|
| Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pią Wrz 22, 2017 12:25 am | |
| No więc: Wszyscy (my, znawcy tematu) wiemy, jakim wrzodem na angielskiej dupie może okazać się Thomas Barrow. Tak. Właśnie on. Ten elegancki, wymuskany, perfidnie idealny i bezczelnie uśmiechnięty pod nosem padalec lubujący się w ludzkim cierpieniu i rozpaczy. Dwulicowy gnojek cierpiący prawdopodobnie na „niktmnieniekochanizm” i „jawamwszystkimpokazizm” połączony z przerostem ego i nadmierną (jak na kogoś pracującego jako kelner) inteligencją. Zabójcze połączenie skrzywdzonego, dogłębnie dobrego i niewinnego człowieka gotowego pokochać wszystko i wszystkich na swojej drodze z rozwścieczonym, wściekłym rosomakiem, naukowcem i jednym z królewskich doradców. Morderczy miszmasz wszystkiego, co uwielbiamy i wszystkiego, czego nienawidzimy w jednym. Trudno jest też jednak wyobrazić sobie kogoś, kto byłby na tyle pogodzony z bliskim końcem własnego żywota i niechybną śmiercią towarzyską by był w stanie stać się wrzodem na dupie, angielskiego wrzodu na dupie. Jeszcze trudniej chyba znaleźć kogoś, kto za nadanie mu podobnego tytułu nie da nam po gębie raz czy dwa tak dla wyjaśnienia sprawy…O dziwo jednak, w tej fabule i mojej prywatnej fantazji ktoś taki się znalazł. Ba! Sama zamierzam się w niego wcielić. Zamierzam bowiem wykreować postać tak morderczo nieczułą na jakiekolwiek intrygi, tak irracjonalnie nieskomplikowaną i tak śmiesznie brutalną w wygłaszaniu swoich poglądów, by niemal niemożliwym było, aby persona pokroju naszego ukochanego przyszłego majordomusa nie skusiła się na jakiegoś psikusa. Czy też otwartą (oczywiście w miarę angielskich standardów) wojnę. Czego więc potrzebuję ? Thomasa oczywiście ! Cudownego, dystyngowanego, pachnącego papierosami Thomasa Barrowa w osobie poniekąd własnej. Kogoś, kto zechce wcielić się w tego jakże przebiegłego i skomplikowanego osobnika i rozegrać ze mną partię na uwagi i złośliwości godnej dialogopisarzy boskiego serialu. Kogoś, komu tęskno do rozdartej między starym, a nowym Anglii, znawcy serialu, wielbiciela postaci, osoby chętnej do wcielenia się i poprowadzenia ze mną wątku, który (mam nadzieję) postąpi ten jeden jedyny krok dzielący nienawiść od miłości. Lub odwrotnie, kto wie? Ściślej mówiąc: Pasywa zwichrowanego na punkcie tamtejszej, dawniejszej etc. Anglii. Chętni : Cimci jako wrzód na dupie CLB jako wrzód na dupie wrzodu na dupie |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sob Wrz 23, 2017 4:58 pm | |
| Thomas Barrow
– Służący z dumą godną samego hrabiego. Niestety jego ojciec był tylko zegarmistrzem. Lokaj z nadmierną ambicją i inteligencją, pozbawiony swojego miejsca i bliskich. Dzięki uzdolnieniom, sprytowi i odwadze łamania zasad czuje się lepszym od pozostałych osób, pracujących w Downton Abbey. – Człowiek, który kłamie z potrzeby i dla przyjemności. Wie, że czasem należy poświęcić zasady dla zysku. Wydawałoby się, że pozbawiony skrupułów. Służących jednak nie stać na sentymenty i prawdziwe uczucia. – Z jego ust padło więcej złośliwości niż czułych słów. Chętniej obdarza nienawiścią niż czułością, a najczęściej czuje jedynie pogardę wobec pozbawionych odwagi do działania istot o ciasnych umysłach. – Pragnie awansu społecznego i zmiany. Z łatwością przystosowuje się do nowych okoliczności i próbuje wykorzystać je na swoją korzyść. – Podły na pokaz. Szokuje i gorszy na złość światu. Chory na duszy i nieznośny dla wszystkich. – Doskonale poinformowany na temat wszystkiego, co dotyczy mieszkańców rezydencji. Zna siłę plotki i utrzymuje bliskie kontakty z służącymi z innych domów. – Konformista i intrygant, który lubi manipulować otoczeniem. Bywa złodziejem, oszustem lub dziwką dla książąt, jeśli tego wymaga od niego interes. – W głębi duszy (o ile taka łajza może mieć duszę) istota okrutnie samotna, skryta i odrzucona przez społeczeństwo, z czego zapewne wynika jego zgorzknienie. – Nieustannie towarzyszy mu zapach papierosów. – Zawsze nosi nienaganną liberię. Można mu wiele zarzucić jako człowiekowi, ale jest perfekcyjnym lokajem, a zostałby również doskonałym majordomusem albo i samym hrabią. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sob Wrz 23, 2017 10:08 pm | |
| Leon Czarnecki * Urodzony w Polsce wychowany w Ameryce, do Anglii przybył w 1911 by jak twierdzi "odciąć się od dawnego życia" i rozpocząć karierę na nowo. * Przyjmując posadę pokojowego Lorda Granthama nieświadomie wygryzł Thomasa, zmuszając go do ponownego zajęcia stanowiska pierwszego lokaja. Prawdopodobnie gdyby wiedział, że kogoś wygryza, przyjąłby tę posadę z jeszcze większym uśmiechem na twarzy. * Lorda Granthama poznał w Londynie, gdzie usługiwał mu przez jakiś czas. Nie zdziwiło go więc, że gdy zwolniło się miejsce, jego lordowska mość przyjął go do siebie. * Jest człowiekiem o bystrym umyśle i zadziwiającej umiejętności przystosowania się do każdych okoliczności życiowych. * Twarz anioła to jego najlepsza jak dotąd przykrywka, chroniąca go przed podejrzliwością i nieufnością ze strony innych. Nie mówiąc już o czarującym uśmiechu. * Dość banalny jeśli chodzi o relacje międzyludzkie. ktoś jest miły, on jest miły, ktoś jest niemiły, on jest niemiły. Cała filozofia. * Mówiąc łagodnie, charakter ma dużo gorszy od twarzy. * Z racji wychowania, angielska powściągliwość i zamiłowanie do nieustannej gry w taboo nieco go bawią. Sam gra tylko jeśli musi, niefrasobliwie ukazując swoje demoniczne oblicze każdemu, kto odpowiednio sobie na to zasłuży. * Kiedy może, nie stroni od wulgaryzmów, przemocy i alkoholu bezczelnie korzystając z mocnej głowy i swojego niepozornego wyglądu. * Sprawny obserwator, potrafi wychwycić wiele przydatnych detali, by następnie wykorzystać je w odpowiednim czasie. * Dość obojętny na otaczające go intrygi i przekręty. Dopóki ktoś nie nadepnie mu na odcisk, woli pozostać z boku i cieszyć się rozgrywką. Biada jednak temu, który spróbuje go pogrążyć * Kurewsko miły. Prawdziwy komplemenciarz i zatwardziały flirciarz zdobywający serca wszystkich dam w okolicy. * Dość wysoki by tylko cudem unikać zderzenia z framugą, do tego silniejszy niż mogłoby się wydawać * Nałogowy palacz i podjadacz, nic w kuchni nie jest bezpieczne, póki on w niej jest. * Bywają chwile, gdy naprawdę trudno jest stwierdzić co mówi poważnie, a z czego bezczelnie kpi |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Nie Wrz 24, 2017 9:14 am | |
| W jadalni dla służby wrzało. W końcu wydarzyło się tak wiele rzeczy, które sprawiły, że ci pozbawieni własnego życia ludzie, mogli choćby poplotkować o awanturach, dotyczących ich państwa. Angażowali się, jakby to oni umierali, wychodzili za mąż i organizowali huczne bale. Thomas zjawił się na dole, poprawiając mankiet koszuli. – Słyszałeś? – Zwrócił spojrzenie w stronę wyraźnie przejętej Daisy. – Dzisiaj przyjeżdża nowy pokojowy lorda Granthama. – Podobno jest Amerykaninem, jak lady. – Słyszałem, że to Niemiec. – Polak. – Dobrze, że pokojowy nie musi wiele mówić przy usługiwaniu. Inaczej raczyłby lorda tym koszmarnym akcentem – uśmiechnął się cierpko, zasiadając do stołu i nieuważnie sunąc spojrzeniem po rzuconej na niego gazecie. – Titanic zatonął. – Ci wszyscy ludzie, którzy zginęli. W ciemności i zimnej wodzie. Bez nadziei na ratunek. – Podobno bal na statku trwał do końca. – To prawdziwa tragedia – Anna westchnęła ze współczuciem, przerywając te egzaltowane, opowiadane sensacyjnym tonem nowiny. – W takim razie nieszczęścia chodzą parami – mruknął obojętnie, mając zapewne na myśli katastrofę okrętu i przybycie nowego pokojowego. Przeklęta góra lodowa na drodze do jego kariery. – Thomasie! – usłyszał rugający głos pana Carsona, który niespodziewanie pojawił się w jadalni. Służący natychmiast podnieśli się z miejsc. Kącik ust lokaja, wyciągnięty w krzywym uśmiechu, wygiął się jeszcze bardziej. Opuścił pomieszczenie i przystanął, gdy w korytarzu dogoniła go O’Brien. – Carson mówił, że wystarczyło, byś poprosił hrabiego o tę posadę. – To jeszcze sam hrabia będzie mnie prosił, bym został jego pokojowym – odparł, odsuwając się od kobiety. Wyszedł na zewnątrz, gdzie stanął oparty o ścianę rezydencji. Wsunął sobie papierosa do ust i z prawdziwą rozkoszą się nim zaciągnął. Wypuścił przed siebie gęsty kłąb dymu, czując na języku jego cierpki, gorzki smak. Spojrzał w kierunku drogi, którą miał przyjechać idiota, głupi na tyle, żeby spróbować zająć należne mu miejsce. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Nie Wrz 24, 2017 3:02 pm | |
| Leon Czarnecki Był właśnie w połowie drugiego papierosa. Stojąc oparty o ścianę spektakularnej posiadłości, po której już niedługo przyjdzie mu ganiać w te i nazad zastanawiał się, jakim kurwa cudem jego życie potoczyło się w te stronę. Było to dość standardowe pytanie wżynające mu się w umysł z natarczywością przyciasnej bielizny, niepozwalającej się ani poprawić, ani zdjąć. Słysząc kroki zesztywniał na moment, niezadowolony i zaskoczony faktem, że zostanie wykryty dużo wcześniej niż zamierzał. Zerknąwszy szybko na swoją walizkę westchnął ciężko i uśmiechnął się pod nosem. Najwyraźniej taka była wola niebios, co zrobić. Kroki ustały, a już po chwili czułe ucho mężczyzny uchwyciło odgłos odpalanej zapałki. Było to swego rodzaju pocieszenie, zważywszy na to, że osoba za rogiem z pewnością nie spróbuje rugać go za pokątne dokarmianie raka. Polak uśmiechnął się pod nosem i zaciągnął, decydując się przejąć wodze od boskich graczy i wyjść swojemu niespodziewanemu towarzyszowi na przeciw. Wychylił się więc zza winkla, zostawiając za sobą walizkę i oparł się o ścianę delikatnie za blisko wyraźnie poirytowanego czymś bruneta, przy okazji wypuszczając dym w górę. -Kiepski dzień, ha?-Zagadnął z ustami rozciągniętymi w wszystko rozumiejącym uśmiechu, którym zwykł częstować ludzi w takich sytuacjach.-A to dopiero początek, cholera...- Zaciągnął się i oparł głowę o ścianę spoglądając w niebo. Jak na kiepski dzień, pogoda była całkiem niezła. Zwłaszcza jak na angielskie standardy... -Czekasz na kogoś?-Zagadnął znów, również przesuwając spojrzeniem w stronę drogi. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Nie Wrz 24, 2017 9:14 pm | |
| Nieco zbyt gwałtownie odsunął papierosa od ust, słysząc natarczywe pytanie i zbyt późno dostrzegając natręta. Nie był na tyle uprzejmy, by ukryć swoją irytację tym niespodziewanym spotkaniem. Nie miał pojęcia z kim ma doczynienia. Walizka była ukryta przed jego uważnym spojrzeniem. Strzepnął popiół na elegancko przycięty trawnik. – Tak. Z niecierpliwością na kogoś czekam – odparł, unikając odpowiedzi na zadane pytanie. Nie zdawał sobie sprawy, że właśnie doczekał się tego upragnionego spotkania. Przytknął ponownie papierosa do ust i wypuścił dym, nim jeszcze go od nich odsunął. Gdyby tylko mężczyzna miał odrobinę mniej przystojną buźkę, prawdopodobnie zdeptał by peta obcasem czarnych butów i darował sobie czynienie poranka jeszcze bardziej nieznośnym. Wróciłby do pracy, ignorując zaczepkę. Za bardzo jednak lubił wiedzieć, co dzieje się w Downton Abbey. – W interesach? – Zapytał niezobowiązująco, wracając spojrzeniem do drogi przed sobą. Nie był ciekawski czy natarczywy. Wciąż dużo bardziej pochłaniała go własne urażona duma niż cokolwiek innego. Nie potrafił zrozumieć, jak hrabia Grantham mógł przyjąć Amerykanina na swojego pokojowego. Cóż za ekscentryzm. Wątpił, by tamten miał jakiekolwiek pojęcie o swoich obowiązkach. Poza tym… chętnie dowie się, dlaczego mężczyzna musiał opuścić swój kraj. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pon Wrz 25, 2017 2:56 am | |
| Widząc poirytowanie bruneta Leon uśmiechnął się ponownie, nieco ubawiony i wypuścił dym gdzieś w bok by brońcie bogowie, nie wkurwić rozmówcy jeszcze bardziej. To było poniekąd całkiem zabawne, prowadzić konwersację z kimś z domu. Kimś, z kim być może przyjdzie mu dzielić obowiązki czy pokój... Choć, zważywszy na ogrom posiadłości to ostatnie byłoby zapewne zupełnie niepotrzebne. Tak czy inaczej, coś było w tych murach, coś co sprawiało, że nawet jeśli Czarnecki jeszcze ich dokładnie nie przekroczył, to już się przednio bawił. A może chodziło o osobę samego poddenerwowanego bruneta delikatnie komediowe okoliczności ich rozmowy ? Tak czy siak nowy mieszkaniec postanowił korzystać z okazji, póki ta się nadarza i dyskretnie podpytać rozmówcę o to i owo. - Poniekąd...-Odparł zdawkowo, uśmiechając się przy tym tajemniczo i zaciągnął się znów.- Właściwie również na kogoś czekam, a przynajmniej stwarzam pozory. Ponoć ma się tu pojawić mój...znajomy.- Dorzucił tonem jasno dającym do zrozumienia, że zna typa i ma o nim nie najlepsze zdanie. Twarz nie drgnęła mu nawet gdy wzdychał lekko, z delikatnym poirytowaniem i rozglądał się po okolicy. -Może słyszałeś? A z resztą, nieistotne. Ta osoba, na którą czekasz to ktoś bliski?-Zagadnął zaraz przenosząc wzrok z rozmówcy, na którego dotychczas spoglądał kątem oka na wciąż pustą drogę.-Z daleka?
Ostatnio zmieniony przez CrazyLuckyBastard dnia Pon Wrz 25, 2017 1:18 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pon Wrz 25, 2017 1:09 pm | |
| Nie oderwał spojrzenia od drogi, choć mięśnie na jego twarzy lekko się rozluźniły, a grymas irytacji ustąpił skrywanemu zaciekawieniu. Nie chcąc jednak okazać nadmiernego zainteresowania, powstrzymał się przed uważniejszym przyjrzeniu swojemu rozmówcy. Papieros teraz dużo wolniej pokonywał drogę do spragnionych go warg. Thomas pozwalał, żeby dopalał się sam. Nie podobał mu się tylko bezpośredni ton mężczyzny, który odbierał jako brak manier i lekceważenie. Do głowy mu nie przyszło, by ktoś taki mógł służyć w rezydencji. – Nikt ważny – odparł uprzejmie i z pewną przyjemnością określając tym mianem nowego pokojowego. Nie mógł jedna przepuścić okazji, by dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat. Leon pozwolił, żeby lokaj popełnił błąd. Biedny, Thomas. Znów okazało się, że jest dużo mniej sprytny niż sam sądzi. – Jeśli ma pan interes do kogoś ze służby, wszyscy zapewne jeszcze jedzą śniadanie na dole. – Zawiesił głos i lekko zmarszczył brwi. – Czy może spodziewa się pan jeszcze kogoś innego? Pytanie wydawało się być zadane jedynie dla podtrzymania konwersacji, ale tak naprawdę kryła się za nim paląca ciekawość. Może dowie się czegoś na temat nowego pokojowego szybciej niż sądził. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pon Wrz 25, 2017 1:33 pm | |
| - Nie chciałbym wchodzić i się napraszać, wszyscy mają zapewne swoje sprawy na głowie.-Przyznał zgodnie z prawdą, zerkając w stronę drzwi dla służby. Naprawdę nie miał ochoty jeszcze tam wchodzić. Ostatecznie dzień sie dopiero zaczął, słońce powoli wznosiło się na swoje miejsce, ptaszki śpiewały, wiał przyjemny prawie letni wiaterek...Nie było potrzeby by rezygnować z tego już teraz, natychmiast. -To ktoś inny...Przyznam szczerze, że jestem niegodnie ciekaw, jak biedak sobie tu poradzi...Życie z tyloma ludźmi pod jednym dachem musi być specyficzne, nieprawdaż ?- Zapytał tonem filozofa i z zamyśleniem popatrzył na żar w swoim papierosie. Był ciekaw czy Thomas połknie haczyk i powie mu cokolwiek, co przyda się mu w przyszłej pracy. Jeśli tak, dobra jego, jeśli nie, no trudno takie życie. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pon Wrz 25, 2017 1:55 pm | |
| – To zależy, czy pański znajomy jest w stanie znieść pensjonarskie chichoty pokojówek, głupotę kucharek, nieudolność reszty i zrzędzenie Carsona – skwitował cynicznym uśmiechem system pracy w Dawnton Abbey. Znów nieuważnym gestem strząsnął popiół z papierosa i oderwał wzrok od drogi. Zerknął w kierunku mężczyzny, zatrzymując spojrzenie na jego przystojnej twarzy. Znów się zaciągnął, tym razem naprawę mocno, aż poczuł gorzki smak na końcu języka. – Dlaczego wątpi pan w swojego znajomego? – Znów ten ton jedynie uprzejmego zaciekawienia, nie zdradzający tego, jak Thomas był spragniony jakiś niestosownych informacji na temat nowego pracownika. Był przekonany, że pozbędzie się go wcześniej lub później, ale wolał, żeby nastąpiło to jak najprędzej. Miał naiwną nadzieję, że nieznajomy może pomóc. W końcu nieustannie sugerował, że ma wiedzę na ten temat i może mu ułatwić zadanie. Nawet lokaj odczuwał ekscytację na myśl o przybyciu pokojowego, chciał już poznać przeciwnika. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pon Wrz 25, 2017 2:17 pm | |
| -To nie powinien być dla niego problem...-Rzucił krótko jednocześnie gryząc się w język by nie zapytać uprzejmie, w której z tych kategorii odnajduje się jego rozmówca. Ostatecznie na podobne przyjemności przyjdzie jeszcze czas, a tymczasem, niewinny rozmówca idealnie spełniał swoje zadanie, udzielając mu ogólnego zarysu nowego środowiska. Może nie był to pejzaż pełen szczegółów i barw a jedynie nędzny szkic, mimo to jednak, na pewno był przydatny. Słysząc drugie pytanie ciemnowłosego mężczyzny Leon uśmiechnął się delikatnie, napierając powietrza w płuca. -Cóż, powiedzmy, że jest mi dość bliski. Szczerze powiedziawszy jestem niemal w stanie dzielić z nim umysł, a co za tym idzie, perfekcyjnie znam się na jego zaletach i przywarach.-Przyznał z nieskrywaną dumą, a następnie zgniótł niedopałek o ścianę budynku i rzucił go gdzieś przed siebie. Już-już miał dodać coś jeszcze, gdy wtem dostrzegł jak drzwi dla służby uchylają się i wypuszczają ze swej otchłani śliczną, blondwłosą dziewczynę, która żwawo ruszyła w ich stronę, od razu zdradzając tożsamość jego tajemniczego rozmówcy. -Thomas, William pyta czy...-Dziewczyna urwała widząc nieznajomą postać i szybko przeniosła na nią swoje bystre, błękitne spojrzenie. -Pan jest...? - Oczarowany.-Oznajmił Leon nie chcąc by to ta niewinna, śliczna, rumieniąca się w tej chwili, widocznie speszona istota miała go zdemaskować i pozbawić szansy na przyszłą grę. Skoro los zapragnął ukrócić jego niegodną zabawę, postanowił sam wydać na siebie wyrok. -A pani to? -Anna, główna pokojówka.-Przedstawiła się, dygając z wprawą. Polak rozpłynął się w uśmiechu i puszczając oczko do Thomasa, ujął wyciągniętą w jego stronę dłoń i ucałował ją, schylając się znacznie. -Leon Czarnecki, nowy pokojowy jaśnie pana.-Oznajmił i uśmiechnął się w iście łotrowski sposób. Ale tylko trochę. Anna odwzajemniła uśmiech i zerknęła na Thomasa jakby starając się zrozumieć, co on i nowy pokojowy robią razem na fajce. Leon wyprostował się i schowawszy papierosy do wewnętrznej kieszeni marynarki poprawił garnitur i spojrzał na Annę przepraszająco-Proszę mi wybaczyć, że nie wszedłem od razu, palenie to paskudny i nieznoszący sprzeciwu nałóg. Zwłaszcza w towarzystwie kogoś tak absorbującego jak Thomas. jeśli się pani zgodzi, sięgnę tylko po walizkę i za pani pozwoleniem dołączę do reszty zespołu.- Oznajmił i skłoniwszy się, zniknął za rogiem, by zagarnąć swój wątpliwy dobytek. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pon Wrz 25, 2017 8:56 pm | |
| – Absorbujący? – Anna spytała nieco mniej pewnie i pomimo całego uroku, przyszło jej na moment zwątpić w zdrowe zmysły nowego pokojowego. Uśmiechnęła się odrobinę mniej pewnie, co można było zrzucić na jej zakłopotanie. Gotowa była zaprowadzić mężczyznę do jadalni. Leon zaś mógł delektować się efektem swojego żarciku. Thomas wykrzywił lekko wargi, ponieważ nie był człowiekiem, który zwykł ukrywać się ze swoją niechęcią. Okazywał ją z prawdziwą przyjemnością. Mężczyzna stracił sporo uroku w jego oczach, gdy przyznał się kim jest, całując pokojówkę w rękę. Trudno określić, co uznał za bardziej odpychające. Zgasił papierosa i przypadkiem rzucił go pod nogi Czarneckiego. Wyminął ich bez słowa, znikając za drzwiami. Odpłaci mu za to niewinne niedomówienie z nawiązką. Panny w kuchni były zachwycone pojawieniem się Leona. Natychmiast przerwały ploteczki. Widać nawet zatopienie Titanica bladło przy jego urodzie. –To pan Czarnecki. Będzie nowym pokojowym jaśnie pana – Anna przedstawiła wszystkim mężczyznę, a następnie podeszła za stół, gdzie zostawiła rozpoczętą pracę. – Thomasie, zaprowadzisz pana Czarneckiego do jego pokoju – panu Carsonowi nowy pokojowy wydał się nieco zbyt przystojny, jak na pełnioną funkcję. Zapewne też nie do końca przypadł mu do gustu amerykański służący, ale nie w gestii kamerdynera było krytykować wybory hrabiego. – Pan, wybaczy, panie Carson, ale jestem lokajem. Do moich obowiązków nie należy usługiwanie pokojowemu. Mam ważniejsze sprawy – po czym oddalił się, odprowadzony oburzonym spojrzeniem przełożonego. – Zaprowadzę pana – William posłał w kierunku mężczyzny sympatyczny uśmiech i wskazał drogę schodami na górę, gotów zaprowadzić go pod właściwe drzwi. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sro Wrz 27, 2017 10:08 pm | |
| Widząc tak nieoczekiwane uniesienie się dumą, Leon uniósł brew z dezaprobatą i rzucił okiem na resztę zebranych nie bez rozbawienia dostrzegając nagłą zmianę kolorów u pana Carsona, który tuż po odejściu Thomasa spojrzał na nowo przybyłego szukając u niego oburzenia lub niedowierzania, które mogłyby uchylić dumie jego lub samego domu. -Najmocniej pana prze... -No hard feelings, panie Carson, chętnie oddam się w ręce Williama.-Powiedział spokojnie, wchodząc mężczyźnie w słowo, by oszczędzić mu szukania odpowiedniej wymówki. -Tak. Tak, oczywiście. William, upewnij się, że pan Carniecki dostanie wszelkie potrzebne mu informacje...- Pan Carson wyprostował się dumnie i spojrzał władczo na młodszego lokaja, oszczędzając sobie reszty polecenia, jednocześnie upewniając się, że ten podwładny nie ogłosi nagle niespodziewanego buntu. -Tak panie Carson.- Gdy tylko spojrzenie młodego mężczyzny upewniło go w tym, kamerdyner odwrócił się powoli, powracając do swoich zajęć. William popatrzył za nim chwilę, a następnie zerknąwszy na polaka, ponownie otworzył usta.- Panie...S...C.. -Leon.-Podpowiedział usłużnie brunet, podnosząc z podłogi walizkę i raz jeszcze zerknął po zebranych w kuchni służących. -Drogie panie...-Uchylił kapelusza kłaniając się lekko i już w następnym momencie podążał za lokajem po schodach odprowadzany echem chichotów i wypowiadanych podnieconym choć przyciszonym tonem komentarzy. - Drażliwy ten wasz pierwszy lokaj...-Zaczepił go od razu, gdy oddalili się na bezpieczną odległość.-On ta zawsze?- -Obawiam się, że tak. Niestety.-Will wzruszył ramionami i westchnął ciężko prowadząc Leona w stronę kwater służby.-Proszę się nie przejmować. -Och, nie zamierzam!-Nowy mieszkaniec zaśmiał się niefrasobliwie i już wkrótce zaczął wypytywać swoją niewinną mobilną informację o resztę współpracowników, cały czas utrzymując ton przyjacielskiej pogawędki.
Po obejrzeniu nowego pokoju i bliższym zapoznaniu się ze strychem obaj panowie zatrzymali się w garderobie jaśniepana, gdzie William objaśnił mu zawiłość tabakierek i spinek. Gdy już i tę część zabawy mieli za sobą, służący ruszyli na dół by William mógł wrócić do swoich obowiązków.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Wrz 28, 2017 12:53 pm | |
| Dzień w Dwonton Abbey służący rzeczywiście spędzali głównie na bieganiu i kilkukrotnym pokonywaniu licznych schodów, by spełniać kaprysy państwa. Po kolacji większość z nich zasiadła jeszcze do wspólnego stołu, by plotkować, grać w karty i zadbać o stroje. To była kolejna świetna okazja do zdobycia informacji na temat tego miejsca i pracujących tu ludzi. Większość z nich okazywała Leonowi sympatię. Kuchenne i pokojówki nawet jej nadmiar, co powodowało irytacją pana Carsona. Thomas siedział przy stole, czytając gazetę. Dopalał właśnie papierosa i wzrokiem leniwie śledził tekst jednego z artykułów. Popiół z bibułki ujętej między palec serdeczny i wskazujący powoli opadał do popielniczki. Nie przerwał zajęcia, gdy osobisty pokojowy lorda Granthama zakończył toaletę pracodawcy i zszedł na dół. Panny wręcz przeciwnie. Przybycie Leona wywołało pośród ich poruszenie. Najodważniejsza nawet zerknęła w kierunku mężczyzny. – Panie Leonie, opowie nam pan o Ameryce? – Zapytała śmiało, odkładając na kolana swoją robótkę. – Tak, prosimy – powtórzyły jeszcze dwie z dziewcząt, próbując przekonać mężczyznę dość uroczymi uśmiechami. Trudno było odmówić takim młodym, ślicznym twarzom. – Złudny urok nowości – mruknął Thomas, wciąż śledząc bieg tekstu. Wyglądało na to, że informacje prasowe są dużo bardziej interesujące od pokojowego i jego gorących wieści o wielkim świecie. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Wrz 28, 2017 1:58 pm | |
| Nie mogąc oprzeć się urokowi zaciekawionych nim panien, brunet uśmiechnął się pięknie i skinął głową, z naturalną dla niego galanterią kłaniając się swej publice i zajmując miejsce przy stole. Nim jednak zaczął, wychwycił niewinną zaczepkę Thomasa i odwróciwszy się w jego stronę z prawdziwie sztucznym uśmiechem, odparował słowami "Lepsza niż zgorzkniały posmak starości odchodzącej w zapomnienie" jednocześnie uświadamiając sobie, że oto na bogów, staje się anglikiem! Aby jakoś przełamać tę domową klątwę odchrząknął,a następnie zwrócił się w stronę dziewcząt i udawszy zastanowienie, rozpoczął. - Tam ludzie są...Mniej tajemniczy. Bardziej otwarci na siebie na wzajem, swoje pragnienia i pobieżne zachcianki. Mają mniejszy dystans. Przyznam, że znacząco ułatwia to kontakty interpersonalne i oszczędza człowiekowi wiele zachodu...- W tym momencie do jadalni wkroczył pan Carson, który niemal na pewno w odczuci Leona przysłuchiwał się jego wypowiedzi już od jakiegoś czasu. Mężczyzna przerwał, powstając razem z resztą zgromadzonych, a gdy miłościwy kamerdyner dał znak ręką, zasiadł ponownie i aby nieco złagodzić malowany przez siebie obraz dokończył-...jednak sprawia, że ludzie stanowczo tracą na majestacie i autorytecie, które tutaj uważane są za pierwsze i najważniejsze niezależnie od statusu społecznego. Co jeszcze? Łatwiej znoszą nowości i inności, choć i u nich niektóre zwyczaje przechodzą z mniejszym lub większym trudem...-Stwierdził udając zamyślenie, by wybadać reakcje Carsona i upewnić się, że nie dostanie niepotrzebnej nagany za szerzenie rozpustnych amerykańskich filozofii wśród jego niewinnych owieczek |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Wrz 28, 2017 2:13 pm | |
| Nagła zmiana kierunku wypowiedzi, wywołała cwany uśmiech na ustach jednej z pokojówek. Amerykanin wydawał się tym prostym dziewczętom niemalże egzotyczny, a jego odwaga i dla nich radykalnie frywolne poglądy tylko pogłębiały fascynację. Choć gdyby nie jego uroku, pewnie byłyby bardziej skłonne do oburzenia. Słuchały go dużo uważniej niż pana Carsona. Ten natomiast odrobinę się rozchmurzył, słysząc zakończenie rozmowy, choć nadal nie wydawał się być kompletnie przekonany. Leon zdołał go na tyle ugłaskać, by nie zostać zruganym na oczach pięknych panien. – Imponująca pochwała na temat prostactwa. Jestem pod wrażeniem – Thomas spuentował, zastępując tym samym kamerdynera. Zaciągnął się papierosem i wypuścił przed siebie chmurę dymu z tym cwanym, zadowolonym uśmiechem. – Dość tej rozmowy – Carson zgadzał się z lokajem, ale nie zamierzał stawać po jego stronie. Uciął więc stanowczo dyskusję. – Jutro na kolację przyjedzie książę Crowborough. Zostanie na kilka dni. – Pewnie chce zobaczyć lady Mary – jedna z pokojówek uśmiechnęła się anielsko na myśl o cudnej historii miłosnej między parą arystokratów. – Ja się nim zajmę – po tym stwierdzeniu Thomas wrócił do czytania gazety. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Wrz 28, 2017 2:56 pm | |
| Niem jeszcze polak wypuścił z pomiędzy ust stosowną ripostę wycelowaną prosto w Thomasa, pan Carson uciął całą wymianę światopoglądową, obwieszczając rychłe pojawienie się specjalnego gościa. Leon uśmiechnął się pod nosem na dźwięk tego nazwiska, uświadamiając sobie, że prawdopodobnie miał okazję spotkać go raz czy dwa w Londynie. Zachował to jednak dla siebie, uznając, że plotki o których słyszał mogłyby wywołać u biednego kamerdynera poważny atak serca. Zdążył jedynie zauważyć nagłe zainteresowanie Thomasa i nabrać podejrzeń, które niestety, długo nie usiedziały w jego wnętrzu. -Cóż za entuzjazm, panie Barrow. Dawno nie widziałem kogoś tak oddanego swoim obowiązkom. Jego wysokość na pewno będzie usatysfakcjonowany.-Pochwalił bezczelnie, kątem oka rejestrując, że absolutnie nikt nie doszukał się w jego słowach drugiego dna. Znakomicie. Wkrótce potem pan Carson zaszył się w swoim gabinecie, a co za tym idzie, pokojówki i kuchenne przypuściły zmasowany atak dopytując się o podróż, pracę w Londynie, wrażenia ogólnoporównawcze i tym podobne bzdury. Leon odpowiadał grzecznie i bez większych skandali, uznając, że jak na jeden wieczór starczy mu siania zamorskich nowości w tych młodych, naiwnie niewinnych umysłach panien. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Wrz 28, 2017 4:17 pm | |
| Gdy tylko rozpętała się ta burza chichotów, pytań i uśmiechów Thomas wstał z miejsca, zwijając gazetę. Zgasił papierosa w popielniczce i jeszcze raz obrzucił to roześmiane zbiegowisko niechętnym spojrzeniem. Z wyniosłą miną, udał się na górę, pozostawiając Leona na pastwę panien, dopóki z pomocą nie przyszła mu Patmore. Następnego dnia tuż przed lunchem nadjechał książę. Przez cały dzień podejrzenia Leona nie znalazły potwierdzenia. Młody arystokrata był zajęty lady Mary. Pokojowy widział nawet, jak razem zniknęli, wymykając się czujnym spojrzeniom reszty rodziny. Ku swojemu zdumieniu mógł zaobserwować, że zmierzali schodami na górę, gdzie mieściły się pokoje służby. Widział wahanie u pierwszej córki lorda oraz pewną niecierpliwość malującą się w gestach mężczyzny. Jeśli wiedziony nudą lub ciekawością podążył ich tropem, zobaczył, jak ta dwójka zakrada się do prywatnych pomieszczeń osób zatrudnionych w Downton Abbey. Dostrzegł, jak książę wybiera jeden z pokoi i otwiera jego drzwi. Mary nie chciała znaleźć się z księciem sama, dlatego wzbraniała się jeszcze. Cóż za wspaniała okazja do przyłapania bogatych państwa. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Wrz 28, 2017 4:36 pm | |
| Loen szedł właśnie przyszyć sobie guzik, który odpadł od rękawa jego marynarki. Widząc przyczajonego Thomasa uśmiechnął się pod nosem. -Kogo szpiegujesz, Barrow?-Zagadnął uprzejmie i nie zatrzymując się otworzył drzwi do kwater dla mężczyzn.-Nie pogniewasz się, jeśli przepłoszę ci zwierzynę?-Dorzucił uśmiechając się do niego paskudnie i nie czekając na odpowiedź przestąpił próg. -Ktoś idzie!-Głos ślicznej Lady Mary dobiegł do jego uszu w tej samej chwili, w której jego wysokość zamknął się w pokoju Thomasa. Kobieta przywarła do drzwi, wyraźnie nie mając pojęcia co wypadałoby w podobnej sytuacji zrobić. Widząc to, brunet uśmiechnął się do niej kurtuazyjnie i skłonił, by następnie zerknąć jej przez ramię na drzwi. -Lady Mary. Szuka panienka Thomasa?-Zapytał uprzejmie prostując się i zerkając za sibie w kierunku kryjówki cwanego lokaja.-Jeśli tak... -Nie! Ja...-W tym momencie drzwi otworzyły się i zza jej pleców wyłonił się książę Crowborough- To znaczy MY...oglądamy dom.-Powiedziała wyraźnie starając się zachować swój autorytet i powagę w obliczu tak bezapelacyjnego przypału. -Rozumiem.-Polak uśmiechnął się życzliwie a następnie skinąwszy księciu głową otworzył drzwi swojego pokoju.-Czy mój pokój też chcą państwo zwiedzić?-Zapytał, choć nie patrzył na Lady Mary. Patrzył prosto w oczy jego wysokości perfidnie i zza winkła dobrych manier składając mu właśnie propozycję. -Nie, oczywiście, przepraszam, już schodzimy.-Oznajmiła i wycofała się niemal natychmiast. Książę trwał jeszcze chwilę w miejscu, jakby upewniając się, ze cała ta scena miała miejsce, by następnie ruszyć za swoją "wybranką" i zniknąć za drzwiami. -Cóż...-Leon Zaśmiał sie pod nosem, zastanawiając się, co z tego wyniknie |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Wrz 28, 2017 4:57 pm | |
| Do przyjścia pana Carsona przy stole nie ustawały plotki na temat księcia. Leon mógł nawet poczuć odrobinę zazdrości, ponieważ teraz temat Philipa nieustannie był na słodkich ustach pokojówek, które na moment zapomniały o słowiańskim jankesie. Wraz z pojawieniem się kamerdynera, plotki ucichły i wszyscy podnieśli się z miejsc. Pan Carson zasiadł do stołu. – Książę Crowborough wyjeżdża jutro z samego rana – poinformował z poważnym wyrazem twarzy, nie zdradzając służbie niczego więcej. – Ciekawe dlaczego się nie oświadczył lady Mary – Daisy zadała to niezbyt mądre pytanie ciekawskim tonem. – Może chcą jeszcze zaczekać? – Anna uśmiechnęła się delikatnie, próbując zapanować nad niestosownym wścibstwem dziewczyny. – Podobno wymknęli się dziś razem – szepnęła z podekscytowaniem pokojówka, która najczęściej obdarzała Leona uśmiechami i tak chętnie zadawała pytania o Amerykę, tylko po to by w ogóle nie słuchać odpowiedzi. – Wie pan coś o tym? – Thomas skierował spojrzenie na Leona i uśmiechnął się w ten swój wymuszony sposób. Pokojowy przyłapał go na szpiegostwie, ale sam wiedział dużo więcej. Pan Carson natychmiast również skupił uwagę na nowym służącym. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Wrz 28, 2017 5:41 pm | |
| Słysząc pytanie Thomasa Leon przymknął książkę, nad którą akurat siedział i wzruszył beztrosko ramionami, zastanawiając się w duszy, o co do cholery może chodzić temu zgorzkniałemu ważniakowi. Widząc jednak, że nie tylko on, ale i cała reszta zebranych wpatruje się w niego jak w wyrocznię, oczekując najwyraźniej, że znajdzie on odpowiedzi na wszystkie trapiące ich pytania westchnął ciężko i przesunął spojrzeniem po pomieszczeniu tak, by nikt nie czuł się pominięty. -Cóż...Jedna jaskółka wiosny nie czyni... Najwyraźniej nie każdy przyjezdny marzy tylko o amorach.-Powiedział bez większego przejęcia. -To wydawało się takie oczywiste.-Zauważyła ta uśmiechająca się często. Polak ponownie wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym krzywo jakby chciał powiedzieć, że pomyłki zdarzają się każdemu. -W świecie pełnym sztywno określonych zasad nie trudno o takie nieporozumienie, zwłaszcza jeśli jest się panną na wydaniu...-Mruknęła gorzko O'Brien. -Ale każdy może okazać się właśnie tym...-Sprzeczała się jedna z kuchennych. -Biedna Lady Mary...-Dorzuciła inna. -Życie pięknych kobiet to wieczna czujność. Ostatecznie każdy może okazać się właśnie tym.-Oświadczył filozoficznie nowy pokojowy posyłając paniom pełen życzliwości uśmiech. Następnie, nie chcąc za bardzo bawić się w dalsze rozmowy o nieudanym życiu lady mary, wrócił do swojej książki. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Czw Wrz 28, 2017 6:15 pm | |
| Thomas nie przejmował się historią miłosną lady Mary. W tej kwestii zdawało mu się, że otrzymuje informację z pierwszej ręki i jest lepiej poinformowany niż ona sama. Bardziej ciekawiło go, co para gołąbeczków robiła na górze, Leon jednak ominął ten temat, skupiając się na zdecydowanie mniej interesującym aspekcie tej rozmowy. A Carson zakończył resztę dysputy, przywołując wszystkich do porządku. Kolacja przebiegła spokojnie. Po niej mogli udać się, by rozpocząć wieczorną toaletę. Pokojowy lorda Granthama po skończonej pracy usłyszał hałas i wyraźnie podniesione głosy, które dobiegały z pokoju księcia, nim zdążył jednak podejść bliżej i wychwycił ich znaczenie, wszystko ucichło. Sekundę później drzwi gwałtownie się otworzyły. Z pomieszczenia wyszedł wyrazie roztrzęsiony lokaj. Na twarzy Thomasa nie gościł już ten wyniosły uśmiech, a dłonie, którymi nerwowym gestem poprawił zmiętą marynarkę, wyraźnie drżały. Nie zdołał nad sobą zapanować nawet na widok pokojowego. Pogardliwe spojrzenia wypadają cholernie nieprzekonująco, kiedy ma się złamane serce albo straciło okazję na zmianę swojego życia. – Znowu pan węszy, panie Czarnecki? – Zapytał ze złością, choć teraz za gniewem i niechęcią starał się skryć zupełnie inne emocje. Obrzucił mężczyznę spojrzeniem. Nienawidził go bardziej, skoro ten stał się świadkiem jego kolejnej porażki. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Pią Wrz 29, 2017 10:12 pm | |
| -Nie każdego należy mierzyć swoją miarą, panie Barrow-Odrzekł uprzejmie, uśmiechając się przy tym zniewalająco. Zielonego pojęcia nie miał, co właściwie stało się za tymi drzwiami i szczerze powiedziawszy nie był do końca przekonany czy interesuje go to na tyle, by drążyć temat. Z drugiej strony brak opanowania i luki pojawiające się w dotychczasowej masce pierwszego lokaja sprawiły, że Leon chcąc nie chcąc poczuł delikatne mrowienie zaciekawienia. Obrzuciwszy ciemnowłosego uważnym spojrzeniem Czarnecki uniósł delikatnie brew, zaraz wykrzywiając twarz w tym dziwnym grymasie pomieszanej pogardy i pożałowania. Nie trudno było poskładać do kupy wszystkie informacje jakimi dysponował. Wynikało z tego jasno, że albo książę zderzył się w swoich zalotach z oburzeniem bruneta, albo brunet z księcia. Albo jeden wydymał drugiego i wystawił do wiatru. Niezależnie od tego, który którego i dlaczego właściwie, wniosek był jeden; Barrow stanowczo nie potrafił dobierać sobie przeciwników w okrutnej wojnie miłosnych rozgrywek zakazanego świata "chorych na duszy". Biedny. Leon niemal jak przez mgłę pamiętał chwile, w których sam prawie nie popełnił podobnego błędu. Albo momenty, w których to ktoś popełniał je na nim. Paskudna sprawa. -Ciężka noc, ha?-Bardziej stwierdził, niż zapytał, wkładając ręce w kieszenie i ruszając przed siebie.-To już drugi raz kiedy zaczynamy rozmowę w ten sposób, wiesz Thomas? Widocznie moja obecność tutaj ci nie służy..."Tough luck" jak to mówią...-Zaśmiał się paskudnie i odszedł, nie zaszczycając mężczyzny kolejnym spojrzeniem. Prawdopodobnie u wielu ludzi za podobnie nieprzyzwoite poczucie czasu i niewyparzony język brunet już dawno zarobiłby po pysku lub gorzej, cieszył się więc po cichu w ciemnych zakamarkach swojego umysłu, że Thomas jest zbyt roztrzęsiony by bawić się w skandale i zbyt niedoświadczony, by móc mu zagrozić.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sob Wrz 30, 2017 1:12 pm | |
| Nieładnie jest kpić z leżącego, panie Czarnecki. Wyprostował się, przywołując znów na twarz ten wyniosły grymas, za którym zawsze się skrywał. Obrzucił oddalającego się pokojowego niechętnym spojrzeniem. – Szczęście lubi się odwrócić. Dobranoc, panie Czarnecki – pożegnał go, nie przechodząc na ton familiarnej pogawędki i bezpośrednie zwroty. Nie zamierzał zawierać znajomości z tym ulubieńcem pokojówek i kucharek. Traktowało go z tym chłodnym dystansem, otoczony murem podłości i cynizmu. Dopiero gdy wyszedł na podwórze, dał upust emocjom. Drżącą ręką kilka razy próbował odpalić papierosa i sam nie wiedział, czy opłakuje marzenie o dostatnim życiu, czy obietnicę spędzenia go u boku księcia Crowborough. Philipa.
Przy śniadaniu znów panował gwar. Obecność pana Carsona tylko odrobinę go łagodziła. Gdy Leon zszedł, wszyscy siedzieli już przy stole. Alice, pokojówka, która najodważniej okazywała mu swoją sympatię, machnęła ręką i wskazała miejsce u swojego boku, za co zebrała niechętne spojrzenie innej panienki. – Powinniśmy większą uwagę przywiązywać przy zatrudnianiu pokojówek – Thomas przysunął do warg filiżankę i upił łyk herbaty. – Thomasie, zawsze musisz być niemiły? – William zwrócił się do niego z nutą pretensji, a w odpowiedzi otrzymał jedynie krzywy uśmiech. – Panie Leonie, może… poszedłby pan ze mną do miasteczka? Pewnie nie miał pan okazji go zwiedzić, mam dzisiaj kilka spraw do załatwienia, a lord Grantham i tak wyjeżdża na cały dzień do Londynu. Zgodzi się pan mi towarzyszyć? – Zapytała konspiracyjnym szeptem, udając skupioną na rozkruszaniu świeżej bułki. |
| | | CrazyLuckyBastardI will bite you
Data przyłączenia : 16/09/2017 Liczba postów : 96
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... Sob Wrz 30, 2017 2:13 pm | |
| Usiadłszy obok Alice Leon uśmiechnął się szeroko do pozostałych panien, kiwając im przy tym głową na powitanie. Lubił te dziewczynę. Generalnie, lubił wszystkie znajdujące się w domu dziewczyny, okazując im to ilekroć miał okazję i dość ochoty. Nie dziwiło go więc, że spora większość ogląda się za nim, licząc na to, że wyróżni którąkolwiek. Biedne, naiwne ślicznotki. Jedynie pani Patmore i Hughes traktowały go z większym dystansem i typową dla anglików powściągliwością. Wiedział jednak, że i one przepadają za nim, toteż nie czuł się z ich strony specjalnie zagrożony. Co innego, jeśli chodziło o męską część załogi. Czarnecki doskonale wiedział, że Carson wciąż widzi w nim pomyłkę systemu rekrutacji, a lokaje i niżej postawieni zagrożenie w amorach. Dlatego nie wychylał się zbytnio i nie przekraczał bezpiecznej granicy między niegroźnym flirtem a dostrzegalną poufałością. No i był jeszcze Thomas. Thomas u którego boku siedział teraz przez przypadek tylko czując całą jego niechęć i dezaprobatę Niezbyt rozumiał, czemu ten nadęty pajac znienawidził go do tego stopnia, jednak nie przeszkadzało mu to na tyle, by przestać mu dokuczać. Jego zirytowany wyraz twarz i niebezpieczny błysk w lodowo jasnych oczach wyraźnie poprawiały mu humor idostarczały na przemian rozrywki i obiektu fascynacji. -Wielka szkoda, że nie masz na to wpływu-Rzucił w jego kierunku, puszczając mu przy okazji oczko i sięgnął do kieszeni by wyjąć z niej paczkę swoich ulubionych papierosów. Zaraz też wyciągnął rękę w stronę leżących na stole zapałek chwilowo chyba pozbawionych właściciela. -Nie może. To zaburzyłoby karmiczny porządek naszej małej społeczności.- Rzucił w kierunku Williama, a widząc, że chłopak delikatnie nie wie, o czym mowa, otworzył usta by mu to przybliżyć. Niestety w tej chwili wcięła się Alice, a William został zajął się Daisy. Nim Leon odpowiedział pokojówce zanotował sobie, by wytłumaczyć mu to kiedyś przy okazji. Słysząc jej konspiracyjny szept westchnął delikatnie, nie mogąc nadziwić się angielskiemu zamiłowaniu do sekretów. Gdyby powiedziała to na głos, reszta wiedziałaby, że same nie mogą próbować. A tak ? Wszystko po kątach. Niemniej, nie chcąc peszyć biednej ślicznotki, Czarnecki również zniżył głos, odwracając się tak, jakby nagle z zainteresowaniem spoglądał na pianino i mówiąc dziewczynie niemal do ucha wyszeptał. - Obawiam się, że to niemożliwe. Jego lordowska mość zażyczył sobie, bym mu towarzyszył. Niemniej, po powrocie...-Rzucił tajemniczo, zaklinając się w duchu na wszystkie świętości, że to ostatni raz, kiedy robi jakiejś niewinnej istotce podobne świństwo. Zbyt łatwo zapominał, że te dziewczyny nie mają w sobie ani polskiej przebiegłości, ani amerykańskiej buty pozwalającej oprzeć się podobnym zagrywkom. Odwracając się z powrotem do reszty zebranych przesunął spojrzeniem po współpracownikach nie wychwytując na szczęście niczego zbliżonego do oburzenia czy niechęci. Może jedynie parę zazdrosnych, kobiecych zerknięć. Tym jednak mógł zająć się później. W tej chwili jego główne myśli krążyły wokół tajemniczej paczki, która czekała na niego na londyńskiej poczcie.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Służba nie drużba, czyli skazani na Downton... | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |