoś leśnego stworzenia, a także o wiele innych i znacznie groźniejszych niebezpieczeństw. Theneras, jakby wiedząc, co się święci, pozwolił zdjąć sobie uzdę i zaczął skubać miękką trawę na malutkiej polance. - Zostań tu i nigdzie się nie ruszaj - nakazał elf magowi pełnym powagi i władczości głosem, by po chwili samemu zniknąć w gęstwinie. Nie minęło więcej, niż kilkanaście minut, a był z powrotem z upolowanym królikiem i chrustem na ognisko, które sprawnie rozpalił. Bez zbędnego przedłużania oskórował i oprawił zwierzę, by za moment umieścić je nad płomieniami. Tyle wystarczyło. Nie zapowiadało się na deszczową noc, powietrze było ciepłe i suche. Mogli spać pod gołym niebem. |
| | | KosmosChibi Seme
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 98
Cytat : *Star Trek Intro* Wiek : 28
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] Pon Sty 22, 2018 11:19 pm | |
| Zastanowił się przez chwilę. I co on ma zrobić w tej sytuacji? Chciał być szlachetny, postąpić słusznie i odprawić pomoc, poświęcić się i nie robić problemów swemu wybawcy. Ale jednocześnie jedyną rzeczą, której był teraz pewien był fakt, że za nic w świecie nie chciał umierać. Wciągnął głośno powietrze, popatrzył na swojego nowego towarzysza i powoli odpowiedział – Nie?- nie udało mu się pozbyć niepewności z tej jakże krótkiej i konkretnej jak na niego odpowiedzi. - Myślisz, że to takie proste? Gdyby zniszczenie filakterium było łatwo wykonalne, mielibyśmy o wiele więcej apostatów. Poza tym musielibyśmy wrócić do Ostwick, tam był mój krąg – wytężył umysł i spróbował sobie przypomnieć wszystko, co wiedział na temat przechowywania filakteriów. Nie żeby posiadał jakieś szczegółowe informacje na ten temat. Właściwie to nigdy nie myślał, że zostanie apostatą i będzie musiał swoje zniszczyć. – To musiałaby być bardzo przemyślana akcja. Musielibyśmy znaleźć pewnego przewodnika, który wie gdzie zostały przeniesione, bo szczerze mówiąc, nie wierzę, że ich nie przenieśli. Po wszystkim, co wydarzyło się w kręgu… – wzdrygnął się. Wolał nie wracać myślami do tego chaosu. Spojrzał zdzwiony na starszego elfa. A, więc o to mu chodziło, gdy mówił, że może mu pomóc. Cóż, rzeczywiście był to temat, w którym mógłby się przydać. Zakładając, że uda im się znaleźć jakąś mapę. Co do miejsc przebywania klanów nie mógł się wypowiadać, nie miał o tym zielonego pojęcia. No może nie licząc faktu, że należało szukać w lesie, a chyba wszyscy wiedzieli gdzie może sobie wsadzić tak szczegółową informację. Westchnął. – Z tym chyba będę w stanie ci pomóc… – nie zabrzmiał szczególnie przekonująco, ale o dziwo nie próbował powiedzieć już nic więcej. Gdy się zatrzymali również był dziwnie spokojny, jakby zamknięty w swoich własnych myślach. Przycupnął w trawie i obserwował wierzchowca, gdy Athim zniknął w lesie. Myślał długo i intensywnie, a gdy elf powrócił nadszedł znowu czas by Deylen zaczął mówić więcej, niż było potrzeba. – Myślałem o… tym wszystkim. I dziękuję ci bardzo, że chcesz mi pomóc, zabrać do klanu i nawet zniszczyć moje filakterium. Ale nie wiem czy powinieneś być aż tak hojny. To ja jestem twoim dłużnikiem. Pomogę ci z mapami i z czymkolwiek tylko będziesz chciał, ale filakterium… Na pewno jest bardzo strzeżone. We dwóch możemy nie dać rady. Poza tym mógłbyś zginąć. Naprawdę tak chcesz zginąć? Niszcząc głupią fiolkę dla kogoś, kogo nawet nie znasz? Gdybym to ja uratował twoje życie to co innego, ale… Z pewnością rozumiesz, co mam na myśli. Prawda? – tak skupił się na samej przemowie, że patrząc na skórowanie królika nawet nie dostał specjalnych mdłości. Skórowanie było zdecydowanie gorsze od rozsadzanych od środka zwierząt. Może dlatego, bo wciąż można było poznać, że to królik, a przy wybuchu po sekundzie niewiele można było stwierdzić. Nie był pewien.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gdy wieża upadła [Dragon Age] | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |