|
| Protect me from what I want | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Protect me from what I want Sob Wrz 15, 2018 4:35 pm | |
| First topic message reminder :Ivan Theodore Williams☻ Dwudziestopięcioletni amator trunków wyskokowych i wszelkiego rodzaju używek. ☻ Zdolny, ale leniwy. W dodatku strasznie złośliwy. Studia, sponsorowane przez ojca, ukończył z wynikiem bardzo dobrym, głównie po to, by pokazać mu, że potrafi. I jednocześnie nie ukrócić sobie jedynego źródła dochodu, jakim był portfel starego. ☻ Ojciec Amerykanin, matka Rosjanka. Poznali się podczas jednej z podróży ojca. Zarówno on jak i jego starszy o 8 lat brat Aleksander, biegle mówią po Rosyjsku. ☻ Ivan był zawsze tym gorszym synem. Wiecznie pyskaty, buntowniczy, niesłuchający poleceń. Wdawał się w bijatyki, kłótnie, wizyty na komisariatach. Przy idealnym, ułożonym bracie z wielkimi aspiracjami na przyszłość, Ivan wypadał słabo. Bardzo słabo. Aspiracji też szczególnie nie posiadał. ☻ Młodszy nigdy nie ukrywa swojej irytacji, kiedy Aleksander zaczyna bywać nadopiekuńczy. Jako jedyny z rodziny i grona przyajciół, wie o orientacji Ivana, którą stara się tolerować, biorąc to za przewlekły okres dojrzewania i chęć spróbowania wszystkiego, nim całkowicie się ustatkuje. ☻ Boi się o swoją reputację "złego chłopca" wśród znajomych. Nie raz, nie dwa zdarzało mu się umawiać z kobietami, by nie rzucić na siebie cienia podejrzeń o homoseksualizm. ☻ Nie potrafi gotować, sprzątanie też niespecjalnie mu idzie. Potrafi jednak dobrze rysować, szczególnie komiksy. Kiedyś marzył o byciu rysownikiem, ale sama myśl o reakcji ojca zawsze burzyła jego plany. I dobry nastrój. ☻ Lubi koty. Nawet po części się z nimi utożsamia. Drapie, gryzie, mruczy by potem odchodzi tam, gdzie mu akurat pasuje. ☻ Odkąd pamięta, wodzi wzrokiem za przyjacielem brata. Fizycznie, jak najbardziej jest w jego typie. Na domiar tego, po studiach tymczasowo zaczął pracować w jego firmie, by samodzielnie móc stanąć finansowo na nogi. ☻ Co nie zmienia faktu, że nadal lubi szlajać się po knajpach i wdawać w bójki. ☻ Ulubione powiedzonko? "W dupie byłeś, gówno widziałeś". ☻ 175 centymetrów, czarne, wiecznie zmierzwione włosy i czekoladowe oczy. Całkiem przystojna bestia. ☻ Zdarza mu się mówić szybciej niż myśleć, przez co nie raz i nie dwa wpada w tarapaty. Lub mówiąc prościej - dostaje po pysku. ☻ Uwielbia pieszczoty w okolicach szyi. Niestety, wie o tym mało kto - Ivan wręcz nienawidzi, kiedy ktoś bez pozwolenia go dotyka. Gdziekolwiek. Zawsze stara się zachować stosowny dystans. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Czw Wrz 20, 2018 7:19 pm | |
| Po położeniu się spać, dnia następnego obudził się z kacem moralnym. Doskonale wiedział, że tak będzie. Zostawił przyjaciela w potrzebie, ponieważ nie potrafił spojrzeć mu prosto w twarz po spacerze z Ivanem. Wiedział, że ta gra między nimi nie była głupim żartem. Dla niego nie była. Brnął we własne kłamstwa, jeszcze bardziej dobijając siebie emocjonalnie. Wiedział, że tak będzie, a mimo to... Przygotował się do pracy. Zaczął od swojej codziennej rutyny, z tą różnicą, że nie było w niej syna. Trochę samotności z rana zdecydowanie mu się przyda. Mógł na spokojnie przemyśleć wszelakie opcje. Co będzie dalej? Czy rzeczywiście dobrym posunięciem był ich wspólny wybór? Jak go teraz będzie traktować w firmie? Jako dobrego znajomego czy po staremu? Miał całe trzy dni, aby dokładnie sobie to przemyśleć. W firmie zjawił się tak jak zawsze. Wypełniał swoje obowiązki tak jak zawsze i nawet zachowywał się tak jak zwykle. Wydawać się mogło, że po wczorajszym wieczorze śladu nie było. Wspomniany wcześniej kac go nie gnębił, a na wszelakich rozmowach klasyfikacyjnych, ustalaniach umów i ogarnięciu spotkań, nie było widać po nim, że mógłby czuć się źle. Był to wyjątkowo błędne stwierdzenie, ponieważ przez cały ten czas czuł się jak gówno. Ciągle o nim myślał i cały czas nie do końca wiedział, na jakim gruncie stał. W taki sposób minęły trzy dni. Był już wieczór, a on własnie wychodził z domu swojej byłej żony, by na ten jeden jedyny weekend w miesiącu zostawić syna u niej. Chciał wykorzystać obietnicę, którą rzucił mu parę dni w parku. Przeciągał to aż do tej chwili, bo sam musiał poukładać sobie wszystko w głowie. Mimo wszystko chciał robić za tego odpowiedzialnego i świadomego swoich czynów. By Ivan nigdy więcej nie czuł się przy nim źle. Dlatego dzisiejszej nocy chciał z nim umówić pewne kwestie, dodatkowo spędzić z nim miło czas. Pomysł z niespodzianką wydawał mu się słuszny. Uznał, że to będzie miły gest, kiedy wpadnie do niego bez wcześniejszego informowania. W końcu obiecał, że to zrobi. Nie musiał pytać go o adres, bo dzięki CV (oraz Alex'owi), wiedział, gdzie dokładniej chłopak mieszkał. Zanim jednak dojechał na miejsce, wstąpił do sklepu, by kupić całkiem dobre i drogie wino, a także kupić coś na kolację — w końcu obiecał mu także, że coś ugotuje. Kiedy miał to już wszystko, a on sam był całkiem nieźle odpicowany — silny zapach perfum, całkiem eleganckie ubranie, ładnie wystrzyżony, spięte włosy itp. — pojechał w stronę jego mieszkania, wchodząc na piętro, na którym mieszkał. I jakże ogromnym jego zdziwieniem było, gdy przy jego drzwiach widział kogoś obcego. Szybko jednak zniknął, robiąc krok w kierunku Ivana. Zagryzł na moment wargę, ale nie zawahał się na tyle długo, by pozwolić tamtemu wejść do mieszkania. Przybrał na zdecydowanej postawie, zmierzając w stronę rozmawiających mężczyzn. Z oddali słyszał ich nie za głośną rozmowę, która coraz bardziej przyprawiała o irytację. Mógł jednak zadzwonić. Zapukał delikatnie do drzwi, widząc, że były one uchylone. Mimo wszystko nie wpraszał się do mieszkania, tylko ukradkiem zerknął do jego wnętrza. Widząc Ivana prawie nagiego, powinien cały się zarumienić, choć w rzeczywistości tego nie zrobił. Jedynie na krótki moment uniósł brwi w lekkiej konsternacji, dostrzegając drugiego mężczyznę zdecydowanie zbyt blisko jego ciała. Nie podobało mu się to. Dało się również zauważyć, że Joseph w jednej dłoni trzymał butelkę wina, w drugiej zaś miał siatkę z zakupami. Widać było, że rzeczywiście przygotował się na dzisiejszy wieczór, jakkolwiek to brzmiało czy wyglądało. W tym samym momencie wyłapał krótkie: Czekam na kogoś. Jak i również pretensjonalne: Pieprzysz się z kimś innym? Nie, nie pieprzy. A nawet jeśli, to gówno powinno Cię to obchodzić. — Hej. Wybacz za spóźnienie. Spotkanie w firmie mi się nieco przedłużyło i sam rozumiesz... Nie mogłem być wcześniej — puścił od razu gadkę, zauważając, że obecność obcego źle wpływała na nastrój Ivana. Dodatkowo sam spojrzał na Chrisa dość ostro, władczo, absolutnie nie podpasowując mu to, w jaki sposób zwracał się do jego przyjaciela. Chociaż same nie wiedział, czy to określenie na pewno jest słuszne. Czyżby kochanek? Ale jak tak, to czemu go nie chciał wpuścić? A może nie witali się, a żegnali? Chuj go wie. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Czw Wrz 20, 2018 7:49 pm | |
| Przybycie Josepha, jakkolwiek zaskakujące by nie było, w pewnym stopniu bardzo ułatwiło decyzje Ivana. Odetchnął w głębi ducha, z zaskoczeniem zauważając, że wykrakał jego odwiedziny w samą porę. Jeszcze chwila i zapewne zgodziłby się na towarzystwo Chrisa i tak nie mając innych planów. W odróżnieniu od Josepha, Ivan jednak wydawał się być lekko zmieszany, witając obu w półnegliżu. Chris obrzucił mężczyznę niezadowolonym spojrzeniem. Zlustrował go uważnie, unosząc lekko brew, jakby kpił z jego zbyt pewnej siebie postawy. Nic jednak nie powiedział, przenosząc spojrzenie na Rosjanina, który nieustępliwie odwzajemnił gest. - Dobrze, że jesteś. Chris właśnie wychodził - poinformował zimno, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Chris wyraźnie się spiął, mocniej ściskając butelkę, którą trzymał. - Zadzwoń, jak będziesz miał ochotę. Mam to, czego potrzebujesz - rzucił obojętnie, siląc się na marną podróbkę uśmiechu, tonem mówiącym jasno, że Joseph nie był w stanie zadowolić Ivana tak jak on. - Jasne - mruknął jedynie brunet, mrużąc lekko powieki. Odprowadził spojrzeniem mężczyznę, czując w sercu narastający niepokój. To nie tak, że go nie lubił. Chris był w porządku facetem, opiekuńczym i pewnym siebie, na swój sposób Ivan spędzał z nim dobrze czas. Problem w tym, że mężczyzna oczekiwał od niego tego, czego nie mógł mu dać Williamson. Związku. gdy kroki na klatce ucichły, Ivan uśmiechnął się delikatnie do Josepha. - Wybacz, właśnie brałem prysznic kiedy przyszedł Chris - wyjaśnił, wskazując na sam ręcznik, luźno zwisający na biodrach. - Rozgość się. Pozwolisz, że się ubiorę? - zaśmiał się, wprowadzając mężczyznę do małego chociaż przytulnego salonu. Jakby na potwierdzenie swoich słów, wskazał samotną lampkę wina na stoliku. Zniknął w łazience, na chwile zostawiając gościa samego. - Nie spodziewałem się Ciebie - zawołał, narzucając na siebie luźne, dresowe spodnie i koszulkę. Zerknął na odbicie w lustrze. Przestań szczerzyć się jak kretyn!. - Wszystko w porządku? - spytał, dołączając do mężczyzny i dopiero teraz pozwalając sobie na przeanalizowanie go wzrokiem. Kurwa mać, czy ten człowiek kiedykolwiek wygląda źle? Jego spojrzenie spoczęło na siatce z zakupami i winem. Roześmiał się i nie dało się niezauważyć, że ma o wiele lepszy nastrój niż ostatnio, a i jego twarz nie przypominała już przemęczonej maski. Teraz przypominał przystojnego, młodego chłopaka o ładnym uśmiechu i zadowolonych, ciemnych oczach. - Przepraszam za sytuację z Chrisem - powiedział po chwili, stawiając na stoliku drugi kieliszek. Z pytającym uśmiechem odebrał siatkę z zakupami, zanosząc ją do kuchni. Nie wiedział czy tłumaczyć ich zażyłość, ostatecznie nie zrobił tego bo i przyjdzie na to odpowiednia pora, sądząc po całej butelce wina i jeszcze połowie kolejnej, którą mieli do wypicia. I kiedy już poustawiał wszystko, powiedział to i tamto, uderzyło go, że właściwie, całkiem szczerze, nie ma pojęcia jak ma się zachować. Z wsuniętymi w kieszenie dresów dłońmi, przypatrywał się Josephowi, zagryzając wargę, jak miał to w zwyczaju kiedy najzwyklej w świecie czuł się zestresowany. I przez ich spacer i przez to, że w ciągu tych kilku dni nieobecności szefa, zdarzyło się Ivanowi zabawiać z myślą o nim. - Napijesz się? - zagaił trochę głupio. - kiepski ze mnie gospodarz. Pod tym względem Alex zdecydowanie ze mną wygrywa - westchnął, rozlewając do kieliszków otwarte wcześniej wino, którego upił od razu solidny łyk. - Naprawdę mówiłeś o gotowaniu - zauważył. Jasne, wspominał przecież o tym, jednak w tamtej chwili Ivan wolał nie wybiegać za daleko w przód myślami. A tu proszę. Joseph, zakupy i wino. Jego mocne, cholernie pociągające perfumy, które czuł nawet z odległości w której stał i piękne, uważnie go obserwujące oczy. Niech to szlag. Wpadł po uszy. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Czw Wrz 20, 2018 8:35 pm | |
| Fakt faktem, Joseph przyszedł w idealnym momencie. Przynajmniej on to interpretował w taki sposób. Dużo myślał o nich po tych kilku dniach nie widzenia się i naprawdę źle czułby się zmyślą, gdyby nakrył ich na czymś więcej. I to nie chodzi o niesmak, a o zwykłą zazdrość, którą już dawno nie czuł w stosunku do drugiego człowieka. Po prawdzie nie powinien tego okazać, dlatego trzymał emocje na wodzy, robiąc w tym momencie za debila w drzwiach. Nie czuł się z tym dobrze, ale właśnie tak trzeba było to zrobić. Taktownie i bez krzyku. Kiedy jednak Chris dość mocno zaakcentował swoje ostatnie zdanie, Jo na ułamek sekundy pokazał na swojej twarzy zbulwersowanie, jak na typowego samca alfa przystało. I możliwe, że nawet niechcący (wcale nie), szturchnął go silnie ramieniem, gdy kochanek Ivana odwracał się na pięcie, by ze złością wymalowaną na twarzy zejść po schodach. W końcu niech wie, gdzie jego miejsce. Odwzajemnił z błogą satysfakcją uśmiech, wchodząc w końcu do mieszkania. Zostawił tam swój jesienny płaszcz oraz buty i wszedł wgłąb uroczego salonu, który osobiście mu się spodobał. Przytaknął na jego słowa, zostając tutaj na chwilę samemu. Pozwolił sobie postawić siatkę z zakupami wraz z winem na małym stoliku w salonie, nie chcąc panoszyć się bez pozwolenia w jego mieszkaniu. Mimo to obejrzał sobie pomieszczenie i mógł śmiało stwierdzić, że ten salon bardzo różnił się od jego. W tym samym momencie gospodarz domu wrócił niestety już ubrany. Jednak musiał mu przyznać, że miał niezłe ciało. Przez to nasunęło mu myśl, czy mężczyzna coś ćwiczył, a może po prostu dobrze wygląda. — Tak, tak. Jest wszystko okej — odparł z pewnym uśmiechem na twarzy, zaraz dodając — Mówiłem, że Cię odwiedzę. Chyba nie wątpiłeś w prawdomówność moich słów — uniósł wątpliwie, acz lekko rozbawiony swoją brew. Prawdą było, że mężczyzna bardzo rzadko kiedy kłamał. Raczej wolał być szczery i bezpośredni, nieważne jak bardzo mogłoby to kogoś zranić. Chociaż czasem najgorsze kłamstwo jest lepsze od szczerej prawdy. On jednak wyznawał zasadę szczerej prawdy. — Nie masz co się przejmować. Przecież miał prawo Ciebie odwiedzić — rzucił szybko, nie chcąc słyszeć tłumaczeń z jego ust. Gdyby to zrobił, uznałby, że jest dla niego trochę bardziej niż ważny. Nie zamierzał również dopytywać się czegokolwiek na jego temat. Nie kiedy był trzeźwy. Dlatego sugestia lampki winy była tą właściwą — bez najmniejszego zawahania, przytaknął głową na wspomniany alkohol, a już po chwili kieliszek gościł w bladej dłoni Josepha. Obserwował go również dość uważnie, kiedy rozładowywał zakupy. Zaśmiał się, zakręcając wino w kieliszku. Napił się pierwsze dwa łyki, oblizując ze smakiem swoje wargi. Lubił ten cierpki smak z odrobiną słodyczy. — Dzisiaj nie rozmawiamy o Alexandrze — skwitował krótko, ale nie złośliwie. Spodziewał się, że temat brata może być wciąż dla niego niewygodny. Poza tym, mieli siebie poznawać, a nie paplać o innych — Jak się w ogóle czujesz? — spytał trochę z grzeczności, trochę rozładowując napiętą atmosferę między nimi. Było po nim widać, że dużo lepiej. Nawet siniak nie był aż tak widoczny jak myślał, że będzie. Uśmiechnął się po raz kolejny w przeciągu tych kilku minut, słysząc wzmiankę o gotowaniu. — No pewnie. Skoro mówiłeś, ze jesz ciągle jakieś śmieciowe żarcie, to przyda Ci się jakaś normalna kolacja. Miałem wpaść tu w porze obiadowej, ale niestety nie udało mi się wyrobić z czasem — szybko wytłumaczył się, chociaż nie wiedział, czy w zasadzie powinien. Najważniejsze, że ostatecznie jest, nie? Nie rzucił słów na wiatr, dodatkowo spędzić wieczór z kimś jest naprawdę miłe. Sam od dawna u nikogo nie był, dlatego wizja tego naprawdę go cieszyła. Dało się to po nim zauważyć akurat. — To co, robić Ci już za szefa kuchni? — dodał jeszcze, szturchając go lekko w bok z łokcia. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Czw Wrz 20, 2018 9:13 pm | |
| - Skąd. Po prostu sądziłem, że nie będzie Ci po drodze - przyznał, zgodnie z prawdą. Rozmowa rozmową, ale przecież cały świat nie kręcił się w koło Ivana. Zrozumiałby, gdyby Joseph go nie odwiedził - sam miał na pewno wiele na głowie zarówno w związku z firmą jak i domem. Rosjanin nie zapominał, że mężczyzna też nie miewa lekko, szczególnie po rozwodzie. - Ciesze się, że przyszedłeś - powiedział jeszcze, posyłając mu uśmiech. Na wzmiankę o Chrisie, tylko wzruszył ramieniem i kiwnął głową, raczej nie ciągnąć tematu. Zamiast tego uniósł tylko kieliszek w geście niemego toastu, szybko upijając łyk cierpkiego alkoholu, po którym aż krotko mruknął. Może i preferował mocniejsze trunki, ale zdecydowanie po winie mial zawsze przyjemny, leniwy i błogi stan, który skłaniał go do szczerych rozmów. A w niektórych momentach nawet do romantycznego nastroju. - Jak Ty to robisz. W jednej chwili potrafisz poprawić moje samopoczucie jeszcze bardziej - zacmokał, mrużąc badawczo oczy. Podobał mu się pomysł nierozmawiania o jego bracie. Nie dlatego, że dalej gdzieś go ten temat uwierał, ot, poczuł, że ten wieczór należy do nich i do głębszego (tym razem bez podtekstów. A może jednak?) poznania. Sprawa z Alexem nadal pozostawała sprawą otwartą. Nie rozmawiali ze sobą od feralnej kolacji, więc i niewiele Ivan mógłby na ten temat powiedzieć. Mial tylko nadzieję, że między nim a Josephem, wszystko nadal było w porządku. - Czuje się dobrze - odpowiedział z namysłem, odruchowo sunąc palcami po sinym, ale nie opuchniętym policzku. - Wypocząłem. Ograniczyłem alkohol na te kilka dni. Inne rzeczy jak łatwo się domyślić też. Trochę brakuje mi pracy. Nie jestem przyzwyczajony do ciągłego siedzenia w domu - zaśmiał się. Kto by pomyślał, że z tego rozrabiaki taki pracuś. Poszedł do otwartej kuchni połączonej z salonem, powoli wypakowując zakupy przyniesione przez szefa. Schował wino do lodówki, by się schłodziło kiedy byli w trakcie dopijania tamtego. Zauważył, że mężczyzna pomyślał o wszystkim, nawet o przyprawach - to dobrze, zarówno lodówka jak i szafki Ivana świeciły pustkami. Uśmiechnął się pod nosem. - Jeszcze nigdy nikt tak o mnie nie zadbał. Jestem pod wrażeniem - zerknął na Josepha, kiwnięciem dłoni zapraszając go do kuchni. - Nie mam pojęcia jak Ci się odwdzięczę. Mogę co najwyżej zabrać Cię na dobrą imprezę. Chociaż nie wyglądasz mi na typ imprezowicza - zlustrował go uważnie spojrzeniem, śmiejąc się na drobne szturchnięcie. - Przydałby Ci się fartuch. Taki z napisem "kiss the cook"...Albo innym napisem - mruknął szybko, rozglądając się by znaleźć jakieś zajęcie. Joseph mógłby mieć taki fartuch. Tylko fartuch. Gotowanie od razu spodobałoby się Ivanowi, jednak na pewno poszliby wtedy spać głodni. - W czym Ci pomóc? - spytał, nie wiedząc nawet co zamierza ugotować jego gość. Przysiadł więc luźno na kuchennym blacie, wyczekująco obserwując mężczyznę, bawiąc się lampką wina, z którego raz po raz trunek znikał. Jego szef miał trochę szczęścia; Ivan był wszystkożerny. Nie wybrzydzał, nie miał alergii, więc cokolwiek by wymyślił, na pewno będzie strzałem w dziesiątke. Gdzieś z boku walały się puste pudelka po pizzy i kilka pustych butelek po napojach i piwie. tych drugich było zdecydowanie mniej. Gdyby nie to, można by przysiąc, że kuchnia nie była gospodarowana prawie nigdy. Samo mieszkanie nie było duże - z salonu odchodziły drzwi do łazienki i kolejne, obok, do sypialni. Był też taras, którego drzwi były uchylone, wpuszczając do pomieszczenia chłodnawy, jesienny wiatr, od czasu do czasu powodując gęsią skórkę. Przy większym podmuchu, w powietrzu mocniej unosił się zapach perfum Josepha. Mało było zapachów, które tak mocno działałyby na Williamsa.Dobrze dobrany perfum w połączeniu z zapachem skóry mężczyzny który je nosił, był jednym z atrakcyjniejszych rzeczy. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Czw Wrz 20, 2018 10:23 pm | |
| Sam nie do końca wiedział, czy rzeczywiście zjawi się w jego mieszkaniu. Ostatecznie udało mu się wyrobić ze sprawami, które musiał dnia dzisiejszego załatwić, dzięki czemu stał tu teraz i mógł luźno porozmawiać z nim o wszystkim, a zarazem o niczym. Dawno nie miał wolnego wieczoru, więc miło jest wykorzystać go przy kimś, kto jest dla Ciebie w jakimś stopniu ważny. Oraz zapomnieć o sprawach bardziej istotnych. — Ja też — odwzajemnił sympatyczny uśmiech chłopaka, wcale nie kryjąc się z tym, że rzeczywiście obecność tutaj sprawiała mu niemałą radość. Ale chyba obaj mieli tak, że wzajemnie potrafili siebie pocieszyć w zasadzie nic szczególnego nie robiąc. Dobrze jest słyszeć, że samą obecnością był wstanie poprawić Ivanowi nastrój. Działało to też w obie strony — Joseph również czuł się zadowolony, gdy chłopak stał obok niego i w zasadzie nieszczególnie starał się nad tym, aby jakoś polepszyć mu humor. Wychodziło to tak naturalnie, że nie miał na to żadnych dobrych słów. — To dar! — zaśmiał się, jednocześnie zaczesując opadające kosmyki włosów gdzieś za ucho. I za każdym razem kiedy to robił, ponownie spadały mu gdzieś na twarz. — Szczerze widać po Tobie, że nieco lepiej się czujesz. Ale miło jest mi słuchać o tym — rzucił spokojnie, z delikatnym uśmiechem na twarzy — I wiesz, jak tak bardzo brakuje Ci pracy, to mogę zmotywować Cię tym, że jutro jak już wrócisz do biura, to będzie na Ciebie czekała sterta różnych papierów do zrobienia — powiedział pół żartem, pół serio, pozwalając sobie opróżnić zawartość kieliszka. Skoro Ivan nabrał tak szybkiego tempa w piciu, to Joseph nie będzie mu wcale dłużny. Wiedział, że mógł sobie na coś takiego pozwolić — miał dosyć mocną głowę. Na tyle, że kiedy jutro wstanie, nie uderzy go rzekomy kac alkoholowy. Przez moment zastanowił się, czy jednak rzeczywiście nie wygłupił się aż za bardzo. Skoro wcześniej nikt go tak nie rozpieszczał, nie wiedział, czy to co zrobił było na pewno słuszne. Jasne, mógł to tłumaczyć jako niewiedzą tego, co miał u siebie w domu. Ale czy to nieprzesadna troska, którą darzył do niego mężczyzna? Teraz zrobiło mu się lekko głupio, kiedy Ivan rozpakowywał zrobione przez niego zakupy. Może tylko troszeczkę przesadził, ale robił to w dobrej wierze. — Nah, daj spokój. Po prostu nie wiedziałem, co masz w domu, a chciałem mieć pewność, że niczego mi nie zabraknie. No i chciałem zrobić Ci niespodziankę swoją obecnością, więc naprawdę, nie przejmuj się tym — wytłumaczył się prędko, aby nie wyjść na tego, który się nieco speszył — Tak poza tym mam zamiar zrobić ryż z kurczakiem po meksykańsku. Mam nadzieję, że nic nie masz do ostrych potrwa, bo ta akurat taka będzie. Nie wiem, czy da się zrobić ją inaczej. Przynajmniej ja nie umiem — dodał jeszcze. a po chwili prychnął śmiechem, słysząc ten beznadziejnie głupi tekst (serio, aż sam skisłem czytając to). Naprawdę, miał tupet. — Mówisz, że taki napis idealnie do mnie by pasował, co Ivan? — rzucił, kręcąc wyraźnie rozbawiony głową. Żarty żartami, ale jedzenie samo się nie zrobi. Dlatego zabrał się do pracy, podwijając z początku swoje rękawy aż po same łokcie. Ivan po raz pierwszy mógł zobaczyć tatuaż, który miał na jednej ręce. Zwykle ukrywał go pod rękawami koszuli czy garnituru. Następnie umył ręce w zlewie i wziął się za robienie ciepłego dania. — Możesz mi podawać rzeczy, o które będę Cię prosił — odpowiedział z delikatnym uśmiechem. W końcu nie wiedział, gdzie co dokładniej jest, przez co łatwiej będzie po coś schylić się Ivanowi niż szefowi. Nie skomentował w żaden sposób pustych kartonów po pizzy czy pustych butelek lub czegokolwiek innego. Wziął się natomiast za gotowanie, kompletnie odcinając się od wszelakich rozmów. Zawsze tak miał — zamykał się w swoim małym świecie kuchni, krojąc czy obierając warzywa z widocznym uśmiechem na twarzy. Sprawiało mu to przyjemność. I to nie tak, że kompletnie nic nie mówił. Jeśli Ivan spytał się o coś mężczyznę lub zaczął jakąś rozmowę, to jak najbardziej brał w niej udział. Ale sam osobiście nie był skory do tego, aby zacząć cokolwiek mówić. W zupełności pochłonęła go kuchnia, gdzie od czasu do czasu napił się wina z kieliszka. W taki sposób danie było gotowe po jakiś 30 minutach. Posiłek nałożył im na talerze, a jeden z nich podał swojemu gospodarzowi, który siedział wytrwale na blacie. — Mam nadzieję, że będzie Ci smakować — rzucił jedynie i w zasadzie to czekał na jego opinię. Będzie mu smakować, nie będzie? Joseph miał specyficzne smaki i nie każdy je podzielał. Dlatego nie był pewien tego, czy i te danie podpasuje Ivanowi. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Pią Wrz 21, 2018 8:38 am | |
| Ivan przewrócił żartobliwie oczami, na wspomnienie jutrzejszego nawału pracy jaki go czekał. Zaśmiał się przy tym wesoło obrzucając Josepa teatralnym spojrzeniem pełnym wyrzutu. - Wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć - rzucił rozbawiony. Odpoczynek odpoczynkiem, czas wrócić do zwyklej rzeczywistości. Jeśli jednak raz czy dwa przeplecie się z nią jego szef, naprawdę nie miał co narzekać. Im dłużej rozmawiali, tym bardziej Rosjanin przekonywał się, jak wiele rozmówca ma do zaoferowania. Prawdę mówiąc, zwykle brał go za kogoś mniej wygadanego, raczej nieskorego przesadnie do żartów. Ten natomiast z łatwością burzył wszystkie niedopowiedzenia i domniemania na swój temat powodując, że Ivan poczuł do niego jeszcze większą sympatię. Pamiętał, że kiedyś nawet wspomniał komuś, że Joseph ma kij w dupie. Nie pracował wtedy z nim, kończył dopiero drugi rok studiów i przechodził chyba najburzliwszy okres w życiu. Cullman i Alex byli nierozłączni, co zmusiło Ivana do myślenia, że są ulepieni z tej samej gliny. Nie byli. co nie znaczyło, że bliżej im było do energicznego Ivana. - Doceniam starania, naprawdę. Nie robię nigdy wielkich zakupów, więc dobrze trafiłeś - przyznał z podziwem. Może było po nim widać, że marny z niego kucharz? Albo, idąc tym tropem, Joseph stwierdził, że skoro widząc po Ivanie jak słabo ogarnia swoje życie, jego lodówka będzie miała w środku tylko światło i kawałek nadgryzionego jabłka? Robienie wielkich zapasów dla jednej osoby, wydawało się Williamsowi beznadziejnym pomysłem; Nigdy nie przejadał tego, co kupił, marnował więc jedzenie, wyrzucając je do śmietnika. Chris też nigdy nie został na tyle długo, by Ivan zaprzątał sobie głowę ochotą na kuchenne podboje. No cóż, podboje może i były, ale niekoniecznie związane z gotowaniem. Blat jednak niewątpliwie się przydał. - Lubię pikantne rzeczy - skinął głową, zgodnie z prawdą zresztą. Takie jawny wykpienie jego słów spowodowało, że Ivan domyślił się, jak wielką głupotę palnął z tym fartuchem. Poczuł ciepło na policzkach i tylko potrząsnął wilgotnymi kosmykami, wiercąc się niespokojnie na blacie. - Tak, może - wymamrotał jedynie, wzruszając ramionami ale nie brnąc w żart, co by nie pogrążyć się jeszcze bardziej. Całe szczęście, że mężczyzna zabrał się za gotowanie, chyba również zostawiając temat z tylu. Ivanowi milczenie nie przeszkadzało. Było w nim coś komfortowego i miłego, więc trwał w tym, od czasu do czasu rzucając jakimś dość błahym pytaniem, na które odpowiadał Joseph. Obserwował za to jego ruchy, silne ramiona, ze zdumieniem zauważając tatuaż. Uniósł brew zapisując w pamięci, by o niego spytać. Czyżby Jo był większym ziółkiem niż przypuszczał? Momentami dumnie sprawdzał się w roli pomagiera, to podając garnek to patelnię czy widelec. Mało ambitne, jednak analizowanie Josepha przy pracy było wielce satysfakcjonujące i aż musiał czasami oderwać wzrok lub napić się wina, by nie wyglądać przy tym z lekka creepy. Zapach perfum zabił skutecznie zapach dania, który sprawił, że Ivanowi ścisnął się żołądek. Był głodny jak cholera! Dlatego kiedy tylko danie było gotowe, skrzętnie zabrał się za konsumpcje, mruknięciem wielkiej aprobaty odpowiadając na niewypowiedziane pytanie towarzysza. Było dobre. Kuchnia miała jeden minus - nie miała stołu, przy którym można by usiąść. Dlatego też przenieśli się do salonu z całym asortymentem - talerzami i winem - sadowiąc się na kanapie przy niskim stoliku. Teraz to Rosjanin milczał, pochłaniając ze smakiem przygotowane danie, robiąc przerwę tylko na moment, by włączyć w tle muzykę. W tle rozbrzmiały pierwsze nuty Guns and Roses, nie naprzykrzające się jednak. Lubił muzykę z lat 80' i 90', szczególnie rock i cięższe brzmienia, chociaż starsze utwory Springsteena też zawsze działały na niego kojąco. Rozumiał, że nie każdy mógł podzielać jego zdanie, gotowy był więc zmienić utwór jeśli tylko Joseph będzie miał takie życzenie. Opróżnił talerz, odsuwając go od siebie. Oblizał jeszcze wargi, przepił wszystko alkoholem i aż żałował, że nie może luźno się przeciągnąć. - Przepyszne. Nie rozpieszczaj mnie tak, bo chociaż raz w tygodniu będziesz musiał wpadać i przygotowywać mi domowe obiadki - zażartował, opierając się wygodnie o kanapę. - Nie wiedziałem, że masz tatuaż - dodał po chwili, przypominając sobie o swoim odkryciu. Zwykle ubrany formalni Joseph, nie bardzo się tym chwalił, co było zrozumiałe z racji zawodu. - Gdzieś jeszcze? - rzucił głupio, ale ze szczerą ciekawością. Zlustrował sylwetkę mężczyzny podejrzliwym spojrzeniem, starając się zlokalizować ewentualne miejsce kolejnych tatuaży. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Pon Paź 01, 2018 8:41 pm | |
| Prawdą było, że swój charakter potrafił dostosować do konkretnego typu człowieka. Nie będzie energiczny, jeśli jego rozmówca to melancholik ze skłonnościami do zamykania się w sobie. Nie będzie miał również przysłowiowego "kija w dupie", gdy druga osoba jest duszą towarzystwa. Ivan był chłopakiem, który zdecydowanie należał do drugiego typu ludzi. A przynajmniej miał coś pomiędzy. Kiedy coraz częściej udawało im się rozmawiać aż w końcu dobrnęli do dnia dzisiejszego, to Joseph mógł czuć się przy nim bardziej swobodniej, zapominając o tym, że na co dzień był jego szefem. W pracy natomiast musiał utrzymywać powagę, aby ludzie, z którymi spotykał się na przeróżne rozmowy, czuli wobec niego respekt. Ucieszył się, kiedy tak drobnym gestem zadowolił mężczyznę. I to nie tak, że uznał, iż mężczyzna nie miał nic w domu. Skoro wyznał mu, że na co dzień nie gotuje i żywi się zwykle gdzieś na mieście, zbyt oczywiste było to, że jednak będzie miał wszystko zdecydowanie mniej od kogoś, kto gotuje na co dzień. Chociaż fakt, w porównaniu do lodówki Josepha, to Ivana rzeczywiście świeciła ogromnymi pustkami. Uśmiech wkradł się na usta Cullmana, gdy chłopak dalej szedł w zaparte przy niesamowicie dwuznacznym tekście. Nie zamierzał jednak nic mówić, bo sam wyraz twarzy czasem potrafił powiedzieć o wiele więcej niż wypowiadane słowa. I w tym przypadku właśnie tak było. I to nie tak, że podczas gotowania Josh siedział cicho jak skała. Ivan mógł doświadczyć nawet tego, że coś tam nucił sobie pod nosem, aby jeszcze bardziej umilić sobie ten czas. Współpracowanie z nim, choć chłopak głownie tylko mu podawał, wbrew pozorom było czymś niesamowicie przyjemnym. Dawno nie miał okazji gotować w towarzystwie drugiej osoby. Kiedy to było? Ah, no tak. Te "wspaniałe" czasy, gdy jeszcze miał status w związku zamężny. Nie chciał jednak wracać do tych wspomnień. Odpowiadał mężczyźnie na krótkie pytania, niezauważająca w sumie, że ten bacznie go obserwował. Widocznie jego spojrzenie na sobie nie przeszkadzało mu na tyle, aby zwrócić na nie uwagę. Ostatecznie danie było już skończone i obaj przeszli do salonu, w którym zamierzali zjeść wspólną kolację. Jemu również powoli zaczynały skręcać się kiszki z głodu, dlatego gdy tylko przysiadł, zabierając po drodze swój kieliszek z wypitym winem, wziął się praktycznie od razu za konsumpcje. Po skończonym posiłku, odłożył pusty talerz, uśmiechając się do siebie lekko. — Cieszę się, że smakowało — przyznał ze szczerością, zaraz jednak śmiejąc się do siebie pod nosem. Chwycił butelkę z winem, pozwalając polać Ivanowi jak i sobie — Czemu nie? Jeśli chcesz, to po prostu możesz wpadać do mnie na obiad po pracy tak od czasu do czasu — zasugerował, bo wiedział, że w tygodniu będzie mu ciężko wyrwać się na parę godzin. Wziął kieliszek z winem do rąk, zaczynając podrygiwać nogą w rytm muzyki. Zupełnie nie miał nic do gatunku, który puścił Ivan. W zasadzie, to samo od czasu do czasu lubił posłuchać rock'a. Nie lubił jednak zamykać się tylko i wyłącznie na jeden gatunek muzyczny. Dlatego bardzo często mieszał to z jakimś swingiem, muzyką klasyczną, z dobrą elektroniką czy rock'n'rollem. Gdy jednak został zarzucony temat tatuaży, świadomie spojrzał się na niego, podziwiając swoje małe wariactwo zza młodu. Spojrzeniem jednak szybko powrócił na Ivana, upijając łyk wina. — Teraz już wiesz — wyszczerzył się do niego jak do głupiego, zaś odstawiając kieliszek na stoliku. Teraz on przeciągnął się jak wyliniały kocur, pozwalając sobie bardziej na luźniejszą pozycję do siedzenia. Założył więc nogę na nogę, a ręce rozłożył o oparcie kanapy, nie przeszkadzając jednak Rosjaninowi — Tak. Na lewym boku, zahaczając lekko o moją pierś i na łydce — odpowiedział, wyczekując jego reakcji. Wcale mu się nie dziwił, że oto go pytał. W końcu nie wyglądał na takiego, który był fanatykiem tatuaży. A jednak pozory często mogą mylić. Na całe szczęście mężczyzna zrobił je sobie w takim miejscu, gdzie pod dobrym garniturem w ogóle ich nie widać. I to nie tak, że się ich wstydził. Ale tak było łatwiej uniknąć niewygodnych pytań na różnych rozmowach biznesowych. W firmie w zasadzie nie dbał oto, czy ktoś zauważy jego tatuaż na ręce. Widocznie Ivan miał to szczęście, że nie udało mu się go dostrzec wcześniej. —A Ty zastanawiałeś się, aby sobie jakiś zrobić? Chyba że już masz jakiś, a ja o tym jeszcze nie wiem — spytał wyraźnie zainteresowany, odbijając tym razem piłeczkę w jego stronę. Cwany uśmiech wkradł się na jego wargi. Zdecydowanie widać było, że Josha trzymał dość dobry nastrój. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Pon Paź 01, 2018 9:15 pm | |
| W pewien sposób, gdy tylko Joseph rozluźnił się na kanapie, jemu także udzieliło się drobne rozleniwienie. Siedział więc wprost do swojego rozmówcy, bokiem opierając się o oparcie wygodnej kanapy, manewrując kieliszkiem wina, najczęściej w kierunku własnych ust. Perspektywa obiadków u szefa była miła, ale odrobinę krępująca, dlatego też ze śmiechem pokręcił nieznacznie głową, przygryzając z lekkim zastanowieniem dolna wargę. - Dziękuję, ale nie miałbym serca zawracać Ci głowy jeszcze po pracy. Niańczenie mnie zostawię bratu - zażartował. To wcale nie tak, że nie chciałby raz czy dwa wpaść na dobry obiad; miałby po prostu przeczucie, że Joseph robi to z obowiązku i odrobinę braterskiej troski, a nie dla czystej przyjemności i chęci spędzenia z nim czasu sam na sam. Ileż można było siedzieć z takim młokosem, w dodatku lekko skrzywionym? - Ale zapamiętam. Może kiedyś skorzystam - obiecał. Jedzenie było pyszne, grzechem więc byłoby nie zjeść kolejnego dania z ręki mężczyzny. Tego typu spędzenie czasu było dla Ivana czymś nowym. Nie gotował, o czym oznajmił już na samym początku, tym bardziej nie pomagał też komuś przy kuchennych rewolucjach. Jego znajomi preferowali inne formy rozrywki. Imprezy, chlanie do nieprzytomności i dziki, niezobowiązujący seks. Nie szło to w parze z grzecznym pichceniem. Momentami Williams miał dosyć tego płytkiego marnowania swojego czasu, ale z dwojga złego wolał to od samotnego siedzenia w domu. Zmrużył lekko powieki, kiedy dowiedział się o kolejnych tatuażach, zdobiących ciało mężczyzny. Całkiem odruchowo zlustrował go uważnym spojrzeniem, nie mogąc powstrzymać się od mało grzecznych wizji mężczyzny. Bez ubrania, rzecz jasna. I głównie w celach informacyjnych! - Niezłe z Ciebie ziółko - zacmokał, spoglądając na jego twarz znad kieliszka, z którego pociągnął kolejny solidny łyk. Oblizał wargi, trochę zbyt lubieżnie ale tak naturalnie, jakby gest był wpisany w jego jestestwo. - Kiedyś musisz mi pokazać - dodał wesoło, poruszając zabawnie brwiami, nawet bez szczególnej, erotycznej zaczepki. Ot, lubił tatuaże. Uważał je za formę niesamowitej sztuki, którą mógłby podziwiać godzinami. Pokręcił zaraz głową. - Nie mam żadnych tatuaży - odpowiedział. - Kiedyś o tym myślałem, może w końcu się zdecyduję. Póki co mam tylko parę znamion i masę pieprzyków - zaśmiał się. Pieprzyki miał małe, rozrzucone po ciele jak jakąś abstrakcyjną konstelację. Miał kilka blizn po bójkach, ale oprócz tego jego ciało było czyste jak łza. - Jeśli bym zrobił to na podbrzuszu. Albo na udzie - zamyślił się, przymykając powieki z lekkim uśmiechem. Tak jak wcześniej uznawał Josepha za lekko spiętego, tak teraz całkowicie zmieniał o nim zdanie. I to co odkrywał, okrutnie mu się podobało. - Nie myślałeś o tym, żeby po rozwodzie znaleźć sobie jakąś kobietę? - spytał po chwili, przechylając z zaciekawieniem głowę. Ton jego głosu nie był wścibski, bo i faktycznie był ciekaw. - Wybacz, jeśli to zbyt prywatne pytanie - dodał szybko, tylko przez moment odrobine zmieszany. - Po prostu dziwie się. Jesteś naprawdę w porządku - wyjaśnił. Była możliwość, że Joseph już kogoś miał. W końcu był wolny, mógł spotykać się z kimkolwiek. Wtedy jednak poznałby jego partnerkę zapewne u Alexa a i teraz szef nie siedziałby z nim. Zmierzwił delikatnie ciemne kosmyki włosów i pochylił się lekko w stronę Josepha. - Nie zrozum mnie źle. Czuje się zaszczycony Twoją obecnością, ale pewnie wolne wieczory przy winie wolałbyś spędzić z kimś kto ma fajne cycki i dobry tyłek - wyszczerzył się. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Wto Paź 02, 2018 10:40 pm | |
| Dla niego nie było w tym nic dziwnego. Alex często swego czasu wpadał do niego na rodzinny obiad ze swoją wybranką życia. W ten sposób spędzał z nim czas oraz poznawał Charlotte. Dlatego nic nie stało mu na przeszkodzie, aby i czasami Ivan do niego wpadał, by miło spędzić z nim czas. I, o zgrozo, w życiu nie robiłby coś takiego z samej litości. Szczerze, to szkoda było mu marnować czas na takie rzeczy jak bezinteresowne współczucie. Fakt faktem, chciał mu pomóc, ale raczej było to czysto naturalne niżeli coś przymusowego. W dodatku nie zawsze siedzieliby sam na sam. Wbrew pozorom miał syna, który stety bądź nie uczestniczyłby w ich obiadach. — Jasne. Do niczego nie zmuszam, ale może kiedyś uda mi się Ciebie namówić, abyś do nas wpadł — uśmiechnął się lekko, a mówiąc słowo "nas", miał na myśli i swojego syna. Może wtedy Rosjanin bardziej przekona się do tego, że jednak nie robi to tylko z litości czy z obowiązku, a z poczucia tego, że chce go mieć na tym obiedzie. Nieważne jak bardzo egoistycznie to brzmi. Słuchał go z należytą uwagą, choć pozytywny i nieco rozbiegany humor mężczyzny wcale na to nie wskazywał. Widocznie mógł tak mieć po dawce tego konkretnego alkoholu — i było to prawdą. Josh reagował różnie na alkohole. Wino powodowało, że potrafił być w głupkowatym i nieco zboczonym nastroju. Chętniej opowiadał o swoich fantazjach, śmiesznych historiach czy nawet o jakiś bardziej "pikantnych" szczegółach swojego życia. Jednak w zależności od tego, ile wypije alkoholu, jego granica coraz bardziej będzie się poszerzać. Parsknął na słowo "ziółko". Może rzeczywiście coś w tym było? Gdyby tak popatrzeć na to, jak zachowywał się te 10 lat temu, nie był wcale lepszy od Ivana, o ile nie gorszy. Ale o tym raczej dziś nie będzie mówić, o ile w ogóle. Po prostu nie zaprzeczył jego słowom, a z ust wydobyło się jedynie melodyjne "może, po czym zakończył ten temat. —Naprawdę chcesz je zobaczyć? — spytał, choć to było bardziej niż oczywiste, że chciał. Nie wiedział, że był fanatykiem tego typu rzeczy, ale słowo "tatuaż" od zawsze w ludziach budziło dziwne emocje. I albo było one pozytywne, albo negatywne — To może kiedyś Ci je pokaże — i już nawet nie czekał z jego odpowiedzią, a jedynie uśmiechnął się do niego szeroko i nawet nie zauważył tego jak szybko jego alkohol z kieliszka po prostu znikł. Ivan mógł już zauważyć, że Joseph chłonie trunki niczym gąbka. Było tak na wspólnej kolacji u jego brata, jak i teraz. Często przez to narzucał bardzo szybkie tempo w piciu, ale samemu potrafił trzymać się wyjątkowo długo. — Hmm, ciekawe miejsca. Szczególnie to na podbrzuszu. Sam kiedyś rozważałem tą opcję — ale uznałem, że to zbyt kurewskie — Zrób kiedyś. Będą Ci pasować — dodał jeszcze zachęcająco. Sam lubił tatuaże, więc nie negował ich u innych. Prawdą było, że jednak nie wszystkim one pasowały, ale Ivan miał taką urodę, że jemu dosłownie wszystko by pasowało. Nawet kobieca sukienka. Bez urazy. — I też mam trochę pieprzyków. I blizn — odparł, choć było widać po nim, że tego ostatniego nieszczególnie chciał zdradzać. Ale czasem tak jest, że pod wpływem chwili powiesz o parę słów za dużo. Ale to nie był jeszcze ten moment. Przełomowym momentem można było uznać za ten, w którym chłopak zaczął nagle dopytywać się "czemu nie jest w związku". Odpowiedź była banalnie prosta, mimo to ciężko było wypowiedzieć ją na głos. Dodatkowo nieświadome podjudzanie Ivana sprawiło, że Josh poczuł się trochę urażony. Co to znaczy, że chciałby spędzić czas z jakąś kobietą? Gdyby rzeczywiście chciał, raczej by go spędzał. Szybko zauważył, że tak naprawdę niewiele wiedział o nim. O tym, jaki jest naprawdę i jak bardzo może pokazać swój przysłowiowy "pazur". Josh miał wrażenie, że dużo łatwiej było mu odczytać charakter dzieciaka niż ten jego. —Skoro czujesz się zaszczycony, to czemu drążysz? — rzucił, uśmiechając się trochę wrednie. Czy go uraził? Być może, ale nie to w tym momencie było istotne — Mylisz się. Jeśli Twoja ciekawość nie zna granic, to powiem Ci coś w małym sekrecie — teraz on się nieco nachylił, gdzie znowu byli zaskakująco blisko siebie, choć ta bliskość zdecydowanie różniła się od tej z przed kilku dni. Mimo to chłopak mógł usłyszeć przełykającą ślinę i nieco przyśpieszony oddech, zupełnie jakby myśli Josha zawładnęły nad jego ciałem — Lubię towarzystwo i kobiet i mężczyzn. Prościej mówiąc, podobają mi się obie płcie — czyli w jeszcze większym skrócie: jestem biseksualny. Dlatego Twoje towarzystwo podoba mi się tak samo jak towarzystwo kobiety. A nawet i bardziej. I możliwe, że mężczyzna weźmie to za chory żart, ale do śmiechu wcale Cullmanowi nie było. Przynajmniej nie w tym momencie. I pomimo swojego pozytywnego humoru, w tym momencie przybrał na nieznanej dotąd powadze. Chciał mu to już powiedzieć tamtego dnia. Ale nie miał odwagi. Bał się tego, co mogło zajść później. Mogli obaj tego mocno żałować, a jednak nie chciał, aby później czuli posmak gorzkiej goryczki życiowej. I pamiętasz o wspomnianym wcześniej przełomie? To był właśnie ten moment. Gdzie słowa z głuchym echem zaczynały docierać do mózgu mężczyzny, a wraz z tym wszystko analizować. Nie chciał ukrywać się z tym, że był ciekaw reakcji chłopaka, choć z drugiej strony trochę żałował tego, że te słowa przeszły mu przez gardło. Czasu jednak nie cofnie. Może to jednak fair w stosunku do niego? W końcu on już wiedział, że jest stuprocentowym gejem. Teraz przyszła kolej na jego szefa. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Sro Paź 03, 2018 8:05 am | |
| Ivan przez krótki moment zastanawiał się, co mógłby przedstawiać tatuaż na podbrzuszu Josepha. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej karcił się za mało odpowiednie skojarzenia. Wyobrażał sobie, że pomimo swojej spokojnej aparycji, tatuaż mógłby przedstawiać bardzo niegrzeczne rzeczy, dostępne tylko dla oczu bardzo bliskich znajomych. I ta jedna myśl sprawiła, że w dziwny sposób Ivan poczuł ciepło. Solidnie by się zdziwił, gdyby kiedyś, przez przypadek dostrzegł na podbrzuszu mężczyzny jakiś wulgarny napis, zachęcający do przybrania pozycji klęczącej jak do modlitwy. Myhym. Przypadkiem, rzecz jasna. Przypadkiem. Sam nie skomentował dalej swoich planów na tatuaż. Zamiast tego posłał mu frywolny, wesoły uśmiech i wzruszył ramionami na znak, że niczego nie przekreślił, a życia miał jeszcze na tyle, by móc w przyszłości postarać się o jakąś miłą dla oka ozdobę ciała. - Jak się zdecyduję, poproszę Cię o opinię - powiedział jedynie, bawiąc się kieliszkiem w dłoni, obracając go leniwie palcami. Zaśmiał się w środku. Alex dostałby zawału, gdyby Ivan zrobił sobie tatuaż. Nie mówiąc o ojcu, który jeszcze bardziej przekreśliłby jego jestestwo. Brat, chociaż całkiem sympatyczny i towarzyski, bywał konserwatywny jak głowa ich rodziny. Wszelkie udziwnienia traktował jak coś nie do końca odpowiedniego, przynajmniej jeśli chodzi o rodzinę. Najwyraźniej przyjaciele, jak Josh, nie byli pod takim gradobiciem. Ugryzł się w język w ostatnim momencie. Zwierzenie rozmówcy na temat pieprzyków i blizn mocno zachęciło Ivana do rzucenia głupiego, bardzo dwuznacznego tekstu. Chciałbym je zobaczyć. Wszystkie. Policzyć ich ilość i stworzyć palcami ścieżkę pomiędzy nimi. Nie powiedział tego. Na cale, kurwa, szczęście. Wbrew temu, jak wyglądały okoliczności, Ivan nie miał nic złego na myśli, drążąc albo raczej, napoczynając temat ewentualnej towarzyszki Josepha. Chciał dowiedzieć się o nim więcej, poza tym, było dla niego w pewnym stopniu normalne, że posiadając dziecko i będąc po rozwodzie, głównym zainteresowaniem jego szefa są właśnie kobiety. Dlatego też lekko wredny, zgryźliwy ton zbił go z tropu i sprawił, że uniósł lekko brwi, na krótką chwilę przestając się uśmiechać. - Nie miałem nic złego na myśli - zapewnił wolno, mrużąc delikatnie powieki. - Po prostu byłem ciekawy. To chyba nic złego? - powiedział to z lekkim, miłym dl ucha pomrukiem, dopijając ostatni łyk wina. Gdzieś w środku czuł się odrobinę tak, jakby stanął w złym miejscu na tafli zamarźniętego jeziora. Zaczynało skrzypieć i pękać. Oczywisty znak, by się ewakuować. - Chciałem się przekonać, na ile mogę sobie pozwolić. Nie zdążył. W momencie gdy jego szef odrobine się pochylił, sam zamarł uderzony jego zapachem, pod którym na sekundę zamknął oczy. Świdrował jego nozdrza, włączając tryb kilku mocnych uderzeń serca. Nie poruszył się, ostrożnie biorąc wdech nim utkwił ciemne spojrzenie w twarzy mężczyzny. I jeśli Joseph miał w swoim założeniu rozbić doszczętnie Ivana, zrobił to rzuconym wyznaniem. Przez jego głowę przebiegło naraz wiele myśli i kalkulacji. Źrenice zwęziły się w swoistym zdziwieniu, kiedy analizował oczy drugiego, doszukując się w nich żartobliwej nuty. Nic takiego nie znalazł, zamiast tego przyłapał się na głupim, lekko zmieszanym wyrazie twarzy i prawdopodobnie zbyt długim milczeniu, które Joseph mógł potraktować negatywnie. - Myhym - skomentował mało inteligentnie, ale z gracją drapanego po uchu kota. - Nie wiedziałem - delikatnie się odsunął, wręcz minimalnie, by jedynie trochę zwiększyć odległość pomiędzy nimi, ale tez by nie tracąc miłego zapachu. Nie wiedział. Oczywiście, że nie. Wnioskował też, że nawet Alex nie był świadom orientacji swojego przyjaciela. Gdyby wiedział wcześniej, na pewno bardziej rozważnie dobierałby słowa. Dotarło do niego, jak nieświadomie mógł prowokować mężczyznę albo nawet to, że ten wieczór był na dobrej drodze, by stać się randką. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale sensowne zdania wcale nie chciały ułożyć się w całość. Dlatego po prostu szczerze się uśmiechnął, wyciągając dłoń w kierunku twarzy mężczyzny i pstrykając go lekko w czubek nosa. - Faktycznie, ziółko z Ciebie - wyprostował się, odstawiając swój kieliszek wina. Podszedł do okna, uchylają je, szukając zajęcia i jednocześnie trochę uciekając od zaskakującej nowiny. Odpalił papierosa, opierając się o parapet. - Dziękuję - rzucił w końcu, zerkając na niego w odbiciu szyby. - Że mi o tym powiedziałeś. Podejrzewam, że dużo Cię to kosztowało. Twój sekret jest ze mną bezpieczny - zapewnił, zaciskając mocniej wargi na filtrze papierosa. Uśmiechnął się pod nosem. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Sro Paź 10, 2018 10:38 pm | |
| Nie mylił się ze swoimi myślami. Kiedyś Joseph nie był tak spokojną osobą jak teraz. Jasne, potrafił zachować zimną krew w kryzysowej sytuacji, jednak im młodszy był, tym bardziej porywczy bywał. Z czasem ta porywczość u niego zanikała, aż w końcu osiągnął etap, w którym była praktycznie niezauważalna. Ludzie oceniają go jako osobę spokojną i opanowaną. Silną, która potrafi poradzić sobie z każdym problemem. A gdy tylko słyszą, że niecałe 8 lat temu był taki i owaki, uznają, że to przecież nie może być możliwe. A jednak było. I wcale nie byłby winien mu tego, ze miał zbereźne myśli na jego temat. Mężczyzna wcale, a wcale nie był w tym wypadku lepszy — również pozwolił sobie na nutkę erotyzmu w swoim wyobrażeniu, niezauważalnie spoglądając w dolne rejony chłopaka. Zdecydowanie widział tam jakiś kurewsko dobry napis, który oznaczał tylko jedno: liż mi buty śmieciu, teraz ja tu kurwa rządzę. Zamiast jednak podzielić się swoimi przemyśleniami, odwzajemnił jego frywolny uśmiech. Szczerze mówiąc nie mógł się doczekać dnia kiedy przyjdzie do niego, tylko po to, aby oświadczyć mu, że będzie robił sobie tatuaż, a on ma mu pomóc przy wyborze wzoru. Ewentualnie polecić jakiegoś dobrego i sprawdzonego tatuażystę. I Ivan miał trochę racji. Tak samo jak on nie mógł zrozumieć, dlaczego Alex zachowuje się w tak okrutny sposób, jeśli chodziło o jego rodzinę. Zauważył również, że w stosunku do Charlotte też bywał wymagający. Parę razy próbował podjąć próbę, w której chciał go nieco naprostować, jednak bez większych skutków. Może ten typ człowieka tak po prostu już miał? Niemniej było to irytujące, gdy od najmłodszych lat znał Josepha i jemu pozwalał robić różne szalone rzeczy, pomimo statusu "przyjaciela", a swojego brata najchętniej zamordowałby za to, bo skonstruował zdanie nie tak jak tego chciał Alex. Jednak nie było powodu, aby rozpoczynać tak niewygodny temat. Chciał sprawić, by chłopak jeszcze bardziej zrelaksował się w jego towarzystwie. Niemniej interpretacja mężczyzny na słowa Ivana w tym przypadku była bardzo okrutna. Zdał sobie z tego sprawę w momencie, gdy było już po wszystkim. Jego ton, pretensję, a może nawet i żal? Nie chciał zachować się jak buc w stosunku do niego. W zasadzie to uznał, że nie zasługuje na podobny rodzaj traktowania. W tym momencie poczuł się naprawdę źle za swoje beznadziejne zachowanie, nawet gdy był z chłopakiem bardzo szczery. Nie powinien tak nagle. Nie w taki gwałtowny, nieprzewidywalny sposób. Ale gdyby tak o tym myśleć, to każda chwila mogłaby nie być tą właściwą. Westchnął głośno, zdając sprawę ze swojej własnej głupoty. Przez ułamek sekundy wyobraził sobie, jak zapada się pod ziemię. Ze wstydu i braku poczucia smaku w tym momencie. Po alkoholu naprawdę bywał różny, a wino czyniło go osobą zbyt szczerą i zbyt... naiwną na uczucia? Tak, to było zdecydowanie to. Dopiero później zauważał, że to co robił, nie zawsze właściwie. Bezpieczniej byłoby trzymać język za zębami, nie? — Nie, skądże. Miałeś prawo chcieć to wiedzieć. Po prostu ostatnio drażni mnie ten temat — rzucił, znowu będąc rozbrajająco szczerym, ale po raz kolejny nie chciał kontynuować tego tematu. Nie miał ochoty mówić, dlaczego po prawdzie nie miał żadnej innej kobiety, partnera. Rozwód faktycznie był trudnym okresem dla niego, zawsze z tyłu głowy będzie miał, że z jakąś osobą spędził dobrych parę ładnych lat życia. Miał z tą osobą wiele wspomnień, a przede wszystkim jedną, bardzo ważną rzecz — dziecko. Ale to wszystko nie powodowało, że nie potrafił umawiać się z kimś innymi. Próbował. Ale na ironię losu problemem stanowił Ivan, czego sam Joseph nie do końca był świadom. Może po prostu nie chciał do siebie dopuścić takiej myśli, że do chłopaka czuje coś więcej niż zwykłą przyjaźń. Możesz sobie na wiele pozwalać Rzucił do siebie w myślach, niemniej nie chciał tego mówić już na głos. Dalszy moment rozmowy zdecydowanie mu to uniemożliwiło. Po tym jak wyznał swoją orientację seksualną, mogło to zabrzmieć różnie, w zależności do tego, jak interpretowałby to sobie chłopak. Jednak nie do sobie wmówić, że między nimi czegoś nie było. Jest człowiekiem tak samo jak Rosjanin. Miał swoją intuicję, potrafił dostrzegać rzeczy, które powodowały przyjemny dreszczyk na ich plecach. Wtedy w parku odniósł takie wrażenie, że... Może właśnie dlatego czuł silną chęć zbicia go z tropu, kiedy tak pewnie rzucił zdanie odnośnie swej orientacji. Ciężko, aby mężczyzna miał informacje na ten temat, kiedy jedyną osobą, którą o tym wiedziała była jego dawna żona. Ukrywał się przed tym. Może nie tak desperacko jak Ivan, ale nie czuł potrzeby dzielenia się tym, jeśli ktoś bezpośrednio go nie spyta o coś tak intymnego. Alex nigdy nie pytał, a odkąd go znał, spotykał się już z Catherine. Zaręczył się, zrobili sobie dzieciaka. Nie czuł jednak satysfakcji tego, że mu o tym powiedział. Pomyślał, że skoro mu to wyrzuci, poczuje na sobie jakąś ulgę. Tymczasem miał wrażenie, że cały ten ciężar przytłoczył go jeszcze bardziej. Może dlatego, że w jego wyobraźni reakcja Ivana na tą informacje wyglądała zupełnie inaczej niż ta, którą uzyskał? Człowiek wtedy zazwyczaj jest rozczarowany. I chyba Joseph miał bardzo podobnie. Dlatego uśmiechnął się tylko na wieść o tym, że mężczyzna "nie wiedział". Komentując jakim ziółkiem nie był, wciąż to nie było to, co chciał usłyszeć. Właściwie czego oczekiwał? Chyba miał aż za bardzo wybujałą wyobraźnię jak na wiek, w którym się znajdował. Skarcił siebie w myślach za swoją naiwność, spoglądając na mężczyznę stojącego w tej chwili przy oknie. Nawet jeśli powinien zachować się dojrzale, to jego wyobraźnia wcale tego nie chciała. Wciąż miał bardzo złe myśli odnośnie jego osoby. Kiedy tak stał, przyglądał się jego zgrabnej sylwetce, gdzie materiał koszulki idealnie leżał na kościstych biodrach, a pod materiałem spodni ukrywały się ładnie zarysowane mięśnie ud... I nawet wcześniejsze pstryknięcie w nos nie wybudziło go z dłuższego zamyślenia. Przez chwilę jego spojrzenie było wyjątkowo mętne, ale po chwili wrócił do świata rzeczywistego. Chyba musiał to wszystko zebrać do kupy. Czuł, że musi się tym zająć. — Nie dziękuj. Chciałem, abyś to wiedział — odparł zdecydowanie zbyt spokojnie na to jak w chwili obecnej się czuł. Był cholernie rozdarty. Podniósł się z kanapy, zachodząc go od tyłu. Ivan za ten czas prawie spalił całego papierosa. Chciał mu dać chwilę spokoju. Poza tym sam miał niezmierną ochotę zapalić, aby czymkolwiek zająć swoje brudne i zbereźne myśli — Poczęstujesz mnie? Swoje zostawiłem w samochodzie — skłamał, bo na prawdę miał je w kieszeni płaszcza, ale o tym mężczyzna nie musiał wiedzieć — Zostanę jeszcze chwilę i zbiorę się do wyjścia. Nie chcę Ci robić kłopotu — chociaż z początku nawet planowałem zostać u Ciebie na noc. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Czw Paź 11, 2018 10:49 am | |
| Ivan nie był zły na Josepha. Nie był nawet specjalnie urażony jego irytacją po zadanym pytaniu. Bardzo prywatnym pytaniu, na które jego szef mógł nawet nie odpowiadać. Williams walczył zawsze ze swoją wrodzoną wścibskością, starając się nie wtykać nosa w nie swoje sprawy, jednak teraz, mając mężczyznę na wyciągnięcie ręki, badał teren po którym stąpa niemal brutalnie i chaotycznie, samemu nie będąc pewnym, dokąd mogłoby go to doprowadzić. Czasami, tak jak tego wieczoru, przeradzało się to w solidny nietakt i brak wyczucia. Bo po prawdzie, to nie była sprawa Ivana i nigdy nią nie będzie. To przeszłość, w której nie był uwzględniony. Był to jednak stały element Josepha, który chciał poznać i odkryć jak jakąś zagadkę. - Obiecuję nie wracać do tematu. Chyba, że sam będziesz chciał - powiedział dyplomatycznie, trochę samemu się oszukując. Żona. Na samą myśl o kimś, kto był tak blisko Josepha, odczuwał ukłucie silnej zazdrości. Jakaś okrutna, na pewno piękna kobieta, która mogła go dotykać, całować, widzieć go po przebudzeniu i jeść z nim śniadanie. Zabawne. Ivan oddałby chętnie swoje nocne rozrywki na rzecz zaspanej twarzy Cullmana. Palił papierosa wolno, pragnąć skupić się na wypełniającym go dymie. Wino działało prawidłowo; nigdy nie atakowało tak nagle jak wódka i tak ospale jak piwo, ale powodowało ciepło, rozchodzące się po całym ciele, aż miał ochotę zsunąć z siebie koszulkę. Popychało go też do skrajnie głupich chęci uczynienia czegoś głupiego, za co mógłby solidnie żałować. Wino. Dobre sobie. Gdyby tylko wino powodowało u mnie taki stan, Jo, to wszystko byłoby dla mnie zdecydowanie łatwiejsze. Ivan musiał to przetrawić. Informacja jaką zrzucił na niego szef nie była zła, ba! W wielkim stopniu ucieszyła Rosjanina jak niespodziewany prezent na gwiazdkę. Nagle wiele jego wyobrażeń i nocnych wizji mogło stać się prawdą, o ile wystarczająco mocno by się postarał. Tam, siedząc na kanapie, zaledwie kilka centymetrów od siebie, mógł zbliżyć się bardziej, mógł przekroczyć granicę, zacząć z nim jawnie flirtować, by przekonać się, na ile biseksualny był. A przekonać mógł się na wiele sposobów. Od tyłu najlepiej. Dlatego musiał wstać. Wstać i zachować się jak idiota, który nie potrafi skorzystać z okazji. Uciec, póki w głowie dalej kołatały się pobudzające myśli o jego ustach i przyjemnym zapachu. Chyba po prostu nie wiedział, jak się zachować i co zrobić z informacją, którą zdobył. Chciało mu się śmiać; ostatni raz czuł się w tej sposób, kiedy po raz pierwszy miał przespać się z facetem. Nigdy nie podejrzewałby, że uczucie wróci, kiedy będzie rozmawiał z własnym szefem. I przyjacielem Alexa. Praca i brat. Dwie rzeczy, które mocno powstrzymywały go przed rzuceniem się na mężczyznę z pożądaniem. Musiał zamyślić się zbyt głęboko, bo dopiero w momencie, kiedy mężczyzna się do niego zbliżył, zorientował się, że stoi tuż za nim. Blisko, aż niemal czuł na plecach jego klatkę piersiową. Obrócił się wolno, nie zwiększając odległości pomiędzy nimi. Spojrzał mu w oczy, trzymając w ustach resztkę wypalonego papierosa, doskonale wiedząc, a może w końcu uświadamiając sobie, że koniec tego wieczoru musiał przynieść jakiś przełom. Mógł się domyślić po ich cholernym spacerze. Czuł się bezsilny w konfrontacji z jego spojrzeniem. A już na pewno jego ciało nie zamierzało słuchać głosu rozsądku. Zbliżył się bardziej, ujmując w palce jego podbródek, kciukiem rozchylając dolną wargę. Gesty wykonywał wolno, trochę badawczo, lustrując tęczówki mężczyzny, jakby próbował wychwycić z nich jakieś pozwolenie. Zakręciło mu się w głowie, kiedy ich usta dzieliły milimetry, potrzebne do wdmuchania pozostałego dymu do ust drugiego. Kurwa, Ivan. To koniec. Zniszczył Cię, rozerwał na strzępy. Zawrócił Ci w głowie. Nie pocałował go. Zamiast tego uśmiechnął się delikatnie, gdy skończył dzielić się dymem. Wyciągnął drugiego papierosa, wsuwając mu go pomiędzy wargi i sprawnie odpalając. Oparł się o parapet, unosząc lekko brew. - Obrażasz mnie - rzucił, mrużąc delikatnie powieki. - Została jeszcze jedna butelka wina, a Ty zamieszasz już iść? - dodał karcąco, przechylając z rozbawieniem głowę. Jasne, kolejna butelka wcale nie ułatwi im tego wieczoru, ale kto wie, może sprawi, że ich rozmowa stanie się bardziej...intymna. - Zostań - dodał jeszcze, oblizując bezwiednie wargi. - Uciekasz, kiedy na froncie pojawił się niewygodny dla Ciebie temat? - prychnął cicho, przewracając oczami. Wyciągnął dłoń, opierając palce na pasku spodni mężczyzny, by drobnym gestem przysunąć go bliżej. - Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że potrzebujesz tej rozmowy, równie mocno jak ja - mruknął, dokładnie w momencie, kiedy jego racjonalne myślenie poszło w pizdu. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Czw Paź 11, 2018 2:33 pm | |
| Prawdą było, że ciekawość ludzka nigdy nie znała granic. Ludzie lubili badać sferę przyzwoitości, by wiedzieć, na ile ewentualnie mogli sobie pozwolić w konkretnym towarzystwie. Czasem czuli się z tym pewniej, a czasem nie. To naturalna kolej rzeczy, że Ivan był ciekaw. Chciał wiedzieć więcej, przy okazji sprawdzając, na ile może sobie pozwolić. Tym bardziej, że obaj sobie coś obiecali. Dlatego zachowanie Jo było nie na miejscu. To oczywiste, że czasem pytania będą niewygodne. Ale to nie powód, aby z tego powodu złościć się jak jakaś panienka. — Nie, nie musisz. Pytaj o co chcesz. Wybacz, że tak zareagowałem — odparł z delikatnym uśmiechem, a chwilowa irytacja pękła jak bańka mydlana. Taktownie było go przeprosić, nawet jeśli mężczyzna nie chował szczególnej urazy. Ludzie często przepraszali za coś, by samemu poczuć się lepiej i w tym przypadku Joseph miał tak samo. To nie oznaczało, że nie chciał tego zrobić. Nawet sobie nie zdawał sprawy, jak bardzo Ivan był zazdrosny oto, że Jo miał kiedyś kogoś takiego jak żona. Chociaż słowo "zazdrość" nie do końca tu pasowała. Zdradzając swoją małą tajemnicę, Jo uświadomił sobie, że otworzył drzwi, do których wcześniej ani Ivan, ani on nie mieli dostępu. Trzymali się wyznaczonych przez siebie i społeczeństwo granic, a teraz, gdy obaj mieli świadomość tego, że pociąga ich ta sama płeć, bardzo łatwo tę granicę mogli zmienić. Zamek w drzwiach został otworzony, a wraz z nimi nowe scenariusze z ich życiem. Tylko od nich zależało, jaką drogę wybiorą. Byli panami swego losu, a własna odwaga — lub głupota — doprowadzi ich do momentu, w którym nie będą mogli zrobić odwrotu. I wydawać się mogło, że to przecież banalne. Lubią siebie nawzajem, fantazjują o sobie niestworzone rzeczy. Patrzą sobie bezpośrednio w oczy, czując uczucie zazdrości, sympatii, które z czasem zamienia się w jawne podniecenie. A mimo to wciąż na ich drodze stoi parę przeszkód, gdzie ciągle uznawali je za problem. Jak długo będą potrafili się ukrywać? Przed codzienność, pracą, Alexandrem. Czy jest to w ogóle możliwe? Czy będzie potrafił żyć z myślą, że okłamuje najlepszego przyjaciela, wiedząc, że tego nie chce. Że nie chciałby, aby jego brat był "inny". Szczególnie ze swoim... Racjonalne myślenie przeszło przez umysł Josepha. Ciągle to wszystko wydawało mu się nierealne, ale jego uczucia i cały organizm chciał czegoś więcej od tego chłopaka. Szczenięca miłość. Sam od dawna nie czuł czegoś takiego — to uczucie różniło się od uczucia, którym darzył swoją byłą partnerkę. Co ważniejsze, nie chciało zniknąć. Nieważne jak bardzo starał się pozbyć tego uczucia, nie potrafił tego zrobić. Pogrążał siebie przez to jeszcze bardziej, aż ostatecznie wylądował u niego w mieszkaniu, mówiąc mu, że jest biseksualny. Że kręcą go mężczyźni. Przecież Ivan nie był głupi i wiadomo, że połączy fakty z poprzedniej nocy z informacjami, które dzisiaj dostał. W końcu na to liczyłeś, Josh. Powinieneś w końcu obudzić się ze świata marzeń, dopuszczając powoli do siebie rzeczywistość, którą sam stworzyłeś. Wzięcie głębokiego oddechy na kanapie i rzucenie do siebie słów "jakoś to będzie", zdecydowanie sprawi, iż zdrowy rozsądek odejdzie w odstawkę, a zamiast tego zaczniesz kierować się emocjami, które w Tobie buzowały. Dlatego zrobienie pierwszego kroku w stronę chłopaka i stawanie za nim było tak dojrzałe, że o ja pierdole. Gratulacje, Joseph. Zdecydowanie za ten ruch powinieneś dostać medal z kartofla. A informacja o tym, że "za chwilę" sobie stąd pójdziesz, bo temat i ta cała sytuacja powoli zaczynała Was przerastać, było idealnym rozwiązaniem na to, aby uporać się z tą sytuacją. Myśl jedno, rób drugie. Całe szczęście, że Ivan miał na tyle mocne jaja, że w tym momencie potrafił wziąć sprawy w swoje ręce. I ciężko było mówić tu o jego dojrzałości, a może o szczeniackiej głupocie, ale gdyby nie zrobił tak bezpośrednich ruchów w stronę starszego mężczyzny, zapewne ten temat przepadłby raz na zawsze, do momentu aż Jo któregoś razu nie zdecydowałby się go dalej pociągnąć. Spojrzał na niego, w jego oczy, starając się znaleźć odpowiedzi na jego pytania. Chciał sięgnąć dłonią w stronę wyciąganego papierosa, bo był przygotowany na to, że Ivan po prostu mu go da. Zamiast tego poczuł uścisk na swojej żuchwie, a wraz z nim drażniący go po wardze kciuk, który w tym momencie miał ochotę wziąć go do ust i w bardzo lubieżny sposób oblizać. Oczywiście tego nie zrobił, skupiając się na samym dotyku i bliskości Rosjanina. Milimetry dzieliły ich od niewinnego pocałunku. Rozchylające wargi już chciały zatopić się w ustach młodzieńca, gdyby nie nagle papieros, który znalazł się w gębie starszego. Zbiło go to z rytmu, z całej sytuacji. Czuł, że serce biło mu jak oszalałe, a ta krótka chwila przed pocałunkiem nakręciła go do tego stopnia, że w głupi sposób narobił sobie nadzieje na coś większego. Zaśmiał się w głębi duszy, mocno zaciągając się na odpalonym papierosie. I na co liczyłeś, Jo? Go nie interesują stałe związki, w ogóle go nie interesujesz. I już miał się pogrążyć w swoich jakże ponurych myślach, gdyby nie kolejny pewny krok ze strony Ivana. Chyba będzie mu dłużny za to, co powiedział. Aż uśmiechnął się do niego, szczerzej niż zazwyczaj, wolno wypuszczając dym ze swoich płuc. Chyba właśnie tego najbardziej teraz potrzebował. Mentalny kopniak ze strony młodszego + nikotynowy nałóg. — Nie wyraziłem się, jaką chwilę miałem na myśli — rzucił, szybko broniąc swojego słowa. Prawda, nie sprecyzował się, na ile chciał tu jeszcze zostać. Chciał tylko zaznaczyć, że nie zamierzał zostawać na noc, choć na chwilę obecną nie był tak bardzo pewny swoich przemyśleń — Oczywiście chciałbym z Tobą wypić i tamte wino. Nie po to je kupiłem — dodał zaraz, z wyraźnym spokojem obserwując jego twarz. Jednak chłodne spojrzenie przeniósł na dół, gdy poczuł pewne siebie przyciągnięcie. Mhm, zdecydowanie zostanie chwilę dłużej niż planował. I teraz już nie zamierzał uciekać, gdy miał pewność, że i Ivan chciał z nim trochę porozmawiać. — A wyglądam na takiego co ucieka? — dodał, trochę rozbawiony, ale i również bardziej rozluźniony niż chwilę temu. Widać było po nim, że reakcja chłopaka wiele zmieniła w jego zachowaniu. Mieli długą noc, a tylko jedną butelkę wina. Czy zdążą sobie powiedzieć wszystko, w czasie, w którym chcieli o sobie usłyszeć rzeczy, których nawet im się nie śniło? — Zostanę, skoro tego chcesz — powiedział półszeptem, sięgając dłonią do jego polika, by spokojnym gestem móc go po nim pogładzić. Ile razy chciał to zrobić, widząc go w pracy w dużo gorszym stanie niż zwykle. Zamiast tego uciekał się do porannej kawy, którą notorycznie zostawiał mu na jego biurku, licząc, że ten gest pomoże dużo bardziej niż głupie wyciągnięcie dłoni i pokrzepiający uśmiech. — To co, otwierasz kolejną butelkę czy ja mam to zrobić? — spytał, w bardzo szybki sposób wypalając papierosa, którego dostał. Widząc popielniczkę na parapecie, zgasił peta, odsuwając się od ciała mężczyzny. Nie czekając nawet na jego ruch, sam poszedł w kierunku lodówki, z której wyciągnął kolejną butelkę wina. Poszukał chwilę korkownicę, a gdy dało się słyszeć charakterystyczny dźwięk odkorkowanej butelki, wrócił do salonu z alkoholem i nalał trunek do pustych kieliszków, uzupełniają je krwawą czerwienią. — Bardzo uwielbiam to wino. Kolor, zapach i ten cierpkawy posmak w gardle. Spróbuj, może Ci posmakuje — odparł z wyraźną ekscytacją w głosie, podając mu kieliszek do dłoni. Usiadł również obok niego, zdecydowanie dużo bliżej niż ostatnim razem, łamiąc w ten sposób granicę intymności. Upił solidny łyk wina, oblizując wargi z tego cudownego smaku — Więc? Co chcesz mi powiedzieć? — zaczął dosyć paskudnie, ale nie poradzi, że cała gromadzona ciekawość wręcz gotowała się w nim. Prawdą było, że nie chciał tylko rozmawiać. Chciał czegoś więcej. Dotknąć go tam, gdzie wcześniej nie mógł. Zobaczyć, czy wciąż będzie mu tak samo dobrze z mężczyzną, co te kilkanaście lat temu. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Czw Paź 11, 2018 6:23 pm | |
| Ivan nie należał do osób, które biernie przyglądałyby się calej sytuacji. Potulny też nie bywał, a do grzecznego chłopca było mu naprawdę daleko. Może to był powód jego bezpośredniego zachowania, pełnego widocznej prowokacji, jakby chciał w ten sposób zwrócić uwagę Josepha na odczucia w stosunku do jego osoby. Miało to zarówno swoje plusy jak i minusy. Pewnie gdyby nie jego chaotyczne gesty, jego towarzysz opuściłby mieszkanie szybciej niż oboje by przypuszczali, dalej bez odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Z drugiej strony, Ivan stawiał ich w cholernie kiepskiej sytuacji, która niezaprzeczalnie prowadziła do jakiegoś mentalnego rozpierdolu. Normalnie na pewno chodziłoby Ivanowi tylko o seks. Taki był - lubił szybkie numerki, nieznajome twarze, których imion nawet nie zapamiętywał. Było w tym wszystkim wiele wolności i zabawy, łatania samotności, jaka czasami go dopadała. Niczego więcej nie potrzebował. Nie chciał bawić się w związki, które nie miałyby przyszłości, ani też w długie znajomości, które i tak skończyłyby się kłótniami. Wyjątkiem takich znajomości był Chris, którego gościł w swoim łóżku całkiem regularnie, ale i on od jakiegoś czasu wymagał od Ivana więcej, niż Rosjanin mógł mu dać. Próbował przekroczyć granice, które na samym początku nakreślili. Dlatego zasada jednorazowych znajomości, zawsze była opcją najbezpieczniejszą. Teraz jednak łapał się na tym, że oprócz fizyczności, w Josephie pociągają go też inne rzeczy. Jego spokój, za którym ukrywała się stanowczość i powaga. Gesty, które wykonywał, kiedy nie wiedział co zrobić z dłońmi. Głos, przy którym Ivan miękł, najchętniej słuchając go całą noc. Lubił jak wypowiadał jego imię, jak rozważa każdy ruch w jego kierunku, jakby bawił się z tykającą bombą. Wszystko składało się na idealną całość, która teraz stała tuż obok i w której wargi z trudem nadal się nie wpijał. Nie chciał tylko seksu. Chciał Jego. Każdej jego cząstki, nawet, jeśli miałoby to trwać tylko krótką chwilę. - Mhm - mruknął, chętnie przesuwając spojrzeniem po całej twarzy rozmówcy. - Brzmiałeś, jakbyś zaraz chciał wyjść. Wolałem się upewnić - wyjaśnił. Posłał mu ładny uśmiech, bo wyraźnie tok rozmowy bardzo przypadł mu do gustu. Perspektywa wypicia kolejnej butelki wina, tylko zaostrzyła jego apetyt na rozmowę. I flirt, który niezaprzeczalnie nadal się nie kończył. Wysunął lekko biodra, dotykając nimi ud mężczyzny, przylegając do niego ciasno. I Rosjanin zdawał się być bardziej zrelaksowany i zdecydowanie bardziej otwarty na towarzysza, chętny na sprowokowanie w nim jakiegoś gestu, ruchu, który mógłby potwierdzić to, na co miał nadzieję od dłuższego czasu. Że mu się podoba, że chciałby go dotykać, całować i pieścić. Och, Ivan. To wszystko nic nie znaczy. Jesteś tylko gówniarzem, nic nie znaczącym chłoptasiem, który stara się za bardzo. Nie wskoczy Ci do łózka tak samo, jak nie stworzycie razem wspaniałej pary. Get over it. - Wyglądasz na osobę ostrożną. Taką, która nigdy nie zrobi nic głupiego, która nie pozwoli sobie na żadne niedogodności. To nie obelga - wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Ty po prostu masz więcej do stracenia, niż ja - dodał ciszej, odrobinę poważniej niż zamierzał. Tematu nie kontynuował, nie chcąc by pomiędzy nimi zagościło to ciężkie milczenie. Powiedzmy sobie szczerze - nawet, jeśli teraz, w tym momencie, przespali się ze sobą. Kto bardziej by na tym stracił? Ivan, który nie miał nic i który dopiero wszystko w okół siebie budował, czy Joseph, ze swoją karierą, dzieckiem i świetnymi znajomymi? Odpowiedź była prosta i Ivan całkowicie ją rozumiał. Zafascynowanie to jedno, ale racjonalne myślenie to drugie. Sobie w tej kwestii nie ufał, ale domyślał się, że Joseph wybierze właściwie. Nie wejdzie świadomie w bagno, w którym oboje mogą utonąć. Ivan za to wskoczyłby w to bagno na główkę. Gdy tylko ciepła dłoń spoczęła na jego policzku, Williams delikatnie przechylił głowę, by policzek wtulić odrobinę mocniej. Był w tym trochę jak kot, złakniony pieszczot i bliskości, zadowolony ze zwróconej uwagi. Zawsze tak było i często przejawiał kolejne przypisane kotom zachowanie; odchodził, potrzebując spokoju i przestrzeni. Teraz natomiast po prostu tak trwał, odczuwając to mile ciepło, po raz pierwszy czując tak czuły gest ze strony Jo. Wszystko minęło szybciej, niż Ivan mógłby przypuszczać. Nim zdołał odpowiedzieć na pytanie, ba! Nim zdołał zrobić jakikolwiek inny ruch, mężczyzna odsunął się od niego, zostawiając go całkowicie samego. Uniósł ze zdumieniem brew, obserwując jak tamten znika w kuchni, krzątając się w poszukiwaniu wina i korkociągu. Dawał mu się jak na tacy, niemal powiedział mu wprost, że chce go przelecieć. Prawie go pocałował. A on? On po prostu odsunął się, jakby nigdy nic, jakby sytuacja sprzed chwili wcale nie miała miejsca. Odetchnął głęboko i roześmiał się z bezsilności. Potarł szybko twarz dłońmi, ścierając zmieszanie i próbując pozbyć się rumianych policzków. Co za absurd. Rozbawiony i lekko niezadowolony, usiadł na kanapie luźno, odbierając kieliszek. - Lubię wino - przyznał, spoglądając na kołyszącą się czerwień. Głównie pijał te tańsze i ogólnodostępne, ale zawsze wytrawne lub pół słodkie. Przy znajomych wybierał mocniejsze i bardziej barbarzyńskie trunki, ale w domu najbardziej relaksowało go wino. Przyjemnie otępiało. I kusiło do zabaw. Samemu lub z kimś. Och, po winie ciężko było mu trzymać ręce przy sobie. Upił najpierw drobny, potem większy łyk, czując cierpki posmak. Odetchnął z zadowoleniem, pozwalając by goryczka spłynęła po jego gardle, na moment przymykając powieki. - Wyborne - powiedział z przekąsem, chociaż faktycznie mówił prawdę. Wino było pyszne i okrutnie pasowało do tego wieczoru. Ivan, znawca win, król wszystkich trunków, mistrz wybornych alkoholi. Aż zaśmiał się cicho, bo ani nie pasował do wina, ani wino niespecjalnie lubiło jego. Z kieliszkiem musiał wyglądać jak dzieciak, który wyraźnie pomylił się w wyborze. Oparł się wygodnie o mężczyznę, obracając szkło w smukłych palcach. Na pytanie, spojrzał na mężczyznę lekko dziwnie, z wyraźnym rozbawieniem. Ale hej, jakie pytanie, taka odpowiedź. - Przejmuje się losem zagrożonych pand. Lubię ostry seks bez zahamowań. Zgadnij, która informacja jest prawdziwa, Jo - rzucił wesoło, mrużąc powieki. Nie odrywał od niego spojrzenia, gdy upijał jeszcze kilka łyków, starając się ukryć śmiech. Luźno oparł dłoń na jego udzie, starając się wrócić do ich bliskości sprzed kilku chwil, gdzie czuł się lepiej, niż kiedykolwiek indziej. - Mam wrażliwą szyję i uda. Nigdy nie miałem stałego partnera. Nigdy nie spałem z dziewczyną. Nie lubię, kiedy ktoś dotyka mnie bez mojej zgody. Strasznie mnie kręcisz - rzucił, po ostatnich słowach szybko dopijając swoje wino. - Nie wiem, co miałbym Ci powiedzieć, bo nie wiem co Cię interesuje. Sprecyzuj. - szepnął, przybliżając się mocniej, omiatając ciepłym oddechem szyję mężczyzny. Zginiesz za to w piekle, Ivan. - Albo możesz mi powiedzieć, co sam lubisz. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Czw Paź 11, 2018 10:47 pm | |
| Zabawne w tym wszystkim było to, że Joseph miał świadomość tego, że mógł stracić wszystko. I to tylko dlatego, ponieważ brnął po bardzo kruchym lodzie w kierunku Ivana, znając konsekwencje bardziej intymnej relacji z nim. Ale im dłużej go znał, tym bardziej potrafił dostrzec to, że nie pozwoli na to, aby na zwykłej znajomości poprzestać. W nim było coś intrygującego. Coś, co przyciągało Cullmana niczym magnes. I nawet gdy zdawał sobie sprawę z tego, że to będzie niesamowicie ciężkie być jego zwykłym kochankiem — zupełnie jak Chris, a nawet i lepiej — to i tak w tym momencie był wstanie poświęcić całe swoje życie, aby osiągnąć to, czego od jakiegoś czasu pragnie. A pragną jednego: Ivana. Wpadłeś po uszy, Joseph. Kto by pomyślał, że w takim wieku i w takim szczeniaku, który był magnesem na kłopoty. Nie potrafił ukryć, że w większym bądź mniejszym stopniu zależało mu na tym gówniarzu. Łatwo dało się to zauważyć w momencie, gdy troszczył się o niego, oplatając go nieznaną dotąd ochroną. Sprawdzał każdy jego ruch, zachowanie. To, czy mu się podobało, czy chciał pozwolić na więcej, a jeśli nie, to co mógł zrobić, aby więcej nie dopuścić do takiej sytuacji? To najczęściej były małe pierdoły, zważywszy na to, że nigdy dotąd nie trzymali się siebie jakoś blisko. Może obaj podświadomie wiedzieli, że jeśli zaczną ze sobą rozmawiać, to ta relacja popłynie zdecydowanie dalej niż powinna. Jednak wspólna praca zmusiła ich do częstego kontaktu, a ostatnia sytuacja u Alexandra właśnie do tego. Jednak Ci dwaj nie wyglądali na takich, co byli niezadowoleni z takiego obrotu sprawy. Wręcz przeciwnie — odstawiając na bok racjonalne myślenie, cieszyli się w końcu, że do takiej sytuacji doszło. Odwzajemnił tylko uśmiech, mimiką twarzy jeszcze bardziej uświadamiając mu, że nie miał takiego zamiaru od samego początku. Nie po to przez tyle dni harował jak dziki w pracy, aby móc pozwolić sobie na kilka dni solidnego relaksu. Max był u matki, więc nie musiał się niczym martwić. Dlatego przynajmniej większość swojego czasu chciał poświęcić nikomu innemu jak Ivanowi. I choć przez chwilę faktycznie myślał, że dużo wcześniej opuści jego mieszkanie, to bardzo, ale to bardzo szybko chłopak odgonił od mężczyzny tę myśl, sprawiając, że teraz wizja zostania u niego na noc była dużo bardziej realna zanim przekroczył pierwszy próg w tym mieszkaniu. I to nie było tak, że znowu uciekał. Kolejne, dosyć dobitne słowa mężczyzny sprawiły, że przez Josepha przebiegł chłodny powiew wiatru, pomimo tego, iż dzisiejsza noc była wyjątkowo ciepła. I to obudziło go na tyle, aby odsunąć się od wystawionego na tacy chłopaka, tylko po to, aby zająć się czymkolwiek innym. A wino było idealnym sposobem na to, aby po raz kolejny i zapewne po raz ostatni zebrać wszystkie myśli do kupy. Pragnął go. Naprawdę go pragnął, a mimo to wciąż nie potrafił się przełamać. Czy Ivan potrafił to zrozumieć? Nawet jeśli, to i tak w tym momencie zagrał mocno nie fair. Po prostu uciekł niczym tchórz. Obraz pana idealnego zaraz runie niczym domino, jeśli dalej będzie brnął w taką niepewność. Chcesz tego, Josh. On też chce. Nawet jeśli miał być to wasz pierwszy, a zarazem ostatni raz. Więc przed czym się hamujesz? Nie stracisz kariery, przyjaciół i rodziny, tylko dlatego, ponieważ sypiasz z mężczyznami. Z jednym mężczyzną Z Ivanem. Szybko wrócił do Ivana, nie tracąc na dobrym humorze. Delektował się smakiem wina, nie spuszczając młodzieńca z oczu. Lubił na niego patrzeć. Miał przepiękne rysy twarzy i nawet limo pod okiem w tym momencie nie psuł jego idealnego obrazu piękna. Śmiał twierdzić, że ta pamiątka dodawała mu charakterku. A szyja, na którą zbyt często spuszczał swój wzrok aż za często mówiła "No na co czekasz? Dobrze wiesz jak to się robi. " Delikatny uśmiech wpełznął na usta mężczyzny, a czując jak chłopak dalej kontynuował ich gierkę, tym razem nie zamierzał się powstrzymywać. Prawda, miał swoją unikalną cierpliwość, ale do czasu. Obserwował niczym wygłodniała bestia, czekał spokojnie i cierpliwie, aż ostatecznie atakował znienacka, zdobywając swoją ofiarę. Ivana bardzo łatwo można było przypisać do domowego kota, zaś Josepha do dzikiej bestii, która tylko czyha gdzieś z ukrycia na swoją zdobycz. Dlatego gdy miał już stuprocentową pewność — chociażby przez samą odpowiedź na jego głupie, ale testujące pytanie — że i tym razem tak było, pozwolił sobie zarzucić luźno rękę zza ramię Ivana, obejmując go silnym ramieniem. Przybliżył także usta do jego ucha, drażniąc je ciepłym oddechem. — Myślę, że możesz lubić ostry seks bez jakichkolwiek zahamowań — powiedział, zniżając ton głosu do seksownego pomruku, pozwalając przy okazji wyobraźni Ivana zadziałać tak jak tego oboje chcieli. I jeśli uznał, że ta informacja zbije Josepha z rytmu, do Rosjanin bardzo się pomylił. Zdecydowanie może być teraz z siebie dumny, że ich skomplikowana sytuacja powoli zmierza ku właściwemu kierunku. Ale nie można mieć od razu wszystkiego. Dlatego odsunął od kuszącego ciała głowę, wypijając zawartość swojego kieliszka. Uśmiechał się do niego, ani na chwilę nie puszczając go z objęć. Spojrzał kątem oka na położoną dłoń na jego udzie i nawet przez chwilę zrobiło mu się przyjemnie ciepło. Dawno nie był dotykany właśnie w ten sposób. Strasznie mnie kręcisz utkwiło w jego głowie na nieco dłużej niż cała reszta rzuconego słowotoku ze strony chłopaka. Nie spodziewał się, że tak niewinne i badające sytuację pytanie sprawi, że nie będzie wiedział, od czego ma zacząć. Czy to był stres, a może alkohol już za mocno wszedł? Jo czuł się trochę podchmielony, ale ciągle miał pełną świadomość tego, co mówił i jak się zachowywał. Był więc ciekaw, czy bez alkoholu Ivana byłoby stać na coś takiego. Na dotykanie go w taki sposób i na tą całą intymność. Cichy pomruk wydobył się z gardła mężczyzny, celowo odchylając szyję, po której przejechał dłonią, eksponując ją w ten sposób najlepiej jak tylko mógł. Wcale nie drażnił Ivana, który był o krok od tego, aby zrobił coś więcej. Czuł jego oddech na sobie, który przyjemnie oplatał jasną skórę na szyi. Nim jednak Ivan zdążył zrobić cokolwiek, Jo ujął w palce jego podbródek, ewidentnie drażniąc się z jego zachciankami. Zmusił go do podniesienia na niego swojego wzroku, spoglądając mu głęboko w oczy. Przybliżył twarz do niego, odstawiając pusty kieliszek gdzieś na bok, by dodatkowo ująć w ciepłą dłoń twarz chłopaka. Uśmiechnął się lekko, nie spuszczając go ani na chwilę z oczu. — Lubię wiele rzeczy. Ale najbardziej lubię chwilę trwającą tuż przed pocałunkiem. I pocałunek sam w sobie. Buduje niezastąpione emocje. To ta chwila zostawia człowieka w niepewności, w zjadającym Cię stresie. Przez nią tracisz wszelakie zdrowe zmysły, a serce bije Ci jak opętane, A gdy już w końcu dojdzie do tej chwili, wszelakie zmartwienia przestają mieć znaczenie. Tak jak teraz — mówił półszeptem, wargami wręcz muskając rozgrzane usta chłopaka. Czuł to. Czuł wszystko, o czym teraz powiedział. I dlatego chciał przeciągać tą chwilę w nieskończoność, ponieważ strasznie go ona kręciła. Do tego stopnia, że nawet jak Ivan chciał go już pocałować, nie pozwolił mu na to. Sam zdecydował, kiedy ta chwila nadejdzie. A nadeszła niewiele po tym, gdy w stronę mężczyzny rzucił wypełniony wredotą uśmiech. Zaśmiał się cicho pod nosem, atakując jego wargi w czułym pocałunku, ze spokojem rozchylając wilgotnym językiem wargi, by móc dostać się do równie wilgotnego języka, który chciał pobudzić do chaotycznego tańca, szturchając go samym koniuszkiem. Teraz mógł mieć pewność, że na pewno żywił do niego coś więcej i pragnął go tak samo jak Ivan jego. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Pią Paź 12, 2018 8:26 am | |
| Ivan postanowił w pewnym momencie po prostu przestać myśleć o czarnych scenariuszach. O Alexie, który dostałby szału, gdyby dowiedział się o ich wieczorze. No, może nie o samym wieczorze, ale na pewno o jego konsekwencjach. O pracy. W końcu niezaprzeczalnie Joseph był jego szefem, a to znaczyło wiele sytuacji stresujących w miejscu, w którym tak sporo czasu przebywali. O tym, że ma ochotę dotykać mężczyznę wszędzie i szybko, pragnąc poznać każdy fragment jego ciała jak najszybciej, a to prowadziło do pomyłek i jakiejś nieskładności w gestach, które zamieniały się w kulawe, desperackie próby. O tym, że może być to ostatni wieczór, kiedy zachowują się właśnie w ten sposób. Objęty, mruknął z aprobatą, przylegając do ciała towarzysza. Dłoń, chociaż niezbyt agresywnie, błądziła po materiale spodni na udzie, delikatnie rozmasowując miejsce dotykiem. Odchylił się tylko na moment, by dołączyć swój pusty kieliszek do kieliszka Josepha, odstawionego gdzieś na bok, w celu ewidentnego zapomnienia. - W punkt - zgodził się, wracając jak bumerang na swoje miejsce. Za nic nie chciał stracić tego zdumiewającego ciepła, tego objęcia, w jakim zatrzasnął go własny szef. Chociaż wyobrażał sobie kilka razy mężczyznę w o wiele bardziej erotycznej sytuacji, nigdy nie mógł konkretnie sprecyzować, jak wyglądałby jego dotyk i jakie emocje obudziłyby w Ivanie. Teraz wiedział; drżenie ciała, małe, kumulujące się spięcia w okolicy podbrzusza, te przysłowiowe motyle w brzuchu, aż miał wrażenie, że wyfruną mu gardłem. Nie było tu konieczności, tylko czysta przyjemność, pragnienie kontaktu z drugim, coraz mocniejsze tarcie pobudzającej atmosfery, która jak balon mogła eksplodować.
- Ogólnie mówiąc, lubię każdą formę seksu - wyjaśnił, obserwując ruchy ładnych palców po smukłej szyi, którą chciał całować i ssać, by zostawić na niej widoczne ślady oznaczenia. Był tutaj, był i zamierzał wracać za każdym możliwym razem, pieszcząc ją i kusząc pocałunkami.
Lubił seks. Zabrzmiało to raczej frywolnie i zupełnie bez szacunku, uzmysławiając sobie, że Joseph nie zna go na tyle, by móc oszacować jak często go uprawia. Williams wolałby, żeby mężczyzna nie przyjmował górnej granicy. robiącej z niego dziwkę, nie mniej, faktycznie często go uprawiał. Miał swoje fetysze, swoje upodobania, które nie zawsze wprawiał w życie. Partnerzy byli różni, a większość z nich nie zasługiwała nawet na pokazanie im podstaw. Ivan nie lubił się nudzić, nie lubił czekać biernie. Pasjonowało go, kiedy mężczyźni byli w stanie przejąć nad nim kontrolę, krążąc na granicy brutalności. Zostawiając bolesne ślady, czasami dusząc. Wszystko, co było odskocznią od normy, która pozwalała mu poczuć, że żyje. Każdy seks był czymś niesamowitym, co należało celebrować na wszystkie, możliwe sposoby.
Rozchylił usta, jakby chciał musnąć wargami skórę na pachnącej szyi Josepha. Chciał skorzystać szybko z zaproszenia, nie czekając zbyt długo, jednak nim to uczynił, mężczyzna pochwycił jego podbródek, zmienił całkowicie zamysł. Patrzył w jego oczy, tracąc na moment grunt pod stopami, po raz pierwszy czując, jak serce panicznie mu bije. Ta chwila, do której dążył od czasu ich spaceru, właśnie trwała. Wszystko się działo, trochę za sprawą alkoholu, trochę przez ich pragnienie zbliżenia. Dostał to, czego tak mocno chciał.
Ponownie zrobiło mu się ciepło, kiedy słuchał jego głosu, czując powiew oddechu na wargach, muśnięcia tak delikatne, że aż ledwo wyczuwalne w tym wszystkim. Podobało mu się, w jaki sposób mężczyzna podchodzi do tego wszystkiego, jak drażni jego zmysły. W środku drżał cały, gotowy wybuchnąć. W spodniach też wyraźnie wszystko ożyło, ale luźny, dresowy materiał niewiele ukazywał i pozwalał na większy komfort. -Myhym - przeciągle mruknął, nie mając i nawet nie chcąc nic dodawać. Zmarnowanie tej chwili byłoby karygodne. Zamiast tego skupił się na muskaniu kącików jego warg, na wdychaniu zapachu perfum, na przyglądaniu się błękitnym, niemal stalowym tęczówkom, w których tonął jeszcze bardziej. Wstrzymał odruchowo oddech, pełen wyraźnego oczekiwania. Niecierpliwy Rosjanin raz czy dwa chciał złączyć ich usta w pocałunku, mężczyzna jednak skrzętnie wykonywał uniki, które tylko powodowały delikatny uśmiech na ustach młodszego, jakby dostawał solidnego pstryczka w nos.
Nie spierdol tego, Ivan. Na sekundę jego serce stanęło, gdy mężczyzna go pocałował. Nie czekał długo, od razu odpowiadając ochoczo na pieszczotę, smakując jego miękkich, przyjemnych warg. Smakował papierosami i winem, co według Ivana stanowiło naprawdę dobre połączenie. Przymknął powieki, chcąc zachować tę chwilę na długo, skupiając się na muskaniu ust drugiego, rozchylaniu własnych, by złączyć ich języki w mało rozważnym tańcu. Uniósł dłonie, opierając je na policzkach mężczyzny, za nic w świecie nie chcąc pozwolić mu się odsunąć. Pod opuszkami palców czuł szorstkość zarostu, który zawsze tak bardzo mu się podobał. Pogłębił pocałunek, wzdychając pomiędzy wargi towarzysza, językiem przemykając po tym drugim, muskając lekko podniebienie. Zatracił się w tym wszystkim, przepełniony wyraźnym zadowoleniem. W trakcie pocałunku uśmiechnął się w znaczący, znany mu sposób, kiedy knuł coś nie do końca grzecznego. Dłonie szybko opadły na ramiona mężczyzny a mocne pchnięcie zmusiło go, by oparł się wygodniej o oparcie kanapy. Ivan sprawnie przerzucił nogę, zajmując miejsce okrakiem na kolanach Josepha, nie odrywając ust od pocałunku. Górował nad nim, jedna z dłoni wspierając się samemu o kanapę, drugą natomiast znowu otulając jego policzek, penetrując językiem wilgotne wnętrze ust Cullmana. Nie był w stanie się powstrzymać i najgorszym, co Jo mógł w tym momencie zrobić, to po prostu go odtrącić. Szczególnie, że w tej pozycji przyciskając biodra go jego podbrzusza, mężczyzna mógł wyczuć jak bardzo nakręcony był jego rozmówca. - Podobają mi się Twoje perfumy - wyszeptał szybko, jednocześnie pragnąć podzielić się z nim swoim spostrzeżeniem, jak i nieprzerwanie całować. Gdy oderwał się od niego na milimetr, oczy mu błyszczały, a wilgotne wargi zaczerwieniły się zachęcająco. Joseph zdumiewająco dobrze całował. Delikatnie otarł się o mężczyznę, mrużąc powieki. Lubieżne spojrzenie prześlizgnęło się po twarzy tamtego, po chwilę wcześniej całowanych ustach, oczach, trochę analizując jak bardzo duży krok może dalej wykonać. Całowanie całowaniem, ale czy Joseph miałby ochotę na niego? - Zostaniesz na noc?- spytał, przechylając głowę, w końcu mogąc dosięgnąć smukłej szyi, po której przemknął językiem, skórę z wyczuciem przygryzając. Zassał się na niej, ostrożnie, by nie zrobić widocznego śladu, a potem ucałował miejsce tuż przy jego uchu. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Pią Paź 12, 2018 11:11 pm | |
| Teraz, gdy udało im się osiągnąć szczyt swoich długich fantazji, Joseph zastanawiał się, czy aby na pewno ich wizja była podobna. Jasne, czuł do niego pociąg fizyczny, ale oprócz tego kryło się za tym coś jeszcze. Coś, co powodowało, że Jo potrafiłby być zazdrosny o kogoś, kto tylko dotknąłby ciała Ivana w ten szczególny sposób. Zdecydowanie liczył na coś więcej niż na jedną wspólną noc, zaspakajając w ten sposób swoje pragnienia. Czy ivan chciał tego samego? Obawiał się, że jednak nie. Mimo to głos rozsądku nie chciał do niego w żaden sposób przemówić, a kierował się tylko chwilą rozkoszy. Frywolnie uniósł kącik ust, wyobrażając sobie Ivana w przeróżnych sytuacjach, oczywiście tych erotycznych i związane z seksem. Ciężko nie dało się zaprzeczyć, że chłopak miał bogate życie seksualne i z pewnością miał już jakąś wiedzę na ten temat. Potrafił sprecyzować, co lubił, a czego nie. Co go kręciło, a co podniecało do tego stopnia, że zwijał się wraz z jękami rozkoszy. Poczuł niesamowitą potrzebę dowiedzenia się tego, nieważne w jaki sposób to osiągnie. A on już wiedział, jaka forma będzie do tego najlepsza. I nawet przez głowę mu nie przeszło, że Ivan mógłby robić za męską dziwkę. To nie było nic złego, że lubił seks. Była to przepiękna i cudowna chwila, w której było można całe negatywne napięcie wyładować w bardzo przyjemny i niezapomniany sposób. Zgodzi się, że ta chwila była niezastąpiona. Sam często zatracał się w niej, a gdy jeszcze miał połówkę, z którą dzielił seksualne łoże, mógł z nią tam wyprawiać niestworzone rzeczy, o których wstyd było mówić na głos. Wychodził z założenia że dobrze jest znaleźć sobie kogoś, z kim dasz radę praktykować swoje seksualne fantazje, nawet te najbardziej chore i nieprawdopodobne. Celowo przeciągał tę chwilę, chcąc całkowicie się w niej zatracić. Lubił także patrzeć na cierpliwość osób trzecich. Ile są wstanie znieść, aby osiągnąć swój cel? Jesteś tak blisko, a zarazem tak daleko do tego, aby go osiągnąć. Już prawie muskasz ustami ciepłe ciało, gdy nagle cała wizja Twojego planu runie niczym mur po przez głupie odciągnięcie. Frustracja oblewa Twoje ciało, ale ustępuje przez ekscytację, która pojawia się wraz z aksamitnym głosem starszego mężczyzny. A gdy znowu myślisz, że jesteś blisko swojego celu, chwila tuż przed pocałunkiem trwa w nieskończoność. Oszalałe serce ma ochotę wyrwać się z klatki piersiowej, a wraz z nim cała Twoja dusza. Jednak gdy w końcu dochodzi do upragnionego pocałunku, tysiące myśli przebiega przez Twój umysł, całkowicie zatracając się w lekko szorstkawych wargach Twojego szefa. Naprawdę lubił ten moment władzy. To, że mógł zadecydować o tym, kiedy ta konkretna chwila nadejdzie. Przy Ivanie było to możliwe, patrząc na to jak łatwo ulegał jego teraźniejszym wpływom. Grzecznie czekał, nie rzucając się na niego z dziką namiętnością. Dał sobą prowadzić, pozwalając Jo przejąć dominację nad czułym pocałunkiem. Trwał długo. Na tyle, że prąd podniecenia oblał całe ich ciało, a to był dopiero początek ich małej fascynacji sobą. Sam westchnął w jego wargi, szorstką dłonią zjeżdżając na jego kark, który objął smukłymi i naprawdę długimi palcami. Czując jak chłopak ewidentnie chciał zmienić ich pozycję, pozwolił mu na pchniecie siebie, pociągając go za sobą, a nawet zachęcając do tego, aby na nim usiadł. Również nie miał ochoty odrywać się od jego namiętnych ust, czasem kąsając dolną wargę mężczyzny. Jednak nic nie trwa wiecznie, więc po skończonym pocałunku, który zaakcentował delikatnym ugryzieniem w wargę, jego spore dłonie zjechały na uda mężczyzny, przejeżdżając nimi przez całą smukła sylwetkę chłopaka, obejmując je ciepłym i przyjemnym dotykiem. Masował je, kciuki mając niebezpiecznie blisko jego krocza, w którym ewidentnie zaczęło się już coś dziać. Joseph czuł ekscytację tym wszystkim, ale zwykły, czuły pocałunek nie postawi jego interesu na nogi. Chyba przez lata doświadczenia (albo po prostu przez starość) uodpornił się na niektóre bodźce. Było to czasami irytujące. Spoglądając Ivanowi prosto w oczy, chciał objąć jego spojrzenie swoją chłodną głębią, w której gdzieś dało się dostrzec tańczące iskierki zadowolenia. Uśmiechnął się na wieści o perfumach, wyraźnie dając w ten sposób znać, że jego ego zostało dobrze połechtane. — Ah tak? To cieszę się, że przypadły Ci one. Może za odrobinę starań zdradzę Ci z jakiej marki i który konkretny zapach kupuję — dodał, wcale swoim kuszącym do grzechu głosem nie zachęcając go do tego, aby zrobił coś więcej za tą małą istotną informację. Liczył się bynajmniej fakt, że Joseph nie postanowił uciec, a dalej kontynuować ich zabawę. Jednak z początku sądził, że naprawdę ta chwila napięcia będzie trwała nieco dłużej. Porozmawiają, wymienią się swoimi fetyszami, a gdy co najmniej połowa wina zniknie, przejdą do większych konkretów. Tymczasem czuł już na sobie twardą męskość Ivana, co tylko sugerowało, że finał całej zabawy nadejdzie dużo szybciej niż zakładał. A może tylko się mylił? Spiął się w pierwszej chwili, czując lekkie przyssanie się na jego skórze. Szybko jednak rozluźnił mięśnie, wplątując jedną z dłoni we włosy Ivana, zaciskając na nich również swoje palce. Czując ciepło jego ust na szyi, która wyraźnie była spragniona wszelakich pieszczot, mimowolnie odchylił delikatnie głowę, ciągle jednak mając kontrolę nad tym, aby nie zostawił w tych rejonach jakiegoś większego śladu. Nawet jak lubił pieszczoty tego typu, to wiedział, że źle będą wyglądać podczas poważnych rozmów biznesowych. Cicho pomruk zadowolenia wydobył się z jego gardła, delikatnie ciągnąc chłopaka za bujne włosy. Ot tak, dla zwykłej rozrywki. Byłbym fiutem, gdybym nie został. —Pewnie. Jeśli tylko powiesz mi, co chciałbyś teraz robić — szepnął z wyczuciem, pozwalając sobie także podrażnić krocze mężczyzny, przejeżdżając po nim tylko i wyłącznie kciukiem, który przez cały ten czas drażnił te okolice. Oczywiście, że chciał usłyszeć z jego ust, że chce, aby Joseph go po prostu przeleciał. Może nie dosłownie w taki sposób, ale akurat coś takiego pasowałoby do osobowości, em, kochanka? Nawet nie wylądowaliście razem w łóżku, więc Twoim kochankiem na pewno jeszcze nie jest. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Sob Paź 13, 2018 9:19 am | |
| Na pytanie o dalszą drogę ich znajomości, Ivan całkowicie szczerze odpowiedziałby, że nie wie. Absolutnie nie brało się to z faktu, że chciał jedynie przespać się z Josephem, co, owszem, było prawdą, jednak ta prawda pociągała za sobą nie tylko ekscesy łóżkowe. Chciał go całego, egoistycznie tylko i wyłącznie dla siebie, chociaż umysł dobitnie podpowiadał mu, że nigdy taka sytuacja nie nastąpi. Jeśli nie przez pracę czy Alexa, to na pewno ze względu na dziecko, które miał mężczyzna. Prawdą było, że Ivan nie znał Josepha tak dobrze, jak by chciał. Nie wiedział, czy jego gesty, pocałunki i słowa nie były wywołany alkoholem i chęcią sprawdzenia się w roli kochanka chłopaka, który niemal desperacko go pragnął. Mogło okazać się tak, że jutro cała ta atmosfera uleci i już nigdy się nie pojawi. Ivan zatem żył chwilą, żył tak jak zwykle, impulsywnie zgarniając wszystko co mógł już teraz, by nachapać się jak wygłodniały pies, zanim zabiorą mu miskę z żarciem. Nie chciał, by to znikło, by Joseph po prostu zaczął go ignorować, ale niepewność napędzała go tylko bardziej do dalszego działania. W porównaniu ze spotkaniami z Chrisem, Rosjanin nie miał zamiaru tak szybko wypuszczać mężczyzny ze swojego życia. No, przynajmniej do czasu, kiedy tamten stanowczo nie będzie tego chciał. Forma zachowania mężczyzny też była inna od jego dotychczasowo spotkanych mężczyzn. On czekał, drażnił go, bawił się napiętymi jak struna emocjami Ivana. Podjudzał go do ataku, ale czy ten atak miał nastąpić? Czy tylko sprawdzał jak słaby potrafi być młodziak w swojej fascynacji jego osobą. Williams zawsze dostawał tego typu rzeczy jak na tacy. Doskonale wiedział, że był przystojny. Pomimo siniaków, które często występowały na jego twarzy czy dwudniowym wyglądzie menela, jego twarz miała ładne rysy, dobrą sylwetkę, smukłą szyję. Nigdy też nie gardził nowo poznanymi mężczyznami, pozwalając im na wiele w obrębie sypialnianym. I oni nigdy nie zachowywali się tak jak Joseph. Oni brali szybko, nie bawili się w zbędne kroki, nie wodzili go za nos. Może dlatego Ivan był całkiem mile zdziwiony, że zamiast ostrego już pieprzenia, oni bawili się w coś na kształt gry wstępnej, która nigdy mogła nie mieć swojego finiszu. Bo może o to chodziło. O postawienie w pełnej gotowości każdego atomu, każdego centymetra skóry, każdego elementu duszy na baczność, o poskromienie ich i zmuszenie do zatęsknienia, gdy Joseph tylko się oddali. Podobało mu się. To, w jaki sposób szorstkie dłonie dotykają jego rozgrzanej skory, powodując raz po raz dreszcz podniecenia. Szept, który sprawiał, że Ivan nie słyszał już muzyki lecącej w tle, a jedynie przyjemny głos, oddech i bicie serca drugiego. Jak marionetka kołysał się pod jego dotykiem, ładnie prężąc ciało w delikatnych ruchach. - Nie potrzebuję tych perfum - powiedział, z całym uwielbieniem dalej obcałowując jego szyję. Upodobał sobie wgłębienie tuż przy ramieniu, leniwie sunąc po nim nosem. - Na mnie, czy na kimkolwiek innym nie bedą pachniały tak niesamowicie - szepnął mu do ucha. - Chcę go kojarzyć tylko z Tobą - wymruczał, tłumiąc lekkie westchnięcie, gdy kciuki tamtego zahaczyły o twardą męskość w spodniach. Cóż miał powiedzieć? Tego typu akcent powinien być komplementem dla Cullmana. Stojący penisy bynajmniej nie oznaczał, że Ivan musi zaraz go w coś włożyć czy też zostać porządnie zerżniętym. Powiedzmy tak - gdyby był psem, na pewno by nim zamerdał. Chociaż nie powiedział tego na głos, gest złapania go za włosy był dla niego okrutnie przyjemny. Dał temu wyraz aprobatą, z jaką pozwolił się prowadzić jego palcom, kołysząc powoli biodrami. Dominacja go kręciła. Przed sobą nie potrafiłby powiedzieć dlaczego. Możliwe, że jego dość ognisty temperament często nie zostawał oswojony i w relacjach męsko męskich najzwyczajniej brakowało mu tego, by poczuć mocną rękę. Chociaż z tym oswajaniem też bywało różnie, Mały Książę. Jeśli była ku temu okazja, trzeba było brać odpowiedzialność za to, co się oswoiło. Jo zapewne jeszcze nie wiedział, jak ciężkim i trudnym w rozmowach bywał Ivan. Jak o wiele łatwiej jest mu mówić rzeczy okrutne i bezczelne, walące prosto z mostu, niż przeprowadzić prawdziwą rozmowę o szczerych uczuciach siedzących gdzieś w jego głębi. Wyprostował się, by spojrzeć na twarz mężczyzny. Ujął jego policzek, kciukiem obrysowując jego wargi, rozchylając je subtelnie tylko po to, by pocałować każdą z nich osobno. Bardzo wolno odsunął jego dłonie ze swoich ud i uśmiechnął się z zadowoleniem, ciemnym spojrzeniem czekoladowych oczu dostrzegając ogniki zadowolenia w tęczówkach drugiego. Na krótko wsunął palce pod materiał koszuli Cullmana, tuż nad paskiem, by wyczuć miękkie ciało i odrobinę je pogładzić. Słysząc zgodę na zostanie na noc, Ivan uniósł kąciki warg jeszcze bardziej. Chyba nie był gotowy na to, że mężczyzna tak łatwo się zgodzi, postawiło go to więc trochę w sytuacji, w której nie wiedział, co miał powiedzieć, tym bardziej, jak ma odpowiedzieć na jego pytanie. Ty głupi dzieciaku. Wybrał bezpieczną bramkę, delikatnie zsuwając się z jego kolan, by dopełnić puste kieliszki wina. Ivan nie umiał mówić ładnie. Nie potrafiłby przekazać w prostych słowach, co chciałby robić z Josephem, bo sam nie wiedział jak określić ambiwalentny stan w jakim się znajdował. Chcę się z Tobą pieprzy, Głupku. Chcę wykrzyczeć Twoje imię. Chcę sprawić Ci przyjemność, większą, niż jakakolwiek inna kobieta. - Chcę...- urwał. Uzmysłowił sobie, że w pewien sposób mógł na moment zniszczyć ich intymność. Z drugiej strony, mieli przed sobą całą, rozkoszną noc na tego typu zabawy, prawda? Podał mu kieliszek ze znaczącym, trochę wrednym uśmiechem, mówiącym jasno, że za jakiś czas wrócą do poprzedniej czynności. Ale nie teraz. Teraz był czas na picie wina, na delikatne uspokojenie ciał, by za moment mogli zacząć budować miłe odczucia na nowo. I znowu. Aż oboje nie będą mogli już się zatrzymać i zrobić kroku w tył. Powiedz mi, czego ode mnie oczekujesz. Każda odpowiedź, jaką chciał rzucić Ivan, brzmiała w jego głowie po prostu źle lub niedojrzale. To był ten problem, który rodził się, kiedy próbował starać się za bardzo. Kiedy nie chciał niczego spierdolić. Usiadł więc na miejscu obok niego, opierając brodę na ramieniu mężczyzny, obserwując chwilę profil jego twarzy. - Chcę Ciebie - powiedział cicho, trochę kulawo i zdecydowanie nie tak, jak sam by tego chciał. - Chcę Cię dotykać. I słuchać Twojego głosu. Chcę Cię poznać. Chcę, żebyś mnie zerżnął, mocno. I kurewsko chcę wypić z Tobą rano kawę - odchylił głowę, by napić się odrobiny wina. Zaschło mu w gardle. Ale naprawdę, chociaż całościowo odpowiedź nie była poetycko ozdobiona, była szczera. Chciał mu pokazać, naprawdę pokazać, że pożąda go równie mocno w każdym aspekcie. Daje mu dostęp do siebie i nie wygodni go z łóżka zaraz po tym, jak zrobi się jasno. A to, jeśli chodziło o Ivana, było naprawdę wiele. - Pytanie czy Ty też tego chcesz, Jo - chwycił pomiędzy zęby płatek jego ucha, delikatnie go przygryzając. - Chcę wiedzieć, co Ty chciałbyś robić. Na co masz ochotę. I jak bardzo chciałbyś być teraz we mnie - uśmiechnął się, omiatając jego skórę ciepłym oddechem. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Nie Paź 14, 2018 12:49 am | |
| Joseph tak samo nie znał Ivana, co on jego. Mógł jedynie się domyślać lub mieć przeczucie, że idą w tym samym lub chociaż podobnym do siebie kierunku. Prawda, że starszy mężczyzna chciał chłopaka wyłącznie dla siebie. I tego wieczoru i generalnie. Ale też nie chciał się przesadnie śpieszyć. Gdyby chciał, wykorzystałby tą sytuację już w parku, budząc się następnego dnia z mentalnym kacem. Paradoksalnie pragnął go przez tyle czasu, a gdy znowu ma go na wyciągnięcie ręki, nie potrafi się zdecydować, czy aby na pewno chce od razu iść z nim do łóżka. I choć moment pieszczot był bardzo przyjemy, to osobiście wolał zamienić to na rozmowę i picie wina. Inni nazwą to zdrowym rozsądkiem, drudzy tchórzostwem. A Joseph wiedział po prostu, że dawno nie miał kontaktu intymnego z mężczyzną. Musiał wypić więcej, aby tak nagle przełamać barierę, która go ograniczała. I zbudować bezpieczną dla siebie atmosferę, przy której nie będzie bać się zrobić kroku dalej. Uważał jednak, że na aktualny moment w kwestii pewności do podobnych rzeczy był trochę kiepski. Nie wiedział, czy to wynikało z tego, że spędził z kimś na tyle długo, że nie musiał się już szczególnie starać o podobne rzeczy, a może z czasem jego libido gdzieś zaginęło. Był romantykiem, który lubił zadowalać swoje partnerki, kochanków w dość uroczy i ostrożny sposób. Dało się to zauważyć, kiedy z taką ostrożnością podchodził do Ivana. — Myślałem bardziej o tym, że chciałbyś wiedzieć jakie to są. Ale skoro nie jest potrzebna Ci ta informacja... — uśmiechnął się tylko, odgarniając jego włosy, by z wyczuwalną subtelnością podnieść się na łokciach i ucałować jego kącik ust. Może to i lepiej, że nie będzie ich znać? Będzie mógł mieć przed nim mały sekret dotyczący swojej urody. To prawda, że ten zapach perfum bardzo podkreślał to, jaką osobą był. To zabawne, że zwykłe perfumy były wstanie dać do codziennego wyglądu tak wiele. Ale to z nimi każdego dnia czuł się dobrze, a przede wszystkim pewnie. I miał świadomość tego jak mogły działać na innych i jakie mają dokładne właściwości, gdyż miały w sobie coś takiego jak feromon. W pracy poprawiały jego idealny wizerunek, natomiast na kobiety była to idealna przynęta. Nie sądził jednak, że mogą one działać na homoseksualnych facetów. — To miłe, że ten zapach chcesz kojarzyć wyłącznie ze mną. Też chciałbym mieć coś takiego związanego z Tobą — mruknął, gdy przez cały ten czas obcałowywał jego szyję, palcami sunąc po karku mężczyzny w formie pieszczoty, pod opuszkami wyczuwając jak bardzo miał tam spięte mięśnie. Pozwolił je trochę rozmasować, sprawiając, ze jego dotyk stał się jeszcze bardziej milszy niż te parę sekund wcześniej. Uśmiechnął się, słysząc to mruknięcie z jego ust. Łatwo dało się zauważyć, że Ivan lubił, gdy ktoś nad nim górował. Ktoś taki pewnie chciał, aby pomógł mu kierować swoim życiem — doradzać w równie subtelny sposób, jak to robił Joseph. Być stanowczym, kiedy trzeba było. Z drugiej strony miał tak buntowniczy charakter, że ciężko było mówić o dominowaniu go na co dzień. Dlatego podejrzewał, że coś takiego miało miejsce tylko i wyłącznie w strefie seksualnej. Na całe szczęście Josh lubił dominować. Był w zasadzie stuprocentowym dominem, który zrobi wszystko, jeśli jego kochanek sobie tego zażyczy. Wystarczyło jedno, proste słowo, aby Ivan znalazł się w siódmym, jak nie ósmym niebie. Zamknął na chwilę oczy, dając się ponieść chwili, gdy ten w tak przyjemny sposób zajmował się jego wargami. Przed ostrą jazdą, lubił czerpać przyjemność z tak drobnych i uroczych rzeczy. Otworzył je na nowo, gdy poczuł, że pod własnym dotykiem brakuje mu ciepłego działa. A zaraz ciężkość z jego kolan zniknęła gdzieś przy winie. Choć krótki dotyk na jego podbrzuszu wywołał przyjemne mrowienie, co dało się wyczuć pod palcami, to teraz miał niepowtarzalną okazję na to, aby z nieukrywaną perwersją przypatrzeć się jego tyłom. Zdecydowanie miał seksowny tyłek, nawet przez luźny materiał spodni. Podsunął się na kanapie, biorąc od Williamsa pełny kieliszek z alkoholem. Kolejna dawka czerwonego trunku na pewno im się przyda. Nie czekając nawet chwili dłużej, upił praktycznie od razu solidny łyk, ponownie wyczuwając ulubiony smak wina. Na moment wsłuchał się w końcówkę utworu, gdzie zaraz po nim gatunek muzyczny zmienił się o całe 180 stopni i zaczął lecieć spokojny i miły jazz, wpasowując się w ich leniwie podniecający klimat. I kiedy słuchał słów Ivana, a w tle leciała taka, a nie inna muzyka, do głowy nasuwała mu się tylko jedna myśl. — Widzę, że sporo chcesz, Skarbie — i bynajmniej nie mówił tego złośliwie. Ostatnie słowo wypowiedział z takim uczuciem, jakby faktycznie był jego oczkiem w głowie. A przecież jeszcze nie był. Owszem, była fascynacja i chęć poznania, ale to zupełnie co innego —Ja też chciałbym z Tobą rano wypić kawę. Bądź herbatę. A nawet zjeść śniadanie — tutaj się zaśmiał, przysuwając się bliżej do jego ciała, o ile to było w ogóle możliwe, czując już powoli, że brakuje mu jego chaotycznego dotyku — I też chciałbym Ciebie zerżnąć. Tak jak lubisz. Chcę, abyś krzyczał moje imię do tego stopnia, abyś zdarł sobie gardło. Chcę Ciebie i nie chciałbym za nic w świecie puścić, Ivan — szepnął aksamitnie, gładząc go wolną dłonią po poliku, kiedy te słowa opuszczały jego usta. Sam nie wierzył w to, co aktualnie mówił. Wiedział, że nie było to do niego podobne, aby takie rzeczy wygadywać. Czuł jednak, że Ivan lubił takie rzeczy słuchać. Podobało mu się to, nakręcało go do tego stopnia, że aż merdał ogonkiem. Poza tym sam miał chęć mówienia czegoś takiego — Jednak bardziej chcę, abyś teraz zatańczył ze mną. A zaraz po tym... — nie dokończył, chcąc, aby chłopak sam dokończył jego zdanie w myślach. A zaraz po tym przerżnę Cię tak, że zapomnisz o całym świecie, Iv. |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Protect me from what I want Nie Paź 14, 2018 8:55 am | |
| Nie. Zdecydowanie informacja o rodzaju używanych przez Josepha perfum, na ten moment nie byłą mu potrzebna. Chociaż faktycznie, zawsze zwracał na nie uwagę, nie chciał burzyć sobie ogólnego spojrzenia. To po prostu jego zapach i koniec. Zapach JEGO. Żadna marka czy buteleczka, nie wzmocni już fascynacji Ivana, jedynie sprawi, że w sklepach drogeryjnych uważniej zacznie się rozglądać po półkach, chcąc wyłapać namiastkę własnego szefa. Grubo też wątpił, by mógł je dostać w przeciętnej drogerii. Pamiętał doskonale, kiedy poczuł je po raz pierwszy. To było chyba przed tym, jak zaczął pracować w jego firmie. Spotkali się, by uzgodnić szczegóły współpracy. Zapamiętał, że padało, bo mokry płaszcz tylko bardziej nasiąkł aromatem, uwydatniając się w suchym pomieszczeniu. Zapach tak bardzo w niego uderzył, że bezwiednie sunął wzrokiem za mężczyzną, wtedy po raz pierwszy pozwalając sobie na myśl o tym, jak smakują jego usta. Głupie to, ale Ivan często zwracał uwagę na szczegóły, delikatną otoczkę wizerunku, wyszukując tych najbardziej dla siebie atrakcyjnych. Jak zapach. Albo zadbane, ładne dłonie. Dobrze przystrzyżony zarost, to w jaki sposób ktoś trzymał papierosa czy dźwięk głosu. Joseph pod tym względem już na starcie miał wiele plusów, a im dłużej ich znajomość się pogłębiała, tym więcej takich smaczków Ivan dostrzegał. Niestety, sam nie mógł zaoferować mu niczego podobnego. Dlatego też po wypowiedzianym życzeniu, uniósł spojrzenie na twarz mężczyzny, z lekka dozą zmieszania. - Nie wydaje mi się, żebym miał coś takiego - przyznał całkowicie szczerze. Nie używał drogich perfum, po prawdzie nie był też bardzo charakterystyczny. Gdyby nie charakter, mógłby z powodzeniem wtopić się w tłum szarych, przeciętnych ludzi. Miał solidną zasadę, której się trzymał; gardził pieniędzmi ojca, które ten tak sowicie wpychał mu na bankowe konto. W żaden sposób nie chciał czuć się zobowiązany do czegokolwiek, szczególnie względem swojego roszczeniowego ojca, dlatego też używał ich w ostateczności i po to, by utrzymać mieszkanie. Wynagrodzenie z tytułu pracy u Cullmana, w połowie odkładał, a w połowie najczęściej wydawał na imprezy. Nie kupował więc drogich perfum, drogich mebli czy wymyślnych akcesoriów. Jak się dobrze przyjrzeć, to jedynymi osobistymi rzeczami w mieszkaniu Ivana były książki i płyty i jedynie nimi, mógł podzielić się z Josephem. Przymknął powieki, pod lekkim masażem na karku. Był mu potrzebny, a mężczyzna najwyraźniej idealnie wyczuwał jego potrzeby. - Dam Ci wszystko, o co tylko poprosisz - powiedział w końcu z uśmiechem, w końcu skupiając się na kieliszku wina, które opróżnił do połowy. Było dobre, tak jak powiedział wcześniej Joseph. Zrobiło mu się ciepło i jakoś dziwnie miękko na sercu, kiedy mężczyzna nazwał go w pieszczotliwy sposób. Skarbem nigdy nie był dla nikogo. I chociaż wątpił by nazwanie go tak miało jakieś głębsze znaczenie, to i tak zmrużył z zadowoleniem powieki. - Zawsze chcę sporo. To moja wada. Chcę więcej niż mogę otrzymać - sam również zbliżył się, praktycznie przylegając do drugiego ciała, aż nie poczuł wystarczającej satysfakcji z bliskości. Ciągle było mu za mało, najchętniej wtopiłby się w ciało drugiego, jak w jakąś bezpieczną przystań. Bo, co zdumiewające, właśnie tak czuł się przy Josephie. Bezpiecznie. Zawsze idealnie sam potrafił o siebie zadbać, tym bardziej gdy czuł podświadome zaufanie do drugiej osoby, jeszcze bardziej łaknął jej obecności. W gruncie rzeczy był jeszcze dzieciakiem, mało doświadczonym w rozbudowanych, trwałych relacjach. Wszelkie oznaki tego typu kontaktu były jak pierwszy seks, pierwszy papieros czy pierwszy łyk alkoholu. Uzależniający. - Gotujesz świetnie, ale śniadanie jestem w stanie zrobić nam sam - zażartował, wsuwając ponownie dłoń pod materiał koszuli mężczyzny, tym razem bardziej śmiało przesuwając palcami po kaszmirowej skórze. Czuł jego ciepło, napięcie mięśni, wyczuwał nawet bicie jego serca, gdy koszula podwinęła się wyżej, a sam mógł oprzeć dłoń na jego klatce piersiowej. Jo miał rację. Ivan lubił słuchać lubieżnych, przepełnionych pożądaniem słów. Jeszcze bardziej, od tej chwili, upodobał sobie takie słowa z ust swojego rozmówcy. Po każdym wyrazie jego ciało płonęło, serce wypełniało szczęście. Sam nie pozostawał mu dłużny. Kochał słowa, w których zawarte było czasami więcej, niż w chaotycznych, gwałtownych gestach. Słowa, które budziły wyobraźnię, motywowały do nocnych, mało grzecznych wyobrażeń. - Więc weź mnie. I nie puszczaj - szepnął, wtulając policzek w jego dłoń, obracając głowę, by móc wargami musnąć kciuk mężczyzny, by lekko i zaczepnie zassać się na samym jego koniuszku, wyzywająco wpatrując się w błękitne oczy. Przysunął głowę, odnajdując z utęsknieniem wargi mężczyzny, spijając z nich pozostałość posmaku wina. - Chcę sprawić Ci przyjemność. Chcę, żebyś do mnie wracał - wyszeptał pod wpływem impulsu, z jakąś skrywaną głęboko nadzieją, że faktycznie ich spotkanie nie zakończy się po porannej kawie. - Chcę, żebyś o mnie myślał. Żebyś dotykał się, kiedy nie ma mnie obok - mruczał, obcałowując wargi i ich kąciki, wzdychając prosto w rozchylone, kuszące usta. - Chce spełnić wszystkie Twoje fantazje. Tylko pozwól mi na to - odsunął się na moment, by zabrać mu kieliszek i odstawić wraz ze swoim na stolik. Sam jeszcze upił kolejny łyk, nie przełykając go jednak - zamiast tego, zbliżył się do ust mężczyzny, przelewając w nie wino, pieszczotę kończąc głębokim pocałunkiem. Niesforną kroplę, jaka wypłynęła, sprawnie zlizał językiem. Tego wieczoru dużo było chcę, a jeszcze więcej było obietnic, które rzucali. Cóż, prawdę mówiąc nie sądził, że Joseph będzie chciał tańczyć. Sam pomysł skomentował ładnym śmiechem, patrząc na mężczyznę jakby doszukiwał się w propozycji żartu. Byli podchmieleni, Ivan miał na sobie luźny dres, absolutnie nie pasujący do jakiegokolwiek tańca. I nie tańczył prawie nigdy. Mogło być zabawnie. I napewno bardzo interesująco, zaraz po tym. Wiedział dokładnie co będzie zaraz po tym. Będę krzyczał Twoje imię. Błagał o więcej, skomlał do utraty tchu. Pozwolę Ci zawładnąć moim ciałem. Wstał, przeciągając smukłe ciało. Rozejrzał się, szukając prowizorycznego parkietu, który okazał się małym miejscem pomiędzy stołem, a szafką. Taniec z Gwiazdami to na pewno nie będzie, ale na chwilowe potrzeby powinno wystarczyć. - Chodź. Zatańczę z Tobą - wyciągnął do niego dłoń, zgadzając się na dziwny pomysł pewnie tylko przez procenty krążące w krwi. W innym wypadku na pewno solidnie by się zmieszał. Oparł się biodrami o niską szafkę, czekając na Josepha. Przeszło mu przez myśl, że ktoś przemyślał wybór mebli w tym pomieszczeniu. Nadawały się na miejsca do rżnięcia. - Uprzedzam, że jestem tragicznym tancerzem. |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Protect me from what I want Sob Gru 08, 2018 9:38 pm | |
| To zabawne jak zwykły zapach może przeobrazić się w ludzką fascynację. Gdyby tylko Joseph miał pojęcie tego, w jaki sposób już wtedy patrzył na niego Ivan, zwróciłby na niego uwagę dużo wcześniej. Był pewien, że nawet dużo bardziej niż teraz. Głównie dlatego, że był w fazie rozwodu i na tamten monet potrzebował czyjejś bliskości. Może nawet lepiej, że jednak wyszło jak wyszło. Josh nie lubił wykorzystywać ludzi, a na tamten moment zachowałby się właśnie w taki odrażający sposób - wykorzystał, by później stwierdzić, że to nie jest to. Teraz za nim szaleje. Pragnie go nie tylko po to, aby się z nim przespać. Miał ogromną ochotę stworzyć z nim coś, czego w Ivana życiu brakowało - stabilności. Stałego, acz pewnie trudnego związku. Wiedział wtedy, że i jego brat i jego ojciec mogliby nie zaakceptować tej decyzji. Musiałby się kryć, aby spełnić oczekiwania ojca. Ale hej! Gdyby Ivan miał Josepha, mógłby w końcu uwolnić się od rozkazów i nakazów ojca, jak i również Alexa. Nie musiałby się przejmować ich słowem, a kwestia finansowa także nie sprawiłaby większego problemu - w końcu Jo zarabiał na tyle, że był wstanie utrzymać i syna i Ivana oraz siebie pod jednym dachem. Widać było, że na tą myśl delikatnie odpłyną. Uśmiechnął się do mężczyzny, wtapiając w niego maślane spojrzenie - ciężko było stwierdzić czy to kwestia alkoholu czy faktycznie to był ten moment, w którym Joseph patrzył na Ivana przez rozanielone oczy. - A mi się wydaje, że masz. Kiedyś to znajdę - rzucił tylko, poszerzając nieco swój uśmiech, będąc cholernie pewny siebie, że dostanie to, czego chciał - cząstkę Ivana. Którą będzie mógł wspominać podczas gorszych czy samotnych chwil lub dni. Chwila spędzona z nim mijała zaskakująco szybko, choć nie bardzo spoglądał teraz na czas. Był zajęty kimś, kto skutecznie zwracała na siebie całą jego uwagę, a on, jak jakaś marionetka, starał się dawać z siebie tyle, ile potrafił. Mówiąc mu przeróżne komplementy, dotykając jego ciała, jak i również wchodząc na sferę bardziej odważną, czyli seksualną. Oboje tego chcieli, ale Joseph nie był taki łatwy. Lubił budować tę intymność i nawet gdy chciał przejść już do rzeczy, zależało mu na tym, aby ta chwila była dla nich dosyć szczególna. W końcu nie był pierwszym lepszym chłopakiem, którego poderwał w jakimś nocnym klubie. Dlatego nie rzucał się na niego od razu, choć miał już parę momentów, które jak najbardziej mógł wykorzystać do szybkiego albo i monotonnie długiego stosunku. Przeciągał strunę jak tylko mógł, a Ivan cierpliwie czekał na tę chwilę. Podobało mu się to. Wiedział wtedy, że nie tylko jemu tak cholernie na tym zależy. Dlatego oczekiwany moment miał nadejść już wkrótce. Zaśmiał się tylko krótko na wieści o zrobieniu śniadania. To było miłe. Zwykle to on był tym, który robił śniadania do łózka. Nie skomentował tego w żaden inny sposób, a jedynie delikatnym uśmiechem, obejmując go silnie ramieniem. Przybliżył usta do jego skroni, muskając ją ciepłymi wargami, gdzieś z tyłu głowy mając w pamięci te cholernie seksowne oczy, które wygłodzone na niego patrzyły. Cholera jasna. - Wezmę, Ivan, pozwolę Ci na wszystko. Tylko daj mi jeszcze chwilkę. Chcę się jeszcze nacieszyć tą chwilą - powiedział aksamitnym szeptem, całując raz jeszcze jego skroń, by w końcu móc odnaleźć drogę do jego kuszących ust. Pocałował go, na chwilę przed tym jak Ivan później pocałował jego. W jednym momencie serce zaczęło bić mu jak szalone, a on już wiedział, że nie będzie potrafił sobie odpuścić go tylko na jeden stosunek. Ani na dwa. Kurewsko go pragnął i zrobi wszystko, by mieć go tylko na wyłączność. Bo właśnie tego chciał z całego serca. I może właśnie przez krążące wokół głowy myśli, nie spodziewał się pocałunku z dodatkiem wina, na który ani trochę nie protestował. Przyciągnął go na ten moment nieco bliżej siebie, pewnie obejmując wokół pasa. Połknął alkohol, a zaraz po tym delikatnie perwersyjnym momencie, pogłębił pocałunek, cicho wzdychając w jego usta. W tym tempie sam zaraz nie będzie wstanie z nim jeszcze przez chwilę zatańczyć, bo zechce wziąć go tu i teraz. Mimo to starał się, utrzymując przy tym swoje pozory. Zagryzł na moment wargi, biorąc go za rękę i wstając. Po raz setny uśmiechnął się do niego, idąc w jego stronę. Podszedł do niego, szybko lokując jedną z dłoni na jego biodrze, stając również niesamowicie blisko niego. Chciał go mieć blisko. - Wystarczy jak pozwolisz mi siebie prowadzić. Reszta już sama jakoś wyjdzie - oznajmił z uśmiechem, biorąc rękę Ivana i ulokował ją na swoim ramieniu. W dłoń natomiast chwycił tę drugą. Nie minęła nawet krótka chwila, a Joseph prowadził Ivana w rytm muzyki, delikatnie kołysząc ich biodrami. Na początku faktycznie wyglądało to trochę kulawo. Później jednak, gdy Ivan załapał poczucie rytmu, nie było tak źle. Jo także nieszczególnie zwracał uwagę na to jak tańczyli. Interesowała go tylko bliskość mężczyzny. To, że mógł czuć jego zapach. Że mógł wsunąć nos w jego bujną czuprynę i przez chwilę być w tej uroczej chwili, nie odzywając się do siebie ani słowem. By później móc zsunąć się wargami na jego policzek, później na usta. Po raz kolejny zobaczyć, jak smakują. A smakowały dobrze. - Ivan... - mruknął tylko z pół przymrużonych powiek, ciepło wypowiadając jego imię, nie dodając żadnych zbędnych słów. Zamiast tego przejechał nosem po jego poliku, odnajdując w ten sposób drogę do smukłej szyi, w którą od razu wpił się jak dzika bestia. Cholera, nie wytrzymał dłużej. Chwycił go silnie za biodra i nie przestając go całować po szyi, niesfornie odnalazł drogę do szafki, przy której chwilę temu stał Ivan. To był własnie ten moment. Ta chwila, na którą obaj niezmiernie długo czekali. Dlatego przywarł biodra mężczyzny do mebla, chcąc dać Ivanowi tego, czego chciał. Aby nie musiał już nigdy więcej dzwonić do Chrisa z prośbą o przerżnięcie go. Chciał, aby w tym momencie zapragnął go tak mocno, że zapomni o kimś takim jak Chris. Chciał mu pokazać, że mógł być lepszy. Że jest lepszy i spełni jego oczekiwania. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Protect me from what I want | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |