|
| Within the sound of silence | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Within the sound of silence Sro Paź 30, 2019 9:56 pm | |
| First topic message reminder :Gdyby fobia społeczna i ogólna niechęć do ludzi miałaby przybrać postać, nosiłaby twarz Marshalla. Spencer od godziny stał z plastikowym kubkiem pełnym bezalkoholowego piwa w ręku i udawał, że bawi się świetnie. Zupełnie nie dawał po sobie poznać irytacji, gdy po raz kolejny ktoś próbował zapytać go gdzie jest łazienka, a nie zdążył odklikać odpowiedzi w telefonie. Jego lepsi znajomi zniknęli gdzieś pośród pijackiej hałastry, a przynajmniej ta część, która pamiętała o tym, iż komunikacja z nim generalnie jest upierdliwa. Drażniło go wszystko, począwszy na unoszącym się i szczypiącym w oczy dymie, kończąc na głośnej i zdecydowanie nie jego muzyce. — Zgubiłeś się? — usłyszał gdzieś za swoimi plecami, prawie dostając zawału. Rozumiał, że w tym hałasie ludzie musieli krzyczeć do siebie nawzajem, ale na litość boską, nie prosto do ucha. Jakaś dziewczyna o imieniu absurdalnie długim i zbyt pretensjonalnym by je spamiętać wbiła w niego wzrok, na co on odpowiedział czymś w rodzaju uśmiechu. Pokręcił przecząco głową, sięgając do kieszeni po telefon. Na wszelki wypadek, gdyby chciała wdać się w ewentualną rozmowę. — Musisz koniecznie spróbować zapiekanki, jest fantastyczna. Chodź, nie stój tu tak — zaćwierkała, na co nie zdążył nawet wykonać ruchu nim chwyciła go za ramię i porwała w kierunku zagraconej kuchni. Tak, tego mu było trzeba. Cholernej zapiekanki, przeciskania się między ludźmi i zaangażowania w imprezę. Wbrew jego wstępnym oczekiwaniom minęli kuchnię, ewidentnie zmierzając ku schodom prowadzącym na górę. Ha. Czyli jednak nie chodziło o zapiekankę. Zatrzymał się w pól kroku, zmuszając nieznajomą by zwolniła tempo i zechciała dać mu łaskawie moment na próbę nawiązania kontaktu. Dla odmiany werbalnego. Czuł na sobie jej skonsternowane spojrzenie, gdy stukał raz po raz w telefon, drugą ręką wciąż trzymając swój kubek. Wreszcie obrócił wyświetlacz w jej stronę i czekał, aż ta doczyta do końca. 「Zły pomysł. Spróbuj z kimś innym, jestem tu gościnnie.」 Gościnnie. Nawet po godzinach pracy Marshall miał kij w dupie i nie zanosiło się na to, by szybko miał się go pozbyć. Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie, na jej twarzy pojawiło się coś na kształt chwilowego niezrozumienia, po czym klasnęła w dłonie i roześmiała się pogodnie. — Spencer, tak? Ten, co nie mówi? Wspaniale. Był "tym, co nie mówi". Pokiwał twierdząco głową w odpowiedzi, posyłając jej zmęczone, ale pełne wdzięczności spojrzenie. Przynajmniej nie zalała go falą współczucia. Przez moment panowała między nimi cisza, z jego strony sugerująca, że zasadniczo zakończył temat, z jej spowodowana jakimiś bardziej zaawansowanymi procesami myślowymi. Cokolwiek chodziło jej po głowie sprawiło, że nagle dostała wypieków na twarzy, a jej oczy zaświeciły żywo. Miała niesamowitą ekspresję, to trzeba było przyznać. Podziwiał na swój sposób. — Nie. Gadaj. Kurwa, czekaj, chyba coś załapałam, zostań. Eugene! — krzyknęła ile sił w płucach, co oderwało go na chwilę od poczucia urażonej dumy, iż odezwano się do niego komendą jak do psa. Nie wychwycił imienia, bo jej wrzask był tak głośny, że Marshall przestał przykuwać uwagę do tego co się właściwie dzieje. Poprawił okulary, które zaczęły zsuwać mu się po piegowatym nosie. Chwilę później ktoś wyrósł mu za plecami, a on uznał, że to był dokładnie ten moment, w którym miał już serdecznie dosyć niespodzianek. Chciał wrócić do domu. — Czy to nie jest ten... no wiesz. Ten tam, co ci go kiedyś wyszperałam w galerii na twoim telefonie? — zapytała podekscytowana, zupełnie ignorując jego obecność. Słowa skierowane były do osoby, która nadal sterczała za nim, więc w wreszcie sam się obrócił by zobaczyć o co tu chodzi. W pierwszej chwili nie połączył faktów, ale gdy przyjrzał się twarzy nieznajomego bliżej, okazało się... cóż. Że wcale nie był znowu taki nieznajomy. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Sro Lis 06, 2019 12:11 pm | |
| Nie było to czysto jednostronne. Starając się jakoś zapanować nad rozedrganym chłopakiem, uspokajał także i siebie. Jakkolwiek śmiesznie by to nie zabrzmiało w jego sytuacji, skok z balkonu do basenu by komuś pomóc przez głupotę kogoś innego podnosił mu poziom adrenaliny i agresji jak bardzo złe tabletki. Dlatego, chociaż Marshall pewnie nawet tego nie zauważył, bardziej niż do niego mówił do siebie. Naprawdę miał ochotę połamać dupkowi kilka żeber. Uniesionymi brwiami zareagował na nagły, mocniejszy uścisk. Nie spodziewał się go, nie w takiej sytuacji. Najwyraźniej cokolwiek osiągnął, Spencer bowiem wydawał się jakby potulniejszy, struchlały i dziwnie bezbronny. Do blondyna doszło co w tej całej sytuacji wcześniej mu nie pasowało. No tak, kiedyś wymieniali sobie swoje słabe strony i jakaś część mózgu Eugene'a zarejestrowała, że woda niekoniecznie jest jego żywiołem. W tym samym momencie przejęła go Marielle z kocem, a Eugene nigdy nie był jej za nic tak wdzięczny. Gdyby nie jej reakcja byłby zdany tylko i wyłącznie na siebie, a tego pola jeszcze nie zaorał. Pierwszy raz zobaczył go nie w świetle ukrytego za uszczypliwością małego trolla, a w brzydki sposób skrzywdzonego chłopaka, który nim poradzi sobie ze światem zewnętrznym, pierw musiał wygrać walkę z samym sobą. Westchnął, klepiąc go po mokrej głowie na odchodne, a sam pozostał jeszcze na dole, by i sobie dać czas na wyciszenie. Spodziewał się, że jak muchy gówno, zaraz obleci ich cała wygodna hałastra, dlatego niczym mięso armatnie puścił ich przed sobą, by względnie zminimalizować terror jaki nadejdzie gdy i on pokaże się z powrotem. - Ja... Nie rozumiem o co tyle zachodu. To przecież tylko basen, nie? Nic się nie stało. – Smutny idiota, prowodyr całej tej mikroafery, po odejściu niedoszłej ofiary postanowił poszukać utraconego honoru. Widać było po nim, że w jakiś sposób gryzie go sumienie, jednak starał się wybrnąć z sytuacji w możliwie najgorszy dla siebie sposób. Agresor, jakiego stłumił Eugene rozgorzał w nim na nowo. Odwrócił się do nieznajomych, a chłopca obiegło już kilku kumpli i stadko dziewczyn, po czym stanął przed nimi, z uniesioną wysoko brodą i mordem w zimnym teraz spojrzeniu. - Zachodzisz kogoś, dupku, bez ostrzeżenia i szans na obronę spychasz z balkonu. To po pierwsze niebezpieczne, po drugie chujowe. Koleś był pijany, a nie potrafi pływać. Nie potrafi Ci też o tym powiedzieć, bo jest niemową. A Ty, kutasie, widząc że młóci wodę w panice nie zrobiłeś nic, żeby mu jakoś pomóc. Stałeś tam i gapiłeś się, bo to przecież ”takie śmieszne”. Następnym razem jak wyjdziesz ze swojej jaskini do ludzi, proponuję zabrać ze sobą mózg. - Nie był niskim Marshallem i fakt ten w połączeniu z napiętą atmosferą dookoła niego sprawiał, że patrzył na nich wszystkich z góry. - Ciesz się, że to on Ci oddał, bo gdyby trafiło na mnie, siedziałbyś teraz z głową w tym pierdolonym basenie dokładnie tyle czasu, ile zajęło mi wyłowienie go. Zobaczę Cię przy nim raz jeszcze i nie ręczę za siebie.Przeczesał palcami mokre włosy i nie czekając na jakikolwiek przejaw zrozumienia najzwyczajniej w świecie odwrócił się i odszedł. On także potrzebował ręcznika i naprawdę liczył na to, że w feworze matczynej opieki nad poszkodowanym Marielle nie zapomni i o nim. Czułby się zdruzgotany! Wspiął się po schodach na piętro, łowiąc przy okazji zdziwione spojrzenia ludzi, którzy nie świadkowali ich małej przygodzie. Teraz przez jakiś czas będą na językach wszystkich, ale nie był w nastroju by to rozważać. 「Nie przejmuj się niczym, mała syrenko. Odpracujesz.」 Odpisał, gdy tylko sam znalazł się już w pomieszczeniu i przyuważył wiadomość od chłopaka. Emocje wciąż z niego nie opadały po tej małej tyradzie, dlatego wizualnie nie zachęcał do socjalizacji z nim, co postanowił wykorzystać, wstając, zbierając swoje rzeczy i oznajmiając krótko: - Dla mnie koniec imprezy. |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Within the sound of silence Sro Lis 06, 2019 6:09 pm | |
| Nie słyszał rozmowy pomiędzy inicjatorem tego feralnego zajścia a blondynem. Marielle zadbała, by na tyle na ile to możliwe bezproblemowo dotarł na górę. Gdy Eugene wrócił i wysłał na jego sms-a odpowiedź, Marshall uśmiechnął się koślawo i nawet w tej nieszczęsnej syrence odnalazł coś zabawnego. Istniało duże prawdopodobieństwo, że w najbliższym czasie nie będzie próbował odgryźć każdej ręki, która się do niego zbliży. Chyba, że byłaby to ręka durnowatego dowcipnisia, aczkolwiek miał wrażenie, że Eugene osobiście by mu ją połamał zanim Spencer zdążyłby podjąć stosowne kroki. 「Mogę odpracować zabierając cię na gorącą herbatę. Teraz? U mnie? Lubię oversize, więc znajdę ci jakieś suche ciuchy.」 Być może kierowała nim fala wdzięczności - w końcu Eugene uratował mu życie, co nadal dopiero do niego docierało. Może zwyczajnie chciał być miły i wynagrodzić mu całe to zamieszanie. Możliwe też, że zwyczajnie nie chciał zostać sam. Wysłał wiadomość i oparł brodę na kolanach, zerkając w skupieniu na mężczyznę by wywnioskować coś z jego mimiki. Na ogół nie wychodził z podobnymi propozycjami żeby oszczędzić sobie ewentualnej odmowy. Chyba nikt tego nie lubił i chociaż lista rzeczy, których Marshall nie znosił była długa, odrzucenie zajmowało wysoką pozycję w ów rankingu. Przemoczone buty denerwowały go coraz bardziej i nie pomagał nawet miękki, ciasno owinięty koc. Potrzebował wrócić do domu, wziąć prysznic i się przebrać, ale na pewno nie miał zamiaru pokonać tej trasy na desce. Nie prosił się o więcej nieszczęścia, więc reasumując wszystkie za i przeciw zdecydował, że zamówi ubera. Dzięki nowemu pokoleniu, które było zbyt płochliwe by wykonywać telefony chłopak miał szeroką gamę możliwości. Był im wdzięczny za ten rodzaj społecznego upośledzenia, bo sam na nim korzystał. Zamawianie pizzy przez internet było błogosławieństwem, a większość spraw również mógł załatwić elektronicznie. — Jak się czujesz? — spytała Mari, marszcząc brwi i cmokając, by wyrazić swoją troskę. Odpowiedział jej skwapliwym potrząśnięciem głowy i nawet zdobył się na pełniejszy, pozbawiony ironii uśmiech. Rzeczywiście, można było powiedzieć o niej wiele, ale na pewno nie to, że brakowało jej empatii. Roztaczała przy tym taką aurę, iż jej obecność automatycznie sprawiała, że człowiek zaczynał czuć się lepiej. Odgarnął z twarzy wilgotne, poprzyklejane pasma włosów i wysupłał się spod koca niezgrabnie by rozprostować nogi. Nie trzęsły się już jak osika na wietrze, za to jego dłonie owszem. Kwestia adrenaliny, nerwów i hektolitrów kawy jakie wlewał w siebie każdego dnia w pracy. Powinien zacząć suplementować magnez. Jedyną zaletą jego wyskoku (sic!) był fakt, że wytrzeźwiał. Obraz nie skakał mu przed oczami i skoro o tym mowa, zaczął doskwierać mu brak okularów na nosie. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Czw Lis 07, 2019 12:33 am | |
| Wibracje telefonu go obudziły. Myślami zbłądził na jakieś nudne rejony, dlatego miłe zaproszenie sprowadziło go na ziemię wyjątkowo sukcesywnie. Tak, zdecydowanie miał ochotę odwiedzić tę jego niesławną samotnię. Kilka jej ścian zdążył sobie względnie zwizualizować, jednak nie było to coś, co mógł chociażby przyrównać do pierwszego wrażenia z wewnątrz. Czyniąc ten krok pokonywał milę w stosunku do relacji, jaka zaistniała pomiędzy nimi do tej pory. Jeszcze trochę i wszystko ułoży się dokładnie tak jak to od początku planował. 「Kolacja ze śniadaniem? Szybko dałeś się poderwać. Gdybym wiedział, że to takie proste, już dawno uczyłbyś się pływać.」 Jedyne co mu pozostało w tym nieszczęsnym miejscu, to pożegnać się i poczekać, aż chłopak wyczołga się z koca, by pokazać mu drogę. Miał w sobie coś ze stalkera, jednak nie był na tyle zdesperowany, by zawczasu wygrzebywać jego adres. Życie prywatne Spencera było jak najbardziej bezpieczne – do czasu. Kiedyś może zrobi z niego jakiś użytek, dziś jednak było na to jeszcze za wcześnie. Przeczesał palcami włosy Marielle, gdy ta uniosła się na palcach, by ucałować go w policzek. - Zdzwonimy się – obiecała i chociaż oboje wiedzieli, że kłamała, uśmiechnęli się do siebie i nie kontynuowali tematu. Znosili się, jednak nie na tyle, by współdzielić życie poza tymi okresowymi spotkaniami. - Pilnuj jej – tym razem to on przykazał Teddy'emu, który wcześniej nawet podniósł się z fotela i rzucił w niego odebranym od dziewczyn ręcznikiem. Rudzielec zasalutował i wzruszył ramionami, co miało oznaczać, że „zrobi co może, ale niczego nie obiecuje”. Tyle powinno wystarczyć. Anthony... Z nim nie miał jakiejś specjalnej relacji, dlatego krótkie 'trzymajcie się' załatwiło sprawę, pozwalając jemu i jego koleżankom na nowo oddać się dyskusji o jakimś ulubionym zespole. Hermetyczny żarcik zażegnał wcześniej podniesiony topór o wokalistę, który najwyraźniej nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Jake zaś wstał, uściskał go serdecznie i poklepał po plecach. - Jakoś to odrobimy. Niefortuna sytuacja, my pewnie też będziemy się niedługo zbierać. – Sophie kiwnęła mu głową ze swojego miejsca, a Eeugene był jej cholernie wdzięczny za to, że ograniczyła się jedynie do tego. Marzył o świecie, w którym wszyscy byliby tak wstrzemięźliwi wobec drugiej osoby. - Odstawię go do domu, on też powinien się przebrać. Jeżeli to przeżyje, to pogadacie sobie jutro. Jeżeli nie, to wiesz kto będzie winien. – Wyciągnął Marshalla za mokre ubranie z objęć Mari, która najwyraźniej postanowiła resztę uwagi skupić na swojej nowej zabawce. - Już zamówiłem taksówkę, masz siedem minut. Zbieraj się – rzucił już do niego, kiwając głową na telefon. - A jeżeli on nie chce? Niech zostanie jeszcze trochę – obruszyła się Marielle. Nikomu nie pokazywał posyłanych pomiędzy nimi sms'ów. Była to konwersacja tylko dla jego uciechy, mogli go cmoknąć. - W takim razie nie ma tu nic do gadania. Może sobie wyrażać własne zdanie jak już upewnię się, że zamknął za sobą drzwi, najlepiej swojej sypialni- despotycznie odparł, zarzucając chłopakowi rękę na ramiona i ciągnąc go za sobą do wyjścia. - Bawcie się dobrze! |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Within the sound of silence Pią Lis 08, 2019 11:54 am | |
| Za zaproszeniem wystosowanym do Eugene'a nie kryło się nic poza tym, co zawierała wiadomość. Nie był święty, ale jedynym zamiarem z jakim się nosił było poczęstowanie mężczyzny herbatą, może czymś do jedzenia i zarzuceniem mu na grzbiet suchych ubrań. Żadnych sprośnych myśli. Telefon zawibrował mu w dłoniach, a im dalej czytał, tym bardziej jego brwi zbiegały się nad ciemnymi, zmęczonymi oczami. Wykrzywił usta w cierpkim uśmiechu i momentalnie wysłał odpowiedź. 「Czy mógłbyś chociaż przez chwilę poudawać, że jesteś Eugene-Porządny Facet, a nie Eugene-Jestem Dupkiem? Chodź zanim się rozmyślę i złapię zapalenie płuc.」 Wróciło mu typowe dla siebie poczucie humoru, ale zaczynał też marznąć, a wtedy robił się nieznośny. Jeżeli mężczyzna nie chciał wracać z naburmuszonym, kąśliwym jak żmija Spencerem w jednej taksówce, powinien się pospieszyć. Złożył koc i rzucił go gdzieś obok poduszek, zbierając przy okazji wszystkie swoje graty i upychając je po kieszeniach. Torba, okulary, telefon i oparty o ścianę longboard. Widząc jak Eugene żegna się ze znajomymi sam uniósł rękę i pomachał wszystkim z wymuszonym uśmiechem, choć było to spowodowane ogólnym wyczerpaniem, a nie jakimś szczególnym afektem. Nie z wszystkimi złapał kontakt, ale Jake, Pan Papuga i Marielle z pewnością zapadną mu w pamięć. Poza incydentem w basenie spędził ten czas o wiele przyjemniej niż zakładał gdy jego noga przekroczyła próg tego domu. A jeżeli on nie chce?Dobrze, że niczego akurat nie pił, bo pewnie by się zadławił. No tak, Mari nie mogła wiedzieć o zaproszeniu, a coś czuł że wspominając jej o tym dałby dziewczynie powód do plotek na następny tydzień. Nie zostawiłaby na nich suchej nitki i mając już nikłe pojęcie o jej naturze sądził, że jutro z samego rana chciałaby usłyszeć pełen raport o tym co robili, gdzie spali i czy w ogóle spali. Uniósł głowę, gdy Eugene zręcznie wyminął tę pułapkę i ponaglająco pociągnął go w stronę drzwi. Impreza dobiegła końca, a przynajmniej dla ich dwojga. Upchnięty wygodnie na tylnym siedzeniu taksówki bawił się kluczami i pluszowym brelokiem w kształcie wydry. O ile wcześniej nie miał wątpliwości, tak teraz zaczął rozważać czy to aby na pewno był dobry pomysł. Nie, żeby obawiał się blondyna - choć gość, który zepchnął go z tarasu powinien - ale Marshall nie do końca ufał samemu sobie. Zanurzony w smętnych gdybaniach nie zwracał uwagi na uliczne pejzaże przesuwające się za oknem, czasami tylko robiąc wyjątek by sprawdzić jaką drogę obrał taksówkarz i czy nie robi ich w chuja. Spencer był w miarę tutejszy i znał najkrótsze drogi prowadzące do swojego domu. A skoro o tym mowa, to właśnie zatrzymali się pod ładną, odrestaurowaną kamienicą i przyszło do płacenia. Naturalnie skoro kurs skierowany był na jego dom, bez wahania wyciągnął telefon i zapłacił, korzystając z udogodnień technologicznych. Podziękował skinieniem głowy i wysiadł, z ulgą dostrzegając, że wysoka, żeliwna brama prowadząca na skwer i klatki schodowe była uchylona. Nie znosił jej otwierać, bo zamek koszmarnie się zacinał i nie chciałby marnować pięciu minut na mocowaniu się z nim kiedy zarówno on jak i jego gość byli mokrzy. Wprowadził go na podwórze i gdy weszli do środka, od razu rzucił się w kierunku schodów. Jego mieszkanie znajdowało się na trzecim piętrze i zaraz po tym jak Marshall uchylił drzwi, na progu pojawił się kot. Puchate, spasione stworzenie, któro wielkimi ślepiami rozstawionymi w specyficzny sposób zerkało na nich z dołu, by wydać z siebie rozpaczliwy, żałosny miauk. Oczywiście pierwsze co zrobił, to wziął swój futrzany skarb na ręce i utulił go ostrożnie, skrzypiąc mokrymi trampkami gdy podreptał wgłąb korytarza. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do łazienki, resztę mieszkania stanowiła otwarta przestrzeń w której mieścił się salon, aneks kuchenny i wielki stół zawalony papierami, włączonym laptopem, słuchawkami pośród plątaniny kabli i patyczkami po lizakach. Po jakimś czasie, gdy oswoiło się z planem domu można było zauważyć schody prowadzące na antresolę, gdzie znajdowała się bliblioteczka i sypialnia. Posadził Ebi na kanapie, która korzystając z okazji zakopała się pod rozrzuconym kocem i stamtąd popatrywała nieufnie na niespodziewanego gościa. Marshall powyciągał swoje graty z kieszeni, zostawił je na stole i odetchnął ciężko, zabierając się za ściągania przemoczonych trampek. 「Możesz iść pod prysznic, dam ci tylko suche ubrania. Zaczekasz?」 Wystukał pospiesznie, jak już upchnął buty pomiędzy ceglaną ścianę a kaloryfer. Kotka zrezygnowała z kłębienia się pod kocem i już odważniej podeszła do Eugene'a, obwąchując jego mokre nogawki i na próbę trącając je łapą. Marshall wykorzystał tę chwilę by zapleść przedramiona na piersi i posłać blondynowi jednoznaczne spojrzenie mówiące, że jeśli pokrzywdzi on jego kota, to Spencer udusi go kablem od słuchawek. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Nie Lis 10, 2019 1:19 pm | |
| 「Zarzucasz mi bycie porządnym? Spod Twoich palców brzmi to prawie jak soczysta obelga.」 Niedługo po tej wiadomości na dobre stracił zainteresowanie telefonem. Zostało powiedziane wszystko, co być powinno, ponadto miał pewne koleżeńskie obowiązki do wypełnienia nim zniknie jak dżinn w butelce i nie pojawi się przez kolejnych kilka tygodni. Z Marshallem mógł porozmawiać potem, bo chociaż czynił mu przytyki, by obrócić wszystko w niezobowiązujący żarcik, tak naprawdę nie mógł teraz odgonić z myśli ochoty na zmianę ubrań. Wysuszy się, weźmie prysznic i jeszcze rzuci okiem na tę jego samotnię – dla niego wieczór dopiero się zaczynał. Chociaż to on narzucił mu limit czasowy i konieczność pośpiechu, w ostatecznym rozrachunku został przez niego wyciągnięty, na odchodne jeszcze puszczając Marielle oko. Ona i bez sprawozdania zbuduje sobie historię. Potem Eugene jej jak zwykle nie wysłucha, by nie żałować, że nie ma racji. Już przestępując próg jego małego królestwa nie mógł nie zauważyć, że życie Spencera było w mniejszym, bądź większym stopniu bałaganem. Nie zwracał uwagi na metraż, nie interesowało go wyposażenie. To, co chciał zapamiętać najlepiej kryło się w śladach na przestrzeni życiowej. Odpalony sprzęt, patyczki, zawieruszony gdzieś kubek. Kot, który pojawiał się i znikał. Musiał przyznać sam przed sobą, że nieco się zawiódł. Nie umiał sprecyzować, czego dokładnie się spodziewał, jednak czymkolwiek by to nie było, nie pokrywało się ze stanem rzeczywistym. Wyobrażenia za każdym razem okazywały się lepsze. Po cichu spenetrował korytarz, wijąc się za gospodarzem gdziekolwiek by ten nie poszedł. Grzecznie zatrzymał się przy kanapie, jak i on odkładając swoje dobra na stoliku. Największe wrażenie do tej pory zrobił na nim jedynie fakt, że Marshall nie bał się ryzyka i zanurkował telefonem w przemoczonym materiale. Kot, który wcześniej ukrył się przed światem, teraz znalazł się przy nim. Eugene przykucnął, wspierając jedną dłoń na kolanie, drugą wyciągając ku niemu. Nie miał dużego doświadczenia ze zwierzętami – w jego domu raczej nie tolerowało się sierści i nadprogramowych obowiązków. Bywając tu i tam nauczył się jednak, by najpierw zdobyć ich zaufanie i, przede wszystkim, nie okazywać zbędnego strachu. Jeżeli właściciel nie zamykał go w innym pokoju, jego terytorializm i potencjalna agresja musiały być mocno ograniczone. Poza tym wyglądał na miękkiego. Telefon zabrzęczał, ekran rozpalił się krótką wiadomością, Spencer przyczaił się gdzieś obok. - Nie zaczekam. Uniosę się dumą i po prostu wyjdę, bo przecież po to dałem się wywieźć do Twojej dzielnicy. Co to w ogóle za durne pytanie? – Kotka przytuliła skroń do jego dłoni, dlatego wykorzystał okazję i zanurzył palce w miękkiej sierści, drapiąc ją lekko tuż za uchem. Chłopak patrzył na niego w dziwny sposób. Jakby chciał go ukąsić i próbował mu grozić. Eugene nie był pewien, czy go to bardziej ekscytuje, czy bawi. - Mój drogi, dzięki za gościnę, ale wystarczy, że zorganizujesz mi ręcznik i suszarkę. |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Within the sound of silence Nie Lis 10, 2019 4:43 pm | |
| Prowadził zabiegany tryb życia, zawsze dokądś się spieszył, miał coś do zrobienia, ktoś czegoś od niego potrzebował. Miał specyficzny rodzaj pracy, co pozwalało mu na elastyczny grafik - który w gruncie rzeczy był jednym wielkim kłamstwem, bo nawet po opuszczeniu redakcji co chwilę otrzymywał maile na które musiał odpowiedzieć, coś się wydarzyło i trzeba było zrobić zdjęcia, przydzielić odpowiednią osobę do napisania surówki i później rzucić na to okiem, by jak najszybciej tekst trafił na stronę. Mógł za to od czasu do czasu pracować zdalnie i prawdopodobnie stąd przestrzeń za fotelem na przeciwko włączonego laptopa była jedyną względnie ogarniętą. Porządek miał za to jeszcze w kuchni i w sypialni na górze oraz w łazience. Nie wszędzie potrafił stolerować bałagan. Słysząc ironiczny przytyk sam odpowiedział ponurym, bez wątpienia złośliwym uśmiechem i zniknął gdzieś na górze. Ebi zdążyła w jakimś stopniu oswoić się z nowym człowiekiem i jego zapachem, a że była kotem z potrzebami zagarnięcia dla siebie tyle miłości ile to tylko możliwe, wcisnęła się Eugene'owi pod rękę i wspięła łapkami na jego kolano, jakby rozważała czy chce tam wskoczyć czy też nie bardzo. Spencer wrócił chwilę później niosąc w rękach ciepłe dresowe spodnie i coś, co wyglądało jak sweter ściągnięty z hipopotama w odcieniu przygaszonej fuksji. Dostał go kiedyś w prezencie od znajomych w formie żartu, dlatego nigdy go na siebie nie założył. Teraz miał okazję wciągnąć go na grzbiet blondynowi, który może skuszony różem przestanie mu dokuczać. Wątpliwe. Spojrzał na niego wyczekująco, krygując się jeszcze ze złośliwym uśmiechem. Wcisnął mu ubrania w ręce i wskazał głową na drzwi do łazienki, zaplatając na piersi przedramiona. Nie obiecywał, że image Eugene'a będzie stylowy.
Łazienka rzeczywiście była czysta i wyjątkowo minimalistyczna. Białe kafelki kontrastowały ze stonowanym, ceglastym kolorem ścian i ogólna estetyka opierała się na prostych elementach w kolorze czerni. Wanna połączona była z prysznicem, a na półce można było znaleźć jakiś aloesowy specyfik do twarzy (czyżby tajemnica jego nieskazitelnej, gładkiej i przemęczonej cery?), naturalną gąbkę i eukaliptusowy żel pod prysznic w opakowaniu sugerującym, że Marshall stawia na naturalność i bio. Wygospodarował dla gościa ręcznik, po czym zapalił mu przyjemniejsze światło koło lustra nad umywalką. Wierzył, że mężczyzna jest zaradny i się nie zgubi, liczył też na to, że Eugene nie będzie mu grzebać po szafkach. Nie, żeby w którejś zakamuflował zestaw małej zdziry, ale wolał nie tłumaczyć na co mu tyle dziwnych opakowań po antydepresantach. Tego wiedzieć nie musiał. Wykonał teatralny gest dłonią w stronę wanny i pomachał mu nią na pożegnanie, sygnalizując jasno, że wychodzi. Spodziewał się, iż blondyn nie będzie okupował łazienki zbyt długo, bo mokre ubrania kleiły się nieprzyjemnie do skóry Marshalla i nawet teraz walczył z przemożną chęcią wycyckania go i wciśnięcia się pod prysznic przed nim. No nic, najwyżej zajmie się czymś pożytecznym, nastawi wodę na herbatę i podgrzeje curry o którym sam marzył od godziny. Lubił ostrzej doprawione jedzenie, tym samym nie żałował chilli i białego pieprzu, który teraz przeżywał w jego kuchni swój renesans. Marshall zapomniał o nim na długi czas i podczas ostatnich wojaży w sklepie wyhaczył go na stoisku, odkrywając swoje zamiłowanie do tej przyprawy na nowo. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Nie Lis 10, 2019 7:10 pm | |
| Pobawił się z kotem jeszcze przez chwilę, czekając aż naburmuszona księżniczka spełni się w swojej roli dobrego gospodarza. Marshall wyglądał na wyjątkowo zadowolonego z siebie wręczając mu suche ubrania, nie, on wręcz promieniał. Zupełnie jakby wywijał mu właśnie najznamienitszy żart w historii ludzkości. Eugene spojrzał zaniepokojony na to co trzymał w dłoniach. Jeszcze nim poszedł na uniwersytet pośród młodych ludzi popularne było wcieranie ostrych papryczek w materiał w formie jakiegoś idiotycznego psikusa. Przeszedł go zimny dreszcz na samo wspomnienie tej wybitnej zabawy. Nie podejrzewał chłopaka o takie zdziecinnienie, wydawał się dość dojrzały, ale po tym co dziś zobaczył nie mógł już niczego zakładać. Wyprostował się, nie wiedząc jak odpowiedzieć na ten uśmieszek, po czym po prostu dał się wzrokiem odprowadzić do łazienki, obiecując sobie że nim cokolwiek założy, wszystko pierw dokładnie przejrzy. Nie planował żałować decyzji o głupim zaufaniu. Nie planował też paradować w butach po życiu gospodarza. Rodzice dobrze go wychowali. Był go ciekawy, chciał dowiedzieć się więcej, jednak nie kusiła go wizja przetrzepywania za plecami jego prywatności. Prysznic był szybki. Odświeżył się, zmył z siebie przemęczenie spotkaniem, zmienił zapach. Przepadał się z biodrach i wiedziony wcześniejszą obawą dokładnie obejrzał spodnie. Z ulgą odkrył, że uśmieszek korelował z jakąś inną myślą, innym wyczynem, ale w tej samej chwili dotarło do niego coś zupełnie innego. Odkrycia tego nie planował zachować jedynie dla siebie. Wyjrzał z łazienki, odnajdując Marshalla wzrokiem wsparł się o framugę i uniósł jedną brew. - To gdzie ta suszarka? Chyba nie planujesz pozwolić mu łazić w swoich spodniach tak bez bielizny, czy może jednak? To trochę zboczone, chociaż mógłbym to zaakceptować. – Przejechał palcami po na nowo mokrych włosach, zbierając je z twarzy. Nie zdarzało mu się paradować w spodniach bez bielizny nawet po swoim mieszkaniu. Uczucie było drażniące, dziwnie nieprzyjemne. Co innego ekshibicjonizm – ten uprawiał czynnie i z zamiłowaniem każdego gorącego lata, kiedy tylko mógł sobie na to pozwolić. Zwierzak zaszył się gdzieś na nowo, toteż Spencer pozostał zdany na łaskę i niełaskę gościa. - Co, kot zjadł Ci język? Stylowy image nie był dla niego szczególnie istotny. Prawda, ubierał się raczej starannie, ale nie bał się paradowania w starych dresach, czy przetartych ciuchach. Obszerny sweter leżał i czekał na swoją kolej – nie bał się go i nie pokorniał w jego obecności. Wyglądał świetnie we wszystkim. Nie żartował, kiedy chwalił się tym, że ćwiczy. Karnet na siłownię może nie należał do vip'owskiego full wypasu, ale zapewniał mu komfort ukierunkowania nagromadzonej w ciele energii w sposób produktywny. Od bycia instagramowym influencerem dzieliły go tylko odżywki i rozbawienie podobnymi sposobami na życie. - To jak, panie porządny facecie? |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Within the sound of silence Nie Lis 10, 2019 8:02 pm | |
| Miewał dziwne pomysły, ale nie był na tyle głupi by fundować komuś wcierkę z kapsaicyny. Słysząc szum wody wywnioskował, że Eugene dał sobie radę i nie potrzebuje niańczenia, więc Spencer zajął się nastawianiem wody na herbatę. Wydobył z odmętów szafy dwa zupełnie różne kubki, choć w podobnej pojemności; wielkie, jeden z inskrypcją z pierścienia w czarnej mowie, drugi jakimś tetrisowym motywem. Wrzucił do obu trochę fusiastej czarnej herbaty z papają i uzupełnił cukiernicę stojącą na kuchennej wysepce. Wcześniej sprzątnął z niej swój pracowniczy identyfikator, dzbanek po kawie i parę paragonów ze sklepu oraz pozbył się kociego futra. Curry zaczynało zachęcająco bulgotać w ceramicznym, czerwonym garnku i nawet pomimo pokrywki zapach jedzenia rozszedł się po domu. Miał jeszcze ryż gotowany na mleku kokosowym, ale ponieważ upchnął go wcześniej w piekarniku uznał, że nie wymaga on ponownego odgrzewania. Kiedy kompletował sztućce Eugene skończył już wygrzewanie tyłka pod prysznicem i drzwi się uchyliły. Odruchowo spojrzał w tamtym kierunku i z niekoniecznie dobrze ukrywanym niezadowoleniem skonstatował, iż mężczyzna wygląda w tym swetrze całkiem korzystnie. Zapytany o suszarkę wskazał tylko znacząco na proste, rozstawione w kącie koromysło i zrozumiał, że blondyn spodziewał się raczej takiej elektrycznej, która sprawi, że jego ubrania będą suche w niecałą godzinę. No to się, cholera, mocno pomylił. 「Mam tylko to, przykro mi. I nie dałem ci bielizny, bo rozmiar by się nie zgadzał.」 Gryzł się trochę z przyznaniem do tego ostatniego zawinenia, w jego własnym odczuciu jawiło się ono jako przyznanie do życiowej porażki. Nie chciał mu dawać tej satysfakcji, ale wypadało wyjaśnić problem i nie pozwolić na dziwne, dwuznaczne domysły. 「Zalej herbatę, teraz moja kolej. I nie denerwuj mnie, bo zrobię ci zdjęcie i wyślę Marielle. Róż podkreśla ci oczy, byłaby zachwycona~」
Czasami naprawdę żałował, że nie może się po prostu odezwać. Sięganie co chwilę po telefon i wysyłanie głównie jednostronnych wiadomości bywało frustrujące. Zostawił mężczyznę sam na sam z herbatą, curry i kotem, po czym sam zaszył się w łazience z własnym dresem i ręcznikiem, a widok prysznica ucieszył go bardziej niż kiedykolwiek. Gorąca woda szybko sprawiła, że pomieszczenie otuliło się parą a on poczuł, jak jego zmarznięte ciało w końcu się rozluźnia. Udało mu się zmyć z siebie chlor i nerwy, choć na drugie potrzebował znacznie więcej czasu. Najchętniej zostałby w tym bezpiecznym cieple do rana, ale miał obowiązek wobec gościa i w sumie to chyba nawet był głodny. Chcąc nie chcąc zakręcił wodę i otulił się ręcznikiem, drugim pospiesznie susząc włosy. Nie mógł nic zaradzić na ich ekwilibrystyczne skręty, ale poczuł się lepiej mając już na sobie szare, długie spodnie i przydużą bluzę w czarnym kolorze. Już miał otworzyć drzwi, ale zamarł z ręką na klamce. Uświadomił sobie, że wybrał złą opcję jeśli chodziło o dobór ubrań i momentalnie obrócił się na pięcie, zmęczonym wzrokiem odnajdując się w zaparowanym lustrze. Przetarł je dłonią, a palce drugiej ręki sięgnęły do kilku cienkich blizn otulających jego szyję jak przyciasny kołnierz. Skrzywił się i rozejrzał za czymś, czym mógłby ten mankament racjonalnie ukryć. Padło na grafitowy szlafrok, i choć z pewnością będzie musiał uważać by nie rozchylił się przy każdym ruchu uznał, że na nic lepszego nie ma co liczyć. Nie pomyślał wcześniej o golfie, zbyt rzadko miewał gości. Wychynął z łazienki zostawiając drzwi uchylone, by wilgoć miała jakieś ujście. Odnotował obecność blondyna w kuchni, ale ponieważ był akurat odwrócony klepnął go lekko w ramię - a przynajmniej tam, gdzie dosięgnął. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Wto Lis 12, 2019 2:30 pm | |
| Podążył wzrokiem we wskazanym mu kierunku, niezbyt rozumiejąc, co Marshall mógł mieć na myśli. Archaiczne zabawki pod jego panowaniem wyglądały jak narzędzia tortur. W międzyczasie zdążył zrezygnować z pomysłu dalszego przekomarzania się o ubranie, ostatecznie narzucając na siebie to co dostał i godząc się z mdłym posmakiem porażki. Takie żarciki wymagały głosu. Emocje przerzedzały się w napiętym oczekiwaniu na chwilę, aż chłopak skończy stukać w ekranik, przez co nie było to nawet w połowie tak zabawne, jak powinno. Wychynął z łazienki, przecierając ręcznikiem mokre włosy i ponownie rozglądając się po mieszkaniu gospodarza, tym razem przyuważając więcej szczegółów. Spencer sam był jak relikt przeszłości, może nie powinna go zatem dziwić bariera, jaka wyrosła pomiędzy nimi w ledwie wygasłym temacie. - Nie kuś diable, bo nie obiecuję, że nie przetrzepię Ci szafek. – Puścił do niego oko przykucając, bowiem kot Marshalla ponownie znalazł się przy jego stopach, domagając się, jak to koty miały w zwyczaju, atencji. Pogłaskał go po sierści na grzbiecie, oglądając się za chłopakiem, gdy ten zmierzał w kierunku łazienki. Groźba pozostała zignorowana. Jeżeli Marielle dostanie jakieś jego nieformalne zdjęcie, to nie on będzie w formalnych kłopotach. Dziewczyna wiedziała już, że ciągnięcie go za język niekoniecznie jej się opłaci. Ponadto Spencer miałby na głowie nie tylko ją, jej pytania, wymyślone historyjki i przypuszczenia, ale przede wszystkim jego i całą resztę. On byłby zirytowany, oni rozanieleni jakimś wglądem w to, co działo się poza krótkimi sabatami. Szykując się na bitwę, miał okazję zaznać smaku wojny. Dlatego właśnie nic nie powiedział. Zastanowiło go, kiedy Marshall dorośnie do własnych wniosków na temat pewnych spraw. Dał mu już przecież pokaz tego, co dzieje się, gdy inni wiedzą zbyt wiele. Może potrzebował kolejnej lekcji? - Kici kici, co tam niuchasz? Też czujesz jedzenie? Założę się, że jesteś głodny...odna? Ha, nieważne – wymamrotał, dźwigając się do pionu i grzecznie, jak przykazano, zalewając wrzątkiem przygotowane wcześniej kubki. Zapach gotującego się curry sukcesywnie obejmował każdy zakamarek mieszkania. Nie sposób było od niego uciec, nawet kot począł nerwowo pomiaukiwać ocierając się o szafki. Eugene zamieszał w garnku i zmniejszył ogień, nie chcąc dopuścić do przypalenia. Nie odnotował nawet ile czasu upłynęło mu pierw na zabawie ze zwierzęciem, potem na zabawie jedzeniem. Nie zauważył cicho stąpającego Marshalla, dlatego obejrzał się na niego z wyrazem twarzy jasno sugerującym, że nie do końca wie co się właśnie zadziało. Jego wzrok jednak rozjaśniał na jego widok, a usta wygięły się w szerokim, przyjemnym uśmiechu. W różowym swetrze czy nie, był jak zwykle czarującym, młodym człowiekiem. - Uratowałem Ci jedzenie. |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Within the sound of silence Wto Lis 12, 2019 5:02 pm | |
| Kotka dreptała ufnie za Eugenem, skoro poznała już iż ten wprawnie i szczodrze potrafi głaskać, a jej towarzystwo go nie irytuje. Czasami trącała go łapą, czasami opierała obie na jego łydce i wspinała się w ten nieporadny sposób, przyglądając się ciekawie co też on tam majstruje przy garnku. Była zdecydowanie o wiele bardziej żywym elementem tego domu niż Marshall, który przywłóczył się chwilę później. Spojrzał na zdjęte z ognia curry i zaparzoną herbatę, po czym skinął głową niejako w podziękowaniu. W zasadzie, to Eugene uratował obiad im obu, bo Spencer nie miał zamiaru jeść sam. Wyjął z szafki dwa talerze, uformował w każdym z nich estetyczną kupkę ryżu, a obok wylądowało curry. Kawałki kurczaka z gęstym sosem, cukinią i paroma innymi składnikami, które można było zauważyć w miarę gmerania w jedzeniu. Oba talerze wraz ze sztućcami i kubkami herbaty znalazły się na kuchennej wysepce, po czym Marshall zajął swoje miejsce na wysokim krześle i podwinął rękawy puchatego szlafroka. Zanim podniósł widelec przyszła mu do głowy myśl, że chciałby mu przynajmniej kulturalnie życzyć smacznego. Nie mógł tego wyartykułować, więc był zmuszony sięgnąć po telefon. 「Rzadko gotuję curry, więc powiedzmy, że masz szczęście. Smacznego.」 Podsunął mu wiadomość i zabrał się za swój obiad, czując jak Ebi ociera mu się o bose stopy. Miała pełną miskę jedzenia, a nie uważał by mocno doprawione mięso z kurczaka miało jej służyć, więc zignorował przeciągłe miauki pełne błagania o resztki ze stołu. Za to jutro kupi jej wątróbkę, na pewno się ucieszy. Wciąż ucieszony jak dziecko tym drobnym szczegółem, jakim był Eugene odziany w sweter o malinowym kolorze od czasu do czasu uśmiechał się z małą satysfakcją, choć wyjątkowo nie w złośliwym tonie. Zwyczajnie uznał, że Pan Wszechstronny jakimś przedziwnym sposobem o wiele bardziej daje się lubić. Na dodatek róż wcale nie ujmował jego przystojnej twarzy, na której zawiesił oko już na początku feralnej imprezy. Oczywiście, że widział kawałek jego wysportowanej klatki piersiowej, nie był w końcu ślepy. Na dodatek poczuł ją przy sobie kiedy mężczyzna wyławiał go z wody i cucił na brzegu basenu, chociaż akurat w tamtym momencie nie zwracał na to większej uwagi. Miał wówczas inne zmartwienia na głowie, jak chociażby spazmatyczne próby zaczerpnięcia oddechu. Teraz za to siedział obok, ramię w ramię, z talerzem przed nosem i kotem pomiędzy ich dwójką. Miło było dla odmiany zjeść coś w towarzystwie innym niźli kocie. Sięgnął po herbatę, pozostawiając niewielką górkę jedzenia; wiedziony jakimś specyficznym przyzwyczajeniem nigdy nie dojadał do samego końca, nawet jeżeli akurat coś mu smakowało. Otulił dłońmi kubek, opuszką kciuka wodząc wzdłuż ceramicznego brzegu z popielatą wklęsłością w tym miejscu, w którym naczynie zderzyło się niegdyś z podłogą. Przez moment bawił się z kotem zwisającym paskiem od szlafroka, a w jego oczach pojawił się widok zwykle niespotykany - radość. Tak to stworzenie ratowało mu życie wielokrotnie, być może odwdzięczając się za przysługę gdy sam uratował ją od uśpienia. Z punktu widzenia osoby postronnej jechali na tym samym wózku. Zarówno on jak i futrzasta przylepa mieli jakąś ułomność. W przypadku Marshalla była to anartria, w jej zespół Downa. Nikt ich nie chciał, wszyscy spisali na straty, para idealna. Chłopiec i jego kot. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Sro Lis 13, 2019 9:08 pm | |
| Odsunął się od palników, robiąc miejsce Marshallowi, by ten mógł dokończyć swojego dzieła. Nie mógł jego gościnie zarzucić niczego. Chłopak odnajdywał się w każdej oczekiwanej uprzejmości – zapewnił mu poratowanie duszy i ciała, hojnie obdarzając, zdawałoby się, niczym szczególnym. A jednak. Będzie mu zapamiętane to lepiej niż przygodna zgryźliwość, jaką przyprawiał całą swoją przyjemnie abstrakcyjną osobę. Najbardziej błogosławionym darem jednak, zapewne ku jednostronnemu niezadowoleniu z oceny, była błoga, niezmącona gderaniem cisza przerywana jedynie zgrzytem sztućców, kocim odzewem i skąpą ilością odgłosów naturalnych. Eugene westchnął ukontentowany, dłużej modląc się nad ostatnią łyżką gęstej zawiesiny. Wybraną z sosu cukinię ułożył we wdzięczną kupkę na brzegu ofiarowanego mu naczynia. Nawet bowiem względnie dobre wychowanie nie nauczyło go męczyć się z niedogodnością przeżuwania czegoś, czego smak kojarzył mu się z wodnistym, mętnym kawałkiem nieugotowanego ziemniaka. - Coś wspaniałego! – entuzjastycznie poklepał chłopaka po ramieniu, zlizując resztki nagromadzone w kąciku ust. Nie kłamał, był naprawdę pod wielkim wrażeniem umiejętności kulinarnych, jakie mu zaprezentowano. W głębi ducha posądzał go nawet o ich falsyfikację i uprzednie, dobrze zorientowane zamówienie. Nie zdarzyło mu się bowiem tak jadać bez potrzeby uiszczenia niebagatelnej kwoty po fakcie. Nawet jego matka, nomen omen wspaniała kucharka, wypadała raczej średnio ze swoją fantazją na temat orientu, który tak sobie upodobał. - Zaczynam rozważać przywiezienie tu swoich rzeczy, jeżeli obiecasz mi codzienne posiłki. Co Ty na to? – Odsunął talerz głębiej na wysepkę, po czym w jego miejscu wsparł łokieć, a na dłoni policzek, odwracając się do cichego gospodarza i szeroko uśmiechając. - Nie słyszę głosu sprzeciwu, cudnie! Niedługo powinien się zebrać, kolejny dzień był jego dniem pracującym. Jeżeli chciał wyrobić się ze wszystkim przed wyjściem, powinien jak najwcześniej pójść spać. Mimo tej świadomości przyjemne towarzystwo nie pomagało mu w zebraniu się do kupy, ba, rozwarstwiało jego mocne postanowienia poprawności i pozostawiało otwartego na propozycje. W mieszkaniu Spencera czuł się swobodniej niż wcześniej, pośród swoich długo już znanych znajomych. Być może był to owoc jego zauroczenia obiektem swojego zainteresowania w jego naturalnym środowisku, a być może po prostu czuł nad nim przewagę, co pozwalało mu przesuwać granice tego co dopuszczalne. Rozluźnił się na tyle, że bez zastanowienia sięgnął do włosów Marshalla, gdy jeden zbłąkany kosmyk oparł mu na oczy. Odsuwając go złapał się na tym co zrobił, ale było już nieco za późno na wstrzemięźliwość, dlatego wczesując go palcami z powrotem w resztę kudłatej ferajny, po prostu uśmiechał się jak mały chłopiec, który wiedział, że robi coś niedozwolonego, ale miał też świadomość, że nikt go na tym nie złapie. - To może opowiedz mi, co przygnało Cię na socjalizację w terenie, okropny kłamco na temat swoich preferencji co do wolnych wieczorów? |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Within the sound of silence Sro Lis 13, 2019 9:51 pm | |
| Zauważył, iż z każdą chwilą jedzenia na talerzu Eugenea ubywa. Szybko pojął po uzbieranej na krawędzi kupce cukinii, że mężczyzna ma do niej jakąś awersję ale reszta chyba była w porządku, skoro poza tym jednym warzywem nic nie zostało. W pewnym sensie poczuł się mile połechtany po swoim kucharskim ego, aczkolwiek jego doświadczenie na polu kuchennym wynikało w głównej mierze z faktu, iż od paru lat mieszkał zupełnie sam i znudziły mu się lokalne knajpy oferujące dowóz pod drzwi. No i zawsze mógł dodać coś, na co akurat przyszła mu ochota. W tym wypadku w curry które właśnie zjedli Marshall upchnął kostkę gorzkiej czekolady. Wpierw uśmiechnął się całkiem szczerze, słysząc miłe spostrzeżenie i pochwałę, ale z każdym kolejnym słowem jego uśmiech gasł osiągając pułap chmurnego niedowierzania. Niesamowite, jak blondyn potrafił płynnie przejść z trybu bycia czarującym do bycia bezczelnym. Chyba najwyższy czas przywyknąć. Sięgnął po telefon i posłał mu tylko pełne zniecierpliwienia, choć po części i rozbawienia spojrzenie by zaraz szybko wystukać coś zanim padnie więcej słów. 「Jesteś wrednym bucem, Eugene. Nawet w tym paskudnym swetrze. I pomyśleć, że miałem ci oddać wygodniejszą poduszkę, żebyś nie ukręcił sobie karku na kanapie.」 Z jakiegoś powodu Spencer zrozumiał, że mężczyzna zostaje u niego na noc. Co prawda gdyby sięgnął choć trochę pamięcią może by sobie uświadomił, że nic takiego nie padło z żadnej strony, ale zwyczajnie wziął to za pewnik. W końcu Eugene siedział w jego kuchni, o nieprzyzwoicie późnej porze w samym dresie i niepasującym do niczego swetrze. Wydało mu się to naturalne. Wyciągniętą w jego stronę dłoń zauważył za późno, by salwować się ucieczką. Po prostu bez okularów świat stawał się mniej wyraźny, a palce o wiele bardziej odległe. Zamarł jak zając na polowaniu, pozwalając by blondyn zgarnął mu niesforne pasmo z twarzy i według własnego upodobania upchnął je tam, gdzie mu pasowało. Z początku był do tego stopnia zaskoczony, iż nie wiedział co o tym myśleć nawet jeśli ów gest był prosty i niezobowiązujący. Każdy normalny człowiek przyjąłby to ze wzruszeniem ramion i zapomniał o tym w moment, ale Spencer nie był normalny, tak jak i jego reakcje. W podjęciu ostatecznej decyzji co powinien na ten temat myśleć powstrzymywała go pozbawiona wszelkiej refleksji głowa. Zauważając, że sprowadził niewinną sytuację do rangi wydarzenia porównywalnego do lądowania statku kosmicznego w Chile odwrócił wzrok z nerwowym uśmiechem samych kącików ust. 「Gospodarz jest moim znajomym, zaprosił mnie na urodziny. Głupio było mi odmówić, a powinienem był, i nawet nie chodzi tu o moje widowiskowe lądowanie w basenie ale o to, że w ciągu całego wieczoru widziałem go może przez pięć minut góra.」 Eugene nie wyobrażał sobie jak wiele samozaparcia kosztowało go zmuszenie wyciągniętej z telefonem ręki, ażeby ta nie drżała. Gdyby miał policzyć na palcach jednej ręki ile podobnych wieczorów spędzonych z kimś sam na sam w tym domu, Marshall nie musiałby nawet wyciągać dłoni z kieszeni. Stąd cała aura nerwowości jaka unosiła się wokół niego, a także niezrozumienie dlaczego ktoś taki jak Eugene w ogóle się nim w jakimś sensie zainteresował. Gubił się w ludzkich intencjach i między innymi dlatego każdą próbę nawiązania kontaktu traktował jak jakiś personalny atak odpowiadając złośliwością. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Sro Lis 13, 2019 10:51 pm | |
| Zmiana nastroju mu nie umknęła. Problem zagrzebał się jednak w wierze, że niczego z tym zrobić nie może, dlatego nawet nie powinien próbować. Wsparty na własnej dłoni, najedzony, rozluźniony, wczytywał się w krótką historyjkę, by nie umknęła mu ani jedna ciekawostka na temat Marshalla. Szczególną uwagę przykuło napomknięcie o znajomości z organizatorem. - No popatrz, świat jest jednak mały. Solenizant to jakaś rodzina Jake'a, dlatego wszyscy zostaliśmy wciągnięci do środka. – Oprócz tego małego gestu w jego stronę, nie pozwolił sobie na nic więcej. Nie rzucał się na kawałek mięsa jak wygłodniały pies, ponadto jeszcze nie rządził się w nim żadne sprecyzowane pragnienia. Co prawda już jakiś czas temu bezowocnie zapraszał swojego ulubionego @ShillyShally na randkę i nawet chyba udało mu się napomknąć coś o tym bezpośrednio, jednak prawda była taka, że sam jeszcze nie wiedział co zrobić powinien, a czego się wystrzegać. Zdecydowanie widział w tym szansę na pewien rodzaj odświeżenia, jednak nie zwykł wybiegać myślami zbyt daleko. Spencer mógł czuć się jeszcze bezpieczny, zamknięty w swojej skorupce bezwarunkowej nieufności i przerażenia. - Ale to wyszło na dobre, prawda? Co sądzisz teraz? Nie taki diabeł straszny, jak to sobie wyobrażałeś, czy może spełniam wszystkie wcześniejsze oczekiwania? – Kiwnął stopą, którą zainteresowała się kotka. Krótkimi, niezbyt obciążającymi ruchami pogłaskał ją po grzbiecie, wciąż lwią część uwagi poświęcając drugiemu zwierzęciu, jakie miał dziś okazję porównywać w naturalnym habitacie. Obiecywał, że nie gryzie. Obiecywał, że nie wydarzy się nic strasznego, a mimo to Marshall S., znany mu lepiej jako 'oddany pracy miłośnik literatury' odbijał wszelkie posyłane w jego kierunku piłeczki wyfiokowanymi odmowami. Długi czas nie udało mu się ugrać niczego konkretnego, by teraz, czystym przypadkiem, a może raczej szczęśliwym trafem, znaleźć się w jego kuchni, w jego ubraniach i jego obecności. Kogokolwiek wcześniej swoim istnieniem Eugene nie obrażał, najwyraźniej postanowił mu wybaczyć, ponieważ fortuna uśmiechała się do niego wszystkimi perełkami zębów jakie posiadała. On za to nie zwykł odwracać się do niej plecami, gdy już to robiła. - Głupi, po co mi Twoja poduszka? Już dosyć naruszyłem dwoją samotnię, zaraz zbieram się do siebie. Jeżeli się nie obrazisz, to jednak nie będę zmieniać ciuchów. Mów ile, a z największą przyjemnością zapłacę za te. – Ręką, którą wcześniej wplątał w kosmyki chłopaka teraz poklepał się po klatce piersiowej. Ubrania może nie przypadły mu do gustu, ale nie miał niczego przeciw zabraniu ich do siebie. Ponadto wciąż pozostawał fakt, że n i e miał na sobie bielizny, o czym nie zapominał nawet na chwilę. Naprawdę nie lubił tego uczucia – było drażniące i w ciężki do opisania sposób niehigieniczne. |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Within the sound of silence Nie Lis 17, 2019 8:14 pm | |
| Zupełnym przypadkiem przyszło mu spotkać swoją internetową randkę w prawdziwym życiu. Nie był rozczarowany, bo plus minus tego się właśnie spodziewał; bezczelnego blondyna o charyzmatycznej osobowości i specyficznym poczuciu humoru, ale cholera, sądził, że zdjęcia mogą kłamać. Okazało się, że Eugene wygląda zdecydowanie lepiej na żywo i z tego powodu ciężko mu było sprowadzić myśli na właściwe, racjonalne tory. 「Nadal się z tobą oswajam, ale tak, nie zawiodłem się. Poza tym mogłem usłyszeć wreszcie twój głos, chociaż czasami wolałbym udać, że nie słyszałem niektórych twoich wypowiedzi. Nadal nie czuję się wyrwany, więc twoja skuteczność chyba wzięła sobie wolne.」 Nie byłby sobą, gdyby do tego nie nawiązał. Nie dawało mu to spokoju i chciał jasno określić, czy Eugene palnął to wtedy gwoli żartu czy jakichś faktycznych zamiarów. Spojrzał na Ebi, która przyjmowała akurat pieszczoty ze strony chętnego do głaskania mężczyzny i rad nie rad musiał przyznać, że jego własny kot polubił tego buca. On też, ale za nic by się do tak wstydliwej rzeczy nie przyznał. Przez lata otoczył się pieczołowicie podbudowywanym murem na którym nikt nie próbował kruszyć swoich kopii. Z czasem przestał zauważać ewentualne próby podejścia pod tę fortyfikację i przyzwyczaił się do ich odparowywania, zagnieżdżając coraz bardziej w tej pustej samotni. Słysząc, iż Eugene nie tylko nie zamierza zostać i przespać się na jego kanapie ale także wyraża chęć uiszczenia opłaty za ciuchy jakie Spencer sam wciągnął mu na grzbiet, Marshall odruchowo nadął policzki i zmarszczył brwi jak obruszone dziecko. 「No chyba żartujesz. Nie chcę żadnych pieniędzy, na głowę upadłeś? Uratowałeś mi tyłek, mam wobec ciebie dług.」 Z jakiegoś powodu zmarkotniał, co odbiło się nagłą pustką w jego ciemnych oczach. Ich ciepła barwa gorzkiej czekolady została przyćmiona jakimś odległym cieniem i straszyła, gdy tylko w nie spojrzeć. Zasępił się odruchowo zagryzając wargę i mimowolnie afiszując nerwowość drżeniem rąk. Nie potrafił nazwać tego uczucia, ani co je wywołało. Dopiero po chwili wyrwał się z nienaturalnej stagnacji i na powrót ożywił, chwytając go nagle za przegub dłoni. Tak, chciał coś powiedzieć, ale z całego zamieszania zapomniał, że przecież nie może. Na jego twarzy pojawiła się irytacja i zniecierpliwienie samym sobą, sięgnął znów po telefon i z westchnieniem wystukał pospiesznie wiadomość, co raz kasując i poprawiając. 「Możesz zostać. Byłoby miło, naprawdę. Nie jestem taki zły, mogę ci nawet zrobić śniadanie. Chyba, że naprawdę musisz iść. Zrozumiem.」 Sposób w jaki konstruował krótkie zdania wskazywał, że jego myśli były niespokojne i desperackie. Nie chciał tracić towarzystwa, kiedy już jakimś cudem je zyskał, a Eugene mógł tylko przypuszczać jak bardzo musiała doskwierać mu samotność, skoro gotów był odsunąć na bok swój introwertyzm. Uśmiechnął się nawet koślawo i o dziwo przyjemnie dla oka, a jego piegi pokraśniały na tle bladego rumieńca powodowanego tą niemą prośbą w oczach. Jakkolwiek niewinna by ona nie była w zamierzeniu. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Pon Lis 18, 2019 1:15 am | |
| Jasne spojrzenie z uwagą przenosiło się po wystukanym tekście, kiedy przyswajał sobie swoją wstępną ocenę. Tu nie było zaskoczenia. Marshall nie napisał mu niczego niespodziewanego i może nawet trochę się na tym zawiódł, ale nie dał po sobie niczego poznać. Wszak nie każdy odczuwał tak samo, więc głupotą byłoby wymagać podobnych wniosków. - No widzisz, farciarzu. Jedni słyszą głosy, a drudzy obchodzą się smakiem ciszy. To JA jestem tu pokrzywdzony. – Wycelował w jego kierunku sztućcem, którym od dłuższej chwili się bawił. W przeciwieństwie do Spencera, on wylizał talerz prawie do czysta, pozostawiając jedynie tę nieszczęsną kupkę cukinii. Nie mógł niczego poradzić na fakt, że czasami wybrzydzał. Nikt nie był idealny, a już z pewnością nie on. - A jeżeli chodzi o zaciągnięty dług, to nie bój niczego. Pamiętam o nim i upewnię się, że go spłacisz w całości, a nawet z odsetkami. – W pewnym momencie jego spojrzenie nabrało ostrości. Nie zdradził szczegółów i nie, nie zamierzał. Pozostawiał kwestię otwartą, by wyobraźnia chłopaka mogła zdziałać resztę cudów. Mówi się, że im mniej się wie, tym lepiej się śpi, jednak w tym wypadku brak informacji nie nosił znamion uspakajania. Eugene naprawdę liczył na to, iż Marshall postanowi to przemyśleć. Przede wszystkim miał nadzieję, że on sam dojdzie to jakiś zabawnych wniosków, żeby nieco urozmaicić grę na słowa. Dał mu kilka chwil na skalkulowanie ryzyka, po czym na jego twarzy znowu zagościł wesoły uśmiech. Ebi zaatakowała odsłoniętego palucha. - Wymagasz, bym został na noc i jednocześnie śmiesz twierdzić, że nie czujesz się wyrwany. Panie Spencer, dostaje pan soczyste F za kłamanie. – Na tym polu odniósł swoisty sukces, chociaż zupełnie niezamierzony i zupełnie niespodziewany. Nagła reakcja, próba wyartykułowania prośby pomimo braku predyspozycji ku temu, cała smutna afera dookoła faktu, iż może sobie pójść – czy Marshall nieco nie przesadzał? Ciężko było określić, czy znają się już całkiem sporo dzięki portalowi randkowemu, czy powinni mówić, że trwa to jedynie kilka godzin, ale to przecież, po pierwsze, nie tak, że leci na księżyc, po drugie – ktoś tu dawno przekroczył próg dorosłości. Tym razem to on odłożył sztuciec i pochwycił przegub dłoni trzymającej telefon. - Jutro jest dla mnie dniem pracującym, będę musiał zajść do siebie po swoje rzeczy. – Potarł kciukiem po miękkiej skórze zupełnie jakby chciał go w jakiś sposób uspokoić, a może pocieszyć. - Ale jeżeli ładnie poprosisz, to mogę przemyśleć zaproszenie. Śniadanie podziałało na moją wyobraźnię – mówiąc to nie odwracał od niego wzroku. Patrzył mu w oczy głęboko, mrugając rzadko i starając się, by wybrzmiało to jak najbardziej zachęcająco i jak najmniej niewinnie. Niespecjalnie przejął się zmartwieniem, jakie ogarnęło chłopaka. Nie był na tyle empatyczny, by odczuć nagłą potrzebę zgarnięcia go do siebie, przytulenia i wygłaskania przy cicho szeptanych mantrach. Był miły, był dobrze wychowany, jednak nie był ciepłą kluchą. Kot ugryzł go ponownie, na co już musiał zareagować, sycząc krótko i podrywając stopę z ziemi.- Też tak kąsasz? |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Within the sound of silence Pon Lis 18, 2019 11:46 pm | |
| Spochmurniał, najwyraźniej uznając tę uwagę za wysoce niestosowną. Poniekąd chciałby powiedzieć (sic!), że to nie jego wina iż nie jest w stanie wydusić z siebie słowa, ale byłoby to... kłamstwem. Tego Eugene wiedzieć nie musiał, a przynajmniej nie zanosiło się, aby Marshall szybko zdecydował się podzielić z nim tą historią. Cofnął się zaskoczony tym widelcowym atakiem, patrząc to na czubek sztućca, to na blondyna przed sobą jakby co najmniej ten wymachiwał mu nożem przed nosem. Dziwny był to człowiek, ten Eugene. Albo sztywny jakby ktoś mu na ogon nadepnął, albo zupełnie dziecinny, z właściwym sobie buńczucznym urokiem osobistym. A potem niestety, mężczyzna musiał się odezwać i popsuć aurę spokojnego, przyzwoitego wieczora. Spencer uniósł lekko brew, ni to z konsternacją czy niemą próbą przywołania go do porządku. W całości, z odsetkami. Jasne.Zmęczony już tym klepaniem w telefon ostatecznie i tak po niego sięgnął, nie mogąc oddać mu tego walkowerem. 「Cokolwiek. Możesz mi chociaż powiedzieć czego mam się spodziewać? Nie noszę drobnych po kieszeniach, mam nadzieję, że akceptujesz płatności kartą.」 Gdzieś tam kołatało mu się co prawda po głowie, że Eugene miał bardziej nieuczesane myśli, ale bezpieczniej było mu pozostać na żartobliwie ironicznym tonie. Mógł opuścić gardę, ale bez przesady. Dopiero co grożono mu widelcem i wizytami w czasie obiadów, więc spasował. Tylko potem sytuacja się nieco skomplikowała, gdy on spanikował i wszystko co mogło, poszło nie tak jak to sobie zaplanował. Nie, żeby świat się walił w posadach, ale wyszedł poza swoją strefę komfortu i zdradził tym odruchem więcej, niż sam by chciał. Spojrzał na swoją dłoń zaciśniętą na przegubie mężczyzny i chciał ją cofnąć, ale blondyn miał co do tego inne plany. Palce drgnęły mu nieznacznie kiedy poczuł kciuk spacerujący niezobowiązująco w okolicy nadgarstka, a mimo iż wpierw udało mu się utrzymać kontakt wzrokowy, szybko uciekł spojrzeniem. Powinien coś napisać, szybko wyjaśnić, uspokoić to zamieszanie - z którego Eugene musiał mieć niezły ubaw, co drażniło go jeszcze bardziej - ale zabrakło mu słów, a to zdarzało się rzadko. Na szczęście Ebi przybyła z odsieczą. Odetchnął głębiej i wbił wzrok w telefon, stukając raz po raz w wyświetlacz. 「To nie tak, że jakoś szczególnie mi na tym zależy. Ale mogę zrobić ci śniadanie. I tak. Też gryzę. Chyba, że miałeś na myśli kota, bo sam już nie wiem.」 Napisał co chciał i poczuł się lepiej, bo istniał cień szansy na to, że dzięki temu nie przylgnie do niego łatka desperaty. Widząc, że kotka nie daje za wygraną i wpadła w rytm zabaw, Spencer wyciągnął coś z szuflady pod wyspą i rzucił pod kanapę. Ebi pognała za nadziewaną kocimiętą myszą, pazurami szorując po panelach i zapominając na jakiś kwadrans o stopach gościa. Marshall nie wiedział jeszcze czy to dobrze, bo w tym wypadku nie miał już asa w rękawie w postaci odwracającego uwagę kota. Szkoda, mógł się jeszcze przydać. Włosy całkiem mu już przeschły i teraz nieograniczone żadnymi mazidłami plątały się dookoła twarzy Spencera, zawijając ekwilibrystycznie jak u dawno nie czesanej owcy. Cienie pod oczami wydłużyły się i stały bardziej widoczne; efekty nadgodzin i bezsenności, garści własnych zmartwień dokarmianych paranojami. Mimo to uśmiechał się krótko od czasu do czasu, jakby właśnie wygrał na loterii niezłą sumkę. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Nie Lis 24, 2019 12:13 am | |
| - Myślałem o jakimś kinie, czy grillu, a Ty tylko o pieniądzach. Zastanowię się raz jeszcze. Spokojnie, mogę Ci obiecać, że dowiesz się pierwszy. – Ostatecznie pozbył się utensyliów kuchennych, tym samym kończąc obiad i skupiając na deserze. Marshall był doprawdy rozkoszny, gdy już zagotował się do pyskówki. Mając więcej czasu niż normalnie na przemyślenie własnych słów i tak nie dbał o to, by nadać im jakkolwiek głębszy sens, tym samym wyzbywając się bariery, jakiej mógł się przy nim spodziewać. Jego ułomność była tu plusem, ale on najwyraźniej nie był świadom tej przewagi, skupiając się na złych stronach tego, co sobą reprezentował. Cóż, nie w interesie Eugene'a leżało naprawianie jego punktu widzenia. Mimo to zmrużył oczy widząc oczywiste kłamstwo. Te zdania wywołały mdły, niepodobne do niezłego obiadu posmak w ustach i wprowadziły go w gorszy nastrój. - Dobra, ustalmy jedno. Zostanę, ale darujesz sobie próbę postawienia kropki na końcu tej konwersacji. Jasne, rozumiem, Twoje mieszkanie, Twoje na wierzchu. Jeżeli czegoś chcesz albo nie chcesz, to po prostu to powiedz. Jeżeli nie masz zdania, nie próbuj go wyczarować. – Na swój dziwaczny sposób go lubił i nie chciał, by upór chłopaka zepsuł całe pozytywne wrażenie. Obaj byli inni, inaczej wychowani, o różnym wyglądzie i charakterze, ale dbał o to tak samo jak o każdą inną błahostkę tego wieczora. Nie mówił mu, że ma nie bawić się w kłamstwa, bo, na wszystkie świętości, byłoby to największą głupotą zbudowanego na bajaniu świata. Mierziło go co innego. Ciśnienie podniosła mu próba udawania, że jest niewzruszony, chociaż cała jego osoba wyrażała zgoła inną postawę. Kłamać trzeba umieć. Kiedy nie widzieli swoich twarzy, Marshall wydawał mu się bardziej otwarty i ciekawszy. Cnotliwe spuszczanie wzroku było całkiem słodkie, ale w połączeniu z drżeniem ramion i skrywaną paniką przeradzało się w groteskową, brzydką abstrakcję. Dlatego właśnie go puścił. Nie było to przez wzgląd na kota, nie było przez wzgląd na przejście do kolejnego tematu. Nie bawił się dobrze, kiedy Spencer reagował na niego jak na dobrze sobie znane ostrze noża. Nie planował go w żaden sposób ranić, dlatego z irytacją przyjął drętwą próbę 'obrony' własnego honoru, bo przed czym było tu się bronić? Wysyłając sprzeczne sygnały wcale go nie zachęcał, ba, zwiększał ochotę na zebranie ciuchów pod pachę i umknięcia jeszcze, nim ten rozdział się rozpocznie. A zapowiadało się tak dobrze! - Masz fajki? – Odwrócił od niego wzrok i wsparł się, jak wcześniej, na ręce. Po tym wszystkim nie do końca miał pomysł na siebie, pomyślał więc, że czas zakupiony papierosem jakoś mu pomoże. Kot przestał się nim interesować, może to i lepiej, został więc ze Spencerem sam na sam i chociaż generalnie mu to nie przeszkadzało, postanowił się na chwilę wyrwać. Cisza jaka zapanowała po jego słowach nie była już błogosławiona, tylko ciężka. |
| | | Lian MeiSleepwalker
Data przyłączenia : 26/07/2019 Liczba postów : 70
Cytat : I'm enough to drive a saint to madness or a king to his knees.
| Temat: Re: Within the sound of silence Pon Lis 25, 2019 10:08 pm | |
| Marshall nigdy nie operował łatwością, z jaką inni nawiązywali znajomości. Był człowiekiem zamkniętym w sobie, za kurtyną mniejszych lub większych kłamstw skrywającą to, co większości nie odpowiadało. Nikt nigdy nie chciał ani słuchać ani wiedzieć o problemach, negatywnych doświadczeniach i żalu więc jako mechanizm obronny przyswoił sobie automatyzm przykrywania wszystkich tych mankamentów złośliwością. Nie znał Eugene'a na tyle dobrze, by wyłożyć mu jak deser na stole to, z czym borykał się na co dzień bo zwyczajnie nie wiedziałby od czego zacząć, a każdy jeden temat wiązał się z innym. Nie stanowiło to odpowiedniego tematu na luźny, spokojny wieczór a po utarczkach z własnymi demonami Spencer naprawdę chciał i potrzebował odskoczni. Czegoś, co wyrwałoby z karuzeli ponurych jak grudniowa noc przemyśleń oraz wspomnień wpędzających go na krawędź wytrzymałości. I za każdym razem gdy na tej wygodnej fasadzie pojawiała się rysa, Eugene reagował jak kot, któremu ktoś nadepnął na ogon. Może gdyby czuł się przynajmniej odrobinę bezpieczniej w jego towarzystwie i wiedział, że racjonalnym byłoby mu zaufać, Marshall wskazałby mu powody, dla których zachowywał się tak a nie inaczej. Zauważył nagły chłód i moment w którym mężczyzna cofnął rękę dał mu do zrozumienia, że wrócił do punktu wyjścia, tego samego co przy każdym jednym spotkaniu z ludźmi, z którymi próbował nawiązać nić porozumienia i zbudować w miarę sensowną relację. Zabolało, ale tym razem dobrze ukrył ten szczegół. Nie powiedział nic, za to nie wracał już do blondyna spojrzeniem i na jego pytanie podsunął mu paczkę papierosów i popielniczkę. Sam za to pochylił się i zgarnął Ebi, która najwyraźniej przeczuła iż jej człowiek jest w potrzebie i zarzuciła zainteresowanie zabawką na rzecz właściciela. Objął ją ramionami i skupił się na jej futrze, przeczesując je palcami by odnaleźć ukojenie w puchatej miękkości. Oswoił w sobie myśl, że pora się wycofać i dla wygody gościa przygotować mu kołdrę i poduszki, o ile ten zechce faktycznie zostać u niego na noc. Nie zdziwiłby się, gdyby Eugene wypalił papierosa, wziął swoje rzeczy i wyszedł bez słowa, w czym absolutnie by go nie zatrzymywał. Nie potrafiłby, a być może w ogóle nie powinien był kogokolwiek zapraszać. Może nie był gotowy na oswajanie się z kimkolwiek, na tworzenie relacji, może po prostu się bał. Prawdziwego Marshalla nikt nie chciał oglądać, a już na pewno nie Eugene. Miał w sobie więcej niż jedna osoba byłaby w stanie utrzymać i z każdym dniem coraz bardziej od tego wariował wpadając w błędne koło. Nadal, pomimo lądowania w basenie miał we krwi jakiś alkohol, który w połączeniu z lekami dawał istną mieszankę wybuchową. Spencer za dużo myślał i robił się emocjonalny, nad czym ciężko mu było zapanować. Poczuł, że oczy go pieką i robią się mgliste a wizja i tak nieostra bez okularów mętnieje, więc by uniknąć niezręczności odstawił ostrożnie kotkę i zaczął zbierać naczynia by schować je do zmywarki. Na razie nie miał żadnej kąśliwej uwagi i opuścił gardę bez zamiaru pakowania się w jakieś słowne potyczki. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Within the sound of silence Pon Lis 25, 2019 10:38 pm | |
| Chłód, jaki natychmiastowo pomiędzy nimi zapanował nie niósł ze sobą niczego zabawnego. Spencer umilkł, jakby kot faktycznie zabrał mu język i chowając ogon pod siebie wrócił do wcześniej opuszczonej skorupy. Cóż, na to Eugene także nie mógł niczego już poradzić. Stało się, jak się stało, a że byli dorosłymi ludźmi, mogli zareagować na to jedynie w dorosły sposób i nie roztrząsać brudu tam, gdzie nie wiązała ich nić porozumienia. Z cichym podziękowaniem przejął podsunięte mu papierosy, wyciągnął jednego i, ignorując popielniczkę, pierw odpalił go od kuchenki, potem wywędrował do okna. Wyrobił w sobie manierę przynajmniej udawania, że nie pali zamknięty w czterech ścianach po serii awantur ze strony matki jeszcze za świetnych czasów sielanki w rodzinnym domu. Teoretycznie nie mógł stwierdzić, kiedy dokładnie zaczął to robić, ale faktem było, iż próbował już od szkoły. Wtedy średnio potrafił udawać, dlatego dał się przyłapać jak przedszkolak na kradzieży kredek. Od tamtej pory było to jedynie utrapieniem. Nie wiedział czemu teraz sprawia mu to taką niewysłowioną przyjemność. - Spuchną Ci oczy i będziesz brzydki – zakomunikował odwrócony do niego plecami, przegryzając od krótkiej chwili zaobserwowane spojrzenie. Chłopak wyglądał, jakby w każdej chwili mógł uderzyć w dzwon niekontrolowanego płaczu i chociaż to wiedział, nie był supebohaterem, by zachować się odpowiednio. Nie lubił takich sytuacji właśnie przez fakt, iż nie potrafił wobec nich niczego zaradzić. Gdyby zdarzyło się to komuś, z kim nie wiązał żadnych oczekiwań i nadziei, najpewniej już zbierałby się do wyjścia, tym razem jednak został. Marshall nie mógł i nie musiał tego wiedzieć, ale znaczyło to wiele. Przede wszystkim to, że nie zrezygnował z tej dziwacznej znajomości nawet pomimo rozdźwięku pomiędzy, po pierwsze charakterami, po drugie odpowiedzią. To było ich pierwsze realne spotkanie i oczywiście, że było niezręcznie. Każdy z nich zbudował sobie pewien mur oczekiwań, któremu druga osoba albo sprostała, albo nie, ale nie należało się zrażać po pierwszym faulu. Dalej już milczał, ale nie znaczyło to, że nie myślał. Nic mądrego nie przychodziło mu do głowy, co nie było takie dziwne. Może i miał swoje przebłyski geniuszu, ale poza tym był normalnym kolesiem z normalnymi procesami myślowymi. Wewnątrz jego głowy nie rozgrywała się żadna spektakularna walka na argumenty i teorie. Kawalkada mniej i bardziej pomieszanych myśli opadała na samo dno i wzbijała się ponownie. Królowało spostrzeżenie, że szalenie kręcił go ten mokry image. Nie, stop. Nie był Marielle, żeby uprzedmiotawiać seksualnie wszystko co nie ucieka na drzewo. Nie wypierał się, iż wdzięczna zwierzyna sama nabijała się na haczyk, ale cechą wędkarzy powinna być cierpliwość. Nigdy wędkarzem nie był, ale oglądał z ojcem kilka dokumentów na discovery. Staruszek uwielbiał niedzielne wypady na camping, kiedy Eugene miał może z dziesięć lat. Wyniósł to jeszcze z Anglii. Dym uleciał w ciepłe, wczesnonocne powietrze, a papieros skończył się beznadziejnie szybko. Eugene wyrzucił niedopałek, wycofał się spod okna, odwrócił, obrzucił damę z gronostajem ciężkim wzrokiem i splótł wolne ręce przed sobą. - Dobra, zacznijmy od nowa. Jesteś niezłą kurą domową, ale kiepskim gospodarzem. Masz tu jakąś konsolę? A może wolisz pogadać? Seksu nie zaproponuję, bo to jeszcze za wcześnie, ale to Twój dom, więc może wejdź w skórę gospodarza i zapewnij nam jakieś rozrywki przed snem. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Within the sound of silence | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |