|
| Wakacyjny kurs dobrego wychowania | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Wakacyjny kurs dobrego wychowania Sro Lip 05, 2017 11:45 pm | |
| First topic message reminder :Czy twoje dziecko w czasie dorastania jest nie do zniesienia? Pali? Pije? Albo co gorsza...bierze narkotyki? Chcesz to zmienić? Bardzo dobrze trafiłeś! Zapisz go na darmowy kurs wychowania, a jego życie odmieni się o 180 stopni!
|| CO || GDZIE || JAK ||
Chłopak lat 17 - jest prawdziwym wrzodem na dupie rodziców. Ci, zapracowani nie mają czasu na naprostowanie jego charakteru. Wtem, pojawia się nadzieja. Wuj jednego ze znajomych mamusi, który jest bardzo dobrym nauczycielem pokory i dobrych manier. Facet nie robi tego zawodowo, po prostu pomógł ich dziecku w ogarnięciu dupy. Buntownik zostaje wysłany w okresie wakacyjnym do "domku na prerii" tajemniczego pana, daleko od miasta i znajomych. Gwóźdź programu. "Nauczyciel". Okazuje się on byłym wojskowym z ponad 20 letnim stażem. Jak wiadomo, w wojsku nikt nie ma lekko. Wstawanie o 5 rano, robienie łóżka, śniadanie, trening, obiad, trening, mycie podłóg, czyszczenie toalet szczoteczką do zębów. Dla młodego degenerata będzie to bolesna przygoda. Piekło czas zacząć.
|| KTO ||
"Ja, 17-letni prawiczek, bezrobotny, z nałogami, bardzo przystojny, najwyższego polotu ducha, znużony samotnością i rutyną związaną z nużącym zajęciem dilerki narkotykowej poznam Pana o szlachetnej duszy, przystojnego i eleganckiego, po przejściach, lat 25-45, z ustabilizowaną sytuacja finansową i własnym mieszkaniem. Nie pozdrawiam." - Maleficar (musiałam to wstawić, przepraszam)
"Nauczyciel" po przejściach - Philanthropist _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Wakacyjny kurs dobrego wychowania Pon Mar 05, 2018 4:14 am | |
| W tym momencie można wyobrazić sobie scenę jak z filmu familijnego: starszy, doświadczony mężczyzna siada wygodnie na kanapie i przy herbatce opowiada młodzieży jak to było kiedyś. Gładzi się po brodzie, zastanawiając nad najciekawszymi momentami życia sprzed parunastu lat, dopowiada nieśmieszne żarciki, a młody chłopak jedynie kręci głową z politowaniem i czeka aż gadka-szmatka dobiegnie końca. Nic bardziej mylnego. Bruce złapał dłoń młodzika i ścisnął ją mocno, uważając jednak by nie przesadzić. Pakt krwi to było to, co lubił. Pełna odpowiedzialność za czyny, adrenalina i zmuszanie do kreatywnego myślenia. Brak możliwości rezygnacji z zakładu, a najlepszą częścią całego procederu były oczywiście konsekwencje. - Jeśli w przeciągu dwóch tygodni nie zgadniesz, zostajesz do końca pełnego kursu. Innymi słowy, zadzwonisz do rodziców, że zmieniasz zdanie i chcesz spędzić resztę miesiąca tutaj, wylewając pot, krew oraz łzy na treningach fizycznych jak i psychicznych. - po tych słowach uśmiechnął się szeroko. Zdaniem Stevensona to była odpowiednia zapłata za uzyskiwane przez Rafaela informacje. Zwłaszcza, że obaj mieli haczyki - Arajuuri uzyskał możliwość zdobycia przydatnych danych o wszelkich słabościach "starego dziada", a ów dziadyga sprawował władzę nad przyszłością buntownika w posiadłości. Żołnierz nie czekał na zażalenia ze strony oponenta. Po prostu puścił jego dłoń, poprawiając się na kanapie kolejny raz. Musiał mentalnie przygotować się do ciężkiej, męczącej go latami historii. - Słuchaj uważnie, bo nie będę się powtarzał, gnojku. - zaczął, wpatrując się nieprzerwanie w słuchacza. Wziął głęboki wdech, a następnie wydech.- Cała akcja rozpoczyna się około dwudziestu pięciu lat temu. Młodość, czas zabaw i prób wytrzymałościowych. Główny bohater historii nareszcie wyrwał się z domu rodzinnego. Jego rodzice byli osobami głęboko wierzącymi, trzymającymi się zasad religii katolickiej. Czy to ułatwiało mu życie? Zdecydowanie nie. W okresie dorastania nie poznał smaku alkoholu ani papierosów. Dlatego też po dostaniu się do szkoły wojskowej poddał się naciskom zdegenerowanej grupy przyszłych komandosów i zaczął zabawę. Niewinne wypady na piwo, fajki, po kilku latach było trochę gorzej, bo w grę weszły lepsze używki. LSD? Co to dla niego. Amfa? Hera? Leciał na całego. Wyobrażasz sobie dorosłych, poważnych chłopów ćpających w ukryciu przed przełożonym? Nawet nie wiesz co potrafią niektóre kompanie. Problem w tym, że połączenie imprezowego życia i wojska to nie jest najlepszy plan. Wykańczające treningi od piątej rano do dziesiątej wieczorem powodowały wyniszczenie organizmu. A to dopiero początek. Później było gorzej, bo zaczęły się skutki uboczne. Widzenie koszmarów wychodzących ze ścian w nieodpowiednim momencie to najłagodniejsza wersja. - zatrzymał się na moment, łapiąc palcami za kość nosową. Nie wiedział czemu, ale poczuł nagły wzrost poziomu stresu. Jego dłonie były już całe spocone, dlatego wytarł je o spodnie. Nigdy nikomu nie opowiadał tej historii i to mógł być jeden z powodów nienaturalnego zachowania. Sięgnął po szklankę z sokiem, aby mieć czym zająć ręce podczas dalszej części opowieści. - Kontynuując...używki. Aye. W międzyczasie wyszło na jaw, że nasz główny bohater dodatkowo był nie tej orientacji seksualnej co powinien. Od razu spisali go na straty przyklejając nalepkę "nosiciel HIV". Oczywiście było to kompletną bzdurą, ale kto by się tym wtedy przejmował. Po kilku latach ekstremalnego stylu życia ktoś inteligentny wysłał go na odwyk. Jak to na odwyku bywa, niektórzy nie wytrzymują. Popełniono błąd, bo nie wiem czy wiesz, ale jeśli osoba nie chce się zmienić, to zamknięcie w ośrodku wymęczy ją bardziej niż kolejne działki. Dlatego nasz główny bohater targnął się na swoje życie. Dziesięć razy, a siedział tam około dwóch lat. Udało się go odratować, inaczej by być nie mogło. W ostatnim tygodniu w szpitalu przeprowadził trudną rozmowę z bliską mu osobą. Chciał się zmienić, pragnął zmian na lepsze. Wrócił do wojska po miesiącu cierpienia w samotności, rozmyślania, planowania. Starał się ze wszystkich sił. Później przyszedł czas na Afganistan, a on uznał, że jest na to gotów. Po Afganie nastał powrót do domu i dalsze życie...ale jakie to było życie? - z nerwów ścisnął szklankę na tyle mocno, że roztrzaskała się w ręce, a szkło razem z sokiem wylądowały na ziemi. Część materiału wbiła się w dłoń, raniąc ją dość dotkliwie. - Jednym słowem chujowe. Dokończenie przygody zostawiam tobie. Masz do wyboru trzy opcje: historia dotyczy członka mojej rodziny, osoby z woja albo mnie samego. Raz na dwa dni pozwalam ci na próby dopytania o więcej szczegółów albo pełną odpowiedź. Jak nie zgadniesz to...a zresztą, nie ma konsekwencji. - wstał, chcąc udać się do łazienki i zapobiec utracie większej ilości krwi. Przed wejściem do pomieszczenia odwrócił się do chłopaka ostatni raz. - Na dzisiaj koniec zajęć. Możesz iść do siebie. - zarządził znikając za drzwiami. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Wakacyjny kurs dobrego wychowania Pią Cze 15, 2018 7:45 pm | |
| Nawet brew mu nie drgnęła kiedy jego łapa znalazła się w dużo większej dłoni, zdolnej jednym mocniejszym ściskiem poprzestawiać palce tak, by środkowy wyrósł w miejscu kciuka, ale tym razem obeszła się z nim całkiem delikatnie. Ze zdecydowaniem. Dopełniając pakt uśmiechnął się szelmowsko. - Zgoda. Ale jeśli zgadnę sam odwozisz mnie do domu na Bóg wie czym tutaj masz i przekonujesz moich starych, że jestem przykładnym obywatelem i to oni mają chujowe pojęcie o świecie. – Potrząsnął ich dłońmi raz a porządnie i rozłączyli się, by wrócić do poprzednich zajęć. Arajuuri spokojnie jadł, a staruch zaczął pleść swoją pajęczynkę, chcąc uczynić z niej ich prywatną Enigmę – obaj cierpliwie nie zrywali kontaktu wzrokowego. Wstęp opowieści o hulankach i możliwościach niektórych kompanii niespecjalnie zrobił na Rafie wrażenie. Na własnej skórze wiedział do czego zdolni są młodzi, by wcisnąć sobie w żyły najlepszy z narkotyków – adrenalinę. Nieważne wtedy gdzie dopuszczali się takich bezeceństw: dom, miasto nocą, budynek szkoły czy na przykład wojsko. W końcu do niczego dzieciaków tak nie ciągnie jak do katastrofy – niczym zepsuci artyści dążyli po trupach do sięgnięcia doskonałości i absolutu, które trwały tylko chwilkę i w legendach poprzedzały dopiero śmierć albo spektakularny upadek na samo dno. W oczach chłopaka odbiła się szczypta faktycznego zainteresowania dopiero kiedy słowotok znowu został przerwany i Bruce zachował się jak przy nagłym ataku migreny. Buntownik aż zatrzymał się w połowie przeżuwania, jakby nie chciał stracić czy zagłuszyć sobie chociażby chwili z łapania dodatkowych informacji na rzecz swojego szybszego zwolnienia z tego pierdla. Potem jeszcze spocone ręce i najpewniej wyschnięte gardło, bo bajarz od razu zwrócił uwagę na sok. Czarnowłosy aż przez chwilę żałował, że nie pojawił się w tej chwili tragikomiczny akcent pękającej w jego drżących, mokrych palcach szklanki. Nic z tego jednak – szkło wytrzymało i tym samym do życia wrócił przerwany wątek. Pojawił się domniemany HIV, gejoza, detoks, rodzinne pierdolamento, magiczne nawrócenie i Afganistan, i plama, kurwa, soku na podłodze i kanapie. A jednak szkło trzasnęło, a pełen empatii Raf tylko śledził wzrokiem lecące na drewno odłamki zanim, kontynuując przeżuwanie przedostatniego kęsa, wrócił spojrzeniem na mężczyznę. Nie zamierzał mu pomagać, ani udawać troskliwie zaniepokojonego juchą lejącą się z jego śródręcza. Zamiast tego dokończył jedzenie, odstawił ze spokojem talerz na stół i już otworzył gębę, żeby wyruchać zasady i już o coś dopytać, kiedy Bruce nagle uciął gadkę jak nożem i wyjebał się do łazienki, zostawiając swojego młodego wychowanka w rozjebanym salonie. Rafael rozejrzał się po leżących na podłodze jak mozaika kawałkach szkła, na plamie soku rozlewającej się po panelach i grożącej ich napuchnięciem, i ostatecznie na własny brudny talerz i prychnął. Schodząc ostrożnie z siedziska odniósł talerz do kuchni i wrzucił go hałaśliwie do zlewu, po czym wracając do salonu postanowił zabrać sobie największy kawałek szkła ubrudzony do połowy krwią. Nie zamierzał iść jeszcze na górę, nie kiedy ofiara krwawiła, czuła się źle i była w stresie – to było marnotrawstwo dobrej okazji. Oparł się więc nonszalancko bokiem o zamknięte drzwi i obracając w palcach ostre szkło uśmiechnął się wrednie. - I co, myślisz, że tak ode mnie uciekniesz? Koniec zajęć i tyle? Ale ja mam jeszcze jedną sprawę, gdzieś daleko poza twoją tragikomiczną historyjką. Mianowicie wracając do twojego poprzedniego zdania, bo strasznie mnie to męczy: Nie chcesz, by tych młodych ludzi spotkało to samo, co… tych, którzy padali jak muchy przeszywani kulami, bo podjęli w swoim życiu bardzo niemądre decyzje? Albo dali się omotać nieodpowiednim dorosłym? Też masz dwa dni, by mi na to odpowiedzieć – zaśmiał się bezlitośnie i odsunął od drzwi, kierując na schody i do swojego pokoju. Sam musiał wylizać rany i zabezpieczyć nowe lokum od środka, by żaden lis nie wlazł tam nieproszony. Miał aż zbyt dobrą pamięć. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wakacyjny kurs dobrego wychowania | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |