|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:35 pm | |
| Jesteś skończonym idiotą, Nyeste, warknął na siebie w myślach, mając przy okazji ochotę zanieść się desperackim rechotem. Wiedział, och, wiedział doskonale, że Elliot jest niczym chodząca bomba zegarowa, tykająca w dodatku, a i tak zdecydował się go tu zaprosić. Czyżby postradał wszystkie zmysły? A może przeciwnie, może Luciel wewnętrznie pragnął tej chorobliwej rozrywki w postaci balansowania na cieniutkiej granicy strachu i żądzy. Jak dobrze, że jego kobieta w kwestiach organizacyjnych nie różniła się za bardzo od innych i podobnie jak one, kończyła pakowanie na ostatnią chwilę. Cholernie dobrze. Luciel zauważył, jak na jej twarzy odbija się lekki wyraz konsternacji, ale… ufała mu, tak? A on ufał jej. Nie było więc najmniejszego powodu do zmartwień. – Wedle życzenia – odmruknął cicho, przygryzając dolną wargę, żeby powstrzymać uśmiech. Przykucnął przy barku, otworzył szafeczkę i przez chwilę przeglądał jej zawartość. Nie zaproponowałby Ellowi niczego pokroju damskich perfum, bez przesady, w końcu wiedział, w czym mężczyzna gustuje. Pamiętał. Różnego rodzaju wina też nie wchodziły w grę. Nyeste wina nie znosił, a pił je często, bo musiał, bo kultura i sytuacja tego wymagały. Taki złośliwy paradoks. Jeśli zaś chodzi o alkohole, jakie posiadał – było w czym wybierać. Wspomniany przez Righta absynt również się tam znalazł, taki z najwyższej półki, więc można go było podejrzewać o sławetne halucynogenne działanie. Brunet wyjął butelkę wypełnioną trunkiem o specyficznym, zielonym kolorze. Z Samanthą niestety nie uraczał się podobnymi rarytasami, jak się można było domyślić. Ale i tak je miał, a gdy nie miał, kupował. Proste. Następnie wyjął dwa kieliszki z ładnie zdobionymi nóżkami. – Cukier też ci przynieść? – niemal parsknął. Specjalną, śliczną łyżeczkę do absyntu też miał. Nyeste, ty potworze. Wstał, odwracając się w stronę towarzysza. Zupełnie nie przejmował się jego przeszywającym spojrzeniem, które – tak de facto – bardzo mu odpowiadało. – Siadaj. – Wskazał ruchem głowy jedną z białych, skórzanych kanap, przy których stał stolik na kawę, na którym Luciel postawił wyjętą wcześniej butelką i kieliszki. Generalnie dom urządzony był w stylu minimalistycznym. W tej jego części znalazł się jeszcze kominek, nad którym wisiał ogromny telewizor plazmowy. Nieco bardziej w głębi, za szklanymi schodkami, znajdował się aneks kuchenny i stół z założenia przeznaczony dla sześciu osób. Wbił wzrok w blade lico złotowłosego. – Masz rację, nie jestem – przyznał z prostotą. Po prostu na niego patrzył, bez złości, ale też bez uśmiechu. – Jestem chujem, który na nią nie zasługuje. – Uśmiechnął się kwaśno. Mówił cicho, pilnował się. Jasne, że tak. – Ale skoro i tak pisane mi piekło, dlaczego mam się powstrzymywać? Nie chcę, Elliot. Jeśli będę musiał najpierw trochę pocierpieć, to przynajmniej będę wiedział, że warto. – Poszedł na moment do kuchni. Wrócił z wyjętą z lodówki wodą oraz miseczką z kostkami cukru, które także wylądowały na stoliku. W między czasie z korytarzyka dało się słyszeć kroki zwiastujące nadejście kolejnej osoby – tym razem był to mężczyzna, na oko około pięćdziesięcioletni, ubrany w elegancką liberię typową dla kamerdynera. Był wysoki, choć trochę niższy od Luciela, jego ciemnobrązowe włosy przeplatało coraz więcej pasemek siwizny. Miał zielone czy i przyjazny wyraz twarzy. Ukłonił się w wyuczonym geście i uprzejmie uśmiechnął. – Dobry wieczór, panie Right. Widzę, że pojawił się Pan wcześniej. - To Paul, będzie dziś dla nas gotował. Ja niestety jestem w tej dziedzinie raczej kiepski, a nie byłem pewny, czy zwykła chińszczyzna cię zadowoli, Elliocie – dodał Luciel. Skinął głową do Paula, który oddalił się w kierunku kuchni, żeby zająć się swoimi obowiązkami. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:36 pm | |
| Mr Right nie zamierzał się rozgaszczać. Zamierzał się panoszyć, ale z tym musiał jeszcze poczekać – w końcu zachowywanie minimum pozorów było głównym punktem regulaminu. Tak ważnym, że dla niego odwalił się przed przyjazdem tutaj i szarpnął się na jedno z lepszych aut z hangaru – troszkę szkoda jednak byłoby, gdyby wszystko spierdolił przez buzującą w nim niecierpliwość. I niby teatrzyk bardzo powoli, acz nieubłaganie chylił się ku końcowi - które miało nadejść kiedy tył taksówki, z Panią Nyeste w roli nadzienia, zniknie za łagodnym wzgórzem - to na prostej drodze do przyjemnej i niegrzecznej mety pojawił się jeszcze jeden przeszkadzający pionek: Kamerdyner. Elliot obserwował pilnie gospodarza spełniającego po kolei jego życzenia z niepokojącą wręcz radością i niemal usłużnością. Co więcej(!) okazało się, że w cudownej kolekcji młodego biznesmena również znajdowała się buteleczka pełna zielonej trucizny, bardzo powoli od stuleci zabijającej wyklętych artystów. Ale co to była za śmierć! To dopiero był zaskok... Jadowita zieleń wręcz krzyczała otoczona bielą wódek oraz łagodnym, przygaszonym złotem whiskey. Zaciekawiony Elliot, oglądający przez ramię Luciela zawartość jego barku, z dzikim błyskiem w oku spostrzegł, że jednak z wódek ozdobiona napisem „Goldwasser” miała osiadłe przy dnie, uśpione opiłki złota. Już wiedział co otworzą jako następne. - Tak, chce chrztu ognia - wymruczał z lubością. - Bez tego smakuje jak rozwodniona ziołowa pasta do zębów. Kierując się jasnymi poleceniami bruneta klapnął na skórzaną kanapę, układając rozsunięte dłonie na jej szczycie i zarzucając jedną nogę na drugą. Wodził wzrokiem za dawnym kochankiem krzątającym się swobodnie po tym muzeum bogactwa i próbującym się nim zająć jak całkowicie normalnym, cholernie dużo wymagającym gościem. I fakt, Elliot wymagał sporo, ale na nieco innych płaszczyznach – i już nawet nie mowa tu o seksie, ale swobodnym zachowaniu. Bo póki co Luciel widocznie jakby jechał po wyrobionych już torach jak wesoły pociąg z korbką w tyłku i sztywno przyjmował Pana Elliota. Right parsknął na samo wyobrażenie kawałka metalu wystającego spomiędzy tych kształtnych pośladów, które na moment zniknęły za winklem, kierując się nieco w głąb domu – sądząc z odgłosów: do kuchni. W głowie blondyna huczały pełne dzikiego zadowolenia, ciche słowa jego kompana, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, do czego właśnie zmierza cała ta sytuacja. A przynajmniej wydawało mu się, że zdawał. Ell czekał całkiem cierpliwie jak na siebie, aż jego księżniczka przestanie przetrzepywać zawartość lodówki. Zajął się bezczelnym rozglądaniem po domu. Bardzo grzecznie i posłusznie jak niechętny póki co do łamania zasad doberman, miał tyłek przyklejony do eleganckiej sofy, ale i tak wyłowił wzrokiem widoczny zza szyby ogromnego okna basen na tyle domu. Jego twarz przecięła sznyta złowrogiego uśmiechu – nagłe wyobrażenia co do użycia takiego ekstrawaganckiego dodatku pochłonęły go na tyle, że zorientował się, że nie jest w salonie sam dopiero, kiedy Luciel wrócił i zaczął mu przedstawiać bardziej żywy element wystroju tej rezydencji. Nie, tym razem Right nie wstał, miał już dość bajerowania dobrym wychowaniem wszystkich dookoła – całych pokładów jego cierpliwości starczyło tylko na żonę Luca. - No elo - odbił więc niedbale i kiwnął głową z grymasem nikłego uśmiechu, odprowadzając Paula do najbliższych drzwi. - Będzie tu z nami cały czas? Musisz go wyjątkowo nienawidzić. - Wyszczerzył się uroczo do kompana i przywołał go ruchem palca bliżej siebie oraz ich najbliższej alkoholowej kochanki, po czym wyrwał się do przodu, łapiąc go za pasek i szarpnięciem przyciągnął bliżej siebie, tak, że żeby Luciel nie wybił sobie zębów, musiał wyhamować najpewniej łapiąc się oparcia kanapy. Biała skóra przyjemnie ugięła się pod nimi. - A jak mu powiem, że ma mi rozlać przystawkę na twoim torsie, bo zamierzam brudzić gospodarza a nie półmiski, to co...? Wyleje? - Podniósł głowę wyżej i zębami skubnął dolną wargę mężczyzny, wciąż uporczywie nie puszczając jego paska, czując jak klamra wbija mu się w spodnią poduszkę dłoni. - Nie zamierzam być cichy ani spokojny, będziesz musiał go po wszystkim albo sprzątnąć, albo dobrze opłacić. Może nawet raz pozwolę mu popatrzeć...? - Zatrząsł się od cichego śmiechu. Z głębi domu dobiegł ich stukot obcasików Sam. - No powiedz, że to lubisz. Tę adrenalinę. Ona zaraz tu przyjdzie, Chuju-który-na-nią-nie-zasługuje. I może zobaczy cie tutaj takiego. Rozgorączkowanego. - Dłoń, która dotąd trzymała pasek, zsunęła się niżej i przylgnęła mocno i wyczuwalnie do krocza kochanka, masując go kilka razy pomiędzy udami – mocno i elektryzująco. - Dzięki niej przynajmniej trochę sobie pocierpisz. Stukot był coraz bliżej. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:36 pm | |
| Nie skomentował od razu słów Elliota. Najpierw uśmiechnął się pod nosem, zadowolony, i zerknął na mężczyznę z ukosa. Dobrze więc, niech będzie rytuał ognia. Zresztą czego on oczekiwał? Ell lubił takie dodatki. Luciel – generalnie – nie miał nic przeciwko, ale nie uważał też, by podpalenie cokolwiek wnosiło do smaku trunku. – No tak, zapomniałem, że lubisz fajerwerki. – Też je lubił. - Dla ciebie wszystko – zniżył ton przy wymawianiu ostatnich trzech wyrazów, ledwie powstrzymując parsknięcie. To zabrzmiało dokładnie tak fałszywie, jak miało w zamierzeniu. Ruszył więc po zapalniczkę, łyżeczkę numer dwa, jeszcze dwie szklaneczki na wodę i zabrał się do dzieła. Najpierw umieścił ażurowe łyżeczki w odpowiedni sposób, następnie położył na nich po kostce cukru. Otworzył butelkę, zalał kosteczki, odliczając w myślach do trzech. Podpalił. Płyn od razu zajął się ślicznym, niebieskawym płomieniem. Oczywiście Nyeste zadbał o to, by płomień był efektowny i płonęła cała zawartość. Tu już nawet nie chodziło o Elliota, którego równie dobrze mogłoby obok nie być. Mężczyzna zwyczajnie lubił, aby wszystko było w idealnym porządku i wiecznie dążył do perfekcji. W międzyczasie do dwóch pozostałych szklanek nalał wyjętą wcześniej z lodówki wodę. Kamerdyner pozostawał niewzruszony. Choć w sumie nie, nie tak do końca niewzruszony, gdyż powitanie Righta skwitował uprzejmym skinieniem głowy i, uwaga, uśmiechem. Luciel nie omieszkał go wcześniej poinformować, jak specyficzną osobą jest jego gość i że powinien być przygotowany na wszystko. Dosłownie. – Zwinie się od razu po kolacji – odpowiedział zgodnie z prawdą. Bynajmniej go nie nienawidził, przeciwnie wręcz – bardzo go szanował i darzył zaufaniem, o dziwo. W innym wypadku raczej nie poprosiłby go o ugotowanie posiłku. Nie był skończonym kretynem, choć przy Right’cie zaczynał szczerze wątpić w swój sławetny zdrowy rozsądek. Cukier zdążył całkowicie się roztopić, dlatego Luciel odłożył łyżeczki na bok i podsunął szklankę w stronę blondyna. - Chyba wytrzymasz do tego czasu, co? – rzucił złośliwym tonem, zawieszając wzrok na twarzy złotowłosego, a na widok uśmiechu, który na niej zastał, od razu pożałował swych słów. Nawet jeśli Elliot wytrzyma, to czy on będzie w stanie podołać temu wyzwaniu? Niby łatwizna, tyle że już teraz miał wrażenie, że opadają w nim wszelkie blokady. Kto by pomyślał, że szanowny Nyeste aka Pieprzona Oaza Spokoju będzie miał problemy z trzymaniem łapsk przy sobie. Cholera. Nie tylko on, jak widać. Rzeczywiście wylądował na oparciu kanapy. Spojrzał na blondyna z góry, uniósł brew. Nie próbował udawać, że mu się nie podoba. Wielkiego sensu w tym działaniu by nie było. – Nie przesadzaj, Right – warknął, nawet nie biorąc podobnej opcji pod uwagę. Wcale nie był zły, nie był nawet odrobinkę zirytowany. Podekscytowany i chętny – to zdecydowanie. Jednakże jakiś szyderczy głosik cały czas uparcie mu przypominał, że ma przystopować. Jego żona, kobieta, którą kochał, znajdowała się zaledwie piętro wyżej. Miałby stracić ją i wszystko, czego się dorobił, z powodu miłostki ze szkolnych lat? Och, chciał. Diabelnie mocno. Odpowiedział na drobną pieszczotę uśmiechem, zaraz przygryzł wargę. – Ale ja nie chcę, żebyś był cichy i spokojny. Paul to mój problem. – Sprzątnąć, też coś. Luciel – w przeciwieństwie do niektórych degeneratów – był, powiedzmy, w miarę porządnym obywatelem. W życiu nie zgodziłby się na obecność lokaja, gdyby wcześniej nie kupił jego milczenia. Na to akurat było go stać. Skrzywił się, gdy Elliot wspomniał o patrzeniu. Nie chciał postronnych. Nigdy ich nie lubił. Dźwięk kroków Sam był jak kubeł zimnej wody. Czy raczej strzał z bicza, to chyba bardziej adekwatne porównanie. Bo choć Luciel nie mógł nie zareagować na dotyk Ella, co objawiło się gwałtownym wdechem, tym razem nie był ubezwłasnowolniony. Oderwał jedną dłoń od oparcia kanapy, przenosząc ciężar ciała na drugą stronę, i złapał mężczyznę za blond grzywę. Szarpnął go, odrobinę za mocno, acz włosów mu nie wyrwał. Kochał te złote kłaki, szkoda by było. – Lubię, nie mylisz się – wyszeptał mu prosto do ucha niskim, przyjemnym tonem, odchyliwszy ją wpierw do tyłu w dość brutalnym geście. – Ale ją, tak się składa, lubię bardziej. Więc się, kurwa, ogarnij. Pięć minut i jestem twój - dodał, teraz już nie kryjąc złości i niezdrowej ekscytacji. Chora mieszanka. Ugryzł go w ucho, mrucząc przy tym jak kot, po czym chwycił go za nadgarstki, aby się oswobodzić. Tutaj już się nie patyczkował, jeśli musiał, użył siły. Gdy wrócił na swoje miejsce, sięgnął po absynt. Opróżnił szklankę do połowy i popił wodą, żeby w następnej chwili posłać Elliotowi olśniewający uśmiech. Samantha akurat zeszła, zadowolona i niczego nieświadoma. Zmierzyła co prawda badawczym spojrzeniem zarówno męża, jak i jego znajomego, a potem Zieloną Wróżkę na stoliku. – Widzę, że nie marnujecie czasu. – Nie była to złośliwa uwaga. – Lydia będzie za minutę. Odezwę się jeszcze z lotniska – zwróciła się do Luciela. Wciągnęła na swoje drobne ramionka płaszczyk, ujęła w bladą dłoń torebkę. Odwróciła się jeszcze w stronę Elliota i rzuciła pogodnie: – Miłej zabawy. – Krótko, bo krótko, jednak jej uśmiech wszystko rekompensował. Po chwili wyszła na zewnątrz w towarzystwie Luciela, który ciągnął za sobą walizkę kobiety. Po przekroczeniu progu Sam złożyła na jego ustach szybki pocałunek i przytuliła go, a Ellowi – o ile patrzył – pomachała. Lydia akurat podjechała. To jest jej brat, który robił dzisiejszego wieczoru za przewoźnika i gościł w swoim samochodzie stadko rozchichotanych panien. Para pożegnała się czułym ,,kocham cię" i ,,ja ciebie też", Nyeste wymruczał jeszcze do ucha żony jakieś zdanie, po którym ciemnowłosa spłonęła rumieńcem, dostrzegalnym wyłącznie dla Luca. Luciel czekał, aż jego druga połówka zniknie mu z pola widzenia. Dopiero wtedy wszedł do środka: totalnie rozdarty. Z jednej strony ciężar spadł mu z serca, z drugiej sumienie kroiło mu właśnie duszę na kawałki. Nie, zupełnie się tym nie przejął. First things first, gnoju. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:36 pm | |
| Wbrew temu jak bardzo Right był niecierpliwy czasem – ale tylko czasem! - lubił te subtelne rytuały, które czyniły konsumpcje bardziej satysfakcjonującą. Zwłaszcza w chwilach, w których kategorycznie się nie spieszył, a wręcz kazano mu czekać. Ceremoniał przygotowywania absyntu był jednym z takich wypadków, kiedy blondwłosy rozsiadał się i z lubością oglądał jak dłonie artysty przygotowują posiłek dla jego duszy. Nie widział siebie wtedy w roli wyklętego poety, który zamierza wykupić nieco chorej weny twórczej za koszt tego, że z każdym łykiem troszeczkę umierał od zmyślnie spreparowanej trucizny – traktował to wszystko raczej jako sesje spożywania najstarszego i – w jego mniemaniu – najbardziej wysublimowanego narkotyku, który pozwalał przez jakiś czas widzieć świat szerszym niż był w rzeczywistości. A w tej konkretnej chwili chciał, by w jego oczach willa Państwa Nyeste urosła o kilka pięter, basen nabrał rozmiarów oceanu, a jego dawny kochanek potracił ciuchy na rzecz przyjemności. Ale powoli. Bez spoilerów. - Będę mógł zażyczyć sobie u niego czego tylko będę chciał? - zagaił z szerokim, niepokojącym uśmiechem, mając na myśli biednego kamerdynera, który miał „zwinąć się po kolacji”. Skoro tak, to MUSIAŁA być ona wystawna. - Na przykład krabie mięso w panierce z sosem śmietanowo-majonezowym? Alboo... Amerykańskie naleśniki z borówkami i ciemnym syropem klonowym? Albo łososia glazurowanego sosem z Jack'a Daniels'a? - mruczał popuszczając wodzę fantazji i rozsiadając się rozkosznie na skórzanej kanapie. - Mrrr... A na deser mus czekoladowy z tofu i borówką na wierzchu. I ciasto Rafaello z truskawkami. Zanotowałeś? - parsknął bezczelnie. Już wyobrażał sobie siebie siebie przy suto i bogato zastawionym stole, z chusteczką na kolanach i drugą w roli śliniaczka wsuniętą za kołnierz czarnej koszuli, napychającego żołądek za kasę Nyestego, na dodatek na jego własne życzenie. Zapluty gnojek... Wymóg bycia perfekcyjnym gospodarzem odbił się na nim tak mocno, że zamówienie pizzy nie wchodziło już w grę. Ale niech tak będzie, najedzą się, nagadają jak starzy znajomi i przynajmniej początek hucznej imprezy rozpoczną jak bóg przykazał nieomal idealnie ze scenariuszem spisanym mimowolnie w głowie żony Luciela. Która, notabene, właśnie się ulatniała. Można się było spodziewać, że wjazd jej albo Jana (czy tam Artura albo Paula, czy jak tam kamerdynerzy zwykli mieć na imię) miał jeszcze przez jakiś czas psuć zakazaną, słodką chwilę, ale Right chciał potrzymać bruneta blisko siebie choć przez kilka sekund dla samej zgrywy i niewinnego skoku adrenaliny - zwłaszcza, że udało mu się sprawić, iż z rzekomo niewzruszonej skorupy gospodarza wychyliło się na moment coś, co dominowało całym jego charakterem te kilka lat wstecz. I to coś złapało Righta za białe kudły i szarpnęło jak niegrzecznego zwierzaka, zmuszając tym samym do przerwania prowokacji. Tak oto zaczynała się dla Luciela jego prywatna Droga Krzyżowa. Stacja pierwsza: Kuszenie do zdrady. Kiedy tylko czarnowłosy męczennik pierzchnął mu spod łap, blondyn rozmasował ucho po ukąszeniu i powiódł wzrokiem za jego kształtnym tyłkiem, jednocześnie najeżdżając kadrem wzroku na uroczą scenkę pożegnania. Dał miłosiernie parce nieco intymności odwracając wzrok chwilę po tym i wreszcie pociągając zdrowego łyka Zielonej Wróżki ze specjalnej, dekoracyjnej szklanicy. Nie popijał przygotowanego Eliksiru Halucynacji wodą, nie czuł takiej potrzeby - czasem wydawało mu się, że mógłby bez wzruszenia pociągnąć łyka kwasu siarkowego i może poczułby ledwie lekkie drapanie w gardle odlanym chyba ze stali. Albo ze złota, które tak uwielbiał, jak jakaś parszywa sroka. - Zagraliśmy z Lucielem w naszą starą grę pod tytułem: „Czego w barku NA PEWNO nie masz?” i przegrałem. Miał – wytłumaczył Pani Nyeste, podnosząc kieliszek i kiwając jej głową, zupełnie jakby składał do jej zgrabnych nóg następny toast. - Bezpiecznej podróży! – rzucił za kobietą życzliwym tonem na pożegnanie. W końcu smutno by było jakby jej samolot zapalił się w locie, rozbił z górach i został rozdeptany przez stado górskich kozłów oraz rozjechany walcem. Miał ją w końcu zastrzelić, musiała wrócić cała i wypoczęta. Słysząc jak pomruk odjeżdżającego samochodu robi się coraz cichszy i odleglejszy, podniósł się z kanapy i podszedł do szklanych, przesuwnych drzwi i otworzył sobie drogę na tyły domu - tam gdzie stały leżaczki, gdzie od ziemi ogródka i podłogi tarasu biło jeszcze ciepło zebrane przez cały dzień od miażdżących dom promieni słonecznych. Odpiął odruchowo kolejny guzik koszuli pod szyją i przystanął nad krawędzią basenu, popijając absynt. Stacja druga Drogi Krzyżowej Luciela? Ostatnia wieczerza. - Ciekawe czy Paul poda mi przystawkę na twoich udach...? – zapytał głośno, nie sprawdzając czy gospodarz go słyszy czy nie. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:36 pm | |
| Luciel spojrzał na Elliota z ukosa. Wyraz twarzy niby miał poważny, ale tak naprawdę ledwie powstrzymywał uśmiech, w którym pragnęły wykrzywić się jego wargi. A może powinien był zaprosić Elliota do restauracji? Tam blondas mógłby zamówić sobie właściwie wszystko, a biedny kamerdyner nie musiałby się dwoić i troić, żeby wyjść naprzeciw jego wymaganiom. Nie, żeby Nyeste zamierzał go o to prosić, bo nawet przez myśl mu to nie przeszło. Bez, kurwa, przesady. Tylko że pobyt w miejscu publicznym był, po pierwsze, sporym ograniczeniem. Biorąc pod uwagę, że rozchodziło się tutaj o Righta, nie byłby też zbyt rozważnym posunięciem. No, a nie należy zapominać o tym, że Luciel raczej unikał kolacji z mężczyznami. Zwyczajnie nudziły go takie suche pogadanki, głównie dlatego, że zwykle dotyczyły spraw zawodowych. Co innego bankiety. Tam przynajmniej działo się coś więcej, nawet jeśli było to niewiele więcej. Przez chwilę, dłuższą chwilę, jedynie kompana słuchał. Nie miał problemu z zachowaniem obojętnej miny, dopóki El nie zaczął w niezwykle kuszący sposób poruszać biodrami w czasie swojego monologu o możliwych daniach. Niczym niecierpliwe dziecko, zacierające rączki na wieść o nowej zabawce. Cholera jasna, jak żyć? Jeszcze ta smolista czerń, w którą Right był dziś ubrany, kontrastująca w piękny sposób w jego jasną karnacją i platynowymi włosami. Te wszystkie czynniki powoli się kumulowały. Do tej mieszanki należało dorzucić ciągnącą się całe lata tęsknotę za jego ciałem, za nim, i tygodniowe oczekiwanie na więcej. Wreszcie się uśmiechnął. Postanowił dłużej ze sobą nie walczyć. Teraz jeszcze mógł. Teraz, gdy byli sami. – Naleśniki sam mógłbym ci zrobić. Po co fatygować kamerdynera? – wymruczał. Co jak co, ale naleśniki to akurat potrafił zrobić. Na pewno nie mogły równać się z tymi Paula (Lu nie oceniał aż tak wysoko swoich kulinarnych umiejętności), lecz i tak smakowały godnie. Jego tam satysfakcjonowały w zupełności, a odpowiednie dodatki też odgrywały istotną rolę. – I… tak. Mógłbyś sobie zażyczyć, ale nie zażyczysz. Przynajmniej nie dziś. – Odnosił wrażenie, że na realizację dziecinnych zachcianek gościa Paul musiałby poświęcić całą noc, a przecież zależało im na czasie. Czy może nie? Nyeste w każdym razie zależało. Zabawna sprawa, bo granie opanowanego, grzecznego chłopca powoli stawało się katorgą. A ile czasu minęło? Dwadzieścia minut? Pół godziny? Skrzyżował nogi w kostkach. Wystawnej kolacyjki mu się zachciało, psia mać. Trzeba było zamówić zwyczajne sushi albo zrobić chińszczyznę i na tym poprzestać. Kolacja nie stanowiła głównego elementu tego wieczoru. Równie dobrze wcale mógłby nie jeść. To nie na jedzenie miał ochotę i wszyscy doskonale o tym wiedzieli. – Jasne, że przegrałeś. Ta twoja zbytnia pewność ciebie kiedyś cię zgubi – uśmiechnął się serdecznie. Serdecznie i zarazem sztucznie, ponieważ tak naprawdę miał ochotę zarechotać śmiechem, ale to zupełnie nie pasowało do obrazu, jaki wykreowała sobie o nim Sam.
Gospodarz usłyszał. Nie mógłby nie usłyszeć, skoro właśnie zmierzał w kierunku gościa. Inna sprawa, że miał tendencję do słyszenia rzeczy, które teoretycznie zupełnie nie były mu do szczęścia potrzebne. Zazwyczaj tych sprośnych rzeczy, a tekst Elliota bez wątpienia się do takowych zaliczał. Nim odpowiedział, zmierzył sobie uważnym wzrokiem dolne partie stojącego do niego tyłem blondyna. W głowie momentalnie pojawił mu się pewien pomysł, krótka myśl. Coś naprawdę prozaicznego, co bez chwili namysłu zrobiłby jako nastolatek – wepchnąłby Righta do basenu. Celu to wielkiego nie miało. Było śmieszne, a przede wszystkim zmusiłoby gościa do pozbycia się zbędnej warstwy odzieży, ale… Nie. Był dorosły. A poza tym nie byli sami. Zatrzymał się krok za jasnowłosym. Nachylił się nad jego uchem, jednocześnie zmniejszając odległość pomiędzy ich biodrami do minimum. Świadom tej bolesnej bliskości i prawie się w niego wbijając, wyszeptał: – A nie wolisz deseru? To słodsza opcja – wyszeptał. – Musiałbyś przetrwać przystawkę, danie główne… Nie chcesz? O ile w ogóle bym się zgodził. Średnio przekonuje mnie wizja obnażania się przed Paulem. – Westchnął teatralnie. Potem się łaskawie odsunął i zrównał z mężczyzną. Rzucił wzrokiem na jego szyję, na kolejny guziczek, który zdążył rozpiąć. – Musiałbyś mnie jakoś przekonać – dorzucił jeszcze, zupełnie już lekkim tonem, nawet się uśmiechnął. - Chcesz potem popływać? - Wbił w niego uważne spojrzenie. Z pozoru niewinne pytanie, a ile głębi w sobie kryło. Nyeste pływał dość często, zwykle w swoim towarzystwie - no właśnie. Przez to właśnie pływanie straciło swój urok, stało się codzienną rutyną. Ale z Elliotem, musiał przyznać, mogłoby być ciekawie. Po pewnym czasie z wnętrza domu dobiegł ich głos kamerdynera. Stół, jak się miało wkrótce okazać, został już elegancko nakryty i brakowało przy nim tylko gości. - Chodź jeść, szelmo. Wreszcie zatkasz sobie czymś buzię - zaśmiał się. Uszczypnął go w pośladek i, jakby nigdy nic, ruszył w kierunku domu. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:37 pm | |
| Nigdy nie był dziwką lecącą na kasę, potrzebował doznań intensywniejszych niż poczucie stabilizacji finansowej. Jednak basen był tym, czego w pobliżu domu nigdy nie miał, więc jego atrakcyjność wzrosła tym bardziej – wręcz kusiło by zanurzyć w nim dłoń i sprawdzić czy Nyeste dba o swoich gości i pilnuje, by woda była zawsze odpowiednio ciepła. Gołym okiem widać było, pracujące przy ściankach pompy, które sprawiały, że wypełniająca basen ciesz była niezauważalnie, a jednak w ciągłym ruchu. Right pohamował ochotę na kucnięcie i wypełnienie chwilowej zachcianki, kiedy tylko usłyszał za sobą kroki. Co jak co, ale jak już miał wpadać do basenu, to na „deskę” a nie głową ku dołowi. Tak, oprzędzając wszelkie niepewności: potrafił przewidzieć niektóre działania dawnego Luciela, za dobrze go w końcu znał. Jednak w całym swoim miłosierdziu nie cofnął się od basenu i napiął jedynie mimowolnie, chcąc dać mu tę odrobinę satysfakcji i możliwość wpieprzenia go do wody. I czekał. A kompan jedynie znalazł się tuż za nim i nawet nie oparł dłoni na jego plecach. Chłopczyk chyba dorósł. Albo wolał sprawić, żeby Elliot zrobił się mokry w nieco inny sposób. Białowłosy sapnął i poszerzył uśmiech przecinający jego gębę jak okropna bruzda. Nigdy nie potrafił uśmiechać się pięknie – nawet w oczach Pani Nyeste zauważył błysk niepewności, kiedy postanowił okazać jej nieco kłamanej sympatii. Mr Right niestety nie potrafił uciec od tego, że wyglądał jak oprych, jakby jego przeszłość (i teraźniejszość, God damn it) ciosała mu pysk i postanowiła pójść wraz z nim do grobu jako hardkorowy makijaż. Ten konkretny uśmiech jednak nie był zarezerwowany dla martwiącej się Pani Domu, ale dla jej zdradliwego męża, który przykleił właśnie biodra do kupra swojego gościa, parkując niezniszczalnym McLarenem idealnie pomiędzy tylnymi kieszeniami jego spodni. I jeszcze gadał coś o deserze... Parszywiec. Ell na moment przymknął złote ślepia, tonąc w cieple bijącym od drugiego ciała, które przytuliło się niejako do jego pleców. - Ostatnim razem zacząłem od deseru i randka skończyła się boleśnie szybko – przypomniał mrukliwym tonem. - Teraz jestem gotów zjeść nawet zupę przed głównym daniem, jeśli przed orgazmem do domu nie wjedzie ci Armia Zbawienia. - Obserwując jak mężczyzna się odsuwa i staje obok, postanowił na jego widoku poszarpać chwile zębami pełną, dolną wargę, przypominając mu co ostatnim razem doprowadziło go do bezwstydnego kwilenia w zimnej i dusznej od wirującego kurzu piwnicy. - Myślę, że Paulowi też należy się coś od życia, widok nagiego, młodego i rozochoconego bogacza będzie tym, o czym wstyd będzie opowiadać, ale miło wspominać. Zwłaszcza, że będzie mógł tylko patrzeć. Dotykanie zostawi mi. Skoro go tutaj ściągnąłeś, to myślałem, że zależy ci na moim zadowoleniu z kolacji – udał ton pełen wyrzutu, wyginając usta w podkówkę. - Zatem ustalone. W pewnym momencie staniesz się jednym z moich półmisków. I tylko ode mnie zależy czy do przystawki, czy deseru. Blondyn przechylił niego głowę w bok, poszerzając nieco obserwatorowi widok na swoja gęsią szyję, od jakiegoś czasu boleśnie wolną od malinek. - I wierz mi, jeszcze będziesz o to błagał. – Błysnął garniturem zębów i udało mu się zdążyć z tym komentarzem zanim Luciel zręcznie zmienił temat. Czmychnął więc znów spojrzeniem w stronę basenu. - Chcę, woda zachęca mnie od kiedy tylko zoczyłem, że basem wchodzi w skład dobrodziejstw twojego klockowatego domku. Na początku miałem pytać którędy do jacuzzi, ale wanna na dworze wygrała. Podskoczył po uszczypnięciu jak panienka tylko dlatego, że się tej zagrywki nie spodziewał. Tylko dlatego. I naraz był rozdarty pomiędzy trzepnięciem żartownisia w łeb, a przyznania mu orderu – w końcu nie spodziewał się, że ten padalec jeszcze będzie potrafił go zaskoczyć. Right wybrał jednak opcję trzecią, w której stał jeszcze moment nad basenem, rozmasowując pośladek i wiódł spojrzeniem za swoim gospodarzem. Ostatni raz po tym rzucił spojrzeniem na basen i ruszył do wnętrza domu, który zaczynał być stopniowo cieplejszy niż dwór w wydaniu wieczornym. Zasunął za sobą drzwi i pakując dłonie do kieszeni przeszedł się po krokach Luciela wprost do przestronnej, jasnej i eleganckiej jadalni. Spodziewał się stołu biesiadnego długiego na dwadzieścia metrów i ich siedzących po przeciwnych końcach, ale zastał mebel o całkiem normalnych rozmiarach. I zastawę ustawioną na krzeskach obok siebie. Oddzielał ich tylko róg. Blondyn zajął elegancko wolne krzesło i zauważył, że na jego półmisku już coś leży. Konkretnie z lekka opieczone dookoła trzy owalne kromki chleba, na które nałożono jakiegoś gęstego, zielonego dipu i przykryto słusznie grubszymi kawałkami różowej ryby. Wszystko zalano pociągnięciem najpewniej majonezu i przysypano zielskiem o cieniutkich łodyżkach. - Crostini z guacamole i wędzonym łososiem. – Paul postanowił przedstawić sobie Ella i przyszłą zawartość jego żołądka zanim blondyn zdążył go pociągnąć za rękaw i zapytać. Wprawdzie Right nie był na nic uczulony (prócz głupiego pierdolenia), ale z przedstawionych powyżej jadł tylko łososia. Kamerdyner i kucharz za razem chwilę po tym wycofał się z powrotem do kuchni, zostawiając gospodarza i gościa samych – przynajmniej do głównego dania. - Czyli chleb z zieloną pastą i rybą – podjął blondyn, sięgając po jeden z eksperymentów i ufnie pakując go sobie do ust w dwóch kęsach. Nyeste był teraz największym szczęśliwym skurwielem w mieście, bo jako jedyny miał teraz niesamowitą okazję utruć Elliota Righta. Sama ofiara świetnie zdawała sobie z tego sprawę, ale czując rozkoszny nacisk adrenaliny na żołądku miała nadzieje, że oponent będzie miał w sobie na tyle ludzkich odruchów, by przynajmniej odwdzięczyć mu się za przyjemność z pierwszej randki, zanim pośle go go do piachu. - Dobre. – bąknął, kiedy przełknął pierwszą z trzech kromek i wbił swoje uważne spojrzenie w gospodarza. - Powiedz mi, Luc, na jaki czas postanowiłeś mnie przygarnąć? To jedynie kolacja ze śniadaniem, czy może zamierzałeś utopić pomiędzy moimi udami samotność związaną z wyjazdem żony? |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:37 pm | |
| Gdyby nie stał wtedy za Elliotem i miał okazję zobaczyć jego uśmieszek, jedno było pewne – jego sławetną samokontrolę szlag by trafił w jednej chwili, bo tak właśnie blondyn na niego działał. Potrafił doprowadzić go do szaleństwa samym spojrzeniem swoich złotych oczu, dla których Luciel mógłby śmiało utonąć. Właściwie to utonął. Dawno, dawno temu, w przeszłości, o której myślał, że nigdy nie wróci. Nic dziwnego, że się zdziwił, kiedy wparowała do jego życia ze swoimi buciorami w najmniej odpowiednim momencie. Lecz nawet ten z pozoru niewłaściwy moment okazał się być idealny. Demony przeszłości wreszcie go dopadły, a on przyjmował je z otwartymi ramionami, szczególnie jednego z nich, tego złotowłosego parszywca. – Dzisiejsza randeczka potrwa całą noc. Aż będziesz miał dość – odpowiedział, akcentując nieco ostatni wyraz. W przypadku tej dwójki o to dość nie będzie tak łatwo. Powodów była kilka. Choćby ten najbardziej prozaiczny jakim był głód. Nyeste, dla przykładu, trawił teraz nie tylko fizyczny głód. Ten drugi był znacznie gorszy. – Albo jeszcze dłużej, dopóki ja nie będę miał dość. I nikt nam nie przeszkodzi. Nawet jakby niebo waliło nam się na głowę, nie wypuszczę cię, szelmo. Zbyt długo czekałem, żeby oddać cię tak łatwo – dodał lekko, z krzywym, ale za to bardzo sugestywnym uśmiechem przylepionym do twarzy. Zatrzymał na moment wzrok na wardze, którą Elliot tak kusząco przygryzał. Wiedział, że to celowa zagrywka i musiał przyznać, że bardzo mu się podobała. Inna sprawa, że ta bierność stawała się nie do zniesienia. Luciel nigdy by nie pomyślał, że czekanie może być takie wkurwiające, a najbardziej rujnująca była świadomość, że sam tego chciał i do tego doprowadził. Bo przecież mógł oddać się chwili i przylgnąć do towarzysza, wpić się w jego spierzchnięte wargi i nawet wrzucić go do tego pieprzonego basenu. – Twoje poświęcenie jest rozczulające, ale mam dla ciebie dobrą wiadomość: zupy nie będzie. – Też jakoś za nimi nie przepadał. Znalazłyby się takie, które tolerował. Ba! Takie, które nawet mu smakowały, ale po co się zmuszać? Lepiej od razu przejść do dania głównego. To w końcu jego dom, może trochę odejść od zasad, acz to ,,trochę’’ było zbyt słabym słowem na wyrażenie ogromu całej sytuacji. – Może aż tak mi nie zależy? A może przeciwnie, bo po co ściągałbym kamerdynera i trwał w tym dziwacznym zawieszeniu, zamiast położyć na tobie łapy? – …I naznaczyć w każdym możliwym miejscu, żeby przypomnieć ci raz i dobrze, do kogo należysz. – Jest też opcja numer dwa - zadowolić cię w inny sposób. Kolacja to tylko nędzne preludium. – Niestety. Następnym razem zrobi mu gofry z bitą śmietaną i malinami i, przede wszystkim, zrobi je sam. Mało to kreatywne, lecz cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze, a jedzenie zdawało się dziś tracić na wartości. Nie wątpił w ewentualne błagania, choć bycie półmiskiem nadal średnio do niego przemawiało. Nie wątpił też w to, że gdy Elliot przemieni swoje słowa w czyn, szybko zmieni zdanie w tej kwestii i przestaną go interesować niezbyt ważne szczegóły jak obecność Paula. – Miałem nadzieję, że to powiesz – przyznał. Nie tyle miał nadzieję, co był przekonany, że jego gość nie oprze się perspektywie zamoczenia w cieplutkiej wodzie. Basen był przyjemnie podświetlony, przez co wpasowywał się niejako do ciemniejącego z każdą mijającą sekundą nieba. ~ Biednemu lokajowi przypadł nie tylko obowiązek przygotowania dzisiejszych dań. Również wybór dań, a w każdym razie większości z nich. Luciel był w tych sprawach totalnym ignorantem, nie był też specjalnie wybredny. Mógł prowadzić wystawne życie, mimo to nie był koneserem szwendania się po co nowszych i droższych restauracjach, więc ostatecznie uznał, że najlepiej zrobi, jeśli nie będzie zbyt wiele się udzielał. Jedynie o rybie wspomniał. Deser i wino również wybierał. I zażyczył sobie truskawek, które leżały grzecznie w miseczce, soczyste i czerwone. Sam jeszcze swojej przystawki nie ruszył. Zamiast tego bez skrępowania przyglądał się blondasowi, jak ten wpycha sobie do ust chleb z pastą i rybą. Nie chciał go otruć. Był zbyt wielkim samolubem, żeby chociażby o czymś takim pomyśleć. Zdecydowanie bardziej wolał go żywego, ciepłego i oddychającego. Najlepiej pod nim, spoconego i wijącego się z rozkoszy. Trucie nie miałoby zatem wielkiego sensu. Rozlał wino do kieliszków, a potem sięgnął po truskawkę. Wcześniej zażyczył sobie miejsc blisko siebie. Może nie było to eleganckie jak kolacje biznesowe i inne pierdoły tego typu, ale znacznie wygodniejsze. Uśmiechnął się. – Pytasz ile chciałbym trzymać takiego chujka jak ty przy sobie? – Nie dał mu czasu na odpowiedź, gdyż to pytanie nie wymagało odpowiedzi. Nie ze strony Righta. – Sprawa jest nieco skomplikowana, ponieważ to bardzo wyjątkowy chujek. Nie powiem, że jak najdłużej, bo to zbyt dziecinne. Dwa dni, Ell. Nie będę cię zatrzymywał, jeśli masz już coś w planach, ale dobrze wiesz, że straszny ze mnie egoista i właściwie to tak, chciałbym cię zatrzymać. – Dwa dni to zawsze więcej niż kolacja ze śniadaniem w pakiecie. Więcej niż tamten szybki numerek w piwnicy. - Sam wraca w poniedziałek. Możesz tu zostać do tego czasu, decyzja należy do ciebie. - Urwał, po czym przygryzł wargę. Można było odnieść wrażenie, że w czasie, w którym wpatrywał się tak intensywnie w Elliota, jego orzechowe oczy stały się jeszcze ciemniejsze. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:38 pm | |
| Ciepła woda zewnętrznego basenu pokryła się na powierzchni cienką, słodką warstewką składanych nad nią obietnic pozornie opanowanego gospodarza. Jego słowa unosiły się jak oczka oleju, złote jak oczy jego gościa, grożąc oblepieniem skóry kiedy przyjdzie kolej na zanurzenie się w czystej toni i pozostawienie w tym domu kilku obscenicznie przyjemnych wspomnień. Ewentualnie kilkuset. Right chciał w jeden weekend zmyć z całego domu wszelkie ślady po samicy. Krążyć po wnętrzu ogromnej, modnej rezydencji i znaczyć wszystko zapachem ciała, i odciskami palców. Pić ze wszystkich szklanek, jeść ze wszystkich talerzy, pieprzyć się na kuchennym blacie, stole w jadalni, parapecie, kanapie, dywanie i ostatecznie nawet w małżeńskim łożu. To jego włosy miały być na szczotce, jego ubrania znaczyć drogę do łożnicy, jego ręczniki zalegać na leżakach dookoła basenu... Świadomie budził w sobie terytorialną i zaborczą bestię. Jednak to, z jaką zawziętością zamierzał przeprowadzić ekspansję na rezydencję Państwa Nyeste, nie równało się nawet w połowie z tym, co zamierzał zrobić samemu gospodarzowi. Temu rozkosznie pewnemu siebie mężczyźnie, który zarówno kiedyś jak i teraz przypominał Elliotowi dobrze ułożonego dobermana. Takiego z nielegalnie podciętymi, czujnie stojącymi na sztorc uszami, z obrożą w pełni złożoną z metalowych oczek, od wewnątrz wbijających się w jego gardło, kiedy tylko popuści sobie za dużo łańcucha i zapuści dotychczas wiernymi dłońmi i penisem w obszary nie będące jego żoną. Taki, którego połyskująca czarna sierść odbija refleksy światła podczas każdego ruchu smukłego ciała, kiedy mięśnie tańczą pod napiętą skórą, kryjąc w sobie ogromną siłę. Romantyczne porównanie? Nie, niebezpieczne i podniecające. Tak jak ich plany na dzisiejszy wieczór. Right zamierzał przeciągnąć całą imprezę tak mocno, żeby praktycznie minąć się z Panią Nyeste w drzwiach. Najlepiej ukrywając malinki, rozsypane tak gęsto, że aż przypominające liczne gwiazdozbiory, pod czarną, aksamitną koszulą do cna przesyconą zapachem jej męża i ich ulubionego płynu do płukania. I to minął jeszcze oblizując usta po mokrym, pożegnalnym pocałunku sprzed chwili. Ba, już teraz niecierpliwemu Elliotowi prawie robiło się sucho w gardle na samą myśl o łaskoczącym dotyku ciepłej wody, śliskiej pościeli albo skórzanej kanapy, której gruba tapicerka lepiłaby się do rozgrzanego i nagiego ciała. Musiał umoczyć w czymś spierzchniete usta. Lub w kimś. Kanapki z pastą i rybą okazały się wystarczające jako przystawka rozpalająca głód, ale na widok małej, słodkiej, czerwonej truskaweczki w palcach Dobermana, pierwsze danie straciło na znaczeniu. Elliot nie krył się z tym, że jego skojarzenia były jednoznaczne. To była tylko miska z popularnymi owocami - bez bitej śmietany, leżącego obok knebla i karteczki: „Na wypadek gwałtu” - a mimo to spojrzenie, jakie pokierował na Luciela, było bardziej skupione. Póki co jednak tamten szelma zdecydował się tylko bawić się nią i obracać w palcach. Ell prawie się oblizał. - Tak, dokładnie tak – odparł z ukontentowanym uśmiechem, kiedy wreszcie zyskał czas na odpowiedź. - Dwa dni... Będziesz musiał pozamykać drzwi, pochować srebrną zastawę, wykręcić złote klamki i dobrze grzać wodę w basenie. Bo jeszcze gotów będę zniszczyć tu coś więcej poza twoim kręgosłupem moralnym, naprędce skleconym ze sznurówki i patyków. Aż cud, że wytrwał tak długo. – Jak zwykle był porażająco czarujący. - Zgadzam się. Jak mógłbym się nie zgodzić? Jesteś mi w końcu winien laskę i uwagę kilku lat ciężkiej rozłąki - chyba nie myślałeś, że dam ci uciec za daleko po samym wypucowaniu twojego berełka. – Pod koniec wypowiedzi wsunął jęzor pomiędzy rząd krwiożerczych zębów, jak zwykł robić od kilkudziesięciu lat, kiedy wiedział, że zaczyna rzucać zdaniami nieprzystosowanymi do wypowiadania w towarzystwie. Bo, należy zaznaczyć, iż nawet jeśli byli sami (Paula zaczął liczyć jako element wyposażenia), to w tym domu Elliot czuł się jak na bankiecie z udziałem miejskiej śmietanki. Jakby wszyscy ci dystyngowani dżentelmeni i damy będące najlepszą ozdobą ich korony – najpewniej potajemnie zdradzające tych pracoholików z ogrodnikami i czyścicielami basenów – są gdzieś tam za rogiem, już za ścianą. I to kręciło go tylko mocniej. Wino już wypełniało kieliszki, rozlane przez niekoronowanego mistrza ceremonii, więc Right sięgnął po swoją czaszę i zawiesił ją w powietrzu, czekając, aż Luc stuknie się z nim kryształem. - To co? Może wypijemy za truskawki i twoje brudne myśli? – Po prostu nie mógł się powstrzymać. Ani wytrzymać. A kiedy tylko toast został właściwie potraktowany, upił łyk rozgrzewającego alkoholu, odstawił go zdecydowanie i pochylił się nad rogiem stołu, układając dłoń na udzie kochanka – tak gorącą, że jej temperatura natychmiast przesączyła się przez materiał spodni. Złapał go za dłoń dzierżącą czerwony owoc i przybliżył ją do twarzy najpierw przejeżdżając po lekko chropowatej powierzchni truskawki wilgotnym jęzorem, przy okazji pieszcząc opuszki palców Luciela, aż w końcu zatopił w nią zęby, odgryzając na tyle, by nie upuścić przy tym gospodarzowi krwi. Dopiero, kiedy się poprawił i kiedy pożarł ostatki drugiej przystawki, przy okazji zamknął między zębami jeden palec Luca i omiótł go powoli końcem języka. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:38 pm | |
| Chyba marny był z niego gospodarz. Dlaczego? Co prawda nie znał myśli swojego kompana i może to i dobrze (te dotyczące ewentualnego mordu na kobiecie jego życia niekoniecznie przypadłyby mu do gustu i prawdopodobnie, choć kto tam wie, ostudziły niektóre z jego pragnień), ale gdyby je znał, ochoczo by na nie przystał. Szaleniec. Luciel niemal wyszczerzył kły w pełnym satysfakcji uśmiechu, kiedy napotkał skupiony wzrok Elliota. W towarzystwie blondyna nawet zwyczajnej truskawki nie można było zjeść w spokoju, ponieważ wszystko od razu zyskiwało erotyczny podtekst. No, ale nie tylko Right był tutaj winny, to Luc zażyczył sobie truskawek i to nie tylko dlatego, że miał do nich słabość. – Da się załatwić, ale sznurówka i patyki? Aż tak nisko mnie oceniasz? – Parsknął. Wiedział, że źle robi i skończy smażąc się w piekle, ale bez przesady, jakiś tam kręgosłup moralny jeszcze posiadał, bo nie wiadomo, ile ten stan będzie się utrzymywał. W innym wypadku pozostawałby obojętny na własne sumienie, które już teraz czyniło mu wyrzuty typu: ,,ona cię kocha, chce być matką twoich dzieci, a ty, szmato, marzysz tylko o tym, żeby dobrać się do spodni mężczyzny, który nie tak dawno temu postanowił cię porwać...’’ Ale co to było za porwanie. Emocjonujące i zwieńczone w dość przyjemny sposób. Więc tak. Chciał dobrać się do Ella i nie zamierzał się nawet tego wypierać. Chciał być z nim wszędzie i w każdy możliwy sposób przekraczać z nim wszelkie granice przyzwoitości. A tym, co nastąpi potem, będzie martwił się własnie wtedy. Jak można było zauważyć już wcześniej, pan Nyeste miał nieco skrzywione podejście do pewnych spraw, dlatego też słowa Righta zupełnie nie gryzły w jego zepsute ego. Odnosiły za to zupełnie odwrotny skutek. Wszelki opływające jadem i szyderą teksty Elliota, wliczając w to te w najobrzydliwszy sposób zgodne z rzeczywistością, działały na niego pobudzająco, a zapewne nie byłoby tak, gdyby nie chodziło o tego konkretnego blondwłosego dupka. – Tak jakby ktokolwiek rozważał tutaj ucieczkę – odmruknął rozbawionym tonem, spoglądając mu prosto w złote oczy. – Nie tylko ty się stęskniłeś, a ja jestem ci winien coś więcej niż jedną laskę. – Czy tęsknota była jedynym poprawnym określeniem? Może istniały inne, lepiej odwzorowujące sytuację, w jakiej się aktualnie znajdowali, lecz na chwilę obecną nie przychodziły mu do głowy. A tęsknił. Czasem mniej, kiedy indziej bardziej. Mógł udawać niewzruszonego także przed samym sobą, lecz wiedział aż za dobrze, że przy nikim innym wcześniej – i później - nie otworzył się tak jak przed Rightem. Przesunął miskę z owocami w kierunku blondyna. Stuknął się z nim kieliszkiem. – Czemu nie. Zatem za truskawki i moje grzeszne myśli, skarbeńku – wymruczał leniwie, nim jeszcze zamoczył usta w karminowym trunku. – Za te drugie szczególnie warto wypić – dodał nieco ciszej. Za lubieżne wyobrażenia i zdrożne pragnienia też przydałoby się wypić, ale nie wszystko na raz. Nyeste nie zdążył odstawić szkła, jedynie zacisnął na nim palce odrobinę mocniej, kiedy Elliot bez ostrzeżenia (czyli zgodnie z oczekiwaniami) położył na jego udzie swoją rozpaloną dłoń. Dłonie Luciela, dla kontrastu, zazwyczaj były irytująco zimne, niezależnie od pogody za oknem. Obserwował w milczeniu i z drapieżnym grymasem na licu jak kompan pożera soczysty owoc, a jasnoczerwony sok spływa mu po brodzie, prosząc się bezgłośnie o to, żeby go zlizać. I zapewne Luciel zrobiłby to bez wahania, gdyby nie fakt, że kochanek trzymał właśnie między zębami jego palec, a to było jeszcze lepsze. Włożył palec głębiej do gardła mężczyzny, drażniąc łagodnie jego podniebienie i czekając na ciąg dalszy zabawy. Nawet nie zauważył, w którym dokładnie momencie położył kieliszek z winem na stole, żeby grzecznie czekał na swoją kolej. – Hm? Nie możesz się doczekać, aż wepchnę ci tam coś innego? – mruknął bezczelnie. W tej chwili Luciel-pieprzona-oazja-spokoju miał ochotę ukręcić jaja idiocie, który stwierdził, że oczekiwanie zwiększa późniejszą przyjemność. Totalnie się z tym głupim powiedzonkiem nie zgadzał. Zacisnął wolną dłoń na nadgarstku Righta, żeby przesunąć ją w bardziej strategiczny punkt, czyli na wypukłości pomiędzy swoimi udami. Przez cały czas wbijał w niego intensywne spojrzenie czujnych, wygłodniałych oczu. Całkiem jakby nie mógł się na niego napatrzeć, co poniekąd zgadzało się z prawdą. Minęło kilka ładnych lat. Ile osób przewinęło się w tym czasie przez burzliwe życie Ella, ilu miał, a ilu miało zaszczyt posiadania jego? Dlaczego w ogóle o tym pomyślał? Czyżbyś robił się, kurwa, zazdrosny? Nie, nie mógł być zazdrosny, to byłby upadek w hipokryzję, a do tego przecież dopuścić również nie mógł. Interesowały go też trochę inne kwestie, chociażby to, jak wygląda obecne życie jego kochanka, czym blondas się zajmuje, gdzie mieszka, z kim się zadaje. Jednak potrzeba zaspokojenia tego rodzaju ciekawości była znacznie słabsza od tej drugiej, bardziej fizycznej. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:38 pm | |
| Dobry toast nie mógł obyć się bez bezczelnego kontaktu pod blatem stołu. Palce Elliota, nagrzewające się od ciepłego uda, odsunęły je nieco na bok mocniejszym, sugestywnym naciskiem, by otworzyć sobie ewentualnie wygodniejszą drogę dotarcia do sprzętu Luciela. Na razie jednak jeszcze nic z tym jawnym udogodnieniem nie zrobił, jakby się wciąż na złość zastanawiał. Chaotycznie zaciskał mocniej palce na wewnętrznej stronie uda, szczypał skórę kochanka i rozmasowywał ją chwilę po tym okrężnym, elektryzującym ruchem dłoni. Ale z miejsca nie przesunął ani o cal. Zawsze lubił robić temu oceanowi spokoju takie niezapowiedziane niespodzianki, zwłaszcza w sytuacjach, w których oboje zdążyli się za sobą stęsknić. Nie, Ell nie bał się tego słowa i nie uznawał go za słabość, mógł tęsknić za czymś, ale w ostateczności zawsze udało mu się to na powrót posiąść – kochanka, emocje, przeżycie, miejsce, czy przedmiot... Jedynym terenem, do którego można było przed nim uciec były zaświaty. Ale nawet tam Right w końcu kiedyś trafi. Zwłaszcza z tak niewyparzoną gębą, której dawał upust przy napiętym i upijającym się winem dobermanie. Póki co jednak drapieżnik był kontent, kiedy blondwłosa hiena pożerała soczysty owoc wprost z jego łap, roniąc niewielką ilość soku i do czysta oblizując skroplone nim opuszki dłoni. Zwłaszcza jednym palcem Elliot zainteresował się najmocniej i schwycił go między zęby z szerszym uśmiechem. Mógł się spodziewać, że już chwile po tym pieszczona część ciała kochanka położy się wygodnie na miękkiej i wilgotnej poduszce jego języka, i podda zabiegom pielęgnacyjnym, od których włoski stawały na rękach i karku. I w paru innych miejscach. Right jednoznacznie chwycił Luciela za nadgarstek i poruszył kilka razy głową, obejmując jego palec ciasno jedwabistymi ściankami ust, o kostki zadziornie zahaczając zębami – za któryś razem tak mocno, że zostawił na dłoni Luciela czerwony ślad. Cofnął głowę całkowicie dopiero wtedy, kiedy z kuchni doszedł niewielki chrobot przestawianych półmisków. Otarł wtedy usta wierzchem dłoni, nieznośnie powoli, nie przerywając z Lucielem bezwstydnego kontaktu wzrokowego i puścił jego nadgarstek wolno. Ale tylko nadgarstek, noga nadal zostawała w flirciarskim potrzasku. - Drugie danie? – Uśmiechnął się zadziornie. - Oby ciepłe i dobrze przyprawione. I twarde. Nie cierpię miękkiego mięsa. Najemnik z lubością dostrzegał gwałtowne zmiany w kolorycie twarzy rozmówcy, w wielkości jego źrenic i głębokości spojrzenia... A sięgał cholernie, cholernie głęboko. Aż zaproszonemu gościowi wyrwał się bezwstydny, głęboki pomruk, od którego zawibrowało powietrze i (zapewne) mająca cieszyć ich oczy zastawa. Którą, wraz z pyszniącym się nań jedzeniem, obaj powoli zaczynali mieć w dupie. A Right był bardziej głodny wrażeń, niż pasty rybnej, więc jego przystawka zakończyła się na jednej, biednej kanapeczce, soczystej truskaweczce i łyku rozgrzanego powietrza niemal wprost od kochanka, który buchał podnieceniem jak wielki, seksowny piec. I to bezczelny, i konkretny piec, który złapał swojego kata za przebrzydłe łapsko i osadził na swojej dźwigni, nie czekając już dłużej, aż jego nadworny mechanik sam się nią litościwie zainteresuje. Ciekawe z czym był problem? Nadmierne stawanie? Przeciek oleju? Zużycie? Dłoń Elliota rozpłaszczyła się na charakterystycznej twardej wypukłości w jeansach i rozmasowała je mocno, odczuwalnie nawet przez materiał, palcami wsuwając się głębiej między uda kochanka. - Niecierpliwy jak dziecko... – zacmokał i pokręcił głową. A wtedy do uszu Luciela dotarł dźwięk odpinanego guzika i cichy chrobot zamka. Menda pozbył się największego utrudnienia i bez oporu wsunął dłoń w spodnie, przymykając na moment oczy i oddychają ciężej. - Od razu lepiej. – Jego palce bez pudła odnalazły zarys męskości dawnego kochanka i przesunęły się po nim lubieżnie. I nie cofnęły nawet jeśli słychać już było kroki Paula w korytarzu. Ell zmyślnie przysunął się wraz z krzesłem bliżej rogu stołu i pociągnął Luciela wolną dłonią za koszulę, by gospodarz pochylił się nad blatem i zasłonił cieniem ich małą, niegrzeczną zabawę. Starszy mężczyzna w tym czasie wszedł do jadalni, uśmiechnął się do obu panów uprzejmie i stanął po przeciwnej stronie stołu, tym bardziej nie widząc co się pod nim wyrabia, żeby najpierw bez zbędnych pytań zebrać na osobny stolik talerze z nieruszoną przystawką i układając w zamianę półmisek z głównym daniem. Podczas tej cichej ceremonii palce Elliota ani na chwilę się nie zatrzymał. Dociskały przyjemnymi, rozpalającymi ruchami męskość Luciela do jego uda, tempem naśladując ruchy frykcyjne. Palce sięgały główki jego członka i zaciskały się na nim mocniej, po czym, nie zmniejszając tej siły cofały się aż do nasady. - Delikatny i kruchy schab w sosie porowym z marchewką – zaanonsował pracownik, swoim sympatycznym głosem, akurat kiedy Ellowi udało się zmarszczyć nogawkę bokserek na tyle, by zatoczyć opuszkiem wskazującego palca powolne kółko na wilgotnej główce penisa Luciela. Lokaj już miał w zamiarze odejść i nieświadomie uwolnić swojego chlebodawce od katuszy wymogu zachowania kamiennej twarzy, kiedy niemalże rozkosznie słodki ton białowłosego zatrzymał go w pół kroku. - Oh, Paul? – Robił to specjalnie, kurwa. Z jebanym rozmysłem. I dodał natychmiast szybko, nie czekając, na żadne „Słucham Pana”: - Mógłbyś mi jeszcze wyliczyć składniki? Chciałbym sprawdzić czy nie ma tam nic, co mogło by mnie uczulić. Prośba była tak konkretna i niewinna, że nie obudziła w pracowniku specjalnych podejrzeń. Paul zgodnie z życzeniem zaczął wszystko cierpliwie wyliczać, a w tym czasie blondyn znęcał się nad kochankiem, rozcierając palcami wilgoć po jego delikatnej, napiętej skórze. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:39 pm | |
| To nie tak, że zabiegi – zarówno te słowne, jak i bardziej... manualne – były w stanie wywołać na twarzy Luciela rumieniec zakłopotania. Na jakiekolwiek objawy wstydu było już odrobinkę za późno. Nie po tym, co razem przeszli. Ale fakt – ,,elegancka’’ kolacja w równie eleganckiej posiadłości, z usługującym nienagannie kamerdynerem, na którego sympatii Lucowi notabene zależało, rzeczywiście była swego rodzaju nowością. Dlatego też wszelkie próby zachowania całkowitej powagi i niewzruszenia musiały spełznąć na niczym. Nawet jeśli jakiś przypadkowy obserwator nie doszukałby się w tym momencie na twarzy Nyeste jakichś głębszych odczuć, dla Elliota nie był to raczej większy problem. Menda wiedziała, jak mocno na niego działa, i chciała ten efekt jeszcze bardziej zwiększyć. Z jednej strony właśnie za to go uwielbiał, z drugiej miał ochotę zabić. Choć, oczywiście, znalazłoby się jeszcze trochę innych rzeczy, które chciał z nim zrobić, a ewentualny mord znajdował się na samiutkim końcu owej listy. Luciel spoglądał w złote oczy towarzysza, kiedy ten zajmował się pieczołowicie jednym z jego palców. Przygryzł dolną wargę, coby powstrzymać inne odgłosy czy pomruki, które – o dziwo – taka prosta czynność była w stanie wywołać. Dopiero świadomość, że przecież Paul wpadnie tu lada chwila, otrzeźwiła Luciela. Paul, który raczej już nigdy nie spojrzy na swojego pracodawcę w ten sam sposób, ale to nie było teraz istotne. I tak znał wystarczająco dużo brzydkich sekretów młodego pana biznesmena. Czy mała zdradka pięknej, oddanej żony, w dodatku z mężczyzną, robiła jakąś różnicę? Tak. Ogromną. - To działa w obie strony – odmruknął, oblizując powoli opuszkę dręczonego wcześniej palca. Z Samanthą podobne teksty przy jadalnianym stole były bardziej niż niemożliwe, a z tym tutaj wręcz wskazane. Zaraz dodał z rozbawieniem, bo sugestywności komentarza blondyna nie dało się zignorować: – A główne danie powinno sprostać twoim oczekiwaniom. – To znaczy pierwsze z głównych dań, gdyż dań miało być znacznie więcej, lecz zadaniem pozostałych nie miało już być napełnienie pustego brzuszka Elliota. Okej, błąd – był jeszcze deser, o którym nie należało zapominać, a którego celem również było nasycenie cielesnego głodu. Hm, złe słowo. Znowu. Odgłos kroków uprzedził dźwięk rozpinanego rozporka. Jako, że otoczka przyzwoitości zamierzała opuścić mężczyznę do końca weekendu bezpowrotnie, niemal się uśmiechnął. Było mu niezaprzeczalnie dobrze i nie był w stanie powstrzymać cichego pomruku zadowolenia. Ogarnął się sekundę później, choć ogarnął to zbyt mocne słowo. A przy okazji zrobił twardy. – Przestań – jęknął, mimo że doskonale wiedział, że nie ma co liczyć na łaskę ze strony Elliota, a to tylko bardziej go jarało. Nie przestawaj. Tyle że nie chciał wić się na stole na oczach lokaja. Jakieś resztki godności najwyraźniej jeszcze w nim trwały. Ten jeden raz uległ kompanowi, pochylił się nad stołem i jeszcze oparł policzek o dłoń, jakby się niesamowicie nudził. Uśmiechnął się do Paula łagodnie i z uprzejmym zainteresowaniem podążył wzrokiem za najpierw znikającymi, a później pojawiającymi się, pełnymi talerzami. Lokaj sam wiedział, że ma odejść i Luciel był bliski odetchnięcia z ulgą (bardziej bliski był też czegoś innego), ale mała suczka postanowiła coś odpieprzyć. Standardowo. Psia jego mać. Przygryzł mocniej wargę, już za mocno, ale naprawdę ciężko było siedzieć i udawać niewzruszonego, kiedy pod stołem działo się coś zgoła innego. Najpierw posłał Elliotowi mordercze spojrzenie, a gdy Paul zbliżał się do końca zdającej się trwać w nieskończoność, doprowadzającej do apogeum wkurwienia wymienianki, nie wytrzymał i dorzucił swoje trzy grosze, podczas gdy na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka świadcząca najprawdopodobniej o irytacji: – Co za niespodzianka. Schab, por, i, uwaga, pieprzona marchewka! Chyba nie myślałeś, że chcę cię otruć? Jeszcze pamiętam, na co jesteś, a na co nie jesteś uczulony. – Uśmiechnął się czarująco. Przy marchewce stracił kontrolę, to prawda, jednak pozostała część jego wypowiedzi została wypowiedziana przesadnie spokojnym tonem. Kamerdyner nie odezwał się słowem, choć jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Ktoś tu stracił kontrolę. A ktoś zaraz straci głowę. Luciel oderwał wzrok od blondwłosej szelmy i tym razem zwrócił się do kamerdynera: – Dziękuję, Paul. Możesz odejść. – Skinął mu nieznacznie, posyłając wymowne spojrzenie pod tytułem: ,,masz odejść, my tu mamy do pogadania''. – Zawołam cię, kiedy skończymy – dodał. Takie małe ubezpieczenie w razie sytuacji, jaka właśnie miała miejsce. Starszy mężczyzna wreszcie zniknął za rogiem, a Luciel pozwolił sobie na pełen satysfakcji jęk. Przybliżył się do oparcia krzesła i przymknął oczy. A potem się uśmiechnął. - Zabiję cię kiedyś, Right - wymruczał z zamkniętymi oczami i śmiechem. Takim czystym, chłopięcym i miłym dla ucha. - Ale najpierw jedz, skoro zyskałeś pewność, że nie czeka cię żaden wstrząs anafilaktyczny. Dobrze pamiętam, dupku, że nie jesteś na nic uczulony? - Teraz już na niego popatrzył, kopiąc go przy okazji pod stołem w kostkę. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:39 pm | |
| Luciel był czasem jak fałszywa cnotka i – co śmieszne – ten aspekt jego charakteru ani trochę się nie zmienił na przestrzeni lat. Na czym to polegało? Ano kusił swoim powabem, podwijał spódniczkę, błyskał apetycznym udem, uśmiechał się kusicielsko, a nawet (jak było widać na załączonym obrazku) potrafił złapać ofiarę za dłoń i osadzić ją na sobie, po czym w ostateczności ocierać się o nią jak kotka w rui. A potem było „przestań” - wysapane lub wyjęczane, opatrzone rzędem zębów przygryzających dolną wargę do białości, jeśli tylko delikwent postanowił błysnąć odrobiną inicjatywy. Elliot lubił to „przestań”, bo wiedział, że to desperacka próba zaprzeczenia własnym, obscenicznym zachciankom – bezsensowna zresztą, bo każdy centymetr ciała Pana Nyeste zawsze wtedy krzyczał, że najchętniej pozbyłby się reszty uwierających ubrań i starł się ze swoją ofiarą skóra w skórę, bez udawania i fałszu, z całkowicie otwartymi, zmysłowo ułożonymi kartami. Ale nie mogło być tak łatwo, musiał być smaczek zakazanego owocu. A raczej stołu, którego blat był ostatnim bastionem prywatności rzekomo skupionego pana domu, który z łagodnym uśmiechem zblazowanego paniczyka odprowadzał wzrokiem półmiski z jedzeniem, wędrujące po stole na wysięgnikach z dłoni kamerdynera. Płynnie jak w idealnie nastrojonej i wystudiowanej maszynce. Zupełnie odwrotnie od pożądliwej łapy nieposłusznego i narowistego gościa, który postanowił pobawić się z konikiem przy stole, zamiast dać mu spokojnie czekać na przejażdżkę w stajni. Jak w końcu mógł odpuścić ulubionemu zwierzątku, kiedy te tak żywo i uroczo na niego reagowało? W końcu to nie wina pupila, że jest z drugiej strony doczepiony do czarnowłosego mężczyzny, niezwykle szybko irytującego się w obecnym stanie nawet takimi błahostkami jak... Uprzejme wyliczanie produktów spożywczych. Paul oczywiście nie miał żadnego problemu z dodatkowym zadaniem i oddał się mu z przyjemnością, w którą prawie udało się Elliotowi uwierzyć, dbając o to, by gościowi jego chlebodawcy nie groziło żadne niebezpieczeństwo – zwłaszcza ze strony pora i śmiercionośnej marchewki. Był w tym wszystkim tak miły i łagodny, że Right był bliski poproszenia go jeszcze, żeby kamerdyner pokroił mu jego schabik na drobne kawałki – zwłaszcza widząc kątem oka jak dolna warga Luciela znika wewnątrz jego ust, przygryzana tak mocno, jakby zaraz miała być pożarta zamiast głównego dania. Nie obyło się jeszcze bez spojrzenia, które chyba miało za zadanie przepalić Ellowi dziurę w głowie, ale nawet to nie powstrzymało blondwłosego patafiana od chęci wyrażenia tej drugiej prośby, która miała zmienić Luciela w jebaną Godzillę, która ujebie mu zaraz głowę. Niestety treser koników zdążył ledwie otworzyć usta i jego kochaś wciął mu się zgrabnie, rozpychając się tłustym, głębokim tembrem tak, by nie pozostawić więcej miejsca na jakiekolwiek dyskusje. Oh, był taki stanowczy, Ell prawie się od tego spocił. Następstwem tego rzekomo spokojnego wybuchu było przymknięcie Ellowi ust na decydujące kilka sekund, odesłanie Paula z powrotem poza pole rażenia i błyskawiczny powrót do randki. - Oooh... „Zawołam cie kiedy skończymy”? Czyli dopiero pojutrze? – Uśmiechnął się, wysuwając spomiędzy zębów końcówkę różowego ochłapu jęzora. - Powinieneś dodać kilka pikantniejszych słów. Na przykład: Muszę tego oto tutaj przestępce, skazanego na całonocne palowanie, nauczyć dobrych manier zanim na dobre rozpanoszy się w moim rozporku. Albo: Odejdź, Paul, albo upuszczę w twojej obecności nieco za dużo farby – mruczał, mrużąc przy tym oczy, kiedy obserwował rozluźniającego się mężczyznę, kręcąc opuszką wskazującego palca kółeczka na samym szczycie jego wilgotnej główki. - Może. Może kiedyś ci się uda – rzekł, dając mu złudną nadzieję i wycofał dłoń z rozgrzanej stajni, na jakiś czas żegnając się z konikiem i oparł się łokciami o blat stołu. - Nie mylisz się. Jestem uczulony tylko na głupie pierdolenie, ale to akurat mój znak rozpoznawczAUĆ! – Zerknął pod stół, cofając obie kostki pod krzesło, jak najdalej od rozbieganych odnóży gospodarza. - Spierdoleniec. Zachowujesz się jak dziecko, co będzie następne? Ciąganie mnie za włosy? – Nawet prosty przytyk nie brzmiał normalnie w ustach tego lubieżnika, zwłaszcza wkomponowany w ten szeroki, zdrożny uśmiech. Gość rozsiadł się na krześle i wsunął w usta palec, smakując jedno z pierwszych dań, którym zdążył się już nieco pobawić, na długo przed planowanym spożyciem. I podczas gdy zabawiał się własnym palcem jak lizakiem, przyglądał się daniu z zainteresowaniem. Sięgnął w końcu po sztućce i bez czekania postanowił nabrać siły na drugą rundę. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:39 pm | |
| Gospodarz wcale nie chciał przestawać. Ani wtedy, parę minut wcześniej, ani tym bardziej teraz, ale nawet jeśli Right sprawiał, że Luciel miał ochotę na najsprośniejsze z bezeceństw, to Nyeste nie potrafił rzucić się tak beztrosko w objęcia ekstazy i zapomnieć, że w sumie to nie tak znowu daleko, bo w pomieszczeniu obok, znajduje się jego pracownik. Ciało i dusza pragnęły jednego, z kolei rozsądek nakazywał zachować choć krztę przyzwoitości. Przecież był dużym chłopcem. Teoretycznie powinien być w stanie wytrzymać jeszcze z godzinę, może nawet pół, jeśli się pośpieszą. No właśnie, z praktyką było gorzej. Tym bardziej, że wcale nie chciał czekać. A czekał cały pieprzony tydzień. Chociaż chciał. Cholernie bardzo. Palce świerzbiły go niemiłosiernie, parę razy nawet wybierał numer Righta, gotów wygospodarować odrobinę czasu, odwołać jakieś spotkania, wziąć nadgodziny, byle tylko zobaczyć jego parszywe lico lub usłyszeć jego oddech po drugiej stronie linii. Tak teraz wyglądało jego życie – było radosnym teatrzykiem, dostosowywaniem się do tego, co wypada, a czego nie wypada robić w towarzystwie. Inaczej było w domu. Z Samanthą mógł pozwolić sobie na nieco więcej swobody. Kiedyś nawet miał wrażenie, że to właśnie ona jako jedyna jest w stanie dotrzeć do najgłębszych zakamarków jego czarnego serca. Wtedy był jeszcze zakochanym głupcem. Minęło mu. Czyli wychodziło na to, że nie była to prawdziwa miłość. Nie taka, jaką opisują w książkach. Ale był ktoś jeszcze, ktoś, kto zaledwie tydzień wcześniej był dla niego niczym odległy, choć piękny sen, ulotne wspomnienie z przeszłości. Owy ktoś siedział teraz tuż obok i bawił się jego kosztem. Co gorsza, Lu był przy tym diabelnie szczęśliwy. – Kiedy skończymy jeść, oczywiście. Tobie tylko jedno w głowie – odmruknął lekko, tak jakby sam był bez winy, a przecież jego myśli wcale czystsze nie były. Luciel spojrzał przelotnie na kawałek soczystego mięska, które znajdowało się na talerzu przed nim, ale to Ell okazał się – och, co za niespodzianka! – ciekawszym obiektem do zawieszenia wzroku. Nadal nie mógł się na niego napatrzeć, taka była prawda. Czuł się niczym zauroczony, stęskniony nastolatek, który był tak blisko położenia łapsk na ulubionej zabaweczce, że ślinka ciekła mu na samą myśl. – Nie jestem pewien czy Paul byłby zainteresowany poznaniem pikantnych szczegółów. Wiesz, ja naprawdę go lubię i... – Urwał, z ust wyrwało mu się cichutkie sapnięcie, spowodowane pieszczotami kochanka. Wolałby milczeć, sama jego twarz ukazywała już wystarczająco dużo. Jednak nie potrafił. – Wolałbym go nie gorszyć, o ile na to nie jest już za późno. – Nawet jeśli było, trudno, niczego nie żałował. Resztki godności zawołał, co prawda stracił przy tym swoje zwyczajowe opanowanie i nie zachował się do końca grzecznie, ale za to udało mu się powstrzymać inne, niechciane dźwięki. Dodał po chwili, zupełnie poważnym tonem: - Ty nie masz takich osób, na których sympatii ci zależy? I, serio, cieszyłoby cię, gdybym przed własnym lokajem wyszedł na jakiegoś niewyżytego zbereźnika? – Przy drugim pytaniu zmrużył orzechowe ślepia, nie oczekując chyba żadnej mądrej odpowiedzi. To był Right. Blondyn pewnie jeszcze zaniósłby się szyderczym śmiechem, w czasie gdy biedny Luc umierałby ze wstydu. No dobrze, to już nie ten wiek, nie umarłby ze wstydu, lecz to nie zmieniało tego, że krepującej wpadki przy Paulu wolał uniknąć za wszelką cenę. Gdy towarzysz wycofał dłoń, mężczyzna wyprostował się i, usiłując zachować możliwe neutralny wyraz twarzy – czyli taki, który nie sugerował nic o aktualnym stanie ,,na krawędzi’’, w jakim Nyeste bezsprzecznie trwał – chwycił widelec i nóż. – Nie, nie chciałbym, żeby mi się udało – odpowiedział, krojąc pierwszy kawałeczek i wkładając go do ust. Dopiero po fakcie ogarnął, jak banalnie to zabrzmiało, tak romantycznie, że mało brakowało, a by się zarumienił. Jednak powiedzmy sobie szczerze: co to by było za życie bez Righta? Takie, jak do tej pory, ale to co, skoro nie mógłby żyć ze świadomością, że już nigdy nie spotka tej złotowłosej bestii? Bestii, którą kiedyś ko... Stop. Hm, po szybkim namyśle doszedł do wniosku, że w zaczepkę w postaci kopnięcia włożył chyba trochę zbyt dużo siły. Nic dziwnego, dawno się w taki sposób nie bawił. Mina Elliota była za to bezcenna, a Luciel zarechotał okrutnie, widocznie zadowolony z efektu. – Och, nie musisz prosić dwa razy, uwielbiam te twoje złote kłaki i z chęcią cię za nie wytargam – odmruknął, po czym łyknął wina. Utkwił wzrok na powrót w kompanie, kiedy ten oblizywał palec, a wyglądał przy tym tak rozkosznie, że Lucielowi na moment odebrało mowę. Przełknął wino. - Smacznego - rzucił po kilkunastosekundowym milczeniu, jedząc niejako na siłę. Jakoś tak nie był w stanie napawać się głębokim, nietuzinkowym smakiem potrawy, kiedy obok miał zdecydowanie lepszy kąsek. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Cze 28, 2017 7:40 pm | |
| Prawie parsknął, kiedy ten rozkoszny, wibrującym tembr, od którego podczas pomruków drżała niemal cała zastawa, zarzucił mu otwarcie brudne myśli. - Skarbie... Dopiero się rozgrzewam. - Nie mógł się powstrzymać i puścił mu oko. Ciekaw był ile sam wytrwa w tej szopce, w której Pan Nyeste (który dawno temu nie miałby oporów, by przez nadciągający weekend w ogóle nie naciągać portek na tyłek, żeby nie tracić czasu) udawał przykładnego obywatela. Zmieniające się jak w kalejdoskopie humorki Elliota raz sprawiały, że czuł związane z tym zdenerwowanie, by zaraz potem wynagrodzić mu to wszystko możliwością molestowania gospodarza w wyjątkowo niesprzyjającej dlań sytuacji. Jakby jednocześnie uwielbiał to napięcie i nienawidził czekania. - Nie kusi cie motyw lokaja, który zna wszystkie - W S Z Y S T K I E – brudne i lepkie sekrety swojego Pana? To częsty motyw w filmach – zauważył, kończąc ścierać językiem ze skóry resztki obecności Luciela. I akurat kiedy z głębokim, gardłowym pomrukiem – już bez potrzeby, ale dla zrobienia samego wrażenia – przesunął językiem po wnętrzu dłoni od nadgarstka aż po czubek środkowego palca, padło pytanie na temat jego własnych sympatii. Postanowił tylko poudawać, że się zastanawia, by na końcu wypalić pełne zdecydowania: - Nie. I tak – zachichotał pod nosem. - Wszystkie osoby, które zyskały moją sympatię dokładnie wiedzą czego można się po mnie spodziewać; nie oszukuje ich, ani nie udaje kogoś kim nie jestem. Ale rozumiem twoje rozterki, po prostu nie mogę się powstrzymać. Chwila uniesienia i wrócili do posiłku: Elliot zadowolony z siebie, dumny i napuszony jak paw, przeżuwał kolejne kęsy, a obok niego lekko zarumieniony na policzkach gospodarz, który najwyraźniej nie uważał jedzenia z rozpiętym rozporkiem i niemal wyciągniętą na wierzch lancą, za nietaktowne. I nawet ten romantyczny tekst jakoś łagodniej przekradł się w konwersacji gdzieś pomiędzy kolejnymi łykami coraz lepiej smakującego wina. - Teraz są jeszcze dłuższe, widzisz? – zagaił zgarniając jeden, cienki pukiel jasnych włosów i okręcając go sobie wokół palca, na wysokości policzka. - Zadbałem o to, żebyś mógł je dosięgnąć z każdej pozycji. Ahh, tyle możliwości... Smacznego. – zamruczał i wsunął sobie w usta kolejny kęs mięsiwa.
Czy pozostałe dwa posiłki dzielące ich od deseru przebiegły spokojnie i bezproblemowo? W połowie. Było smacznie, jedzono wprawdzie nie dla samego spuszczania się nad smakiem i wytwornością dań, ale dlatego by nabrać siły przed wyjątkowo forsownym wieczorem. Kiedy Paul zjawił się, by wymienić danie główne na jeszcze talerz lekkiej sałatki, będącej preludium do deseru, Ell cały czas sunął kostką stopy po boku łydki Luciela, stąpał palcami po jego kolanie albo pod nieuwagę zapracowanego lokaja, oblizywał usta lub tarmosił zębami dolną wargę, która tylko puchła i czerwieniła się od podobnych zabiegów. A po sałatce przyszedł deser. I więcej truskawek, które przez całe dwa dania wrzeszczały o uwagę Elliota tak mocno, że kiedy tylko Paul po raz wtóry zniknął za wahadłowymi drzwiami jadalni, blondyn ruszył się z miejsca cholernie szybko, wręcz agresywnie. Chwycił po drodze mniejszą miseczkę z czerwonymi owocami i wolną rękę oparł na ramieniu kochanka, by praktycznie wbić jego plecy w oparcie siedziska. Wystarczyło mocniej zadrzeć nogę, by usadzić ją po drugiej stronie krzesła i z uśmiechem pełnym triumfu zasiąść na sztywnych udach czarnowłosego. Dla zgrywy poruszył się, jakby moszcząc wygodniej na swoim tronie. - Zasłużyłem już? Pokarmisz mnie, czy nadal mam się rzucać w wątłych łańcuchach cierpliwości? – sapnął, wsuwając sobie jedną truskawkę w zęby i pochylając się nad Lucielem, by przejechać miękkim owocem po jego wargach. Zupełnie jakby przed wrotami do katedry ust potrzeba było złożyć ofiarę. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Nie Lip 02, 2017 2:05 pm | |
| W to, że te ich gierki to dopiero marna zapowiedź tego, co dopiero miało się wydarzyć, Nyeste nie wątpił ani przez chwilę. Zdążył dobrze poznać Elliota i mniej więcej wiedział, czego może się po nim spodziewać. Tyle że w równym stopniu był świadomy, że przy złotowłosym nigdy nie można być niczego pewnym. Ell nie przestawał go zaskakiwać, a Lu był mu za to szalenie wdzięczny. Nie mogło być inaczej, skoro sam jego widok doprowadzał go do stanu, w którym chciał zapomnieć absolutnie o wszystkim i mieć w głowie tylko jego. W dalszym ciągu nie wierzył, że minęło tyle lat, a on nie zapomniał i podświadomie do niego lgnął, niczym ćma do światła. Teraz Right siedział za wyciągnięcie ręki, puszczał mu oczko znad talerza i posyłał te drapieżne uśmiechy, na których widok momentalnie zasychało w gardle, a na ciele pojawiała się gęsia skórka. – Nieszczególnie. Ciebie pewnie tak? – Łamał się. Z każdą chwilą coraz bardziej i wiedział, że niedługo opadną wszelkie jego dotychczasowe blokady i motyw wszechwiedzącego lokaja stanie się jak najbardziej rzeczywisty. I wiecie co? Naprawdę go to nie obchodziło. Potem pewnie będzie żałował, bo nie ma to jak wymowne milczenie starszego pana i ukradkowe spojrzenia przesiąknięte dezaprobatą, ale niech to wszystko piekło pochłonie. Right był priorytetem. Teraz. Wcześniej. Zawsze? Zabieg Elliota odniósł zamierzony sukces, a spożywany własnie posiłek stracił cały swój smak. Luciel pożałował w duchu, że nie zapiął tych przeklętych spodni, ale – na szczęście! – miał na sobie jeszcze bieliznę. Gdyby nie stół jego nastrój i ochoty stałyby się aż nadto oczywiste. Choć w sumie były takie już od dłuższego czasu. I szlag trafiał aurę uroczego, dystyngowanego biznesmena. – Jakiś ty przezorny, Ell. Prawie się wzruszyłem. Ale podziękuję dopiero, gdy sprawdzę w praktyce – odparł, popatrzył jeszcze przez chwilę na te złote kosmyki, które prosiły się niemo, aby się nimi na różne sposoby zająć, a potem wrócił do jedzenia. Gdy nadeszła kolej na deser, na stole- oprócz, rzecz jasna, kolejnej dawki truskawek - pojawiły się dwa eleganckie szklane pucharki wypełnione puszystym musem czekoladowym udekorowanym listkiem mięty i pojedynczą maliną. Jak się miało wkrótce okazać, puszysta pianka nie składała się wyłącznie z czekolady, ponieważ można było wyczuć subtelny posmak likieru malinowego. Luciel – dwudziestodziewięcioletni mężczyzna – posłał pucharkowi pożądliwe spojrzenie, którego bynajmniej się nie wstydził. Jak mógłby wstydzić się swojej miłości do czekolady? Z tej kochanki nigdy nie zamierzał zrezygnować. A potem Right wylądował na jego kolanach, a Luciel wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia. Odsunął się nieco do tyłu, coby zrobić blondynowi więcej miejsca, choć musiał przyznać, że taki ścisk zupełnie mu nie przeszkadzał. Z Rightem mogło być inaczej, w końcu to jemu coś zuchwale wbijało się w ten szczupły, kościsty tyłek. Luciel objął partnera w talii. Jego prawa dłoń automatycznie ześlizgnęła się niżej. Pokusa była zbyt wielka, żeby z nią walczyć. Ścisnął jego pośladek, przeklinając w duchu pasek od spodni. Jakieś luźniejsze fatałaszki byłyby teraz o wiele adekwatniejsze, przede wszystkim stwarzałyby znacznie mniej przeszkód. – Wolałbym, żebyś rzucał się w innych łańcuchach. Och, pode mną na przykład – odpowiedział, uśmiechając się lubieżnie. Przyciągnął Elliota bliżej. Gdy soczysty owoc musnął wargi Luciela, mężczyzna wgryzł się w niego i odgryzł część. Truskaweczka zniknęła posłusznie w jego gardle. Nyeste oblizał usta i spojrzał na Righta z bezgłośnym poleceniem w orzechowych oczach - ,,jedz to szybciej''. Bez zastanowienia wpił w wargi Ella, zupełnie się nie hamując. Poczuł na języku słodycz soku, uśmiechnął się i przejechał językiem wzdłuż kącika ust blondyna. - Jesteś jak narkotyk. Mógłbym brać cię bez końca, dopóki mnie nie zabijesz - wyszeptał, tonem z pozoru lekkim. Ten szeroki uśmiech również nie sugerował, że mówi poważnie, tyle że... mówił. Dramat. Pocałował go ponownie, tym razem zaczynając od żuchwy, a na obojczyku kończąc. Już wcześniej dobrał się do górnych guziczków smoliście czarnej koszuli Mr Righta, więc dostęp miał niejako ułatwiony.
Ostatnio zmieniony przez Jera dnia Pon Lip 03, 2017 9:11 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Nie Lip 02, 2017 11:06 pm | |
| Czekolada była jedyną, na tyle niewinną i mało wymagającą kochanką, że mogła odwrócić pożądliwe spojrzenie Luciela z Elliota na siebie. I jednocześnie jedyną, której blondyn na takie incydenty pozwalał. Jak na złość tego wieczoru to właśnie ona okazała się być deserem - miękkim jasnobrązowym musem, udekorowanym czerwonym guziczkiem słodkiego owocu i zielenią pieprzowej, orzeźwiającej mięty. A przynajmniej tak miało być w pierwotnym założeniu, bo Ell właśnie bez pardonu wjebał się między wygłodniałego Luciela, a jego chwilową randkę, chcąc zabawić się w namiętny trójkącik, w którym pokrzywdzony miał się poczuć jedynie kompletnie nieużywany pucharek; jeszcze wypełniony nienaruszonym musem. Ale już niedługo. Elliot zbył milczeniem dalsze dywagowanie na temat Paula – polubił cierpliwego staruszka (na swój sposób), ale mimo wszystko był to tylko staruszek, o którym nie chciał rozmawiać siedząc okrakiem na kroczu kochanka. Nawet dla anty-romantycznego Righta były pewne tematy, których lepiej nie było poruszać nawet podczas gry wstępnej. Nie, libido mu nie opadało od takich chwilowych zakłóceń w zmysłowej atmosferze, ale miał brzydki zwyczaj zatykania ust nadmiernie gadatliwym kochankom. A kneblem w takim przypadku mogło być wszystko: od zrolowanej ścierki, przez orzech, po lufę pistoletu. Wszystko w zależności od wagi przewinienia. Blondyn rozsiadł się wygodnie, opierając czubki eleganckich butów o podłogę i zamruczał gardłowo, niezwykle głęboko, rozsmakowując się w truskawce zatkniętej między rzędy zębów oraz w zniewalających słowach kochanka. I nawet blat stołu ocierający się nieprzyjemnie o jego kość ogonową nie był w stanie zepsuć chwili – ba, ciasnota nawet dodawała pikanterii. Tak samo jak dłoń, która wjechała na jego tylny zderzak, sprawiając, że czarny materiał spodni ugiął się poddańczo pod bladymi palcami i zaszurał od nacisku paznokci. - A co, kryjesz pod poduszką swojej małżeńskiej sypialni grube łańcuchy na byłych kochanków? – sapnął z ustami jeszcze wypełnionymi truskawką, którą sekundę po tym pospiesznie zmiażdżył zębami i przełknął, by już dłużej nie przeszkadzała; a wszystko to tuż nad rozpalonymi wargami Pana Nyeste. Długo nie trzeba było czekać, aż Luciel upomni się bez słów o brakujący posiłek, który miał między wierszami zapisany w menu: oddech Elliota, i to wyciągnięty wprost z pucharku jego ust. Blondyn nie pozostawał mu dłużny i przylgnął doń ciasno, jedną dłoń układając na ramieniu kompana, a drugą na szczycie jego krzesła, zakleszczając go wręcz w pułapce ramion. Całował go brutalnie, niecierpliwie, niebezpiecznie ślizgając się zębami po jego skórze, czmychając przed językiem Luca, by w następnej sekundzie napaść na niego ze zdwojoną siłą, wbijając go wręcz w oparcie krzesła. Gdyby brunet nie zarządził chwilowej przerwy na złapanie oddechu, nagrzany Elliot znowu zapomniałby gdzie właśnie jest i że czeka go jeszcze deser. Cierpliwość była wskazana, by zabawa nie zakończyła się za szybko. I kiedy ta myśl uderzyła buntownika w ten biały czerep, Ell przymknął na moment oczy żeby przywołać się do porządku i uśmiechnął szeroko. - To chyba cytat Bukowskiego, tak...? „Znajdź to, co kochasz i pozwól temu cie zabić.” - No proszę, jaki był oczytany. Pewnie jakiś posuwający go kiedyś facet miał to wypisane na suficie sypialni, albo nad łóżkiem, była ostatnio taka moda. - Jeśli narkotyk, to muszę stopniowo zwiększać ci dawni, żebyś się nie uodpornił. Mr Always Right zadarł głowę nieco wyżej, oddychając głębiej i powoli przesuwając dłoń z ramienia Luciela na jego kark – a tam zatopił palce głęboko w jego czarnych włosach, kiedy tylko spomiędzy jego ust wyrwało się głośniejsze sapnięcie. Powodem tego chwilowego uniesienia były gorące wargi panoszące się na napiętej skórze jego szyi i spływające na obojczyk, tańcząc na granicy napiętego materiału śliskiej, czarnej koszuli. Elliot nie mógł się powstrzymać i poruszył powoli biodrami, z jednej strony ocierając się o dłoń kochanka wciąż spoczywającą na jego pośladku, a z drugiej fundując zawartości jego niezapiętego rozporka kolejny rozdział wizyty w parku rozrywki. Raz i drugi, aż nie zaczął się w końcu rytmicznie poruszać, prawie jakby już go ujeżdżał, czując dreszcze biegające wzdłuż jego kręgosłupa. Syknął pod nosem i zerknął na bok, szukając wzrokiem nieruszonego deseru. Oderwał dłoń od oparcia krzesła i sięgnął nią do wnętrza pucharka. - Odepnij kilka guzików koszuli zębami. Mam dla ciebie mały bonus – wymruczał tuż nad uchem Luca, kiedy sięgał dłonią usmarowaną musem do swojego mostka, rozsmarowując tam część deseru. - I zliż wszystko. Nie wolno ci używać rąk. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sro Lip 05, 2017 11:36 am | |
| Niestety z powodu pewnego blondwłosego, niezwykle pociągającego osobnika, nie doszło do żadnej interakcji pomiędzy spragnionym czekolady Lucielem i pucharkiem, który był nią w uroczy sposób wypełniony. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż wspomniany zaledwie chwilę wcześniej osobnik był o stokroć lepszy od jakiegoś tam deseru. Szczególnie teraz, gdy znajdował się tak cholernie blisko, że Luciel bez problemu mógł zaciągnąć się zapachem jego ciała, potu i perfum, a była to mieszanka iście wybuchowa. Porównanie do narkotyku wydawało się teraz jak najbardziej na miejscu, ponieważ Elliot naprawdę odurzał zmysły ciemnookiego. – Prędzej pod łóżkiem. Zresztą, później sam sprawdzisz. W końcu obiecałem, że pokażę ci dom – odmruknął, muskając ciepłym oddechem szyję kompana w przerwie pomiędzy kolejnym pocałunkiem. Z miłą chęcią przyznałby, że w skład jego sypialni wchodzi komódka, której zawartość stanowią wszelkiej maści pejcze, baty i inne erotyczne zabaweczki, tyle że nic takiego tam nie miał, więc nie miał też gdzie dawać upustu swoim mrocznym fantazjom. Kochał Samanthę, ale wiedział na ile może sobie w jej towarzystwie pozwolić. To była panna z dobrego domu, słodka i delikatna, krucha niczym porcelanowa laleczka. Dlatego też należało się z nią odpowiednio obchodzić, a zabawy w straszne, wypaczone bdsm wybić sobie z głowy. Wszystko miało swoją cenę, miłość i bogactwo też. Co zaś się tyczy pokazywania domu – Luciel i tak był przekonany, że w ciągu tych dwóch dni Elliot zdąży poznać każdy jego zakamarek, a ewentualne oprowadzenie mogą sobie śmiało odpuścić. I poniekąd właśnie to robili. Niecierpliwa łapa zmieniła swoje położenie. Gdy dolne partie blondasa zostały już dokładnie zbadane – tylko szkoda, że przez ciasną warstewkę ubrań! – Luciel przesunął dłoń nieco wyżej. Wsunął ją pod kruczoczarną koszulę i naznaczył swoim dotykiem każdy z kręgów kochanka. W tym celu musiał przyciągnąć go jeszcze bliżej, żeby ciasnota i upierdliwy blat stołu nie stanowiły żadnej przeszkody, której nie mógłby pokonać. Uśmiechnął się, spoglądając prosto w te złote oczy, którym oddał się dziesięć lat temu. Przecież nie powie mu, że wymyślił ten ckliwy tekścik na poczekaniu. Że właściwie to nawet się nad nim nie zastanawiał, bo sam pojawił się w jego myślach w odpowiednim momencie i nim się zorientował, usta wyrzekły go na głos. – Zawsze uważałem, że na ciebie nie sposób się uodpornić, ale lepiej nie ryzykować – dodał miękkim tonem. Zwiększanie dawki było jak najbardziej wskazane, a jeśli wziąć pod uwagę tak długi okres głodu... To nie mogło się dobrze skończyć. Tak, tak jakby ktokolwiek zamierzał się tym teraz przejmować. – Ell... – niemal jęknął, kiedy blondyn zaczął się na nim rytmicznie poruszać. Oddech momentalnie mu przyśpieszył, a rosnąca ekscytacja dała o sobie znać. Również Nyeste poruszył biodrami, nie będąc w stanie dłużej powstrzymać tego impulsu. Pragnienie dorwania się Rightowi do rozporka, zdarcia z niego tych dopasowanych, przesadnie eleganckich spodni i pozbycia się bokserek, dzielnie osłaniających najbardziej strategiczne punkty, było w tym momencie wręcz niewyobrażalne. Co z tego, że siedzieli przy stole, że jeszcze nie byli w domu sami. Och, miał to w takim poważaniu, że powinien się wstydzić. Usta Luciela wykrzywiły się w filuternym uśmiechu. Mały bonus brzmiał aż za dobrze. Jego wzrok spoczął na długich, smukłych palcach towarzysza, znikających chwilę później pod materiałem koszuli, która wkrótce i tak miała rozstać się ze swoim właścicielem. Gdy pochylił się i zaczął niegrzeczną zabawę z guziczkami, która wbrew pozorom do najłatwiejszych nie należała, rozpiął przy okazji spodnie złotowłosego. Na brak podzielności uwagi nigdy nie mógł narzekać, a i tak czekał już za długo. Rozpinał właśnie złośliwy guzik numer trzy. Nie leniąc się zupełnie, wsunął rękę pod bieliznę partnera i tam również rozpoczął powolną, namiętną wędrówkę w kierunku najbardziej czulszych miejsc. I wreszcie odpiął czwarty guzik. Na widok jasnej skóry i ciemnych plam czekolady przygryzł wargę, której było już chyba wszystko jedno, skoro i tak była już nieco spuchnięta. Musnął językiem nagą skórę mężczyzny. Potem wymruczał z błyskiem w oczach: - Smakujesz diabelnie dobrze, Right. To powinno być zabronione. - Uśmiechnął się z ukontentowaniem, zaraz jednak dodał: - Choć przydałaby się jakaś nutka pikanterii, sama czysta słodycz niekoniecznie do ciebie pasuje. - Zlizawszy większą część deseru, niespodziewanie przeniósł się kilkanaście centymetrów w bok, a tam ugryzł partnera w sutek. Subtelnie, zaraz wynagrodził mu to pocałunkiem i czarującym uśmiechem. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Czw Lip 06, 2017 12:52 am | |
| Elliot postanowił zastąpić pucharek własnym ciałem nie oczekując z tego tytułu reklamacji od klienta, a wręcz przyznania kolejnej gwiazdki jakości w obsłudze, która po dziesięciu latach tylko jeszcze bardziej się oszlifowała - aż do idealnej, nieskazitelnej perfekcji. - Uuuu... – poruszył brwiami, choć ciężko było mu uwierzyć, że Luciel faktycznie owiązywał żoneczkę łańcuchem i obracał brutalnie jak świniaka na ruszcie. Nie, to kompletnie nie wchodziło w grę, ale nawet jeśli jedynymi seksualnymi zabawkami w sypialni Państwa Nyeste były poduszki i żel intymny, to Ell planował wyssać z całego domu seksualny potencjał i sprawić, że Luciel o poranku nie będzie mógł spokojnie wypić kawy, bo ekspres będzie mu się kojarzył z rzeczami, od których uwagi nie odwróci nawet poranna gazeta. - To może zacznijmy zwiedzanie od końca? Najpierw basen. – sapnął, zerkając bystro w stronę łukowatego przejścia do salonu, którego jedna ze ścian w całości zrobiona była z okien, by mieć cudowny widok na ogród i wspomniany zbiornik wodny, który prezentował się w obecnej chwili zdecydowanie bardziej zmysłowo niż zwykłe łóżko. To łakome spojrzenie szybko przyćmiła przyjemna mgiełka ogłupienia, kiedy w ślad za dreszczami urządzającymi sobie wyścigi po plecach blondyna, poszły palce jego kochanka, badające przyjemnie wygięte plecy - jednocześnie wsuwając go praktycznie bezpośrednio na krocze gospodarza. Blondyn zamruczał głębiej, wręcz zaczepnie i niecierpliwie zmierzwił palcami czarną czuprynę kochanka, psując mu najpewniej misternie układaną fryzurę. - Robisz mi dobrze ustami nawet jak nie mam twojej głowy między udami. Masz racje, lepiej nie ryzykować. W końcu ryzyko przyniosłoby niebezpieczeństwo odsunięcia na dalszy plan czekolady rozsmarowanej na gorącej skórze, szczebiotu łańcuchów, śladów po ugryzieniach na ciele, seksu w wodzie, na blacie kuchennym, skórzanej sofie, przy ścianie w sypialni, oknie wychodzącym jak najbardziej na ulicę... I odsunęłoby także słodkie jęki pośrednio ujeżdżanego, karego ogiera, który aż parskał z niecierpliwości i drobił na bruku podkutymi kopytami. A właśnie na to Ell tak czekał: na bezwstydny jęk. Przeciągły, idealnie wkomponowany w jego imię – na mieszaninę cierpienia z niecierpliwości, długo wstrzymywanego wybuchu pożądania i obscenicznej potrzeby skarmienia wszystkich seksualnych wykolejeń, które tak długo głodzono. Chciał zobaczyć Luciela-pustelnika, który po latach tułaczki i życia o chlebie, i wodzie, dostaje pod nos parujący, mokry i soczysty obiad. Pragnął patrzeć jak przełyka łakomie ślinę, oblizuje spierzchnięte wargi, zaciska na nim palce tak mocno, że aż bieleją mu kostki i wyrywa ze swojego ciała nieboskie ilości siły, by okiełznać energicznego kochanka. Chciał patrzeć i wyrywać sobie te wszystkie obrazki głęboko w pamięci – na przykład jak miękkie usta i ostre zęby radzą sobie z odpinaniem irytująco maleńkich guziczków jego koszuli. Ell miał to wszystko w głowie kiedy ją kupował, kiedy zapinał ją podczas szykowania się na przyjazd tutaj. Miał w głowie, że Luciel zdejmie ją, albo rozerwie... W każdym razie zrobi coś niebanalnego. A potem dobierze się do deseru. Chłód musu zastępowały teraz gorące muśnięcia języka i Elliot odchylił głowę w tył, by całym sobą skupić się na odczuwaniu. Jedna z jego rąk wciąż niespiesznie masowała Luca po karku, a biodra nieco zwolniły, choć poruszały się mocniej, bardziej wyczuwalnie - nawet zamieniły posuwiste ruchy na zataczanie kółek. Rozpinanie jego rozporka bardziej poczuł niż usłyszał i wtedy podsunął się pazernie bliżej dłoni gmerającej przy jego spodniach. Niedługo po tym została pokonana bariera z guzika oraz gumki od bielizny, która okazała się wyjątkowo uległym strażnikiem pilnującym skarbów swojego gospodarza. Zresztą nie było co ją winić, kiedy sam gospodarz tak chętnie rozsuwał nogi, by zrobić dodatkowemu lokatorowi więcej miejsca. Wyjątkowo niespieszącemu się lokatorowi – należałoby dodać. Right już miał go pogonić, kiedy ostre zęby upomniały się o różowy punkcik na jego klatce piersiowej i wyrwał mu się głośniejszy jęk, pod koniec przechodzący w bolesną nutę. Przy okazji odruchowo zacisnął palce mocniej na włosach kochanka. - Ohh, ty cholerny... Chcesz ubrudzić się moją krwią? – syknął z brzydkim i niegrzecznym uśmiechem, reprezentacyjnie poprawiając chwyt i nie pozwalając tym samym Lucielowi na pochylenie się. - Następnym razem gryź dużo mocniej. Gdzie indziej, ale tak, żeby zostawić mi ślad. Musze się czymś pochwalić kolegom – wymruczał, puszczając miękkie, czarne pukle. - Oh, dotknij mnie wreszcie! – rzucił w końcu i bezceremonialnie złapał kochanka za nadgarstek dłoni zatopionej w jego bieliźnie i wsunął ją głębiej, co skwitował pochyleniem się w przód i głośnym sapnięciem. Może to i głupie, ale rozpoznałby te palce wszędzie. Zwłaszcza panosząc się pomiędzy jego nogami. Blondyn szarpnął biodrami ocierając się swoim sztywnym sprzętem o dłoń gospodarza domu. Cierpliwość poszła się pierdolić – i to szybciej niż on, to karygodne. - Jebać deser. Bierz mnie do basenu, Luc – wysapał mu tuż przy ustach, wpijając się w nie brutalnie. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Pią Lip 07, 2017 2:57 pm | |
| Nic nie mógł na to poradzić, ten specyficzny, nieco zdrożny uśmiech sam odmalował się na jego obliczu, kiedy tylko na głos padła wzmianka o zwiedzaniu basenu. Bardzo szczegółowym zwiedzaniu. Aż sam popatrzył przelotnie na kuszącą, podgrzewaną wodę za oknem, przyjemnie rozświetlaną ogrodowymi lampkami. Choć to nie perspektywa kąpieli w ciemnej toni była teraz największą pokusą, a raczej to, co można było w niej robić. I z kim. I na ile różnych sposobów. – No jasne, po co komu schematy? Pierwszy będzie basen, tak jak chcesz. – Tak jakby sam nie miał na to ochoty. Oczywiście, że miał, nie zamierzał nikogo oszukiwać, tym bardziej samego siebie. Prawda była taka, że przez calutki ciągnący się w nieskończoność tydzień wyobrażał sobie tam Elliota za każdym razem, gdy tylko jego wzrok zahaczył przypadkiem o ten służący do rekreacji obiekt, bo na przykład Xaos szczeknął za oknem, chcąc zwrócić na siebie uwagę właściciela. A potem Samantha rzucała mu rozbawione, pełne politowania spojrzenia, sądząc, że jej z pozoru elegancki mąż szczerzy się głupkowato do psa bardziej niż zwykle. Poza tym zrzucenie winy na psa było wygodnym rozwiązaniem. Jęknął, czując znajomy ciężar na swoim napiętym w oczekiwaniu kroczu. Powoli zaczynał odczuwać podziw dla samego siebie, podziw dla własnej ćwiczonej przez lata cierpliwości. Przy okazji nie chciał zapeszać, obawiając się, że za chwilę dojdzie ot tak, z nadmiaru emocji, nie rozsmakowawszy się nawet w słodyczy kochanka. I te palce we włosach. Blondyn mógł go śmiało za nie szarpać, on i tak uznałby to za najbardziej wyrafinowaną z pieszczot. Zmrużył ciemne oczy i, zastygnąwszy w chwilowym bezruchu, unieruchomiony w chwycie Elliota, dodał aksamitnym tonem: – To co powiesz, gdy przyznam, że pragnę twojej bliskości tak bardzo, że z powodu tej tęsknoty odczuwam niemal fizyczny ból? – Ale podobał mu się ten rodzaj bólu. Dla Righta mógł zostać masochistą, chciał cierpieć katusze razem z nim, a w przerwach obserwować z lubością, jak złotowłosy wije się w rozkoszy z jego powodu. – Żeby tylko krwią – prychnął bezwstydnie. Miał bardziej niecne plany, a do krwi nie zamierzał się absolutnie ograniczać. Elliot mógł wykrzywiać usta w najbardziej obrzydliwym uśmieszku, Luciel i tak był nim w pełni zauroczony. Najwyraźniej jego definicja piękna była odrobinę wypaczona, ale czy tylko ona? Wiele rzeczy w jego życiu kłóciło się z ogólnie przyjętymi normami, tyle że Nyeste jakoś tego nie zauważał, a nawet jeśli, nic sobie z tego nie robił. Potrafił być strasznym ignorantem, jeśli tylko miał taki kaprys. Czyli często. – Masz to jak w banku. Nie możemy przecież rozczarować twoich kolegów. Ba, sprawimy, że zrobi im się ciasno w spodniach z zazdrości. Dobrze wiedział, że obaj są siebie nieziemsko spragnieni, ale i tak na to czekał. Gdy Elliotowi puściły nerwy i sam pokierował jego łapą, prawie roześmiał się z ogromu satysfakcji, jaka na niego spłynęła. Jak on uwielbiał tego paskudnika. O wiele za bardzo. Wbił paznokcie w skórę na plecach Righta, naruszając jej delikatną fakturę, ale ciekawsze rzeczy wyprawiały się gdzie indziej. Luciel ujął wreszcie męskość partnera w dłoń, nie spuszczając rozjarzonego spojrzenia z jego złotych oczu. Ścisnął mocniej, niecierpliwie przesunął się w kierunku wilgotnej główki. Tak cholernie go pragnął. Całego. Bez najmniejszych oporów wziąłby go teraz, w tej wkurwiająco niewygodnej pozycji, w towarzystwie pucharków z zimnym, czekoladowym musem. Ryzykując wykryciem przez kamerdynera, który na pewno był zajebiście świadomy faktu, że jego pracodawca nie zaprosił sobie na noc przyjaciela ze szkolnych lat, a kogoś znacznie ważniejszego, w dodatku płci męskiej. W końcu erotyzm wiszący w powietrzu był niemalże namacalny. - Wreszcie powiedziałeś coś mądrego - szepnął, oderwawszy się na moment od jego ust. Odsunął się bezceremonialnie od stołu, ścisnął blondyna za chudy tyłek i uniósł do góry, wykorzystując to, że Right sekundę temu siedział na nim okrakiem. Ruszył w stronę basenu. Po drodze romantycznie pieprznął się w piszczel, potem odsunął kolanem rozsuwane drzwi tarasowe i znalazł na tarasie, z kochankiem uczepionym swych ramion. Tak. Tym razem nie zamierzał się powstrzymywać. Bez słowa ostrzeżenia wjebał go do basenu. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Sob Lip 08, 2017 11:49 pm | |
| Pewnie Elliot zebrałby w sobie nieco więcej chęci na klecenie wiązanek godnych odszczeknięcia samemu Lucielowi Nyeste – wciąż wbitemu w te swoje irytujące ubrania kusząco układające na ciele – ale niestety w obecnej chwili znaczna część jego krwi solidarnie spłynęła mu z głowy do główki, obniżając przy tym poziom jego cierpliwości. Innymi słowy: nie miał czasu na głupie pierdolenie. Dlatego w czasie, kiedy perlisty śmiech opuścił aż spuchnięte od brutalnych pieszczot wargi bruneta, Right mógł odpowiedzieć tylko głębszymi sapnięciami i kilkoma kolejnymi posuwistymi ruchami bioder, kiedy ślizgał się na materiale eleganckich spodni kochanka i praktycznie podsuwał mu się chciwie pod dłoń. Mógł być sobie kogutem we własnym kurniku, mógł gryźć i kąsać Luciela, kląć na niego, syczeć mu do ucha groźby i zachowywać w jego rezydencji jak panisko na włościach, ale dotyk ciepłych, smukłych palców zawsze zniewalał go dokładnie tak samo mocno – i teraz, i wtedy, kiedy był nieopierzonym żółtodziobem, który dopiero rozsmakowywał się w miąższu zakazanego owocu i łakomie zlizywał jego sok z dłoni i warg. I tak, jak wyglądał kiedyś w zimnej i ciemnej piwnicy, dopadając do Luciela na leżącym pod ścianą materacu, tak wyglądał teraz; w cudnej jadalni pośrodku modnego królestwa. Wsparty o oparcie krzesła oddawał się przyjemności, kompletnie zapominając o Paulu, Pani Nyeste, straconych latach i reszcie otaczającym go świecie. Liczyła się tylko przyjemność, skok adrenaliny i kontrastująca z rozgrzaną skórą letnia woda wypełniająca basen. Wpadające w toń ciało rozchlapało wodę mocno na boki z głośnym pluskiem i karygodnie zaburzyło dotychczasowy spokój jej lustra. Okręgi rozbiegły się płochliwie na boki, czmychając przed blondynem szybko wynurzającym się na powierzchnię, który w pośpiechu zaczerpnął powietrza i niecierpliwym ruchem ręki odgarnął jasne włosy z twarzy. - Ty pokurwieńcu! – rzucił, spoglądając z dołu na stojącego na brzegu gospodarza. Śmiał się jednak, zwłaszcza kiedy położył się na plecach i zaczął chlapać nogami, żeby choć odrobiną wody sięgnąć Luciela. Jak dziecko. Był rumiany, mokry i zadowolony z siebie, i gdyby nie oczy nabiegłe mgłą podniecenia, to można by wziąć całą sytuację za infantylną i niewinną. No i gdyby tylko Ell nie zaczął dobierać się do reszty guzików własnej koszuli, która przywarła do jego ciała niczym druga mokra i łaskocząca skóra. - Długo masz zamiar tam stać? – zagaił na powrót kuszącym tonem, kiedy powoli, wciąż utrzymując się na powierzchni, zsuwał z ramion nadmiar ubrań. Skotłował koszulę w kulkę w dłoniach i odrzucił ją gdzieś na bok, gdzie plasnęła na kafelki obok drewnianego leżaka. Jego ciało nie pozostało nieskazitelne jak kiedyś – teraz na poziomie jego obojczyka wyraźnie odznaczały się dwie stare rany postrzałowe, a wewnętrzną stronę lewego przedramienia zdobiła głęboka blizna po cięciu ostrym narzędziem. Ell nie krył jednak żadnego z tych dodatków, zupełnie jakby był z nich dumny. Odgarnął blond włosy na bok, gdzie skapująca z nich woda obmywała jego ramię i otaksował czarnowłosego wyczekujący, zadowolonym spojrzeniem. - To może mały striptease dla stęsknionego kochanka? – zagaił, powoli podpływając bliżej brzegu, przy którym stał Luc. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Wto Lip 11, 2017 10:40 pm | |
| Czy to dziwne, że gdy słyszał z ust tego blondwłosego drania najgorsze z obelg, był zarazem bliski orgazmu? Jakoś tak było, że zamiast denerwować, wyzwiska pokroju tego usłyszanego zaledwie przed chwilą – tak adekwatnego do sytuacji! – jedynie bawiły i mile łechtały ego Luciela. Nie był normalny, ale normalność była równoznaczna z nudą, dlatego już dawno z nią skończył. Gdyby wiedział, że znalezienie się w basenie wywołała u Righta atak takiej czystej, chłopięcej radości, już dawno by go do niego wrzucił. Ba – całą kolację zorganizowałby tak, żeby podano ją w wodzie. Nieważne jak głupi i trudny do zrealizowania mógłby się ten pomysł wydawać. Byłoby warto. Nie uskoczył na bok, kiedy dosięgły go kropelki wody. Stał na brzegu i patrzył na blondyna z wyraźnym wyrazem zadowolenia na twarzy, choć wbrew pozorom wcale tak szeroko się nie uśmiechał. Natomiast widok blizn na bladej piersi towarzysza wywołał chwilową konsternację, której nawet nie próbował ukryć. Tyle było rzeczy, których o nim nie wiedział, a których szczerze pragnął się dowiedzieć. W dodatku te ślady. Nie uważał ich za jakąkolwiek skazę, jednakże świadomość, że między nim i Elliotem jest tyle tajemnic, boleśnie kłuła w jego świadomość. – A co? Tak ci śpieszno, żebym do ciebie dołączył? – mruknął tonem, w którym pobrzmiewała nuta kpiny. I kiedy już zbierał się, żeby najzwyczajniej w świecie zsunąć z siebie zbędne warstwy odzienia, Right wyskoczył ze swoją niebanalną propozycją. Usta wykrzywił mu lubieżny uśmiech. – Jeśli ładnie poprosisz. – Cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz, a malutki striptiz nad brzegiem basenu nie brzmiał tak źle. Nyeste nie marnował czasu i od razu wziął się do roboty. Żałował jedynie, że nie wypił trochę więcej, ale najwyżej, to był Elliot, przy nim mógł się nawet skompromitować. Choć nie zamierzał. W końcu nie było chyba takich rzeczy, których by razem nie przerobili, więc czym tu się martwić? Odpiął powoli pierwszy z guzików, później następne. Nie odrywał przy tym wzroku od złotowłosego, lecz już się nie uśmiechał. Po prostu patrzył na niego tymi swoimi orzechowymi oczami ze skupieniem i ledwie zauważalnym zadziornym uśmiechem. Rozpiął ostatni z guzików. Leniwym ruchem zsunął z ramion koszulę, odsłaniając klatkę piersiową. Zrobił krok w prawo, niemalże zakręcił biodrami, żeby w następnym momencie rzucić ubraniem prosto w parszywą, kochaną mordę blondyna. Nie mógł się powstrzymywać. Nie przy nim. Uśmiechnął się zaraz, zmierzwił dłonią hebanowe włosy i, stojąc na powrót przodem do kochanka, przesunął dłonią wzdłuż mostka, ześlizgnął się po brzuchu aż w końcu dotarł do rozpiętych wcześniej spodni. Wsunął niecierpliwie łapę pod gumkę bielizny, napotykając na swojej drodze oczekującą męskość. Dotknął się tam bez skrępowania, przymykając przy tym oczy. Odetchnął nieco głębiej. Nie potrafił sobie sobie wyobrazić, ile razy w przeciągu ostatnich kilku miesięcy robił sobie dobrze myśląc o mężczyźnie, który znajdował się teraz parę metrów dalej. Ponownie na niego spojrzał. Cofnął się, tanecznym krokiem zsunął spodnie i ostatecznie się od nich uwolnił, zostając tym samym w samych czarnych bokserkach, w których wyraźnie zaznaczało się jego podniecenie. Podszedł do brzegu, przykucnął. - Z tym ostatnim może mi pomożesz? - zapytał niewinnie, muskając opuszką palca jego mokrą dłoń. - Chyba że nie chcesz. To jak? |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Nie Lip 16, 2017 2:42 pm | |
| Po kolacji nie było nic lepszego niż diabelnie szybkie wylądowanie w basenie (bez odczekania co najmniej pół godziny po posiłku jest to chyba niebezpieczne, nie? Nie? Jebać.) i obserwacja zroszonego wodą, rozbierającego się kochanka. Na twarz blondyna bezwiednie wpływa niemal promienny uśmiech, a jego zęby same odnajdywały miękką wolną wargę, by tarmosić ją w przypływie ekscytacji. Obserwował jak zachlapana koszula przykleja się do apetycznego ciała, jak oddaje ruch mięśni pod sobą, jak obejmuje napiętą, jasną skórę i jak z każdym kolejnym odpiętym guzikiem, przyjemnie się od niej odkleja. Jak zostawia jedwab ciała przyozdobiony kroplami wody, z których absolutnie każdą Right chciał osobiście zgarnąć językiem. Ell podpłynął bliżej krawędzi i złapał się jej, by przyglądać się pokazowi z dołu, z perspektywy pierwszego najbardziej zasłużonego rzędu. - Nie uważasz, że dotąd kazałeś mi czekać stanowczo za długo? – odbił zaczepnie, do białości zaciskając palce na skraju basenu. - No dalej, pokaż czy twoje nowe Ja nadal potrafi się ruszać, Staruszku. – Zaśmiał się perliście, wciąż odnajdując w ciele kochanka od lat niezmienne detale; mocno, agresywnie wręcz zarysowaną linię szczęki, apetyczny dołeczek tworzący się w złączeniu kości obojczyka, rozstrzelone po torsie pieprzyki i małą bliznę ponad lewym biodrem, którą sam mu pozostawił po zbyt mocnym ugryzieniu. To nadal był jego Luciel, gdzieś pod graniakiem, natłokiem dorosłości i obowiązków oraz pod gęsią skórką rzucającą się na jego rozgrzane ciało po kontakcie z wodą. Cienki materiał białej koszuli niechętnie odlepiał się od ramion i boków ciała, jak wzgardzona kochanka, która ostatkiem sil próbowała trzymać się swojego upragnionego Adonisa. Czarnowłosy godnie wypełniał swoje zadanie, podkładając się pod łakome spojrzenie swojej jedynej widowni, zanurzonej niemal po ramiona w wodzie. Jasne oczy Elliota wręcz wyczuwalnie sunęły wzrokiem po każdym odsłoniętym skrawku ciała, łapiąc się na tym, że spina te same mięśnie, którymi Luc poruszał bezwiednie podczas tego powolnego, wabiącego występu. - Marnujesz się w biurze, Skarbie – wymruczał obscenicznie, oblizując równie niespiesznie kącik własnych ust i parsknął cicho, kiedy biodra bruneta zakręciły idealne kółko, a potem... Potem zarobił koszulą w mordę. Nie przeczuwał tego, zwłaszcza zahipnotyzowany przez kochanka i ukojony własnymi wyobrażeniami. - Parszywiec! – zabulgotał, z nerwami zdzierając z siebie część garderoby i odrzucając ją niestarannie gdziekolwiek na bok, nawet nie sprawdzając czy plasnęła w wodę czy wylądowała na suchym lądzie. - Już prawie wszystko zepsułeś...! – zaczął, posyłając artyście rozeźlone spojrzenie. Ale zamiast skupić je na twarzy Luciela, rozbił się o mur z wolno sunącej po mostku dłoni i reszta wiązanki spłynęła po nim jak woda. Musiał mieć całkiem ciekawą minę – zwłaszcza, kiedy Pan Nyeste ubarwił pokaz o chwilowy element masturbacji, bo wtedy Ell miał lekki problem z przełknięciem śliny. - Już myślałem, że się o to nie upomnisz – przyznał z bezwstydnym, szerokim uśmiechem, który od chwili kucnięcia Luca obok, nie chciał zleźć mu z twarzy. Wybił się nieco w wodzie, by unieść się na brzegu i sięgnąć ustami brzucha mężczyzny, gdzie ugryzł go niemal pieszczotliwie. - Na kolana – Oderwał jedną dłoń od płytek i przejechał nią po udzie gospodarza, by wsunąć się z mokrymi palcami pod nogawkę jego bokserek i zaczął wolno, ale niezwykle mocno masować jego pachwinę. - I wypchnij grzecznie biodra, Maleńki. – Zerknął na niego z dołu, wargami już skubiąc gumkę jego bielizny. Ponieważ miał wolną tylko jedną dłoń, to w pozbywaniu się bielizny pomogły krwiożercze zębiska. Materiał zsuwał się wolno z bioder Nyeste'go, aż w końcu troskliwy znajomy uwolnił go z nieprzyjemnego ucisku bielizny, jak na złość omijając ustami sprzęt, który aż prężył się od dopraszania o pieszczoty. Zamiast tego Ell przejechał ciepłym jęzorem w górę po udzie partnera, odbijając w bok na podbrzusze, którego skórę mocno pociągnął zębami. Dłoń za to wspięła się po brzuchu, mocząc dawnego przyjaciela ciepłą wodą, której łaskoczące krople ściekały rozgrzewająco w dół jego ciała. - Tęskniłeś, co...? Do wody. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Czw Lip 20, 2017 12:39 am | |
| Może i podzielał zdanie Righta. Och, oczywiście, że je podzielał. Gorzej by było i o wiele dziwniej, gdyby go nie podzielał, ale na szczęście do tego nie doszło. Dlatego też w odpowiedzi jedynie się złośliwie uśmiechnął, żeby przypadkiem nie przyznać złotowłosemu racji. I bez tego Elliot miał niezmiernie napuszone ego. Zresztą, nie on sam, Luc wcale lepszy nie był, a pokaźne sumki, jakimi codziennie obracał w biurze, tylko go w tym bardziej utwierdzały. – Staruszku? – Uniósł brew. Na to słodkie określenie nie mógł nie zareagować, nie miał na tyle silnej woli, poza tym nawet nie chciał milczeć. Staruszek godził w jego dumę – tak jakby wcale nie byli w jednym wieku, acz tego nie zamierzał mu wypominać, gdyż obaj byli tego boleśnie świadomi – ponieważ Nyeste czuł się niczym wieczna osiemnastka. No, ewentualnie dwudziestka. – Tylko nie mów, że moje nowe wydanie ci się nie podoba? – burknął, zmierzwiwszy dłonią hebanowe włosy, niby bezwiednie. A potem wyszczerzył kły w uśmiechu. Czy oczekiwał odpowiedzi na tę jawną prowokację? Niekoniecznie. Reakcje Ella, jego wzrok, jego wszystko wyrażały wystarczająco wiele. Lucielowi z kolei podobało się, że obaj są teraz starsi. Sam był znacznie wyższy niż w czasie swoich młodzieńczych lat, postawniejszy i już nie tak szczupły. Dbał o siebie, co było widać już na pierwszy rzut oka, nawet pod tymi przesadnie eleganckimi garniakami, w jakich zwykł chodzić, a bez nich to już w ogóle. Od początku podszedł do tego pomysłu ochoczo. Głodne spojrzenia, jakimi częstował go zanurzony w wodzie Elliot, były z jednej strony źródłem przemożnej satysfakcji. Tyle że była też druga strona medalu – wywoływały chęć szybkiego zdarcia z siebie wszystkich zbędnych warstw, przerwania magicznego spektaklu i bezzwłocznego znalezienia się w wodnej toni. Byle bliżej niego, a najlepiej, żeby nie dzieliła ich żadna odległość. – Mówisz, że kariera striptizera byłaby bardziej adekwatna? – Przygryzł wargę, jakby rzeczywiście przez chwilę taką myśl rozważał. Ale nie, nie nadawałby się do tego. Nawet jeśli nie byłby zwykłym amatorem, należało wspomnieć o jednym bardzo istotnym powodzie. – Ale jest problem. Takie rozbieranie się i kręcenie tyłkiem jara mnie chyba tylko przy tobie. – Skrzywił się, jakby właśnie przyznał się do czegoś straszliwego, czego na przykład powinien się wstydzić. Tya. – Stary nawyk. – Zrobił niewinną minę, choć tak naprawdę ledwie powstrzymywał rechot, lecz to z pewnością zepsułoby cały występ, a tego przecież żaden z nich nie chciał. Poza tym wolał nie denerwować bardziej Elliota. – Wynagrodzę ci to – dodał, błysnąwszy zębami w krótkim uśmiechu. Możliwe, że owe wynagradzanie przyjdzie już za moment. W ostateczności miał jeszcze dwa dni, żeby coś wymyślić i uzyskać wybaczenie złotookiego. Opadł posłusznie na kolana. Przodem do Elliota. Z boku musieli wyglądać bardzo ciekawie, a panujący wokół mrok, rozświetlany jedynie przez strategicznie umieszczone lampki i światła z wewnątrz sprzyjały budowaniu klimatu. Patrzył na niego z góry, wręcz wbijał się w niego intensywnością tego spojrzenia. Cholera jasna, do czego to doszło? Tylko klęczał, Ell ściągał mu bokserki – niby nic takiego, a Nyeste i tak tonął w głębokości tych doznań, tej chwili uległości, w której poddawał się woli partnera. – Mmm, ,,maleńki’’ – zacmokał, jego baryton przeciął nocną ciszę. – Miła odmiana od parszywca – dodał ciszej, wypychając grzecznie biodra, żeby choć w ten sposób pomóc Elliotowi, który przecież nie miał tak łatwego zadania do wykonania, jakby się mogło wydawać. Dotyk Righta robił to, co zwykle: doprowadzał do szaleństwa. Mężczyzna stłumił jęk, kiedy język blondyna przejechał po jego skórze, a w ślad za nim poszły zęby, naruszające jej powierzchnię. Szkoda, że nie do krwi, niemal o to poprosił. Tak samo jak niemal położył dłoń na blond grzywie Righta i nakierował go centralnie na swoje krocze, ale... nie. Nie ma tak dobrze. Teraz już nic nie stało na przeszkodzie. Luciel oparł się dłonią o brzeg i zgrabnie zsunął się do basenu, lądując tuż obok kompana i wywołując pojawienie się miliona pęcherzyków powietrza. Basen był dwumetrowy, więc brunet odbił się od dna i od razu naparł na towarzysza, popychając go agresywnie w stronę ścianki i nic nie robiąc sobie z własnej nagości. A to, że właśnie wbijał się swoim sztywnym interesem partnerowi w brzuch, wspaniałomyślnie zignorował. - Tęskniłem - mruknął, wpijając się chciwie w jego wargi. Jedną łapą złapał się brzegu, żeby przypadkiem obaj nie poszli na dno, mimo że do owego dna wcale daleko nie było. Drugą natomiast przejechał po lędźwiach kompana i wtedy napotkał dość oczywistą barierę. - Kurwa. Nadal masz na sobie spodnie - warknął, oderwawszy się na sekundę od jego ust. No tak, sam go do tego basenu wrzucił, nie zastanawiając się wtedy nad tym, że z mokrymi, przylegającymi do ciała spodniami może być trochę zabawy. Uśmiechnął się przelotnie i ukąsił go w wargę. - Trzeba to zmienić - oświadczył rzeczowym tonem. Po tych słowach ze śmiechem dał nura do wody, wcześniej jednak złapał Elliota za rękę i go za sobą pociągnął. |
| | | MaleficarOpportunist Seme
Data przyłączenia : 20/05/2017 Liczba postów : 523
Cytat : Jeżeli ktoś żywi do mnie uczucie, którego nie da się przekazać w słowach, może przekazać je w gotówce. Wiek : 32
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Nie Lip 23, 2017 2:42 pm | |
| Elliot uwielbiał wprost kiedy jego rzekomi dominanci zgrabnie i bez wahania wypełniali życzenia i rozkazy – w końcu blondyn w chwilach takich jak ta nie grzeszył cierpliwością i po przekroczeniu pewnej granicy, droczenie się z nim było jak wyrok śmierci, którą poprzedzał długi i intensywny gwałt związanej ofiary. Luciel jednak wiedział to wszystko jakby odgórnie, jakby miał to wpisane w krew i stojącego sztywno penisa, który wreszcie mógł zaczerpnąć nieco wolności – nie takiej pod stołem w jadalni albo w wilgotnej, zakurzonej i ciemnej piwnicy, ale na dworze przy diabelnie kuszącym basenie pełnym ciepłej wody. Noc już rozłożyła swój płaszczyk nad ich prywatnym królestwem, ale sprytnie porozmieszczane lampki rzucały okręgi światła i oblewały mokre od wody ciała miodowym blaskiem, dodatkowo odbijając się od wody i rzucając na ściany domu ruchome refleksy. Było tak bardzo, bardzo cicho, że słuch blondyna już pieścił szelest zsuwanej bielizny, a plusk towarzyszący wskokowi Luca do wody, na moment niemal go zamroczył. Ell od podniecenia robił się jeszcze bardziej czujny i wrażliwy na wszelkie bodźce, ospały w ruchach, ale skazany na reagowanie nawet na gorący oddech bruneta, rozlewający się gęsto na jego wargach. - Podoba ci się, co? Mrrrraleńki – zamruczał, kiedy pomiędzy głębokimi oddechami udało mu się wypowiedzieć nawet pełne i w miarę sensowne zdanie. Współczynnik elokwencji malał mu jednak w miarę, jak erekcja kochanka mocniej wbijała mu się w nagi brzuch. Sapnął mężczyźnie w usta i na moment złapał go za wilgotne włosy, tłamsząc je niecierpliwie w palcach i wgryzając mu się głębiej w usta. Nie wytrzymał i poruszył niespokojnie biodrami, by sam czubek męskości kochanka prześlizgnął się po jego skórze i sięgnął granicy spodni wciąż tkwiących na jego biodrach. - Nadal mam. – Przygryzł nieco blednącą dolną wargę, zjeżdżając bezwstydnie spojrzeniem w dół i przywierając podbrzuszem mocniej do nagiego ciała. Przyjemnym zaskoczeniem było, kiedy nie musiał się upominać o pomoc, bo Luc sam postanowił obmyślić plan na zdarcie z nóg kochanka kłopotliwego materiału. Elliot zaczerpnął szczątkowego wdechu dosłownie w ostatniej chwili i szarpnięty wbił się pod wodę, w pierwszej chwili odruchowo zaciskając powieki. Nie cierpiał tego zamglonego widoku, jaki prezentował mu się podczas nurkowania, ale dla TAKICH atrakcji wizualnych zdecydował się chwilę pocierpieć. Nagie, smukłe ciało Luciela, oplecione płaszczem ciepłej wody, oświetlone mdłym światłem lampek pozostających ponad ich głową... Jasny wzrok blondyna prześlizgnął się po nim przeciągle, wręcz namacalnie, przypominając sobie wszystkie fantastyczne chwile, kiedy podgryzał je, dotykał, drapał, oddawał się mu, w zamian otrzymując dokładnie to samo... A potem przypominało mu się, że zaraz płuca upomną się o oddech. Złapał więc dłonie Luca i z uśmiechem przyciągnął je do swojego rozporka, pochylając się i podgryzając go w szyję. „Rozepnij” - mówił całym sobą, kiedy sięgał palcami dłoni do granicy swoich spodni i zsuwając je na milimetry z wąskich bioder. Wraz z bielizną. |
| | | JeraChibi Seme
Data przyłączenia : 27/06/2017 Liczba postów : 384
Cytat : It must hurt to know I am your most beautiful regret. Wiek : 26
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER Czw Lip 27, 2017 11:56 pm | |
| Może i otwarcie oczu pod wodą nie należało do najprzyjemniejszych przeżyć, ale Nyeste zupełnie się tym aktualnie nie przejmował. Podobnie lekko zamazany obraz nie był w stanie odwieść go od niecnych planów, których głównym tematem był Elliot, a właściwie dolne partie jego garderoby, które z kolei miały jak najszybciej zniknąć z bioder mężczyzny. Może i elegancko podkreślały i opinały jego szczupłe ciało, pobudzając tym samym wyobraźnię Luciela, lecz w tym momencie stanowiły przede wszystkim dość istotną przeszkodę w drodze do najbardziej strategicznych, a zarazem pożądanych punktów. Tak jak zauważył już wcześniej, należało bezzwłocznie coś z tym zrobić. Nie, Nyeste na chwilę obecną odpuścił sobie wszelkie podziwy, zachwyty i westchnienia nad Rightem, choć niezaprzeczalnie uważał partnera za pięknego. Tyle że niestety nie mógł zapominać o tym, że znajduje się pod wodą i jeśli się nie pośpieszy, nie uda mu się załatwić wszystkiego od razu, a taki był plan, do którego błyskawicznej realizacji dążył. Uśmiechnął się. Teraz miał do dyspozycji dłonie, a nie wyłącznie usta, więc szybko poradził sobie z rozporkiem w spodniach blondyna. Wsunął palce za mokry materiał, kciukami ujął szlufki i pociągnął. Dość mocno, żeby zsunąć bieliznę razem ze smoliście czarnymi spodniami. Potem musiał się jeszcze trochę nagimnastykować, aby pozbyć się wszystkiego definitywnie, ale podołał zadaniu bez większego problemu. Nie mogło być inaczej. Wreszcie miał przed sobą Elliota w całej okazałości. Ależ tęsknił za tym widokiem. Za nim. I za pewnymi innymi rzeczami, które smakowały najlepiej tylko z nim. Wynurzył się i zaczerpnął powietrza. Stracił poczucie czasu. Szybkie spojrzenie na czarne niebo ozdobione milionem migoczących punkcików i nieco większą tarczą księżyca posłużyło za wystarczającą odpowiedź. A to przecież i tak był dopiero początek, pora nie była ważna. Nie dla niego. Nie mógł o tym wiedzieć, mógł się co najwyżej domyślać, ale jego kamerdyner zdążył się już ulotnić, uznając najwidoczniej, że nadszedł odpowiedni czas. A uznał tak po tym, jak przypadkiem wyjrzał przez okno, przyciągnięty podejrzanym hałasem zasłyszanym ze dworu. Kilka sekund później brunet był już pod wodą. Zanurkował ponownie i tam bez żadnej krępacji dopadł do kompana. Najpierw oberwało się ustom blondyna, zaatakował je wściekle, dając upust dawno skrywanym pragnieniom, wprowadzając je w życie. Ukąsił dolną, pełną wargę, ignorując tymczasowo wodę, która niczym zraniona kochanka starała się uniemożliwić dalszy kontakt z Rightem, przypominając złośliwie o dość niekorzystnym położeniu obydwu mężczyzn i usiłując wedrzeć się między nich. Och, ale co z tego? Dla Elliota był w stanie znaleźć się na samym skraju i dusić się z pożądania i, cóż, jak trzeba to również braku tlenu. Przyciągnął go bliżej i zaczął całować jego szyję. Niecierpliwe dłonie ścisnęły szczupły tyłek towarzysza, w końcu Luc bezceremonialnie przeniósł się na przednie rejony i po tym, jak musnął palcami twardy brzuch Ella, objął delikatnie jego sztywną męskość. Patrząc prosto w złote oczy dawnego kochanka, przesunął po całej jej długości. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: BITE INTO ME HARDER | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |