|
| Autor | Wiadomość |
---|
NyxSleepwalker
Data przyłączenia : 05/08/2019 Liczba postów : 33
| Temat: Self-fulfilling prophecy Czw Wrz 12, 2019 9:03 pm | |
| Hey... I think there's a flaw in my code ●•◦ Rok 2350. Na świat zaczęły wypływać pierwsze modele androidów, robotów do złudzenia przypominających ludzi. Większość osób nie jest sobie w stanie na nie pozwolić, znaczna część boi się nowego wynalazku. Nie potrafią uwierzyć, że robot mógłby mieć uczucia, empatię, obawiają się potencjalnego buntu i rozlewu krwi. X jest tym, który decyduje się na zakup androida Y. Mieszka we wspaniałej rezydencji razem z młodszym bratem (lat 7), którym musi zajmować się pod nieobecność ich rodziców, którzy jeżdżą po świecie. Chcąc mieć dla siebie trochę więcej czasu, nabywa robota. To zaś z czasem doprowadza do niezadowolenia sąsiadów, zagrożenia życia Y, wybuchu nieprzewidzianych uczuć i sytuacji, do których bez jego pojawienia się nigdy by nie doszło. ◦•●
╔═══════════════════════════════════╗ X – Avery Harris – Nyx Y - Desmond - Maleficar ╚═══════════════════════════════════╝
|
| | | NyxSleepwalker
Data przyłączenia : 05/08/2019 Liczba postów : 33
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Pią Wrz 13, 2019 6:55 pm | |
| Imię •• Avery Nazwisko •• Harris Wiek •• 22 lata Kolor włosów •• Czarny Kolor oczu •• Błękitny Wzrost •• 188 cm
★ ☆ ✮
•• Pochodzi z obrzydliwie bogatej rodziny. Jego ojciec - Benedict - jest znanym licytatorem dzieł sztuki i jej koneserem. Matka Venetia towarzyszy mężowi w podróżach po świecie, zajmując się logistyką. ••
•• Zawsze marzył o karierze aktorskiej i miał do niej zadatki, ale rodzice nigdy nie popierali jego zainteresowania, uważając, że jest ono przeznaczone dla ludzi z niższych warstw społecznych. Z tego powodu Avery przez trzy lata studiował na siłę zarządzanie w biznesie. Uzyskał licencjat, obiecując sobie, że więcej na ten kierunek nie wróci. Prawdę o rezygnacji z kontynuowania studiów ukrywa przed rodziną. ••
•• Nad lewym biodrem ma bliznę po oparzeniu. Nie lubi rozmawiać na jej temat. ••
•• Utrzymuje ciepłe relacje z młodszym bratem Nicolasem. W pewnym sensie zastępuje mu rodziców, bo chłopiec robi się markotny, kiedy ma spędzać czas ze służbą i opiekunkami. ••
•• Ma w swoim domu siłownię i często z niej korzysta, okazjonalnie lubi też poćwiczyć wśród innych ludzi. Kryje się w nim spora chęć rywalizacji, a kiedy ktoś wpadnie mu w oko, chętnie popisuje się swoją siłą. ••
•• Najswobodniej czuje się, kiedy jego rodzice są w trakcie służbowych wyjazdów. Żyje wtedy bardziej po swojemu, choć nie jest mu łatwo wykorzenić wpajanych przez wiele lat zasad etykiety. W związku z pobieranymi lekcjami, opanował taniec towarzyski, grę na fortepianie i skrzypcach, jazdę konno oraz trzy języki - chiński, francuski i arabski. ••
|
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Sro Wrz 18, 2019 10:48 am | |
| DESMONDS-1805 (S) DUD1,85 m▐ 103 kg▐ Brązowe włosy z niebieskimi refleksami▐ Złote oczyΦ Jeden z pierwszych modeli S, najnowszych androidów dostosowujących się zachowaniem do właścicieli i podłączających się według życzenia do ich mediów społecznościowych. Skrót D.U.D. oznacza Do Użytku Domowego i przydzielany jest wersjom służącym za pomoc w codziennych czynnościach. Możliwe jest jeszcze rozszerzenie wersji o ochroniarską lub inną specjalistyczną za dodatkową opłatą. Natomiast (S) to specjalny symbol dorobiony jedynie jeszcze do pięciu modeli poza numerem 1805 i oznacza personalne dostosowanie. Od fazy projektowej po moment oddania android robiony jest na prywatne zamówienie i pod każdym aspektem dostosowywany do życzeń klienta. Φ Androida można rozpoznać po nienaturalnego koloru oczach, które emanują własnym światłem. S-1805 otrzymał złoty kolor i efekt wizualny w postaci wirujących wokół źrenicy diod za każdym razem, kiedy przez główny komputer przechodzi nowa dawka informacji do zaksięgowania.
Φ Tworzenie tego modelu zajęło niecałe siedem miesięcy. Zostały mu wgrane wszystkie pakiety podstawowe wraz z funkcją szybkiego uczenia się. Podlega on też głównym zasadom robotyki zakazującym mu krzywdzenia ludzi.
Φ Zasilany jest baterią mogącą utrzymać go w fazie aktywnej przez 32 godziny bez potrzeby ponownego ładowania. Po wyczerpaniu S-1805 sam będzie szukał miejsca do ładowania, maksymalnie oszczędzając baterię i mocno ograniczając swoje funkcje do najbardziej podstawowych. Ładowanie odbywa się poprzez wysunięcie z kieszonki w karku kabla o trzech dostępnych końcówkach i podłączyć do najbliższego akumulatora lub sieci domowej. Zwykle android robi to sam. Bateria posiada gwarancję na 50 lat, po upływie tego okresu należy udać sie do serwisu i wymienić ją na nową.
Φ Zdarzało się iż modele S przejawiały w fazach testowych dziwne zachowania lub myśli filozoficzne po wgraniu nakładki artystycznej, ale anomalie ustały po nałożeniu specjalnej blokady. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Pią Wrz 20, 2019 1:14 pm | |
| Nadszedł sądny dzień, dwudziesty czwarty listopada, równo miesiąc przed gwiazdką i dokładnie dwadzieścia dwa lata odkąd urodziła się starsza z latorośli rodziny Harris. Pan domu wraz z małżonką chwilowo obecni na swoich włościach myślał, że nie będzie nowym zakupem tak podekscytowany. A jednak wydanie okrągłych dziesięciu milionów, odebranie setek broszur i e-maili z raportami z pracy oraz ostateczne zapewnienia producenta co do doskonałości produktu wtłaczane mu w głowę przez siedem miesięcy zrobiły swoje i tak jak jego dzieci ostatecznie również nie mógł się doczekać. Telefon z informacją o dokładnej godzinie dostarczenia zamówienia odebrał punktualnie o ósmej i umówił się na porę po-obiadową, by nie musieć dwa razy odrywać członków rodziny od ich zajęć i móc rozpakować prezent zaraz po posiłku. To miała być tylko quasi-niespodzianka dla Averego, ponieważ ten od chwili zamówienia wiedział, że otrzyma luksusowy podarunek w okolicach urodzin, ale Pan Harris i tak wolał wraz z żoną utaić chociaż godzinę jego dostarczenia.
Dlatego też starszy mężczyzna z rozkoszą upijał resztę wytrawnego wina z kieliszka, zerkając to na pusty talerz do niedawna bogaty w pierwszorzędnie przygotowaną kaczkę to na spokojnie pałaszujących synów.
I wtedy ozwał się dzwonek do drzwi.
Byli punktualni co do minuty.
- Otworze - rzucił swobodnie, odkładając szkło z lekkim stuknięciem na lakierowanym drewnie blatu, po czym odszedł od stołu, mimowolnie wymieniając się porozumiewawczym spojrzeniem z żoną. Kilka sprężystych kroków później otwierał już drzwi i przed nimi natknął się na czteroosobową ekipę: wysoką, blondwłosą kobietę w kitlu i z okularami w grubych oprawkach, dwóch mężczyzn w roboczych, ale perfekcyjnie czystych spodniach oraz jednego, wysokiego i wyjątkowo mocno rozbudowanego łysego mężczyznę. I na przesyłkę. Kobieta z miejsca rozpromieniła hol wybielonym uśmiechem.
- Pan Harris? Dzień dobry, Amanda Lacroix, byliśmy umówieni.
- Avery! Pozwól tu na chwilę! - Zanim donośny acz łagodny głos pana domu przepłynął przez większość pokoi na parterze, goście zostali już wprowadzeni do salonu. Dwóch mężczyzn transportujący przesyłkę na czterech nóżkach bogatych w kółka ustawiło przesyłkę i już majstrowało coś przy cienkiej metalowej pokrywie upodabniającej opakowanie do trumny. Mimo to Pan Harris był pełen zbyt pozytywnych myśli by to zauważyć. Pokrywa na szczęście ukrywała kolejną powłokę z przeźroczystej pleksi. |
| | | NyxSleepwalker
Data przyłączenia : 05/08/2019 Liczba postów : 33
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Sob Wrz 21, 2019 3:15 pm | |
| Siedem miesięcy temu, moszcząc się z bratem na wygodnej, skórzanej kanapie, przełączał na telewizorze kanały w poszukiwaniu bajki, która usatysfakcjonowałaby małego. To wtedy, zupełnie przypadkowo, natrafił na kanał informacyjny, który wpierw pominął, by zaraz z powrotem go przywrócić. Nico już czepiał się jego ręki, wpatrując się w brata z wyrzutem w oczach, ale Avery zapatrzył się na ekran, przygryzł wargę i przez dłuższy moment nie potrafił odwrócić wzroku. W wiadomościach podawano, że na rynek powoli zaczęły wypływać pierwsze modele androidów, które mogły okazać się bardzo przydatne codziennym życiu człowieka. Nie były już tylko blachami średnio przypominającymi ludzi, były do swoich stwórców łudząco podobne. Młody Harris zrobił się zainteresowany tematem, a poznając nazwę firmy, która miała szczególne osiągnięcia w dziedzinie tworzenia robotów, wyszukał ją w internecie i postanowił. - Wiem, co chciałbym dostać na urodzinowy prezent - powiedział przy jednej z eleganckich kolacji ze swoimi rodzicami. Ci następnego dnia mieli wyjeżdżać do Paryża. - Pozwólcie, że przedstawię wam swoją propozycję. Starsi byli sceptyczni, a słysząc kwotę potrzebną do zakupu, matka zaczęła wymownie wachlować się serwetką. Nie rozumieli, po co mieliby brać do siebie taką technologię, skoro zwykły pracownik mógł wykonać swoje zadania równie porządnie i taniej. Avery nie ugiął się, miał już swoje wyrobione zdanie na ten temat. Uważał, że androidom należało dać szansę, i że skoro mieli pieniądze, chciałby być jednym z tych, którzy udowodnią, że androidy są tak naprawdę innym typem ludzi. Tak ich widział i nie uznawał argumentów o możliwym buncie robotów. Jeśli wynalazcy niczego nie spartolą, to nie powinno chyba być problemu? Kiedy uzyskał zgodę rodziców i spisano kontrakt, w odpowiednim czasie zaczął pracować nad robotem. Miał zostać dopasowany do bardzo szczegółowych preferencji właściciela. Avery, kombinując nad przyszłym pracownikiem przez dziesiątki dni, miał za sobą niejedne momenty, gdy wątpił, gdy odwracał wzrok z zażenowaniem lub gdy nie wiedział, co dalej robić. Z początku sądził, że powinien wykreować postać, która będzie możliwie najbardziej przydatna do codziennych zajęć. Kogoś silnego, przyjemnego dla oka, uniwersalnego. Z czasem zaczął jednak zauważać, że wszystkie możliwe parametry ustawiał jakby... pod siebie. Wybierając fryzurę, kolor oczu, kształt twarzy, kierował się wewnętrzną intuicją i własnym typem, czymś, co uważał za ideał. Szlifował narzucane mu wymagania i stworzył coś, kogoś, na widok kogo szczęka mogłaby mu opaść do ziemi. W końcu w normalnym życiu takie ideały nie istniały. Kiedy nastał 24 listopada, był bardziej niż gotowy na to, by poznać swojego androida. W teorii miał on służyć tylko do pomocy, w praktyce we wszystkich domownikach wzbudzał niemałe zainteresowanie. Avery właśnie odkładał sztućce po skończonym posiłku, kiedy usłyszał głos ojca z pierwszego piętra. Już czas. Uśmiechnął się do Nicolasa i wstał od stołu, by pędem zbiec po schodach na dół. Na końcowym odcinku uspokoił się i szedł już powoli, wyprostowany, jakby jego nieeleganckie zachowanie nigdy nie miało miejsca. Przed starszymi dbającymi o etykietę trzeba było wyglądać odpowiednio. Wtedy to ujrzał. Prostokątną przesyłkę o wielkościach, które z pewnością mogły pasować na jego androida. Podchodząc tam, od początku patrzył tylko na nią, nie zwracając specjalnie uwagi na resztę przybyłych. Był tam. Właściwie to naprawdę dziwne. Nie było mu niewygodnie? Ale chyba i tak nic jeszcze nie czuł, pozostawał wyłączony aż do momentu przyjazdu. Jeśli tak, to Avery nie mógł się doczekać, by go powitać. Niecierpliwie patrzył, jak zdejmowano warstwy zabezpieczające. Przy okazji słuchał porad. W razie usterek - należało zadzwonić do firmy. Istniały zalecane przeglądy, podobne do ludzkich wizyt u lekarza, na które powinno się zabierać robota, by kontrolować jego stan. Ładowanie odbywało się poprzez połączenie kabli na karku z akumulatorem lub... Już ukazali jego twarz. Avery nie słyszał kolejnych zaleceń, po prostu wpatrywał się z rozwartymi ustami w mężczyznę, którego cała sylwetka została wkrótce odsłonięta. Został ubrany w proste odzienie, ciemne spodnie i koszulę oraz buty. Domownicy zbliżyli się do paczki, zaglądając do niej i wymieniając między sobą szepty. Avery popatrzył na kobietę, którą kojarzył jako Amandę Lacroix, samym spojrzeniem pytając, czy mógł bardziej się zbliżyć. Skinęła głową. - Jak najbardziej, powinni państwo rozbudzić go w naszej obecności. Na wypadek ewentualnych zażaleń. Kucnął przy opakowaniu i przyjrzał się spokojnej, rozluźnionej twarzy. Jego android wyglądał, jakby był człowiekiem, który mocno spał. - Czy on rozpozna, że to ja go chciałem? - szepnął sam do siebie, nieco niepewny. Choć może to nie miało znaczenia. Nie powinien się chyba aż tak tą sytuacją przejmować, w końcu zamówił mężczyznę po to, by pomagał w domu. Ich relacje były sprawą drugorzędną. Rozejrzał się po osobach wokół. Wszyscy zastygli w oczekiwaniu. Nie miał co dłużej czekać. Oparł sobie dłonie po bokach pakunku i pochylił się nad androidem. - S-8105 - mruknął łagodnie, starając się aktywować go w przyjemny sposób. - Obudź się. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Pon Wrz 23, 2019 8:12 pm | |
| S-8105, obudź się. W dotąd wypełnionej pustką głowie, cichej i zastygłej w czasie jak świeżo postawiony magazyn zdolny pomieścić oksytocyliardy pudeł informacji nagle zrobiło się głośno jak w roju. Spokojny, miękki głos słyszany z dystansu niecałego metra - według ostatnich wytycznych - zarządził w głowie androida prawdziwą musztrę. Na znak uaktywniały się jedna po drugiej wszystkie podstawowe funkcje, a spakowane dotąd bezpiecznie dane wypadły z folderów i wypełniły zastygłe, zimne dotąd ciało niczym świeża krew wypełniała żyły. Zapaliło się światło, pojawiły pierwsze, wgrane automatycznie komendy i uaktywnił system operacyjny i zbiór wytycznych odnośnie pierwszego kontaktu z Właścicielem. Głowa Androida S wybuchła od zdjęć rodziny, nazwisk, podstawowych i ogólnodostępnych z Internecie informacji oraz kilku osobistych, udostępnionych modelowi za zgodą kupujących. Pierwszym co się poruszyło była klatka piersiowa, dotąd sztywna teraz uniosła się miarowo, ostrożnie, pozwalając maszynie "nabrać" pierwszego wdechu i bardzo przekonująco zasymulować funkcje życiowe. Przez twarz Pani Lacroix przebiegł pełen dumy uśmiech. Kolejnym, co go poszerzyło było lekkie zmarszczenie ciemniejszych brwi androida poprzedzające nieśmiałe uchylenie oczu. W istocie rozbudzał się niczym człowiek wyrwany z głębokiego snu - ani za szybko, ani za mechanicznie. Była tylko jedna rzecz psująca tę prawie romantyczną idyllę, ale z nią producenci jak dotąd nie potrafili sobie poradzić. Oczy maszyny - czarne jak noc - dopiero kiedy wyjrzały zza kotar powiek i namierzyły pochylającego nad nim młodego mężczyznę nagle rozbłysły. Po miejscu, w którym powinna znajdować się tęczówka przebiegł okrążający ją rząd kwadracików i dopiero on uroczyście otworzył pokaz, w którym oczy z wolna rozpalały się ciepłym, miodowym blaskiem, aż nie osiągnęły iście fantazyjnej, soczyście złotej barwy, a obraz bardzo widocznie zogniskował się na Averym. Na młodym dziedzicu fortuny. Na jego Właścicielu. Na oczach tak smakowicie błękitnych, że i one niemal niepodobne były ludzkim, na jasnej na pewno miękkiej i przyjemnie ciepłej skórze opiętej na arystokratycznych kościach policzkowych. Te po bokach lizały krócej przycięte włosy koloru nocy, po których wdzięcznie biegały refleksy światła rzucanego przez wysoko zawieszony żyrandol. Android patrzył na zmarszczone, zdradzające niepewność brwi oraz lekko uchylone, artystycznie wykrojone wargi, których kąciki nie potrafiły się zdecydować w którą stronę podążyć - drżąc i to zbliżając się ku górze, to dołowi. Ten ujmujący obraz z razu otoczył wianuszek informacji, ramka pełna dziesiątek linii i odniesień, a w głowie rozgorzała kolejna setka głosów. Dopiero wtedy zadziałała komenda powitalna i S-8105 z ociąganiem uniósł kąciki własnych ust ku górze, przymykając oczy minimalnie by nadać twarzy jeszcze większej łagodności. - Dzień dobry, Panie Harris.Pierwsze słowa. Tak miękki, że niemal płynnym tembr z zachwycającym wibrato przy końcu zdania. |
| | | NyxSleepwalker
Data przyłączenia : 05/08/2019 Liczba postów : 33
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Wto Wrz 24, 2019 7:51 pm | |
| Nie odwracał wzroku ani na chwilę, nie mrugał nawet oczyma, w tak wielkim napięciu spoglądał na budzącego się do życia androida. Najpierw poruszyła się jego klatka piersiowa. Jak najprawdziwsza, ludzka klatka, unosiła się i opadała wraz z pobieranym powietrzem. Potem zmarszczyły się brwi, którym Avery poświęcił całe cztery dni swojego życia. Najważniejszym momentem było jednak otwarcie oczu, których kolorem Harris został najpierw zaskoczony. Czy nie zamawiał jasnego odcienia? Nie chciał narzekać, bo słysząc cichy oddech, cieszył się każdą chwilą obserwowania prezentu. Był jednak zdziwiony. Sprawa wyjaśniła się, gdy z pustej czerni zaczęły wyglądać złote kwadraty, wkrótce rozlewające się na całą tęczówkę. Avery wpatrywał się w ten widok jak zahipnotyzowany. W jego głowie to było... genialne. Technologia przechodziła już samą siebie. Źrenice skupiły się. Brunet widział to wyraźnie i starał się nie stresować. Najchętniej sprawdziłby w jakimś lustrze, jak wyglądał, w końcu pierwsze wrażenie było bardzo ważne. Ale na poprawę wizerunku było już za późno. Wszystkie te myśli zostały w jednym momencie odrzucone na bok, kiedy android przemówił swoim gładkim głosem. Avery wpatrywał się w niego zdębiały od urzeczenia, dopóki nie usłyszał szeptów wokół siebie i uświadomił sobie, że też musiał mówić. - Witaj w domu, S-8105. Odsunął się od pudełka, by dać androidowi możliwość podniesienia się. Miał świadomość, że nowy mieszkaniec domu miał zapisane w swojej głowie - bardzo pojemnej bazie danych - informacje o nim i reszcie rodziny, o pewnych rzeczach, które poznał dzięki internetowi, a także tych bardziej osobistych. To jednak nie sprawiało, że nie zamierzał zachowywać się przy nim jak przy innej służbie. Zasługiwał na to, by go prawdziwie wprowadzić, a przy tym może czegoś nauczyć. Nigdy nie brał udziału w międzyludzkich interakcjach, wszystko, co teraz przeżywał, było jego pierwszym razem. Młody Harris obserwował, jak android bez trudu unosił się na nogi. Nic nie zatrzeszczało, nie hałasowało, ruchy miał dobrze skoordynowane. Potwierdziło się to, co mówiono - rozpoznanie w nim androida jest głównie możliwe przez nieco sztuczny kolor jego oczu. Avery skorzystał z okazji i gdy stali przed sobą, wyciągnął w jego stronę dłoń. - Avery Harris - uśmiechnął się subtelnie. Kontakt ze skórą androida był, jak reszta tego doświadczenia, zaskakująco naturalny. S-8105 miał nieco chłodne, ale za to miękkie, przyjemne w dotyku dłonie. Avery puścił je nieco niechętnie i dość prędko został odsunięty na bok, bo teraz androidem chcieli się zająć inni. - Nazywam się Benedict Harris. A to moja żona, Venetia - ojciec przemawiał głosem zadowolonym, a zarazem silnym i stanowczym. Mierzył androida spojrzeniem pełnym podziwu i niepewności. Nie do końca mu ufał. Co nie było właściwie niczym niepokojącym, gdyby S-8105 był człowiekiem, pan domu uważnie obserwowałby przez dwa tygodnie, czy zachowuje się należycie, nie próbuje kraść ani zrobić nikomu krzywdy. Ostatni w kolejce był Nicolas. Avery poczuł, że czepił się jego dłoni i schował za jego nogą. Stykały się w nim nieśmiałość i dziecięca ciekawość. - Nikolas. - Starszy brat przyszedł z odsieczą, mierzwiąc młodszemu włosy dłonią. - Nie jest zbyt pewny siebie, ale myślę, że się dogadacie. Skoro doszło już do przywitania i widać było, że z androidem wszystko w porządku, Amanda Lacroix zapytała: - Czy są państwo nim usatysfakcjonowani? - Tak - usta Averego odparły, zanim on sam zdążył się zastanowić. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Czw Wrz 26, 2019 8:19 pm | |
| Cud narodzin nowego członka rodziny. Po ciąży trwającej siedem miesięcy, po niezliczonych projektach, poprawkach i dodatkowych uwagach na szybko przesłanych drogą mailową, w końcu staranne dłonie setek ludzi poskładały do kupy metalowy szkielet, oblepiły go płytkami do przechowywania informacji, otoczyli zwartą jak krwiobieg siecią kabli i czujników, a na koniec wypełniły wszystko miękkością, oblekły w syntetyk, wzbogaciły we włosy i tusz znaczący tatuażem większą część torsu i zachodzącym na twarz... A potem słowo stało się świadomością.
I tak S-1805 zobaczył może nie swojego ojca, ale z pewnością Stwórcę. Pomysłodawcę. Architekta. Pochylonego, zszokowanego, ale nie zawiedzionego... Żadna negatywna emocja nie przecięła jego gładkiej, młodej twarzy. I nawet jeśli zawód nie był czymś, co android mógł "odczuwać" czy chociażby "zrozumieć", to z pewnością pozytywna reakcja dodała więcej oleju do jego sztucznych stawów i sprawiła, że podniósł się sprężyście i chętnie, śledzony pilnym spojrzeniem obstawy, która go tu dostarczyła, oraz tym bardziej zaciekawionym i podekscytowanym należącym reszty rodziny. Poruszał się wdzięcznie i całkowicie łagodnie, a nawet ostrożnie - zwłaszcza kiedy wychodził ze swojego pudełka. Nie wydawał żadnych niepotrzebnych dźwięków - ani podczas włączania, ani poruszania się. System chłodzenia działał jak kopia ludzkiego oddychania, co okazało się genialnie prostym rozwiązaniem i nie wymagało hałasujących wiatraczków obecnych przez dziesiątki lat w komputerach i laptopach. Androidy oddychały więc w pełnym tego słowa znaczeniu i to właśnie nieco głośniejsze westchnienie opuściło nozdrza modelu S, kiedy eleganckimi butami stanął na wypastowanej drewnianej podłodze salonu. Chwilę tylko przypatrywał się swoim nogom w pozycji pionowej, a kiedy uniósł wzrok napotkał po raz kolejny te błękitne oczy. No dobrze... Musiał unieść ten wzrok jeszcze kawałek wyżej, notując, iż jest nieco niższy. Nie kazał za długo na siebie czekać, błyskawicznie odnajdując w katalogu interakcji właściwą odpowiedź na podaną dłoń i wsunął w nią własną - gładko i pewnie. Dodatkowo zapoznając Averego z ciekawym uczuciem, jaki dawała jego ręka, której śródręcze obecnie odczuwalnie się nagrzało, podczas gdy końce palców dalej nosiły znamiona chłodu wnętrza blaszanej trumny. Najwidoczniej potrzebował jeszcze chwili do właściwego rozprowadzenie temperatury. Czujniki wykazywały, że dłoń Właściciela jest duża i delikatna, bardzo silna. Drobne stwardnienia poniżej palców, lekko tylko wyczuwalne były jasnymi przekazami fizycznej pracy wymagającej użycia dłoni. Siłownia i podnoszenie ciężarów? Praca w domu? Nawet jeśli S wydawał się tylko przyglądać każdemu z domowników, tak naprawdę analizował najdrobniejszy szczegół. A kiedy na moment oddzielili go od młodzieńca, uśmiechał się serdecznie, uściskiwał ręce albo całował jasne kostki zgrabnych dłoni i skłaniał głowę. - Bardzo mi miło. Mają Państwo naprawdę rzadko spotykane imiona, a najnowsze badania dowodzą, iż dzieci nazywane nietzinkowmy imionami rozwijają się mocniej artystycznie i ich charakter w ślad za doborem imienia jest zdecydowanie bardziej oryginalny i ekscentryczny. - Mówił płynnie i zaskakująco swobodnie, a do tego grzecznie i z szacunkiem; zgodnie z programem próbując różnych sposobów na oczarowanie ludzi dookoła siebie. Amanda stojąca nieco z tyłu, za plecami androida od dobrych kilku minut bez ustanku coś notowała na ekranie wyświetlającym się holograficznie płasko ponad jej zegarkiem. Kiedy rodzice przenieśli wzrok nieco poniżej Averego spojrzenie maszyny podążyło za nimi, odnajdując brakujący element katalogu rodziny Harrisów. Wyraźnie niepewny i speszony. Amanda akurat kończyła ostatni szlif na najprawdopodobniej raporcie i zdążyła zapytać nabywców o zdanie na temat produktu, a w tym czasie S, jakby zupełnie nie zauważał reszty obstawy w kitlach, bardzo powoli kucnął, by możliwie zrównać się ze schowanym za nogą chłopcem, od którego nie odrywał zaciekawionego spojrzenia. Mrugał na szczęście i to dość często, przez co nie wyglądał upiornie. Splótł ze sobą palce dłoni, których przedramiona oparł na ugiętych kolanach. - Witaj. Mogę Ci mówić Nikolas czy wolisz Paniczu Nikolasie? - Jego uśmiech odrobinę się rozszerzył, jakby idiotycznie rozbawił go jego własny łagodny i nieszkodliwy żart. - Nie musisz się mnie bać. Ale jeszcze przez jakiś czas będziesz, to wiedz, że zrobię wszystko, żeby zdobyć i Twój uśmiech, daje Ci słowo. Nie jestem niebezpieczny... Jestem trochę jak toster, wiesz? Tylko czasem będę mówił - jeśli będziesz chciał. - Puścił mu ostrożne oczko. - Ale tosty też robię. |
| | | NyxSleepwalker
Data przyłączenia : 05/08/2019 Liczba postów : 33
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Wto Paź 01, 2019 11:38 am | |
| Jeśli nietuzinkowe imiona, wedle tego, co mówił android, miały faktycznie sprawić, że charakter mógł się rozwinąć na bardziej oryginalny, to Avery już cieszył się na moment, w którym nazwie nowego członka domostwa. Przez ostatnich parę miesięcy dużo nad nim myślał i wyselekcjonował sobie parę imion, które mógłby nadać, by nie używać jakże zimnego "S-1805". Przed ujrzeniem androida nie zdecydował się ostatecznie na żadne z nich. Teraz kiedy go widział, sprawa stała się dla niego jasna. Posiadacz złotych oczu był Desmondem. Uśmiechając się sam do siebie, obserwował, jak mężczyzna kucnął, by nawiązać kontakt z Nicolasem. Zdanie o tosterze było prawdziwie urokliwe. Zresztą, chłopiec lubił tosty. - Nico, zobacz, on jest w porządku. Przywitasz się? - Avery próbował wyciągnąć małego zza swoich nóg, ale ten trzymał się ich kurczowo. Mimo to, jego twarz trochę się rozpogodziła. - Nicolas - odparł. Niepewnie wychynął rączką i szybko dotknął czubka nosa S - 1805, by zaraz z powrotem z piskiem się cofnąć. - Będzie się przyzwyczajał. Ale myślę, że podoba mu się kolor twoich oczu. - Avery zauważył, że Nico nie spuszczał z nich wzroku. Był nimi niemal zahipnotyzowany. Zdaje się, że ledwo wierzył, że to, co widział, było możliwe. Tak samo, jak reszta tu zebranych. To był przecież technologiczny cud. Cud, który sprawiał, że Avery czuł zaintrygowanie płynące w każdej żyle swojego ciała. Miał tylko nadzieję, że to zainteresowanie nie przerodzi się w żadną niezdrową fascynację. Android miał u nich sprzątać, pomagać z obowiązkami, być podporą. Do niczego innego nie został przecież stworzony. Benedict Harris klasnął w dłonie. - Doskonale. Zdaje się, że wszystko działa jak należy. S-1805, czy przygotowałbyś dla nas na dzisiaj kolację? Chcielibyśmy sprawdzić twoje niewątpliwie fantastyczne kulinarne umiejętności. Rodzice skupili się na notującej coś Amandzie, zmierzając z nią w stronę drzwi. Avery i Nicolas zostali sami z androidem. Najmłodszy pociągnął swojego brata za nogawkę spodni. - Pokój - przypomniał. Avery skinął głową. Spojrzał na androida i... na moment przestał oddychać. Stał blisko i do złudzenia przypominał zwykłego człowieka. Jego skóra była idealnie napięta, gładka, opierająca się na kościach, zarysowanych mięśniach, klatka piersiowa unosiła się i opadała, oczy mrugały, obserwując otoczenie. Ciekawe, co teraz czuł. Czy on w ogóle miał czuć? Chyba nie miał zaprogramowanych emocji, które pozwalałyby mu na samorozwój, wyrabianie sobie stanowczych opinii. Był zbudowany, żeby służyć. To w jakiś sposób trapiło Averego. Android dopiero przyszedł na świat, a nie miał prawa do wolności. Młody dziedzic nie myślał wcześniej w ten sposób. - Zaprowadzimy cię - powiedział do S - 1805 i zaraz byli na schodach prowadzących na wyższe piętro. Tak one, jak i podłoga zostały wykonane z idealnie gładkiego marmuru. Pomieszczenia domu były bardzo przestronne, z wysokimi sufitami, ale raczej nie można było ich nazwać minimalistycznymi. Zależnie od miejsca, można było tu uświadczyć głównie nowoczesne meble, a przy nich finezyjne rzeźby, tuziny obrazów na ścianach, rośliny, dekoracje. Instrumenty, przedmioty zapewniające rozrywkę. Stanęli przed pokojem. Nicolas puścił Averego i sam otworzył drzwi, wbiegając do środka jako pierwszy. - Chyba cię lubi. - Avery uśmiechnął się do androida dyskretnie. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Pią Paź 04, 2019 8:36 pm | |
| Na całe szczęście kiedy drobny i miękki paluszek tyknął jego nosa nie ozwał się żaden odgłos obijanej blachy ani plastiku, ba, skóra nawet ugięła się wdzięcznie, a Model S parsknął jakby odruchowo. Ruszył program błyskawicznych reakcji, w mniej niż sekundę katalogując zachowanie dziecka jako "rozczulające". A kiedy reakcja się zakończyła, pozostawiła ślad uśmiechu na wdzięcznych wargach. - Naprawdę? - Uniósł na chwilę głowę na Averego, spoglądając nań jak na zjawisko, po czym opuścił ją z powrotem na Nicolasa. - Wiesz, że to Avery sam wybrał ten kolor? Może właśnie z myślą o tobie? - Zagaił z szacunkiem, podnosząc się z wolna do pionu i puszczając mu oczko. Dopiero co wstał, dopiero się urodził, a jednak zdawał się być kompletnie niczym nie przytłoczony. Ani przepychem luksusowego wnętrza domu, ani nowo poznanymi ludźmi, którzy mieli być jego Właścicielami. Bez panoszenia się, z elegancją zaczął po kolei starać się zjednać sobie każdego z osobna, zbierając dodatkowe informacje, których nie było sposobu otrzymać w surowych aktach. Na przykład wiedział już, że braci łączy bardzo silna więź, Avery przyjmuje pozycję protekcjonalną, a Nicolas to dobrze rozwijająca się, lekko nieśmiała jednostka. Śmieszna była dopiero kolejna reakcja, bo android aż drgnął widocznie, kiedy nieoczekiwane klaśnięcie przeszyło salon, po czym nieco zbity z tropu odwrócił się do zadowolonego Pana Harrisa. I wtedy padło pierwsze polecenie. - Oczywiście. Jeśli pozwolą mi się Państwo zaskoczyć przejrzę katalog z ulubionymi kuchniami i osobiście dobiorę dania według preferencji. - Kompletnie nieonieśmielony tym trudnym zadaniem skłonił głowę odprowadzając oddalających się dorosłych. Przy okazji jego wzrok błądził po pokoju, obserwując rośliny, okna i widoczny za ich szybą świat, wiszący nad nim żyrandol, rozciągające pod butami panele i marmury, swoje buty, ramki ze zdjęciami, ramy z obrazami, nowoczesne meble… Wszystko wyglądało inaczej niż w symulacji. Było bliższe i bardziej namacalne. A kiedy rodzice i pracownicy zniknęli za rogiem w drodze do innego pokoju S-1805 odwrócił się z powrotem do swojego głównego Właściciela. Do tego, który uczynił go takim jakim był. Od paznokci na palcach u stóp po najwyżej osadzone cebulki włosów na czubku głowy. Całego. Cały Model S był Jego decyzją. Znowu skinął głową gotów cały dzień chodzić za nimi jak pies. A nawet całe życie. I znowu widział tylko więcej marmuru i ciemnego drewna, więcej szkła, więcej sztuki, więcej liści. Dotykał poręczy schodów, słyszał zmianę odgłosów, kiedy jego buty z marmuru trafiały na miękki dywan. Widział ćmę uwięzioną w domu przy ramie okiennej, lekkie wgniecenie w ścianie zaraz obok gniazdka elektrycznego, rysę na półce… Wszystko było używane przez Nich. Przez rodzinę. Harrisowie tu właśnie żyli. Wydawało mu się to bardzo ciekawe, a nawet fascynujące.
Kolejne drzwi. Chłopiec wyrwał się do nich pierwszy, a tuż przed wejściem do środka S przyjął podarowany mu uśmiech i sam pochylił się dyskretnie w stronę Averego mocniej zmniejszając dystans między nimi. - Liczę na to, że wszyscy mnie polubicie, bo ja już mam do Was słabość. - Uśmiech rozciągnął jego wargi i słysząc ponaglenie chłopca grzecznie i z szacunkiem pozwolił sobie pierwszy naruszyć jego prywatną przestrzeń, z miejsca szukając wśród mebli i zabawek przedmiotów określających jego hobby i zainteresowania: plakatów, instrumentów, książek, gier, konsol, komputera… Analizował zawartość każdego metra sześciennego ślicznie zaprojektowanej powierzchni. - Być może to nic odkrywczego, ale naprawdę macie piękny dom. |
| | | NyxSleepwalker
Data przyłączenia : 05/08/2019 Liczba postów : 33
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Sro Paź 09, 2019 10:43 pm | |
| Uśmiechnął się subtelnie na słowa androida. Choć były one najpewniej jedynie efektem odpowiedniego oprogramowania, miło było słyszeć, że S-1805 zależało na wzajemnych udanych relacjach i że jak na razie polubił Harrisów. Avery tym bardziej był dumny, że z pomocą rodziców udało mu się go tutaj sprowadzić. Zagra na nosie sąsiadom, którzy uważali, że roboty były zdolne tylko do odczuwania niechęci i żalu do ludzi. - Dziękuję. Rodzice bardzo się nad nim postarali - oznajmił zgodnie z prawdą i już we wnętrzu pokoju stanął z boku, by obserwować reakcję androida na to, co ten zobaczy. Mężczyzna wyglądał, jakby czegoś nie rozumiał. Do Averego zaczęło docierać, że spodziewał się innego pokoju. - Och, to nie jest pokój Nicolasa. To twoje miejsce. - Popatrzył na S-1805, a potem odwrócił wzrok, by niepewnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Jak większość rzeczy związanych z androidem, to Avery je projektował. Wybrał przestronną komnatę o błękitnym kolorze ścian, w której ustawiono ekskluzywne, białe meble. Miał koncepcję, aby to miejsce napawało Desmonda spokojem, ale gdy teraz mężczyznę widział, nie był już taki pewien, czy to mu odpowiadało. Na szczęście w rękawie miał plan awaryjny. - Będziesz mógł go udekorować wedle własnej woli. - Słowa te mogły zabrzmieć nieco dziwnie, ale nie chciał traktować go inaczej od reszty znanych sobie osób. Zamierzał dać mu namiastkę bycia człowiekiem, nawet jeśli nie wiedział, co to naprawdę znaczyło. - Poślę kogoś po farby i będziesz mógł sam wybrać kolor ścian. A jeśli zabraknie ci jakichkolwiek przedmiotów lub meble będą niewygodne, musisz od razu dać mi znać - dodał. Miejsce było wprawdzie dobrze wyposażone z mini - biblioteczką, czystym płótnem na sztaludze i farbami, komputerem stacjonarnym, telewizorem na ścianie oraz wieloma innymi rzeczami pochowanymi w szufladach i szafach, ale lepiej było dmuchać na zimne. Avery zaczynał zastanawiać się, czy nie traktował androida za bardzo jak dziecko, które dopiero miało się rozwijać i odkrywać swoje zainteresowania. Nie żeby Desmond był jakoś szczególnie sędziwy... Dużą zaletą pokoju było to, że miał on swoją własną łazienkę, duże, wygodne łoże oraz szerokie, przeszklone drzwi prowadzące na balkon. Avery uśmiechnął się do Desmonda i zanim zdążył się za cokolwiek zabrać, Nico już wrota otwierał, uwieszając się na klamce. Balkon był okazały, z leżakiem i masywną barierką, gęsto obrośniętą powojnikami. Oczywiście Avery sam wybrał kwiaty, ale to i fakt, że pomagał przy pilnowaniu, by zdrowo pięły się na balkonie, postanowił na dobre pominąć. On tylko chciał, żeby wszystko było idealne na przybycie kogoś - jakby nie patrzeć - niezwykle wyjątkowego. - Jeśli nie odpowiadałby ci ich zapach, każę je ściąć - wspomniał niefrasobliwie, wskazując na rośliny i opierając się o barierkę, zapatrując się w niknący powoli w nadchodzącej ciemności horyzont. Widać było stąd działkę rodziny Harris, wysoki płot, nieco dalej domy sąsiadów. Poza tym bezkresne niebo. - A tam mieszka Avery - Nico wyciągnął rączkę i, patrząc na androida, wskazał na balkon oddalony mniej więcej półtora metra od tego Desmondowego. - Tak, zamierzałem mu to powiedzieć. - Starszy brat palcem wskazującym żartobliwie pacnął Nico po nosie. Potem spojrzał na androida. - Tylko nie próbuj mi tam przeskakiwać. Nawet, gdybyś kiedyś usłyszał coś niepokojącego. To zbyt ryzykowne. Avery nie znał do końca możliwości androidów i obawiał się, że jeśli takowy usłyszałby ze swojego pomieszczenia na przykład krzyki, stojąc już na swoim balkonie, mógłby nie chcieć tracić czasu i spróbować wykorzystać dobrze wysportowane ciało, by zaliczyć udany przeskok na teren Averego. Ale młody Harris bardzo by nie chciał pewnego dnia odnaleźć androida pod balkonami. Odwrócił się przodem do wkrótce Desmonda. - Więc jak twoje pierwsze wrażenie? - zagadnął, gładko zatajając, jak bardzo zależało mu na optymistycznej odpowiedzi. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy Sob Paź 12, 2019 1:29 pm | |
| Skanowanie pokoju nie przyniosło oczekiwanych efektów, wyniki były bardzo… bezosobowe. Mało dziecięce. Białe eleganckie, raczej przygotowane na dojrzałego użytkownika meble, jasne ściany w uspokajającym kolorze, balkon z kwiatami, żadnych śladów użytkowania i perfekcyjna czystość. Z drugiej strony kim android był, by szufladkować mieszkańców domu do jakichkolwiek ogólnie przyjętych szablonów? Kolekcjonował informacje i zapisywał je, ale cały proces przerwał mu wyprowadzający go z jawnego błędu Właściciel. - Moje? – Wyrwało mu się, kiedy przerwał na żądanie proces zapisu i odwrócił się bokiem do rozmówcy, tak by jeszcze mieć na oku chłopca. Była to pierwsza rzecz, którą android mógł określić mianem niespodziewanej, takiej na którą nikt go nie przygotował. Osobny, pusty katalog wręcz łaknący zapisu był przygotowany na osobiste wybory Właściciela co do imienia, ubioru, zachowania i miejsca, w którym android zawsze ma się znajdować pod jego nieobecność, albo pozbawiony poleceń. I w tym ostatnim jedynym wymogiem była bliska odległość gniazdka elektrycznego, których na obecnej powierzchni model S naliczył aż cztery. Na Jego powierzchni. Nie ucieszył się w pierwszej chwili, jego ust nie rozciągnął grymas uśmiechu, ani nie podwyższył głosu o kilka tonów imitując ekscytację; ba wyglądał wręcz na zmartwionego. - Nie rozumiem. Czyżby moja firma popełniła niedopatrzenie albo niedopowiedzenie? Moja obsługa nie wymaga osobnego pokoju, wystarczy miejsce w domu z dostępnym gniazdkiem i... Dosłownie w tej chwili dotarł doń nagły przesył informacji, kiedy program analizy mimiki zakończył skan twarzy Averego. - Ah, to jest… Prezent. Chce Pan, żeby mieszkał tu na podobnej zasadzie co inni mieszkańcy domu? – Rozpogodził się jak po dotknięciu technologicznej różdżki i ponownie rozejrzał się, tym razem spoglądając na pokój zupełnie inaczej - z lekkim uśmiechem i zafascynowaniem. Zlokalizował łazienkę i komputer, telewizor, książki, balkon, sztalugę i płótno, ładnie dobrany żyrandol i piękne, nieporysowane panele. Wszystko było schludne, niczym pusta kartka niecierpliwe czekająca na zapisanie… Nawet jeśli maszyna z natury nie chciała niczego zmieniać, nieprzygotowana na abstrakcyjne i twórcze myślenie, ani nie nastawiona na wypełnianie własnych potrzeb. - Jest bardzo ładnie. - Podjął temat, wyczuwając w głosie Averego bardzo, bardzo lekką nutkę niepewności i znów zatrzymał na nim spojrzenie nienaturalnie złotych oczu. - Dziękuję. Będę o to miejsce bardzo dbał, w końcu to prezent od Pana. Mówił tak miękko, balsamicznie. Z czcią. Jakby naprawdę był wdzięczny i pozytywnie zaskoczony, kompletnie zbity tropu otrzymaniem czegoś tak dużego i koronkowo przygotowanego. Słuchał jak Avery wszystko objaśnia, jednocześnie niestrudzenie zapewniając, że można to zmienić, przemalować, ściąć i wyrzucić. Czyli mówiąc o wszystkim tym, czego android nie chciał robić, przyjmując wszystko z zainteresowaniem właśnie takim, jakim było. Zwłaszcza z zapachem zadbanego kwiecia oraz ślicznym widokiem na świat zewnętrzny, który android również znał tylko z symulacji. Pchany uruchamiającym się programem imitującym ludzkie zachowania przymknął oczy i wziął głębszy wdech, pozwalając, by sensory wykryły powojniki, aromat skoszonej trawy, nutę spalin i bardzo dobrze dobrane męskie perfumy. A potem spojrzenie świeżo otwartych oczu umknęło w stronę balkonu. A z balkonu na kolejną porcję rozczulającej braterskiej miłości i kilku delikatnych świadectw więzi. Model S kolekcjonował spojrzenia, ich własne uśmiechy, lekkie ruchy i subtelne momenty kontaktu, a potem katalogował i odkładał. - Jeśli tego Pan sobie życzy, jeśli usłyszę coś niepokojącego zdecydowanie wybiorę drzwi. – Anulował formującą się prośbę o obejrzenie pokoju swojego Właściciela, z miejsca katalogując ją jako niewłaściwą, a nawet bezczelną. Spoglądał to na młodszego, to na starszego z braci. - Jestem w szoku. Tak chyba mogę nazwać tę emocję. Nie spodziewałem się aż tak ciepłego przyjęcia i potraktowania mnie już jako członka rodziny. Nie potrzebowałem pokoju, jeśli trzeba zajmuje bardzo mało miejsca, ale… Odwdzięczę się. To miejsce jest śliczne i spokojne, a kwiaty dodają mu życia. Obiecuję być niekłopotliwym sąsiadem. – Ostatnie wycelował wprost w Averego, kolejny raz puszczając oczko. - A pierwszym objawem wdzięczności będzie dzisiejsza trzydaniowa kolacja. Życzycie sobie Panowie, żebym się przebrał? Mam nosić po domu jakiś uniform? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Self-fulfilling prophecy | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |