Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Światło w mroku

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyPią Lip 28, 2017 8:23 pm

First topic message reminder :

Światło w mroku - Page 6 BtPRPrz

W Zamku Nieśmiertelności, na Czarnym Tronie, zasiada najpotężniejsza istota jaką widział świat, rządząca niepodzielnie swym ogromnym, wciąż powiększającym się imperium. Władca Ciemności przez swoją ekspansywną politykę spycha inne cywilizacje do niegościnnych części świata, a te królestwa, które się poddadzą, wciela do swojego państwa. Natomiast każdy, kto się opiera, jest bezwzględnie niszczony - miasta palone są do gołej ziemi, z pałaców zostają tylko zgliszcza, a w salach tronowych, ku przestrodze, urzędują nabite na pal koronowane głowy. Całe rasy, które nie chcą uznać jego zwierzchności, wybijane są co do nogi. Mówi się, że Pan Mroku nie ma serca. Że jest ono z kamienia, albo w jego miejscu ma ziejącą w piersi dziurę. Że zamraża wzrokiem i zabija dotykiem. Co jeśli znajdzie się ktoś, kto w to nie wierzy? Kto widzi w nim coś, czego nikt inny nie dostrzega?

Władca Ciemności: @Stardust
Elf: @Argent



Światło w mroku - Page 6 FpQYFCF

Imię: Viribus
Wiek: 117 lat

Wzrost: 177 cm
Kolor oczu: Szare
Kolor włosów: Czarne

Charakter: Władca Ciemności. Pan Mroku i najsilniejszy człowiek, który kroczy po tej ziemi. I to właśnie oznacza jego imię - siłę. Ma, zdaje się, poczucie misji i niezłomny charakter. Brak sumienia. Boską powinność do wykonania. Sam w to wierzy - że narodził się po to, by zaprowadzić na świecie porządek. Jednocześnie jego pobudki nie są tak czyste - jest chciwy i zachłanny, chce mieć wszystko, jak okiem sięgnąć. Władać każdym, najdrobniejszym nawet życiem. Mimo to nie czerpie przyjemności z przemocy, przynajmniej z reguły. Dla niego to smutna konieczność pokazania innym lepszej drogi - bo w końcu w jego mniemaniu jego sposób jest najlepszy i tylko on jest w stanie zapewnić szczęście każdemu stworzeniu. Choć gardzi innymi jako stworzeniami niższymi, niegodnymi nawet lizać podeszwy jego butów, czuje, że jako ktoś ponad nich, powinien wskazać im kierunek rozwoju, zaopiekować się nimi - niczym ojciec rządzący w domu ciężką ręką. Odmawia sobie wszelkich ludzkich cech - bo przecież jest bytem nadrzędnym, istotą boską. Nie może popełniać błędów tych pośledniejszych stworzeń, poddawać się tym samym żądzom i instynktom. Jednak nawet po wieku istnienia, czy ktoś jest w stanie wyciszyć całkowicie swoje uczucia i pragnienia? Czyż serce, nawet zasuszone i bez życia niczym pustynia, wciąż, po latach nieurodzaju, nie pragnie miłości niczym wody? Zrozumienia? Czy nie jest samotne w swym myśleniu, że każdy inny jest pod nim? Viribus nie zadaje sobie takich pytań. Może kiedyś to robił, ale dawno o tym zapomniał. Dawno nauczył się, że samotność jest synonimem władzy. Nie przeszkadza mu to, że jego jedynym towarzyszem jest własny głos. I tak wszyscy go nienawidzą. Władza wymaga strachu, strach rodzi nienawiść, obrzydzenie. Zna tylko to i z tego czerpie swoją niszczycielską siłę.

Ciekawostki:
  • To syn poprzedniego Władcy Ciemności - wychował się więc w samotności i bojących się go ludzi
  • Jest genialnym taktykiem
  • W wolnych chwilach grywa w szachy, na organach albo pianinie, czy też czyta książki - zajmują go czynności, do których wystarczy jedna osoba
  • Wysługuje się wszystkim i każdym, nikt i nic nie ma dlań wystarczającej wartości, by być postawionym na jego poziomie
  • Włada ogromną, niszczycielską mocą, która jednak gdyby chciał, mogłaby posłużyć celom tworzenia; zawsze widział ją jako narzędzie opresji, strachem wzbudzające podziw i autorytet
  • Jest całkiem młody, jak na Władcę, aczkolwiek nie sprawia to, że jest mniej kompetentny
  • Ma chłodny, niski głos, który wywołuje ciarki, a także lodowate, przeszywające spojrzenie zdające się niszczyć dusze
  • Porusza się sprężyście, jego ruchy są zdecydowane, nie wykonuje nieprzemyślanych gestów - jest w nim władcza gracja i elegancja, na swój sposób piękna

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H


Ostatnio zmieniony przez Stardust dnia Pon Gru 18, 2017 1:26 am, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyPon Paź 23, 2017 12:35 am

Tym razem ich zbliżenie było gwałtowniejsze, szybsze, jakby nie mieli wystarczająco czasu i musieli się spieszyć. Desperacko biegli do celu, jęcząc w swoje usta, ocierając się, zaciskając palce to na pościeli, to na swoich ciałach, wzdychając namiętnie, szepcząc bezsensownie, tylko po to, by upewnić się, że są. Razem. Bezpieczni. Zdrowi. W pełni sił.
Nathir pochłaniał swojego kochanka zarówno spojrzeniem, zaborczymi ruchami, jak i szeleszczącymi zapewnieniami, zachwytami i wyrazami uczucia. Patrząc na niego, słuchając jego słów, nie sposób było wątpić w jego wyznania - widział we Władcy Mroku swoją drugą połówkę i był gotów zrobić dla niego wszystko. Nie potrafił - ani nie chciał - wyobrażać sobie życia bez niego. Wszystko kręciło się dookoła Viribusa, stał się centrum wszechświata - początkiem, środkiem i końcem egzystencji rudowłosego elfa.
Och, i chociaż przybyło z tego powodu wiele problemów, żaden z nich nie patrzył wstecz z żalem, iż wszystko uległo zmianie. Nie, to było najlepsze, co mogło im się przytrafić. Żaden z nich nie zamierzał zrezygnować z perspektywy wspólnej wieczności i szczęścia, nie dlatego, że jakiś kretyn zapragnął zabawić się w króla.
Posuwiste ruchy, wbite w ramiona palce, pot spływający po skórze, nieznośny ucisk w podbrzuszu, spinające i rozluźniające się spazmatycznie mięśnie - to wszystko prowadziło ich do ekstazy. Elf tym razem nie starał się zwolnić, zwiększyć ich doznań, zapewnić ukochanemu samej rozkoszy - nie, tym razem ból mieszał się z przyjemnością, otumaniając i tylko odrobinę spowalniając to, co nieuchronne. Władca Ciemności w pewnym momencie znalazł się tuż przy zagłówku, pomiędzy rozrzuconymi poduszkami, zmuszony do zmiany uchwytu, by przy każdym kolejnym pchnięciu nie nabijać sobie guza. Nathir jednak tego nie widział. Nie dostrzegał otoczenia, nie dostrzegał łóżka, nie dostrzegał rytmicznych posunięć łóżka po posadzce. Liczył się tylko Pan Mroku, jego ukochany, jego kochanek, jego najcenniejszy skarb. Jego jedyny skarb.
Nagle ich ciała napięły się, doprowadzone do ostateczności, zmuszając wreszcie oczy mężczyzn do zamknięcia, a gardła do wspólnego, wypełnionego bezkresną rozkoszą, jęku. Rudowłosy, drżąc intensywnie, opadł na kochanka i otulił go sobą, zamykając w bezpiecznych ramionach, ukrywając zarówno przed światem, jak i chłodem - nie pozwalając zazwyczaj zimnemu ciału na odzyskanie typowej dlań temperatury. Jeszcze nie. Potem.
Gdy ich oddechy się wreszcie uspokoiły, obaj już od dawna odnaleźli spokój w śnie - długim, głębokim, koniecznym po tak długim dniu. Zmęczeni, ale wreszcie spokojni i... Kompletni.

Ranek nastał niespodziewanie - ale nie wywołał w kochankach nadmiernego niezadowolenia. Nathir ani myślał zostawić mężczyznę samego nawet na ułamek sekundy i był gotów utracić resztki zdrowego rozsądku na arcyciekawych spotkaniach z ambasadorami i doradcami, byle tylko nie zaryzykować utraty ukochanego. Zresztą, nie opuszczał jego boku jeszcze długo później, upewniając się cały czas, że mężczyźnie nic nie groziło. Nie mógł go stracić. Po prostu nie mógł.
Wszelkie ewentualne sugestie Viribusa nie miały szans spotkać się ze zrozumieniem i akceptacją - elf musiał go strzec tak długo, aż zagrożenie zniknie.
Bo przecież... pewnego dnia musiało tak się stać, prawda? Musieli wreszcie zyskać spokój i bezpieczeństwo, na powrót upewnić się, iż w Pałacu nic im nie groziło.
Wszelkie spacery na zewnątrz, do jakich Nathir powoli zaczął dojrzewać, musiały zniknąć z ich planów na następne, długie tygodnie. Ale cóż to było za poświęcenie, gdy mogli wciąż być razem - a świat zewnętrzny nadal napawał elfa strachem, strachem który nie wynikał tylko z obawy o życie ukochanego, ale i nieśmiałej niepewności o to, jak go odbierze całkowicie odmieniony ostatni przedstawiciel rasy spiczastouchych.
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyNie Paź 29, 2017 6:25 pm

Dziksze i bardziej agresywne ruchy ukochanego przyprawiały Viribusa o słodko - gorzką rozkosz. Mocniej, więcej, szybciej. Doznania potęgowały się, gdy kochali się desperacko, jakby nie było jutra, jakby chcieli uczynić siebie wzajemnie bardziej namacalnymi, upewnić się, że to wszystko to jawa, nie sen, z którego mieliby się lada chwila wybudzić, a po którym pozostałoby tylko niepewne uczucie pustki, irracjonalnej straty, tęsknoty za czymś, czego się nigdy nie miało.
Gdy przeniósł ręce do tyłu, by oprzeć się o wezgłowie łoża, napór Nathira na jego biodra stał się jeszcze bardziej wyrazisty; każdym ruchem wydobywał głośne jęki z ust kruczowłosego mężczyzny, który przymknął oczy, chowając rozanielone spojrzenie zwykle chłodnych i niewzruszonych oczu za kurtyną gęstych rzęs. Przyjemność narastała w nim jak mgła, by w końcu przyćmić wszystkie pozostałe uczucia. Gdy sądził, że to już granica, że zaraz oszaleje, rozkosz przybierała na intensywności, aż ostatecznie osiągnęła swój szczyt, co przyjął niemalże z ulgą. Do jednoznacznych, mokrych odgłosów, skrzypienia łoża i ciężkich, wilgotnych oddechów dołączyły głośne okrzyki rozkoszy, zastępujące cichsze jęki. Viribus czuł się, jakby jego ciało przeszył prąd. I być może tak było - nie był w stanie stwierdzić.
Usłyszeliby grzmot gdzieś w oddali, gdyby nie to, że nic poza nimi nie miało znaczenia - nie czuli niczego, poza skórą ukochanego, swoimi ocierającymi się o siebie ciałami, nie widzieli niczego, poza pełnymi uczuć oczami drugiej połówki, jej doskonałymi rysami twarzy, nie słyszeli niczego, poza swoimi oddechami i głośnymi, łóżkowymi westchnięciami i jękami.
Gdy ich tętno i dech uspokoiły się, zatopili się wzajemnie w swoich ciasnych objęciach, pozwalając, by niedawne uczucie orgazmu ułożyło ich do snu, choć jeszcze kilka chwil temu, dla ogarniętych strachem i niepewnością dusz, wydawało się to nieosiągalne.

Kiedy nastał ranek, a Viribus musiał rozkleić nieznośnie ciężkie powieki, pierwszym, co zobaczył, były jasne, kochające oczy elfa. Uśmiechnął się mimowolnie, zaspanym spojrzeniem wodząc po idealnej twarzy ukochanego, obserwując niezwykłą grę światła w jego złotych tęczówkach. Nie mógł go stracić. Uczucie niepewności zaswędziało go gdzieś z tyłu świadomości, jednak odegnał je natychmiast, ciesząc się tą perfekcyjną chwilą. Złożył delikatny pocałunek na słodkich wargach Nathira i pogładził go po policzku.
- Dzień dobry - szepnął lekko zachrypniętym głosem po elficku, pozostając splecionym z kochankiem w uścisku, w którym trwali przez całą noc.
Z chwili na chwilę coraz bardziej uświadamiał sobie, że choć bardzo by chcieli, świat nie stoi w miejscu i nie mogą przeciągać tego magicznego poranka w nieskończoność. Musieli się zmierzyć z demonami. Stawić czoła niewidzialnemu zagrożeniu.
Władca Ciemności westchnął, a na jego twarzy wyraźnie wymalowało się zmartwienie. Niechętnie, leniwie uwolnił się z objęć Nathira i choć czuł w biodrach tępy ból i drętwość oraz nieprzyjemną tkliwość w bardziej intymnych częściach ciała, podniósł się do siadu.
- Co powiesz na kąpiel? - zmusił się do niepewnego uśmiechu, czule odgarniając kilka płomiennych kosmyków z twarzy elfa i zakładając je mu za ucho. Zanim będziemy musieli podjąć niemożliwą walkę z nieuchwytnym zagrożeniem - dodał w myślach.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyPon Paź 30, 2017 10:55 pm

- Dzień dobry - wyszeptał rudowłosy, odwzajemniając uśmiech, a zarazem czując, jak przyjemne ciepło rozchodzi się po jego ciele. Jego ukochany był tak piękny, tak wrażliwy, tak wypełniony uczuciem do niego... Gdyby tylko mógł, elf przyciągnąłby go do siebie jeszcze bardziej, całkowicie ze sobą łącząc, by upewnić się, że nic ich nie rozdzieli - i on zawsze ochroni Viribusa przed światem. Ukryje go. Nikomu nie pozwoli dotrzeć do miłości jego życia. Posesywność w oczach Nate'a wzrastało z każdą chwilą, z każdą kolejną zmarszczką na ślicznym obliczu ukochanego, z każdym kolejnym napięciem mięśni. Och, ile on by dał, by pozbawić go powodu troski, by mógł dalej rządzić maluczkimi, wyznaczać im drogę, przesiadywać z ambasadorami - a wszystko to bez obawy o utratę życia.
Najcenniejszego życia w całym królestwie.
Nathir uśmiechnął się szerzej, czując palce muskające jego policzek. Przesunął lekko głowę, ocierając się subtelnie o dłoń kochanka, utrudniając mu tym samym poprawianie włosów. Nie miał ochoty się podnosić - ani tym bardziej wracać do rzeczywistości. Wiedział, że powinni, ale nie chciał. Jeszcze nie. Czuł, że nie byli jeszcze na to gotowi. Ogień zaborczości i strachu zmalał, ale wciąż gdzieś się w nich tlił, tak samo jak obawa o utratę życia. Strach przed tym, co przyszłość mogła im przynieść.
Nie pochwalał posunięć Władcy Ciemności - dlatego uniósł dłoń, chwycił go za nadgarstek i pociągnął z powrotem do siebie. Czasy, w których obawiał się bruneta, minęły bezpowrotnie. Znał jego potęgę, czuł ją, ale też wiedział, że już nigdy ta moc nie zostanie wykorzystana przeciwko niemu. W Viribusie nie istniała już ani jedna cząstka, która zdolna byłaby skrzywdzić elfa - i obaj dobrze o tym wiedzieli. 
Rudowłosy owinął ukochanego dłońmi, zamykając w bezpiecznym uścisku i wtulając jego głowę w swoją szyję. Zamruczał cicho, z zadowoleniem, zupełnie nie przejęty faktem, że trzyma groźnego Pana Mroku, który samą tylko zachcianką niszczy całe rasy i królestwa, pozostawiając po sobie wyłącznie śmierć i zniszczenie. Każdy jeden obawiał się Viribusa, unikał go i traktował niczym broń - bardzo inteligentną i groźną, z którą lepiej było się nie zadawać - a co dopiero protestować przeciwko jego woli i rozkazom.
- Pięknie się uśmiechasz, wiesz? - szepnął mu na ucho rudowłosy, śmiejąc się cicho. - A jeszcze śliczniej rumienisz - dodał figlarnie, tylko wzmacniając uścisk, gdy jego mężczyzna próbował się uwolnić. Zamiast mu na to pozwalać, elf obrócił się i po prostu położył na drugim mężczyźnie, przesuwając czule palcami po jego boku. 
- Powiem "za chwilę". Jak mnie przekonasz. - Zaśmiał się znowu, wreszcie częściowo osłabiając uchwyt, dzięki czemu mogli na siebie spojrzeć. Jego złote oczy błyszczały przekornie, a szeroki uśmiech nie wyglądał, jakby w najbliższym czasie planował zniknąć.
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptySob Lis 04, 2017 11:36 am

Jasność Nathira, jego ciepło, nie tylko były kojące i odświeżające, ale również uzależniające. Kto by pomyślał, że jeszcze niedawno Władca Ciemności nie przejmował się tym, że właściwie nie ma z nikim żadnej relacji, żadnej więzi, a najcieplejszym uczuciem, na jakie mógł liczyć, że zostanie obdarzonym, była chłodna niepewność podsycana tłumionym bez powodzenia strachem. Teraz czuł się kochanym. Czuł, że ktoś widzi w nim więcej, niż tyrana, mistyczną broń, naturalny kataklizm. Nie był bezosobową mocą. I to nie byle kto obdarzył go podobnym uczuciem, a istota mu podobna. Potężna, a jednocześnie wzgardzona, niezrozumiana. Istota, na której pomoc i obecność zwykli ludzie nie zasługiwali.
Viribusowi przeszło przez myśl, że najwyraźniej niezależnie od tego, jak wykorzystuje się swoją moc, ludzie boją się i nie rozumieją. Jak trzoda. Nie byli niczym więcej. Czasem czuł się nie jak Pan Mroku, a Władca Chlewa. Jednak na jakie inne miejsce skazany jest człowiek otoczony przez świnie?
Mężczyzna zaśmiał się cicho, kiedy został z powrotem przyciągnięty do siebie przez ukochanego. Wszystkie niepewności gdzieś znikały powoli, odganiane przez czułość Nathira. Był centrum świata kruczowłosego. Jak mógłby pomyśleć, że cokolwiek, co robił, było sprzeciwem? Nie, wszystko, co mogło na sprzeciw wyglądać, było jedynie droczeniem się, wyrażaniem swojej opinii. Już nie tylko pogodził się, ale również przyjął to z pewną ulgą, że elf jest mu równy. Nie miał nad nim żadnej władzy. I nie chciał mieć. Nie mógł prosić o więcej, jak to, że trwał u jego boku z własnej woli, mimo że mógłby odwrócić się na pięcie, odejść i nigdy nie wracać. To był największy dar, jaki otrzymał od losu. Jego prawdziwe przeznaczenie.
Władca Ciemności zadrżał lekko, gdy poczuł na uchu gorący oddech ukochanego. Jego usta wygięły się w delikatny, figlarny uśmiech. Był miękki jak atłas, nie twardy i nieugięty niczym stal. Przy Nathirze wciąż i wciąż odkrywał siebie na nowo. Kto by pomyślał, że stać go było na taką delikatność i ugodowość?
- Ostatnim razem było miło - wymruczał, zarzucając górującemu nad nim Nathirowi ramiona na szyję. Zarumienił się lekko, nie tylko pod wpływem intensywności spojrzenia kochanka, ale również na wspomnienie ich ostatniej kąpieli, która szybko przeszła w upajającą bliskość. Chłodny osąd podpowiadał mu, że nie jest to kierunek, w którym powinien zmierzać, ale wiedział, że nie powstrzyma się, gdy dojdzie co do czego. Nie będzie chciał się powstrzymać. Najwyżej świat trochę poczeka.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyPon Lis 06, 2017 11:29 pm

Władca Mroku - ha! Im dłużej elf z nim przebywał, tym bardziej nie potrafił uwierzyć w to, że ktokolwiek mógł mężczyznę obdarzyć takim mieniem. Brunet owszem, był potężny, jego magia potrafiła niszczyć i mieszkał w zamku stworzonym z czarnych, wypełnionych mocą, kamieni, ale... Ale był zarazem piękny i jego oblicze jaśniało, gdy wypełniała go zarówno magia, jak i uczucie do Nathira. Był najwspanialszą istotą, jaką kiedykolwiek na swoje oczy zobaczył rudowłosy i nie potrafił pojąć, że ktokolwiek mógłby uważać inaczej. Owszem, był to urok ostry, często dosyć chłodny, ale... Czyż lód i śnieg też nie są piękne i nie odbijają światła? Z jednej strony niosą zagładę, ale z drugiej wciąż są elementami życia, istotnymi, nadającymi pewien sens egzystencji. 
Oczywiście, Viribus był czymś więcej. Był jego ukochanym. Nate nie czekał na słońce ani na wiosnę, nie wypatrywał odżycia zieleni i kwiatów po mrozach. Dla niego to te mrozy były całym światem, to ten śnieg promieniał, to on był najważniejszy. Po całym życiu poświęconym naturze, ludziom, cieple i słońcu, elf odnalazł swój spokój i swoje miejsce przy Panu Zimy. Och, i jak bardzo go to cieszyło. 
Wsunął palce we włosy kochanka, delikatnie unosząc jego głowę do góry i składając na jego ustach miękki, delikatny pocałunek. Tak, jakby nie chciał przypadkiem go skrzywdzić, jakby był cennym, bardzo delikatnym kryształem, a nie najpotężniejszą istotą na całym świecie. Gdy jego jasne policzki czerwieniały, a szare oczy zaczynały błyszczeć, był oszałamiający. Pozbawiał rudowłosego oddechu, tak samo jak i racjonalności.
- Tutaj też było miło... - szepnął w te apetyczne, delikatne wargi, czując z zadowoleniem, że jego towarzysz nadal równie chętnie reaguje na pieszczoty, bliskość i ciepło. Rozgrzewał się pod jego wpływem, jak za każdym poprzednim razem. 
To, że za drzwiami do ich komnaty czaił się świat, ambasadorzy, walka o władzę, szpiedzy i cholera wie co jeszcze, w tym momencie się nie liczyło. Byli tylko oni dwaj i to intensywne uczucie, które ich połączyło.
- Jesteś przepiękny... - mruknął z absolutnym i nieskrępowanym uwielbieniem, przesuwając ostrożnie palcami po boku swojego ukochanego, powoli docierając do jego biodra - a przez nie przesuwając się na krocze. - Mógłbym spędzić wieczność wpatrzony w ciebie i wcale by mi się nie znudziło... - dodał czułym, ciepłym głosem. Oczywiście, nie wchodziło to w grę. Musieli też jeść, a i czasami przysnąć. Viribus miał też pewne obowiązki - rudowłosy wiedział, że nie mógł mu towarzyszyć non-stop. 
Musiał też go pilnować. Zapewnić mu bezpieczeństwo przed tamtymi ludźmi, którzy zagrażali życiu jego miłości. Musiał być czujny.
Przesuwał palcami delikatnie po męskości kochanka, wpatrując się w zmiany na jego twarzy, powoli go pobudzając, chętnie spijając wszystkie reakcje z jego warg, nadal nie pozwalając mu się odsunąć - ale wiedział już, że nie mogli sobie pozwolić na całkowite oderwanie się od rzeczywistości.
Nie wtedy, gdy istniało zagrożenie.
Ucałował Pana Mroku po raz ostatni, a potem zaczął się unosić - cicho śmiejąc, gdy jego ukochany zaprotestował.
- Dokończymy w wannie - obiecał czule.
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyWto Lis 07, 2017 2:53 am

Był inny niż wcześniej, a jednocześnie taki sam. Miał wrażenie, że zarówno on, jak i Nathir zaczęli zapominać o tym, jak było wcześniej. Jak wiele ich dzieliło. Teraz obaj byli bardziej... Ludzcy, jak uwłaczająco by to nie brzmiało. Elf nie był już tą samą osobą, która działała tylko i wyłącznie dla dobra innych - bywał samolubny i zaborczy, a Viribus, choć wstydził się każdej krzywdy, którą mu wyrządził, która do tego doprowadziła, nie cofnąłby czasu. On zaś był w stanie dostrzegać piękno, zachwycać się światem. Był skłonny do czułych gestów, miał uczucia - czasem niezrozumiałe i przejmujące, ale zawsze wyraźne, zawsze żywe. Nie był już martwy, nie był bezosobową siłą, która prowadziła świat ku jakiemuś nadrzędnemu celowi.
Był kimś. Był osobą.
I to wszystko dzięki jego kochankowi, który czynił jego życie pełnym, który sprawiał, że świat był więcej niż tylko miejscem, a życie czymś poza misją, boską krucjatą. Teraz on był centrum jego rzeczywistości. Nathir nie zmienił Władcy Ciemności całkowicie - dalej bywał egocentryczny, wciąż nie wyleczył się z poczucia wyższości i pogardy w stosunku do ludzi, cały czas uważał, że powinien wyznaczać światu kierunek, w jakim powinien zmierzać. Jednak wydobył z niego cechy, o których istnieniu sam Viribus nie zdawał sobie sprawy. Cudze dobro - dobro ukochanego - było dlań teraz nadrzędne, potrafił się uginać i poddawać, a celem jego egzystencji przestało być zjednoczenie całego świata, choć niewątpliwie nie mógłby tak po prostu wyjść z roli władcy. Teraz jednak był to jedynie dodatek do jego życia, nie oś i rdzeń całej jego egzystencji, jedyny cel i powód istnienia, przeznaczenie. Jego przeznaczeniem był Nathir i nic nie było prawdziwsze od łączącego ich uczucia.
Uśmiechnął się, słysząc te słodkie komplementy płynące z ust elfa. Nikt nigdy nie wypowiadał się na jego temat w jego obecności, a co dopiero w taki sposób. Pan Mroku podejrzewał, że mówi się o nim tylko źle, ale nigdy dotąd go to nie obchodziło i teraz również. Najważniejsze było to, że jego najcenniejszy skarb i centrum wszechświata nie tylko nie uważał go za potwora, ale za coś pięknego, wartego jego uwagi, mimo całego cierpienia, jakie na niego sprowadził. Viribus nie mógł otrzymać większego daru.
Pogładził delikatny, idealny policzek Nathira, oddając jego słodkie, delikatne pocałunki.
- To dobrze. Bo właśnie to mamy przed sobą. Wieczność - zaśmiał się cicho, wpatrując się swymi chłodnymi, stalowymi oczami w ukochanego. Jego spojrzenie było miękkie i czułe, a szept lekki i łagodny niczym chłodny jedwab.
Wciąż był zimą, ale nie tą szalejącą, ze śnieżycami i piorunami. Był jasny i spokojny jak cichy, zimowy poranek. Nie jak grad i walące kryształy lodu, tylko jak prószący delikatnie śnieg, pokrywający wszystko miękką pierzyną. Dalej mógłby być groźny, wywołać kataklizm, lawinę, ale teraz odkrył w sobie spokój i ciszę. Do tej pory sądził, że ta wieczna burza w jego duszy była spokojem i pewnością, ale po prostu się przyzwyczaił. Ciągła walka i świszczący wiatr stały się dla niego pokojem, stabilnością i ciszą. Teraz było inaczej. Teraz miał swoje słońce, które zawsze nad nim czuwało i zawsze głaskało swoimi ciepłymi promieniami.
Westchnął płomiennowłosemu w usta, czując delikatne muśnięcia na swoim członku, które natychmiast zaczęły wywoływać w jego lędźwiach znajomą błogość i ciepło. Mimowolnie pogłębił pocałunek, pozwalając, by język Nathira wślizgnął się głębiej między jego usta.
Nieznośnie powolna, ale w pewien sposób namiętna pieszczota została przerwana nagle, a Viribus nie mógł powstrzymać się przed cichym jęknięciem zawodu. Mimo to nie mógł narzekać, skoro elf przystał na jego pierwotną propozycję. Podniósł się leniwie i przeciągnął, wyginając plecy w łuk, by w kilku krokach znaleźć się przy wannie, do której pociągnął ukochanego. Poczuł chłód kamienia, gdy w niej usiadł, jednak natychmiast zaczęła się napełniać przyjemnie ciepłą, parującą w rześkim poranku wodą, której wyczarowanie było błahostką. Równie szybko znalazł się w objęciach Nathira, poważnie podchodząc do złożonej przez niego kilka sekund temu obietnicy.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyWto Lis 07, 2017 2:03 pm

Elf nie potrafił się nie roześmiać, gdy poczuł swojego wspaniałego mężczyznę znów tak blisko, takiego gorącego i chętnego, że wszystko inne blakło przy jego osobie, stając się nieważnym dodatkiem do tej prawdziwej rzeczywistości. Do jego jedynej miłości.
Nathir bez zbędnej zwłoki wrócił do pieszczenia ciała mężczyzny, coraz to sprawniejszymi i pewniejszymi ruchami dłoni gładząc i masując jego mięśnie, uciskając w bardziej wrażliwych punktach, liżąc po szyi, barku i ustach. Znowu słowa przestały być dla nich niezbędne – porozumiewali się na zupełnie innym poziomie, westchnięciami, mruknięciami i reakcjami ciał, bez konieczności zniżania się do innych, bardziej prostackich form komunikacji. A nawet wtedy mogli wykorzystać język elficki, zrozumiały tylko dla ich dwójki – i jaki wspaniały był to dar! Spajał ich tylko dodatkowo, upewniając w tym, że są dla siebie stworzeni i nigdy nie znajdą kogoś równie bliskiego.
Palce rudowłosego wreszcie ponownie znalazły się pomiędzy nogami kochanka, usadawiając go dokładnie tam, gdzie elf chciał – czyli całkowicie otwartego i roztopionego na jego udach. A potem… jeszcze ]bardziej. Tak, że znów byli całkiem połączeni, jako mieszanka rąk i nóg, falująca w równomiernym, chociaż całkiem intensywnym, rytmie. Nie potrzebowali wiele, by ich oddechy zmieniły się w jęknięcia przyjemności, a woda zaczęła wylewać się poza wannę – ale zaborczy uścisk Nate’a skutecznie utrudniał satysfakcjonujące zwiększenie doznań. Złotooki nie chciał tak szybko kończyć ich przyjemności, wolał zwolnić, czyniący przyjemność nieznośnie powolną, niewystarczającą, ale nadal pozbawiającą oddechu w płucach i racjonalności. Nie chciał pozwolić swojemu ukochanemu na oderwanie się od jego ciała, nawet za cenę zmniejszenia pchnięć i zmiany westchnięć w jęki układające się w słodką symfonię agonii, niecierpliwości, bezładnych żądań i rozkoszy.
Owinął członek kochanka palcami w jeszcze bardziej zaborczym geście, jakby całym sobą mówił mój i nie chciał nigdy go wypuścić ze swojego uścisku – co, bez wątpienia, było prawdą. A potem przyspieszył ruchy bioder – i chociaż pozycja zaczęła być niewygodna przy takim tempie, nie zmienił jej, wymagając od ich ciał dostosowania się do kolejnej, odmiennej mieszanki dyskomfortu i przyjemności.
Ekstaza, która w końcu ich porwała, pozbawiła elfa na chwilę wszystkich zmysłów – a gdy wrócił na ziemię, wciąż uśmiechał się głupkowato i obdarzał odsłoniętą skórę swojego towarzysza życia niechlujnymi, wilgotnymi pocałunkami.
- Miłości mojego życia… - wyszeptał chrapliwie, na granicy świadomości, niczym na jawie.
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptySro Lis 08, 2017 12:17 am

Śmiech Nathira był niewątpliwie najpiękniejszym odgłosem na świecie. Władca Ciemności nie mógł się nie uśmiechnąć, słysząc go. Mruczał cicho, czując na swojej chłodnej skórze dłonie elfa, których ruchy przyprawiały go o dreszcze przyjemności. Sięgnął ręką, by wpleść palce w miękkie włosy kochanka, gdy go całował, pieścił.
Mięśnie Virubusa rozluźniały się, a oddech przyspieszał. Jego ciało reagowało nawet na najdelikatniejszy dotyk ukochanego. Nie chcąc pozostać dłużnym, sięgnął ku przyrodzeniu partnera, a po chwili jego dłoń zaczęła poruszać się na nim powoli, ale pewnie. Również chciał przeciągnąć tę przyjemność, sprawić, by trwała ona jak najdłużej.
Oparł się bardziej na kochanku, kiedy odnalazł drogę do jego wnętrza i westchnął głęboko, odchylając głowę do tyłu, przymykając powieki. Wolniejsze tempo szybko sprawiło, że zaczął błagać o więcej. Tak subtelna pieszczota była jednocześnie podsycała jego niecierpliwość i pożądanie, ale również była niezwykle namiętna i mimo wszystko intensywna. Serce mu waliło, oddech się urywał, a biodra kołysały w rytm ruchów obejmującego go ciasno Nathira.
Doznania przeciągały się, niemalże doprowadzając mężczyznę do szaleństwa. Nie zauważał ani chlupiącej na wszystkie strony wody, ani nie przeszkadzały mu wyrywające się z jego ust łóżkowe jęki, które o zdrowych zmysłach z pewnością przyprawiałyby go o zawstydzenie. Tymczasem zarumieniony, zmierzwiony i całkowicie oderwany od rzeczywistości pragnął więcej, skupiając się tylko na błogiej rozkoszy, przepływającej przez jego ciało jak prąd.
Wszystko zakończyło się nagle i gorąco, intensywnością odbierając umysł. Viribusowi kręciło się w głowie. Mimo dezorientacji i tego, że nie do końca wiedział, gdzie zaczynał się on, a gdzie Nathir, udało mu się odnaleźć usta elfa, by czule musnąć jego wargi swoimi. Rozanielonym spojrzeniem wodził po jego twarzy, a na ustach błąkał mu się błogi uśmiech.
Gdy emocje opadły, pozostawał jeszcze przez chwilę w ciasnych objęciach ukochanego, choć wiedział, że wszystko, co dobre, musiało się kiedyś skończyć. W końcu, wzdychając męczeńsko, sięgnął gdzieś za wannę i odkręcił pojemnik z jakimś kosmetykiem, którego aromatyczną odrobinę wlał do jeszcze ciepłej wody. Zamieszał ją ręką kilka razy, by stworzyć pianę. Chwilę później bąbelki wypełniały wannę całkowicie, wręcz się z niej wylewając. Wziął na dłoń trochę puszystej, białej piany i z cichym śmiechem dmuchnął nią w twarz Nathirowi.

Gdy już skończyli kąpiel i ubrali jako tako, zjawiła się wezwana ze śniadaniem służba, a wkrótce po nich kilku mężczyzn niosących ogromny kufer i krawiec, który kilka dni wcześniej zdejmował miarę z elfa. Zasuszony starzec wyjaśnił, że zawartość czarnej skrzyni stanowią szaty szanownego gościa Pana Mroku i zostawił ich, wychodząc w pokłonach.
Dzień Viribusa był niezwykle pracowity. Musiał jakoś rozwiązać sprawę nieudanego zamachu na niego. Zaczął więc od przejęcia wszystkich winnic, na których terenach rosły szkodliwe dla uzdolnionych magicznie, by następnie, dla przykładu, ukarać władcę kraju, z którego pochodziło trujące wino, a potem posadzić na jego szczycie swojego człowieka. Więcej nie mógł zrobić.

Kolejne dni mijały im na poszukiwaniu zaginionej kobiety z haremu i jej możliwych powiązań z kimkolwiek, kto chciał pozbawić Viribusa życia. Było spokojnie. Wydawało się, jakby problem został zażegnany. Poszukiwania i zgłębianie wiedzy magicznej, a w szczególności na tematy regeneracji mocy nie były już aż tak gorączkowe, traciły na pilności. Powoli wracali do dzielenia czasu między obowiązki a relaks, który schodził im się na nauce elfickiego, grze w szachy, czy też innych, znacznie bardziej wymagających fizycznie aktywnościach. Ich świat zdawał się wracać do normy.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyCzw Lis 09, 2017 12:20 am

Nathir tkwił przy boku swojego Władcy Ciemności niczym najlepszy strażnik. Niezależnie od tego, gdzie Viribus szedł - jeśli tylko wyraźnie nie protestował, w jego ślady szedł płomiennowłosy elf, jak cień, zawsze gotowy, uważny i (zazwyczaj) milczący. Obserwował, chronił i wspierał, wciąż jednak starając się ograniczyć bliskość z ukochanym gdy mogli znaleźć się na oczach postronnych. Nate wiedział, że stuletniemu mężczyźnie nie było w smak przejmowanie się cudzą opinią - bo to jego zdanie kończyło wszystkie dyskusje i było prawem - ale w niektórych przypadkach złotooki ani myślał ulec. Najważniejsze było dla niego życie ukochanego - a ono, niezależnie od ich wielkiej mocy i kontroli, mogło stać się znacznie bardziej zagrożone, gdyby ktoś uznał, że łączy ich relacja miłosna. Wykorzystywanie czy pewna sympatia mogły wchodzić w grę - ale nie tak głębokie uczucie, potrafiące zniszczyć nawet najsilniejszych, rzucić ich na kolana i zmusić do całkowitego upodlenia się.
Rudowłosy nigdy wcześniej nie rozumiał osób poddanych tak intensywnej sile, które niejednokrotnie po utraceniu drugiej połówki traciły chęć do życia, jakby coś w nich zgasło - a on, jako ten niosący szczęście, robił co mógł, by pomóc im się po tym ciosie podnieść.
Nie zawsze mu się udawało - i godził się z tym, chociaż miewał wówczas wrażenie, że nie postarał się wystarczająco i że powinien był zrobić coś więcej, by dać nadzieję.
W przypadku Viribusa sprawa była bardziej skomplikowana - nie mógł pozwolić na to, by ktokolwiek z ich dwójki zmarł. Zniknął. To by ich zniszczyło - kto wie, czy nie zniszczyłoby całego świata. Czuł to, nie, wiedział. To nie wchodziło w grę.

Kolejne dni mijały jednak spokojnie. Nie pojawił się kolejny zabójca, nikt nie próbował ich skłócić - a w zasadzie, nikt się nie narzucał szczęśliwej parze, jeśli tylko sam Viribus nie wydał odpowiedniego rozkazu. Spotkania rady, ambasadorów, przesłuchiwanie świadków, czy cokolwiek innego - wszystko odbywało się wtedy, kiedy zapragnął tego Władca Mroku i ani chwilę później. Nathir nigdy nie przyznałby tego na głos, ale tak duża potęga w pewnym momencie zaczęła robić na nim wrażenie. Nie przyzwyczaił się do cierpienia innych istot ani pogardy w głosie Pana Mroku - ale lepiej poznał też stronę "zbawiciela", który zarządzał masami bez żadnego wysiłku, nie mrugając, nie wahając się, ani nie pytając kogokolwiek o rady. Słuchał innych znacznie częściej, niż elf mógłby przypuszczać - ale podejmował decyzje całkowicie niezależnie, chłodno i racjonalnie kalkulując potencjalne zyski i straty.
Robił dokładnie to, co robić musiał. A przynajmniej on w to wierzył - i płomiennowłosy chcąc nie chcąc też zaczął.
Podziwiał go.
Kochał z każdym dniem coraz mocniej, trwając przy nim, poznając, rozmawiając, obserwując i czyniąc swoim. I nic nie czyniło go tak szczęśliwym, jak dostrzeganie w oczach Władcy tego samego uczucia, które wypełniało go od środka i czyniło zamek lepszym - a zarazem jedynym - światem, który interesował elfa.

Obaj byli bardzo potężni. Obaj byli cały czas czujni i przygotowani na atak. Obaj też co wieczór tracili dla siebie zmysł - ale żaden z nich nie dostrzegł prawdziwego zagrożenia. Na ich obronę można powiedzieć tylko jedno - to był absolutny precedens w historii wszystkich Władców Mroku.
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyWto Lis 28, 2017 4:44 pm

Do Władcy Mroku powoli zaczęło docierać, że on i Nathir mają wspólną przyszłość. Że mogą cieszyć się sobą i snuć plany po wieczność. Że gdyby chcieli, mogliby zastanawiać się, co będą robić za sto lat i to, że ustalenia te dojdą do skutku, nie było wcale nieprawdopodobne. A jednocześnie tak wiele mogło się zdarzyć. Do tej pory w życiu Viribusa nie było niewiadomych ani niespodzianek, a on traktował to jak błogosławieństwo. Teraz za nic w świecie nie wróciłby do tej pustej, przygnębiającej monotonii.
Mijały dni, a oni, choć niemal każdą chwilę spędzali razem, nie nudzili się sobą. Wręcz przeciwnie - każda, choćby najkrótsza rozłąka była jak brak możliwości zaczerpnięcia głębokiego oddechu, odzywała się ciężkim uczuciem w piersi i mrowieniem niepokoju w lędźwiach. Dla Viribusa, który nigdy nie tęsknił, nigdy nie kochał, było to zupełnie nowe uczucie. Każdego dnia odkrywał na nowo siebie i świat. Każdego dnia poznawał swojego ukochanego, tonął w głębi jego oczu, łaknął jego dotyku. Zapominał o tym, kim był kiedyś, jak wyglądało jego życie. Teraźniejszość kształtowała jego rzeczywistość, zmieniała przyszłość, zacierała przeszłość. A on coraz bardziej zapadał się w swoją nową codzienność.
Jedną z rzeczy, które cieszyły go najbardziej, były jego nowe poranki. Budzenie się i napotykanie kochających oczu Nathira jako pierwszych, albo obserwowanie jego spokojnej twarzy, wsłuchiwanie się w jego miarowy oddech, czekając, aż jego sen się zakończy i uśmiechnie się na powitanie. Tego dnia jednak przerwało mu bojaźliwe, ale mimo to natarczywe pukanie do drzwi. Viribus westchnął ciężko, w pierwszym odruchu pragnąc zignorować dobijanie się, ale nie chciał aby hałas przedwcześnie zbudził jego ukochanego. Zwlókł się zatem z łóżka ostrożnie i poszedł sprawdzić, cóż takiego daje prawo słudze zakłócać jego spokój.
Gdy tylko usłyszał od przerażonego do granic jego osobą chłopaczka na posyłki, że pojawiły się nowe fakty dotyczące kobiety z haremu, która znikła w niewyjaśnionych okolicznościach, Władca Ciemności wiedział, że musi się zająć sprawą jak najszybciej. Odział się i nie mając serca budzić elfa, wyszedł po cichu. Został zaprowadzony do sali tronowej, gdzie czekała na niego zgarbiona, zakapturzona postać. Odesłał straż. Nic mu przecież nie groziło. Nie wyczuł zagrożenia nawet, gdy postać zbliżyła się i uklękła, by pocałować jego dłoń. Choć go to mierziło, niektórzy pragnęli wyrażać w ten sposób swój szacunek, a on wspaniałomyślnie im na to pozwalał. Jednak kiedy tylko poczuł dotyk nieznajomego na swojej skórze, jego ciało przeszył nagły ból. Zaskoczony magicznym atakiem nie zdążył nawet jęknąć, zanim oczy uciekły mu wgłąb czaszki, a świat zniknął nagle. Zanim stracił przytomność zdwało mu się, że spod kaptura beznamiętnie patrzyła nań jego własna twarz.
Ocknął się w samej bieliźnie, na środku zimnej, ciemnej jaskini oświetlanej gdzieniegdzie upiornym, zielonym blaskiem dziwnych kryształów, porastających wilgotne, kamienne, czarne ściany. Zbierając nieposkładane myśli z zakątków jeszcze otumanionego umysłu z niepokojem stwierdził, że nie czuje. Jednak jego ciało wyraźnie drżało pod wpływem chłodu, pokrywając się gęsią skórką, wiedział, że powietrze jest rześkie, ale wilgotne. Mimo to ogarniała go jakaś pustka, stwierdzał niewątpliwy brak czegoś. Dłuższą chwilę zajęło mu zorientowanie się, że tym, czego nie czuł, była magia. I to nie tylko jego własna. Nie czuł żadnej magii. Nie czuł Nathira.
Serce zabiło mu mocniej, żołądek skręcił się w nieprzyjemny, ciężki supeł, a gardło zacisnęło. Ogarnęło go zupełnie nowe uczucie. Strach. Strużka zimnego potu spłynęła mu po kręgosłupie, a on chwytał powietrze jak wyrzucona na brzeg ryba. Viribus, Władca Ciemności i Pan Mroku, którego wpływy ogarniały cały świat, przed którym drżał każdy, a największe nawet imperia od dziesiątek lat padały na kolana, bał się. Samo uświadomienie sobie tego było szokiem, który pozwolił mu się otrzeźwić. Gorączkowo rozglądał się, szukając źródła swoich problemów. Dostrzegł wbite w jego ciało świecące kryształy, które musiały blokować przepływ magii, albo przynajmniej jej odczuwanie. Sięgnął dłonią do jednego z nich, by się go pozbyć, ale znowu jego ciałem wstrząsnął ból. Krzyknął i opadł bezwładnie na zimne, kamienne podłoże. Usłyszał czyjeś kroki. Z trudem wykręcił szyję, by spojrzeć na stojącą nad nim postać. Z zaskoczeniem stwierdził, że patrzy na samego siebie.
Jego doskonała kopia chwyciła go za gardło i podniosła do góry, patrząc na niego krytycznie, z wyraźną pogardą i nienawiścią, bez nawet cienia strachu. Viribus nigdy wcześniej nie widział takiego spojrzenia. Zacisnął palce na nadgarstku nieznajomego, tracąc oddech. Ten tylko prychnął i potraktował go czymś, co Władca Ciemności sam wielokrotnie stosował na swoich więźniach. Przejmujący ból rozdarł jego komórki, a gardło zacisnęło się tak, że nie mógł nawet krzyczeć. Wił się tylko w agonii w uścisku oprawcy, aż z jego nosa trysnęła krew. Nic nie rozumiał. Doprowadzenie go do skraju świadomości najwyraźniej usatysfakcjonowało mężczyznę, bo rozluźnił chwyt i odwróciwszy się na pięcie zniknął w ciemności, zostawiając Viribusa samego, który z trudem próbował uświadomić sobie, co się właśnie stało. Był przerażony, zdezorientowany, a obolałe ciało odmawiało mu posłuszeństwa, jednak wiedział, że musi się wydostać. Że musi pokonać niemoc. Nathir był w niebezpieczeństwie. Potrafił myśleć tylko o tym. Nie obchodziło go, że nikt go nie znajdzie, że jego magiczny ślad zniknął ze świata. Interesował go tylko Nathir i jego bezpieczeństwo. Nie zamierzał nawet pytać o to, kim był wyglądający jak on mężczyzna, czego chciał i jak to się stało, że nie wyczuł tak potężnego ogniska magii.
Podjął kolejną próbę usunięcia zielonkawych kryształów ze swojego ciała, jednak coś śmignęło przez jaskinię i z trzaskiem oplotło jego nadgarstek. Mężczyzna szarpnął ramieniem, jednak coś, co wyglądało na pnącze, było bardzo wytrzymałe. Kiedy sięgnął drugą ręką, by je zerwać i ona została natychmiast pochwycona. Krzyknął, gdy pnącza naciągnęły się, boleśnie prostując jego ramiona i unosząc w górę, zabierając grunt spod nóg. Szarpnął się nagle, desperacko, jednak roślina zacisnęła się tylko mocniej na jego przegubach. Wkrótce poczuł, jak coś pełznie po jego nagiej skórze. Chwilę potem to coś boleśne wbiło się w jego ciało, zaraz kolejne pnącza znajdowały drogę do jego pleców i przebijały jego skórę i mięśnie, jakby puszczały pędy w miękką, żyzną ziemię, czyniąc z niego swojego żywiciela. Jego wrzaski odbijały się echem po jaskini. To było jeszcze gorsze, niż męki, których doświadczył przez nieznajomego osobnika. Jego umysł wypełniał tylko jednostajny, palący i intensywny ból.
Tymczasem sobowtór Viribusa, odziany w jego szaty, przemierzał czarne korytarze Pałacu Nieśmiertelności, gotów zająć jego miejsce.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H


Ostatnio zmieniony przez Stardust dnia Wto Lis 28, 2017 7:03 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyWto Lis 28, 2017 6:49 pm

Elf nie lubił budzić się w pustym łóżku. Pierwszą rzeczą, jaką widział po przebudzeniu, powinien być jego potężny Władca - i nikt inny. Nie chciał go szukać, nie chciał zastanawiać się, gdzie też jego nogi powędrowały i czym oddalenie się było spowodowane. Oczywiście, doceniał fakt, iż mężczyzna o nim myślał i nigdy nie chciał go budzić - a jeśli już się na to zdecydował, zawsze czynił pierwsze chwile po przebudzeniu najlepszymi i najprzyjemniejszymi.
I kolejne minuty też.
Rudowłosy westchnął, wychodząc z wanny powoli, osuszając swoje ciało i zakładając kolejne warstwy drogich, miękkich szat. Wciąż były bogato zdobione i najdroższe, demonstrujące status Nathira znacznie lepiej, niż cokolwiek, co mógłby zrobić - ale też wreszcie pozbawione ciężkich, wielkich kamieni szlachetnych. W ten sposób osiągnęli consensus - żaden nie był do końca zadowolony, ale też mogli znieść pewne niedogodności i samowolę partnera.
Nate wiedział, że ulegnięcie cudzej woli było dla Pana Mroku trudniejsze, niż chciałby się przyznać. Doceniał każdą chwilę, którą ten niesamowity mężczyzna pragnął z nim spędzić, tak samo jak doceniał wszystkie jego uprzejmości, dary i wyrazy zatroskania. Był skłonny ulec znacznie bardziej, niż Viribus ostatecznie na nim wymuszał, ale ważna była sama autonomiczność. Uświadamianie i upewnianie czarnowłosego mężczyzny, iż ostatni wymarły z gatunku spiczastouchych podjął decyzję o byciu przy nim, świadomie i nieprzymuszenie. Nikt go nie przekupił, nie obawiał się o swoje życie, nie tkwił przy nim wbrew swojej woli - kochał całym sercem takiego, jaki był. I jednocześnie motywował, by stał się lepszym.
Elf westchnął ciężko, poskładał łóżko i usiadł na jego brzegu, decydując się na dokończenie kolejnego tomu opowiadającego o historii jego ludu.
Był ostatnim. Czuł wręcz przymus, by wiedzieć wszystko, co tylko leżało w jego możliwościach. Nie podjął jeszcze decyzji, czy powinien zacząć tłumaczyć pergaminy - po to, by pamięć przetrwała też w umysłach innych ras - czy raczej uszanować decyzję swoich krewniaków i pozwolić jego narodowi zniknąć w odmętach dziejów.
Usłyszał znajome, ciężkie kroki, pomimo iż Władca był jeszcze daleko. Nauczył się wyczuwać jego obecność, czy raczej, jego zmysły stały się wyczulone na kochanka. Czuł znajomą magię, słyszał kroki, a gdy drzwi się uchyliły, poznał piękną sylwetkę i rysy twarzy.
- Witaj. - Wymruczał po elficku, uśmiechając się do ukochanego... I wtedy nagle zdał sobie sprawę, że coś było nie tak, jak powinno. Nie mógł powiedzieć, czy najpierw zadziałała intuicja, czy raczej brak natychmiastowej reakcji ze strony Viribusa. Był jedynym człowiekiem, który znał język Nathira. Jedynym.
Zanim zdążył przeanalizować uważnie sytuację, już zareagował:
- Witaj - powtórzył, tym razem w języku należącym do Pana Mroku, poważniejąc. - Wszystko w porządku? - spytał, znów w swoim ojczystym języku, zaraz przechodząc na drugi, jakby tłumaczył swoje pytanie. - Czy mogę jakoś ci pomóc?
Mówiąc to i obserwując zachowanie Viribusa, zdał sobie sprawę, że coś się stało. Coś bardzo, bardzo, bardzo niedobrego. Jego pierś wypełnił ból, a powietrze i oczy - magia. Zielona, tętniąca życiem, pragnąca kreować, poszukująca powodu, dla którego coś stało się z jego ukochanym.
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyWto Lis 28, 2017 7:51 pm

Wyglądający niczym Viribus mężczyzna drgnął nieznacznie, słysząc słowa w nieznanym języku i obdarzył Nathira zimnym, beznamiętnym spojrzeniem. Wyraz jego twarzy pozostał niezmienny. W myślach szybko starał się ocenić, kim był elf, a konkretniej - kim był dla Władcy Ciemności. Bogate odzienie sugerowało wysoki status, a jego miękki ton i obecność w prywatnych komnatach Pana Mroku, że byli ze sobą blisko. Przez myśl przemknęło mu, że nie sądził, iż człowiek, pod którego zamierzał się podszywać, gustuje w mężczyznach, jednak nie mogło mu to przeszkodzić. Jego oblicze złagodniało, choć nie był przygotowany na podobną sytuację. Z tego, co wiedział, Władca Ciemności był taki, jak on - zimny i zdystansowany, kierujący się żelazną logiką, posiadający cel, dla którego gotów był poświęcić wszystko i wszystkich. Ostatnie, czego się spodziewał, to jakiekolwiek przejawy czułości, zwłaszcza z powodu jego braku wizyt w pałacowym haremie, ale to można było łatwo wytłumaczyć odmiennymi preferencjami.
- Tak - odrzekł, a w jego głosie zabrzmiała chłodna stal. Gorączkowo szukał słów, które pozwoliłyby mu wyjaśnić jego być może niecodzienne zachowanie i nie naraziłyby go na zdemaskowanie.
- Nie ma potrzeby... - zaczął, jednak płomiennowłosy najwyraźniej go przejrzał. Mężczyzna nie tylko nie spodziewał się, że jego podstęp zostanie niemal natychmiast wykryty, a już na pewno nie sądził, że ktoś będzie gotów walczyć dla prawdy. Z tego, jaki charakter mieli Władcy Ciemności wnioskował, że nie tylko nikt nie zauważy zmiany w zachowaniu Viribusa, a nawet jeśli, był praktycznie pewien, że nikt nie byłby na tyle głupim, by doprowadzić do konfrontacji. Mylił się jednak. Viribus znalazł sobie potężnego kompana, a po jego zachowaniu oszust wywnioskował, że szczerze mu na nim zależało. To było ostatnie, czego by się spodziewał.
Choć zebrał siły, gotując się na atak, postanowił podjąć jeszcze jedną, ostatnią próbę oszukania stojącego przed nim osobnika.
- Pojawiły się nowe informacje w sprawie nałożnicy, która opuściła pałacowy harem w podejrzanych okolicznościach... - zaczął wyjaśniać spokojnie, w obronnym geście uniósłszy dłonie. Wiedział wszystko, o czym wiedziała służba. Jednak to, co pozostawało za zamkniętymi drzwiami było dla niego zagadką. Nie wiedział, jak Viribus zwykł zwracać się do mieszkającego z nim elfa, nie wiedział, kim był, choć dowiódł swojej lojalności i mocy podczas nieudanego zamachu na życie Pana Mroku. Wiedział jednak, że sprawa, którą poruszył, od dawna ich interesowała. Liczył na to, że sprawi, iż płomiennowłosy uzna, że to właśnie ona jest winna zmiany w zachowaniu Viribusa. A jeśli nie - nic nie stało na przeszkodzie, by się go pozbyć. Właściwie było to najlepsze i najbezpieczniejsze rozwiązanie - z tego, co wiedział, już raz Władca Ciemności nieomal zabił elfa. Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, jeśli tak się faktycznie stanie. Wystarczyło tylko uśpić jego czujność i zaatakować.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyWto Lis 28, 2017 8:39 pm

Owszem, Nathir go przejrzał. Natychmiast, nim mężczyzna w ogóle się odezwał, zapewne zanim oszust zdążył wejść w jakiekolwiek interakcje i podjąć jakiekolwiek decyzje jako Władca Mroku, został wykryty i stanął przed (zapewne) jedyną istotą, która mogła go powstrzymać. Spoglądali na siebie. Powietrze iskrzyło od delikatnie od mocy rudowłosego. Czas jakby zwolnił.
Elf pierwszy raz w życiu znalazł się w sytuacji, do której zupełnie nie był przygotowany - gdy musiał podjąć konkretne decyzje i opracować strategię w ciągu kilku sekund. To nie on był od tworzenia planów. Nie potrafił ich nawet wprowadzać w życie, czuł się najlepiej wtedy, gdy był na uboczu, pilnując i pomagając a nie...
Powoli wypuścił powietrze z płuc, które, nie wiedzieć kiedy, wstrzymał. Wyciszył magię. Przywołał na usta przepraszający uśmiech i delikatnie skłonił głowę przed Panem Ciemności.
- Czyli moja interwencja nie jest konieczna? Proszę o wybaczenie, zagalopowałem się - powiedział miękko, skupiając na chwilę spojrzenie w podłodze, zmuszając się wręcz siłą do zachowania postawy czułej, ale całkowicie uległej. Tak, jakby to on odczuwał słabość do Władcy i był świadom, że ten w każdej chwili może uznać jego towarzystwo za niepotrzebne i problematyczne. Jakby był jego uniżonym sługą, który zaspokajał potrzeby, korzystał z magii, gdy mu kazano i nie chciał spotkać się z gniewem Viribusa.
Pytanie jednak brzmiało: kim właściwie był ten człowiek, skoro nie najbliższą mu osobą? Wyglądał dokładnie tak, jak powinien. Brzmiał również właściwie. Nawet jego moc (na ile Nathir mógł ją wyczuć) idealnie odpowiadała tej, którą elf znał. Gdyby nie fakt, iż czarnowłosy zaczął się zwracać do niego w inny sposób, z wyczuwalnym w głosie dystansem, a zarazem zupełnie nagle przestał rozumieć ojczysty język płomiennowłosego, nie sposób byłoby wyczuć podmiany. Zamiany? Czy Viribus był pod wpływem jakiegoś zaklęcia? Czy ktoś go opętał, czy raczej przybrał jego... ciało?
Nate pierwszy raz pożałował, że nie poświęcał swojego czasu na naukę magii. Owszem, Viribus pomógł mu odnaleźć równowagę i zapanować nad zdolnościami, a i sam elf chętnie z nich korzystał - robił to jednak instynktownie, bez świadomości tajników korzystania z mocy.
Nie miał pojęcia co powinien zrobić. Czego szukać? Jak rozmawiać? Może mógł jakoś dotrzeć do Viribusa, ale jak? Magią? Odpowiednio zakodowanymi słowami? Co mu było? Czy to był on, chociaż zmieniony, czy ktoś zupełnie inny? I kto mu to zrobił?
Moc znów zakotłowała się w złotookim, tym razem jednak nie pozwolił jej wypłynąć. Musiał działać. Zdobyć więcej czasu.
Uniósł wzrok i uśmiechnął się - miał nadzieję - kokieteryjnie.
- Może chciałbyś masażu? Czy mamy jakieś plany na teraz? - spytał miękko, delikatnie wskazując dłonią na poskładane łóżko.
Dlaczego wyglądał dokładnie tak samo, jak Viribus? Czy... w dotyku był taki sam?
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyWto Lis 28, 2017 11:03 pm

Nie wiedział, jak interpretować agresję elfa, ani jego zagadkowe uspokojenie się. Jeśli jego krótkie wyjaśnienie go przekonało, to czemu był gotów go zaatakować? Mężczyzna był pewien, że elf nie wyzbył się wszystkich wątpliwości, ale nie pozostało mu nic innego, jak czekać, aż opuści gardę i go wykończyć. Ponieważ nic mu nie było wiadomo na temat relacji elfa i Viribusa, każda chwila spędzona z nim sam na sam była coraz większym zagrożeniem. Nawet jeśli teraz rzeczywiście uśpił jego czujność, najdrobniejszy gest mógł go wydać.
- Nic się nie stało - odparł, najdelikatniejszym głosem, na jaki było go stać, choć wciąż brzęczała w nim chłodna stal. Wydawało się, że mógł założyć, iż Viribus był z elfem blisko i pozwalał mu na znacząco więcej niż innym. Pokrywałoby się to również z opowieściami z Pałacu Nieśmiertelności, które do niego docierały. Mimo to należało się go jak najszybciej pozbyć.
Najbardziej nonszalanckim ruchem, na jaki było go stać, pozbył się płaszcza i rozpiął dwa górne zatrzaski czarnego wamsu. Całe życie przygotowywał się do tej roli, nie mógł zawieść.
- Chętnie odpocznę. Mam dość wrażeń na dziś - rzekł, siląc się na łagodny uśmiech. Usiadł na miękkim łożu pokrytym grubymi, czarnymi futrami i choć wbił spojrzenie lodowatych oczu w horyzont za oknem, cała jego uwaga skupiona była na płomiennowłosym. Badał jego magię. Próbował wyczuć jej charakter, czy była spokojna, czy szykowała się do ataku. Jednocześnie musiał zachować czystość umysłu. Jeśli elf próbowałby go wybadać, nie mogło umknąć to jego uwadze. Na razie postanowił wyjść z założenia, że był on ochroniarzem Viribusa i jednocześnie jego faworytem. W jego pojmowaniu nie mieścił się fakt, że mógłby być on kimś więcej. Po agresywnej reakcji mógł wnosić, że Władca Ciemności nie był mu obojętny, jednak był wręcz pewien, że dla niego elf jest maksymalnie ulubionym zwierzątkiem, które jednak można zganić, które może się znudzić. Po tym, co spotkało jego i jego matkę nie potrafiłby uwierzyć, że którykolwiek z zasiadających na Czarnym Tronie może mieć jakiekolwiek ludzkie uczucia. Sam ich nie miał. To było wpisane w ich egzystencję i geny. W ich żyłach płynęła boskość, a teraz był czas, by i on zaistniał. Była jego kolej na władanie światem, na spełnienie swoich ambicji. A jeśli Viribus dał się mu podejść w taki sposób, to tylko świadczyło o jego słabości. Jeżeli zaś był słaby, oznaczało to, że jego czas na odejście nadszedł. Wkrótce powinien sam to zrozumieć.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptySro Lis 29, 2017 12:29 am

- Rozumiem - zaszeleścił miękko, wręcz czule, starając się jednocześnie zapewnić siebie, że nie ma do czynienia z Viribusem ale że powinien go traktować dokładnie w ten sam sposób - dzięki czemu uniknie odkrycia.
To było trudne. Chyba. Raczej. Nathir nigdy wcześniej nie musiał czegoś udawać. Całe swoje życie spędził szczerze, nie przepraszając za to, kim jest, nie nienawidząc, a skupiając wyłącznie na pozytywnych aspektach. Nawet swojego oprawcy nie potrafił uznać za potwora - ale, jak nagle zdał sobie sprawę, nie miał oporów przed uznaniem za takiego człowieka, mężczyzny-spiskowca który próbował pozbyć się Viribusa.
Czy ten osobnik, zwodniczo podobny do jego ukochanego, stał też za dwoma próbami morderstwa - zarówno elfa, jak i samego Władcy Ciemności? Wątpliwym był tak duży zbieg okoliczności, ale kompletnie niejasne to, w jaki sposób udało mu się pozbyć (zmienić?) Pana Mroku. Co się stało? Jak do tego doszło, w jaki sposób osiągnął sukces?
Nathir był pewien, że noc spędził jeszcze ze swoim ukochanym u boku. Zamiana musiała nastąpić o poranku, gdy elf spał.
Płomiennowłosy uświadomiwszy to sobie natychmiast zirytował się na siebie - powinien był lepiej pilnować partnera, nie pozwolić mu odejść gdzieś samotnie, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim. Oczywiście, nie mógł przywiązać go do siebie i rozkazać nie opuszczać jego boku, ale... Ale to była jego wina. Gdyby był przy ukochanym, nie doszłoby do tej sytuacji. Nie doszłoby do rozłąki, pełnej niewiedzy odnośnie miejsca pobytu prawdziwego Władcy.
A co, jeśli... Jeśli on już nie żył?
Czy istniała możliwość, by jakaś obca siła zamordowała miłość jego życia, a potem wykorzystała jego ciało jak lalkę? Pustą kukłę, pozbawioną duszy, wspomnień, emocji...?
Nathir nie znał odpowiedzi na to pytanie. Jeszcze do nie tak dawna przypuszczał, że jego partner był wszechpotężny. Oczywiście, miał pewne ograniczenia, ale były one tak daleko, że równie dobrze mogło ich nie być. Kto więc i w jaki sposób dał radę go pokonać?
Musiało to się zdarzyć w jakiś nietypowy sposób. Musiał, tak samo jak z tamtym zatrutym winem, wziąć go z zaskoczenia i sposobem. To był plan, misterny plan, nie spontaniczna decyzja pod wpływem chwili. Nate nie potrafił dostrzec większości jego elementów, ale wiedział - nie, czuł - że taka była prawda.
Zaniepokoił się delikatnie. 
Może Viribusa w jakiś sposób osłabiono? Musiało tak być. 
- Chciałbyś opowiedzieć, czego się dowiedziałeś? - spytał cicho, przerywając na chwilę rosnącą panikę.
Myśli elfa krążyły po jego głowie w chaotycznych ciągach skojarzeń, próbując nadać sens temu, co już z definicji wydawało się mu nierealne i przekraczało jego zdolności analityczne i poznawcze. Rozważał wszystkie możliwości, starając się zarazem nie skupiać na tej, która wydawała się najbardziej realna - iż stracił miłość swojego życia. Gdyby dopuścił ją do siebie, razem ze wszystkimi konsekwencjami, mógłby zareagować znacznie energicznej i... ciężej niż wtedy, gdy życie Pana Ciemności było zagrożone. Płomiennowłosy już czuł, że jego magia krążyła równie zaniepokojona, chętna do reakcji, gotowa do wysunięcia macek i przebadania mężczyzny, który znajdował się pod dłoniami Nathira. Wszystkie jego zmysły nadal były ogłupione - wiedział, że nie miał do czynienia z Viribusem, ale nic oprócz intuicji (i nietypowego zachowania) nie potwierdzało jego wniosków. Wciąż jednak zachowywał spokój i kontrolę nad sobą - ale ten mur, który pospiesznie wybudował dookoła własnego serca i emocji, mógł nagle runąć. Konsekwencje tego były trudne do przewidzenia.
- A może wolałbyś następną lekcję mojego języka? Widzę, że jednak gorzej idzie ci przyswajanie zwrotów, niż początkowo założyliśmy... - Zaszumiał miękko, odwołując się do sytuacji sprzed chwili, która zdradziła oszusta. Jeśli czarnowłosy mu uwierzy (a niby czemu by nie miał?) uzna zarazem, że wcale nie został odkryty. Że Nate kupił jego wyjaśnienia, ba, sam podsunął mu nowe. Przecież, czy w płomiennowłosym była jakaś nuta fałszu?
...z pewnym niesmakiem musiał stwierdzić sam przed sobą, że wcale nie. Tylko jedna jego część wiedziała, że nie jest w towarzystwie ukochanego - cała reszta była przekonana o jego prawdziwości. Nie musiał się bardzo starać, gdy jego własne ciało go zdradzało, wierząc bez żadnych oporów w prawdziwość bruneta, tak samo jak obcy człowiek odruchowo się od niego dystansował, próbując nie zdradzić swojej osoby.
Nie wiedział, co powinien zrobić. Wszystko, oprócz stosunku Viribusa do elfa, idealnie pasowało. Nic nie świadczyło o oszustwie. Nic, oprócz tego ważnego czynnika. A kto by mu uwierzył? A nawet gdyby jednak tak się stało - jak miałby się mu sprzeciwić? Władca Ciemności był potężny - a ten człowiek, kimkolwiek nie był, dorównywał mu mocą. Był w końcu identyczny. Jedynie prawdziwy Viribus mógł się z nim równać.
No i elf. On jednak nie miał żadnego szkolenia, żadnej przydatnej wiedzy, rozsądku, zdolności planowania i kontroli nad swoją magią. Nie miałby w takim starciu żadnych szans - nie z osobą będącą przynajmniej równie dobrym strategiem, co Władca Mroku.
Poprzedni Władca Mroku.
Nathir nie miał żadnych szans.
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptySro Lis 29, 2017 1:16 am

Livius przygotowywał się do przejęcia Czarnego Tronu całe swoje życie. Nie mógł pozwolić, by ostatni elf mu w tym przeszkodził. Viribus zmiótł całą resztę z powierzchni ziemi. Ostatni nie mógł być znacznie bardziej problematycznym. Tylko on stał między nim, a tym, do czego dążył od dziesiątek lat. Już nawet udało mu się wyeliminować poprzedniego Władcę Mroku bez straty sił i unikając bezpośredniego starcia, którego wynik, jeśli doszłoby do skutku, był nieodgadniony. Wiedział, że nie mógł pozwolić sobie na magiczny pojedynek z Viribusem. Nawet, jeżeli by zwyciężył, byłby skrajnie wyczerpany i ktoś mógłby perfidnie to wykorzystać. Teraz, gdy go więził, mógł zwiększyć swoją magię pobierając od niego moc. W końcu była identyczna. Niczym się nie różnili - byli jak dwie krople wody, dwa lustrzane odbicia. Dlaczego więc udawanie go przychodziło mu z takim trudem?
- Niedawno widziano ją w jednym z portów. Wsiadała na statek za Zimny Ocean - skłamał gładko. Musiał wymyślić coś szybko, choć prawda była zupełnie inna. Kobieta, którą parę lat temu umieścił w haremie Pałacu Nieśmiertelności należała do niego. Jej jedynym celem było pomóc mu objąć władzę. Nie trzeba było wiele, by przekonać ją do współpracy. Każdy w końcu uginał się ku jego woli.
- Musiałem ukarać kilku strażników, którzy pozwolili jej uciec.
W rzeczywistości ukrywała się ona niedaleko miejsca, w którym przetrzymywany był Viribus, licząc na sowite wynagrodzenie jej lojalności i poświęcenia, gdy sytuacja w Pałacu ustabilizuje się, a Livius pozbędzie się swojego brata na dobre, po odessaniu z niego magii do ostatniej kropli. Choć mógłby przetrzymywać go do końca świata i korzystać niczym z dojnej krowy, wystarczyłoby raz przejąć jego moc, by mieć jej więcej, niż kiedykolwiek zdołałby wykorzystać. Trzymanie śmiertelników żelazną ręką i podbijanie kolejnych terenów wymagało ledwie procenta jego potencjału.
A więc to był elficki - płomiennowłosy musiał darzyć poprzedniego Władcę Ciemności niezwykłym uczuciem, skoro zdecydował się zdradzić mu sekrety jego ludu komuś, kto był całkowicie odpowiedzialny za wymazanie ich ze świata. Elf wydawał się mu ufać, nie mógł zatem dać się wprowadzić w sytuację, która tylko podkopie jego wiarygodność.
- To wina roztargnienia - wyznał, starając się brzmieć szczerze i dusząc w sobie niechęć, położył dłoń na nieco większej dłoni elfa. - Jestem zmęczony, może innym razem?
Spojrzał Nathirowi w twarz i choć się uśmiechnął, jego oczy pozostały martwe. Nigdy nie miało być następnego razu. Obserwował reakcje elfa uważnie, niczym jastrząb śledzący swoją zwierzynę. Czekał na odpowiedni moment by zaatakować.
Gdy ciepła, świetlista magia sięgnęła ku Liviusowi, jego zjeżyła się odruchowo, wyciągając lodowe kolce. Jego brew drgnęła. Czyżby nie panował nad swoją mocą tak dobrze, jak do tej pory sądził? Pierwszy raz miał kontakt z tego typu magią i nie spodziewał się po sobie takiej odruchowej, natychmiastowej reakcji. To było jak mimowolne odsunięcie się od dotyku nieznajomego. Viribus nigdy by tak nie zareagował. Od tego nie było już odwrotu. Jeżeli udało mu się uspokoić elfa, jego podejrzenia już na pewno wróciły. Musiał zaatakować pierwszy.
Dłoń oszusta zacisnęła się na ręce, którą jeszcze przed chwilą gładził, a jego magia, na wzór preferencji Viribusa, przyjęła postać syczącej elektryczności i prądu, pędząc po jego skórze, szukając ciała elfa, które mogła by zranić, rozszarpać, doprowadzić do cierpienia. Nie chciała tylko zabić. Usiłowała zniszczyć, druzgocząc całkowicie, zostawiając ledwie zgliszcza.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptySro Lis 29, 2017 9:42 pm

Brunet popełnił błąd, nie używając na elfie natychmiast kryształów blokujących zdolność wyczuwania mocy. "Nowy" Władca Ciemności uznał, iż jest od niego silniejszy, nie wyczuł magii drzemiącej w ciele płomiennowłosego, ukrytej i ustabilizowanej dzięki obecności Viribusa. Zmysły nadal uznawały, iż miały do czynienia z Panem Ciemności, ukochanym, który w jakiś sposób pomagał odnaleźć elfowi równowagę, będąc jego przeciwieństwem, potrafiąc zapanować nad magią i ukierunkować ją tak, by nie sprawiła nikomu cierpienia.
Racjonalna część Nathira jednak wiedziała, że to nie był jego mężczyzna. Człowiek stojący przed nim był oszustem, uzurpatorem, osobą która nie chciała mu pomóc, a działała na jego szkodę.
Moc krążąca w elfie zapulsowała nerwowo, reagując zarówno na jego emocje, jak i nagłe uświadomienie, iż nic jej nie mogło powstrzymać. Jedyna siła, która była równie duża, a zarazem taka, której była skłonna się poddać, była daleko. Być może już nie istniała. Może i ten "Viribus" był równie potężny, co mężczyzna obdarzony przez Nathira uczuciem, ale nie miał na niego wpływu. Nie mógł mieć.
Moc powoli wyciągnęła swoje macki, sięgając ku obcemu, ciekawa jego zdolności i tego, czy faktycznie mógł ją powstrzymać. Zachowywała się trochę jak zaciekawione zwierzątko - a trochę jak przedłużenie mniej świadomej części elfa. On wiedział, że nie był na tyle potężny i nie miał takiej wiedzy, by wygrać walki z kimś o mocy równej tej należącej do ukochanego. Lub większej, skoro go pokonał.
On wiedział.
Jego magia ani trochę.
Chłód w spojrzeniu należącym do (osoby zwodniczo podobnej do) jego ukochanego zabolał tak, że Nathir niemal stracił oddech w płucach, a przed oczami mu pociemniało. Miłość jego życia... Nie była nią. Otrzymał ostateczne potwierdzenie. To, że lodowe kolce sięgnęły w jego stronę, reagując natychmiast na tętniącą życiem (i bólem) magię, było już tylko szczegółem. Kolejnym argumentem za tezą, która wyrzuciła przez okno całą racjonalność elfa. Zareagował natychmiast, odpowiadając na atak gwałtownie, zaciskając równie mocno palce swojej dłoni i uderzając mocą w oszusta. Jego oczy wypełniła, znajoma zielona barwa, a przez powietrze i kamienie pobiegły złote linie, tworząc skomplikowane wzory, błyszczące od przepływu magii.
Zasyczał, gdy jednocześnie posadzkę, łóżko, meble, ściany i wreszcie sufit pokryła żywa, falująca i wręcz wściekle zielona, trawa.
- Kim jesteś? - spytał niskim, nieludzkim głosem, gdy jego ciało się napięło, włosy odrobinę uniosły, a przez twarz przemknął grymas złości. Pełznące po jego skórze elektryczne prądy zdawały się wywoływać w nim wyłącznie irytację - zakończoną nagłym podniesieniem dotychczas wolnej dłoni i zaciśnięciem palców na szyi pseudo-Viribusa. Magia nie zadowoliła się wyłącznie wytworzeniem tarczy i połączeniem z czarnymi, napełnionymi mocą, kamieniami Zamku Nieśmiertelności. Tym razem to ona chciała zniszczyć - po raz drugi w całym życiu elfa.
I nie było w pobliżu Viribusa, który przemówiłby mu do rozsądku i nakierował ją w powietrze, wyładowując bezpiecznie pośród chmur.
- Gdzie on jest? - Wycedził powoli, wyraźnie akcentując każde słowo, podnosząc się z klęczek z łóżka, stając na podłodze - a gdy brunet podążył w jego ślady, unosząc go w powietrzu, jednym mocnym uderzeniem wbijając w ścianę. - Gdzie. On. Jest. - Wysyczał, a jego magia objęła ciało niedoszłego Władcy, szukając jego słabości i planując zniszczyć.
Oczy elfa, dawniej złote, potem zielone, ponownie zmieniły barwę. Jaśniały równie szybko, co jego siła rosła - przechodząc prosto w nowy odcień, pomarańczowy.
Powietrze wypełnił zapach spalenizny.
- Co z nim zrobiłeś? - spytał, nie podnosząc wcale głosu, a jednak pytanie zadudniło w pomieszczeniu. Może nawet w całym pałacu? Coś w nim uległo zmianie w momencie, gdy ich magie splotły się, atakując bezlitośnie, tylko w jednym celu. Jego siła, równa tej należącej do Liviusa, jednak pozbawiona doświadczenia, zwiększyła się. Magia zmieniał swój charakter. Już nie był dokładną odwrotnością mocy Viribusa. Już nie kreował, nie chłonął mocy z życia, z ziemi, ze szczęścia.
Jego ciało wypełniła magia zniszczenia, powiązana z jego wymordowaną rasą, z torturowanymi w Pałacu Nieśmiertelności istotami, z wszystkimi, którzy zakończyli w nim życie... Wreszcie, z tymi czarnymi, granitowymi, wypełnionymi potęgą płytami.
W tym miejscu należy dodać dygresję - siedziba Panów Mroku nie znajdowała się w pierwszym lepszym miejscu na krańcu świata. Nie została też wybudowana z materiału, który po prostu wspaniale się prezentował. Pierwszy Władca był potężny, owszem, miał jasną wizję świata, posiadał olbrzymią wiedzę i jeszcze większą moc, ale nie chciał zadowolić się tylko tym, co sam mógł osiągnąć. Pragnął więcej magii i siły, tak by na pewno nigdy nikt nie spróbował ani jego (ani jego potomków) usunąć z tronu. 
Dlatego wybrał na lokalizację swojego Pałacu miejsce znajdujące się na styku wielu linii mocy - po których biegła energia podtrzymująca życie wszystkich istot, zarówno tych potrafiących wykorzystywać ją dla własnych celów, jak i tych nieświadomych jej. Zdobył tyle kopalni ra'mirthu, by móc wznieść całą siedzibę z tylko tego materiału - kumulującego moc, zwiększającego ją i połączonego wyłącznie z konkretną linią krwi i odpowiednio dużą potęgą. Tak, by nikt oprócz jego potomków nie mógł jej wykorzystać.
Oraz, jak się okazało, oprócz wybranka Viribusa.
Płomiennowłosy pozbawiony wiedzy i szkolenia nie był do końca świadom tego, co się z nim działo. Patrzył na świat przez pryzmat czerwieni i wściekłości, czując pulsującą w nim potęgę, pobieraną od Pałacu, ale też i pochłaniającą jego zdolność rozumowania. Z każdym kolejnym uderzeniem serca stawał się silniejszy, zielona i życiodajna magia przemieniała się w niszczące płomienie, palące bezlitośnie jego otoczenie i próbujące zmiażdżyć trzymanego w silnym uścisku człowieka. Elf nawet nie zauważył momentu, w którym kontakt ich ciał ograniczył się tylko do tego jednego styku - palców i szyi oszusta. Nie zauważył też tego, iż zaczął sprawiać mu cierpienie.
Pierwszy raz w życiu krzywdził istotę - i pragnął tego całym sobą. 
Chciał go zniszczyć. Zmieść z powierzchni ziemi. Zadać taki ból, by wymusić odpowiedź - nie, nie tylko, przede wszystkim, by usłyszeć krzyk. Chciał krwi. Chciał zniszczenia. Chciał Viribusa.
- GDZIE?!
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyCzw Lis 30, 2017 3:09 pm

Livius nie tylko nie sądził, że będzie musiał weliminować kogoś, poza Viribusem w drodze na Czarny Tron, ale również nie przypuszczał, że jego przeciwnikiem miałby być ktoś potężny magicznie. Gdy jego własna moc go zdradziła, już było za późno na jakiekolwiek działanie zapobiegawcze. Zresztą elf nie powinien być zbyt wymagającym przeciwnikiem. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Magia płomiennowłosego szybko zareagowała, broniąc go przed atakiem oszusta. Livius zwiększył natężenie swojej mocy. Powietrze między nimi zadrżało nagle, gdy dwie zupełnie różne moce starły się ze sobą. Choć zwyczajny śmiertelnik nie mógł ich w normalnych okolicznościach dostrzec ani wyczuć, teraz ich wpływ na świat materialny był jedynie efektem ubocznym. Napierały na siebie z taką siłą, że morze za oknem wzburzyło się niebezpiecznie, czarne chmury niemalże natychmiast zebrały się nad Pałacem Nieśmiertelności. Livius twardo odpowiadał na ataki. Żaden z nich nie chciał ustąpić. Żaden nie mógł.
Wyglądający niczym Viribus osobnik nie odpowiedział. Nie poruszył się o milimetr, nawet gdy palce elfa zacisnęły się na jego gardle. Uśmiechnął się tylko kpiąco, a jego oczy wypełniły się białym światłem. Choć lekceważył swojego przeciwnika, by dorównać mocy jego szału i pasji, musiał się postarać. Obaj coraz bardziej zwiększali użycie swojej magii. Siła elfa rosła tak szybko, że Livius miał trudności z dotrzymaniem mu kroku. Błyskawice i wyładowania elektryczne rozrywały powietrze między nimi, na granicy dwóch walczących sił.
Gdy wstali nagle, szyby w wysokich oknach pękły nagle, a szklane odłamki zawirowały wokół nich, nie chcąc opaść. Nawet jeśli magicznie był podobnej siły, co elf, Livius zdecydowanie był słabszy fizycznie. Jęknął głucho, gdy został wbity w ścianę, jednak nie zaburzyło to jego pewności siebie. Jego lodowata moc wyciągała swe kolce w kierunku elfa, gryzła chłodem, otulała zimnem. Szron okrył jego skórę, ścianę, do której został przyciśnięty i rozrastał się po trawie, pełznąc, by zająć całą komnatę.
Mężczyzna zaśmiał się tylko szyderczo, nawet gdy dotyk płomiennowłosego zaczął go parzyć. Chłód szybko uśmierzał ból, jednak magia, której próbował się przeciwstawić, nagle spieniła się i wzburzyła, całkowicie i momentalnie zmieniając swoją istotę. Livius otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, jej ogrom nagle odebrał mu oddech. Na coś takiego nie był przygotowany. Dzikość mocy elfa, jej szał i morderczość były wręcz przytłaczające. Jakby był kimś zupełnie innym. Nagle w magii, która szukała szczelin w jego obronie zaczął czuć ból i cierpienie, okrucieństwo. Jakby tysiące potępionych dusz krzyczało na raz, jakby setka żyć była rozczłonkowywana. Zachłystnął się, gdy poczuł jej pierwsze muśnięcie na skórze, gdy wbijała się w ścisły płaszcz z jego mocy, tłukąc go na kawałeczki, wsuwając w każdą szczelinę i rozbijając na drobne odłamki.
Zacharczał, pozbawiony możliwości ochrony, gdy ogarnęło go uczucie, jakby każda komórka w jego ciele zajęła się ogniem. Nie potrafił nawet zwrócić uwagi na swąd palonego ciała, na płomienie szalejące po kamiennej komnacie, fantastycznie i przerażająco ślizgając się po czarnych marmurach, liżąc ich szklistą powierzchnię. Jego oczy zgasły i uciekły wgłąb czaszki, jednak nie stracił przytomności. Ból był zbyt przejmujący, by mógł wydostać się z jego szponów tak łatwo.
- Nigdy się tego nie dowiesz, jeśli mnie zabijesz - wychrypiał z trudem, wbijając do krwi palce w trzymającą za jego gardło dłoń. - Nigdy go nie znajdziesz.
Nawet w tej sytuacji, gdy życie wyraźnie mu się wymykało, prześlizgiwało się między jego palcami, w której powinien o nie błagać, był w stanie wyprodukować marny i żałosny uśmieszek, pełen jadu i kpiny. Choć cierpiał, jego oczy były ciężkie i niewzruszone, choć ból go rozrywał, nie był w stanie tak łatwo dać za wygraną. Choć tortury odbierały mu zdolność zebrania resztki swojej mocy, instynkt przetrwania mówił mu, że gdy tylko powie elfowi, gdzie przebywał Władca Mroku, natychmiast zostanie pozbawiony życia. Ponad sto lat uciekał, chował się, planował w cieniu. Wiedział, kiedy rozpoznać, że to czas na odwrót. I wiedział, jak kurczowo trzymać się życia.
- Jestem... Jestem jego bratem - jego głos był coraz cichszy, przerywany, mówienie sprawiało mu więcej i więcej trudności. - Viribus ma to, na co zasłużył...
Nagle coś w nim zabulgotało, a na jego ustach zebrały się bąbelki krwi, które popękawszy zaczęły spływać po jego brodzie. Chwilę potem krew trysnęła mu z nosa i zagotowała się natychmiast, pod wpływem gorąca, które wytwarzał Nathir. Liviusa od śmierci chroniła tylko i wyłącznie resztka magii. Jednak i ona była na wyczerpaniu.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H


Ostatnio zmieniony przez Stardust dnia Czw Lis 30, 2017 11:29 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyCzw Lis 30, 2017 11:17 pm

Setki, tysiące, miliony wymordowanych domagały się ofiary. Chciały krwi. Chciały bólu. Chciały zniszczyć, zemścić się, wreszcie jednym głosem krzyknąć i pokazać, że wcale nie są tak słabe i bezsilne. W pojedynkę nie miały żadnych szans, ale wspólnymi siłami, w grupie, łącząc wszystkie drobne skrawki mocy... Były nie do pokonania. Gniewne, nieokiełznane i śmiertelnie niebezpieczne, pochwyciły nieprzygotowanego do tego Nathira, pozbawionego kontroli nad sobą, nad swoją mocą, cierpiącego w sposób, który był dla nich znajomy. Pomagały, ale też chciały coś zyskać.
Wreszcie mogły pokazać światu swoją potęgę. Potęgę istot, które zawsze były niedoceniane - zarówno za życia, jak i po śmierci. Ich samych może już nie było, ale... Ale coś po nich pozostało.
Moc.
Pragnienie zemsty.
Livius był już stracony - a Nathir całkowicie pochłonięty przez magię, której istoty nie rozumiał. Nie był przygotowany na tak wiele nienawiści i siły, nic nie mogło go powstrzymać - patrzył z oddali na to, co działo się z oszustem, na to, co działo się z sypialnią jego ukochanego, wreszcie - z morzem i samym Pałacem. O tej burzy, rykach, pękających kamieniach, płomieniach połączonych z lodowatą wodą, będą śpiewać pieśni. O potędze, której nigdy wcześniej, ani nigdy później świat nie zobaczył. O jękach przedzierających się przez huk fal, jakby to nie wiatr, a potępione dusze z piekła żądały ofiary z żywych.
Elfa już nie było. Jego ciało, wypełnione (i ciągle pobierające z Pałacu Nieśmiertelności) mocą zranionych dusz, zostało przez nie opętane. Płomiennowłosy już nie tylko przypominał boga - w tym momencie on nim był. Był bezlitosnym bogiem zemsty, który miał tylko jeden cel i nic innego go nie interesowało.
Zniszczyć.
Słowa wypowiedziane przez zwodniczo podobnego do Viribusa mężczyznę dotarły do Nate'a z dużym opóźnieniem. Przez pulsującą w jego ciele moc przedarły się z trudem, niewyraźne, pozbawione sensu i znajomych dźwięków, jakby przybywające z innego świata, który był mu zupełnie obcy. Potrzebował długiej chwili, nim wreszcie dał radę odcyfrować pojedyncze sylaby, a później słowa - by wreszcie przekaz stał się dla niego jasny. W pierwszej chwili to niczego nie zmieniło.
Magia była spragniona śmierci. Nie interesowały jej żadne osobiste dramaty, żadni ludzie i ich cierpienie. Chciała zniszczyć doszczętnie, nie zadowalały jej rozległe oparzenia ani tryskająca krew - to było za mało.
Ani nawet gasnąca w oczach moc.
To wciąż było za mało.
Śmierć.
Śmierć.
Śmierć.
Pseudo-Viribus coraz mniej przypominał ukochanego Władcę. Z każdą kolejną sekundą, z każdą kolejną raną, obraz istoty, która panowała nad sercem i magią Nathira, zacierał się. Jedyne źródło kontroli niknęło w płomieniach wściekłości, po których mogły pozostać tylko martwe zgliszcza. Lód uśmiercał - ale nie on jeden.
Elf poczuł - nie, nie poczuł, dostrzegł - że magia, która podtrzymywała życie Liviusa, była już tylko ziarenkiem. Niewielką, ledwo pulsującą kulką, która uparcie próbowała zapobiec śmierci swojego człowieka, ale była zbyt słaba, zbyt znikoma, by móc odraczać nieuchronne zbyt długo.
Już zaraz, już za moment, on zginie.
Nic po nim nie pozostanie.

Rudowłosy mrugnął, ukrywając na moment płomienne, wypełnione bezbrzeżną nienawiścią, spojrzenie. Czy to był ten moment? Ten, w którym straci ostatnią cząstkę siebie na rzecz... Brata Viribusa? Krwi z krwi?
Miliony magicznych odłamków, dusz, fragmentów różnych istot, krzyczało w zapale - tak!
On jednak się zawahał.
Viribus.
Mój kochany.

Musiał go odnaleźć.
Otworzył na powrót oczy, które powoli znów zaczęły powracać do zielonej, żywej barwy.
- Kim jesteś? - spytał, przekrzywiając lekko głowę, przypominając bardzo nieludzkie, zdumione zwierzę. - Dlaczego sądzisz, że masz prawo go ukarać? - Ucichł na moment, a wraz z nim nagle zapanowała całkowita cisza - zupełnie tak, jakby zarówno morze, jak i zamek, czekały ze wstrzymanym oddechem na kolejne słowa ich nowego pana. - Co on tobie zrobił? Coś gorszego, niż mi?
W głosie elfa nie było emocji, dalej był głośny, potężny i odrealniony - ale też pozbawiony tamtego szału i braku kontroli. Nie osłabił ucisku na szyi bruneta, a jego magia wciąż tkwiła w Liviusie, wyczuwalna, gotowa do zaatakowania i zniszczenia ostatniego skrawka jego mocy - ale posłuszna. Niecierpliwa, wręcz dysząca nienawiścią, ale niezdolna do sprzeciwienia się jedynemu ludzkiemu, egoistycznemu odruchowi, któremu poddał się Nathir.
Miłości.
- Dlaczego pragniesz zająć jego miejsce?
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyPią Gru 01, 2017 3:22 pm

Livius nie wiedział do końca, jak to się stało, że nie tylko moc elfa zupełnie niespodziewanie wzrosła, ale również on sam całkowicie się zmienił. Już nie był kimś zatroskanym, kto pragnął ujrzeć prawdę. W jego oczach kryła się mieszanka szaleństwa, cierpienia i żądzy mordu. Pragnął krwi. Kruczowłosy miał wrażenie, że elf nie był sobą. Jego magia pieniła się, kotłowała, niczym złożona z setek tysięcy żywych organizmów, z których każdy miał własny umysł i nie zamierzał współpracować. Nie wyobrażał sobie, by ktokolwiek mógł kontrolować taki natłok emocji i pragnień. Nawet on czuł, że magia płomiennowłosego była jak wiele głosów mówiących naraz. Był ciekaw, czy elf zdoła usłyszeć własny w tym hałasie.
Atakowała go moc tak destrukcyjna i krwiożercza, że jego ostatnim ratunkiem było odzyskanie kontroli przez Nathira. Instynkt przetrwania nakazywał mu mówić. Już dawno nauczył się tłumić w sobie dumę, by przetrwać. Livius jeszcze nigdy nie był tak blisko śmierci - w tym momencie byłby skłonny powiedzieć wszystko, byleby tylko ujść z życiem.
- Na... Nazywam się Livius - wykrztusił z trudem, nieomal czując, jak z każdym jego oddechem ulatuje z niego życie. Jednak musiał rozmawiać. To była jego jedyna szansa. Zawsze sądził, że zginie w chwale i szczycie potęgi. Nie tak. Nie zamierzał umierać w ten sposób. Pokonany i na czyjejś łasce. I gdy znalazł się tak blisko granicy, spoza której nie było powrotu, uświadomił sobie, że wcale nie chciał żegnać się ze światem. Nie myślał nawet o tym, co będzie, jeśli przeżyje. Przecież straci cel swojego istnienia. Mógłby próbować znowu i znowu, ale do tego momentu przygotowywał się ponad sto lat. A i tak zawiódł. Choć jego motywacja do życia nagle zgasła, jego ciało trzymało się go kurczowo, resztka magii płynęła w żyłach, starając się nie dopuścić do najgorszego.
- Jestem młodszym bliźniakiem Viribusa - z trudem i wbrew sobie układał popękane usta w słowa. - Przez niego żyłem w ukryciu, cały ten czas. Mi również należy się Czarny Tron. Jestem tak samo prawowitym Władcą Mroku, co on.
Mężczyzna zacharczał nagle, krztusząc się własną krwią.
- Moim przeznaczeniem jest zająć jego miejsce, gdy będzie za słaby, by ochronić Pałac Nieśmiertelności przede mną. Ten czas nadszedł.
Nie godził się z tym, że kilka sekund miało decydować o tym, który z nich dostanie wszystko, a który nic. Miał takie samo prawo do tronu i władzy, co on. I tak miał niewiarygodne szczęście, że jego matce udało się ochronić go przed śmiercią, gdy sam nie mógł tego zrobić. Zawdzięczał tej kobiecie, która poświęciła dla niego swoje życie, wszystko. Zawsze mówiła, że chciałaby, aby był szczęśliwy. Nie wiedział, czym było szczęście, ale sądził, że się dowie, gdy wreszcie zajmie należne mu we wszechświecie miejsce.
- Gdyby Viribus wiedział o moim istnieniu, zabiłby mnie - wychrypiał jeszcze. - Musiałem zrobić to pierwszy.
Władcy Mroku od niepamiętnych czasów pozbywali się tych, których potęga mogła im zagrozić. Tym sposobem wyeliminowali wszystkie równie silne magicznie geny z puli, tworząc najpotężniejszą mocą dynastię, jaka mogłaby kroczyć po ziemi. Nikt nie mógł się z nimi równać i największym obowiązkiem Władcy było dopilnowanie, aby tak zostało. Aby nie powstała druga linia, która wywołałaby wyniszczającą wojnę o władzę. Poprzedni Pan Mroku tego nie dopilnował, więc Viribusowi przyszło zapłacić za błędy swojego ojca.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyPią Gru 01, 2017 10:18 pm

Poprzedni Władca Mroku, ojciec Viribusa (i, jak się okazało, również Liviusa) nie wykonał swojego najważniejszego zadania dobrze. Bycie Panem Ciemności wiązało się z różnymi obowiązkami - ale tym najważniejszym, szczególnie pod koniec życia panującego, było dopilnowanie, by na świecie pozostał tylko jeden, potężny dziedzic, który będzie kontynuował dzieło swojego poprzednika. Żadne błędy nie mogły wchodzić w grę - musiał stworzyć idealnego następcę, równie potężnego, inteligentnego, zdolnego do rozszerzania granic swojego królestwa i czynienia kolejnych ludów mu poddanymi. Taki był cel każdego każdego Władcy.
A jednak, tym razem został popełniony błąd. Nie było tylko jednego, silnego człowieka - było ich trzech. (Gwoli ścisłości, jeden z nich wywodził się z rasy elfów, ale... Efekt był ten sam). Trzech, równie silnych i zdolnych mężczyzn, z których każdy - przy odpowiedniej motywacji i wprowadzonej w życie strategii - mógł objąć tron i zapanować nad milionami.
Viribus rzecz jasna był do tego zadania najlepiej przygotowany ale nie był jedynym.
Nathir jako jedyny nie chciał takiej władzy - ale jego potrzeby już nie były najważniejsze. Od chwili, gdy znalazł się w Pałacu Nieśmiertelności, jego los znacznie się skomplikował, a pragnienia ulegały zmianom jak w kalejdoskopie, podatne na wiele czynników, z którymi nigdy wcześniej nie miał styczności.
Tak jak chociażby z milionami dusz, które tylko czekały na moment, gdy będą wreszcie mogły zemścić się za wszystkie cierpienia, jakich doświadczyły. On, zawsze wypełniony dobrocią i szczęściem, czysty elf, nie miał z nimi szans. Jeszcze chwilę wcześniej był pewien, że to Livius go pokona - ale bez ostrzeżenia wtargnęła do jego życia inna, jeszcze silniejsza potęga. Słuchał słów brata swojego ukochanego, dokładał jak największych starań, by je zrozumieć, by odpowiednio przeanalizować, nie poddając się emocjom i magii, które rozdzierały go od środka, ale z każdą kolejną chwilą było to coraz trudniejsze.
Ponownie zamknął oczy, czując jak traci z trudem zdobytą kontrolę. Ukrył wypełniające się na nowo płomieniami spojrzenie.
Czarny tron.
Władca Mroku.
Śmierć.
Śmierć.
ŚMIERĆ.

Uścisk na szyi mężczyzny powoli osłabł. Rudowłosy chwycił się za głowę, ze świstem nabierając powietrza do płuc. Czuł w piersi ból. Straszny, bezbrzeżny ból, który pozbawiał go oddechu, racjonalności, kontroli nad sobą, nad swoją magią, nad całym światem. Zupełnie tak, jakby stracił grunt pod nogami i zaczął spadać - prosto w głęboką, czarną jamę rozpaczy.
Jego ciałem wstrząsnął szloch, a nogi się ugięły. Upadł na kolana.
Zabij.
Zabij.

Czuł dokładnie, jak niewiele brakowało Liviusowi do śmierci. Wystarczyło, by sięgnął odrobinę i zmiażdżył ten ostatni, podtrzymujący przy życiu kawałek człowieka. Nie samą magię, bez niej brunet dalej mógł egzystować - ale to, co zmuszało jego serce do pompowania krwi. Odrobinkę. Kawałek dalej. Kawałeczek. Już czuł na języku smak krwi, upojenie dokonaniem zemsty, zmiażdżeniem istoty żywej, zniszczenie tego, który skrzywdził jego i który mógł skrzywdzić następnych.
Tego, o którego śmierć wołały te wszystkie dusze, strzępki magii, wypełnione nienawiścią do Panów Ciemności. Ich jedynym celem było zniszczenie tych, którzy doprowadzili do zagłady tylu istnień. Nie myślały, nie racjonalizowały, nie odczuwały - były drobinkami złożonymi z dwóch rzeczy: nienawiści i mocy.
Zabij.
Muszę mieć pewność...
Zabij.
Muszę... mieć pewność.

- Zabiłeś go? - spytał ciężko, z wysiłkiem, chrapliwie, ledwo zmuszając swoje usta do współpracy, niezdolny do spojrzenia na zakrwawionego, podpalonego i zniszczonego oszusta. - Czy go zabiłeś?! - powtórzył, podnosząc głos, który znów zadudnił w całym pomieszczeniu, a może nawet całym Pałacu. Może burza, która znów zaczęła szaleć za oknem, która wdzierała się do pomieszczenia przez rozbite okna, też zawyła to jedno pytanie, decydujące o wszystkim.
Zatracał się w bólu. Sekundy dzieliły go od zatracenia się - takiego, z którego nie miał już żadnej drogi wyjścia. Jego głos stałby się tylko kolejnym, wśród milionów cierpiących istot.
I...
Odpowiedź przecząca pomogła mu nabrać powietrza i uspokoić się. Gdyby Livius bardziej zwlekał, wszystko by przepadło. Nathir, on, Viribus, świat - wszystko pogrążyłoby się w chaosie i zniszczeniu, nierozumnym i pozbawionym innego celu, niż destrukcji dla samego jej piękna.
Elf powoli oderwał dłonie od głowy i spojrzał na mężczyznę. Pozwolił swoim długim włosom bezwładnie opaść. W jego oczach wciąż była obecna nieludzka obojętność, wciąż czaiło się szaleństwo, gotowe zaatakować, jeśli cokolwiek pójdzie niezgodnie z jego oczekiwaniami. Magia, ta nienależąca do elfa, a jednak połączona z nim, była przygotowana. Przedłużała zmysły, tkwiła w oszuście, podszeptywała o nienawiści i zemście. O potędze. O zniszczeniu.
Ale miłość była silniejsza.
- Dlaczego uważasz, że to jest twoim przeznaczeniem? - spytał, znów przekrzywiając głowę i wbijając zielone, błyszczące spojrzenie w nieznajomego. - Nie znasz przecież swojego przeznaczenia. - Zamilkł, nagle drgając, jakby z zaskoczeniem. Coś przyszło mu do głowy - i gdy tylko się pojawiło, nadało sensu całej sytuacji. - Ktoś ci to wmówił. Tak samo, jak mi, czy Viribusowi. Przekonali cię, że to jest celem twojego życia. - Westchnął ze współczuciem. - Jak mogli ci to zrobić...? - Głos elfa znów zmienił barwę, niemal zbliżając się do tej, która była obecna na początku ich rozmowy. Tą, którą wypełniało uczucie i zatroskanie, nie nienawiść i pragnienie zemsty.
Powoli się podniósł, przesuwając dłonią po poparzonym i zakrwawionym policzku bruneta. Skierował - nie, nie skierował, zmusił - magię do nowego działania, do zaleczenia ran, które zadał mu w szale. Moc należąca do elfa, wciąż tkwiąca w każdej komórce Liviusa, zaczęła je naprawiać - drgająca, wręcz sycząca ze złości i niecierpliwości, ale posłuszna swemu nowemu panu.
- Nie zasłużyłeś na to, by zginąć - wyszeptał, unosząc drugą dłoń i obejmując człowieka za twarz, spoglądając mu prosto w oczy. Widział w nim Viribusa, tego dawnego, zamkniętego i mroźnego, ale widział też inne, zupełnie obce elementy. Mógł być bratem bliźniakiem, mógł zarówno pod względem fizycznym, jak i magicznym, przypominać aktualnego Władcę do złudzenia, ale nie był nim. Więzy krwi nie były wszystkim, ponieważ Livius został wychowany inaczej, miał odmienny charakter i... Nathir to widział.
Uśmiechnął się łagodnie, przesuwając kciukiem po świeżo zaleczonej skórze obcego, a jednak znajomego, mężczyzny.
- Nie umrzesz, ani z mojej ręki, ani z jego - powiedział spokojnie, podejmując całkowicie ostateczną decyzję, której musiał się poddać cały świat - zarówno on, jego ukochany, jak i głodne ofiary dusze. - Nikomu nie dałoby to szczęścia.
Czy całe życie szedł właśnie do tego momentu? Do chwili, gdy najpierw uleczy jednego z linii Władców, a potem drugiego? Gdy każdemu z nich okaże tak wielkie uczucia, tak dużą łaskę i wybaczenie, iż nie będą zdolni tego pojąć - a kontakt z taką postawą dogłębnie ich zmieni?
- Chcę go odzyskać. Zasłużyliśmy na swoje, wspólne życie. A ty na swoje, bez jarzma obowiązków, które zostały na ciebie narzucone. - Uśmiechnął się znów, zbliżając usta do czoła niższego mężczyzny i delikatnie je nimi muskając. - Powinieneś samodzielnie znaleźć swój cel, a nie podążać ślepo za innymi, Liviusie.
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyPon Gru 04, 2017 8:39 pm

Ograniczenie osób o podobnej mocy czyniło Władców Ciemności bogami, stopającymi pośród ludzi i władającymi nimi z tej samej ziemi. Ta myśl prawdopodobnie przyświecała pierwszemu z nich, który skrupulatnie pozbywał się każdego, którego magia była choćby w swej sile zbliżona do połowy jego mocy, a korzystając z niesamowitego miejsca, w jakim później został postawiony Pałac Nieśmiertelności i eksploatując każdy zasób, dzięki któremu można było zwiększyć swoją potęgę, nikt nie mógł się przeciwstawić. Pierwszy z nich był geniuszem. Megalomanem opętanym żądzą władania wszystkim, jak okiem sięgnąć, ale mimo wszystko geniuszem. Jego egzystencja owiana była tajemnicą i wśród uczonych traktowana raczej jako mit. Pierwszy z Panów Mroku postarał się, by zatrzeć za sobą wszystkie ślady i zniszczyć każdą pozostałość jego życia sprzed zbudowania Pałacu Nieśmiertelności. Nikt do końca nie wie, co jest prawdą - domysły historyków, czy legendy przekazywane z ust do ust. Niektórzy twierdzili, że Czarny Tron był centrum wszechświata, że istniał od jego początku, choć nauka temu zaprzeczała. Z drugiej strony nie potrafiła wyjaśnić, w jaki sposób Władcy Ciemności są w stanie władać tak przerażającą potęgą - czy wywodzili się od ludzi, ale na skutek tysięcy lat świadomego krzyżowania się z osobami silnymi magicznie są teraz tymi, którymi są, czy może należą do zupełnie innego gatunku. Teorii było wiele - począwszy od tej, która zakładała, że stworzyli ziemię, poprzez tę mówiąca, że przybyli z innego świata albo z odległej planety, kończąc na tym, że są potomkami pierwszych ludzi, którzy zachowali swoją moc, czystokrwistymi, a cała reszta straciła swe zdolności i długowieczność na skutek mieszania się z innymi rasami. Władcom Ciemności pasowało, jakim misterium otoczone było cało ich istnienie. Nie ułatwiali uczonym dostępu do wiedzy o sobie, a wśród potomków pielęgnowali mit o swojej boskości i przeznaczeniu, co pozwalało utrzymać im pozycję panów świata.
Liviusowi nigdy nie było łatwo żyć ze świadomością, że pochodził z linii najpotężniejszych z najpotężniejszych, być może istot, które stworzyły znany ludziom świat i jednocześnie być zmuszonym ukrywać się w obawie, że może je stracić i to z ręki swego najbliższego krewnego - ojca lub brata. Nigdy nie mógł jawnie korzystać ze swoich mocy, by nie zostać wykrytym. Jego istnieniem rządził strach. Od zawsze przekonany był o kruchości swojego życia i bezpieczeństwa, choć ludzie wokół niego wręcz padali jak muchy.
Ostatecznie teraz również instynkt przetrwania wziął górę nad dumą. Był w obliczu najprawdziwszego zagrożenia i choć jako Władca Ciemności powinien mieć więcej godności, powinien nie bać się śmierci, nie był w stanie.
- Nie - zacharczał. - Potrzebowałem go bardziej żywego niż martwego.
Byłby skłonny powiedzieć wszystko, byleby elf go wypuścił. Nie miał innego wyboru. Jednak wiedział również, że płomiennowłosy wyczuje kłamstwo. Mówił więc prawdę.
To, co chwilę potem stało się z elfem, było dla Liviusa równie niespodziewane, co niezrozumiałe. Z zaskoczeniem, szeroko otwartymi, stalowymi, zimnymi oczami obserwował, jak gniew, nienawiść i ból znikają z twarzy elfa, a jego oblicze łagodnieje. Jego słowa nie trafiały do Liviusa i kruczowłosy mężczyzna potrzebował chwili, aby zrozumieć, że elf okazywał mu łaskę. Nie pojmował znaczenia tego wszystkiego - choć Nathir mówił w tym samym języku, co on, bliźniak Viribusa nie był w stanie zrozumieć potoku słów, który delikatnym strumieniem spływał z jego ust. Nie potrafił nazwać uczucia, które malowało się w jego czystych, złotych oczach, pozbawionych obcej świadomości. Nie wiedział, czemu tak łagodnie na niego patrzą, czemu widzą coś, czego on nigdy nie dostrzegał.
- Jeśli... Jeśli cię do niego zaprowadzę - Livius oblizał popękane, krwawiące wargi - darujecie mi życie?
To wszystko wciąż do niego nie docierało. Nagle zaczęły wracać mu siły, rany goić się. Wciąż jednak był całkowicie zdany na Nathira. Wiedział, że przyjęcie jego oferty będzie równało się z porzuceniem swojego celu, sensu istnienia. Nie miał pojęcia, jak odnajdzie się w swojej nowej rzeczywistości, ale nie zamierzał o to pytać. Nie rozumiał, czemu godził się na to wszystko, ale musiał. Wszystko krzyczało w nim, aby się nie poddawał, aby kurczowo trzymał się życia. Życia, które wkrótce miało stracić swój cel. Prosta droga, wytyczony szlak, przez który przecierał się do tej pory Livius miał zniknąć. Nie wiedział, jak poradzi sobie na końcu, w miejscu, w którym rozciągać się będzie przed nim szczere pole, bez drogowskazów i ścieżek, zostawiając mu całkowicie wybór, ale również nie dając żadnych wskazówek. Mimo to wizja takiej egzystencji wydawała się być znacząco lepsza, niż pozostanie wymazanym z kart historii raz na zawsze i to w taki sposób, że nikt nigdy nie dowiedziałby się o jego istnieniu.
Mężczyzna wstał z trudem; każdy jego mięsień drżał. Ze strachu i z ulgi, z bólu, który przeminął, pozostawiając za sobą tylko błogie zmęczenie. Ruszył przed siebie, z zamiaram zaprowadzenia elfa do swojego brata. Wciąż nie wiedział, czym było to szczęście, o którym mówił i to nie jego obietnica motywowała go do porzucenia swojego planu.
Chciał żyć.
Najwyraźniej nie był wystarczająco silny, by zginąć za swoje ideały.
Nie szli długo - w ścianie klifu, na którym położony był Pałac Nieśmiertelności, ziało przed nimi mrokiem wejście do jaskiń. Natychmiast ogarnął ich chłód, a wilgotne powietrze oblepiało ich ciała. Schodzili w dół, po śliskich kamieniach. Livius zdawał się instynktownie wiedzieć, w którą odnogę skręcić, gdzie postawić stopę, by nie osunąć się nagle w otchłań. Po dłuższej chwili zaczęły pojawiać się obrastające ściany i oświetlające je przerażającym, zielonkawym blaskiem kryształy, których widok z jakiegoś powodu mroził krew w żyłach i przyprawiał o gęsią skórkę.
Gdy kryształy słały czarny kamień już gęsto, mężczyźni weszli przez szczelinę do ogromnej jamy. Nathir mógł dostrzec korzenie wijące się w przeciwległej części jaskini, pokręcony pień, który przylegał do kamienia, wrastał weń, pulsując magią. Na środku rozgrywała się makabryczna scena - pozbawione sił, dobrze wyrzeźbione, jasne ciało było zawieszone kilka stóp nad ziemią na owiniętych wokół nadgarstków pnączach. Broda mężczyzny spoczywała na szerokiej piersi, wypiętej z powodu rozpostartych siłą na boki ramion, z jego nosa sączyła się krew, krzepnąca na jasnej skórze torsu, w którym lśniły wbite przynajmniej na głębokość połowy palca kryształy. Z jego pleców zaś wyrastały plączące się, grube łodygi, przytwierdzone do karmiącej się mocą rośliny.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyWto Gru 05, 2017 1:47 am

Elf nie obawiał się ewentualnej zdrady bruneta. Wiedział, że mężczyzna mu w tym momencie już nie zagrażał. Miał w sobie za mało magii, był zbyt słaby, a jednocześnie całkowicie świadom tego, iż Nathir mógł pozbawić go życia. Płomiennowłosy tego nie chciał - jego część nienawidziła idei mordowania, wciąż nie przywykła do pewnych zwyczajów Viribusa i odmawiała absolutnej akceptacji tego postępowania, ale... Ale było w nim coś jeszcze. Inna, wielka siła, spragniona właśnie tego. Krwi. Bólu. Śmierci.
Ta siła tylko czekała na chwilę słabości, w której znów pozwoli jej dojść do głosu. Cały czas, gdzieś w tle, krzyczała o zemście, o braku litości, o krzywdach, jakich doznała i osobach, jakie jej tego przysporzyły. Nathir jednak nie był nigdy częścią tego ślepego podążania za bólem. Jego celem na świecie zawsze było wybaczanie, dawanie ulgi i pomaganie w odnalezieniu szczęścia - nie mszczenie się i walczenie o słabszych.
W tym momencie, podążając za Liviusem, był pewien swojej drogi. Był pewien swoich celów. Już nie było w nim pretensji do tych, którzy zmusili go do empatycznego spoglądania na inne jednostki. Nie czuł złości na myśl, że odebrano mu jakąś część jego osoby. Nie uważał nawet, że pozbawiono go przywileju posiadania ludzkich emocji, których w zasadzie mu zakazano i których go nie nauczono.
To wszystko było nieistotne, ponieważ zaprowadziło go do tego miejsca. Do swojego ukochanego. Do mężczyzny, bez którego nie wyobrażał sobie dalszej egzystencji, który stał się dla niego jedynym egoistycznym pragnieniem i którego życie było warte więcej, niż cała reszta świata. Jego celem było uratowanie Viribusa - i dzięki wszystkim swoim doświadczeniom, mógł tego dnia go uratować przed bratem. Nic innego się nie liczyło. Żaden krzyk spragnionej zemsty magii zmarłych, zakumulowanej w kamieniach ra'mirthu nie mógł zmienić jego podejścia. Nic ani nikt nie mogło go zmusić go zmiany nastawienia i pogrążenia się w czystej, płynnej wściekłości i szaleństwie.
Każdy krok oddalający go od Pałacu Nieśmiertelności oddalał go od skrzywdzonych dusz. Każdy krok stawał się trudniejszy i pozbawiał go pewnego skrawka magii, którego nigdy wcześniej elf nie miał. Im więcej dzieliło go od zamku, tym bardziej czuł ból i niechęć magii, która za wszelką cenę pragnęła wykorzystać go do swoich celów.
Wchodząc do jaskini położył dłoń na ramieniu Liviusa - częściowo dlatego, że nie znał drogi, a częściowo na wszelki wypadek, umotywowany obawą wynikającą z rosnącego poczucia słabości. Nathir nadal był potężny, nadal miał w sobie znacznie więcej magii niż brat bliźniak jego ukochanego, ale walka z mocą należącą do Pałacu Władców Ciemności nadwyrężała jego siły.
Zielone kamienie natomiast wywoływały nieprzyjemne poczucie... Choroby? Dyskomfortu?
Trochę tak, jakby jego skóra próbowała za wszelką cenę oderwać się od ciała. Wnętrzności zaczęły splatać się w coraz większe supły. Usta wypełnił nieprzyjemny smak zepsucia. Te uczucia były... Dziwne. Nie umiał dokładnie ich nazwać, ale przyczyna była całkowicie jasna. Czuł ją.
Czuł... specyficzną magię... Lub... być może... jej brak?
Nie, wcale nie była jasna.
Skrzywił się, zirytowany swoją niekompetencją. Odnotował gdzieś w myślach, że powinien później - gdy już ten koszmar się skończy - skupić się nie tylko na poszerzaniu wiedzy o wymarłych przodkach, ale też na zdolnościach związanych z mocą. Był potężny i nie mógł sobie pozwolić na tak kretyński brak wiedzy i opieranie się wyłącznie na intuicji. W żaden sposób nie potrafił stwierdzić, czy i jak działały jego umiejętności - po prostu, w jakiś sposób nakłaniał magię, by podążyła torem, który on jej wyznaczył i... Na tym koniec. Miała wypełniać jego polecenia i realizować jego wyobrażenia, ale jakie konkretnie siły na nią oddziaływały, było dla niego tajemnicą.

Livius się zatrzymał. Nathir podniósł spojrzenie do góry.
W pierwszej chwili nie zrozumiał, na co patrzy.
Ból, który rozlał się po jego piersi, zatrzymał jego oddech. Gdyby nie fakt, iż w tej jaskini moc przechwycona przez kamienie ra'mirthu nie miała dostępu, elf całkowicie zatraciłby się w szaleństwie. Wystarczyło tylko to, ten jeden obraz, by pozbawić go jakiejkolwiek racjonalności.
Teoretycznie brat Viribusa powiedział, że go nie zabił. Teoretycznie - ale może po prostu przed odejściem widział go żywym, a potem... Potem jego ukochany...
Płomiennowłosy nie zauważył momentu, w którym zbliżył się do swojego mężczyzny. W jednej chwili spoglądał na jego blade, wychudzone, niesamowicie poranione i słabe ciało z oddali, a w następnym sięgał do niego powoli, niepewnie, nie wiedząc, jak mu pomóc.
Nagle przez mgłę bólu przedarła się jedna, rozsądna myśl. Jedyna, cicha, ale najistotniejsza.
Nie mógł tego zrobić. Jeszcze nie.
Obrócił głowę w stronę Liviusa. Wręcz prześwietlił go uważnym, ostrym spojrzeniem. Szukał w nim czegoś. Czego? Trudno stwierdzić.
Skierował się z powrotem w jego stronę, ignorując tymczasowo cierpiącego ukochanego - ponieważ nie mógł niczego zrobić. Złość i bezradność kotłowały się w nim, razem z tym jednym promieniem chłodnej analizy. Jej musiał się trzymać.
Chwycił Liviusa za ramiona.
- Pozostaniesz przy życiu, ale bez magii - powiedział twardo, chociaż do jego głosu wdarło się drżenie. Ta sytuacja była dla niego trudna. Trudne było to, że nie mógł od razu pomóc mężczyźnie swojego życia - bo nie miał pojęcia jak. A jeden błąd mógł go kosztować całą przewagę, jaką zdobył.
Musiał pozbawić Liviusa tej ostatniej, niewielkiej cząstki magii, jaka krążyła po jego ciele. Nie miała już czego leczyć - bo Nathir o to zadbał - dlatego szukała więcej mocy. Chciała znów stać się częścią czegoś dużego. Kogoś równego Władcy Ciemności. Płomiennowłosy o tym wiedział. Czuł to, szczególnie w tej jaskini, odciętej od reszty świata, odciętej od magii należącej do jego ukochanego. Wszystko było widoczne jak na dłoni, oczywiste i krystalicznie jasne.
Co wcale nie czyniło sytuacji prostszą.
Elf wiedział, że nie mógł pozwolić brunetowi na odzyskanie potęgi. Wiedział też, że nie mógł go zabić - ani nie mógł pozwolić uśmiercić go Viribusowi. Jedynym wyjściem było pozbawienie go magii. Wtedy mógł pozostawić go przy życiu, bez obawy, że pewnego dnia znów spróbuje ich zaatakować.
Nate wiedział, że Livius by się do tego nie posunął. Widział to w jego oczach, w jego postawie, w... Czymś więcej, co zawsze wyczuwał w ludziach. Potrafił ich czytać. Potrafił ich nakierowywać na dobrą drogę.
Ale musiał mieć w tym wypadku absolutną pewność.
Dopóki magia czaiła się w Liviusie, dopóty żaden z ich trójki nie mógł być spokojny i naprawdę wolny.
- Przepraszam. Tak będzie najlepiej dla nas wszystkich - szepnął łagodniej, znów unosząc dłoń i w znajomym geście gładząc oziębłego mężczyznę po policzku.
W tym momencie musiał skupić wszystkie emocje właśnie na nim - nie tym, który był za jego plecami, rozciągnięty w powietrzu, cierpiący nieludzkie katusze. Viribus pierwszy raz musiał zaczekać - po to, by już nigdy więcej się tak nie stało.
Powrót do góry Go down
StardustBadass Uke
Stardust

Data przyłączenia : 27/07/2017
Liczba postów : 297
Światło w mroku - Page 6 2gWp8ne

Cytat : Zero fucks given

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptyWto Gru 05, 2017 2:03 pm

Livius wbijał beznamiętne, zimne spojrzenie w zawieszone nad ziemią ciało swojego brata. Poczuł jakieś dziwne ukłucie. Dumy, że mu się aż tyle udało? Żalu, że nie zdołał doprowadziś sprawy do końca? Pogardy, bo jego bliźniak dał się tak łatwo oszukać, że nawet nie sądził, iż coś złego może mu się przytrafić? Strachu przed tym, co uczyni, gdy tylko wrócą mu siły? Mężczyzna nie wiedział, ale i nie zamierzał o to pytać. Niezależnie czym było, zdusił w sobie to uczucie. Brzydził się emocjami. Były takie... Ludzkie.
Obserwował Nathira, który musnął jasne ciało Viribusa czule. Kruczowłosy nie rozumiał. Nie wiedział, czym jest to między nimi, ani dlaczego w ogóle miało miejsce. Widział to już. U ludzi. I niemal zawsze ich to zabijało, było powodem klęski. Było toksyczne, często zbudowane na kłamstwie, czyniło ich podatnymi na manipulację. Nie wiedział, co to jest, ale potrafił to rozpoznać. Nie wiedział, jak ktoś tak potężny jak elf był skłonny poddać się podobnym do ludzkich żądzom, upaść tak nisko. Mężczyzna zacisnął wargi. Jak mógł z nim przegrać? To było irracjonalne, a jednak rzeczywiste. By przeżyć, musiał się z tym pogodzić.
Sądził, że jego zadanie było już wykonane. Doprowadził elfa do swojego brata bliźniaka. Wiedział, że płomiennowłosy nie pozwoli mu zbliżyć się do drzewa, że nie ma już szans na pochłonięcie mocy Viribusa. Już chciał odwrócić się na pięcie, gdy nagle silne dłonie Nathira chwyciły go za ramiona.
Słowa, które wypowiedział, w pierwszej chwili praktycznie do Liviusa nie dotarły. Zamrugał oczami, zaskoczony. Ich znaczenie znajdowało się jakby za zasłoną, było wyciszone i zniekształcone. Potrzebowało chwili, by osiąść w jego świadomości i zrozumieniu.
- Nie - szepnął nagle, choćby przysiągł, że w ogóle nie otworzył ust. Jego ciało poruszyło się, zupełnie bez jego woli. Czuł się, jakby stał gdzieś z boku i patrzył na siebie - zdezorientowanego, którego oszołomienie powoli przeradzało się w strach, w miarę jak dochodziło do niego to, co zamierzał zrobić elf.
Livius był zaskoczony, że to potrafił. Zostało odnotowanych kilka przypadków, w których czyjś dar był kompletnie wymazany. Nie sądził jednak, że kiedyś spotka to i jego. Że dołączy do grona wyciszonych, pozbawionych swojej mocy.
- Nie! - krzyknął, gdy poczuł na zimnym policzku palący dotyk elfa. Wizgnął się w jego uścisku, ale nie na wiele się to zdało. Gardło ścisnęło mu się z taką mocą, że nie mógł przełknąć śliny. Miał trudności z oddychaniem, łapał powietrze jak wyrzucona na brzeg ryba. Jego oczy były rozszerzone z przerażenia, kolana miękkie, a żołądek zaciśnięty w bolesny supeł. Nigdy czegoś takiego nie czuł. Nawet wtedy, gdy sądził, że straci swoje życie.
- Nie - wychrypiał znowu, drżącym, błagalnym głosem. - Nie rób tego. Proszę. Błagam.
Nie stać go było nawet na odpowiedź, że tak będzie lepiej dla elfa i Viribusa, nie dla wszystkich. Jedyne, co mógł robić, to prosić. Jego usta poruszały się bezwiednie, a on już nawet nie wiedział, w jakie słowa się układają. Nic nie słyszał. Jedyne, na czym mógł się skupić, to ziarenko jego mocy, daru, które czyniło go tym, czym był, które było dla niego wszystkim, które cenił ponad swoje życie. Czuł, jak zanika. Jak powoli się ulatnia. Jak rozmywa się, tworząc gdzieś w nim przejmującą pustkę.
Wkrótce było po wszystkim. Livius był w szoku. Nie mógł sobie z tym poradzić. Opadł na kolana, objąwszy się ramionami. Drżał.
- Nie. Nie. Nie... - mamrotał do siebie, wciąż szukając w sobie jakiejś resztki magii. Jednak znalazł tylko mrok. Ziejącą gdzieś w nim otchłań, jakby nigdy tej mocy nie było. Czuł się, jakby oślepł. Jakby pozbawiono go jakiejś części ciała. Ostatecznie stracił przecież jeden ze zmysłów, który towarzyszył mu od niemal stu dwudziestu lat. Który zawsze tam był.
Trzęsąc się cały, wstał w końcu. Z trudem i wyraźnym wysiłkiem. Okaleczono go. Okrutnie i nieodwracalnie. Nie potrafił tego wybaczyć. Jego oczy znów były puste. Zimnym lodem przeszywały elfa. Czaiła się w nich chłodna nienawiść. Nie miał już nic do powiedzenia. Zarzucił kaptur na twarz i skierował się do wyjścia. Nathir mógł go powstrzymać. Mógłby go torturować albo zabić, dla Liviusa już to nie miało znaczenia. Nie tylko stracił powód, dla którego żył, cel swojej egzystencji. Stracił też coś, co czyniło go nim. Coś, co było większością jego tożsamości, które stanowiło jego ja. Już nie wiedział, kim jest, po co istnieje. Może najlepiej byłoby po prostu... Przestać.
Elf mógł sam sobie radzić. On nie zamierzał mu już niczego wyjaśniać, w niczym pomóc. Stracił już wszystko. Nie było niczego, co można by mu było jeszcze zabrać.

_________________
Światło w mroku - Page 6 VLtL49H
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Światło w mroku - Page 6 Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 EmptySro Gru 06, 2017 1:44 am

Elf pierwszy raz w życiu był sprawcą krzywdy. Nigdy, przenigdy nie spodziewał się, że taka sytuacja w ogóle będzie miała miejsce - a jeśli w ogóle, że będzie tak skomplikowana. Nie miał wyjścia. Naprawdę, niezależnie od tego, jak bardzo chciał uwierzyć, jak bardzo istotne dla niego było pomaganie innym, a nie niszczenie ich, musiał to zrobić. Musiał zniszczyć ostatnie ziarenko magii, które kryło się w Liviusie i tylko czekało, aż dołączą do niego następne. I następne. I następne.
Aż brunet znów będzie równie potężny, co Nate lub jego ukochany.
Płomiennowłosy nie mógł do tego dopuścić. Wiedział, że nie było szansy, by coś takiego dobrze się skończyło. Niezależnie od jego wiary w dobroć, od optymizmu i skupiania się na pozytywnych aspektach ludzi, był świadom ich natury. Nawet, jeśli w jakiś niesamowity sposób brat Viribusa by zdecydował nie powrócić do walki o należne miejsce na Czarnym Tronie (a niby dlaczego miałby tak zrobić?) to wciąż mógł doprowadzić do katastrofy. Mógł stworzyć odrębną linię ludzi niesamowicie potężnych, chłodnych, spragnionych władzy - którzy w końcu zechcieliby sięgnąć po Pałac Nieśmiertelności i wieczną chwałę.
Takie wyjście nie mogło nigdy zaistnieć. Nigdy.
Elf widział przerażenie w oczach mężczyzny, czuł jego protest, czuł reakcję ciała i miał wrażenie, jakby zabijając moc w brunecie, jednocześnie zabijał jakąś cząstkę własnej osoby. Nie uśmiercił mężczyzny - w pełni - ale coś, co było dla niego ważne, nagle zniknęło. Pozostawiło... Nicość. Ból. Zawiść.
Nathir spoglądał na mężczyznę, ani na chwilę nie odrywając wzroku - świadom, że chociaż tyle był mu winien. Nie powiedział ani słowa, nie złapał go, nie przekonywał, że tak było najlepiej. Że lepiej było żyć bez mocy, niż zginąć. Człowiek, którego skrzywdził, zasługiwał chociaż na resztki szacunku i możliwość zachowania godności. Szansę znienawidzenia konkretnej osoby - nie Viribusa, swojego brata, ale ostatniego spiczastouchego.
Tak być musiało i elf musiał się z tym pogodzić.
Szczerze nie rozumiał, jak mężczyzna jego życia radził sobie z takimi spojrzeniami - obojętnymi, wypełnionymi nienawiścią - tak samo jak tajemnicą dla niego było, jakim cudem brunet w ogóle nie odczuwał impetu emocjonalnego po zamordowaniu (czy torturowaniu) drugiej osoby.
Płomiennowłosy wiedział, że w tym konkretnym momencie zabił dwie cząstki, nie jedną. Był świadom ogromu straty zarówno Liviusa, jak i własnej - bo, mimo wszystkich dobrych chęci, świadomie, schowany za płaszczem racjonalności, kogoś skrzywdził.
Ta myśl bolała.
Wreszcie, gdy mężczyzna zniknął z jego oczu, zmusił się do ruchu. Powoli, ostrożnie, obrócił się na pięcie - a jego oddech znów zatrzymał się w piersi.
Dlaczego.
Dlaczego ludzie z predyspozycjami do bycia Władcami Ciemności musieli być tak okrutni? Tak brutalni? Jak jeden człowiek mógł z premedytacją, drugiego, swojego brata, tak mocno skrzywdzić...
Elf poczuł, jak łzy napływają mu do oczu.
Jedna jego część chciała zacząć wyzywać się od potworów - podczas gdy druga zwracała uwagę, że człowiek, któremu oddał swoje serce, dokonywał i gorszych czynów. Jak mógł pogodzić niechęć do siebie, z olbrzymim uczuciem do osoby, której powinien nienawidzić?
Nie wiedział. Nie rozumiał.
Tak bardzo bolał go ten dysonans.
Tak bardzo cierpiał, patrząc na ciało swojej miłości,  jedynej osoby, która nadała sens jego życiu.
Miał ochotę wyć.
Znów nie zauważył momentu, w którym znalazł się przy wiszącym Viribusie. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Czuł wręcz fizyczny ból, patrząc na to, jak bardzo skrzywdzono jego ukochanego. Jak nieludzki okazał się Livius, próbując... Nathir nawet nie wiedział, czemu to wszystko miało służyć. Bał się, że była to pułapka. Że nigdy nie zdoła uwolnić bruneta, a co gorsza - sam się uwięzi.
Gdyby była tylko taka możliwość, oddałby siebie i swoje życie w zamian za uwolnienie cierpiącego człowieka. Ale... Jak miałby to zrobić? Jak miał go uwolnić? Jak powinien się zachować, by oszczędzić mu więcej cierpień?
Ręce elfa całe się trzęsły, gdy ponownie sięgnął do Viribusa. Dotknął ostrożnie jego chłodnej, bladej skóry. Miał wrażenie, jakby miał kontakt ze zmarłym.
Odsunął się tak szybko, z tak dużym strachem, że pokryta kryształami posadzka wyślizgnęła mu się spod nóg i nagle upadł - wbijając sobie kilka z nich w nogę i jedno ramię.
Zasyczał z bólu - a zaraz potem jego oczy rozszerzyły się w szoku.
Więc to tak działa...
Pospiesznie sięgnął do ran, wręcz wyrywając z siebie kolejne kryształy, byle tylko znów poczuć swoją magię.
Już wiedział, jak dokładnie czuł się Livius. Ta świadomość wcale mu nie pomogła.
Podniósł się, ignorując pulsujący ból i strużki krwi ściekające po jego ubraniu. To nie było istotne. Nie wtedy, gdy wiedział, co powinien zrobić. Jak uratować Viribusa.
A przynajmniej - taką miał nadzieję.
Zaczął ostrożnie wyjmować kolejne kryształy z jego ciała - czując, jak po jego policzkach spływają łzy, z trudem zmuszając palce do odpowiednio mocnego uchwytu. Czuł, jak jego ciało delikatnie dygotało.
- Mój kochany... - wyszeptał nieświadomie, boleśnie, niemal łkając. - Kochany...
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Światło w mroku - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Światło w mroku   Światło w mroku - Page 6 Empty

Powrót do góry Go down
 
Światło w mroku
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 8Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
 Similar topics
-
» Brudne Światło i Czysty Mrok

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Zona scriptum :: Fantastyka :: Zakończone-
Skocz do: