Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Toss a coin to your Witcher

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyCzw Kwi 16, 2020 10:47 am

Toss a coin to your Witcher A54d601d1d2526f94b6702ae78d261241175cb68

Arkash - Geralt z Rivii | Wiedźmin
Panacea - Jaskier | Poeta, trubadur, bard
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyCzw Kwi 16, 2020 2:09 pm

- Wyczuwam tego wieczoru bardzo przyjemny odpoczynek - Jaskier przystanął, zmrużył oczy, wpatrując się w migoczące, niedalekie światła karczmy, otulonej kilkoma, całkiem dobrze trzymającymi się domostwami. Było już ciemno, rozjaśnione okna przyciągały podróżnych jak ćmy, zachęcając dalekimi, stłumionymi odgłosami życia.
Bolały go nogi, był głodny i spragniony, a lutnia jak nigdy, nieprzyjemnie uwierała go w ramię. Podróżowali już od dwóch dni, z krótką przerwą na odpoczynek w lesie, gdzie trudno było o wygody na które łasy był bard, a tym bardziej o smaczne jedzenie czy rozmowne towarzystwo.
Bo towarzystwo, moi mili, trafiło mu się wyjątkowo specyficzne.
Wiedźmin! I to nie byle jaki, bo sam Rzeźnik z Blaviken, Biały Wilk samotnie przemierzający świat, nieliczny z pozostałych, odważny i bohaterski, potrzebujący jedynie wiernego kompana takiego jak on.
Przynajmniej w głowie Jaskra brzmiało to sensownie.
Prawdą było, że uczepił się go jak rzep psiego ogona zaraz po tym, jak z jakiejś dziwnej dobroci serca, Geralt uratował jego życie na wiejskim festynie, gdzie przez swoją hulaszczą naturę, podpadł kilku osiłkom. Konkretniej braciom przepięknej damy, z którą udało mu się spędzić kilka miłych chwil na stogu siana. Ach, przy niej nawet ten stóg siana był niczym królewskie łoże!
Po tym incydencie, w głowie barda zrodził się plan dołączenia w wędrówce do Wiedźmina i żadne prośby, żadne groźny nie zraziły go przez zmienieniem decyzji. Nawet ponura twarz Geralta. Ani jego milczenie. Nic nie było w stanie odsunąć go od tak dobrej okazji, by dać ponieść się nowej przygodzie.
- Chodź - rzucił luźno, odrobinę przyśpieszając, w głowie już obliczając ilość schowanych w podeszwie buta monet i porcji jedzenia, który mógłby za nią kupić. - Jestem  Twoim dłużnikiem, więc pozwól, że zajmę się dzisiejszym noclegiem. A jak los będzie mi sprzyjał, zarobię grając tym pijaczynom i zabawiając ich moją osobą - dodał naturalnie pewnym siebie głosem, promieniejąc specyficzną dla Jaskra aurą pozytywnej naiwności, która jakby nieco opadła, gdy po otwarciu drewnianych, starych drzwi karczmy przywitało ich wymowne, niezbyt przyjacielskie milczenie.
- Chyba jednak panowie mało rozrywkowi - mruknął, bardziej do siebie niż do Geralta, rozglądając się w poszukiwaniu karczmarza. Gdy w końcu go dostrzegł, uniósł energicznie dłoń, by zwrócić jego uwagę.
- Dobry człowieku, nocleg dla dwóch i garnek gulaszu - zawołał, posyłając wszystkim ciekawskim szeroki, biały uśmiech, wszak był znaną personą, słynnym bardem od Buiny po Jarugę.
- Nie ma. Jeden pokój, jedno łóżko. Kundli nie wpuszczamy - warknął oschle karczmarz, rzucając im podejrzliwe, mało sympatyczne spojrzenie znad grubych brwi.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyCzw Kwi 16, 2020 5:50 pm

Minęły już dwa długie dni, w trakcie których wiedźmin rozpatrywał usilnie, jakie licho podkusiło go, aby pozwolić bardowi ze sobą podróżować. Czy była to chwila zaćmienia, ciekawość, a może litość jaka? Żadna z powyższych opcji nie była jednak dosadna, ni właściwa; białowłosy nie potrafił rozwiązać tej zagadki, nieważne, jak bardzo się starał.

Grajek po prostu uczepił się go. Zaś wiedźmin, pomimo gróźb i próśb, choć może jednak "gróźb" było bardziej adekwatnym słowem, nie potrafił ni czorta zmusić go do rezygnacji z tego szaleńczego i niebezpiecznego pomysłu, tej ich wspólnej podróży.
Gdy Geralt przez większość drogi milczał, bard snuł monologi i zagadywał go. Zdawało się, próbował przebić się przez osłonę ciężkiego milczenia, które uskuteczniał wiedźmin, jednak poeta równie dobrze mógłby chcieć przedrzeć się, dłubiąc widelcem w lodowej ścianie - z tymże samym skutkiem, czyli dokładnie: żadnym.
Las skończył się - wąska, kręta ścieżka doprowadziła ich do pobliskiej karczmy. Gdzieniegdzie we wsi paliły się światła. Zdawało się dość przyjemnie. A przynajmniej, nie niebezpiecznie.
W czas. Wiedźmin tracił już cierpliwość. Czy to za sprawą paplania Jaskra, czy zimnego wiatru, który dmuchał im w twarze, czy pustego żołądka, który wcale nie pomagał mu w poprawie nastroju. Obrzucił grajka pełnym wątpliwości spojrzeniem, gdy ten, z typowym dla siebie optymizmem, począł planować dalszą część wieczoru.
Wiedźmin nie pałał tymże optymizmem. Zabójca potworów mógł iść o zakład, że ten wieczór, tak jak i inne, będzie daleki od "przyjemnego odpoczynku", o którym wspomniał towarzysz.

Jaskier czuł się niczym ryba w wodzie. Wśród ludzi, w pomieszczeniu, promieniował niewiarygodnym wręcz blaskiem. Nie dosłownie, rzecz jasna - jedynie w oczach wiedźmina. Grajek miał coś takiego, co po prostu przyciągało wzrok. Nie bez powodu był znanym artystą; spojrzenia pijaków, niczym przez jakiś czar, zwróciły się w jego stronę.

Największą uwagę wiedźmina, pomimo całej zbieraniny wieśniaków, zwrócił sam karczmarz. Zdystansowany, niechętny, otyły. Rzucił i jemu, i bardowi, spojrzenie pełne wyższości.
Palce Geralta poruszyły się nieznacznie, zdołał jednak powstrzymać się przed zaciśnięciem pięści.

Był głodny, spragniony i poirytowany. Nie miał cierpliwości do przytyków i osobistych uprzedzeń karczmarza. Postąpił krok do przodu, nieco przed Jaskra, jakby przynajmniej próbował obronić go przed tym, jasnym dla wszystkich, wzgardliwym spojrzeniem.
‒ Nie macie przypadkiem poważniejszych problemów? ‒ Głos wiedźmina, pozbawiony emocji, przy jego mimice, wyglądał niczym groźba. ‒ Trzy jardy od wioski. Tropy trupojadów. To dlatego we wsi tak huczy? ‒ Zrobił krótki gest głową w kierunku drzwi. ‒ Wszyscy siedzą w domach, lub piją. ‒ Powiódł wzrokiem po uchalnych gębach. ‒ To nie jest żadne rozwiązanie, wiesz o tym.
Karczmarz zmilczał. Spojrzał na medalion w kształcie głowy wilka.
‒ Mogę pomóc. ‒ Geralt założył ręce. Spróbował i prośbą, i groźbą. Więcej zrobić już nie mógł, bez uciekania się do użycia siły. Zerknął na Jaskra, wyraźnie zmarzniętego.
Cóż, jeśli nie znajdą noclegu, przekupi jakiegoś wieśniaka. Kolejna noc pod gołym niebem, w ten chłód, nie miała prawa zaistnieć.


Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyCzw Kwi 16, 2020 9:10 pm

Jaskier otworzył usta w jawnym zaskoczeniu, gdy karczmarz powitał ich w ewidentnie nieuprzejmy sposób. Jego. Jaskra. Tego Jaskra, wicehrabię Lettenhove, którego twarz była znana na najbardziej wpływowych dworach i kasztelach, a jego ballady śpiewane były nawet w podrzędnych zamtuzach.
Trudno było nie zauważyć, że poczuł się do szpiku kości urażony, kiedy zacisnął mocno wąskie wargi, tworząc z nich niemal prostą linię. Przystanął z nogi na nogę, lekko poddenerwowany, nigdy nie mając przygotowanego planu awaryjnego na wypadek podobnej sytuacji. Bo takich po prostu nie było.
Całe szczęście, Geralt przybył mu na ratunek, odwracając uwagę mężczyzn od barda, kiedy stanął przed nim, przesłaniając go połowicznie ciałem. Jaskier uniósł brew, spoglądając z zaciekawieniem na wiedźmina, podążając wzrokiem od niego do karczmarza, jakby oglądał intrygujący spektakl, jakich nie powstydziłby się sam Oxenfurd.
- Nasze problemy, nie są twoimi problemami, psie - Karczmarz przystąpił krok w przód, ponury i spięty, zaciskając palce na solidnych, drewnianych kuflach pełnych nalanego wcześniej piwa.
- Jeden już próbował pomóc. Zginęli niewinni, a złoto przepadło - mężczyzna splunął z brakiem szacunku pod nogi, dając wyraźny pokaz swojej niechęci. Zapadło długie, ciężkie milczenie, które dusiło nawet obojętnego na negatywne odczucia Jaskra.
- Dajemy sobie radę bez takich jak wy.
- Nie jestem jak inni - obruszył się bard, wypinając pierś bardziej w przód i spojrzał nawet na Geralta, jakby chciał usłyszeć od niego słowa uznania. W pewnych sytuacjach był jak dziecko, naburmuszone kiedy nie dostawało wystarczająco wiele atencji.
Mężczyzna jedynie machnął ręką, a ktoś inny zaśmiał się pod nosem w jawnej kpinie.
- Prawdą jest...- rozległ się jakiś inny głos nieopodal nich, dochodzący z rogu karczmy. - że Trupojady to nasz najmniejszy problem, Wiedźminie - dodał mężczyzna w średnim wieku, o szarych, zmęczonych oczach i zdobiącej jego twarz, pociągłej bliźnie, która ciągnęła się od brwi aż po koniec policzka. Obserwował ich bardziej ludzko, z większą dozą zaufania, rozkładając lekko dłonie. Trubadur dostrzegł kątem oka jak karczmarz marszczy gniewnie brwi, obrzucając mężczyznę ostrzegawczym spojrzeniem, które drugi zignorował jak wspomnienie wczorajszej pogody. Wskazał też podróżnym wolne miejsce przy swoim stoliku, zachęcając ich do zajęcia krzeseł.
- Jestem Lovett. Tutejszy zielarz - przedstawił się, uważnie lustrując poważną twarz Geralta i mniej poważną, ale urodziwą twarz poety. - Ciekawy z was duet - dodał, nawet krótko się śmiejąc. Wzniósł się, rzucając do właściciela:
- No już, rusz ten tyłek i podaj im jedzenie. I Wino. Albo piwo, co wolicie? To moi goście - krzyknął, prawdopodobnie z wiszącym w powietrzu interesem. Jaskier nie wiedział jak zareagował karczmarz, zbyt zajęty ostrożnym odkładaniem lutni przy stoliku. Zdjął też but, by wysypać kilka monet na dłoń, ukrytych na czarną godzinę.
- Mamy pieniądze. Chcemy tylko odpocząć - powiedział ze zmęczonym westchnieniem, stawiając na środek stolika pieniądze.
- A ja chcę wam to umożliwić. I dać zarobić - Lovett obrócił głowę w kierunku wiedźmina, przypatrując mu się wyczekująco. - Mamy tu pewną zmorę do przegonienia.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyPią Kwi 17, 2020 9:29 pm

Wiedźmin, wyraźnie mniej entuzjastyczny niż Jaskier, powiódł jeszcze raz spojrzeniem po obecnych, nim w końcu podszedł do stołu i zasiadł obok barda, niezbyt jednak blisko.
Dopiero kiedy upewnił się, że kryzys został zażegnany, a żaden z podpitych chłopów nie ma zamiaru wszczynać bójki, przeniósł uważny wzrok na zielarza, marszcząc odrobinę brwi.
- Zmorę. - W głosie Geralta odbiło się zainteresowanie. - Potrzebuję więcej informacji. - Oznajmił krótko, przybierając konkretny, swobodniejszy ton. - Od kiedy was nawiedza? Miejsca bytowania? Wysłucham wszystkiego, co wiesz na ten temat.
Wiszący w powietrzu interes był dokładnie tym, czego było im trzeba. Białowłosy nie miał wątpliwości, że znajdzie w tej wsi jakieś zlecenie, zmory jednak nie przywidywał, to było akurat pewne.
- Piwa. - Mruknął do karczmarza, gdy ten dotarł w końcu do beczek. Powrócił spojrzeniem do zleceniodawcy. - Doceniam pomoc. W tych stronach trudno o tolerancyjnych ludzi.
Nie poruszając głową, kątem oka zerknął na pijaków, którzy wcześniej tak sugestywnie domagali się opuszczenia przez przybyłych karczmy.
- Dała wam się we znaki ta zmora? Gościniec opustoszały, sądziłem, że to alghule gonią tutejszych. - Stwierdził, znów patrząc na Lovetta, zdawało się, najbardziej gościnnego ze wszystkich tu obecnych. I chyba najmniej zgorzkniałego, czego wiedźmin nie powiedziałby na głos.
Potem popatrzył na Jaskra. Wyraźnie zmęczony poeta przysłuchiwał się rozmowie. Gerlat miał ochotę spytać go o to, co myśli o panującej we wsi atmosferze, ale zmilczał. Gdyby zapytał o coś barda, nie zamknąłby go na parę kolejnych godzin, mógł iść o zakład.
Było wiele rzeczy, o które chciał zapytać barda, jednak każda z tych rzeczy wiązała się z falami Jaskrowych monologów, które strasznie Geralta męczyły.
Dlatego też, Geralt milczał.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyPią Kwi 17, 2020 10:13 pm

- Zmora - powtórzył pewnie zielarz, kiwając przy tym krótko ostrzyżoną czupryną. Nie był ani wynioślejszy od pozostałych w przybytku, ani bogatszy, sądząc po znoszonych, nieco brudnych ubraniach. Był jednak na pewno bardziej rozmowny i zaangażowany w tutejszy problem.
- To będzie już jakieś trzy miesiące - zaczął, spoglądając na Jaskra, który zsunął z głowy zadbaną czapkę z pawim piórem, którą starannie odłożył na bok. Sam wygląd, chociaż zmarźniętego, to jednak eleganckiego barda, wyróżniała się na tle śmierdzącej, zatęchłej karczmy, a już na pewno był zaskakujący w towarzystwie Wiedźmina. Byli jak ogień i woda, ale w tym wszystkim, Lovett nie mógł określić, który byłby ogniem, a który wodą.
Karczmarz w międzyczasie postawił przed nimi kufle piwa i solidny garnek gulaszu, jeszcze przyjemnie parującego.
Zielarz odprowadził mężczyznę wzrokiem i mocniej pochylił się nad rozmówcami, zaniżając głos.
- Wszystko zaczęło się od śmierci Ivette. Córki - wskazał dyskretnie podbródkiem na karczmarza, zajętego teraz swoimi obowiązkami. - Znaleźli biedną za wioską, nad stawem. Naga i martwa. Niektórzy mówią, że sama targnęła się na życie, ale co człowiek, to plotka - mężczyzna westchnął, obserwując jak Jaskier rozlewa gulasz, a potem ochoczo zabiera się za piwo, nasłuchując jednocześnie jego opowieści.
- Piękna była, mówię wam. Dobra dziewczyna. Mikael pochował ją na pobliskim cmentarzu. Jakieś trzy tygodnie później, zaginęła jego żona - zielarz kontynuował opowieść, sunąc palcami po przeoranym policzku.
- Zauważyliście? - spytał nagle.
- Nie ma żadnych kobiet - Jaskier uniósł spojrzenie na mężczyznę, a później na Geralta, wzruszając ramionami. Kobiety, ach! Były pierwszą rzeczą, na którą zawsze zwracał uwagę. Były jak diamenty, czasami oszlifowane, czasami jeszcze nie. Cieszyły oko i urozmaicały męskie, burzliwe gadania.
Tutaj ich nie było, a karczmy najczęściej zawsze chowały jedną, czy dwie. To kelnerki, to karczmarki, to przejezdne prostytutki.
- Ano, żadnych - zgodził się z pochwałą zielarz, marszcząc lekko brwi.- Przegoniła wszystkie. Albo zabiła. Te, które miały dość rozumu, uciekły same do rodzin. Zmora zabierała je różnie. Raz jedną, raz dwie w tygodniu. Czasami ktoś znalazł ciało, a czasami ślad znikał bezpowrotnie. Im więcej ofiar, tym więcej mogił i więcej trupojadów. Taka to historia, Wiedźminie - westchnął ciężko.
Jaskier zerknął na Geralta, ciekawy jego reakcji. Właściwie, jak o tym pomyśleć, sam nigdy nie uczestniczył w tego typu zleceniach. Naszła go więc myśl, że chętnie opisałby to w pięknych słowach, ukazując wiedźmiński fach z lepszej, pozytywniejszej strony. Bo przecież Biały Wilk zamierzał pomóc, prawda? A któż inny mógłby być świadkiem tak chwalebnych poczynań jak nie on?
No właśnie.
- Musisz się jej pozbyć. Nie mam wiele, ale zapłacę wszystkim, co posiadam. Ostatnio zaginął mój bratanek. Jeśli tak dalej pójdzie, jej gniew zniszczy nas wszystkich. Już i tak omijają nas szerokim łukiem. Jeśli ona nas nie wykończy, zrobi to głód - Lovett wyciągnął z kieszeni małą sakiewkę, podając ją Geraltowi.
- Hej, grajku! - zawołał jeden z siedzących nieopodal mężczyzn, zwracając na siebie uwagę cichego dotąd Jaskra. - Zagraj nam, skoro już tu jesteś! Chyba nie nosisz tego brzdękadła dla picu? - dodał zaczepnie, na co Jaskrowi nie trzeba było długo mówić. Wstał, podpierając się pod boki, mierząc odważnego srogim spojrzeniem.
- Dla picu? Dobre sobie, słyszałeś, Geralt? Dla picu! - wyrzucił z siebie, wskakując zaraz na krzesełko nieopodal. - Pokażę wam, prości ludzie, jak brzmi najpiękniejsza muzyka na Oxenfurdzkich dworach. Słuchajcie uważnie! - i jak powiedział, tak zrobił, smukłymi palcami badając struny lutni, wypuszczając spomiędzy nich dźwięk, który połączył się z aksamitnym, miłym dla ucha głosem mężczyzny.
Lovett obserwował go chwilę, po czym ponownie zerknął na Geralta.
- To jak będzie? Pomożecie? Możecie zostać u mnie tyle, ile będzie trzeba - powiedział cicho, lekko zagłuszony przez donośne rymy Jaskra o nieszczęśliwej miłości w ramionach zamężnej kobiety.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyPią Kwi 17, 2020 11:03 pm

"To będzie już jakieś trzy miesiące" - zaczął zielarz, a Biały Wilk poświęcił mu całą uwagę. Nie dość, że historia zapowiadała się wyjątkowo, to ten konspiracyjny ton nieodmiennie przywoływał na myśl tajemnicę. Śmierć córki oraz żony karczmarza tłumaczyła jego oporność, była jednak jedynie kroplą, w morzu potrzebnych informacji. Dopiero teraz wiedźmin zauważył, że istotnie - ani tu, ani przed wjazdem do wioski, nie dostrzegł ani jednej panny. Zaklął w duchu na swój brak czujności. Odkąd podróżował z bardem, dużo trudniej było mu skupić swoją uwagę.

Zmora wypłoszyła kobiety z wioski. To było bardzo niespotykane. Czyżby morowa dziewica? - dumał zamyślony Gerlat - Klątwa wiedźmy, może jakiś artefakt w pobliżu?   Cokolwiek ją nie ściągnęło, teraz stanowiła problem.
Zielarz postawił sakiewkę. Wiedźmin wsparł się o stół.
-  Pomożemy. - Obwieścił - Muszę wiedzieć więcej. Macie tu jakieś problemy z czarostwem? Wiedźmami? Może miejsca mocy w pobliżu?
Złaknieni rozrywki chłopi, przekonali się w końcu do barda. Na ustach wiedźmina zamajaczyło coś na kształt cierpkiego uśmiechu. Jaskier w końcu był w swoim żywiole. Obserwowanie go w akcji, nigdy się jeszcze Geraltowi nie znudziło. Przez moment słuchał jego jedwabistego głosu, pierwszych nut wydobytych z lutni.
Nigdy by się nie przyznał, że naprawdę to w nim podziwia.
"Możecie zostać u mnie tyle, ile będzie trzeba" - głos zielarza przywrócił go do obecnej chwili. Biały Wilk milczał chwilę. Rozważał.

- Jeszcze jedno. Ten wiedźmin. Co był tu przede mną. Jak wyglądał? - Zagadnął wreszcie Geralt. - Pilnujemy swojego fachu, zielarzu. Wiedźmin, który przepadł z pieniędzmi, to jest martwy wiedźmin.
Zdarzało się, że zapłata przepadała razem z zabójcą potworów, jednak zwykle odnajdywała się tuż przy jego zwłokach. Odkąd Gerlat pamiętał, wiedźmini dbali o swoją renomę. Wiedźmin - złodziej, był szybko piętnowany i wykluczany ze Szkoły. Gdyby Rzeźnik z Blaviken wytropił takiegoż złodzieja, miałby z nim trochę do porozmawiania. Albo, dokładniej; spuściłby mu sromotny wpierdol, jak to lubiły mawiać krasnoludy.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptySob Kwi 18, 2020 10:22 am

- Wiedźmy? - zdumiał się zielarz, unosząc odrobinę brwi. - A skąd. Po Yspaden nie spotkasz tu żadnej, chyba, że jakaś ostatnia się ostała. Częste odwiedziny wojsk Rodowida skutecznie je przegoniły. A szkoda, bo co dobrzejsza, to i rzucała urok na lepsze plony - mężczyzna oparł się wygodniej o drewniane, skrzypiące krzesło.
- Czasami zajedzie tu podróżna czarownica w drodze do Novigradu - dodał jeszcze, sięgając po kufel swojego piwa, by całkowicie opróżnić go jednym, solidnym łykiem. Otarł wargi wierzchem dłoni, przenosząc spojrzenie na Jaskra, który dalej stojąc na krzesełku, z gracją wsparł stopę o oparcie, brzdękając ochoczo na lutni i wyrzucając z siebie niewybredne wersy o krągłościach otulających jego duszę. Najwyraźniej krótka ballada spodobała się przesiadującym mężczyzną, którzy rechotali obleśnie, kiwając głowami lub wtórując bardowi głośnym, mało rytmicznym klaskaniem.
- Ale teraz jak o tym pomyślę, to niedaleko stawu jest stara kapliczka. Poniszczona przez przechodzące dawno temu wojska. Chyba mało kto z młodych o niej pamięta, bo poniszczona została kiedy ja byłem jeszcze tak żwawym młodzieńcem - skinął podbródkiem na poetę, uśmiechając się połowicznie. - Może znajdziesz tam coś, co Ci się przyda. Jest na wschodniej stronie, porośnięta bluszczem i mchem - wyjaśnił, zgarniając do siebie miskę gulaszu, niezbyt treściwego, ale wystarczająco sycącego dla zwykłych wieśniaków. Zresztą, czasy były takie, że nikt nie narzekał na to, co pod nos mu podstawiono.
Wojna, mawiali. Wojna zbliżała się wielkimi krokami.
- Nie wiem, czy jest martwy, czy nie martwy, Wiedźminie - Lovett przełknął gulasz i spojrzał ponownie na poważną twarz Geralta. - Fakt jest taki, że zniknął, ale to nie ja z nim rozmawiałem. Mikael go zaciągnął, kiedy szukał noclegu. Wieczór był jak ten, siedziałem dokładnie w tym miejscu. Wysoki był, miał kaptur i włosy czarne jak u kruka. Ale medalion miał inny - szare oczy powędrowały do głowy wilka, widzącej na szyi rozmówcy.
- Kota miał, nie wilka. I jak kot był cichy. Tyle mogę o nim powiedzieć - dokończył, praktycznie w tym samym momencie co rozbrzmiewający w tle Jaskier.
Bard rzeczywiście był w swoim żywiole. Był okropnym megalomanem, a do tego narcyzem tak wielkim, że nie jedna szlachcianka nie dorastała mu do pięt. Uwaga, blichtr, oklaski. Potrzebował tego jak powietrza i właśnie teraz, słuchając aplauzów, uśmiechał się wesoło, z gracją kłaniając, jakby stał na wielkiej scenie, a nie rozpadającym się krzesełku. Machał nawet swoją czapką, jeszcze przez chwilę napawając się specyficzną, wiejską energią swojej widowni.
Później zeskoczył lekko na ziemię, łapiąc lutnię pod pachę i podchodząc do stolika, wspierając smukłą dłoń na ramieniu siedzącego Geralta.
- Doprawdy, powinniście mieć tu więcej rozrywek - rzucił z drobnym zmachaniem, rumiany od śpiewu.
- Trudno o lepszą rozrywkę - Zielarz uśmiechnął się. - Jedz. Śpiewanie nie ucieknie, a jedzenie wystygnie i nada się tylko dla psów. Potem chyba przyda wam się kąpiel i odpoczynek? - zasugerował, na co bard skinął głową, siadając na swoje miejsce, by dokończyć w połowie opróżnioną miskę posiłku.
- Tamten wiedźmin nie miał też swojego barda - Lovett zaśmiał się, nawiązując do rozmowy z Geraltem. Jaskier też uśmiechnął się miło, zbyt zajęty jedzeniem, by jakkolwiek skomentować jego słowa. Pomyślał jednak, że podróżującemu samotnie wiedźminowi musi doskwierać okropna nuda, a Geralt miał wielkie szczęście, że jego kompanem został on sam. Tak. Z nim przecież nie można było się nudzić, bo nawet kiedy marudził, a marudził całkiem często, robił to melodyjnie, grając na instrumencie. Albo śpiewając. Albo rymując.
I chociaż Wiedźmin zawsze wyglądał, jakby był bliski uderzenia go, to na pewno jakaś cząstka tego zgorzknialca musiała się cieszyć.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptySob Kwi 18, 2020 6:07 pm

Wiedźmin dowiedział się, czego chciał. Kiwnął głową, myśląc jeszcze chwilę nad zasłyszanymi wieściami, po czym wziął parę łyków piwa. Czekało go sporo roboty. Dużo szukania. Zapowiadało się... ciekawie.

Nie dziwił się, że czarodziejki omijają to miejsce; Radowid i jego fanatyzm nie pozwalały im nigdzie zagościć na dłużej, jego wojska zbyt często szukały kobiet z magicznymi zdolnościami, by widowiskowo skrócić je o głowę.
Biały Wilk zamierzał odwiedzić nie tylko cmentarz, ale też i wspomnianą kapliczkę. Czasem święte miejsca, które zostały zbezczeszczone, przyciągały zbłąkane demony; nie wykluczał, że tak mogło być i tym razem.
Choć starał się, by nie rozpraszało go Jaskrowe przedstawienie, i tak co jakiś czas powracał do niego wzrokiem. Tłumaczył to sobie czujnością. Nie było to nic osobistego... Po prostu sprawdzał, czy żaden z wieśniaków nie podchodzi zbyt blisko. W pewnym sensie czuł się odpowiedzialny za bezpieczeństwo barda. Odkąd podróżowali razem, do wiedźmina docierało coraz bardziej, że poeta nieodmiennie przyciąga do siebie niebezpieczne sytuacje.
A może to Gerlat je przyciągał? Tego białowłosy nie był zupełnie pewien.

Powrócił myślami do słów Lovetta. Zielarz wspomniał o zabójcy potworów z innego cechu, niż Wilka - na samo wspomnienie, białowłosy skrzywił się.
Cech Kota był uznawany za ten najmniej popularny. Zawierał w sobie najgorszy sort wiedźminów; morderców, łajdaków i tchórzy. Geralt słyszał wieść o tym, jakoby w Szkole Kota mutacje często zachodziły nieprawidłowo, tworząc odszczepieńców, którzy, jeśli nie ginęli od szczęk potworów, gnili w zamkowych lochach za swe przewinienia. Mężczyzna nie dawał temu wiary, ale spotkał już kilku Kotów - każdy był na swój sposób dziwny i źle im patrzyło z oczu. Jeśli jakiś wiedźmin mógł wziąć zapłatę i nie wykonać zlecenia, łatwo było obstawić, z jakiej Szkoły pochodził.
Geralt przystąpił do konsumpcji gulaszu. Kiedy już wyjaśnili sobie z zielarzem najbardziej palące kwestie, przypomniał sobie, jak bardzo jego żołądek skręcał się z głodu.

Gdy siedzący obok niego Jaskier - cały, zdrowy i zadowolony po burzy oklasków - umilkł, zajęty spożywaniem posiłku, wiedźmin posłał mu cieplejsze nagle spojrzenie, oczywiście, nieświadomie. Przez ułamek sekundy, dopóki sam się na tym nie przyłapał.
To nie było tak, że nie cierpiał Jaskra. W zasadzie, chyba nawet go lubił. Po prostu bard miał inny sposób bycia, i ów sposób, częściej niż czasem, niezmiernie wiedźmina drażnił.

Wiedźmin uporał się szybko ze swoją porcją. Wrócił do popijania piwa.
- Czeka nas śledztwo. - Oznajmił bardowi. Był pewien, ze poeta i tak pociągnie go niedługo za język, wolał więc dać mu już jakieś informacje, dopóki byli w towarzystwie zielarza i Jaskier mógł pozyskać informacje z pierwszej ręki, czy to dla własnej twórczości, czy ku zaspokojeniu zwykłej ciekawości. - Zaczniemy z samego rana.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptySob Kwi 18, 2020 9:20 pm

- Śledztwo? - Jaskier uniósł jasne spojrzenie najpierw na Geralta, jakby chcąc wychwycić żart, a następnie na lekko uśmiechniętego, spokojnego Lovetta, który skinieniem głowy potwierdził słowa Wiedźmina. Twarz barda, chociaż wcześniej nie stargana żadnymi, negatywnymi emocjami, rozjaśniała jeszcze bardziej w towarzystwie szerokiego, zadowolonego uśmiechu.
- Wiedziałem, że przyjmiesz zlecenie - dodał pewnie, chociaż nie był obecny przy większości rozmowy, więc trudno mu było przewidzieć jej obrót. Z Geraltem było tak, że robił jedno, myślał drugie, a mówił tyle co nic i bard doskonale przekonał się o tym podczas ich krótkiej znajomości. Z wrodzoną naiwnością i dobrym sercem, widział w tym człowieku szlachetność i to, czego większość dostrzec nie chciała. Łatwiej było nazwać kogoś mutantem,
- Tylko wygląda na gbura - mruknął ciszej, już do zielarza, który parsknął cicho, mieląc w ustach posmak piwa.
- Więc? - Jaskier pochylił się ku ich zleceniodawcy, bo przecież w przygodzie musieli wziąć udział oboje. On i Wiedźmin, a jak! Zielarz nie wydawał się być zmęczony opowieściami i starając się powtórzyć wszystkie szczegóły, zrelacjonował to, co powiedział Rzeźnikowi z Blaviken. Nie mniej, nie więcej, nawet uwzględniając temat poprzedniego wiedźmina. Jaskier milczał, trawił, co było kolejnym momentem w którym nie dysponował swoim głosem, najwyraźniej układając sobie w głowie wszystkie nowości.
- Ballada o zakochanej zmorze - powiedział w końcu, odsuwając pustą już miskę i dopijając swoje piwo, kryjąc ziewnięcie za drewnianym kuflem.
- Zakochanej zmorze? - Lovett przechylił głowę. - Jestem ciekaw, Jaskrze.
Podłapując zaciekawienie mężczyzny, poeta wzruszył ramieniem i oparł się wygodniej, krzyżując ręce na klatce piersiowej i dając się ponieść swojej wybujałej wyobraźni.
- Zmorą jest młoda dziewczyna, która odebrała sobie życie. Giną kobiety i tylko jeden młodzieniec. Poza tym, zaraz za nią zginęła matka. Nie wydaje wam się to nieco podejrzane? - rzucił i roześmiał się, machając dłonią. Może przez zmęczenie, ale czuł jak piwo mile rozluźnia jego mięśnie i powoduje, że umysł nieco szumiał. Tym samym jego gadanie, było jeszcze bardziej bełkotliwe niż na co dzień.
- Ach, żadni z was romantycy, Panowie - żachnął się, ku rozbawieniu Lovetta, który wstał w końcu i zostawił kilka monet na stole.
- Chodźmy. Zaraz północ. A skoro macie wcześnie wstać, czeka was kąpiel i wygodne łóżka. Mikael i tak powiedziałby, że ma komplet, chociaż pokoje świecą pustkami.
Karczmarz obrzucił ich ponownym, chłodnym spojrzeniem, ale nie mówił nic więcej. Rozradowani mężczyźni kupowali więcej trunków, więc głupotą byłoby obrażać grajka i jego nieszczęsnego towarzysza.
Lovett mieszkał poza granicą wioski, chociaż z jego ogródka było do niej rzut Jaskrowym beretem. Zielarz nie zabawiał ich rozmową, prowadząc piaszczystą dróżką, w międzyczasie tylko wskazując kierunek wiodący nad wspomniany wcześniej staw. Jaskier dreptał za nimi, odrobinę chwiejnie, w zadbanych, ładnych butach, podśpiewując pod nosem jakieś melodie i rzucając jakimiś wyrazami, marszcząc brwi, gdy tylko nie znalazł dobrego rymu.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyNie Kwi 19, 2020 5:57 pm

Uwaga Jaskra o zakochanej parze była tak celna i tak daleka od wiedźmińskich domysłów, ze niemal całą drogę ją rozpatrywał. Brad miał słuszność; było duże prawdopodobieństwo, iż chodziło o kwestie nieszczęśliwej miłości. Gdy wiedźmin doszukiwał się praktycznych powiązań, bardziej namacalnych, pozbawionych kwestii emocjonalnej, tok myślenia poety powędrował w zupełnie innym kierunku, ukazując inny wgląd na tą sprawę.

W zasadzie, nie powinno go to aż tak dziwić - w końcu różnili się niczym dzień i noc, ich wnioskowania również musiały się różnić. To było jasne.
Kiedy trubadur się żachnął, będąc chyba pod wpływem procentów we krwi, z obruszoną niemal miną, Geralt zachował śmiertelną wręcz powagę, choć, w głębi ducha, poczuł rozbawienie. Czasem miał wrażenie, że powinien chronić barda nie tylko przed innymi, ale i przed nim samym; wiedźmin był pewien, że poeta, po spożyciu nadmiaru alkoholu, dzięki swemu kwiecistemu językowi i ujmującym uśmiechu, pakował się w niezłe kabały.

Północ była blisko. Biały Wilk wzmożył czujność. Teraz, wiedząc już nie tylko o trupojadach, ale też i o zmorze, daleki był od rozleniwienia czy rozespania. Pilnował nie tylko Jaskra, ale i zielarza. Rad był, że nie rozmawiali wiele. Dzięki temu łatwiej było mu nasłuchiwać dźwięków dobiegających z okolicy.
Gdyby miał obstawiać, które stworzenie miałoby przypuścić atak, obstawiłby jednak ghule, utopce lub zgnilca, nie zmorę - zmory były inteligentne, przebiegłe i raczej unikały wiedźminów. Szczególnie, gdy wiedziały, że wiedźmin na nie poluje.
Przynajmniej w większości - unikały.
Najpierw szedł Lovett , potem, wątpliwie trzeźwy poeta, gdyż wiedźmin puścił go przodem, zaś na samym końcu, Geralt. Zamykał ten pochód, co jakiś czas oglądając się za siebie. Bardziej z przyzwyczajenia, niźli niepokoju; pewnych odruchów po prostu się nie traciło.
Byli już blisko chaty zielarza. Wiedźmin, nie widząc nic, co by go zaniepokoiło, pozwolił sobie zabrać głos.

- Lovett, nie dopytałem... Zaginął twój bratanek. Czyli nikt nie odnalazł jego ciała. Kiedy to było?
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyNie Kwi 19, 2020 9:10 pm

Geralt w swoich myślach był bardzo bliski prawdy. Gadatliwy bard, nawet bez alkoholu potrafił wpakować się w niezłe tarapaty, nie mówiąc już o stanie, kiedy nie kontrolował, kiedy wypadało ugryźć się w język. Czasami wyskakiwał w okna kochanki, uciekając przed rozszalałym mężem, a czasami gonił wąskimi uliczkami, gdy nieopatrznie podczas przesiadywania w karczmie, nazwał rosłego mężczyznę psem bez honoru. Ciekawe było to jego życie, niewątpliwie, ale brakowało mu w nim kompana.
Takiego Geralta z Rivii. Do tańca, do różańca i do obrony.
Godzina nie obeszła poety, który dalej dreptał za zielarzem, niekoniecznie czujny na poszarzałe okolice. Miał wiele szczęścia, które mocno się go trzymało. Żadne zmory, żadne stwory nigdy nie napatoczyły się na jego drogę, no, może z wyjątkiem utopca, którego kiedyś dostrzegł w oddali jak podążał z wędrowną grupą do Novigradu.
Jeśli jakieś monstra występowały w jego balladach, najpewniej były zmyślone lub zasłyszane. Ale ludzi to nie interesowało tak długo, jak grała muzyka.
Lovett zatrzymał się przy starej chałupie, całej z solidnego drewna. Dom nie był mały, ale mocno zaniedbany, wyraźnie brak mu było kobiecej ręki lub minimalnego zaangażowania.
- Trzeba napalić i zagrzać wodę. Rozgośćcie się w ostatnim pokoju - słowa skierował bardziej do Jaskra, który właśnie, nie czekając na zaproszenie, wchodził do domu, zsuwając z głowy czapkę. Rozejrzał się krótko po przedsionku i zniknął we wnętrzu, mamrocząc coś mało zrozumiałego pod nosem.
Dopiero wtedy, gdy grajek oddalił się bezpieczny z zasięgu ich wzroku, Lovett spojrzał na Geralta. Zadumał się krótko, wyraźnie strapiony, po raz pierwszy od ich spotkania.
- Mój bratanek - zaczął, zsuwając z siebie wypłowiały kubrak. - był raczej hulaką i bawidamkiem. Często wpadał w jakieś kłopoty - jego spojrzenie spoczęło gdzieś za zamkniętymi drzwiami, w których zniknął Jaskier. - Ale to dobry chłopak był. Albo jest. Sam by nie odszedł, nie bez pytania. Szukałem po okolicy, nad tym przeklętym stawem. Pytałem, ale ludzie albo mówili, że licho poniosło go do wielkiego miasta, albo, że w końcu gdzieś się zapił. To było...Niech pomyślę. Jakieś trzy tygodnie temu. Księżyc świecił wtedy pełno. - Zielarz potarł wychłodzone dłonie i skinieniem głowy zaprosił Geralta do domu.
- Może nie ma to związku, a może ma. Byłbym rad, gdybyś to sprawdził. Bert, się nazywa. Ma charakterystyczne znamię na prawym policzku. I jeśli go znajdziesz żywego, nakop mu do życi. Tak porządnie, co by głupie pomysły mu do głowy już nie przychodziły - fuknął, szybko jednak łagodniejąc.

Jaskier nie był świadom ich rozmowy. Udało mu się napalić ogień, ale stał jedynie w samych spodniach, podpierając się pod boki i wpatrując w pustą balię. Pusta, bo bez wody. Woda była w studni, a on nie miał ochoty jej dźwigać.
- Geralt! - zawołał nagle, marszcząc odrobinę nos i krzyżując ręce na smukłej klatce piersiowej. - Zrobiłem połowę roboty. Teraz Ty. Wody nanieś, bo mam wrażenie, że czuć nad po drugiej stronie rzeki. Brudny się przecież nie położę - burknął.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyPon Kwi 20, 2020 12:51 am

Jaskier, który wszedł jako pierwszy, znikł z oczu wiedźmina, przez co sam wiedźmin skupił się znów na rozmówcy.

Geralt wysłuchał słów zielarza, pokiwał głową, przyjmując sytuację do wiadomości. I tak miał rozejrzeć się za chłopakiem.
- Sprawdzę. - obiecał. - Coś wątpię, żeby udał się w podróż dla rozrywki.
Porwanie przy pełni księżyca przez zmorę, nie było znowu czymś nieprawdopodobnym. Biorąc pod uwagę fakt, że to jedyny porwany mężczyzna z wioski, wiedźmin rozejrzałby się za nim tak czy owak, szukając właściwego do potwora tropu.

Spojrzenie, które posłał zielarz za Jaskrem, ładnie zobrazowało Geraltowi charakter człowieka, którego miał poszukiwać. Dobry chłopak, choć nierozsądny, ekstrawertyczny, ale bez agresji. Skoro pił, może zapijał problemy. Przy dużej ilości kochanek, zawsze były problemy.

Zrobiłby to nie tylko przez zlecone mu zadanie, ale i dla samego zielarza. Zdawał się on dobrym człowiekiem, zaś bratanek był prawdopodobnie jedynie bliską mu osobą, sądząc po pustej chacie i ewidentnym braku żony Lovetta.
I wiedźmin mógłby tak prawić z zielarzem jeszcze przez długie godziny, dopytując, dowiadując i rozpatrując, jednak ktoś, a dokładniej pewien znany wszystkim bard, przerwał mu te refleksje.

"Geralt!"usłyszał Jaskrowy, jakby nadąsany ton. Szybko zwrócił ku niemu spojrzenie, myślami będąc nadal gdzieś przy zleceniu. "Brudny się przecież nie położę" - oznajmił tonem godnym książątka, zaś wiedźmin, kątem warg, uśmiechnął się lekko.
Jaskier, pod wpływem alkoholu, miał jakąś magiczną zdolność rozbrajania jego burkliwego usposobienia.
- Mhm. - mruknął wiedźmin.
Może rozbroił go bardziej widok wstawionego poety, przy chłodzie wieczoru, pozbawionego górnej części garderoby. To na pewno przykuło spojrzenie wiedźmina na sekundę za długo.
- Schowaj się w domu, bo zamarzniesz. - Powiedział oschle, po czym skinął Lovettowi głową na zakończenie rozmowy.

Oczywiście, że nie puściłby Jaskra po wodę. Nawet gdyby bard nie przewrócił się po drodze, nie dopadłyby go utopce, czy nie wpadłby prosto do studni, Geralt - w tym stanie - nie puściłby go nigdzie.
Ruszył w kierunku studni, nie oglądając za siebie.
W takich praktycznych sprawach całkiem się z Jaskrem dogrywali. Jeden dopełniał drugiego, w dość naturalny i niewymuszony sposób. Kiedy jednak rozmawiali... Cóż, wtedy bywało różnie.

Bez ociągania się przyniósł tyle wiader wody, by balia wypełniła się dogodną objętością; nie był mocno zmęczony tego dnia, bardziej znużony, jak już o tym mowa. Gdy skończył, zamknął dokładnie drzwi i przysiadł na pobliskim krześle, odwrócony tyłem do barda. Dając mu prywatną przestrzeń, począł powoli ściągać części zbroi.
Najpierw broń i rękawice. Karwasze. W końcu naramienniki, po czym wiązanie pancerza.
Nie śpieszył się. Nie było potrzeby.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyPon Kwi 20, 2020 11:41 am

Jaskier myślał długo, półnagi i nieobecny, jakby właśnie w jego głowie rodziły się jakieś kolejne, znane tylko jemu, pomysły. W końcu jednak, gdy głos Geralta do niego trafił, obrócił się i usłuchawszy, zniknął w cieplejszym pomieszczeniu, kręcąc się w oczekiwaniu na wodę.
Wiedźmin wchodził i wychodził kilka razy, niosąc wiadra wody, na co bard albo mruczał, albo coś tam mamrotał, albo po prostu dodawał mu otuchy jakimiś przyśpiewkami. A znał ich całą masę, więc zanim balia napełniła się wodą, odśpiewał ze cztery i wyrecytował dwa wiersze, które nie do końca się ze sobą rymowały.
Chociaż z natury nie był wstydliwy, to odczekał, aż Geralt obróci się tyłem, by rozebrać się do końca. W pijackim widzie ułożył rzeczy w kostkę, później je rozłożył i po prostu zostawił, nie zawracając sobie nimi głowy.
Woda zakołysała się, gdy wszedł do balii, zanudzając się w niej do połowy i wygodnie rozsiadając. Dopiero wtedy spojrzał ponownie na towarzysza, obserwując jak ten powoli zdejmuje z siebie niepotrzebne ubrania, pochylając się przy tym odrobinę.
Często obserwował rozbierające się kobiety. Zawsze się przy tym śmiały, kokietowały, rzucały tymi fatałaszkami na lewo i prawo. Sam Jaskie często im pomagał. Czy to palcami, czy zębami. Wszystko jedno. Teraz jednak uważnie obserwował wiedźmina, wyłapując w tym swoisty rodzaj satysfakcji i przyjemności. Nie śpieszył się, odpinał sprzączki starannie, odkrywał coraz to dalsze rejony silnego, twardego ciała.
Patrzenie na niego było zajmujące i intrygujące zarazem. Pomyślał nawet, przez alkohol rzecz jasna, że chciałby zobaczyć więcej. Dużo więcej.
Fuknął i sapnął jednocześnie, przyłapując się na nieodpowiednim kierunku rozmyślań, obracając się w balii tyłem do mężczyzny, zaczynając obmywać ciało.
- Jak myślisz - zaczął w końcu miękko, starając się by słowa wypowiadane były starannie, bez seplenienia. Piwo zawsze rozleniwiało mu usta. - To zmora czy inne licho? - dopytał, chyba też dlatego, by przerwać milczenie i po prostu odgonić wstyd za to bezczelne lustrowanie Geralta wzrokiem.
- Pewnie nie raz miałeś z taką do czynienia? Znam jedną zmorę. Genevive. Jak tylko mnie zobaczy, nie może się przestać kleić. Nie mogę się wtedy skupić na pisaniu - zamarudził krótko, śmiejąc się zaraz perliście - Oczko mówiła kiedyś, że widziała jedną, ale nie do końca jej wierzę. Zawsze robi wszystko, żeby mnie przebić. Teraz ja jej pokaże. To będzie świetny temat do ballady, przyjacielu - rozłożył się mocniej, odchylając odrobinę głowę i przymykając powieki by chwilę zrelaksować się w tej namiastce luksusu jaką zaoferował im zielarz.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyPon Kwi 20, 2020 8:17 pm

Wiedźmin usłyszał, jak po pewnym czasie bard zmienił pozycję, sądząc po szuraniu, na tyłem do niego. Pomimo impulsu, który powiedziony nagłym zainteresowaniem, podpowiedział wiedźminowi, że może się odwrócić, Geralt tylko rzucił krótkim spojrzeniem  za siebie.
Głupota - zestrofował siebie. Nie będzie przecież wgapiał się w drugiego mężczyznę, nagiego, trzeba tu uściślić. Skąd dopadł go taki szalony pomysł, tego nie wiedział. Zmarszczył lekko brwi, lecz z tych rozważań wyrwał go szybko przyjemny głos barda.

- Gdyby to było licho, albo południca, to prawie bym się ucieszył. Wystarczyłby miecz, aby się jej pozbyć. - Rzekł Geralt, kręcąc głową. - Zmora jednak, to coś zupełnie innego. Zmory to udręczone wyrzutami sumienia dusze, które popełniły okrutny w powszechnym przyjmowaniu występek. Trzyma je na ziemi jakaś nieskończona sprawa, zwykle związana z żyjąca osobą, lub potomkami tej osoby. Ale to nie musi być zmora. Biorąc pod uwagę znikanie kobiet, obstawiałbym bardziej alpa. To wampir o formie kobiety, na inne kobiety bywa niezwykle cięty... Z tym, że alp nie porywa, prędzej po prostu przegania... Nic mi tutaj nie pasuje do konkretnego schematu. Musimy się porozglądać po okolicy, popytać.

Ściągnął koszulę, buty. Wszystko odkładał na równą stertę.
- Ze zmorą miałem do czynienia dwa razy. Raz, kiedy byłem na trakcie z Lambertem. I raz, gdy musiałem ściągać klątwę z kasztelu w północnym Velen. Nie były to specjalnie miłe spotkania. Na pewno nie nadawały się do opiewania w pieśniach. - westchnął, odpowiadając pokrótce na pytanie poety.

Podniósł jeden z mieczy i wyjął osełkę. Powolnym, niespiesznym gestem zaczął szlifować oręż. Zgodnie z naukami Vesemira, wiedźmińskie miecze ostrzyło się co dzień. A Geralt miał w nawyku dbać o swój rynsztunek. Nie raz ocalił mu, i innym, życie.
Ciche, nie drażniące, regularne dźwięki wypełniły małe pomieszczenie.
- Wiesz, Jaskier... - mruknął wiedźmin - Zastanawia mnie też kwestia tego Kota. To może nie ma związku, ale... Jeszcze nie spotkałem Kota, który nie przyciągał problemów. Jeśli na niego wpadniemy, lepiej, żeby miał przy sobie skradzione pieniądze. - oznajmił - Tylko raz spotkałem się z historią, by wiedźmin wziął zapłatę, i zniknął bez słowa. Znalazłem go martwego, w jakieś dwa dni później.
Skończył ostrzenie srebrnego miecza, wziął drugi, zmienił osełkę.

- A ty, masz jakieś przeczucia? Twoja uwaga z tą nieszczęśliwą miłością była nawet ciekawa. Zmarła dziewczyna i jej matka... Coś między nimi musiało się wydarzyć.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyPon Kwi 20, 2020 9:52 pm

Jaskier w milczeniu słuchał, jak ostrze ociera się o osełkę wywołując charakterystyczny, przyprawiający go o gęsią skórkę dźwięk. Spiął się bardziej, zagryzając wargę w lekkim dyskomforcie, stukając palcami o brzeg balii.
Prawdą było, że Jaskier stworzyłby coś z niczego, nawet gdyby historie Geralta okazały się zbyt krwawe i brutalne, a zakończenie mało piękne. Nie kontynuował jednak, jako laik w dziedzinie potworów, tylko kiwając głową.
I tak się przekona, w końcu teraz i on był połowicznym łowcą potworów, ha.

Dopiero gdy Geralt napomniał o Wiedźminie ze szkoły kota, Jaskier jakby ożył, prostując się i obracając nieco bokiem, by spojrzeć na swojego rozmówce.
- Więc uważasz, że jeden z was faktycznie mógłby ukraść naszemu gospodarzowi złoto? - spytał, nagle uświadamiając sobie, że ogląda nagie plecy mężczyzny. Silne, jak wspomniał wcześniej, ale też noszące ślady wielu przebytych bitew. Dostrzegł blade, wypukłe blizny, świadczące o starych obrażeniach, przeplatające się z tymi jasnymi, zaróżowionymi i świeżymi. Miał ochotę spytać Wiedźmina o ich pochodzenie, ba! Nawet dotknąć ich jak jakiegoś pradawnego reliktu, jednak w samą porę po prostu ugryzł się w język.
Dosłownie. Ugryzł się, krzywiąc lekko i biorąc głębszy wdech.
- Koty chodzą swoimi ścieżkami - filozofował pijacko, kiwając przy tym głową. - Ale z kolei wilki są zwierzętami stadnymi. A Ty jesteś sam. Więc może i on nie jest taki, za jakich się ich uważa - zauważył, chociaż gdzieś w środku musiał zgodzić się z Wiedźminem, że sytuacja nie stawiała mężczyzny w dobrym świetle.
- Póki nie masz dowodu, możesz tylko gdybać. Gdybaniem nie zarobisz, czyż nie? A ja nie napiszę ballady. Poza tym - urwał, wracając na swoją pozycję, pochylając się by zmoczyć włosy. Szum wody, tym razem głośniejszy odbił się od drewnianych ścian. - Chciałbym pomóc Lovett'owi. Dobrze mu z oczu patrzy - dokończył, po niedługim czasie wstając i sięgając po nieduży ręcznik, którym starannie otarł ciało, wychodząc ostrożnie z balii. Było to nie lada wyzwanie, bo ciało Jaskra odrobinę chwiało się, mocniej otumanione przez gorącą wodę i krążące w żyłach piwo. Podreptał do jednego ze skromnych łóżek, rozsiadając się na nim i sięgając po lutnię, którą wygodnie ułożył na kolanach.
- Nasz sposób patrzenia na świat bardzo się różni - zaczął na jego pytanie, brzdękając bez ładu i składu w struny. - Widzisz wszystko czarno i biało. Może chodziło o miłosny konflikt. Może dziewczyna kogoś kochała, a rodzice nie zgadzali się na ich związek. Była zła za życia i zła po śmierci - odpowiedział, wzruszając tylko ramieniem.
- Miłość to potężna broń. Nie warto z nią igrać. Może jej wybranek nie był stąd? Nie rozumiem tylko dlaczego zabija kobiety. Logiczne byłoby gdyby zabijała mężczyzn, prawda? - uniósł spojrzenie na Geralta, ponownie w zadumie zagryzając wargę i lekko marszcząc brwi.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyWto Kwi 21, 2020 3:56 am

- Niezbyt. - Mruknął Geralt, krzywiąc się nieco. - Lovett opowiedział mi trochę o zaginionym bratanku. Jedynym zaginionym mężczyźnie. Ponoć był kobieciarzem. Może zmora, o ile to ona, zabija w zemście jego kochanki, sama będąc jedną z nich. Zmory trzymają na ziemi silne emocje, złe uczynki. Być może zazdrość również by zdołała.
To było logicznym wytłumaczeniem, skoro już wiedźmin rozpatrywał sprawę pod kątem zależności.
Na wzmiankę o Kocie wzruszył jedynie ramionami. Nie chciał go oskarżać. Po prostu, sprawa była podejrzana i dość jednoznacznie wskazywała jego winę. O ile nie został porwany przez potwora, w co Geralt szczerze wątpił, opuścił wieś, nie wykonawszy zadania. Takie były fakty, jakie z Jaskrem zdobyli - nic mniej, nic więcej.
- Wiedźmini chadzają samotnie, bo taki mają fach - powiedział racjonalnie Geralt na filozofowanie barda - Dwóch wiedźminów na jedno zlecenie, to jest o jednego za dużo. Styl walki ze Szkół nie jest dostosowany do kooperacji, tylko do jak najszybszej eliminacji zagrożenia. Stosuje się szerokie cięcia, duże doskoki, niewiele bloków. Na wojnie nie byłaby to najlepsza strategia, gdzie ludzie stoją ramię w ramię, w zwarciu. - wyjaśniał dalej, kończąc ostrzenie stalowego miecza. Nie wiedział, czy Jaskier w ogóle go słuchał, ale podejmując konkretny, znany sobie temat, starał się go przystępnie opisać.
Odłożył miecz. Wrócił do wątku.
- Mam nadzieję, że Lovettowi nie dostanie się za chęć pomocy. Widziałeś tych wieśniaków, kiedy się do nas odezwał? Chcieli, aby zamilkł. Jakby przynajmniej było im to nie na rękę. Coś trudno mi wierzyć, by to przez wzgląd na karczmarza. - dodał, na wzmiankę o zielarzu.

Wiedźmin słyszał wyraźnie, kiedy poeta wstał z balli. Słyszał także jego chwiejny krok; niezdecydowane stąpnięcia po mokrej podłodze. Znowu naszła go dziwna potrzeba zerknięcia w jego stronę - tłumaczył to sobie, że chciał sprawdzić, czy bard dotrze bezpiecznie do łóżka; gdyż, być może, procenty podziałały w bardziej spektakularny sposób - złapał się jednak na tym przy pierwszym drgnięciu głowy, i utrzymał ją w miejscu, tłumiąc w ustach przekleństwo. Co go dziś opętało? Jego ciekawość robiła się nieprzyzwoita i kompletnie nie na miejscu. Tak mógłby chcieć spojrzeć na jakąś piękną kobietę, ale, na litość - nie na przyjaciela!
Fakt, że ciekawość Geralta była przez barda skutecznie podsycana, choć, zdaniem białowłosego, kompletnie nieumyślnie, wcale nie sprawiał, by wiedźmin zamierzał ulec takiej pokusie. Zrzucił winę na alkohol i znużenie, i szybko wyrzucił to z głowy.

Kiedy poeta usiadł na łóżku, Geralt wstał i przeciągnął się. Odwrócił się ku poecie, zerkając na niego przelotnie; rozgrzany, podchmielony Jaskier, z zagryzioną lekko wargą, nie był obrazkiem, na który wiedźmin był przygotowany. Sądził, że zerknął przelotnie - lecz znów zerknął o sekundę za długo, wedle swojej rachuby.
Z ust wiedźmina wydobyło się krótkie mruknięcie - czy aprobaty, czy dezaprobaty, ciężko to było wychwycić. A potem wiedźmin odwrócił się, by podejść do balii, i spokojnie, bez większych skrupułów, pozbyć się bielizny.
Kompletnie było mu obojętne, czy Jaskier patrzył, czy też nie. Poczucie wstydu u wiedźminów było bardzo mocno stępione. Tak jak i wiele innych emocji.
Zagłębił się w wodzie i rozparł o ścianki, westchnął. Ciepła woda przyjemnie rozleniwiała mu ciało i umysł.

- Wcale nie widzę wszystkiego na czarno i biało. - parsknął nagle i zmarszczył nieco brwi. Wyraźnie zastanawiał się nad tym, co powiedział o nim poeta, to siedziało mu w głowie, męczyło. - Tak mnie odbierasz?
To był dość powierzchowny osąd. Być może takim dokładnie wydawał się w oczach innych. I było mu obojętne, co inni myśleli, lecz Jaskier...
Na jego opinii jednak mu zależało.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyWto Kwi 21, 2020 11:41 am

- Fach! - żachnął się odrobinę Jaskier, zarzucając mokrymi kosmykami włosów, które w nieładzie padły na jego czoło.- Nikt nie mówił, o innych Wiedźminach. Ale raźniej jest jak ktoś Ci towarzyszy, prawda? Taki znany bard, na przykład. Dużo radości i w walce na pewno nie będzie Ci przeszkadzał - powiedział pewnie. Nie będzie, bo daleki był od przemocy, a i jakoś broń niespecjalnie się go trzymała. Do tego miał dwie lewe ręce, bo gdyby było inaczej, na pewno sam byłby w stanie pokonać tych gachów znad Buiny.
Miał inne talenty. I może właśnie tymi talentami wpasowywał się w Geralta jak mało kto, tak!
Strapił się, ponownie brzdękając struną, wprawiając powietrze w miłą, niską wibrację. Pomyślał o zielarzu, który jako jedyny wyciągnął w ich stronę pomocną dłoń i o mało przyjemnych pijakach, którzy chyba nie pałali do niego sympatią.
- A jeśli zniknięcie jego bratanka ma z tym coś wspólnego? - rzucił nagle, siadając wygodnie, by plecami wesprzeć się o ścianę. - Może należy dopytać Lovetta o tą ciężką atmosferę. Nie dało się nie zauważyć, że nie ma tu wielu przyjaciół - dodał, podnosząc spojrzenie z głaskanej pieszczotliwie lutni.
W tym samym momencie, w którym Wiedźmin pozbył się dolnych partii ubrań, prezentując mu to, co jeszcze chwilę wcześniej chciał zobaczyć. Albo i nie chciał, zważywszy na to, jak bardzo gorąco mu się zrobiło.
- Na Melitele - jęknął miękko, trochę za długo sunąc ciekawym spojrzeniem po ciele Geralta, rozogniony na policzkach o wiele mocniej, niż samby chciał. - Okaż trochę wstydu, przyjacielu. Rozumiem, że możecie być dobrze wyposażeni, ale nie należy tym paradować na lewo i prawo! - rzucił speszony, wbijając spojrzenie w dłonie i nerwowo ruszając palcami w struny. Raz, drugi, piąty.
Speszony Jaskier, na Bogów! Cóż za niezwykły widok. Równie niezwykły jak Smoki w centrum Novigradu.
Serce zabiło mu szybko. Raz, ale na tyle mocno, że poczuł je gdzieś w okolicach gardła. Już nie chciał wybadać kolejnej ilości blizn na ciele Wiedźmina, z obawy o to, jak jego otumanione ciało może zareagować.
Kobiety. Kobiety potrafiły go wyprowadzić z równowagi. Tracił dla nich głowę, stawał się istnym, miłosnym zwierzęciem! Ale mężczyźni? Nigdy. Podziwiał ich męstwo, wychwalał ich przygody, ale myśleć o nich w tak nieprzyzwoity sposób?
Pokręcił szybko głową, do siebie, pragnąc odpędzić uciążliwe jak muchy, myśli.
I nim na dobre przywołał w myślach widok nagiego, Wiedźmińskiego ciała, głos towarzysza zmusił go, by na moment skupił się na pytaniu, w końcu ponownie zerkając na kąpiącego się Geralta.
Widok cieszył oczy, rad był też, że woda zasłaniała to, co powinna.
Milczał długo, zostawiając w spokoju lutnię. Spoczęła obok niemal nagiego ciała, a palce odnalazły rąbek ręcznika, którym zaczęły się bawić.
- Nie. Znaczy, nie do końca tak jest - odpowiedział w końcu, łapiąc się na tym, że swoimi słowami chyba jakoś ubódł swojego towarzysza, całkowicie przypadkowo.
- Nie uważam, że to coś złego. Widzieć świat takim, jakim jest - dodał ciszej, zerkając na małe, ubrudzone okienko, zza którego rozpościerał się ciemny widok nocy.
- Myślę sobie po prostu, że przeżyłeś zbyt dużo i zbyt wiele bolesnych rzeczy, by móc dostrzec go przychylniej. Ja z kolei jestem niepoprawnym marzycielem, pragnę dostrzegać kolory wśród całego tego brudu. Nadzieję. Miłość. Co w tych czasach jest głupie i nierozsądne, kiedy wojna coraz bliżej, a atmosfera w Państwie napięta - westchnął, wzruszając tylko ramieniem.
- Więc nie. Nie uważam, żebyś był zły. Nie uważam, żebyś był potworem, jeśli o to też chcesz zapytać. Jesteś po prostu inny niż ja. Inni niż większość ludzi, których znam.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyWto Kwi 21, 2020 9:00 pm

Niewątpliwie, obecności znanego barda, wiedźmin nie potrafił nie dostrzec. Słysząc jego ton głosu, Geralt uśmiechnął się lekko pod nosem, oczywiście tak, by Jaskier tego nie dostrzegł.
Było w tym grajku coś niezwykle rozbrajającego, coś, co białowłosego mężczyznę potrafiło złapać za serce, choć, oczywiście, nie przyznałby tego na głos.
Na wzmiankę o Lovettcie przyznał poecie rację.

- Zdecydowanie. Zapytamy go o to z rana.

Gdy w chwilę później Jaskier pokraśniał nagle i nawet pokusił o rzucenie komentarza na temat wyglądu mężczyzny, Geralt, zamiast się wstydzić, nagle poczuł coś na kształt zadowolenia. Obstawiał raczej, że trubadur ucieknie gdzieś wzrokiem, odwróci się, bądź go zignoruje - nie spodziewał się zainteresowania i doprowadzenia grajka do rumieńca.
Zarumieniony Jaskier, na łóżku, mnący w palcach biały ręcznik, którym był przepasany, przedstawiał sobą naprawdę fascynujący widok. Wiedźmin z trudem przeniósł spojrzenie gdzieś w bok, kiedy przyłapał się na bezczelnym wpatrywaniu w jego ciało.
Dlaczego, do licha, nie mógł się opanować? Jaskier był mężczyzną, nie powinien wzbudzać jego zainteresowania.

A potem poeta zaczął swój wywód i myśli wiedźmina powędrowały w inną stronę.
Nie spodziewał się tak szczegółowych wyjaśnień. Na pewno nie tego, że bard coraz bardziej rozgryzał jego psychikę. Z dziecinną wręcz łatwością, co według Geralta było niecodzienne. Jakby był przy nim otwartą księgą, a nie mrukliwym zabójcą potworów.

- Hmm. - mruknął, zadumany, gdy przyjaciel skończył mówić. Spojrzał w jego kierunku. Coś nadal ciążyło mu na sercu. - Oby przeczucie cię nie myliło.

Sam Geralt nie miał się za dobrego człowieka. Był mutantem, odmieńcem. Żył z tą myślą na co dzień. Przestrzegał sztywnych zasad i robił to, co było trzeba, żeby zachować ład i porządek. Nic mniej, nic więcej. Tak o sobie myślał.

- Opowiedz coś, Jaskier. - rzucił nagle, zmieniając temat - Co robiłeś wcześniej. Co cię przywiało w te strony? - wymyślił na poczekaniu pytania, biorąc wodę w dłonie i przemywając twarz. Czasem nie lubił paplania Jaskra. Ale zwykle lubił. A już szczególnie lubił, gdy byli sam na sam i nie musiał go pilnować, żeby ten, w monologu, przypadkiem nie zwabił jakiegoś pobliskiego potwora.

A lubił podwójnie, kiedy Jaskier siedział tak, w samym ręczniku, z mokrymi włosami i zakłopotanym spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyWto Kwi 21, 2020 9:52 pm

Przeczucie Jaskier akurat miał zazwyczaj dobre. Co prawda był jak ćma, która leciała do światła i przyczepiała się do bardziej intrygujących ludzi, jednak Ci właśnie ludzie na ogół sprawiali, że życie barda robiło się bardziej kolorowe.
Jak Oczko. Albo Geralt.
Może to jego natura, ta naiwna i właśnie dobra sprawia, że woli patrzeć na innych w pozytywach, niżeli na starcie ich przekreślać.
Chciał nawet jeszcze coś dodać, ot, i z większej sympatii i by zająć czymś myśli i rozluźnić dziwnie erotyczną atmosferę, która kręciła go w nosie. Im więcej bowiem mówił, tym mniej skupiał się na sporych atutach wiedźmina, które majaczyły mu przed oczami jak cycki Violetty z Velen.
Najlepsze piersi jakie w życiu widział, nie kłamię!
Nim jednak wyrzucił z siebie dalszy monolog, pytanie Geralta odrobinę zbiło go z tropu i sprawiło, że ponownie zmarszczył kształtne brwi, częściowo zdziwiony, a częściowo mile połechtany tym, że Geralt od ich zapoznania, w końcu zadał mu pytanie dotyczące jego osoby.
Uwielbiał o sobie mówić.
- Co mnie przywiało w te strony, pytasz? - rzucił, sięgając po lutnię, jakby ona w dużej mierze pozwalała mu się skupić. Jego aksamitny głos miło komponował się z dźwiękiem cicho trącanych strun, zamieniając zwykłą prozaiczną opowiastkę w bardziej interesującą.
- Świat mnie wzywa. Podróże, odkrywanie świata. Szukanie historii, które mógłbym opowiedzieć. Studiowałem w Oxenfurcie i tam też przez rok nauczałem na akademii - powiedział, odchylając głowę i wpatrując się w sufit, dając się ponieść swojej prywatnej historii.
- Ale to nie było życie dla mnie. Pragnąłem pisać, grać i śpiewać. Poznawać, smakować i kochać, a do kochania jest wiele, przyjacielu! - Uśmiechnął się wesoło.
- Kto by pomyślał, jeszcze kilka lat temu, ja, Julian Alfred Pankratz wicehrabia de Lettenhove, będę siedział tutaj ze słynnym wiedźminem z Kaer Mohren - westchnął błogo, zaraz jednak gryząc swoją wargę i milknąc. Rozpędził się biedny w swojej opowieści, czując się na tyle swobodnie by wyjawić mu prawdziwe pochodzenie, bo przecież Jaskier Jaskrem nigdy od początku nie był.
Co za faux pas! Co za kolejny wstyd tego wieczoru.
Odchrząknął, spoglądając na mokrego Geralta. Widok zlanej wodą twarzy nadawałby się na niejedną balladę.
- Tak czy inaczej - kontynuował - po prostu podróżuję, idę na przód, gram tam, gdzie mnie chcą i tam gdzie nie chcą. Może kiedyś osiądę na stałe w jakimś wielkim mieście.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptySro Kwi 22, 2020 5:22 am

Geralt uśmiechnął się kątem warg.
- Wicehrabia de Lettenhove? - powtórzył w głos, w zaintrygowaniu - Tym mi się dotąd nie chwaliłeś.

Wiedźmin zmoczył włosy, a potem zajął się powolnym zmywaniem kurzu z przedramion. Jechanie konno każdym większym traktem zawsze kończyło się tym samym; tonięciem po uszy w pyle.
- Kiedy nauczyłeś się grać i śpiewać? To coś, co lubiłeś robić od dziecka? - zadał kolejne pytanie. Sam nie miał możliwości wybrania sobie zawodu. Od młodości szkolono go na zabójcę potworów. Nie miał do powiedzenia nawet słowa w tym temacie, więc był ciekaw, jak wyglądała historia poety, tak od niego różnego.
Pytania były proste, życiowe. Czasami Geraltowi brakowało właśnie prostych, szczerych rozmów. Kiedy nie uganiał się za zjawami, nie goniły go akurat utopce i nie musiał zważać na język przy ważnych osobistościach, bądź słuchać rozkazów próbujących nim manipulować możnowładców, szczere rozmowy były dobrą odskocznią od wytężania umysłu, żeby nie dać się zabić.

- Skąd wiedziałeś, że to twoja droga? Zostawiłeś wszystko i po prostu zacząłeś podróżować? - upewnił się, czy dobrze zrozumiał. - Zrezygnowałeś z tytułu, dla tworzenia pieśni?
Nie było w jego głosie oskarżeń czy drwiny. Jedynie czysta ciekawość motywów przyjaciela.
Z mokrymi włosami, bez zawziętej miny, Geralt prezentował się teraz niezwykle... ludzko. Czasem, gdy zapominał o tym że jest mutantem, kiedy opuszczał nieco maskę niewzruszenia, był po prostu zwykłym, normalnym człowiekiem. O białych włosach i dziwacznych oczach, poorany bliznami, ale zdecydowanie, całkowicie ludzki.
- Ja nie pamiętam swojego dzieciństwa. Nie wiem, czy potrafiłbym robić cokolwiek innego, niż robię. - dodał, dla wyjaśnienia. - Nie pamiętam nic od początków szkolenia w Kaer Morhen.

Puścił Jaskrowi dłuższe spojrzenie. Nie dlatego, by znów zadać pytanie. Po prostu podziwiał w ciszy barda brzdąkającego w lutnię, który, skupiony na owych pytaniach, wyglądał jakoś zaskakująco krucho, niewinnie i... Uroczo, to chyba było najlepsze słowo. Dokładnie uroczo, choć tym słowem wiedźmin opisywał dotąd jedynie niewiasty. I jedynie we własnych myślach.

Odwrócił spojrzenie, płucząc włosy w wodzie.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyCzw Kwi 23, 2020 9:18 pm

Jaskier ponownie zmarszczył brwi, a robił to wyjątkowo często tego wieczoru. Na wzmiankę o swoim tytule, trochę się skrzywił, a trochę uśmiechnął kącikami ust, kręcąc jedynie głową.
Zawahał się, jakby myśląc czy dalsze odpowiadanie na pytania będzie dla niego korzystne, ostatecznie chyba decydując się na prawdę.
Mieli bowiem razem podróżować, jakim przyjacielem by był, gdyby teraz kłamał mu w żywe oczy.
Poza tym, ciężko było nie skorzystać z pytań zadawanych przez Wiedźmina. Słuchanie jego głowy było równie pasjonujące co wygląd. Niski, głęboki, bard wychwytywał w nim nawet dość melodyjne nuty, kiedy w zamyśleniu przeciągał samogłoski.
Obserwował więc, jak wiedźmin obmywa silne ramiona, zaczynając kolejną opowieść.
- Miałem lat osiem, kiedy nauczyłem się pisać. W wieku lat dziewiętnastu nauczyłem się pierwszych rymów i melodii. Targała mną wtedy miłość. Najszczersza i najczystsza do nijakiej kontessy de Steal - rozmarzył się poeta, przymykając na moment powieki. Dobrze było powrócić do starych historii, do przyjemnego etapu w swoim życiu.
- To dzięki niej jestem tym, kim jestem. Pragnąłem przekazać jej moje uczucia w najpiękniejszy sposób. Lubiła muzykę, teatr, uwielbiała ballady. Była piękna, przyjacielu. Dla niej nawet Wiedźmin zostałby poetą - uśmiechnął się.Trudno było przewidzieć jak potoczyła się ich historia. Z pewnością jednak nie po myśli barda, który był teraz w miejscu, w którym był. Bez pięknej kobiety u boku.
Na kolejne pytania nawet się zmieszał, zaśmiał cicho i podniósł dumnie podbródek.
- Cóż, Zostałem Jaskrem po tym, jak grożono mi śmiercią. Jestem próżnym uciekinierem, mój drogi. A podróże...Jak już mówiłem, za dużo mnie czeka, bym miał spędzić życie w jednym miejscu. Mógłbym osiąść w jakimś mieście, żyć jak inni. Nudno, monotonnie. Ale to nie dla mnie - odłożył w końcu lutnię i po prostu położył się na łóżku, wspierając ręce za głową. Wyprężył się, wiercąc chwilę, by odnaleźć dogodną pozycję do dalszej rozmowy. Skupiał się bardzo, gdy kąpiący się Wiedźmin uciekł sprzed jego wzroku.
- Czuję, że czekają nas niezwykłe przygody - przyznał z pijackim, szerokim uśmiechem.
Obrócił głowę, tylko przelotnie zerkając na Geralta.
- Myślę, że odnalazłbyś się w czymś. Chociaż z drugiej strony, trudno jest porzucić coś, z czym jest się psychicznie związanym, mam rację? - spytał.
- Nie czujesz się samotny? - dodał zaraz, myśląc o wielu samotnych wędrówkach szlakami, czasami bez nawet jednej osoby napotkanej po drodze.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyPią Kwi 24, 2020 10:26 pm

Określenie "psychicznie związany" było chyba nadinterpretacją, w pojmowaniu Geralta. Nie czuł szczególnego związku z czymkolwiek. Ani kimkolwiek, jeśli miał być już szczery. To były te plusy bycia mutantem, które zdecydowanie ułatwiały mu życie.
Chociaż?... Gdy się tak zaczął głębiej zastanawiać, to był nawet całkiem przywiązany do swoich mieczy. I konia. Ale chyba nie o to dokładnie chodziło bardowi.
Znowu zajął się myciem.
- Porzucić bycie wiedźminem? - zapytał zdziwiony Geralt, wyraźnie dumając nad pytaniami Jaskra - To jak kazać elfowi się zestarzeć, albo zabronić krasnoludowi kląć. To nie jest hmm... mój osobisty wybór, czy coś odwracalnego. - znowu spłukał włosy, dając sobie więcej czasu na odpowiedź.

Czy gdyby ktoś kazał mu zmienić zawód, Geralt odnalazłby się w czymkolwiek innym? Gdyby nie było już żadnych potworów do ubicia, czy miałby jakąkolwiek szansę odnaleźć się w takim świecie?

- Wiesz, Jaskier. Niekiedy wiedźmini stają się zwykłymi rębajłami. Najemnymi zbirami. Albo płatnymi mordercami. Nie słyszałem jednak, by którykolwiek zajął się nagle czarostwem albo pisaniem książek. - oparł głowę o ściankę balii i zapatrzył się w sufit - Nie myślałem nigdy o przebranżowieniu. Może, gdyby było coś... Coś co pochłonęłoby mnie na tyle, by się temu poświęcić... Zaraza, nie wiem. To tylko gdybanie. Żyję już dość długo. Nie znalazłem dotąd niczego takiego. - wzruszył obojętnie ramionami.
Na drugie pytanie Jaskra, usta zabójcy potworów ułożyły się w cierpki wyraz.

- Nie czułem się samotny. - objaśnił z nieodgadnionym wyrazem twarzy, przesuwając palcem po krawędzi balli, rzuciwszy bardowi krótkie spojrzenie. W jego słowach był nacisk na "czułem" jako słowo klucz. Zamyślił się znowu. Starał się jak najprzystępniej wyjaśnić swoje podejście. Nie był pewien, czy będzie potrafił dobrze przekazać sens. - Nie miałem porównania, żeby się tak czuć. Zawsze, odkąd pamiętam, podróżowałem sam.

Taka też była prawda. O ile inni wiedźmini czasem przyłączali się do jakichś karawan czy podróżnych, Geralt był typem mruka. Nie lubił zagadywania, zawracania głowy - lubił ciszę i spokój. Z własnej woli nie przyłączał się do obcych ludzi, o ile ktoś mu nie płacił za to z góry. Tam gdzie byli ludzie, były też zbędne problemy.
- Wstaję. - uprzedził tym razem, mając na uwagę poprzednią, dość silną reakcję barda. I dość zabawną, w ocenie Geralta.
Odwrócił się tyłem. Sięgnął po ręcznik, wytarł mokre ciało.
Powinien czuć jakikolwiek stopień zawstydzenia. Nie czuł zupełnie.
Przewiązał ręcznik na biodrach, podszedł do łóżka i ziewnął przeciągle, pocierając twarz.
- Jutro czeka nas sporo pracy. - Oznajmił - Postaraj się szybko zasnąć.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
Toss a coin to your Witcher F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptyNie Kwi 26, 2020 8:09 pm

Jaskier umilkł na moment, wsłuchując się w niski głos Wiedźmina, zagryzając nieco wargę. Myślał nad swoimi słowami, może nieco na wyrost w stosunku do Geralta, wszak trudno mu było postawić się w jego sytuacji.
Nie znali się długo, chociaż paradoksalnie bard miał przeczucie, jakby ta znajomość trwała naprawdę długo. Sam był normalnym człowiekiem, ot! Człowiek z pasją i talentem, który, jeśli tylko sobie zażyczy, mógłby zająć się zupełnie inną profesją. Swoją wybrał sam, dobrowolnie, bez konieczności przejścia prób, o których słyszał to tu, to tam, choć nigdy nie zagłębiał się bardzo w temat.
Nie lubił ciężkich historii.
- Chciałem przez to powiedzieć - zaczął, lekko unosząc się na łokciu, po tym jak mężczyzna oznajmił, że kończy kąpiel. Rzecz jasna odczekał na tyle, by nie natrafić ponownie na widok roznegliżowanego ciała, co zapewne znowu wprowadziłoby go w rozanieloną reakcję niczym u wstydliwej niewiasty. - Że może na starość, kiedy uznasz, że walka za bardzo Cię męczy, zajmiesz się...Cóż. Ogrodnictwem. Albo hodowlą bydła? - rzucił, uśmiechając się. - Nie chodzi o to, byś nagle w jakiś magiczny sposób przestał być sobą. Bądź Geraltem. Tylko mniej morderczym -  zażartował, odprowadzając mężczyznę spojrzeniem, gdy podążył w stronę łóżka.
Myślenie jego, w odróżnieniu od doświadczonego wiedźmina, różniło się na pierwszy rzut oka. Jaskier podchodził do życia niefrasobliwie, nie czując czyhającego zagrożenia, widząc wszystko w czasami zbyt optymistycznych barwach. Naturalnie i szczerze, duszą, która chyba nigdy nie zaznała rzeczywistego bólu.
Na słowa Geralta, pokiwał głową. Rzeczywiście, jutrzejszy dzień zapowiadał się fascynująco, choć oznaczało to wczesną pobudkę. Po dwóch dniach, Jaskier czuł rozchodzące się po jego mięśniach zmęczenie, które współgrało w coraz mniej odczuwalnej dawce alkoholu we krwi.
Dalej jednak brzdękał na lutni, ułożony wygodnie na łóżku, w połowie nagi i wpatrujący się w sufit. Coś mruknął, coś podśpiewał, ale robił to cicho, by nie zakłócić spokoju Wiedźmina i nie narazić się na jego gniew.
Zły Geralt był nieprzyjemnym mrukiem i beształ go jak małego chłopca, a wtedy poeta, jak ten mały chłopiec, obrażał się teatralnie, próbując wydębić od nieugiętego mężczyzny przeprosiny.
Bo jak to? Bez przeprosin?
Nie był pewien, ile tak grał. Palce same po prostu zwalniały coraz to bardziej, gdy ciężkie powieki zamykały się, by ostatecznie zasnąć w towarzyszącej ciszy, z ukochanym instrumentem na torsie.
Powrót do góry Go down
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Arkash

Data przyłączenia : 28/10/2017
Liczba postów : 520
Toss a coin to your Witcher 19fd89a19f701387af7381b60e96026ac7195af9r1-250-149_hq


Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher EmptySro Kwi 29, 2020 3:08 am

Geralt zasnął niedługo po tym, jak przestał słyszeć dźwięki lutni. Już nie miał ochoty uciszać brzękającego na lutni barda, po prostu poczekał w milczeniu, aż jego towarzysza zmorzy sen. Wnioskował z jego oddechu, że nastąpi to szybko, bo robił się coraz bardziej regularny i głęboki, zwiastując uspokojenie organizmu. Jakkolwiek cicho trubadur by nie grał, nadwrażliwy słuch wiedźmina i tak nie zdołałby tego zignorować. Mężczyzna zasłyszał informację, że niektórych ludzi koił dźwięk melodii przed snem, jednak wiedźmin nie miał wypracowanego przyzwyczajenia, by ignorować dźwięki, lub się przy nich wyciszać, wręcz przeciwnie, szkolono go do tego, by pozostawać czujnym na jakikolwiek dźwięk różny od naturalnej ciszy.
Był na tyle zmęczony, że twardym snem przespał aż do rana.

Nastał świt, ptaki rozśpiewały się, a Geralt przełożył się niechętnie na drugi bok. Uchylił powieki, przeciągnął się i powiódł wzrokiem po pomieszczeniu upewniając się, że nic od wieczoru nie uległo wewnątrz zmianie. W końcu, zawiesił spojrzenie na bardzie.
Zawiesił je może nieco dłużej, niż zwykle zajmowało mu obserwowanie innych ludzi. Inni ludzie nie byli w żadnym stopniu tak przyciągający wzrok, zdaniem wiedźmina; tylko Jaskier miał w sobie coś takiego, co skutecznie wybijało Geralta z rytmu. Próbował sobie nawet odpowiadać na pytanie, co to takiego; wymieniał tu jego czarujący uśmiech, niebieskie, ufne oczy, radosną ekscytację, którą bard przejawiał przez większość czasu, a zwłaszcza wtedy, kiedy grał, a nawet brał pod uwagę głos - nic jednak, oddzielnie, nie naprowadziło go na słuszny trop. Może więc po prostu chodziło o osobę i tyle w tym temacie. Jaskier miał osobowość, wobec której Geralt, choć bardzo próbował, nie mógł być obojętny. Do takich wniosków doszedł, wstając z łóżka, by zacząć się ubierać w złożone zeszłego wieczoru rzeczy.
Spodnie, buty, koszula, kaftan... Zostały jeszcze części zbroi.
Postanowił obudzić już barda, dając mu czas na rozbudzenie się. Zamiast jednak zrobić to w jakiś życzliwy sposób, wiedźmin nie namyślał się wiele.

- Jaskier, pobudka. - rzucił w jego stronę, nawet się nie oglądając, tonem, zdawało się, kompletnie wyzbytym z emocji.
Dokładnie tym tonem, którego używał zawsze na trakcie i wśród ludzi. Znacznie lepiej wychodziło mu bycie oschłym, niż próby pokazywania swojej ludzkiej strony.
- Mamy robotę.

Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy nie załatwić wszystkiego samemu i nie wrócić już z łbem zmory do zielarza, nie narażając barda na uszczerbek na zdrowiu, ale gdyby Jaskier obudził się szybciej i zechciał zacząć go szukać, samotnie, mógłby wpakować się w jakieś jeszcze większe problemy. Lepiej już było go mieć na oku, według rozważań Geralta.
Ta wioska wcale mu się nie podobała.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Toss a coin to your Witcher Empty
PisanieTemat: Re: Toss a coin to your Witcher   Toss a coin to your Witcher Empty

Powrót do góry Go down
 
Toss a coin to your Witcher
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Zona scriptum :: Spin-off-
Skocz do: