Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Dogs of War

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
ZhoraChameleon
Zhora

Data przyłączenia : 28/03/2020
Liczba postów : 22
Cytat : I hate to play these games but you’re driving me insane

Dogs of War Empty
PisanieTemat: Dogs of War   Dogs of War EmptyPią Kwi 03, 2020 9:18 pm

You can't stop the Dogs of War
Alternatywna wersja rzeczywistości, gdzie nadnaturalne istoty żyją i mają się średnio. Wampiry, wilkołaki, strzygi, yōkai, czy inne tego typu stworzenia są równie podzielone, co zwykli ludzie. Część z nich stoi po stronie szeroko pojętej ludzkości i człowieczeństwa, a inne po przeciwnej stronie barykady. Potyczki, niemalże na zasadzie każdy z każdym, doprowadziły do powstania wyspecjalizowanych jednostek mających utrzymywać pokój, składających się z mieszanki zwykłych ludzi i potworów. Niestety, jak się okazało, wśród nich też panują niesnaski i konflikty, pomiędzy oddziałami, a także w samych grupach. Mimo to Psy Wojny znajdują się tak w miastach, jak i na pustkowiach (w zależności od tego, gdzie ich wyśle Centrala) w celu utrzymywania jako tako stabilnej sytuacji podczas konfliktów. Wśród tych wyspecjalizowanych jednostek, u których dyscyplina mocno przypomina wojskową, za najmniej pożądany przydział uważa się dołączenie do oddziału Kundli (w praktyce to Trzynasta Północna Drużyna). Grupa wyrzutków zepchniętych na margines składa się z osób, które już coś przeskrobały, a ramach resocjalizacji dostają najbardziej parszywe zadania, często o wysokim stopniu śmiertelności. (c)

_________________
You know I'm not a saint but I can make you pray
So get down on your knees, give me a reason I should stay(c)

Dogs of War EU0QnpN

Wanna wrestle with me baby, here's a sneak little peak
You can dominate the game 'cause i'm tough(c)
Powrót do góry Go down
ZhoraChameleon
Zhora

Data przyłączenia : 28/03/2020
Liczba postów : 22
Cytat : I hate to play these games but you’re driving me insane

Dogs of War Empty
PisanieTemat: Re: Dogs of War   Dogs of War EmptySob Kwi 04, 2020 12:29 am



38 lat – lekarz polowy
jednostka specjalna: Kundle – porucznik
 rasa: mieszaniec; człowiek w 3/4; 1/4 syreniej krwi (po rodzinie matki)

X Jest członkiem starej gwardii Trzynastej Północnej Drużyny, służy w tym oddziale od ośmiu lat, przeżył czterech dowódców i kilkanaście osób pełniących inne funkcje.
X Domieszce syreniej krwi zawdzięcza miły tembr głosu, atrakcyjność wizualną (odbieraną na poziomie podświadomym; chodzi bardziej o aurę, jego faktyczny wygląd ma mniejsze znaczenie, aczkolwiek pod jednym i drugim względem do pełnokrwistych syren w ogóle się nie umywa), lekkie spowolnienie procesów starzenia się, w pewnym stopniu przyspieszoną regenerację, jeśli znajduje się w wodzie. Regeneracja odbiega od normy w w stosunkowo nieznaczny sposób, ułatwia pozostanie w formie, sprawia, że znacznie ciężej mu zachorować, a także wspomaga leczenie rehabilitacyjne, jednak o spektakularne rezultaty ciężko. Niemniej uchroniła go od kalectwa rąk, które zamknęłoby mu drogę do wykonywania zawodu. Wedle obiegowej opinii zdolność regeneracji wzrasta w krytycznie stresujących momentach (traumatycznych).
X Lewe oko zostało uszkodzone na tyle, by doszło do niemal całkowitego zmętnienia rogówki. Nie nadaje się praktycznie do niczego, ale teoretycznie istnieje jakiś minimalny procent szansy, by wspomagana syrenią krwią regeneracja doprowadziła je do jako takiego użytku. O ile dożyje do tego czasu.
Riley Cunningham
opanowany - mediator - tolerancyjny
perfekcjonista - typ skrywający emocje
lojalny - a dalej to tajemnica


Część istotnych NPC:

Za niewyraźne personalia i cechy na avkach niektórych postaci odpowiadam, ale nie chce mi się poprawiać, gomen nasai.

_________________
You know I'm not a saint but I can make you pray
So get down on your knees, give me a reason I should stay(c)

Dogs of War EU0QnpN

Wanna wrestle with me baby, here's a sneak little peak
You can dominate the game 'cause i'm tough(c)


Ostatnio zmieniony przez Zhora dnia Nie Kwi 05, 2020 9:33 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Słodka SzarlotkaChameleon
Słodka Szarlotka

Data przyłączenia : 21/02/2020
Liczba postów : 16

Dogs of War Empty
PisanieTemat: Re: Dogs of War   Dogs of War EmptySob Kwi 04, 2020 10:35 am

Vincent Winter

29 lat - Pilot
jednostka standardowa: oddział osmy
rasa: człowiek

Dogs of War E37d10d5ce6e0f37b29a4b2046ccf7f0

- Uwielbia trzymać się procedur.
- Stracił oko podczas próby porwania samolotu, gdy był jeszcze oficerem, co niemal przekreśliło jego karierę pilota. Wstawił się jednak za nim Kapitan jego ówczesnej jednostki, co nie wszystkim przypadło do gustu.
- W jego żyłach zamiast krwi płynie kawa, najlepiej taka z podwójnym mlekiem i bez cukru.
- Ma pod opieką ciężko chorą, młodszą siostrę, dlatego kurczowo trzyma się swojej dobrze płatnej pracy.
- Misja w Kundlach miała być dla niego jednorazowym strzałem.



NPC:
Powrót do góry Go down
ZhoraChameleon
Zhora

Data przyłączenia : 28/03/2020
Liczba postów : 22
Cytat : I hate to play these games but you’re driving me insane

Dogs of War Empty
PisanieTemat: Re: Dogs of War   Dogs of War EmptySob Kwi 04, 2020 11:34 pm

Na wisielczy nastrój części osób z drużyny Kundli z pewnością wpływała mgła unosząca się nad pasem startowym, a także ostry, porywisty wiatr brutalnie szarpiący za ubrania, ale uwaga Riley'a skupiła się w tym momencie tylko na dowódcy, który stanął sobie z boku hangaru, czekając, aż reszta ekipy zbierze się na miejscu. Mierzący prawie dwa metry napakowany wilkołak, krzywiąc się nieznacznie, wlepiał ponure spojrzenie na chowające się za horyzontem słońce. Wyglądał, jakby uważał, że to ono było winne niesprzyjającym warunkom pogodowym, acz co prawda te nie były aż tak bardzo niedogodne, niemniej Charles ostatnimi czasy generalnie był średnio zachwycony tym, jak się toczyły sprawy.
Riley westchnął cicho, poprawiając przewieszony przez ramię plecak (swoją drogą, przy tym ciężarze z pewnością było to niezdrowe dla kręgosłupa, ale zdarzało mu się wypierać część posiadanej wiedzy medycznej, gdy chodziło o jego zdrowie prywatne) i zdecydował się stanąć obok dowódcy, jednocześnie wyjmując z kieszeni pogniecioną paczkę cukierków miętowych. Wsunął jednego do ust, po czym podsunął opakowanie towarzyszowi.
Dowódca zamrugał i łypnął z pewną dozą wahania na podarek, po czym z głębokim (cierpiętniczym) westchnieniem zgarnął od razu kilka.
– Obydwaj dobrze wiemy, że wolałbym, gdybyś podrzucił mi paczkę papierosów – mruknął gardłowo, gdy schrupał swoją porcję. – Do czego to doszło, by przed misją przegryzać sobie miętówki.
Obydwaj wiemy, że jesteś w trakcie rzucania nałogu. Po prostu szczerze wspieram cię w tym postanowieniu – odrzekł lekarz, wzruszając przy tym ramionami. – Martwi cię świeżynka?
Dowódca nawet nie zdążył otworzyć ust (gdyby to zrobił, zapewne zaprzeczyłby krótko i machnął lekceważąco ręką), bo obok nich właśnie pojawiło się Fuyuko ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
– Jednorazowy przydziaaaaał – rzuciła, zaciskając pazurzastą dłoń na ramieniu Riley’a. – Przecież wiemy, że nie ma tutaj takich. Prędzej zakładają, że umrze na pierwszym zleceniu. Tudzież chcą, by zmarł podczas pierwszej misji. Z Javierem przecież było podobnie, tak musiał zaleźć Centrali za skórę, że zrobili nam rajd stulecia. Tyle że szczeniak przeżył i za to chyba oberwało nam się jeszcze bardziej. Nieoficjalnie, rzecz jasna.
Nie przesadzajmy, moja droga, ostatnimi czasy nie mamy aż tak wysokiej śmiertelności, dawniej zdarzało się, że nowi umierali tego samego dnia, którego przychodzili, a teraz statystycznie wytrzymują jakieś pół roku, Centrala raczej nie może liczyć na szybkie pozbycie się kogoś – odparł lekarz zobojętniałym tonem, klepiąc ją jednocześnie lekko po dłoni. – Proszę, nie gnęb go od razu podczas pierwszego dnia. Dostał zesłanie do najbardziej pomiatanej grupy, obejmuje fotel, który jest jeszcze ciepły, w dodatku ze świadomością, że poprzednik zginął śmiercią tragiczną. Warunki pogodowe są dzisiaj mierne, a chociaż dla niektórych z was katastrofa lotnicza niekoniecznie jest aż tak szkodliwa, to ja jednak cenię sobie swój obecny wygląd.
Osiem lat służby sprawiło, że Riley mówił o śmierci w sposób zdecydowanie zbyt beznamiętny, ale to był jedyny sposób, by uporać się z całym tym emocjonalnym bagnem, które towarzyszyło Psom i ich misjom. Wyparcie może i nie było najzdrowszą metodą, podobnie jak tłumienie wszystkiego w środku, ale Cunnigham potrzebował zdrowych zmysłów, by dobrze wykonywać swoją pracę. Musiał posiadać zdolność uśmiechania się na zawołanie, a także przywoływania obojętnej maski, bo w tej robocie samokontrola była priorytetem. Czas na żałobę nastanie później, podczas jednej z przerw, gdzie połowa oddziału się upije, by nie pamiętać i odkładać radzenie sobie z trudnościami na kiedy indziej. Może inne jednostki Psów posiadały psychologów (niektóre z pewnością), ale kto by się przejmował zdrowiem psychicznym Kundli, które od dawna były spisane na straty? Jeśli ktoś tutaj straci kontrolę, to po prostu ich odstrzelą.
– Przecież jestem wzorem cnót wszelakich – Lisica wyszczerzyła zęby, eksponując tym samym smukłe, wąskie kły, po czym wbiła mocniej pazury w jego ramię. – Daj spokój, złotko, chcę korzystać garściami z tego nędznego życia.
– Zero gnębienia nowych, rozmawialiśmy o tym, Fuyuko – Wtrącił się lider, który dotychczasowo jedynie przesłuchiwał się następującej wymianie zdań, po czym rozejrzał się po reszcie ekipy. – Piloci zaraz powinni do nas dołączyć, tymczasem nigdzie nie widzę Javiera, znajdź go, pani podporucznik.
Kitsune posłała dowódcy nieprzychylny spojrzenie, ale obróciła się na pięcie bez żadnych werbalnych sprzeciwów i pomknęła przed siebie, jawiąc się Riley'owi jako rozmazany kształt.
Tymczasem nozdrza Charlesa zadrgały, a jego wzrok przesunął się gdzieś w lewo. Cunnigham odruchowo zerknął w tą samą stronę, domyślając się, że nadchodzą piloci, ale możliwość korzystania tylko z jednego oka z lekka utrudniało mu percepcję, ale równie dobrze mogli po prostu znajdować się jeszcze spory kawałek stąd.
Nie był pewien, jak Rayan zareagował na świeżą krew, ale zapewne zaraz miał się tego dowiedzieć.


_________________
You know I'm not a saint but I can make you pray
So get down on your knees, give me a reason I should stay(c)

Dogs of War EU0QnpN

Wanna wrestle with me baby, here's a sneak little peak
You can dominate the game 'cause i'm tough(c)
Powrót do góry Go down
Słodka SzarlotkaChameleon
Słodka Szarlotka

Data przyłączenia : 21/02/2020
Liczba postów : 16

Dogs of War Empty
PisanieTemat: Re: Dogs of War   Dogs of War EmptyNie Kwi 05, 2020 10:36 am

Odgłos kroków niósł się po szerokim hangarze złowrogim echem, dobitnie podkreślając ciszę, która zapanowała pomiędzy mężczyznami.
Po tym, jak Rayan Oxe przedstawił mu się jako Red, postanowił zasznurować swoje usta niewidzialną nitką i iść kilka kroków za nim, poświęcając swój czas na beznamiętnie przeglądanie portali społecznościowych w telefonie.
Vincent z początku doceniał fakt, że może w spokoju dopić swoją kawę, ale już po chwili zaczęło go to irytować, gdyż poczuł się zignorowany.
Kiedy dowiedział się o tym absurdalnym przydziale i kiedy pewne już było, że nie pozostawiono mu żadnej możliwości odmowy (mógł się ewentualnie zwolnić, ale to nie wchodziło w grę), przejrzał akta Oxe'a to jest Reda. Rozwalił wojskowy samolot przy lądowaniu, pozbawiając życia wielu żołnierzy. Aż dziw, że ktoś nadal pozwalał mu zasiadać na fotelu oficera, biorąc pod uwagę olewcze podejście mężczyzny!
Red był wysokim facetem, wyższym nawet od Wintera, chociaż ten do najniższych nie należał. Przy tym wszystkim jego szczupła budowa ciała sprawiała, że wyglądał nieco, jak tyczka rozszerzająca się w okolicach klatki piersiowej i ramion. Był ciekawy, co się stało z okiem chłopaka, ale domyślał się, że miało to związek z wywołaną przez niego katastrofą.
- Zawsze przychodzisz tak ubrany do pracy? - zapytał w końcu Vincent, wyrzucając pusty już kubek po kawie do samotnego kosza, który stał pod masywnymi drzwiami. Przyłożył przepustkę do zamka magnetycznego, a złośliwe, czerwone światełko, zamigotało na chwilę na zielono, zapraszając ich do środka wesołym dźwiękiem.
- Zawsze - odparł bez większego zainteresowania, po czym uśmiechnął się zawadiacko i pomachał do jakiejś kobiety i dziewczynki, stojących nieopodal samolotu.
Co prawda mundur, który otrzymał Winter, również nie przypadł mu do gustu, więc wygrzebał z szafy to, co nosił, kiedy był jeszcze w szkole oficerskiej, ale jeansy, podkoszulek i skórzana kurtka, którą założył Red z pewnością nie były odpowiednim strojem do kokpitu.
Po hangarze rozniósł się grzmot, a kilka sekund później błyskawica przecięła ciemniejące niebo.
Ech, co za pogoda westchnął mentalnie mężczyzna, spoglądając na swoje notatki.
- No dobrze, czy mógłbym was wszystkich do mnie prosić? Przedstawię kilka informacji o naszym locie! - powiedział na tyle głośno, aby go usłyszeli, ale jednocześnie nie pomyśleli sobie, że na nich krzyczy. - Wiesz - zwrócił się bezpośrednio do Reda. - ja wystartuję stąd i wyląduję na lotnisku docelowym w Cancun, ale zobaczymy na wylocie, czy pogoda będzie lepsza i może wtedy...
- Luzik, nie zależy mi na tym, aby pilotować. - Rudowłosy wzruszył ramionami i wyciągnął z kieszeni gumę, po czym zaczął ostentacyjnie ją rzuć, na co Vincent uniósł brwi w wyrazie oburzenia. No cóż, jeśli tak się sprawy mają, to w porządku. Nie będzie ryzykował rozbiciem kolejnego samolotu. - Co masz na myśli mówiąc, kilka informacji o locie? - zapytał jeszcze Red, w czasie, kiedy wszyscy powoli zmierzali w ich kierunku.
- Przeprowadzę breafing, to chyba oczywiste.
Najwyraźniej ich pojęcie oczywistości rozmijało się jednak nieco, gdyż Red parsknął wyraźnie rozbawiony pod nosem.
Breafing... z pewnością chciał to zobaczyć.
Powrót do góry Go down
ZhoraChameleon
Zhora

Data przyłączenia : 28/03/2020
Liczba postów : 22
Cytat : I hate to play these games but you’re driving me insane

Dogs of War Empty
PisanieTemat: Re: Dogs of War   Dogs of War EmptyNie Kwi 05, 2020 10:09 pm

Oko (poniekąd oczy, skoro drugie nie zostało usunięte) lekarza skupiło się na zbliżających się pilotach. Rayan wyglądał... jak zawsze, więc nie zostało mu poświęcone zbyt wiele uwagi, jednak nowy członek załogi z pewnością mógł poczuć, jak koncentruje się na nim obce spojrzenie. Zresztą zapewne nie tylko jego, ale efekt aury czasem sprawiał, że jego wzrok był nieco bardziej intensywny, niż powinien. Nieznacznie (w szczególności w porównaniu do faktycznych syren), ale wystarczająco, by Riley nie nadawał się do wtapiania w tłum.
Widok notatek z lekka go zaskoczył, chociaż prawdę powiedziawszy, różne osobistości przewinęły się w Kundlach (nawiasem mówiąc, naprawdę niewielki odsetek dostawał łatkę zrehabilitowanego i był przerzucanej do innej jednostki specjalnej Psów), więc nie zamierzał tego w jakikolwiek sposób oceniać. Pierwsza misja w gruncie rzeczy i tak wszystko powie, aczkolwiek dzisiejsze zadania zapowiadało się zadziwiająco łatwo jak na standardy i Riley był w stanie sobie rękę uciąć, że to właśnie martwiło dowódcę. Cisza przed burzą.
Drgnął delikatnie, słowa świeżynki wyrwały go z chwilowego zamyślenia, a gdy dotarł do niego sens wypowiedzi, odruchowo uniósł jedną z brwi, bo rzadko kiedy ktoś obcy chętnie przejmował inicjatywę w pierwszym podejściu. Tego już dawno nie było, a Charles nagle jakoś dziwnie spojrzał się w stronę pilotów, najwyraźniej jak zawsze słysząc więcej, niż powinien. Powstrzymując westchnienie lekarz ruszył w stronę zbiegowiska, czując zaraz to dodatkowy ciężar na ramieniu, który zaraz to znikł. Prawdopodobnie Zoja krążyła gdzieś w pobliżu, skacząc po ludziach jak po drzewach.
Vincent Winter, nieprawdaż? – Major zdecydował się zabrać głos; lekko gardłowy, głęboki ton popłynął w przestrzeń. – Witamy w Trzynastej Północnej Drużynie, jestem major Charles Blackwood, aktualnie piastuję stanowisko dowódcy. Nie wątpię, że Centrala poinformowała cię o szczegółach zadania tak samo, jak i nas, ale jeśli coś wzbudza twoje wątpliwości, Rayan z pewnością będzie służył wsparciem. Przypominam, że w powietrzu wszyscy zobowiązani są do słuchania pilotów, tak samo jak na lądzie każdy ma słuchać moich rozkazów. Panie Winter, w sprawie jakichkolwiek pytań dotyczących jednostki i jej funkcjonowania, zalecam skierować się do Riley'a.
Lekarz w myślach zaklaskał, bo najwyraźniej Blackwood poczynił spore postępy w zakresie komunikacji wstępnej, trzy lata temu jego przemówienia były znacznie krótsze. Stopień, imię, nazwisko, czy są jakieś pytania - do tego z miną, która do ich zadawania nie zachęcała, tak to pamiętał. Teraz w zwykłym zdaniu potrafił przemycić rozkaz jakiegoś określonego zachowania, ale akurat wprowadzanie nowych od jakiegoś czasu było zadaniem Cunninghama.
Na razie jednak Riley podarował sobie przedstawianie własnych personali, zamiast tego kiwając krótko, acz uprzejmie głową, po czym posłał w stronę nowego pilota zachęcający uśmiech. Miał coś do powiedzenia, to przecież wypadałoby...
Łup. Na hangar z hukiem władowała się Fuyuku wraz z mamroczącym coś po francusku Javierem. Rudowłosy chłopak poprawił przekrzywione okulary i zerknął na nagłe zbiorowisko, a lisica w tym czasie węszyła w powietrzu. Jej wzrok skoncentrował się na Vincencie, na widok przepaski biegnącej przez jego oko parsknęła śmiechem, wbijając jednocześnie pazury w ramię hakera, któremu ewidentnie tego typu zachowanie nie pasowało.
Cunnigham zmarszczył brwi i odkaszlnął gwałtownie.
Jedna uwaga na temat ilości osób jednookich w drużynie i wątpliwej percepcji, a sama będziesz sobie zszywać porozrywane kimona – syknął cicho, wiedząc, że Fuyuko i tak to usłyszy, po czym jego ton stał się znacznie bardziej miękki. – Jeśli się nie mylę, to mamy właśnie dostać jakieś... dodatkowe informacje o locie od naszego nowego pilota.
... który jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie trafia się do Kundli na jednorazową misję, ale niekoniecznie dobrym pomysłem byłoby uświadamianie go teraz o tym. Tak więc Riley ponownie przywołał na twarz sympatyczny uśmiech, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że lisi demon zamilkł tylko na chwilę, pozostawiając wargi wykrzywione w złośliwym uśmieszku.
Masz ci los, a to dopiero początek.


_________________
You know I'm not a saint but I can make you pray
So get down on your knees, give me a reason I should stay(c)

Dogs of War EU0QnpN

Wanna wrestle with me baby, here's a sneak little peak
You can dominate the game 'cause i'm tough(c)
Powrót do góry Go down
Słodka SzarlotkaChameleon
Słodka Szarlotka

Data przyłączenia : 21/02/2020
Liczba postów : 16

Dogs of War Empty
PisanieTemat: Re: Dogs of War   Dogs of War EmptyWto Kwi 21, 2020 9:28 am

Wszystko to wiedział i bynajmniej nie zamierzał wchodzić w kompetencje majora, a odniósł dziwne wrażenie, że mężczyzna tak odebrał jego zaproszenie na breafing. Nie jego sprawą było, co dzieje się na lądzie, ale on na pokładzie samolotu zamierzał mieć wszystko pod kontrolą, wedle ściśle określonych procedur. Dokładnie tak, aby później nikt się do niego nie przyczepił, gdyby coś się stało.
Obrzucił jeszcze wszystkich pośpiesznym spojrzeniem, ale nie skomentował ani zachowania lisiej kobiety, ani uśmiechu mężczyzny z przepaską.
Napiłby się drugiej kawy.
- Zatem witam wszystkich bardzo serdecznie. Nazywam się Vincent Winter i będę pełnić funkcję kapitana na dzisiejszym rejsie. - Kątem zdrowego oka przyjrzał się Red'owi, czy ten również chce się przywitać, ale szybko przypomniał sobie, że rudowłosy w przeciwieństwie do niego nie zmienia załóg jak rękawiczek i doskonale zna wszystkich w oddziale. - Polecimy dzisiaj boeingiem 737-400 o oznaczeniu November Oscar, a nasz numer rejsu to 8607. Oficjalnie przewozimy garstkę amerykańskich naukowców na konferencję, która będzie odbywać się w przyszłym tygodniu w Cuncun, ale to zapewne wiecie. - Podrapał się po policzku. Pozycje. - Boeing 737-400, zatem mamy do czynienia z czteroosobowym składem minimalnym, rozumiem że podzielicie się pozycjami tak, jak wam wygodnie, chociaż bez pasażerów nie ma to większego znaczenia. Pamiętajcie tylko, żeby osoby odpowiedzialne rozbroiły i uzbroiły drzwi w odpowiednim momencie.
Red nie wytrzymał i ostentacyjnie porkęcił głową, jakby Vincent był niespełna rozumu. Ten przydział to był jakiś żart. Mężczyzna musiał poważnie komuś zaleźć za skórę. Z drugiej strony, może czarnowłosy zwyczajnie był służbistą? Często trafiały im się przypadki, w których zachowanie nowych kompanów zupełnie rozmijało się z tym, co należało robić podczas dosyć specyficznych misjii Trzynastki. Tacy zwykle ginęli najszybciej.
- Czy chciałby pan coś dodać, panie Oxe? - zapytał sucho Winter, oburzony postawą oficera i jego lekceważącym podejściem do przedstartowego breafingu.
- Stary, to nie są stewardessy w obcisłych mundurach. Nigdy nie rozbrajamy i nie uzbrajamy drzwi. Oni nawet nie mają QRC.
Kapitan spojrzał na Red'a tak, jakby ten opowiedział mu jakiś wyjątkowo niepoważny żart, kiedy jednak dotarło do niego, że ten się z niego nie nabija, miał szczerą ochotę obrócić się na pięcie i odejść.
Paranoja. Pogwałcenie wszelkich przepisów bezpieczeństwa. Co na to IATA? Zamknął jednak zdrowe oko i odliczył od trzech w dół.
- Dobrze, pokażę wam jak uzbroić i rozbroić drzwi na tym samolocie. Potrzebne będą cztery osoby, każda odpowiedzialna za jedne. Poza tym... najważniejsza rzecz. Z tyłu za ostatnim rzędem foteli po prawej stronie jest lokalizator. Jakbyśmy się rozbili, to CC2 go zabiera. W wodzie zadziała automatycznie, ale na lądzie musicie go przestawić z ARMED na ON. - Zrobił krótką pauzę, aby zastanowić się, co jeszcze powinien powiedzieć, kiedy drobna ręka powędrowała do góry. - Tak?
- Myślę, że Króliczek chce zapytać, kto to jest CC2... - uznał z łobuzerskim uśmiechem Red, puszczając oczko dziewczynie, na co ta zarumieniła się lekko i zabawnie nadęła policzki, chowając się nieznacznie za starszą kobietą.
Winter zupełnie zignorował zaczepkę oficera, w myślach odnotowując kolejną rzecz, którą powinien ująć w raporcie. Przeszkadzanie w breafingu.
- Słucham cię?
- Kim jest CC2? - Brunetka widocznie speszyła się jeszcze bardziej, kiedy słowa Red'a okazały się być prawdą.
Vincent westchnął ciężko. A jeszcze nawet nie doszedł do warunków atmosferycznych! Pogrzebał w swojej aktówce i wyciągnął stamtąd niewielki plik kartek, który wręczył dowódcy.
- Proszę, to jest QRC. Macie tam rozpisane pozycje składu minimalnego, kto za co odpowiada, gdzie znajduje się sprzęt awaryjny... niech każdy to przejrzy. Ja pokażę wam, jak obchodzić się z drzwiami, kiedy już będziemy na pokładzie - mruknął ciszej, słowa swoje kierując już wyraźnie tylko do wilkołaka. - Odnośnie pogody... - dodał już zdecydowanie głośniej. - Przewidujemy sporo turbulencji podczas startu z powodu burzy, ale kiedy już przebijemy się przez chmury, powinno być spokojnie. Oprócz tego w Cuncun czeka nas mocny, boczny wiatr, także może nieco rzucać. Upewnijcie się, czy jesteście dobrze zapięci i że pas biodrowy nie wylądował wam na wysokości mostka. Ostatnio jednej ze stewardess pękł przez to podczas twardego lądowania.
Powrót do góry Go down
ZhoraChameleon
Zhora

Data przyłączenia : 28/03/2020
Liczba postów : 22
Cytat : I hate to play these games but you’re driving me insane

Dogs of War Empty
PisanieTemat: Re: Dogs of War   Dogs of War EmptyWto Maj 05, 2020 12:10 am

Oh. To zaczynało się… bardzo interesująco. Wargi Riley’a zadrgały delikatnie, jakby próbował powstrzymać pełen rozbawienia uśmiech.  Naprawdę wiele osób przewinęło się w Trzynastce, o najróżniejszych charakterach, ale przeważnie wśród pilotów królowały osoby o bardzo swobodnym podejściu do zasad i reguł. Kundle generalnie zawsze obrywały od Centrali – niezależnie od tego, czy wszystko poszło zgodnie z planem, czy poszło całkowicie po bandzie – to nie miało większego znaczenia. Po prostu dostawali najbrudniejszą robotę, z której nie sposób było wyjść z czystymi rękami, a skoro i tak najwygodniej byłoby, jakby umarli w miarę szybko po tym, jak coś załatwią, no to cóż… kwestiami bezpieczeństwa mało kto się przejmował.
Jednak Cunnigham naprawdę starał się z uwagą słuchać nowego członka drużyny. Większość informacji mających związek z samolotami pamiętał jak przez mgłę, coś, gdzieś, kiedyś, ale na tyle dawno temu, że już dawno temu inna wiedza wpłynęła na to miejsce. Wewnętrznie westchnął ciężko, bo zapowiadał się trudny początek, a racjonalna część jego osobowości podpowiadała mu, że ktoś naprawdę musiał uznać Vincenta za problematycznego. Co było raczej zastanawiające, biorąc pod uwagę jego styl… służbisty.
Pasy? Mam zapiąć pasy? – w tonie lisiej demonicy pojawiła się jawna kpina. – W większości maszyn, jakie dostajemy, pasy zabiją cię prędzej, niż ich brak. A jeśli dostaliśmy jakąś nówkę… to tym bardziej nie chcę ich zapinać. Wolę wyskoczyć.
Riley szarpnął kitsune, jego spojrzenie ewidentnie mówiło: „no przecież prosiłem cię o coś”. Z drugiej strony… trochę ciężko było się z nią nie zgodzić. Bez spadochronu chyba żadne z nich nie wsiadłoby do samolotów oddawanych im przez Centralę. By pilotować większością tych cholernych maszyn naprawdę trzeba było być szalonym – dlatego normalny wygląd boeinga był tak podejrzany.
Jeśli mogę się wtrącić… ze względu na dotychczasowe perspektywy lotów mało kto z nas rozumie stosowane skróty, panna Rookwood raczej nie jest tutaj specjalnym wyjątkiem – Urwał wypowiedź, licząc, że będzie dostatecznie jasna.
Z drugiej strony, jak tak dalej pójdzie, to Psy zaczną się niecierpliwić. Fuyuko wyglądała, jakby miała zamiar dla rozrywki zacząć polować na królikołaka. Tymczasem Javier szukał już miejsca do urządzenia sobie drzemki.
Major przez chwilę czytał dokumenty, po czym przekazał je dalej, a następnie zerknął wyczekująco na chirurga. Riley skrzywił się delikatnie, nie był pełnoprawną syreną, może i roztaczał większy urok osobisty niż przeciętny członek Trzynastej Północnej Drużyny (patrząc się na nich, to nie było aż tak trudne), ale do możliwości pełnokrwistych było mu cholernie daleko. Sprawdzanie kogoś przed pierwszą misją było w jego przypadku tak samo efektywne, jak i u innych. Jednak Charles uparł się, że jako lekarz generalnie wzbudza największe zaufanie, a tradycja bywała tradycją.
Odetchnął nieco głębiej i pozwolił, by na twarz wpłynął mu nieco sympatyczniejszy uśmiech. Szorstkość blizn zdawała się dodawać mu dziwnego uroku, z kolei jasnobrązowe oczy wydawały się iskrzyć swego rodzaju... intensywnym zainteresowaniem.
Panie Vinter, podczas gdy my będziemy czytać materiały, może opowie pan coś o sobie? To swego rodzaju tradycja, by dodawać, za co trafiło się do Trzynastej Północnej Drużyny, jednak to nieobowiązkowy dodatek – Ktoś parsknął cicho, ale Cunningham całkowicie to zignorował, zamiast tego wpatrując się uważnie w twarz pilota, starając się nawiązać kontakt wzrokowy - im głębszy, tym lepszy.
A potem, jeśli nowa osoba przeżywała pierwsze misje, zgadywała, kto za co jest w Kundlach, o ile rzecz jasna nie jest to jakaś ujawniona informacja. Niemniej pewne kwestie były niechętnie wywlekane przez Centralę na światło dzienne. Acz Javier przeważnie wiedział wszystko. Czasem po prostu bez szczegółów.


_________________
You know I'm not a saint but I can make you pray
So get down on your knees, give me a reason I should stay(c)

Dogs of War EU0QnpN

Wanna wrestle with me baby, here's a sneak little peak
You can dominate the game 'cause i'm tough(c)
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Dogs of War Empty
PisanieTemat: Re: Dogs of War   Dogs of War Empty

Powrót do góry Go down
 
Dogs of War
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Zona scriptum :: Fantastyka-
Skocz do: