|
| Autor | Wiadomość |
---|
CookI will bite you
Data przyłączenia : 01/07/2017 Liczba postów : 112 Cytat : I like my men like I like my coffee... incapable of loving me back. Wiek : 24
| Temat: Party×Party Sro Lip 19, 2017 4:02 pm | |
| Party×Party Tawerna pod wiedźmim łbem zaprasza! Mendacium, pozornie spokojna kraina o zróżnicowanym klimacie – wystarczy przejść przez las, by będąc wcześniej na słonecznych równiach, dojśc do zimowej krainy. Na dodatek świat ten przepełniony jest magią, jednakże przez to pojawiają się tereny zwane Zepsuciem. Jak powszechnie wiadomo każdy człowiek ceni sobie błogi spokój, siorbanie piwa w karczmie czy przyglądanie się wypasającym kozom. Jednak na świecie nie ma przecież tak dobrze, bo zło nigdy nie śpi, więc ktoś musi się tym zajmować – właśnie dlatego istnieją ludzi znani jako najemnicy, zazwyczaj pojedyncze jednostki o ponadprzeciętnych zdolnościach, które zajmują się wykonywaniem zleceń. Zadania polegają na odwiedzeniu terenów Zepsucia, by zdobywać specjalne przedmioty, tak zwane artefakty. Cóż, może nagroda za nie wysoka, lecz jeden błędny krok na Zepsuciu może kosztować więcej niż głowę. X i Y to dwójka najemników, którzy można uznać, że na pewien sposób się dopełniają, dlatego też stworzyli drużynę, dla której może się zdawać nie ma rzeczy niemożliwych do zdobycia, zleceń nieraz dla nich brakuje, a wszelkie obszary Zepsucia to dla tejże dwójki wycieczka krajoznawcza. Czy kolejne zlecenie, którego się podejmą będzie takie samo jak zazwyczaj? X – Varyesha Y – Cook |
| | | VaryeshaI will bite you
Data przyłączenia : 10/07/2017 Liczba postów : 124
Cytat : Lasciate ogne speranza, voi ch'entrate Wiek : 36
| Temat: Re: Party×Party Sob Lip 29, 2017 2:33 am | |
| Rasa: Nychteri (Nocny Elf w mowie ludzi) Wiek: ???/wygląda na 27 Wzrost: 176 cm Waga: 74 kg Profesja: Najemnik Ranga: Freelancer/Spacerowicz Specjalizacja: czerwona mana, czarna mana, biała mana, bezkolorowa - Pryzmat (tworzenie artefaktów) Inne umiejętności: walka krótką bronią białą, przetrwanie w dziczy, różne zdolności powiązane z najemniczym fachem
Gorrigens, dla towarzyszy broni Regis, jest jednym z niewielu Najemników którzy przeżyli chyba wszystko na terenach Zepsucia. Od lat wędruje po tych spaczonych przez bezkolorową manę ziemiach, walcząc z wynaturzeniami, zdziczałymi konstruktami, skorumpowanymi artefaktami... i z ludźmi, którzy ulegli wpływowi wysoce korodującej bezkolorowej mocy magicznej.
Jako mag, należy do mocno przetrzebionej klasy, która niegdyś była gwarantem równowagi świata - pięć szkół, pięć kolorów, pięć gałęzi many, wykorzystujących aktywność bezkolorowej i nadających jej konkretny cel. Niestety, wystarczyło kilka zgniłych osobowości, parę pokazów potęgi dla zastraszenia szarego ludku... i ten szary ludek nagle powstał, stwierdził że trzeba zniszczyć magów, i tak skutecznie na nich polował, że nagle zrobiło się ich zbyt niewielu by efektywnie przetwarzać bezkolorową manę. Dzień dobry, Zepsucie. A co najlepsze - ludzie obwinili za to kogo? Oczywiście, że magów!
Na szczęście wśród Najemników nie znalazło się miejsce dla idiotów i magofobów. Regis znalazł tutaj swój kąt, przyjaznych ludzi, niestety często zmieniających się towarzyszy wypraw... nocne elfy żyją bardzo długo, a on miał to (nie)szczęście że z każdej wyprawy wracał... albo z łupem, albo z ekwipunkiem pochowanego gdzieś w Zepsuciu towarzysza.
Ostatnio jego ścieżki splotły się z Najemnikiem z północy, z regionu najcięższych śniegów i najdzikszych wichrów. Rosły wojownik bardzo często doprowadza go na skraj cierpliwości, ale... po kilkunastu wspólnych udanych wyprawach, nie sposób nie polubić nawet takiego idioty. Do tego ich umiejętności zaskakująco dobrze się zazębiają i uzupełniają, podobnie ich zalety i niedociągnięcia. Trivia: - nie lubi zwierząt - i z wzajemnością. Wyczuwają od niego czarną manę oraz Pryzmat i albo trzymają się z daleka, albo atakują. - nie mówi zbyt wiele, ale kiedy się odezwie, wyraźnie słychać w jego wspólnym śpiewność jego rodzimego języka. - spokojny, opanowany, może nawet chłodny - ale pod tym siedzi diabeł, nie zawaha się przed zrobieniem czegoś paskudnego, ośmieszającego, i mniej lub bardziej bolesnego komuś, kto mu nastąpił na odcisk. - jako mag filtrujący aż trzy kolory jest niezwykle cennym sojusznikiem i wiele państw by chciało mieć go na usługach. Trzyma się jednak z daleka od polityki, zawsze cytując neutralność Najemników jako podstawę odmowy. - jest uzależniony od Czerwonego Ziela - paskudnej małej roślinki, która palona regularnie wzmacnia organizm, w zamian odbierając sny. Osoba uzależniona po prostu nie śpi w nocy, bo tego nie potrzebuje - do czasu. Każdy z użytkowników co pewien czas, zależnie od ich kondycji oraz profesji, zapada w śpiączkę na jeden do trzech dni. W tym czasie wszystkie nagromadzone sny spadają na wymęczony umysł jak harpie. Koszmary też, oczywiście. Niektórzy mają od tego prorocze sny - ale nie jest to źródło wizji warte swojej ceny. _________________ Wszechstronny i wszechwładny. Try me, peasants~ |
| | | CookI will bite you
Data przyłączenia : 01/07/2017 Liczba postów : 112 Cytat : I like my men like I like my coffee... incapable of loving me back. Wiek : 24
| Temat: Re: Party×Party Nie Lip 30, 2017 10:17 pm | |
| Rasa: Lyntrath, znana w tym regionie jako Człowiek Północy lub Lodowy Gigant. Wiek: Blisko 30, dokładnie trudno określić ze względu na brak liczenia lat wśród jego ludu. Wzrost: 203 cm Waga: 107 kg Profesja: Najemnik Specjalizacja: defensywa, wykorzystywanie sztuk wojennych. Inne umiejętności: zahartowane ciało, przez co obrażenia fizyczne są mniej odczuwalne, walka przy użyciu tarczy oraz pięści, przetrwanie w trudnych do życia warunkach. Cechy rasowe: odporność na ekstremalnie niskie temperatury (co powoduje jednocześnie podatność na wysokie), zwiększenie wszystkich atrybutów fizycznych, zwłaszcza w obrębie kończyn, ciało od wewnątrz pokryte warstwą lodu (włącznie z organami). Pomimo braku zdolności magicznych, we krwi noszą zdolność zamrożenia wszystkiego wokół nich, włącznie z samym czasem, jednakże jest to uważane za jeden z mitów. Jedyna słuszna tarcza dla Kallelda. Kalleld wychowywał się w regionach północnych pustyń – miejscu pokrytym niemalże w całości twardym jak skała lodem, gdzie wieczna zamieć to codzienność, zaś Słońce nazywane jest po prostu anomalią pogodową. Zwierzyna w rozmiarze plus size w tamtym terenie również była codziennością, dodatkowo jeszcze zaopatrywała tamtejszy lud we wszystko. Pochodzi on z walecznego plemienia znanego jako Plemię Wilka – jednej z wielu odnóg rasy Lyntrath, Lodowych Gigantów, która kult oddawała właśnie tym zwierzętom. Jego podróż do Nowego Świata (jak zwykli nazywać go Lyntrathczycy) można nazwać... Koniecznością, którą wymusił los. Dosłownie z dnia na dzień jego wioska po prostu zniknęła bez śladu w śnieżycy, gdy ten wyruszył upolować swego pierwszego w życiu Lodowego Wilka (jako rytuał pełnej dojrzałości, fizycznej oraz mentalnej). Jednakże pogodził się dosyć szybko z utratą całej rodziny. Plemię Wilka nie miało zwyczaju rozczulania się nad czymkolwiek, wszystko było dla nich częścią cyklu, czymś co po prostu musiało zostać utracone, by mogło nastać coś nowego. Przez drogę nawet nie pomyślał, że opustoszałe miasta, zmutowana zwierzyna czy inne wynaturzenia mogłyby okazać się niszczącym efektem, który powodowała nieznana energia, a wszystko co spotykał na drodze mogło równać się ze śmiercią niejednego wędrowca, który próbował przebyć chociaż kawałek tej drogi. U kresu drogi wstąpił do najemniczej gospody “Pod Wiedźmim Łbem”, cały umorusany we krwi, pokryty ranami, lecz dumnie niosąc na sobie śnieżnobiałe futro. Co go pchnęło, że to miejsce może teraz nazwać domem, a bycie Najemnikiem swym zawodem? Ciężko to chyba wyjaśnić, lecz najczęściej słyszy się od niego, że Wilki nigdy nie znikną z kart historii. Ostatnimi czasy nawiązał pewne braterskie więzy (jego zdaniem) z niezwykle uzdolnionym Najemnikiem, który włada szamańskimi wręcz mocami. Wydaje mu się dosyć zestresowaną (i straszną) osobą, dlatego stara się jak najczęściej rozluźnić atmosferę. Na domiar złośliwości losu ich zdolności się zbyt dobrze ze sobą uzupełniają, przez co chyba już są skazani na bycie drużyną. Random facts:☿ Specyficznie zacieśnia więzy ze swym współtowarzyszem, wpraszając się do jego łóżka, kąpieli, niemal wszędzie, nie zapominając o gestach zwierzęco-podobnych, a wszystko zgodnie z plemiennymi tradycjami. ☿ Pomimo bycia oficjalnie dojrzałym, to mentalnie trzyma się w nim swawolne szczenię – lubi się po drodze wydurniać, o droczeniu z towarzyszem nawet nie wspominając. ☿ Nie lubi ukazywać chwil słabości, aby zbędnie nie zadręczać innych swoim stanem, dlatego ból zawsze trzyma za maską uśmiechu. Wszakże odczuwa normalnie każdą ranę, lecz musi naprawdę być źle, by wspomniał o bólu. ☿ Posiada straszliwie donośny głos, ciężko go (niestety) zgubić. ☿ Ponad jedzenie mięsa ceni tylko lód – taki naturalny, najlepiej z wiecznie zmarzlin, chociaż taki zimowy też ujdzie. ☿ Zbroja nie była w żadnym wypadku jego pomysłem, mógłby walczyć nawet tak, jak go matka na świat wydała, ale BHP nawet Najemnika nie ominie... ☿ Wilki traktują go jak część stada i z wzajemnością – może oprócz tych z terenów zepsucia. |
| | | CookI will bite you
Data przyłączenia : 01/07/2017 Liczba postów : 112 Cytat : I like my men like I like my coffee... incapable of loving me back. Wiek : 24
| Temat: Re: Party×Party Pon Lip 31, 2017 8:58 pm | |
| – Gahaha, no panowie, to już ostatni na dziś, bo jutro czas znów ruszać za zleceniami! – rozbrzmiewał donośny głos wielkoluda, który wymachiwał pełnym po brzegi kuflem z piwem. Nie ma opcji, by w tej gospodzie ktoś nie był w stanie go rozpoznać, toż to jedyny w swoim rodzaju Kalleld! Właśnie postawił następną kolejkę dla swych współtowarzyszy, przecież trzeba się dzielić, ot co! A że on żyje jedynie, by Plemię Wilka nie zaginęło na kartach historii, to rozpijanie każdego wędrowca w tawernie stało się już tradycją. – Zdrowie za to, żebym po powrocie mógł wam postawić kolejne takie! – wykrzyknął przed opróżnieniem kufla do dna. Wstawiony Kaye ma jeszcze lepszy humor niż normalnie. Teraz tylko zakłady – ma przekichane u towarzysza czy mu daruje? Nigdy to nie jest pewne, nigdy! Czasem wolałby walczyć ze stadem szyszymor i dwiema wiedźmami na dodatek! Przeskoczył dosyć sprawnie nad stołem, kierując się do schodów. – Jeżeli rano znajdziecie mnie martwego w sypialni, to nie gniewajcie się na Regisa. – zażartował jeszcze przed wejściem ciężkim krokiem na piętro. Teraz ruletka – albo czarodziej już śpi, a przynajmniej udaje, albo szykuje się jeszcze pogawędka. Stanąwszy przed drzwiami pokoju, kulturalnie zapukał (może i jest z plemienia, ale kultura nawet tam jest!), lecz nie czekając na odpowiedź, otworzył powoli drzwi, wsuwając na początek głowę. – Hej. – powie krótko, witając się uśmiechem. Pozory musi zachować. Może i sprawiał pozory natrętnego, ale wizyty u brata broni nigdy nie odmówi. No i jego pokój jakoś zawsze wydawał się fajniejszy, czystszy i pachniał jakimiś ziółkami. – Gotowy na jutro? – dopyta jeszcze, wchodząc do środka i zamykając zaraz za sobą drzwi. Sam nigdy nie bierze za dużo, więc chociaż pomoże w razie co nosić rzeczy towarzysza. – Jak obstawiasz, jakie tereny tym razem będą nasze? Założę się o skrzynkę lodu, że tym razem będzie tam mokro i z domieszką ruin. – po chwili wpatrywania się w mężczyznę, podszedł powoli do niego i pochylił nad jego uchem, wzdychając cicho, dłonie zaś oplótł powoli wokół elfa. Typowe dla niego, gdy czuje potrzebę zacieśniania więzów z towarzyszem, no i zwrócenia uwagi na niego. – Lecz nim mi odpowiesz na to, to powiesz mi czy to ta nowa mikstura do mycia włosów? – dopytał się żartobliwie, po uprzednim wepchnięciu nosa we włosy elfa. – Chyba rozumiem, dlaczego wszyscy stoją w kolejce do Ciebie. A tak na serio, czy mam się spodziewać twojej drzemki bardziej podczas podróży, zlecenia czy drogi powrotnej? – nie ukrywał lekko rozbawionego tonu głosu, gdy to mówił, chociaż w głębi serca wciąż się martwił, gdy to nagłe zaśnięcie może zaatakować Regisa. |
| | | VaryeshaI will bite you
Data przyłączenia : 10/07/2017 Liczba postów : 124
Cytat : Lasciate ogne speranza, voi ch'entrate Wiek : 36
| Temat: Re: Party×Party Pon Sie 21, 2017 10:16 pm | |
| Regis, co było łatwe do przewidzenia dla kogoś kto go bliżej poznał, jeszcze nie spał. Siedział na starym fotelu, wypatrzonym i upolowanym na pchlim targu w mieście obok, i zatopiony był w lekturze. Niedawno jego kontakt w sąsiedniej stolicy zdobył dla niego tę i kilkanaście innych pereł, zapłacił za nie krocie, ale warto było. Te traktaty magiczne może były wiekowe, ale podchodziły do niektórych spraw w zupełnie inny sposób niż dzisiaj skąpo publikowane księgi, ba! Inaczej niż te, z których sam się uczył w młodości. A ile interesujących punktów widzenia na sprawy uważane dzisiaj za oczywiste... sączył więc orzeźwiające czereśniowe wino i relaksował się przy lekturze. Słyszał doskonale odgłosy z parteru karczmy, gdzie w sporym gronie Najemników aktualnie pomiędzy zleceniami królował Kalleld. Jak zwykle, zresztą. Wielki barbarzyńca z Północy zawsze musiał być duszą towarzystwa... coś powiązanego ze stadem, czy jakoś tak. Potrzeba powiązań z grupą. Elf niezbyt pojmował mentalność takich plemion, ale nie zamierzał kwestionować tłumaczeń wielkoluda. On się na tym znał lepiej, wychował się w końcu w takim środowisku... ale niektóre odruchy mógłby sobie odpuścić zdecydowanie. Takie jak brak poszanowania dla przestrzeni osobistej. Zwłaszcza nocami czy przy kąpieli. Albo kiedy Regis mu wyraźnie mówił, że chce być sam. Kaye wtedy krążył, krążył, wyglądając jak zbity psiak, a potem czy z pozwoleniem czy bez znowu skracał dystans. To potrafiło być irytujące... ale w pewien sposób też dawało poczucie... ugruntowania. Nychteri zawsze byli traktowani podejrzliwie, jako rasa która wyjątkowo mocno się odróżniała od pozostałych inteligentnych humanoidów, jak się do tego doda ogólne teraz traktowanie magów... ale Kaye się niczym nie przejmował, swobodny, pozbawiony uprzedzeń i stereotypów. Regis to doceniał... na swój sposób. Ciężkie kroki po schodach oznajmiły, iż rzeczony wyrośnięty szczeniak zmierza na górę i na pewno do niego zajrzy. No i się nie pomylił - pukanie, brak oczekiwania nawet na zaproszenie... mag tylko drgnął lekko kiedy rosłe, umięśnione ramiona objęły go w barkach swobodnie, a w ucho połaskotał gorący oddech. No... na to drugie zmarszczył nos i odchylił głowę. - Nie tak blisko, Kaye, cuchniesz piwskiem... - zamruczał, wiedząc jednak że to nic nie da. Wojownik był uparty, a po alkoholu już szczególnie. Regis mógł więc tylko westchnąć ciężko na komentarze o zapachu jego włosów. Noż... - Poszedł, siad, za blisko... - zamknął książkę i odłożył ją na stolik, żeby poświęcić całą uwagę cholernemu wyrośniętemu szczeniakowi. - Po kolei: tak, byłem gotowy już wczoraj, sądzę że trafimy na ruiny ale w jakimś piaszczystym miejscu, mikstury do włosów nie zmieniłem od ponad pięćdziesięciu lat... - umilkł tutaj, żeby się zastanowić i policzyć dokładnie. Wyruszają jutro, zlecenie przewidywało dwa tygodnie tam i z powrotem... - Jeśli polowanie się przedłuży, to pod koniec. Jeśli nie, to w drodze powrotnej - zakończył cicho swoją wypowiedź i znowu podjął próbę odczepienia od siebie zbyt uczuciowego kompana, tym razem kładąc mu dłoń na twarzy i odpychając ją dość stanowczo. - Pytanie brzmi czy ty jesteś gotowy, ostatnio zapomniałeś zapasowej manierki i pasa z nożami... mam sprawdzić twoje pakunki czy nie muszę? _________________ Wszechstronny i wszechwładny. Try me, peasants~ |
| | | CookI will bite you
Data przyłączenia : 01/07/2017 Liczba postów : 112 Cytat : I like my men like I like my coffee... incapable of loving me back. Wiek : 24
| Temat: Re: Party×Party Czw Sie 24, 2017 2:41 pm | |
| – Ja Ci nic nie mówię, gdy pachniesz jak... – jak co Kaye? Przecież on nigdy źle nie pachnie, jeszcze nigdy nie musiałeś narzekać, że jego zapach drażni twój nos... – Jak to czerwone zielsko. – mruknie pod nosem z lekkim niezadowoleniem w głosie, w końcu nie mógł konkretnie odpowiedzieć. Tym razem elf wygrał tę rundę, ale następnym razem Wilk wygra! Chociaż trzeba przyznać Regisowi – gdy mówi do Kallelda jak do psowatego, to ten faktycznie reaguje na komendy... Czasem. Właściwie to nie wypuścił maga z uścisku, a jedynie go poluzował, w końcu różnica budowy robiła już u nich swoje. Nawet przykucnął przy nim, chociaż ręce wciąż trzymały biedną ofiarę stadnej miłości Wilka. Tak, tak, był świadom, że przed podróżą lepiej było nie zachodzić elfowi za skórę, bo ten jeszcze przypiecze nos wojakowi czy zrobi gorsze rzeczy, tylko tutaj wchodziła druga strona tego wszystkiego. W końcu musi dbać o potrzeby socjalne Regisa, biedak jeszcze się zamknie w sobie i nawet chlapanie ozorem Kaye'a tutaj nie pomoże później. – Aż tak źle mi życzysz, żebyśmy skończyli na jakiejś pustyni, w Słońcu? Ranisz me serce, myślałem, że chociaż ty zrozumiesz. – uśmiechnął się znów do brata broni, wiedział przecież, że ten żartuje... chyba. Nawet jakby źle mu życzył, to rozmowy z najemnikiem nigdy nie kojarzyłyby się źle. Z wojownika może i jest socjalna bestia, w karczmie z każdym się już zna, ale rozmawianie z resztą nie jest tak... fascynujące? Oni porozumiewają się podobnie do Kallelda, natomiast mag... on mówił tak mądrze, zdawał się cytować rzeczy z tych książek ze skromną ilością obrazków, a multum tekstu, a mężczyzna tylko wpatrywał się w niego z podziwem. Może to też z powodu nikłej edukacji? – Więc tak czy inaczej, będziesz później zdany na mnie? – zaśmiał się pod nosem, spoglądając po chwili na towarzysza. Nie znał się na tych wszystkich ziołach, wiedział tylko tyle, że po pewnym czasie elf padał w długą i sam by najprędzej zginął. Nie jemu rozmyślać o cudzych wyborach, więc jedynie głośny śmiech wyszedł z jego ust, a biedak dalej próbował odzyskać odrobinę przestrzeni osobistej, która właściwie była gwałcona przez wojownika. A ten oczywiście na przekór opierał się dłonią, całkiem gładkim trzeba przyznać, ale dalej pchał ten pusty łeb! Pchał, dopóki nie przebije się przez barierę dłoni, lądując zarośniętym polikiem na licu mężczyzny, wydając z siebie cichy pomruk. Tak, wciąż jest niewytresowany szczeniakiem, któremu jedynie swawole w głowie, zwłaszcza z tym konkretnym elfem. Chociaż ten znów odwrócił kota ogonem... – To nie tak, że zapomniałem. – mruknął pod nosem, udając urażenie swej męskiej dumy w głosie. – Po prostu... Gdy brałem wszystko, to akurat musiały wypaść, gdzieś się potoczyć pod łóżko i ich nie zabrałem. – to przecież takie oczywiste, przynajmniej dla niego. Naprawdę to nie było tak, że ten po prostu był zajęty chlaniem. Natomiast na samą propozycję sprawdzania pakunków... Zakrztusił się powietrzem. Spakować ma wszystko, chyba, ale tutaj chodzi o jego pokój. Stajnia Augiasza to nic, Kopciuszek wpada w depresję, Perfekcyjna Pani Domu zaczyna pić, a mikstura od Goździkowej wyparowuje w mgnieniu oka, to jest burdel dopiero. – N-nie trzeba, serio. Poradziłem sobie, hehe... – nerwowy ton głosu tutaj wcale nie pomoże. – Słuchaj, a... – musiał rozejrzeć się po pokoju, by znaleźć szybko coś na zmianę tematu, ryzykować nie chce. – Te zwoje co kupiłeś, one nadają się do czegoś? |
| | | VaryeshaI will bite you
Data przyłączenia : 10/07/2017 Liczba postów : 124
Cytat : Lasciate ogne speranza, voi ch'entrate Wiek : 36
| Temat: Re: Party×Party Czw Lis 30, 2017 7:17 pm | |
| Przewrócił tylko oczami na komentarz barbarzyńcy. No tak, zimnolubny Kaye zawsze miał problemy z ciepłymi, zwłaszcza suchymi miejscami. Czasami problemem dla niego było nawet oddychanie... i nie chodziło tutaj o takie skrajności jak pustynia czy pogorzeliska. Nawet jakaś bardziej rozległa, słoneczna, trawiasta nizina albo stepowa wyżyna już mogły się stać przeszkodą prawie nie do pokonania. Ale uparty wojownik nawet takie trudności potrafił zmóc, czerpiąc siłę ze swojej wyrobionej w najdzikszej z dziczy wytrzymałości. Tylko trzeba mu było dać odpowiednią motywację. Obozowiska w cieniu, na przykład. Albo groty z zimnym źródełkiem w środku. Albo miasteczka, gdzie będzie mógł wtargnąć do karczmy i upić się zimnym piwem z lokalnymi... - Kaye. Jak skończymy rozmawiać, pójdziesz do swojego pokoju i jeszcze raz starannie sprawdzisz swoje bagaże, tak? - po kolei zaczął się odnosić do tematów rzucanych przez wielkoluda. - Ta misja jest dostatecznie ważna, że nie można czegokolwiek przegapić czy zbagatelizować. Zepsucie w rejonie, gdzie nas mają wysłać, jest ponoć wyjątkowo zdradliwe... - przemilczał cisnący się mu na usta komentarz. 'Nie chcę musieć pogrzebać kolejnego towarzysza'... ludzie uważali Nychteri za zimnych i nieczułych wobec innych ras, ale wynikało to z prozaicznego faktu: elfy żyły tak długo, że szybko musiały się uczyć selektywnego przywiązywania się, inaczej czekało je życie pełne straty i żałoby... - A potem posprzątasz swój pokój. I nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, ma być widać podłogę, pod łóżkiem też, oraz meble - zwłaszcza stół i łóżko. I nie, nie pomogę ci z tym. Nie chciałbyś mojej pomocy, tak poza tym... - Regis pozwolił sobie na mały, mściwy uśmiech. Już się biedny barbarzyńca przekonał, że mag nie miał oporów przed podpaleniem beztrosko stert brudnej odzieży albo porozwalanych memorabiliów... 'lekcja porządku', tak to nazywał. Kalleld po jednym razie już go nie prosił o pomoc ze swoim nieporządkiem... Kolejne pytanie wywołało tylko ciężkie westchnienie elfa. Tak, próba zmiany tematu... - Kaye, gdyby się nie nadawały do czegoś, nie wydawałbym ciężko zarobionego i zdobytego złota na nie. Ty też nie kupujesz byle jakich sztyletów czy mieczy, wybierasz tylko te które są najlepsze do twoich celów i do wykorzystania... - potarł lekko nasadę nosa i podjął próbę odsunięcia wojownika od siebie. - Jeden to w sumie pierwszy zapis obserwacji tego, jak bezkolorowa mana wpływa na otoczenie gdzie jest jej zbyt dużo. Pierwsze notatki o przejawach Zepsucia i jego efektach... zaskakująco szczegółowe i pasujące do rzeczywistości, nie to co propagowane aktualnie plotki. Pozostałe są powiązane z różnymi dziedzinami i kolorami magii, też są bardzo stare i bardzo cenne, więc z łaski swojej szanuj je i uważaj na nie, hm? _________________ Wszechstronny i wszechwładny. Try me, peasants~ |
| | | CookI will bite you
Data przyłączenia : 01/07/2017 Liczba postów : 112 Cytat : I like my men like I like my coffee... incapable of loving me back. Wiek : 24
| Temat: Re: Party×Party Sob Gru 30, 2017 12:12 am | |
| Westchnął cicho pod nosem z lekkim grymasem niezadowolenia. No, po co ma wszystko sprawdzać pierdylion razy te durne torby?! Marnowanie czasu... Ile rzeczy mógłby wtedy zrobić? Wypić kufel piwska, nawet dwa przy dobrym przyjęciu kufla, narobić hałasu, trochę się poprztykać z innymi najemnikami, czy mówiłem już o piciu? Eh, no cóż, to cały Regis, którego Kaye zna, on i jego elfia przezorność, taka sama odkąd pamięta. Jednak cóż, każde stado zawsze znajdzie osobliwego osobnika, robiącego coś po swojemu, a kocha mimo wszystko, więc i wielkolud wyznawał tę zasadę! Zresztą, czasem nawet wychodzi na rację czarodzieja... No dobra, w większość przypadków, więc przydaje się i to bardzo. – Tak, tak, wiem. – przytaknął lekko, przykładając łapsko do ust czarodzieja, coby dalej nie mówił. - Przygotowanie się na wszystko jest najważniejsze, bo nie chcemy żadnych strat. – zaczął przedrzeźniać wyuczoną regułkę, która na zawsze chyba wyryje ślad w jego nikłym, lecz czasem obecnym umyśle. Jak z dzieckiem z nim albo szczeniakiem... Którymkolwiek by nie był, zapewne Regis miałby tyle samo roboty co z obecnym wojakiem. – Nie musisz tego powtarzać tyle razy, już zdążyłem nauczyć się na pamięć... – udawał oburzonego, chociaż głos wciąż mu się śmiał. – No ale skoro już tak nalegasz, to chyba nie mogę odmówić. – potarł lekko czubek nosa, wyszczerzając zaraz białe zębiska w stronę elfa. Wydurniał się jak zawsze i wszędzie, jednak czuł pewien obowiązek w wykonywaniu tego... Regis jego zdaniem jest zbyt poważny, zwłaszcza przed wyruszeniem na misje. Starał się go jakoś rozluźniać, chociaż za starania dostawał tylko po łbie... Niemniej, nawet dostanie po łbie, znaczyło coś dla niego – że mag nie myśli chociaż przez chwilę o misji, a przywaleniu szczeniakowi w ten durny łeb. – A-Ale... – głos mu się zawiesił na samo wspomnienie ostatniej „pomocy”, jedynie mięcha do usmażenia tam brakowało. Ach, łezka w oku się kręci. – Własna matka nie mówiła mi takich strasznych rzeczy... – mamrotał zrozpaczony samą myślą, a co tutaj mówić o czynie? Mimo to podniósł swe śliczne oczęta na postać czarodzieja, uśmiechając się lekko. – Regis... – mruknął z uśmiechem, przykładając zarośnięty łeb do jego ramienia. – Jesteś okrutny, ale i tak Cię kocham! – jak członka stada oczywiście, żeby nie szerzyć tutaj zbereźnych myśli! Pewnie co bystrzejsze ucho usłyszało to nie do końca cnotlwie wyznanie. Ciekawe kiedy się dowie jakim typem jest. Czy z niego bardziej S czy M? – Wiesz, kiedyś zarobię tyle kasy, że wynajmę nam służących, służący będą sprzątać, Regi będzie zadowolony, Kaye też, bo nie będzie musiał sprzątać. – genialny plan, tylko potrzeba najpierw mieć dom, żeby mieć służących, taki tam szczegół. A jeżeli mowa o zakupach... To kolejna lekcja profesora Regisa! W takim tempie zostanie już niedługo magiem zamiast wojownika albo magiem bojowym, ha! Nie no, takich rzeczy nie robi, zwłaszcza mając takiego wybitnego maga przy sobie! Co prawda przytakiwał mu co chwilę, gdy tak opowiadał, słuchać zawsze lubi, a pierdolić jeszcze bardziej, toteż na koniec wyrwał się w końcu z tym ozorem swoim. – Kompletnie nic z tego nie rozumiem, nie mówię w język nauki. – przytaknął sobie dumny, napierając tym pustym łbem coraz bardziej na ramię elfa. Tak to może spać, nawet na stojąco! – Ani trochę nie rozumiem, ale możesz mi jeszcze poopowiadać, co w tych papierach znajdujesz! – paskudnik już wytrzymać nie mógł, obejmując swego brata broni jedną łapą. Proszę! To jest prawdziwy człowiek pełen emocji, a nie jakiś romantyk! Nawet dar prekognicji ma, bo już czuł, że ciężka ręka sądu i sprawiedliwości (tak zwany i często wspominany Regis) go dosięgnie. Boleśnie dosięgnie. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Party×Party | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |