Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 King and Lionheart

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyPon Wrz 09, 2019 11:57 am

X jest następcą tronu dobrze prosperującego kraju. Jako młody książę sprawdza się w jeździe konnej, szermierce, etykiecie i swoich obowiązkach. Jest posłuszny parze królewskiej - swoim rodzicom - z jednym wyjątkiem. Oni chcą, aby pewnego dnia się ożenił i pod nos podsuwają mu różne kandydatki. X nie potrafi tak patrzeć na kobiety, woli mężczyzn i to z nimi wchodzi w relacje, który musi ukrywać. Niestety parę razy przeżył przez swoich kochanków zawód, był przez nich szantażowany - od początku chcieli od niego tylko pieniędzy i pozycji na dworze. Jego ostatni chłopak, obiecujący mu dozgonną miłość, również tak go potraktował. Od tamtego czasu X robi się coraz bardziej drażliwy, nieufny i posępny. Jest na tyle nieprzyjemny, że traci ochroniarzy, którzy jeden po drugim rezygnują z uciążliwej służby. W końcu jako ostatni kandydat na tę pracę przychodzi Y. Ma stać u boku X, nieustannie mu towarzyszyć i usługiwać. Jest silniejszy niż jego poprzednicy i nie zamierza dać łatwo za wygraną. Chce dotrzeć do X, ale co, jeśli ten zrobi to szybciej? Kto kogo ma tutaj w garści? Czy będą w stanie sobie zaufać?
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyPon Wrz 09, 2019 5:29 pm

King and Lionheart D5dcb752d93832c085965be9a423d58d

William Moreau | 25 lat | Książę
175 | Blond włosy | Zielone oczy
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyPon Wrz 09, 2019 6:44 pm

King and Lionheart 1cabb70250826b41098eddc71bd08ff2
Evan Nikolaev | 28 lat | Osobisty ochroniarz
187 | Białe włosy | Fiołkowe oczy


Ostatnio zmieniony przez Nyx dnia Nie Wrz 15, 2019 4:38 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyPon Wrz 09, 2019 11:03 pm

Sala treningowa do szermierki była niemal całkowicie pusta, nie licząc dwóch smukłych sylwetek, tańczących jakiś skoordynowany, lecz lekko chaotyczny taniec. Prócz drobnych sapnięć i kobiecego głosu, od ścian odbijały się delikatne, wyważone kroki gdy ubrane na biało postacie śmigały po wyznaczonym polu machając błyszczącymi floretami.
U drzwi stało dwoje ubranych na czarno, postawnych mężczyzn, którzy przyglądali się temu z ukrytym znudzeniem.
- Podobno kolejny ochroniarz skończył przez ciebie na bruku - w tym samym kobiecym głosie, który jeszcze przed chwilą energicznie się śmiał, dało się wyczuć lekką nutę rozbawienia. William zmrużył tylko powieki zza maski ochronnej, napierając na nią by trafić w odpowiedni punkt, który zbliżyłby go do wygranej.
- Powinieneś przystopować. Wyżywasz się na Bogu ducha winnych osobach - brnęła, uskakując zręcznie i robiąc kilka kroków w tył.
- Nie potrzebuję ochrony - mruknął jedynie, uważnie obserwując jej ruchy. Był skupiony i jednocześnie lekko poirytowany jej infantylnym tonem.
Mary była jego przyjaciółką, jednak bywały momenty, takie jak ten, kiedy wbijała szpilę w czułe miejsca, drążąc tematy na które nie miał ochoty rozmawiać.
Jak jego ochroniarze, którzy jeden po drugim odchodzili lub zostawali przez niego zwalniani.
Ochroniarze, którzy w większości przypadków lądowali w jego książęcym, cholernie wygodnym łóżku ku nieświadomości jego rodziców.
Dziewczyna natarła. Zrobił unik tak lekko, jakby bawił się z dzieckiem. Floret świsnął tuż pod jej ramieniem, dotykając końcówką środka jej klatki piersiowej.
- Touchée - powiedział, opuszczając broń. Wygrał. Kolejny raz.
Mary zaśmiała się i wzruszyła ramionami. Zsunęła maskę, uwalniając burzę rudych loków.
- Jak zwykle w formie - pochwaliła go, trącając przy tym lekko w ramię. - Ale doprawdy, ostatnio straszna z Ciebie maruda. Jesteś księciem. Książęta mają prywatną ochronę, koniec i kropka. Czy Ci się to podoba, czy nie - pogroziła mu palcem i William przez chwilę miał ochotę spytać, czy nie rozmawiała z jego rodzicami.
Westchnął tylko, zsuwając i swoją maskę. Wilgotne od potu jasne włosy opadły na smukłą, ładną twarz, na chwilę przesłaniając zielone oczy. Oddychał szybko, przytrzymując maskę pod pachą.
- Nie potrafią niczego, czego sam nie umiałbym zrobić - zauważył, delikatnie przy tym łagodniejąc. - Poza tym, przyda mi się w życiu trochę rozrywki - uniósł kąciki ust w urokliwym uśmiechu, dając jej do zrozumienia, że tyranie niewinnych pracowników jest swojego rodzaju formą zabawy. Widząc to, dziewczyna przewróciła wymownie oczami, chyba jako jedyna znając prawdziwą przyczynę postępowania przyjaciela. I zdecydowanie nie była nią nuda.
Zapewne powiedziałaby coś jeszcze, jednak w tej samej chwili, kiedy jej wargi rozchyliły się, drzwi otworzyły się szeroko prezentując postać drobnej, ubranej w służbowy strój służącej.
- Panie...- zaczęła, skłaniając się nisko. William skinął głową, szybko dostrzegając mężczyznę za nią. - Król prosił, bym przyprowadziła Pańskiego ochroniarza - dodała tak niepewnie jakby w obawie, że i ona mogłaby zostać za cokolwiek ukarana.
Młody Moreau uniósł z zaskoczeniem brwi, wyczuwając na sobie spojrzenie równie zdziwionej Mary. Nie to, żeby nie spodziewali się jakiegokolwiek zastępstwa za Erica, jednak z pewnością nastąpiło to zbyt wcześnie.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyWto Wrz 10, 2019 1:42 am

Dnia, w którym dowiedział się, że nie będzie mógł dłużej służyć u boku pana Aldena, usiadł na dłuższy czas przed kominkiem i wpatrywał się w jego płomienie, machinalnie ostrząc przy tym swój miecz. Podobnie działał, gdy miał chwile wolnego i przychodziło mu się zamyślić; nie chciał wtedy mitrężyć czasu na samo siedzenie. Nie potrafił tylko odpoczywać, kiedy mógł się przydać swojemu pracodawcy. Zawsze był użyteczny, więc i wtedy, choć pogrążył się głęboko we wspomnieniach, wykonywał jednocześnie swoją pracę.
Nie usłyszał, kiedy mężczyzna wszedł do pokoju, i poczuł jego obecność dopiero, gdy ten położył mu na ramieniu ciężką rękę.
Podskoczył od razu, celując ostrze precyzyjnie w potencjalnego przeciwnika. Odetchnął, gdy spostrzegł znajomą twarz.
- Najlepszy obrońca daje się podejść tak łatwo? - słowa Aldena mogły wydawać się poważne, ale wypowiedział je ciepłym, spokojnym głosem. Przysiadł się do Evana.
- Proszę o wybaczenie - ochroniarz skłonił się i za pozwoleniem usiadł z powrotem. Widząc zachęcające spojrzenie pracodawcy, zmotywował się do ponownego odezwania. - Przyzwyczaiłem się do pracy tutaj. Chciałbym z panem jechać, ale opuszczanie kraju... Kiedyś obiecałem sobie, że to jego mieszkańcom będę służyć.
Alden pokiwał głową. Był znacznie starszy od Evana; liczył sobie prawie siedemdziesiątkę.
- Zmiany potrafią być trudne. Jestem jednak przekonany, że akurat ty sobie poradzisz - mrugnął, naraz wyciągając coś z jednej z kieszeni. - To dla ciebie.
Evan niepewnie przyjął otrzymaną kopertę, otwierając ją i zaglądając do środka.
Było to ogłoszenie o poszukiwaniu osobistego ochroniarza dla ważnej osobistości. Nie zaznaczono, kogo dokładnie, ale wymagane kompetencje były niezwykle wysokie.
- Nowa praca. W kraju. Wymagająca, ale z pewnością ci się opłaci.
Alden był nie tylko starszym człowiekiem - był także arystokratą, który dużo wiedział o tym, kto się liczył, a kto był zaledwie pionkiem w królestwie.
- Czy powinienem spróbować, mój panie?
Odpowiedź była jednoznaczna. Jeśli tylko chcesz komuś pomóc.

Wszystko, co nadeszło potem, sprawiło, że zakręciło mu się w głowie od wrażeń. Oczywiście, spodziewał się, że będzie musiał zajmować się pilnowaniem życia kogoś wyjątkowo ważnego - innego arystokraty, bogatego kupca, a może nawet kogoś, kto mieszkałby na królewskim dworze. Jednak pomyśleć, że sam książę poszukiwał ochrony, i że po przybyciu do pałacu Evan został zaakceptowany na audiencji u samego króla? Nadal był w szoku. Z zewnątrz trzymał się dumnie, kłaniał elegancko, dopełniał wizerunek przykładnego strażnika, który wiedział, co robił. Doceniono jego starania i pozwolono mu nawet bez okresu próbnego na pracę u boku księcia.
Poszło łatwo. Za łatwo?
Nie, nie powinien tak myśleć. Nie miał powodu do żadnych podejrzeń.
Przemiła służąca, z którą uciął sobie krótką pogawędkę, zaprowadziła go do odpowiedniej komnaty. Sprawiała wrażenie zestresowanej, a z każdym krokiem przybliżającym ich do celu wyglądała na coraz bardziej zmartwioną.
Drzwi się otwarły. Evan wyprostował ramiona bardziej niż zwykle - nie tak, by wyglądać przesadnie dumnie, ale by prezentować się godnie dla swojego pracodawcy.
Widok sali od szermierki sprawił, że na chwilę na ustach zabłąkał mu się tęskny uśmiech, ale zaraz ukrył go pod maską profesjonalizmu. Żadnych uczuć, które mogłyby wprawić jego nowego pana w zakłopotanie.
Ujrzał najpierw księcia, a następnie dziewczynę, która stała obok. Oboje w strojach od szermierki, nieco zmęczeni, wyrwani ze swojego treningu. U niej zauważył rude, charakterystyczne loki. U niego...
Chyba tylko ślepiec nie domyśliłby się natychmiast, że w jego żyłach płynęła błękitna krew. Wyglądał jak jeden z mistycznych książąt, o którym dzieciom czytało się w baśniach. Evan był ciekaw, czy równie szlachetne było jego serce. Miał do tego pozytywne nastawienie.
- Mój książę - ułożył sobie dłoń na miejscu serca i wyćwiczonym ruchem skłonił się w pół. - Wybacz mi, jeśli przeszkodziłem w ćwiczeniach.
Uniósł się do pionu, obie dłonie zostawiając luźno po bokach, czubkami palców jednej z nich wyczuwając pokrowiec, w którym znajdował się jego miecz. Obecność broni go uspokajała. Świadczyła o tym, że mógł dać sobie radę z wszelkimi trudnościami.
- Nazywam się Evan Nikolaev. Jestem do książęcej wyłącznej dyspozycji - przedstawił się z subtelnym uśmiechem na ustach. Spodziewał się, że zaraz stanie gdzieś w kącie pokoju, by w ciszy obserwować sparing. Chętnie obejrzałby, jak taki trening wyglądał w pałacowych murach.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyWto Wrz 10, 2019 10:32 am

