|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Sob Wrz 22, 2018 7:58 pm | |
| Christo obudził się nad ranem. Wbrew temu, nad czym pewnie by się upierał, jego organizm potrzebował odpoczynku i regeneracji. Pierwszym co poczuł, był silny szum głowy, który przeszkadzał w otworzeniu oczy. Dopiero po kilku sekundach dopadł go ból ciała, tym razem tępy i pulsujący. Rafael musiał się dobrze spisać, skoro otworzył oczy zamiast przekręcić się na druga stronę. Westchnął skupiając się na zaschniętym gardle. Cholernie chciało mu się pić, dlatego też rozejrzał się powoli z nadzieją, że znajdzie gdzieś blisko butelkę lub napełnioną wodą szklankę. Samo mieszkanie anioła było raczej małe. Posiadało mały salon, połączony z rzadko używaną kuchnią, oddzieloną kuchenną wyspą. Niedaleko były drzwi do wyjątkowo sporej łazienki, też raczej zaopatrzonej w najpotrzebniejsze rzeczy. Tylko sypialnia w której się znajdowali, wydawała się być punktem, gdzie było najwięcej życia. Wszędzie walały się książki, płyty i albumy, jakieś amulety i broń, zupełnie niepasująca do sielanki tego miejsca. Bogato zdobione sztylety, miecz ustawiony w kącie, dwa rodzaje broni palnej i amunicja różnego rodzaju. W końcu nigdy nie było wiadomo, co aktualnie mu się przyda. Anioł zniszczenia nie przykładał więcej wagi do otoczenia, w którym mieszkał. Traktował mieszkanie jak noclegownię i przechowalnie w jednym, dlatego ciężko było znaleźć tutaj ozdoby czy chociażby pełne wyposażenie lodówki. Wielkim plusem jednak mieszkania tutaj był widok. Za oknami rozpościerała się widokówka parku przepełnionego drzewami i dachów starych kamienic, podobnych do tej w której sam mieszkał. Sypialnia wychodziła na stronę zachodnią, a okno skierowane było prosto na wieżę kościoła, oddalonego o ulicę. Fotel, zazwyczaj pusty, teraz udekorowany był Mirtem. Christo spojrzał na niego z delikatnym zdziwieniem. Pamiętał wybiorczo to, co działo się w nocy; doskonale pamiętał alejkę i powrót do domu, jednak obecność Rafaela i to, co działo się dalej, było mało przyjemnymi urywkami. Nie mial pojęcia co zmusiło Mirta do pozostania w jego mieszkaniu z niechybną chęcią pomocy. - Jeszcze tu jesteś? - spytał, oblizując wargi i bardzo wolno dźwigając się do siadu. Skrzywił przystojną twarz, spoglądając na swoje ciało, na te kilka nowych ran, które za niedługi czas ozdobią jego skórę kolejnymi, jasnymi bliznami. - Spokojnie. Wszystko w porządku - powiedział szybko, na wypadek, gdyby drugi Anioł probował go siłą zatrzymać w łóżku. Musial wstać, chociażby po to, by rozprostować nogi. Koniecznie pragnął też kąpieli - czuł pot, brud i krew, połączenie jakie oklejało jego ciało. Ale najpierw musiał się napić. Na małym stoliku, tuż obok fiolet i pudełeczek maści, znajdowała się szklanka, po która od razu sięgnął, wypijając łapczywie całą jej zawartość. Przez cały czas nie odrywał jasnego spojrzenia od towarzyszącego mu Mirta, jakby czekając na jakieś słowa wytłumaczenia. Bo i czemu miałby robi sobie pod górkę i nadal z nim tkwić? Jasne, już od początku Christo zauważył u niego jakieś samobójcze, masochistyczne zapędy, bo i kto zachowywał się w tak irracjonalny sposób, ale nie sądził, że jasnowłosa istota będzie tkwiła przy jego łóżku niczym anioł stróż. Nie mniej, należały mu się podziękowania. Ten niepozorny, śliczny anioł, zrobił dla niego naprawdę dużo. - Dziękuję. Wiem, że to niewiele, ale dziękuję - powiedział. - Pomogłeś mi, chociaż nie musiałeś. Jestem Twoim dłużnikiem - dodał. Christo był honorowym aniołem. Bardzo dumnym, pomimo znaczącego spadku swojej pozycji w Królestwie. Odpłacał się zawsze - zarówno za pomoc jak i za sprawiony ból. Wstał. Był tylko w ubabranych, dziurawych spodniach. Dobrze zbudowany, sprawiał wrażenie większego niż w rzeczywistości . - Poznałeś Rafaela - bardziej stwierdził niż zapytał, żałując, że nie był całkowicie świadom całego zajścia. Pojawienie się Archaniołów zawsze było widowiskowe. On do tego przywykł, chociaż nie ukrywał, że i na nim robiły wrażenie. Co dopiero na aniele niższej rangi, nie mającym w nimi wiele wspólnego. Część aniołów zamieszkujących niższe kręgi, przez całe swoje życie nie spotkały żadnego z nich. - Zawsze zwracam się do niego o pomoc. Na tle pozostałych Archaniołów, mogę nawet stwierdzić, że darzę go w pewnym stopniu zaufaniem - wyjaśnił. - Jak się miewasz? - spytał zaraz, dostrzegając zmęczenie na twarzy towarzysza. - Idź do domu i się prześpij. Możesz to zrobić też tutaj, jeśli masz ochotę. Nie martw się, nigdzie nie ucieknę - rzucił z lekką nutą rozbawienia. Nawet gdyby chciał, nie czuł się na tyle silny, by wyjść na zewnątrz, co dopiero na wycieczkę do Głębi. - Przeze mnie musisz być wykończony - westchnął, zaczesując ciemne włosy w tył. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Nie Wrz 23, 2018 1:42 pm | |
| Widok faktycznie był bardzo uspokajający i mimo, że nic się w nim nie zmieniało i nie działo, był chyba ciekawszy niż książka, którą Mirt wziął do poczytania, ale nie był wybredny, więc brnął sobie powoli, bo nie miał ochoty na szperanie po nie swoim domu. Poza tym nawet takie siedzenie i zawieszanie się na chwilę też miało swoje plusy. Podniósł wzrok, kiedy usłyszał westchnienie i ruch na łóżku. Odłożył książkę na kolana i przywitał Christo lekkim uśmiechem. - Czy to wyrzut? - nie wiadomo czemu, ale trochę go to rozbawiło mimo, że niczego śmiesznego w całej tej sytuacji nie było. Zgodnie też z przewidywaniami chciał zaprotestować i powiedzieć, że powinien leżeć i odpoczywać, ale z drugiej strony mógł go zrozumieć, zrezygnował więc z tego zamiaru. - Tylko się nie nadwyrężaj, dobrze? Wiem, że pewnie ci niekomfortowo i chciałbyś się przebrać, przynajmniej ja bym chciał, ale nie wolno ci moczyć opatrunków. Najlepiej gdybyś poczekał do ich zmiany. To tylko sugestia - bo co miał zrobić, nie będzie się z nim kłócił. Mógł mu tylko pomóc tak, jak był w stanie. - Ale skoro już wstałeś, zrobię ci coś do jedzenia. Postaraj się nie zepsuć jego pracy - uśmiechnął się do niego cierpliwie przechodząc obok. - Cieszę się, że już ci trochę lepiej. To, co zrobiłeś było na swój sposób chwalebne, ale martwy nikomu nie pomożesz - na krótką chwilę uśmiech zszedł z jego twarzy, ale tego Christo nie mógł zobaczyć. - Nie martw się, na pewno znajdzie się jakieś rozwiązanie, ale teraz musisz się skupić na sobie. Do tej pory twój przyjaciel sobie poradzi - położył na chwilę dłoń na jego zdrowym ramieniu i ruszył dalej, do kuchni by przygotować obiecany posiłek. Gotowanie go relaksowało, więc szybko odzyskał humor zanim Christiael zorientował się, że go stracił. Pokroił bułki, które wrzucił na patelnię z masłem, później zajął się boczkiem, jajkami i warzywami. Wyciągnął też dżem na wypadek gdyby tamten miał ochotę na deser po śniadaniu. Ulotnił się z sypialni szybko po troszę dlatego, że oczywiście przede wszystkim anioł musiał się teraz odpowiednio iać, żeby szybko się zregenerować a po trosze dlatego, że patrzenie na niego na wpół roznegliżowanego wywoływało jakieś niepokojące myśli. Naturalnie to nie tak, że był świętym aniołem, niestety, ale były inne rzeczy, na których należało się skupić. - A ja mam się dobrze, o tej porze jeszcze czasem jestem w barze, więc jestem przyzwyczajony - odpowiedział wiedząc, że tamten go usłyszy. Mieszkanie faktycznie nie było największe i miało otwarty rozkład, ale Mirt pomyślał, że gdyby je trochę poustawiać, to naprawdę byłoby przyjemne. Był tu wielki, niewykorzystany potencjał. On wychodził z założenia, że miejsca w których się przebywa powinny być maksymalnie przyjemne, przecież o to w tym właśnie chodziło. Najwidoczniej mieli rozbieżne poglądy na funkcje mieszkania ale cóż, każdy mieszkał, jak lubił. - Podziękowanie to nie niewiele. Zdziwiłbyś się o ile ciężej jest większości powiedzieć to słowo niż, dajmy na to nie wiem, zapłacić. I nie jesteś moim dłużnikiem. Skoro ty zrobiłeś dla mnie coś bezinteresownie, to chyba ja też mogę, prawda? Bądźmy fair. Co do Rafaela… lepszym słowem byłoby „widziałem” - bo żeby kogoś poznać, trzeba by się przedstawić albo porozmawiać a ani jednego ani drugiego o ich spotkaniu powiedzieć nie można było. Jedno zdanie z jego strony to jeszcze nie rozmowa.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Nie Wrz 23, 2018 5:41 pm | |
| Christo roześmiał szczerze, chociaż zaraz tego pożałował. Musiał zapamiętać, że póki opuchlizna na żebrach nie zejdzie, nawet najdrobniejszemu śmiechowi będzie towarzyszył bardzo nieprzyjemny ból. - Skąd - powiedział tylko, kręcąc z rozbawieniem głową. Nie miał mu za zle tego, że nadal znajdował się w jego mieszkaniu. Jasne, decyzja Mirta była zastanawiająca i raczej mało logiczna, ale towarzystwo w tym momencie było Aniołowi Zniszczenia potrzebne. Gdyby był sam, z pewnością spełniłyby się najgorsze przepowiednie Rafaela. - Nie chcę Cię po prostu gorszyć - rzucił, wskazując na roznegliżowane ciało. Wstydzić nie miał się czego, ale jednak jako gospodarz wypadałoby chociaż doprowadzić się do minimalnego porządku. Sam też na pewno poczułby się komfortowo, zmywając z siebie pamiątki poprzedniej nocy. Nie mniej, uwaga kelnera była trafna i chcąc nie chcąc, Christo wstrzymał się z podróżą do łazienki, postanawiając odczekać do wspomnianej zmiany opatrunków. Zamiast tego podszedł do okna, trochę szerzej je otwierając i sięgając z parapetu napoczętą paczkę papierosów. Odpalił jednego, głęboko zaciągając się dymem, krótko obserwując szary, wilgotny krajobraz za oknem, aż do momentu pojawienia się Mirta z jedzeniem. Jasne spojrzenie anioła spoczęło na twarzy towarzysza, przypatrując mu się z lekką dozą zarówno zdumienia jak i rozbawienia. - Jest mi trochę głupio - zaczął,wskazując podbrodkiem na talerz apetycznie wyglądających przysmaków. - Nie jestem przyzwyczajony do...Hm. Towarzystwa. A już na pewno nie do towarzystwa, które mnie niańczy i karmi - uniósł kącik ust w powściągliwym, chociaż miłym uśmiechu. Gdzieś z tylu głowy kołatała mu się myśl, że właśnie teraz traci cenny czas, że pozwala na to, by Regis przeżywał najgorsze chwile swojego życia, podczas gdy on swobodnie gaworzy sobie z urodziwym Mirtem, pełnym dobroci i nieopisanej stanowczości. Nawet jeśli niewiele w tej formie by zrobił, to zawsze mógł obmyślić plan i wyczyścić broń, jakkolwiek się przygotować. Szary kłąb dymu wydobył się z jego nozdrzy. Dopalił papierosa, wyrzucając końcówkę przez okno. Skupić się na sobie. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Czasami tego wrodzonego egoizmowi zazdrościł demonom. Podszedł do Mirta i położył lekko dłoń na jego głowie, przeczesując krótko jasne kosmyki jego włosów. Byłī miękkie i przyjemne w dotyku. Christo uznał, że chętnie przedłużyłby drobną pieszczotę. - Wygląda pysznie - przyznał, spoglądając na talerz. Odsunął dłoń i wrócił do łóżka, siadając na jego krańcu. Zmarszczył brwi i westchnął lekko karcąco. - Jesteś pracoholikiem, czy po prostu jesteś szalony? - spytał. - Nalegam, żebyś trochę odpoczął. Podczas Twojego snu nie wykrwawię się na śmierć, prawda? Nie zrobię też nic głupiego - obiecał, przewracając oczami, by najwyraźniej rozmówca traktował go jak rozkapryszone, nieobliczalne dziecko, którego trzeba było pilnować. - Zdecydowanie będziesz bardziej wydajny, kiedy odeśpisz kilka godzin. Pewnie noc nie była dla Ciebie łatwa - dopiero teraz się rozejrzał. Mirt zrobil względny porządek, ale dostrzegł zmianę położenia pomniejszych rzeczy, które poprzewracały się w chwili przybycia Rafaela. Archaniołowie zawsze pojawiali się z pompą. - Rafael jest dość specyficzny. Raczej rzadko zagaduje z potrzeby samego kontaktu z drugą istotą - wyjaśnił spokojnie, układając sobie talerz na kolanach. Zabrał się za jedzenie orientując się w jednej chwili, jak bardzo był głodny. Wcześniej nie zwrócił uwagi na zaciśnięty żołądek, który teraz opornie przyjmował małe kęsy. - Poznaliśmy się jeszcze za czasów, kiedy byłem oficerem. Często zjawiał się, by leczyć moich ludzi. Jest w porządku, kiedy spędzi się z nim więcej czasu - mruknął, przygryzając przepyszny, chrupiący boczek. Nie wiedział, dlaczego ten fakt miałby zainteresować Mirta, ale postanowił podzielić się z nim tą drobną informacją. - Dlaczego to robisz? - spytał po chwili. W połowie opróżniony talerz spoczął na stoliku. Christo nie mógł więcej w siebie wcisnąć. - Nie wszystkie anioły twojej rangi odważyłyby się na to co Ty - w jego głosie nie było słychać poniżenia, gdy mówił o jego randze. Właściwie sam nigdy nie dzielił aniołów w tej kategorii, uważał to bowiem za bezsensowne i bezcelowa. Jednak zachowania zostawały. Anioły służebne byłī płochliwe i raczej trzymały się na uboczu, czekają na jakikolwiek rozkaz, podczas gdy Mirt miał aż za dużo wolnej woli, którą skrzętnie wykorzystywał. Nijak było mu do Aniołów Służebnych. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Nie Wrz 23, 2018 9:01 pm | |
| Wchodząc do pokoju nie mógł nie zauważyć, że Christo coś trapi. Nawet domyślał się co, ale póki co była to sytuacja patowa, bo żeby zacząć działać, trzeba było poczekać a czekanie z kolei zdawało się niedopuszczalne. Godzenie się z rzeczami na które nie miało się wpływu było trudne a on oczywiście nie chciał mu niczego utrudniać, tylko sprawić, żeby jak najszybciej mógł się zająć swoimi sprawami. Przy okazji może zrobić nieco na złość Mamonowi, ale akurat miał nadzieję, że ten się o tym nie dowie. Owszem, pracował u niego, ale to nie znaczyło, że darzył go sympatią. Raczej szacunkiem wynikającym z zatrudnienia i neutralnym podejściem. - Dobierasz nieodpowiednie słowa. Nie niańczę cię, tylko pomagam ci wrócić do zdrowia - sprostował stawiając talerz na stoliku. - Tak samo jak mnie nie gorszysz, nie martw się. - Też inaczej by to ujął. Gdy anioł przeczesał mu włosy zrobił minę, jakby mu to przeszkadzało, tyle że… nie bardzo. Bo był to całkiem miły i nie pasujący na pierwszy rzut oka do Christo gest, więc to „oburzenie” mu nie wyszło. - Nie wiem, może obydwa stwierdzenia? Takie mamy zmiany, zanim się posprząta i sprawdzi braki, to trochę mija. Poza tym czy jest jakiś powód, żebym miał być bardziej efektywny? To oczywiście prawda, ale niestety nie chce mi się spać, przykro mi. Odpoczywam na inne sposoby a moja noc była na pewno łatwiejsza niż twoja - odpowiedział wracając na miejsce na fotelu. Nie widział w Christo rozkapryszonego dzieciaka, ale miał w pamięci to, co powiedział mu Archanioł. No i Christo wyglądał na takiego, co to za żadne skarby nie chciał okazywać słabości i pokazać wszystkim, że jest niezniszczalny. Patrząc na te wszystkie blizny może faktycznie był, ale to nie znaczyło, że nie można go było zranić i że nie cierpiał. - Dobrze, że mógł ci pomóc. Nigdy nie pomyślałem, że może być nie w porządku, nie oceniam nikogo po pierwszym spotkaniu. W ogóle staram się tego nie robić, to tylko prowadzi do nieporozumień. Zanim odpowiedział na ostatnie pytanie siedział chwilkę w milczeniu, jakby musiał się zastanowić nad odpowiedzią, ale prawda była prosta. - Nie wiem. Może dlatego, że jak sam powiedziałeś, jestem trochę szalony? Tak samo jak nie wszystkie anioły chciałyby pracować dla demona i z demonami a jednak oto jestem ja. Chyba nie lubię się nudzić - skończył uśmiechem który mówił „niczego nie żałuję”. Przez ten nadmiar wolnej woli w końcu system przestał mu się podobać i wylądował na ziemi, przelotnie w Limbo. To było w jakiś sposób okrutne, dawać Aniołowi Służebnemu takie cechy. Może to było niezamierzone, może gdzieś po drodze coś się stało nie tak, jak powinno, ale co było, to było i teraz był tutaj. Aktualnie siedząc na fotelu w mieszkaniu Anioła Zniszczenia. Co za abstrakcja.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Nie Wrz 23, 2018 9:28 pm | |
| Christo uśmiechnął się lekko, jakby ze zrozumieniem na jego słowa. Sam też musiał być szalony, na swój dziwny, brutalny sposób. Ciężko było mu nadać etykietkę dobrego anioła lub po prostu zniszczonego i upadłego, bo chociaż często jego czyny wahały się na granicy zła, to zostawała w nim duża część anioła, wychowanego od zawsze w Królestwie. Był impulsywny. Bardzo. Ile to razy dostawał przez to po dupie? Chociażby na przykładzie ostatniej nocy. Zdecydowanie ostrożność i racjonalne posunięcia nie były jego mocna stroną. - To mamy coś wspólnego - przyznał, opadając ponownie na łóżko. Przymknął powieki i potarł powoli twarz dłonią. - Też nie lubię się nudzić. Chociaż u mnie to raczej kwestia przetrwania - mruknął. Pomógł wielu osobom i równie wielu podpadł. Czasami nawet nie musiał rozglądać się za zajęciem - samo przychodziło pod postacią złośliwych demonów szukających zemsty. Na całe szczęście dla nich, robili to bardzo rzadko. - Regis...- zaczął wolno, jakby wahając się czy kontynuować swoją myśl. Ich posiedzenie w sypialni przypominało wizytę u psychologa. Mirt wytwarzał w kolo swojej osoby spokojną aurę, skłaniającą do zwierzeń. - Jest moim najlepszym przyjacielem. Nawet nie pamiętam ile już się znamy - uchylił powieki, wpatrując się w biały sufit. Delikatnie zacisnął palce na materiale pościeli, miętosząc ją w lekkich nerwach. - Z mojej winy znalazł się w tej kiepskiej sytuacji. Mialem go chronić, a zamiast tego zagnałem go do paszczy lwa - zacisnął wargi. Był na siebie zły, zawiedzony własnymi decyzjami. O dziwo i do Regisa mial żal, za brak myślenia i naiwne uwierzenie w słowa Mamona. - Muszę jak najszybciej dojść do siebie, rozumiesz? - zerknął na Mirta, jasne, stalowe tęczówki prześlizgnęły się po jego ładnej twarzy, zatrzymując na oczach. Dziwne uczucie ogarnęło Christiaela. Nie chciał zawieść tej pomocnej istoty, która ryzykowała dla niego nie tylko utratą pracy, ale i życiem a przecież prawie się nie znali. Czuł, jak jego wzrok wypala go, świdruje i zmusza do pokory. Jak pod tym spojrzeniem pięknych oczu mięknie i powoli opuszcza postawione w środku mury. Odwrócił spojrzenie, opierając jedną z dłoni na swoim brzuchu. Drugą rękę opuszczoną miał wzdłuż ciała; rana na ramieniu nie pozwalała mu na większe ruchy. - Nie wydaje mi się, żebym mógł pozwolić sobie na całkowitą regenerację. Wybacz, Mirt. Jutro, może pojutrze muszę stanąć na nogi - oznajmił. - Pomożesz mi zmienić opatrunki? Leżenie w brudzie i zeschniętej krwi nie należało do najlepszych opcji. Skoro jasnowłosy chciał mu pomóc, to chętnie przyjmie ową pomoc przez te dwa dni. Później ich drogi powinny się rozejść, bo chociaż Mirt był pełen odwagi, to Christo nie mógł przewidzieć dalszego scenariusza w związku z Mamonem, a jak wiedzieli, właściciel Inferno nie wybrzydzał. Jeśli uznałby, że ich relacje są znacznie głębsze, nie zawahałby się użyć swojego najlepszego pracownika. Nie powiedział tego na glos świadomy, że Mirt tak naprawdę doskonale o tym wie. Usiadł wolno, wyciągając dłoń w kierunku swojego towarzysza. Tak po prostu, jakby zachęcając go i nieco ponaglając. - Chodź. Przybliż tu swoje magiczne dłonie. Lubię ich dotyk - oznajmił z uśmiechem, nie odrywając od niego spojrzenia. - Zdejmijmy bandaże, pójdę pod prysznic. Muszę się obmyć. Chyba, że chcesz mi potowarzyszyć? - zagaił z frywolnym, zawadiackim błyskiem w oku, jakby sprawdzał na ile może sobie pozwolić, by lekko zmieszać drugiego anioła. Oj, najwyraźniej za mało po dupie dostał, skoro głupoty mu w głowie! |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Nie Wrz 23, 2018 10:30 pm | |
| - Tak, chyba zaszedłeś pod skórę niewłaściwym osobom, co? Bo skoro i Mamon i Asmodeusz byli z nim w jakiś sposób złączeni, gdzieś tam pojawiał się Rafael, to Pan wiedział kto jeszcze się przewijał. Zdążył już zauważyć ten nuklearny temperament Anioła i był przekonany, że narobił sporo zamieszania we wszystkich wymiarach. Słuchał spokojnie tego, co Christo miał do powiedzenia. Czasami można było poczuć ulgę, kiedy wyrzuciło się z siebie swoje żale. Działało to nadzwyczaj oczyszczająco. - Rozumiem, to twój przyjaciel. I miła osoba. Nie wiem o co poszło ani jak to wszystko się stało i co wydarzyło się po drodze, słyszałem tylko to, co powiedział Mamon i z całym szacunkiem, wyglądało na to, że to nie ty go tam wysłałeś. Nie tak? Nie powinieneś się czuć winny, jak miałeś go chronić nawet o tym nie wiedząc? Jasne, takie sytuacje prawie nigdy nie były tak proste, dochodziło do tego mnóstwo czynników, ale czy obiektywnie rzecz biorąc Christo naprawdę, NAPRAWDĘ był winny? Póki co wyglądało na to, że najbardziej destrukcyjnie działał na siebie zarówno psychicznie jak i fizycznie. To jednak były obserwacje osoby postronnej, na pewno nie znał wszystkich szczegółów i nie mógł tego oceniać. Powiedział tylko, jak mu się wydawało. Wstał z fotela i podszedł miękko do łóżka zgodnie z życzeniem gospodarza. Opatrunki powinny zostać zmienione znacznie później, ale nie mógł go winić za to, że chciał się jak najszybciej umyć, więc widać zgodził się na ugodę. - Moje magiczne dłonie nie są na tyle magiczne, żebyś doszedł do siebie w ciągu dwóch dni. Pomogę ci zdjąć bandaże, ale coś czuję, że świetnie poradzisz sobie sam z toaletą. Latałeś po pokoju prawie jak młoda gazela - odparł nieczuły na zaczepki. Niektórzy tak mieli, że nie potrafili zapanować nad flirciarskim usposobieniem i widać Christo był jedną z tych osób. W barze też zdarzali się tacy, zazwyczaj odkrywali w sobie tę część po kilku głębszych. Zdejmując opatrunki Mirt miał przykre wrażenie, że pomaga osobie siedzącej w celi śmierci, której wyrok ma się odbyć pojutrze. Tak trochę to wyglądało, bo próbował się udać na samobójczą misję, która nie miała prawa się powieść. Chodziło wiele słuchów o Asmodeuszu, niektóre potwierdzone, niektóre nie, ale na pewno był z niego demon na tyle błyskotliwy, żeby przewidzieć odwet. Błyskotliwy i okrutny. - Masz rację. Obojętnie, czy będziesz w pełni sił czy nie, nie dasz rady armii Asmodeusza. Jesteś Aniołem Zniszczenia, ale jesteś sam Christo. - powiedział z żalem, bo w końcu nie wytrzymał. Nie powinien się wtrącać w nie swoje sprawy, ale było już za późno, bo w jakiś sposób już został w to wciągnięty. Nie było odwrotu. - On sam go nie uwolni a ty nie przedrzesz się nawet na flanki, to byłoby tyleż odważne co głupie z twojej strony. Masz jakiś plan? Czy twoim planem jest wziąć coś z tego arsenału i ruszyć przed siebie. Nie możesz w taki sposób odbić Regisa. Mówiąc to skupiał się wyłącznie na zdejmowaniu bandaży i gaz i unikał patrzenia w oczy Christiaelowi. Blizny na jego ciele wiele mówiły o nim samym, o jego sile i bojowości ale to, co chciał zrobić było głupotą w najczystszej postaci. Ze słusznych pobudek, ale jednak to samobójstwo. Przerwał na chwilę to, co robił i z dłonią centralnie na jego klatce piersiowej przyglądał się obojczykowi, jakby był czymś niezwykłym. A może po prostu się na chwilę zawiesił, bo w końcu podniósł twarz na której malowało się trochę uporu i na przemian pewność pomieszana z niepewnością. Pewność jednak musiała wygrać, bo dodał: - Ale ja mogę o niego zagrać. Powiedział kilka dni wcześniej, że jest wiele rzeczy, których inni by się po nim nie spodziewali. Jedną z tych rzeczy było to, że - nieskromnie mówiąc - był świetny w kartach, ale nie grał za często, bo hazard to jednak nie była świątobliwa czynność a poza tym ci, co go znali wcale nie chcieli przegrywać po raz kolejny. Asmodeusz zaś był między innymi Księciem Hazardu i go uwielbiał. Może to byłoby jakimś wyjściem.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Pon Wrz 24, 2018 9:32 am | |
| - Myhym - przytaknął. Niewłaściwie osoby, jak ładnie nazwał to Mirt, byłī nieodłączną częścią egzystencji Christo. W końcu już sam fakt przyjaźnienia się z demonem nie był normalny, co dopiero zlecenia od nich przyjmowane. Asmodeusza znał pobieżnie. Słyszał o nim wiele, jeszcze więcej od Regisa i głównie przez przyjaciela temat Księcia Hazardu się przewijał. Nie był płotką, którą mógłby pokonać w pojedynkę. Anioł Zniszczenia zastanawiał się nawet, jak to możliwe, że Regis znalazł się tak blisko oka cyklonu i jaka nieczysta moc sprawiła, że przez wiele lat tkwił w chorym związku z tą istotą. Chociaż, powiedzmy sobie szczerze, związkiem nie można było tego nazwać. - Uparłem się, że załatwię zlecenie sam - powiedział wyjaśniająco. - Doskonale wiedziałem, że jeśli Regis zjawi się tam ze mną, to sytuacja się zaogni. Asmodeusz i Regis, cóż, nawet nie wiem jak dokładnie opisać ich relacje. W każdym razie okropnie się zjebały. Bezpieczniej było zostawić go w Limbo - urwał. Obserwował jak tamten podchodzi i miękko siada obok niego. Christo zupełnie odruchowo oparł dłoń na jego kolanie, zamieniając miętoszenie pościeli na drobne, ledwo wyczuwalne gładzenie kolana rozmówcy. - Mogłem wziąć go ze sobą. Przynajmniej miałbym go na oku. Nie podejrzewałem, że postąpi tak lekkomyślnie - dokończył, wzdychając ciężko. Stało się, czasu nie cofnie. Nawet, jeśli z boku wszystko wskazywało na to, że Christo nie miał z tym zbyt wiele wspólnego, sam czuł się cholernie winny za swoje złe decyzje i niezaprzeczalny egoizm. I za to, że zaczyna matkować Regisowi i dodatkowo odczuwa pewnego rodzaju wściekłość na myśl, że było duże prawdopodobieństwo, że demon z własnej woli wrócił do Asmodeusza. Zawsze miał słabość do toksycznych relacji. Nie kontynuował tematu, uśmiechając się tylko na grzeczna odmowę Mirta w sprawie kąpieli. Trudno. Pozostanie mu snucie okropnie brzydkich myśli na temat tego drobnego, upartego anioła. Milczał, obserwując ruchy jego dłoni, czasami krzywiąc się gdy bandaż przykleił się do zakrzepłej krwi. Ostatecznie jednak Mirt był delikatny i Christo żałował, że nie poznał go o wiele wcześniej, kiedy opatrywanie jakichkolwiek ran było częstszą przygodą w jego życiu. Raz po raz, gdy opuszki jego palców muskały ciało, wzdłuż jego kręgosłupa przebiegał delikatny, ciepły dreszcz. Kojący dotyk i zapach sprawiły, że nawet cieszył się z otrzymanych ran. Dzięki nim nastąpiło tu i teraz, w którym ważnym elementem był Mirt. Znowu usłyszał żal i wyrzut w głosie drugiego, który sprowadził go brutalnie na ziemię. Anioł Służebny był jego głosem rozsądku, który raz po raz dawał mu solidne uderzenie w twarz. - Martwisz się o mnie - zauważył, jakby dam ten fakt dziwił go bardziej niż absurdalna sytuacja, w której tkwili. Ujął delikatnie policzek Mirta w dłoń, lekko by go nie spłoszyć. Nie patrzył na niego, więc Christo jak najszybciej chciał to naprawić, by móc spojrzeć w łagodne tęczówki. Nie był pewien, jaką odpowiedź chciał usłyszeć. Że się martwił? Mógł się martwić i zapewne robił to w stosunku do co drugiej osoby. To jeszcze nie znaczyło, że w jakikolwiek sposób był zainteresowany Tobą, Christo. A gdyby się nie martwil? Gdyby chciał po prostu jak najszybciej mieć to z głowy? - Masz rację. Jestem sam. Ale mam umiejętności i doświadczenie, jakiego nie mają ludzie Asmodeusza. Jestem nerwowy, to fakt - tu uśmiechnął się lekko przepraszająco, jak dziecko przyłapane na kradzieży batonika - ale nie rzucę się na misję samobójczą - przesunął kciukiem po dolnej wardze anioła, przechylając głowę by wybadać blada twarz drugiego, odkryć każdą, najmniejszą zmarszczkę i dołeczek w skórze. - Jest jeszcze kilka osób, które mogłyby mi pomóc, jeśli bym tego potrzebował - dokończył, bardzo mozolnie odsuwając dłoń, pozwalając aniołowi na dokończenie tego, co robił. Przymknął powieki, a w głowie zaczęło mu się kotłować. Nie mógł sprecyzować, czy dzieje się tak przez złe samopoczucie, czy może przez bliską obecność Mirta, która sprawiała, że jego zmysły stawały się bardzo wyczulone. Dopiero ostatnie słowa anioła, brak ruchów i ciepła dłoń na klatce piersiowej sprawiła, że uchylił powieki. Spojrzał mu prosto w oczy, trochę oczekując, że powtórzy propozycję, mając szczerą nadzieję, że się przesłyszał. - Co takiego? - mruknął trochę szorstko, marszcząc przy tym brwi w pełnym niezadowoleniu. Nie dostrzegł w oczach kelnera żartobliwych błysków, na ustach nie pojawił się wesoły uśmiech sugerujący udany żart. Mówił całkowicie szczerze i co gorsza, był pewien swojego pomysłu. Smukłe palce Christo zacisnęły się na przegubie Mirta, delikatnie, chociaż stanowczo przyciągając go do siebie na odległość nie większą niż parę milimetrów. Teraz prócz jego oddechu czuł też ciepło skóry i każde spięcie mięśni. - Naprawdę uważasz, że pozwolę Ci grać? Z Asmodeuszem? - spytał. - I to Ty nazywasz mnie szaleńcem i samobójcą? Kurwa, Mirt. Nie ma takiej opcji. Jeśli bym się zgodził, nie mógłbym w żaden sposób Cię chronić. Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? - powiedział stanowczo, prosto do jego ucha, które musnął przelotnie wargami. - Już raz powiedziałem. Nie mieszaj się w to wszystko. Jeśli zrobisz to raz, nie będzie żadnego odwrotu. Zawsze będziesz kojarzony ze mną, z Regisem i z całym tym gównem. - chwycił podbródek anioła, nakierowując jego twarz ku swojej. Ostrożnie, nie robiąc jednak nic cielesnego, po prostu patrząc na niego z lekkim niezadowoleniem. - Skąd pomysł, że mógłbyś z nim wygrać? Asmodeusz to największy oszust jakiego znam. - fuknął. Wyraźnie pomysł Mirta zbulwersował go na tyle, że przez kilka chwil stracił wesołe ogniki w oczach na rzecz lekkiej irytacji. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Pią Wrz 28, 2018 9:34 pm | |
| - Martwię, martwię, oczywiście że się martwię. Sam nie potrafisz, to ktoś musi! Takie zachowanie aż się prosi o zmartwienie - odpowiedział zgodnie z prawdą i co do tego Christo też miał trochę racji - Mirt potrafił martwić się o wiele rzeczy i osób. Gdyby ktoś wymagał takiej pomocy, prawdopodobnie również by mu jej udzielił, albo przynajmniej starał się to zrobić. Może poza demonami, klientami z Głębi się nie martwił. Za to oczywiście nadal solidaryzował się ze skrzydlatymi i może miał to zwyczajnie zakodowane wewnątrz. Jednak nie wszystkim w ramach pomocy składałby takie propozycje. Gdyby znaleźli się w innej sytuacji, to te drobne gesty Anioła Zniszczenia może byłyby miłe. Może by je jakoś bardziej docenił, ale że sytuacja była jaka była, to nawet ledwo zwracał na nie uwagę. Za bardzo był przejęty. - Czyżby, nie rzucisz się z misją samobójczą, chociaż kilka godzin temu na taką właśnie się porwałeś - mruknął coś nie za bardzo mu w tej materii zawierzając. Może i tego nie planował, ale tak to by się mogło skończyć. Oczywiście, impuls chwili, emocje i te sprawy ale to było najbardziej zdradliwe. Poznał już kilku takich śmiałków - demony co prawda - którzy albo nie potrafili ocenić sytuacji albo się przeliczali. Smutno skończyli. Nie zakładał, że Christo nie wiedział co robił, w końcu był kiedyś oficerem Aniołów Miecza, ale z jego bocznej perspektywy jego porywy wyglądały co najmniej karkołomnie. Jeśli Christo chciał go wystraszyć albo onieśmielić takim gestem, to mu się to trochę udało, ale nie na tyle, by wytrącić go z równowagi. Z jednej strony patrzenie w te lodowe oczy z odległości milimetrów było trochę przerażające, tym szczególniej, że widział w nich w tamtym momencie dość mocne niezadowolenie. Na pewno nie chciałby być jego wrogiem, tego był pewien. Z drugiej strony, hmm. Po prostu wolał się od niego trzymać na pewną odległość, bo zwyczajnie go rozpraszał. Trzeba by nie mieć oczu, żeby nie docenić aparycji tego czarnego niszczyciela. Otrząsnął się jednak z chwilowego paraliżu, by zmarszczyć brwi jakby to, co usłyszał mu się nie podobało i wstał z miejsca żeby odejść kawałek i skrzyżować ręce na piersiach. - Nie nazywam cię ani szaleńcem ani samobójcą. Przestań włączać w to emocje i zastanów się, to jest najbardziej racjonalne wyjście. Ludzie Asmodeusza nie muszą mieć doświadczenia, wystarczy, że mają siłę rażenia. W porządku, masz za sobą ludzi a co będzie jeśli po drodze ktoś zginie? I czy ty chcesz mieć przeciw sobie całe Królestwo i Głębię? Mamon może będzie chciał się odegrać, może nie. Zrobi bilans zysków i strat i pewnie oceni, że mu się to nie opłaca. Ale nawet, masz na karku Mamona, będziesz miał Asmodeusza. Jak będziesz miał Asmodeusza to dojdzie Lucyfer, może nawet Samael. Christo, to się robi dużo nawet jak na oddział a ty jesteś jeden - cmoknął, spojrzał w górę i pokiwał głową na boki - No dobrze, z tym swoim wsparciem, ale oni nie będą z tobą całą dobę, codziennie. Proszę, pomyśl logicznie. Jesteś w tym stanie bo już się starłeś z kilkoma demonami Asmodeusza a jak zobaczy, że idziesz na niego to wystawi całą armię, nie będzie już się bawił. Zaskakująco, Mirt wiedział chyba więcej o tym co się działo w Głębi i kto był kim, kto znał kogo, niż w Królestwie. A już na pewno miał pojęcie z kim nie zadzierać. Kiedy tak łączył ze sobą sznurki w planie Christo, wychodził mu bardzo zły wynik. Jego rozwiązanie było najbezpieczniejsze. Spasował z tą niezadowoloną miną na rzecz zmęczonego westchnienia a na jego twarzy znów pojawiła się jakaś trudna do określenia życzliwosć, bo nawet się nie uśmiechał. Nadal był poważnie skupiony na problemie. - Oczywiście, ja pewnie też nie powierzyłbym powodzenia takiego zadania osobie, której nawet nie znam i nic o niej nie wiem, ale lepiej mieć dwa plany niż jeden. Jak mój nie wypali, to wtedy będziesz mógł zrealizować swój, nie ma straty. I - bez obrazy - rozumiem twoją potrzebę - by nie powiedzieć „manię” - chronienia, Królestwa, skrzydlatych, czegokolwiek bo to pewnie jest wpisane w ciebie, ale skąd pomysł, że musisz mnie chronić? - ogólne ciepło jego osoby ustąpiło na chwilę na rzecz chłodnej, stalowej, wewnętrznej pewności, tak do niego niepodobnej. - Ty zostałeś stworzony do walki i do radzenia sobie ze wszystkim, nie ma dla ciebie problemów w tej materii. Wiesz też, że Anioły Służebne to zasadniczo takie owce wśród aniołów. Stworzone żeby służyć, wykonywać prace za innych, nie pytać i być chyba żywą tarczą w pierwszej linii obrony. Ot, dopuszczalne straty - powiedział bez wyrzutu, bo było jak było, ustalony porządek rzeczy. - Domyślasz się więc, że musiałem się wiele nauczyć i radzić sobie w bardzo różnych sytuacjach z różnymi osobami w różnych miejscach a wierz mi, że było ich sporo. Mimo to jestem tutaj i mam się świetnie, całkiem żywy bez niczyjej pomocy - rozłożył ręce jakby jeszcze potwierdzał swoje słowa. Osoba zupełnie nie nawykła do walki i kombinowania na pewno miała sto razy trudniej niż ktoś, kto miał do tego predyspozycje, ale z pewnością była tym silniejsza przez drogę, którą musiała przebyć. - Powiedzmy, że gdybym był człowiekiem, mógłbym być Philem Hellmuthem. Chyba mam trochę dziwnego szczęścia w życiu i trochę umiejętności. Jest wiele gier, w których można oszukiwać, ale karty nie wybaczają. Jeśli zapewnimy neutralne i uczciwe warunki, to mogę mieć szansę. Adną miarą nie chciał się przechwalać, ale wierzył, że przy odrobinie szczęścia mogłoby mu się udać. To na pewno było najbardziej bezkrwawe rozwiązanie tej sytuacji jakie przychodziło mu do głowy. - Chyba już ustaliliśmy, że za późno na krok w tył? Już jestem w to wmieszany. Nie martw się, jeśli Asmodeusz wygra to „ty, Regis i całe to gówno” będzie pewnie moim najmniejszym problemem. Jeśli przegra na pewno zadba, żeby ta informacja się nigdzie nie wydostała, więc nikt się o tym nie dowie. Tak czy inaczej tym nie musisz się przejmować.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Pon Paź 01, 2018 7:16 pm | |
| Na nieprzejmowanie się było już zdecydowanie za późno. Pewnie, mógł po prostu zignorować starania Mirta, co byłoby dobrym krokiem - możliwe, że anioł służebny po prostu by odpuścił, wracając do swoich zajęć zamiast babrania się w tym calym, piekielnym syfie. Dosłownie piekielnym. Christiael dostrzegł, jak bardzo jego rozmówca jest wygadany i jak mocno potrafi upierać się przy swoim planie. Odruchowo poczuł do niego sympatię i pewnego rodzaju szacunek. Z reguły mało która istota chciałaby dyskutować z poirytowanym Christo, który z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem drugiego, spinał się jeszcze bardziej. Nie mniej, nie kierowała nim złość. Wręcz przeciwnie; głos Mirta zbudził w nim lekką skruchę i zmęczenie a połączone z obolałym ciałem sprawiły, że stał się raczej potulny, niż awanturniczy. No i przede wszystkim: drugi anioł miał rację, jakkolwiek by na to wszystko nie spojrzeć. - Nie podobają mi się określenia, których używasz odnośnie Aniołów Służebnych - powiedział w końcu, gdy Mirt zamilkł, dając mu chwilę na przetrawienie informacji. Głos Christo był niski i przeciągły, jakby przeżuwał słowa nim je wypowie. Przymknął powieki, na krótko zmieniając temat i parskając drobno. - Wszyscy zachowujecie się jak owce pędzone na rzeź. To błędne myślenie. A już na pewno w momencie, kiedy nie stacjonujesz na stałe w Królestwie. Mirt, Ty nie masz z nimi nic wspólnego - na jego ustach błąkał się lekki uśmiech, który szybko przygasł. - To tylko metryczka, przypadkowe zrodzenie. Metatron nie ma pojęcia kogo stworzył, śpiewając swoje pieśni. Nie wie, kim są jego dzieci, gdzie najlepiej by się czuły. Jest omylny, jak my wszyscy - mruknął, spoglądając w sufit. - Jesteś od nich silniejszy. A już na pewno mądrzejszy. Więc zacznij się tak postrzegać - przeniósł spojrzenie na Mirta, cmokając z dezaprobatą. - Zresztą, myśl co chcesz. Dalej tłumacz się pochodzeniem, które masz głęboko w dupie. Robisz co chcesz, jesteś wolnym aniołem. Ale ujmujesz sobie mówiąc, że jesteś żywą tarczą. Nie jesteś. I nie zamierzam na to pozwolić - zapewnił. Poniosło go. Gdyby nie chodziło o Regisa, prawdopodobnie mógłby powstrzymać się przed głupimi pomysłami i błędami jakie popełnił. I żeby zakończyć ten cyrk, musiał wziąć się w garść. Stety i niestety, również z pomoc Mirta. - Masz rację. W większości. Chylę czoła za strategiczne rozumowanie. Sam posiadam raczej rozumienie wojenne. Iść na aferę. Przeżyć albo zginąć. Pozostałość ze starych czasów. Kiedy miałem pod sobą ludzi, racjonalne myślenie szlo mi o wiele lepiej - zaśmiał się. Było to prawdą. Poprowadził wiele wojen, wiele bitew. Większość wygrał, a z części długo wylizywał rany. Patrzył na śmierć sojuszników, na to, ile tracą tylko dlatego, że właśnie tak zostali stworzeni. Christo nie był wcale inny. Robił, co mu kazali, a gdy rozkazy przepadły, zaczął topić się w beznadziei i braku celu. Nie potrafił robić nic innego, tylko walczyć. - Chyba nie zamierzasz po prostu tam pójść i wyzwać Asmodeusza na pojedynek? - spytał. Mógłby to być zabawny widok i chociaż głupio brzmiący, mia szansę powodzenia. Asmodeusz uwielbiał zabawę i zawsze podnosił rękawicę. - Nie wątpię w Twoje umiejętności, Mirt. Naprawdę - dodał zaraz, jakby chciał lekko załagodzić sytuację bo wcześniejsze słowa mogły brzmieć zgoła inaczej. - Po prostu chyba na ten moment nie mogę sobie wyobrazić przebiegu tego wszystkiego. Zajmiemy się tym jak dojdę do siebie - machnął lekko ręką. Dźwignął się do siadu i zabrał się za ściąganie reszty opatrunków, które zostały pominięte przez ich rozmowę. Musiał wziąć ten cholerny prysznic. Zapalić papierosa i może wypić kawę. Albo alkohol. Och, alkoholem wcale by nie pogardził. - Usiądź w końcu. Zachowujesz się jak nauczycielka. Jesteś spięty i skaczesz w koło mnie jak sarenka. Nie jesteś moją pielęgniarką - powiedział, odrzucając brudne bandaże. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Pon Paź 01, 2018 9:44 pm | |
| Paradoksalnie, jego wygadanie miało podłoże stresowe. Na pewno nie odważyłby się na taką dyskusję w stosunku do większości istot, ale w tym wypadku, nie wiedzieć czemu, jakoś za bardzo się przejął tą całą sytuacją. Tyle rzeczy zdarzyło się w ciągu tych paru dni, że to wszystko stworzyło jakąś mieszankę wybuchową. Czy spodziewałby się spotkać kogoś z Aniołów Miecza? Nawet jeśli byłego? Albo samego Rafaela, jednego z kilku znakomitych Archaniołów o których mówiło się się tylko w Królestwie ale i na Ziemi oraz w Głębi? I czy spodziewałby się spo sobie, że kiedykolwiek zaproponuje komuś zmierzenie się z którymś z głębian? Oczywiście, że nie. Chociaż zasami zastanawiał się, czy sam nie stał się demonem. Formalnie nikt tego nie ogłosił, wyrok nie zapadł, ale skoro odwrócił się niejako od spraw nieba? Odetchnął jakby spasował i wrócił koło niego, żeby pomóc z opatrunkami na plecach. - Źle mnie zrozumiałeś - powiedział już miękko i nieco spokojniej, ściagając mu z barku plastry i przyklejoną nimi gazę. - Ja nie mówię, że jestem nikim i jestem bezużyteczny. Ale patrząc na Pierwszy Krąg z perspektywy muszę przyznać, że trochę tak to wygląda, jakby moja kasta nie miała za dużo wspólnego z samoświadomością. Większość to jednak lubi i wcale się nad tym nie zastanawia, więc wszystko działa jak powinno. Nie tłumaczę siebie w żaden sposób, nie lubię takich wymówek. W ogóle nie lubię wymówek. Pokazuje ci tylko drogę, jaką musiałem przejść i że naprawdę potrafię w sporej mierze dawać sobie radę ze sporadyczną pomocą innych, ale kto jej od czasu do czasu nie potrzebuje? Christo mógł się nie zgadzać z jego określeniami, ale tak przedstawiały się fakty. Na pewno pamiętał jak duża część mieszkańców Pierwszego Kręgu została wybita przez Głębian, kiedy ci postanowili szturmować niebiosa. Opór był zerowy. Czy to nie była postawa owiec? Nie to, żeby sam potrafił stawiać jakiś czynny opór, bo walka zupełnie nie była jego domeną. - Skąd wiesz, że to tylko metryczka? Metatron na pewno musiał mieć jakieś wytyczne od Pana. Chyba nie powinieneś kwestionować Jego Planu. Owszem, nie był niestety świętym, ale w ogóle samo pomyślenie o tym, że Pan nie wie, co robi, było czymś za dużym jak dla niego. Wolność wolnością, ale na ile to możliwe, nadal chciał służyć Jasności.. Nie wiedział na ile zasłyszane przez niego informacje na temat tego Czarnego Anioła są prawdziwe, ale nie wierzył, żeby był aż tak demoniczny, jak go malowali. Pokazał przecież, że potrafi dbać o swoich przyjaciół, bezinteresownie, więc nie był złą osobą. - Mam nadzieję, że jeszcze długo nie doczekamy żadnej wielkiej wojny, ale sądzę, że tam gdzieś w głębi siebie Królestwo cię jeszcze nie przekreśliło. Wydaje mi się, że Arystokracja robi wiele rzeczy kierując się sformułowaniem, że „tak trzeba”. Wiele się ostatnio dziwnych i mało chwalebnych rzeczy działo tam na górze. - Odkleił ostatni opatrunek i dał mu zdjąć resztę bandaży. - Masz rację, teraz powinieneś się skupić na tym, żeby dojść do siebie. Może będziemy mieli lepszy ogląd sytuacji, kiedy emocje trochę miną. - uśmiechnął się do niego jak to miał w zwyczaju i wstając położył mu rękę na ramieniu jakby chciał mu dodać otuchy. Zgarnął brudne opatrunki i na wpół zjedzone śniadanie i ruszył do kuchni. - Nie mówię, że mój plan jest w tym momencie doskonały. Jeśli wymyślę jakąś odpowiednio wysoką i kuszącą dla niego stawkę, to wtedy przyjmie wyzwanie. Poza tym kto to widział, żeby taki zwykły anioł wyzywał Księcia Głębi? Ba, żeby nawet tam schodził? Sam wiesz, czym to by się skończyło. Problem w tym, że jeszcze nie wiem, czego on mógłby chcieć, ale może Cal mi w tym pomoże. Potrzebujesz może jeszcze czegoś? Mogę nie być twoją pielęgniarką, ale chciałbym ci ułatwić to czy tamto. Wiem, że sam możesz sobie poradzić, ale czasem chyba możesz trochę ułatwić sobie życie? - dodał jeszcze pojednawczo wychylając jasną głowę zza drzwi i nikt by sobie głowy nie dał uciąć, ale przez chwilę na jego ustach można było zobaczyć na wpół łobuzerski uśmieszek. Straszne i złe anioły też zasługiwały na chwilę odpoczynku a Christo mimo swojej powierzchownie mrukliwej aparycji która pewnie niejednego skrzydlatego czy głębianina odstraszyła, był kimś, kogo dawało się lubić. Jeśli już przywykło się do jego sposobu bycia. Mirt co prawda nie mógł powiedzieć, że przywykł bo tak naprawdę go jeszcze nie poznał, ale nie ocenianie istot po pozorach przychodziło mu nad wyraz łatwo. Jasne, bywały momenty że mógł czuć strach lub niepokój, ale przecież jednak anioł żadnej krzywdy mu nie wyrządził. Poza tym, taka postawa była dość pociągająca. Gdyby rozmyślał nad takimi rzeczami, naturalnie. Bo nie rozmyślał. Wcale.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Wto Paź 02, 2018 7:02 pm | |
| Może faktycznie źle go zrozumiał. Może przez wszystkie wypowiedziane przez siebie słowa chciał, by Mirt zobaczył go takim, jakim on sam go widział. Nie ukrywajmy; ten kelner, jeden z wielu wtedy w Inferno w jakiś magiczny sposób mocno utkwił Aniołowi Zniszczenia w głowie. Było w nim coś, co przyciągało każdą część ciała i duszy Christo jak magnes, coś co kazało go chronić nawet za cenę własnego życia. Chciał na niego patrzeć godzinami, chciał by mówił do niego, a ton głosu mile ukajał jego pokraczną, brudną egzystencję. Dlatego też jego marne rozumienie własnego jestestwa, było dla byłego oficera czymś cholernie niezrozumiałym i nierealnym. Jak ktoś tak uroczy, tak czysty może porównywać się z chordą bezmyślnych i słabych istot? Skrzywił się, przytłoczony nagle sporą ilością niestosownych do sytuacji myśli odnośnie istoty, którą ledwo co znał. Ledwo co znał, a która już zrobiła dla niego więcej, niż ktokolwiek inny. - Przepraszam - powiedział łagodniej, uznając, że mógł odrobinę urazić swojego rozmówce błędnymi wnioskami. - To co uważam na Twój temat, powinno zostać zachowane dla mnie - zerknął na niego przez ramię, na krótki moment zatrzymując się na jego tęczówkach. Odnośnie Metatrona, nie wypowiedział się dalej. Owszem, szacunek do niego i miłość do Najjaśniejszego dalej w nim tkwiła, trochę jak uciążliwa drzazga, jednak miał swoje zdanie na wiele tematów, w tym na otaczającą ich opiekę Pana. Nie zajmował się nimi. Zostawił ich sobie, gdzieś z daleka obserwując jak sobie radzą, jak zabijają się wzajemnie, jak wyrzekają się swojego pochodzenia. Jak bardzo trzeba być potężnym i okrutnym, by dopuszczać do tylu bitew, do tak wielkiego przelewu krwi? Dlaczego ich modlitwy zawsze uderzały w jakąś niewidzialną ścianę, podczas gdy oni tak łaknęli uwagi ojca? - Nie potrzebuję łaski Królestwa. Zawsze dla niego będę, bo podobnie jak Ty, po to zostałem stworzony. Ale nie chcę ich litości - mruknął jedynie, skinieniem głowy dziękując mu za pomoc w zdjęciu tylnich opatrunków, z którymi na pewno bardzo by się namęczył. Wyprostował się i bardzo delikatnie, jak kot, rozciągnął zastane mięśnie. Choć twarz mu poszarzała, nie skrzywił się z wyraźnego bólu. Wstał i podszedł do okna, sięgając po papierosa, którego od razu odpalił, wpatrując się w szarość za oknem. - Coś wymyślimy, Piękny. Ten Cal...Nie ufam mu, ale Ty tak. Uznajmy, że moje zaufanie do Ciebie jest silniejsze niż niechęć do tego demona - powiedział, zaciągając się głęboko dymem, który wypuścił leniwie spomiędzy warg. Nie polubił barmana od pierwszej chwili i nie była to niechęć rasowa. Christo zorientował się, że nie lubił go z głupiego, dziecinnego powodu - był bliżej kelnera i wyraźnie ich relacje były tak dobre jak jego i Regisa. Zazdrość? Odrobina. Plus wyzywająca postawa Cala, która tylko zaostrzała niechęć Anioła Zniszczenia do tej kreatury. Obserwował go w odbiciu szyby, ustawiony plecami do kuchennych drzwi. Uśmiechnął się pod nosem, wychwytując drobny, zaczepny uśmiech na twarzy tamtego. A może tylko mu się przewidziało? Tak czy inaczej, wiedziony instynktem kota goniącego za zabawką, obrócił się do Mirta, wzruszając ramionami. - Nie mogę się oprzeć, skoro tak zachwalasz swoją pomoc - powiedział, unosząc znacząco brwi. - Problem w tym, że wszystkie pomysły na to, jak moglbyś mi pomóc, są raczej bardziej grzeszne niż grzeczne - puścił mu oczko, gasząc papierosa i ruszając w kierunku swojego rozmówcy. Stanął blisko, na tyle, by oprzeć jedną z rąk na jego biodrze, drugą lekim ruchem zgarniając jasne, frywolne kosmyki jego włosów. W gestach nie było uporu ani przesadnej siły - Mirt, gdyby tylko chciał, z łatwością mógłby się wyswobodzić, odsunąć lub po prostu uderzyć Christo za bezczelną bezpardonowość. Zrobił kilka kroków, prowadząc anioła aż do kuchennych szafek, opierając go o nie biodrami. Lubił przyglądać się jego twarzy, zupełnie jakby właśnie oglądał spektakl miliarda emocji, jakie w nim buzowały. Ładne oczy, kuszące usta. Kto by nie chciał takiej opieki? - Jeśli dalej chcesz mi coś ułatwiać, zostań jeszcze chwilę. Po prostu. Lubię Twoje towarzystwo - przyznał, w końcu odsuwając się i posyłając mu lekki uśmiech. - Miło jest mieć do kogo otworzyć gębę nawet, jeśli masz dziwny zwyczaj przybierania tonu rygorystycznej nauczycielki - wyszczerzył białe zęby, zaraz ruszając do łazienki by wziąć prysznic. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Sro Paź 03, 2018 3:55 pm | |
| To było nieczyste zagranie. Nie można komuś ograniczać przestrzeni osobistej w taki sposób, z takim wyglądem. I co on miał niby zrobić? Chciał się odsunąć, naprawdę chciał, chociaż chyba gdyby tak w głębi duszy naprawdę chciał, to by to zrobił. Gdyby to był któryś z demonów w barze, nie miałby takich dylematów. Uśmiechnąłby się tylko i wykonał jakiś płynny manewr w bok i wrócił do swoich zajęć. Ale te gesty nie były tak nachalne jak to się zdarzało u głębian. Z pozoru mogły wyglądać tak samo, ale były zupełnie inne w odbiorze. Takie jakieś bardziej… ciepłe. Wiele osób pewno zaśmiałoby się słysząc ten przymiotnik w odniesieniu do Anioła Zagłady i to jeszcze takiego, który minę miał jakby chciał roznieść połowę planety, ale Mirt tak to odebrał. Może faktycznie miał jakieś masochistyczne zapędy. Wygląd Christo jasne, hipnotyzował go w jakiś sposób, ale może nawet ważniejsza od wyglądu była ta jego energia. Teraz mocno przygaszona ze względu na obrażenia, które odniósł, ale nadal wyczuwalna. Mógłby go nie widzieć a i tak odwróciłby się z zainteresowaniem w jego kierunku już ze względu na nią samą. I ten dreszcz który jak wyładowanie prześlizgnął się wtedy między kręgami kręgosłupa kiedy uścisnęli sobie dłonie na przywitanie… Może dlatego też starał się go jakoś specjalnie nie dotykać, bo jeszcze nie określił, jak powinien się do tych rewelacji odnieść. Chyba się trochę obawiał a z drugiej strony naprawdę miło mu było przy boku tego anioła. Mógłby tak zostać, zapatrzyć się w lodowe głębiny oczu, czuć ciepło jego ciała, dotyk… I trochę nieswojo się poczuł z myślą, że mógłby zrobić i więcej. Nie z samego faktu, że Christiael go pociągał, tylko dlatego, że go pociągał ale nadal był dla niego prawie obcą istotą. Nie powinien odczuwać takich emocji względem dopiero co poznanych osób, dawno nie czuł takich emocjonalnych rewelacji i anioł musiał mieć niezły spektakl do oglądania. No i w końcu mu się udało wywołać na mirtowej twarzy rumieniec. Co prawda zakłopotania, ale jednak. Uśmiechnął się cierpliwie będąc uwięzionym między szafkami a nieprzyzwoicie choć usprawiedliwienie roznegliżowanym ciałem drugiego anioła i uniósł ręce jakby chciał położyć mu je na piersiach, nie wiadomo czy chcąc go odsunąć czy przeciwnie, ale zatrzymał je w połowie. - W twoim obecnym stanie z grzesznych rzeczy to mógłbyś co najwyżej zjeść mięso w piątek - odpowiedział z powątpiewającym uśmiechem, opuszczając ręce i przesuwając się krok w bok. Teraz naprawdę trzeba było skupić się na zaistniałym problemie a wcześniej na rekonwalescencji tego niefortunnego biedaka. Oczywiście mocno przesadził z tym grzechem, ale chciał, żeby to zabrzmiało odpowiednio karykaturalnie. - I przepraszam bardzo… - zaczął chcąc się obruszyć za te słowa o nauczycielce, ale zorientował się, że właśnie o taki ton mogło chodzić Christo, więc zamiast dokończyć tylko się zaśmiał. Odkręcił się gdy Christo odstąpił i włożył talerz do zlewu, do reszty brudnych naczyń wykorzystanych do przygotowania śniadania. - Masz rację, nie wiem skąd przy tobie mi się to bierze. Może mam nadzieję, że przemówi to do twojego rozsądku i obejdziesz się bez kolejnej krwawej przygody. Jak sobie przypomniał te kilka godzin wstecz to znów mu się coś przewróciło w żołądku. Jego krzyk chyba będzie go jeszcze nawiedzał przez kilka nocy. - Nie musisz mnie też przepraszać. Dobrze wiedzieć takie rzeczy, czy miałyby być pozytywne czy negatywne. Jak inaczej możemy coś w sobie zmienić jeśli nie wiemy, co innym przeszkadza? - dodał odnośnie jego wcześniejszych słów biorąc się za zmywanie. - Tak samo jak nie uważam, że to byłaby litość. Głos rządzących to nie jest głos całego Królestwa. Wszyscy popełniamy błędy, poważne, mniej poważne. Czasami pod przymusem chwili. Ja nie wiem, co się tam z wami działo, ale na pewno zrobiliście bardzo wiele dobrego dla wszystkich aniołów na przestrzeni eonów. Swoją drogą to zabawne, że nie zwracają na ciebie uwagi gdy robisz coś dobrego ale gdy tylko zrobisz coś złego, to wszystkie oczy idą ku tobie natychmiast. Zamyślił się na chwile machinalnie zmywając i płucząc, wycierając ścierką i odkładając na suszarkę. - I nie martw się, nigdzie się jeszcze nie wybieram chyba że już mnie wyganiasz. Jeśli ci to ma w czymkolwiek pomóc, to jeszcze lepiej.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Sro Paź 03, 2018 6:59 pm | |
| Christiael zaśmiał się nieznacznie, wchodząc do łazienki. Zdecydowanie wielkim plusem małego mieszkania było to, że na spokojnie mogli przeprowadzać konwersacje będąc w dwóch rożnych pomieszczeniach. Dla lepszego efektu, Anioł Zniszczenia jedynie przymknął drzwi do łazienki, z ociąganiem zdejmując spodnie, a raczej to co aktualnie z nich zostało. Po wszystkich ekscesach, nadawały się jedynie do śmietnika. Były oficer był zdziwiony i jednocześnie w sposób dziwny - szczęśliwy. Mirt nie odsunął się, jak przypuszczał początkowo Christo. Ba, zniósł jego bliskość, dotyk, nawet nie wyglądając na złego z powodu bezczelnego przekroczenia granicy przyzwoitości. Stał tam tylko uroczy, rumieniący się i jeszcze bardziej atrakcyjny. Christo spojrzał w lustro. Wyglądał raczej marnie, daleko mu było do najlepszych dni swojego życia. Oczy miał podkrążone, twarz miała szarawy odcień, całościowo wyglądał jak jeden, wielki śmieć, ubabrany gdzieniegdzie zeschniętymi fragmentami krwi, która wcześniej się nie domyła. Nie tak powinno się walczyć o atencję. - Tak to już jest - rzucił głośniej, odkręcając wodę pod prysznicem i czekając, aż temperatura będzie odpowiednia. - Najłatwiej potępiać. Jak myślisz, dlaczego szczycimy się taką, a nie inną opinią? - spytał. My, w domniemaniu anioły wysyłane na wojnę. Oficerowie, dowódcy, komanda, które przelewały krew za Królestwo. Chyba o nikim spomiędzy nich nie mówiło się dobrze. Nimi straszono młode anioły. - W moim wypadku nie ma miejsca na błędy. A kiedy już je popełnisz, cóż... - westchnął, wsuwając się do kabiny. - kończysz jak ja teraz - zażartował. Syknął, kiedy ciepłe krople spłynęły po poranionym ciele. Oparty o zimną kabinę, przymknął oczy czekając, aż ból się ustabilizuje. Zaciskanie warg miało chyba zbawienny wpływ, bo szybko wrócił do momentu, w którym mógł poruszać kończynami. Tego było mu trzeba. Orzeźwienia i czystości. Przestał się lepić i niezaprzeczalnie śmierdzieć. Zmył z siebie resztę tego cholernego koszmaru. Mokre włosy przywarły mu do twarzy, dając wrażenie jeszcze dłuższych niż były w rzeczywistości. Zamyślił się, bardzo dokładnie obmywając ciało. Chyba zbyt długo poświęcił na prysznic, bo gdy tylko wyszedł, lekko zakręciło mu się w głowie. Zabawne, jak drobne elementy mogą ich zbliżać do ludzkich istot. Obwinął się ręcznikiem i wrócił do sypialni, odszukując spojrzeniem Mirta. - Jeśli masz ochotę na wino, nie krępuj się. Nie wiem czy mam coś jeszcze prócz wina i herbaty. No, może końcówkę kawy - usiadł na łóżku, zgarniając włosy. - Raczej marny ze mnie gospodarz. Ale o tym już chyba wiemy - uśmiechnął się z rozbawieniem. Machnął dłonią w niedbałym geście, sięgając po maść, którą rozsmarował na tych ranach do których sięgał. Te na plecach, będzie musiał zostawić Mirtowi. - Jeśli masz jakieś pytania, pytaj. Podejrzewam, że kilka chodzi Ci po głowie. Masz niepowtarzalną okazję wykorzystać moje słabe samopoczucie i przeprowadzić wywiad - rzucił dość wesoło, jak na istotę, która jeszcze kilka godzin temu niemal umierała. Mirt wydawał mu się dość ciekawski. Nie w złym tego słowa znaczeniu, rzecz jasna. Christo też nie widział problemu, by rozwiać jego wątpliwości, oczywiście jeśli jakieś posiadał. Kto wie, może wtedy on sam będzie mógł dowiedzieć się o towarzyszu tego czy owego. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Sro Paź 03, 2018 8:05 pm | |
| - Myślę że dlatego, bo inni nie mieliby odwagi żeby poświęcać swoje życie Królestwu, chociaż pewnie myślą, że robią to codziennie. I że dobro Królestwa nie wymaga rozlewu krwi. Może by nie wymagało, gdyby nie było Głębi, chociaż też nie jestem do końca przekonany. Pomyśl, że może po prostu ci, co tak was oceniają po prostu wam zazdroszczą i reagują agresją kiedy tylko coś nie wyjdzie - odpowiedział wracając do sypialni, żeby chociaż zdjąć pobrudzoną pościel. Nie chciał grzebać mu po szafkach, więc musiał zaczekać aż gospodarz sam mu wskaże miejsce gdzie ją trzymał. Zastanowił się chwilę czy nadaje się do prania czy do wyrzucenia, ale zdecydował, że może da się ją jeszcze uratować, więc położył ją pod ścianą by później się tym zająć. Christo miał rację, Aniołowie Zagłady, komanda Aniołów Miecza nie cieszyły się ogólnie dobrą sławą tam na górze. Na dole zresztą też nie, ale głębianie raczej wykorzystywali złą sławę oddziałów by jeszcze ją podsycić. O ile głębian można było usprawiedliwić, tak aniołowie jednak powinni być wdzięczni. Widać ktoś musiał być kozłem ofiarnym w razie czego. - Zawsze powinno być miejsce na błędy, nikt nie jest nieomylny - mruknął tylko, bardziej do siebie. Po prostu nie mógł uwierzyć, że Wyżsi aniołowie nigdy ich nie popełniali a tak chętnie karali za nie innych. Tym bardziej, że to nie była ich rola, jeśli ktoś mógł karać skrzydlatych, to tylko Pan. Ale co on tam wiedział o strukturach. Przez myśl mu przeszło, że może właśnie zgrzeszył pychą, bo nie jego sprawą było ocenianie całej tej machiny. A może właśnie Pan tak to ułożył i tak właśnie to się powinno odbywać. Skąd miał wiedzieć jeśli nikt tego niższym aniołom nigdy nie przekazał? W czasie gdy Christo zażywał kąpieli, Mirt ogarnął jeszcze trochę sypialnię ale tak, żeby mu jakoś specjalnie jego skarbów nie poprzestawiać, trochę ją wywietrzył, poukładał naczynia w kuchni. Ścieląc łóżko właśnie się zastanawiał, czy nic mu się tam w łazience nie stało, kiedy anioł pojawił się w pokoju. - Dziękuję, ale ja i wino się nie lubimy. Znaczy ja je lubię, ale ono mnie nie. Ogólnie ja i alkohol chyba do siebie nie pasujemy, jestem jakimś wybrakowanym ogniwem - bo kto to widział anioła, który potrafił się upić ludzkimi trunkami? I to nie po butelce wódki, tylko po dwóch kieliszkach. - Kawę kupiłem, mogę ci zrobić jeśli chcesz. Nie jesteś marnym gospodarzem, jakim cudem miałeś się przygotować nie spodziewając się żadnej wizyty? Zresztą, wcale nie czuję się źle ugoszczony bo nie przyszedłem tu na herbatę i ciastka. Nie przejmuj się. Wziął od niego pudełeczko i przysiadł z tyłu, by posmarować rany i zadrapania wymagające uwagi. Przygotował zawczasu świeże bandaże, gazy i plastry, więc gdy skończył ze specyfikiem, mógł go na nowo opatrzyć. - Mam wrażenie, że przez głowę przewija mi się milion pytań, tylko nie wiem jak je sformułować. Poza tym nie chcę się wcinać w twoje sprawy a już na pewno nie chcę wykorzystywać twojego słabego samopoczucia. Ale skoro już znaleźliśmy się w problemie poniekąd razem, to chciałbym się dowiedzieć, co tam w barze się właściwie stało - powiedział skupiając się bardziej na swoim zajęciu niż na rozmowie. Christo potrzebował naprawdę sporo odpoczynku bo chociaż po prysznicu wyglądał jakby czuł się o niebo lepiej, to nadal jednak był mocno potłuczony. Na pewno dotkliwie odczuwał wczorajsze starcie z demonami. - Domyślam się, że Mamon jak zwykle zakombinował i skutkiem tego twój przyjaciel wylądował u Asmodeusza, ale to bardzo okrojona wersja.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Sro Paź 03, 2018 8:30 pm | |
| - Naprawdę? - Christo zlustrował anioła przeciągłym spojrzeniem. Ziemski alkohol nie działał na istoty ich pokroju, chociaż potrafił lekko zakotłować w głowie. Nie znał jednak nikogo, kto faktycznie potrafiłby się nimi upić. Wyraźnie i w tym aspekcie Mirt był jedyny w swoim rodzaju. - To odwrotnie niż ja. Lubie alkohol, a on mnie - przyznał. Pijał dosyć sporo, ale znajdował się jeszcze w zdrowej granicy. Żaden z niego anielski alkoholik, za kołnierz jednak nie wylewał. Jak mial z kim to i całe noce mógł przesiedzieć przy butelce. Jeśli było ziemskie, kończyło się tylko zmęczeniem, jeśli jednak wpadał do Limbo, wtedy z dwa dni musiał odchorować. - Polecam się na przyszłość, jakbyś jednak chciał wypić. Odholuję Cię do domu - zażartował, pochylając się w przód i odrobinę naprężając spięte plecy. Odetchnął ledwo słyszalnie, gdy towarzysz zaczął rozsmarowywać chłodny specyfik po ranach. Tylko raz, na krótki moment zerknął na Mirta przez ramię, chcąc dodać mu odrobinę więcej pewności w zadawaniu pytań. Mieli wiele czasu, Christo zapewne nie unikałby żadnej odpowiedzi. Bo i po co? W jakiś sposób czuł się w obowiązku wyjaśnienia Mirtowi całej sytuacji. Nie obraziłby się też za pytania z dziedziny jego życia prywatnego, choć osobiście twierdził, że jego życie prywatne było naprawdę nudne. - Myhym - mruknął cicho, przymykając powieki. Trochę korzystał z dotyku anioła. Relaksował się przy tym, postanowił więc nie przerywać mu i liczyć na to, że szybko nie skończy. - Moja znajomość z Mamonem zaczęła się dawno temu. Wtedy jeszcze więcej babrałem się w mało przyjemnych sprawkach - zaczął, marszcząc lekko brwi. - Wtedy też zaproponował mi pracę dla siebie. Odmówiłem. Szanowałem prace samemu, nie chciałem znowu czuć się jak w wojsku. No i towarzyszył mi Regis, więc decyzja była prosta. Mamon zdawał się to rozumieć - wzruszył ramionami. - Raz na jakiś czas Regis wykonywał dla niego pomniejsze zlecenia, nic więcej. Do czasu ostatniej akcji - złość znowu go ogarnęła. Wyprostował się i odetchnął głęboko, probując opanować emocje. - Mieliśmy odzyskać pieniądze dla Twojego szefa. Niby nic, łatwa robota. Problem polegał na tym, że musiałem udać się do ludzi Asmodeusza. Nie chciałem robić tego z Regisem, bo mogłoby się to skończyć marnie - spojrzał na Mirta uważnie, zastanawiając się, czy jego wyjaśnienia są wystarczająco przejrzyste. - Mamon wykorzystał to. Wiesz, że jemu się nie odmawia, hm? -uniósł znacząco brew, ciągnąc dalej - podpuścił Regisa by udał się do Asmodeusza. Bezwiednie zacisnął pięści, które bardzo wolno rozluźnił. Cała ta sprawa strasznie go drażniła i nie był pewien, czy powinien gniewać się tylko na Mamona, czy może rownież na Regisa za bezmyślność. - Kiedy się o tym dowiedziałem, wpadłem w szał. Chciałem go rozerwać na strzępy. Jego, ten jego pieprzony bar. Chciałem by poczuł ból, który czułem. W takich momentach nie panuje nad sobą. Zresztą...Często mi się to zdarza - obrócił się wygodniej i położył delikatnie na plecach. Złapał Mirta za dłoń i lekko, zapraszająco pociągnął w swoją stronę. - Połóż się obok - poprosił zmęczonym głosem. - Nie martw się. Nic Ci nie zrobię - dodał jeszcze. W tej jednej chwili, miał po prostu ochotę z nim poleżeć i porozmawiać. Resztę ran może opatrzyć za chwilę, nikt od tego nie zginie. Zawahał się. Nie był pewien, czy jego dalsze słowa bedą odpowiednie. Nie mniej, i atmosfera i zmęczenie sprzyjały marnym gadkom i zwierzeniom. - Mam problem z nawiązywaniem znajomości. Nie należę do towarzyskich osób. Za to Regis...Traktuję go jak rodzinę. Jestem w stanie za niego zginąć, rozumiesz? - zerknął na anioła z wyczekiwaniem. - Jestem w stanie zniszczyć każdego, kto podniesie rękę na bliskie mi osoby. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Sro Paź 03, 2018 9:47 pm | |
| - Taak. Jak na ironię pracuję w barze. Trudno - wzruszył ramionami, bo tak naprawdę nie przywiązywał do tego „problemu” większej wagi. Może i chciałby się od czasu do czasu napić czegoś na rozluźnienie, na przykład po jakiejś wyjątkowo ciężkiej nocy albo po prostu dla towarzystwa, ale na szczęście nie miał jakichś strasznych ciągot. Nad chęcią takiego rozluźnienia przeważała u niego chęć panowania nad swoimi zachowaniami. - W razie gdybyś się nie domyślał, na razie nie wolno ci przyjmować żadnych używek. Nie moje zalecenie, chociaż je mocno popieram, ale Rafael wyraźnie ci tego zabronił. Byłbym wdzięczny, gdybyś się do tego zastosował. - Nie wszedł w ton strofującej nauczycielki, niemniej powiedział to spokojnie acz dobitnie. Niepojęte jak mógł połączyć spokój ze stanowczością w tak udanym mariażu. Opapierosy wyrzutów mu nie robił, bo to nadal były tylko ziemskie używki a więc znacznie mniej szkodliwe niż te anieskie czy głębiańskie. Pomijał aspekty zapachowe bo o ile sam zapach tytoniu nawet lubił, tak papierosy skutecznie zabijały jego wszelkie przyjemne walory. Był w stanie jednak go znosić bez większych problemów i całe szczęście z racji miejsca jego pracy. Nie tylko widział, ale i poczuł tą powracającą złość. Nie, nie dziwił mu się, było to zrozumiałe. Wolałby, żeby Christo póki co do tego nie powracał, ale było to nieuniknione. Zresztą sam zapytał i tak, chciałby wiedzieć w co wdepnął. Interesy z Mamonem, z tego co zdążył zauważyć nigdy nie były łatwe. On to była trochę inna sprawa, bo tylko pracował u niego i dbał o to, by goście dobrze się czuli i przynosili mu zysk. Niczego specjalnego prócz tego demon od niego nie oczekiwał. Sam nigdy nie miał spięcia z szefem, ale to też nie było specjalnie dziwne, bo nie miewał spięć praktycznie z nikim. Jednak demony, które miały jakieś interesy z tym - nie bójmy się przyznać - pazernym i chciwym dziadem nierzadko przychodziły w dość podłych nastrojach. To zaskakujące, że każdy wiedział o tym jaki jest Mamon, że zawsze kalkuluje dla siebie jak największe zyski a jednak dalej wchodzono z nim w układy. Prawda, ryzyko było duże ale ewentualny zarobek też nie bywał najgorszy. Szkoda tylko, że jego zlecenia były przeważnie parszywe. Zawahał się widocznie, gdy usłyszał prośbę byłego oficera. Może nie tyle obawiał się, że coś mu się może stać ile tak… jakoś generalnie. Nie było to u niego wpisane w tabelkę po stronie „właściwe”. Szkoda tylko, że ostatnio jego wartości zaczęły ulegać jakiemuś przewartościowaniu. Czuł, że choć Christo był silnym aniołem, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym (w końcu był Aniołem Zagłady), to w tamtym momencie należało mu się trochę wsparcia, także mógł się trochę nagiąć. Pomijając też to wszystko, chociaż nie chciało mu się spać, to również był zmęczony i chętnie by poleżał tylko po to, by poleżeć. Bez słowa więc odłożył na bok przylepiec, który już chciał wykorzystać i położył się na brzegu łóżka. Tak, czuł się dość nieswojo, ale oficer i tak zdawał się być myślami gdzieś indziej. - Chcę wierzyć, że jestem w stanie to sobie wyobrazić - odparł na pytanie o rodzinę. Chociaż poznał w swoim życiu wiele osób, które były dla niego w jakiś sposób ważne i chociaż w stosunku do paru mógł mieć kiedyś podobne odczucia co Christiael, to czas zweryfikował wiele rzeczy. Nie wiedział, czy z czystym sumieniem mógłby to samo powiedzieć na przykład o Calu. Jasne, był obecnie chyba jego najlepszym przyjacielem, mimo że demonem, ale czy byłby w stanie za niego oddać życie? To był duży dylemat i sam bał się zadać sobie to pytanie i rozważyć odpowiedź tak na sto procent. Może trochę się obawiał, że czas znów zrobi swoje i skończy się jak zwykle. Nie, nie chciał zadawać sobie tego pytania i przestał się nad tym zastanawiać. Cal potrafił sam o siebie zadbać, lepiej niż Mirt o swoje jestestwo, więc po co to roztrząsać? - Tak, Mamon ciężko przyjmuje odmowy, nawet bardzo błahe. Ale czasem odpuszcza. Szkoda że w tym wypadku nie było inaczej. Tylko że jeśli twój przyjaciel wiedział, że nie powinien z tobą iść a mimo to tam się pojawił… Nie sądzisz, że nie powinieneś się za to winić tak, jak mi to przedstawiłeś wcześniej? Przecież znał ryzyko. Tylko czemu Asmodeusz miałby go uwięzić, ma z nim jakieś porachunki? Jeśli nie chcesz odpowiadać, to w porządku. W ogóle chyba nie powinniśmy o tym teraz rozmawiać, potrzebujesz odpoczynku a nie zdenerwowania. Mamona sobie odpuść, żeby poczuć ból trzeba mieć jakieś emocje. Nie zemścisz się na nim w taki sposób a bar? To tylko miejsce spotkań, na pewno by za nim nie płakał. Rentowne, ale nie do zastąpienia. Nie ten, to byłby inny. Nie wiem jak mógłbyś się na nim odegrać, wydaje się być nie do ruszenia. - mówił patrząc w ścianę albo sufit i rozważając różne opcje dotyczące różnych tematów. Denerwowanie Mamona nie było rozsądne, ale to miało zastosowanie do wszystkich piekielnych arystokratów. Może i byli osobnymi jednostkami z osobnymi armiami i posiadłościami oraz przybytkami, ale potrafili zawiązywać sojusze. Nawet Mamon miał sojuszników tam na dole. Jeden problem na raz, tak. Teraz doprowadzenie Christo do zdrowia. Może czarnowłosy nie chciał tego po sobie pokazywać, ale na pewno wewnętrzne obrażenia mu dokuczały. Mógł tego nie widzieć ale w jakiś sposób to czuł. A może mu się wydawało, że czuje? - Z tym nawiązywaniem znajomości to chyba trochę jest tak, że i innym brakuje woli do jej nawiązania. Jesteś trochę onieśmielający i straszny, to prawda i to może być malutki problem, ale może gdybyś popracował nad swoją ekspresją to byłoby ci łatwiej? Ja się nie zraziłem, więc chyba nie jesteś stracony - uśmiechnął się pod nosem.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Czw Paź 04, 2018 7:38 am | |
| Christo skrzywił się nieznacznie. Doskonale wiedział, jak bardzo Rafael jest wyczulony na wszelkiego rodzaju używki. Nic więc dziwnego, że kategorycznie zakazał ich używania. Po prawdzie, zrobił dobrze - Christo lubił popłynąć, lubił ten stan, gdy po wypiciu wody z Lourdes nogi się pod nim uginały, a w głowie przyjemnie szumiało otępienie. W tym temacie był też mało wybredny. Zażywał wszystko, co mogło dać mu kopa. Żeby całkowicie nie szufladkować Christo - nie był narkomanem. Mógł bez problemu odmówić przyjęcia narkotyku albo przez wiele dni nawet o nich nie myśleć, jednak skoro była okazja lub sytuacja sprzyjająca, to dlaczego miałby się ograniczać? Sądząc po reakcji Mirta, w tej kwestii mieli odmienne zdania. - Spokojnie. Nie mam zamiaru niczego zażywać - zapewnił łagodnie, lustrując drugiego anioła lekko rozbawionym spojrzeniem. To było miłe. Odczucie, że ktoś roztacza nad tobą opiekę. Tak jak Regis był w stanie o to zadbać, tak troska Mirta przechodziła na jakiś kolejny poziom. Anioł Zniszczenia, wbrew etykietce zimnego skurwiela, czuł się z tym faktem bardzo dobrze. Jeszcze chwilę obserwował, jak towarzysz niemrawo układa się obok. Nie zbliżył się, dając mu odpowiednią ilość miejsca, by poczuł się znacznie bardziej komfortowo. Były oficer nie był zwierzęciem; to, że zaproponował wspólny odpoczynek na łóżku, nie znaczyło zaraz, że się na niego rzuci. Po pierwsze, nie miał na to siły, a po drugie w żaden sposób nie chciał przestraszyć i zrazić do siebie Mirta. Przeniósł jasne spojrzenie na biały, delikatnie popękany sufit. - Regisa i Asmodeusza łączyły bliskie relacje. Mówiąc krótko, pieprzyli się jak króliki - nie mógł powstrzymać lekkiego przewrócenia oczami. - Ciężko określić ich status jako związek, ale na pewno byli ze sobą w jakiś pokraczny sposób zżyci. Tyle, że całkowicie do siebie nie pasowali. Tak jak w sferze łóżkowej było dobrze (według tego co relacjonował Regis), tak poza tym darli koty o wszystko. Regis nienawidził być wiązany i uprzedmiotowiony, natomiast Asmodeusz uważał go za swoją własność. Za zabawkę, którą będzie się bawił do czasu, aż całkowicie się nią nie znudzi - mruknął, przymykając powieki, bo tępy ból głowy ponownie dał o sobie znać. - Powiedzmy sobie szczerze. To nie mogło się dobrze skończyć. Pół biedy, gdyby to Asmodeusz zakończył ich znajomość. Na nieszczęście mojego przyjaciela, zrobił to Regis - Christo prychnął. Trudno było stwierdzić, czy był to krótki śmiech rozbawienia czy ogólnej irytacji dziwną sytuacją pomiędzy dwoma demonami. - Więc wyobraź sobie, jak rozkapryszonemu księciu ciemności, nagle zabiera się coś, co bardzo mocno uznał za swoje. Asmodeusz, nawet jeśli nie angażuje w to emocji, po prostu chce się odegrać. Chce się zemścić. A sam Regis...Wiesz...- urwał. Bardzo wolno obrócił się na bok, by spojrzeć na swojego rozmówcę. - Nawet będąc demonem, Regis jest wspaniałą istotą. Dziwny, trochę narwany, ale śmiem twierdzić, że ma w sobie więcej empatii niż niejeden anioł. Zabawne, co? - wsunął jedną rękę pod głowę, dla większej wygody. - Będzie popełniał te same błędy, póki nie zakończy tego raz na zawsze. Albo póki nie znajdzie kogoś, kto będzie w stanie nim porządnie potrząsnąć. Lub, w najgorszym wypadku, póki nie zginie. Co jest bardzo prawdopodobne, jeśli dalej będzie miał zamiłowanie do drastycznie toksycznych partnerów - tym razem Christo pozwolił sobie na krótki, całkiem przyjemny dla ucha śmiech. Nie skomentował od razu słów Mirta o własnej aparycji. Skrzywił się jedynie odrobinkę, wzdychając ciężko przez nos. Zawsze taki był. Raczej trudno dostępny, specyficzny i bezpośredni. Szczegółowo dobierał znajomych, zostawiając tylko nieliczną grupkę tych, przy których dobrze się czuł. Pech chciał, że większość z tych osób po prostu już nie żyła. - Nie wydaje mi się, żebym potrzebował aż tak bardzo towarzystwa - powiedział w końcu, ponownie skupiając przeszywające tęczówki na aniele tuż obok. - Fakt, miło z kimś porozmawiać, jednak cenię sobie spokój. Trudno też będzie mnie okiełznać. Tak czy inaczej, zdarza mi się wybuchać. Trzymanie ludzi na dystans to dobry pomysł, mam pewność, że nikomu nie stanie się krzywda przez mój narwany temperament - oblizał lekko wargi, zostawiając plan napicia się na później. - Co do Ciebie, już powiedziałem. Musisz być trochę szalony - zażartował. - W takim towarzystwie, mogę być nawet potępiony - uniósł kąciki warg w bladym uśmiechu. - Więc mówisz, że jestem onieśmielający i straszny? Nie wiem czy to komplement czy przytyk. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Sob Paź 13, 2018 2:18 pm | |
| Tak, zdecydowanie Mirt miał zgoła inne podejście do wszelkiego rodzaju używek, ale w dużej mierze wynikało to po prostu z wpojonego mu, niebiańskiego przekonana o tym, co powinno być słuszne a co nie. Nie pomagał fakt, że pracował po drodze w bardzo różnych miejscach czy to w Limbo czy na ziemi i widział, co narkotyki potrafiły zrobić i ile przez nie wybuchało konfliktów. Zdawał sobie sprawę, że to było nie do zatrzymania bo biznes był zbyt dobry, ale nie miał ochoty przykładać ręki do jego rozwoju w żaden sposób. Szczerze nie rozumiał, co w tak niszczycielskich substancjach jest cudownego i wspaniałego a przekonywać się nie miał ochoty. I tak miał na sumieniu pracę dla demonów, które tymi narkotykami operowały, więc to mu wystarczyło. Dlatego też przez chwilę przyglądał się leżącemu obok aniołowi jakby chciał wybadać, czy aby na pewno mówił prawdę, ale widać doszedł do pozytywnych wniosków, bo twarz mu się rozluźniła. - Nie wiem, czy nazwałbym to bliską relacją. Chociaż nie, ujmując to w ten sposób, masz rację. Nawet bardzo bliską - zreflektował się po chwili, bo chciał myśleć bardziej wzniosłymi kategoriami, ale czy demony w ogóle były w stanie mieć między sobą jakieś normalne relacje? Bronił się przed generalizowaniem, ale jeszcze nie spotkał nigdy demona zdolnego wykrzesać z siebie głębsze uczucia względem drugiego. Nie był naturalnie ekspertem od demonów, ale trochę ich już stanęło na jego drodze. Niektóre faktycznie -jak na demony - miały w sobie większą dozę empatii niż pozostał, ale to nadal nie było to. Zabawne, że ludzie wewnątrz swojego gatunku różnili się od siebie tak, jak anioły wobec demonów. Niesamowite. Westchnął bezgłośnie na zakończenie całej tej opowieści, i o ile śmiech Christo był miły dla ucha (o dziwo, porównując to do jego głosu, który potrafił ściąć krew w żyłach, jeśli tylko chciał), tak zupełnie nie pasował mu do sytuacji. Nie posądzał go o bagatelizowanie sprawy, bo całym sobą dał dowód, że mu zależy na Regisie i na rozwiązaniu tej sytuacji, ale wybrał sobie nieodpowiedni moment na śmiech. Puścił to jednak bez komentarza i skupił się na problemie. - Tak, od czasu do czasu chyba go u nas widywałem i ogólnie wydaje się być całkiem miłą osobą. Nie wiem, czy teraz już zdziwiłby mnie anioł postępujący jak demon lub na odwrót. Tym pierwszym mógłbym być tylko zbulwersowany, z drugiego się cieszyć, ale z drugiej strony nie będę hipokrytą. Daleko mu było do demona, ale w swoich oczach, dopuszczając się przez tysiąclecia zachowań niegodnych anioła, sam miał wątpliwości co do swojej moralności. Naturalnie nikogo ani nie zabił ani raczej bezpośrednio nie skrzywdził, ale pracując dla tych czy tamtych demonów na pewno przyczynił się do czyjegoś nieszczęścia. Oczywiście było jeszcze wiele innych aktów przeciw Słowu Bożemu, może małych, może nic nie znaczących, może nikt o to nie dbał, ale on tylko czekał aż któregoś dnia obudzi się z demonimi skrzydłami. Albo bez. - Każdy popełnia błędy, ten jeden był wyjątkowo ryzykowny od samego początku jak przypuszczam. Szkoda w takim razie, że niczego się nie nauczył, ale nie jesteśmy tu sądem, tylko ekipą ratunkową. Od tego się chyba ma przyjaciół, prawda? - odwrócił do niego głowę i uśmiechnął się chyba żeby dodać mu otuchy. A może sobie? - A nie sądzisz, że to się robi takie błędne koło? Ja lubię ludzi, ale też lubię spokój, przecież to nie wygląda tak, że ludzie będą z tobą non stop. A im dłużej jesteś w jakiejś izolacji, tym trudniej jest Ci nawiązać znajomość, tak przynajmniej sądzę. Poza tym znajomi nie są od tego, żeby cię okiełznać, jak to ująłeś To ty masz ze swoimi słabościami walczyć, nie ma takiej drogi na skróty. Małymi kroczkami, wcale nie wierzę, że nie potrafisz. Splótł dłonie na brzuchu i w milczeniu spoglądał przez chwilę na sufit. Leżenie chyba jednak nie było najlepszym pomysłem, bo powoli zaczynał do niego docierać ciężar minionych wydarzeń a nie chciał ordynarnie zasnąć na czyimś łóżku. To byłoby w złym guście. Na razie jednak jeszcze się trzymał, może się wybierze po drugą kawę w końcu. - Też nie wiem, to chyba po prostu stwierdzenie faktu. - odparł ponownie zwracając twarz w jego stronę. - Za to masz dobre serce, bo zależy ci na przyjacielu i nawet na Królestwie, chociaż cię zdegradowało. Co się tam wtedy właściwie stało? Znam jakieś plotki i pogłoski, ale chciałbym znać prawdę.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Wto Paź 16, 2018 8:21 am | |
| W tym co mówił Mirt było dużo prawdy, z którą Christo się zgadzał. Nie widział jednak sensu, by komentować to w żaden sposób, albo inaczej - nie czuł się na siłach, by dyskutować o niektórych rzeczach. To nie tak, że nie chciał. Anioł zniszczenia spędziłby jeszcze długie godziny, mogąc słuchać tego anioła z dodatkową możliwością przyglądania się jego twarzy. Ale był zmęczony bardziej, niż sądził początkowo. Dlatego też uśmiechnął się tylko potakująco, dalej nieco zdumiony pozytywnym wizerunkiem w oczach kelnera. Szaleniec. Tego zdania na pewno nie zmieni. Westchnął, pocierając leniwie twarz dłonią, zgarniając wilgotne włosy na tył głowy. Temat jego degradacji był tematem starym i mało przyjemnym. Przypominał aniołowi o wszystkim, co nigdy nie powinno się wydarzyć, o jego niedoskonałościach, przez jakie nigdy nie będzie mógł nazywać siebie prawdziwym aniołem. Nie mniej, obiecał odpowiedzieć na pytania, sam to nawet zaproponował a i Mirtowi należały się wyjaśnienia. Prawda było, że wszyscy wiedzieli dużo, ale głównie z plotek. Nieliczne istoty były świadkami prawdziwych zdarzeń, które miały miejsce tysiące lat temu. Ci, którym nie dane było w tym uczestniczyć, najzwyczajniej w świecie dopowiadali sobie scenariusze, najczęściej jeszcze bardziej krwawe i bajkowo opisane. Momentami Christiaelowi chciało się śmiać, bo absurd opowieści naprawdę był przekomiczny. - Prowadziliśmy wtedy wojnę z Głębianami - zaczął, zamykając powieki - Byłem pierwszym oficerem i dowodziłem grupą puszczona na pierwszy ogień - cofnął się pamięcią wstecz, odruchowo lekko spinając mięśnie. - Byliśmy w Limbo, gdzie część obszaru była już dawno przejęta. Wszystko stało w ogniu, wszędzie krzyki, głowy nabite na pal, połamane skrzydła. Jednym słowem, przegrywaliśmy. Kruki wyszły nam na przeciw. Byli w lepszej kondycji niż moi żołnierze, zdecydowanie też lepiej przygotowani. Nie trzeba wyjaśniać, jak bardziej nienawidziliśmy się na wzajem - wykrzywił wargi w karykaturze uśmiechu. - Kiedy zaczęła się walka, rozpętało się istne, przysłowiowe piekło. Nie pamiętam ilu ludzi straciłem i ile tamtych poległo. właściwie z samej walki mało co pamiętam. Straciłem nad sobą panowanie - urwał. Otworzył powieki, zerkając na Mirta.- Wpadłem w szał. Było mi wszystko jedno, kogo nabijam na miecz, kogo krew mam na rękach. Przeciwnika, czy mojego, który był na tyle głupi, by wbiec mi pod ostrze - westchnął. Nie dało się nie zauważyć, że rozmowa na temat tego okresu, nie była specjalnie łatwa dla Christo. Może dlatego, że z całego serca nienawidził siebie z tamtego czasu. - Ostatecznie wygraliśmy. W moim napadzie agresji zabiłem kilku moich, a Ci, którzy zostali, nie mogli mnie uspokoić. Oskarżono mnie o nieuwagę i spowodowanie śmierci swoich żołnierzy. Według wyższej rangi aniołów, nie nadawałem się do służby, stanowiłem za duże zagrożenie i dla nich i dla siebie - mruknął. Teraz, leżąc obok Mirta, było mu najzwyczajniej w świecie wstyd. - Zasłużyłem na to i karę przyjąłem. Koniec historii. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Sro Paź 17, 2018 11:22 am | |
| Z Mirtem było trochę tak, że u niego dobre zdanie o osobie trzeba było stracić a nie zyskać. Jakkolwiek patetycznie by to brzmiało, z założenia przyjmował, że w każdym drzemie jakieś dobro, czasami tylko jest bardzo głęboko schowane i trzeba się do niego dokopać. Wyjątek może stanowiły demony i choć z góry ich nie skreślał, to przekonał się wielokrotnie, że w niektórych nie ma za wiele dobra, moralności czy chociaż przyzwoitości. Ludzie w tej kwestii natomiast byli najbardziej skomplikowani, ale to było w nich najcudowniejsze. - Rozumiem - odpowiedział, gdy Christo skończył mówić. Nie przerywał mu, bo widać było, że ten temat należał do kategorii “nigdy do tego nie wracam chyba, że mnie ktoś zmusi” i szczerze powiedziawszy, Mirt był zdziwiony, że dostał odpowiedź. Spodziewał się czegoś w stylu “to było dawno i nie ważne” albo “nie chcę o tym rozmawiać” a tu proszę. Fakt, że niektóre wersje opowieści o wielkiej, krwawej wojnie były baaardzo barwne i niekiedy aż trudne do uwierzenia, ale co takie zwykły anioł mógł wiedzieć o wojnach i polityce? Większość z automatu przyjmowała takie słowa za prawdę, bo co im pozostawało? Może dlatego, że te plotki były tak barwne, pamięć o tym wydarzeniu i niesławie anioła trwała do dziś. - Nie chcę cię usprawiedliwiać, bo każdemu zdarzają się czyny, o których chciałby zapomnieć - powiedział wstając i biorąc z nocnego stolika maść, którą zostawił jakiś czas temu. Przeszedł na drugą stronę łóżka i korzystając z tego, że jego tymczasowy towarzysz leżał na boku, chciał dokończyć opatrywanie nim ten tu zaśnie. Trzymał się dzielnie, ale jednak takie przejścia wymagały dłuższego odpoczynku. - Mam wrażenie, że do tej pory pokutujesz, chociaż to było tak dawno. Karę poniosłeś, ale nie powinna trwać wiecznie. Ostatecznie wykonywaliście rozkazy i uchroniliście Królestwo, ktoś zawsze musi być “tym złym”. Zastanawiam się czasem, skoro każdy został do czegoś stworzony, czy można wszystkich osądzać jednym systemem podczas gdy tak się różnimy w myślach i czynach? Czy nie powinno być osobnego systemu dla każdej z grup? - spojrzał na niego z ukosa i uśmiechnął się przepraszająco, jakby zrobił coś głupiego. - No dobrze, ja ci tu nawijam o moralności a ty powinieneś odpoczywać. Nie powinienem cię w ogóle teraz o to pytać, ale przegrałem z ciekawością. Sądzę tylko, że może już czas, żeby skrzydlaci przestali cię karać w nieskończoność i jestem pewny, że możesz im to pokazać. I, co ważniejsze, żebyś ty przestał karać samego siebie. A teraz co powiesz na drzemkę? Porozmawiać możemy jak już się zregenerujesz. Uważaj na to ramię - dodał jeszcze mimochodem rozprowadzając archanielską maść na ostatniej ranie na żebrach. Tak, było jeszcze sporo rzeczy, którymi trzeba się było zająć i lepiej to było robić będąc wypoczętym. Teraz przede wszystkim kwestia Regisa, później można ewentualnie myśleć nad wizerunkiem anioła zniszczenia i nad tymi problemami z samokontrolą. Mogło się też okazać, że jednak nie da się z nimi nic zrobić, ale spróbować można. Jeśli oczywiście Christo będzie chciał. On sam też musiał sobie parę rzeczy poukładać i nad niektórymi pomyśleć. Czy naprawdę zdołałby ograć Asmodeusza? Możliwe. Chciał myśleć, że szanse były przynajmniej wyrównane o ile tamten nie będzie kantował. Ale czy w ogóle uznałby to za konieczne grając z jakimś tam aniołem, który rzucił mu ordynarne wyzwanie? Jak to w ogóle można by rozegrać, by Pan Hazardu zwrócił na niego uwagę? To szczęście do kart było Mirtowi raczej solą w oku, bo - jak wiadomo - wszelki hazard prowadził do grzechu. Może to była jedyna okazja, by to na coś się się przydało, ale było jeszcze dużo niewiadomych. Przede wszystkim nagroda o którą demon chciałby grać. Mógłby co prawda zacząć publicznie podważać umiejętności Asmodeusza, przede wszystkim na obszarze Limbo, bo tam była jego domena a wieści szybko się rozchodziły, ale nie był w stanie przewidzieć długofalowych skutków takiego działania, więc to był plan zbyt ryzykowny. Gdyby publicznie zdyskredytował księcia, na pewno długo by nie pożył. Trzeba to było załatwić w jakiś inny sposób. Zdecydowanie musiał porozmawiać z Calem, w końcu on miał różnych znajomych w Limbo i nie tylko. - Masz gdzieś jakiś koc, bo zmarzniesz jak będziesz tak leżał? Nie chciałbym ci grzebać po szafach. Kołdrę i resztę zabieram do prania.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Czw Paź 25, 2018 8:10 pm | |
| Christo nie potrzebował usprawiedliwienia. Może, gdyby faktycznie nie widział w swoich dawnych czynach niczego złego, teraz łapczywie przyjmowałby każdą próbę postawienia go w dobrym świetne. Niestety, miał świadomość swoich grzechów i problemów. Nikt, kto nie był z nim w tamtym momencie, nie mógł dać mu rozgrzeszenia. Nawet Mirt, którego obecność w dziwny, miły sposób koiła zmysły. Odpowiedział na pytanie szczerze, bo jak uznał wcześniej, był mu to winien. Nie lubił o tym rozmawiać, ale anioł w ten, czy inne sposób i tak by się dowiedział, a lepiej, żeby prawda wyszła od niego, niż bajeczne kłamstwa z ust innych. Chociaż aparycja anioła zniszczenia nie przekonywała do przyjacielskich stosunków, to sam fakt odpowiedzi na niekomfortowe pytanie, był sposobem na wyciągnięcie ręki w kierunku anielskiego kelnera. Pokracznie i kulawo, ale jednak. - Wątpię, by miało to miejsce w najbliższym czasie - przyznał, zerkając na swojego rozmówcę z lekkim uśmiechem politowania. Oczywiście, to co mówił miało sens i bardzo mocno Christiael się z nim zgadzał, jednak za kadencji władzy jaką mieli w Królestwie, silna ręka sprawiedliwości traktowała każdego w jednakowy, okrutny sposób. Podejrzewał, że jego degradacja i tak nie uchodziła za szczególnie niesprawiedliwą na tle innych kar, jakie otrzymali aniołowie, którzy zawinili zdecydowanie mniej. Widząc jednak zmartwioną, zamyślona twarz Mirta, pominął już temat, posyłając mu tylko delikatny, pełen wdzięczności uśmiech. Wolno uniósł się do siadu, krzywiąc się odrobinę. Zgarnął jeszcze mokre włosy z twarzy zdrowszą ręką, zranioną trzymając po boku ciała, jakby zwiotczałą i pozbawiona życia. - Sen mi się przyda - stwierdził, powstrzymując ziewniecie. Chociaż każda minuta spędzona z tym aniołem sprawiała mu przyjemność, nie mógł pozbyć się ograniczeń własnego ciała. Był cholernie obolały i zmęczony. Teraz, w raczej marnym stanie, kiepski był z niego mówca, mógł więc jedynie siedzieć, potakiwać lub odpowiadać krótkimi, mało treściwymi zdaniami. Obserwował go jeszcze chwilę, śledząc uważnie każdy ruch. Łapał się na tym, że po prostu lubił to robić. Niewiele istot, nawet tych anielskich, poruszało się z taką delikatnością i gracją. Płynnie, miękko, zupełnie inaczej niż ruchy, które sam wykonywał. Najwyraźniej, Christo z każdym, kolejnym tysiącleciem robił się coraz bardziej miękki. - Koc jest w ostatniej szafce. Na dole - poinstruował, wskazując podbródkiem mebel. Ujmująca była troskliwość anioła i jego zaangażowanie w całą sprawę. Nie mniej, Christo dalej był niepewny jego decyzji odnośnie gry z Asmodeuszem. Jutro, kiedy tylko dojdzie do siebie bardziej, będzie musiał solidnie przekalkulować wszystkie za i przeciw, przy czym już teraz widział, że tych przeciw będzie o wiele więcej. - Leć do domu - powiedział wolno, wstając bardziej pokracznie, niżby tego sobie życzył. Gdy tamten krzątał się po sypialni, anioł zniszczenia podszedł do niego i chwycił go lekko za ramie, by obrócić go w swoją stronę. Niezbyt mocno, jednak ciężko określić, czy z powodu zdrowia, czy raczej jakiejś wewnętrznej delikatności. - Ty też powinieneś odpocząć. Dam sobie radę - zapewnił spokojnie, lustrując bladą twarz tamtego. - Jestem Ci wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Skoro i tak mam zamiar iść spać, egoistycznym byłoby zatrzymywanie Cię tutaj - przyznał. Pochylił się ku niemu i musnął wargami jego czoło. Krótko i ledwo wyczuwalnie. - Dziękuję, Mirt. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Pon Paź 29, 2018 4:55 pm | |
| Tak, oczywiście, że póki co sytuacja w Królestwie na pewno nie ulegnie zmianie, może nawet nigdy jej nie ulegnie. To też był jeden z powodów dla których zdecydował się je opuścić, bo - bądźmy szczerzy - pewnie już tam nie wróci. Wiązałoby się to najpewniej z niezbyt przyjemnymi konsekwencjami których wolałby uniknąć. Z drugiej jednak strony Mirt przeżywał nieustanny konflikt wewnętrzny; powinien postępować według zasad a jednak niektóre były tak rażąco bez sensu albo krzywdzące, że po prostu nie mógł się na to zdobyć. Tylko czy jemu było oceniać, które zasady są mądre a które nie? Właśnie. Mógł mieć swoje przemyślenia dotyczące wielu spraw, ale kto powiedział, że są one słuszne? Może tak samo myślał Lucyfer i dlatego Pan pozbawił go swojej Łaski? Ale wtedy gdyby złem byłoby myśleć czy reagować na ten czy inny sposób, czy nie powinni byli zostać pozbawieni takich możliwości? Przecież stworzył ich Pan albo Metatron, powinni byli być wolni od wszystkiego, co jest złem niegodnym Pana i Jego opieki. Czasami żałował, że w ogóle potrafił myśleć, życie byłoby dużo prostsze. Tak samo jak teraz, czy powinien pomagać zdegradowanemu aniołowi czy nie? Z jednej strony nadal był to skrzydlaty, z drugiej oficjalnie został potępiony przez Władzę za swoje czyny i - sądząc chociażby po wzięciu jakiegoś zlecenia od Mamona - wykonywał różne szemrane obowiązki, działał tym samym przeciw niebiańskim zasadom. A już na pewno nie powinien podobać mu się w ten sposób, w jaki mu się podobał i to niepokoiło go bardziej niż jakieś interesy z demonami. Ostatecznie on też pracował u demona i zadawał się z demonami już od bardzo długiego czasu. Czasem żałował, czasem nie, chociaż tak naprawdę to zawsze żałował, bo żałował też tego, że nie czuje żalu za niektóre rzeczy. To było okropnie frustrujące, ale był prostym aniołem, który nie miał wcześniej za wiele do czynienia z osobami, które potrafiłyby mu wytłumaczyć pewne sprawy. Nie, żeby je też o to pytał, bo niespecjalnie chciał dzielić się swoimi wątpliwościami, więc summa summarum zdawał się tylko na swój sposób rozumowania. Czasem miło byłoby się po prostu nie przejmować. Wewnętrzne rozterki na szczęście nie rzutowały mimo wszystko ani na jego zachowanie ani charakter, bo gdyby miał się trząść nad każdym krokiem, to ani chybi trafiłby gdzieś w jakieś najdalsze krańce Limbo bojąc się zrobić cokolwiek. Przez większą część dnia lub nocy potrafił skutecznie nie zastanawiać się nad kwestiami anielsko-moralnymi i po prostu robić swoje, tylko kiedy kładł się spać albo miał za dużo wolnego czasu pojawiały się różne niepokoje. - I tak bym musiał wrócić tam chociaż na chwilę - odparł schylając się do wskazanego mu mebla, żeby wyciągnąć koc. - Mam jeszcze coś do zrobienia no i musiałbym przebrać się do pracy. Nie sądzę, żebym mógł wziąć sobie dziś wolne. Na szczęście miał trochę czasu, było jeszcze całkiem wcześnie, także może - może - się prześpi jeśli będzie w stanie a jeśli nie to przynajmniej sobie poleży. Wolał się jednak upewnić, że należycie zrobił to, co zaczął i że Christo będzie mógł w spokoju odzyskać choć część sił. Właściwie to lwią część pracy zrobił Rafael, ale on robił co mógł na swoim poziomie. Odwrócił się do anioła dzierżąc koc, kiedy ten złapał go za ramię. Chyba bez udziału woli posłał mu lekko karcące spojrzenie, które mówiło: “powinieneś leżeć”, ale zaraz się lekko uśmiechnął. Jak słusznie sam powiedział, nie był niańką tamtego i każdy miał swój rozum, więc nie zamierzał go strofować. To tylko pozostałości po jego niebiańskiej pracy czasami wracały jak bumerang, bo skoro jego rolą było służyć a Archanioł kazał mu zająć się Christiaelem, to rozkaz miał zamiar wykonać sumiennie. Cal musiał mu czasem przypominać, że nie żyje już pod niczyim panowaniem jako takim i nie musi zawsze robić tego, co mu się każe, bo zdarzało mu się tak działać nawet o tym nie wiedząc. - Wiem, że tak. Od początku wiedziałem, że dasz, ale nie wszystko trzeba robić samemu. - Gdy Christo musnął jego czoło, uśmiechnął się, ale do siebie, wewnętrznie. Starał się zachowywać dystans dla własnego spokoju sumienia, ale kłamałby okrutnie, gdyby przyznał, że bycie w pobliżu tego anioła mu się nie podobało. I tu był największy problem, bo nie powinno, byli aniołami i takie emocje nie powinny mieć miejsca. Tak samo jak większość osób mogłaby uznać głos byłego oficera za nieprzyjemny, jemu się podobał. Gdyby był człowiekiem, mógłby powiedzieć, że jest seksowny, ale był aniołem i zamiast tego użyłby określenia “intrygujący”. Bez słowa położył mu dłoń na policzku jakby chciał powiedzieć “wszystko będzie dobrze”, wsparł go uśmiechem i wręczył trzymany koc. - Przyjdę jutro rano, może tak koło dziesiątej i zmienimy opatrunki. Jeśli nie masz nic przeciwko, oczywiście. W lodówce jest garnek ze spaghetti, zrobiłem rano. Nic wyszukanego, ale przynajmniej bez problemu sobie zagrzejesz. Śpij dobrze i odpoczywaj - powiedział na odchodnym i zanim zniknął za drzwiami, uniósł jeszcze w górę rękę na pożegnanie. Z przedpokoju wziął kołdrę i poszewki poupychane częściowo do worka na śmieci (bo chociaż całe się nie zmieściły, to lepiej, żeby ewentualni ludzie nie widzieli na nich krwi) decydując, że jednak oddawanie tego do prania to niemądry pomysł. Ludzie chyba krzywo patrzą na pokrwawione rzeczy, więc to wyrzuci a w drodze powrotnej kupi po prostu nowe. Zamykając za sobą drzwi nawet nie wiedział, co miał myśleć o tym dniu i nocy i usilnie próbował tego głębiej nie roztrząsać. Kiedy wrócił do domu sądził, że będzie miał duże problemy z zaśnięciem, bo jednak gdzieś te emocje dalej w nim siedziały, ale zasnął niemal natychmiast po tym jak padł na łóżko. Zegar wewnętrzny na szczęście obudził go tylko pół godziny później niż zwykł wstawać, więc w barze był jak zwykle po szesnastej. Dziś akurat mieli sporą dostawę, więc trzeba było wszystko spisać i porozstawiać, bo Mamon poza tym, że był dusigroszem, to również strasznym biurokratą. Czaił się bardzo z pytaniem, które pojawiło się w głowie już wczoraj, gdy wpadł na ten “genialny” plan wydostania Regisa z Głębi. Cóż, szalony czy nie, naprawdę nie był taki głupi pod względem taktycznym. Tak jak powiedział Christo, jeśli się nie powiedzie, ten będzie mógł zrealizować swój pomysł z agresywnym zagraniem. A jeśli były szanse na załatwienie tego w miarę bezboleśnie, to czemu nie spróbować? W końcu gdy zapisywał i przekazywał barmanowi butelki za barem, jeden z demonów układał krzesła na sali a na zapleczu kucharz robił swoje przygotowania, zebrał w sobie tyle odwagi, żeby się w końcu odezwać. I tak wiedział, że demon patrzył na niego podejrzliwie z jakimś niemym pytaniem, ale taktownie nic nie mówił. W porządku, może nie do końca zdołał się wyspać, ale na pewno te cienie pod oczami nie były takie duże. - Cal, powiedzmy że hipotetycznie chciałbym wyzwać Asmodeusza na karty… Jak to zrobić i co mógłbym postawić, żeby przyjął wyzwanie? - zaczął ostrożnie spoglądając na niego z ukosa już wiedząc, że zaraz się zacznie. Tym bardziej, że w powietrzu wisiało jakieś napięcie. - Co? Mirt, czyś ty ochujał? Mało ci w życiu rozrywek? To ma coś wspólnego z tym opierzonym destruktorem, prawda? - nie podniósł tak bardzo głosu tylko ze względu na to, że nie byli sami, ale i tak wyraził się dość dosadnie, na co Mirt tylko się skrzywił i burknął coś o tym, żeby się wyrażał. - No i co z tego, też mam powody, żeby chcieć się jakoś odegrać na Asmodeuszu, dobrze o tym wiesz. A teraz po prostu mógłbym to zrobić nie tylko dla własnego widzimisię ale z jakimś pożytkiem - powiedział na swoją obronę chcąc przybrać bardziej ofensywny to, ale mu się nie udało, bo oczy demona zrobiły się jeszcze bardziej przerażające i w połowie zdania jakoś tak z ofensywy przeszedł na obronę. - No dobrze, nie wiem czemu, ale zależy mi bardziej, niż powinno. Co ja na to poradzę, tak jest. - Widzę właśnie - prychnął Cal pokazując w grymasie ostre zęby i odłożył z hukiem butelkę na półkę. Nie, nie był w żadnej mierze zazdrosny o anioła. To było raczej na zasadzie ochraniania głupiutkiego gatunku żeby nie wyginął, bo się na niego dobrze patrzyło. Mirt był też jednym z niewielu aniołów których Cal nie chciał w jakiś sposób zgnoić, jak to było naturalnie wpisane w demony. Może też dlatego, że głupio działał w całokształcie, ale jak na anioła był inteligentny i nie przyjmował wszystkiego z góry. Przynajmniej już nie, bo trochę mu to zajęło, nim się nauczył. - Po co ci to, czemu się tym w ogóle zajmujesz. Czemu się nim zajmujesz. Mówiłem ci, że wokół tego Świerszcza będą tylko kłopoty, każdy to wie. - To nie do końca były pytania, raczej oskarżenia. - Powiedziałem ci już, że nie wiem! Od dawna nie czułem takiego przymusu, chociaż to jest złe słowo, bo sam chcę mu pomóc. Lubię go - ostatnie zdanie powiedział ciszej do siebie, kiedy się odwrócił i schylał po kolejne butelki z ludzkimi i nieludzkimi napitkami. - Poza tym Rafael kazał mi się nim zająć… - dodał jakby to miało być jakiekolwiek usprawiedliwienie, skoro Cal nie chciał przyjąć, że sam chce to zrobić. Ten za to prychnął i wziął od anioła butelki. - A od kiedy to słuchasz poleceń innych aniołów, w dodatku Archaniołów, co? I skąd on się w ogóle gdzieś tam znalazł? - Od kiedy mają na imię Rafael - odciął się łypiąc na niego spod zmarszczonych brwi. - Wszyscy wiedzą, że to jest porządny Archanioł, nie masz o co się do niego przyczepić. I nie wiem skąd, po prostu się pojawił. Nie odchodź od tematu, i tak to zrobię a ty możesz pomóc albo nie. Jakoś do tego dojdę sam jak nie chcesz się mieszać. Niczego przecież od ciebie nie wymagam, tylko pytam. - wzruszył ramionami i wrócił do sprawdzania czy towar zgadza się z tym, co miał na liście. W głębi ducha jednak wiedział, że bez pomocy kogoś, kto miał znajomości w Limbo i Głębi się nie obędzie, więc Cal naturalnie był tą najłatwiejszą drogą. Cała reszta będzie trudna. Barman najwyraźniej zauważył ten niby obojętny wyraz twarzy srebrnowłosego pod którym czaił się strach, chociaż bardzo nie chciał dać tego po sobie poznać. I dla przeciętnego obserwatora może wyglądałoby to jak brak dalszego zainteresowania, ale ten demon nauczył się rozróżniać nawet niuanse w aparycji czy gestach tego kelnerka. Wiedząc, że nie odwiedzie go od tego prawie samobójczego pomysłu, bo zakładając, że gra zostałaby rozegrana na neutralnym terenie, może i Mirt miałby szansę z nim wygrać. Podstawowe pytanie brzmiało tylko PO CO? Po co w ogóle go wyzywać? Zaraz, chyba nie z powodu tego demona o którego pretensje miał do Mamona tamten eks oficer. Kurwa, Mirt, to naprawdę nie była twoja sprawa i gra nie była warta świeczki. Nawet całego kontenera świeczek. Zostaw to w spokoju. - Ja pierdolę, ty naprawdę jesteś jakimś samobójcą. Teraz myślę, że nigdy się nie nauczysz jak ten świat poza Niebem działa. Za każdym razem, kiedy myślę, że nic głupszego już nie wymyślisz, ty raz na stulecie zawsze wyskoczysz z jakimś absurdalnym pomysłem przebijającym wcześniejszy. - Jak na Cala to był całkiem długi monolog. Zdecydowanie nie należał do gadatliwego typu. Wiedział jednak, że decyzja i tak zapadła. Wiedział od pierwszego pojawienia się Christiaela w barze, że w jakiś dziwny sposób zadziałał na tego naiwnego na swój sposób aniołka. Upewnił się w barze i pół biedy, gdyby tamten nie interesował się Mirtem, ale wychodziło na to, że nie było na to szansy. Właściwie to raz na tydzień znajdował się ktoś, kogo interesował Mirt, ale na szczęście rzeczony tego zainteresowania nie odwzajemniał. Do teraz. Cal może i był demonem i wyższe uczucia średnio do niego przemawiały, czasami mógł ich nie rozumieć, ale na pewno nie chciał, żeby ten anioł był czyjąś zabawką a Christiael wyglądał mu na takiego, co to lubi się od czasu do czasu zabawić. Pomasował dwoma palcami nasadę nosa i zamykając oczy westchnął, jakby ubolewał nad kretynizmem tej całej sytuacji. - Nie wiem, można spróbować z jakąś odpowiednio wartościową relikwią, bo szczerze mówiąc nie wiem, czego on mógłby jeszcze chcieć. Smoka mu nie załatwisz. Relikwie jeśli już się pojawiają, to też tanio nie chodzą i ciężko je dostać, musiałbym się rozeznać w temacie w Limbo, może ktoś ma lepszy pomysł niż to - opuścił rękę i zawiesił na nim ciężkie spojrzenie. - A co jeśli będzie chciał ciebie? Zastanowiłeś się nad tym? To, co chcesz zrobić naprawdę nie jest warte służenia Asmodeuszowi. Tym razem to Mirt się zdziwił i widać to było wyraźnie na jego twarzy. - Czemu miałby chcieć mnie, przecież ma na swoim dworze same najpiękniejsze istoty, tak mówią. Nie pleć, Cal. Nie wystraszysz mnie. Przynajmniej nie bardziej, niż już się denerwuję. Musi być coś o co chciałby grać, bo nie sądzę, że o samą renomę. - No właśnie, wpasowałbyś się tam. A poza tym anioł służący na dworze u demona to jest coś. Sam wiesz, jak bardzo demony lubią czuć władzę nad aniołami - powiedział mając nadzieję, że może mu to przemówi do rozsądku, bo na te słowa Mirt się wzdrygnął, jakby przypomniał sobie coś niemiłego. Szybko jednak wrócił do zdeterminowanej postawy pokazując tym samym, że albo nie wierzy w jego słowa albo się na nie godzi. - Nie będzie. Pomóż mi znaleźć jakąś stawkę i jakiś sposób, żeby to się udało. Proszę. Już cię więcej nie poproszę o nic takiego, tylko jeden raz. Cal należał do większości istot, które nie mogły długo się opierać minie zbitego psa, jaką potrafił robić Mirt. Niech go szlag. *** Była godzina dziesiąta trzydzieści, kiedy anioł zapukał do drzwi na poddaszu. Co prawda z pracy wychodził zazwyczaj koło szóstej rano, ale po pierwsze nie chciał tak się tu pojawiać z samego rana z obawy, że Christo mógł spać (a każda chwila snu była bardzo wskazana) a po drugie dlatego, że chciał się przebrać. Nie miał nic przeciwko formalnym strojom, nawet lubił te barowe uniformy, ale wygodniej było nosić swoje ubrania. Niósł pod pachą nowiutką, zapakowaną kołdrę a w ręku trzymał siatkę z zakupami żeby Christo nie musiał nigdzie wychodzić nawet jeśli sklep był niedaleko. Miał dla niego też pościel a że nie mógł się zdecydować jaką tamten mógłby chcieć, wybrał gładką szarą z myślą, że szary do wszystkiego pasuje i jest najbardziej neutralny. [/b][/b][/b] |
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Sro Paź 31, 2018 5:46 pm | |
| Gdy tylko drzwi za Mirtem zamknęły się, Christo opadł na łózko, pozwalając sobie na ciężkie westchnięcie zmęczenia. Ogarnęło go uczucie pustki i jakiejś bezsilności, która nieprzyjemnie łaskotała jego ciało i mięśnie, zmuszając je do niezdolności ruchowej. Tak najzwyczajniej w świecie, był senny i obolały, w głowie nadal mu szumiało, ale wbrew kiepskiemu samopoczuciu, długo nie mógł zasnąć, wsłuchując się w denerwująca ciszę. Nie wiedział, co ma zrobić zarówno w sprawie Regisa jak i niewątpliwie w sprawie Mirta, który pchał swoje kształtne, anielskie dupsko w poważne tarapaty. Pomimo jego szczerych i dobrych intencji, Asmodeusz nie był pierwszym lepszym demonem, a wyzwanie go na karciany pojedynek było prawie samobójstwem. Mirt zdawał się w ogóle tego nie dostrzegać, chociaż Christo podejrzewał, że gdzieś w środku doskonale zna stawkę. I mimo tego, zgodził się pomóc cholernemu, ledwo znanemu aniołowi zniszczenia. Potarł lekko twarz i przymknął oczy. Doprawdy, na tle wszystkich problemów, on mógł myśleć tylko o tym ładnym, delikatnym uśmiechu na jego ustach. Chyba faktycznie robił się bardziej miękki po tych wielu, wielu latach. Sen przyszedł nagle, trwając kilka godzin. Koszmary powracały, morze krwi i przeraźliwe krzyki bólu, jakieś przebłyski śmierci i walki, łez i głośnego, żałosnego błagania. Gdy się ocknął, poczuł pot na skroni i przyśpieszone bicie serca. Zaschło mu w gardle, sięgnął więc po stojącą nieopodal szklankę wody, wypijając całą zawartość i gdy niemal skończył, kątem oka dostrzegł ruch. - Zastanawiałem się, kiedy zorientujesz się o mojej obecności - znajomy, szorstki głos wypełnił cichą sypialnię. Christo spiął się odruchowo, krótko, głównie przez drobne zaskoczenie. Zmarszczył brwi i spojrzał na Davona, bardzo starego przyjaciela, z którym niegdyś walczył ramię w ramię. Chociaż przyjaciel było tutaj określeniem bardzo na wyrost. Dawny Szerszeń miał krótko przystrzyżone włosy koloru tak jasnego, że mógłby konkurować z bielą. Chłodne, niebieskie oczy, utkwione teraz w Christo, przejawiały tylko cień sympatii, ale w dużej mierze dezaprobatę. Długa, pociągła szrama na twarzy, zaczynająca się przy skroni a kończąca na policzku, wykrzywiła się karykaturalnie, gdy tamten ułożył wargi do specyficznego uśmiechu. - Co Ty odpierdalasz, Christo? - spytał, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. - Co tu robisz? - Christiael wyprostował się, odkładając szklankę, odpowiadając pytaniem na pytanie. W dłoni Davona zamerdał kawałek magicznego dywanu - Usłyszałem ciekawe plotki. Podobno zacząłeś wszczynać burdy u Mammona - brew Davona uniosła się w geście zdumienia i kpiny. - Coraz głośniej się o Tobie robi ostatnio. Pomyślałem, że sprawdzę jak bardzo jesteś w dupie - dodał. Nie pytając o pozwolenie, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, tych ludzkich i okropnie śmierdzących, odpalając sprawnie jednego. Christo obserwował go chwilę. Jego informacje nie powinny go dziwić, w oddziale był uważany za najbardziej rozeznanego i tylko sam jeden Bóg wiedział, w jaki sposób przeróżne informacje do niego trafiały. Dobrze pracowało im się razem, chociaż Davon nigdy nie zachowywał się jak jego podwładny. Raczej jak jeden, wielki i zbuntowany wrzód na tyłku. - Tracisz czujność. Twoją barierę ochronną nawet młodziak by obszedł. Nic nie powiesz? Wyglądasz jak kupa gówna. - Mamy z Mammonem lekkie zatargi, nic wielkiego. Regis wdał się w kłopoty, to tak po krótce - Christiael wzruszył ramionami. Drugi anioł skrzywił się widocznie na wzmiankę o demonie. - Ajj, znowu ten wrzód. Doprawdy, masz kiepskie towarzystwo. Tak czy inaczej, chciałem Ci tylko powiedzieć, że niektóre anioły ze starego oddziału, chętnie Cię wspomogą. Wiesz...Trochę się nudzą ostatnio - znowu wykrzywił wargi w tym dziwacznym uśmiechu, tym razem jednak Christo odwzajemnił gest, z tyłu głowy kodując, żeby faktycznie bardziej zabezpieczyć mieszkanie na poddaszu. *** Davon wyszedł po godzinie, może dwóch. Porozmawiali, trochę powspominali stare czasy, jednak anioł był zdecydowanie bardziej zainteresowany konfliktem, jaki nagle wyrósł pomiędzy Christo, a pozostałymi. Dopytywał też o Mirta, bo i informacja o kelnerze nie uszła jego uwadze. Christo odpowiadał zdawkowo, raczej niechętnie, przyjmując na siebie kpinę i wyrzut. Wyrzut głównie za pozostawienie swoich ludzi, którzy odeszli z oddziału po jego degradacji. Wiele aniołów sądziło, że Christo stworzy jakąś własną, nieformalną grupę najemców, niekoniecznie pracujących dla Królestwa. Nie mniej, nie miał na to ani siły, ani ochoty, przez co stracił w oczach wielu niegdysiejszych poddanych. Ostatecznie, gdy Davon zniknął, Christo nie był w stanie siedzieć już w miejscu. Bardzo wolno ubrał się, uważając na rany i wyszedł z domu, by rozprostować nogi i odetchnąć świeżym powietrzem, licząc na to, że jego umysł trochę przejaśnieje. Marne szanse; gdy ponownie jego stopy stanęły na piętrze mieszkania, czuł się jeszcze bardziej skołowany niż poprzednio. Widok Mirta uzmysłowił mu, która była godzina. Chociaż kelnerzyna chęci miał dobre, Christo niespecjalnie liczył na to, że tamten się zjawi. Nie dlatego, że mu nie ufał i uważał, że zwieje gdzie pieprz rośnie; po prostu sam też potrzebował odpoczynku. Liczył, że Mirt przemyśli wszystko na trzeźwo i oprzytomnieje. Najwyraźniej jednak, był zawzięty i niepoważny. - W samą porę. Zaczynałem tęsknić - powiedział na powitanie, podchodząc do niego. Spojrzał mu w oczy, otwierając drzwi mieszkania i gestem dłoni zapraszając go do środka. - Musiałem się przewietrzyć. Siedzenie w miejscu mi nie służy. Odpocząłeś? - spytał, kierując się do łazienki, by zdjąć ubrania. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Czw Lis 01, 2018 2:58 pm | |
| Gdyby Christo nie przyszedł w ciągu kolejnych paru minut, pewnie by się minęli, bo ileż można pukać? Raz, anioł mógł spać albo dwa, mogło go nie być (chociaż ta opcja wydawała mu się mniej prawdopodobna, bo jakże to, przecież powinien odpoczywać w spokoju a nie wybierać się na wycieczki), więc w żadnym razie nie chciał się napraszać i wpadłby później. Oczywiście to mógł być jego błąd, bo powiedział, że będzie “po dziesiątej” ale nie podał konkretnej godziny. Nie posiadał ani Oka ani Zwierciadła, także nie mógłby się z nim nijak skontaktować. Miał wprawdzie typowo ludzki telefon który na ziemi był bardzo użyteczny, ale spora część skrzydlatych nie przepadała za takimi rzeczami. Odwrócił się jeszcze nim Christiael zdążył wejść na półpiętro i jego podszyte dezaprobatą spojrzenie mówiło wszystko to, czego nie powiedział głośno. Byłoby to coś w stylu “Czemu nie odpoczywasz, nie powinieneś się jeszcze nadwyrężać, czemu w ogóle wyszedłeś z domu, to złe dla twojej kondycji a tak w ogóle to jesteś nieodpowiedzialny”. Zamiast tego powiedział tylko: - Mhm, wędrówka po tylu piętrach musiała być naprawdę odprężająca i dobra dla zdrowia, prawda? - wszedł do mieszkania i uniósł oczy w górę, kiedy Christo był jeszcze za jego plecami. Że też większość osób nie potrafiła po prostu przemęczyć się z tym co im nie pasowało dla większego dobra, swojego dobra. I chociaż by chciał, to był świadom, że nie miał prawa go pouczać, bo każdy sam dokonywał swoich wyborów. No ale na Jasność! Przełknął to nierozsądne w jego mniemaniu zachowanie i postanowił nie dokładać tamtemu problemów w postaci upierdliwych uwag. - Nie martw się, jeszcze będziesz miał mnie dosyć - odparł zamiast tego, posyłając mu przez ramię swój uśmiech. Ten, który był chyba jego naturalnym wyrazem twarzy, tak rzadko z niej schodził. Mógł ewentualnie stać się tylko szerszy, zabarwić się jedną lub kilkoma z setki emocji, ale właśnie ten “podstawowy” był wpisany w jego naturę. Jakby w połączeniu z jego sposobem bycia chciał upewnić cały świat że choćby nie wiadomo co się działo, na pewno w końcu będzie dobrze i nie ma czym się przejmować. Wielokrotnie już się przekonał, że masa istot - choćby nie dawała tego po sobie poznać - potrzebowała w jakimś względzie otuchy a że on ją rozsiewał w sposób nienachalny i naturalny, istoty te w końcu potrafiły się otworzyć. Wszystko jedno czy to byli ludzie, aniołowie czy głębianie, chociaż z tymi ostatnimi z definicji bywało trochę inaczej. Inaczej i nie inaczej zarazem, w końcu regularnie rozmawiał z głebiańskimi stałymi bywalcami ich baru, którzy wcale od niego nie stronili jakby można przypuszczać ze względu na jego skrzydlate pochodzenie. - Tak, optymalnie, dziękuję. Mam cudowną zdolność wysypiania się od czterech godzin wzwyż. Z tobą widzę też trochę lepiej, ale wiedz tylko, że stanowczo nie popieram tej twojej wycieczki. Stanowczo - podkreślił jeszcze dobitnie. Istotnie, czuł że energia tamtego stała się trochę silniejsza w porównaniu do zeszłego poranka i był to bardzo dobry znak. Widać te leki i maści od Rafaela działały nieliche cuda potrafiąc w tak krótkim czasie zregenerować nawet mocne obrażenia. Nie dało się powiedzieć, że był jak nowonarodzony, ale w takim tempie już za parę dni powinno być całkiem dobrze. Ściągnął buty i trochę bezczelnie w swoim mniemaniu, nie pytając się, zaniósł zakupy na kuchenny stół do późniejszego rozpakowania. Nie miał zielonego pojęcia w czym gustował Anioł Zniszczenia, więc postarał się wybrać statystycznie najbardziej neutralne rzeczy, które prawie każdy lubił. Z kołdrą i pościelą pod pachą ruszył do sypialni, gdzie odłożył rzeczone i podszedł do szafki na której spoczywały medykamenty. W porządku, tu jakieś pigułki, tam też, będą do wzięcia teraz no i maści. O ile pamiętał jedna była na najgłębsze rany, druga na te bardziej powierzchowne. Tak, czyli nie zapomniał przez ten stres, chociaż zdawało mu się po południu kiedy się obudził, że niektóre sceny z poprzedniej nocy rysowały mu się mocno niewyraźnie. Podczas gdy Christo siedział w łazience, on podwinął rękawy zwykłej, czarnej bluzy z kapturem i nucąc sobie coś, zaplatając mimochodem dla wygody warkocz, wrócił się do kuchni po kubek wody. Gdzie co było odkrył już poprzedniego dnia próbując przygotować mu jedzenie i bez zaskoczenia stwierdził, że dużo to tego tu nie miał. Kolejny kubek jednak się znalazł, woda została nalana i powędrowała razem z mirtem na powrót do sypialni, na szafkę nocną, zaraz obok wyłożonych i czekających na wzięcie leków. Tak, żeby przypadkiem Christo nie zapomniał ich wziąć. Czekając na niego zajął się powlekaniem nowej pościeli, bo chociaż to były trywialne rzeczy, to jednak trzeba się było nimi zająć. - Jadłeś już? Kupiłem doskonałe drożdżówki, ja nie wiem jakim cudem nie produkują tego w niebie, to przecież jest coś cudownego. Tak samo jak kawa, przecież to cudowna roślina. Jeśli by mnie ktoś pytał o moją używkę, to powiedziałbym, że ona. I herbaty. I w sumie może czekolada. I cynamon. O, mango też jest cudowne - mówił układając kołdrę i poduszki na łóżku. Tak, kompaktowe mieszkania mają dużo zalet. Jego również nie było ogromne i z tego powodu je sobie cenił, chociaż może to było też przyzwyczajenie do jego kwaterki w Pierwszym Niebie, chociaż to, co miał na ziemi a tam było… właśnie, jak niebo a ziemia. - Przepraszam za tę kołdrę, miałem ją oddać do pralni, ale ludzie raczej nie przechodzą obojętnie nad zakrwawionymi rzeczami. Prościej było kupić nową. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko szarościom.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Czw Lis 01, 2018 7:16 pm | |
| Widział to pełne dezaprobaty spojrzenie ze strony Mirta. Nie był na nie gotowy, sądząc, że godzina była o wiele wcześniejsza, a jego poranna eskapada ujdzie mu na sucho. Niestety, przecenił swoje możliwości analizy, musząc teraz znosić karcący wzrok i lekkie niezadowolenie. Poczuł nawet, że faktycznie zrobił źle, świadczył o tym przepraszający uśmiech i szybka ewakuacja do toalety, by nadmiernie nie podpadać aniołowi. Zdumiewające, że gdyby tylko chciał, mocnym uderzeniem mógłby rozbić ta drobna sylwetkę w pył, a mimo tego, czuł respekt i pewien rodzaj szacunku, który sprawiał, że czuł się jak dzieciak. - Świeże powietrze dobrze mi zrobiło. Czuje się też dużo lepiej - powiedział zgodnie z prawdą, odkładając ściągniętą koszulkę i spodnie na szafkę. Wszedł pod prysznic, by obmyć ciało i przygotować je na zmianę opatrunków. Gdy to uczynił, obwinął biodra ręcznikiem, i tylko zgarnął włosy w tył, by za bardzo nie przeszkadzały. Stanął w drzwiach, opierając się o framugę i krzyżując ręce na klatce piersiowej, obserwował krzątającego się po małym mieszkaniu Mirta. - Obiecuję nie nadwyrężać już więcej Twojej cierpliwości - uśmiechnął się, nawet zadowolony z reakcji tamtego. Martwił się, chociaż Christo jeszcze nie wiedział, czy było to zamartwianie się z sympatii, czy może z obowiązku jaki nałożył na niego Rafael, z pozoru drobnymi, zwykłymi słowami. Wrócił, a Christiael podobnie jak poprzedniego wieczoru, równie chętnie go powitał. - Trudno mi wysiedzieć w jednym miejscu. Musisz się chyba do tego przyzwyczaić - wytłumaczył się, wzruszają z rozbawieniem ramionami. Humor też miał jakby lepszy, chociaż gdzieś w tle dało się zauważyć wczorajsze zmartwienie i lekka nutę zmęczenia. Jeszcze jedna przespana noc i wszystko powinno wrócić do względnej normy. Czuł się dobrze; zarówno po pomocy Rafaela jak i po dobrych uczynkach Mirta, który niezaprzeczalnie wspaniale o niego dbał, pomagając przy opatrunkach i robiąc zakupy. Gdy tylko Mirt zaczął mówić, a mówił dużo i rzeczy przeróżne, głównie napawając się artykułami spożywczymi, podszedł do niego i pochylił się nad jego ramieniem, w wyraźnym rozbawieniu. - Ty naprawdę jesteś okropnie gadatliwy - mruknął mu do ucha, zaraz siadając na wyścielonym łóżku. Sięgnął po przygotowane leki i szklankę wody, sprawnie wszystkie przełykając. Niewiele mógł powiedzieć na temat ziemskiego jedzenia; z natury jadał mało, nieregularnie i nie przykładał także wagi do tego typu rzeczy. Ziemianie powiedzieliby, że preferuje "śmieciowe żarcie" i ciężko było się z tym nie zgodzić. Zdążył już zauważyć, że Mirt mówi dużo. Kolejna rzecz, która całkowicie ich różniła. Christo zazwyczaj milczał, szczędząc słowa. Lubił ciszę, która nigdy nie była dla niego kłopotliwa. Nie mniej, głos Mirta wcale a wcale mu nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie, słuchał go z zafascynowaniem, nie przerywając, jedynie chłonąc kolejne nuty. Nawet te pełne dezaprobaty. Spojrzał na nową pościel, przesuwając po niej dłonią. Sam na pewno nie pomyślałby o kupnie nowej, ba, pewnie stara nadal leżała by na swoim miejscu, ubrudzona i nadająca się tylko do wyrzucenia. - Lubię szarości - przyznał szczerze. - Teraz zamiast wdzięczności, jestem Ci winien pieniądze. Nieźle się ustawiłeś, Mirt - obrzucił go rozbawionym spojrzeniem, szybko jednak poważniejąc. Ujął dłoń anioła, zaciskając ją mocno w swojej. - Dziękuję. Sprawiam Ci naprawdę wiele kłopotów. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Imperfection | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |