Krok w przód

Krok w przód - X i Y uczęszczają do tej samej akademii tanecznej. Jeden z nich skrycie po godzinach zarabia tańcząc w masce na ulicy. Drugi widząc go przypadkiem zakochuje się w nieznajomym.

X - Smok - Timothy Igle
Y - Amantis - James Carter

- Trzymaj pozycje, porcelanko. Ładna buzia to nie wszystko, musisz boleć. Czujesz jak pala twoje mięśnie? Dobrze. To teraz Arabesque trzy. Tak, dobrze. Głowa do góry. Głowa do góry, James!
Smukły chłopak zacisnął zęby i mimo, że już ćwiczył kilka godzin i był wyczerpany wydobył z siebie ostatnie resztki siły.
- Dobrze porcelanko. Bardzo ładnie. Pracuj tak dalej a może gdzieś zajdziesz.
Młody James Carter leżąc na drewnianym parkiecie pokazał kobiecie środkowy palec. Oczywiście po tym jak wyszła, musiał być pewny że tego nie zobaczy.
Nie po to harował jak wół żeby dostać się do tej prestiżowej szkoły, żeby teraz wylecieć za pokazywanie fakersa.

W czasie kiedy klasa tradycyjna ćwiczyła w pocie czoła on robił pokaz capoeiry dla młodszych kolegów przy muzyce swoich braci. Czekał na podwózkę bo wieczorowo zapisał się jeszcze na historię. Uważał, że skoro dostał stypendium powinien iść po całości. Rytmiczny beat trochę przeszkadzał w lekcji więc pani profesor wyszła do nich by ściszyli. Już jakiś czas temu zatwardziała elita tańca tradycyjnego musiała wpuścić do szkoły kierunki z tańcem nowoczesnym. Jasne. Tim Igle też musiał chodzić na balet ale były to zajęcia na "zaliczenie". Nic poza tym. Dlatego też gdy tylko profesorka wyszła grzecznie ściszyli, a chwilę później zebrali się całkiem bo przyjechała podwózka dla Johnego. Niestety wracać do akademika musiał już sam. Nie miał tak dobrze jak większość tych bogatych dzieciaków. Rodzice fundowali im mieszkania blisko szkoły. On musiał rano przejechać pół miasta do szkoły tańca po to by wrócić na uniwersytet na wieczorne zajęcia i na koniec zrobić sobie spacer nocą do akademika. Lubił to. Często spotykał bębniarzy. Lubił muzykę ulicy tak samo jak ludową. To był jego klimat i życie.

James też nie należał do bogatych dzieciaków. Dostał się na stypendium, przez co nie miał za dużo czasu na pracę. Musiał utrzymywać określony poziom, żeby nie stracić pieniędzy.
Dlatego dorabiał sobie tańcząc na rurze. Szybka kasa, prywatność i anonimowość. Trzy wieczory zapewniały mu kasę na całkiem przyzwoite życie.
Ledwo przebierając nogami wyszedł ze szkoły i przez swoje zmęczenie nie zauważył swojego "ulubionego" Indianina.
Wpadł na niego z taką siła, że aż cofnęło go do tyłu i padł na tyłek.
Jęknął, bo uderzenie dodatkowo przypomniało mu o tym jak go wszystko boli.

Timothy Igle lekko się zachwiał gdy wpadło w niego coś mniejszego. Nie zdążył wyciągnąć ręki z kieszeni by go złapać.
- A niech mnie, James Carter. Porcelanowa laleczka mademoiselle Sharon. Życie ci nie miłe, że tu łazisz o tej porze?
Wyciągnął do niego rękę i pomógł mu wstać. Gardził tańcem tradycyjnym tak oderwanym od rzeczywistej tradycji plemiennej. Nie był jednak nigdy agresywny czy nieuprzejmy jeśli nie wymagała tego sytuacja.

Normalnie pewnie by zignorował wyciągnięta w jego kierunku rękę, ale dzisiaj nie podniósłby się o własnych siłach.
- Nie mam pojęcia Kim ty jesteś... - Skłamał, ale gościu wkurzył go nazywając go porcelanowa laleczka. Przez nauczycielkę, która nazywała go porcelanka miał takie paskudne przezwiska, że za każdym razem wyprowadzały go one z równowagi.
-... Ale sądząc po twoim pochodzeniu i.. Mm dźwiękach, które przeszkadzały mi w ćwiczeniach, musisz być osoba która ma w dupie swoją przyszłość. Zamiast ćwiczyć do egzaminów bawisz się z kumplami. - Prychnął odgarniając włosy z twarzy. Uznając rozmowę za skończona ruszył w kierunku akademika, modląc się żeby dojść do niego o własnych siłach.

Tim spojrzał na niego z góry swojego wzrostu.
- Moja sztuka to moje korzenie. Poczuł byś ten rytm gdybyś nie miał kołka w dupie.
Niestety szli w tym samym kierunku. Zdziwiło to Igla niezmiernie. Uważał, że porcelanowa laleczka raczej mieszka w swoim domku dla lalek gdzieś w lepszej dzielnicy miasta. Szedł krok za nim i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że patrzy na zgrabny tyłek tancerza. Tego nie mógł mu odmówić.

- Jak wolno muszę iść, żebyś w końcu mnie wyprzedził? - spytał w końcu zatrzymując się w pół kroku.
- I dla twojej wiadomości, zamiast kołka w dupie preferuje inne przyjemności. Idź pierwszy. - warknął poprawiając torbę na ramieniu, bo ta z każdą chwilą coraz bardziej mu ciążyła.
W świetle latarni prezentowali się oboje niezwykle atrakcyjnie, każdy z nich zdawał się mieć w sobie magię. Tyle, że innego rodzaju. John mógłby władać ogniem lub ziemia a James woda, albo wiatrem. Kompletne przeciwieństwa.

Słowa wyrwały go z zamyślenia.
"Też bym zaznał paru przyjemności z twoją dupą"
Pomyślał jednak zamiast patrzeć się w miejsce gdzie owa dupa powinna być podniósł spojrzenie w iskrzące się oczy. Igle był dobrym obserwatorem. Coś mu nie pasowało i teraz wiedział już co. Bez ceregieli podszedł do niego i uklęknął. Podniósł mu stopę i ściągnął but zanim ten zdążył zacząć piszczeć. Stopa chłopaka wyglądała fatalnie.
- Za małe baletki. Wsadzisz ją potem w lód. Powinny być ciasne ale nie aż tak.
Nie ubierał mu znów butów. Zabrał mu torbę i kucnął przed nim tak żeby mógł mu wskoczyć na barana.
-Przestań się zapowietrzać. Nie minę cię bo nie chcę dostać faka w plecy. Ledwo idziesz. Tak będzie szybciej i obaj będziemy mieć siebie z głowy. Wskakuj.

- Hey, co ty wyrabiasz? Oddaj mi buta! - powiedział rumieniąc się wściekle.
Gdyby Tim wiedział jak miał czasem poranione nogi od szpilek, które zakładał do pracy.. Co wtedy by powiedział?
- Od kiedy to jesteś takim znawca baletu? - spytał podchodząc do niego bliżej, ale z zamiarem zabrania mu butów a nie wskoczeniem na plecy.
Kiedy stanął naprzeciwko niego a Indianin się wyprostował, stanęli obok siebie kaltka w kaltkę piersiowa... Co tylko podkreśliło dzielące ich roznice.  Johny był wysoki, dobrze zbudowany i miał ostre, męskie rysy twarzy a James drobny, Smukły i raczej nie wysoki. Musiał być chudziutki jeśli myślał o balecie poważnie.

- Jak mi nie wskoczysz na plecy to cię przerzucę przez ramię jak worek z batatami i będzie jeszcze większa siara.
Oznajmił wcale nie zamierzając oddać mu buta ani torby. Uniósł tylko w pewnym momencie brew i specjalnie zaczął się powoli pochylać tak jakby faktycznie zamierzał go nieść na ramionach jak worek. Dopiero podskoki w próbie ucieczki sprawiły, że znów kucnął tak by mógł mu wejść na barana.
Zrobili już parę kroków. Carter siedział dość pewnie. Wtedy odezwał się znów.
- Moja mama tańczyła w balecie aż nie została otruta przez konkurentkę. Mocno się pochorowała i zdecydowała, że dość. Teraz uczy w szkole małe dziewczynki. Wiem jak wygląda stopa zniszczona od niewłaściwych butów. Wiem też jak sobie z nimi poradzić.
Powiedział dość markotliwie tak jakby wręcz uraził jego dumę stwierdzeniem, że nie ma prawa się znać na balecie. Zresztą od zderzenia obraził go już dwa razy za to Igle... nie pozostał mu dłużny w inny sposób.

- Madame twierdzi inaczej. - powiedział czując się skrępowany faktem faktem, że jest noszony na plecach.
Drgnął słysząc o szkole baletu dla dziewczynek. Tego wolał uniknąć, dla niego to oznaczało porażkę.
- Balet jest piękny, ale okrutny. - dodał niepewnie przesuwając dłoń z ramion nieco niżej, by lepiej się chwycić.
Igle mógł wtedy zobaczyć delikatne dłonie z krótko obciętymi paznokciami i pieprzykiem na środku ręki. To był swojego rodzaju jego znak rozpoznawczy.
Był taki zmęczony, że miał ochotę położyć głowę na jego ramieniu i sobie przysnąć.

- Muzyka i taniec powinny leczyć duszę i ciało, a nie je krzywdzić. Dlatego tak nie cierpię tańca klasycznego i baletu. Sztuczna, sztywna formuła. Koszmar. Spróbuj kiedyś tańca na ulicy. To jest prawdziwa wolność.
Gdy przechodzili przez drzwi akademika musiał ugiąć lekko nogi żeby Carter nie zahaczył głową. Postawił go przy okienku i wziął klucz do swojego pokoju.

- Kto powiedział, że tańcze tylko klasykę? - spytał opierając się lekko o ścianę, bo po tym noszeniu go miał miękkie nogi.
- Taniec na ulicy nie jest dla mnie. Ja lubię, gdy padają na mnie światła i wszyscy skupiają oczy na mnie. - powiedział zastanawiając się co by powiedział Indianin wiedząc, że wcale nie jest taki sztywny jak mu się wydaje.
- Dam dalej radę dojść sam, oddaj mi PROSZĘ moje rzeczy. - mruknął wyciągając przed siebie rękę.

Postawił jego torbę na ziemi a obok niej buty.
- Nie ubieraj ich. Idź boso i wsadź do wody.
Powiedział i ze swoim kluczem zginął w windzie bo akurat zjechała. Zdecydowanie nie wyobrażał sobie tego gościa inaczej niż z sztywnymi plecami i utartym schematem ramy. Zaliczył już balet i taniec klasyczny z zadziwiającą prostotą. Teraz chciał się odciąć od tego.

Kolejne dni mijały a jeden z jego kolegów świętował narodziny dziecka. Zebrali się więc w parę osób i ruszyli w sobotę na miasto. Nie powinno nikogo dziwić, że grupa młodych mężczyzn trafiła w końcu do klubu z tańcem gogo.

- Hey, Hey, Hey. Mamy dla Was coś naprawdę super. Gwarantujemy, że nawet hetero panowie będą mieli ciasno w spodniach. Zaczynamy?
Usłyszeli nim zgasły światła a na scenie pojawił się on. Filigranowy, młody chłopak na niebotycznie długich szpilkach. Kobiety miałby problem z poruszaniu się na tym narzędziu tortur a on śmigał na nich lekko i.. Niesamowicie seksownie.
Poleciały pierwsze nuty mrocznej melodii i wtedy chłopak w czarnej masce królika zaczął swoje czary.
Widownia oniemiała.

Tim przyglądał się i na początku zwyczajnie dobrze bawił. W głowie mu szumiało. Oglądał ciało tancerza prężące się w koło rury z czystą przyjemnością. Wykonał by większość tych figur bo jego mięśnie były równie silne i sprawne a ciało gibkie. Nie byłoby jednak to tak seksualne i przyciągające. Był za wysoki i miał zbyt szeroką klatkę piersiową. Prawdopodobnie zwisając głową w dół rąbnął by o parkiet a w najlepszym wypadku zamiatał go włosami, a do efektu było potrzebne coś innego. I to coś miał w sobie ten tancerz.
W pewnym momencie go zmroziło. Wbił spojrzenie w dłoń seksownie obejmującą rurę. Punkt. Mały czarny pieprzyk na środku ręki. Dopiero wtedy podniósł znów spojrzenie na twarz schowaną za maską. Nie. Nie patrzył już na niego jak na kąsek. Patrzył na chłopaka, którego parę dni temu niósł na plecach. Patrzył pod maskę. Wprost w oczy.
- Co Tim, nie podoba ci się?
-Nie stary, jest świetny. Nigdy nie podejrzewałbym że spotkam kogoś takiego.
Znajomy poklepał go po plecach i nakłonił do wypicia kolejnego piwa. Zanim zdążył zauważyć występ się skończył, a James zniknął mu.

- Dobra robota, Jimmy. Jak zwykle byłeś niesamowity. - jedna z dziewczyn poklepała go po plecach w geście uznania. Tutaj nie było takiej rywalizacji jak w balecie, dziewczyny wspierały siebie.
Szanowały też decyzję Jamesa o tym, że nie chce pokazywać twarzy. Gdyby ktoś ze szkoły by go poznał miałby problemy.
Przeliczając kasę wyszedł z szatni lekko kołysząc biodrami. Zawsze po chodzeniu na szpilkach zmieniał mu się na chwilę chód. Potrzebował kilku minut żeby wyjść ze swojej roli seks bomby.

Tim ten wieczór spędził z kolegami i nie mógł poczekać na "koniec zmiany" Cartera. Zrobił jednak coś innego. Mieszkali w tym samym akademiku. Wziął rękawiczki do tańca ulicznego, które chroniły ręce podczas okręcania się na drążkach i innych akrobacji z wykorzystaniem przestrzeni miejskiej. Były na niego za małe ale powinny się nadać dla Cartera. Zapukał do drzwi jego pokoju następnego dnia. Wyciągnął je przed siebie.
- Maska nie wystarczy. Następnym razem jak będziesz tańczył ubierz je. Twój pieprzyk na dłoni jest bardzo charakterystyczny. - Zaczął bez dzień dobry. Wcisnął mu rękawiczki odwrócił się po żołniersku na pięcie i ruszył do swojego pokoju. Widok chłopaka ruszał go zbyt intensywnie w tym momencie. Poprzednio wgapiał się w jego tyłek. Teraz miał przed oczami wijące się w rytmie muzyki ciało i sposób w jaki obejmował rurę do tańca. W jego głowie było to szalone.

James otworzył drzwi ubrany tylko w majtki i powyciąganą koszulkę. Na początku nie zrozumiał o co chodzi temu gościowi, ale gdy wspomniał o masce zrobił duże oczy. Odruchowo przyjął rękawiczki, bo był tak zaskoczony, że nie wiedział co powiedzieć.
Serce na moment mu stanęło, gdy zrozumiał, że Igle go widział.. I rozpoznał.

Dorwał go między zajęciami. Jak zwykle Tim był otoczony kumplami, co zirytowało chłopaka.
- Ho, ho, ho! Patrzcie no jaki nas zaszyt kopnął. Sama porcelanka, balerinka zaszyciła nas swoją obecnością.
James spojrzał nieprzychylnie na gościa z dredami, który wysunął się przed grupę.
- Co jest, zgubiłeś się?
- Igle, masz chwilę? - spytał ignorując innych młodych mężczyzn.

Igle wolał unikać Cartera. Już samo obserwowanie go w szkole podnosiło mu ciśnienie. Serce szalało. Dłonie się pociły. Podejrzewał, że zakochał się w gościu, który nim gardził. Nie zauważył go jak podchodził. Trenował z jednym z kolegów określony ruch taneczny jednego z afrykańskich plemion. Zatrzymał się w pół kroku słysząc głos Jamesa.
-Zostaw go Zachary. Porcelanowa laleczka jest moim... nowym współlokatorem.
- Ej, nie mówiłeś, że Miki się wyprowadza?!
- Miki dostał angaż, wylatuje do Francji w przyszły piątek i wróci dopiero na przyszły rok. - Zebrał swoją bluzę i torbę sportową.
- A nie chcesz kogoś z nas? - Spytał oburzony murzyn pukając w pierś żeby nie miał wątpliwości, że on chętnie się do niego wprowadzi.
- Nie, pokój będzie jebał fajami, gandzią i smrodem. Carter przynajmniej dba o higienę. Do potem. - Objął Jamesa ramieniem i odwrócił by mogli odejść odwróceni plecami do reszty. Komentarz Tima oczywiście wzbudził spory śmiech wśród chłopaków. Sam tancerz czuł jak w żołądku zawiązuje mu się supeł zaś serce przyspiesza. Znaleźli się w części szkoły gdzie raczej nikt nie chodził więc puścił go w końcu.
- Co jest? - Zapytał siadając na skrzyni ze sprzętem.

- Od kiedy to jestem twoim współlokatorem? - spytał unosząc gustownie brew. Potrząsnął głową, nie po to chciał się z nim zobaczyć.
- O co ci rano chodziło? - spytał nie chcąc od razu zapytać " Skąd wiesz, że tańcze na rurze w klubie gogo".
Może tylko mu się wydawało, że Igle zna jego sekret. Wolał się upewnić niż wydać przedwcześnie sam siebie. Oparł się o ścianę i spojrzał na niego uważnie tymi swoimi złotymi ślepiami.

Spojrzał na niego jak na idiotę. Westchnął ciężko. Oparł się o ścianę.
- W weekend byłem uczcić z kumplem co nie co. Weszliśmy do klubu gogo. Maska jest spoko. W pierwszej chwili nie rozpoznałem cię. Tylko reflektor tak jakoś padł na twoją dłoń jak obejmowałeś rurę i zobaczyłem pieprzyk. - Chwycił za jego rękę i odwrócił ją wierzchem do góry gdzie specyficzne znamię rzuciło się w oczy. - Jeśli naprawdę nie chcesz zostać rozpoznany powinieneś nosić rękawiczki.
Usłyszał hałas i zamiast puścić rękę chłopaka szarpnął go i przyciągnął do siebie. Zatkał mu usta. Chwilę później korytarzem sunęła wielka skrzynia ze sprzętem aż nie odbiła się od ściany. Gdyby Carter stał gdzie stał pewnie by oberwał ciężkimi prętami do akrobatyki, które się z niej wysypały. Tim wiedział czego się spodziewać bo robił dokładnie tak samo. Teraz jednak go wmurowało bo James był zdecydowanie za blisko. Słyszał bicie własnego serca i był przekonany, że drugi tancerz też je słyszy.

Uniósł brew do góry widząc minę Indianina i czując uderzenia jego serca.
Nie mógł jednak nic powiedzieć, bo Igle zakrywał mu usta dłonią. Czemu tak na niego zareagował. Zaraz.. Czy on się zarumienił? Niemożliwe.
Przewrócił oczami i ugryzł go w rękę.
- Nie możesz nikomu powiedzieć o tym co widziałeś. - powiedział, gdy już odzyskał możliwość mówienia.
- To łatwa kasa, a ja nie mam czasu na inną pracę. Rodzice mnie nie finansują, więc muszę sobie jakoś radzić. - dodał wyraźnie niezadowolony z faktu, że jego sekret został odkryty.

- Ała, ty mała cholero! - Przez ten moment Tim był niemal w 100% pewien, że James nie jest mu obojętny. Było to dla niego sporym zaskoczeniem bo chociaż faceci go nie brzydzili to nigdy żaden go nie interesował w ten sposób. A teraz potrzebował szybkiego pomysłu. Postanowił że wykorzysta to co ma pod ręką.
- Wprowadzisz się za Mika. Twój obecny współlokator to burak i sztywniak. Na pewno już cię wypytuje czemu wracasz po nocach. Ja już wiem. Jeśli zajmiesz miejsce Mikiego nie wejdzie w nie żaden z moich kumpli, a uwierz mi lub nie, naprawdę zależy mi na współlokatorze, który dba o higienę. Oni są świetni, ale jak wracam zjebany po szkole wieczornej i treningach mam ochotę na prysznic i łóżko, a nie imprezę, jointy i smród niewypranych skarpet.