|
| Autor | Wiadomość |
---|
VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Chodząca katastrofa? Sro Paź 18, 2017 11:56 am | |
| U c z e s t n i c y: Philanthropist oraz Venceslaus. F a b u ł a: Po zawodach zimowych w Tokio wiele się zmieniło. A przynajmniej zmienił się po nich niejaki Kagami - uznał, że skoro jest taki niesamowity, wyjedzie z Japonii, aby w Ameryce kontynuować to, co zaczął. Wiele osób miało do niego uraz oto, że w taki sposób opuścił kraj, szczególnie Aomine. Z biegiem czasu nie spodziewał się jednak, że przyjdzie taki moment, w którym on sam będzie musiał pożegnać się ze swoim krajem dla rozwoju. W taki sposób wyprowadził się do Ameryki, aby pracować w najlepszych służbach specjalnych pod okiem najlepszych trenerów na uczelni, do której udało mu się dostać za pierwszym podejściem. Jak potoczą się losy naszych bohaterów w tak wielkim kontynencie?
Ostatnio zmieniony przez Venceslaus dnia Sro Paź 18, 2017 6:10 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Sro Paź 18, 2017 12:35 pm | |
| Czas mijał bardzo szybko, a uraza nigdy nie chciała przeminąć. Przeprowadzenie się do Ameryki niosło ze sobą pewne ryzyko — ryzyko, którego szczerze chciałby uniknąć. Niemniej nie chciał rezygnować ze swoich planów na przyszłość przez wzgląd na głupią urazę, o której powinien już zapomnieć. Ile lat minęło odkąd on wyniósł się stąd pod głupim pretekstem udoskonalenia się? Czas mijał, ale mentalność wciąż pozostawała ta sama. Dawno nie czuł tyle adrenaliny w sobie. Moment, w którym stał z bagażem na lotnisku i żegnał się ze swoimi najbliższymi, powracające wspomnienia powodował, że miał ochotę wyjechać stąd jeszcze bardziej. Ciekawiło go, jak wygląda życie poza tym, co widział. Jak tam naprawdę jest? Czy uda mu się osiągnąć to co chce? Czy spotka tam jego? Ameryka była tak dużym kontynentem, że szczerze w to wątpił. Pierwsze dwa miesiące po przeprowadzce minęły dość szybko. W pierwszych dniach czy tygodniach wiele rzeczy do niego przyjeżdżało jeszcze z Japonii, uzupełniając nimi swoje dotychczas puste mieszkanie. Z czasem zaczynał czuć się w nim jak u siebie, dzięki czemu nie czuł tęsknoty za swoim domem, nawet jak był tutaj kompletnie sam. Dodatkowo wszystko tutaj działo się tak zaskakująco szybko, tak swobodnie, że nie liczył dni, które spędził. Dał się ponieść życiu, które uparcie pchało go do przodu. Ciągłe treningi, nauka oraz życie towarzyskie zdecydowanie zajmowały jego czas. Nie zrezygnował także ze swojego hobby. Wciąż trenował koszykówkę, w dodatku na swojej uczelni miał prześwietne miejsce do tego, aby móc ją trenować w czasie wolnym. Nie ukrywał, że granie ze słabymi zawodnikami na zajęciach z wychowania fizycznego trochę go nudziło, jednak od zawsze kochał ten sport i wiele sytuacji przekonało go do tego, aby z kosza nie rezygnować, nawet jeśli takie plany chodziły mu po głowie. Czego chcieć więcej? Praktyki. Nie spodziewał się, że zostanie praktykantem tak szybko. Tylko niewielkiej części udawało się osiągnąć tak wysoki szczyt i pośród nich był nikt inny jak Aomine. To tylko motywowało go do tego, aby działać, dlatego z wielką chęcią i determinacją zaczął je od zaraz. Naprawdę dawno nie czuł w sobie tyle adrenaliny jak dziś. |
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Sro Paź 18, 2017 10:09 pm | |
| Wygrana w Tokio otworzyła przed nim wiele wrót, o których kiedyś mógł tylko pomarzyć. Uznał, że w Japonii nie rozwinąłby się tak, jak może robić to w Ameryce. Pokolenie Cudów nie było już dla niego wyzwaniem a pragnienie bycia najlepszym rosło w siłę. Zwycięstwo w zawodach zimowych utwierdziło go w przekonaniu, że może być ponad innymi jeśli tylko będzie chciał. Urażeni jego decyzją mogliby stwierdzić, że bezczelnie porzucił przyjaciół, którzy zawsze go wspierali i stał się zapatrzonym w moc draniem. On jednak nazywał to rozwijaniem się, odsuwaniem od rzeczy, które mogą tylko spowolnić cały proces. W Stanach nie było źle. Miał dostęp do najlepszego sprzętu, studia gwarantowały mu pomoc znakomitych trenerów, a nauka poza sportem raczej nie sprawiała większego problemu. Jednak wciąż czuł na sobie presję. Wielkie miasto powoli przytłaczało nieświadomego chłopaka. Stał się bardziej agresywny, w grze i personalnie. Żądał od przeciwników większego zaangażowania, czuł się za dobry na nich. Nie potrafił znaleźć kogoś, kto będzie mu równy. Kiedyś było łatwiej, bo to on starał się dorównać Pokoleniu i zawsze znalazł się ktoś godny walki. Tego dnia udał się na boisko, gdzie codziennie rozgrywane były partie koszykówki - jeden na jednego lub drużynowe. Kagami uwielbiał tę pierwszą możliwość, bo w grupie czuł się stopowany, mało aktywny. Znalazł się śmiałek, który tym razem chciał z nim konkurować. Nie był najgorszy, Taiga musiał przyznać, że mecz zaczął się przyjemnie i czuł, że może to długo wyczekiwane wyzwanie właśnie do niego przyszło. Mylił się. Po piętnastu minutach oponent wymiękał. Nie nadążał za ruchami czerwonowłosego, co rozzłościło go na tyle, że zamiast trafić do kosza rzucił piłką o ziemię, po chwili uderzając chłopaka w twarz z pięści. -Żałosne, a już myślałem, że będziesz coś wart. - odparł chłodno, pocierając dłoń. Jak można było się domyślić, ów ofiara agresji nie pozostała dłużna i w ten piękny sposób doszło do bójki, którą rozdzielić dała radę jedynie policja wezwana przez przerażoną kobietę wyglądającą z okna. Obaj zostali przewiezieni na komendę, gdzie mieli złożyć zeznania i załagodzić spór, by znowu nie dali sobie po mordzie gdy wyjdą. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Sro Paź 18, 2017 11:12 pm | |
| Nigdy więcej nie zamierzał już wracać do tego tematu. Był dość obszerny i kontrowersyjny, a on nie chciał mierzyć się z przeszłością, która nie miała już aż tak wielkiego wpływu na teraźniejszość. I nawet jeśli wciąż pałał mniejszą bądź większą urazą, szybko ucinał tematy, które nawiązywały do dawnego stylu bycia. W końcu nie raz zdarzało się, że ktoś, kto był przyjacielem nagle stał się czyimś wrogiem. Albo odwrotnie — było, minęło. Dlatego poniekąd rozumiał wybór Kagami'ego — chciał się rozwijać. Ale czy wyjazd do Ameryki naprawdę przyniósł mu to, czego z całego serca pragnął? Nie tak dawno uważał, że w Japonii nie ma dobrych graczy, kiedy zaczynał w niej naukę, a na przestrzeni kilku miesięcy jego światopogląd na ten temat drastycznie się zmienił. Był ciekaw, jak bardzo pomylił się mężczyzna wyjeżdżając ponownie z azjatyckiego kontynentu. Jak na miesiące, które udało mu się tu spędził uważał Amerykę za dość ciekawym miejscem. Zdecydowanie chętnie zostanie tu na dłużej, przynajmniej nie będzie musiał nagle kończyć swojej nauki — wymarzone studia to jednak było coś. W połączeniu z wymarzonym hobby robiło się to miejsce idealne, ale do czasu. Jeszcze nie zdążył zauważyć negatywne cechy tego kraju. Również nie zdążył poznać wszystkich ludzkich nawyków w tym miejscu, dlatego póki co miał łatwo. Praktyki szły mu całkiem sprawnie, a im dłużej bawił się w tym zawodzie, tym częściej był pewien tego, że zostanie tu na dużo dłużej. Miał tylko nadzieję, że z czasem nie okaże się, iż będzie najlepszy, jak to miało miejsce w przypadku koszykówki. Jasne, był to dobry znak, choć z drugiej strony miał obawy, że szybko mu się to znudzi, jeśli dalej tak dobrze będzie mu to szło. Ledwo udało mu się dotrzeć na komisariat, a już został obsypany zgłoszeniem. Koledzy, którzy przywieźli nadgorliwych mężczyzn właśnie kończyli służbę, dlatego automatycznie sprawa spadła na drugą zmianę. Jeszcze lepszym motywem będzie, gdy owe zgłoszenie da się nowicjuszowi, który w ramach praktyk będzie miał za zadanie rozwiązać tę sprawę dobrze i bez większych konfrontacji. Nie negował tego wyboru — póki mu się chciało i miał na to wenę, to wolał na tym skorzystać i chwilę się zabawić. Dlatego też przyjął wspomniane wcześniej zgłoszenie, a gdy mężczyźni zostali przewiezieni na komisariat, Daiki wziął sprawę w swoje ręce i poszedł do sali przesłuchań, gdzie czekali na niego niespodziewani goście. A raczej gość, którego rzeczywiście się nie spodziewał. Po zamknięciu drzwi, spotkał tylko jednego z nich. Był to rudowłosy mężczyzna, którego w pierwszej chwili nie poznał. Nie przyjrzał się dokładnie jego twarzy, dlatego z początku miał mały problem z rozpoznaniem. Dopiero jak podszedł parę kroków w przód, aby zająć swoje miejsce przy niewielkim biurku, uśmiechnął się półgębkiem, drwiąco patrząc na skutego mężczyznę. Naprawdę się go tu nie spodziewał. — Ojej, ojej. Ale ten świat jest mały... — odparł jakby od niechcenia, wzdychając cicho pod nosem, z lekką ciężkością. Rzucił papiery, które trzymał w dłoni na blat od biurka, a sam odsunął krzesło, na którym usiadł z małym rozmachem i niedbalstwem. Zupełnie jakby nie obawiał się tego, że obywatel może mu zrobić jakąś krzywdę — Ale sądziłem, że jak kiedykolwiek Cię spotkam, to będę mieć do czynienia z o wiele dojrzalszą osobą jaką byłeś kiedyś. A tak widzę, że nic się nie zmieniłeś i wciąż jesteś tym samym gówniarzem co kiedyś. Na biurku masz żywy dowód — rzucił na dzień dobry, ciężko stwierdzając, czy mówił to z delikatną urazą w głosie, a może rzeczywiście chciał mu po prostu dokuczyć i rozzłościć jak najbardziej tylko mógł. I w ten sposób z dobrze i sprawnej sprawy zrobi się najbardziej agresywna i chaotyczna. Czuł to już w powietrzu, że nie będzie lekko. Oj nie będzie. |
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Czw Paź 19, 2017 3:43 am | |
| Myślał, że gorzej już być nie mogło. Nie dość, że sprowokował bójkę z błahego powodu, to zabrała go policja i zakuła w kajdanki, jakby był co najmniej dilerem narkotykowym znalezionym w zaułku podczas sprzedaży amfetaminy dzieciom z podstawówki. Czuł się brudny, kolejny raz nie panował nad emocjami co doprowadziło do widocznego efektu. I jak na złość przydzielono mu najgorszego funkcjonariusza, na jakiego mógł trafić. Niespodziewany, niechciany, a jednak siedział przed nim teraz z tym swoim drwiącym uśmieszkiem. Masa pytań przebiegła przez głowę Kagami'ego w momencie ujrzenia przed sobą nikogo innego, jak jego dawnego przeciwnika z boiska - Aomine. Nie wyjechał do Stanów po to, żeby wspomnienia chodziły za nim jak cień, a jednak nie tak łatwo było uwolnić się od przeszłości. Dlaczego musieli znaleźć się w tej samej części Ameryki? Jak długo Daiki był w pobliżu? Jeśli on opuścił Japonię, to co z resztą Pokolenia Cudów? Wolałby jednak spotkać kogoś mniej aroganckiego i prowokującego, wszak niszczenie pomieszczenia służb państwowych wywołane agresją w stosunku do policjanta mogłoby odcisnąć piętno w jego nienagannych papierach a co za tym idzie, jego przyszła kariera zawodowego koszykarza NBA wisiałaby na włosku. -Tak słabo ci szło w kosza, że musiałeś ubrać ten śmieszny mundurek? Dziwi mnie twoja możliwość przekroczenia granicy USA, ja widząc taką gębę dzwoniłbym po SWAT - warknął na powitanie, szarpiąc rękami zakutymi w metalową zabawkę mundurowych. W tym momencie był na przegranej pozycji, bo ograniczenie ruchu jak i pozycja Daikiego w aktualnej hierarchii nie wróżyły niczego dobrego. Jeden zły ruch i po nim. -Rób co ci polecili i wypuść mnie stąd. Im krócej z tobą przebywam tym lepiej dla moich nerwów - skomentował przez zaciśnięte zęby, patrząc na papiery przed sobą. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Pią Paź 20, 2017 6:49 pm | |
| Niestety albo stety procedury nakazywały, aby agresora jak najszybciej skuć w kajdanki. I w momencie, kiedy będzie miało się pewność, że jest spokojny, można było pomyśleć o tym, aby je zdjąć. Koledzy z pracy wiedzieli, że to nie był pierwszy taki wybryk tego osobnika, przez co dla własnego i cudzego bezpieczeństwa woleli go skuć w kajdanki. Uznali, że tak dla wszystkich będzie lepiej. To samo mógł powiedzieć o Kagami. Nie wiedział, ile szczęścia musiał mieć, aby trafić właśnie na niego w dodatku w takich specyficzny okolicznościach. Ciężko było uwierzyć, że to był czysty przypadek. Dodatkowo Aomine nie mógł go po prostu olać i przekazać sprawy dalej. Wiedział, że to był test. Test, który z pewnością obleje. Aż na samą myśl brało mu się na wymioty. Wziął głęboki wdech, aby móc uspokoić swoje chaotyczne myśli, jak i również masę niechcianych emocje. To było jasne, że kiedy go zobaczy po raz kolejny, niechciany ból z dnia, w którym dowiedział się, że Taiga wyjechał do Stanów powróci. Nie dał jednak tego po sobie poznać. Jak zwykle emanował niecodzienną oziębłością, a jego spojrzenie miało tyle samo zimna i chłodu co jego aura. Nie mógł jednak powstrzymać się od żałosnego prychnięcia, lustrując rudzielca swoim obojętnym wzrokiem. Jakby zaczepki mężczyzny nie zrobiły na nim większego wrażenia. — Ile masz lat, aby wracać do czegoś, co już dawno minęło? Koszykówka już mnie nie interesuje, to wszystko — zaczął powoli, przybierając na niebezpiecznej osobowości. Zupełnie jakby był na boisku te trzy, cztery lata temu — Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz. Ani jakie miałeś intencje przeprowadzając się tu — wstał z krzesła, podchodząc do dawnego rywala, a gdy już przy nim stanął, złapał go za włosy, zaciskając na nich smukłe palce, odchylając jego głowę mocno do tyłu, a usta wykrzywił w podłym uśmiechu — Ale skoro tak bardzo chcesz, abym robił to, co do mnie należy, to na początku powinienem Ci soczyście wpierdolić — rzucił ostro, spoglądając na nim równie ostrym spojrzeniem. Kagami mógł liczyć już tylko sekundy do tego, aż zaciśnięta pięść Aomine'a uderzyła z całej siły w jego szczękę. Czynności tej więcej nie powtórzył. Grzecznie odsunął się na bok, z powrotem wracając na swoje miejsce, siadając na przeciw niego. No i masz swoją zemstę. Co teraz zrobisz? |
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Sob Paź 21, 2017 12:22 am | |
| Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Niedorzecznym było dla niego rzucać grę w koszykówkę kiedy miało się wielki talent, który można było rozwijać i praktykować jeszcze długi czas. Jak widać Pokolenie Cudów nie było zbyt ambitne. Kagami uznał wybór mężczyzny za akt tchórzostwa i lenistwa, bo jego zdaniem wstąpienie do policji to dla Aomine najniższa linia oporu. Taiga w tym momencie tracił także przeciwnika, który jakiś czas temu była dla niego nie do pokonania, a teraz byłby wybawieniem, bo nareszcie mógłby grać na wyższym poziomie trudności. Syknął, czując ból przemieszczający się od miejsca uderzenia po całej czaszce. Trzeba było przyznać, że Daiki miał parę w łapie. Najgorzej, że nie było możliwości uchronienia się przed owym skarceniem...znaczy się, rudy chłopak miał nadzieję, że to była tylko kara za pyskowanie, bo innego wytłumaczenia na tak agresywną zagrywkę nie miał. Może Aomine odkrył sadystyczne zapędy po skończeniu kariery koszykarskiej? To działałoby na niekorzyść Kagamiego w aktualnej sytuacji. -Wow, atak fizyczny. Myślałem, że tak nisko nie upadniesz - skomentował po wypluciu na podłogę śliny zmieszanej z krwią. Spojrzał wyzywająco na gliniarza, ponownie szarpiąc rękami w kajdankach. Ile mógł go przetrzymywać? Najlepiej byłoby spisać zeznania, potem wypełnić protokół i rozstać się na wieczność, ale jak widać Aomine miał pomysł na bezsensowne przeciąganie spotkania, co Kagamiego powoli męczyło. -Pewnie gdybyśmy teraz poszli na boisko, pokonałbym cię z zamkniętymi oczami. Ciekawi mnie jak bardzo brak praktyki upośledził twoje umiejętności ruchowe. Inni też zrezygnowali z szansy na rozwijanie się? Kim postanowili zostać? Cukiernikami, pilotami? Do Kuroko pasowałaby przedszkolanka, zawsze był miękką kluską - odparł drwiąco, siadając wygodniej na przydzielonym mu krześle. W pewnym sensie starał się sprowokować mężczyznę. Bawiła go ta bijąca na kilometr oziębłość i negatywne nastawienie, które roztaczało nieprzyjemną aurę możliwego mordobicia. Ciekawiło go również jak daleko mógł posunąć się Daiki na pozycji "pana policjanta" i czy ktoś go w jakikolwiek sposób nadzoruje, bo śmierć od zadanych razów nie była szczytem marzeń. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Nie Paź 22, 2017 6:05 pm | |
| Wcale nie musiał mówić prawdy. To, że nie grał zawodowo w kosza, nie znaczy, że od razu przestanie w niego grać. Po prostu miał inne perspektywy na życie i zawodowy koszykarz to nie było to, co Aomine interesowało. Fajnie było sobie pograć w liceum i być jednym z lepszych graczy, ale nie zapominajmy, że to wciąż było liceum. Z czasem światopogląd na życie się zmienia, a Daiki'emu zmienił się drastycznie. Czego nie było można powiedzieć o Kagami'ne. Już pomijał fakt, że miał kontuzję łokcia, przez co z góry skreślało go do bycia zawodowym koszykarzem. Ale ten, który przed nim siedział i szczekał na prawo i lewo nie musiał o tym wiedzieć. Niczego nie musiał mu mówić. Prawdą było to, że pomimo spokoju Aomine, nie należał do nazbyt cierpliwych osób. Łatwo było go wyprowadzić z równowagi, a im stawał się starszy, tym częściej przejawiał agresję i przemoc do tych, którzy na nią zasługiwali. Dlatego go nie dziwił fakt, że solidnie przyłożył Taidze z różnych powodów, mniej lub bardziej zrozumiałych, ale jego już mogło. — Przestań pieprzyć hipokryto — bo jakby nie patrzeć, to nie Aomine został skuty za akt przemocy i agresji. Zapewne jeszcze jeden taki wybryk i zostanie obciążony karą pieniężna i trzy dniowym aresztem. Spoglądał na niego z wyraźną pogardą, obserwując jak wypluwa krew na podłogę. To był całkiem uroczy widok, kiedy szarpał się, jakby mówił mu, aby pozbył się tego żelastwa zatrzaśniętych na jego nadgarstkach. Zabawne. I nie powinien narzekać na to wszystko. Może się cieszyć, że zasadniczo to wszystko skończy się tylko na protokole i delikatnym przetrzymaniu. Bo oczywiście dało się wyraźnie zobaczyć, że kolejne słowa do Aomine nieco go sfrustrowały. Szczególnie, gdy wspomniał o innych. Wiedział, że Kuroko niewiele później zrezygnował z kosza, czego nie mógł powiedzieć o całej reszcie. Nie zamierzał jednak tak łatwo sprowokować się dawnemu koledze, chociaż czuł, że był już na granicy zdenerwowania. Chociaż nie mógł powstrzymać się od agresywnego kopnięcia w biurko przed nimi, gdzie niespodziewany huk mógł spłoszyć rudowłosego. A to wszystko przez wzmiankę o Kuroko. — Ciężko mi uwierzyć, że tak nisko upadłeś. Chyba śnisz o tym po nocach, że dalej mógłbyś mnie pokonać, co? Trochę to przykre, bo to źle świadczy o Tobie, nie o mnie. Widocznie Ameryka czy Stany nie są na tyle cudowne, aby móc rozwinąć się w tym, co naprawdę kochasz — w Twoim przypadku w kosza. Ale jak tak bardzo pragniesz rywalizacji, to proszę — chętnie pokażę Ci, że Twój trening gówno Ci daje, a ja pomimo rzucenia kosza, wciąż mogę Cię pokonać — nie mówił o tym co prawda szczerze, ale chciał podbudować jego pewność siebie, tylko dlatego, aby móc ją później zgnoić i zdeptać. Zasługiwał na to za to, co powiedział. Nie zamierzał jednak w tej chwili pokazywać, że owe słowa trochę go dotknęły. Żaden z nich nie był słaby, a z pewnością nie Kuroko. To, że mieli inne cele na życie, nie świadczyło to o tym, że dalej w kosza grać nie potrafią. Był pewien, że Kagami mocno się mylił. I miał zamiar mu to udowodnić.
|
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Pią Paź 27, 2017 4:29 am | |
| Został słownie zmieszany z błotem, ale nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie, musiał ukrywać radość, która rozpierała go od środka. Aomine zaproponował mecz koszykówki. Bez dodatkowych osób, bez taryfy ulgowej. Surowy, pełen gniewu i ducha rywalizacji sparing. O tym Kagami marzył od dawna. A wystarczyło pobić się kilkukrotnie z beznadziejnymi pseudokoszykarzami i trafić na komisariat. Zbieg okoliczności? Prawdopodobnie ogromny, ale im łatwiej zdobędzie to, czego pragnie, tym lepiej. -Już nie mogę się doczekać, kiedy wgniotę cię w ziemię moimi umiejętnościami. - odpowiedział z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Przewidywał oczywiście swoją wygraną, bo musiałby stać się cud żeby Daiki pokonał go w grze. To nie on trenował dzień w dzień, to nie on spędzał prawie cały czas na boisku i nie szkolił się u najlepszych. Niemożliwym było, żeby zwykły policjant załatwił wschodzącą gwiazdę. Taiga uważał, że musiałby biegać po boisku ze złamaną nogą by Aomine zwyciężył. -To jak? Jutro? W papierach pewnie mam zapisane, gdzie doszło do bójki. Idealne miejsce. Dobra nawierzchnia i wytrzymałe kosze. Podaj godzinę. Będę jej pilnował, bo jestem ciekaw czy nie stchórzysz. - poziom endorfin zmieszanych z adrenaliną diametralnie wzrósł. Rudowłosy mógłby skakać w pomieszczeniu z zadowolenia, bo doczekał się upragnionego meczu z Pokoleniem Cudów, któremu tak bardzo chciał dorównać jeszcze w szkole. Czuł się lepszy, silniejszy i mocniejszy od byłego rywala. Lekceważenie prawdopodobnie może doprowadzić go do niemiłej niespodzianki, ale nie brał tej opcji pod uwagę. Zaślepiła go żądza rozegrania najlepszego 1v1 ostatnich miesięcy. Niecierpliwie zaczął stukać podeszwami butów o podłogę. Chciał już wyjść z tego ohydnego, mało przyszłościowego budynku i potrenować jeszcze trochę, bo obietnica rywalizacji stała się dla niego ważniejsza od oglądania półfinałowego meczu NBA w telewizji. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Pią Lis 03, 2017 12:14 am | |
| Nie spodziewał się, że ten będzie ukrywał w sobie coś pokroju radości. Szczerze, to nawet on sam czuł lekką ekscytację faktem, że znowu będzie mógł się z nim zmierzyć. Był bardzo ciekaw, czy jego trening tutaj opłacił się na tyle, aby mógł go już pokonać bez najmniejszych problemów. Koniec końców Aomine cały czas trenował kosza — co prawda nie zrobił z tego swojego zawodu, ale nie potrafiłby porzucić tego sportu dla czystych fanaberii. Po prostu nie. Dlatego tak samo jak Kagami nie mógł doczekać się rozgrywki między swoim byłym rywalem. — Jeśli będziesz potrafił to zrobić — rzucił ze znajomym uśmieszkiem na twarzy, będąc tak samo pewny wygranej jak rudowłosy mężczyzna. I może raz przegrał, ale to był pierwszy i ostatni raz jak do tego doszło. Aomine również stał się silniejszy w tym sporcie, o czym chciał przekonać swojego kolegę. — Niech będzie. O 18:00 jestem wolny, więc wtedy będzie mi pasować. Co będzie kartą przetargową? Wiesz, jeśli Ty wygrasz, my możemy dać Ci spokój jak po raz kolejny wpierdolisz się w jakąś bójkę. Ale jeśli Ty przegrasz, wiesz mi czy nie, będę siedział Ci non stop na ogonie czy tego chcesz czy nie — odparł pewny siebie, surowo, chociaż nie do końca był pewien układu, który przed nim postawił. Ale czy to ważne? Jak później wygra, jeszcze raz przemyśli swoje warunki i dopiero wtedy przestawi je z dokładnością. W końcu zwycięzca ma prawo do wszystkiego. Widząc jego nagły przypływ adrenaliny, pokręcił głową, wstając z krzesła. Przemknęła mu pewna myśl, z którą nie chciał się podzielić na głos. Podszedł do niego, biorąc go za koszulkę i zmusił do wstania. Dopiero wtedy rozpiął mu kajdanki, odprowadzając go kulturalnie do drzwi. — Lepiej abyś Ty nie stchórzył — odparł i tak jak chciał, puścił go wolno, chcąc dotrzymać ich obietnicy. Wrócił do swoich obowiązków, kiedy Kagami opuścił ową placówkę i był tak podekscytowany wizją 1 vs 1, że nawet nie zauważył jak szybko nastał dzień następny, a tym samym upragniona godzina ich spotkania na boisku. Aomine zjawił się 15 minut wcześniej, dla pewności, że się nie spóźni. Nie chciał się spóźniać, bo gdyby to zrobił, Taiga wiedziałby, że go po prostu lekceważy. A przecież tak nie jest. Trochę dorósł, przez co i umiejętności również rozwinął. Ale Aomine też miał co nieco do pokazania i z pewnością go zdziwi, ile będzie potrafił na osobę, która teoretycznie nie gra już w kosza. Nie mógł doczekać się jego zdziwionej gęby. Z pewnością dotrzyma mu kroku. A może pokładał w nim zbyt wielkie nadzieje? Kto wie. |
| | | PhilanthropistSadistic Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 352
Cytat : "Jesteś geniuszem. Jednostką istniejącą po to, by świat cię nienawidził. Dlaczego, zapytasz? To proste. Jesteś jednym z nielicznych, którzy wyróżniają się z tłumu szarych ludzi." Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Pią Lis 10, 2017 3:51 am | |
| Już zapomniał jak silny był Aomine, bo zdezorientował się przy pociągnięciu za koszulkę, które zdecydowanie ułatwiło wstanie na równe nogi. Rudowłosy zaczął zastanawiać się nad nagrodą owego zakładu. Był pewien, że wygra, ale czego mógł chcieć? Spokój od policji to ciekawe rozwiązanie, ale wydawało się za proste. Miał dużo czasu na przemyślenie tego, ale wolał zdać się na spontaniczny geniusz tuż po starciu koszykarskim. - Nie ma takiej opcji. - odpowiedział i machnął mu na odchodne. Wybiegł z komendy z prędkością światła. Był niesamowicie podekscytowany. Nie wiedział czy wrócić do domu czy może polecieć od razu na boisko i trenować przed meczem. Chciał być w stuprocentowej formie. Nie mógł być gorszy od Daikiego, to byłby cios w jego pewność siebie, bo niemożliwe, że ktoś kto porzucił dany sport, mógłby być lepszy od osoby mającej styczność z nim dzień w dzień. Ostatecznie pierwszym przystankiem był bar, w którym zjadł obiad. Potem wziął potrzebne rzeczy i poszedł poćwiczyć. Sprawdzanie szybkości, celności, skupienia. Wszystko było ważne. Nie mógł dać się sprowokować byle docinkiem po nieprzewidzianej utracie punktów. Reszta dnia minęła bardzo szybko, a od następnego ranka chodził jakby ktoś włożył mu w tyłek kluczyk i nakręcił. Odczuwał stres, bo dawno nie grał z przeciwnikiem najmniej więcej swoim poziomie. Jego umysł zaczęły napastować myśli typu "Co jeśli przegram?". Pojawił się w wyznaczonym miejscu pięć minut przed ustaloną godziną. Zdziwił się widząc Aomine. Musiał pojawić się o wiele szybciej, zapewne już się rozgrzał i przygotował. Kagami położył swoją torbę na jednej z ławek, a następnie wyjął z niej piłkę do koszykówki. - Gotowy na przegraną? - zagaił, a na jego twarzy pojawił się lekceważący uśmieszek. Odbił piłkę kilkukrotnie o ziemię i rzucił w stronę mężczyzny. - Pozwolę ci nawet zacząć, bo pewnie nie pamiętasz jak kozłować. - skomentował złośliwie. Panowie ustawili się na środku boiska. Na znak jednego z nich rozpoczął się wyczerpujący, pełen energii i woli walki mecz. _________________ If everyone cared and nobody cried If everyone loved and nobody lied If everyone shared and swallowed their pride Then we'd see the day when nobody died Posty środa-czwartek. Nareszcie mam czas c: |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? Wto Gru 05, 2017 9:55 pm | |
| Równie dobrze mógł nie doceniać mężczyzny i przeceniać swoje możliwości. Jasne, był zdolny, nawet bardzo. Trenował kosza od najmłodszych lat, w szkole również dawał z siebie niezły wycisk aż po dziś dzień. Niemniej to nie on miał treningi pod okiem być może najlepszych trenerów z USA. Przynajmniej tak zakładał, kiedy mężczyzna przechwalał swoje zdolności. W końcu to nie Aomine chciał dostać się do drużyny NBA i być sławnym koszykarzem. Zabawne, że wciąż nie udało mu się osiągnąć marzenia, za którym tutaj wyjechał. Czyżby jednak nie był aż tak niesamowity jak zakładał? Aomine nie miał czasu na sprawdzenie swoich zdolności. Miał dość męczącą noc przed sobą w postaci praktyk. Skończył gdzieś nad ranem, a żeby być w formie, poszedł od razu spać, aby nabrać jak najwięcej sił. W końcu ich starcie brał na poważnie, a nie chciał z nim przegrać tylko dlatego, że był niewyspany. Wstał o odpowiedniej dla niego porze, ogarnął się na tyle, na ile mu się chciało, po czym udał się w umówione miejsce, zjawiając się trochę przed czasem. Wykorzystał ten czas, aby sprawdzić swoje możliwości i rozgrzać się przed — miejmy nadzieję — ekscytującym starciem. Nawet jeśli Kagami był niezwykły, to Aomine zrobi wszystko, aby chociaż dorównać mu kroku. Był cholernie ciekaw tego, jak bardzo zmienił się na przestrzeni lat. Jak bardzo jego koszykówka się zmieniła. Uśmiechnął się niebezpiecznie, słysząc docinkę byłego rywala. On i przegrana? Ewidentnie ktoś tutaj sobie żarty robił. — Jedynie w Twoich snach — rzucił w rewanżu, pokazując mu przy okazji, że był gotowy na mecz. Druga docinka mężczyzny spowodowała, że Daiki nie złapał piłki. Zrobił to bowiem celowo, aby uzupełnić obraz o dawnym nie graniu. Uśmiechnął się lekko do siebie, choć z boku wyglądało to tak, jakby chciał kogoś zamordować. — Wybacz, wybacz, ale chyba faktycznie trochę zapomniałem jak w to się gra — zaczął, nie przeszkadzając mu, że robi z siebie głupa. Choć osoby, które go znały, mogły wyczuć delikatną ironię, która kryła się w jego słowach. Poszedł ze spokojem po piłkę, łapiąc ją w dłonie i idąc na środek boiska, zaczął ją kozłować — Do ilu chcesz grać? Do 10? Do 20? Chociaż to i tak nie ma znaczenia, skoro jesteś pewny swojej wygranej — oznajmił, a krótki błysk w oku był znakiem walki, która miała się tutaj zacząć. Ruszył dość przeciętnie, co mogło tylko dać sygnał Kagami, że faktycznie nie blefował z tym, ze przestał już grać. Na pewno zdąży go dogonić, a nawet zabrać mu piłkę. Ba. Czekał tylko na to, aby podbudować jego ego. I to tylko po to, aby później móc doszczętnie zniszczyć jego pewność siebie. Już nie mógł się doczekać jego wyszczekanej mordy, która będzie sugerować mu, jakim gównem to nie jest. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Chodząca katastrofa? | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |