|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Sekciarskie Rozkosze Czw Lut 08, 2018 11:21 pm | |
| First topic message reminder :David Brown | Adam Ainsworth | 29 lat barman w klubie Alcatraz | Master | członek zespołu specjalnego ds. Bezpieczeństwa Osób Magicznych Wygląd: Wysoki mężczyzna, o jasnych, niemal białych włosach, szarych oczach (zmieniających kolor na fioletowy podczas korzystania z magii krwi), gładkiej, jasnej skórze, pozbawiony zarostu i zbędnego owłosienia. Porusza się płynnie, elegancko, zawsze ubrany w modne, drogie i dopasowane stroje. Ma w sobie naturalny urok, łatwo przychodzi mu zawieranie kontaktów, a flirt jest jego drugim imieniem. Często można go złapać na czarującym uśmiechu, odgarnianiu przydługich włosów z czoła i zabawie kolczykami w lewym uchu bądź języku. Mówi przyjemnym dla ucha, dźwięcznym i męskim głosem, wypełnionym ciepłem oraz – gdy jest barmanem – flirtem, zaś gdy Panem – stanowczością. Opis: Cholernie uzdolniony i potężny mag, jedyny spadkobierca fortuny Ainsworthych. Dziedzic o żelaznej moralności, jasno wyznaczonych granicach tego co jest „właściwe”, a co „karygodne”. Nie cierpi łamania zasad, tak jak nienawidzi osób wykorzystujących innych do własnych celów, a potem wyrzucających jak zużytą parę rękawiczek. To honorowy człowiek, dla którego najważniejsza jest ochrona słabszych. Można go nazwać policjantem z misją, oddanym sprawie, gotowym poświęcić w obronie innych własne życie. Typ opiekuna. Jest cierpliwy, spokojny i łagodny, a przy tym świetnie zorganizowany i bardzo rzeczowy. Aby zdobyć dojście do sekty Nowego Ładu przyjmuje dwie tożsamości: Dominanta, podobnego do niego charakterem, ale jednocześnie zawsze nierozpoznawalnego przez zaklęcie ukrycia oraz barmana pracującego w tym samym klubie, w którym rozgrywają się BDSM-owe „wieczorki tematyczne” - Alcatraz. Ta druga przykrywka jest znacznie bardziej frywolna, optymistyczna i czuła, odrobinę niezdarna, ale przez to jeszcze bardziej urocza. Stawia bardziej na wygląd, niż praktyczność, automatycznie wykorzystuje swoje atuty i czaruje każdego, kto pojawi się w pobliżu. Alexander Robinson | 26 lat mechanik samochodowy | nielegalny zawodnik MMA | członek i współzałożyciel sekty Nowego Ładu Wygląd: Alex jest wysokim, atletycznie zbudowanym facetem o wyglądzie wandala ze slumsów. Jego nierówno przycięta, czarna grzywa często bywa w nieładzie, a ziemista karnacja poznaczona jest siniakami i bliznami. Wszystko przez to, że Alex często bierze udział w nielegalnych walkach. Ostre rysy twarzy i spojrzenie niebieskich oczu łypiących na świat spod nisko osadzonych brwi, również przydają mu uroku kogoś, kogo lepiej nie spotykać w nocy w ciemnej uliczce. Dodatkowo całe jego ciało pokrywają różnorakie blizny. Na ramionach, przedramionach, udach, łydkach i plecach widnieją cienkie, blade ślady po rytualnych nacięciach. Poza tym, ma również wiele pamiątek po licznych walkach. Najbardziej wyraźną jest nierówna, czerwona blizna z lewej strony brzucha, ciągnąca się od wysokości pępka do biodra. Alex ubiera się wygodnie, nieszczególnie przywiązując uwagę do strojów. Charakter: Alex zdecydowanie nie robi dobrego pierwszego wrażenia, a jego drapieżny wygląd dodatkowo nie wzbudza zaufania. Jemu jednak zwykle nie zależy, by ludzie go lubili. Sprawia wrażenie człowieka, którego nie obchodzi to, co sądzą o nim inni. Jest drażniąco pewny siebie, jakby na świecie nie było rzeczy mogącej go przestraszyć lub zranić. Jest nieustraszony, a przy tym cholernie nonszalancki i na swój drapieżny sposób bardzo zmysłowy. Wydaje się doskonale zdawać sobie sprawę z własnych zalet i wad, wykorzystując tę wiedzę bezbłędnie, jeśli zachodzi potrzeba. Ma w sobie urok niegrzecznego chłopca i charyzmę agresywnej bestii. Zwykle więc, ludzie albo go lubią albo nienawidzą. Częściej jednak nienawidzą, bo Alex jest pamiętliwy i bardzo skory do bitki. Jak zwykł mawiać “To nie jest prawdziwa przyjaźń jeśli ani razu nie daliście sobie po mordach.” Na szczęście zyskuje przy bliższym poznaniu. Kiedy już człowiek przebije się przez warstwę bezczelności, przestanie zwracać uwagę na złośliwe docinki i zrozumie, że Alex daje kuksańce tylko tym, których lubi; może dostrzeże sympatycznego, lojalnego faceta o rubasznym poczuciu humoru. Alex jest prostolinijny i szczery, choć często myli szczerość z chamstwem. Ceni sobie ludzi, którzy z nim wytrzymują i jeśli już się z kimś przyjaźni, to po grób. Typ faceta, z którym można kraść przysłowiowe konie. Mimo hołdowaniu szczerości, mało mówi o sobie, i ma brzydką tendencję do nie mówienia wprost o swoich rozterkach. Nie potrafi polegać na innych, woli jak to oni polegają na nim. Historia: Miał sześć lat kiedy jego matka popełniła samobójstwo nie mogąc znieść życia u boku agresywnego, wiecznie pijanego męża. Alex był więc dzieckiem bez przyszłości i właściwie nie miał dzieciństwa. Bardzo szybko musiał się usamodzielnić i dostosować, by nie zginąć od ciosu zirytowanego ojca. Jego życie było ciągłą walką o przetrwanie, pasmem strachu, cierpienia i gniewu, którego nie potrafił rozładować. Bardzo szybko wpadł w złe towarzystwo, ale pośród szumowin nie było prawdziwych przyjaźni. Nauczony polegać jedynie na sobie, sam dbał o własne bezpieczeństwo i własny byt, nieczęsto wywalczając go sobie przemocą. Za dzieciaka zmuszony do kradzieży, miał na koncie kilka zatrzymań. Później, w wieku lat trzynastu, zdecydował się na podjęcie pracy przy roznoszeniu ulotek i zmywaniu naczyń w pobliskim barze. To odrobinę ugłaskało zapalczywy charakter i dało mu złudne poczucie bezpieczeństwa. Wystarczyło, by przeżył w ten sposób trzy lata. Szkołę porzucił w wieku lat szesnastu, gdy tylko przestało ciążyć nad nim prawo szkolnictwa. W wieku szesnastu lat również pierwszy raz poszedł do pełnoetatowej pracy. Przez kilka miesięcy pracował w warsztacie samochodowym ojca jednego ze swoich znajomych spełniając swoje marzenie. Tego samego roku niestety, jego ojciec trafił do więzienia, a sąd przyznał opiekę nad Alexem jedynemu żyjącemu krewnemu, Sethowi Costello, dalszemu kuzynowi jego dawno zmarłej matki. Nastolatek na trzy lata musiał więc przeprowadzić się ze swojego rodzinnego miasta w odległy zakątek kraju, ale nie potrafił się z tym pogodzić. Przez kilka miesięcy ukrywał się przed służbami opieki i policją, nie chcąc porzucić życia, które znał. Niestety nie mogąc pracować, nie miał też środków do życia, więc ostatecznie oddał się w ręce władz. Kuzyn okazał się być wszystkim tym, czego chłopak potrzebował. Dawał mu oparcie, cierpliwość i zrozumienie, którego nigdy nie otrzymał od ojca. Z początku wprawdzie, Alex buntował się przeciw niemu wszelkimi metodami. Uciekał z domu, często lądował na komisariacie lub w szpitalu, upijał się i ćpał. Seth potrzebował ponad roku, by zapanować nad rozgniewanym, pełnym żalu wobec świata nastolatkiem. Ale prawdziwego zaufania i szacunku wobec siebie nauczyli się z czasem, by ostatecznie zrozumieć, że na świecie nie mają już nikogo poza sobą. W tym jak Seth stał się dla Alexa Panem, nie ma żadnego mistycyzmu. Odkąd Alex skończył siedemnaście lat, doskonale wiedział jakie hobby ma jego kuzyn i z czasem po prostu zaczął się tym interesować. Początkowo Seth był przeciwny nawet rozmowom na ten temat, ale Alex był uparty i zafascynowany. Sam szukał informacji, co nie zawsze kończyło się dla niego dobrze. Swoją lekkomyślnością niejako zmusił Setha do tego, by go wprowadził, a gdy to nastąpiło, ich relacja pogłębiła się, zyskała kolejny poziom. Stali się dla siebie w końcu kimś więcej niż dalekim kuzynostwem, stali się kochankami. Ich życie przebiegało bezproblemowo. Żyli z pieniędzy ze sprzedaży firmy, którą w spadku zostawili rodzice Setha. Mimo to Alex pracował w warsztacie samochodowym, spełniając swoje nastoletnie marzenie. Pozornie sielankowe życie zaczęło się psuć z chwilą, kiedy Seth zrezygnował ze studiów. Przynajmniej tak z początku mu powiedział. Potem chłopak dowiedział się, że Seth nie tyle zrezygnował, a został z nich wyrzucony za przeprowadzanie niezgodnych z zasadami rytuałów. Alex miał niewielkie pojęcie o magii, nigdy nie chciał się jej uczyć, ale wiedział, że to właśnie przez nią Seth ma kłopoty. Nie pytał go o nic. Podążył za nim ślepo, dając mu wszystko czego potrzebował, tak jak kiedyś on oddawał wszystko jemu. Początkowo sceptycznie podchodził do wiary swojego kuzyna i pomysłu jej rozpowszechniania. Nigdy nie był wierzący, więc nagła zmiana w bliskiej mu osobie wprawiła go w konsternację. Ale nie miał żadnych podstaw sądzić, że Seth się myli. Zaufał mu więc, dał mu się prowadzić i pomógł mu zbudować Bractwo Nowego Ładu. Z czasem jednak zaczął dostrzegać, że z człowieka jakim Seth kiedyś był, zostało boleśnie niewiele. Jednak zbyt wiele krwi zostało przelanej, by mógł się teraz wycofać.
Ostatnio zmieniony przez Lost dnia Pią Lip 06, 2018 6:19 pm, w całości zmieniany 6 razy |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sro Wrz 12, 2018 3:25 pm | |
| Całe swoje życie Alex był rozerwany. Pragnienie niezależności walczyło w nim z poczuciem zagubienia i pragnieniem troski, której nigdy nie miał. Od małego zmuszony radzić sobie sam, nie został nauczony polegania na innych czy proszenia o pomoc. To, co oferował mu Seth zanim jeszcze postradał zmysły, nadal było jedynie namiastką tego, czego potrzebował młody człowiek wkraczający w dorosłość. Alex był więc nieprzystosowany, niemal niezdolny do zbudowania normalnej relacji. To dlatego, gdy czasem z jego stłamszonego serca wyrywała się krzyk o pomoc, zagłuszał go, uciszał agresją i gniewem. Dokładnie coś takiego miało miejsce tutaj. Alex bał się czekać, bo był przekonany, że jeśli nie wyrwie życiu z gardła tego, czego pragnął od razu, nie będzie miał nic. Jednoczenie nie chciał przyznać się do tego pragnienia, ostatecznie jawiąc się jako naburmuszone dziecko. Kątem oka dostrzegł uważne spojrzenie Davida. Przełknął ostatni kęs naleśnika i odwrócił ku niemu głowę, oblizując dolną wargę. Stalowoszare oczy patrzyły na niego inaczej niż dotychczas, wywołując niechciane, szybsze bicie serca. Nie ugiął się jednak pod siłą analizującego spojrzenia. Hardo odpowiedział na nie własnym, zabarwionym kpiną. Uniósł brew, kiedy rozpoczął się wykład. Z każdym kolejnym słowem padającym z ust Davida, uśmiech Alexa się poszerzał. - Naleśnikowy zboczeniec - podsumował, szczerząc się głupio. Białowłosy był dziwny. Miał w sobie coś, co powodowało, że Alex nie potrafił długo zachować obronnej postawy. Wprawdzie cały czas starał się przywoływać do porządku, ale w końcu i tak przychodziło mu na myśl, że David, być może wcale nie jest skurwielem i egoistą. Może wcale nie traktuje ludzi z góry, może jest... w porządku? - Są ok. Lepsze niż te w Alcatraz - mruknął i kolejnego naleśnika przyjął bez kręcenia nosem. Dopóki nie zjadł, nie czuł się głodny, ale gdy ściśnięty żołądek dostał porcję węglowodanów, chciał tylko więcej i więcej. Ostatecznie więc, zjedli wszystko. Okazjonalny dotyk palców nie uszedł uwadze Alexa. Był to przecież gest jawny, a choć pozornie neutralny, wydawał się mu czymś... nietypowym. Nieodpowiednim nawet. Znów bowiem sugerował większą niż była, zażyłość pomiędzy nimi. Mimo to, szatyn nie cofał dłoni, zdając się w ogóle nie zwracać uwagi na zabiegi Davida. Zjedli, i nie poruszyli żadnego istotnego tematu. W momencie kiedy białowłosy złożył wszystkie talerze, pełny żołądek Alexa ścisnął się w niepokoju. Sam zabiegał o to spotkanie, zdecydował się na nie, powiedział wprost czego oczekuje, ale teraz... Marszcząc brwi, spojrzał na Davida i nawet otworzył usta, by coś powiedzieć, ale wewnętrzna bestia na warczała na niego, że wystarczająco się postarał. Nie powinien narzucać swojej obecności, swoich chęci. Wstał więc i ubrał się. - Dzięki za naleśniki i... "Nadal chcesz iść do mnie?" Na chwilę odwrócił wzrok, wciskając zaciśnięte dłonie w kieszenie kurtki. Zawahał się, bo do ostatniego momentu nie wierzył, że David faktycznie tego chciał. - Jasne, chodźmy.
Wcisnął brodę w kołnierz, kuląc się przed wiatrem i pierwszymi, ciężkimi kroplami deszczu. Szedł obok, nieszczególnie zerkając na towarzysza. Dopiero gdy na kark spadła mu ciepła dłoń, spojrzał na niego zaskoczony. W pierwszym momencie spiął się, ale po chwili niepewny uśmiech wypłynął na jego wargi, a ciało przeszył przyjemny dreszcz. Denerwował się, a przecież noc, czy tam dzień z Davidem nie powinien być czymś nadzwyczajnym. Obaj byli dorośli, obaj wiedzieli czego chcą... a przynajmniej barman takie sprawiał wrażenie. Alex czuł się trochę zagubiony. Wiedział, że jego towarzysz mieszka niedaleko, ale zdziwił się, kiedy zatrzymał się nagle przy jednym z bloków. - Bardzo blisko - skomentował mrukliwie, wspinając się po schodach. Obserwował nową okolicę z miernym zainteresowaniem. Rozejrzał się uważniej w momencie przekroczenia progu, ale szybko zogniskował wzrok na sylwetce gospodarza, gdy ten się odezwał. Zmarszczył brwi i lekko wykrzywił wargi ni to w uśmiechu ni w grymasie niezadowolenia. Taki wyraz twarzy David musiał już doskonale znać. Alex patrzył tak tylko wtedy, kiedy był skonfundowany. Zmieszanie zwykle chował zaraz pod kpiną albo agresją, ale tym razem nie ukrywał się. - Nie, dzięki. Wszystko ok. - Podał mu kurtkę, choć przecież sam mógł ją odwiesić, i nachylił się, by rozwiązać buty. Znalezienie się w mieszkaniu, choćby i obcym, wyraźnie go uspokoiło. Przynajmniej nie musiał już konfrontować się z nieprzychylnymi spojrzeniami. Teraz musiał zmierzyć się z czymś zgoła innym - własną nieufnością. Przemierzając roszoną deszczem ulicę, zastanawiał się, czy naprawdę mógłby pokazać Davidowi, czego oczekiwał, czego potrzebował? Czy w ogóle miał prawo czegoś oczekiwać? Białowłosy wydawał się troskliwy i ciepły, ale Alex wiele razy przejechał się na ludzkiej dobroci, która potem okazywała się zwyczajnym kłamstwem. To nie tak, że miał to komuś za złe, ludzie właśnie tak działali, dbali jedynie o siebie, nawet kosztem innych. To prawda stara jak świat. A jednak zraził się i nie potrafił przejść ponad niektórymi rzeczami, a na pewno nie z łatwością. Wiedział wprawdzie, że mógłby działać dokładnie tak jak w jego opinii działali ludzie, wykorzystać coś, kogoś, i cieszyć się chwilą, którą wyrwał światu z paszczy, ale... Teraz, patrząc na plecy Davida czuł się winny myśląc w ten sposób. Owszem, pragnął dla siebie tego ciepła i zrozumienia, którego białowłosy dał mu wcześniej spróbować, ale nie chciał być egoistą. Nie potrafił nim być. W napięciu czekał aż David się odwróci i gdy tylko to zrobił, wtedy po prostu przylgnął do jego ciała, ciasno obejmując go ramionami. Była w tym geście desperacja, sam ją czuł, ale gdy zamiast dziesiątek par oczu patrzył na niego jedynie David, to... to było ok. Po to przecież się z nim spotkał, do jasnej cholery. Żeby nakarmić głód bliskości jego ciepłem. Żeby zagłuszyć psychiczny ból, fizycznym cierpieniem. Nie szukał jego ust. Przycisnął policzek do ramienia towarzysza, a wargi do jego szyi. Zapach znajomych perfum był dziwnie obezwładniający i uspokajający. David mógł poczuć, jak ciało Alexa rozluźnia się, choć jego oddech znacznie przyspieszył. - Mhm... - zamruczał cicho z nieukrywanym ukontentowaniem, bez wstydu i z... rozbrajającą ufnością. - Ulecz je... ale... - Przełknął ślinę, milknąc na chwilę. Dopiero, kiedy westchnął głęboko, odsunął głowę. Błękitne oczy Alexa były poważne, a ich spojrzenie łagodne, niemal smutne. - Pozostań Davidem - powiedział z wahaniem, odejmując dłonie od jego ciała. Nie cofnął się jednak, a przynajmniej nie zupełnie. Gdy mówił, David mógł czuć ciepło jego oddechu na swoich wargach. - Mogę być kim zechcesz, ale chciałbym, żebyś ty był dzisiaj... sobą. - Przez chwilę patrzył białowłosemu w twarz, wyraźnie szukając oznak niezrozumienia lub niechęci. Pierwszy raz od dawna Alex nie ukrywał się za maską agresywnego drania. Pierwszy raz zdradzał wahanie i obawę przed oceną. - Chcę zwracać się do ciebie po imieniu. Mogę to robić? - sprecyzował cicho, zsuwając spojrzenie z oczu Davida na jego usta. - I chcę cię pocałować. Pozwól mi. - Duszny szept wypłynął z jego warg, a choć ich usta dzieliły centymetry, Alex nie sięgnął do nich. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Wrz 13, 2018 5:07 pm | |
| Serce Davida zaczęło krwawić. Każde kolejne słowo, każda kolejna prośba, pytanie, każdy rozpaczliwy ruch i wyraźna desperacja, głód bliskości i prawdziwości zadawały mu kolejne ciosy, łamiąc go od środka. Zawsze miał się za człowieka o żelaznej moralności, który posiada swoje zasady i nigdy ich nie łamie. Który jest najlepszą możliwą wersją siebie, który pracuje gorąco nad tym, by naprawić rzeczywistość i uczynić ją lepszą dla każdego. Dbał o osoby słabsze, ponieważ tego został nauczony. Miał dużą władzę, wielką odpowiedzialność, złote serce. Niejednemu swojemu uległemu poprawił życie, popchnął go na odpowiednie tory, zarówno dzięki wsparciu materialnemu, jak i stricte psychicznemu. Nierzadko pomagał nie tylko w tych trudnych chwilach, ale też później, gdy potrzebował wsparcia w odnalezieniu swojego jedynego i właściwego partnera. Jego relacje z subami nigdy nie trwały wiecznie i obie strony były tego od początku świadome. Odczuwał potrzebę wzięcia pod swoje skrzydła i zaopiekowania się ludźmi, których los pokrzywdził i którzy nie mogli poradzić sobie w życiu sami. Tylko dlatego wstąpił do policji. A ona sprawiła, że znalazł się w tym paskudnym mieszkaniu, z cholernie zranionym mężczyzną, którym ponad wszystko pragnął się zająć, ale też z umówioną sesją z jego oprawcą. Mimo, iż próbował być w tej sytuacji na tyle szczery, na ile mógł, coraz bardziej czuł się jak oszust, który wykorzystuje swoją pozycję do własnych, wcale nie tak czystych celów. Kim był, by stwierdzać iż dobro jednej jednostki jest mniej ważne, niż wielu? Jego kompas moralny uległ destrukcji, a on nie wiedział, jak go naprawić. Czy mógł Alexowi wyznać prawdę? Czy mężczyzna ją zrozumie i zaakceptuje, czy rzuci się do drzwi, by ostrzec i uratować swojego kuzyna? To było dopiero ich trzecie spotkanie, niemal nic o sobie nie wiedzieli. Brunet, owszem, poznał najbardziej prawdziwą twarz Adama, jaką ten mógł komukolwiek pokazać, ale był również przekonany, iż zna jego imię, zawód, może mu w jakimś stopniu zaufać i nie skończy tak źle, jak z Szakalem. Ainsworth z kolej zdecydował się nie szukać informacji o Szczeniaku, pomimo iż mógłby to zrobić – ba, mógłby zaprząc do tego zadania cały swój zespół, a dzięki tak zdobytej wiedzy wykorzystanie i zmanipulowanie bruneta byłoby nieprzyzwoicie proste. Udawali, że mają podstawy do bliskości i zaufania, do seksu który wymagał opuszczenia wielu barier, jednocześnie nie wiedząc o sobie nic. Adam z pewnym zaskoczeniem zdał sobie sprawę, iż problemem nie była dla niego tylko relacja dom-sub, której podstawą była szczerość i otwartość, ale też sama jego relacja z Alexandrem. Zależało mu na nim. Bliskość, która raniła jego serce, wreszcie się zakończyła – a na jej miejsce weszła pustka i tęsknota. Tortury wcale nie zniknęły, nie w sytuacji, gdy Ślicznotka wpatrywała się w niego z taką intensywnością i potrzebą, z zaufaniem, na które młody dziedzic fortuny nie zasłużył. W jego oczach pojawił się smutek, a figlarny uśmiech zniknął pod naporem innego, mniejszego, bardziej przygnębionego i zrezygnowanego. Adam podniósł dłoń i czułym gestem wsunął dłoń we włosy kochanka, delikatnie je rozsypując. - Dam ci wszystko, czego zapragniesz - odparł cicho, opuszkami palców drugiej ręki głaszcząc kochanka po policzku. - Możesz mnie pocałować - potwierdził, a na moment przygnębienie z jego spojrzenia zniknęło na rzecz czułego rozbawienia. Rozchylił wargi w zapraszającym geście, czekając aż jego kochanek podejmie inicjatywę – a potem cicho zamruczał, pozwalając się całować, odpowiadając na ruchy warg i języka własnymi, nie przejmując jednak kontroli. Chłodny kolczyk dodawał ich kontaktowi pikanterii, drażniąc rozgrzaną skórę bruneta, pocierając o nią z wprawą i wyłudzając kolejne, namiętne pomruki. Chłonął tego Alexa, który wreszcie chciał mu pokazać prawdziwego siebie, potrzebującego kontaktu i bliskości. Ten Alex potrzebował kontroli, ale innej, niż ofiarował mu Seth – i tego Adam był pewien, nawet pomimo niewiedzy w zakresie tego, jak wyglądała ich relacja. Strzępki, które mógł wywnioskować z obserwacji mężczyzn i ich słów, były jedynie fragmentami rzeczywistości, subiektywnymi interpretacjami zachowań i reakcjami na własne wyobrażenia. Ainsworth wątpił, by przywódca sekty Nowego Ładu był nieomylny. Żaden geniusz manipulacji nie był – po prostu potrafił naginać fakty do własnego spojrzenia i świetnie radził sobie z przeobrażaniem ich na własną korzyść. - Chodź - szepnął, gdy ich usta w końcu oderwały się od siebie na chwilę dłuższą niż rozpaczliwy wdech. Uśmiechnął się do kochanka, chociaż tym razem wesołość nie dosięgnęła oczu, a potem opuścił ręce i delikatnie chwycił go za jedną dłoń. Pociągnął swojego gościa w stronę sypialni, przekraczając jej próg zacisnął wolne palce na mijanym fotelu i pociągnął go za sobą, aż do łóżka. Celowo wybrał ten mebel dla Ślicznotki, dając jej szansę na ewentualną ucieczkę i poczucie, iż nie został zapędzony w kozi róg. Ona jeszcze nie wiedziała, że David tak naprawdę nie istniał. Sam usiadł na łóżko, naprzeciwko Alexa, nie puszczając jego dłoni, a jedynie obracając ją tak, by to jego własna była na wierzchu. Położył je złączone na swoim kolanie, sięgając wolną dłonią do kieszeni i wyjmując z niej niewielki, złożony scyzoryk. Kilkoma sprawnymi ruchami palców otworzył go i naciął jedną ze swoich opuszek, a potem wyrysował na skórze ręki kilka symboli. Pracował efektywnie, bez emocji, nie popełniając ani jednego błędu, nawet nie skupiając się na swoich posunięciach, a obserwując Alexa. Pamiętał jego poprzednią reakcję na magię, dlatego był gotów przerwać cały, wcale nie tak długi proces, w sytuacji gdyby jednak jego kochanek zmienił zdanie i spanikował. - Uważam, że we wszystkich relacjach bardzo ważna jest szczerość i zaufanie. W tych, które wiążą się z dominacją i kontrolą, szczególnie. Nie można niczego budować na niestabilnych fundamentach. To, co przeżywa się z jedną osobą, ma później wpływ na wszystkie następne relacje… - mówił cicho, cierpliwie, a w jego spojrzeniu wciąż obecny był ten smutek, który pojawił się na korytarzu. W tym czasie jego magia goiła kolejne rany na ich ciałach, bezboleśnie zaleczając je i zapewniając gładkość skóry, ale także jej wrażliwość przez kilka kolejnych chwil. - Byłoby nie fair, gdybyś… - zawahał się na moment, uciekając wzrokiem. Westchnął ciężko. - Imię, którym mnie nazywasz, nie jest moim prawdziwym. To tylko przykrywka. - Uśmiechnął się przepraszająco, zmazując runę z dłoni wyciągniętą bóg wie kiedy chusteczką. Schował ją zaraz do kieszeni razem ze złożonym scyzorykiem, osłabiając uchwyt na dłoni kochanka, dając mu szansę na odsunięcie się, jeśli takie było jego życzenie. - Nie jestem Szakalem, nie mam pochowanych po kątach wyznawców, wykorzystuję wyłącznie moją moc, ale też mam swoje tajemnice. Jak chociażby magię. - Delikatnie wzruszył ramionami. - Jesteście jedynymi osobami, które wiedzą, że David Brown, barman, potrafi też czarować przy pomocy magii krwi. Własnej -podkreślił na końcu, jakby to było dla niego szczególnie ważne. Wiedział znacznie więcej, niż w tej sytuacji wiedzieć powinien. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Wrz 13, 2018 7:48 pm | |
| Dostrzeżenie zmiany w obliczu Davida nie było trudne, wszak Alex patrzył na niego z bardzo bliska. Widział każdą zmarszczkę, każdą plamkę na jasnej skórze, błysk w oku i uśmiech - najpierw zawadiacki, znajomy, a potem melancholijny i pełen smutku. Alex przestraszył się tej zmiany. Zwiastowała coś, czego się nie spodziewał w tak czystej i szczerej formie, zwiastowała czułość. Był gotowy na pobłażliwy uśmiech i wspaniałomyślne spełnienie jego prośby, więcej nawet, był gotowy na odmowę, ale nie na to, co nastąpiło gdy cisza pochłonęła jego słowa. Nie zdawał sobie sprawy, że utonął w niezrozumiałym smutku szarych oczu, bezmyślnie i kompletnie odruchowo, współczując. Przyjął pieszczotę smukłych palców samemu rozczulając się boleśnie. To, co powiedział David było jedynie słowami, być może bez pokrycia, być może fałszywymi, ale jak bóg świadkiem, Alex zawsze chciał coś takiego usłyszeć. Zabrnął więc w tę czułość, poddał się jej, a gdy dostał przyzwolenie, desperacko przywarł gorącymi ustami do warg Davida. Silnymi dłońmi przycisnął go do siebie, wczepiając palce w jego koszulę, włosy, ciało. Chwytał się go jak jedynej bezpiecznej przystani na rozszalałym oceanie złych wspomnień, doświadczeń i uczuć. Zdawało się, że w całym tym szaleństwie potrzeb i spełnień nie ma już miejsca na strach, ale to właśnie teraz, gdy splatali śliskie języki, Alex był najbardziej zagubiony. Chciał mu wierzyć. Tak jak tej nocy w Alcatraz, chciał, by wszystko było prawdą. Z coraz większym przerażeniem wyczekiwał momentu, w którym zapłaci za naiwność wiary w szczerość uczuć. Nie spodziewał się, że taki moment nadejdzie dosłownie za kilka chwil. Gdy rozłączyli wargi, oddychał płytko z podniecenia i strachu. Zwykle (niczym ślepia drapieżnika) przymrużone oczy, teraz były szeroko otwarte, odejmując ogorzałej twarzy Alexa kilka lat i rysując go jako wrażliwszego i młodszego niż był w rzeczywistości. Podążył za Davidem do sypialni, mocno ściskając jego dłoń. Chrobot przesuwanego mebla przebił się przez łagodność chwili i to niejako otrzeźwiło zauroczonego mężczyznę. Nie puścił ręki kochanka, ale zmniejszył nacisk palców. Do niepokoju doszło zażenowanie, ale i tym razem nie starał się go ukryć. Zajął przygotowane dla niego miejsce i spojrzał na złączone dłonie, które opierały się o kolano Davida. Nie poruszył się gdy mężczyzna niepokojąco sprawnym ruchem tylko jednej reki wyciągał z kieszeni scyzoryk i z wprawą nacinał skórę jednego z palców. Podniósł wzrok dopiero, kiedy na wierzchu dłoni wyrysował pierwszy symbol, a leciutkie mrowienie i ciepło rozeszło się po ciele. Napotkał uważne spojrzenie, ale nie odwrócił wzroku. Patrzył nie mniej uważnie, jakby zdawał sobie sprawę, że duszna, poprzetykana melancholią atmosfera, niesie za sobą coś więcej prócz wstępu do sesji. Nie pomylił się. Głos Davida, wciąż ciepły, ale teraz poważny i pełen mentorskiej cierpliwości, wywołał ciarki na plecach Alexa. I ni były to te ciarki, które tak lubił. Miał złe przeczucia. Nawet nie wiedział, kiedy w myślach zaczął liczyć. Tak jak robił zawsze, gdy spodziewał się ciosu. Chciał być gotowy. Raz, dwa, trzy, cztery... Gdy się zawahał, szatyn wstrzymał odliczanie, odrobinę nachylił się, przekrzywiając głowę, zdradzając przejęcie i niepokój. "Imię, którym mnie nazywasz, nie jest moim prawdziwym. To tylko przykrywka." Szatyn zamrugał w niezrozumieniu, jakby nie pojął znaczenia usłyszanych słów, ale już po chwili w jego gardle urosła dławiąca gula, a serce stało się ciężkie jak kamień. Powoli wyprostował się, a przy zmianie pozycji jego dłoń samoistnie wysunęła się spod ręki Davida. Nie. Spod ręki nieznajomego. Uderzyła w niego fala paniki. Żywej i gwałtownej, która rozpędzała serce mocniej niż przebiegnięcie maratonu czy ostry seks. Kolejne słowa jedynie dolały oliwy do ognia. On wie. Zawsze obawiał się, że kiedyś wszystkie występki, których był sprawcą, zostaną ujawnione. Strach przed odpowiedzialnością za czyny popełniane z powodu lojalności czy... miłości, był w nim obecny cały czas, podobnie jak poczucie winy, ale zawsze odsuwał je od siebie. Myślał to nie musi przydarzyć się mi. A jednak... właśnie stanął w samym centrum swojego najgorszego koszmaru. W jednej chwili zrobiło mu się niedobrze. Z twarzy odpłynęła cała krew, ale w oczach pojawił się niebezpieczny błysk, jaki można dostrzec jedynie w ślepiach skopanego, zapędzonego w róg psa. Było to spojrzenie pełne niewypowiedzianego żalu, ale przede wszystkim wściekłości i ostrzeżenia. Alex głęboko zaczerpnął powietrza i z przerażającym spokojem uniósł podbródek. Wcześniejsza delikatność zniknęła zupełnie, zastąpiło ją coś, o czym Adam mógł zapomnieć, wszak do tej pory nie widział tej twarzy Ślicznotki - bezwzględność. Alex nie był przecież jedynie ofiarą manipulacji swojego kuzyna, ale brał też czynny udział w jego zbrodniach, których dopuszczał się niemal bez wahania. Nagle przestało chodzić o zranienie uczuć, o to, że przecież chciał białowłosemu zaufać, chciał mu się powierzyć, chciał, chociaż jeden, jedyny raz, zbudować choćby i namiastkę szczęścia, ale na prawdziwych uczuciach. Teraz chodziło o coś zakorzenionego głębiej i mocniej niż Alex był skłonny przyznać nawet przed sobą. Chodziło o lojalność wobec Setha, o wspólne zbrodnie, o wszystko, co razem zbudowali. W chaosie myśli jedna krzyczała najgłośniej "zabij". Podświadomość warczała, że to jedyne wyjście. To, albo pochwycenie Davida jako jedną z ofiar. Pod pokrytą bliznami skórą ramion zagrały twarde mięśnie. Sekundy. Gdy rzucał się w kierunku białowłosego, wciąż czuł na wargach ciepło jego ust i lekkie mrowienie jego magii. Dłonie szatyna wystrzeliły ku Davidowi z zamiarem zatrzaśnięcia się na jego nadgarstkach, zakleszczenia w stalowym uścisku, który nie pozwoli mu sięgnąć po nóż i użyć magii. W tym samym momencie, cały ciężar ciała Alexa przechylił się w przód. Mężczyzna błyskawicznie uniósł kolano, wbijając je w brzuch przeciwnika, ale bardziej z zamiarem obalenia go na plecy i przyciśnięcia, niż obezwładniającego uderzenia. Wszystko działo się szybko i niepokojąco sprawnie, jakby Alex doskonale wiedział co robi. W tamtej chwili nie pomyślał o tym, że to wszystko miało inny wydźwięk, że dał się poprowadzić przerażeniu, nie zwracając uwagi na szczerość swojego przeciwnika. Lecz z drugiej strony, jaki glina będąc przy zdrowych zmysłach, odkrywa się przed jednym ze zbrodniarzy? Alex był pewien jednego - słowa były kłamstwem, a czyny podstępem. I może to dobrze, bo dzięki temu wrócił na znajomą ścieżkę. Najwyraźniej tylko do tego naprawdę się nadawał. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Wrz 20, 2018 12:05 am | |
| Adam musiał być szczery. Kłamanie w żywe oczy w sytuacji, która tego absolutnie nie wymagała, było dla niego bardzo niekomfortowe. Sam fakt, iż musiał oszukiwać mężczyznę, który został przez Setha – dokładnie tę osobę, na którą on polował – wykorzystany w tak niesmaczny sposób, wydawał mu się mocno nie na miejscu. Do tego dochodziła świadomość, iż naprawdę zależało mu na Alexie. Nie mógł udawać przywiązania i czułości, pragnienia zaopiekowania się nim i jednoczesnego zdominowania go. Te uczucia były całkowicie szczere, przeznaczone właśnie dla tego konkretnego mężczyzny i Ainsworth nie mógł pozwolić sobie na okłamywanie go i zmanipulowanie, gdy dokładnie to samo robił z nim jego poprzedni kochanek. Ta decyzja wiązała się jednak z szeregiem konsekwencji. I cholernie dużym ryzykiem. Białowłosy był gotów je jednak ponieść – i liczył, że nie pomylił się w swojej ocenie uległego. Uznał go za człowieka dobrego w głębi serca, chociaż zagubionego i odrobinę wypaczonego z winy Szakala. Nie oznaczało to jednak, iż był zły i zasługiwał wyłącznie na najgorsze. Adam, chociaż przez chwilę, na pewien czas, chciał mu zapewnić wszystko, co najlepsze. Szczerze, idealistycznie, naiwnie wręcz – szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę ich sytuację i zobowiązania, które wiązały ręce starszego mężczyzny. A jednak – chciał zapewnić swojemu towarzyszowi chociaż chwilę prawdziwego, realnego szczęścia. Rzeczywistość i konsekwencje przyszły szybciej, niż Adam mógł się spodziewać – chociaż pierwsze alarmujące oznaki żałośnie przeoczył i uznał za nieistotne, w zasadzie naturalne. Białowłosy założył, iż normalne w tej sytuacji było dla Szczeniaka poczucie zagubienia, przerażenia, a nawet w skrajnym przypadku – złości. To, iż mógł zareagować agresywnie, też przeszło mu przez myśl. Był gotów zareagować, dostrzegł zagrożenie na tyle wcześnie, by móc na nie zareagować i się obronić. Był dominantem nie od wczoraj, niejednokrotnie musiał powstrzymywać swoich uległych przed głupimi zachowaniami i pokazywać im, iż sprawował kontrolę nie tylko dlatego, że tak powiedział, ale też dlatego, iż potrafił stawić im czoła nawet w najgorszych chwilach. Nie chciał jednak zareagować siłowo na atak Alexa. Nie uważał, by mężczyzna zasługiwał na skończenie dociśniętym do łóżka, nie w sytuacji, w której aż emanował od niego gniew. Powinien móc wyładować złość, by później porozmawiać racjonalnie – a przynajmniej, tak uważał młody dziedzic Ainsworth. Błąd. Duży błąd. Adam odsunął się na tyle, by nie dało się go pochwycić, ale cios skierowany w stronę brzucha dostrzegł z opóźnieniem wystarczającym, by poczuł kolano wbijające się w miękką tkankę. Owszem, to uderzenie nie zrobiło mu w tej sytuacji w zasadzie niczego, ponieważ już narzucił pomiędzy sobą a Ślicznotką odpowiedni dystans i cały impet uderzenia znacznie zmalał, ale… wciąż był to atak, którego się nie spodziewał. Wydał z siebie ciche, bardziej zaskoczone niż bolesne stęknięcie, a w jego głowie – w końcu – pojawiła się myśl, iż być może nie przemyślał do końca swojego wyznania prawdy. Nie przewidział wszystkich konsekwencji ani możliwych skomplikowanych powiązań, które dla Alexandra były oczywistą oczywistością, a dla niego – jedną wielką niewiadomą. Naprawdę, powinien być rozsądniejszy. Podczas swojej pierwszej, niezwykle istotnej zresztą, misji cały czas dawał plamę. - Alex! - wyrzucił z siebie dokładnie w tym samym momencie, w którym na podłodze, drzwiach i oknach sypialni rozbłysnęły na czerwono runy. Nie dwie, trzy, a całe szeregi, równo ułożonych w rzędy, niewielkich znaków zabarwionych kolorem posoki. W jednej chwili falowały niepokojąco po powierzchni, a w następnej – uniosły się w powietrzu. Część z nich pokryła kostki, uda, nadgarstki, ramiona – a przede wszystkim, palce - i szyję Szczeniaka, sprawiając jedynie delikatny dyskomfort, by w następnej reszta pociągnęła go do tyłu, przyczepiając do powierzchni ściany i uniemożliwiając jakikolwiek bardziej energiczny ruch. Przy każdym szarpnięciu magiczne więzy zacieśniały się, sprawiając ból, by zaraz potem rozluźnić na tyle, by zdawały się niemal nieistniejące. Było to uczucie podobne do oplecenia wstęgami bardzo delikatnego i miękkiego tworzywa, przypominającego bardziej watę cukrową lub puch, niż faktycznie istniejący materiał. Adam skrzywił się, siadając pospiesznie na łóżku i masując pulsujący delikatnym bólem brzuch. - Strasznie cię przepraszam. Kompletnie o tym zapomniałem - mruknął, podnosząc się i zbliżając w stronę byłego-niedoszłego kochanka. Coś w twarzy Alexa jednak go zaalarmowało i zatrzymał się w pół kroku. Zakłopotanie zniknęło na rzecz podejrzliwości. Mężczyzna ruszył znów z miejsca, zbliżając się do mężczyzny, ale tym razem bez ewidentnego zamiaru zerwania z niego więzów. W jego oczach pojawiło się nagle coś jak… obawa. - Alex… - zaczął cicho, ciszej niż można by podejrzewać w ich sytuacji. Sięgnął dłonią do włosów, w nerwowym geście odgarniając je do tyłu, by zaraz potem znów rozrzucić po całej głowie. - Alex, co ty chciałeś zrobić? - spytał niemal niepewnie, przez krótką chwilę oczekując wyraźnie odpowiedzi, nim na jego twarzy nie pojawiła się absolutna, czarna rezygnacja. Obrócił się na pięcie, podszedł do krzesła i chwycił je za oparcie, a potem przeciągnął w pobliże Szczeniaka. Jego ruchy po raz pierwszy od początku ich znajomości nie były tak starannie dopracowane i wymierzone, jakby jakiś element kontroli i dominacji w nim zniknął, a na jego miejscu pojawiło się zagubienie i przygnębienie. Adam usiadł ciężko na ustawionym mniej więcej metr od Ślicznotki meblu. Westchnął ciężko. - I co ja mam teraz z tobą zrobić? - Pytanie skierował jednak bardziej ku sobie, niż swojemu towarzyszowi. Przetarł twarz dłonią, wreszcie podnosząc wzrok i wbijając go z powrotem w twarz kochanka. - On nie tylko twoją krew wykorzystywał, prawda? A ty o tym wiedziałeś… - powiedział cicho, a w jego głosie pojawiło się całkowicie szczere i niemożliwe do zasymulowania przygnębienie. - Ty… - zaczął, ale nie dokończył swojej wypowiedzi. Nie był pewien, czy potrafi. Do nie tak dawna miał Alexa za kogoś znacznie lepszego, niż - jak się okazało - był. Zderzenie przekonań, ślepych i wyidealizowanych, z szarą rzeczywistością, zabolało go bardziej, niż się spodziewał. Jakiś pierwiastek wiecznie optymistycznego i chętnego do pomocy maga, właśnie w nim umarł. A to przecież był dopiero początek. Czy ja faktycznie nadaję się do tej roboty...? |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Wrz 20, 2018 3:44 pm | |
| Dłonie zamknęły się tuż przed nadgarstkami Davida, który, ku zaskoczeniu Alexa, zareagował dużo szybciej niż można się było spodziewać. Cios kolanem jednak wystartował, ale przez brak równowagi, szatyn zachwiał się wprzód i o mało, a po prostu wpadłby na przeciwnika, odsłonięty, narażony na ciosy. Jednak nie to okazało się najgorsze. W tym samym momencie runy strażnicze rozbłysły szkarłatem i uderzyły w Alexa, szarpiąc go ku tyłowi. Próbując się wyrwać, warknął i zaskomlał jak zwierzę we wnykach. Nawet chwycił po drodze za oparcie fotela, które przewróciło się z hukiem, a drugą ręką strącił ze stolika nocną lampkę. Ale wszystko było już przesądzone. Pieprzony mag był chroniony lepiej niż Alex mógł przypuszczać. Wszystko zaczynało układać się w całość. Sprawność z jaką David posługiwał się magią, zabezpieczenia w jego domu, podkładanie się Szakalowi... Boże, naprawdę był gliną. — Kurwa! — Wycedził, szarpiąc się przez chwilę. Nie mógł uwierzyć w swoją naiwność. Ale to nie był czas na użalanie się nad sobą. Musiał się wydostać, musiał zawiadomić kuzyna! — Zdejmij to kurewstwo! — Warknął w odpowiedzi na przeprosiny. Wbił pełne nienawiści spojrzenie w masującego brzuch mężczyznę i dopiero gdy tamten podniósł wzrok, spoglądają mu w twarz, Alex zrozumiał swój błąd. Oblicze Davida nie było obliczem przekonanego o swoich racjach policjanta, który zamierzał przeprowadzić zatrzymanie. To była twarz kogoś... zawiedzionego, może nawet zranionego. Szatyn momentalnie zwiotczał w więzach, a choć oddychał płytko i szybko, a w uszach szumiała mu krew, wydawał się opanowywać. Słysząc pytanie i co więcej, rozumiejąc jego przekaz, otworzył w zdumieniu usta i pokręcił głową. Kłamał, ale to właśnie kłamstwo wydawało się teraz najwłaściwsze. — Co?! Chciałem ci zajebać, ty popaprańcu! — Szarpnął się dla efektu i zaraz skrzywił, kiedy runy sprowadziły ból. Patrzył na mężczyznę szeroko otwartymi oczami, z przerażającą łatwością odgrywając niedowierzanie. Lecz z czasem, kiedy milczenie się przedłużało, kiedy David zwiesił bezradnie głowę i motał się w bezsilności, twarz Alexa się wygładzała. Zżerało go poczucie winy i zmarnowanych okazji. Gdy więc skrzyżowali spojrzenia, szatyn wyglądał na nie mniej zranionego niż sam David, choć zapewne nie z tych samych przyczyn. — Wypuść mnie — odpowiedział. W jego głosie brakowało już desperacji zapędzonego w róg zwierzaka, był natomiast głęboki smutek. Domysły Davida sprawiły, że przez twarz Alexa przemknął cień bólu. Pomylił się. Jak zawsze najpierw działał, a potem pomyślał, bo nawet jeśli człowiek siedzący przed nim był gliną to... do tej pory go nie podejrzewał. Gdyby wcześniej zdał sobie z tego sprawę, teraz nie tkwiłby w gównie po uszy. Szatyn doskonale widział zawód i zrezygnowanie w zgarbionych ramionach, w zmartwionym obliczu i smutnych oczach. Poczuł się z tym paskudnie, bo jakaś część nie chciała zawieść białowłosego. Jakaś część cieszyła się też, że ktoś miał go za lepszego niż był w rzeczywistości. Ale jak bardzo nie gryzłoby go poczucie winy, nie mógł się teraz poddać, nie mógł się przyznać. Jeśli wszystko się wyda, pójdzie siedzieć na resztę swojego życia. Ale z drugiej strony... co lepszego czekało go, jeśli ucieknie? Wróci do Setha, znów utapla się w krwi naiwnych magicznych i... co? Czy miał jakiekolwiek szanse na nowe życie? Słowa zawisły między nimi, ale Alex milczał. Przymknął oczy i kilka razy uderzył tyłem głowy w ścianę. Potem uśmiechnął się pusto. Spojrzał na białowłosego zaciskając wargi i kręcąc z dezaprobatą głową. W duchu podjął decyzję, a potem zaczął mówić. — Ach, już rozumiem... Uwodząc mnie, chciałeś za coś odegrać się na Szakalu, ale w końcu ugryzło cię sumienie i nie chciałeś już być chujem wobec Szczeniaka, który naiwnie chciał na dłużej zostać Ślicznotką. — Zaśmiał się gorzko i część z tej goryczy był całkiem prawdziwa. - Myślałeś, że biedny Alex rzuci ci się w ramiona po tym jak go okłamałeś? - Prychnął, z niedowierzaniem kręcąc głową. - Jesteś idiotą. Jedyne na co mogłeś liczyć, to śliwa pod okiem - powiedział ciszej i łagodniej, nie szczędząc smutku. Zwiesił głowę, wbijając wzrok w buty białowłosego. Obrócenie całej sytuacji w nieporozumienie, czy raczej w zwykłą przepychankę między kochankami, przyszło mu zadziwiająco lekko. — Przecież doskonale wiedziałeś, że skończyłem z Sethem. Nic między nami nie ma, wiec nic nie ugrasz. On ma mnie w dupie. Jak zawsze zresztą. Więc po co to wszystko? A może nie chodziło o Szakala? Może chciałeś zabawić się moim kosztem? — Poniósł kpiący wzrok na twarz mężczyzny i milczał przez chwilę, jakby czekał na odpowiedź. — To już, zabawiłeś się. Przyznaję się, że pomyślałem "tak, to jest to". Oczywiście życie znów mnie wyruchało, ale spoko. Podniosę się i po tym. A teraz mnie wypuść i więcej nie wchodźmy sobie w drogę, ok? Albo, co tam! - Roześmiał się nagle, jakby już wszystko było mu obojętne. — Zabawmy się, skoro już jestem skrępowany. — Szarpnął dłońmi, a gdy poczuł ból, umyślnie syknął cicho. — I tak chciałem żebyś mnie zerżnął - dodał nieco niższym, mniej cynicznym tonem. Zwilżył językiem wargi i odchylił głowę w niewątpliwym geście uległości. Szkarłatne runy na oliwkowej skórze szyi prezentowały się nie mniej doskonale niż czerwone sploty lin. — Nigdy naprawdę nie byłeś Davidem, ale przecież byłeś panem. Na tę chwilę to mi wystarczy — szepnął. Zamknął oczy. Jego ciało przyciśnięte do gładkiej ściany wyprężyło się w magicznych więzach. Czekał, licząc na to, że zagrają w tę grę. Sprawa przycichnie, oddali od siebie podejrzenia, a później... później jakoś to rozegra. Najpierw musiał wydostać się z tej konkretnej, cholernie popapranej sytuacji. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sro Wrz 26, 2018 11:17 pm | |
| W jednej chwili Adam był przekonany, że jego towarzysz jest po prostu ofiarą manipulacji Szakala, który wykorzystuje go w łóżku i zabiera od niego krew do rytuałów. W następnej dotarła do niego prawda - tak naprawdę mężczyzna był aktywnym członkiem sekty i uczestniczył we wszystkim. A potem… ogarnęło go zwątpienie. Czy nadawał się na policjanta? Czy potrafił dobrze odczytywać ludzi? Czy potrafił w ogóle ich oceniać? Pomylił się co do Alexandra? A może… mylił się w tym momencie? Na to wskazywały kolejne słowa Szczeniaka, który zdawał się nie tylko nie rozumieć słów kochanka, ale wręcz całej sytuacji. Był niczym zdradzony mężczyzna, wykorzystany i zawiedziony swoją naiwnością oraz postępowaniem osoby, której na chwilę zaufał. Nie znali się dobrze, nie rozmawiali ze sobą wiele, nie mieli o sobie wielu informacji - a jednak coś na chwilę ich przyciągnęło do siebie. Przez jeden moment byli w swoim świecie, wypełnionym dominacją, pożądaniem i seksem, a w pozostałych - ich rozmowy krążyły dookoła Szakala. W końcu to ten mężczyzna był ważnym elementem w obu ich życiach, pomimo iż pełnił tak różne role. Ainsworth nie chciał tego. Nie tylko Ślicznotka przez chwilę uwierzyła w prawdziwość ich relacji, pomimo iż ta dopiero kiełkowała. Alex był piękny. Białowłosy uśmiechał się gorzko na podejrzenia swojego towarzysza. Miał ochotę go wyśmiać, a przynajmniej miałby, gdyby znalazł w sobie choć odrobinę humoru. Tak, właśnie w ten sposób powinna wyglądać ich rozmowa. To były całkiem sensowne i normalne oskarżenia, które mogły zaistnieć na początku zwykłej relacji i mogły spowodować, że porozmawiali by ze sobą, wyjaśnili nieporozumienia i pogłębili ją. Niestety, sytuacja wyglądała inaczej. - Alex - zaczął Adam z rezygnacją w głosie, a potem przerwał, uniósł dłoń do oczu i potarł je ze znużeniem. - Alex, wiesz przecież, do czego zdolny jest Szakal. To było kwestią czasu, że ktoś do niego dotrze. Odkryje prawdę. Nie chodziło o uwodzenie ciebie, a o dotarcie do niego. - Wzruszył lekko ramionami, podniósł się ciężko z krzesła i podszedł do mężczyzny, oparł się jedną dłonią o ścianę po prawej stronie jego głowy i uśmiechnął krzywo. - Nie powinienem jakkolwiek się angażować w twój konflikt z nim. Ani tym bardziej mówić ci o tym wszystkim. Mam zadanie, które muszę wykonać i ono nie ma żadnego związku z tobą. - Westchnął, przygryzł dolną wargę i wreszcie spojrzał prosto w oczy swojego uwięzionego towarzysza. - Naprawdę chciałem dać ci wszystko, czego mógłbyś zapragnąć. Byłem z tobą tak szczery, jak tylko mogłem. Ale to było nierozsądne z mojej strony, wybacz. Nie powinienem w ogóle się angażować, ani mieszać cię do tego. Białowłosy wreszcie zamilkł. W jego spojrzeniu nadal dominowało przygnębienie, ale też szczerość. - Jestem Adamem, nie Davidem. Panem i Adamem, nie Davidem. - Uniósł wolną dłoń do góry i pogładził związanego mężczyznę po policzku. - Nie będę cię wykorzystywać, bo jesteś moją Ślicznotką. Chociaż przez chwilę nią byłeś. Uśmiechnął się gorzko i odsunął dłonie od kochanka, a potem wyjął z kieszeni nożyk i naciął lewą dłoń. Zamoczył we krwi dwa palce i zaczął nimi malować runy na wierzchu dłoni, starannie tworząc zaklęcie. Tym razem nie pytał się Alexa o zgodę na rzucenie jakiegokolwiek czaru, ale niemal na pewno nie miało to posłużyć uwolnieniu byłego kochanka z więzów magii. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Wrz 27, 2018 1:24 am | |
| Wywołany, nie zmienił pozycji, nie poruszył się nawet o milimetr. Aż do ostatniego momentu liczył na to, że uda mu się wszystko załatwić gładkim kłamstwem i graniem na pierwotnych żądzach. Pomylił się. Słyszał w głosie Davida znużenie. Nawet nie gniew spowodowany oskarżeniami, ale zwyczajne zmęczenie. To, że przyznał się, że zależało mu na kontaktach z Sethem nie powinno Alexa zdziwić. Przecież właśnie to podejrzewał, a jednak poczuł się wykorzystany po stokroć bardziej, gdy usłyszał prawdę. Był narzędziem w rękach Setha i pionkiem w grze Davida. Był nikim. Nie znaczył dla nich obu dosłownie nic. Wykrzywił wargi w bolesnym grymasie, którego nie zdążył powstrzymać. Milczał, zaciskając mocno powieki. Zacisnął dłonie w pieści w bezsilnej złości. Miał ochotę zawyć. Dlaczego wszystko musiało się tak okropnie spieprzyć? Kiedy białowłosy zdecydował się zmniejszyć dzielący ich dystans, wtedy spojrzał mu w oczy, których piękno przesłaniał cień gorzkich prawd i coś, czego nie chciał tam teraz widzieć - cynizm. Westchnął głęboko i odwrócił wzrok. Nie chciał, nie miał siły dalej kłamać mu prosto w twarz, bo w istocie, doskonale wiedział do czego zdolny był kuzyn. Miał świadomość, że kiedyś to wszystko zwyczajnie jebnie, a konsekwencje ich zniszczą, ale nie mógł zrobić niczego więcej, prócz odwlekania nieuniknionego. Białowłosy mylił się więc. To wszystko miało związek z nim. Alex był w samym oku cyklonu, nie mniej winny niż Szakal. Ale jakże pokrzepiające w tej chwili było to, że nieznajomy myślał inaczej. To dawało przynajmniej cień nadziei na ucieczkę z tej sytuacji... I cholernie wielkie poczucie winy, którego ciężar z każdym kolejnym słowem Davida, stawał się coraz większy. Białowłosy przyznawał się do... czegoś. Alex podejrzewał do czego. Pierwsze przerażenie i niechęć ustępowało jednak na rzecz zrozumienia, zepchniętego wcześniej przez panikę. David przyznawał się. Czy robił to ze względu na swoje gry, czy może faktycznie zależało mu na tym, by być fair wobec niego? Nie miał pojęcia, choć w głębi duszy pragnął, żeby białowłosy faktycznie... myślał o nim. Nie jako o narzędziu, ale jak o człowieku będącym kimś więcej prócz okazjonalną seks-zabawką. Zmarszczył brwi i przez jedną, krótką chwilę jego twarz wykrzywił grymas zranienia i bezbrzeżnego żalu. Mógłby tłumaczyć to bliskością białowłosego, jego spojrzeniem, smutkiem w tonie jego głosu czy wreszcie, znaczeniem samych słów, ale w praktyce było to poczucie, że kolejny raz zaprzepaścił szansę na coś. Kolejny raz dokonał złego wyboru i płacił za niego boleśnie. Jakaś część niego zaczęła krzyczeć, że jeśli czegokolwiek nie zrobi, przepadnie wszystko. Straci szansę na to mistyczne coś, co bał się nazwać, straci szansę na uratowanie Setha, na uratowanie siebie. Druga natomiast, w mrokach jego duszy, warczała głucho żeby po prostu stoczył się w ciemność, odpuścił i pozwolił losowi miotać nim jak zawsze. Był rozdarty. Uderzył głową w ścianę i pokręcił nią. Imię nie miało znaczenia, choć przemknęło mu przez myśl, że jest pasujące, że chciałby używając go, móc nacechować je emocjami. Co innego miało dużo większe znaczenie. Był jego Ślicznotką. Zgodził się na to tamtej nocy. Chociaż butnie zaprzeczał w rozmowach, to chciał do niego należeć... Czy chciał więc nadal należeć do Szakala? - Nie - szepnął, choć nie w odpowiedzi na jakiekolwiek słowa Davida. Zaprzeczył sobie, swojej słabości, swojemu strachowi. - Jest już za późno. Tkwię w tym gównie. Obaj tkwimy - odezwał się, gdy dotyk palców mężczyzny zostawił na policzku jedynie widmo ciepła. Otworzył oczy. Z pomiędzy warg uciekał mu przyspieszony oddech. - Nie mów tak. Nie żałuj, do cholery. Nie żałuj chociaż ty. - Głos rozedrgał się od natłoku emocji. Nie zwracał uwagi na palce metodycznie kreślące runy. Patrzył Adamowi w twarz z lękiem, ale zupełnie innego rodzaju. Oczywiście nadal bał się cholernie, że zniszczy życie kuzyna i swoje, że obaj trafią do pierdla, ale najbardziej bał się kolejnej zaprzepaszczonej szansy. Ogarniał go lęk, że straci... Davida, Adama, jego imię było bez znaczenia. Straci go zanim na dobre go zyskał. Co powinien zrobić? O co powinien walczyć? O co tak naprawdę walczyć było warto? - Nie rezygnuj ze mnie. - Te słowa przepełniał żywy, do bólu ludzki strach, determinacja i nieśmiała nadzieja. Były kwintesencją najskrytszych i najbardziej bolesnych pragnień - wyrwane strzępki duszy, wystawione na oceniające, krytyczne spojrzenie świata. Adam nie mógł wiedzieć jak wiele kosztowała Alexa ta prośba. - Nie rezygnuj ze mnie - powtórzył ciszej, wiotczejąc w więzach, odwracając wzrok. - To była jedna noc. Jedna chora, kompletnie popieprzona noc, ale... czułem to, do cholery - wycedził półgłosem. - Czułem, że nie potrzebuję Szakala. - Przełknął rosnącą w gardle gulę, przerażenie, które czuł gdy wymawiał te słowa głośno. - Jeśli naprawdę chcesz dać mi wszystko, czego pragnę, to nie rezygnuj ze mnie. - Na chwilę boleśnie zagryzł wargi, mocno wbijając paznokcie we wnętrza dłoni. - Nie mów tak, jakbyś żałował. Nie bądź nim. Czuł się tak, jakby odmowa mogła go zabić, jakby obojętność mogła pogrzebać go dla świata. Ostatni raz czuł się w ten sposób gdy zdał sobie sprawę jak bardzo Seth był dla niego ważny. Teraz nie wiedział czy byłby w stanie podnieść się po porażce. Jeśli nie odwróci tej sytuacji, zniszczy dosłownie wszystko. Uczynił szczerość swoją ostateczną linią obrony. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Wrz 27, 2018 12:05 pm | |
| Ból Alexa był bólem Adama. Każde jedno wykrzywienie twarzy, opuszczenie wzroku, zaciśnięcie pięści i szarpnięcie się w więzach starszy mężczyzna czuł tak mocno, jakby miał bezpośrednie połączenie ze Szczeniakiem. Nieznośne cierpienie i poczucie, iż tracą coś, czego nawet jeszcze nie mieli okazji poznać, były wrażeniami powodującymi przemożne przygnębienie, sięgające aż duszy. Jedyne, co Adam mógł robić, to przepraszać. Przepraszać i prosić o wybaczenie, bo nic innego mu w tej sytuacji nie pozostało, nic więcej nie mógł zaofiarować, nijak nie mógł poprawić stanu Alexa. Tak naprawdę w tym momencie był skrajnie egoistyczny. Może nie liczył na faktyczne odpuszczenie grzechów i kłamstw, bo i nie sądził, by jego towarzysz był do tego zdolny w takiej sytuacji, ale jednak mówił mu prawdę, tłumaczył się i wypominał sobie błędy, których nigdy nie powinien popełnić. Mówił prawdę tylko po to, by ten nieprzyjemny ciężar na jego piersi zniknął, albo chociaż osłabł. Mówił prawdę wiedząc, że będzie zmuszony wymazać ją z pamięci Alexandra. Zaklęcie służące do modyfikacji wspomnień było trudne, bardzo wyrafinowane i wymagało dużych pokładów magii i doświadczenia. Ludzki umysł był cholernie skomplikowany i łatwo było go uszkodzić lub - co gorsza - niewystarczająco zmodyfikować wspomnienia. Ainsworth musiał podjąć decyzję, jak wiele chciał zmodyfikować w głowie swojego byłego kochanka, by jednocześnie uczynić jego misję znów niezagrożoną niczym, ale też nie pozostawić po sobie śladu. Szakal raczej nie podejrzewał jego prawdziwej tożsamości, więc gdyby nawet dotarł do Szczeniaka, mógłby nigdy nie zauważyć magicznych zmian w swoim uległym. Wszystko zależało od tego, jak wiele Adam zdecydowałby się usunąć i jak dobrze radził sobie z tym czarem. Jak wiele wspomnień mógłby zastąpić innymi. Wiedział, że z tym sobie poradzi. Był dobrym magiem, posiadającym całe lata szkoleń i doświadczeń za sobą. Mógł nie nadawać się na policjanta, ale czary były tym, z czym niewielu mogło się z nim równać. Był młody, potężny i bardzo dobrze przygotowany do każdej sytuacji. Skupił spojrzenie na dłoni, upewniając się, że co bardziej skomplikowane symbole są wyrysowane perfekcyjnie. Nie mógł popełnić błędu nie tylko dlatego, że kosztowałby go wiele w pracy - ale też ze względu na samego Alexa. Nie chciał zrobić mu krzywdy, zależało mu na nim i na jego szczęśliwym życiu. Jak wiele powinien zmodyfikować, by dać mu na nie szansę? Jak wiele powinien zmienić w obu ich życiach, by wspólna ścieżka była faktycznie możliwa? Podniósł spojrzenie na swojego kochanka w chwili, gdy usłyszał jego drżący głos. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, zdradzające to, jak głęboko zatonął we własnych myślach, że przestał brać pod uwagę potencjalną reakcję Ślicznotki. Nie sądził, że szatyn mógłby zrobić cokolwiek, co zmieniłoby jego plan. Wiedział, co musiał zrobić i pogodził się z tym, a Alex powinien żyć możliwie najbardziej szczęśliwie bez jego na horyzoncie. Ten ból dotarł jednak do niego i zaczął szarpać jego sercem i duszą, wywołując katusze znacznie większe, niż jeszcze kilka chwil wcześniej. Cała magia wyznania własnych grzechów i odkupienia przestała działać w obliczu takiego obrotu sytuacji. - Nie jestem nim - uciekło spomiędzy ust Adama. Nie potrafił przejść obojętnie wobec takiego zarzutu, takiej prośby. Przerwał malowanie zaklęcia na moment i spojrzał prosto w głębię oczu udręczonego Szczeniaka. Jakkolwiek popaprana była ta sytuacja, Alex nadal przyciągał jego wzrok i wywoływał potrzebę zaopiekowania się nim, zamknięcia we własnych ramionach i zabezpieczenia przed resztą okrutnego świata, z Sethem na czele. Białowłosy wypuścił powietrze ze zirytowanym i wręcz zrezygnowanym sapnięciem. Czystymi palcami sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej chusteczkę, a potem zmazał starannie wyrysowne i wciąż niedokończone zaklęcie. Dopiero wtedy podniósł spojrzenie na kochanka, pozwolił skrawkowi materiału opaść na ziemię i uniósł ręce do twarzy Alexa, obejmując go za nią i zbliżając się własną. - Nie jestem nim - powtórzył mocniej i pewniej, jednocześnie wreszcie godząc się z jedną smutną prawdą: nie chciał rezygnować ze Ślicznotki, nawet za cenę niepowodzenia swojej misji. On, wieczny altruista, postawił egoistyczne potrzeby ponad dobrem większości. Był jednym wielkim pozerem, który tylko udawał, że zależy mu na innych, do momentu, gdy jego własne potrzeby nie okazywały się istotniejsze. Żałosne. - Oczywiście, że nie potrzebujesz Szakala. Masz w sobie więcej, niż on chce w tobie zobaczyć. - Uśmiechnął się słabo, nadal z pewnego rodzaju zdystansowaniem, gorzkim posmakiem w ustach. Pocałował go krótko, delikatnie zaczepiając swoimi wargami te należące do Alexa, bardziej łagodnie sugerując pieszczotę, niż faktycznie ją zapewniając. - Myśli, że cię rozpracował, że nie kryjesz w sobie żadnych tajemnic ani potrzeb. Że jest taki dobry w odczytywaniu ludzi i ich pragnień, że będzie nimi wiecznie mógł manipulować i nikt się nie zbuntuje i nie pójdzie znaleźć prawdziwego szczęścia gdzie indziej, przestając zadowalać się jego namiastką. Ułudą. Im dłużej mówił, tym bardziej miało to dla niego sens. Tym więcej motywacji Szakala stawało się jasnych. Miał nadzieję, że się nie mylił. Że jednak potrafił w pewnym zakresie odczytywać ludzi i motywacje nimi kierujące. Że nie mylił się do samego Szczeniaka i on faktycznie mówił prawdę. Tyle rzeczy zależało od jego niepewnej interpretacji. To była jego pierwsza i ostatnia misja. Przesunął palcami po szyi kochanka, zahaczając o niektóre runy, zapewniając jednocześnie subtelną pieszczotę i… zdejmując zaklęcie. Strażniczy czar zaczął rozpływać się w powietrzu, a usta dziedzica fortuny Ainsworth odnalazły znów te należące do Szczeniaka i złączyły je ze sobą. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sob Wrz 29, 2018 5:14 pm | |
| Nie odwrócił spojrzenia, choć serce rozdzierał mu wstyd. Mocno zaciskał szczęki, dając sobą wyraz autentycznego cierpienia i... błagania. Widać było w każdym napiętym mięśniu, każdej zmarszczce i wykrzywieniu ust, że postawił wszystko na jedną kartę i pozwolił zdecydować Adamowi o swoim losie. I on zdecydował. Alex drgnął wyraźnie, kiedy gwałtowniejszy ruch i irytacja na chwilę pojawiły się w postawie białowłosego, ale zapewnienie szybko zdjęło z serca ogromny głaz niepewności. Szatyn wypuścił z płuc zdecydowanie zbyt długo wstrzymywane powietrze i pomimo lepkości krwi, którą wyczuł na policzku, wtulił twarz w zranioną dłoń kochanka. Przymknął oczy próbując wytłumaczyć mocno bijącemu sercu, że się udało, że cokolwiek planował wobec niego Adam, wciąż miał na to wpływ. Wciąż cokolwiek znaczył. Co więcej... szczerość zadziałała. Alex nienawidził mówić o swoich uczuciach, nienawidził odkrywać przed ludźmi najczulszych punktów, więcej nawet, nie uważał, by było to kiedykolwiek konieczne, a jednak w tym momencie stało się niezbędne. "Nie jestem nim" Nie odpowiedział. Chciał mu wierzyć. Chciał wierzyć, że cokolwiek się stanie, nie ma w nim wroga. Chciał wierzyć, że jego zaangażowanie było silniejsze niż chwilowa fascynacja. Chciał wierzyć, że choć raz w życiu ktoś poświęcił się dla niego. Miał zamiar to docenić. Delikatne muśnięcie warg przyjął jako obietnicę, ale późniejsze słowa... Popatrzył w twarz białowłosego z bólem i czymś na wzór współczucia. W tych kilku zdaniach, Adam brzmiał zupełnie tak, jakby to on został przez Setha skrzywdzony, jakby opowiadał o swoim żalu, a nie próbował uśmierzyć ten należący do niego. Szakal skrzywdził wielu ludzi, ze swoim podopiecznym na czele, więc to, że Adam również tego doświadczył, było więcej niż prawdopodobne. Alex bał się jedynie, że jego Białowłosy Bóg również pogubił się pod urokiem kuzyna, a to była ostatnia rzecz jakiej dla niego chciał. Pragnął widzieć go jako silnego, nieugiętego, odpornego na czar i wpływy Szakala. A co, jeśli się mylił? Co, jeśli Adam był równie słaby? Runy rozpłynęły się w powietrzu, uwalniając więźnia, który niepodtrzymywany, stanął twardo na ziemi. Miał wrażenie, że nawet grawitacja jest przeciw niemu, że wszystko jest przeciw niemu, ciągnąc go w dół, zmuszając by się poddał, osunął w otchłań i zniknął dla świata. Może właśnie to było najlepszym wyjściem? Może przeciwstawiając się losowi raz jeszcze, popełnia kolejny błąd? Powinien odpuścić? Ale gdy strach znów ściskał mu trzewia, z pomocą przyszła miękkość zachłannych ust. Ogień pocałunku na chwilę rozgonił cienie bezradności i strachu. Alex rzucił w niego wszystkie swoje obawy, całą niepewność i beznadzieję, tak, by nie pozostał po nich nawet popiół. Potrzebował tego. Niech dzieje się co chce. Niech cały świat stanie w płomieniach, ale w tym momencie nie chciał myśleć. Zajmie się sprawą Setha za chwilę, jutro, albo nigdy. Najpierw będzie egoistą, zatańczy na ostrzu noża, weźmie w ramiona śmierć i w końcu poczuje się wolny. Splatając języki, niecierpliwymi dłońmi przyciągnął Adama do sienie. Byle mieć go bliżej, poczuć wyraźniej, byle utwierdzić się, że był realny i pragnął wszystkiego równie mocno. Uwięziony pomiędzy ścianą i gorącym ciałem, chciał pozbawić się tchu i zapomnieć. Zacisnął palce na pośladkach kochanka, szerzej rozchylając usta i rozsuwając uda, zapraszając język głębiej, a biodra bliżej. Ciało wyło i błagało o tę bliskość. Alex zatracał się, zaborczo wczepiając dłonie w ciało mężczyzny, przyciskając go choć już nie było między nimi nawet milimetra przestrzeni. Chaotyczne ruchy zdradzały desperację, ale nie dbał o to. Dopiero po chwili, zaspokajając pierwszy głód i przeganiając najgorszy strach, uścisk palców zelżał, a zachłanność pocałunków zmieniła się w pełną rozmysłu i namiętności, czułość. Gdy rozłączyli wargi, oddychał płytko. - Pozwól mi tu dzisiaj zostać. Jutro się wyniosę, ale dzisiaj... - Przycisnął czoło do jego czoła i pokręcił głową. Z pomiędzy jego warg wyrywał się drżący oddech. - Cholera, potrzebuję tego. Zwariuję jeśli zostawisz mnie samego z myślami - wyznał z bólem, zaciskając dłonie na jego koszuli. Nie patrzył mu w twarz, bał się, że nie będzie w stanie mówić jeśli podniesie wzrok. Tak ciężko było zaufać, zdecydować się na krok ku nieznanemu, zapragnąć zbudować coś od podstaw. Ale chciał tego. Chciał od samego początku, tylko nie potrafił się przyznać. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat, zupełnie świadomie sięgnął po coś, czego pragnął. - Może jesteś gliną, może jednym z jego kochanków... - podjął po chwili, w której zbierał w sobie odwagę, by znów się otworzyć. Szczerość zawsze była dla niego trudna. - Mam to gdzieś - oznajmił dobitnie, podnosząc głowę, by popatrzeć na osobę, której zdecydował się zaufać na tak wielu płaszczyznach. Spojrzenie, choć wciąż naznaczone cierpieniem, zyskało determinację i nieoczekiwaną czułość. Tym razem to on ujął w dłonie jego twarz, gorącym szeptem parząc mu wargi. - To, co czuję jest poza tym gównem. Należy do mnie i nieważne jak chora jest ta sytuacja, jebie mnie to. Nie będę więcej żył w cieniu Szakala. Nie będę żył dla niego. Już nie jest tego wart - zapewnił goraco. Jego własne słowa sprawiały mu ból. Okrutne, niewdzięczne słowa dyskredytujące Setha. Ale jak mógł nadal pozostawać ślepym na to, że to już nie był ten sam człowiek, który wyciągał go z największego bagna, który nauczył go jak... kochać? Jak długo miał poświęcać teraźniejszość we wdzięczności za przeszłość? Przyjrzał się twarzy kochanka, jakby chciał zapamiętać jej obraz, nasycić się nim na wieczność. - Wiem, że chwilę temu chciałem ci zajebać. Że przygwoździłeś mnie do ściany jakimś zajebistym zaklęciem. I właściwie, nadal chcę ci zajebać, ale bardziej... - Zagryzł dolną wargę. Nieśmiały uśmiech na chwilę rozjaśnił udręczone oblicze, głos natomiast, stał się miększy, cieplejszy, a opuszki palców z czułością przesunęły się po policzkach Adama. Alex zogniskował spojrzenie na jego oczach. - Bardziej chcę do ciebie należeć - wyznał. - Chcę być twój, a jestem cholernie lojalnym skurczybykiem. Więc jeśli nie spisałeś mnie na straty... - Nie dokończył, ale uśmiechnął się słabo. Nie zamierzał wyznawać prawdy. Nie sądził, by to pomogło w tym momencie. Ale cała sytuacja przekonała go, że decydując się na szczątkową szczerość, mógł ugrać zdecydowanie więcej niż za pomocą kłamstw, przynajmniej jeśli chodziło o Adama. To nie tak, że chciał go oszukać, albo, że zupełnie nie bał się dokonania kolejnego złego wyboru, ale z każdym kolejnym dniem po nocy w ramionach Białowłosego Boga, wzrastało w nim pragnienie zmiany czegoś w swoim życiu. Nieważne jak niebezpieczne byłyby to zmiany. Miotał się, bronił przed nimi aż, dosłownie i w przenośni, został postawiony pod ścianą, zmuszony w końcu dokonać wyboru. Więc dokonał go. Mimo obaw miał nadzieję rozegrać wszystko tak, by zminimalizować straty po obu stronach. Bo może i zdystansował się do Setha, ale wciąż byli partnerami w zbrodni. Dzielili ze sobą wiele wspomnień, dobrych i złych chwil, nie mógł tego tak po prostu przekreślić. Zamierzał go uratować, albo przynajmniej próbować, żeby w przypadku porażki móc powiedzieć "próbowałem". Jeszcze nie wiedział jak to zrobi, ale liczył, że ma trochę czasu. Najpierw musiał odkryć kim tak naprawdę był tajemniczy Adam i czego chciał od Szakala. I jeśli tylko się na to zgodzi, Alex zamierzał dociekać prawdy dzięki najprzyjemniejszym sposobom jakie znał. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sob Paź 20, 2018 1:02 am | |
| Szaleństwo. To było szaleństwo. Dla jednego mężczyzny, kilku przyjemnych chwil zapomnienia, Adam rzucał w cholerę wszystko. Wszystkie swoje plany, marzenia, zadania ważniejsze niż oni dwaj. Był zmuszony w zderzeniu z Alexem zredefiniować całe swoje życie, zmienić sposób postrzegania siebie, wymazać złudzenia, którymi karmił się przez tyle lat. Przekonanie o własnym altruizmie i heroiczności nie przetrwało zdarzenia z rzeczywistością. Młody dziedzic Ainsworth był gotów rzucić wszystko dla jednej, egoistycznej potrzeby zaopiekowania się mężczyzną, którego nawet dobrze nie znał. Człowiekiem, który tak na dobrą sprawę mógł być oszustem, który chwytał się każdej jednej szansy na ominięcie sprawiedliwości. A jednak wypuścił go spod władzy zaklęcia i pocałował. Jak kompletny wariat. Był realny. Obaj byli cholernie realni, spragnieni siebie i potwierdzenia, że słusznie postępują, pomimo iż podejmowali najbardziej nieracjonalną decyzję, jaką w tej sytuacji mogli. Powinni być dla siebie wrogami, dwoma przeciwieństwami na skrajach jednej miary. Nie łączyło ich nic, oprócz Szakala i jednej wspólnej nocy. A jednak potrzebowali w tym momencie siebie i gotowi byli zrezygnować ze wszystkiego, byle tylko ukraść rzeczywistości kilka chwil przyjemności i zapomnienia. Cały ból, cierpienie, świadomość popełnionych wcześniej błędów, rozdzierały ich dusze, ale nie mogły spowodować, by zmienili raz podjętą decyzję. Jeszcze nie. Jeszcze nie byli gotowi na walkę ze światem znajdującym się poza mieszkaniem Adama. Pocałunki wzrosły na sile, zmieniając się z wypełnionych tęsknotą do takich, które emanowały głodem i rozpaczą. Białowłosy natychmiast, gdy otrzymał zaproszenie, docisnął się do kochanka jeszcze bardziej, wciskając go w ścianę znacznie skuteczniej, niż udało się to magicznym więzom. Jego dłonie błądziły po bokach, udach i ramionach Szczeniaka, dotykając, uciskając, głaszcząc i delikatnie drapiąc, w desperackiej próbie poczucia i oznakowania wszystkiego naraz, uczynienia Alexa faktycznie swoim. Tak jak młodszy mężczyzna, tak i policjant potrzebował potwierdzenia, że wszystko, do czego pomiędzy nimi właśnie dochodziło, było prawdziwe. Chwytał się każdego fizycznego potwierdzenia niczym tonący, nie dbając jednak o hausty powietrza, ale utrzymanie się na powierzchni. Bał się, iż moment, w którym straci kontakt z Alexandrem, stanie się również chwilą jego zguby. Straci ostatnią rzecz, która nadawała jego życiu cel. Przyzwolił na przerwanie ich pocałunków dopiero w chwili, gdy pociemniało mu przed oczami z braku tlenu. Dysząc ciężko zwolnił ruchy dłońmi, skupiając rozmyte spojrzenie na jednym punkcie – oczach kochanka, znajdujących się tak blisko, iż zaczynały go hipnotyzować. Wszystko znów miało sens, było idealne, właściwe i na swoim miejscu. Zakłopotanie – a może rozdarcie? - widoczne w tym pięknym, niebieskim spojrzeniu, łamało mu serce. Podniósł dłonie i wsunął palce w roztrzepaną grzywkę swojego towarzysza, zasłaniając mu całkowicie widok. Byli tylko oni dwaj, bezpieczni, zamknięci w maleńkim ułamku rzeczywistości, do której nikt inny nie miał dostępu. - Zostań - przytaknął pospiesznie, chrapliwie, przerywając gdzieś w połowie zdania mężczyzny. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek wcześniej brzmiał tak desperacko, ale miał to w tym momencie w dupie. - Zostań - powtórzył odrobinę spokojniej i łagodniej, nie przywodząc już na myśl narkomana na głodzie. Uśmiechnął się pod nosem, rozbawiony mimowolnie podejrzeniami swojego towarzysza. Wciąż nie powiedział mu całej prawdy – i chociaż chciał, to nie był dobry moment. Żadnemu z nich nie chodziło o prawdę, o wyznanie wszystkich powodów, dla których tak naprawdę się spotkali. Rozmowa o tym, co łączyło Adama z Szakalem była rozmową nawiązującą do świata, od którego w tym momencie chcieli uciec. Na dalsze poważne tematy mogli poświęcić późniejsze chwile, gdy już się uspokoją i uciszą targające nimi obawy. Zakleją porozdzierane serca, pozbierają resztki ich dawnych celów i motywacji, żyć, które nie miały już żadnego sensu i do których nie mogli powrócić, niezależnie od tego, jak bardzo by tego pragnęli. Ainsworth opuścił własne dłonie, pozwalając na objęcie się. Nie zamykał oczu, ale odrobinę je przymknął, zdradzając zadowolenie z tak subtelnego, a jednocześnie cholernie intymnego gestu. Po całym głodzie i rozpaczy sprzed kilku chwil ten kontakt wydawał się wręcz muśnięciem, pozbawionym wszystkich ciężkich konotacji, jakie wiązały się z ich rozmową, ze słowami Alexa. Tak jak Ślicznotka chciała wierzyć, że ktoś wreszcie wybrał właśnie ją, tak równie mocno pragnął Adam, by wszystko, co mówiła, było prawdziwe. Poświęcał w tym momencie dla bruneta wszystko, stawiał na szali nawet własne życie i potrzebował pewności, że dobrze wybrał. Nie tylko kuzyn Szakala ryzykował wiele, wplątując się w tę relację. W cokolwiek, w czym właśnie się znaleźli. - Możesz w takim razie być mój - wyszeptał białowłosy, a jego twarz wreszcie się wygładziła. Poczuł w tym momencie najprawdziwszą ulgę, chociaż do tego momentu nie wiedział, że był spięty i czekał na właśnie takie słowa. Wreszcie odrobinę odsunął się od kochanka, nie tak daleko, by przestać się z nim stykać, ale na tyle, by już nie miażdżyć go w ścianę. Delikatnie, ostrożnie wręcz objął mężczyznę w pasie i pociągnął ku sobie, cofając się powoli, ale całkiem sprawnie, do łóżka. Zatrzymał się dopiero w chwili, gdy poczuł uderzenie o wnętrza kolan – i wtedy obrócił się razem ze Szczeniakiem, delikatnie spychając go w miękką, szarą pościel. Zaraz zresztą podążył za nim, układając się jednak tuż obok, a nie przygniatając go znów do jakiegoś podłoża. Uśmiechnął się, sięgając do góry i wyłączył niemal wszystkie światła w pokoju, czyniąc pomieszczenie znacznie przytulniejszym, a panujący nastrój – bardziej intymnym. Wsunął ponownie palce jednej dłoni we włosy Alexa i przysunął się ku niemu bardziej, niemal całując. - Jakie jeszcze masz życzenia? Już mówiłem, że dam ci wszystko, czego zapragniesz. A przynajmniej zrobię wszystko, by zaspokoić każdą twoją potrzebę - wyszeptał ciepłym, delikatnie drżącym od skrywanych emocji, głosem. Dopiero po tym oświadczeniu połączył ich wargi. Tym razem nie było w jego ruchach tej gwałtowności i desperacji, która jeszcze musiała rezonować w co bardziej podrażnionych miejscach na ciele Alexa. Zamiast nich, obecna była czułość i namiętność. Nikt, kto posiadał chociaż minimalną zdolność oceny sytuacji, nie potrafiłby zarzucić Adamowi nieszczerości. W tym momencie, tak jak w kilku poprzednich, był niczym otwarta księga. Znów był prawdziwy, tak samo prawdziwy i znajomy jak w każdym momencie przy brunecie. Chciał przybliżyć mu nieba, zapewnić bezpieczeństwo, doprowadzić do absolutnej ekstazy, oznakować, pieprzyć się z nim ostro i powoli oraz namiętnie kochać. Pragnął dać mu wszystko, a poczucie, iż mieli ograniczony czas, tylko wzmacniało te potrzeby. Do powolnych, dogłębnych pocałunków doszły delikatne ruchy dłoni, masujące skórę Alexa, zapewniające mu miękką, niezobowiązującą przyjemność. Dopiero po chwili zwinne palce maga wdarły się pod ubranie kochanka, szukając bardziej wrażliwych punktów na jego skórze, a ruchy języka stały się zachłanniejsze i zdradzające pewną natarczywość. Znany już Ślicznotce dominant powoli znów wracał do głosu, pragnąc faktycznie wziąć w posiadanie swojego uległego, który tak uroczo wyznał mu swoje potrzeby. Dom w Adamie pragnął młodszego mężczyznę oznakować, nałożyć mu na szyję obrożę kupioną specjalnie w tym celu, zawiązać na nim wstążki, pozostawić na jego ciele malinki, ślady paznokci, ugryzień i miłosnych uderzeń, otarcia po sznurze, krew, pot i nasienie. Chciał go uczynić absolutnie swoim, tak by nigdy więcej nawet nie pomyślał o Szakalu. Egoistyczna, trawiąca od wewnątrz zaborczość na moment aż utrudniła nabranie powietrza i zmieniła tempo oraz sposób pieszczot. Dłonie białowłosego barmana nadal poruszały się po skórze Alexandra, ale w tych ruchach pojawiła się nowa, niecierpliwa nuta. - Jesteś mój - wyszeptał nisko, kilka sekund po przerwaniu pocałunków, a potem przesunął dłonią ku górze, podwijając koszulkę kochanka i sięgając aż ku jego podbródkowi. Chwycił za niego, modyfikując odrobinę ich pozycję, by mogli spojrzeć sobie prosto w oczy, gdy powtórzył dobitnie: - Mój. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Wto Paź 30, 2018 4:41 pm | |
| Z ciemnych chmur za oknami, wielkimi kroplami spadał deszcz. Bębnił o dachy, parapety i chodniki, zalewał ulice zimnymi potokami, na których powierzchni kołysały się świeżo opadłe liście. Szum wiatru i wody wdzierał się do cichego wnętrza pogrążonego w półmroku mieszkania. Jednak ani jego właściciel, ani też gość nie zwracali uwagi na świat. Zdawało się, że dla nich, nie istnieje teraz nic prócz wydzierania rzeczywistości drobinek szczęścia, choćby były ostre jak szklane okruchy i wżynały się głęboko pod skórę, zostawiając na duszy bolesne rany. Bo choć każdy z nich w tej chwili coś zyskiwał, to płacił za to utratą cząstki siebie. Wymienili je, nie widząc sposobu na zatrzymanie wszystkiego. Nie mogli oszacować czy było warto, ale karmili się wzajemnie nadzieją, tak jak karmili się namiętnością i rozpaczliwymi próbami pokazania, że gotowi są ramię w ramię ruszyć jedną drogą. W plątaninę języków i dłoni, w jęki bólu i przyjemności wdarło się przyzwolenie, które zdjęło kolejną część ciężaru z ramion Alexa. "Zostań" Pierwszy raz zobaczył Adama tak poruszonego. A choć niemal na każdym kroku białowłosy burzył swój obraz w oczach Alexa, to dodawał do swojego wizerunku coraz wspanialsze cechy. Bruneta mogło intrygować, a nawet podniecać wyrachowanie i stoicyzm, ale to pasja była tym, co ciał widzieć w stalowych oczach swojego boga. Chciał zapamiętać tę desperację w jego głosie. Chciał przypominać sobie o niej za każdym razem, gdy poczuje się zupełnie sam. Chciał uczynić z tego wspomnienia skarb, pamiątkę po tym, że komuś kiedyś naprawdę na nim zależało. Choćby przez jedną, krótką chwilę. Wyrażając swoją tęsknotę, patrzył mu w oczy, nie wstydząc się już, będąc kompletnie odsłoniętym i bezbronnym wobec uczuć. Wobec niego. To było niebezpieczne, nieodpowiedzialne... szalone. Jeśli jednak sięgało się po uczucie, przyznawało do zauroczenia, racjonalność była przeszkodą. Trzeba porzucić strach, popłynąć z prądem, w odpowiednim momencie wyciągnąć ręce i pochwycić coś, co mogło uszczęśliwić człowiek na całe życie... Naiwne, głupie myśli. Alex nie miał pojęcia skąd się w nim wzięła ta bezmyślna nadzieja, ale zapewnienie, że może do kogoś należeć... Nie, że może należeć do Adama, uczyniło go miękkim i wydobyło tę część jego charakteru, której zawsze się obawiał - sentymentalność. Nie zdobył się na żaden uśmiech, ale widać było, że poddał się uldze. Jego ciało zwiotczało, poddało się zabiegom białowłosego, a potem legło w miękkiej pościeli, pozornie bezwładne. Alex poczuł się przedziwnie lekki. Podobne uczucie wywoływały w nim sesje, to odrealnienie, poczucie przynależności, spokój... Westchnął głęboko, mocno zaciskając powieki i przylgnął do Adama, wsuwając kolano między jego uda, a dłonie zaciskając wokół jego ciała. Był zmęczony natłokiem emocji. - Już... Już nic mi nie potrzeba - szepnął i były to chyba najbardziej szczere słowa jakie w życiu powiedział. Nie mógł niestety powiedzieć wiele więcej. Usta białowłosego odnalazły jego własne, języki więc znów splotły się w czułości pocałunków. W głowie Alexa pojawiły się śmieszne, przesycone słodyczą myśli. Mógł nie przyznawać się do tego głośno, ale cholernie schlebiało mu zainteresowanie, które otrzymywał od Adama. Widział w nim kogoś naprawdę niesamowitego. Nie tylko nieziemsko przystojnego, ale też po prostu... dobrego. Wybielał go w myślach i gdyby się nad tym zastanowił, mógłby zauważyć, że to samo zawsze robił z Sethem. Ale teraz nie myślał o kuzynie. Jego głowę wypełniała jedynie naiwność zakochanego człowieka, który ma w ramionach obiekt swoich westchnień. Gdy więc oddawał coraz bardziej namiętne, bardziej natarczywe pocałunki, gdy błądził dłońmi po ciele Adama, dało się wyczuć, że się uśmiecha. Nie drwiąco, a zwyczajnie, szczęśliwie. Mruczał i ocierał się o kochanka, ze szczera aprobatą przyjmując pieszczoty, nie pozostając dłużnym. Nie potrafił być bierny. Bierność, jak dotąd, wymuszały na nim jedynie ciasne sploty lin. A jednak wyczuwając zaborczość i zachłanność w gestach białowłosego, rozluźnił się odrobinę, świadomie oddając mu kontrolę. "Jesteś mój." Piękne słowa, wymówione tak niesamowicie seksownym głosem, że miał ochotę mruczeć. Oddychał szybko, ale uśmiechnął się nieprzytomnie i koniuszkiem języka oblizał wilgotne wargi. Dźwięk niskiego, lekko chropawego przez podniecenie, głosu, rezonował w ciele Alexa, rozpalał je jeszcze bardziej. Spragniony dotyku, rozpalony wyznaniem, odchylił się więc lekko, wystawiając na pieszczotę błądzącej pod koszulką dłoni, ale gdy chwyciła go za podbródek i zmusiła, by spojrzał prosto na Adama, posłusznie otworzył oczy. "Mój." To jedno słowo i przeszywające spojrzenie sprawiło, że ciałem Alexa wstrząsnął dreszcz ekscytacji. Skóra pokryła się gęsią skórą, ale usta rozciągnęły w znajomym już Adamowi, drapieżnym uśmiechu. - Tak? - zamruczał, a choć początkowo mogło się zdawać, że kompletnie mu się podda, on zuchwale sięgnął między ich ciała i zacisnął dłoń na uwięzionej w spodniach, męskości kochanka. - Udowodnij - szepnął bezczelnie, ale bardzo, bardzo lubieżnym tonem. Wróciło dzikie spojrzenie i arogancka postawa. Z wprawą, choć agresywnie pieścił go przez materiał spodni, samemu dysząc głośno, zupełnie jakby pieścił siebie. Prowokując, nie odwracał spojrzenia od stalowych oczu. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pią Lis 02, 2018 12:03 am | |
| Prowokacja wzbudziła w Adamie tę część dominującej natury, która na chwilę przycichła na rzecz racjonalności. Nie mógł jednocześnie być Domem i policjantem, tak jak nie mógł demonstrować tego głodu i zarazem być całkowicie opanowanym. Musiał wybrać, jaki będzie przy swoim kochanku, który, podobnie jak on sam, był desperacko spragniony bliskości i fizycznego potwierdzenia, że podjął właściwą decyzję. Byli dwoma duszami, zagubionymi w labiryncie szarej, bolesnej rzeczywistości, pozbawionymi szansy na znalezienie drogi wyjścia, które przypadkowo na siebie natrafiły i wiedziały, iż to ich jedyna szansa. Jeśli rozejdą się w dwie różne strony, jeśli wypuszczą się z rąk, nie tylko nie dotrą do końca ich podróży, ale też już więcej na siebie nie trafią. Stracą coś, co nie było jeszcze dla nich jasne i klarowne, co było bardziej sugestią, niż faktycznym stanem rzeczy, ale… było. Nie mieli tak naprawdę prawa nawet wymagać od siebie zapewnień o własnej przynależności, nie w ich sytuacji, nie wtedy, gdy tak niewiele o sobie wiedzieli – a jednak ich potrzeba uchwycenia się czegokolwiek była zbyt silna, by ją zignorowali. Chociaż na moment musieli do siebie należeć, musieli dać się porwać namiętności i stać jednością. Adam poruszył biodrami, chętnie ocierając się o trzymającą go dłoń, sycząc przez zęby i pomrukując, nie puszczając jednak podbródka kochanka, patrząc mu prosto w oczy intensywnie. - Nic ci nie muszę udowadniać, jesteś mój - odparł twardo, zaskakująco opanowanym głosem, gdy wzięło się pod uwagę jego sytuację. Uśmiechnął się kątem warg, przechylił i położył na kochanku, dociskając go do materaca i utrudniając jakiekolwiek posunięcia. - Cały mój - zamruczał z nieskrępowanym samozadowoleniem, chwytając drugą ręką za włosy Alexa i unieruchamiając całkowicie jego głowę, pozwalając sobie na mocny i zaborczy pocałunek. Wiedział, że Szczeniak nie podda się bez walki, dlatego kopnięciem rozsunął jego nogi i ułożył kolana na udach, dociskając mocniej i pewniej do materaca, wyswabadzając wreszcie dłoń spod koszulki towarzysza. Zamiast podbródka, chwycił wolną dłoń bruneta, zatrzymując ją nad jego głową, pieprząc usta językiem wykończonym zimnym kolczykiem, wzmacniając tylko swoją pozycję. Może nie brał udziału w nielegalnych walkach, ale miał za sobą policyjne szkolenie i potrafił poradzić sobie z ofiarą, jeśli tylko wystarczająco szybko dorwał ją i ułożył w odpowiedniej pozycji. Wyplątał dłoń z włosów Szczeniaka, chwycił za jego drugi nadgarstek i ten też unieruchomił nad jego głową. Zaśmiał się nisko, chrapliwie, jawnie czerpiąc satysfakcję z faktu, iż tym razem zdobył swojego kochanka, a nie „otrzymał” lub też „pokonał” przy pomocy zaklęcia. Jego szare oczy błyszczały z podniecenia, białe włosy wisiały luźno dookoła jego głowy, łaskocząc miejscami twarz Ślicznotki, a wilgotne usta były rozciągnięte w pełnym zadowolenia uśmiechu. Był łowcą, który zdobył swoją ofiarę. - Wezmę cię, a ty będziesz krzyczeć z rozkoszy i błagać o spełnienie. Co ty na to? - Uniósł brew wysoko, uśmiechając się figlarnie. Na moment w jego zachowaniu pojawiła się ta kokieteryjna, psotna część, dzięki której jako barman dostawał wiele przydatnych informacji i napiwków, ale zaraz znów kontrolę przejęła bardziej intuicyjna, prymalna dominacja. Chciał nie tyle zdobyć, co oznakować swojego kochanka. Chciał zobaczyć, jak całkowicie mu się poddaje. Chciał poczuć i usłyszeć całkowite oddanie, rezygnację z własnej kontroli i niezależności na rzecz zaufania jemu. - No spróbuj się uwolnić, spróbuj - szepnął z drwiną, pozbawioną jednak jakichkolwiek mściwych konotacji. Widać było, że bardziej chodziło mu o sprowokowanie swojego gościa, przekonanie go o tym, iż był zdany na łaskę i niełaskę kochanka, dodanie ich zbliżeniu pikanterii, a nie demonstrację własnej wyższości i wspaniałości. Adam nie był Szakalem. Oba nadgarstki Alexa pochwycił w jedną dłoń, a drugą rozerwał najpierw jego koszulkę, a potem rozpiął spodnie, które niebezpiecznie zatrzeszczały, potraktowane zbyt gwałtownie. Długie palce Ainsworthego wślizgnęły się pod bieliznę kochanka i objęły jego członek, gładząc go kilkoma chaotycznymi, niezbyt delikatnymi ruchami. W tym momencie nie chodziło o samo zapewnienie przyjemności Szczeniakowi, a o dowód, że był w tym momencie całkowicie na łasce białowłosego boga. Był jego. - Rozbieraj się - polecił przez zęby, jeszcze raz całując Alexa, tym razem jednak krótko, niemal przelotnie. Wypuścił z uchwytu jego ręce i przyrodzenie, odchylił się do tyłu i oparł o pięty, obserwując z góry poczynania kochanka. Po jego wargach błąkał się uśmiech rozbawienia, nie powiedział jednak niczego więcej, a tylko czekał na wypełnienie polecenia, samemu pozostając ubranym. Czekał na posłuszeństwo i przedstawienie, by przejść do kolejnych czynów. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Nie Sty 06, 2019 8:10 pm | |
| Prowokacja zadziałała. Jego David, Adam... Jego Pan był teraz właśnie taki, jakim Alex zapamiętał go z pierwszej nocy. Może właśnie to była jego prawdziwa twarz? Chciałby, by tak było. Dzisiaj naprawdę pragnął szczerości, bo wyglądało na to, że to właśnie ona mogła wszystko uratować. Twarde, stanowcze słowa rezonowały w ciele Alexa, podniecając go bardziej niż skłonny był przyznać. Głód odbił się w jego spojrzeniu, sprawiając, że cienie poprzednich uczuć - gniewu, zagubienia, bezsilności, ale też cała arogancja - zniknęły bezpowrotnie. Zwilżył językiem wargi i rozchylił je, pozwalając przyspieszonemu oddechowi wyrywać się z pomiędzy nich. Patrzył wprost w oczy swojego boga i... nie chciał walczyć. Nie bronił się, kiedy ciało białowłosego docisnęło go do materaca. Nie mógł zabrać uwiezionej pomiędzy ciałami ręki, ale nie starał się jej wyrwać. Lekko przesuwał palcami po trzymanej w dłoni męskości, darując dominantowi subtelną pieszczotę nawet pomimo tego, że jego ciężar był bolesny. Wbity w brzuch łokieć, mocno zaciśnięte na brodzie place i silny chwyt tych we włosach, wymuszały na Alexie uległość i dość skutecznie go unieruchamiały. Wprawdzie miał wolną jedną rękę, ale zamiast prób obrony, wczepił ją w koszulę kochanka. Zasyczał przez zęby, ale nie szarpał się. Posłusznie rozchylił usta, przyjmując język Adama, a więcej nawet, zrobił to z wyraźną przyjemnością, jęcząc i falując biodrami, ocierając się wprawdzie głównie o wierzch swojej dłoni, ale to nie miało żadnego znaczenia. Liczyła się przyjemność. Nawet nie zwrócił uwagi na drobną korekcję pozycji. Czując kopnięcie, odruchowo rozsunął nogi, przecząc przeświadczeniu Adama, że będzie się bronił. Jęknął tylko, spinając mięśnie, kiedy kolana mężczyzny wbiły mu się w uda. Nie w głowie były mu próby uwolnienia się, gdy sprawny język kochanka odbierał mu zdolność racjonalnego myślenia. Teraz istniały tylko agresywne pociągnięcia śliskiego języka, który wypełniał mu usta. Gdy Adam unieruchomił mu dłonie i oderwał od niego wargi, Alex wyprężył się, odruchowo podążając za jego ustami, których jednak nie mógł dosięgnąć. "Wezmę cię, a ty będziesz krzyczeć z rozkoszy i błagać o spełnienie. Co ty na to?" Chociaż w głosie dominanta brzmiały figlarne nuty, odpowiedź ciemnowłosego zdawała się całkiem poważna i rozbrajająco szczera. - Tak, proszę. - Rozluźnił mięśnie karku, pozwalając głowie opaść na materac, a gdy tylko Adam zadrwił z jego uległej pozycji, podjudzając do prób wyrwania się, Alex uśmiechnął się uwodzicielsko. - Nie chcę - odparł i językiem zebrał z ust wilgoć jego śliny. Może poddał się zbyt szybko, ale naprawdę nie chciał się sprzeciwiać. - Jestem twój - jęknął ochryple, wypychając biodra ku górze, drażniąc naciskiem jeansów uwięzioną w nich, nabrzmiałą męskość. Jak zawsze był bezwstydny w okazywaniu swoich potrzeb. Zacisnął szczęki, sycząc cicho, kiedy pociągnięty mocno materiał koszulki, wbił mu się w kark. Sprana bawełna puściła jednak szybko, odsłaniając nagą, pokrytą licznymi bliznami, pierś. Nie było mu żal koszulki jeśli od pokazu siły i stanowczości wstrząsały nim elektryzujące dreszcze ekscytacji i podniecenia. Zamknął oczy i jedynie odruchowo zaciskał palce w pięści, to znów rozprostowywał je, a pod skórą spinały się mięśnie dokładnie w takim rytmie w jakim niedelikatna dłoń Adama pieściła jego męskość. Może i gest białowłosego był jedynie zaznaczeniem swojej pozycji, ale Alex odnajdywał przyjemność w każdej formie jego dotyku. Każdy był nagrodą. Kiedy został uwolniony i usłyszał polecenie, otworzył oczy. Oddał przelotny pocałunek odruchowo, a potem spojrzał na białowłosego kontrolnie. Przyzwyczajenie. Po usłyszeniu polecenia (jeśli miał możliwość), zawsze oceniał mimikę Setha, chcąc odczytać wszystko, czego nie powiedziały słowa. Adam jednak wydawał się rozbawiony, sprawiając tym samym, że Alex nie miał pojęcia czego się spodziewać. Na dobrą sprawę nigdy nie ustalili żadnych zasad. Pamiętał wprawdzie o konieczności wykonywania zadań po kolei, ale to była jedyna kwestia... Poza tym, czy to naprawdę była już sesja? Czy w tej chwili Adam chciał być Panem? Nie zapytał. Koszulka i tak była już porwana więc chwycił ją w dłonie i szarpnął kilka razy. Materiał zatrzeszczał i poddał się jego sile, odsłaniając jego ciało w pełni. Odrzucił na bok ochłap materiału posyłając Adamowi zadziorny uśmiech, który skutecznie tuszował jego wcześniejsze wahanie. Potem padł na materac i uniósł biodra zsuwając z pośladków spodnie razem z bielizną. Niestety przez pozycję w jakiej się znalazł nie mógł zdjąć spodni normalnie. Uniósł więc nogi, niemal opierając łydki o ramiona białowłosego, ale nie dotknął go. Może kilka razy otarł się z racji kilku szarpnięć, które musiał wykonać, by ściągnąć spodnie bliżej kostek. Gdy mu się udało, przycisnął kolana do piersi i w końcu pozbył się zbędnej części garderoby, która legła gdzieś nieopodal koszulki. Potem wrócił do poprzedniej pozycji, nawet układając nad głową dłonie. - Gotowe - oznajmił cicho, spoglądając na kochanka spod na wpół przymkniętych powiek. Leżał przed nim kompletnie nagi i wyraźnie podniecony. Adam znów miał okazję przyjrzeć się wszelkim rytualnym bliznom, które zdobiły ciało mężczyzny. Rozciągały się na całej jego piersi, przecinały wyrzeźbiony brzuch, znaczyły uda i ramiona - jasne, proste, równiutkie linie były pamiątkami po cienkim i bardzo ostrym ostrzu. W pewien sposób dodawały Alexowi charakteru, wszystkie jednak zrobione były dłonią Szakala. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Czw Lut 07, 2019 9:30 pm | |
| Był jego. Cały jego. Nie chciał walczyć, nie chciał kontroli, wolał poczuć na sobie dominację i dostać wszystko, co Adam pragnął mu zaofiarować. Nic mniej, a być może nawet więcej. Był posłuszny, leżąc, wyginając się, nadstawiając do pocałunków i odwzajemniając je, ale też wypełniając polecenie. Silny, umięśniony i noszący dziesiątki blizn, prezentował się niczym spełnienie najbardziej wyuzdanych fantazji. Gdyby zapragnął, mógłby sprzeciwić się woli dominującego, zawalczyć o pozycję, zmusić go do demonstracji wszystkich asów w rękawie. Ale nie chciał. Wolał wypełnić jego polecenie, bez zawahania, bez protestów i zbędnych pytań. Dla takich chwil Adam był dominantem. Dla tego absolutnego posłuszeństwa, zaufania w oczach swojego uległego, który wiedział, że ktoś właściwie się nim zaopiekuje. Nie było potrzeby go karać, nie było potrzeby go strofować. Białowłosy policjant mógł zrobić z nim wszystko… Wszystko. Przechylił się do przodu i przesunął dłonią po piersi swojego kochanka, czułym gestem głaszcząc opatrzoną równymi bliznami skórę. - Grzeczny - pochwalił, uśmiechając się, nie przerywając subtelnych muśnięć, badając opuszkami palców białe ślady, przez chwilę oddając się tylko tej czynności, nie wybiegając myślami dalej. Zastanawiał się, co powinien zrobić. Czego potrzebowali? Jeszcze kilka chwil wcześniej wydawało mu się, że wie. Że tym, co było konieczne do zaspokojenia ich obaw i nerwów, wyciszeniem na moment reszty świata, był ostry seks. Gdy jednak Alex tak uroczo odpowiadał na jego potrzeby, nie żądając niczego w zamian, wpatrując się w niego z dołu bez chociażby iskierki buntu, coś w Ainsworthym się zmieniło. Do zaborczości i głodu kontaktu doszło ciepło, przypominające o tym, dlaczego w ogóle znaleźli się w tej sytuacji. Nie dlatego, że Alex był podejrzany. Nie dlatego, że był kochankiem Szakala. Dlatego, że jemu, policjantowi pracującemu pod przykrywką, zaczęło zależeć właśnie na nim. Nie chciał go tylko zdominować, chciał zapewnić mu bezpieczeństwo i czułość. Wydawało się to jednocześnie najprostszym i najbardziej oczywistym pragnieniem, a zarazem czymś niosącym konsekwencje znacznie poważniejsze, niż przelotny romans z potencjalnym podejrzanym. Adam zamrugał, zdając sobie sprawę, iż od dłuższej chwili nie robi nic, oprócz wpatrywania się w swojego kochanka i głaskania go po piersi. Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową, przechylając się bardziej i niemal kładąc na Szczeniaku, by połączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Nie chciał niepotrzebnych pytań o to, nad czym się zastanawiał, nie było to istotne. Dyskusja o ich przyszłości i tym, co ich połączyło, była zbyt ryzykowna, szczególnie po niedawnym starciu. Nie tego potrzebowali, o tym białowłosy był akurat przekonany. Westchnął cicho, z zadowoleniem, biorąc usta kochanka w posiadanie niespiesznymi ruchami języka i muśnięciami warg. Jedną rękę oparł po boku mężczyzny, stabilizując ich pozycję, podczas gdy palce drugiej wsunął w ciemne włosy, pocierając delikatnie skórę głowy i zarazem utrudniając ewentualne odsunięcie się od pocałunków. Szczerze powiedziawszy, nie sądził, by było to realnym zagrożeniem, nie w sytuacji, gdy Alex chętnie poddawał się wszystkiemu i niemal rozpływał na łóżku. - Jesteś mój? - wyszeptał, odsuwając odrobinę głowę, by zaraz zacząć przesuwać wilgotnymi wargami po linii brody towarzysza. To pytanie tego dnia powracało do Adama w różnych kontekstach - tym razem było formą gry, upewniania się o czymś, o czym obaj dobrze wiedzieli, ponieważ każdy z nich dopiero co oznajmił swoją przynależność. - A czy ja jestem twój? - spytał po chwili, odsuwając się bardziej, przekrzywiając figlarnie głowę, gdy po jego ustach błądził psotny uśmiech. - Rozbierz mnie - polecił, odsuwając się i po raz kolejny przykucnął na łóżku, z lekko roztrzepaną, białą grzywką, wymiętą koszulą i błyskiem w oczach. - Mmm, ale chodź tutaj - dodał zaraz, poklepując swoje kolana znacząco. Gdy Ślicznotka usadowiła się na wskazanym miejscu, objął ją w pasie jedną dłonią, przylegając ustami do jej szyi, lekko skubiąc wrażliwą skórę. Podniósł drugą rękę, zachęcając kochanka do rozpoczęcia swojego zadania od mankietów koszuli - a gdy Alex uporał się z jednym, podniósł drugą, na jej miejscu układając tą już częściowo uwolnioną od zbędnego ubioru. Wykorzystał odzyskanie silniejszej ręki i docisnął mężczyznę bardziej do siebie, utrudniając jego misję, ale jednocześnie ułatwiając sobie ocieranie o niego i delikatne podgryzanie. Gdy młodszy mężczyzna uporał się z górną częścią ubrania, pomimo dystraktorów kochanka, ten położył go z powrotem na łóżku, samemu dokańczając zadanie. Nie spieszył się, rozpinając pasek, zamek od spodni, a później zsuwając je powoli ze swoich nóg. Spojrzenie Szczeniaka, sunące po jego ciele, było jak wspaniały afrodyzjak. Desperacja sprzed paru chwil całkowicie zniknęła. Adam zrzucił resztę ubrań na ziemię, podniósł się i skierował ku szafce nocnej, z której wyjął tubkę lubrykantu, wycisnął trochę na swoją dłoń, a następnie rzucił opakowanie na podwiniętą częściowo pościel. - Nie mogę się zdecydować na to, co z tobą zrobić - zwierzył się ze słyszalnym rozbawieniem, odrobinę tylko przytłumionym przez pożądanie. Przesunął prawą dłonią po swoim członku, nawilżając go i jednocześnie odpowiadając na ciche błaganie swojego ciała. Przygryzł dolną wargę, hamując cisnący mu się na usta pomruk zadowolenia, ale lekko wygiął się do przodu, odpowiadając na swoje powolne ruchy. Uklęknął z powrotem między nogami Alexa, nachylając się i obejmując palcami też i jego męskość, dołączając go do przyjemności. - Przygotujesz się, Alex? - mruknął zachęcająco, tym razem nie wydając bezpośredniego polecenia, a jedynie sugestię, niebezpośrednio informując o tym, na co ostatecznie się zdecydował. Jednocześnie użył imienia bruneta, celowo tym razem nie zdrabniając go czule, a dając mu poczucie, że to zbliżenie nie będzie opierać się na bezosobowej dominacji i grzecznemu wypełnianiu rozkazów. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pią Lut 08, 2019 3:42 pm | |
| Alex leżał niemal nieruchomo, przyjmując delikatną pieszczotę palców sunących po bliznach w nieśpiesznym, zdawać się mogło, nawet mechanicznym rytmie. Myślał, że równe, białe linie pokrywające jego ciało, przeszkadzały Adamowi, ale teraz dominant zdawał się patrzeć na nie jak na nieodłączną część swojego kochanka, a nie jak na ślad zabiegów Setha. Nie zastanawiając się nad tym więcej, mężczyzna po prostu popłynął z prądem. Jego pierś unosiła się i opadała w rytm przyspieszonych oddechów, ale z czasem kiedy pieszczota nie przybrała na intensywności, rozluźnił się nieco, a nawet zamruczał i uśmiechnął się. Niemal zapomniał jak to jest czerpać przyjemność z tak niewielkiego dotyku, który nie niósł ze sobą bagażu bólu. Stare, a zarazem na nowo odkrywane uczucie wywołało w nim jakąś tkliwość i tęsknotę, której chciał dać upust. Właśnie w jej wyrazie, wyciągnął dłonie ku kochankowi, zaplatając palce na jego karku, pociągając go na siebie, szukając ustami jego ust. Nie musiał szukać długo, Adam bowiem wyszedł z podobną inicjatywą sprawiając, że znów zatonęli w pocałunkach. Tym razem pozbawionych wcześniejszego głodu, ale nie mniej namiętnych. Jakichkolwiek białowłosy nie używałby sposobów, by zatrzymać nieprzewidywalnego Alexa, ten teraz i tak nie miał zamiaru się odsuwać. Po burzy, która kilka chwil wcześniej przetoczyła się przez jego życie, potrzebował oderwać się od rzeczywistości. To w jaki sposób to zrobi było mu w zasadzie obojętne, tym bardziej nawet, że miał Adama, który decydował za niego. Bez względu na to czy chciał poprowadzić go przez ból czy rozkosz - szedł za nim. Po pierwsze nic ponad to mu nie pozostawało, a po drugie naprawdę chciał w swoim życiu czegoś... więcej. Adam mógł mu to dać, a przynajmniej taką miał nadzieję. Nim białowłosy odsunął się na tyle, by się odezwać, Alex ukąsił go w dolną wargę i zassał na niej, na pewno sprawiając mu tym odrobinę bólu. Ale przecież taki drobiazg był niczym w porównaniu do tego, co obaj potrafili znieść. - Jestem twój - zapewnił z wyraźnym rozbawieniem, ale gdy spojrzał Adamowi w oczy po tym, jak usłyszał drugie pytanie, zawahał się. Białowłosy droczył się z nim, widział to doskonale, ale nie potrafił mówić o przynależności z lekkością. Dlatego nie odpowiedział od razu. Dlatego też jego oczy pociemniały od nagłej powagi. - A jesteś? - Ochrypły szept był ciężki od niewypowiedzianych uczuć. Na szczęście nie musiał długo zastanawiać się nad tą kwestią. Zaprzątanie sobie tym głowy mógł zostawić na później, kiedy zmęczony i zaspokojony będzie leżał u jego boku. Na razie łagodne polecenie kochanka popchnęło go na odpowiednie tory, sprawiło, że spojrzał na niego przez pryzmat nieco mniej wzniosłych uczuć, dostrzegając doskonałość linii szczęki, refleksy w jasnych kosmykach włosów i błysk w stalowo-szarych oczach. Jego bóg był piękny. Alex odkrył w sobie, że już nigdy nie chce zobaczyć go takim jak wtedy, gdy zrezygnowany i zagubiony zmuszał go do zwierzeń. Nigdy więcej... Przygryzł wargę i siadając, wyciągnął dłonie w kierunku guzików pomiętej koszuli. Nie zdążył rozpiąć nawet jednego, kiedy padło kolejne polecenie, z którego wykonaniem również nie zamierzał zwlekać. Nie tylko dlatego, że wymuszała to na nim relacja, od której zaczęli się spotykać, ale dlatego, że bardzo chciał móc znów zobaczyć i dotknąć doskonałego ciała swojego kochanka. To, że dzisiaj Adam faktycznie bardziej był kochankiem niż panem, teraz było już dla niego zupełnie jasne. Siadając mu na kolanach, wsparł dłonie o jego ramiona i oplótł go udami, przysuwając się do niego na tyle na ile pozwalała nowa pozycja. Nim jednak zdążył skupić się na rozpinaniu guzików, wilgotne usta skutecznie zaczęły go rozpraszać. Nie miał nic przeciwko. Mrucząc, lekko pociągnął za białe kosmyki z tyłu jego głowy i odchylił w bok własną, wystawiając szyję na pieszczotę, dając dowód, że bardzo podobają mu się podobne zabiegi. Tak bardzo, że Adam musiał przypomnieć mu o zadaniu, bo na kilka chwil Alex kompletnie zatracił się w delikatności pieszczot, pomrukując i wzdychając cicho, dodatkowo pieszcząc kark kochanka nieco mechanicznym zaciskaniem palców. Był podniecony, to nie ulegało wątpliwości, ale zaskakująco szybko i łatwo zrezygnował z agresji i gwałtowności. Delikatność i rozmysł z jaką Adam go dotykał, wyraźnie wystarczała mu teraz w zupełności. Przywołany, rozpiął mu mankiety, zgodnie z jego wolą, a potem chwycił brzeg koszuli i bez namysłu ściągnął mu ją przez głowę, na chwilę zapewne uniemożliwiając mu dalsze pocałunki. Wyszczerzył się zawadiacko, kiedy znów mogli na siebie spojrzeć, ale zanim Adam zrobił cokolwiek, Alex pewnym chwytem przytrzymał mu głowę i wdarł się językiem w jego usta, całując go głęboko. Białowłosy musiał użyć nieco siły jeśli faktycznie chciał oderwać od siebie silne dłonie i zachłanne usta. Alex jednak nie opierał się długo, dlatego w końcu legł na materacu, lubieżnym spojrzeniem obserwując jak jego kochanek zsuwa z siebie ostatnie elementy stroju. - Zawsze mogę zdecydować za ciebie - odparł z nonszalancją, wciąż nie rezygnując z drapieżnego uśmiechu. Sprawnie lawirował pomiędzy uległością i bezczelnością w zależności od nastroju swojego kochanka. Dopasowywał się do niego. Zwilżył językiem dolną wargę i przygryzł ją lekko, widząc mały pokaz. Nie mógł oderwać wzroku od błyszczącej wilgocią dłoni sunącej po twardej męskości... Zachłanność znów zaczynała grać pierwsze skrzypce, zmuszając go do gwałtowniejszych działań, przyspieszonego oddechu i jeszcze śmielszych westchnięć zachwytu. Dlatego nie wahał się, czując ogromną ochotę dotknięcia nagiego ciała kochanka. Zwinnie uniósł się i zapewne wstałby gdyby Adam nie powstrzymał go dotykiem. Wsparty na łokciach Alex westchnął głośno czując na sobie rozgrzane, śliskie palce i twardość gorącego członka. Chęć na jakiekolwiek kolejne ruchy kompletnie wyparowała mu z głowy. - Taaak... - jęknął, obejmując dłonią rękę kochanka, zwiększając nacisk jego palców. - Tak... - powtórzył ciszej, gestem wymuszając na Adamie ruch dłoni, który obu miał przynieść przyjemność. - Teraz nie wiem czy chcę - odezwał się zdławionym przez podniecenie, ale i odrobinę rozbawionym głosem. W końcu rozchylił powieki i wbił spojrzenie błyszczących oczu w twarz białowłosego. - Dobrze mi tak jak jest, kiedy mogę na ciebie patrzeć i czuć cię tak. - Przyspieszył ruchy dłoni, przejmując kontrolę nad pieszczotą, jednocześnie poddając się jej, okazując to rozchyleniem ust, przyspieszonym oddechem i głodem spojrzenia. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Nie Lut 10, 2019 12:06 am | |
| “A jesteś?” Pytanie zawisło nad nimi na kilka sekund, zaskakująco intensywnych, pełnych emocji, których żaden z nich nie zamierzał nazywać na głos. - Planuję - oznajmił w końcu Adam, puszczając oko do swojego kochanka. Chociaż wypowiedział to lekko, niezobowiązująco, wiedział, iż za tym jednym słowem czaiła się masa niewypowiedzianych obietnic. Sugestii, których wciąż nie mogli zmienić w pewne stwierdzenia. Szakal wisiał pomiędzy nimi, rzucając cień na wszystko, co próbowali robić. Na chwilę udało im się go od siebie odepchnąć, ale… on wróci. Wróci, ponieważ był czymś więcej, niż tylko byłym partnerem Alexandra. Pulsująca delikatnym bólem warga dodawała tylko pikanterii namiętnym pocałunkom, niezależnie od ich tempa. Czas na chwilę zawisnął i nawet to subtelne cierpienie nie mogło splecionym w przyjemności kochankom przeszkodzić i przywrócić ich do rzeczywistości. Uwielbienie w oczach młodszego mężczyzny dodawało Ainsworthemu skrzydeł. Sprawiało, iż nie tylko zwolnił swoje ruchy i dołożył większej uwagi, by zrobić mu małe przedstawienie, ale też wzmacniało pożądanie. Członek jasnowłosego był coraz twardszy, a niewielkie dreszcze przemieszczały się po linii jego kręgosłupa i podbrzusza, drażniąc i utrudniając powolną grę, której na chwilę oddali się mężczyźni. Pod wargami policjanta słona od potu skóra Szczeniaka smakowała nieziemsko. Ich ciała na moment znalazły się w pięknej, idealnej synchronizacji, ścierając ze sobą, subtelnie drażniąc i prowokując kolejne lubieżne pomruki. Adam również na moment zatracił się w pieszczotach, rezygnując z planowania i dominacji. Tego dnia nie musieli osiągnąć niczego konkretnego, żaden z nich nie miał potrzeb, do których potrzebowałby czegoś bardzo specyficznego i trudnego do zdobycia. Wystarczała im bliskość, chociaż z chwili na chwilę kontakt ust i fragmentów nagiej skóry stawał się mniej satysfakcjonujący i absolutnie niewystarczający. Adam był zbyt zajęty pocałunkami i pieszczotami oferowanych partii ciała, by werbalnie przypomnieć swojemu kochankowi o poleceniu, które mu wydał chwilę wcześniej. Zamiast przerywania muśnięć, uniósł znacząco jedną dłoń i pstryknął palcami, by zwrócić uwagę Szczeniaka na odpowiedni element ubioru. Potrzebowali nagości, kolejnego etapu na drodze ku nieskrępowanej rozkoszy. Agresywny pocałunek był kolejną rzeczą, która rozwiała skupienie białowłosego stróża prawa. Zamiast popchnąć ich bliskość na następny poziom, poddał się zachłannym wargom i językowi, mrucząc z przyjemności i wbijając palce w boki partnera. Jego biodra same przyspieszyły ruchy, niecierpliwie ścierając się wciąż zakrytym kroczem z nagim członkiem Alexa. Przez następną chwilę otarcia i mokre pocałunki były jedynym, co zajmowało dwójkę kochanków, aż do chwili, gdy Adam zdał sobie sprawę, iż ta bliskość nie jest wszystkim, do czego mogli dotrzeć w tym momencie. Wtedy odepchnął od siebie Szczeniaka, ułożył go na pomiętej pościeli i, obdarzając krótkim, uspokajającym pocałunkiem, odsunął się, kontynuując szybki striptiz samodzielnie. W tym momencie nie ufał ani sobie, ani Szczeniakowi - kolejna gra mogłaby skończyć się czyimś orgazmem, co samo w sobie nie było niczym złym, ale jednocześnie całkiem bezsensownym, skoro wciąż nie starli się całkiem nagimi ciałami. A gdy wreszcie im się udało, rozkosz na chwilę go oślepiła. Bliskość, wyczekiwana i odwlekana, okazała się być jeszcze lepsza, niż pamiętał. Sama świadomość, iż miał Alexa w swoim łóżku, wolnego i niespętanego niczym, a jednocześnie chętnego na wszystko, co tylko on sam sobie zamarzy, była oszałamiająca. Zniknął Szakal. Zniknęły obowiązki. Wreszcie, wspólnymi siłami, znaleźli się na granicy ekstazy, oddaleni od rzeczywistości tak bardzo, jak nigdy wcześniej. Ruchy dłoni Alexa przyspieszyły w tym samym momencie, co biodra wiszącego nad nim jasnowłosego. Ściśnięte i ścierające się ze sobą członki, wilgotne od lubrykantu i preejakulatu, pulsowały rozkosznie, wyduszając kolejne jęki z rozwartych ust obu mężczyzn. Oczy Adama płonęły, gdy dociskał swojego kochanka do materaca, wargami niezdarnie wycałowując jego usta, policzki i szyję. Gdyby Alex wypełnił jego polecenie i zaczął się przygotowywać, zapewne i tak nie zdążyliby przejść do penetracji. Nie musieli przecież kończyć tego dnia tylko na jednym, do tego niepełnym, zbliżeniu. - Czekaj - wydusił nagle Adam, zatrzymując swoją dłoń, kierowaną do tego momentu głównie przez jego kochanka. Zacisnął palce u ich nasad, jęcząc odrobinę głośniej, z wyraźną niecierpliwością, tak bliski ekstazy, którą nagle brutalnie powstrzymał. - Czekaj - powtórzył pewniej, unosząc się i wyślizgując z desperackiego uścisku swojego gościa. - Siadaj - mruknął, zsuwając stopy z łóżka na podłogę. Ponownie zbliżył się do szafki nocnej, otworzył szufladę i przez kilka nieznośnie długich sekund czegoś w niej szukał, ignorując zarówno swoją, jak i alexową męskość, obie nieprzyjemnie twarde i proszące się o dotyk. Z triumfalnym pomrukiem odsunął się od szafki, dwoma dużymi krokami zmniejszając znów odległość dzielącą go od kochanka. Chwycił go za kark i docisnął do siebie, klęcząc na materacu i wymuszając na mężczyźnie uniesienie się i dostosowanie do nowej pozycji. Poruszył za plecami Alexa drugą dłonią, w której trzymał przedmiot wyciągnięty z szuflady - jak się okazało, była to miękka, szeroka na dwa palce, czarna wstążka. Przerwał pocałunek równie gwałtownie, co go rozpoczął, uśmiechając się szeroko. - Powinieneś nosić na sobie dowód, że jesteś mój, nie sądzisz? - mruknął, zwinnymi palcami obwiązując szyję kochanka wstążką, nie zaciskając jej aż do chwili, gdy Alex dał znak, iż nie ma nic przeciwko. Dopiero wtedy, zaskakująco delikatnie… zawiązał ją na kokardkę, wciąż nie sprawiając żadnego dyskomfortu swojemu towarzyszowi. - Mój - mruknął z ciężką do przeoczenia zaborczością, a pomimo figlarnego uśmiechu, jego oczy zabłysnęły nie tylko poważnie, ale też ze szczerym uwielbieniem i pożądaniem. Adam w tym momencie niemal doszedł. Ponownie popchnął na materac Szczeniaka, zawisł nad nim i objął palcami ich członki, natychmiast czyniąc swoje ruchy szybkimi, mającymi za zadanie doprowadzić ich do orgazmu. Natychmiast. Docisnął swoje wargi do szyi kochanka, tuż nad linią czarnego materiału, zasysając się na jego skórze i dodając do kompletu malinkę, desperacko zwiększając bodźce, które miały za zadanie doprowadzić Alexa do ekstazy. I doszedł, odruchowo zaciskając zęby na wrażliwej skórze partnera. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sro Lut 20, 2019 12:47 am | |
| Sugestia wystarczyła. Alex mógł na tym jednym słowie zbudować całą magiczną otoczkę wokół ich znajomości. A może przemawiało przez niego pożądanie, tak inne od tego, które zwykł czuć zazwyczaj? Pozbawione chęci porzucenia decyzyjności i pragnienia oczyszczającego bólu? Nie potrzebował tego teraz, bo nie czuł się brudny. To zbliżenie różniło się od chwil w ramionach Szakala. Przypominało raczej te rzadkie momenty, gdy Seth po prostu kochał się z nim nie decydując się na przeprowadzenie całej sesji. Ale nawet tamto... było niczym w porównaniu do obecnej chwili. Seth nigdy nie patrzył na niego tak, jak robił to Adam. Nigdy nie całował go tak zapalczywie. Nigdy nie pozwolił sobie na rezygnację z opanowania. Tymczasem Adam poddawał się podnieceniu na równi z nim. Dzielili oddechy, niezdarne pocałunki i naglące ruchy bioder. Wypełniali pokój dyszeniem i jękami, coraz bliżej spełnienia, w tej jednej, słodkiej chwili kompletnie straceni dla świata. Nie istniało nic prócz dwóch rozpalonych, głodnych ciał. - Jeszcze, Adam... - Alex dyszał, przyspieszając ruchy dłonią do gwałtownego, niemal bolesnego rytmu. - Jeszcze... - Wił się, zaznaczając skórę kochanka śladem zębów i wilgocią śliny. Był tak blisko, wystarczyła chwila, dosłownie chwila... "Czekaj." Szarpnął dłonią i wygiął się, jęcząc z zawodem. Zadrapał paznokciami kark Adama i zaciskając szczęki opadł na materac. - Kurwa, nie teraz - zaskomlał, wbijając spojrzenie przepełnione szaleństwem pożądania i gniewu w stalowe oczy kochanka. Na obliczu Alexa pojawił się cały kalejdoskop uczuć. Od zawodu, przez gniew i zniecierpliwienie, do ponownie wybuchającej żądzy. Nie chciał, nie zasłużył. A jednak słysząc polecenie ponownie, cofnął ręce. Nie zatrzymał Adama, choć miał ogromną ochotę na nowo go do siebie przycisnąć i zmusić, by doszli razem, nieprzytomnie całując się i podgryzając. Nie chciał, by się oddalał. Z trudem opuścił dłonie i ze zbolałą miną przeciągnął paznokciami po nagich udach, niewielką dawką bólu zagłuszając obezwładniające, bardziej bolesne pożądanie. Przez chwilę dyszał przez zęby, powoli się opanowując. Szczerze mówiąc, wcale nie interesowało go, co białowłosy sobie teraz wymyślił. Chciał się z nim pieprzyć, jakkolwiek. Wyraźnie kiepsko przyjął zmianę tempa ich zbliżenia, sądząc po wykrzywionej w grymasie niezadowolenia, twarzy. Nie zareagował nawet na kolejne polecenie. Przesłonił przedramieniem oczy i starał się uspokoić. Dopiero gdy usłyszał dźwięk wsuwanej szuflady, znów spojrzał na Adama, a widząc znajomą bezwzględność w spojrzeniu, uniósł się do siadu. Bardziej z odruchu niż chęci. Był naburmuszony i nawet tego nie krył. - Myślałem, że... - mruknął pod nosem, ale nie dokończył, bo dłoń mężczyzny chwyciła go za kark i zmusiła do wyprostowania pleców. Z cichym westchnięciem Alex oparł czoło o pierś kochanka, pozwalając mu zrobić to, na co miał ochotę. Więc jednak... W pierwszej chwili, ze zdziwieniem odkrył, że czuje się zawiedziony, ale w drugiej wyczuwał już dotyk chłodnej satyny na skórze szyi. Nie spodziewał się. Podobnie jak nie spodziewał się pytania, które padło za chwilę. - Tak - odparł bez wahania, ale nieco zduszonym głosem czując jak dreszcz ekscytacji, nieco innej, związanej z innymi uczuciami, pełznie mu po kręgosłupie. Niby drobnostka, niewiele znaczący skrawek materiału oplótł mu szyję, ale w praktyce... obroża. Trzymała w niepozornej formie gigantyczny ładunek emocjonalny, który zadziała jak zapalnik. Alexa zalało znajome poczucie bezwolności. "Mój." - Tak, panie. - Wzniósł zamglone spojrzenie na twarz swego boga, na której tak pięknie rysowało się uwielbienie i pragnienie. - Taak... - zamruczał zanim zamknął oczy, a potem stał się ucieleśnieniem przyjemności. Bez wahania, bez protestu dając się popchnąć na materac i pieścić, dopóki pusty umysł ponownie nie wypełnił się płomieniami pożądania, które ostatecznie wybuchnęły, plamiąc nasieniem brzuch Alexa i dłoń Adama. Doszedł dokładnie w tej samej chwili, w której ogrom przyjemności kazał zacisnąć Adamowi zęby na jego szyi. Mieszanka bólu i podniecenia oraz świadomość, że białowłosy osiągnął spełnienie, były wystarczającymi bodźcami. Tym bardziej, że przed tym nie szczędzili sobie pieszczot. Alex zdał sobie sprawę, ze zaciska dłonie na pościeli, więc rozprostował palce i uchylił powieki. Nad sobą miał doskonałość oblicza białowłosego, więc uśmiechnął się nieprzytomnie. - Mogę cię pocałować? - zapytał, pomiędzy płytkimi oddechami. I cokolwiek Adam mówił wcześniej, jego partner nie był teraz Alexam. Nie był nawet Szczeniakiem. Był Ślicznotką. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pią Mar 08, 2019 11:48 pm | |
| Zwykły, najzwyklejszy w świecie seks z Alexem, wydawał się… niepełny. Nie w takiej sytuacji, nie w chwili, gdy wreszcie się odnaleźli i chociaż przez chwilę mogli być razem, zapominając o reszcie świata. Adam chciał czerpać z tego garściami, chciał by każdy z nich nie tylko dostał absolutny orgazm, kompletne spełnienie, ale też coś więcej. Coś… znacznie więcej. Wszystko, co tylko mogli osiągnąć. Policjantowi nie chodziło w tym momencie o dominację czy zabawę w cierpliwość i oddalanie momentu ekstazy w nieskończoność. Nie, gry w posiadanie kontroli i doprowadzanie uległego do szaleństwa mogły być dobre, idealne i właściwe, ale w chwilach, gdy nie będzie nimi szargało aż tyle emocji. Do takich zabaw potrzebny był jasny umysł i stalowe opanowanie - a tego brakowało im obu. Adam chciał go tylko oznakować. Potrzebował tego, jak kolejnego oddechu, jak wody, jak ekstazy. Ciało Alexa było pokryte bliznami, śladami po kimś innym, kimś kto uczynił go swoim, kto objął we władanie zarówno część fizyczną, jak i psychiczną, nie pozostawiając wiele w gestii mężczyzny. Ainsworth nie tylko chciał mu oddać tę wolność, ale też… sprawić, by był jego. A może przeciwnie, już od dawna nie przyświecały mu tak bohaterskie i altruistyczne pobudki? Może tak naprawdę po prostu chciał mieć Szczeniaka na wyłączność, zarówno tego zbuntowanego, jak i tego uległego, zarówno tego w pełni niezależnego i oszalałego z rozkoszy, jak i bezwładnego i posłusznego woli swego Pana? Nie mógł tego stwierdzić. Nie potrafił. Znajdował się zbyt głęboko we własnym szaleństwie, w obawach, w potrzebach, których sobie odmawiał przez taki długi czas. Pragnął Alexa. Pragnął jego ciała, umysłu, woli i serca. Wszystkiego. Zignorował jego protesty, ewidentne niezadowolenie, głód i drżenie. Zignorował jego słowa, zawiedzione i naburmuszone spojrzenie. Jak rzadko… zapragnął zignorować potrzeby kochanka, a zamiast tego pofolgować swoim własnym. Był piękny. Gładki, delikatny materiał owinął jego szyję, skupiając spojrzenie Adama i pozbawiając go tchu. “Tak.” Był jego. Całkowicie jego. Nie na chwilę, nie na ułamek sekundy, nie na jedną noc, ale na wieki. To było złudzenie i Adam o tym wiedział. Pobożne życzenia. Pragnienia, które nie miały racji bytu. To jednak nie było istotne i niczego nie zmieniało. Alex był jego i obaj w tym momencie w to wierzyli, jakby od tego zależało ich życie. Nic innego się nie liczyło, nic innego nie było bardziej prawdziwe. Mogli wreszcie osiągnąć ekstazę, a ta ekstaza była jednym z najlepszych momentów w życiu białowłosego. Przez moment byli jednością, połączeni na wieki. Nic nie mogło ich rozdzielić, nikt nie mógł narzucić im niczego. Opadł na pierś bruneta, dociskając go do pościeli, napawając się dreszczami biegnącymi coraz to rzadziej przez ich ciała. Wilgoć potu i nasienia skleiła ich ze sobą, a za kilka chwil stanie się nieprzyjemna… ale póki co była równie idealna, co całe zbliżenie. Adam odrobinę tylko uniósł głowę, by wpatrzeć się w swojego kochanka. Był piękny… I w tym momencie zobaczył w jego spojrzeniu to. Tę znajomą pustkę. Absolutne posłuszeństwo. Rozkosz wynikającą z oddania nad sobą kontroli. Alex był w tym momencie piękny, piękny jak zawsze, chociaż pełen nieidealnych elementów. Pokryty bliznami, z ostro zarysowaną szczęką, rozwianymi i posklejanymi włosami, nagi i bezwstydny. Ale nie był sobą. Ainsworth obiecał mu, że to ich zbliżenie będzie inne. Że będą tylko sobą. Będą Adamem i Alexem, dwójką kochanków, spragnionych własnej bliskości, pozbawionych zbędnych murów i ograniczeń. Nie będzie pomiędzy nimi kontroli, potęgi, walki o przewagę. Obiecał mu to. Obiecał mu być sobą. Oszukał go. Wykorzystał jego ufność i wgrane w jego jestestwo posłuszeństwo. Zachował się jak Szakal. Serce policjanta niemal złamało się na pół. Nie sądził, że w chwili, w której podda się pierwotnym pragnieniom, w której wreszcie utraci nad sobą kontrolę… zmieni się w kogoś takiego. Powróci do własnych, wyuczonych zachowań i i tak przepchnie ich do “właściwych” ról, z góry przypisanych i zawsze takich samych. W tym momencie się znienawidził. Miał ochotę zedrzeć przeklęty kawałek materiału z szyi Alexa, potrząsnąć nim, nakrzyczeć na niego, na siebie, wyrzucić go za drzwi, albo rozciąć swoją rękę i przestraszyć Ślicznotkę. Pokazać mu, że nie, nie jest jego Panem, jest niczym, jest śmieciem, przed którym brunet powinien uciekać z równym zapałem, co przed Szakalem. Dlaczego los popchnął go akurat w ramiona mężczyzny, który potraktuje go w ten sam sposób? Dlaczego nie natrafił na kogoś odpowiedniego, właściwego, delikatnego, kto faktycznie da mu siebie, nieskażonego i naturalnego? Pozbawionego instynktów predatora? Białowłosy się nienawidził. - Oczywiście - wyszeptał z trudem, na granicy słyszalności, zmuszając się do odpowiedzi przez zaciśnięte gardło. Nie potrafił skrzywdzić Alexa, nie w takim momencie, nie gdy ten mu znów zaufał. Zawiódł go, zawiódł go całkowicie, zranił, chociaż w tym momencie brunet nie był sobą i nie był tego świadom, ale… Ale nie mógł go zranić, gdy sam odzyskał świadomość. Delikatnie się przesunął, odciążając na tyle kochanka, by ten mógł w miarę swobodnie się pod nim poruszyć. Przechylił się na jedną stronę, opierając na lewym łokciu, palcami drugiej dłoni przesuwając po boku kochanka. Łagodnie, uspokajająco, upewniając mężczyznę, że wszystko jest w porządku. Że dobrze się zachował. Że jest jego. Że nic mu nie grozi. Jedyna osoba, która mogła go skrzywdzić, miała go w swoich ramionach. Jedyne dwie osoby. Adam był jak Szakal. Ta świadomość uczyniła go brudnym, niegodnym niczego - ani uczucia Szczeniaka, ani jego zaufania, ani wysokie pozycji w świecie, ani wielkiej potęgi magii krwi, ani nawet stanowiska w policji. Jak mógł walczyć z Szakalem, gdy był taki sam, jak on? Czymże się różnił? Jak wiele kroków dzieliło go od pełnej przemiany w chłodnego, bezdusznego mężczyznę, który dochodził do celu po trupach? Czy tego Adam już nie robił? Nie chciał wykorzystać najpierw do tego Szczeniaka, a potem, gdy ten mu zaufał, nie zamierzał jednocześnie za jego plecami oddać się w ręce przywódcy sekty? Po trupach do celu… - Powiedz mi, czego byś chciał, skarbie. Czego teraz potrzebujesz? - szepnął, muskając wargi kochanka, ignorując przejmujący ból we własnej piersi. Czy już raz o to go nie pytał? Czy i tak go nie zawiódł? Był żałosny. Co takiego było w Szczeniaku, w jego Ślicznotce, że jeden kawałek materiału nie zmienił ich zbliżenia w pełne pikanterii, ale w ponowną grę z Panem i jego Niewolnikiem w rolach głównych? Czy to wynikało z jakichś cech charakteru Alexa? Czy gdzieś, w jakimś momencie, potrzebował tej utraty kontroli i poddawał się pewnym triggerom, których Adam, pomimo lat doświadczenia i oddania, pomimo obserwacji Szczeniaka i wielu innych uległych, nie potrafił dobrze rozpoznać? A może… może kwestią było przeszkolenie. Może to Szakal go tak wytresował? Dominujący nierzadko stosowali takie taktyki. Strategie drobnych symboli, gestów, nierzadko nawet słów, których inni dominujący nie znali, a zatem podczas zmiany Pana, pojawiały się problemy. Uległy musiał zaufać nie tylko ciałem, ale też umysłem, pokazać swoje słabe strony, przypomnieć sobie wszystkie rzeczy, które wywoływały w nim takie a nie inne reakcje. Nierzadko nie był tego świadom. Niejednokrotnie Adam przekazywał takie drobne wskazówki nowym Panom swoich byłych uległych. Nigdy nie chciał ich krzywdzić ani utrudniać ich przyszłości w związku, który mógłby dać im… radość. Adam nie potrafił być całkowicie wierny. Nie na wieki, nie jednemu. Potrzebował kolejnych wyzwań, kolejnych bodźców. Pragnął pomagać innym, cieszyć się nową tresurą, poznawać nowych, ślicznych uległych. Był żałosnym hipokrytą. Co takiego było w nim, co takiego było w Szakalu, że nie potrafili oddać się całkowicie swojemu uległemu? Wina nie mogła leżeć po stronie Alexa, ona nigdy nie mogła leżeć po stronie uległego, a już na pewno nie takiego, który został tak brutalnie wykorzystany przez swojego poprzedniego Pana. Problem musiał leżeć w jego dominantach, w mężczyznach, którym zawierzył i którzy go zdradzili. Czy gdyby Adam faktycznie się oddał Szakalowi, gdyby poddał się jego kontroli, jego absolutnej woli, nie podważając, nie analizując, a jedynie… ufnie czerpiąc z nowych doświadczeń… czy wtedy by mógł to zrozumieć? Mógł dostrzec swoją skazę, słabość Szakala, która mogła jednego z nich doprowadzić do zguby, a drugiego do… poprawy? Do stania się kimś lepszym, wartościowszym, na kogo Alex faktycznie zasługiwał? Najgorsze w tym wszystkim było właśnie to, że Adamowi zależało na brunecie. Nie potrafił obojętnie przejść ponad jego nieszczęściem, nawet tym, do którego on sam doprowadził swoimi bezmyślnymi czynami. - Czy chciałbyś, żebym już zdjął z ciebie twoją piękną wstążkę? A może zostawić ci ją jeszcze na chwilę? Na tę noc? Chciałbyś się umyć pod prysznicem i przespać? - szeptał czule, umierając w duchu, ale przezwyciężając swoją słabość z troski o samopoczucie Alexa. A może z własnej hipokryzji? Czy miał prawo w ogóle powiedzieć, że zależało mu na tym mężczyźnie? Może przeciwnie, wszystko, włącznie z takim dbaniem o niego, wynikało z jego własnej hipokryzji i egoizmu? Udawał, że jest księciem na białym koniu, a tak naprawdę… tak naprawdę był złoczyńą w trakcie swojego “origin story”? Nie wiedział. Nie potrafił tego stwierdzić. Wiedział tylko, że zawiódł na całym polu. Wiedział tylko, że musi pojawić się u Szakala, nie tylko po to, by zdobyć jego zaufanie i przeniknąć do szeregów jego wyznawców, ale też po to, by… poznać lepiej siebie. Siebie i Alexa. Przypuszczał, że to spotkanie zmieni wszystko. Popełnił jeden błąd, najważniejszy w swoim życiu, gdy założył, że to altruistyczne pragnienie pomocy innym kieruje jego posunięciami i najlepsze, co może zrobić ze swoją bohaterską duszą i potęgą, to pójście do policji. Mógł tylko liczyć, że gdy to wszystko dobiegnie końca, on jeden pozostanie skrzywdzony. Ostateczny gest altruistycznej, żałosnej podróbki bohatera. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Sro Mar 13, 2019 3:47 pm | |
| Dumanie nad tym dlaczego Alex lgnął do mężczyzn w jakimś stopniu podobnych do Szakala było bezsensowne. Oczywistość powodu była nie do przeoczenia. Alex nie znał niczego innego, a w głębi duszy tak naprawdę nie chciał odmiany, na pewno nie całościowej. Jedyna zmiana jakiej pragnął, to ta zawierająca w sobie prawdziwe uczucia. Seth zajmował się nim tylko dlatego, że Alex tego chciał. Robił to z obowiązku. Tak było od początku i przez tyle lat nic się nie zmieniło. Nie chodziło więc o niechęć do bycia zdominowanym, a o niechęć wobec traktowania tego bezosobowo. Choć w tej chwili, leżąc na materacu, z zamglonym spojrzeniem i poczuciem bezwolności, Alex nie myślał tak wielowątkowo. Nie pragnął niczego więcej niż po prostu zadowalać Adama. Oddałby duszę, by już zawsze widzieć spojrzenie, którym był darzony. Słysząc przyzwolenie, wychylił się i złączył ich wargi w miękkim, łagodnym pocałunku. Czuł się przyjemnie odrętwiały i zapewne poddałby się temu uczuciu, odpoczywając w spokoju, ale pytanie białowłosego oraz badawcze spojrzenie jego oczu, zburzyły ten przyjemny moment bezpowrotnie. Adam nie zauważył pewnej rzeczy, która dała o sobie znać już za chwilę, kiedy spokojem i wymuszonym ciepłem, maskował swój ból. Alex nie był w subspace, jego zachowanie wynikało z wygodnych, znajomych przyzwyczajeń, nie mocno zakorzenionych w psychice potrzeb. Obroża czyniła go uległym, była wyraźnym bodźcem do zmiany zachowania. Skoro Adam oznaczył go, skoro sięgnął po zdecydowanie i kategoryczność, Alex sadził, że właśnie tego oczekiwał, że chce by stał się Ślicznotką. I stał się nią, wychodzac na przeciw tym oczekiwaniom. Sądził, że tak jest w porządku. Chciał być po prostu grzecznym uległym. Było mu przykro jedynie przez chwilę bo przecież oczekiwał czegoś innego, ale potem wszystko stało się jasne i właściwe. Nie miał kochankowi niczego za złe, ale widział w jego twarzy cierpienie, którego źródła nie potrafił odszukać. Nie rozumiał go. Dawał mu szalenie sprzeczne sygnały, gestami zapewniając, że spisał się dobrze, ale spojrzeniem przekazując niesprecyzowany ból. Odciążony Alex również przechylił się i w bliźniaczej do białowłosego pozie, ułożył się na materacu. Spojrzał mu prosto w oczy, a trzeźwość tego spojrzenia na pewno podpowiedziała Adamowi, że Ślicznotka dokładnie wie, że coś jest nie tak. Odwzajemnił czułe muśniecie warg, ale nie wyglądał na szczęśliwego. Już nie. - Żałujesz - stwierdził bez żadnego wstępu. I choć wypowiedzenie tego na głos ścisnęło go boleśnie za serce, jeszcze nie spanikował. Wbijał spojrzenie w oczy swego boga, nieustępliwie pomimo czarnej satyny wymownie otulającej szyję. - Dlaczego? Po tym, co powiedziałem, co się stało... - przeczesał palcami zmierzwione włosy i padł na plecy wbijając wzrok w sufit. Po chwili nerwowym gestem przetarł twarz dłonią. Może nie był wystarczająco dobry? A może naprawdę faceci, na których trafiał byli dokumentnie popieprzeni? Najgorsze było to, że po tym, co powiedział nie mógł się tak łatwo wycofać. Chociaż właściwie mógł, ale... nie chciał. Był uparty. To właśnie upór sprawił, że Seth mu uległ. Alex nie rezygnował łatwo. Poza tym miał pewne podejrzenia. Jeśli Adam był gliną, to po dzisiejszym dniu lepiej było trzymać go przy sobie. Spróbować zrozumieć sytuację, a potem działać. Wcześniej dał pokaz idiotycznego braku rozwagi, ale rychło w czas. Zwyczajnie się przestraszył, a aura ostatnich dni nie sprzyjała rozsądkowi. Ważne, że jakoś z tego wybrnął. Obaj wybrnęli, choć białowłosy wydawał się bardzo strapiony. Alex w głębi duszy miał nadzieję, że uczucia kochanka nie są związane bezpośrednio z ich zbliżeniem. Miał dość błądzenia na ślepo w zawiłości tej relacji. Chciał konkretów. Potrzebował konkretów. - Adam, po co było to wszystko, jeśli żałujesz? - zapytał cicho, ale już na niego nie patrzył. Zasłaniał twarz przedramieniem. - Boże, czy choć raz nie może być dobrze? - Był zmęczony. Przycisnął dłonie do oczu, starając się zebrać myśli. - Dlaczego wszystko, co robię, to zawsze za mało? I nie, nic nie mów. Już słyszę jak zapewniasz mnie, że to nie moja wina. - Skrzywił się, uśmiechając cynicznie, a potem zdając sobie sprawę, że nie odpowiedział na pytania, zabrał ręce i spojrzał na kochanka z nie mniejszym bólem niż on patrzył na niego. - Przestań grać. Nic mi nie jest. Niczego nie potrzebuję. Obroża może zostać. Mogę ją nosić, choć wolałbym coś mniej pedalskiego. Prysznic też byłby w porządku, ale nie będę zostawał na noc. Widzę, że nie jesteś w nastroju na gości... - Zamierzał się podnieść, ale gest Adama zatrzymał go w pozycji siedzącej. Spojrzał na niego, lekko marszcząc brwi. - Spokojnie, nie zamierzam wyjść trzaskając drzwiami - zapewnił, uśmiechem maskując żal. - Sądzę... - zawahał się, na chwilę odwracając wzrok i przygryzając dolną wargę. - ...Sądzę, że powinniśmy pogadać. Ustalić parę rzeczy, bo niedopowiedzeniami rozjebiemy wszystko, a ja nie chcę żeby się rozjebało. Ok? - Powrócił do niego spojrzeniem, czekając na potwierdzenie. Ale tak właściwie co miało się rozjebać, skoro tak naprawdę niczego jeszcze nie zbudowali? |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Nie Mar 17, 2019 10:06 pm | |
| Nie żałował. Nie tego, o czym myślał Alex. Białowłosy był cholernie popieprzony, pełen wątpliwości i irytacji na siebie, jednak ani jedna jego myśl nie była związana z jakimś błędem ze strony Szczeniaka. Adamowi za bardzo na nim zależało, by mógł w jakikolwiek sposób obwinić za swoje błędy pięknego, ufnego mężczyznę, który ponownie mu się oddał i którego bliskość zapewniała mu tyle przyjemności i szczęścia. Te krótkie momenty, w których odnajdywali się w seksie, były wspaniałe i warte niemal każdej ceny… oprócz tej ostatecznej, która wiązała się ze zranieniem Alexa. - To nie o to chodzi… - wyszeptał, wpatrując się w przygnębionego kochanka, który jeszcze przez chwilę patrzył na niego tym przytomnym, przygnębionym wzrokiem, a później odsunął się. Nie trzeba było żadnej nadmiernej spostrzegawczości by dostrzec, jak źle i smutno było jego uległemu, który przecież powinien po czymś takim dobrze się czuć. “Boże, czy choć raz nie może być dobrze?” To było tak prawdziwe pytanie. Pobrzmiewało też w głowie Adama, wzbudzając w nim jeszcze więcej poczucia winy. Chciał kochanka przytulić, zapewnić go, że to nic, że to nieważne, żeby zapomniał i że… problem naprawdę nie tkwił w jego zachowaniu… ale nie mógł tego zrobić. Nie chciał ranić go pustymi słowami i udawać, szczególnie że Alex przejrzał jego grę i jeszcze mu ją wytknął. Adam odwrócił wzrok, zawstydzony. Miało pomiędzy nimi niczego nie być… a było jeszcze więcej, niż wcześniej. - Przepraszam - mruknął, obracając się z powrotem w stronę mężczyzny, gdy ten się poruszył. Położył dłoń na jego ramieniu, niemo prosząc, by nie odchodził. Skinął głową, zgadzając się z jego słowami, chociaż przez chwilę jeszcze milczał, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu. - Chciałem, żebyś był mój. Nosił na sobie też i ślad po mnie - powiedział wreszcie, opuszczając spojrzenie na swoje nagie uda. Przyciągnął brzeg kołdry i wytarł z siebie nasienie, niespecjalnie przejmując się stanem pościeli. Była ona tylko kolejnym elementem mieszkania, którego nie cierpiał i które zostało stworzone w celu zwiększenia jego wiarygodności. Wiarygodności, którą odrzucił w cholerę przez Szczeniaka. - Nie żałuję tego, po prostu… obiecałem ci coś innego - dodał ciężko, a przez jego twarz przeszedł grymas bólu. Podniósł niepewnie spojrzenie na mężczyznę i uśmiechnął się delikatnie, nadal zasmucony, ale niezdolny do obojętnego przyglądania mu się. - Jesteś piękny. Wyjątkowy. I nie masz ani cienia pedalstwa w sobie - dodał, ostrożnie zmniejszając odległość pomiędzy sobą a kochankiem. Usiadł tuż przy nim, stykając się kolanami z jego udem, a potem wsunął dłoń w jego włosy i delikatnie przyciągnął ku sobie, stykając czoło z jego czołem. - Co chcesz ustalić? - spytał cicho. Uniósł drugą dłoń i ułożył ją na szyi Alexa, gładząc opuszkami palców jego skórę i wstążkę, chociaż jeszcze przez chwilę ciesząc się oznakowaniem i pięknem kochanka. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pon Mar 18, 2019 1:18 am | |
| Zagubienie. Zawstydzenie. Emocje, których nie spodziewał się ujrzeć na twarzy białowłosego boga, ale były tam, okropnie jawne i realne. Były tam znów. Alex nie chciał tego widzieć. Burzyło mu to pogląd, wprawiało w zakłopotanie, zmuszało, by spojrzał na Adama jak na człowieka. I w pierwszej chwili, nie chciał. Ale zupełnie nagle zdał sobie sprawę, że... to piękne. Nigdy nie widział przecież takich emocji w obliczu Setha. Kuzyn nigdy nie okazywał przy nim słabości. Był maszyną, niezdolną czuć. Adam natomiast, był... inny. Był prawdziwy. Dosłowny. Realny. Wyznanie dominanta, choć powinno nieść znajomy dreszcz, wszak traktowało o pragnieniu oznaczenia... Alexowi wydało się teraz żałosnym krzykiem samotnego człowieka. I ta myśl nim wstrząsnęła. Jednocześnie bowiem zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy, po pierwsze Adam naprawdę nie jest człowiekiem za jakiego go miał, a po drugie zależy mu na stworzonej Ślicznotce bardziej, niż skłonny był powiedzieć wprost. I tego Alex nie potrafił zrozumieć. Nie znali się zbyt dobrze. Wydawało się wprawdzie, że czują się ze sobą świetnie w relacji, ale czy to nie było zbyt mało, by... Nie, nie było. Sam przypomniał sobie wszystko, co powiedział kilka chwil temu. Byłby hipokrytą, gdyby oceniał Adama przez tę chwilę słabości. Obaj powiedzieli i pokazali sobie dzisiaj za dużo. Odarli się z jakichś zasłon i kłamstwo... nie wchodziło w grę. Podobnie jak zaprzeczanie rzeczywistości. Alex obserwował białowłosego spod zmarszczonych brwi. Nie, nie w złości, raczej w przejęciu. Czuł, ze powinien go dotknąć, pocieszyć, ale nie zdobył się na to. Słuchał wyjaśnienia, dzięki któremu choć odrobinę rozumiał jego sprzeczne sygnały. I musiał przyznać, że zapewnienie o nieżałowaniu nieco go uspokoiło. - A, tak - mruknął, krzywiąc się. Odwrócił wzrok, by nie widzieć bólu w pięknych, szarych oczach. Starał się przyjąć możliwie najbardziej nonszalancką pozę jaką był w stanie siedząc nago na brzegu łóżka z satynową obrożą na szyi i brzuchem mokrym od nasienia. - Nie przejmuj się tym. Właściwie... zaskoczyłoby mnie, gdybyś mnie nie oznaczył - skłamał, uśmiechając się kącikiem ust. Alex nie przywykł do komplementów. Źle się z nimi czuł i szczerze mówiąc, zaczynało go od tego mdlić. Jasne, przyjemnie było usłyszeć, że jest się zajebistym, ale... tutaj wszystko było popieprzone, a te słowa, nawet jeśli szczere, wywoływały w nim dyskomfort. Skrzywił się, kręcąc głową. - Odpuść. Jasne, że nie jestem pedalski. Ta wstążka jest - rzucił burkliwie, ale w jego głosie nieśmiało tliło się rozbawienie. Wyczuwając, że Adam się przysuwa, zwrócił ku niemu twarz. Nie oponował, kiedy został pochwycony i przyciągnięty. Przekręcił się lekko w jego stronę i przytykając czoło do czoła, przymknął oczy. Co chciał ustalić? Dobre pytanie. Nie był pewien jak to wszystko pozbierać do kupy, ale może zacznie od podstaw. Potem wszystko powinno być prostsze, po prostu musiał mieć choć odrobinę pewności. - Chcę przedstawić ci moje oczekiwania - zaryzykował, lekko cofając się, by spojrzeć mu w oczy. - I chcę poznać twoje... Więc... - Oblizał spierzchnięte wargi, przygotowując się do wypowiedzenia kilku najtrudniejszych słów w swoim życiu. Stanowczym gestem odjął też jego dłonie od swojej szyi. Uścisnął je krótko i cofnął ręce. - Zanim tu przyszliśmy... po prostu chciałem się zabawić. Wmawiałem sobie, że tego właśnie potrzebuję. Ale po prostu bałem się przyznać, że chcę czegoś więcej. Potem powiedziałeś mi, że nie jesteś tym za kogo cię miałem i wyjechałeś z tekstami o moim kuzynie... Wkurwiłem się - i przeraziłem. - Naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć, ale jeśli na chwilę zostawię to całe bagno z Sethem w spokoju, to czuję, że... - Skrzywił się, nerwowym gestem przeczesując zmierzwione włosy. Nie potrafił rozmawiać o uczuciach. Czuł się wobec nich bezbronny. - Słuchaj, naprawdę mam dość szaleństw Szakala. - Wbił spojrzenie w oczy Adama. Mówił szczerze, bez względu na to jakie relacje były między nim a kuzynem. - Chcę od tego uciec i zrobię to z tobą czy bez ciebie. Ale... - zawahał się, odwracając na chwilę wzrok, a gdy dokończył, brzmiał na... zawstydzonego i pokonanego. - Wolałbym z tobą. - Zamilkł na moment, ale nawet jeśli białowłosy chciał coś powiedzieć, Alex przerwał mu,obracając się do niego przodem. Nie dotknął go w żaden sposób, ale powaga jego spojrzenia była niemal namacalna. - Po prostu chciałbym mieć cię na wyłączność. Chciałbym móc wracać do kogoś, kto nie jest ze mną z obowiązku. Potrzebuję... potrzebuję cię - wyznał, a ciężar tych słów osiadł mu na sercu i zadławił gardło, dlatego z wyraźnym trudem powiedział ostatnie kilka słów. - Wyłożyłem karty na stół. Teraz twoja kolej. - Nie mógł ukryć przyspieszonego oddechu, jawnej oznaki zdenerwowania, ani też czerwieniących policzków, ale nie dbał o to. Obnażył się, dosłownie i w przenośni. I albo zyska teraz to, czego pragnął, albo dzisiaj upije się na smutno. A potem wróci do Szakala i wszystko będzie po staremu, jakby spotkanie z białowłosym nigdy nie miało miejsca. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pon Mar 18, 2019 4:30 pm | |
| Oczekiwania. Akurat tego Adam się nie spodziewał. Ustalenia kojarzyły mu się z czymś innym, bardziej przyziemnym i… cóż, związanym raczej z jego przewodnictwem. Fakt, iż Alex zdecydował się przedstawić się własne oczekiwania, mówił dużo o powadze sytuacji i jego zaangażowaniu. Oczywiście, całe to spotkanie i jego kulminacja aż krzyczały, że ich relacja nie jest zwykłą, przypadkową i pozbawioną znaczenia, ale mimo to… Każdy kolejny dowód, który potwierdzał to przypuszczenie, zaskakiwał białowłosego. Zdumiało go też nagłe narzucenie dystansu. Niby odsunięcie dłoni nie było niczym wielkim, a jednak w kontekście całego tego popołudnia, było wielkim krokiem. Ale czy do przodu czy do tyłu? Tego Adam nie wiedział, a jego towarzysz najwyraźniej nie był skłonny wyjaśnić. Nie pozostało mu więc nic innego, jak posłuchać oświadczenia Alexandra i zrozumieć, czego on… potrzebował. Seth. Znowu Seth. Nie mogli się od niego odciąć, niezależnie od tego, jak bardzo próbowali. Ten temat powracał jak bumerang, psując wszystko, konfrontując ich raz po raz z rzeczywistością, która była bezlitosna i mogła jedynie doprowadzić do katastrofy. Adam wrócił myślami do ich rozmowy sprzed chwili, odwzajemniając spojrzenie mężczyzny, ignorując ich nagość i skrępowanie. Co powiedział Alexowi? Czego Alex się domyślił? Obaj wiedzieli, że Szakal przewodzi sekcie. To było oczywiste. Rany na ciele bruneta nie mogły powstać w żadnym innym celu. Ślicznotka jednak nie wiedziała, czemu interesował się Sethem. Czy był jego kochankiem, wrogiem, czy kimś, kto ma za zadanie go zamknąć za kratkami do końca życia. Powinien mu wyznać prawdę. Powinien milczeć. Zawahał się, chcąc odezwać. Był przecież winny szczerość Alexowi. Ten nie tak dawno temu mówił “chcę do ciebie należeć”, a on naprawdę chciał, by tak było. Chciał go mieć dla siebie. Chciał być dla niego. Chciał... “Zrobię to z tobą czy bez ciebie.” W pierwszej chwili, znaczenie słów Alexa nie dotarło do Ainsworthego. Policjant był za bardzo zagłębiony w świecie własnych doświadczeń i przekonań, by zrozumieć ciężar tego oświadczenia. Ale wraz z kolejnymi słowami Szczeniaka, dotarło do niego, że Alex tak naprawdę był niezależnym bytem, podejmującym decyzje dotyczące swojego życia świadomie i z gotowością do przyjęcia ich konsekwencji. Adam aż do tej chwili nie zakładał tego. Sądził, gdzieś podświadomie, że mężczyzna jest pozbawionym woli niewolnikiem i kochankiem Szakala, z mózgiem wypranym do tego stopnia, iż należało się nim zająć i liczyć, że może pewnego dnia odzyska świadomość. Ale przecież tak wcale nie było. Białowłosy był ślepy na wszystkie oznaki tej niezależności, spoglądając mimowolnie na mężczyznę przez pryzmat ich pierwszego spotkania, podczas którego Szakal przekazał niechętnego mu uległego w ramach kary. Alex wtedy nie zaprotestował na tyle wyraźnie, by przerwać zabawę i… Adam sądził, że został tak wytresowany, by nie potrafił. Głupie, krótkowzroczne spojrzenie na znacznie bardziej skomplikowaną sprawę. Jak na policjanta, Ainsworthy zachował się nierozsądnie, nie doceniając mężczyzny, z którym się zetknął i na którym mu zależało. W jego zawodzie, taki błąd mógł go kosztować życie, a w jego prywatnym, szansę na udany związek. Na jakikolwiek głębszy związek. Nic dziwnego, że nie miał nigdy nikogo na poważnie na dłużej. Alex był przerażony, wyczerpany wypowiedzianymi wprost żądaniami i wystawieniem się na ocenę białowłosego. To było ewidentne, ale jednocześnie tak doskonale ukazywało jego… świadomość i prawdziwość. Naprawdę chciał się odciąć od swojego dawnego życia i spróbować jeszcze raz, od początku, z nikim innym, jak z Adamem. Niejednokrotnie mężczyzna był odbiorcą podobnych oświadczeń, próśb o jego zainteresowanie, uczucie i opiekę. Zapewnienie o wyłączności i faktycznym oddaniu nigdy nie leżało w jego możliwościach, zawsze był świadom, że tego nie zagwarantuje, nie na dłuższą metę. Tym razem jednak… Coś w Alexie sprawiało, że chciał spróbować. Odwzajemnić uczucie, którym został obdarzony, chociaż o nie nie prosił i… nie, to nie była prawda. Prosił. Żądał. Pragnął go. Czy nie chcesz mnie tylko dlatego, że nie możesz, nie chcesz mieć już Setha? - chciał zapytać. Te słowa błądziły na brzegu jego języka, drażniąc i kusząc, żądając kolejnego potwierdzenia oddania Alexa, nawet po tym, jak wielokrotnie przełamał się i wyznał więcej, niż Adam mógł kiedykolwiek żądać i oczekiwać. Białowłosy zreflektował się, odrobinę wyprostował, wzmacniając w jakiś sposób swoją pozycję. Ból w spojrzeniu wreszcie zniknął, a jego miejsce zajęło zdecydowanie. Wyciągnął dłoń i pogłaskał delikatnie drugiego mężczyznę po wierzchu dłoni, szczerze pragnąc jego bliskości - w sposób, którego nie można było przeoczyć lub źle zinterpretować. Powinien powiedzieć mu całą prawdę. Zaryzykowałby wtedy wszystkim, nie tylko swoim życiem. Był rozdarty. Chciał mu to powiedzieć, by byli ze sobą faktycznie szczerzy. - Chcę żebyś był mój, tylko mój, w łóżku i poza nim. Żebym miał cię całego, ale żebyś ty też mógł na mnie polegać - powiedział wreszcie, odrobinę niższym i cichszym głosem zdradzając swoje zdenerwowanie. - Chciałbym, chcę, osłonić cię przed wszystkim. To idiotyczne, niemożliwe, nie w aktualnej sytuacji, nie kiedykolwiek, ale… chcę tego. - Zawahał się i westchnął ciężko, tym razem samemu sięgając do własnych włosów i roztrzepując je nerwowo. Powiódł spojrzeniem po ciemnym pomieszczeniu, które miało za zadanie być jego mieszkaniem. Było oszustwem. Wielkim oszustwem, podobnie jak on sam. - Miałem wielu uległych, wielu kochanków, ale nigdy nie zależało mi na kimś tak bardzo. Jakkolwiek głupio i naiwnie to brzmi, tak po prostu się stało. - Uśmiechnął się krzywo i skupił z powrotem wzrok na Alexie. Jego spojrzenie stało się twardsze, harde, jakby tylko czekał na to, aż Szczeniak podważy jego słowa. Aż wyśmieje przywiązanie, które było tak mocne po tak krótkim czasie. Był zdecydowany. W końcu był zdecydowany. - Chcę, żebyś miał mnie na wyłączność, ale mam też w tym momencie inne zobowiązania. Mogę ci dać wszystko, czego chcesz… Ale nie mogę ze wszystkiego teraz zrezygnować i uciec. Czy to ci wystarczy? - spytał, pilnując się, by w tym momencie wyłącznie na Ślicznotkę patrzeć. Nie dotykał go, nie górował nad nim, nie naciskał ani nie prosił. Nie żądał. Chciał, by Alex podjął decyzję. Uznał, że brunet jest zdolny do podjęcia jej samodzielnie, a jeśli zajdzie taka potrzeba, to dopyta się go o szczegóły. Po tym, jak wykorzystał go Szakal, byłoby więcej niż logiczne, gdyby okazał nieufność. Adam nie wiedział, co mógł mu powiedzieć, by nie narazić go na większe niebezpieczeństwo ani nie storpedować całej misji, ale… był gotów zaryzykować jeszcze bardziej. Dla Alexa. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Wto Mar 19, 2019 2:01 am | |
| Alex dostrzegł zmianę w Adamie. Obserwował go przecież w napięciu, czekając werdyktu. Na myśl przyszło mu wspomnienie podobnej chwili, kiedy zawierzył mu swój los... Jak dawno to było? I jak bardzo tamto nie miało teraz znaczenia? Przecież obecnie, nawet jeśli nosił na sobie obrożę założoną jego dłonią... nie był Ślicznotką. Nie chciał nią być w tej chwili. To, co się działo, było pomiędzy Adamem i Alexem. Wszystko inne było jedynie dodatkiem. Chwycił głaszczącą go dłoń, ale nie po to by zatrzymać ruch, albo odtrącić go. Spletli palce, a z każdymi kolejnymi przepełnionymi emocjami słowami, uścisk dłoni Alexa stawał się coraz silniejszy. Nie zamierzał podważać naiwności Adama, sam przecież odznaczył się podobną. Daltego jeśli białowłosy chciał dostrzec w twarzy kochanka pogardę, rozczarował się. Brunet patrzył na niego zmieszany i przejęty. Powinien czuć ulgę, prawda? Ale był zdenerwowany, podekscytowany i pełen obaw. Nie został odrzucony. Adam zaprzeczył rozsądkowi w równym stopniu co on, decydując się rozpocząć... coś. Mistyczne coś, na co Alex nigdy nie liczył, co uznawał za niemożliwe do osiągnięcia w tym życiu. Tymczasem miał to teraz na wyciągnięcie ręki. Sięgnął po to i dostał. Zbyt proste? O tak, zdecydowanie zbyt proste, ale miał to gdzieś. Chciał się sparzyć, chciał cierpieć dla kilku chwil szczęścia w jego ramionach. Jeśli dla Setha był skłonny przetrwać tak wiele, to dla Adama... - Nie rezygnuj. Nie chcę być przeszkodą w czymkolwiek. - Przed czym nie chciał uciekać? Z czego nie chciał rezygnować? Nie pytał. Wyciągnął ramiona i zarzuciwszy je na jego szyję, przytulił się. Wetknął nos w białe włosy, mocno wdychając znajomy zapach. Kosmyki czerni i bieli splotły się, gdy kocim gestem otarł policzek o bok jego głowy. Dłonie drżały mu, gdy zaciskał palce na silnych ramionach. Mój. - Nie musisz mnie chronić. - Po raz pierwszy głos Alexa złamała czułość. - Nie jestem bezbronny. Nie martw się o mnie. - Drżący szept spływał w dół razem z ustami, wytyczającymi ścieżkę po miękkości włosów. - Adam... - przywołał go, dotykając wargami gładkiego policzka, parząc go gorącem przyspieszonego oddechu. - Dziękuję. Dziękuję, że nie żałujesz i nie zrezygnowałeś... - Nie mógł opanować drżenia ciała. Nie pamiętał kiedy ostatni raz czuł się podobnie, wyczulony na każdy oddech kochanka, każde słowo i gest, nie będąc związanym i oczekującym. Miał wolne usta, dłonie. Mógł widzieć i słyszeć. Nie pamiętał kiedy ostatni raz miał taką władzę nad własnymi uczuciami. Ich mnogość niemal go przytłaczała, dlatego gdy Adam znów mógł spojrzeć mu w twarz, wydawał się oszołomiony. Było tak wiele rzeczy, których nie był pewien. Jednocześnie cieszył się i bał. Bo Seth, choć bardzo chciał od niego uciec, wciąż był obecny. Wciąż czaił się gdzieś na granicy umysłu, obiecując powrót. Alex wiedział, że jeśli pozwoli sobie zbliżyć się do Adama, to ściągnie na niego niebezpieczeństwo. Ale to, co białowłosy powiedział mu po tym jak przyszpilił go do ściany magią, podpowiadało, że wiedział o Sethcie więcej. Zdecydowanie więcej niż byłoby to dla niego wygodne i bezpieczne. Dlaczego? Dlaczego się nim interesował? I czy przez to był szczery wobec naiwnego Szczeniaka naprawdę, czy dla jakichś korzyści? Alex skarcił się w myślach za takie rozważania. Podkopywanie teraz swojej pewności było idiotyczne. Wpakowałoby go tylko w większą depresję albo skłoniło do powrotu do Szakala. Nie mógł tego zrobić. Odsunął się, osuwając dłonie po ramionach kochanka, aż nie dotarły do jego dłoni. Te ujął lekko, łagodnym gestem, który nie pasował do wizerunku wandala ze slumsów. - Adam... Musisz mi coś obiecać - zaczął, decydując się na kolejny krok ku szczerości. Choć w pokoju zalegał półmrok bo na zewnątrz wciąż padało, to oczy Szczeniaka były jasne i czyste jak bezchmurne niebo. - Nie dasz się omotać Sethowi. On ma... gładki język. Jest jak żmija. I jestem pewien, że jeśli dowie się... o ile już nie wie... że jestem z tobą, będzie chciał się wtrącić. - Zamilkł, czekając na wyraźne potwierdzenie ze strony Adama. Chciał zobaczyć, że zrozumiał i że się zastosuje. W tym przypadku... nie było mowy o niedopowiedzeniach. - Dlatego, po prostu bądź ostrożny. I gdyby cię niepokoił, daj znać. Poradzę sobie z nim, dobrze? - Kolejna wymowna pauza i błękit spojrzenia, czystszy i chłodniejszy niż zwykle. Przepełniony spokojem, rozwagą i siłą. - Zabije go, jeśli cię tknie... - Jednak kolejne słowa spaliły się w żarze zaborczości, a spojrzenie pociemniało, zsuwając się na miękkie usta. - Nie pozwólmy mu stanąć między nami. - Powoli przesunął wzrok, ponownie zatapiając je w szarości spojrzenia Adama. - Obiecaj. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze Pon Mar 25, 2019 5:15 pm | |
| Alex powiedział, żeby nie rezygnował. Pozwolił mu, jakkolwiek abstrakcyjnie by to nie brzmiało dla białowłosego dominanta. Jego kochanek zapewnił go o stabilności ich relacji bez zbędnych pytań, bez wątpliwości, bez zawahania, jakby naprawdę szczerze mu zależało. Zaufał Adamowi, pomimo kłamstw i poprzednich obaw, pomimo przeżyć z Szakalem i dużego ryzyka cierpienia w przyszłości. Niemal nic o sobie nie wiedzieli, nie znali swoich historii, niemal nic nie wiedzieli o teraźniejszości, a symboliczne “jutro” było więcej niż niepewne - a jednak chwycili się i nie chcieli puścić. Ainsworth odwzajemnił uścisk bez zawahania, objął kochanka mocno i przytulił do siebie, ciesząc się z tej zwykłej, zupełnie nieseksualnej bliskości w sposób, którego do tej chwili nie oczekiwał i nie pragnął. Zwykle to on inicjował tego typu kontakt, uspokajał i zapewniał o bezpieczeństwie i stabilności. Odmiana była zdumiewająca, ale... nie niemile widziana. Ogarnął go spokój i przekonanie, że być może mają szansę. Że cały strach i ostrożność im nie zaszkodziły i mogły wreszcie, chociaż częściowo, zostać odrzucone. Alex chciał być jego i chciał go mieć dla siebie, nie tylko w tym seksualnym aspekcie, nawet pomimo tkwiącego gdzieś na obrzeżach świadomości Szakala. Byli skazani na niepowodzenie, a jednak zdecydowali się spróbować. Objął go zapach kochanka, seksu i potu, a Adam w końcu pozwolił go sobie zapamiętać i się nim nacieszyć. Bariery, które oddzielały Davida-barmana od szarmanckiego bogacza na moment gruchnęły, uspokoiły jego zdenerwowanie, niepokój i wewnętrzne przekonanie, że jest żałosną wydmuszką i podróbką księcia na białym koniu, którym zawsze próbował być. Był tylko on i ciepły, niespodziewanie męski i silny Alex. Ktoś mu równy, kto mógł go zapragnąć i zawalczyć o niego, tak jak on mógł walczyć o swoich uległych lub partnerów. (Mógł, ale zwykle tego nie robił). Ktoś, kto sam zdecydował mu się oddać, pomimo że był w stanie się przeciwstawić - i, gdyby nie magia krwi Adama, być może by wygrał ewentualną potyczkę. To było… czymś zupełnie nowym. Wsunął palce prawej dłoni w ciemne włosy, pozwalając kosmykom przepłynąć pomiędzy nimi i ukryć. Spleceni ciasno ze sobą, ciałami i sercami, byli niemal tak samo blisko jak kilka chwil wcześniej, gdy znaleźli się w szponach ekstazy. Pięknie, idealnie i właściwie. Miejsce Adama było dokładnie tam, przy jego Alexie i nigdzie indziej. Czując delikatne drżenie zaczął uspokajająco głaskać kochanka, niepewny przyczyny reakcji, ale instynktownie pragnąc przynieść mu jakiegoś rodzaju ulgę i spokój. Naprawdę chciał go uchronić przed wszystkim. Gdyby mógł, zasłoniłby go też i przed sobą samym. Nie odpowiedział na podziękowanie. Jak miałby? Przecież oczywistym było, że zależało mu na tym mężczyźnie, do tego stopnia, że odsłonił się znacznie bardziej, niż powinien w swojej sytuacji. Spojrzał w jego twarz, ewidentnie zatroskany. Chwycony za dłoń splótł palce z palcami mężczyzny, a potem położył na wierzchu drugą rękę. Czułość, jaką w tym momencie się dzielili, wydawała się nie pasować do żadnego z nich, ani tym bardziej do ich sytuacji. Przypominali bardziej szczęśliwą, niepewną, ale pełną nadziei parę, która nieśmiało próbuje zbliżyć się do siebie jeszcze bardziej, odsłonić swoje serca, z nadzieją na to, iż ich bezbronność nie zostanie wykorzystana. Z drugiej strony, czy właśnie tak nie było? Czy w jakiś dziwny, zupełnie niepojęty sposób, nie stali się nagle zakochanymi? Ten wniosek, chociaż zupełnie abstrakcyjny, uderzył w Adama, zaskakując prawdziwością. Tym gorsze wydawały się przyszłe konsekwencje ich decyzji, które niewątpliwie kiedyś nadejdą. Albo nawet… w tym momencie. Skinął głową, przełykając z trudem ślinę. - On wie - powiedział wreszcie, zdając sobie sprawę z tego, że nie mógł przemilczeć tak istotnej kwestii. - Szakal wie - uściślił. Przez jego twarz przeszedł grymas niezadowolenia zmieszanego ze smutkiem. Znów powrócili do tego tematu, do kwestii Setha. Wszystko krążyło wokół niego, niezależnie od tego, jak bardzo desperacko próbowali udawać, że mogą go zostawić za sobą, chociaż na moment zapomnieć o jego istnieniu i tym, jak duże piętno odcisnął na ich życiach. Na życiach innych ludzi. Kolejne słowa, ewidentna zaborczość i zdecydowanie, siła tak wielka, że pozbawiła na moment oddechu Adama, zaskoczyły go i wstrząsnęły całym jego światem. Myślał, że wie, jaki jest Alex. Czuł, że jest inny, tak, oczywiście, ale… jednocześnie automatycznie włożył go do innej szufladki, zakładając że go zna, że wie, jak go traktować i jak nim operować, a jednak… Z każdą kolejną chwilą w jego towarzystwie przekonywał się, jak bardzo jego założenia były odległe od prawdy. - Wybacz, myślałem że jesteś całkowicie jego. Zależny. Że zawsze za nim podążysz i zrobisz dla niego wszystko - powiedział cicho, po chwili, przytłumionym od nadmiaru emocji głosem. W jego spojrzeniu zabłysnął smutek i… być może wstyd? Wstyd, że jednak zaufał Szakalowi, wysłuchał jego słów i przyjął je za oczywiste i prawdziwe? Wiedział, że Seth kłamał, manipulował i wykorzystywał ludzką słabość, a jednak mu się dał, pozwolił ukształtować spojrzenie na Alexa i jego sytuację. To było skrajnie niesprawiedliwe zachowanie. - Nie byłbym tak naprawdę tym zaskoczony, w końcu… Biorąc pod uwagę, kim jest… - Westchnął ciężko, uniósł jedną dłoń i potarł palcami nasadę nosa, opuszczając spojrzenie na ich splątane palce. - Masz oczywiście rację, ma gładki język. Bardzo gładki. - Westchnął po raz kolejny, jeszcze ciężej. Przez chwilę wydawał się przygnieciony ciężarem wszystkiego, rzeczywistości w jakiej się znalazł i rozmowy, na którą nie był gotów. Świadomości, której się wypierał, niczym naiwny dzieciak, który zawierzył komuś, tylko dlatego, że zakładał, że… sam nie wiedział dlaczego. Bo uznał, że Szakal potraktuje go jako równego sobie? Że nie będzie widział powodu, by nim manipulować? Co za idiotyzm. Nie zachowywał się w ogóle jak policjant na służbie, pracujący pod przykrywką, a jakiś cholerny kretyn. Kolejne słowa białowłosy wypowiedział z jeszcze większym trudem. Smutkiem, który wyraźnie zabarwił brzmienie jego głosu, ale też widocznym po zwieszonych ramionach i rozluźnionym uścisku, znużeniu: - A gdyby tak było, gdybyś potem do niego wrócił, byłbym skończony. Martwy. Pozbawiony całej swojej mocy, która zapewniłaby mu znacznie więcej niż… - Zawahał się. Zatrzymał i zamilkł. Bo przecież nie mógł tego powiedzieć. Nie mógł powiedzieć Szczeniakowi o tych porwaniach. O ciałach. O wykorzystywaniu nieświadomych niczego ludzi posiadających magiczny potencjał, ale pozbawionych wiedzy, jak z niego korzystać. Nie mógł ryzykować, że… że on wiedział już wcześniej. - Niż ma i niż może łatwo uzyskać - dokończył cicho. Na granicy neutralności i sugestii, że wie więcej, niż powinien. Ale, czyż nie ustalili tego jakiś czas wcześniej, gdy magiczne pęta oplotły Alexa? - Przepraszam - powtórzył cicho, przyciągając kochanka na swoje kolana. Po raz kolejny go objął i oparł się czołem o jego czoło, łącząc ze sobą ich spojrzenia. Delikatnie pokręcił głową, gdy zobaczył, że jego Ślicznotka chce się odezwać, bezgłośnie prosząc, by tego nie robił. By nie zapewniał go, że nie potrzebuje przeprosin, albo wręcz przeciwnie, żądał ich więcej. Zamknął na moment oczy i przesunął palcami wolnej dłoni po równych bliznach na ramionach mężczyzny, przygryzł wargę, skupiając się i układając w głowie słowa, które chciał wypowiedzieć przez tak długi czas. Które teoretycznie już powiedział i dostał na nie odpowiedź, ale… z perspektywy całej ich rozmowy, wydawało mu się ważne, by powiedzieć to jeszcze raz, dokładniej i lepiej. - Chciałbym zmazać te wszystkie ślady, uleczyć je, żebyś nie miał już po nim żadnego śladu. Ale nie mogę tego tak po prostu zrobić, to by było nie fair. Jesteś mój… Ale nie jesteś moją własnością - powiedział cicho i łagodnie, z czułością wygładzającą zmarszczki niepokoju. W końcu to pojął. Jego uległy, jego Alex, był niezależny i kierował się czymś więcej, niż tylko pragnieniami posiadania i osiągania przyjemności. W końcu Ainsworth zrozumiał, czego szukali jego podopieczni i czego on nie mógł im zagwarantować: nigdy nie traktował ich całkowicie jak swoich. Zawsze zakładał, że byli ograniczeni swoimi potrzebami, jego wolą i milionem innych rzeczy, dlatego nie czuł się winny… aż do chwili, w której spotkał Alexa i zapragnął, by on był czymś więcej, niż tylko biernym i poddanym jego woli uległym. Chciał zapewnić mu wszystko i jednocześnie wiedzieć, że ma do czynienia z osobną, niezależną jednostką. Dotychczas zawsze zakładał, że jego ulegli i tak byli ograniczeni. Jaki on był ślepy. - Ale, jeśli zechciałbyś, żebym to zrobił, w jakimkolwiek stopniu zaleczył ślady, to chętnie to zrobię. Ale to powinna być tylko twoja decyzja - wyszeptał i musnął wargami policzek kochanka. - Obiecuję. Zrobię wszystko, żeby tak się nie stało - wyszeptał wreszcie tę obietnicę, na której tak mocno zależało Alexowi i przytulił go do siebie, dociskając bardziej, nie przejmując się lepkością ich ciał. Pocałował go mocno, zaborczo i niemal desperacko domagając się bliskości i potwierdzenia, że mimo wszystko ma swojego kochanka. Jedynego mężczyznę, na którym mu zależało do tego stopnia, że to aż bolało. Wziął jego usta w posiadanie, tym razem nie pozwalając na żadną inicjatywę, miażdżąc jego wargi i znacząc językiem. Przytrzymał Alexa, nie pozwalając mu się odsunąć przez długą chwilę, aż do momentu, gdy zabrakło im powietrza i musieli w końcu się od siebie oderwać, dysząc i łapczywie oddychając. - Ale musisz wiedzieć, że nie mogę się od niego odciąć. Muszę spróbować wszystkiego… Wszystkiego oprócz wykorzystania ciebie. Przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam, że przeze mnie jeszcze się całkiem nie uwolnisz - szeptał mu na ucho, wciąż cicho dysząc, wciąż mocno trzymając w swoim uścisku. Zdenerwowany ale też i zdecydowany, że tak musi być. - Ale nie będę ciebie w to mieszał. Nie może znowu położyć na tobie łap. Nie jesteś jego, ani on nie jest twój… Dobrze? - Tym razem to on spytał, chociaż trudno było stwierdzić, o co dokładnie mu chodziło. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sekciarskie Rozkosze | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |