Krok w przód

First topic message reminder :


Krok w przód - X i Y uczęszczają do tej samej akademii tanecznej. Jeden z nich skrycie po godzinach zarabia tańcząc w masce na ulicy. Drugi widząc go przypadkiem zakochuje się w nieznajomym.

X - Smok - Timothy Igle
Y - Amantis - James Carter

- Uważaj żeby on nie zrobił tego tobie. Widziałem jak dosypywał środek na przeczyszczenie jednemu kolesiowi przed castingiem do sztuki szkolnej w zeszłym roku. To jeden z tych świrów. Wracam do wyra. Wylot mam za parę godzin, a w trakcie lotu nie usnę.
Miki wrócił do łóżka i w dosłownie parę minut spał. Tim zaś usiadł za biurko. Niestety tym samym miał za monitorem Cartera.
- W pokojach nie wolno palić, i żaden z nas nie pali. Teraz ci wybaczę ale następnym razem spuszczę tytoń w kiblu. Idź spać. Twoja grupa jutro zaczyna od zajęć z Mademoiselle. - Kiwnął na swoje łóżko. - Możesz też przytulić się do Mikiego. Ostrzegam jednak, że traktuje ludzi jak poduszki.- Odparł z uśmiechem i otworzył książkę na zakładce.

Uniósł brew do góry słysząc naganę od swojego... współlokatora.
- Wybaczysz mi? Jakie to łaskawie z twojej stron. - parsknął James zakładając nogę na nogę. Zerknął na zegarek, obawiał się że i tak długo nie pośpi.
- Kto by pomyślał, że znasz rozkład moich zajęć. To trochę.. Straszne. - dmuchnął mu w twarz papierosowym oddechem i ominął go by położyć się do łóżka.
Pachniał Timem, na co porcelanka lekko zmarszczyła nosek. Z drugiej strony lepiej nim niż sperma tego kreatyna.

Tim momentami nie wiedział czy go kocha czy nienawidzi. W tym momencie, widząc jego śpiącą twarz miał ochotę ochronić go przed całym światem. W pokoju paliła się jedynie lampka na biurku oświetlająca książkę i notatki Tima. Chłopak ze dwa razy poszedł po kawę albo energetyka nie budząc swoich kolegów. Gdy zadzwonił budzik Mikiego była piąta. Tim szybko go wyłączył i dał chłopakowi swojego wpół wypitego energetyka. Pokazał, że ma być cicho bo James wciąż spał. Przez sen przytulał się do fragmentu kołdry i poduszki. Miki pohamował śmiech. Był hetero a patrzenie na śpiącego w ten sposób Cartera sprawiało, że miał wątpliwości czy by go nie schrupał. Dobrze, że tolerował tylko swojego penisa. Za to Timowi współczuł. Chłopak leciał na tego tancerza aż się kurzyło. Wspólnie poznosili ostatnie spakowane rzeczy do taksówki. Igle nie został na czułe pożegnania. Wrócił do pokoju. Mikiego i tak żegnało pół akademika.

James obudził się przed swoim budzikiem, przez chwilę nie wiedział gdzie się znajduje. Tłumiąc ziewnięcie rozejrzał się nieprzytomnie po pokoju, a gdy dostrzegł Tima zmarszczył lekko brwi.
Co Igle robił w jego sypialni?
James od razu po przebudzeniu naprawdę ciężko łączył fakty, jeśli ktoś chciałby mu coś zrobić to chwilę po otworzeniu oczu był bezbronny jak dziecko.

- Miki ściągnął pościel. Musisz ją tylko wyprać i możesz jutro spać na swoim łóżku. Chyba, że tak ci się podoba spanie w moim.
Odparł rozbawiony. Dał mu puszkę z energydrinkiem, której nie zdążył otworzyć. Może kiedyś wykorzysta to poranne zdezorientowanie. Teraz jednak sam był wykończony po zarwanej nocy. Za parę godzin czekał go egzamin i też potrzebował snu. Chociaż trochę żeby mózg odpoczął zanim go znów spróbuje zarzucić masą wiedzy.

Złapał energetyka marszczac brwi.
- Wiesz ile to ma kalorii? - spytał wstając z gracją z jego łóżka.
- Jak chcesz się przydać mógłbyś załatwić mi czarna kawę. - dodał biorąc że swojej torby świeża koszulkę i spodnie. Żeby włosy nie spadały mu na oczy związał je w mała kitkę na boku i zniknął w łazience.
Dało się słyszeć szum wody i nucenie przez tancerza jakiejś poważnej melodii. Jezioro łabędzie?

- Wystarczająco żeby obudzić mózg.
Skomentował Tim i zignorował jego przytyk o kawie. Nie był jego służącym. Zamiast tego zaczął zamykać swoje notatki i pakować się na uczelnię. Jeśli chciał wykorzystać jak najwięcej czasu na sen przed egzaminem to musiał być gotowy wręcz wybiec z akademika jak się obudzi. Jasne, miał zboczone wizje nagiego Cartera pod prysznicem. Starał się jednak je odgonić.

James wyszedł z łazienki wycierając włosy z szczoteczka w buzi. Koszulka która wcześniej wziął okazała się być pognieciona, więc wyszedł tylko w spodniach. Chwycił za nową bluzkę i ruszył z powrotem do łazienki.
Widzac jednak spojrzenie swojego współlokatora zastygł w połowie kroku.
- I czo się gapisz? - spytał niewyraźnie ze szczoteczka w ustach. Prychnął i znowu zniknął w łazience, by po pięciu minutach pojawić się w pełni wyszykowany.
Stlumił ziewnięcie, stanowczo potrzebował tej kawy.
-Które klucze są moje?

- Wczoraj dałem ci swoje. Możesz zatrzymać. Ja wezmę te Mikiego.
Wskazał na pęk kluczy leżący na środku łóżka. Żeby nie patrzeć na chłopaka wziął swoje rzeczy i sam wskoczył pod szybki prysznic a później do swojego łózka, które niestety pachniało Jamesem... mocno. Indianin spał w dresach i T-shircie, gdy było zimno i w gaciach gdy ciepło jak 90% kolesi w akademiku.

James obczail go krótko z czystej ciekawości po czym zabrał swoje rzeczy, pościel do prania i zniknął bez słowa pożegnania.
Jeśli się nie pospieszy spozni się na zajęcia, a musiał jeszcze zachaczyć o ekspres do kawy.
Z Igle nie mogło być gorzej niż z jego poprzednim współlokatorem, prawda?
Westchnął cicho. Dużo łatwiej byłoby, gdyby urodził się w jakiejś bogatej rodzinie. Nie musiałby się tym martwić teraz.

Pierwszego dnia się praktycznie minęli. Dopiero w sobotę spotkali się bo Tim wychodził w ręczniku z łazienki ( zapomniał czystych gaci), a James do pokoju po pracy.
- Już kończę. - Powiedział i z czystymi ubraniami zniknął w łazience. Gdy wyszedł był wykapany, pachnący i zdecydowanie mniej zmęczony od Jamesa.

James trzymał się za biodro o wciąż miał we włosach jakieś zbłąkane piórko.
Zarobił dzisiaj naprawdę nieźle, ale to dlatego że dwa razy prosili go o bis.
Kto by pomyślał, że nawet hetero stawał na jego widok. Ziewnął i przeciagajac się podszedł do szafy po swoje ubrania do spania.
On miał krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach, nie lubił spać w samych majtkach przy innych.

Gdy wychodził z łazienki piórko wciąż było w włosach Jamesa więc Tim je wyciągnął. Starał się mimo wszystko nie zwiększać kontaktu fizycznego. Po ich słownej przepychance dwa dni temu był pewien, że Carter wie o jego uczuciach i nie chciał jego przytyków. Dziwna atmosfera ciągnęła się przez następne tygodnie. Któregoś dnia gdy Igle wrócił z zajęć i w pokoju wciąż było pusto włączył muzykę na słuchawkach i zaczął wykonywać układ do ich nowego video promocyjnego. Szukał odpowiednich ruchów. Dzięki temu, że czerpał z wiedzy historycznej wielokrotnie ich pokazy były inne, wręcz magiczne i nieziemskie. Robili show.

Kiedy James zauważył, że Igle zdaje się go nie widzieć, bo był zbyt pochłonięty praca przez dłuższą chwile go obserwował. Brakowało mu w tym pokazie czegoś, niby był idealny ale.. Za mało tu było delikatności.
Zaskakujac Tima włączył się do tanca z łatwością powtarzając jego ruchy a nawet dodając coś od siebie.
Mała niepozorna porcelanka zepchnęła Indianina że środka pokoju i dała mu pokaz swoich umiejętności.
Igle źle go ocenił myśląc, że radzi sobie tylko w balecie.

Delikatność nie była jedynym czego brakowało w tańcu Tima. Całej ekipie brakowało kobiecych dłoni bo ich koleżanka chociaż tańczyła świetnie to nie potrafiła za grosz układać choreografii. Zajmował się tym Miki z Timem, a i oni raczej woleli bardziej męskie i dynamiczne ruchy.
O mało nie dostał zawału kiedy James wskoczył przed niego i zaczął powtarzać jego ruchy. Musiał stać już chwilę i zapamiętać rytm bo przecież muzykę miał w słuchawkach. Wycofał się ściągając słuchawki.
- Co to ma być? Ja ci nie przeszkadzam jak gibasz przy poręczy albo na rurze.
Fuknął zły bo wybito go z rytmu. Nie uszło jednak jego uwadze parę dodatkowych ruchów które łagodziły ekspresję układu.

- Zajmujesz cała wolna przestrzeń. Nie mogę dojść do łóżka. - odpowiedział wyprostowując się i przeciagając leniwie.
- Wolałem nie dostać przez przypadek w twarz. Ta buzia jest zbyt wiele warta. - dodał biorąc śliczna twarz w obie dłonie by nadać powagi swoim słową.
- Poza tym.. Nie mamy tutaj rury. - fuknął podchodząc do szafki po czysta bieliznę i piżamę. - Więc jeśli chciałbyś mi przeszkadzać, musiał byś pójść do klubu. A wygląda na to, że nie bardzo cię na to stać. - powiedział złośliwe, bo nie spodobało mu się że mu wypomina to gdzie tańczy.

Odłączył słuchawki i muzyka poleciała głośno. Tim złapał Cartera i odwrócił go w tanecznym kroku twarzą do siebie zmuszając do zgubienia odzieży. Przeciągnął go na środek samymi ruchami rąk tak jak prowadzi się w tańcu partnerkę. Zaczął układ od początku bo piosenka była zapętlona. Chciał zobaczyć jak porcelanka poradzi sobie z nieznanym rytmem i partnerem.

- Hey, Hey, co ty... - zaczął, bo tym razem to on go zaskoczył swoim zachowaniem. Spojrzał mu w twarz a widząc w tych ciemnych oczach wyzwanie, nie byłby by sobą gdyby go nie podjął.
"Myślisz, że nie dam sobie rady?
No to patrz."
Gdy ktoś w niego wątpił, albo śmiał się że nie da rady, robił wszystko żeby udowodnić, że się myli. Jako tancerz nie mógł być wstydliwy, więc mężczyźnie nie udało się wywołać rumieńców na jasnych policzkach. Szybko złapał rytm i zaczął naśladować ruchy współlokatora, co jakiś czas dodając coś od siebie. Ponieważ przez większość czasu ćwiczył balet miał lżejszy krok niż Indian, którego ruchy były mocne i dynamiczne. Razem stworzyli coś ciekawego, sensualnego i pełnego napięcia. Powietrze przepełniły feromony obu panów i chęć wygrania tej "walki".

Indianin od małego był uczony baletu, jak tylko zaczął chodzić matka pokazywała mu podstawy. Dzięki temu nadążał za chłopakiem. Chociaż była to walka to już po chwili przeistoczyła się w rodzaj gry wstępnej. Tim nie spodziewał się takiego zgrania z Jamesem. W jakiś magiczny sposób dłoń, stopa, biodro zawsze były we właściwym miejscu i pod właściwym kątem by kontynuować. Z lekkością unosił go delikatnie nad ziemię gdy ten się wybijał chociaż nigdy nie ćwiczyli tego razem. Muzyka się wyłączyła bo zaczął dzwonić budzik w telefonie Tima. Stali zdyszani naprzeciw siebie. Igle był podniecony i wręcz oszołomiony tym jak dobrze wyszło to co improwizowali. Pochylił się i pocałował go chcąc chociaż minimalnie rozładować napięcie między nimi.

Taniec był jak walka, która żadna ze stron nie chciała przegrać. Nie miał pojęcia do czego doprowadziłby ten ich taneczny pojedynek, gdyby muzyka nie przestała grać.
Alarm w telefonie był jak kubeł zimnej wody, porcelanka spojrzała mężczyźnie prosto w oczy próbując się wyrawać z transu, w jaki obydwoje wpadli. To było.. Naprawdę niesamowite.
Kiedy go pocałował, jego serce przestało na moment bić a w głowie zapanowała pustka. Trwało to jednak ułamek sekundy, bo Carter bardzo szybko zorientował się kto go całuje i mocno odepchnął od siebie tancerza.
- Co ty sobie wyobrażasz? - warknął zachrypniętym od emocji głosem. Przetarł usta i posłał mu zirytowane spojrzenie spod rzęs. Jak to możliwe, że tak świetnie zgrali się w tańcu?
Przecież to był pierwszy raz jak razem tańczyli, a wyglądało to tak jakby ćwiczyli ten układ kilka tygodni.
- To, że pokazałem ci jak się tańczy nie znaczy, że mam ochotę na zabawy z tobą. - mruknął niemiło i całkiem w swoim stylu. Schylił się po swoje ubrania, teraz jeszcze bardziej niż wcześniej potrzebował prysznica.

Igle stał oszołomiony. Nie do końca kumał co się stało. Oblizał usta i sięgnął po dzwoniący telefon. Po chwili budzik zamilkł. Akurat w momencie by usłyszał "mam ochotę na zabawy z tobą" bardzo wyraźnie. Oczywiście usłyszał wybiórczo. Na szczęście chłopak zniknął bo nie wiadomo co zrobił by Indianin. Trzaśniecie drzwi od łazienki na dobre otrzeźwiło go.
"Co ja sobie kur*** myślałem?!"
Odbiło się w jego głowie tak jak dźwięk kolejnego alarmu. Zebrał rzeczy i wyszedł. Wątpił żeby był w stanie się skupić na wieczornych zajęciach. Nie miał wątpliwości, że to co się stało było w pewien sposób niezwykłe. Przez cały wieczór rozkładał później każdy krok i ruch na czynniki pierwsze. Wychodząc z zajęć był przekonany, że James chciał tego pocałunku równie mocno jak on. Był też przekonany, że to nie zmienia jego położenia w żaden sposób. Możliwe, że chłopak się po tym wyprowadzi, albo będzie go unikał... Dało to mu też inny pomysł. Jeśli byłby w stanie przekazać te emocje na konkursie to mieli w kieszeni wygraną.

James załatwił między ich łóżkami wielki parawan już następnego ranka. Nie miał się gdzie wyprowadzić, a nie chciał zasypiać z myślą, że gdy Morfeusz weźmie go w swoje objęcia, Igle będzie się mu przyglądał jak jakiś psychopata.
Aż go wzdrygnęło śmiesznie na samą myśl. Spojrzał w kierunku lustra a widzac w odbiciu swoje odbicie westchnął cierpietniczo.
- Że też musiałam się urodzić taki piękny. - powiedział na głos załamany, zupełnie jakby bycie atrakcyjnym było czymś złym. Było to oczywiście dramatyzowanie, bo porcelanka lubiła swój wygląd.
Ponieważ tak bardzo dbał o figurę, fryzurę i gładkość skóry odmawiał sobie wielu przyjemności. Nie jadł niezdrowego jedzenia, pilnował kalorii , nie chodził na imprezy, nie pił... Jego jedynym grzeszkiem były fajki.
Wyszedł na zajęcia, nie spodziewając się, że tego dnia wpadnie w pułapkę zastawiona przez jego ex współlokatora.
- Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Czy to nie słynna porcelanka?
Carter zastygł, a chwilkę potem zagotował się ze złości. Nienawidził, gdy tak go nazywano.
Chciał się cofnąć, próbował pohamować emocje, bo spieszył się na zajęcia, ale tuż za nim wyrosło dwóch kumpli jego, obecnie, największego wroga.
A każdy wie, że w balecie ma się wiele wrogów.
- wybierasz się gdzieś? - spytał brodaty rudzielec na co James tylko prychnął zirytowany.
- no, no, no. Mamy charakterek. Prawdziwa prima balerina, co?
Ciemno włosy przymknął na moment oczy. Coś czuł, że ma przesrane. To bezie ciężki dzień.