|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Pią Wrz 14, 2018 11:17 pm | |
| Wiem, że zawaliłem. Cała ta sytuacja nie była wcale moją winą, a przynajmniej nie w tym znaczeniu, w którym ją w tym momencie postrzegam, ale jest mi w tym momencie cholernie chujowo. Wiem, że Si uciekł i że właśnie przeżywa wszystko, do czego pomiędzy nami doszło. Nie wiem za to, jak mógłbym sprawić, by to wszystko naprawić. Nie chciałem tak zareagować na jego kochanka. Nie chciałem nie radzić sobie z własnym penisem. Nie chciałem usłyszeć wyznania miłosnego. Nie wiem, czego chciałem. Prostszego życia? Braku problemów? Niezmiennego status quo? Nie wiem. Rozbieram się mechanicznymi ruchami, idę do łóżka, przykrywam się kołdrą i sięgam po telefon. Piszę wiadomość do jedynej osoby, jaka przychodzi mi w tym momencie do głowy. Do Megan. Musimy się spotkać i pogadać. Nie mija minuta i już jesteśmy umówieni. Nie ma czasu następnego dnia, ale kolejnego – już owszem. Wtedy się zobaczymy. Obgadamy to wszystko. Ona na pewno mnie naprostuje i pokaże sensowne wyjście z całej sytuacji. Sprawi, że zrozumiem te wszystkie sprzeczne emocje, które się we mnie kotłują. Zaczaruje rzeczywistość.
Do czasu spotkania z Megan w zasadzie nie zobaczyłem Si – a już na pewno nie zamieniłem z nim więcej niż dwóch zdań. Zdaję sobie sprawę z tego, jakie to fatalne. Niezależnie od tego, co mu obiecałem, wszystko i tak jebło. Powinienem to naprawić, od razu, natychmiast, upewnić swojego współlokatora w tym, że nadal jest w porządku, nadal go lubię i akceptuję. Powinienem, ale nie potrafię. Potrzebowałem czasu – nie, nadal go potrzebuję – na namysł. Na odnalezienie się w nowej sytuacji. Jak mam mu zapewnić wsparcie, gdy nie potrafię go zagwarantować sobie? Rozmowa z Meg wstrząsa moim podejściem do świata po raz kolejny. Wydawać by się mogło, że ten miesiąc to ciągłe niszczenie tego, jak postrzegam rzeczywistość. Nic nie jest takie samo, nic nie jest właściwe, wszystko mnie oszukuje. Wszystko, a szczególnie mój umysł. Nie mogę przejść obojętnie wobec tych wszystkich pytań, sugestii i wreszcie – potrząsań. Nie potrafię zignorować rzeczy, które nigdy nie przyszły mi do głowy, ale gdy w końcu się w niej pojawiły, rozwaliły wszystko. To, za kogo siebie uważam, nagle przestało być tym samym, co kiedyś. Jestem niczym puzzle, które miały przedstawiać jeden obraz, ale w środku układanki okazuje się, iż wzór na pudełku został pomylony. Jestem nie tylko zagubiony, ale i niewłaściwy. Potrzebuję czasu. Czy jesteś o niego zazdrosny?
Potrzebuję czasu, przez co nie zauważam tego, co dzieje się z Si. Po raz pierwszy od bardzo dawna, jestem skupiony niemal całkowicie na sobie. Raz po raz analizuję wydarzenia z ostatnich tygodni, wszystkie swoje myśli, swoje odczucia, rozmowy z innymi ludźmi i ich zachowania. Sięgam pamięcią wstecz, jeszcze do czasów, gdy umawiałem się z siostrą Si. Nie, nawet dalej – sięgam pamięcią do czasów szkoły, przedszkola, do pierwszej gry w piłkę na boisku, do wszystkiego, co mogłoby nadać sens temu, co czuję. Co myślę, że czuję. Aaaa sam nie wiem. Czy jestem homofobem? Czy jestem o niego zazdrosny? Na które z tych pytań odpowiedź brzmi „tak”? Sam nie wiem. Niczego już nie wiem. Potrzebuję… czegoś. Impulsu, który nada kształt rozmytej rzeczywistości, w której nie umiem się odnaleźć. Słyszę „otworzę!” i nagle zdaję sobie sprawę z tego, że to już. To teraz. Wielki moment. Chwila, na którą czekałem, kopniak, który zadecyduje o wszystkim i uporządkuje wszystko to, co było nieuporządkowane przez ostatni czas. To bardziej intuicja niż racjonalne spojrzenie na sytuację, a jednak jestem pewien, że mam rację. Podnoszę się powoli z krzesła przy stoliku, idę w stronę drzwi do pokoju, otwieram je – wszystko wydaje mi się takie ostre i jednocześnie rozmyte, jakbym patrzył na świat nie swoimi oczami. Wychylam się i dostrzegam ubierającego się pospiesznie Simona. Widzę sylwetkę, która musi należeć do Willa. Bardziej jej cień, niż faktyczne ciało. Biorę głęboki wdech, wkładam ręce do kieszeni (ale zaraz potem je wyjmuję) i idę w ich kierunku. - Si? - rzucam, wiedząc że to go zatrzyma. Potrzebuję, by nie wybiegł spanikowany, bo moje kroki są jakieś takie strasznie powolne, jakbym przesuwał się przez coś gęstego, karmel albo melasę, a nie powietrze. - Cześć. - Uśmiecham się do mężczyzny, z którym mój współlokator miał pierwszy raz. Czuję, że moje usta są wykrzywione w czymś, co nie jest do końca szczere, może nawet nie całkiem miłe. Na nic więcej jednak nie mogę się zdobyć. Wyciągam dłoń w jego kierunku, na powitanie. Dostrzegam wino w jego dłoni. Zastanawiam się, czy przyszedł Si upić i wykorzystać, czy raczej pocieszyć. Nie wiem, jakie były ich relacje ostatnimi czasy. Byłem zbyt skupiony na sobie. Wzdycham cicho, zbierając się na odwagę. Teraz albo nigdy. - Słuchaj stary, nic do ciebie nie mam… I na pewno jesteś spoko gościem, ale wolałbym, żebyś jednak tu nie przychodził. I przestał umawiać się z Si. - Kieruję spojrzenie na swojego współlokatora i tym razem faktycznie się staram, by moja mina była łagodniejsza. Wiem też, że mi się udaje – jestem tego pewien. Nie potrafię być dla niego niemiły, nie potrafię się na niego złościć. Uśmiecham się cieplej. - On nie wie, prawda? Nie powinieneś go tak traktować. Przez chwilę milczę. Powietrze jest teraz tak gęste, iż nie sposób nawet nabrać go do płuc. Ta sytuacja jest straszna. Nadal nie czuję tego magicznego spokoju, nie czuję ulgi, że się odezwałem i wyszedłem z inicjatywą. Wiem, że jeszcze cholernie dużo przede mną i nie jestem pewien, czy sobie z tym poradzę. Czy faktycznie wszystko będzie dobrze. Ale muszę się postarać. Muszę, bo obiecałem to Si. Wielokrotnie. - Zostań - mówię w końcu, kierując to jedno, pełne znaczenia i ukrytych emocji, słowo. A potem obracam się na pięcie, wkładam ręce do kieszeni spodni i oddalam się z powrotem do swojego pokoju. Przymykam drzwi – nie zamykam, nie odcinam się, ale daję im tyle prywatności, ile tylko w tej sytuacji mogę. Chcę też być pewien, że Will w żaden sposób nie zaatakuje osoby, na której cholernie mi zależy. Nie sądzę, by mógł to zrobić, nie wydaje się być takim typem – nie mogę jednak być pewien, dlatego też wciąż przejście do mnie jest uchylone. Uchylone, bym jednak mógł kontrolować sytuację, uchylone, by były niemym zaproszeniem dla Si, gdy wreszcie skończy rozmowę i do mnie wróci. Bo wróci. Musi. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Pon Wrz 17, 2018 7:18 pm | |
| Kątem oka dostrzegam jak drzwi do sypialni Noah się uchylają. Staram się jednak nie wyglądać na zaskoczonego. Szybko zawiązuję sznurówki trampek. Jednak gdy mnie woła, drgam wyraźnie, jakby co najmniej dźgnął mnie czymś ostrym w pośladek. Podnoszę wzrok, zerkając na niego pytająco, a potem poprawiam kokardkę na bucie i prostuję się. Widzę jak Noah i Will ściskają sobie dłonie. Jest to irracjonalny obrazek, od którego momentalnie robi mi się słabo. Nie chciałem, by kiedykolwiek się poznali. - Co tam? - Silę się na wesoły, lekki ton. Will natomiast, jak to on uśmiecha się zawadiacko, nieświadomy wszystkiego, co dzieje się pomiędzy mną i moim współlokatorem. I gdy sądzę, że może chodzić o wyniesienie śmieci, albo jakieś dodatkowe zakupy, z ust mojego przyjaciela padają przerażające słowa. Mrugam zaskoczony. Z twarzy mojego chłopaka znika uśmiech, a po szyi na policzki momentalnie pełznie mu czerwień. Jest chyba tak samo zaskoczony i oburzony jak ja, o ile nie bardziej. - Noah? - bąkam, osłupiały i zawstydzony. Will marszczy brwi, mierząc go ponurym, poważnym spojrzeniem, które po chwilę ląduje też na mnie, ale nie mam śmiałości na nie odpowiedzieć. Wbijam wzrok w swojego przyjaciela, kompletnie nie rozumiejąc co właściwie się dzieje. Widzę przecież uśmiech wykrzywiający doskonałe wargi Noah, widzę łagodność w jego spojrzeniu, ale to wszystko nie pasuje do jego słów. Gdy pada pytanie i upomnienie, przeszywa mnie zimny, bolesny dreszcz poczucia winy i obawy. Nie zdaję sobie sprawy, ale garbię się, jakbym chciał się zapaść pod ziemie, co właściwie nie mija się z prawdą. Z trudem przełykam ślinę, czując jak wstyd rozgrzewa mi policzki. Lecz to nie zażenowanie czy strach najbardziej rozpędzają mi serce. Robi to złość. Jak Noah mógł tak po prostu przyjść i bezczelnie wtrącić się w moją relację z Willem? Jak może komplikować moje życie jeszcze bardziej? Jak może odbierać mi możliwość związania się z kimkolwiek, skoro sam nic do mnie nie czuje? Mam dość. Nienawidzę ani jednej chwili, która nastąpiła po wyznaniu. W tej obecnej jednak, stać mnie tylko na obwinianie jego, nie siebie. Nie wierzę w to, co słyszę, a co więcej, nie chcę słyszeć ani słowa więcej. “Zostań.” - Chyba śnisz… - syczę pod nosem, patrząc na jego plecy. Wiem, że Noah potrafi wkurzać ludzi swoją nonszalancją, ale wobec mnie nigdy nie zachował się w podobny sposób. Serce boli mnie z żalu i złości. - O czym on mówi? Czego nie wiem? Pytanie Willa ucisza na chwilę rosnący we mnie gniew. Rozluźniam bezmyślnie zaciśnięte w pięści dłonie i staram się pogodnie uśmiechnąć do towarzysza. - Nie mam pojęcia - odpowiadam, z oburzeniem zasuwając zamek bluzy. - Najwyraźniej chce sabotować mój związek! - Umyślnie podnoszę głos, tak, by Noah usłyszał i złość i wyrzut, których nie szczędzę. Potem chwytam dłoń Willa i ciągnę go do wyjścia. - Nie przejmuj się... - łagodnieję i wychodzę na zewnątrz.
Wracam grubo po północy wiedząc, że rano nie dam rady podnieść się z łóżka. Mam ochotę już w ogóle się z niego nie podnosić. Minione kilka godzin jest dla mnie jak sen, wystarczająco nierealne, żebym nie mógł w nie uwierzyć. A jednak… wydarzyły się. Naprawdę zgodziłem się przenieść do Willa na jakiś czas. W strachu próbowałem łagodzić jego zazdrość i podejrzenia, choć wiem dokładnie, że brnięcie w to dalej jest bez sensu. Mimo to, krzywdząc i jego i siebie, z premedytacją zgodziłem się na wszystko… na pocałunki, dotyk i jedność ciał. Zgodziłem się z nim zostać. Otwierając drzwi do mieszkania, czuję się pusty. Przekraczając próg ze świadomością, że to być może już ostatni raz, jestem wyprany z emocji, słaby i apatyczny. Po wieczorze w ramionach Willa, czuję obojętność wobec wszystkiego. I wobec świadomości, że będę musiał skonfrontować się z Noah i wobec jego złości gdy dowie się, że zdecydowałem się wyprowadzić. Zniszczyłem wszystko tamtej okropnej nocy. Moje wyznanie pogrzebało naszą przyjaźń i żadne zapewnienia mojego przyjaciela nie zmienią rzeczywistości. Nie mam siły dłużej walczyć. Nie chcę dłużej walczyć. Zamykam za sobą drzwi i gdy się obracam, dostrzegam sylwetkę Noah na tle światła padającego z jego sypialni. W przedpokoju jest ciemno, ale i tak mam wrażenie, że widzę wykrzywione w gniewie oblicze. Z jednej strony wcale mu się nie dziwię. Nie odpisałem mu na żadną wiadomość, nie odebrałem żadnego telefonu. Zachowałem się nieodpowiedzialnie, ale w którymś momencie po prostu przestałem o to dbać. - Cześć - rzucam cicho, rozpinając bluzę i ściągając buty. - Przepraszam, że nie odpisywałem, ale byłem zajęty. - Mój głos jest beznamiętny i tak obcy, że sam go nie poznaję. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Sro Wrz 26, 2018 8:19 pm | |
| Nie musi. Wcale nie musi. Prawda dociera jednak do mnie z opóźnieniem i to tak dużym, że już nic nie mogę z tym zrobić. Jest za późno, bo Si wyszedł. Zostałem w mieszkaniu sam, tylko ze swoją głową i masą szalonych myśli. Nagle już nie wiem, co zrobić. Co dalej. To, co zrobiłem, okazało się nie tylko bezskuteczne, ale wręcz niewłaściwe. Popełniłem błąd, wiele błędów, ale do tego momentu nie byłem ich świadom. Szczerze sądziłem, że robię wszystko właściwie i dokładnie tak, jak powinienem. Nie mam jednak doświadczenia, jestem w zupełnie innej sytuacji niż kiedykolwiek wcześniej. Powinienem poprowadzić Si, wskazać mu drogę, zapewnić bezpieczeństwo, a nie potrafię. Czuję się bezsilny. Dzwonię do niego po raz pierwszy tego wieczoru, potem drugi, trzeci, a po czwartym tracę już jakiekolwiek poczucie racjonalności. Wręcz zmuszam się do odłożenia przeklętego urządzenia, siadam na łóżku i ukrywam twarz w dłoniach. Nie płaczę, nie potrafię w żaden sposób wywołać w sobie łez, ale czuję smutek. Smutek i ból. Zawaliłem sprawę, a przecież chciałem wszystko naprawić, nie popsuć. Pozostaje mi tylko czekać na powrót Si.
Tak, nawet wysłałem do niego kilka wiadomości. Stojąc w drzwiach i wpatrując się w wejście myślę sobie, że zachowuję się jak zazdrosna i rzucona dziewczyna. Nie mam prawa być zły, zawiedziony, czy smutny - a jednak właśnie tak się dzieje. Jest mi przykro, bo nie tylko ja coś popsułem, ale też Si, chyba po raz pierwszy od wielu lat, zdecydował się całkowicie ode mnie oddalić. Próbuję przywołać go, w jakiś sposób wymusić przybycie do naszego mieszkania i przeprowadzenie ze mną rozmowy. Oczywiście, nic się nie dzieje, nie jestem telepatą, nie manipuluję ludzkimi umysłami. Ale chciałbym. Nie wiem, jak długo stoję na tym cholernym progu - w końcu jednak moje modlitwy zostają wysłuchane. Si faktycznie się pojawia, a ja… nagle nie wiem, co w zasadzie powinienem zrobić. Powiedzieć. Jego obojętny ton wywołuje we mnie nagłą irytację. - Bawi cię to? - pytam cicho, nie odpowiadając na powitanie i przeprosiny. Nie na takie słowa czekałem, chociaż do tego momentu nie wiedziałem, że w ogóle czegokolwiek oczekuję. - Najpierw mówisz, że mnie kochasz, a potem umawiasz się z innym? Okłamujesz mnie, jego czy siebie? Myślałem, że zasłużyłem na twoją szczerość po tym wszystkim. Na to, że nie będziesz się mną bawić, szczególnie nie w tak ważnych sprawach. - Milknę na moment, zmuszając się do rozluźnienia palców, które - sam nie wiem kiedy - zacisnąłem na ramionach. Oddycham szybko, szybciej, co zdradza moje zdenerwowanie. Nagle to do mnie dociera. Faktycznie czuję się zdradzony. Zdradzony i zazdrosny. - Zależy mi na tobie, a ty tak po prostu masz to w dupie. Myślisz, że to takie proste? Takie proste jest zaakceptowanie z dnia na dzień, że zależy mi bardziej, niż sądziłem? Że patrzę na ciebie inaczej? Że… - zacinam się nagle, wypuszczam powietrze przez nos ze świstem i obracam się na pięcie. Tego wszystkiego jest za dużo. Nie chcę się z nim kłócić. Nie chcę rozważać mojego uczucia do tego człowieka. Chcę zniknąć. - Jesteś cholernym egoistą - stwierdzam na odchodnym, z gorzkim posmakiem w ustach. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Czw Wrz 27, 2018 12:08 pm | |
| Odstawiam buty i obracam się do Noah. Nie rozumiem jego pytania, a tym bardziej pretensji w głosie. Chociaż może, jeśli wziąć pod uwagę to, że nie obierałem telefonów... Znów chcę przeprosić, ale z ust mojego przyjaciela padają nagle nieoczekiwane słowa. Ostrzejsze niż nóż i zadające po stokroć boleśniejsze rany. Zamieram, wbijając w niego zdumione spojrzenie. - O czym ty mówisz? - bąkam w odruchu. Czuję, że powinienem być wściekły. Noah z premedytacją obwinił mnie o wszystko. Wylał na mnie wiadro goryczy, choć wcale na nie nie zasłużyłem. Nie miał prawa tak mnie traktować i doskonale o tym wiem, ale... to przestaje być istotne. Czy raczej przestało być istotne, kiedy zdaję sobie sprawę, że moim przyjacielem nie kieruje złośliwość i chęć skrzywdzenia mnie, a... zazdrość. Zazdrość i poczucie krzywdy. Czuję, że powinienem wykrzyczeć mu jak dla okropne były dla mnie lata życia z nieodwzajemnioną miłością, ale łapię się na świadomości, że licytowanie się w cierpieniu niczego nie zmieni. Będziemy na siebie krzyczeć, obwiniać się, a przecież obu nam chodziło o to samo. By zostać zrozumianym. Nie mogę powstrzymać szybszego bicia serca i nagłej, kompletnie niespodziewanej euforii. Nadzieja, która uschła niczym niepodlana roślinka, teraz wystrzeliła w górę barwnymi kwiatami. Czy to możliwe? Czy Noah, mówiąc ostatnie słowa naprawdę miał na myśli, że...? Boję się to nazwać nawet w myślach, ale naiwnie chwytam się tej nadziei, tej zazdrości, która być może niesprawiedliwa, napełnia mnie radością, a nie odrazą. Poprzednia apatia zupełnie mnie opuszcza. Dłonie drżą mi, na policzki wypływa gorąc, a serce wyrywa się z piersi. Poddaję się ekscytacji, odpychając złość i niesprawiedliwość jego słów, by skupić się jedynie na tych ostatnich. "Myślisz, że to takie proste? Takie proste jest zaakceptowanie z dnia na dzień, że zależy mi bardziej, niż sądziłem?" Idę za nim, ale widok jego sylwetki na tle nocnych świateł miasta padających z okna, powstrzymuje mnie przed kolejnym ruchem. Noah, mój najlepszy przyjaciel, człowiek pewny siebie, odważny i znajdujący wyjście z każdej sytuacji, teraz wydaje się... zagubiony. Po raz pierwszy w życiu mam okazję być dla niego oparciem. Po raz pierwszy mam okazję wesprzeć go i podarować mu zrozumienie tak, jak on robił to przez tyle lat dla mnie. - Noah... - Wywołuję go łagodnie, stając w progu pokoju. - Jesteś niesprawiedliwy. - Mimo słów w moim głosie nie ma przygany. - Ale rozumiem cię. Masz rację, okłamuję Willa i staram się okłamać siebie. Jednak wobec ciebie zawsze byłem fair. Nigdy, przez tyle lat nie obciążałem cię swoim uczuciem, choć przeżywałem katusze z każdą twoją kolejną miłostką. A ty, teraz, odmawiasz mi możliwości znalezienia szczęścia w ramionach kogoś, kto... być może naprawdę mnie kocha... - Poczucie winy wobec Willa chwyta mnie boleśnie za serce, kiedy mówię na głos te słowa. Jednak przełykam gorycz, odsuwam od siebie jego widmo i mówię dalej. - Naprawdę sądzisz, że to ja jestem egoistą? Naprawdę chcesz mnie teraz obwiniać? To nie ma sensu... - Wzdycham drżąco, rozedrgany lawiną uczuć i powoli idę w kierunku okna. Gdy docieram do niego, kładę dłoń na ramieniu przyjaciela i zmuszam go, by się do mnie odwrócił. Kiedy to robi, uśmiecham się ze smutkiem. - Noah, czekałem na ciebie tyle lat... Na boga, przyznałem ci się, wiedząc, że to zniszczy naszą przyjaźń. Jakiego więcej chciałbyś poświęcenia? Zsuwam rękę, ale jedynie po to, by chwycić jego dłoń. Zamykam ją między swoimi palcami, a choć wstyd rozpala mi policzki i zmusza, bym odwrócił wzrok, ja uparcie patrzę mu w twarz. - Jeśli miałbym choć cień szansy, że mógłbym być z tobą... nic innego nie będzie się liczyło. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Pią Paź 05, 2018 6:58 pm | |
| Jestem zły, zawiedziony, wręcz upokorzony. Upokorzony. Smakuję tego słowa, obracam je na wszystkie strony i nagle upewniam się, że faktycznie, to dokładnie to, co czuję. Zapewne gdybym spojrzał racjonalnie na całą sytuację, nie miałbym powodów do takich wrażeń, ale w tym momencie jestem zbyt zraniony, by próbować oprzeć się na obiektywnych argumentach. Wiem tylko, że straciłem zbyt dużo czasu zastanawiając się, co takiego czuję do Si, a gdy wreszcie postanowiłem coś zrobić, by zadbać zarówno o niego, ale i siebie, on mnie odrzucił. Nigdy nie sądziłem, że taki symboliczny kosz wywoła we mnie tyle negatywnych emocji – a jednak tak się stało. Wypełnia mnie złość, irytacja, ból, wstyd. Mam ochotę jednocześnie gdzieś się schować i zacząć wyć. Jestem wściekły. Przede wszystkim wściekły. Nie niesprawiedliwy. Słowa Si nie mają dla mnie większego sensu. Uważa, że ma prawo stawiać mnie i tego faceta w takiej sytuacji, dlatego że co? Że on cierpiał w milczeniu? Nikt go do tego nie zmuszał. Nigdy nie kazałem, ani nie poprosiłem, by ukrywał przede mną swoje uczucie. Nigdy nie byłem go świadom. Może gdybym wiedział, wszystko wyglądałoby inaczej? Może bylibyśmy razem… a może Si mieszkałby właśnie z Williamem i byłby szczęśliwy? Tego nigdy się nie dowiemy, bo on podjął taką a nie inną decyzję i nagle mnie nią obarcza. Egoistyczny chuj. Dokładnie tak sądzę. Stoję sztywno, nie ruszając się, gdy dłoń mojego współlokatora przesuwa się po moim ciele, docierając w końcu do dłoni. Nie odwzajemniam uścisku, bo po prostu nie potrafię. Czuję niemal niechęć do osoby, która jeszcze kilka godzin wcześniej była dla mnie najważniejsza. Poza tym… fizyczność nagle wiąże się z innymi aspektami, na które chyba jeszcze nie jestem gotów. Wcześniej starałem się o nich nie myśleć, jeszcze nie, ale teraz to wcale nie jest takie proste, nie wtedy, gdy stoimy w moim pokoju, w ciemności, rozmawiając o uczuciach. Nie unikam jego wzroku, ale wiem, że w moim jest złość. - Chcesz być ze mną… ale jednocześnie chcesz mieć opcję B, zakochanego w tobie faceta? Czy może wolałbyś mieć nas obu, raz jednego, raz drugiego, żebyś sobie odbić te „lata nieobciążania mnie swoim uczuciem”? - wyrzucam z siebie z nieskrępowaną irytacją, zaciskając potem usta w wąską linijkę. Odwracam wreszcie wzrok, by nie widzieć zranionego spojrzenia Si. Wiem, że go tymi słowami zranię, ale chcę tego. Chcę, żeby poczuł się tak chujowo, jak ja, gdy wyszedł z Willem. Zrobiłem w jego kierunku krok, a on go zignorował – egoistycznie chcę, by teraz on cierpiał. To niesprawiedliwe, nie fair, nie w moim stylu, ale nadal nie jestem racjonalny (i wcale nie chcę być). Odsuwam dłoń i zakładam znów ręce na piersi, wbijając spojrzenie w ciemną noc, przejeżdżające przez ulicę samochody, dwa (zapewne spóźnione) autobusy i szukam wzrokiem księżyca. Dzisiaj jednak niebo jest zachmurzone i nie widać jego tarczy. Trudno. To i tak nie jest romantyczny wieczór. A mógł być. Ta myśl przecina mgłę irytacji i zirytowania, która zakrywała do tego momentu moje zdrowsze spojrzenie na całą sytuację. Już nie jestem zły ani upokorzony, czuję wyłącznie smutek. Odwracam się jeszcze raz w kierunku mojego młodszego współlokatora i mówię: - Si… Si, przepraszam. Po prostu… - Wzdycham ciężko i przeczesuję palcami włosy, roztrzepuję je na boki, wreszcie z powrotem przygładzam. - Jestem głupi - podsumowuję ostatecznie i wzruszam ramionami. Wyciągam dłoń ku Simonowi, niczego nie mówiąc, ale niewerbalnie zapraszając do ponownego pochwycenia jej i… spróbowania? Dania mi szansy? Nam? Sam nie wiem. Mam nadzieję, że on wie. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Sob Paź 13, 2018 8:25 pm | |
| Wyczuwaj obojętność na dotyk, czuję jakbym fizycznie dostał w twarz. Cofam dłoń zanim jeszcze Noah w ogóle decyduje się zabrać swoją, ale to nie brak wzajemności boli mnie najbardziej. Po chwili padają słowa, które są jak kolejny policzek. Mój przyjaciel, człowiek, który prawdopodobnie zna mnie najlepiej ze wszystkich ludzi na świecie, wepchnął mnie w szufladkę jakiegoś socjopaty, który bawi się uczuciami innych ludzi. Pierwszy raz w życiu, mam ochotę go uderzyć. Zaciskam dłonie, napinając się jak struna. Jego słowa bolą, ranią do żywego i nagle żałuję wszystkich wyznań. - Tak, chcę mieć opcję B, bo nie chcę dłużej cierpieć z miłości do ciebie! - Wypluwam z siebie w przypływie złości. Podnoszę głos i zrywam się z miejsca, ale zatrzymuję w pół kroku. Wściekły i zraniony, mocno wbijam paznokcie we wnętrza dłoni. Jednak fizyczny ból nie jest w stanie zagłuszyć tego, co teraz czuję. Wizja rozmazuje mi się i po chwili na policzki wylewają się gorące łzy. Jeśli teraz wyjdę, to będzie koniec. Myślałem, że jestem na niego gotowy, sam przecież do niego doprowadziłem, a jednak, kiedy stanąłem z końcem twarzą w twarz, nie jestem w stanie zrobić kolejnego kroku. - Ja już nie mam siły, Noah - szepczę po chwili, łamiącym się głosem. Cały trzęsę się ze złości, żalu i cierpienia. - Nie wiem, co mam robić. Każda decyzja okazuje się złą... Ja już nie chcę... - Ocieram policzki wierzchem dłoni, w duchu modląc się żeby Noah jakiego znam, powrócił. Żeby wszystko wróciło do normy. W tym momencie oddałbym wszystko, żeby cofnąć czas. I gdy myślę, że już nic nie da się zrobić, ze Noah zbędzie mnie milczeniem, on w końcu się odzywa. Obracam się przez ramię, patrzę na jego dłoń i waham się. Gorzkie słowa jakie między nami padły... czy naprawdę możemy przejść ponad nimi? Spoglądam mu w twarz, choć nie wiem, co chciałbym w niej znaleźć. Nic już nie wiem. Zagubienie, które widziałem na jego obliczu wcześniej, wcale nie ustąpiło. Mój przyjaciel nadal gubił się w tym wszystkim, wcale nie miej niż ja. Kim byłbym więc, gdybym nie pochwycił wyciągniętej ku mnie dłoni? Odwracam się zupełnie i podchodzę, splatając palce z jego palcami. Ciepło skóry, ten nieważki przecież, dotyk, sprawia, że ściska mnie w piersi. Bliskość Noah, o której zawsze marzyłem, namiastka tego, czego potrzebowałem i potrzebuję, rozpala bolesne pragnienia pomimo wszystkich słów, pomimo żalu i poczucia zranienia. - Kocham cię - mówię cicho, patrząc w okno, za którym mrugają sennie światła nocnego miasta. - Przepraszam, że sprawiam ci tyle kłopotu... - Lekko ściskam jego dłoń i nie mówię już nic więcej, po prostu pozwalając sobie na te kilka chwil kompletnego bezruchu. Tkwimy zawieszeni w czasie, trzymając się za ręce, patrząc przed siebie jakbyśmy bali się spojrzeć sobie w oczy. Właściwie ja... boję się. Nie mam pojęcia, co znaczą zaciskające się na mojej dłoni palce Noah. Nadzieja, głupia i naiwna, wciąż wygrywa fałszywe nuty w moim sercu, ale pozwalam jej grać, pozwalam się mamić. - Noah? - wywołuję go cicho. W odruchowym wyrazie czułości przesuwam kciukiem po skórze jego dłoni - Daj mi szansę. - Brzmię słabo, dziwiąc się, że w ogóle stać mnie jeszcze na tak żałosną prośbę. - Pozwól mi... być z tobą. Jeśli nie jestem ci obojętny, to... może z czasem mógłbyś spojrzeć na mnie inaczej? Nie proszę o nic więcej. A jeśli... jeśli się nam nie uda, zrobię wszystko, co w mojej mocy żebyśmy nadal pozostali przyjaciółmi. - Wychodzę na desperata, ale to jedyne co mogę jeszcze zrobić, by spróbować cokolwiek naprawić. Nie mam pojęcia czy idę w dobrym kierunku, czy nie odebrałem źle wcześniejszych słów i zachowań Noah, ale muszę spróbować. Ten ostatni raz. I tak bardziej już się nie upokorzę. Zresztą, to nie ma teraz znaczenia. Nasza relacja jest ważniejsza od jakiegokolwiek wstydu. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Nie Paź 14, 2018 3:34 pm | |
| Trzymamy się za ręce. W końcu pojawiała się pomiędzy nami jakaś delikatna nić porozumienia, bliskość, połączenie pomimo wszystkich słów, które wypowiedzieliśmy. Po raz pierwszy ten dotyk jest czymś więcej, niż tylko przyjacielskim wsparcie – a przynajmniej tak sądzę. Znam uczucia Si, a on wie, że ja coś do niego czuję. Wiem, że jest mniej pewny mnie, niż powinien, ponieważ tak naprawdę z naszej dwójki tylko ja usłyszałem wyznanie miłosne. Zresztą, te dwa znamienne słowa zaraz padają z jego ust po raz kolejny, a we mnie wreszcie głos zabierają inne uczucia niż smutek, złość, czy zawód. Nie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy, za dużo się dzieje, za bardzo nie jestem pewien tego, co robię, ale… Ale jest lepiej. Ogrzewam się w cieple ulgi, która owinęła mnie niespodziewanie i uciszyła pozostałe, targające mną emocje. Przymykam oczy, wsłuchując się w słowa towarzysza, odwzajemniając delikatne uściśnięcie dłoni. Nie wiem, co odpowiedzieć na jego wyznanie, jak zareagować na przeprosiny, pozwalam więc na nadejście ciszy. Być może po tylu nieprzyjemnych słowach musimy przez chwilę właśnie milczeć. - Słucham? - pytam na granicy słyszalności, nie będąc jeszcze gotowym na rozmowę, ale jednocześnie jestem świadom, iż Si na nią zasługuje. Pomimo, że wciąż coś we mnie burzy się na wspomnienie Willa, to wiem, że mój najlepszy przyjaciel wycierpiał wystarczająco, by otrzymać szansę na normalną konwersację, w której w jakiś sposób uporządkujemy nasze myśli i całą sytuację. To nie zmienia jednak faktu, iż nie wiem, co powinienem mu powiedzieć. Gdy słyszę nieśmiałą prośbę młodszego mężczyzny, robi mi się przykro, ale z zupełnie innych powodów niż wcześniej. Jak wielkim chujem musiałem być, by wywołać w nim tak duże zwątpienie, iż musiał chwytać się najbardziej desperackich zapewnień, by mieć poczucie, że ma jakiekolwiek szanse? Jak bardzo obawiał się tej chwili, tych wszystkich chwil, które doprowadziły nas do takiego a innego stanu? Człowiek, który wyznawał miłość swojemu ukochanemu, zasługiwał na natychmiastową, pozytywną odpowiedź, a nie dni pełne napięcia i wyrzutów sumienia. Wzmacniam uścisk na dłoni Si, a później przyciągam go do siebie, samemu też czyniąc krok w jego kierunku. Zamykam go w mocnym, niewątpliwie znajomym uścisku, chociaż jednocześnie muszą być w nim bardziej nieznajome nuty, wynikające z zupełnie nowej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Opieram brodę na głowie swojego współlokatora, wolną ręką głaszcząc go po plecach, czując fizyczną potrzebę do zapewnienia go, że wszystko będzie dobrze… a jednocześnie, nadal nie potrafię zebrać się w sobie i czegoś powiedzieć. Zamykam oczy i biorę kilka głębokich wdechów, które mają za zadanie pomóc mi się opanować, pozbierać myśli i zebrać w końcu na odwagę. - Naprawdę mi na tobie zależy. Nie tylko jak na młodszym bracie mojej byłej, współlokatorze, ani przyjacielu. Wiem, że to szaleństwo, że nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego do mężczyzny… a może i w ogóle nie czułem, bo przecież tak dobrze się znamy. - Wreszcie rozchylam powieki i spoglądam za okno, czując się nieprzyjemnie słabo i bezbronnie. Powiedziałem to, chociaż zarazem nie powiedziałem nic takiego. Wiem, że to prawda, że każde jedno słowo, które wydobyło się z moich ust, jest prawdziwe i obciążone niesamowicie dużym ładunkiem emocjonalnym. Wiem, ale muszę zaakceptować fakt, iż to wciąż mniej, niż na to zasługuje Si. - Przepraszam. Zachowuję się wobec ciebie cholernie nie fair - mówię, wreszcie odrobinę się odsuwając, na tyle by móc spojrzeć na zapłakaną twarz swojego współlokatora i poczuć jak poczucie winy gwałtownie we mnie rośnie. Przez krótką chwilę ja też mam ochotę się rozryczeć, ale udaje mi się stłumić tę niespodziewaną potrzebę. Przyciągam Simona mocniej, znów dociskając go do swojej piersi. - Przepraszam. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Nie Paź 14, 2018 5:35 pm | |
| Czując pociągnięcie, zaskoczony spoglądam na Noah, ale po chwili nie widzę już nic prócz ciemności. Znajomy zapach i znajome ciepło ukrywają mnie przed światem, a ja po prostu pozwalam im się otoczyć. Wtulam twarz w jego pierś, mocno zagryzając wargi żeby nie zacząć szlochać. Ulga, jaka mnie ogarnia jest obezwładniająca i jedyne do czego jestem zdolny, to zaciskanie ramion wokół ciała przyjaciela. Słowa jakie padają po chwili nie dają mi jasnej odpowiedzi, ale są wystarczające, by podtrzymać tlący się nieśmiało, płomyk nadziei. - Nie. Nie przejmuj się. To, co powiedziałeś, wystarczy - zapewniam, kiedy przez chwilę mogę spojrzeć mu w twarz. Nawet próbuję się do niego uśmiechnąć, ale jego ramiona znów chwytają mnie mocno, a ja przylegam do ciepłej piersi, słuchając przeprosin i śpiesznego bicia serca. Moje również bije szybko i mam wrażenie, że wypełnia całą pierś, zabierając mi oddech. A może to ramiona Noah tak mocno mnie przytulają, że nie mogę złapać tchu? Kilka chwil tkwimy w ciszy, wtulając się w siebie, ale wiem, że ani ja ani on nie zdobędziemy się już na nic więcej tej nocy. Zmęczeni emocjami, wyswobadzamy się ze swoich objęć, czując się może odrobinę lepiej, ale wciąż przytłoczeni zażenowaniem i niepewnością, nie jesteśmy zdolni powiedzieć czegoś więcej prócz nieśmiałego "dobranoc". Ale to mi wystarcza. Wystarcza mi świadomość, że nasze ścieżki stały się w końcu wspólną drogą.
Budzę się we własnym łóżku ze świadomością, że dzień, który się rozpoczyna jest dniem, który miał nigdy nie nadejść. Nigdy nie sądziłem, że obudzę się z myślą, że Noah patrzy na mnie jak na kogoś więcej niż przyjaciela. To jest uskrzydlająca myśl, ale za nią czają się cienie wcześniejszych wyborów. Poczucie winy wobec Williama ciąży mi na sercu wielkim głazem i niemal przesłania radość. Dzisiejszy dzień nie będzie tak dobry jak zawsze marzyłem. Będę musiał zmierzyć się ze wszystkimi konsekwencjami. Tego ranka nie uciekam z domu zanim Noah wstanie. Nie zostaję też w swoim pokoju, ale ruszam do kuchni i tak jak to robiłem zanim wyznałem mu miłość, przygotowuję poranną kawę. Dla siebie i dla niego. Wszystko zdaje się takie, jak przed wielką burzą, spokojne, zwyczajne... ale świadomość wypowiedzianych słów i ich znaczenia kompletnie zmienia moje spojrzenie na trywialne czynności. Nigdy nie sądziłem, że robienie czegoś dla Noah, który był moim przyjacielem i niespełnioną miłością, będzie tak różne od robienia czegoś z myślą o nim jako... swoim. Wiem wprawdzie, że nie powiedział nic wprost, ale nie wymagam tego od niego. Po prostu chcę, żeby spróbował. Na razie daleki jestem od jakichkolwiek śmielszych pragnień. Upajam się samą świadomością, że mnie akceptuje. Że zależy mu trochę inaczej niż dotychczas. Czekałem na niego wiele lat, i jeśli istniała szansa, mogę czekać kilka następnych. Gdy wchodzi do kuchni, witam go uśmiechem. W dłoniach trzymam swój kubek, ale wskazuję jego, stojący na stole. - Zrobiłem kawę - informuję, choć wcale nie muszę i moszczę się na kuchennym parapecie. Za moimi plecami i okiennym szkłem, świeci słońce, przebijając się przez złotobrązowe liście drzew. Dmucham na czarny płyn w kubku i znad niego obserwuję mojego przyjaciela, a choć bardzo staram się zachowywać naturalnie, nie mogę powstrzymać uśmiechu, który ciśnie mi się na usta, gdy widzę go w rozświetlonej kuchni, rozczochranego, rozespanego, szalenie przystojnego. Jednak gdy tylko nasze spojrzenia się spotykają, speszony odwracam wzrok. - Masz dzisiaj jakieś plany? - pytam, by przerwać ciszę i odgonić czającą się za rogiem niezręczność. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Pon Paź 15, 2018 10:41 pm | |
| Do niczego istotnego nie doszło, a jednak zarazem stało się bardzo wiele. Czuję ciężar wszystkiego, sytuacji, wypowiedzianych i niewypowiedzianych słów, z trudem oddycham i serce wali mi w piersi tak, jakby próbowało wydostać się na zewnątrz. Nie przypominam sobie innej sytuacji, w której byłbym tak zdezorientowany i nakręcony, zachowując się przy Si nie jak dorosły, rozsądny człowiek, a szczeniak niepewny… cóż, w zasadzie wszystkiego. Zawsze to ja byłem dla Si kimś jak starszy brat, oparciem, pewną osobą, do której mógł przyjść po poradę, wsparcie i nie obawiać się oceny. Mógł liczyć na ciepło, rozsądek i stuprocentową pewność, dzięki czemu sam mógł się wahać do woli. Tak było od lat, to były nasze role i znajdywaliśmy się w nich wspaniale. Do teraz. Gdy tak się przytulamy, upewniamy, że coś się zmieniło, jednocześnie pozostawiając nam znaną i stabilną bazę, dociera do mnie, że – skoro zdecydowałem się na coś więcej, tak już będzie zawsze. To Simon będzie prowadził mnie lub – w najlepszym razie – będziemy wspólnie szukać jakiejś drogi, miejsca, w którym poczujemy się dobrze. Owszem, pozostanę dla niego wsparciem na wielu różnych polach, ale na tym konkretnym, być może najważniejszym – będę musiał przekazać pałeczkę dowodzenia Si. Czy on jest tego świadom? Mam nadzieję. Nie mam siły na kolejne rozmowy, rozważania, kamienie milowe w naszej relacji. Jestem zmęczony i wciąż odrobinę roztrzęsiony po wszystkim, do czego doszło zarówno tego wieczora, jak i kilku poprzednich. Rozstajemy się w niezgrabnym milczeniu, tak odmiennym od tego, które panowało pomiędzy nami jeszcze kilka chwil wcześniej, gdy przytulaliśmy się w ciemności. Do niczego więcej nie jesteśmy zdolni. Idziemy spać.
Głupio przyznać, ale po tym wszystkim budzi mnie hałas w kuchni, a nie wątpliwości czy koszmary. Poprawiam spodnie dresowe, które zsunęły się ze mnie przez noc, zarzucam na siebie pierwszą z brzegu koszulkę i idę, pewien że otrzymam kawę. Ostatnie kilka dni popsuło może nasze nawyki, ale w tym momencie nie przychodzi mi to do głowy – jestem przyjemnie zrelaksowany i reaguję instynktownie, dopiero w chwili, w której staję na progu kuchni, dociera do mnie szybkość i (być może) niewłaściwość moich założeń. Przez chwilę się waham, wpatrując niepewnie we współlokatora, ale gdy ten obdarza mnie uśmiechem i pokazuje na kubek, odwzajemniam się nieśmiałym wygięciem warg. Wszystko jednak jest na swoim miejscu, chociaż trochę. Siadam na brzegu stołu, traktując krzesło jako podpórkę dla nóg, a nie tyłka, chwytam kubek w dłonie i powoli smakuję napoju. Dobry jak zawsze. - Dziękuję - mruczę, przez chwilę delektując się kawą i ciesząc ze zwyczajności tego poranka, niezniszczonej żadną niezręcznością pomimo nowego status quo, które się pojawiło za sprawą wczorajszej rozmowy. Podnoszę wzrok na Si dopiero, gdy ten zadaje mi pytanie i przez chwilę rozważam je w myślach. Ostatecznie wzruszam ramionami. - Żadnych. Myślałem o wyjściu na miasto, może do kina? Chyba dawno na nic się nie wybraliśmy, może coś ciekawego grają - mówię bezmyślnie, w pierwszej chwili nie zdając sobie sprawy, jak można by odebrać moje słowa. Miałem z Si niejedno takie wyjście i nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy to, co uderza mnie tuż po zakończeniu wypowiedzi. Czuję, jak na policzki wstępuje mi rumieniec. Robi mi się głupio. Mi. MI! Opuszczam pospiesznie wzrok, po raz kolejny wzruszam ramionami w bardziej nerwowym geście, a potem wracam do popijania kawy, żeby nie palnąć niczego głupiego. Zachowuję się jak idiota i o tym wiem. A jeśli ja o tym wiem, to Si… biorąc pod uwagę jego podejście do mnie… Jego uczucie…. on też o tym wie. Jest mi coraz bardziej głupio. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Pon Paź 15, 2018 11:07 pm | |
| Zadowolenie Noah przyjmuję z wielką ulgą. Mój przyjaciel jest całkiem rozluźniony, a przynajmniej bardzo stara się być i jestem mu za to wdzięczny, bo dzięki temu i ja mogę poczuć się swobodniej. Choć dziwi mnie lżejsza atmosfera, nie mam zamiaru na nią narzekać. Nawet jeśli wczorajsze słowa nie do końca znaczyły to, co chciałbym, by znaczyły, powrót do normalności mi wystarczy. Odpowiedź na pytanie również mnie zaskakuje, ale przede wszystkim bardzo cieszy. Nie spodziewałem się, że Noah zaproponuje jakieś wspólne plany i on... chyba też się tego nie spodziewał, sądząc po tym jak nagle jego twarz, oświetlona promieniami słońca, robi się czerwona. To bardzo rzadki widok. Noah w moim odczuciu nie jest osobą, którą łatwo można wpędzić w zakłopotanie. Zwykle śmieje się w twarz zawstydzeniu, raczej będą tym, który sam wpędza innych w taki stan. Mimowolnie uśmiecham się więc pod nosem, bo choć to nietypowa i nieprzyjemna dla mojego przyjaciela, reakcja, to jednak wywołana... przeze mnie. A to w jakiś sposób mnie cieszy. - Jasne, chętnie gdzieś z tobą wyskoczę - odpowiadam, nie szczędząc entuzjazmu, jednak moją radość burzy wspomnienie pewnej bardzo istotnej kwestii... - Tylko najpierw... muszę załatwić kilka spraw. - Wzdycham głęboko, zbierając w sobie odwagę, by powiedzieć wprost o swoich planach, a nie jest to łatwe i wywołuje we mnie większy wstyd niż mogłem przypuszczać. - Muszę pogadać z Willem - podejmuję po chwili, w której upijam łyk kawy. - Narobiłem wczoraj trochę głupot. Muszę wszystko naprawić zanim świat zwali mi się na głowę. - Uśmiecham się smętnie do mojego kubka, ale wiem, że nie powinienem czynić tej sytuacji bardziej niezręczną niż była, więc ostatecznie podnoszę wzrok i uśmiecham się radośniej, całkiem śmiało odwzajemniając spojrzenie Noah. - Możesz coś wybrać na wieczór. Może w tym kinie na starym mieście? Dawno tam nie byłem. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Wto Paź 16, 2018 12:15 am | |
| Pomimo skrępowania cieszę się, że Si się cieszy. Fakt, iż spodobała mu się propozycja, niemal wynagradza całe to zakłopotanie i zapewnia mi lepsze samopoczucie. Zależy mi w końcu na Simonie i chcę, by czuł się zarówno dobrze, jak i swobodnie. Nie tylko przy mnie, chociaż… oczywiście, przede wszystkim przy mnie, o czym przypominam sobie, gdy mój współlokator wspomina imię swojego aktualnego faceta. Nie patrzę na niego dalej, chociaż przyczyna tego unikania kontaktu wzrokowego jest inna niż wcześniej. Nie chcę, by zobaczył w moich oczach złości, która na pewno się tam pojawiła. Jasne, wiem, że nie mam na nią prawa, szczególnie jeśli Si chce zrobić to, co przypuszczam, że planuje, ale mimo wszystko ona jest obecna i wszystko psuje. Całe to niewinne spotkanie, jeszcze przed śniadaniem, nagle staje się czymś innym, związanym z poprzednim wieczorem. Nie chcę wiedzieć, jakich głupot Si wcześniej narobił. A jednocześnie chcę. Czuję się rozdarty, niepewny i zirytowany. Co gorsza, powoduje to tylko jedna wzmianka. Zachowuję się jak idiota, jeszcze bardziej niż chwilę wcześniej. Megan zdecydowanie miała rację. Jestem zazdrosny. Wzdycham ciężko i podnoszę wreszcie wzrok na chłopaka, przypominając sobie, że jasne, może mi być nieprzyjemnie, ale jemu zapewne jest jeszcze gorzej. Ma w końcu za zadanie powiedzieć kilka mniej miłych słów osobie, która była – jest – z nim w związku. Oczywiście, mógł zrobić to już wcześniej, wczoraj, ale najwidoczniej nie był gotów. Wolałbym jednak, żeby stało się to poprzedniego wieczora. Dla mojego spokoju, ale też pewności, że nic się Si nie stanie. Nie mogę jednak zabronić mu iść, pójść z nim, albo zapewnić go, że wszystko będzie w porządku. Że nie musi tego robić. Musi. Jeśli to to, co myślę, że chce powiedzieć. Mam nadzieję, że to to. - Jasne - przytakuję, podkreślając jeszcze swoje słowa ruchem głowy. Staram się odwzajemnić radość i entuzjazm, ukryć złość i zazdrość, które wciąż są obecne w moich myślach i mieszają w nich bezczelnie. - Zjem śniadanie i poszukam na internecie repertuaru - dodaję, zsuwając się ze stołu. Odstawiam wypitą do połowy kawę na obrus, a później idę do lodówki, z której wyjmuję sery, wędliny i jajka. Szybko i efektywnie przygotowuję sobie śniadanie, czując jak zaczyna mi nieśmiało burczeć w brzuchu na apetyczny zapach, który zaczął się rozchodzić po kuchni. W trakcie krojenia pieczywa zerkam kątem oka na Si. - Tobie też? - pytam, wskazując gestem na tacę z rozłożonymi składnikami. Znowu wszystko jest tak, jak dawniej. Tę iluzję staram się przynajmniej zachować. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Sob Paź 20, 2018 7:25 pm | |
| - Pomogę! - rzucam, może odrobinę zbyt radośnie, ale w duchu macham ręką na ten swój przesadny entuzjazm. Zanim ten dzień stanie się paskudny, mogę chyba wyciągnąć z niego tyle szczęścia ile się da? Zeskakuję z parapetu, odstawiam kubek i już jestem tuż przy Noah, wydzielając sobie część niewielkiego blatu, by przygotować kanapki. Kilka razy, przypadkowo, z racji małej przestrzeni, ocieram się ramieniem o ramię przyjaciela, a choć nie jest to żaden istotny dotyk, zwracam na niego uwagę bardziej niż zrobiłbym to kilka tygodni do tyłu. Posyłam Noah ciepły uśmiech, kiedy na chwilę krzyżujemy spojrzenia ponad przygotowywanym śniadaniem, ale już nic nie mówię. Wyciągam z tej chwili swobody i naturalności tyle, ile mogę. Po tym jak Noah wybrał film i zamówił bilety na wieczór, siadam w swoim pokoju i długo wpatruję się w ekran telefonu z wybranym numerem Willa. Co mu powiem? Jak mu to powiem? Wczoraj zapewniałem go o swoim uczuciu. Na jakiego człowieka wyjdę w jego oczach? Czuję się podle. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek czuł się psychicznie gorzej. Może jedynie wtedy, gdy rodzice, dowiedziawszy się o mojej orientacji, kazali mi się wyprowadzić, ale to i tak była zupełnie inna sytuacja, właściwie ode mnie niezależna. Ta natomiast, w całości opiera się na moich wyborach i osądach. Jest mi niedobrze z nerwów i naprawdę długo zajmuje mi wystukanie kilku słów w wiadomości. Nie, nie zrywam z nim przez telefon, proszę go o spotkanie, bo przecież na to zasługuje. Zasługuje na wiele więcej, bo jest naprawdę w porządku, ale mając szansę na stworzenie związku z miłością mojego życia... nie jestem w stanie wybrać jego. Od początku był zamiennikiem, a choć nie wykluczam, że mógłbym być z nim szczęśliwy, to nie potrafię zrezygnować z nadziei jaką wczoraj dał mi Noah. Gdy wychodząc wczesnym popołudniem mijam mojego współlokatora w przedpokoju, posyłam mu uśmiech, ale dostrzegam w jego oczach jakiś cień. Być może zbyt dobrze widzi jak bardzo się denerwuję? A może po prostu się martwi? Nie mam pojęcia i na tę chwilę nie mam siły tego roztrząsać. Zakładając buty, staram się wyglądać naturalnie i spokojnie. Wychodząc, komunikuję, że będę pod kinem przed dwudziestą.
Nie znam Willa bardzo długo, ale mimo to wątpię, by w gniewie mnie skrzywdził. Jednak przezornie umówiłem się z nim w parku niedaleko starego miasta. Przychodzę pierwszy i trochę żałuję pośpiechu, bo czekanie jest gorsze od konfrontacji. Gdy w końcu się spotykamy, mam wrażenie, że William podświadomie zdaje sobie sprawę z powodu spotkania akurat w takim miejscu. I faktycznie, przyjmuje moje tłumaczenie z przerażającym spokojem, jakby wszystkiego się domyślił, jakby go to nie obeszło. Jednak kiedy tylko kończę mówić, on w zimnej furii rzuca we mnie obelgą i sprawia fizyczny ból ciosem w twarz. Silnym, bezwzględnym, w którym skupiony jest cały żal i gniew. Nie bronię się, nie uciekam. Nic nie mówię. Zasługuję. Potem, większość popołudnia spędzam na ławce, przyciskając mrożoną mieszankę warzyw kupioną w sklepie obok, do bolącego policzka. Ostry ból przypomina mi jak okropnym jestem człowiekiem i sprawia, że z niechęcią patrzę na zegarek. Jak mam przyjść do Noah w takim stanie? Puchnący polik jest dowodem na to, że nie potrafiłem załatwić tej sprawy w polubowny sposób. Oczywiście, starałem się, ale sądzę, że to wcale mnie nie usprawiedliwia. Skrzywdziłem kogoś, kto mi zaufał. Jestem egoistą, tak jak wczoraj w złości powiedział Noah. Uśmiecham się z goryczą do pochmurniejącego nieba. Przez kilka minut zastanawiam się nad odwołaniem spotkania, ale boję się, że jeśli to zrobię, znów wywołam lawinę nieporozumień. Zbieram się więc i jestem o umówionej godzinie przed kinem. Wśród ludzi przed wejściem, dostrzegam znajomą sylwetkę, a choć wciąż czuję się podle, widok Noah jest balsamem na wszystkie smutki. Przywołuję na twarz uśmiech, choć spuchnięty, napięty policzek boli jak cholera. - Noah! - wołam, pozornie całkiem zwyczajnie, klepiąc przyjaciela w ramię, by zwrócić jego uwagę. Gdy się do mnie odwraca, uśmiecham się jeszcze szerzej. Udaję, że wszystko jest w porządku. - Mam nadzieję, że nie czekasz długo. Dzisiaj jest dość chłodno. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Pon Paź 22, 2018 12:42 am | |
| Robimy wspólnie z Si śniadanie, a potem razem je jemy. Znów jest tak samo, jak dawniej. Tak samo… a jednak inaczej. Jestem zresztą pewien, że nie tylko ja to czuję. Coś w zachowaniu Simona się zmieniło, chociaż nie potrafię w żaden sposób opisać tego, co podskórnie czuję. Wprawdzie może to być tylko moje wrażenie, wynikające raczej ze zmiany we mnie, ale… nie sądzę. Racjonalnie przypuszczam, że może chodzić o brak jakiejś wewnętrznej bariery, którą musiał sobie przy mnie narzucić Si, by nie pokazać swoich uczuć. Fakt, iż musiał coś przede mną ukrywać, nieprzyjemnie kłuje mnie w pierś. Nie chciałem nigdy do tego doprowadzić. Nie miałem pojęcia, że Si coś do mnie czuł – gdybym wiedział, być może… Nie, tak naprawdę nie wiem, jakby potoczyły się nasze losy, gdyby mój współlokator zdecydował się na wyznanie. Nie wiem nawet, co teraz z nami będzie, a przecież jestem świadom też i własnych uczuć… Nawet przypadkowy dotyk nie może przerwać moich rozmyślań – dopiero po chwili, gdy już idę do swojego pokoju po laptopa, zdaję sobie sprawę, iż do niego doszło. Nie sądzę, by Si przywiązał do niego jakąkolwiek wagę, jednak nasz sytuacja uległa zmianie i muszę być tego świadom. Nie mogę przypadkiem zasugerować mu czegoś błędnego… lub, nie daj bóg, w jakiś sposób go zranić. Skupiam się na wyborze filmu, odcinając od tych wszystkich myśli, które do niczego nie prowadzą. Najpierw Simon musi załatwić swoje sprawy z Willem, a potem dopiero możemy zacząć próbować. Tego jednego jestem pewien, niezależnie od tego, jak bardzo nie wiem, co zrobić z naszą przyszłością, najpierw chłopak Si musi stać się jego przeszłością. Tonę na jakiś czas w filmikach na Youtubie, próbując nie myśleć o głupich rzeczach, a potem decyduję się na posprzątanie w naszym mieszkaniu. Gdy widzę Si szykującego się do wyjścia, czuję zaniepokojenie i zazdrość, ale zmusza się do zduszenia ich. Tu nie chodzi o ciebie - mówię do siebie, ale wiem, że to kłamstwo. Są jednak pewne sprawy, z którymi mój przyjaciel (?) musi sobie sam poradzić. Nie mogę staczać za niego wszystkich walk, szczególnie wtedy, gdy gdzieś tam w duchu chcę, by dostał nauczkę. Bo mógł wykorzystać okazję poprzedniego dnia, gdy go o to poprosiłem.
Martwię się, ale nie dzwonię do Si, tylko odliczam czas do umówionego spotkania. Jestem na miejscu grubo za wcześnie, przez co stoję pod szyldem kina, marznę i się stresuję. Chcę zadzwonić. Ale nie mogę. Ale chcę. Zegarek nigdy wcześniej nie poruszał się tak wolno, nawet poprzedniej nocy. Zgrzytam zębami, chowam dłonie do kieszeni i zmuszam się do zajęcia myśli czymkolwiek innym. Po dłuższej chwili jestem niemal całkiem pochłonięty planowaniem najbliższego tygodnia, swojej pracy i zajęć, a przez to nie zauważam Simona, który zaszedł mnie od tyłu. Obracam się, odruchowo przywołując na twarz uśmiech. Ten jednak zaraz z niej schodzi. Nawet nie zauważam momentu, w którym moje dłonie unoszą się i chwytają Si za podbródek i nieopuchnięty policzek. Delikatnie obracam jego twarz, podziwiając powoli formującego się siniaka z czymś, co śmiało mogłoby uchodzić za zgrozę. Zgrozę i złość. Tym razem zatamowanie tych uczuć nie jest tak proste. Ktoś śmiał zranić Simona. Ktoś, komu on, mimo wszystko, zaufał. Kolejny raz go zranił. - Co ci się stało? - pytam przez zaciśnięte zęby, z trudem hamując rosnącą furię i ochotę natychmiastowego sprania na kwaśne jabłko potencjalnego – potencjalnego! - sprawcy. Jestem jednak niemal pewien, że to wina Williama. Skurwiel. Wprowadzam Si do wnętrza kina, a potem sadzam na brzegu staromodnej, czerwonej kanapy, tuż obok dwóch starszych pań, które rozentuzjazmowanymi głosami dyskutowały o jakimś niesamowicie przystojnym aktorze, który pojawił się na premierze… Reszta ich rozmowy znika gdzieś w tle, bo skupiam się całkowicie na Si. Przyklękuję przed nim, bo wyczuwam, że poczuł moją złość. Nie chcę, żeby się przestraszył, nie on jest tu winien. Kilka chwil wcześniej miałem na tę kwestię zupełnie inne zdanie, ale nie jest już to istotne. Nauczką dla mojego współlokatora mogło być jego paskudne samopoczucie, może nawet jedno czy dwa oziębłe i zawiedzione spojrzenia, ale na pewno nie rękoczyny. A jeśli przemoc fizyczna weszła w ruch, to musiały polać się też jakieś obelgi… A na to nie wyrażam zgody. Si przeżył już za dużo odrzucenia i wyzwisk w swoim życiu. Obiecałem go przed tym ochronić. I zawiodłem, przez zwykłą, dziecinną zazdrość. Powinienem był z nim tam pójść. - Przepraszam. Przepraszam. Chcesz iść do domu? - pytam cicho, z zatroskaniem, bez tej cichej furii, która nagle ze mnie uleciała. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Wto Paź 23, 2018 1:14 pm | |
| Reakcja Noah, choć w jakiś sposób spodziewana, wprawia mnie w zakłopotanie. Pewnie gdyby nie wczorajsze słowa, ta sytuacja miałaby zupełnie inny wydźwięk, a tak, czuję się zwyczajnie zawstydzony. Martwi się o mnie jak o przyjaciela, tak jak kiedyś, czy już nieco inaczej? Poza tym, mijający nas ludzie, patrzą ciekawie w naszą stronę, a wzbudzanie sensacji jest ostatnim czego teraz chcę. Zmieszany, uśmiecham się niepewnie i cofam głowę przed jego chłodnymi dłońmi. Przed rozgniewanym, niedowierzającym wzrokiem. Martwi się... czy to samo spojrzenie ujrzałbym, gdybym nie przyznał mu się do własnych uczuć? - Nic mi nie jest. - Staram się go zapewnić, bo istotnie, nic się nie stało. Siniak zejdzie, Will zapomni, ja zapomnę. To już przeszłość... - To już przeszłość - mówię na głos, pewien swoich słów. - Skupmy... skupmy się na... - przyszłości - dzisiejszym wieczorze. Nie zostało wiele do filmu, a ja naprawdę zjadłbym popcorn. Opiekuńczym gestem obejmuje moje ramiona i wprowadza mnie do ciepłego wnętrza kina, więc mam nadzieję, że faktycznie odpuścił, ale gdy sadza mnie na kanapie i klęka przede mną, moja twarz nabiega czerwienią. - Noah, no coś ty, nie zachowuj się jak starszy brat. Wstań. Nie jestem dzieckiem - mówię, wyraźnie zakłopotany, a Noah smutny, pełen jakiegoś poczucia winy, którego nie rozumiem, przeprasza mnie szeptem. Kręcę głową nie tylko w odpowiedzi na to, czy chcę wracać, ale też dlatego, że nie chcę by mnie przepraszał. By zachowywał się tak, jakbym stale wymagał opieki, jakby to on za każdym razem musiał sprzątać za mnie mój bałagan. Nie chcę by patrzył na mnie jak na dziecko. - Przestań. To nie twoja wina. Noah... - Chwytam go za przedramię i wstając, ciągnę w górę, zmuszając by i on wstał. Gdy stajemy twarzą w twarz, zbliżam się tak, by wścibskie panie, siedzące nieopodal, nie dosłyszały moich słów. - Daj spokój. Chcę zostać, przecież sam zaproponowałem. Poza tym... - na chwilę odwracam wzrok. - Należało mi się. Sam się prosiłem. Zdziwiłbym się, gdyby mi nie przyłożył, ale zostawmy to. Ostatnio sporo się wydarzyło, dajmy sobie odpocząć, ok? - Potrząsam lekko jego przedramieniem, a potem puszczam je i uśmiecham się szeroko, ignorując ból napuchłej twarzy. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Sro Paź 24, 2018 5:18 pm | |
| Moje zachowanie, moje myśli, są dalekie od bycia starszym bratem. Chcąc nie chcąc już od pewnego czasu nie patrzę w taki sposób na Si. Moje pragnienie zaopiekowania się nim nie wynika z tak szlachetnych pobudek, jakimi karmiłem się przez ostatnie kilka lat naszej znajomości. Absolutnie nie życzę sobie, by ktokolwiek podnosił rękę na mojego współlokatora, który czego by nie zrobił, na pewno nie zasłużył na fizyczną karę. Obejmuję go opiekuńczo, gdy przybliża się do mnie, a jedna z moich dłoni sama zaczyna uspokajająco głaskać go po plecach. Nie chodzi nawet o to, że Si jest zdenerwowany – to raczej ja czuję potrzebę ukojenia, upewnienia się, że wszystko z nim w porządku, że nic więcej mu się nie stało. Nie chcę, by coś jeszcze go bolało. Przyciągam go odrobinę mocniej, zamykając całkiem w swoich ramionach, na samym środku kina, nie przejmując się żadnymi przechodzącymi obok osobami, wpatrzonymi w nas – ale tylko kątem oka – starszymi paniami, niczym. Muszę poczuć jego bliskość i upewnić się, że, no cóż, przestanie wygadywać głupoty. - Nie. - wyduszam z siebie, prosto w jego ucho, a w moim głosie wyraźnie pobrzmiewa irytacja. - Nigdy więcej tak nie mów. Nie „należy ci się” żaden cios. Żadne uderzenie. Nikt nie ma prawa podnieść na ciebie ręki - mówię szybko, zapalczywie, ale mimo wszystko wyraźnie. Pilnuję się, by nie podnosić głosu, bo jesteśmy w miejscu publicznym, a ja nie chcę robić scen. Odsuwam się wreszcie i posyłam Si twarde, jednoznaczne spojrzenie, zaraz kładąc palec na jego ustach, tłumiąc wszelki protest. Boli mnie to, że uważa, że ktoś może go skrzywdzić pod wpływem emocji. Osłabiam uchwyt i zmieniam go w taki sposób, by znów tylko trzymać jedną rękę na ramieniu mojego współlokatora – a potem prowadzę go po ten nieszczęsny popcorn. Kolejka na szczęście nie jest długa, szybko mogę go kupić, a do tego jeszcze zamawiam dwie cole. Oba napoje podaję Si, samemu biorąc pudełko i wyjmując z portfela bilety. Dostajemy się wreszcie na salę, siadamy we wcześniej wybranych miejscach i dokładnie w tym momencie zaczynają się reklamy. Nadal jestem zdenerwowany, przejęty i zasmucony, ale staram się tego nie okazywać tak bardzo. Niedługo całkiem zgaszą światła, zacznie się film i będziemy mogli udawać, że nic się nie stało, tak jak chce tego Simon. Ja w duchu jednak dalej masakruję eks mojego współlokatora, obojętny na przesuwające się po ekranie obrazy. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Czw Paź 25, 2018 12:11 pm | |
| Na przestrzeni kilku lat Noah przytulał mnie często. Z pewnością nie można było powiedzieć, że należał do powściągliwych w dotyku i choć zawsze wywoływało to we mnie emocje, to teraz, w kinowym holu, czuję się tak jakby przytulił mnie po raz pierwszy. Moje serce rozpoczęło niezmordowany sprint, a twarz (daję głowę) zrobiła się czerwona jak burak. Policzki zapiekły mnie i to wcale nie przez cios Williama. - Ludzie się gapią... - szepczę, widząc jak przechodząca obok para z dwójką dzieci, zażenowana odwraca wzrok. Ja wiem, że przytulenie to nic takiego, na pewno w porównaniu do pocałunku, ale wiele złego spotkało mnie w życiu przez odmienną orientację, więc naturalnie staram się z tym kryć, by uchronić się od niechętnych spojrzeń. Noah na pewno wyczuwa moje spięcie i zawstydzenie, ale nie przejmuje się nimi. Z jednej strony to bardzo przyjemne, ta jego pewność i brak zakłopotania. Nachodzi mnie też zabawna myśl, że wiele kobiet, które zwracały na niego uwagę, ze smutkiem pomyśli "taki przystojny, szkoda, że gej". I ta myśl jakoś mnie rozluźnia, nawet pomimo tego, że wcale nie jestem zupełnie pewien uczuć mojego przyjaciela. Opieram dłonie na jego ramionach, oddając pokrzepiający gest, a potem zagryzam wargi wstrzymując oddech, by nie westchnąć jak zauroczona nastolatka, kiedy on wprost w moje uchu, szeptem wyraża swój sprzeciw. Jedyne na co mogę się zdobyć, to zapewnienie, że ma rację. Gdy odrywamy się od siebie, faktycznie otwieram usta, by coś powiedzieć, ale ciepłe opuszki jego palców, uciszają mnie skutecznie. Nie wiem czy to w ogóle możliwe, ale mam wrażenie, że robię się jeszcze bardziej czerwony. Pośpiesznie odwracam wzrok i uśmiecham się nerwowo, bo razem z zawstydzeniem miesza się we mnie radość i ekscytacja, wdzięczność i czułość. Gdybym tylko mógł pokazać mu, powiedzieć jak bardzo jestem mu wdzięczny i jak bardzo go kocham... Jak wiele jestem w stanie dla niego znieść... Ale to nie jest odpowiednie miejsce. Po prostu więc, pokazuję mu, że czuję się przy nim dobrze. Że cokolwiek się działo, teraz będzie już tylko lepiej. Gdy po kupieniu przekąsek kierujemy się do sali, rozmawiam tylko o filmach, a gdy siadamy, komentuję wygodę foteli i wielkość ekranu. Jednak siedzący ze mną ramię w ramię Noah wydaje się spięty. Widzę to, gdy rzucam w jego kierunku płochliwe spojrzenie. Chcę go jakoś pocieszyć i rozluźnić, ale nie bardzo wiem, co zrobić. Próbuję więc nadal zachowywać się naturalnie, komentując z przejęciem jeden z trailerów, podsuwając mu pod nos popcorn i colę. Mówię zdecydowanie więcej niż zwykle, ale nie próbuję się powstrzymywać przed dalszym, wesołym paplaniem. A gdy gasną światła, sala cichnie, ja wzdycham głęboko żeby zebrać się na odwagę i ujmuję jego dłoń. Splatam palce z jego palcami, a po chwili nachylam się w jego stronę i szepczę: - Dziękuję. Uśmiecham się i prostuję, patrząc wprost w kinowy ekran, ignorując piekące policzki i przyspieszone bicie serca. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Nie Paź 28, 2018 10:42 pm | |
| Słyszę, jak Si do mnie mówi, opowiada o swoich wrażeniach, zachwyca się i bulwersuje, zagadując i udając, że nie dostrzega mojego milczenia i sporadycznych, niemrawych potakiwań. Doceniam to, bo wiem, że robi to z myślą o mnie, nie po to, by zignorować to, jak się czuję, ale zapewnić, że wszystko w porządku i możemy wrócić do naszych normalnych, codziennych relacji. Tylko, że żadne z nas wcale nie chce, by było tak, jak dawniej. Nie możemy wrócić do przeszłości, ale jednocześnie nie potrafimy pójść do przodu. Jesteśmy gdzieś pomiędzy, na rozstaju dróg, a ja jestem zły. Z jednej strony, jest to poprawa, ponieważ w końcu nie czuję tej cholernej zazdrości, która wypacza moje postrzeganie świata i współlokatora, ale z drugiej, nadal przeważają we mnie negatywne emocje. Czy mi-… uczucie nie powinno być pełne pozytywnych wrażeń? Radości? Szczęścia? Niepokoju zmieszanego z radosnym podnieceniem? Próbuję sobie przypomnieć jak to było poprzednim razem, gdy ktoś mi się podobał. Z pewnym zaskoczeniem zdaję sobie sprawę, że już od dłuższego czasu zwracałem uwagę na dziewczyny wyłącznie pod kątem wizualno-seksualnym. Pociągały mnie, tak, ale jedyne, co robiłem, to próbowałem zaciągnąć je do łóżka i przeżyć kilka przyjemnych chwil. Nie odczuwałem wobec nich zazdrości, bo i nie traktowałem jako swoją własność, ani nie byłem tak traktowany przez nie. Może dlatego nie potrafię sobie poradzić z emocjami teraz, gdy chodzi o Si? Już zapomniałem, jak to jest czuć coś więcej? Czuję, że się rumienię i fakt, iż gaśnie światło, przyjmuję z ulgą. Zmuszam się, by skupić na pierwszych scenach filmu i… wtedy czuję dotyk na swojej ręce. Obracam głowę, w zaskoczeniu wpatrując się w profil Simona, który uśmiecha się delikatnie, gdy jednocześnie wyraża swoją wdzięczność. Nie wiem za co, nie jestem pewien, ale to jedno słowo i gest robią ze mną coś dziwnego. Złość znika, jakby nigdy nie zaistniała, a na jej miejsce przychodzi ciepło i specyficzna miękkość. Mam wrażenie, jakby nagle wypełniała mnie gąbka przypominająca piankę do jedzenia. Sprawia, że z trudem przełykam ślinę, że nie potrafię pozbierać myśli ani skupić wzroku na czymkolwiek innym, niż Simonie. Nie wiem, jak długo się w niego wpatruję, nieruchomy i skupiony na jego twarzy. Czy się rumieni? Nie umiem stwierdzić, jest zbyt ciemno, ale przypuszczam, że tak. Wreszcie przerywam zaklęcie, które na mnie rzucił, odwzajemniam uścisk dłoni i delikatnie ją ciągnę w swoją stronę, kładę na moich kolanach i… wyciągam drugą. Wiem, co chcę zrobić. Nigdy nie sądziłem, że do tego dojdzie. Jak w transie chwytam Si za podbródek, delikatnie zmuszam do obrócenia głowy z powrotem w moją stronę, a potem zbliżam się i łączę nasze wargi. To nie jest do końca pocałunek, raczej muśnięcie, zetknięcie ust, nie pieszczota, a jej sugestia. Czy powinienem zrobić coś więcej? Si ma suche, słone od popcornu, pełne wargi. Czuję szczypanie i odruchowo, bez namysłu, rozchylam własne i wysuwam język. Liżę je, a w tym samym momencie dociera do mnie, że pierwszy raz w swoim życiu całuję kogoś, kto nie jest dziewczyną. Moje serce nagle zaczyna bić znacznie szybciej, oddech sam przyspiesza, a język napiera na Si, próbując pogłębić pocałunek. Chcę… więcej. Oczy wreszcie mi się zamykają, nadając tej sytuacji więcej naturalności. Przechylam głowę, by ułatwić sobie zadanie, by zapewnić nam wygodę w zdobywaniu tej delikatnej przyjemności, tak zwyczajnej, a jednocześnie intymnej. Si. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Sro Paź 31, 2018 12:16 am | |
| Patrzę na ekran, ale wyczuwam na sobie wzrok Noah, więc zerkam na niego pytająco, starając się czynić naturalną, sytuację, w której splatamy palce w ciemnej, kinowej sali. Pomimo półmroku intensywność jego spojrzenia sprawia, że po plecach przebiega mi dreszcz ekscytacji. Nie oponuję, kiedy ciągnie nasze złączone dłonie do siebie, opierając je o swoje udo. Nawet zdobywam się na nieśmiały uśmiech, ale Noah się nie uśmiecha. Jest niesamowicie poważny i tą powagą właśnie, sprawia, że moje serce zrywa się do biegu. Nieświadomie nabieram w płuca powietrze i zatrzymuję je, gdy jego palce opierają się na moim policzku, a twarz zbliża do mojej w oczywistym geście. Rozchylam usta, w pierwszym odruchu po prostu panikując. Ale i tak nie mam czasu na zrobienie czegokolwiek, zresztą, czy powinienem? Przecież jeśli mu teraz odmówię, mogę wszystko zepsuć! Boże, Noah robi to z własnej inicjatywy, chce tego i to piękne, ale... dlaczego tak nagle?! Jego usta muskają moje, lekko, zbyt lekko, by można to było nazwać prawdziwym pocałunkiem, ale to wystarczy żeby wprawić moje ciało w drżenie. Patrzę na mojego przyjaciela szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc co powiedzieć, ale okazuje się, że nic nie muszę mówić. Noah nie daje mi na to szansy. Czuję wilgoć i ciepło jego języka, więc jak w transie zamykam oczy i bardziej rozchylam usta, pozwalając mu wślizgnąć się między moje wargi. Więcej nawet, mocniej przychylam głowę, wychylając się ku Noah, oddając pocałunek, o którym przez tak wiele lat marzyłem. Wyobrażałem go sobie zupełnie inaczej, w innym miejscu i okolicznościach, ale żadne wyobrażenie nie może równać się z tym, co teraz czuję. Z mojej głowy wyparowują wszystkie myśli. Wszystko sprowadza się do tej jednej chwili, w której nasze języki splatają się ze sobą po raz pierwszy. Jestem tak oszołomiony, że dopiero po chwili trafia do mnie niestosowność tej sytuacji. Jesteśmy w kinie, wśród ludzi. Gdybyśmy byli normalną para, to nie miałoby aż tak dużego znaczenia, ale... nie jesteśmy. Odsuwam się, gwałtownie zaczerpując tchu. Od razu odwracam wzrok, zażenowany i podniecony. Poprawiam się w fotelu, czując, że jeansy zrobiły się nieco za ciasne. Panikuję. Autentycznie nie jestem w stanie spojrzeć Noah w twarz, więc udaję jakby nic się nie stało i wlepiam oczy w ekran, choć to, co się na nim dzieje, kompletnie do mnie nie dociera. Jedyne z czego teraz zdaję sobie sprawę, to uścisk dłoni Noah i wciąż obecna wilgoć jego śliny na moich ustach. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Sro Paź 31, 2018 3:30 pm | |
| Przez chwilę po prostu się całujemy. Nic innego się nie liczy, nikogo innego nie ma. Jestem tylko ja i Si, złączeni dłońmi i ustami, skupieni wyłącznie na sobie, oferujący sobie nieśmiałą przyjemność. Wszystko jest właściwe, idealne i na swoim miejscu. Nie martwię się, nie zastanawiam, nie panikuję. Chłonę doświadczenie, z jednej strony całkowicie nowe, a z drugiej – bardzo znajome. Usta Simona nie przypominają kobiecych, jestem absolutnie świadom tego, iż całuję się z mężczyzną, ale wcale mi to nie przeszkadza. Czuję raczej ulgę, niż panikę. Wszystko jest w porządku, bo w końcu jestem tam, gdzie powinienem, z tym, z kim powinienem. Fakt, iż to Si odsuwa się pierwszy, zbija mnie z tropu. Czy zrobiłem coś źle? Czy nie powinienem? Czy Si jednak tego nie chciał? Teoretycznie odwzajemnił każdy pocałunek, nie bronił się, nie protestował, ale to on jako pierwszy przerwał. Dlaczego tak się stało? Obracam głowę i wbijam spojrzenie w ekran, ale zupełnie nie widzę tego, co się na nim wyświetla. Myślami jestem setki kilometrów stąd, analizując raz po raz zachowanie mojego współlokatora, moje własne, wszystkie moje doświadczenia oraz słowa Megan. Zależy mi na Si, znacznie bardziej, niż na przyjacielu, nawet bardzo bliskim. Chcę nie tylko, by było mu dobrze, ale by było mu dobrze ze mną. Każdy inny człowiek to konkurencja, to ktoś niewart jego uwagi, kto może go zranić, dokładnie tak, jak Will. Oczywiście, w pewnym stopniu wina leżała po stronie mojego współlokatora, którego dłoń wciąż mocno trzymałem w uścisku, ale… dokładnie tak, jak mu powiedziałem, nie akceptuję faktu, iż podniósł na niego rękę. Jesteśmy ludźmi, nie zwierzętami, możemy hamować ataki agresji i nie poddawać się chwilowym, spontanicznym emocjom. Si jest dla mnie ważny i nigdy bym go nie zranił. Nie świadomie, przynajmniej. Obaj dobrze wiemy, że raniłem go przez całe lata i chociaż nie robiłem tego celowo, a on zdecydował się to znieść i nie „obarczać” mnie swoimi uczuciami, to tak czy inaczej zrobiłem mu krzywdę. Chciałbym to wszystko naprawić, ale nie wiem jak, bo przecież wciąż nie wiem, czego on oczekuje. Co się robi w takich sytuacjach. Jak traktuje się drugiego mężczyznę – bo na pewno nie tak, jak kobietę. Z jednej strony wiem, że nic nie powinno się pomiędzy nami zmienić, ale z drugiej… na to już jest za późno. Zamykam oczy i oblizuję niepewnie swoje wargi, poddając się jeszcze na chwilę złudzeniu, że Simon jest znów tak blisko. Czuję, jak moje serce przyspiesza bieg, oddychanie staje się trudniejsze, a materiał spodni… nagle znacznie bardziej ogranicza moje ruchy. Czuję, że się rumienię. Nigdy bym nie sądził, że tak subtelny kontakt z drugim mężczyzną może doprowadzić mnie do takiego stanu. Z Simonem. Wreszcie film dobiega końca, światła się zapalają, a ja puszczam dłoń Si. Moja jest mokra i obolała od ciągłego ściskania, jego zapewne tak samo – ale ani przez moment nie żałuję. Jedyne, co mnie boli to fakt, iż musiałem z tego kontaktu zrezygnować. Idziemy przez kino i na przystanek w zasadzie w milczeniu. Ciężkim, krępującym, pozbawionym jasnego kontekstu. Nie patrzymy na siebie. Jest… Dziwnie. Dotarcie do domu jest niemal zbawieniem. Zamykam za nami drzwi, zrzucam buty, wieszam płaszcz i obracam się w stronę Si. Dostrzegam wreszcie opuchliznę, która teraz stała się bardzo widoczna. Nie zauważam, kiedy ruszam w jego stronę, ale obejmuję go i przytulam do siebie. Mocno, bez słów, po prostu daję upust opiekuńczemu odruchowi. A potem chwytam go delikatnie za podbródek i po raz kolejny, tym razem w świetle lamp, ale i w naszym mieszkaniu, całuję go. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Czw Lis 01, 2018 2:23 am | |
| Przez cały film trzymamy się za ręce, ale jakoś tak zbyt kurczowo, jakbyśmy bali się ruszyć. Może tak jest w istocie? Gdy w końcu wstajemy z miejsc, czuję, ze boli mnie całe ciało. Musiałem być spięty przez cały film, którego tak właściwie niemal nie pamiętam. Przez cały czas myślałem tylko o Noah i nie mogłem skupić się na migających przed oczami obrazach. Jestem zdenerwowany. Im bliżej domu, tym większe czuję roztrzęsienie. Nigdy nie sądziłem, że spełnienie moich marzeń będzie takie... takie. Niby wszystko jest w porządku, niby mamy siebie obok, a jednak po wyjściu z kina nie zdobywamy się na żaden gest w swoją stronę. Nawet głupi uśmiech na autobusowym przystanku wydaje się nas przerastać. Patrzymy wszędzie, byle nie na siebie, wspominając pocałunek w ciemnej sali. No, przynajmniej ja go wspominam. Nigdy nie spodziewałbym się, że Noah uczyni krok w moją stronę. To było w sferze śmiałych fantazji, więc gdy zetknąłem się z tym na żywo, byłem oszołomiony. Nadal jestem. To pewnie dlatego nie zdobywam się na przerwanie milczenia. Nie wiem co powiedzieć. Podziękować? Poprosić o więcej? Co mówi się miłości swojego życia, po tym jak cię pocałowała, do tej pory będąc hetero? Wspinając się po schodach w naszym bloku, czuję okropną, trudną do przełknięcia gulę. Za chwilę będziemy w mieszkaniu, sami... Jak mam się zachować?! Znów panikuję i to do tego stopnia, ze zwyczajnie zaczynam się trząść. Przestępuję próg i znów staram się zachowywać jakby nic się nie stało. Jesteśmy w domu, zjemy kolację i pójdziemy spać. Jak codziennie. Będzie jak zawsze. Musi być, bo nie mam pojęcia co zrobić. Zdejmuję kurtkę i buty, ale gdy tylko odwracam się w kierunku korytarza, zostaję pochwycony. Dosłownie. Ramiona Noah zamykają się wokół mnie, jak robiły setki razy przed tym, a jednak ten gest nie ma w sobie nic w wcześniejszych. Nie może mieć, po tym co się między nami wydarzyło. Zamieram, ale po chwili obejmuję go lekko i zdobywam się na nieśmiały uśmiech. - Wszystko w porządku? - mamroczę, ale nie dostaję werbalnej odpowiedzi. Noah odsuwa się i po prostu chwyta mnie za brodę, by po chwili najzwyczajniej w świecie mnie pocałować. Znowu. To nie tak, że się nie cieszę. Ciesze się ogromnie, ale tego szczęścia jest tak dużo, że nie mam pojęcia co z nim zrobić, gdzie je upchać? Nigdzie mi się nie mieści! Jestem totalnie oszołomiony. Rozchylam wargi, naiwnie sądząc, że Noah nie odważy się całować mnie tak jak w kinie. Przecież... teoretycznie był hetero, prawda? A był w domu zupełnie sam z napalonym na niego gejem... Ale on wsuwa język w moje usta z zaskakującą pewnością, darując mi jeden z najbardziej namiętnych pocałunków jakich w życiu miałem okazję spróbować. Już wiem dlaczego kobiety tak do niego lgnęły. Nie jest jedynie zabójczo przystojny, ale też niesamowicie całuje. Czy jest równie niesamowitym kochankiem? Moje policzki robią się czerwone, serce przyspiesza, a z nim oddech i ruchy języka. Poddaję się temu pocałunkowi, poddaję się mojemu przyjacielowi, zatracając się na kilka długich chwil. Nie wiem w którym momencie zarzucam mu dłonie na kark, wplatam palce w jego włosy, przysuwam się bliżej... Wyłączam myślenie, bo przeszkadza mi czuć. Kiedy Noah w końcu się cofa, ja oddycham szybko i nawet jakbym chciał ukryć swoje podniecenie, to nie mogę, bo spodnie mam zawstydzająco uwypuklone. Otwieram oczy i przygryzam wargę, patrząc przyjacielowi w twarz, choć z wahaniem, bo zwyczajnie jest mi głupio. Po tym nagłym wybuchu emocji, czuję się... nie na miejscu. Zupełnie jakby moja podświadomość wiedziała, że do niego nie pasuję i chciała mnie w tym utwierdzić jakimiś nieprzyjemnymi przeczuciami. Powoli zsuwam dłonie z jego ramion, uśmiechając się nerwowo. - Noah, ty na pewno czujesz się ok z... tym? - wyduszam z siebie i wykonuję nieokreślone machnięcie dłonią. - To trochę nagle, bo nigdy nie interesowałeś się facetami, więc... - Nie dokańczam, bo zaczynam panikować, że powiedziałem coś nie tak, a bardzo nie chcę go teraz spłoszyć. - To nie tak, że się nie cieszę! - zapewniam gorąco. - Cieszę się. To jest... to o czym marzyłem latami, ale... - Zapowietrzam się, więc po chwili wypuszczam ze świstem powietrze, bezradnie rozkładając ręce. - Po prostu jestem zaskoczony. To wszystko - dokańczam, nie mniej skrępowany niż przed chwilą. - I jeśli tylko chciałbyś spróbować czegoś więcej... - mamroczę po krótkiej pauzie, tym razem uciekając wzrokiem w bok. - To ja zrobię wszystko, żebyś nie żałował. - Ostatnie słowa ledwie opuszczają moje usta. Boże, proponuję temu Noah, mojemu współlokatorowi, przyjacielowi... wspólną noc. Oszalałem, totalnie oszalałem. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Czw Lis 01, 2018 5:56 pm | |
| Usta Si w świetle lamp są jeszcze smaczniejsze. Wszystko, do czego pomiędzy nami dochodzi, wydaje się być jeszcze bardziej prawdziwe, intensywne i namiętne. Nie ma przy nas nikogo, kto mógłby skrępować Si, kto mógłby nas podejrzeć, więc oboje tracimy kontrolę nad sobą. W moim, naszym, mieszkaniu jesteśmy bezpieczni, nic nam nie zagraża, nikt nie ma prawa do niego wtargnąć. Możemy się całować tak długo, jak będzie nam się podobać i nikt nie będzie miał do nas o to pretensji. Nie chodzi nawet o to, że wstydziłbym się całowania mężczyzny, nie, w żadnym wypadku. Chociaż jest to szokujące, to zdaję sobie sprawę z tego, iż mam całkowicie w dupie każdego, kto będzie chciał wyrazić negatywną opinię na temat moich prywatnych decyzji. To, z kim się całuję i kogo dotykam, to wyłącznie moja sprawa i nie zamierzam się kryć ze swoim zainteresowaniem dla Si. Wiem jednak, że on sam nie chce się rzucać w oczy. Jestem gotowy to uszanować i powstrzymać zaborczość, każącą mi dotykać go również publicznie. Ale teraz, gdy jesteśmy w mieszkaniu? Mogę robić co tylko zechcę. Więc robię. Bliskość Si, jego desperacki uchwyt i odpowiedź na każde muśnięcie, wywołują we mnie automatyczne podniecenie. Reaguję równie intensywnie, wsuwając dłonie pod materiał jego koszuli, gwałtowniej się wcałowując i podgryzając chętne wargi. Jestem o krok, może półtorej, od głośnych pomruków zadowolenia. Si nie jest o wiele mniejszy ode mnie, nie posiada kobiecych krągłości, ale nie jest też niesamowicie męsko zbudowany. Prawdę mówiąc, znam jego ciało znacznie lepiej, niż byłbym gotów się do tej chwili przyznać. Simon w moich ramionach pasuje idealnie. Jest dokładnie tam, gdzie być powinien i to sprawia, że czuję się lepiej, szczęśliwiej, niż kiedykolwiek wcześniej. Gdy w płucach powietrza brakuje mi do tego stopnia, że mam wrażenie, jakbym się dusił, wreszcie zaprzestaję pocałunków i odsuwam się o krok od swojego współlokatora. Łapczywymi haustami biorę kolejne wdechy, próbując skupić spojrzenia na stojącym przede mną chłopaku. Z jednej strony pragnę go pożreć, wydusić spomiędzy jego ust rozkoszne jęki, poznać ich barwę i smak, ale… Ale z drugiej coś mnie powstrzymuje. Obawa? Lęk przed nieznanym? Nagle nie wiem, co zrobić. Spontaniczność, zaborczość i pożądanie znikają, a na ich miejscu pojawia się zdezorientowanie. Wbijam wzrok w podłogę, oddychając ciężko. Słucham słów Si, które jeszcze bardziej mnie krępują i zbijają z tropu. W pierwszej chwili faktycznie myślę, że on tego nie chce, że coś zepsułem, że nie okazałem się wystarczająco dobry, że rzeczywistość zawiodła Simona i chce się wycofać… ale kolejne słowa temu zaprzeczają i już niczego nie rozumiem. Wsadzam dłonie do kieszeni i opieram się plecami o ścianę, wreszcie spoglądając w twarz Si. Wygląda na skrępowanego, może jeszcze bardziej, niż ja. Waham się, przez chwilę milcząc i pozwalając panującej pomiędzy nami ciszy niebezpiecznie się rozciągnąć. - Nie wiem. To wszystko jest dla mnie nowe - mówię po prostu, wyciągam dłoń i głaszczę Si po włosach, chcąc uspokoić jego myśli, które bez dwóch zdań szaleją w jego głowie. - Nie mów tak. To, czy będę żałować, czy nie, nie zależy od ciebie. Chcę spróbować… a gdyby cokolwiek nam nie wyszło, poradzimy sobie z tym. Przecież znamy się tyle lat. - Uśmiecham się do niego pokrzepiająco. - Jeśli już, to ja nie chciałbym cię zranić - mówię, a mój głos mnie zaskakuje, załamując się w połowie ostatniego słowa. Chrząkam z lekkim zakłopotaniem i irytacją. Zsuwam dłoń na kark mojego współlokatora i znów go do siebie przyciągam, przez chwilę po prostu chłonąc jego bliskość, tak nową i tak znajomą zarazem. - Spróbujmy powoli, dobrze? - szepczę nieśmiało, ciesząc się, że Si w tym momencie nie widzi mojej twarzy, która na pewno zaczyna czerwienieć. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Pią Gru 07, 2018 12:18 am | |
| W całym tym natłoku nowych wrażeń, w całym chaosie emocji nie zwracam uwagi na najistotniejszą kwestię, zupełnie jakbym podświadomie uznał ją za zwyczajną, a przecież taka nie była - Noah jest podniecony. Kiedy ukradkowo rzucam spojrzenie na jego krocze, widzę wyraźnie najdosadniejszy dowód. Jest podniecony dzięki mnie. To niesamowite. W jednym momencie czuję się szczęśliwy i szalenie zawstydzony. Z trudem przełykam ślinę i uciekam spojrzeniem, kiedy Noah na mnie spogląda, ale czekam, nie pośpieszam go. Nie mogę podjąć za niego tej decyzji. Gdyby wszystko zależało ode mnie, mógłbym kochać się z nim nawet na podłodze przedpokoju. Ale nie zależy. Zerkam na niego, gdy wyciąga dłoń, by mnie pogłaskać. - Jasne, rozumiem - bąkam cicho. Wiele zmieniło się w krótkim czasie i choć sam byłem prowodyrem tych zmian, to czuję się oszołomiony, co więc ma powiedzieć Noah? Nowość to mało powiedziane. Słysząc jego słowa, uśmiecham się gorzko. Nie zgadzam się z tym, co mówi. Wiele zależy ode mnie. Jeśli uczyniłbym nasze zbliżenie nieprzyjemnym, on, jako uprzedzony, zapamiętałby to źle i z obawą mógłby się wycofać. To przecież było naturalne. Nawet nie mógłbym mieć o to pretensji, sam pewnie zrobiłbym podobnie. Dodatkowo nie sądzę żebyśmy po tym wszystkim mogli wrócić do poprzedniej relacji. Możemy się oszukiwać, że przejdziemy ponad tym, ale to nieprawda. Koniec końców, nie ważne ile się znamy - jesteśmy tylko ludźmi. - Chcesz spróbować... - szepczę, zawstydzony spoglądając mu w twarz i w końcu uśmiecham się szczerze. - To najważniejsze - zapewniam i nie oponuję, kiedy Noah znów decyduje się zmniejszyć dystans. Właściwie, przyjmuję jego bliskość z ulgą. Nie mam jednak pojęcia, co znaczy dla niego "spróbujmy powoli". Chodzi mu o to, że dzisiaj nie chce posuwać się dalej, czy może właśnie ma zamiar, ale nie chce się spieszyć? Niepewność wgryza się w moje myśli i szepcze żebym nie działał pochopnie. Racjonalność natomiast, każe mi zapytać wprost, ale nie zdobywam się na to. Chyba wyczerpałem na dzisiaj całe pokłady szczerości i odwagi. Wobec tego kiwam lekko głową i choć początkowo wspieram się o Noah tylko górą piersi, to po swojej zgodzie, przysuwam się bardziej. Obejmuję go w pasie i zbliżam się do niego cały, każdym milimetrem piersi, lędźwi, a nawet ud, przylegając do niego ciasno. Nienachalnie, ale świadomie wsuwam udo między jego nogi, umyślnie dając mu odczuć twardość w spodniach i zaznaczyć, że czuję jego. Poza tym, nie robię nic więcej, po prostu przytulam się, oddychając jego zapachem i nieśpiesznie przesuwam dłońmi po jego plecach. Oddycham płycej, co na pewno również zdradza moje podniecenie, ale nie kryję się z tym. Już nie muszę. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Sob Gru 08, 2018 7:56 pm | |
| Si może myśleć, że mam wątpliwości, że się waham, że jestem gotowy w każdej chwili obrócić się na pięcie i odejść, ale ja wiem, że tak nie jest. Ani nie jest, ani nigdy nie będzie. Owszem, nie mam żadnego doświadczenia w sytuacji, w której czuję coś więcej do mężczyzny, ale to wcale nie oznacza, że tylko czekam na okazję, by podwinąć pod siebie ogon i zaprzeczyć wszystkiemu. Nie, gdy już dotarła do mnie prawda, chcę… faktycznie spróbować. Niekoniecznie wszystkiego naraz, niekoniecznie rzucając się od razu na głęboką wodę, ale… spróbować. A pocałunki wyszły nam całkiem nieźle. Na tyle dobrze, że możemy zacząć się zastanawiać nad czymś więcej. Bliskość, ze znajomej i przyjacielskiej, nagle zmienaa się w bardziej intymną. To konsekwencja ruchu, niewątpliwie świadomego, Si. Jednocześnie, to przecież ja zainicjowałem to objęcie… i pocałunki. Wina leży po mojej stronie tak samo, jak i po jego. Chyba po raz pierwszy w życiu jestem świadom bliskości drugiego… członka. Jednoznacznie twardego, dociśniętego do mojego uda, wywołującego zaskakująco entuzjastyczną reakcję ze strony mojego ciała. Obaj oddychamy trochę szybciej, a nasze dłonie suną – niemal ostrożnie – po naszych plecach. Cała ta sytuacja wydaje się surrealistyczna. Nigdy, przenigdy, nie sądziłem, że mogłoby dojść pomiędzy nami do jakiegokolwiek uczucia. Si przez te wszystkie lata naprawdę dobrze się krył – albo ja byłem bardzo ślepy. Tak czy inaczej, los zaprowadził nas do tego wieczora, tej bliskości i tego nacechowanego wieloznacznie milczenia. Sunę dłońmi w górę, do karku i włosów Si. Układam ostrożnie jedną na nagiej skórze, a palcami drugiej wsuwam się pomiędzy miękkie pukle. - Przepraszam - mówię cicho, irytująco przytłumionym od emocji głosem. - Nie dość, że nie zauważyłem twojego uczucia, to jeszcze popsułem twój aktualny związek. - Nabieram powietrza do płuc z trudem. - A ty jedyne, czego chcesz, to… próby. To niesprawiedliwe. - Przesuwam się, by pocałować swojego przyjaciela, na którego patrzę już w zupełnie inny sposób, niż wcześniej… Muskam wargami jego czoło. Nos. Najpierw jeden, a potem drugi policzek. Wreszcie łączę na chwilę nasze wargi i pomimo iż zaczynam od delikatnych i czułych ruchów, szybko staję się agresorem, napierającym zachłannie na zęby, wdzierając się językiem do gorącego wnętrza ust. Lubię seks. Mam za sobą różne doświadczenia, nie zawsze udane, ale nigdy nie spowodowało to, bym przestał. Wciąż mam w głowie ostatnią wpadkę, ale teraz, podwójnie wyraźnie, widać czemu w ogóle do niej doszło. Jak miał mi stanąć przy dziewczynie, gdy… jedyne, czego pragnąłem, to zupełnie nie kobiecego ciała swojego współlokatora. Teraz jestem tak twardy, że to aż boli. Przesuwam się kilkoma krokami w bok i dociskam Si do ściany. Bardzo płaskie ciało, z jednym wyjątkiem, tak innym od moich wszystkich doświadczeń, wywołuje we mnie delikatne drżenie. Nie wiem kiedy, ale w końcu któryś z nas rusza się w zupełnie inny sposób, już nie tylko bezradnie dociskając, ale… ocierając. Wtedy przed moimi oczami wybuchają gwiazdy. Jęczę, ponawiając ruch, odrobinę uginając nogi w kolanach, by ustabilizować naszą pozycję i zapewnić jak najwięcej kontaktu pomiędzy naszymi kroczami. Otwieram oczy, podgryzam lekko wargi Si, a potem odsuwam na moment głowę od swojego towarzysza. Jego usta są tak ślicznie czerwone, że mam ochotę znowu się w nie wcałować – ale jednocześnie, chcę zrobić coś więcej. Poznać lepiej ciało, z którym nigdy nie miałem do czynienia w taki sposób. Zsuwam się ustami w dół, na szczupłą, seksowną szyję Si. Pozostawiam na niej wilgotne pocałunki i lekko skubię wargami wrażliwą skórę, z ciekawością i zachłannością poznając tę stronę przyjaciela. Jestem ciekaw wszystkiego, każdego pomruku i drgnięcia, a jednocześnie… Z sekundy na sekundę robię się coraz bardziej niecierpliwy. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Nie Sty 06, 2019 6:57 pm | |
| Wyprężam się pod delikatnym dotykiem jego dłoni i wzdycham cicho, kiedy wplata mi palce we włosy, wprawiając ciało w delikatny dreszcz. Pochylam głowę, wystawiając kark na pieszczotę jak łaszący się kot. Noah... już nie jako chłopak mojej siostry, nie jako przyjaciel - wydaje mi się inny. To pewnie dlatego, że nie znam go od tej strony. Nie znam takiego dotyku i takiego głosu, którego niski, przytłumiony emocjami ton, trafia dokładnie we wszystkie moje najczulsze punkty, sprawiając, że pragnę słuchać go w tej formie już zawsze. Już zawsze chcę czuć się tak jak teraz, nawet pomimo ostrożności, która cały czas nie pozwala mi posunąć się dalej. Nie odpowiadam na te słowa, zresztą nawet nie mogę. Usta Noah lądując na moim czole w słodkim, niewinnym pocałunku, wywiewając z głowy wszystkie myśli. Uśmiecham się, przymykając oczy, upojony szczęściem i w końcu odrobinę spokojniejszy. Dotyk ust na nosie jest łaskoczący, a gdy wargi stykają się z obitym policzkiem, czuję lekkie pieczenie, ale nic nie może zepsuć mi tej chwili. Jest doskonała. Prawdziwa. Jedyna w swoim rodzaju. Otwieram oczy dokładnie w chwili, kiedy Noah je przymyka i zostawia na moich wargach kolejne czułe pocałunki. Oddając je, nie mogę przestać się uśmiechać. Ale z każdą chwilą gdy pieszczota, którą się dzielimy staje się bardziej żarliwa, moją radość śmielej przesłania pożądanie. Boże, to naprawdę się dzieje. Nie mam takiego doświadczenia w seksie jak Noah, więc zupełnie naturalnie oddaję mu kontrolę i pozwalam by docisnął mnie do ściany i całował namiętnie. Przyciskam go do siebie, chcąc poczuć go wyraźniej, a gdy napiera na mnie, bezwstydnie jęczę mu w usta. Odruchowo, poddany podnieceniu, nie hamuję się. Dosłownie rozpływam się w jego ramionach, upojony sugestywnymi ruchami, sprawnością pocałunków i zaborczością. Cały Noah wydaje się teraz doskonale wiedzieć czego chce. To w niczym nie przypomina już "próby". Gdy nagle odsuwa ode mnie głowę, przez chwilę mam okazję dostrzec pociemniałe z żądzy spojrzenie. Jestem w niebie. Właśnie dla tej chwili warto było przez tyle lat żyć ze świadomością nieodwzajemnionej miłości. Nieprzytomnie odchylam głowę z przyjemnością przyjmując pieszczotę ust. Z moich własnych, rozchylonych i zaczerwienionych, ucieka przyspieszony oddech. Błądzę dłońmi po ramionach i bokach Noah, pojękując za każdym razem, kiedy jego pocałunki sprowadzają na nie dreszcze rozkoszy. I zatracam się. Zatracam w tej bliskości, o której marzyłem od zdecydowanie zbyt wielu lat. Już się nie zastanawiam, kiedy niecierpliwie podciągam jego koszulkę i próbuję ją z niego zdjąć. Chcę go dotknąć, chcę poczuć jego pierś przy swojej. Jeśli tylko będzie chciał, będę kochał się z nim choćby i tu, przy zimnej ścianie przedpokoju. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki Sob Sty 12, 2019 12:44 am | |
| To wszystko jest jednocześnie zupełnie inne i dokładnie takie samo, jak zawsze. Nie, nie takie samo – ale na tyle podobne, iż nie potrzebuję dokładnych wskazówek, by odnaleźć się w tej sytuacji. Wiem, że powinienem całować, dotykać, mruczeć i ocierać się, docierać powoli ale sukcesywnie do nagiej skóry i zbliżenia, które zakończy się orgazmem. Wiem, w jaki sposób działa ekstaza, wiem też, jak zaspokoić mężczyznę. Sam jestem mężczyzną, cóż mogłoby być w tym takiego trudnego? Jasne, może niekoniecznie jestem gotów od razu na rzut na głęboką wodę i prawdziwy seks, z rozciąganiem, wkładaniem i wyciąganiem w roli głównej, ale spełnienie mogę zaoferować – i bardzo chętnie będę w nim towarzyszyć. Ciało Si jest wspaniałe. W żadnym wypadku nie kobiece, ale jednocześnie nie tak męskie, bym poczuł się… niewłaściwie? Zagrożony? Sam nie wiem. Tak czy inaczej, ono odpowiednio dopasowuje się do mojego, mięknie pod wpływem moich pieszczot i subtelnie odpowiada, czy to przez drgnięcia, czy to przez bardziej desperackie ruchy dłoni. A te jęki… nigdy nie sądziłbym, iż zdecydowanie nie kobiecy pomruk mógłby wywołać we mnie cokolwiek innego, niż ostrożność lub ewentualne zadowolenie. Przy Simonie jednak, każdy dźwięk rozkoszy rezonuje w moim ciele i powoduje wzrost wszystkiego. Wzrost pożądania. Wzrost członka. Wzrost desperacji. Jestem tak głodny bliskości, iż niemal umieram, mimo że dopiero od niedawna pozwoliłem sobie na świadomość odczuwania przyciągania do… przedstawiciela mojej płci i zarazem najlepszego przyjaciela. Tak, to wszystko jest nowe, zupełnie niespodziewane i nietypowe, a zarazem idealne. Jestem na swoim miejscu, tak jak Si jest na swoim. Pragnę go, a on pragnie mnie i jest to całkowicie właściwe. Tutaj nikt nas nie będzie oceniał, nikt nie skrytykuje naszych wyborów, nikt ich nie wyśmieje. Simon jest bezpieczny w moich ramionach, a ta świadomość otula mnie jak najlepszy i najcieplejszy koc. Od zawsze dobrze się czułem, gdy go przytulałem i ukrywałem przed całym światem. Nikt nigdy do tego stopnia mi nie zaufał, nie cieszył się z mojej bliskości i nie dawał się do tego stopnia obronić. Dziewczyny potrzebują poczucia niezależności przy jednoczesnym zapewnieniu o opiece – coś, w czym nigdy na dłuższą metę nie byłem dobry. Nie potrafiłem odpowiednio wyważyć i dopasować swoich zachowań do ich pragnień. Z Si ten problem nie istniał. Si mi ufa. Odsuwam się na tyle, by móc bez problemu dokończyć zdejmowanie koszulki, a przez pospieszne ruchy obcieram sobie nos i ramiona szorstkim materiałem, ale ignoruję to. Ignoruję, bo zaraz znów dociskam się do swojego niespodziewanego kochanka, całuję namiętnie jego usta, podwijam jego koszulę i wślizguję się pod koszulę, stykając nagą skórą ze skórą. Przez moje ciało przebiega dreszcz, którego nie sposób przeoczyć. Mruczę prosto w wargi Si, otwieram oczy i wbijam w niego spojrzenie. W jego wzroku widzę żądzę, która na pewno jest też widoczna i u mnie. Uśmiecham się nagle, czuję jak głupio szczerzę się do swojego przyjaciela, a potem dociskam się czołem do jego czoła i zaczynam chichotać. To wszystko jest takie… niespodziewane. - Nie sądziłem, że zobaczę cię w takim stanie - szepczę, odrobinę zachrypniętym od emocji głosem. Nie chcę przerywać tego uroku, pod którym się znaleźliśmy, ale jednocześnie czuję potrzebę, by coś powiedzieć. Na moment zwolnić i znów odzyskać nad sobą kontrolę. Ucieszyć się w końcu z sytuacji, która tak straszliwie nas stresowała do… do teraz. - Mogliby o tobie książki pisać - komplementuję Si z jeszcze szerszym uśmiechem i niemal od razu go całuję, uciszając protesty. Obejmuję go za twarz i raz po raz pieszczę jego usta własnymi, pozwalając na moment czułości objąć ster i ignorując irytującą twardość rozsadzającą spodnie. Potem. Tobą się zajmę potem. - Idziemy do mnie czy do ciebie? - pytam po nieznośnie długiej chwili, gdy ruchy Si zdradzają już zdecydowaną niecierpliwość, a moje ciało wręcz pulsuje bólem. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Przyjacielskie stosunki | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |