|
Autor | Wiadomość |
---|
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Czw Maj 03, 2018 2:24 pm | |
| Smok był piękny. Pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy, ale wijąc się po pościeli, na zmianę nadstawiając i uciekając od dotyku, jęcząc rozkosznie, prezentował się niczym spełnienie wszystkich marzeń. Skarb, który należało pielęgnować i którego za nic w świecie by się nie wymieniło. Zapewne wielu by się z Xavierem nie zgodziło, uznając obcy gatunek za odrzucający, a niewątpliwie dziewicze reakcje za niewłaściwe. Jasnowłosy, połączony więzią ze swoim towarzyszem, obdarzył go zupełnie innymi uczuciami. Każdy jeden dźwięk, każdy ruch, muśnięcie, wzbudzało w nim rosnące bezlitośnie pożądanie, zmuszało do równie intensywnych reakcji, pomruków i jęknięć. W pewnym momencie splótł się z kochankiem, ocierając o niego całym ciałem, odwzajemniając liźnięcia, poruszając szybciej dłonią, wpatrzony w niego nieustannie, zafascynowany szczerością jego reakcji. - Zapalający... - odszepnął w jego usta, przyciągając go mocniej ku sobie, chłonąc każdą jedną odpowiedź wygiętego i chętnego ciała, pochłonięty całkowicie przedstawieniem, które rozgrywało się na jego oczach. Piękny... - pomyślał z zafascynowaniem, tuż przed tym, jak jego kochanek wbił w niego zęby, niedługo później szczytując, doprowadzając maga do granicy wytrzymałości, spragnionego równie intensywnego końca. Z gardła młodszego mężczyzny wyrwał się bolesny jęk wypełniony niecierpliwością i żądzą. Chciał... Pragnął... Potrzebował... Powoli wypuścił wstrzymywane w płucach powietrze, delikatnie odsuwając dłonie od kochanka, poruszając nimi, tworząc zaklęcie czyszczące ubrudzoną skórę i ubrania. Uśmiechnął się mimowolnie, skrajnie napięty przez pożądanie, ale jednocześnie rozczulony widokiem wymiętego smoka, rozłożonego na pościeli, z pomiętym ubraniem i nieprzytomnym spojrzeniem. Wychylił się lekko w jego stronę, chwytając czystymi dłońmi jego twarz, ostrożnie przysuwając się do niego. - Otwórz usta... - mruknął łagodnie, chwilę przed tym, jak naparł językiem pomiędzy wargi towarzysza i wziął je w posiadanie. Całował go długo, powoli i cierpliwie, smakując każdego fragmentu słodkiego wnętrza, przyzwyczajając smoka do pieszczoty, delikatnych ugryzień, liźnięć i ssania. Bez pośpiechu uczył swojego partnera ludzkich pocałunków, aż do momentu, gdy jego własne ciało rozluźniło się, rezygnując z rozpaczliwej potrzeby osiągnięcia spełnienia. Odgarnął pieszczotliwym gestem włosy z twarzy kochanka, delikatnie przesuwając palcami po jego rogach, czując jak przyjemne ciepło i rozleniwienie opanowuje też i jego. Przymknął oczy, opierając się czołem o czoło niebieskowłosego, gładząc go uspokajająco po boku. Tak, w świetle dnia bał się tej więzi, niepewności konsekwencji, kolejnego końca i śmierci... ale tej nocy, ich pierwszej wspólnej, mając gorące, ufne ciało obok siebie, nie potrafił się martwić. Nie potrafił wątpić. Było mu zbyt dobrze, by mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek myśli wypełnione zwątpieniem. - Śpij dobrze... - szepnął z czułością, o jaką nigdy by siebie nie podejrzewał, nie po tym wszystkim, czego doświadczył. Wiedział już, że zrobi wszystko, byleby tylko smokowi nie stała się krzywda. Okrył ich lekkim kocem, przerzucając rękę przez ramię towarzysza, w zarówno pieszczotliwym, jak i opiekuńczym geście. Gdyby ktokolwiek zdecydował się w nocy zaatakować Zapalającego, musiałby najpierw pokonać czarodzieja. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Nie Maj 27, 2018 11:01 pm | |
| Upojony przyjemnością, na wpół przytomny, nie pojmował rzeczywistości. Było mu tak dobrze i tak błogo, jak nigdy do tej pory, i dopiero leciutkie mrowienie magii we wrażliwych teraz okolicach, wyostrzyło jego uwagę. Powinien wytłumaczyć się! Przeprosić! Poczuł się okropnie zawstydzony. - Ja... - Zaczął zduszonym, ochrypłym głosem, ale Jasny nachylił się nad nim, tonem i spojrzeniem, odbierając wszystkie słowa. Zdławił wszelką nieśmiałość i zażenowanie, łącząc ich wargi. Smok rozchylił je posłusznie, przez kilka pierwszych chwil nie wiedząc co zrobić. Gorący język Jasnego był ruchliwy, zwinny, wymagający. Zapalającemu w pierwszej chwili wydawało się, że mag chce znaleźć coś w jego ustach. Dopiero po kilku sekundach odważył się wysunąć własny język i polizać nim ten, należący do mężczyzny. To było dziwne uczucie, dziwne, ale bardzo przyjemne i niezwykle intymne. Smok wciąż oddychał ciężko po przeżytej chwilę wcześniej rozkoszy, ale czując ssące, wilgotne wargi na swoich, znów czuł jak serce przyspiesza, zmuszając płuca do wzmożonej pracy. Nie wiedział czym był rytuał, który właśnie odbywali, ale czerpał płynącą z niego przyjemność. Było mu tak dobrze, ze gdy Jasny zdecydował się rozłączyć ich usta, Zapalający westchnął z zawodem. Otworzył oczy, choć nie pamiętał kiedy je zamykał, a widząc pełne czułości spojrzenie kompana, uśmiechnął się nieśmiało. Chciał coś powiedzieć, ale brakowało mu słów. Milczał więc, poddając się delikatnemu dotykowi, spokojowi jakie niosła bliskość maga. Nie odpowiedział na życzenie dobrego snu. Ramiona Jasnego otulały go tak jak wyśnił sobie wcześniej, więc zasnął w tych ramionach niemal od razu, zupełnie spokojny. Obudził się przed świtem, w pierwszej chwili czując obrzydliwą obcość własnego ciała i ciężar cudzego. Szarpnął się w półśnie, budząc maga. Dopiero zobaczywszy jego zaniepokojone oblicze, zrozumiał gdzie był, kim był i z kim. Wspomnienia poprzedniego dnia napływały do niego łagodnymi falami, ale ze zdumieniem stwierdził, że nie czuje się tak źle, jak przypuszczał. Wprawdzie po wydarzeniach wieczoru patrzenie w twarz Jasnego było... kłopotliwe, ale równocześnie niosło ze sobą słodycz radości i nieśmiałość uczuć, bez względu na to czy były wynikiem więzi czy nie. Istniały, temu nie mogli zaprzeczyć i Zapalający musiał się z tym pogodzić. Chciał się pogodzić. Może wbrew temu, co sądził wczoraj, tak będzie łatwiej? Co szkodziło im cieszyć się swoją bliskością, skoro i tak byli na siebie skazani? Patrząc w zaspane oblicze jasnowłosego, złapał się na tym, że uważa go za atrakcyjnego na swój dziwaczny, ludzki sposób. Miał ochotę przeczesać palcami zmierzwione włosy, wtulić w nie pysk, polizać gładką skórę. - Nie chciałem cię budzić - szepnął, lekko wyswobadzając się objęć maga, czuł bowiem jak gorąc oblewa mu policzki. Usiadł, i poprawił koc, który przy wstawaniu, zsunął z jego ramion. - Śpij jeszcze. Dopiero świta. - Spojrzał w okno i zastrzygł uszami, wyłapując śpiew ptaków. Za oknem horyzont różowił się łagodnie, choć widok przesłaniała nieco, falująca delikatnie powłoka bariery. - Pójdę do ogrodów i przygotuję się - dodał po chwili, półszeptem, mając na myśli zmianę formy. Wprawdzie czuł się przy Jasnym dobrze, pogodził się też z uczuciami jakie do niego żywił, ale wciąż pewniej i naturalniej czuł się we własnej skórze. - I nie marnuj energii niepotrzebnie. Tutaj nie stanie nam się krzywda - upomniał go łagodnie, siadając na kolanach i przeciągając się jak pies lub kot. Ziewnął szeroko, a potem, znów do złudzenia przypominając zwierzę, otrzepał się, pusząc przy tym ogon jak szczotkę. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Sro Maj 30, 2018 5:02 pm | |
| Mag był spokojny. Pierwszy raz od bardzo dawna nie czuł tak wielkiego stresu, bólu, ani rezygnacji. W tym momencie byli tylko oni dwaj, w miękkim łóżku, oderwani od rzeczywistości, oddychający jednym powietrzem, wtuleni w siebie i szczęśliwi. Jasny nigdy by nie przypuszczał, że poczuje znów tą specyficzną ulgę, którą oferowała mu bliskość i ciepło znajomej osoby, z którą czuł więź i która liczyła się dla niego najbardziej na świecie. Owszem, magiczne tatuaże na ramieniu były wyraźnym potwierdzeniem, iż już niejednokrotnie poddał się temu złudnemu poczuciu, ale w tym momencie nie potrafił zrobić niczego innego, jak tylko w nim zatonąć. Obawa o ich przyszłość, o życie Zapalającego, była cicha, niemal ledwie słyszalna. Zmusiła człowieka wyłącznie do wznowienia magicznej bariery nad ich ciałami, do niczego innego nie mogła jednak go zmotywować. Równy, spokojny oddech gorącej istoty obok niego usypiał, rozluźniał i napełniał serce ciepłem oraz radością. Zasnęli.
Nagła pobudka, którą zaserwował czarodziejowi smok, przyprawiła mężczyznę niemal o zawał. Usiadł gwałtownie, rozglądając się po komnacie z niepokojem i zdenerwowaniem, szukając źródła potencjalnego zagrożenia. Ostatecznie wbił jednak pytające spojrzenie w towarzysza, pełen niezrozumienia dla nagłej pobudki i wciąż jeszcze jedną nogą znajdując się w przyjemnym rozleniwieniu. Uśmiechnął się łagodnie słysząc jego słowa, przesunął dłonią po jego włosach, głaszcząc z niewątpliwą czułością. Dopiero po chwili posłusznie wrócił głową na łóżko, układając się wygodnie i mrużąc oczy z zadowoleniem. Kolejne słowa znów jednak go oprzytomniły, zmuszając do powrotu do rzeczywistości. - Nie chciałbyś najpierw czegoś zjeść? - spytał cicho, wciąż odrobinę sennie brzmiącym głosem. Przetarł twarz dłonią, ziewając cicho. Nie spieszyło mu się do wstawania, ale skoro jego partner zamierzał się gdzieś oddalić, jedynym właściwym posunięciem byłoby podążenie za nim, nawet za cenę kilku kolejnych godzin w miękkiej pościeli, od której Xavier już dawno temu zdążył się odzwyczaić i za którą w skrytości ducha tęsknił. Zapalający Gwiazdy i jego bezpieczeństwo było jednak ponad wszelkimi jego osobistymi potrzebami. - Oczywiście - przytaknął bez żadnego protestu, ale też i żadnego skrępowania. Niezależnie od tego, co twierdził smok, doświadczenie nauczyło mężczyznę, iż powinien o swoich towarzyszy dbać możliwie najlepiej - nawet za cenę własnego wypoczęcia. Nie było to może najlepsze rozwiązanie, ale niestety nie znał żadnego innego. Przesunął palcami jednej dłoni po boku kochanka, wpatrując się w jego posunięcia z fascynacją. Nie dało się zapomnieć, iż Zapalający był smokiem, a jednocześnie niesamowicie łatwo było przejść do porządku dziennego z jego nadprogramowymi elementami ciała i zapragnąć schować go przy sobie, pod kołdrą, ciesząc się z dzielonej bliskości. Very nie mógł jednak trzymać go w tej postaci wbrew jego woli. Skoro smok chciał się oddalić, to musiało coś znaczyć. Poruszył palcami, zdejmując magiczną osłonę i z westchnieniem podnosząc się znów do pozycji siedzącej. - Pójdę z tobą - mruknął, wciąż brzmiąc sennie, ale i zdecydowanie. Ani myślał zostawiać go samego, szczególnie podczas procesu przemiany, gdy Zapalający był niewątpliwie najbardziej bezbronny. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Wto Cze 05, 2018 4:12 pm | |
| Gest towarzysza przyjął z nieśmiałym uśmiechem. Dziwnie było być głaskanym. Ostatnią osobą, która to robiła, była jego matka, a i w jej gestach nie było tyle niewypowiedzianej czułości, co w tym jednym geście Jasnego. Smok westchnął cicho, mrużąc oczy, dopóki mag nie cofnął dłoni. W tej jednej chwili poczuł, ze właściwie mógłby położyć się znów, tuż obok niego i spać dalej wtulając głowę w jego dłoń. Odkrył, ze ten gest go uspokaja. - Smoki jadają bardzo rzadko - odparł, znajomym tonem wyjaśniania smoczych kwestii. - Ale kiedy o tym wspomniałeś... - W zastanowieniu dotknął ręką brzucha, który ścisnął się nieprzyjemnie, zwiastując nadchodzące burczenie. - Może to przez zmianę formy? - Nastawił puchate uszy, wyraźnie się zastanawiając. - Właściwie, to całkiem logiczne, że przyjmując postać człowieka mój organizm działa po waszemu. Musicie jeść codziennie, prawda? - Zerknął na rozleniwionego kompana. - To kłopotliwe. Przeciągał się, kiedy wyczuł na boku pozornie nieważki dotyk. Od niego przeszedł go nieoczekiwany, ciepły dreszcz. Zupełnie inaczej niż w chwili, gdy Jasny głaskał go po głowie. Nagle bowiem w myśli smoka wkradł się wyraźny obraz wczorajszej nocy. Tą samą dłonią, Jasny wczoraj... Na policzki Zapalającego wylał się szkarłat, ale zamiast speszyć się i zeskoczyć z łóżka (co miał dziką ochotę zrobić), uśmiechnął się. Wprawdzie odrobinę niepewnie i z wyraźnym zakłopotaniem, ale starał się przejść nad odruchami własnego ciała, nad swoimi myślami i uczuciami, do porządku dziennego. Poza tym, im szybciej zmieni formę, tym szybciej wszystko stanie się łatwiejsze, a przynajmniej gorąco w to wierzył. Słysząc, że Jasnych chce iść z nim, pokręcił głową. - Nie musisz - zapewnił, podnosząc wzrok i uśmiechając się ciepło. - Wyglądasz na zaspanego... - Urwał, jakby miał zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale po prostu utkwił spojrzenie w twarzy maga, lekko rozchylając usta. Patrząc na przymrużone sennie oczy i roztrzepane białe włosy, dzięki którym Jasny wyglądał tak łagodnie, poczuł nagłą potrzebę przytulenia go i ukołysania do snu, ale zamiast tego, wyszeptał miękko "śpij jeszcze" i speszony odwrócił wzrok. Ganił się w myślach za swoją nieśmiałość, bo przecież był pewny, że Jasny by go nie odtrącił. Mimo to, nie potrafił tak po prostu przyciągnąć go do siebie i objąć. Nie w takiej formie. Nie gdy ciało reagowało gwałtownie, gdy miał ochotę znów poczuć jego dłonie na swoim ciele... Wstał, nieco gwałtowniej niż zamierzał i ruszył do wyjścia. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Sob Cze 09, 2018 1:40 am | |
| - Nawet częściej - przytaknął mężczyzna, wciąż brzmiąc na zaspanego. - Trochę tak, ale z drugiej strony bez jedzenia przez jakiś czas też jesteśmy w stanie przeżyć. - Wzruszył lekko ramionami, najwyraźniej nieprzejęty tą różnicą. Był zresztą gotów nakarmić swojego kompana, jeśli ten tylko wyrazi taką wolę. Oczywiście, wolałby się tym zająć za dłuższą chwilę… ale jeśli Zapalający potrzebował go, to on był gotów. Na tym polegała przecież ich więź, prawda? Nie tylko pakt między dwoma rasami i wspólna walka były istotne, ale też te zwykłe, codzienne sprawy, które dotykały każdego – w tym i ich. Jednego z najpotężniejszych wojowników i syna władcy smoków. Ten rumieniec i uśmiech… Xavier nagle nabrał ochoty na pocałowanie mężczyzny. Obowiązki były jednak ważniejsze, niż chwilowa potrzeba ciała. Zresztą, nie chciał jeszcze bardziej krępować swojego towarzysza. I tak w ciągu jednej doby zrobili całkiem dużo postępów, nie było potrzeby by nadużywać szczęścia i cierpliwości swojego puszystego kompana. Przetarł twarz dłonią, sięgając zaraz do włosów i roztrzepując je jeszcze bardziej. Tak, mógłby pospać, jego organizm nie miałby nic przeciwko temu… Przymknął na moment oczy, przez co nie dostrzegł speszenia swojego niedawnego kochanka, zaraz jednak otworzył je z powrotem, zaalarmowany gwałtowną zmianą pozycji Zapalającego. Ruch na materacu wywołał w nim instynktowną obawę, że coś się stało – dlatego, zanim w ogóle zdążył się nad tym zastanowić, podążył za smokiem, zrównując się z nim i rozglądając w poszukiwaniu zagrożenia. Drugi raz w ciągu kilku chwil był zaniepokojony, co nietrudno było w nim zauważyć. Nie krył się zbytnio, to raz, a dwa, że wyraźnie było widać w nim przeskok z działania racjonalnego i starannie przemyślanego, do tego wyuczonego przez doświadczenia. W końcu, był jednak żołnierzem. Osobą, która – przynajmniej w swojej opinii – straciła przez własne niedopatrzenia trzech partnerów w więzi. Nie potrafił sobie wyobrazić kolejnej straty, nawet jeśli wziąć pod uwagę świeżość jego relacji z Zapalającym. Potrzebował go. Wiedział o tym, czuł to i żadną siłą nie potrafił stłumić tych emocji. Uśmiechnął się po nieznośnie długiej chwili, rozluźniając postawę, przekonany znów o ich bezpieczeństwie. - Zjadłbyś coś? A może chciałbyś się wykąpać? Nie wiem, czy miałeś okazję doświadczyć tego w tej postaci, mogłoby to być dla ciebie ciekawie… - zaproponował miękkim, wypełnionym ciepłem i szczerą troską, głosem. Very znów miał ochotę go dotknąć. Przyciągnąć do siebie, przytulić, zasłonić własnym ciałem przed światem i zapewnić mu wszystko, czego tylko mógłby sobie zażyczyć. Czy przy poprzednich razach też się tak czuł? Już nie pamiętał… Wszystko zacierało się w jego wspomnieniach, przykryte nową, mocną, angażującą więzią. Ktoś go znowu potrzebował – a on znowu kogoś miał. Niezależnie od tego, jak bardzo cierpiał po utracie partnera, wszystkie doświadczenia w trakcie trwania więzi zawsze były warte każdej ceny. Z nikim innym Xavier nie był tak blisko. Nikt inny nie był dla niego tak ważny. Na nikogo innego nie mógł liczyć. Był żołnierzem, samotnym wojownikiem, który przy każdej więzi łudził się, że ona pozostanie już na zawsze. Że wreszcie dostał swoją drugą połówkę, która nie będzie z nim tylko na wojnie, ale też i poza nią. Niestety, nie miał jeszcze okazji przekonać się o prawdziwości żadnego z tych marzeń. Złudzeń. Ale chciał. Na bogów, pragnął tego całym sobą, całym swoim sercem. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Nie Cze 24, 2018 9:17 pm | |
| Czuł się jak uciekinier i w pewnym momencie miał nawet wrażenie, że Jasny spróbuje siłą zatrzymać go w komnacie. Ale on jedynie zrównał się z nim i nie zwracając uwagi na swój wymięty strój oraz roztrzepane włosy, kroczył przy jego boku całkiem rozbudzony. Zapalający posłał mu zatroskany uśmiech, ale nie oponował już. Jego kompan był dużo bardziej uparty niż na to wyglądał. Smok nie wiedział jak z tym walczyć, nie wiedział nawet czy właściwie powinien. Przecież się nie znali. W ogóle. Ich uczucie wynikało z magicznego paktu a nie faktycznej miłości… Niestety Zapalający nie wiedział, czy prawdziwe uczucie jakkolwiek różni się do tego, co czuł teraz, przecież nigdy nie był zakochany. Wbił więc wzrok przed siebie i nie odezwał się już, zbyt speszony własnym, kompletnie irracjonalnym zażenowaniem. Próbował trafić do wyjścia błądząc po sieci korytarzy i dopiero kiedy Jasny się odezwał, znów skupił na nim uwagę. Właściwie… nie do końca była to prawda. Zapalający każdym zmysłem był świadomy obecności swojego towarzysza i z trudnością przychodziło mu skupienie się na czymś innym, ale dopiero, kiedy się odezwał, spojrzał w jego stronę. Pokręcił głową w odpowiedzi na pytanie. Nie chciał jeść. Chciał jak najszybciej powrócić do swojej formy i zacząć trening. Chciał, żeby wszystko nabrało tempa, żeby nie musiał skupiać się na cieple ciała, które miał na wyciągnięcie ręki. - Kąpiel nawet w tej postaci wydaje mi się nieprzyjemna, ale dziękuję. Może... innym razem? - Uśmiechnął się niepewnie, rzucając towarzyszowi płochliwe spojrzenie. Troska w głosie Jasnego była przyjemna, ale jednocześnie przerażała go. Bardziej jednak przerażało go własne pragnienie zaakceptowania tej troski, zaakceptowania i jedzenia i kąpieli i wszystkiego, co mag mógł mu zaoferować. Puchate uszy Zapalającego odchyliły się do tyłu, a ogon zaczął wić się niespokojnie. - Kompletnie gubię się w tych waszych jaskiniach. Znasz drogę na zewnątrz? Czy tak sobie tylko spacerujemy? - Zaśmiał się nerwowo. W tamtej chwili nie przyszło mu do głowy, że dla dobra całej sprawy, mógłby wykorzystać swoją obecną formę, by poznać lepiej obyczaje ludzi. Był wszak filarem paktu, powinien bardziej skupić się na zadaniu, a nie własnych rozterkach, ale... autentycznie nie był w stanie. Nie teraz.
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Wto Cze 26, 2018 12:16 am | |
| Xavery szedł przy smoku pewnym krokiem, czujny i skupiony zarówno na ich otoczeniu, jak i swoim towarzyszu. Zainteresowanie partnerem w więzi było dla niego najistotniejsze, a już szczególnie jego dobro. Nie był specjalnie skupiony na odnajdywaniu wyjścia, przekonany, że Zapalający wie, gdzie w zasadzie się kieruje i po co. Nie przyszło mu do głowy, że mężczyzna przecież nie przywykł do ludzkiej postaci ani wnętrza człowieczych siedzib i może po prostu się zgubić. Bardzo, bardzo, bardzo duże niedopatrzenie. Uśmiechnął się, odruchowo sięgając do ramienia Zapalającego Gwiazdy i lekko, niezobowiązująco przyciągając go do siebie. Ten gest, w przeciwieństwie do tamtych z poprzedniej nocy, był całkiem przyjacielski i nonszalancki, jakby Jasny chciał w niewerbalny sposób zapewnić kochanka, że nic się nie stało i wszystko jest absolutnie w porządku. - Przyznaję, że poddałem się twojemu przewodnictwu i teraz nie jestem pewien, gdzie jesteśmy, ale wyjście nie powinno być zbyt daleko - odpowiedział miękkim, ciepłym tonem, nadal zatroskany i opiekuńczy, emanując wręcz spokojem i pełnią zdecydowania. Znowu – im bardziej smok był niepewny, tym bardziej Xavier starał się zapewnić mu oparcie sobą. Zależało mu na nim. Nieważne były poprzednie więzi, nieważna była świeżość tej. Zapalający znalazł się w centrum jego uwagi i należało dać mu wszystko, czego potrzebował. Czego chciał. Wszystko. Smok byłby ślepy, gdyby tego nie zauważył – a niemądry, gdyby próbował z tego zrezygnować. Very jednak nie nazywał tych potrzeb miłością. W zasadzie, niespecjalnie się nad nimi zastanawiał. Były dla niego oczywiste, logiczne, niezbędne i nie zamierzał się ich wypierać. W końcu… Znowu kogoś miał. Nie chciał tego, wcześniej wręcz śmiertelnie się tego obawiał, ale… ale miał. W końcu. To było tak piękne i idealne, że nie mógł się nacieszyć nową sytuacją. Przybliżyłby dla Zapalającego niebo, gdyby tylko ten tego zażądał. I całkowicie wyparł konieczność zarówno ćwiczeń, jak i wojny. Obiecali mu, że tam nie wróci. Delikatnie pociągnął mężczyznę w stronę schodów dół, a później poprowadził do niepozornych, wąskich drzwi. Nacisnął klamkę i eleganckim gestem wskazał puchatemu towarzyszowi, by przez nie przeszedł – prosto do ogrodów. Oczywiście, nie znał wyjścia – po prostu użył magii. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Pon Paź 01, 2018 7:57 pm | |
| Zapalający nie przywykł jeszcze do bliskości, którą teraz mogli dzielić z łatwością, bez barier rasy. Dlatego gdy został objęty, spiął się nieco, znów pąsowiejąc jak pensjonarka. Pokrzepiający gest mający zaświadczyć mu, że Jasny miał wszystko pod kontrolą nie niósł ze sobą przecież żadnej dwuznaczności, a jednak alabastrowe policzki Gwiazdy stały się czerwone, a szafirowe oczy spojrzały w dół, przesłonięte nieśmiało firanką granatowych rzęs. Puchaty ogon poruszył się niespokojnie, nieumyślnie trącając łydkę maga. Słysząc jego słowa, smok roześmiał się, choć odrobinę nerwowo. - W ludzkich siedzibach, to ty musisz być mi przewodnikiem, mój przyjacielu. Zajmie trochę czasu, zanim nauczę się rozkładu waszych labiryntów - zauważył, a choć czuł się jak zwykle nieco niezręcznie, nie uciekł od obejmującego go ramienia. Dał się poprowadzić ignorując ściskający żołądek głód. Chciał zmienić postać, chciał w końcu poczuć się komfortowo. Wczorajszego dnia przeszkadzała mu wysokość, która utrudniała przyglądanie się rozmówcy, a dzisiaj za nią zatęsknił. Bezpieczna wysokość, właściwy dystans i powaga powierzonego stanowiska, to o tym powinien myśleć, a nie o wciąż żywym w pamięci, pierwszym w życiu spełnieniu. - Dziękuję - powiedział, kiedy Jasny otworzył przed nim drzwi. Zauważył wcześniej, że jego kompan użył magii, ale nie powiązał faktów. Sądził raczej, że czarodziej znów używa jakiegoś zaklęcia ochronnego. Zdawał się robić to kompulsywnie. Wychodząc na rozgrzaną słońcem żwirową alejkę, odetchnął głęboko. Znajome zapachy ziemi, trawy i drzew, powiewy wiatru czeszące futro, sprawiły, że poczuł się lepiej. Wyminął towarzysza i uśmiechnął się do błękitu nieba. Pierwsze promienia słońca błyskały w błękitnych włosach i nadawały bladej skórze smoka dziwnego, nierealnego poblasku. - Ludzkie leża są fascynujące, ale plątanina korytarzy trochę mnie przytłacza - wyznał, przechodząc między kwiatowymi rabatkami, by stanąć na trawniku. Chłodna rosa łaskotała jego bose stopy. - Wolę czuć miękkość traw niż tych waszych... plecionych skór. Choć są bez wątpienia bardzo ładne - zapewnił, jakże dyplomatycznie, na chwilę zerkając na Jasnego. Potem zrobił kilka kroków po trawie, rozpościerając ręce i przymykając oczy. Westchnął głośno. Ogród był jeszcze pusty i bardzo cichy. Mało który dworzanin decydował się na spacer o tak wczesnej porze. Tu i tam stali na warcie królewscy strażnicy, o sennych spojrzeniach. Zapalający Gwiazdy wyglądał więc zabawnie, rozczochrany, rozmarzony, w pomiętym stroju, stojąc na przypałacowym trawniku w pierwszych promieniach słońca. Prezentował sobą odrobinę niewłaściwy, nierealny wręcz, ale jakże żywy obrazek. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Pon Paź 15, 2018 11:15 pm | |
| „Mój przyjacielu”. W jakiś idiotyczny sposób te słowa skrępowały Xaviera i sprawiły, iż nie odezwał się do końca ich spaceru. Oczywiście, pasowały do ich relacji, a biorąc pod uwagę niedawne zapoznanie się i niemal przymusowe splecenie ich żyć dla dobra dwóch królestw, było to i tak stwierdzeniem mocno na wyrost. Mimo to, coś w tym nie brzmiało właściwie. Nie po tym, czego dopuścili się tej nocy… nie po innych doświadczeniach ludzkiego maga w przypadku innych więzi. Rzecz jasna, miłość nie była wpisana w charakterystykę magicznego połączenia, nie w sytuacji, w której (przynajmniej u ludzi) były one stosowane dla zwiększenia potencjału bojowego, nie zaś bardziej formalnego przypieczętowania uczuć osób, które się na nie decydowały. Very jednak wiedział, był absolutnie pewien, iż nie sposób było pozostać całkowicie obojętnym na drugą osobę w tej relacji. „Przyjacielu”. - Proszę, drobiazg - mruknął pod nosem, wciąż pogrążony w rozmyślaniach, z których nie wyrwały go słowa smoka, a jego zachowanie. Niebieskowłosy, potargany i puszysty, prezentował się jak stworzenie faktycznie nie z tej ziemi. Nie sposób było pozostać obojętnym na jego urok, szczerą i niewinną radość, którymi emanował. Dokładnie tak wyglądałby smok, gdyby był człowiekiem. Nie, dokładnie tak wyglądał smok, będący pod ludzką postacią. To musiał być bardzo rzadki widok i Jasny go docenił, obserwując w milczeniu poczynania Zapalającego, ciesząc się razem z nim miękką trawą, rosą na liściach, ciepłem słońca i przyjemnym powiewem wiatru. Na moment wyobraził sobie odwrotną sytuację, w której to on znalazłby się w powietrzu, machając skrzydłami i czując mierzwiące mu futro podmuchy. Mimowolnie się uśmiechnął. Tak, potrafił sobie to wyobrazić. Nie wiedział dlaczego, ale… przypuszczał, iż ta łatwość w postawieniu się w takiej sytuacji wynikała z faktu, iż był połączony ze smokiem. Może nie dzielił w sposób dosłowny jego wspomnień, ale bez wątpienia na poziomie podświadomości coś musiało w nich pozostać. - Czy są rzeczy, których nie miałeś okazji zrobić, ponieważ byłeś w swojej naturalnej postaci, a… chciałbyś, skoro masz okazję? - spytał, przerywając wreszcie ciszę. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Pon Paź 15, 2018 11:41 pm | |
| Po tym jak wyszedł na zewnątrz poczuł się mniej ograniczony, swobodny, wolny, więc jego pragnienie szybkiej zmiany formy nie było już tak silne. No i Jasny odrobinę zaintrygował go swoim pytaniem. Zapalający odwracając się do niego, pokręcił więc głową. Niebieska grzywa malowniczo rozsypała mu się na ramionach, a w oczach zagościł ciepły błysk. - Nie, bo nie znam zbyt dobrze ludzkich zwyczajów - odparł, kierując spojrzenie na zroszone krzewy zakwitłych róż. - Samo bycie tak niewielkim daje pewną... satysfakcję. Mogę spojrzeć na świat waszymi oczami. Dotknąć rzeczy, których normalnie nie byłby w stanie. - By podeprzeć swoje słowa czynami, objął dłonią pyszny, czerwony kwiat. Zimne kropelki rosy spadły mu na dłoń, i stwierdził, że jest to bardzo przyjemne uczucie, nawet pomimo tego, że nie lubił wilgoci. - A sądzisz, że jest coś, czego mógłbym spróbować? Co byłoby warte i czegoś by mnie nauczyło, albo sprawiło mi radość? - zapytał po chwili, wciąż oglądając różę. Właściwie, jedną taką rzecz Zapalający zrobił wczoraj. Spróbował jak smakuje fizyczne spełnienie... Pierwszy raz w życiu i to do tego pod postacią człowieka. Speszył się więc odrobinę, zdając sobie z tego sprawę. Nawet na policzki wpełzł mu rumieniec. Nie odwrócił się więc, by Jasny nie dostrzegł nagłego zawstydzenia. Cofnął jednak dłoń spomiędzy gałązek, a że zrobił to nieostrożnie - zahaczył palcem o ostry kolec. Wyczuwając ukłucie bólu, wzdrygnął się, kompletnie zaskoczony, ale i tak z pewną fascynacją spojrzał na biel swojej skóry, na której kwitła kropla krwi. - Ludzie są tacy delikatni... - mruknął pod nosem, rozcierając czerwień na palcach. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Pią Paź 19, 2018 8:14 pm | |
| Jasny wsłuchał się w słowa swojego smoczego kompana, ciekaw jego wrażeń z bycia w ludzkiej postaci. Dla kogoś, kto od zawsze był w innej postaci i przywykł do innego świata, te doświadczenia musiały być zarazem czymś fascynującym, jak też – może? - odrobinę przerażającym. Nagłe zmniejszenie się i obserwowanie rzeczywistości z innej perspektywy zapewne niejednego by przytłoczyło, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę odniesienie do codzienności jako wielka, potężna, magiczna istota. Zapalający radził sobie więcej niż dobrze w nowej sytuacji – co wywołało na ustach Xaviera uśmiech. - Hm, to trudne pytanie. Pewnie większość rzeczy dla mnie oczywistych, dla ciebie będzie nie tylko zupełnie nowym doświadczeniem, zarówno kłopotliwym, jak i zabawnym. - Wzruszył ramionami, faktycznie starając się wymyślić coś, co mogłoby ucieszyć jego towarzysza. Dzięki temu nie dostrzegł jego zawstydzenia, zareagował jednak niemal natychmiast na niespodziewany, alarmujący ruch – wzdrygnięcie się. Szybko zmniejszył dzielącą ich odległość, a potem obrócił smoka ku sobie, szukając w swoim niedawnym kochanku przyczyn dla takiego zachowania. Ujął zranioną dłoń w swoje, zupełnie automatycznie i bez zastanowienia uleczając niewielką rankę. Niemal nie mógł znieść świadomości, iż jego partner został skrzywdzony, nawet w tak subtelny i nieszkodliwy sposób. - W porządku? - spytał, spoglądając z powrotem na twarz Zapalającego, a potem uśmiechnął się z pewnym zakłopotaniem. Nie wypuścił z delikatnego uścisku jego ręki, ale skinięciem głowy przeprosił go za nadopiekuńczość. - Nie mamy grubego futra, to fakt. - Zaśmiał się cicho. - Cóż… - zaczął z namysłem, zupełnie jakby do niczego istotnego właśnie nie doszło. - Zaproponowałbym ci posiłek, ale pewnie sztućce by cię bardziej zirytowały. Kąpiel? A może chciałbyś wejść na drzewo? - Uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem. - Pamiętam, że za dzieciaka wydawało mi się to najbardziej niesamowitym doświadczeniem. I nie chodziło nawet o wysokość, a to powolne docieranie wyżej i uważanie na mniej stabilne konary… Albo mógłbym nauczyć cię jakiegoś ludzkiego czaru, bo przecież wcześniej nie miałeś naszych palców… - myślał na głos, obserwując reakcje swojego kompana i czekając na jakąś świadczącą o większym entuzjazmie lub chociaż zainteresowaniu. - Mógłbym też pokazać ci księgi. W tej perspektywie na pewno jeszcze ich nie widziałeś. - Puścił do niebieskowłosego oko. Naprawdę chciał mu znaleźć coś, co by go ucieszyło. Było to jednocześnie zaskakujące, jak i… zupełnie spodziewane, przez wzgląd na ich więź. Czy w innej sytuacji, gdyby poznali się przypadkiem, też by czuł to samo przy niedoświadczonym Zapalającym? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Wto Paź 23, 2018 11:43 am | |
| Może w obecnych czasach smoki nie słynęły z chęci socjalizowania się, ale nie zatraciły umiejętności adaptacji. Łatwo dopasowywały się do ludzi z racji starych tradycji. Może dlatego Zapalający całkiem nieźle odnajdywał się w ludzkiej skórze, a przynajmniej starał się sprawiać dobre wrażenie. To jak czuł się ze swoją obecną maleńkością i kruchością, było odmienną kwestią, którą nie chciał się dzielić z obawy, że mógłby urazić tym swojego towarzysza. Szarpnięty za ramiona, zdziwił się, oczywiście. Popatrzył na Jasnego szeroko otwartymi, błękitnymi oczami o pionowych źrenicach. Zamrugał, zdając się kompletnie nie rozumieć nagłej reakcji towarzysza. Skaleczenie nie było bolesne, nie było w ogóle istotne, ale najwyraźniej wystarczająco zaniepokoiło maga, by posunął się do używania magii. Zapalający chciał, po raz kolejny, upomnieć go, ze nie musi obchodzić się z nim jak z jajkiem, ale zaintrygowała go pewna kwestia. - Potrafisz tak po prostu leczyć magią rany? - Przechylił głowę w bok, nastawiając uszy. - To niezwykłe. Nasi szamani używają magii, by leczyć nas po walkach, ale potrzebują do tego czasu, spokoju i często posiłkują się ziołami. A nawet wtedy nie zawsze uzyskują pożądany efekt... - Delikatnie i z pewnym zakłopotaniem, wyswobodził dłoń z jego rąk, bo choć dotyk był miły, w głowie Zapalającego wciąż gnieździł się wstyd. Mimo różowiejących policzków, uśmiechnął się łagodnie. - Musisz być naprawdę utalentowany - zauważył, nie kryjąc podziwu. - Tym większym zaszczytem jest dla mnie nasza więź. - Cofnął się o krok i pochylił głowę w geście szacunku. Potem słuchał wymienianych przez maga pomysłów na spędzenie czasu i choć wszystkie wydawały się Zapalającemu ciekawe (może prócz kąpieli, której szczerze się obawiał), to czuł się w obowiązku rozpocząć trening, a przynajmniej zmienić postać, by uchronić się przed możliwymi, krępującymi sytuacjami. Nie chciał jednak robić przykrości Jasnemu, który wyraźnie chciał go zabawić, pokazać mu świat z ludzkiej perspektywy. Ostatecznie więc, smok uznał, że pozostanie jeszcze chwilę w ludzkiej powłoce, a żeby uczynić całość kompromisem, zdecydował się na naukę ludzkiej magii. Mogła mu się przydać w walce, albo chociażby do uczynienia życia pod postacią człowieka, łatwiejszym. - Wobec tego, pokaż mi ludzką magię - odsłonił w uśmiechu niepokojąco długie kły. - My, smoki, raczej nie używamy gestów w naszej magii. Wszystko kształtujemy wolą - wyjaśnił i jakby od niechcenia, oblizał smużkę krwi pozostałą na opuszce. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Wto Paź 30, 2018 10:16 pm | |
| Gdy chodziło o partnera w więzi, Xavier szybko zatracał racjonalną analizę sytuacji. Przez swoje doświadczenia był nadopiekuńczy, a nieufnością obdarzał jedynie cały świat, nie zaś swojego towarzysza. Przy każdym kolejnym połączeniu strach o życie drugiego maga tylko wzrastał, podobnie jak desperacka potrzeba kontroli wszystkiego, co mogłoby w jakikolwiek sposób na niego wpłynąć. Gdyby Very nie był tak potężny i niezbędny dla armii, już dawno zostałby uznany za niezdatnego do służby. Jego moc była klątwą, zarówno dla niego samego, jak i ludzi, z którymi wiązała go magia. W przeciwieństwie do osób, które miały ograniczone zasoby i umiejętności, a przez to się pilnowały, on praktycznie nie znał granic i korzystał bardziej instynktownie, niż racjonalnie. Nigdy się nie pilnował. Popełniał przez to błędy. Schował dłonie do kieszeni spodni i wzruszył obojętnie ramionami. Na jego twarzy zniknęło zaniepokojenie, ale nie pojawił się uśmiech spowodowany komplementem. Jeśli jego minę dało się jakkolwiek sklasyfikować, mogła ujść wyłącznie za „gorzką”. - Tak, jestem jednym z najpotężniejszych magów królestwa - mruknął, nie opuszczając wzroku, by zobaczyć reakcję smoka. Nie chodziło mu o zwiększenie jego szacunku, a… sam nie wiedział co. Chciał po prostu upewnić się, że Zapalający wie, z czym ma do czynienia. Że jest świadom korzyści, ale też wad układu, w jakim się znalazł. - Dlatego nie chcą mi dać spokoju. - Uśmiechnął się wreszcie, chociaż wciąż bez radości. Dopiero zmiana tematu i pragnienie uczynienia doświadczenia Zapalającego Gwiazdy wyjątkowym dodała mężczyźnie radości. Przez chwilę znów poczuł się młodszy, pozbawiony trosk i złych wspomnień. Skupił się całkowicie na swoim towarzyszu, na jego potrzebach i pragnieniach, chcąc pokazać mu życie pod postacią człowieka jako coś wartościowego i przyjemnego, do czego będzie chciał jeszcze wrócić. Wydarzenia z ich pierwszej wspólnej nocy mogły oczywiście mieć na to dobry wpływ… ale mogły mieć też zły. Nie rozmawiali o nich, udając, iż do niczego nie doszło, ale niewątpliwie odcisnęły jakieś piętno. Piętno, nad którym żaden z mężczyzn nie chciał się póki co pochylać. „Pokaż mi ludzką magię”. Jaki jej aspekt? Co mogło być na tyle proste i przydatne, by Zapalający sobie z tym poradził? Xavier chwycił delikatnie swojego towarzysza za ramię i zaprowadził go do ławki znajdującej się bardziej na obrzeżach ogrodu, częściowo ukrytej za kilkunastoma kwitnącymi obficie drzewami, które pomimo wysiłków ogrodników były bardziej dzikie i asymetryczne, niż większość pałacowego terenu. Posadził niebieskowłosego na jej brzegu i uśmiechnął się. - Najłatwiejsze powinno być dla ciebie zapanowanie nad jakimś żywiołem. Od tego zaczynamy szkolenia my, ale nieczęsto już dzieciaki dobrze sobie z tym radzą, zupełnie instynktownie, metodą prób i błędów, opanowując ruchy - powiedział, chwytając za jedną dłoń smoka, a potem układając ją przed sobą. Najpierw sam ułożył palce w kilku pozycjach, pozwalając swojemu towarzyszowi na odczucie konsekwencji w postaci delikatnego powiewu wiatru. Potem wypuścił jego nadgarstek z uchwytu, uśmiechnął się szerzej i zaczął prezentować kolejne ustawienia. Był przy tym całkowicie spokojny, chyba po raz pierwszy – oprócz ich nocnego zbliżenia – pozbawiony wszelkich trosk i całkowicie skupiony na tym, co robił. Do momentu, aż Zapalający nie opanował do perfekcji każdego ułożenia, nie pokazał mu ostatniej pozycji, dzięki czemu nie groziło im przypadkowe, niewłaściwe użycie magii. - Normalnie, gdy uczymy się zaklęć, nosimy specjalne antymagiczne opaski, dzięki czemu unikamy wypadków i przypadkowych, niespodziewanych wybuchów mocy - mruknął gdzieś w trakcie ich nauki, gładząc wolną dłonią smoka po kolanie. Nie wyglądał, jakby był świadom tego, co robił – a po prostu dawał upust jakiejś wewnętrznej, podświadomej potrzebie kontaktu, bądź ukojenia swojego towarzysza. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Sro Paź 31, 2018 12:00 am | |
| Gorycz odbijająca się w spojrzeniu Jasnego, chwyciła smoka za serce. Strapił się wyraźnie i nieco niespokojnie przesunął ogonem po wilgotnej trawie. Współczuł mu, choć na dobrą sprawę, nie miał pojęcia dlaczego powinien. Czy to nie potęgi i wpływów zawsze pragnęli ludzie? Wytrzymał spojrzenie swojego towarzysza, darując mu to nieokreślone współczucie, całkiem naturalnie. Wynikało z tego, że nie miał pojęcia, co też mag chciał mu przekazać w swoich słowach. Lecz gdy tamten ostatecznie uśmiechnął się, Zapalający odpowiedział mu własnym uśmiechem, a po chwili w zamyśleniu powiedział coś dziwnego, co brzmiało jak próba jednoczesnego warczenia i mówienia. Niemal natychmiast odkaszlnął, marszcząc brwi i strzelając ogonem w zakłopotaniu. - Z wielką mocą przychodzi duża odpowiedzialność - powtórzył we wspólnej mowie. - Ludzkie gardło jest kompletnie nieprzystosowane do smoczego dialektu... Potem ruszył z kompanem na obrzeża parku, po drodze rozkoszując się ciepłem wstającego słońca i łaskotaniem trawy na nagich stopach. Był ciekaw czego Jasny chciał go nauczyć, ale był cierpliwy. Nie pytał, właściwie nie odzywał się dopóki nie przysiedli na zacienionej ławce ukrytej za krzewami kwitnącej magnolii. - My również korzystamy z żywiołów. Przynajmniej jeśli chodzi o walkę - wtrącił, słuchając o tajnikach ludzkiej magii. Ujęty za dłoń, wciąż był odrobinę speszony, ale szybko poddał się radości płynącej z nauki. Pazurzaste dłonie dobrze radziły sobie z kolejnymi ruchami. Smok miał dobrą pamięć i po kilku próbach opanował podstawowe gesty. Ostanie ułożenie, ogniskujące magię, również nie sprawiało mu problemów więc po kilku próbach z zaskakującą precyzją wywoływał delikatne podmuchy wiatru. I gdy skupiony na kolejnym odtworzeniu gestu, układał palce w różne konfiguracje, naszła go pewna myśl, którą odruchowo się podzielił. - Ty właściwie nie czarujesz za pomocą gestów. Jak rozumiem to wśród ludzi jest oznaką wielkich umiejętności... - Kolejny raz powtórzył ułożenie palców, którego się nauczył, tym razem szybciej i z większą precyzją. Nie znał Jasnego właściwie w ogóle. Wczorajszego dnia wydawał mu się, jak wszyscy ludzie, równie... nieważny. Drobny, kruchy. A więź, która ich połączyła, choć była gestem pojednania ras, to uczyniła z nich głupców. A przynajmniej Zapalający czuł się oszukany. I dopiero dzisiaj, kiedy popatrzył trzeźwo na cały wczorajszy dzień, uznał, że był bardzo nie porządku wobec swojego kompana. Zerknął kątem oka na dłoń, która spoczęła mu na kolanie. Ta sama dłoń, która wczoraj... Smok westchnął głęboko, odrobinę zmieszany, ale nie uczynił niczego, by maga odtrącić. - Wiesz, łatwo mi was, ludzi, lekceważyć - podjął po chwili. - Znaczy... - Poderwał głowę, pokładając uszy, bo zdał sobie sprawę z nieuprzejmości swoich słów. Zaklęcie rozmyło się, bo w roztargnieniu źle ułożył kciuk, ale nie przejął się. Opuścił dłonie i bardziej skupił na rozmowie. - Jesteście niewielcy, żyjecie krótko i ciężko nam, smokom, wyobrazić sobie, że są wśród was prawdziwie potężne jednostki. - Podniósł wzrok na Jasnego. Jego sylwetka na tle zakwitłych krzewów wydała się smokowi piękna, odrobinę nierealna wręcz. Jasny nie jawił się mu jako wojownik, był zbyt piękny i delikatny, by Zapalający mógł wyobrazić go sobie zalanego krwią, ciskającego w przeciwników śmiercionośne zaklęcia. - Chciałbym cię przeprosić za moje podejście... Wydaje mi się, że nie okazywałem ci szacunku, na który zasługujesz z racji swoich doświadczeń i umiejętności. - Kolejny raz tego dnia, z szacunkiem pochylił głowę. Błękitne włosy zsunęły się z jego ramion połyskliwą kaskadą, przesłaniając różowiejące policzki. - Naprawdę czuję się wyróżniony mogąc dzielić z tobą więź. - Słowa Zapalającego miały drugie dno. Chciał usprawiedliwić swój brak poszanowania dla więzi, który uczynił wczoraj. Krepująca rozmowa, którą przeprowadzili, cała niepewność i poczucie bycia oszukanym, które wtedy poczuł... Chciał przeprosić Jasnego za zwątpienie, umniejszanie ich rodzącej się relacji, i zrobił to, choć nie dosadnie, a między wierszami. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Sro Paź 31, 2018 2:32 pm | |
| Jasny musiał w duchu przyznać, że poczuł się głupio w chwili, gdy jego towarzysz spróbował powiedzieć coś w swoim języku. Mag nie znał tak naprawdę ani jednego słowa w jego dialekcie, i to nie tylko dlatego, że zapewne nie byłby w stanie żadnego wymówić. Nigdy się nie interesował językami należącymi do innych ras, nie przykładał szczególnej uwagi na zajęciach ani nie poświęcał swojego wolnego czasu na przyswojenie takiej wiedzy. Był wojownikiem, potężnym czarodziejem, którego zadaniem było wygrywanie bitew, a nie prowadzenie rozmów pokojowych. Owszem, jego zdolności znacząco wykraczały poza zaklęcia bojowe, ale wyłącznie dlatego, iż z czasem jego priorytety uległy zmianom i najważniejsze stało się dla niego utrzymanie partnera w więzi żywym, a nie mordowanie wrogów za wszelką cenę. Tylko dlatego bariery i uleczanie stały się dla niego równie automatycznymi, co mniej lub bardziej skomplikowane uderzenia mocy. Zapalający okazał się być bardzo pojętny, nawet pomimo niewielkiego doświadczenia pod ludzką postacią. Dobrze panował nad swoją dłonią, splatając zaklęcie z łatwością i naturalnością, której niejeden człowiek by mu pozazdrościł. Po precyzji i mocy podmuchów można było również stwierdzić, iż był całkiem potężny. Xavier nie potrafił stwierdzić, na ile wynikało to ze smoczego jestestwa, a na ile ograniczała go ludzka powłoka – mógł jednak z pewnością stwierdzić, iż jego towarzysz nie był bardzo słabym magiem. To w jakimś stopniu zdjęło z barków Very’ego ciężar niepokoju. Nie istniały osoby niepokonane, rzecz jasna, ale te potężne miały większe szanse w walce. Nie to, żeby mieli kiedykolwiek znaleźć się na froncie. Jasny otrzymał obietnicę, iż tam nie wróci. - Słucham? - spytał, wyrwany z zamyślenia. Podniósł spojrzenie na niebieskowłosego smoka i pokręcił delikatnie głową. - Nie, nie do końca. Wciąż poruszam palcami, ale nauczyłem się możliwie najbardziej zmniejszać widoczność tych ruchów, by przeciwnik nie wiedział, z jakim zaklęciem ma do czynienia. - Uśmiechnął się ciepło. Słysząc kolejne słowa smoka, uniósł jedną brew do góry, nie oburzając się, ale wyraźnie odrobinę dziwiąc. Oczywiście, gdyby sam był potężną, magiczną, latającą i ziejącą ogniem istotą, też pewnie miałby do kruchych ludzi bardzo ograniczony szacunek. Mimo to, zaskoczyła go postawa Zapalającego Gwiazdy, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, iż został on połączony więzią z człowiekiem. Musiał wyrazić na to zgodę. Ba, rządzący władca smoków musiał uznać oddanie swojego syna za właściwe, wręcz niezbędne – szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę specyfikę zawierania takiego połączenia u ich rasy. Niewątpliwie taka decyzja nie wynikała z obawy, iż ludzie stanowiliby dla nich zagrożenie. Dlaczego więc…? Słowa pełne szacunku i delikatne skłonienie głowy wprawiły mężczyznę nie tylko w zakłopotanie, ale irytację. Białowłosy na moment odwrócił głowę, a dłoń znajdująca się na kolanie jego towarzysza, sama zacisnęła się w pięść. On nie widział całej tej sytuacji w ten sposób. Być może wcześniej nie wytłumaczył swojej sytuacji Zapalającemu wystarczająco dobrze, dlatego smok źle zinterpretował całą tą sytuację. - Wybrano mnie właśnie dlatego, że jestem potężny - powiedział cicho i wreszcie zabrał rękę z nogi towarzysza. - Ludzka armia… Cóż, złożona jest z osób będących w więzi. Dobiera się nas, byśmy byli najbardziej efektywni, a nasza moc się nie zmarnowała. Osoby słabsze po utracie partnera nierzadko się wycofują, rezygnując z magii. - Jego twarz na moment wykrzywił bolesny grymas. - Ja jestem zbyt cenny, by pozwolono mi odejść. Dobrano mi trójkę ludzkich partnerów, na tyle odmiennych od siebie, by znaleźć idealne połączenie. - Opuścił na chwilę wzrok na swoje dłonie, ułożone nieruchomo na kolanach. - W naszej Akademii jestem uznawany za przeklętego. Nikt nie chciałby być kolejnym, kto przy mnie zginie. Wybór smoka… cóż, zapewne wydawał się dla Dowództwa idealny. Magiczna istota, „oddanie” najpotężniejszego wojownika jako symbolu… Ubili dwa ptaki za pomocą jednego kamienia. - Wzruszył ramionami. Podniósł spojrzenie na Zapalającego i wyraźnie się zawahał. Coś w jego spojrzeniu się zmieniło, przygnębienie zniknęło na rzecz czegoś znacznie ciemniejszego i głębszego. Od czasu przemiany Zapalającego ich więź odrobinę przycichła, zarówno przestając przytłaczać Xaviera, jak i przekazywać emocje, które targały ludzkim magiem. Jakaś bariera, która opadła na moment przy smoku podczas ich pierwszej rozmowy, ponownie zniknęła, ukazując ciemność, chaos i ból, które tym razem dotarły do niego i na moment owinęły go, wyciskając z płuc powietrze i oziębiając. - Należy ci się szczerość. Po pierwszej utracie partnera nie chciałem nigdy więcej poczuć więzi. Moja opiekun była przeciwna zawarciu każdej kolejnej i wyraziła otwarty sprzeciw przed tą. Uznała, że będę stanowić zagrożenie zarówno dla swojego towarzysza, jak i każdego, kto pojawi się na polu bitwy. Kosztowało ją to karierę, ale obiecano, że nigdy tam nie wrócę. - Odwrócił wzrok i cały ciężar, który objął Zapalającego, zniknął. - Nie powinieneś czuć się wyróżniony. To raczej przekleństwo, niż dar od ludzi. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Sro Paź 31, 2018 4:47 pm | |
| Istotnie, nie zauważył, że Jasny używa gestów, a to znaczyło, że albo Zapalający był nieuważny, albo Jasny był w tym tak dobry. Nauka magii zeszła jednak na dalszy plan, kiedy zaczęli rozmawiać i rozmowa przybrała bardzo gorzki wymiar. Zapalający jedynie pośrednio wyraził zgodę na więź, bo w praktyce nie miał wyjścia. To było jego przeznaczenie, jak mówił mu ojciec. Może i mogli wybrać do tego kogoś innego, ale młody smoczy dziedzic nie ubolewał nad swoim losem. Tak właśnie trzeba było postąpić, więc nie sprzeciwiał się przeznaczeniu. Sojusz był ważny w czasach, które nastały. Smoki mogły lekceważyć ludzi jako jednostki, ale musiały liczyć się z ich potęgą jako grupy, z tym, że w razie kryzysu, który spadał na ich kontynent, będą silnymi sprzymierzeńcami. Smoki z natury były ofiarne, potrafiły położyć na szali nawet swoje życie dla dobra ogółu. Nauczony takiej postawy Zapalający, przyjął swoje przeznaczenie z dumą, nawet jeśli gdzieś w środku czuł się zagubiony i oszukany. Powinność wobec stada była jednak na pierwszym miejscu. Zawsze i niezmiennie. Wyczuwając napięcie w swoim towarzyszu, smok spojrzał na niego z niepokojem. Czyżby aż tak uraził go swoim zachowaniem? Speszył się, ale już nie z powodu dotyku, a z powodu nietrafności swoich słów. Chciał przeprosić Jasnego, ale on zaczął mówić głosem pełnym żalu i goryczy, sprawiając, że wszystkie słowa ugrzęzły Zapalającemu w gardle. Powód wybrania akurat jego był dla niebieskowłosego zrozumiały. Połączenie ze smokiem wymagało silnej jednostki, gotowej okiełznać energię, którą się dzielili, to akurat nie wydawało się niezwykłe czy złe. Nie rozumiał więc dlaczego jego towarzysz był tak wzburzony. - To... przykre - szepnął tuż po tym jak dowiedział się, że ludzie w armii dobierani są pod względem potencjału, nie zaś własnych uczuć. To wydawało się krzywdzące, ale każda nacja miała swoje zasady, niektóre bolesne dla jednostki, ale dobre dla ogółu. Zapalający potrafił to zrozumieć. Nadal jednak nie pojmował, co takiego chciał mu przekazać mag. Dlaczego teraz tak bardzo cierpiał? Smok miał ochotę przytulić go i pocieszyć, ale postawa białowłosego go niepokoiła. Trwał więc rozerwany pomiędzy chęcią ukojenia jego obaw i obawą, że może go zasmucić jeszcze bardziej, swoim nierozważnym działaniem. Dopiero po chwili w całości pojął co Jasny miał na myśli i dlaczego było to dla niego takie bolesne. Nie chciał tej więzi. Nie chciał żadnej więzi już od dawna, ale przez potencjał, nie dawano mu wyboru. "Jestem zbyt cenny" Zrozumiał, naturalnie współczując mu z całego serca, ale świadomość bycia... niechcianym, sprawiał mu przykrość. Była jak najostrzejsze pazury rozdzierające serce. Zapalający nie potrafił opanować cierpienia, które spontanicznie wykrzywiło mu oblicze grymasem bólu. Dopiero patrząc w niepokojąco pociemniałe oczy, wyczuwając odbicie mrocznych, dławiących emocji, poczuł, że cokolwiek by się nie działo, nie powinien okazywać słabości w obliczu przeciwności losu. Nie tego go uczono. Odwrócił więc wzrok, tak jak zrobił to Jasny. Był poruszony i napięty jak struna. Nawet jego ogon przestał wić się niespokojnie. To, że z tego co mówił Jasny, mieli nie iść na front, jakoś bledło przy silne jego wyznania. W ogóle się na tym nie skupił. - Nie liczy się to, co mówią inni - odezwał się w końcu, nieoczekiwanie stanowczym tonem. Powrócił wzrokiem do Jasnego, patrząc mu prosto w oczy. Powaga dodała spojrzeniu smoka niezwykłej siły i pewności, burząc obraz delikatności i nieśmiałości, którym karmił go wcześniej. - My sami zapracujemy na to, by więź stała się darem lub przekleństwem. - Wyprostował się z godnością. Wyglądał tak, jakby mógł ze śmiałością i bez leku stanąć na przeciw całemu światu, stoczyć z nim walkę i... wygrać. - Nigdy nie umniejszaj swojej wartości. Mogą nazywać cie przeklętym, ale nie ich słowa cię definiują. Masz za sobą bolesną przeszłość, która odcisnęła się na twojej duszy, ale przeszłość jest tylko przeszłością. Nie zmienisz jej. Powinieneś unieść głowę i z godnością kroczyć przez życie, bo wciąż tu stoisz. Nie złamałeś się. Wstał i podał mu rękę, a gdy mężczyzna ja chwycił, pociągnął go, zmuszając by się wyprostował. Stanęli na przeciw siebie, dwie kompletnie różne istoty połączone w jedność zrządzeniem losu. - Nie jestem człowiekiem - powiedział, patrząc mu w oczy. - I w wypadku naszej więzi, to na pewno ty umrzesz pierwszy. - Choć mówiąc to, serce odzierał mu ból, nawet się nie skrzywił. Był pewny swoich słów, głęboko w nie wierzył i doskonale wiedział, że może za pomocą swojej siły rozgonić cienie krążące wokół Jasnego. - Bądź dumny - wyrzekł, chwytając go za ramiona, unosząc podbródek, patrząc na niego z góry, pierwszy raz jawiąc się nie jako zagubiona w ludzkim ciele istota, a dumny władca. W tej jednej chwili biła od niego szlachetność i patos, w które chciało się wierzyć, któremu chciało się zaufać. - Jesteśmy symbolem jedności dwóch ras, które od wieków żyły osobno. Piszemy nową kartę historii. To zaszczyt. Nawet jeśli jego ciężar cię przytłacza, jesteś jedynym, który może go nieść. Nieważne czy tego chcesz czy nie. Jest na twoich brakach. Uczyń go swoją siłą nie słabością. - Zamilkł na chwilę, bez słów patrząc na swojego rozgoryczonego towarzysza. I gdy zdał sobie sprawę jak bardzo dał się porwać chęci uczynienia wszystkiego... właściwym, westchnął płytko i odwrócił wzrok. - Ja niosę ten ciężar z tobą... - szepnął, uśmiechając się markotnie, odrobinę nieśmiało. Zerknął na towarzysza, ale iskra pewności i siły zgasła, pozostawiając po sobie jedynie przyjemne wspomnienie ciepła. - Gdybym wiedział wcześniej, że nie chcesz tej więzi, że... nie jesteś na nią gotów. Odmówiłbym. Uwolniłbym cię od tego. Ale to już się stało... - Wyciągnął dłoń i pieszczotliwie odsunął grzywkę z jego czoła. W spojrzeniu zagościła znajoma czułość, a głos złagodniał, zniżył do ciepłego szeptu drżącego od wzruszenia. - Jesteśmy połączeni, mój przyjacielu. Na zawsze. Od teraz dzielimy myśli... - przesunął palcami po jego skroni, a za dotykiem palców podążało spojrzenie. - Uczucia i magię. - Dłoń osunęła się na pierś maga i tam pozostała. - Nie jesteś sam i nie będziesz sam. Pozostanę przy tobie do samego końca, Jasny. Nie jestem człowiekiem - powtórzył - Nasza więź nie będzie bezduszna. Nie jest dziełem przypadku. - Łatwiej było mu przekonywać o tym maga niż siebie, ale właśnie o Jasnego przecież teraz tu chodziło. - Pozwól mi zamienić moją siłę na twój ból. - Uśmiechnął się, przymykając oczy. - Polegaj na mnie. Jestem tu dla ciebie. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Sro Lis 07, 2018 1:27 am | |
| Jasny nie dostrzegł żalu swojego partnera, wynikającego ze świadomości o przymusie więzi. Prawdę mówiąc, w tym momencie uczucia smoka nie były dla niego zbyt istotne. Musiał przekazać mu to, w jak trudnym położeniu są, jak wielkie zagrożenie wiązało się z ich połączeniem, nie tylko dla Xaviera, ale też dla smoka. Jasny nie był już zwykłym żołnierzem, który wypełniał polecenia swojego dowództwa bez mrugnięcia okiem. Był człowiekiem zniszczonym, potężnym, ale pełnym traum, który niósł ze sobą olbrzymią magię i wykorzystywał ją niemal nieświadomie. Jego nadrzędnym celem nie była obrona państwa, walka o sprawiedliwość, ale uchronienie towarzysza w więzi i robił to cały czas, odruchowo, impulsywnie, nawet w sytuacji, gdy żadnego poważnego zagrożenia dla Zapalającego nie było. Szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż był on smokiem. Jego słowa były godne władcy. Prawdziwie królewskie, pełne odwagi i pompy. Niejeden zapewne padłby przed nim na kolana, dziękując za tak płomienną mowę i zapewniając, że tak, w rzeczy samej, zrobi dla niego wszystko. Wypełni wolę syna panującego, zawalczy o sprawiedliwość, pójdzie na wojnę… zrobi wszystko. To w ten sposób władcy popychali tłumy do walki. Dodawali im wiary i odwagi, a dzięki ich poświęceniu zdobywali kolejne tereny, pokonywali kolejnych wrogów. Xavier nie poczuł jednak napływu siły. Tak naprawdę, z trudem skupiał się na słowach płynących od towarzysza, zbyt skupiony na swoim bólu, wynikającym z utraty poprzednich partnerów. Był pewien, że w chwili, gdy poczuje śmierć kolejnego, coś całkiem w nim pęknie i już nie tylko nie będzie się nadawał do walki, ale stanie się niebezpieczny. Nie chciał tej więzi. Bał się jej konsekwencji. Z każdą kolejną chwilą u boku smoka, z każdym kolejnym jego słowem, spojrzeniem, nieśmiałym uśmiechem i czułym dotykiem, przywiązywał się do niego coraz bardziej. Nie mógł tego zatrzymać, wiedział o tym, poddawał się temu i sam inicjował kontakt, a jednak czasami docierał do głosu blady strach, szepczący mu do ucha, że już niedługo może to wszystko stracić. Że już niedługo straci to wszystko. Podniósł ręce i chwycił za dłonie smoka, zatrzymując jego dotyk. Uścisnął je delikatnie, nie ruszając się, dalej w niego wpatrując wypełnionymi przygnębieniem i wyraźną destrukcją, oczami. Nie ważne było, iż znajdywali się w miejscu, w którym ktoś mógł ich zobaczyć. Potrzebował chwili kontaktu, pewnego i spokojnego, który uciszy jego ból i zapewni, że jego aktualny partner żyje i nic mu nie grozi. Opuścił na moment powieki, biorąc powolny wdech, a później wydech. - Więź nie może być bezduszna - powiedział wreszcie, cichym, wręcz delikatnym głosem. - Próbowałem tego i nie wyszło. Jesteśmy połączeni i nie mogę od tego uciec. - Spojrzał z powrotem na Zapalającego, a w jego wzroku w końcu dało się dostrzec cieplejsze uczucia. Czułość. Troskę. Smutek, ale nie szaleństwo. - Nie jest dla mnie ważne, jakiej jesteś rasy. Nie interesuje mnie to, jak istotni jesteśmy dla historii. Nie czuję się ważny, ponieważ jestem na tyle potężny, bo udźwignąć smoczą moc. - Wyswobodził jedną dłoń i przesunął nią po policzku towarzysza, łagodnym gestem gładząc, a później odgarniając z jego twarzy niebieskie kosmyki. - Nie chcę tylko, żeby coś ci się stało, Zapalający. Nie chcę cię stracić. Nie przeżyłbym tego. - Przerwał na moment, wziął głęboki wdech i opuścił spojrzenie na ich złączone palce. Uśmiechnął się gorzko. - I to nie tylko dlatego, że straciłem już trzech partnerów w więzi. Zależy mi na tobie. Powiedział to na głos. Przyznał się do swojej słabości, do wszystkich swoich słabości, pokazując się swojemu towarzyszowi w pełnej krasie. Nie jako potężny wojownik, ale zniszczony doświadczeniami człowiek, którego popychano ku zniszczeniu i który samodzielnie do niej dążył. Xavier nie widział dla siebie żadnej nadziei; był świadom swoich wad i zagrożeń z nich wynikających – ale ostatecznie to nie on się liczył, a Zapalający Gwiazdy. To jego dobro było najważniejsze. Uśmiechnął się do smoka smutno. - Złamałem się, ale to nie ja jestem ważny, tylko ty. To ja jestem tutaj dla ciebie - wyszeptał, przyciągając niebieskowłosego do swojej piersi i zamykając go w mocnym, wypełnionym uczuciami uścisku. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Sro Lis 07, 2018 3:18 am | |
| Jasny niczego nie rozumiał. Tkwił w swoim zdewastowanym, przepełnionym cierpieniem świecie, głuchy na to, co Zapalający chciał mu przekazać i obojętny na dumę, którą chciał w nim zaszczepić. Skojarzył się smokowi z owcą, której stado zaginęło. Był biedną owieczką, która nie mając przewodnika, pakowała się w ciernie, albo stąpała po stromych ścieżkach, które w każdej chwili mogły ją zdradzić i rzucić w przepaść. Wszystko po to, by znaleźć stado, zamiast skupić się na przeżyciu. Smok stał na przeciw maga, a choć czułość, która w końcu wypełniła jego puste spojrzenie, odrobinę rozgrzała mu serce, to nie pozwolił, by uczucie i nagłe wyznanie onieśmieliło go i zamknęło mu usta, kiedy to właśnie teraz powinien mówić. Bez względu na to jakie uczucia żywili wobec siebie, Jasny najpierw musiał pogodzić się z samym sobą. Inaczej więź będzie bolesna dla nich obu. Tak przynajmniej rozumował Zapalający. Dał się przytulić, właściwie nie mając innego wyboru, ale już będąc zamkniętym w uścisku ramion maga, czuł, że nie może tego tak zostawić. Wyswobodził się więc i odstąpił od niego. Blade oblicze smoka było chłodne jak marmur i równie beznamiętne. Mag najwyraźniej naprawdę zapomniał z kim ma do czynienia. - Nie przeszkadzaj mi. - Polecenie zabrzmiało ostrzej niż chciał, szczególnie w obliczu wyznania Jasnego, ale jego myśli skupione były wokół pragnienia przemiany. Miał dość tkwienia w słabym, ludzkim ciele. Zaczerpnął energię ze swojego źródła, przyklękając na żwirowej ścieżce. Nawet nie kwapił się żeby zdjąć ubrania okrywające ciało. Po prostu przypadł do ziemi, otulając swoją sylwetkę połyskliwą mgłą. Powietrze wokół przesyciło się wonią smoczego piżma - zapachem przywodzącym na myśl rozgrzane futro czesane wiatrem. Kontury ciała Zapalającego zatarły się, rozmyły, poddane jego woli, tworząc bezkształtną masę energii. Mglista poświata rosła powoli, nieśpiesznie przybierając smocze kształty. Wszystko odbywało się bardzo podobnie jak wczorajszego wieczora. Po kilkudziesięciu minutach, przed Jasnym stanął Zapalający Gwiazdy w całym swoim ogromie, górując nad nim, nad maleńką ławką, krzewami magnolii i pomniejszymi drzewami. Ciało smoka obleczone w niebieskie futro, nie mieściło się na żwirowej dróżce. Rozepchnął pobliskie krzewy, część skutecznie miażdżąc czy to ruchliwym ogonem czy łapami. Uniósł wysoko pysk i odetchnął głęboko, wypuszczając z nozdrzy obłoki pary. Potrząsnął głową roztrzepując białą grzywę, w końcu czując się właściwie. Miał ochotę zaryczeć, ale z jego krtani wydobył się tylko wibrujący warkot, bardziej przypominający warczenie zirytowanego psa, niż radosny pomruk. Poranne słońce przesłonił cień, kiedy smok rozłożył skrzydła, a gdy nimi zawachlował, wicher porwał płatki magnolii i liście krzewów, ciskając nimi na boki. Dopiero po chwili Zapalający złożył skrzydła i opuścił głowę. Poszukał wzrokiem sylwetki Jasnego, a gdy ją dostrzegł, bez wahania wyciągnął w jej kierunku ogromną łapę o pazurach długości mieczy, i zgarnął ją. Ciężar maga był niewielki, niemal niewyczuwalny, co w jakiś sposób jedynie bardziej smoka irytowało. Uniósł łapę, nieco pochylając pysk, by móc przyjrzeć się postaci w uścisku swoich szponów. Zacisnął je mocniej, balansując na granicy zadawania bólu. Nie mógł świadomie skrzywdzić Jasnego, po prostu nie był w stanie, ale tak naprawdę wcale nie chciał go skrzywdzić. Chciał zademonstrować mu jak... słaby był w jego obliczu. - Mógłbym cię rozgnieść. - Zawarczał, a echo jego chrapliwego, złowróżbnego głosu poniosło się wśród pałacowych ogrodów. Uniósł wargi obnażając kły, zmrużonymi ślepiami patrząc na maga. - Mogę niszczyć wasze armie jedynie oddechem. Mogę machnięciem łapy wyrywać drzewa, a mój ryk sprowadza lawiny. Przeżyję twojego króla, ciebie i wiele pokoleń twoich potomków. - Niski warkot płonął pasją i wyniosłością, podobnie jak spojrzenie szafirowych oczu. W tej chwili delikatność Zapalającego, jego wyrozumiałość i ciepło, zdawały się ledwie echem, odległym wspomnieniem, które ciężko było dopasować do teraźniejszości. Gorący oddech smoka uderzał w Jasnego potężną falą, ale to nie tym mag powinien się przejmować. Smok uniósł z dumą pysk i ryknął, wprawiając w drżenie posady pałacu i podrywając z drzew wszelkie ptactwo. Jego zew poniósł się daleko w miasto, zapewne wywołując nie małą panikę. Ale Zapalający nie przejmował się. Znów spojrzał wprost na towarzysza, nie starając się kryć irytacji. - JESTEM SMOKIEM - zagrzmiał tak donośnym i triumfalnym głosem, że wywoływał dreszcz niepokoju i szacunku. - Więc to ty zginiesz pierwszy. - Wbił twarde spojrzenie w kruche ciało czarodzieja. - To ja zapłaczę nad tobą. Taka jest kolej rzeczy. Więc w pierwszej kolejności zadbaj o to, bym nie musiał płakać zbyt wcześnie. Nie potrzebuję nadopiekuńczości, człowieku. Potrzebuję godnego partnera, odważnego i prawego wojownika, który będzie razem ze mną niósł brzemię przeznaczenia. Więc... weź się w garść. - Po tych słowach westchnął ciężko i lekko odchylił uszy, co jako jedyne zdradziło jego dyskomfort i obawę. Mimo to, dodał jeszcze, choć nieco cichszym, łagodniejszym tonem: - Jeśli ty jesteś dla mnie, to i ja jestem dla ciebie. Wspieramy się w potrzebie, bo tak właśnie działa więź. Zapalający nie zwykł się wywyższać nawet jeśli w głębi duszy traktował ludzi z pobłażaniem, ale ten jeden raz pragnął uświadomić Jasnego, że będąc smokiem ma przewagę nad nim i nad ludźmi w ogóle. Bolały go słowa, które wypowiadał, ale po stokroć bardziej bolało go cierpienie Jasnego. Chciał mu więc udowodnić, że nie musi się martwić, że jakkolwiek straszliwe piętno odcisnęły na nim śmierci jego byłych partnerów, teraz nie miało to znaczenia. Rozluźnił łapę, ale nie opuścił jej zupełnie. Wpatrywał się w maga wyczekująco, pierwszy raz tak otwarcie okazując irytację, a może nawet gniew, sądząc po wciąż odsłoniętych kłach. - Ja nie chcę stracić ciebie na rzecz szaleństwa. Nie chcę widzieć jak cierpisz i miotasz się, bo nie pogodziłeś się z przeszłością. Więc jeśli tak bardzo ci na mnie zależy, to po prostu mi zaufaj. Co ważniejsze jednak, pozwól sobie pomóc, bo od wczoraj nie jesteś już sam - wyrzekł z prostotą i w końcu ułożył łapę na ścieżce dając Jasnemu możliwość ponownego stanięcia na ziemi. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Sob Lis 10, 2018 10:40 pm | |
| Xavier nie zaprotestował, gdy jego smok się odsunął. Emocje, które nim targały, na moment się uspokoiły, a mężczyzna w końcu uzyskał względny spokój i stabilność. Niepokój, tęsknota i ból balansujący na granicy szaleństwa wreszcie przycichły, ukojone bliskością osoby, na której w tym momencie Jasnemu najbardziej zależało. Tak jak powiedział swojemu partnerowi w więzi, to on był dla niego najważniejszy. Nie liczyły się inne rzeczy, jak ludzie, wojna, czy jego własne życie. W chwili połączenia ich mocy, niezależnie od wszystkich poprzednich doświadczeń, spletli swoje losy i Zapalający Gwiazdy stał się całym światem ludzkiego czarodzieja. Biada temu, który spróbowałby go skrzywdzić. Mag cofnął się o kilka kroków, szybko domyślając się, co też było zamiarem smoka. Nie chciał przypadkiem stanąć mu na drodze podczas odzyskiwania właściwych rozmiarów, za wszelką cenę jednak nie mógł pozwolić na to, by ktoś w tym momencie uznał niebieskowłosego (-futrzego?) za bezbronnego. Moc Very’ego natychmiast otoczyła jego partnera, stopniowo rozszerzając niewidoczną bańkę, nie wchodząc w interakcje z magią przemiany, ale upewniając się, iż nikt przypadkiem Zapalającego nie zaatakuje i zrani. Smok w pełni swoich sił i możliwości był piękny. Oszałamiający wręcz. Xavier niemal z ulgą przyjął kontakt z jego ciałem i mocne ściśnięcie. Nie obawiał się o swoje życie ani przez sekundę. Zamknął oczy, a jego ciało rozluźniło się jeszcze bardziej. Gdy usłyszał głośny, zirytowany głos towarzysza, podniósł powieki, patrząc na niego z dołu z czymś, co śmiało mogłoby zostać uznane za ulgę. Może nawet poddaństwo. Przez moment wydawał się niepokojąco spokojny i uległy, pomimo twardych, nie tylko nieprzyjemnie brzmiących, ale niosących też i nieprzyjemne znaczenia, kolejnych słów swojego partnera. Jasny nie obawiał się o swoje życie i w tym momencie było to widać jak, dosłownie i w przenośni, na dłoni. Wreszcie, gdy gniew i irytacja Zapalającego ucichły, a uścisk łapy zmalał, Xavier opuścił wzrok, wpatrując się w ziemię przez kilka długich chwil. Słowa smoka były ważne, znaczące i świadczyły o jego szczerej trosce o partnera. Było to zaskakująco miłe poczucie, świadomość, że komuś również na nim zależało. Że jego los był równie ważny, nawet jeśli on sam nie widział powodu, by o siebie dbać – a przynajmniej innego, niż dbanie o życie towarzysza. Uśmiechnął się delikatnie i podniósł głowę, nie schodząc z łapy smoka, ale siadając na niej i spoglądając na Zapalającego. - Przeżyłem trzech partnerów, z czego dwójka była potężnymi i doświadczonymi magami. Bądź ostrożny z zapewnianiem o swojej potędze, szczególnie jeśli nie widziałeś pełni ludzkich możliwości. Ani sposobów, w jaki nasi przeciwnicy potrafią… - zająknął się na moment, opuścił znów wzrok, ale zaraz przełamał tę chwilę bólu i ponownie się rozluźnił, kontynuując opowieść. - Wiedziałeś, że istnieją sposoby na to, by pozbawić kogoś magii, albo nie dopuścić do jej uaktywnienia? - spytał łagodnie, ciepło wręcz, chociaż wspomnienie o sposobie, w jaki najprawdopodobniej pozbawiono go któregoś z partnerów musiało być bolesne. - Po prostu nie obiecuj. Nie szarżuj. Nie uważaj się za niezwyciężonego tylko dlatego, że jesteś synem smoczego władcy i inaczej korzystasz z magii, niż ludzie. Z naszej dwójki to ja wiem, czego się spodziewać po moim gatunku. - Zsunął się wreszcie na ziemię, otrzepał biały strój i lekko przekrzywił głowę w pytającym geście. - Może byśmy coś zjedli? Jeśli chcesz, możemy pójść na polowanie, chociaż w takim wypadku wolałbym najpierw posilić się samemu. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Złączeni magią Nie Lis 11, 2018 12:04 am | |
| Spodziewał się złości, albo strachu. Chciał go wywołać. Chciał sprzeciwu, jakiejś dyskusji, siły... czegokolwiek. Jasny natomiast był bierny. Zawisł w uścisku jego łapy jak szmaciana lalka, wlepiając w niego niepokojąco bezmyślne spojrzenie. Zapalający przestraszył się w pierwszej chwili, ale w drugiej, gdy usłyszał przesadnie spokojny ton, a w nim rezygnację, poczuł gniew. Zawarczał, kolejny raz obnażając kły. Jak, na Przodków, Jasny mógł po całej tej rozmowie myśleć o jedzeniu? Czy on naprawdę był szalony? Smoka ogarnęło uczucie, o które nigdy by się nie podejrzewał w tak silnej i czystej formie - wyższość. I choć... kochał Jasnego, w tym momencie nie mógł wybaczyć mu, że stawiał ich na równi. Nie byli równi. - Z naszej dwójki, to ja wiem czego spodziewać się po moim gatunku - zawarczał. Potężny ogon machnięciem zmiótł krzewy magnolii, wzbijając w powietrze masę jasnych płatków. Zawirowały na wietrze i część z nich osiadła na niebieskim futrze sfrustrowanego smoka. - Nie masz pojęcia co widziałem i co przeżyłem. Stawiasz swoje cierpienie ponad wszystko, podporządkowujesz mu wszystko. Nie dam się wciągnąć w twoje szaleństwo, człowieku. - Ostatnie słowo wymówił z wyraźną pogardą. - Zatrzymaj swoje magiczne sztuczki dla siebie. - Zniżył pysk, warcząc prosto w sylwetkę maga - Nie chcę ich, rozumiesz? - Nie czekał na odpowiedź. Cofnął głowę i zwinnie odwrócił się, ogonem smagając przestrzeń nad Jasnym. - Nie czekaj na mnie - syknął i wyskoczył w powietrze, wzbijając się do lotu. Musiał ochłonąć. Nie spodziewał się, że jakikolwiek człowiek będzie w stanie poruszyć go tak mocno, by zachował się tak gwałtownie. Ale przecież Jasny nie był byle człowiekiem. Był człowiekiem, z którym Zapalający dzielił więź. Przeklętą, niesprawiedliwą, krzywdzącą więź, która mieszała im w głowach. W tym momencie już jej nie chciał, nie widział w niej nic podniosłego. Pragnął po prostu wrócić do domu i zakończyć tę zabawę w bohatera. Wbił się wysoko, ponad część chmur i poleciał daleko, gdziekolwiek, byle błękitem nieba i szumem wiatru ukoić myśli i ból serca. Długo rozdzierał niebo skrzydłami, zanim zdecydował się osiąść na jednym z trawiastych wzgórz. Nie miał pojęcia gdzie się znalazł, ale to nie miało znaczenia. Jaźń Jasnego przyzywała go z oddali jak obietnica ciepłego domu, własnego miejsca. Nawet teraz, będąc ledwie iskierką, Zapalający potrafił określić jej położenie. Smok zadarł głowę i spojrzał w chmury. W myślach pytał przodków o radę. Nie miał pojęcia, że los połączy go z kimś jednocześnie tak skrzywdzonym i tak upartym. Nie uczono go w jaki sposób radzić sobie w takich sytuacjach. W ogóle nie przygotowano go do takiej więzi w wystarczający sposób. Po raz pierwszy poczuł się bezbronny i naprawdę zagubiony. W jaki sposób miał przekonać swojego kompana, że nie musi przejmować się na zapas? W jaki sposób miał oduczyć go nadopiekuńczości? Jak miał przeżyć z nim lata, które mu pozostały? Westchnął głęboko, we frustracji uderzając ogonem w ziemię. W takiej chwili jak ta, nie czuł się bohaterem ludu ani symbolem, ani też potężnym wojownikiem. Czuł się bezradnym pisklęciem, wciąż zbyt głupim i słabym, by mogło mierzyć się z trudami dorosłego życia. Myślał, że rozłąka z Jasnym przyniesie mu ulgę, ale im dłużej siedział na wzgórzu, tym większą tęsknotę odczuwał. Irracjonalną, spowodowaną magią, a jednak... nie mógł się jej przeciwstawić. Była zbyt prawdziwa i nie chciała podporządkowywać się logice. Rozdzierała smocze serce dużo skuteczniej niż gniew i smutek. Gdy więc niebo pociemniało na znak zbliżającego się wieczoru, smok wzbił się w przestworza i wrócił do pałacowych ogrodów. Nie mógł dłużej znieść cierpienia rozłąki. Ktoś uprzątnął zniszczone magnolie. Ich smutne kikuty wciąż oskarżycielsko celowały w niebo, będąc smutną pozostałością po smoczej złości. Zapalający poczuł się winny nie tylko przez to, że nie opanował gniewu w porę, ale głównie przez to, że zostawił Jasnego samego. Na pewno sprawił mu przykrość swoją ucieczką, lecz w tamtym momencie po prostu nie mógł zadziałać inaczej. Był zbyt rozgoryczony i sfrustrowany. Nie pomyślał racjonalnie. A przecież pozostawienie cierpiącego maga samego sobie było najgorszą rzeczą, jaką mógł mu zrobić. Zmienił postać na jednym z trawiastych placów, nie zwracając uwagi na zaniepokojonych ludzi. Liczyło się to, by zadośćuczynić krzywdom Jasnemu, nawet jeśli wiązało się to z własnym dyskomfortem. Gdy stanął nagi przed ciekawskimi dwórkami, te spłonione, szybko odwróciły wzrok. Z pomocą przyszedł im jeden ze strażników, który zabrał smoka na stronę i posłał po jakieś okrycie, za które Zapalający wylewnie mu podziękował. Nie musiał pytać o drogę do Jasnego, ponieważ jego jestestwo jawiło mu się niczym płomień w ciemności. Trafiłby do niego zawsze i wszędzie, kierując się tylko tym nowym, niesamowitym zmysłem. Śpiesznym krokiem przemierzając korytarze, mijał ludzi, przedmioty, pomieszczenia, które w ogóle nie miały znaczenia w obliczu tęsknoty. Był pewien, że Jasny również go wyczuwa, przecież ostatniej nocy zwierzyli się sobie, że to potrafią. Dlatego gdy znalazł białowłosego pośród zakurzonych półek uginających się pod masą woluminów, nie zdziwił się widząc, że się go spodziewa. - Jasny! - zawołał głośniej niż wypadało, dlatego skupił na sobie uwagę kilku obecnych w bibliotece ludzi. Jednak Zapalający nie zwrócił na nich uwagi. Po prostu przebiegł bosy przez salę, powiewając luźną togą i pasmami błękitnych włosów, a gdy znalazł się przed swoim magiem, po prostu przylgnął do niego, ciasno oplatając go ramionami. Wtulił twarz w jego ramię, szyję, pierś, ocierając się, trochę na wzór stęsknionego kota. - Jasny, przepraszam. Nie powinienem. Nie chciałem cię martwić - mamrotał, wdychając znajomy zapach i chłonąc ciepło. Dopiero mogąc znów posmakować bliskości maga, zrozumiał jak bardzo jej potrzebował. Tu było jego miejsce, czy tego chciał czy nie. Mógł pomstować na nieprawdziwość uczuć, ale one były i nie potrafił się im przeciwstawić. - Jasny... - Stęskniony, wczepił ręce w białą szatę na jego plecach. - Jasny... - mamrotał, przytulając nos i usta do ciepłej skóry jego szyi. - Nie chcę żebyś cierpiał. Nie wiem, co robić. Powiedz mi, co powinienem zrobić żebyś zrozumiał i przestał się o mnie martwić? - szeptał gorączkowo, wiercąc się tak, jakby chciał wprasować się w ciało maga. W bezwstydny, ale kompletnie odruchowy, pozbawiony erotyzmu sposób, ocierał się o niego na oczach zszokowanych ludzi, świecąc nagimi pośladkami, kiedy długi, puchaty ogon, miotając się na wszystkie strony, podwijał mu togę. - Jak mam ci udowodnić... Jasny... |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Złączeni magią Wto Lis 13, 2018 2:12 am | |
| Złość smoka zaskoczyła Jasnego, przede wszystkim dlatego, że w swojej opinii nie powiedział niczego, czego nie powinien. Z ich dwójki to właśnie on wiedział, jakie zagrożenia czają się na wojnie, wydawało mu się więc logiczne poinformowanie swojego kompana o tym, że on, w swojej smoczej wspaniałości, takiej wiedzy nie posiada. Rozsądny wojownik nie obraziłby się za wytknięcie luk w rozumowaniu i raczej dopytał o szczegóły, nie zaś unosił się honorem. W jednej chwili Zapalający próbował pokazać sobą, jaki jest potężny i dojrzały, zapewnić towarzysza o ich partnerstwie, o swoim poświęceniu i zdecydowaniu, by w kolejnej pokazać własną niedojrzałość. Xavier nie tylko poczuł zawód, ale i smutek. Wszystkie piękne, wypełnione pompą i poczuciem wyższego celu słowa były… puste. Nic nie warte. Zostały wypowiedziane przez niebieskofutrzego tylko po to, by zaraz przyćmiły je prawdziwe czyny. Bo to zachowanie, a nie przemowy, świadczyły o partnerze w więzi. Very w tym momencie dostał potwierdzenie wszystkich swoich obaw. Nie tylko jego towarzysz nie rozumiał zagrożenia, jakie niosła za sobą wojna, prawdziwa obecność na ludzkim froncie, na którym magowie nie ginęli przez przypadek lub dlatego, że mieli zbyt cienką skórę. Ginęli dlatego, że uważali się za niezwyciężonych i popełniali błędy. A czasami ich jedyną winą było znalezienie się w złym miejscu o złym czasie. Xavier szczerze nie przypuszczał, że Zapalający będzie na tyle nierozsądny, iż oddali się na większą odległość bez jego towarzystwa. Gdy przestał słyszeć trzask skrzydeł, podniósł głowę do góry, akurat w chwili, gdy smok zaczął znikać między chmurami. Mężczyzna poderwał się gwałtownie z ziemi, bez namysłu krzycząc jego imię, chcąc do siebie przywołać. W jednej chwili poczuł, jak jego ciało tężej, a chłód opanowuje wszystkie członki. Zrobiło mu się zimno i niedobrze. Dopiero został z nim połączony. Dopiero zamienili kilka zdań. Nawet nie zdążył się przyzwyczaić do jego obecności. Powiedział mu, że się boi. Dlaczego Zapalający Gwiazdy tak boleśnie go ukarał? Przecież on nie chciał tej więzi. Dlaczego znowu musiał przez nią cierpieć? Nie opuszczając głowy, zaczął poruszać palcami obu dłoni, starannie zaplatając nowe, bardziej skomplikowane zaklęcie. Nie czuł bliskości Zapalającego, jego magia była zbyt ulotna, by potrafił ją pochwycić. Był tylko człowiekiem, jego postrzeganie więzi było odmienne od tego, które posiadał Zapalający. Nie mając obok siebie partnera nie był pewien, czy będzie potrafił go znaleźć i ochronić. Skierował swoją moc w miejsce, w którym po raz ostatni dostrzegł smoka, ale natychmiast poczuł, że nie trafił. Po kilku bezowocnych próbach, zacisnął dłonie w pięści. - Nie zasłużyłem na to. - Wycedził ze złością, pozwalając ostatniemu zaklęciu uderzyć w ziemię i zrobić w niej dziurę. Obrócił się na pięcie i kopnięciem zepchnął ze swojej drogi jeden z mniejszych konarów, klnąc pod nosem na to, na czym świat stoi. Wściekłość pomogła mu tymczasowo zahamować ból i strach, wychodząc na prowadzenie. Nie potrafił uwierzyć, że po tym wszystkim, co jego partner powiedział, w jednej chwili zdecydował się po prostu wzbić w powietrze i uciec. - Dali mi za partnera cholernego dzieciaka. - Warknął, serwując kolejnego kopniaka bogu ducha winnym gałęziom. Z braku lepszego rozwiązania, skierował się najpierw do pałacowej kuchni, a potem – biblioteki. Nie miał nawet co próbować szukać swojego smoka. Nie znał miejsc, do których Zapalający mógł się oddalić, by w spokoju pomyśleć, zapolować, czy cokolwiek innego, co chciał zrobić bez towarzystwa swojego pieprzonego przyjaciela – a nawet, gdyby znał, zapewne znajdowały się zbyt daleko, by tak po prostu do nich podejść. Tyle były warte jego słowa. Tyle.
Kolejne godziny były dla niego koszmarem. Złość w końcu musiała przeminąć, tak samo jak zgorzknienie – i pozostały tylko smutek oraz ból. Każda minuta bez bliskości smoka wydawała się koszmarem. Nie było nawet tak, że mag raz po raz widział przed oczami śmierć swoich poprzednich partnerów, nie, on widział oczami wyobraźni setki marnych końców, jakie mógł zaliczyć Zapalający bez bliskości Jasnego. Oczywiście, z jednej strony smok przeżył już wiele lat, niewątpliwie więcej, niż sam Very, ale z drugiej, był wtedy w towarzystwie innych smoków. Zaatakowanie jednego, samotnego, znajdującego się na obcym terenie, niewątpliwie było czymś innym, niż próbą walki z cała grupą. Xavier chciał być przy nim, po pierwsze po to, by zapewnić mu bezpieczeństwo, po drugie dlatego, że był jego partnerem i to u jego boku lub na jego grzbiecie było jego miejsce. Byli połączeni i nie powinni być rozdzieleni, nawet z inicjatywy jednego z nich. Próbował znaleźć przydatne informacje o smokach wśród ksiąg i pergaminów, świadom boleśnie tego, iż wystarczyłoby z Zapalającym porozmawiać, by dowiedzieć się znacznie więcej. Myśl, że być może nigdy nie będzie miał na to okazji, sprawiała niemal fizyczny ból. Miał problem ze skupieniem wzroku na czytanym tekście, podobnie jak z nabieraniem powietrza do ściśniętych stresem płuc. Był przerażony, tak cholernie przerażony…
Poderwał się, wyczuwając jakąś zmianę. Dotychczas nieokreślona, odległa, smocza moc, nie tylko stała się bliższa, ale też bardziej sprecyzowana. Był niemal pewien, że mógłby ją teraz znaleźć – dlatego nie zwlekał, posyłając zaklęcie, które już tyle razy rzucił bezskutecznie, ku Zapalającemu. Gdy magia dotarła do celu, coś w piersi Xaviera się rozluźniło, umożliwiając znów normalne oddychanie. Zamknął oczy na kilka sekund, zmuszając się do uspokojenia i zebrania w garść. I wtedy usłyszał głos smoka. Natychmiast uniósł powieki i ruszył w jego kierunku, obejmując go równie mocno, nie zważając na stan zbliżony niebezpiecznie do nagości i ludzką postać. Liczyło się, że w końcu mógł zamknąć go w swoich ramionach, poczuć jego bliskość, ciepło ciała i równomierny oddech. Jego serce przyspieszyło, uzyskując wreszcie normalne tempo, a uśmiech sam wpłynął na usta. Nic się już nie liczyło, tylko kontakt ze smokiem. Z jego smokiem. W końcu. Wreszcie. Po tak długim czasie. - Już tak nie znikaj - wyszeptał w skórę na jego szyi, przytulając w lustrzanym geście własną twarz. - Po prostu nie znikaj. Nie odchodź. Nie zostawiaj mnie. - Głos mężczyzny nagle się złamał, pomimo tego, że mówił tak cicho, niemal na granicy słyszalności. - Nie chcę zostać sam. Nie chcę znowu zostać sam. Nie mogę zostać znowu sam. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Złączeni magią | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |