|
| Autor | Wiadomość |
---|
7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: In nomine patris Nie Lip 02, 2017 11:03 pm | |
| X nie ma czasu ani tym bardziej ochoty na poszukiwanie stałego partnera, dlatego zamiast bawić się w wyrywanie facetów w swoim otoczeniu stawia na portal randkowy, na którym wyrywa tych, którzy chcą się spotkać na coś niezobowiązującego. Jednorazową upojną noc. X jest prokuratorem, który w pracy zachowuje się jakby połknął kij od szczotki, zawsze jest punktualny, profesjonalny i absolutnie nie miesza swojego życia prywatnego z pracą. Tylko co się stanie gdy tajemniczy i zniewalająco przystojny Y z ostatniej randki wpadnie na niego w centrum handlowym? Na dodatek w czarnej sutannie i z koloratką pod gardłem? ___________________________________ Koroner - Siódmy. Ksiądz - Demyan.
Ostatnio zmieniony przez 7. dnia Sob Wrz 02, 2017 10:09 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | DemyanOpportunist Seme
Data przyłączenia : 28/06/2017 Liczba postów : 132
Cytat : I don't want to be at the mercy of my emotions. I want to use them, to enjoy them, and to dominate them.
| Temat: Re: In nomine patris Pon Lip 03, 2017 6:27 pm | |
| I could show you incredible things Magic, madness, heaven, sin Lukas Lehrer || 34 lata || 17 sierpień || Waga || pochodzenie niemieckie || Rodzina: ojciec i dwa lata młodszy brat || W sieci: Thomas || jest księdzem od 11 lat.
189 cm || 98 kg || Czarne, nieco dłuższe włosy || Bardzo jasne, niebieskie oczy || || Prosty nos || ostro zarysowana szczęka || Kilka tatuaży zrobionych podczas studiów || długa blizna po wewnętrznej stronie uda.
⬗ Jest księdzem od dobrych jedenastu lat, jednak nigdy nikomu nie zdradził co go ku temu pchnęło. Miał wówczas dziewczynę, był świeżo po studiach i miał rozpocząć staż w miejscowej redakcji dużej, poczytnej gazety, uprawiał sport, lubił imprezować, nie stronił od używek i jeździł na motorze. Jego decyzja była kompletnym szokiem dla wszystkich i została oznajmiona światu z dnia na dzień, a kiedy padła - nic jej nie było w stanie cofnąć. Przez kilka lat ojciec nie odzywał się do niego, ponieważ nigdy nie byli zbyt wierzącą rodziną, a Lukas miał otrzymać w spadku rodzinny interes.
⬗ Jest bardzo lubiany w swojej parafii, angażuje się w życie swoich wiernych, często odwiedza ich w domach, spotyka się z nimi i rozmawia. Uchodzi za dość surowego i stanowczego, co jednak nie przysparza mu wrogów, wręcz przeciwnie. Ludzie lubią przychodzić do niego po radę, bo wiedzą, że będzie dosadny i absolutnie szczery. A przynajmniej do momentu, gdy rozmowa schodzi na jego życie prywatne. Zazwyczaj unika tematu, a dla co bardziej dociekliwych potrafi stać się bardzo... nieprzyjemny.
⬗ Nie przepada jakoś strasznie za dziećmi. Woli towarzystwo młodzieży, studentów i rówieśników, najlepiej się z nimi dogaduje; zawsze organizuje im czas.
⬗ Jest człowiekiem bez żadnej rysy na idealnie wykreowanym wizerunku.
⬗ Od czasu do czasu umawia się przez Internet z młodymi mężczyznami. Zawsze pilnuje, by nie był to nikt z jego parafii, aby nie wybuchł skandal. Posługuje się fałszywym imieniem: Thomas. ... |
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: In nomine patris Pon Lip 03, 2017 10:24 pm | |
| Lucius Cornelius Lüge | najlepiej nigdy go nie używać – Lucy | trzydzieści trzy lata bottom | anioł stróż (zwany dalej koronerem) | w internecie znany jako Moon Walker „czasem trzeba pomachać komuś miodem przed okiem, żeby pszczoły poleciały zarżnąć twojego przeciwnika.” mocne strony |– szeroko pojęta medycyna; zwłaszcza anatomia, byłoby słabo jakby lekarz sądowy nie znał się na anatomii; – koneser sztuki, byle nie współczesnej; – idzie mu w kartach; nie ma znaczenia jaka to gra, facet ma po prostu fuksa i niemal zawsze wszystkich ogrywa; dlatego proponowanie mu pokera rozbieranego niekoniecznie jest dobrym pomysłem; – chodzi na basen rekreacyjnie, dwa razy w tygodniu. Czasami biega w weekendy; – oczytany – interesuje go niemal wszystko, poza harlequinami i książkami kucharskimi; słabości |– uczulony na penicylinę i kiwi; – tak naprawdę nie jest w stałym związku, ponieważ obawia się zaangażować i być odpowiedzialnym za drugą osobę pod względem emocjonalnym; – nie czuje się zbyt komfortowo czy pewnie, gdy ktoś zaczyna się do niego zbliżać i nawiązywać bliższą relację – zazwyczaj gdy robi się zbyt poważnie momentalnie ucina daną znajomość; – wręcz panicznie boi się sytuacji, w której zostanie zdemaskowany i jego najbliższe otoczenie (w głównej mierze koledzy po fachu) dowie się o jego orientacji; – nie potrafi się bić; – ogólnie jest chodzącym ideałem, jeżeli nie liczyć jego paskudnego nawyku niedomykania szuflad. „demokracja działa tak długo jak bydło myśli, że wybiera pasterza.”
wygląd |aryjski | niemiecki standard - blondyn o niebieskich oczach | 187 cm | 83 kg dodatkowe informacje i zainteresowania |– poza pracą, na którą jedynie ma czas? A raczej, której przede wszystkim poświęca swój brak czasu? – w wolnych chwilach (a te praktycznie nie istnieją) czyta. Tak po prostu; – marzy mu się, by kiedyś zrozumieć fizykę kwantową, dla własnej satysfakcji; – biegle włada niemieckim i angielskim, całkiem nieźle przeklina po węgiersku – zachcianka z czasów młodości; – nie ma czasu ani na miłość, ani na prawdziwe randki, dlatego często korzysta z portali randkowych; umawia się z reguły na jednorazowe wypady – interesują go krótkie, przelotne znajomości, nic zobowiązującego; – mały tatuaż pomiędzy łopatkami – kretyński tribal – miał może z dziewiętnaście lat i wtedy wydawało mu się to najlepszym pomysłem na świecie; – mieszkanie ubogie w meble – posiada tylko to co najpotrzebniejsze – ogromny, puchaty dywan, jakąś kanapę, regał na książki, mały stolik i wielkie dwuosobowe łóżko w sypialni – poza tym nic; – na studiach poza nauką był w uniwersyteckiej reprezentacji koszykówki, całkiem nieźle grał i teraz czasami też umawia się z kumplami na rozgrywki; – oburęczny, od dziecka nie miał problemu z pisaniem czy chwytaniem przedmiotów prawą czy to lewą ręką; – wada wzroku – po około – 1 na każdym oku. W ciągu dnia nosi okulary ze względu na to, że dodają mu powagi, majestatu i inteligencji; natomiast wieczorami zawsze zakłada soczewki.
Ostatnio zmieniony przez 7. dnia Sob Lip 08, 2017 12:01 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | DemyanOpportunist Seme
Data przyłączenia : 28/06/2017 Liczba postów : 132
Cytat : I don't want to be at the mercy of my emotions. I want to use them, to enjoy them, and to dominate them.
| Temat: Re: In nomine patris Wto Lip 04, 2017 12:01 am | |
| Zerknął niecierpliwie na zegarek. Spotkanie przedłużało się w nieskończoność, choć już na samym wstępie zaznaczył, że jego czas tego wieczora jest znacznie ograniczony. Ale pan Cowart zdawał się nie zwracać uwagi na godzinę. Jego monotonny monolog trwał w najlepsze, zupełnie jakby wpadł w jakiś trans. Jak aktor na scenie, który nie zważa na puste krzesła na widowni. Słowa płynęły niepowstrzymanie w rytm nerwowego stukania palcami o drewniany stolik. Przez ostatnią godzinę ojciec Lukas komentował wynurzenia mężczyzny mało elokwentnymi "mhm", "tak", "aha" oraz "przykro mi", ale nawet to nie zniechęcało jego gościa do opowiadania o swoim nędznym życiu. Wiedział, że nie może go teraz zbyć, nie po tym, jak zapraszał go do siebie na rozmowę przez ostatnie cholerne dwa tygodnie widząc, że z Cowartem dzieje się coś niedobrego. I musiał, psia jego mać, przyjść akurat tego dnia. Musiał rozsiąść się na fotelu naprzeciw księdza i stracić sporo czasu na nerwowe rozglądanie się wokół, picie herbaty i pochrząkiwanie zanim przeszedł do rzeczy i zaczął opowiadać o swoich problemach z alkoholem, o zdradzajacej żonie, o sekstaśmie starszej córki i problemu z narkotykami młodszej. Musiał wspomnieć o hazardzie, o długach i komorniku. O tym, że żona wyrzuciła go z domu. A on musiał tego słuchać, udawać zrozumienie i służyć radą, tylko że jedyną rzeczą o jakiej teraz myślał, było to, że została mu ledwie godzina na przebranie się, szybki prysznic i dotarcie na miejsce umówionego spotkania. — Przepraszam... — wymamrotał mężczyzna wpatrując się w czubki swoich znoszonych butów. Od dłuższej chwili czekał na jakąś odpowiedź, ale ksiądz straciwszy wątek nie miał pojęcia o czym była mowa. Odchrząknął i przestał wybijac rytm palcami. — Panie Cowart... — Adam. — Adamie... Niezmiernie cieszę się, że przyszedłeś z tym wszystkim do mnie, ale... — podniósł się z krzesła i podszedł do niego kładąc mu rękę na ramieniu — Dziś jest już zbyt późno. Mężczyzna spojrzał na niego nic nie rozumiejąc. — Pod adresem, jaki ci podałem, znajdziesz schronienie. Powinieneś tam pójść, póki ktoś jeszcze może ci otworzyć. Zostań tam przez parę dni, przygotuj się i wróć do mnie, gdy będziesz gotów, by ponownie stanąć przed naszym Panem i prosić go o przebaczenie. — Ale jest za późno...! — zawołał rozpaczliwie Cowart. Przenikliwe, błekitne spojrzenie usadziło go w miejscu, z którego miał zamiar się zerwać. Opuścił głowę i wziął kilka wdechów. Wiedział, że kapłan ma rację, czuł ogromną wdzięczność za czas, jaki mu poświęcił, za pomoc... i wsparcie. — Dokończymy tę rozmowę, ale nie dzisiaj. — Czy odmówi ksiądz ze mną modlitwę...? Lukas milczał przez chwilę. Miał ochotę złapać Cowarta za jego wytartą marynarkę i wyrzucić za drzwi. Pozbył się wizji z głowy i skinął lekko głową. — Oczywiście.
Zostało niewiele czasu do umówionego spotkania. Ściągając sutannę zerkał na ekran swojego smartfona i na otwarte okno rozmowy, jakby cały czas upewniał się, że nie dostanie wiadomości odwołującej spotkanie. Zdarzało się. Tym razem jednak miał dobre przeczucia.
THOOMAS: 23 JEST W PORZĄDKU. BĘDĘ MIAŁ NA SOBIE CZARNY PŁASZCZ I PARASOL. O TEJ GODZINIE NIE MA LUDZI, NA PEWNO OD RAZU MNIE ROZPOZNASZ.
Uśmiechnął się do siebie czując się lekko w eleganckich, szytych na miarę spodniach i koszuli podkreślającej każdy, najmniejszy nawet mięsień. Był podekscytowany, jak maturzysta przed swoim pierwszym balem, choć niewiele z tej euforii wydostawało się na zewnątrz. Może oczy, zwykle przymrużone, patrzyły na świat nieco czujniej.
O umówionej godzinie wysiadł z samochodu zaparkowanego nieopodal hotelu. Wolał podejść te ostatnie kilka metrów, by nikt nie skojarzył pojazdu, choć mało kto o nim wiedział. Ojciec Lukas zazwyczaj korzystał z dobrodziejstw komunikacji miejskiej i własnych nóg. Czuł się wspaniale niestosownie stojąc w świetle latarni przed wejściem do średnio luksusowego hotelu, w którym się umówili. Swoje powołanie zostawił w niewielkim, ciasnym pokoju, teraz był zupełnie kimś innym i nie zamierzał swojej maski wkładać przez kilka kolejnych godzin. |
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: In nomine patris Pon Lip 17, 2017 9:11 pm | |
| Thoomas: Dzisiaj brzmi doskonale. Mogę być pod hotelem za 30 minut. Zminimalizował okno chatu, odsunął się od biurka i sięgnął do eleganckiej, czarnej aktówki, w której trzymał papierowy kalendarz. Doceniał technologię, ale jej nie ufał. I tak, nigdy nie zamieszczał na komputerze podłączonym do sieci żadnych ważnych informacji. Udało mu się wywalczyć, by permanentnie odłączono internet od jego komputera w pracy, natomiast gdy potrzebował coś sprawdzić, to korzystał z tego należącego do Martineza. Nawet na komórce nie korzystał z internetu oferowanego w swojej sieci komórkowej, zwyczajnie postanowił go wyłączyć. W związku z tym otworzył kalendarz, żeby sprawdzić jutrzejszy dzień. Jeżeli dzisiaj miał sobie trochę pobrykać, to musiał mieć pewność, że nadchodzący dzień go nie wykończy. Był za bardzo odpowiedzialnym człowiekiem, względem pracy oczywiście. Nie można uznać, by umawianie się z nieznajomymi w internecie na przygodny seks było odpowiedzialnym. Na szczęście nie miał zanotowanego niczego szczególnego, a to oznaczało, że o ile nikt nie zadzwoni z miejsca zbrodni, to jutrzejszy dzień będzie wyjątkowo leniwy i spokojny.
Moon Walker: Świetnie. Więc do zobaczenia za pół godziny. Wylogował się z portalu, zamknął komputer i przegrzebał szafę w poszukiwaniu odpowiedniego ubioru. Absolutnie zawsze zajmowało mu to najwięcej czasu, bo o ile do pracy zakładał zwykłe i pozbawione charakteru garnitury, o tyle wieczorem mógł sobie pozwolić na zaprezentowanie siebie. Tylko niekoniecznie zawsze wiedział jak chce być widzianym. Tym razem było o tyle trudniej, że facet był intrygujący i dawno nie trafił mu się ktoś taki. W związku z tym stało przed nim nie lada wyzwanie, musiał się ubrać tak, by go nie wystraszyć, ale i nie pokazać się z jakiejś wyjątkowo zdzirowatej strony. Zasadniczo nie przeszkadzało mu, gdy ktoś tak o nim uważał i mógł być wyuzdany czy rozpustny, zwłaszcza, gdy nigdy więcej tego kogoś nie zobaczy, a ich namiętna noc pozostanie zapomniana na innym kontynencie podczas wymuszonego urlopu z pracy. Thoomas: Będę miał na sobie czarny płaszcz i parasol. O tej godzinie nie ma ludzi, na pewno od razu mnie rozpoznasz. Jak zwykle trochę się pospieszył, ale tę przypadłość naprawdę trudno było stłumić, zwłaszcza, gdy absolutnie cały życie wtłaczano Ci do mózgownicy, że na spotkanie trzeba przyjść co najmniej pięć minut wcześniej, a jak tylko można, to i piętnaście. Mimo wszystko okazało się, że jego dzisiejszy partner również doskonale zna savoir-vivre i ani jeden, ani drugi nie będzie musiał zbyt długo czekać na upragnione towarzystwo. Na całe szczęście był dokładnie taki jak na zdjęciu, o ile cokolwiek można dojrzeć na tym drobnym kwadraciku robiącym za zdjęcie profilowe. Wyglądał idealnie i właśnie tak jak się opisał. Sam postawił na luźną klasykę. Dopasowane, proste spodnie, wszakże rurek nie uznawał, grafitowy golf a na niego narzucona sportowa czarna marynarka. To wszystko skrywał pod czarnym, eleganckim dwurzędowym płaszczem z domieszką wełny. I choć mżyło nie wziął parasola. Zamiast okularów, bo te zawsze nosił do pracy, założył soczewki, a włosom pozwolił niesfornie opaść na czoło, pozostawiając je w tym nieco młodzieńczym ułożeniu. - Dobry wieczór. - lekko uniósł kąciki ust w oszczędnym uśmiechu, gdy przystanął naprzeciw swojego towarzysza. Mężczyzan bez problemu mógł rozpoznać w Lucjuszu swojego rodaka. Wszakze zdradzał go nie tylko twardy akcent, ale i typowo aryjska uroda. |
| | | DemyanOpportunist Seme
Data przyłączenia : 28/06/2017 Liczba postów : 132
Cytat : I don't want to be at the mercy of my emotions. I want to use them, to enjoy them, and to dominate them.
| Temat: Re: In nomine patris Sro Lip 19, 2017 11:18 pm | |
| Ulica była pusta i cicha. Jakiś kot plątał się nieopodal donośnym płaczem domagając się wpuszczenia do bramy. Pobliska latarnia trwała w syczącej agonii oświetlając ulicę mrugającym światłem. Lukas ściskał w ręku parasol nie rozkładając go, jakby tylko w złożonej formie mógł spełnić swoje zadanie. I spełnił. Mężczyzna spojrzał na postać, która w swej lekkomyślności i chęci do przygód wyrwała się z ciepłych objęć czterech ścian i z zadowoleniem stwierdził, że rzeczywistość przerosła jego oczekiwania. Praktycznie niewiele mógł wywnioskować z miniatury i wyjątkowo zdał się na opis, jako że z osobą podpisującą się w sieci jako Moon Walker złapał świetny kontakt i rozmawiało mu się naprawdę przyjemnie, jak nigdy od dłuższego... naprawdę bardzo długiego czasu. Przez chwilę trwał w lekkiej niepewności czy nie został zdekonspirowany, ale jego towarzysz nie wydawał się ani zszokowany, ani zdumiony, a więc najpewniej – nie. Skinął mu lekko głową tylko w ten sposób odpowiadając na jego powitanie i wskazał mu wejście do hotelu. Na moment dotknął całą dłonią jego pleców, gdzieś w połowie kręgosłupa i pchnął lekko, by przypadkiem się nie rozmyślił. Wieczorna mżawka zaczynała ewoluować w coraz mocniejszą ulewę i chociaż miał ze sobą parasol – nie na romantyczne schadzki umówił się z tym mężczyzną. Odebrali klucz, Lukas bywał tu na tyle często, by od recepcjonisty uzyskać zapewnienie o poufności. Płacił mu za to, a także za to, by rankiem do godziny ósmej nikt nie kręcił się w pobliżu jego pokoju, a także za to, że po jego wyjściu nie zostawał absolutnie żaden ślad jego obecności. Był tu stałym gościem, który pojawiał się raz na miesiąc, dwa, zazwyczaj z kimś innym i zostawiał taką ilość pieniędzy, że nie było nikogo kto chciałby drążyć temat. Wąski korytarz, zmatowiała boazeria. Bucząca winda z mrugającym jednym światłem. Lukas spojrzał na odbicie swego towarzysza w pękniętym lustrze naprzeciwko. Nie odzywali się do siebie, nie widział powodu, by gadać bez sensu. Zresztą o czym? O pogodzie? Była beznadziejna, zupełnie niepasująca do aktualnej pory roku. Rozmowy o życiu prywatnym nie miały racji bytu, bo ani Lukas nie chciał zostać zdemaskowany, ani zapewne ów facet. Lehrer oczywiście zastanawiał się, kim mógł być jego chwilowy towarzysz, ale pozostawienie pola domysłom było całkiem przyjemne i w pewien sposób podniecające. Nie tak, jak wyobrażenie go sobie między jego udami, ze zmierzwionymi włosami i z trudem łapiącego oddech, ale... — To jeden z najlepszych pokoi w tym hotelu, a pracownicy są bardzo dyskretni — powiedział wreszcie siłując się z zamkiem u drzwi. Miał przyjemny, miękki glos, idealny do prowadzenia nocnych audycji w radio, albo do pracy w call center. Niemiecki akcent dodawał ostrości słowom, ale te wypływały z jego ust z jakąś dziwną łagodnością Dobrze się go słuchało. Co nie dzielę zbierał się tłum wiernych gotowy wysłuchać pełnego ognia kazania księdza, który nigdy nie korzystał z gotowców i potrafił samymi słowami dokonać małych cudów. — Chcesz się czegoś napić? — Zamknął drzwi na klucz i położył go na szafce znajdującej się obok wyjścia. Ściągnął płaszcz - czarna koszula i czarne spodnie dopełniały całości. Dziwnie się czuł bez palącej jego szyi koloratki. Nie uśmiechał się, choć absolutnie nie wydawał się spięty. Wręcz przeciwnie, biła od niego pewność i zaraźliwy wręcz spokój. Zupełnie jakby dokładnie przemyślał każdy swój krok tego wieczora. Albo wciąż powtarzał ten sam scenariusz. Drugi mężczyzna mógł się tylko domyślać. Nalewając alkohol (jakieś tanie, ale mocne brandy, zapewne jedyny sensowny trunek jaki znalazł recepcjonista na ostatnią chwilę poza wódką na stacji benzynowej) przyglądał się ukradkiem swemu towarzyszowi, z każdą chwilą będąc coraz bardziej zadowolonym z wyboru. Mężczyzna zyskiwał w jego oczach z każdą chwilą, przytłumione światło wyciągało podłużne cienie na jego twarzy i odkrywały tak drobne szczegóły jak drgnięcie szczęki, zmrużenie powiek czy przygryzienie policzka od wewnątrz. Podał mu szklankę i w zasadzie to był pierwszy kontakt fizyczny na jaki sobie pozwolił, gdy ich palce zetknęły się ze sobą. Wtedy uśmiechnął się lekko. — Za naszą noc, skarbie — powiedział, ale tym razem jego głos brzmiał... jak skrzypnięcie wrót do piekieł. |
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: In nomine patris Sro Lip 26, 2017 1:34 am | |
| On również nie wydawał się zainteresowany rozmową. Co prawda kurtuazja nakazywała choćby grzecznościową wymianę zdań przed właściwą częścią wieczoru, ale zapewne znajdzie się jeszcze chwila, by porozmawiać o pogodzie lub… czymś zgoła przyjemniejszym. Teraz mieli czas na oswojenie się z sytuacją, na przyzwyczajenie się do swojej obecności i ewentualny odwrót, choćby zaraz po dojechaniu na sam szczyt, gdzie jeden z nich mógłby raptownie wyskoczyć z windy i spróbować uciec wykorzystując klatkę schodową. Nic się takiego jednak nie stało. Wszakże spotkało się dwóch dorosłych mężczyzn, którzy doskonale wiedzieli po co się tutaj spotkali, w jakim celu i byli dużymi chłopcami, by nikt nie musiał tłumaczyć zasad tej gry. Wystrojem hotelu nie zaprzątał sobie głowy, bo nie przyjechał tutaj, by podziwiać widoki, choć niekoniecznie spodobał mu się tekst, który świadczył, że mężczyzna często korzysta z usług tego miejsca. Sam miewał wielu partnerów, ale nie miał na tyle tupetu, by o tym wspominać czy zabierać ich za każdym razem w to samo miejsce. - Dobrze, że choć jeden z nas jest może jutro wystawić pięciogwiazdkową opinię temu przybytkowi. Nie będzie trzeba się kłócić kto będzie zachwalał wyblakłą boazerię. – niby zażartował, niby dał zasygnalizował przytyk, ale nie dał po sobie poznać czym to tak naprawdę było, zbyt dobrze kontrolował ton swego głosu. Rozejrzał się po pokoju, typowy bezosobowy wystrój, jak w większości hotelów, nic na czym mógłby skupić wzrok, ale tym lepiej dla niego, doskonale pamiętał kto był tutaj najważniejszy. Zsunął z ramion wełniany płaszcz, wieszając go w wyznaczonym miejscu i zdjął buty. Dopiero wtedy wreszcie skupił spojrzenie na mężczyźnie, przyglądając mu się o wiele intensywniej niż wcześniej, jawnie i bezwstydnie oceniając twarz, dłonie, sylwetkę. Nie było w tym nic sprośnego czy wyzywającego, zwyczajnie chciał go obejrzeć, całego, powoli i spokojnie, zwłaszcza, że ani na portalu, ani przed hotelem nie miał tej możliwości, a teraz, gdy mieli całą noc, nikt nie musiał się spieszyć… Alkohol spływał po czarnej eleganckiej koszuli, materiał szybko nasiąkał i kleił się do ciała, a pojedyncze krople, które uciekły ze szklanki kapały na brzydki dywan. Blondyn uśmiechnął się uprzejmie, a zarazem leniwie i był to uśmiech wypoczętego Lucyfera, który właśnie wrócił ze SPA. - mein Lieber... – zaczął, odstawił pustą szklankę na jakiś mebel, który był najbliżej i strzepnął resztkę płynu na podłogę. Poprawił włosy przeczesując je jednym, zgrabnym ruchem ręki. - bądź tak uprzejmy i nigdy więcej mnie tak nie nazywaj, a to... – spojrzał sugestywnie na mokrą koszulę. - lepiej zdejmij. Rozbierz się, popatrzę. – wreszcie uśmiechnął się lubieżnie, puszczając mu oczko, gdy prześlizgiwał się głodnym spojrzeniem po jego sylwetce. |
| | | DemyanOpportunist Seme
Data przyłączenia : 28/06/2017 Liczba postów : 132
Cytat : I don't want to be at the mercy of my emotions. I want to use them, to enjoy them, and to dominate them.
| Temat: Re: In nomine patris Sob Lip 29, 2017 12:41 am | |
| Nawet się nie skrzywił, kiedy alkohol wylądował na jego nowiutkiej, zamawianej na miarę koszuli. Przejechał dłonią po mokrym materiale, jakby w ten sposób chciał pozbyć się denerwującej wilgoci. Jakby to był pierwszy raz. — Skarbie... — powtórzył z jakimś dziwnym upojeniem, przetaczając po języku każdą głoskę z namaszczeniem, co brzmiało nieco niepokojąco z twardym, niemieckim akcentem. Uśmiechnął się będąc daleko od speszenia, mimo pełznącego po jego ciele, lepkiego spojrzenia intrygujących oczu, jakich nie widywał u wcześniejszych kochanków ani u ludzi przychodzących do kościoła na codzienne nabożeństwa. Gdyby ten mężczyzna przychodził do niego na msze, nie mógłby... Na samą myśl przeszedł go dreszcz. — Skarbie, ta koszula kosztowała majątek. — powiedział po niemiecku z uśmiechem, który nie sięgał oczu. Zignorował sugestię mężczyzny i wlał w gardło trochę taniego alkoholu, który idealnie pasował do tandetnego wnętrza, w którym się znajdowali. Spełniał jednak swoje zadanie, a Thomas nie miał wygórowanych ambicji w tej kwestii, gdy chodziło o podobne spotkania. Odpiął dwa guziki pod szyją i zdjął spinki z mankietów. Robił to powoli, pozwalając, by drugi mężczyzna miał czas dokładnie mu się przyjrzeć. Jak na księdza, Thomas bardzo dbał o swoje ciało. Daleko mu było do duchownych przywykłych do wygodnego życia, podróży samochodem i dobrego jedzenia. Lubił dobrze wyglądać, nawet jeśli czasem ktoś zarzucał mu pychę i nadmierne przywiązanie do rzeczy doczesnych. — Badałeś się? Nie lubię używać gumek. — Przerwał wylewającą się oknami ciszę, która panowała od kilku długich minut. Gdzieś przez głowę przemknęło mu, że powinien być nieco skrępowany, ale choć nie bawili się w wymuszone rozmowy dla pozornego rozluźnienia atmosfery, to tym razem czuł się całkiem swobodnie. — Robiłem badania dwa tygodnie temu i jestem zdrowy — oświadczył rzeczowo kładąc na stoliku oryginalne zaświadczenie lekarskie. Mężczyzna mógł sięgnąć po papier w każdej chwili, ale Thomas nie nalegał. Nie zamierzał ryzykować niczego, a ich spotkanie i tak nosiło znamiona zbytnio formalnego, by jakkolwiek obawiać się o atmosferę. Ta nie istniała, przynajmniej nie w tej chwili. Thomas podszedł do okna, zasłonił je i oparł się o parapet. — Podejdź do mnie, proszę — powiedział tonem, który z proszeniem bynajmniej nie miał nic wspólnego. Przeczesał palcami włosy. — Możesz po drodze zgasić albo przyciemnić światło — dodał po chwili w taki sam sposób, w jaki przemawiał do wiernych. Albo zbuntowanych nastolatków. — Jeśli czujesz się skrępowany. Odpiął kolejny guzik swojej koszuli odsłaniając fragment skóry: obojczyk i kawałek umięśnionego torsu. Na szyi miał delikatny łańcuszka z maleńkim krzyżykiem. Wciąż nie zamierzał się rozbierać ani spełniać poleceń drugiego mężczyzny. Uważał za nader urocze, iż ten sądził, że może wydawać mu jakiekolwiek polecenia. To nie on był od tego. — Chyba że chcesz najpierw o czymś porozmawiać — dodał nieco złośliwie. Nie zamierzał mu niczego ułatwiać, był ciekaw do czego się posunie i co zrobi. Na razie, poza powalającym wyglądem, nie spodziewał się niczego więcej. |
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: In nomine patris Pon Lip 31, 2017 12:29 am | |
| Ściągnął brwi, gdy mężczyzna nie dość, że zaczął się zachowywać jak jedyny słuszny pan i władca, to na dodatek rozstawiać go po kątach. Miał ochotę wrócić do domu. Obejrzeć dobrego pornosa, ulżyć sobie i pójść spać. Właściwie to po co to wszystko robił? Nie potrzebował faceta do szczęścia, a jedyna osoba, na której mu zależało i tak nigdy nie spojrzy na niego w ten sposób, więc zamiast każdego wieczoru poniżać się i wypraszać o odrobinę pieszczot mógłby sobie darować i zapomnieć o tym wszystkim. Chuć była jednak zbyt wielka. Nie potrafił tego zignorować, nie gdy każdego dnia spoglądał na przystojną twarz pożądanego mężczyzny, nie gdy tamten o niego dbał, gdy się z nim drażnił i niemal niewinnie flirtował podczas wypadów na piwo. I zamiast grzecznie wzdychać do swojego partnera z pracy miał jednorazowe wypady z idiotami z internetu. Miał ten luksus, że mógł wybierać podobnych do Martineza i nie przejmować się tym, że mogą mieć z tym jakikolwiek problem. Gorzej, gdy trafiał na takich jak ten. Zbyt pewnych siebie, traktujących to spotkanie w tak ordynarny i lekceważący sposób, że jedyne na co miał ochotę to przywalić mu w mordę i wyjść trzaskając drzwiami. - mein Sonnenschein, nie interesuje mnie co lubisz. Postawiłem jeden, jedyny warunek – zabezpieczyć się. Nie odpowiada Ci, wiesz gdzie są drzwi. – odetchnął ze zmęczeniem, jakby ta rozmowa była wyjątkowo wyczerpująca a wypowiadanie każdego słowa sprawiało mu niebywałą trudność. Po części tak było, zwłaszcza, gdy mężczyzna poza niezwykle atrakcyjnym wyglądem jedynie go irytował swoim zachowaniem. Oczekiwał dobrego rżnięcia, nic subtelnego, nic wymagającego. Chciał by go wziął tu i teraz, bez niepotrzebnego pierdolenia, a potem się uprzejmie pożegnają i każdy pójdzie w swoją stronę. Zamiast tego ten robił z tego teatr, pieprzony spektakl, gdzie wpychał go w wybraną przez siebie rolę, narzucając scenariusz i oczekując, że Lucjusz będzie grał jak ten mu każe. - Ale jeżeli tak, to może wreszcie zajmiemy się tym po co tutaj przyszliśmy? Bo chyba nie rozmawiać. - Nie zainteresował się włącznikiem, nigdy nie wstydził się swojego ciała, toteż zmiana oświetlenia wydała mu się niepotrzebna. Natomiast, gdy się wreszcie zbliżył do mężczyzny w słabym świetle błysnęło srebrne opakowanie, coś małego i ostrego, niemal kwadratowego. Opakowanie prezerwatywy wsunął w dłoń mężczyzny i nie czekając na jego pozwolenie rozpiął kolejne guziki, a gdy się z nimi uporał zabrał się za spodnie. - Pomogę Ci, mein Sonnenschein, skoro jesteś taki nieśmiały. – mruknął z nutą złośliwości w głosie, odpłacając pięknym za nadobne. |
| | | DemyanOpportunist Seme
Data przyłączenia : 28/06/2017 Liczba postów : 132
Cytat : I don't want to be at the mercy of my emotions. I want to use them, to enjoy them, and to dominate them.
| Temat: Re: In nomine patris Sob Sie 05, 2017 6:03 pm | |
| Lukas przywykł do trudnych sytuacji, w podobnych spotkaniach więcej było skrępowania niż adrenaliny i gwałtownych emocji, ale potrafił z nich wyciągnąć maksymalną ilość przyjemności, dzięki której z rozleniwieniem wspominał upojne chwile przez kolejne nudne tygodnie. Tym razem jednak miał wrażenie, że ktoś pokazał mu drzwi i wręczył do nich niepasujący klucz. Próbował nim kręcić w rozmaite strony, ale zamek nie puszczał. Mężczyzna, z którym się umówił zachowywał się jakby był tu za karę. A Lukas nie przywykł do oporu, do łamania i przekonywania. Lukas w swojej łaskawości po prostu dawał napawając się zachwytem bijącym od drugiej osoby. Ale dziś nie miało być łatwo. Uśmiechnął się odrobinę lisio i odgarnął włosy. Świetnie, wyzwanie. — Byłeś znacznie bardziej rozmowny, kiedy pisaliśmy na czacie — wymruczał bawiąc się słowami, zaokrąglając głoski, sprawiając, że ostry akcent nabierał łagodniejszych cech. Lekko mrukliwy ton załatwiał mu uczestniczenie w mokrych snach słuchających go z upojeniem nastolatków, i, do diabła, miał to coś, w samym głosie i spojrzeniu, które teraz skupione było tylko i wyłącznie na smukłej sylwetce mężczyzny, którego miał na wyciągnięcie ręki. Pachniał wietrzną nocą i pierwszym deszczem wyostrzającym woń wody po goleniu i eleganckich perfum. Lukas zaciągnął się tym z lubością — Nie, wcale nie musimy rozmawiać. — Leniwie oderwał się od parapetu i nie spuszczając wzroku z jasnowłosego mężczyzny, którego Los podarował mu tej nocy podszedł bliżej i lekko złapał jego podbródek unosząc i tak wystarczająco zadartą dumnie głowę. Był niemal jego wzrostu. Lukas nie musiał się schylać, aby zakosztować chłodnych, zaciśniętych warg. Uwielbiał takie, były jego słabością, kochał łamać barierę warg, by dostać to, czego chciał. Jeśli jednak mężczyzna oczekiwał romantycznego pocałunku, to bardzo mocno się przeliczył. Ojciec Lukas krył pod maską o wiele więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Złapał swego kochanka za policzki wbijając w nie palce boleśnie, zostawiając na skórze półksiężyce paznokci. Już nie flirtował, nie uśmiechał się. — Masz rację, nie po to tu przyszliśmy — szepnął pochylając się. Przejechał wargami po lekko słonej skórze na skroni i odepchnął mężczyznę od siebie, zbyt mocno i gwałtownie jak na kogoś, kto posiadał tak piękne dłonie. Lukas nie potrafił tego wyjaśnić, ale ów mężczyzna wzbudzał w nim agresję połączoną z pożądaniem, a mieszanka okazała się zbyt mocną, by dłużej opierać się jej działaniu. Nie miał zresztą na to ochoty. Jasnowłosy mógł od tej chwili jedynie żałować, że nie od rozmowy zaczęli. Mocne pchnięcie na ścianę poprzedzone gwałtownym chwytem za ramię i odwróceniem go plecami do siebie. Lehrer przylgnął do niego mocno, odgarnął przydługie włosy z karku pachnącego jak esencja grzechu. — …fiat voluntas tua sicut in caelo et in terra — szepnął sunąc nosem i ustami po gładkiej, ciepłej skórze, dociskając biodrami sylwetkę mężczyzny do ściany, ocierając się o niego w sposób równie wulgarny, co pobudzający. Trzymał jego ręce wykazując się siłą, jakiej nie było po nim widać, każda próba wyszarpnięcia się kończyła się mocniejszym dociśnięciem do ściany i malejącą odległością. Lukas, mimo braku przewagi wzrostowej, dominował. I sprawiało mu to, kurwa, przyjemność.
|
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: In nomine patris Pią Wrz 01, 2017 10:37 pm | |
| Szczerze? Tego się nie spodziewał. Zasadniczo nie oczekiwał fajerwerków, całowania po czole i romantycznego wieczora spędzonego w ramionach przystojnego mężczyzny, ale nie sądził, że aż tak sprowokował swojego dzisiejszego partnera. Nie żeby narzekał, ale wciąż!, nie sądził, że w tym mężczyźnie drzemie taki demon. I nie mógł, a nawet nie zamierzał, powiedzieć, że mu się to nie spodobało. Co prawda nigdy go nie kręciło S&M, ale odrobina pikanterii nikomu nie zaszkodziła, zwłaszcza, gdy ktoś o tak wyjątkowym głosie odmawiał pacierz po łacinie… Zaraz, co?! Nie wnikał. Dobra, to było kurewsko dziwne, ale sam nie należał do tych, którzy uchodzili za szczyt normalności, więc nie zamierzał go potępiać, gdy jemu samemu to nie przeszkadzało. Teraz jedyne na co mógł sobie pozwolić, to westchnięcia zadowolenia i krótkie pomrukiwanie za każdym razem, gdy mężczyzna mocniej i intensywniej się o niego ocierał, gdy ich ciała niemal stapiały się w jedno, a ciepło rozchodzące się w tych miejscach było nie do wytrzymania. Odetchnął z zadowoleniem, gdy przyjemne dreszcze rozchodziły się po ciele falami, raz po raz, wszędzie tam, gdzie swoje znamiona zostawiał dotyk dominującego mężczyzny. Właściwie nie przepadał za byciem kompletnie pasywną stroną, doprowadzało go do szału, gdy partner nie pozwalał mu uczestniczyć we wspólnej przyjemności, tak teraz był całkiem zadowolony z obrotu spraw, o ile nie potrwa to zbyt długo, wtedy i on może stracić swoją cierpliwość. I tak był zmuszony improwizować, w poszukiwaniu ujścia dla własnych pragnień i pożądania drugiego ciała, które z jednej strony było tak blisko, niemal na wyciągniecie ręki, a jednak tak daleko i niedostępne, prawie że zakazane. Po raz kolejny westchnął, tym razem jednak bardziej przez nienasycenie niż ulgę i tak nie zamierzał kryć swojego pragnienia, nie gdy mężczyzna postanowił wyłożyć wszystkie karty na stół. Lubił takie sytuacje, gdy nie musiał udawać kogoś kim nie jest i hamować się za swoimi żądzami. Od dawna czekał na partnera, dla którego nie będzie za bardzo pruderyjny, nieprzyzwoity, rozpustny. Thomas wydawał się kimś takim, pokazywał to każdym zaborczym gestem, każdym mocniejszym zaciśnięciem dłoni i przyciśnięciem do ściany. Upajał się jego niepodważalną dominacją, której w żaden sposób nie zamierzał niszczyć, a wręcz podjudzać go do dalszej eksploracji. Dlatego wreszcie wyrwał dłoń z żelaznego uścisku, przyjmując jako karę gwałtowne przyciśniecie do ściany, o którą oparł czoło. Oswobodzona dłoń powędrowała do tyłu, sięgając ciemnych włosów partnera. Zacisnął na nich palce, lekko szarpnął, nie chciał go od siebie odciągać, wręcz przeciwnie, to miała być zachęta do kontynuowania drapieżnych pieszczot, choć nie pogardziłby za możliwość odwzajemnienia ich. Nim jednak dostał czego pragnął zsunął palce po miękkich kosmykach, by wedrzeć się na kołnierz koszuli na nagi kark. |
| | | DemyanOpportunist Seme
Data przyłączenia : 28/06/2017 Liczba postów : 132
Cytat : I don't want to be at the mercy of my emotions. I want to use them, to enjoy them, and to dominate them.
| Temat: Re: In nomine patris Nie Wrz 17, 2017 5:36 pm | |
| Thomas sapnął nie spodziewając się tak nagłej reakcji. Pochylił się w stronę mężczyzny pozwalając mu cieszyć się swoim chwilowym, małym zwycięstwem. Dotknął nosem coraz gorętszej szyi i zaciągnął się rozkosznym, pobudzającym zapachem jego skóry, która ku jego zadowoleniu nie pachniała zbyt mocno perfumami czy kremem po goleniu. Pachniała… nim, w jakiś dziwny, podniecający sposób. Thomas nie był w stanie powstrzymać cichego jęku i ataku swoich bioder na kształtne pośladki jednorazowego partnera. Otarł się o niego swoją rosnącą powoli erekcją, nie nosił bielizny, więc doznanie było znacznie mocniejsze, niż można się było spodziewać. Z zadowoleniem odnotował lekkie drżenie ciała partnera, który szybko wszystko zrozumiał. Cóż, początkowa pogawędka nie wyszła im najlepiej, ale w dalszej części przedstawienia zdawali się doskonale ze sobą dogadywać. Nie potrzebowali znać scenariusza, by odgrywać swoje role, bo w teatrze jednej nocy mieli szansę grać siebie. Początkowe skrępowanie i niechęć zniknęła, Lukas rozluźnił się i gdy miał już pewność, że jego jasnowłosa nimfa nigdzie nie ma zamiaru uciec, nieco zwolnił ścisk. Nadal jednak nie oddawał mu zbyt wielkiej swobody ruchu. Pocałował lekko pulsującą szyję, a po chwili jego usta przeniosły się na ucho mężczyzny, którego płatek przygryzł lekko. — Miałem trochę inne plany na ten wieczór, ale to podoba mi się bardziej — bardziej wychrypiał niż powiedział, a jego ręce bez większego skrępowania skierowały się w kierunku paska spodni mężczyzny. Rozpiął go i wysunął ze szlufek rzucając na ziemię. Jednak jego ręce zamiast w dół, powędrowały w górę, wślizgując się pod koszulę kochanka. Gorące dłonie kontrastujące z mokrym rękawem koszuli prześlizgiwały się wzdłuż jego piersi, dopóki Lukas nie wyczuł pod palcami sutków. — Podoba ci się — bardziej stwierdził niż zapytał, a jego głos brzmiał nieco chełpliwie. — Chodź do mnie — mówił, w przeciwieństwie do drugiego mężczyzny mówił, ale przywykł do tego, ludzie go słuchali. Jeśli temu tutaj stawał od samego tembru jego głosu, to nie dziwił się już dlaczego na jego mszach zawsze było najwięcej wiernych. Niespodziewanie puścił go i odsunął się od ściany, ale brak kontaktu fizycznego trwał ledwie chwilę. Lukas ujął twarz jasnowłosego w obie ręce i nachylił się ku niemu. Nie do pocałunku, raczej ich nie praktykował, choć nie miało to głębszego znaczenia, ale przez moment tak można było pomyśleć, gdy jego usta musnęły ledwie zauważalnie rozchylone wargi. Pokierował go… w dół. Polecenie było więcej niż jasne, zwłaszcza, gdy Lukas sugestywnie spojrzał na jego usta i swoje krocze, uśmiechając się przy tym bezczelnie.
|
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: In nomine patris Czw Lis 02, 2017 9:53 pm | |
| Z przyjemnością odwzajemniał pieszczoty na tyle, na ile pozwalał mu partner. Szczerze mówiąc sądził, że będzie to kolejne nudne spotkanie, no dobra spodziewał się, że będzie to bardzo poprawny seks z przystojnym nieznajomym, ale że w żaden sposób ten nie będzie w stanie go w pełni zadowolić. Nie spodziewał się, że sprawy przyjmą taki obrót, a on wreszcie nie będzie musiał się hamować ze swoimi zachciankami. - Nie masz już w planach bycia guter Junge? – chyba naprawdę nie przeżyłby, gdyby kolejny mężczyzna okazał się ugrzecznionym chłopcem, który wyznawał prosty i nieskomplikowany seks, co było niesamowicie dziwne biorąc pod uwagę okoliczności w jakich ich poznawał. Wydawało mu się, że na takich portalach można znaleźć kogoś odważniejszego w pragnieniach, natomiast zamiast tego trafiał na nieśmiałych pobożnych mężczyzn, którzy gdyby im pozwolił robiliby to przy zgaszonym świetle i pod kołdrą. Chryste! - Tobie spodoba się jeszcze bardziej. – mruknął zmysłowo, gdy przed nim uklęknął i zabrał się za rozpinanie rozporka. Nie robił tego w pośpiechu, jak niedoświadczony małolat, który nie wie czy bardziej jest napalony, czy przerażony wizją swojego pierwszego razu. Jego ruchy nosiły znamiona wprawy i opanowania, jedynie piekielnie gorąca skóra wskazywała na niebotycznie wysokie pragnienie oplecenia penisa mężczyzny swoim językiem. Westchnął z zadowoleniem, gdy wreszcie rozpakował swój prezent, a ten okazał się właśnie takim jakiego się spodziewał – miłym, a przede wszystkim dużym zaskoczeniem. Na moment zanurkował między jego nogi, by ukąsić mężczyznę w wewnętrzną stronę uda, niebezpiecznie blisko jąder, szybko jedna wrócił do tego co zaczął. Ujął sprawnie w dłonie męskość i zacisnął na niej usta. Prawą dłoń umieścił u nasady lekko ją ściskając, dzięki czemu mężczyzna miał nie dojść zbyt prędko, natomiast druga dłoń zmysłowo zsunęła się po udzie na wewnętrzną stronę i zawędrowała pod jądra Thomasa, drażniąc miękką skórę między genitaliami a jego wejściem. Uniósł wzrok w górę, gdy stymulował go ustami, od czasu do czasu drażniąc się i zahaczając niby przypadkiem zębami o trzon, ale z wyczuciem godnym mistrza. Miał nadzieję zobaczyć całą gamę emocji wypisaną na jego twarzy. |
| | | DemyanOpportunist Seme
Data przyłączenia : 28/06/2017 Liczba postów : 132
Cytat : I don't want to be at the mercy of my emotions. I want to use them, to enjoy them, and to dominate them.
| Temat: Re: In nomine patris Czw Lis 09, 2017 12:04 am | |
| Lukas mruknął aprobująco w odpowiedzi na leniwe zaczepki drugiego mężczyzny. Miłe zaskoczenie, dla takiego obciągania gotów był poświęcić kilka kolejnych minut na czcze pogaduszki. Gdyby, rzecz jasna, którakolwiek ze stron była nimi w jakikolwiek sposób zainteresowana. Nie była. Miękkie, wyraźnie nienawykłe do pracy fizycznej długie palce księdza wplątały się między jasne włosy dzisiejszego kochanka i zacisnęły na nich, gdy ten postanowił się z nim podrażnić. Gest był bardziej zachęcający niż ostrzegawczy, chociaż nikt nie wątpił, że najmniejsza próba zadania bólu Lukasowi, ten nie będzie przebierał w środkach. Nawet jeśli lekko odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy, to wciąż był świadom otaczającego go świata. Nie lubił tracić kontroli, być może na wybrany przez siebie zawód i chorobliwy wręcz lęk przed byciem zdemaskowanym. Jednocześnie sama myśl, że ten oto mężczyzna, który z gracją połykał jego kutasa mógł się u niego spowiadać kilka dni temu, albo siedzieć w ławce na którejś z mszy przesuwając dłonią po kroczu… Lukas uśmiechnął się rozleniwiony i złapał klęczącego przed nim mężczyznę za szczękę, zaciskając palce na jego policzkach. Zmusił go do chwilowego wycofania się i uniósł mu głowę. Kciukiem otarł wilgotne od śliny i preejakulatu wargi i wsunął go pomiędzy nie. Wyciągnął. Wsunął. Coraz szybciej i głębiej, by po paru chwilach z powrotem wypełnić jego usta czymś większym i znacznie twardszym niż jeszcze przed chwilą. Było mu gorąco i z coraz większym trudem hamował zdradliwie wyrywające się westchnienia i jęki, ale nawet jeśli mu się to w jakiś sposób udawało, to nie sposób było zatuszować przyspieszonego oddechu i coraz bardziej niecierpliwych palców zaciśniętych na włosach, z każdą chwilą coraz bardziej popędzających kochanka. To on nadawał tempo. Odbierał możliwość kontroli drugiemu mężczyźnie doprowadzając go tym do coraz większej frustracji i zniecierpliwienia. Ostatecznie po kilku minutach znudzony zabawą w kotka i myszkę, i maksymalnie pobudzony (nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś doprowadził go do takiego stanu), przytrzymał śliczną buźkę przy swoim kroczu, pochylił się nawet nie zastanawiając się nad własnymi poczynaniami i sapnął głośno. Jego męskość zapulsowała gwałtownie, a on sam z trudem utrzymał się na wyprostowanych nogach. — Ujdzie — wychrypiał lakonicznie patrząc na przełykającego z trudem jasnowłosego, którego wreszcie wypuścił ze swoich objęć pozwalając mu złapać oddech. Roześmiał się cicho i zebrał odrobinę nasienia z brody mężczyzny i wsadził sobie palec do ust zlizując ją niczym nieskrępowany. — Rozbieraj się — zakomenderował po niemiecku. Nie wiedział z kim ma do czynienia, ale zdążył się już przekonać, że nie miał do czynienia z pokorną owieczką, wręcz przeciwnie. Jasnowłosy za wszelką cenę chciał pokazać, że ma kontrolę nad sytuacją. Lukas postanowił mu ją zatem odebrać. Zaczął rozpinać guziki swojej koszuli i wyzbywać się resztek ubrań. — Nie chcesz chyba zniszczyć ubrań. Wyglądają na drogie.
