Prezent pod choinkę

X zawsze obchodził urodziny w sylwestra. Jego kolejne nieudane związki pchają znajomych mężczyzny do bardzo ciekawego pomysłu. Wykupują mu oni usługi Y od wigilii do 6 stycznia. Mężczyzna ma być jego prezentem pod choinkę.

X - Last Dragon
Y - James B

David Garet
28 lat
Pracownik urzędu miejskiego.

David z rozmachem otworzył drzwi małego domku na przedmieściach. W korytarzu przywitała go kotka Figa. Pogłaskał ją i odstawił zakupy na stół. Do wigilii u rodziców zostało mu jeszcze parę godzin ale jutro mieli wpaść jego znajomi. Chciał więc zdążyć przygotować chociaż część przekąsek dzisiaj. Całkiem przyzwoicie jak na faceta radził sobie w kuchni. Musiał z racji wyprowadzki od rodziców. Nie zniósł by jednak ich karcących spojrzeń za każdym razem gdy przyprowadzał faceta. Tak... mógł ich mieć na raz nawet 10 i nikt nie mógł mieć nic przeciwko.

Mark Spencer
24 lat

Hm, miał być prezentem. Całkiem ciekawa perspektywa... Zgodził się na ten interes bez wahania, chętnie przyjmując zaliczkę za wykonaną robotę. Co jak co, ale kasy potrzebował, a ta praca wcale nie wydawała się zła. Nawet niezła, rzekłby.
Kilka minut przed pojawieniem się Davida w domu, Mark został wpuszczony do środka przez jednego ze znajomych mężczyzny. Chwilę pozostał w ciemności i całkowitym ukryciu, nie wydając z siebie nawet głośniejszego oddechu, aby przypadkiem nie zdradzić swojego położenia.
Dopiero, gdy upewnił się, że facet mu odpowiada, wynurzył się z cienia salonu, wchodząc w światło bijące z kuchni.
- Mm, mam nadzieję, że będzie całkiem smaczne – odezwał się przyjemnie niskim głosem, poprawiając lewą szelkę na smukłym, ale umięśnionym ramieniu. Uniósł wymownie brew, zsuwając dłoń w dół, żeby zaczepić kciuk na rozpiętym guziku, posyłając mu kokieteryjny uśmiech.
- Są jednak rzeczy smaczniejsze...

Zastanawiał się dlaczego kot uparcie wpatruje się w drzwi. Zazwyczaj gdy gotował domagał się przysmaków krążąc w koło jego nóg.
- O ja rzesz cię..... - O mało nie umarł na zawał widząc półnagiego faceta za swoimi plecami. Musiał wziąć parę głębokich oddechów by się uspokoić i wyartykułować coś sensownego.
- Że ja przepraszam że ty to kto? I co robisz w moim domu?
Zapytał całkiem przestraszony. Facet na pewno nie wrócił z podwórka bo temperatura tam była koło zera. Zdecydowanie jednak był to gorący towar. Może święty mikołaj istnieje i zesłał mu prezent gwiazdkowy w postaci tej zajebistej dupy? Zaraz jednak potrząsnął głową odganiając myśli. Może ma zwidy?

Mark mimowolnie uśmiechnął się w dość kuszący, drapieżny sposób. Wsunął dłoń do tylnej kieszeni spodni i wyciągnął stamtąd telefon komórkowy, po czym położył go na blacie. Chwilę później rozbrzmiały wibracje.
- Odbierz, to do ciebie – polecił, samemu siadając pośladkami na kuchennym blacie, podkradając mu kawałek papryki, który zaraz ugryzł.
- Niezły prezent dla ciebie mamy, nie? – po drugiej stronie słuchawki odezwali się kumple Davida. - Nic się nie martw, wszystko załatwione. Masz te ciastko dla siebie do szóstego stycznia... Chyba dobrze się wstrzeliliśmy z twoimi preferencjami, co? – mówili, przekrzykując jeden drugiego. - Zrobi niemal wszystko, czego zapragniesz. Otwarta z niego bestia... I z tego co wiem, dość perwersyjna. Korzystaj i baw się dobrze!

Dosłownie zbierał szczękę z podłogi. Gdy połączenie się zakończyło patrzył to na chłopaka to na telefon.
- Czyli czekaj, że ty jesteś moim prezentem? ... O ja jebie... Nie, ja teraz tego nie ogarnę. Muszę być u rodziców za trzy godziny. Ty.... Co... zaraz... znaczy oni nie zamierzają przyjść jutro ani w sylwestra ani po trasie tylko zostawiają mnie z tobą do 6 stycznia?
Powoli dotarło do niego, że jego koledzy zaplanowali mu prawie dwutygodniowy urlop świąteczny z tym gorącym facetem.
- Muszę się upewnić co do paru rzeczy. Ale zacznijmy od podstaw. Jak ci na imię? .... i co dokładnie obejmuje mój prezent?

Sytuacja w jakiej się znaleźli faktycznie mogła być zaskakująca. Mark siedział, szczerze rozbawiony tym wszystkim i właściwie całkowicie rozluźniony, choć generalnie taka sytuacja dla niego też była dość nowa...
- Nie będziesz się nudził – zapewnił, uśmiechając się pod nosem. - Mam na imię Mark... Ale możesz mnie nazywać jak chcesz – wzruszył lekko ramionami. - Prezentem jestem ja... I spełnienie wszystkich twoich fantazji. Bez ograniczeń, bo sam lubię się dobrze zabawić. Pod warunkiem oczywiście, że to ja wypinam przed tobą tyłek – puścił mu oczko. - Lubię, gdy odrobinę zaboli. Lubię bawić się w role... Właściwie jakbym miał wymieniać swoje preferencje, posiedzimy do rana. Jedyne na co się nie zgodzę to wigilia z twoją familią.

Oni mu kupili żigolaka na dwa tygodnie.
Do właśnie takiej konkluzji doszedł David.
- To świetnie do rodziców nie zamierzałem cię zabierać. Będziesz więc musiał przez jakiś czas zająć się sam sobą... I wybacz ale jestem w takim szoku, że chociaż jesteś nieziemsko seksowny to raczej nie pozbieram się zbyt szybko.
Chodziło mu o to, że nie spełni raczej żadnej jego fantazji w tym momencie bo marzył o tym by zdążyć ze wszystkim. Chociaż brak znajomych na jutrzejszy wieczór oznaczał, że nie musi gotować to i tak zamierzał to skończyć... przynajmniej to jedno danie.
- Skończę to, prysznic, garderoba... jak chcesz to zwyczajnie stój gdzie stoisz. A jak nie to... możesz mi pomóc. Chociaż samo patrzenie na ciebie dekoncentruje...

Mark uśmiechnął się pod nosem, obserwując to zmieszanie mężczyzny. Na jego miejscu pewnie wyprosiłby gościa...
- Już pierwszego dnia mnie tu zostawisz? - mruknął, chcąc nieco się podroczyć z tym mężczyzną i sprawdzić na ile może sobie pozwolić. Dlatego też – zamiast pomagać – postanowił poprzeszkadzać. Rozsiadł się nieco wygodniej na kuchennym blacie, wsuwając zaraz dłoń pod materiał rozpiętych spodni, żeby zacząć wolnymi ruchami stymulować członka.

David pamiętał jak nie dalej niż miesiąc temu marudził kumplom, że spędzi znów sam święta bo jego najnowszy Eks to gnida. Rzucił wtedy niby żartem, że gdyby mikołaj spełniał życzenia to on poprosi jakieś gorące i chętne ciacho pod choinkę. Koledzy zabawili się w mikołaja, a facet spełniał oba kryteria z życzenia. Nie miał więc powodów do obaw.
- Mark ja wiem że ty tak... dla mnie ale mógłbyś?... Eh...
Ciężko było mu odwrócić wzrok od zgrabnej sylwetki.
- Pobawię się z tobą jak wrócę obiecuję
Powiedział i odruchowo oblizał wargi. Chętnie sprawdziłby wszystkie te krzywizny językiem. Zaczął jeszcze szybciej pracować i ... oblał się wrzątkiem
- Jasna cholera!
Zaczął w pośpiechu ściągać z siebie bluzę i koszulkę by ciepły płyn nie dotarł do skóry.

Mark już miał coś powiedzieć, kiedy wydarzyło się coś tak niespodziewanego. W moment całe jego podniecenie zniknęło, a włączyła się natura empaty. Zeskoczył z blatu i od razu znalazł się przy Davidzie, żeby pomóc mu ściągać z siebie kolejne elementy ubrań. Bluzka, zaraz sięgnął spodni i pośpiesznie zsunął je z bioder nieznajomego.
- Szlag by to - szepnął, widząc lekko jedynie zaczerwienioną skórę na jego ciele. Najwyraźniej temperatura zdążyła tylko podrażnić. - I jak? Boli? Może zawieźć cię na pogotowie? - zapytał szybko, szczerze przejęty. - Kurwa, wiedziałem, że to spieprzę. Strasznie cię przepraszam... - dodał szczerze przejęty sytuacją.

David był w szoku. Zamrugał kilka razy oczami.
- Nie, nie boli. Nie trzeba. Szybko poszło. Przyłożę coś zimnego i zaraz przejdzie.
Jasne, najpierw mówi, że nie boli a potem że chce przykładać coś zimnego. I kto w to uwierzy? Co więcej bez spodni trzymających wszystko w kupie jego bokserki pokazywały namiot o który przyprawił go Mark. CO ciekawe mimo poparzenia on pozostał bez zmian.
- Nie przepraszaj. Moje gapiostwo. Podasz mi z lodówki lód w woreczku?
Spodnie mogły wrócić na swoje miejsce więc zaczął je zakładać. Musiał jedynie pilnować żeby nie naciągnąć ich za wysoko na biodra.
- swoją drogą ekspresowo pozbawiłeś mnie spodni. - Zaczął się śmiać kończąc zapinać rozporek.

- Skłamałbym, mówiąc, że mam wprawę w rozbieraniu mężczyzn - zażartował. Był nadal wyraźnie przejęty zaistniałą sytuacją i czuł się winny temu, co się stało. A co jeśli przez to okaże się, że jego usługi nie są wystarczająco zadowalające? Obawiał się takich konsekwencji...
Wyciągnął z lodówki lód, ale żeby nie było szoku temperatur, owinął woreczek w kuchenny ręcznik, po czym podszedł do mężczyzny. Przyłożył ostrożnie kompres do jego torsu w miejscu, gdzie skóra była najmocniej zaczerwieniona.
- Głupio wyszło - mruknął, stojąc blisko. - Przepraszam - dodał, podnosząc na niego zmartwione spojrzenie, starając się uśmiechnąć.

Zdaniem Davida tutaj mogło zaraz dojść do przegrzania z innego powodu. Koszmarnie gorący facet z rozpiętym rozporkiem stał właśnie przed nim i próbował schłodzić jego tors. Miał ochotę go pocałować. Koszmarną. I wahał się. Zapaliła się jednak lampka, że... nie musi się wahać. Markowi jego znajomi zapłacili za to żeby był jego żigolakiem przez dwa tygodnie.
- Nie przejmuj się. Już nie pamiętam.
Sam nie wiedział kiedy jego ręce wylądowały na plecach Marka i pocałował go. Z pleców przesunął je później na jego tyłek i mruknął z aprobatą. Czuł się przy tym zajebiście.
- Już zapomniałem o bólu - Przyznał gdy się odsunął. Uśmiechał się lekko. - Czy to w porządku? Mogę cię tak bezkarnie całować i obmacywać?

Mark pozostawał bardzo skupiony na swoim zadaniu i przejęty tym, że mogło stać się coś dużo poważniejszego i bardziej niebezpiecznego. Kiedy jednak mężczyzna wpił się w jego usta, te niespokojne myśli odeszły na bok. Odłożył lód na blat i przylgnął do jego ciała całym swoim, kompletnie redukując dzielący ich dystans. Z pełnym zaangażowaniem oddał słodką pieszczotę, zarzucając mu ręce na kark. Był od niego odrobinę tylko niższy.
- Mm... - mruknął po zakończonym pocałunku. - To wręcz wskazane. Możesz wszystko, a ja na wszystko chętnie się zgodzę. I to nie przez kasę od twoich kumpli. Zgodzę się, bo niezłe z ciebie ciacho... - powiedział, uśmiechając się zadziornie. - Ale jeśli będziesz chciał, żebym to ja cię rżnął, wychodzę - zażartował. Należał do osób cholernie uległych i jakąkolwiek zmiana w tej kwestii nie wchodziła w grę.

Gładził lekko jego plecy a gdy dostał odpowiedź bezkarnie złapał za dwie kształtne półkule.
- Odpowiada mi ten układ. Masz naprawdę przyjemny tyłek. Chętnie w nim zanurkuję.
Dodał po jego wypowiedzi i pocałował go znów. Zanim jednak na dobre się rozkręcili zaczął dzwonić jego telefon
- cholera, cholera, cholera, Heeeeeeeej Mamo. Tak, tak, oczywiście, co mam zabrać? Tak, oczywiście. Wszystko pod kontrolą. Już jestem w domu. Biorę prysznic i już do was lecę. Krawat? Serio? Niech będzie. No to pa bo się nie wyrobię.
Odłożył telefon i spojrzał na gorącego mężczyznę przed sobą.
- Niech to trafi szlag. Przepraszam cię Mark. Bądź grzecznym prezentem i czekaj pod choinką aż wrócę.
Zaczął wręcz biec do łazienki. Starym nawykiem nie zamykał drzwi bo kot lubił do niego wchodzić gdy brał prysznic.

Mark westchnął nisko, czując mocno zaciśnięte dłonie. Ten uścisk mu się naprawdę spodobał... Ale kiedy rozbrzmiał telefon, mężczyzna westchnął ze szczerą dezaprobatą. Coś w święta było ważniejsze niż świąteczny seks?
- W porządku, w porządku. Zaczekam – odpowiedział, uśmiechając się zadziornie. Grzeczny podczas jego nieobecności nie planował być, ale o tym już nie wspomniał.
Dał mu chwilę swobody, a gdy prysznic dobiegał końca, Mark zajrzał do łazienki. Usiadł na pralce i po prostu obserwował mężczyznę, chcąc zapewnić sobie wystarczająco dużo materiału do późniejszego zostania samemu w domu...
- Hm... Jesteś nieśmiały? - zapytał niespodziewanie, zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego David był sam.

Na szczęście zauważył, że wszedł do łazienki. Inaczej znów by dostał zawału. Trochę jarało go to. Wiedział jednak, że musi się uspokoić bo z erekcją do rodziców nie pojedzie.
- Co? Nie... wręcz odwrotnie. Chociaż nie jestem skrajnie otwarty. Zwyczajnie... powiedzmy, że nie mam farta. Nie wiem co jest, ale trafiam albo na puszczalskie dziwki albo na gości, którzy mają schizy. Ostatni był przekonany, że zdradzam go z gońcem z urzędu po czym w moim własnym łóżku puścił się z jakimś typem. Żeby nie było bardzo głośno jęczał jak wszedłem do domu. Myślałem, że zwyczajnie przygotowuje się na mnie ale nie. Skurwiel ujeżdżał tego typa przodem do drzwi żebym nie miał wątpliwości. Nie martw się. Spaliłem materac i wymieniłem łóżko.
Podczas opowiadania tej historii podniecenie z niego zeszło zaś podniosły się inne emocje. Wciąż wrzał w nim gniew. Opowiadał osuszając się i ubierając. Nie było w nim w cale skromności. Wręcz jakby nie zauważał Marka.
- Powiedziałem przyjaciołom, że chciałbym pod choinką chętnego kociaka tylko dla siebie. Dostałem dla ciebie. Może do związków nie mam szczęścia ale przyjaciół mam zajebistych. Umiesz wiązać krawat?
Zapytał gdy już tylko ta część garderoby pozostała.

Ze szczerym zaciekawieniem obserwował gamę emocji, które malowały się na twarzy mężczyzny. Patrzył i słuchał, nie musząc udawać, że to go nie interesuje. Interesowało i to bardzo - chciał w końcu go poznać. Całym sobą. Czekały ich dwa całkiem namiętne tygodnie, zatem mogli się do siebie dość mocno zbliżyć.
- Ja bym zrujnował mu życie. Później spaliłbym materac - odpowiedział żartobliwie z pogodnym uśmiechem, zgrabnie zeskakując z pralki. - Najważniejsze, żeby uwalniać się od szmat w swoim życiu. Najlepiej z hukiem i spektakularnie - dodał, posyłając mu uśmiech. On tak właśnie robił, jednak nie był tu po to, aby dzielić się swoją smutną historią. Jego zadaniem było zadbanie o dobre samopoczucie Davida.
- Mam nadzieję, że te dwa tygodnie wystarczająco mocno cię zrelaksują - zabrał od niego krawat, po czym podszedł bliżej, aby zawiązać go wokół szyi Davida. Sprawnie zaplątał odpowiedni supeł i gdy było już wszystko gotowe, zaciągnął wiązanie do samej szyi, patrząc mu przy tym w oczy.

- Pozwolę ci to wszystko ściągnąć jak wrócę. - Cmoknął go krótko, wręcz czule i sięgnął po marynarkę. W sypialni miał też prezenty dla rodziców. Chwycił je szybko żeby o nich nie zapomnieć.
- Dwie, może trzy godziny. I będę cały twój przez dwa tygodnie. Kupię zapas gumek i żelu jak będę wracał. Chcesz coś ze stacji?
Zadając te i inne typowe pytania wyszedł. Wrócił po 2,5 godziny. Nie mógł się doczekać. Mark miał aż nad to czasu żeby wymyślić coś niestworzonego. Był ekstremalnie ciekaw co zastanie. Z rozbawieniem wszedł do domu.
- Kochanie, wróciłem!
Sam nie wiedział czy krzyczy to do kota czy kochanka

Był odrobinę niepocieszony, zostając samemu w obcym mieszkaniu. Doszedł jednak do wniosku, że skoro miałby spędzić tutaj najbliższe dwa tygodnie, postanowił czuć się jak u siebie.
Kiedy David wrócił, Mark wyszedł z sypialni, mając na sobie już tylko obcisłe, czarne bokserki. Ewidentnie nie był grzeczny - jego męskość stała dumnie pod delikatnym materiałem bielizny.
- No hej, kocie - odpowiedział, opierając się o framugę. - Najpierw wspólna kąpiel z winem. Porozmawiamy sobie o... Twoich preferencjach - postanowił. Wszystko było już przygotowane. Wyciągnął przed siebie dłoń, kusząc Davida, żeby podszedł bliżej. Kiedy rozprostował palce, okazało się, że w dłoni skrywa... Niewielki, elegancki pilocik. Nie ciężko było się domyśleć, gdzie tkwiła druga część zabawki. Uniósł wymownie brew, czekając na reakcję.

Schylił się by pogłaskać kota bo ten jednak był szybciej przy nim niż Mark. Widząc go przełknął z trudem ślinę. Miał boskie ciało i był nieopisanie zboczony.
- Dzięki ci o wielki - Wyszeptał pod nosem i zostawił pakunki na stoliku ruszając w jego stronę. Olał pilocik i przylgnął do niego od razu. Mark mógł doznać małego szoku termicznego bo David mimo prowadzenia auta był zimny. Wpił się w jego usta dociskając ciało do swojego.
- Mmmm gorąca kąpiel mówisz. Z tym... to bezpieczne?
Zapytał mając na myśli elektroniczne urządzenie w tyłku mężczyzny.

Kiedy zimne ciało przylgnęło do jego własnego, tak rozgrzanego, pozwolił sobie na niskie, niespokojne westchnienie, jednak ani myślał postąpić krok w tył. Taki drobny dyskomfort był dla niego bardziej pobudzający...
- Wodoodporny - odpowiedział, uśmiechając się zaczepnie. Bez chwili wahania sięgnął dłonią jego krawata i bez pośpiechu zaczął go rozwiązywać, patrząc mu uwaznie w oczy. Mark był ciężki do zawstydzenia czy skrępowania - jego własne preferencje seksualne były całkiem wyuzdane.
- Chodź... - zachęcił, łapiąc go za koszule, żeby pociągnąć w kierunku łazienki. Kiedy już tam dotarli, skupił się na rozbieraniu go, rozbrajając kolejne guziki.

Pozwolił się rozbierać z szerokim uśmiechem na ustach. Gdy zaczął ściągać z niego spodnie uruchomił urządzenie na pierwszym poziomie. Był ciekaw jego reakcji. Jednocześnie znajdował się tak blisko jego penisa... Gdy w końcu mężczyzna pozbawił go ciuchów włączył kolejny bieg wibracji.
- To jest ekstremalnie seksowne. - Powiedział oblizując wargi. Przesunął ręką po jego penisie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Następne przesunięcie dłonią ściągnęło majtki z jego przodu.
- Bardzo przyjemny.- Skomentował pocierając członek Marka. Odsunął się jednak. Mieli brać kąpiel.
- Mam nadzieję, że wchodzisz do wanny ze mną?

Otwarty seksualnie i trudny do zawstydzenia Mark miał tylko jeden problem - krępowało go to, że zawsze był dość głośnym kochankiem. Za każdym razem starał się uciszyć, nie chcąc wyjść na delikatnego, który reaguje na najmniejsze pieszczoty.
Gdy zabawka została uruchomiona, jęknął zaskoczony. Kolejny dźwięk uciszył już, muskając wargami umięśniony brzuch mężczyzny. Dreszcz przyjemności szarpnął jego ciałem i potrzebował chwili na zapanowanie nad sobą.
Zabawka była specyficzna. Wąska, żeby zbędnie nie rozpychać ciasnego ciała, ale sięgała głęboko, pieszcząc najwrażliwsze części.
- Taki był plan - odpowiedział. Z drobnym trudem podniósł się z kleczek, pozwalając pozbawić się bielizny. Zdecydowanie był bardziej wyczulony na to co działo się z jego tyłkiem niż penisem, ale to również wywołało niskie westchnienie przyjemności.
Już nagi, ruszył w stronę wanny. Wszedł ostrożnie do środka i ułożył się wygodnie po jednej stronie. Kiedy David do niego dołączył, Mark podjął temat.
- Czego oczekujesz? - zapytał, leniwie przesuwając dłonią po swoim torsie.