|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Sekciarskie Rozkosze Czw Lut 08, 2018 11:21 pm | |
| First topic message reminder :David Brown | Adam Ainsworth | 29 lat barman w klubie Alcatraz | Master | członek zespołu specjalnego ds. Bezpieczeństwa Osób Magicznych Wygląd: Wysoki mężczyzna, o jasnych, niemal białych włosach, szarych oczach (zmieniających kolor na fioletowy podczas korzystania z magii krwi), gładkiej, jasnej skórze, pozbawiony zarostu i zbędnego owłosienia. Porusza się płynnie, elegancko, zawsze ubrany w modne, drogie i dopasowane stroje. Ma w sobie naturalny urok, łatwo przychodzi mu zawieranie kontaktów, a flirt jest jego drugim imieniem. Często można go złapać na czarującym uśmiechu, odgarnianiu przydługich włosów z czoła i zabawie kolczykami w lewym uchu bądź języku. Mówi przyjemnym dla ucha, dźwięcznym i męskim głosem, wypełnionym ciepłem oraz – gdy jest barmanem – flirtem, zaś gdy Panem – stanowczością. Opis: Cholernie uzdolniony i potężny mag, jedyny spadkobierca fortuny Ainsworthych. Dziedzic o żelaznej moralności, jasno wyznaczonych granicach tego co jest „właściwe”, a co „karygodne”. Nie cierpi łamania zasad, tak jak nienawidzi osób wykorzystujących innych do własnych celów, a potem wyrzucających jak zużytą parę rękawiczek. To honorowy człowiek, dla którego najważniejsza jest ochrona słabszych. Można go nazwać policjantem z misją, oddanym sprawie, gotowym poświęcić w obronie innych własne życie. Typ opiekuna. Jest cierpliwy, spokojny i łagodny, a przy tym świetnie zorganizowany i bardzo rzeczowy. Aby zdobyć dojście do sekty Nowego Ładu przyjmuje dwie tożsamości: Dominanta, podobnego do niego charakterem, ale jednocześnie zawsze nierozpoznawalnego przez zaklęcie ukrycia oraz barmana pracującego w tym samym klubie, w którym rozgrywają się BDSM-owe „wieczorki tematyczne” - Alcatraz. Ta druga przykrywka jest znacznie bardziej frywolna, optymistyczna i czuła, odrobinę niezdarna, ale przez to jeszcze bardziej urocza. Stawia bardziej na wygląd, niż praktyczność, automatycznie wykorzystuje swoje atuty i czaruje każdego, kto pojawi się w pobliżu. Alexander Robinson | 26 lat mechanik samochodowy | nielegalny zawodnik MMA | członek i współzałożyciel sekty Nowego Ładu Wygląd: Alex jest wysokim, atletycznie zbudowanym facetem o wyglądzie wandala ze slumsów. Jego nierówno przycięta, czarna grzywa często bywa w nieładzie, a ziemista karnacja poznaczona jest siniakami i bliznami. Wszystko przez to, że Alex często bierze udział w nielegalnych walkach. Ostre rysy twarzy i spojrzenie niebieskich oczu łypiących na świat spod nisko osadzonych brwi, również przydają mu uroku kogoś, kogo lepiej nie spotykać w nocy w ciemnej uliczce. Dodatkowo całe jego ciało pokrywają różnorakie blizny. Na ramionach, przedramionach, udach, łydkach i plecach widnieją cienkie, blade ślady po rytualnych nacięciach. Poza tym, ma również wiele pamiątek po licznych walkach. Najbardziej wyraźną jest nierówna, czerwona blizna z lewej strony brzucha, ciągnąca się od wysokości pępka do biodra. Alex ubiera się wygodnie, nieszczególnie przywiązując uwagę do strojów. Charakter: Alex zdecydowanie nie robi dobrego pierwszego wrażenia, a jego drapieżny wygląd dodatkowo nie wzbudza zaufania. Jemu jednak zwykle nie zależy, by ludzie go lubili. Sprawia wrażenie człowieka, którego nie obchodzi to, co sądzą o nim inni. Jest drażniąco pewny siebie, jakby na świecie nie było rzeczy mogącej go przestraszyć lub zranić. Jest nieustraszony, a przy tym cholernie nonszalancki i na swój drapieżny sposób bardzo zmysłowy. Wydaje się doskonale zdawać sobie sprawę z własnych zalet i wad, wykorzystując tę wiedzę bezbłędnie, jeśli zachodzi potrzeba. Ma w sobie urok niegrzecznego chłopca i charyzmę agresywnej bestii. Zwykle więc, ludzie albo go lubią albo nienawidzą. Częściej jednak nienawidzą, bo Alex jest pamiętliwy i bardzo skory do bitki. Jak zwykł mawiać “To nie jest prawdziwa przyjaźń jeśli ani razu nie daliście sobie po mordach.” Na szczęście zyskuje przy bliższym poznaniu. Kiedy już człowiek przebije się przez warstwę bezczelności, przestanie zwracać uwagę na złośliwe docinki i zrozumie, że Alex daje kuksańce tylko tym, których lubi; może dostrzeże sympatycznego, lojalnego faceta o rubasznym poczuciu humoru. Alex jest prostolinijny i szczery, choć często myli szczerość z chamstwem. Ceni sobie ludzi, którzy z nim wytrzymują i jeśli już się z kimś przyjaźni, to po grób. Typ faceta, z którym można kraść przysłowiowe konie. Mimo hołdowaniu szczerości, mało mówi o sobie, i ma brzydką tendencję do nie mówienia wprost o swoich rozterkach. Nie potrafi polegać na innych, woli jak to oni polegają na nim. Historia: Miał sześć lat kiedy jego matka popełniła samobójstwo nie mogąc znieść życia u boku agresywnego, wiecznie pijanego męża. Alex był więc dzieckiem bez przyszłości i właściwie nie miał dzieciństwa. Bardzo szybko musiał się usamodzielnić i dostosować, by nie zginąć od ciosu zirytowanego ojca. Jego życie było ciągłą walką o przetrwanie, pasmem strachu, cierpienia i gniewu, którego nie potrafił rozładować. Bardzo szybko wpadł w złe towarzystwo, ale pośród szumowin nie było prawdziwych przyjaźni. Nauczony polegać jedynie na sobie, sam dbał o własne bezpieczeństwo i własny byt, nieczęsto wywalczając go sobie przemocą. Za dzieciaka zmuszony do kradzieży, miał na koncie kilka zatrzymań. Później, w wieku lat trzynastu, zdecydował się na podjęcie pracy przy roznoszeniu ulotek i zmywaniu naczyń w pobliskim barze. To odrobinę ugłaskało zapalczywy charakter i dało mu złudne poczucie bezpieczeństwa. Wystarczyło, by przeżył w ten sposób trzy lata. Szkołę porzucił w wieku lat szesnastu, gdy tylko przestało ciążyć nad nim prawo szkolnictwa. W wieku szesnastu lat również pierwszy raz poszedł do pełnoetatowej pracy. Przez kilka miesięcy pracował w warsztacie samochodowym ojca jednego ze swoich znajomych spełniając swoje marzenie. Tego samego roku niestety, jego ojciec trafił do więzienia, a sąd przyznał opiekę nad Alexem jedynemu żyjącemu krewnemu, Sethowi Costello, dalszemu kuzynowi jego dawno zmarłej matki. Nastolatek na trzy lata musiał więc przeprowadzić się ze swojego rodzinnego miasta w odległy zakątek kraju, ale nie potrafił się z tym pogodzić. Przez kilka miesięcy ukrywał się przed służbami opieki i policją, nie chcąc porzucić życia, które znał. Niestety nie mogąc pracować, nie miał też środków do życia, więc ostatecznie oddał się w ręce władz. Kuzyn okazał się być wszystkim tym, czego chłopak potrzebował. Dawał mu oparcie, cierpliwość i zrozumienie, którego nigdy nie otrzymał od ojca. Z początku wprawdzie, Alex buntował się przeciw niemu wszelkimi metodami. Uciekał z domu, często lądował na komisariacie lub w szpitalu, upijał się i ćpał. Seth potrzebował ponad roku, by zapanować nad rozgniewanym, pełnym żalu wobec świata nastolatkiem. Ale prawdziwego zaufania i szacunku wobec siebie nauczyli się z czasem, by ostatecznie zrozumieć, że na świecie nie mają już nikogo poza sobą. W tym jak Seth stał się dla Alexa Panem, nie ma żadnego mistycyzmu. Odkąd Alex skończył siedemnaście lat, doskonale wiedział jakie hobby ma jego kuzyn i z czasem po prostu zaczął się tym interesować. Początkowo Seth był przeciwny nawet rozmowom na ten temat, ale Alex był uparty i zafascynowany. Sam szukał informacji, co nie zawsze kończyło się dla niego dobrze. Swoją lekkomyślnością niejako zmusił Setha do tego, by go wprowadził, a gdy to nastąpiło, ich relacja pogłębiła się, zyskała kolejny poziom. Stali się dla siebie w końcu kimś więcej niż dalekim kuzynostwem, stali się kochankami. Ich życie przebiegało bezproblemowo. Żyli z pieniędzy ze sprzedaży firmy, którą w spadku zostawili rodzice Setha. Mimo to Alex pracował w warsztacie samochodowym, spełniając swoje nastoletnie marzenie. Pozornie sielankowe życie zaczęło się psuć z chwilą, kiedy Seth zrezygnował ze studiów. Przynajmniej tak z początku mu powiedział. Potem chłopak dowiedział się, że Seth nie tyle zrezygnował, a został z nich wyrzucony za przeprowadzanie niezgodnych z zasadami rytuałów. Alex miał niewielkie pojęcie o magii, nigdy nie chciał się jej uczyć, ale wiedział, że to właśnie przez nią Seth ma kłopoty. Nie pytał go o nic. Podążył za nim ślepo, dając mu wszystko czego potrzebował, tak jak kiedyś on oddawał wszystko jemu. Początkowo sceptycznie podchodził do wiary swojego kuzyna i pomysłu jej rozpowszechniania. Nigdy nie był wierzący, więc nagła zmiana w bliskiej mu osobie wprawiła go w konsternację. Ale nie miał żadnych podstaw sądzić, że Seth się myli. Zaufał mu więc, dał mu się prowadzić i pomógł mu zbudować Bractwo Nowego Ładu. Z czasem jednak zaczął dostrzegać, że z człowieka jakim Seth kiedyś był, zostało boleśnie niewiele. Jednak zbyt wiele krwi zostało przelanej, by mógł się teraz wycofać.
Ostatnio zmieniony przez Lost dnia Pią Lip 06, 2018 6:19 pm, w całości zmieniany 6 razy |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sro Mar 07, 2018 9:02 pm | |
| Alex nie był wyznawcą, nigdy nie patrzył na Bractwo tak samo jak Szakal. Od początku był wobec tego sceptyczny, a wszystko, co robił nie skupiało się na pozornym (lub nie) dobru ogółu, a na dobru Setha. Bo tak naprawdę od początku chodziło o niego. Wszystko było kwestią lojalności, potem miłości, a ostatecznie zwyczajnego przywiązania stworzonego wieloma latami wspólnych przeżyć. Alex zdawał sobie sprawę, że sprawy z czasem zyskały niebezpieczny, naprawdę paskudny obrót, a Seth przestał być osoba, którą kiedyś znał, ale zwyczajnie nie mógł się wycofać. Nie po tym wszystkim. Poza tym... miał tylko jego. Na świecie nikt więcej mu nie pozostał. Choć nie przyznałby się do tego głośno, bał się samotności bardziej niż bólu, a nawet samej śmierci. Właśnie dlatego wybaczał mu wszystko od bolesnej obojętności, aż po krwawe zbrodnie w imię większego dobra. Był idiotą na własne życzenie, jednak... jak długo? Na wpół świadomie bronił Setha, żeby nie wyszedł na skurwiela w oczach białowłosego. To było dla niego naturalne, nawet jeśli budziło wewnętrzny sprzeciw. Bo przecież znał go lepiej niż ktokolwiek, wiedział lepiej niż inni jaki był, czego potrzebował, co czuł i jak myślał... aby na pewno? Dzisiaj gubił się, potykał na każdym kroku, nie wierzył ani Sethowi ani sobie, a zachowanie nieznajomego obudziło w nim potrzeby, których od kilku lat się wypierał. Potrzebę szczerości i czułości, ale przed wszystkim pragnienie zostania zrozumianym i zaakceptowanym. Obcy człowiek dał mu w kilka chwil wszystko to, czego Seth nie potrafił dać od wielu lat. I nawet pomimo tego, że białowłosy nie skomentował jego słów, Alex nie czuł się źle z tym milczeniem, bo widział, że nie został oceniony. Zabawne, że w tamtym momencie nie miał już żadnych podejrzeń wobec nieznajomego. Być może patrzył teraz przez pryzmat sytuacji i zbyt wielu skrajnych emocji, ale białowłosy urósł w jego oczach do ikony szczerości. Zdjęcie przez niego zaklęcia jedynie utwierdziło to przekonanie. Może dlatego było mu tak łatwo dostrzec w nim kogoś więcej prócz Pana, albo nawet przez chwilę postawić tę jego stronę na drugim miejscu, czyniąc go kochankiem. Może dlatego zaborczo zaciskał palce na jego karku nie pozwalając cofnąć się przed zachłannością ust. Aktywna aprobata i nieoczekiwany, pełen zadowolenia pomruk białowłosego podsycały jego podniecenie sprawiając, że chciał więcej, że już po chwili porzucał racjonalność na rzecz zwierzęcej żądzy. Błądził dłońmi po jego ciele, przyciskał je do siebie, jęczał wprost w jego usta zdając się kompletnie zapomnieć o tym, co powiedział kilka chwil temu. A jednak gdy palce dotychczas zaciskające się na karku, wsunęły się we włosy i pociągnęły za nie, nie próbował walczyć. Wprawdzie w pierwszej chwili szarpnął się odruchowo, ale ostatecznie poddał się. Wyczuł zmianę w charakterze zbliżenia. Alex również nie był zadowolony z zakończenia pocałunku, ale możliwość ujrzenia z jakim trudem przyszło to białowłosemu, rekompensowała wszystko. Dysząc, uśmiechnął się w typowy dla siebie, prowokacyjny sposób, ewidentnie zadowolony z tego, co widział. "W takim razie dzisiaj jeszcze będą ci towarzyszyć sznury, ale następnym razem..." Czy chciał kolejnego razu? Na początku nie chciał nawet tego, ale wiele zmieniło się w ciągu ostatniej godziny. Teraz nie dość, że chętnie oddawał się w jego ręce, to widmo kolejnej nocy spędzonej w tych rękach była przyjemną ewentualnością. Przekornie jednak nie dał po sobie poznać, że spodobała mu się ta obietnica. Uśmiechnął się tylko wyzywająco i nie oponował gdy dłoń zsunęła się po jego piersi i władczym gestem zacisnęła na jego męskości. Rozchylił wtedy usta, wzdychając głęboko, instynktownie wypychając biodra. Był wystarczająco podniecony, by nawet drobne otarcie powodowało gwałtowną reakcję, a co dopiero siła zaciśniętych palców... W odpowiedzi na iście wilczy sposób uzyskania dominacji, niemal odruchowo, i jakże posłusznie, odsłonił delikatną szyję w ten sposób niemo uznając dominację towarzysza. Lecz dopiero popchniecie zmusiło go do kompletnego odjęcia dłoni od białowłosego. Polecenie wykonał bez zwłoki, ale sądząc po pociemniałym spojrzeniu, przyspieszonym oddechu i wyprężonej, cholernie twardej męskości, brakło mu cierpliwości na długą zabawę. Podążał wzrokiem za białowłosym, rozkoszując się widokiem jego pewności i opanowania. W tej chwili nie myślał o tym jak wiele musiało się zdarzyć, by naturalnie uznał jego pozycję, a przede wszystkim by uznał ją za pociągającą. Teraz po prostu cholernie go podniecał. Zależność od jego woli zyskała zupełnie inny smak. Przestała być gorzkim obowiązkiem, a stała się przyjemnością. Szczerą, prawdziwą, nie przyćmioną wizją Szakala. Alex kompletnie o nim nie myślał po wcześniejszej chwili oczyszczenia. Zadrżał wyraźnie gdy białowłosy znów go dotknął. Z trudem zdusił w sobie chęć sięgnięcia do jego ciała, spazmatycznie zaciskając i prostując palce. Wiedział, że na tę chwilę powinien wystarczyć mu dotyk dłoni wiążących mu nadgarstki, ale pragnienie było nie do zniesienia. Dlatego w momencie gdy został ostatecznie skrępowany, niemal odczuł ulgę. Teraz, nawet jeśli chciałby działać wbrew poleceniom, nie miał możliwości. Szarpnął na próbę, sprawdzając wytrzymałość splotów, ale szybko na powrót skupił uwagę na mężczyźnie. Przymknął oczy i zamruczał z przyjemnością słysząc seksowny, niski tembr. - Mógłbym słuchać tego głosu przez wieczność. Panie. - Zwilżył językiem wargi i uśmiechnął się lekko. - Brzask był słowem. - Powiedział bez wahania, teraz bez trudu odnajdując je w pamięci, ale nie przywiązywał do niego dużej wagi, być może błędnie. Nie dbał o to. Bardziej bowiem skupiał się na białowłosym, który z niezmiennym spokojem przemierzał pokój. Alex obserwował go bardzo uważnie pomimo niewątpliwie mało wygodnej pozycji, a im dłużej patrzył, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nieznajomy był doskonały w tym, co robił. Metodyczność jego ruchów, pozorna obojętność, spokój, który przewrotnie rozgrzewał w Alexie krew... wszystko to w zestawieniu z doskonałym ciałem i egzotyczną urodą dawały idealną mieszankę. Zaklął w wyrazie czystej aprobaty dla rozgrywającej się przed nim sceny. Był pod wrażeniem i nie ukrywałby tego nawet gdyby mógł. Na rozbawienie białowłosego odpowiedział krzywym uśmiechem i pełnym lubieżności spojrzeniem, które z bezwstydną przyjemnością badało każdy centymetr nagiej sylwetki. - Panie, nawet nie wiesz jak kurewsko tego żałuję. - Mruknął w odpowiedzi na reprymendę. Tak naprawdę nie żałował. Chwila szczerości mu pomogła. Potrzebował jej do stworzenia jakiejkolwiek relacji. Potrzebował poczucia swobody. Nić porozumienia, akceptacja, to wystarczyło, uspokajając obawy, rozsupłując gmatwaninę emocji na może niezupełnie rozplątane, ale pojedyncze sznurki konkretnych uczuć. Zrozumiałe i akceptowalne. Kiedy białowłosy zdecydował się zbliżyć, Alex poruszył się niecierpliwie, lekko szarpiąc więzami. Wyraźnie miał nadzieję, że jego pożądanie zostanie zaspokojone, ale wtedy przyszły nieoczekiwane, złośliwe słowa. Jęknął z pretensją, uśmiechając się niemal z bólem. Odetchnął kilka razy, by w końcu powolnym ruchem zacisnął dłonie na więzach i wykorzystując je jako wsparcie, podciągnął się, przesuwając całe ciało w kierunku brzegu łóżka. Przy tym ruchu mięśnie jego ramion, piersi, brzucha... napięły się, rysując wyraźnie pod pobliźnioną, śniadą skórą - ciało wojownika w pełnej gotowości, uwięzione i zmuszone do posłuszeństwa przez dotyk szorstkich lin i spojrzenie szarych oczu. Częścią pleców zawisł nad pustą przestrzenią więc puścił liny i oparł na nich swój ciężar. Wygiął się kusząco, świadomie odchylając głowę, prezentując odsłoniętą szyję. Sznur mocniej zacisnął się na nadgarstkach, wżynając się boleśnie, ale tego właśnie oczekiwał. Jego wyprężona męskość zapulsowała. Podniecała go własna pozycja. Podniecało go nagie ciało o doskonałej, jasnej skórze, którego nie mógł sięgnąć, choć bardzo tego pragnął. - Obiecuję być bardzo, bardzo grzeczny. - Zamruczał i nie brzmiał ani trochę grzecznie, ton obiecywał raczej coś skrajnie odwrotnego. Chwycił liny, tym razem unosząc się, by sięgnąć ustami jego członka. Z racji ograniczeń, nie miał dużego pola do manewru, ale przesunął czubkiem języka po części jego długości. Spojrzał na białowłosego z dołu, uśmiechając się prowokacyjnie. - Zawsze też możesz skupić się na własnej przyjemności, Panie. A ja, jeśli tego zażądasz, nie będę odczuwał żadnej. - Prowokował dalej, a nawet kpił, bo przecież nie było mowy, by mógł kontrolować się w takim stopniu. Mocno odchylił głowę i otworzył usta, lekko wysuwając język. Tym pełnym wyuzdanej uległości gestem niemo zachęcał białowłosego, by skorzystał z przyjemności jaką mogło zagwarantować mu ciepło wnętrza jego ust. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Mar 15, 2018 1:25 am | |
| Obiecał kolejne spotkanie. Czy powinien? Czy nie było to odciąganiem kochanka od jego "właściwego" Pana? Czy chciał go zabrać od Setha, czy raczej wykorzystać do zdobycia informacji i - najlepiej - wprowadzenia do tego kręgu? Czy może chodziło o coś zupełnie innego, o bliskość i przyjemność, o żądzę, która ich trawiła pomimo początkowych oporów? Czy może po prostu zareagował odruchowo, przyzwyczajony do posiadania uległych na wyłączność, na więcej niż jedną noc, aż do momentu, gdy obaj nie zdecydują, że pora się rozejść? Nie mógł być pewien przyczyn swojego postępowania - ale nie żałował słów, które wyrwały się spomiędzy jego warg. Nie w sytuacji, gdy miał przed sobą tak chętnego mężczyznę, który prezentował się aż nazbyt kusząco i niejeden na miejscu Davida zapragnąłby go mieć na więcej niż kilka godzin. Może nie do końca życia - ale to jedno spotkanie nie mogło wystarczyć do zaspokojenia wszystkich potrzeb, wypróbowania wszystkich rzeczy, których obaj byli ciekawi. Szczeniak prezentował się niczym mokra fantazja. Silny, chętny, skłonny do podporządkowania się absolutnej kontroli, odpowiadający entuzjastycznie na każde słowo, każdą - mniej lub bardziej subtelną - sugestię czy pieszczotę. Bardzo posłuszny, ale czasami znajdujący się na granicy buntu, uroczo spontaniczny i szczery w swoich reakcjach. Oddawał się cały, żadne półśrodki nie wchodziły w grę. Był dla Browna zapewne równie fascynujący, co on dla bruneta. Pociągający, niczym skomplikowany mechanizm, który idealnie oddziaływał każdym swoim aspektem na jasnowłosego. Jakby jedynym celem jego istnienia było uwiedzenie tego konkretnego policjanta podczas misji. Czy było to możliwe? Nie, Szakal nie mógł mieć takiej wiedzy o Davidzie. Zwyczajnie los sobie z nich zadrwił. Pogłaskał przelotnie kochanka po policzku, zarówno dziękując mu za uwielbienie, jak i chwaląc za przypomnienie właściwego słowa. - Grzeczny. Krótka, szybka pochwała przed przystąpieniem do właściwej części zabawy. Upewnienie uległego mężczyzny, że wszystko było pomiędzy nimi w porządku, dokładnie tak, jak być powinno. Potwierdzenie zmiany w charakterze ich relacji i ustanowienie Davida znów Panem, a Szczeniaka - uległym czekającym na słowa uznania. Poza tym, białowłosy lubił brzmienie swojego tonu w chwilach, gdy znów wchodził w rolę dominującego. W pełni rozumiał uwielbienie kochanka dla tego przyjemnego, niskiego tembru, który wydobywał się z jego gardła, dźwięczny, seksowny i niepozostawiający miejsca na żadne nietrafione interpretacje. Jasno sytuował ich w odpowiednich miejscach, wyznaczał granice ich zachowań i... I po prostu brzmiał właściwie. Dokładnie tak, jak powinien. Nie chciał tracić ani jednej okazji na odezwanie się, skoro jego uległy nie pozostawał obojętny na ten bodziec. Nie tylko zresztą na ten, z czym Szczeniak wcale się nie ukrywał. Jego mina, werbalne reakcje, intensywne, wręcz palące spojrzenie oraz ewidentnie uniesiony członek zdradzały wszystko. Brunet ofiarował się na srebrnej tacy, bez żadnego zawstydzenia odpowiadając chętnie na wszystkie prowokacyjne triki, jakimi obdarzał go dom - a jednocześnie czyniący to z uroczą mieszanką szczerości, uległości i spontanicznego nieposłuszeństwa. Nie zachowywał się niczym typowy, wytresowany sub, widzący swoje miejsce dokładnie tam, gdzie tego chciał jego Pan. Nie, umięśniony podopieczny Setha nad wyraz entuzjastycznie pokazywał, że wciąż ma w sobie pierwiastek niezależności i zadziorności, który czynił go mniej przewidywalnym, a przez to znacznie bardziej kuszącym. Wartym zdobycia. David już nie pamiętał, kiedy ostatnio udał się na faktyczne "sypialniane" łowy. Przywykł do patrzenia na wszystko przez pryzmat swojego zadania, unikając różnego rodzaju dystraktorów i wyzwań, które mogłyby odciągnąć go od ważniejszych spraw. W tym jednym wypadku jednak... mógł połączyć przyjemne, z pożytecznym. - Nie kłam, Ślicznotko - mruknął karcąco, słysząc ewidentnie fałszywą skruchę, chociaż nie poświęcając jej zbytniej uwagi. Słowne potyczki nie były ważne, przynajmniej: nie te na tym polu. Wolał się skupić na czymś zgoła innym, związanym z wygiętym tak kusząco ciałem, które w tak... Płynny i niemal bezwysiłkowy sposób przemieściło się na łóżku, utrzymując się dzięki pewnemu chwytowi, żelaznym wręcz mięśniom i zaskakująco wytrzymałym linom. Oczywiście, obaj wiedzieli, że nie były one wyłącznie sugestią - klub podczas takich wieczorków tematycznych był przygotowany tak, by zaspokoić nawet najbardziej wymagającego fana zabaw BDSM - ale mimo wszystko zadziwiały. Ich zadaniem było faktyczne utrzymanie uległego tam, gdzie Pan tego chciał - i chociaż tak niewygodna i poddańcza pozycja była niezmiernie podniecająca, nie mogła być utrzymana zbyt długo. David nigdy by nie pozwolił na to, by jego kochankowi podczas zabaw przydarzyło się coś faktycznie mogącego go skrzywdzić - nawet pomimo tego, że był zdolny przy pomocy magii krwi uleczyć znaczącą większość przypadkowych wypadków. Nie o to jednak chodziło. Skręcony nadgarstek nie wchodził w grę, dlatego Brown musiał ograniczyć słowne gry i skorzystać z oferowanej mu, niezmiernie pociągającej pieszczoty. To, jak wyuzdany i niemal zwierzęcy był Szczeniak, podniecało doma znacznie bardziej, niż się spodziewał. Niż był gotów przyznać. Każda kolejna prowokacja, rozpalone spojrzenie, ruch języka obiecujący wszystko, czego tylko mógłby sobie zażyczyć... no i ten cichy jęk kolumn łóżka (czy pierwszy ulegnie nadgarstek, sznur, czy może właśnie drewno?), podkreślający tylko siłę mężczyzny, który poddawał się władzy właśnie Davida... Och, to było niczym najlepszy afrodyzjak. - Gdybyś nie odczuwał żadnej, to by znaczyło, że robię coś źle... - szepnął niższym, bardziej chrapliwym głosem, czując jak jego samokontrola zbliża się do granic. Był podniecony, cholernie podniecony, w którymś momencie - zapewne wtedy, gdy język kochanka znalazł się na jego męskości - zacisnął dłoń na podstawie członka, hamując nadchodzący niewątpliwie orgazm. Lubił kontrolę i dobrze się czuł w towarzystwie Szczeniaka jako uległego. Trudno było mu zachować pełne panowanie nad własnym ciałem w sytuacji, gdy wszystko, co robił brunet, podjudzało go i dodawało tylko ucisku w podbrzuszu. W zasadzie, z trudem oddychał przez nos, patrząc na silne, rozłożone przed nim, nagie ciało. Ostrożnie się zbliżył o krok do kochanka i wsunął w rozchylone słodko usta główkę, rozkoszując się natychmiastowym ciepłem i wilgocią, które go otoczyły. Ułożył drugą dłoń na karku Szczeniaka, ułatwiając mu utrzymanie tak niewygodnej pozycji, a przy okazji upewniając się, że ot tak nie ucieknie - a potem objął w posiadanie jego gardło, ciasne i chętne, gotowe na przyjęcie go w całości. Gdyby brunet należał do Davida, ten nigdy by go nie oddał innemu Panu. Chciał go mieć na wszystkie sposoby, pewien, że ta mieszanka uległości i zadziorności nigdy by mu się nie znudziła. Poruszył biodrami kilkukrotnie, pozwalając swoim zmysłom wchłonąć zarówno przyjemne odczucia, jak i przytłumione dźwięki kochanka, wykorzystując jego usta dokładnie w taki sposób, jak chciał - czyli szybko, głęboko i wilgotno. - Rozluźnij się - szepnął, gdy wreszcie pozwolił swojemu towarzyszowi zaczerpnąć powietrza, drugą dłonią przytrzymując go pod prawą łopatką, spychając z powrotem na łóżko, by napięte mocno mięśnie mogły znów się rozluźnić, a do palców wróciło właściwe krążenie krwi. Pozostawił jednak głowę partnera częściowo wiszącą poza łóżkiem, znów wsuwając się pomiędzy słodkie wargi, a potem pozwalając na chwilę kontroli zniknąć, na jej miejscu pozostawiając gwałtowną, bezlitosną żądzę, spragnioną widoku zapłakanego, duszącego się, czerwonego i kaszlącego uległego, którego jedynym celem było zostanie właściwie użytym przez Pana, a jedyną myślą - potrzeba zaczerpnięcia powietrza. Żadnych bezpiecznych słów, żadnej samokontroli, a jedynie kilkadziesiąt cholernie długich sekund słodkiej tortury. Gdy do osiągnięcia maksimum wykorzystania - czyli orgazmu - pozostało szarookiemu wsunąć się jeszcze trzy, może cztery razy, przerwał swoje poczynania, opuścił gardło kochanka i znacznie delikatniej podniósł jego głowę, umożliwiając odkaszklnięcie, wyplucie całej śliny i odzyskanie oddechu w piekącym gardle. Przyklęknął, czekając cierpliwie na to, aż brunet znów odzyska nad swoim ciałem kontrolę, mrucząc w tym czasie pochwały do jego ucha i głaszcząc uspokajająco po policzku. Uśmiechnął się, ocierając jego policzki i usta, układając wreszcie głowę partnera na materacu, obdarzając miękkim pocałunkiem napuchnięte wargi, a potem przemieścił się na powrót do komody - z której wyjął butelkę wody, otworzył ją i wypił część zawartości, w myślach błądząc po możliwie najmniej podniecających obrazach, by zmniejszyć podniecenie, które czyniło jego członek nieznośnie bolącym z braku spełnienia. Wrócił do Szczeniaka, uklęknął przy jego rozciągniętym ciele i wyciągnął butelkę w jego stronę, umożliwiając (przy drobnej pomocy) odpowiednie nawodnienie się przed dalszymi poczynaniami. Odzyskanie kontroli. Uspokojenie szalejącej w nich żądzy. Odłożył wodę na ziemię, a potem delikatnie poklepał kochanka po kolanie. - Zegnij i połóż stopy na łóżku, ładnie się rozszerzając. Chcę zobaczyć cię w pełni - polecił, sadowiąc się zaraz dokładnie pomiędzy jego nogami, znajdując rzucone w którymś momencie niewielkie opakowanie z lubrykantem, nawilżając palce prawej dłoni i odnajdując nimi, bez żadnej zbędnej zabawy, wejście do wnętrza swojej Ślicznotki, w którym szybko znalazł się jeden palec, a już za nim podążał drugi, rozciągając całkiem szybko, ale jednocześnie z wyczuciem, by tym razem nie zadać żadnego zbędnego cierpienia. Na pieprzenie bez ograniczeń mieli jeszcze czas - i jeśli tylko będzie to zależne od Davida, pozbawi ono Szczeniaka wszystkich zmysłów, spychając prosto do subspace. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pon Kwi 02, 2018 6:31 pm | |
| "Gdybyś nie odczuwał żadnej, to by znaczyło, że robię coś źle..." Właśnie to spodziewał się usłyszeć, więc uśmiechnął się z satysfakcją. Uśmiechał się tak jednak nie tylko ze względu na oczekiwane słowa, ale przede wszystkim na widok doprowadzonego do granic mężczyzny. Alex nie wiedział już czy bardziej podniecało go opanowanie białowłosego czy momenty, w których to opanowanie tracił. Za chwilę miał się przekonać jak doskonałą mieszanką były obie te rzeczy użyte w jednym momencie, tworząc wspaniały pokaz samokontroli. Silny chwyt na karku nie pozwalający cofnąć głowy, uderzająca do skroni krew i brak tlenu. Alex wyprężył się, szeroko otwierając usta, przyjmując kochanka niemal w całości. Kiedy on go pieprzył, Alex wił się na łóżku, szarpał za więzy i jęczał pragnąc spełnienia. Znów był tak cholernie podniecony, że wystarczyłby lekki dotyk żeby splamił swoją pierś gorącym nasieniem. - Jeszcze - jęknął, kiedy białowłosy na chwilę się wycofał. - Jeszcze... - Jego usta błyszczały od wilgoci, policzki były czerwone, a spojrzenie kompletnie pozbawione ostrości, jakby zupełnie się zatracił. Ponownie otworzył usta, tym razem niemo błagając, by znów ich użył. Nawet nie zarejestrował, że został przesunięty. Piekące mięśnie czy otarcia w ogóle nie miały teraz znaczenia. Znów chciał poczuć w ustach twardą męskość swojego pana, chciał słyszeć jego przyspieszony oddech i poddać się gwałtownym ruchom. Białowłosy spełnił jego prośbę już po chwili. Wdarł się w jego usta dławiąc go, wykorzystując bezlitośnie, sprawiając, że umysł Alexa stał się kompletnie czysty. Nie było w nim nic więcej prócz tej jednej chwili przerażająco satysfakcjonującego cierpienia. Żadnego przedtem, żadnego potem. Teraz. Nie panował nad odruchami ciała, nad rozpaczliwym pragnieniem oddechu, płynącymi z oczu łzami, nad pożądaniem, które rozsadzało mu lędźwie. Po prostu był, istniał, poddawał się wszystkiemu nawet nie zastanawiając się czy miał wybór. Nawet nie wiedział, kiedy przez brak tlenu zaczął odczuwać znajome odrętwienie. Nie było lęku. Nie bał się. Pierwszy haust powietrza był wdzierającymi się do płuc odłamkami szkła. Zaniósł się kaszlem, a gdy przełknął nadmiar śliny ignorując bolące gardło, jego głowa opadła w objęcia białowłosego. Oddychał chrapliwie i bardzo płytko, ale jego ciało się rozluźniło. Jedynie wzrok pozostał ten sam, zamglony, odrobinę bezmyślny. Słowa pochwał docierały do niego jak przez miękki, wełniany koc. Rozumiał intonację, ale same słowa były bez znaczenia. Uśmiechnął się nieprzytomnie, leniwie oddając łagodne pocałunki. Dopiero kiedy białowłosy się oddalił, Alex odzyskał świadomość pragnień. Wracały do niego nieustępliwą falą, sprawiając, że marzył o spełnieniu. Gdyby tylko miał wolne dłonie... zacisnął palce na linach. Uniósł głowę patrząc najpierw na swoje ciało, a potem na nieziemsko seksownego dominanta, nonszalancko przełykającego chłodną wodę. Zaśmiał się cicho, zduszonym głosem mamrocząc jakieś przekleństwo, które niewątpliwie było pochwałą pod adresem doskonałego ciała i wszystkich doświadczeń. Gdy zbliżył się żeby go napoić, Alex posłusznie rozchylił usta. Przełknął podany płyn, lubieżnie oblizując nabrzmiałe wargi. Potem wykonał polecenie, rozkładając nogi dokładnie tak, jak pan sobie tego życzył. Widok białowłosego klęczącego pomiędzy jego udami był szalenie podniecający. Wyobraźnia Alexa szalała, podsuwając mu obrazy rozkoszy, której zazna. Nie wątpił w to, że ją otrzyma, zamierzał być bardzo grzeczny żeby na wszystko zasłużyć. Patrzył więc na swojego pana z nieukrywanym uwielbieniem i bezwstydnym pożądaniem, dysząc w oczekiwaniu. Wstrzymał powietrze, kiedy białowłosy wsuwał w niego palec. Odchylił głowę, mrucząc gardłowo, na próżno starając się opanować. Był przekonany, że jeśli jasnowłosy dotknie go odpowiednio, to dojdzie od razu. Nie chciał dochodzić teraz. Chciał poczuć go w sobie, twardego, chętnego, chciał widzieć nad sobą jego ciało, patrzeć mu w oczy, spijać z jego warg każde warknięcie i jęk. Gdy pan zagłębił w niego drugi palec, Alex jęknął, napierając na jego dłoń zupełnie odruchowo, bezwstydnie kołysząc się, próbując choć odrobinę zaspokoić obezwładniające pożądanie. I tyle było z jego opanowania. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sro Kwi 04, 2018 7:42 pm | |
| Jego uległy był kuszący, rozpostarty na łóżku i tak desperacko spragniony, że jasnowłosy niemal całkiem stracił zdolność racjonalnej analizy sytuacji. Chciał dać mężczyźnie wszystko, zapewnić mu absolutną przyjemność, doprowadzić na wyżyny rozkoszy, poza granicami wytrzymałości, by Szczeniak całkowicie odleciał, przekonany o tym, że osiągnął najlepszy orgazm w całym swoim życiu. By jego jedynym pragnieniem był powrót do Pana, nie swojego, nie Szakala, ale właśnie Davida. Tak jak przywódca sekty niewątpliwie wymagał absolutnego posłuszeństwa i oddania, tak Brown był cholernie zaborczy. Nie lubił dzielić się swoim aktualnym uległym, nie lubił świadomości - czy może raczej podejrzenia - że u kogoś będzie jego subowi lepiej. Oczywiście, nie gwarantował im stałości ani uczucia, nie na zawsze, ale póki obu stronom sprawiało to przyjemność, byli dla siebie na wyłączność, a David, jako dobry dom, zapewniał kochankowi niesamowite doświadczenia. Nie planował ze swoim tymczasowym podopiecznym niczego innego. Te słodkie, wygłodniałe usteczka, wygięte w spazmach z granicy ekstazy ciałko, napięte i silne mięśnie, to wszystko było idealne. Żaden afrodyzjak nie równałby się Szczeniakowi, białowłosy był niemal całkowicie przekonany, że nigdy wcześniej nie miał przed sobą tak apetycznego i wdzięcznego uległego. Pragnął go pożreć, poczuć całym sobą, słyszeć tylko jego desperackie okrzyki zbliżającej się rozkoszy. Chciał go wytarmosić, pozostawić na nim tyle śladów, zarówno na ciele, jak i w umyśle, by nikt nie mógł mu już dostarczyć tego samego. W tym momencie nieistotne były zabawki, gry słowne i Szakal. Obu mężczyznom chodziło tylko o jedno - rozkosz. A to, że David zamierzał ją maksymalnie oddalić, wykorzystując granice własnej - i partnera - wytrzymałości, dodawało wyłącznie pikanterii. Uwielbiał patrzeć na krztuszących się kochanków. Niemal tak mocno, jak rozchylać ich nogi i wbijać się pomiędzy nie, wypełniając sobą aż do utraty zmysłów i ciemności przed oczyma. Przygryzł wargę, przywracając się do rzeczywistości, zmuszając do odzyskania kontroli i zabrania się porządnie do rzeczy. Odetchnął ciężko, przełknął z trudem ślinę i zabrał się za porządne rozciąganie Szczeniaka. Wsuwał i wysuwał z niego palce z bezlitosnym opanowaniem, rytmicznie, ale też i bezosobowo zajmując się tylko tymi partiami, które konieczne były do odpowiedniej penetracji. Unikał uciskania jego prostaty, by nie doprowadzić do niewątpliwego orgazmu, który nie nadszedł jeszcze wyłącznie dzięki jego staraniom. Zacisnął mocniej zęby, zwalniając ruchy jeszcze bardziej, owijając wolną dłonią nasadę członka i zamykając go w mocnym ucisku, znajdującym się znów na granicy rozkoszy i bólu - tego rodzaju, który uniemożliwiał spełnienie. - Jeszcze nie. Masz nie dochodzić. - Polecił twardo, tak zachrypniętym głosem, że wymagało dużego skupienia wyłapanie poszczególnych słów i złożenie ich w sensowne zdania. Sapnął niecierpliwie, zbliżając się odruchowo bardziej do kochanka, ocierając kolanami o jego pośladki, napierając trzecim placem, z trudem oddychając przez zaciśnięte gardło i wilgotne od śliny usta. Bóg mu świadkiem, że naprawdę pragnął pożreć swojego towarzysza, wylizać całego, od stóp do czubka głowy, posmakować każdego kawałka jego skóry, wgryźć się w każdy wrażliwy punkt i wywołać u niego wyłącznie okrzyki absolutnego uwielbienia. Jego oddech nagle przyspieszył, gdy nadmiar bodźców fizycznych i wizualnych przekroczył jego opanowanie. Musiał posiąść Ślicznotkę. Natychmiast. Wysunął z niego palce i puścił członek, być może czyniąc to zbyt gwałtownie, ale był już poza granicami cierpliwości. Chwycił kochanka za biodra, podnosząc lekko do góry i układając na swoich udach, niecierpliwie napierając na jego wejście własną męskością. Potrzebował go. Już. Teraz. Natychmiast. Zacisnął zęby na dolnej wardze, nie zwracając uwagi na to, że od nacisku zaczęła płynąć z niej strużka krwi. Wszystkie jego ruchy i myśli opanowała tylko jedna, całkowicie podstawowa potrzeba, bez której nie mógł normalnie oddychać. Gdy tylko główka przecisnęła się przez zaskakujący ciasny okrąg mięśni, jęknął przeciągle, przypominając bardziej w swoim zachowaniu, napiętymi do granic możliwości mięśniami, odgiętą do tyłu głową i zaciśniętym zębom, zwierzę niż człowieka. Prymitywna chęć zdobycia mieszała się z resztką racjonalności, wymagającą spowolnienia ruchów do tego stopnia, by nie tylko nie skrzywdzić kochanka, ale też uczynić dla niego całą czynność słodką torturą. David milimetr po milimetrze, centymetr po centymetrze wypełniał ciasne wnętrze Szczeniaka, przytrzymując jego biodra w stalowym uścisku, nie pozwalając mu nawet drgnąć, aż do chwili, gdy uderzył wreszcie o jego pośladki nagą skórą, a spomiędzy jego ust wyrwał się kolejny, przeciągły jęk. Było tak cholernie dobrze, tak ciepło, tak intensywnie. Czuł każde jedno spięcie mięśni, każdy oddech, drgnięcie, pomruk - to wszystko rezonowało po ich ciałach, wywołując zawroty głowy i cięższy oddech. Zaskakująco delikatnie przesunął palcami po boku kochanka, po chwili gładząc również jego żebra, kończąc podróż dłoni na wilgotnych i napuchniętych wargach. Ostrożnie na nie naparł, wsuwając się do wnętrza ust, poruszając palcem wskazującym pieszczotliwie, badając delikatną skórę niemal tak, jak robiłby to językiem, rozsmarowując ślinę i drażniąc. Po krótkiej chwili zaczepił za górny zestaw białych ząbków i lekko pociągnął do góry, zmuszając bruneta do podniesienia głowy z pościeli i ponownej zmiany pozycji na bardziej niewygodną. Czysta tortura. Oddalał przystąpienie do gwoździa programu jak mógł, czując jak ich ciała drżą ze wstrzymywanej potrzeby. Czekając aż usłyszy wystarczająco przekonujące błaganie, które pozbawi go kontroli już na dobre. I gdy w końcu nadszedł ten moment... puścił głowę partnera, wzmocnił uchwyt na jego biodrach i szarpnął się, wysuwając z niego niemal do końca, a potem w całości wsuwając, wydając z siebie najbardziej zwierzęcy i spontaniczny jęk, jaki mógł dotychczas od niego usłyszeć Szczeniak. Wreszcie. Brown poruszał biodrami rytmicznie, pewnie i z wyczuwalną posesywnością. Każde pchnięcie kończyło się trzaśnięciem zderzającej się skóry, palce niewątpliwie miały pozostawić ślady na biodrach, a z ust wydzierały się kolejne sapnięcia i pomruki. Nie dotykał członka partnera, świadom, że brakowało mu niewiele do spełnienia i przedłużając ich agonię tak długo, jak tylko mógł. Jego cierpliwość jednak już zniknęła, a ruchy nie były wystarczające - dlatego osłabił uścisk, chwytając zamiast tego za łydki kochanka i unosząc je do góry, zarzucając sobie na ramiona. Nowy kąt pchnięć - i większe zaciśnięcie się kochanka - zwiększyły temperaturę panującą pomiędzy mężczyznami, podobnie jak chaotyczność ruchów. Nagle, bez żadnego werbalnego ostrzeżenia, dłonie dominującego wylądowały na szyi Szczeniaka, powoli zaciskając na niej palce, nie wpływając w żaden widoczny sposób na tempo czy głębię ruchów dolnych partii Davida. Więcej. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Kwi 05, 2018 4:57 pm | |
| Dyszał głośno, nabijając się na jego palce, cholernie bliski orgazmu. Bliski tak bardzo, że gdy białowłosy wsunął w niego trzeci palec, mocno chwycił za nasadę członka i warknął niesamowicie erotycznym głosem polecenie, Alex szarpnął się, niemal dochodząc. - Już nie mogę. Proszę... Proszę... - zaskomlał. Takiego głosu Alexa nieznajomy jeszcze nie słyszał. Nie było w nim nawet szczypty gry, nie czaiła się w nim siła ani świadomie wymierzona kokieteria. Był zupełnie szczery w swoich błaganiach, spontanicznie poddając się woli pana. Białowłosy zyskał nad nim bezwarunkową kontrolę. Gdy dotyk dłoni nagle zniknął, Alex sapnął z zaskoczenia, zdając sobie sprawę, że jakikolwiek dotyk jest teraz lepszy niż żaden, ale nie zdążył nawet poprosić o więcej. Białowłosy naparł na niego gwałtownie, sprawiając, że mężczyzna zapomniał jak się oddycha. Wbił wzrok szeroko otwartych oczu w kochanka, pochłaniając nim obraz jego rozkoszy, przez chwilę kompletnie zapominając o własnej. Nieznajomy był wspaniały. Był idealny, a Alex do niego należał. Ta myśl wywołała w jego ciele przyjemny, gorący dreszcz... Choć może powodowała go powoli wsuwająca się męskość, lub zwierzęce jęki pana, którym Alex bez zastanawiania zaczął wtórować? Nie był pewien, ale też to nie miało znaczenia. Nic nie miało znaczenia. Poruszył się niecierpliwie, kiedy białowłosy zamarł. Czuł go w sobie, było mu niesamowicie dobrze, ale chciał więcej. Marzył żeby nieznajomy się poruszył, żeby w końcu pozwolił mu poczuć spełnienie. Delikatną pieszczotę przyjmował z wyraźną niecierpliwością. Drażniła go bardziej niż cokolwiek innego. Pragnął intensywnych doznań, ale nie odważył się przerwać, wykazując się cierpliwością, o którą sam by siebie nie podejrzewał. Rozchylił wargi, pozwalając by palce pana zagłębiły się w jego ustach. Spojrzał mu prosto w oczy, liżąc je, ale nie mógł długo oddawać się tej przyjemności. Palce zahaczyły o szczękę i zmusiły go, by się uniósł. Jęknął cicho, w końcu rozumiejąc przekaz. Spojrzenie Alexa, które przez chwilę delikatnych pieszczot zyskało blask zrozumienia, znów zamgliło się, złagodniało. - Proszę, panie - jęknął odrobinę niewyraźnie, przez palce, które wypełniały mu usta. Poruszył biodrami na tyle na ile mógł i jęknął głośniej, odruchowo próbując odchylić głowę. - Proszę... Więcej... Jeszcze... - Jęczał nieskładnie, poruszając biodrami, liżąc i ssąc palce kochanka. Całe jego ciało błagało o spełnienie. Był w kompletnie innym świecie, w którym istniał jedynie białowłosy bóg, jego dzikie spojrzenie, wymagające dłonie i twardy członek. Alex oddał mu się w ofierze. W tym momencie ofiarowałby mu wszystko, skomląc modlitwy, błagając w nich o ukojenie bolesnego, odbierającego zmysły pożądania. Jęczał prośby do samego końca, dopóki białowłosy nie wbił się w niego gwałtownie, tym samym wyrywając krzyk z jego gardła. Napięte ciało Alexa wygięło się, a kolumienki łóżka zatrzeszczały w proteście wobec jego siły. Bezwiednie wstrzymywał oddech i zaciskał szczęki, dopóki białowłosy znów się nie poruszył. Gdy to się stało, wciągnął powietrze przez zęby, a potem warknął głośno, wtórując panu w zwierzęcych odruchach. Lecz przy każdym zderzeniu ich ciał, upojony gwałtownym uczuciem wypełniania; przy każdym warknięciu białowłosego, jęczał i błagał, kompletnie pozbawiony racjonalności. Istniała jedynie przyjemność, którą dzielili, czysta, nieskrepowana, zwierzęca i na swój sposób niesamowicie piękna. Alex nie mógł oderwać wzroku od idealnego ciała kochanka, od napinających się pod skórą mięśni, kiedy bezwzględnie poruszał biodrami. Nie mógł oderwać wzroku od żywego szkarłatu zalewającego jego wargi. Bóg mu świadkiem, że miał ochotę wessać się w nie, wypełnić własne usta rdzawym posmakiem krwi, a więcej nawet, mógł ofiarować mu własną. Dałby mu ją tak, jak dawał ją Szakalowi, a choć w tamtej chwili nie zwrócił uwagi na powagę tej myśli, znaczyła dla niego bardzo dużo. Świadczyła o tym, że gotów był poświęcić niemal wszystko, by zadowolić swojego nowego pana. Dyszał i jęczał, a słowa spontanicznie uciekały spomiędzy jego warg. Wszystkie były wyrazami uwielbiania i przyjemności. Gdy białowłosy nieco zmienił pozycję i zacisnął dłonie na szyi kochanka, jęki ustały, lecz usta wciąż miał otwarte do krzyku, który rósł mu w krtani. Przy tak szalejącym oddechu, szybko zapragnął kolejnego, a nie mógł go chwycić. Zacisnął palce na linach, wijąc się w uścisku silnych rąk. Nieubłagane, gwałtowne ruchy kochanka, jego sapnięcia i jęki; ból coraz mocniej zaciskających się dłoni i brak tlenu, splotły się z pożądaniem w symfonii słodkiego cierpienia, sprawiając, że Alex nie był w stanie dłużej się kontrolować. Spełnienie nadeszło falami, jakby ciało również chciało go torturować przedłużającą się agonią. Oczy Alexa najpierw otworzyły się szeroko, a choć patrzył na zawieszonego nad nim białowłosego, zdawało się, że wcale go nie widzi. Źrenice rozszerzyły się, a twarz wykrzywił wyraz do złudzenia przypominający cierpienie. Białowłosy wyczuwając moment, zabrał dłonie, a Alex szarpnął się, niezdolny do kontrolowania odruchów, z głową pozbawioną choćby jednej, racjonalnej myśli. Jedna z kolumienek złamała się, ustępując pod naporem jego siły, a trzask splótł się z krzykiem spełnienia, które bezlitośnie targnęło ciałem Alexa. Nie usłyszał skrzypienia otwieranych drzwi, nie zobaczył beznamiętnego oblicza Szakala, który z bezczelnością wtargnął do sali w tym momencie. Był w zupełnie innym świecie, zamroczony cierpieniem i przyjemnością tak silną, że odebrała mu zmysły, niemal spychając w otchłań nieświadomości. Pociemniało mu przed oczami i odruchowo, nieoczekiwanie wolną dłonią, chwycił się ramienia białowłosego, boleśnie wbijając w nie palce gdy przeżywał ostatni dreszcz spełnienia. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Kwi 05, 2018 11:06 pm | |
| Szczeniak, jego Ślicznotka, był oszałamiający. Tak piękny, tak naturalny w swych odruchach, iż nie sposób było pozostać wobec niego obojętnym. Każdy rysujący się wyraźnie mięsień, każda kropla potu znacząca skórę, każde namiętne spojrzenie wypełnione uwielbieniem, każdy okrzyk i warkot - wszystko było idealne. Zwierzęce, tak, ale jednocześnie niesamowicie wspaniałe. Obaj się zatracili w swoich wrażeniach, w fizyczności przyćmiewającej rozsądek, w świecie gdzie tylko oni dwaj byli obecni. Żadnej magii, żadnej misji, żadnego Szakala. Tylko oni, dwaj szaleńcy domagający się spełnienia, poruszający w namiętnym rytmie, biegnący ku ekstazie. Białowłosy pragnął już nie tylko orgazmu, chciał czegoś więcej, czegoś wiążącego się z oznakowaniem kochanka, uczynieniem go swoim, zaćmieniem nie tylko jego rozsądku, ale też wszystkich wcześniejszych doświadczeń Szczeniaka. Szatyn był jego, tylko jego, cały jego. Nie miał prawa myśleć, oddychać, żyć bez swojego Pana nad nim, przyzwalającego na wszystko - lub na nic - cieszącego się z jego bliskości i uległości. David zwykle bardzo się pilnował, by nie pozwolić tej części własnej osobowości, związanej z zaborczością tak silną, iż bolały od niej zęby, wypełznąć podczas pracy. To był element Adama, a Adam aktualnie nie mógł istnieć, cała jego szlacheckość, bogactwo, posesywność, to wszystko musiało zniknąć, ukryte za obowiązkami związanymi z misją. Chora żądza nie miała racji bytu. Nie miała - a jednak pozwolił jej się wydostać, łamiąc swój wizerunek pewnego Doma, łamiąc wizerunek flirciarskiego barmana. Pozostało tylko jedno: pragnienie zdobycia, oznakowania, spełnienia. Fakt, iż lateks dzielił go od partnera, był cholernie irytujący. Nie pozwalał na wypełnienie wygiętego mężczyzny nasieniem, dopełnienie oznakowania go. Samo pieprzenie, pozostawianie śladów po dłoniach i paznokciach, nie było już wystarczające. A gdy Szczeniak dochodził... To był najwspanialszy widok, jaki kiedykolwiek dane było zobaczyć Davidowi. Zabrakło mu powietrza w piersi, zupełnie tak, jakby to jego duszono. Całe ciało dominującego spięło się, doprowadzone do ostateczności przez ucisk na członku, wargi rozwarły się w bezgłośnym okrzyku i... usłyszał trzask. Nie, dwa trzaski. Pierwszy kolumny, drugi zaś drzwi. Opiekuńczy instynkt i lata treningów wzięły górę nad ciałem spinającym się w ekstazie - znieruchomiał niemal cały, unosząc wyłącznie prawą rękę do zakrwawionych warg, rozsmarowując posokę we wnętrzu dłoni, a potem dwoma palcami rysując runę. Nie potrzebował do tego namysłu, nie potrzebował do tego rozsądku - kilka sekund po tym, jak obcy - jak Szakal, ale w tym momencie tożsamość intruza nie była istotna - pojawił się w pomieszczeniu, a już został wypchnięty podmuchem magii, zaś drzwi zatrzasnęły się za nim głośno. Dopiero wtedy Brown wywrócił oczami, wbijając palce w lustrzanym geście w ramię kochanka, zapierając się stopami, maksymalnie wypełniając wnętrze Szczeniaka i dochodząc. W porównaniu do wcześniejszej symfonii zwierzęcych syków i pomruków ostatni akt dobiegł końca całkiem spokojnie - białowłosy doszedł niemal w milczeniu, a jedyną werbalną oznaką spełnienia było ciche, męskie* "oh". Powoli opadł na bruneta, owijając go swoimi rękami, dociskając do swojego ciała i pozostawiając na jego ramieniu smugę krwi. I tak przez dłuższą chwilę leżał, zbierając się powoli po intensywnym seksie, rozkoszując pulsującymi bólem mięśniami, sklejeniem złączonych ciał i rosnącym dyskomfortem w dolnych partiach. - Byłeś wspaniały - wyszeptał zachrypniętym, najprawdopodobniej przez zdarte gardło, głosem, uśmiechając się wyczuwalnie w szyję kochanka, nie przestając muskać jej wargami. Zamruczał cicho, przypominając bardziej zadowolonego kocura niż człowieka, delikatnie i powoli zsunął się na bok mężczyzny, opuszczając jego ciepłe wnętrze i łagodnie masując jedną dłonią kark uległego. Pociągnął go lekko, zmuszając do obrócenia się i przylgnięcia w nowej, mniej męczącej pozycji, szepcząc cicho pochwały. Nie starał się składać żadnych skomplikowanych zdań ani wynajdywać wyszukanych słów - chodziło tylko o ciepły ton i miękkie zapewnienia, że sub spisał się dobrze, że sub był grzeczny, że sub zrobił wszystko co należy, że sub jest bezpieczny, że sub jest wspaniały. I tak w kółko, aż do momentu, gdy nie dostrzegł w oczach kochanka jasności, świadczącej o powracającej świadomości. Nie wiedział, ile zajęło mu to czasu - i pod koniec już wyraźnie czuł, że opuszcza go głos - ale był całkowicie oddany tej czynności, chwaląc i masując obolałe mięśnie uległego, poświęcony mu całkowicie. Uśmiechnął się do powoli odzyskującego przytomność Szczeniaka. - Jesteś oszałamiający - mruknął odrobinę głośniej, zaraz zanosząc się cichym kaszlem. Gardło piekło go niemiłosiernie - i gdyby miał wolne dłonie, zapewne natychmiast by je uleczył, ale... nie miał. Zamiast skupienia się na sobie, poświęcił całą uwagę partnerowi, obdarował go kolejnym mokrym pocałunkiem i cicho się zaśmiał. - Cały we krwi. Wyglądasz jakbym straszne rzeczy z tobą robił - szepnął na granicy słyszalności, odsuwając się delikatnie od kochanka, na tyle, by móc sięgnąć do pozostałej w nienaruszonym stanie kolumny i odwiązać od niej sznur. Powoli rozplątał węzły, najpierw z jednej dłoni, a potem drugiej, masując w kojących, okrężnych ruchach skórę ze śladami po materiale, przywracając krążenie krwi i przynosząc przyjemną mieszankę ulgi i pieczenia. - Idealny... |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pią Kwi 06, 2018 1:01 am | |
| Trzask drzwi wdarł się w otumaniony rozkoszą umysł jak ostrze noża w ciało. Gwałtowny skok adrenaliny w zmęczonym organizmie wywołał jedynie zawroty głowy. Całe szczęście, że białowłosy przygniótł go do materaca, bo poderwałby się jak głupi, pewnie robiąc sobie krzywdę. Trochę żałował, że przez to nie poświęcił wystarczającej uwagi na przestudiowanie twarzy kochanka, ujrzenie w pełni jego ekstazy, ale... nic nie mógł na to poradzić. Przestraszył się. Świadomość i racjonalność wróciła mu szybko, szybciej niż chciał, ale nie przyznał się. Pozwolił żeby słowa i dotyk nieznajomego koiły szaleństwo zmysłów i... obawę - to okropne uczucie zaszczucia i niepewności, że właśnie coś się skończyło, zmuszając do zmierzenia się z konsekwencjami. Nie chodziło o ból niemal każdego skrawka ciała, a o świadomość nieuchronnego spotkania z Sethem. Skrzywił się lekko, kiedy kochanek zsuwał się z jego ciała, ale gdy pomógł mu zmienić pozycję, przylgnął ufnie do jego ciała, wzdychając cicho. Uśmiechał się słysząc pochwały, ale długo nie otworzył oczu, by pokazać, że jest kompletnie przytomny. Zrobił to dopiero wtedy, kiedy głos białowłosego zaczął powtarzać słowa jak mantrę. Wtedy uniósł głowę, roześmiał się cicho i zaniósł się kaszlem, tak jak jego towarzysz. - Cholera... - mruknął, czując niemożliwie piekące gardło. Z trudem przełknął ślinę i odchrząknął. - Nie musisz mnie tak chwalić, wiem, że jestem niezły. - Uśmiechnął się buńczucznie, a potem nachylił się do ust nieznajomego i zassał się na jego skaleczonej wardze, lekko przeciągając po niej językiem. Nie mógł odmówić sobie zrealizowania drobnej zachcianki z wcześniej. Po chwili cofnął głowę, ale jedynie na tyle, by móc coś powiedzieć. Popatrzył białowłosemu w oczy z cieniem poprzedniego uwielbienia. - Naprawdę, to nie ja jestem tym, kogo należy chwalić. Dawno nie było mi tak dobrze. - Szepcząc, muskał ustami jego wargi. Trochę nie wierzył, że to mówi, że takie słowa wychodzą z jego ust z taką łatwością, bo w żołądku ściskało go z poczucia winy i zdrady. Odruchowo zaczął usprawiedliwiać Szakala, przywoływać w pamięci wszystkie najlepsze chwile spędzone w jego ramionach i to odrobinę ukoiło jego obawy. Nieznajomy wprawdzie był świetny. Niesamowicie seksowny, doskonale ekspresyjny, silny i miał boski głos, ale wciąż był... obcy. Nigdy nie będzie z nim na etapie takiego poświęcenia i lojalności jak z Szakalem. Nawet jeśli przez kilka chwil marzył o czułości i zmysłowości w ramionach nieznajomego, to były to jedynie... marzenia. Na wzmiankę o krwi, sam obejrzał swoje ciało. Smugi czerwieni znaczyły je w kilku miejscach, ale to było nic w porównaniu z tym, co czasem robił z nim Seth. - Nie przesadzaj. Bywało gorzej - rzucił lekko, a gdy został odwiązany, poruszył dłońmi, rozluźniając nadgarstki. Zaraz zresztą dostał kolejną porcję masaży, więc poddał się im, choć przez chwilę jeszcze rozkoszując się dotykiem dłoni, które zdążył już naprawdę polubić. Przyglądał się długim palcom z wprawą uciskającym podrażnioną skórę i milczał, przynajmniej do chwili gdy nie usłyszał cichego komplementu. Wtedy podniósł wzrok, uśmiechając się szeroko, nieświadomie pokazując urocze dołeczki w policzkach. - Ludzie i tak mówią mi, że jestem narcyzem. Nie pogarszaj sprawy. - Mrugnął do niego wesoło i w końcu przeniósł wzrok na połamaną część łóżka, wskazując na nią kciukiem. - Ej, sorry za to. Moja wina. Zapłacę. W ogóle... - Wyciągnął dłoń do nieznajomego tak, jakby chciał się z nim przywitać. - Jestem Alex. Miło mi cię poznać, panie...? - Zamilkł sugestywnie. - No chyba, że chcesz zachować anonimowość? Ale i tak się dowiem od właściciela baru. - Wyszczerzył się prowokacyjnie. Świadomie odkładał chwilę, kiedy każdy z nich pójdzie w swoją stronę. Alex nie widział, kto wszedł do sali, kiedy dochodził, ale miał bardzo złe przeczucia. I za nic nie chciał jeszcze widzieć Setha. Nie teraz, kiedy drżał jeszcze, z trudem zmuszając myśli, żeby zaczęły przygotowywać się na starcie ze światem. Potrzebował jeszcze kilku chwil, doprowadzenia się do porządku i zebrania w sobie odwagi. Pukanie do drzwi rozległo się tak nagle i tak wyraźnie, że myślał, że zwymiotuje. Autentycznie wzdrygnął się i poderwał z miejsca, z trudem łapiąc równowagę. Zawahał się tylko chwilę zanim nie ruszył do komody i nie chwycił kilku wilgotnych chusteczek, żeby wytrzeć nasienie i krew ze swojego ciała. - Otworzysz? - zapytał, ale czuć było w jego głosie wyraźne napięcie. Niecierpliwymi pociągnięciami, ścierał dowody przeżytej rozkoszy, jednocześnie czując lęk, gniew i niechęć. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Nie Kwi 15, 2018 10:13 pm | |
| David, pomimo swoich starań i lat doświadczeń, przeoczył fakt, iż uległy odzyskał przytomność umysłu wcześniej, niż powinien. Niż mieli to zaplanowane. Z jednej strony starał się ponad wszystko go uspokoić, zapewnić o swoim uwielbieniu, pomóc mu bez problemu i zbędnego stresu wsunąć się znów do rzeczywistości, a z drugiej... Nie zauważył, że te starania były skazane na niepowodzenie. Jedynym plusem jego wysiłków, nawet pomimo nietrafności, był fakt, iż mogły mimo wszystko uspokoić leżącego (mniej lub bardziej) pod nim mężczyznę. Zapewnić go, że jeszcze jest bezpieczny. Bo był. Gdyby zaszła taka konieczność, dominant walczyłby o spokój i ulgę kochanka tak długo, jak długo Szczeniak by tego potrzebował. Jedynym światem, jaki interesował w tym momencie barmana, był sub. Centrum wszystkiego, najważniejsza istota, której należało poświęcić sto procent uwagi. Uśmiechnął się do mężczyzny, pozwalając mu na wszystko, czego tylko zapragnął - a skoro w tym momencie było to ssanie, całowanie i komplementowanie, to z chęcią i na to przystał. Wywrócił oczami w przesadzonym geście, jakby mówił, iż chwalenie go jest przesadą. On tylko wypełnił dobrze swoją robotę, zapewnił kochankowi najlepsze emocje i doświadczenia, wszystko inne... niech pozostanie milczeniem. Zamruczał jednak cicho, trącając nosem w policzek towarzysza, napierając zaraz językiem na jego usta i biorąc je w posiadanie z zadowolonym pomrukiem. - Nie wyglądasz na narcyza, Ślicznotko - mruknął cicho, ze słyszalnym rozbawieniem, gdy wreszcie oderwał się od słodkich warg. - Chociaż nie mogę powiedzieć, byś nie miał powodów do dobrej samooceny. - Zaśmiał się cicho, chrapliwie, wręcz boleśnie przez wymęczone okrzykami gardło. - Nie przejmuj się, naprawię to. Tak duża siła... Wow, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy znajduje się w dobrej konfiguracji. - Puścił do mężczyzny oko, ewidentnie żartując. Nie planował ani w dalszej przyszłości, ani w ogóle, zmieniać swojego podejścia do Wyciągnął dłoń w lustrzanym geście, chwytając pewnie wyciągniętą rękę i ściskając ją w powitaniu. - David - odparł, kręcąc lekko głową. - Doprawdy, aż tak bardzo rzucam się w oczy na barze? - spytał, nie puszczając dłoni partnera, a przysuwając ją do swoich ust i całując subtelnie. - Miło mi cię poznać - mruknął z bezczelnym, czarującym pomrukiem, puszczając oko do Szczeniaka. Już nie byli tak bardzo w zabawie, nie czuł aż tak wielkiej potrzeby unikania odkrycia własnej tożsamości. Czy może raczej - przybranej tożsamości. Nie bolało go, że musiał okłamać leżącego przy nim ufnie mężczyznę, chociaż wciąż czuł delikatny dyskomfort w piersi na myśl o tym, że uległy usłyszał od niego nieprawdę. Że uległy nie poznał imienia tego, który doprowadził go do takiego stanu. Musiał to wszystko jednak stłamsić. Drgnął nerwowo, zaskoczony pukaniem niemal w równym stopniu, co Szczeniak. Nie poderwał się tak jak on, ale usiadł na łóżku, spoglądając w stronę drzwi, a później patrząc na zaschniętą na jego dłoni runę. Westchnął ciężko, już wiedząc, że całe jego plany dotarcia do Szakala, wiele miesięcy starań, cały ten wieczór, wszystko to było na nic, ponieważ dał się porwać chwili i zatrzasnął Setha za drzwiami, zamiast dać mu popatrzeć na cały show. Podniósł się powoli z materaca, podszedł do krzesła i zaczął się ubierać, ani myśląc biec do drzwi, niczym uległy piesek i błagać o wybaczenie. Był Dominem, na litość boską. Nie zamierzał - ani nie powinien zamierzać - gnać do swojego pana na złamanie karku, byleby tylko zaspokoić jego chore żądze władania. Nie było to ani jego celem, ani... nie był na to gotów. Gdy zapinał spodnie, spojrzał na Szczeniaka... na Alexa i uśmiechnął się do niego. - Zaraz otworzę. Ubierz się - mruknął łagodnie, wciąż uważając, by nie zetrzeć przypadkiem runy z dłoni. Nie nakazał, ale zasugerował - nie byli już w relacji Pan-uległy i chciał to uszanować. Dopiero, gdy naciągnął na siebie też koszulę i odnalazł maskę - a wraz z nią odpowiednie zaklęcie, które przywróciło barwie jego oczu fioletowy odcień - ruszył w stronę drzwi, zmazując krwisty znak z wnętrza dłoni. No, i dopiero wtedy, gdy jego kochanek nabrał odrobinę bardziej żywych kolorów na twarzy, a jego krocze zostało schowane za materiałem spodni. Oczywiście, było to głupie, bo przecież Szakal już wszystko widział, ale... Ale jednak jasnowłosy czuł potrzebę, by zapewnić swojemu towarzyszowi maksimum komfortu i bezpieczeństwa, przynajmniej tak dużo, jak było w jego gestii. Najchętniej w ogóle by nie otwierał tych cholernych drzwi. Jeszcze miał tyle planów na tę noc... Chwycił za klamkę i otworzył drzwi eleganckim gestem, uśmiechając się na powitanie do - zapewne - znienawidzonego, wysokiego, eleganckiego i sadystycznego chuja, wobec którego David czuł wszystko oprócz szacunku. To, że dopiero co widział reakcję Alexa na podejrzenie, iż za drzwiami czaił się Seth, to że uległy został mu przekazany wbrew swojej woli... To wszystko wypełniało go niechęcią do obcego mężczyzny, równie wielką, co świadomość, do czego on był zdolny. Żałował tych kilku, niesamowicie namiętnych chwil w towarzystwie Szczeniaka - nie dlatego, że były dobre, ale dlatego, że... były za dobre. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pon Kwi 16, 2018 2:04 pm | |
| Może i nie wyglądał na narcyza, może nawet teraz nie zachowywał się jak narcyz, a jednak ludzie potrafili mu wypomnieć zbytnie zapatrzenie w siebie. Alexowi wcale to nie przeszkadzało. Znał swoją wartość, wiedział doskonale jakie ma zalety i wady i potrafił je wykorzystywać oraz śmiało się do nich przyznawać. A to, że częściej przyznawał się do zalet... to już inna kwestia. Nie skomentował więc komplementu, bo za ten też uznał wspomnienie, że nie wygląda na narcyza. Cóż, białowłosy nie znał go na tyle, by to stwierdzić, ale Alex i tak uznał za miłe usłyszenie takich słów, choćby bez pokrycia. Co tyczyło się zniszczenia fragmentu łóżka, naprawdę miał zamiar za to zapłacić, bo nawet nie przyszło mu do głowy, że nieznajomy mógłby chcieć to naprawiać na własny koszt, bez względu na to w czym był liczony. Ale skoro zamierzał sam się tym zająć, nie oponował. Jeden kłopot z głowy. Roześmiał się w odpowiedzi na żartobliwy ton. - Jestem za mało cierpliwy żeby nie wykorzystywać siły w pełni. Współczuję moim ewentualnym uległym. - Kompletnie nie widział się w roli dominanta. A nawet jeśli miałby okazję się nim stać, na pewno różniłby się od tego, czego zdążył już nauczyć go Szakal, czy nawet nieznajomy, który... w końcu przestał być nieznajomym. Alex poczuł dziwną ulgę, słysząc imię i czując uścisk dłoni. Wyszczerzył się w odpowiedzi i potrząsnął ręką towarzysza, a potem szeroko otworzył oczy w zdziwieniu. Właśnie został... pocałowany w rękę. Zamrugał skonfundowany. Bezczelny uśmiech i mrukliwy, sugestywny ton mężczyzny na szczęście szybko zmył jego zdziwienie i wywołał w zmęczonym ciele bruneta przyjemne ciepło. David będąc panem, był zjawiskowy i doskonały, ale wychodząc z roli, wcale nie stał się mniej pociągający, choć... chyba był nieco dziwny. Mimo to Alex poczuł, że nie miał by nic przeciwko, gdyby zdarzyło się im wyskoczyć na kilka piw, a nawet skończyć razem w sypialni na kompletnie innych zasadach niż dzisiejsze. - Jesteś cholernie gorący i dobrze o tym wiesz. Połowa gości przychodzi tu jedynie dla ciebie. Nie puszczając dłoni mężczyzny, uśmiechnął się sugestywnie i lekko przyciągnął go do siebie, sięgając ustami jego warg. Pocałował go kolejny raz, a za każdym razem coraz naturalniej czuł się z dotykiem jego ust. To było dziwne, ale zarazem całkiem przyjemne uczucie. Białowłosy wreszcie przestawał być obcy, jednak Alex nie mógł długo cieszyć się nową znajomością. Pukanie do drzwi w końcu zmusiło ich obu do powrotu do rzeczywistości. Alex szybko naciągnął na biodra porzucone jakiś czas temu spodnie. Nieświadomie marszcząc brwi, przyglądał się jak David zakłada na siebie kolejne warstwy ubrania, łącznie z koszulą pozbawioną połowy guzików. Pukanie rozległo się raz jeszcze i tym razem Alex wyczuł w nim zniecierpliwienie. Odruchowo ruszył więc do drzwi, ale białowłosy go ubiegł. Drzwi stanęły otworem, a supeł w żołądku ciemnowłosego stał się jeszcze ciaśniejszy niż chwilę wcześniej. Seth nie miał na sobie maski. Nie miał też marynarki, a rękawy jego koszuli zawinięte były niemal do łokci. Alex wiedział dlaczego. Szakal nie próżnował. Najwyraźniej świetnie bawił się bez swojego Szczeniaka. Nigdy szczególnie mu to nie przeszkadzało, zdarzało się przecież, że zabawiali się w kilka osób ku uciesze Setha, ale teraz... świadomość, że kuzyn bawił się po tym jak zostawił go z kimś zupełnie obcym, bardzo go zabolała. Nie ruszył się z miejsca, nie zdając sobie sprawy, że twarz wykrzywia mu niechęć. Szakal natomiast spojrzał na białowłosego, pobieżnie lustrując jego sylwetkę, by na koniec spojrzeć mu w oczy i uśmiechnąć się delikatnie, ledwie kącikami ust. Splótł dłonie za plecami przybierając pozę zarazem pełną dostojeństwa i niewymuszonej nonszalancji. - Wybacz wcześniejsze wtargnięcie - odezwał się, obłudnie łagodnym głosem. - Wynikało z obawy o mojego podopiecznego. - Przeniósł wzrok na Alexa, ale wyraz jego twarzy nie zmienił się nawet odrobinę. - Widzę jednak, że niepotrzebnie. Co za ulga. Seth grał. Alex znał go zbyt dobrze, by nie dostrzec zakamuflowanej irytacji. I dobrze mu tak. Pomyślał w pierwszej chwili. Sam doprowadził do tej sytuacji, niech więc wypije piwo, którego nawarzył. Alex nie miał zamiaru dawać mu nawet odrobiny satysfakcji. Nie pokaże mu nic, co mogłoby sugerować, że został ukarany, i że przyjął tę karę tak jak należało. - Może gdybyś lepiej sprawdził człowieka, któremu mnie oddałeś, byłbyś spokojniejszy - syknął, uśmiechając się złośliwie. Oblicze Setha przesłonił cień troski. - Może - przyznał, bez mrugnięcia okiem. - Ale słyszałem, że bawiłeś się świetnie, więc to już nie ma znaczenia. Alex spiął się, jego usta wykrzywiła nagła frustracja. Teraz nie miało to znaczenia? Więc po co było to wszystko? - Chodź do mnie. - Seth wyciągnął dłoń w jego stronę i pierwszy raz od dawna Alex zobaczył w jego obliczu coś więcej prócz wystudiowanego chłodu, zobaczył... czułość. Cała złość uszła z niego niemal od razu. W tamtej chwili nie zdawał sobie sprawy, że kolejny raz został zamanipulowany. Liczyło się jedynie to, że Seth... żałował swojej decyzji. Musiał jej żałować, skoro zachowywał się w taki sposób. Alex nie widział innego wytłumaczenia. Wywrócił oczami, uśmiechając się krzywo. Podszedł, a Seth objął go ramieniem i pocałował go w skroń, jakby była to rzecz najzwyklejsza w świecie. I właściwie... była. Kilka lat temu, była bardzo zwyczajna. Teraz natomiast była echem dawnej relacji. Brunet miał podejrzenia dlaczego Seth zachowywał się tak a nie inaczej i musiał przyznać, że bawiło go to i trochę rozczulało. Czuł nawet odrobinę satysfakcji, bo wydawało mu się, że niezamierzenie wywołał w swoim kuzynie zazdrość. - Dziękuję ci, że zechciałeś się nim zająć. Mam nadzieję, że nie sprawił ci zbyt wielu kłopotów - Szakal zwrócił się do Davida, zupełnie tak, jakby wcześniej oddał mu pod opiekę małe dziecko, a nie dorosłego faceta w formie seks-zabawki. Co śmieszniejsze, Alex przy nim zachowywał się właśnie tak, jakby kompletnie naturalne było to podejście, jakby prócz tego, że w łóżku Szakal był mu panem, to poza nim, był przede wszystkim opiekunem, któremu bezgranicznie ufał. - Szczeniak potrafi być... nieobliczalny. Alex zadrżał, czując nagle dotyk placów przesuwających się po jego szyi, po wrażliwej, poranionej skórze, którą tak chętnie poznaczył dla Davida. Usłyszał "och", tuż obok swojego ucha, wyrażające sztuczne zaskoczenie i złośliwe rozbawienie. Seth podsunął mu nadgarstek pod usta. - Ugryź. - Co? Co ty... Po co? - Ugryź, nie wziąłem ostrza. Przez chwilę mierzli się spojrzeniami. Alex zerknął w stronę Davida, ale Seth chwycił go za brodę, zmuszając, by odwrócił wzrok i patrzył jedynie na niego. Uśmiechnął się ujmująco, sprawiając, że serce bruneta zabiło mocniej. Poczuł się idiotycznie, bo zdał sobie sprawę z tego, co zamierzał zrobić Szakal. Przecież to była jakaś chora sytuacja, żenująca bardziej niż pełzanie na kolanach do obcego faceta. - Weź przestań. Możesz to zrobić w domu... - mruknął, próbując wyswobodzić się z objęcia kuzyna, ale wtedy ten uniósł dłoń do swoich ust i z wprawą, od której Alex zawsze dostawał ciarek, chwycił zębami skórę i szarpnął. Szkarłat wielkimi kroplami spłynął po jasnej skórze i począł skapywać na ziemię. I nim Alex zdążył porządnie zaprotestować, Długie palce Setha wyrysowały czerwienią symbol na dłoni przyciśniętej do jego karku. Brunet poczuł charakterystyczne mrowienie i ciepło zalewające mu gardło i rozpływające się po skórze. Ślady po linach, a nawet ból gardła zniknęły zupełnie. Alex spuścił wzrok, wzdychając ciężko, świadomie unikając spojrzenia Davida. Co za beznadziejna, kompletnie niepotrzebna manifestacja. Nie wiedział jak powinien do tego podejść. Od bardzo dawna nie otrzymał od Setha takiego rodzaju uwagi. Był oszołomiony widokiem łagodności na jego twarzy. Zaczynał przecież sądzić, że to niemożliwe, by zobaczył go takim raz jeszcze. I tylko dlatego zamiast na warczeć na niego, że zachowuje się idiotycznie, mruknął zażenowany: - Nie musiałeś. Dzięki. Seth nie odpowiedział. Zaleczył swoją ranę, a potem jak gdyby nigdy nic, przeszedł przez pokój, sięgając po jedną z wilgotnych chusteczek, którą zaczął ścierać pozostałą krew. A Alex stał jak idiota. Na chwile przycisnął dłoń do czoła i pokręcił głową. Gdy złapał spojrzenie Davida, uśmiechnął się do niego kwaśno i bezgłośnie powiedział "przepraszam". |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sro Maj 02, 2018 1:12 am | |
| Skoro się o niego martwiłeś, to czemu w ogóle mi go dałeś? - pomyślał ze złością mag, opuszczając dłonie i wsadzając je do kieszeni spodni, tłumiąc pierwsze słowa, bezmyślne i nierozsądne, które tylko mogłyby pogorszyć już i tak fatalną sytuację. Zmusił usta do uśmiechu, wzruszając lekko ramionami. - Nie, to ty wybacz moje zachowanie. Nie spodziewałem się, że skończysz tak szybko swoją sesję, dałem się zaskoczyć - powiedział lekkim, uprzejmym ale nieprzesadnie przymilnym tonem. Zmusił się do niego tylko dzięki szkoleniu, ciągłemu przypominaniu sobie, że misja jest najważniejsza i że to dla wyższej sprawy się tak poświęca. Nie cierpiał Szakala niemal za bardzo, by zmusić się do takiej nonszalancji - na szczęście tylko niemal. To, że miał do niego osobisty szacunek, było dużym błędem, na który nie powinien był sobie pozwolić. Wiedział, że kreacja dominanta, tak podobnego do niego, była ryzykowna - podobnie jak potraktowanie Alexa jako swojego, zapewnienie mu najlepszych doznań i zaspokojenie przy tym własnych potrzeb - a jednak zdecydował się na nią, świadomie podejmując ryzyko. Nie mógł nagle wszystkiego zepsuć, tylko dlatego, że za bardzo się do kogoś przywiązał. Po pierwsze, nie miał do tego prawa. Po drugie, dostając się do sekty Setha, mógł go zniszczyć znacznie skuteczniej, uwalniając przy tym nie tylko wdzięcznego suba, ale też tych wszystkich niewinnych magicznych, którzy mogli skończyć martwi. To była czysta matematyka - jedno życie versus setki. A przecież... Szczeniak wcale nie chciał wolności od swojego Pana. Było to widać w jego ruchach i spojrzeniach, chociaż niekoniecznie słychać w jego głosie. Pyskował, ale czuł więź. To nie było coś, co można było przerwać tak łatwo, bez właściwej decyzji ze strony Szczeniaka. Niezależnie od tego, jak bardzo David czuł wobec niego obowiązek zapewnienia ochrony i bezpieczeństwa, nie mógł nic zrobić. Musiał skupić się na swojej misji. - Byłbym nic niewarty, gdyby sprawił mi kłopoty - odparł, machając lekko dłonią w geście niefrasobliwego rozbawienia. - Ale sprawił się bardzo dobrze. Wspaniały uległy - dodał, kiwając głową w geście uznania - zarówno dla Szczeniaka, jak i dla jego Pana, który go tak dobrze wychował. Mówił to z tą samą lekkością i obojętnością, co Seth, rozprawiając o dorosłym, myślącym mężczyźnie tak, jakby chwalił świetnie jeżdżący i zadbany samochód. Z jednej strony nie chciał robić przystojnemu, bardzo seksownemu i posłusznemu mężczyźnie problemów, a z drugiej... nie chciał wyjść na niekompetentnego w sytuacji, w której był znacznie lepszym Panem, niż ten chuj w nienagannym stroju. A z trzeciej, no cóż, to faktycznie były bardzo udane chwile, nawet pomimo początkowych problemów, związanych z niechęcią Alexa do chwilowej zmiany "właściciela". Co należało podkreślić, Seth był zazdrosny. Może niekoniecznie w ten prosty, ludzki sposób, o drugą, bliską mu istotę, ale... był. Zarówno jego spojrzenie, jak i zachowanie, zdradzało nagłą utratę kontroli nad sytuacją, pewnego rodzaju niechęć do manifestacji tego, iż oddał swojego uległego, a ten nosił na sobie ślady innego doma. To sprawiło Davidowi przewrotną satysfakcję, nawet pomimo tego, iż jego dominująca część protestowała na myśl o zniszczeniu tych wszystkich śladów, które czyniły uległego jego własnym. Irracjonalna, głupia myśl, na którą - znów - nie mógł sobie pozwolić w ich sytuacji. Wzdrygnął się niedostrzegalnie, obserwując metodyczne poczynania maga, które zakończyły się uleczeniem wszystkich śladów, które na ciele uległego pozostawił barman. Tamtych ran na ramionach nie mogłeś mu zasklepić, ale widząc głupie otarcia po sznurach od razu pobiegłeś - pomyślał z przekąsem, zakładając ręce na piersi, odprowadzając Szakala spojrzeniem, nadal nie ruszając się ze swojego miejsca, pozornie obojętny wobec wszystkich poczynań gości. Posłał Szczeniakowi uspokajający uśmiech, zapewniając, że nic się nie stało. Wszystko było właściwe, na swoim miejscu, a on rozumiał sytuację, w jakiej znalazł się młodszy mężczyzna. Akceptował pozornie nierozsądne zachowanie jego Pana, nie mając żadnych pretensji do uległego, który przecież wspaniale się spisał. - Gdybym jeszcze mógł się do czegoś przydać, niekoniecznie w taki sam sposób... wiesz, gdzie mnie znaleźć. - Skinął lekko głową do Szakala, zwracając się bezpośrednio do niego, pozwalając sobie na luźny, spokojny uśmiech. Dokładnie taki, jakim powinien cechować się dom. Nie sprzedawał się, nie płaszczył, a wyłącznie oferował, jak dom domowi, polecając na przyszłość, by o nim pamiętać. Nie był pewien, czy taka przynęta zadziała, czy Seth nie przekreślił go po wyrzuceniu za drzwi, ale musiał spróbować. Musiał być pewien, że zrobił wszystko, co w jego mocy, by dotrzeć do mężczyzny tym sposobem. A jeśli mu się nie udało... cóż, nie pozostało mu nic innego, jak próbować dalej dotrzeć do jego zaufanych kręgów przez swój barmański czar.
Od tamtej nieszczęsnej chwili zapomnienia minęło dokładnie trzynaście nocy - David o tym wiedział, bo liczył każdy kolejny dzień, który spędzał przykrywką. Każdą kolejną dobę, która nie prowadziła go ani o krok do przodu. To, ile razy chciał skontaktować się ze swoim zespołem i powiedzieć, że powinni go wycofać, bo w ten sposób jedynie tracą czas - i środki - było tak dużą liczbą, iż napawała go wyłącznie niechęcią do siebie. Nie lubił się wycofywać. Był przekonany o tym, że jego misja była słuszna i że cierpliwość w końcu musiała zostać wynagrodzona. Owszem, był stosunkowo młody, nie miał wielkiego doświadczenia, ale nadrabiał to świetnym przygotowaniem, oddaniem sprawie i zapałem, prawda? Czemu więc nagle zwątpił w sens swojej obecności w Alcatrazie i chciał się ze wszystkiego wycofać? Tyle miesięcy oddał bez słowa skargi i wreszcie dotarło do niego, że jednak nie był takim człowiekiem, za jakiego się miał? Żałosne. Nawet zabawianie klientów i serwowanie kolejnych, wymyślnych drinków, przestało sprawiać mu taką frajdę, jak na początku. Miał wrażenie, jakby świetnie się bawił, marnując jednocześnie wszystkie te okazje, w których mógłby kogoś uratować. Dla których poszedł do służb w pierwszej kolejności, a zamiast robić rzeczy ważne, korzystać ze swojej magii, zajęty był tworzeniem kolorowych, alkoholowych napojów z dodatkami w postaci wisienek albo cytrusów. Zaprawdę żałosne. Chwila przerwy była mu na rękę - dziewczyny dobrze sobie radziły w obsługiwaniu tej niewielkiej ilości klientów, jaka o tak wczesnej porze dotarła do klubu, a on potrzebował odnaleźć w sobie trochę tej radości i czaru, którymi zwykle podbijał serca, jak wspominał Alex, połowy gości. Zamiast się nad sobą użalać, potrzebował kolejnej zmiany taktyki, skoro dominacja ani koktajle nie spełniły swojej roli. Potrzebował nowych pomysłów. Być może faktycznie dobrym rozwiązaniem byłoby nawiązanie kontaktu z częścią ich wydziału, zrobienie burzy mózgów i stworzenie nowej strategii dotarcia do Szakala? Nie mieli w końcu wieczności, każdy kolejny dzień zwłoki wiązał się z ryzykiem odnalezienia kolejnych martwych ciał, z kolejnym nieświadomym magicznym, którego słabość została wykorzystana. Jaki był z niego policjant, jeśli nie potrafił poradzić sobie ze swoim pierwszym zadaniem? I wtedy, przy ladzie, dostrzegł znajomą sylwetkę. Tak, nie było możliwości pomyłki - spędził zbyt dużo czasu badając to konkretne ciało, by go nie poznać. Ruszył natychmiast w jego kierunku, odkładając niedopitą kawę i lekko klepnął Ann po ramieniu. - Ja się panem zajmę. Zrób sobie przerwę - rzucił, uśmiechając się do dziewczyny pięknie, wykorzystując bezczelnie jej słabość na własnym punkcie, odwracając jej uwagę od klienta. Puścił do stojącego przed nim mężczyzny oko, opierając się łokciami o ladę, figlarnie zmniejszając pomiędzy nimi dystans. - Witam, witam. Co też sobie pan zażyczy? - spytał, kończąc wreszcie przechylanie się i pozwalając zadziałać naturalnemu urokowi - i starannie dobranemu, błyszczącemu w świetle strojowi, ułożonej fryzurze oraz delikatnemu, tak tak, makijażowi. Oddawał się tej pracy w całości, nikt nie mógł mu zarzucić braku zaangażowania, nawet koleżanki w przykrótkich spódniczkach. Gdyby mógł - zapewne by i taką nosił. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pon Maj 14, 2018 1:40 am | |
| Słysząc usprawiedliwienie, Szakal uśmiechnął się oszczędnie, ledwie kącikami ust. - Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Nie ma się czym przejmować - odparł gładko z nie mniejszą uprzejmością. Nie skomentował wypowiedzi Davida na temat wartości, ale lekko kiwnął głową i pogładził Alexa po karku w odpowiedzi na komplement, tym samym dając niemy wyraz zadowolenia, oraz, zupełnie odruchowo, nagradzając Szczeniaka. Potem skupił się na leczeniu ran i wycieraniu dłoni, więc gdy usłyszał ostatnie zdanie dominanta, wrzucał chusteczkę do kosza. Ponownie przemierzył pokój i dopiero kiedy objął Alexa ramieniem, spojrzał na Davida. Wzrok Szakala było pełen łagodnego dystansu, a na wąskich ustach wciąż błąkał się delikatny uśmiech. - To bardzo uprzejme z twojej strony, dziękuję. - Leciutko pochylił głowę, a potem przeniósł spojrzenie na zażenowanego Alexa. - Podziękuj Davidowi za opiekę. Słysząc subtelny rozkaz, brunet drgnął i skrzywił się, ale gdy tylko zerknął na twarz Szakala, nie dostrzegł na niej znajomego chłodu dominanta, był raczej... kuzynem, który przypominał mu o dobrych manierach. Alex odchrząknął i uśmiechając się ironicznie, skrzyżował spojrzenie z białowłosym. - Dziękuję, że tak doskonale się mną zaopiekowałeś. - Jego uśmiech poszerzył się do jawnie sugestywnego. - Pięknie. - Szakal roztrzepał mu włosy w geście pochwały, a potem zwrócił się do Davida. - Jesteśmy w kontakcie. Gdybyś czegoś potrzebował, nie wahaj się prosić. Jestem ci winny przysługę. - Nieznacznym pociągnięciem dał znać Alexowi, że wychodzą. Brunet podążył za Szakalem, rzucając na odchodnym, całkiem pozytywnie "na razie!".
Alex był idiotą. Naiwnym durniem, który sądził, że przejaw czułości w obecności Davida był czyś stałym, że był powrotem do przeszłości, porzuceniem wszystkich niepisanych zasad, na które godził się przez te lata. Niestety, Szakal grał doskonale, z łatwością manipulując nie tylko masami, ale i uczuciami osoby, która powinna być mu najbliższą. To, co stało się po powrocie do domu, dotknęło Alexa do żywego, zupełnie rozdrapując starą ranę. Seth go odrzucił, zrobił dokładnie to, co na początku ich związku. Odmówił mu nie tylko ciepła, ale bliskości nawet w tej najbardziej akceptowalnej dotychczas formie. I nawet, kiedy mężczyzna padł przed nim na kolana, szczerze błagając, Szakal był niewzruszony, siejąc spustoszenie w i tak rozchwianym umyśle Alexa. Brunet nie wiedział co zrobił źle, bo kuzyn nie chciał mu tego powiedzieć. Milczał. Nie odezwał się nawet wtedy, gdy Alex przeklinał go i uderzył. Milczał, gdy wychodził, trzaskając drzwiami.
Wrócił na stare śmieci po ponad tygodniowej nieobecności i nie prezentował się najlepiej. Knykcie dłoni, które oparł o blat baru, nosiły ślady świeżych otarć, podobnie jak linia żuchwy, jakby przejechał jej bokiem po asfalcie. Miał rozciętą wargę i opatrunek na brwi. Przygładzone niedbale, ciemne włosy były pozbawione blasku, a skóra miała niezdrowy, ziemisty odcień. Gdy David nachylił się do niego, to w zestawieniu prezentowali sobą agresywny kontrast. Alex spojrzał na niego spod krzaczastych brwi i uśmiechnął się krzywo. Znajomy barman wyglądał zupełnie inaczej na tle rozświetlonego regału zastawionego alkoholem, jak kompletnie inny człowiek. Spoglądając w jego oczy, rozpalone teraz iskrami rozbawienia, machinalnie w jego pamięci pojawił się obraz tych samych oczu, pociemniałych z żądzy i... zmierzwionych włosów, rozerwanej koszuli, opuchniętych od pocałunku warg... Z rozbawionym westchnieniem rezygnacji opuścił głowę i lekko nią pokręcił. Dziesięć dni bez pieprzenia i już nie mógł powstrzymać mknących ku aluzji myśli. Zresztą, kogo on oszukiwał. Myślał o seksie, tak zwyczajnie i po ludzku. Ale przecież nie przylazł do klubu żeby ślinić się do barmana, choć był cholernie apetyczny nawet w swoim schludnym, barmańskim wdzianku. Alex przylazł tu przed powrotem do domu mając zamiar wypić kilka piw dla kurażu. A wszystko dlatego, że nie chciał konfrontować się z Szakalem na trzeźwo. Wiedział bowiem jak to się skończy. Czuł się paskudnie, wracając. Brzydził się sobą, swoim przywiązaniem, tęsknotą, której nie potrafił zagłuszyć. Ale przecież nie pozostawało mu nic innego. Był pokonany. Mogli się kłócić, mogli dawać sobie po pyskach, a on i tak wracał na kolanach... niemal dosłownie. I tak przyprowadzał mu nowe ofiary, i tak babrał się w jego bagnie, bez względu na to, jakim chujem Seth się okazywał. Alex był idiotą i... godził się z tym. - Piwo - odparł, sięgając do kieszeni i kładąc na blacie banknot. - Chyba, że masz w ofercie inne usługi. - Mrugnął do niego, siląc się na wesołość, ale był w jego twarzy jakiś cień, który krył się i w szelmowskim uśmiechu i czujnym spojrzeniu. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Wto Cze 05, 2018 11:31 pm | |
| David dopiero w chwili, gdy przechylił się w stronę swojego klienta, zauważył jego stan. Pierwszą reakcją na ten widok było zwykłe, ludzkie zdumienie - zaś następną, irracjonalna złość. Mężczyzna nie miał oczywiście pojęcia, co spowodowało wszystkie te obrażenia i czy w jakikolwiek sposób przyczynił się do nich Szakal - ale odruchowo obarczył winą właśnie doma przystojnego bruneta. Nie dlatego, że miał ku temu jakieś racjonalne przyczyny - chociaż fakt faktem, iż ten konkretny mężczyzna nie stronił od przemocy i młody policjant wiedział o tym aż za dobrze - ale dlatego, że w jego opinii niezadbany uległy był dowodem na beznadziejną opiekę dominującego. Taki pan nie zasługiwał na swojego podopiecznego. Takie było zdanie barmana. Nie mógł się nim oczywiście podzielić z siedzącym naprzeciwko i uśmiechającym się do niego czarująco mężczyzną. Zamiast tego wyciągnął dłoń i ułożył ją na ręce należącej do Szczeniaka, jednocześnie przekrzywiając kokieteryjnie głowę, gładząc delikatnie podrażnioną skórę i patrząc na niego długo spod rzęs. Puścił do niego oko. - To zależy, o co dobrego pytasz, ślicznotko - wręcz zamruczał, oblizując powoli usta. - Może jednak byłbyś zainteresowany czymś bardziej kolorowym i słodszym? - spytał wesoło. - Albo odrobiną magii, by pozbawić tę piękną twarz niepotrzebnych ran? - dodał ciszej, przechylając się jeszcze bardziej w stronę mężczyzny, tak by tym razem usłyszał go na pewno wyłącznie on. Nie chodziło nawet o to, że mówił coś szczególnie pikantnego lub niebezpiecznego - po prostu nie lubił chwalić się swoimi zdolnościami. Szkolenia magiczne były drogie, długotrwałe i wyłącznie dla wybranych. Gdyby zasugerował, że posiada takie zdolności, niewątpliwie nie tylko musiałby się nimi podzielić, ale też opowiedzieć trochę więcej o sobie - a tego robić nie zamierzał. To zaburzyłoby odrobinę spójność jego postaci, wykreowanej wyłącznie na użytek śledztwa. Barman Brown miał być flirciarzem, czasami nierozgarniętym, często oszałamiającym, nigdy nadmiernie głębokim. Prostota, szczerość i kokieteria były kluczem do sukcesu. Nie magia krwi. Nie mógł jednak całkowicie zignorować obrażeń mężczyzny, ani tym bardziej dziwnej aury, która go otaczała. Na pozór wszystko było tak, jak być powinno, ale dom... cóż, nie byłby domem, gdyby nie zauważał niektórych bardziej subtelnych oznak, świadczących o złym samopoczuciu uległego. Wprawdzie nie był w tym momencie w tej roli, ale wciąż czuł delikatną presję w kierunku zaopiekowania się podopiecznym. Kimś, kto przez chwilę był w jego łóżku, zdany wyłącznie na jego dobrą wolę, kto potrzebował całkowitej kontroli i bezpieczeństwa. David chciał mu je znów zapewnić, nawet jeśli nie należało to do jego obowiązków, ani może nie był to najwłaściwszy czas i miejsce na tego rodzaju zachowania. Oderwał wreszcie palce od dłoni towarzysza, obrócił się na pięcie i przygotował mu napitek, podsuwając po blacie i mrugając. - Na koszt firmy - zapewnił, ani myśląc przyjąć opłatę. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sro Cze 06, 2018 1:08 am | |
| Nie cofnął ręki, kiedy została przykryta dłonią Davida, ale ten dotyk ciążył mu niezmiernie. Ciepło sprawiało, że miał beznadziejnie naiwną i żenującą ochotę, po prostu spleść ze sobą ich palce. Był zmęczony i rozżalony, więc po ludzku potrzebował odrobiny ciepła, choć nie przyznawał się do tego nawet przed sobą. I właśnie dlatego, że nie chciał się przyznać, spiął się pod wpływem dotyku, nie wykonując żadnego ruchu. Skrzyżowali spojrzenia i uśmiech Alexa zgasł zupełnie. Zastąpiło go zmęczenie i dziwna, nie pasująca do niego powaga, mówiąca zdecydowanie więcej niż jakiekolwiek słowa. Alex miał za sobą kilka naprawdę kiepskich dni, a choć nie mówił tego głośno, musiał czuć się paskudnie. Wytrzymał powłóczyste spojrzenie barmana niemal z obojętnością, ale gdy ten się odezwał, drgnął, zaskoczony uczuciem jakie wywołał w nim mruczący ton i wymówione nim jedno słowo "ślicznotka". Zmrużył oczy, nieświadomie rozchylają wargi, by wypuścić spomiędzy nich głębsze westchnienie. Był pewien, że David zrobił to specjalnie i z rozmysłem, a co najgorsze i najwspanialsze zarazem, Alex dał się na to złapać. Jego ciało zareagowało samo, bez udziału logiki. Najzwyczajniej w świecie w tę jedną noc, białowłosy sprawił, że Alex pamiętał. Pamiętał bardzo dobrze i wystarczyło jedno słowo, jedna komenda, by... był jego. Nie mógł oderwać wzroku od wilgotnych, przed chwilą oblizanych sugestywnie ust. Pamiętał ich smak. Świadomość, że znów mógłby go poczuć sprawiła, że na chwilę zapomniał po co właściwie tu przyszedł. Istniały tylko błękitne oczy, błyszczące od śliny usta i subtelny, charakterystyczny dla Davida zapach... Gdy zdał sobie sprawę, że milczy zbyt długo, i że być może wszystko co czuł, odbiło się w jego twarzy, powoli rozciągnął wargi w uśmiechu. W pewien sposób... był pod wrażeniem umiejętności białowłosego. Całe życie będąc z Szakalem nie doświadczył czegoś podobnego, więc z jednej strony niepokoiła go ta nowość, ale z drugiej... szalenie podniecała. Jakim cudem dał mu nad sobą aż tak wielką władzę? Kiedy to się stało? Nie miał pojęcia. David po prostu zakorzenił się w jego umyśle na poziomie podświadomości. Alex zadrżał wyraźnie, kiedy białowłosy nachylił się, by szepnąć mu propozycję nieodpowiednią dla postronnych uszu. Nim jednak zdążył się cofnąć i uciec w przygotowywanie drinka, brunet mu odpowiedział: - Przyznaj się, że na ich miejscu chciałbyś zrobić kilka nowych, zadanych twoją ręką... - szeptem ogrzał jego policzek, niemal muskając go ustami. Jednak jego głos nie miał w sobie sugestywnej, zadziornej nuty. Był niemal kpiący, jakby brunet chciał okazać niezadowolenie z faktu manipulacji, której był świadom, choć przecież wcale nie był niezadowolony, a raczej jedynie odrobinę skołowany. Gdy został pozostawiony samemu sobie, poprawił się na krześle i spojrzał za siebie, na wejście do baru. Wyglądał jakby spodziewał się kogoś, co w pewnym sensie było prawdą. Był niemal pewny, że jeden z ludzi Szakala podejście do niego, jak tylko go zauważy. Alex wiedział, że kuzyn go szukał, doszły go szczątkowe informacje, ale nie miał zamiaru wychodzić mu na przeciw. A przynajmniej nie miał zamiaru robić tego wtedy... Odwrócił się, słysząc głos Davida. Kiwnął do niego głową w ramach podziękowania, nie komentując faktu, że nie musiał płacić. Objął palcami chłodne szkło podsuniętej szklanki i upił kilka porządnych łyków piwa, zdając się ignorować barmana, choć był świadom jego obecności i spojrzenia bardziej niż kiedykolwiek. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sro Cze 06, 2018 10:20 pm | |
| Ślicznotka zareagowała. Dostrzeżenie tej instynktownej, całkowicie podświadomej reakcji nie wymagało wiele - a dom był cholernie spostrzegawczy. Ucieszyło go tak słodkie potwierdzenie, że uległy wciąż był pod jego urokiem. Tylko troszkę, odrobinkę, a jednak intensywne, gorące spojrzenie i rozchylone zapraszająco wargi mówiły więcej, niż cokolwiek, co powiedziałby na głos. Mógł próbować zaprzeczyć, ukryć swoją reakcję, ale było już na to za późno. David ją zauważył, odnotował i w niemy sposób pochwalił, przesuwając lekko palcami po obtartych kłykciach towarzysza. Delikatna dawka bólu, która miała za zadanie przypomnieć jeszcze dosadniej i bardziej namacalnie, jak dobrze im było tamtej nocy... Jak ból mieszał się z rozkoszą, a Alex nie tylko dał się temu ponieść, ale też z dziką radością wypełnił wszystkie polecenia, przyjmując obrażenia z chętnymi, uległymi jękami na ustach. Dał się oznaczyć bez żadnego protestu - co więcej, sam miał całkiem spory wkład w tworzeniu na swojej skórze śladów, których niedługo potem pozbawił go Szakal. Szakal. Ta myśl wyrwała na chwilę barmana z przyjemnego, luźnego flirtu. Obawiał się wręcz, że zmiana humoru będzie widoczna na jego twarzy, dlatego przystąpił do przygotowywania alkoholu dla ciemnowłosego mężczyzny, w myślach ganiąc się. Za co? Za wszystko. Swoją głupotę, naiwność, chwilę zapomnienia i oderwanie od rzeczywistości. Tkwiąc w oderwaniu od swojego policyjnego otoczenia czasami dawał się opanować złudzeniu, że... że żył w prawdziwym świecie. Był tylko człowiekiem, któremu też zdarzało się pragnąć prawdziwych uczuć i emocji, a nie tylko je odgrywać. Przywykł do swojej roli czarusia i bawił się w niej tak dobrze, że zdarzało mu się pragnąć, by w niej pozostać już na zawsze. Udawać, że tamto życie, związane z policją, z misjami, z torturami, nie istniało. Poświęcił tyle czasu, by się w nim znaleźć i nagle, gdy posmakował innego... zdarzało mu się wcale nie chcieć go opuszczać. Tak jak w tym momencie. Ale niezależnie od tego, jak bardzo nie chciał myśleć o Szakalu, Szakal wciąż był obecny w jego myślach. Alex był z nim związany, a David nie mógł tego zignorować. Jak wiele ten piękny uległy wiedział o życiu swojego "pana"? Jak bardzo w nim uczestniczył? Czy on też robił rzeczy kompletnie niewybaczalne? Nie, nie mógł, ponieważ nie znał magii. Nagle Brown mógł znów normalnie oddychać. Nawet nie zorientował się, kiedy jego pierś ścisnęła się bólem i obawą, ale zauważył moment, w którym wreszcie się rozluźniła. Znów mógł się uśmiechać, znów mógł patrzeć na Szczeniaka bez niepokoju. Puścił do mężczyzny oko, zaraz potem unosząc brew wysoko, widząc tak ewidentne i desperackie próby uniknięcia patrzenia w jego stronę. Co jak co, ale Alex nie był ani płochliwy ani nieśmiały, więc jego reakcja musiała wynikać z jakiejś konkretnej przyczyny. Dom powiódł spojrzeniem po pomieszczeniu, szukając wzrokiem czegoś, co mogłoby mężczyznę zaniepokoić. Zapewne czegoś, co było związane z nim. Gdy jednak niczego - ani nikogo - znaczącego nie dostrzegł, doszedł do wniosku, że problem musiał tkwić w czymś innym. Oparł się łokciami o blat, przechylając znów w stronę mężczyzny, owiewając go swoim zapachem i przysłaniając znacznie pole widzenia. Uśmiechnął się figlarnie. - Ślicznotko, oznakować można na wiele sposobów, nie tylko takimi szpecącymi szramami. - Wzruszył delikatnie ramionami. - W mojej opinii byłoby ci całkiem ślicznie w błękitnej wstążce na szyi. - Zaśmiał się cicho, wyciągając rękę i chwytając delikatnie towarzysza za szczękę, bez większej natarczywości zmuszając go do pokazania rany. Zacmokał z niezadowoleniem. - Może jednak chciałbyś skorzystać z mojej oferty? - spytał dźwięcznie. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Cze 07, 2018 1:18 pm | |
| Niestety nie mógł ignorować Davida. Nie dało się go ignorować, kiedy przechylał się przez bar, uśmiechał się i kusił. Alex powoli podniósł spojrzenie i spojrzał białowłosemu w oczy, a na twarz wypłynął mu leniwy uśmiech. Serce zabiło mu szybciej, kiedy próbował znieść siłę jego spojrzenia, ale nie wycofał się. Nie zrobił tego nawet wtedy, kiedy po plecach przebiegł mu kolejny ciepły dreszcz wywołany słowami Davida. Cholera. Dałby mu się oznakować. Jak boga kochał. Wstążką, obrożą, blizną... czymkolwiek. Zamiast jednak patrzeć na białowłosego maślanym wzrokiem, uśmiechnął się w znajomy, prowokacyjny sposób. - Wyglądałbym pedalsko - odparł i po chwili cofnął głowę, uciekając od palców. - Blizny bardziej mi pasują. Albo skóra lub sznur - zamruczał, nagle nachylając się do barmana tak, że przez chwilę mogło się zdawać, że chce go pocałować, ale spomiędzy warg bruneta uciekły jedynie okraszone złośliwością słowa: - Ja mam imię, David. I lubię go używać poza sypialnią. - Cofnął się, uśmiechając szeroko, jak gdyby nigdy nic. - Albo salą tortur. - Mrugnął do niego wesoło i przez chwilę wydawał się pozbawiony trosk. W rzeczywistości jednak, tak naprawdę dusił w sobie chęć zerknięcia do tyłu. - Co mi właściwie proponujesz? - Nawiązał do oferty mężczyzny. - Mam ci obciągnąć na zapleczu w ramach zapłaty za piwo i leczenie? - Wyszczerzył się złośliwie. - Bo za dobrze wiem, że w życiu nie ma nic za darmo. - Alexander... Drgnął na dźwięk swojego imienia, a żołądek związał mu się w supeł. Przez jedną, krótką chwilę, David mógł dostrzec przerażenie na twarzy bruneta. Stało się. Seth go znalazł, a Alex kompletnie nie czuł się przygotowany. Gorzej nawet, wszystkie słowa, które chciał powiedzieć, wszystko, co sobie wcześniej ułożył, wyparowało mu z głowy. Pustka. Wyprostował się i odwrócił przez ramię, próbując opanować lęk. Szakal nie rzucał się tak bardzo w oczy, kiedy ubrany był w dżinsy i czarną koszulkę. Strój ujmował mu lat, podobnie jak rozsypane luźno, ryże włosy. Na jego twarzy malowała się troska, ale nie wyciągnął dłoni w kierunku Alexa, trzymał je w kieszeniach spodni. Był spięty, a choć bez wątpienia odnotował z kim rozmawiał jego szczeniak, nie poświęcił nawet jednego spojrzenia drugiemu domowi. Brunet zacisnął szczęki i ostentacyjnie odwrócił się do baru, ale nie szukał spojrzeniem Davida, choć był świadom jego obecności. Wzrok wbił w szklankę z napojem. - No proszę, nie wysłałeś jednego ze swoich przydupasów żeby mnie do ciebie przyprowadzili. Co za zmiana - zadrwił, wykrzywiwszy wargi w lekceważącym uśmiechu i upił łyk piwa. W duchu przeklinał Setha i to, że tym razem pofatygował się sam. Czy to znaczyło, ze jednak mu zależało? - Nie poszedłbyś z nimi. Brunet nie odpowiedział, patrzył w blat baru wciąż uśmiechając się w pełen goryczy i pogardy sposób. - Musimy porozmawiać. - Szakal chwycił go za ramię, więc Alex obrócił się, mrużąc ze złością oczy. Kiedy patrzył mu w twarz, czuł jak pewność go opuszcza. Było coś w obliczu Setha, co zmuszało Alexa do wysłuchania go i zrozumienia. Niemal znów dał się na to złapać na ten pełen bolesnej powagi grymas, wykrzywiający mu usta. Niemal, bo w jakiś pokrętny sposób, mając świadomość, że David jest tuż obok, zyskiwał więcej samoświadomości. Jakby miał pewność, że w razie czego, zostanie poparty. Cholera. Nie powinien tak myśleć. To było nieodpowiedzialne i głupie. Naiwne i krzywdzące. Nie mógł zamienić jednego manipulatora na drugiego. A jednak... świadomość tego, że mógłby zapomnieć o wszystkim w jego ramionach, sprawiała, że miał teraz siłę, by się sprzeciwić. Miał poczucie, że... zostanie zrozumiany, nie przez Setha, a przez Davida. - Musimy? O nie, nie. Ja nic nie muszę. Już nie. Zabieraj łapę. - Strząsnął dłoń ze swojego ramienia i odwrócił wzrok, niechcący krzyżując spojrzenie z białowłosym. Roziskrzone gniewem oczy Alexa zdradzały ból. - Alex, porozmawiamy w domu. Chodź. - Szakal pociągnął go za przedramię, ale brunet wyszarpnął się niemal przewracając piwo. Oczy Setha pociemniały. - Nie rób scen. Brunet odwrócił się do niego zupełnie i syknął: - A co, boisz się, że zepsuję twój doskonały wizerunek tym, że mam cię gdzieś? - Obaj dobrze wiemy, że teraz starasz się okłamać nie mnie, a siebie. - Odpieprz się, Seth. - Alex, posłuchaj... - Ty nigdy mnie nie słuchasz, a ja mam już dość ciągłego lizania ci dupy. - Dźgnął go palcem w pierś. - To koniec, Seth. Sam do tego doprowadziłeś i w dupie mam twoje racje. - Wstał, zaciskając pięści. Nie był od Szakala wyższy, ale był postawniejszy i w tym momencie wyglądał tak, jakby w każdej chwili mógł mu przyłożyć. - Sam taplaj się w swoim gównie. Już więcej nie przyłożę do tego ręki, słyszysz? Jesteś chorym skurwysynem i żałuję każdej chwili w której myślałem, że cię kocham. Ktoś, kto nie znał Setha tak dobrze jak Alex, zapewne nie dostrzegł cienia bólu, który przemknął przez jego twarz. Brunet wyraźnie widział, że skrzywdził go swoimi słowami i przez chwilę pożałował swojego wybuchu. - To nieprawda. - Szakal odezwał się po chwili z niezmiennym spokojem i drażniącą obojętnością. - Mówisz tak tylko dlatego, że nie spełniłem twoich zachcianek. Dobrze wiesz, że nic nie zdziałasz szantażem. Dorośnij. Nie jesteś już dzieckiem. Alex prychnął i pokręcił z niedowierzaniem głową. - Nic już nie chcę zdziałać. Nic. Jestem chory od prób porozumienia się z tobą. Ja cię już nie znam, człowieku. - To nie jest dobre miejsce na takie rozmowy. Brunet doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale wiedział, że jeśli byłby z nim w domu, sam, nie miałby tyle siły. - Jebie mnie to. Po całości, rozumiesz? Możesz zapomnieć o mojej krwi i o krwi kogokolwiek. Skończyłem z tym. Skończyłem z tobą. Twarz Setha przeciął nagły grymas gniewu. - Milcz. Cios spadł na policzek Alexa nieoczekiwanie. Szakal zadał go wierzchem dłoni w sposób niezwykle upokarzający i Alex doskonale wiedział, co jego kuzyn chciał tym uzyskać, ale brunetowi determinacja rozpalała żyły. Sekundę później pięść bruneta wystrzeliła i zderzyła się z twarzą Setha sprawiając, że ten zatoczył się do tyłu, a z jego nosa momentalnie chlusnęła krew. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sob Lip 07, 2018 4:03 pm | |
| David nie kupował tej prowokacji. Jego były kochanek mógł szczekać i pyskować, ale jego ciało i tak go zdradzało. Błyszczące intensywnie spojrzenie i ucieczka od dotyku mówiły więcej, niż nawet najbardziej kwieciste zapewnienia. I tak, gdyby znaleźli się w bardziej jednoznacznej sytuacji, Alex spełniłby każde jego życzenie – nawet błękitną wstążkę, której się w tym momencie tak bardzo wypierał. Zresztą, pedalsko czy nie, Ślicznotka by wyglądał niesamowicie… uroczo w takim właśnie elemencie. Może nawet byłby cały nagi, zakryty tylko tym jednym, wąskim paskiem materiału? Tak, barman mógł sobie z łatwością wyobrazić właśnie taki obrazek i skłamałby, gdyby nie powiedział, że miał ochotę go zobaczyć w prawdziwym życiu. Zanim jednak zdążył zwerbalizować swoje fantazje, Alex powiedział coś jeszcze. Coś, co całkowicie zbiło z tropu młodego policjanta. Jasne, z jednej strony, to mógł być po prostu żart, ewentualnie sugestia prawdziwego pragnienia przystojnego uległego, ale z drugiej… Z drugiej strony, istniała realna szansa, iż Szczeniak mówił dokładnie to, co miał na myśli. Nie ma nic za darmo. Brown był bardzo daleki od oferowania jakichkolwiek swoich usług za opłatą. Niemal każdą rzecz, jaką robił w życiu, robił dlatego, że w nią wierzył. Tak, wierzył we wszystko, czego się podejmował, poczynając od wyboru własnej pracy, przez dominowanie, a kończąc na udzielaniu pomocy tym, którzy akurat tego potrzebowali. Jako barman niejednokrotnie nie tylko obdarował swojego klienta przyjaznym uchem, ale też wskazówką, czy drinkiem na własny koszt – tylko po to, by jakoś pomóc. Ze swojej pozycji nic więcej zrobić nie mógł, niż oczarować, pożartować i wesprzeć – i dokładnie na tym się skupiał przez większość swojego czasu. Rzecz jasna, przy okazji czekał na szansę, by zdobyć kontakt z Sethem. Bóg mu świadkiem, że poświęcił tyle czasu na mniej lub bardziej rozpaczliwe próby nawiązania kontaktu z przywódcą sekty, iż zyskał pewność, że zrobiłby wszystko, byle tylko posunąć sprawę do przodu. A przynajmniej tak było aż do momentu, gdy jego plany zderzyły się z brutalną rzeczywistością. Zamiast myśleć o tych wszystkich niewinnych, nieuświadomionych magicznych, skupiał całą swoją uwagę na jednym uległym, któremu pragnął za wszelką cenę pomóc. Każde kolejne słowo, gest, chwila spędzona w jego towarzystwie, sprawiała że mag coraz bardziej skupiał się na nim i chciał w jakiś sposób go wesprzeć. Pokazać, że świat wygląda inaczej, niż Alexander dotychczas go widział. To było niebezpieczne pragnienie. Takie, które mogło doprowadzić do katastrofy i upadku całej misji. David powinien bez namysłu wykorzystać słabość uległego i użyć go do swoich celów. Dojść do Setha, zdobyć wszystkie potrzebne informacje i zniszczyć całą sektę. Adam natomiast wzdrygał się na myśl o potraktowaniu niewinnego mężczyzny w tak przedmiotowy sposób. I właśnie wtedy, gdy barman zastanawiał się nad tym, jak też potraktować słowa swojego klienta i jak mu [/i]pomóc[/i] wszystko trafił przysłowiowy szlag. Nie tylko Alex nie był gotów na konfrontację, ale też i Brown. Jeszcze nie wiedział, co powinien zrobić, nie podjął żadnej sensownej decyzji, wciąż tkwił w rozkroku pomiędzy obowiązkami i własną moralnością, a na horyzoncie pojawił się Szakal, wraz ze swoją antypatyczną i władczą aparycją, ignorując barmana i zmieniając Alexandra w zdenerwowaną, szczekającą bez namysłu kulkę strachu. Tak, David to widział. Aż zrobiło mu się niedobrze. Tak nie powinna wyglądać żadna relacja, a szczególnie taka, w której obecne były elementy BDSM. Sub nie powinien czuć przerażenia na widok swojego pana, nie powinien zachowywać się jak zapędzona w kozi róg ofiara, wreszcie – nie powinien bawić się z nim w grę „odchodzę”. Decyzja uległego w takich sprawach powinna być ostateczna, ze świadomością konsekwencji z obu stron. Nawet, gdyby młodszy mężczyzna tak naprawdę nie chciał skończyć takiej relacji, jego dom miał obowiązek odpowiednio go wychować, by tego typu zabawy nie miały miejsca. Ktoś, kto zajmował się jednym uległym przez tak długi czas i wciąż do tego nie dotarł, nie zasługiwał na posiadanie żadnego podopiecznego, przynajmniej zdaniem Davida. Chcąc nie chcąc, był niemym uczestnikiem wymiany zdań pomiędzy dwójką gości baru. Słuchał kolejnych spokojnych i racjonalnych słów przywódcy sekty i tych rozpalonych gniewem, wychodzących z ust Szczeniaka. Był niczym widz na meczu, niepewny wyniku, kibicujący w duchu jednej drużynie, znajdujący się jednak w sektorze przeciwników i nie mogąc przyznać się do swoich przekonań. Rozdarty, cieszył się na każdą jedną negatywną odpowiedź Szczeniaka, dumny z jego pewności i gotowości ustania przy własnym stanowisku. Jego Ślicznotki. Nie, nie mógł tak myśleć. Nie mógł sobie pozwolić na poczucie własności, nie w tej sytuacji, nie z tym człowiekiem, niezależnie od tego, jak bardzo go kusiło. Alex do niego nie należał, a nawet gdyby bardzo chciał, i tak to nie mogło do niczego dobrego doprowadzić. David Brown tak naprawdę nie istniał i wchodzenie w jakiekolwiek miłosne relacje mogło doprowadzić tylko do katastrofy. Tak jak w tym momencie Szczeniak żałował, że w ogóle wdał się w związek z Sethem, tak policjant żałował, że zdecydował się na stworzenie postaci doma, który był zdecydowanie bliższy jego prawdziwym cechom charakteru, niż barmanowa przykrywka. Powinien był przewidzieć, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Relacja dominant-uległy zawsze była dla niego silna emocjonalnie. Wczucie się w sytuację swojego suba, wejście mu do głowy i zrobienie w niej zamieszania, a później pchnięcie w przestrzeń wypełnioną wyłącznie odczuwaniem zawsze miała wpływ też i na niego. Był nierozsądny, że pozwolił sobie chociaż na chwilę poczuć troskę i opiekuńczość wobec przystojnego Szczeniaka. To nie było właściwe i mogło storpedować całą policyjną misję. Dla osoby postronnej rozmowa Szakala z jego podopiecznym mogła wydawać się zwykłą kłótnią pomiędzy dwoma kochankami. Dla osoby znającej efekty „pracy” Setha miała ona jednak drugie dno. To, które dodawało nowych znaczeń, mówiło iż uległy był świadom czynów swojego kochanka. To, które mówiło, iż w nich uczestniczył. To, które pokazywało, jak bardzo był przez niego zmanipulowany i pogrążony w tej relacji. Brown wiedział, że w wielu sytuacjach nie potrzeba było wiele, by sprawić, iż osoba z natury dobra robiła bardzo złe rzeczy. Daleki był od oceny postępowania Alexandra – za to zapałał znacznie większą nienawiścią do jego rudowłosego kuzyna. To, że robił rzeczy niewybaczalne innym ludziom, było jednym. To, że wciągał w to kolejnych, manipulując i naginając ich postrzeganie świata do tego momentu, aż ślepo mu wierzyli, było czymś zgoła odmiennym. Znacznie gorszym w oczach Adama. Odsunął piwo Ślicznotki, by przypadkiem faktycznie go nie rozlali, a zaraz potem jego ciało aż napięło się z szoku na widok rękoczynów, do których doszło pomiędzy dwójką mężczyzn. Do tego, pierwszą myślą, jaka pojawiła się w jego głowie, była: jak śmiesz dotykać mojego uległego?! To, że Szakal dostał w twarz, było co najmniej właściwe i zasadne w oczach młodego policjanta. Dopiero pisk jego koleżanki zza lady przypomniał mu, iż bójki w klubie były – co najmniej – niemile widziane. Nie zastanawiając się więcej, ruszył w stronę przejścia, chwytając dziewczynę za ramię i ciągnąc za sobą. Złapał oszołomionego przywódcę sekty za ramię, posadził na stojącym niedaleko krześle, docisnął do jego nosa wyciągnięta z kieszeni, płócienną chusteczkę, a potem kazał koleżance ją przytrzymać i upewnić się, że wszystko z nim będzie w porządku. I zaoferować coś chłodnego na koszt firmy. - Proszę się nie przejmować, wszystkim się zajmiemy - rzucił uspokajająco do rudowłosego, przywdziewając najlepszy, firmowy uśmiech, licząc na to, że Szakal go rozpozna i uzna, iż drugi dom, jako kolega po fachu, zajmie się jego uległym i przywróci go do porządku. Potem podszedł do Alexa, złapał go za kark (zaborczy gest, z którego nie był specjalnie dumny, ale który był odruchowy i kompletnie nieprzemyślany) i pociągnął w stronę zaplecza. Akurat na tej zmianie byli z koleżanką tylko we dwójkę, więc mógł zabrać swojego byłego kochanka do tej przestrzeni, gwarantując im największą prywatność. Posadził go na krześle, stanął nad nim i spojrzał z widoczną irytacją, ale też i łatwym do dostrzeżenia zatroskaniem. - Jestem pewien, że wiesz, iż nie można się tutaj bić. To było cholernie nierozsądne - mruknął, wyciągając z kieszeni obcisłych, srebrnych spodni portfel, a z niego niewielki scyzoryk. Jednym, fachowym ruchem rozciął nim wnętrze dłoni, narysował dwoma palcami właściwe runy i przyłożył ją do szyi mężczyzny, uzdrawiając jego rany. Tym razem już nie pytał, ani nie sugerował – po prostu zadziałał, instynktownie chcąc zapewnić Alexandra, że jest w dobrych rękach. Że on akurat się nim zajmie. Że nie jest taki, jak Szakal. - I na pewno też wiesz, że nie powinieneś podnosić ręki na swojego doma. Nawet, jeśli zasłużył. Są inne sposoby rozwiązywania konfliktów - kontynuował karcenie mężczyzny, nie spuszczając z niego wzroku. Gdy skończył zaleczanie ran Alexandra, zamknął też i własną, wytarł resztki krwi kolejną, wyjętą z kieszeni spodni chustką, a potem poprawił kamizelkę i… pogładził kochanka po włosach, wzdychając ciężko. - Naprawdę, są inne sposoby… - mruknął z rezygnacją w głosie, wywracając oczami. - Już wszystko w porządku? Nic cię nie boli, może oprócz dumy? - spytał, pozwalając sobie wreszcie na wąski, żartobliwy uśmiech. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sob Lip 07, 2018 7:58 pm | |
| Dyszał, zaciskając pięści, gotowy rzucić się na Setha, przygwoździć go do ziemi i rozkwasić mu ten obojętny ryj, ale otrzeźwił go pisk kelnerki. Jak zaszczute zwierzę, powiódł zlęknionym spojrzeniem w kierunku baru, a potem rozejrzał się wokół, odruchowo, choć wcale nie chciał teraz konfrontować się z zaniepokojonymi spojrzeniami klientów. Nie chciał być w centrum uwagi. - To wszystko przez ciebie! - warknął na Szakala, broniąc się tymi słowami, jakby obawiał się kary. Rudowłosy, przyjmując pomoc Davida, wyprostował się zgodnością. - Dziękuję - odezwał się łagodnie, a kierując spojrzenie na Alexa, dodał - I przepraszam, to w całości moja wina. Mój podopieczny ma wybuchowy charakter i popełniłem błąd na chwilę o tym zapominając. - Żebyś wiedział, skurwielu - nienawistny syk wyrwał się z ust Alexa odruchowo. - Poradzę sobie, dziękuję. - Szakal uśmiechnął się z bólem do kelnerki i sam przycisnął chustkę do krwawiącego nosa, ale co stało się dalej, tego Alex nie zobaczył. Dłoń Davida spadła mu na kark, a palce zakleszczyły się wymuszając posłuszeństwo, jakby był rozwydrzonym kociakiem. - Co jest?! Wciąż rozpędzona gniewem krew bruneta, zapłonęła. Szarpnął się i białowłosy musiał dosłownie wepchnąć go do pomieszczenia. - Puść mnie, kurwa! - Warknął, wpadając na zaplecze i wyszarpując się z uścisku. W tej chwili nie dostrzegł zatroskania. Jak zagonione w róg zwierzę, gryzł każdego, kto wyciągał do niego dłoń. Nie ważne czy chciał mu pomóc czy go skrzywdzić. Był wściekły i w swojej złości nie dostrzegał w Davidzie sprzymierzeńca. Poczuł się jak skarcone dziecko, a przysiągł, że nikomu nie da się już tak traktować. Przesadzał oczywiście, bo przecież właśnie rozpoczął bójkę w barze, i to, że ktoś chwytając go za kark wywlókł go z sali, nie powinno go wcale dziwić, ale zrobiła to konkretna osoba, wobec której miał bardzo konkretne odczucia. To spowodowało lawinę nadinterpretacji. Nie miał zamiaru siadać, ani nie dał się dotknąć. Trzymał się na odległość, nieświadomie cofając się pod zastawiony kolorowymi butelkami i kartonowymi pudełkami, regał. Skrzywił się, widząc jak białowłosy nacina skórę dłoni i wypływającą krwią rysuje na niej runy. - Spierdalaj z tym! - Gwałtownie odtrącił jego zakrwawioną dłoń. - Rzygać mi się chce - wycedził, z autentyczną odrazą patrząc na oblepiający palce szkarłat. - Nawet się nie waż - ostrzegł, unosząc do góry zaciśnięte pięści. Rozpalone gniewem oczy błyszczały gorączkowo pod splataną, czarną grzywką. Nie żartował teraz i widać było, że nie zawahałby się, gdyby David próbował użyć wobec niego siły. Magia źle mu się kojarzyła. Ruch białowłosego przypomniał mu ostatni raz, kiedy Seth użył magii, by go uleczyć. Alex nie chciał łaski ani Setha, ani jakiegokolwiek innego, popapranego maga. Niech trzymają swoje zasrane runy z dala. - Kim jesteś żeby mi mówić, co mam robić, co? - syknął, mrużąc oczy. - Myślisz, że jak dałem ci się przelecieć, to masz nade mną władzę? O nie. Nie, nie, nie. - Pokręcił głową gwałtownie i wycelował w niego palcem. - Ani ty, ani ten pieprzony frajer, nie macie nade mną żadnej władzy, rozumiesz? Żadnej! - Gestykulował żywo, wypluwając z siebie słowa pełne nienawiści i żalu. Nie dbał o to, że tak naprawdę potrzebował kogoś u steru, że na dłuższą metę i tak wszystko zatoczy koło i znów znajdzie się w tym samym, paskudnym położeniu. Teraz rozpaczliwie potrzebował zaznaczyć swoją pozycję, zyskać kontrolę nad życiem, które tak cholernie go przerastało. - Nie mogę podnosić na niego ręki, bo co, bo w łóżku daję mu się poniewierać? - prychnął pogardliwie, z zażenowaniem stwierdzając, że przez słowa Davida nie tylko się wkurzał, ale było mu też po prostu przykro. Dominant czy nie, co to zmieniało, do cholery? Dlaczego nawet teraz był jedynie uległym? Dlaczego nawet w oczach Davida nie był Alexem? - Jebie mnie to, kim jest - cedził dalej, ale gniew powoli zaczynał przeradzać się w ból, który rozdzierał mu serce, mieszał w myślach i odbierał siły. - Teraz jest zwykłym skurwysynem, który na to zasłużył. I ty też zasłużysz, jak będziesz próbował mieszać mi w głowie. - Oczy zapiekły go od powstrzymywanych łez. Gwałtownie zaczerpnął powietrza, ale nie odwrócił wzroku. - Nie waż się traktować mnie w ten sam sposób - podkreślił z mocą, nie dbając o łzę frustracji, która spłynęła po policzku.
Ostatnio zmieniony przez Lost dnia Sob Lip 07, 2018 10:52 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sob Lip 07, 2018 10:43 pm | |
| David nie oczekiwał reakcji obronnej po swoim towarzyszu. Oczywiście, widział jak bardzo Szczeniak był roztrzęsiony i powinien był potraktować go ostrożniej, ale pozwolił instynktom i wyuczonym zachowaniom wziąć górę nad rozsądkiem – za co zaraz przyszło mu zapłacić. Gdy odsunął dłoń od mężczyzny i wytarł ją w chusteczkę, doszedł wręcz do wniosku, iż miał szczęście. Zapędzony w kozi róg były kochanek mógł zareagować znacznie bardziej brutalnie i gwałtownie, a w efekcie zrobić mu krzywdę. Był do tego przygotowany – chociaż ani przez chwilę jasnowłosy nie zachował się jak jego wróg. Nie zaatakował go, nie użył wobec niego siły (z jednym jedynym wyjątkiem wyciągnięcia go z sali, ale to było konieczne, by nie rozpętało się tam większe piekło), do niczego nie zmuszał, w żaden widoczny sposób nie zamierzał zrobić mu krzywdy. Ba, nawet zażartował! Najwidoczniej jednak w tym momencie Alex był wrażliwszy, niż starszy mężczyzna założył. - W porządku. W porządku, już cię nie dotykam - mruknął łagodnie, uspokajająco, odsuwając się o dodatkowe dwa kroki, by zapewnić Ślicznotce więcej przestrzeni. Słysząc jego kolejne słowa, zdecydował się nawet na coś więcej – sięgnął po krzesło, przesunął je tak, by nie zagradzać w wyraźny sposób wyjścia i usiadł na nim. W ten sposób zapewnił kochankowi poczucie, że to on dominuje i że nikt nad nim nie góruje, ani nie planuje użyć na nim siły. W zasadzie, gdyby bardzo się uparł, mógłby nawet wyjść z zaplecza i pójść w cholerę. Brakowało tylko, by David podniósł dłonie do góry, demonstrując w tak jednoznaczny sposób brak złych zamiarów i bezbronność, nie zamierzał jednak tego robić. Po pierwsze, nie był bezbronny. Po drugie, wciąż miał w jednej dłoni zakrwawioną chusteczkę, a krew najwyraźniej działała na uległego jak przysłowiowa płachta na byka. - Alex. Przecież nie jestem nim. Nigdy tobą nie manipulowałem, ani nie zrobiłem czegoś wbrew tobie - rzucił, pozwalając swojemu głosowi zabarwić się wyraźną troską. Ta brzmiała jednak inaczej od tej sporadycznie pojawiającej się w ustach Setha. Nie była sztuczna ani dokładnie wykalkulowana – a jedynie odpowiadała jego realnym przemyśleniom i wrażeniom. David autentycznie przejmował się losem mężczyzny i niemal wstał i go do siebie przyciągnął, gdy zobaczył łzy na jego policzkach. Och, jak mu się w tym momencie zrobiło gorzej. Wiedział, że nie mógł tego zrobić, nie miał ani prawa, ani nie było to nawet wskazane, a jednak czuł wewnętrzną potrzebę by w jakiś sposób, jak najszybciej uspokoić swojego towarzysza i przynieść ulgę jego cierpieniom. Musiał jednak zrobić to racjonalnie. Powoli. - Wiesz, że nie o to mi chodziło - powiedział cicho, pozwalając sobie nawet na opuszczenie wzroku, skupiony na tym, by przekazać do tej podświadomej, bezmyślnej części Alexa, sugestię iż jest kompletnie niegroźny. Nie musiał od niego uciekać, nie musiał się nim przejmować. Nic mu przy nim nie groziło. - Ale przepraszam, że źle mnie zrozumiałeś. Może wyraziłem się niejasno. - Uśmiechnął się przyjaźnie, szeroko i ciepło, znów w tak odmienny od Szakala sposób. - Bójka w barze jest rzeczą zakazaną. Niezależnie od tego, jak bardzo mu się należało, zrobienie tego tutaj nie było zbyt rozsądne. Gdyby był tutaj mój szef, wylecielibyście stąd obaj, z wilczym biletem. Nie miałbym okazji cię więcej zobaczyć, a to byłaby wielka szkoda, prawda? - mruknął do mężczyzny. Wskazał lekko głową na drugie krzesło, znajdujące się nieopodal. - Usiądź, proszę. Wyglądasz na zmęczonego. Jadłeś coś w ogóle ostatnio? Pomyślałem, że uleczone rany zapewnią ci taki mini nowy start, jakbyś go zmazał ze swojej skóry, wybacz. Nie wziąłem pod uwagę, że możesz sobie nie życzyć kontaktu z magią. - Delikatnie skinął głową, przepraszając po raz kolejny, wiążąc znów ich spojrzenia i obserwując z uwagą zmiany na twarzy uległego. Prośby, czy przyznanie się do winy nigdy nie stanowiły dla Davida większego problemu. Bywało nawet zupełnie inaczej – używał ich w kontaktach ze swoimi subami częściej, niż w innych rozmowach, by zapewnić ich, że nie były niczym złym. Że nie czyniły z drugiej osoby kogoś gorszego i znajdującego się na przegranej pozycji. To, że używał słowa „przepraszam” wcale nie oznaczało, iż wciąż nie mógł panować w łóżku czy poza nim. Nie oznaczało, że tracił kontrolę – a wręcz przeciwnie, często udowadniało, że ją posiadał. Był świadom konsekwencji, był tylko człowiekiem i potrafił sobie poradzić ze swoimi słabościami. Liczył, że podobnie odbierze te słowa Alexander. Nie jako atak czy manipulację, ale wyciągniętą ku niemu dłoń. - Nigdy bym cię nie potraktował w taki sam sposób. Nie zasłużyłeś na to. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Nie Lip 08, 2018 12:50 am | |
| Alex wrażliwszy był nawet niż sam zakładał. Ostatnie tygodnie odcisnęły na jego psychice kolejne piętno. Nie miał w zwyczaju się skarżyć i ubolewać nad swoim losem, ale przez ciągłe zmęczenie nie miał siły nieść brzemienia problemów. Postawienie się Szakalowi było ostatnim zrywem przed całkowitym pęknięciem tamy. Gdyby nie to, brunet nigdy nie pozwoliłby sobie płakać w obecności nieznajomego. Ale właściwie... zapomniał, że już kiedyś przy nim płakał. David był drugą osobą, która w ogóle widziała go w takim stanie. Drugą osobą, przy której Alex sobie na to pozwalał. David odstąpił, więc i on opuścił zaciśnięte dłonie, przybierając mniej wrogą, choć nadal nieufną postawę. Patrzył na niego spod byka, zaszczuty, niepewny, a w końcu także zmęczony. To wrażenie potęgowały liczne otarcia, roztrzepane włosy, pomięte ubrania i zaszklone oczy. Słysząc swoje imię, odetchnął głębiej, próbując przywołać się do porządku. Po wybuchu paniki i złości, w końcu dotarło do niego jak idiotycznie się zachował. Naturalnie, poczuł się zażenowany, ale nie miał siły zgrywać silnego, kiedy łamał się pod ciężarem własnej decyzji. W jego mniemaniu, faktycznie skończył z Szakalem, a to znaczyło, że nie miał nikogo. Nikt nie da mu poczucia przynależności, nikt nie da mu choćby ułudy uczucia. Nie miał rodziny, przyjaciół, nikogo. Był sam. Nie chciał być sam. Co ja zrobiłem? Wyczuwając drżenie rąk, przetarł nimi twarz, ścierając wilgotne ścieżki łez. David miał rację, Alex nie mógł mu zarzucić manipulacji, nie takiej, jakiej używał na nim Szakal. Wprawdzie żeby w pełnić cieszyć się tymi kilkoma chwilami, jakie dane im były kilka tygodni temu, musieli ze sobą zawalczyć i dotrzeć się, ale tamtej nocy, David dał mu więcej niż Seth przez ostatnie lata. To było nieporównywalne. A obecne zachowanie Alexa, zupełnie niesprawiedliwe. Najpierw wykorzystał siłę jaką dawała mu obecność Davida, a potem skarcił go za chęć pomocy. - Wiem... Wiem... Przepraszam - wymamrotał, ciężko siadając na krześle. Opierając łokcie na kolanach, zwiesił głowę. Zmierzwione włosy częściowo przesłoniły mu twarz, ukrywając odbite na niej uczucia przed spojrzeniem towarzysza. Nie zareagował na sugestię, że Davidowi byłoby szkoda, gdyby więcej się nie spotkali. W ogóle nie wziął tego na poważnie. - Poniosło mnie - przyznał i pokręcił głową słysząc pytania o swój stan. Takie rzeczy jak jedzenie czy sen jakoś nie wydawały mu się teraz istotne. - Nic mi nie będzie - dodał, choć tak naprawdę zamiast burczeć, powinien podziękować, ale nie zdobył się na to, nie był w stanie. - Te rany to nie jego wina. Walczę, to naturalne, że są. - Nie rozwinął myśli, zupełnie jakby spodziewał się, że David wie o jego nielegalnej pracy. - Magia jest ok, po prostu teraz... Nie chcę. Przez chwilę siedział, próbując poukładać w głowie wszystko, co się stało. Zastanawiał się, czy Seth jest jeszcze w klubie, czy już wrócił do domu? Może... może powinien do niego pójść i... Nie, nie mógł wrócić. Musiał poszukać sobie czegoś na własną rękę, najlepiej w ogóle nie zbliżając się do rodzinnego domu. Ale czy w ogóle był w stanie na taki krok? Ile teraz wytrzymał? Dwa tygodnie? Żałosne. Wyznanie Davida przewróciło go do rzeczywistości. Spojrzał na białowłosego odrobinę zaskoczony i w końcu zdobył się na grymas przypominający uśmiech. Gdzieś w zmęczonych oczach bruneta pojawiła się także nieśmiała wdzięczność. To chyba były te słowa, które chciał usłyszeć. Wprawdzie nie miał żadnych powodów, żeby ufać białowłosemu, ale z drugiej strony, nie miał też powodów, by mu nie ufać. No i przecież... naprawdę nie chciał zamieniać Szakala na kogoś innego. Chyba po prostu się bał. Wobec tego, to wyznanie potraktował raczej jako chęć pocieszenia niż deklarację. Białowłosy Bóg zasługiwał na kogoś bardziej wdzięcznego i z mniejszą ilością problemów. Alex miał swoją dumę i nawet jeśli gdzieś tam, w głębi duszy, pragnął po prostu schować się w ramionach Davida, w życiu by sobie na to nie pozwolił. - Nie winię cię, ok? Po prostu... sorry, że cię w to wciągnąłem. - Wyprostował się na krześle i przeczesał palcami włosy. Odetchnął głęboko. - Nic mi nie będzie. Lepiej na tym wyjdziesz, jak się w to nie wmieszasz... - Zerknął na towarzysza z ukosa, znów zdobywając się na słaby uśmiech. - I naprawdę, sorry za kłopot.
|
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Lip 12, 2018 10:04 pm | |
| Alex wyglądał jak kupka nieszczęścia. Zmęczony, żałosny, zrezygnowany, przypominał człowieka przegranego, który już stracił wszelką nadzieję i gdzieś tam, resztką sił, próbował zachować jeszcze energię i godność, ale coraz gorzej mu to wychodziło i coraz mniej sił w sobie miał na odgrywanie tego przedstawienia. David chciał go przytulić. Tak po ludzku, przyjaźnie, w fizyczny sposób wyrazić swoją sympatię, współczucie i wsparcie. Najpierw spróbował słowami, tak na wszelki wypadek, by siedzący (wreszcie!) przed nim mężczyzna przypadkiem znowu nie zrobił się bardziej gwałtowny i nie uznał, że jasnowłosy próbuje zdobyć nad nim w jakiś sposób przewagę, czy, nie daj boże, nim manipuluje. To jednak nie dawało żadnego skutku, Szczeniak wszystko zbywał lub ignorował, próbując dalej zachowywać się tak, jakby nic się nie stało. Potrzebował pomocy i opieki, wręcz emanował tym głodem uległego, który wymagał wsparcia, jednocześnie udając maksymalnie niezależnego. Brown potrafił dostrzec takie zachowania z łatwością, a w zrezygnowanej, zamkniętej postawie byłego podopiecznego Szakala wyraźnie widać było wszystkie oznaki – zarówno zagubione i zaszczute spojrzenie, jak i opuszczone, skulone ramiona i zaciśnięte w wąską linię, wykrzywione w sztucznym uśmiechu, usta. David podniósł się powoli, ale całkowicie spontanicznie, a potem podszedł do mężczyzny, stanął przed nim i łagodnym ruchem wsunął dłoń w jego włosy, przyciągając jego głowę do swojego brzucha i przytulając do siebie. Drugą rękę oparł na jego ramieniu, łagodnie je uciskając palcami w subtelnej pieszczocie. Uśmiechnął się pod nosem, roztrzepując lekko już całkowicie zmierzwione kłaki swojego towarzysza. - W porządku. Cieszę się, że mnie nie winisz, ale nie musisz się niczym przejmować - mruknął ciepło. - To nie ty w pierwszej kolejności mnie w to wmieszałeś, a ja jestem dorosłym człowiekiem i potrafię podejmować decyzje za siebie. Nic się nie stało, żaden kłopot - mówił łagodnym, cierpliwym głosem, jakby tłumaczył podstawy, absolutne oczywistości, jednocześnie dbając o to, by drugi mężczyzna nie poczuł się strofowany i sprowadzany na jakąś drogę, która bardziej odpowiadała dominantowi, niż jemu samemu. Davidowi przede wszystkim chodziło o swojego byłego kochanka, a nie jakąś własną, samolubną potrzebę i całym sobą próbował o tym zapewnić Alexandra. Skupiał swoje spojrzenie na nim, rozluźniał delikatnie jego napięte mięśnie, stał nad nim, ale jednocześnie ta postawa nie wywierała wrażenia, jakby dominował czy próbował zyskać w jakiś sposób przewagę. Raczej był oparciem, stabilnym konarem, niż manipulującym bucem. - Mówiłeś, że walczysz. Tylko tym się zajmujesz? Gdzie w takim razie mieszkasz? Może odprowadzić cię do domu? - pytał miękko, cierpliwie, już jednak oczekując jednej odpowiedzi. Był niemal gotów oddać rękę w zakładzie, iż Alex mieszkał ze swoim kuzynem, a przez ostatni czas szlajał się po innych miejscach, unikając jak ognia zarówno Szakala, jak i jego podwładnych. To wiązało się z pewnym kłopotem: mianowicie, mężczyzna wraz z decyzją o uniezależnieniu się tracił jednocześnie dach nad głową. David nie bardzo mógł pozwolić mu zamieszkać ze sobą – zresztą, nie sądził, by było to mile widziane rozwiązanie. Jego Ślicznotka zapewne wolała zdobyć trochę kontroli nad swoim życiem, a nie zamienić jednego dominanta na drugiego, uzależniając się od kogoś, kogo niemal nie znała. On akurat to rozumiał i był gotów uszanować, ale chciał też wiedzieć, że tego wieczora – i jeszcze przez kilka następnych – brunet będzie bezpieczny. Wiedział, że powinien zająć się śledztwem. Olać sentymenty, olać Alexa i jego potrzeby, a skupić się na tym, by dobrze wykorzystać go do swojej misji. Wiedział, ale nie potrafił nic z tym zrobić. On już podjął decyzję, nie jako policjant, ale jako opiekun uciśnionych i tej decyzji zamierzał się trzymać. - Na pewno niczego nie zjesz? |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pią Lip 20, 2018 11:04 am | |
| Alex zamarł w bezruchu, zaskoczony ruchem Davida. Sam nie śmiał sięgnąć po to, czego potrzebował, a otrzymał to tak po prostu, jakby białowłosy doskonale wiedział, jakby było to dla niego oczywiste. Alex nie zdawał sobie sprawy, że całą swoją postawa błagał o tę bliskość. Zesztywniałe mięśnie rozluźniły się powoli. Brunet uniósł ramiona i objął nimi biodra Davida, dłonie desperacko zaciskając na jego koszuli. Przytulił się mocno, głęboko oddychając zapachem towarzysza. Nienawidził się za ulgę, którą poczuł w chwili, gdy mógł ukryć twarz w jego koszuli. Nie była właściwa. Nigdy nie pozwalał ludziom widzieć siebie w takim stanie. Nie powinien więc pokazywać tego obcemu człowiekowi, a już tym bardziej nie powinien na na obcym człowieku polegać. A jednak polegał. Oszukiwał siebie od samego początku. Niezależność nie była mu pisana. Czasem chwytał jej namiastki, łudząc się, że kontroluje w pełni swoje życie, ale ostatecznie i tak uciekał w ramiona, które potrafiły udźwignąć ciężar jego słabości. Pragnął by słowa, że nie musi się niczym przejmować, odnosiły się do całego świata. Nie chciał się już przejmować. Wprawdzie nigdy nie gonił za spokojnym, bezproblemowym życiem, ale obecnie pragnął go jak niczego innego na świecie. Naprawdę potrzebował zanurzyć się w spokojnych zapewnieniach, utonąć w dreszczach kojącego dotyku, w poczuciu bezwzględnego bezpieczeństwa, ale pomijając już niewłaściwość kierowania tych pragnień w stronę Davida, zwyczajnie nie miał na to czasu. Musiał wziąć się w garść i popłynąć z prądem wydarzeń, którym sam nadał bieg. Zanim strach zawładnie jego życiem, zanim złudne poczucie bezpieczeństwa wytrąci mu resztki determinacji. Podniósł się powoli, ale nie od razu odstąpił od Davida. Przy wstawaniu ich ciała otarły się o siebie, a gdy Alex wyprostował się zupełnie, przytulił go z nieoczekiwaną zaborczością. Białowłosemu trudno było dostrzec wtedy wyraz jego twarzy, bo przycisnął policzek do jego policzka, oddychając płytko, wprost do jego ucha; ale malował się na niej ból. Chciał wierzyć, że David faktycznie zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa z jakim igrał, ale to przecież było niemożliwe. I choćby właśnie dlatego, że białowłosy nie mógł znać powagi sytuacji, Alex nie powinien go w to mieszać. - Na razie tylko tym… - odparł cicho po krótkiej chwili milczenia, decydując się nie mówić zbyt wiele. Gdzieś podświadomie obawiał się, że jeśli David będzie wiedział za dużo, Szakal go skrzywdzi. Alex wiedział, że kuzyn byłby do tego zdolny i za nic nie chciał narażać kolejnej przypadkowej osoby na mierzenie się z nim… Nie. Nie chciał narażać Davida. Powoli rozluźnił uścisk ramion, a po chwili ich ciepło zniknęło zupełnie. Odsunął się i w odruchu przeczesał palcami włosy, po raz kolejny tuszując gestami drżenie dłoni. - Nie trzeba. Na razie zatrzymam się w motelu, a potem zobaczę. - Uciekł spojrzeniem w bok, spoglądając na drzwi, za którymi czekał go świat, z którym wcale nie chciał się teraz mierzyć. Westchnął głęboko i wciskając dłonie w kieszenie kurtki, ruszył w ich kierunku. - Jakby Szakal mnie szukał, powiedz mu, że wyjechałem z miasta… - Zatrzymał się przed drzwiami, jakby wahał się czy faktycznie opuścić lokal. Położył rękę na klamce i nim ją nacisnął, zdecydował się spojrzeć na Davida. Smutek przecinający oblicze Alexa sugerował, że to jest pożegnanie na zawsze. - Dzięki za wszystko. - Słowa wdzięczności były szczere i pełne ciepła, którego Alex się wstydził, pamiętając jak bardzo został za nie karany. Teraz jednak okazał je naturalnie, tak jak kiedyś z równym ciepłem kierował słowa do Szakala. - Uważaj na siebie. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Lip 26, 2018 9:27 pm | |
| Alex go potrzebował. Mógł nie chcieć mówić o tym wprost, nie werbalizować swoich pragnień, ale jego ciało go zdradzało. Zarówno wcześniej, jak i już po przytuleniu, gdy przylgnął do mężczyzny tak desperacko, jakby nigdy wcześniej nie miał obok siebie drugiego, ciepłego ciała. Dla dominanta było to jednocześnie smutne doświadczenie, jak i takie napełniające go przyjemnością. Był potrzebny, mógł pomóc. To dla takich momentów żył. Niezależnie od tego, ile przybierał masek, jak wiele rzeczy mu w życiu nie wychodziło, tej jednej był pewien. Zawsze podstawą dla jego czynów była troska o drugiego, chęć zapewnienia mu bezpieczeństwa i przyjemności. Miał naturę domina i nie mógł się tego wyprzeć, nie mógł tego całkiem ukryć, niezależnie od tego, jak bardzo próbował. Gdy młodszy mężczyzna się podnosił, nie oderwał od niego dłoni, dalej głaszcząc z czułością jego włosy i rozmasowując ramię. Zależało mu na tym mężczyźnie, niesamowicie mu zależało. Chciał zrobić dla niego jeszcze więcej, niż tylko przytulić, bo ten gest wydawał mu się nagle śmiesznie niewystarczający. Alex ewidentnie potrzebował więcej. Potrzebował bezpieczeństwa, zapomnienia i bliskości która wykraczała poza dwa męskie, ubrane ciała. Wciąż były pomiędzy nimi bariery, które uniemożliwiały zdobycie pełnej równowagi i spokoju. David wypuścił mężczyznę ze swoich ramion, pozwalając mu na odzyskanie dystansu i panowania nad sobą. Patrzył na niego z uwagą, bez oceny czy nieprzyjemnego prześwietlania aż do głębi duszy. Po prostu obserwował, gotów w razie czego zareagować, wesprzeć fizycznie bądź psychicznie, jeśli tylko tego od niego potrzebował Szczeniak. Wiedział, że nie wszystko to można było odczytać z jego postawy, ale starał się przekazać możliwie najwięcej, ponieważ naprawdę zależało mu na tym, zmęczonym przez życie i zranionym przez niewłaściwą osobę, człowieku. - W porządku, powiem - mruknął, szczerze wątpiąc, by trafił na Szakala w chwili, gdy wróci za ladę. Ten człowiek stał zbyt wysoko w wielu hierarchiach, by po prostu chodzić po barze i szukać swojego podopiecznego – szczególnie tego, który dopiero co podniósł na niego rękę. Niesubordynowany uległy powinien wrócić sam, z podkulonym ogonem, albo zaciągnięty za uszy przez podwładnego – tego akurat Adam był niemal pewien. Sam by w wielu przypadkach właśnie tak zrobił. W wielu, ale nie w tym. Alex wydawał mu się zbyt wartościowy i zbyt… ważny, by pozwolić mu odejść. Tym dziwniejsze było, że Ślicznotka zdecydował się właśnie na to rozwiązanie. Słowa, które wypowiedział, brzmiały jak pożegnanie. Ostateczne zamknięcie ich rozdziału, który tak naprawdę nawet na dobre się nie zaczął. - Alex - rzucił nagle, licząc na to, że jego towarzysz jeszcze na chwilę się powstrzyma przed ucieczką, bo będzie chciał poznać resztę wypowiedzi. Chwycił jedną z leżących na stole serwetek, wyjął trzymany w kieszeni fartucha pisak i starannie coś zanotował. Zgiął ją na pół, podszedł do mężczyzny i podał z uśmiechem. - Zadzwoń do mnie, jak będziesz chciał do niego wrócić. Przyjazne towarzystwo ci nie zaszkodzi, a może wpadniemy wspólnie na jakiś sposób, by rozwiązać chociaż część twoich problemów - powiedział ciepło, unosząc pustą dłoń, w której jeszcze chwilę temu była serwetka, wsunął ją znów we włosy Szczeniaka i lekko na nich zacisnął, łącząc na moment ich spojrzenia. Przechylił się i obdarował go krótkim, delikatnym pocałunkiem, pozbawionym języka i namiętności, ale za to wypełnionym czułością. Niemym podziękowaniem za miłe słowa, ale też obietnicą czegoś, na co tak naprawdę żaden z nich nie mógł sobie pozwolić – stałości. Alex mógł o tym nie wiedzieć, ale młody barman zdecydował, że zrobi wszystko co w jego mocy, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Już wcześniej nie darzył Szakala żadnym szczególnie pozytywnym uczuciem, zmotywowany by pozbawić go nie tylko wiernych i ofiar, ale też osiągniętego sukcesu i magii. Spotkanie ze skrzywdzonym uległym tylko dodało oliwy do ognia i przypomniało o wszystkich powodach, dla których Ainsworth w ogóle wstąpił do policji. Musiał wreszcie przestać się nad sobą użalać i kombinować i wziąć do roboty. - Zadzwoń - powtórzył z jakąś nową mocą, nie jak rozkaz, a… obietnicę. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pią Lip 27, 2018 2:42 pm | |
| Przez zasłonę obaw i roztrzęsienia, Alex dostrzegał pełne troski oblicze Davida. W normalnej sytuacji dawno ofukałby go, warcząc, że nie potrzebuje litości i ze wszystkim poradzi sobie sam, bo taka reakcja była dla niego naturalna. Wypierał się wszystkich problemów i zbywał ludzi, którzy chcieli mu pomagać, ale z Davidem... było inaczej. Być może dlatego, że Alex doskonale pamiętał i przede wszystkim czuł, jak wspaniale było oddać mu kontrolę. Okazywanie słabości Davidowi, tak samo jak Sethowi, nie było niczym dziwnym. Obaj potrafili dać mu siłę, której potrzebował. Odbierali mu wstyd i przekuwali go w broń, dzięki której mógł bez lęku mierzyć się ze światem. Seth był dla Alexa swoistym filarem, człowiekiem, z którym żył w symbiozie. Gdy z premedytacją odciął się od niego, nieświadomie oparł się na drugim człowieku, którego miał w zasięgu dłoni. Dotarło do niego, że dokonał wyboru bez udziału świadomości. Uczynił filarem Davida. Nie do końca wprawdzie zrobił to sam. Białowłosy przecież plasował się na pozycji, którą sam sobie wybrał. Jego troska była kluczowym elementem, który pomógł Alexowi dokonać wyboru. Pragnienie, by odpuścić, paść na kolana i po prostu zapomnieć w ten najdoskonalszy ze sposobów, jakie znał, skręcało brunetowi trzewia. Racjonalność mieszała się z potrzebami, których nie umiał się wyprzeć. I właśnie całą tę słabość, cały ból i rozdarcie, David mógł dostrzec, gdy wywołał jego imię. Mężczyzna odwrócił się, dłoń na klamce zaciskając tak mocno, że zbielały mu kłykcie. Zaczerwienione od łez oczy były ciemne, a usta zaciśnięte i wykrzywione w grymasie smutku zmieszanego z cierpieniem. Chciał uciec, jednocześnie pragnąc zostać. Patrzył na plecy białowłosego, gdy ten pospiesznie kreślił coś na skrawku papieru. Domyślił się zapisanej treści i w pierwszej chwili, chciał po prostu wyjść, nie dając Davidowi możliwości wręczenia numeru telefonu. Świadomość jego posiadania była zbyt kusząca. Alex był pewien, że przyjdzie taki moment, w którym do niego zadzwoni... o ile wcześniej nie skontaktuje się z Sethem. A wtedy... wtedy przyznałby się do porażki, straciłby wszystko co jeszcze mu zostało - poczucie własnej wartości i tego, że potrafił radzić sobie sam. Mimo tych obaw, trwał w bezruchu, a gdy dostał serwetkę, ścisnął ją w dłoni i wepchnął do kieszeni kurtki, bąkając krótkie "dzięki". Nie powinien jej przyjmować, a jednak gdy była bezpieczna w jego kieszeni, poczuł się lepiej, zupełnie jakby stworzył sobie dodatkową drogę, którą mógłby pobiec, gdyby wszystko inne zawiodło. Gdyby okazał się tchórzem. Nie skomentował słów Davida, a nawet gdyby chciał, nie dostał takiej możliwości. Dłoń we włosach i miękkość ust na wargach odebrały mu chęć na protesty i ewentualne oburzenia, że przecież wcale nie chciał nigdzie wracać. Białowłosy pocałunkiem dosadnie określił wydźwięk swoich słów, co wcale brunetowi nie pomogło. Łatwiej byłoby mu się zdystansować, gdyby David nie pokazywał, że mu zależy. Alex nie miał pojęcia dlaczego właściwie przygoda na jedną noc, człowiek, z którym nic go nie łączyło, decydował się wyciągać do niego dłoń, gdy tego potrzebował. Może to faktycznie była jedynie manipulacja? Oddał pocałunek, ale nie starał się go przedłużyć. Nie przytaknął też, słysząc jak David powtarza, żeby zadzwonił. Po prostu obrócił się, szarpnął drzwi i wyszedł, szybkim krokiem pokonując przestrzeń baru. Gdy wypadł na zewnątrz, puścił się biegiem do najbliższego przystanku i wsiadł do pierwszego lepszego autobusu, którym dojechał do pętli. Byle dalej od Szakala i jego ludzi. W trakcie podróży wiele razy miał ochotę po prostu wysiąść, zadzwonić do Setha i wrócić do domu, ale za każdym razem przypominał sobie jego zimny, pozbawiony emocji wzrok i znienawidzone, karcące słowa. Nie mógł żyć dalej w ten sposób. Nie powinien się więc wycofywać. Kusiło go też, by poddać się łagodności Davida, wykorzystać wszystko, co chciał ofiarować, czerpać z tego garściami i po prostu zapomnieć o Sethcie, ale wiedział, że Seth nie da o sobie zapomnieć. W tym tkwił największy problem. Dlatego Alex tak bardzo chciał zawalczyć w tej wojnie zupełnie sam. Gdy wysiadł na końcowym przystanku, nie miał pojęcia gdzie się znalazł. Błądził kilka godzin zanim znalazł na obrzeżach miasta jakiś wyludniony motel. Zamknięcie się w cichym pokoju, było jego pierwszym celem. Musiał pomyśleć, zastanowić się czy na prawdę jest w stanie wyjechać z miasta. Może to byłoby najlepsze wyjście? Może odcięcie się od wszystkiego i zbudowanie swojego życia na nowo byłoby najrozsądniejszą opcją? Życie bez widma krwawych mordów i nieszczęśliwej miłości wydawało mu się właściwie... nieosiągalne, ale czuł, że chciałby sięgnąć po to, czego nigdy nie miał.
Była prawie czwarta nad ranem, dwa tygodnie po tym, jak Seth spotkał się z Alexem w Alcatraz. Ciemne niebo rozjaśniała łuna miasta, sprawiając, że granat stawał się wyblakły, a gwiazdy były zupełnie niewidoczne. Pustą drogą przejechał jakiś samochód, ale gdy zniknął za zakrętem, ulice opanowała cisza nocnego miasta. W tej ciszy doskonale słychać było kroki wracającego po nocnej zmianie, barmana. Szakal odwrócił się i uśmiechnął do nadchodzącej postaci. Stał w świetle latarni, sam jeden, wbijając dłonie w kieszenie rozpiętego, czarnego płaszcza. Pomarańczowy blask igrał czerwienią w związanych w schludną kitę, włosach. Pomimo niewątpliwie dziwacznych okoliczności oraz fioletowego siniaka pleniącego się w okolicy jego nosa, emanował spokojem i pewnością człowieka, który przekonany jest o swojej nietykalności. - David. - Łagodny głos rozniósł się miękkim echem wśród ścian uśpionych bloków. Oszczędny uśmiech, który rozciągał wąskie wargi, poszerzył się znacznie, zupełnie jakby Szakal witał dobrego znajomego - Czekałem na ciebie. Chciałbym porozmawiać. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pon Lip 30, 2018 9:56 pm | |
| David nie wrócił od razu na salę. Przez chwilę po prostu stał przy drzwiach prowadzących do bocznej uliczki, wpatrując się w nie i… układał sobie w głowie wydarzenia ostatnich kilku dni. Potrzebował tej chwili, na zrozumienie, w jakiej sytuacji w zasadzie się znalazł. Jego pierwotny plan dotarcia do Szakala nigdy nie dał plonów. Próba stworzenia drugiej tożsamości, dominanta, była lepszym tropem – lepszym, ale znów nie do końca udanym. Po pierwsze dlatego, że zaangażował się emocjonalnie, po drugie dlatego, że pokazał zarówno Szakalowi, jak i Alexowi, za dużo prawdziwego siebie. Siebie i swojej magii. To było niebezpieczne i on o tym wiedział. Nie bez powodu policjanci pracowali w takich sytuacjach incognito, przybierając alias i grając kogoś innego, nierzadko skrajnie odmiennego w większości cech. Kłamstwo, by było wiarygodne, musiało mieć w sobie tylko ziarno prawdy – więcej było dla nich zagrożeniem. On znalazł się w sytuacji, której nie planował i która wymknęła się spod kontroli. Po pierwsze, Szakal wiedział o tym, iż jest magiczny. Po drugie, zaangażował się w relację z jego uległym. Po trzecie, w zasadzie pomógł Alexowi uciec spod wpływu przywódcy sekty. Nie tylko oddalał się od swojego celu, którym było dostanie się w szeregi wyznawców Setha, ale wplątywał się w relacje, które nie miały prawa bytu. Które nie mogły zakończyć się żadnym ogólnie pojętym happy endem. Pewnego dnia wreszcie jego misja dobiegnie końca i on będzie musiał zniknąć. Musiał zastanowić się nad swoimi priorytetami i poukładać je od nowa. Punkt pierwszy: dotrzeć do Szakala za wszelką cenę. Punkt drugi: ochronić Alexa. Punkt trzeci: jakoś pogodzić pierwsze z drugim. Zamknął oczy i uniósł dłoń, zaciskając palce na nasadzie nosa. Nie miał pojęcia, w jaki sposób poradzi sobie z tym rozdarciem, które jednocześnie wydawało się śmieszne i fundamentalne. Adam, obrońca słabych i uciśnionych, porywczy i zaborczy dom, musiał odejść w niepamięć, wrócić tam, skąd przyszedł. Jeśli już musiał się pojawiać, to tylko w sytuacji, gdy był przy Alexie. Tak, to wyglądało na dobrą taktykę – szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż Szczeniak mógł na dobre zniknąć z jego życia, tak samo niespodziewanie, jak się w nim pojawił. David nie mógł sobie pozwolić na dodatkowe dystraktory. Był ważnym elementem maszyny, która miała za zadanie uratować (i pomścić) setki niewinnych. Nie mógł pozwalać sobie na słabości. Sięgnął do kranu, zwilżył dłonie i przetarł nimi twarz, a potem poprawił białe włosy, układając je starannie. Kilkukrotnie uśmiechnął się do swojego odbicia w szafce naprzeciwko, a potem ruszył wreszcie do drzwi. Był dorosły. Był policjantem. Spędził całe lata, przygotowując się do tego. Mógł sobie z tym poradzić. Wrócił na salę i z jakąś przedziwną ulgą przyjął fakt, iż Szakal już zniknął. Jednak jeszczenie był gotów.
Mijały dni, a dni zmieniały się w tygodnie. Seth odrobinę przycichł, Alex się nie odzywał, a David pracował, codziennie obracając w głowie kolejne scenariusze tego, jakie powinny być jego następne kroki. Co powinien zrobić, by dotrzeć do Szakala, jednocześnie nie popełniając żadnego głupiego błędu, który wystawiłby całą operację na jeszcze większe zagrożenie, niż dotychczas. Myślał o Sethcie więcej, niż wcześniej. Niejednokrotnie czytał jego akta, do tego stopnia, iż mógł cytować poszczególne fragmenty z pamięci. Wymyślił przynajmniej dziesięć różnych scenariuszów i był niemal pewien, że żaden z nich się nie sprawdzi w realnej sytuacji. Stłukł trzy szklanki, ponieważ był zbyt pogrążonych w swoich rozmyślaniach, by odpowiednio je chwycić. Do pełni beznadziei brakowało mu tylko kontaktu ze swoją grupą operacyjną – ale zdecydował, że poradzi sobie ze swoimi problemami samodzielnie. Nie wiedział jak, ale… jakoś na pewno. Potrzebował po prostu szansy. Jednej, niewielkiej szansy. Kontaktu z Szakalem bez obecności Alexa, bez jego widma. Gdy pojawiła się okazja, w pierwszej chwili nie potrafił uwierzyć swoim oczom. Wracał nad ranem z nocnej zmiany, senny i owinięty w miękki, ciepły materiał, z zewnątrz przypominającym elegancki płaszcz, a wewnątrz podszyty wygodnym, ciemnogranatowym dresem. Narzucony na głowę kaptur zakrywał go dokładnie przed wszelkimi powiewami wiatru, przy okazji izolując od większości otoczenia – a jednak dostrzegł Szakala natychmiast. Mężczyzna miał prezencję, której po prostu nie sposób było nie spostrzec. Nie tylko wyróżniał się wyglądem, ale też otaczającą go charyzmą i pewnością siebie, które przyciągały wzrok jeszcze bardziej, niż rude włosy i pociągłe rysy twarzy. A może to wszystko działało razem, robiąc tak piorunujące wrażenie? David nie był pewien – trudno było mu pozbierać myśli. Był dosyć zmęczony, kompletnie zaskoczony obecnością mężczyzny, nieprzygotowany do spotkania, pomimo że poświęcił tyle czasu na studiowanie jego osoby. Przystanął w pół kroku, oddalony od Szakala na tyle, by móc usłyszeć jego słowa, ale w wypadku ataku zdążyć zareagować. Nie wiedział, skąd pojawiła się w nim ta obawa – w pierwszej chwili zareagował instynktownie, dopiero potem pojawiło się w nim racjonalne wytłumaczenie zachowania. Seth wiedział, kim on był. Wiedział, że był dominantem, że dysponował magią, że pracował w barze – i znał jego imię. David chciał wierzyć w jego dobre intencje, ale musiał wziąć pod uwagę wszystkie czyny, jakich dopuścił się Szakal i jaką osobą w ogóle był. Był środek nocy, a ten konkretny mężczyzna, całkiem potężny i posiadający bogatą świtę wiernych, zdecydował się na niego zaczekać. To było co najmniej… niepokojące. Białowłosy zsunął kaptur z głowy, ruszając znów, zmuszając swoje nogi do podążenia ku czekającemu na niego osobnikowi. Był niemal pewien, iż w sytuacji zagrożenia życia będzie w stanie utrzymać swoją pozycję i nawet Szakal nie będzie mógł mu zagrozić – nie sądził jednak, by do tego miało dojść. Seth zachowywał się całkiem… pokojowo. Emanował tą specyficzną aurą, która zarezerwowana była dla osób, które chciał oczarować. Charyzmą, która mogła pociągnąć za nim tłumy, niezależnie od tego, do jak strasznych i okrutnych rzeczy je namawiał. Po raz pierwszy David pozwolił sobie na spojrzenie na tego mężczyznę właśnie w taki sposób. Nie jak na potwora, bezdusznego chuja, a człowieka, który potrafił zamieszać w głowie wielu całkiem rozsądnym ludziom. Davidowi nie spodobało się to, co zobaczył. Nie, nie chodziło nawet o to, jak Szakal wyglądał, a o to, jak na ułamek sekundy jasnowłosemu przeszło przez myśl, że rozumie czemu ktokolwiek za tym mężczyzną podąża. Z drugiej strony, czy właśnie tego nie oczekiwał? Szaleńcy osiągający sukces musieli być wyjątkowi. Skłonił delikatnie głową, gdy zrównał się z mężczyzną i odwzajemnił uśmiech, jednak odrobinę bardziej niepewnie. - Witaj. Nie prościej było zaczekać w barze? Albo mnie tam zawołać? Na pewno mógłbym zrobić sobie dla ciebie przerwę… - Zaśmiał się cicho, lekko, chociaż z wyczuwalną niepewnością. Nie wiedział, jak powinien się zachować, by to spotkanie przebiegło dla niego korzystnie. Nie, nie tylko dla niego, ale dla całej operacji. Musiał zdać się na instynkt – i to nie ten, z którego korzystał przez większą część swojego życia, adamowy, zapewniający kontrolę nad sytuacją i zmuszający do przybycia na białym rumaku, by uratować dziewicę uwiezioną w wieży. Nie, tym razem musiał zdać się na lata policyjnego szkolenia. Wyczuć, czego chciał od niego Szakal i co mogło mu zapewnić nie tylko przeżycie, ale i sukces. A dwóch domów to o jednego za dużo... - Czy wszystko w porządku? - spytał z troską, o którą normalnie by siebie nie podejrzewał, nie w tej sytuacji, nie wobec tego mężczyzny. Gdy jednak wypowiedział te słowa, zdał sobie sprawę, że wypowiedzenie ich przyszło mu całkiem łatwo. Dobra gra aktorska, czy czar Szakala? Miał nadzieję, że to pierwsze. - Czy potrzebujesz pomocy… magicznej? Nie wygląda to zbyt dobrze… - mruknął możliwie najostrożniej, delikatnie wskazując głową w stronę twarzy Szakala, sugerując swoją chęć pomocy. Raz wyrzucił go magią za drzwi, tym razem mógłby uleczyć – chociaż dziwnym było, iż tak potężny człowiek samodzielnie nie zajął się tym śladem do tego czasu. Po pierwsze dlatego, iż magia była mu nieobca. Po drugie zaś dlatego, iż mogło to świadczyć o słabości. Niekontrolowaniu własnego uległego. David szczerze nie sądził, by były to rzeczy, które chciał przekazać sobą Seth. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Sie 09, 2018 8:40 pm | |
| Szakal lekko pochylił głowę w geście przywitania, a gdy usłyszał pytanie, pokręcił nią nieznacznie. - Moje pojawianie się w Alcatraz ostatnio sprawiło trochę kłopotów, wolałem uniknąć możliwych następnych - odparł neutralnym tonem, odrobinę ciszej niż mógłby, jakby przeszkadzało mu echo niosących się po uśpionym mieście, słów. Zdawał się nie dostrzegać niepewności w głosie rozmówcy, ani też jego zaskoczenia. Uśmiechał się z ujmującą, łagodną szczerością, której nie szpecił nawet ciemniejący siniak. Wyglądał i zachowywał się jak inny człowiek, w niewielu rzeczach przypominając mężczyznę, który bez mrugnięcia okiem wymierzał Alexowi upokarzające policzki, albo z zimną wyższością wydawał poniżające polecenia. Wydawał się ludzki i po ludzku zmartwiony. Siniak potęgował to wrażenie, podobnie jak cienie pod oczami oraz ciepły uśmiech, który rozciągnął mu wargi w odpowiedzi na propozycję pomocy. - To nie będzie konieczne - zapewnił, ucinając temat pamiątki po spotkaniu z podopiecznym. - Chciałbym porozmawiać o Alexsie. - Wskazał dłonią w kierunku pustego chodnika, niemo zapraszając do rozpoczęcia spaceru. Ruszył senną ulicą pierwszy, dłonie znów wciskając w kieszenie. Chłodny wiatr porywał rozpięte poły jego płaszcza i luźne kosmyki włosów, od czasu do czasu wciskając je w rozchylone wargi. Nie kłopotał się ich odsunięciem. Patrzył przed siebie pełnym troski spojrzeniem. Otulony ciszą śpiącego miasta i miękkim blaskiem jego przygaszonych świateł, wyglądał nierealnie, melancholijnie i łagodnie. Gdy David zrównał się z nim, podarował mu jeden ze swoich uprzejmych uśmiechów, ale ten pozbawiony był zwyczajowej, zimnej rezerwy. - Wiem, że mój kuzyn pozornie wydaje się silny i niezależny. Ma taką aurę, która zwodzi kiepskich obserwatorów i ludzi pozbawionych empatii. Alex lubi jeśli ludzie na nim polegają i bardzo stara się wesprzeć tych, którzy wiele dla niego znaczą... ale tak naprawdę, nie potrafi zadbać o samego siebie. Bez steru i celu, idzie na dno. - Jego słowa, choć wymawiane półgłosem i tak rozniosły się gorzkim echem po ulicach miasta. Wyglądało na to, że Szakal w pewien sposób odczuwa żal z powodu ułomności kuzyna. Kto wie, może ma sobie za złe, że nie wychował go na silniejszego? - Do tej pory to ja byłem jego sterem i celem, a teraz... - Spojrzał krótko na kroczącego przy jego boku białowłosego i uśmiechnął się ze smutkiem. - Teraz jesteś nim ty. - To zdanie zawisło pomiędzy nimi jak słowa podniosłej przysięgi. Seth pozwolił przebrzmieć mu, ciszą podkreślając jego wagę, a gdy podjął na nowo, wzrok znów utkwiony miał w pustej ulicy. - Nie mam mu tego za złe, nie mam za złe tobie. Taka jest kolej rzeczy. - Jego poważne oblicze rozpogodziło się na chwilę. Wzniósł oczy do ciemnego nieba, zamilkł, zamrugał i uśmiechnął się, zdawać by się mogło, że z zakłopotaniem. - Chcę jedynie, żebyś wiedział, że cokolwiek Alex mówi na mój temat... naprawdę mi na nim zależy - mówił, patrząc w niebo, zupełnie jakby zwierzał się gwiazdom, a nie białowłosemu barmanowi. - Nasza relacja od początku była skomplikowana i nie dziwi mnie, że z biegiem czasu wszystko pokomplikowało się bardziej. To musiało się stać... - Westchnął głęboko i w końcu, uprzednio zwilżając końcem języka spierzchnięte wargi, spojrzał na Davida. Mogło się wydawać, że patrzeć będzie z tą samą melancholią i łagodnością, z którą przed chwilą wpatrywał się w niebo, ale gdy cień padł na jego twarz, oczy stały się ciemne i nieprzeniknione, a głos wtórując nagłemu wrażeniu mroku, zyskał nuty nieomylnej pewności i siły. - Znam Alexa od dziecka. Znam go lepiej niż on sam zna siebie. - Zatrzymał się, wyciągając dłoń przed Davida, by zatrzymać także jego. Obrócił się ku niemu i ciężko było powiedzieć, czy zmniejszenie dystansu do odległości ledwie połowy przedramienia, było formą groźby czy miało raczej podkreślić słowa jakie padły po tym, ale jedno było pewne - spojrzenie Szakala było niepokojące. Za łagodnością czaiła się siła, której nie można było zaprzeczyć. - On do ciebie przyjdzie. - Dosadne słowa przebrzmiały, a po nich Seth, niemal pieszczotliwym ruchem, odsunął Davidowi kosmyki białej grzywki z czoła. - A gdy to zrobi... - Głos znów stał się łagodniejszy. - Chciałbym prosić cię o jedno - zaopiekuj się nim. Spróbuj dać mu to, czego potrzebuje, skoro zdecydowałeś się przekroczyć granicę, której nie powinieneś przekraczać. - Opuszek smukłego, przesadnie długiego palca przywódcy sekty przesunął się po linii szczęki barmana, ale była to ledwie chwila. Dotyk zniknął równie nagle jak się pojawił, pozostawiając po sobie jedynie widmo ciepła. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |