Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Śmierć w Wenecji Wto Lip 25, 2017 9:24 pm
First topic message reminder :
Wenecja
Widziałem go, kiedy płynął w moją stronę. Ubrany na czarno, nie mogłem widzieć jego twarzy. Widziałem jego biały dziób, widziałem ciała wyniszczone chorobą, które były nieopodal. Nic nie znaczyły, były jak worki ziemniaków. A potem wszystko znikło. Nie umiem tego opisać, to zbyt trudne. Zbyt niewiarygodne. Innego dnia kiedy wyszedłem na ulicę w nocy, wokół mnie tańczyli ludzie. Bawili się, śpiewali, kolory otaczały mnie z każdej strony. Wśród nich był mężczyzna, który tylko stał i patrzył w moją stronę. Nie mogłem oddychać od tego tłumu. A potem znikło i to. Stałem na Placu Świętego Marka zupełnie sam.
X ma nadprzyrodzone zdolności. To sprawia, że widzi duchy i nie tylko. Do Wenecji przysłała go ukryta organizacja zajmująca się ludźmi podobnymi do niego. Y jest zwykłym chłopakiem pochodzącym z miasta na wodzie. Dotąd jego życie polegało na obsługiwaniu turystów. Wszystko się zmieniło, kiedy złożono mu prostą propozycję bycia po prostu prywatnym kierowcą łodzi. X i Y zaczynają ze sobą współpracować, właściwie Y staje się stałym towarzyszem X. Widzi więc wszelkie jego omamy, czasem widzi go w stanach, w których pewnie nie powinien. To ciągłe towarzystwo ich do siebie bardzo zbliża. Ale to przecież za zaburzenia pomiędzy światem ludzi i umarłych trzeba kiedyś zapłacić. Prawda?
X - veneziane Y - Argent
Autor
Wiadomość
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pon Sie 28, 2017 8:37 pm
Odpowiedź mężczyzny nawet go… rozbawiła. Jego, tego mrocznego, a jednocześnie tak żałośnie przerażonego bardziej ludźmi niż śmiercią człowieka. To nie lada osiągnięcie rozbawić Davida. Zazwyczaj na żarty nawet się nie uśmiechał. A jednak tym razem, przy słowach, które bynajmniej rozbawić go nie miały, kąciki jego ust uniosły się w szczerym, choć wciąż na swój sposób nieśmiałym uśmiechu. Dodatkowo Anglik próbował go stłumić, w końcu nie chciał wprawiać Marco w zakłopotanie, że powiedział coś nie tak. A jednak pochwała, że Beckett potrafi – uwaga – chodzić, sprawiała, że mógłby nawet cicho się zaśmiać. Zdusił to jednak w sobie i tylko posłał mężczyźnie rozbawione spojrzenie. – Dziękuję, Marco. Bardzo się staram. – Powiedział, nie mogąc się powstrzymać. Zaraz potem otrząsnął się trochę. Co się z nim działo? On i żarty? To pasowało jak wół do karety, a jednak w towarzystwie Marco potrafił odrobinę się rozluźnić. Odetchnął więc tylko cicho i odgarnął palcami włosy do tyłu. No już, David, już spokój, to nawet nie było takie śmieszne. Odsunął się nieco od Włocha oraz Francuzów, rozglądając, a kiedy tylko ten do niego dołączył, ruszył dalej. – W porządku. Tak zrobimy, jeśli to nie problem. Dam ci pieniądze. – Powiedział i ułożył delikatnie dłoń na jego ramieniu, jakby chciał go pocieszyć, że nic się nie stało. Zrobił to jednak tak powoli i tak ostrożnie, że dotyk ten pewnie byłby wyczuwalny jedynie przez to, jak zimne miał ręce. Zabrał ją zresztą bardzo szybko. Przyspieszył również kroku, chcąc zrównać się z Drago i wysłuchał jego wyjaśnień. David był wyrozumiały, więc bardzo szybko mu odpuścił. – Rozumiem, oczywiście. – Odparł i skinął krótko głową. Na jego słowa uśmiechnął się tylko uprzejmie. – To i tak wiele. Słyszałem, naturalnie nie mówię, że to prawda, nie chcę cię jakoś urazić… Niemniej słyszałem, że Francuzi i Włosi są dość niechętni do nauki innych języków, więc twoja znajomość angielskiego czy francuskiego jest naprawdę godna podziwu. – Powiedział, zaledwie na chwilę spuszczając wzrok z drogi.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Wto Sie 29, 2017 1:53 pm
Włoch wyczuł dłoń właśnie dlatego - przez chłód. Zamrugał z lekkim zaskoczeniem, chyba po raz pierwszy czując, jak to drugi mężczyzna nawiązuje kontakt, ale zaraz ręka się wycofała i nie zdążył nawet w żaden sposób zareagować - czy to dziękując, czy to zapewniając, że nic się nie stanie. Może ma jakieś problemy z krążeniem? - Powiedziałbym, że nie ma potrzeby i mi zwrócisz potem, ale szczerze mówiąc, nie wiem za bardzo, jak stoję w tym momencie z finansami, więc będzie to jednak mile widziane. - Marco uśmiechnął się do niego z pewnym zakłopotaniem, które tylko rosło wraz z rozwojem konwersacji. Teraz to Anglik wprowadzał wyższego mężczyznę w stan zmieszania i niepewności. Aż chrząknął cicho. - Chciałbym móc powiedzieć, że to wynika z jakiejś wewnętrznej motywacji, ale... Po prostu pracując z turystami, trzeba się nauczyć pewnych podstaw. A inne rzeczy same wchodzą, bo po prostu ciągle się powtarzają. - Wzruszył lekko ramionami. - Ja z kolei słyszałem, że to anglojęzyczni mają problemy z uczeniem się innych języków, bo... Każdy powinien znać ich mowę, prawda? - Puścił oko do Davida, cicho się śmiejąc i lekko klepiąc go po plecach, jakby potwierdzając, że jego słowa są wyłącznie żartem, nie żadnym prztykiem, czy złośliwością. Coby nie mówić, rozmawiali przecież właśnie po angielsku, prawda? - Jesteśmy! - Oznajmił nagle, dworskim gestem wskazując na drzwi przed sobą. - Polecam się na przyszłość. - Puścił oko do loczkowanego osobnika.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Wto Sie 29, 2017 2:53 pm
Ponowne skinienie głową Anglika potwierdzało, że rozumie jego położenie i absolutnie nie ma mu tego za złe. Zresztą… Brytyjczyk jeszcze nie do końca pojmował przemianę walut oraz ceny w kraju, w którym był właściwie zaledwie dobę. – Nie martw się o finanse, na pewno na wszystko nam już starczy. – Odparł spokojnie i łagodnie, z typową dla siebie wyrozumiałością. Na słowa Włocha, mające wytłumaczyć jego łatwość, z jaką przyswajał sobie kolejne języki pokiwał głową, splatając dłonie za plecami, mamrocząc pod nosem ciche oczywiście albo naturalnie. Choć sam często wielu rzeczy niedosłyszał, bardzo często zdarzało mu się mówić tak cicho, że faktycznie trudno było to wychwycić. Pytanie go z kolei czy mógłby powtórzyć sprawiało, że się denerwował – w końcu on mówi głośno, przecież sam siebie słyszy! – Być może coś w tym jest. – Powiedział z uśmiechem. – Ja nigdy nie czułem potrzeby. – Wzruszył ramionami. – Poza angielskim nie mówię w żaden inny sposób, choć uczyłem się kiedyś trochę hiszpańskiego. To trochę przeszkadza, kiedy zmienia się kraj pobytu. – Westchnął cicho, jakby te słowa były zarzutem do samego siebie i naganą wobec własnej postawy. – Ale znam po włosku już podstawowe zwroty. – Dodał. No proszę, rozgadał się! Ta rozmowność Włocha mu się nieco udzielała. Kiedy wreszcie dotarli do niepozornej, dość starej kamienicy, David uśmiechnął się znów do niego delikatnie. – Wspaniale, dziękuję. – Podszedł do drzwi i otworzył je, zaraz przekraczając próg. Dopiero wtedy obejrzał się na mężczyznę. – Zapraszam więc do środka, Marco. Dam ci pieniądze. – Po tych słowach zaczął wspinać się szybko i całkiem zwinnie po schodach na piętro, gdzie było przeznaczone dla nich mieszkanie. Potrzebował chwili, aby znaleźć klucz, a potem otworzył wreszcie drzwi i wszedł do środka. Było to zapewne najbardziej bezosobowe miejsce, jakie Marco mógł w życiu zobaczyć. Choć typowo włoskie, wciąż było bardzo nagie, pozbawione jakichkolwiek śladów obecności – także Davida. Anglik czym prędzej poszedł do swojego pokoju, rzucając tylko ciche Poczekaj tu, proszę. Wrócił z plikiem pieniędzy w swej zmarzniętej, bladej dłoni i wyciągnął go w kierunku Włocha. – Proszę. Tu jest twoja zaliczka. Część pieniędzy jest na jedzenie. – Dodał. Sama ilość banknotów przekonywała o tym, że gdyby je zsumować, powstawała naprawdę niemała liczba.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sro Sie 30, 2017 3:22 pm
- Och, jestem pewien, że bardzo szybko złapiesz też mniej podstawowe. Włoski tak ma. - Marco cicho się roześmiał, mimowolnie wreszcie czując się trochę swobodniej, gdy jego pracodawca też zaczął mówić coś więcej, i to o sobie, nie o pracy. Tak, jakby tym samym dał mu przyzwolenie na opowiadanie historii swojego życia bez żadnego poczucia winy, że zagaduje biednego Anglika zupełnie nieistotnymi faktami. Drago rzadko kiedy czuł się faktycznie winny swojego słowotoku, zazwyczaj po prostu przepraszał i starał się poprawić, ale przy tym mężczyźnie jednak czuł tę niepewność. Jakby mu się... Narzucał? Sam nie wiedział. To zapewne miało związek z tą dziwną, zdystansowaną postawą. Albo tym nie do końca zdrowym kolorze skóry. Sam nie wiedział. Gdy brunet wszedł do środka, rozejrzał się i... I znowu pudło. Zupełnie tak, jakby Davida otaczała jakaś bańka oddzielająca normalny, przyjazny świat, od tego pustego, chłodnego i obcego. Marco nie poczuł się w tym miejscu dobrze. Nie umiał tego określić jednoznacznie, ale taka zimna i bezosobowa przestrzeń nie przypadła mu do gustu. Czuł się nie na miejscu. Mimo to, uśmiechnął się do Anglika i przyjął pieniądze. - Czy czegoś nie jesz, albo masz uczulenie? - spytał, nie przeliczając ich, a wkładając do portfela. Rozejrzał się przy okazji po kuchni, sprawdzając, czy wszystko, co będzie im potrzebne, się w niej znajduje, czy ewentualnie powinien dokupić/donieść jakieś garnki, talerze, patelnie, sztućce, bądź cokolwiek innego, co powinno się przydać do gotowania. Gdy dostał wszystkie niezbędne wskazówki i zakończył poszukiwania, pożegnał się i wyszedł. Najpierw wziął sobie na cel zrobienie zakupów - szybkich, takich które zapewnią im podstawowe produkty, które można wykorzystać szybko i w różnych kombinacjach. Do swojego (byłego) mieszkania skierował swoje kroki później, gdy już wszystko zakupił i włożył na swoje miejsca w nowym, tymczasowym miejscu pobytu. Nie wziął dużo rzeczy - doszedł do wniosku, że nie ma sensu by przenosił się kilkakrotnie, dlatego spakował tylko dwie torby przedmiotów, które w tym momencie były mu potrzebne (na które raczej składała się elektronika, ubrania i kosmetyki, nie książki na studia), a potem ponownie pojawił się w mieszkaniu wynajętym przez Anglika. Dotarł faktycznie tak, jak wcześniej zapowiadał - w okolicach 20 - i zamiast się rozpakować w swoim nowym pokoju, zabrał się za przyrządzenie jakiejś ciepłej, apetycznie pachnącej kolacji.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sro Sie 30, 2017 5:11 pm
W odpowiedzi na jego pytanie, Anglik na początku tylko delikatnie potrząsnął głową. – Nie wydaje mi się, nigdy nie miałem tego rodzaju problemów. – Odparł spokojnie. Zupełnie tak, jakby nie mógł powiedzieć po prostu nie, możesz kupić co chcesz. Z pewnością Marco będzie musiał się przestawić na nie zawsze jasne i często udziwnione odpowiedzi swojego pracodawcy, bo David chyba nawet nie potrafił inaczej. Być może było to zasługą właśnie tego, że z ludźmi nie miał zbyt wiele kontaktu. Dlatego też jego towarzystwem stały się książki, a im poważniejsze, tym bardziej do niego przemawiały. Normalność z pewnością nie była cechą, która by go określała i wnętrze wcale by jej nie nabrało, gdyby wkładał w nie więcej od siebie. Trochę go zaskoczyło, że Marco tak po prostu włożył pieniądze do portfela, ale nie zamierzał tego komentować. Uznał to za coś dobrego, może na swój sposób Włoch mu tym zaimponował. Przynajmniej Beckett wiedział, że nie była to rzecz, na której gondolierowi szczególnie zależy. Choć kuchnia była średnio wyposażona, parę rzeczy się w niej znalazło, a jak dotąd – podobnie jak na jedzenie – Brytyjczyk nie zwrócił na nią uwagi. Dlatego też Włoch otrzymał kolejny plus. Kiedy tylko Włoch wyszedł, David wyciągnął ze swojej torby laptopa i usiadł przy biurku w swoim pokoju, od razu otwierając Worda. Chwilę orientował się, jak tak umowa powinna wyglądać, a potem w końcu zaczął pisać. Starał się zawrzeć w umowie wszelkie nurtujące go aspekty. Pod poufnością kryło się mnóstwo aspektów, które pominął, choć pewnie powinien napisać je gdzieś pod spodem małym druczkiem. Kilkakrotnie kasował zdanie mówiące, że Włoch nie ma prawa zawiadamiać żadnych organizacji o tym, co zobaczy i kilka razy próbował je przeredagować tak, aby nie brzmiało podejrzanie. Wychodziło różnie, a jednak było to coś, na czego pominięcie absolutnie się nie zgadzał. Cholera, jego własna rodzina uznała go za psychicznie chorego! Co dopiero obcy, który nie był z nim w żaden sposób emocjonalnie związany? Wziął głęboki wdech, a potem znów zaczął pisać. Blade, kościste palce biegały po klawiaturze jak małe pajączki, wystukując słowa, pod którymi podpisanie się miało zapewnić mu pełne bezpieczeństwo. Była dziewiętnasta trzydzieści, kiedy wreszcie skończył. Dość sprawnie przerzucił plik na tablet i odłożył go na bok, czekając, aż Marco wróci. Trochę się przez ten czas rozpakował. – Już jesteś. – Stwierdził błyskotliwie, kiedy nagle zastał Drago, wychodząc z pokoju. Nie wiedział czy bardziej zaskoczyło go to, że Włoch wrócił, a Beckett go nie usłyszał czy to, że gotował.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Czw Sie 31, 2017 12:35 pm
- Już jestem - potwierdził Włoch średnio wyraźnie, ponieważ właśnie trzymał w zębach widelec, jednocześnie mieszając pachnące apetycznie risotto i dolewając do niego białego wina. Odłożył butelkę na blat, a widelec do zlewu, przesuwając się deski do krojenia, na której skrajał właśnie świeżą bazylię. Oregano? I może jeszcze inne zioła? - Jeszcze jakieś pięć, dziesięć minut i będzie gotowe - mruknął, podnosząc spojrzenie na drugiego mężczyznę, uśmiechając się do niego. - Nie jestem żadnym mistrzem gotowania, ale paru rzeczy się nauczyłem, więc się nie otrujesz. Przynajmniej nie dzisiaj. - Puścił oko do mężczyzny, zaraz jednak się obracając i pospiesznie wracając do mieszania, jednocześnie dosypując część skrojonych ziół. - Na stole są paragony, jakbyś chciał zobaczyć, co kupiłem i ile wydałem - rzucił jeszcze. Wprawdzie nie miał na sobie fartuszka i ubrany był w całkiem zwykły komplet ubrań - dżinsowe spodenki, czarna bokserka i klapki - a jednak od tyłu prezentował się bardziej jak model, niż przeciętny gondolier. A może tak wyglądali wszyscy latynosi? Umięśnieni, równo opaleni, z włosami w artystycznym nieładzie, słuchawkami zsuniętymi na kark i pomrukującymi coś w swoim ojczystym języku, co mogło albo być piosenką, albo zwykłym wymienianiem kolejnych składników do kolacji? Niezależnie od zdolności Włocha, kolacja faktycznie była już na ukończeniu, a on pomiędzy kolejnymi machnięciami łyżką w garnku zdążył jeszcze przyrządzić sałatkę na drugie danie i deskę serów. Niemal tanecznym krokiem pokonał odległość między kuchenką a stołem, nakładając kolejne rzeczy i owijając swojego gościa (a raczej - tymczasowego właściciela) aromatycznymi zapachami. - W porządku, czy coś byś jeszcze chciał? - spytał miękko. - Jak nie będzie smakować, nie musisz jeść, kanapki też są wyjściem... Chociaż słyszałem, że obcokrajowcom ciężko jest przywyknąć do naszych wędlin, więc nie wiem. - Wzruszył lekko ramionami. - Pomyślałem, że po takim dniu, na powitanie, zasłużyłeś na coś ciepłego i typowo włoskiego. - Zaśmiał się, znów puszczając oko do mężczyzny.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Czw Sie 31, 2017 1:26 pm
David czuł te zapachy pomimo swojego wyjątkowo słabego węchu, a zaskoczenie wciąż odbijało się na jego twarzy. Miał być tylko jego szoferem, a tymczasem zajmował się też kuchnią i wyglądało na to, że mu to nie przeszkadzało. Beckett naprawdę nie wiedział co powiedzieć. Na początku tylko rozchylił usta, jednak zaraz zamknął je z powrotem. W końcu jak miał w ogóle zareagować? Musiał odchrząknąć, dotąd stojąc w miejscu jak słup soli. – To bardzo miłe z twojej strony, że zająłeś się też gotowaniem. – Rzekł w końcu i nawet odwzajemnił delikatnie uśmiech. Już po chwili skinął głową na jego słowa. Kiedy podszedł do paragonów, nie miał wcale na celu skontrolowania wydatków Marco, a jedynie przyjrzenie się cenom, które miały poszczególne produkty. Kiedy więc wszystko już przeczytał, bez słowa po prostu odłożył papierki na bok i zajął miejsce przy stole, niepewny co innego powinien robić. Włoch zdawał sobie radzić w kuchni doskonale i nie spodziewałby się po kimś takiej narodowości niczego innego, w końcu w jakiś dziwny sposób Włosi zawsze przywodzili mu na myśl swoją wymyślną, bynajmniej nie stroniącą od glutenu kuchnię. Przyglądał mu się zupełnie mimowolnie. Taki mężczyzna jak on najzwyczajniej w świecie przykuwał wzrok i Beckett w żadnym stopniu nie dziwił się, że turystki mogą chcieć od niego czegoś więcej niż tylko przepłynięcia po kanałach. Oczywiście sam nie był zainteresowany. Tego typu rzeczy nie są dla niego. – Nie, nie, dziękuję. – Odparł z uśmiechem na jego pytanie, nagle przytomniejąc, jakby wyrwany z transu. Tym razem jednak nie stracił i tak znikomych kolorów na twarzy, a nawet więcej, w nikłym świetle mogło się wydawać, że jego twarz nabrała odrobinę bardziej ludzkich kolorów. Zupełnie jakby krew zaczęła dopływać mu na twarzy, ozdrowiał i nabrał zdrowych rumieńców. To od ciepła, ewidentnie. – To bardzo miło z twojej strony. Zaskoczyłeś mnie. – Powiedział, czym prędzej zabierając się za nakładanie sobie porcji na talerz. – Po kolacji dam ci do przeczytania i podpisania naszą umowę.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pią Wrz 01, 2017 2:11 pm
- Drobiazg, nie przejmuj się - Drago machnął dłonią niefrasobliwie, zupełnie nieprzejęty faktem, że spędził jakieś pół godziny (może więcej?) przygotowując kolację dla swojego pracodawcy, którego miał po Wenecji wozić, a nie karmić. Najwidoczniej dla Włocha jasne określenie obowiązków i trzymanie się relacji szef-podwładny było mało realne. Albo w ogóle zbędne. - Jasne. Nie powinno być żadnych problemów, nie? - Uśmiechnął się do mężczyzny, znów puszczając do niego oko. Wziął garnek, gdy ten nałożył sobie odpowiednią porcję i poszedł w jego ślady, przystępując sprawnie do jedzenia. Całe popołudnie spędził chodząc po mieście, przepakowując się, robiąc zakupy i wreszcie gotując, przez co nie znalazł ani chwili na zjedzenie w spokoju czegokolwiek. Nie czuł wielkiego zmęczenia - ale głód już tak. - Smacznego. Był ciekaw, czy posiłek przypadnie Anglikowi do gustu, nie chciał go jednak krępować, wobec czego podniósł znad talerza spojrzenie tylko kilka razy, gdy brał dokładkę lub podnosił się - raz po sól, a raz po oliwę. Nigdy nie pamiętał, że należy też i to położyć i zaczynał mieć pewność, że się nie nauczy. - Podać coś jeszcze? - spytał, gdy skończyli, a potem uniósł się i pozbierał rzeczy ze stołu, odkładając naczynia do zlewu, a rzeczy chowając na swoje miejsce. - Już wiesz, kiedy będziemy jechać na Poveglię? - spytał, zalewając wszystko wodą, a potem wlewając do niej płynu. Wyjął myjkę i zabrał się za sprzątanie po ich kolacji. Sztućce, talerze, garnki, blat, stół... Wszystko po kolei wymyte, ułożone i gotowe do następnego użycia.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sob Wrz 02, 2017 5:17 pm
Wysoce prawdopodobne było to, że gdyby nie Marco, David zapomniałby całkiem o czymś takim jak jedzenie albo potraktowałby tę sprawę z przymrużeniem oka, pochłaniając coś na szybko i niedbale. Tymczasem czekała go prawdziwa uczta i od razu zabrał się do jedzenia. – Nie sądzę. – Odwzajemnił delikatnie uśmiech Marco. Poniekąd unikał trochę wzroku Włocha, czując, że jego policzki wciąż jeszcze nie wróciły do normalności, kiedy wyglądał niemalże trupio. Jednak kiedy go wreszcie uniósł, trafił idealnie na moment, kiedy gondolier posyłał mu kolejne oczko. To nie pomagało, ale z drugiej strony mężczyzna robił to tak często, że Beckett zaczynał na poważnie rozważać możliwość, że to najzwyczajniejszy tik. – Dziękuję i nawzajem. – Odparł i niemal od razu zabrał się za jedzenie. Nowe smaki w teorii nie były takie znów nowe. Restauracje włoskie były już właściwie wszędzie i to w naprawdę ogromnej ilości. Oczywiście ile serwowane w nich dania w istocie miały związek z Włochami, to inna kwestia, ale udanie się do takiej raz na jakiś czas lub inne próby jedzenia propozycji kuchni zagranicznych wystarczyło, aby choć trochę oswoić się z obcym smakiem. Co nie zmienia faktu, że teraz danie robione przez rodowitego Włocha nieco go zaskoczyło. Smakowało mu i to bardzo. Ten entuzjazm odbijał się bardziej w tempie samego jedzenia niż na jego twarzy. – Nie trzeba, Marco, dziękuję. – Powiedział. Kiedy tylko mężczyzna zabrał się za sprzątanie, Anglik ponownie poczuł się wyjątkowo wręcz zbity z tropu i przez chwilę miał problem z tym, jak się zachować. Pomóc mu? Umyć? Nie plątać się pomiędzy nogami? Ostatnią opcję uznał za najlepszą, więc siedział dalej na swoim miejscu. Tym razem nie popełnił tego błędu i nie obserwował go, wbijając wzrok w ekran tabletu. – Najlepiej jutro z samego rana. Nie chcę tracić czasu. – Powiedział i wskazał mu znów miejsce przy stole. – Usiądź, proszę. – Uśmiechnął się lekko, a potem przesunął urządzenie w jego stronę. – Przeczytaj.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Nie Wrz 03, 2017 11:46 am
Marco radził sobie z porządkami równie sprawnie, co z gotowaniem - przynajmniej jak na tę chwilę. Przyzwyczaił się do tego, że musiał sobie radzić sam, a przywykł do czystości w swoim otoczeniu - potem, gdy zaczął wynajmować mieszkanie czy to ze współlokatorami, czy ze swoją dziewczyną, zawsze był najlepiej zorganizowanym mieszkańcem i weszło to na stałe w zakres jego obowiązków. Właśnie dlatego brak pomocy ze strony Davida ani trochę go nie zdumił. Gdy tylko skończył, podszedł do stołu, usiadł naprzeciwko mężczyzny i chwycił tablet, zagłębiając się w tajniki umowy o poufności. W pierwszej chwili miał ochotę po prostu machnąć dłonią i potwierdzić ją bez wahania - David może zachowywał się odrobinę sztucznie, ale te dodatkowe kilka chwil w jego towarzystwie uspokoiło wszelkie wątpliwości Drago. Nie było ich zresztą zbyt dużo. Anglik szybko został zakwalifikowany do kategorii "odrobinę ekscentycznego", a nie "stanowiącego zagrożenie". Umowa na pewno nie wiązała się z żadnymi kruczkami - ale, po pierwszym rzucie okiem, utwierdzała ciemnowłosego mężczyznę w przekonaniu, iż miał do czynienia z odrobinę specyficznym człowiekiem. Włoch jednak przeczytał ją dwukrotnie, z uwagą - tak, by na pewno niczego nie przeoczyć i jednocześnie pokazać, że wcale nie jest tak głupi i ufny. Był dorosłym mężczyzną, kompetentnym i rozsądnym, który potrafił podjąć sensowną decyzję, z pełną świadomością jej konsekwencji. Nadawał się na pracownika. - To gdzie mam podpisać? - spytał wreszcie, rzeczowo, nie zamierzając najwidoczniej roztrząsać żadnych punktów umowy.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pon Wrz 04, 2017 1:31 pm
Davidowi tym dziwniej było obserwować, jak chłopak sprząta przestrzeń wokół niego, że dotąd musiał radzić sobie samemu. Nie tylko dlatego, że sam mieszkał, ale pochodził z dość poukładanej rodziny, gdzie nieporządek bynajmniej nie należał do mile widzianych. Czuł się przy nim bardzo zdezorientowany i to nie pierwszy raz. Ile razy jeszcze Marco zamierzał go czymś zaskoczyć? A myślał, że to on jest dziwny. Nie chciał peszyć mężczyzny (choć miał dziwne wrażenie, że nie byłoby to takie proste, jak mogłoby się wydawać), więc kiedy ten czytał umowę, David rozglądał się nieco po pokoju, potem spuszczał wzrok na swoje dłonie i ponownie wodził wzrokiem po suficie oraz otoczeniu – wszystko, byle nie wgapiać się nieco chamsko we Włocha, świdrując go spojrzeniem swoich zielonych oczu. To nie wypada. Zerkał więc na niego tylko raz po raz kontrolnie i niepewnie, powstrzymując swoją wybujałą wyobraźnię, w której Włoch albo rezygnował, albo zadawał pytania, na które Davidowi trudno byłoby odpowiedzieć. Stresował się bardzo na samą myśl, że Marco może teraz zrezygnować. Przez tę chwilę zdążył poczuć do niego cień sympatii, poza tym trudno będzie mu znaleźć innego szofera. Dlatego też poczuł, jakby ogromny kamień opadł z jego serca w momencie, kiedy Włoch zadał swoje pytanie. Odetchnął cicho, właściwie ledwo słyszalnie i odgarnął brązowe loki za ucho, zaraz przechylając się nieco nad stołem, aby wszystko mu wskazać. – Tutaj jest piórko. – Pokazał mu długopis dedykowany tabletowi z boku urządzenia, wsunięty w materiałową gumkę. – Najlepiej, żebyś podpisał się tym, bo umowa będzie ważna tylko, jeśli będzie tutaj twój charakter pisma i prosiłbym cię, abyś zrobił to o, tutaj. – Wskazał mu wolne miejsce pod tekstem i zaraz potem wstał. Aż musiał się czegoś napić z tych emocji. – Masz może ochotę na herbatę? – Spytał.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Wto Wrz 05, 2017 1:08 am
Prawdę powiedziawszy, Marco w pierwszej chwili nie pomyślał, że powinien się podpisać na elektronicznej kopii. Przywykł raczej do papierów - ponieważ Włochy, jak wiele krajów zresztą, nadal ogarnięte było biurokracją niezwiązaną zbytnio z ułatwianiem życia mieszkańcom - a zatem będącą przerostem formy nad treścią i wykorzystywaniem komputerów jedynie do podwojenia pracy, a nie ograniczenia jej i zwiększenia efektywności. Podpis złożony na ekranie tabletu wydawał mu się wręcz nierzeczywisty, pozbawiony zupełnie wartości i... Do tego brzydki, bo wcale nie było go tak łatwo złożyć. Włoch przyjrzał się swoim gryzmołom krytycznie. Nie był pewien, na ile to coś mogło zostać uznane za jego charakter pisma, ale nie zamierzał się też zbyt aktywnie wykłócać. Podpis czy nie, zobowiązał się do wypełnienia warunków tej umowy i nie planował bynajmniej jej łamać. - Już - oznajmił spokojnie, unosząc głowę. - Chętnie. Mam nadzieję, że kupiłem właściwą. - Uśmiechnął się pod nosem, zaraz jednak zdając sobie sprawę ze znaczenia tych słów. To znaczy, oczywiście wiedział, że z tymi Anglikami i ich nabożną czcią do herbaty, to był stereotyp i przesada, ale... Ale to wcale nie oznaczało, że Davidowi było obojętne, co umieszczał w ustach. Drago nie potrafił uwierzyć w swoją własną głupotę. Powinien był na to wpaść wcześniej. Znacznie wcześniej. Na litość, przecież jest przybrana siostra była z Anglii! Wywrócił oczami, cicho się śmiejąc. - Cholera, naprawdę mam nadzieję, że będzie ci pasowała - mruknął, mimowolnie odrobinę obniżając głos, jakby nie do końca był pewien, czy chce by Bennett usłyszał jego słowa. Nie był to w żadnym wypadku szept, ponieważ Marco - no cóż, jak to Włoch - nie zwykł mówić zbyt cicho i niepewnie, a przebywając z turystami, w tak tłocznym mieście jak Wenecja, szybko nauczył się dodatkowo podkreślać każdą swoją wypowiedź, by na pewno dobrze został zrozumiany. Jego przyciszenie zapewne było porównywalne do zwykłego tonu większości ludzi, gdy wcale nie starali się być nadmiernie cisi, ani też głośni. Nie był jednak tego świadom, podobnie jak nie był świadom faktu, iż jego puszczanie oka można było uznać za tiki, a uśmiechy - za sugerowanie czegokolwiek więcej, niż niezobowiązujący flirt. Był kompletnie ślepy na niektóre niuanse relacji międzyludzkich. Gdy obserwował kręcącego się po części kuchennej drugiego mężczyznę, uderzyła go jedna myśl - znowu był sam. - A ty, zostawiłeś w Anglii swoją dziewczynę?
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Wto Wrz 05, 2017 8:41 pm
Uśmiechnął się lekko i spojrzał na niego przez ramię, kiedy sięgał czajnik, aby nalać do niego wystarczająco dużo wody na nich obu. Odłożył go zaraz, włączył, a potem oparł o blat kuchenny plecami, wciąż nieco spięty, może nawet delikatnie zgarbiony, jakby niepewny siebie. – Ja też. – Odparł niby poważnie, jednak to charakterystyczne uniesienie jego ust sugerowało, że żartuje i Włoch absolutnie nie musi się martwić. Beckett herbatę pić po prostu lubił i nie był wcale wobec niej jakoś wielce wybredny… A podejrzewał, że Marco nie kupił też tej najtańszej. Wybieranie wśród rozsądnej jakości i półki cenowej było dla Anglika wystarczające, szczególnie jeśli zaopatrywał go właściwie nieznajomy. Zresztą, nawet gdyby kupił jakąś totalną beznadzieję, którą zdaniem Davida ledwo dałoby się pić, nie zamierzał robić mu z tego powodu jakiegokolwiek wyrzutu. I tak dobrze, że kupił. To wystarczyło, żeby Brytyjczyk docenił jego wysiłek. Poza tym, że był podejrzliwy i nie ufał właściwie nikomu, całkiem miły był z niego człowiek. – Nie martw się, Marco. Wierzę, że wybrałeś dobrą. A nawet jeśli nie, to nic takiego się nie stało. – Odparł, jakby chcąc nieco uspokoić mężczyznę. Jego uśmiech stał się nawet na swój sposób ciepły, podobnie jak głos, kiedy to wypowiadał. Wciąż równie cichy co wcześniej, równie nieśmiały, a jednak nieco pewniejszy – ponieważ pewniejszy powoli stawał się też sam Anglik w jego towarzystwie. Potrzebował jeszcze trochę czasu, to oczywiste, ale robili zadziwiająco duże postępy, jak na jeden dzień. Może dlatego, że Marco nie wykazał wobec niego takiej nieufności, nie przekreślił go od razu jako dziwaka ani nie traktował jak dziecka z chorym umysłem. Jeszcze. Kiedy usłyszał ciche, charakterystyczne pstryknięcie, wyjął kubki, włożył torebki z herbatą do środka i od razu zalał je wrzątkiem. Pytanie Włocha sprawiło jednak, że kiedy unosił znów czajnik, ręka mu drgnęła z zaskoczenia i trochę wody prysnęło również na jego dłoń. Od razu syknął, odstawił przedmiot i czym prędzej podszedł do zlewu, aby włożyć rękę pod strumień bieżącej, lodowatej wody. To jednak również było nie do wytrzymania. Bolało i jakby docierało do jego kości, przez co musiał przerywać i znów wkładać dłoń pod wodę, wciąż czując pieczenie. Odetchnął cicho. – Nie mam dziewczyny. – Powiedział jednak w końcu. Pytanie dotyczące tak prywatnej sprawy bardzo go zaskoczyło i od razu poczuł się dwa razy bardziej skrępowany. Cholera, siedział z przystojnym gondolierem, przez którego łóżko pewnie panny się przewijały non stop, a sam był dwudziestopięcioletnim dziwakiem z papierami ze schizofrenią, wiecznie samotnym – w każdym tego znaczeniu. Do tego jedyna osoba, do której wciąż tęsknił sercem, przeszła już oficjalnie na drugą stronę i nigdy więcej nie miał jej już spotkać. Co za absurd.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sro Wrz 06, 2017 12:55 am
Anglik był niesamowicie miły. Nie, to nie było właściwe słowo - był grzeczny. Ułożony. Uprzejmy. Ale czy to wiązało się z byciem miłym, ciepłym, otwartym? Niekoniecznie. Nie czuć było od niego takiej sztuczności, czy dystansu, który próbował wymusić w kontaktach, ale nie czyniło to jego zachowania automatycznie tak naturalnego i wywołującego sympatię. Czy wynikało to z jego doświadczeń, czy też z osobowości - tego Marco nie umiał stwierdzić. Wiedział, że jego własne zachowanie postrzegane było w różny sposób, przez co czasami znajdował się w odrobinę bardziej nietypowych i dziwnych sytuacjach, z których ciężko było wyjść bez poczucia odrzucenia, wywołanego jego odmową. Raczej dobrze sobie radził w uciszaniu tej przykrości, którą wywoływał zupełnie przypadkowo - ale czasami zastanawiał się nad tym, czy ktoś z jego powodu nie wycofał się bardziej, nie poczuł, że ma złamane serce. Chociażby jego była dziewczyna. I poprzednia. Czy zranił je tym, że był uprzejmy dla innych kobiet? Dla turystek? Czy to one były niesprawiedliwe, podejrzliwe, chorobliwie zazdrosne i widziały problemy tam, gdzie ich nie było? Nie umiał stwierdzić. Reakcja Davida na słowa mężczyzny zaskoczyła Włocha. W zasadzie, starszego mężczyznę chyba też zdziwiła. Brunet natychmiast zareagował, podnosząc się z zamiarem pobiegnięcia na ratunek - ale jego pracodawca zareagował szybko i sprawnie, nie miał co siać paniki i zamieszania. Dopiero, gdy usłyszał przez strumień wody syk bólu, zbliżył się do umywalki i sięgnął pod strumień, sprawdzając temperaturę, a potem przekręcił kurek, regulując ją, zmniejszając natężenie i chłód tak, by nie sprawiały bólu Benettowi. Oparł się bokiem o szafkę, pozostając wciąż w niewielkiej odległości od drugiego mężczyzny, ale nie takiej, by na niego w jakiś sposób napierał. - Naprawdę? Jestem pewien, że Włoszki będą się w takim razie ustawiać w kolejkach. - Znów puścił do niego oczko, śmiejąc się cicho. - Zawsze coś egzotycznego jest ciekawsze, niż to, co mamy pod ręką. - Pokręcił głową, wzdychając cicho. - Wiem co mówię, mój ojciec poleciał na Angielkę i ma z nią dziecko. Podobno, pomimo chłodu, jesteście niesamowici w łóżku. - Teraz zaśmiał się głośniej, klepiąc lekko loczkowanego po plecach. - Nie przejmuj się, aktualnie też nikogo nie mam, można by rzec, że łączę się w bólu.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sro Wrz 06, 2017 4:35 pm
Chociaż nie sądził, aby potrzebował pomocy, z grzeczności nie skomentował faktu, że mężczyzna poderwał się, chociaż mógł siedzieć. David radził sobie dobrze i nie potrzebował, aby ktoś sprawdzał mu wodę czy rzucał się na ratunek. Przynajmniej tak twierdził. Nie chcąc ranić uczuć Włocha, powiedział jeszcze tylko dziękuję, kiedy ten wyregulował mu strumień. Taka opieka nim była kolejną rzeczą, do której nie przywykł i która sprawiała, że się krępował. Niemal natychmiast spuścił wzrok na własną dłoń. Naprawdę nie wiedział przy tym człowieku jak się powinien zachować. Czuł się wręcz zagubiony. Na jego słowa natomiast spojrzał na niego wielkimi z zaskoczenia oczami. Poruszania tematów łóżkowych na pewno się nie spodziewał i niemal natychmiast zechciał zapaść się pod ziemię bardziej jak niedoświadczony nastolatek niż dorosły mężczyzna. Nawet, jeśli wciąż niedoświadczony. Nie chcąc jednak być otwartą księgą, niemal od razu spuścił wzrok z powrotem na strumień wody, starając się skupić na tym, co działo się z jego ręką bardziej niż na tym, jakie znaczenia miały słowa Włocha. Niezależnie jednak od tego, co na czym rzekomo się kontaktował, jego policzki niemal od razu zaróżowiły się od razu. – Nie sadzę. – Odparł, próbując się uspokoić. Ochłonąć. Nie podchodzić do głupich rozmów tak osobiście. Niemal mu się to udało, delikatne rumieńce z policzków powoli zaczęły znikać, kiedy nagle ni stąd ni zowąd Marco poklepał go po plecach. Tekst o Anglikach niesamowitych w łóżku bynajmniej nie sprzyjał jego „chłodnemu podchodzeniu do sprawy”. Rumieńce od razu pojawiły się na tym samym miejscu. – Mnie takie sprawy nie dotyczą. – Odparł w końcu i uznając, że już jest w porządku, zakręcił kran i ostrożnie wytarł dłoń ręcznikiem. Chciał czym prędzej zmienić temat. Ten był dla niego zbyt krępujący. Wziął więc tylko swój kubek, a jego przesunął w jego stronę. – To jest twój. – Powiedział i odgarnął włosy nieco za ucho w nieco nerwowym geście. – Teraz chyba powinienem nieco poczytać, ty pewnie również masz jakieś swoje zajęcia, nie będę cię zatrzymywał. – Mówiąc to, brzmiał nawet całkiem spokojnie, nawet, jeśli jego mowa ciała mówiła, ze wcale taki spokojny nie jest.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pią Wrz 08, 2017 12:35 am
Marco raczej nie mówił na poważnie - starał się bardziej zażartować i rozluźnić swojego towarzysza, niż wprawić go w zakłopotanie i zdenerwować. Niestety, najwidoczniej z Davidem jego standardowe triki miały dokładnie odwrotny skutek. Czerwień na policzkach pracodawcy była niesamowicie urocza, oczywiście, ale wywołała też nieme poczucie winy u Włocha, który pospiesznie zabrał dłoń z jego pleców. Przyjął kubek z herbatą również wbijając wzrok w podłogę, niepewny tego, jak powinien się zachować, by nie wprawić Anglika w większe zakłopotanie. Chciał, by ten poczuł się w jego towarzystwie w miarę swobodnie, zaufał mu... A wydawało się, że wszystko robił na opak. - Dziękuję - mruknął, unosząc napój do ust i dmuchając lekko, by możliwie najszybciej mógł zająć swoje usta czymś innym, niż wygadywanie osobistych głupot. Może powinien skupić się na tym, jakie badania David robił? Albo, czy studiował, albo jakie specjalizacje zakończył? Chociaż te tematy również wydawały się ryzykowne. A gdy Włoch tak aktywnie próbował wymyślić jakąś niezobowiązującą wzmiankę, by skierować rozmowę na bezpieczniejsze tory, jego towarzysz zajął się czymś zgoła odmiennym. Subtelną sugestią, że powinni się rozejść. I Marco mógł to zrozumieć, szczególnie po swoim zachowaniu i brakiem zdolności do trzymania gęby na kłódkę, ale... Ale sposób, w jaki Beckett to zasugerował, zabolał. Chrząknął, ujmując kubek oboma dłońmi i kierując się w stronę swojego pokoju. - Jasne, oczywiście - rzucił pomiędzy kolejnymi krokami, nadal unikając wzroku Anglika. Otworzył drzwi, przeszedł przez próg i zamknął je starannie za sobą - tak na wszelki wypadek, by nie przeszkadzać mu w odpoczynku. W ciemnym i obcym pomieszczeniu znów uderzyła go świadomość, że był sam. Do tego, przez jakiś czas zdany wyłącznie na towarzystwo obcokrajowca, który może nie miał problemu ze sfinansowaniem ich współpracy, ale ewidentnie nie chciał mieć z Włochem żadnych bliższych relacji. Czego, szczerze mówiąc, Marco nie mógł nie zrozumieć. Żadnych towarzyskich turystek, żadnych flirtów, żadnych zajęć, które go zajmą. Nie zapalił światła, tylko odłożył kubek na komódkę przy łóżku i zaczął się rozbierać.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pią Wrz 15, 2017 1:27 pm
Przy Davidzie większość standardowych trików innych ludzi zdawała się na nic, a sam Anglik reagował na nie w sposób odwrotny do zamierzonego. Poniekąd Marco nie powinien czuć się w tym odosobniony. To nie była jego wina, wręcz przeciwnie. Miło z jego strony, że starał się być przyjazny i gdzieś po cichu Beckett to doceniał. Naprawdę. Potrzebował tylko trochę czasu razem, braku zawodu, że Włoch zrobił coś przeciwko niemu oraz że go nie ocenia i… no cóż, w zasadzie tyle. Gdzie może być problem? Kiedy tylko zobaczył, jak zadziałały na Marco jego słowa, natychmiastowo zrobiło mu się po prostu głupio. Potrzebował chwili, aby jakoś to uczucie od siebie odsunąć, a jednak i tak nie znikło do końca, kiedy odprowadzał mężczyznę wzrokiem w kierunku jego pokoju. Przez to poczucie winy zdenerwowanie pod dotychczasowym kątem nieco osłabło. Musiał wziąć się w garść. Jakby dla przypieczętowania tych słów, zdołał się wyprostować, odetchnąć i zdobyć na opanowanie. Uniósł kubek do ust i upił odrobinę. Nie mógł się przecież tak przejmować innymi ludźmi. Oni tylko ranią, zawodzą, mówią, że chcą dobrze, a potem zamykają cię w psychiatryku, bo nie liczy się dla nich to, co mówisz, ale to, co oni sądzą. Ludzie uciekają, zdradzają, oszukują. Nie powinien brać do siebie każdej przykrości, jaką kiedykolwiek komuś zrobił. Otrząsnął się nieco i ruszył do swojego pokoju, po drodze upijając odrobinę gorącej herbaty. Zaledwie mały łyczek, aby uniknąć poparzenia. W pokoju odstawił kubek na biurko stojące gdzieś z boku. Zrobił to jednak dość szybko, nie mogąc znieść otaczającej go zewsząd ciemności. Niemal od razu poczuł w sercu dziwny ścisk, panicznie zaczął się bronić przed duchami, jednak robił to w na tyle nieskutecznie, że ciche szepty, głosy, nawet jęki zaczęły przedzierać się do jego uszu. Było ich tak wiele, że trudno było mu się skupić, na chwilę stracił znów swoje opanowanie i z rosnącą agresją zaczął macać ścianę w poszukiwaniu kontaktu. Kiedy lampa się zapaliła, a jej blask rozlał się po pokoju, okazało się jak nikły był. Robił w pomieszczeniu raczej półmrok niż je porządnie oświetlał. To Davida przerażało i rozpaczliwie szukał wyjścia z tej trudnej sytuacji. Chwilę się wahał, zanim podjął decyzję. Wyszedł z pokoju dość szybko, od razu kierując się pod drzwi Marco. Zanim wszedł do środka, kurtuazyjnie zapukał. Nawet, jeśli jednocześnie zaciskał pięść, a w jego myślach były niekoniecznie grzeczne zwroty typu „no otwórzże, do diabła”.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pon Wrz 18, 2017 3:26 pm
Gdyby David zdecydował się zapukać kilkanaście sekund później, mógłby spędzić pod drzwiami Włocha resztę nocy, czekając aż ten kiedyś mu otworzy. Właśnie zakładał słuchawki i szukał jakiejś muzyki, która pomogłaby mu oderwać się od średnio przyjemnych myśli, gdy jego pracodawca zdecydował się jednak zmienić ich wcześniejsze ustalenia odnośnie rozejścia się. A może wręcz przeciwnie, Beckett podjął decyzję, że trzeba się namolnego gondoliera pozbyć i poszukać kogoś cichszego i bardziej uprzejmego? Tyle dobrze, że jeszcze się nie rozpakował. Marco westchnął ciężko, zsunął słuchawki z powrotem na szyję i przetarł twarz dłonią. Był dorosły. Mógł to załatwić jak dorosły. Podejść, otworzyć, przeprosić, wziąć te dwa nieszczęsne pudła i wynieść się z tego mieszkania. Tak. Chociaż zrobiło mu się na tę myśl jeszcze gorzej. Zacisnął i rozluźnił pięści kilkakrotnie, ostrożnie zbliżając się do wyjścia z pokoju. Wypuścił powietrze z płuc jeszcze raz i wreszcie nacisnął klamkę, prezentując swoją półnagą osobę na tle ciemnego pokoju. Jakoś wcześniej nie przyszło mu do głowy, że powinien pojawić się przed swoim pracodawcą w stroju trochę bardziej wyszukanym, niż dresowe spodnie zawieszone nisko na biodrach i prezentujące białą gumkę od bielizny. Otworzył usta, zamierzając wyrazić swoje ubolewanie nad własnym zachowaniem i zapewnienie, że się poprawi, jak mu się da szansę, ale zamilkł, wpatrując się w Davida, który wyglądał jak cień człowieka, wpatrzony we Włocha i ciemność za nim. Jakoś Drago nie przyszło do głowy, że powinien w swoim pokoju zapalić światło. - Coś się stało?
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pon Wrz 18, 2017 9:04 pm
Davida poniekąd zaskoczył ten widok. Tak bardzo, że aż przez chwilę zmieszał się i nie do końca pamiętał, co w zasadzie chciał powiedzieć. Ponownie, już któryś raz tego wieczora, delikatne rumieńce pojawiły się na jego policzkach, dodając mu tego bardziej, hm, żywego wyglądu. A wszystko przez to, że Marco otworzył mu taki nagi. Beckett ewidentnie nie przywykł do takich widoków. Musiał odchrząknąć cicho i spuścić wzrok na podłogę, przy okazji odgarniając brązowe loki za ucho w geście zdenerwowania. Również znowu. Uspokój się, co z tobą, Davidzie? – Tak… Khm… – Odchrząknął cicho. A potem raz jeszcze, aby na pewno jego głos nie załamał się i nie zaniknął gdzieś w przestrzeni. Potrzebował momentu, aby znów wyprostować się, nabrać nieco odwagi, może pewności siebie i spojrzeć na twarz Włocha – nie jego stopy. – Światło w moim pokoju nie działa. Mogę sprawdzić twoje? – Spytał. Nie czekał na większe pozwolenie. Wyjątkowo śmiało jak na siebie (a przez to jego zdenerwowanie było szczególnie widoczne) po prostu wsunął się do wnętrza pokoju i od razu zaczął macać ścianę w poszukiwaniu włącznika. Kiedy go wreszcie znalazł, światło zalało cały pokój. Być może nie był to szczyt jego marzeń, ale z pewnością było lepiej niż w jego pokoju. Nie był już w jakimś strasznym półmroku, ale w dość przyzwoicie oświetlonym pomieszczeniu. Co prawda dodałby jeszcze parę żarówek, żeby zniwelować całkowicie tę ponurą aurę… Rozejrzał się po pokoju dość krytycznie, a potem znowu jego pewność siebie spadła radykalnie, kiedy odwracał się w kierunku gondoliera. – Cóż, wygląda na to, że wszystko z nim w porządku. – Powiedział po chwili. – Oczywiście nie chcę ci się narzucać, mogę przenieść swoje rzeczy tutaj, a twoje tam, ale czy miałbyś coś przeciwko, żebym tutaj z tobą posiedział? Albo sam, oczywiście to już twój wybór, nie chcę narzucać ci swojej osoby. Przepraszam za kłopot. – Dodał i niemal od razu poczuł się, jakby miał zaraz zapaść pod ziemię. Wolał jednak to niż siedzenie samemu po ciemku. Poza tym… choć nie powiedział tego głośno nawet przed sobą, obecność Marco sprawiała, że czuł się trochę pewniej. Bezpieczniej. O ile mógł tak w ogóle powiedzieć.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pon Wrz 18, 2017 11:49 pm
Davidowi było ładnie w rumieńcach i zakłopotaniu. Przypominał spłoszoną dzierlatkę z czasów, kiedy to kobiety nie rozmawiały z mężczyznami niemal wcale, a jeśli już, to w otoczeniu starszych matron, które pilnowały poruszanych tematów i ogólnej przyzwoitości takich kontaktów. Wyglądał na uroczo zagubionego, jakby świat, w którym się znalazł, nie był tym, do którego przywyknął. Marco otwierając drzwi miał zamiar go przeprosić, szczery i zupełnie niewinny zamiar, ale gdy jego wzrok spoczął na spłoszonym mężczyźnie, opanowała go silna potrzeba przygarnięcia do swoich ramion i ukrycia przed każdym, kto zechciałby go skrzywdzić. Zupełnie tak, jakby jakaś niewinna i wrażliwa część Anglika budziła dawno zapomnianą, zakodowaną w genach potrzebę opieki nad słabszymi. Jakby Drago znajdował się tylko o krok od chwycenia go i stłuczenia na kwaśne jabłko każdego, kto by na niego krzywo spojrzał. Włoch zamrugał w szoku, gdy dotarły do niego implikacje takich rozważań. David nie był słodką niewiastą, poszukującą swojego księcia na białym koniu. Brunet skinął głową, potwierdzając że jego pracodawca (!!!) może zrobić wszystko, czego tylko potrzebuje. Mimo to, jego dalsze poczynania obserwował z lekkim zdumieniem, które przerodziło się w odrobinę rozchylone w zaskoczeniu usta i pytające spojrzenie. Tłumaczenie, które wydusił z siebie mężczyzna, miało nawet sens i po części tłumaczyło jego zachowanie - ale pytanie-propozycja i tak zdumiało Włocha. Już, już otwierał usta, by zapytać, czy przypadkiem gospodarz nie boi się ciemności, gdy resztki rozsądku przedarły się do głosu. Oczywiście, że się bał. To było widać. Skrajnie zakłopotany, zdenerwowany, proszący o towarzystwo, gdy jeszcze chwilę wcześniej zdecydowanie preferował, by rozeszli się w dwie strony? Ewidentnie coś było na rzeczy. - Nie ma problemu, rozgość się - odparł, wreszcie odzyskując jako taką kontrolę nad sobą. Ani myślał odmawiać swojego towarzystwa - nie wtedy, gdy widział rozbicie Anglika. Uśmiechnął się do niego w sposób wręcz kojący. - Nie planuję jeszcze spać. Coś ci przynieść, jakiś fotel, koc, albo coś z twoich rzeczy? - spytał miękkim tonem, opierając się plecami o framugę - i w tym momencie orientując się, że miał na sobie tylko dolną część ubioru. Nic dziwnego, kretynie, że się rumienił, jak ty się tak, jak skończony idiota, rozbierasz i tak idziesz drzwi otworzyć. Cud, że jednak się rozmyślił, i cię na zbity pysk nie wypierdolił, przecież nie jest twoim, pacanie, kumplem ze szkoły. - Mógłbym też światło zobaczyć, czy to wina żarówek, czy może coś z instalacją się stało. - Dodał dopiero po chwili, bo jakoś natychmiast o tym nie pomyślał.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sro Wrz 20, 2017 5:48 pm
Otrzymawszy zgodę na to, aby pozostał w pokoju Marco, David nie mógł powstrzymać pewnego westchnienia ulgi. Nawet, jeśli było mu nieco za siebie wstyd. W końcu był dorosłym mężczyzną, poważnym dorosłym mężczyzną. Nie powinien tak panikować przez fakt, że musi chwilę posiedzieć w ciemnym pomieszczeniu. Gdyby to tylko było takie proste. Zazwyczaj się tym nie przejmował, po prostu uznając swoją słabość i jakoś sobie z nią radząc. W swoim mieszkaniu w Anglii udawało mu się dotąd z tym wszystkim żyć w miarę spokojnie. Po pierwsze przyzwyczaił się do tamtejszego klimatu i, cóż, jego duchów, a po drugie przystosował pomieszczenia do własnych potrzeb. Tutaj był całkowicie obcy, nie miał za bardzo pola manewru, a co gorsza, jego dar stawał się coraz większym przekleństwem z każdą chwilą spędzoną w Wenecji. Zagubionych dusz wydawało się tutaj tak wiele, tak wiele z nich nie pogodziło się ze swoją śmiercią. Kochankowie, którzy umierali w męczarniach, doktorzy o poczuciu niespełnienia oraz wiele, wiele, naprawdę wiele innych z różnych miejsc i czasów. Tak mnóstwo z nich było natarczywych i proszących o uwagę, że David czuł się wykończony po całym dniu obrony, jednak wiedział, że nie był jeszcze czas na to, aby pójść spać. Powinien poczytać. – Dziękuję. – Odpowiedział więc tylko i sam odpowiedział uśmiechem na jego uśmiech. O dziwo, poczuł wtedy ulgę nie tylko ze względu na samą zgodę, ale również na sposób, w jaki Włoch mu odpowiedział. Nie wydawał się ani trochę zdziwiony czy rozbawiony zachowaniem Becketta. Ba, powiedział to tak spokojnie i z takim uśmiechem, że Brytyjczyk poczuł się po prostu lepiej. – Fotel i koc to chyba dobry pomysł, nie będę siadał na twoim łóżku. – Powiedział, skutecznie omijając wzrokiem jego osobę. Zamiast tego powiódł znów wzrokiem po pokoju. Nie miał pojęcia dlaczego, ale przez tego gondoliera czuł się strasznie… zdezorientowany za każdym razem, kiedy patrzył na jego ciało. A przy tym rumienił się, jakby był pannicą, która otrzymała jakiś komplement. Już strach przed ciemnością był lepszy do wybaczenia. Uniósł spojrzenie na Włocha dopiero w momencie, kiedy ten rzucił swoją propozycją. – Nie, nie, nie trzeba. – Powiedział od razu, jakby chcąc ukryć, że w zasadzie nic złego z tym światłem się nie dzieje, poza tym, że jest po prostu nikłe. – Jutro po prostu zrobię małe zakupy, gdy będziemy wracać. – Dodał. – Nie martw się, usiądę sobie teraz tylko i zajmę się czytaniem, nie będę ci w niczym przeszkadzał, nawet mnie nie zauważysz.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pią Wrz 22, 2017 1:13 am
Marco też mimowolnie odetchnął z ulgą, obserwując rozluźniającego się towarzysza. Anglik wyraźnie się uspokoił, gdy znalazł się w oświetlonym pomieszczeniu, z drugim człowiekiem, który wyraził swoją postawą uprzejmą zgodę i zainteresowanie. Może i ta nienaturalna szarość na twarzy nie zniknęła, ale uśmiech był krokiem w dobrą stronę, zapewniającym że jednak wszystko między nimi jest w porządku. I, że David jednak nie zechce zemdleć na środku pokoju. To znaczy, oczywiście że by nie stracił przytomności, nie jest przecież żadną delikatną, uroczą damą sprzed kilkuset lat, a żyjącym, pewnym siebie facetem. No, może nie zawsze emanującym profesjonalizmem i spokojem, ale przecież każdy miewa swoje słabsze chwile, prawda? Włoch pokręcił lekko głową, obracając się na pięcie i zmierzając do swoich rzeczy. Przykucnął i wyjął jedną z koszulek, narzucił ją na siebie, a potem spędził nieznośnie długą chwilę próbując odpowiednio ułożyć kabel od słuchawek, który zaplątał mu się w rękaw. Wraz z kolejnymi, bezowocnymi sekundami walki, czuł jak na jego twarz wpełza rumieniec zakłopotania. To nie Beckett zachowywał się jak dama w opałach, a Drago - niczym nieporadny dzieciak. Wreszcie nerwowym gestem szarpnął za brzeg już zdecydowanie pomiętego odzienia, a potem obrócił się i wybył ze swojego pokoju - faktycznie zaraz wracając z fotelem w rękach. Ułożył go z boku sypialni, w niewielkiej odległości od ładnie świecącej lampy, a jednocześnie nie tak daleko łóżka, na wypadek, gdyby przypadkiem Anglik nie chciał siedzieć w zbyt dużym odosobnieniu, jakby miał karę. Następnie, Marco zdjął z łóżka narzutę, ułożył ją starannie na końcu, a spod niej wyjął całkiem spory koc. Otrzepał go, upewniając się, że nie jest przypadkiem zatęchły, albo brudny, a potem narzucił na przyniesiony mebel. Przyklepał. Spojrzał krytycznie. - Czegoś jeszcze ci potrzeba? - spytał, spoglądając z powrotem na stojącego wciąż Anglika. - Wziąłeś ze sobą to... Co zamierzasz czytać? Czy ci przynieść? - Znów uśmiechnął się ciepło, nim nie wyszedł z pokoju. Przede wszystkim, zamierzając przynieść swojemu niespodziewanemu gościowi świeżą i ciepłą herbatę.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Nie Wrz 24, 2017 1:17 pm
Kiedy Marco poszedł do swoich rzeczy, aby wreszcie się odpowiednio ubrać, David stanął gdzieś z boku, rozglądając się po pokoju, jakby był w nim pierwszy raz – wszystko, byle tylko zapewnić Włochowi odpowiednią prywatność, bo przecież mógłby nie chcieć, żeby jakiś Anglik patrzył się na niego, kiedy ten się ubiera… Taka przynajmniej jest wersja oficjalna i teoretyczna. W praktyce, choć Beckett wodził wciąż wzrokiem po pomieszczeniu, ten nieznośnie cały czas zsuwał się na postać gondoliera. Dokładniej, na jego ciało. Opalone, młode, smukłe ciało. Na pewno ciepłe, gładkie… Jezu Chryste. Drago bynajmniej nie był jedyną zarumienioną osobą w tym pokoju – teraz nawet bardziej niż poprzednio. Skąd mu się to brało? Oczywiście wiedział, że widok rozebranej osoby obok (warto dodać: żywej) nie był dla Brytyjczyka codzienny, ale… skrępowanie ma pewne granice. I na pewno nie jest powodem, dla którego w jego głowie pojawiały się rozmaite, zdecydowanie nieprawidłowe myśli. A może to ekscytacja właśnie tą niespotykaną sytuacją? Może nie powinien się zadręczać, bo to normalne, że ma chęć poznania czegoś, co jest dla niego nietypowe? To chyba jedyne wyjaśnienie jego gorszącego zachowania. Tak się zamyślił, że kiedy już Włoch był ubrany i zajął się szykowaniem mu miejsca do czytania, David stał tylko patrząc się gdzieś w bok, jakby nie dostrzegał reszty świata. Dopiero głos Marco pozwolił nieco przebić się gdzieś do jego umysłu i sprowadzić go z powrotem na ziemię. – Przepraszam, słucham? – Spytał w pierwszym odruchu, a potem szybko połączył fakty i przeczesał włosy palcami, odgarniając loki bardziej do tyłu. – Ach, nie. Ale spokojnie, przyniosę sobie. – Powiedział i odwzajemnił uśmiech. Zupełnie, jakby nie mógł zrobić tego przed chwilą. Boże drogi, jak on tu głupiał. Czuł się jak idiota, nawet wolał nie myśleć, co musi sądzić o nim Drago. Zresztą, niech myśli, co chce. Za takie pieniądze, jakie dostanie, może nawet uważać go za świra, byle nie robił nic wbrew niemu i dobrze wykonywał swoje zadania. Wbrew tym stanowczym, przepełnionym niezależnością myślom, kiedy wychodził z pokoju do własnego, był tak skrępowany i zakłopotany swoją bezmyślnością, że czuł się jak te postacie w głupich, amerykańskich komediach, które zamiast trafiać w drzwi, ze zdenerwowania wchodzą w ścianę obok. Nie pomagało też, że ponownie zanurzał się w ciemność, ale wolałby, aby Marco nie grzebał w jego rzeczach. Kiedy więc znów znalazł się w swoim pokoju, czym prędzej zaczął przeszukiwać swoje rzeczy, próbując znaleźć odpowiednie lektury. Zrobił przy tym wokół siebie niezły bałagan, ale to chwilowo się nie liczyło. Ważne, że znalazł co chciał i mógł wrócić do jasnego, porządnie oświetlonego pomieszczenia. Dopiero tam odetchnął, choć ręce wciąż drżały mu ze zdenerwowania. Zajął miejsce w fotelu, powoli znów się wyciszając.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Nie Wrz 24, 2017 11:15 pm
Gdyby Marco dalej patrzył na swojego pracodawcę niczym na uroczą, niepewną i czarującą turystkę, na pewno wpadłyby mu do głowy mniej sensowne i przyzwoite myśli - w końcu, takie gubienie wątku i rumieńce były dosyć jednoznaczne, prawda? Przynajmniej, jeśli patrzyło się na kobiety. Stereotypowo. David oczywiście był zupełnie innym przypadkiem. Analogia do nieśmiałej dzierlatki była - co najmniej - nie na miejscu. Mimo to, gdy niższy mężczyzna spoglądał takim, nie do końca przytomnym, wzrokiem na Włocha, ten nie potrafił wyzbyć się tego dziwnego wrażenia. Westchnął cicho w duchu, nie potrafiąc całkiem pogodzić się ze swoim nieracjonalnym zachowaniem, skinął głową i zamiast po rzeczy Becketta, poszedł do kuchni. Zaparzając herbatę dla siebie i dla towarzysza, próbował przekonać się, że wszelkie myśli o delikatności i wrażliwości pracodawcy są zdecydowanie nie na miejscu i nie powinien im się tak łatwo poddawać. Zamieszał w filiżance wręcz agresywnie, mamrocząc w ojczystym języku słowa wyrażające absolutne niedowierzanie dla własnej głupoty. Wrócił do pokoju z dwoma kubkami wypełnionymi gorącym i aromatycznym napojem, jakoś tak zapominając, że przecież nie dopił jeszcze poprzedniego. Położył ostrożnie dłoń na ramieniu Davida, przywołując go na powrót do rzeczywistości i podając mu herbatę. - Proszę. - Uśmiechnął się ciepło, odsuwając rękę w momencie, gdy naczynie zostało chwycone pewnie przez Anglika, a potem przemieścił się na łóżko, usiadł na nim po turecku i rozejrzał się po pokoju z pewnym zagubieniem. No dobrze, co dalej powinien zrobić? Rozmowa ewidentnie nie wchodziła w grę, szczególnie biorąc pod uwagę doświadczenia z kolacji, ale z drugiej strony cisza nie była dla Włocha typowym otoczeniem. Westchnął cicho, opadając na materac plecami, przesuwając słuchawki na powrót na uszy i szukając jakiegoś utworu, który pomoże spędzić mu najbliższy czas w milczeniu... Ale nie grobowej ciszy. Dopiero po pewnym czasie obrócił głowę i spojrzał na swojego gościa (i gospodarza zarazem).
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Czw Wrz 28, 2017 9:39 pm
Kiedy Marco tak przeklinał własny umysł, David… Cóż, w zasadzie nie robił nic wiele się od tego różniącego. Usiadłszy w końcu w fotelu, odetchnął, a światło dało mu choć nikłe poczucie bezpieczeństwa. Przerażające, syczące szepty, ciche jęki i błagalne krzyki ucichły, wyparł z siebie siły, które skutecznie sprawiały, że zdawał się odchodzić od zmysłów. Na chwilę znów był spokojny. Pozwolił sobie nawet na moment zamknąć oczy. Pożałował tego niemal od razu. Nie zobaczył może żadnych obrazów makabrycznych, ale i tak jego serce niespodziewanie przyspieszyło do szaleńczego galopu. Zobaczył młodego, opalonego mężczyznę o ciepłej, gładkiej skórze. Zobaczył jego półnagie ciało, zobaczył własną wysuniętą w jego stronę dłoń. Mężczyzna zaczął się obracać, obraz zafalował. Ujrzał znajome, błękitne oczy, dziwnie transparentne, delikatny uśmiech. Kiedy potrząsnął głową, znów wprawiając w ruch loki, usłyszał cichy, złośliwy chichot. Nie próbował nawet tego racjonalizować. Marco nie miał absolutnie nic wspólnego z… kimś innym, a cała ta sztuczka była zaledwie głupim żartem jakiegoś „żartownisia”, którego nie zdołał odepchnąć od siebie do końca. Wziął głęboki wdech i zsunął się na fotelu. Niemal w tym samym czasie Włoch wrócił do pokoju. Drgnął lekko od jego dłoni na swoim ramieniu, a potem podniósł się z powrotem. Uśmiechnął się nawet delikatnie na widok kubka ciepłej herbaty. – Dziękuję, Marco. – Odparł i chwilę potem otworzył książkę. Nie dotyczyła ona niczego innego, jak Poveglii, na którą mieli się udać z samego rana. Chciał wiedzieć o niej jak najwięcej. Czytał więc strona po stronie, unosił raz po raz kubek do ust i przesuwał wzrokiem po literach. I choć litery układały się w słowa, które rozumiał, nie trafiały one do niego niemal w ogóle, jak gdyby nagle jego umysł postanowił otoczyć się jakąś ochronną barierą, nie przyjmując za nią żadnych informacji. A przecież było to takie ważne. Miał jednak problemy ze skupieniem się i nie był pewien, czy bardziej wynika to z jakiejś karygodnej chwili słabości czy po prostu zmęczenia. Bądź co bądź, robiło się już całkiem późno, a David nie miał za sobą łatwego dnia. Wenecja zdawała się go osaczać, przytłaczać i wykańczać. Dopiero kiedy skończył pić herbatę, oderwał zmęczone spojrzenie od tekstu i przeniósł je znów na Marco. – Nie przeszkadzam ci? – Spytał dla upewnienia.