|
| Autor | Wiadomość |
---|
PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: The nice art of bullshit Sro Wrz 25, 2019 4:28 pm | |
| Michael Blackwood | 27 lat | Początkujący aktor i muzyk - Michael był dobrym i zdolnym dzieckiem, chociaż wybór jego dalszej kariery zawodowej, nie spotkał się z entuzjazmem jego ojca, wysoko postawionego urzędnika państwowego. - Już od szkolnych lat pociągał go błysk reflektorów; występował w szkolnych przedstawieniach, uczęszczał na kółko teatralne, a nawet śpiewał w szkolnym, raczej kiepsko działającym chórze szkolnym. - Szkołę teatralną, którą zaczął zaraz po zakończeniu liceum, zdał z wyróżnieniem. Jeszcze podczas nauki zdarzyło mu się załapać angaż w miejskim teatrze, przy mniej znanych, chociaż cieszących się powodzeniem produkcjach. - Jego agentem jest jego najlepszy przyjaciel, Nicolas. Michael zgodził się na to jedynie z powodu darmowej usługi. Oboje mieli z tego profit; Nicolas zyskiwał doświadczenie, a Mike angaże i kontrakty. Póki co jednak nie szło im najlepiej i na liście wielkich produkcji Blackwooda znajdowało się kilka reklam, mało znaczące role w teatrze i amatorski film porno, który nagrali pod wpływem kupionej pierwszy raz w życiu kokainy. - Generalnie, klepał przysłowiową biedę. Jako aktor szło mu dość opornie, zarabiał jednak całkiem przyzwoicie w barach, pubach i restauracjach, gdzie wieczorami grywał na pianinie i śpiewał ku uciesze klientów. - Na wspomnianym pianinie grywa od dziecka, głównie dzięki matce, która wzięła sobie za punkt honoru wysyłanie go na wszelkiego rodzaju zajęcia dodatkowe. - Michael jest stuprocentowo homoseksualny. Nigdy nie był i nigdy nie zamierza spać z jakąkolwiek kobietą. - Mieszka sam. Wynajmuje małe, jednopokojowe mieszkanie w centrum miasta. - Ma słabą głowę. Źle znosi duże dawki alkoholu, dlatego raczej stara się trzymać od niego z daleka. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pon Paź 07, 2019 12:12 am | |
| Noah Daan van den Berg | 34 lat | Właściciel prywatnego klubu - nie jest czystej krwi Amerykaninem. Jego ojciec ożenił się z młodą Holenderką, która podczas porodu zmarła. Został wychowany przez twardą rękę ojca, jak i mnóstwo nauczycieli i opiekunów - wywodzi się z bogatej i dość wpływowej rodziny. Jego nazwisko jest całkiem znane, ale tylko w konkretnym towarzystwie - jego klub, który nosi nazwę "The Lux" jest bardzo ekskluzywny, z gracją i odpowiednią elegancją, do którego mają wstęp starannie wybrani członkowie - nie brakuje mu dobrych manier i odpowiedniej kultury osobistej. Mimo to posiada w sobie iskrę, przez którą inni nie mają odwagi, aby przeciwstawić się jego decyzjom, nawet jeśli zachowuje się całkiem miło - zna wiele języków, potrafi także grać na kilku instrumentach muzycznych, ale tylko czysto hobbistycznie - ukończył bardzo dobre, prywatne szkoły z jak najlepszymi możliwymi wynikami, więc generalnie ma czym się chwalić, czego oczywiście nie robi - jest osobą, która dość mocno stąpa po ziemi, niemniej ma równie elastyczny charakter, dzięki czemu jest wstanie dostosować się pod każdy możliwy typ osobowości, nawet jeśli kogoś nie lubi - posiada całkiem ładny apartament w centrum miasta od zachodniej, spokojniejszej części - jest samotnikiem, najprawdopodobniej z wyboru. Nigdy nie chwalił się swoją orientacją seksualną, więc ciężko powiedzieć, co tak naprawdę lubi i co go kręci - jego najgorszym możliwym i bardzo brzydkim nałogiem są papierosy i cygara, od których zaczynają żółknąć mu nieco palce - osoba, która nawet w dzień wolny lubi nałożyć na siebie dobrze dopasowany garnitur i koszulę - zawsze towarzyszy mu przyjemny zapach wody kolońskiej, który powoli zaczyna się utożsamiać z jego osobowością - na swojej skórze nie posiada żadnych blizn, ani tatuaży, choć ma parę znamion, z którymi urodził się jako dzieciak |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pon Paź 07, 2019 10:28 pm | |
| Zawsze o tym marzył. O wszystkich oczach, skierowanych na jego osobę, o mocnym świetle, które owijało jego sylwetkę przy każdym ruchu, o byciu chociaż na chwilę w centrum wszechświata dla grupy ludzi usytuowanych, wysoko postawionych i pysznych, którzy widnieli na okładkach modnych magazynów i w nominacjach do prestiżowych, filmowych nagród. I chociaż nie pasował tam idealnie, to teraz, gdy tylko zakończył grać, wznosząc w powietrze ostatnie nuty utworu, wiedział już, że zrobił wrażenie. Wrażenie, które pociągnęło za sobą gromkie brawa pozostałych uczestników charytatywnego przyjęcia, odbywającego się w sali bankietowej miejscowego muzeum. Odetchnął, a na smukłej twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy Michael wstał, kłaniając się lekko i zapisując w pamięci, by podziękować po raz pierwszy swojemu przyjacielowi, który załatwił mu ten występ. Bo powiedzmy sobie szczerze; chociaż zakończył szkołę aktorską z wyróżnieniem, wymarzonym aktorem nazwać siebie nie mógł. Jasne, występował w teatrze, dziękując Bogu nawet za najmniejszą rolę w najgorszym ścierwie, kilka razy występował w reklamie czy marnym serialu, który zdjęto z anteny po kilku odcinkach, nijak miało się to do jego wielkich planów, jakie snuł jeszcze w szkole. Rzeczywistość była brutalna; bez wielkiego wkładu finansowego, mógł jedynie brać to, czego inni nie chcieli. Ratował się wiec muzyką, z której utrzymywał się i jednocześnie czerpał przyjemność, gdy kolejny występ w podrzędnych barach mógł nazwać udanym. Miał dwadzieścia siedem lat i niestety musiał pogodzić się z faktem, że nigdy nie zobaczy swojej twarzy na wielkich, filmowych plakatach. On i Nicolas byli nierozłączni od czasów szkoły i coraz częściej Mike zastanawiał się, czy powierzanie mu swojej kariery to dobry pomysł. Jako agent gwiazd, manager od siedmiu boleści, ledwo wiązał koniec z końcem, nie mówiąc o jakichkolwiek dobrych interesach, które mogłyby lekko rozjaśnić jego karierę. Był jednak darmowy, a Blackwood lubił to, co darmowe. Żyli więc w dziwnej, niezrozumiałej symbiozie, gdzie jednak ani jeden, ani drugi nie mógł powiedzieć, że czuje się stuprocentowo usatysfakcjonowany. Aż do teraz. Chociaż zdecydowanie wolałby zajmować miejsce wśród gości, występem nie mógł pogardzić. Uwielbiał grać na pianinie, jeszcze bardziej lubił, gdy miał grać dla kogo; wierząc słowom Nicolasa, była to jedyna i niepowtarzalna okazja, by wypromować się na wiekszą skalę. No, na skalę wiekszą, niż do tej pory i Mike, chcąc nie chcąc musiał się z nim zgodzić. Zszedł ze sceny, poprawiając dobrze dopasowany, chociaż tani garnitur. Jeden z dwóch, jakie posiadał i do tego ten lepszy, przeznaczony na specjalne okazje. Niewiele myśląc, sięgnął po lampkę wina, gdy ładna, szczupła hostessa lawirowała pomiędzy gośćmi z tacą pełną alkoholu, przemykając i obok niego, uśmiechając się zalotnie. Uderzyło go to, że po jego chwili sławy nie pozostało już prawie nic. Rozglądając się dostrzegł, że goście zdążyli zagłębić się w przerwanych rozmowach, traktując występ jako coś przelotnego, zwykły przerywnik pomiędzy wcześniej wykonywanymi czynnościami. Zamoczył więc pełne wargi w alkoholu, jedynym kieliszku, który planował wypić, decydując się na najlepsze rozwiązanie. Dobrą zabawę. Skoro już stał w gronie nielicznych wybranych, szkoda byłoby nie skorzystać, prawda? Najpierw jednak ruszył na taras, by zaczerpnąć świeżego powietrza w ten chłodny, jesienny wieczór. I zapalić papierosa, którego wsunął do ust, obszukując kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Wto Paź 08, 2019 12:59 pm | |
| Muzyka, która dochodziła do jego uszu. Niesamowicie czysta, z dozą ukrytych emocji. Z każdą nutą budowała odpowiednie napięcie, ciesząc zahipnotyzowaną widownię. Nikt nie chrząknął, nikt nawet nie kaszlną, chcąc w ciszy usłuchać wstępnego utworu. Ludzie na sali oglądali przedstawienie jak w transie, będąc zarazem zafascynowani grą młodzieńca, który świetnie spełnił swoje zadanie. Niezbyt znany, ale jednak został ugoszczony gromkimi brawami, kiedy skończył grać. To była naprawdę piękna gra. Nie mógł sobie odmówić uroczystego bankietu, na który został zaproszony. Od lat udzielał się wszelakich balach charytatywnych, chcąc przy tym dbać o swoje dobre imię. Również lubił pomagać, dlatego jego udział w tym wszystkim był bardziej słuszny niżeli chciwy. Także na takich uroczystościach nie bał się trochę poszperać. To, kto będzie i kogo mógłby się spodziewać. W taki właśnie sposób budował sobie odpowiednich klientów, bezwzględnie wyrafinowanych, którym nie brakowało niczego. Panie i panowie, którzy byli ważni, z różnymi przeżyciami, fantazjami i w przeróżnym przedziale wiekowym — on akurat nie grał szczególnej roli. Jednakże nie zawsze szukał osób, które mogłyby dołączyć do ekskluzywnego klubu, którym był właścicielem. Czasem potrzebował odświeżenia w swoim dobrze dobranym personelu, aby nie stracić iskry. Również starał się spełnić zachcianki swoich bliskich klientów, a akurat los chciał, że tą właśnie zachcianką był nikt inny jak Michael — dobry muzyk, ale niezbyt znany aktor, gdzie właśnie na tym drugim starał się za wszelką cenę wybić. Nie mógł więc ukryć, że na dzisiejszym bankiecie znalazł się nie bez powodu. Mając swój ukryty cel, przemknął spojrzeniem po sylwetce, która udała się w kierunku tarasu, coby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Idealnie. Mężczyzna dostojnym krokiem udał się w tę samą stronę, po drodze wymieniając się ciepłymi spojrzeniami osób, które posyłały mu uprzejmy uśmiech w formie krótkiego przywitania się. Przebrnął przez salę, sprawnie wymijając tutejszych gości, aż koniec końców również znalazł się na tarasie, zauważając drobną sylwetkę. Nieznacznie uśmiechnął się do siebie, do ust także wsuwając sobie papierosa. — Może pomóc? — zaczął uprzejmie, z kieszeni marynarki wyciągając elegancką, benzynową zapalniczkę, którą odpalił, a sam ogień przesunął do papierosa nieznajomego, kiedy spokojnym krokiem zbliżył się do niego, zatrzymując po jego lewej stronie. Był blisko, jednak nie na tyle, aby zbytnio nie osaczyć jego osobę sobą. Hipnotyzujące spojrzenie utkwiło się na twarzy Michaela, a kiedy pokusił się skorzystać z ognia, Noah sam poczęstował się nim, zaciągając się dosyć mocno tytoniem. — Muszę przyznać, że bardzo ładny występ nam zaprezentowałeś — zaczął spokojnie, unosząc kąciki ust w przyjemnym uśmiechu, kiedy do czarnej marynarki z powrotem chował zapalniczkę. Swoją drogą bardzo dobrze leżała na jego równie dobrze zbudowanych ramionach. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Wto Paź 08, 2019 10:34 pm | |
| Dłonie Michaela, chociaż uparcie przeszukiwały kieszenie, nie napotkały w nich zamierzonej zapalniczki. Nie był pewien, czy zostawił ją w domu, czy może leżała w kieszeni płaszcza wiszącego teraz w muzealnej szatni, jednak nie miało to większego znaczenia, bo nim tak naprawdę zdążył poczuć nieprzyjemne uczucie zawodu, w zasięgu jego wzroku pojawił się płomień. Zapach benzyny połaskotał go w nozdrza, podobnie jak zapach wody kolońskiej, rozniesionej przez drobny, nie tak zimny powiew wiatru. Niewiele więc myśląc, zacisnął wargi na filtrze, skupiając zielone spojrzenie na ogniu, by zaraz sprawnie przesunąć je na twarz stojącego obok mężczyzny. Zatrzymał się na niej dłużej, lekko muskając palcami trzymającą zapalniczkę dłoń, by zaraz wyprostować się i posłać mu nieznaczny uśmiech. - Dziękuję - powiedział na komplement, czując się mile docenionym. Zaciągnął się dymem, który wypuścił zaraz przez usta, odwracając w końcu spojrzenie od swojego rozmówcy. - Obawiałem się kiepskiej reakcji. W końcu daleko mi do wielkich, światowych kompozytorów. Nie zdarzyło mi się też nigdy grać dla takiej widowni - przyznał szczerze, zatrzymując wzrok gdzieś na oddalonych światłach miasta. Właściwie to grywał jedynie w tych miejskich, otwartych do rana pubach, gdzie powiedzmy sobie szczerzę, głównymi widzami byli pijani mężczyźni i kobiety, mający gdzieś każdy rodzaj poważniejszej sztuki. Jakiejkolwiek sztuki. - Ciesze się, że mogłem Cię zadowolić - dodał, płynnie przechodząc na Ty. Blackwood nigdy nie miał problemów z kontaktami międzyludzkimi, miał też wyjątkowy talent do wkraczania w przestrzeń osobistą innych, bez dawania im uczucia dyskomfortu. Podobnie było teraz, kiedy postanowił ominąć zwyczajowy zwrot per pan. Jego rozmówca nie był też na tyle stary, by musiał obdarzać go starczymi tytułami. - Noah van den Berg, prawda? - Bardziej stwierdził niż zapytał, posyłając mu kolejny, ładny uśmiech. Błędem było jakiekolwiek sądzenie, że można było być anonimowym w takim otoczeniu. Oczywiście, dbanie o prywatność było jednym, ale bycie rozpoznawanym było drugim i o wiele bardziej męczącym. - Nie sądziłem, że uda mi się z Tobą porozmawiać. Kiedykolwiek - zaśmiał się, strzepując papierosowy popiół gdzieś pod nogi. Przeszedł kawałek, by stanąć przy tarasowej barierce, opierając o nią wygodnie plecy by utkwić pełne zaciekawienia spojrzenie w dobrze zbudowanym mężczyźnie, który jeszcze niedawno mignął mu gdzieś raz czy dwa w artykule modnych czasopism. - Dobrze się bawisz? |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Sob Paź 12, 2019 7:48 pm | |
| Z reguły starał się nie kłamać i chwalić tylko najlepsze rzeczy, dlatego jego komplement mógł znaczyć dla Michaela całkiem wiele, pomimo tego, że nie do końca zdawał sobie z tego sprawy. Również trzymał z nim kontakt wzrokowy przez jakąś chwilę, zauważając, że mężczyzna miał całkiem przyjemne spojrzenie w oczach, co spodobało się Noah'owi. — Nie musiałeś się obawiać. To była bardzo ładna i przyjemna i przede wszystkim szczera gra. Wiele osób w tej chwili docenia ją na sali — przyznał ze słyszalną szczerością w głosie, kątem oka spoglądając na twarz młodzieńca, a na jego kolejne słowa odpowiedział lekkim uśmiechem, powracając spojrzeniem na tło oświetlonego miasta nocą — Kwestia odpowiedniej wiary w siebie. Z takimi myślami nigdy nie staniesz obok sławnych i wielki. Chociaż z tego co wiem, to nie do końca na tym Ci zależy — zauważył, a mając na myśli "na tym" mówił w tym momencie o grze, którą czysto hobbistycznie zajmował się Michael. Chociaż kto wie? Może wyszukał złych informacji na jego temat iw tym momencie wprowadzał siebie w błąd. Zaciągnął się papierosem raz jeszcze, wypuszczając chmurę dymu nosem. Nie przeszkadzało mu, kiedy nieznajomy zdecydował się w tak łatwy sposób przejść na "ty", gdzie wiele osób miałoby z tym poważny problem. I pomimo tego, że mężczyzna miewał dość luźne podejście w stosunkach międzyludzkich, to zawsze ten większy procent, głównie przez ciążące go nazwisko po matce, zwracało się do niego per pan, dokładnie uważając na to, o czym mówiło się w jego towarzystwie i w jaki sposób dobierało się słowa. Miło więc było słuchać kogoś, kto zdecydował się na nieco odważniejszy krok i pomimo znania jego osoby, rozmawiał z nim bardziej luźnie. Przytaknął więc na jego słowa, wypuszczając kolejną chmarę dymu. — Dokładnie to Noah Daan van den Berg. Lubię jak ludzie zwracają się do mnie drugim imieniem — przyznał z ciągłym uśmiechem, z powrotem wracając wzrokiem na twarz muzyka. Nie zamierzał jednak bawić się w słowa typu "oh, znasz mnie?", ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że niektórzy mogli go kojarzyć, nawet jeśli nieszczególnie afiszował się czymś podobnym. Mimo wszystko nie przepadał za sławą, a jego zainteresowanie i tak było tylko okolicznościowe. Koniec końców nie był kimś szczególnie wielkim — Michael Blackwood, prawda? Widziałem parę Twoich spektakli — przyznał po raz drugi, przypatrując się z uwagą jego mimice, która w tym momencie mogłaby go nieco zaskoczyć. Prawdą jest, że poszczególne informacje o przeróżnych osobach lubił zdobywać sam, więc w czasie wolnym bywał na jego przedstawieniach, budując sobie w ten sposób pewien obraz jego osobowości. Czy słusznie? Czas pozwoli mu to ocenić. — Nigdy nie mów nigdy — oznajmił, odwzajemniając krótki śmiech, śmiało i chętnie odwzajemniając pełne ciekawskie spojrzenie — Jest w porządku. Za niedługo odbędzie się charytatywna licytacja, ale jeszcze mam czas, aby zasugerować Ci pewną propozycję — odparł spokojnie, ujawniając także główny motyw przybycia w to konkretne miejsce czym był taras widokowy. Jeśli chłopak był bystry, to mógł zdążyć wychwycić, że starszy mężczyzna nie pojawił się tu bez celu. Pozwolił sobie także podejść do jego sylwetki, a z kieszeni marynarki wyciągnął czarną wizytówkę, na której były dane personale Noah'a wraz z numerem telefonu, a także adresem konkretnego miejsca. Podał ją mężczyźnie, łagodnie uśmiechając się do niego. — Pozwoliłem sobie zrobić rozeznanie na Twój temat. Jestem właścicielem prywatnego klubu i znajduje się tam pewna dama, która jest zainteresowana Twoją osobą — zaczął powoli, mając utkwione uważne spojrzenie w jego błyszczących oczach — Wiem, że Twoja kariera aktorska, jak i ta muzyczna nie trzyma się zbyt dobrze. Talent niestety to nie wszystko, co zdążyłeś już zauważyć. Potrzebny Ci łatwy pieniądz, który sprawi, że będziesz mógł rozwinąć swoje umiejętności, a mój klub może Ci to zapewnić — przyznał, zainteresowanym wzrokiem obserwując jego zgodę lub nie zgodę. Teraz tylko czekał na jego ruch, chociaż w głębi serca wierzył, że nawet jeśli Michael teraz nie przystąpi na jego propozycję, to prędzej czy później ulegnie, chcąc dowiedzieć się jakichkolwiek szczegółów odnośnie złożonej propozycji. Dlatego Noah spokojnie przeczesał opadającą na twarz grzywkę, strzepując z papierosa nadmiar popiołu. Z jawnym zainteresowaniem czekał, mając nadzieję, że nie będzie musiał długo namawiać go na delikatną współpracę. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Nie Paź 13, 2019 7:10 pm | |
| Mike skinął głową w wyraźnej podzięce, słysząc komplement. Kłamstwem byłoby gdyby powiedział, że nie zdaje sobie sprawy ze swojego talentu. Nie mniej, zawsze, po każdym występie towarzyszyło mu uczucie niepewności i zastanowienia, czy aby na pewno dał z siebie tyle, by zadowolić wszystkich. I chociaż wiedział, że wszystkich zadowolić się nie da, to zawsze do tego dążył. Bezustannie.
- Och? - wargi mocniej zacisnęły się na filtrze papierosa, gdy usłyszał kolejne słowa wypowiedziane przez jego rozmówce. Zmrużył powieki, długo milcząc, nim wypuścił papierosowy dym z płuc, uważniej obserwując mężczyznę. Z jakiegoś powodu normalnym było to, że Michael go kojarzył, jednak ta dziwna odwrotność, fakt, że i mężczyzna poszperał odrobinę na jego temat, delikatnie zaburzyła jego stały grunt i pewność siebie. Szczególnie, kiedy wbił drobną szpileczkę w miejsce, które tak bardzo go irytowało, podrażniając jego niezrealizowane ambicje. - Nie chcę stawać wśród znanych i wielkich. Nie, jeśli chodzi o muzykę - przyznał, strzepując popiół. - Ale wydaje mi się, że nie zawsze można mieć wszystko, czego się pragnie, Daan. Tak mawiają - dodał, posyłając mu lekki, urokliwy uśmiech, leniwie akcentując jego drugie imię, które nawiasem mówiąc, było równie ładne jak to pierwsze. I pasujące do postawnego, przystojnego mężczyzny.
Skinął głową, jednocześnie potwierdzając swoją tożsamość i nieznacznie, krótko unosząc brew w geście zaskoczenia. Spektakle w których grał, nie były może najgorszego sortu, jednak z pewnością nie należały do przedstawień z górnej półki. Dlatego też informacja, że rozmówca mógłby widzieć jakikolwiek, ba, widzieć jego na drewnianych deskach sprawiła, że poczuł się mile połechtany.
- To miłe - przechylił głowę, biorąc jeszcze jeden wdech rakotwórczej substancji, nim zgasił papieros w stojącej obok popielniczce. - Nie sądziłem, że ktoś Twojego pokroju mógłby je zobaczyć. Są raczej mocno niszowe - zauważył, na chwilę odwracając od niego spojrzenie, by prześlizgnąć się po rozświetlonych ciepłym światłem oknach. Wiatr mile muskał jego zgrzane policzki i dopiero teraz uświadomił sobie, że nie było tak ciepło, jak początkowo mu się zdawało. Była w końcu jesień i chociaż aktualnie nie padało, wilgoć i wiatr zdawały się o tym bezustannie przypominać.
Nie wiedział, czy pojawienie się mężczyzny na tarasie było zamierzone czy nie. Nie miał czasu i chęci by się nad tym zastanowić, więc gdy tamten się do niego zbliżył, zielone tęczówki ponownie spoczęły na jego twarzy, wyraźnie zaciekawione.
Propozycja, jakakolwiek by nie była, brzmiała na tyle intrygująco, że bezwiednie po prostu przyjął wizytówkę, muskając jego dłoń palcami. Obrócił ją, czytając dane, wygodniej opierając się o zimną balustradę.
- Dama? - poczuł się lekko głupio, gdy jego głos zdradził delikatny zawód spowodowany płcią owej persony, która wyraźnie pragnęła go spotkać. Odruchowo wzrok przemknął po sylwetce mężczyzny, a kąciki ust uniosły się nieznacznie w bladym uśmiechu. - Szkoda - dodał tylko, wsuwając wizytówkę do kieszeni. Jeśli Noah zrobił odpowiednio dobre rozeznanie, prawdopodobnie doskonale wiedział, że kobiety, nie ważne jak piękne, urodziwe i bogate, nigdy nie były przedmiotem jego zainteresowań. Dlatego informację przyjął raczej obojętnie, chociaż dalsza część rozmowy o wiele bardziej przypadła mu do gustu. - Potrzebuję pieniędzy - przyznał, krzyżując ręce na klatce piersiowej - Ale nie jestem też głupi - zbliżył się do niego, niemal przylegając do jego ciała własnym. Był niższy, ale nie przeszkadzało mu to w żaden sposób.
- To dobra propozycja. I wiesz o tym. Ja też wiem. Jedyne, czego nie wiem to warunki - zauważył, lekko strzepując drobny paproch z jego marynarki. Noah, świadomie lub nie, wykorzystał niemal kryzysową sytuację Michaela. Bez pieniędzy utknie w martwym punkcie, miał też do opłacenia mieszkanie, rachunki i sale do prób, którą wynajmował by ćwiczyć przed występami w pubach. Był też po prostu ciekaw. A może po prostu chciał jeszcze z nim porozmawiać. - Czego ode mnie oczekujesz w zamian? - Spytał spokojnie, planując podjąć jakąkolwiek decyzję po jego odpowiedzi. Wiedział, co to za klub. Samo pojawienie się tam zawyżyłoby jego status społeczny, nie mówiąc o zyskach. Tylko, że w tym świecie nie było nic za darmo i o ile Noah nie planował pomóc mu charytatywnie, to będzie musiał trochę popracować. Tylko w jaki sposób? |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Wto Paź 15, 2019 9:05 am | |
| Nie sądził, że w tak łatwy sposób będzie mógł zaburzyć jego strefę komfortu, kiedy tak chętnie przyzna się do tego, że czasami bywał na jego przedstawieniach. Pewnie dla kogoś takiego jak on było to coś abstrakcyjnego, niemniej nie rozumiał problemu obejrzenia czegoś niszowego. Noah, tak samo jak Miki był tylko człowiekiem, który mógł śmiało dokonywać swoich wyborów. Nie widział problemu obejrzenia czegoś "nie jego kategorii" kiedy tego chciał. — Mojego pokroju? Cóż. Jestem człowiekiem z krwi i kości tak samo jak Ty — zauważył z lekką powagą w głosie, niemniej nie był dla niego wredny czy niemiły — Poza tym, często gra aktorska tych osób nie jest zła, czego jesteś przykładem — dodał jeszcze, tym samym kończąc ten mało wygodny temat dla Michaela. W końcu nie chciałby podrażnić jego dumy, ani naruszyć strefę komfortu, w której mógł siedzieć. Chociaż patrząc na jego wszelakie ruchy i gesty mógł wnioskować, że nie miał problemu z taką pierdołą czym była wygodna strefa. Starszy mężczyzna uśmiechnął się do siebie na tą myśli, widząc w tym dość spory plus. Zgasił papierosa w popielniczce, do której musiał podejść. Niemniej szybko powrócił do sylwetki Mike'a, chętnie przypatrując się jego wszelakim odruchom. Zaśmiał się krótko, słysząc jego zawód w głosie. Rzeczywiście, dla większości byłaby to całkiem przyjemna wiadomość, jednakże Michael zapewne nigdy nie należał do tej części społeczeństwa, o czym zdążył się przekonać właśnie teraz. Prawda, zrobił sobie krótki rezonans na jego temat, mimo wszystko nie lubił wyciągać absolutnie wszystkiego, dlatego strefę osobistą zostawił w świętym spokoju, dbając w ten sposób o jego prywatność. Słuchał go z należytą uwagą, a czując bliskość jego ciała na sobie, nie zamierzał się w żaden sposób wycofywać. Pozwolił mu wejść w swoją sferę osobistą, co tylko zaakcentował łakomym uśmiechem oraz uważnym i ciekawym spojrzeniem w jego oczach. Długo nie czekał na to, aby w swoje palce pochwycić mocno jego podbródek, intensywnie przypatrując się jego oczom. Bardzo możliwe, że nawet niechcący (a może celowo?) zbliżył swoje usta do pocałunku. Uśmiechnął się. — Spojrzenie w Twoich oczach jest przyjemne — zauważył, tym samym puszczając podbródek mężczyzny, a sam odsunął się od ciała Michaela, tym razem zachowując pewien dystans — Na początek oferuję Ci 500 dolarów za wieczór. Od Ciebie będzie zależało, czy będziesz przynosił bardzo dobry czy tylko dobry zysk, co oczywiście Twój rozwój wynagrodzę podwyżką. Mówiłem, że mam ograniczony czas na złożenie Ci tej propozycji, dlatego już wkrótce dowiesz się całej reszty — odparł, chcąc nie chcąc zerkając na zegarek umiejscowiony na lewej dłoni, aby upewnić się, ile tak naprawdę czasu mu zostało. Wrócił do niego spojrzeniem, wciąż trzymając łagodny uśmiech na swojej twarzy — Przyjdź pod adres na wizytówce, to dowiesz się wszystkiego czego będziesz chciał — dodał łagodnie, jeszcze poświęcając mu ostatnie minuty przed wspomnianą wcześniej licytacją. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Wto Paź 15, 2019 4:05 pm | |
| Och, oczywiście. Noah był człowiekiem. Przystojnym, dobrze usytuowanym, człowiekiem, który osiągnął to, czego Michaelowi zapewne nigdy nie będzie dane osiągnąć. Nie mniej, doskonale rozumiał o co mu chodziło i nawet przez jedną chwilę pomyślał, że jego słowa były czystym nietaktem. Dlatego uśmiechnął się krotko, odrobinę przepraszająco, szybko porzucając pokorę na rzecz podziękowania. Pochlebstwa były miłe, ale wiedział, że nie mógł budować na nich gruntu pod swoją karierę. Starał się. Bóg jeden - lub cokolwiek innego było u góry - wiedział, że dawał z siebie wszystko. Wypruwał sobie flaki, do późnych nocy tyrał jak nie w pubach to nad średnimi rolami, by robić to, co kochał. A kochał występować. Dlatego też stagnacja w jednym i tym samym miejscu, była dla niego formą własnej porażki. Nie wiedział, czy był gotowy na to, by mężczyzna zbliżył się do niego tak bardzo. Z charakteru Blackwood zawsze bywał nieco narwany, gorący w temperamencie i odrobinę bezczelny w gestach. Lubił prowokować, sprawdzać reakcję, by zaraz wycofać się i powrócić do zwyczajowego, sympatycznego bycia, dodając jedynie odrobinę pikanterii w rozmowie z osobami, które uważał za atrakcyjne. Noah taki był. I gdy ujął jego podbródek, nachylając się tak, że ciepły oddech musnął jego wargi, odruchowo wstrzymał powietrze, zatrzymując zielone tęczówki na przyjemnych, pewnych siebie oczach swojego towarzysza, czując nie mniej, nie więcej jak rozkoszne ciepło, które mile przepełzło przez zbyt cienko okryte materiałem ciało. - Cały jestem przyjemny - rzucił cicho, nim zdołał ugryźć się w język i nim właściwie zdążył zrobić cokolwiek innego. Noah bowiem odsunął się, wyprostował, pozostawiając go w chwili dość sporego niedosytu. I rosnącej ciekawości. Zagryzł wargę, zwyczajowo kiedy głęboko się nad czymś zastanawiał, odwracając na krótką chwilę spojrzenie. 500 dolców. Jednorazowo. To więcej, niż był w stanie wyciągnąć za teatralne występy. I wystarczająco, by opłacił część swoich zadłużeń. I to za jeden wieczór z jakąś kobietą. Nagle kobieta, okazała się nie takim złym towarzystwem jak początkowo przypuszczał. Z drugiej strony, gdzieś wewnątrz czuł to dziwne uczucie niepewności. W końcu, czy kiedykolwiek, ktokolwiek dostał aż taką propozycję od tak? - W porządku - zgodził się powoli, z lekko wyczuwalnym wahaniem. Wrócił do mężczyzny spojrzeniem, wsuwając dłonie w kieszenie grafitowych spodni, wyczuwając pod palcami fakturę wcześniej wręczonej wizytówki. - Przyjdę. Jutro. Dzisiaj jeszcze gram w innym miejscu. Po jutrzejszym wieczorze podejmę decyzję. Możemy się tak umówić? - Spytał. Nie lubił palić za sobą mostu, ale też nie miewał w zwyczaju zgadzać się na niewiadomą. Chociaż, hej, i tak wiedział. W swojej przefarbowanej głowie szybko obliczył, że więcej miałby z tego zysku niż straty, a za zarobione pieniądze, stać by go było na porządnego agenta, bez urazy dla Nicolasa. I może wtedy...Może w końcu złapałby porządną rolę, która popchnęłaby jego karierę. - Dziękuję za rozmowę. Chyba powinniśmy się zbierać - zauważył, spoglądając na oszklone drzwi tarasu, dostrzegając kłębiących się niedaleko sceny ludzi. Światła w kameralny, miły sposób zostały zgaszone, skupiając uwagę gości na centralnym punkcie. - Powodzenia na licytacji - dodał. Sam nie zamierzał brać w niej udziału (bo i za co), jednak podejrzewał, że Noah bardzo chętnie będzie w niej uczestniczyć. Michael zapewne poobserwuje go chwilę, nim wymknie się, śpiesząc na drugi etat do Golden Rose, by przywlec się do domu grubo po północy. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Sro Paź 16, 2019 11:38 pm | |
| Nie mógł w zupełności zgodzić się z pesymistycznym stwierdzeniem mężczyzny. Wszystko było dla ludzi, dlatego miał takie samo prawo osiągnąć to, co osiągnął Daan. Mógł nawet więcej, jeśli naprawdę tego pragnął. Co prawda była to ciężka i bardzo długa droga, ale nie niemożliwa. On, pomimo swojego tytułu także nie miał łatwo w życiu i musiał przejść wiele przeciwności losu, aby znaleźć się tam, gdzie chciał. Aby zacząć robić to, co naprawdę lubił. Na nietakt nie zareagował jakoś szczególnie. Przyzwyczaił się, że ludzie dość często mówili coś nieodpowiedniego, niekoniecznie z czystej złośliwości, a po prostu. Zwykle przymykał na to oko, choć czasem bywały momenty, w których jasno dawał do zrozumienia jakie słowa nie powinny padać w jego obecności. Co go drażniło, a co nie. Gdzie była ta granica, którą pozwalał przekraczać, a od której powinni trzymać się z daleka. Celowo wykorzystał nagłe zbliżenie, aby nieznacznie móc mu zakręcić w głowie. Ze świadomością, że lubił mężczyzn, łatwiej było mu go omamić. On osobiście nigdy nie wybrzydzał w płci, choć bywał wymagający i nie potrafił iść do łóżka z pierwszym lepszym. Także głośno nie mówił o tym, kto mu się podoba, a kto nie. Tak po prawdzie nigdy nie wiadomo, czy Noah posiadał kogoś stałego, a może skakał z kwiatka na kwiatek, nie chcąc w żaden sposób ustatkować się. Mimo to lubił bliskość czyjegoś ciała. Jego ciepło, zapach, dotyk. Michael rzeczywiście wydawał się być przyjemny, nie mógł mu tego zaprzeczyć. Jednak nie za szybko ocenił swoje możliwości jak na pozycję w swoim statusie społecznym? — Nie pochlebiaj sobie. Chwalę tylko te dobre rzeczy — zauważył, szybko zmieniając barwę głosu na tę bardziej oschłą i poważną, głównie po to, aby nieznacznie utemperować charakterek Mike'a. Był interesujący i jego silna osobowość wcale nie była zła, niemniej musiał mu pokazać, że jednak czasem pyskatość nie popłacała. Szybko jednak przybrał na łagodnym wyrazie twarzy, gdy mężczyzna przystąpił na jego krótką propozycję. Świetnie. Lubił, kiedy jego pomysły szły zgodnie z planem, który sobie gdzieś tam obmyślił. W takim układzie nie musiał również więcej tracić czasu na pogaduszki, przez które o mały włos, a może spóźnić się na licytację. A bardzo nie lubił tego robić. — Doskonale — rzucił wyraźnie zadowolony z rezultatów, co również zaakcentował kolejnym miłym uśmiechem na swoich ustach. Najwyraźniej bardzo lubił trzymać go na swoich wargach, choć z reguły uchodził za dość poważną personę. Jednak nie można było zaprzeczyć, że to właśnie ten uśmiech dodawał mu delikatnego uroku osobistego. W połączeniu z drogimi perfumami i dobrym wyglądem zdecydowanie nie raz był obiektem czyiś westchnięć. — W takim razie będę na Ciebie czekać, Michael — dodał tylko, dając mu jasno do zrozumienia, że będzie oczekiwany dnia następnego pod adresem, który mu zostawił — Do zobaczenia — odparł jeszcze, tym samym żegnając go w tarasowych drzwiach i zniknął gdzieś w tłumie, przebijając się przez ludzi, aby usiąść na wyznaczonym dla niego miejscu i podjąć się małej, aczkolwiek bardzo miłej zabawie. Co jak co, ale lubił pomagać innym. Nic dziwnego, że i chciał pomóc komuś, kto pragnął zostać wybitnym aktorem, niemniej kwestia finansowa nie bardzo mu w tym pomagała. Był tylko ciekaw, czy po jutrzejszej rozmowie dalej będzie chętny na przyjęcie nowej posady, a może przeliczył jego interesujący temperament. Tego niestety dowie się dopiero za 24 godziny, które z niecierpliwością będzie oczekiwać. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Czw Paź 17, 2019 9:52 pm | |
| - Tak. Do zobaczenia, Daan - powiedział jeszcze, obserwując chwilę oddalającego się mężczyznę. Wbił spojrzenie w umięśnione plecy, które zaraz zniknęły gdzieś w tłumie ludzi, szykujących się do licytacji. Michael stał jeszcze chwilę w miejscu, wyciągając papierosa i wsuwając go sobie do warg, zerkając na oddalone światła miasta, w ostatniej chwili przypominając sobie o braku zapalniczki. Zaśmiał się pod nosem, zaciskając wargi na filtrze, czując w środku wyraźne uczucie niecierpliwości i zainteresowania. Jutrzejszy wieczór, miał okazać się przełomowy, nie mógł jednak całkowicie określić, jak mocno wpłynie to na jego życie. Koniec końców, wolał nie nastawiać się zbyt pozytywnie, by w razie niepowodzenia, nie odczuć zbyt wielkiego zawodu. Odczekał jeszcze chwilę, w końcu samemu kierując kroki do wyjścia z tarasu, by przemknąć niezauważenie w kierunku holu, by odebrać płaszcz i pożegnać się z całkiem udanym wieczorem.
- Więc jakiś facet zaproponował Ci kasę za spędzenie wieczoru z jakąś kobietą? - Nicolas powtórzył jego słowa, spoglądając pytająco na przyjaciela. Początkujący aktor streścił mu wydarzenia z muzeum, zaraz po tym jak zakończył występ. Mike zawsze uważał go za przystojnego i możliwe, że gdyby się nie przyjaźnili, mogliby nakierować relację na inne tory. Z drugiej strony znał go na tyle dobrze by wiedzieć, że i tak nic poważnego nigdy nie miałoby miejsca. - Myhym. Nie jakiś facet, Nick - mruknął, przewracając oczami. Wracali z Golden Rose blisko koło trzeciej nad ranem. Oboje lekko podchmieleni darmowym alkoholem, który dostali w gratisie od właściciela. Płacił na tyle mało, że najwyraźniej było mu głupio wypuścić ich bez drobnego dodatku. - Noah Daan van den Berg. Wiesz w ogóle kto to jest? - Wiem. Ale co to ma do rzeczy? Nie uważasz, że to dziwne? Płaci gruby hajs, tylko po to, żebyś posiedział z jakąś babą? - Nicolas uniósł brew, zaraz jednak wzruszając ramionami. - To Twoja decyzja, ale na pewno wiesz co robisz? - w jego głosie zabrzęczała nuta troski. Michael nie wiedział. Nie był w stanie odpowiedzieć prosto na jego pytanie, dlatego też milczał, wypuszczając dym spomiędzy warg. Z jednej strony sądził, że jego towarzysz popada w lekką paranoję. W końcu mężczyzna proponujący mu pracę nie był jakimś podejrzanym facetem z niecnymi zamiarami, a jedynie człowiekiem, który chciał mu pomóc, wykorzystując przy tym zasadę: Coś za coś. Było to oczywiste dla Blackwooda; za pracę dostawało się pieniądze. Tylko czy ta praca nie ugodzi w jego dumę? - Co złego może się stać? - spytał tylko, unosząc kącik ust w lekkim uśmiechu. - Najwyżej się nie zgodzę. Ale dobry scenariusz przewiduje niezłą imprezę za 500 dolców.
Adres z wizytówki okazał się adresem klubu, którego właścicielem był Noah. Już samo wejście prezentowało się elegancko i szykownie, pozwalając potencjalnemu bywalcowi odczuć luksus i pewną ekstrawagancję. Przed wejściem stało kilka drogich aut, gdzieniegdzie mignęły mu sylwetki kobiet i mężczyzn, ubranych od stóp do głów w modne i markowe kreacje, podkreślające wysoki status społeczny. Michael spojrzał jeszcze raz na trzymaną wizytówkę. Niebieska płukanka na włosach zniknęła, zamiast tego prezentował naturalne włosy koloru słomy, jeszcze mocniej kontrastujące z zielonymi oczami. Po prawdzie, często zmieniał swój wizerunek. Czasami na potrzeby teatru, czasami dla siebie, szybko nudząc się swoim naturalnym, chłopięcym wyglądem. Wyglądał młodziej niż pokazywał dowód, co najczęściej bywało wielkim atutem. Najczęściej jednak nie było tą konkretną chwilą. - Ma Pan rezerwację? - usłyszał, gdy tylko zbliżył się do wejścia. Ochroniarz był wyższy od niego, barczysty, jednak podobnie jak reszta ludzi, ubrany był w drogi, nienaganny garnitur. - Nie - Michael pokręcił lekko głową, czując się nad wyraz głupio. Kilka par oczy zwróciło się w jego stronę, szybko jednak tracąc zainteresowanie. - Michael Blackwood. Jestem umówiony z właścicielem - dodał zaraz, całkiem odruchowo poprawiając czarną, dopasowaną koszulę, ładnie komponującą się z równie czarnymi, opinającymi spodniami. Ochroniarz taksował go długo spojrzeniem, nim zerknął w grubą księgę, zapewne zawierającą listę wszystkich klientów tego wieczoru. Chwila wydawała się wiecznością, jednak w końcu mężczyzna ustąpił, gestem dłoni zapraszając zdezorientowanego Mike'a do środka. Pachniało drogimi perfumami i alkoholem. W tle dźwięczała przyjemna dla ucha muzyka, obite loże dyskretnie skrywały majętne persony. Było piękniej, niż Blackwood mógłby chociażby sobie wyobrazić i nawet nieliczne zdjęcia w internecie nie zawierały w sobie minimum duszy, która tu panowała. Rozejrzał się jeszcze raz, do momentu w którym nie poczuł na swoim ramieniu kobiecej dłoni. - Panie Blackwood. Mam na imię Sarah - przedstawiła się, posyłając mu uśmiech skrywany za grubą warstwą czerwonej szminki. Była bardzo ładna, szczupła, a suknia w granatowym kolorze, idealnie przylegała do krągłości jej ciała. - Pan Noah pana oczekuje. Proszę za mną - poleciła łagodnie, obracając się by ze stukotem wysokich obcasów, poprowadzić go do miejsca, w którym przebywał jej przełożony. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pią Paź 18, 2019 1:28 am | |
| Wieczór w muzeum minął mu całkiem sprawnie i przyjemnie. Po zakończonej licytacji porozmawiał z kilkoma osobami, po czym sam zdecydował się wrócić do swojego apartamentowca. Dzisiejszy spędzony czas zdecydowanie uznawał za udany, niemniej nie miał zwyczaju z nikim dzielić się takimi informacjami. Przez myśl przemknęło mu nawet, aby odwiedzić miejsce, w którym młodzieniec mógłby dawać przedstawienie, niemniej szybko zrezygnował z tego pomysłu, nie wiedząc nawet o adresie jego kolejnej pracy. Dlatego kiedy wszedł do mieszkania, udał się w sen spokojny, oczekując dnia jutrzejszego.
Czas w ciągu dnia minął mu całkiem sprawnie. Miał naprawdę masę rzeczy do załatwienia, przez co nawet nie zauważył kiedy nastał oczekiwany wieczór, przy którym okaże się, czy do ich grona dołączy mniej lub bardziej wartościowy pracownik. Klub, w którym przyszło być Michaelowi zdecydowanie różnił się od większości, którą można było spotkać w tak bogatym mieście. Mimo to nie w tym miejscu chciał, aby Mike pracował. Nie każdy o tym wiedział, ale to miejsce posiadało jeszcze jedno piętro, tylko dla specjalnych i szczególnych gości. To właśnie tamto miejsce zdecydowanie wyróżniało się na tle ogólnego zamysłu, który stworzył Noah. Klub miał dwa piętra, który został umiejscowiony w dość wysokim wieżowcu. Na wykupionym parterze znajdował się dla ludzi, których ewidentnie było stać na coś większego. Jednakże dało się zauważyć, że to było zwykłe miejsce, w którym gość śmiało mógł z kimś pogadać, kogoś zbajerować i ewentualnie poderwać. Miejsce dla tych bardziej sławnych, gdzie na spokojnie mogli nieco bardziej zabawić się, bez obawy, że paparazzi to uchwyci. Drugie natomiast znajdowało się na samym szczycie wieżowca z przepięknym widokiem na miasto. To właśnie tam całkiem zgrabna kobieta zaprowadziła oczekiwanego przez Noah'a Michaela. Początkowo przechodząc przez długi korytarz, gdzie na jego końcu czekała na nich winda. Nią wjechali na najwyższe piętro, przy czym chwile w niej dłużyły się niemiłosiernie. Po otworzeniu drzwi bogaty wystrój holu, który uderzył przybyłego gościa zabierał dech w piersi. To miejsce zdecydowanie nie mogło się równać z tym, które chwilę temu Mike miał okazję widzieć. Tamto było bogactwem, jednak to zasługiwało na miano prestiżu, co oczywiście nie mijało się z prawdą. — Byłem pewny, że jednak nie zrezygnujesz — zaczął uprzejmie, wychodząc na środek pomieszczenia. Był odziany w bardzo bogaty, jak i elegancki garnitur, a swoje dłonie trzymał w kieszeni od czarnych spodni. Między wargami trzymał również papierosa, a łagodne, choć chłodne spojrzenie oplotło ciało przybyłego. Kobieta, która przyprowadziła mężczyznę, uśmiechnęła się do niego uroczo, z powrotem wchodząc do windy, tylko po to, aby móc zostawić ich prawie sam na sam. Prawie, ponieważ nie tak daleko dało się zauważyć sylwetkę mężczyzny, który także był odziany w elegancki i zapewne równie drogi garnitur co Daan. Z pewnością to nie jedyny pracownik, który był na tym piętrze. — Chodź, zapraszam Cię do siebie — dodał po chwili, łapiąc papierosa w palce, a z ust nie ściągał swojego przyjemnego uśmiechu. Zaprowadził go do swojego gabinetu, w którym najprawdopodobniej na spokojnie chciał z nim porozmawiać. Podchodząc do swojego biurka, oparł się o jego tył, minimalnie na nim siadając, a swoje spojrzenie utkwił na ciemnowłosym mężczyźnie, któremu dał wolny wybór odnośnie stania bądź siedzenia — pod ścianą miał całkiem wygodną kanapę, z której w każdej chwili mógł skorzystać. — Pytałeś się, czego od Ciebie oczekuję — zaczął powoli, praktycznie od razu przechodząc do sedna spotkania. Łatwo dało się wywnioskować, że starszy nieszczególnie przepadał za owijaniem w bawełnę. Cenił sobie bezpośredniość oraz szczerość rozmowy. — Po pierwsze — odpowiedni ubiór — zaczął spokojnie, bez szczególnego oceniania to, w jaki sposób mężczyzna był dziś ubrany. Nieszczególnie obchodził go fakt jak na co dzień się nosi, niemniej ta strefa posiadała dość ścisłe zasady i nie było można włożyć pierwszej, lepszej koszulki, którą znalazło się w swojej szafie. Oczywiście podczas wykonywanej pracy — Tylko wybrani mają wstęp na to piętro. Jest zatem utrzymywane w dość szczególnej tajemnicy. Wielu z naszych VIP'ów posiada sławne nazwiska w różnych branżach. Nasi klienci to w głównej mierze celebryci, politycy, sławni lekarze i tym podobnym — odparł, uważnie przyglądając się jego twarzy, zaciągając się również papierosem w krótkiej, aczkolwiek bardzo znaczącej przerwie od mówienia — Dlatego też staramy zgromadzić jak najlepszych hostów i hostessy, wybierając pośród modelów i modelek, a także aktorów, muzyków czy sportowców. Większość z nich jest wstanie nawiązać kontakty i użyć ich, aby samemu urosnąć w potęgę. Więc dlatego istnieje jedna bardzo ważna i żelazna zasada — wszystko co widzisz i słyszysz nigdy nie może opuścić tego miejsca. Jeśli natomiast będą jakieś kłopoty, musisz natychmiastowo mnie wezwać. Również wewnątrz klubu nie masz prawa niczemu odmówić. Wynagrodzenie za to jest więcej niż wystarczające — dodał dość chłodno, nie odwracając od niego uważnego spojrzenia, które cały czas owijało jego ciało — Czy te warunki są dla Ciebie jasne? Chciałbyś coś dodać, o coś zapytać? — odparł łagodnie, jednocześnie dając mu sygnał, w którym mógł wykazać swoją opinię na cały ten temat. Co sądził i czy będzie wstanie podjąć się takiej roboty. W końcu również mógł zobaczyć, czy jednak wizja pracy jako host w dość tajemniczym klubie będzie dla niego czymś na porządku dziennym. W głębi serca liczył na to, że jednak chłopak go nie zawiedzie i nie zrobi kilka kroków w tył, tylko dlatego, ponieważ ciążyło nad tym wszystkim nieznane ryzyko. Choć suma pieniędzy wydawała się być adekwatna do tego, to nie każdy posiadał na tyle silny charakter, aby rzeczywiście móc wykonywać taką pracę, z czym oczywiście Noah potrafił się liczyć. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pią Paź 18, 2019 9:38 pm | |
| Szedł jak zahipnotyzowany za stukotem cholernie drogich szpilek, uderzających miarowo o marmurową podłogę. Trudno było się nie rozglądać; z każdym krokiem Michael miał wrażenie, e otacza go jeszcze większa elegancja i luksus, który był przypisany gwiazdom wielkiego formatu, a nie jemu - chłopakowi, który nie potrafił odpowiednio pokierować swoim życiem. Nie był nieudacznikiem. Blackwood był dobry w tym co robił, ale musiał pogodzić się z nieprzyjemnym faktem. W świecie wielkiego ekranu, liczyły się tylko pieniądze i znajomości. Im więcej jednych i drugich, tym łatwiej było dostać się na szczyt. Od najwiekszych gwiazd różniło go wiele, szczególnie charakter. Nienawidził pychy, wiecznego wyścigu szczurów, nie potrafił kłamać, a kiedy próbował, nie licząc wcielania się w role, wszystko można było wyczytać z jego twarzy. Pomimo buńczucznego, czasami narwanego charakteru, był po prostu dobry. Za dobry. Dlatego idąc za płynącą przed nim kobietą, na chwilę poczuł pewne wahanie. Wahanie i uścisk w żołądku, tą niepojętą obawę, że nie da rady, bo być może nie sprosta oczekiwaniom tak wpływowego człowieka, jakim był Noah. W windzie milczeli. Widział jednak pełen otuchy, sympatyczny uśmiech towarzyszki, jakby doskonale wiedziała co odczuwał. Jasne, że wiedziała. Przecież miała na sobie sukienkę, za cenę której Michael mógłby opłacić swoje małe mieszkanie na pół roku w przód. I chociaż w jego głowie kłębiło się jeszcze wiele myśli, wszystkie minęły w momencie, kiedy winda z charakterystycznym dźwiękiem zatrzymała się na odpowiednim piętrze, a on sam po krótkiej chwili znalazł się w odpowiednim pomieszczeniu, w którym oczekiwał go Noah. Zawsze dobrze ubrany i przyjemnie pachnący, Noah. - Nie mógłbym nie przyjść - powiedział na powitanie, posyłając mu uśmiech. Nie był on jednak tak pewny jak na muzealnym tarasie, w końcu właśnie wszedł na obce terytorium, którego zasady miał dopiero poznać. Ruszył za mężczyzną, ponownie wygładzając koszulę, na krótką chwilę wgapiając się w rozbudowane plecy. Ocenił je jako atrakcyjne. Nawet bardzo, chociaż ich cały urok został skryty pod materiałem drogiego garnituru. Zamknięcie drzwi otuliło ich miłą ciszą, odgradzając od lecącej w tle muzyki. Biuro, jak zdołał zauważyć Mike, było duże i urządzone ze smakiem, czym nie był wcale zdziwiony. Usiadł, z dwóch pozycji wybierając tę wygodniejszą, opierając smukłe palce na kolanach i zatrzymując zielone spojrzenie na swoim rozmówcy. Wysłuchał go uważnie, spijając każde słowo, doszukując się podwójnego dna, jakiegoś kruczka. Nic takiego nie zauważył, a spokojny ton głosu mężczyzny sprawiał, że miał ochotę zgodzić się tu i teraz. - Nie wiem, czy mam w szafie coś, co byłoby według Twojej definicji odpowiednie - zauważył, opierając się wygodnie o oparcie kanapy, wspierając podbródek na zaciśniętej pięści. - Nie zrozum mnie źle, potrafię się ubrać, ale w porównaniu z gośćmi...Sam widzisz - dodał. Czy czuł się skrępowany? Nie, absolutnie. Był świadom tego, że potrafił być urokliwy i byłby taki nawet w dziurawym swetrze. Stwierdził tylko oczywisty fakt, szybko kontynuując rozmowę. - Jeśli dobrze zrozumiałem - zaczął, marszcząc ładne brwi i mrużąc odrobinę oczy - Mam spełniać każdą zachciankę klienta? Każdą? - spytał z naciskiem na konkretne słowo. Nie był głupi. Narkotyki, dobry alkohol, dziwki. Korzystanie z takich uciech musiało zostać w tajemnicy, nie mniej, sam przecież nie musiał od razu się rozbierać. Nie, jeśli nie chciał całkowicie zadowolić klienta lub klientki, jednocześnie żegnając się z premią. - Jeśli klient zażyczy sobie spijać szampana z mojego tyłka, powinienem chętnie ściągnąć spodnie? - uniósł brwi i zaśmiał się. Wizja wydała mu się zabawna do momentu, w którym nie uświadomił sobie, że chyba tylko on był tak bardzo rozbawiony. Wstał, wolno podchodząc do okna, z którego rozpościerał się widok na całe miasto. Znowu zagryzł wargę, milcząc tym razem dłużej, odrobinę siląc się z własnymi myślami. Jeśli nie spróbuje, to nie przekona się, czy da radę. Ale jeśli się zgodzi, to jak bardzo będzie musiał zachowywać się niezgodnie z własnymi przekonaniami? - Ty też korzystasz z takiego towarzystwa? - spytał po chwili. Właściwie nie było w tym żadnego podtekstu. Ot, był ciekawy, czy jako właściciel zdarza mu się być w roli klienta, otaczając się pięknymi kobietami. Lub mężczyznami. - Czy będę mógł odejść w każdej chwili? Jeśli uznam, że mam dosyć? - obrócił się przodem do Daana, znowu zawieszając na nim wzrok. Tym razem zlustrował mniej strachliwie jego sylwetkę, dłużej jednak koncentrując się na przystojnej twarzy. Przerażające było to, że nigdy nie powinien zadać takiego pytania. Powinien wyśmiać go, obrócić się i wyjść. Ale pieniądze. Te pieprzone pieniądze, które tak bardzo mogły mu pomóc. Oboje wiedzieli, że Mike się zgodzi. Od pierwszych, cholernych chwil na muzealnym tarasie. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pon Paź 21, 2019 12:25 am | |
| Niestety nie każdy miał tę szansę urodzić się w lepszej sytuacji finansowej. Większość osób właśnie przez coś takiego rezygnuje z wielkich planów i marzeń, zdając sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę wstanie ich osiągnąć. Noah był świadom podobnych sytuacji. Dlatego chciał stworzyć coś, co będzie wchodziło w zakres jego zainteresowań, a także w łatwo sposób pozwoli zarobić tym, którym rzeczywiście przyda się pieniądz, którego nie zmarnują na byle co. Oczywiście nie każdy z jego personelu cierpi na brak pieniędzy, ale w karierze tego klubu znalazło się kilka takich osób. A pośród nich jest także Michael, który mimo wszystko wyróżnia się na tle poprzednich, choć jeszcze nie zaczął u nich pracować. Ponieważ Daan uważał, że posiadał ikrę, której nigdy dotąd nie udało mu się w nikim spotkać i to właśnie przez nią tak bardzo pragnął go nabyć we własnym klubie. Pytanie tylko czy w głównej mierze tylko oto chodziło. Kiedy zdążył pozbyć się swojego słowotoku, spojrzenie utkwił na twarzy Mike'a, po którym co rusz zmieniała się gamma różnych emocji. Niepewność była najczęściej widoczna, co wcale, a wcale nie dziwiło mężczyznę. Dlatego ze spokojem, który zawsze bił ze strony Noah'a, zaciągnął się papierosem, a dym wypuścił nosem, słuchając jego słów. Wstanie z miejsca siedzenia mogło sugerować, że lekki stres, a także myśli, które krążyły po jego głowie zjadały go właśnie od środka. Bił się z moralnością. Większość osób długo nie zastanawiało się nad przyjęciem tej posady, nieważne jak specyficzna ona była, dlatego nie uważał, że wewnętrzna wojna była konieczna. Mimo to słuchał z uwagą jego słów, obserwując jego sylwetkę, która tym razem znalazła się pod oknem, z którego był przepiękny widok na oświetlone miasto. Niektórym zdecydowanie dech zapierał w piersi widząc coś takiego. — Ubiór nie jest problemem. Mogę pokazać Ci, jak właściwie dobrać garnitur, który odpowiednio będzie na Tobie leżał, a nie zwisła — przyznał, jednocześnie końcówkę wypalonego papierosa gasząc w popielniczce, która znajdowała się na jego biurku. Widać było, że lubił mieć na nim porządek, co nie było żadnym zaskoczeniem. Wsunął ręce do kieszeni od spodni, przechodząc spokojnym krokiem pomieszczenie, aby w ramię w ramię stanąć obok Michaela. Nie lubił mówić do czyiś pleców. — Nic bardziej mylnego. Jednak wszystko ma swoje granice i ten klub także posiada własne zasady, o których nasi stali bywalcy wiedzą. Są tu ludzie o różnych preferencjach, z różnymi upodobaniami, jednakże to nie speluna i dbamy również o bezpieczeństwo naszych pracowników — dodał, najwyraźniej musząc zaznaczyć fakt, że pomimo swojej specyfiki, klub, który stworzył mężczyzna nie jest taki, jak mógł sobie wyobrazić go Michael. Sam wystrój mówi zbyt wiele o elegancji tego miejsca. I pomimo powagi, której trzymał się Noah, zaśmiał się dźwięcznie i ładnie na kolejne słowa, które zostały rzucone przez mężczyznę. Ciężko powiedzieć czy ze zwykłej grzeczności, a może rzeczywiście uznał to za coś zabawnego. Przynajmniej po tym geście dało się zauważyć, że dobrej kultury nigdy mu nie brakowało. — Tak. Mniej więcej właśnie oto chodzi — wyjaśnił, tym samym zatrzymując na ustach swój szczery uśmiech, jednak kolejne słowa mocno zaskoczyły właściciela klubu, czego nie dał po sobie poznać — Jeśli zgodzisz się na naszą małą współpracę, to może uchylę Ci rąbka tajemnicy o moim prywatnym życiu — zaśmiał się krótko, puszczając mu przy okazji oczko, wcale nie wychwytując w tym żadnego podtekstu. Ale nie mógł sobie odpuścić skromnego zaczepienia — Nie trzymamy tu nikogo na siłę. Jeśli będziesz chciał odejść, to odejdziesz. Jednak nawet nie pracując tu musiałbyś utrzymać wszystko w tajemnicy zawodowej. Praktycznie każda firma wymaga czegoś podobnego, więc wierzę w to, że umiałbyś jej dochować — przyznał, wykrzywiając nieco głowę w bok, aby uważniej móc na niego spojrzeć. Łagodnie spojrzenie przemknęło po jego urokliwiej twarzy, a swój przenikliwy wzrok dłużej zatrzymał na zielonych oczach, które zdążył tak bardzo polubić. — Więc jak będzie? Zgodzisz się czy jednak to dla Ciebie zbyt wiele? — spytał, jednoznacznie chcąc dowiedzieć się, czy po tym wszystkim co usłyszał nie stchórzy i mimo wszystko uda mu się przygarnąć nabytek, z której miał nadzieję być przyszłościowo dumny. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pon Paź 21, 2019 1:43 pm | |
| Wiedział, że ubiór nie będzie wielkim problemem. Michael był pewien, że kiedy tylko przystanie na propozycję mężczyzny, jego świat, a co za tym idzie - wnętrze jego szafy, zmieni się diametralnie. I oczywiście, całkowicie to rozumiał. W końcu nie mógł przebywać pośród największych gwiazd w byle jakiej koszuli, wyciągniętej z dna szuflady. Dlatego też skinął głową, jakby na niemą zgodę odnośnie pomocy przy ubraniu, dalej wpatrując się w miliony migoczących w oddali świateł. Mieszkał w tym mieście od urodzenia, ale jeszcze nigdy nie było mu dane oglądać czegoś takiego. Kątem oka dostrzegł sylwetkę Noah, dlatego też obrócił się lekko w jego stronę, by móc utkwić spojrzenie w jego twarzy. Uśmiech mężczyzny, chociaż zwyczajowo grzecznościowy sprawił, że poczuł się spokojniej. Wątpliwości na moment gdzieś uleciały, bo czy człowiek o tak ładnym uśmiechu wprowadziłby go na pole minowe? Mówił rozsądnie, podawał rozsądne warunki i przede wszystkim dawał mu podjąć decyzję samemu. Nie czuł się, jak pewnie w innych okolicznościach mógłby się poczuć, jakby miał nóż na gardle. Czuł tylko pomocną, wyciągniętą dłoń, którą zamierzał uścisnąć. Blackwood nie był niewiniątkiem, o czym świadczył jego amatorski film porno, który nakręcił z Nicolasem po pierwszej, kupionej działce średniego koksu i dużej ilości alkoholu. Jednakże w porównaniu z tym przypadkowym, jednorazowym ekscesem, teraz nikt nie miał wiedzieć o tym, co musiałby tu robić. Nikt. I dodatkowo, dostałby za to pieniądze, co było większym plusem, niż mogłoby się wydawać. Czy był moralnie poprawny? Najczęściej tak. I jak widać teraz, często też zdarzało mu się przekraczać granicę, chociaż powody były dla niego dość niezrozumiałe. - Rozumiem, że podpiszemy umowę? - Chyba bardziej stwierdził niż zapytał. Umowa pisemna była dla niego oczywistością, jeśli mężczyzna chciał upewnić się, że Michael dotrzyma tajemnicy zarówno teraz, jak i po ewentualnym odejściu z pracy. Nie było też w tym nic złego - Nie znali się zbyt dobrze, a jedynymi informacjami, jakie mogli o sobie wiedzieć, były strzępy danych porozrzucanych po sieci internetowej. Uśmiechnął się ładnie, ponownie rozpalając zaciekawione, zielone spojrzenie gdy tamten całkiem figlarnie puścił mu oczko. Gest jeszcze bardziej go rozluźnił, sprawiając, że zapomniał o ochocie zapalenia papierosa, która narodziła się gdy zapach tytoniu w połączeniu z drogą wodą kolońską przyszłego szefa, mile połechtał jego nozdrza. Wątpił, by ich relacja była na tyle zżyta, by faktycznie mógł dowiedzieć się czegokolwiek o Daanie. W końcu od teraz miał być jego przełożonym, człowiekiem, który stał wysoko nad nim w każdej, możliwej hierarchii. Nie mniej docenił żartobliwość zapewnienia i nawet gdzieś z tyłu głowy określił swojego rozmówcę jako niezłego kokieciarza. - Zgadzam się - powiedział w końcu, wyciągając smukłą dłoń w kierunku mężczyzny, by w ten sposób zapieczętować ich umowę. - Liczę jednak na dyskrecję w drugą stronę. Klub, jakkolwiek wspaniały by nie był, przywodzi jednoznacznie na myśl rzeczy, które się tu dzieją. Powiedzmy sobie szczerze. Host, człowiek do towarzystwa czy dziwka. Ludzie nie widzą różnicy - zauważył spokojnie, z nutą rozbawienia w głosie. - Poza tym, chętnie poznam kobietę, z którą mam się spotkać. O ile się nie rozmyśliła - dodał, wzruszając lekko ramieniem, znając rozkapryszone potrzeby osób wyżej postawionych. Zatrzymał spojrzenie na oczach mężczyzny, gdy ten uścisnął jego dłoń. Szybko cofnął swoją rękę, wsuwając ją podobnie jak i drugą, w kieszeń obcisłych spodni. Znowu chętnie spojrzał na krajobraz, teraz w zdumiewająco szybki sposób, odczuwając coś na kształt ponownego zniecierpliwienia i fascynacji nowym rozdziałem, w jakim miał właśnie się znaleźć. - Od kiedy mam zacząć? I właściwie...Jak mam zacząć? - zmarszczył na chwilę równie jasne brwi jak jego włosy, śmiejąc się krótko. - Jak wygląda taki wieczór dla osoby, która tu pracuje? Pracuje zawsze, czy tylko kiedy ktoś sobie tego zażyczy? - dopytał, teraz już po prostu zaciekawiony. Jako takie pojęcie na ten temat miał, ale przecież tutaj, w tym luksusowym, grzesznym przybytku, wszystko mogło być zupełnie inaczej. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Sob Lis 02, 2019 6:03 pm | |
| Prawdą jest, że dobre ubrania, w szczególności dobrze dobrany garnitur, które potrafią być szyte nawet na miarę, bywały drogie. Dlatego w żaden sposób nie oceniał mężczyzny, ani to, w jaki sposób teraz chodził ubrany. Nie przeszkadzało mu to w żaden sposób, niemniej jeśli miałby pracować w tym miejscu, to rzeczywiście będzie musiał zadbać oto, aby posiadał parę bardziej eleganckich strojów, które same swoim wyglądem, a także odpowiednim materiałem mówią, że są z górnej półki. I nie tylko samego garnituru to dotyczyło, a także butów czy dobrze dobranych perfum. Ale lekcję na ten temat da mu kiedy indziej. Tak samo jak sam komfort był tutaj mile widziany. Dbał o każdy szczegół tego klubu i pomimo absurdalnych zasad, nie chciał nikogo do niczego zmuszać. Zależało mu na tym, aby cała zgoda lub nie zgoda wypłynęła ze strony mężczyzny. Aby mógł sobie na spokojnie wszystko przemyśleć i będąc już pewien swojej decyzji zwyczajnie ją podjąć. Noah bardzo starał się, aby każdy czuł się tu dobrze. I pomimo specyficznych, a czasem bardzo sprośnych próśb klientów, dbał także o bezpieczeństwo i komfort swoich pracowników. Potrafił im później wynagrodzić trud, który musieli przejść, a także odsapnąć od rzeczy, które mógłby ich ewentualnie przerosnąć. W końcu nie był tyranem, aby bezmyślnie znęcać się nad nimi. Mimo to nie było też osoby, która potrafiłaby sprzeciwić się prośbom Daan'a w tym klubie. Rzadko kiedy ktoś mówił "nie", bardziej z samej obawy niż szacunku. Ponieważ mężczyzna miał coś w oczach, co sprawiało, że ludzie nie potrafili mu się tak łatwo sprzeciwiać. W swoim zachowaniu zawsze starał się być elegancki i bardziej wyrafinowany. — Oczywiście. Nawet dzisiaj, jeśli tylko zgodzisz się na warunki, które Ci przedstawiłem — przyznał bez jakichkolwiek ogródek, pogłębiając swój miły dla oka uśmiech. Jednak chwilę później doczekał się oczekiwanych przez niego słów, które zwiastowały zgodę na wszystko, co mu przekazał. Nic więc dziwnego, że na jego twarzy pojawił się cień satysfakcji, triumfując w ten sposób swoje maleńkie zwycięstwo. Uścisnął ich dłonie, trochę podkreślając przy tym swoją dominację — czysty, niekontrolowany odruch. Praktycznie od razu odwrócił się na pięcie, aby z powrotem podejść do biurka i usiąść na krześle, a po szufladach zaczął szukać wspomnianej wcześniej umowy, którą od jakiegoś czasu miał już przygotowaną. Zupełnie jakby był pewien tego, że Michael zgodzi się na jego propozycję. — Tego nie musisz się obawiać. Każdy tutaj wie jakie ryzyko niesie zdradzenie czegokolwiek. Sądzę, że niejedna osoba czysto przypadkowo mogłaby wtedy zniszczyć swoją szansę na dobrą, życiową karierę, co byłoby w sumie przykre — przyznał, podsuwając mu kilka papierów z wspomnianą wcześniej umową wraz z długopisem do podpisania. Na kartce znajdowały się wszystkie ważne informacje, o których zdążył powiedzieć mężczyzna, a także te, które dotyczyły odpowiedniego wyglądu, zachowania, jak i również małego wyszkolenia, o którym natomiast nie zdążył już powiedzieć. Jednak skupił na nim dłużej swój wzrok, omiatając go z lekka chłodnym spojrzeniem. Pokręcił głową na niezgodę z jego ostatnimi słowami, wygodnie opierając się na swoim krześle. — To nie do końca tak. Nie mogę powiedzieć, że nie masz całkowitej racji. Jednak jednego dnia możesz przyjść i miło spędzić czas z jakąś panią, bo właśnie tego zechce od Ciebie. I za to zgarniesz kwotę, którą masz w umowie. Kolejnego dnia ktoś będzie oczekiwał, że zadowolisz go oralnie, czego również nie będzie wolno Ci odmówić — w końcu takie zasady. Niemniej nie możesz zachowywać się wulgarnie, jeśli klient tego od Ciebie nie wymaga. Nie możesz się sobą narzucać. Musisz robić wrażenie osoby, gdzie inni będą czuć się dobrze w Twoim towarzystwie. Zechcą do Ciebie wracać, pić drinki, śmiać się. A gdy któryś zechce czegoś więcej, jak na przykład stosunek, to zwykle taka prośba jest kierowana bezpośrednio do mnie. I ja decyduję o spełnieniu jej. Finalnie jeśli dobrze będzie Ci szło i będziesz przynosił dobry zysk, będziesz miał szansę na podwyżkę — przyznał, starając się mu również sprostować różnicę między zwykłą kurwą, a pracownikiem tego klubu, co było dość znaczące. Oczywiście była to pewna forma łajdaczenia się, niemniej nie jest aż tak pruderyjna jak w niejednym burdelu. Dlatego miał nadzieję, że zrozumiał jego przekaz i trochę lepiej wytłumaczył mu sens tego klubu. W końcu najsławniejszy fizyk świata nie pójdzie do pierwszego, lepszego burdelu, aby zasmakować byle jakiej kurwy. Stąd też Noah pomyślał o zrobieniu pewnego sanktuarium dla osób o wyższych sferach, coby nie czuli niesmak po wizycie w takim miejscu, a także nie czuli na sobie ślad prześladowania przez np. paparazzi. Szybko jednak, po wytłumaczeniu mu wszystkiego, jego mimika twarzy złagodniała, a na kolejne słowa mężczyzny przytaknął tylko głową, poszerzając swój uśmiech. — Nie rozmyśliła. Bardzo zależało jej na Tobie, więc chciałem się postarać, aby spełnić jej niewinną zachciankę. To starsza i wiekowa kobieta, ale bardzo miła. Pragnęła abyś spędził z nią trochę czasu jako jej ukochany — odparł ze spokojem, lustrując także jego twarz kiedy opierał się na krześle — Możemy nawet od jutra. Najpierw dam Ci kilka lekcji etykiety. Zajmiemy się także Twoim ubiorem. Chciałbym także sprawdzić Twoje możliwości i do jak wielu rzeczy jesteś wstanie się posunąć — jednak inaczej jest, kiedy coś sobie wyobrażasz, a kiedy stajesz z tym twarzą w twarz — zauważył, sięgając ponownie do paczki z papierosami, zapalając jednego. Również od razu poczęstował nim towarzysza, pamiętając, że także był osobą palącą — A. I od tej pory chciałbym, abyś zwracał się do mnie Właścicielu. Czy to jasne? — spytał, trochę stanowczo jak na swój łagodny wyraz twarzy, ponownie spoglądając w jego oczy — Różnie. Nie może być też przesyt hostów i hostess, dlatego zwykle między sobą ustalacie, kto i kiedy przychodzi. Wpisujecie się wtedy na grafik, abym wiedział, kto dokładnie przyszedł. Jeśli są jakieś szczególne prośby, a nie ma konkretnej osoby w klubie, staram się z nią kontaktować i ściągać, jeśli istnieje taka możliwość. Też czasem po prostu ładnie wyglądasz i zabawiasz towarzystwo, a czasem przydzielam Ci konkretną osobę, z którą masz spędzić czas i w jaki sposób — dokończył, w międzyczasie zaciągając się papierosem i wypuszczając dym nosem — Masz jeszcze jakieś pytania? — spytał czysto neutralnie, będąc również ciekawym tego, czy rzeczywiście jest coś, co go gnębiło, a Noah mógł zapomnieć o czymś wspomnieć. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Wto Lis 05, 2019 8:40 pm | |
| Uścisk dłoni, który przypieczętował ich umowę był stanowczy i silny. Niczego innego nie oczekiwał po swoim rozmówcy, który samą postawą zmuszał do przybrania postawy pełnej szacunku i pokory. Przez krótką chwilę, Mike poczuł się nawet lekko przytłoczony, jakby miało mu zabraknąć zbawiennego oddechu. Właściwie, jak teraz o tym myślał, chyba nigdy jakikolwiek jego kontrakt czy chociażby podpisanie umowy w dorywczych pracach, jakich łapał się w wolnej chwili, nie był tak uroczysty i pełen dziwnej powagi, jak ten tutaj, ot, kontrakt na oddawanie swojego ciała. O ironio. Odprowadził mężczyznę spojrzeniem do drewnianego biurka, do którego zaraz sam podszedł, przysiadając na ładnie zdobionym, eleganckim krześle. Plik kartek, przygotowanych specjalnie dla niego, przysunął mu na myśl podpisywanie paktu z diabłem, gdzie starannie ułożone małym drugiem słowa, miały być od teraz jego biblią, pełną nakazów, zakazów, opisu odpowiednich gestów, ubioru i słów, na jakie mógł sobie pozwolić. Piękny, luksusowy budynek, miał zostać jego tajemnicą, twarze klientów szybko zapominaną przygodą, a jego szef...Cóż. Zielone tęczówki spoczęły na twarzy mężczyzny, który podsunął w jego stronę umowę. Doskonale widział zmianę jaka zaszła w jego oczach, a ewidentny chłód sprawił, że Blackwood poczuł uścisk w dole żołądka. Był zdziwiony; po widoku uśmiechniętych i pełnych życzliwości oczu, stanowczość i pewne niezadowolenie było czymś bardzo dziwnym. Na tyle, że Mike odsunął dociśnięty wcześniej długopis do kartki, przez moment po prostu się wahając. Wahając, bo nagle praca marzeń za grube pieniądze, nie wydawała mu się już taka urokliwa. Wysłuchał słów mężczyzny, uciekając wzrokiem na umowę, którą uważnie przeczytał. Krok po kroku, słowo po słowie, wyłapując z większą ostrożnością każdy przecinek, ostatecznie składając swój podpis w wyznaczonym do tego miejscu, by oddać kartki wraz z długopisem Daan'owi. Wyprostował się, opierając wygodniej na krześle, zagryzając dolną wargę w lekkim zastanowieniu. Milczał chwilę, wyczuwając ten moment, gdzie mało odpowiednie teksty mogły pogrążyć go i zniszczyć budowaną dopiero relację szef- pracownik. Bo od teraz oczywistym było, że tylko taka mogła ich włączyć. - Jak zamierzasz sprawdzić moje możliwości, Właścicielu? - spytał w końcu, jednocześnie potwierdzając, że zrozumiał co się do niego mówi. Będąc całkowicie szczerym, w pewnym stopniu owe nazewnictwo bardzo przypadło mu do gustu, co dało się zauważyć w błysku zielonych tęczówek, gdy lustrował ponownie łagodną twarz Daana. Prócz delikatnej nuty flirtu w głosie, był najzwyczajniej w świecie ciekawy jak można określić kogoś przygotowanie do tego typu zawodu. Na podstawie byłych kochanków? Czy w bardziej błyskotliwy i intrygujący sposób niż rozmowa? Poczuł się niepewnie. Nie dlatego, że nie miał doświadczenia w kontaktach cielesnych, lecz dlatego, że po raz pierwszy nie bardzo wiedział, czego mógłby się spodziewać. Był zarówno podekscytowany, jak i z lekka spłoszony, pozwalając sobie odpłynąć myślami odrobinę za daleko. Czy Właściciel osobiście będzie chciał go przetestować? Z tą samą myślą odebrał papierosa, wsuwając je pomiędzy pełne wargi i odpalając już swoją zapalniczką, którą wydobył z kieszeni spodni. Zaciągnął się mocno, wypuszczając wolno dym i kręcąc delikatnie głową, gdy mężczyzna skończył mówić. - Nie mam więcej pytań - przyznał szczerze. Noah chcąc nie chcąc, bardzo dokładnie opisał mu funkcjonowanie przybytku jak również najważniejsze zasady. Teraz, siedząc na przeciwko niego, nie miał już nic, na ten moment, o co chciałby zapytać. Poza tym, nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Mike był pojętny pomimo lekko roztrzepanego i nieułożonego życia. Łatwo chłonął nowe informację i wsiąkał w otoczenie bez najmniejszych problemów. No i wyznawał zasadę, że zawsze może dopytać o coś, jeśli nie będzie czegoś pewien. Strzepnął papierosowy popiół do zdobionej popielniczki na biurku, oblizując lekko wargi. - Trochę się stresuję - przyznał zaraz, uśmiechając się odrobinę przepraszająco. - To dla mnie nowość - zgarnął jasne kosmyki włosów za ucho, śmiejąc się urokliwie. - Nigdy nie sądziłem, że przydarzy mi się taka okazja...I chyba czuję przez to sporą presję - dodał, spoglądając na krótko w kierunku sporych, przejrzystych okien. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pią Lis 08, 2019 2:06 pm | |
| Prawdą było, że Daan nie zawsze grzeszył szczerymi uśmiechami, które niejednego mogą wprowadzić w zbyt oczywisty amok. Miał swoją drugą stronę charakteru, tą bardziej zdecydowaną i szorstką. Nie używał jej jednak zawsze. Ograniczał się do wykorzystywania tych cech, wiedząc że taki styl bycia nie każdemu mógł odpowiadać. On sam nie czuł się najlepiej, gdy spod skorupy spokojnego, miłego faceta wychodziły cechy, dzięki którym na chwilę obecną zajmuje tak ważne stanowisko. Wszyscy go szanują, nikt nawet nie śmie skomleć na słowa, które padają ze strony właściciela. I choć dla innych jest to już normą, to dla Michaela z pewnością zacznie być nowością, kiedy czasami Noah będzie musiał pokazać, kto tu tak naprawdę rządzi. Miał nadzieję jednak, że nie zawsze będzie zmuszony pokazać tą nielubianą przez siebie stronę, wiedząc, że chłopak był rozsądny i nie zamierza przekraczać wyraźnie zaznaczoną granicę. Od teraz był jego pracodawcą, a on chcąc nie chcąc musiał słuchać poleceń, które mu wydawał. A także rozsądnie dobierać swoje słowa, aby za bardzo nie urazić jego dumy. Lubił być elastyczny, jednak wiedział, że miał ją bardzo wrażliwą i byle jaka pierdoła, która nie do końca mogłaby mu się spodobać potrafiła wyprowadzić go z małej równowagi. Zlustrował go uważnie spojrzeniem kiedy oddawał mu arkusz kartek. Bez większego zastanowienia wstał z krzesła, aby podejść do stojącej nieopodal drukarki. Włączył ją, robiąc dla mężczyzny kopię podpisów, które złożył na podarowanych kartkach. Dał mu ją, a oryginał schował do koszulki, którą tę natomiast dał do odpowiedniego segregatora. Usiadł z powrotem na krześle, spokojnie przeczesując pasmo włosów, które uciekły mu z upiętych włosów. Szybko jego ekspresja twarzy została zmieniona na bardziej przyjemną — kiedy Daan skupiał się na czymś, robił się cholernie poważny. Błękitne tęczówki przemknęły po sylwetce nowego pracownika, a z między ust wypuścił chmurę dymu, celowo przeciągając odpowiedź. Lubił obserwować ludzi na różne zachowania, dlatego nic dziwnego, że także chciał protestować trochę jego cierpliwości dla zwykłej, czystej fanaberii. — Różnie. Bardzo ważne jest odpowiednie zachowanie przy naszych klientach, więc zaczniemy od tego. Z każdym dniem nauki będę Ci mówił, na co masz się przygotować. Ma to też na celu sprawdzenia Cię, czy poradzisz sobie w krytycznych i nietypowych dla Ciebie sytuacjach. Więc póki co nie mogę Ci za wiele zdradzić — przyznał szczerze, uśmiechając się do niego w miły i całkiem relaksujący sposób. Interesowało go fakt, na jak wiele pozwoli sobie ten młodzieniec. Widział jak ekscytacja, jak i również zmieszanie przemyka raz po raz w jego oczach, kompletnie nie wiedzą, co o tym wszystkim myśleć. Zastanawiał się, czy pozwolił sobie na nieco ostrzejsze myśli, kiedy zostawiał go w dość nienasycony odpowiedziach, ale na tyle jasnych, że jego umysł mógł domyślić się tego, czego ma się spodziewać. Wyobrażał go sobie z nim? Uśmiechnął się do siebie nieco szerzej, słysząc jego kolejne słowa o stresie. Zaśmiał się dźwięcznie i odłożył papierosa do zapalniczki, wstając na równe nogi i z dostojnym krokiem podszedł do chłopaka, pochylając się nad nim. W palce ujął jego podbródek, kręcąc trochę jego głową, aby ostatecznie zatrzymać ją na wprost, spoglądając mu z uwagą i z jawnym zaciekawieniem w oczy. Miłe, a przy okazji bardzo intrygujące spojrzenie omiotło jego wzrok, kciukiem odrobinę zaczepiając dolną wargę, którą lekko odchylił, zupełnie jakby szykował się do tego, aby go pocałować. Ale czy na pewno? — Jesteś urokliwy. Nie powinieneś się stresować, choć w pełni to rozumiem. Jestem pewien, że przyniesiesz dobry zysk. Dla siebie i dla nas — przyznał w pół szepcie, dodając swojej wypowiedzi pokrzepiającego zabarwienia. I coś w rodzaju lekkiego flirtu? Trwał tak przez chwilę w przyjemnym dla oka uśmiechu, aż koniec końców puścił go i wyprostował się jakby nigdy nic. Oparł się na biurku, biorąc z zapalniczki ciągle tlącego się papierosa, mocno zaciągając się nim. W ten sposób bardzo często tłumił niechciane, narastające emocje, czego nie dało się zauważyć na pierwszy rzut oka. Raz jeszcze zlustrował twarz mężczyzny, poprawiając odrobinę koszulę, która przez zgięcie lekko się pogniotła. — Jutro chciałbym widzieć Cię tu o 17:00. Popracujemy trochę nad Twoim wyglądem, a także wpoję Ci zasady tutejszej etykiety. Jeśli poczujesz się gotowy na spotkanie, koło 20:00 będziesz mógł zobaczyć się ze swoją adoratorką. Jest tu każdego dnia, dlatego nie musisz się z tym śpieszyć, jeśli nie będziesz czuł się pewny przed naszym wyszkoleniem Cię. Szkolenie będzie odbywało się przez tydzień każdego dnia, na nasz koszt. To znaczy, że za nie też dostaniesz odpowiedni pieniądz. Trochę mniejszy niż za czynny udział w naszym klubie, ale zawsze to jakiś grosz — zauważył, uśmiechając się lekko — Chyba że od jutra nie możesz, to wybierzemy dogodny dla Ciebie termin — dodał po krótkim zastanowieniu. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Sob Lis 09, 2019 10:25 pm | |
| Bystre oczy Blackwooda wodziły w milczeniu za mężczyzną, gdy tamten oddalił się do drukarki w celu dokończenia formalności. Pozwolił sobie na zlustrowanie jego dobrze zbudowanych pleców, kiedy obracał się, skupiając na urządzeniu, podobnie jak całej sylwetki, która mile łechtała zmysł estetyczny Michaela. Lubił ładne rzeczy, uwielbiał przystojnych i zadbanych mężczyzn, więc nawet teraz, przy tej osobliwej rozmowie o pracę, nie mógł powstrzymać się przez cichym podziwem nad postacią swojego rozmówcy. Nawet całkowicie poważny, wydawał się przyciągać do siebie jak magnes i teraz jasnowłosy mógł zrozumieć fenomen pracy tutaj - tego typu osobom, po prostu się nie odmawiało. Ludzie do niego lgnęli, tak jak lgnął Michael, pomimo specyficzności zawodu, jaki miał wykonywać. Noah wzbudzał wszystkie emocje, które działały pozytywnie na człowieka i przez które czuło się jakąś dziwną, nieopisaną więź, którą później panicznie nie chciało się zerwać. Nawet wahanie, strach czy niepewność była miłym akcentem i dodającym pikanterii smaczkiem, który przełykał chętnie, łaknąć jeszcze jednej, drobnej chwili sam na sam z tym mężczyzną. Wzrok, który do tej pory łagodnie otulał jego ciało, spoczął na twarzy mężczyzny, gdy zbliżył się z arkuszami. Odebrał je, zaciskając smukłe palce na szorstkim papierze, nie zaszczycając jednak umowy kolejnym zerknięciem. Zamiast tego, zaciągnął się ponownie papierosem, wypuszczając dym i wolno gasząc papieros w postawionej na blacie popielniczce. - Rozumiem. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwie poczekać - odparł spokojnie, oblizując wargi, chyba z lekka zawiedziony brakiem odpowiedzi na jego flirciarski ton głosu. Dało mu to jednak wyraźny sygnał, by nie drążył tego typu rozmowy, wracając na swoje szare miejsce w hierarchii. Prawdą było, że nie wiedział, jak zareaguje w ekstremalnych sytuacjach. Przy zwykłym zabawianiu klientów, zapewne nie będzie żadnego problemu. W końcu był aktorem i występował na scenie, więc samo zabawianie miał w krwi. Potrafił być elokwentny, uroczy, błyskotliwy i miły. Bywał charyzmatyczny i przyciągał do siebie ludzi, jednak były to rzeczy bardzo błahe i codzienne. W momencie, gdy klient zażyczy sobie bardziej intymnych gestów - co wtedy? Daan miał rację. Łatwo było mówić i snuć dalekosiężne plany, gdy stało się całkowicie z boku. Czy kiedy będzie musiał wpakować sobie penisa do ust jakiegoś mniej atrakcyjnego klienta, nadal będzie pełen ekscytacji, czy może spanikuje i wyjdzie? Z jakiegoś powodu, bardzo nie chciałby zawieść Daana, chociaż głównie wiązało się to z niechęcią do pokazania słabości. Bycie słabym nigdy nie było wpisane w jego charakter. I może myślałby jeszcze trochę nad wszystkim i niczym, jednak po chwili poczuł szorstkie palce na podbródku, który pod wpływem dotyku uniósł, ponownie skupiając wzrok na przystojnej twarzy. Niebieskie, przeszywające spojrzenie sprawiło, że na moment zamarł, chętnie badając zielonymi tęczówkami jego głębie i ponownie, jak w przypadku ich rozmowy na muzealnym tarasie, ogarnęło go miłe uczucie ciepła, kłębiące się gdzieś w okolicy podbrzusza. Czyżby jednak jego drobny flirt został jednak zauważony? Rozchylił pełne wargi, odruchowo, kiedy kciuk trącił dolną z nich, a gorący, spokojny oddech omiótł jego twarz, powodując, że serce na krótką sekundę przestało mu bić. Znajomy, miły błysk w oku ponownie się pojawił, gdy wysunął odrobinę język, ot, milimetr, by ledwo wyczuwalnie trącić nim palec mężczyzny, nim ten, niestety, wyprostował się, pozostawiając go w ogromnym niedosycie. Był jak marionetka, bardzo uległa jego dotykowi i gestom, aż musiał powstrzymać się przed chwyceniem jego nadgarstka, przed zatrzymaniem go blisko siebie, by jeszcze moment tak właśnie trwać. Ostatecznie, pozostał mu ten wcześniej wspomniany posmak, który sprawił, że kąciki jego ust uniosły się w ładnym uśmiechu, nim roześmiał się, odgarniając za ucho jasne kosmyki swoich włosów. - Dziękuję. Postaram się spisać jak najlepiej - odpowiedział na komplement, rozluźniając ciało i dopiero teraz uzmysławiając sobie, że był nieznacznie pochylony w stronę mężczyzny. Skorygował szybko postawę, opierając się wygodniej o krzesło, układając luźno dłonie na swoich kolanach. W myśli szybko przestudiował plan na kolejne dni, w końcu kiwając głową. - Jutro mi odpowiada - przyznał - postaram się poprzekładać resztę rzeczy, żebym mógł uczęszczać na szkolenia. Nie chciałbym od początku robić problemów. Czy powinienem jutro coś ze sobą przynieść? - spytał z zaciekawieniem, trochę czując, że to głupie pytanie, w końcu hej, czego by tutaj potrzebował prócz dobrych chęci i ładnego uśmiechu, którego i teraz nie mógł powstrzymać na wieść o płatnym szkoleniu. - Dziękuję - rzucił entuzjastycznie, wstając z miejsca i nie zamierzając dłużej zajmować czasu mężczyźnie. Podejrzewał, że udana rozmowa dobiegała końca, a jeśli nie, nie wykonał zachowawczo żadnego gestu, który tamten mógłby uznać za niekulturalny. - W takim razie, chyba widzimy się jutro? |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Wto Lis 12, 2019 9:39 pm | |
| Utkwił spojrzenie dłużej na sylwetce mężczyzny, kiedy wręczał mu kopię umowy. To był jeden z nielicznych chwil, w których mógł dokładniej przyjrzeć się jego delikatnym rysom twarzy. Aż trudno uwierzyć, że dwudziestosiedmioletnia osoba mogła mieć tak młodą i według Daana dość niespotykaną urodę. I choć dzieliła ich niewielka różnica wieku, to śmiało mógłby dać Michaelowi te kilka lat mniej. Był urokliwy i pociągający. Domyślał się, że musiał się podobać wielu osobom czy to przez wzgląd na charakter czy na urodę — idealnym dowodem była kobieta, która zażyczyła sobie prywatnego spotkania z nim. Pomimo tego wszystkiego Noah widział w nim iskrę, której inni nie potrafili tak dobrze dojrzeć jak on. Uważał go za kogoś niezwykłego, mimo że praktycznie w ogóle nie znał jego sposobu bycia. Jedynie interpretował własne obserwacje, przy których miał nadzieję nie zawieść się. Pokładał w nim nadzieje, którą innym zwykle nie dawał. To nie tak, że całkowicie olał jego małą zaczepkę. Czasem miewał zwyczaju ignorować tego typu grę, gdy do niej wchodził jego obecny bądź przyszły pracownik. Czasami jednak lubił robić wyjątek, a tym wyjątkiem zaczynał być Mike. Kiedy uznawał to za stosowne, nie zamierzał się hamować, drażniąc przy tym jego zmysły i umysł. Delikatne gesty, czułe i pokrzepiające słówka, które miały uzależnić. Jednak jaki miał w tym wszystkim cel? Kwestia przygotowania go do tej pracy, a może posiadał własny, indywidualny cel, którym nie chciał się podzielić? Nic więc dziwnego, że niewiele później niebezpiecznie zbliżył się do chłopaka, otaczając go chłodnym dotykiem palców, a także nieziemskim spojrzeniem, uważnie obserwując jego każdą możliwą zmianę na twarzy. Silny, aczkolwiek bardzo przyjemny zapach perfum z domieszką tytoniu przez krótki moment był bardziej wyczuwalny. Rozchylone usta towarzysza niemo zapraszały go do tego, aby zrobić coś wbrew sobie. Szczególnie po tym jak poczuł na szorstkim kciuku koniuszek mokrego języka. Miał jednak silną wolę, dlatego nie skorzystał z niego, a w zamian odsunął się od Michaela, pozostawiając niedosyt nie tylko gościu, ale i sobie samemu. Mimo to ze spokojem wypalił do końca papierosa, a słowa podzięki zaakcentował przyjemnym dla oka uśmiechem. — Bardzo cieszy mnie taka odpowiedź — odparł szczerze, gasząc peta w kryształowej popielnicy, która pewnie była więcej warta niż sam ubiór Noaha na ten wieczór — W takim razie z niecierpliwością będę oczekiwać Cię jutro o ustalonej godzinie — dodał prędko kiedy obaj byli pewni ustalonego terminu — Nie, nie musisz nic przynosić. W razie problemów pisz bądź dzwoń na numer, który masz podany na wizytówce — dodał jeszcze, akcentując zdanie kolejnym, z lekka pokrzepiającym uśmiechem, który tylko miał go zachęci do tego, aby rzeczywiście chciał zjawić się tu dnia jutrzejszego. Z równą niecierpliwością, którą żywił Daan, a skutecznie ją maskował pod serią licznych uśmiechów i wyuczonych, bardziej oficjalnych gestów. Odbił się biodrami od biurka, tym razem pierwszy wyciągając w jego stronę dłoń, aby uścisnąć ją na znak zakończenia udanej rozmowy, ustawiając się do tego w odpowiedni sposób, tym razem nie osaczając go swoją osobą. Był to lekki i bardzo miły gest, który jeszcze bardziej miał na celu wzmocnić chęci powrotu w to miejsce. — Zdecydowanie — odpowiedział pewnie, odprowadzając go aż po same drzwi gabinetu, żegnając go kolejnym, ładnym uśmiechem. Jednak z lekka tajemniczy, niebieski odcień oczu, który utkwił się na jego twarzy aż do samego końca wizyty, na długo zostanie w pamięci Michaela, wywołując kolejną falę z lekka ekscytujących doznań. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pią Lis 15, 2019 9:57 pm | |
| Michael pokiwał nieznacznie głową, ponownie ściskając dłoń swojego nowego pracodawcy. Wizytówkę miał w portfelu, więc rzeczywiście, jeśli miałby jakieś pytania, na pewno chętnie skorzystałby z podanego numeru. Zastanawiał się przez chwilę, czy był to prywatny numer mężczyzny, czy może ogólnodostępny i ostatecznie uznał, że raczej w chwili słabości, nigdy nie wykorzysta ciągu cyfr by wysłać mniej lub bardziej kuszącą wiadomość, skierowaną do przystojnego mężczyzny. Zabrał więc swoją koszulkę z dokumentami, poprawił materiał koszuli i posłał rozmówcy urokliwy, sympatyczny uśmiech, który nachodził na błyszczące, zielone oczy. - W takim razie, do zobaczenia jutro - powiedział jeszcze, nim skierował swoje kroki do drzwi. Gdy je natomiast otworzył, od razu napotkał ładną kobietę, która wcześniej przyprowadziła go do Daana, zupełnie jakby doskonale znała czas końca ich rozmowy. Jej czerwone, pełne usta uniosły się w uśmiechu, a stukot wysokich, czerwonych szpilek, odprowadził Mike'a do windy, powodując u niego lekkie Deja vu. Wpatrywał się w zgrabne łydki, cały czas milcząc i jedynie od czasu do czasu spoglądając przelotem na mijanych ludzi, eleganckich jak sam lokal, zajętych swoimi sprawami, o których nikt spoza budynku nigdy nie miał się dowiedzieć. Na najniższym piętrze ponownie powitała ich miła dla ucha muzyka i ochroniarz, który nagle wydał się Blackwoodowi o wiele bardziej sympatyczny, niż w chwili gdy po raz pierwszy przed nim stanął. Mógłby przysiąc, że widział, jak kącik jego ust drga w łaskawszym odruchu, a jego uważne spojrzenie, czuł gorącem na plecach jeszcze długo po tym, jak opuścił budynek. Odetchnął głęboko, dostrzegając jak bardzo spięty był przez cały czas rozmowy. Chłodne, jesienne powietrze omiotło gładkie policzki, wślizgnęło się do płuc i lekko go otrzeźwiło. Nawet w zwykłym odruchu sięgnął po telefon, by zadzwonić do przyjaciela i pochwalić się wynikiem rozmowy, w ostatniej chwili powstrzymując się i patrząc krótko na wyświetlacz. Zacisnął palce na dokumentach, uzmysławiając sobie, że ominięcie tematu nowej pracy w rozmowie z Nicolasem, będzie trudniejsze niż sądził i znając charakter swojego pożal się Boże agenta, niejednokrotnie doprowadzi to do kłótni. Dyplomatycznie postanowił więc nie kontaktować się z nim tego wieczoru, by na spokojnie przetrawić wszystko, czego się dzisiaj dowiedział, w czterech ścianach małego, zagraconego mieszkania.
Po kilku dniach całkiem spokojnej pogody, nie licząc przelotnych opadów, przyszła pora na jej zdecydowane pogorszenie. Było cholernie zimno i lało jak z cebra, gdy wychodził z domu przed umówionym spotkaniem. Nim złapał taksówkę, materiał marynarki zdążył nasiąknąć wodą, a jasne kosmki włosów oblepiły smukłą twarz, na której teraz gościł wyraz zdecydowanego zrozpaczenia. Nie miał własnego auta - po mieście poruszał się rowerem, autobusem lub metrem, o ile nie miał ochoty na spacer. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, przy jego zarobkach i wydatkach, nie było go stać nawet na starego gruchota. Właściwie, nie miał nawet parasolki. Dlatego gdy tylko dotarł na miejsce, klął w duchu z zażenowania i niezadowolenia, wręczając taksówkarzowi mokry banknot i czym prędzej ruszając do środka. - Oho, nie sądziłem, że znowu Cię tu zobaczę - ochroniarz posłał mu rozbawiony uśmiech, wpuszczając do lokalu, puszczając mimo uszu jakieś markotne wytłumaczenie Michaela, którego, niespodzianka, zaraz przejęły czerwone, stukające cicho szpilki. Stuk, stuk, stuk, ta sama kobieta, te same szpilki, inna sukienka, poprowadziła go ponownie do windy, uśmiechając się z wyuczoną, grzecznościową manierą. Milczeli, jadąc na ostatnie piętro, żegnając się przed odpowiednimi drzwiami. Odczekał, aż stukot minie i dopiero wtedy zaczesał do tyłu mokre włosy, strzepując z marynarki nadmiar wody, mimo wszystko dostrzegając jakieś pozytywy - woda nie ściekała z niego jak z psa, nie był więc aż takim obrazem nędzy i rozpaczy. Zerknął jeszcze na zegarek, z zadowoleniem dostrzegając, że jest dziesięć minut przed czasem, co odrobinę podbudowało jego nastawienie. Zapukał więc, odczekując chwilę i delikatnie naciskając na klamkę, by otworzyć drzwi. - Dzień dobry - powiedział, sprawnie przemykając spojrzeniem po pomieszczeniu, by odszukać sylwetkę Właściciela.- Nie przeszkadzam? Mogę jeszcze zaczekać - dodał szybko, póki co nie przekraczając jeszcze progu pomieszczenia, szybko jednak odsuwając się, gdy w zasięgu jego wzroku pojawił się kolejny mężczyzna, który minął go, lustrując uważnym spojrzeniem od góry do dołu. Michael odprowadził go spojrzeniem, szybko jednak ponownie spoglądając na Daan'a. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pon Lis 18, 2019 3:42 pm | |
| Wiele zaczynał rozumieć. To, dlaczego kobieta zechciała go mieć na jeden wieczór tylko dla siebie. Jego wzrok był cholernie pociągający, a sama uroda i zachowanie mężczyzny sprawiało, że inni bez problemu odwracali za nim spojrzenie, które zatrzymywali nieco dłużej na szczupłej budowie ciała. Jednak prócz tego było w nim coś jeszcze, co powodowało, że Daan miał ochotę trochę pobawić się jego pozorną niewinnością. Na razie nie mógł pozwolić sobie na nic więcej, ale dzięki temu mężczyzna stawał się jeszcze bardziej pociągający. Noah umiał trzymać takie rzeczy na wodzy, niemniej przed sobą samym nie mógł ukryć faktu, że Michael był w jego typie bardziej niż ktokolwiek inny, o czym głośno nie zmierzał mówić. Dlatego z ogromną chęcią przez ten tydzień skupi na nim swoją uwagę, poświęcając mu o wiele więcej czasu na lekcje, które zamierzał mu przez ten czas przyswajać. Tymczasem jakby nigdy nic wrócił do swoich obowiązków, zajmując się klubem i innymi mniej lub bardziej ważnymi rzeczami tuż po tym jak pożegnał mężczyznę, na którego z niecierpliwością będzie u siebie oczekiwać. Po niedługim czasie do jego gabinetu weszła kobieta, ta sama, która przyprowadziła tu aktora, bez wcześniejszego konkretnego uprzedzenia, spokojnie zamykając za sobą drzwi. — Smakowity kąsek, mmm? — zaczęła zaczepnie, podchodząc do stojącego Noaha, któremu bez jakiejkolwiek krępacji poprawił biały kołnierz od ślicznie wyprasowanej koszuli, całując wybrany z polików, zostawiając po sobie delikatny ślad czerwonej, matowej pomadki. Ten jedynie uśmiechnął się do niej, nie odsuwając się od bliskości jej ciała nawet na krok. — Aż za bardzo. Chyba nie będzie Ci przeszkadzać jak trochę bardziej skupię na nim swoją uwagę? — odparł równie spokojnie, z uwagą obserwując poczynania kobiety, szybko jednak przyciągając ją do dłuższego pocałunku, który chętnie odwzajemniła, zawieszając się odrobinę na szyi partnera. — Absolutnie. Ale proszę. Nie zapomnij o dzisiejszej kolacji — powiedziała szeptem, czule gładząc wybrany z polików, tym samym ścierając z niego pomadkę, którą wcześniej, czysto przypadkowo zostawiła, zwiększając między nimi dystans, dłużej zatrzymując spojrzenie ciemnych oczu na chłodnych tęczówkach. Widać było, że kochała go do szaleństwa. — Przecież wiesz, że nie zapomnę. A teraz zmykaj. Muszę jeszcze trochę popracować i później jestem cały Twój — przyznał z uśmiechem, którym pożegnał swoją życiową partnerkę, zostawiając między nimi znaczący niedosyt.
Niestety, ale nie mógł przyjąć go jednak już dnia następnego. Chcąc nie chcąc Daan'owi wyskoczyły istotne obowiązki, których nie mógł przełożyć na później. Dlatego po kilkudniowej walce z nimi, umówił pierwsze spotkanie z młodzieńcem, aby odpowiednio przygotować go do pracy tutaj. Czuł narastającą ekscytację, której nie dawał zbyt dużego upustu, nie chcąc zdradzić faktu, że mu nawet zależało. Zwykle bywał chłodny i stanowczy w kontaktach ze swoimi pracownikami, więc samo traktowanie Michaela mogło sugerować, że widział w nim coś, czego inni nie mogli dojrzeć. Stąd rodziła się nieznana zazdrość innych pracowników, która zaczynała narastać w nieprzyjemną złośliwość. Prócz seksownej kobiety, która po raz drugi wyszła na spotkanie Michaelowi. Przywitała go w ładnym dla oka uśmiechu, tak samo w ubiorze, który podkreślał najważniejsze jej atuty. Mimo to dało się dojrzeć, że miewała bardziej męskie niżeli damskie rysy twarzy, które w zupełności jej pasowały. Poza tym drugi raz Mike mógł poczuć się ciepło i dobrze przy jej obecności, a złośliwość ochroniarza zgasiła równie złośliwym tekstem, posyłając mu przy tym sprzeczny, ciepły uśmiech. Mężczyzna tylko prychnął, nie odpowiadając jej, widocznie nie mogąc pozwolić sobie na nic więcej. — Chodź. Daan już na Ciebie czeka — skomentowała łagodnie, szybko dając się zauważyć, że kobieta nie musiała się posługiwać przydomkiem "właściciela", która używała zdecydowana większość. Widząc delikatne spięcie ze strony Mike chciała odrobinę rozluźnić jego z lekka negatywne emocje, jednak szybko dostrzegła aurę, która spowodowała, że ostatecznie nie powiedziała nic. Jedynie pokrzepiający gest dłonią, który zacisnął się na z lekka mokrej marynarce, która luźno spoczywała na jego chudym ramieniu mógł dodać mu większej odwagi. Niewiele później znaleźli się na odpowiednim piętrze, a Michaela pożegnała urokliwym uśmiechem tuż zza zamykającymi się drzwiami od windy. Ciche pukanie do drzwi rozległo się po gabinecie Noaha, przerywając tym samym krótką rozmowę z jednym pracownikiem tegoż miejsca. — Sądzę, że to wszystko co mam Ci do powiedzenia — stanowczy i surowy ton głosu rozległ się po gabinecie, gdy Mike odważył się na szersze otworzenie drzwi. Tym samym wkurzony mężczyzna wstał z siedzącej kanapy i pogardliwym spojrzeniem zerknął na nieznajomą sylwetkę, lustrując go od góry do dołu, mijając go dość nieprzyjemnie. Możliwe, że nawet czysto przypadkowo szturchnął go ramieniem, kiedy minął mężczyznę w progu. Zaraz jednak mógł dostrzec krótko gniewną minę właściciela, która pod wpływem obecności Michaela jego ekspresja twarzy nieznacznie rozchmurzyła, posyłając mu jeden z wyuczonych uśmiechów, chowając tym samym negatywne emocje gdzieś głęboko, nie dając im upustu. — Nie, nie ma takiej już potrzeby — przyznał dość łagodnie, wstając od biurka, aby podejść do drzwi, które nieco szerzej otworzył — Jeśli chcesz, zostaw tu potrzebne rzeczy. Zaprowadzę Cię do miejsca, w którym zaczniemy nasze szkolenie — dodał szybko, odruchowo ręką sięgając do mokrych kosmyków włosów, które na krótki moment zakręcił między swoimi palcami — I doprowadzę Cię do właściwego porządku — odparł łagodnie, tym razem posyłając mu całkiem szczery i miły uśmiech, zapominając o niedawnej nieprzyjemności z pracownikiem. |
| | | PanaceaFlaming Uke
Data przyłączenia : 08/09/2019 Liczba postów : 112
Cytat : Oh my God, you blow my mind.
| Temat: Re: The nice art of bullshit Pon Lis 18, 2019 8:46 pm | |
| Michael nie znał jeszcze praktycznie nikogo, kto pracowałby w budynku, z wyjątkiem eleganckiej, miłej kobiety, kapryśnego ochroniarza i swojego szefa. Dlatego nic dziwnego, że poświęcił chwilę na przeanalizowanie ładnej sylwetki nieznajomej, która z gracją odprowadzała go w obie strony, życzliwie milcząc i nie zmuszając go do jakiejkolwiek formy rozmowy. Był jej za to wdzięczny; normalnie nie miał problemu z kontaktem międzyludzkim, czy to z mężczyznami czy kobietami, jednak wolał wiedzieć, na jakim gruncie kroczył. Tutaj ciężko było mu cokolwiek powiedzieć. Nie wiedział, czy była pracownicą, tak jak on, czy może zajmowała tu wyższe stanowisko, a jeśli tak, nie chciał źle wypaść w jej oczach. Chętnie jednak wsłuchiwał się w łagodzący stukot obcasów, który w pewien sposób już na wejściu odpędzał jego podenerwowanie. Było też w tym coś stałego, coś, co Blackwood bardzo polubił. Nie czuł się zagubiony, prowadzony przez nią z punktu a do punktu b. Nie znał też mężczyzny, który wydał mu się o wiele mniej sympatyczny, niż spotkana poprzedniczka. Ich spojrzenie się skrzyżowało i ten moment wystarczył, by Michael poczuł swoistą niechęć do osobnika, wyrażona jedynie nieznacznym zmarszczeniem brwi. Pewnie gdyby jego charakter był bardziej impulsywny, zareagował by na mocne trącenie ramieniem, mające oznaczać jakieś niezrozumiałe wyzwanie i wyraźną złość, kto wie, może jedynie przypadkowo skierowaną w jego stronę. Zamiast tego jednak, Blackwood zignorował go jak nic nie znaczący płatek śniegu, nawet nie zamierzając poświęcić mu kolejnej minuty swojej uwagi. Jeszcze przez chwilę czuł napiętą atmosferę, jaka unosiła się w powietrzu, odszukując zielonymi, dużymi oczami mężczyznę, do którego przyszedł. Gdy jego przystojna twarz złagodniała i jego przybrała bardziej radosny wyraz, a kąciki ust uniosły się w przyjacielskim uśmiechu. - Przepraszam. Nie chciałem wam przeszkadzać - przyznał, wchodząc do stylowego, dużego gabinetu i zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Gdyby wiedział, że Noah przeprowadza rozmowę, z pewnością poczekałby te dziesięć minut, jednak grube drzwi zagłuszały to, co powinny. A ta informacja zapoczątkowała lawinę miłych, mało grzecznych myśli o tym, co w dźwiękoszczelnym gabinecie można byłoby zrobić. Myśli uciekły szybko, utemperowały się w momencie, gdy mężczyzna do niego podszedł. Tym razem nie było mu głupio za swój obecny, mało idealny stan. Zaśmiał się krótko, zsuwając z ramion mokry płaszcz, kręcąc lekko głową a przy tym i mokrym kosmykiem w palcach rozmówcy. - Nie zabrałem zbyt dużo. Zostawię tu tylko płaszcz - oznajmił, przechylając głowę. - Deszcz mnie odrobinę zaskoczył. Zapamiętam, żeby kupić parasolkę - obiecał, odsuwając się odrobinę od niesamowicie przyjemnie pachnącego ciała, by odwiesić płaszcz na bogato zdobiony wieszak. Był ubrany nienagannie; czarne spodnie opinały długie, smukłe nogi, nadając ładny kształt pośladkom, które, nawiasem mówiąc, miał niczego sobie. O tym wiedział doskonale, wykorzystując owy fakt bezwstydnie. Ciemny ubiór miło kontrastował z jasną cerą i nadawał mu powagi, która balansowała z tym dalej chłopięcym i nieskazitelnym wizerunkiem jaki posiadał. - Jestem gotowy - dodał jeszcze pewnie, czując jak telefon wibruje mu mocno w kieszeni, dając o sobie znać. Wyciągnął go i szybko wyciszył, kątem oka dostrzegając zdjęcie Nicolasa, migające na ekranie. Wsunął urządzenie do kieszeni płaszcza, czując nieprzyjemne ukłucie w dole brzucha - od wczoraj unikał z nim kontaktu, póki co przeciągając rozmowę na temat swojej nowej pracy. Jeszcze unikając. Koniec końców i tak nie będzie mógł zbywać przyjaciela przez wieczność. - Oddaje się w Twoje ręce, Właścicielu - zniżył odruchowo głos, posyłając Daanowi kolejny uśmiech, tym razem z rodzaju tych odrobinę kuszących. Samo nazewnictwo w jakiś sposób mocno go kręciło i chociaż był to typowy zwrot do właściciela tego obiektu, a zarazem swojego szefa, to jednak Michael czerpał z tego wewnętrznie wiele przyjemności. Niemal przeżywał z namaszczeniem owego Właściciela, lubując się w wydźwięku prostego słowa. - Mam cichą nadzieję, że ogarnianie mnie nie zajmie wiele czasu - przyznał z rozbawieniem. - Mam też nadzieję, że nigdy nie obdarzy mnie Pan takim spojrzeniem, jakie miał Pan wcześniej - dodał zaraz, mając na myśli surowość i chłód z jakim patrzył na poprzedniego swojego rozmówcę. Przeskoczył sprawnie z per "Ty" na "Pan", uważając to za odpowiednie, skoro nie zawsze mógł zwracać się do niego w zapisany w umowie sposób. - Zaczynamy? |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: The nice art of bullshit Wto Lis 19, 2019 12:19 am | |
| Partnerka Daana, która żyła z nim w dość otwartym i niezobowiązującym do niczego związku, lubiła być miła dla osób, które upatrzył sobie jej mężczyzna. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała, iż tymczasowym obiektem zainteresowań był nikt inny jak Michael. Szanowała to, dlatego nie potrafiła być względem niego niekulturalna. Dodatkowo urocza osobowość, która również urzekała kobietę sprawiała, że mimowolnie sama w taki sposób zachowywała się względem młodzieńca. Nie czuła się zazdrosna, bo wiedziała, że to było tylko tymczasowe. Niemiła aura szybko została rozgromiona serią wzajemnych uśmiechów. Słysząc jego słowa, mężczyzna jedynie pokręcił przecząco głową, do ust wsuwając papierosa, którego nie zdążył odpalić. Widocznie sama jego obecność między ustami relaksowała go na tyle, że póki co nie musiał zasmrodzić korytarzu, przez który będą przemierzać. — Nie przeszkadzałeś. Zasłużył sobie na ostrzeżenie i po dostaniu jej nie miałem nic więcej do powiedzenia — przyznał, lekko wzruszając ramionami, zupełnie jakby sytuacja sprzed kilku chwil kompletnie już go nie obchodziła. Prawdą było, że wciąż miał w sobie nagromadzone, negatywne emocje, które skutecznie potrafił maskować. Rzadko kiedy okazywał swoje słabości. Jedynie spojrzeniem mógł zasugerować, że był bardziej niezadowolony niż zwykle. Dodatkowo wiedział, że ta sprawa nie skończy się na krótkiej pogadance i będzie ciągnęła się niczym smród po gaciach. Dlatego też cicho westchnął, szybko jednak skupiając całą swoją uwagę na młodzieńcze, który był zwarty i gotowy do przyswojenia lekcji i nowych doznań związane z tym miejscem. Uśmiechnął się szeroko na dźwięczny śmiech, odprowadzając spojrzeniem mężczyznę, który odwiesił na wieszaku z lekka przemoczony płaszcz. Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że parasolka zdecydowanie mu się przyda, nawet niekoniecznie do dobrego i schludnego wyglądu, a po prostu. — Cóż... z pewnością warto ją mieć na wypadek takiej pogody — przyznał łagodnie, naciskając na klamkę gabinetu, aby otworzyć drzwi gdy Michael zostawił najpotrzebniejsze rzeczy. Przepuścił go pierwszy i wyszedł tuż za nim, zamykając za sobą ładnie zdobione drzwi, spokojnym krokiem przemierzając korytarz, aby dotrzeć do odpowiednich drzwi, w którym będą odbywać się jego szkolenia. Była to niedługa droga, ale z pewnością cholernie wyczekująca. Otworzył je, wpuszczając do środka jasnowłosego, wślizgując się do pomieszczenia tuż za nim, ponownie zamykając za sobą drzwi. — Ach tak? Ja mam nadzieję, że nigdy na to nie zasłużysz, abym musiał tak na Ciebie spojrzeć — przyznał z lekka flirciarskim uśmiechem, poprawiając kosmyki włosów, które uciekły mu spod spiętych włosów — Tak, zdecydowanie najwyższy czas już zacząć — przyznał, tym samym chowając papierosa z powrotem do paczki, nie czując jednak tak silnej potrzeby, aby go zapalić. Pomieszczenie, w którym się znaleźli było dość przytulne i klimatyczne. Robił trochę za bogaty, staromodny salon w nowoczesnym stylu z elektrycznym kominkiem. Dominował tu brąz i jasne ozdoby, które dobrze kontrastowały z oświetleniem tutejszego miejsca. Była też spora, otwarta przestrzeń, po której swobodnie mogli się poruszać. Z pewnością nie bez powodu wybrał właśnie to pomieszczenie, najprawdopodobniej będącym główną salą na tego typu szkolenia. — Zaczniemy od przymiarek. Muszę zmierzyć Ci ramiona i szerokość barków, a także długość odzieży i obwód klatki piersiowej, bioder i pasa spodni, aby wiedzieć jaki garnitur mamy pod Ciebie dobrać — zaczął spokojnie, zdecydowanym i dostojnym krokiem podchodząc do komody, a z niej wyciągnął centymetr krawiecki. Szybko powrócił do mężczyzny, któremu kazał stanąć w jednym miejscu, szybko biorąc się do roboty — W międzyczasie możesz mi opowiedzieć jaką miałeś styczność z innymi ludźmi i jak do nich zazwyczaj podchodzisz. Na co zwracasz uwagę, czy skupiasz się bardziej na sobie przy rozmowie z nimi, czy jednak starasz się, aby to oni poczuli się w miarę ważni. Co robisz, aby inni chętnie lgnęli do Ciebie, o ile cokolwiek robisz — zaczął wymieniać, chcąc poniekąd obeznać się w tym, jaką wprawę w tym miał Michael i jakie błędy mógł popełniać. Tutaj nie było miejsca na niezadowolenie gościa. Każdy hostess bądź hostessa musiał wiedzieć jak podejść do klienta w taki sposób, aby poczuł się ważny. Co było trudnym zadaniem, bo każdy człowiek był nieco inny i każdy z nich, a przynajmniej większość wymagała indywidualnego traktowania. Inni byli łatwi, drudzy trudni, a trzeci wymagający. Dlatego wyczekiwał jego słów na ten temat, a zmniejszając między nimi dystans, zgodnie ze swoim słowem zaczął mierzyć jego ciało, palcami od czasu do czasu niewinnie muskając jego smukłą sylwetkę. Nie przeszkadzały mu mokre kosmyki włosów, którymi również zajmie się w odpowiednim ku temu czasie. Również Z tej krótkiej odległości mężczyzna mógł wyczuć jeszcze bardziej intensywny zapach właściciela, którym miło łaskotał nozdrza, a on sam mógł wyczuć unoszący się zapach deszczu, zmieszany z tanimi perfumami, co było na swój sposób urokliwe. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: The nice art of bullshit | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |