Sexy, naughty, richie

First topic message reminder :

o Sexy, naughty, richie.

Uke i seme studiują na ten samej uczelni. Uke dostał się na uniwerek dzięki stypendium a Seme jest... koszmarnie bogatym, młodym dziedzicem. Myśli, że wszystko można kupić i może robić co chce bez konsekwencji. 
Zdziwi się, gdy na jego drodze pojawi się wściekły uke i sprowadzi go do parteru. 
Seme zapragnie mieć dla siebie tego pyskatego, krnąbrnego i okropnie prawego słodziaka.

- Tu jesteś! - powiedział z ulgą do dziewczyny siedzącej na kanapie. Sofie była ładną, przebojową dziewczyną w rozmiarze 42. Dzięki temu mógł ubrać jej koszulę, która miała przewiązaną w pasie.
- Gwiazdko, czemu jesteś mokry i goły? - bełkotała patrząc na niego nieprzytomnie.
- Sof czy ty musisz zawsze to robić? Co się stało tym razem? Brandon?
- caaaałowal się z innnnną! - jęknęła płaczliwie na co Alistar westchnął tylko i podniósł ją z kanapy. Jęknął, ale było ciężko utrzymać ją w pionie.
- I przez to się upiłaś? Mogłaś zadzwonić i upić się u mnie a nie na imprezie pełnej ludzi! - skarcił ją nieświadomy tego, że są obserwowani.

Och więc jego kuzynką jest Sofie? Nie kojarzył tej dziewczyny, ale teraz już z pewnością będzie ją pamiętał. “Upić się u mnie?” czy ten chłopak był jakimś zgorzkniałym dorosłym? Oczywiste było, że najlepiej jest upić się na imprezie i znaleźć sobie kogoś lepszego. No i usłyszał też jak dziewczyna go nazwała. Gwiazdko. Prawie wybuchnął śmiechem. Zastanawiał się, czy chłopak serio chciał tak późnym wieczorem wracać do domu w ociekających wodą włosach i mokrych spodniach. Jeśli chciał zachorować na zapalenie płuc, wtedy byłby to bardzo dobry pomysł, w przeciwnym razie… Olivier czekał tylko na rozwój wydarzeń. a może pan mądraliński wcale nie jest taki mądry.

- Przyjechałaś z Ashley? - spytał starając się złapać z dziewczyną kontakt wzrokowy, co nie było takie proste, bo ta miała mętne spojrzenie.
- To z nią całował się Brandon! Głupia suka!
Japierdole. Wzniósł oczy ku niebu. Za jakie grzechy?
Jak miał teraz wrócić do domu? Planem było pożyczenie auta od Ashley. Rozejrzał się i wtedy zobaczył gospodarza tej imprezy.
Śledził go?
Może bał się, że zmoczy mu perskie dywany?
Uniósł pytająco brew do góry. Chciał wyglądać godnie, ale taki przemoczony i z wiszącą na nim Sofie nie wyszło to tak jak miało.
- Aliiiiiiii jak oniii mooooglliiii...- zawyła kobieta co wyprowadziło go z równowagi i przerwał kontakt wzrokowy z tym bogatym, przystojnym dupkiem.

Nie mógł patrzyć na tę żałosną scenkę, Podszedł do nich pewnie i przeczesał dłonią włosy.
-Jeśli tak bardzo chcesz odstawić Sofie do domu, mogę Ci pożyczyć auto. Ale musisz mi je zwrócić jeszcze dzisiaj. Bo inaczej sam ją zawiozę, albo pojadę z Wami.
Uśmiechnął się chytrze. To oczywiście nie były jedyne warunki jego planu, ale o tych pozostałych Alistar miał się dowiedzieć dopiero po powrocie. Nie ma nic za darmo, jak to mówią. Oblizał usta nieco wysuszone od popijania alkoholu i patrzył na Alistara pytającym wzrokiem.
-Hm, no to jak?

Dobra. Trochę go zatkało.
- Dlaczego miałbyś pożyczać mi auto? - spytał podejrzliwie zastanawiając się czy na pewno dobrze usłyszał.
- A już w ogóle zawozić nas? - dodał obejmując mocniej kuzynkę w tali.
- Ahhh cześć Oliii! Chick! Super imprezka! - pisnęła dziewczyna, gdy zauważyła pana domu.
Alistar westchnął ciężko i wniósł oczy ku niebu. Dobra. Może ten dupek też ma ludzkie odruchy?
- Sofie, teraz musisz współpracować. Kroczek za kroczkiem, Okey? - rzucił z nadzieją.
Zerknął na pana jestem-super-bogaty-i-nieziemsko-przystojny.
- Wrócę w ciągu godziny.

Olivier wyjął kluczyki z kieszeni i rzucił w jego stronę. Miał je w kieszeni, bo chyba miał zamiar wziąć nim na przejażdżkę kilka dziewcząt. Wszak która odmówiłaby tych kilku chwil z jednym z najpopularniejszych chłopaków na studiach w jego eleganckim, sportowym Astonie Martinie DB11?
-Tylko się nie rozbij, Gwiazdko. - Puścił mu oczko i odwrócił się, by balować dalej. Młodzieniec widać nie miał pojęcia nic o zawieraniu paktów z diabłem. No i z Olivierem, tym bardziej.
Tylko martwił się nieco o przemoczone siedzenia, ale miał nadzieję, że kujonek wykaże się inteligencja i usiądzie na swojej bluzie czy coś. Inaczej będzie musiał mu jeszcze potrącić za zniszczenia.
-Oli, kieeedy nas przewieziesz, obiecałeś - zachichotała nieźle pijana już dziewczyna. Prawie się na nim kładąc. Pokręcił głową i pociągnął ją za rękę.
-Pożyczyłem samochód, ale możemy w tym czasie zrobić coś innego - szepnął jej do ucha na co ona zaśmiała się jeszcze piskliwszym głosem, i poprowadził ja w stronę sypialni z wielkim łóżkiem.

Ali nie był burakiem. Wiedział jak się zachować żeby nie uszkodzić auta. Pod tyłek podłożył reklamówkę żebyś nie zmoczyć okropnie drogich siedzeń w tym jeszcze droższym samochodzie. Był pewien, że to cacko było warte wiecej niż ich dom.
Zapakował dziewczynę do auta, zostawił opiekę nad nią babci, przebrał się i odstawił auto na miejsce.
Teraz pozostało znaleźć pana domu żeby oddać mu kluczyki.
- Oli? Zabawia się z Casandra. - usłyszał od jednego z obstawy Oliviera.
Świetnie. Westchnął i zniecierpliwiony usiadł na schodach czekając aż dupek łaskawie wyjdzie z sypialni.

Po tym, gdy zaprowadził Casandrę do pokoju, dziewczyna legnęła na łóżku i właściwie od razu zasnęła. Oliver westchnął i przeczesał włosy, bo cóż innego mógł zrobić. Przecież nie wykorzysta nieprzytomnej dziewczyny, chociaż szczerze mógł przyznać, że naprawdę miał na nią ochotę. Zaraz jednak wyjrzał przez drzwi i i jego uwagę zwrócił szczupły chłopiec, też z pierwszego roku. Olivier złapał go za nadgarstek, na którym chłopak nosił tęczową bransoletkę. Po tym mógł domniemać, że ten drugi woli chłopców. Przyciągnął go do siebie, tak, że prawie stykali się klatkami piersiowymi i szepnął mu coś do ucha, na co ten drugi, Jacob, jak zdążył się dowiedzieć, zachichotał. Olivier przyciągnął go do mocnego pocałunku, a potem zaprowadził do drugiej, nieco już mniejszej, bo gościnnej, sypialni.
Musiał powiedziedzieć, że był niezwykle zadowolony z chłopca. To, co wyprawiał w łóżku było.. niesamowite, z pewnością nie był nowicjuszem. Jacob zostawił mu nawet swój numer gdyby kiedyś chciał to powtórzyć. Wyszedł z pokoju, wciąż trzymając chłopaka w pasie i trącając nosem jego zaczerwieniony od wrażeń polik. Chciał zejść z nim po schodach, by zrobić mu drinka, lub coś, ale ktoś siedział na jednym ze stopni, więc trącił nieznajomego czubkiem buta.
-Ej, chcemy przejść - powiedział niezbyt przyjaznym tonem do jegomościa.

Uniósł brew do góry i zadarł głowę by spojrzeć na osobę, która go kopnęła. Fioletowo-niebieskie oczy błysnęły złowrogo.
- Jak zwykle słodki i uroczy. - powiedział wstając z ziemi i wyciągając w jego stronę kluczyki.
- Dzięki. Wolałem oddać je sam, żeby nie było. - dodał zerkając krótko na Jackoba. Znał go z liceum, kiedyś nawet się do niego podwalał po tym jak zobaczył go w sklepie z tęczowymi dodatkami.
Nic z tego nie wyszło, bo Gwiazdkę nie kręciły męskie dziwki.
Wiec co? Żeby życie miało smaczek raz dziewczynka raz chłopaczek?
Coraz bardziej nie lubił tego gościa.

Klepnął Jacoba w pośladek i powiedział mu, żeby chwilę na niego poczekał na dole, podczas gdy zatrzymał się przed alistarem i przez chwilę jeszcze nie brał od niego kluczyków. Spojrzał w jego fioletowo niebieskie, błyszczące oczy. Gdyby wzrok mógł zabijać, Olivier zapewne by już nie żył.
-Piękne masz te oczy - powiedział do niego nieco zalotnie, wciąż nie biorąc od niego swoich kluczy, przez co chłopak wciąż musiał przed nim stać. Zastanawiał się jakiego rodzaju zwrotnej przysługi od niego zażądać. Widział jak Alistar patrzy na Jacoba. Jak patrzy na nich razem.
-W zamian pójdziesz ze mną na randkę. - zarządził i zabrał w końcu klucze do swojego pojazdu. Nie mógł zobaczyć jego miny, bo już zbiegał po schodach, by wrócić do Jacoba i otoczyć go ramieniem. Potem tylko odwrócił się do niego i posyłając mu figlarny uśmiech, mrugnął. Szczegóły ustalą zapewne przy jakiejś innej okazji, a gdyby Alistar próbował się znów wywinąć… cóż, mógłby skończyć gorzej niż tylko wrzucony do basenu.

- Co? Zapomnij! - krzyknął za nim, ale ten zdawał się tego nie słyszeć. Sapnął. Co za buc.
Miał nadzieję, że Jacob nie powie mu o jego preferencjach. I o jego romansie z Tomem z ostatniej klasy.
Na wspomnienie swojego byłego zrobiło mu się gorąco, ten to miał ciało!  Zawsze kręcili go starsi faceci.
Pokręcił lekko głową i uciekł z tej głupiej imprezy. Czas wrócić do domu. Czeka go długa droga.

- Ty głupia kupo złomu! Dawaj mojego batonika! - warczał na maszynę, która zerzarła mu dwa dolary.
Bez czekolady ciężko mu było myśleć, a czekały go wyjątkowo trudne wykłady.

Szedł, razem ze swoją świtą, która nerwowo między sobą rozprawiała. Szukali kogoś i ewidentnie znaleźli go, tuż przy automacie. Olivier przyglądał się chłopakowi przez chwilę, a potem podszedł i uderzył mocno pięścią w bok automatu, z którego wypadł batonik.
Gdy Alistar go wyjął i spojrzał na Oliviera, ten chwycił go za ramię nieco mocniej niż powinien.
-Więc, Gwiazdko, co powiesz na środę? - zapytał całkiem poważnie. - Lepiej, żebyś nie miał wtedy innych planów.

- Dzię... ał. - jęknął zaskoczony tym uściskiem. Dobra. Tego się nie spodziewał. Nie miał pojęcia co Olivier od niego chciał, ale nie zamierzał robić tego czego on chciał.
Wyrwał swoje ramię z jego uścisku i otworzył batonika.
- Po pierwsze to nie mów do mnie gwiazdko. - zaczął przyglądając się mu uważnie. - Po drugie to zjedz snikersa, bo gwiazdorzysz. - dodał wciskając mu batonika w otwarte usta. Ewidentnie chciał mu coś powiedzieć, ale z czekolada w buzi było to trudne.
- Po trzecie, nie jestem zainteresowany. - zakończył ruszając w stronę swojej sali.

Odgryzł kawałek batonika, kiwając głową ze zrezygnowaniem. Mógł załatwić tę sprawę ugodowo, ale skoro jednak woli przysporzyć sobie kłopotów, Oli z radością mu ich dostarczy. Skinął tylko dłonią i dwóch dryblasów, z pewnością największych w jego świcie, szybkim krokiem wyprzedziło i zagrodziło drogę Alistarowi. Zrobili parę kroków do przodu, zmuszając chłopaka do cofnięcia się i w razie, gdyby się szarpał, gotowi byli chwycić go za ramiona i nawet zanieść kilka centymetrów nad ziemią. Szli tak przez szkolne korytarze, Olivier, jak panicz, a za nim Alistar, jakby niewolnik. Ciężko było też nie ujrzeć złośliwego uśmieszku na ustach dziedzica.
W takim ułożeniu, dotarli na parking, gdzie stał, znany już Alistarowi, Aston Martin Oliviera. Chłopak zatrzymał się przed nim i wskazał mu spore otarcie na drzwiach od strony pasażera.
-Chyba powinieneś bardziej uważać, jak ktoś pożycza Ci takie cacuszko do odwiezienia pijanej kuzynki. Kurczę, naprawienie tego będzie dość kosztowną sprawą, nie sądzisz, Smith? - Uśmiechnął się z wyższością. - Mogę cię jeszcze zapewnić, że jeśli spróbujesz się wywinąc, sztab wynajętych przeze mnie prawników tylko pogorszy sprawę.

- Nie żartuj, uszkodziłeś sobie auto żeby mnie szantażować? Nie masz co robić z kasą czy co? - kiedy uświadomił sobie, że faktycznie może tak być przewrócił oczami i machnął ręką.
- Dobra nie było pytania.
Zerknął na dryblasów a potem na Oliviera. Czego się tak na nim uwziął?
- Po co ci randka ze mną? - spytał w końcu nie wytrzymując. - Kompletnie nie jesteś w moim guście i na bank nic z tego nie będzie, bo cię totalnie nie lubię. - oznajmił szczerze nie przejmując się tym, że stojący przed nim facet dosłownie sra kasą. - Nie wolisz jakiegoś eseju czy czegoś w zamian za pomoc z Sofie?

-Bo masz piękne oczy - powiedział i odwrócił się do niego odchodząc. - Czekaj na mnie w środę po szkole! - Rzucił jeszcze na odchodne. Nie chciał od niego niczego innego, bo wszystko pozostałe mógł zdobyć za pomocą pieniędzy. Tego dnia na zajęciach zdawał się zupełnie ignorować Alistara i ci, którzy nie byli świadkiem małego szantażyku, mogli by pomyśleć, że Olivier stracił zainteresowanie niesfornym chłopakiem.
On jednak miał plan, w którym jak tylko zdobędzie jego uwagę, udowodni, że jednak nikt nie potrafi mu się oprzeć, gdy już go posiądzie, zostawi na lodzie jak każdego innego. Przynajmniej miał trochę rozrywki. No i cóż, z tego co widział, nie mógł zdobyć jego zainteresowania pieniędzmi. Albo przynajmniej nie wykorzystał ich w odpowiedni sposób.

W środę alistar musiał prawdopodobnie poczekać nas na niego dłuższą chwilę, ale było to jak najbardziej zamierzone. Taka sztuczka. Podjechał swoich Astonem tuż przed młodzieńcem i wychylił się ze swojego siedzenia, by otworzyć Alistarowi drzwi od strony pasażera. Po nieszczęsnym zarysowaniu nie było już śladu, ale chłopak wciąż nie mógłby czuć się bezpiecznie, bo Olivier mógł mieć przecież jakieś zdjęcia tego czy coś. Brunet zmierzył go wzrokiem i westchnął.
-Tak właśnie wybierasz się na randki? Niedziwne, że nikt nie zwraca na ciebie uwagi. - Pokręcił głową. Ewidentnie będzie musiał zmienić nieco planowany przebieg wypadu. Najpierw zatrzymał się przed drogo wyglądającym sklepem odzieżowym. Zaparkował i założył ciemne okulary. Sam prezentował się dziś niezwykle dobrze, tak, jakby brał tę randkę na poważnie, co oczywiście nie było prawdą. Alistar mógł albo wysiąść, albo zostać w samochodzie, ale Olivier ostrzegł go, że jeśli w nim zostanie i się poruszy włączy się alarm, a tego chyba by nie chciał. Młodzieniec nie miał więc innego wyjścia jak tylko podążyć za Olivierem do tego koszmarnie drogiego sklepu. Gdy tylko przekroczyli jego drzwi, pojawiła się ekspedientka, która zdawała się znać panicza Charlesa.
-Dziś zajmujemy się tym młodzieńcem - położył dłoń na ramieniu Alistara, którego oczy prawie wyszły z orbit
-Mówiłem ci, że masz piękne te oczy?- wymruczał jeszcze do niego, zanim dziewczyna wzięła go w obroty.

Czekał na niego, bo wolał iść raz z nim na "randkę" niż szarpać się z nim w szkole.
Był zirytowany, gdy się spóźniał. Nienawidził ludzi, którzy się spóźniali. To było nie szanowanie czasu innych. I po prostu niegrzeczne.

- Chyba cię pogieło.- zaczął robiąc duże oczy i planując ucieczkę, ale w tym samym momencie ta harpia wczepiła mu się w ramię i pociągnęła do przymierzalni.
- To jest za małe! - bulwersował się , ale nikt go nie słuchał. W końcu dla świętego spokoju ubrał przygotowany komplet ubrań.
Ale ten chłopak miał ciało! Tyłka pozazdroszczą mu najlepsze laski.
- To jest takie ciasne, że nie czuje nóg! - syknął spoglądając na rozłożonego na kanapie Olivera. - Oddaj moje ubrania! - tupnął nogą , bo gdy się przebierał zostały one zabrane.

Olivier z radością oglądał jak Alistar przymierza coraz to nowe zestawy ubrań, w trakcie czego kazał ekspedientce pozbyć się jego starych ciuchów, by przypadkiem nie kusiło go przebranie się znów w to samo.
Na dodatek kilka z pasujących kompletów zapakował do papierowej torby z markowym nadrukiem.
-Ten jest idealny, zostań w tym - ocenił go dokładnie z kanapy na której siedział. noi ten zgrabny tyłeczek.
Podszedł do kasy, a gdy kasjerka podliczyła wszystkie ubrania, czterocyfrową sumę na liczniku Olivier opłacił swoją kartą.
-To jeszcze nie koniec - powiedział do niego tajemniczo i otworzył przed nim drzwi do samochodu, po czym sam wsiadł po przeciwnej stronie.
-Wyglądasz już o niebo lepiej. Wiedziałem, że warto się będzie z Tobą umówić.

- Co?! Hey, nie rób sobie jaj. - jęknął kręcąc się jakby go coś gryzło. To nie był jego styl, on nosił bezksztaltne, ale wygodne ubrania.
Widząc, że ten na dodatek kupuje mu ciuchy na chwilę zaniemowił, co było zaskakujące. Cena na wyświetlaczu kasy na chwilę odebrała mu dech w piersiach.
- Stój! - jęknął kiedy odruchowo wsiadł do auta, bo to co się przed chwilą stało nieco go przetłoczyło. - Fryzjer? Hey, nie uważasz, że przeginasz? Ja nie chce żadnych ciuchów i lubię siebie, więc.. - zaczął , ale Olivier kompletnie zdawał się go nie słuchać.
- Ulalala! Tu potrzebna jest regeneracja! - usłyszał Ali nim znowu został porwany. Nie wiedział jak to się stało, ale oprócz fryzury zrobili mu tez manicure, pedicure i jakieś maseczki.
Gdy w końcu postawili go przed lustrem musiał podejść bliżej żeby upewnić się, że to on.
- Teraz jesteś zadowolony? - spytał odwracając się do swojej randki z założonymi na piersi rękoma.

-Pff, jaki niewdzięczny - Olivier pokręcił głową. Przyglądał się Alistarowi, który wyglądał teraz zupełnie inaczej. Był niesamowicie przystojny, no i jego ciało w tych ubraniach zdecydowanie pokazywało wszystkie jego atuty.  Musiał przyznać, że teraz mógłby się spodobać nie jednej kobiecie. Ale to oczywiście nie był koniec tej randki, a Olivier zdecydowanie nie miał zamiaru przedstawiać go kobietom. Znów wsiedli do samochodu, a Olivier zaparkował przed, cóż, klubem gejowskim. Taka niespodzianka musiała bardzo zdezorientować Alistara.
-Wysiadamy - otworzył drzwi swoje, a później też fioletowookiego i usiadł przy zarezerwowanym wcześniej stoliku dla vipów, przy którym zaraz stanął przystojny barman.
-Dla mnie czysta, a dla niego - spojrzał wymownie na Alistara - różowy drink.

- A spierdalaj. - oburzył się pokazując swojej randce środkowy palec. Też coś. Ten dupek go nie doceniał. Już on mu pokaże.
- Dla mnie zestaw szotów. - naprostował Oliviera, potrzebował się trochę wyluzować jeśli miał dać czadu na parkiecie.
- Zawsze jesteś takim dupkiem, czy tylko ja mam takie szczęście? - spytał opierając policzek na ręce i patrząc na niego tymi swoimi błyszczącymi ślepiami.
W tym świetle wyglądały jak nie z tego świata, oczy to bez wątpienia był jego najwiekszy atut.
- A tak w ogole to jak potem zamierzasz wrócić? Chyba nie prowadzisz po alkoholu, co? Ja z toba na bank nie wysiądę wtedy do auta. Możesz mnie nawet pozwać.

Olivier chwycił się teatralnie za serce.
-Ouch, to bolało. Tak, będziemy wracali samochodem - Powiedział opierając polik na ręce, czym naśladował jego ruch. - Zawsze prowadzę i nic się nie stało. Jestem dobrym kierowcą i mam mocną głowę, to wystarczy. A tobie zdaje się zaczyna tu podobać, skoro startujesz od razu od takiego zestawu.
Zdziwił się też nieco, że Alistar ie zwrócił w ogóle uwagi na to, że wchodzą do baru dla homoseksualistów, ale może nie chciał dać się prowokować.
W każdym razie widział wzrok niektórych facetów kierowanych w stronę chłopaka, więc objął go ramieniem, sprawiając tym, że niektórzy wrócili do swoich drinków.

- To ja już wolę wrócić taksówką. - odpowiedział przywracając oczami. - Nic dziwnego, że porysowałeś auto. - dodał chcąc mu dokuczyć.
- Mam mocną głowę. - powtórzył jego słowa ściągając silne ramię ze swojej tali.
- Chciałeś wprawić mnie w zakłopotanie wybierając to miejsce? - spytał zauważając spojrzenia mężczyzn. Normalnie pewnie by się krępował, ale dzisiaj chciał utrzeć nosa temu dupkowi.
Sam go przecież tak odpicował, chyba nie będzie teraz zazdrosny?

Przewrócił oczami, gdy tamten zdjął z siebie jego ramię i jeszcze odmówił podwózki.
-Zawsze jesteś taki porządny i prawy do bólu? Daj spokój, nigdy nie dałeś się ponieść? Chciałem ci pokazać, że potrafię z ciebie zrobić całkiem niezły kąsek. - Przybliżył twarz do ucha chłopaka i owiał go swoim ciepłym oddechem - który jest dziś tylko mój - szepnął do niego, muskając wargami płatek jego ucha.

Posłał mu spojrzenie spod rzęs kiedy ten szeptał mu do ucha.
Na ostatnie zareagował lekkim rumieńcem, bo te słowa zabrzmiały zabrzmiały niemal... erotycznie.
- Jestem niezłym kąskiem. Ale nie przez twojej ciuchy i wymyślną fryzurę. Najlepiej wyglądam bez ubrań. - powiedział nie chcąc by wyjść na spłoszoną fetkę. Wziął kolejny kieliszek i wypił go na raz.
- Tyle, że ty się o tym nie przekonasz. - dodał złośliwie wytykając mu przy tym język.
- w klubie się chyba tańczy, co nie? - dodał po kolejnym szybkim szocie.