|
| Autor | Wiadomość |
---|
UsagiBadass Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 146
Cytat : The world is indeed comic, but the joke is on mankind.
| Temat: Nothing serious Pią Mar 15, 2019 11:09 pm | |
| Ha Joon Park | absolwent dziennikarstwa University of California | były trainee | 24 lata | Korea Południowa | uczestnik rekrutacji do Tribune CompanyAlex Haley | edytor w rubryce rozrywkowej LA Times | absolwent New York University | 32 lata urodzony 14 czerwca | ma czteroletnią córkę, Theo |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Nothing serious Sob Mar 16, 2019 12:20 am | |
| Budząc się w ustach miał posmak tequili i czegoś, co mogło być albo słonym karmelem bez nutki słodyczy, albo nawet nie chciał się domyślać... Obrazy z poprzedniego wieczora rozmazywały się w jego skołatanym, przygniecionym ciężarem zbyt krótkiego snu umyśle. Impreza zaczęła się raczej niewinnie: honorowy status absolwenta uczcili pierw solidną dawką hojnie chrzczonego ponczu na past-studenckiej posiadówce, by potem porozbijać się po okolicznych, weekendowych beforach na zasadzie 'znajomy znajomego z kierunku zbijania bąków i bekania na czas chyba coś wspominał o imprezie na Sunset Avenue u tego ziomka od sobotnich meczów koszykówki'. Właśnie tak jakimś cudem cała orientalna ferajna zaprawiona niewielkim dodatkiem czystej krwi Amerykanów zahaczyła się o najdzikszą w chyba calutkim, do tej pory zdecydowanie pokornym życiu Ha Joona imprezę. Bogate dzieciaczki, może nie śmietanka Los Angeles ale z całą pewnością latorośl prawników i chirurgów plastycznych pokazali na co ich stać; Ha Joon zanim wyprowadził się od wujostwa też posiadał basen w ogrodzie, jednak to czego doświadczał tutaj przechodziło wszelkie granice. Koleś, notabene wielki fan kpopu (ciarkami oblazły plecy kitajca gdy zorientował się, że ten coś napomyka o jego starym projekcie) super wkręcony w azjatycką kulturę, posiadał własny mini bar dostosowany do tego typu zgromadzeń, przy którym już na starcie kręciło się więcej niż dwudziestu chłopa otoczonych stadem młodych, roznegliżowanych do bikini foczek. Eun Jung, jego bodaj najlepszy kumpel z kierunku public relations zasadził mu wtedy kuksańca w bok szepcząc do ucha coś o wędkowaniu i ławicach. Drugi raz nie trzeba było mu tego powtarzać. Prawie od razu uderzył po kubek pełen piwa na zachętę, a potem popłynął z tłumem jeszcze nieznajomych zarzucić zanętę na śliczną pół-krwi Chinkę o kasztanowych lokach miękko spływających na odsłonięte ramiona. Fikuśny, różowy strój złożony z wielu, nakładających się na siebie różowych pasków i jeansowe shorty wybitnie działały na jego wyobraźnię. Już zaczepiając ją przyjemnym, przeplecionym z żartem powitaniem rozbierał ją w swojej głowie, do której nigdy by mu nie przyszło rozwiązanie, jakiemu świadkował kilka godzin później, już o świcie rozwierając zlepione snem powieki i unosząc ciężką od wciąż królującego upojenia głowę z poduszki. Nie, Ha Joon uczestniczył w wielu dziwnych wydarzeniach, przykładowo wtedy, kiedy jego własna, rodzona matka obarczyła winą swojej choroby jego wyjazd z kraju (dowiedział się wtedy iż raka kości wywołać można studiami zagranicą), czy kiedy dotychczasowa miłość jego życia zaledwie po miesiącu rozłąki oznajmiła iż zmienia swojego księcia na nowszy model, ale nigdy, przenigdy nawet nie pomyślał, iż znajdzie się w TAKIEJ sytuacji. Zacznijmy jednak od początku. Przyjechał, dzięki szczęśliwej sytuacji rodzinnej z językiem na poziomie mocnego A1, egzamin na uczelnię dzięki stereotypowi skośnookiego geniusza nauk wszelakich zdał śpiewająco, wszelkie sesje, zaliczenia, projekty, staże, grupowe i solowe eseje i prezentacje podobnie i teraz, szczęśliwie uciekając z absolwenckiego, grzecznego piwa zresztą roku (na rozdaniu dyplomów równie szczęśliwie nie pojawili się jego rodzice uznając iż stan matki nie pozwala na długie przeloty zagraniczne) bardzo jawnie rwał ślicznotkę z uroczymi dołeczkami na równie uroczej, okrągłej buźce. To była jego noc. Był młodym, samotnym wilkiem z ogromną chęcią na zapełnienie tej pustki. Na horyzoncie miał szansę na świetną pracę (zdążył w ostatniej chwili wziąć udział w letniej rekrutacji do lokalnej, dużej gazety), za sobą kilka drinków i setki uściśniętych dłoni i stał w obliczu podrywu idącego w wybitnie dobrą stronę... Żyć nie umierać. Kiedy się uśmiechał, robił to całą twarzą. Teraz nie mógł powstrzymać radosnego grymasu obiecując swojej naiwnej, ślicznej ofierze drinka z palemką (ah te kobiety), by wyciągnąć nogi z basenu i niczym rącza sarenka pognać w kierunku minibaru. Musiał działać zanim Sarah, czy tam Stephanie się rozmyśli albo znajdzie innego amatora swojej orientalnej urody. Upita powinna być łatwiejsza, a on nie mógł doczekać się czegoś więcej niż zarzuconej na ramię ręki i wspólnego śmiania się z przypadkowo rzucanych dowcipów na tematy mało istotne. Dochodząc do kontuaru otarł się ramieniem o już wyczekującego mężczyznę, którego imię poznał przed dwudziestoma innymi Amerykanami, jakich miał niewątpliwą przyjemność napotkać podczas krótkiej, psychicznie męczącej rozmowy z gospodarzem, nim ten dał się wciągnąć w beerponga. Miał je na końcu języka, jednak nie mógł wydobyć z głębin umysłu, poddając się głośnej muzyce i ogólnemu rozluźnieniu. Kiwnął w jego kierunku głową, kurtuazyjnie okazując skruchę za nieumyślną zaczepkę. Kiwnął też palcem, ale tym razem na zatrudnionego na czas imprezy barmana, który najwidoczniej już automatycznie napełniał kubeczki z przytoczonego jakieś pięć minut wcześniej dużego kega. - Coś na słodko, może być Sex on the beach. – Barman wyglądał jakby właśnie wygrał milion dolarów w loterii – średnie wyzwanie, ale zawsze jakaś miła odmiana. |
| | | UsagiBadass Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 146
Cytat : The world is indeed comic, but the joke is on mankind.
| Temat: Re: Nothing serious Sob Mar 16, 2019 4:46 pm | |
| Haley nie był jedynym, który zmęczony ludzkim towarzystwem szukał wytchnienia w upojeniu alkoholowym przy barze; zanim dopchał się do kontuaru, barman zdążył opróżnić kilka butelek, ale gdy wreszcie oparł się o blat i wychylił parę drinków, przestał czuć się tak cholernie nie na miejscu. Za nim, w ogrodzie, przy basenie o kształcie tak wymyślnym, że nie potrafiłby go nazwać, banda dzieciaków falowała w rytm elektronicznej muzyki. Młodzi, napruci i nieprzyzwoicie roznegliżowani tańczyli, żartowali lub oddawali się mało skomplikowanym rytuałom, które miały zakończyć się w ramionach przypadkowej partnerki w jednej z gościnnych sypialni na piętrze. Odkąd dotarli tu z Valorie krótko przed ósmą, średnia wieku mocno spadła, boleśnie przypominając Alexowi, że czas płynie, a teraz on, nadal ubrany w czarne dżinsy i flanelę narzuconą na koszulkę z logiem zespołu, który utracił popularność dobrą dekadę temu, daje się bez trudu zidentyfikować jako jeden z dorosłych, okupujących kawowy stolik za przeszklonymi drzwiami oddzielającymi ich od patio i popijających powoli kolorowe drinki, zachowując przy tym towarzyskie konwenanse. Zerknął mimochodem w stronę rozświetlonego ciepłym, pomarańczowym światłem salonu, podnosząc wzrok znad ekranu telefonu. Choć widział tylko jej plecy i związane w kucyk ciemne włosy, potrafił sobie wyobrazić wyćwiczony uśmiech, z jakim Valorie polewała mężczyznom whisky, pochylając się nad stołem wystarczająco nisko, by opiętym dekoltem skupić na sobie ich wzrok. Nic służbowego, mówiła godzinę temu, zanim dowiedziała się, że jeden z nich jest producentem, który odłączył się od jednej z większych wytwórni, zabierając ze sobą parę znaczących nazwisk. Telefon zabrzęczał. Zasnęła, mówiła wiadomość. Chwila ciszy i trzy falujące kropki, nim nadeszła kolejna. Godzinę szukałam tego pierdolonego misia. Uśmiechał się do siebie, kiedy odpisywał: Czasami chowa szmaciarza w garnkach, w tej szafce przy kuchence. Wiem, gdzie trzymasz garnki. A chwilę później: Mogłeś mi o tym powiedzieć godzinę temu, dzbanie. Telefon uderzył o bar, kiedy ktoś przepychając się w tłumie trącił go w ramię. Utrzymał samsunga w palcach, wrzucił do kieszeni i dopiero zastąpiwszy go w dłoni nienapoczętym jeszcze drinkiem, obdarzył winowajcę badawczym spojrzeniem. Chłopak. Młody Azjata, na oko dwudziestoletni, farbowana czupryna i twarz z rzadkiego rodzaju tych, których zdjęcie można umieszczać w słownikach jako definicję słowa „śliczny”. Widział go wcześniej, przypominał sobie te kolorowe włosy, ale jeśli ktoś ich sobie przedstawiał – o tym zdążył już zapomnieć. Mimo wymuszonej zawodem pamięci do nazwisk, dzisiaj nie zawracał sobie głowy zapamiętywaniem imion. Nowe twarze pojawiały się w ogrodzie równie prędko co puste butelki, stare wchodziły do domu i już nie wracały; nawet gospodarz już dawno stracił rachubę i przestał zwracać uwagę, czy zna nowo przybyłych, czy są jednak kuzynami znajomych znajomego, który tak w ogóle to trafił tutaj zupełnie przez przypadek. Młody nie obdarzył go nawet krztą zainteresowania, zajęty składaniem zamówienia, więc mężczyzna bezkarnie obrzucił spojrzeniem jego nagą, bladą pierś i absurdalnie szczupłe przedramiona, wyobrażając sobie mimowolnie, jak by wyglądały, gdyby splątał mu je za plecami wstążka w kolorze jego włosów. Nie do końca w jego typie, był jednak atrakcyjny, a Haley znudzony, więc decyzja podjęła się sama. - To dla ciebie? – zapytał, komentarz na temat wyboru drinka ograniczając do bezczelnego, kpiącego półuśmiechu. - Czy dla którejś z tamtych? – Skinął głową w stronę basenu, przy którym kilka Azjatek w fikuśnych strojach oblewało się wodą z półnagimi chłopcami. Oparł się o blat bokiem. - Spróbuj tego – powiedział, przesuwając w jego stronę swoją szklankę, a do barmana rzucił: - Jeszcze raz to samo. Odwrócił się tyłem, opierając łokcie na skraju polerowanego blatu. Nawet gdy skupiał na chłopaku wzrok, świat wokół niego kiwał się na boki, jakby przestępował z nogi na nogę. Nie przeszkadzało mu to jednak dostrzegać nowych szczegółów. Zgrabne, ociekające wodą łydki. Kilka wypłowiałych kosmyków, z których wypłukała się już farba. Sposób, w jaki zerkał za siebie, jakby sprawdzając, czy ktoś nie sprzątnął mu sprzed nosa wybranki na ten wieczór. Młody, spragniony, niecierpliwy. Łatwiej nie będzie. Zatrzymał go, gdy barman podał mu drinka, z którego sterczała idiotyczna, błękitna palemka. - To która to? – zapytał i podążył wzrokiem w kierunku, w którym młody odruchowo spojrzał. - Ta w niebieskim? Czy ta obok, w różowym? – Drobna Chinka w spodenkach ciasno opinających kształtne pośladki właśnie zapiszczała, jakby w odpowiedzi, opryskana wodą z zabawkowego pistoletu. Agresor zaraz do niej doskoczył, rzucając nerfa komuś innemu, i pociągnął za sobą do basenu. Haley parsknął. - Niecierpliwa. Nie sądzisz, że stać cię na więcej? – Barman skończył wlewać drinka do nowej szklanki; Alex objął ją długimi palcami i w krótkim, powitalnym toaście wyciągnął w stronę Azjaty. - Alex. – Przytknął szkło do warg, upijając łyk. - Zapomniałem, jak się nazywasz. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Nothing serious Sob Mar 16, 2019 9:39 pm | |
| - Kto wybrzydza, ten nie rucha. – Rzucił na rybkę, przyglądając się podarowanemu mu drinkowi z pewną dozą niepewności. Koleś nie wydawał się być na tyle zawiany by pomylić go z dziewczyną, chociaż Joon wiedział że w dobrym przebraniu mógłby zmylić niejednego. Niekwestionowaną zaletą genów rodzinnych był właśnie ten delikatny w młodym wieku typ urody, jakiego zazdrościła ponad połowa nastolatków rasy białej. Patrzył to na szklankę, to na Alexa, a widząc że ten zamówił sobie to samo i radośnie umoczył usta ostatecznie wzruszył ramionami i podjął wyzwanie smaku. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, a doświadczenie i wyrobiony smak nieznajomego podziałały zdecydowanie na jego korzyść. Gdy oziębiony, mocny ton burbona na lodowej kulce rozlał się wewnątrz ust, praktycznie od razu uderzył do głowy. W Los Angeles latem było nieznośnie ciepło, w tej jednak chwili paląca od wewnątrz fala natychmiastowo zaowocowała wykwitającym na uśmiechniętej twarzy rumieńcem, bynajmniej nie zawstydzenia. Po udanym toaście raz jeszcze uniósł szklankę, skinieniem głowy dziękując Alexowi za szczodrość. Są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie. - Ha... – zająknął się na chwilę, nie będąc pewnym czy powinien jakiemuś obcemu facetowi wyjawiać kim był i co tu tak właściwie robił. Po kilkusekundowej, krwawej bitwie wewnątrz jego głowy wspomagana kolejnym łykiem złotego trunku duma z osiągnięć i planów zwyciężyła, na łopatki kładąc wpajaną mu od czasów gimnazjum ostrożność. - Od kilku godzin szczęśliwy absolwent Harry, który dziś zaliczy na udane rozpoczęcie dorosłego życia. Twoje zdrowie, Alex. – Stuknął szkłem o szkło, swoje naczynko przytykając do jasnych warg i w dwóch haustach wychylając zmrożoną zawartość. Młodość rządziła się swoimi prawami. Przez chwilę wstrząsnął nim dreszcz, który opanował w mgnieniu oka, prostując się i sięgając po zabawną, powybrzuszaną szklankę, we wnętrzu której na delikatnej piance świeżego soku z pomarańczy zatańczyła niebieska parasolka. Zatańczył i on, przestępując z nogi na nogę, bowiem oddalała się od niego chwila, w której pozostawił swoją ofiarę w towarzystwie innych, młodych i napalonych. Nie wybaczyłby sobie gdyby cel zniknął mu z oczu. Nie to sobie obiecali z Jungiem, przybijając piątki zaraz po otrzymaniu i wrzuceniu na pakę jego pickupa rulonów z zaświadczeniem, że każdy z nich postarał się wystarczająco dobrze by dochrapać się tytułu. Wręcz M U S I A Ł zrobić coś z fantem kilkutygodniowego celibatu związanego z ciężką rekrutacją do firmy, jakiej się podjął i ostatecznymi egzaminami. Zje sam siebie i wyrzyga jeżeli wróci do mieszkania samotnie. - Będziesz tak podpierać bar z boku, czy dołączysz? – Po alkoholu Joon stawał się przyjacielem całego świata, dlatego Haley w mgnieniu oka awansował z nieznajomego randoma w imprezowego kolegę. Poza tym oddał mu wcale niezgorszego drinka i ostatecznie dobrze mu z oczu patrzyło. Ha Joon, chociaż wiedział iż mieszać ponczu i kilku kubeczków piwa z nowym rodzajem alkoholu, jako iż był już po fakcie popełnienia pijanego faux pas, był w stanie nawet za rączkę zaprowadzić nowego kolegę, żeby go przedstawić innym nowym kolegom i koleżankom, a potem wspólnie wskoczyć do basenu i oddać się radosnemu celebrowaniu tego jakże pięknego wieczoru. Zachowywać się będzie za jakiś czas, kiedy wejdzie pod krawat i stawi się w nowym miejscu pracy (trzymał kciuki za obrany kierunek), dziś mógł szaleeeeeć. Miziać się po kątach, wygrać konkurs picia z rurki stojąc na rękach, robić fikołki na podjeździe i skakać z okien na piętrze wprost we wzburzone wnętrze wypełnionego po brzegi basenu. Był młody i to był jego czas. Konsekwencjami będzie martwić się później. - Przedstawię Cię. Może zmienisz zdanie co do wymogów na wieczór – Mówiąc to puścił mu oczko pokazując koraliki białych, równych ząbków w pełnym uśmiechu. |
| | | UsagiBadass Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 146
Cytat : The world is indeed comic, but the joke is on mankind.
| Temat: Re: Nothing serious Sob Mar 16, 2019 11:38 pm | |
| - Jest co świętować – skomentował, uprzejmie zainteresowany, lecz nie na tyle, by dopytywać, co i gdzie właściwie ukończył. Obchodziło go to mniej więcej w równym stopniu co kwestia jutrzejszego śniadania albo tego, czy Valorie prześpi się z producentem, żeby wydobyć z niego, czy naprawdę wykupił Billie Eilish i czy jest w stanie załatwić jej wywiad na wyłączność. - Harry – dodał, jakby smakując jego imię. To też właściwie niewiele dla niego znaczyło; pytał kurtuazyjnie. Mógł być Harrym, Jerrym albo kazać nazywać siebie Kopciuszkiem, jeśli o Alexa chodziło. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, za kilka godzin będzie pamiętał tylko czerwone włosy rozrzucone po poduszce. W przeciwieństwie do Ha Joona, nie przyjechał z nastawieniem, że będzie tej nocy dzielił z kimś łóżko. Dopuszczał to jako jedną z możliwości, nawet się zabezpieczył, ale byłby równie ukontentowany, gdyby Harry się nie zjawił, a on mógł wrócić wcześniej do domu i zwolnić Sophie z posterunku; to jest do czasu, gdy Harry się napatoczył. Młody wpadł mu w oko i najchętniej nie wypuściłby go już z rąk, dlatego uniósł nieznacznie brew, przypatrując się, jak ten opróżniał szklankę. Nadal śledził wzrokiem śliczną Chinkę, ale przyjął drinka. Czyżby myślał, że Haley częstuje go tak... po przyjacielsku? Nie załapał aluzji? Jego intencje rzeczywiście mogły wydawać się niejasne. Z jednej strony nie chciał, by po godzinie nieudolnych podchodów okazało się, że młody jest nieugiętym heterykiem, a on zostanie z niczym, ale z drugiej – przecież od początku właściwie mu nie zależało. Jeżeli po wszystkim okaże się, że musi obejść się smakiem, podróż do domu przynajmniej umili mu wspomnienie zaróżowionych alkoholem policzków i targanej łagodnym wiatrem czupryny. - Do nich? – Popatrzył w stronę bawiących się przy basenie świeżych absolwentów. Pistolet na wodę poszedł w odstawkę, ale wykonał swoje zadanie i teraz większość zgromadzenia stała po pas w wodzie, śmiejąc się głośno i popijając niezidentyfikowane trunki z czerwonych kubeczków. Była wśród nich dziewczyna w różowym bikini, już objęta ramieniem przez kogoś innego i nie sprawiająca w ogóle wrażenia, jakby jej to przeszkadzało. - Wyglądają, jakby świetnie bawili się bez ciebie – zauważył, a jego półuśmiech sugerował, że wcale nie ubolewa z tego powodu. Podobnie jak wcześniej Harry, sprawnie opróżnił swoją szklankę, po czym podsunął obie barmanowi, żeby napełnił je ponownie. Odepchnął się lekko od blatu, nachylając się nieco w stronę Azjaty. Otarł się ramieniem o jego ramię, kiedy pokazywał mu palcem kogoś po przeciwnej stronie ogrodu. - Tamta – powiedział. Samotna, kaukaskiej urody blondynka stała zaledwie w zasięgu światła, z kubeczkiem w dłoni i ręczniku na ramionach. W samym bikini, z włosami przesiąkniętymi wodą, wyglądała, jakby na kogoś czekała. - Za wysoko celujesz. Różowa już znalazła sobie kogoś na twoje miejsce. Doniesiesz jej drinka, a na piętro zabierze kogoś innego. – Kiedy młody popatrzył we wskazanym kierunku, Haley wyjął mu z rąk szklankę i upił łyk słodkiego płynu. Puścił mu oczko, kiedy ich spojrzenia znów się spotkały. Nie dał mu czasu w żaden sposób wyrazić ewentualnego sprzeciwu. Znów musnął jego rękę, tym razem kierując wzrok w przeciwnym kierunku. - Albo ta. – Azjatka o krótko przyciętych, czarnych włosach, leżała na leżaku z nogami skrzyżowanymi w łydkach, słuchając bez większego zainteresowania wstawionej koleżanki, która raz po raz wybuchała śmiechem, chwiejąc się w miejscu. - Tylko czeka, aż ktoś ją zaczepi – ocenił, podsuwając Harry'emu jego własnego drinka gestem, po którym naturalne było jedynie unieść szklankę do ust i samemu pociągnąć łyk. Barman tymczasem napełnił szklanki i Haley już czekał, żeby zastąpić sex on the beach czymś mocniejszym. - Nie musisz daleko szukać – mruknął, utrzymując kontakt wzrokowy o kilka sekund zbyt długo, by można to było uznać za przypadkowe. Nie potrzebował wiele. Czekał na jakiś gest, słowo, krótki znak, że rozumie i podejmuje grę. Ba, teraz nadszedł ten moment, kiedy powinien kazać mu się zwyczajnie odpierdolić, jeśli nie jest zainteresowany. - Niezłe, ale najlepszy towar został w środku. – Postukał w szklankę, powstrzymując się, żeby nie unieść jej odruchowo do ust. Chciał być przytomny, przynajmniej dopóki nie będzie wiedział, na czym stoi. - To tutaj to plac zabaw. Prawdziwe szychy siedzą w salonie. Mogę cię przedstawić – zaproponował, w całości polegając na przeświadczeniu, że młody ma chociaż szczątkową świadomość na temat tego, na czyjej imprezie właściwie się pojawił. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Nothing serious Nie Mar 17, 2019 1:13 am | |
| Otworzył usta w zdławionym proteście i zamknął je równie szybko, zaciskając palce na nicości po wyjętej spomiędzy nich szklance. Jasne, mógł się spodziewać że wcześniejsza szczodrość miała swoją cenę. Teraz nawet gdyby chciał, nie mógłby zanieść ślicznej Chie jej drinka, byłoby to wielce niesmaczne. Oczywiście chciał, chociaż trącona subtelnie struna ciekawości zabrzmiała w jego głowie, nakazując mu podążanie za każdym wskazaniem mężczyzny jak tresowany piesek. - Jeżeli mam się obrazić to sorry, ale dzisiaj nic mnie nie zmusi do płaczu. Ja też się dobrze bawię. – Wzruszył ramionami, zupełnie nie przejmując się oczywistym przytykiem w swoim kierunku. Nie zmieniało to faktu że zaniepokojony spojrzał po raz chyba setny w kierunku basenu, gdzie roześmiana gawiedź nieco się już uspokoiła, rozprawiając o czymś pogodnie. Wzrok jego i jego ślicznej Azjatki na chwilę się spotkał; zaraz potem jakby skrepowana odwróciła go, chichocząc do żartu jednej ze swoich równie skośnookich koleżanek. Joon zmarkotniał, lecz pomny swoich wcześniejszych słów szybko się rozpogodził, odganiając z umysłu burzowe chmury. Był już nieco wstawiony, dlatego relatywnie łatwo przyszło mu wyszczerzenie się w kolejnym, zgrabnym uśmiechu obejmującym prawie połowę twarzy; uśmiechu skierowanym już bezpośrednio do zabawiającego go Alexa. Alexa, który stał nieco zbyt blisko, drażniąc zmysł węchu drogą wodą kolońską i skórę przy uchu ciepłym oddechem. Z przejęciem, niczym pilny student, wysłuchał kilku propozycji nowych celów na podryw, notatki robiąc nie na papierze, a w osnutym ciepłą mgłą nietrzeźwości umyśle. Podsuniętą szklankę naturalnie także uniósł, rezygnując już zupełnie z odniesienia jej ku dziewczynie. Może sama go wybrała, jednak straciła swoją szansę podobnie jak Sun Mei, kiedy przez skype'a (p r z e z p i e r d o l o n e g o s k y p e' a) oświadczała mu że nie jest już jej najulubieńszym oppą. Zdzira. - Urabiałem ją odkąd się tu pojawiłem. Co za niefart. – Pociągnął ze szklanki kilka słodkich, pomarańczowo-żurawinowych łyków. Rozumiał dlaczego laseczki lubiły takie wynalazki – alkoholu nie poczuł w nim wcale, a jednak zniosło go gdy próbował wykonać krok w przód, by wyjrzeć zza ramienia Alexa. Czarnowłosa Azjatka zrobiła na nim wrażenie. Lubił Azjatki. Sam był Azjatą i potrafił docenić innych, podobnych jemu. Zaważył na tym także fakt, że zdawało mu się przez ułamek sekundy, iż dziewczyna uśmiechnęła się w jego kierunku, nim odwróciła głowę wezwana jakimś najwyraźniej istotnym pytaniem swojej towarzyszki. Był gotowy wyruszyć na łowy, przynajmniej do momentu, w którym Haley napomknął coś o lepszym towarze czekającym na niego we wnętrzu. Totalnie nie wiedział gdzie konkretnie się znajduje, a tym bardziej u kogo. Przywędrował tu za falą innych osób czających się na niezapomnianą noc i huczne oblewanie kolejnego, wakacyjnego dnia. Poza tym gospodarz zupełnie nie wydawał się mieć nic przeciwko ich obecności, wyraźnie entuzjastycznie reagując na nowych gości. Fakt iż był już po kilku shotach tequili chyba nie przemawiał na korzyść Joona. No cóż. Byłby zastrzygł uszami, gdyby te nie były nudnie ludzkie. - A co mi tam. Raz się żyje. O jakich szychach mówisz? – Wytrzymał nachalne spojrzenie mężczyzny tylko dlatego, że w jego żyłach płynęło teraz zdecydowanie więcej niż krew. Metaforycznie rzecz ujmując zwiększał preocentowość płynów w swoim ciele do niebezpiecznego momentu, w którym będzie musiał wydalić ten nadmiar, by osiągnąć ponowną harmonię. Słodki, świeżo wyciśnięty sok mieszał się z jego śliną, zostawiając delikatny posmak na języku. - Wyrwę wszystko co mi wskażesz i ostrzegam, potrafię być uparty kiedy bardzo czegoś chcę, a dziś nie chcę okazać się gorszy. – Ukradkiem zerknął w kierunku konwersującego z jakąś nieznajomą, małą blondyneczką Euna i zacisnął usta w grymasie poirytowania. Upił jeszcze kilka łyków słodkiego drinka nim odstawił go na jakąś przypadkową powierzchnię płaską i stanął przed Alexem przyjmując pozę otwartego na wszystko, co ten ma mu do pokazania. Pójdzie z nim do środka. Szychy mogły okazać się prawdziwymi szychami, a wtedy chyba popuściłby z radości. Nie miał złudzeń, chociaż za randkę z panną Johansson by go chyba ozłocił. |
| | | UsagiBadass Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 146
Cytat : The world is indeed comic, but the joke is on mankind.
| Temat: Re: Nothing serious Nie Mar 17, 2019 2:55 pm | |
| - Wierzę na słowo – powiedział, odsłaniając zęby w uśmiechu. Wsunął chłopakowi w dłoń szklankę z burbonem, podniósł z baru własną, a następnie upijając nonszalancko szczodry łyk, zarzucił mu rękę na ramię i poprowadził naokoło basenu w stronę wejścia do salonu. - Pokażę ci. Weszli do środka. Haley zasunął za nimi drzwi; dźwiękoszczelne szkło wytłumiło większość odgłosów i tylko przez szparę w jednym z uchylonych okien dobiegały z zewnątrz radosne pokrzykiwania. Zostawili za sobą irytującą, synth popową muzykę, zapach rozlanego alkoholu i masę „studentów” o wątpliwej legalności, wstępując w zgoła odmienny świat, w towarzystwo, przy którym dla odmiany to Ha Joon mógł się poczuć jak niepasujący element układanki. Tuż naprzeciwko szklanych, przesuwanych drzwi, na białych fotelach porozrzucanych wokół kawowego stolika, Valorie nadal urabiała siwiejącego producenta. Jego towarzysz gdzieś zniknął, co tylko dodało kobiecie animuszu. Siedziała, założywszy nogę na nogę, czarne, teraz rozpuszczone włosy spływały jej falami na ramiona, a ostatni nierozpięty guzik białej bluzki dzielnie podtrzymywał wyeksponowany biust. Mężczyzna nachylił się w jej kierunku, niemal opierając dłońmi o blat zastawionego szklankami stolika. Wyglądało na to, że wszystko idzie po jej myśli. - Gallavan – powiedział, wskazując ręką, w której trzymał szklankę, na rozochoconego mężczyznę. - Mike, Mark, coś w tym stylu. Robi w branży muzycznej i właśnie odłączył się od swojego partnera. Nie wiesz tego ode mnie – zamruczał ściszonym głosem tuż przy uchu młodego, rozbawiony z tylko sobie znanego powodu. Przemknęło mu przez myśl, że w Azjacie ta nowinka nie wzbudziła nawet ułamka zainteresowania, jakie Valorie właśnie okazywała Gallavanowi. Dzieciaków nie obchodziło, co się działo za kulisami, kto pociągał za sznurki, kiedy opadała kurtyna; chcieli oglądać aktorów, piosenkarzy, poznawać ludzi, których nazwiskami mogliby oblepiać swoje posty na Twitterze, spodziewając się licznego i entuzjastycznego odzewu. Mogli znajdować się w jednym pokoju z multimilionerem, który odpowiadał za sukces połowy listy przebojów tego sezonu, ale większe wrażenie robiło na nich ujrzenie aktoreczki, która zagrała epizodyczną rolę w jakimś niszowym netflixowym serialu. Oczekiwał, że Harry niczym się od nich nie różnił. I dobrze, bo ze dwie na pewno gdzieś tu wcześniej widział. Valorie założyła sobie kosmyk włosów za ucho, zanim nachyliła się, żeby wyjąć producentowi pustą szklankę z rąk; powiedziała coś, wstała i jej wzrok padł prosto na Alexa. - Zaraz do ciebie wrócę – mruknął, zdjął ramię z jego barków i zerując po drodze swojego drinka, spotkał się z Valorie przy imponującej kolekcji trunków rozstawionych na najbliższym parapecie. Kobieta zerknęła ponad jego ramieniem na młodego Azjatę, a potem znów na Haleya, z wyrazem żartobliwej zazdrości i niedowierzania na twarzy. - Żartujesz – rzuciła, nalewając do szklanki bursztynowego płynu. - Urabiam nam artykuł na pierwszą stronę, wiesz? - Ktoś musi – odparł, obejmując ją w pasie, kiedy wyciągnął rękę, żeby sięgnąć po wciśniętą w róg butelkę tequili. - Baw się dobrze ze swoim panem w średnim wieku. - Dupek – mruknęła mu do ucha, zdjęła jego dłoń ze swojego biodra i rozkołysanym krokiem wróciła do swojego amatora krągłych kształtów, który wyraźnie nie wiedział, co ze sobą zrobić, kiedy piękna dziennikarka zniknęła mu z zasięgu wzroku. Haley w tym czasie rozejrzał się za kieliszkami, ale nie znalazłszy żadnego, polał tequili na dno swojej szklanki i wrócił do Harry'ego. - Szkło się skończyło – oznajmił, dolewając młodemu alkoholu... a że omsknęła mu się ręka, wyszło podwójne. Odstawił butelkę na jakiś przypadkowy mebel i poprowadził chłopaka w głąb mieszkania; kawałek za fotelami i kolejnym marmurowym barkiem, naprzeciwko sztucznego kominka, znajdował się jeszcze jeden zestaw wypoczynkowy, przy którym zgromadziła się większość gości. Towarzystwo rozszczepiało się tam na dwie grupy; jedna otwierała właśnie kolejną butelkę, rozłożona na kanapach i potwornie drogim, teraz biało-czerwonym od wina dywanem, a druga rozprawiała o czymś za ścianą, w kuchni o wiele zbyt pustej i czystej, by podejrzewać, że ktokolwiek z niej kiedyś korzystał. - Tamtą znasz – kiwnął głową w stronę młodziutkiej, szczupłej blondynki, która parę lat wcześniej pojawiła się w kilku odcinkach Gry o tron. Od tamtego czasu nie zagrała już w niczym istotnym, ale nadal odcinała kupony od swoich pięciu minut sławy. - A tamtą poznasz za rok, bo właśnie dostała swoją pierwszą dużą rolę – dodał, mówiąc o towarzyszącej jej farbowanej Azjatce w prostej, rozkloszowanej czarnej sukience. Rozmawiały ze starszym o kilkanaście lat mężczyzną, edytorem z Business Daily. Zatrzymał młodego, nie do końca pewien, czy już postępował krok w stronę którejś z kobiet, czy po prostu zachwiał się w miejscu. - Nie tak szybko – Oparł się pośladkami o najbliższy stolik, zachęcając chłopaka, by zrobił to samo, na wypadek gdyby miał nagle stracić grunt pod nogami. Policzki nadal miał zaróżowione, a po salonie oboje poruszali się raczej po elipsie niż w linii prostej, ale Haley już rozglądał się za kolejną bezpańską butelką. - To nie twój pierwszy lepszy sophomore z college'u. Nie możesz jej tak po prostu... wyrwać – powiedział, przypominając sobie, jakiego sformułowania użył wcześniej młody. Uniósł szklankę w kolejnym toaście. - Jak byś ją podszedł? |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Nothing serious Nie Mar 17, 2019 7:28 pm | |
| - Marcus – poprawił automatycznie, wpatrując się we wskazanego mężczyznę niemym zdumieniem. Kojarzył, nawet nie z okresu studiów, ale swojej krótkiej kariery kilka, może kilkanaście nazwisk zarówno rodzimych jak i zagranicznych. Pierwszy raz jednak widział któregoś z nich na swoje własne oczy. - Gallavan Marcus. Lubi sam siebie nazywać mecenasem nowej mody, bo promuje gatunki raczej niszowe na amerykańskim, hic, rynku – zabłysnął i zaraz przygasł. Chociaż wpajano mu wiele konwenansów i informacji, nie zabawił w branży muzycznej na tyle długo by samemu wyskakiwać z podobnymi newsami. Jego nowy znajomy najwidoczniej wiedział gdzie wsadzić nos by poczuć najwięcej. Przyjrzał mu się przez chwilę z uwagą, nim mgiełka upojenia na powrót zajęła jego umysł obarczając kolorowymi, radosnymi wizjami zupełnie niepowiązanymi z tematem ich rozmowy. Odwrócił się w kierunku zamkniętych za plecami drzwi, oddzielających go od lepiej znanego mu, bardziej sponiewieranego młodością i szaleństwem świata. Przez zamglone szyby widział że ktoś właśnie na bombę szturmował niezajętą powierzchnię basenu ku ogólnemu piskowi przestrachu, ale i radości. Ciężkawa atmosfera siadła mu na żołądku pogrążając w cichej melancholii. Uspokoił się, asymilując się z nowym terenem szybciej niż mogło się wydawać z jego wcześniejszego zachowania. Uśmiech spłynął z jego twarzy zastąpiony grymasem głębokiej zadumy nad szklanka i jej kończącą się zawartością. Pił powoli, czując że jeżeli chce dożyć jutra w świadomości, powinien nieco przystopować. Szkoda, że Alex miał zgoła inne plany. Od nowa napełniona szklanka samym swoim ciężarem kołysała Joonem, dając Hayleyowi mylne wrażenie jakoby dokądś się wybierał. Objął ją oburącz, kręcąc głową w odpowiedzi na niezadane pytanie. Przyjemne, falujące ciepło rozchodziło się po jego ciele i chociaż pasował tu jak wół do karocy ze swoją rozpiętą, białą koszulą, spodniami o podwiniętych ponad łydki nogawkach i bosymi stopami, nie odnajdywał siły by wybrać się gdzieś dalej. Jad sączony przez Alexa wraz z hojnie dolewanym alkoholem robił swoje. Będąc pod jego wpływem Ha Joon powoli acz sukcesywnie tracił kontakt z całym wszechświatem, pozostając pod czujną obserwacją orbitującego dookoła mężczyzny. Gdyby to on w taki sposób zabrał się za Chie o ślicznych dołeczkach, pewnie już sama ciągnęłaby go na górę za rękę, nie zwracając wcale uwagi na to co 'będzie potem'. Park po raz pierwszy sam był na celowniku, chociaż po jego twarzy i pogodnym usposobieniu raczej nie można było się spodziewać samotniczego, odosobnionego trybu życia. Nie, on po prostu miał priorytety, których przestrzegał niby świętości. - Nie wiem, ale pewnie nieudolnie... Twoim zdaniem. – odkaszlnął, kiedy paląca gardło tequila potężną falą tsunami przepłynęła cały jego przełyk, rozchlapując się prawie nie w tę dziurkę co powinna. Fason, jaki utracił tym nagłym brakiem kontroli zaraz powrócił, kiedy Joon zsunął brwi wysoko na gładkim czole i na chwilę popadł w głębokie, milczące zamyślenie. - Pierwszą poprosiłbym najpierw o autograf. Wygląda, hic, na taką, której do szczęścia brakuje jeszcze odrobina poczucia że nie jest bezimienna. Tę drugą... Drugiej chyba zaniósłbym drinka. A potem skomentowałbym wisiorek, bo to by dla niej znaczyło że dobrze dobrała sukienkę. Dół ma zakryty, ale górę wyeksponowaną jakby była jej jedynym atutem. Nie narzekam, przyjemnie się patrzy. – Zawiesił oko na Azjatce odnajdując w sobie z powrotem miłość do rodzimych korzeni. Potem dopiero umysłem i spojrzeniem wrócił do Alexa, łowiąc jego uśmiech zza szklanki. Alarm w jego głowie rozwył się nagłym ioio. Poziom skażenia krwi alkoholem sięgał powoli górnej granicy. Zaraz zacznie potykać się o własne nogi. Kiedy Azjata mrużył oczy żeby wyregulować ostrość widzenia, znikały one z jego twarzy prawie kompletnie. - Gorąco tu. |
| | | UsagiBadass Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 146
Cytat : The world is indeed comic, but the joke is on mankind.
| Temat: Re: Nothing serious Nie Mar 31, 2019 4:17 pm | |
| Mężczyzna obojętnie przesunął spojrzeniem po aspirującej aktoreczce, prędko nudząc się obserwacją cudzych zalotów i wracając do własnej szklanki, na dnie której nadal połyskiwał alkohol. Przechylił szkło, patrząc, jak resztki płynu gromadzą się po jednej stronie. Wychylił resztkę; już prawie przestał czuć smak tego, co pije. - Nie zawracaj sobie nimi głowy – powiedział. Młody wlepił swoje ciemne, zamglone ślepia w Azjatkę, a Haley, zazdrosny o tę chwilę uwagi, powstrzymał się od złapania go za podbródek tylko dlatego, że chłopak w końcu sam zwrócił swoją uwagę tam, gdzie trzeba. Wyjął mu z dłoni szklankę i wskazał pobliską pufę. - Poczekaj tu. Przyniosę ci wody. Podprowadził Harry'ego do pufy, po czym sam, lawirując między ludźmi, którzy nagle falą wylali się do salonu, zniknął w kuchni. Przepłukał szklankę, po czym napełnił ją świeżą, zimną wodą, rozglądając się po pomieszczeniu. Blaty, wcześniej usiane plastikowymi kubeczkami, teraz świeciły pustką; ich właściciele ulotnili się razem z naczyniami. Przy zlewie stała pusta butelka czegoś zagranicznego, taka sama dalej przy mikrofali, wszędzie wokół niedopite wino. Parę metrów od Haleya, po przeciwległej stronie, kilkoro ludzi, kobieta i dwóch mężczyzn, polewało whisky. Kiedy odeszli, Alex włożył sobie butelkę pod pachę i dopiero wtedy wrócił do Harry'ego. Trwał, gdzie go usadził, i Alex nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, czy bardziej cieszy go, czy zaskakuje, że nie pokusił się na którąś z zostawionych samotnie aktorek. Intencje Azjaty nadal pozostawały dla niego nieodgadnione. Podążał za nim niczym prowadzony na smyczy piesek, potulnie wlewając w siebie cokolwiek, co mu nalewał, a mimo to okazał się trudniejszy niż rówieśnicy Haleya, do których ten był przyzwyczajony. Nie było jak podczas jednego z długich, piątkowych wieczorów, kiedy wystarczyło wymienić z kimś spojrzenia, postawić albo pozwolić sobie kupić drinka i po krótkiej, niezobowiązująco pustej rozmowie już właściwie bez słów wsiąść razem w taksówkę. Młody z jednej strony podążał wzrokiem za opiętymi sukienką biodrami córki jakiegoś wiodącego chirurga plastycznego, a z drugiej uśmiechał się na jego widok. Był albo... głupawy, rozkosznie nieświadomy albo zabawiał się właśnie jego kosztem. Haley nie miał pojęcia, co kierowało Azjatą; do czasu, kiedy wchłonęło ich towarzystwo i w końcu wylądowali na kanapie. Oddał młodemu szklankę. - Wypij – rzucił, a gdy ten spełnił polecenie, nalał na sam spód alkoholu. Nie przestawali, zresztą nie tylko oni. Rano gospodarz będzie mógł wypełnić szkłem kilka kubłów. Teraz nikt o tym nie myślał. Alex rozejrzał się i nagle uśmiechnął do siebie, wypatrzywszy kogoś w gęstniejącym tłumie. - Obiecałem cię przedstawić – zamruczał do Harry'ego, po czym wrócił spojrzeniem do znajomej twarzy i ciągnąc chłopca za sobą, pomachał ręką nad falą głów. - Ed? Eddie! Tutaj! Wysoki brunet, słuchający z udawanym zainteresowaniem swojej niziutkiej blond towarzyszki, odwrócił głowę w stronę głosu. Źle maskowane znudzenie ustąpiło miejsca szerokiemu uśmiechowi. Entuzjazm Haleya był zaraźliwy. - Kopę lat! – powiedział Alex, dopchawszy się do mężczyzny. - Stary Thompson w szortach, świat się kończy. Co się stało z garniturem? – Natychmiast porzucił temat, zerkając przelotnie na niebrzydką kobietę i nachylając się do Eddiego. - Nowy nabytek? Eddie skinął krótko głową i otwarcie wskazał swoją szklanką młodego Azjatę, unosząc lekko brwi, niemo powtarzając pytanie. - To jest... Harry – przedstawił chłopaka, dłonią położoną na lędźwiach wysuwając go nieco do przodu. - Harry, Ed Thompson, Daily News. A przynajmniej tak było... ile, cztery lata temu? Dokąd cię wywiało? Mężczyzna zaczął wypełniać luki ostatnich kilku lat, kierując się w stronę kompletu wypoczynkowego przy kominku; Haley podążył jego tropem, prowadząc za sobą swoją zdobycz, nie pozwalając mu myśleć, że chociaż chwilowo zwrócił swoją uwagę w innym kierunku, stracił zainteresowanie. Po drodze wymienił kilka innych nazwisk, dobierając do nich twarze z tłumu. Wiedza chłopaka, jakiej dał wcześniej popis, poniekąd mu zaimponowała, toteż odpuścił sobie mało znane aspirujące aktoreczki na rzecz znajomych producenta, zajmujących podobne stanowiska. To wtedy znaleźli się na sofie, Haley z ręką nonszalancko zarzuconą na oparcie i muskającą ramię Azjaty, ilekroć wybuchał kurtuazyjnie śmiechem. Nie był do końca pewien, czy to swoboda towarzystwa, czy nieustannie dolewany alkohol stopił do reszty granicę, ale Harry odwzajemnił w końcu dotyk jego dłoni, a wtedy Alex przysunął się bliżej, pokonując ostatnie dzielące ich centymetry. Oswajał go ze sobą. Wciągał w pogawędki, tylko po to by chwilę później odciąć się od towarzystwa, ograniczając je do ich dwojga. Dotykał go, jakby już był jego, obejmował ramieniem i niby pogrążony w rozmowie bawił się kosmykiem farbowanych włosów, oczyma wyobraźni obserwując, jak podnosi włoski na jego karku. Rozmowa między nimi a Eddiem i jego uroczą Louise prędko umarła; nie ulegało wątpliwości, kto okupował teraz myśli Haleya. Choć chłopak nie odpowiadał na jego zaczepki z równym zaangażowaniem, jego ciche przyzwolenie, spolegliwość i czerwień policzków wystarczyła, by podsycić pragnienie mężczyzny. Dlatego kiedy młody tylko zasugerował, że wolałby znaleźć się gdzieś indziej, Alex bez słowa złapał go za rękę, usprawiedliwił się przed starymi przyjaciółmi i przeprowadził go przez salon w stronę znajdujących się w holu schodów na piętro. W korytarzu było ciemno. Nowi goście wchodzili od strony ogrodu, a centrum imprezy znajdowało się w salonie i na zewnątrz. Byli sami, a odgłosom ich kroków towarzyszyło tylko przytłumione echo muzyki. Zatrzymał go zaraz po ostatnim stopniu, gdy był zwrócony plecami do ściany. Dopiero wtedy puścił jego rękę i postąpił krok wprzód, zmuszając go, by się o nią oparł. W głowie mu szumiało, w dłoni ściskał butelkę whisky, a błędnik nie do końca współpracował, ale nadal był na tyle przytomny, żeby wiedzieć, co robi. - Na pewno? – zapytał, bezwiednie ściszając głos do szeptu, jakby nie chciał, by przebił się ponad wibrującą piętro niżej muzykę. Przesunął wolną dłonią po jego biodrze, po raz pierwszy zdobywając się na odwagę, żeby przeciągnąć palcami po obnażonej skórze. Była ciepła i miękka, a on zapragnął zatopić w niej palce. Wsunął butelkę między ich ciała; alkohol zachlupotał, kiedy szkło oparło się na piersi Harry'ego. - Nie wolisz wrócić na dół, spróbować szczęścia z różową? – rzucił, kpiące tony zabrzmiały w jego głosie, ale zaraz zatarł je uśmiechem, który odsłonił równe, białe zęby. Palcami wbitymi w jego szczupły, nagi bok oderwał go od ściany, przyciskając do własnych bioder. Chciał go pocałować. Wystarczyłoby, żeby skłonił głowę, ale czekał, aż to młody wespnie się na palce, spróbuje go dosięgnąć. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Nothing serious Wto Kwi 02, 2019 9:47 pm | |
| Potrzebował chwili dla siebie i kiedy ta nadeszła, z wdzięcznością ciężko, niezgrabnie opadł na wskazaną mu pufę, od razu instalując łokcie nad kolanami i twarz w dłoniach. Świat nabierał kolorów i wirował. Pomieszanie ponczu, piwa i różnorakich mieszanek uczynnie wciskanych mu w ręce gwałtem przejmowało kontrolę nad jego krwiobiegiem. Po drodze razem z Alexem wychylili jeszcze po podarowanym im przez roześmianą grupkę szocie rosyjskiej wódki – teraz Joon żałował już nie tylko chwili słabości wobec dyskusji na poziomie wyższym niż chichotanie, ale że w ogóle pojawił się w obrębie posiadłości. Nie, nie miał Haleyowi za złe tego że ten był tak nieprzyzwoicie opiekuńczy i nachalny – polubił go i chociaż intencje pozostawały dla niego wciąż poza zasłonką przyzwoitości (no bo kto oczekuje że nagle stanie się ofiarą jawnie ukierunkowanego polowania), z najwyższym ukontentowaniem wpadał w pułapki. Nawykł do atencji i kiedy trzeźwość ustępowała alkoholowemu wyzwoleniu, celebrował każdą jej sekundę z namaszczeniem. Najwyraźniej miał to w genach. - Już nie, nie mogę... – Dopiero upewniwszy się dwukrotnie iż w szklance zalega jedynie czysta woda bez dodatków czystszych procentowo przycisnął ją do ust i wychylił w kilku haustach. Zimna ciecz rozlała mu się po trzewiach z kolejnym, nieprzyjemnym bulgotem, ale dała odpocząć gardłu, a to dało Alexowi kolejnych kilka punktów w skali 'lubię-nie lubię'. Był zmęczony i skołowany – rzeczywistość była w chwili obecnej jednym wielkim żartem. Nie trzeba było nawet powiedzieć niczego składnego, by natychmiastowo wzniecić salwę cichego, przyjemnego śmiechu. Joon był porobiony jak indyk na czwarty czwartek listopada. Nadziany alkoholem po sam kurek kiwał się i gotów był spolegliwie pójść za rączkę nawet gdyby Alex postanowił zaprowadzić go do samego piekła. Wstępnie nie miało to nic wspólnego z seksualnym napięciem potęgowanym każdorazowo w krótkiej wymianie zdań czy niby przypadkowych otarciach. Nie myślał trzeźwo więc jego pożądanie, choć obudzone śliczną Chie, zastygło w próżni. Już wtedy chciał poprosić mężczyznę żeby poszli gdzieś, gdzie mógłby nieco ochłonąć. Sięgał ręką ku niemu, co Haley mylnie zinterpretował dolewając mu z butelki na dno nieco zdobycznej whisky. Ręka Joona opadła na udo, cudem jedynie nie rozlewając tego co dostał. Jemu samemu zabrakło słów w słowniku by sformułować krótką prośbę. Uniósł palec wolnej dłoni i zaraz opuścił go na miejsce. Nie, za chwilę zapomni jak ma na imię i wielkie szczęście, że Alex pamiętał. W tej też chwili mężczyzna uruchomił się emocjonalnie na widok starego znajomego. Harry vel Ha Joon wstał, nieco chwiejnie, łapiąc fason i względny pion, by podążyć za swoim nowym przyjacielem wiernie jak piesek na spacerze. Urocza Louise skradła jego wzrok ale tylko na chwilę. W stanie obecnym było mu bardzo wszystko jedno na co patrzy – wzrokiem podążyłby nawet za czerwonym walcem. Chociaż to może byłoby akurat mocno usprawiedliwione, bo kto spodziewałby się walca na imprezie pod dachem. Na wspomnienie o Daily News zaświeciły mu się oczka. Zwęszył tu szansę dla siebie – jeżeli ładnie zapisze się w pamięci może mu się to opłaci. Okazywało się iż Alex znał wielu przydatnych ludzi. Bogowie, jeżeli na rekrutacji mu nie pójdzie, odszuka go choćby miał przeszukać całą Kalifornię i poprosi o namiary do krewnych i znajomych królika. Trzeźwy czy nie, głęboko zakorzenione dziennikarskie powołanie samo nim kierowało, dlatego bardziej niż z żartów blondynki ochoczo kiwał głową do komentarzy Eda. Nie był przy tym wybiórczo seksistowski – pomimo ogólnie złego stanu wciąż potrafił zabawić kobietę krótkim pytaniem gdy panowie zajmowali się wyciąganiem brudów z własnych przeszłości. Krótko, bo krótko – zaraz potem zgarniany przez Haleya instalował się niebezpiecznie blisko jego ramienia odmawiając picia już wszystkiego, co ten mu zaproponował, jednak nie szczędząc sobie spojrzeń i uśmieszków. Obraz Alexa kwitł w jego wyobraźni i chociaż było to bestialsko oparte na dobrej stronie tej nowej znajomości jaką mu pokazał, nie na nim samym, Joon miał to teraz wybitnie głęboko w dupie. Skoczyłby za gościem z mostu gdyby nagle Alexowi uwidział się podobny pomysł. Dlatego, wspomniawszy o ogólnym zmęczeniu przyjęciem bez jakichkolwiek oporów dał się zaciągnąć za rękę, puszczając szklankę w momencie wstawania. Ta z cichym, tłumionym kiedyś białym dywanikiem brzdękiem poturlała się po podłodze rozlewając zawartość. Nawet tego nie zauważył. Na rękę naciskającą na biodro rozchylił usta. Nie to miał w planach i nie tego się spodziewał, ale... Chociaż... Może mógłby... - Chyba nie mam już szans. Jeżeli, hic, jeszcze tam siedzi, to nie ma po co, hic, próbować. – Intencje skryte w pytaniu mężczyzny pojął w lot wyjątkowo upośledzonego, połamanego orła sokoła. Żarówka nad jego głową rozbłysła jasno promieniejąc na całą jego, okrytą wypiekiem upojenia twarz. - Och, mogę? Naprawdę mogę? Nigdy tego, hic, nie robiłem, wiesz? To się liczy? Nie będę, hic, smutnym... Przegrywem? – Oparł się o butelkę, niwelując przestrzeń pomiędzy ich biodrami do zerowego minimum. Alex był nieznośnie, amerykańsko wysoki. Dlaczego on był taki wysoki? Joon uniósł się na palcach, ale zaraz opadł na pięty kiedy podstępna grawitacja zachybotała jego odsuniętym od ściany pionem. Za drugim razem zanim się przybliżył, uniósł ramiona korzystając z chwili względnego samotnego spokoju i oplótł się dookoła lekko pochylonej w jego kierunku szyi. Cholera jasna, raz się żyje. Przecież to nie było tak że nigdy nie brał pod uwagę przespania się z innym mężczyzną. Hamulce puściły mu już pół godziny temu kiedy poznawał Eda i jego uroczą towarzyszkę. Zamiast marnować czas na paplanie (a szło mu to i tak opornie), po prostu przycisnął je to rozwartych warg oczekującego na jeden, konkretny krok Haleya. Dostał go, skubaniec i oby nie speniał, bo Joon poczułby się tym dotknięty gorzej niż wtedy, kiedy wyznawał uczucia innemu chłopcu po raz pierwszy. Uciekanie też miał w krwi i jeszcze nie jeden raz to zaprezentuje. Alex smakował tym samym alkoholem jaki pili ostatnio. Nie było to teraz bardzo przyjemne. Wnętrze ust i język Joona były jak znieczulone. Wycofał się o krok, na oślep ciągnąć Haleya za sobą. Raz kozie śmierć, jutro i tak umrze z żenady samym sobą więc po co się oszczędzać. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Nothing serious | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |