Kowboj

First topic message reminder :



Kowboj - X pochodzi z małego miasteczka, w którym wszyscy się znają. Swoją odmienną orientację ukrywał bardzo skrzętnie. Zgodził się na występ nago dla gejowskiego magazynu z sąsiedniego stanu przekonany, że dystans zapewni mu anonimowość. Niestety tak się nie stało. Magazyn trafił w ręce kolegów ze szkoły. X zauważył jak na lekcji przeglądał go Y, chłopak w którym się zawsze podkochiwał. Gdy zobaczył jego zdezorientowane spojrzenie uciekł. Uciekł z miasteczka, stanu. Uciekł żeby nie robić problemów rodzinie. Zamieszkał w dużym mieście i z pozującego do zdjęć stał się dziennikarzem. Duże miasto dało mu wolność w byciu sobą. Nikt nie oceniał go przez pryzmat upodobań seksualnych. Pewnego dnia poproszony zostaje o zrobienie reportażu w dziedzinie związanej z jego młodzieńczymi latami. Podczas niego spotyka Y, który wcale nie chce pozwolić by znów mu uciekł.

X - uciekinier - Amantis
Y - kowboj - Smok

- Od kiedy to czy możesz mieć dzieci czy nie robi z kogoś mężczyznę? Do diabła, ujeźdzasz byki. Nie ma nic bardziej męskiego. - rzucił przechodząc obok nich żeby spojrzeć na dorodne, wielkie zwierzęta z ogromnymi rogami.
Trzeba mieć jaja, żeby dosiąść takie bydle. 
- Zanim będziemy brudni, zmęczeni i spoceni zróbmy wywiad. Może być pod tym drzewem, widać za nami jak wielkie jest twoje gospodarstwo. Okey. Joe, kamera i mikrofon. - przeszedł w tryb pracy i pełnego profesjonalizmu.
- Zacznijmy od początku, przedstaw się i powiedz jak to się stało, że zostałeś na farmie.
Pamiętał, że Chris marzył żeby pójść na studia.

Chris odpowiadał na pytania ale raczej się nie rozwijał. Rodzinna tragedia. Tradycje rodzinne. Brak pieniędzy. Konieczność zostania "ojcem" dla młodszego rodzeństwa. Gdy zapytał go o studia powiedział o tym jak jego chęć studiowania na MIT przerodziła się w ultranowoczesne gospodarstwo. Starał się nie zanudzać i wręcz niektóre rzeczy techniczne trzeba było z niego wyciągać.

- Więc teraz nie pozostaje nam nic innego jak zobaczyć te wszystkie cudowność o których mówisz. - zakończył uśmiechając się ładnie do kamery.
- Cięcie. Mamy to. Dobra robota, stary. - powiedział dalej nakręcony Joe oglądając nagrany materiał w małym okienku.
Ali obserwował uważnie swojego towarzysza szukając w wyrazie jego twarzy jakiegoś skrzywienia, albo grymasu.
Nic takiego nie zauważył więc odrobinę się rozluźnił.
- Prowadź, kowboju. - mruknął Alistar tym razem przenosząc swoją uwagę na Pana domu. - niech widzowie padną z zachwytu.

- Na farmie pracuje 10 mężczyzn. 2 techników, weterynarz, sześciu pracowników fizycznych i księgowy. Wszyscy jemy wspólnie posiłek po skończonej pracy. Zapraszam was więc na małe biesiadowanie. Oni na dzisiaj już kończą więc będziecie mogli wejść np do maszynowni.
Chris prowadził można powiedzieć małe przedsiębiorstwo, a brak było tutaj kobiet z wiadomego powodu. Nie chciał żeby panowie obłapiali mu pracownicę. Poprowadził ich do stołówki. Obiad przywieziony był od jednej z gospodyń w dużych pojemnikach. Obsługiwała ich codziennie od dnia kiedy jego matka zaniemogła. Wcześniej to ona gotowała dla tej małej armii. Garki i pojemniki stały na stoliku niczym z ich starej szkoły. Panowie siedzieli przy długim stole. Przywitali się z nimi krótkimi pokrzykiwaniami.
- Joe i Alistar są z telewizji. Mówiłem wam, że będą nagrywać reportaż o farmie. Bądźcie grzeczni przynajmniej przy kamerach.
Przedstawił panów oficjalnie i zaczął nakładać sobie sporą porcję. Sztućce i talerze były metalowe i wielorazowe.

- A niech mnie kule biją. Czy to nie dzieciak starego Silvera? No proszę, kto by pomyślał, że taki pedałek może występować w telewizji.
Blondyn przeniósł wzrok na mężczyznę, który to powiedział. 
- A niech mnie kule biją, to Pan się jeszcze nie zachlał gdzieś w rowie? - spytał takim samym tonem głosu co owy delikwent wyzywających go od pedałów.
- Ty mały...
- Niech pan uważa na słowa. Nie jestem już dzieckiem i PROSZĘ mi wierzyć, że moje upodobania seksualne nie są dla nikogo problemem w cywilizowanym świecie. - dodał dosłownie mrożąc go spojrzeniem.

Chciał interweniować jednak chłopak skutecznie wyrzucił pierwszą ripostę.
- Tobie nikt nie wchodzi do łóżka Rob, nawet jeśli twoja żona byłaby w niebo wzięta z tego tytułu.
Odpalił gdy mężczyzna zaczął się podnosić. Chris był postawnym mężczyzną. Wciąż młodym. Powalał byki więc i z awanturującym się pracownikiem nie miał by problemu. Położył rękę na ramieniu chłopaka w geście, który miał znaczyć mniej więcej "tknijcie to wpierdol będzie ode mnie".
- Tak więc panowie. Każdy z was mógłby co najwyżej pomarzyć o zainteresowaniu Alistara łącznie ze mną. Nie musicie więc bać się o swoje dupy. Ja wam nie wchodzę do łóżka i oczekuję, że wy nie będziecie się pchać do łóżka mojego ani moich gości. Joe ma dubeltówkę w pokoju więc jeśli ktoś zajdzie do niego może co najwyżej skończyć z śrutem w wrażliwych miejscach. Chłopaki pozwólcie, że przedstawię wam panów których chętnie wepchnął bym wam w epizody. To jest McMash, a to Radley.
Przedstawił dwóch techników. - a ten amant to Tony. - Wskazał na weterynarza po drugiej stronie. - Weźmiemy ich sobie jutro na krótkie pogawędki.
Posadził Alistara obok siebie między nim, a weterynarzem za to Joe przysiadł się koło techników naprzeciwko nich. Dopiero kiedy chłopak usiadł, a mruczenie sceptycznych schowało się w talerze zajął swoje miejsce. Chwilę później dołączył do nich księgowy. Chłopak, którego znali ze szkoły. Roy Smith. Ten sam, który wtedy przyniósł czasopismo. Jeden z najlepszych kumpli Chrisa. Na szczęście on po studiach ekonomicznych też zastopował. Wciąż miał ciężki humor, którym obrażał wszystkie możliwe mniejszości w tym pedałów, blondynki, murzynów i nienarodzone płody. Ograniczało się to jednak tylko do żartów i gdy słyszał DOŚĆ potrafił zamilknąć.
- Silver, kopę lat! Nie widziałem więcej twoich nagich fotek. Z rozbierania się dla gejów do telewizji? Niezły awans.
Od Chrisa wiedział, że przyjechał jako dziennikarz. Wyszczerzył się i usiadł obok Joego przedstawiając się.

To nie była do końca prawda. Ciemne oczy zerknęły krótko na Chrisa. To wysłanie on był jego pierwsza miłością i zauroczeniem. Dalej uważał go za szalenie przystojnego i nie miałby nic przeciwko jeśli ten chciałby się zabawić jednej nocy. Ale przecież ten Kowboj był 100% samcem alfa i hetero. Więc Ali nawet o tym nie myślał. 
Czesto kręcił się za nastolatka w okół niego, chcąc by zwrócił na niego swoją uwagę. Pomagał mu i był dla niego bardzo miły, to widok Chrisa z tą gazeta najbardziej go zabolał. 
- Nie sądziłem, że tak uważnie śledziłeś moja karierę Smith. - powiedział Ali pozwalając by jego blond 
Włosy opadły mu odrobinę na oko. - Sesja otworzyła mi wiele drzwi, a ja tylko odpowiednio je wykorzystałem. 
- Tak, Alistar jest zawsze przygotowany i diabelnie dobry w tym co robi. - wtrącił się Joe. - Bardzo dobrze się z nim pracuje. Tylko jest wtedy strasznie sztywny. - dodał jakby to było coś strasznego. - Zupełnie inny niż gdy...
- Wystarczy Joe. - przerwał mu Ali, nie chcąc by ten za wiele zdradzał ten bandzie dupków.

-Ja? Daj spokój! W tamtym czasie moim motto było zaliczyć każdą przyjezdną. To Chris kupował te gazetki dalej żeby sprawdzić czy się pojawisz!
Stwierdził Roy uśmiechając się szeroko do Colinsa.
- Będzie z tego cały karton.
- Bez przesady. Parę egzemplarzy. - Tego akurat wolał żeby chłopak nie wiedział ale skoro już padło trzeba było przerobić to na żart. Słysząc jak Joe komplementuje chłopaka uśmiechnął się. Zdziwiło go jednak jak szybko Alistar uciął resztę tematu. Chris przyglądał się chłopakowi pytająco.
-To nic złego rozluźnić się raz na jakiś czas. Smith robi to co piątek z gorącą wdową po Andersie.
- Pamiętasz Andersa? Ten co zaczął siwieć już przed końcem szkoły. Ożenił się zaraz po szkole z laską o dwa lata od nas starszą. Gorąca sztuka. Ściągnął ją tutaj. Prowadzi sklep spożywczy. Andersa za to jak kopnął koń to się zawinął na tamten świat.
Smith zaczął opowiadać o tym jak powolne podchody do młodej wdowy i jego wrodzona wrażliwość i czar osobisty ukoiły jej serce. Ogólnie przechwałki starego amanta. Chris tylko się śmiał z jego żartów. Ukradkiem przez cały posiłek spoglądał na dziennikarza. Gdy został w końcu przyłapany z miną "winny" wrócił do swojego posiłku.

- Jestem gdzieś brudny? - spytał w końcu nie wytrzymując tego zaciekawionego spojrzenia Chrisa.
- A może chcesz mój autograf? Mogę podpisać ci się na swoich zdjęciach, jeśli masz faktycznie ten egzemplarz. - zażartował unosząc brew do góry. -Jeszcze nie jestem tak popularny jak niektórzy moi koledzy, ale w przyszłości ten podpis może być dużo wart. 
Joe zaśmiał się głośno słysząc jak jego kumpel szuka zaczepki. Lubił w nim cięty język i to jak ciężko potrafił pracować.
- A ja myślę, że po prostu zrobiło jej się ciebie szkoda. - powiedział rozbawiony. - Dziękuję za posiłek. Zaczynamy? - spytał zerkając na Chrisa.

- Pewnie gdzieś jest... jak go znajdę to nie omieszkam.
Stwierdził uśmiechając się szeroko. Oczywiście, że nie przyzna się, że ta gazetka jest jedną z najczęściej używanych i leży ładnie pod jego łóżkiem na samym szczycie stosiku świerszczyków.
Podniósł się kiwając twierdząco głową na jego późniejsze pytanie.
- Chłopaki kończą pracę wiec z nimi pogadamy jutro, ale powinno się udać zrobić dobre ujęcia na wiatraki i elektrownie słoneczne.
Najpierw zabrał ich do dwóch wiatraków stojących w polu. Krowy pasły się pod nimi bez stresu. Pokazał im maszynerię w środku i wyjaśnił w jaki sposób produkowana jest energia w tym modelu oraz jak jest przechowywana. Później przeszli do fragmentu pola na którym rozstawione były baterie słoneczne. Tutaj też minęło im sporo czasu gdy zaczął wspominać o nowinkach technicznych w nich zastosowanych.
- Farma nie zużywa całej energii. Posiadam baterie które magazynują ją. To jednak i całą maszynownię zobaczymy jutro. Chłopcy będą w stanie wyjaśnić wam wiele z rzeczy, o których ja nie mam pojęcia. Proponuję żebyście odświeżyli się w domu. Ja i tak muszę jeszcze pojechać do miasteczka więc zrobię od razu zakupy i coś ugotuję na kolacje.
- Teksańskie żeberka!
Od razu zaczął Joe.
- Możemy zrobić grilla. Zjemy wiec na dworze. Internet jest tylko w moim komputerze. Piwo w lodówce. Jakbyście potrzebowali to się nie krępujcie.
Zgodził się z uśmiechem i zostawił ich w domu sam ruszając do miasta. Nie było go może ze dwie godziny.

- Internet tylko w jego komputerze? Co to za prehistoria. - mruknął do siebie Ali na co Joe znowu zaśmiał się głośno i klepnął go w plecy.
- Iiiihaaaa. - zawołała udając, że jest na dzikim zachodzie.
Alistar zrobił minę i poszedł się wykąpać i ubrać coś wygodnego i przewiewnego. Gdyby był na wakacjach w Grecji albo we Włoszech wyskoczyłby w swoje krótkie szorty, ale wiedział że tu ta stylizacja by nie przeszła. 
Ubrał się więc.. Normalnie. I nudno.
- Idę skorzystać z komputera! - krzyknął do Joe i kiedy już usiadł i odpalił urządzenie.. Zbaraniał.
- Ali co ty oglądasz w gościach? Nie wstyd ci? 
Az podskoczył słysząc głos swojego kumpla. 
- Tyle, że.. To nie moje. 
- Nie. Nie gadaj. Ale jaja. Myślisz że to Chrisa? - spytał przejęty Joe. 
- Na to wygląda.

Chris kompletnie zapomniał o tym co oglądał poprzedniego wieczoru. Hard gej porn. Drobny chłopak o lekko azjatyckiej urodzie posuwany był przez dużo postawniejszego latynosa. Akcja działa się... na farmie. Zatrzymał film w połowie akcji. Kiedy więc Alistar uruchomił przeglądarkę to to okno się odpaliło dokładnie w tym samym miejscu.
- A myślałem, że nasz gospodarz jest 100 % hetero. - Skomentował po chwili. - Myślisz, że po żonce przerzucił się na chłopców? Wiesz, z tego co mówił dała mu popalić? A... ej wy się znacie może on to obejrzał przez twoją obecność? Wiesz ciekawość... pokaż historię!
Joe miał niezdrową chęć sprawdzenia czy Chris naprawdę woli facetów. Odebrał myszkę Silverowi i wszedł w historię. Ona rozwiała ich wątpliwości. Poza rzeczami związanymi z normalnym życiem znaleźli też inne filmiki porno zdecydowanie poprzedzające ich wizytę.
- Jak nic facet jest Bi. Ciekawe czy ktoś wie... pewnie te wieśniaki żyć by mu nie dały...

Gdy koła samochodu dało się słyszeć na drodze Joe szybko wycofał się z pokoju. Z dala od komputera. Ich gospodarz był zajebisty. Joe wręcz jarał się kowbojem. Nie chciał jednak żeby przyłapał ich dwoje oglądających gejowskie porno na swoim komputerze. Wyszedł przed dom żeby mu pomóc z zakupami.
- Coś jeszcze?
- Nie. Resztę wezmę sam.

Drobny mężczyzna też nie chciał być przyłapanym na oglądaniu ulubionego porno swojego byłego kumpla.
I byłej miłości. Więc Zwiał do siebie do pokoju i udawał, że przegląda scenariusze. 
Skłamałby, gdyby powiedział, że nie zszokowała go zawartość komputera. Był pewien, że Chris jest 100% hetero więc świadomość do czego sobie trzepie była... Conajmniej zaskakująca.
Dodatkowo to jakie wybierał filmy zadziałało na jego wyobraźnię. Postawny mężczyzna czyli Chris i.. Drobny, czyli on?
Miał o nim fantazje?
Niemożliwe... Prawda? A może jednak.
Zszedł do kuchni rzucając swojemu kumplowi ostrzegawcze spojrzenie. Żeby tylko nie zaczął rzucać jakiś podtekstów, bo będzie niezręcznie. 
-  Więc kiedy zacząłeś się spotykać z tą blond cheerleaderka? Od razu po szkole? - spytał siadając na krześle przy barze. - Nie powiedziałbym, że wybierzesz kogoś takiego. Bardziej widziałbym cię że spokojna Lucy Lu.

Chris stanął do robienia marynaty do żeberek żeby je później wrzucić na ruszt. W między czasie Joe zgodnie z zaleceniem kroił kotlety z pięknej karkówki. Postawił przed Alistarem piwo i wrócił do obtaczania żeberek.
- Jaką blond...? - Zaczął ale dobiegło go stękanie matki. W ciągu dnia była u niej opiekunka. Teraz jednak musiał polecieć do niej sam. - Przepraszam na moment.
Zniknął w sypialni matki która kiedyś była obszernym gabinetem z małym salonikiem. Teraz w całości zastawiona była sprzętem medycznym i wszystkim co mogło być potrzebne schorowanej kobiecie. Podając jej leki zaczął się zastanawiać nad pytaniem Alistara.
-Przepraszam was. An Marie ganiała za mną od zawsze. Nigdy się tak naprawdę nie spotykaliśmy... Po śmierci ojca często się upijałem, przeleciałem ją za którymś razem.
Odwrócił się do Joego uznając, że on zrozumie jego kolejne słowa.
- Miała przyzwoite atrybuty i sama ładowała się do łóżka.
Pokazał sugestywnie biust w rozmiarze XXL. Nie mógł jednak nie zgodzić się z blondynem. Lucy Lu była jednak zbyt nieśmiała by cokolwiek zrobić z kimkolwiek a Chris nie był typem podrywacza, to raczej panienki ładowały mu się w życie a nie on im. Dlatego tak się dogadywał dobrze z Smithem. Tamten wyrywał wszystko co miało cycki.
- Lucy Lu wyszła za Parkera mają teraz dwójkę dzieciaków. Z tego co pamiętam dobrze się dogadywaliście. Pewnie się ucieszy jak cię zobaczy.
Skomentował jedynie.

- Wygodnie mi się żyje odcięty od poprzedniego życia. Mam zamiar zrobić ten reportaż i wrócić do siebie. Tu nic mnie nie trzyma. - powiedział na słowa odnośnie Lucy Lu. Lubił ja, ale nie na tyle, żeby odnawiać kontakty. Chrisa lubił dużo bardziej, ale strach przed zobaczeniem w jego spojrzeniu pogardy odnośnie tego kim był, był zbyt duży by się do niego odezwać.
Joe zaśmiał się głośno jakby wszystko rozumiał po czym spojrzał na Alistara z błyskiem w oku.
- No a jak to się w ogóle stało, że dorwaliście gazetkę dla gejów? Któryś z was miał ciagnatki do panów?
- Też jestem ciekawy. - powiedział niespodziewanie blondyn. - Kto przywiózł Q21 do tego wygwizdowia?

Chris spojrzał na niego zdziwiony.
- Nie wiesz? No Smith. Był wtedy u ciotki i wrócił z tym pismem. Był zdziwiony że takie pismo z tobą na okładce stało obok jego ulubionych pornosow. Wziął je ze sobą i przyniósł do szkoły. Teraz można je kupić nawet w kiosku Sue.
Była to starsza pani która jeszcze jak chodzili do szkoły była stara. Teraz już się rozsypywała ale razem z córką dalej prowadziła kiosk z czasopismami, grami i zabawkami.

- A to gnojek. Mogłem się domyślić, że to on. - powiedział do siebie. - Powinienem skopać my za to dupe. Ciekawe czy by go wtedy chciała wdówka. - burknął, na co jak zwykle wesoły Joe zaśmiał się na głos.
- Od kiedy to ty brudzisz sobie rączki, co? Nie jest przypadkiem tak, że twoja banda adoratorow załatwia za ciebie takie sprawy?
- Cooo?! No jak śmiesz. Mam czarny pas w tekwondoo. Nie radzę Ci podskakiwać, bo oberwiesz. - mruknął posyłając w jego stronę wrogie spojrzenie. - Nie słuchaj go, Chris. Wcale nie mam bandy adoratorów. - dodał ukrywając uśmiech z kuflem piwa. - Co najwyżej trzech czy czterech...
- Albo dziesięciu. - wtrącił kamerzysta na co Ali znowu spojrzał na niego zirytowany. - Dobra, dobra. Już nic nie mówię!

Informacja o tym że miał adoratorów wcale mu się nie podobała. A fakt że jest ich wielu jeszcze mniej. Jego żona też miała wielu adoratorów... Zniesmaczenie musiało odbić się na jego twarzy. Spojrzenie Joego uświadomiło mu jak musiało to wyglądać.
- Nie chodzi że facetów. Zwyczajnie o ilość. Jestem raczej monogamistą. Stawiam na jakość nie na ilość. Jasne zdarzało mi się pójść na całość z kimś obcym. Bawienie się czyimiś uczuciami jest jednak dla mnie zwykłym skurwysynstwem. Moja eks się tak bawiła dobre pięć lat. Pójdę je wstawić na ruszt.
Trzepał szmatą o blat i wyszedł z żeberkami na dwór. Musiał je dobrze porozkładać.

- Nie chodzi o zabawę uczuciami. Możesz tego nie czaić, bo zostało na ciebie rzucone dużo obowiązków. Nie miałeś czasu się wyszaleć, od razu zostałeś "tatuśkiem". - powiedział Ali podchodząc do grilla, by skropić swoją porcje cytryna. - Chcesz też? - spytał pokazując żółtego cytrusa.
- Świat mediów jest trudny. Pierwszy koleś z którym chodziłem na randki zaproponował mi udział w pornolu. No dasz wiarę? - zaśmiał się sztucznie, bo dla niego to był kubeł zimnej wody.
Zerknął na zachodzace słońce.
- Tylko za tym widokiem tęskniłem. - wyznał niespodziewanie wciąż spoglądając na zachód słońca. - nigdzie nie był taki piękny jak Tu.

Silver miał sporo racji w tym co mówił. Niestety jego słowa nie wywarły zamierzonego efektu.
- Wyszalałem się w swoim czasie. - Rzucił ostro i zignorował całkiem jego cytrynowe szaleństwo. No bo jak to?! Jeszcze śmiał dodawać do jego świetnej marynaty cytrynę? Bluźnierstwo podwójne! Dopiero następne słowa dziennikarza zmusiły go trochę do spuszczenia z tonu. Spojrzał na niego. Lekko się uśmiechnął.
- Dam. Mnie to spotkało po jednym rodeo. Podejrzewam jednak, że nie trafilibyśmy do jednej produkcji.
Stwierdził z uśmiechem i pchnął go lekko łokciem. Gdyby trafili? Mogło by się okazać nie tylko niezręcznie, ale też... gorąco. Chris już wiedział, że jego dzisiejsze sny do najgrzeczniejszych należeć nie będą.
- Jeśli znajdzie się na to czas pokażę ci parę pięknych widoków. Nacieszysz oczy zanim znów zamkniesz się w swojej betonowej dżungli.

- Nie? Jesteś 100% hetero, co? - rzucił unosząc brew do góry. Ciekawe czy powie mu prawdę.
- Fajnie byłoby sfilmować jak ujeżdzasz byki. - dodał samemu będąc ciekawy jak Chris radzi sobie z tymi wielkimi stworzeniami.
- Bierzesz też udział w konkursach kowbojskich? - spytał obserwując jak mężczyzna przewraca mięso na grillu. Już mu więcej nie proponował cytryny widząc jaka minę przy tym zrobił. Kto by pomyślał, że taki z niego wrażliwiec.

- Chcieli mnie obsadzić na "bezludnej" wyspie z pięcioma babkami.
Odpowiedział mu ignorując pytanie o orientację. Chris nie lubił tego mówić. Homo, hetero. Dla niego człowiek to człowiek.
- Niestety moje byczki to potulne cielaki. - Odpowiedział i potarł w zamyśleniu brodę. - Tydzień po waszym wyjeździe jest rodeo w miejscowości obok. Jeśli to nie za późno możecie przyjechać. Jestem już zapisany. Dla osoby, która utrzyma się najdłużej jest niezła kasa.
Zaproponował. Był ciekaw czy wróci tutaj tylko po to żeby go obejrzeć.
- Mogę wam za to pokazać parę sztuczek na moim koniu. Szatan jest wielokrotnym mistrzem w ujeżdżaniu użytkowym.
Zaproponował mniej widowiskową ale za to pewną formę urozmaicenia do reportażu.

- Porozmawiam z szefem. Jeśli spodoba mu się ten pomysł, wpadniemy. - powiedział przyglądając się mu uważnie. Chris na bezludnej wyspie z kilkoma laskami?
- Jestem pewien, że Joe by się zgodził na taki układ. - zaśmiał sie podkładakąc talerzyk po swoją porcje mięsa.
To co zobaczył w komputerze Chrisa nie dawało mu spokoju, chciał koniecznie dowiedzieć się o co tu chodzi. 
Jakby go sprawdzić?
Jego wzrok padł na swojego kumpla. Zrobi na Chrisa zasadzkę, zobaczymy czy w nią wpadnie. A Joe mu w tym pomoże.

- Też bym się zgodził gdybym nie był mężem i by tego nie nagrywali.
Odpowiedział szczerząc się wesoło. Ściągnął pozostałe dwie porcje mięsa i przykręcił ruszt. Wrócił do Joego i piwa które były w przyjemnie klimatyzowanej kuchni.
- Co Joe, zgodził byś się na udział w porno z 5 babkami?
Zapytał stawiając przed nim jego porcję mięsa.

- Pewnie. Pokazywał bym go potem wszystkim kumpla. Niech by mi zazdroscili. Jak jeszcze bym za to dostał kasę.. 
- I jakiegoś hiv'a... - dogryzł mu blondyn odpinakąc kilka pierwszych guzików w swojej koszuli. 
- Ty to potrafisz zepsuć nastrój, gwiazdko. - zaśmiał sie Joe obejmując go po przyjacielsku w tali. 
- No, ale powiedz. Ty byś się widział w jakimś porno? Co powiedz na kowbojskie klimaty? Jakieś ciacho w kapeluszu i kowbojkach dobierałoby ci się do tyłka. 
Warga Alistar drgnęła. Przecież dokładnie to widzieli dzisiaj w komputerze Chrisa. 
- Dzięki, wolę występy na żywo. - odparł zasłaniając się kuflem piwa. - znacznie większa frajda.