|
| | | 7.Don't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/05/2017 Liczba postów : 258 Cytat : Oh! Despicable me. Wiek : 33
| Temat: Re: In nomine patris Nie Gru 03, 2017 10:45 pm | |
| Lubił robić lody. Sprawiało mu to kurewską satysfakcję, gdy widział wymalowany na twarzy swojego partnera błogostan. I chociaż doskonale wiedział, że zajebiście mu obciągnął, to ten dalej zachowywał się jak skończony kutas. - Zbastuj koleś. To, że lubię na ostro nie znaczy, że masz mnie traktować jak jakąś szmatę, a jak masz się zachowywać jak taki wyniosły dupek, to równie dobrze możesz wypierdalać. – wreszcie wyrzucił z siebie frustrację, która powoli w nim narastała. Tak naprawdę mógł udawać do samego końca, ale oprócz dobrego dymania pozostałby cholernie nieprzyjemny niedosyt zachowaniem partnera, które przyprawiało do o białą gorączkę. - Zachowujesz się jak zbuntowany nastolatek, który chce iść z mamą na lody, ale na przekór będzie się obrażał i rzucał niewybrednymi tekstami. Wiem, że Ci się podobało i to, kurwa, jest wymalowane na twojej twarzy, nikt Ci tak dobrze nie zrobił, ale musiałeś rzucić to „ujdzie”, bo inaczej zaliczyłbyś ujmę na swojej samczej dumie, co? Ja pierdolę. Chuj. – jebnął czymś co miał pod ręką. Złapał się za głowę i westchnął głęboko, bo nie ogarniał tego festiwalu spierdoleństwa, który właśnie się tutaj odjebywał. Spoglądał od czasu do czasu w stronę mężczyzny i nie wiedział czy bardziej go pociągał, czy przyprawiał o chęć porządnego przypierdolenia mu w mordę. - Nie wiem na co bardziej mam ochotę... – usiadł na krawędzi łóżka masując ręką nasadę nosa. - Wypierdolić Cię przez okno czy żebyś mnie przeleciał. Boże! Jesteś tak cholernie seksowny, ale do tego tak wkurwiający. – dawno tak się czymś nie przejął. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem wyrzucił z siebie tyle energii, tyle straconych emocji poszło w cholerę. Ściągnął z siebie koszulę, bo czuł że zrobiło mu się piekielnie gorąco od całej tej złości, którą w ciągu kilku chwil z siebie wyrzucił. Czuł się jakby on robił krok w lewo, a mężczyzna w prawo, jakby robił na złość, albo po prostu byli tak niezgrani, że nie potrafili dojść do porozumienia. A może wystarczyło być po prostu szczerym, przestać grać i pozwolić się rzucić w wir temu obezwładniającemu pożądaniu, który cały czas ich spowijał. - Weź mnie w końcu, tak po prostu, jak masz ochotę, bez tych durnych gierek. – mruknął wreszcie, gdy uniósł na niego wzrok. Siedział wychylony lekko w tył, z obnażoną klatką piersiową, rozchełstanymi połami od rozporka skąd wystawała nabrzmiała męskość blondyna. Z każdej strony bił od niego seksapil, zwłaszcza z tej erotycznej pozycji, wzroku, oblizania ust… |
| | | DemyanOpportunist Seme
Data przyłączenia : 28/06/2017 Liczba postów : 132
Cytat : I don't want to be at the mercy of my emotions. I want to use them, to enjoy them, and to dominate them.
| Temat: Re: In nomine patris Nie Kwi 08, 2018 12:13 am | |
| — Zmienisz zdanie, kiedy powiem ci, że podoba mi się twoje wkurwienie? — Usta duchownego drgnęły nieznacznie w jakiejś mdłej imitacji uśmiechu, ale nie zdobył się na bardziej wyrafinowany wyraz. — Mogłeś od razu zaznaczyć, że przepadasz za głaskaniem po główce i pochwałami, ale nie odniosłem takiego wrażenia po kilku naszych rozmowach. Po każdej musiałem sobie zwalić na myśl o tobie, a teraz, kiedy mogę cię przelecieć, sprawiasz, że mi się wszystkiego odechciewa. Spróbujmy nie spierdolić tej nocy do końca, co? — mówił spokojnym, hipnotyzującym wręcz głosem, takim samym jak wtedy, gdy pouczał nastolatków, albo wypowiadał kazanie na niedzielnej mszy. Podszedł do siedzącego na łóżku mężczyzny i przez chwilę obserwował go z góry. Chryste, miał ochotę znów wpakować mu swojego fiuta w jego usta, byle tylko ponownie zobaczyć to zamglone spojrzenie. Nie spodziewał się zderzenia z takim charakterem. Zwykle umawiał się z zupełnie innym typem mężczyzn, nawet jeśli pyskowali i stawiali się, to była tylko gra. Ten tutaj… Był huraganem w najczystszej postaci i kiedy Lukasa nie wkurwiał (czyli, gdy mu na przykład obciągał) był całkiem znośny. Mężczyzna westchnął i pochylił się nad swoim kochankiem, dotykając lekko jego twarzy. Miał ochotę klepnąć go w policzek, ale nie miał ochoty na kolejną porcję bluzgów, więc najzwyczajniej w świcie wplątał palce w jasne włosy i szarpnął za nie do tyłu, tak, by tamten opadł na materac. Lukas poleciał za nim dość stanowczo i zdecydowanie znajdując sobie miejsce pomiędzy jego nogami w taki sposób, że każdy, najmniejszy ruch nie pozostawał bez reakcji. Nie spieszyło mu się, sam był po orgazmie, w przeciwieństwie do jego chwilowego partnera, którego frustracja zapewne rosła wraz z każdym mocniejszym otarciem się. Pewnie mógłby rozegrać to lepiej. Pewnie mógłby znaleźć lepszego, bardziej uległego i ciszej szczekającego psa. Tylko, że to nie na tym polegała zabawa, a Lukas naprawdę bardzo lubił wyzwania. I zamierzał sprawić, że ten piękny mężczyzna zamilknie choćby na moment. — A możesz trochę współpracować? — spytał wzdychając przeciągle i z niespodziewanym zaangażowaniem przeciągnął dłonią po nabrzmiałym kutasie jasnowłosego kochanka. Pochylił się nad nim i musnął wargi, co miało odwrócić uwagę od zbyt mocno zaciskających się palców. Znów pomruk niezadowolenia? Lukas nie zamierzał się tym zrażać. Bez większego problemu uporał się z paskiem i rozporkiem, zsuwając spodnie mężczyzny, eksponując jego długie, smukłe nogi, na widok których mógłby się od razu spuścić, gdyby przed momentem nie wypieprzył tych pyskatych ust. — Odwróć się — zakomenderował dość sucho i bez większych ogródek zamierzając spełnić życzenie humorzastego kochanka. Zamierzał go wypierdolić tak, że ten zapomni, choć na chwilę, o całym bożym świecie i nieskończonych pretensjach o wszystko. Niecierpliwiąc się nieco pomógł blondynowi ustawić się w odpowiedniej pozycji; odgarnął mu włosy i bez ostrzeżenia zacisnął ręce na jego karku w niezbyt bolesny, choć zdecydowany sposób pochylając jego głowę. Jednocześnie zmusił go do uniesienia bioder i rozchylenia nóg. Tym razem nie mówił wiele, po prostu… Boże, ten koleś naprawdę mocno go kręcił. Spotykał się z bardziej męskimi i seksownymi, z takimi, którzy bez szemrania wykonywali każe jego polecenie. Ale tym razem… Z trudem się opanował, by nie wbić się w niego na sucho, bez żadnego przygotowania. Sięgnął po tubkę z lubrykantem, który zawsze miał przy sobie; wycisnął odrobinę na dłoń. Mężczyzna przytrzymywany za kark nie miał możliwości odwrócić głowy i sprawdzić, co robił ksiądz. Zapewne zaczynał się już niecierpliwić i zbierał w głowie kolejne bluzgi i złośliwości, jednak zanim zdążył otworzyć usta, dwa długie palce naparły na ciasną obręcz mięśni rozmasowując ją, by zacząć wsuwać się stopniowo do środka.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: In nomine patris | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |