|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Pon Lut 04, 2019 2:50 pm | |
| Nox nie spieszył się, a Marcel go nie poganiał. Obserwował go ze swojego miejsca na podłodze, rozmyślając nad przyszłością. Niepotrzebnie oczywiście. Nie lubił tego robić. Planowanie nigdy nie szło z nim w parze. Budowanie skomplikowanych planów w jego przypadku sprawdzało się jedynie, kiedy trzeba było pozbawić jakiegoś krwiopijcy radości egzystencji. Jeśli chodziło o jego własną, to żył z dnia na dzień nie skupiając się na mijanym czasie. A wszystko z prostej przyczyny - jeśli próbował coś zmienić w swoim "życiu", to życie nagle waliło mu się na głowę. Dlatego tego nie robił. Teraz jednak czuł się w obowiązku. Jak zapewnia się zniszczonych życiem byłych łowców o tym, że będą szczęśliwi? Nie miał pojęcia, ale wychodziło na to, że będzie musiał się nauczyć. Nie zwrócił uwagi na to, że wpatruje się w ścianę za ramieniem Noxa. Dopiero, gdy tamten chwycił go za ramię, skupił na nim swoje spojrzenie. Uśmiechnął się krzywo, choć odrobinę markotnie. Zdawało się, że i na Marcela ta sytuacja w jakiś sposób zadziałała, nawet jeśli starał się tego nie pokazywać. - Zależność, co? - rzucił w zamyśleniu, mrużąc oczy. Doskonale wiedział jak to jest. Gdy Florian wziął go pod swoje skrzydła, również nie łatwo przyjmował jego opiekę. Może to właśnie była pierwsza rzecz, której powinien nauczyć Noxa? Pogodzenie się ze swoim stanem, odnalezienie się w nowym środowisku - to wszystko było kluczowe, by uczynić wieczność znośną. Podniósł się z podłogi i obciągnął skórzaną kurtkę, szykując się do drogi. - Taka jest kolej rzeczy wśród nas. - Zerknął na towarzysza tym razem mówiąc już zupełnie poważnym tonem. - Musimy na sobie polegać, inaczej byśmy nie przetrwali. Nie ma w tym nic złego, ani nic uwłaczającego, Nox. Kiedy staniesz na nogi, nie będziesz mnie potrzebował. A sądzę, że stanie się to szybciej, niż sądzisz. - Uśmiechnął się pokrzepiająco, klepiąc go po przyjacielsku w ramię. - Nie wykorzystam twojej słabości, jeśli o to się martwisz - zapewnił. Nie miałby w tym żadnego celu. Gdy Durst odwrócił się w drzwiach, mógł dostrzec, że na obliczu Marcela gości jakiś cień, ale to była chwila, jedno mrugnięcie powiek. Zaraz bowiem znów uśmiechał się po swojemu, nonszalancko i drapieżnie. Zwilżył językiem wargi, zanim odpowiedział. - To kupimy trochę na zapas. - Zbliżył się, opierając dłonie na jego ramionach. Nachylił się i zahaczając nosem o płatek jego ucha, szepnął uwodzicielskim, mruczącym głosem: - Ale na razie chętnie zobaczyłbym cię pode mną w tej bluzie. Zawsze marzyłem o przeleceniu Kapitana Ameryki. - Niski śmiech Marcela załaskotał go w ucho. Potem zeszli na dół. Gawroński chwycił ze stolika w przedpokoju kluczyki i podrzucił je w dłoni. Znów był tym samym, pewnym siebie egzekutorem. - Nie mam teraz auta - odparł nonszalancko. - Nie wiem, co zrobili z nim ludzie Bastiana. - Wzruszył ramionami zamykając wejściowe drzwi. - Aleee... - Nacisnął przycisk otwierający drzwi garażowe, a światło porannego słońca rozbłysło na lakierze czarnego cruisera. W powietrzu wciąż unosił się jeszcze zapach rozgrzanego metalu i smaru sugerując, że motor niedawno był używany. - ...Mam to cudo. - Marcel zerknął na Noxa, szczerząc się do niego z dumą. Lubił swoje zabawki, bez nich świat byłby naprawdę nudny. Poza tym naprawdę lubił ryk silnika w uszach, rozedrganą sal między udami i szaleństwo szybkości. Zdjął z haka połyskliwy, czarno-czerwony kask i rzucił go mężczyźnie. - Wskakuj młody, przejedziemy się. - Mrugnął do niego zaczepnie, zakładając własny. Nie musiał tego robić, kaski były im zupełnie niepotrzebne, ale nie miał najmniejszej chęci na użeranie się z policją. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Pią Lut 08, 2019 3:04 pm | |
| “Nie będziesz mnie potrzebował.” Kłamstwo. Nox od lat potrzebował Marcela. Podążał za nim, wypatrywał w klubach i obserwował jak odbiera życie nieposłusznym i problematycznym krwiopijcom. Uczynił go ważną dla siebie osobą, pomimo tego, że dzieliło ich wszystko. Potrzebował go na długo wcześniej, niż Gawroński zakładał. Tego jednak były łowca nie zamierzał mu mówić, dlatego jedynie przytaknął w ramach milczącej zgody. Zakładał mimo wszystko, iż jego stwórca wie, co mówi. Bycie wampirem wiązało się z wieloma aspektami, których jako łowca, nawet należący do tak skrajnego odłamu, nie posiadał. Prawa i obowiązki wśród wampirów były znacznie bardziej skomplikowane i liczne. Przynależność do wampira, który go przemienił - a szerzej, do jego klanu - była czymś zupełnie odmiennym od lojalności łowieckiej. Krwiopijcy nie zakładali, że umrą z dnia na dzień. Nie żyli maksymalnie kilkudziesięciu lat, przynajmniej nie większość z nich. Świadomość życia tylko “tu i teraz” była dla łowców czymś oczywistym, różniącym ich zarówno od ludzi, jak i ich niemal nieśmiertelnych wrogów. Wieczność wciąż była tym, czego Durst nie potrafił sobie wyobrazić. Drgnął, czując bliskość swojego towarzysza, a następnie westchnął cicho, odpowiadając na sugestię z niewątpliwą aprobatą. Obawiał się kolejnej utraty kontroli, czy to własnej, czy to egzekutora. Nie chciał znowu walczyć ze sobą, wyuczonymi przez lata i dziesiątki trupów odruchami. Nie chciał widzieć cierpiącego Marcela. Odchylił lekko głowę, zupełnie odruchowo reagując na bliskość ust kochanka i swojego stwórcy. Odsłonił swoją szyję w naturalnym geście, bezmyślnie oferując się i demonstrując zaufanie. Gawroński mógł go znowu skrzywdzić, mógł wpaść w kolejny amok od nadmiaru krwi, a jednak… Noxowi nie przemknęło to nawet przez głowę. Ukojenie ataku paniki sprzed kilku chwil niemal całkowicie wymazało obawy i dystans wywołane marcelowym szaleństwem z poprzedniego wieczora. - A nie o byciu przeleconym przez Kapitana Amerykę? - spytał przekornie, uśmiechając się wąsko. Nie kontynuował jednak flirtu, wyswobodził się z uścisku i zszedł na dół, zeskakując z kolejnych schodków. Zdziwił się, że Marcel na takie większe zakupy zamierzał pojechać motorem, nie widział jednak powodu, by wdawać się z tego powodu w dyskusje. Skoro jego stwórca zdecydował się na taką wycieczkę, to on nie będzie oponował. ...do czasu. - Mam być twoją dziwką? - spytał, obracając w dłoniach kask, z uniesioną wysoko jedną brwią. Musiał przyznać, że ta sytuacja jednocześnie go zaskoczyła i… rozbawiła. Nigdy, nawet w najdziwniejszych fantazjach, nie wziął pod uwagę takiej sytuacji. Tak samo jak nie sądził, że Marcel mógłby zapragnąć seksu z nim w bluzie postaci z komiksu. Jakim cudem Gawroński zachowywał się jak normalny człowiek, podczas gdy Noxowi było bliżej do dzikiego zwierzęcia? Gdzie Durst zgubił swoje człowieczeństwo? - Jesteś niepoważny - prychnął, pod nosem, a następnie założył kask, zapiął go i usiadł na wyznaczonym dla niego miejscu. Czuł się idiotycznie. Nigdy w swoim życiu nie znalazł się w takiej sytuacji, nie wiedział nawet, gdzie powinien położyć ręce. - Co za głupi pomysł… - mruknął, ale na tyle głośno, by usłyszał go starszy wampir. Właściwie poinstruowany poprawił swoją pozycję, a gdy w końcu ruszyli, musiał przed sobą przyznać, iż wcale nowość tej pozycji mu nie przeszkadza Bliskość Marcela, nawet w tak nieseksualny sposób, była… właściwa.
Gdy dojechali na miejsce i zaparkowali, Nox musiał przed sobą przyznać, iż jazda podobała mu się troszkę bardziej, niż początkowo zakładał. Nie powiedział jednak ani słowa, od momentu zejścia z maszyny utrzymując delikatny dystans pomiędzy sobą a egzekutorem. Gdyby jeszcze raz poczuł jego ciało przy swoim, już bez ochrony kasków, mógłby uznać za dobry pomysł zrobienie czegoś bardziej… głupiego. A miał na to ochotę. Motor Marcela okazał się być równie uwodzicielski, co sam Marcel. Nie było to w sumie żadnym zaskoczeniem. - Gdzie najpierw? - spytał, wodząc spojrzeniem po parkingu, odruchowo sprawdzając czy w pobliżu nie ma żadnego zagrożenia. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Nie Lut 10, 2019 2:15 pm | |
| Marcel potrafił doskonale sprawiać wrażenie, że wie co mówi. Jedna z jego wielu zalet, dzięki którym prześlizgiwał się przez nieżycie z zadziwiająca łatwością. Zdecydowana większość wampirów była przecież pozerami. Tego wymagała od nich rzeczywistość, w której musieli ukrywać prawdziwą naturę. Udawanie, że wiedzą co robią i mówią była jedną z podstaw funkcjonowania, których zmuszeni byli używać, inaczej świat, do którego zaczęli należeć pożerał ich na śniadanie. Marcel szybko nauczył się uspokajać swoją pewnością innych, nawet jeśli w głębi duszy kompletnie się gubił. Przez ostatnie dwa dni właśnie tak było - udawał, że wszystko jest ok. Że panuje nad sytuacją. Potrzebował chociaż złudzenia kontroli po tym, czego doświadczył w lochach. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że odracza zemstę i powrót do obowiązków, zajmując się takimi pierdołami jak wybór kabiny prysznicowej. Zresztą, obaj zdawali się potrzebować tej namiastki normalności, która gwarantowała powolny powrót do rzeczywistości. Obaj chcieli na nowo znaleźć w niej swoje miejsce. - Też - przyznał ze śmiechem zanim zeszli po schodach. Nie miał pojęcia co tak naprawdę Nox o nim myślał, ale nie miał właściwie żadnych zasad związanych z szeroko pojęta erotyką. To, po której stronie był, nie miało znaczenia tak długo, jak obu stronom było dobrze. Przyjemność ponad podziały! To, że natura zdobywcy popychała go jednak ku przewodzeniu w łóżkowych zabawach wprawdzie nie ulegało wątpliwości, ale nie była w niczym przeszkodą. Dlatego słysząc pytanie, prychnął rozbawiony. - Tylko jeśli chcesz - odparł, mrugając porozumiewawczo. Droczył się. Nie miał przecież zamiaru w żaden sposób umniejszać Durstowi. Odrobinę zdziwił się też, że Nox nie czuł się dobrze na tylnym siedzeniu motocykla, zupełnie jakby nigdy wcześniej nie miał okazji przejechać się na podobnej maszynie. Bo może i nie miał? W jaki sposób w ogóle poruszali się łowcy? Zostawiając na później te rozważania, zapiął kask i usiadł przed Noxem. - Co się tak czaisz? Daj te ręce. Będzie ci wygodniej. - Chwycił go za dłonie zmuszając, by objął go w pasie. - Mocniej. - zacisnął palce na jego palcach i uśmiechnął się pod nosem. W przeciwieństwie do Noxa, uważał obecną pozycję za całkiem seksowną, mocno działającą na zmysły. Dawno nie podróżował z nikim w ten sposób, a już na pewno nie z kimś, z kim poprzedniej nocy pieprzył się jak zwierzę. Odpalił silnik, a jego ryk kolejny raz tego ranka rozległ się na cichej ulicy Hanoweru. Po chwili mknęli już ku centrum, a w głowie Marcela pojawiły się tak trywialne myśli jak "czy parking o tej porze będzie zatłoczony?" Zupełnie jakby znów był człowiekiem.
Pobliskie centrum handlowe w dzień powszedni i do tego rankiem nie było szczególnie ludne. Z łatwością znaleźli parking i mogli ruszyć na łowy, jakże odmienne od tych, do których przywykli. Marcel odebrał kask od Noxa, a potem schował oba w schowku motocykla i uśmiechnął się, zerkając na towarzysza spod czarnej, nieco przyklapniętej grzywki, którą zaraz roztrzepał palcami. - Chyba nie było aż tak źle, co? - zapytał, trącając go łokciem, gdy zmierzali do przeszklonych, rozsuwanych drzwi. Przemierzając ramie w ramię rozświetlone aleje pełne kolorowych, sklepowych witryn wydawali się być po prostu dwoma kumplami na zakupach. Nikt nie zwracał na nich szczególnej uwagi. Jedynie jakaś grupka małolat na wagarach, rzuciła im kilka zalotnych uśmiechów, na które Marcel odpowiedział zaczepnym mrugnięciem oka. Dziewczyny zachichotały, a Gawroński z wysoko uniesioną głową poszedł dalej, wydając się doskonale odnajdywać wśród ludzi, a nawet więcej, świetnie się bawić. Jedyną oznaką dyskomfortu wynikającego z jego odmienności, było mrużenie oczu przed blaskiem dziennego światła wpadającego przez przeszklony dach i unikanie większych plam słońca. - O, tu możemy wejść po jakieś ciuchy. - Zatrzymał się gwałtownie, ciągnąc Noxa za ramię. Wskazał mu rozległy sieciowy sklep z ubraniami. - Nie za drogie, żeby nie było szkoda, kiedy niechcący się porwą. - Wyszczerzył się radośnie, nieco za bardzo odsłaniając mocno zaostrzone kły. - Chodź, nie bądź dzikus. - Pociągnął go za sobą między wieszaki. Posłał zadziorny uśmiech jednej ze znudzonych porannym brakiem ruchu sprzedawczyń. - Poradzimy sobie! - zapewnił ją, jeszcze zanim tamta zdążyła ruszyć w ich kierunku. Nie chciał ciekawskich spojrzeń, choć bez wątpienia je przyciągali. A już na pewno Durst w obcisłej bluzie Kapitana Ameryki, pod którą rysowały się mięśnie jakich nie powstydziłby się hollywoodzki aktor. - Nie wiem jaki masz rozmiar, ale obstawiam, że coś w tyyym guście? - Zwrócił się do towarzysza. Zdjął jeden z wielu t-shirtów z jakimś hipsterskim nadrukiem i przymierzył go do szerokiej piersi Noxa. Przyjrzał się krytycznie. W zasadzie nie miał pojęcia co były łowca lubił nosić. Według Marcela na takiej sylwetce jaką posiadał Durst, wszystko wyglądało świetnie. - Wiesz, sam możesz coś wybrać. Nie wiem co lubisz. Bardziej sportowo, czy klasycznie? - Wskazał kciukiem w stronę gdzie wisiały koszule i marynarki. - A może trochę tego, trochę tego? Tak na różne okazje? - kontynuował, odwieszając koszulkę i przeglądając kolejne. Sądzac po jego niefrasobliwym zachowaniu, można było wywnioskować, że był kompletnie nieostrożny. Przecież jak gdyby nigdy nic oddawał się oglądaniu ubrań w galerii handlowej, szczerząc się wesoło i prawdopodobnie myśląc o jakichś zupełnie przyziemnych kwestiach. Ale to również były wykreowane przez lata, doskonałe pozory. Jaźń Marcela musiała poradzić sobie z mnogością bodźców wypełniających przestrzeń, na której znajdowała się masa osób, a to znaczyło, że był bardziej podatny na ataki. Dlatego jedynie wprawne oko mogło dostrzec, że chwilami na ułamek sekundy "zawieszał się" w tym czasie przeczesując okolicę pod kątem anomalii. Pozornie bez celu też rozglądał się, jakby jedynie podziwiał mnogość wyboru przedmiotów, które mógł kupić. W praktyce jednak, dodatkowo rozglądał się za niebezpieczeństwem. Był czujny, choć na to nie wyglądał. No i nie chciał straszyć Noxa. Oczywiście nie wątpił, ze w razie niebezpieczeństwa potrafiłby o siebie zadbać, ale i tak. Po akcji z atakiem paniki, Durst wydawał mu się dużo bardziej... kruchy niż w ogóle przypuszczał, że mógłby być. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Pon Lut 11, 2019 12:29 am | |
| Nox w zasadzie był marcelową dziwką. Poddawał się jego dłoniom i ustom, słuchał poleceń i garnął do każdej pieszczoty, nawet takiej, która stanowiła zagrożenie dla ich egzystencji. Gdyby jego stwórca zażyczył sobie seksualnej odmiany, to by mu ją zaoferował bez zawahania i zbędnych pytań. Sam fakt, iż w końcu miał obok siebie Marcela, zaspokajał wszystkie potrzeby byłego łowcy. To, że - jak się okazało - lubił przed nim klęczeć i go gryźć, było tylko preferencją, nie jedyną możliwością. Drgnął z zaskoczeniem, gdy został nagle pochwycony przez wampira, ale nie zaprotestował, układając ręce we wskazanym miejscu i lekko się do niego docisnął całym ciałem. Skrępowanie objęło go na moment, utrudniając normalne oddychanie i racjonalne rozumowanie. Durst absolutnie czuł się jak typowa dziwka, usadowiona na motorze swojego mężczyzny, służąc bardziej jako trofeum, niż cokolwiek więcej. Zacisnął mocniej dłonie i zdusił w sobie te głupie rozważania. Miał na sobie nawet bluzę, którą Gawroński mu wybrał i którą uznał za seksowną. ”Mocniej.” Od cholernie wielu lat Nox nie czuł się tak bardzo nie na miejscu, jak w tym momencie.
- Nie, nie było - odparł wampir, siląc się na neutralny ton. Szedł pół kroku za swoim stwórcą, z dłońmi wsuniętymi w kieszenie spodni dla zachowania pozoru wyluzowania. Jego spojrzenie jednak było uważne i nieufne, a ruchy starannie wymierzone. Były łowca nie miał w zwyczaju spacerowania po galeriach handlowych; zasadniczo w ogóle omijał miejsca pełne ludzi. Oprócz klubów, ponieważ tam najczęściej szły wampiry, gdy szukały nowych ofiar - a zatem, również tam często podążali łowcy, ratując nieświadomych niczego ludzi przed śmiertelnym zagrożeniem. Takie życie wybrał też i Nox, nigdy nie zastanawiając się nad tym, co konkretnie go mija, gdy zamiast smakować życia i cieszyć się czasami, w jakich przyszło mu żyć, wypełniał kolejne misje i zgładzał krwiopijców z mechaniczną skutecznością i równą bezlitosnością. Gawroński, rzecz jasna, czuł się wśród ludzi jak ryba w wodzie. Czarował spojrzeniami zarówno mijane kobiety, jak i sprzedawczynie, uśmiechając się w odpowiednich momentach, mówiąc właściwe rzeczy i ogólnie, zachowując się dokładnie tak, jak powinien człowiek w jego sytuacji. Nox nie tylko wyglądał jak “dzikus”, ale tak też się czuł - a co bardziej spostrzegawcze osoby ewidentnie dostrzegły z nim tenże problem. Po raz kolejny młody wampir czuł się przy swoim stwórcy jak idiota pozbawiony człowieczeństwa jeszcze za życia i na własne życzenie. Gdyby nie fakt, iż Marcel był egzekutorem, znanym całkiem sporej ilości łowców, niewątpliwie bez żadnego problemu mógłby ujść za człowieka - i, gdyby starł się z jakimś krwiopijcą na oczach samozwańczych strażników ludzkości, ci bez zawahania ruszyliby z zamiarem uratowania jego skóry. Idiotyczne. Nox uniósł brew wysoko, nie odpowiadając na większość sugestii Marcela, a jedynie beznamiętnie, do tego kątem oka, obserwując jego ruchy. Był niemal w całości skupiony na czymś zupełnie innym, związanym z bezpieczeństwem i nie trzeba było nadmiernej spostrzegawczości, by dostrzec jego dyskomfort. Podczas gdy Marcel przypominał wyluzowaniem spoko kolesia na zakupach, Durst przywodził na myśl weterana z Wietnamu czy Afganistanu, umięśnionego, wyprostowanego i nieufnie rozglądającego się po sklepie, raz po raz obserwując drzwi i pracowników przemieszczających się pomiędzy regałami. Było zupełnie tak, jakby to on oczekiwał nagłego ataku - i, co gorsza, dokładnie tak było. Nox, pomimo niejednego zapewnienia, że chętnie pójdzie do sklepu ze starszym wampirem, czuł się zagrożony. Nie był kruchy, nie, ten moment już minął i raczej szybko nie powróci, ale daleko mu było do pełnego zaufania, którym obdarzył Marcela w lochach, domu czy na polowaniu. - Nie sądzę, żebym… - zaczął, ale zaraz zamilkł, wbijając wzrok w coś znajdującego się za plecami Marcela. Na oczach wampira cały stężał, prostując się, odginając ramiona do tyłu i zakładając ręce na piersi. W ułamku sekundy z odrobinę spiętego mężczyzny zmienił się w maszynę do zabijania, która mogłaby połamać niejeden kręgosłup zaledwie machnięciem dłoni. Oczy Noxa zalśniły niebezpiecznie. A potem, jak za dotknięciem magicznej różdżki, znów się rozluźnił i skierował wzrok na towarzysza. - Nie wiem - odezwał się wreszcie, wzruszając lekko ramionami. - A co jest mi potrzebne? Wcześniej ubiór nie był zbyt istotny… ale pewnie u was jest inaczej? - Przekrzywił pytająco głowę. Z jego prywatnego doświadczenia z wampirami wynikało, iż większość przykładała uwagę do tego, co nosiła - i tego, co mieli na sobie inni. Dla łowcy strój, podobnie jak inne rzeczy, miał pełnić wyłącznie praktyczne funkcje, a jednocześnie nie być niepotrzebnym obciążeniem. Wszystko, co posiadał Nox, można było zmieścić do jednej torby (oprócz, rzecz jasna, broni), do której nigdy nadmiernie się nie przywiązał. Stabilność, której potrzebował, objawiała się pod postacią pieniędzy i misji, nie przedmiotów. - Co powinienem mieć? - dopytał się, wyraźnie nie żartując. Nie zakwestionował żadnego wyboru Marcela, przyjmując od niego wszystkie elementy garderoby, przewieszając je przez przedramię, podążając za swoim towarzyszem jak posłuszny szczeniak (jednak wciąż nieufnie zerkający na drzwi). Nie potrafił też powiedzieć, jakie dokładnie ma rozmiary w odpowiednich częściach ciała - zaofiarował jedynie ogólną informację (|raczej XL lub XXL”) i na tym jego wkład w dobór stroju właściwego dla nowonarodzonego z klanu Winclerów się zakończył. Sugestię, by przeszli do przymierzalni, przyjął bez entuzjazmu, ale nie zaprotestował - przynajmniej do chwili, gdy pomieszczenie w całej swojej okazałości nie zostało mu zademonstrowane. Wtedy zatrzymał się w pół kroku i obdarzył Marcela zdecydowanie nieprzychylnym pomrukiem. - Naprawdę w takich miejscach ludzie się przebierają? - mruknął, sceptycznie spoglądając na oddzielone od siebie plastikowymi ściankami pomieszczenia, do których wejścia były chronione wyłącznie ciemnymi, grubymi kotarami. To, na ile sposobów można było zabić człowieka przez tak śmieszną osłonę, było zdecydowanie liczbą dwucyfrową. Ostatecznie niechętnie podążył do wybranego przez Marcela miejsca, znajdującego się na samym końcu pomieszczenia, zasunął kotarę tylko w dwóch trzecich, a potem rzucił trzymane w rękach ubrania na pobliski taboret i bez zawahania zaczął się rozbierać. Im szybciej wybiorą odpowiednie rzeczy, tym szybciej wyjdą, a im szybciej wyjdą, tym szybciej znów staną się bezpieczni… ejsi. Rozebrany do bielizny zaczął przymierzać kolejne elementy garderoby, sprawnie dzieląc jedną kupkę na dwie: większą, z ubraniami w które w którymś miejscu nie był w stanie się wcisnąć, bądź były zupełnie niewygodne, oraz mniejszą, która nadawała się do zakupu. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Pon Lut 11, 2019 1:40 pm | |
| Marcel przestał dobrze się bawić już po kilku chwilach, kiedy dostrzegł, że Nox włożył sobie nie jeden, a z dziesięć kijów w tyłek i wyglądał jakby tak prozaiczna czynność jak wybieranie sobie cuchów, była jakąś okrutną karą piekielną, a zza wieszaków z sukienkami miał zaraz wyskoczyć cały zastęp morderców i rozpętać w środku galerii krwawy chaos. Nawet udało mu się przestraszyć Gawrońskiego, gdy w pewnym momencie spojrzał gdzieś ponad jego ramieniem, dostrzegając coś, co postawiło go w gotowości. Marcel obejrzał się, ale nie dostrzegając nic nadzwyczajnego, jedynie zmarszczył brwi łypiąc na Dursta z niepokojem. Na końcu języka miał dobrą radę pod tytułem "wyluzuj", ale powstrzymał się zanim opuściła jego usta. Był przecież pewien, że nic by nie dała. Jego pytania skwitował wzruszeniem ramion. Niektóre wampiry, szczególnie te starsze jak choćby Florian, przywiązywały wagę do ubioru. Część biegała w czymkolwiek, a zdecydowana większość ubierała się tak, by wtopić w tłum swoich ofiar, więc nie było tu reguły. Sprawa miała się nieco inaczej z jakimiś proszonymi imprezami, na których zbierała się śmietanka wampirzego świata. Ale na takie imprezy dla Noxa było zdecydowanie za wcześnie. - Obojętne co będziesz nosił. Nie będę przebierał cię w konkretne łaszki dla własnej uciechy. - Skrzywił się lekko na wspomnienie pierwszych lat u boku Floriana, które spędził na dostosowywaniu się do jego zachcianek. - Co najwyżej przebiorę cię dla obopólnej uciechy - mrugnął do niego, uśmiechnąwszy się zadziornie. W jego głowie kreowały się iście diaboliczne pomysły, by uczynić z Noxa doskonałego cospleyera bardzo konkretnej postaci z komiksów Marvela. Ale to później, jak już wróci do domu i dostanie w ręce laptopa. Marcel z początku chciał też wybrać coś dla siebie, pobawić się, poudawać, że jego życie nie różni się od życia innych ludzi, ale grobowa powaga Noxa skutecznie psuła mu nastrój. Zrezygnował więc z tego pomysłu i z powoli gasnącym entuzjazmem wybierał mężczyźnie kolejne ciuchy w odpowiednim rozmiarze. Postawił na stonowane barwy i luźniejsze, nie krępujące ruchów kroje. Jedynym odstępstwem od tej normy była bladoniebieska koszulka z majestatycznym różowym jednorożcem, którą wręczył mu ze złośliwym uśmiechem. Potem kazał mu to wszystko przymierzyć, a w tym celu musieli przespacerować się między wieszakami do usytuowanej głębiej przymierzalni. Zignorował zaciekawione spojrzenia wchodzących i wychodzących kobiet, skupiając uwagę na Noxie. - Naprawdę - przyznał, lekko popychając go w kierunku wyłożonej lustrami kabiny. - Gdzieś ty się uchował, że nigdy nie byłeś w sklepie z ubraniami, co? - mruknął pod nosem, spoglądając na szerokie plecy towarzysza przez szparę w niedosuniętej kotarze. Nie starał się całkowicie jej zasłonić, skoro Durst był marudny. Zresztą, nie narzekał na widoki, a i tak zasłaniał szparę swoim własnym ciałem. Oparł się ramieniem o framugę i założył ręce na piersi. - Co oni was tam trzymają w jakichś lochach? Albo ja wiem... w jakichś laboratoriach? - kontynuował nieco zrzędliwym tonem. - Myślałem, że łowcy żyją jak ludzie. Bardziej nawet niż Wincklerowie... O, w tej nieźle. - Ożywił się, widząc Noxa w opiętej bluzce z długim rękawem w kolorze khaki. - Ładnie podkreśla sylwetkę... To jak to z wami jest? Oni was jakoś zaopatrują w podstawowe rzeczy jak ubrania i przedmioty codziennego użytku? |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Wto Lut 12, 2019 10:45 pm | |
| Przymierzalnia wydawała się Noxowi miejscem z najgorszych koszmarów, stworzonym tylko po to, by mordować osoby, które będą na tyle głupie, by wejść do środka. Marcel jednak ewidentnie nie podzielał tych obaw i młodszy wampir ostatecznie musiał zdać się na jego ocenę sytuacji, chociaż nie pozostawił wątpliwości co do swojej dezaprobaty. Przymierzanie kolejnych ubrań potraktował jak każde inne zadanie - robił to efektywnie, bez zbędnego marnowania swojego i cudzego czasu. Kolejne zakładane czy odrzucane elementy garderoby ani przez moment nie wyglądały jakby były częścią przedstawienia czy nawet striptizu, którego odbiorcą miałby być Marcel. Dopiero, gdy Nox zdał sobie sprawę, że wampir nie mamrocze do siebie z niesmakiem, a oczekuje faktycznej odpowiedzi, podniósł na niego spojrzenie i na moment znieruchomiał, rozebrany do pasa, z szarym dresem w dłoniach. - Cóż, to wszystko zależy. W większości przypadków znani mi łowcy decydują się na ograniczanie pobytu w miejscach, w których mogliby być łatwym celem. Niewielkie sklepiki na obrzeżach miast są najwygodniejszym sposobem na zdobycie potrzebnych przedmiotów… Oprócz oczywiście specjalistycznej, łowieckiej broni. - Wzruszył lekko ramionami, obracając materiał w palcach, wpatrując się w swojego stwórcę z sukcesywnie rosnącym zakłopotaniem. Odwrócił wzrok w momencie, gdy zdał sobie sprawę, że delikatne zagubienie musiało zostać dostrzeżone przez starszego mężczyznę i chrząknął. - Są różne ścieżki łowców. Niektórzy po prostu podejmują taką decyzję, inni wdają się w to, ponieważ ważni dla nich ludzie parają się czymś takim… Ale większość pochodzi po prostu z ulicy. - Westchnął, spojrzał krytycznie na trzymany przedmiot i założył go pospiesznie, przejrzał się w lustrze i zabrał za kolejny t-shirt. - Dzieciaki pozbawione celu są najlepszym materiałem na łowców. Można ich wyszkolić, nadać sens życiu i dać stabilność, której potrzebują. - Uśmiechnął się krzywo. - Ja tak stałem się łowcą. Żadne laboratoria, żadne lochy. Zwykłe sale ćwiczeniowe, koszary i sypialnie. - Pokręcił głową i po raz kolejny skupił spojrzenie na Marcelu. Przez moment po prostu milczał, wpatrzony w niego, ale skupiony na czymś zupełnie innym. Jego myśli płynęły swobodnie w innych kierunkach, w stronę wspomnień, dawnych problemów i szkoleń, w których brał udział. Nigdy nie sądził, że czegoś w jego życiu brakuje. Nigdy nie sądził, że mógłby mieć więcej. Nigdy też nie przypuszczał, że z dnia na dzień stanie się wampirem… i nijak nie będzie mu to przeszkadzać. Jedyne, co wywoływało w nim dyskomfort, było nagłą zależnością w świecie, którego nie znał - przynajmniej nie z tej strony. - Nie wiem, czy inni łowcy żyją jak ludzie, ale... - zaczął w końcu i zawiesił głos w pseudo dramatycznej pauzie i uśmiechnął się krzywo. - Ale my nie żyliśmy. Tak mi się przynajmniej wydaje teraz, z perspektywy czasu. Polowanie, zastrzyki z jadu i szkolenie od młodości nie są raczej codziennością przeciętnego człowieka. - Wzruszył ramionami po raz kolejny, a następnie przebrał się z powrotem w swoje (a w zasadzie w marcelowe) ubrania. Powiódł spojrzeniem jeszcze raz po przymierzalni i dopiero wtedy zwrócił uwagę na ułożoną z boku kolorową koszulkę z jednorożcem. Przeniósł spojrzenie na drugiego wampira i uniósł brew wysoko, niemo pytając “naprawdę?”. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek w swoim stuletnim życiu założył na siebie coś takiego. Kiedy był biedny, czasy były inne i takich strojów nie można było znaleźć nawet na śmietniku - a gdy masowa produkcja ruszyła, demonstrując coraz to dziwniejsze kroje, wzory i kolory, wtedy przywykł do zaopatrywania się w rzeczy możliwie najmniej rzucające się w oczy. Zdjął dopiero co nałożoną capową bluzę i naciągnął na siebie koszulkę, która tylko dzięki wyjątkowo elastycznemu materiałowi nie pękła od razu po założeniu, a jedynie dokładnie zaprezentowała jego mięśnie. Musiał przed sobą przyznać, iż w tym momencie poczuł się wyjątkowo głupio. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ani nigdy nie czułem, żeby mi czegoś brakowało - powiedział nagle, podsumowując swoją wypowiedź zupełnie naturalnie i szczerze, tym razem bez skrępowania i zagubienia. Marcel mógł uznać go za dziwnego, ale bądź co bądź, nadal Nox był krwią z jego krwi. Nie odrzuciłby go tylko dlatego, że nowonarodzony okazał się być… dziwniejszy, niż początkowo zakładał. Nie po tym, jak - kilkukrotnie - obiecał się nim zająć. Chyba. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Sro Lut 27, 2019 12:53 am | |
| Stojąc tak oparty o ściankę przymierzalni, mieląc bezmyślnie jęzorem, nawet nie pomyślał, że pytania, które zadał mogły wzbudzić podejrzliwość w byłym łowcy. Z drugiej strony słowo "byłym", było przecież kluczowe. Teoretycznie Nox nie powinien mieć żadnych problemów z rozmową o jego byłym zajęciu. W końcu z tamtym życiem już niewiele go łączyło, właściwie nic ponad wspomnienia. A jednak Marcel doskonale pamiętał, że obiecał go nie wypytywać, nawet pomimo tego, że był świetnym źródłem informacji. To musiało poczekać dopóki Nox poczuje większy związek z wampirzą bracią niż z łowcami. Gawroński planował, że we właściwym czasie, dzięki Durstowi pozbędą się kilku wrogów. Ale to później, dużo później... I gdy zdał sobie sprawę, że chlapnął poprzednie pytania niepotrzebnie, Nox zaczął mówić. A skoro już zaczął, to Marcel go nie stopował. - Jasne - mruknął, wysłuchawszy pierwszych słów. To oczywiste, że łowcy nie chcieli rzucać się w oczy, choć w przeciwieństwie do wampirów raczej nie musieli się ukrywać. Chyba, że w obawie przed zostaniem zamordowanym. Odwzajemnił spojrzenie, ze zdumieniem dostrzegając jak pan Kapitan Durst z zakłopotaniem odwraca wzrok. Czego się wstydził? Swojego poprzedniego życia, czy tego, że świeci przed nim gołą, zbyt doskonałą klatą? Nox mógł dostrzec w lustrzanym odbiciu, jak Marcel ukrywa uśmiech pod pretekstem podrapania nosa, spoważniał jednak, gdy tylko tamten zaczął mówić dalej. Oparł się wtedy plecami o bok kabiny i zakładając ramiona na piersi, spojrzał przed siebie, mrużąc w zamyśleniu oczy. Nie przerywał mu i to nie tylko dlatego, że mógł dowiedzieć się czegoś ciekawego o organizacji łowców, ale naprawdę ciekawiło go, co takiego ukształtowało obecnego Noxa. Co sprawiło, że był jaki był? Że bardziej przypominał bezwolną maszynę niż żywą istotę? Jak się okazało żadne laboratoria i lochy. Jednak tak naprawdę Marcel wątpił, by to miejsce wychowania miało na niego duży wpływ. Ważniejsze było jakich ludzi spotkał, że pokrzywili mu psychikę tak dokumentnie? Gdy umilkł, zerknął na niego, a dostrzegłszy, że nad czymś się zastanawiał, sam również milczał. Spodziewał się dalszego ciągu, jakiejś puenty i doczekał się. Poruszenie kwestii przeszłości zmusiło Marcela do sięgnięcia pamięcią ku własnej historii. Ku tym dziwnym chwilom z samego początku, kiedy miotał się bezradnie samotny, bezbronny, obarczony gigantycznym poczuciem winy wobec swojego nieżyjącego rodzeństwa. Wtedy również czuł się tak, jakby na nic więcej nie zasługiwał. Obaj mieli popieprzone życia, tylko na różne sposoby. Marcel dysponował jednak bardzo silną psychiką i pewnością siebie, które w końcu pozwoliły mu wyjść na prostą. Ale nie zapomniał jak to jest być w sytuacji Noxa. I choć wychowywali się w dwóch różnych światach, w jakiś sposób go rozumiał. - Krwawe orgie i mieszkanie na cmentarzu też nie należą do normalnego życia ludzi - parsknął i pokiwał z aprobatą głową, kiedy Nox sceptycznie spojrzał na koszulkę z jednorożcem. - Nie wiem czy sam zdecydowałeś, że życie jakie ci zagwarantowali będzie wszystkim, czego możesz oczekiwać od świata, ale to nieważne. Czas to zmienić, Durst. Teraz jesteś właściwie wolny. Możesz robić co chcesz i jak chcesz. Wykorzystaj to. Poświęć trochę czasu na zabawę, zanim znów wrócisz do obowiązków. - Choć ton Marcela stał się poważniejszy, to jego oblicze pojaśniało od szczerego uśmiechu. Obrócił się przodem do ubranego w błękitną koszulkę mężczyzny i lekko zmrużywszy oczy obejrzał dokładnie prężące się pod nią mięśnie. Doskonałe. - Tę bierzemy koniecznie. Podobasz mi się w pastelach. - Mówiąc to zrobił krok ku niemu, zasłaniając kotarę bez użycia rąk. Dla nich miał inne zastosowanie. Przyciągnął biodra kochanka do swoich, spoglądając mu w oczy z drapieżnym, typowym dla siebie uśmiechem. - Może nigdy nie czułeś, że czegoś ci brakuje, bo nie pozwalałeś sobie, no wiesz, pragnąć czegoś więcej? - Wyszeptał mu w usta, prawie muskając je wargami. Nie mógł się opanować, by nie wykorzystać tej chwili na choćby krótką pieszczotę. Trochę po to, by rozgonić ciemne chmury smutku i powagi, które zaczęły zbierać się nad przebieralnią, ale głównie dlatego, że... Nox mu się podobał. Przyznał się do tego bez zbędnego marudzenia, choć czuł pewien dyskomfort. Obawę przed przywiązaniem, choć to nastąpiło już dużo wcześniej, jeszcze gdy ważyli losy w zimnych lochach zamczyska. Powinien się przejmować? Czy może raczej... jak bardzo powinien się przejmować tym, że miał ochotę bez ustanku zaciskać palce na jego ciele, podgryzać pełne wargi i wyrywać z jego krtani podniecające jęki? Co, na boga, było w tym pozbawionym wyrazu, zagubionym facecie, co go do niego ciągnęło? Krew? Oby. Przecież z Florianem również mieli taki epizod. Może tak po prostu musi być? Może tak zacieśniali więzi? Skoro mowa o zacieśnianiu... Mocniej przycisnął lędźwie Noxa do swoich, zaciskając palce na jego pośladkach, i wsunął język między ciepłe wargi, zachęcając kochanka do wzajemności. Tylko chwilę. Nie będą się przecież pieprzyć w przebieralni. Chyba. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Czw Lut 28, 2019 12:25 am | |
| “Teraz jesteś właściwie wolny.” Nox nie był… uwięziony. Ale nie był też tak naprawdę wolny. Był gdzieś pomiędzy, z dłońmi spętanymi obowiązkami, które na siebie narzucił i które wyznaczały granice jego świata. Świadomość, iż rzeczywistość, której mógł dotknąć i w której mógł żyć, była większa niż kiedykolwiek wcześniej zakładał, przerażała i przytłaczała. Durst stykając się z takim ogromem możliwości nie mógł poradzić bez czyjejś pomocy i bez wyznaczenia kolejnych granic. Oczywiście, mogły być postawione dalej, mogły mu dać możliwość zdobycia większej ilości nie zdobytych wcześniej doświadczeń, ale musiały być obecne. Marcel nie mógł nakazać Noxowi poznanie całego świata za jednym zamachem i oczekiwać zgody, a nawet entuzjazmu. Nowonarodzony uniósł brew wysoko, nie tylko widząc, ale wręcz czując na miernie okrytej skórze, namiętne spojrzenie, lustrujące jego osobę i niemal pozbawiające go powietrza w płucach. Oglądane mięśnie same naprężyły się bardziej, jakby gdzieś w nim istniała bardziej próżna strona, która nie tylko pragnęła pokazać młodego wampira od najlepszej strony, ale przede wszystkim uwieść jego stwórcę. Durst spędził dziesiątki lat wzdychając z tęsknotą do Gawrońskiego, który wydawał się zupełnie nieosiągalnym cielesnym pragnieniem - logicznym wydawało się, że gdy w końcu otrzyma szansę, zrobi wszystko, byleby tylko utrzymać go przy sobie. Nacieszyć się ciałem, którego nie mógł nigdy wcześniej posiąść. - Tylko w pastelach? - spytał cicho. Gdy tylko znaczenie wypowiedzianych słów do niego dotarło, poczuł ogarniające go zażenowanie. Nigdy nie posiadł zdolności flirtu, ani nawet nie uważał, by była mu ona do czegoś potrzebna. Nie cierpiał na brak chętnych na jednonocne schadzki, chociaż rzadko kiedy po zakończonej nocy ktoś pragnął powtórki. Jego obojętność i celowość zniechęcały szczególnie kobiety, oczekujące miłości w spojrzeniu i gotowości do poświęcenia. Rzeczy, których Nox wyparł się na wiele wcześniej, nim został łowcą. Marcel był jednak jego stwórcą. Nox wiedział, że poświęcenie było oczywistym elementem ich relacji i - ku swojemu zaskoczeniu - nie miał ku temu zbyt wielu przeciwwskazań. Gdy chodziło o egzekutora, większość zasad, które codziennie narzucał na siebie Durst, nie miało racji bytu. Były łowca nie tylko pragnął go uwieść na kolejną chwilę namiętności, ale przyciągnąć ku sobie na tyle, by sam Gawroński chciał zostać przy nim jak najdłużej. By obietnice, którymi obdarował swoje dziecko, krew z krwi, były nie tylko słowami, ale faktycznymi zamiarami. By odzwierciedlały wszystkie pragnienia, jakie targały ich dwójką. Wyszeptane słowa idealnie korespondowały z sytuacją, w jakiej się znaleźli i z pragnieniem, jakie niespodziewanie pojawiło się w młodszym mężczyźnie. Całe poczucie zagrożenia i obcości zniknęło pod wpływem intensywnego spojrzenia i namiętnych słów bruneta. Sugestia niebezpośrednio obiecywała namiętne chwile, którym nie tylko Nox nie potrafił się oprzeć, ale przed którymi też wcale nie chciał uciec. To, że znajdowali się w przymierzalni, a od świata oddzielała ich wyłącznie gruba kotara, w tym momencie przestało być istotne. Jedyne, czego pragnął Durst, to poczuć smak ust niedawnego kochanka, odrzucając wszelkie obawy i traumatyczne wydarzenia, czy to z tego poranka, czy to z poprzedniego wieczora. Marcel przyciągał go do siebie, zarówno w sposób fizyczny jak i metaforyczny, a wraz z tym ruchem uciekały wszelkie wątpliwości. Oczy młodego wampira zalśniły pożądaniem, a jego usta rozchyliły się w cichym jęknięciu przyjemności, które zaraz zostało zatamowane przez drażniący w sposób najbardziej rozkoszny, język Gawrońskiego. Dłonie przebranego mężczyzny bez jego rozkazu uniosły się i umieściły po bokach głowy kochanka, czyniąc ich pozycję bardziej permanentną. Usta poruszyły się w rytmie pieszczoty, a wraz z nimi język. Nogi same odrobinę się rozsunęły, wpuszczając pomiędzy nie jedną, należącą do Marcela. Uda starły się ze sobą, dociskając do bardziej wrażliwych części ciała, a wraz z nimi pocałunki nabrały na żywiołowości. Z niedawnych gróźb, mówiących o zakończeniu ich relacji seksualnej, nie pozostało nawet wspomnienie. Liczyła się już tylko bliskość, upajające swoją namiętnością, wilgotnością i zachłannością usta, przyjemnie znajomy zapach stwórcy i jego ciało, mniej masywne od tego, którymi chwilę wcześniej szczycił się noc, ale za to nieludzko silne i właściwie twarde. Rozkoszny zapach krwi i podniecenia wypełnił nozdrza Noxa, wyduszając spomiędzy jego ust kolejny, głośniejszy jęk. Nie zorientował się, że to jego kły nadszarpnęły dolną wargę kochanka, tak jak nie zauważył, że w pewnym momencie plecy Marcela zetknęły się z kotarą i poważnie groziło im przyłapanie. Gawroński działał na niego silniej, niż jakikolwiek instynkt samozachowawczy i rozsądek. Nie zdążyli jeszcze niczego konkretnego zrobić, nie spędzili z dala od siebie raptem kilkunastu godzin, a już nowonarodzony pragnął go z siłą równą takiej po kilkumiesięcznej seksualnej abstynencji. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Czw Mar 14, 2019 1:33 am | |
| - Nie tylko... - przyznał, uśmiechając się sugestywnie. Nie uznał tego flirtu za koślawy czy niewłaściwy. Całkiem dobrze się bawił. No i niczego Noxowi nie nakazywał. Przez ostatnie dwa dni, ale i ogólnie, był szalenie daleki od bycia poważnym wampirzym lordem, który dyguje swoimi dziećmi. Jak na poważnego, wampirzego lorda był raczej dziecinny i rozwydrzony. Wampiry, które go nie znały, przez stanowisko, które zajmował, myślały o nim jak o kimś przerażającym, podczas kiedy Marcel był po prostu... sobą. Nie udawał, nie tworzył wokół siebie aury upiornego zabójcy czy nieprzejednanego egzekutora. I to było wszystko, czego wymagał od innych - by działali zgodnie ze swoim sumieniem. By nie udawali. Dlatego tak pogardzał sztucznością wiekowych krwiopijców i ich zamiłowaniem do staroci. Przetrwanie zależało od adaptacji, szczególnie w obecnych czasach. Krycie się po kryptach było niebezpieczne, śmieszne i trąciło myszką. Dlatego nie zamierzał narzucać Noxowi jakichś ograniczeń. Nic więcej ponad standardowe zasady wampirzej egzystencji, które były w zasadzie jedynie usprawnieniami, mającymi uczynić ich życie prostszym i znośniejszym. Ale też, nie oczekiwał, że Nox z radością będzie chłonął nowe rzeczy. Właściwie, na dobrą sprawę Marcel niczego nie wymagał. Jedynymi wymagającymi teraz rzeczami, były jego usta, które napierały na wargi Noxa, miażdżąc je w pocałunku, oraz udo drażniące jego twardniejącą w jeansach męskość. Marcel mógł udawać, że seks nie był dla niego już żadną rozrywką, ale to kompletnie nie sprawdzało się przy byłym łowcy. Byli tak kompatybilni, że to aż śmieszne. Nox również, nawet pomimo swoich porannych zapewnień, że więcej nie wylądują w łóżku, odpowiadał na każdy gest żywo, wybuchając pasją i głodem, choć nie było mowy o tym, by był niezaspokojony. Obaj byli. A jednak właśnie, mówiąc kolokwialnie, lizali się w przebieralni jak jurne nastolatki. Marcel nagrodził wzajemność Noxa, mocno zaciskając palce na jego pośladkach i mrucząc mu prosto w usta, nisko, drapieżnie. Przechylił głowę w chwycie silnych dłoni, by głąbiej wsunąć język w usta kochanka. W gestach egzekutora nie było pośpiechu, ale dojrzała namiętność balansująca na granicy zachłanności. Lędźwie i języki starły się, krzesząc iskry podniecenia. Usta wypełnił rdzawy posmak krwi. Marcel jęknął, czując elektryzujący dreszcz wspinający się po kręgosłupie. Jakby chciał zafundować podobny kochankowi, przesunął dłonie w górę, wsuwając je pod pastelową koszulkę z jednorożcem. I gdyby nie jeden krok w tył, który zrobił z racji odruchowego utrzymania balansu, pewnie nie opamiętałby się tak szybko. Ale wyczuł na plecach dotyk kotary. Głosy zza niej również wdarły się w jego spowijany różową mgłą, umysł. Nox mógł więc poczuć jak ciało Marcela tężeje, przeciwstawiając się sile napierającego nań nowonarodzonego, by zwyczajnie nie wypadli na korytarz. Oderwał się od jego ust i zassał na krwawiącej wardze, nieumyślnie rozmazując zmieszany ze śliną szkarłat w kąciku ust. - Nie gryź - syknął, ale przygana nie miała odpowiedniej mocy, gdy uśmiechał się drapieżnie. - Mam zakaz picia krwi. Nie kuś mnie. - Oblizał wargi, ale bardziej sugestywnie niż z chęci usunięcia z nich czerwieni. Tym bardziej, że patrzył wprost w oczy Noxa. A potem znów na jego wargi. I znów w oczy. Uśmiechnął się. - Straciłem chęć na zakupy... - przyznał, przeciągając zgłoski, jasno sugerując co innego chciałby robić w zamian za łażenie po galerii. - ...Szkoda, że jestem grzecznym chłopcem i nie przekładam przyjemności nad obowiązki. - Mrugnął do Noxa i wyszczerzył się złośliwie, ostatni raz ściskając jego pośladki, zanim nie odsunął się zupełnie. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Nie Mar 17, 2019 2:54 am | |
| Przez chwilę były łowca wyglądał jakby zamierzał się rzucić na wampira, który - nie wiedzieć czemu - zdecydował się narzucić zupełnie niepotrzebny dystans. Nox oddychał ciężko, gdzieś na granicy pożądliwego dyszenia, a jego oczy wypełniła czerwień i głód. Nie tylko nie pozostało w nim nic z tego niechętnego i zamkniętego mężczyzny z poranka, ale na moment nie było w nim w ogóle widać racjonalności. Był w końcu nowonarodzonym, a tacy nie byli zbyt dobrzy w kontrolowaniu własnych pragnień. Gdyby porównać Dursta z przeciętnym, młodym wampirem, zapewne wydałby się zaskakująco spokojny i opanowany - co wynikało zapewne z jego dużego doświadczenia z jadem wampirów. Został wyszkolony w taki sposób, by nie poddawać się podszeptom ciała, a dodatkowo wola Marcela w większości przypadków wygrywała ponad jego instynktami. To mogło być efektem albo samego faktu, iż został przez niego stworzony, albo też nienaturalnie mocnemu pociągowi do jego osoby. Odetchnął cicho, ciężko i bardzo, bardzo powoli. Zamknął na moment oczy, odcinając się od sugestywnych spojrzeń i liźnięć mężczyzny. A potem spojrzał na niego po raz kolejny, już przytomniej. - Wybacz - mruknął, wciąż zachrypnięty odrobinę od żądzy, ale wyraźnie spokojniejszy. Sięgnął dłonią do włosów i przeczesał palcami białą grzywkę, zmuszając się do oderwania wzroku od kochanka, obrócił na pięcie i zdjął kolorową koszulkę jednym ruchem, a następnym naciągnął na siebie marcelowe części garderoby, poprawił bluzę Kapitana Ameryki i pozbierał ciuchy, podając wampirowi te, które ostatecznie mogli zakupić. - Łazienka się sama nie naprawi - dodał, chrząkając, brzmiąc już niemal całkiem spokojnie. Wyminął kochanka na tyle szybko, by ten nie zdążył go przypadkiem pochwycić, a potem odwiesił wszystkie niedopasowane elementy ubioru i ruszył w stronę kasy. Marcel był uosobieniem seksapilu. Nowonarodzony, gdyby tylko mógł, pieprzyłby się z nim non stop. Nie potrzebował wiele wypoczynku, nie musiał obawiać się, iż złamie jakieś zasady wampirzego klanu, nie groziła mu nagła śmierć z ręki wyżej postawionego krwiopijcy czy głupiego łowcy. Jedyne, co stanowiło dla nich zagrożenie, było… nimi samymi. Nox chciał pozwolić sobie na coś więcej, chciał poznać prawdziwy świat, a nie tylko jego ułudę, namiastkę, cień rzeczywistości, na którą nigdy nie było mu dane nawet spojrzeć. Niestety, jedyna rzecz, której szczerze pragnął i która wcześniej nie była dlań dostępna, była… Gawrońskim. Nie mogli jednak ryzykować kolejnego szaleństwa, szczególnie w miejscu publicznym. Żaden z nich nie mógł stracić nad sobą kontroli, co… co, nawet pomimo obietnic Marcela, wciąż było poważnym zmartwieniem młodego wampira. Do chwili, w której egzekutor w pełni nad sobą panował, wierzył mu całkowicie, niemal bezwolny w swej ufności. Gdy jednak na moment wszystko szlag trafił… wtedy coś się zburzyło. Do Noxa dotarło zagrożenie, prawdziwe i przerażające. Nie tylko dlatego, że któryś z nich mógłby stracić nad sobą kontrolę i wymordować dziesiątki ludzi. Nie dlatego, że groziłaby im terminacja. Dlatego, że wtedy… wtedy straciłby Gawrońskiego, a przecież dopiero go zyskał. Młody wampir milczał, znów się dystansując od kochanka, skupiony na skanowaniu sklepu i potencjalnych zagrożeń, dając wolną rękę Marcelowi na zakup wybranych ubrań i wskazanie kolejnego sklepu, do którego powinni się przenieść. Wciąż znajdował się blisko swojego stwórcy, jednocześnie uciszając obawę o własne życie, ale też i o to należące do egzekutora; zarazem jednak utrzymywał taki dystans, by przypadkiem znów się nie skusili na namiętny odlot w kierunku rozkoszy. Gdy dotarli do sklepu ze sprzętem niezbędnym do remontu mieszkania (w ich przypadku: łazienki), objął prowadzenie, wskazując niezbędne rzeczy, dopytując się kilkukrotnie swojego towarzysza o to, co w domu posiadał, a czego nie miał i co było mu potrzebne oraz jakiej wielkości. Poszukiwania w ramach naprawy szkód całkowicie ostudziły zapał Noxa do zbliżeń, przypominając nieprzyjemne chwile z poprzedniego dnia, które dogłębnie nim wstrząsnęły i sprawiły, iż - ponownie - złamał zasady, które zostały niemal wgrane w jego świadomość i intuicję. Marcel jednak był ważniejszy, niż jakieś odruchy i ograniczenia. Nawet, jeśli kierowały większością życia byłego łowcy… te dni były już daleko za nim. Gdy wampir płacił i podawał adres do transportu, młodszy mężczyzna znów trzymał się w pewnej odległości od niego, milczący i obojętny - jednak, gdy wszystkie formalności zostały zamknięte, zbliżył się i zwrócił do niego cicho: - Czy to jest bezpieczne? Jasne, nikt wcześniej do ciebie nie dotarł… Na ile wiem, tylko ja w ogóle wylądowałem w twojej okolicy, a i tak nie domyśliłem się, że to naprawdę osiedle, w którym mieszka egzekutor Winclerów, ale… - zawahał się, obdarzając bardziej zaniepokojonym spojrzeniem Marcela. A potem mężczyznę, który podszedł do nich zbyt blisko. Jeśli Gawroński był spostrzegawczy - a zapewne tak właśnie było - mógł zauważyć już wcześniej, że Nox niemal stawał na rzęsach, by unikać ludzi, wciąż wyraźnie denerwując się na większych przestrzeniach, których nie mógł objąć wzrokiem i z których nie mógł z łatwością uciec. Brak pewnej drogi ucieczki i odpowiednio umiejscowionych drzwi cały czas wybijał go z równowagi, wywołując w nim ciągłą pozycję gotowości i zdenerwowania, a przez to niewątpliwie oddziałując również i na samego egzekutora. Nie potrafił jednak tego zmienić, choćby i bardzo chciał, nieprzywykły zupełnie do typowego świata ludzi, w którym Marcel zdawał się odnajdywać idealnie. Dopóki stwórca z nim rozmawiał, skupiając bardziej uwagę na sobie, niż innych kupujących, Nox mógł zachować pozory normalnego człowieka, ale gdy cisza pomiędzy nimi zapadała na zbyt długo lub jakaś para zbliżała się za bardzo, przywodził niemal natychmiast na myśl ofiarę wojny, która była o pół kroku przed atakiem paniki lub szału, gotowa zniszczyć każdego nierozsądnego, który wzbudził jej obawy. Była przed nimi długa droga do pełnego oswojenia byłego łowcy… i ewidentnie wiązała się ona z pokazaniem Durstowi, że nic strasznego mu nie groziło, nie z jego zdolnościami i stwórcą w postaci egzekutora. Paradoksalnie, przebywanie między ludźmi wydawało się być dla niego znacznie bardziej stresujące niż kilka tych krótkich chwil przy wampirach, jeszcze w zamku, tuż po przemianie. - Ale czy to nie jest ryzykowne? - dokończył wreszcie, gdy człowiek pospiesznie obrócił się na pięcie, ewidentnie przerażony czymś, co zasugerowało mu spojrzenie nowonarodzonego. |
| | | LostInnocent Uke
Data przyłączenia : 09/01/2018 Liczba postów : 344
Cytat : I'm not a slut I just love love Wiek : 34
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Nie Kwi 07, 2019 1:32 am | |
| Marcel zbył przeprosiny niefrasobliwym machnięciem dłoni. Nie zamierzał go chwytać, kiedy przemknął obok, wyraźnie starając się z nim nie zetknąć. Urocze. Inaczej nie dało się tego nazwać. Oficjalnie Nox Durst, były łowca, mający na dłoniach krew masy wampirów - był uroczy. Ale z drugiej strony Gawroński trochę go rozumiał. Pomiędzy nimi wytworzyło się jakieś niezdrowe, dzikie przyciąganie. Za każdym razem gdy się stykali, sypiały się iskry. Za każdym razem gdy na siebie patrzyli wybuchał w nich głód, który mogli zaspokoić tylko w jeden sposób i to tylko na krótką chwilę. Marcel nie miewał podobnych sytuacji zbyt często, ale odkąd spotkali się w tych nieszczęsnych lochach, po prostu nie miał dość. Nox działał na niego tak mocno, że gdyby spojrzał na to z boku, na pewno uznałby swoje zainteresowanie za niedorzeczne. Wiele razy próbował wmówić sobie, że może zrezygnować z seksu, w końcu przez tyle lat nie był już tak istotny jak kiedyś, ale przy Noxie to się kompletnie nie sprawdzało. Więc z jednej strony niepokoiło go to, ale z drugiej też... kurewsko ekscytowało. Dawno nie miał okazji czuć i potrzebować tak mocno. Jeśli posiadanie potomka miało łączyć się z szybującym w kosmos libido, to może powinien pomyśleć o stworzeniu sobie kolejnych? Z tą niefrasobliwą, głupią myślą wyszedł z przebieralni i idąc za Durstem patrzył na jego pośladki ukryte pod materiałem dresowych spodni. Jeśli Nox bardzo starał się trzymać odpowiedni dystans, Marcel bardzo mu to utrudniał. Kiedy tylko pojął dlaczego Durst tak ostentacyjnie się odsuwa, z przekory zaczął mu to uniemożliwiać. Obejmował go ramieniem, przysuwał się, albo stawał tuż za nim, umyślnie opierając krocze o jego tyłek. I gdy tamten, najwyraźniej naprawdę znając się na remoncie, wybierał kolejne rzeczy, Marcel mruczał. Dosłownie mruczał mu do ucha jakieś trywialne pytania i sugestie, które przez ton brzmiały jak obietnica niewyobrażalnej rozkoszy. Wyraźnie dobrze bawił się kosztem wycofanego Noxa, choć ten trzymał się doskonale, próbując go ignorować. Gawroński sądził, ze to mogło wynikać przede wszystkim z zakorzenionych w psychice przyzwyczajeń i obaw towarzysza. Na dużych przestrzeniach stawał się spięty i podejrzliwy więc nawet marcelowy urok słabo na niego działał, ale mimo to, Marcel i tak starał się go drażnić. Trochę z przekory, a trochę po to, by pokazać, że naprawdę niewiele im teraz groziło. Po tym jak odsunęli się od lady punktu obsługi klienta, wolna dłoń Gawrońskiego wsunęła się w jedyną kieszonkę w dresach Noxa, tą będącą na jego prawym pośladku. - Jest bezpieczne - odparł, lekko zacisnąwszy palce i mrugnął do towarzysza porozumiewawczo. Kilkoro przechodniów obejrzało się za nimi, zapewne będąc zaskoczonymi publicznym okazywaniem sobie takiego zainteresowania przez dwóch przystojnych facetów. - Nie wystawiałbym nas na niepotrzebne ryzyko, zaufaj mi. Nie poszedłbym w miejsce, które jest niesprawdzone. Mam więcej różnych kontaktów, niż możesz sobie wyobrazić. - Zerknął na niego z ukosa i jeśli Durst nadal miał jakieś obiekcje, postawa Marcela skutecznie mogła je zgasić. Starszy wampir był pewny siebie w sposób zdawać się mogło, zupełnie zasadny. Nie przechwalał się, po prostu stwierdzał fakt. - Za kogo ty mnie masz? Gdybym w rzeczywistości był aż tak nierozważny na jakiego się kreuję, już dawno byś mnie złapał. Albo jakiś mniej rozgarnięty niż ty łowca. A jak widzisz, wciąż udaję, że dycham. - Uśmiechnął się drapieżnie, błyskając nienaturalnie długimi kłami. Niefrasobliwość i nonszalancja jakimi Gawroński zwykł się odznaczać w wielu przypadkach były jedynie maskami. Oczywiście przyjemnie było poczuć się czasem jak człowiek bez problemów, ale to nadal nie usypiało jego czujności. Marcel wciąż analizował w głowie sytuację, wyławiał zapachy i dźwięki z morza przejaskrawionych, bombardujących go bodźców i odświeżał w pamięci mapę miejsc, w których mógł pojawić się bez obaw, że przydybie go jakiś łowca. To była część jego rutyny, do której chętnie powrócił po miesiącu w zimnym, mrocznym lochu. Odprowadził wzrokiem faceta zaniepokojonego spojrzeniem Dursta i pokręcił głową z dezaprobatą. - Więc nie, to nie jest aż tak ryzykowne, bym zrezygnował z pomysłu. I nie patrz na ludzi wilkiem, bo nie będą cię lubić. - Wyciągnął rękę z jego kieszeni i bezceremonialnie klepnął go w pośladek. - Dobra, skoro mamy wszystko, to zmywajmy się. Przygotowałem na dzisiaj trochę atrakcji. - Poprawił chwyt na jednej z licznych toreb z ciuchami, które miał w dłoniach i skierował się do ruchomych schodów. - Muszę w końcu spotkać się z Clarą, dostałem cynk, że chce się spotkać, pewnie czegoś się dowiedziała. Ale najpierw musimy wrócić do domu. - Obejrzał się na Noxa, posyłając mu tajemniczy, uwodzicielski uśmiech. - Chcę cię zabrać w jedno miejsce. A może nawet w dwa... |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem Sro Kwi 10, 2019 6:52 pm | |
| Nox musiał przed sobą przyznać, że przekora i ciągłe nawiązywanie kontaktu przez starszego wampira na niego działało. Nie, nie tylko działało, ale wręcz… Sprawiało mu nieprzyzwoitą przyjemność. Był zdystansowany, opanowany i bardzo konkretny, ale jednocześnie, gdzieś tam głęboko w środku, cieszył się z każdej jednej okazji do muśnięcia, szeptu i bliskości, którą wykorzystywał bez zawahania Marcel. Starał się je ignorować, ale też czuł przyjemne ciepło, które emanowało od każdego muśniętego palcami czy oddechem miejsca, rozgrzewając go od środka i zachęcając do pospieszenia się z obowiązkami. Jednocześnie bał się, pragnął i cieszył. Nie wiedział, jak poradzić sobie z tym rozdarciem, dlatego instynktownie skupiał na pierwszej emocji, pozostałe spychając na bok. Z zagrożeniem akurat potrafił sobie radzić, nawet jeśli tak duże tereny nie były jego typowym miejscem pracy. Na całe szczęście, zazwyczaj wampiry też wolały inne miejsca. Mniejsze, ciemniejsze i znacznie bardziej prywatne. W takich dopadnięcie ich wymagało zdolności, podobnie jak ucieczka, ale jednocześnie umożliwiało znacznie bardziej sprawiedliwą walkę i brak niespodziewanego ataku ze strony, o której nie sposób było wcześniej pomyśleć - a już tym bardziej jej zabezpieczyć. Oprócz Marcela. Nox musiał oczywiście zapatrzyć się w jedynego krwiopijcę, który lubił przebywać w towarzystwie ludzi tylko dla samego przebywania. Słowa stwórcy uspokoiły Dursta tylko połowicznie. Nie mógł wprost się z nim kłócić, bo w zasadzie miał rację. Z ich dwójki to Gawroński był starszy i miał większe doświadczenie w byciu zwierzyną łowną, nawet jeśli nierzadko to on polował i pozbawiał życia swoich współbraci. Również to on miał bardzo konkretne moce, z jakimi ciężko było konkurować. Nox, niezależnie od tego, jak bardzo był nieufny i doświadczony, nie dysponował takim arsenałem możliwości, nie znał też zbyt dobrze miejsca, w którym się znaleźli. Logicznym wydawało się zaufanie doświadczonemu wampirowi, chociaż… Już raz tak zrobił i dokąd to ich zaprowadziło? - Nie zapominaj, że kilkakrotnie złapałem - mruknął pod nosem, dodając jeszcze w myślach i nie zawsze o tym wiedziałeś - tych słów jednak nie wypowiedział, dla bezpieczeństwa zarówno własnego, jak i Marcela. Nie chciał pokazywać mu się z tej strony, o której nikt nie wiedział. Która pokazywała go słabszym, niż był gotów przyznać. - I od bardzo dawna mam niemal wyłączne zlecenie na twoją głowę, więc nie jest to zaskakujące - dodał po chwili, niemal zaborczo. Zaraz zdał sobie sprawę, jak to zabrzmiało, westchnął z irytacją w duchu i dodał: - Logicznym jest wysłanie najlepszego na egzekutora, szczególnie jeśli ich ścieżki się przecinały. - Wzruszył lekko ramionami i zdecydował się zamilknąć. Miał wrażenie, że z każdym słowem tylko wkopuje się bardziej, wobec czego to rozwiązanie było jedynym właściwym.. Dopiero po chwili dotarło do niego, że jego “wyłączne zlecenie” było już przeszłością, bo został przemieniony. Nawyki ciężko było zwalczyć, ale bezsensowne jest też trzymać się kurczowo przeszłości, szczególnie gdy nie była niczym wartym wspomnień. - Nie potrzebuję, żeby ludzie mnie lubili - stwierdził, z notabene słyszalnym zaskoczeniem na taką sugestię. Owszem, był w tym momencie wampirem i musiał pożywiać się w jakiś sposób, ale… dlaczego niby miałby z tej przyczyny być lubianym? Nie przynależał do świata ludzi już zbyt długo, by nagle spróbować tam wrócić. Nic dobrego nie spotkało go ze strony własnego gatunku. Łowcy i wampiry byli czymś zupełnie innym. Drgnął z zaskoczeniem na klepnięcie, a potem delikatnie poczerwieniał na twarzy, skrępowany własną reakcją. Odwrócił na chwilę wzrok od wampira, zaraz jednak marcelowe słowa znów zdobyły pełną uwagę byłego łowcy. Durst uniósł brew, hamując nagłe pragnienie oblizania ust na całkiem kuszącą sugestię. Jego oczy, które zabłysnęły na moment czerwienią, zdradziły go mimo to, ale rozsądek szybko znów przyćmił chuć. - Zamierzasz iść na spotkanie sam? - spytał pozornie neutralnie, chociaż w jego postawie znów można było dostrzec zdystansowanie i… zagrożenie. Zupełnie jak kot, Nox odrobinę się napuszył i wyprostował, rozsunął ramiona i uniósł głowę, zmieniając znów z zakłopotanego chłopaczka w znacznie groźniejszego byłego łowcę. Nie dlatego, że planował w jakiś sposób zaatakować Marcela, ale dlatego, że to “coś” mogło dotyczyć ich wspólnego znajomego. - W związku z czym się “czegoś”, dowiedziała? - dodał, zatrzymując się przed motorem. Rzucił okiem na Marcela trzymającego w dłoniach torby. - Jak zamierzasz z tym jechać? - spytał ze słyszalnym sceptycyzmem co do możliwości wygodnej podróży takim środkiem lokomocji z takimi bagażami. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: W łóżku z wrogiem | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |