Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Vampire Academy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
UsagiBadass Uke
Usagi

Data przyłączenia : 29/06/2017
Liczba postów : 146
Vampire Academy - Page 5 Tumblr_m3bqkjZKwD1qi94l9o1_500

Cytat : The world is indeed comic, but the joke is on mankind.

Vampire Academy - Page 5 Empty
PisanieTemat: Vampire Academy   Vampire Academy - Page 5 EmptySro Sty 09, 2019 9:59 pm

First topic message reminder :

Vampire Academy - Page 5 0103545f2c833998b700bbda61df3c53

Delusion & Usagi
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
UsagiBadass Uke
Usagi

Data przyłączenia : 29/06/2017
Liczba postów : 146
Vampire Academy - Page 5 Tumblr_m3bqkjZKwD1qi94l9o1_500

Cytat : The world is indeed comic, but the joke is on mankind.

Vampire Academy - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Vampire Academy   Vampire Academy - Page 5 EmptyPon Lut 18, 2019 4:57 pm

Wpadł do sali dziesięć minut po umówionym czasie, wymruczał zaaferowane „przepraszam za spóźnienie” i przystanął przy biurku, służącym zazwyczaj za centrum dowodzenia Thompsona. Na drugim końcu blatu leżał pojedynczy, smutny papierowy talerzyk ze starannie ułożonym na nim stosikiem wafelków. Wbrew obawom Samuela, nieco już wyschnięte i będące krótko po terminie ciasteczka wydobyte z zapasiku komitetu to jedyny poczęstunek, jaki na nich dzisiaj czekał. Nawet jeśli niektórzy moroje zerkali na przybyłe dhampirki jak na potencjalną przekąskę.
- Zaczekamy jeszcze na parę osób i możemy zaczynać – powiedział, przysiadając na biurku. Rozejrzał się po zebranych; po jednej stronie sali członkowie komitetu, kilkoro morojów, których osobiście zmusił do uczestnictwa i dwie nieznane mu bliżej dziewczyny. Po drugiej Samuel i dwie towarzyszące mu dhampirki. Victor uśmiechnął się do niego lekko. Nie przyszedł z kolegą, ale czyżby zrekrutował te dziewczyny? Ciężko było sobie wyobrazić, że mogłyby przyjść same, z własnej woli. W ciągu tygodnia ilość plakatów na szkolnych korytarzach znacznie zmalała. Niektóre zostały zwyczajnie zerwane, inne sprofanowane i przekształcone w karykatury samorządowego zawiadomienia. Poddając się poniekąd osobistym uprzedzeniom, Lazar obarczał winą za te wybryki tylko jedną połowę szkolnej społeczności.
Mimo to i dwie spięte dhampirki obdarzył wyuczonym, przyjacielskim uśmiechem. Jak widać po stanie sali, nie był w odpowiedniej pozycji, żeby wybrzydzać.
Kilka minut po Victorze do sali wszedł Daniel z dwoma czarnowłosymi, identycznymi morojami; klepnął w ramię naburmuszoną Olivię, by przesunęła się o jedno miejsce, po czym usiedli, wypełniając lukę między morojami a dhampirami.
Zaraz po nich przyszli jeszcze Evelynn Ozera i Rose Monroe, jedyna dhampirka w samorządzie szkolnym. Weszła do klasy roześmiana, nasłuchując czyjejś odpowiedzi i poprawiając wysoko upiętą kitę rudych włosów. Za nią, skłębiona niczym kacze dzieci szła mała grupa nastolatków obu ras; misja ratunkowa. Wraz z ich przybyciem w pomieszczeniu zapanował gwar, zastępując wcześniejszą pełną napięcia ciszę, a Lazar jakby uśmiechnął się szerzej. Nadal był to zaledwie ułamek ekipy, jaka brała udział w przygotowaniach w poprzednich latach, ale wyglądało na to, że ich projekt nie będzie jednak z góry skazany na porażkę.
- Pewnie niektórzy z was pamiętają, że zeszłoroczny bal wiosenny był... średnio udany – dokończył uprzejmie po kilkusekundowej przerwie na zebranie słów, wprowadziwszy uprzednio niewtajemniczonych w ogólny zarys planowanego wydarzenia. Impreza z okazji pierwszego dnia wiosny, nieco bardziej szykowna niż zwykła szkolna dyskoteka, lecz nic nazbyt ambitnego; stan rzeczy wymuszony raczej słabym dofinansowaniem niż Lazarowym brakiem pomysłów.
Widownia zaszumiała. „Było zajebiście”, „przecież dokładnie o to chodziło”, „wiecie w ogóle, czy Mabel już urodziła?” Lazar poczekał, aż przygniecione jego milczeniem zgromadzenie porzuci przedawnione ploteczki. - W związku z tym tegoroczny miał się w ogóle nie odbyć – nie ciesz się tak, Eve, nie twoja zasługa – ale udało nam się ostatecznie zdobyć zgodę dyrekcji... niestety nie mogę powiedzieć tego samego o pieniądzach – kontynuował, odzyskawszy uwagę słuchaczy. - Budżet mamy w tym roku naprawdę ubogi, dlatego nie możemy polegać na zewnętrznych dostawcach. Większość trzeba będzie zrobić samemu. I tutaj wchodzicie wy.
Przedstawił część komitetu, która odpowiadała za ułożenie programu imprezy. - Olivia i reszta odpowiadają za atrakcje, ale jeżeli macie pomysły, które mogłyby się spodobać, przedstawimy je sobie na następnym zebraniu.
Nie mieli zbyt wiele czasu. Spora część grupy okazała się być dhampirami, i żeby nie przetrzymywać ich o tej nieludzkiej dla nich godzinie, musieli się sprężać. Omówili pobieżnie, co, jak i kiedy trzeba będzie przygotować i podzielili się wstępnie na grupy, które usiadły razem w małych kółeczkach, ustalając plan działania na najbliższe tygodnie. Victor wstrzymywał się z tylko jednym przydziałem. Kiedy oderwał się w końcu od drużyny cateringowej, już przekonanej, że przydzielił im za mało pieniędzy, przysunął sobie wolne krzesełko i przysiadł obok Samuela. - Pomożesz mi z organizacją – powiedział, swoim stałym zwyczajem nie pytając, a przyjmując, że Spencer po prostu się zgodzi. - Z Rose... tak średnio się dogadujemy, a będę potrzebować kogoś po drugiej stronie. Zanim powiesz nie – nie będziesz musiał robić za dużo, tylko odpowiadać za komunikację, pilnować terminów, te sprawy. Zajmę się resztą. – Gwar w sali przycichał. Moroje i dhampiry zbierali się powoli, czekając już tylko na oficjalnie zakończenie spotkania. - W zamian... stawiam kolację – zaproponował, zerknąwszy na zegarek. - I zapewnię nielimitowany wstęp na próby zespołu Daniela. Stoi?
Powrót do góry Go down
DelusionSkype & Chill
Delusion

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 287
Cytat : I'm a runaway, catch me
Wiek : 31

Vampire Academy - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Vampire Academy   Vampire Academy - Page 5 EmptyPon Lut 18, 2019 9:27 pm

Bastien... Nie był zachwycony pomysłem niesienia pomocy morojskiej propagandzie. Mało tego, namiętnie starał się odwlec od takiego zamiaru i Samuela, perorujac mu na temat wywyższania się, zadartego nosa, braku poszanowania i innych, źle brzmiących przywarach tego gatunku. Można było stwierdzić że trafił znakomicie – Sammy znał już najgorszą stronę morojskiej braci, a mimo to dziwnym trafem nadal jakoś się z nimi dogadywał. Może to wrodzony urok osobisty, a może po prostu seria niefortunnych zdarzeń sprawiły, że Nowy Jork był pierwszym miejscem, w którym otoczył się całkiem znośnymi znajomymi. To że jedni byli zbyt wścibscy było już inną stroną medalu. Skończyło się na małej ugodzie – jeżeli nie chce, niech nie idzie i bojkotuje, ale w zamian za to odpierwiastkuje się od zamiarów Samuela i grzecznie przemilczy jego wybory. Nie był aniołem stróżem, a chociaż trzymali się blisko (na gust Spencera nieco zbyt blisko) nie powinien zabraniać mu popełniać własnych błędów. Sammy był już dużym chłopcem i jeżeli mówił że to nic takiego, to to było do jasnej cholery nic takiego.
Siedział. Nie wziął ze sobą niczego co odciągnęłoby jego uwagę, dlatego obserwował. Rozgadanych ludzi z lewej, rozgadanych ludzi z prawej, dwie chichoczące po cichu dhampirki tuż nieopodal. Każdy był mniej lub bardziej w swoim żywiole i tylko Sammy czuł się nieco jak odrzutek. Oddałby pół królestwa za możliwość zrobienia czegoś z rękami. Późniejsza obecność Victora jakoś mu pomogła – mógł oddać uśmiech, słysząc za plecami rozentuzjazmowane, dziewczęce pohukiwanie, a potem skupić się już tylko na patrzeniu się we wszystkie kierunki tylko nie ten, w którym znajdował się Lazar. W głowie zaroiło mu się od głupich myśli, które musiał powyrzucać zanim w ogóle da w jakiejkolwiek sprawie głos. Nadejście reszty ferajny zagęściło atmosferę; Samuel rozpoznał kilka twarzy, na część z nich się uśmiechnął, część pozdrowił uniesionymi brwiami. Teraz, żeby nie było że tylko grzeje ławkę, po prostu słuchał. Nie był w temacie ostatniej imprezy – przecież niecały miesiąc temu jeszcze go tu nie było. Plotki i ploteczki, jakkolwiek pikantne, nie sprawiały że bardziej uśmiechała mu się ta współpraca, ba, nudził się jak mops na łańcuchu. Nudził aż do momentu, kiedy Victor Lazar we własnej osobie zakwitł mu tuż przed nosem, a zrobił to w momencie, w którym Samuel starał się zapanować nad potężnym ziewnięciem. Tuż za sobą posłyszał zduszony szept i przyśpieszony oddech. Jak się spodziewał, dwie dhampirki zostały ku jakiemuś niezrozumiałemu niezadowoleniu wciągnięte do rozplanowania dekoracji. Zamiast jednak dołączyć do grupy, stanęły sobie nieopodal i poczęły wymieniać się uwagami. Aha, stało się jasne dlaczego odkąd przyszły, wodziły spojrzeniem za jednym celem. W dupie miały całą tą imprezę. Zasilały niewielki, ale wciąż prężnie działający odłam dhampirowych wielbicielek Lazara. Sammy coś już tam wiedział o fanklubie, ciekawe czy i moroj był świadom jego istnienia i faktu, że członkinie prawie gryzły się o to, która z nich pójdzie na trzecim roku do pary ze swoim 'cud-miód-chłopcem'. Do tej pory działały raczej po cichu, wzdychając do niego w przerwach i na stołówce. Ciekawe że te dwie postanowiły zagrać w prawie otwarte karty.
- Daniel wie, że sprzedajesz go za bezcen? Nie wiedziałem że gra w zespole. To dlatego bawi się w dj'a na waszych spotkaniach? – Posłyszał za sobą zirytowane prychnięcie – Maria i Anthea wreszcie dołączyły do kącika artystycznego, wymieniającego się już pomysłami na motyw przewodni. - Myślałem że będę coś tam nosić, coś składać, skręcać, tym podobne fizyczne sprawy. W kwestii komunikacji nie powiem żebyś narzucał się dobremu dhampirowi, ale o ile bierzesz decyzje na siebie, mogę spróbować. – Sammy wzruszył ramionami, bo i co miał zrobić? Pierwszy raz brał udział w jakimś zbiorowym przedsięwzięciu. To nie był referat dla Thompsona, ale chyba nie mogło być bardzo źle. W razie czegoś przełknie gulę i poprosi ponownie Bastiena o pomoc. Może chociaż jego wspomoże, skoro Victora nie chciał. - Kolacja, stoi. A i nie zapomnij o tych obiadach. Mam nadzieję że Twoja podstawowa wiedza o dhampirach nie kuleje i wiesz że jeden batonik mnie nie zadowoli. – Odchylił się na krzesełku pozwalając sobie na swobodniejszy ton. Nikt i tak ich nie słyszał. - To co mam robić, kapitanie?
Powrót do góry Go down
UsagiBadass Uke
Usagi

Data przyłączenia : 29/06/2017
Liczba postów : 146
Vampire Academy - Page 5 Tumblr_m3bqkjZKwD1qi94l9o1_500

Cytat : The world is indeed comic, but the joke is on mankind.

Vampire Academy - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Vampire Academy   Vampire Academy - Page 5 EmptySro Mar 13, 2019 8:42 pm

Uraczył Samuela wymijającą odpowiedzą, obiecał, że „później mu wyjaśni”, po czym wróciwszy na swoje miejsce przy Thompsonowym biurku, oficjalnie zakończył spotkanie, na co zgromadzona gawiedź zareagowała z nieukrywanym entuzjazmem, wylewając się tłumnie na korytarz. Oddelegował również Samuela; przy Lazarze zakręciło się kilkoro członków komitetu, chcących zgłosić swoje zastrzeżenia co do rozdysponowania budżetu, i Spencer na nic więcej już by mu się tego wieczoru nie przydał.

Nie było z niego pożytku także w następnych nadchodzących dniach, kiedy Victor sam składał zamówienia, biegał z dormitorium morojów do dhampirów, komunikując się z Rose bez pośredników, zbierał pierwsze wersje harmonogramów i pilnował, żeby żadna z osób, które zadeklarowały się do pomocy, nie zapomniała, że do balu czasu było coraz mniej, a roboty coraz więcej. Zwyczajnie zapomniał o Samuelu, zajęty własnymi obowiązkami, i przypomniał sobie o nim dopiero, kiedy pojawiło się zapotrzebowanie na tanią siłę roboczą.
Stał na końcu korytarza, przed drzwiami piwnicy, bawiąc się telefonem i machinalnie zerkając co kilka minut na zegarek w oczekiwaniu na dhampira. Im bliżej do balu, tym więcej czasu Daniel i jego ekipa spędzali na próbach; poświęcali im prawie każdą wolną chwilę, aż w końcu ich nadprogramowe ćwiczenia zaczęły kolidować z zajęciami szkolnego kółka teatralnego. Wojnę o salę przegrali z kretesem, jako że pieczę nad kołem teatralnym sprawowała pani McCarthy, a serca tego babska nie był w stanie stopić nawet wrodzony urok osobisty Lazara. Jeśli zespół chciał kontynuować, musieli znaleźć sobie nowe miejsce.
Victor pociągnął za sznurki, popytał, naprosił się tyle co nigdy i w końcu dyrektor po konsultacji z woźnym zgodził się oddać im tę od lat nieużywaną piwnicę, pod warunkiem że sami ją sobie wyczyszczą. Victor miał już okazję kiedyś do niej zajrzeć; była zasłana pudłami, w których kryły się bibeloty sprzed co najmniej ostatnich dwudziestu lat funkcjonowania akademii. W normalnych okolicznościach aż by go świerzbiło, żeby się do nich dobrać i zobaczyć, czy znajdzie coś wartego uwagi. Teraz chciał po prostu jak najszybciej opróżnić piwnicę z gratów, coby Daniel i jego gitara mieli wreszcie gdzie się podziać. Im dalej od dormitorium i samotni Lazara, tym lepiej. Już zapomniał, jak brzmi cisza.
Tym razem, gdy uniósł głowę, na końcu korytarza zamajaczyła sylwetka Spencera. Lazar machnął do niego i spotkał się z nim w pół drogi, bezceremonialnie kładąc mu rękę na plecach i odwracając z powrotem w kierunku, z którego przyszedł.
- Danny stwierdził, że jest głodny – oznajmił, dopiero po chwili wyjaśniając, o jaki rodzaj głodu chodziło i że będą musieli w związku z tym wstąpić do karmicieli. Nawet mając do dyspozycji młodego dhampira, Victor ani myślał brać się do roboty bez pomocy Daniela i jego kumpli. Wystarczyło, że musiał płaszczyć się dla nich przed dyrektorem. - I ja właściwie też. Potowarzyszysz mi, prawda? Chyba że się boisz – dodał, obnażając w uśmiechu kły, te same, przed którymi Samuel tak niedawno struchlał. W mniemaniu Lazara tamte wydarzenia już dawno przeszły do historii antycznej, stając się niczym więcej jak materiałem do żartów. - Spokojnie, nie prowadzę cię na stół. Od tego mamy ludzi.
Powrót do góry Go down
DelusionSkype & Chill
Delusion

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 287
Cytat : I'm a runaway, catch me
Wiek : 31

Vampire Academy - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Vampire Academy   Vampire Academy - Page 5 EmptyPon Mar 18, 2019 10:54 pm

Nie od razu ruszył na pomoc wpędzonej w tarapaty księżniczce. Lazar musiał telefonować do niego dwa razy i wysłać mu trzy wiadomości, zanim w ogóle ten ruszył mu z odsieczą. Wcześniej, chociaż solennie zapewniał o chęci niesienia pomocy, wymigiwał się od przyturlania zadka w tej właśnie obawie, iż zostaną całkiem sami. W Samuelu powoli rodziło się przekonanie, że o ile wcześniej lgnął do Victora w niecodzienny dla siebie i dziwny sposób, teraz niepewnie czuje się w jego obecności, niczym cielę zapędzone do ubojni. Wszystko dookoła rozkwitało czerwonym alertem 'niebezpieczeństwo', a on jak ta durna krowa ignorował znaki na niebie i ziemi. Teraz nawet minimalnie żałował, ale skoro powiedział 'A' musiał powiedzieć i kolejną cyferkę. Z duszą na ramieniu, oglądając się za siebie czy aby nie ma ogona w postaci troskliwego współlokatora (co stawało się dziwne, nie przypominał sobie żeby ktoś tak sam z siebie mu nadskakiwał kiedyś. Miła odmiana, chociaż wpędzająca go w zakłopotanie) brnął przez korytarze, przejścia, parki i alejki, by doczłapać się zniecierpliwionego przedłużającą się zabawą Victora. Nie wyobrażał sobie w ogóle żeby paniczyk pobrudził sobie ręce pracą fizyczną, dlatego chociaż pierw spocił się okrutnie na widok jednej tylko sylwetki, z ulgą przyjął informację iż zmierzać będą po trzeciego muszkietera. Problem leżał jednak w jego destynacji. Brzydki grymas wykrzywił facjatę Spencera, kiedy usłyszał skąd mają odholować moroja. Trawił go jakoś, mógł nawet zaryzykować stwierdzenie iż polubił, ale sam fakt że ten wgryzał się właśnie w jakąś biedną szyję czy inną część ciała mroził mu krew w żyłach. Samuel zdanie na temat diety morojów miał raczej negatywne. Nie bazował bynajmniej na 'kolega kolegi szwagra mówił', a na własnych, popartych wieloma przeżyciami doświadczeń. Prychnął jakby podirytowany, dając upust agresywnemu zaprzeczeniu sensowności podobnych rytuałów. W jego burczącym, podnosowym, ledwie zrozumiałym mruczeniu przewinął się wątek braku zgody, pogwałcenia wszelkich praw ludzkości, gwałcie i przymusie brzydko podjudzanym narkotykami. No nie spodobał mu się pomysł dokowania w kwaterach karmicieli i już. Jakby zmalał, zwieszając ramiona i patrząc w każdym kierunku, który nie był twarzą lazarową.
- Nie chcę patrzeć jak zmuszacie tych biednych cieniasów do nadstawiania karku. – Zjeżył się na obraźliwe posądzenie o tchórzostwo. On miałby się bać? Zgoda, struchlał za pierwszym razem, ale gdyby Victor wiedział co nim powodowało, teraz nie uśmiechałby się wyraźnie rozbawiony swoim nieśmiesznym żarcikiem. Samuel był dhampirem – bronił podobnych jemu frajerów przed światem i sama myśl o tym że tchórzył była beznadziejna i bezsensowna. - Odszczekaj to, Lazar. Nie chcę słyszeć o tchórzeniu od kogoś, kto się prawie płaszczył o pomoc. – Niczego nie podpisywał. Jeszcze słowo i zamiast pójść potowarzyszyć im przy obiedzie mógł zawrócić i zakotwiczyć u siebie w pokoju. Laptop z grami stał i kusił, skoro już stwierdził że nic ważnego zadane nie jest. Pomimo dobrych chęci tylko marnował tu czas. Dziwna, drętwa w jego odczuciu atmosfera dawała mu się we znaki. Bardzo chętnie poszedłby za Victorem gdziekolwiek ten by go nie poprowadził, gdyby tylko on... Nie, stop. Jego myśli nie należały do niego. Nagle poczuł się źle, milknąć zupełnie i kontrolnie zerkając na moroja. Czyżby? Sukinkot, powinien mieć się przy nim na baczności. Słowo się rzekło, czas przejść do działania. - Ale chodźmy. Im szybciej to załatwimy, tym szybciej skończymy. Niczego już nie mów. Prowadź. Nie interesowało mnie nigdy gdzie się stołujecie i nie wiem jak konkretnie tam trafić. – Naburmuszył się i spochmurniał. Tego się po Victorze nie spodziewał. A może? Od kiedy niby miał o morojach choćby minimalnie dobre zdanie? Przecież frajer nie różnił się niczym od swoich pobratymców. Niczym. Ależ on miał piekielną ochotę rzucić go teraz na ścianę i przygwoździć do niej, a potem... STOP. Nie, powinien pomyśleć o czymś innym. Matka. Karmiciele. Tak, przecież mógł mu nawymyślać na jego bestialstwo zamiast myśleć o płaskim zapewne brzuchu i twardych, ciepłych ramionach. Zignorował jego przytyki i komentarze. Po prostu dał się tam zaprowadzić. Nawet jeżeli będzie musiał nieść ich obu wbrew ich woli, nie zostanie tam ani chwili dłużej niż to było konieczne. W końcu był tym silniejszym.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Vampire Academy - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Vampire Academy   Vampire Academy - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 
Vampire Academy
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: