|
| Tylko tym którym ufasz mogą Cię zranić. | |
| Autor | Wiadomość |
---|
VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Tylko tym którym ufasz mogą Cię zranić. Pon Lut 10, 2020 8:57 pm | |
| Historia opowiada o dwóch mężczyznach, którzy wiekiem różnią się od siebie nieznacznie. Starszy, gdzie niegdyś zdarzało mu się opiekować młodszym, obecnie wiedzie spokojne i nienaganne życie wraz ze swoją kobietą. Jednakże pewnego razu dostaje wiadomość od dzieciaka, który kiedyś zdążył przysporzyć mu trochę kłopotów kiedy był młodszy. Młodzieniec obecnie trochę podrósł i potrzebuje przysługi od starszego, niegdyś, opiekuna. Oboje nie wiedzą, że to właśnie ta wiadomość zmieni ich życia już na dobre. _____________ Jordan Cox | lat 23 | kasztanowe włosy | 183 cm i 76 kilo | biseksualny — wywodzi się z zamożnej rodziny, z której uciekł mając niecałe 17 lat — jako dzieciak był psotnikiem, który chciał zwrócić na siebie uwagę rodziców. Daremny to był trud — matka i ojciec ciągle byli w delegacji. Z czasem w ogóle przestali się dogadywać, dochodziło również do fizycznej przemocy ze strony ojca, a on nie czując poczucia obowiązku i słuchania się któregokolwiek z nich, finalnie zakończyło się jego ucieczką, której do tej pory nie żałuje — od tamtego dnia nie miał kontaktu z rodzicami, a bez nich radził sobie całkiem - całkiem, do czasu, w którym nie wdepnął w nieprzyjemne gówno — często jest zmuszany do bójek w formie obrony przez środowisko, w którym się znalazł, przez co ma wiele mniejszych blizn na ciele — w uszach posiada kolczyki i w brodzie tak samo. Na szyi ma jeszcze tatuaż, który symbolizuje jego wolność i niezależność — nigdy nie ukończył szkoły i nie kwapi się, aby to zrobić. Pomimo tego, że jako dzieciak w szkole radził sobie całkiem nieźle do czasu jego nastoletniego buntu, bratając się z punkami, ulicznymi przybłędami i wdając się w jakieś szemrane towarzystwo — jest bardzo inteligentnym młodzieńcem, ale przez arogancję i upartość czasem zaciera swoje przebłyski mądrości
Ostatnio zmieniony przez Venceslaus dnia Nie Cze 28, 2020 12:35 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
| Temat: Re: Tylko tym którym ufasz mogą Cię zranić. Nie Cze 28, 2020 12:04 am | |
| J E R E M Y E D W A R D S 30 lat | przede wszystkim wykładowca | 182 cm wzrostu · jego rodzina nie była ani szczególnie biedna, ani szczególnie zamożna; · miał jeszcze dwójkę starszych braci; · zawsze miał dawane mnóstwo luzu i chętnie z tego korzystał; · wyjątkowy mól książkowy; · że podobają mu się również mężczyźni, odkrył jako nastolatek. Bardzo starał się jednak to w sobie hamować i do dziś jest to jego tajemnicą; · być może to i lepiej, bo sam raczej nie umiałby przewidzieć jak zareaguje jego żona; · ślub wziął dwa lata temu i jest w tym związku całkiem szczęśliwy, jeśli można to tak określić. Z pewnością spokojny; · zawsze była w nim jakaś żyłka idealisty, która z czasem trochę wymarła; · częściowo można winić z to fakt, że kiedyś ktoś dość dotkliwie dał mu do zrozumienia, że nieważne co się robi, ktoś i tak może tego nie docenić i sprawić, że poczujesz się zmieszany z błotem; · przez to trochę stwardniał, dla swoich studentów bywa tyle samo łagodny, co surowy; · zamarzył mu się doktorat, w którego jest trakcie; · ma wiernego mu goldena i czasem wydaje się, jakby byli nierozłączni; · nie przepada za tym, kiedy ktoś skraca jego imię.
Ostatnio zmieniony przez veneziane dnia Wto Cze 30, 2020 10:27 am, w całości zmieniany 2 razy |
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Tylko tym którym ufasz mogą Cię zranić. Nie Cze 28, 2020 6:15 pm | |
| Nastoletni bunt. To właśnie on zmienił tak wiele w jego życiu. Sposób myślenia, zachowanie, wartości. Dużo osób uważało, że młodzieniec na tamten czas przesadzał. W końcu miał pieniądze — coś, czego niektórym brakowało. Często powtarzali, że inni mieli gorzej. Problemy z alkoholem, pieniędzmi, z jedzeniem, brak wykształcenia — nikt się nie śmiał, ale twardo dawali mu do zrozumienia, że powinien cieszyć się z tego co miał. On stał na wygranej pozycji. Bogaci rodzice z pewnością zadbają o przyszłość pierworodnego, dając mu to, czego tylko chciał. To właśnie słyszał od rówieśników. Poniekąd było to prawdą. Pieniędzy nigdy mu nie żałowali. To właśnie nimi początkowo chcieli uzupełnić pustkę, która z każdym rokiem wypełniała poharataną duszę Jordana. Koniec końców żadna rodzina nie jest idealna. Ciągłe delegacje i wyjazdy sprawiały, że widział ich kilka razy na rok. Z czasem zgorzknieli, traktując go chłodno i przedmiotowo. Bywały kłótnie, niekończące się awantury i co gorsza — przemoc. Czuł się jak intruz. Chciał rozumieć, że to ich obowiązek. Sposób na zarobek. Ale rodzicielskiej miłości też potrzebował. Od całkowitej utraty kontroli ratował go tylko i wyłącznie Jeremy. Mężczyzna z sąsiedztwa, który nieco bardziej zwracała na niego uwagę niż właśni rodzice. Nie rozumiał łączącej ich więzi, niemniej to własnie dzięki niemu potrafił się trzymać. Choć ciągle łaził po dość nieciekawych miejscach, mając za sobą gorsze i lepsze dni. Stanowił dość ważną pozycję w jego życiu. Ważniejszą niż ktokolwiek inny na tym świecie. Nie zdawał sobie tego aż do dnia, w którym całkowicie opuścił rodzinny dom, nie dając nikomu znać o swojej ucieczce. Dopiero wtedy dotarło do niego to, co naprawdę do niego czuł. Lecz było już po wszystkim. Nie było drogi, którą tak łatwo mógł wrócić. Tak minęło kilka dobrych lat od tej sytuacji, a buntowniczy młodzieniec stał się dojrzałym mężczyzną.
Hej, Jeremy. Dawno się nie rozmawialiśmy, co? Tak, z tej strony Jordan. Kurwa, nie tak. Jeremy? Nie wiem, czy mnie pamiętasz, tu Jordan Cox. Wiem, że zachowałem się jak ostatni fiut kiedy zniknąłem... Heh... Jak, fiut, co? Po prostu nie wytrzymałem. Co za pierdolona głupota. Natychmiastowo odłożył słuchawkę od budki telefonicznej, wspierając rozgrzane czoło o chłodną szybkę. Ostatnie grosze zmarnował na połączenie, które przerwał nim w ogóle zdążył się dodzwonić do byłego opiekuna. W jego głowie trwał chaotyczny mętlik. Myśli odbijały się cichym echem, nie mogąc wyobrazić sobie pierwsze słowa, które rzuciłby pod jego adresem. To nie było dla niego proste. Pojawić się po kilku latach jakby nigdy nic. I w akcie desperacji prosić o pomoc. Zabawne, że zrobił wszystko, aby zdobyć jego numer wraz z obecnym adresem zamieszkania, ale nawet nie był wstanie złamać się żeby wykonać to pierwsze połączenie. Jak w takim razie miał mu spojrzeć w oczy, gdy coś tak pozornie prostego przerastały jego możliwości? Roześmiał się sucho, odbijając się od ścianki. Wyszedł na ulicę, a w kieszeni od bluzy zgniótł małą karteczkę z napisanym numerem wraz z adresem. Będzie musiał zrobić to osobiście. Zasługiwał na to, aby spojrzeć mu w oczy i twarzą w twarz przyjąć jego ewentualny gniew. Żal, smutek, wyśmianie go. Cokolwiek to będzie jest wstanie przyjąć na siebie to upokorzenie. I tak nie miał nic do stracenia w obecnej sytuacji. Został mu tylko on. Minęło dobrych kilka dni nim zebrał się na odwagę. Był wczesny wieczór gdy stał przed drzwiami JEGO mieszkania. Nie wierząc w ogóle w to, że rzeczywiście przed nimi był. Długo zbierał się, aby dłonią sięgnąć do dzwonka obok, a jeszcze dłużej żeby tu przyjść. Nie miał żadnej gwarancji tego, że mężczyzna był u siebie. Ale noc na klatce schodowej (a nawet pod drzwiami) nie była dla niego w żadnym wypadku straszna. Sypiał w gorszych miejscach niż to. Śmietnik, most z bezdomnymi, jakaś speluna, ostatnia stacja metra — i wiele innych na przestrzeni lat. Dlatego czekał cierpliwie, choć miał wrażenie, że czas dłużył mu się niemiłosiernie, a serce z klatki piersiowej od nadmiaru emocji chciało uciec i nigdy więcej nie wrócić. Kiedy tak czekał, modląc się do wszechświata o cud. Lub chwilowe szczęście. |
| | | venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
| Temat: Re: Tylko tym którym ufasz mogą Cię zranić. Wto Cze 30, 2020 10:44 am | |
| To chyba zawsze tak jest, prawda? Kiedy wydaje się, że wszystko się już ułożyło i nic złego nie może się stać, zawsze wydarzy się coś, aby przynajmniej zaburzyć spokój - jeśli nie jakoś odmienić życie w zupełnie nieplanowany dla nikogo sposób. Od paru lat codzienność Jeremy'ego była wyjątkowo poukładana. Jedyne jego awantury polegały na tym, że raz na jakiś czas znalazł się jakiś taki cwaniaczek, któremu gdzieś w edukacyjnej karierze powinęła się noga i postanowił wywalczyć sobie lepszą ocenę takim czy innym sposobem. Czasami też jego żona denerwowała się na niego za to, że znów położył naczynia na blacie zamiast od razu włożyć do zmywarki. Chwilę marudziła, powtarzała ile razy go prosiła, a w końcu i tak przychodziła, obejmowała go ramionami wokół szyi i wszystko wracało do normy. Nie planowali może dzieci, ale przygarnęli nawet psa jakby dla dopełnienia ich małej rodzinki. Konsekwentnie też odkładali pieniądze, żeby w końcu kupić sobie dom, w którym Jeremy mógłby zrobić sobie swoje biuro zamiast cały czas męczyć się ze wszystkimi swoimi papierami na kuchennym stole i gdzie ich golden również miałby więcej miejsca. Kiedy był szczeniakiem, przestrzeń mieszkania, nawet jeśli całkiem przestronnego, nie była problemem, ale oboje zauważali, że to czas się przenieść. Może z czasem zrobili się nieco nudni, ale to nie szkodzi. Przecież byli szczęśliwi. Nigdy tego Kate nie powiedział, pewnie też sam nigdy by tego tak nie nazwał, ale te parę lat temu okazała się wybitnie skutecznym lekiem na załatanie jego serca. Zanim się pojawiła, przypominało raczej coś nieumiejętnie poskładanego na klej na gorąco, pozostawiając mnóstwo szpar na nieufność i cynizm. Zniknięcie chłopaka, którym zajmował się długi czas, bardzo go ubodło. Czuł się niemalże wykorzystany. Choć wciąż zachowywał kamienną twarz i nie umiał uznać tego w pełni nawet przed samym sobą, naprawdę czuł się zraniony. Nawet spotykanie studentów, tak młodych, niektórych pewnie w jego wieku, sprawiało mu czasem ból. Takie myśli pojawiały się jeszcze jakiś czas temu częściej, zupełnie znikąd i próbował je od siebie odganiać jak najszybciej. Natrętne pytania takie jak co się z nim stało?, czy jest cały?, jak teraz wygląda?, jak się czuje?, czy na pewno nie potrzebuje mojej pomocy? oraz - przede wszystkim - dlaczego to zrobił? i gdzie popełniłem błąd? bardzo długo zatruwały jego umysł. Kiedy w jego życiu pojawiła się Kate, to stado os w jego głowie stopniowo cichło. Kiedy znów się odzywało, nie było już ani tak głośne, ani natrętne. Mógłby się nawet pokusić o stwierdzenie, że zaczynał to kontrolować.
Tego dnia również nie zapowiadało się na to, że cokolwiek miałoby jego spokój zburzyć. Rano spacer z psem, kawa, wykład, na który mało który student był gotowy, potem jeszcze jeden wykład i wracał do domu, żeby zająć się sobą. Czy też raczej pisaniem, bardzo zdeterminowany, aby w końcu uzyskać kolejny stopień. Kate miała wrócić dopiero późnym wieczorem, dlatego nie spodziewał się nikogo wcześniej. Kiedy od ekranu oderwał go dźwięk dzwonka, początkowo zupełnie nie wiedział, kto to może być. Potem pomyślał, że to może kurier. Ale kurier tak późno? Idąc do drzwi, potarł czoło, myślami wciąż przy czytanym artykule. Kiedy jednak je już otworzył, przez chwilę w głowie nie miał zupełnie nic. Była to jednak cisza przed burzą - czy też może raczej istnym tsunami wspomnień, niewypowiedzianego żalu, zaskoczenia, pretensji, a jednocześnie nieopisanej troski. Stojąc tak chwilę w milczeniu w wymiętej białej koszuli i nieco zmierzwionymi włosami opadającymi na ściągnięte czoło, nie mógł zdobyć się na odezwanie się jakkolwiek. W końcu jednak cisza została przerwana, a wypowiedziane przez niego pytanie brzmiało jakby wyszło z ust zupełnie innej osoby. - Co ty tutaj robisz?
|
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Tylko tym którym ufasz mogą Cię zranić. Sob Lip 04, 2020 1:46 pm | |
| Długo o nim myślał. Po tym jak uciekł, kiedy miewał gorsze chwile, jak i teraz. Wiele razy chciał dać mu znać, że nic mu nie jest. Że jakoś trzyma się na nogach i będzie sobie radził. Ale wiedział, że to bezsensowny pomysł. Po pierwsze: rodzice od razu mogliby zlokalizować go, gdzie jest, a tego z całego serca nie chciał. Po drugie nie mógł narażać tych, którzy w ucieczce mu pomogli. Nie byli to ludzie idealnie, głównie z ciężką przeszłością, balansujący na granicy bezprawia. Było to wszystko o tyle ciężkie, że sam winił siebie za to, w jaki sposób go potraktował. Szczególnie po tym wszystkim, co dla niego robił.
Dlatego nie znosił siebie w tej chwili. Wewnętrzne "ja" krzyczało i płakało w cztery ręce. Z jednej strony uczucie chęci zobaczenia go chociaż na ułamek sekundy sprawiało, że stał przed tymi drzwiami. Z drugiej wiedział, że to było cholernie podłe, że był tutaj i właśnie dlatego chciało mu się śmiać z czystej rozpaczy. Spodziewał się wszystkiego. Po beznamiętny głos, po nierozpoznanie rysów twarzy, które przez ten odstrzał czasowy porządnie zmężniały. Także po zmęczonych, niewyspanych oczach, wielu blizn czy zadrapań. Jak i również po uczesaniu, które na przestrzeni lat zmieniało mu się nie do poznania. Stres rósł z każdą możliwą sekundą. Myślał o uciecze tuż po tym jak zadzwonił do jego drzwi. Mężczyzna mógłby wtedy pomyśleć, że był to nieśmieszny żart jakiegoś dzieciaka z blokowiska, a on zza klatki schodowej patrzyłby jak zamykał drzwi. Była też opcja czekania, którą wybrał. Uznał, że dwie ucieczki w życiu to szczera przesada i choć Jeremy nie miałby pojęcia o tej drugiej, to Jordan biłby siebie dniami i nocami za podobny ruch. Wolał więc słuchać przyśpieszone bicie serca, a także czuć jak dłonie powoli pociły mu się z nerwów. Aż koniec końców doczekał się małego światełka tak jaskrawego, że miał podejrzenie o wypaleniu spojówek. Oczywiście byłoby to niemożliwe, ale w tym momencie przez dużo większy stres jego mózg wyobrażał sobie rzeczy iście bezsensowne. Do momentu aż nie zobaczył Jeremy'ego. Serce w jednej sekundzie mu stanęło, a jakakolwiek sylaba nie chciała przejść przez jego gardło. Wiedział, że tak będzie. Miał odwagę do wielu rzeczy, ale prawdziwie bał się reakcji mężczyzny, który na jego (nie)szczęście rozpoznał dzieciaka sprzed laty. A on nie miał problemu z rozpoznaniem jego, pomimo tego, że też doszły mu kilka zmarszczek i stał się bardziej "dorosły". Po jego długo wyczekiwanych słowach tylko cudem powstrzymał się od histerycznego śmiechu. Jak to co? Odpierdalam jeszcze gorszy szajs niż ten sprzed kilku laty. Długo zajęło mu odpowiedzenie, co tu tak naprawdę robił. Nie chciał na dzień dobry wyjebać mu "potrzebuję pomocy". Oboje byli dorośli i choć Jeremy wciąż był bardziej dojrzalszy od niego, to zamierzał temu dorównać. Bo nawet jeśli minęło te kilka okrutnych lat, to wciąż nie zapomniał tego, co do niego niegdyś czuł. — Czyli mnie rozpoznajesz — rzucił po naprawdę długiej chwili i pomimo mentalnego zmęczenia, kąciki ust uniósł w minimalnej satysfakcji. Mógł przeżyć doprawdy wszystko, ale nie to, gdyby powiedział "kim jesteś". Nawet brzmiące słowa nie zrobiłby na nim szczególnego wrażenia, słysząc je w zupełnie innym wydźwięku. Ludzie się zmieniają, nawet bardziej kiedy dostaną mentalnego kopa od życia, a Jordan solidnie się postarał, aby Jeremy właśnie takiego dostał. Ale nierozpoznanie byłoby dla niego ciosem poniżej pasa — Ja... — uciął, gdy nagle to co chciał powiedzieć wydawało mu się naprawdę bezsensowne. Westchnął, pocierając dłonią o kark, czując jak wszystkie mięśnie na nim były cholernie spięte przez stres spowodowany tą sytuacją — Dobrze Cię widzieć, Jeremy — odparł, trochę cicho i pod nosem, ale szczerze, bo naprawdę dobrze było go widzieć po tak długiej przerwie. |
| | | venezianeDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 534 Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette
| Temat: Re: Tylko tym którym ufasz mogą Cię zranić. Czw Lip 09, 2020 10:52 am | |
| W tej jednej chwili wraz z zobaczeniem go, niemalże zatonął w całym tym sztormie emocji, które nagle go zalały, a im dłużej na niego patrzył, tym bardziej miał wrażenie, że te tylko przybierały na sile. Oczywiście, że go rozpoznał. Jak mógłby nie? Niezależnie od tego jak bardzo ten chłopak miałby zmężnieć i ile razy nie miałby zmieniać koloru oraz uczesania swoich włosów, to, co w nim poniekąd niezmienne, wyryło się w pamięci Jeremy’ego dość mocno. Zbyt wiele było scen, podczas których tak dokładnie obserwował jego profil, jak obserwował jego powieki, policzki i zagłębienia kącików ust. Nawet nie potrafiłby się przyznać. Ból, jaki za tym szedł, też nie pomagał. Co za ironia, że zapewne widząc niektórych swoich członków rodziny na ulicy po nawet dwóch latach, potraktowałby ich jak obcych ludzi, zupełnie nie kojarząc ich twarzy, a tymczasem wystarczyła sekunda spojrzenia na tego chłopaka, żeby miał wrażenie, że zaczynał wariować. Być może to przez te oczy, być może już po prostu zbyt dobrze znał wszelkie wypukłości i zagłębienia jego twarzy, aby nie móc ich poznać nawet, gdy się zmieniły. Miał wręcz wrażenie, że znał je aż za dobrze. - Oczywiście, że cię rozpoznaję. - Powiedział, a jego głos zabrzmiał nawet nieco ostrzej niż się tego spodziewał. Choć trzymał wciąż nerwy na wodzy, nie potrafił ukryć zdenerwowania. Nigdy wcześniej nie miał okazji nikomu się przyznać lub dać jakiegokolwiek innego upustu swoich emocji. Teraz czuł, jakby własne frustracje wymykały mu się między palcami i nie był w stanie do końca ich upilnować. Na zewnątrz stał twardo, jednak w środku miał wrażenie, że drży. Jakby w dawnym odruchu, przez chwilę miał ochotę obejrzeć sylwetkę młodzieńca i ocenić jego stan, jednak coś w nim nie pozwalało mu spuszczać spojrzenia z jego twarzy. Patrzył zresztą twardo, nie chcąc przegapić nawet najdrobniejszej zmiany w jego mimice. Nie wiedział, czy kolejne słowa Jordana bardziej go rozbroiły, czy rozwścieczyły. Poczuł jednak, jakby coś w nim pękło i na chwilę zacisnął szczękę, wwiercając się w niego niemal wzrokiem z dziwną mieszanką pretensji, niedowierzania i nieopisanego zawodu. - Jeśli przyszedłeś tylko po to, żeby powiedzieć, że dobrze mnie widzieć, idź stąd i proszę, nie wracaj już nigdy więcej. - Powiedział w końcu po tej nieznośnej pauzie. Miał wrażenie, jakby wyrzucił z siebie coś bardzo zalegającego, nie pozwalającego mu dotąd swobodnie oddychać. Jednocześnie nie czuł się wcale lepiej. Jakie to głupie, że czasem to, na co wydawało by się, że się czeka, potrafi tak bardzo wytrącić z równowagi. Dopiero kiedy słowa wybrzmiały w korytarzu, świadomość tego, że faktycznie nie chciał już nigdy więcej widzieć Jordana wbrew temu, co zawsze mu się wydawało, spłynęła na niego w jakiś mroczny sposób i zaskoczyła nawet jego samego.
|
| | | VenceslausSadistic Seme
Data przyłączenia : 30/07/2017 Liczba postów : 383
Cytat : The difference between sex and death is that with death you can do it alone and no one is going to make fun of you. Wiek : 26
| Temat: Re: Tylko tym którym ufasz mogą Cię zranić. Pon Lip 20, 2020 4:54 pm | |
| Sam był w szoku jak wiele szczegółów potrafił dostrzec patrząc się na starszego mężczyznę. Ile charakterystycznych cech wyryło się w jego pamięci i jak bardzo często przypominał sobie o nich. Zapach, choć już nie ten sam, wciąż wspominał dosyć miło, czasem miał wrażenie, że aż "za bardzo". Złapał się również na tym, że wzrokiem w tej niezręcznej ciszy lustrował jego twarz. Najwyraźniej było to dużo silniejsze od niego. Ale czy to nie był odruch bezwarunkowy? Z pewnością nawet i on, ten, który chciałby, aby sobie poszedł i nigdy nie wracał, zatrzymał na nim spojrzenie dużo dłuższej niż powinien. Oznaka sprzeczności wyłoniła się szybciej niż Jeremy myślał. A Jordan nawet nie miał okazji do zauważenia tego. — Być może. Równie dobrze mogłeś nie chcieć mnie rozpoznać — przyznał dość prawdziwie, również wchodząc na bardziej chłodny ton głosu. Który co prawda nie kierował prosto do mężczyzny, a do samego zniknięcia, ukazując w ten sposób odrobinę skruchy. Czuł poczucie winy, falę goryczy i bólu, która zlała się w jedną, ogromną płonącą kulę gównianych emocji, którą ciężko było mu ją przebić. Nawet nie wiedział, od czego powinien zacząć. Zawahał się, gdy tak bezpośrednio mężczyzna wyrzucił mu, że wolałby go już nie widzieć. Pewnie, że był wstanie to zrozumieć i wciąż był pełen podziwu, że Jeremy stał w progu tuż przed nim, słuchając jakiegoś nieprzemyślanego bełkotu. Nie zmienia to faktu, że słowa, które wydobyły się z głębi jego duszy cholernie go zabolały. Bo Jordan czuł, że na swój głupi sposób był one prawdziwe. — . . . Taa, zabrzmiało to dość tandetnie. Przepraszam Cię, ale nie wiem od czego powinienem zacząć. Trochę czasu minęło i chcę Ci wszystko wyjaśnić, ale. . . heh. Nawet nie wiem, czy chcesz tego wszystkiego słuchać i jak bardzo rozjebałem Ci wieczór swoją obecnością — przełknął głośno ślinę, czując jak serce dudni mu coraz mocniej, a pot intensywnie zalewa jego ciało. Mimo to wciąż miał dość odwagi, aby patrzeć się na ostry wyraz twarzy, pełen nieufności i niezrozumienia. Pretensji i wściekłości, który w pełni rozumiał. Ale go bolał. — Zrozumiem, jeśli rzeczywiście nie chciałbyś mnie widzieć, ale proszę, pozwól mi... się wytłumaczyć. I Cię przeprosić, że zachowałem się jak pierdolony samolub. Zrobię wszystko. Tylko tyle mógł zrobić. Wykrztusił z siebie coś, co od bardzo dawna w nim gniło. Ile razy łapał się na tym scenariuszu, gdzie pojawia się znikąd i wszystko wraca do normy. Oczywiście zawsze był to rodzaj szczęśliwego zakończenia, który komentował cichym "chyba śnisz". Zdawał sobie sprawę, że gdy tylko zbierze się na odwagę, aby go odnaleźć, rzeczywistość okaże się dużo bardziej brutalniejsza. Będą emocje, będzie żal i ból. Wyrzucana pretensja, chęć zrozumienia, a także zerwania tego wszystkiego. Będzie wszystko, ponieważ razem czuli to samo i jak Jeremy, tak i Jordan chciałby wyrzucić z siebie wieloletnią gorycz, która jedynie na przestrzeni lat została delikatnie stłumiona. Ale żaden z nich nie chciał o niej zapomnieć. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Tylko tym którym ufasz mogą Cię zranić. | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |