Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Raz w dupę to nie pedał...

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyPon Lut 05, 2018 3:27 pm



U c z e s t n i c y: Młocisław oraz Vencław.
F a b u ł a: Boss mafijny, który szuka do swojej grupy nowych ludzi. No i znalazł. Świeżo upieczony przestępca, który siedział w więzieniu za zabójstwo około 5 lat. Niewiele wiedzą o jego przeszłości, a on niechętnie o niej wspomina prócz tego, że był gliną. Pomimo tego szczegółu i tak zostaje przyjęty do grupy, zaś mężczyzna szkoli się na ochroniarza samego bossa mafijnego.

Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyWto Lut 06, 2018 8:16 pm

§  Horace (Horus) McMillan §
Raz w dupę to nie pedał...  OQCUtYx

_ 1,92 cm / 75 kg _ 31 lat _ Homoseksualny _
_
Wyjątkowo nielegalnie i dużo zarabiający _

_ Sadysta _ Panujący _ Rządzący _ Monarcha _ Dynasta _ Król _ Cesarz _ Szejk _ Pan _
_ Imperator _ Car _ Suweren _ Władyka _

φ ekscentryczny boss mafii cukierniczej. Specjalizujący się w sprowadzaniu zza granicy cukrowych karabinków i lukrowanych strzelb dla najmłodszych; dodatkowo zmienia krew swoich wrogów w karmel, wydłubane oczy sprzedaje jak cukierki, a z kości i skóry wyrabia sobie paski z artystycznymi klamrami. Lubuje się w spinkach do mankietów w kolorze swoich oczu, ubraniach w barwach zniszczonych marzeń i po treningu na basenie zapija satysfakcje butelkowanymi łzami dawnych ofiar, które leżakują w jego piwnicy tuż obok kilkusetletnich Whiskey i kilkomiesięcznych tanich win.

φ tylko część poprzedniego opisu to prawda.

φ cudownie mówi, pewnie prowadzi, równo tnie i chujowo strzela. Tylko po to, w jego mniemaniu, potrzebuje ochroniarza. No i jeszcze, żeby ktoś słuchał jego terapeutycznego pierdolenia o bzdurach, kiedy już przestaje być taki profesjonalny przy reszcie podwładnych.


„You're a shameful opportunist! What you don't understand is that it's better to
die on your feet than to live on your knees.”


„You have it backwards. It's better to live on your feet than to die on your knees.”



φ jest dumnym posiadaczem platynowych włosów, które w tym roku pobiły nowy rekord długości – sto dwa i pół centymetra! - i które dotykać mogą tylko dwie osoby: właściciel i jego zaufany fryzjer. To jedyna pięta Achillesowa Horace’a, bo zdarzało mu się nawet użynać palce tym, którzy potraktowali jego przejaw pedantyzmu ze zbyt małym szacunkiem.
Co do bardziej zabawnych ciekawostek: na co dzień, przy podwładnych, nosi je rozpuszczone, ale w domu często upina je w różne niedbałe koki. Ogólnie w zaciszu swojej twierdzy na dachu wieżowca wydaje się być bardziej ludzki. I w sumie racja: wydaje się, bo to właśnie tam dzieje się największy roller coaster jego życia i tam popuszcza sobie pasa. I popuszcza też pasa innych. Bardzo dużej ilości Innych.

φ dlatego jego ochroniarz musi być pod bardzo wieloma względami osobą wyjątkową. Przede wszystkim musi być kimś z zewnątrz, nie związanym specjalnie z półświatkiem, skupionym na swojej robocie, nie oceniającym, nie zadającym pytań. Musi być człowiekiem, któremu skończyły się już fucki, które mógłby rzucać na prawo i lewo przy kontakcie z festiwalem spierdolenia, który przetaczał się przed jego oczami. Z upadkiem moralności. I musi zrezygnować w całości z własnego życia, bo ma Cara na głowie cały dzień przez siedem dni w tygodniu. Bez przerwy. Mieszka u niego, je, śpi i nie narzeka. Praca ma być w domyśle sezonowa – rok roboty, a za to wór forsy, umowa o milczeniu i bilet w jedną stronę na Bali. Albo w Zaświaty.
Pewnie dlatego znalezienie odpowiedniego człowieka tak długo zajmuje.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC


Ostatnio zmieniony przez Maleficar dnia Pon Mar 19, 2018 10:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptySob Lut 10, 2018 1:22 pm

§ Bernard "Bronson" Anderson §
Raz w dupę to nie pedał...  SYIrG88

_ 2,10 cm / 105 kg _ 28 lat _ Impotent _
_
Były glina oraz więzień _

_ Opanowany _ Chłodny _ Dążący do celu _ Pewny siebie _ Zdystansowany _ Tajemniczy _
_ Stanowczy _Upierdliwy _ Silny _ Niebezpieczny _ Poker face _

Wylądował w więzieniu za zabicie swojego partnera w pracy. Wyrok dostał łagodny przez wzgląd na okoliczności. Po wyjściu z więzienia nie mógł już wykonywać swojego zawodu, dlatego szukał czegoś, co mu to zastąpi. Łapał się każdej mniej lub bardziej brudnej roboty, tylko po to, aby móc się na nowo odnaleźć w tym, co tak naprawdę kochał.

Uznał, że równie dobrze mógłby zostać "nielegalnym" przestępcą, skoro i tak zachował się jak śmieć w swoim byłym zawodzie. Albo przynajmniej coś zbliżonego. Może rola ochroniarza będzie w porządku? Hah, tak nisko nigdy nie chciał upaść. Ale jak mus to mus.

Nigdy nie miał poczucia winy za spowodowaną śmierć swojego kolegi. Czasami tylko żałuje, że nie zrobił z jego ciała jeszcze większej sieczki.


Life is like a book.
Some chapters are sad,
some are happy and some exciting.
But if you never turn the page,
you will never know what the next chapter holds.
"


Byłby mężczyzną o przeciętnej urodzie, gdyby nie to, że wzrostem wyróżnia się na tle innych osób. Gdyby chciał, to spokojnie mógłby należeć do jakiegoś NBA. Jego 40% ciała jest pokryte mniejszymi bądź większymi bliznami po oparzeniu, reprezentując w ten sposób swoją odwagę lub głupotę. Jest także posiadaczem kruczoczarnych włosów, które wiecznie żyją własnym życiem. Jak na wysoką osobę, nie jest aż tak bardzo masywny.

Mimo wszystko potrafi się podporządkować pewnym zasadom i regułom, nawet jeśli jest ciężkim w obyciu człowiekiem. Osoba, która mało mówi, a więcej słucha i robi to, co do niego należy. Odzywa się kiedy widzi konkretny ku temu powód lub czuje się swobodnie w czyjejś obecności. Wiele osób może powiedzieć, że stracił sens w życiu kiedy trafił do więzienia, ale tak naprawdę jest mu już wszystko jedno co się z nim stanie. Byleby tylko przeżył w tym gnijącym świecie pełen pozbawionych moralności ludzi.
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptySob Lut 17, 2018 7:37 pm

Od piątkowych wieczorów w klubie gorsze były już tylko sobotnie wieczory w klubie – nawet tak ekskluzywnym jak ‘Labirynth”, w którym za samo wejście para sympatycznych ochroniarzy przed drzwiami oczyszczała portfel każdego chętnego z trzydziestu dolarów – co było oczywiście niczym w porównaniu z cenami drinków. Dzięki temu systemowi przesiewu odwiedzających można było podzielić na dwie grupy: tych, którzy byli wystarczająco bogaci, by sobie na taki luksus pozwolić, oraz tych, których rodzice byli wystarczająco bogaci, by ich latorośle mogły się zabawić w atmosferze snobizmu i burżujstwa, do którego przywykły. I przedstawicielki tej drugiej klasy siedziały właśnie przy barze, sącząc wściekle czerwonego Cosmopolitana przez rurkę i wymieniając się spostrzeżeniami na tyle głośno, by obiekt co najmniej jednej trzeciej z nich dokładnie je słyszał nawet mimo głośniejszej muzyki lejącej po całej sali i sięgającej nawet loży VIPowskich na podwyższeniu i antresoli.
Pewność siebie u kobiet była pociągająca, ale nie po jednym drinku za dużo, kiedy gładko mijała granicę zmysłowości i droczenia się, wdeptując z brudnymi szpilkami w nachalność i bezczelność… A może to tylko siedzący nieopodal Admiral był po prostu na takie gierki za stary?
- Blizny są seksowne, prawda? Pokazują, że facet nie jest cipeuszem i na pewno ma pazur, którym doprowadza prawdziwą kobietę do obłędu! – przyznała jedna z nich; ta z burzą czarnych loków spływającą na opalone w drogim solarium ramiona. Do koloru jej skóry pasowała wszechobecna złota biżuteria, ale gruba kolia zawieszona na jej szyi była pierwszym symptomem przesady, przez który napalona kocica wyglądała jak niebezpieczne zwierze, które uciekło z zoo i przy okazji zabrało sobie ozdóbkę, dzięki której trzymali je przypięte do ściany. Jej koleżanka, wyglądająca niemal tak samo, z tym, że lubującą się w srebrze i obdarzona przez naturę o kilka rozmiarów łaskawiej pokiwała głową i szybkimi ruchami języka zgarnęła do ust toksycznie zieloną słomkę, nie spuszczając spojrzenia ze stojącego za ladą i naprawę mocno wyrastającego nad głowy innych ludzi bruneta.
Tak, Admiral mógł by już za stary i może nawet zazdrosny o taką atencję ze strony kobiet, która teraz mijała go rykoszetem, ale mimo tego zaczynał już naprawdę serdecznie współczuć mężczyźnie czyszczącemu dwadzieścia minut ten sam kufel i skazanemu na blisko godzinę głupiego pierdolenia. I nie chodziło już nawet o dzisiejszy dzień, Admiral przychodził do tego przybytku średnio trzy razy w tygodniu i widział tu tego konkretnego typa już kilka razy – a takiej gęby i postury szybko się nie zapomina. Jeśli przyszło się tu, by skupić na zabawie, to gość był barmanem jak każdy inny – ponalewał piwa, poczyścił szklanice, wysłuchał zamówienia i wyciorał za fraki absztyfikantów po kilku głębszych nieudolnie i nachalnie zabiegających o atencję pozostałej dwójki barmanek. Ale kiedy pół wieczoru siedziało się i obserwowało tylko jego, to dało się w końcu zauważyć, że wzrok małomównej eminencji nie wędruje po ladzie barowej czy do odległych stolików, chcąc sprawdzić czy skądś nie zgarnąć pustych szklanic, ale za każdym razem pierzcha w stronę loży VIPowskich – akurat zawsze wtedy, kiedy nie zasiadały tam rozbrykane małolaty, ale smutni panowie w garniturach. Nie miał żadnych dodatkowych zadań – inne barmanki latały i uwijały się jak w ukropie, a on miał pracę statyczną, jakby nic szczególnie zajmującego nie miało odwracać jego uwagi od innego zadania – mógł być więc czymś w rodzaju uśpionego agenta do zadań specjalnych.
Albo mógł być po prostu, kurwa, leniem, a Admiralowi wyobraźnia szalała od współpracy z Horusem. Ten zaklął cicho i podrapał się po obolałym karku, po czym zamówił dolewkę jego ulubionej czeskiej Holby.
- Marnujesz się tutaj – napomknął, jakby od niechcenia, odbierając kufel podsuwany mu przez czarnowłosego drągala. - Z każdym dniem wyglądasz na coraz bardziej znużonego.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyPon Mar 19, 2018 8:10 pm

Kiedy podejmował się tej pracy, doskonale wiedział, co go będzie czekać. Po ostatnich zdarzeniach nie nadawał się do niczego innego, śmiał nawet twierdzić, że nie zasługuje na nic lepszego jak właśnie ta praca. Kilka lat w więzieniu wiele zmieniły, a kiedy nadszedł ten moment, w którym mógł poczuć się "wolny", musiał od zera radzić sobie sam. Nie miał nic, ani nikogo, kto byłby wstanie mu pomóc. Nawet nieszczególnie o nią prosił. Wiedział na jakich zasadach działa ten świat i uciec od nich będzie bardzo ciężko. Trzeba było więc dostosować się do tego co było, radząc sobie o własnych siłach.
Dlatego stał teraz za ladą, obserwując mniej lub bardziej znużonym spojrzeniem tutejsze otoczenie. Przez doskonały zmysł wzroku i słuchu był wstanie usłyszeć rzeczy w najgorszym możliwym hałasie, a pamięć absolutna pozwalała mu na zapamiętywanie każdego zdarzenia, którym będzie świadkiem. To samo tyczyło się szczegółów, które dla innych były wręcz niezauważalne, a twarze, które mignęły mu chociaż raz przed oczami nie zapomni na bardzo długi czas. Może właśnie dlatego stojąc w tym miejscu, podając kolejne korzenne piwo, był pod przykrywą ochroniarza, który zajmował się bardziej brudną robotą w tym klubie? Raczej nie tylko te zdolności sprawiły, że był gdzie był. Na nic lepszego nie mógł sobie na aktualny moment pozwolić. Ile kroć starał się startować w ambitniejsze rejony, pracodawcy widząc jego wyrok zamykali mu drzwi przed nosem. I tyle było z ambicji, które posiadał.
Pracował tu już jakiś czas, dzięki czemu zdążył się przyzwyczaić do tutejszego systemu. Mimo wszystko wciąż nie był zbyt rozmowną osobą, ponieważ aż za bardzo był zajęty pilnowania konkretnego miejsca, gdzie przy niewłaściwych negocjacjach może zrobić się dość gorąco. Dzielnie więc ignorował chichoty młodych kobiet, które starały się zrobić wrażenie na mężczyźnie, podając im po raz kolejny ulubionego drinka obowiązkowo z kolorową palemką, uśmiechając się przy tym pusto. W końcu miał działać pod przykrywką, więc chcąc nie chcąc musiał wykrzesać z siebie empatii, której stanowczo mu brakowało. I wszystko byłoby spoko, gdyby nie głos mężczyzny. Kątem oka zerknął na niego, zaraz po tym odwracając swoje ciało w jego stronę, aby całkowicie skupić na nim swoją uwagę. W tym samym momencie przestał się interesować lożą VIP'owską, choć słuchem starał się kontrolować stan ich rozmowy.  Już dawno nie poświęcił tyle uwagi jakiemuś klientowi. Pamiętał go. Widział go nie raz, kiedy przemykał się przez tłumy ludzi, tylko po to, aby wypić swój lubiany trunek — ciężko tu mówić o ulubionym, podczas gdy nie wiedział, czy faktycznie nim był. Często też znikał w towarzystwie innych ludzi. Niemniej nigdy nie interesował się nim jakoś bardziej. Nawet jeśli skrycie wyczekiwał jego osoby w tym klubie.
Przepraszam, ale nie rozumiem — i mógł otwarcie stwierdzić, że w tym momencie kłamie (lub jest debilem), niemniej nie zamierzał odsłaniać siebie już od samego początku. Nie bez powodu ten mężczyzna chciał się nim zainteresować. Co najlepsze sam Bernard był ciekaw jego osoby. Chociażby dlatego, że nie tylko on obserwował go przez ten cały czas jak tu był.
Obsesja czy zwykłe zabicie czasu?
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:36 pm

Mężczyzna zwilżył językiem spierzchnięte usta i upił z rozkoszą łyk piwa, który przyniósł ukojenie po długim i intensywnym dniu. Potrzebował tego w hałasie związanym z jego życiem (prawie przestrzelili mu dzisiaj dłoń, do chuja!) i nawet jeśli znajdował się w tętniącym muzyką klubie pełnym rozognionej i rozbrykanej młodzieży, to rozmawiał powoli. A nawet denerwująco skazał barmana na odczekanie jeszcze chwili, zanim zdecydował się pociągnąć temat:
- I słusznie. Pewnie płacą ci tu za udawanie niezrozumienia i niezwracanie na siebie uwagi. - Nawet jeśli zabrzmiało to cokolwiek uszczypliwie, to po subtelnym, zmęczonym uśmiechu jegomościa można było łatwo wywnioskować, że nie miało. Admiral odstawił kufel na ladę i wyciągnął dłoń w stronę mężczyzny. - Scott. Sanders - skłamał. - Nie zwracanie uwagi wychodzi ci trochę gorzej, a przynajmniej wtedy, kiedy ktoś ma czasem do czynienia z ludźmi takimi jak ty. Nie do końca tutaj powinieneś się znajdować, ale życie nikogo z nas nie oszczędza i chyba lepsze jest pilnowanie harmonii i spokoju podczas brudnych interesów twojego szefa w lożach niż na przykład pakowanie pralin w cukierni albo obsługa młodych mam w sklepie z ciuszkami dla dzieci.
Uśmiechnął się do samego siebie. Stanowczo za dużo gadał. Otarł usta tym razem dłonią i podchwycił spojrzenie bruneta. Przyglądał mu się znów dłuższą chwilę nim dużo chętniej wrócił do tematu:
- Ale przyznaj, że jednak się nudzisz. Przychodziłem tu jeszcze zanim cie przyjęli, ale ostatnie tygodnie obserwowanie ciebie i twojej cichej "pracy" w tym przybytku było na tyle ciekawe, że zdecydowałem się tym razem dosiąść nieco bliżej. I być może... zaproponować ci pracę. - Podniósł brwi nieco wyżej. - O ile bliższe ci trzymanie w dłoniach broni niż kufla.
Zdawał sobie przykrą sprawę z tego, że dla niekumatych mógł brzmieć jak stary zbok, który szuka młodych chłopców na małe rodeo w hotelu na godziny.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:39 pm

Nie czuł zniecierpliwienia, kiedy oczekiwał od niego odpowiedzi, choć zdecydowanie ta chwila wydłużała czas ich konwersacji. A przecież dobrze wiadomo, że czasu nie miał zbyt dużo na rozmowy. W końcu musiał się pilnować. Być gotowy na ewentualną burdę.
Dość szybko mężczyzna zrozumiał, czym tak naprawdę Bernard się zajmuje, a raczej od jakiegoś czasu wiedział to aż za dobrze. To dało mu tylko do myślenia, że tak samo jak on obserwował go za każdym razem, kiedy tylko tu przychodził. Jednak nie zamierzał tego skomentować w żaden sposób, zostawiając po sobie zwykły wielokropek - to tylko mogło dać do myślenia nieznajomemu, że mówił prawdę. Dosłownie płacą mu za to, aby odgrywać potencjalnego głupca i udawać, że go tutaj tak naprawdę nie ma.
Spojrzał początkowo niepewnie na wyciągniętą dłoń i pomimo lekkiego zawahania, wyciągnął swoją, robiąc z nim rzekomy uścisk dłoni. Czy to oznacza, że zdobył nowego "znajomego"? Chyba tak, skoro był na tyle skory, aby jakoś się przestawić, nieważne czy w kwestii godności mówił prawdę. Zmarszczył brwi, słysząc jego kolejne słowa. Komuś tutaj alkohol wszedł zdecydowanie za mocno.
- Widzę, że dobrze wiesz, o czym mówisz, ale nie wydaje mi się, że dobrze oceniłeś sytuację. Jestem tu tylko barmanem. Uczę się, więc mogę sprawiać wrażenie... - nieudacznika, debila? - nieogarniętego, za co najmocniej przepraszam - skomentował, kłamiąc w żywe oczy. Wiedział, że nie mógł zdradzić swojej tożsamości, na tym w końcu polegała jego praca. Gorzej jednak, że kłamanie wychodziło mu jeszcze gorzej, dzięki czemu Scott - bo w końcu tak mu się przedstawił - doskonale widział w jego oczach, że prawdy wcale, ale to wcale nie powiedział. To tylko mogło uświadczyć w przekonaniu, że był ślepo wierny swojemu "szefowi". Nieważne jaki on był i kim on będzie. Czy to ludzie nazywają lojalnością?
Z drugiej strony faktycznie nudził się tutaj. Nie była to praca jego marzeń, oj to na pewno nie. Ale wiele by oddał, aby zdobyć coś, co adrenaliną będzie porównywalna do tego, co kiedyś miał. Tutaj nie działo się nic na tyle, aby było ciekawie. A propozycja nowej pracy wzbudziła w pseudo barmanie pewne zainteresowanie.
- Przepraszam ponownie, ale być może pan mnie z kimś pomylił - tak, bo na pewno dałoby radę pomylić tak wielkiego dryblasa jakim własnie jesteś, idioto - Ale chętnie wysłuchałbym propozycji pracy, jeśli nadal pan się nie zniechęcił, panie Scott'cie - oznajmił, będąc ślepo uparty w swoich przekonaniach do bycia lojalnym. Prawda była jednak zupełnie inna - grał. Tylko po to, aby nie wyjść przypadkiem na minusie. Nie miał pewności, czy to co zaproponuje rzeczywiście będzie na tyle dobre, aby rzucać tą pracą w cholerę i zaczynać nową od zaraz. A jeśli za bardzo siebie zdradzi, może stracić i tą. Mimo to był ciekaw, jak bardzo go wyśmieje za kłamstwa, które właśnie naopowiadał.
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:41 pm

Admiral pokiwał spokojnie głową - bardziej symbolizując tym oszczednym ruchem przetrawianie świeżo nabytych informacji niż postawę zgadzającą się na wszystko i uśmiechnął się z lekkim, uprzejmym rozbawieniem kiedy mężczyzna przeprosił drugi raz. Z jednej strony nieznajomemu nie było do twarzy z kajaniem się, ale z drugiej bardzo dobrze rokowało to, że potrafił się do tego zmusić. Nawet jeśli nieszczerze.
- Wręcz przeciwnie, myślę, że trafiłem idealnie. - Tym razem upił piwa prawie do połowy, zdecydowanie zagęszczając ruchy, jakby nagle było mu bardzo spieszno. - A więc chętnie wysłuchasz jej w nieco bardziej ustronnym miejscu. Jeśli nie przeszkadzał by ci gęsty dym cygar wiszący w powietrzu i nieustające odgłosy tasowania kart i maszyn do gry to zapraszam do kasyna na obrzeżach miasta. Do "Małej Syrenki". Przepuszczą cie w drzwiach bez płacenia i poza kolejką jeśli powiesz, że jesteś od Scotta - rzucił spokojnie, odstawiając kufel na ladę i umoczonym w piwie palcem wypisał na wyprasowanym drewnie baru swój numer telefonu. Nie chciało mu się bawić w karteczki. - Wystarczy SMS. Oszczędny. Kiedy i o której możesz się zjawić. Jeśli nie odpiszę to znaczy, że zgadzam się i czekam na miejscu. ...masz dobry uścisk dłoni. Pewny. To dużo mówi o człowieku. - Gładko i niemal nie zmieniając tonu przeszedł z lakonicznych tłumaczeń do swobodnej rozmowy, po czym zostawił mu napiwek obok kufla. - Cóż... Życzę zatem spokojnej nocy, Panie Barmanie, lepiej żebyś nie pokazał się w Syrence z podbitym okiem - zaśmiał się swobodnie i machnął ręką zsuwając się z hokera. Dobry gracz musiał wiedzieć kiedy wyjść, a korciło go, by zostawić barmanowi lekki niedosyt tej rozmowy.
No i jeszcze strasznie chciało mu się lać, ale to postanowił załatwić już w mieszkaniu niedaleko.


"Mała Syrenka" była opiekunką wielkich skarbów. Pilnowała przetracone w jej królestwie oszczędności uzależnionych od adrenaliny biedaków i napychała kieszenie pozbawionym litości cwaniakom. Samemu Admiralowi za to nalewała kolejne Martinii rękami kuso odzianej kelnerki w stroju niegrzecznej sekretarki. To eleganckie miejsce nie było burdelem, więc pracowniczkom okazywało się maksimum szacunku, albo na przykład za klepnięcie w tyłek lądowało mordą na bruku przed drzwiami. W głównym holu była szatnia, a na sali zaraz za nim stało kilka rzędów stołów do pokera. Ściany obstawiały maszyny do gry, a na antresoli można było spocząć, napić się, a nawet przetrącić conieco. A z mniej legalnych rzeczy w lożach można było zaopatrzyć się w pistolet na wodę, aspirynę, a nawet dogadać się z małomównymi kolegami w czarnych koszulach kogo i za ile mają posłać na tamten świat.
- Dziękuje, kochana - odpowiedział spokojnie Admiral odsyłając dziewczynę i zerknął na zegarek. Zbliżała się ustalona godzina, ale nie martwił się - wytłumaczył ochroniarzom co mają mówić i gdzie prowadzić jego interesanta, by zachować maksimum poufności: czyli na piętro ponad antresolą przygotowane dla specjalnych gości. Tam, gdzie można było na wszystko patrzeć z góry z wygodnych kanap i podziwiać monstrualny i detaliczny diamentowy żyrandol zwieszający pod kopułą nad główną salą.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:42 pm

Nie miał siły albo po prostu nie miał ochoty temu wszystkiemu zaprzeczać. Widać było wyraźnie, że mężczyzna uważnie go obserwował, nie tylko dziś, a generalnie. Takich faktów nie da się zmienić - czasem kłamstwo wcale nie opłacało, a on wiedział to aż za dobrze. Dlatego po raz kolejny przemilczał słowa Scotta, słuchając bardzo uważnie jego słów, a numer telefonu, który zapisał na blacie momentalnie zapamiętał. Nie były to skomplikowane cyfry, a nie chciał pokazać, że mu zależy. Dlatego zapamiętanie numeru w tej właśnie chwili było wręcz idealnym sposobem na to, aby później móc się z nim skontaktować.
- Dobrej nocy - rzucił tylko, milcząc na temat silnego uścisku dłoni oraz na zupełnie inne tematy, które walały mu się po głowie, ścierając zgrabnym ruchem już rozmazaną pianę na barowym blacie. Syknął coś do siebie pod nosem, zabierając kufel, a także napiwek, który mu zostawiono. Czyżby własnie doczekał się czegoś, czego szukał od wydostania się z więzienia?
Ta noc w pracy mijała wyjątkowo długo. A kiedy doczekał się jej końca, napisał treściwego SMS'a, tak jak tego właśnie chciał Scott. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi, z godnie z jego słowami oznaczało to, że zgadzał się z ustalonym terminem. Zostało mu już tylko zrobić dobre wrażenie na nim.

Wstawił się na umówione spotkanie, będąc nawet nieco przed ustalonym czasem. Lekko się stresował faktem, że zaraz wejdzie do środowiska, które wcześniej sam zamykał. Dobrze wiedział czym to pachniało - zapach cygar, odgłosy kasyna, ruletki, kart. Ciągle nie potrafił pogodzić się z myślami, że kiedy tylko przekroczy próg tego właśnie budynku, to jego życie zmieni się diametralnie o 180 stopni. Nie żeby zmieniło się ono już dobre parę lat temu.
Nie bał się jednak zrobić tak odważnego kroku. Dlatego szybko znalazł się w pomieszczeniu, w którym wyraźnie dało się wyczuć zapach bogactwa, przekrętów i dobrej zabawy. I nie obchodził go fakt, że wielu stojących godzinami w kolejce obruszyło się, kiedy mężczyzna po prostu podszedł do ochroniarza, rzucił nazwiskiem i bez większych problemów wszedł do środka. W głowie miał zakodowane tylko jedno.
Spotkanie.
Zaprowadzony przez ochroniarzy do Scotta, zostawili go samopas, w momencie, kiedy mieli pewność, że mogą ich opuścić i dać im chwilę prywatności. Mężczyzna co prawda nie przyszedł z podbitym okiem, ale niestety z rozciętą wargą, która nie rzucała się aż tak bardzo w oczy. Chcąc się przywitać, wyciągnął dłoń pierwszy, ale nie śmiał usiąść, do póty mężczyzna wyraźnie nie wskaże mu jego miejsca. Wiedząc tez, że to dość eleganckie miejsce, odział na siebie garnitur, który nadawał mu jeszcze większej powagi.
- Pewnie wiedział Pan, że napiszę - zaczął luźno, choć wyglądał na spiętego. Nie wiedział, ile tak naprawdę zdążył się na jego temat dowiedzieć. Gdyby to on zapraszał kogoś do siebie na rozmowę, przez tą krótką dobę sprawdziłby daną osobę z każdej możliwej strony. Ale czy tak samo postąpił pan Admirał?
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:44 pm

Na piętro ponad antresolą wchodzili nieliczni. Długich okrągłych kanap niemal w całości otaczających swoje stoliki było stosunkowo niewiele, bo tylko cztery, do tego osobny bar i barman oraz dwie kelnerki. Tu przychodzili interesanci załatwiający biznes samymi właścicielami albo z jego najbliższymi pracownikami – jak na przykład z Admiralem. Czy też raczej „Scottem” - jak zdecydował siebie nazwać w dniu dzisiejszym. Dzisiaj siedział na piętrze sam i cierpliwie czekał, gdyż sam był w budynku już od przeszło trzech godzin i dopilnowywał interesów – zwłaszcza, że szef ich ochrony natknął się dzisiaj na dwóch oszustów przy stoliku do Black Jacka. Trzeba było złapać owych dżentelmenów, odprowadzić kulturalnie do kanciapy ochrony i jednemu z nich młotkiem połamać rękę, która dawała koledze znaki, a samemu grającemu przy stoliku kulturalnie przekazać, że wyjdzie dzisiaj bez zainwestowanych i zdobytych pieniędzy. Stary Admiral naprawdę nie lubił takich pokazówek, ale zwykle najlepiej działały. Bo jeśli przyłapany żył, a nie zwiedzał dno jeziora to mógł przekazać innym kolegom po fachu, że w Małej Syrence lepiej nie próbować.
Teraz za to nastąpiła chwila relaksu. Mężczyzna zdążył jeszcze popukać kilka razy palcem w szklaneczkę Martini, kiedy na piętro wdrapało się dwóch chłopaków z ochrony wraz z jego gościem.
Trzy minuty przed czasem.
Starszy z mężczyzn odłożył naczynie na szklany blat stolika i podniósł się, poprawiając poły marynarki i podając czarnowłosemu rękę, znów ciesząc się mocnym i pewnym uściskiem.
- Siadaj – polecił swobodnie, wskazując mu miejsce naprzeciwko siebie po drugiej stronie stolika. - Szklaneczkę czegoś mocniejszego czy dzisiaj pracujesz?
Wiedział, że dziś jego rozmówca miał wolne, ale lubił udawać głupiego. Zasiadł ciężko na kanapie i założył jedną nogę na drugą.
- Oczywiście, że wiedziałem. Z całym szacunkiem do Pańskiego szefa i miejsca pracy, ale robota tam jest wyjątkowo nudna. Nie załatwiają tam interesów na tyle trudnych, by naprawdę Pana tam potrzebować – mruknął jednoznacznie i na dobre już pokazując, że nie łyknął bajeru z byciem barmanem. - Co innego tutaj. Z tym, że miejsca dla ochroniarzy kasyna mam już po brzegi obsadzone bardzo dobrymi i lojalnymi ludźmi. Lubię ludzi takiego typu i szukam właśnie takich nieomylnie ufając mojemu instynktowi. Z tym, że tym razem potrzebowałem kogoś bez rodziny, do której musiałby wracać i bez adrenaliny, która kiedyś dawała jego życiu cel i jest dlań ważniejsza niż powietrze. – Obserwował pseudo-barmana uważnie i zrobił przerwę na zwilżenie gardła.- Kogoś, kogo skarciła ręka, której sam przynosił jedzenie. Na przykład byłego gliniarza, którego przewrotny los wtrącił do pierdla. Kto już teraz pewnie dobrze wie, że jeśli to o czym tutaj rozmawiamy opuści ten stolik i dotrze do jakichkolwiek niepożądanych uszu to chłopcy, którzy na dole byli dla niego tacy mili będą się już za kilka godzin martwić co zrobić z jego ciałem.
Jedna z kelnerek już zmierzała w stronę ich stolika, by odebrać ewentualne zamówienie.
- Jestem miłym gościem. Jeśli nie podoba się Panu to dokąd zmierza ta rozmowa, to może Pan teraz wyjść i zapomnieć, że kiedykolwiek rozmawialiśmy. Wszystko będzie po staremu. Ale jeśli zamówi Pan sobie coś z baru, oznacza, że zostaje. I że przechodzimy sobie na Ty. Jak przystało na kolegów z pracy. – uśmiechnął się i wtedy podeszła do nich niegrzeczna sekretarka.
- Coś do picia? – zapytała melodyjnym, bardzo przyjemnym głosem.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:47 pm

Kiedy tylko przekroczył próg tegoż budynku, pierwszą rzecz jaką tu uaktywnił był zmysł obserwacji. Szybko zrozumiał, z jakim miejscem oraz ludźmi ma do czynienia. Co najlepsze, dźwięk kart powodował, że samemu chciało mu się zagrać. Wiedział jednak, że nie przyszedł tu dzisiaj po to, aby w jakimś stopniu się zabawić - przyszedł tu w interesach, a konkretnie to w sprawie swojej pracy. Jeszcze nie wiedział, co Admirał ma mu do zaoferowania, ale już wkrótce miał się tego dowiedzieć.
Uściśnięcie dłoni było dość istotnym elementem. Musiał to zrobić zdecydowanie, ale nie na tyle, aby w pełni zdominować nim swojego przyszłego pracodawcę. Mowa ciała też wiele mówiła, dlatego tuż po uściśnięciu ręki, mężczyzna pozwolił sobie na rozluźnieniu swojego spiętego ciała. Usiadłszy za pozwoleniem Scotta, spojrzał się na niego chłodnymi oczami, wysłuchując tego, co miał mu do powiedzenia. W końcu dowie się, czy warto było tutaj w ogóle przychodzić. Mimo wszystko nie lubił tracić czasu na coś, co wydawało się być bezużyteczne. Nieważne, że sama jego praca była bezużyteczna - to akurat nieistotny szczegół, który nie musi wyjść poza progi tego budynku.
Pokręcił głową na zaoferowany alkohol. Wolał dzisiaj nie pić. Uważał, że to nie na miejscu, dlatego poprosił tylko o szklankę wody, aby od czasu do czasu mógł zwilżyć język, pomimo tego, że i tak nie będzie zbyt rozmowny. Zmarszczy brwi, kiedy zaczął mówić różne rzeczy na jego temat, ale przy okazji również i zaintrygował. Świadczyło to tylko o tym, że był dobrym pracodawcą i wiedział, czego chce. Umiał również podejmować ryzyko, skoro miał świadomość tego, że rozmawia właśnie z byłym policjantem. A może to a'la barman był głupcem przychodząc tutaj? Cokolwiek by to nie było, Admirałowi nie udało się wywrzeć większej emocji na twarzy mężczyzny, poza tym, że od czasu do czasu zmarszczył mniej lub bardziej brew, co świadczyło o tym, że go mimo wszystko słuchał. I bardzo zabawne, że akurat właśnie jego chciał. Opis idealny sprawiał, że byłemu gliniarzowi aż brwi drgały. No niesłychane.
- Skoro już Pan wie, czym się zajmuję oraz czym zajmowałem, nie zamierzam dłużej się ukrywać - w końcu i tak średnio się starałem nad tym, nie żeby nie potrafił - Domyśliłem się, że przychodząc tutaj wiążę to się z pewną, hm... odpowiedzialnością? W każdym razie wiedziałem, że jeśli przekroczę próg tego budynku, nie będzie już odwrotu. Nie jestem głupi - odparł, nadając ostatniemu zdaniu zdecydowany i pewny wydźwięk. Zerknął kątem oka na dziewczynę, która przyszła odebrać jego bądź ich zamówienie. Była bardzo ładną i seksowną kobietą. Potrafił to ocenić, a mimo to nie wzbudzała w nim takich emocji jakie powinna wzbudzać. No cóż.
- Zostanę przy szklance wody - odparł, wracając spojrzeniem na swojego rozmówce, jednocześnie zamieniając się w słuch. Chociaż nie. Jedno mu nie pasowało - Skoro Pan nie chce, abym został tutejszym ochroniarzem, to co chce mi Pan zaoferować? - spytał, wykazując jednocześnie zainteresowanie dalszą rozmową. Nie pozwolił siebie sprowokować informacjami na swój temat. Miał przynajmniej podstawę do tego, że nie zmarnuje tu swojego czasu tak jak to zrobił w tamtym klubie.
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:48 pm

Admiral czekał na decydującą chwilę, w której jego rozmówca zdecyduje, czy chce dalej brnąć w to wyjątkowo lepkie bagno. Na chwilę, w której obcasiki kelnerki zatrzymają się w ich stoliku i ich właścicielka dopyta o zamówienie. Tylko po to, by przyjąć zlecenie na szklankę wody.
Starszy mężczyzna uśmiechnął się z wyraźnym zadowoleniem, dopijając własne Martini i odstawiając je hałaśliwie na stół, ale nie domawiając dolewki.
- Fantastycznie wręcz. Dobrze, że pytasz, Bernardzie, bo mam dla ciebie coś zdecydowanie lepszego, choć na ogół nadal będzie to ochrona. Z tym, że zamiast pilnować dziesiątek ludzi uzależnionych od hazardu będziesz pilnował jednego człowieka. Mojego szefa. Naszego szefa, o ile dobrze się spiszesz. W chwili obecnej nie ma go w kraju i nie będzie do końca tego tygodnia, więc jestem tu jako twoja wstępna rozmowa kwalifikacyjna, ale jeśli nadal będziesz zainteresowany, to zapewne szybko się poznacie. Horus zawsze sprawdza nowych pracowników własnym wprawnym okiem. A potrzebujemy kogoś nagli, bo interes się kręci, a z poprzedniego ochroniarza niewiele zostało po strzelaninie. – Mogło to zabrzmieć mało zachęcająco, ale Admiral już wiedział, że w przypadku jego rozmówcy to tylko podkręci apetyt na nową posadę. - Dlatego przydadzą się policyjne umiejętności – o ile wciąż pamiętasz jak trzyma i używa się broni. Dodatkowo dobra ocena sytuacji, refleks, brak litości i stawianie Jego życia zdecydowanie i kategorycznie ponad swoim. Musisz być dostępny dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Owszem będą dni wolne, nienormowane, o ile w ogóle będziesz je chciał, ale po jednym telefonie w ciągu dziesięciu minut musisz być u jego boku, niezależnie w czym byśmy ci nie przerwali. Zapewne zwiedzisz trochę świata, zabijesz trochę ludzi, naoglądasz się brzydkich rzeczy i będziesz miał problemy ze snem, ale jeśli On cie przyjmie to dostaniesz mieszkanie znajdujące się w tym samym budynku, co jego, jedynie piętro niżej. Dodatkowo dostęp do auta, nawet jeśli kierowce w większości przypadków mamy osobno, zawsze co najmniej kilkoro dodatkowych ochroniarzy pod swoją komendę i na początek tysiąc pięćset dolarów. - Mlasnął i uśmiechnął się z rozkoszą. - Dziennie.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:50 pm

Nie musiał długo czekać na to podjęcie. Mężczyzna wiedział, co go czeka, był gotów na tak drastyczną zmianę w swoim życiu. I choć brzmi to śmiesznie, to nadzwyczajnie w świecie było mu już wszystko jedno - godność, to ostatnie, co posiadał, trafiając do więzienia. Może dlatego niewiele rzeczy jest wstanie zrobić na nim wielkie wrażenie.
- Jesteście pewni, że ktoś zupełnie obcy powinien przy Waszym szefie być? Świetnie, że opisem mogę idealnie pasować na kogoś, kto nadaje się do tej roboty, niemniej chyba lepiej jest obstawić kogoś, komu można ufać - uznał, sugerując mu, że wcale nie musi być taki dobry i wspaniały za kogo go może uważać. I to nie tak, że teraz odmawia tej pracy, a po prostu chce spojrzeć na to wszystko trzeźwym okiem. Może nie bez powodu potrzebują kogoś takiego jak on. Może to wcale nie był przypadek, że ten facet dzień w dzień przychodził do tego klubu, tylko po to, aby go móc obserwować.
- Ale jeśli rzeczywiście wolicie kogoś takiego jak ja, to nie zamierzam odrzucać tej oferty. Raczej powinienem dać sobie radę - dodał jeszcze po krótkiej przerwie zanim mężczyzna zdążył dodać cokolwiek od siebie, dodatkowo podkreślając, że jednak coś tam potrafi. Późniejszych słów słucha z należytą uwagą, nieszczególnie przejmując się ograniczeniami, które mu zarzucił. I tak nie miał nic do stracenia, a przynajmniej zajmie się czymś konkretnym w życiu niż tylko przeżywaniem dnia. Dlatego ta oferta w zupełności mu odpowiadała, mógłby rzec, ze lepszej wymarzyć sobie nie mógł. A cena, którą usłyszał na końcu tylko upewniła go w przekonaniu, że zdecydowanie nie chcę się z tego wycofać.
- Problemy ze snem i tak mam, więc dla mnie stoi taki układ. Od kiedy mam zaczynać? - spytał, unosząc minimalnie brew ku górze. Kelnerka w międzyczasie przyniosła jego wodę, której mógł się w końcu napić.
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:53 pm

Dobrze rokującym znakiem było to, że czarnowłosy niepokoił się tym, że cała ta propozycja może być odrobinę kuriozalna. Admiral za to wyglądał na całkowicie odprężonego.
- Wstępny test zaufania, czyli obserwacje, przeszedłeś pomyślnie. Poza tym zostaje jeszcze najcięższa z rozmów - ta z samym Horusem. Dopiero uścisk dłoni z nim da ci wspomniane przeze mnie bajery, broń i szyty na miarę gajer. Ale dopiero kiedy wróci do kraju, więc póki co nikomu o twoim pobycie tutaj nie wspominaj i ciesz się swoją dotychczasową cichą i spokojną posadą. Choć może… nie aż tak spokojną – zauważył ze swobodnym uśmiechem, zerkając na pękniętą wargę swojego towarzysza. Nie dopytywał o historię tej rany, a jedynie klepnął się w uda, ciesząc najwyraźniej z intratnego biznesu.
- Jestem bardziej niż zadowolony. Co do umówienia spotkania masz mój numer, ale nie dzwoń sam. Skontaktuje się z tobą w przyszłym tygodniu i ustalimy termin i miejsce. Mam więc nadzieje, że od tej chwili mogę liczyć na całkowitą dyskrecję. I mówię to już nawet tylko mając wzgląd na twoje zdrowie, bo niebezpieczeństwo nie zawiśnie nad tobą póki oficjalnie nie staniesz się Jego ochroniarzem. Ale pod tym względem znam się na ludziach i czuję, że mogę ci ufać. – Podniósł się i zapiął marynarkę. - A tymczasem ja muszę cię już opuścić - sprawy kasyna wzywają, ale wiedz, iż cieszę się, że przyszedłeś. I będę się cieszył jeszcze mocniej mając cie w zespole.
Admiral okrążył stół i podał mężczyźnie rękę.
- Możesz tu zostać i napić się na mój koszt, albo zejść na dół i spróbować szczęścia w grze – już na swój. Do czasu spotkania z Horusem się nie zobaczymy. Odpocznij więc, zbierz siły, pomyśl o co jeszcze chciałbyś Go zapytać, idź na strzelnicę. Pokaż, że się co do ciebie nie pomyliłem.
Po mocnym i pewnym uścisku dłoni Admiral kiwnął jeszcze mężczyźnie głową i oddalił się, zostawiając go na piętrze samego z barmanką i dwoma kelnerkami

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:54 pm

Przez chwilę faktycznie wydawała mu się nietypowa, ale szybko zrozumiał, w jakim systemie to wszystko działa. Zmysł obserwacji miał dobry, a jego pamięć absolutna nigdy go nie zawodziła. Dlatego po niecałych kilku minutach jego nastawienie do tego wszystkiego było już zupełnie inne, co dało się łatwo zauważyć, bowiem nie zamierzał się z tym w żaden sposób kryć.
- Rozumiem - i przy okazji wcale go nie dziwił fakt, że dostanie tą pracę dopiero wtedy, gdy główny szef go w pełni zaakceptuje - Raczej spokojną - dał nacisk na te słowa, wcale nie przejmując się faktem, że spojrzał na jego rozciętą wargę. Wcale nie musiała być efektem bójki w pracy. Wcale. Równie dobrze mógł się o coś uderzyć lub "policzyć rachunki".
- Cieszy mnie więc fakt, że spełniłem pana oczekiwania. I nie musi pan się oto martwić, panie Scott'cie. Dochowam stuprocentową dyskrecję - oznajmił, mimo wszystko utrzymując pewną oficjalność. Nawet jeśli zezwolił mu na zwracanie się na "Ty", to i tak wolał zachować oficjalność, do momentu aż rzeczywiście nie stanie się pełnoprawnym członkiem tej popieprzonej grupy - Ja również cieszę się z rozmowy i mam nadzieję, że bez problemu uda mi się do Was dostać - dodał, nie wiedział, czy odpowiednie, a gdy mężczyzna powstał, wstał również i on. Uścisnął z nim dłoń, dziękując za gościnę i pożegnał krótkim skinięciem głowy. Szczerze mówiąc miał nadzieję na to, że jeszcze się zobaczą. Że nie będzie większego problemu, aby się do nich dostać. Nudziła go aktualna praca, potrzebował zdecydowanie czegoś z większą dozą adrenaliny, a to, co zostało mu zaoferowane bez wątpienia mu wystarczy. Również był bardzo ciekaw, jakim człowiekiem jest ten cały Horus. Tymczasem jednak skorzystał z tutejszego kasyna. Hazard zawsze był jego małą słabością, ale nie na tyle, aby mieć z nim problem. Po prostu lubił grać w karty. Był w tym też całkiem niezły, dlatego nic nie stało mu na drodze do tego, aby zagrać sobie parę partyjek na swój koszt.

Trzy dni minęły zaskakująco szybko. Głównie siedział w pracy, ale w między czasie miał jeden dzień wolny, który pozwolił mu pomyśleć na tym i owym. W ten sposób nastał wczesny ranek, gdzie właśnie wracał trochę zmęczony do swojego pustego mieszkania.
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 23, 2018 6:56 pm

O tej godzinie chodniki były wilgotne od chłodnego poranka i raczej puste. Godzina była o tyle pozbawiona życia, że było za późno na mijanie grupek rozentuzjazmowanych imprezowiczów i jednocześnie wciąż za wcześnie na wyjścia staruszków z psem, odprowadzanie dzieci do szkoły, czy jechanie do pracy na poranną zmianę. Idealne zawieszenie i cisza. Jedynymi prawdopodobnymi towarzyszami podczas powrotów do domu o tej godzinie byli bezdomni albo ofiary naprawdę owocnej nocy, które wystawały pod klubem nawet długo po jego zamknięciu, w pijanym amoku szukając źródła alkoholu, narkotyków lub kobiet, nie chcąc się pogodzić z myślą, że to już najwyższa pora zakończyć staczanie się i wrócić do domu. Dwóch takich właśnie znajdowało się na zwyczajowej drodze powrotnej do domu Bernarda. Widok typowy, jeden z nich ledwo trzymając się na nogach wspierał plecami o ścinę, od tyłu jeszcze chyba trzymając się jej rękami i gibał na boki jak metronom. Drugi za to stał przed nim i bulgotał coś w języku pijanych ludzi, szarpiąc go słabo i niecierpliwie za kurtkę z podrabianej czarnej skórki. Sam potrafił się jeszcze utrzymać w umownym pionie bez potrzeby wsparcia ze strony budynku, ale chwiał się przy tym niemiłosiernie i dreptał irytująco, jakby czuł, że nie może pozostawić nogi w jednym miejscu na dłużej niż trzy sekundy. Obaj nie zwracali najmniejszej uwagi na wracającego z pracy pseudo-barmana, zamknięci we własnym świecie, z czego ten bulgoczący próbował skupić rozbiegany wzrok na koledze, który w odróżnieniu do niego zatrzasnął powieki już jakiś czas temu i gibał się już we framudze wrót do Krainy Morfeusza. W miarę zbliżania się do nich z pijackiego bełkotu dało się jeszcze wyciągnąć coś jak mantrę złożoną z „no rusz się” i „no chodź” - wyciągniętą w czasie i przerywaną nagłymi i urwanymi atakami jąkania się.
Scenka rodzajowa przedstawiała się zatem całkiem typowo, jak urywek małego wszechświata utworzony z dwóch pijanych ćpunków, którzy jak zwykle mieli innych gdzieś i zajmowali ponad połowę chodnika. By ich ominąć trzeba było nakreślić więc mały łuk, by nie wpaść na chwiejącego się fagasa i móc dalej iść przed siebie i zajmować się swoimi sprawami. Tylko jeden detal nie pasował do scenki na tyle alarmująco, by wykroić się w jaźni każdego samotnego spacerowicza ogromnym neonowym znakiem wykrzyknika:
Nawet w najmniejszym stopniu nie waliło od nich gorzelnią.
Obaj byli trzeźwi.
Stojący facet z gracją baletnicy, niepodobną do poprzedniego chwiejnego stepowania, obrócił się w wokół własnej osi i nieoczekiwanie założył Bernardowi chwyt duszący zza pleców, dodatkowo, z racji tego, że był od niego znacznie niższy, dosłownie uwiesił się od tyłu ciężarem na jego szyi. W tym czasie jego rzekomo zasypiający kolega stanął pewniej na nogach, wyjmując zza pleców paralizator i wycelował nim szybko w bok ofiary, planując popieścić ją prądem poniżej linii żeber Obaj zadziałali błyskawicznie, jak idealnie zestrojona maszyna, a nie dwa osobne organizmy.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptySob Sie 25, 2018 2:16 am

Sceneria, która przedstawiała ulice tego miasta nie była w żaden sposób zachęcająca. Widok pijanych i w dodatku głupich ludzi zawsze obrzydzał tych, którzy chcieli bezpiecznie wrócić do domów po zmęczonym dniu pracy. Bo w końcu nie każdy miał tyle szczęścia, aby tej nocy balować do białego rana, a dzięki temu mieć ubaw jak mało kto. Inni, jak na przykład Bernard, pragnęli tylko, aby móc dotrzeć do skromnego kątka, tylko po to, by walnąć się na łóżko i móc odpocząć. Nawet gdy nie potrafili zasnąć. A dla byłego gliniarza dzisiejszy dzień w pracy był również wyjątkowo męczący. Nie dość, że ludzi było zdecydowanie więcej niż zwykle, to w dodatku mężczyzna musiał wykrzesać z siebie więcej niż jego praca tego wymagała. Było to męczące, dlatego nic dziwnego, że gdy wracał do domu, nie wyglądał na takiego, który miałby jakiekolwiek siły na to, aby się stawiać.
Dwóch ludzi. Dwóch pijanych ludzi, którzy stali na drodze do domu Bernarda nie wyglądali na takich, gdzie na chwilę obecną potrafili myśleć trzeźwym umysłem. Nie miał im tego za złe, czasem sam żałował, że nie potrafi siebie doprowadzić do takiego stanu upicia, by móc mieć wspominać coś ciekawego. Niemniej nie chciał mieć z nimi żadnej większej konfrontacji, głównie dlatego, że był zmęczony oraz pobity i nie wiedział, czy potrafiłby w tym momencie działać w obronie własnej. Ale już wkrótce miał się o tym przekonać.
Kiedy grzecznie chciał wyminąć tę dwójkę, nieszczególnie patrząc na parę kumpli, którzy gnili od nadmiaru alkoholu, był to błąd taktyczny, bowiem absolutnie nie spodziewał się tego, że Ci dwaj będą chcieli go zaatakować. Czemu akurat jego? W zasadzie nie myślał szczególnie dużo nad tym, kiedy na swojej szyi zaczął czuć uciskający go uchwyt. W pierwszej chwili czysto intuicyjnie złapał go, napinając wszystkie możliwe mięśnie szyjne, zachowując przy tym wszystkim wyjątkowy spokój jak na kogoś, kto zaraz miał zginąć. Starał się jednak logicznie wyszarpać się z tego, nie robiąc sobie przy tym większej krzywdy. Cios łokciem w splot słoneczny prawdopodobnie może oszołomić lekko mniejszego napastnika, ale raczej nie powali go to na nogi. Kątem oka dostrzegając paralizator u drugiego napastnika, adrenalina w mężczyźnie obudziła nieco jego zmęczony umysł, dzięki czemu szybkim i zręcznym ruchem wyciągnął nóż wojskowy, clip pointa, który cały ten czas znajdował się przy jego biodrze i bez większego wahania wbił go w brzuch mężczyźnie, który go podduszał. Starał się to zrobić na tyle szybko, by nie dostać prądem od przeciwnika, który może mocno osłabić ciało Bernarda. Przynajmniej tak będzie miał jakieś szanse na obronę, gdy mężczyzna za nim mimowolnie puści uchwyt, przez który zaczynał się już powoli dusić. I nawet gdy dał tak łatwo siebie zaskoczyć, to pomimo tego i tak był zdumiewająco zręczny, o czym mężczyźni zdążyli się już przekonać. Przynajmniej jeden z nich.
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyCzw Sie 30, 2018 7:16 pm

Kiedy niemiłosiernie wysoka figura spięła się na całym ciele i z początkowej ospałości przeszła gładko i wyuczenie w defensywę, wiszący na jej karku kolega na moment oderwał czubki palców od ziemi. To sprawiło, że desperacko szybko ugiął nogi i uderzył kolanami boleśnie w tylną część ud Bernarda, zmuszając go z pasją do ponownego, mocnego wygięcia się w tył i może ostatecznie do wyrżnięcia na plery. Czarnowłosy jednak stawiał taki opór, że jedynie na niewiele dającym kopniaku się zakończyło. Całe szczęście drugi kolega miał dwie wolne ręce i mógł z drugiej strony pokopać silnego wroga nieco mocniejszym o kilkadziesiąt woltów buciorem paralizatora.
Podduszający uderzony z łokcia kaszlnął, spinając brzuch i opluwając ofierze kark, walcząc mocno z chęcią cofnięcia dłoni i pogładzenia uderzonego miejsca, gdzie wykwitł teraz parzący wręcz kwiat bólu, który niechybnie zwiastował potężnego siniaka. Zacisnął więc szczęki i jakby dla złośliwości odgiął na bok kciuk jednej z dłoni trzymanych przy szyi Bernarda, mocno, ale na krótko wbijając mu kostkę palca wprost w jabłko Adama. Dopiero ciosu nożem się nie spodziewał.
Ostrze weszło w jego bebechy jak w masło aż po samą rączkę i w tej o dziwo nadzwyczaj cichej szamotaninie w końcu pojawiła się pierwsza nieczysta nuta urwanego krzyku. Zapewne nie ostatnia, bo kiedy ugodzony napastnik w istocie oderwał łapska od ofiary od boku byłego gliniarza ukąsił rozszalały paralizator. I mimo, iż miejsce styku ciała Berna z urządzeniem (tuż ponad lewym biodrem) wyglądał łagodnie, to uczucie towarzyszące temu przypominało wściekłego węża uzbrojonego w wilcze uzębienie, który wgryzł się w mięcho i szarpał, jakby próbując wywalić ofierze kilka potężnych kawałów skóry. A kiedy tylko przestał, to świeżo wyżarte miejsce spotkało się z buciorem drugiego z pseudo-pijaczków, który miał nadzieje kopniakiem w bok złożyć Bernarda jak scyzoryk i uwalić go na zimnym, twardym chodniku.
Zza rogu było już słychać subtelny pomruk odpalanego silnika.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyNie Wrz 02, 2018 12:42 pm

Czując coraz silniejsze podduszanie, mimowolnie wydał z siebie odgłos duszenia się. Zaczynało mu powoli brakować tchu, dlatego wbicie noża w jego ciało było dobrym posunięciem. Miał chwilę, aby zdjąć z siebie uchwyt, łapiąc powoli, ale głęboko pierwsze oddechy. Wiedział, że jeśli zrobi to zbyt gwałtownie i bez wyczucia, może się po prostu udusić. Nie zdążył jednak na wykonanie kolejnego ciosu, przez to, że skupił się na czymś tak banalnym jak oddychanie. Zanim zdążył się zamachnąć, paralizator znalazł się przy jego ciele, co zmusiło go do automatycznego skulenia ciała, jaki również wydania z siebie okrzyku bólu. Ale jeszcze nie padł. Jak na kogoś zmęczonego twardo trzymał się na nogach, walcząc do końca swoich sił. Bardzo łatwo można mu było przez to przypisać metkę potwora.
Dopiero walnięcie go w ranne miejsce spowodowało, że Bernard padł na ziemię, zdecydowanie przegrywając walkę z równowagą. Będąc mało przygotowany na zwrot takiej akcji, prawie uderzył głową o chodnik. Czując metaliczny posmak w ustach, splunął krwią gdzieś obok, a słysząc silniki, wiedział, że nie będzie to łatwa walka. Nie chciał jednak oddać się tak po prostu. Dlatego sprzedał sobie mentalnego policzka, szybko zbierając się z ziemi, na której wylądował. Podświadomość mówiła mu, że nie chciał nikogo śmiertelnie zranić, ale zmęczenie sugerowało mu zupełnie co innego: przeżyj za wszelką cenę. Pewnie dlatego stać było go na silne, ale precyzyjne uderzenia w stronę człowieka z paralizatorem. Wiedział, że nie potrwa to dłużej, ale na chwilę obecną nie miał nic, czym mógłby się obronić.
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptySro Wrz 05, 2018 2:36 pm

Samochód wyjechał zza rodu – czarny, spory, kuloodporny i groźnie warczący potężnym silnikiem skrytym pod gładko wypolerowaną maską, odbijającą w sobie pochylające nad maszyną budynki.
Po tym jak po ulicy potoczył się krzyk Bernarda pewnie w jakimś filmie akcji z domów wybiegłoby kilkoro ludzi i pomogło biedaczkowi samemu rzucając się w wir walki. Niestety to było życie, a nie kasowa produkcja, więc wszyscy zostali w mieszkaniach, trwożnie nasłuchując czy to kolejna ustawka lub mafijna sprzeczka, czy być może ktoś niedługo butem zapuka do ich drzwi…
Zraniony nożem napastnik na wiotkich nogach prędko odbiegł na bok, szarpnięty przez kumpla i oparł się o ścianę – wtedy rozkojarzenie kolesia z paralizatorem dało Bernowi cenną chwilę na trzaśniecie go tak mocno, że tamten aż się zatoczył pod czułym naciskiem twardej pieści. W tym czasie samochód zaparkował tuż za bijącą się trójką na środku ulicy i z wnętrza wypadło jeszcze dwóch facetów, z czego jeden stanowczo nie odpuszczający ani jednego dnia na siłowni. Obaj mieli twarze do połowy przysłonięte biało-czarnymi bandamkami z detalicznymi zdobieniami, ponad którym błyszczały zadowoleniem ciemne, krwiożercze oczy. Drugi z nowych kolegów wbijających na imprezę, nieco drobniejszy, wyciągnął zza poły skórzanej ramoneski pałkę teleskopową, którą szarpnięciem otworzył i wyciągnął na metr długości.
- Połamie ci ręce, psie... – splunął na chodnik.
Gość z paralizatorem czuł się tak, jakby dostał obuchem w łeb i osunął się po ścianie na tyłek, zasłaniając dłońmi twarz, aż buchającą krwią z połamanego nosa.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyWto Wrz 11, 2018 11:56 pm

Niestety, ale nie był to film akcji, a mężczyzna musiał sobie radzić sam. Wiedział to aż za dobrze i sama świadomość tego, że sobie nie poradzi, sprawiała, że opanowywała go jeszcze większa złość. Co z nim zrobią? Gdzie skończy? Na dnie rzeki, a może katowany do usranej śmierci gdzieś przywiązany w jakieś ohydnej, zapleśniałej piwnicy. Scenariuszy było zbyt wiele. I nawet nie wyolbrzymiał. Bo tutaj nie chodziło o głupią kradzież. Ich zachowanie miało dużo większy cel. Ale jaki?
O dziwo, jak na jego zmęczenie i wyczerpanie z sił, radził sobie zaskakująco dobrze. Stawiał to na czysty fart lub drzemiące resztki adrenaliny w jego organizmie. Pojawienie się nowych wrogów sprawiał pewien problem - nie mógł uciec. I nawet gdyby próbował, wiedział, że i tak nic z tego nie będzie. Znajdą go i zajebią. Jak psa. Bo w końcu kiedyś był psem, więc wcale, a wcale mężczyzna nie pomylił się ze swoim stwierdzeniem. Ba! Pewnie nawet świadomie go użył.
Widząc jak się do niego zbliżają, i widząc kątem oka pierwszy wykonywany cios pałką, starał się jakoś przed tym obronić - załapać rękę napastnika, zrobić unik, zasłonić się. Ostatecznie wpadł na genialny pomysł podjebania paralizatora z ręki ogłuszonego, celując nim w trzeciego napastnika. Czuł, że powoli miał już tego dość, ale nie mógł się tak po prostu poddać. O nie. Od razu po tym, wykonał w jego stronę cios z łokcia, najprawdopodobniej był to prawy sierpowy w głowę, aby jak najbardziej ogłuszyć napastnika.
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyPią Wrz 21, 2018 2:40 pm

Sądzili, że poradzą sobie we dwójkę. W końcu były gliniarz – chudy i długi jak kij od szczotki – wracał właśnie znudzony i zblazowany po kilku godzinach roboty w głośnym pubie. Głuchy i najprawdopodobniej ślepy, najpewniej pozbawiony woli do walki. Niemniej ktoś mądrzejszy od nich zlecił, by w aucie czekało jeszcze dwóch ludzi i to uratowało całą sytuację. Oczywiście dla złoli, bo, jak wszyscy wiedzą, dobro zwycięża tylko w filmach familijnych. Facet pchnięty nożem był z grubsza wyłączony z walki, ale Bernard źle zrobił, odciągając czujność od kolesia ze złamanym nosem. Chudy szczur z pałką teleskopową dostał elektrycznym kopniakiem po łapie i łokciem po mordzie, więc upuścił broń od razu się cofając, a w tym czasie wcześniejszy pseudo-pijaczek za plecami dzielnego bohatera ogarnął się na tyle, by nie łykać w nadmiarze własnej krwi z rozwalonej gęby i kopnął czarnowłosego z całej siły za kolana, chcąc powalić go, w czym pomógł mu ostatni – nie spieszący się rozkosznie kafar. Złapał ramię Bernarda i cisnął nim o chodnik tak, że bok jego głowy trzepnął mocno o płytę. Niesamowite, całkiem przyjemne wręcz ciepło rozprysło się po jego skroni i zalało mrowieniem ramię. Ba, mógł poczuć nawet subtelny, rdzawy posmak na języku, o ile już słodko nie spał.

W ostateczności przynajmniej łatwiej było zanieść nieprzytomnego drągala do auta niż doprowadzić go do tej nieprzytomności. Wszyscy ranni, zakrwawieni i zesztywniali kolesie z warkotem obrzucali go wkurwionym spojrzeniem, kiedy kafar pakował go do auta. Mieli mało czasu – ciężko było określić kiedy były gliniarz się ocknie, więc tuż po zatrzaśnięciu drzwi samochód ruszył z piskiem pustą ulicą.
Ktoś o poranku zmyje z chodnika ślady krwi, ale żaden z mieszkańców ze strachu nie puści pary z gęby.

*

W hangarze było chłodno i wilgotno. Dodatkowo otwarta przestrzeń była tak wielka, że nawet powietrze zdawało się nieść za sobą echo. Bernard mógł poczuć ściągający jego skórę wielki strup zakrzepłej krwi przylepiony do jego lewej skroni i rozlany po policzku aż do linii żuchwy – przykleiły się do niego zarówno jego włosy, jak i kilka kamyczków zebranych na pamiątkę z chodnika. Dłonie i stopy mrowiły go na końcach palców, zebrane w zbyt ciasne sploty szorstkiego sznura. Dodatkowo ręce były jeszcze w dwóch miejscach przywiązane do oparcia krzesełka, a oczy przezornie zasłonięte grubym, czarnym materiałem.
Nie był sam. Słychać było rozmowę stojących w oddali dwóch, albo trzech facetów, którzy śmiali się i zagadywali swobodnie jak na towarzyskim spotkaniu w pubie. Brakowało tylko subtelnego dźwięku postukiwania kufli z piwem. Wkrótce ciszę przerwał rozdzierający jęk starych, metalowych drzwi, ledwo trzymających się na pordzewiałych zawiasach i po sali rozeszło się echo energicznych kroków.
- To on? – spytał męski głos, który swobodnie coraz mocniej zbliżał się do jeszcze lekko zamroczonego Bernarda. - Dobra, tylko szybko, bo nie mam czasu. – Kolejny jęk zaserwowały nogi ciągniętego krzesełka, który ktoś dosunął sobie centralnie naprzeciw pochwyconej ofiary i chyba na nim usiadł. - Pobudka. On śpi? Obudź go. – jeden z rozmawiających wcześniej facetów przestał się udzielać i to chyba on ruszył sprężystym, i ostrzegawczym krokiem w stronę Berna.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptySob Wrz 29, 2018 9:22 pm

Bardzo źle ocenili przeciwnika. Był bardzo wytrzymałą osobą i nawet gdy odczuwał zmęczenie, nie pozwoli na to, aby ktoś go tak po prostu zabrał i zajebał. Przynajmniej próbował siebie ocalić, więc później będzie mógł umrzeć z zasłużoną mu godnością. O ile w ogóle ją jeszcze posiadał.
Z góry było wiadome, że Bernard przegra w tej walce. Jednak jego determinacja spowodowała, że mieli parę rannych osobników. Z pewnością nie spodziewali się tego, że tyle problemów przysporzy jakiś tam były gliniarz. W końcu był zmęczony, a jego praca była gówniana i hamowała jego możliwości. Może to właśnie dlatego był wstanie tak długo ostać się na nogach? Myśl o tym, że może dać z siebie wszystko powodowała przyjemny dreszcz adrenaliny na plecach. I choć zaraz jego głowa przywitała się z chodnikiem, czując aż posmak krwi, to i tak nie żałował tej chwilowej potyczki. Zdecydowanie był na swój sposób pierdolnięty.

Ocknął się w cholernie paskudnej scenerii. Ściany popleśniałe, unoszący się zapach spróchniałych desek, potu i lekkiej stęchlizny. Było tu wilgotno i przede wszystkim ciemno. A ściany? Porysowane, ujebane krwią, a tynk gdzieś tam odpadał. No generalnie klimat towarzyszył Bernardowi, który powoli wracał do przytomności. Nie do końca wiedział, co się dzieje. Sceny z walki przecierały się jak przez mgłę, a on sam czuł ciągły metaliczny posmak w ustach. Piszczało mu w uszach, kręciło mu się w głowie, a na dodatek czuł zdrętwiałe ręce. Dopiero po chwili zorientował się, że jest przywiązany. Ile tu był? Kilka minut, godzin, dni? Stracił poczucie czasu, a jedyne co chciał teraz, to za wszelką cenę uwolnić się stąd.
Gdy powoli świadomość mu wracała, usłyszał śmiechy i bardzo luźną rozmowę. Przypomniało mu to o czasach, w których sam bawił się za osobę, która przesłuchiwała różnych naiwniaków. Nigdy jednak nie spodziewał się tego, że kiedyś sam znajdzie się na tym miejscu. Przywiązany do krzesła, cały obolały, zakrwawiony i odwodniony. Słowa do niego docierały powoli, a sam nie dawał oznak tego, że w ogóle odzyskał przytomność. Ciągle starał się zachować zimną krew, bo panika w niczym by mu nie pomogła.
I nawet wtedy, gdy usłyszał pierwszy jęk metalowych drzwi, a za nim dźwięk przysuwającego się krzesła, wciąż uchodził za tego, który nie miał przytomności. Dopiero gdy jeden z nich do niego podszedł i z impetem przywalił mu w ryj w ramach "pobudki", splunął gdzieś krwią na bok, kierując głowę w stronę mężczyzny, który siedział przed nim na krześle. Nie widział go. Nic nie widział przez opaskę, którą miał zawiązaną na oczach.
- Wprost wyborna pobudka - rzucił ze słyszalną ignorancją w głosie, zachrypiały, zupełnie jakby to uderzenie w ogóle go nie ruszyło. A prawda była taka, że językiem i tak sprawdził, czy na miejscu miał wszystkie zęby.
Powrót do góry Go down
MaleficarOpportunist Seme
Maleficar

Data przyłączenia : 20/05/2017
Liczba postów : 523
Raz w dupę to nie pedał...  YWxfLcZ

Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce.
Wiek : 32

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyPon Paź 01, 2018 12:14 am

Ciężkie kroki faceta zatrzymały się u boku Bronsona dosłownie pół sekundy przed bolesnym ciosem na odlew wprost w pyzg. Impet odrzucił głowę czarnowłosego malowniczo na bok i ten, jak przystało na każdego twardziela, ubarwił brudną podłogę hali krwawą plwociną, po czym gładko przeszedł do dialogu.
- Raduje mnie, że odpowiadają Panu specjały naszej kuchni, Panie Anderson - skwitował z rozbawieniem męski głos dochodzący z naprzeciwka. - A skoro rozbudzającą apetyt przystawkę mamy już zasobą, to pozwoli Pan, że przejdę do sedna. Jeśli wszystko pójdzie właściwymi torami już za mniej niż godzinę znajdzie się Pan w swoim łóżku. - W międzyczasie nogi krzesła szurnęły po podłodze, jakby siedzący na nich człowiek przysunął się jeszcze albo zmienił pozycję. - Nad tym, że to propozycja nie do odrzucenia nie będę się rozwodził, bo to jasne. Khym... Kontaktował się z Panem niejaki Admiral. Nie mam pojęcia jakim imieniem się przedstawił, ale zarządza miejskim kasynem. Jak mniemam zaproponował Panu pracę o bardzo delikatnej naturze, a Pan zapewne się zgodził. I zapewne zostanie przyjęty. I tu przychodzimy my, z ubarwieniem Pańskiej przyszłej ciepłej posadki w dodatkowe profity i pieniądze w podzięce za informacje o Pańskim przyszłym pracodawcy. Ludzka Pluskwa, podwójny agent - można to dowolnie nazywać, ale to bardzo wdzięczne, intratne i dochodowe zajęcie.
Głos zrobił pauzę, najwyraźniej czekając na to co powie jego ofiara.

_________________
Raz w dupę to nie pedał...  Dvoq0GC
Powrót do góry Go down
VenceslausSadistic Seme
Venceslaus

Data przyłączenia : 30/07/2017
Liczba postów : 383
Raz w dupę to nie pedał...  23424983

Cytat : The dif­fe­ren­ce bet­ween sex and death is that with death you can do it alo­ne and no one is going to ma­ke fun of you.
Wiek : 26

Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  EmptyPon Paź 01, 2018 1:17 am

Mógł się tego spodziewać. Porwanie, akt współpracy, wydanie wszystkiego, o czym rozmawiał z Admirałem. Może czasem wyglądał na głupiego, ale idiotą nie był. Nie brał tego również za żaden test, nawet jeśli rzeczywiście tak mogło być. Był wstanie uwierzyć w to, że ktoś podsłuchał ich rozmowę, a teraz żądali od niego czegoś, czego nie był wstanie zrobić. I to nawet nie chodziło o zasady. Po prostu miał swój honor oraz godność, które najwyraźniej teraz wygrywały nad jego życiem. Co miał zresztą do stracenia? Gdziekolwiek nie pójdzie, nad czymkolwiek nie będzie się starać i tak do końca życia będzie miał przypisaną metkę, że był w więzieniu. Że gliniarz się stoczył i opluł całe dobre imię. A przecież nie znali całej historii. Widzieli tylko zbrodnię, której dokonał. I to niby miało być sprawiedliwe?
Nie powinien (a może jednak?) zdziwić ich fakt, że po zakrwawionym uśmiechu mężczyzny można było spodziewać się dwóch rzeczy: albo się zgodzi, albo się nie zgodzi. Opcji nie miał wiele, a dla niego istniała tylko jedna. Dlatego oblizując swoje usta, plunął na rozmówcę naprzeciw siebie, opluwając go śliną zmieszaną z apetyczną krwią.
- Tak między nami? Kuchnię macie chujową i wolę zdechnąć jako śmierdzący kundel niż przystać na waszą równie gównianą propozycję - choć prawdą było, że niewiele o nim wiedział. Ale to nie było teraz istotne. Rozmowa między nim, a Admirałem była, no, między nim, a Admirałem. Nie zamierzał o niej mówić dosłownie nikomu. Dlatego po swoich słowach czekał już tylko na to aż po raz kolejny poczuje na sobie uderzenie cioty, która siedziała bądź stała naprzeciw niego.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Raz w dupę to nie pedał...  Empty
PisanieTemat: Re: Raz w dupę to nie pedał...    Raz w dupę to nie pedał...  Empty

Powrót do góry Go down
 
Raz w dupę to nie pedał...
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: