Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Śmierć w Wenecji Wto Lip 25, 2017 9:24 pm
Wenecja
Widziałem go, kiedy płynął w moją stronę. Ubrany na czarno, nie mogłem widzieć jego twarzy. Widziałem jego biały dziób, widziałem ciała wyniszczone chorobą, które były nieopodal. Nic nie znaczyły, były jak worki ziemniaków. A potem wszystko znikło. Nie umiem tego opisać, to zbyt trudne. Zbyt niewiarygodne. Innego dnia kiedy wyszedłem na ulicę w nocy, wokół mnie tańczyli ludzie. Bawili się, śpiewali, kolory otaczały mnie z każdej strony. Wśród nich był mężczyzna, który tylko stał i patrzył w moją stronę. Nie mogłem oddychać od tego tłumu. A potem znikło i to. Stałem na Placu Świętego Marka zupełnie sam.
X ma nadprzyrodzone zdolności. To sprawia, że widzi duchy i nie tylko. Do Wenecji przysłała go ukryta organizacja zajmująca się ludźmi podobnymi do niego. Y jest zwykłym chłopakiem pochodzącym z miasta na wodzie. Dotąd jego życie polegało na obsługiwaniu turystów. Wszystko się zmieniło, kiedy złożono mu prostą propozycję bycia po prostu prywatnym kierowcą łodzi. X i Y zaczynają ze sobą współpracować, właściwie Y staje się stałym towarzyszem X. Widzi więc wszelkie jego omamy, czasem widzi go w stanach, w których pewnie nie powinien. To ciągłe towarzystwo ich do siebie bardzo zbliża. Ale to przecież za zaburzenia pomiędzy światem ludzi i umarłych trzeba kiedyś zapłacić. Prawda?
X - veneziane Y - Argent
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pią Lip 28, 2017 10:12 pm
D A V I DB E C K E T T 25 lat | 176 cm wzrostu | Anglik, londyńczyk
→ Szczupły, średniego wzrostu szatyn o zielonych oczach i włosach kręcących się w sprężynki.
→ Można powiedzieć, że ma niezwykłe zdolności. Chociaż wolałby, aby było inaczej. Konkretniej: widzi zmarłych. Nie tylko zmarłych, również sytuacje, którą ci zmarli mogliby chcieć mu pokazać. Wygląda to tak, jakby w danym momencie miał jakieś dziwne omamy.
→ Kiedy jako dzieciak rozmawiał z osobami, których nie ma, uznawano to za zabawę. Gdy był starszy, zaczęły robić się schody. Najpierw skonsultowano go z psychologiem, potem psychiatrą. Diagnoza była taka, że to po prostu schizofrenia.
→ Nauczył się jednak nie ujawniać z „chorobą”. Wszyscy uznali, że znormalniał.
→ Małomówny, spokojny i wyrozumiały. Jest przy tym jednak bardzo nieufny, często podejrzliwy i zamknięty w sobie.
→ Był już na studiach, gdy do jego drzwi zapukały osoby, które doskonale wiedziały o jego zdolnościach i powiedziały, że mu wierzą. David nie dał się przekonać od razu, w końcu jednak skontaktował się z ludźmi, którzy nazywali swoje ugrupowanie zakonem. Kazali mu się odciąć od dawnego środowiska i wysłali go do Wenecji.
→ Mówi tylko i wyłącznie po angielsku. Nie zna absolutnie żadnego innego języka.
→ Był zakochany w życiu tylko raz. W kimś, kto nie żył i kto był mężczyzną. Nie skonsumował tego zakazanego związku. Nie szło mu też z kobietami, więc śmiało można powiedzieć, że nie jest doświadczony i będzie to eufemizm.
→ Ma beznadziejny węch oraz nie za dobry słuch.
→ Interesuje się trochę starym kinem i sztuką.
→ Boi się ciemności. W sumie to nawet trochę zabawne, biorąc pod uwagę, że jest wiele innych rzeczy, których mógłby się bać.
→ Nie utrzymuje raczej kontaktów z rodziną. Nie tą bliską. Z tą ze wsi – jak najbardziej.
→ Nie był jedyną osobą w rodzinie, która miała niechciany "dar", ale nie miał raczej okazji się tego dowiedzieć, ponieważ zmarła przed jego narodzinami.
→ Przywykł do tego, że ludzie mają go za dziwaka, absolutnie go to nie rusza.
→ Ma absolutnie nienaganne maniery.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Wto Sie 01, 2017 6:28 pm
M A R C OD R A G O 24 lata | 182 cm wzrostu | Włoch (Lido, Wenecja)
→ Jest wysoki i umięśniony, ma szerokie ramiona i jest bardzo wąski w pasie. Uprawiał w życiu wiele sportów i efektem tego jest świetna sylwetka.
→ Ma głowę pełną ciemnobrązowych włosów, zawsze - i niezależnie od jego wysiłków - rozwianych częściowo artystycznie, częściowo chaotycznie.
→ Kocha muzykę, chociaż nie ma żadnych zdolności artystycznych, ani nie ma specjalistycznej wiedzy - po prostu niektóre rzeczy wpadają mu w ucho, inne nie.
→ Jego nieodłącznym elementem ubioru są duże, ciemnozielone słuchawki.
→ Lubi literaturę fantastyczną, bo dzięki niej może oderwać się od rzeczywistości i zatonąć w przygodach nieznanych, fascynujących osobowości.
→ Mówi bardzo dobrze po angielsku - nie tylko dlatego, że cały czas przebywa z turystami, ale też dlatego, że jego młodsza siostra urodziła się w Anglii (ojciec zdecydował się założyć drugą rodzinę).
→ Uwielbia podróżować i poznawać nowych ludzi. Dzięki swojej pracy może spełniać się chociaż w jednym z tych aspektów.
→ Jest już na drugim kierunku studiów - pierwszego nie skończył i nic nie wskazuje, jakby z tym miało mu się udać. Brakuje mu pasji i samozaparcia.
→ Studiował najpierw historię, a teraz kolejny raz powtarza drugi rok ekonomii.
→ Jest bardzo otwarty i szczery, czasami wpada w słowotoki, ale stara się je hamować.
→ Lubi flirtować - co wcale nie oznacza, że jest w tym dobry.
→ Ma bardzo pozytywne podejście do życia, stara się nie przejmować aktualną sytuacją, być w porządku wobec innych i... czekać, aż pewnego dnia świat się mu odpłaci.
→ Stara się nie narzucać klientom i dopasowywać do ich potrzeb, co jest możliwe dzięki temu, że - wbrew pozorom - jest uważnym obserwatorem.
→ Nienawidzi owoców morza.
→ Jest otwarty na nowości. Chętnie słucha innych ludzi, ich zainteresowań, doświadczeń, czy pracy, łatwo dając się wciągnąć w cudzą pasję.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sro Sie 02, 2017 10:29 pm
Był maj. Słoneczny, ciepły maj. Sezon zaczynał się właściwie od czerwca lub lipca. W Wenecji liczba turystów nie była więc aż tak duża, jak potrafiła być w samym środku lata. Kopuły San Marco lśniły w słońcu niemal własnym blaskiem, długie kolumny rzucały jeszcze dłuższe cienie. Turyści zalewali most przy pałacu Dożów masowo, robiąc z niego coś na kształt mrowiska, przez które trudno było się przecisnąć, czyniąc z niego raj dla złodziei. Gondole kołysały się wciąż delikatnie przy brzegu, słońce atakowało bezlitośnie Piazzettę i Plac Świętego Marka. Ludzie chowali się pod parasolkami, mrużyli oczy rozglądając się po budynkach o niepowtarzalnym, weneckim stylu z niekrytym zachwytem. Było południe. Wciąż dość wcześnie, ludzie więc ustawiali się w ogromnej kolejce do San Marco, aby zobaczyć jego olśniewające, złote wnętrze. Wachlujące się turystki, mężczyźni kombinujący jak zakryć kolana, dzieci, skaczące w tę i z powrotem, nie do końca rozumiejąc, gdzie są, jednak wciąż zachwycone. David przyspieszył kroku. Choć trzymał w dłoni mapę Wenecji, trafienie z małej przystani, do której przypłynął z Zattere okazało się nie takie proste. Na budynkach po drodze widać było tabliczki i strzałki, kierujące go wąskimi uliczkami na główny, wenecki plac, jednak wystarczyła chwila, aby znów stracił czujność. Czyjaś twarz. Wzrok. Głos tuż obok ucha. Odetchnął więc cicho, kiedy wreszcie jego oczom ukazała się złota bazylika. Był całkiem sam. Jedyne instrukcje, jakie dostał, otrzymał na kartce. Powiadomiono go o jego lokum wynajętym u jakiejś starszej Włoszki. Mieszkała na lądzie i miała nie zadawać pytań. Patrząc w jej oczy, widział, że rozumieją się bez słów. Nawet, jeśli w istocie trudno mu było pojąć cokolwiek z wypowiadanych przez nią zdań. Nie miał przewodnika ani nikogo, kto mógłby go poprowadzić. Musiał radzić sobie całkowicie sam wśród Włochów, którzy niestety nie zawsze byli skłonni do współpracy. Podszedł do brzegu kanału, gdzie gondolierzy czekali na kolejnych klientów. Takie przepłynięcie się potrafiło kosztować fortunę, dlatego gdy zbliżył się do nich dość wątły i niepozorny mężczyzna, w dodatku sam, nie wyglądało na to, aby traktowali go poważnie. – Buongiorno. – Wydusił z siebie. Było to prawdopodobnie jedyne słowo po włosku, jakie znał. Może oprócz „si” oraz „no”. – Czy pływają państwo też na Poveglię? – Spytał. Dwaj mężczyźni, którym przeszkodził w rozmowie, spojrzeli najpierw na siebie nawzajem, a potem na Anglika, jakby samym tym spojrzeniem mówiąc „on musi być szalony”. – Mało kto tam pływa, signore. – Odparł jeden z nich, mrużąc oczy w słońcu. – To nieciekawa wyspa. Jest wiele innych rzeczy w Wenecji do zobaczenia. Widział pan Il Redentore? David puścił jego propozycję mimo uszu. – Nie znajdzie się nikt, kto będzie gotów tam popłynąć? Potrzebuję łodzi i kogoś, kto będzie umiał ją obsługiwać. Naprawdę dobrze płacę. – Powiedział spokojnie, patrząc na gondolierów. Ci ponownie spojrzeli najpierw jeden na drugiego, potem drugi przetarł się dłonią pod nosem i wzruszył ramionami. – Zarabiamy dobrze tak czy inaczej, a na Poveglię raczej pływać nie będziemy. Może pan szukać szczęścia gdzieś indziej. – Zaraz potem przekierował swoją uwagę na turystów, którzy podeszli, aby zapytać się o koszt przepłynięcia się kanałem. Wyglądali na zdecydowanie normalniejszych. I bardziej majętnych. – Nie może pan pływać vaporetto? – Spytał jeszcze ten, który został, a David wyprostował się i pokręcił delikatnie głową, przy okazji rozglądając się za kimś innym, kto wyglądał na wystarczająco kompetentnego, aby sprostać jego wymaganiom. Potrzebował kogoś w rodzaju szofera. Nie tramwaju. Jego wzrok spoczął na postaci młodego mężczyznę, stojącego na tyle blisko, że mógł słyszeć jego rozmowę z mężczyznami. Chwilę wahał się, zerkając to na wodę, to na mapę Wenecji już nieco zmiętą. – Przepraszam. – Zagadnął go nieśmiało. – Mam pytanie…
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pią Sie 04, 2017 9:37 pm
Dziewczyny. Ha! Marco ich kompletnie nie rozumiał. Co z tego, że lubił zamienić kilka słów z turystkami? Żył z uśmiechania się do obcych ludzi i oferowania im swoich usług. Nie takich, ale przecież był młody i przystojny, panny wodziły za nim wzrokiem, więc dlaczego nie mógł im uprzyjemnić pobytu za granicą, dostarczyć kilku westchnień i opowieści o młodym, seksownym gondolierze, który obiecał przy następnej okazji pokazać im kilka weneckich tajemnic? Co było w tym złego? Większość z nich miała i tak partnerów, więc nic mu nie groziło. Nie zamierzał nikogo namawiać do zdrady, nie był też prostytutką, żeby oddawać się za napiwki. A jednak Diana miała z tym problem. I to tak duży problem, że ich wspólne mieszkanie przestało mieć sens. Marco nie kochał jej na tyle, by zmieniać zajęcie - lubił to, co robił. Lubił poznawać nowych ludzi i obserwować zmieniający się zawsze tłum turystów, czy remonty odnawiające niektóre części Wenecji. Nie widział siebie jako dobrze ubranego pracownika biurowego, zajmującego się tworzeniem wykresów, obliczaniem zmiennych, doradzaniem klientom, czy... Czymkolwiek innym zajmowali się ludzie po jego studiach. To już historia była ciekawsza. Oparł się lekko o wiosło, wypatrując potencjalnej klientki, pary, bądź klientek. Nie było sensu użalać się dłużej nad sytuacją własnego - już byłego - związku. Musiał skupić się na czymś innym, a potem poszukać nowego mieszkania. Może na kilka dni zatrzyma się u jakiś znajomych? Nie miał ochoty płacić nieludzkich pieniędzy tylko za położenie głowy na poduszce na parę godzin. Jego uwagę pierwotnie przyciągnęła grupka nastolatek, które chichotały nerwowo, spoglądając to na gondole, to na siebie, jednocześnie intensywnie grzebiąc po portfelach i plecakach, wrzucając pieniądze do kapelusza jednej z nich. Wyglądało to niemal uroczo - mężczyzna jednak obstawiał, że nie zbiorą aż tyle pieniędzy. Poza tym, czułby się źle ze świadomością, że ogołocił młode turystki z pieniędzy i potem zabraknie im funduszy na coś słodkiego, czy pamiątki. Jasne, zdjęcia na gondoli były oszałamiające, a i większość mężczyzn prezentowała się lepiej niż dobrze, ale nie było to warte aż tyle. Przynajmniej nie w opinii Marco. Do jego uszu dotarł rzadko słyszane u turystów słowo - Poveglia. Szatyn obrócił głowę, szukając wzrokiem osoby, która zażyczyła sobie kurs do miejsca, które raczej nie uchodziło za typową atrakcję. Młody mężczyzna z intensywnie kręconymi włosami nie rzucał się w oczy, podobnie jak ładny, brytyjski akcent nie uchodził w tych stronach za coś niespotykanego - dlatego młodemu Włochowi zajęło znalezienie go w tłumie dłuższą chwilę. Słyszał jednak strzępki rozmowy i... poczuł zaciekawienie. Cóż takiego było w tych terenach, że interesowało tego młodego Anglika? Facet wyglądał na zdecydowanego, pomimo porażki. Wahał się, owszem, ale nie wyglądał, jakby zamierzał zmienić swoje plany. Był raczej świadom opinii, jaką cieszyła się tamta część Wenecji, a mimo planował tam popłynąć. Gdy nieznajomy zwrócił się prosto do Drago, ten uśmiechnął się szerzej, zachęcająco. - Słucham? Mogę jakoś pomóc? - spytał płynną angielszczyzną, w której nie było słychać typowego, włoskiego akcentu, zniekształcającego wymowę większości słów. Miał odrobinę inne tempo, owszem, ale radził sobie z językiem znacznie lepiej, niż nawet spora część osób, która - podobnie jak on - zarabiała w Wenecji tylko na turystach i musiała porozumiewać się zrozumiale. - Nazywam się Marco. - Wyciągnął dłoń do młodego mężczyzny, jednocześnie zachęcając go, by podszedł bliżej. Uścisnął jego rękę mocno, pewnie, poszerzając jeszcze uśmiech. - Myślę, że jestem do twojej dyspozycji.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sob Sie 05, 2017 7:25 pm
Musiał odchrząknąć, aby zdobyć się na mówienie trochę głośniej, przynajmniej bez lekkiej chrypki. Mimo wszystko wciąż otaczało ich mnóstwo ludzi, a większość z nich miała coś do powiedzenia, nawet jeśli to było głupia prośba o to, aby ich przepuścić czy podać aparat, ewentualnie zachwycić się piękną architekturą. To nie były sprzyjające warunki do rozmowy, szczególnie dla osoby dość cichej, a do tego trochę głuchawej. Tym bardziej, że David za każdym razem, kiedy mówił „mógłbyś powtórzyć?” czuł się jak skończony kretyn. Dlatego czasem o to nie prosił, uśmiechał się i kiwał głową, a jeśli widział po twarzy rozmówcy, że to chyba czas się roześmiać, to to robił. A jednak teraz słyszał. Musiał się co prawda trochę do mężczyzny zbliżyć, ale z tego co zauważył, było warto. Wreszcie ktoś wydawał mu się przychylny. A co więcej – ten Włoch doskonale znał angielski. Nawet nie miał tego akcentu, przez który czasem trudno było mu zrozumieć swój ojczysty język. W duchu odetchnął z ogromną ulgą, która odmalowała się częściowo na jego bladej twarzy, tak niepasującej do słonecznego otoczenia. Ktoś przeszedł za nim i na chwilę obrócił się, jakby usuwając się mu z drogi. Turysta po prostu przeszedł dalej, a zachęcony wyciągniętą dłonią Beckett posłusznie wykonał jeszcze kilka drobnych kroków w stronę Włocha. Uścisnął również jego dłoń i uśmiechnął się lekko. – Miło mi cię poznać Marco. Jestem David. – Powiedział, ponieważ nie wypadało zignorować przedstawiania się drugiej osoby. Szczególnie, że mężczyzna wydawał się przyjazny i… na wskroś normalny, pogodny, ciepły. W tej jednej chwili, widząc go, Beckett stwierdził, że prawdopodobnie ich współpraca będzie ciężka, że Włoch nie zrozumie. Niosło to za sobą gorzki posmak porażki i poczucia upokorzenia, zbyt dobrze mu już znanego. Nie mógł się jednak zniechęcać. – Bardzo cieszę się, że to słyszę. Twoi koledzy po fachu nie byli zbyt chętni. Jesteś pewien, że będziesz chciał się tego podjąć? – Spytał, patrząc na niego trochę niepewnie. – Będę cię potrzebował dość często, abyś zabierał mnie w różne miejsca. Prowadzę pewne badania. – Wytłumaczył. - Ale będę dobrze płacić.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Nie Sie 06, 2017 6:09 pm
Ten facet wybitnie nie pasuje do otoczenia, w jakim się znalazł - to była pierwsza myśl Włocha, czekającego z wyciągniętą ręką na swojego przyszłego klienta. Brytyjczyk wyglądał na niemal skrajnie zagubionego w tłumie obcych ludzi, rozmawiających, krzyczących, piszczących i przemieszczających się w różnych kierunkach. Marco zazwyczaj widywał takie zachowania u młodziutkich, uroczych turystek, które pierwszy raz znalazły się w obcym kraju i nie potrafiły nigdzie zatrzymać wzroku, zszokowane tyloma bodźcami i odruchowo poszukujące jakiegoś uprzejmego człowieka, który je przygarnie i ochronie. A ciemnowłosy, młody, przystojny i umięśniony gondolier rzucał się w oczy i chętnie ofiarował właśnie takie usługi. Dawał chwilę niezobowiązującego flirtu, bezpieczeństwa i odizolowania od tych dzikich tłumów. W łódce, na wodzie, wszystko zdawało się bardziej odległe i przyjazne. Drago zazwyczaj nie odczuwał tego samego instynktu opiekuńczego przy mężczyznach, a jednak ta istota o kręconych włosach w jakiś sposób wywoła w nim potrzebę przygarnięcia i pomocy. Dlatego właśnie zaczekał na niego cierpliwie, a potem delikatnie pociągnął na bok, bliżej wody, ale oddzielając go - tylko częściowo, by nie wywołać poczucia zagrożenia z kolei - od ludzi. - Jak już mówiłem, jestem do twojej dyspozycji. - Zapewnił go spokojnie, uśmiechając się ciepło. Przyjazna aura otaczała go szczelnie, a melodyjnie wypowiadane słowa, trochę głośniej, tylko zwiększały to pozytywne wrażenie. Automatycznie przeszedł na ten tryb, który zawsze włączał się w nim przy kobietach - bo w jakiś dziwny sposób, pasował. - Przypuszczam, że w takim razie będziesz potrzebował trochę innego środka transportu, wygodniejszego i szybszego? - Podsunął pytająco. - Nie będzie to żadnym problemem. Wiesz - chociaż mniej więcej - jak często i na jak długo potrzebowałbyś takiej usługi? I czy to będą tylko wizyty na Poveglii, czy też gdzie indziej? Czy ten sprzęt, jaki ci będzie potrzebny, załatwisz sam? I... - Zatrzymał się nagle, śmiejąc cicho. - Przepraszam, pewnie za dużo pytań. Chciałbyś przenieść się do jakiegoś spokojniejszego miejsca, gdzie moglibyśmy ustalić szczegóły? Marco zignorował zaskoczone spojrzenia swoich "kolegów po fachu". Oni na pewno uważali, że znają się lepiej na ludziach od niego, a i zapewne nie uznali młodego mężczyzny za zbyt dochodowy nabytek. Młody Włoch miał ich zdanie całkowicie w poważaniu. Nie zdarzyło mu się - nigdy - by pomylił się przy dobieraniu swoich klientów, a to, czy dostanie więcej pieniędzy, czy mniej, nie było znowu tak istotne. Jeśli obniży stawkę dla tego turysty-badacza, to później to mu się zwróci w napiwku od jakiejś młodej pary, która chciałaby na kilka przyjemnych chwil zniknąć z pola widzenia większości ludzi. Los, nawet jeśli czasami dawał mu w twarz, szybko na powrót się odmieniał. A Brytyjczyk, nawet jeśli był młodym studentem, który niekoniecznie dysponował wielkimi środkami na opłacenie swojego "szofera", na pewno był ciekawą osobowością.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Wto Sie 08, 2017 11:54 am
Odciągnięcie Davida na bok było bardzo dobrym pomysłem. Brytyjczyk odetchnął cicho, kiedy nie musiał się już przed nikim przesuwać i mógł porozmawiać z mężczyzną względnie spokojnie. Względnie, ponieważ wciąż nie były to wymarzone warunki do rozmów biznesowych. Szczególnie z osobą dosłownie przygłuchą. Musiał założyć kosmyk loków za ucho i bardzo się skupić, żeby wyłapać absolutnie wszystko, co mówił do niego Włoch. Całe szczęście, że potrafił chociaż angielski i to w naprawdę dobrym stopniu. Gdyby nie on, Beckett zapewne błądziłby po Wenecji w poszukiwaniu odpowiedniej osoby kolejne ładne parę godzin, Włosi dalej patrzyliby na niego jak na idiotę, a on pewnie prędzej czy później dałby im ku temu odpowiednie powody. To przyjazne usposobienie mężczyzny trochę go uspokajało. Otworzył usta, żeby odpowiedzieć na ten natłok pytań, ale gondolier w odpowiednim momencie przerwał. Anglik uśmiechnął się do niego z wyraźną wdzięcznością uśmiechem bardzo skromnym i delikatnym, na swój sposób nieśmiałym. – Wolałbym szczegóły omówić w jakimś bardziej kameralnym miejscu. Przykro mi to mówić, ale nawet nie za bardzo cię tutaj słyszę. Ponadto przepraszam, że odciągam cię teraz od twojej pracy. – Powiedział z typową, angielską grzecznością, również przyjaźnie, choć wciąż z dystansem. Spojrzał w kierunku innych gondolierów i odetchnął cicho oraz dyskretnie, nie chcąc, aby wyłapał to jego rozmówca. – Może powinniśmy umówić się gdzieś i spotkać wieczorem, kiedy skończysz pracę? – Bądź co bądź, David nie chciał mu w żaden sposób krzyżować planów. To po prostu nie wypada, żeby tak swoją obecnością mieszać, więc próbował znaleźć jakieś rozwiązanie dla sytuacji. Co prawda ryzykował znów pogubienie się i nie odnalezienie odpowiedniej knajpki, w której mógłby na niego czekać gondolier, ale tego nie powiedział głośno. Ponieważ te blisko placu świętego Marka raczej nie wchodziły w grę. Po pierwsze, były cholernie drogie, a po drugie - pełne ludzi. Im dalej od serca, warunki były coraz bardziej dogodne. Tylko trudniej osiągalne, ponieważ trafienie tam mogło okazać się wyczynem. Chyba, że ma się przewodnika. Przy okazji zastanawiał się też, co dokładnie mu powie – ponieważ wytłumaczenie sytuacji nie wchodziło nawet w grę. Nie mógł go w to mieszać, to nawet nie byłoby w porządku. Zresztą, było to na swój sposób niebezpieczne. Z założenia Anglik, podobnie jak mieszkanie, szofera miał mieć już załatwionego. Dopiero w ostatniej chwili dostał wiadomość, że mężczyzna, również starszy już pan nie jest zdolny do tego, aby świadczyć mu swoje usługi. Noc przed przylotem Davida do Wenecji, mężczyzna dostał zawału i wylądował w szpitalu, nie mając komu innemu powierzyć swojego zadania. Dlatego też Beckett musiał poradzić sobie samemu, dobrać sobie odpowiednio towarzysza tak, aby nie sprawiał problemów. Tylko jak tego dokonać, nie gubiąc się w wąskich uliczkach, nie sprawiając wrażenie dziwaka, którego wenecjanie nie biorą na poważnie i do tego w krótkim czasie? Nie miał innego wyjścia, jak tylko dać zlecenie Marco i modlić się o to, żeby nie okazał się on jego wielką, życiową pomyłką.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Wto Sie 08, 2017 2:22 pm
Marco obserwował swojego klienta uważnie, pomimo słowotoku. Wyłapywał jego nieśmiałe gesty, uśmiechy, miękkość ruchów oraz zdenerwowanie zmieszane z ulgą. Młody Brytyjczyk w samym środku Wenecji, miasta wypełnionego po brzegi turystami i historią, wydawał się bardzo nie na miejscu. Włoch widział go raczej na polanie, ze sztalugą bądź szkicownikiem, rozłożonego na ziemi i portretującego naturę. Chłonącego spokojne otoczenie, milczącego i unikającego towarzystwa ludzi. Jakie badania zaprowadziły go do tego głośnego miasta...? Uśmiechnął się łagodnie, kładąc dłoń na ramieniu niższego mężczyzny. - Jeśli masz jakieś sprawy do załatwienia, to oczywiście nie będę cię zatrzymywać, ale ja mam czas i możemy zająć się ustaleniami od razu - odpowiedział, podnosząc lekko głos, by na pewno został usłyszany w tłumie. - Przypuszczam, że masz ograniczony czas na badania, więc im szybciej wszystko załatwimy, tym lepiej, prawda Davidzie? - Dodał ciepło. Tak, zdecydowanie zaczął traktować mężczyznę jak jedną z młodych dziewczyn, potrzebujących pomocy i opieki. Nawet użyłem jego imienia! - odnotował, gdzieś na granicy rozbawienia i niedowierzania. - Mogę się na trochę urwać, na pewno moi koledzy nie będą mieć nic przeciwko. - Puścił oko do Anglika, wkładając dłonie do kieszeni spodni i czekając na decyzję swojego przyszłego zleceniodawcy. Oczywiście, ponieważ właśnie stracił swoje dotychczasowe lokum, powinien skupić się na zarabianiu pieniędzy, a nie nawiązywaniu znajomości i umawianiu się na przyszły zarobek - ale niby dlaczego miałby nagle panikować przez to, że jego dziewczyna z nim zerwała? Takie rzeczy się przytrafiały. Jemu częściej, owszem, ale na pewno i tym razem spadnie na cztery łapy. Nie było powodów do paniki. Poza tym, David nie wyglądał jak osoba, która nie skończy pożarta w odmętach Wenecji. Wyglądał na idealną wręcz ofiarę kieszonkowców, czy naciągaczy - nie wspominając nic o labiryntach uliczek prowadzących donikąd. Instynkt opiekuńczy młodego Włocha nie chciał pozwolić mu na pozostawienie tego nieśmiałego człowieka na pastwę losu. Może i Drago fortuna sprzyjała, ale nie każdy mógł liczyć na jej przyjazny uśmiech.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Wto Sie 08, 2017 10:57 pm
David pokiwał delikatnie głową, przyznając mu rację. Ustalenia od razy były mu jak najbardziej na rękę i skoro Włoch to proponował i wyraźnie nie miał nic przeciwko, Davidowi nie pozostało nic innego, jak się zgodzić. Przynajmniej wiedział, że będzie w dobrych rękach osoby znającej Wenecję doskonale. Która kojarzy każdy jej róg, a kolejna ślepa uliczka prowadząca wprost na kanał nie robi mu różnicy. – Skoro to dla ciebie żaden problem, będę bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz mi tę chwilę. – Powiedział, również podnosząc nieco głos, kiedy mijała ich akurat kolejna liczniejsza, a zatem i głośniejsza grupka zafascynowanych turystów. Ciepło w głosie gondoliera niemal go zawstydzało. Niemal, bo jednak dystans, z jakim mimo wszystko do niego podchodził był dość spory. Ludzie przecież tacy są. Mili, dobrzy, życzliwi. A potem okazuje się, że jesteś inny i nagle nie chcą mieć z tobą nic wspólnego. Na tym etapie nie ufał nikomu, nawet temu uprzejmemu chłopakowi, który na pierwszy rzut oka na pewno nie mógłby nikomu zrobić nic złego. Ba! Beckett wychwycił w nim tę opiekuńczość, jaka przy każdej innej osobie stałaby się ogromnym atutem. W przypadku Anglika nie było to takie proste, na zbyt wielu ludziach już się sparzył i zbyt wielu osobom zaufał, aby potem zapłacić za to dość wysoką cenę. – Chcę cię tylko prosić, aby było to miejsce ustronne i nie za drogie, gdzie moglibyśmy napić się przy okazji czegoś zimnego. Ja stawiam. – Powiedział i nawet obdarzył go znów delikatnym, niemalże nieśmiałym uśmiechem. Skoro już gondolier rezygnował dla niego z pracy (nawet jeśli nie całkiem bezinteresownie, w końcu szli rozmawiać o interesach), to wypadało również zrobić dla niego coś miłego. W końcu gondolier mógłby być wredny i podać mu godzinę oraz nazwę knajpki. – Naprawdę nalegam.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sro Sie 09, 2017 2:16 am
- Żaden problem. - Rzucił pospiesznie Włoch, uśmiechając się szerzej i lekko klepiąc mężczyznę po ramieniu, by go zapewnić, że nie ma się czym przejmować. Że są już na stopie przyjacielskiej i takie drobne poświęcenie, jak utrata pewnej ilości klientów, nie jest dla niego żadnym problemem. Bo i nie była. Pokiwał głową, nie potrzebując bynajmniej czasu do namysłu. Znał odpowiednie miejsce, gdzie niekoniecznie było niesamowicie wygodnie - ale za to blisko, względnie tanio (jak na weneckie warunki) i przyjaźnie. Była to stosunkowo niewielka kawiarnia, która specjalizowała się w wyrobie różnego rodzaju naleśników, a w której turyści zatrzymywali się raczej na kilka sekund, by kupić słodki przysmak, wsadzić go do ust i pobiec w innym kierunku, by zdążyć obejrzeć jak najwięcej czarującego miasta. Krzesła i stoliki przez wielkość i kolorystykę przypominały te z lat 80., znajdujące się w zachodnich barach mlecznych, nie tak komfortowe, ale też i wystarczające w zupełności do ustaleń biznesowych, które nie mogły zająć tyle czasu, ile - na przykład - spotkanie przyjaciół po latach. Ten bar (kawiarnia?) miał też jedną, zasadniczą zaletę - był niedaleko od miejsca, w którym mężczyźni właśnie się znajdowali, a zarazem był dosyć rzadko odwiedzany przez rodowitych mieszkańców Wenecji. Marco często proponował je nastoletnim dziewczynom, które szukały chwili wytchnienia i słodyczy w cenie, która nie spowoduje całkowitego bankructwa. Miał dzięki temu dobre układy z właścicielką, która widząc go z - wyraźnie nietutejszym - towarzyszem, wskazała im stolik znajdujący się bardziej na uboczu, częściowo osłonięty donicą z dużą rośliną. Włoch obstawiał, że była to paproć - ale nigdy nie poświęcał naturze zbyt dużo uwagi, ponieważ ani go nie interesowała, ani nie miała żadnych ciekawych rzeczy do opowiedzenia. Ludzie byli znacznie bardziej fascynujący. Wreszcie obaj mężczyźni zostali bezpiecznie usadzeni, dostali do rąk własnych menu i wreszcie mogli przystąpić do zamawiania - a później, do interesów. Marco oparł się o brzeg stolika, próbując usiąść jednocześnie wygodnie, ale też nie zając całej przestrzeni własną osobą. Nie należał do tej części społeczeństwa, która była chuda i pozbawiona umięśnienia, a nie chciał sobą całkowicie "przygnieść" Brytyjczyka. Uśmiechnął się, puszczając do niego oko, zanim ten ewentualnie mógłby dostrzec jego chwilowy kłopot i w jakiś sposób przeprosić, bądź zaproponować przeniesienie się do innego miejsca. - Wezmę to samo, co ty - rzucił uspokajająco, chwilowo powstrzymując potok słów, który towarzyszył im podczas tego krótkiego spaceru do kawiarenki. Drago tak po prostu miał - przechodził i witał się z ludźmi, podpowiadał zagubionym turystom, bądź pomagał podnieść coś, co akurat spadło na ziemię - czy to maskę, czy kartkę, czy też portfel z pieniędzmi. W międzyczasie wspomniał swojemu podopiecznemu - i przyszłemu pracodawcy, oczywiście - kilka ciekawostek o tym, czym innym miejscu, które na pierwszy rzut oka wyglądało tak samo, jak wszystkie inne - a który najwyraźniej skrywało jakąś czarodziejkę, rzucającą zaklęcia na naiwnych mężczyzn, bądź parę, która co roku odwiedzała dokładnie ten sklepik, by świętować swoją rocznicę. Nie były to rzeczy, które można było znaleźć w jakimkolwiek przewodniku, raczej legendy miejskie, wypowiadane pół żartem, pół serio, czasami wspomniane jakimś niewielkim grawerunkiem na ścianie, który dostrzegał Włoch i w tym momencie przypominał sobie historię, którą absolutnie musiał się podzielić. Posadzony, z czymś do jedzenia, wreszcie jednak umilkł i oddał pałeczkę prowadzącego rozmowę młodemu mężczyźnie o kręconych włosach i nieśmiałym spojrzeniu.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Czw Sie 10, 2017 6:58 pm
Mimo całej tej przyjacielskości i ciepła, nieznacznie się spiął, czując jego dłoń na na swoim ramieniu. Nawet, jeśli było to zaledwie kilka delikatnych klepnięć. David nie przywykł do dotyku drugiej osoby. No, może mamy, ludzi z rodziny, kiedy witali go na święta, a potem szeptali między sobą czy jest z nim ostatnimi czasy lepiej czy nie. Udawał, że nie zdaje sobie z tego sprawy. Niemniej odpuścił i chwilę potem znów spróbował się rozluźnić. Z typową dla siebie grzecznością odparł: - Dziękuję, to bardzo miło z twojej strony. Kiedy tylko wszedł do kawiarni (baru?) rozejrzał się, próbując zapamiętać wnętrza oraz mniej-więcej drogę, gdyby znów kiedyś musiał z kimś porozmawiać. Tym bardziej, że była ona względnie prosta i nie przewyższała jakoś znacznie jego możliwości. Być może wnętrze nie było tak weneckie jak inne miejsca, które widział, ale nie było to dla niego zaskoczeniem. Błądząc pomiędzy uliczkami natykał się na tyle różnych miejsc, że to nie robiło na nim już wrażenia. Był tam bar, w którym obsługiwali go Azjaci, był firmowy sklep Disneya, był butik Chanel czy Stefanel. Bar (kawiarnia?) w stylu lat osiemdziesiątych był tylko takim elementem dodatkowym w tym wszechobecnym eklektyzmie. Kiedy tylko dostał do rąk kartę, zaczął błądzić wzrokiem po propozycjach, nie za bardzo wiedząc, na co się zdecydować. Uniósł wzrok na Drago, widząc, jak się usadawia, jednak gdy tylko Włoch posłał do niego oczko, David speszył się i ponownie wbił wzrok w menu. W duchu był wdzięczny (choć nie wiedział do końca komu), że poza włoskim, zamieszczono w karcie również angielskie opisy. Kiedy wreszcie się zdecydował, zamówił dwa razy do samo i w końcu oparł się wygodnie przy stoliku, próbując znów poukładać w głowie dokładnie to, co chciał powiedzieć. Dotąd raczej milczał, słuchał tego, co mówił do niego Włoch, czasem zadawał pytania i kiwał głową, jakby na potwierdzenie, że go słucha i ma kontynuować. - A zatem, Marco. - Powiedział w końcu, decydując się na poważny, biznesowy ton. Beckett potrafił być kimś więcej niż nieśmiałym mężczyzną i dawał teraz temu świadectwo. Potrafił być stanowczy i konkretny. - Potrzebuję, że tak się wysłowię, szofera. Przez ten czas musisz być dyspozycyjny tylko dla mnie. Nie potrafię określić ile dni to zajmie. W dzień i noc. Mogę płacić ci określoną sumę za każdy dzień. - Zamyślił się znów na chwilę. - To, co możesz zobaczyć podczas moich badań, musi zostać tylko między nami. - Powiedział poważnie. Pomysł ten przyszedł mu do głowy dopiero przed chwilą, ale uznał, że to wręcz konieczne. - Sporządzę umowę, na której podpiszesz, że nie będziesz mówił nikomu o niczym, co dotyczy mojej osoby. Żadnej instytucji, nawet znajomemu. To po prostu tajne, nie musisz się obawiać. - Raczej. Ale tego nie powiedział na głos, nie chcąc płoszyć gondoliera. Zbyt go potrzebował, nawet jeśli sam nie był pewien, co się tu wydarzy. To miejsce było inne. Choć Londyn wcale nie należał do najspokojniejszych, tutaj dusze zmarłych zdawały się bardziej dopraszać o uwagę. Krzyczały, powietrze wibrowało. Nawet wtedy, kiedy po prostu rozmawiał z Marco, niematerialne, bezcielesne istoty przemieszczały się za jego plecami w sposób niemal niedostrzegalny, jakby wcale nie chciały, żeby je widział.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sob Sie 12, 2017 1:14 am
Marco mimowolnie się zdziwił, gdy Anglik sam złożył zamówienie. Odrobinę nieświadomie, ale założył, że mężczyzna raczej będzie wolał poprosić o pomoc, niż prosić kelnereczkę i wykazywać się brakiem znajomości tutejszego języka. Najwidoczniej jednak jego przyszły szef potrafił (bądź chciał) pokazać też tę zdecydowaną stronę, niepotrzebującą opieki, którą instynktownie zaofiarował mu Włoch. Przystąpił do konsumpcji, wpatrując się w siedzącego naprzeciwko niego mężczyznę i słuchając go z uwagą. Dostrzegł tę zmianę w zachowaniu Davida, dlatego wyprostował się i skupił, wyczuwając przejście do konkretów. Jasne, był miłym facetem do towarzystwa, ale interesy to interesy. Skinął lekko głową, w pierwszej chwili chcąc się odezwać, zaraz zamykając jednak usta, gdy zobaczył, że lista wymagań jeszcze nie została zakończona. Umowa była dla niego odrobinę zaskakująca - chociaż, gdy się głębiej nad tym zastanowił, uznał iż jest to całkowicie sensowny warunek. Skoro jego pracodawca prowadził jakieś badania, do tego w tych nieczęsto uczęszczanych terenach, potencjalne wyniki mogły być ważne i nieznane większości. Niezależnie od tego, czym konkretnie zajmował się David, musiał dysponować sporymi środkami. I nie mogły to być zupełnie przeciętne badania. Szatyn przez chwilę milczał, w zamyśleniu analizując wszytko, czego się dowiedział. Nie było tego wciąż zbyt wiele - z drugiej strony, Anglik nie wyglądał mu na jakiegoś typka spod ciemnej gwiazdy, który by go wplątał w przewozy brudnej forsy, narkotyków, alkoholu, ludzi, czy czegokolwiek innego. No i wtedy chyba umowa nie byłaby ważna? Ale z kolei Marco nie znał się zbyt dobrze na takich prawnych kwestiach, mógł w coś wdepnąć... Przesunął spojrzeniem po mężczyźnie, do którego w zasadzie sam podszedł. Nigdy się nie mylił co do ludzi. Oczywiście, zdarzały mu się drobne wpadki, jak z niektórymi dziewczynami, czy tamtym starszym facetem, który bardzo chciał chociaż sobie popatrzeć, ale... - I nie są to żadne nielegalne sprawy, prawda? Mogę zrozumieć, że pewne badania są chronione i takie umowy są konieczne, ale z drugiej strony... Sam rozumiesz. - Znów puścił do mężczyzny oko, nie chcąc go przypadkiem w jakiś sposób do siebie zniechęcić. Naprawdę nie sądził, by to była taka sytuacja - ale z drugiej strony, musiał zapytać. - Wnioskuję, że miałeś już kogoś zorganizowanego, ale coś nie wyszło. Myślę, że byłoby wobec tego fair, gdybym dostał takie samo wynagrodzenie, jakie on miał dostać. - Wzruszył lekko ramionami. - Nie widzę problemu z podpisaniem umowy o poufności. Rozumiem, że wszystko, co jest ci potrzebne, już posiadasz? Czy powinienem coś załatwić? Łódź? - spytał, przechylając się lekko w stronę drugiego mężczyzny i odkładając pusty talerz na stolik obok, by nie zajmować dodatkowo już i tak niewielkiej powierzchni. Też przybrał bardziej poważny ton i postawę - raczej jednak po to, by zapewnić Davida, że ma do czynienia z osobą godną zaufania i pewną, niż z odczuwanego przymusu. Starał się zwykle dopasować do wymagań klienta, a skoro ten chciał wszystko załatwić pewnie, wiarygodnie i bez uśmiechów, to on nie zamierzał go wstrzymywać.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Czw Sie 17, 2017 11:54 am
Podobało mu się to, że Marco słuchał go z taką uwagą. Nikt nie lubi być lekceważony, także osoby, które tego zazwyczaj doświadczają. Cierpliwie czekał na jego odpowiedź. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego słowa mogły brzmieć dziwacznie, może nawet trochę podejrzanie (on na pewno byłby w takim momencie czujny, choć z drugiej strony nie kiedy on taki nie jest?). Dlatego dał mężczyźnie czas do namysłu, licząc się nawet z tym, że może zrezygnować i zostawić go na lodzie. Był to dla Davida najmniej optymistyczny scenariusz, bo szukanie dla niego zastępstwa pewnie okazałoby się trudne. Zresztą, to i tak było nieprawdopodobne. Patrząc po postawie gondoliera, Anglik śmiał twierdzić, że wszystko pójdzie dobrze. I on zaskoczył Becketta, właściwie zaskakiwał cały czas. Był mu przychylny, a przy tym nie miał w sobie tego – przynajmniej według Davida – typowo głośnego włoskiego stylu bycia. Nie wstał przed chwilą, ekspresyjnie obwieszczając, że nie zgadza się na taką umowę. Brytyjczyk uznał to za dobry znak. – Nie, wszystko jest całkowicie zgodne z prawem. – Powiedział spokojnie. – O to nie musisz się martwić. – Dodał. Choć wcale nie czuł się urażony i całkowicie takie pytanie rozumiał, nie zareagował na kolejne mrugnięcie Włocha w absolutnie żaden sposób. Wytrwale grał poważnego biznesmena, który składa konkretną ofertę i oczekuje konkretnej odpowiedzi. Na jego słowa, pokiwał głową. – Z tego co wiem, była to osoba już dość stara, a jednak jej problemy zdrowotne były drobnym zaskoczeniem. Dlatego muszę radzić sobie sam. Płacenie tobie tyle, ile jemu, będzie uczciwe. – Pokiwał głową powoli. Przez chwilę miał to dziwne wrażenie, jakby powiedział za dużo, choć wcale informacje przekazane Marco nie były znów tak poufne. David jednak bał się obnażać z czymkolwiek, nawet jeśli wiedział, że informacje na temat poprzedniego pracownika to naprawdę najmniej kontrowersyjna rzecz, jaką mógł mu przekazać. – Tak, łódź. Patrząc po tym, że transport dotyczy tu praktycznie tylko wody, raczej nie będzie problemu? – Spytał jeszcze, choć było to pytanie zadane głównie z grzeczności. Wyobrażał sobie, że przynajmniej większość szanujących się wenecjan ma łodzie. Płynąc do samego serca miasta mijał kilka wysp, na których budownictwo było całkiem nowoczesne, więc jeśli chcieli dostać się do centrum, raczej musieli sobie jakoś radzić. Przynajmniej tak sądził. W Wenecji był pierwszy raz i jak na razie to słynne miasto na wodzie było dla niego jedną wielką zagadką, którą na typowo brytyjski sposób próbował sobie racjonalizować. Nawet, jeśli jego osoba z racjonalnością zazwyczaj nie miała zbyt wiele wspólnego. Przez tę rozmowę Anglik prawie nie tknął swojego zamówienia. Zajął się nim dopiero po większych ustaleniach, z pewnym zaskoczeniem przypominając sobie o nim dopiero, kiedy Marco odłożył talerz. – Mam rozumieć, że w to wchodzisz?
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pią Sie 18, 2017 12:27 am
Włoch nie spuścił wzroku ze swojego przyszłego pracodawcy, gdy ten odpowiedział na najważniejsze dla niego pytanie. David wyglądał całkowicie szczerze, gdy zaprzeczał. Był wyprostowany, spoglądał pewnie w oczy Drago, nie zawahał się, a wręcz wydawał się rozumieć jego wątpliwości. Jakich badań by nie robił - był przynajmniej przekonany, że nie łamał nimi w żaden sposób prawa. Gondolierowi takie zapewnienie w zupełności wystarczyło. Jego intuicja nie była nieomylna, owszem, ale też nigdy nie wpakowała go w żadną niebezpieczną sytuację. Wyciągnął dłoń do Anglika, uśmiechając się. - Wchodzę. Kiedy dostanę umowę i w jaki sposób będziemy się rozliczać? - Uścisnął jego dłoń na to "mniej formalne" potwierdzenie ich układu, nagle zatrzymując się i unosząc palec drugiej. - Będę potrzebował jakiejś części wypłaty z góry. Oczywiście po załatwieniu wszystkich formalności, ale znalazłem się w trochę podbramkowej sytuacji dzisiaj. - Uśmiechnął się przepraszająco. - Moja dziewczyna ze mną zerwała, a wynajmowaliśmy mieszkanie razem i będę musiał na jakiś czas znaleźć nocleg gdzieś indziej, zapewne z turystami. Ja, rodowity wenecjanin, bo ona uznała, że zdradzam ją z turystkami, bo "uśmiecham się do nich dziwnie" - Roześmiał się, z wyraźnym niedowierzaniem dla sytuacji, w jakiej się znalazł. Przy ostatnim wyrażeniu zrobił gest palcami, zaznaczając cytat i wywracając oczami. Owszem, był przystojny i był Włochem, więc - teoretycznie - takie oskarżenie nie było całkowicie pozbawione podstaw. Z drugiej strony, pracował z ludźmi, nie mógł przypominać Ponurego Żniwiarza. Zaraz machnął dłonią. - Przepraszam, na pewno nie interesują cię moje prywatne sprawy. Nie chcę wyjść na naciągacza, ale skoro mam być dyspozycyjny niezależnie od godziny, będę musiał zrezygnować z głównego źródła zarobku i... No sam rozumiesz. - Wzruszył lekko ramionami, uśmiechając się przepraszająco do Davida. Jak zwykle gadał bez ładu i składu, co odnotował dopiero po fakcie. Dalsze przepraszanie i zapewnianie o uczciwości nie miało większego sensu - szczególnie, że wciąż tak naprawdę nie usłyszał stawki, ani sposobu, w jaki będzie opłacany za swój czas. Można powiedzieć, że mimo wszystko to Brytyjczyk był na łasce Włocha i to brunet mógł dyktować warunki - chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy, ani nie było to jego zamiarem. - Musisz jeszcze powiedzieć, z której części będziemy wypływać, żebym mógł w miarę sprawnie do ciebie dotrzeć. Albo znaleźć nocleg w pobliżu, jeśli czas jest aż tak istotny - dodał, starając się mimo wszystko pokazać swoją dobrą wolę i gotowość. Może David zajmował się pogodą, bądź wodą? Albo zamierzał prowadzić jakieś wykopaliska? W jakim innym przypadku dyspozycyjność byłaby istotna? Drago w zasadzie nie miał pojęcia.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Wto Sie 22, 2017 1:00 pm
Wyciągnął smukłą dłoń nad stolikiem. Pomimo wszechobecnego gorąca, ta Anglika była wyjątkowo zimna, a przy tym blada, jakby coś było bardzo nie tak z jego zdrowiem. Dotąd nie miał czasu się opalić, zresztą nie był to jego cel. W porównaniu z jego dłonią, ta Włocha wydawała się duża, ciemna i przyjemnie ciepła. Beckett uścisnął ją i zaraz cofnął dłoń. Nie przywykł do dotyku kogokolwiek, a zatem nawet uściśnięcie dłoni zdawało się nieco go przerastać. Mimo wszystko nie chciał wyjść na niegrzecznego. Spowolnił więc swoje odruchy tak, jak tylko umiał, również wciąż się uśmiechając. Już otworzył usta, aby powiedzieć mężczyźnie, kiedy dobiją targu ostatecznie, kiedy ten nagle powiedział mu o swojej sytuacji. David nie odezwał się, wysłuchując wszystkiego, co miał do powiedzenia wenecjanin. Przez ten czas właściwie się nie odezwał, po prostu słuchając go i przetwarzając w myślach wszelkie informacje. Dopiero po chwili w końcu się odezwał. – Nie szkodzi, że mówisz mi o tym, co cię spotkało, rozumiem. – Powiedział, choć wcale nie pochwalał takiej wylewności. Sam nigdy nie mógł nikomu o niczym mówić, a kiedy tylko ktoś zwierzał się jemu, często prowadziło to do przywiązania emocjonalnego właściwie z obu stron. Wystarczyło jednak, że wychodził z roli słuchacza, a znajomość zmierzała do jak najszybszego zakończenia. Teraz starał się sobie tego oszczędzać i robił to dość skutecznie. Ze względu jednak na jego wyuczoną uprzejmość, nie miał zamiaru strofować Włocha, a wręcz przeciwnie, okazać mu całkowitą wyrozumiałość. – Przykro mi z powodu twej straty. – Powiedział jeszcze. Przez czas, kiedy Marco mówił, David miał czas, aby dokończyć swoje zamówienie. Dopił więc co miał i również odsunął talerzyk na bok, teraz odchylając się z powrotem na oparcie. Chwilę milczał zanim znów uniósł na niego spojrzenie zielonych oczu. – Skoro będziesz mi potrzebny tak blisko, a nie masz własnego lokum, przyszło mi do głowy, abyś zamieszkał przy mnie na czas naszych badań. – Zaproponował w końcu spokojnie i na swój sposób znów nieśmiało, jak gdyby bojąc się narzucać mu swoją osobę. To naruszyło wizerunek, jaki jeszcze przed chwilą chciał wykreować – Davida pewnego siebie, zdecydowanego i rzeczowego. Znów zabrzmiał, jakby był zastraszony, więc odchrząknął cicho. – Oczywiście, mieszkałbyś w innym pokoju i miałbyś zapewnioną prywatność, czego również bym wymagał dla siebie. Ale nie musielibyśmy martwić się odległością, ty tymczasowo dachem nad głową. – Przerwał na chwilę, aby poprosić kelnerkę o rachunek. Uśmiechnął się nawet do niej lekko, a potem znów spojrzał w kierunku Włocha. – Jeśli to ci nie pasuje, co oczywiście zrozumiem, mogę wypłacić ci zaliczkę gotówką. Uważam jednak, że gdybyś był tak blisko, byłoby to dość wygodne dla nas obu. – Wyjaśnił, sięgając swój portfel. Wyciągnął odpowiednią ilość banknotów, aby móc zapłacić za zamówienie swoje i Włocha, a przy tym zostawić trochę napiwku. – Wówczas umowę mogę spisać wtedy, kiedy ty pojedziesz po swoje rzeczy i kiedy przybędziesz, dostaniesz ją do podpisu. Pieniądze zresztą również. W końcu urwał i tylko spojrzał na mężczyznę wyczekująco. Uważał to za dobre rozwiązanie, a zaliczkę mógł dać mu tak czy inaczej. Ba, mógł mu nawet sam płacić za mieszkanie. Aktualnie miał naprawdę dużo pieniędzy, zresztą wciąż dostawał ich więcej.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Czw Sie 24, 2017 6:34 pm
Marco aż zamilkł na chwilę. "Przykro mi z powodu twojej straty?" Czy ten facet był na serio? Skąd on w ogóle... Kto tak mówi? A to był dopiero początek! Z każdym kolejnym zdaniem wychodzącym spomiędzy ust Anglika, oczy drugiego mężczyzny robiły się coraz większe. Nawet nie wiedział, jak powinien zareagować. Pomiędzy słuchaniem i obserwacją jego mowy ciała, Drago zastanawiał się poważnie nad tym, czy to zachowanie wynikało ze zwyczajów, jakie wyniósł z domu, czy... może całego kraju? Teoretycznie Marco utrzymywał dobre kontakty ze swoją rodziną z Brytanii, znał język i obyczaje, wielokrotnie przekraczał granicę i przywykł do tego, bardziej zdystansowanego i eleganckiego obycia, ale... Ale z drugiej strony zachowanie Davida wydawało mu się nagle sztuczne. I co on konkretnie sugerował, gdy mówił o osobnym pokoju i prywatności? Jak na siebie, Włoch milczał bardzo długo, nie przerywając wcale swojemu przyszłemu pracodawcy i wysłuchując całej jego oferty. Wyłapując pewne zdenerwowanie, ostrożność i zarazem chęć pokazania się jako pewnego i wiarygodnego człowieka. Jakby nagle stracił na wiarygodności na rzecz... Czego konkretnie? Ostrożności? Dlaczego musi być ostrożny? Marco odrobinę się zaniepokoił. Początkowe wrażenie, zagubionego i potrzebującego opieki turysty, zniknęło na rzecz nowego - niepewnego i odczuwającego zagrożenie mężczyzny. Może to był nawet strach? Szatyn przymknął na chwilę oczy, zamyślając się, a gdy Anglik wreszcie umilkł - spojrzał na niego jeszcze raz. Coś jednak było z nim nie tak, ale Włoch nie umiał doprecyzować swoich wrażeń. Na początku tego nie zauważył, wziął raczej jako efekty nieśmiałości i nowego miejsca, a nie faktyczne cechy, które mogłyby go zaalarmować. Z drugiej jednak strony, nadal nie czuł obawy przed nową pracą w towarzystwie loczkowanego osobnika. - Oczywiście, to byłoby znacznie korzystniejsze, zarówno dla ciebie jak i dla mnie. Nie mam nic przeciwko, a i nie potrzebuję dużo miejsca. - Wzruszył lekko ramionami, uśmiechając się uspokajająco do drugiego mężczyzny. Wyciągnął rękę i położył ją na dłoni swojego szefa - i to wrażenie dysonansu znów się pojawiło. Poczuł chłód i spięcie, dlatego natychmiast się wycofał, prostując. - Podaj tylko adres, do wieczora powinienem się ze wszystkim uporać. No, i może jeszcze swój telefon, na wypadek gdyby był konieczny. Wynajmujesz u kogoś pokój - to znaczy, mieszkanie - czy to jakiś hotel lub motel? - spytał nawet konkretnie jak na siebie.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sob Sie 26, 2017 10:00 am
David zauważył tę drobną zmianę w zachowaniu Włocha. Nagle przestał być taki życzliwy, taki ciepły, nagle nastąpił powrót do normalności i te pokłady rezerwy w momencie, kiedy ktoś rozmawiał z Beckettem. Trudno powiedzieć czy poczuł wtedy bardziej żal czy po prostu chłodną satysfakcję odpowiednią dla osoby, która w momencie niepowodzenia mówi Mówiłem, że tak będzie. Nie wiedział skąd to wrażenie, bo choć Marco poniekąd wciąż się uśmiechał, Anglik z łatwością wychwycił jego niepokój. Może po prostu zaczął roztaczać wokół siebie taką aurę. Brytyjczyk rozumiał to całkowicie na ten chłodny, umysłowy sposób. Nie oznaczało to jednak, że wcale nie poczuł delikatnego ukłucia gdzieś tam w środku. Zamaskował to jednak prędko typowo angielską serdecznością. – Wspaniale. – Odparł z uśmiechem, kiedy tylko usłyszał, że Marco akceptuje jego, jak się okazywało, osobliwą ofertę. Dla Davida wszystko wydawało się naturalne i oczywiste, każdy element o którym wspomniał, a jednak Włoch odnosił wrażenie całkiem odwrotne. Dopóki jednak nie pytał, Beckett nie czuł potrzeby tłumaczenia niczego zanadto. I tak gondolier o wszystkim się przekona. Chłód i spięcie, jakie czuł pod dotykiem mężczyzny było wywołane po pierwsze zbyt wielkim spoufalaniem się, a po drugie tym, jak bardzo Anglik do takiego zachowania nie przywykł. Nie powiedział jednak nic w tym temacie, spuścił tylko na chwilę wzrok na banknoty, które ułożył na stoliku w danej mu przez kelnerkę karcie. – Oczywiście, już ci wszystko zapisuję. – Powiedział i wyciągnął z karty paragon, aby na jego odwrocie napisać wszelkie ważne informacje. Poprosił jeszcze kelnerkę o długopis, a gdy tylko ta go przyniosła, jednocześnie biorąc kartę z pieniędzmi, mężczyzna uśmiechnął się przepraszająco do Włocha. – Przepraszam, że napiszę ci to w takiej formie, ale niestety zapomniałem dziś wziąć ze sobą notatnika. – Wyjaśnił swoje niedopatrzenie i już po chwili skupił się na kartce, zapisując swoje imię, nazwisko, a pod spodem numer i adres mieszkania, który jemu samemu wydawał się dość dziwaczny, ale nie wątpił, że Marco we wszystkim doskonale się połapie. – To mieszkanie, będzie tylko do naszej dyspozycji. – Odparł, wciąż pisząc. Chwilę potem odłożył długopis na bok i przesunął paragon w stronę gondoliera, obracając go tak, aby od razu mógł wszystko przeczytać, a nie patrzeć na zapis do góry nogami. – Mam nadzieję, że wszystkiego możesz się doczytać. Jeśli nie, mów śmiało, zapiszę to inaczej. – Powiedział, zdając sobie sprawę z faktu, że jego pismo mogło być dla niektórych nieco nieczytelne. A wszystko dlatego, że raczej było już niespotykane. Pochyłe i obsypane licznymi zawijasami, przywodziło na myśl pismo dawne, kaligrafowane, pisane bardzo starannie piórem na drogim pergaminie. Na szczęście pismo Becketta było jednak od takiego nieco czytelniejsze, nieznacznie uwspółcześnione.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sob Sie 26, 2017 4:15 pm
- To żaden kłopot, też nie mam. - Machnął lekko ręką, obserwując jego poczynania i niemal od razu dostrzegając, że ruchy dłoni Davida były odrobinę... inne? Bardziej posuwiste i zarazem staranne? Tak, chyba tak mógł to nazwać. Pismo Anglika do góry nogami zdawało się bardzo skomplikowanymi wzorami, nie zaś słowami i numerami. Sięgnął po zapisany paragon i przyjrzał się z uwagą zapisanym informacjom. - Łał, byłeś na jakimś kursie kaligrafii? - spytał, uśmiechając się z fascynacją. - Daj spokój, to moje pismo jest zupełnie nieczytelne w porównaniu do twojego. - Pokręcił głową, czytając na głos zarówno numer, jak i adres - ten już wymawiając płynnie po włosku. - W porządku, to kawałek drogi ode mnie, ale nie powinno być kłopotu. Postaram się pojawić koło ósmej. - Podniósł nagle spojrzenie na mężczyznę. - Przynieść nam coś do jedzenia, czy właściciele się tym zajęli? Marco nie potrafił zbyt długo utrzymywać ostrożnej i zdystansowanej postawy. Jeśli już podjął jakąś decyzję, nie rozpatrywał jej trzydzieści razy, a ufał swojemu pierwszemu wrażeniu i robił to, co do niego należało - oraz wszystko to, co nie należało, ale wynikało z jego charakteru. Nie chciał się jednak już dopytywać o badania Anglika, skoro ten ewidentnie chciał zachować je w tajemnicy - przynajmniej do chwili, aż nie podpiszą klauzuli o poufności. Drago zamierzał to uszanować. - Pierwszy raz we Włoszech? - spytał wobec tego konwersacyjnym tonem, gdy David od razu się nie podniósł, informując o zakończeniu tego etapu negocjacji.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sob Sie 26, 2017 6:02 pm
W odpowiedzi na jego pytanie, David delikatnie potrząsnął głową, a brązowe loki zakołysały się przy jego twarzy. Uśmiechnął się przy tym jakby nieco zawstydzony faktem, że jego pismo – jakby nie patrzeć, coś jednocześnie niekoniecznie, a zarazem bardzo osobistego – może robić na nim wrażenie. – Nie, nie. Piszę tak od zawsze, to nic takiego. – Powiedział skromnie. – Ale często ludzie mają z tym problemy. Przywykli do określonego kroju pisma i potem inne już są trudne. Dlatego wolę zaznaczyć, żebyś się nie krępował, gdybyś nie mógł się doczytać. – Wyjaśnił i zrobiło mu się trochę głupio, jakby znów zaczął się rozgadywać na temat, który wcale Marco nie interesował. Skrępował się, a jednak życzliwy uśmiech nie schodził z jego ust. Kiedy przeczytał adres na głos, kiwnął głową, jakby na potwierdzenie własnych zapisków. Jego następne pytanie nieco go zaskoczyło, tym bardziej, że sam nie zwrócił na to wcześniej najmniejszej uwagi. – Obawiam się, że nie znajdzie się tam nic do jedzenia. Będę bardzo wdzięczny, jeśli się tym zajmiesz. – Odparł po chwili namysłu. – Jeśli to nie kłopot, oczywiście. – Dodał po chwili i oparł się na krześle wygodniej. Choć myślał już o tym, żeby wstać i się rozejść, powstrzymał się od tego, jedynie splatając dłonie na udach. Skoro Marco miał ochotę jeszcze chwilę z nim porozmawiać, w porządku, nie zamierzał mu tego odmawiać. To nawet nie wypada się tak zrywać. – Tak, tak. Dotąd byłem tylko w Anglii. – Powiedział spokojnie. – Ty jesteś rodowitym wenecjaninem? Słyszałem, że zasady zostawania gondolierem są bardzo restrykcyjne.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Sob Sie 26, 2017 9:31 pm
Marco miał na końcu języka pytanie, skąd konkretnie pochodził jego pracodawca, że stamtąd wyniósł taki charakter pisma. Niejednokrotnie dostawał pocztówki (tak, tak, niektórzy wciąż je wysyłają!) od swojej przybranej siostry i był pewien, że ona nie posiadała takich umiejętności w ładnym kaligrafowaniu, notabene - długopisem. Nie chciał jednak być wścibski, a i dostrzegł to skrępowanie, wobec tego wycofał się, podrzucając znacznie bardziej nieinwazyjny temat do rozmowy. Uśmiechnął się szerzej, z nadzieją, że jego zachowanie zostanie zinterpretowane jako uprzejme zainteresowanie i chęć pomocy, nie zaś... Sam nie wiedział. David w jego odczuciu czasami zachowywał się dziwnie i reagował na zupełnie normalne kwestie w sposób kompletnie nienaturalny. Włochowi trudno było go wyczuć - nie wątpił jednak w swoje zdolności komunikacyjne. Potrzebował po prostu więcej czasu w jego towarzystwie i odrobinę ostrożności, by przypadkiem go do siebie nie zniechęcić w jakiś sposób. To drugie stanowiło większe wyzwanie, sądząc po niektórych reakcjach Anglika, ale na pewno było wykonalne. - Tak, stąd pochodzę. - Pokiwał głową i nawet uniósł dłoń, jakby zamierzał wsadzać odpowiedni teren, ale zaraz opuścił dłoń, przypominając sobie, że przecież kierunek nic Anglikowi nie powie. - Z Lido, ale nie mieszkam tam od paru lat. Od śmierci mammy. - Wzruszył delikatnie ramionami. - Teraz na wakacje wynajęliśmy wspólne mieszkanie z... No, ale to już wiesz. - Uśmiechnął się, machając dłonią, nie chcąc się powtarzać, ani zarzucać szczegółami mężczyzny. - Naprawdę, po raz pierwszy? Samolotem leciałeś też po raz pierwszy? - Przekrzywił głowę, zainteresowany wrażeniami drugiego mężczyzny. Był naprawdę ciekaw - nie chcąc wściubiać nosa w nieswoje sprawy, ale z drugiej strony łatwo wciągając się w rozmowy z turystami. Może powinien zostać jakimś dziennikarzem, albo pisarzem?
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Nie Sie 27, 2017 1:16 am
Uniósł nieco brwi, słysząc jego odpowiedź. Nie zaskoczyło go być może to, że owszem, był rodowitym wenecjaninem, ale raczej nagłe, dość intymne zapewne wyznanie na temat śmierci jego matki. Choć Marco zdawał się mówić o tym w sposób wręcz beztroski, dla Davida nie było to znowu tak proste. Spośród wielu błąkających się po Wenecji dusz wprawiających powietrze w delikatne, niezauważalne drżenie, gdzieś tam mogła być jego matka. Gdzieś tam mogła być kobieta, z którą Beckett mógł nawiązać kontakt, która mogła nie życzyć sobie wplątywania jej syna w kłopoty i utrudniać mu jego zadanie. Na chwilę oderwał więc wzrok od postaci mężczyzny i zupełnie mimowolnie, odruchowo rozejrzał się nieco wokół. Pozwolił sobie przeniknąć znów poza tę barierę, jaka dotąd odgradzała go od wszelkich bytów, które mogły chcieć się do niego dostać zaledwie na parę sekund. To wystarczyło. Kiedy poczuł nagły uścisk na ramionach i nienaturalny, syczący, kobiecy szept w swoim uchu, drgnął delikatnie, a potem w myślach powtarzając formułki znów skupił całą swoją wolę i odepchnął od siebie niechcianego ducha. Nie teraz, jeszcze nie czas. Patrząc znów na Włocha, wyglądał jak osoba, która na moment straciła przytomność, a potem nagle, niespodziewanie wróciła do żywych. Część o wspólnym wynajmowaniu całkowicie mu umknęła, nie wiedział więc, że w zasadzie nic nie stracił. – Przepraszam, zamyśliłem się na chwilę. Czasem mi się to zdarza. – Wytłumaczył swoje zachowanie z przepraszającym uśmiechem. – Nie, nie, to akurat był drugi raz. – Odparł na jego pytanie i odetchnął cicho. – Wybacz, że przerwę tę rozmowę, ale będziemy mieć jeszcze mnóstwo czasu na pogawędki, a tymczasem chciałbym spisać naszą umowę. Mam nadzieję, że cię nie uraziłem. – Powiedział, powoli wstając. – Będzie dla ciebie problemem, żebyś odprowadził mnie do mieszkania? Jeśli pójdę sam, najpewniej się zgubię. – Dodał po chwili niby żartobliwym tonem, choć mówił całkiem poważnie. Ponadto, miał nadzieję, że jeśli nie będzie sam, dłużej uda mu się odgrodzić od całego tego weneckiego klimatu. Jeszcze nie był w miejscu, które działałoby na niego tak mocno, a przecież Londyn wcale nie należał do najspokojniejszych.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Nie Sie 27, 2017 2:48 pm
I znowu dziwne zachowanie - odnotował Marco. Nie dostrzegł momentu, gdy Anglik się "oddalił" myślami, ponieważ był zajęty rozważaniami dotyczącymi jego miejsca pochodzenia, ale - ale! - zauważył "powrót". Był niemal skłonny uznać zmianę koloru twarzy swojego pracodawcy za przewidzenie, gdyby nie fakt, iż David przyznał, że odleciał. Czy on jest chory? - Oczywiście, żaden problem. Zawsze za dużo gadam. - Uśmiechnął się uspokajająco, unosząc natychmiast. - Muszę od razu ostrzec, że jest to kawałek stąd. Może w takim razie kupilibyśmy po drodze coś na kolację? - Zaproponował, zmierzając do wyjścia, wyuczonym, i przez to zupełnie naturalnym, gestem otwierając drzwi przed Davidem. Podążył za mężczyzną, szybko się z nim zrównując i wprowadzając w odpowiednie uliczki. Nawet rodowici wenecjanie miewali problemy z przemieszczaniem się po niektórych częściach miasta, ale nie Marco. On zawsze miał w głowie mapę, wypełnioną ludźmi, sklepami, szczególnymi wykończeniami budynków i ciekawymi historiami. Tak jak z łatwością poruszał się na wodzie, tak samo sprawnie odnajdywał kolejne przejścia, prowadząc swojego towarzysza do celu. Chwycił Anglika za ramię, gdy ten potknął się o jeden z wystających kamieni, a potem lekko pociągnął go w bok, gdzie nie czyhały nań żadne pułapki. - Wszystko w porządku? Tutaj trzeba bardzo uważać, gdzie się stawia nogi. - Uśmiechnął się, nie puszczając natychmiast ramienia mężczyzny, aż do momentu, gdy znaleźli się na mostku i w efekcie na innej, lepiej wybrukowanej ulicy. - Właśnie, będę czekać na ciebie w łodzi, czy raczej ci towarzyszyć? - spytał, na chwilę wbijając spojrzenie w obcokrajowca. Milczenie ewidentnie nie było jego mocną stroną - za to odruchowo opiekował się każdym, ponieważ jego spojrzenie przykuła zagubiona para Francuzów, którzy wpatrywali się w mapkę turystyczną i głośno debatowali nad tym, gdzie w zasadzie są. Podszedł do nich, ciągnąc za sobą towarzysza, którego nadal nie wypuścił, pytając się miękkim francuskim, gdzie w zasadzie chcą dotrzeć. Wysłuchał ich odpowiedzi z uwagą, jeszcze upewniając się, wskazując na mapę, a potem wziął od kobiety długopis i nakreślił poprawną trasę, ze wskazaniem gdzie w tym momencie byli.
venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Nie Sie 27, 2017 8:47 pm
Na jego propozycję delikatnie pokiwał głową. – Oczywiście, oczywiście. – Powiedział jeszcze i uśmiechnął się do niego delikatnie. – Zdam się w tej kwestii na ciebie, nie wiem nawet czy są tutaj jakieś normalne sklepy. – Westchnął cicho i odgarnął znów włosy nieco bardziej do tyłu. Bądź co bądź, dotąd Wenecja ukazywała mu się jako miasto, które owszem, kusiło absolutnie zewsząd na bardzo wiele sposób – świecidełkami, serwetkami, pięknymi ubraniami, nietypowymi słodyczami, pamiątkami sprzedawanymi przez ciemnoskórych, którzy ewidentnie nie byli rodowitymi wenecjanami. Zaczynał wręcz wątpić, że ludzie mogą tu normalnie żyć. Dotąd jednak nawet nad tym nie myślał. Zasunął za sobą krzesło i jeszcze na chwilę opuścił swojego towarzysza, aby zwrócić długopis kelnerce. Podziękował jej przy tym, posłał jej kolejny delikatny uśmiech i już po chwili wyszedł przez drzwi otworzone mu przez Marco. Oczywiście nie obyłoby się bez jakże grzecznego Dziękuję, kiedy tylko przestąpił próg. Odtąd zdał się już całkowicie na mężczyznę. Szedł uliczkami, trzymając się jak najbliżej mężczyzny. Ostatnie, czego chciał, to aby go zgubić. Nie wiedział, czy Marco by wtedy po niego zawrócił, nie znali się tak dobrze. Przecież Włoch mógł tylko zgrywać takiego miłego, znał takich ludzi jak on. Nie mógł jednak darować sobie oglądania tej niezwykłej architektury, a przez to niekoniecznie patrzył pod nogi. Nawet nie wiedział, kiedy stracił równowagę, a już poczuł na swoim ramieniu silny uścisk jego opiekuńczej dłoni. Niemal natychmiast się zawstydził. – Tak, tak, dziękuję bardzo. Wybacz mi moją niezdarność. – Powiedział i odetchnął głęboko wilgotnym, parnym powietrzem. – Co do tego jeszcze się dogadamy. Być może czasem będę prosił cię, abyś został, a czasem będę potrzebował cię u swojego boku. – Odparł po chwili namysłu. Kiedy Marco oddalił się, aby pomóc obcokrajowcom, David spojrzał na niego nieco zdezorientowany. Tego na pewno się nie spodziewał, szczególnie, że wciąż był trzymany. Znów się speszył, a jednak dobre wychowanie zakazywało mu jakkolwiek zganić Marco. Uśmiechnął się więc tylko do Francuzów, jednocześnie ostrożnie, subtelnie wyswobadzając się z uścisku dłoni Włocha. – Jesteś bardzo… pomocny. – Zauważył dyplomatycznie, kiedy znów byli sami.
ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
Temat: Re: Śmierć w Wenecji Pon Sie 28, 2017 2:20 pm
Marco był tak daleki od zwodzenia niewinnych turystów (czy też pracodawców) jak tylko to było możliwe. Nie zgubiłby Davida nawet, gdyby ktoś spróbował go porwać, a co dopiero, jeśli Anglik tylko sporadycznie przystawał przy bardziej ciekawej architekturze? Brunet nie spuszczał z niego wzroku na zbyt długo, nawet jeśli przez większą część czasu wyłącznie na niego zerkał, upewniając się, że za nim idzie. W Wenecji w końcu tyle się działo! Nawet wzrok mieszkańca czasami coś innego przykuło, niż tylko cel podróży. - Nic się nie stało, możesz mi wierzyć, że idzie ci bardzo dobrze. - Zapewnił go szybko Drago, nie chcąc, by jego towarzysz czuł się winny czegoś, co zupełnie od niego nie zależało. Drogi weneckie były pełne pułapek, i to nie tylko tych związanych ze ślepymi zaułkami. Włoch odmówił dwukrotnie wynagrodzenia za pomoc, pożegnał się serdecznie, a potem odszukał spojrzeniem Anglika. Uśmiechnął się do niego z zakłopotaniem, przeczesując swoje potargane włosy. - Przepraszam, to tylko nas opóźnia, prawda? Zaprowadzę cię prosto do mieszkania, a potem sam pójdę na zakupy. - Wzruszył delikatnie ramionami, szczerze zatroskany i wręcz... Zawstydzony. Ruszył szybszym krokiem, prowadząc Anglika do celu bez dalszych przystanków. - Po prostu tutaj, w Wenecji, ludzie uwielbiają wykorzystywać turystów. Jeśli ktoś jest zbyt długo zagubiony, na pewno zostanie na coś naciągnięty. Lepiej jest pomagać. - Wytłumaczył się po chwili. Jego milczenie nigdy nie trwało zbyt długo. - Nie znam dobrze francuskiego, tylko parę zwrotów. Z większością języków tak mam, opanowałem podstawowe zwroty, które przydają się przy pracy, żebyś nie myślał, że jestem jakimś geniuszem. - Roześmiał się, zmieniając płynnie temat.