|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Czw Lis 01, 2018 8:58 pm | |
| Na pewno Christo nie musiałby się specjalnie starać, by zetrzeć go z powierzchni ziemi lub przynajmniej porządnie uszkodzić. Po prawdzie to chyba nikt nie musiałby się specjalnie starać,bo Mirt w zupełności nie należał do istot, które potrafiły walczyć i już samo to, że nadal przy dotyku czuł lekką bolesność ręki, którą ostatnio Anioł Zagłady ścisnął trochę za mocno świadczyło o tym, że nietrudno go kontuzjować. Z drugiej strony był po troszę jak ta trzcina na wietrze, co potrafi przetrwać huragany. Z mniejszym lub większym szwankiem, ale przetrwanie było najważniejsze a przypadkowe obrażenia nie wywierały na nim wrażenia. Przynajmniej już nie. W barze raz na ruski rok też zdarzało mu się z przypadku oberwać, ale do tego już się dawno przyzwyczaił. Siniak tu czy tam, phi. - Mam nadzieję - odpowiedział również z lekkim rozbawieniem w głosie. - Powiedziałbym: “bo pożałujesz”, ale sam wiesz, że to nieprawda, więc nie będę nawet udawał. Nie mam nic przeciwko temu, ale może jednak czasami powinieneś trochę wziąć na wstrzymanie. To tak dla własnego dobra. Tak się zajął słaniem łóżka, że nie zauważył, gdy Christo znalazł się przy nim. Było to tym dziwniejsze, że anioł takiej postury nie powinien być do tego zdolny, ale przecież to nie był zwykły anioł tylko eks oficer elitarnej jednostki. Tacy na pewno mieli mnóstwo sztuczek w zanadrzu. Na jego słowa tak blisko swojego ucha, gdyby był kotem to ani chybi by się zjeżył z zaskoczenia. Zamiast tego po prostu się mimowolnie wzdrygnął i odsunął na bok. - Lubisz się tak skradać, prawda? - rzucił z przekąsem. Sięgnął po pudełeczko z maścią, ale zaraz jego druga dłoń została zakleszczona w niespodziewanym uścisku tamtego. Przeszedł go lekki prąd, ale nie dał tego po sobie poznać. - Kłopoty to ty sprawiasz sobie, nie mnie Christo. Dziękowałeś mi już wczoraj, ale przyjmuję je, żeby nie było że jestem niewdzięczny - puścił mu oczko na rozluźnienie tej poważnej atmosfery i zakręcił młynka palcem dając mu tym samym do zrozumienia, żeby się przekręcił. Kolejne spotkanie, kolejny raz musiał wyłączyć w sobie te wszystkie myśli, których, jak choroby, nabawił się w Limbo i na ziemi, przebywając pośród demonów. Gdyby był jednym z nich, wszystko byłoby łatwiejsze. Demony, urodzone w Limbo czy Głębi wolne były od moralnych rozterek i czasami Mirt mocno im tego zazdrościł. Nie wiedział jak to było z Upadłymi, które niegdyś cieszyły się Łaską Pana a później z wyboru się jej wyrzekły, ale podejrzewał, że nawet jeśli tkwił w nich jeszcze odłamek Królestwa, to nie przejmowały się dawnymi czasami i dawnymi zasadami. Czy jednak chciałby być demonem? Zdecydowanie nie, nawet mimo tych wszystkich wewnętrznych batalii, jakie z sobą prowadził. Kochał Królestwo, jego mieszkańców, kochał swoje skrzydła które dostał od Metatrona, nawet jeśli po opuszczeniu Pierwszego Nieba nigdy ich nie pokazywał. Oczywiście wszystkie istoty poza ludźmi nadal widziały ich emanację, półwidzialny zarys przez który patrzyło się trochę jak przez zdeformowane szkło, ale nadal tam były. I były cudownym symbolem tego, kim został stworzony. Nie kochał za to niektórych panujących na górze zasad i nie wiedział, czy ma prawo się z nimi nie zgadzać, czy to w nim zaczęło się coś psuć i powinien przyjmować słowa i dekrety archontów jako świętość a zamiast tego śmiał je podważać. Westchnął w duchu rozkładając sobie bandaże, gazy i plastry i skupił się na najważniejszym, czyli na zadbaniu o obrażenia siedzącego przed nim skrzydlatego. Gdyby tylko jeszcze mógł na niego nie patrzeć, byłoby sto razy lepiej. - To prawda, bywam gadatliwy. Musisz się chyba do tego przyzwyczaić - przytoczył mu jego własne słowa, bo kto mieczem wojuje, od miecza ginie.- I nie jesteś mi nic winien. Wtedy w barze dałeś mi aż nadto, więc teraz tylko pożytkuję te pieniądze w dobry sposób - co prawda trochę ich przepuścił w barze z Calem, ale i tak zostało ich całkiem sporo, na ziemskie przeliczając. Życie tutaj naprawdę było dość tanie w porównaniu do Królestwa czy Limbo i chociaż było trudniejsze bo bez wielu rzeczy trzeba się było obejść a bez kolejnych wręcz się nie dało, to jednak miało swój nieopisany urok. - No, muszę przyznać, że coraz lepiej to wszystko wygląda, takiej poprawy sie nie spodziewałem - powiedział jak uradowany dzieciak, który dostał właśnie cukierka. Co ciekawsze, jego radość była naprawdę szczera i potrafił się tak cieszyć z naprawdę trywialnych rzeczy. - Jeszcze trochę a będziesz jak nowy. O ile w najbliższym czasie będziesz racjonalnie wydatkował energię - zastrzegł jeszcze na wszelki wypadek, gdyby temu przyszło do głowy już dziś czy jutro szarżować na wroga. Obandażował poobijaną klatkę piersiową żeby zminimalizować ryzyko potencjalnego urażenia, bark też dostał swoje usztywnienie a resztę co większych ran przykrył gazą, te mniejsze zostawiając by mogły oddychać. - Nadal mi nie odpowiedziałeś, czy już coś jadłeś, ale to właściwie nie ma znaczenia, bo i tak musisz zjeść te drożdżówki. Energia sama się nie wyprodukuje. Magiczne maści magicznymi maściami, ale jedzenie jest ważne. I wspaniale poprawia humor. Zaraz wracam - oznajmił i już go nie było, za to z kuchni dało się słyszeć pobrzękiwania. Zajęło mu to zdecydowanie więcej czasu niż - mogłoby się zdawać - proste wyciągnięcie słodkich bułek z torby i położenie ich na talerzu, ale do nich przecież obowiązkowo musiała być kawa. Nie taka byle jaka, rozpuszczalna i chemiczna, tylko taka świeżo mielona. Oczywiście najlepiej by było, gdyby była przygotowywana pod ciśnieniem, ale w kawiarki się nie bawił, tylko przyniósł starego, dobrego i mobilnego dripa, który też dawał radę. Ludzie i te ich genialne wynalazki. A że kawę i tak w domu z rana mielił, to przyniósł tutaj kilka porcji i teraz wkroczył zadowolony do sypialni z drożdżówkami na talerzu w jednej ręce i kubkiem kawy w drugiej. Łatwiej się było mierzyć ze światem i problemami po kawie. - Proszę. Jedne z serem, jedne z jagodami. Nie potrafiłem się zdecydować, które będą lepsze, to wziąłem i takie i takie.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Nie Lis 04, 2018 7:31 pm | |
| - Wybacz. Zostały mi pewne nawyki - wzruszył lekko ramionami. Skradanie zawsze było pożyteczną umiejętnością, szczególnie na polu bitwy. Często nie kontrolował pewnych odruchów, wychwytując je dopiero z biegiem czasu, a i wywołując u ewentualnego rozmówcy lekki stan przedzawałowy. Właściwie, kiedy o tym pomyślał, większość jego umiejętności wiązała się z jego byłym stanowiskiem, jednak był absolutna noga, jeśli chodziło o inne rzeczy. Najwyraźniej Pan stworzył go tylko w jednym celu, nie uwzględniając dalszych scenariuszy. Słysząc własne słowa z ust Mirta, zaśmiał się serdecznie i pokiwał głową. Słowa - broń obusieczna, za każdym razem o tym zapominał. To jednak miało swój urok: Christo bardzo chętnie przyzwyczaiłby się do obecności gadatliwego Mirta. Puścił jego dłonie i zgodnie z poleceniem obrócił się, by ułatwić mu opatrywanie ran. Całkiem odruchowo zerknął na klatkę piersiową, gdzie rany powoli, ale bardzo ładnie się goiły, dając nadzieję na minimalne blizny, które ozdobią ciało. - Gdyby nie Rafael, raczej nadal nie mógłbym się podnieść - przyznał, wzdychając głęboko. Nie lubił tego uczucia, gdy miał świadomość, że jest komukolwiek cokolwiek winien. Niewątpliwie, chociaż z Rafaelem mieli wiele tego typu spraw, to tym razem autentycznie uratował mu życie, więc i wdzięczność anioła zniszczenia była większa. - Dużo w tym też Twojej zasługi - dodał zaraz, zerkając na anioła przez ramię i posyłając mu subtelny uśmiech. Szczerze? Christo sam nie zadbałby o rany tak bardzo, jak robił to Mirt. Właściwie, znając życie, już tego dnia byłby na nogach, siejąc awantury w Głębi jak ten ostatni idiota. Znał siebie aż za dobrze. Był zbyt niecierpliwy i wyrywny, by usiedzieć w miejscu z samej dobrej woli. Dlatego też nawet na wzmiankę o posiłku, kiwnął głową, chociaż wyraźnie niechętnie. Duży dzieciak. - Trudno mi się z Tobą nie zgadzać. Masz dar przekonywania, albo to dalej ten Twój profesorski ton - zażartował luźno, poprawiając ręcznik na biodrach. Nie, Christiael nie przykładał dużej wagi do ziemskich rzeczy. Tak jak jedzenie tolerował, bo musiał, tak innego typu używki, prócz papierosów, były mu zupełnie obojętne. Nie celebrował parzenia kawy, chodzenia po zakupy, czy dbania o miejsce, w którym mieszkał. Robił tylko minimum by przetrwać, resztą nie zawracając sobie głowy. Tym bardziej drożdżówkami. Chociaż mieszkał na ziemi wiele czasu, nie rozsmakował się w ziemskiej kuchni czy ziemskich zwyczajach. Wszystko było dla niego nowe, obce i zupełnie nieistotne, ale musiał przyznać, że ziemia, koniec końców, była dobrym miejscem do życia. Lepszym niż Limbo, w którym roiło się od przeróżnych istot, które w większości i tak należały do grona istot odrzuconych. Gówniany padół, zrzeszający odmęty Królestwa i Głębi. Skupił spojrzenie na aniele, gdy tylko ponownie do niego dołączył. Zerknął na drożdżówki, po prostu sięgając po jedną, ta z jagodami i biorąc solidny gryz. Przeżuł, oblizując wargi od lukru, szybko odwracając spojrzenie na okno. Były dobre, słodkie i Christo mógłby się nawet zgodzić, że poprawiają nastrój. Zle był sobą, to oczywiste, że nie powie tego na głos, nie przyzna się, że coś tak dziwnego jak ziemskie drożdżówki, może wywołać uśmiech na jego twarzy. - Dużo wiesz o ziemi - powiedział, ocierając kciukiem kącik ust. Utkwił zaciekawiony wzrok na Mircie, unosząc lekko drożdżówkę. - Nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. Byłem świadom istnienia pieczywa, ale drożdżówek z jagodami juz jakby mniej. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Nie Lis 11, 2018 12:30 am | |
| Niedbale pomachał ręką, zbywając słowa o nawykach, dając do zrozumienia że nie ma za co przepraszać i że to nie jest najistotniejsze. Nawyki, kto z nich ich nie miał? Christo miał potencjał by zestresować rozmówcę samym swoim pojawieniem się, niezależnie od tego jak cicho to uczynił. Niektórzy to mieli naturalne talenty! Gdyby on miał taką aparycję, to na pewno żyłoby mu się łatwiej, chociaż nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie raz i nie pięć był w stanie załatwić coś tylko dlatego, że był… sobą. Moooże w niektórych przypadkach trzeba było się trochę postarać, ale summa summarum też się opłacało. Tylko czemu miał wrażenie, że bilans zysków i strat z tego tytułu jakoś póki co przechylał szalę na te drugie? - Tak, zdecydowanie dobrze mieć takich przyjaciół, prawda? Domyślam się, że będąc jednym z Aniołów Zniszczenia, znajomość z Archaniołem Uzdrowień dostałeś w pakiecie. I nie przesadzajmy, obydwaj wiemy, że ja tu tylko sprzątam. Dostała mi się ta łatwiejsza część, jakby nie patrzeć. Nie musisz czuć się w obowiązku zaraz mnie tu wywyższać - odpowiedział swobodnie i było słychać, że właśnie tak uważa i absolutnie by się nie przejął, gdyby Christo nie dodał adnotacji o jego “zasługach”. Najwyraźniej Mirt wcale nie potrzebował być docenionym i skoro o nawykach była mowa, to jemu się właśnie to ostało po swojej służbie w Królestwie. I nie było mu z tym źle. - Ej, hej, pilnuję się po ostatnim razie kiedy mi o tym powiedziałeś, naprawdę znów mi nie wyszło? - prawie jęknął z rozczarowania kiedy znikał w kuchni i ta chwila oddechu przy robieniu kawy mu pomogła. Przynajmniej przestał powtarzać w głowie CzemuSiedziszWsamymRęcznikuProszęMógłbyśJednakCośNaSiebieZałożyćPrzestańSięNaNiegoGapićProszęNiebiosaObyNieZauważył i całą masę innych, złączonych w mantrowy ciąg myśli.
Weź się w garść, co się z tobą dzieje. Nie bądź niepoważny.
Odetchnął sobie jakby powziął jakieś mocne postanowienie, którego nigdy, przenigdy nie złamie a wróciwszy ze słodkościami i kawą dla przełamania smaku, szukał jakichś oznak aprobaty na swój wypiekowy wybór, ale ciężko mu było ocenić, czy trafił, czy Christiael odebrał to jako po-prostu-jedzenie. W każdym razie nie wypluł a to był dobry znak, którym zdecydował się zadowolić. Ostatni raz zniknął na chwilę w kuchni, bo przecież szkoda by sobie odmówić kubka kawy - tym szczególniej, że dla niego poprzedni dzień zaczęty o piętnastej się jeszcze nie skończył mimo, że dochodziła już jedenasta - i wrócił do sypialni na fotel, który zajął tamtej feralnej nocy. Dobry fotel, w dobrej odległości. Bardzo komfortowy i bardzo ODPOWIEDNI. Słowa anioła odnośnie istnienia tylko pieczywa były dla niego lekkim zaskoczeniem, które odmalowało mu się na twarzy. Nie był pewien, czy go podpuszcza, naigrywa się czy naprawdę ogół wypieków określa mianem pieczywa. To zupełnie tak, jakby wszystko co ma skrzydła nazwać ptakiem. Słowem - jedno wielkie nieporozumienie. Potrząsnął lekko głową jakby się przesłyszał i posłał mu podejrzliwe - w swoim autorskim wydaniu, czyli niezbyt - spojrzenie. A tak naprawdę to się zawiesił obserwując jak ten ściera sobie lukier z ust i chciał jakoś wybrnąć z sytuacji. - Czy ja mam przez to rozumieć, że nigdy nie jadłeś babeczek? Fondanta, makaroników albo szarlotki? Nic nic? Biedaku, tyle stracić! Spokojnie, jakoś to nadrobimy. Żartujesz? Ziemia jest wspaniała. I ludzie są wspaniali. Co prawda mnóstwo rzeczy jest bardziej skomplikowanych albo niemożliwych do zrobienia bez magii, ale patrz tylko, co powymyślali! To jest niesamowite. Gdyby mnie ktoś pytał, to powiedziałbym, że najlepszą częścią jest ich jedzenie, chociaż przyznaję, że na drugim miejscu są ich latające maszyny. Radzą sobie, jak potrafią. Wiesz, skoro bywałem już na Ziemi a teraz jakiś czas tu mieszkam, to żal byłoby nie skorzystać z tych dobrodziejstw. - Pokręcił głową jakby nadal nie dowierzał jego słowom. - Ale tak nic? Nawet pączka? - zapytał z nadzieją, ale ostatecznie i tak już powziął decyzję, że tego przecież nie można tak zostawić - Znowu cały czas paplam a mówiłeś, że cenisz sobie ciszę. Wiem, że mówiłem, że pewnie musisz się przyzwyczaić, ale jednak możesz mnie trochę hamować. Dopiję tylko i już mnie nie ma. I dopilnuję, żebyś chociaż tę jedną drożdżówkę zjadł - uśmiechnął się ciepło i wziął solidny, cudowny łyk kawy. Był tak dziwny że działa na niego mocniejszy ludzki alkohol, więc kofeina w jakiś sposób też wnikała do organizmu. Na ile to było placebo a na ile prawda - co za różnica jeśli działało? Po chwili jednak westchnął, jakby musiał z miłego świata wrócić do bardziej kolczastej rzeczywistości i opuścił kubek łapiąc go obiema rękami, żeby móc się dodatkowo pogrzać. Tak, było miło, ale niektórych rzeczy się nie uniknie. - Co do sprawy Regisa… Wrócę z tym do ciebie mam nadzieję niedługo, jak zdołam - nie osobiście, prawda - znaleźć odpowiednią zachętę dla Asmodeusza. Ale poza tym to plan, który ma największe szanse powodzenia jest taki, że pogram trochę w Limbo tu i ówdzie, żeby rozniosła się wieść i kiedy tak się stanie, łatwiej będzie rzucić mu wyzwanie. To powinno zająć akurat tyle, żeby znaleźć jakąś przydatną relikwię. Słyszeliśmy plotki, że podobno są jakieś nieliczne relikwie z Calady, to postaramy się to zweryfikować. Powinno to zająć akurat tyle ile mi w Limbo. Chyba każdy chciałby mieć coś, co jest w stanie niemalże przywrócić go z Drugiej Strony, prawda? To jest coś, co mogłoby mu się przydać. Tak sądzę. - Istniało grono takich relikwii, które praktycznie były nie do zdobycia i cuda po których nie został żaden ślad poza pismami, podaniami czy ilustracjami. Przez długi czas ani skrzydlaci ani głębianie nie sądzili, że istnieje przedmiot, który w sposób natychmiastowy może uleczyć wszelkie obrażenia, nawet te śmiertelne. I nie było do tego potrzeba całej tej bardzo zaawansowanej magii ani Boskiej Interwencji, co było szczególnie ważne dla demonów. Do paru wieków wstecz nikt nie przypuszczał, że zachowała się jakaś relikwia Miguela Pelicerowa, któremu jakoby w cudowny sposób przywrócona została amputowana wcześniej noga. Co do grania w Limbo, tak po prawdzie i tak nie miał pomysłu jak mógłby zarobić na zapłacenie za tę relikwię o ile faktycznie da się ją znaleźć. Bardzo by chciał, by w tym przypadku naprawdę cel uświęcał środki i że nie pokaże go za to wszystko Boska Ręka. Tak, wiedział że Christo od początku ten pomysł się nie podobał, ale to chyba jednak było lepsze niż szturm na pałac Asmodeusza? Nawet gdyby się doń wdarli, to skąd wiedzieliby gdzie szukać? W środku byliby jak w pułapce. A tak? Potencjalnie bez ofiar.
|
| | | CashmereSkype & Chill
Data przyłączenia : 14/09/2018 Liczba postów : 125 Cytat : Start with a whisper and end with a shout. Give me a kiss and then spit in my mouth
| Temat: Re: Imperfection Czw Lis 22, 2018 10:51 pm | |
| Christo delikatnie zmarszczył brwi, pod całą lawina wyrzutów, jakie w jego stronę posłał Mirt. Nie było tajemnicą, że Christo raczej nie przywykł lub też nie przepadał za ziemskimi dobrodziejstwami. Był jednym z wyższych aniołów, kochał więc Królestwo na swój spaczony sposób i kochał też wszystko przynależne do niego. Wspaniałe nektary, soczyste, anielskie owoce, niebiańskie dania, które nie mieściły się w głowie ziemskim istotom. Nie było dnia, kiedy by nie tęsknił za tymi dobrodziejstwami, które niegdyś miewał na wyciągniecie ręki, teraz natomiast tylko od czasu do czasu, kiedy zapuszczał się do Królestwa. W Limbo było można dostać wiele rzeczy, jednak najrzadsze rzeczy dostępne były jedynie w poszczególnych kręgach Królestwa. - Nie jadłem - odpowiedział krótko, oblizując wolno palce ze słodkiego i lepkiego lukru. utkwił spojrzenie w twarzy Mirta, pełnej tego całkiem uroczego niedowierzania, które z drugiej strony wywoływało w nim podświadomą irytację. Wstał wolno i podszedł do okna, uprzednio sięgając po ciepły koc złożony na komodzie. Rozłożył go i rzucił towarzyszowi na ramiona, zanim otworzył okno. Sięgnął po paczkę papierosów, odpalając jednego i zaciągając się porządnie dymem, wsparty luźno o chłodny parapet. - Jestem i mieszkam na ziemi bo muszę. Bo tak jest wygodniej niż w Limbo i bezpieczniej niż w Królestwie. Nigdy całkowicie nie zaakceptowałem nowego otoczenia i nigdy nie nazwę go domem. Nigdy też nie czułem potrzeby, by interesować się ludzkimi rzeczami...-zaczął, spoglądając na widok przez oknem. Drzewa kołysały się wolno, roznosząc w powietrzu dźwięk dzwonów z pobliskiego kościoła. - W przeciwieństwie do Ciebie, każdy dzień spędzony tutaj przypomina mi o mojej porażce. Więc nie. Nie jadam tutaj, nie podziwiam, nie fascynują mnie ludzie ani ich osiągnięcia - westchnął jedynie, zerkając na Mirta łagodnie. - Wybacz, nie jadłem żadnej z wymienionych przez Ciebie rzeczy, ale jestem skłonny poznać niektóre z nich w Twoim towarzystwie - uniósł kącik ust, dopalając spokojnie papierosa. Gdy skończył, zamknął okno i wrócił na swoje miejsce, poprawiając niesforny ręcznik na biodrach. Przeczesał wilgotne jeszcze kosmyki włosów, cmokając szybko na jego kolejne słowa. - To, że sam nie mówię wiele, nie znaczy, że Cię nie słucham. Możesz być zaskoczony, ale Twoje monologi w żaden sposób mnie nie denerwują. Już Ci chyba powiedziałem, że lubię dźwięk Twojego głosu? Jeśli uznam za stosowne, odpowiednio zamknę Ci usta - powiedział, chociaż ciężko było odgadnąć, czy żartował, czy może mówił całkowicie poważne. Ach, na tyle sposobów mógłby zamknąć mu te ładne usta! I w dodatku tak, by poprosił o więcej! Niestety lub stety, faktycznie głos Mirta mu nie przeszkadzał, jego długie wypowiedzi też nie. Będzie musiał więc się bardziej postarać. Milczał, kiedy jego towarzysz wrócił do tematu Regisa. Chyba oboje już zdążyli pogodzić się z faktem, że pomysł bardzo nie podobał się Christo. Niestety, najwyraźniej był jedyną, racjonalną opcją, jeśli chcieli jakkolwiek się z tego wykaraskać. Na sama myśl, że Mirt miałby skonfrontować się z Asmodeuszem, znanym z brutalności i przekrętów, czuł narastająca złość. I na siebie i na Regisa, który dał się tak łatwo podejść. Asmodeusz nie był pierwszym lepszym demonem. Był księciem, potężną istotą, która nie zadowalała się płotkami. Właściwie, płotki zjadał na pierwsze śniadanie. Jedyna więc możliwością zwrócenia jego uwagi, była relikwia lub przedmiot równie cenny i rzadki, jednak zdobycie tego typu rzeczy było czasochłonne i często nierealne. - W porządku. Zacznij grać. Dzisiaj jeszcze odpocznę, ale jutro zabiorę się za szukanie relikwii - powiedział, opierając się wygodnie o wezgłowie łóżka. - Relikt nie leży ot tak na sklepowej półce. Jeśli ktoś go ma, będzie o niego walczył. A jeśli jest ukryty, potrzeba dużej mocy by go odnaleźć i wyciągnąć - przymknął powieki. Gdyby tylko najrzadsze relikty były w ludzkich muzeach lub kościołach, jak te wszystkie bibeloty samozwańczych świętych...Byłoby o niebo łatwiej. - Dodatkowo...Silny artefakt w rekach Asmodeusza może być głupim pomysłem. Bardzo głupim. |
| | | ShadowChameleon
Data przyłączenia : 16/09/2018 Liczba postów : 42
| Temat: Re: Imperfection Pią Lis 23, 2018 8:12 pm | |
| Nie były to wyrzuty, raczej szeroko zakrojone zdziwienie, bo przecież Ziemia naprawdę nie była taka zła. Czy naprawdę tylko on był na tyle ciekawy, żeby bliżej poznać otoczenie w którym mieszkał obojętnie, czy było to Limbo czy Ziemia? Szkoda by było tracić takie okazje, kto wie, gdzie wyląduje później? Poza tym… co mu pozostawało do roboty? Zwyczajnie by się nudził a tak co i rusz mógł wpaść na coś ciekawego, coś, co mogło się kiedyś przydać, albo było mu zupełnie niepotrzebne. Tylko że zapominał, że nie wszyscy byli tak ograniczeni w wolności jak on dawniej. Niektórzy mogli powędrować gdzie tylko chcieli i kiedy tylko chcieli bez żadnych problemów, więc takie miejsca nie robiły na nich wrażenia. Zgoda, zmieniały się, ewoluowały, ale w gruncie rzeczy trzon miały taki sam. Zdaje się, że mało kto podzielał jego entuzjazm względem rasy ludzkiej i tej planety. A przecież była piękna. Nawet jeśli słowa Christiaela w jakiś sposób go ukłuły, nie dał tego po sobie poznać. Patrzył tylko ze spokojem, słuchając nieco gorzkiej opinii o ich miejscu pobytu i jego mieszkańcach. W końcu zamknął oczy opuszczając głowę i się uśmiechnął. - No tak, wybacz. Zapominam czasem o meritum, ale tak łatwiej mi się żyje. Nie masz za co przepraszać, to całkiem zrozumiałe, masz prawo tak to odbierać. Nie będę cię ani męczył ani zanudzał ziemskimi wynalazkami a tego, co ci przyniosłem możesz się pozbyć. Obawiam się tylko, że nie mam dojścia do niczego innego póki co - odparł podnosząc na niego dobrotliwe, niewzruszone spojrzenie. Zapomniał, że raczej nikt nie przebywa tu do końca z własnej woli a już szczególnie dla kogoś wyższego rangą musiało to być jak upokorzenie. Nie mógł mieć mu tego za złe, mógł pomyśleć o tym wcześniej. Oczywiście, nawet najpiękniejsze widoki i najlepsze jedzenie nie były w stanie wypełnić tego dokuczliwie pustego miejsca, które w sobie nosił od czasu opuszczenia Królestwa, ale musiał się nauczyć żyć kompromisami. Było mu pewnie o tyle łatwiej, że w Królestwie nigdy ani nie miał ani nie próbował nawet ćwierci rzeczy, które stały się udziałem Christo. O przeważającej większości nawet nie miał pojęcia, resztę co najwyżej widział w rezydencji swojego pana. Ziemia mogła być w jakiś sposób lepsza, ale to nadal był słodko-gorzkie doświadczenie a skupianie się na małych rzeczach pozwalało mu w jakimś stopniu na trochę zapomnieć o przytłaczającej sytuacji, w której się znajdował. Nie mógł tego wymagać od kogoś takiej rangi, oczywiście że nie. Łatwiej jest stracić niewiele niż wszystko. - Ja po prostu muszę się z tego cieszyć, wiesz? Bo czuję, że inaczej bym zwariował - uśmiechnął się do niego i poprawił na ramionach koc, który tak życzliwie został mu dany. Niby tak po prostu, ale też uważał to za miły gest. - I też nigdy nie nazwę Ziemi domem, ale skoro to jest najlepsze, co mogę mieć, to przynajmniej staram się to doceniać. Chociaż i tak uważam, że ludzie są wspaniali i moglibyśmy się od nich tego czy owego nauczyć - dodał i spojrzał w kubek, trochę obawiając się jego reakcji na takie słowa.. Za to stwierdzenie znacząca większość skrzydlatych by go wyśmiała, bo jakże to, ONI mieliby się czegoś uczyć od ludzi? Toż to bluźnierstwo! No więc właśnie, większość aniołów tak by pomyślała a czy któryś pomyślał, że tak właśnie upadł Lucyfer? Że to są myśli, które nie towarzyszą Jasności? Ale, on, który i tak popełnił takie mnóstwo niegodnych anioła uczynków nie miał przywileju nikogo pouczać, ewentualnie tylko siebie samego. - Nie martw się, na pewno kiedyś wrócisz do Królestwa, zobaczysz. Minie czas, dawne wspomnienia wyblakną a i o niewygodach Ziemi zapomnisz. Jestem przekonany, że tak właśnie będzie, to tylko przejściowe niedogodności. Może to było życzeniowe myślenie, ale chciał w nie wierzyć. Ile to razy sytuacja w Królestwie zmieniała się wraz z pojawieniem się “na scenie” nowych skrzydlatych? Pan się nie wtrącał, chociaż - myśląc z całym szacunkiem - czasem powinien, więc nie można było zakładać, że decyzje, prawa i poglądy będą trwać wiecznie. A może nadejdzie koniec czasów, kto to wiedział prócz Jasności? - Nie musisz się spieszyć, Cal też obiecał, że pomoże. Może zabierając się do tego od paru stron łatwiej będzie na coś wpaść. Poza tym wiesz, że Asmodeusz nie może Cię powiązać z tym wszystkim, bo nam to nie wyjdzie, prawda? Jeśli się dowie przez przypadek, że szukałeś artefaktu, to nigdy się nie zgodzi na ten układ, nawet jeśli tylko po złośliwości. Akurat w tym żaden głębianin się nie różni, u Mrocznych co najwyżej te cechy wyewoluowały na całkiem nowy poziom. Myśląc o tym i tych wszystkich przeciwnościach, nagle Mirt poczuł się bardzo… Zmęczony? Przytłoczony? Wewnętrznie zaniepokojony, by nie powiedzieć - wystraszony? To było dużo, to całe przedsięwzięcie to było dużo. Przy odrobinie tego głupiego szczęścia którym dysponował, te wszystkie partie mogą mu się udać, ale wpierw będzie musiał wrócić do Limbo i najgorsze było to, że w te rejony, w które wcale nie chciał wracać. Może Sigeas zgodzi się z nim iść, to mógł być dobry pomysł. Będzie to wszystko musiał jeszcze sobie poukładać, ale najważniejsze to nie stresować się na zapas. Tak. Później będzie miał na to mnóstwo czasu. Westchnął krótko na ostatnie słowa Christo i przekrzywił głowę, siedząc tak chwilę. - Domyślam się. Naprawdę chciałbym, żeby ktoś dał lepszy pomysł, ale obawiam się, że to jest przypadek bez dobrego wyjścia. Jakie są szanse, że Regis w końcu sam stamtąd ucieknie albo odejdzie, jakkolwiek by to nazwać? - Jeśli żadne, to nie było o czym mówić. Nie znał innego sposobu by zainteresować głębianina, niż podsunąć mu coś cennego. Nie znał się aż tak na demonach, ale tę cechę też miały wspólną. A każdy wysoko postawiony Głębianin na pewno chciał mieć jak najwięcej wartościowych rzeczy. Tak się robiło interesy, prawda? Może Christo miał jakiś lepszy pomysł i lepsze obeznanie niż zwykły Anioł Służebny, który po prostu z demonami zaczął się zadawać trochę z konieczności po tym jak zdezerterował ze swojej służby. To było chyba wszystko, na co mógł wpaść jego prosty umysł. - Jest plan A, jest plan B, nie jestem w stanie wpaść na plan C. Nawet nie wiem, czy ten pierwszy zakończy się powodzeniem, Asmodeusz może równie dobrze nie zwrócić na mnie uwagi. Naprawdę nie wiem - pokręcił nieznacznie głową jakby na potwierdzenie swoich słów. - Ale próbowanie jest lepsze od bezczynności, tego przynajmniej się nauczyłem nawet jeśli do światłych umysłów Królestwa mam trzynaście miliardów eonów świetlnych. Zostanie jeszcze kwestia ustawienia tego tak, żeby ani Asmodeusz po prostu nie odebrał artefaktu i żeby dotrzymał obietnicy, którą złoży. Chociaż akurat słyszałem, że dotrzymuje słowa, ale nie wiem, na ile to prawda. Da się sprawić, by na małym obszarze nie można było używać mocy? Albo czy jest coś, co poinformuje, jeśli ktoś jej użyje? To by zminimalizowało prawdopodobieństwo oszustwa. Niestety, na takich sprawach, jak i wielu innych, się zwyczajnie nie znał. Nie wiedział, czy istniały takie rzeczy a niestety w ludzkich książkach o tym nie pisano, do niebiańskich nie miał dostępu i nikt by mu go nie udzielił tak czy inaczej. Jego świat w Królestwie ograniczał się do posiadłości Lofiela, anioła któremu służył i ewentualnie czasami paru dystryktów Pierwszego Kręgu, jeśli miał wolne. Nie za dużo.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Imperfection | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |