|
| Autor | Wiadomość |
---|
Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Don't cross the line Pią Paź 25, 2019 9:22 am | |
| dr Seth Morgan × 32 lata × psychiatra × pracoholik ×
• rozważał edukację w kierunku psychiatrii sądowej, ale zarzucił ten pomysł • jego grafik wizyt jest tak napięty, że niejednokrotnie nocował w biurze • cierpi na kompleks zbawcy, sytuacja pogorszyła się gdy jego siostra popełniła samobójstwo • jest pedantyczny, choć równie dobrze może to być objaw łagodnego OCD • odkąd jeden z byłych pacjentów próbował go zabić, wyrobił sobie pozwolenie na broń i regularnie odwiedza strzelnicę • jest wybredny w kwestii jedzenia, nie ruszy pomidorów, wieprzowiny i kukurydzy • nie przywiązuje się do ludzi, ciężko nawiązać z nim jakąś głębszą relację • jest jedną z niewielu osób, której odpowiada smak lukrecji • ma obsesję na punkcie długich, zadbanych włosów • niedawno się rozwiódł |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Pią Paź 25, 2019 12:39 pm | |
| Angeli S. Alvbris • 27 lat • muzyk • schizofrenik •
• jest albinosem • choruje na schizofrenię paranoidalną i astmę • ma brata bliźniaka i białą kotkę Fatum • pracuje w wytwórni muzycznej, po nocach nagrywa swój własny album • jest też kompozytorem, czasem współpracuje z teatrem muzycznym • ma w mieszkaniu masę roślin • matkuje wszystkim dookoła, sprząta po wszystkich i oddaje śniadanie jeśli ktoś zapomniał, koledzy z pracy żartobliwie nazywają go “prawdziwym aniołem” • ma słabość do alkoholu i czarnej kawy • według brata jest niepoprawnym romantykiem • nie rozstaje się z parasolką • coraz częściej zdarza mu się zalunatykować w środku nocy na stację benzynową • ofiara syndromu sztokholmskiego _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Nie Paź 27, 2019 8:54 pm | |
| Ciepłe, jesienne światło wpadało do gabinetu dekorując pstrymi refleksami wygodny szezlong i parkiet. Przestronne pomieszczenie kojarzyć się mogło bardziej z eleganckim salonem niż sferą roboczą, biorąc pod uwagę wysokie regały zajmujące praktycznie całą ścianę południową i noszący ślady używania kominek. Morgan rozpalał w nim zimą, kiedy wieczory przychodziły wcześniej a za oknem czekała go mało zachęcająca szarówka. W takich okolicznościach łatwiej mu było pracować, a jego pacjenci również wydawali się być bardziej skorzy do zwierzeń gdy nie otaczały ich stosy akt, ulotek nowych cudownych preparatów i medyczne podręczniki. Tego dnia Seth miał na biurku tylko kilka teczek, przy czym jedną zupełnie nową. Nie poczynił w niej jeszcze żadnych osobistych adnotacji, za to podczas popołudniowej przerwy na obiad przestudiował dokładnie jej treść i co chwilę marszczył brwi znad kubka herbaty. Nie praktykował adopcji pacjentów, ale tym razem przez wzgląd na wieloletnią znajomość z kolegą po fachu zgodził się przyjąć jedną, zbłąkaną duszyczkę pod swoje skrzydła. Miał przed sobą akta młodego człowieka cierpiącego na zdiagnozowaną schizofrenię paranoidalną i z paroma innymi symptomami niesklasyfikowanych jeszcze zaburzeń. W metryczce dopatrzył się również wytłuszczonej parafki - astma! - co kazało mu brać pod uwagę inne czynniki podczas wypisywania recepty, o ile zmiana dotychczas przyjmowanych przez dzieciaka leków byłaby konieczna. Upił łyk gorzkiej, mocnej herbaty i poprawił sobie okulary, w kompletnej ciszy przerzucając kolejne strony dokumentu. Miał niejasne przeczucie, że nie będą to łatwe sesje.
Kwadrans przed siedemnastą uznał, że należałoby przygotować się do wizyty. Sprzątnął filiżankę poprzedniego pacjenta i schował niepotrzebne teczki do szuflady, zaprowadzając na biurku ogólny ład. Jego pedantyzm wymuszał na nim pewne czynności i dopiero gdy nie miał się już do czego przyczepić zapiął koszulę pod szyją i wyciszył telefon. Ledwo zdążył go odłożyć, gdy rozległo się pukanie do drzwi i Seth uniósł wzrok. Nigdy nie wywoływał swoich pacjentów, więc również tym razem pofatygował się i otworzył. Zamajaczyła przed nim niższa, jasnowłosa osóbka którą w pierwszej chwili wziął za swoją sekretarkę, ale szybko zorientował się, że zapach perfum był inny. — Alvbris Angeli? — zapytał, choć wciąż trudno mu było uwierzyć, że ma do czynienia z mężczyzną. Doszukując się niemego potwierdzenia w jego oczach wpuścił go wreszcie do środka, próbując pogodzić ze sobą to, co dopiero przeczytał na jego temat z pierwszym wrażeniem. |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Pon Paź 28, 2019 9:57 pm | |
| Rytmiczy dźwięk wycieraczek zaczynał go powoli usypiać, niczym hipnotyzujące wahadełko strzepując z szyb krople deszczu. Korek okazał się być tak wielki, jak się spodziewał, choć rzadko kiedy wybywał z wytwórni o tak wczesnej godzinie. Wracał zwykle o wiele później, gdy brytyjskie ulice zdążyły już wyludnić się od ludzi pędzących do domu po całym dniu ciężkiej pracy. Wtedy jednak stał się jednym z tych pędzących ludzi, nerwowo co jakiś czas wychylając się w bok, by zobaczyć jak daleko ciągnie się sznur kolorowych aut i który już raz zdążyli zapętlić w radiu tę samą piosenkę. Nie był na terapii od dłuższego czasu, dokładnie od momentu, w którym jego uprzedni psychiatra poinformował go o swojej nie dyspozycyjności. Wywołałoby to w nim małą panikę, gdyby nie to, że dzięki Bogu, mężczyzna miał wielkie serce i zdążył go polubić. Znając dobrze stan psychiczny albinosa oraz brak czasu i sił na włóczenie się po kolejnych gabinetach w poszukiwaniu dobrego psychiatry, wziął go pod skrzydła i przekazał “zaufanemu koledze”. Cały ten słodko-gorzki scenariusz wywoływał w nim mieszane uczucia i niepotrzebne zmiany w dobrze zrutynizowanym życiu pracoholika, choć dobrze wiedział co powiedziałby w tej sytuacji jego brat: “przyda ci się powiew świeżości w tej kwestii, za bardzo drepczesz w miejscu” i w całym szacunku do samego siebie musiał niestety przyznać temu rację. Włączył wreszcie kierunkowskaz, światła aut powoli doprowadzały jego światłowstręt do szału.
Otrzepał parasolkę tuż przed zapukaniem do drzwi zmarzniętymi dłońmi. Nie spodziewał się jednak, że po ich otwarciu będzie musiał zadrzeć głowę, rzadko bowiem zdarzali mu się ludzie o wiele wyżsi od niego. Nie był co prawda niezwykle wysokim gigantem, lecz ten jeden szczegół rzucił mu się od razu w oko. Czerwone, jak już o nim mówimy. Albinosie tęczówki pozbawione melaniny świeciły czerwienią zmieszaną z małymi ilościami mroźnego błękitu przy samej źrenicy. Czerwony od zimna był też nos i policzki na kościsto bladej, zaróżowionej skórze. Widok osobliwy, chciało się rzec, po równo magiczny jak i z lekka odrzucający. - Owszem - odparł spokojnie, bez cienia uśmiechu i zaproszony wszedł do środka. Parasolkę oparł o ścianę, a płaszcz odwiesił na wieszak, ukazując gustowny sweterek z kołnierzykiem. Na czarny materiał opadły lekkimi falami białe włosy, długie do łopatek i zdecydowanie emanujące tą magiczną stroną bielactwa. Angeli potarł ramiona i spojrzał pytająco na swojego nowego lekarza. Ciekawe na kogo tym razem trafił. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Pon Paź 28, 2019 10:20 pm | |
| Albinos czy nie, Seth musiał przyznać, że jego nowy pacjent prezentował się co najmniej niecodziennie. Nie chodziło o grzeczny sweterek z wystającym kołnierzykiem, parasol w ręku czy brak uśmiechu, bo w tym miejscu widywał go rzadko. Chodziło raczej o wzrost i ogólną aurę chłodu, która przywędrowała wraz z mężczyzną i nie miała nic wspólnego z temperaturą, którą pozostawili za drzwiami gabinetu. Nawet bez dogłębnego przestudiowania historii jego choroby Morgan z pewnością zawiesiłby na nim oko z czystej ciekawości. — Nazywam się Seth Morgan, zadbam o ciągłość twojej terapii — oświadczył rzeczowo, choć był to oczywiście truizm. Alvbris już o tym wiedział, w innym wypadku dzisiejsza wizyta nie miałaby miejsca. W zasadzie wszystko powinno być jasne, jednak czuł się w obowiązku przedstawienia mu procedury w ogólnym jej zarysie. Etyka zawodu sprawiała, że większość psychiatrów nie ruszała się zza biurka bez przysłowiowego kija w dupie i Morgan nie był wyjątkiem. Nie zajął jednak miejsca w ulubionym fotelu, zamiast tego wyciągnął drugą filiżankę i sugestywnie zostawił ją na etażerce przy sofie, zaraz obok imbryka z zestawu. — Wiem, że to dość niekonwencjonalne przyjęcie, ale chyba zmarzłeś — zauważył, usprawiedliwiając swój odruch. I to byłoby na tyle, jeżeli chodziło o pozory braku dystansu i mniej profesjonalnej atmosfery. Uplasował się na przeciwko kanapy i sięgnął po teczkę, drugą ręką obejmując identyczną filiżankę. Spojrzenie utkwił jednak w albinosie, chcąc dać sobie chwilę na obserwację i ewentualne spostrzeżenia odnośnie jego asymilacji w nowym otoczeniu. To byłaby ważna wskazówka, nawet jeśli tylko pochopna i na wyrost. Próżno było doszukiwać się w tym pokoju zegara, ponieważ Morgan uważał, że niepotrzebnie odwraca on uwagę pacjentów i sprawia, że przesadnie skupiają się na upływającym czasie. — Czy w ostatnim czasie nasiliły się twoje objawy? Jakieś natrętne, powracające myśli? — zapytał spokojnie, przerywając bezpieczną ciszę. Upił łyk herbaty i odstawił filiżankę bezgłośnie, dając tym samym do zrozumienia, że nie kierował nim pośpiech. Ani w czynnościach tak prozaicznych, ani w pracy. Angeli również nie musiał odpowiadać na jego pytania od razu, Seth nie miał jeszcze potrzeby wywierania na nim presji. Za to w pierwszej kolejności musiał wybadać grunt i odnieść się do tego, co zawierała pokaźnej wielkości teczka spoczywająca mu na kolanach. Nie była to ani lekka, ani przyjemna lektura i należało ostrożnie wybrać który z newralgicznych tematów poruszyć jako pierwszy. |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Wto Paź 29, 2019 9:04 pm | |
| Na rzeczowe oświadczenie Angeli jedynie skinął serdecznie głową. Chciał coś odpowiedzieć, bo uważał, że wypadałoby. “Miło mi”, “dobrze”, “nazywam się Angeli Alvbris”, ale wszystko to brzmiało okrutnie sztucznie i na wyrwane brutalnie z kontekstu. Obaj znali ten schemat, obaj doskonale wiedzieli jaka jest estetyka relacji terapeuta-pacjent i Angeli uznał, że dodatkowe upiększanie tego spotkania byłoby zwyczajnie zbędne. Powędrował wzrokiem po pokoju, szybkim rzutem orientując się w przestrzeni, a następnie poświęcił swoją uwagę Morganowi wykładającemu porcelanę. Uznał to za miły szczegół, zdecydowanie bardziej smakowity dla oczu niż jego kolekcja śmiesznych kubków lub nawet jego własny, prywatny kubek u poprzedniego psychiatry, taki z nadrukiem w muminki. Kącik jego ust drgnął w górę na krótki ułamek sekundy. - Tak, dziękuję - odparł i podchodząc do kanapy przeczesał włosy na prawy bok. Może było to odruchowe, a może zamierzone, ten gest wyszedł mu jednak bardzo naturalnie. Sięgnął po filiżankę skostniałymi dłońmi, choć mimo tego można było bardzo szybko stwierdzić, że o nie dbał. Długie i smukłe palce pianisty i nienaganne paznokcie zdecydowanie pasowały do wizerunku jaki sobie nieświadomie kreował Alvbris. Oparł się zakładając nogę na nogę, z łokciem na oparciu kanapy i filiżanką w dłoniach. W ogólnym rozrachunku wyglądał na kogoś kto pół życia spędził na terapiach, nie był spięty, ani zestresowany, a raczej ze spokojem badał wzrokiem całe wnętrze. Było przytulne, choć brak zegara odkrył z rozbawieniem. Na lewym nadgarstku nosił drobny, czarny zegarek z białą, minimalistyczną tarczą. Rozumiejąc jednak przekaz braku upływu czasu, z czystej grzeczności oraz zgody na taki układ, zaciągnął rękaw na lewej ręce. Wyglądał na rozluźnionego, dopóki nie usłyszał pytania. Spojrzał na Morgana jeszcze raz, dopiero wtedy jakby dopuszczając do siebie pewne fakty rzeczywistości. Człowiek, który siedział przed nim, z tą wielką teczką na kolanach, wiedział o nim przerażająco dużo. Angeli z kolei nie wiedział o nim nic. Świadomość tego, że ktoś kompletnie ci obcy zna jakieś niewybitne zakamarki twojej osoby, sprawiała, że albinos malał. Wiercił go wzrokiem przez dłuższy czas, aż w końcu spojrzał na etażerkę. - Bez przerwy słyszę szum radia. Mam nieodparte wrażenie, że ktoś mi chodzi po mieszkaniu. Słyszę kroki i uroiłem sobie, że czuję tam czyjąś obecność, stoi nade mną jak pracuję, albo dyszy w kark. Kładzie się spać za moimi plecami. I... - urwał nagle, wpatrując się w swoją filiżankę. Mdłe odbicie w herbacie wyglądało niepokojąco nienaturalnie, więc sapnął sfrustrowany i upił łyk. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Wto Paź 29, 2019 11:01 pm | |
| Nie wydawał się być zaskoczony swobodą albinosa, gdy ten dość szybko odnalazł się w jego gabinecie. Biorąc pod uwagę daty, które przewertował zagłębiając się w zawiłości jego dotychczasowych terapii można było śmiało stwierdzić, iż poradnie psychiczne były drugim domem mężczyzny. Morgan na ogół nie zaprzątał sobie głowy takimi sprawami - o ile nie musiał - ale zdążył już zauważyć, że szczupłe dłonie obejmujące filiżankę zdecydowanie należą do muzyka. Był ciekaw ile akordów Alvbris był w stanie objąć, ale to nie był odpowiedni moment na takie pytania. Na ten moment zadał inne i wciąż czekał na odpowiedź, nie zakłócając ciszy bez potrzeby. Szumy. Obecność. Uroiłem. Seth posłał mu pełne cierpliwości spojrzenie, aczkolwiek było w nim więcej zrozumienia niż czegokolwiek innego. Czy problematykę znał z własnego doświadczenia czy po prostu uważnie przestudiował kartotekę - trudno stwierdzić. — Użyłeś słowa uroiłem, co jest już zdecydowanym postępem. Masz świadomość tego, że jest to wyłącznie wytwór twojego umysłu, co nie zmienia faktu, że masz objawy somatyczne — powiedział w końcu, gdy Angeli zawiesił głos i salwował się ucieczką w kierunku własnej filiżanki. Nie nalegał na przerywanie tej ciszy, skoro jego pacjent znalazł w niej chwilowe poczucie bezpieczeństwa. Po latach pracy w zawodzie Seth potrafił już intuicyjnie wyczuć moment. Odłożył na razie teczkę na bok, po czym dla własnej wygody podwinął rękawy grafitowo-szarej koszuli. Nie nosił kitla jak większość swoich kolegów, na biel pozwalał sobie tylko wówczas, gdy zdarzało mu się zagościć w ramach obowiązku na oddziale zamkniętym. Fartuch działał jak naturalny odstraszacz, więc na czas pracy w gabinecie mężczyzna pozostawiał go w szafie. — Twój poprzedni terapeuta prawdopodobnie zadał ci już to pytanie, ale chciałbym coś doprecyzować. Mam pewne teorie odnośnie tego, co przed chwilą powiedziałeś. Zdjął na chwilę okulary, po całym dniu zaczynała go boleć głowa i przy jego nieznacznej wadzie wzroku więcej z nich było szkody niż faktycznego pożytku. Jedynym powodem dla którego nie wymienił ich na szkła kontaktowe było czyste zapominalstwo, ponieważ wracając z pracy do domu myślał tylko o prysznicu i trafieniu do łóżka. Gdyby zasnął w okularach nic by się nie stało, ale wizja spędzenia kilku godzin na oddziale okulistycznym z powodu podwiniętej soczewki sprawiała, że odechciewało mu się wprowadzania zmian. — Masz zdiagnozowaną schizofrenię paranoidalną, co w pierwszej kolejności mogłoby być uzasadnieniem takich sytuacji. Z drugiej strony ten incydent, silnie toksyczna relacja z partnerem. Mógłbym powiedzieć, że to wydarzenie samo w sobie predysponuje do bycia przyczyną twoich urojeń. To druga opcja. Zaś trzecia, równie prawdopodobna, to po prostu połączenie wyżej wspomnianych — rozwinął po chwili namysłu, ważąc każde słowo. W przypadku pacjentów takich jak Angeli odpowiednie formułowanie myśli mogło być kluczem do znalezienia sedna problemu. Absolutnie nie sądził, by było to tak trywialne jak to przed momentem ujął, ale stwarzało możliwość dobrego startu. — Nie dokończyłeś. Czy jest coś jeszcze? Oczywiście, że zauważył. A jego pracą było stworzenie przestrzeni dla tych myśli, które najtrudniej przechodziły ludziom przez gardło. Najwidoczniej albinos akurat z jakąś się borykał. |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Sro Paź 30, 2019 6:17 pm | |
| Mimo wieloletniego doświadczenia w rozmowach z lekarzami i psychiatrami, Angeliego wciąż coś niezmiennie hamowało. Powinien się przyzwyczaić do opowiadania ludziom swoich dziwactw i trosk, ale przez większość czasu to on stoi po drugiej stronie. To on zawsze słucha i pomaga, rozwiązuje czyjeś problemy i daje oparcie tym, którzy go potrzebują. Sam nigdy go nie szuka i nigdy nie wymaga, uznając, że jest zdany wyłącznie na siebie. Z tego powodu za każdym razem kiedy przekracza próg gabinetu, jego język się plącze, a śmiałość nieświadomie zostawia za drzwiami. Przywykł do mówienia o pewnych rzeczach bardzo oschle, wręcz biznesowo, odkrywając, że kiedy nie przywiązuje zbyt dużej wagi do jego choroby i wyzbywa się zbędnych emocji, to jakoś łatwiej jest mu o niej mówić. W grubej teczce z pewnością nie raz i nie dwa wspomniano o tym, że Alvbris kreuje się na osobę niezwykle dojrzałą, silną i profesjonalną. Nigdy nie lubił pokazywać, że jest słaby, czasem zupełnie intuicyjnie i nieświadomie nastawiając się nieufnie i wrogo, z jakąś gardą, której nie chciał opuścić lub bał się opuścić. Było jednakże kilka przypadków, gdy ta warstwa ochronna znikała, lecz w owej notatce dopisywano zwykle, że kończyło się to atakiem paniki, astmy, lub że albinos wyglądał bardzo niestabilnie. W tamtej chwili był z kolei bardziej spięty niż bliski paniki i potoku łez, co nie zmieniało faktu, że wciąż uporczywie przyglądał się własnej filiżance. Teoria, którą usłyszał, zadzwoniła mu nieprzyjemnie w uszach. Sam o tym myślał, lecz bardzo sukcesywnie odsuwał te domysły na bok, uznając może, że nie będą prawdziwe jeśli nie wypowie się ich na głos. Morgan to jednak zrobił i kurtyna iluzji rozsunęła się z pewnym bezpośrednim okrucieństwem. Angeli spojrzał na niego z miną dziecka złapanego na gorącym uczynku. - Jeśli miałbym poprzeć którąś z teorii, to powiedziałbym, że trzecia. - Wtopił się głębiej w kanapę i zastukał całkiem nieświadomie paznokciami o porcelanę. - Ale nie jest to strach, nie boję się tej obecności, tych kroków - doprecyzował od razu, sądząc, że ktoś inny na jego miejscu najprawdopodobniej odczuwałby przerażenie i chęć ucieczki. Podświadomość, choć może nawet i niektóre głosy, podpowiadały mu jednak inną wersję wydarzeń. - To raczej... tęsknota, może i złość. - Spojrzał mężczyźnie prosto w oczy, gdy to mówił. Sądził, że to go ośmiela, choć bardzo się pomylił. Szybko na powrót zajął się filiżanką, gdy tylko Seth dopytał o więcej. - Głosy, ale one nie są akurat nowością. Wrócił ten... krytykujący, szantażujący i Narrator. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Sro Paź 30, 2019 7:20 pm | |
| Dopiero teraz Morgan sięgnął po długopis i gdy Angeli zaczął odpowiadać na jego pytania, począł sporządzać jakieś notatki. Pojawiło się kilka terminów i znaków zapytania, jeden z nich nawet w pewnym momencie wykreślił. Nie zaszył się za notatnikiem do końca, bo co jakiś czas wracał do niego spojrzeniem i nawiązywał krótki kontakt wzrokowy. Nie chciał by Alvbris uznał, że odciął się od niego całkiem, aczkolwiek praca nad wejściem w zdrową relację wymagała więcej zaangażowania. I nie była kwestią kwadransa. — Być może to właśnie tęsknota sprawia, że objawy się nasiliły. Możliwe, że to uczucie wiąże cię z czymś, co przeminęło. Samotność też jest silnym wyzwalaczem i potrafi zamanifestować się w przeróżny sposób dając takie efekty. Jak wyglądają twoje relacje z otoczeniem? — zapytał, obracając długopis w palcach. Od czasu ostatniego kontaktu Alvbrisa z terapeutą minął miesiąc, co dla osób zmagających się z takimi problemami bywało przełomowym okresem. Zauważył, że mężczyzna często zagląda do swojej filiżanki więc spodziewał się, że wiele w niej nie zostało. Zakładał, że to na tle nerwowym, gdyż łatwiej było się skupić na czymś niewymagającym kiedy wywlekało się na wierzch wszystkie bolączki dnia codziennego. Podniósł się z fotela, po czym dolał mu więcej herbaty, aż do pełna. Pozwolił mu mieć tę małą, fusiastą ucieczkę. — Głosami zajmiemy się za chwilę, obiecuję — zapewnił, wracając na swoje miejsce. Nierozsądnie byłoby wyciągać wszystko na raz, o wiele trudniej było poukładać niezorganizowaną plątaninę tak skomplikowanych samych w sobie tematów. Terapia w pewnym sensie była swego rodzaju muzyką. Symfonią z niespiesznym początkiem, punktem kulminacyjnym, crescendo i łagodnym, synkopowanym zakończeniem. Należało trzymać się wyznaczonego tempa, a w razie potrzeby przywołać muzyków do porządku. — Jak układają się twoje relacje z mężczyznami? — Wrócił do sedna sprawy, w oczywisty sposób nawiązując do incydentu jaki miał miejsce z poprzednim partnerem albinosa. Naturalnie wiedział o tym z karty, a chciał mieć pojęcie z jakimi skutkami ubocznymi ów zdarzenia boryka się Angeli. Coby nie mówić, człowiek był jednostką społeczną i to w jaki sposób odnajdywał się pośród ludzi wiele mówiło o aktualnym stanie psychiki. Jako terapeuta nie miał prawa mieć nic przeciw odmiennej orientacji swojego pacjenta. Jako mężczyzna również nie widział w tym problemu zważywszy na fakt, iż sam nie był do końca heteroseksualny. Mało kto by się spodziewał, w końcu nie dalej jak pół roku temu rozwiódł się z żoną. |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Sro Paź 30, 2019 9:51 pm | |
| Tym razem przez dłuższą chwilę siedział w milczeniu, nie odpowiadając na pytanie od razu. Wpatrywał się za to w Morgana, który wykonywał swoje obowiązki, notował czy zerkał na niego tak, jak to w zwyczaju mieli poprzedni terapeuci. W tej krótkiej chwili bezmyślności dostrzegł odstawione na bok okulary oraz brak kitla. Zauważył to na początku, ale dopiero w tamtej chwili go to zaciekawiło, zmusiło do odpłynięcia myślami gdzieś daleko poza gabinet i ich rozmowę. Przechylił głowę w bok, a białe kosmyki psotnie odnajdując w tym geście ucieczkę, zabłądziły gdzieś na jego policzkach. Cisza trwała dość długo, choć Alvbris jej nie odczuł. Powrócił do rzeczywistości, dopiero gdy usłyszał jak Morgan wstaje z fotela. Ślepo podążył za nim wzrokiem, z lekkim zdziwieniem przyjmując kolejną filiżankę herbaty. Uznał z miejsca, że było to z jego strony niezwykle miłe i serdeczne, lecz te myśli szybko zostały stratowane przez... chyba nawet nie przez niego, któryś z głosów podsunął mu tę myśl. Seth był w pracy, a dolanie przez niego herbaty nie wiązało się ani trochę z bezinteresownym gestem, a przynajmniej tak mu wmówiono. — Dziękuję — wydukał szybko, bo bardzo często i odruchowo nadużywał tego słowa, choć tym razem odczuł pewną trudność. Jakby z trudem wydostało się z jego ust i po prostu wykorzystało chwilę nieuwagi, by prześlizgnąć się na zewnątrz. Ważne jednak było to, że w końcu pozbierał myśli, by móc odpowiedzieć. — W pracy ludzie mnie lubią. Mam z nimi raczej dobry kontakt, właściwie to dostałem ostatnio podwyżkę i szansę na własny projekt. Trafiłem na bardzo dobrych ludzi, ale nie spotykam się z nikim po pracy, nie chodzę na wspólne lunche, popijawy, nie mam z nimi kontaktu poza wytwórnią. Jakby przestawali istnieć, gdy tylko wychodzę z budynku, a często wychodzę prawie ostatni, bo pracuję do późna. Z bratem natomiast... — zmarszczył brwi, robiąc kwaśną minę. Widocznie nie był to przyjemny temat, a sam Alvbris wyglądał jakby głęboko się nad czymś zastanawiał. — Rzadko się z nim widuję. Podróżuje po świecie z własną kapelą garażową, rozmawiamy przez telefon i raz na sto lat do mnie zawita. Jest jeszcze kot. Z kotem lubię się najbardziej, choć nie wiem, czy ze wzajemnością — próbował zażartować z kociej natury, lecz nawet się nie uśmiechnął. Nigdy nie był kociarzem tak naprawdę, Fatum zawitała do jego życia trochę z przymusu i stała się partnerką w narzekaniu na wszystko dookoła i grzejnikiem na samotne, zimne wieczory. To była dziwna znajomość. Zatopił kolejne myśli w porcelanie, gdy tylko Morgan poruszył kolejny temat. Nie była to sfera jego życia, z której był zadowolony i zdecydowanie obszar na tyle delikatny oraz intymny, że czuł się... czuł się nago, gdy o nim mówił. Upokorzony wręcz. Przetarł oczy opartą dłonią. — Są nieistniejące. Kiedy mam czas wolny od pracy i wyjątkowo zły dzień, idę do baru, co prawie zawsze kończy się przygodą na jedną noc. Zawsze tak samo upokarzającą, masochistyczną, zawsze z potwornymi wyrzutami sumienia na następny dzień. Nie byłem z nikim od tamtej pory, nikogo nie pokochałem mocniej niż tego człowieka i mam wrażenie, że nigdy nie będę w stanie. Jestem sam — wziął głęboki wdech, mówiąc wszystko niezwykle szybko i z pewną frustracją w głosie. Zupełnie jakby się żalił, albo jakby te słowa wypowiedziane na głos ułożyły się w pewną prawdę i odpowiedź, której szukali przez całe to spotkanie. Dostrzegając to jak bardzo wzburzył się na ten temat, ponownie przetarł oczy i zajął się filiżanką. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Czw Paź 31, 2019 10:11 am | |
| Pokiwał głową, nim złapał się, że chyba robi to zbyt często. Był to co prawda sposób, w jaki mógł zakomunikować że słucha, jednocześnie nie przerywając swojemu pacjentowi, ale nie chciał, by wyglądało to sztampowo. Seth miał specyficzne podejście do etyki zawodu, jakkolwiek musiał się jej pilnować. Własny gabinet pozwalał mu na obejście pewnych założeń, co po części było wskazane biorąc pod uwagę jakich klientów miewał. Nie trafiali do niego ludzie z ulicy, Morgan przyjmował wyłącznie problematyczne jednostki plasujące się w tak zwanej klasie wyższej. Tylko tego dnia na tej samej kozetce siedziała już córka ministra spraw wewnętrznych, znany architekt, prezenter z BBC, a teraz przyszła kolej na Alvbrisa. — Relacje zawodowe nie zawsze wyglądają tak, jakbyśmy sobie życzyli. Powody zazwyczaj są bardzo prozaiczne. Zazwyczaj za bardzo kojarzą nas z miejscem pracy, które woleliby zostawić za sobą kiedy z niego wychodzą. Warto byłoby opracować nad nawiązaniem relacji z kimś innym, spoza tego obszaru. Rodzina to także specyficzny teren, zupełnie inny rodzaj więzi. Ale bardzo się cieszę, że przygarnąłeś kota. Mam jednego u siebie, więc znam ten temat od zaplecza — Pozwolił sobie na krótki, asymetryczny uśmiech i splótł obie dłonie na podołku, robiąc sobie przerwę w notowaniu. Patrzył jak po raz kolejny albinos zagląda do swojej filiżanki i cierpliwie zaczekał, aż mężczyzna będzie w stanie kontynuować. Dostrzegł, iż poruszając temat jego życia osobistego szarpnął za mocno napiętą strunę. Nie oceniając pozwolił, by Angeli wyrzucił z siebie to bolesne, wstydliwe wyznanie i przez moment Seth miarkował słowa. W żadnym razie nie wyglądało to zdrowo, ale skłamałby mówiąc, iż spodziewał się czegoś innego. — Potrzeba czasu by wyleczyć tak głębokie rany i ruszyć z miejsca, Ann. Próbujesz znaleźć coś, czego nieznajomi spotkani w barze nie są w stanie ci zagwarantować i dobrze o tym wiesz, a mimo wszystko powtarzasz ten cykl. Uciekasz od poczucia winy, tęsknoty i samotności. To bardzo ludzkie, rozumiem. Nie jesteś gotów na związek, jednocześnie potrzebujesz stabilizacji i bezpieczeństwa, a wciąż jedną nogą tkwisz w tym, co powinieneś za sobą zostawić. Chcesz się w ten sposób ukarać? — zapytał, uważnie śledząc mimikę i postawę albinosa. Włosy Alvbrisa zasłoniły mu część twarzy, kontrastując swą bielą i zaczerwienionym nosem i policzkami, a kurczowo zaciśnięte na filiżance dłonie sugerowały, że mężczyzna nie czuje się komfortowo. Trudno było się dziwić, praca nad takiego rodzaju bagażem doświadczeń nigdy nie była łatwa ani przyjemna.
|
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Czw Paź 31, 2019 8:48 pm | |
| Na wzmiankę o kocie, uśmiechnął się niezwykle ironicznie. Jakby Morgan wpadł w jakąś podłą pułapkę, którą Angeli nieświadomie dla niego zostawił. — Kota przyniósł On. Imię nadał też On. — Ann oczywiście odnosił się do swojego byłego partnera. — Pewnego razu przyszedł z nią na ramionach. Powiedział, że znalazł ją żebrzącą pod kuchennym oknem. Powiedział, że jest cała biała i wygląda jak ja. Nigdy nie chciałem kota, ale tego zatrzymałem. Powiedział, że mogę ją nazwać Fatum lub Behemot, oczywiście, że wybrałem Fatum. — Pokręcił głową z zażenowaniem. — Czułem się jakbyśmy co najmniej adoptowali dziecko, to takie głupie — westchnął cicho i ponownie pokręcił głową tak, jakby nie chciał już wracać do tematu kota. Choć jej pojawienie się wiązało się z TĄ osobą, to Angeli całkiem szczerze znajduje w tym zwierzaku jakieś zdrowe ukojenie, tak jak normalny człowiek. Niesamowite uczucie. Czy chcesz się w ten sposób ukarać? Rozbrzmiało mu to w głowie potężnym echem. Morgan zrzucił w tamtym momencie bombę, która sprawiła, że do Alvbrisa dotarły pewne fakty. Intensywność tego była tak wielka, że usłyszał cichy chichot, który zaczął się z niego naśmiewać. Jakby przez cały czas obserwował go zza kulis i dopiero wtedy, gdy Angeli uświadomił sobie pewne rzeczy, wytknął go palcem za jego ślepotę. — Czy chcę się ukarać? — powtórzył za nim, głupio wpatrując się przed siebie. To było przecież tak oczywiste. — Tak, chyba tak — zgodził się wreszcie, bo Morgan mówił prawdę. Albinos w końcu zaszczycił go spojrzeniem, choć tylko przelotnie. Przetarł czoło tak, jakby miał zaraz dostać migreny. Czuł się trochę upokorzony, trochę złapany na czymś głupim. Dlaczego mówienie o emocjach było tak trudne? — Ja się katuję — doprecyzował z zamkniętymi oczami. — I dopiero kiedy odczuję ból, kiedy mam świadomość, że nie mogę się ruszyć, kiedy ktoś upokorzy mnie fizycznie dostatecznie mocno... mogę odetchnąć z ulgą. Jakbym mógł tym jakoś zmyć to, że nie ma przy mnie nikogo, że wciąż głupio tęsknię, że nie mogę przestać myśleć o osobie, która mnie zrujnowała. Choć ja nie tęsknie za nim, chyba, tęsknie za uczuciem. — Wziął krótki wdech. — Ale... każdy taki wybryk za każdym razem ciągnie mnie coraz bardziej w dół. — Spojrzał na Morgana w nagłym przypływie świadomości. — Czy to odpowiednik cięcia się żyletką? — spytał tak, jakby miał ochotę powiedzieć "czy upadłem aż tak nisko?". _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Czw Paź 31, 2019 9:05 pm | |
| Na tę wzmiankę nie natrafił w papierach, więc uzupełnił ją z miejsca. Nie zamierzał mu sugerować pozbycia się zwierzęcia, kot nie był rzeczą którą można od tak po prostu wystawić za drzwi. Dostrzegł ironię w uśmiechu, ale tego nie skomentował. Pacjenci często wylewali na niego swoje frustracje, choć trzeba przyznać, że Angeli robił to przynajmniej w miarę dyskretnie. — Przygarnęliście żywe stworzenie, nie ma nic głupiego w takim odczuciu. Za to w tym momencie liczba ofiar twojego byłego partnera wzrasta do dwóch. — Uśmiechnął się lakonicznie, odpowiadając tym samym na poprzednią niewypowiedzianą złośliwość. Sięgnął po filiżankę i upił łyk herbaty, robiąc przerwę tylko wtedy, gdy Alvbris się odzywał. Zaczynał się powoli otwierać, choć nie przychodziło mu to łatwo. Mówiła to jego zamknięta postawa ciała, spojrzenie omijające go za każdym razem, gdy próbował nawiązać kontakt wzrokowy i liczne przerwy. — W takim wypadku wygląda na to, że wciąż jesteś ofiarą. Nie zrozum mnie źle, nie chodzi mi tutaj o osąd ciebie jako osoby, ale mechanizmu. Nauczył cię, że ból i krzywda jest tym, co zdaje ci się bezpieczne. Nie odczuwasz potrzeby bliskości per se, nie szukasz ciepła ani uczucia, bo nigdy ich od niego nie otrzymałeś. Dlatego powtarzasz ten schemat, zmieniając jedynie twarze — odparł spokojnie, starając się zachować w tym jakąś delikatność. Miał wielu pacjentów z trudnymi doświadczeniami na polu partnerskim, w gabinecie trzymał profesjonalny rezon. Po godzinach pracy z pewnością powiedziałby więcej - i prawdopodobnie skręcił kilku osobom kark. Odetchnął ciężko, słysząc ostatnie pytanie. Jego usta wykrzywiły się w cierpkim uśmiechu, natomiast wzrok śledził zmiany zachodzące na twarzy albinosa. — Powiedziałbym, że to nawet gorsze. Ponieważ ukrywasz swój ból przed innymi, przez co nikt nawet nie zdaje sobie sprawy przez co przechodzisz. Patrząc na to z innej perspektywy, po prawdzie przejąłeś rolę byłego partnera, w efekcie stając się zarówno ofiarą jak i katem. Powiedz, czym jest twoim zdaniem współczucie? — zapytał, nieznacznie zbaczając z tematu. Telefon bezgłośnie zawibrował mu w kieszeni, więc przeprosił go na moment, ale gdy tylko rzucił okiem na wyświetlacz, schował go z powrotem do kieszeni. Jego była żona wydzwaniała od kilku dni nie bacząc na jego godziny pracy. Nie miał pojęcia o co jej chodzi i raczej nie chciał wiedzieć. Zazwyczaj chodziło o pieniądze, a jeżeli tak jest i tym razem - mogła poczekać jeszcze trochę. |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Czw Paź 31, 2019 11:48 pm | |
| Angeli słuchał go z innym wyrazem twarzy niż zazwyczaj. Przede wszystkim też nie wpatrywał się w herbatę, a w Morgana. Żadnych zbędnych gestów, zerknięć w filiżankę czy stuknięć paznokciami. Rzeczy, o których mówił Seth były dla niego nowe. Dużo wyjaśniały i przede wszystkim nie mydliły oczu. Po to tam był. Wiedział, że jest chory i chciał funkcjonować jak normalny człowiek, ale wiedział też, że jest to rzecz, której tym razem nie zrobi sam. Bardzo wiele rzeczy robił sam, przez prawie całe życie brał sprawy w swoje własne dłonie, bez pomocy, współczucia czy fałszywych obietnic. Choroba była jednak czymś co go przerosło i jednocześnie czuł, że hańbiła jego honor. Plamiła jego nieskazitelny wizerunek, była silniejsza i ponad wszystko to, co potrafił. Z tego powodu Angeli popadał coraz głębiej w jakieś niewyjaśnione koło ciągłej rozpaczy i złości na samego siebie. Złości, że coś go przerasta, że wyciąga do ludzi dłoń i że przyznaje się przed nimi do tej słabości. Z drugiej strony był na tyle odważny, by schować dumę za plecami i to zrobić. Sesje takie jak te, kiedy Ann w końcu mógł zrozumieć dlaczego tak jest i co się dzieje w jego głowie, zdecydowanie go pokrzepiały. To było jak zrzucenie jakiegoś ciężaru z pleców, jakieś pole do popisu, do naprawy. Pytanie zbiło go jednak z pantałyku. Zamyślił się marszcząc czoło, ale kiedy zamierzał otworzyć usta, telefon Morgana się odezwał. Choć Angeli nie usłyszał wibracji, to wybrzmiały w jego głowie kiedy tylko Seth zerknął w komórkę. Charakterystyczna wibracja zamieniła się w odgłos naciskanego guzika, a następnie w szum radia, który szybko ucichł. Dziwny zbieg dźwięków, które usłyszał, brzmiał jak jakieś nagranie, które ktoś puścił. Nie zareagował jednak na nie, siedział tak jak przedtem. Szkolił się całe życie, by na takie rzeczy nie reagować, bo w końcu nie każdy w jego otoczeniu musiał wiedzieć, że jego rozmówca cierpi na schizofrenię i słyszy właśnie dziwne rzeczy. Czasem miał wrażenie, że tylko to trzymało jeszcze jakąkolwiek nic porozumienia między nim, a światem zewnętrznym, który go akceptuje. — Współczucie... nie wiem — wymamrotał trochę niepewnie, ale i szczerze. Morgan mógł zauważyć, że Angeli wyglądał na o wiele spokojniejszego. Częstotliwość uciekania wzrokiem do filiżanki znacznie zmalała, a i ramiona wydały się rozluźnione. — Czy to wtedy kiedy... kogoś mi szkoda? Kiedy czuję to samo co on? Nie mam pojęcia... — Wyglądał na wyraźnie skonsternowanego tym pytaniem, a to dziw, bo w pracy Ann był najbardziej współczującą osobą wśród większości (jak nie wszystkich) pracowników. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Pią Lis 01, 2019 3:24 pm | |
| Kiedy nie znajdował się pod obstrzałem pytań, Angeli zdawał się być rozluźniony. Ramiona opadły mu nieco, a twarz przyjęła wyraz łagodnego odprężenia, być może wynikającego z wdzięczności, iż zeszli z poprzedniego tematu. Przynajmniej na chwilę. Studiował jego mimikę i gestykulację, starając się czytać między wierszami. Ciało mówiło więcej, niż chciałyby powiedzieć usta. — Współczucie wynika ze zdolności odczuwania empatii. Twoja definicja zawiera zarówno jedno i drugie, ponieważ są one nierozłączne. Te terminy bardzo ładnie brzmią, za to trudniej jest wcielić je w życie. Z tego o czym mi powiedziałeś wnioskuję, że nie masz z nimi problemu w odniesieniu do innych osób, za to rażącym jest brak umiejętności zastosowania powyższych wobec samego siebie. Odsunąłeś się od swojego jestestwa i stanąłeś z boku. To zdrowe, od czasu do czasu. Ale nie w sytuacji, w której przyjmujesz rolę oceniającego, pozbawionego ów współczucia narratora. Być może stąd te głosy, które nie dają ci spokoju — zauważył, badając reakcję albinosa na to bezpośrednie podsumowanie. Znów poczuł znajomą wibrację w kieszeni, przez co skrzywił się już ze zdenerwowaniem i przeprosił go na chwilę. Odłożył teczkę, wstał i wycofał się za swoje biurko by odebrać niechciany telefon. Ton jego głosu zmienił się zupełnie, z ciepłego i wyrozumiałego stał się chłodnym, zdystansowanym pomrukiem odpowiadającym zdawkowo i lakonicznie. Rozmowa wybitnie nie należała do przyjemnych, a gdy palcami wolnej ręki ucisnął nasadę nosa dał jasno do zrozumienia, że ktokolwiek znajdował się po drugiej stronie łącza doprowadza go do furii. — Możesz zachować moje nazwisko, jeżeli tak bardzo tego chcesz. I przestań wydzwaniać kiedy jestem w pracy, na litość boską, Julie, spędziłaś ze mną ostatnie siedem lat. Wiesz jak wygląda mój grafik, więc przestań. Mam teraz pacjenta, rozłączam się. Odetchnął głęboko, próbując powrócić na uprzedni tor emocjonalnej stabilizacji i spokoju. Telefon znów wylądował w jego kieszeni, a mężczyzna wrócił na swój fotel. Odkaszlnął i sięgnął po teczkę zawierającą wszystkie newralgiczne dane dotyczące Alvbrisa. Prywatne problemy zostawił za sobą, miał cudze do rozwiązania. — Natłok myśli i emocji jaki chowasz w sobie sprawia, że nie potrafisz ani ich poukładać, ani zostawić za sobą. Mam dla ciebie zadanie domowe. Założysz dziennik, w którym codziennie będziesz określał swoje stany wewnętrzne. Pod koniec miesiąca podsumujemy je wszystkie i zobaczymy które z nich powtarzają się najczęściej i o jakich porach. Wtedy będziemy mogli je wyeliminować lub przynajmniej dobrać odpowiedni rodzaj terapii. Co o tym sądzisz? Nie mógł być przy nim o każdej porze dnia i nocy, a niektóre rzeczy łatwiej było napisać niż wypowiedzieć. Morgan uznał, że zadanie mu sporządzenia personalnego szkicownika emocji pomoże nie tylko w obraniu odpowiedniego kierunku ich pracy podczas spotkań, ale także w jakiś sposób ułatwi wyrzucenie z siebie wszystkiego, co zaprzątało mu głowę pośród codzienności, a z czego nie chciał - lub nie mógł - zwierzyć się nikomu. |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Pią Lis 01, 2019 7:42 pm | |
| Angeli wyglądał bardziej jak gotów do dyskusji, niż do zwierzania się ze swojego życia. Słuchał w milczeniu tego podsumowania, pod koniec w głębokim zamyśleniu odbiegając wzrokiem gdzieś w bok, by móc poukładać wszystko w zdania mające ład i sens. Zdawało się to być niekiedy trudniejsze niż powinno. — Być może... — zgodził się po dłuższej chwili. Najpewniej chciał się jakoś rozwinąć, opowiedzieć o tym co słyszy i jakie konkretnie głosy go zamęczają, ale kiedy tylko uchylił usta, telefon Morgana znów dał o sobie znać. Oczywiście skinął głową w geście zrozumienia, kiedy tylko mężczyzna przeprosił i wstał, lecz Angeli nie był w stanie nie przysłuchać się rozmowie i nie zauważyć nagłej zmiany zachowania jego terapeuty. Spuścił wzrok na swoje kolana, z lekką dozą wspomnianego wcześniej współczucia w oczach. Sytuacja była niewygodna dla ich obu, dlatego albinos zajął się resztką swojej herbaty i odstawił pustą filiżankę na stolik. Czuł, że jakiś natłok toksycznych myśli próbuję się do niego dostać, ale po części nieświadomie się od niego odgrodził. Nie pozwolił niczemu zepsuć czystości umysłu, jaką w tamtej chwili miał. Czuł, że w końcu coś z siebie zrzucił, strzepał jak niechciany paproch na ramieniu. Było lżej i chciał z tą ulgą pozostać, wrócić do domu i z czystym sumieniem pójść spać. Wreszcie od tak długiego czasu. Kiedy więc Morgan wrócił na miejsce i zaproponował pewien rodzaj zapisu myślowego, swoją drogą zupełnie dla Alvbrisa nowego, nie wahał się długo z odpowiedzią. Skinął twierdząco głową, przyjmując tak zwaną pracę domową. — Mogę spróbować, nigdy nie zaszkodzi. — Przez krótki ułamek sekundy kącik jego ust drgnął w górę. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Wto Lis 05, 2019 8:07 pm | |
| No proszę. Czyżby Alvbris się uśmiechał? Morgan uniósł lekko brew, okazując coś na kształt rozbawienia tym niespodziewanym przejawem poprawy nastroju. Prawdę mówiąc obawiał się, że Angeli uzna pomysł z dziennikiem myśli za głupi, co narzuciłoby mu obowiązek znalezienia czegoś innego. Wyglądało na to, że choć był jednym z trudniejszych przypadków mógł również być tym dobrze współpracującym. Przez wzgląd na wąski zakres grupy docelowej w której Seth się specjalizował był przyzwyczajony do grymaszenia. Na ogół pomysły z kosmosu pewnych klientów spływały po nim jak woda po kaczce, możliwe, że było to zasługą sposobu w jaki rozładowywał nerwy. Dwa razy w tygodniu trenował boks tajski, co pozwalało mu zachować formę i w miarę czysty umysł. — To twoja pierwsza wizyta w moim gabinecie, więc myślę, że na dzisiaj wystarczy. Na następną chciałbym, żebyś przyniósł ze sobą to, co uda ci się zapisać i na litość boską, zakładaj czapkę. To nie wiosna. Zrugał go, bo w takim tempie Alvbris pochoruje mu się jeszcze przed kolejnym spotkaniem. Ciemne oczy osiadły na chwilę gdzieś w okolicach zaczerwienionego nosa i policzków, które co prawda niemal straciły już pąsowy koloryt zafundowany temperaturą na zewnątrz, ale nadal nosiły wyraźne znamiona rumieńców. Odetchnął ciężko i wstał, by wyciągnąć z szuflady czystą receptę i wypisać mu co należało. Podbił pieczątkę, sprawdził, czy wszystko jest w porządku i wręczył mu ją z łagodnym uśmiechem. — Za tydzień o siedemnastej, dobrze? W razie gdyby coś ci wypadło zadzwoń wcześniej, na wizytówce jest mój numer telefonu. Jeżeli coś się wydarzy i będziesz miał jakiś problem to również się nie krępuj. Co prawda mogę mieć wtedy pacjenta, ale na pewno oddzwonię — obiecał, wyciągając ku albinosowi wspomniany kartonik z jego inicjałami i oczywiście ciągiem pozłacanych cyfr. Inkasował pokaźne sumy za każdą wizytę, stąd odwiedzającym go klientom oferował również swój czas prywatny. Nie zawsze był z tego powodu zachwycony, zwłaszcza, gdy ktoś dzwonił do niego o czwartej nad ranem i wymagał, by Morgan opanował sytuację, niemniej jednak nikomu nie robił z tego powodu wyrzutów sumienia. W końcu jego życie prywatne i tak było wyłącznie iluzją. |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Sro Lis 06, 2019 11:24 pm | |
| Wyglądało na to, że Morgan tego dnia nie został poczęstowany tylko jednym, zdawkowym uśmiechem albinosa. Kiedy w tej oficjalnej i niezwykle profesjonalnej rozmowie Seth zakończył zdanie komentarzem dotyczącym czapki, Angeli zaskoczony natychmiast zamknął usta, urywając klasyczne "dobrze" lub "dziękuję". Spojrzał na niego z subtelnym, choć dla Morgana z pewnością wyraźnym zdziwieniem i po chwili cicho się zaśmiał, pokazując zęby i zamykając oczy. Okazało się, że drgnięcia kącików były przy tym niczym, oraz że ludzie nie nazywali go żartobliwie "aniołem" przez wygląd czy bycie miłym, ale człowiek w tamtym momencie myślał, że to właśnie przez uśmiech i ten cichy chichot. Było w nim coś uspokajającego, kojącego, zupełnie jak przyłożenie policzka do poduszki po długim i ciężkim dniu. Wyglądał inaczej, gdy nie przygniatały go pewne myśli i zmartwienia. Jak zdrowy człowiek, a przecież siedział jeszcze wtedy na fotelu u psychiatry. Zatrząsł przy tym lekko ramionami i skinął pokornie głową. - Dobrze - odparł jedynie i wstał, by zacząć się ubierać. Ten skromny komentarz, a właściwie zruganie go, postawiły go w świadomości, że od bardzo, bardzo dawna nie słyszał niczego podobnego. Ostatnie wspomnienie jakiejkolwiek troski o jego gołą głowę potrafił odkopać z czasów, kiedy jeszcze żyła jego ukochana babcia. Dziwnym było znów wracać do tych momentów i znów czuć się w ten nostalgiczny sposób. Akurat opatulił się szalikiem, kiedy Morgan podał mu receptę i wizytówkę. Odebrał obie rzeczy, choć wizytówce przyjrzał się bliżej, obracając ją na wszystkie strony. Dr Seth Morgan, jak głosiły eleganckie litery, mógł być może w końcu jakimś ukojeniem w tym niekończącym się szale biegania do szpitali psychiatrycznych, budzenia się z koszmarami w nocy, źle przypisywanymi lekami i dniami pełnymi apatycznej egzystencji. Oczywiście Angeli bardzo szybko robił sobie wielkie nadzieje, ale taki już był. Bez niej już dawno gryzłby piach. Skinął oczywiście głową z cichym "mhm" schował papierki do kieszeni płaszcza i chwycił parasolkę. - Do zobaczenia za tydzień w takim razie. - Widać było, że coś jeszcze utknęło mu w gardle, coś konkretnego, ale tego nie powiedział. Pożegnał się po prostu i wyszedł. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Sro Lis 06, 2019 11:39 pm | |
| Nie tylko jako psychiatra, ale również jako człowiek Seth zwracał uwagę na drobiazgi. Brak czapki w taką pogodę mógł się skończyć w najlepszym razie katarem, a z doświadczenia wiedział jak problematyczne jest wystawianie recept na antybiotyki przy równoczesnym przyjmowaniu farmeceutyków psychotropowych. Istniało wiele przeciwwskazań, a niektóre skutki uboczne nawet przy pozornie nieszkodliwym połączeniu potrafiły być zgubne. — Do zobaczenia. I na tym w zasadzie zakończyła się ich pierwsza sesja, a gdy tylko kroki za drzwiami ucichły, Morgan wpisał w kalendarz następną wizytę i niechętnie spojrzał na wyświetlacz telefonu. Co prawda nie miał żadnych nieodebranych połączeń od byłej żony, ale i tak dokumentnie zepsuła mu nastrój na resztę dnia. Jako, że Angeli był jego ostatnim pacjentem niedługo później Seth zamknął gabinet, wsiadł w samochód i z przyciszonym, pobrzdękującym radiem wrócił wreszcie do domu.
Dzień ich kolejnego spotkania był równie szary i chłodny co pierwszy, ale za to w powietrzu dało się wyczuć przedwczesne, komercyjno-świąteczne napięcie. Była jesień, śniegu ani widu ani słychu, do grudnia też zostało jeszcze trochę czasu, a w sklepach pojawiły się pierwsze bombki, plastikowe renifery i przeceny, nie wspominając o stosach mandarynek. Nie znosił ich, za to obkupił się w pomarańcze. Targając siatkę owoców wpełzł do gabinetu, rzucając tylko zdawkowe "dzień dobry" do swojej recepcjonistki. Na ogół był milszy i nawet nie gryzł, gdy dochodziło do kontaktów pozaroboczych, ale zaczął doskwierać mu katar i miał nadzieję, że nie przerodzi się w dłuższą potrzebę rekonwalescencji. Nie pamiętał kiedy ostatnio chorował, może dwa, trzy lata temu? Również w okresie bożonarodzeniowej gorączki, więc czas również by się zgadzał. Nastawił wodę na herbatę, przygotował dwie filiżanki. identyczne jak ostatnio, z tym, że jedna wydawała się być nowa. W zeszłym tygodniu jedna z jego pacjentek miała atak histerii i mało brakowało, by Seth zarobił naczyniem w głowę. Rozległo się pukanie do drzwi, a on zajęty obieraniem pomarańczy zerknął z zaskoczeniem na zegarek. Kwadrans przed czasem? Szlag. Zsunął obdarte skórki do kosza, choć nie mógł nic zaradzić na cytrusowy zapach wiszący gęsto w powietrzu. Uchylił drzwi, a widząc sterczącego przed nimi Alvbrisa uśmiechnął się cierpko, choć nie bez sympatii w ciemnych, otoczonych ramką okularów oczach. — Aż tak bardzo nie chciałeś się spóźnić? — zapytał, wpuszczając go do środka. Poprawił pod szyją golf, wydając z siebie coś na kształt bezgłośnego parsknięcia. |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Czw Lis 07, 2019 12:34 am | |
| Okres świąteczny był dla Angeliego czasem niezwykle intensywnym, można wręcz powiedzieć, że przebijał on męczące i katujące go lato, które było przecież zmorą albinosa. Angeli oczywiście uwielbiał święta i dosłownie każdy najmniejszy szczegół z nimi związany. Ktoś mógłby ze zdziwieniem stwierdzić, że to nie ma sensu i że Alvbris tryska nieuzasadnioną dla niego radością podczas wszystkich zimowych aktywności i mimo całej tej ironii sytuacji... ten ktoś ma zawsze rację. Patrząc na to wszystko z boku, Angeli „powinien„ z grymasem spoglądać na świąteczny szał. Był przecież sam w okresie, w którym chodziło głównie o bycie z rodziną, drugim człowiekiem i innymi ludźmi. W tym czasie również odbyła się ta pamiętna noc, podczas której ostatni raz widział swojego byłego partnera i sam Alvbris doskonale o tym wiedział i być może dzięki temu uporczywie blokował takie myśli, zanim na stałe zagnieżdżały się w jego głowie. Czasem jednak nie potrafił i przechylał szalę intensywności świątecznej gorączki, w której żył przeskakując niemal ze skrajności w skrajność. Z jednej strony było to strasznie masochistyczne, z drugiej zaś... po prostu było, działo się samo i za każdym razem. Ta rutyna pozwalała się przyzwyczaić i oswoić z tą karuzelą. Jednego dnia, przepełniony nadzieją i radością śpiewał radośnie kolędy i jadł pierniki, a drugiego płakał na łazienkowych kafelkach, wiedząc, ze kolejne święta spędza sam, z kotem. Fatum miała pewnie podobne zdanie o tym wszystkim. Docierając do gabinetu Morgana, zapukał do drzwi chowając rękawiczki w kieszeni. Przywitał go cierpki uśmiech w towarzystwie unoszącej się w powietrzu pomarańczy i musiał przyznać, że ledwo wstrzymał się przed uniesieniem zdziwionej brwi. - Próby w teatrze skończyły się wcześniej. Pomyślałem, że nie chcę znowu stać w korku - wytłumaczył się, czując jakieś skryte niezadowolenie z tej wcześniejszej wizyty. - Poza tym zawsze lepiej przyjść przed niż się spóźnić. Chyba, że chodzi o jakieś gustowne przyjęcie. Wtedy trzeba się elegancko spóźnić - dodał po chwili i zdjął beret. Jak widać przyjął sobie wcześniejszą uwagę do serca. Odwiesił wszystko na wieszak, tym razem prezentując się w luźnym, niskim koczku i koszuli pod dużym swetrem. Guziki pod szyją były jeszcze nienagannie zapięte, ale szybko je rozluźnił. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Nie Lis 10, 2019 9:56 pm | |
| Morgan doceniał atmosferę świąt wyłącznie wówczas, gdy zaglądał do rodzinnego domu, do matki. Przez siedem lat małżeństwa zgodnie z obecnie ex-żoną rozjeżdżali się do własnych krewnych, bo nie potrafili dojść do consensusu. Seth nie znosił rodziny Julie, Julie nie znosiła jego matki. Uczciwe rozwiązanie. Za to zeszłe święta przezimował we własnym mieszkaniu, w towarzystwie grypy i telewizora przy którym zasypiał. Choroba trzymała go do Nowego Roku, a potem magicznie się ulotniła i pozwoliła mu łaskawie wrócić do pracy, przez co w ogóle nie odczuł, że miał wolne. Zauważył beret na głowie Albinosa i uśmiechnął się nieznacznie; bez względu na to czy do decyzji zmiany garderoby zmusiła go jego ostatnia uwaga czy też moda, Alvbris przynajmniej schował uszy. — W porządku, będę miał dla ciebie więcej czasu. Zrobiłem herbatę, jest strasznie zimno — zauważył, już przedzierając się przez gabinet z dwiema filiżankami pełnymi gorącego, porządnego earl greya. Postawił jedną koło wygodnej sofy, którą podczas poprzedniej wizyty okupywał Angeli i sięgnął po teczkę z nazwiskiem albinosa na wierzchu. Zajął swoje miejsce w fotelu, starając się przynajmniej wyglądać poważnie pośród wciąż unoszącego się w powietrzu zapachu pomarańczy. — Jak ci minął ostatni tydzień? Udało ci się zorganizować dziennik? Nie pogniewałby się, gdyby Angeli pominął kilka wpisów, ale chciał dostać cokolwiek by wiedzieć na czym bazuje. Metody samoopisowe średnio sprawdzały się w większości przypadków, chociażby przez wzgląd na to iż było obarczone dużym błędem związanym z brakiem obiektywizmu, ale ogółem potrafiły dać rzetelny obraz sytuacji. Dla terapeuty stanowiły ważny punkt odniesienia i dodatkowo emocje przelewane na papier o wiele łatwiej było obłaskawić w przyszłości. Zauważył zmianę w wyglądzie albinosa; nadal nosił się schludnie, a w osobistym odczuciu Setha z upiętymi włosami wyglądał o wiele lepiej. Oczywiście nie podzielił się tak niestosowną uwagą i upchnął ją gdzieś z tyłu głowy, by nie przeszkadzała. Miał skupić się na problemie, a nie na prywatnych sympatiach. On sam jak zwykle nosił garnitur, z którym zżył się już chyba na dobre. Marynarkę odpuścił, ale nieznacznie pomiętą od trudów całego dnia koszulę ratowała kamizelka.
|
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Wto Lis 12, 2019 7:05 pm | |
| — Jest, to prawda — zgodził się z subtelną wdzięcznością wymalowaną na twarzy, gdy tylko zobaczył Morgana kroczącego w jego stronę z filiżanką ciepłej herbaty. Angeli w istocie nie marzył w tamtej chwili o niczym innym tak bardzo, jak o ciepłym napoju i chwili spokoju od ciągłego hałasu okropnie śpiewających ludzi, butów nieznośnie stukających o scenę i mało subtelnych szmerów zza kulis. Teatr miał swój urok, który mimo woli przyciągał go do siebie bez przerwy, choć bywały dni, gdzie dźwięki jego charakterystycznego bytu przyprawiały go ból głowy. Schował gdzieś skromny uśmiech i zatelepał się nagle, jak gdyby zostawione za drzwiami zimno chciało o sobie przypomnieć, przebiegając mrozem po karku jeszcze jeden ostatni raz i z uporem wciąż szczypiąc go chłodem w czerwone policzki. Zanim jednak usiadł na kanapie, wrócił się jeszcze pędem do płaszcza, wyciągając z lewej kieszeni mały, skórzany notesik i dopiero z nim usadowił się na skraju siedziska, tuż przy podłokietniku. — Dziękuję, bardzo ładnie pachnie. — Sięgnął po herbatę, rzucając mu przy tym nikłe i niezwykle szybkie spojrzenie czerwonych oczu. — Pomarańcza w sensie — dodał po chwili, opierając się już z filiżanką na podłokietniku. Czy był to przypadkowy zabieg, czy też może zupełnie celowy, Angeli dzięki niemu poczuł również goździki, a wraz z nimi grzane wino na języku. Te małe rozkosze mroźnych nocy były coraz bliżej, a albinos wcale nie ukrywał satysfakcji z tego płynącej. — Chaotycznie i pracowicie, zbliża się sporo świątecznych wydarzeń w mieście i współorganizujemy dużą część z nich. — Sięgnął po notes, który wcześniej wyciągnął z płaszcza i podał mu go przez stół. Dziennik choć wyglądał na nowy, to musiał mieć najwidoczniej bardzo intensywny tydzień. Nawet nie odwiązując małego sznureczka można było się domyślić, że zaglądano do niego często i że... być może przysłużył Angeliemu nie tylko do zapisywania swoich przemyśleń. Brakowało tylko plam po kawie. — Zapisywałem kiedyś sny — przyznał się cicho, uwieszając zamyślony wzrok na jego kamizelce. — Chciałem je pamiętać, szukałem w nich ukrytych znaczeń, ale... przestałem. — Zmrużył oczy i przechylił głowę, błądząc wzrokiem po mankietach. "Przystojniak, ładnie mu tak." usłyszał gdzieś z tyłu i chciał skinąć głową, jak gdyby zgadzając się z własnymi głosami, ale powstrzymał się w ostatnim momencie. Po pierwsze - co za tupet. Po drugie - nie rozmawiał z nimi. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Don't cross the line Wto Lis 12, 2019 10:47 pm | |
| No tak, nie dało się przeoczyć wszechobecnej woni pomarańczy. Mircen, linalol, alfa-pinen, cytronelol, nerol, geraniol, linalol. Odpowiednie proporcje składały się na zapach i właściwości lecznicze, aczkolwiek Seth wiedząc o istnieniu ich wszystkich skupiał się prozaicznie na smaku owocu. Angeli zdawał się nie kłopotać sobie głowy podobnymi naukowymi bzdurami i po prostu cieszył się zapachem, z czego Morgan powinien wziąć przykład. Zbyt wiele analizował i przestał doceniać prostotę. — Olejek pomarańczowy łagodzi stany depresyjne i działa wspomagająco w przypadkach przewlekłego stresu i napięcia nerwowego. Może zacznę częściej przynosić je do gabinetu — odparł w końcu, gdy odgonił ręką obłoczki pary unoszące się znad filiżanki z herbatą. Spojrzał z zainteresowaniem na skórzany notesik, oceniając na pierwszy rzut oka iż był już używany. Osobiste notatki oraz przemyślenia dopadające Alvbrisa w chwilach wolnych od rozmów z nim mogły sprowadzić ich spotkania na właściwy tor. Wysupłał okulary z kieszonki kamizelki, na której to albinos skupił wzrok. Nie zauważył tego drobnego szczegółu, a już na pewno nie słyszał głosu, który zawitał w głowie jego pacjenta. Naturalnie bardziej zaniepokoiłaby go obecność ów ułudy niż satysfakcja z pochlebstwa. — Nie prowadzę terapii stricte psychoanalitycznej, aczkolwiek sny mogą być ważną wskazówką. Zapisałeś jakieś? — zapytał, nie wyciągając jeszcze ręki po notes. Był rzeczą zbyt osobistą by potraktować to jako zwykłe codzienne zapiski dotyczące zakupów czy dat imienin najbliższych znajomych czy rodziny. Presja była w tym przypadku zbędna, a im wcale się nie spieszyło, skoro mężczyzna przyszedł wcześniej. Upił łyk herbaty i wyprostował przed sobą nogi; tego dnia nie potrafił znaleźć dla siebie komfortowej pozycji i miał niejasne przeczucie, że również w tym roku spędzi święta przy akompaniamencie kichnięć, paskudnego kaszlu i bólu głowy. — Sny potrafią uświadomić nam co kryje nasza podświadomość. Nie chcę cię straszyć, ale uprzedzam, że w momencie w którym zaczniemy zagłębiać się w bardziej newralgiczne sfery twojego życia i nad nimi pracować, mogą się nasilić. Wydawać się bardziej realistyczne, niekiedy mogą nękać cię koszmary. Zapisuj je, o ile będziesz w stanie je spamiętać, a przynajmniej symbole które uznasz za najbardziej istotne. Musiał być z nim szczery, w końcu na tym polegała terapia. Chciał go też przygotować na ewentualność zmierzenia się z nie zawsze przyjemną senną rzeczywistością, a zakładał, że taka wkrótce nadejdzie. Najpewniej Alvbris już miewał koszmary, jednak ich frekwencja mogła drastycznie wzrosnąć zanim nastąpi jakakolwiek poprawa. W takich przypadkach zwykle budził się w środku nocy na dźwięk telefonu, gdy jego pacjenci chwilę po przebudzeniu nie potrafili dojść do siebie a wokół nie było nikogo, kto mógłby uspokoić ich rozchwiane, pełne przerażenia myśli. |
| | | jojoChameleon
Data przyłączenia : 03/07/2018 Liczba postów : 28 Cytat : "i hate going to the kitchen to find out I'm the only snack in this house."
| Temat: Re: Don't cross the line Sro Lis 13, 2019 9:02 pm | |
| Już jakby naturalnym gestem objął chłodnymi dłońmi małą filiżankę, by ogrzać sobie nią dłonie. Nawet nie zauważył kiedy kciukiem oparł się o brzeg naczynia, bo było to coś, co przyrosło do niego już bardzo dawno. Chciałby się założyć, że częściej siedział z kubkiem w dłoniach, niż słyszał własne imię. Słuchał Morgana z dość nieobecną miną, pusto wpatrującą się w dziennik odłożony na bok. Mógłby przysiąc, że gdzieś w tle próbowały kłopotać go jakieś dźwięki tła, puszczane jak nakręcana od nowa taśma, Narrator, który brzmiał jak lektor jego życia, czy wreszcie wszechobecny szum radia, który nie opuszczał go na krok. Wszystko jednak było za jakąś bańką, przytłumione, mało słyszalne, nawet Morgan brzmiał trochę niemrawo podczas tej krótkiej, bezmyślnej chwili, w której albinos pozwolił sobie na wyczyszczenie głowy ze zbędnych trosk. Patrzył wtedy na dziennik i miał przed oczami każdy moment, w którym po niego sięgał. Jak maniakalnie zaplątywał sznureczek wokół palca, skubał brzegi czy uciekał z nim przed wzrokiem Fatum, jak gdyby swoimi kocimi oczyskami mogła przeczytać cokolwiek, co tam napisał, a miało to być tylko dla niego. Dla niego, i teraz dla Morgana. Ten fakt trochę wyleciał mu wtedy z głowy. — Parę, tak. — Skinął głową, a jego własny głos przebił bańkę, w której przed chwilą siedział. Zupełnie jakby odetkał sobie uszy podczas lotu samolotem. Uśmiechnął się jednak słabo, gdy Seth wspomniał o koszmarach. — Przestałem je zapisywać, bo zaczynały być... hm, niebezpieczne? — Zmrużył oczy, nie do końca chcąc użyć tego słowa, ale widocznie nie miał w tamtej chwili lepszego na języku. — Miałem wrażenie, że jakoś dziwacznie zyskały własną świadomość i wiedziały, że je pamiętam, że zwracam na nie uwagę. Zaczynały mnie straszyć koszmarami, męczyć, jakbym był intruzem we własnej głowie. Miałem paraliże — urwał nagle, odrywając wzrok od notesu. — Przestałem zwracać na nie uwagę, wciąż niektóre pamiętam, ale już nie zapisuje. Mam wrażenie, że wszystko w mojej głowie ma jakiś osobny byt i gdy nie podejmuje z tym interakcji, to zostawia mnie w spokoju. Nie rozmawiam z głosami, nie daję im uwagi. — Zgrymasił się lekko. — Kiedy to robię, zawsze kończy się... źle — powiedział nieco ciszej. _________________ ··✧·· I wzrok wytężasz poza życia kres Aż do utraty oddechu i łez - Aż do wchłonięcia oddali i cisz, Aż do niewiedzy, dla kogo tak śnisz?
~ B. Leśmian |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Don't cross the line | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |