Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
Temat: Hurry up! Sob Sty 04, 2020 11:07 pm
U c z e s t n i c y: Shuri & Venceslaus. C z a s y: Współczesne, USA, Los Angeles. F a b u ł a: Akcja opowiada o licealiście, który wiedzie wcale nie tak spokojne życie. Dużo w niej przemocy, buntu i niewłaściwego zachowania. Zdecydowanie jest urwisem. Do całego opowiadani dochodzi rosły mężczyzna, policjant, który został wezwany do szkoły pod pretekstem znalezionych narkotyków.
Data przyłączenia : 29/12/2019 Liczba postów : 9 Cytat : † I'm not totally useless. I can be used as a bad example. †
Temat: Re: Hurry up! Nie Sty 05, 2020 1:58 am
Hunter March
▸ 18 lat ▸ 170 cm | 62 kg ▸ Czarne włosy, błękitne oczy. ▸ Nigdy nie poznał swoich rodziców; od kiedy pamięta zajmuje się nim Rose Ackerman - prostytutka. Kobieta nie zdaje sobie sprawy z codziennej sytuacji dzieciaka, jednak wspiera go na każdym kroku. ▸ Wraz z Rose mieszka w niewielkim, dwupiętrowym domku w slumsach Los Angeles. ▸ Wyniki w szkole nigdy nie były powalające - wystarczały, by przejść do kolejnej klasy, jednocześnie nie wyróżniając się niczym na tle reszty. ▸ W rzeczywistości nie jest wcale kiepski w nauce, zwyczajnie nie lubi wychodzić przed tłum. ▸ Przez całą swoją ginazjalno-licealną karierę nie zjednał sobie żadnego bliższego przyjaciela, ciężko też mówić o jakichkolwiek znajomych. ▸ Jedynymi kumplami są mu ludzie z szemranej bandy, którzy - podobnie jak on - niezbyt odnajdują się w reszcie społeczeństwa. ▸ W ukryciu przed Rose pali papierosy, czasami pije również alkohol. ▸ Ma kolczyk w języku i tatuaż na lewym przedramieniu. (klik) ▸ Jedyną osobą, prócz Rose, którą Hunter dopuścił do siebie bliżej jest Russel Daugherty - przywódca ich ulicznej bandy. ▸ Kocha psy i zawsze chciał mieć jednego.
Od samego rana wiedział, że ten dzień będzie pechowy. Już wstając z łóżka, poczuł się dotknięty parszywym przeczuciem, które wykręcało niezadowolony grymas na zaspanym licu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że intuicja jeszcze nigdy go nie zawiodła. Tym razem było podobnie. Wpierw budzik okazał się wyłączony, później lodówka pusta. Tramwaj przyjechał za szybko, uniemożliwiając chłopakowi dotarcie do szkoły przed kolejnym dzwonkiem. W połowie drogi lunął deszcz, na co March westchnął tylko w roli ostatniego męczennika, narzucił kaptur czarnej bluzy na głowę i z upchniętymi w kieszenie dłońmi ruszył dalej, niezbyt przejęty powoli przemakającymi ubraniami. W szkole było spokojnie. Za spokojnie, jak na jego gust, ale nie miał zamiaru narzekać na panujący letarg. Korzystał z ciszy, nie chcąc zawracać sobie głowy bzyczącym z tyłu głowy alarmem. Jasne, wiedział, że to wszystko w końcu huknie z trzaskiem, ale dopóki istniała szansa na kilka sekund relaksu, dopóty miał zamiar z niej korzystać. Dopiero pod koniec, gdy szedł w stronę wyjścia, z głośników zabrzmiał dźwięk złego omenu – Hunter March proszony do gabinetu dyrektora. Przeklął pod nosem. Dłuższą chwilę rozważał zwyczajną ucieczkę, ale koniec końców myśl o Rose, która musiałaby odbierać milion telefonów od grona pedagogicznego, odsunęła go od tej myśli. Próg pomieszczenia przekroczył z jawną niechęcią wypisaną na twarzy. Niezadowolenie równe swojemu ujrzał na twarzy starego pryka, który lubił tytułować się władcą tego nieszczęsnego przybytku. Usiadł we wskazanym miejscu w roli skazańca, dopiero wtedy kierując wzrok na zajmującego drugi fotel chłopaka. Usadowiony obok rówieśnik z klasy szczerzył zęby w wyrazie pełnym dumy. – Dotychczas przymykaliśmy oczy na pańskie wybryki, panie March, ale to już przesada – zaczął dyrektor, uderzając dłonią o blat biurka. Zaraz zabrał rękę, ukazując obu młodzieńcom torebkę z zawartością w postaci białego proszku. – Zawsze wiedziałem, że niezłe z pana ziółko, ale żeby sięgać po narkotyki? Całe szczęście, że obecny tu Matthew o wszystkim mnie powiadomił. Mogło dojść do tragedii, gówniarzu. Wezwałem już odpowiednie służby. Hunter nie mógł uwierzyć w to, co właśnie działo się tuż przed nim. Może właśnie dlatego nie był w stanie wykrztusić ani słowa. Gdyby tworzył usta, mogłaby się z nich wylać cała nagromadzona przez te kilka minut nienawiść.
VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
Temat: Re: Hurry up! Nie Sty 05, 2020 3:12 pm
Joseph Gelbero
▸ 30 lat ▸ 190 cm, 85 kilo ▸ Włosy czarne, zielone oczy ▸Wychował się w Kanadzie jako dzieciak. Mając niecałe piętnaście lat przeprowadził się wraz z rodzicami do Stanów za pracą ojca. Kiedy miał 19 lat, jego rodzice zginęli w zamachu terrorystycznym, w którym też brał udział, ale cudem przeżył. ▸Jego oceny w szkole były dobre. Ze względu na to, że wywodził się z średniej klasy społecznej, czuł się w zobowiązaniu, aby zadowolić stopniami swoich rodziców. Również należał do bystrych i mądrych dzieciaków, co teraz przełożyło się na aktualny tryb życia. ▸Po śmierci rodziców co prawda dołączył do policji, ale wychowała go ulica. Szybko po zemście na przestępcy, który zabił ich rodziców, zaczął pogrążać się mocniej, przez co nie jest jednym z uczciwych policjantów. Trochę babra się na czarnym rynku i ma przeróżne układy i układziki z przestępcami, z którymi stoi na równi, a nawet niektórzy są jego kumplami. ▸Ma pełno blizn na ciele, głównie z różnych akcji, a także od poparzeń od wspomnianym wcześniej napadzie. Najbardziej charakterystyczne są te na klatce piersiowej, a także na lewym poliku, która dodaje mu pewnego uroku. ▸ Na plecach posiada tatuaż w postaci smoka. ▸Posiada psa, który wabi się Hannibal'a, dwuletni Border Collie, który często chodzi z nim na przeróżne akcje itd. Specjalne szkolony do walki i obrony, a także do tropienia.
Dla niego nowy dzień nigdy nie oznaczał coś dobrego i zaskakującego. Od sporej części swojego "dorosłego" życia nie potrafił czerpać z niego pełnymi garściami. Nie umiał ułożyć sobie życia osobistego, ani tym bardziej uczuciowego. Podczas gdy większość jego kolegów w pracy miało już własne rodziny z dziećmi, on tułał się od klubu do klubu, aby zaspokoić łaknący głód. Za to w pełni oddawał się pracy. Nieważne jak dobrze lub nie dobrze wykonywał swoje obowiązki, zawsze było go pełno przy wszelakich zleceniach i zgłoszeniach. Nie było też wielką tajemnicą, że Joseph z czasem zdążył zgorzknieć i zaczął układać się z przestępcami. Jednak do póty nie zagrażał przy tym życiu innym i nie wychylał się z tym aż za bardzo, tak długo był na stanowisku komisarza i nie brał żadnej odpowiedzialności za swoje nieszczególnie dobre czyny. Prawdą było, że równie jako policjant był całkiem niezły, więc szkoda była stracić kogoś takiego jak on. Dzień dzisiejszy miał zapowiadać się całkiem spokojny. Choć pogoda, w jego mniemaniu całkiem zwyczajna, a przynajmniej całkiem przyjemna do biegania z psem, tak gdy tylko zdążył dotrzeć na komisariat, dostali zgłoszenie ze szkoły. Prawdą było, że rzadko kiedy mieli okazję zajmować się takimi drobnostkami, a z okazji tego, że Joseph nie tak dawno wrócił z przymusowego urlopu, potrzebował "rozprostować kości". Nic więc dziwnego, że jako z wielu wyrwał się do tego zgłoszenia, wraz ze swoim kochanym psiakiem, wsiadając do służbowego radiowozu. Na jego nieszczęście miał towarzysza, młodego osobnika, który ma służyć mu jako ewentualną pomoc. Dotarłszy do szkoły zaparkował na odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Wyszedł z auta, poprawiając swój ciemny mundur, w który musiał się przyodziać. Z tylnego siedzenia wypuścił psa, który stanowczym wzrokiem mroził innych dookoła. Posłusznie jednak był tuż przy nodze swojego właściciela. Za plecami miał kolegę z pracy, który trochę grał w tchórza. Nie do końca wiedział, czego ma się spodziewać i pomimo tego, że jego postawa wyglądała na groźną, to w dodatku na bardzo spiętą i mało naturalną. Zupełnie przeciwieństwo Josepha, od którego emanowało grozą już na samym starcie, pomimo dość luźnej i swobodnej postawy. Weszli do budynku, a gdy dotarli do sekretariatu, będąc doprowadzonym przez z lekka zdenerwowaną, ale bardzo zgrabną sekretarkę, rozległo się ciche pukanie do drzwi, po którym zostały one otwarte na rozcież. — Komisarz Joseph Gelbero. Dostaliśmy zgłoszenie, że w tej szkole znajdują się narkotyki. Jak dobrze rozumiem to są sprawcy posiadania takowych? — zaczął dość neutralnie, choć spojrzenie, które przemknęło po uczniach, jak i dyrektorze, wcale takie zwyczajne nie było.
Data przyłączenia : 29/12/2019 Liczba postów : 9 Cytat : † I'm not totally useless. I can be used as a bad example. †
Temat: Re: Hurry up! Pią Sty 10, 2020 3:21 am
Siedział w ciszy. Co innego mu pozostało? Znał dyrektora i jego pupilka na tyle, by wiedzieć, że jakiekolwiek słowa obrony zostałyby użyte przeciwko niemu. Zresztą... co tu mówić o obronie? Już na samym wstępie nikt by mu nie uwierzył. Dawno temu naklejono mu plakietkę tego złego, nie musiał się o nią nawet jakoś specjalnie starać. Postanowił się więc odciąć i obmyślić plan działania. Główna wersja wydarzeń była taka... że nie miał pojęcia o co, do kurwy nędzy, chodziło temu staremu prykowi. Ledwie wszedł do tego pożal się Boże przybytku i od razu dano mu w twarz. Jedna myśl o obecnej sytuacji wystarczyła, by zaczął wykrzywiać twarz w paskudnym grymasie. Siedzący obok przychlast musiał to zauważyć, bo od razu wyszczerzył perfekcyjnie równe i perfekcyjnie białe zębiska, szczując Huntera jak wrzuconego w klatkę psa. March siedząc na fotelu, zachowywał spokój, choć niewiele dzieliło go od zwierzęcego warczenia. – Masz jakiś problem, Andersson? – odezwał się w końcu, mrużąc wściekle oczy. – Tak szczerzysz te zęby, jakby za długo ci służyły. Mogę pomóc się ich pozbyć – zaproponował, kusząc się nawet na uniesienie jednego z kącików ust. Pupilek dyrektora nie odebrał tego zbyt pozytywnie. Wpierw nabrał powietrza w płuca, później zamilknął, a na końcu prychnął i odwrócił głowę na bok, komentując krótkie zajście równie krótkim tekstem o tym, że nie ma zamiaru rozmawiać z motłochem. Marchowi tyle wystarczyło. Chciał po prostu spokoju. Którego wiedział, że nie dostanie, gdy tylko wzrok padł na komisarza. Facet był wielki jak góra i wydawał się równie zimny co zaśnieżony Mount Everest. Nie wyglądał tez na typowego glinę. Cały ten kubeł gówna mógł skończyć się tragicznie. – To sprawka tego delikwenta – odpowiedział dyrektor, celując tłusty palec w znudzonego Huntera. – Obecny tu pan Andersson jest wzorowym uczniem i nigdy nie dotknąłby tak brudnej sprawy. Jestem gotów postawić na to całą dyrektorską karierę. Ale Hunter March... jest czarną owcą naszej szkoły. Ciągłe bójki, kłótnie z nauczycielami, kary... jego powinno się wysłać do poprawczaka. Dalej młodzieńcze. Masz okazję do wyznania win. Brunet miał wrażenie, że nagle wszystkie pary oczu wylądowały na nim. On jednak od dłuższego czasu spoglądał na towarzyszącego policji psa. Piękny czworonóg już na samym początku przykuł jego uwagę i chłopak nie mógł myśleć o niczym innym, jak tylko o nim. W końcu jednak wrócił do rzeczywistości. Podniósł błękitne ślepia i nawet wstał, wygładzają materiał bluzy. – Nie mam z tym nic wspólnego – wzruszył ramionami i posłał dyrektorowi bezczelny uśmiech. – Przyszedłem do szkoły spóźniony, ale to nie znaczy, że biegałem jej korytarzami, rozdając jakiś syf. Możecie śmiało sprawdzić moje rzeczy. Niczego tam nie będzie – mówiąc to widział, jak dyrektor czerwienieje z wściekłości. Całego uszy i policzki zmieniły kolor. – Na pewno kłamie, nie ma innej opcji. To zakała, zawsze będzie szukał sposobów, by uciec od konsekwencji.
VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
Temat: Re: Hurry up! Nie Sty 12, 2020 12:07 pm
Osobiście nigdy nie przepadał bawić się w takich sprawach. Zawsze wydawało mu się to mocno uwłaczające. Delikatnej hipokryzji dodawał mu fakt, że sam zgłosił się do wykonania tejże roboty. Domyślał się jednak, że czyn dyrektora mógłby być pochopny. Tacy jak on nigdy nie sprawdzą najpierw kamer. Ani to, czy aby na pewno ktoś tu kogoś nie wrabia. Lenistwo albo zbyt pewność siebie często decydowała o niesłuszności zarzutów. Coś czul, że w tym przypadku miało być dość podobnie. Dlatego nie zamierzał się zbytnio roztrząsać nad tą sprawą. Co prawda był dobry w swojej pracy, ale rzadko kiedy trzymał się ustalonych zasad i reguł. Dla niego kodeks gliniarza rzadko kiedy tak naprawdę istniał. Dodatkowo ludzie bardzo często go nie znali, dzięki czemu mógł sobie pozwolić na bardziej ostrzejsze traktowanie. — Dzieciaki, które uchodzą za takich jak pan Andersson bardzo często popadają w nałogi narkotykowe. Śmiało może pan sobie spojrzeć na statystki — wyjaśnił dość znudzoną i wyuczoną formułką, choć nie do końca prawdziwą. Informacje, które dał mu dyrektor nic dla niego nie znaczyły. Same słowa nie wystarczały, a dodatkowo w bardzo łatwy sposób mogli sprawdzić, czy dzieciak, który siedział za bycie winnym, rzeczywiście miał w dłoni torebeczkę, która teraz bezpańsko widniała sobie na biurku dyrektora. — Prócz samego faktu, że przyszedł on do szkoły spóźniony są jakieś dowody na to, że to właśnie on miał przy sobie narkotyki? — spytał, zadając całkiem proste i mało skomplikowane pytanie, a mężczyzna, który z nim przybył chłoną wiedzę niczym otwarta księga, ucząc się sposobu wyłudzenia informacji. Szybko zrozumiał, że to nie są dowody na to, aby zatrzymać dzieciaka w areszcie. Mimo to wydawał mu się dość intrygujący. Dlatego nie doczekawszy się żadnej konkretnej odpowiedzi, mężczyzna cicho westchnął, odruchowo głaszcząc psa po głowie i mówiąc do niego ciche "waruj", na co zwierzak położył się, a spojrzenie chłodnych oczu utkwił w dyrektorze. — Przesłuchamy chłopców, niemniej musimy to zrobić na osobności. W międzyczasie mój towarzysz zabierze psa i posprawdza wszystkie szafki w szkole i wszelakie zakamarki, aby przekonać się, czy aby na pewno to jedyny towar. Dobrze byłoby też mieć dostęp do monitoringu. Wtedy z łatwością będzie można ustalić, kto i gdzie podrzucił narkotyki — odparł dość swobodnie, robiąc krok w przód, aby wejść w głąb pomieszczenia. Krótkie spojrzenie utkwił na Hunterze, po czym wrócił spojrzeniem na obrzydliwie otyłego dyrektora. — Zacznę od niego. Całą resztę poproszę na korytarza. Pani może zostać z tym drugim na korytarzu, coby nie uciekł, a pan dyrektor może pokazać, w którym miejscu jest szatnia dla uczniów. Tak będzie sprawniej, skoro nie zadbaliście o dostarczenie odpowiednich dowodów, które są potrzebne przy aresztowaniu — dodał, dając stanowczy i surowy nacisk na ostatnie zdanie. Nie lubił takiego niedbalstwa. Niemniej nie zamierzał sobie nim zaprzątać głowy. Dlatego bez większego ociągania się przekazał smycz z psiakiem swojemu koledze z pracy, wydał komendę pupilowi, coby słuchał się go w tym momencie, an co zwierzak odszczekną mu raz na potwierdzenie jego słów i wstał na równe łapy, podchodząc bliżej drugiego mężczyzny.
Data przyłączenia : 29/12/2019 Liczba postów : 9 Cytat : † I'm not totally useless. I can be used as a bad example. †
Temat: Re: Hurry up! Nie Sty 12, 2020 5:56 pm
Dyrektor nie wyglądał na zbyt zadowolonego z toru, jaki zaczęła obierać ta konwersacja. Ze strony komisarza spodziewał się raczej kiwania głową i długiej pogadanki na temat złego wpływu narkotyków. Na pewno nie był przygotowany na kontrę, a już tym bardziej oskarżenie swojego ulubionego ucznia. Zapowietrzył się wyraźnie, poczerwieniał i zacisnął tłuste łapska w pięści. – Czy jego wątpliwa kartoteka nie jest wystarczającym dowodem? Nie m drugiego takiego ucznia w całej szkole, to musi być on – uparł się mężczyzna, na sekundę kierując nienawistne spojrzenie w kierunku wciąż spokojnego Huntera. Chłopak nie wydawał się zbytnio przejęty ani obecnością policji, ani wściekłością dyrektora. Jedynym, co ściągało brwi ku sobie, był zadowolony wyraz, który Anddersson chyba na stałe przykleił sobie do głupiej mordy. March wietrzył podstęp. W szkole od dawna było zbyt spokojnie jak na jego gust, a teraz, siedząc w gabinecie dyrektora, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że była to jedynie cisza przed burzą. Opadł więc z rezygnacją na fotel, na którym wcześniej siedział i zaplótł ręce na piersi, niezbyt chętny do jakichkolwiek rozmów. Nie patrzył nawet, jak cała reszta wychodzi, choć gdzieś w kącie wychwyconego obrazu zarejestrował parszywy uśmiech swojego rówieśnika. – Będzie pan grał złego glinę? – zapytał w końcu, gdy za drzwiami zapanowała względna cisza. W końcu też uniósł wzrok na mężczyznę, z uwagą skanując jego lico.
Szafki uczniów w większości nie wyróżniały się absolutnie niczym. Każda kryła jakieś książki, ewentualnie dodatkową parę butów i lunch. Łączyło je jednak to, że były pełne... gratów. Pełne koleżeńskich gratów jak wspólne zdjęcia, naklejki, listy, czasami nawet jakieś zabawki. Każda jedna świadczyła o zawartej przyjaźni. Szafka Huntera Marcha była inna. Przede wszystkim, zostawiono ją otwartą. Wewnątrz zabrakło czegokolwiek, co byłoby dowodem na to, że chłopak miał jakichkolwiek znajomych w szkole. Wewnątrz leżała jedynie pojedyncza, nieco zniszczona książka do biologii. Pies jednak wydawał się poruszony, aż w końcu zaszczekał. Za pierwszą stroną leżał woreczek białego proszku na wzór tego, który dyrektor miał na biurku.
VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
Temat: Re: Hurry up! Nie Sty 12, 2020 6:31 pm
Nie interesował go nastrój czy zadowolenie kogoś, kto nie znał się na procedurach. Jeśli mieli do czynienia z narkotykami i wzywali do tego policję, zwykła pogadanka była stanowczo nie na miejscu. Bez dowodów musieli dowieść tego, że chłopak był winny, aby móc go zamknąć. To było bardziej niż logiczne. — Owszem, może to być pewien wyznacznik, co nie zmienia faktu, że ten dzieciak może być tak samo winny co ten drugi — zauważył, tylko odrobinkę wywracając przy tym oczami, okazują lekką niechęć do tego, że musiał tłumaczyć coś takiego osobie, która była odpowiedzialna za ten budynek. Szybo zostali sami. Całe szczęście nie musiał dwa razy powtarzać się, aby dopiąć swego. Został z dzieciakiem sam na sam. Widział po jego postawie, że nieszczególnie się bał. Kojarzył ten typ człowieka. Dodatkowo miał wrażenie, że skądś go znał. Tylko skąd? — A chcesz, abym takiego grał? — odbił piłeczkę w jego kierunku, spokojnym i wyjątkowo mozolnym krokiem kierując się w stronę miejsca, gdzie poprzednio siedział sam dyrektor. Opadł ciężko na krzesło, poprawiając przy biodrze swój pas, na której znajdowała się między innymi krótkofalówka, a także broń wraz z kajdankami i policyjną pałką. Czy ten gest miał coś na celu? Kto go tam wie. — Nie trudno Cię odczytać. Dzieciak z problemami, który lubi buntować się na każdym możliwym kroku. Prawdopodobnie bawisz się w niewinną gangsterkę, przy czym lubisz ten skromny dreszcz adrenaliny, co? — zaczął powoli, nawet nieszczególnie obserwując postawę dzieciaka, zupełnie jakby jego obojętność na niego nie działała. W zamian zaczął bezwstydnie przeglądać biurko dyrka, zupełnie jakby chciał znaleźć jakieś dowody. A może mały haczyk?
W międzyczasie młody policjant poszedł krok w krok za dyrektorem, który poprowadził ich w stronę wspomnianej wcześniej szatni. Pies posłusznie stąpał obok dwóch mężczyzn, którzy nieszczególnie dużo wymienili między sobą zdania. Dopiero kiedy pies trafił na pewien trop, który doprowadził ich do szafki Huntera, zaszczekał kilka razy na wznak tego, że coś udało mu się tam znaleźć. Anthony, bo tak właśnie nazywał się towarzysz Josepha, zmarszczył brwi i podszedł tam z psem. Szafka była otwarta, co na pierwszy rzut oka było dziwne. Po krótkim przeszukaniu jej znaleźli kolejną torebkę. Dyrektor od razu zaczął przeklinać pod nosem, potwierdzając swoją rację o łobuzerski sposobu bycia nie ulubionego ucznia. Mężczyzna sięgnął po krótkofalówkę, aby informacjami podzielić się ze swoim przełożonym. — Znaleźliśmy coś. W dodatku szafka tego Huntera wygląda na wyłamaną, zupełnie jakby ktoś się do niej włamał — przyznał, a gdy powiedział "wyłamaną" i "włamanie" te dwa słowa w zupełności nie spodobały się dyrektorowi, który od złości był już cały napuszony.
Data przyłączenia : 29/12/2019 Liczba postów : 9 Cytat : † I'm not totally useless. I can be used as a bad example. †
Temat: Re: Hurry up! Nie Sty 12, 2020 7:59 pm
– Nie wiem, czy jestem na pozycji, która pozwala mi czegokolwiek wymagać – odparł z uniesioną brwią. Spojrzał na komisarza pełnym powątpiewania wzrokiem i obserwował, póki ten nie opadł na dyrektorski fotel. Wówczas sam nieco się rozluźnił; rozplótł ręce, później oparł łokieć na miękkim obiciu, później podbródek na dłoni. Gdyby na siedzeniu naprzeciwko miał dyrektora, a nie policjanta, to pokusiłby się nawet o ziewnięcie. Nagle jednak zazgrzytało. Padające z ust gliny słowa zmyły rozleniwiony wraz z lica chłopaka, zastępując go niezbyt zadowolonym grymasem. – Nie zna mnie pan – zaczął, mrużąc nieco oczy. Ton miał opanowany, ale co uważniejszy słuchać byłby w stanie wyłapać z niego nutę złości. – Byłbym więc wdzięczny, gdyby nie poddawano mnie powierzchownej ocenie 'na oko' – końcówkę prawie wywarczał, w ostatniej chwili oczyszczając gardło odchrząknięciem. Nie podobało mu się to, że byle policjant, który ledwie wparował do środka, już go katalogował. Jakim prawem? Hunter również ocenił go w ten czy inny sposób, ale miał w sobie na tyle taktu, by tę ocenę zachować dla siebie. Zgrzytnął zębami. Później się już nie odezwał, w spokoju obserwując, jak biurko dyrektora zostaje poddane infiltracji. Wewnątrz nie zauważył nic ciekawego; jakieś papiery, spinacz do papieru, mała buteleczka z płynem, której nie rozpoznał, drobne pudełeczko... Mógłby przysiąc, że zauważył wystającą z niego prezerwatywę. Myśl o tym, że była używana przez dyrektora, wprawiła chłopaka w obrzydzeniem. Zaniepokoił go również widok teczki podpisanej swoim imieniem i z doczepionym swoim zdjęciem. Wykonano je na pierwszym roku liceum, dobrze pamiętał ten dzień. Tragiczny jak każdy inny. Z krótkofalówki padł komunikat. March drgnął w miejscu, czując, jak krew zaczyna się w nim gotować. – Nie używałem dziś swojej szafki – oznajmił, powracając do wcześniejszej, defensywnej postawy. Wiedział jednak, że jeśli Andersson i dyrektor połączą siły, to i tak nie wyjdzie z tego bez szwanku. Nawet mimo tego, że komisarz nie dawał sobie w kaszę dmuchać. – Ale to i tak bez znaczenia, co? – westchnął w końcu, przemykając dłonią po twarzy. – Jak dyrektor zepnie swoje grube dupsko, to dostanie to, czego chce.
VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
Temat: Re: Hurry up! Nie Sty 12, 2020 8:28 pm
Niemy uśmiech wkradł się na jego wargi, gdy usłyszał zdanie o wymaganiu. To prawda. Jego pozycja społeczna zdecydowanie przeszkadzała mu w takiej zabawie. Całe szczęście, że Joseph mógł pozwolić sobie na o wiele więcej, nawet jeśli nadużywał swojej władzy. Ale czy to było istotne? — Byłbym wdzięczny gdybyś zszedł odrobinę z tonu głosu, bo to nie ja w każdym momencie mogę trafić na dołek na czas nieokreślony — zauważył, nieszczególnie chcąc bawić się i z nim. Dodatkowo ta złość, która kryła się w jego głosie o czymś świadczyć musiała. Tym jednak nie zamierzał się przejmować mężczyzna. Nie raz, nie dwa użerał się ze smarkaczami, którzy myśleli, że mogą sobie trochę mocniej poszczekać, bo taki właśnie mieli charakter. Mandat w takim momencie najczęściej ostudzał ich zapał, choć czasami i taki trik nie zdawał egzaminu. W biurku nie znalazł nic szczególnie interesującego. Co najwyżej mógł wywnioskować, że od czasu do czasu mógł zabawiać się z którąś z nauczycielek lub co gorsza — uczennic. Na tą myśl mu również zrobiło się odrobinę niedobrze. Nie podobała mu się jego tusza, a wyobrażać sobie seks z kimś takim było na swój sposób niesmaczne. Usłyszawszy komunikat, a później pseudo obronę swojego rozmówcy, spojrzał na niego krótko i nieustępliwie. Nie spodobało mu się to, że komentował rzeczy, których nie powinien. Dlatego nic dziwnego, że szufladę zamknął odrobinę mocniej, robiąc mało sympatyczny wyraz twarzy. Dało się wyczuć chłód i grozę, która współżyła z nim od dobrych kilku lat. — Nie przypominam sobie abym o cokolwiek Ciebie pytał — przyznał, szybko jednak sięgając po krótkofalówkę, do której powiedział, aby szukał dalej, a po tym słowach po prostu ją wyciszył, po czym wrócił spojrzeniem na dzieciaka — Więc Hunter, ta? Kojarzę Cię. Wiem, że siedzisz w jednej, konkretnej bandzie. Widziałem Was kilka razy w okolicy. Strasznie upierdliwi ludzie. Wiedząc, gdzie mogę Cię znaleźć bez problemy mógłbym zniszczyć Ci życie, nawet bez zamykania Cię za posiadanie tego — w tym samym momencie pochwycił w dłoń torebeczkę z białym proszkiem, rzucając go w jego kierunku — Będziesz więc grzecznym chłopcem i zaczniesz współpracować, a może jednak rzeczywiście wolisz abym pobawił się w złego glinę, hmm? — spytał, dość jasno i bezpośrednio. Chłopak nie będąc głupim doskonale będzie wiedział, że nie konkretnie o aktualną sprawę tu chodziło. Całkiem możliwe, że jeśli ugra to odpowiednio, nie będzie miał natręta na swoim tyłku w postaci upierdliwego i męczącego policjanta.
Data przyłączenia : 29/12/2019 Liczba postów : 9 Cytat : † I'm not totally useless. I can be used as a bad example. †
Temat: Re: Hurry up! Czw Lut 27, 2020 4:32 am
Złość napięła mięśnie i zacisnęła szczęki. Każdy inny gliniarz już dwa razy by to zostawił i albo uznał chłopaka za winnego, albo przyswoił wersję z włamaniem i dał temu spokój. Ale nie, nie on. Hunter po prostu czuł w kościach, że przewrotny los musiał dać mu w pysk dwukrotnie mocniej, bo przecież ostatnio powodziło mu się w życiu trochę za dobrze. Ze zrezygnowaniem wtopił się w niewygodny fotel. Ręce skrzyżował na piersi w czysto defensywnym geście, a wzrok odwrócił na bok, nie chcąc dłużej walczyć na spojrzenia z panem Kurwa Nie Podskakuj Komendantem. Oczywiście, że ze wszystkich glin na świecie to akurat największy kosiarz musiał przyjechać do szkoły i zając się sprawą Marcha. Przecież nie mogło być za dobrze. Opuściły go resztki nadziei, gdy mężczyzna zaczął opowiadać o jego grupie. Brwi bruneta z automatu ściągnęły się ku sobie, a rozeźlony wyraz jedynie pogłębił. Jakim prawem mu właśnie grożono? Nie zrobił nic złego, a przynajmniej nie w czasie ostatnich kilku tygodni. Siedział grzecznie na dupie, słuchał Rose i nawet chodził to tej zawszonej pożal-się-boże przybudówki, którą błędnie nazywano szkołą. – Chce pan niszczyć życie byle gówniarzowi, bo zbyt głośno szczeka? – uniósł brew ku górze, nie ruszając się z miejsca ani o milimetr. – Mało podobne do gliny – mruknął pod nosem, bardziej do siebie, niż do komendanta. Czasami żałował, że natura nie obdarzyła go krótkim językiem i większą ilością instynktu samozachowawczego. Z drugiej strony nie był też typem, który ot tak pozwał ustawiać się po kątach, więc zwyczajnie zaryzykował. Spojrzał wpierw na rzuconą ku sobie torebkę, później na pewnego siebie faceta, z którym przyszło mu obcować. Język kliknął o podniebienie, gdy chłopak kalkulował procenty. – Mój błąd, niech pan wybaczy – rzucił w końcu, choć słowa tak bardzo parzyły go w gardło, że ledwie powstrzymał się przed splunięciem. – Będę współpracować. Ale nie chcę też dać im satysfakcji – twardy wzrok wbił w zielone tęczówki Gelbero. Mógł rzeczywiście popracować nad swoją przyszłością, by ta nie skończyła się poprawczakiem, więzieniem czy czymś jeszcze gorszym, niemniej nie miał zamiaru chować pod siebie ogona przed kimś takim jak dyrektor, czy jego pupilek. Miał nadzieję, że komendant zrozumie chociaż tyle.
VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
Temat: Re: Hurry up! Sob Mar 21, 2020 2:39 pm
Pech chciał, że mężczyzna nie był pierwszym, lepszym gliniarzem. Prawdą było, że facet z reguły nie zajmował się tego typu zleceniami. To nie była jego działka. Niemniej od czasu do czasu lubił małe urozmaicenie, a dodatkowo miał na głowie nowicjusza, któremu musiał pokazać, w jaki sposób jest najlepiej rozwiązywać takie sprawy. I wyjaśnić mu, że stosowanie się do procedur nie zawsze bywa rozwiązaniem. Życie rzadko kiedy dawało nam to, czego najchętniej byśmy chcieli. W przypadku młodego Huntera to był zwykły spokój, o który było trudno przy jego okolicznościach. Był typem osoby, która na głowie miała problemy zupełnie inne od przeciętnych dzieciaków tejże szkoły. Natomiast bogate dzieciaki nie zawsze rozumiały, skąd wynikały poszczególne problemy. Koniec końców ich oczy były przesłaniane zupełnie innym obrazem rzeczywistości. Joseph natomiast wiedział z jakiej gliny był ulepiony Hunter. Nie raz, nie dwa miał do czynienia z takimi dzieciakami. Mówił, że go znał, ale tak naprawdę raptem parę razy widział go na ulicy z jakąś paczką. Po prawdzie nie wiedział, kim byli gnojki, z którymi się zadawał. Ale zawsze warto było uderzyć w tym kierunku. Mógł jedynie domyślać się, że to będzie czuły punkt chłopaka. I miał rację. Uderzył w sam środeczek. — Nie chcę tego robić, bo za głośno szczekasz. Mógłbym, mając przy tym odpowiednie środki i nawet jeśli to "mało podobne", owszem, jednak nie sądzisz, że to banalnie proste i dziecinne? Ale zawsze mogę Ci go odrobinę uprzykrzyć, jeśli mi podpadniesz i nie pójdziesz ze mną na małą współpracę. Nie jesteś głupi, Hunter. Oczywiście będziesz miał korzyści płynące z tego, o ile się zgodzisz. Ale to Twój wybór, nie? Nawet gdybym chciał, to do niczego zmusić Cię nie mogę — odpowiedział dosyć spokojnie i wyluzowanie, choć pod samymi słowami kryła się zupełnie inna prawda. On nie miał żadnego wyboru. Z czego prawdopodobnie zdawał sobie już sprawę. Nie zdziwiło go więc to, kiedy młody mężczyzna zgodził się na małą kooperację, o której jeszcze nie miał konkretnej wiedzy. Szeroki uśmiech ugościł na jego twarzy, gdy po chłopaku doznał odrobinę skruchy, ale determinacja go przy tym nie opuściła. Doskonale rozumiał jego słowa i to, że miał ochotę odegrać się na pupilku, który najwyraźniej obrał sobie za życiowy cel dręczyć kogoś takiego jak Hunter. I z pewnością nie tylko jego. — Spokojnie. Nie mamy zbyt wiele czasu na to, abym Ci teraz wszystko objaśniał. Uratuję Ci teraz dupę i utrę nosa temu gnojkowi. Ale będziesz mi dłużny. Ten dług odbiorę sobie jutro o 16:00. Niedaleko jest całkiem w porządku kawiarnia — tam się spotkamy. Rozumiemy się? — spytał, dość dobitnie, unosząc przy tym brew w charakterystycznym geście. Pan policjant wciąż był dość wyluzowany i wtedy na takiego groźnego nie wyglądał. Choć nadal biło od niego zdecydowanie, które większości po prostu brakuje.