Patrzyli na niego długo. Zarówno sam książę jak i jego kompanka, wydawali się być odrobinę zaskoczeni. I nie, pierwszy szok minął, teraz ich uwagę skupił wiek nowego ochroniarza. Eric był starszy, podchodził pod czterdziestkę, jego twarz sprawiała wrażenie twarzy, która przeszła i widziała w życiu wszystko. Natomiast w porównaniu do Evana był po prostu stary.
Nowy ochroniarz Williama był młody, ale wyraźnie wyuczony postawy. Nie umknęło to uwadze księcia, którego zielone tęczówki długo sunęły po sylwetce stojącego przed nim mężczyzny, by w końcu skoncentrować się na jego twarzy, którą uznał za ciekawą i, na Boga, atrakcyjną. Ucieszył się, bo jak na prawdziwego księcia przystało, lubił otaczać się pięknymi przedmiotami.
I ludźmi.
- Już kończyliśmy - pierwsza odezwała się Marie, posyłając Evanowi sympatyczny uśmiech. William za to jedynie skinął głową, mocniej zaciskając smukłe palce na rękojeści floretu, który uniósł subtelnie, przesuwając końcówką po boku ciała tamtego. Zatrzymał się na twarzy, dokładnie na podbródku, unosząc odrobinę jego twarz.
- Do mojej wyłącznej dyspozycji, hm? - Ile to razy już słyszał te słowa, które w konsekwencji kończyły się jednym, wielkim armagedonem. Nie tym razem. Obiecał sobie, że pomimo wielu prób i popełniania tych samych błędów, tym razem nie da się zwieźć. Tym razem nie popełni tych samych błędów.
- Rose! - Zawołał. Młoda służąca podeszła szybko, pochylając odrobinę głowę. - Przygotuj mu strój - nakazał, nawet na nią nie spoglądając. Wzrok utkwiony miał w oczach tamtego, a spojrzenie przepełnione miał mieszaniną wyzwania i lekkiego znudzenia. Marie zerknęła tylko na przyjaciela i westchnęła ciężko, cmokając pod nosem.
- Ty mnie chyba w ogóle nie słuchasz - powiedziała cicho. William wyciągnął w jej stronę dłoń, a ta wsunęła mu swój floret, który podrzucił i złapał od strony cienkiej końcówki, by podsunąć rękojeść Evanowi.
- Walczmy. Jeśli wygrasz, zostaniesz. Jeśli przegrasz, odejdziesz - poinstruował, odwracając się i odchodząc kilka kroków. Zgarnął wilgotne włosy, poprawiając dopasowany, na miarę przylegający do ciała strój.
Mało było takich, co ośmielili się z nim zmierzyć, jednak pomimo tego, William nie przesądzał swojej wygranej. Jeśli mile się zdziwi, pozwoli mu się chronić. Jeśli nie, udowodni tylko wszystkim, że nie potrzebuje pomocy.
Podejrzewał, że jego ojciec musiał być już tym wszystkim zmęczony. Nie ważne jak ułożony i zdolny był kandydat na jego ochroniarza, jak duże miał doświadczenie i wielkie pokłady cierpliwości - po kilku miesiącach odchodził z dworu. Nikt długo przy nim nie wytrzymał, a i serce księcia dłużej nie mogło znosić wykorzystywania.
- Powodzenia - rudowłosa skinęła głową, odchodząc na bok, by usiąść wygodnie i móc przypatrywać się walce. Młody Moreau nasunął na twarz maskę, spokojnie czekając na swojego nowego towarzysza. Czuł nawet pewnego rodzaju podekscytowanie, zarówno na myśl, że mógłby przegrać, jak i na myśl, że równie dobrze może dać wszystkim przysłowiowego pstryczka w nos.
- Zapomnij z kim walczysz. Chcę zobaczyć co potrafisz - rzucił, przybierając odpowiednią pozycję i unosząc floret.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyWto Wrz 10, 2019 2:14 pm

Dziewczyna, która towarzyszyła księciu, wydała się Evanowi życzliwa. Przez myśl mu przeszło, że mogła być wybranką jego serca, kandydatką na żonę, ale nie miał prawa pytać o takie rzeczy. Tak czy tak, ta dwójka wyglądała na w jakimś stopniu zżytą ze sobą; czuli się w swoim towarzystwie swobodnie i to było widać.
Powstrzymał się od zmarszczenia brwi, kiedy poczuł koniec floretu sunący po swoim boku, a ostatecznie zatrzymujący się na podbródku. Nie było to działanie, którego by się spodziewał, ale nie mógł narzekać. Klient miał zawsze prawo do upewnienia się, że osobnik, którego zatrudniał, był właśnie tym, czego szukał. Evan cierpliwie poczekał na decyzję, unosząc nieco brwi, gdy uświadomił sobie, że właśnie wywołano go do walki. Już zauważył, że jasnozielone oczy księcia nie zniosłyby odmowy. Mógł dołączyć albo najprawdopodobniej pożegnać się z pracą. Nie miał jednak powodów do tego, by odmawiać.
Odebrał floret i skinął głową. Nie stresował się. Ważna była wygrana i możliwość zostania, ale nauczył się zachowywać zimną krew nawet wtedy, gdy jego i osobę chronioną otaczało stado wygłodniałych wilków. Musiał być opanowany, dla bezpieczeństwa drugiej osoby.
Narzucił na siebie podany, biały strój, miecza postanowił nie zdejmować. Było to jego polityką, by niezależnie od sytuacji pozostać uzbrojonym na wszelki wypadek. Ważąc floret w dłoni, stanął przed księciem. Skinął głową na jego prośbę. I tak tą wykałaczką nie mógł mu zrobić krzywdy.
Klingi zderzyły się ze sobą w przyjemnym dla ucha metalicznym dźwięku. Jedną z rzeczy, które pamiętał Evan ze swoich wieloletnich treningów, było przykazanie, którego nie wolno było zapominać: nie lekceważ przeciwnika, niezależnie od tego, jaki się wydaje. Nastawił się na księcia jak na każdego, którego musiał pokonać, poważnie i ze skupieniem. I szybko przekonał się, że dobrze zrobił.
Mężczyzna był bardzo dobry. Dało się wyczuć jego biegłość, począwszy od jego wyważonych ruchów i prób zagarnięcia sobie jak najlepszej pozycji względem Evana, a kończąc na tym, jak trzymał floret i jak nim operował - jakby ten od dawien dawna istniał w jego dłoni, był dla niego już tylko śmieszną zabawką.
Starcie trwało przez dłuższy moment, aż Evan zobaczył pierwsze krople potu na skroni księcia.
Tak, był dobry, nawet znakomity. Całkiem zdeterminowany. Ale oni się różnili. Książę przychodził na ćwiczenia i to na nich obcował z orężem, a Evan zasypiał z jedną bronią na swoim biodrze i drugą ukrytą pod poduszką. Dla niego broń biała była tylko przedłużeniem dłoni, prawie jej częścią.
Nie chciał wyjść na kogoś, kto się popisuje, ale następny ruch wyszedł mu prawie przypadkowo. Z odruchu. Zakleszczył ze swoją bronią broń przeciwnika, zbliżył się do niego i przez maskę spojrzał mu w oczy, na chwilę łapiąc jego spojrzenie.
Obrócił swój floret tak, by ściągnąć jego własny do dołu i wytrącić mu go z przeciążonego nadgarstka.
A potem już ostrożnie trafił księcia w odsłoniętą pierś.
Zdjął ochraniacz z głowy, oddychając głęboko. Nie wiedział, czy zrobił wrażenie, czy według oberwatorów tylko ledwie dał sobie radę. Wedle zasad szermierczych powininen podać rękę przeciwnikowi, ale z księciem jednak się zawahał.
- Jest książę świetny - przyznał, bez wydźwięku przymilnego pochlebstwa w głosie. Wyłącznie szczera, pozbawiona drugiego dna opinia - A ja dopełniłem swojego obowiązku. Proszę pozwolić mi sobie służyć.
Na chwilę zapomniał, że w pomieszczeniu byli jeszcze inni ludzie i wpatrywał się w mężczyznę ze skupieniem, czekając na jakże istotny werdykt.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyWto Wrz 10, 2019 2:52 pm

William musiał przyznać, że ich drobna walka bardzo przypadła mu do gustu. Trenował najczęściej z Mary lub hrabiami, którzy odwiedzali ich posiadłość, czasami też zatrudniał wyszkolonego trenera lub dla urozmaicenia wybierał kogoś z ochrony. Niestety, walki szybko go nudziły, były przewidywalne i nie wnosiły nic nowego. Tu było inaczej. Miał wrażenie, że obcuje z całkowicie nowym systemem, ruchy i ataki Evana były nieprzewidywalne i wymagały od niego większego nakładu skupienia. Tego oczekiwał.
Gdy więc jego ręka została zblokowana, uniemożliwiając obronę, doskonale wiedział, że przegrał, jeszcze zanim floret z cichym stukiem uderzył w jego napierśnik.
Nie. Wiedział o swojej przegranej w momencie, kiedy na chwilę ich spojrzenia się spotkały.
Milczał chwilę, opuszczając broń. W sali zapanowała cisza, młody Moreau miał nawet wrażenie, że siedząca nieopodal Marie wstrzymała powietrze. Bezpodstawnie. Nie był zły, ba! Gdy w końcu zsunął z twarzy maskę, pomiędzy wilgotnymi włosami i na spoconej twarzy, widać było zadowolony, lekki uśmiech.
- Nie tak świetny jak Ty, muszę przyznać - powiedział. On nie wahał się ani chwili, wyciągając odzianą w rękawiczkę dłoń, by pogratulować zwycięzcy. Marie zaklaskała ze śmiechem, wiwatując wesoło i żartobliwie bucząc na młodego księcia. Zdecydowanie niewiele osób byłoby do tego zdolnych.
- Dotrzymuję swojego słowa - dodał zaraz. I chociaż nie w smak było mu posiadanie prywatnej ochrony, musiał zgodzić się na towarzystwo nowego kompana. - Zostań, jeśli uważasz, że dasz radę - mruknął tylko, spoglądając na Marie, która podeszła do nich lekko.
- Świetna robota! - Powiedziała żwawo, wpatrując się w Evana. - William dawno nie miał godnego konkurenta. Ze mną zaczynał już się nudzić - zamarudziła, puszczając mu oczko.
Moreau odszedł kawałek, oddając Rose maskę oraz floret. Zsunął z dłoni rękawiczki, nie czując się póki co w obowiązku, by powiedzieć coś więcej.
Był w lekkim potrzasku. Jednocześnie wewnętrznie odczuwał nieopisaną potrzebę wyżycia się i odgonienia ochroniarza jak najprędzej, z drugiej strony zdając sobie sprawę, że i tak po pałacowym dworze chodziły różne plotki na jego temat. I temat prywatnej ochrony.
Był zmęczony. Sobą i tą całkiem łatwą kochliwością. Pałacem, w którym nie mógł być całkowicie sobą. Mężczyznami, tymi nielicznymi, którzy wykorzystywali jego pozycję, wiedząc, że gdyby król dowiedział się o preferencjach syna, wydaliłby go z dworu czym prędzej.
W drzwiach pojawił się lokaj, informując o podstawionym powozie Marie.
- Do zobaczenia jutro - zawołała, ruszając w kierunku wyjścia. Jeden ze stojących ochroniarzy udał się za nią, zmniejszając ilość przebywających w pomieszczeniu osób i potęgując wiszącą w powietrzu ciszę.
- Rose, proszę przygotuj mi kąpiel. A później pokażesz Evanowi jego pokój - nakazał William, rozpinając lekko górę stroju.
- Tak, Panie - dziewczyna skinęła głową. - Czy coś jeszcze?
- Nie, leć. Dojdziemy do Ciebie. Podczas mojej kąpieli, zaopiekuj się tylko naszym nowym gościem - powiedział. Rose spojrzała na Evana z uśmiechem, po czym ruszyła do drzwi. Gdy tylko za nimi zniknęła, Will ponownie zerknął na Nikolaeva.
- Chodźmy. Ktoś Cię już oprowadził? - spytał.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyWto Wrz 10, 2019 4:52 pm

Przez moment sądził, że się przesłyszał, gdy został skomplementowany przez samego księcia. Uścisnął mu dłoń, dodatkowo podbudowując sobie dobrą opinię o przyszłym władcy. Już wcześniej szanował władze królestwa Savili, będąc dumnym ze swojego kraju i tego, jak się rozwijał, ale teraz ciekawie było zobaczyć to wszystko od środka i poznać ludzi, którzy faktycznie mieli aktywny wkład w zmienianie się państwa.
Oczy mu rozbłysły, gdy otrzymał zgodę na pozostanie. Rudowłosa towarzyszka księcia również do nich dołączyła i pogratulowała ochroniarzowi udanej walki. Wkrótce odeszła i dzisiaj mieli już jej nie zobaczyć. Rose, tutejszej służącej, polecono przyszykowanie kąpieli.
Evan był zadowolony z tego, że miał okazję do choćby krótkiej pogawędki z księciem. Rzecz jasna nie pozostawali w sali ani poza nią sami - gdy tylko z niej wyszli, dało się ujrzeć stojących tu i ówdzie strażników, rozmieszczonych regularnie na korytarzach.
A jednak i oni mogliby nie wystarczyć dla świetnie wyszkolonego napastnika.
- Nie, dopiero dzisiaj przyjechałem - wyznał, spacerując u boku arystokraty, zachowując należny dystans i dyskretnie rozglądając się po otoczeniu. Musiał jak najszybciej wyryć sobie w pamięci każdy skrawek pałacu, stworzyć mapę, dzięki której jeszcze udałoby mu się podnieść poziom bezpieczeństwa. Popatrzył na księcia.
- Chciałbym spytać o parę rzeczy, abym mógł lepiej wykonywać swoją pracę, jeśli książę pozwoli. - Nie padły przeciwskazania, więc kontynuował. - Dowiedziałem się już, że ostatnio brak sytuacji wzmożonego zagrożenia. Nie ma też na dworze podejrzanych osób, na które powinienem szczególnie zwrócić swoją uwagę. Dlatego... - przeciągnął, spoglądając na mijany przez nich obraz dumnie prezentującego się jegomościa. - Dlatego zastanawia mnie, co spowodowało, że przede mną było tylu poprzedników?
Jeśli ta praca, wbrew temu, co mu mówiono, była jednak bardzo ryzykowna, wolał wiedzieć. Może nie mówiono tego oficjalnie, ale każdy z nich mógłby prędzej czy później ochronić księcia ciałem, doznać uszczerbku na zdrowiu. To wyjaśniałoby odejścia.
- Wyobrażam sobie, że posiadanie osobistego ochroniarza może być nie tylko przywilejem, ale i... przeszkodą - podjął następny temat. Była to dość standardowa kwestia, którą chciał uregulować. - Chciałbym jednak zaznaczyć, że jestem w stanie zrobić więcej, niż tylko służyć mieczem. Pozbędę się natrętnego towarzystwa. Wybiorę ścieżki, którymi idzie się nie tylko najbezpieczniej, ale i najciekawiej. Mogę być też dla księcia niemal niewidoczny. Odzywać się tylko, kiedy zostanę poproszony. Ukrywać się tak, żeby zostawić najwięcej możliwej swobody.
Wyobrażał sobie, że ktoś tak młody, majętny i wpływowy musiał się cieszyć ogromnym powodzeniem. Stąd wzmianka o niewidoczności - nie chciał być dla nikogo jedynie utrapieniem, przeszkodą w młodzieńczej pasji. Pragnął obopólnych korzyści, współpracy.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyWto Wrz 10, 2019 5:26 pm

Gdy kroczyli korytarzem, wszystkie głowy pochylały się w dół, jak za sprawą jakiejś magicznej, niewidzialnej fali. William, przyzwyczajony do gestów, odpowiadał lub po prostu patrzył przed siebie, decydując się na nieco dłuższą trasę do swojego pokoju. Pałac był wielki, łatwo było się w nim zgubić, a jeszcze łatwiej stracić cenny czas na podróży z jednego krańca na drugi. Evan, nawet jeśli był jego osobistą obstawą, musiał znać pałac jak własną kieszeń, by móc w pełni wykorzystać przydzieloną mu rolę. Poza tym, Moreau był pewien, że raz czy dwa wyda mu jakieś polecenie, związane z podróżą po posiadłości.
Skręcił więc w jeden z korytarzy, nawet lekko zwalniając i dając mu czas na dokładne rozejrzenie się.
Nie widział powodu, dla którego miałby nie odpowiedzieć na jakiekolwiek jego pytania, więc słysząc wypowiedź, skinął głową wyrażając swoje przyzwolenie, szybko jednak tego żałując.
Pytanie musiało paść, tego był pewien. Nie mniej, sama odpowiedź była na tyle skomplikowana i nieprzyjemna dla Williama, że aż skrzywił się bezwiednie i westchnął cicho. Jasne, mógł mu powiedzieć o tym, że byli jego kochankami. Że zakochiwał się jak idiota, kryjąc się przed rodzicami jak niemądry nastolatek, baraszkując z nimi w każdym zakamarku pałacu. Mógł wyjaśnić, że oszukiwali go, mydlili mu oczy i szantażowali, by wyzyskać krocie, bo przecież jego rolą było poślubienie pięknej damy, która w przyszłości miała stanąć u jego boku, a nie sypianie z facetami, do których miał taką słabość.
Ale przecież mu tego nie powie.
- Nie dogadywaliśmy się - odpowiedział tylko, spoglądając na swojego towarzysza na znak, że to wszystko, co mógłby mu na ten temat odpowiedzieć. I zdecydowanie nie powinien drążyć tematu.
Zwolnił krok na tyle, by zrównać się z Evanem. Nigdy nie lubił tej całej formalności i kroczenia za nim jak cień, zupełnie jakby urodzeni byli do roli głupiego, nie mającego własnego zdania osła, a nie roli istoty ludzkiej.
Zatrzymał się dopiero słysząc jego kolejne słowa. Wtedy też obrócił się przodem do Evana, lustrując go uważnym spojrzeniem, nawet chyba odrobinę karcącym.
- Posłuchaj - zaczął, przechylając lekko głowę i marszcząc brwi tak, że przez moment wyglądał na o wiele młodszego.
- Gdybym chciał tego wszystkiego, wybrałbym jednego z nich - wskazał na stojącą nieopodal straż. - Tak ślepo pragną być posłuszni, że zrobią wszystko, byle zostać pochwalonym. Ja nie zamierzam Cię chwalić - zacisnął nieznacznie wargi.
- Chcę, żebyś mi towarzyszył, a nie wlókł się za mną. Spędzimy razem sporo czasu, wyrażaj swoje zdanie, nawet jeśli różni się od mojego. Jeśli będę potrzebował prywatności...Wierz mi, nawet się nie zorientujesz, kiedy zniknę - w końcu ponownie lekko się uśmiechnął, chociaż uśmiech był bardzo krótki. Ruszył ponownie przed siebie, skręcając w kolejne korytarze.
- Mam tylko kilka zasad - poinstruował. - Nie chcę, żebyś w jakikolwiek sposób mnie dotykał. Nikt nie wchodzi do mojego pokoju bez pozwolenia. Żadna z rozmów pomiędzy nami nie wychodzi poza naszą dwójkę. Ale te zasady są dla Ciebie chyba oczywiste - wielkie, zdobione drzwi ukazywały wejście do pokoju księcia. Po ich przeciwnej stronie, również zdobione, chociaż mniej okazale, były kolejne drzwi, należące do pokoju Evana, który od teraz miał zajmować tak jak jego poprzednicy.
- Czy chcesz spytać o coś jeszcze?
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyWto Wrz 10, 2019 8:10 pm

Nie spodziewał się, że powodem, dla którego wielu ochroniarzy przyszło i odeszło, były osobiste nieporozumienia. Wyczuł jednak, że zdecydowanie nie powinien poruszać tego tematu ponownie, przynajmniej na razie.
Zatrzymał się wraz z księciem, gdy ten spojrzał na Evana, jakby powiedział coś nie tak. Kiedy szkolono go na osobistego ochroniarza, zawsze radzono mu, by nie spoufalał się zbytnio ze swoim klientem. Ochroniarz powinien trzymać swoje emocje na wodzy - rozróżniać pracę, gdy dla pieniędzy poświęca zdrowie lub życie dla swojego pana, a uczucia, które żywi do kogoś, kogo dobrze, osobiście zna, kogo chce zawsze zdrowego i szczęśliwego, ponieważ jako osoba, przyjaciel, partner go ceni.
Dlatego za każdym razem, gdy klienci próbowali go skłonić do większej swobody, zgadzał się na to tylko częściowo, z uprzejmości. Zawsze zachowywał w sobie dużo rezerwy.
- Proszę, nie mów tak, panie - zaniepokoił się, słysząc o tym nagłym zniknięciu. Nie zamierzał spuszczać mężczyzny z oka, ale jeśli ten faktycznie próbowały używać na nim jakichś sztuczek, narobiłby tylko im obu problemów. Mogli wspólnie ustalać, kiedy młodszy z nich potrzebował prywatności.
Znaleźli się najprawdopodobniej przy drzwiach do swoich pokoi. Jedne z nich były godne księcia - duże i zdobione. Drugie mniejsze, ale znajdujące się naprzeciwko. Evan liczył na to, że był to jego pokój, gdyż taka lokalizacja byłaby najkorzystniejsza.
- Naturalnie - przytaknął słowom księcia. Nie miał w zwyczaju zdradzania niczyich poufnych informacji. Teraz miał być jedną z osób najbliższych mężczyźnie, więc musiał trzymać poziom i zdobyć jego zaufanie.
- Nie w tym momencie - pokręcił głową, a na korytarzu rozległy się dodatkowe, lekkie kroki. Obok nich pojawiła się Rose, oznajmiając, że kąpiel już gotowa. Mieli się więc rozstać.
Książę poszedł w swoją stronę, a służąca otworzyła Evanowi drzwi.
- Oto pański pokój.
Mężczyzna wszedł do środka. Pomieszczenie było ładnie urządzone. Był tylko służbą, ale meble i tak widział tu znacznie bogatsze niż u poprzednich pracodawców. Średniej wielkości łóżko z zieloną narzutą, do tego białe ściany, zielone zasłony przy sporym oknie, dwa krzesła o zielonych tapicerkach stojące przy wygaszonym kominku. Jakiś antyczny stolik, drzwi do łazienki.
- Wszyscy moi poprzednicy tutaj mieszkali? - zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu. Skinęła głową.
Dostrzegł kufer z własnym dobytkiem.
- Mam nadzieję, że nie musiałaś wnosić go tu sama - uśmiechnął się ciepło.
Pokazała mu łazienkę, poinstruowała, co miał zrobić, gdyby czegoś potrzebował. Jak się okazało, w pomieszczeniu znajdował się sznur, za który wystarczyło pociągnąć, by kogoś wezwać. Dziwił się, że i on miał taką możliwość. Gdyby mógł, sam załatwiałby wszystkie swoje potrzeby. Jednak nigdy dotąd nie mieszkał w pałacu.
Porozmawiali chwilę, ale służąca wydawała się nie czuć do końca komfortowo. Czasem uciekała od Evana spojrzeniem, zupełnie jakby wiedziała o czymś, o czym on nie wiedział.
Jakby nie chciała przypadkiem czegoś mu zdradzić.
Potem odeszła, a on zdjął z siebie strój do szermierki. Dowiedział się, że w najbliższym czasie czeka go mierzenie u szwaczek, aby otrzymał ubrania do służby. Liczył na to, że nie będą krępowały mu ruchów.
Rozpakował się, różne bronie i płyny chowając w szufladzie na klucz. Przy sobie nosił nieustannie miecz i, choć nie dało się tego zauważyć, w jednym z ciężkich butów krótsze, precyzyjne ostrze, a w drugim kastet. Trucizn schowanych pod swetrem nie trzeba było już wspominać.
Wyszedł ze swojego pokoju, zastanawiając się, czy powinien zapukać, a może zaczekać pod drzwiami. Zdecydował się na to pierwsze.
Zapukał dwa razy szybko i jeden raz po chwili przerwy.
Otworzył mu sam książę.
- Pomyślałem, że mógłbym jakoś zaznaczyć, że to tylko ja. Specjalnym rytmem - Evan wyjaśnił, uśmiechając się przepraszająco. Niepewnie. Widok stojącego przed nim księcia z nadal wilgotnymi końcówkami włosów był czymś abstrakcyjnym, ale nie niepożądanym.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyWto Wrz 10, 2019 9:26 pm

Gdy tylko drzwi do jego pokoju się zamknęły, William odetchnął i przeczesał dłonią włosy, ruszając do łazienki. Jego pokój, chociaż był pokojem książęcym, wydawał się być dość pusty; W wielkim pokoju stało ogromne łózko, dwa fotele ustawione strategicznie przed kominkiem w którym płonął delikatnie ogień, stolik z misą owoców i karafką wina. Była też szafa i biurko, jednak na ścianach nie było przepychu - dawno temu kazał służbie wynieść wszystko, co byłoby mu całkowicie niepotrzebne. W pokoju były też drzwi, prowadzące do łazienki, gdzie od razu skierował kroki.
Po drodze zsunął z siebie szermierskie ubranie i rozpuścił włosy, by od razu wejść do wanny wypełnionej po brzegi gorącą wodą.
Kąpiel dobrze mu zrobiła. Zrelaksował się po treningu, ale też miał chwilę by pomyśleć. Głównie nad postacią Evana i jego nagłym pojawieniu się w jego życiu.
Marie miała rację mówiąc, że powinien przystopować i odrobinę złagodnieć w stosunku do swoich prywatnych ochroniarzy. Na przestrzeni roku było ich aż sześciu, z czego połowa gościła w jego sypialni, a druga połowa po prostu nie wytrzymała. Odchodzili szybko, zostawiając go samego i ucząc, że poddawanie się własnym uczuciom, po prostu wychodziło mu na złe. Początkowo uchodził za serdecznego i sympatycznego księcia, teraz jednak ludzie często schodzili mu z drogi. Stał się za bardzo niedostępny, mrukliwy i zbyt surowy. A wszystko to budowało tylko wielki mur w koło jego osoby.
Nie wiedział więc, jaki stosunek powinien obrać do, wydawać by się mogło, całkiem miłego Evana. Niewątpliwie cieszył oko, a dodatkowo posiadał przyjemną dla ucha barwę głosu. Świetnie walczył i na pewno wiele potrafił, ale czy był to powód dla którego William miałby traktować go ulgowo?
Rozmyślał długo, aż do momentu w którym nie usłyszał charakterystycznego pukania do drzwi. Wolno wyszedł z wanny, opasając biodra ręcznikiem i na mokrą skórę narzucając niemal przezroczysty, długi szlafrok. Teraz, gdy mokre włosy nie były skrępowane, sięgały niemal pasa, delikatnie falując. Były jasnego, ładnego koloru, mile dopasowane do zielonych, bystrych oczu. Ciału też nie można było niczego zarzucić; idealnie zbilansowane pomiędzy smukłością a wyrzeźbieniem, zdradzały lata starannego dbania o zdrowie i kondycję. Właściwie gdy się ruszał, pojawiało się w nim wiele niemal kobiecej gracji i kociej subtelności, efekt 25 lat na pałacowym dworze.
Drzwi otworzył po dłuższej chwili, spoglądając na Evana i lekko unosząc brew w zaskoczeniu.
- Mogę Ci w czymś pomóc? - Spytał, robiąc krok w tył i wpuszczając go do środka. Podszedł do stolika, nalewając sobie odrobinę wina, którego upił zaraz mały łyk. Nie. William nigdy nie bywał wstydliwy, teraz też nie wydawał się zakłopotany.
- Sądziłem, że będziesz chciał odpocząć. Gdyby coś się działo, usłyszałbyś - zauważył, skinieniem głowy wskazując na kominek.
- Dorzuć drewno - nakazał, siadając w fotelu i nie spuszczając już spojrzenia z towarzysza.
- Skoro już tu jesteś, możemy omówić kilka spraw związanych z nadchodzącymi wydarzeniami. Usiądź. - Ponownie kieliszek znalazł się na wysokości jego ust.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptySro Wrz 11, 2019 1:25 pm

Właściwie sam nie wiedział, dlaczego tu przyszedł. Czuł, że powinien? Rozeszli się w dwie strony dość prędko, nie wyjaśniwszy sobie jeszcze paru rzeczy; między innymi tego, o jakich porach Evan mógłby chodzić spać, a o jakich powinien wstawać; czy kiedy książę przebywał w swojej komnacie, miał stać pod nią gotów na wezwanie, czy mógłby zająć się czymś pożytecznym, byle nie siedzieć bezczynnie, gdy nie będzie potrzebny.
Z zaskoczonej twarzy przeniósł wzrok na sylwetkę księcia, który podszedł nalać sobie alkoholu. Jego figurę osłaniały blond włosy, spływające na barki niczym delikatne fale, a także szlafrok, który nie był specjalnie kryjący. I ręcznik, konieczny z wiadomego względu. Evan poczuł się źle z myślą, że wyrwał kogoś z kąpieli i z tego powodu książę musiał w tak przejściowym stanie chodzić w jego obecności.
Ochroniarz zamknął za sobą drzwi. Osobiście nie czuł się z tą sytuacją niekomfortowo - był przygotowany na nieprawdopodobne sytuacje, w których musiałby wyciągać nagiego pracodawcę z wanny, by zabrać go w bezpieczniejsze miejsce. Poza tym, mieszkając w różnych miejscach, widział swoje. Był miły i niemal zbyt dżentelmeński. Nikt nie podejrzewał go o złe zamiary, ludzie czuli się przy nim swobodnie. Resztę należało sobie dopowiedzieć.
- Odpocząłem - powiedział i skinął głową, gdy zostało mu rzucone polecenie dołożenia drewna. Bez sekundy ociągania zrobił, co mu kazano, a w kominku przyjemnie trzasnął ogień. Evan usiadł w niedalekiej odległości od księcia. Z pewnością widział już swoich pracodawców w co bardziej roznegliżowanym stanie, ale nigdy nie pomyślałby, że miałby spędzać z nimi czas w takiej ich wersji. W zasadzie miał na ten temat coś do powiedzenia.
- Książę, czy to naprawdę rozważne? - zapytał bez skargi, ale z zaniepokojeniem w głosie. - Wpuszczać kogoś do siebie, nie mając pod ręką żadnej broni?
Evan był tu ochroną, więc w zasadzie sam stanowił broń, ale gdyby to był ktokolwiek inny - czy William także bez większego wahania pozwoliłby im wejść? Przyjąłby ich jedynie w ręczniku, narażając się na niebezpieczeństwo?
Evan uznał, że będzie musiał uważnie obserwować, kto i w jakich porach odwiedza księcia.
- O jakie nadchodzące wydarzenia chodzi? - dopytał, wracając do oryginalnego tematu. Znów mignął mu przed oczami obraz rudowłosej dziewczyny. Książę William miał, z tego, co się Evan orientował, dwadzieścia pięć lat. Był w wieku, w którym należało szukać już sobie partnerki na całe życie. Nie tylko żony - przyszłej królowej.
Ochroniarz kojarzył z opowieści, że zaaranżowane małżeństwa rzadko kiedy przebiegały różowo. Zazwyczaj zakładały ciągłe trzaskanie drzwiami, krzyki, żale albo obopólne znudzenie. Kiedy patrzył na księcia, myślał o tym, że nie chciałby dla niego takiej przyszłości. W arystokracie, jego błyszczących oczach i zachowaniu czaił się jakiś ukryty smutek, zadra, którą dobrze ukrywał. Gdzieś tam, za maską ideału istniało zrezygnowanie, niepewność. Evan wolał, gdy ludzie wokół niego byli szczęśliwi. Jak mógłby pomóc w tym przypadku?
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptySro Wrz 11, 2019 2:44 pm

Williamowi nie przeszkadzało paradowanie pół nago przed Evanem. Był świadomy swojego ciała, jego atrakcyjności oraz tego, że może się podobać. W pewien sposób chciał sprawdzić reakcję nowego ochroniarza na zaistniały stan rzeczy, powoli odnajdując granicę do jakiej mógł się zbliżyć. Albo jakiej powinien unikać.
Może jeszcze kiedyś, młody książę przejawiał lekką pruderyjność, teraz natomiast było mu najzwyczajniej wszystko jedno. Nagi, piękny i pusty w środku, stracił nadzieję na to, by ktokolwiek pragnął jego ciała, a nie majątku i statusu społecznego.
Zmrużył więc powieki, lekko niezadowolony gdy nie udało mu się wywołać zmieszania w mężczyźnie, które odgoniłoby go precz z jego pokoju. Napił się wina, odwracając od niego spojrzenie i wpatrując się w trzaskający i migoczący leniwie ogień.
- Jesteś moją ochroną. Kogo jak nie Ciebie mam wpuszczać do pokoju? - powiedział tylko, wzruszając niefrasobliwie ramieniem. - Nie lekceważ mnie - dodał jeszcze, stukając wypielęgnowanymi palcami o trzymane szkło. - Potrafię sobie poradzić. Poza tym...Tak naprawdę w tej pracy nie ma nic fascynującego. Jeśli uważasz, że ciągle musisz nadstawiać za mnie karku, to grubo się mylisz - westchnął.
Gdyby ktokolwiek chciał go zaatakować, napotkałby spory ogrom czekających go trudności. Od obronnych psów, po wyszkoloną straż, która nie przepuści do posiadłości nikogo nieproszonego. Pałac był zamknięty dla ludzi z zewnątrz i całkowicie odizolowany od przyjezdnych. Wyjątkiem stanowiły wizyty i delegacje, ale nawet wtedy dbano z wielką starannością o zasady bezpieczeństwa. Może podczas dalszych podróży, jego życie mogłoby być zagrożone, ale teraz? Teraz był jak w zamkniętej, niedostępnej klatce. Czasami zastanawiał się, czy prywatna ochrona nie była tylko wymysłem jego nadopiekuńczych rodziców. W końcu mieli tylko jego - jedyny syn, który miał przejąć wkrótce tron po swoim ojcu.
- Ale dziękuję za troskę. Dzięki twojemu pukaniu, będę już wiedział, że to Ty, a nie jakiś zbir - dodał w połowie żartobliwie.
Wstał, prostując kości i przechadzając się po pokoju. Kroki stawiał wolno i lekko tak, że były niemal niesłyszalne.
W zamku ciągle coś się działo. Spotkania, zebrania, bale, uroczyste obiady czy kolacje, treningi, próby. Mogłoby się wydawać, że rola księcia jest rolą wymarzoną i mało wymagającą, jednak prawda była taka, że William ciągle coś robił. Jeśli miał czas wolny, pożytkował go na siedzenie w obszernej, pałacowej bibliotece, czytając o odległych krainach i ich historii.
- Jutro zjeżdżają się wysoko postawieni lordowie i urzędnicy, wraz ze swoimi córkami. Z tego powodu organizowany jest huczny bal, który odbędzie się pojutrze - oznajmił z lekkim zmęczeniem w głosie. Wiedział, że ten dzień nadejdzie, ale zdecydowanie działo się to zbyt wszystko. Pośród młodych kobiet, które zobaczy pierwszy raz na oczy, musi wybrać tę, która zasiądzie u jego boku. Czy mu się to podoba, czy nie, musi zadecydować z kim zrujnuje sobie resztę życia.
Całe państwo żyło tym wydarzeniem, a postawni mieszkańcy licytowali córki jak przedmioty; im ładniejsza i bardziej wyszkolona, tym większe miała szanse i była większym powodem do dumy.
William ich żałował. Jednej z nich zgotuje los, na jaki nie zasłużyła. Bez prawdziwej miłości i oddania, jedynie obsypana złotem i diamentami. Będzie samotna, urodzi mu dzieci, wychowa je i już zawsze miałaby stać tylko w jego cieniu.
- Tydzień później ojciec organizuje turniej strzelecki. Turniej odbywa się niedaleko na naszych terenach łowieckich - ciągnął, obracając w dłoni pustą już szklankę po trunku.
- Zapewnij mi odrobinę przestrzeni. Nie mam ochoty na rozmowy z lordami, tym bardziej, że każdy z nich będzie zachwalał swoje córki. Pozbywaj się ich. Są natrętni - mruknął, wracając na swoje miejsce w fotelu. Odgarnął kosmyk włosów i wyciągnął w kierunku Evana dłoń z pustym kieliszkiem, dając mu do zrozumienia, by go napełnił. W międzyczasie wstał jednak, zsuwając z siebie szlafrok i przerzucając go przez poręcz fotela. Podszedł do szafy, otwierając drewniane drzwi, by wyszukać jedną z wyprasowanych koszul.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptySro Wrz 11, 2019 6:41 pm

Nie miał nic złego na myśli, gdy zalecał księciu ostrożność. Zazwyczaj, gdy dochodziło do incydentów z klientami - bo napaści, próby porwania, grabieże - było to właśnie w momencie, w którym zagrożony uznawał, że jest bezpieczny, samowystarczalny i nie trzeba się o niego przejmować. Robił się odsłonięty, tworzył tym samym lukę dla kogoś, kto na nią czekał.
- Nawet ja mógłbym być zagrożeniem - zauważył Evan. Nie chciał siać wątpliwości w umyśle księcia, ale wystarczyło się zastanowić. Na co dzień wiele osób twierdziło, że nie posunęłoby się do zbrodni lub oszustwa dla pieniędzy. Sądzili, że są odporni, że mają swoje zasady i to według nich postępują. Czy gdyby przybyli na zamek, z każdej strony ociekający luksusem niewyobrażalnym dla przeciętnej osoby, nie zaczęliby czuć pokusy? Ludzie byli niestali. Zmieniali się, gdy wyczuwali okazję.
Został na miejscu, kiedy książę uniósł się ze swojego siedzenia i począł spacerować po pomieszczeniu jak kot, ostrożnie i cicho. Nie musiał odwracać głowy, by słyszeć każdy z jego kroków, znać jego dokładne położenie.
Wieść o balu przyjął skinieniem głowy, ale wewnątrz mógł tylko próbować go sobie wyobrazić. Szczytem spotkań, na jakich bywał, były przyjęcia jego ostatniego klienta, Aldena, który od czasu do czasu lubił spotkać się w zaciszu własnej rezydencji ze znajomymi. Evan stał wtedy z boku, spojrzeniem dyskretnie oceniając napływających gości. Parę razy potrafiło się zrobić nieciekawie - gdy ktoś próbował coś ukraść albo jeden z gości rzucił się z pięściami na Aldena, nie zgadzając się z jego opinią na temat stanu finansowego królestwa. Skala tego przedsięwzięcia była jednak znacznie mniejsza, niż bal w pałacu; za to tutaj ochroniarz miał do swojej pomocy wielu innych strażników. Jego zadaniem był sam książę, którego ktoś mógł zaprosić do tańca po to, by się do niego zbliżyć, a potem w brzuch wcisnąć mu ostry sztylet.
Średnio przyjemnym aspektem miały być także córki lordów i sami lordowie. Evan popatrzył na księcia, który wrócił na swoje miejsce z niemym poleceniem napełnienia mu kieliszka. Wstał od razu, na chwilę oniemiały, kiedy William zrzucił przy nim szlafrok i zbliżył się do swojej szafy. Ruszył w stronę wina, ale jego wzrok zatrzymał się na sylwetce młodego mężczyzny dłużej, niż to było konieczne. Pewne przemyślenia przyszły mu do głowy; takie, których nie chciał przyznawać nawet przed sobą, by przypadkiem nie zapędzić się w żadne kłopoty. Ignorował to, jak smukłe i wyrzeźbione były plecy księcia; nie zwracał uwagi na urokliwe dołeczki Wenus, ani na nogi, ani na całą resztę, która centymetr po centymetrze była idealnie zadbana.
Nalał alkoholu. Poczuł ten dziwny rodzaj zawstydzenia, gdy człowiek przypomina sobie o starych dziejach i niemądrych rzeczach, które kiedyś wyczynił. Nie chodziło jednak o wspomnienia, a o jego samego i o to, jak wyglądał. Wyraźnie różnił się od wymuskanego, przyszłego władcy. Był znacznie bardziej umięśniony, brakowało mu tej wyjątkowej gracji, którą spostrzegł u księcia od ich pierwszych wspólnych momentów. Ruchy Evana były pewne, ale takie proste, nie pobierał w końcu dworskich nauk, a ciężkie treningi przez większość życia pod okiem twardo ciosanych trenerów. Czy mogę być ciężarem? - zastanowił się, stojąc przy winie i wracając do kominka. Przy tak pięknych ludziach siłą rzeczy musiał wyglądać... gorzej. Jak odpadek, zużyta chusteczka, którą ktoś zapomniał wyrzucić. Cieszył się tylko, że przez cały czas zasłaniały go ubrania. Gdyby ktoś zobaczył go bez nich, musiałby przepraszać za przykry widok licznych blizn, głębszych i płytszych, rozmieszczonych na całym jego ciele. Jedna z nich nawet szpeciła jego twarz, przechodząc długą linią przez nos. Odwracając wzrok od księcia, zastanawiał się, czy ten miał coś przeciwko. Czy wchodziła w grę wymiana na kogoś lepszego.
- Oczywiście zrobię, co trzeba - obiecał, a po głowie błąkał mu się jeszcze turniej strzelecki. Ewidentnie należało uważać na to wydarzenie. - Ale jeśli dla którejś z pań chciałby książę zrobić wyjątek, proszę tylko dać znać.
Nie wiedział, co powinien uczynić, więc nadal stał ze szklanką w dłoni, patrząc w przeciwnym kierunku.
- A jak wyglądają codzienne zajęcia? Czy istnieje jakiś harmonogram? Wszystko zostaje ustalane na bieżąco? - zapytał, słuchając szelestu ubieranych szat. Nie chciał jednak wyjść na kogoś, kto wymaga szczegółowej rozpiski, więc dodał: - Jestem gotowy do pracy w każdej chwili. Trenowano mnie, bym w razie potrzeby przez kilka dni z rzędu nie musiał udawać się na odpoczynek.
Nie były to przyjemne ćwiczenia i często wymagały dużej ilości pitnych wspomagaczy, co odbijało się na zdrowiu ochroniarza, ale na tym polegał jego fach. Oddać siebie za kogoś innego. Cenniejszego.


Ostatnio zmieniony przez Nyx dnia Czw Wrz 12, 2019 5:12 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptySro Wrz 11, 2019 8:10 pm

- Jesteś zagrożeniem - sprecyzował jedynie, nie rozwijając swojej myśli. William doskonale wiedział, że Evan, zupełnie niczego nieświadomy, mógł go pogrążyć tak jak jego poprzednicy. Jeśli tylko młody książę zdecydowałby się zrobić ponownie krok w przód i całkowicie zatrzeć dzielącą ich granicę, zbliżyłby Moreau do kolejnej fali plotek i lawiny zdarzeń, która dla obu byłaby nieprzyjemna.
Ale przecież sobie obiecał. I obietnicy dotrzymać zamierzał.
Jeśli słyszałby jego myśli, zapewne zarówno by się z nimi zgodził jak i nie. Przytaknąłby na słowa o niestałych ludziach, o pokusach, które krążyły w koło mamiąc najbardziej zrównoważonych i pewnych siebie ludzi. Przecież sam tego doświadczył; istoty którym zaufał, którym pozwolił się zbliżyć i spoufalić za bardzo, w konsekwencji widzieli tylko przepych i luksus na wyciągnięcie ręki. Byli cwani, czego sam William nigdy nie dostrzegał, ślepo wierząc w prawdziwe uczucie, które było tylko omamem ulotnym jak lato w Savili.
Nie zgodziłby się jednak na jego krytyczne myśli odnośnie własnej osoby. Z pewnością też poczułby się odrobinę urażony, widząc jak małostkowo i prosto postrzega go Evan.
Owszem, lubił pięknych ludzi. Uwielbiał ładne rzeczy i przepiękne krajobrazy, ale jest estetyka odrobinę różniła się od dworskich standardów.
Fascynowały go przeciwieństwa i pewnego rodzaju defekty, które dla jednych mogły być uciążliwym kompleksem, natomiast dla niego były pięknem samym w sobie. Lubił prostotę, mocne sylwetki mężczyzn, pewien brak delikatności w obyciu. Przyciągało go wszystko to, co było jego całkowitym przeciwieństwem.
I gdyby tylko mógł sobie na to pozwolić, skomplementowałby jego bliznę na twarzy, którą miał ochotę dotknąć i omieść ciepłym oddechem przy drobnym pocałunku. Bo właśnie dzięki niej różnił się od wypielęgnowanych ale nudnych dworzan i młodych książąt, które przyszło mu poznawać w swoim życiu.
- Z kobietami muszę porozmawiać - zauważył, narzucając na ramiona koszulę i zapinając guziki, wpatrując się jednocześnie gdzieś w przód. - W końcu zanim jakąś wybiorę, dobrze byłoby zobaczyć co ma w głowie - dodał. Skoro już nie zadowoli go w łóżku i życiu, dobrze, żeby chociaż porozmawiać było o czym.
Gdy się zapiął, obrócił się i podszedł do Evana, odbierając od niego szklankę z lekkim muśnięciem jego palców. Upił łyk, wracając do szafy, by wydobyć z niej spodnie i na krótką chwilę zniknąć w łazience.
- Jeśli chodzi o codzienne zajęcia - zaczął po powrocie. Włosy miał starannie związane, a zamiast ręcznika, smukłe nogi zakrywał materiał spodni. - Trzy razy w tygodniu mam trening szermierki. Cztery razy w tygodniu jeżdzę konno. Jeśli chodzi o pozostałe czynności, mój grafik zależy głównie od sytuacji - wyjaśnił spokojnie.
- Jeśli w pałacu przebywają goście, muszę im towarzyszyć. To samo tyczy się uroczystości w miastach, rocznic, świąt - dodał.
- Chciałbym, żebyś towarzyszył mi od świtu do zmierzchu. Nie sypiam długo, ale raczej zaczynam obowiązki od godziny ósmej. Swoją pracę będziesz kończył, kiedy będę udawał się na spoczynek. To chyba jasne - zielone oczy ponownie skupiły się na Evanie.
- Bardziej zależy mi na wypoczętym ochroniarzu, niż na wraku człowieka. Nie będzie potrzeby być nie sypiał - mruknął nawet lekko rozbawiony jego słowami.
Spojrzał na wiszący zegar.
- Pora na kolację. Zjemy ją w antresoli. Chodźmy - oznajmił, ruszając do drzwi. Gdy je otworzył, niemal zderzył się z Rose, która od razu zrobiła krok w tył. William złapał ja za ramię by nie straciła równowagi.
- Przepraszam - jęknęła, kłaniając się. - Właśnie miałam pukać - dodała pośpiesznie, wyciągając przed siebie dłoń ze sporą rozpiską. - Lista jutrzejszych gości, Książę.
- W porządku - zerknął na listę, którą od niej odebrał, zostawiając sobie przeczytanie jej przy posiłku. - Dziękuję, Rose. Każ przygotować antresolę. Dwie osoby. Zaraz tam dojdziemy - nakazał, obserwując jeszcze jak młoda kobieta szybko się oddala by wykonać polecenie.
Kilka razy mial ochotę spytać ją dlaczego tak się boi, zupełnie jakby miał ją solidnie skarcić. Rose widziała wiele i wiele wiedziała, ale nawet jeśli były to poufne informacje, wątpił by przekazywała je dalej. Dobrze wywiązywała się ze swoich obowiązków.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyCzw Wrz 12, 2019 8:51 pm

Książę odebrał szklankę, a potem na chwilę zniknął ochroniarzowi z pola widzenia. Wrócił ubrany. Evan musiał się z nim zgodzić - rozmowy z kobietami były dobrym pomysłem, jeśli jedna z nich miała stać się jego wybranką. Ale mimo, że sam nie miał możliwości zawarcia związku z kimkolwiek i do pewnego stopnia już się z tym pogodził (w końcu służba była najważniejsza), to czuł się niekomfortowo na myśl o nieudanym małżeństwie, w które książę mógł się wpędzić.
Zanotował w głowie ilość zajęć, jakie William miał na stałe zapisane w tygodniu, i te wydarzenia, które mogły nadejść mniej lub bardziej oczekiwanie. Poza tym zawstydził się nieco na słowa o wypoczynku, które osobiście uznał za karcące. Naturalnie, musiał spać. Chciał tylko zaznaczyć, że w razie potrzeby był gotów znieść naprawdę wiele bez robienia kłopotów.
- Och? - zdziwił się, ale uznał, że najprawdopodobniej źle księcia zrozumiał. Przez moment sądził, że ten sugerował, iż razem zjedzą kolację, to znaczy przy jednym stole i takich samych nakryciach. Takie rzeczy mogły jeszcze przejść, gdy Evan znajdował się w domach prywatnych, ale w pałacu, z synem króla - nie. A raczej, nie wyobrażał sobie tego. Zresztą, nawet nie miał prawa sobie tego wyobrażać! Nie był godzien.
Przy wychodzeniu prawie wpadli na Rose, co od razu przyprawiło Evana o wzmożoną czujność, ponieważ ujrzenie dziewczyny tak nagle, tuż pod drzwiami księcia i bardzo blisko jego ciała, sprawiło, że ochroniarz już miał palce ułożone na rękojeści miecza wysuniętego z pochwy w jednej trzeciej. Jeszcze przez dłuższą chwilę mierzył służącą i korytarz wzrokiem, zanim schował broń z powrotem do środka. Powinien wierzyć osobom, które wyglądały niewinnie? Skąd. Doświadczenie nauczyło go, że ostrożności nigdy za wiele, i zamierzał wypełniać swoje obowiązki po swojemu, dopóki książę nie będzie miał nic przeciwko.
Do antresoli udali się długimi, przestronnymi korytarzami, a weszli na nią po wąskich, ale pięknie zdobionych złotymi ornamentami schodach. Evan czuł się trochę jak we śnie - nie miał pojęcia, co zrobił, by zasłużyć na pracę w takich warunkach, ale z pewnością przepełniała go za nią wdzięczność. A i tak podejrzewał, że choć było tu nieprawdopodobnie pięknie, to uwaga większości gości, o których William mu wspominał, skupiała się właśnie na księciu. Niewątpliwie stanowił kryształowe serce tego pałacu, ale pytanie brzmiało, czy ludzie chcieli tego serca dla kosztowności, które je otaczały, czy dla jego własnej cudowności, która z pewnością nie kończyła się tylko na powierzchownej, w przyszłości mającej przeminąć urodzie.
Na górze Evan został jeszcze bardziej zaskoczony ogólnie panującym przepychem. Pełno tu było roślin, które wyciągały się ku olbrzymim oknom, obecnie ukazującym pociemniałe niebo. Zieleń prowadziła do stolika, przy którym uwijała się Rose.
- Proszę siadać, proszę siadać - odsunęła się, kiedy wszystko było gotowe, i zbiegła na dół, zostawiwszy gotową zastawę dla dwóch osób... Na tym samym, pojedynczym stoliku. Evan zaczynał się martwić tym, co powinien zrobić.
Zanim książę zdążył uczynić to samemu, ochroniarz stanął za jego krzesłem i grzecznie je odsunął, a następnie przysunął. Po tej uprzejmości stanął nieopodal, chowając sobie ręce za siebie i nie ruszając się z miejsca. W międzyczasie Rose przybiegła z powrotem z jakimś daniem, patrząc na Evana dziwnie, ale nie komentując jego działań.
Ochroniarz uznał, że kolację podano.
- Życzę księciu smacznego - ukłonił się.
Niby dotarło do niego "zjemy". Niby rozumiał, że miejsce przy stoliku było prawdopodobnie jego nakryciem.
Ale był tak wyuczony, że nie zamierzał się narzucać, i zamiast tego porozglądał się po otoczeniu. Zagrożeń: brak. Było tu wprost bajecznie.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyCzw Wrz 12, 2019 9:28 pm

William szedł do antresoli w milczeniu, wsłuchując się w ich ciche kroki. Oczywiście, dla części ludzi, zachowanie księcia względem własnej służby było czasami dość...Niecodzienne. W odróżnieniu od swoich rodziców, którzy spędzali czas lub jadali jedynie w swojej obecności, William lubił obecność swojej służby. Nawet, jeśli niewiele mówili lub stali gdzieś z boku, dawali mu poczucie mniejszej samotności. Nie zdziwił się jednak, gdy Evan nie usiadł, kiedy doszli już do pięknej antresoli, z okien której rozpościerał się widok na ogród pełen roślin i egzotycznych zwierząt. Część z nich była prezentem dla młodego księcia z okazji urodzin lub zwykłych odwiedzin.
Skinieniem głowy podziękował za kulturalny gest odsunięcia krzesła i rozsiadł się na nim, sięgając po kieliszek z sokiem. Obok talerza położył listę daną mu przez Rose, mając w planach zająć się nią za krótką chwilę.
- Usiądź. Zjemy razem - oznajmił, nawet nie spoglądając w stronę Evana. Zielone oczy obserwowały powolnie zachodzące słońce, łuną roztaczające się na horyzoncie.
- Nie lubię się powtarzać - dodał jeszcze, w tle słysząc oddalające się kroki Rose.
Talerze były napełnione jakimś wykwintnym daniem, którego aromat miło unosił się w powietrzu. Oba talerze wyglądały tak samo, podobnie jak cała zastawa, nie dając do zrozumienia, że któreś z jedzących posiłek mogłoby być jedynie ochroniarzem.
William upił łyk soku, lekko oblizując po tym wargi. Dopiero gdy po długim czasie usłyszał dźwięk odsuwanego krzesła, spojrzał na Evana i wskazał zachęcająco posiłek.
- Nie krępuj się. To, że zjemy razem nie zrobi z Ciebie gorszego wojownika - zapewnił, jakby było to coś bardzo nieoczywistego.
Czasami żałował tego, że nie był prostym, zwykłym człowiekiem. Był oczywiście dumny ze swojego pochodzenia i miał zamiar dobrze sprawować rządy, ale kiedy widział w oczach swoich rozmówców dystans pomieszany ze strachem, lub kiedy ze starannością ważyli przy nim każde słowo tracąc przy tym naturalność, jego serce odczuwało wielki zawód. Tylko Marie zachowywała się przy nim tak, jak za dziecięcych lat, traktując go jak równego sobie.
Ponownie zamilkł, sięgając po spis gości, którzy mieli zjawić się dnia następnego. Pobieżnie przejrzał nazwiska; większość z nich znał doskonale, często spotykając ich na organizowanych balach i turniejach. Wszyscy sprawowali wysokie pozycje w państwie, byli bogatymi kupcami, przedsiębiorcami czy też posiadali na własność sporą część ziem. Każdy z nich miał przyjechać z córką, niektórzy zabierali także synów, głównie by załatwić im dobrą pracę na pałacowym dworze. I pewnie zapomniałby o owej liście, gdyby nie jedno nazwisko, które rzuciło mu się w oczy. Everett.
Serce podskoczyło mu do gardła i przez chwilę wstrzymał oddech, szybko odszukując resztę liter.
August Lyon wraz z córką Lilith oraz prywatną obstawą, Erickiem Everettem.
Jego palce zacisnęły się na kartce papieru tak mocno, że aż zbielały mu knykcie. Dłoń zadrżała raz podczas gdy druga wolno odstawiła trzymany kieliszek soku. Dziwne uczucie ogarnęło Williama. Zarówno ciepło jak i zimno, okropny strach i przeszywający ból w klatce piersiowej.
Informacji złych było sztuk dwie. Po pierwsze, Eric. Jego były ochroniarz, kochanek, miłość życia, dla której zatracił się całkowicie. Mężczyzna, przez którego miał koszmary, który chciał go oszukać i szantażować po wielu wspaniałych nocach, które razem przeżyli. Pierwszy mężczyzna, z którym mógłby uciec na koniec świata, teraz miał znowu przekroczyć próg pałacu. A William będzie musiał się z nim skonfrontować.
Po drugie, panienka Lilith. Miała zaledwie dziewiętnaście lat, była ładna, drobna i sięgała mu może do ramienia. Chociaż wiedzę na różne tematy miała sporą, a od małego uczona była życia jako prawdziwa arystokratka, była próżna, zarozumiała i należała do nielicznego grona ludzi, do których zamiast zwykłej obojętności, Moreau odczuwał niechęć.
We dwójkę stanowili miażdżące połączenie.
Odrzucił kartkę na bok i mocno zagryzł wargę. Jeśli wcześniej humor księcia był słaby, teraz z pewnością nie był lepszy. Nie ruszył jedzenia, mając wrażenie, że jeśli tylko coś przełknie, od razu zwymiotuje. Patrzył więc na ogród, starając się zachować jakiekolwiek pozory.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptySob Wrz 14, 2019 12:01 pm

W księciu Williamie nie było tego charakterystycznego poczucia wyższości, któego Evan się po nim spodziewał. Traktował swoją służbę jako ludzi właściwie równych sobie, jakby odwracał głowę od tego, co powszechnie było przez błękitnokrwistych uznawane za standard. Nikolaev znów dał się wprowadzić w zakłopotanie. Nie był w końcu nawet żadnym doradcą, a jedynie nowym ochroniarzem. Ale teraz, kiedy już zostało mu właściwie rzucone polecenie, nie mógł go nie wypełnić.
Dosiadł się do księcia, popatrując na drogą zastawę i wykwintne danie. Rzecz jasna nie znał jego nazwy. Uśmiechnął się niepewnie na słowa Moreau. On miał rację. Nie trzeba było się wszystkim aż tak przejmować.
Przeszedł do konsumpcji posiłku, co jakiś czas zerkając na księcia, który przeglądał otrzymaną od Rose listę. Ciekaw był, czy jutrzejszy przyjazd miał zostać - w kwestii swojej atrakcyjności - spisany na straty, czy jednak pojawi się ktoś, dla kogo serce Williama nieco zmięknie. Potrafił raczej wyobrazić sobie blondyna w stanie zakochania. Nie znał go, ale przez dzisiejszy dzień dostrzegł parę razy, jak jego zielone, zamyślone oczy wpatrywały się gdzieś w przestrzeń, zachodząc się mgłą mniej lub bardziej przyjemnych wspomnień. Pewnego dnia mógłby więc, nie mogąc spać z myśli o swojej wybrance, udać się tu, na antresolę i zapatrzyć w gwiazdy. W ich setki. I doznać ukojenia.
Może Evan nie powinien mierzyć go swoją miarą. Sam raczej nie miał problemów z zasypianiem, ale widok ciemnego nieba zdecydowanie go uspokajał, pozwalał popatrzeć na rzeczy z dalszej perspektywy i uświadomić sobie, że jego problemy nie były największymi i kiedyś przeminą.
Och - czyżby miał rację z tą wybranką serca? Ożywił się, widząc zaskoczone spojrzenie księcia. Zwrócił uwagę na jego zaciśnięte dłonie, mnące kartkę bezlitośnie. Ach.
Na arystokratycznej twarzy wymalowały się różne emocje, ale z pewnością nie było w nich zachwytu ani wspomnień romantycznych uniesień. Nikolaev spojrzał na odrzuconą kartkę, a potem na Williama. A potem na jego rękę, ułożoną na stole.
Był gotów przez moment potrzymać ją w geście otuchy, ale musiał pamiętać, że nie znajdował się już w żadnym mniejszym domu. A i książę sam zaznaczył, że nie toleruje bycia dotykanym. Nie przez Niego.
- Rozumiem, że coś się stało - spróbował, nie rozumiejąc, jak tak ważna osoba, jak Moreau, mogła znacznie przejąć się kimś z pochodzenia niższym. Martwił się, że to mogło oznaczać kłopoty. - Czy mogę o to spytać? Czy któraś z wymienionych na liście osób w przeszłości skrzywdziła księcia?
Instynkty świetnie wyszkolonego ochroniarza sprawiły, że na własne słowa oczy pociemniały mu mrokiem, którego w innych sytuacjach próżno byłoby szukać. Evan brał swoją pracę bardzo poważnie, osoba przez niego chroniona miała być priorytetem we wszystkich sytuacjach. Z pewnością był bardzo uprzejmy i starał się pozostawać w dobrej komitywie z każdą spotykaną osobą, ale...
Ale jeśli ktoś miał zamiar skrzywdzić jego pana, interweniowałby bez chwili wahania. Wymierzyłby karę bez żalu w spojrzeniu i ruchach, z beznamiętną twarzą i oczami pałającymi śmiertelnym błyskiem.
- Proszę tak nie patrzeć - powiedział miękkim głosem, jakby niedopasowanym do emocji malujących mu się na twarzy. Było po nim widać, że wszedł już w pewien tryb i w głowie kalkulował, jak naprawić tę sytuację. - Książę wygląda znacznie ładniej z uśmiechem.
Zapatrzył się na swoje jedzenie. Gdyby jego spojrzenie miało moc, talerz pewnie by od niego pękł.
- Zapewniam, że kimkolwiek ta osoba lub osoby są... Zajmę się nimi odpowiednio. Tylko proszę podać nazwiska - uniósł wzrok na Williama.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptySob Wrz 14, 2019 9:25 pm

Przez długi czas, William słyszał w uszach szum i mocne, szybkie bicie własnego serca. Odruchowo jego mięśnie się spięły, jakby w odruchu obronnym, chcąc zamknąć jego wnętrze jeszcze bardziej. I chociaż w środku czuł się rozbity na miliony kawałeczków, jego twarz nadal pozostawała posągowa, piękna i poważna. Tylko zielone oczy wyrażały pewnego rodzaju smutek.
Zacisnął palce, a następnie ponownie je wyprostował, sunąć opuszkami palców po drewnianym blacie stołu.
Nie wiedział, czego się spodziewać. Jego rozstanie z Erickiem było burzliwe, przynajmniej w zamkniętych ścianach jego sypialni. Pamiętał ten wieczór, kiedy podsłuchał jego rozmowę z drugą osobą, szydzącą z głupoty księcia i jego łatwowierności. Młody książę, tyle mu naobiecywał po kilku namiętnych nocach, po paru ciepłych słowach bez pokrycia! Ha! Ten dziwak i obrzydliwiec, który woli mężczyzn od pięknych kobiet!
Chciał go w sobie tylko rozkochać, co niewątpliwie mu się udało, nachapać się jak najwięcej bogactw i przywilejów, kto wie, może pięknych ziem, które William mógł mu sprezentować. A gdy Moreau dowiedział się prawdy, bezwstydnie próbował go szantażować.
Nie pamiętał jednak kiedy w ogóle zorientował się, że preferuje mężczyzn. Wiedział tylko, że go fascynują, że uwielbiał ich silne ramion i szorstkie pocałunki, kochał momenty zbliżeń, tych ukradkowych i w pełnej tajemnicy, które były przeznaczone tylko dla nich i które mógł wspominać wieczorami. To właśnie mężczyźni wywoływali w nim wszystkie te uczucia i emocje, których nigdy nie wywoła żadna kobieta, nawet ta najpiękniejsza.
czy powinien się więc bać tego spotkania? Czy może wręcz przeciwnie? Może istniała iskierka nadziei, że Eric go przeprosi? Może też chociaż trochę go kochał?
Strach jednak wydawał się być silniejszy. A jeśli będzie chciał go ośmieszyć? Zniszczyć jeszcze bardziej, wiedząc o słabości księcia do jego osoby?
Słowa Evana wyrwały go z zamyślenia. Spojrzał wolno na swojego ochroniarza, na jego zmartwioną twarz i jedynie pokręcił głową.
Nawet on nie może wiedzieć. Bo nawet Evan, nie ważne jak bardzo się starając, nie uchroni go przed...Własnymi uczuciami.
- Nic się nie stało - powiedział jedynie, ignorując uwagę odnośnie skrzywdzenia. Och, ten nieodpowiedni dobór słów. Gdyby się przyznał, okazałby przecież swoją słabość, prawda?
Wstał i przywołał Rose gestem dłoni. Nie miał zamiaru już jeść, a i towarzystwo było ostatnim czego potrzebował.
- Rzadko się uśmiecham. Przyzwyczaj się lepiej do tego - mruknął bardziej oschle niżeliby chciał. Nawet poczuł przy tym lekkie wyrzuty sumienia, więc po prostu odwrócił znowu spojrzenie.
- Udam się do pokoju. Nie będziesz mi już dzisiaj potrzebny. Dopilnuj tylko, by nikt nie zakłócał mojego spokoju - nakazał, kątem oka dostrzegając, że służąca już zabierała się za sprzątanie stolika. William nie czekał dłużej; szybkim krokiem ruszył do wyjścia, by jak najszybciej znaleźć się w swojej sypialni i tam spędzić resztę wieczoru, w raczej kiepskim humorze.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyNie Wrz 15, 2019 12:45 pm

Przecież widział, że coś się stało. Evan nigdy nie uważał się za speca od ludzkich charakterów, ale zmiana w księciu była bardzo... zauważalna. Dla Nikolaeva wręcz bolesna, bo gdy pracodawca był nieszczęśliwy, to on czuł się tak, jakby niedostatecznie porządnie wypełniał swoje obowiązki.
Nie chciał się przyzwyczajać do braku uśmiechu na jego twarzy, ale nie mógł też niczego powiedzieć na ten temat. Tak wiązały go zwyczaje, zupełnie odmienne pozycje i status ich relacji, który był... znikomy.
Podniósł się natychmiast, kiedy książę to zrobił.
- Tak, panie - mruknął w przestrzeń, na moment łącząc spojrzenie z Rose.

Wrócił do swojej komnaty. Nie bardzo jeszcze wiedział, co mógłby ze sobą począć, więc postanowił wyczyścić swoje bronie i sprawdzić ich stan. Wziął kąpiel i przebrał się w piżamę. W jego przypadku były to dobrze przylegające do ciała spodnie i koszula, które w żaden sposób nie ograniczałyby mu ruchów w razie potencjalnej walki. Pod poduszkę schował sztylet, na biodrze, w niewielkim pokrowcu trzymał broń palną, tylko na wypadek absolutnej konieczności. Ochroniarze, wojownicy i wszelkie osoby, które chciały bronić siebie lub innych, miały podzielone zdania co do tego typu oręża. Evan trzymał z tymi, którzy uważali użytkujących ją za słabych. Nie było nic godnego w stanięciu parę metrów od przeciwnika i strzeleniu mu w plecy, kiedy ten stał tyłem. Za znacznie bardziej honorową walkę uznawano tę standardową, na wszelkie ostrza. Ona prawdziwie rozsądzała, kto zwyciężył w prawie dżungli, kto był na tyle silny, by dowieść  swoich umiejętności i przeżyć.
Zasnął lekkim snem, takim, w którym najcichszy hałas budzi odpoczywającego.

Na pałacowym korytarzu ciszę przeciął krzyk.
Jeszcze zanim się urwał, Evan był już na nogach, w jednej dłoni trzymał krótki sztylet, a w drugiej ściągnięty ze ściany miecz. Cztery sekundy później, z duszą na ramieniu i niesamowicie szybko bijącym sercem przebiegł przez korytarz i kopniakiem otworzył drzwi do sypialni księcia.
Gwałtowność pojawienia się w komnacie została nagle dziwnie skontrastowana z tym, co ujrzał. Williama leżącego na łóżku, zupełnie zdrowego, ale z twarzą zdjętą czymś... czy to był strach, zgroza, czy smutek?
Nikolaev nie wiedział, ale ani myślał chować broni. Pozwolił sobie zbliżyć się do łóżka, ostrożnie rozglądając się po otoczeniu. Nie, tu naprawdę nikogo nie było.
W zwyczajnej sytuacji nie pozwoliłby sobie na wejście w tę prywatną strefę i stanięcie choćby nieopodal łoża. Ale to nie była zwyczajna sytuacja, więc nie krępował się już bezsensownymi w tym przypadku konwenansami. Zamknął za sobą drzwi do pokoju i zbliżył się do łóżka, aż do samego wezgłowia, spoglądając na księcia.
Wyglądał inaczej niż wtedy, kiedy zajmował się swoimi obowiązkami. Ubrany w wykwintne szaty, z elegancko zaczesanymi włosami i poważnym wyrazem twarzy był osobą przeznaczoną dla publiczności. Instytucją. Kimś, kogo znali wszyscy.
Tu, leżąc w swojej pościeli, był znany tylko sobie i swoim najbliższym. Przedstawiał inne oblicze, urzekające i czyste, proste i niewinne.
Nikolaev źle poczuł się z tym, że w ogóle je zobaczył. Czuł się, jakby je nieuczciwie podkradł. Nie było przecież przeznaczone dla niego.
A jednak usłyszał tamten przejmujący krzyk, a teraz widział tę nieszczęśliwą twarz, a przez to nie potrafił po prostu zostawić go tu samego. Czy spał, czy był przytomny, należał mu się odpoczynek za sumienną pracę.
Evan kucnął przy ramie łóżka, nachylając się nad księciem. Jeśli jest przebudzony, zapyta go, co się stało. Jeśli będzie spał, pozwoli sobie przy nim czuwać choćby i godzinę.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyNie Wrz 15, 2019 1:34 pm

Spędził wieczór w cichym pokoju, wypijając całą zawartość karafki z winem. Chociaż do jego uszu dobiegał jedynie dźwięk trzaskającego ognia, to miał wrażenie, że jego umysł wypełniony był krzykami i ogromnym chaosem, który uniemożliwiał mu skupienie się na czymkolwiek.
Denerwował się. Tak jak na co dzień nie pozwalał innym na odkrywanie w nim negatywnych emocji, tak teraz niemal się trząsł, przygryzając wargę. I myśląc.
O tym, jak się jutro zachowa. Czy da radę równie pięknie prezentować się i uśmiechać do gości wiedząc, że Eric krąży gdzieś w koło, zaledwie na wyciągnięcie jego ręki? A może trema zje go tak bardzo, że cały wieczór będzie markotny i w końcu szukając jakiejkolwiek wymówki, ulotni się do swojego pokoju?
Znał swoje obowiązki. Przede wszystkim, godnie reprezentować swój ród, nie dać im powodu do wstydu. Jego ojciec, Wilhelm, bardzo poważnie podchodził do dworskiej etykiety. Jeden niepożądany ruch i będzie musiał tłumaczyć się przed ojcem, a zarazem królem, kto wie, może przyznając się do swojej orientacji i tym samym zostając przekreślonym z rodu. Jednocześnie wiedział też, jak wielki ból sprawiłby rodzicom, dumnym ze swojego jedynego syna i pokładającym w nim ogromne nadzieje.
Cóż miał począć, kiedy kodeks mówił jedno, serce drugie, a rozum trzecie?
Nic nie wydawało się oczywiste, kiedy było się księciem.

Nie wiedział, kiedy usnął. Może zbyt duża ilość alkoholu lub szum dudniącego za oknem deszczu sprawił, że odziany w zwiewną, nocną koszulę, legł na wielkim łożu, zupełnie odpływając.
Męczyły go nocne koszmary. Działo się to od kilku miesięcy, chociaż teraz przybrały na mocy. Wiercił się i kręcił, jęcząc, probując odgonić nieprzyjemne, trawiące go wspomnienia i uczucia, które zbyt ciasno zamknięte w środku jego duszy, jedynie nocami pozwalały sobie wyjść na zewnątrz.
Lekki materiał przylgnął do spoconego ciała, kilka kosmyków spiętych włosów wymsknęło się i opadło na skrzywioną w krzyku, zrozpaczoną twarz. Zaciskał palce na pościeli, mamrocząc coś niezrozumiałego, oddychając szybko i przewalając się na boki, odsłaniając nagie uda.
Był świadomy czyjejś obecności, chociaż nie do końca wiedział czyjej. Czy to wina sennych omamów, czy też trunków, które wypił przed snem, miał przeczucie, że to dobra osoba, mężczyzna, który ukoi jego serce. Ten, za którym przecież tak bardzo tęsknił.
Gdy uchylił powieki, zielone, lekko zamglone oczy spoczęły na twarzy wiszącej nad nim. I nim zdołał pomyśleć, uniósł się odrobinę, oplatając mężczyznę dłońmi, przyciągając go do siebie odrobinę bardziej.
- Eric - wyszeptał, muskając wargami te drugie, otulając je gorącym oddechem. - Wróciłeś - westchnął, wczepiając palce mocno w koszulę tamtego. Tak bardzo chciał go teraz, tutaj, tuż obok siebie. Nie mógł sprecyzować, czy policzki ma wilgotne od łez czy potu, ale wargi krótko błądziły tam, gdzie aktualnie natrafiły, stęsknione i szukające otuchy.
I nagle zamarł. Zamarł, gdy sylwetka odrobinę odsunęła się, wyswabadzając się z jego uścisku. Oczy księcia niepewnie skupiły się na twarzy towarzysza, szybko analizując sytuację i utwierdzając go w jednej, prostej prawdzie.
To nie był Eric.
Nie mogło go tu być.
Patrzył więc na Evana, chyba równie zaskoczonego jak sam książę, czując jak ma ochotę krzyczeć, a sam czuje okropne zawstydzenie. Siedział tak, pół nago, bezbronnie, na wielkim łóżku, całując swojego ochroniarza i w dodatku całkowicie się przed nim odsłaniając. Co za upokorzenie.
Uciekł szybko, odsuwając się i wstając z łóżka. Gwałtownie sięgnął po leżący obok szlafrok, by okryć ciało, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem.
- Wyjdź - powiedział, chcąc ukryć delikatne drżenie. - Prosiłem, żebyś mi nie przeszkadzał - syknął wściekle, czując wzbierającą złość i gorycz.
- Zejdź mi z oczu.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyNie Wrz 15, 2019 3:33 pm

Ostrożny dotyk wypielęgnowanych, ciepłych palców na szyi. Obce imię wypowiedziane z ukrytym pragnieniem, tęsknotą. Miękkie wargi, pieszczące rozchylone usta zaskoczonego Evana. Dłonie wczepione desperacko w koszulę, jakby krzyczące: nie odchodź. Ukradzione szczęście, ukradziony czas. "Wróciłeś"? Nie wrócił. Tamtego Erica tu nie było.
Nikolaev odsunął się, nie odwracając wzroku, wpatrując się w księcia i prosząc o odpowiedzi. To wszystko było... nie tak. Nie tak, jak się tego spodziewał. Najpierw rudowłosa Mary, potem wspomnienie tych wszystkich kobiet, które miały jutro odwiedzić księcia. Sądził, że to była jego rzeczywistość. Być może był nią znudzony, ale pewnego dnia mógłby się w niej odnaleźć.
A jednak było to myślenie błędne. Książę William nie wyszeptał przecież imienia żadnej kobiety. Wspomniał Erica. Wspomniał go tak, jakby potrzebował go jak powietrza. Evanowi robiło się niedobrze.
Z pewnym niepokojącym bólem odebrał ten nagły odskok Moreau i jego znalezienie się znów daleko, chowającego się za szlafrokiem. Odgradzającego się od osoby, którą sądząc po spojrzeniu, uznał za niegodziwca.
- Przepraszam - Nikolaev ułożył sobie dłoń na piersi i subtelnie się ukłonił. Mówił cicho, dopasowując się do atmosfery panującej na zamku. - W mojej ocenie przeszkoda była konieczna.
Nie był tym, którego książę chciał, i słusznie. Czuł się jednak źle, będąc wyganianym, zanim zdążył wytłumaczyć, co motywowało jego przyjście tutaj. Obiecał sobie odzyskać zaufanie Williama i nawet nie zerknął na ciało, które ten dopiero co eksponował, a teraz z pewną dozą groźby chronił. Mogło to się wydać aż nienaturalne, ale skupił się tylko na twarzy Moreau.
- Usłyszałem krzyk - wyjaśnił, przypominając sobie, jak szybko wyskakiwał z łóżka i zmuszał cały swój organizm do natychmiastowego działania, pomimo tego, że dopiero co był pogrążony we śnie. - Brzmiał bardzo poważnie. Jakby książę cierpiał.
Nie chciał ustąpić, choć groziło to zawołaniem straży.
- Czy w takiej sytuacji powinienem stanąć pod drzwiami i zapukać? Zaczekać, aż zabójca raczy mi otworzyć? Sekundy grają rolę - tłumaczył opanowanym tonem.
Kolejne słowa przeszły mu ciężej przez gardło.
- Czy to jednorazowa sytuacja? - Ale w takim wypadku, dlaczego nikt mu o tym nie powiedział?
Rozumiał, że może narazić się na dodatkowy gniew, bo poruszał niekomfortowy temat tego, co przed chwilą zaszło między nimi na łóżku, ale jeszcze cichszym głosem dodał: - Kim jest Eric?
Trochę naciskał, ale sam też był ofiarą tej sytuacji. Nie został poinformowany o bardzo istotnych okolicznościach i teraz obaj za to płacili.
Powrót do góry Go down
PanaceaFlaming Uke
Panacea

Data przyłączenia : 08/09/2019
Liczba postów : 112
King and Lionheart F24be612bcf2e9f615a8e90b0f99b1d0

Cytat : Oh my God, you blow my mind.

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyNie Wrz 15, 2019 4:23 pm

Will milczał długo. Odwrócony od Evana, eksponował jedynie zasłonięte szlafrokiem plecy i skrawki nagich stóp. Wpatrywał się w szybę, w sunące po niej krople, lekko przemykając palcami po swoich wargach.
Bardzo starał się, by nie powtórzyć swoich błędów, lub by inni ludzie nigdy nie dowiedzieli się o jego drobnej słabości do mężczyzn. A jednak całkowicie nieświadomie właśnie odkrył wszystkie swoje karty, dodatkowo całując nowego ochroniarza, co mogło wydawać się okrutnie niestosowne.
Zmarszczył wąskie brwi, skupiając spojrzenie na odbiciu poważnej twarzy Evana, stojącego dalej na swoim miejscu, jakby wcześniej nic nieodpowiedniego nie miało miejsca. Był mu za to ogromnie wdzięczny.
- Przepraszam - powiedział, nie tłumacząc jednak o co konkretnie chodziło. Czy o nieuzasadnioną naganę, czy o pocałunek, czy też o to w jakim stanie musiał na niego patrzeć.
- Nienawidzę, kiedy ktokolwiek ogląda mnie...Takiego - wyjaśnił, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Westchnął, jakby odrobinę łagodniejąc, czekając jeszcze tyłem, aż uczucie palących policzków całkowicie nie minie.
- Wiem, że robiłeś co musiałeś. Doceniam to - dodał, w końcu ruszając z miejsca, by sięgnąć po kieliszek. Uświadomił sobie, że karafka jest pusta, mruknął więc tylko coś, odstawiając naczynie i by zająć czymś dłonie, dorzucając drewno do kominka.
- Miewam koszmary. Od czasu do czasu. Nie sądziłem, że...Mogę postawić nimi połowę zamku na nogi - opadł lekko na fotel. Zawahał się, ostatecznie gestem dłoni zapraszając Evana, by usiadł na drugim meblu.
Pomiędzy księciem a ochroną, najważniejszą relacją było zaufanie. Bez niego ani jeden, ani drugi nie mogli całkowicie swobodnie wykonywać swoich obowiązków. I chociaż ta prawda była bardzo dobrze znana Williamowi, to fakt odpowiedzenia na wszystkie pytania, był dla niego niemiłosiernie trudny. Stracił kontrolę pozwalając, żeby Evan był świadkiem tej karykaturalnej sytuacji. Powinien traktować swojego Księcia z szacunkiem, tymczasem dał mu się poznać jako słaby psychicznie niedorajda. Moreau był ciekawy, czy mogło być jeszcze gorzej.
Musiał mu też wyjawić prawdę. Albo chociaż częściową prawdę, ale słowa, chociaż w głowie brzmiały prosto, wcale takowe nie były i nie chciały wyjść spomiędzy ładnych warg blondyna.
Potarł twarz dłońmi, ścierając ze skóry resztki wilgoci.
- Eric...- zaczął niepewnie, wpatrując się w ogień. - Był Twoim poprzednikiem - wyjaśnił, szybko jednak precyzując. - Był moim ochroniarzem. Teraz pracuje dla kogoś innego - mruknął obojętnie, chociaż głos odrobinę mu zadrżał.
- Wydaje mi się, że to wszystko co powinieneś o nim wiedzieć. Wybacz, że jego imię padło. I wszystko, co imienia się tyczyło - pocałunek. Ale ostatecznie, czy naprawdę był taki zły? Nie. Bliskość, mimo, że krótka i omyłkowa, sprawiła, że przez sekundę Williamowi zrobiło się ciepło. Lubił to uczucie i to kolejne, mocniejsze, które ożywił, a które pełzło po jego ciele przyprawiając o dreszcz.
Nie oszukujmy się, Evan był przystojnym mężczyzną.
- Nie miej o mnie złego zdania. Nie zamierzam...W żaden sposób Cię wykorzystywać. To jednorazowa sytuacja. Ja...Właściwie nie wiem, co powinienem powiedzieć na swoją obronę - westchnął.
Powrót do góry Go down
NyxSleepwalker
Nyx

Data przyłączenia : 05/08/2019
Liczba postów : 33

King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart EmptyNie Wrz 15, 2019 5:49 pm

Właściwie reakcja Williama była zrozumiała. Nie miał obowiązku pokazywania nikomu swoich słabych punktów, nawet jeśli przysłużyłoby się to jego bezpieczeństwu. Evan jeszcze nie rozumiał wszystkiego, co się tu działo, ale na pewno było mu żal, gdy usłyszał, że książę go przeprasza. On naprawdę nie musiał.
Wzrok Nikolaeva powędrował za dłonią księcia, który chciał nalać sobie alkoholu. Ochroniarz z początku nie zwrócił na tę pozornie zwyczajną czynność uwagi. Alkohol w karafce był normalny w bogatym domu, więc czemu nie miałby być w pałacu? Problem polegał na tym, że wydawało mu się, iż książę wyjątkowo często po niego sięgał, a konkretnie w momentach, w których czuł się słabszy, niepewny, kiedy przychodziło mu się zmierzyć z czymś trudnym. Niestety, trunki nie były dobrymi metodami na ucieczkę od rzeczywistości, zbyt wiele trzeba było płacić za nadmierne ich picie.
Nie mogąc się napić, William spoczął przy kominku, a Evan usiadł obok niego. A więc koszmary. To miało sens. Dlaczego? Co tamten Eric takiego uczynił?
I nagle rzeczy zaczęły się wyjaśniać. Książę wyznał, że mężczyzna, o którym wspomniał, był jego poprzednim ochroniarzem. W dodatku wiązały się z tym emocje zupełnie wykraczające poza profesjonalną relację. Evan nawet nie czuł już związanego z szokiem zakłopotania - za dużo go przeżył w ciągu jednego dnia i wydawało mu się, że wyczerpał swój limit. Jak wiele tajemnic chował w sobie ten książę? Z zewnątrz posągowa piękność, od wewnątrz stłuczona rzeźba.
Eric musiał być jego kochankiem... Kochankiem. Książę i ochroniarz. To nie miało prawa istnieć. Obecne, przeżywane przez Williama koszmary były tego dowodem. Sam zresztą wspominał, że nie dogadywał się ze swoimi poprzednikami.
Eric był wyjątkowy. Był jednym wyjątkowym? Evan splótł ze sobą swoje dłonie i zacisnął je, ale ukrył to przed wzrokiem księcia.
Kiedy padły słowa o wykorzystywaniu, pokręcił głową.
- Nie przepraszaj, książę. Mogę obiecać tylko tyle, że następnej takiej sytuacji nie będzie - A w każdym razie on będzie dążył do tego, by nie było. - Przykro mi, że musiał to książę przeżyć. I proszę nie wspominać o obronie. Nie jest w żadnym wypadku konieczna. Wszystko rozumiem.
Rozumiał? Ha. Nic nie rozumiał, ale starał się zręcznie blefować.
Przed oczyma miał dwie wersje księcia. Tę jedną, w której zatliła się nadzieja: "Eric... Wróciłeś".
I tę drugą, która skuliła się z zawodu: "Wyjdź. Zejdź mi z oczu".
Choć rozumiał, że nie jest tu chciany, nie odszedł od razu po swoich słowach. Obrócił się na siedzeniu, by lepiej widzieć Williama, i popatrzył na niego tak, jak zawsze. Bez ukrytych motywów, ze szczerością.
- Nie wiem, czy dobrze rozumiem sytuację, ale nie jestem tu po to, by kogoś oceniać. Wypełniam tylko swoje zadanie. Książę może robić to, na co ma ochotę. Proszę nie wstydzić się tego, czego książę pragnie.
Nie powiedział tego bezpośrednio, ale przekaz był bardzo prosty. Jeśli Williamowi odpowiadali mężczyźni, on nie będzie się do tego wtrącał. Nie miał nic przeciwko, nie dodając, że i on sam odczuwał pociąg w stronę swojej własnej płci. Byłoby to zbędne. Skoro wiedział, jaki był jego poprzednik, nie chciał popełniać jego błędów i wolał zachować się stosownie od początku do końca.
Równie stosownie odwrócił wzrok od miejsca, do którego co jakiś czas mu on uciekał - szczupłych nóg księcia.
- A teraz już nie do mnie należy kolejna decyzja - podjął, patrząc w stronę okien. - Czy książę czuje się na siłach, by zostać sam, czy powinienem kogoś wezwać. Albo ja zostanę - samego siebie zdziwił doborem słów. - Póki nie upewnię się, że koszmary nie wrócą. Niech mi książę wierzy lub nie, zostanie obudzonym przez krzyk nie należy do przyjemnych doświadczeń - uśmiechnął się subtelnie, wcale się na to nie skarżąc, bardziej starając się rozluźnić napiętą atmosferę.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



King and Lionheart Empty
PisanieTemat: Re: King and Lionheart   King and Lionheart Empty

Powrót do góry Go down
 
King and Lionheart
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» God save the king

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: