|
| Autor | Wiadomość |
---|
MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Unholy greed Wto Mar 15, 2022 9:04 pm | |
|
Ostatnio zmieniony przez Maleficar dnia Pią Kwi 15, 2022 11:14 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Sro Mar 16, 2022 9:38 pm | |
| Robi się NSFW.
Prawdę powiedziawszy nie zdziwiłby się, gdyby Mantis otworzył przed nim komnatę wypełnioną erotycznymi zabawkami z dewocjonaliów i innych świętości. Anielskie włosy były tylko wierzchołkiem góry lodowej, niewinnie wylegując się w oczekiwaniu na wyrwanych im ze skrzydeł długich piórach. O ile bowiem miejsca sakralne wzbudzić mogły co najwyżej litość i pożałowanie (chociaż wiara w ich domniemaną moc niektórym, nie wytykając palcami, pozwoliła na długo zachować trzeźwość umysłu), istoty swego rodzaju „święte” dla demonów były jak trucizna. Trucizna, która przy odpowiednim dawkowaniu doprowadzić mogła do ekstatycznego szaleństwa, nigdy zaś trwałych ubytków. Od tego były chrzczone miecze. Naturalnie nie stanowiło to przeszkody, raczej ciekawe wyzwanie, choć częściej, jak na załączonym obrazku, ekscytujący element pożycia. Skwaśniał na twarzy, grzecznie nie powracając do tak bezczelnie porzuconego tematu. Zyskał jedynie pewność, że tak jak i wszelakiego rodzaju pamiątki ich ostatniej schadzki, z pewnością odnalazłby i swoje rzeczy, gdyby tylko miał okazję dobrze poszukać. Miał wtedy wiele szczęścia, że nie nosił ze sobą maski. Gdyby ta wpadła w chciwe łapy Mantisa, mógłby się żegnać z wszelką nadzieją na wolność. Jako źródło i katalizator wszystkich jego mocy była dla niego cenniejsza nawet niż to dokładnie przemyślane ciało, a jej bezpieczeństwo leżało mu na sercu bardziej nawet niż własne. Mógłby oszukać, że była jak ludzka dusza tak zazdrośnie strzeżona za życia, choć nieodmiennie pozostawała jedynie kawałkiem zdobionej porcelany z odciskiem jego twarzy. Dawno nie było go w miejscu jej ukrycia – w miejscu wszystkich drzew jakie zapamiętał mogły stać już zamki, karczmy i stajnie. Powinien to sprawdzić. Wyrwać się spomiędzy długich palców, jakie Mantis zaciskał na jego szyi, ramionach, udach, całym ciele i odzyskać to, co kiedyś dla bezpieczeństwa porzucił. Okazji może nie być wiele. Chociaż był pewien, że wciąż jest bezpieczna, aktualne zakusy demona na jego skromną osobę sprawiały, że zaczynał się nieintencjonalnie stresować. Ledwie wypowiedział ostatnie słowo, gdy zadarto mu głowę i zmuszono do ponownego wlepienia wzroku w widocznie nieporuszonego gospodarza. Słowa, które teraz mogły opuścić jego usta nie wybrzmiałyby tak, jak powinny. Były też mocno ograniczone wciąż narastającą frustracją, której jego „dobrodziej” nawet nie próbował zaradzić. Przeciwstawne bieguny jego wypowiedzi i zachowania doprowadzały do głębokiej konsternacji. Czule łechtał potrzebę uwagi, jednocześnie rzucając nim jak porcelanową lalką, z której już dawno wyrósł, a której nie potrafił zapomnieć. Hannya metaforycznie ugryzł się w język, rękami wczepiając się w materiał na kolanach demona niczym spłoszony kocur. Upadł ciężko, bez wcześniejszej gracji, obijając nie jedno, lecz oba kolana na tyle boleśnie, że impet tego spotkania posłał mu impuls aż do krzyża. Jego twarz straciła na urodzie, wykrzywiając się w pobudzonym do pyskówki grymasie, który jednak nie zaowocował ani jednym nieprzyjemnym słowem, jakie miał ochotę mu zaserwować. Był dość pojętnym uczniem. Im więcej włoży w zaprzeczanie Mantisowi, tym więcej na tym straci, a kilka siniaków nie było wartych nawet uncji energii jaką mógłby teraz zmarnować. Grymas szybko przerodził się w czuły uśmiech, gdy przysunął się między jego rozchylone nogi, znacząc pocałunkiem to samo miejsce, w które jeszcze przed chwilą wbijał pazury. - Zakochałeś się? We mnie? – Pieprzenie. On i miłość? Gdyby wcześniej nie nasłuchał się o tym jak chciwi i zachłanni są głębiańscy Panowie, może i dałby się omamić. Ale domeną demona nie było tkanie słodkiej, pajęczej nici pełnej kłamstewek i ułudy. Był wirtuozem słowa i lubił mielić jęzorem bez potrzeby, ale on nie znał pojęcia miłości. Ściągnięte z ludzkiej trzody celebracje i nawyki wychodziły głębianom jak sztuka pięciolatkom. Miłość interpretowali zdecydowanie przeceniając jej znaczenie. Nie unosząc ciała sięgnął do jedwabnej wstążki pasa, którym Mantis związywał spodnie. Nie planował w niczym punktować – jeszcze się dupek rozochoci i zmieni plany, a już wybitnie nie na rękę było mu iść tropem jego oczekiwań. Wiązanie po wiązaniu, jak gdyby od niechcenia, rozpakowywał demona z jego jedwabiów zerkając na niego spod rzęs. - Niepewnym możesz bić dobijanego targu ze swoimi zaplutymi skórnikami. Tu i tak zrobisz to, na co masz ochotę, czyż nie? – Przytulił się policzkiem do wnętrza jego uda, układając głowę jak mały piesek zapatrzony z swojego właściciela. Ostatnimi ruchami dłoni rozsupłał i węzeł na biodrze, rozluźniając materiał na tyle, by swobodnie odwinąć go na bok krzesła. Ciężki w słowach i obyciu Mantis pomimo wszystkich tych zapewnień nie był nawet w połowie drogi do wzwodu. Hannya mógł to śmiało uznać za policzek wymierzony w samoocenę. Miał nadzieję na to, że sam jego widok w tym stanie i słodkie słówka starczą za afrodyzjak, ale nauczył się już, że życie nie bywa łaskawe. By coś osiągnąć musiał wziąć aktywny udział w zabawie. To już nie były te czasy, gdy spojony pod kurek demon działał szybciej niż pojedyncza myśl. Zwilżył językiem usta, koniuszkiem przesuwając z powrotem po zębach. Musiał wyglądać jakby intensywnie planował coś niegrzecznego, bowiem ta sama dłoń, która wcześniej rozwierała jego szczęki teraz złapała go sztywno za żuchwę i nacisnęła kciukiem na górny łuk warg. Odsłonięty kieł mokro zalśnił w świetle świec, a ostrzeżenie zawisło w powietrzu. - Zatrzymaj mnie raz jeszcze, a sam będziesz musiał się sobą zająć – warknął, wbijając ostre spojrzenie w złote, przymrużone oczy. Nie był amatorem i nie robił tego od dzisiaj. Może i nie posiadał bogatego cv seksualnych partnerów jak na swój wiek, ale został już wyegzaminowany przez obecnego tu dupka, do którego najwyraźniej dochodził fakt, że miał powody ku temu, by czegoś go pozbawić. Nieco agresywniej pochylił się nad nim, wysuniętym językiem przesuwając po j e s z c z e zwiotczałym penisie, końcówką nosa rozsuwając pominięty kawałek złożonego wiązania odzienia demona. Spuścił wzrok, nie chcąc teraz widzieć twarzy swojego kochanka, niezależnie od tego czy wciąż gościło na niej znudzenie, czy może przeradzało się ono już w napiętą ekscytację. Jedną dłoń ułożył przy twarzy, na pachwinie demona, kciukiem masując kawałek odsłoniętej, fioletowej skóry. Drugą pomagał sobie, chwytając go palcami od spodu, by unieść nieco narząd. Usta przytulił do główki, by po krótkiej chwili modlenia się nad nią wreszcie je rozewrzeć i wpuścić Mantisa do środka. Końcówkę penisa ułożył sobie na języku i dopiero wtedy uniósł wzrok na twarz partnera, wyginając się w cwaniackim uśmiechu. Z braniem w usta było jak z chodzeniem – ciężko było zapomnieć jak to się robi nawet po „chwilowej” stagnacji, jakiej na własne życzenie się dopuścił. Poruszył kilkukrotnie głową, wysuwając język i otulając nim trzon od spodu, wyraźnie starając się o to, by demon pokazał mu się w całej swej okazałości. Kciukiem wciąż masował pachwinę, zaś palcami od spodu przesuwał po miękkim, zdecydowanie delikatniejszym niż reszta ciała fałdzie skóry. Stopniowo, ruch po ruchu, liźnięcie po liźnięciu, Mantis twardniał pod czułą opieką Hannyi. Przyjemnie pęczniał mu w ustach, gdy ten brał go nieco głębiej, chwytając podstawę prącia pomiędzy swoje długie palce. Zębów nie użył ani razu, udowadniając że potrafi być grzecznym chłopcem jak tylko mu się na to pozwoli. Cierpliwość była ostatnią cnotą, która opuściła jego ciało, ale dzięki temu wreszcie doczekał się możliwości wzięcia go głębiej w gardło, z której też bez ociągania skorzystał. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Sob Kwi 16, 2022 1:20 am | |
| Każdy najmniejszy element wyposażenia tego domu - od tapet, przez meble, ceramikę, rzeźby i obrazy, po sztućce i zabawki erotyczne - musiał być albo skuteczny, albo przynajmniej piękny. Czyli arogancko posiadać przynajmniej jedną z dwóch głównych cech ich właściciela. Oraz okazjonalnie i przez przypadek parę innych, jak łatwość wywoływania bólu i generalnego niepokoju czy chociażby trwanie w artystycznym, wręcz romantycznym nieładzie niemającym nic wspólnego z brudem… Całe otoczenie i jego równie martwy w środku Pan o każdej porze dnia wyglądali jak zawieszeni w oczekiwaniu na narysowanie portretu. Nawet teraz, kiedy rozsiadł się jeszcze wygodniej na krześle z wysokim oparciem, w utopionej w parodii Słońca jadalni, wyglądał jak jeden z tych, których w obecnych Ziemskich czasach w ogóle stać było na obraz. Wyraz jego twarzy zdradzał, że faktycznie czuł się jak miotające bezbronną zabawką znudzone dziecko. Że jest zadowolony ze swojego bezczelnego zachowania i nieskruszony po wielokroć by je powtórzył - i w gruncie rzeczy nawet nie dlatego, iż czuł się bezkarny i wiedział, że nie spotkają go z tego tytułu konsekwencje, ale dlatego, że czuł potrzebę udzielenia bardzo poważnej lekcji. Mianowicie branie go pod włos niosło wymierne skutki tylko wtedy, kiedy dotrzymywało się słowa… I nawet jeśli mniejszy demon mógł mieć w planach zaprzedanie moralności za kilka cennych dni życia spędzonych na przemyślenie planu ucieczki, to Mantis zamierzał utrudnić mu to najbardziej jak się dało… A wręcz posługując ogromną dumą tego młodziutkiego stworzenia uczynić realizację planu niemal nie do udźwignięcia niemożliwą. Chciał wywołać w Hannyi silne emocje, jak zwykłą dziwkę wsmarować go w podłogę butem tak uporczywie wolno, by ten boleśnie odczuł każdy centymetr drogi swojego upodlenia, jednocześnie robiąc to na tyle elegancko, by tamten do ostatniej chwili miał jeszcze nadzieję, że dzięki swojemu sprytowi i zaradności wyjdzie z tej sytuacji cało, a może nawet zwycięsko. Chciał widzieć jak pod naporem frustracji i urażonej dumy maska uległego psiaka pęka i pokazuje prawdę, a on powalony na kolana znowu zaczyna szczekać - wtedy mógłby z czystym sercem złapać go za gardło, przewalić na stół tam, gdzie było jego miejsce i zrobić z nim to, co miał już sto lat temu. I zdecydowanie nie był tym rozpalający seks. Czuł, że już prawie mu się udało, już muskał pozornymi końcami palców jego napiętą skórę i rwał ją pazurami, widząc jak śliczna buzia traci wyraźny kontur od rozlewającego się po ciele bólu, ale… Ale. Po sali nie potoczyło się nawet jedno biedne, więdnące w ustach i zduszone zębami wyzwisko. Jasnowłosy demon nawet nie sapnął wymownie okazując przynajmniej wizualny bunt - jedynie wspiął częściowo na swojego oprawcę i otarł o niego jak kocie przywołując na buźkę jakby niepomny poczynionej w jego stronę agresji uśmiech. Ukradł go zapewne samemu Mantisowi, któemu mina wyraźnie zrzedła, choć tym razem nie na rzecz irytacji, ani znużenia - pół-demon zaczął go po prostu uważniej obserwować. A kolejne słowa jego zabawki już nie docierały do niego, a wręcz wsiąkały w jego skórę rozlewając się pod nią przyjemnymi plamami ciepła. Zwłaszcza w miejscach, w których ich ciała się choćby pośrednio stykały. Nie wierzył mu, w jego osławioną w niektórych kręgach Głębi miłość, która każdego szczęśliwca kosztowała życie. No, prawie każdego. Znalazł się tylko jeden, który umknął nieuniknionemu - i choć po długim czasie przeznaczenie zawisło w końcu nad jego śliczną głową, to było - nawet mimo wyraźnego rozkazu i życzenia Mantisa - nierychliwe i bardzo opieszałe… A kochał go. Naprawdę. I pewnie tylko dlatego nie kazał sobie jeszcze przynieść wina do kolacji i nie zatrzymywał zgrabnej dłoni sięgającej wstążek przy jego spodniach. Godząc się tym samym, by choć na moment zamienić miejscami i samemu stać się czyimś posiłkiem. Wstążka po wstążce. Ugłaskiwany i usypiający dotąd trzymającą stery chęć mordu, budząc raczej głód wrażeń, niżeli mięsa. Oglądający jak odcienie ich skór pasują do siebie, jak miękko policzek ugina się przytulony do jego uda, jak białe włosy ześlizgują się z ramienia Hannyi, kiedy ten porusza się z kocią gracją, a zawiązane tylko na słowo honoru ubrania rozbudzają wyobraźnię i wspomnienia. W końcu znał dokładną mapę ugryzień i malinek, jaką na nich zostawił i obecnie, widząc tylko część apetycznego torsu, ramię i kark, był pewien, że nie pozostał po nich żaden ślad… Nie towarzyszył temu smutek czy nostalgia, ale paląca potrzeba zmiany tej sytuacji, choć może jeszcze nie teraz. A już sama myśl, że chciałby to zrobić bliżej nieokreślone później była czymś, czego nie planował i co dawało chwilowy gwarant dłuższego przeżycia jego rozkosznie zmysłowemu i nieugiętemu absztyfikantowi. Złotoustemu, który mówił dokładnie to, co kochankowie chcieli usłyszeć i dokładnie tak, jak najlepiej połechtało ich Ego. I nawet jeśli kochanek zdawał sobie z tego sprawę, to nadal słuchanie tych pochlebstw było wciąż i nieustannie czystą przyjemnością. Choć jeszcze nieseksualna, bo dotąd żaden niegrzeczny dreszcz nie przebiegł po kręgosłupie Mantisa i po stanie jego ciała Hannya też się tego domyślił. Nie ostudziło go to, choć gnąc śliskim ochłapem jęzora pełne wargi i zostawiając na nich wilgotny ślad, udostępnił też do widoku budzące pewne obawy kły. Owszem obawy, bo nawet jeśli takie zachowanie nie przyniosłoby szczególnie przyjemnych rezultatów i zapewne raz na zawsze zakopało wszelkie istniejące możliwości na intratny układ z Mantisem na ich miejsce przynosząc tortury i nierychłą śmierć, to… Właśnie Hanka był tym typem stworzenia, które mogłoby dosłownie odgryźć mu penisa tylko po to, by zniknąć z tego świata pamiętając jako ostatnie prócz bólu jeszcze triumf i słodką nutę odzyskanego honoru i szacunku do samego siebie. Dlatego też dłoń zadziałała pół-demonowi szybciej niż dokładniej skrojona myśl i pochwyciła go ostrzegawczo, palcem kosztując choć trochę miękkości ust, które miał dostać w prezencie na dłuższą i wyjątkowo głęboką chwilę. Kochanek zdawał się to wyczuć i w lot złapał aluzje, wybierając warkot za swojego mediatora. Warkot i wywołane nim wspomnienia, kiedy jego gorący oddech nawet przy okazywaniu złości opadał na wrażliwą skórę. I podziałało, a spuszczony z teoretycznej smyczy Hannya zadziałał instynktownie. Znowu jakby sto lat jego zawieszenia w rzekomym niebycie nie istniało, a obaj dopiero wstali po uzdrawiającym śnie i znowu olali śniadanie na rzecz zjadania siebie nawzajem. …i to jeszcze w sposób, który się młodemu demonowi podobał… Dopiero wtedy śliska jaszczurka nowej i całkiem świeżej emocji czepiajacej się jego ramion i lędźwi najpierw lekko spięła odczuwalnie jego mięśnie, by po wszystkim rozluźnić je tym mocniej, przyjemnie wtapiając go w obicie siedziska. Dłoń, która posłała Hance ostrzeżenie teraz przeniosła się na tył jego głowy i lekko zatopiła w miękkich i według polecenia pachnących różami włosach. Czuł Go cały tak mocno, jakby wszystkie nerwy jego ciała skupiły się poniżej podbrzusza i łasiły się do masującej pachwinę dłoni oraz gorących ust, podczas, gdy oziębły dotąd Mantis przymknął oczy do połowy i cieszył oczy nieprzeciętnie przyjemnym widokiem. Mieszanką absolutnego fałszu, przewijającego się w najmniejszym drgnieniu ciała walczącego o życie Hannyi oraz jakiejś dziwnie nostalgicznej czułości, z jaką ten zajmował się jego ciałem. Tej faktycznie działającej na zmysły. Jakby nie zapomniał j a k ma to robić, by wybić smętnemu i nabzdyczonemu Panisku resztki myśli z głowy, by dopiero zręcznym językiem uformować je w nowy, bardziej odpowiadający sobie kształt. Swój kształt. Sam sobie ze wszystkim radząc - zbierając uwagę i krew krążącą po granatowym, połyskującym światłem ciele i skupić ją tam, gdzie chciał najbardziej. Klęcząc na ziemi w rozchłestanych jedwabiach, przy stole, na którym przez ich krótką gierkę panował nieporządek, z motywacją wymalowaną na twarzy i całkiem przekonującą swobodą, którą okazywał od momentu, w którym jasnym - oraz całkiem sztywnym i twardym - okazało się, że Mantis nie pozostał obojętny na jego wdzięki i mistrzostwo w fachu, którego niejeden i niejedna mogliby mu szczerze pozazdrościć. W końcu doprowadzenie Mantisa do posapywania oraz przyjemnego i tłamszenia w palcach miękkich, białych jak śnieg włosów nie było znowu takie proste. Samo osiągnięcie stanu takiej gotowości wymagało wypadkowych, które w takim padole jak ta smutna kraina gromadziło się w jednym miejscu - lub jednym ciele - bardzo niewiele. Dlatego czekanie sto lat na kolejny widok Hannyi zatapiającej się w swojej pracy tak głęboko, że końcem nosa łaskotał wrażliwą skórę pod pępkiem pół-Demona nagle wcale nie jawiło się jako specjalnie długi czas… Zwłaszcza, że to zamiast śmiechu wywoływało przyjemny, okazujący zadowolenie syk i sprawiło, że uczynna dłoń Pana pomogła Hance odrobinę szybciej pokonać resztę dystansu, sprawiającego, że połaskotały skórę i jego usta… Tym razem pełne. Ruszał się przyjemnie, niestale, nie dając się sobą znudzić czy wpaść w trans budzący uczucie podobne do rutyny. Ciągłe reagowanie na jego zmienne tempo i niepowtarzające się pieszczoty doprowadzało Mantisa do kilku szarpnięć biodrami, kiedy odczuwalnie bardziej sfrustrowany i stęskniony niż być chciał, łaknął na nowo znaleźć się głęboko w ciepłych i niemożliwie miękkich ustach. Już wtedy oddychał ciężej i głębiej, jakby miechy jego płuc powiększyły się dwukrotnie, by udźwignąć gorąc rozwalający się po jego ciele jak diabeł tasmański, burząc spokój i stałość myśli. Burząc też kilka barier, sprawiając, że przyjemne ciarki biegały już nie tylko po jego plecach i udach, ale sięgały też podbrzusza, nad którym pochylał się wiernie zapamiętały w dawaniu przyjemności kochanek. W końcu obserwacje ustąpiły miejsca całkowitemu oddaniu pod pazurzaste dłonie i potylica Pana Modliszki w końcu dotknęła wysokiego oparcia krzesła, a złote oczy zniknęły za kotarą powiek. Dłoń nie odpuściła, nadając tempa i pomagając kochankowi odczytać potrzeby jej właściciela, podczas gdy ten mruczał głęboko, doprowadzając do drżenia nawet zastawę na stole, a już tym bardziej zajmujące się nim usta, które obrywały przyjemnym zastrzykiem z wibracji… W powietrzu zapach róż mieszał się z elektryzującą i podnoszącą włoski na ciele wonią ozonu, która tak jak burzy towarzyszyła obecności magii - a ta małymi, złotymi wyładowaniami biegała po skórze Hannyi, ukazując ostateczne zatopienie Mantisa w przyjemności i pasji. Nic z tych pięknych światełek nie mogło nakarmić głodnej energii istoty, ale dla Niego czarownik mimowolnie przygotował inną przystawkę w ramach nagrody za starania. I jakby w hołdzie jego pracy grzbiet demona wyglądem przypominającego galaktykę giął się jak u zadowolonego i rozpalonego kocura, a odczuwalne i długo wyczekane pulsowanie w ustach i pod dłonią zwiastowało, że znalazł się bliżej mety. On i… Odbiorca jego obscenicznych amorów. A chwilę po tym Pan Domu rozsunął nogi nieco szerzej, pozwalając Hannyi na większą wygodę i dając mu nieco miejsca oraz nieco… Ciepłego posiłku, na który pewnie latami nie mógł specjalnie liczyć. Przytulił go do siebie agresywniej, choć niespecjalnie bezczelnie, spinając się cały akurat kiedy język jasnowłosego odwalał mu popis życia i zaczynał autentycznie doprowadzać do szału. Jedwabie nawet najbardziej śliskie i jedynie ledwo zarzucone na jego ciało irytowały i uciskały, a krzesło było nagle nieznośnie twarde, kiedy ograniczało jego ruchy do jedynie wygięcia w łuk i gwałtownego dojścia, bez pozwolenia na odsunięcie się amanta choćby o milimetr. Mocno i intensywnie doświadczył go ten nieplanowany orgazm, podczas gdy mocno i znajomo przydymione dziką przyjemnością ślepia spotkały się z oczami jego ofiary. Najprawe jakby tych stu lat kompletnie nie było, a oni znowu zamiast śniadania jedli siebie nawzajem… Palce odpuściły nacisk, a śliskie włosy wysunęły się z nich i miękko opadły Hannyi na plecy, przy akompaniamencie bardzo głębokiego i pełnego ulgi westchnienia, zwieńczonego ostrym szlifem z niskiego pomruku. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Pon Kwi 18, 2022 1:36 am | |
| Ewenementem było to, że Mantis rozpływał się i tężał dokładnie w tej samej chwili. W pełni oddany pod troskliwą opiekę kochanka jedynie siedział i przyjmował, przekazując mu pełną kontrolę nad sytuacją. Tak, rękę przesunął na jego głowę i pokazywał co lubi, jednak niezbyt był w tym pomocny. Hannya przecież już do wiedział. Z perspektywy osoby trzeciej mogło wydawać się, że wyznacza tempo, czy głębokość, jednak tak naprawdę do Hannya uczynnie przejął na siebie rolę dyrygenta. Przyjmowanie nigdy nie stanowiło dla Mantisa wyzwania. Z wiekiem coraz mocniej go rozpieszczano, studząc tym samym jego destrukcyjne zapędy w pozornym poczuciu tymczasowego bezpieczeństwa. Fioletowoskóra tykająca bomba, która miała wybuchnąć tu i teraz, przytrzymując go w miejscu niczym imadło. Hannya zakrztusił się, wciskając paznokcie w napięte, choć ochoczo rozchylone uda demona. Mógł się tego spodziewać, pamiętając że ostatnim razem skończyło się to bardzo podobnie i chociaż nie był z tych, co lubili połykać, zmuszony nie miał innego wyjścia. Odkasłując przełknął wszystko kilkukrotnie, wreszcie odsuwając się gdy nacisk dłoni ustąpił. Twarz ponad nim nie pokazywała już ani odrobiny znudzenia, nie. Mantis ciągle zdawał się topnieć. Niczym kawałek lodu wystawiony na słoneczne promienie w zenicie rozlewał się na całym ciele od głowy aż po pięty, chociaż jego oczy wciąż patrzyły z uwagą. Czy go właśnie oceniał? Wpatrywał się dłuższą chwilę wzdychając i pomrukując niczym najgorszego sortu wyciągnięty z mrocznych bajek potwór, chociaż wciąż przystojna twarz już nie zdradzała oznak gniewu. Hannya zaciągnął rękaw narzuconej na niego po kąpieli szaty i przetarł usta, ukradkiem wypluwając w materiał resztki ejakulatu z języka. Nie odrywał przy tym wzroku od hipnotyzujących, złotych tęczówek demona. Bardzo długo nie przerywał napiętej ciszy zalęgłej pomiędzy nimi, aż w końcu nie wytrzymał, dając ujście swoim wieloletnim nawykom i traumie po tak długim czasie odosobnienia. - Nie żal Ci będzie stracić potencjalnych możliwości powtórzenia tego? – Martwy nie przysłuży mu się tak, jak mógłby przysłużyć się żywy. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego jak bliski był zakończenia życia. Gdyby tylko wiedział jak niewiele dzieliło go od bycia rozsmarowanym po stole, może i by się nawet przestraszył. Na szczęście myśli te już opuściły głowę jego dobrodzieja, czyniąc miejsce zupełnie innemu ich rodzajowi. Ręką, którą zdjął z mantisowego uda pomasował się na wysokości jabłka adama. W momencie szarpnięcia nim jeszcze nie był gotowy, by przyjąć go dalej, toteż pierwsze uderzenie w tył gardła sprawiło mu mocny, wciąż utrzymujący się dyskomfort. Nie był byle mazgajem, by czynić teraz demonowi wyrzuty, bowiem raz, że był to swoisty komplement (nie można mu się jednak oprzeć!), a dwa, że doskonale wiedział, za jaki czas mu przejdzie. Przecież, jak już było wspomniane, nie był w tym amatorem. Drugą ręką przejechał po materiale spodni Mantisa, który wciąż ukrywał twarde, napięte udo. - Gdybyś miał mądrego doradcę, zgodziłby się ze mną. To nie będzie zły układ i bardzo na nim skorzystasz, a i będziesz miał z tego więcej frajdy. – Miejsce pomiędzy jego nogami nie było w żaden sposób uwłaczające – to świadomość że nie sam je sobie wybrał irytowała go najbardziej. Rodzaj ubezwłasnowolnienia, któremu poddawał się bez najmniejszej na to ochoty. Hannya nie potrafiłby sobie wyobrazić, by kto inny mógł tak skończyć, chociaż sam nie wiedział, czy Mantis należy do monogamistów, czy raczej wszystko mu jedno. Nagle zaciekawiła go myśl, na co ten pozwalał innym, chociaż nie mógł przemóc się, by ubrać ją w słowa i pokazać światu. Dupek jeszcze pomyśli, że mu zależy... Cokolwiek. Hannya odchrząknął raz jeszcze i jeszcze raz. - Jeżeli nie masz nic przeciw, chętnie czegoś bym się napił. – Czarty wciąż nie pokazały się w pomieszczeniu i tylko skończony ignorant nadal sądziłby, że na stole brakuje jedzenia. Ono nigdy nie miało się tam znaleźć... A przynajmniej nie teraz. - ...I ubrał. Zimna podłoga z wilgotną szatą nie przynależą do siebie. Jeżeli nadużywam gościnności, powiedz tylko słowo, a wyjdę – dodał, nie mając nawet nadziei, że demon się na to nabierze. Musiał jednak próbować, żeby móc spojrzeć na swoje własne odbicie. - Wiesz co... Z tej perspektywy wyglądasz strasznie. Jesteś wysoki, więc pewnie na wiele istot patrzysz z góry i wcale im się nie dziwię, że tak szybko spuszczają wzrok. Pod tym kątem mrużysz oczy jakbyś kogoś oceniał w skali zdatności do wypatroszenia. – Przechylił głowę, samemu przyglądając mu się oceniająco. Gdyby nie okoliczności, być może byłby jednym z tych stworzeń, co z trwogą schodzą Mantisowi z drogi. Ciężki charakter mógłby być co prawda przeszkodą, jednak będąc poza pewnymi kręgami być może nie miałby okazji nauczyć się takiej swobody okazywania niezadowolenia. Być może nawet ugiąłby przed nim, o zgrozo, kark! |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Sob Kwi 23, 2022 1:36 am | |
| Im bliżej było końca, tym więcej barier bezpieczeństwa puszczało, zniewolonych i trzymanych za mordy przez przyjemność. Słodkie spełnienie odgrywane i odśpiewywane mu przez utalentowane dłonie i usta wreszcie gasiło przynajmniej tymczasowo gorący ogień złości i chęci do zemsty - zwłaszcza, że z czołowym artystą tej sceny był zespolony już lata temu... I ich tempo było idealnie dograne. Każdy z nich dokładnie wiedział co zrobić, by ugłaskać tego drugiego i tym razem ofiarą manipulacji stał się sam Pan domu. Wygłaskany, lśniący od śliny, rozpływający się i twardniejący w tej samej chwili - nawet jeśli w pełni świadomy celu Hannyi i impaktu całego zabiegu na jego ostateczną decyzję i tak poddał się chętnie, zgarniając z aktu jak najwięcej przyjemności. Zwłaszcza, kiedy na poły z tłumionej za długo ekscytacji i czystej złośliwości docisnął go do siebie i zmusił do spicia wszystkiego czego demon sobie nawarzył. Nadal był na niego zły, nadal gorąco robiło mu się już na myśl o tym, co mógłby mu zrobić, kiedy fakt czy ten dożyje poranka nie będzie miał znaczenia, ale jakby odwlekł to w czasie… Teraz białe włosy przesypywały mu się przez palce, blada skóra pachniała różanym mydłem, wargi były aż czerwone od maltretowania ich, a śliczne oczęta schowane bezpiecznie pod dachem z jasnych długich rzęs - przydymione od wysiłku. Lubił ten widok. Polubił już lata temu nawet tę uroczą chrypkę, która łapała Hannye zaraz po zakończeniu zabawy i trzymała się go, kiedy leniwie zbierał do kąpieli lub posiłku. Potem było lenistwo… I znowu seks. I tak w kółko. Dlatego tak znajomo wyglądał na podłodze, przyłaszony i… Z pazurami wbitymi w jego odsłoniętą skórę. Bestialsko i jawnie świadcząc o bezsilnym bunce wobec procederu, jaki się na nim cyklicznie wyprawiał (o ile cyklicznym była stuletnia przerwa). Jednak akurat teraz pozostawione po nich drobne ranki dodawały tylko pikanterii i spodobały się Mantisowi. Zwłaszcza, że ten ledwie skubiący go ból przyjemnie wymieszał się z orgazmem i nadał mu zadziornego szlifu - właśnie takiego, jaki reprezentował sobą w całości tkwiący przed nim na kolanach demon. Puścił go po dłuższej chwili, pozwalając odsunąć się i przyglądając jak ten nawet mimo życia przy ludziach, żywotem gorszym od psa, nadal nie utracił czegoś, co rzucało się w oczy od pierwszej chwili. Gracji. Poruszał się z gracją nawet ścierając spermę z ust. To jak klęczał, nawet na obolałych kolanach, to jak wyginał grzbiet, jak naturalnie odrzucał włosy na ramiona i przejeżdżał palcami po wargach. Erotycznie. Zmysłowo. Nawet niebezpiecznie onieśmielająco, co było jego (chyba bezwiednym, a być może nie) sitem odsiewającym silne jednostki od słabych. Odstraszał tych drugich, to na pewno, ale nie siłą, raczej czarem, wyglądaniem jak zbyt wysokie progi na za krótkie nogi. Nawet, jeśli ostatecznie okazywał się tchórzem. Pociągającym i błyskotliwym tchórzem. Mantis dopiero teraz mrugnął, przestając przeszywać go spojrzeniem aż do dziury po dawno utraconej duszy i nabrał głebszego wdechu. Mierzenie się spojrzeniami budziło w nim ochotę na więcej. Na wyciągnięcie jeszcze większej ilości mrocznego potwora z bajek na zewnątrz. - Jeśli znowu spróbujesz uciec to i tak te możliwości stracę - skwitował w pierwszej chwili z nikłym uśmiechem, już prawie-prawie takim jakby mimo gorących i głębokich starań jednak wciąż nie jest przekonany. I że tego wieczoru Hannya prócz penisa będzie miał też w ustach jabłko. …jako wyciągnięta z ognia pieczeń. Oderwał wreszcie grzbiet od wysokiego drewnianego oparcia i pochylił się znacznie, sprawiając, że nawet w malowniczo utopionej w świetle jadalni jego cień padł mocno na drobniejszą postać klęczącą u jego stóp. Drogie ubrania syknęły, kiedy oparł się przedramieniem jednej ręki o udo, a drugą ułożył na dopieszczajacej go dłoni, badającej twardość mięśni pośrednio przez materiał. Wtedy wysyłając dwa całkowicie sprzeczne sygnały oparł gładkie paliczki o wrażliwą skórę pomiędzy kostkami Hannyi i mówiąc zaczął ją subtelnie i z wyczuciem pocierać. W górę i w dół. Wywołując subtelne, ale przyjemne rewelacje w żołądku. I wspomnienia. Zwłaszcza wspomnienia. - Pozwolę sobie nad tym pomyśleć, a tobie jeszcze mocniej o to pozabiegać - jak pójdzie za łatwo nie będzie zabawy, co? - Uśmiechnął się pod nosem i tylko chwilę pozwolił sobie na rozkojarzenie, wpadając na ciekawy pomysł na fali festiwalu zaspokajania swoich potrzeb, po czym uniósł głowę, a wraz z nią wolną dłoń, którą pstryknął dwa razy. W tej chwili jeden z niespokojnych kłaków wpadł do jadalni - bardzo chaotycznie, ale za to niespotykanie cicho. - Te z trzeciej półki. - Odparł jego Pan enigmatycznie i mało zrozumiale, ale Czart bez zwłoki wyleciał z powrotem do kuchni przez te same drzwi i na moment zostawił ich z powrotem samych. Dopiero wtedy zapewne ukochany i ulubiony teraz wzrok Mantisa skupił się z powrotem na jego niewdzięcznej zabawce, która wreszcie wróciła do domu. - Doprawdy? Tak sądzisz…? I na dodatek jesteś jednym z naprawdę niewielu istot, które wiedzą, że faktycznie mogę kogoś tak oceniać. - Ostrym pazurem na kciuku pogładził jasnowłosego po policzku. Swoją drogą miejscu, w którym znajdowały się jedne z najbardziej miękkich mięśni i skórek, które przyjemnie szybko przechodziły przyprawami. - Ale moje menu jest bardzo wysublimowane i z natury jestem raczej wybredny. Ty z kolei z tej perspektywy i z tak zawadiackim i swobodnym wyrazem twarzy wyglądasz, jakbyś pomimo obaw o własne życie, kładł je w każdej sekundzie na szali w walce o ostatnie słowo i przyznanie medalu twoim racjom. Taki piękny… I taki niezdecydowany… I mówisz mi takie słodkie rzeczy, dokładnie wiesz co lubię słuchać. Dlatego w nagrodę będziesz mógł się napić… Ostatnie powiedział schodząc tonem głosu przyjemnie niżej, sprawiając, że tembr widocznie wprawia w drżenie jego własną krtań. Aż pewnie kusiło żeby ją przegryźć i uciec… Dokładnie słyszał czarne stopy biegnące z zamówieniem i docierające już do drzwi, więc chwilę po jego wypowiedzi kłak faktycznie pojawił się przy stole z butelką… Czerwonego wina. A jakże, Mantis widocznie zapomniał co gasiło pragnienie i rozpieszczało gardło, i zamierzał jeszcze z wdzięczności przeorać je alkoholem. Na jego litość przynajmniej nie byle jakim, ale jeszcze nie uchylał rąbka tajemnicy. Wyprostował jedynie plecy chwytając za odkorkowaną usłużnie butelkę i przysuwając bliżej sporą czaszę napełnił ją do połowy. Wyglądał na kompletnie nie zażenowanego tym, że siedział z klejnotami na wierzchu i władcą tych klejnotów pod stołem, ale do tego Hannya po maratonach seksu dosłownie wszędzie pewnie zdążył się pewnie przyzwyczaić. W okolicy rozszedł się słodkawy zapach głębiańskich miodowych winogron, które potrafiły być pikantne na końcu, co czyniło spożywanie wina z nimi zupełnie innym przeżyciem, niż raczenie się ziemskimi popłuczynami. Dodatkowo bukiet dopełniła słodka nuta czegoś podobnego do kwiatowego pyłku i jakaś bardziej metaliczna, pachnąca jak ziemskie miedziane monety. Mantis ujął czaszę w dłoń, a tą, którą cały ten czas głaskał palce demona, znowu złapał go za szczękę - tym razem mniej brutalnie, a zdecydowanie bardziej władczo. Miał się ugiąć, bo chciał, a nie z czystego strachu. - Otwórz usta. Skoro cię już nakarmiłem, to teraz trochę cię napoję. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Sob Kwi 23, 2022 11:42 pm | |
| Ależ on był monotematyczny. Jakiego tematu by z nim nie rozpocząć, ciągle i ciągle powracał tylko do jednego. Mógłby już sobie opuścić to „co by było gdybyś stchórzył”, ponieważ stawianemu przed tym pytaniem demonowi coraz trudniej było wynaleźć niepowtarzające się wymówki. Chciał już przejść dalej, dogadać nowe szczegóły tej sytuacji i wywalczyć sobie jak najwygodniejsze miejsce. Nie lubił być stawiany w sytuacji ciągłego zagrożenia, jakie niosły ze sobą zmienne humorki jego gospodarza, dlatego odrobina względów byłaby mu mocno na rękę. - Jeżeli znowu spróbuję uciec, zawsze możesz połamać mi nogi. – Zaryzykował ostrożnie, niedowierzając temu, że w ogóle to zasugerował. Przecież doskonale wiedział, że próba zostanie podjęta i liczył na to, że tym razem skuteczna po całości – owocując nie stuletnim ukrywaniem się jak szczur w kanale, a wolnym życiem w biesiadzie, jakie sobie obiecał. Nie wyglądał jakby rozumiał każde słowo, które uciekło Mantisowi. Ten czasami plótł zbyt kwieciście, zapominając się w sednie całej wypowiedzi, przez co obietnica napitku była dla niego jedynie konfundującym zlepem słodkich słówek. Nie zareagował przeto zbyt entuzjastycznie, skupiając się na tym, by nie umknęły mu kolejne zapowiedzi. Widok butelki oraz dłoń sztywno trzymająca go za twarz były dopiero czynnikami, które odkryły przed nim plany na kolejną małą zabawę. Nie umiejąc sprecyzować podstępu otworzył usta posłusznie i dał sobie przychylić do nich czaszę. W końcu sam o to poprosił. Demon pomimo ogólnej ogłady nie zadbał o to, by mógł wypić wonne wino w spokoju, dlatego nie mogąc zamknąć w ustach całej treści, odczuł jak niewielka część skapuje mu po brodzie aż na wychylający się zza połów kąpielowej szaty tors. Ta zakwitła winnymi magnoliami rozsiewając dookoła słodki zapach miodu i metaliczną woń miedzi. A on pił. Pił posłusznie, trzymany sztywno w okowach dużej dłoni, ze srebrną czarką przechylaną coraz bardziej ku niemu. Pił tak, jakby do tej pory umierał z pragnienia, chociaż to nie on nie mógł się oderwać, zachłannie przyklejony. To czarka nie mogła odstąpić, bowiem dzierżący ją demon wcale nie przejawiał samarytańskiej dobroci względem głodnych, spragnionych i nieodzianych. Nie... On właśnie przechodził to sugerowanego mu tak niedawno tuczenia. Napełniał Hannyę niczym karafkę, chociaż jego dziwaczna zachcianka była dla demona niezrozumiała jak poczynania ich pierzastych przyjaciół. Odsunął głowę od ręki, gdy już wypił wszystko. Dopadł go kaszel tak natarczywy, jak zachłannie musiał opróżniać naczynie, przez co przez chwilę ciężko było mu złapać oddech, a w głowie szumiał mu cały wodospad. Mantis wydał się tym zdecydowanie zbyt ukontentowany. - Dość! Twoja hojność jest niesamowita, ale ugasiłem już pragnienie. – Gówno prawda. Podrażnione i teraz potraktowane długo leżakowanym alkoholem gardło piekło go tak, jakby przeżuwał ziarna suszonego pieprzu. Ostatnie łyki ciężko było mu już przełknąć i chociaż miłował się w winie chyba podobnie do fioletowoskórego, naszła go myśl, że już nigdy więcej nie upije ani odrobiny. - Poza tym nie wypada mi pić samemu, tak więc wymagam, byś resztą zajął się już własnoręcznie.. – Wsparty wciąż o nogę demona nie odejmował od ust ręki, którą zasłonił do nich dostęp. Kaszel przyniósł mu jeszcze większy dyskomfort niż czuł zanim wpadł na znakomity pomysł poproszenia Mantisa o odrobinę uprzejmości. Gościnność wypaczał tak, że Hannya nie dziwił się wcale, jak mało było chętnych odwiedzać go w pojedynkę. Zrobiło mu się ciepło. Kto by pomyślał, że Mantisowi uda się wypełnić obie jego prośby jednocześnie, choć w tak niekonwencjonalny i daleki od bycia pomocnym sposób. Nie potrzebował już dodatkowego zabezpieczenia od chłodu – ba, zdawać by się mogło że miał go aż nadto. Wino wtłoczone w niego na praktycznie pusty żołądek pustoszyło zwinnie niczym szarańcza. Jeżeli taki był cel jego towarzysza, to najwyraźniej osiągał to co zamierzał. Hannya przyłożył czoło do jego nogi, ciągle nie odkrywając ust na wypadek, jakby ten mimo wszystko spróbował napoić go ponownie. Zmrużył je, ściągając brwi bardzo nisko i wziął kilka głębokich wdechów przez nos, nim odchylił się i spojrzał wprost w opalizujące, złote tęczówki. - Nie chcę być na Twoim talerzu, niezależnie od tego za jaki zaszczyt tego nie uważasz. Nie chcę i już, rozumiesz? – Animusz ten nie był owocem żadnego głupiego upojenia. Musiał to w końcu z siebie wyrzucić, by potem nie sądzono go o niedopowiedzenia. Co Mantis zrobi z tą wiedzą, to zależało już tylko od niego, ważne jednak było że nie mógł udawać, że się tego nie spodziewał. - I nie chcę już pić – dodał mniej hardo, przysuwając się tak blisko demona, że prawie stopił się z nim w jedno ciało. Na usta cisnęło mu się jeszcze pytanie, czy może już odejść od stołu, nie upodlił się jednak jeszcze na tyle, by je zadać. Zamiast tego oderwał dłoń przyklejoną do mantisowej nogi i pchnął czarę ku niemu, zachęcając go tym samym by i on ugasił swoje pragnienie. - Jesteś jakiś niemrawy. Czyżbyś je zatruł czymś? |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Sro Kwi 27, 2022 9:45 pm | |
| Palce jego dłoni, które dotąd dzierżyły twarz dzielnego i coraz bardziej lojalnego wojownika, ciesząc paliczki miękkością bladych polików, teraz zwinęły się powoli jak płatki kwiecia w pąk luźnej pięści, cofając się nieco bliżej ramienia właściciela, w iście arystokratycznym odruchu. Nieprzerwanie obserwował demona najpierw pijącego łyk za łykiem bez najmniejszego skrzywienia się, nawet jeśli płynna ambrozja lała się mu po gardle jak sól po ranach, roniąc pod koniec ledwie parę kropli, które ciekły po jego apetycznym ciele i miejscami wniknęły w odzienie. …Nadając mu z lekka krwawego i coraz bardziej apetycznego wyglądu - nawet kiedy Hannya po prostu kaszlał i bezradnie rozmasowywał dłonią szyję albo zasłaniał nią usta, jakby obawiał się, że jego kat pochyli się i poleje mu kolejny kubek. Nonsens. Ten alkohol był za drogi, na aż takie marnotrawstwo. - Smakowało? - Zagaił niewinnie z uśmiechem tak łagodnym i kokieteryjnym, jak pierwszego dnia ich spotkania. - Jesteś pewny? Zamierzałem zawołać teraz po wodę, ale przypomniałeś mi, że jesteś niezrównanym kompanem do picia i potrafisz docenić dobry alkohol. Na tyle, by go niepotrzebnie nie rozwadniać - szkoda niespotykanego smaku. Złote ślepia na dłuższą chwilę przeniosły się na czaszę, które gospodarz obrócił niespiesznie w rękach, obserwując resztkę alkoholu zachowaną na ściankach i dnie, oraz ich krótką podróż po okręgu, spowodowaną jego ruchami. - Tylko nic nie wypluj, jest jedyny w swoim rodzaju. Drugiego takiego w Głębi nie uświadczysz. Zrobił go mój dobry przyjaciel. …tak, zdaję sobię sprawę, że to dla ciebie szokujące, iż mam znajomych, którzy jeszcze dają mi prezenty, ale jak widzisz jedną z lepszych cech, które mi jeszcze pozostały jest hojność - podzieliłem się nim z tobą. Podzieliłem się pikantnym ogniem, który będzie przez najbliższy czas przyjemnie palił cię od środka i mieszał w głowie, przekonując, że powrót tu i pozostanie było dobrą decyzją. …jak to alkohol. - Uśmiech zrobił się lekko brzydszy. Nie uszły jego uwadze rumience malujące się na policzkach Hanki, jak rozwodnione krople czerwonej farby upuszczonej na portret przez psotnego malarza. Widział jak ruchy z początku robią się nieco senne, a wzrok z lekka otępiały, nawet jeśli Hanka próbował ze wszystkich sił, z pokerową miną ogniskować spojrzenie na jego osobie. Musiał naprawdę długo i nic porządnie nie jeść. Nie poddawał się, ale jego nagle ciężka jak z mosiądzu głowa przeważyła go i opadł na nogę swojego dobrodzieja, zabezpieczony na moment w miejscu przez jego dłoń. To, co go trawiło było ledwie początkiem, a już dawało mocne efekty. Mantis aż z niekłamanym uśmieszkiem uniósł brwi, kiedy Hanka wyprostował się jednak i udźwignął jego spojrzenie, zdejmując choć część sztucznej kokieteryjnej maski na rzecz chwili szczerości. A ta sprawiła, że pół-Elf z rozkoszą pochylił ku niemu głowę. - Więc odzyskaj moje zaufanie. Wręcz zdobądź go jeszcze więcej niż miałeś na początku. Spraw, że będę wolał trzymać cię za dłoń niż w żołądku. - Jakby dla nadania słowom więcej mocy złapał go za rękę i nakrył ciasno własną, świdrując mu przy okazji oczami dziurę w głowie. - Wtedy nie będziesz musiał się niczym martwić. Widząc jak ten przyjemnie topi się i zaczyna swoim zachowaniem pasować do rozchełstanej szaty, którą mu na ten dzień przydzielono, puścił go i wsunął rękę między nich, by sprawnie złapać za krawędź swoich spodni i złapać sznureczek luźnym supełkiem przy swoim biodrze, nie dbając o to, czy zgodnie ze sposobem, z jakim powinno nosić się tę kreację. Następnie owinął ramieniem klejące się do niego, coraz cieplejsze w dotyku ciało, z dziecięcą igraszką wciągając go na swoje kolana. Zadziwiająco ostrożnie, jak na niego, ale nie było sensu się szarpać, jeśli nie oczekiwał oporu. Hanka wpasowywał się w jego kolana i mur z ręki tak wdzięcznie jakby był dla nich stworzony. Mantis sam wtedy rozsiadł się wygodniej na krześle, pozwalając, by jego niedoszły obiad częściowo wsparł się plecami o podłokietnik i przeczesał palcami jego włosy od połowy długości. Prawie zapomniał o czaszy, na szczęście omdlewająca dłoń pchająca ją w jego stronę zdecydowanie przypomniała mu o słodkim i zniewalającym trunku. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust i leniwie odstawił naczynie na lakierowanym drewnie ciemnego stołu tylko po to by znowu napełnić go do połowy i pozwolić, by zruszona ambrozja na nowo oplotła ich drażniąco-nęcącym zapachem miedzi i pikanterii oraz miodu i pyłku. Wręcz po wypiciu wino zostawiało na wargach słodki osad - jakby chciało cieszyć kubki smakowe jeszcze chwilę dłużej, nie pozwalając o sobie zapomnieć. - Nie, to nie trucizna, Miły. Te parę nędznych łyków, które dały ci to rozkoszne zapomnienie, to zasługa winogron… I opium. - Uśmiechnął się zdrożnie i przysunął napitek ku sobie opierając rant o wargi i na moment przymykając oczy, by nacieszyć się bukietem. Wychylił ostrożny łyk - specjalnie mały, gdyż brany typowo degustacyjnie, niż z powodu obaw przed tym, co jest w środku. - Robi furorę na orgiach, pewnie sam już podejrzewasz czemu, ale ta konkretna butelka była przygotowane specjalnie dla mnie na zamówienie. Doprosiłem o wsypanie tam pyłu piwonii, który w bezbarwnej szklanicy błyszczy jak zatopione w różowym morzu gwiazdy. A i wino ogólnie i oryginalnie jest białe. - Pokręcił czaszą i przyjrzał się temu jak płyn zaczyna wirować. - Te zawdzięcza subtelny kolor… Twojej krwi. - Uśmiechnął się dumny i zaszczycił go spojrzeniem. - Całymi czterema fiolkami, które spuściłem z ciebie podczas pierwszej nocy, kiedy przyjemność rozsadzała twoje zmysły i nie zauważyłeś. Albo być może już spałeś - jedno z dwóch. Zgrabna dłoń odsunęła się na moment od pleców Hanki i pstryknęła palcami dwa razy, a stojący wciąż niedaleko stołu Czart ruszył się sprężyście z powrotem do kuchni. Gospodarz zadowolony na powrót pogłaskał plecy swojej rozkosznie otumanionej zabawki, sunąc łapskiem wyżej i marszcząc niemiłosiernie delikatny i zwiewny materiał, by na koniec złapać go za kark i sugestią zmusić do odrzucenia głowy w tył. Tak mógł skubnąć ustami jego jabłko Adama i mówić dalej, przy pomrukach drażniąc wargami napiętą skórę. - Więc sam rozumiesz, że jest dla mnie bardzo… Specjalne. Wręcz drogie sercu. Czart w asyście dwóch innych zaczął powoli wnosić do jadalni półmiski z jedzeniem. Rozpoczął się gwar postukiwania talerzami i sztućcami, przesuwania zastawy na poprzednie miejsce i robienia wolnej przestrzeni na krewetki, pomidory z mozarellą, krążki z rybim mięsem, doprawioną przyprawami fetę, chlebki cebulowe z kolorowymi pastami i jeszcze kilkoma kolorowymi wymysłami. - Po tak długim czasie musisz być bardzo głodny. Hannya mógł wręcz poczuć jego głos jakby wewnątrz siebie. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Sro Kwi 27, 2022 11:30 pm | |
| Prawdą było zdziwienie na twarzy, gdy unosił brwi na wieść o mantisowym „przyjacielu”. Nawet w najśmielszych snach nie wyobraziłby sobie więzi głębszej niż wymiana uprzejmości na tle czysto politycznym, czy salonowym. Mantis nie dawał wrażenia ekstrawertycznej, społecznie wygłodniałej wersji – w tym związku to Hannya przodował w zjednywaniu sobie ludzi, być może przez otwartość, być może przez łatwość, z jaką można było się z nim obejść. Okazywało się jednak, że i ta potwora znalazła amatora, który okazał się warty bycia zauważonym, rozpoznanym i zaszufladkowanym. Hania pomyślał nawet przez chwilę, że sam jest c i e k a w, dopóki splątanie wywołane dużą dawką przyjętego alkoholu nie zaatakowało nową falą cielesnej rozlazłości. Wsunął się na kolana gospodarza, jedynie połowicznie wsłuchując w monolog, nie mogąc skoncentrować się na niczym bardziej złożonym niż oddychanie. Na narkotyki zawsze był bardzo podatny. Zazwyczaj też szybko potrafił je rozpoznać, jednak zmęczony i głodny niedomagał na tej płaszczyźnie, skazany na wyjaśnienia które MIAŁ usłyszeć. Demon wcale nie musiał mu mówić prawdy. Być może zamiast kwiatków znalazły się tam też skamieliny z jądra ziemi, które wygrzebywały smagane młodą pokrzywą dziewice o związanych w jeden wspólny warkocz włosach. Być może tajemnym składnikiem były mleczne kły nowo narodzonych, napuchłych od wilgoci czarcich osesków. Musiał wierzyć mu na słowo i robił to, naprawdę to robił, kiwając głową i ociężałe ciało wspierając o szeroki tors Mantisa. Nawet nie przemknęło mu przez myśl by zapytać, po co ten upuścił mu krwi. Było to dość istotne pytanie, bowiem nie co dzień można dowiedzieć się, że ktoś napełnia tobą kryształowe fiolki, jednak ogólny, wciąż pogarszający się stan Hanki odsuwał od niego całą jego logikę. Szarpnięty za włosy z głośnym stęknięciem odchylił głowę, eksponując swoją szyję. Przymknął oczy i skrzywił wargi na tą nagłą agresję, ponieważ myślami był już daleko od tego stołu nim przywołano go do porządku, przypominając że wciąż tu siedzi w objęciach swojego niezbyt czułego, jednak nadmiernie uczuciowego kochanka. Przyjemny dreszcz opadł mu po ciele gdy niewspółmiernie chłodne w stosunku do reszty ciała usta dotknęły jego skóry. Ach tak, więc takie to było uczucie. Związujące trzewia w odrętwiałe supły pełne małych żyjątek paradujących od wewnątrz po każdym organie z osobna. Hannya poruszył się niespokojnie, przyciskając szyję do wykrzywionych w półuśmiechu warg. Nie mógł się powstrzymać, chociaż jego pierwotną intencją nie było tak bezczelne przymilanie się do Mantisa. Mógł to zwalić na wino, albo opium – jedno z nich, o ile nie dwoje, z pewnością namieszało w jego percepcji i ocenie sytuacji. Odczuwał jawną przyjemność z takiego upodlenia i uprzedmiotowienia, spragniony dobrze znanego dotyku na równi z posiłkiem. Zasznurował przy tym usta, jedynie ostatkami świadomości hamując rodzące się w nim pomruki i posapywania. Upadał niżej i głośniej nawet ot białego futra, które zerwał z jego ramion. Oderwał głowę od mantisowej skroni, na której się wspierał przez większość uświadczonej czułości. Spojrzał na powoli zastawiany przed nimi stół, ale jakby wciąż gonie widział. Nawet nie próbował zsunąć się z kolan gospodarza – nie tylko ze względu na jego entuzjazm wobec zajętej pozycji, ale przede wszystkim przez obawę, że do przygotowanego M U miejsca w ogóle nie dotrze. Miał ochotę na wszystko poza decydowaniem o sobie. Spojrzenie przeniósł na złote, świdrujące go tęczówki i dopiero wtedy rozwarł wargi. Gdy Mantis przybliżył twarz, by go ucałować, Hannya szarpnął się niekontrolowanie, dobywając oręża słów z wyraźną trudnością. - Jeść – sapnął, owiewając ciepłym oddechem koniuszek mantisowego nosa. Jeżeli ten chciał go widzieć kompletnie oderwanego od rzeczywistości, trunek, którym go spoił spełnił swe zadanie. W ciągu chwil, praktycznie na jego oczach Hannya stracił swoje wyrachowanie i przestał kalkulować. Jego umysł napełnił się prostymi, niepowiązanymi ze sobą myślami. Zdolny był reagować tylko na proste uczucia, jak głód, czy przyjemność. Ręce luźno zawiesił dookoła fioletowego karku, dźwigając się tak, by finalnie okrakiem dosiadać Mantisa i pozwolić mu decydować, czym mógłby go nakarmić. Przecież on tak lubił podejmować wszystkie decyzje. Ten o dziwo (chociaż do zamglonego opium umysłu to nie dochodziło) obszedł się z nim nad wyraz łagodnie. Wolno serwował mu niewielkie porcje pochwyconego jedzenia, wciąż prowadząc monolog, jak gdyby próbował zmusić go do dyskusji. Musiał być świadom tego, że Hannya nie tylko nie jest skory, ale przede wszystkim nie jest w stanie odbić piłeczki – do czego on sam się przyczynił i to całkiem świadomie. Demon grzecznie połykał wszystko, co zostało wsunięte mu między usta, nakrywając nimi też i długie, fioletowe palce. Język przytulał wtedy do ostrych krawędzi pazurów, zupełnie nieświadomie igrając z ogniem, który uciekał ze spojrzenia Mantisa. Ten szybko mógł zauważyć, że im mniej wysiłku wymagało przeżucie i połknięcie, tym bardziej entuzjastycznie (w jego obecnym stanie) Hannya reagował. Nie był w odpowiednim nastroju na rzeczy twardsze niż oderwane od ości rybie mięso, czy wilgotne kawałki sera. Nie zjadł też jednak wiele, odzwyczajony od sycących posiłków. Po kilku ledwie kęsach odwrócił głowę i niczym małe dziecko nie dał się już więcej karmić. Na nowo spragniony pochylił się ku pochwyconej przez demona czarce, jak gdyby nie pamiętał, że jeszcze nie tak dawno temu stanowczo zaprzeczał swojej ochocie na więcej. To rozmyło się wraz z myślą o tym, jak poprowadzić rozmowę tak, by móc dotrzeć do drzwi wyjściowych. Nie było dla niego innego miejsca w Głębi, czy na Ziemi niż kolana, na których właśnie zasiadał. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Wto Maj 03, 2022 12:10 pm | |
| Z jaką łatwością przelewało mu się przez palce ospałe szczupłe ciało; blade jak mleko, w którym czasem sam się kąpał... Jaki Hannya był grzeczny i podatny na nawet najmniejsze sugestie, całym sobą odpowiadając tak, jakby znał choreografię tego tańca i powtarzał ją z pewną ulgą; ucieszony i pokonany myślą o tym, jak odprężony potrafił być podczas całego aktu. Kiedy alkohol i opium stłumiły jego złość i wyrachowaną naturę, i zostawiły go nagiego - zależnego tylko od pierwotnych potrzeb i rzekomo bezpiecznego w miejscu, gdzie miał przecież dach nad głową, wodę i jedzenie - potrafił być naprawdę słodki. Rozkoszny i miękki, uległy - a to nawet jeśli w dłuższym okresie czasu w końcu było nudne, akurat teraz jawiło się jako przyjemna odmiana od jego czysto interesownego i sztucznie kochanego nastawiania, mającego u przy dobrych wiatrach kupić jeszcze kilka tygodni życia z nadzieją na ucieczkę. Albo szybką i możliwie bezbolesną śmierć. Na dodatek ospały Hannya, wcale nie był demonem kompletnie pokornym. Nawet w obecnym stanie sam podjął decyzję, by zmienić pozycję na swoim prywatnym tronie zrobionym z ud Mantisa i zasiadł na nim odważnie, budząc przy tym jeszcze kilka ciekawych wspomnień. Jego rozchełstane ubrania kolorem dopasowały się do szat jego gospodarza, a ciała wskoczyły w siebie jak puzzle, czyniąc czułe objęcie wizualnie bardzo przyjemnym dla oka. Obaj wyglądali jak wyjęci spod pędzla tego samego artysty, każdą kreską, doliną, wypukłością i odbarwieniem pasując do siebie. Plus, kiedy wreszcie najmniejsze drgnienie ciała Hanki łączyło się z jego szczerymi intencjami, a nie było tylko dobrze przemyślanymi i wystudiowanymi ruchami mającymi wywołać konkretne emocje, znowu ruszali się podobnie, a każde drobne ujęcie ich kontaktu mogło być przeniesione na płótno i powieszone z dumą w holu domu. …albo w sypialni. Tu Hannya przymykał oczy i obejmował wilgotnym i wciąż od wina wargami miękką po smażeniu krewetkę. Tu dłoń Mantisa ścierała krople czosnkowego dipu z kącika demonich ust, kiedy ten cieszył się smakiem frytek z batatów. Tu białowłosy czekał, aż pazurzaste palce oberwą dla niego sam wilgotny środek chlebka przesmażonego z masłem czosnkowym. A tu Hannya już łapał chętnie i łapczywie obejmował wargami bogato zdobioną czaszę z winem, którego butelka dalej była w kadrze, odsunięta w cień. - Uważaj, Kochanie, bo jeszcze będę cię musiał pijanego nieść do łóżka - ostrzegł większy z nich, podczas gdy jego palce wrednie oparły się o spód długiej nóżki naczynia i podnosiły je ku górze, pomagając Hance pić szybciej. Tamten zdążył już z głodu oblizywać jego palce, oglądać go spod półprzymkniętych powiek, rozsiadać się na nim pewnie i z czułością, faktycznie igrając z intencjami jego karmiciela, na całe szczęście kompletnie niepomny tego co się dzieje i gdzie się znajduje. Pił więc chętnie, nęcony nagle kompletnie zniewelającym zapachem i smakiem, a w tym czasie spojrzenie opalizujących złotych ślepii przeniosło się w dół powoli schnącej szaty, która jeszcze w kilku miejscach przyklejała się do ciała, zwłaszcza na biodrach i ramionach. I to z tych drugich Mantis zsunął ją subtelnym ruchem luzując jeszcze bardziej splot w miejscu pasa. Patrzył jak lekki materiał odlepia się od smukłych barków i spływa w dół najdalej jak może, zatrzymując się dopiero kusząco szerokim i luźnym łukiem w miejscu, gdzie rękawy zmarszczyły się na ugiętych łokciach dłoni wciąż dzierżących czaszę. Hannya wyglądał teraz jak wystawiająca się na licytację gejsza, która pozwoliła kimono niemoralnie osunąć się w dół i odsłonić apetycznie dużą część góry swojego ciała, wraz z rozluźnionymi mięśniami grzbietu. Skuszony widokiem Mantis objął demona szczelniej ramieniem i ułożył same paliczki na najniższym punkcie odsłoniętych pleców, sunąc nimi leniwie w górę aż do wrażliwego karku, a potem z powrotem w dół - z wolna ugłaskując małego potwora i przysparzając mu przy tym nieco dreszczy. - Czy może już mam cię tam zanieść? - Zwęził powieki. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Wto Maj 03, 2022 2:00 pm | |
| Patrzył na niego, jednak wcale go nie dostrzegał. Dla Hannyi Mantis był już tylko zamazanym kształtem, obejmującym zmysły znajomym zapachem, niskim głosem i silnym ramieniem. Spolegliwie przyjmował całą tą dobroć i gościnę, chociaż jej powód nie miał już dla niego żadnego znaczenia. Istniał i to wystarczało, by zająć go w pełni, zaś bycie puzzlem odzwierciedlało wszystko, co sobą aktualnie reprezentował. Formowały go proste, pierwotne instynkty – zaspokajał głód, ponieważ ten jeszcze przed chwilą go dręczył. Zaspokajał poczucie bezpieczeństwa, będąc zbyt otumanionym, by w ogóle odczuwać strach. Zaspokajał potrzebę bliskości, nie odstępując większego ciała pomimo że pewnie nie zabroniono by mu tego. Przecież i tak nie zdołałby uciec. Pokręcił głową na sugestię wycieczki do sypialni. Jeżeli zaśnie, ten słodki sen napotka swój koniec. Wszystko się zmieni, a głęboko zakorzenione w nim obawy sugerowały mu w nieskomplikowanych myślach, że nie tego pożądał. Bez słowa spojrzał za to w kierunku wyjścia. Wiedział, że za wysokimi aż do sklepienia drzwiami znajduje się szeroki, ciemny korytarz. Wiedział, że gdyby nim poszedł, w końcu napotkałby spływające ślimakiem schody, zaś u ich końca kolejne drzwi. Te poprowadziłyby go przez szereg mniejszych korytarzy zdobnych w nieużywane od stuleci ławy i wielkie, tkane arrasy. Wąskie okienka przepuszczały tam jedynie tyle światła, by odnaleźć świecę, gdyby ta zgasła uskakując z żeliwnego świecznika. Większość demonów lepiej czuła się w cieniu i półmroku, ewolucyjnie przystosowując się do życia w tej ciemności – także i w wielkim Mantisowym domu świece palone były jedynie tam, gdzie kierował się jego właściciel. Co miało być potem? Ach, tak, dwa duże pokoje separujące przejścia na te dla gości i te dla domowej służby, a zaraz za nimi największe i najcięższe drzwi tego przybytku. Po ich przekroczeniu byłby już poza leżem potwora. Dreszcze nawiedziły jego górną połowę, gdy szata spływała z jego ramion, obnażając nagie ciało. Przyjrzał się jednemu ze swoich ramion, blademu niczym księżyc nocą i uniósł je, jednocześnie przytulając do niego policzek. Zamknął usta i oczy, ocierając się o samego siebie przez chwilę, jakiej potrzebowały fioletowe palce by pokonać dystans od jego krzyża do karku i z powrotem. Już nie było mu zimno – od wewnątrz rozgrzewało go słodkie wino, od zewnątrz jeszcze słodszy, znajomy dotyk. Prawie puta czasza opadła pomiędzy nich, gdy unosił dłonie do mantisowej twarzy. Ujął ją delikatnie, przesuwając palcami po kawałku żuchwy, zagłębieniu policzka i wreszcie skroni. Nie kontrolując reakcji własnego ciała pochylił się nad nim i przywarł wciąż wilgotnymi od wina ustami do ust demona, obdarzając go czułym, ciepłym pocałunkiem. Być może i czekał na niego całe sto lat, jednak już kilkukrotnie zauważył, że czas ten nie istniał. On zawracał do momentu, gdy robili to po raz pierwszy – bez opamiętania, zachłannie i pośpiesznie. Mantis nie smakował niczym. Całowanie go było jak kosztowanie kakigori nim owocowy syrop dosięgnie każdego zakamarka. W pierwszej chwili nie poczuł niczego, pozwalając by lód rozpuścił mu się na języku. Dopiero gdy Mantis postanowił skorzystać z okazji i odpowiedzieć na ten gest, Hannya dotarł do słodko-kwaśnej ulepy, której poszukiwał. Zagłębił się w tym pocałunku bez opamiętania, bez pośpiechu i prawdopodobnie nieroztropnie łasząc się do gospodarza, nim nie odsunął się, by złapać nieco tchu. Przez krótką chwilę ich usta łączyła strużka śliny. Ta nić połączenia jednak szybko pękła, pozostawiając Hannyę ukontentowanego. Wsparł swoje czoło o czoło mantisowe, dla odmiany nie próbując tym razem doprowadzić go do wstrząśnienia mózgu i chwilowej utraty świadomości. - Mmmhmm – sapnął, na ponów przymykając sennie oczy, już gotowy do drogi, którą mu obiecano. Podświadomie obawiał się tego kroku nawet pod wpływem narkotyku, jednak nie miałby żadnego żalu gdyby już się nie obudził. Nie kalkulował przecież. Pożarty, na wieki zespolony z Mantisem nawet by tego nie zauważył. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Sob Maj 07, 2022 12:44 pm | |
| Hannya zachowywał się tak, jakby głaskano go przymilnie płaską stroną noża, kompletnie niepomny, że gdyby jego ciało nie układało się odpowiednio, a skóra nie gięła grzecznie pod naciskiem, to w końcu napotkałby ostrą krawędź. Kształtował się jednak miękko i z wyczuciem, nawet jeśli zapewne już nie myślał o tym gdzie jest, co robi i co może się z nim stać. Rozglądał się niby dalej tak, jakby za ramionami Mantisa widok dalej przedstawiał jego podświadome więzienie, którego unikał jak ognia i realnej wizji śmierci, ale widać było w jego oczach, że to jego więzienie. Że znał tu niemal każdy kąt. Leżał tu na bogato zdobionych meblach, kosztował miękkości poduszek, spacerował po ogrodzie i snuł się pijany korytarzami… Oczywiście nie sam. Nigdy nie miał już być sam. Dla pół-elfa jego urocza rzeźba o ostrym jezorze i przebiegłym, kalkulujacym wszystko, materialistycznym umyśle miała zostać w jego otoczeniu już na zawsze. Diablo jednak jeden wie w jakiej formie… Póki co jednak, kiedy ten dawał się ugłaskiwać, kiedy wracał do niego spojrzeniem, kiedy ocierał się o samego siebie, łasząc się do najmniejszego aktu bliskości, nieco odwlekał swój wyrok… Cofał z powrotem w próżnię wiszącą nad nim gilotynę i zamiast niej na jego kark opadał namiętniejszy dotyk, a wargi po cieszeniu się jeszcze większą ilością narkotyku szukały słodyczy gdzie indziej. W dół zsunął się materiał. Zsunął się kielich. I zsunęły białe jak śnieg włosy łaskoczące nagie ramiona, kiedy Hanka badał miękkimi palcami twarz swojego kata i dobrodzieja za razem, jakby chciał nauczyć się jej kształtu od nowa, a oczy już zaczynały go zawodzić - przymglone prostymi przyjemnościami i głodem doznań. I odnalazł usta bezbłędnie, a ramię dotąd obejmujące go w pasie, przycisnęło go tym mocniej do większego ciała. Właśnie tak jak wtedy, kiedy wszystko było jeszcze przed całym tym bałaganem. Kiedy Mantis pozwalał sobie zapominać, że nawet jemu oddech nie był specjalnie potrzebny, ale skuszony ciężkimi, erotycznymi odgłosami, jakie wydawał jego kochanek sam pozwalał sobie na tę czystą fanaberię. Kiedy odrywał plecy od oparcia, by wtopić w siebie śliczną istotę i palcami wygłodniale wodzić po świeżo odsłoniętej skórze, znowu ciepłej w dotyku i niepomnej klęczenia na podłodze. Zniknął ból kolan i gardła, nienawiść czająca się na dnie oczu, duszone w ustach wyzwiska i kłamana słodycz. Został Hannya łapiący oddech wilgotnymi ustami, smakujący winem, narkotykami i dobrze zapamiętanym seksem, rozleniwiony i przybliżający się sam z siebie, ukontentowany wizją zalegnięcia w łóżku, choć jeszcze bez gwarancji snu. - Trzymaj się mocno - polecił przymrużając ślepia i dłoń, którą dotąd wodził po jego plecach wsunął pod pośladki i dźwignął się z urokliwym ciężarem, odsuwając nogą krzesło od stołu. A kiedy głowa rozleniwionego, ułożonego na nim zwierzaka opadła mu na moment ciężko na ramię, zerknął w stronę stojącego na boku Czarta, kolejne słowa kierując do niego: - Pitny miód, truskawki w czekoladzie i lód. To przynieś mi do sypialni. Czarny rachityczny kłak przytaknął ożywiony, ale nie zabrał się za zgarnianie pozostałości po kolacji oraz przygotowywania zamówienia póki gospodarz nie opuścił sypialni. W końcu nie na zdrowie Hance, w obecnej chwili wyostrzenia niektórych zmysłów i przytłumienia innych, byłby szczebiot zbieranych sztućców i trzask półmisków. Miał mu za to towarzyszyć miękki, ciepły oddech lejący się na jego szyję, ciche, zadowolone mruczenie, niespieszne kroki niesione długim korytarzem, łagodny półcień wiszących przy ścianach świeczek i w końcu ciche szemranie miękkiego, białego dywanu pokrywającego większość podłogi w ogromnej sypialni. Czyli jednak coś się tu zmieniło… Jednak Mantis nie lubił dotyku surowego drewna tuż po wstaniu… Materac ugiął się pod kolanem jednego demona, a potem pod plecami drugiego, kiedy Pan Galaktyka odkładał swojego skarba w poprzek łóżka. Odczekał, aż ten rozpłacze ręce z jego karku i nogi z pasa, i dopiero wtedy wyprostował się i zatrzymał na moment, by spojrzeć na niego z góry. Na ułożony na ciele zwiewny materiał, na nagą skórę jeszcze bez malinek, bez ugryzień, bez znamion i podpisów… Na ciało rozgorączkowane i czyste niczym płótno, już prawie chętnie rozkładające nogi sztalugi, niecierpliwie czekając na sztukę. Palcami zaczepił o guzeł na sznureczkach trzymających jego własną szatę i nie odrywając spojrzenia od ospale poruszającego się, zatopionego w pościeli i bezwstydnego kochanka, zaczął pozbywać się własnych ubrań coraz ciężej i bardziej kłopotliwie ciążących mu na ramionach. Zwiewny płaszcz i koszula zostały więc odrzucone na bok i niestarannie przewieszone przez szkielet łoża bliższy jego dolnym partiom, a czując lekki chłód przy nagim boku Mantis nie mógł się powstrzymać i przesunął dłonią po udzie ugiętej nogi Hanki, sięgając palcami wewnętrznej strony jego uda i cofając się pogłaskał go po kolanie. - Smakowało ci wino? - Zapytał podejrzenie słodko, kiedy jego stopy znowu zetknęły się z dywanem, a dłonie wysłupały wstążkę z koszuli, którą przywiązywał się w pasie. Miał sporo czasu, więc poruszał się i mówił eketryzująco powoli, kiedy obchodził łóżko i mógł znaleźć się bliżej głowy swojego rozmówcy, ułożonej blisko krawędzi łóżka. Nie bez powodu. I nie byle łóżka. Dłoń demona pieściła szczuplejszą rękę, ułożoną podczas odkładania gościa na jego rozlanych na kołdrze włosach, głaszcząc łaskocząco jej przedramię. A potem złapał go tak samo łagodzenie za nadgarstek - jeden, a potem drugi - i przesunął ponad głowę ofiary, związując je wstążką najpierw razem, a potem zaczepiając o jeden z pierścieni, które tkwiły szeregiem mocno wtłoczone w szkielet łoża, specjalnie przygotowane na podobne zabawy. Czarny Czart po cichu, odprowadzany wzrokiem przez swojego Pana, wedle poleceń odłożył owoce, lód i napitek blisko niego na podłodze. Czart uwijał się i szybko ewakuował, a półnagi Elf dobył jeszcze jednego, zabawnego urządzenia z szuflady w swoim biurku zanim, przyklękując na dywanie musnął ustami nagrzany policzek Hannyi. - Jesteś piękny… - Skarmił jego Ego, dobrze wiedząc, że komplementy przebiją się nawet przez grubą warstwę pijaństwa i narkotyków. - Ale wyglądałbyś jeszcze piękniej, gdybym powiesił na tobie drogą biżuterię. Zrobię dla niej miejsce, co? To nie było ani pytanie, ani propozycja, ale poinformowanie o planach, na których przebieg obdarowywany nie miał najmniejszego wpływu. Ale Mantis nie spodziewał się oporu czy niezadowolenia, przy obecnym stanie znieczulenia igły powinny dać odczucie podobne do podrapywania paznokciami i zostać równie szybko zapomniane. A on miał ogromną chęć wreszcie choć trochę popsuć to piękne płótno, ku chwale nadania mu jeszcze przyjemniejszego charakteru… Jego chłodne dłonie, dopiero nagrzewające się od temperatury mieszającej w głowie jego kochankowi wsparły się na jego uniesionych łokciach i spłynęły powoli niżej, mijając jego szyję i kołując paliczkami dookoła wrażliwych sutków, w końcu zaczepiając je i albo podszczypując, albo masując stymulująco, jakby chciał zagłębić je mocniej w ciele. Jak pianista grał na klawiszach żeber Hannyi, zaciskał palce na jego pasie i poruszał cały tak, jakby próbował rzeźbić go od nowa. A jego wygłodniałe spojrzenie wodziło po skórze niemal wyczuwalnie jak rozżarzony węgielek. Ubranie uciekało mu spod palców, w końcu już i tak ledwo trzymało się na miejscu i wyjątkowo kiepsko strzegło cnoty swojego właściciela, więc w końcu jego poły zostały odrzucone na bok jak niepotrzebne szmaty. Wtedy Mantis sięgał już jego bioder, a wręcz pachwin, muskając opuszkami jego uda. - Rozłóż nogi - Szepnął mu nad skronią i wycofał powoli ręce z powrotem w górę, chcąc przysiąść na piętach i oglądać jego jak sztukę, z dokładnie takiej perspektywy, jaką teraz przyjął. Odczekał, aż wykona polecenie, nastawiając się nawet na to, że mógłby mu z tym pomóc i dopiero wtedy musnął wargami ucho Hanny, subtelną sugestią zmuszając go do odgięcia twarzy i ułożenia rozpalonego policzka na pościeli. - Dobry chłopiec. Masz nagrodę. Zliż tylko wszystko to dostaniesz coś jeszcze lepszego - mruczał, nurzając dwa palce w dzbanie z pitnym miodem i przesuwając nimi po wargach kochanka, uginając nimi jego miękkie usta i dość szybko wsuwając się z podarkiem wprost do nagrzanej twierdzy i układając na języku. To podniecająco odwracało uwagę od drugiej ręki, która chwytając pozłacane urządzenie, zbliżyła je do płatka ucha Hannyi. Przypominająca (jak wszystko tutaj) dzieło sztuki maszynka wyglądała jak coś, co można było zacisnąć i to po chwili wracało do poprzedniej, rozchylonej pozycji, ale od przeznaczenia przypominającego zabawkę dla dzieci nie mającą sensu, odróżniała go obecność szpilki na samym końcu jego krawędzi… Szpilki z kulką. Mantis dokładnie wymierzył gdzie na ślicznym uchu maszyna ma się zacisnąć i jedno proste kliknięcie i przytłumione uczucie bólu, a dotąd nienaznaczona niczym skóra była przebita sztangą zakończoną dwoma drobnymi kulkami. A ich miejsce w maszynce mechanizm zastąpił nową parą. Drugie kliknięcie i taka sama sztanga zawitała na krawędzi tego samego ucha kilka milimetrów ponad, ale tym razem upuściła strużkę krwi. Gospodarz niezrażony pochylił się, oblizując usta i pozbył się jej własnym mokrym jęzorem, sięgając w następstwie ustami łabędziej szyi i przygryzając ją z zadowoleniem. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Pon Maj 09, 2022 12:15 am | |
| Jesteś piękny. To była ta chwila, gdy do tej pory zamglone, rozkojarzone spojrzenie skoncentrował na Mantisie bez żadnej pomyłki. Po wypiciu kolejnej porcji wina już zupełnie nie reagował na otoczenie. Dookoła mogło dochodzić do mordu, gwałtu, grabieży, powstania, czy walenia się całego świata, jednak on tkwił zawieszony w pustce, przez którą nie przebijała choćby odrobina światła. Nie wiedział nawet, że czart tam był. Kocmołuchy miały co prawda w zwyczaju uwijać się cicho i zwinnie, pozostając przez większość czasu poza zasięgiem wzroku, dzisiaj jednak pobijały wszelkie rekordy wtapiania się w tło. Gliniany dzban z winem, bryłki lodu i owoce podstawiły się praktycznie same, chociaż dla niego nie istniały także i one. Dlaczego w ogóle leżał? Hannya wyciągnął się na łóżku, świdrując twarz Mantisa spokojnym, wciąż nieobecnym wzrokiem. Był piękny. Tak. To przecież wiedział. Niezależnie od trzeźwości umysłu te słowa docierały do niego bezbłędnie. Przecież to ich ciągle szukał. Akceptacji żarłocznego narcyzmu, który wrastał w niego niczym uparta sosna w górskie zbocze. Rozpalał od środka wiecznym , niezaspokojonym ogniem. Im więcej szczap pochwał ten pochłaniał, tym mocniej buchał i tym głodniejszy się stawał. Nigdy nie przeczył temu, że apetyt rósł w miarę jedzenia, nie chciał jednak dopuścić do siebie myśli, że istniało też ujęcie niekoniecznie metaforyczne. Nie odpowiedział na to pytanie. Nie tylko dlatego, że Mantis wcale na to nie czekał – to mógłby mieć głęboko w poważaniu. Nie pamiętał o tym, że posiada usta poza tymi krótkimi chwilami, gdy nakrywane były czule wargami demona. Nie zdejmował za to spojrzenia z jego twarzy, jak gdyby zliczał każdy lśniący pieg, każde znamię. Słuchał jego niskiego, wibrującego głosu, chociaż nie wsłuchiwał się w treść słów, gubiąc ich sens gdzieś pomiędzy ruchami powiek. Nie walczył też z odebraną mu możliwością swobodnego ruchu, bo od jakiegoś czasu i tak już nie była mu ona potrzebna. Był niczym najpodlejsza, beznożna larwa zalegająca w jednym miejscu tylko po to, by kiedyś umrzeć i być może dać życie czemuś piękniejszemu. Przywierał każdym kawałkiem odsłoniętego ciała do sunącej po nim dłoni, mrużąc oczy w zachwycie i ekstazie na to doświadczenie. Słowa Mantisa bez ustanku wibrowały mu w głowie, wprowadzając w drżenie każdy włosek na ciele i każdą kość pod skórą. - Piękny? – powtórzył posłyszaną pochwałę, nęcąc kolejne komplementy. Pod delikatnym naciskiem opuszków na udo odchylił je, nad wyraz grzecznie podążając za instrukcjami partnera. Wędrujący po jego skupionej twarzy wzrok odnalazł ten filuterny półuśmiech jeszcze zanim się pojawił. Wtopił policzek w łóżko, język wsuwając pomiędzy ułożone pod podniebieniem długie palce. Miód spił równie łapczywie, jak jeszcze niedawno spijał wino z ozdobnej czary. Tym razem jednak nie uronił ani jednej kropli, pozwalając by rozgrzewające, słodkie krople zawiesiny spłynęły przez przełyk prosto do gardła. Jego ciało już nie pamiętało, że jeszcze nie tak dawno temu był gdziekolwiek podrażniony. Pokuta i refleksje miały go znaleźć dopiero kolejnego dnia, w tej godzinie pozostawiając go pod czułą opieką orientalnego narkotyku. Nawet się nie skrzywił, kiedy Mantis pozostawił na nim pierwszy, trwały ślad. Zrobił to dopiero, gdy naciskiem na wnętrze policzka demon zmusił go do zmiany strony. Nacisk na rankę, nawet jeżeli ta miała ledwie milimetr i była niczym w porównaniu do tak chętnie nabywanych pamiątek po zębach wywołał ciche stęknięcie. Niespokojny ruch całego ciała załagodziło dopiero wibrujące „Csiiii” akompaniujące głaskaniu po skroni. Wtedy właśnie, po chwili na zmianę wkładu pojawia się dziura trzecia, czwarta i finalnie piąta. - Nie chcę... – Nie dokończył, bo zapomniał o co mu chodziło jeszcze zanim zaczął wypowiadać te słowa. Zmarszczył brwi, w bezowocnym zamyśleniu wpatrując się dla odmiany w górujący baldachim, by znowu spojrzenie utkwić w twarzy kochanka. Usta zasznurował ciasno, niezadowolony z faktu, że nie umiał mu tego powiedzieć. Czego nie chciał? Tych kolczyków? Miodu? Tej sytuacji? Przez głowę przetoczyła mu się nieskomplikowana myśl o tym że mógłby zlizać wszystkie piegi z jego twarzy, dlatego finalnie rozsunął usta, wyciągając puszczoną głowę w jego kierunku. Wygiął się przy tym na łóżku, jak gdyby chciał przytulić klatkę piersiową aż do sufitu. Mantis jednak zniknął z jego zasięgu, podnosząc się ze swojego miejsca, by z nowej perspektywy przyjrzeć swojemu dziełu. Wijący mu się po łóżku demon musiał szarpać właściwą strunę, bowiem pomimo tego że sam w sobie był wysoki, z poziomu Hanny'i zdawał się jeszcze urosnąć. Nagle samotny demon szarpnął przywiązanymi do łóżka rękami, praktycznie rwąc się do powrotu pod dłonie towarzysza. Przełknął ślinę, o której zapomniał śledząc wzrokiem jak ten się przemieszcza. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Czw Maj 12, 2022 12:38 pm | |
| Komplement zadziałał idealnie. Sprawił, że Hannya wreszcie zdecydował się choć częściowo do niego wrócić, zwabiony przepyszną przekąską z ulubionego rodzaju czułości, jaką można mu było okazać. Odnalazł się wtedy w przyjemnej rzeczywistości i obecnej chwili wystarczająco, by bez zbędnego narzekania i rzucania się, móc uczestniczyć w akcie subiektywnego upiększania jego ciała. I poruszył się w końcu sam - ospale i jakby z rozmarzeniem, niby nie do końca śpiący, ani nie wyrwany ze snu. Głodny i nasycony jednocześnie. Pragnący czegoś bardzo mocno, a przy tym ugłaskany i odprężony niebytem, w którym się znajdował. Spijał miód z palców, układał się podług sugestii, wypełniał słodkie polecenia i sam chętnie podsuwał pod dłonie, jakby przypominał sobie przez mgłę ile przyjemności te potrafią dać. Oraz bólu. Ale ból w tej chwili nie istniał, ani we wspomnieniach, ani w całkiem realnym zadawaniu go w chwili obecnej aż pięć szybkich razy. Bez pastwienia się, pięć nakłuć ręką mistrza i w miejscach, w których przerwano ciągłość gładkiej skóry tkwiły teraz srebrne kuleczki. Mantis oglądając je w zamyśleniu gładził policzek ułożonego na łożu posiłku i oceniał na ile dobrą decyzję podjął. I nie żałował ani nakłucia, a to przecież nie był jeszcze koniec… - Taki piękny… Jego głos nawet powtarzając już powiedzianą pochwałe dalej przebiegł gładko jak kryształowa kula po naprężającym się ciele, ślizgając po skórze i miejscami zamieniając ją w gęsią. To musiało przy okazji obdarowywać dopieszczanego demonka falą dreszczy. Zwłaszcza, że nie tylko dłonie i tembr głosu jego kochanka nagradzał uległość Hannyi, ale też sam wzrok… Spojrzenie, które nie tak dawno patrzyło na niego jak na robaka jedzonego nawet nie z półmiska, ale z podłogi, teraz przymrużone i zamglone z lekka oglądało go jak długo wyczekiwaną i dopiero co zakupioną rzeźbę. Lub też porwaną w tym przypadku. Śledziły siateczkę niebieskich żyłek, które ledwo widoczne zza napiętej jak membrana skóry ozdabiały dekold jak ażurowa koronka. Na tańczące niżej wystające żebra, które unosiły się i opadały przy nabieraniu kolejnego drżącego wdechu. Na brzuch, który wciągał się przy każdym razie, kiedy dotyk Mantisa załaskotał choć minimalnie… Gospodarz chciał widzieć Go w sznurach. W kajdanach. Oplątanego i unieruchomionego, jak czekający na śmierć owad pochwycony przez rosiczkę. Powoli godzącego z losem i rozpłwającego w ekstazie, która centymetr po centymetrze lepiła się do jego ciała. Oddany i obsceniczny, zapamiętały w przyjemności i z bezpruderyjnością igrający z realnym niebezpieczeństwem. Chciał go miękkiego, chodzącego na czworakach po drogich poduszkach, obsypanego kosztownosciami i lejacymi sie półprzeźroczystymi materiałami. Chciał go z jadalną farbą na skórze, z owocem między wargami, z tatuażem i z krzykiem na ustach. Chciał go całego. Zjeść. …ale być może jeszcze nie teraz. Zbył jego chwilowy bunt kompletnym milczeniem - nie było sensu wdawać się w dyskusje czy pytać o dokończenie zdania, gdyż nawet sam Hannya zgubił się w tym, co chciał wyartykułować. Zwykle słowa nie sprawiały mu problemu, ale tu były jakby niepotrzebne. To ciało przekazywało impulsy i intencje, a to… Było więcej niż zadowolone okazaną mu uwagą. Sięgał po nią jak pisklę po długo wyczekiwane jedzenie i… Oh, ileż przyjemności dało Mantisowi nagłe odcięcie go od wszystkich wrażeń. Po prostu podniesienie w klęczek, akurat kiedy przyjemnie wygięty demon już prawie-prawie sięgnął słodkimi od miodu wargami do jego szczęki. I już. Nie dosięgnął go, a pół-elf wstajac zgarnął jeszcze coś podzwaniającego z jednego z dzbanów i leniwie obszedł łoże, karmiąc wzrok przyjemną figurą zalegającą na jego łożu. Hannya był niezadowolony… Nie chciał już uciekać, wręcz przeciwnie, szarpał się nie w stronę drzwi, ale swojego kata, oglądającego go jak powoli spacerująca po pajęczynie czarna wdowa. A Mantis nie spieszył się, zbyt dużo przyjemności dawało mu oglądanie jak jego największy i w chwili obecnej mocno osłabiony kapłan w rozrzuconej na boki szacie mocuje się z zaskakująco mocnym i ciasnym splotem wstążki. Jak pościel szmera pod im przy każdym najdrobniejszym ruchu, usta opuszczają głośne wdechy. I jak to samo ciało - na momencik jedynie - zamiera, kiedy jego kolano ugieło materac niedaleko uniesionych ud. Z tej perspektywy widok był jeszcze lepszy. Sam odetchnął i Hanka mógł poczuć jak gorące powietrze przepływa jak wodospad w dół jego żeber i cienką strugą do brzucha. A potem ciepłe wargi, nagrzane od jego własnej temperatury, lądują kilka razy na jego mostku, kierując się powoli w górę. Zniknęły potem na moment, choć wciąż mógł czuć je blisko, ale kiedy pojawił się kolejny impuls przyjemności, to był nim śliski jęzor lądujący na jednym z jego sutków. Zaczął męczyć go niemożliwie, do drugiego zbliżając się… Nie, to nie były palce. To był na moment odbierający pamięć o oddychaniu kawałek lodu. Kosteczka, tkwiąca we wrednej łapie, która zatoczyła powolny okrąg, upuszczając kilka kropel w dół torsu kochanka. Gorąc jęzora i chłód lodu połączyły się w podniecający koktajl i sprawiły, że nawet sam Mantis wyczuwając podwargami drżenie ciała zamruczał gardłowo, przenosząc wibracje z powrotem wprost na Hannye. Spojrzał na ofiarę z dołu, zasysając się na skórze i czerwieniąc ją pewnie jeszcze bardziej, czując jak skóra automatycznie twardnieje i robi jeszcze prostsza do zabawy - wtedy mógł łapać ją między zęby i uderzać językiem. Mógł naciskać ją jak guzik i zataczać koła i ósemki końcem jęzora, pastwiąc się nad zamroczonym narkotykami umysłem i prostymi potrzebami. A na chwilowy koniec pieszczot, dy dać młodszemu z nich odetchnąć, przejechał jeszcze mocno jęzorem po nabrzmiałym sutku, jakby chciał wtopić go głębiej w ciało i zbawiennie odsunął też kostkę lodu, palcami ścierając z ciała nadmiar diabelsko zimnej wody. Ostatnie z dwóch nakłuć chciał zacząć od niego, obecnie wyziębionego i bardziej znieczulonego. Odrzucił więc kostkę na bok i na jej miejsce chwycił już używaną maszynę, powiększając tylko nieznacznie rozchylanie jej ramion i jej nagły nacisk sprawił, że tym razem elektryzujący dreszcz przebiegł Hance w górę kręgosłupa. Być może bólu, być może czegoś innego. Mantis nie dociekał, wolał odłożyć narzędzie do seksualnych tortur jeszcze na chwilę na bok i ucieszony falą nowych doznań oprzeć dłoń o wnętrze rozchylonego uda kochanka. Tak, tę zimną. - Ogrzej ją - wymruczał i przesunął nią niespiesznie w górę i w dół, niemal rozchylając udo jeszcze mocniej i przytulając je do swojego boku, wzrokiem błądząc po maltretowanym ciele. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Czw Maj 12, 2022 10:38 pm | |
| P i ę k n y. Słowo to raz po raz rozbrzmiewało w jego głowie, mącąc i tak już nieuporządkowane myśli, doprowadzając do większego bałaganu, niż mógłby sobie na to pozwolić. Chciałby się teraz gniewać, przeżywać, epatować hodowanym przez stulecia rozgoryczeniem, nasiąkając jadem wszystkich brzydkich klątw, jakie mógłby na demona rzucać już przez wieczność, ale nie mógł. Po prostu nie potrafił. Jak zagubione w chaosie dojrzewania dziecko nie rozumiał co się z nim dzieje, nie pojmując ani przyczyny, ani przebiegu, ani choćby efektu każdej zmiany, jakiej go poddawano. Giął się pod batem ostrego wzroku Mantisa, uciekając z miejsc, gdzie bolało najbardziej i przylegając tam, gdzie spojrzenie słodko łagodniało. Chociaż zwykle skory do pyskowania i słownych utarczek, teraz głównie milczał, pożerając słowa bez kontekstu jeszcze zanim te dotarły choćby do połowy języka. I tak go ignorowano – wszak w ocenie tego wykwintnego ekscentryka nie miał niczego ciekawego do powiedzenia, wychodząc poza zakres przydzielonego mu już słownika spolegliwych potakiwań. Był piękny, jednak jak klejnot w jego pierścieniu. Nie jak żywa, myśląca istota – nie patrzył na niego w ten sposób. Problem leżał jednak głównie w tym, że to wcale mu nie przeszkadzało. Miał swoje kryteria i oceniał podług indywidualnych standardów, zupełnie jak towarzyszący mu teraz Mantis. Może gdyby spojrzał na to z tej perspektywy, złagodniałby, jednak przywilejem hipokryty było geocentryzowanie praw i możliwości na sobie jako na centrum wszechświata. Wcale nie musiał, nie chciał i nie był empatyczny wobec nikogo, kto nie był nim sam, a że zrządzeniem losu był jedyną taką istotą, jaką nosiła i Ziemia, i Głębia, łatwiej było mu utrzymać wektor swoich uprzedzeń. Na chwilę zasznurował ciasno usta, gdy demon pochylił się nad nim, przyciskając chłód własnych warg do jego skóry. Odetchnął wtedy, czując się jak gdyby medykament wreszcie zaczął działać, a ten uciążliwy stukot w głowie odpuścił po wielu godzinach tortur. Na poziomie podświadomości wiedział, że tak właśnie być powinno. Taka była kolej rzeczy i porządek świata. Te usta na nim, te dłonie przy nim, ten oddech mieszający się z jego krótkimi, urywanymi oddechami. Odchylił głowę, wreszcie kryjąc oczy pod powiekami, a dolna warga sama uciekła mu pod zęby. Gdy ten sprawnie manewrował językiem przy sutkach, Hannya leżał nieporuszony, głęboko kontemplując przyjemność, jaka spływała teraz po całym jego ciele, od koniuszków nerwów w okolicy klatki piersiowej aż po koniuszki przy stopach, wciąż związanych dłoniach. Leżał, a jego myśli dryfowały po płyciźnie nieskomplikowanych zachcianek, spełnianych przez demona praktycznie intuicyjnie. Mocniejszy nacisk zębów na skórę, przesunięcie po niej palcami, smagnięcie brodawki językiem, odsunięcie tego cholernego kawałka zimna. Jego twarz opuściło całe wcześniejsze napięcie, wygładzając każdą rysę w roztapiający się obraz najbardziej upodlonego stworzenia tego wymiaru. Bardziej ukontentowany nie mógłby być nawet, gdyby podarowano mu cały pałac wraz ze służbą i książęcymi wygodami. Nie, żeby kiedyś nie chciał tego spróbować. Każdy przecież miewał swoje kinki. Płaczliwy jęk uciekł spomiędzy jego warg dopiero wtedy, gdy zdradziecki kochanek, wykorzystując chwilę jego niedyspozycji emocjonalnej, potraktował go swoją zdobioną zabawką z igłami. Złote spojrzenie zalśniło łzawo, widocznie nie radząc sobie z przyjemnością pomieszaną z bólem delikatnej strefy. Zrozpaczony spojrzał na Mantisa z dwojakim wyrazem: pełnym wciąż gorejącego pożądania, z drugiej jednak strony zdradzającym oznaki utraty zaufania, jakim w chwili bezbronności go obdarzył. Poruszył się przy tym niespokojnie, pierwszy raz uciekając od jego dłoni odkąd położono go na łóżku. Nie było to powodowane jej chłodem – ten gasił gorączkę tonącego w pożądaniu ciała i wzmagał przyjemne dreszcze atakujące od wewnątrz. Dyskomfort jednak nie był częścią tego teatrzyku na jego scenie – scenariusz nie przewidywał takich niespodzianek, więc skąd to uczucie palącej niewygody? - Nie... – wyjęczał powtórnie, po drodze znowu gubiąc kontekst wypowiedzi. Nie wiedział, czy chciał czemuś zaprzeczyć, czy może nie chciał do czegoś dopuścić. A może właśnie odpowiadał na pytanie, o którego istnieniu też już zapomniał? Przytłumiony umysł nie otrząsnął się spod wpływu opium i chwilowe niezadowolenie wcale nie znaczyło, że wychodził ze swojego stanu. Była przed nim jeszcze długa droga bardzo złych wyborów nim obudzi się i otrząśnie ze słodkiego, paraliżującego zdrowy rozsądek koszmaru. Zsunął nieposłusznie nogi, łącząc je w kolanach wciąż wystrzelonych ku sufitowi. Wygiął się, uciekając przed jednocześnie ciepłym i lodowatym bólem klatki piersiowej. Zniewalający zapach jego demona, czy słodki posmak miodu i własnej krwi na ustach nie przywracały mu spokoju. Rozerwana kłem warga broczyła pomału, rozlewając się tą samą stróżką, jaką upuściło ucho, nim tak ochoczo Mantis je oblizał. - Nie – powtórzył, przytulając policzek do własnego ramienia, z wciąż mokrym spojrzeniem i rozedrganym pod palcami ciałem. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Nie Maj 22, 2022 3:00 pm | |
| Był miękki jak gotowa do rzeźbienia glina, z każdym przesunięciem po niej dłonią coraz mocniej dopasowując się do kształtu, jaki artysta chciał uzyskać. A może to artysta pozwolił sobie na kompromisy i pozwalał jej zachowywać swoją pierwotną formę? Przynajmniej trochę i w paru miejscach, w których Hannya był piękny. W przymykaniu powiek, w doprowadzaniu zębami do białości swojej zmaltretowanej i smakującej wciąż miodem dolnej wargi. W odchylaniu głowy i cieszeniu oka łagodnym łukiem napiętej, długiej szyi. W coraz spokojniejszych i pełniejszych oddechach, podczas których sam chętnie przysuwał się pod usta. W przeżywaniu rozkoszy ze szczerością - bez teatru udawanych jęków i wymuszonych komentarzy. Opętany na przemian zmęczeniem i rosnącą ekscytacją był ospały i niecierpliwy jednocześnie. Rozgorączkowany, kiedy choć na kilkanaście sekund zostawiało się go samego, zamiast oddechem owiewanego jedynie chłodem sypialni, oraz nienaturalnie łagodny, kiedy wreszcie z ukontentowaniem skupił na sobie całą uwagę. Zachłanny gnojek, nawet narkotyki nijak nie wpływały na tę część jego natury. …albo nie działały na naturę Mantisa, który sam chciał być wiecznie w Jego głowie. Maszyna kliknęła tylko, a starannie naostrzony ząb igły zręcznie wszedł w skórę i nadział na nią nową ozdobę. Z boku było to szybkie, staranne i najprawdopodobniej najmniej bolesne jakie mogło być przy ranieniu jednego z tak newralgicznych miejsc. Mantis nadal zachował się czule i troskliwie… Ale nie umniejszało to faktu, że ani nie ostrzegł, ani nie zapytał o zgodę. …głównie dlatego, że żadnej z nich niepotrzebował. A jednak na płaczliwą scenę zareagował niemal od razu, z początku faktycznie sądząc, że ból mimo wszystko wyrwał Hannye z narkotycznej toni i zaraz zrobienie ostatniego kolczyka zrobi się nieporównywalnie trudniejsze. A przynajmniej na pewno głośniejsze. Nie wykorzystał jednak okazji i nie ukąsił go drugi raz dla zwieńczenia i zakończenia tych słodkich, sadystycznych tortur, ale wspiął się na ramionach wyżej i łaskocząc nosem najpierw mostek demona, w potem jego policzek, zawisł w końcu nad nim i skupił uwagę i ciekawość. Jego długie włosy odgarnięte w większości na jedno ramię utworzyły w tej chwili kurtynę po jednej stronie Hanki i częściowo łaskotały jego bok i uniesione ramię, kiedy kat górował nad nim pożerając opalizującym wzrokiem najdrobniejsze drgnienie jego mimiki. Gospodarz nie był wystraszony, ani tym bardziej odwiedziony od pierwotnego planu płaczliwymi jękami, ale nie potrafił ich tak po prostu zignorować. Dlatego ręką sięgnął policzka, którego Hannya wtulił w swoje ramię i niespiesznie objął je gorącymi już palcami, zbliżając do siebie zbolałą, choć wciąż podnieconą twarz. - Nie płacz. Przecież nie boli - mówiąc to powoli roztarł kciukiem po ustach nadmiar krwi zbierającej się na wciąż świeżej rance, na koniec pazurem wręcz lekko odchylając pełną wargę i układając na niej własne. - Jest wręcz przyjemne. Jakbym ja cię gryzł… Pomyśl, że to ja cie gryzę. - Uśmiechnął się i jakby na przekonanie do tych słów zassał się na kojącej choć trochę jego stuletni głód posoce i dał mu posmakować pieszczotliwie własnych zębów, kiedy wgryzł się weń mokro jak w soczysty owoc - gładko i jeszcze prawie bezboleśnie - na nowo podkręcając temperaturę tym nieco bardziej barbarzyńskim pocałunkiem. Kiedy całym sobą dawał świadectwo, że chce Hannyi tu i teraz. Całego i gotowego na tę zachciankę - bez zaciskania kolan, oczu ani ust. Nie długo, ale zdecydowanie gorąco i na tyle mokro, by po oderwaniu od niego oblizać się ciepłym ochłapem jęzora. - Jeszcze tylko jeden. Jak będziesz grzeczny to dam ci coś naprawdę przyjemnego… - Spłynął dłonią po jego wrażliwym teraz torsie i zjechał w dół spiętego brzucha, by zatrzymał dużą dłoń na biodrze kochanka, po namyśle zsuwając ją jednak między jego złączone uda. Kciukiem wyrysował na pachwinie demona zgrabną ósemkę, a w rytm jego ruchów jęzor zaznaczył dokładnie ten sam symbol w okolicach kącika ust blondyna. Pobudzając wyobraźnię i lokując ruchliwy, biczowaty koniec jego języka gdzieś zupełnie indziej, niż znajdował się w tej chwili. - Będziesz w tym jeszcze piękniejszy. Widząc jak wiele mocy mają komplementy wsmarowywane mu prosto w chętne ciało zamierzał do woli z nich korzystać. Ostatni raz musnął jego usta swoimi i łaskocząc go długimi włosami zsunął się niżej niemal w ślad za swoją dłonią. Tym razem nie zamierzał jednak po prostu trwać obok kochanka, ale bezpośrednio przy nim, więc przesunął palcami w górę jego rozkosznych ud, przyklękując na materacu i rozklejając je wreszcie z pewnym siebie uśmiechem. Pewnie w normalnych warunkach taki grymas zostałby mu zdrapany z twarzy, ale obecnie, kiedy opadał na rozognioną, leżącą tuż pod nim figurę był afrodyzjakiem lepszym niż miód. Przywarł do niego ciasno, wywołując bliskością parę nowych rewelacji i pchnął go biodrami, opadając z ugryzieniami na jego tors. Mruczał głęboko i kąsał go wywołując w tym gęsią skórę i męcząc na nowo drugi jego sutków - robił to dużo mocniej, nie dając mu o sobie zapomnieć i każąc skupić tylko na przyjemności, odrywając od strachu i obawy przed bólem. Jego dłonie uniosły uda Hanki wyżej, doklejając je do swoich bioder i w końcu wsuwając ciekawskie łapsko pomiędzy ich ciała, masując Hannye i czując jak gorący się robi pod jego palcami. I twardy. Zdecydowanie twardy. Mógł po omacku prześledzić cały jego kształt i gładkimi ruchami, zaciskając palce mocniej im bardziej zbliżał się do główki, odsunąć od kochanka resztę niepewności. Poświęcając chwilę na przypomnienie sobie jak przez mgłę co mu kiedyś robił i co podobało się demonowi najbardziej, po czym zakołował kciukiem mocno tuż pod samym czubkiem, sprawiając, że pod baldachimem zaczęło się robić coraz bardziej mokro. Wtedy przestał, odsunął dłoń, z rozkoszą bawiąc się jego drogą do przyjemności i sięgnął po maszynę - cicho i zręcznie, bez zdradzania czegokolwiek, pozwalając, by prym wiodły jego usta. I jego zęby, które zatopiły się mocniej w skórze Hannyi idealnie w momencie, kiedy zrobiła to też igła…
|
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Wto Maj 24, 2022 11:36 pm | |
| Być może demon miał rację. Być może po prostu przesadzał. Nie negował tego – otumanionemu narkotykiem umysłowi łatwiej było przyjmować cudze racje jak swoje. Pokręcił lekko głową, wtulając twarz w obejmujące ją palce z właściwym sobie oddaniem. Ciężka do wyplenienia, buńczuczna natura nie pozwoliła mu też pozostać obojętnym wobec tej żartobliwej, nic nieznaczącej obelgi. -Nie... – Nacisnął zębami na wargę jeszcze nim ten się do niej zbliżył. -Płaczę – zakończył ciszej niż miał intencję, dławiąc dalej rodzące się w nim słowa pocałunkiem. Zatracił się w nim bez opamiętania, wyciągając w kierunku Mantisa jak wygłodniałe zwierzę. Prawie zapomniał o dyskomforcie, jaki ten mu sprawił, wypleniając niepotrzebne myśli na poczet przyjemniejszych doświadczeń. Oddychał przy tym ciężej, wlepiając w niego pożądliwe spojrzenie. Wypuścił powietrze z płuc ostrożnie i z napięciem, drżąco wyginając się pod delikatnym dotykiem opuszków palców. Ten argument do niego przemawiał, chociaż nadal czuł się oszukiwany gdy chodziło o sam proces przekłucia. Ilekroć by sobie nie wyobrażał, że to sam Mantis wbija w niego swoje ostre kły, nie odnajdywał podobieństwa w odczuciu. To było... Bezosobowe. Zimne, szybkie, ostre w nieprzyjemnym tego słowa znaczeniu. Tym, co stawiało mu włoski na całym ciele były starania kochanka w odwracaniu jego uwagi. Na wszelkie głębiańkie pomioty – barrrdzo skuteczne starania. Długi, zgławiony pomruk wydostał się spomiędzy jego ust, gdy demon zaatakował jego klatkę piersiową. Przerwa pomiędzy rozchylonymi nogami zaraz się zapełniła, nie dając mu nawet cienia szany na to, by się przeciwstawić. W chwili obecnej Mantis był zdecydowanie silniejszy i pełen zapewne długo tłumionej w sobie motywacji. Tak jak od pierwszej chwili spotkania robił tylko to na co sam miał ochotę, jednak chyba po raz pierwszy tego wieczoru Hannyi w ogóle to nie przeszkadzało. Pławił się w delikatnie fioletowym świetle otrzywanej atencji, zatapiany wciąż w tym samym, piekielnie skutecznym komplemencie. Tak, b y ł zdecydowanie piękny. Starał się utrzymać ten stan rzeczy jak najdłużej, chociaż teraz wszystkie jego wysiłki były na marne. Przez jego ciało przemawiało podsycane dotykiem ust i dłoni pożądanie. Jego reakcjami kierowało głównie opium, Uwiązany pomiędzy łóżkiem i Mantisem sam już nie wiedział na co tak dokładnie ma ochotę. Chociaż w żadnej zmożliwych rzeczywistości nie był to ofiarowany mu kolczyk. Oplótł nogami przysunięte ku sobie ciało ciasno niczym zbyt mała szata. Czule kąsany po ciele wzdychał i syczał przy każdej relokacji ust na sobie. Drażniony wprawną ręką nie mógł reagować inaczej niż odpowiadać na jawną prowokację. Tak – pomimo całej tej otoczki otumanienia i przymusu wcale nie był obojętny na swojego gospodarza. Niezależnie od zidiociałych nawyków Mantisa, wciąż pozostawał pod niegasnącym urokiem jego osobą. Był płytki? Być może, ale nie istniała na tym świecie istota, która miałaby jakiekolwiek prawo go sądzić w tym aspekcie. Wypuścił głośno długo wstrzymywane w płucach powietrze, przyciskając brodę do klatki piersiowej. Nie był w nastroju na spuszczanie Mantisa z oka. Chciał przyglądać się każdej rzeczy, którą ten mu serwował, podwójnie sycąc się elektryzującą przyjemnością, jaka roztapiała go od środka. Dostrzegając zbliżającą się ku niemu igłę pragnął zaprotestować, jednak szczwany lis ubiegł go, wyrywając zduszony okrzyk, gdy do tej pory jedynie zaczepnie skubiące go kły nacinęły na niego mocniej. Zabolało, chociaż tym razem nie indentyfikował tego bólu z dyskomfortem. Szybko też dzięki temu zapomniał o drugim kolczyku, który teraz lśnił na jego klatce piersiowej, srebrnym połyskiem ledwie odznaczając się od mokrej od potu skóry. - Więcej- Jego głos zabarwił się jawnym błaganiem. Znowu mokre od łez oczy wcale nie zdradzały smutku czy rodzącej się powoli Paniki. Były całkowicie skupione na złotych tęczówkach, oddając im ciężkie, pożądliwe spojrzenie. Nie mówił o ozdobach – to był akurat najmniejszy z jego problemów. Potrzebował większej ilości Mantisa przy sobie, na sobie, tuż obok. Jego gorących ust, mokrego języka, długich palców i silnych bioder. Mocniej zacisnął na nim uda, wzwodem przyciskając dłoń do fioletowego brzucha, by drżąc od napływających fal rozkoszy ocierać się o niego w próbie ulżenia całemu nagromadzonemu w sobie napięciu. Ostatni raz oddawał się właśnie jemu, w tej samej sypialni, na nieco innym łóżku. Na napierającej na wstążkę skórze obu nadgarstków zaczęły pojawiać się pierwsze obtarcia – nie mógł powstrzymać się od szarpania rękami całkowicie niepomny tego, że możliwość ta została mu odebrana. Gdyby ktoś go teraz zapytał gdzie są jego ręce, pewnie nie wiedziałby nawet o czym mowa. Gorączkowo próbował zbliżyć się do demona, od którego nie tak dawno temu uciekał. Jeżeli będzie mu to wypominane – ktoś umrze. Czy to czart, czy sam uroczy gospodarz – to nieważne. Nie chciałby o tym później pamiętać. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Nie Cze 12, 2022 2:03 am | |
| Niewinny fortel zadziałał idealnie, a uwaga z lekko zaogniajacego się po przebiciu sutka została skutecznie skupiona na pięknym śladzie po niemal pełnym garniturze jego zębów, których to podobnych pieczątek zaczynało rozkwitać na napiętym ciele tylko więcej i więcej. W licznym kwieciu malin wyglądały jak miejscami perlące się od kropli krwi idealnie losowe tatuaże - tym liczniejsze, im bliżej były nie-cnotliwości Hannyi. Wznosząca się i opadająca niespokojnie i urwanie klatka piersiowa prezentowała się jak dzieło niezrównoważonego i wygłodniałego artysty, obsesyjnie zakochanego w swojej sztuce. Albo w muzie, która pływała w śliskiej pościeli, wprowadzona w tej sam twórczy trans i ochoczo reagująca na najmniejsze muśnięcie pędzla mokrego języka albo zdecydowane pociągnięcia palców i całej dłoni. Demon pochwycił go nagle nogami, ocucony z wcześniejszego rozespania i pobudzony znajomymi rewelacjami. Jego oddech niemal parzył - nawet, jeśli w obecnej pozycji unosił się jedynie jak mgiełka do góry i opadał z powrotem na przygryzione albo półotwarte wargi. Aż cudownie przyjemnie było popatrzeć na Niego, kiedy niepomny krzywd, samo-wygnania, ucieczki i okropnej jakości życia, oraz nieustającej wizji zabójstwa odpuszcza i jest w palcach taki miękki i zachwycony… Jak szarpie bezsilnie rękami, nie spuszcza ze swojego dobrodzieja wzroku i całym sobą krzyczy, że chce… Więcej. Mantis uniósł na niego lepkie spojrzenie, drażniąc ochłapem jęzora kolejną rankę i zbierając powolutku sączącą się z niej niewielką ilość krwi na język, oblizując się. Z pomrukiem zadowolenia przyjął to, że kochanek przyciągał go do siebie chętnie i zachowywał jak ciasne odzienie, już teraz niemal go ujeżdżając. Napinając mięśnie brzucha i ruszając tęsknie, szukając zaspokojenia i ukojenia, który tylko on mógł mu teraz dać. Pół-demon wyprostował się powoli, w miarę stawiania pleców do pionu sunąc wolną dłonią wzdłuż podbrzusza białowłosego. Zamiast jednak dołączyć kolejne pięć palców do zabawy z ulubionym joystickiem oderwał ją z bólem od ciepła rozkosznego ciała i sięgnął do sznureczków własne koszuli. Kilka sprawnych i widać już było niecierpliwych pociągnięć i ostatnia warstwa szaty zsunęła się z jego ramienia, a jej reszta została rozsunięta niespokojnie na boki, kiedy Mantis chciał już na dobre zbliżyć do siebie ich ciała. Świetliste piegi, mniejsze i większe, zdobiące jego ciało, przy odkrywaniu coraz większej jego powierzchni faktycznie upodobniały go do rozgwieżdżonego nieba - zwłaszcza teraz, kiedy rozpalony mniej się pilnował i pozwalał, by wypełniająca go magia buzowała odczuwalnie i widocznie pod jego skórą i pomiędzy ich ciałami. Aż włosy Hannyi leżące na pościeli nastroszyły się od dreszczy, które biegały demonowi bez opanowania po ciele, kiedy mógł już bez przeszkód poczuć gorąc drugiego ciała przy sobie oraz zwilżone czymś śliskim, wredne palce napierające na jego wejście i wdzierające się do gościnnego wnętrza. Druga dłoń zagościła pomiędzy ich ciałami, ale tę wytrawny smakosz ulokował znacznie niżej i bardziej pobudzająco, szykując kochanka na realne otrzymanie pełnej nagrody, którą mu obiecał. Był w końcu dobrym panem. A za grzeczne zachowanie należała się gratyfkacja. W sypialni, pod dachem z baldachimu zrobiło się niesamowicie gorąco i duszno - pachniało różanym mydłem, pitnym miodem, truskawkami i krwią, która zdobiła Hanny’e jak bardzo drobna, seksowna biżuteria. Wodzący po nim pełnym pożądania wzrokiem gospodarz kolejny raz oblizał się i nieco ciężej przełknął ślinę, z głośnym wydechem wciskając w drobniejszego mężczyznę palce aż po kostki i uśmiechając się pod nosem, kiedy poczuł jak miękko ten go przyjmuje. Patrząc jak rzuca się w pościeli i rani nieumyślnie swoje przeguby. Jak głośno oddycha i szarpie biodrami zahaczając o niego i wyrywając spomiędzy fioletowych ust cięższe westchnienie. Nie mógł dłużej czekać. Wyrwał palce i osadził je mocno na biodrze ślicznego demona, najpewniej zostawiając na nim sine ślady na później, drugą łapę zdejmując wreszcie z nasady maltretowanego penisa i pomagając nią nakierować kochanka na siebie, już od minimalnego kontaktu czując jak rozpalona jak węgiel jaszczurka podniecenia ślizga mu się po kręgosłupie… Ostatni raz też brał go właśnie tutaj i miał dokładnie te same myśli w głowie. Te spiętszyły się pod kopułą jego czaszki, kiedy ponownie znajdował przyjemność w męczeniu go. W zaciskaniu na nim palców i pazurów, zębów, ust i wypalania wzrokiem dziur i gorących wzorów w jego upajającej figurze. A już zwłaszcza teraz, kiedy porywczo wyrwał się w jego stronę, zatapiając w obręczy jego mięśni, kojąc tym własne żądze i zaspokajając pierwotne potrzeby. I swoje i kochanka, który udami ściskał go jak wąż gotowy odebrać mu życie. Dlatego każde kolejne pchnięcie, coraz głębsze i bardziej przeciągłe kupowało mu kolejne minuty życia, kiedy jego dusiciel otrzymywał tę uwagę, której łaknął. Której obaj potrzebowali… I od której Mantis przymykał oczy do połowy i trzymał go mocno, zdecydowanie, czując jak do szaleństwa doprowadza go ciasnota, która powiększała się pulsacyjnie, kiedy znowu i znowu zbliżył do siebie ich biodra, zaczynają nabierać w tym coraz bardziej zniewalającego i coraz głośniejszego tempa. - Nie każ mi czekać. Śpiewaj dla mnie, Hany~ - Uśmiechnął się pod nosem, oddychając głośno i oglądając z góry linię i krzywizny, w których kształt gięło się Jego ciało. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Czw Cze 23, 2022 12:12 am | |
| Nawet nie czuł tych wyładowań. Przebiegające mu po ciele dreszcze skołowany umysł przypisywał jedynie ekscytacji jaka go ogarniała. Ekstazie, w jakiej czułe objęcia go wypychano. W końcu już kilkukrotnie kończył rozedrgany w tych ramionach, dlatego znajome uczucie przyćmiewało wszelkie przejawy przebiegłości, jaka mogłaby go teraz nawiedzić. Jak w rozsławionych opowieściach o dobrym Samarytaninie, Mantis skarmił jego ciało i właśnie zabierał za umęczonego ducha. Wygłodniały organizm demona nie oponował ani przez chwilę, żarłocznie pochłaniając każdą uncję energii, jaką ten nierozważnie upuścił. Instynktownie, bez udziału woli. Nie było to wystarczające na tyle, by nadrobił wszystkie te lata ucieczki i ukrywania się, jednak kropelka po kropelce w jego wysuszonych na wiór żyłach na nowo poczęło krążyć życie. Naznaczony mapą pocałunków i nadgryzień wygiął się w napięty łuczek, gdy demon w niego wchodził. Te sto lat jednak robiło różnicę – wyciskany mu z piersi oddech brzmiał chrapliwie, jakby nie do końca zapanował nad tym co się w nim działo. Tak w istocie było – mrużąc oczy i otwierając szeroko usta jękliwie odpowiadał na tę bliskość, zaciskając uda dookoła szczupłego pasa. Z każdym pchnięciem coraz ciężej było mu utrzymać się za pomocą siły własnych mięśni, dlatego bez oporów przyjmował pomoc, jakiej udzielały mu wciskające się w skórę na biodrach długie palce. Stabilny dotyk Mantisa, chociaż dawał się odczuć dyskomfortem nacisku, był jednak niczym w porównaniu do spustoszenia, jakie demon czynił niżej. Sensacja była nie z tej ziemi i chociaż to od jej konsekwencji uciekał, z zazdrością patrzyłby na każdego, kto miałby kiedyś okazję jej wypróbować. Głowę miał już całkowicie pustą – o ile wcześniej jego umysł wypełniało skupione na nim, lubieżne spojrzenie złotych tęczówek, błysk osłanianych przez ciemne wargi kłów i wibrujący pod czaszką głos, teraz nie było tam już niczego. Zupełnie jakby Mantis gwałtownymi, pełnymi pasji ruchami wytrząsał z niego wszystko, co mogło stanąć na przeszkodzie ich pojednaniu. Och, jakże on nienawidził teraz własnych, niezdatnych do niczego rąk. Uwiązane nad jego głową rwały się do partnera, by go objąć jeszcze bardziej intymnie, by przycisnąć do siebie minimalizując tym samym skutki agresywnego rozbestwienia się demona, jednak nie mogły zrobić niczego. Przyczepiony do ramy łóżka węzeł skutecznie utrzymywał je w miejscu chociaż Hannya dwoił się i troił by się z niego uwolnić. Psia krew, gdyby nie był tak upodlony i słaby po stuletnim poście, byle wstążka nie byłaby dla niego problemem. Normalnie trzeba by grubej liny, bądź łańcucha by utrzymać go w jednym miejscu, a teraz przegrywał z kawałkiem odzienia. Gardził sobą i swoją słabością. -W-wolniej... – kochliwy demon z każdym pchnięciem otwierał go bardziej i bardziej. Po wielu próbach przypomniał sobie jak poruszać się w sposób, który dekoncentrował Hannyię najbardziej. Nagły skurcz całego ciała rozwiązał supeł z nóg, prostując je w spazmie bolesnej ekstazy. W ustach miał za dużo śliny, nie radząc sobie z jej przełykaniem. - W-wolniej – powtórzył, o mało nie przygryzając sobie języka. Był głośny na tyle, na ile pozwalało mu jego ciało. Jęczał i sapał, i wzdychał i mruczał. Przeplatał urywanie imię partnera z krótkimi, nieforemnymi prośbami o finisz tej zabawy, które co chwilę podmieniał na prośby o wejście jeszcze głębiej. Uciekając od pożądliwego wzroku kochanka odwrócił głowę i wykonał próbę podciągnięcia się do góry. Nie udało mu się co prawda uciec żelaznemu uściskowi, ale nie to było jego celem. Chciał zębami sięgnąć wstążki i odzyskać umiłowaną wolność, chociaż jeszcze nie wiedział co by z nią zrobił. Kolejny nacisk na prostatę zaowocował ponownym wygięciem ciała w akompaniamencie jego zduszonego krzyku. Nerwowo oblizał górną wargę, powracając spojrzeniem na twarz demona. - Jeszcze raaz – zapłakał bez łez i bez smutku. Przyjemne impulsy rozchodzące się od jego bioder po całym ciele – do koniuszków palców i czubka głowy – pojawiały się przy każdym głębszym, bardziej agresywnym zrywie. Srebrne kuleczki kolczyków błyszczały się pośród kropel potu i krwi zdobiących chyba każdą część jego ciała. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Czw Lip 07, 2022 11:38 am | |
| Skłamałby, jeśli powiedziałby, że właśnie tak miał skończyć się ten wieczór… Że wcale nie planował ze złości trzymać się od niego - a raczej jego od siebie - najdalej fizycznie jak się dało. Ale przez idealnie wykrojone usta, ostry jęzor, pół-przymknięte oczy, zgrabną kibić, krągłe biodra, długie nogi, szczupłe nadgarstki i miękkie włosy dotarło do niego, że karałby tym tylko samego siebie… Obrazy, rewelacje, emocje i wyładowania magii wijące się niczym babie lato pomiędzy ich ciałami i jemu uderzały do głowy, ogniskując spojrzenie tylko na urzekającym obrazie grzejącym im teraz pościel własnym ciepłem. Jego percepcja i wszechświat na trwające bez końca pchnięcia skurczył się do wiotkiej, przywiązanej do łoża figury, która bardzo widocznie próbowała zniszczyć ostatnią rzecz, która zniewalała ją w bardzo namacalny sposób. Hannya szarpał zaciśniętymi w pąki pięści dłoni już widocznie czerwieniąc skórę na nadgarstkach, a w końcowym efekcie opierając się i umykając mu niejako próbował nawet jak dzikie zwierze użyć zębów… To dopiero rozczuliło Mantisa, który właśnie wtedy w idealnej chwili uderzył co mocniej, samemu pozwalając, by ciężkie sapnięcie opadło na perlącego się od zmęczenia kochanka. Syknął wtedy aż, czując, jak w mocniejszym spazmie demon opina się na im tak mocno, jakby chciał go wręcz wessać do środka. Został w nim wtedy dłużej, tak głęboko jak się dało, wbijając boleśnie kciuki w idealnie siedzącą mu w dłoni kość miednicy i oglądać go takiego płaczliwego, z ledwością przełykającego ślinę i oddychającego trzy razy szybciej niż on sam. Całym ciałem wysyłającego bardzo czytelną prośbę, której nie potrafił jednak wyartykułować. - Czego pragniesz, kochanie? - Zapytał sapliwie, rwąc zdanie w połowie z potrzeby nabrania wdechu, kręcąc biodrami kółka i napierając mocno na sunące po materacu biodra Hannyi. A jednak mówiąc to puścił go najpierw jedną ręką, a potem drugą, opierając je z wolna przy głowie ofiary i opadając na nią miękko, jak kocur, gnąc po kolei każdy kręg twardego kręgosłupa… Aż nie przylgnął do niego i brzuchem zaczepiając jego nabrzmiałą męskość, która utknęła w rozkosznej ciasnocie pomiędzy ich ciałami. - Wolności…? Gorący jak buchający z pieca żar oddech oblał wargi i szyję białowłosego. Palce przesunęły się w górę po przedramieniu Hanki i nakryły najpierw jego szarpiące się dłonie, a potem wsunęły bardzo powoli, dziwnie obscenicznie i zmysłowo dwa pazurzaste palce w ciasną szparę pomiędzy dłońmi i materiałem… I szarpnęły w górę i następnie w bok tak mocno, że szwy materiału oraz on sam puścił z pieszczącym oczy wizgiem, automatycznie rozluźniając piekący już wymęczoną skórę ucisk na dłoniach zmiennokształtnej istoty. - Prosze. A teraz wracaj do mnie. - Uśmiechnął się i w następstwie sprężyście wyprostował, tym razem z szarpnięciem ciągnąc Hannye w górę za sobą, za nadgarstek. Nie pozwolił im się rozdzielić i oderwał jego pośladki od materaca, wrzucając go wręcz na siebie - chcąc, by Hannya od razu pochwycił się jego szyi jak tonący szalupy. Sam zręcznie złapał go pod udami i podrzucił tak, by na powrót rozgościć się głęboko w jego wnętrzu. Musiał z dodatkowym, słodkim ciężarem klęknąć dużo szerzej i spiąć odczuwalnie mięśnie brzucha i grzbietu, co zaowocowało głębokim, gardłowym pomrukiem. Ale pragnął właśnie teraz właśnie takiej bliskości. Nagle wystawione na ogólny chłód sypialni plecy Hanki pokryły się na moment gęsią skórką. A rozogniony gospodarz wrócił do narzucania mu niesamowicie mocnego tempa, po raz kolejny celując, by jednym mocnym pchnięciem zmusić zniewalającego demona do błagań o więcej. …i do użycia rąk. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Czw Lip 07, 2022 8:34 pm | |
| Zaskomlał, wyciągając się pod demonem zaciskając się na nim w coraz bardziej niekontrolowany sposób. Zapomniał już że może go poczuć w sobie tak głęboko. Zaskoczony tym ruchem odetchnął przez szeroko otworzone usta. Dreszcze objęły całe jego ciało, jednak Mantis nie odpuścił, przytrzymując go w tym stanie, na nowo odciskając wzór swoich rąk na jego biodrach. Podarowana mu sensacja skutecznie odwróciła jego uwagę od nieudanych prób uwolnienia się, jednak na jego szczęście nie pozostały one zignorowane. Nieobecnym wzrokiem spojrzał na pokładające się na nim ciało. Załkał w odpowiedzi, nie potrafiąc złożyć dla demona żadnej stosownej odpowiedzi. Tak wielu rzeczy pragnął w tej chwili, że nie potrafił się zdecydować. Poza wolnością chyba najbardziej zależało mu na poczuciu tych wygiętych w zawadiackim uśmiechu ust na swoich, dlatego im bardziej Mantis zbliżał się do niego, tym bardziej Hannya wyciągał się i ku niemu. Gnój jednak nie wykorzystał okazji, drocząc się z pobudzonym kochankiem w wyjątkowo nieczysty sposób. Nie podziękuje mu. Nie uzna jego pomocy i nie będzie wdzięczy za uwolnienie jego rąk. Przyciągnięty ku niemu wydał zdławiony okrzyk, gdy wsunięty w niego członek nacisnął kilka miejsc, których wcześniej nie sięgnął. Zgodnie z oczekiwaniami kochanka praktycznie od razu objął jego szyję, spinając na nim już nie tylko mięśnie bioder ale i pleców. Przytulił swoje rozpalone ciało do niego, przysiadając na napiętych udach. Własnym wzwodem otarł się o brzuch partnera, mrucząc mu w skórę z błogością, jednocześnie poruszając się za sprawą jego silnych ramion w nieregularny, drażniący sposób. Dreszcze, które nawiedziły go przed chwilą w tym agresywnym zbliżeniu wreszcie odpuściły na tyle, by był zdatny do wyplucia w pewnością siebie: - Jak z Tobą... Skończmmhh. – Mantis nie znał litości. Nie dawał mu nawet dokończyć, wyciskając z niego głębokie, choć piskliwe westchnienia. Hannya zacisnął palce na jego plecach, znacząc fioletową skórę różowo-czerwonymi zadrapaniami. Dobrze, że zaopiekowano się wcześniej jego pazurami, bowiem teraz zapewne rozkrwawiałby demonowi całe plecy. Robił bałagan podobny do tego, jaki kochanek robił w jego wnętrzu. - Skończę! - Zaczerpnął powietrza wyginając się wdzięcznie w jego ramionach. Oddychał blisko przy jego skórze, zaciskając uda na jego biodrach. - Jak wyjdziesz i ja. Ja wyjdę. S-stąd. Stąd. - Wcisnął twarz w jego ramię. Czy mu się wydawało, że Mantis skwitował jego zapewnienia śmiechem? Najwyraźniej nie brał go na poważnie, chociaż otumaniony narkotykiem Hannya nie potrafił akurat kłamać. Jak dobrze nie maskowały swoich prawdziwych zamiarów wcześniej, w chwili obecnej był otwarty jak jeszcze nigdy wcześniej. W każdym tego słowa znaczeniu pochłaniał Mantisa, zapraszał głębiej do swojego wnętrza i otulał kończynami pomimo swoich słów nie zamierzając wypuścić z nich zbyt szybko. Kolejną serię płaczliwych jęków zdławił wgryzając się w jego ramię niczym jeden z jego psów. Usta miał pełne śliny i posmaku demona. Napięte podbrzusze wypełniała potrzeba ulżenia sobie w najbardziej oczywisty sposób. Dlatego właśnie ześlizgując się po twardym wzwodzie kochanka ocierał się o niego agresywnie, dążąc do spełnienia. Ciasno obejmował go ramionami, wrzynając pazury głęboko w fioletową skórę. Wsiąkająca w niego energia partnera pobudzała go do działania, napełniając skradzionym mu pożądaniem. Już nie rozróżniał które uczucia należą do niego, splątany z Mantisem w pierwotnym pożądaniu. Nie skończył w kilku kolejnych ruchach. Skumulowało się w nim wiele potrzeby przez te lata, jednak natłok uczuć i myśli nie pozwolił mu ulżyć sobie w łatwy sposób. Oplótł go ramionami i nogami w palącej potrzebie bliskości. Drżał, opadając na jego biodra i czując, jak ten wypełnia go do cudownych granic jego możliwości. W uniesieniu powtarzał niecierpliwie jego imię niby zaklęcie. W końcu demon sukcesywnie doprowadził go do szczytu. Porażony przyjemnością Hannya zakleszczył się na nim skomląc z zachwytu. Bez opamiętania zacisnął zęby na mantisowym ramieniu, rozkrwawiając je w uniesieniu. Oddychał szybko, zdecydowanie szybciej od niego, drżąc w jego ramionach i rozpływając się w ogarniającej go przyjemności. Ciepłe nasienie spłynęło po nim, oblepiając jego uda i brzuch kochanka. Przebite miejsca bolały, wrażliwe na każdy rodzaj podrażnienia jakie nierozważnie im serwował. Pod wpływem narkotyku zupełnie nie przejmował się tym, chociaż za kilka, kilkanaście godzin zapewne gorzko tego pożałuje. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Pią Lip 08, 2022 10:35 am | |
| Groził mu jeszcze. Groził nabijając nań tak mocno, że przy każdym uderzeniu aż ciarki biegły w górę pleców. Ale Mantis nie zamierzał tak prędko wychodzić i każdym swoim ruchem dawał świadectwo, iż ma ochotę trochę się nad kochankiem poznęcać, testując jego wymęczone banicją ciało. Karmiąc okruszynami magii i całym wiadrem wymieszanych w idealnych proporcjach przyjemności i bólu. Dlatego skromny śmiech wyrwał mu się słysząc jak uczepiony jego szyi demon snuje mroczne plany kolejnego ataku jak tylko poszczytuje i pomruczy wystarczająco długo… Nawet jeśli sam miał już problemy ze skupieniem, dlatego zaprzestał utarczek słownych. Chciał Go posłuchać... Jak mruczy jego imię i nie może się zdecydować czy chce głębiej czy koniec. Czy może głębiej skończyć. Gospodarz trzymał go mocno, chcąc poczuć każdy dreszcz szarpiący drobniejszym ciałem i to jak dzieli się z nim każdą z potężniejszych emocji, drapiąc go i gryząc, próbując w ekstazie rozorać mu plecy. Sam oddychał ciężko, miechy jego płuc praktycznie dwa razy na szybkie, mocne uderzenie, opróżniały się już dwa razy - od wysiłku i podniecenia, jaki wkładał w… Cały akt. Rozpływał się przy drugim ciele i zespalał na nowo, wargami co jakiś czas odnajdując posmak skóry Hanki na jego drobnym ramieniu, obojczyku czy szyi - dwa razy nawet udało się sięgnąć skrawka jego policzka, ale usta jego kochanek miał już wyjątkowo mocno zajęte i zapracowane próbą utrzymania na powierzchni i w stanie choć częściowej, wystarczającej trzeźwości. Białowłosy oddał mu się całkowicie. Rozchylał uda, łapał go mocniej, pare razy nawet wyszedł na przeciw pchnięciom i od głębszego, intensywniejszego kontaktu aż obu zakręciło się w głowie. To nia miał być specnajlnie długi raz… Oba byli na to zbyt wymęczeni czekaniem i zbyt wygłodniali bliskości, by ciągnąć to z maleńkimi przerwami aż do samego świtu. Dlatego kiedy połyskujący od opalizujących na skórze piegów demon poczuł palący gorąc i pulsowanie w podbrzuszu, zgarnął kochana bliżej siebie, prawie równając ze sobą kurant ich wspólnego tętna. Poczuł jak Hannya trzęsie się cały od emocji i od tego jak gorące wargi przywarły do napiętej szyi i wtłaczały mu jego własne imię głęboko w skórę - zupełnie jakby Mantis bezwiednie, zupełnie automatycznie zaczął podążać w takt tego samego, wiążącego zaklęcia, jakiego używano na nim, kończąc z imieniem kochanka jak mantrą na ustach. Mocno i gwałtownie. Z impulsem bólu od kłów zatapiających w jego ramieniu i uderzającym po głowie jak narkotyk orgazmem. Pozostał głęboko w nim, kilka razy dobijając się do wnętrza jak do drzwi i rozlewając ekstatycznie, zadzierając głowę wyżej i stękając. Coraz ciszej, aż nie odetchnął tak mocno, że jego tors poruszył całym, przyklejonym do niego demonem. W zapomnieniu i on powbijał pazury w jego plecy, ale na szczęście nie czuł potrzeby rozdrapywania ran obecnie dodających do woni sekdu też apetyczny aromat krwi i feromonow… Uniesienie i szok wywołany tym jak naprawdę, szczerze i długo na to czekał zadrżały nawet jego nogami, kiedy prawie bezsilnie przysiadł na piętach i zaczął gładzić odpoczywającego kochanka po plecach jeżdżąc palcami w dół i w górę dolinki jego kręgosłupa, czując wprost jak rozkoszne dreszcze tym wywołuje. A potem witając się z ciepłem na własnym brzuchu i podniecającą lepkością łączącą obecnie ich ciała. …oraz bólem pogryzienia niedaleko szyi. - Smakowało…? - Wychrypiał rozbawiony tym, że nawet sam nie rozpoznawał własnego głosu, po czym ciężko pochylił się, ubezpieczając stabilnym ramieniem plecy Hannyi i ułożył go miękko na materacu, samemu częściowo na niego opadając. Białe ciało rozlało się na pościeli, a odgarnianie już wolną dłonią włosy - na poduszce. - Tak jak mówiłem… Taki grzeczny, i taki piękny - mruczał, w końcu biorąc to co do niego należało i łącząc ich usta w obscenicznie głębokim, choć leniwym pocałunku. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Pią Lip 08, 2022 9:29 pm | |
| Opadł pod nim zaskoczony intensywnością przeżycia. Musiał naprawdę obrosnąć pajęczyną, odwykły od podobnych sensacji i pobudzony po ich uświadczeniu. Wyłożył się wdzięcznie na łóżku, przeciągając w rozkosznym, niedławionym jękiem. Potem był pocałunek – wiele pocałunków. Zaczepianie zębami o wargi, podgryzanie języka i wyciskanie mokrych całusów na wargach drugiego. Z oddaniem ujął jego twarz w czułym geście, nie pozwalając odsunąć się gdy już Mantis zaspokoił pierwszy głód. Dwukrotnie starał się spojrzeć na niego z odległości, jednak Hannya miał to do siebie, że potrafił być bardzo przekonywający. Rozedrganymi po niedawnym orgazmie udami wciąż obejmował swojego partnera, rozkoszując się brzmieniem słów, jakie przepływały pomiędzy nimi. Tak, piękny. Grzeczny, piękny, jedyny taki w całej Głębi. Jego wygłodzone ego potrzebowało tej uczty umizgów, by na nowo poczuł, że się liczy. Do tej pory skryty przed światem zapomniał bowiem, że kiedykolwiek było inaczej. Mruknął gardłowo coś nieartykułowanego, gdy demon oderwał się od niego. Zmrużył oczy, okręcając twarz na bok i tępym, rozmarzonym wzrokiem spoglądał na pomieszczenie. Poznał je już trochę i wiedział gdzie co się kryje. A może się mylił? Z pozoru wszystko wyglądało tak samo, ale przecież nie zmieniają się jedynie kamienie, chociaż i to nie było do końca prawdą. Pogłaskany po policzku posłusznie spojrzał w złote oczy swojego dobrodzieja. Mantis nie potrafił ukryć swojego prawdziwego oblicza. Być może pozornie starał się zachować spokój, jednak jego spojrzenie błyszczało. Pomimo przykrych rzeczy jakie mu obiecywał, nie wypuszczał go ani na chwilę spomiędzy swoich ramion.Hannya do jutra o tym zapomni, teraz jednak z pewną dozą partnerskiego rozczulenia rejestrował te wszystkie drobnostki. Uniósł się jeszcze na chwilę i po raz ostatni pocałował partnera, nim opadł na łóżko jak bez życia, stękając przeciągle gdy poluzował ucisk nóg dookoła Mantisa. Ostygł, rozluźnił się i uspokoił. Nie mógł przez zalegające na nim ciało ruszyć się z miejsca, dlatego uniósł ręce i uderzył otwartymi dłońmi w ramiona demona. Powtórzył ten agresywny gest kilkukrotnie, motywowany niskim śmiechem Mantisa. - Zejdź. - Obie ręce ześlizgnęły się z partnera, z tym że jedna zahaczyła o całkiem brzydkie ugryzienie jakiego się na nim dopuścił. Czy żałował? Bynajmniej. Nie była to pora na podobne rozterki. Zdjął z niego dłonie i przyłożył do własnej, lśniącej od potu klatki piersiowej. - Boli. - Przesunął palcami po skórze w kierunku różowych, nabrzmiałych przez podrażnienie przekłuciem sutków. Jasno dawał znać co mu przeszkadza – nie był zachwycony tym co mu zrobiono, a zwłaszcza przez fakt, że zrobiono to wbrew jego woli. - Chcę wyjść. – Nie porzucił swojej otwartości, złudnie przekonany, że będzie usłuchany. Przecież nawet nie stanąłby na własnych nogach, a co mówić o opuszczeniu pomieszczenia. Chcąc nie chcąc musiał polegać na kochanku chociaż do momentu, aż upajająca trucizna opuści jego organizm. Uśmiechnął się do niego ponownie jakby to miało wystarczyć, by przekonać fioletowego demona, by zaczął z nim współpracować. Przecież był śliczny. Piękny. W guście Mantisa. Dlaczego ten miałby robić mu przykrość? Dziecięca łatwowierność nie była do niego podobna. Zazwyczaj raczej dopatrywał się zakłamania i dwulicowości. Sam przecież nie był lepszy, tworząc scenariusze, które najbardziej mogły przysłużyć się jemu. Otarł się o podstawioną przed twarz dłoń jak spragniony pieszczot kot. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Wto Lip 12, 2022 1:39 am | |
| Całował go długo i wygłodniale, choć już bez wcześniejszej niecierpliwości. Tym razem napierał na niego z większym zrównoważeniem i samokontrolą, bez dzikiej i przejmującej kontrolę potrzeby zagarnięcia każdego skrawka ciała i uwagi kochanka. Wsparty na przedramionach bawił się długimi włosami i zatapiał końce palców w jasnej toni, by gładzić skórę Jego głowy. Sprawdzał głęboko i sumiennie jak Hannya smakuje odpoczywając po orgazmie i jak bardzo ta sensacja przypomina zakazany owoc. Oglądał Go łakomego jak diabli i za każdym razem, kiedy chciał zaczerpnąć wdechu, który nie byłby ich wspólnym, bezczelnie przyciągnięty zatapiał się co rusz coraz głębiej w morzu feromonów. Na nowo pobudzały świeżo stygnące zmysły. Nie dawały stęsknionemu za bliskością ciału za szybko zapomnieć o tym, co działo się przed kilkunastoma solidnymi i głębokimi wdechami… Przylegał wtedy do niego na powrót i chwilami nawet bezboleśnie tłamsił te długie włosy w palcach, póki obaj nie zapragnęli choć na moment przerwy. A już zwłaszcza niezmiennie otumaniony narkotykiem mózg demona, który zaczął wodzić półwidzącym spojrzeniem po wnętrzu obszernej sali. Wydawał się być wreszcie nieskrępowanie ciekawy wszystkiego, co go otaczało, wyzbywając naturalnej dla swojej sytuacji wrogości i nieufności - leżał wręcz bezwstydnie rozłożony pod swoim oprawcą i mruczał, posapywał, wyciągał się z rozkosznym stęknięciem, rozluźniajac ciało po świeżym wysiłku. Mantis w tym czasie oblizał wargi i jedną rękę oderwał ostrożnie od materaca, po czym wsunął pomiędzy ich ciała, by przejechać palcami pieszczotliwie po mostku Hanki w górę, zwalniając w miejscu jego napiętej szyi, czując pod opuszkami jego kuszące gardło i tam objął jego szyję palcami - bez specjalnego nacisku. Wręcz idealnie, by móc wygodnie elektryzująco powoli przesunąć kciukiem wzdłuż apetycznej linii szczęki, od jednego ucha do drugiego. Poprawił ten ruch jeszcze kilka sennych razów i na koniec podjechał wyżej, by pogładzić go po policzku, zazdrośnie zwracając uwagę odpoczywającego partnera z powrotem na siebie. Obserwował go. Cały czas. Sam nie wiedział jaką miał przy tym minę, ale zaskakująco niewiele go to obchodziło w tym momencie. Był wykończony, a Hannya - naćpany. Nie czuł więc potrzeby trzymać gardę, a lubił oglądać z tak bliska sztukę, zwłaszcza kiedy ta była żywa. Przyjął nawet z cichym śmiechem ostatni bezsilny zryw kochanka, który wpakował resztkę energii w kolejne sięgnięcie jego ust, w czym nawet nieco mu pomógł, pochylając głowę. A potem zaczęto go oklepywać, co rozbawiło go jeszcze bardziej, a nerwusa pod nim doprowadziło do większej pasji. Przynajmniej do momentu, aż zgrabne paluszki nie tknęły świeżej rany i nie pobudziły w niej nieprzyjemnego pieczenia. Wtedy Mantis syknął nisko i przeciągłe, niespecjalnie głośno i zmrużył oczy, przypominając sobie ze zdwojoną siłą, że ma pod rękami nawet w obecnym stanie wyjątkowo agresywnego pupila. - Och? - przekręcił delikatnie głowę, unosząc jasne brwi. Jego wzrok zjechał na poprzebijane sutki, które obecnie lekko napuchły i były dużo czerwieńsze niż naturalnie. Hannya pewnie uważałby to za chore, ale Mantis znał wszystkie odcienie farb użyte na płótnie jego skóry… I ta barwa była całkowitą nowością. Choć łatwą do przewidzenia po tak inwazyjnym zabiegu. - Jak sobie życzysz. Ale wyjdziemy razem. Palec dłoni, która niezmiennie gładziła policzek Hannyi odsunął się od gładkiej, mokrej skóry i zatoczył niewielkie, niedbałe kółko w powietrzu, a niedaleko nich w powietrzu zarysował się uloty zarys małego dzwoneczka utkanego w całości z czarnego dymu. Ten poruszył się, wydając dźwięk bardzo podobny do normalnego, ale ten cichy sygnał zauważalnie obiegł dosłownie cały dom. Szybko w rozwartych drzwiach pojawił się rachityczny kołtun, jak zawsze z mordką bez wyrazu i jak zawsze przyzwyczajony do zastania naprawdę wszystkiego w tej sypialni. - Kąpiel. Napełnij wannę do połowy i dodaj nieco olejku różanego. A i miskę aloesu, schłodzonego i dzban wody. Też chłodnej. Możesz dorzucić mięty pieprzowej i malin. - Jego spojrzenie powiodło po skraju baldachimu i ostatecznie z dziwnym błyskiem z powrotem opadło na pokryte perłami potu ciało. - A tu ma być czysto jak wrócimy. Ale na to będziecie mieli jeszcze trochę czasu. To wszystko. Kołtun zniknął poganiając część służby do łaźni, a gospodarz upajał wzrok kociakiem przymilajacym mu się do dłoni. - Zasłużyłeś, żebym odsunął od ciebie nieco bólu. Zaraz będzie lepiej. - Podźwignął się do klęku podpartego, na chwilę zostawiając nagą figurę na pastwę chłodu, kiedy zsuwał się z łóżka oglądając Hannye w zsuniętym z niego prawie w całości zwiewnym szlafroku, który miał być jego żartobliwą codzienną szatą… Zgarnął go w ramiona, podrzucając, by lepiej ułożył mu się w rękach i zgranie pozbawiając go lepiącego się do ciała śliskiego materiału, który zostawił porzucony w nogach łóżka.
Wystarczyło mu przejść kilkanaście kroków z lejącym mu się przez ręce cudem i już czuł gładzącą jego łydki parę, która powitała go na wejściu do łaźni. Woda do obszernej wanny wciąż się nalewała z monotonnym szumem, ale było tam je już wystarczająco, by móc się przyjemnie zanurzyć, a na jej wzburzonej tafli bujały się łódeczki krwistoczerwonych płatków. Idealnie. Przytrzymał Hanke ciaśniej przy sobie podchodząc do skraju kwadratowego wgłębienia i z ostrożnością pokonał kilka schodków w dół, z każdym krokiem zatapiając się coraz mocniej w pachnącej różanym olejkiem wodzie, aż jej poziom nie sięgnął połowy jego ud, a on nie wyczuł pod stopami dna. Obu otoczyła wtedy para i wszechogarniające błogie ciepło, a kąpiel aż zapraszała do siebie, obiecując ukojenie oblepionej rozpustą skórze i skołowanej orgazmem głowie. Usiadł na ściance wyżłobionej w kształt przypominający siedzisko i sapnął z przyjemnością, przymykając na moment oczy i po omacku układając sobie Hannye na kolanach, opartego plecami o jego tors. Machnął znów dłonią w powietrzu i wszystkie sześć złotych kranów zamilkło, zakręcając kurek z cichym sykiem, a zamiast szumu po wnętrzu łaźni rozchodził się balsamiczny plusk wody. Po kafelkach bliżej miejsca, które gospodarz wybrał przesunęło się jego zamówienie w formie napitku i leku. Nalał wtedy wody do szerokiej szklanicy z grubym dnem i obejmując ospałego demona przytknął jej skraj do jego warg. - Pij. Potrzebujesz tego - zamruczał ochryple i zamierzał oddać mu naczynie, kiedy tylko ten sam zdecyduje się je przytrzymać, a osobiście siegnął po aloes, którego glutowato-żelowata konsystencja, niezwykle przyjemna w dotyku, przelała się z miseczki do jego palców, przynajmniej częściowo. Zamierzał być słowny i najpierw uporać się z najbardziej palącym... Heh, w istocie palącym problemem, i to najlepszym sposobem jaki znał. I mimo, iż na początek jakikolwiek dotyk na świeżych ranach nie uchodził za specjalnie przyjemny czy pożądany, to nabrana w sporej ilości kleista substancja zaczynała szybko działać jak bandaż i błogosławione wyciszenie dla bólu - i to w zaskakująco dużym stopniu, kojąc podrażnioną i opuchniętą skórę. Mantis masował go tak, wargami skubiąc skórę za jego uchem, z nudów szukając zajęcia dla ust. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Unholy greed Sob Paź 01, 2022 4:27 am | |
| Przylgnął do niego, niesiony przez pomieszczenie. W głowie słyszał jakby szum strumienia, na skórze czuł jego chłód, chociaż obejmowały go silne, twarde ramiona. Omdlały i wiotki nie przelewał się przez palce jedynie dlatego, że ciasne objęcie zamknęło go całego. Wtulony w szeroki tors demona oddychał powoli, mrużąc oczy i zaciskając wargi. Lustrował wzrokiem każdą mijaną rzeźbę i każdy wielki obraz. Wdychał zapach Mantisa, zagłębiając się w nim niczym w lepkiej, gęstej mazi. Ogromne domostwo przestawało nim być – na jego oczach przeobrażało się, kurczyło i zakrzywiało w czasoprzestrzeni. Narkotyk, jakim go upodlono wciąż działał, doszczętnie burząc jego percepcję i obdzierając z zahamowań. Przesunął jedną z dłoni po ramieniu i szyi mężczyzny, nie wiedząc czy wpatruje się w niego, czy w przestrzeń za nim. Nim nie dotarli do wanny nie potrafił się skupić. Odmiana, w żadnym razie nie zbawienna, przyszła gdy zanurzony do polowy został w ciepłej, wonnej wodzie. Usadzony na jego kolanach wsparł się plecami o napięty brzuch i tułów, zjeżdżając nieco by wygodniej na nim zalec. Kielicha uczepił się niczym wygłodniały pies kawałka kości. Spijał chaotycznie i szybko, gasząc nie tylko pragnienie doraźne, ale i rekompensując sobie marny dostęp do tego luksusu przez ostatnie lata. Palący posmak alkoholu nie zanikał jednak, pozostając mu na podstawie języka. Pił zachłannie, oburącz obejmując czaszę i przechylając ją ku sobie, by ulała jak najwięcej i jak najszybciej. Zajęty tym nie zwracał już żadnej uwagi na demona, pozwalając mu bawić się przez chwilę tak jak ten miał w zamiarze. Do momentu jednak, gdy mokry chłód nie nakrył jego piersi i nie wyzwolił w nim niekontrolowanego drżenia. Wypuścił kielich z rąk, pozwalając by ten z chlupotem wpadł w ciepłą, pachnącą toń przejrzystej wody i obił mu nogi. Skrzywił się, sycząc głucho i naraz pochwycił dłonie mantisowe, by odjąć je od swojego ciała z wulgarnym przekleństwem na pogryzionych przed chwilą ustach. Kłamstwem jednak byłoby stwierdzenie, że Mantis cokolwiek zrobił sobie z jego trwożliwego zrywu. Nie przestawał nakładać na niego chłodnej mazi, palcami zataczając ciasne kręgi dookoła jego podrażnionych sutków. Kąsał go przy tym jak gąsienica liście. Hannya wygiął się na nim, prężąc tułów i prostując nogi. Nie dawał rady uciec przed niechcianym dotykiem, nie znaczyło to jednak, że skapituluje. Załkał, gdy sprowokowany do nieuwagi demon najechał palcem na przebite miejsce. Nie zrobił tego specjalnie, nie dzisiaj, nie przy jego stanie, jednak w umyśle demona nie było miejsca na obiekcję. Jednotorowo winił Mantisa za wszystko, co go do tej pory spotkało. Rozwarł usta, bucząc krótko i nisko, nim nie uspokoił się, gdy aloes faktycznie zaczął działać. Zmrużył oczy, spoglądając na siebie z brodą przytuloną do szyi. Jego klatka piersiowa unosiła się zrywnie, a on nie puszczał fioletowych nadgarstków jakby w obawie, że zostanie zaatakowany ponownie. Zaraz jednak porzucił swoją obronę, sięgając do ataku. Niespokojne, napięte ręce wystrzeliły ku górze, bez omyłki chwytając pochylonego nad nim demona za jego krótkie, zagięte rogi. Hannya szczęknął zębami, przytrzymując drania w miejscu. Spoglądał teraz ku górze, dlatego ustami prawie przyklejonymi do podbródka Mantisa nisko wywarczał: Nie rruszaj, bo ugrryzę! Przez zajętą pozycję miał doskonały wgląd na zmiany w mimice partnera, toteż szybko odkrył jak ten szeroko uśmiechnął się na tą skądinąd słodką i kuszącą propozycję. Sfrustrowało go to jeszcze bardziej, próbował bowiem zastraszyć go, nie rozbawić. Napiął ramiona i siłą ciężaru swojego wciąż po części wiotkiego ciała zmusił demona do głębszego pochylenia się, jak gdyby miało to rozwiązać sprawę. Następnie puścił go z niskim, zdławionym westchnieniem, powracając do swojej zmęczonej, rozlazłej natury. Ułożoną na ramieniu Mantisa głowę odchylił do tyłu i przekręcił, czołem wspierając się o podstawę szyi. Jedną z rąk ułożył sobie na brzuchu, drugą pozostawił przytuloną do gładkiego policzka, który pogłaskał w geście pozbawionym tkliwej czułości kochanka. Robił to mechanicznie, hipnotyzowany spokojnie kołyszącą się wodą. Kurki już dawno były zakręcone, jednak co jakiś czas ciężka kropla skapywała z nich, roznosząc po całym pomieszczeniu donośny plusk. - Nie możesz nikomu powiedzieć, że tu jestem – zaczął nagle, całkowicie skupiony na obserwacji wody, którą burzył ruchem nóg. - Ukrywam się, wiesz? Jeżeli komukolwiek powiesz, nigdy Ci nie wybaczę. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: Unholy greed Pią Paź 07, 2022 12:27 am | |
| Hannya wciąż był kompletnie naćpany rozkoszną mieszanką afrodyzjaków i używek - prosty orgazm i porwanie przez ekscytację nie były zdolne tak prędko rozwiać kurzu ciężaru z jego otumanionej głowy, ani na nowo napiąć mięśni. A jednak mimo znajdowania się jedną nogą w odmiennym stanie świadomości ból dodrapał się długimi pazurami do jego jaźni i przejął kontrolę nad ciałem. …najgorsze, że w najmniej odpowiedniej chwili, kiedy Mantis pochylał się i jak raz chciał po prostu pomóc, co samo w sobie było niespotykane. Niestety brutalna natura i w nim wygrała, i mimo protestów, gięcia ciała ofiary w łuk, jej posykiwań, sapnięć czy ewentualnie cisnacych się na usta nie-wyartykułowanych gróźb śmierci dokończył zadanie i dopiero, kiedy sam ukontentowany odsunął dłonie, a białowłosy mógł na powrót opaść na niego dwukrotnie bardziej zmęczony tą walką o (w jego mniemaniu zapewne) przeżycie i na powrót potulniej skorzystał z życzliwości swojego dobrodzieja. To był chwilowy chaos, który to sam w sobie był jak ulubiona biżuteria Hanki. Jego nieodłączny dodatek. I Mantis skłamałby, jeśli ten nagły wybuch przecinajacy ospałość łaźni jak nóż, nie podziałał na niego pobudzająco. Nawet wrzaski wywołane bólem, w obecnym położeniu Hanyi i w obecnej pozycji i miejscu, w jakim się znajdowali, również działały jak element łóżkowych uciech, od których szarpiący się demon dostał kolejną fioletową malinkę do kolekcji na bladym ramieniu. Szkoda tylko, że zadowolenie z tak intensywnych rewelacji działało tylko w jedną stronę… Buczący jak kocię demon szybko ocknął się z bezsensownej obrony i wybrał przemoc, rzucając się w stronę ataku i łapiąc byka za rogi. Albo po prostu innego demona, naciągając mięśnie na jego karku i próbując zapewne osiągnąć… Coś. Może nawet oderwać swojemu katowi głowę, ale kiedy sztuczka mimo chyba uwieszenia się na rogach całym ciężarem nie poskutkowała, wyglądał na wręcz bajecznie sfrustrowanego w nagrodę od losu dostając jedynie przyjemny, choć niepokojący gryma rozochoconego kochanka, zamiast fontanny krwi tryskającej z jego karku i łba rozchlapującego wodę jak upuszczone chwilę temu naczynie. - Nie kuś. - Przestrzegł go. - Bo będę to robił częściej i dłużej. Lubię blizny o kształcie twoich zębów. Objął go ramieniem, samemu odpoczywając i słuchając tego jak bredzi, popadając w przyjemną melancholię pobudzoną głaskaniem po policzku. Poprawił się pod nim, rozsiadając jak król na włościach, przewieszając obie ręce przez skraj wanny i przytulając podbródek do skroni demona. - Nie śmiałbym. - Uśmiechnął się do siebie i zmrużył powieki, których rzęsy aż ciężkie były od osiadającej na nich pary. - Twój sekret jest ze mną bezpieczny… Tak jak ty w moim domu. Możesz tu zostać i ukrywać się ile tylko chcesz, wiesz? - Jego palce sięgnęły podbródka Hanki i zaczęły gładzić upojnie linię jego szczęki, niemalże uspokajająco i kojąco. - A przed kim się ukrywasz, hmm? Oblizując spierzchnięte i tęskne na powrót do zniewalającego smaku usta, sięgnął po leżące obok mydełko, po czym zaczął obmywać ramiona białowłosego, masując jego rozluźniające się mięśnie i coraz odważniej poczynając sobie ze śmiałym i elektryzującym dotykiem na jego bokach i udach. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Unholy greed | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |