Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Sekciarskie Rozkosze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyCzw Lut 08, 2018 11:21 pm

Sekciarskie Rozkosze Davpng_qnrneew

David Brown | Adam Ainsworth | 29 lat
barman w klubie Alcatraz | Master | członek zespołu specjalnego ds. Bezpieczeństwa Osób Magicznych

Wygląd: Wysoki mężczyzna, o jasnych, niemal białych włosach, szarych oczach (zmieniających kolor na fioletowy podczas korzystania z magii krwi), gładkiej, jasnej skórze, pozbawiony zarostu i zbędnego owłosienia. Porusza się płynnie, elegancko, zawsze ubrany w modne, drogie i dopasowane stroje. Ma w sobie naturalny urok, łatwo przychodzi mu zawieranie kontaktów, a flirt jest jego drugim imieniem. Często można go złapać na czarującym uśmiechu, odgarnianiu przydługich włosów z czoła i zabawie kolczykami w lewym uchu bądź języku. Mówi przyjemnym dla ucha, dźwięcznym i męskim głosem, wypełnionym ciepłem oraz – gdy jest barmanem – flirtem, zaś gdy Panem – stanowczością.

Opis: Cholernie uzdolniony i potężny mag, jedyny spadkobierca fortuny Ainsworthych. Dziedzic o żelaznej moralności, jasno wyznaczonych granicach tego co jest „właściwe”, a co „karygodne”. Nie cierpi łamania zasad, tak jak nienawidzi osób wykorzystujących innych do własnych celów, a potem wyrzucających jak zużytą parę rękawiczek. To honorowy człowiek, dla którego najważniejsza jest ochrona słabszych. Można go nazwać policjantem z misją, oddanym sprawie, gotowym poświęcić w obronie innych własne życie. Typ opiekuna. Jest cierpliwy, spokojny i łagodny, a przy tym świetnie zorganizowany i bardzo rzeczowy.
Aby zdobyć dojście do sekty Nowego Ładu przyjmuje dwie tożsamości: Dominanta, podobnego do niego charakterem, ale jednocześnie zawsze nierozpoznawalnego przez zaklęcie ukrycia oraz barmana pracującego w tym samym klubie, w którym rozgrywają się BDSM-owe „wieczorki tematyczne” - Alcatraz. Ta druga przykrywka jest znacznie bardziej frywolna, optymistyczna i czuła, odrobinę niezdarna, ale przez to jeszcze bardziej urocza. Stawia bardziej na wygląd, niż praktyczność, automatycznie wykorzystuje swoje atuty i czaruje każdego, kto pojawi się w pobliżu.

Sekciarskie Rozkosze Alpng_qnsppxr

Alexander Robinson | 26 lat
mechanik samochodowy | nielegalny zawodnik MMA | członek i współzałożyciel sekty Nowego Ładu

Wygląd: Alex jest wysokim, atletycznie zbudowanym facetem o wyglądzie wandala ze slumsów. Jego nierówno przycięta, czarna grzywa często bywa w nieładzie, a ziemista karnacja poznaczona jest siniakami i bliznami. Wszystko przez to, że Alex często bierze udział w nielegalnych walkach. Ostre rysy twarzy i spojrzenie niebieskich oczu łypiących na świat spod nisko osadzonych brwi, również przydają mu uroku kogoś, kogo lepiej nie spotykać w nocy w ciemnej uliczce.
Dodatkowo całe jego ciało pokrywają różnorakie blizny. Na ramionach, przedramionach, udach, łydkach i plecach widnieją cienkie, blade ślady po rytualnych nacięciach. Poza tym, ma również wiele pamiątek po licznych walkach. Najbardziej wyraźną jest nierówna, czerwona blizna z lewej strony brzucha, ciągnąca się od wysokości pępka do biodra.
Alex ubiera się wygodnie, nieszczególnie przywiązując uwagę do strojów.

Charakter: Alex zdecydowanie nie robi dobrego pierwszego wrażenia, a jego drapieżny wygląd dodatkowo nie wzbudza zaufania. Jemu jednak zwykle nie zależy, by ludzie go lubili.
Sprawia wrażenie człowieka, którego nie obchodzi to, co sądzą o nim inni. Jest drażniąco pewny siebie, jakby na świecie nie było rzeczy mogącej go przestraszyć lub zranić. Jest nieustraszony, a przy tym cholernie nonszalancki i na swój drapieżny sposób bardzo zmysłowy.
Wydaje się doskonale zdawać sobie sprawę z własnych zalet i wad, wykorzystując tę wiedzę bezbłędnie, jeśli zachodzi potrzeba. Ma w sobie urok niegrzecznego chłopca i charyzmę agresywnej bestii. Zwykle więc, ludzie albo go lubią albo nienawidzą. Częściej jednak nienawidzą, bo Alex jest pamiętliwy i bardzo skory do bitki. Jak zwykł mawiać “To nie jest prawdziwa przyjaźń jeśli ani razu nie daliście sobie po mordach.”
Na szczęście zyskuje przy bliższym poznaniu. Kiedy już człowiek przebije się przez warstwę bezczelności, przestanie zwracać uwagę na złośliwe docinki i zrozumie, że Alex daje kuksańce tylko tym, których lubi; może dostrzeże sympatycznego, lojalnego faceta o rubasznym poczuciu humoru. Alex jest prostolinijny i szczery, choć często myli szczerość z chamstwem. Ceni sobie ludzi, którzy z nim wytrzymują i jeśli już się z kimś przyjaźni, to po grób. Typ faceta, z którym można kraść przysłowiowe konie.
Mimo hołdowaniu szczerości, mało mówi o sobie, i ma brzydką tendencję do nie mówienia wprost o swoich rozterkach. Nie potrafi polegać na innych, woli jak to oni polegają na nim.

Historia: Miał sześć lat kiedy jego matka popełniła samobójstwo nie mogąc znieść życia u boku agresywnego, wiecznie pijanego męża. Alex był więc dzieckiem bez przyszłości i właściwie nie miał dzieciństwa. Bardzo szybko musiał się usamodzielnić i dostosować, by nie zginąć od ciosu zirytowanego ojca. Jego życie było ciągłą walką o przetrwanie, pasmem strachu, cierpienia i gniewu, którego nie potrafił rozładować.
Bardzo szybko wpadł w złe towarzystwo, ale pośród szumowin nie było prawdziwych przyjaźni. Nauczony polegać jedynie na sobie, sam dbał o własne bezpieczeństwo i własny byt, nieczęsto wywalczając go sobie przemocą.
Za dzieciaka zmuszony do kradzieży, miał na koncie kilka zatrzymań. Później, w wieku lat trzynastu, zdecydował się na podjęcie pracy przy roznoszeniu ulotek i zmywaniu naczyń w pobliskim barze. To odrobinę ugłaskało zapalczywy charakter i dało mu złudne poczucie bezpieczeństwa. Wystarczyło, by przeżył w ten sposób trzy lata.
Szkołę porzucił w wieku lat szesnastu, gdy tylko przestało ciążyć nad nim prawo szkolnictwa. W wieku szesnastu lat również pierwszy raz poszedł do pełnoetatowej pracy. Przez kilka miesięcy pracował w warsztacie samochodowym ojca jednego ze swoich znajomych spełniając swoje marzenie. Tego samego roku niestety, jego ojciec trafił do więzienia, a sąd przyznał opiekę nad Alexem jedynemu żyjącemu krewnemu, Sethowi Costello, dalszemu kuzynowi jego dawno zmarłej matki. Nastolatek na trzy lata musiał więc przeprowadzić się ze swojego rodzinnego miasta w odległy zakątek kraju, ale nie potrafił się z tym pogodzić. Przez kilka miesięcy ukrywał się przed służbami opieki i policją, nie chcąc porzucić życia, które znał. Niestety nie mogąc pracować, nie miał też środków do życia, więc ostatecznie oddał się w ręce władz.
Kuzyn okazał się być wszystkim tym, czego chłopak potrzebował. Dawał mu oparcie, cierpliwość i zrozumienie, którego nigdy nie otrzymał od ojca. Z początku wprawdzie, Alex buntował się przeciw niemu wszelkimi metodami. Uciekał z domu, często lądował na komisariacie lub w szpitalu, upijał się i ćpał. Seth potrzebował ponad roku, by zapanować nad rozgniewanym, pełnym żalu wobec świata nastolatkiem. Ale prawdziwego zaufania i szacunku wobec siebie nauczyli się z czasem, by ostatecznie zrozumieć, że na świecie nie mają już nikogo poza sobą.
W tym jak Seth stał się dla Alexa Panem, nie ma żadnego mistycyzmu. Odkąd Alex skończył siedemnaście lat, doskonale wiedział jakie hobby ma jego kuzyn i z czasem po prostu zaczął się tym interesować. Początkowo Seth był przeciwny nawet rozmowom na ten temat, ale Alex był uparty i zafascynowany. Sam szukał informacji, co nie zawsze kończyło się dla niego dobrze. Swoją lekkomyślnością niejako zmusił Setha do tego, by go wprowadził, a gdy to nastąpiło, ich relacja pogłębiła się, zyskała kolejny poziom. Stali się dla siebie w końcu kimś więcej niż dalekim kuzynostwem, stali się kochankami.
Ich życie przebiegało bezproblemowo. Żyli z pieniędzy ze sprzedaży firmy, którą w spadku zostawili rodzice Setha. Mimo to Alex pracował w warsztacie samochodowym, spełniając swoje nastoletnie marzenie.
Pozornie sielankowe życie zaczęło się psuć z chwilą, kiedy Seth zrezygnował ze studiów. Przynajmniej tak z początku mu powiedział. Potem chłopak dowiedział się, że Seth nie tyle zrezygnował, a został z nich wyrzucony za przeprowadzanie niezgodnych z zasadami rytuałów. Alex miał niewielkie pojęcie o magii, nigdy nie chciał się jej uczyć, ale wiedział, że to właśnie przez nią Seth ma kłopoty. Nie pytał go o nic. Podążył za nim ślepo, dając mu wszystko czego potrzebował, tak jak kiedyś on oddawał wszystko jemu.
Początkowo sceptycznie podchodził do wiary swojego kuzyna i pomysłu jej rozpowszechniania. Nigdy nie był wierzący, więc nagła zmiana w bliskiej mu osobie wprawiła go w konsternację. Ale nie miał żadnych podstaw sądzić, że Seth się myli. Zaufał mu więc, dał mu się prowadzić i pomógł mu zbudować Bractwo Nowego Ładu.
Z czasem jednak zaczął dostrzegać, że z człowieka jakim Seth kiedyś był, zostało boleśnie niewiele. Jednak zbyt wiele krwi zostało przelanej, by mógł się teraz wycofać.


Ostatnio zmieniony przez Lost dnia Pią Lip 06, 2018 6:19 pm, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyCzw Lut 08, 2018 11:36 pm

Patrzył na jego plecy, kiedy przemierzali duszny klub. Na plecy człowieka, którego darzył szacunkiem, miłością, któremu ufał, i który to zaufanie wystawiał dzisiaj na szalenie wielką próbę. Alex szedł za nim nie rozglądając się, nie mówiąc ani słowa, wciskając dłonie w kieszenie wytartych, celowo rozdartych w wielu miejscach, dżinsów. Był ślepy na rozgrywające się wokół sceny, na półnagich ludzi, na muzykę i alkohol. Wywiercał spojrzeniem dziurę w ciele Setha, jakby siłą umysłu chciał zmusić go do zmiany decyzji, która zapadła już dawno. Na próżno. Wiedział, że dzisiaj nie będzie mógł nacieszyć się jego uwagą, dziś nic nie będzie takie samo. Dzisiejszy dzień, czy raczej noc, była próbą.
Miał gęsią skórkę, choć wcale nie było mu zimno. Pocił się, choć nie było mu gorąco. I tęsknił za wszystkimi tymi chwilami, w których był tutaj z Sethem i tylko dla niego.
Gdy tamten zatrzymał się na końcu jednego z korytarzy, Alex nareszcie spojrzał mu w twarz, czy raczej w maskę, przez którą nie mógł dostrzec niczego więcej prócz spojrzenia pięknych, zielonych oczu.
- Hej… - Zaczął miękko, niemal szeptem, ale jego towarzysz położył dłoń na klamce i nacisnął ją jakby niczego nie usłyszał.
Chłopak chwycił i przytrzymał rękę oraz uchylone drzwi.
- Nie rób mi tego, do cholery. - Warknął półgłosem, czując jak żołądek podchodzi mu do gardła, a przełyk zawiązuje w supeł. - Dobrze wiesz, że na to nie zasługuję.
Słyszał jak Seth wzdycha głęboko. Wiedział, że szarpie jego cierpliwość, ale nie dbał o to. Nie chciał tu być.
- O nie... ty doskonale wiesz, że na to zasługujesz. - Łagodny głos zakuł go w uszy kategorycznością. Tylko, że tym razem to Seth bardziej w to wierzył niż on. Choć pragnął ufać ocenom swojego pana, tym razem był zagubiony. Nie wyobrażał sobie uginania karku przed kimkolwiek innym. Nie wyobrażał sobie, by miał pozwolić komuś się dotykać. Komuś kompletnie obcemu. Nie chciał tego. Nie zasłużył.
- Seth, proszę…
Mężczyzna błyskawicznym ruchem zdarł mu z twarzy maskę, zaskakując go gwałtownością. Nawet nie zdążył zareagować. Trzask pękającego materiału i wymierzonego policzka zniknął w szumie, ale czerwień rozlała się na skórze rozpalając ją bólem, kwitnąc jako palący dowód niepokorności.
Alex warknął, szczerząc zęby niczym zwierzę, zaciskając dłonie, przyjmując pozycję do walki. Zasłużył na cios, bo nie powinien używać jego imienia, a jednak był zbyt wzburzony żeby się opanować. Był zbyt rozżalony i rozgniewany, żeby nie spróbować raz jeszcze przekonać go do zmiany zdania, choćby siłą. Nie dostanie gorszej kary niż ta, którą miał teraz odbyć. Nie będzie nic gorszego i właśnie to widział Szakal w jego oczach - obawę i determinację.
Alex natomiast dostrzegał w oczach swojego pana jedynie kpinę oraz przerażającą pewność, którą tak doskonale znał. Przez jedną, krótką chwilę mierzyli się spojrzeniami, ale jak bardzo Alex by się nie starał, wiedział, że tego nie wygra. Nie udało mu się wcześniej, nie uda mu się teraz. Tylko, że właśnie w tym momencie miał ostatnią szansę, by cokolwiek zmienić. Gdyby tak przywalił mu i...
Nie pamiętał kiedy ostatni raz zdobył się na tak jawny sprzeciw, jednak pod karcącym spojrzeniem Setha zaczynał sobie przypominać. Wszystko. W najdrobniejszych szczegółach.
Kopał własny grób.
Spuścił wzrok.
- Przepraszam. - Szepnął, rozluźniając dłonie.
- Popełniłeś błąd i zapłacisz za niego. - Cierpliwy, niemal ojcowski ton wcale go nie uspokajał, podobnie jak pieszczotliwy, złudnie łagodny dotyk chłodnych palców na rozpalonym bólem policzku. - Znasz zasady.
Pchnął drzwi otwierając przed Alexem niemal puste, surowe pomieszczenie, do którego ktoś naprędce wstawił kilka mebli. Na krześle nieopodal sporego łóżka siedział mężczyzna.

Twarz Szakala przesłaniała maska, więc niczego nie można było wyczytać z jego oblicza, ale całą postawą prezentował łagodne dostojeństwo doprawione szczyptą chłodnej powagi. W dwóch palcach prawej dłoni o niepokojąco długich, kościstych palcach trzymał maskę swojego uległego, w drugiej zaś gładki rzemień przytroczony do jego obroży. Wyglądał jakby kompletnie nie pasował do miejsca, w którym się znalazł i do człowieka, który stał obok niego. Różnili się wszystkim. Ubiorem, zachowaniem, postawą, nawet kolorem włosów i skóry. Byli jak dwa światy. Jak niebo i ziemia. Ogień i lód.
Na tle wyniosłej, smukłej sylwetki swojego pana Alex prezentował się niemal nieludzko. Przygarbiony, o ziemistej cerze, rozczochranych czarnych włosach, ze wzrokiem rozognionym agresją i z setką… nie, tysiącem blizn na ciele; był bestią, która tylko czekała, by rzucić się komuś do gardła. Pod jej skórą wyraźnie grały mięśnie, a pierś unosiła się i opadała w równym, szybkim rytmie, zdradzając zdenerwowanie. Alex sprawiał wrażenie zdolnego połamać Szakala niczym zapałkę, a teraz stał ze spuszczonym wzrokiem, z masywną obrożą na szyi, spazmatycznie zaciskając dłonie, dusząc w sobie sprzeciw. Był ujarzmiony.
W duchu czuł się po prostu obrzydliwie odsłonięty, pozbawiony poczucia bezpieczeństwa i nie podniósł spojrzenia tylko dlatego, że nie chciał.
- Na kolana, Szczeniaku.
Łagodne polecenie, znajome, a jednak zawahał się. Rzucił spłoszone spojrzenie nieznajomemu, ale nie zdążył mu się przyjrzeć, poczuł gwałtowne pociągnięcie za smycz. Obroża werżnęła mu się w kark i tylko dzięki odruchowi nie padł na ziemię. Gdy złapał równowagę, ten sam, zaczerwieniony już policzek rozpaliła kolejna dawka bólu. Ciszę pomieszczenia wypełnił trzask uderzenia i pełen pretensji syk.
- Na kolana. - Powtórzył Seth lodowatym tonem i tym razem Alex posłuchał. Czuł się jak zaszczute zwierzę. Nie ufał obcemu i kompletnie nie wiedział jak mógłby przekonać Pana, by go tu nie zostawiał. Próbował wszystkiego… wszystkiego prócz pogodzenia się z losem.
Czując pod kolanami i dłońmi chłód betonu, powoli uniósł głowę.
- Proszę. - Spróbował raz jeszcze i tym razem jego głos zabrzmiał dokładnie tak, jakim lubił słuchać go Szakal. Lecz Pan głuchy był na jego prośby. Alex oczyma wyobraźni widział uśmiech przecinający jego oblicze, kiedy poświęcał swoją cenną uwagę nieznajomemu, dając chłopakowi kolejny powód do nienawiści i niechęci.
- Jest twój. Możesz zrobić z nim co zechcesz. Mam jednak jeden warunek, na który Szczeniak sam sobie zapracował. Za każdym razem kiedy będzie nieposłuszny lub zbyt powolny, pierwszą karą ma być policzek.
Alex skrzywił się. Jego palce zacisnęły się na szorstkim podłożu. Wyczuł na sobie spojrzenie Szakala, ale nie poruszył się nawet o milimetr. Napięte mięśnie i tak były wystarczającym dowodem jego złości.
- Poproś.
Impuls. Kolejne znajome polecenie wywołujące równie znajomą potrzebę, i tym razem wykonał je bez zwłoki nie chcąc się narażać. Przeniósł ciężar ciała na kolana, przyjmując pozycję proszącego psa.
Seth zwinął niedbale rzemień smyczy i włożył mu w usta.
- Zanieś. - Wskazał ruchem głowy w stronę milczącego nieznajomego.
Alex opadł na dłonie i pierwszy raz spojrzał w kierunku siedzącego w odległym krańcu pomieszczenia, mężczyzny. Przyobleczona w ciemny fiolet sylwetka była dla niego niczym więcej jak kłopotem i wyzwaniem, z którym nie chciał się mierzyć. Nie potrafił myśleć o nim jak o Szakalu. Szakal był tylko jeden. I on był tylko dla niego.
Poczuł jak robi mu się mdło ze stresu, ze złości, z poczucia niesprawiedliwości… a może ze zmęczenia? Nie zdążył odpocząć po ostatnim rytuale, więc nie był pewny. Zrzucał wszystko na karb zaistniałej sytuacji. A przecież na jego przedramionach wciąż kwitły świeże rany, wciąż czuł lekkie pulsowanie, szczególnie, gdy poruszał się w taki sposób...
Przeszło mu przez myśl, że mógłby błagać, wykpić się osłabieniem, ale próbował już wcześniej i to nie działało. Nie zamierzał więc odsłaniać się przed obcym w taki sposób.
Śmieszne i żałosne, szczególnie, kiedy sunął w jego kierunku na czworaka.
Zatrzymał się o krok przed jego kolanami, unosząc brodę i gestem, do złudzenia przypominającym psi, pokazał, że gotowy jest oddać smycz.
Gdy skrzyżowali spojrzenia, Alexowi po plecach przebiegł dreszcz niepokoju i pozostawił na ciele delikatną, gęsią skórkę, ale to dźwięk zamykanych drzwi sprawił, że zacisnął zęby na rzemieniu. Aż do samego końca nie wierzył, że to się stanie. Że zostanie porzucony, bo tak właśnie teraz się czuł. Miał ochotę coś rozszarpać. Całe jego ciało było spięte, gotowe uwolnić pulsującą w nim siłę… Ale nie ruszył się. Nawet nie drgnął. Powoli w jego umyśle zaczęła rodzić się nadzieja, że jeśli to przetrwa, jeśli się sprawdzi, to wszystko wróci do normy. Znów będzie jak dawniej.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyPią Lut 09, 2018 1:35 am

David długo czekał na tę okazję. Cholernie długo. Ilość poświęceń, zmarnowanego czasu, chwil których żadną siłą nie mógł uznać za "przyjemne", czy chociaż "akceptowalne"... Był zaangażowany w tę sprawę całym sobą. Myślą, mową, uczynkiem... Wszystkim. Nie istniała w nim żadna cząstka wątpiąca w słuszność jego czynów. Niezależnie od tego, jak wiele swojego życia przeznaczył na ten konkretny moment, ten w którym wreszcie zbliży się do Szakala, nie żałował ani sekundy. Miał zadanie, misję najwyższej wagi i nie mógł pozwolić sobie na żadne potknięcie. Był gotów zrobić wszystko, byleby dotrzeć do przywódcy kultu, który stał za porwaniami osób magicznych. Osób, które były potężne, ale nie miały przeszkolenia i nie mogły się obronić. Które traktowano jak zwierzęta przeznaczone na ubój, ważne tylko ze względu na to, co miały w swoich żyłach.
Wstręt, jaki dwudziestodziewięciolatek odczuwał na myśl o zbrodniach kultu, był nie do opisania. Jego cel był jeden - dotrzeć do najwyższego kapłana. Zdobyć wszystkie potrzebne informacje, by jego zespół mógł wyplenić to cholerstwo, wypalić ich aż do gruntu, tak by nikt z fanatyków nie mógł w swoim nędznym, smutnym życiu, skrzywdzić więcej bezbronnych. Jego przykrywka miała już ponad rok. Trzynaście miesięcy oczekiwania, kombinacji, stawania na rzęsach, przymilania się i dominowania w odpowiednich momentach. Jego rola stała się jego drugą twarzą. Niemal nie pamiętał, że miał inne życie.
A może nie miał? Może jego misja i przykrywka stały się naprawdę nim? Nie potrafił już tego ocenić. Poświęcił wszystko podczas tych kilkunastu miesięcy, tylko po to by wreszcie, po tak długim oczekiwaniu, znaleźć się w jednym pomieszczeniu z przywódcą kultu, tym pieprzonym szaleńcem, przez którego cierpiały setki. Jednym zwinnym ruchem mógłby go pozbawić życia. Zmiażdżyć. Wycisnąć ostatni dech z jego piersi.
Wszystko by się skończyło.
Nie, nieprawda. Wiedział, że nie. Sekty tak prosto nie działały. Jeden charyzmatyczny lider był - wbrew pozorom - całkiem łatwo zastępowalny. Organy sprawiedliwości nie mogły zadowolić się jedną śmiercią. Ba! David otrzymał bezpośredni zakaz takiego postępowania. Odebraliby mu sprawę, zamknęli w więzieniu i jego młode życie zakończyłoby się na dobre zanim w ogóle mogło zacząć. Lata szkoleń magicznych, treningów, ćwiczeń wytrzymałościowych, nauki języków, zdolności mu niezbędnych i tych, których jeszcze nigdy nie wykorzystał, chwil wypełnionych bólem i samodyscypliną - zmarnowałby to wszystko.
Czuł się tak, jakby cała jego egzystencja prowadziła go do tego konkretnego momentu. Do spotkania z Szakalem. Od tej chwili wszystko miało się zmienić. Z zewnątrz nie wyglądał na przejętego - był przystojnym, opanowanym mężczyzną z zaklęciem nałożonym na twarz, by na pewno nikt nie mógł go rozpoznać. Popijał drinka, który kosztował go tygodniową wypłatę. Czekał na przekazanie uległego, którego miał prawo wykorzystać przez całą noc.
Prywatnego uległego Szakala. Niejeden cieszyłby się na tę gratkę.
Ale nie David. On czuł do tego mężczyzny tylko obrzydzenie. Nie chciał dotykać czegoś, co ten miał wcześniej w dłoni. Co on używał... Zużywał dokładnie tak, jak mu się podobało. David nie lubił się dzielić, nie lubił brać cudzej zabawki. Pragnął rzeczy nowych, "nieśmiganych", które mógł wytresować tak, by były jedyne w swoim rodzaju. Nie trzymał ich wiecznie - ale nigdy, przenigdy, nie posunąłby się do przekazania ich komuś innemu na jedną noc.
Wbrew ich woli.
Młody policjant nigdy wcześniej nie poczuł tak wielkiej niechęci do Szakala, jak w tym momencie. Wiedział oczywiście, że ten facet nie miał moralności i gardził innymi istotami, wywyższając się, mordując, wykorzystując do własnych celów i nie zastanawiając się nad takimi trywialnymi kwestiami jak godność czy - całkiem popularne w niektórych kręgach - człowieczeństwo. To, że traktował swojego uległego w tak... Niewłaściwy sposób, nie mogło być wielkim zaskoczeniem. Nie powinno wywrzeć na młodym barmanie tak złego wrażenia.
A jednak, jeszcze zanim mężczyźni weszli do pomieszczenia, które tej nocy miało grać rolę sypialni uciech, David upewnił się w przekonaniu, że ludzie podążający za Szakalem musieli być równie szaleni co on. Nikt normalny nie mógłby mu zaufać widząc tak ohydną istotę, nieprzejmującą się losem tego, kto zawierzył mu całkowicie i oddał wszystko.
David był pewien swojej gotowości na widok, który miał mu się ukazać. Na spojrzenie w oczy komuś, kim dogłębnie gardził i wzięcie pod swoje skrzydła niechętnego, zdystansowanego uległego.
Na nic jednak zdała się świadomość i niechęć, gdy jego oczom ukazał się wyprostowany mężczyzna w sile wieku, będący uosobieniem elegancji i bogactwa, trzymający na smyczy drugiego, kojarzącego się bardziej z dzikim zwierzęciem, niż myślącą istotą.
W pierwszej chwili, Davida opanowało tak wielkie obrzydzenie, że tylko cud i te kilkanaście miesięcy praktyki powstrzymały go od okazania targającego nim uczucia. Odruchowo skupił wzrok na zadbanym, charyzmatycznym mężczyźnie u władzy, z jednej strony zniesmaczony poziomem oddania się drugiego, a z drugim jego... niechlujstwa. Dopiero po kilku sekundach dotarła do niego świadomość, że to właśnie ten wymuskany dandys jest przyczyną, dla której uległy wygląda tak źle.
Wtedy dopiero spojrzenie białowłosego przemieściło się na powrót na stężałego z niechęci uległego. Bladego, z odrobinę niestabilnym spojrzeniem, poranionego tak, jakby był zabawką jakiegoś chorego pojeba - co niewątpliwie nie było dalekie od prawdy - skrajnie przeciwnego decyzji swojego pana. Niepotrafiącego mu odmówić, a jednak robiącego wszystko, by odwieść go od decyzji, na którą nie miał od początku żadnego wpływu.
Dla Davida najważniejsi byli jego podopieczni. Mężczyźni, którzy kompletnie mu zaufali i byli gotowi wejść dla niego w ogień. Niezależnie od tego, jak bardzo nimi werbalnie pomiatał, jak bardzo wystawiał ich cierpliwość na próbę, nigdy, przenigdy by nie postąpił wbrew ich woli.
Nie o to w tym chodzi.
Zacisnął zęby. Bóg mu świadkiem, że chciał się odezwać. Powinien. Poświęcił tyle miesięcy dla tej chwili - a jednak, gdy nadeszła, nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Nie potrafił z powrotem przenieść spojrzenia na wydającego polecenie Szakala. Cała jego uwaga była skupiona na poranionym Szczeniaku, który całą swoją postawą wołał "zabierz mnie stąd".
Weź go stąd - poprosił w duchu młody policjant, odruchowo, sam nie wierząc, że taka myśl w ogóle pojawiła się w jego głowie. Miał przed sobą dowód, dziesiątki dowodów, że najwyższy kapłan traktował swojego podopiecznego w najgorszy sposób, nieludzki i czysto przedmiotowy. Dwudziestodziewięciolatek powinien chcieć go uwolnić od panowania kogoś tak obrzydliwego - ale to nie jego pragnienia były w tym momencie najważniejsze. Liczyła się potrzeba, ewidentna, jasna niczym słońce, młodego i poranionego uległego. Chciał pójść ze swoim Panem i dalej mu służyć.
Jak możesz mu tego odmawiać?!
Nie potrafił tego pojąć. Nie potrafił Nie... Szakal wyszedł.
Chwila na pogłębienie znajomości przepadła.
David poczuł na siebie irracjonalną wściekłość. Oderwał wzrok od tego należącego do uległego, który został mu na jedną noc darowany. Upił kolejny łyk niesamowicie drogiego alkoholu, nie przerywając milczenia, nie biorąc od Szczeniaka smyczy, nie wydając żadnego polecenia ani nie zmieniając pozycji. Sączył drinka, czekając aż odzyska nad sobą panowanie i wymyśli jakiś plan na tę noc. Niezależnie od tego, że zmarnował pierwszą okazję na pogłębienie znajomości z Szakalem, nie była to jego jedyna szansa. Musiał wziąć się w garść i zabrać do tego, co było jego misją, a nie skupiać na osobie, na którą nie miał żadnego wpływu. Nie mógł tak po prostu zabrać mężczyźnie kogoś tak skrajnie w niego wpatrzonego i mu oddanego. Nie mógł też siłą poprawić niczyjej sytuacji.
Niezależnie od tego, jak bardzo chciał.
Odstawił szklankę na stolik i powoli wypuścił wstrzymywane w płucach powietrze. Obrócił głowę, na powrót spoglądając na stojącego na czworakach przed nim nieznajomego. Wyciągnął przed siebie dłoń i otworzył ją kilkanaście centymetrów przed twarzą Szczeniaka.
- Kiedy będziesz gotów: oddaj - polecił spokojnym, głębokim tonem. Brakowało w nim nuty towarzyszącej rozkazom najwyższego kapłana - ewidentnego przekonania o tym, że w ich relacji to on jest najlepszy. Brakowało też pewnej gwałtowności ruchów, świadczących o niepewnym statusie stabilności psychicznej właściciela.
Zamiast tego było zdecydowanie, finezja i cierpliwość.
Nie chciał zaczynać ich relacji od uderzenia w twarz - jakkolwiek wiedział, że będzie musiał się do tego polecenia zastosować niejednokrotnie podczas najbliższych kilku godzin - dlatego zdecydował się na takie sformułowanie polecenia, by dać szansę szatynowi na zdobycie nad sobą kontroli i przywyknięcie do zupełnie nowej sytuacji. Bo wiedział, że poddany mu nigdy wcześniej nie zmienił "właściciela". To było nie tylko widać, ale też i czuć - emanowała od niego wręcz fizyczna niechęć i poczucie zagubienia.
A on miał przykazane dawać mu w twarz. On.
Tego też nie cierpiał. Bycia podległym komuś w sytuacji, gdy to on miał nadawać tempo i wydawać rozkazy.
Powiódł uważnym spojrzeniem po ciele mężczyzny, wyłapując świeższe rany, nienaturalną bladość i spięcie. Dostrzegał też delikatne drżenie napiętych mięśni, świadczące albo o zmęczeniu, albo o złym samopoczuciu. Albo o obu tych problemach.
- Chciałbym, żebyś teraz usiadł i powiedział mi, co złego zrobiłeś, że dostałeś taką karę. Następnie, kiedy ostatnio jadłeś. A jako ostatnią, trzecią rzecz, jak się teraz czujesz. Dobrze? - Uniósł brew wysoko. - Jestem pewien, że sobie z tym poradzisz, więc... słucham - powiedział, ani na jotę nie zmieniając tonu głosu, podobnie jak nie zmodyfikował swojej pozycji. Odliczył trzy sekundy - w duchu prosząc, by uległy zareagował przed ich upływem, by nie musiał unosić na niego dłoni. Jeszcze nie chciał. Jeszcze było na to za wcześnie. Nie był pewien, jak Szczeniak zareagowałby na niechciany, do tego zupełnie nieprzyjazny, dotyk.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyPią Lut 09, 2018 3:17 am

Alex czuł się opuszczony, skonfundowany i wściekły. Cisza jaka zaległa w pokoju po tym jak Szakal wyszedł, była nie do zniesienia. Jedna z ran swędziała go niemiłosiernie i po chwili pragnął jedynie zmiany pozycji. Bał się, że nieznajomy będzie trzymał go tak całą noc, bo przecież mógł! Bo dostał pozwolenie! Cierpliwość Alexa kończyła się zaskakująco szybko. Modlił się w duchu, by stało się cokolwiek. Cokolwiek byłoby lepsze od tej ciszy. I choć cierpiał, to tkwiąc w obecnej pozycji nie przyszło mu do głowy, by się sprzeciwić, by wstać i wyjść, by nawet się podrapać. Zawiódłby Setha, a jego zawód bolał go najmocniej, mocniej nawet niż świadomość tego, że zostawił go tu samego.
No odezwij się, ty...
Drgnął na dźwięk głosu i o ile to możliwe, spiął się jeszcze bardziej, tak bardzo go zaskoczył. Dopiero po sekundzie dotarła do niego jego barwa, jego ton. Ciepły, spokojny. Uniósł głowę wyżej i w dzikim spojrzeniu niebieskich oczu pojawiła się obawa.
Raz, dwa, trzy, cztery uderzenia serca. Alex liczył każde kolejne. Pięć, cześć, siedem... "Kiedy będziesz gotów." Ale nie był. Nie chciał oddać smyczy, bo blokowała mu usta, a on nie chciał mówić. Bał się, że jeśli ją odda, będzie musiał. I jeśli ją odda, to czy... przekaże siebie w jego ręce? Dobrowolnie?
Spojrzał na wyciągnięta dłoń.
To już się stało. Został przekazany z chwilą, gdy Szakal zamknął drzwi.
Czternaście, piętnaście, szesnaście...
Nie będzie czekał w nieskończoność.
"Jeśli będzie nieposłuszny lub zbyt powolny..."
Osiemnaście, dziewiętnaście...
Ostrożnie, tak by nie dotknąć przypadkiem wyciągniętej dłoni, odłożył na nią trzymaną w ustach smycz. Na jasnym rzemieniu widniały ślady po bardzo silnym zaciśnięciu szczęk - pamiątce bezsilnej złości.
Alex zwilżył językiem wargi, cofnął głowę, ale nie podniósł spojrzenia. Nie chciał widzieć smyczy w jego dłoniach. Miał też nadzieję, że nie będzie musiał mówić.
Trzydzieści sześć, trzydzieści siedem, trzydzieści osiem...
Przeliczył się.
Pytanie. Masa pytań i ten sam łagodny, ciepły ton. Alex westchnął płytko, zacisnął szczęki. Nie ufał mu. Nauczył się, że łagodność bywała złudna. Jednak bardziej niż tonu bał się tego, czego od niego wymagał. Odpowiedzi. Czuł, że nie powinien odpowiadać, czuł się przez to jak zdrajca... I po co w ogóle nieznajomy o to pytał? Co go to obchodziło? Przecież chodziło o to, by się zabawił, tak?
Podniósł wzrok i napotkał uważne spojrzenie nienaturalnych, fioletowych oczu. Nie dostrzegał w nim nic i to naprawdę go zaniepokoiło.
Czterdzieści dwa, czterdzieści trzy...
Drgnął jakby właśnie zdał sobie sprawę, że powinien coś zrobić.
Sprawnie zmienił pozycję, siadając po turecku. Dłonie splótł ze sobą pomiędzy swoimi nogami.
- Jadłem kilka godzin temu. - Jego głos był mrukliwy, cichy i głęboki. Pozbawiony emocji, a przynajmniej Alex starał się by tak brzmiał. Nic jednak nie mógł poradzić na niechęć, która, jak bardzo się nie starał, odrobinę zabarwiała ton głosu, a i całą jego postawę.
Bił się z myślami czy powinien odpowiadać na wszystkie pytania. W sprawie swojej kary nie chciał zabierać głosu tylko dlatego, że uważał ją za niesłuszną. Gdyby był pewien, że na nią zasłużył, odezwałby się bez wahania, ale... tak nie było.
- Czuję się... źle. - Grał na zwłokę. Wbił wzrok w oczy nieznajomego, a choć patrzył na niego otwarcie, to w jego postawie była zachowawczość, jakby starał się wybadać reakcje, zrozumieć oczekiwania, zaakceptować wymagania. Chciał im sprostać. Nie wycofywał się. David mógł dostrzec jak z każdą kolejną chwilą w Szczeniaku zachodzą zmiany. Jego ciało rozluźniło się minimalnie, nie emanował strachem i złością, a czymś na wzór ostrożnej ciekawości.
- Moja kara... - Zaczął i urwał. Spojrzał w bok, szukając odpowiednich słów. - Nie sprostałem oczekiwaniom. - Dodał po chwili, wracając spojrzeniem do twarzy nieznajomego.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyNie Lut 11, 2018 1:41 am

Szczeniak odpowiedział. Nie od natychmiast, ale zareagował To było coś. Jakiś początek, do tego w miarę pokojowy i niemal naturalny. Zupełnie tak, jakby dopiero rozpoczynali swoją znajomość, współpracę, bez widma Szakala nad nimi. Celu dla Davida, zaś Pana dla uległego. Gdy młodszy mężczyzna zaczął się rozluźniać, starszy zareagował w podobny sposób, powoli wślizgując się w swoją rolę, upewniając, że jest na właściwym miejscu i jakiekolwiek zabawy miały sens.
A skoro tak, to powinien zacząć wyjaśniać zasady, jakie tej nocy będą obowiązywały.
Jasnowłosy odłożył szklankę na stół, powoli odpiął smycz od skórzanej obroży i przewiesił ją przez oparcie krzesła. Nie była mu w tym momencie potrzebna, a jedynie utrudniała ich ruchy. Symboliczne przekazanie władzy było jedynym celem, dla którego w ogóle David się nią zainteresował (oprócz oczywistego uwolnienia ust uległego).
Pozostawiając dłoń w powietrzu przeniósł ją - powoli, tak by sub mógł dostrzec ruch i zdać sobie sprawę z tego, w jaki sposób zakończy swoją podróż. Uderzenie które nadeszło nie było nagłe, nie było też zbyt bolesne - bardziej pacnięcie po policzku (tym, którego nie oznakował Szakal), niż prawdziwy cios mający za zadanie ukarać za nieposłuszeństwo.
Ostrzeżenie.
- Powinieneś zwracać większą uwagę na moje słowa. Zmieniłeś kolejność, a przecież ją podkreśliłem. - David poinformował spokojnie, opierając się łokciami o swoje kolana i odsuwając dłoń, na której zaraz podparł się brodą - tak, by zmniejszyć odrobinę dystans pomiędzy nimi, ale zachować wyraźny podział na to, kto był "topem" w tej relacji. - Ponieważ dopiero zaczynamy, potraktuj to jako ostrzeżenie, nie faktyczną naganę. Przy kolejnym zlekceważeniu polecenia nie będę tak pobłażliwy. - Podkreślił dodatkowo, nawiązując znów kontakt wzrokowy z mężczyzną, upewniając się, że ten zrozumiał jego słowa. Przy okazji celowo uniknął bezpośredniego cytowania słów Szakala. Nie chciał, by był pomiędzy nimi w większym stopniu, niż było to absolutnie konieczne. To nie on miał tej nocy być Panem siedzącego po turecku uległego, a David. To, że mężczyzna ważył się narzucić bezpośrednio na niego, drugiego Doma, nakaz wywoływało w nim cichy, wewnętrzny protest. Bunt. Musiał się dostosować, dla dobra misji i suba, ale nie czuł z tego powodu żadnej radości.
- Skoro to już sobie wyjaśniliśmy, chciałbym przejść do kolejnej kwestii - mruknął, przerywając wreszcie zarówno milczenie, jak i zsuwając intensywne, badawcze spojrzenie, na inne rejony Szczeniaka. Oglądając dokładnie wszystkie rany, które mógł zobaczyć w tej pozycji - zarówno te równe, których źródło było całkowicie oczywiste, jak i te brzydsze, świadczące o dosyć specyficznym podejściu do świata i ludzi w nim obecnych. Zbyt wiele w życiu widział, by się zdziwić na ich ilość - a nawet wzburzyć. Mógł śmiało założyć, że to Seth wykorzystywał uległość swojego podopiecznego by pozyskać krew do swoich zaklęć - ale nie mógł być pewien stosunku do nich samego suba. Całkiem możliwe było, że mężczyzna czerpał z takich rytuałów przyjemność i ślady po nich były dla niego bardzo ważne. Nie mógł jednoznacznie wartościować czynów Szakala bez absolutnej pewności co do stanowiska czarnowłosego. Był pewien, że Szczeniak patrzył na tę kwestię inaczej niż on - bez niesmaku związanego z poczuciem, że Pan wykorzystał kogoś, kogo miał za zadanie chronić.
David zamrugał, powracając po długiej chwili ciszy do rzeczywistości. Odpłynął w rozmyślaniach, nigdy nie formułując tej tajemniczej "kolejnej kwestii". Uśmiechnął się wąsko, ale przy tym łagodnie, przenosząc spojrzenie z powrotem na twarz Szczeniaka.
- Chciałbym zaleczyć te świeże rany, żebyś mi się dzisiaj nie wykrwawił ani nie zemdlał. Muszę być pewien, że jesteś w pełni sił. Czy ty - lub twój Pan - mielibyście coś przeciwko? - spytał wreszcie, zgrabnie splatając w swojej wypowiedzi obie osoby, które mogły mieć coś do powiedzenia w tej delikatnej sprawie. Podchodził do uległego ostrożnie i cierpliwie, badając jego reakcje - i, przede wszystkim, dając mu na nie szansę. Nie znał go, nie wiedział o nim w zasadzie nic i musiał głownie zdać się na własny instynkt. Nie chciał przypadkiem mężczyzny zranić, ani psychicznie, ani fizycznie. Nie chciał też narobić mu kłopotów. Nie był Panem po to, by zaspokajać własne ego - a po to, by zapewnić sobie i uległemu chwile absolutnej rozkoszy i męki, zatracenia się i złamania barier, które w innych okolicznościach nie mogłyby zostać naruszone.
Traktował to zadanie bardzo poważnie.
Otrzymawszy zgodę, wyciągnął z kieszeni opakowanie chusteczek nawilżanych oraz niewielki, składany scyzoryk, wyjął proste, błyszczące ostrze, a potem, bez chwili zawahania, zagłębił je we własnej dłoni, czyniąc około dwucentymetrową, prostą, krwawiącą linię. Zgarnął z niej część posoki, a potem przyłożył raną do przedramienia uległego, odrobinę pod jego najświeższymi śladami nacięć. Bez mrugnięcia okiem narysował na wierzchu własnej ręki kilka skomplikowanych, niewielkich runów, pokrywając ją niemal w całości. W momencie, w którym skończył tworzyć zaklęcie, ciepło popłynęło, potoczyło się po jego skórze, wnętrzu dłoni, w górę - lecząc zarówno jego ranę, jak i te należące do uległego.
Mógł doprowadzić do tego, by na ciele mężczyzny nie pozostała żadna blizna - wystarczyło odpowiednio długo utrzymać zaklęcie. Mógł, ale tego nie zrobił - podobnie, jak mógł wykorzystać jego krew, ale bez większego namysłu użył własnej. Nie chciał ingerować w decyzje, które podjął uległy razem ze swoim Panem. Ani tym bardziej nie chciał go wykorzystywać.
Oderwał dłoń we właściwym momencie, pozostawiając odpowiednio zaleczony ślad na skórze - a potem przeniósł ją na drugie ramię towarzysza, ponownie rozcinając własną skórę. Ból, który musiał przecież czuć, nie wywołał w nim żadnej widocznej reakcji. Spokojnie wyrysował runy z krwi na tych starszych śladach, jeszcze nie do końca zaschniętych, zaczekał aż magia zrobi swoje, a potem spokojnie sięgnął po chusteczki, umył starannie ręce i ostrze, by na koniec nachylić się bardziej i zmyć ślady również z przedramion uległego.
Przyjrzał się swoim dokonaniom i skinął lekko głową, z zadowoleniem.
- Dobrze się spisałeś - mruknął miękko, sięgając dłonią do włosów Szczeniaka i lekko je przetrzepał w pochwalnym geście. - Teraz na chwilę wyjdę. Dzisiaj jesteś mój, więc jeśli ktokolwiek podczas mojej nieobecności przyjdzie i będzie czegokolwiek od ciebie chciał, masz mu odmówić. Wolałbym bez rękoczynów, ale jeśli zajdzie taka potrzeba, możesz się nawet bronić. - Polecił, chowając wyciągnięte sprzęty na powrót do kieszeni i zbierając ułożone na blacie zakrwawione chusteczki. - Możesz usiąść na krześle, żebyś nie zmarzł na tym betonie - dodał jeszcze, unosząc się i kierując w stronę wyjścia.
Był wysoki, ubrany elegancko, z idealnie dopasowanymi spodniami od garnituru, kamizelką podkreślającą wszystko to, co powinna i jasną, pozbawioną zagięć koszulą. Prezentował się co najmniej tak dobrze, jak Szakal - a może nawet lepiej, ponieważ wyglądał tak, jakby w tym komplecie się urodził i był on dla niego drugą skórą. Przemieszczał się płynnymi, zwinnymi ruchami, bez ani jednego zbędnego, świadczącego o niepewności czy poczucia bycia "nie na miejscu". David nosił eleganckie stroje tak, jak inni nosili luźne spodnie i t-shirty - z pełną swobodą i komfortem.
Wrócił do pomieszczenia po niedługiej chwili, z tacą w dłoniach. A na niej... Był prawdziwy posiłek. Naleśniki z czekoladą, syropem klonowym i owocami, a do tego dużą szklaną soku pomarańczowego. Były też sztućce - eleganckie, bogato zdobione, w ten sam wzór jak talerz. To nie był zwykły posiłek dla zaspokojenia głodu Niewolnika - a prawdziwie królewska zastawa z dość prostym, a jednak bogatym daniem.
- Nic lepszego tutaj nie mogłem dostać, ale przy takiej dawce cukru nie powinieneś zemdleć - oznajmił spokojnie, podając jednocześnie tacę swojemu uległem. Obdarzył go kolejnym, wąskim uśmiechem, kiwając lekko głową, potwierdzając dodatkowo, że owszem, to wszystko było przyniesione z zamiarem nakarmienia właśnie jego, a nie torturowania przyjemnym zapachem podczas zaspokajania własnego głodu przez Pana.
- Zjedz. I w międzyczasie powiedz mi, czy jest coś, na co twój Pan by nie wyraził zgody? Lub do czego nie powinienem się posunąć. - Wzruszył lekko ramionami, przysiadając na brzegu stoliku i obserwując poczynania uległego. - Chciałbym tez, żebyś wymyślił bezpieczne słowo. Takie, które zapamiętasz, którego nie używasz przy swoim Panu i które wykorzystasz jeśli czegoś nie będziesz naprawdę chciał lub będzie dla ciebie za dużo wrażeń. Wtedy się zatrzymam, bez żadnych negatywnych konsekwencji dla ciebie. Dobrze? - Przekrzywił lekko głowę, spoglądając pytająco. Upewniając się, że został dobrze zrozumiany. - I będziesz zwracał się do mnie per "Panie", rzecz jasna.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyNie Lut 11, 2018 5:53 pm

Spiął się, kiedy nieznajomy sięgnął do jego szyi i odpiął smycz. Znów w nozdrza załaskotała go woń ciężkich, słodkich perfum, ale tym razem jego pierś uniosła się mocno, kiedy wciągał w płuca ten zapach. Smakował go, raz jeszcze zachowując się jak zwierzę.
Łypnął na mężczyznę spod brwi, uważnie obserwując powolny ruch odkładania rzemienia, a kiedy dostrzegł charakterystyczny gest dłoni... Zacisnął szczęki, obnażając zęby.
Wściekłość wygrywała na nim fałszywe nuty, odbierając racjonalność, zmuszając do agresji i milczącej nienawiści wobec Setha. Tak. Alex mógł z łatwością, często nawet z przyjemnością przyjmować od niego ból, ale... jedynie od niego. Tymczasem Szakal pozwolił, by jego miejsce zajął ktoś inny, choć Alex zawsze odmawiał mu, nawet wtedy, gdy tamten proponował, by zabawił się z kimś innym. Alex nie potrzebował nikogo innego, nie potrafiłby zaakceptować obcego. Musiałby kogoś pragnąć, szaleńczo i prawdziwie, by pozwolić mu na to samo, na co pozwalał kuzynowi. Białowłosy natomiast nie wywoływał w nim żadnych uczuć. Może dlatego, że nie potrafił się na nim skupić, dostrzec go tak naprawdę, wciąż będąc zakorzeniony we własnym gniewie? Może bezsilność, która na dobrą sprawę sam na siebie sprowadził, nie pozwalał mu już cieszyć się z czegoś, co kiedyś przynosiło mu satysfakcję?
Ciche pacnięcie, ledwie zahaczenie palców o policzek.  
Nonszalancja z jaką nieznajomy wymierzył mu karę narzuconą przez Szakala wybiła go ze złości. Kompletnie oprzytomniał, jakby ten nieważki gest wyrwał go z jakiegoś transu. Początkowo miał zamiar niemal dosłownie odgryźć mu rękę, gdyby spróbował go uderzyć, ale... nie mógł zrobić czegokolwiek po czymś... takim. Zamrugał tylko i zmarszczył brwi. Nie zdawał sobie sprawy, że jego oddech przyspieszył, ale gdy złapał się na tym, wstrzymał go na chwilę, przymknął oczy i wypuścił powoli. Gdy uchylił powieki, był już niemal całkowicie spokojny.
Nieznajomy zaskoczył go wyrozumiałością, której kompletnie się nie spodziewał, a łagodność z jaką go traktował zaczynała przybierać w jego oczach odcienie szczerości. Ten gest oraz słowa skupiły uwagę Alexa, sprawiły, że spojrzał na białowłosego przez pryzmat jego zachowań, nie zaś przez ramy narzuconej sytuacji i relacji.
Dostrzegł go.
Dostrzegł smukłą, pełna gracji sylwetkę, połysk białych włosów, bladość skóry. Wyczuwał zapach, a miękki, choć stanowczy głos odbijał się echem w jego myślach.
Źrenice Alexa rozszerzyły się i nie było naturalniejszej i subtelniejszej reakcji świadczącej o zainteresowaniu.
Wyprostował się, kiedy mężczyzna nachylił się nieznacznie. Patrzył mu w twarz, w oczy, jako jedyny punkt, który mógłby powiedzieć mu cokolwiek o tym jaką osobą był nieznajomy. Drażniła go własna niewiedza, dlatego pierwszy raz odkąd wszedł do tego pomieszczenia, wyglądał na w całości skupionego na jednym punkcie, na osobie, na białowłosym o błyszczących, fioletowych oczach.
Dlaczego Szakal wybrał jego? Co było w nim takiego szczególnego? A może nic? Może był przypadkowo wybranym, chorym skurwielem, który będzie trzymał go na granicy śmierci? Jeszcze kilka lat temu Alexowi przez myśl by nie przyszło, że Seth oddałby go w ręce jakiego psychopaty, że w ogóle oddałby go komukolwiek, ale teraz... Jego racjonalna strona nie chciała widzieć w Sethcie tej samej osoby, którą był przed laty. Alex nie mógł wiecznie się oszukiwać.
Uniósł w pytającym geście brew, kiedy milczenie znów się przedłużało. Przypomniał sobie też o tym, jak bardzo swędziała go ręka i w końcu poznaczył skórę wokół rany niespiesznymi pociągnięciami paznokci. Obserwował oczy nieznajomego, wzrok, który przesuwał się po jego ciele, ale widział, że nie było w nim choćby odrobiny... zainteresowania, takiego do jakiego przywykł. Jedynie chłodna kalkulacja. To było dziwne, nieprzyjemne w kontekście sytuacji i Alex nie wiedział jak się do tego ustosunkować.
Z zamyślenia wyrwał go głos, czy raczej pytanie. Znów zogniskował spojrzenie na twarzy mężczyzny i nagle, zupełnie burząc wygląd przyczajonej bestii, uśmiechnął się szeroko, tak że zrobiły mu się dołeczki w policzkach.
- Nie wiem czy mój pan miałby coś przeciwko. Zostawił te rany specjalnie. - Odparł, wzruszając ramionami jakby mówił o czymś nieważkim. - Ale jebie mnie to. Jeśli możesz się ich pozbyć, to masz na to moją pełną zgodę. - Słowa uciekły z jego ust z taką łatwością, że sam się jej przestraszył. Właśnie otwarcie buntował się przeciwko decyzjom Szakala, ale zamiast poczuć się z tym źle, opanowało go poczucie złośliwej satysfakcji. Nie było go tu, nie przejmował się, miał go gdzieś, więc Alex buńczucznie również nie zamierzał się przejmować.
Właśnie teraz, właśnie w tej chwili zdał sobie sprawę, że zgubił gdzieś radość z całej zabawy. Spojrzał na sytuację z góry, zupełnie jakby wyszedł na chwilę z ciała i przyjrzał się sobie z boku. Kiedy zamiast bycia uległym stał się dla Setha niewolnikiem?
Bunt rozgrzał jego serce i rozluźnił ciało. W błękitnych oczach zaiskrzyła figlarność. Obserwował metodyczność nieznajomego z żywym zainteresowaniem. Nie miał zbyt wielu okazji oglądać innych magów w akcji i pozwolił sobie na okazanie szczypty zafascynowania. Obca dłoń na jego skórze... obca krew. Ciepło. Na wpół świadomie oblizał dolną wargę i przygryzł ją lekko.
Nawiedziło go dawne wspomnienie, tak stare i odległe, że niemal zapomniane. Wspomnienie dłoni zaciskających się na jego szyi, silnych, gorących... i jego własny szept, błaganie.  
Przed laty chcąc wzbudzić w Sethcie zazdrość, śmiało poddawał się nieznajomym, aż dopiął swego.
Udało mu się. A teraz? Czy teraz, tak jak przed laty, potrafiłby zaakceptować kogoś obcego jednak bez myśli o Sethcie? Przekuć karę w nagrodę?
- Będziesz pierwszy od wielu, wielu lat. - Powiedział w zamyśleniu, gdy nieznajomy nacinał drugą dłoń. Alex przyglądał się żywej czerwieni sunącej łagodnie po jasnej skórze. - Jestem beznadziejnym monogamistą, ale skoro mój pan sam stwarza mi okazję, to kim jestem żeby się mu sprzeciwiać? - Parsknął cicho i spróbował odnaleźć jego spojrzenie, żeby dostrzec reakcję na swoje słowa, ale nie czuł strachu nawet jeśli zostałby potępiony. Chciał, żeby nieznajomy wiedział, że choć początkowo przymuszony, nie miał zamiaru więcej szczerzyć na niego kłów. Decyzja wykiełkowała z maleńkiego ziarenka zwątpienia i oplotła go. Schował za nią, jak za tarczą, cały swój ból i niezadowolenie. Nie miał zamiaru rozgrywać tego tak, jak chciał Seth. Nie da mu tej satysfakcji i bóg mu świadkiem, niech tylko spróbuje mieć do niego pretensje, to przemodeluje mu twarz.
Kiedy białowłosy skończył, Alex również obejrzał swoje przedramiona. Świeże blizny pyszniły się swoją bielą na tle ziemistej karnacji, ale lubił ten kontrast. Każdą z blizn traktował jak trofeum, jak pamiątkę po intensywnym doznaniu, bardziej trwałą niż pamięć.
Nie spodziewał się pieszczotliwego gestu, ale gdy palce zagłębiły się w jego włosy, przymknął oczy i uśmiechnął się lekko.
Seth miał rację, Alex doskonale znał zasady. Potrafił grać w tę grę nie tylko w taki sposób, w jaki nauczył go Szakal. Z premedytacją przyjmie cudze zasady i będzie pławił się w niesubordynacji względem swojego kapryśnego pana.
- Zrozumiałem. - Odparł, słysząc polecenie i odprowadził nieznajomego wzrokiem, a gdy został sam, rozciągnął się na zimnym betonie wzdychając ciężko. Przesłonił twarz przedramieniem i starał się skupić myśli na buncie. Powinien czuć się winny, bo według Szakala zawinił, ale... Nie, do cholery. Nie miał zamiaru. Może przyszedł tu jako zbity pies, ale wyjdzie z przeświadczeniem, że wiele należało zmienić w ich relacji. Ale nim to...
"Dzisiaj jesteś mój"
Uśmiechnął się. Świetnie. Tak właśnie będzie.
Leżał dopóki nie usłyszał dźwięku otwieranych drzwi. Wtedy podniósł się do siadu, do pozycji dokładnie takiej w jakiej pozostawił go nieznajomy. Dostrzegając w jego dłoniach tacę z naleśnikami, uniósł brwi w zdumieniu. Spodziewał się bardziej jakiegoś naręcza lateksowych strojów, wypchanych wibratorami kieszeni i pęczka pejczy, a dostał... naleśniki.
Uśmiechnął się naturalnie, z faktyczną wdzięcznością.
- Dzięki. - Powiedział odbierając talerz. Położył go na skrzyżowanych łydkach i chwycił palcami kilka malin. - Ale jestem cholernie wytrzymałą bestią. Nie padnę za szybko. - Mrugnął do niego porozumiewawczo i wrzucił maliny do ust. Miał poczucie, że odkąd tu wszedł powinien grać, powinien być Szczeniakiem, a nie sobą, ale nieznajomy, choć zdystansowany, dawał mu dużo swobody. Poza tym, Alex uznał, że nie podda się mu bez wyjaśnienia kilku ważnych kwestii, więc na razie darował sobie uważanie na każde słowo, choć, i tak starał się nie nadużywać cierpliwości białowłosego.
Pytanie wywołało na jego twarzy grymas niezadowolenia, ale tylko dlatego, że przestawił się z myślenia o tym jak dogodzić Szakalowi, na myśl jak dobrze bawić się samemu.
- Wiem do czego ja nigdy bym się nie posunął. - Powiedział po tym jak przełknął kolejną garść owoców. - Do tego by tu przyjść. - Podarował nieznajomemu krzywy, buńczuczny uśmiech. - To miała być kara i byłaby nią, gdybym tego chciał. Ale już nie chcę. - Wyznał bez zająknięcia. Wziął do ręki widelec i nabił nań naleśnika. Spojrzał w górę, na białowłosego. - Nie zrozum mnie źle. Po prostu, jak cholernie by to nie bolało, jak cholernie mój pan nie byłby dla mnie ważny, to popełnił błąd, za który ja nie zapłacę w taki sposób w jaki on sobie tego życzy. - Poważny ton świadczył o tym, że Alex faktycznie nie miał zamiaru przejmować się Szakalem. - Więc tej jednej nocy, jak dla mnie, on może nie istnieć.
Bunt, doskonały w swojej prostocie rozpalał błękitne oczy Alexa.
Włożył do ust końcówkę naleśnika, nie przejmując się, że czekolada pociekła mu po wargach i skapnęła na talerz. Ugryzł i przeżuł z przyjemnością. Po chwili otarł palcami usta, a potem oblizał je, ze świadomą lubieżnością.
Białowłosy nie musiał mu tego wszystkiego tłumaczyć, ale doceniał to. Jego dbanie o szczegóły wrysowało w głowie Alexa obraz osoby odpowiedzialnej, a to znaczyło, że być może nie okaże się chorym sadystą.
Przez kilka chwil obracał w dłoni widelec, zastanawiając się nad słowem.
- Brzask będzie słowem. - Powiedział w końcu, między kolejnymi kęsami. Nie sądził jednak, by go potrzebował. - I możesz zrobić ze mną co chcesz. Nie mieszaj do tego Szakala. - Uśmiechnął się sugestywnie, jego oczy pociemniały jak ślepia przyczajonego kota. - Tylko mnie nie zabij. Lubię wszystkie swoje członki, uszy, nos, palce. Rozumiesz? Jeśli po nocy z tobą nie będę kaleką, możesz robić wszystko. Nie obrażę się nawet za trwałą pamiątkę. - Przesunął palcami po świeżych bliznach. - A i nie dotykam gówna, nie szczę na ludzi, nie dam w siebie nic wpompować.
Pochłonął resztę owoców i naleśnika, oblizał palce, odstawił talerz na bok i zmienił pozycję, klękając przed nieznajomym. Zadarł brodę i z prowokacyjnym uśmiechem spojrzał mu w twarz.
- Zanim naprawdę będę twój, chcę żebyś coś wiedział... Nie wiem jak umawiałeś się z Szakalem i jak bardzo chcesz respektować jego warunki. Nie będę się sprzeciwiał twoim wyborom, ale dla mnie, możesz je olać. Jesteśmy tu tylko my dwaj i wszystko, co się dzisiaj zdarzy, będzie tylko między nami. Przynajmniej dla mnie.
Mówił spokojnie. Żadne spięcie mięśni nie zdradzało jego zdenerwowania, bo pozbył się całego. Podjął decyzję i trzymał się jej, z konsekwencjami będzie mierzył się później, a teraz chciał, by wszystko było jasne.
- Nie obchodzi mnie czy chcesz opowiedzieć mu o tym, co ci teraz mówię. Poradzę sobie z tym, jeśli to zrobisz. Wiedz po prostu, że w tym momencie Szakal nie ma nade mną władzy. Nie chcę by ją miał. - Zmrużył oczy, a gdy odezwał się znów, jego głos miał mrukliwą, sugestywną barwę. - Ale ty możesz ją mieć.
Świadomie ani razu nie zwrócił się do niego tak, jak sobie tego życzył. Spodziewał się nawet, że zostanie za to ukarany, ale... chciał tego. Chciał zobaczyć jak nieznajomy staje się dla niego... Panem.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyNie Lut 11, 2018 11:37 pm

David wręcz spijał każdą reakcję uległego, wyłapywał każdą zmianę w jego postawie, w sztywnej pozycji, błyszczących oczach, mimice i gestach. Czytał w nim tak, jak czyta się bardzo skomplikowaną książkę - ze skupieniem, odnotowując każdą, nawet najdrobniejszą zmianę, starając się następnie z tych wszystkich zebranych danych utworzyć pełen obraz przyszłego kochanka, skomplikowanego, pełnego rozterek i nieufności. Zresztą - całkiem naturalnych i zasadnych w takiej, zupełnie nowej i nietypowej dlań, sytuacji.
Nie przestraszył się zębów - jawnej groźby niesubordynacji, która mogłaby zakończyć się dla niego bardzo boleśnie. Nie byłby dobrym dominantem, gdyby uciekał przed każdą konfrontacją. Jego celem nigdy jednak nie było zmiażdżenie nieposłuszeństwa, a przekonanie uległego, że - po prostu - nie było warto. Pokazanie mu, że znacznie więcej zyska będąc grzecznym czy przekierowanie jego złości i siły na coś innego. Wsparcie w zgoła odmiennym od typowego i akceptowanego społecznie sposobu "wyżycia się".
Pomijając te wszystkie aspekty - pokładał duże zaufanie w swoim szkoleniu i refleksie. Co jak co, ale dłoni stracić nie chciał, nawet za cenę zdobycia zaufania Szakala.
Jak się zaraz okazało - poprowadził sytuację odpowiednio, zdobywając nie wściekłość, a zainteresowanie swojego towarzysza. Pierwszy krok w stronę dobrze spędzonej, intensywnej i bezkonfliktowej nocy. Zależało mu na zaufaniu podopiecznego - i już widział, że jeśli dobrze poprowadzi młodszego mężczyznę, zdobędzie je bez większego kłopotu. Konieczna była tylko spostrzegawczość, cierpliwość i stanowczość.
I, niech go diabli, ale Szczeniak uśmiechał się pięknie. Miał dobre, męskie ciało, takie które aż chciało się męczyć i zdobywać, obserwować lejący się po nim pot i nowe ślady po mocnej zabawie dla dorosłych. Trzeba było być ślepym, by tego nie dostrzec. Gdzieś w głębi ducha maga pojawiła się ciekawość. Jak wyglądałby uległy całkowicie zaleczony, gładki i śliczny, niczym tabula rasa, tylko proszący się o nowe ślady? David chciał się przekonać. Chciał zamazać ślady po innym dominującym, uczynić bruneta tylko swoim.
Nie tylko dlatego, że Szczeniak był po prostu całkiem przyjazny dla oczu - ale ponieważ był jego. Na jedną noc, oczywiście, ale to było całkowicie wystarczające do wzbudzenia w Domie zaborczości i opiekuńczości.
Oczywiście, wbrew pozorom, nie mógł zrobić ze swoim towarzyszem wszystkiego - ani wypełnić każdej chorej fantazji, tak mu obcych i niepojętych, ani zaspokoić wszystkich własnych potrzeb. Oznakowany mężczyzna nie należał do niego na stałe, nie miał więc prawa całkowicie na niego wpłynąć. Zostawić po sobie wyraźnych śladów.
Musiał o tym pamiętać - po pierwsze dlatego, że nie chciał przypadkiem zniszczyć życia Szczeniaka, nie chciał by przez jego chwilową potrzebę uległy później cierpiał. Po drugie dlatego... Że to miała być tylko jedna noc. Sposób na dotarcie do przywódcy kultu. Nic więcej. Nie mógł go wytresować i uczynić swoim na dłużej. Nie mógł sobie pozwolić na żadne dystraktory podczas wypełniania misji.
Dlatego nie pozwolił bliznom bruneta całkowicie się zarosnąć.
Uśmiechnął się odrobinę szerzej, z widocznym rozbawieniem, słysząc jego słowa.
- Domyśliłem się - mruknął ciepło, przez miękkość swojego głosu i subtelne skinięcie głową łagodząc odrobinę wydźwięk słów Szczeniaka, wypełnionych buntem i złością na swojego Pana. David nie chciał wchodzić w ten konflikt - wiedział, że poparłby stanowisko uległego, a jego celem było dotarcie do Szakala, nie zirytowanie go i odebranie suba. Musiał znaleźć idealną pozycję, taką która pozwoliłaby mu przysłowiowo "zjeść ciastko i mieć ciastko". A to było wyzwanie.
W jego oczach brakowało nagany - ale nie było też pochwały. Jeśli już, dało się w nich znaleźć lekkie rozbawienie buńczucznością Szczeniaka. W duchu mu przyklaskiwał - ale nie mógł sobie pozwolić na pokazanie prawdziwych emocji. Nawet w takiej sytuacji, ukryty za maską, w dosyć intymnym momencie - a przynajmniej, niedługo przed nim.
Tak, to też było wyzwanie. Radził sobie jednak - chyba - całkiem dobrze. Z każdą kolejną chwilą Alex rozluźniał się coraz bardziej, mówił coraz swobodniej i zachowywał się coraz naturalniej i stabilniej. Bariery, które na siebie narzucił przed pojawieniem się w pokoju, niechęć i nieufność do obcego domina, znikały jedna za drugą, za sprawą kolejnych słów i decyzji Davida, ale też - przede wszystkim - postanowień uległego. Zamiast nich pojawiała się swoboda, ciekawość i zaufanie, cechy z którymi relację pan-uległy rozpoczynało się najlepiej i najłatwiej.  Nie mieli czasu na pełne zapoznawanie się, stopniowe podwyższanie poprzeczki i badanie własnych ograniczeń oraz preferencji, dlatego policjant szybko zacieśniał ich więzi i kuł żelazo póki gorące.
Przy okazji też, z każdą kolejną chwilą w jego towarzystwie był coraz bardziej zaciekawiony jego osobą.
Brzask - odnotował w myślach. Było ważne, by on też pamiętał o tym słowie. Nie znali się, bardzo łatwo mógł przekroczyć progi wytrzymałości kochanka i nie zorientować się, że one już nadeszły. Miał rękę do swoich podopiecznych, miał wyczucie, ale nie był bogiem ani jasnowidzem. Musiał zdawać się też na ich świadomość własnych ograniczeń, przynajmniej na początku.
Zasady zwerbalizowane przez Szczeniaka mu odpowiadały - proste, konkretne i takie, które jednocześnie w żaden sposób go nie ograniczały. Nie był szaleńcem, który za wszelką cenę chciał upodlić swoich podległych. Zależało mu na rozkoszy, nie niszczeniu w uległych człowieczeństwa.
- Niczego nie ustalałem - odezwał się nagle, spontanicznie, a gdy już zaczął mówić, nie mógł tak po prostu przerwać - niezależnie od tego, czy nagle dotarło do niego, że może niekoniecznie powinien w ogóle się odzywać. - Dostałem propozycję zajęcia się Szczeniakiem Szakala... I oczywiście się zgodziłem. - Zamilkł na krótką chwilę, układając w myślach zdanie, które chciał powiedzieć. Podkreślić i wyjaśnić, by przypadkiem brunet nie uznał go za... - Ale wydał rozkaz drugiemu Panu. Tak się nie robi. - Zacisnął usta w wąską linijkę, a w jego oczach pojawiła się wyraźna irytacja. Taka, która najwidoczniej nakierowała młodszego mężczyznę do pewnych wniosków... Które nie były do końca zasadne. Takich związanych z zasłużonym buntem wobec tyrana. Nie o to jednak jasnowłosemu chodziło.
Musiał jedną rzecz od razu podkreślić.
- Nie jestem narzędziem w twojej zemście na Szakalu. Nie chcę, by był pomiędzy nami. Nie będę celowo łamał jego zasad, ale nie będę też mu podlegać. Dzisiaj jesteś mój... I to właśnie będzie najważniejsze, a nie on i jego życzenia, przez które znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Jasne? - Uniósł brew wysoko, kończąc rzeczową i stanowczą wypowiedź, jasno podkreślając, że dyskusja w tej kwestii nie miała sensu. Nie chciał, by uległy tak wykorzystał ich noc. Jego. Nie chciał mieć w Sethcie wroga, tak samo, jak nie zamierzał dać się wykorzystać.
Był miło zaskoczony flirtem towarzysza. Nie spodziewał się go, nie tak szybko, nie tak otwarcie. Zarazem jednak... Bardzo mu się ta postawa spodobała. Uśmiechnął się, tym razem szeroko. Chciał go pochwalić, znów potarmosić mu włosy, zapewnić, że dobrze wybrał... Ale nie mógł nic takiego zrobić, bo brunet zechciał się zbuntować.
A było tak obiecująco...
Mężczyzna westchnął w duchu, pozwalając sobie na odrobinę irytacji, ale - znów - też i rozbawienia. Bo oczywistym było, że Szczeniak go sprawdzał. Chciał się upewnić, czy dobrze wybrał. Zmusić partnera do pokazania władzy, zdobycia nad nim kontroli.
Ale... Czy nie było w tym pewnego uroku?
- Skoro ma go między nami nie być, to też musimy odłożyć - mruknął, wyciągając dłoń i chwytając za obrożę, lekko pochylając się nad mężczyzną, rozpinając trzymające ją w miejscu paski. Cierpliwie, bez pośpiechu, ale zdecydowanie - w ten sam sposób, jak robił wszystko inne.
Cios przyszedł znikąd, nagły, niespodziewany i - tym razem - mocno zapiekł na policzku uległego. Jasnowłosy wzmocnił uchwyt na skórzanym materiale i pociągnął kochanka trochę do góry, jednocześnie ustami sięgając do jego ucha.
- Nie tak miałeś się do mnie zwracać, prawda Ślicznotko? - wyszeptał nisko, z lekką, męską chrypką. Uśmiechnął się, muskając wargami małżowinę suba. - Nie możesz mi się sprzeciwiać, nic nie zyskasz w ten sposób... A jeśli coś ci nie odpowiada, przecież wiesz, jakiego użyć słowa, tak? - Chuchnął ciepłym powietrzem w ucho kochanka - a potem, nie otrzymawszy natychmiast odpowiedzi, uderzył znów dłonią w zaczerwieniony policzek. Ani słabiej, ani mocniej niż poprzednio - na tyle jednak, by wyraźny był trzask i skóra znów zapiekła.
- Spróbujmy jeszcze raz, może nie nauczono cię właściwej dyscypliny. Powtarzaj za mną: "tak, Panie". - Rozchylił wargi i przejechał językiem po delikatnej skórze za uchem kochanka - bardziej łaskocząc, niż pieszcząc, poruszając nim szybko i ledwie muskając, nie pozostawiając zbyt dużego, wilgotnego śladu.
Jeśli brunet był spostrzegawczy, mógł zauważyć obraną przez Davida taktykę - jednoczesnego drażnienia, dekoncentrowania i wydawania poleceń. Tak, by zmusić kochanka do większego skupienia, a jednocześnie odrobinę zamieszać mu w głowie.
- Tak lepiej. - Pochwalił, gdy wreszcie usłyszał właściwe słowa, a dłonią, którą dopiero co wymierzał naganę, potarmosił znajomo włosy uległego. Dopiero wtedy się odsunął, zabierając obrożę i odkładając ją na smycz, uwalniając Szczeniaka od wyczuwalnej obecności Szakala. Tej nocy miała być tylko ich dwójka - i bóg mu świadkiem, David zamierzał do tego doprowadzić.
Zmierzył kochanka kolejnym, taksującym spojrzeniem - tym razem nie było ono tak chłodne i kalkulujące, jak poprzednio. Pozwolił sobie na zwrócenie uwagi na atuty bruneta. Był on ładny, bez dwóch zdań. Przyciągał wzrok i, nawet pomimo blizn, prezentował się kusząco. Miał w sobie coś przyjemnego, ciepło, energię i... Figlarność. Cokolwiek robił z nim Seth, jeszcze nie zniszczył jego ducha. Szczeniak wreszcie stał się pewny siebie i własnych celów, obecny w jednym pomieszczeniu z Davidem nie dlatego, że ktoś go zmusił, ale dlatego, że chciał. Był młodzieńczy, świeży i... Gdy dominant wreszcie spojrzał na niego pod tym kątem, uznał go za pociągającego. Takiego, którego faktycznie chciałby trochę pomęczyć, zobaczyć w jego oczach uległe błaganie o więcej, o spełnienie, o wszystko to, co jego Pan zechciałby mu zaoferować.
- Nie ruszaj się - polecił, zostawiając towarzysza na kolanach, naprzeciwko stolika, a samemu go okrążył, przesuwając palcem po linii kręgosłupa uległego. - Myślę, że będzie pasowała ci czerwień. Seksowna, gruba i ograniczająca każdy ruch... - mruknął, bardziej do siebie, niż do kochanka - chociaż niewątpliwie informował o swoich poczynaniach też po to, by mężczyzna zdążył się przygotować psychicznie i przyzwyczaić zarazem do jego głosu.
Odsunął się i przemieścił do niepozornie wyglądającej, czarnej komody - w której zaczął otwierać szuflady, szukając... Jak się szybko okazało, kilku zwojów czerwonej liny różnej grubości. Wybrał trzy i wrócił do towarzysza, po drodze jeszcze przygarniając krzesło i siadając na nim wygodnie, za plecami Szczeniaka.
- Daj ręce za siebie, Ślicznotko. Nie każ mi czekać - mruknął, przesuwając ich pierwszą zabawką po plecach kochanka - dając mu czas i szansę na przyzwyczajenie się do dotyku materiału i ewentualny protest. - Jesteś zdecydowanie za bardzo rozebrany jak na tutejsze warunki... - Roześmiał się cicho.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyPon Lut 12, 2018 2:54 am

Alex wyglądał na wstrząśniętego. Zamrugał w niedowierzaniu, a potem jego twarz przeciął gorzki uśmiech. Był przekonany, że jakoś się dogadali, że ustalili podstawowe zasady, że Seth dbał o to czyje ręce będą go dotykać. Tymczasem okazało się, że tak naprawdę oddał go komuś przypadkowemu, komuś kto oczywiście się zgodził.
Miał ochotę prychnąć, ale darował sobie. Skrzywił się tylko brzydko.
Świetnie, Seth dał mu jeszcze jeden powód, dzięki któremu mógł pielęgnować w sobie złość. Tylko czy to był dobry moment, by dalej ją rozniecać? Alex nie chciał, by rzutowała na przyjemność, bo tylko to zamierzał dzisiaj czuć. Żadnego poczucia winy, żadnego pragnienia, by go zadowolić. Nie miał nad nim władzy. Nie dziś. Sam ją sobie odebrał.
Słysząc irytację w głosie nieznajomego, podniósł na niego spojrzenie. Pierwszy raz dostrzegł w chłodnym fiolecie odbicie emocji, pierwszy raz jego oczy wyrażały cokolwiek. To było... piękne i Alex przez chwilę trwał urzeczony nowym odkryciem. Być może zbyt wyraźnie było widać jego fascynację, ale nie dbał o to. Rozumiał dlaczego mężczyzna mógł czuć irytację. Miał duszę "pana", nie przyjmował rozkazów, wydawał je. Alex nie rozumiał jednak dlaczego tak śmiało okazał mu tę emocję. Nie wnikał w to jednak. Przyjął do wiadomości.  
Alex nie myślał o nieznajomym jako o narzędziu buntu. Kompletnie. Dlatego, gdy tamten to zaznaczył, odruchowo pokręcił głową. Poczekał jednak, aż dokończy kwestię, wsłuchując się w nowy, kategoryczny ton.
- Jasne. Rozumiem. - Odparł niemal od razu. Zmrużył oczy. - To nie zemsta. - Podkreślił. - I zabawne, że nie chcesz być narzędziem mojej zemsty, ale chcesz być narzędziem jego kary. - Przechylił głowę na bok, przyglądając się mężczyźnie z namysłem i uśmiechem sugerującym jakby nieznajomy mimo wszystko w jakiś sposób podlegał Szakalowi. Zdawał sobie sprawę, że taka sugestia mu się nie spodoba. Widział w jego oczach nieoczekiwaną irytację, gdy mówił o przyjmowaniu rozkazów od innego pana, a jednak pozwolił sobie na śmiałość, ciekawy jak zareaguje. Lecz bardziej niż reakcji, ciekawiły go faktyczne motywy. Szkoda, że pewnie ich nie pozna.
Flirtował z nim, to prawda, bo chciał w końcu wywołać konkretną reakcję. Chciał, żeby białowłosy spojrzał na niego w taki sposób. Nie jak na Szczeniaka Szakala, a na Alexa, będącego tutaj, teraz, jedynie dla niego.
Dostrzegł rodzący się na ustach towarzysza uśmiech, a potem z przewrotną satysfakcją patrzył jak przygasa, gdy zamiast oczekiwanego "panie", usłyszał "ty".
I właśnie od tego momentu zaczynała się prawdziwa zabawa.
Alex poczuł przyjemny dreszcz ekscytacji i w końcu pozwolił sobie spojrzeć na białowłosego jak na kogoś, kogo mógłby pragnąć. Gdy przestawił myśli na inny tor, w jego głowie narodziło się kilka bezwstydnych fantazji, a te rozgrzały jego krew podnieceniem.  
Nie spuszczał wzroku z jego twarzy, wciąż uśmiechając się prowokacyjnie, aż do ostatniego momentu, aż do chwili, w której place wślizgnęły się za jego obroże i szarpnęły lekko. Między rzemieniem a skórą było niewiele miejsca i Alex doskonale czuł ciepło oraz nacisk knykci.
Bezwiednie głębiej zaczerpnął powietrza i lekko odchylił głowę, rozchylając usta. Spiął się, bo oczekiwał kary. Zasłużonej dawki bólu. Tego, że nadejdzie był pewien, nie wiedział tylko kiedy...
Raz, dwa... Odliczał w myślach, wstrzymując oddech. Pod skórą zagrały mięśnie gdy zaciskał dłonie w pięści. Ciszę wypełnił cichy szelest wysuwanego ze sprzączki paska. Alex zamknął oczy jakby samo to było wymyślną pieszczotą. W istocie, było nią na swój sposób.
Ciało nieznajomego przesłoniło światło, otuliła go ciemność i silna woń odurzających perfum...
Trzy.
Cztery.

Ból.
Syknął cicho i westchnął drżąco.
Otworzył oczy pociągnięty za nie do końca rozpiętą obrożę. Białowłosy nie mógł tego dostrzec, ale spojrzenie Alexa było zamglone, nieobecne, jakby piekący ból wyłączył na chwilę jego postrzeganie rzeczywistości. Nic bardziej mylnego. Alex właśnie teraz czuł, słyszał i widział wszystko najwyraźniej. Bicie serca było jak dźwięk bębna, a oddech niczym huragan. Głos zaś, najwspanialszą muzyką i najokrutniejszą torturą.
W odruchu uniósł się lekko, a czując na skórze łaskoczące ciepło oddechu, pozwolił sobie na kolejny dreszcz. I na półprzytomny uśmiech, kiedy usłyszał słowa.
Ślicznotko?
Zaskakująco szybko przestało go obchodzić jakie dostanie imię, byle tylko obcy mówił do niego w taki sposób jak teraz. Byle tylko dalej muskał ustami jego ucho. Byle wciąż był tak blisko.
Mógłby uzależnić się od tego głosu, tak niesamowicie różnego od syku Szakala. Niskiego, mruczącego, niesamowicie seksownego...
Bezwiednie zacisnął dłonie, powstrzymując się przed odruchem przyśnięcia do siebie jego ciała.
A gdybym to zrobił?
Ból, który otrzymał był niczym w porównaniu do tego, który potrafił znieść. Był ledwie namiastką, ale sugerował, że nieznajomy z łatwością mógł zadać także większy. Czy chciał poczuć większy? I dlaczego niby niczego nie zyskiwał buntem? Wszystko zależało od tego, czego się oczekiwało. Alex był świadom, że wbrew pozorom miał duża kontrolę nad sytuacją będąc uległym. Wiele zależało od jego zachowania i potrafił to wykorzystywać. Ale czy naprawdę chciał w tym momencie zasłużyć na kolejny ból?
Nie musiał się starać.
Drugi policzek spadł nieoczekiwanie. Alex kompletnie się nań nie przygotował. Gwałtownie wciągnął w płuca powietrze, kiedy ból gorącem rozlał się po jego twarzy. Zacisnął zęby i warknął cicho, ale warkot przeszedł w delikatne mruczenie, kiedy poczuł za uchem pociągnięcia języka.
"Spróbujmy jeszcze raz, może nie nauczono cię właściwej dyscypliny. Powtarzaj za mną: "tak, Panie""
Miał ochotę upomnieć go, że teraz na nim ciąży odpowiedzialność nauczenia go dyscypliny, ale nie chciał pogrążać się tak mocno. Jako dowód wystarczyło mu to, co otrzymał.
To, czego mężczyzna od niego wymagał było śmiesznie proste. Taka była zasada. Nieznajomy miał stać się panem, tylko w głowie Alexa silnie zakorzenionym obrazem pod tytułem "pan", był Seth. Zmiana tej jednej rzeczy nie przychodziła mu tak łatwo, nawet jeśli się starał.
- Tak... - Zawahał się, bo nie mógł wyrzucić go z głowy. A przecież nie chciał go teraz widzieć. Miało go tu nie być. Seth nie istniał tej nocy.
Zwilżył językiem wargi, głęboko oddychając powietrzem przesyconym zapachem nieznajomego. Drażniący język nie pomagał się skupić i Alex tylko siłą woli powstrzymał się od tego, by go do siebie nie odsunąć.
Podjąłeś decyzję, przejdź ponad tym. To nic takiego...
- Tak... Panie. - Wycedził z wyraźnym trudem i zdziwił się jak razem z wypowiedzeniem tych słów z jego serca spadł wyimaginowany ciężar. Z nim odszedł również dotyk towarzyszącej mu obroży, co ostatecznie i bardzo namacalnie odcięło go od wpływu Szakala. Mimo to, Alex nie wyglądał na zadowolonego, gdy jego nowy pan mierzwił mu włosy i odkładał rzemień na oparcie krzesła. Wciąż smakował znajome słowo na języku, próbował zrozumieć własne uczucia. "Panie" miało dziwny smak w obliczu tej sytuacji, tego... człowieka. Stało się obce. Musiał do niego przywyknąć na nowo. Był świadom, że minie przynajmniej kilka godzin zanim zupełnie pogrąży się w oddaniu i będzie wykrzykiwał je tak naturalnie jak robił to wobec Setha.
W tym momencie naszły go wątpliwości wobec podjętej decyzji. Czy na pewno postąpił właściwie?
W roztargnieniu spojrzał na białowłosego przytomniej, wytrącając się z chwilowego zamyślenia. A widząc zainteresowanie, którego tak było mu brak, rozpogodził się wyraźnie. Znów się uśmiechnął, choć trochę markotnie, i tym razem nie próbował już prowokować towarzysza. Oddał mu przewodzenie w całości i dał mu to odczuć, odrobinę pokorniejąc. Oczywiście w jego przypadku ciężko było mówić o całkowitym wrażeniu uległości. Alexa można było poskromić, ale czy można było złamać?
Zgodnie z poleceniem, nie poruszył się jakoś szczególnie, nie licząc wyprężenia się pod przelotnym dotykiem. Siedział w bezruchu, spojrzeniem wodząc za sylwetką białowłosego.
Słysząc mruczenie o linach, miał ochotę rzucić jakąś uwagą, ale z oczywistych względów powstrzymał się. To jednak nasunęło mu pewne pytanie, które zapomniał zadać wcześniej.
- Panie? - Odezwał się i tym razem nawet się nie skrzywił. Tabu, które nałożył na słowo, powoli przestawało mieć znaczenie, a przynajmniej usilnie starał się, by przestało je mieć.
Kiedy skupił na sobie uwagę mężczyzny, kontynuował.
- Wolisz żebym milczał? Czy za każdym razem jeśli chcę coś powiedzieć mam prosić cię o pozwolenie? - Zadał pytanie niemal neutralnym tonem, który mógł świadczyć tylko o jednym - akceptacji.
Poczekał aż mężczyzna znajdzie w komodzie to czego szukał, a choć kusiło go, by zerknąć, nie zrobił tego. Siedział na kolanach ignorując powoli rodzący się z tej pozycji dyskomfort.
Wsłuchiwał się w ruchy białowłosego. W szelest jego koszuli, szuranie otwieranych szuflad, skrzypienie liny. Czekał, ale z każdą chwilą wszystkie obawy zaczynały go dopadać, a pewność z jaką podejmował wcześniejszą decyzję i wymawiał słowa, odwróciła się od niego. Tłumaczył sobie, że to naturalne. Że to wszystko przez to, że się nie znali...
Słysząc polecenie, posłusznie założył ręce za plecy, ale z trudem dusił w sobie obawę przed skrępowaniem. Jego dłonie były bronią w wielu sytuacjach i pozbawiony jej czuł się wystawiony na niebezpieczeństwo. Irracjonalnie, bo przecież zdecydował się zaufać nieznajomemu.
Nieznajomy.
Alexowi nagle zaczęło przeszkadzać, że nie znał jego imienia. Mógł nazywać go panem, ale świadomość, że był jedynie tym, wprawiała go w niezrozumiały niepokój. Tak jakby odbierało mu to poczucie bezpieczeństwa zamiast przyjemnie ekscytować. Jakby świadomość, że w ogóle się nie znają, była przeszkodą nie do pokonania.
Poczuł się skonsternowany, kiedy kompletnie nieoczekiwanie ogarnęło go pragnienie, by nieznajomy po prostu go dotknął. Przesunął dłońmi po całym jego ciele, tak by mógł nauczyć się jego dotyku. Nie w formie kary lub nagrody, a zwyczajnie, ze świadomością własnych imion.
Zacisnął zęby. Jego oddech przyspieszył znacznie. Mięśnie jego ramion i karku napięły się, a palce dłoni i stóp zacisnęły i rozluźniły kilka razy.
Denerwował się.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyPon Lut 12, 2018 5:54 pm

Jasnowłosy chciał być wobec kochanka szczery. W takiej relacji zaufanie było podstawą, a każdy uległy był znacznie bardziej wyczulony na kłamstwa. Każda fałszywa nuta mogła zniszczyć wrażliwe połączenie między panem i mu podległym. Mógł różne rzeczy zatajać - co zaraz zrobił, ignorując tak otwartą prowokację, mającą na celu wyduszenie z niego powodów przystania na propozycję Setha - ale nie mógł wprost powiedzieć nieprawdy. Oczywiście, nie mógł powiedzieć, czemu tak naprawdę się zgodził przyjąć Szczeniaka na jedną noc, łamiąc część własnych zasad, ignorując plany, które już zdążył zrobić. Szakal wzywał nagle, proponował raz, a w wypadku odmowy... Nie, nie było żadnej mowy o zignorowaniu oferty. Po to David stworzył swoją drugą przykrywkę, spędzał co drugą sobotę "tematyczną" w klubie, z nałożonym na siebie zaklęciem, dbając o swoją opinię jak nigdy wcześniej, wchodząc w wiele kontaktów z innymi Domami i upewniając się, że pogłoski o nim kiedyś - w końcu - dotrą do właściwych uszu. Gdy tak się stało, mógł tylko wszystko rzucić i, niemal ze śpiewem na ustach, zadbać o stworzenie pokojowej relacji z tym konkretnym człowiekiem.
Ta noc musiała być wyjątkowa, drugiej okazji mógł nie otrzymać. Musiał zrobić wrażenie zarówno na uległym, jak i na Panu.
Było to wyzwanie, które wywoływało w jego dominującej duszy podobną irytację do tej wynikającej z przymusu dostosowania się do rozkazu w tak intymnej sytuacji.
Zafascynowane spojrzenie, którym został obdarowany, obudziło w nim jednak satysfakcję. Rozluźnienie. Fakt, że pomimo niektórych ograniczeń był wciąż w stanie zdobyć taki wzrok, początki zaufania u podległemu mu, zapewnił cichą ulgę i dodał mu pewności siebie. Nie stracił wyczucia, a już niedługo będzie mógł skupić się całkowicie tylko na kochanku, dając z siebie wszystko i licząc, że to wystarczy.
Szczeniakowi - na pewno. Młodszy mężczyzna reagował obiecująco, wciąż odrobinę niepewny, może nawet zdezorientowany, rozdarty w nowej sytuacji, z nowym Panem, który wprawdzie zapewne wymagał podobnych rzeczy, ale jednocześnie zachowywał się bez wątpienia inaczej niż Szakal. Taka zmiana, dreszcz nowości, musiała być dla bruneta torturą samą w sobie. Mieszanką ciekawości i niebezpieczeństwa, dreszczu nieznanego i upragnionego, a jednocześnie niechcianego i niepokojącego. Wszystko, co zrobili, było jeszcze niczym. Wstępem do prawdziwej zabawy, obietnicą, mającą wywołać niepewne podniecenie, ale też i subtelnym ostrzeżeniem.
Uległy był tak naprawdę panem sytuacji, być może bardziej niż kiedykolwiek wcześniej - bo David tej nocy chciał przede wszystkim skupić się na nim, zignorować własne potrzeby, zapewniając sobie jednocześnie dojście do Szakala. Młody mężczyzna nie mógł tego wiedzieć, nie mógł znać pobudek kochanka, nie mógł też być świadom tego, jak bardzo tymczasowy Pan był na nim skupiony.
Przede wszystkim jednak rolą Browna nigdy nie było karanie uległego - a wyczucie wszystkich potrzeb i zaspokojenie ich. Mógł zapewnić mu dreszcz strachu i oczekiwania przed ciosem, jednocześnie nie ganiąc go za nic. Wystarczyło tylko, by wiedział. Uwielbiał w swoich kochankach to słodkie, nieprzytomne spojrzenie, świadczące o tym, że odlecieli gdzieś dalej, skupiając się bardziej na swoich zmysłach, wrażeniach, a nie rozsądku. Umysł i kontrola nie były potrzebne w tej sytuacji, miał je zapewnić Dom. Jedynym obowiązkiem uległego było utonięcie w odczuciach.
David, słysząc zawahanie w powtórzeniu tych dwóch prostych słów, poczuł pragnienie by wbić zęby w bark kochanka, przypomnieć mu, że nikogo pomiędzy nimi nie było, że Szczeniak był w tym momencie Ślicznotką, własnością białowłosego Pana o fioletowych oczach, który chciał go uczynić swoim i pomóc mu wznieść się na wyżyny rozkoszy. Podkreślić, że nie było pomiędzy nimi nikogo, że nie miał prawa przy nim wspominać innego - niezależnie od tego, czy z utęsknieniem, czy z nienawiścią.
Nie zrobił tego jednak. Dał mu czas, na przyzwyczajenie się do nowej myśli, na wypróbowanie słowa, które nagle wiązało się z zupełnie inną osobą, inną sytuacją, niepewnością i obcością. Nie pospieszał, cierpliwie czekając na upragnione słowa Szczeniaka - świadom, że jeśli będzie miał cokolwiek do powiedzenia w tej sprawie, szybko, znacznie szybciej niż brunet by się tego spodziewał, stanie się dla niego jedynym właściwym desygnatem tego słowa. Będzie mówił "Pan", a myślał o nim. Krzyczał o nim. Prosił go. Błagał. Dyszał w rytmie jego oddechu i tracił dla niego zmysły.
Już niedługo...
Już prawie słyszał te jęki.
Obrócił głowę słysząc to pytające "Panie", skupiając swoje spojrzenie na kochanku, szybko skanując jego postawę, sprawdzając czy coś się stało. Czy mógł dostrzec w niej oznaki świadczące o strachu, dyskomforcie, albo nawet bólu. Nic takiego jednak nie dostrzegł, więc zamiast podchodzić, zwyczajnie rzucił zachęcające:
- Tak, Ślicznotko?
I wrócił do poszukiwań. Uśmiechnął się pod nosem, zadowolony z pewnej zmiany w zachowaniu Szczeniaka. Jeszcze nie tak dawno temu rozpaczliwie się bronił, a teraz...
- Jeśli będę chciał, żebyś milczał, zaknebluję cię - odpowiedział spokojnie. - Do tego czasu możesz się odzywać w każdej sprawie, jaka będzie wymagała mojego wyjaśnienia bądź cię zaniepokoi - zapewnił go ciepłym głosem, wracając doń z linami przerzuconymi przez przedramię.
Usiadł za plecami mężczyzny, podziwiając jego ciało w inny sposób niż dotychczas - planując to, w jaki sposób go zwiąże, by był jednocześnie bezbronny, seksowny i podniecony całą sytuacją. W myślach tworzył kolejne projekty, wodząc linami po skórze kochanka w sposób całkowicie niezobowiązujący, bardziej mechanicznie i z zamyśleniem, niż konkretnym zamiarem. Nagle jego spojrzenie się wyostrzyło i przemieścił je po całym ciele mężczyzny, z uwagą wyłapując kolejne oznaki świadczące o zdenerwowaniu.
Podał mu do dłoni zwój sznurów prawie od razu, zaciskając na nich lekko jego palce.
- Weź. Obejrzyj - polecił łagodniejszym tonem, delikatnie rozsuwając jego ręce, by zapewnić, że tak, może znów w pełni nad nimi zapanować. Ułożył własne dłonie na jego ramionach, miękkimi, kolistymi ruchami rozmasowując spięte mięśnie.
- Widzisz, jaki mają piękny kolor? Będą wspaniale się prezentować na twojej skórze. Część unieruchomi ręce... - To mówiąc zsunął własne palce w dół, na przedramiona mężczyzny, a potem wrócił nimi do góry i rozpoczął wędrówkę w inne rejony, które zaczął wymieniać. - Część znajdzie się na piersi... I plecach oczywiście... A ten średniej grubości sznur wyląduje też na szyi, w niektórych pozycjach utrudniając oddech... Ale nie we wszystkich, bo nie chciałby cię tak szybko zmęczyć - mruczał kojąco, opowiadając o swoich planach tak, jakby mówił o czymś bardzo smacznym i oczywistym. Nie pytał się tym razem o zgodę, ale znów dawał uległemu czas na przyzwyczajenie się do myśli o prawdziwym początku ich gry. I, oczywiście, ewentualny protest bezpiecznym słowem - chociaż nie sądził, by brunet się do tego posunął. Był zaniepokojony, ale nie przerażony. Potrzebował tylko czasu... I wiary.
Nachylił się, znów lądując ustami na uchu towarzysza, a jedną dłonią chwytając go mocniej za szyję, zmuszając do wyprostowania się na klęczkach. Chuchnął gorącym powietrzem na wrażliwą skórę.
- Wygląda teraz tak pusto bez tej obroży... Wiesz, że są zaklęcia pieczętujące? Gdybyś został mój na stałe, użyłbym go, byś nie mógł przypadkiem samodzielnie jej zdjąć, ani nie mógł kogoś o to poprosić. Mógłbym to zrobić tylko ja... A wszyscy inni widzieliby, że jesteś mój. Że masz swojego Pana, któremu grzecznie służysz za zamkniętymi drzwiami... - Lekko przygryzł ucho uległego. - Że uwielbiasz chwile, gdy jesteś całkowicie poddany mojej woli, błagający o każde życzenie, by móc mnie zadowolić i... - Zawiesił głos, który podczas tej wypowiedzi znacznie się obniżył i zmienił w drażniący, męski szept. - I usłyszeć pochwałę, poczuć moje zadowolenie, usłyszeć że dobrze się spisałeś... - Wręcz wymruczał ostatnie słowa, wsuwając potem język w ucho kochanka, drażniąc je, liżąc, a potem biorąc pomiędzy wargi i lekko ssąc. - A teraz... Podaj mi je. - Polecił, wyciągając dłoń po sznury.
Przyjął czerwone zwoje, pozostawiając wciąż jedną rękę na szyi uległego, drugą układając je na kolanach, a potem - wreszcie - rozpoczynając to, co wcześniej dosyć dokładnie opisał. Wodząc palcami po ciele mężczyzny układał kolejne sznury, tworzył supły i ograniczał coraz bardziej ruchy mu podległego, unieruchamiając ręce, wiążąc je od nadgarstków, aż do przedramion, stabilizując pozycję, drażniąc delikatnie sutki i podbrzusze, zgodnie z obietnicą układając na szyi materiał, a potem przewiązując go przez liny trzymające dłonie, łącząc z kostkami. Zmieniając swojego kochanka w prezentującego się ślicznie, bezbronnego uległego, zdanego tylko na jego życzenie.
- Dobrze się spisałeś - pochwalił bruneta, podnosząc się i przekładając krzesło przed Szczeniaka, siadając znów, tym razem okrakiem, układając brodę na drewnianym oparciu i przesuwając palcami po włosach towarzysza. - Jak się domyślasz, dopóki siedzisz na udach, nie masz ograniczonego oddechu. Chciałbym jednak, żeby spróbował się podnieść, wyprostować i... Zająć się tymi ślicznymi usteczkami moją dłonią. - Przysunął duży palec do brody kochanka, wskazującym i środkowym lekko muskając jego wargi. - Co ty na to? - Na jego twarzy pojawił się szeroki, odrobinę figlarny uśmiech.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyPon Lut 12, 2018 10:16 pm

Milczenie było odpowiedzią, i to dużo dosadniejszą niż gdyby odpowiedział mu wprost. Czyli jednak, coś ustalali, albo białowłosy miał jakiś cel, którego nie chciał zdradzić. Alex nie dbał o to, był po prostu odrobinę ciekawy, biorąc pod uwagę okoliczności znalezienia się w samym centrum wydarzeń.
Na szczęście dostał odpowiedź na inne swoje pytanie. Nie lubił być kneblowany, nie lubił być cicho, więc z niejaką ulgą przyjął to, że mógł niemal swobodnie wyrażać swoje zdanie. Uznał jednak, że nie będzie wykorzystywał tego zbyt często. Nie chciał zasłużyć na knebel.
- Rozumiem, Panie. - Odparł, próbując przyzwyczaić się do tego określenia względem nieznajomego i musiał przyznać, że szło mu coraz lepiej. Wszystko zmierzało ku idealnemu zakończeniu... do czasu.
Irracjonalny niepokój, który spinał mu mięśnie i przyspieszał oddech był niemałą przeszkodą. Alex poczuł się nawet nieco... niezręcznie ze swoją słabością. Miał opory przed okazaniem jej komukolwiek, a białowłosy był obcy w ten najgorszy z możliwych sposób, bo przecież nie mógł zostać poznany. Nie teraz. Cokolwiek więc by do siebie nie mówili i jakkolwiek nie próbowaliby sobie ufać, dla Alexa to wciąż było zbyt mało.  
Jego niepokój został dostrzeżony, co właściwie jedynie bardziej go zdenerwowało. To było coś z czym chciał poradzić sobie sam, ale nim warknął, że nie potrzebnie dawał mu linę, i że nic się nie dzieje, dłonie spadły mu na barki. Bardzo wyraźnie czuł ich ciepło na wychłodzonej skórze. Przyjemne, kojące... wyczekane.
Ścisnął w palcach zwoje liny i przeniósł je na swoje kolana. To, że ją zobaczył nie zmieniało jego obaw względem skrępowania. Uspokoił je dopiero dotyk. Zupełnie tak, jakby nieznajomy czytał w myślach... albo był niezwykle spostrzegawczy.
Alex odetchnął powoli wsłuchując się w miękki, spokojny ton. Poddawał się dłoniom, chwytając łagodność, którą ze sobą niosły. Nie ważne, że jedynie wskazywały miejsca przebiegu lin, ważne, że czuł ich dotyk.
Gdy palce zaznaczały sploty na jego piersi, Alex uniósł rękę i przytrzymał tę należącą do białowłosego, przyciskając ją do swojej piersi.
- Tylko chwilę, Panie. - Mruknął. - Proszę. - Dodał po chwili, opierając policzek o jego przedramię. Odetchnął kilka razy, połasił się niczym kot, i puścił jego dłoń. Wyprostował się, najwyraźniej odzyskując równowagę. To była chwila słabości, do której się przyznał. Śmieszna próba przełamania nieufności, żenujące okazanie pragnienia bliskości. Ale minęła, wystarczyła... przynajmniej na jakiś czas.
Kojarzył splot, o którym opowiadał Pan, miewał go na sobie. Wiedział jakie niósł ze sobą ograniczenia i miał świadomość jak w nim wygląda. Seth o to zadbał. Lubił stawiać go przed lustrem. Alexa przez to na równi podniecała szorstkość liny na własnej skórze, co widok własnego ciała nią oplecionego. Aż pożałował, że tym razem nie będzie mógł zobaczyć się w taki sposób.
Białowłosy uśpił czujność Alexa swoją delikatnością, dlatego gdy nagle chwycił go za szyję i zmusił, by się uniósł, mężczyzna jęknął cicho, zaskoczony. Cholera. Po chwili jednak, rozluźnił się, a nawet uśmiechnął słysząc gorący, mruczący głos tuż przy swoim uchu. O tak, mógłby go słuchać godzinami...
Oddech Alexa przyspieszył, kiedy podniecenie wlało się w żyły. Chciał mu się poddać, wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. Pragnął wyłączyć myślenie, ale na razie... nie mógł. Wszystkie zachowania nieznajomego były przyjemnie drażniące, ale wciąż dalekie od tego, by wzbudzić w nim prawdziwe pożądanie. Dlatego, gdy tylko miał okazję, śmiało poddawał się dreszczom przyjemności i fantazjom, które podsuwał mu seksowny głos. Jednak ta fantazja... nie chciała współpracować.
Gdybyś został nim na stałe...
To niemożliwe, pomyślał odruchowo. Obraz uśmiechającego się sugestywnie Setha stanął mu przed oczami. Niemal usłyszał w głowie jego pochwałę za tę pełną lojalności myśl.
Zacisnął powieki, próbując skupić się na szepcie białowłosego, na dotyku jego ust, na zaciskającej się na szyi dłoni. Próbował wyrzucić z pamięci niepotrzebny w tej chwili wpływ kuzyna.
"...że dobrze się spisałeś..."
Słowa zlały się ze wspomnieniem głosu Szakala.
Kurwa.
Zacisnął szczęki tak mocno, że aż zazgrzytał zębami. Więc naprawdę, mimo wszystko był pod jego wpływem? Tak głęboko zakorzenił się w jego myślach? Może to wszystko przewidział i może właśnie to było kwintesencją całej kary? To, że w każdym ruchu nieznajomego, w jego słowach, dotyku, widział jego? Że tak naprawdę pragnął tylko... jego?
- Więc załóż mi jakąś. Naznacz mnie. - Wycedził nagle, wzburzony własną słabością, niezdolny trzymać w ryzach własnych uczuć. - Uczyń mnie swoim, Panie. Spraw, że będę pragnął tylko ciebie, myślał tylko o tobie... - Ostatnie zdanie wymówił słabiej, jakby pogodził się z czymś, jakby poddał się czemuś, co tkwiło w jego myślach.
Potem podał mu liny, a z tym gestem wypowiedział żałośnie ciche "proszę", ale ciężko było wywnioskować, czy odnosiło się to do jego wcześniejszych słów czy było przejawem grzeczności podczas przekazywania sznurów.
Poddawał się zabiegom nieznajomego z dziwnym spokojem, żeby nie powiedzieć... obojętnością. Posłusznie układał ciało tak, jak sobie tego życzył, ale wydawał się odrobinę roztargniony. Usilnie bowiem próbował rozniecić w sobie poprzednie uczucia, patrzeć na białowłosego inaczej niż przez pryzmat Szakala. Czy naprawdę był tak słaby psychicznie? Te lata tak bardzo namieszały mu w głowie, że nie potrafił pragnąć nikogo innego? Przecież to jedynie zabawa. Dlaczego podchodził od tego tak poważnie?
Wiedział dlaczego.
Bo pomimo szczerych chęci miał w sobie tę chorą lojalność, przez którą jak wierny pies podążał wszędzie tam, gdzie Seth go prowadził. Minęło tyle lat... czyżby stracił przez nie umiejętność decydowania o samym sobie?
Wyczuwając mocniejsze szarpnięcie, liny wżynające się w ciało, skupił spojrzenie na białowłosym. Co za bezsensowna sytuacja... Miał ochotę go przeprosić i wyjść, ale w życiu by się na to nie zdobył. Odbędzie swoją karę, zmieni ją w nagrodę, lub nie. Niech los po prostu zrobi z tym, co chce. On po prostu się mu podda.
"Dobrze się spisałeś"  
Pochwałę przyjął z łagodnym uśmiechem.
Nieznajomy był taki... inny, a mimo wszystko Alex myślał o Szakalu. Poczuł się winny. Właściwie, był winny.
Skrzyżował spojrzenie z tym należącym do białowłosego i wysłuchał jego słów. Zaiste, zdawał sobie sprawę z ograniczeń obecnej pozycji. Gdyby nie chaos myśli, zapewne byłby teraz dużo bardziej... podniecony świadomością swojej pozycji. Westchnął płytko  przymknął oczy.
- Z przyjemnością, Panie. - Wymruczał machinalnie i uniósł się posłusznie. Sznury napięły się mocno, węzły zatrzeszczały cicho. Lina naparła na ciało i docisnęła się do niego, lekko zagłębiając w skórze. Poruszył skrępowanymi dłońmi i chwycił za łączący nadgarstki i kostki fragment, jednocześnie nieco rozsuwają uda, całe ciało wyprężają w stronę siedzącego na krześle Pana.
Może nie potrafił kompletnie skupić się na własnej przyjemności, ale mógł wykonywać rozkazy i przyjemność sprawiać. To potrafił robić doskonale.
Uśmiechnął się kącikami ust i powoli otworzył oczy, spoglądając mu prosto w twarz. Tym razem w błękicie zagościła znajoma białowłosemu figlarność. Jego palce delikatnie opierały się na miękkości alexowych warg, więc mężczyzna kilka razy lekko przesunął po ich opuszkach dolną wargą zanim zdecydował się objąć je ustami. Nie urywał kontaktu wzrokowego i był w swojej leniwej lubieżności niemal bezczelny.
Oddychał równo, lecz płytko, nie tylko przez wzgląd na oplatający szyję sznur. Czuł się doskonale w obecnej konfiguracji, to było widać. Pozycja jaką przyjął, każdy minimalny ruch jaki wykonywał... To jak prężył się pod sznurami, wysuwał biodra... wszystko było grą i miało podobać się białowłosemu. Alex był pewny siebie tak, jak tylko ktoś kompletnie związany, lekko podduszony, mógł być.
Zahaczył czubkiem języka o środkowy palec, a potem objął obydwa ustami, ssąc je lekko, przeciągając po opuszkach śliskim, gorącym językiem. Zamruczał nisko i w końcu przymknął oczy, zdając się oddawać nieśpiesznej pieszczocie z prawdziwą przyjemnością i niesamowitą zmysłowością.
W końcu nieznacznie odchylił głowę, zmniejszając odrobinę nacisk liny na szyję, ale otworzył usta żeby białowłosy mógł zobaczyć jak jego język prześlizguje się po jego palcach, jak jego ślina na nich lśni. Z przyjemnością zauważył własny przyspieszony oddech. Tym razem nie miał nic wspólnego ze zdenerwowaniem. Przyjął to niemal z ulgą.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyWto Lut 13, 2018 1:02 am

Chwile słabości, które mniej lub bardziej chętnie pokazywał Davidowi brunet, wywoływały w starszym mężczyźnie dziwnie znajome uczucie, którego tej konkretnej nocy nie chciał odczuwać. Wzbudzały w nim pragnienie zaopiekowania się podległym mu, otoczenia go ciepłem, zapewnienia mu absolutnego bezpieczeństwa. Dla Doma nie było niczego bardziej prawdziwego, niż poczucie takiej więzi, łączącej ich mocno, pozbawiającej tchu i utrudniającej racjonalne myślenie. Chciał wzmocnić uścisk, przytulić kochanka do siebie, zamknąć w swoich ramionach, ukryć przed całym światem i dać mu wszystko, czego tylko zapragnie. Każdy, kto odważyłby się zbliżyć do mężczyzny, który szukał w nim oparcia, w tym momencie zakończyłby żywot. Brown oddychał zaborczością, czuł jak w tym momencie wypełnia go przekonanie o własnej sile i potędze. Każdy gest świadczący o zaufaniu był dla niego potężnym energetycznym kopem, wzmacniającym i jednocześnie osłabiającym - bo czyniącym go podatnym na każdy, nawet najbardziej subtelny gest kochanka. Był wyczulony na wszystkie zmiany w nim, a wszystkie cele nie dotyczące bezpośrednio Szczeniaka oddaliły się na dalszy plan, pozostawiając tylko ten jeden, najistotniejszy - potrzebę opieki nad swoim subem.
Chciał go uczynić swoim i zapewnić bezpieczeństwo - a żadnej z tych rzeczy tak naprawdę nie mógł zrobić. Pozwolił sobie jednak na tę fantazję, zgodził się, by jego usta opisały jej fragment, odrobinę się zapomniał, skupiając tylko na tu i teraz, na uwodzeniu i obiecywaniu, tracąc sprzed oczu swój nadrzędny cel - dojście do Szakala.
Wyczuł jednak zmianę w kochanku - najpierw zesztywnienie mięśni, a potem desperację w głosie, świadczące o tym, że sprowokował swoimi marzeniami inną reakcję, niż planował. Zapewne wspomnienie tamtego Pana, przeżyć ich łączących, przyczyny, dla której tak naprawdę uległy znalazł się w rękach Davida.
Niezależnie od tego, jak bardzo by chcieli, nie mogli całkowicie odciąć się od jego osoby.
Ta świadomość znów zirytowała policjanta, który ponownie poczuł się tak, jakby przed kimś odpowiadał - jakby każdy jego czyn musiał zostać zaakceptowany, cały czas ktoś go obserwował i oceniał, a co gorsza, wymuszał też pewne zachowania. Jak mógł się na to zgodzić? Cała przyjemność z bycia dominantem rozpływała się w powietrzu, pozbawiając go poczucia kontroli i męskości, która reagowała przecież na pięknego podległego mu kochanka.
Zacisnął zęby, przestając wreszcie snuć fantazje i biorąc się do roboty. Sprawnie zaplatał kolejne węzły, łączył ze sobą sznury i przemieniał wypełnione bliznami ciało bruneta w obraz ponętności i bezbronności. Musiał odzyskać panowanie nad sobą, nad Szczeniakiem i - wreszcie - nad całą sytuacją. Sprawić, że ta noc nie będzie tylko przykrym obowiązkiem dla nich obu, a czymś więcej, czego nie będą chcieli wyprzeć z pamięci i co nie będzie wywoływało w nich wyłącznie niesmaku.
Nie mógł Ślicznotki oznakować, uczynić swoim na stałe - chociaż szczerze tego pragnął. Chciał znowu opleść go swoim zaklęciem i pokazać wszystkim, że ktoś należał naprawdę do niego. Od trzynastu miesięcy obce mu było uczucie stabilności i posiadania - jego życie było tylko ułudą, wprawdzie interesującą i angażującą, której oddał się cały, która czasami wydawała mu się prawdziwa, ale która nie była niczym więcej. Miał misję do wypełnienia, nie mógł sobie pozwalać na silne emocje, stałego kochanka do tresury, powracanie do własnych czterech ścian, czy nawet jedzenie ulubionych posiłków. Był tylko rolą, aktorem w przedstawieniu, które udawało do złudzenia prawdziwe życie - i w takich chwilach, w którym odzywał się w nim nie David, a Adam, czuł się najbardziej nie na miejscu.
Czuł tęsknotę za prawdziwym sobą i wszystkim, co się z tym wiązało.
W tym momencie obaj byli winni, skupieni nie na sobie nawzajem, a wewnętrznych rozterkach, którymi nie mogli się ze sobą podzielić - tak odlegli i obcy sobie, jak nigdy wcześniej.
Jasnowłosy nie mógł mieć pretensji za automatyczność w ruchach kochanka - który wprawdzie zachowywał się jak dobrze naoliwiony, wybitny, ale wciąż tylko mechanizm. Sam nie był w tym momencie lepszy. Noc, która dopiero się rozpoczynała, stawała się zagrożona nadmiarem myśli. Groziło im skończenie przygody, która miała być wypełniona emocjami (najpierw negatywnymi, a potem pozytywnymi i związanymi z buntem) na autopilocie, bez większego zaangażowania i poczucia czegoś więcej, czegoś realnego i intensywnego.
David nie mógł na to pozwolić.
Chociaż musiał przyznać, że nigdy wcześniej nie usłyszał słów "z przyjemnością" wypowiedzianych jednocześnie tak obojętnie, a zarazem pociągająco. To było wręcz przerażające.
Skrępowane ciało bruneta prezentowało się niesamowicie seksownie. Czerwona lina faktycznie wszystko podkreślała, podobnie jak więzy w odpowiednich miejscach, ograniczające ruchy, a zarazem podkreślające atuty młodego mężczyzny. Był piękny, bez dwóch zdań - z zaniedbanego, półdzikiego zwierzęcia przemienił się w kuszącą, doświadczoną maszynę. Wiedział co robić, by zadowolić swojego pana, wiedział w jakiej pozycji prezentował się najlepiej i wobec jakich zachowań ciężko było pozostać całkowicie obojętnym.
Nie wiedział jednak, że sztuczność w tak skrajnie intymnej sytuacji była niesamowicie łatwa do dostrzeżenia. Drażniła jasnowłosego, tak jak niema obecność Szakala pomiędzy nimi - ale nie chciał jej wypominać kochankowi. Jeszcze nie. Był świadom rozdarcia Szczeniaka i jego cierpliwość zdawała się nie mieć końca. Raz po raz dawał mu czas na przyzwyczajenie się do sytuacji, jedynie odrobinę popychając ich relację do przodu, wspinając się po schodach zaufania i intymności, przystając za każdym razem w odpowiednich miejscach.
Niestety, nie mieli do swojej dyspozycji tyle czasu, ile David by chciał - i potrzebował - by dotrzeć do miejsca, które naprawdę zapewniłoby im stabilność, pełnię zaufania i spokój.
Tymczasem przedstawienie dalej trwało. Szczeniak był w swoim żywiole, pewny siebie, świadom swoich zalet, wykorzystujący doświadczenie do tego, by grać na swoim panu tak, jak zechciał. Był w tym dobry - to Brown musiał mu przyznać. Nie sposób było pozostać całkowicie obojętnym na tak kuszące ruchy, pieszczoty języka, niemal spontaniczne reakcje ciała - które automatycznie wzbudzały w dominującym mężczyźnie wzrost temperatury i głodu.
Gdy tak na niego patrzył, miał wrażenie, że ma przed sobą ulubiony posiłek i musiał powstrzymywać się przed przechyleniem i zakosztowaniem go. Wiedział, że na jednym kęsie by się nie zakończyło. Wciąż jednak wyczuwał fałszywą nutę w ruchach, która dopiero po dłuższej chwili zmalała na rzecz wzrostu podniecenia. Cokolwiek trawiło od środka uległego, pod wpływem ich subtelnej zabawy zaczęło wreszcie zanikać, wymazywać obecność Szakala.
Jasnowłosy wsunął głębiej do ust kochanka swoje palce, aktywizując się wreszcie i badając ich wnętrze, sunąc po policzkach i podniebieniu, drażniąc język i delikatnie zbliżając się do wrażliwszych rejonów gardła, na tyle ostrożnie jednak, by nie wywołać w mężczyźnie odruchu wymiotnego. Wycofał się stamtąd zresztą całkiem szybko, rozsuwając szczerzej usta towarzysza, nie pozwalając mu ich zamknąć i lekko stukając wolnym palcem o jego zęby. Zaraz potem zaczepił o nie i pociągnął Szczeniaka w górę, naprężając mocniej linę i nagle znacznie bardziej ograniczając dopływ tlenu do jego płuc.
Mruknął cicho, słysząc gwałtowny świst zaskoczonego bruneta. Uśmiechnął się do niego, wyciągając drugą dłoń i przytrzymując go za policzek, jednocześnie łagodnie go po nim gładząc. Sekundy biegły powoli, a uścisk w który David pochwycił towarzysza był pewny. Osłabił go dopiero w chwili, gdy ciało bruneta spięło się w odruchowej panice wynikającej z braku powietrza - i wówczas pozwolił mu na zaczerpnięcie kilku oddechów i rozluźnienie zaciśniętych płuc.
- Ćśśś, spokojnie. Nic się nie dzieje. Nie dam ci się udusić - mruknął miękko, kojąco, nie przerywając łagodnych ruchów palców na policzkach mężczyzny. - Spróbujemy jeszcze raz, dobrze? - spytał, ale nie czekał na zgodę, chwytając kochanka tym razem z obu stron głowy i ciągnąc bardziej ku sobie, zmuszając do wygięcia się i ślicznego zaprezentowania szyi, ale zadowalając się dopiero w momencie, gdy znów brunet nie mógł zaczerpnąć powietrza. Ponownie przytrzymał go na tyle długo, by ciało samo zareagowało, wyrywając się spod kontroli Szczeniaka, walcząc z więzami i trzymającym go w miejscu mężczyzną - i przedłużył tę agonię odrobinę dłużej, nim znów nie pozwolił mu zaczerpnąć powietrza.
- Nic się nie dzieje. Nie ty powinieneś mieć tutaj kontrolę, wiesz o tym, prawda? Jesteś cały mój, Ślicznotko. Twoje ciało, twoje myśli, nawet twój oddech - wszystko teraz należy do mnie. To w moim obowiązku jest zadbać, by nic ci się nie stało. Nie musisz się niczym przejmować - mruczał przyjemnym, dźwięcznym tonem, po raz kolejny w rytm swoich słów gładząc kochanka po twarzy. - Nie ma potrzeby, byś się bał, tak długo jak jestem przy tobie, nic ci nie grozi. Nie musisz o niczym myśleć. Nie musisz niczego kontrolować. Wystarczy, że... jesteś. - Uśmiechnął się z czułością, wsuwając dwa palce do ust kochanka, czekając aż się na nich zassie i skupi na innej czynności, bardziej mechanicznej i niezwiązanej z wyczekiwaniem zagrożenia. Dopiero wtedy przesunął dłoń na kark, z liną pomiędzy dwoma palcami.
- Chodź za mną tymi ślicznymi usteczkami, przytrzymam cię. Złapię cię, nie dam upaść, ani się udusić - zapewnił znowu, wysuwając palce spomiędzy warg kochanka, powoli, dając mu szansę na wychylenie się i podążenie za nimi. Tym razem to brunet decydował, jak bardzo chce pozbawić się powietrza, a dominujący mężczyzna go tylko asekurował, nie pozwalając głowie się wycofać dzięki dłoni ułożonej na karku.
- Jak się postarasz, zostanie ci na szyi ślad, tak jak chciałeś... - szepnął zachęcająco, lekko mrużąc oczy, gdy ponownie rozluźnił uścisk, pozwalając głowie Szczeniaka się cofnąć i dzięki temu nabrać normalnie powietrza. Zamachał zachęcająco palcami, oddalając je trochę bardziej, do tego samego punktu, w którym na początku to on własnoręcznie utrzymywał mężczyznę. Uśmiechnął się do niego szeroko.
- Jestem pewien, że sobie poradzisz z tym zadaniem, Ślicznotko...
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyWto Lut 13, 2018 3:49 pm

Nie został ukarany za szaleństwo myśli i pragnień. Jego Pan był cierpliwy i wyrozumiały. Pewność jego ruchów, spokój, łagodna stanowczość... wszystko sprawiało, że Alex naprawdę nie chciał sprawić mu zawodu. Doskonale zdawał sobie sprawę jak cholernie niekomfortowo musiał czuć się będąc w cieniu Szakala, a choć nie rozumiał dlaczego wystawił się na ten dyskomfort, i tak miał ochotę go za to i za siebie przeprosić.  
Białowłosy metodycznie, powoli, oswajał Alexa. Koił jego obawy, sprawił, że w końcu... mężczyzna uwierzył mu. Uwierzył w niego. Zresztą, kiedy mógł skupić się na kolejnych pociągnięciach języka, kolejnych ruchach palców; na spojrzeniu, które mówiło, że Panu podoba się to, co widział - był spokojny. Pozwalał leniwemu podnieceniu rozlewać się po żyłach i opanować go. Tak było najłatwiej.
Pociągnięty ku górze, jęknął zaskoczony. Lina oplotła jego szyję, odebrała oddech. Błękitne oczy rozszerzyły się, ciało zareagowało właściwie. Odruch szarpnął Alexem w dół, naraził na ból karku przez zbytnie odchylenie głowy. Jednak ręce Pana trzymały go mocno nie pozwalając wrócić do bardziej komfortowej pozycji. Alex drugi raz nie spróbował. Zamknął oczy, choć drżał wyraźnie, i poddał się odrętwieniu, znajomemu uczuciu nadchodzącemu razem z brakiem tlenu. Uczuciu kompletnego odrealnienia, skupienia na gorączkowym pragnieniu kolejnego oddechu. Na rodzącej się pod cierpieniem, perwersyjnej przyjemności.
Nie było nic więcej prócz obezwładniającego poczucia zależności. Nie mógł się ruszyć, nie mógł zaczerpnąć tchu... nie chciał.
Pan musiał trzymać go naprawdę długo żeby wywołać naturalne reakcje ciała. Alex nie kłamał mówiąc o swojej wytrzymałości.
Pierwszą oznaką, że dotarł do granicy było gwałtowne otworzenie oczu, a w nich wyraźny, pierwotny strach. Ale nim spanikował zupełnie, próbując zebrać myśli, by uformować w ustach jakiekolwiek słowa, ciało szarpnęło więzami, a ręce puściły go.
Zsunął się w dół. Gwałtownie zaczerpnął powietrza.
Pieszczotliwy dotyk palców na policzkach, kojący ton...
Alex spojrzał na Pana półprzytomnie i oblizał spierzchnięte wargi. Nawet jeśli w tej chwili chciał coś odpowiedzieć, nie zdążył. Dłonie znów pociągnęły go do góry, do znajomej już pozycji. Mężczyzna chwycił ostatni haust powietrza zanim lina na powrót zacisnęła się na jego szyi odbierając możliwość oddechu. Tym razem nie zamknął oczu, ale zwarł szczęki, obnażając zęby.
Cierpienie objęło go rozpędzając w żyłach krew. Szukał ukojenia w dotyku gładzących palców, ale to było boleśnie niewiele. Chciał dużo śmielszego dotyku. Potrzebował dużo więcej. Pragnął czuć dużo silniej, by zrównoważyć ból.
Jego ciało napięło się, uda rozsunęły dyktowane potrzebą. Poruszył się, bezwstydnie wypychając biodra. Szorstkość dżinsu na twardym członku była jednak niczym więcej jak większą męką.
Jego usta bezgłośnie wymówiły "dość", ale tortura przedłużała się, naginała jego wolę, wyłączała myśli, aż w końcu wyłączyła je całkowicie, i władzę nad ciałem przejęły instynkty.
Alex szarpnął się, niemal wyrywając z rąk białowłosego. Zacharczał, w jego oczach pojawił się obłęd i pragnienie ucieczki. Tak jak Pan tego pragnął, uległy kompletnie stracił nad sobą kontrolę, poddając odruchom.
Gdy dłonie go puściły, gwałtownie odchylił się do tyłu, a potem skulił poluźniając w ten sposób sploty. Łapczywie chwytał powietrze, a jego skóra pokryła się błyszczącą warstwą potu. Można było sądzić, że nie da się już dotknąć, tak gwałtownie uciekł od jego rąk, ale gdy tamten znów objął jego policzki, Alex powoli uniósł głowę.
- Ufam ci. - Zdążył wydyszeć, zanim naprawdę zrozumiał słowa, które wypowiedział. Ale w tym momencie w jego głowie myśli były lekkie i nieważne. Uczucia wypierały racjonalność sprawiając, że w końcu reagował spontanicznie i czuł się naprawdę... wolny.
Białowłosy zdjął z niego blokady i pierwszy raz mógł zobaczyć jak na obliczu Alexa rysuje się kompletne, bezwstydne oddanie. Mógł zobaczyć wpatrzone w siebie, wyczekujące spojrzenie, nie dlatego, że Alex sadził, że tak wypada, ale dlatego, że tak... czuł.
Wtulił policzek w jego dłoń, pragnąc dotyku. Rozpaczliwie go potrzebował. Spijał słowa z jego ust, całym sobą pokazując, że wierzy w każde, co do jednego.
Czułość, którą dostrzegał w spojrzeniu białowłosego dziwnie go roztkliwiała. Była czymś czego od dawna nie widział w spojrzeniu Szakala, a czego najwyraźniej bardzo potrzebował. Zdał sobie sprawę, że nie wystarczało mu już zimne, obdarte z emocji poczucie zależności. Chciał ciepła, poczucia bezpieczeństwa i zrozumienia. Wszystkiego o czym Szakal zapomniał na przestrzeni lat.
W zamglonym przez doznania umyśle Alexa pojawiła się nieśmiała tęsknota, ale zamiast unurzać się we wspomnieniach, przeniósł swoje pragnienia na białowłosego. On był tu i teraz. Czuł go, słyszał i... zaborczo zapragnął jedynie dla siebie.
Stało się.
Ostatni mur runął.
Alex był jego.
Bez wahania otworzył usta i zassał się na jego palcach, ale tym razem z większą pasją, z prawdziwą przyjemnością. Kiedy cofnął dłoń, nawet jęknął z pretensją. Potem uniósł się powoli, rozchylając usta, by dogonić wilgotne palce, zgodnie z poleceniem i oczekiwaniami. Ale wtedy poczuł na karku dłoń, więc pozwolił sobie wyprężyć się niczym kot, mrucząc nisko. Lina znów nacisnęła na jego szyję, lecz nie dbał o to. Oblizał usta i zatrzymał się zanim sznur zacisnął się naprawdę mocno.
"Jak się postarasz, zostanie ci na szyi ślad, tak jak chciałeś..."
Spojrzał na Pana spod brwi, uśmiechając się przebiegle.
Oddychał ciężko. W nadgarstkach i kostkach zaczynał odczuwać ból, ale ten był niczym w porównaniu do tego, który czuł za sprawą wżynającej się w szyję liny. Dławiła go, pozbawiała oddechu... podniecała go.
Chciał żeby zostawiła ślad.
Z premedytacją naprężył sznur, sprawił, że wcisnął się w jego skórę, a potem kilka razy powoli obrócił głowę pragnąc, by zostawił na szyi czerwone pręgi otarć. Raz, drugi, trzeci... Przymknął oczy podczas tego ruchu. Lekko zmarszczone brwi sugerowały, że sprawia sobie ból, ale drapieżny uśmiech niszczył podejrzenia prawdziwego cierpienia.
Gdy otworzył oczy uśmiechnął się do białowłosego wyzywająco i nagle szarpnął się w jego stronę niczym rozjuszone zwierzę. Liny zatrzeszczały z pretensją wobec tej gwałtowności.
Na twarzy Alexa przez chwilę malowało się słodkie cierpienie. Wszak sądząc po stopniu zagłębienia liny w ciele, niemal miażdżył sobie krtań. Jego półotwarte usta zdawały się stężeć w niemym krzyku, ale gdy minęła pierwsza fala bólu i osłabł dreszcz strachu, powoli, niemal z namaszczeniem objął wargami palce białowłosego. Polizał, kilkoma nieśpiesznymi pociągnięciami języka, a potem wypuścił je i spróbował unieść się jeszcze wyżej, jednoznacznie patrząc na usta białowłosego. Lina dławiła go, ale mimo bólu przygryzł wargę, czekając. Z każdą sekundą płuca coraz zacieklej walczyły o oddech, a Alex sprzeciwiał się odruchom organizmu. Znał swoje limity, pokazywał je swojemu Panu. Kusił go wyprężonym ciałem i tak doskonałym, pięknym, niemal agonalnym pragnieniem pocałunku.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyWto Lut 13, 2018 5:40 pm

David uważnie obserwował swojego towarzysza. Mrugał rzadziej, w pełni skupiony na jego postawie, mimice i słowach, gotów zareagować w odpowiednim momencie, gdy czegoś stanie się faktycznie za dużo. W żadnym wypadku nie zamierzał mężczyzny skrzywdzić, niezależnie od tego, czy uległy tego pragnął, czy wręcz przeciwnie - obawiał się. Jego zadaniem jako dominującego było myślenie za nich obu, kontrola tak duża, że zapewniająca absolutne bezpieczeństwo przy jednoczesnym łamaniu wszystkich reguł. Szept, który wydarł się spomiędzy ust kochanka, był prawdziwy i całkowicie spontaniczny - był jednak też złamaniem jednej z niewielu zasad, które nałożył na niego Brown. Powinien go natychmiast ukarać za pominięcie jednego, istotnego bardzo słowa. Panie.
Powinien, ale tego nie zrobił. Szczeniak w tym momencie był bezbronny, zdesperowany by zaspokoić potrzeby zarówno swoje, jak i swojego Domina. Nie panował nad sobą, nie analizował sytuacji, a poddawał się chwili i przewodnictwu Davida. Uderzenie w twarz mogło go przestraszyć, wcisnąć z powrotem do świata wypełnionego obawą i nieufnością, przypomnieć o Szakalu, którego przecież obaj próbowali w tym momencie wyrzucić z gry, którą rozpoczęli. 
Na ukaranie go miał jeszcze czas, w tym momencie istotniejsze było coś innego. 
Uległy.
Jasnowłosy sam popchnął go w stronę udowadniania, jak bardzo mu zależało. Obserwował kolejne ruchy, niemal desperackie, w pełni zaangażowane, skupione na jednym celu - oznakowaniu się. Zostaniu całkowicie podległym Davidowi. Zapomnieniu o rzeczywistości, która nie obejmowała czterech ścian, w jakich się znaleźli. 
Alex był faktycznie wytrzymały. Znacznie bardziej panujący nad swoim ciałem, niż fioletowooki początkowo założył. To jednak nie ułatwiło jego zadania - a wręcz przeciwnie, utrudniało. David musiał stać się jeszcze uważniejszy i dokładniejszy, skupić na reakcjach ciała uległego, bo jego umysł był skupiony na zaimponowaniu swojemu Masterowi. Chciał za wszelką cenę pokazać się, zaspokoić, zostawić na swoim ciele ślad i jednocześnie dotrzeć do swojego Pana - a przez to, mógł sobie zrobić krzywdę. Brown nie raz i nie dwa widział uległego, który przez swoje zamiary przekroczył własne granice, a potem to jedno, traumatyczne przeżycie niszczyło całą relację. Krzywda, prawdziwa, bolesna i niespodziewana, burzyła wszystko, co zbudowali pomiędzy sobą sub i Dom. Pozbawiała zaufania, a niejednokrotnie pozostawiała uległego kalekiego nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Coś, co miało być zabawą, grą za zgodą obu stron, zdawało się nagle synonimem prawdziwego cierpienia, wywołującego strach u jednego z nich - lub nawet obu. 
Dlatego białowłosy uniósł się, opuszczając krzesło, odpychając je kolanem w bok, a potem uklęknął przy swoim towarzyszu, wysuwając wilgotne palce spomiędzy jego ust i układając je na udzie Szczeniaka, naciskając i zmuszając by z powrotem przysiadł, dając sobie szansę na normalny oddech. Z najwyższą delikatnością asekurował głowę kochanka, a potem sięgnął palcami do sznura i rozplątał ten, który ograniczał jej ruchy. 
- Jesteś piękny, wiesz? - mruknął łagodnie, nachylając się odrobinę, muskając wargami policzek kochanka, uciekając przed jego ustami. Uśmiechnął się wyczuwalnie. - Rozumiem, że chciałeś o coś poprosić, prawda? - wyszeptał do jego ucha ciepło, łagodnie, zachęcając do wyrażenia tego specyficznego życzenia. Pocałunku.
A po krótkiej chwili... Spełnił je, sięgając jednocześnie na powrót do karku kochanka, by delikatnie rozmasować napięte mięśnie, które musiały pulsować bólem po tej - wcale nie tak długiej - niewielkiej torturze. Nie całował go jednak długo, ani nie pogłębiał pieszczoty, raz po raz uciekając wargami, a potem znów je łącząc z tymi apetycznymi, należącymi do kochanka. Nie przestawał się przy tym lekko uśmiechać, a oczy błyszczały mu figlarnie za każdym razem, gdy uciekał przed spragnionym kochankiem. 
Wreszcie przerwał, chwytając go za brodę i obdarzając ostatnim muśnięciem nos towarzysza.
- Dobrze się spisałeś, Ślicznotko. Musisz jednak pamiętać, żeby nie łamać zasad. Mówiłem, że jak masz się do mnie zwracać? - spytał cicho, miękko i cierpliwie, czekając aż spojrzenie uległego odrobinę się wyklaruje, a on wróci z mieszanki bólu i przyjemności do rzeczywistości. Nie całkiem, ale wystarczająco, by zrozumiał za co dostanie karę.
Odsunął dłoń od karku towarzysza, by potem uderzyć go nią w policzek. 
Przesunął nosem po świeżym, czerwonym śladzie, zatrzymując się przy uchu.
- Jeszcze raz: jak miałeś się do mnie zwracać? - Zawiesił na chwilę głos, by zaraz podpowiedzieć. - Powinieneś przeprosić za niesubordynację. Bez tego nie możemy kontynuować. Nie mogę się tobą zajmować, jeśli nie rozumiesz podstawowych zasad - wyszeptał wręcz smutno, odsuwając głowę jeszcze raz. - A może... Może chciałeś mnie sprowokować? Uległy, który celowo prowokuje swojego Pana, nie jest dobrym uległym. Przestaje wtedy zasługiwać zarówno na karę, jak i nagrodę. - Zacmokał z niezadowoleniem.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyWto Lut 13, 2018 7:20 pm

Desperacja Alexa nie sięgała tak daleko. Czekał na gest Pana i gdyby go nie otrzymał, sam by się wycofał, bo przecież dostał taką możliwość i nie był szaleńcem. Ale gest nadszedł.
Nogi krzesła zaszurały głośno na chropawym betonie i po chwili białowłosy znalazł się tak przyjemnie blisko, że Alex czuł bijące od ciała ciepło.
Brunet oddychał płytko, urywanie, ale uśmiechał się, najwyraźniej zadowolony z reakcji jaką wywołał. Nie próbował sięgnąć do ust mężczyzny, czy opierać się w jakikolwiek sposób. Tak duża zuchwałość nie leżała w jego naturze. Był cierpliwy nawet pomimo wciąż rozpędzonej podnieceniem, dzwoniącej w uszach krwi.
Lina opadła ukazując zaczerwieniony, podeszły krwią ślad. Wprawdzie nie mógł go dostrzec, ale wyraźnie czuł pieczenie, kiedy powietrze łaskotało poranioną skórę.
Na komplement zareagował spontanicznie, uśmiechając się szeroko, dokładnie tak jak wtedy, gdy nieznajomy zaproponował mu wyleczenie ran. Wprawdzie miał nadzieję, że usta, które musnęły jego policzek wylądują w innym miejscu, ale przyjął ten gest z prawdziwą radością, podobnie zresztą ucieszył się z pytania i tego, że Pan zrozumiał niewerbalny przekaz. Najwyraźniej jednak, pragnął werbalnego.
Alex nie miał zamiaru zwlekać.
- Tak, Panie. - Jego głos był schrypnięty, zduszony. Czuł ból, kiedy przełykał ślinę, ale nie dbał o to. Jedyne czego teraz potrzebował, o czym myślał, to jego usta. - Proszę, pocałuj mnie.
Nie spodziewał się, że jego prośba zostanie spełniona. Gdy wyczuł na wargach miękkość jego ust, przeszył go silny dreszcz ekscytacji i zdenerwowania. Nie pamiętał kiedy ostatni raz całował kogoś innego prócz Szakala, więc ten akt wydał mu się tym bardziej intymny i na swój sposób zupełnie nowy.
W pierwszej chwili naturalnie chciał pogłębić pocałunek, ale gdy białowłosy uciekł, nie pozwalając mu na to, Alex zrezygnował. Lekko rozchylił wargi i muskał te należące do Pana, za każdym razem gdy tamten dawał mu taką możliwość. Nie był zachłanny. Podczas tego drobnego gestu przebijała przez niego dziwna, nieoczekiwana łagodność i dojrzałość, których ciężko było się po nim spodziewać.
Gdy został pocałowany w nos, otworzył oczy i jego Pan mógł dostrzec w nich leniwe zadowolenie. Te jednak znikało z każdym kolejnym słowem, które padało.
Zmarszczył brwi zdając się nie wiedzieć o czym mówił. W pierwszej chwili nie zrozumiał jaką złamał zasadę i dopiero kolejne słowa przypomniały mu o własnym potknięciu. Nawet go nie zauważył. Był zbyt ogłupiały brakiem tlenu, bólem i podnieceniem. Nic dziwnego, że nawet nie pamiętał, co wtedy powiedział. To i tak nie było ważne. Białowłosy dostrzegł jego błąd, to wystarczyło.
- Przepraszam, Panie. - Powiedział od razu, ale to nie uchroniło go przed karą. Policzek rozpalił piekący ból, a potem załaskotał, gdy białowłosy przesunął po nim nosem.
"Jeszcze raz: jak miałeś się do mnie zwracać?"
Zadrżał od ciepła jego oddechu. Lekko obrócił głowę niemal zanurzając nos w białych kosmykach.
- Panie. - Powtórzył mrukliwym, przesyconym erotyzmem głosem. - Jesteś moim Panem...
Musiał przyznać, że wolał być duszony. Dotykany, karany... cokolwiek było lepsze od momentów, w których zmuszony był myśleć. Nie chciał myśleć. Chciał czuć. Tymczasem nieznajomy uznał, że jednak woli torturować go słownie, zmuszając, by skupiał myśli na swoim zachowaniu. Nie zachowywał się źle w swoim odczuciu. Dawał mu przecież wszystko, czego od niego oczekiwał, a nawet więcej. Dawał zdecydowanie więcej niż mógł sądzić. Nowy Pan nie był przecież świadomy tego, jak bardzo Alex musiał się pilnować, żeby trzymać swoją lojalność w ryzach. Jak musiał się starać, by nie panikować.
- Przepraszam za swoją niesubordynację, Panie. Rozumiem zasady. Obiecuję starać się bardziej. - Odparł, ale w jego głos wkradła się nieprzyjemna nuta beznamiętności.
Słysząc sugestię, że prowokował świadomie, uśmiechnął się krzywo. Lubił prowokować, ale skoro białowłosemu to nie odpowiadało...
- Brak kary i nagrody w istocie jest karą, Panie. - Zauważył cicho. - Jeśli jakkolwiek cię prowokuję, to jedynie po to, by zwrócić twoją uwagę... Pragnę jej. - Poruszył się, przygryzł wargę, przesunął pełnym pożądania spojrzeniem po doskonałej sylwetce mężczyzny. Uwodził go całą swoją postawą, każdym spojrzeniem i uśmiechem, a wiedział jak to robić. Zdawał sobie sprawę z własnych atutów i wykorzystywał je doskonale.
- Proszę, nie pozbawiaj mnie jej... - Dodał po chwili, zniżając głos do mrukliwego, błagalnego szeptu. Ale nim dodał ostatnie, tak ważne słowo, w geście pokorności pochylił głowę. - ...Panie. - Zrobił krótką pauzę i kontynuował. - Jeśli jesteś niezadowolony z mojego zachowania, proszę powiedz mi jak mogę cię zadowolić. Jak mam stać się dla ciebie lepszym?
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptySro Lut 14, 2018 1:46 am

Szczeniak naprawdę był piękny. David jeszcze nie do końca go "wyczuwał", nie był pewien wszystkich jego zachowań i tego, co mogły znaczyć - lub czego obietnicą/ostrzeżeniem były - ale z każdą kolejną chwilą przy nim, z każdym kolejnym uśmiechem, wdzięcznym spojrzeniem i posłusznym poddaniem się jego woli, czuł coraz większą pewność i fascynację. Wiedział, że potrzebowali czasu, by odpowiednio się wyczuć i znaleźć wspólne tempo, ale... Nie mógł odmówić brunetowi chęci i słodyczy. Pomimo ewidentnej siły i nie-do-końca-przyjaznego-obycia poddawał się woli dominującego mężczyzny niemal bez oporów, zdeterminowany by zaspokoić swojego nowego Pana.
Pocałował młodszego mężczyznę nie tylko dlatego, że ten miał takie życzenie - ale też dlatego, że sam miał na to ochotę. Chciał posmakować tych smacznych, sprawnych usteczek, które chwilę wcześniej zajmowały się jego palcami. Był ich ciekaw, zapragnął poznać je lepiej, poczuć więcej kochanka, dotknąć jego ciała bardziej... Intymnie, ale zarazem seksualnie, nie zaś tylko w geście uspokojenia bądź zbadania. Miał ochotę na coś więcej, niż tylko drażnienie bruneta - patrzenie na to, jak tworzy posłusznie ślad na szyi, wzbudziło w nim nieprzyzwoite i niewłaściwe poczucie... Bycia na właściwym miejscu, z właściwą osobą. Chciał, naprawdę intensywnie pragnął, by ten mężczyzna stał się całkowicie jego. Przestał widzieć świat poza nim.
Natychmiast.
Dlatego przyszła kara. Musiała nadejść, niezależnie od tego, jak bardzo żałował swojego potknięcia uległy. Takie były zasady, za złamanie ich musiały być konsekwencje. Jasnowłosy nie chciał się bardzo na tej kwestii skupiać - ale zaborczość wzięła górę, żądając zapewnień, próśb i przeprosin. Wszystkie dźwięczały w jego uszach przyjemnie, tworząc melodię obrazującą posłusznego, oddanego mu suba. Wszystkie... Aż do końcowych, nie tak ładnych, błagalnych i zdesperowanych.
David dał się podjudzić zazdrości, zapragnął na chwilę zająć miejsce Szakala, usłyszeć zapewnienie, że jest jedyny i że kochanek jest gotów zrobić dla niego wszystko. Przesadził. Popełnił błąd, stając się na chwilę kimś innym, zbliżonym bardziej do... Do Szakala właśnie.
Nie spodobało mu się to uczucie.
Jego kochanek był piękny, wręcz idealny, potrafiący grać na swoim dominancie tak, jak tylko mu się podobało. Był wręcz stworzony do roli bycia uległym. Nie zasługiwał na takie traktowanie, na wyrzuty i pretensje za rzeczy, które w jego oczach nie były niczym istotnym. Prawdę mówiąc - tak samo, jak w oczach Browna.
- Przepraszam - wyszeptał jasnowłosy, po dłuższej chwili ciszy ze swojej strony. - Stałem się na chwilę nierozsądnie zachłanny i nie przemyślałem własnych słów. - Zbliżył się bardziej do kochanka, obejmując go delikatnie i przytulając go do swojej piersi w łagodnym, czułym geście. Pocałował go miękko w czoło - a później tymi samymi ustami zaczął zsuwać się na policzek mężczyzny. - Masz całą moją uwagę i jesteś wspaniały. - Zapewnił go z uśmiechem, wsuwając dłoń we włosy Szczeniaka i tym razem ich nie tarmosząc, a pieszczotliwym gestem masując skórę jego głowy. - Ani myślę cię jej pozbawiać, wolałbym natomiast byś mnie celowo nie prowokował. Po to nie dostałeś knebla, by mówić o swoich potrzebach. Nie jestem w nastroju by ci czegokolwiek odmawiać. - Uśmiechnął się, a potem znów sięgnął ustami do jego warg, a później naparł na nie lekko językiem, dając znać, by kochanek je grzecznie rozchylił. - Ale powiedziałem ci to w tajemnicy, nikomu o tym nie mów - szepnął figlarnie, dociskając Szczeniaka bardziej do siebie, a potem - wreszcie - wsuwając się językiem do jego ust i pogłębiając pocałunek, czyniąc go znacznie dłuższym i intensywniejszym niż którykolwiek wcześniej. Wreszcie go spróbował, jak zakazanego owocu, na który od pewnego czasu miał ochotę i nie mógł się już dłużej powstrzymać - zdecydował, że w jednym kęsie spróbuje wszystkiego, co miał do zaoferowania. Smakował go jak najlepszy trunek, najpierw powoli i z uwagą, analizując starannie bukiet smaków, jakim się cechował, a potem przeszedł do mocniejszego, gwałtowniejszego tańca języków, spragniony spijania wszystkich słodkich dźwięków, jakie miał mu do zaoferowania mężczyzna. Jedną dłoń pozostawił w jego włosach, drugą spływając po boku do spodni towarzysza, zaciskając ją na jego kroczu. Zaczął je lekko pocierać nadgarstkiem, nie przerywając pocałunków ani zaborczego uścisku na włosach jeszcze przez długą chwilę - aż do momentu, gdy brunetowi zabrakło tlenu, a jego spojrzenie znów trochę się zamgliło. Wtedy wargi Davida zsunęły się w dół, na piekącą ranę po sznurze, obcałowując delikatnie wrażliwą skórę, mrucząc cicho, z wyraźnym zadowoleniem dla śladu, który uczynił sobie mężczyzna mu podległy.
- Piękny - wyszeptał ponownie, pochwalnie, rozpinając zamek odrobinę przyciasnych spodni i wsuwając pod nie palce, zerkając w dół, ciekaw widoku, jaki go zastanie. Uśmiechnął się pod nosem, owijając członek kochanka i powoli wyciągając go, by dokładnie obejrzeć - a zarazem ułatwić sobie masowanie go, od nasady aż po sam czubek, długimi, pociągłymi ruchami. - I przygotowany dla mnie. - Zamruczał z nieskrywanym zadowoleniem, przysuwając się jeszcze bardziej, przez co jedno z jego kolan znalazło się pomiędzy nogami kochanka - ale tak samo stało się z prawą nogą należącą do Szczeniaka.
Powrócił ustami do jego warg, pozostawiając na skórze wilgotny ślad języka, nim delikatnie nie nadgryzł miękkiej, odrobinę napuchniętej skóry.
- Chciałbyś dostać jeszcze jeden ślad? - spytał cicho, chuchając ciepłym powietrzem na towarzysza, a potem zsuwając się na powrót ustami w dół, po szyi, kończąc podróż w miejscu, gdzie łączyła się z barkiem. Delikatnie nadgryzł wybrany punkt, jakby sprawdzając, czy się nada - a potem ponowił ugryzienie, tym razem wbijając zęby mocno w skórę, z cichym pomrukiem zadowolenia. Nie osłabił uścisku od razu, czekając aż znajoma panika spowodowana pierwotną obawą przed cierpieniem znów zajmie miejsce zdrowego rozsądku - jednocześnie nie przerywając posuwistych ruchów dłonią, drażniąc twardy członek, pozbawiony odpowiedniego nawilżenia, przez co i tam przyjemność mieszała się z bólem.
Rozluźnił uścisk w obu miejscach w tym samym momencie, dając kochankowi szansę na uspokojenie się, nabranie powietrza do płuc i opanowanie dreszczy.
- Ćśśś - szepnął czule, zaraz potem lekko zasysając się na pięknym okręgu ze śladu zębów, powodując pieczenie na świeżych śladach, a jednocześnie dodając im ślicznie malinowego odcienia.
Odsunął po chwili głowę i kiwnął nią lekko, z niewątpliwą satysfakcją, obejmując partnera i przytulając go znów całego do swojej piersi, dłońmi zabierając się za rozwiązywanie więzów na jego nogach, a później na dłoniach. Gdy skończył, obwiązał niechlujnie własną rękę sznurem, chwycił za ręce kochanka i zaczął je rozmasowywać, upewniając się, że krew krąży w nich w normalny sposób.
- Wyglądasz niesamowicie, a do tego spisujesz się idealnie - pochwalił znów, wsuwając dłonie pod pachy, obejmując go i unosząc się z nim do góry, bez widocznego wysiłku prostując się, a potem chwytając go za pośladki i podnosząc bardziej, by znalazł się całym ciałem i ciężarem w jego ramionach. Gdy ich pozycja się ustabilizowała, przemieścił się w stronę łóżka, układając na nim partnera, głową w stronę drzwi, a nogami w stronę ściany i oparcia. Następnie chwycił za jego spodnie i kilkoma szarpnięciami go nich pozbawił - pozostawiając apetycznego bruneta wyłącznie w linach na piersi i szyi jako formie ubrania.
Nachylił się nad nim i ponownie go pocałował, czerpiąc perwersyjną satysfakcję z tego, że sam był wciąż w pełni ubrany, tylko odrobinę bardziej wymięty niż na początku ich zabawy.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptySro Lut 14, 2018 3:27 pm

Przeprosiny były ostatnią rzeczą jakiej się spodziewał. Uniósł głowę, a w jego oczach kryła się niepewność. To część gry? Kłamstwo? Lecz spoglądając w twarz jasnowłosego nie dostrzegał w niej fałszu. Mężczyzna był szczery, kompletnie zbijając Alexa z tropu, przemeldowując jego pogląd, sprawiając, że się pogubił.
Był zachłanny? Jak to? Zresztą, mógł być. O to tu chodziło. Tymczasem zamiast zachłanności Alex dostawał dowody wyrozumiałości, łagodności... człowieczeństwa - w momencie gdzie mogli się go niemal wyzbyć. Z nieznajomym było coś nie tak, ale może... to z Alexem i Sethem nie tak było bardziej?
Tkwił w bezruchu w jego ramioanch, znów lekko spięty, ale gdy usta wylądowały na jego czole, kiedy rysowały ścieżkę na jego policzku, westchnął głęboko. Jego tymczasowy Pan miał potężną moc kojenia obaw. Perfekcyjnie wyczuwał zmiany jakie zachodziły w Alexie i brał je pod uwagę, stawiał na pierwszym miejscu, a choć niewątpliwie było to miłe, to nie wpasowywało się w doświadczenia młodszego mężczyzny.
Alex błądził. Próbował odgadnąć oczekiwania, dopasować się w nie. Widział winę w sobie, nie w nieznajomym. On był...
Niesamowity.    
To ty jesteś wspaniały... Nie powiedział tego na głos, w ostatnim momencie ugryzł się w język, ale w głowie myśli wyklarowały się jasne i pewne. Zawstydziły go, a lojalność względem Setha warknęła na niego gniewnie. Lecz nim zdążył skupić się na ich destrukcyjnym wpływie, język białowłosego rozchylił jego wargi. Wiedziony odruchem wysunął własny, przymykając oczy, gotowy zatracić się w pocałunku. Nim jednak było mu to dane, usłyszał słowa, które ciepłem osiadły mu na ustach. Uśmiechnął się lekko.
- Nie po... - Szepnął, ale nie dokończył. Wargi mężczyzny zdusiły wszelkie słowa, wyciszyły obawy, ucięły myśli. Jego język, pewny, sprawny, nadawał tempo, rozpalał pragnienia. Alex poddał się mu, pozwolił, by pożądanie znów go objęło i tym razem zatracił się w nim kompletnie. W tym pocałunku był zachłanny i gwałtowny, przelewając weń rozpaczliwą potrzebę bliskości.
Odruchowo napiął mięśnie, wił się w uścisku sznurów, jakby chciał się z nich wyrwać by móc go dotknąć. Tak bardzo pragnął poczuć pod palcami ciepło jego skóry... Szarpnął się kilka razy, a gdy dłoń Pana zsunęła się po jego boku i przesunęła po uwięzionej pod dżinsem męskości, wygiął ciało, odruchowo próbując odchylić głowę, uciec ustami i głębiej zaczerpnąć tchu. Uścisk na włosach mu to uniemożliwiał, podobnie jak nieubłagane, wilgotne wargi. Jęknął więc wprost w nie, a potem językiem wdarł się w nie głęboko, na chwilę zyskując kontrolę nad pocałunkiem.
Gdy Pan uwolnił jego usta, Alex czuł się zupełnie odurzony. Nie sądził, że są na świecie ludzie, którzy potrafią tak doskonale całować. Nie miał jednak czasu na głębsze rozważania. Jego umysł był pod panowaniem pożądania.
Każdy z szybkich oddechów, które uciekały z pomiędzy jego rozchylonych warg, przypominały raczej zduszone jęki. Te stały się głośniejsze, gdy ciepłe usta dotknęły wrażliwej, poranionej skóry szyi. Mieszanka bólu i przyjemności... zupełnie się w niej zatracał.
Zadrżał, słysząc pochwałę. Podniecała go świadomość, że nieznajomy był z niego zadowolony, że dostrzegał jego poświęcenie. Uznanie, uwaga poświęcona tylko jemu, były tym, czego potrzebował najbardziej.
Alex tak bardzo pragnął poczuć ciepłą dłoń zaciskającą się na swoim członku, że gdy w końcu Pan spełnił tę potrzebę, mężczyzna myślał, ze oszaleje. Drżąco zaczerpnął powietrza, odchylił głowę i jęknął głośno, by potem syczeć przez zaciśnięte zęby jak bardzo jest mu dobrze i jak bardzo jest swemu Panu wdzięczny. Był w tym tak piekielnie naturalny i gwałtowny, że samo patrzenie na niego mogło sprawiać przyjemność. Ale Alex nie dbał teraz o to jak wygląda i co mówi. Czuł.
Usłyszał pytanie, ale zamroczony przyjemnością umysł nie chciał współpracować. Polizał liżący jego wargi język i wyjęczał nieskładne
- Tak... Tak, Panie. Proszę...
Choć nie do końca wiedział o co prosi, ani na co się zgadza. A potem krzyknął ochryple, gdy zęby mocno wbiły się w ciało. Krzyk przeszedł w jęk przyjemności, bo pieszcząca go dłoń, nawet jeśli sama również niosła ze sobą specyficzne cierpienie, równoważyła ból.
Przyjemność i ból zniknęły niemal w tym samym momencie, wyrywając z piersi Alexa jęk niezadowolenia. Mężczyzna odruchowo wypchnął biodra, dysząc głośno, ale słysząc, że Pan go ucisza, spróbował zapanować nad odruchami i oddechem. Syknął tylko, gdy usta zassały się boleśnie na wrażliwej skórze.
Wzrok Alexa był pięknie zamglony przyjemnością, gdy spojrzał mężczyźnie w twarz. Jego myśli wciąż krążyły wokół podniecenia i nie kalała ich żadna obawa ani niezręczność. Czuł się doskonale i oczywiście pragnął więcej, więc gdy Pan przytulił go, sprawiając, że głowa bruneta oparła się o jego ramię, mężczyzna lekko zacisnął na nim szczęki.
Oddychał jego zapachem, będąc kompletnie pod urokiem głosu, ciała, gestów. Pragnął go, a co najważniejsze czuł, że Pan również go pragnie.
Kiedy rozwiązywał sploty, Alex lekko skubał zębami materiał jego koszuli i wodził nosem po skórze szyi. Z przyjemnością, nieśpiesznie, wypełniając tymi drobnymi gestami, wyrazami uznania i pragnień, chwilę bezczynności.
Nie zmienił pozycji nawet kiedy jego ręce i nogi były wolne. Dopiero stanowczy ruch białowłosego, zmusił go do tego, by zupełnie się wyprostował.
Podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się, obserwując jak nawija na przedramię czerwony sznur. Robił to z niechlujnością kogoś, kto tę czynność wykonywał wiele razy i nie musiał się na niej skupiać, by zrobić to dobrze. Alexowi bardzo podobała się ta naturalność i właśnie to mógł dostrzec Pan w oczach swojego uległego. Już nie tylko pożądanie, ale podziw i satysfakcję, zapewne wynikającą ze świadomości bycia w dobrych rękach.
Podał mu dłonie, by je rozmasował, choć nie czuł w nich mrowienia. Rozkoszował się dotykiem sprawnych palców, przyglądając się im, oraz bezwstydnie sterczącej z rozpiętych dżinsów męskości, od której oddalone były zaledwie o kilka centymetrów.
Na każdą pochwałę reagował uśmiechem i tym razem nie było inaczej, ale teraz z jego ust uciekło ciche
- Dziękuję, Panie.
Białowłosy zaskoczył go swoją próbą uniesienia go, ale bardziej chyba zaskoczył go tym, że zdołał go podnieść bez większego problemu. Najwyraźniej miał więcej siły niż na to wyglądał.
Alex zamruczał jak zadowolony kot i zaśmiał się cicho. Objął szyję mężczyzny, by pomóc mu w tym manewrze i dał się przenieść kilka kroków w kierunku łóżka.
Gdy został na nie odłożony, roześmiał się ciepło.
- Podoba mi się twoja siła, Panie. - Pomimo wesołości, jego głos był pełen nieskrywanego podniecenia.
Uniósł biodra gdy mężczyzna szarpnął za jego spodnie i już po chwili leżał przed nim zupełnie nagi, nie licząc wciąż opinających pierś, czerwonych lin.  
Alex chwycił brzeg łóżka dłońmi i wyciągnął się na nim, zmysłowo prezentując swoje wyprężone ciało. A gdy białowłosy nachylił się nad jego twarzą z zamiarem pocałowania go, wsunął palce w jasne kosmyki, pierwszy raz dotykając Pana w kontekście czysto erotycznym, korzystając z możliwości kiedy tylko się nadarzyła.
Lekko zacisnął palce, upajając się chwilą, pocałunkiem, bliskością...
Nie wiedział kiedy kompletnie się w tym zatracił. Nie dostrzegł momentu, w którym zatarły mu się granice i pozwolił swoim dłoniom badać zwieszone nad nim ciało, zaciskać się na twardych mięśniach, drapać je przez cienki materiał ubrania.
Nie wiedział kiedy zaczął wyszarpywać z jego spodni koszulę, by dotknąć ciepłej skóry; nie wiedział kiedy wykorzystując siłę, próbował przycisnąć do siebie jego ciało i sięgnąć dłonią do krocza. Chciał poczuć w dłoni twardość jego męskości, chciał posmakować jej, a potem poczuć ją w sobie. Chciał wszystkiego, co oferowało ciało białowłosego.
Nieprzytomnie, zachłannie, całował go, dotykał jakby był nie Panem, a... partnerem. Wszystko przez to, że nieznajomy nie oponował, nie stopował go, pozwalając instynktom wziąć górę, zmienić Alexa z grzecznego uległego, w wymagającego, aktywnego kochanka.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptySro Lut 21, 2018 7:33 pm

David czuł się dobrze panując w - metaforycznym - łóżku. Lubił zaspokajać wszystkie potrzeby kochanków, lubił słuchać ich próśb i błagań, lubił obserwować całkowicie spontaniczne reakcje ich ciał. Ważne dla niego było zapewnienie partnerowi specyficznego klimatu i bezpieczeństwa, utworzenie zaufania tak prawdziwego, że później, nie za zamkniętymi drzwiami, w tym "normalnym" świecie, wciąż myśli uległego powracały to tamtych chwil. Stwarzając raz tak intensywną sytuację, tworzyło się afrodyzjak, narkotyk uzależniający znacznie bardziej - a zarazem mniej szkodliwie - niż cokolwiek innego. Sub miał w sobie pewne predyspozycje, preferencje i potrzeby, i jeśli jego Pan potrafił je dobrze wyczuć i zaspokoić, stawał się już nie tylko partnerem do uciech seksualnych, ale też spełnieniem marzeń, osobą znającą go lepiej niż ktokolwiek inny, z którą łączyła go więź o wiele dogłębniejsza i wieloaspektowa.
Nie chodziło o same nakazy, zakazy i kary. Za tym wszystkim czaiło się coś więcej, obietnica połączenia wyjątkowego, jedynego w swoim rodzaju, niemal prymitywnego, niesamowicie intymnego i prostego w swoim skomplikowaniu.
Brown żył dla takich momentów, wypełnionych idealnym zrozumieniem i bezwarunkową akceptacją. Oddychał potrzebą bliskości, tak silną, że bez niej przetrwanie kolejnych sekund życia wydawało się niemożliwe. Pochłaniał zachłannie każdy jęk, każdy szept, każde błaganie i podziękowanie, zatracał się w obustronnym uwielbieniu, aż do chwili, gdy faktycznie nie istniało już nic oprócz ich dwójki, splecionych w miłosnym uścisku, zaborczych, desperackich, poruszających się we wspólnym rytmie. Może to on nadawał tempo, może bezlitośnie przedłużał niektóre momenty, przerywał chwile przyjemności, dawał nie tylko rozkosz, ale też ból, jednak wszystko to było spowodowane jedną, niemożliwą do opisania słowami, potrzebą: zapewnienia niezapomnianych wrażeń uległemu. Dla Davida w tym konkretnym, wspaniałym momencie, światem był związany brunet. Był jego oddechem, jego przedłużeniem, spełnieniem najskrytszych marzeń. Łączył ich wargi w mokrych, chaotycznych pocałunkach, badał językiem i zębami zapełnioną bliznami skórę, zlizywał słony pot i zaciągał się zapachem uległego, którego nie potrafił jasno określić. Nie umiał nazwać go żadnym słowem, a jego dominująca cząstka raz po raz wywoływała w nim tylko jedno skojarzenie: mój. Nieracjonalne, niewłaściwe, niezgodne z rzeczywistością, ale jasne i stanowcze, niepodlegające dyskusji stwierdzenie o posiadaniu.
W oczach Szczeniaka David był naturalny w swoich zachowaniach - a identycznie dominujący mężczyzna postrzegał jego ruchy, jęknięcia, mniej lub bardziej uległe próby zwiększenia przyjemności i zdobycia tego, czego w tym momencie pragnął. Obaj pragnęli. Brunet poruszał się jak dobrze naoliwiony mechanizm, sprawny, seksowny, niestrudzony i oddany lepszej sprawie. Fioletowooki musiał przyznać chociaż przed sobą, że uległy mu się podobał. Nie miał typowej urody, nie prezentował się jak większość jego podopiecznych, ale potrafił oczarować tymi słodkimi oczkami, apetycznymi, różowymi usteczkami i zwinnym języczkiem... a co dopiero tu mówić o twardym, męskim ciele, tak chętnym i wdzięcznym za każdą pieszczotę. Wił się, nadstawiał i jęczał w sposób, który uwodził białowłosego, upajał jego zmysły i wywoływał w nim pragnienia całkowicie prymitywne, zaborcze, chaotyczne i gwałtowne, które wyłącznie dzięki wyćwiczonemu opanowaniu nie wyswobadzały się na zewnątrz, pożerając w żądzy obu mężczyzn.
Faktycznie miał coś ze szczeniaka - gdy tak się łasił, nadstawiał i skubał zębami, wywoływał w Davidzie przyjemne ciepło i rozczulenie, jednocześnie zwiększając pożądanie, wynikające ze świadomości, że mężczyzna w jego ramionach faktycznie - wreszcie! - był zadowolony z tego, gdzie się znalazł i co najwyżej chciał więcej. Pomiędzy nimi nie było w końcu tego cholernego Szakala, nie było przykrych obowiązków i nieufności, a tryumfowała rozkosz spleciona z pragnieniem czegoś więcej. Czegoś, czego jasnowłosy nie zamierzał odmawiać ani sobie, ani kochankowi - nawet, jeśli odrobinę skomplikuje ich zbliżenie z powodu relacji pan-uległy w jakiej się znajdowali.
Uniesienie bruneta nie było wcale takie proste - było jednak kwestią honorową dla Browna. Musiał upewnić zarówno siebie, jak i kochanka, że go miał. Że zawsze był silniejszy, że mógł zagwarantować mu pełne bezpieczeństwo, zdominować nie tylko słowem, ale też czynem, wreszcie - że mógł go poczuć całego. Był dominującym nie tylko z nazwy, ale miał ku temu wszystkie potrzebne predyspozycje. Operował sprawnie słowem, poruszał się pewnie i celowo, był silny, ale też uważny i wyczulony na reakcje swojego kochanka.
Może nie potrafiłby utrzymać go zbyt długo w powietrzu, nie bez wsparcia magii - ale te kilka kroków był w stanie uczynić, zmuszając swoje ciało do usłuchania polecenia, nie pozwalając sobie na chwilę zawahania, drżenie ramion czy nawet mocniejsze zaciśnięcie zębów. Panował nie tylko nad uległym, ale też nad sobą.
- Tylko siła, Ślicznotko? - mruknął figlarnie, pozwalając sobie na rozbawiony uśmiech, dzięki któremu brunet mógł być pewien, że jego Pan tylko się z nim droczył i nie zamierzał wyciągać żadnych konsekwencji ani przeinaczać jego słów w taki sposób, by mógł go ukarać. Zawisł nad nim, czując jak nadwyrężone ramiona zapulsowały bólem, zdecydowany jednak w tym momencie go zignorować, skupiając się na bliskości i chętnym towarzyszu, który nie tylko przyjmował jego pocałunki, ale też je odwzajemniał, oferując coś więcej, niż tylko uległą bierność. Z początku powoli i ostrożnie, by wraz z brakiem protestu ze strony jasnowłosego przejść w bardziej zachłanne i zdecydowane ruchy. David mógł mu tego zabronić - był w zasadzie pewien, że kochanek szybko by przeprosił za swoje niewłaściwe zachowanie i wycofał się - ale nie chciał. Pragnął zobaczyć inną twarz Szczeniaka, nieskalaną wątpliwościami i ograniczeniami narzuconymi mu przez tego drugiego Pana. Był ciekaw wszystkich aspektów kochanka, zawiłości czających się w jego psychice, zachłanności i bezczelności, do których niewielu uległych by się posunęło. Chwila zapomnienia i eskalujących żądań i pragnień mówiła o nim więcej, niż być może chciał po sobie pokazać.
W tym momencie Szczeniak nie pragnął tylko dominacji nad sobą, tak samo jak już od dłuższej chwili nie pragnął tylko zakończenia przygody i powrotu do swojego właściwego Pana. Nie, wszystkie jego czyny świadczyły o pożądaniu Davida. Nie jako dominanta, nie jako obcego, ale jako mężczyzny.
Czy istniał lepszy komplement?
Fioletowooki dał się pociągnąć w dół, opadając z dłoni na łokcie, odwzajemniając zachłanne pocałunki, dociskając do krocza kochanka, poruszając biodrami w taki sposób, by ułatwić mu podwinięcie kamizelki i koszuli, kolanem rozsuwając jego nogi, a potem jedną dłonią chwytając za udo, sugerując drobną modyfikację pozycji - tak, by nogi Szczeniaka owinęły go w pasie, ułatwiając ocieranie się i wzmacniając ich splecenie się ze sobą. Sam nie wiedział, kiedy szaleństwo i brak kontroli ogarnęły też jego, ale nim się spostrzegł, był już za granicą czyniącą go zwykłym kochankiem, zaborczo całującym, dotykającym pospiesznie każdego kawałka skóry, na jaki trafił, miażdżącym wargi, a wreszcie - jęczącym i pomrukującym z zadowoleniem, szybkimi ruchami rozpinając swoje spodnie, wyciągając własną męskość i ścierając się nią z tą należącą do Szczeniaka. Objął je jedną ręką, przechylając się bardziej na lewy łokieć, by na pewno utrzymać równowagę, pomimo silnego uścisku, w jaki pochwycił go kochanek. Poruszał się chaotycznie, biegnąc niecierpliwie ku rozkoszy, która rozpalała jego lędźwie, uciskała podbrzusze, pozbawiała oddechu i wyduszała stłumione, rozkoszne jęki z jego gardła. Czuł, że jego ciało aż delikatnie drży z niecierpliwości, zbliżając się do granicy, z której nie było już odwrotu, którą można było tylko przekroczyć i rzucić się w otchłań przyjemności z krzykiem na ustach. Tracił racjonalność, zmysły mu się wyostrzyły, a głód płonący w jego wnętrzu kusił, namawiał i rozkazywał.
Oderwał się gwałtownie od warg kochanka, które pozbawiły go kontroli, a potem - dysząc jakby przebiegł cały maraton, nie, kilka maratonów - odsunął całe swoje ciało, rozluźniając uchwyt na dwóch członkach, wyślizgując się spomiędzy zachłannych dłoni Szczeniaka.
- Już. Wystarczy - mruknął ochryple, zaczerwieniony, ze zmierzwionymi włosami, napuchniętymi wargami i odrobinę nieprzytomnym spojrzeniem. Położył dłoń na gorącej, mokrej piersi partnera, dodatkowo wzmacniając swoje słowa. Zamrugał kilkakrotnie, powracając całkowicie do rzeczywistości, nim nie opuścił spojrzenia na bruneta i nie uśmiechnął się do niego. Oblizał powoli usta, pożerając go wzrokiem.
- Chciałbym zrobić jednak coś więcej. Jeszcze z tobą przecież nie skończyłem.
Pragnął go. Czysta żądza w głosie, modyfikująca go, zmieniająca na twardszy, bardziej ochrypły i intymny, zmuszająca do przystanków pomiędzy niektórymi słowami i odchrząknięć, by na pewno wszystko, co mówił, było zrozumiałe, była nie do przeoczenia. Słowa, które wydobywały się spomiędzy jego ust wydawały się nie do końca naturalne, jakby komunikacja własnych potrzeb była czymś, czego się oduczył, jakby zmuszał się do korzystania z języka obcego, podczas gdy naturalnie pragnął użyć innego. Zwierzęcego. Takiego wypełnionego warkotem, pomrukami, pełną spontanicznością i braniem tego, czego się pragnęło, bez jednego nawet spojrzenia w stronę człowieczeństwa. Chciał go. Pragnął po prostu obrócić bruneta, docisnąć do materaca i wziąć, nie bacząc na żadne ograniczenia, zasady, po prostu posiąść i uczynić swoim. Marzył o tych kilku ruchach, które zakończyłyby się wbiciem pomiędzy te twarde, jędrne pośladki, ugryzieniem tak mocnym, by pozostawiło trwały ślad na barku kochanka, zadrapaniu jego żeber, pozbawieniu uległego nawet jednej myśli, zepchnięciu go w tak zwaną subspace... Czuł, że zatraca się w tych fantazjach, a przynajmniej część z tych potrzeb rysuje się wyraźnie na jego twarzy.
Ponownie zamrugał i odchrząknął.
- Rozbierz mnie - polecił, przysiadając na piętach, rozwijając sznur splątany na ręce i układając go na łóżku obok nich. Rozłożył ręce, ułatwiając zajęcie uległemu, cierpliwy, spokojny, obserwujący go z uwagą, niczym drapieżnik czekający na potknięcie się swojej ofiary. W tym momencie, gdyby Szczeniak nie spełnił jego oczekiwań od razu, na pewno spotkałby się z karą. Rycerski i walczący o zaufanie dominant na chwilę znikł w cieniu, przysłonięty wymagającym i bezlitosnym Domem, któremu należało już tylko wierzyć i wypełniać jego polecenia.


Ostatnio zmieniony przez Argent dnia Pią Lut 23, 2018 1:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyPią Lut 23, 2018 2:26 am

Siła mu imponowała, a czy imponowało mu w nieznajomym coś więcej? Może skupiłby się na tych rozmyślaniach, gdyby wszystkich myśli nie zagłuszyła żądza. Alex poddał się jej zupełnie i zatracił w tym, co oferowała. Przede wszystkim oferowała mu ciało, które przed chwilą będąc uosobieniem spokoju, teraz dociskało go do łóżka nie mniej rozgrzane i chętne niż jego własne. Nie spodziewał się tego, Szakal rzadko poddawał się pożądaniu, więc Alex właściwie nie znał tego z tej strony. Zatonął więc w pocałunkach, gorączkowych gestach, dzieląc z białowłosym oddechy, na kilka upojnych chwil zatracając podziały, pozwalając, by stał się dla niego ucieleśnieniem rozkoszy.
Alex posłusznie rozsunął nogi, a potem objął jedną z nich biodro kochanka, choć zrobił to bardziej w odruchu i z zachłanności, niż z chęci spełnienia wymagań. Niecierpliwie szarpał dłońmi jego ubrania, prężąc się, ocierając, jęcząc... Jedynie na granicy świadomości rejestrując dźwięk rozpinanego zamka. Uśmiechnął się wtedy nieprzytomnie, ale nie dostał tego, czego się spodziewał. Białowłosy nie połączył ich ciał, nie w taki sposób o jakim marzył teraz Alex. Poczuł za to ciepło jego męskości na swojej i siłę ściskającej ich razem dłoni. To był niesamowity widok, niesamowite uczucie, ale najwspanialsza była możliwość ujrzenia białowłosego, który przeżywał tę pieszczotę równie mocno. Boże, przecież on jęczał mu w usta. Drżał, niemal dochodził, sprawiając, że Alex bardzo szybko znalazł się na granicy. Wczepił wtedy palce w jego włosy, łapczywie chwytając powietrze, wyprężając się, przygotowując na ostateczną falę przyjemności, ale... nie nadeszła. Pieszczota skończyła się w najokrutniejszym momencie, pozostawiając pożogę pragnień wciąż szalejącą w jego ciele.
Słysząc stanowczy głos jasnowłosego, Alex warknął i mocno zacisnął dłonie na pościeli, wyginając ciało w łuk, wzmacniając uścisk ud na jego biodrach. Walczył z samym sobą, by po prostu znów nie przyciągnąć go do siebie, nie zmusić, by kontynuował. Ciężko było wrócić do zasad, kiedy posmakowało się prawdziwego szaleństwa. Potrzeba bliskości natomiast była tak potężna, tak obezwładniająca, że z trudem nad sobą panował. Drżał, dyszał, a gdy kochanek zupełnie się wyprostował, jęknął z pretensją i rzucił mu pełne wyrzutu spojrzenie. Lecz niepohamowany głód wyraźniejszy był niż złość czy ból. To on rysował oblicze Alexa najmocniej, czyniąc go przepięknie pozbawionym zahamowań. Chciał dojść, rozpaczliwie i bezwstydnie i być może przyniósłby sobie ukojenie własną dłonią, gdyby nie słowa Pana. Alex z trudem skupił się na przekazie, drapiąc w odruchu swoje biodro, boleśnie, by odegnać pragnienie. Bardziej jednak niż na znaczenie słów, wrażliwy był na głos jakim zostały wypowiedziane. Ochrypły, przesycony erotyzmem... który wcale nie pomagał mu się uspokoić.
Alex nigdy z nikim nie był, z nikim prócz Szakala, nie miał więc porównania, ale widząc i czując pożądanie jasnowłosego, był nim kompletnie zafascynowany i zachwycony. Nie pamiętał, by ktokolwiek kiedyś patrzył na niego w taki sposób, by ktokolwiek dotykał go z taką pasją. Poza tym, białowłosy był... zjawiskowy. Podobał się Alexowi gdy z pełną powagą i spokojem wydawał mu polecenia, dotykał go, karał, ale dopiero teraz, widząc go poddanego żądzy, mógł przyznać, że dawno nie widział nikogo tak doskonałego. I w tamtym momencie, wbijając rozpalony wzrok w jego sylwetkę, wiedział, że zrobi wszystko, by go takim widzieć.
Dzisiaj upewnił się, że nie istnieje na świecie silniejszy afrodyzjak od widoku pożądania wymalowanego na twarzy partnera. A im silniejsze, prawdziwsze było, tym silniejsze miało działanie. A teraz Alex miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie doświadczył pożądania tak czystego i szczerego, które rozpalałoby go tak rozpaczliwym pragnieniem. Stracił poczucie czasu, rzeczywistości... Cały świat skurczył się do tego momentu, tego człowieka, jego dotyku i słów.
Padło polecenie, a Alex był w rozsypce, wijąc się przed nim w zmierzwionej pościeli. Może nawet przejąłby się swoim zachowaniem, swoim wygiętym, błagającym o dotyk ciałem, jękami próśb wypełniającymi krtań, ale jedyne, co się dla niego liczyło, to szalejące pragnienie spełnienia. Oczywiście nie otrzymał go, a instynkt podpowiedział mu, że nie otrzyma dotąd, dopóki nie wypełni wszystkiego, czego od niego wymagano.
Drżał, gwałtownie siadając i poprawiając pozycję, drżał też, gdy sięgnął do jego kamizelki, pospiesznie ją rozpinając. Roztrzęsione dłonie z trudem pokonywały drobne guziki, a Alex z trudem panował nad sobą, by po prostu nie rozerwać materiału. Nie myślał racjonalnie, teraz liczyła się tylko potrzeba bliskości, przed której siłą nie mógł się obronić. To dlatego, walcząc z guzikami koszuli, odsłaniając gładki tors swojego Pana, lekkomyślnie sięgnął ustami jego skóry, a nawet przygryzł ją w amoku. Nie myślał o karze, a gdy przyszła bolesnym szarpnięciem za włosy i piekącym policzkiem, poczuł jedynie irracjonalną wściekłość. Lecz zamiast ugasić pragnienie, kara jedynie je podsyciła. Rozgrzała również inną potrzebę, której Alex folgował jedynie na ringu - pragnienie agresji.
Warknął, a szwy koszuli jęknęły w proteście kiedy rozerwał ją, sprawiając że połowa uciążliwych guzików rozprysnęła się po sali.
Niemal w tym samym momencie dłoń Pana wczepiona we włosy szarpnęła za nie gwałtownie, zmuszając, by Alex opadł na materac. Stracił równowagę, poddał się sile, ale wbite w twarz białowłosego oczy, przez chwilę przypominały ślepia agresywnej bestii. Gdzieś we wnętrzu bruneta zwierzę zaryczało gniewnie, pokierowało jego dłońmi i zacisnęło jedną na szyi białowłosego, niepokojąco mocno. Druga chwyciła za przedramię ręki, która wciąż trzymała w garści jego włosy. Dyszał, oszołomiony własną nagłością, natłokiem emocji i potrzeb.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyPią Lut 23, 2018 7:52 pm

Oj tak, szaleństwo które ich ogarnęło, przyćmiewając rozsądek i zdolność analizy, było prawdziwe. Realne, ogłupiające i szczere tak mocno, że aż bolało. David, zamiast pozostać przy władzy, nadawać tempo i całkowicie kontrolować poczynania swojego kochanka, pozwolił mu na utratę narzuconych wcześniej barier, chłonąc każdą spontaniczną reakcję, gwałtowną, prawdziwą i niesamowicie przyjemną. Zachłanne dłonie, spragnione usta, intymne i bezwstydne jęki - to wszystko składało się na obraz najseksowniejszej istoty, jaką kiedykolwiek mógł zobaczyć jasnowłosy. Szczeniak urósł do rangi boskiej istoty, rozpalającej, pozbawiającej wszelkich ograniczeń, wobec której nie dało się przejść obojętnie. Każda blizna, każdy napięty mięsień, każda kropla potu, tworzyły idealny obraz żądzy i desperacji, absolutnej rozkoszy, której apogeum zbliżało się wielkimi krokami. Tak niewiele im brakowało, by spletli się w jeszcze namiętniejszym uścisku, absolutnego spełnienia i zatracania, wystarczyło kilka chwil, upragnionych ruchów, tak łatwych i kuszących... Ale nie.
Nie był na to jeszcze czas.
Ślicznotka sobie nawet nie wyobrażała, jak bardzo trudne dla fioletowookiego było przerwanie ich kontaktu, zmuszenie się do powrotu do racjonalności, chłodu i opanowania. Nie tylko brunet się zatracił, nie tylko jego ciało wołało o spełnienie, obojętne na ich grę, która powinna była przebiegać z naciskiem na inne zasady. Na jakiekolwiek zasady. Davidowi było równie trudno, nawet pomimo tego, że miał większe doświadczenie. Prośby i wijące się pod nim ciało nie były zresztą zbyt pomocne.
Przygryzł wargę, tłumiąc niecierpliwy jęk, nie potrafiąc zmusić się do oderwania wzroku od kochanka. Był niczym ucieleśnienie grzechu, kuszący, apetyczny, pozbawiony zdrowych zmysłów, skupiony tylko na jednym pragnieniu, które opanowało również umysł dominanta. Jasnowłosy był przez ułamek sekundy rozdarty, niepewny tego, w jakim kierunku powinny podążyć jego czyny i polecenia. Ostatecznie jednak wygrały wpojone przez lata odruchy - odroczenie przyjemności i nagrody. Ta decyzja kosztowała go jednak więcej czasu i energii niż kiedykolwiek wcześniej.
Odetchnął ciężko, wypuszczając powietrze nosem, lekko potrząsając dłońmi, by lepiej się skupić i jednocześnie - rozluźnić napięte nieprzyjemnie ciało. Jego spojrzenie stwardniało, zęby się ze sobą starły. Był Panem, nie mógł pozwolić sobie na zbyt dużo zapomnienia. Miał obowiązki i stalową wolę.
Trzęsące się dłonie kochanka i jego nieprzytomne spojrzenie tylko utwierdziły go w tym przekonaniu. Nigdy nie sądził, że był lepszy - natomiast często przypominał sobie, że miał więcej obowiązków. Ulegli pokładali w nim więcej zaufania i wiary, niż niejeden klient czy pracownik w dużej firmie, mającej w garści znacznie więcej żyć niż on sam. Właśnie dlatego powinien wypełniać ich prośby, żądania i potrzeby... Lepiej, niż ktokolwiek wcześniej. Władza i świadomość bycia niezastąpionym były dla niego jednymi z najlepszych afrodyzjaków. Niemal takimi, jak przystojny brunet, który przycisnął usta do jego odsłoniętej piersi, nie tylko pozwalając sobie na więcej, ale też opóźniając cały proces pozbawiania doma ubrań. David nie musiał się zastanawiać nad swoim następnym krokiem - jego dłonie natychmiast ruszyły, lewą chwytając za włosy nieposłusznego uległego, zaś prawą uderzając go z trzaskiem w policzek. Cios nie był delikatny, nie był też ostrzeżeniem - tę fazę już przeszli, znaleźli się w tej prawdziwej grze BDSM.
Rozerwanie koszuli zaskoczyło jasnowłosego - nie spodziewał się takiej agresji, jego kochankowie nie cechowali się zwykle właśnie nią, czyniącą zabawę znacznie bardziej intensywną, ale też niebezpieczną. Barman do tego momentu żył w ułudzie, podskórnym przekonaniu, że ma pod sobą uległego podobnego do innych - może bardziej seksownego i mniej uległego, ale o (mimo wszystko) bardziej stłamszonej osobowości. Pomylił się, a to wywołało na jego twarzy zdumienie, na krótką chwilę wyrywając go ze szponów dominacyjnej żądzy.
Wyuczenie znów jednak zadziałało - pociągnął mężczyznę na materac, patrząc na niego z góry, wzrokiem który dopiero po chwili wypełniła wyraźna, niezwerbalizowana reprymenda. I ponownie pojawiło się zaskoczenie, gdy dłoń uległego chwyciła go mocno za szyję.
Prawdę mówiąc, tego to nawet w najśmielszych snach się nie spodziewał.
Zamrugał powiekami, nieruchomiejąc na krótką chwilę, potrzebując czasu na zrozumienie tego, do czego właściwie doszło. Jego żądza, w przeciwieństwie do tej Szczeniaka, błyskawicznie opadła, pozostawiając raczej zaalarmowanego policjanta, który gotów był użyć magii i zmiażdżyć zagrożenie. Rozsądek, na szczęście, odmawiał takiemu rozwiązaniu.
- Przestań - mruknął łagodniej, nie puszczając włosów mężczyzny, ale odrobinę osłabiając uścisk, by nie zadawać mu niepotrzebnego bólu. Wolną dłoń podniósł do palców, które zaciskały się na jego wrażliwej części ciała - a potem spokojnie, ale stanowczo zaczął je pojedynczo odciągać. - Masz przestać. Tutaj nie panują takie zasady. Jeśli coś przekracza twoje możliwości - możesz użyć swojego słowa. Nie możesz jednak mnie tak atakować, nie walki ode mnie chcesz, tak jak ja nie chcę zrobić ci krzywdy - mówił spokojnie, z uwagą zaznaczając każde słowo, by zmusić kochanka do skupieniu się na jego głosie, który przywoływał do rzeczywistości. - Umówiliśmy się na coś, puść. - Powtórzył jeszcze raz, nie pozwalając ani na chwilę zabłysnąć agresji we własnych słowach, chociaż jego intuicja była zaalarmowana. Wiedział oczywiście, że w łóżku intensywne emocje łatwo niszczyły status quo, który nigdy nie mógł pozostać stałym na zbyt długo. W tym konkretnym momencie jednak głównie miał do siebie pretensje o to, że pozwolił sobie na chwilę zapomnienia przy mężczyźnie, którego odruchów nie znał. Popełnił błąd.
Puścił wreszcie jego włosy, odtrącając drugą rękę, a potem powoli chwycił go za podbródek.
- Teraz cię ukarzę. Nie za to, że straciłeś nad sobą panowanie, ale za to, że chciałeś zająć moje miejsce i robić rzeczy, które tylko mi za tymi drzwiami wolno. Rozumiesz? - zawiesił głos, czekając cierpliwie na potwierdzenie, dając kolejne chwile swojemu towarzyszowi na zrozumienie w pełni swojej sytuacji, powrót z krainy czystej żądzy - jakkolwiek kuszącej i prawdziwej, tak najwidoczniej nieakceptowalnej.
Nie spodobała mu się ta utrata klimatu, który wspólnymi siłami uzyskali. Chciał pozostawić Szczeniaka balansującego na granicy żądzy, nie świadomego każdego czynu - najwidoczniej jednak za wcześnie pozwolił mu na utratę kontroli nad sobą. Wyczucie przystojnego i groźnego bruneta okazało się trudniejsze, niż początkowo przypuszczał, ale - niech go diabli - spodobał mu się przez to jeszcze bardziej. Naprawdę wymagał tresury, był wyzwaniem, a do tego prezentował się wspaniale w łóżku, bezwstydny i śmiało pragnący wszystkiego, co oferował mu dominant. Nie - pragnący jeszcze więcej.
- Masz liczyć każde uderzenie. - Polecił. - Ale zamknij oczy i nie uciekaj.
Tym razem nie uderzył go raz - a cztery. Po każdym trzaśnięciu odsuwając dłoń na chwilę, pozwalając mężczyźnie wyraźnie poczuć pieczenie i odzyskać oddech. Potem mruknął łagodniej "koniec" i delikatniej chwycił swojego uległego za boki głowy, końcami palców gładząc jego zaczerwieniony policzek. Uśmiechnął się, całując go w niego lekko.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyPią Lut 23, 2018 9:41 pm

Potrzebował kilku chwil, by uporać się z chaosem emocji. Jeszcze zanim z ust białowłosego padły pierwsze słowa, Alex rozluźnił chwyt palców. Gdy zaś dłoń spróbowała odciągnąć tę należącą do niego, puścił bez wahania, zabrał ręce i ukrył za nimi grymas bólu wykrzywiający mu oblicze. Odetchnął głęboko. Czuł przejmującą potrzebę wyjaśnienia swojego zachowania, ale kiepsko radził sobie z wyrażeniem uczuć słowami. Poza tym, to, co kłębiło się w jego głowie było stekiem bzdur, które na jakimś dawno zapomnianym poziomie wywoływało w nim autentyczne zawstydzenie. Jak więc miał powiedzieć wprost, że przez chwilę czuł się jak zraniony kochanek, a nie jak uległy? Jak miał powiedzieć białowłosemu, że za jego sprawą przekroczył nieprzekraczalną dla siebie granicę? Że chciał więcej, ale inaczej? Ale, co nagle wydało się Alexowi najistotniejsze, czy Szakal to wszystko przewidział? Czy to był test, którego nie zdał? Jeśli tak, czuł się ukarany niezwykle mocno i zraniony podwójnie.
Jakie to było słowo...?
Chciał to wszystko zakończyć. Zrozumiał, że bez przewodnictwa Szakala był jak dziecko we mgle, równie nieporadny, co głupi. Nie panował nad własnymi emocjami, gubił się w nich, nie rozumiał ich. Był przestraszony i niepewny. Nienawidził się za to.
Słowo... Słowa...
Odjął dłonie od twarzy spoglądając na zwieszonego nad nim białowłosego. Raz jeszcze tej nocy było mu przykro z jego powodu. Patrząc na niego przytomnie poczuł jeszcze większy wstyd za śmiałość swoich pragnień. Facet był przystojny i nawet teraz, wracając do spokojnego tonu, w jakiś sposób mu się podobał.
To było niewłaściwe. Nic tu nie było właściwe. Nie powinien pragnąć go w ten sposób, nawet nie wiedział dlaczego tak się stało. Przecież nic na to nie wskazywało.
Odwrócił wzrok.
- To moja wina, przepraszam. Nie powinienem w ogóle do tego dopuścić, do całej tej sytuacji... - Jego głos był zduszony, wciąż nosząc ślady ognia niedawnej żądzy. Lecz z chwili na chwilę zostawał po nim ledwie tlący się popiół.
Chciał wstać, nawet uniósł się na łokciach, ale poczuł na brodzie uścisk palców, który zmusił go, by spojrzał białowłosemu w oczy. Zrobił to niechętnie, marszcząc brwi.
- Nie chciałem zając twojego miejsca. To kompletnie nie tak... - Był słaby. Wrócił Szczeniak z początku ich spotkania, zagubiony, nieufny, a teraz dodatkowo przejmująco zmęczony. Chciał wszystko wytłumaczyć, naprawdę, ale czy był jakiś sens? Czy w ogóle powinien dalej o tym myśleć? O ile łatwiej byłoby poddać się wymagającemu, spokojnemu głosowi. O ile lepiej czułby się pokierowany, przestrzegając zasad, rozumiejąc je... Białowłosy nie był Sethem, nie mógł go zastąpić. Nie mógł stać się nikim więcej, ale emocje nie pozwalały uczynić go nikim mniej. Kim więc był?
Panem.
- Rozumiem.
Psychicznie coś w nim umarło i coś się narodziło, ciało pozostało bierne, poddane woli obcego człowieka.
Odpuścił.
Zamknął oczy i liczył w myślach, jak zawsze odmierzając uderzenia serca do pierwszej i każdej kolejnej dawki bólu. Spodziewał się, a i tak skrzywił się w odruchu gdy nadeszła. Mocno zacisnął dłonie na prześcieradle, z sykiem wciągając powietrze.
- Raz.
Odetchnął płytko. Policzek wciąż pulsujący od poprzednich uderzeń, teraz rozpalił się okrutnym bólem. Alex jednak nawet nie próbował cofnąć głowy. Wyczekiwał kolejnego ciosu.
- Dwa.
Tym razem wargi zadrżały przy słowie, a pod powiekami poczuł piekące łzy. Zacisnął szczęki, zazgrzytawszy zębami. Mięśnie jego ramion napięły się mocno.
- Trzy.
Zacisnął zęby.
- Cztery.
Trwał w napięciu, czekając, ale kolejny cios nie nadszedł. Zamiast niego przyszedł delikatny dotyk palców, niemal pieszczota. Przestraszył się go dużo bardziej niż ciosu, cofając głowę, uciekając w irracjonalnym odruchu paniki. Lecz nawet słowo i łagodność pocałunku nie rozluźniły napiętego bólem i emocjami, ciała. Alex opadł na łóżko oddychając ciężko, z trudem powstrzymując łzy. To przez nie, nie otworzył oczu.  
Ten ból różnił się od tego, który czuł na ringu. Tam agresja zagłuszała wszystko, z niej rodził się ból i w niej umierał. Tutaj cierpienie było po stokroć pełniejsze i boleśniejsze - dotykało duszy. Teraz Alex czuł się beznadziejnie odsłonięty i słaby i jedyne o czym marzył, to zagłuszenie galopujących myśli. Byle się nie zastanawiać, byle nie cierpieć z powodu własnych błędów, własnej żądzy i złości wobec Setha.
- Panie... - Szepnął. Zamrugał, ale nie spojrzał na niego, utkwiwszy wzrok szklistych oczu w suficie. Łzy wypłynęły z kącików jego oczu i potoczyły się po skroniach. - Zerżnij mnie. Nie pozwalaj mi myśleć. Nie chcę. - Nie przejmował się błagalnym tonem własnego głosu. Oddychał płytko, nawet nie zdając sobie sprawy, że wciąż zaciska dłonie na prześcieradle, jakby bał się, że jeśli rozluźni palce, to nie wystarczy mu siły, by to przetrwać.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptySob Lut 24, 2018 8:51 pm

Cały klimat trafił przysłowiowy szlag. Na chwilę się zapomnieli, pozwolili faktycznie wszystkim hamulcom zniknąć, dali się porwać żądzy i nagle znaleźli się w miejscu, którego nie oczekiwali. Musieli na powrót się odnaleźć, a to - jak się okazało - wcale nie było takie proste. Rozbicie, zdezorientowanie i nieufność w oczach Szczeniaka zabolały jasnowłosego - chociaż wcale nie powinny. Wiedział, że nie mogli sobie pozwolić na jakąś głębszą więź, czy nawet na obietnicę, że ich relacja się utrzyma. Brunet, jakkolwiek nie byłby kuszący, zagubiony i spontaniczny, nie należał do Davida. Mężczyzna nie mógł sobie pozwolić na całkowite odpłynięcie do krainy fantazji i żądz. Popełnił błąd - a za ten błąd przyszło im zapłacić.
Mówił, tłumaczył, wydawał polecenia i obserwował z uwagą swojego uległego, zupełnie tak, jakby był dominującym, który nie przejmował się zbędnym zagłębianiem w psychikę swojego kochanka. Chodziło im przecież tylko o ostry seks, o spełnienie życzenia Pana Szczeniaka, nie zaś utworzenie stałej, opartej na zaufaniu i bezpieczeństwie, więzi. A jednak... Jednak wszystko w białowłosym protestowało na tę myśl. Po raz pierwszy od początku swojego zadania, jego moralność i obowiązki nie szły w parze. Czuł się źle ze świadomością, że wykorzystywał uległego, który mu zawierzył i który potrzebował czegoś innego, niż typowej chwili zapomnienia i rezygnacji z kontroli.
Jego relacja z brunetem od samego początku była skomplikowana, a przecież powinien potraktować ją możliwie najprościej i nie wdawać się w żadne szczegóły.
Westchnął ciężko, pozwalając swojemu subowi uciec na materac, patrząc na niego z góry cierpliwie, szukając w jego twarzy odpowiedzi na pytania, których nie mógł mu zadać. Chciał wiedzieć, co powinien zrobić. Chciał znów odnaleźć kompas, który prowadził go przez życie i jasno wskazywał ścieżki, którymi młody policjant powinien podążyć. Po to wstąpił do grupy chroniącej niemagicznych. Po to nauczył się władać magią tak, jak niewielu innych potrafiło. Po to stworzył nie jedną, a dwie tożsamości, które miały za zadanie doprowadzić go do celu.
Nigdy nie wziął pod uwagę zagrożenia, jakie wiązało się z poczuciem obowiązku. Nie przypuszczał, że może podczas swojego śledztwa trafić na kogoś, kogo będzie chciał ochronić. Spodziewał się raczej samych czarnych charakterów, którymi się mógł jedynie brzydzić - i może ich ofiar, którymi musiał pomóc. Z drugiej strony... Czy może Szczeniak nie był taką ofiarą? Fioletowooki nie mógł być tego stuprocentowo pewny, nawet pomimo swojego pierwszego wrażenia i nowych obserwacji, które zdobył patrząc na płaczącego pod nim uległego.
Nie chciał, by mężczyzna tak na niego patrzył. Miał wrażenie, jakby go skrzywdził - podczas gdy wypełniał tylko rozkaz Szakala. Czy nie powinien był? Czy lepiej było, by uległy wyszedł zadowolony z tego pomieszczenia, czy przeciwnie, powinien być skrajnie skrzywdzony i chętnie pognać do mężczyzny, który... Przecież oddał go w ręce Davida za karę?
Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane?
- Już wystarczy. Już nie podniosę na ciebie ręki - mruknął, powoli zbliżając dłonie do ramion swojego uległego, chwytając go za nie i delikatnie, ale stanowczo ciągnąc do góry, aż do swojej piersi. Zamknął podległego mu w bezpiecznym, ciepłym uścisku. - Już wszystko dobrze. Czasami tak jest, że więcej emocji pojawia się podczas gier. Nic się nie stało. Nic złego nie zrobiłeś. Nie musisz za nic przepraszać. Wszystko będzie dobrze. Po prostu zostań tak chwilę, poczekamy, aż to wszystko minie, a ja się upewnię, że wszystko z tobą w porządku. Nie musisz nic mówić, nic się nie stało - szeptał łagodnie we włosy kochanka, gładząc go czule po plecach, czekając aż... Aż Szczeniak znów mu zaufa i się rozluźni. Nie mógł w takiej sytuacji spełnić jego życzenia - niezależnie od tego, czy faktycznie to było mu potrzebne, czy nie. Jego zachowanie przypominałoby wówczas niepokojąco podejście jakiegoś... Pozbawionego moralności gwałciciela.
Pewnych próśb nie należało spełniać, ponieważ mogły wywołać tylko krzywdę.
Pocałował głowę kochanka dopiero w momencie, gdy ten odzyskał nad sobą kontrolę. Wcześniej co kilka chwil mamrotał słowa uspokojenia, traktują uległego tak, jakby wyprowadzał go z innego, bardzo intensywnego i boleśnie realnego świata, w którym najważniejsze były emocje i odczuwanie - i tak mogło w zasadzie być. Nie wiedział tego na pewno, nie mógł być do końca pewien, co przypomniał sobie Szczeniak i co wywołało w nim tak intensywną reakcję.


Ostatnio zmieniony przez Argent dnia Nie Lut 25, 2018 12:12 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptySob Lut 24, 2018 11:36 pm

Boże, dlaczego on dalej mówił? Dlaczego nie zrobił tego, o co został poproszony? Czy Alex był niewystarczająco dobry dla swojego Pana? Zawinił tak strasznie, by nie zasłużyć na ukojenie bólu, a nawet więcej, nie zasłużyć na karę? Obojętność... dlaczego tak strasznie się jej bał?
Zamknął oczy i zacisnął szczęki, w pierwszej chwili opierając się ciągnącym go dłoniom. Pogubił się, a błaganie było ostatnią deską ratunku, lecz przyniosło odmienny od zamierzonego, skutek. Zamiast wyczekiwanego zapomnienia otrzymał słowa, nie mniej spokojne, stanowcze niż wszystkie wcześniejsze, i dotyk, który nie był takim, jakiego pragnął. Zachowanie białowłosego wlało w ciało Alexa bezpodstawną złość, ale nie był zły na niego, lecz na siebie. Co on właściwie wyprawiał? Jak to się stało, że był tak żenująco słaby? Czy był taki od zawsze?
Usiadł i gniewnym, gwałtownym ruchem otarł wilgotne oczy, a potem... potem został przytulony. Ciepłe, silne ramiona zamknęły się wokół niego, a w płuca wdarła się ciężka woń perfum zmieszana z zapachem skóry. Alex tkwił w tym uścisku, sztywny i skonfundowany.
Miał ochotę warknąć, że właśnie przez takie zagrania, przez tę cholerną czułość wszystko kompletnie się pomieszało, ale gdy już ją otrzymał... nie potrafił z niej zrezygnować. Rozdarty między potrzebą a powinnością, tkwił w bezruchu aż nie przebrzmiało ostatnie słowo białowłosego. Wtedy powoli uniósł dłonie i oparł je na jego plecach, głowę kładąc mu na ramieniu, ustami dotykając wrażliwej skóry jego szyi.
Stało się jednocześnie zbyt dużo i zbyt mało. Zbyt dużo w sferze uczuć, zbyt mało w sferze cielesności, która pozwoliłaby zapomnieć o wszystkim, co nie było pożądaniem. I w tym tkwił problem. Gdyby rozeszło się jedynie o pieprzenie, byłoby w porządku, ale emocje... to było coś niebezpiecznego. Rozdarcie w tej materii było ostatnią rzeczą jakiej Alex sobie życzył, szczególnie, że od pewnego czasu borykał się z problemami w swoich kontaktach z Szakalem. Nigdy nie radził sobie w związkach, nie potrafił trzymać przy sobie ludzi, gdy więc coś zaczęło się psuć, on psuł to jeszcze bardziej. Tak, wziął winę na siebie. Seth był zbyt idealny, by mógł go obarczać winą. Oczywiście widział zmiany jakie w nim zachodziły, ale to siebie winił za to, że nie potrafił się do nich dostosować. Jednak dzisiejsza sytuacja była ukoronowaniem popieprzenia. Przelała czarę goryczy. Cały światopogląd, cała lojalność, przywiązanie... miłość, runęły w przepaść, kiedy Alex zdał sobie sprawę jak bardzo... nienaturalna była jego więź. Nie żeby cokolwiek wspólnego z naturalnością miała sytuacja, w której znalazł się teraz, ale pewne rzeczy, pewne emocje... pozwoliły mu spojrzeć na siebie z innej perspektywy i sprawiły, że nienawidził się za to jeszcze bardziej.
W końcu faktycznie odzyskał równowagę, przynajmniej szczątkową. Odjął ręce od ciała białowłosego, nawet nieco się odsunął, ale głowę wciąż opierał na jego ramieniu.
- Wina jest moja. - Nie brzmiał już tak histerycznie jak poprzednio. Niski szept wydawał się nawet nosić znamiona pełnego goryczy rozbawienia. - Sorry, że wciągam cię w swoje bagno. To nie przez uderzenia ryczę jak pizda. Zasłużyłem. Po prostu... - Zamilkł na chwilę, cmoknął z niezadowoleniem. Nie potrafił mówić o uczuciach, czuł się wtedy jak miękka klucha, ale ostatecznie podjął znów, uznając, że powinien to wyjaśnić, że właśnie strzępiąc sobie język wykazuje się największą odwagą. - Jesteś inny niż on. To dlatego. Nie przywykłem do takiej wyrozumiałości i do czułości. Nie powinieneś mi jej okazywać, to... mnie gubi. - Wyznał szeptem, a mimo to nie cofnął się, nie uciekł od ciepła, dotyku, zapachu. Już się pogubił, więc co za różnica jeśli teraz zrezygnuje z tego bezsensownie przyjemnego uczucia, które rozlewało mu się w piersi, kiedy białowłosy go obejmował?
Milczał przez chwilę, lekko gładząc udo towarzysza, na którym wcześniej oparł dłoń. Ruch był machinalny, jakby nie zastanawiał się nad nim zbytnio.
- Myślę, że udało mu się mnie ukarać, że właśnie tego chciał. - Odezwał się znów, ale ciszej, wstydząc się własnej słabości. - Żebym zrozumiał jakim jestem idiotą bez jego przewodnictwa. I wiesz, co jest najgorsze? Że, kurwa, miał rację. Dlaczego on zawsze musi mieć rację, co? Pieprzony debil.
Nieznacznie pokręcił głową, zirytowany, ale irytacja szybko opuściła jego ciało, bo czy w tym momencie miała jakieś znaczenie? Może nic, co mówił go nie miało? Może nieznajomy wcale nie był taki, za jakiego miał go Alex? Może nie zależało mu na tym, by go wysłuchać i jedyne, co teraz robił, to wkurzał się na beznadzieję uległego, który nie potrafił odpowiednio grać w jego grę? Nawet jeśli tak było, to Alex miał to gdzieś. Czuł potrzebę wyjaśnienia wszystkich kwestii, które go gnębiły, więc dopóki nieznajomy mu nie przerwie, zamierzał się zwierzyć. Zabawne, bo tak rzadko to robił. Może jednak łatwiej było zwierzać się komuś, kogo zupełnie się nie znało i kogo się więcej nie spotka?
- I mylisz się... - Dodał po chwili, odsuwając głowę i spoglądając na nieznajomego z bardzo bliska. Z tak bliska, że czuł jego oddech na ustach. Odruchowo przeniósł na nie wzrok. Wciąż nosiły ślady po ich pocałunkach, pełnych pasji i głodu, co w pewien sposób Alexa rozczuliło. Jakby odkąd się spotkali minęły całe wieki, a nie minuty. Podniósł wzrok, by złapać jego spojrzenie i w końcu zweryfikować swoje domysły. Czy nieznajomy naprawdę chciał go słuchać?
Nienaturalne, fioletowe oczy patrzyły na niego z niezmiennym spokojem i wyrozumiałością, gasząc obawy, ale rozpalając nowe, dotyczące kompletnie innej materii. Alex widząc to, uśmiechnął się lekko, niemal czule.
- Mylisz, bo powinienem przeprosić. Nie jestem wystarczająco dobry. Czy raczej, odpowiedni dla ciebie. Szakal za bardzo siedzi mi w głowie. Za tego dupka też powinienem przeprosić. Tym bardziej, że jesteś zajebisty w tym, co robisz. Gdybyśmy spotkali się jakieś... ja wiem, siedem lat temu, może nie zdurniałbym na punkcie Szakala.
Słowa, które uciekły mu z ust, choć okraszone czymś na kształt gorzkiego rozbawienia, zaskoczyły nawet jego samego. Szczerość i jednoznaczność... Czy był pewny wszystkiego, o czym mówił? W tamtej chwili tak, nawet jeśli pewność ta wynikała z bólu zranienia, z poczucia osamotnienia i zagubienia. W tamtej chwili był pewny, kompletnie ignorując swoją nagość, wciąż wżynające się w ciało, czerwone sznury i chłód zbyt dużego, pustego pomieszczenia. Patrzył na białowłosego, chyba pierwszy raz będąc sobą w pełni. Nie sobą, który klękał przed nim i gotowy był oddać mu ciało do zabawy, sobą pozbawionym wolnej woli i kontroli, a jako człowiek świadomy siebie. Swoich wad i zalet, swoich emocji.
Gdy odezwał się znów w jego głosie brzmiała przyjemna śmiałość i nieokreślone ciepło.
- Wydajesz się nie być obojętny, a mimo to jesteś spokojny. Imponujesz mi. Lubię twoją szczerość i pokrętnie, lubię też tę czułość, choć nie powinienem. - Dotknął palcami jego policzka w delikatnym, pieszczotliwym geście. - Cokolwiek sobie myślisz, nie żałuję. - Uśmiechnął się krzywo, lekko zawadiacko.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyNie Lut 25, 2018 4:51 pm

Brunet odezwał się - i gdy już zaczął, jakby coś się w nim odblokowało i potok słów, wyjaśnień, zapewnień i przeprosin popłynął bez końca. David się tego nie spodziewał, pewien że mężczyzna zamknie się w swoich myślach i nie podzieli się nimi z kimś, kto był, jakby na to nie patrzeć, obcy. A jednak! Szczerość, którą emanowały wszystkie słowa Szczeniaka, zdziwiła jasnowłosego i wstrząsnęła nim do głębi. W ciągu kilku chwil dowiedział się o swoim towarzyszu znacznie więcej, niż... Niż miał okazję usłyszeć od kogoś od bardzo dawna. Przywykł do suchych raportów, życiorysów i portretów psychologicznych, do zdawania się na własną intuicję i czytania między wierszami, bo tego wymagał od niego zawód. Misja. Zapomniał już, jak to jest wysłuchać kogoś tak naprawdę, nie znając jego historii, nie doszukując się żadnych istotnych dla siebie szczegółów, a po prostu... Skupić na jego słowach. Dać oparcie wyłącznie swoim towarzystwem, cierpliwością, milczeniem i bliskością - bez konieczności odnalezienia rozwiązania, bez przeskoczenia myślami dalej, do zamknięcia "tego złego" za kratkami.
Słysząc głos swojego kochanka, jego pretensje do siebie, ale też zrozumienie i... uczucie, którym niewątpliwie obdarzył Szakala, nie potrafił się tak po prostu odciąć. Skupić wyłącznie na własnym zadaniu - tym, co powinno być dla niego priorytetem. Nie potrafił też skoncentrować się wyłącznie na negatywnych uczuciach, skoro obojętność nie wchodziła w grę. Nie w takiej sytuacji, gdy i on sam był zaangażowany - chcąc nie chcąc - emocjonalnie. Chciał się nim zaopiekować. Zapewnić mu bezpieczeństwo. Przyjemność. Schować go przed tamtym Panem i... może nawet przybliżyć mu nieba.
Wiedział, że to wszystko było efektem ich gry, tak intensywnej, że łamiącej pewne mury i ograniczenia - a jednak nie potrafił pozbyć się tych myśli. Było w zasadzie cudem, że Szczeniak nie dostrzegł w jego spojrzeniu tej czułości i troski, może nawet zaborczości, która wymagała od Davida jakichś posunięć, reakcji dającej upust wszystkim krążącym w nim emocjom, natychmiast.
Uśmiech sam wpłynął na jego usta, które zaraz ułożył na wargach należących do towarzysza, muskając je w sposób niemal do złudzenia podobny do takiego, jakim całuje się ukochanego.
- Dziękuję, że mi zaufałeś - mruknął, odrywając się po krótkiej chwili od kochanka, wciąż jednak pozostawiając dłonie na jego plecach, gładzące skórę w równie machinalny sposób, jakim odwzajemniał się Szczeniak. - Nie uważam jednak, byś nie był wystarczająco dobry. Niezależnie od tego, co sądzisz i co uważa Szakal, naprawdę w mojej opinii jesteś piękny i cholernie cenny - mówił cicho, powoli, ważąc swoje słowa, nie chcąc przypadkiem w jakiś - jakikolwiek - sposób urazić swojego towarzysza. - Nie jest moim celem odciągnięcie cię od twojego... partnera, ale musisz pamiętać, że to ty podejmujesz decyzje. Jeśli nie jest tym, czego ci potrzeba... Powinieneś odejść i znaleźć kogoś właściwego, zarówno w łóżku, jak i poza nim. Nie sądzę, żebyś był idiotą bez jego przewodnictwa, raczej... Wydaje mi się, że oczekujesz czegoś innego, niż to, do czego cię przyzwyczaił... - Zawahał się wyraźnie, niepewny czy powinien jeszcze coś powiedzieć. Niepewien, czy w ogóle mógł sobie pozwolić na takie słowa. - Dlaczego dajesz mu wejść do swojej głowy, piękny? Nie chodzi o to, co on chciał z tobą zrobić, ukarać czy nagrodzić, a o to, jak ty odbierasz jego posunięcia i... na co sobie - oraz mi - pozwalasz.
Przypomniał sobie o czymś - bardzo ważnym szczególe, który nagle stał się czymś nieakceptowalnym. Uniósł dłoń i powoli zsunął maskę z twarzy, zdejmując przy okazji też zaklęcie, które czyniło go nierozpoznawalnym. Dla Szczeniaka jego brak mógł być niemal niezauważalny - może rysy twarzy mężczyzny odrobinę się wyostrzyły, ale nie było to coś, co z łatwością mógł dostrzec człowiek nieznający się na magii. Jedyną ewidentną oznaką zmiany była modyfikacja koloru oczu - z fiołkowych, na szare. Nie było jednak w tym momencie najważniejsze to, że brunet był w stanie już go zidentyfikować, jeśli ich drogi jeszcze raz się przetną. Nie, najistotniejsza była rezygnacja z pewnej bariery, ukrywającej prawdziwego mężczyznę za kawałkiem materiału i zaklęciem.
- Dlaczego uważasz, że czułość jest niewłaściwa? W relacjach pan-uległy jest koniecznym elementem, umacniającym je i zapewniającym poczucie bezpieczeństwa - mruknął, przekrzywiając lekko głowę, spoglądając z pewnym niezrozumieniem na swojego kochanka. Zupełnie tak, jakby uległy powiedział coś niejasnego i pozornie pozbawionego sensu. Przybliżył się bardziej, znów stykając z nim piersią, przesuwając wargami po policzku mężczyzny. Dłońmi zaczął go pozbawiać więzów, równie cierpliwie i niespiesznie, jak wcześniej je zakładał. Opanowanie i spokój, o które posądził go chwilę wcześniej kochanek, towarzyszyły mu w łóżku niemal zawsze. Nie dlatego jednak, że był obojętny, co słusznie zauważył Szczeniak - ale dlatego, że najważniejsze dla niego nie było własne spełnienie, a partnera. To uległy liczył się najbardziej.
- Sądzę, że to właśnie dobre wyważenie delikatności i siły czyni seks czymś godnym uwagi. I nie tylko taki zwykły, ale też ten, do którego miało dojść między nami. - Zsunął się na ślad po sznurze na szyi, obdarzając go ostrożnymi, miękkimi pocałunkami, prawdziwą pieszczotą, a nie balansem pomiędzy cierpieniem a rozkoszą. - Nie tylko bólem, nakazami, zakazami i karami można kogoś doprowadzić na skraj wytrzymałości. Cała magia bycia Panem polega tylko na tym, by wystarczająco długo utrzymać swojego uległego dokładnie w tym punkcie, podczas gdy zwykle dąży się do szybkiego przekroczenia i spełnienia. - Przesunął palce jednej dłoni po kręgach, na żebra kochanka, sunąc niespiesznie w stronę podbrzusza. - Im dłużej tam wisi, tym większa jest potem rozkosz, czysta, pozbawiająca zdrowych zmysłów i resztek ograniczeń. To o nią przecież chodzi, prawda? O tak intensywną i prawdziwą przyjemność, że aż boli. - Zamilkł na chwilę, zatrzymując palce tuż nad męskością towarzysza, unosząc głowę i spoglądając mu prosto w oczy. - Twoją przyjemność. - Podkreślił, zupełnie tak, jakby nagle dotarła do niego świadomość, że Szczeniak może o tym nie wiedzieć. O tym jednym, najistotniejszym dla Davida, elemencie całej gry.
Jeśli tak było...
Poczuł, że złość w jego piersi znów zapłonęła na myśl o tym, jak bardzo Szakal skrzywdził kogoś, kto mu się oddał, obdarzył go uczuciem i zaufaniem, oczekując dobrego poprowadzenia zarówno w łóżku, jak i w życiu. To, że barman wiedział o tym, jak złym był człowiekiem, jak wiele krzywd innym zrobił w imię własnego dobra, było jednym. Zetknięcie się z kimś, kto znalazł się w jego rękach całkowicie dobrowolnie, zapewne nieświadomie, było czymś zgoła innym.
Wszystko komplikowało.
Objął mężczyznę wolną dłonią za kark, przyciągając ku swoim ustom, które rozchylił w zapraszającym geście.
Powrót do góry Go down
LostInnocent Uke
Lost

Data przyłączenia : 09/01/2018
Liczba postów : 344
Sekciarskie Rozkosze Giphy

Cytat : I'm not a slut I just love love
Wiek : 34

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyNie Lut 25, 2018 9:35 pm

Nieznajomy zaskakiwał go na każdym kroku. Alex nie spodziewał się przecież większości rzeczy jakie się dzisiaj zdarzyły, a w tym także pocałunku, czułego, pełnego słodyczy należnej jedynie kochankom... a przynajmniej takie miał wrażenie, bo podobnych, delikatnych pocałunków w jego życiu było niewiele. To go zawstydziło, dotknęło tej części duszy, dla której taka czułość była zarezerwowana jedynie dla... Setha. Dla Setha sprzed kilku lat, który potrafił patrzeć na niego w taki sposób, w jaki patrzył na niego dzisiaj kompletnie obcy człowiek. Bo to nie tak, że Alex nie dostrzegł we fiołkowych oczach emocji. Dostrzegał je, ale nie potrafił zrozumieć czym sobie na nie zasłużył. To tym bardziej go deprymowało, tym bardziej się przez nie gubił. Odsuwał więc od siebie wszystkie domysły, w których nieznajomy godząc się na zajęcie się nim tej nocy, robił to z innych pobudek niż chęć zabawy. Bo to było możliwe, prawda? Może po prostu spodobał mu się wcześniej i wykorzystał okazję?
Z rozważań wyrwało go podziękowanie. Odruchowo miał ochotę zaprzeczyć, że to nie kwestia zaufania. Powiedział to wszystko dlatego, że... potrzebował tego w tej chwili. Nie pomyślał jak zostanie to odebrane. Chciał jedynie wyjaśnić wszystko, co mogłoby powodować nieporozumienia. Nie przyszło mu do głowy, że człowiek na przeciw niego będzie żywił jakiekolwiek uczucia do jego tyrady, że poczuje wdzięczność. Chciał więc zaprzeczyć, ale nie zrobił tego, dalej pozwalając myśleć sobie, że wykazał się odwagą mówiąc o tym tak szczerze.
Zmarszczył brwi, słysząc komplement i za śmiechem ukrył zakłopotanie. Nie przywykł do słuchania takich rzeczy gdy miał pełną wolność ciała i umysłu.
Zwrócił uwagę na to, że białowłosy zabrzmiał mej pewnie niż zwykle, jakby bał się, że stąpa po grząskim gruncie. W istocie, stąpał, ale jakkolwiek dla Alexa nie byłby to ciężki i nieprzyjemny temat, słowa nieznajomego mu schlebiały, czy raczej schlebiała mu jego chęć pomocy. Jednak naturalnie dla siebie nie sądził, by pomocy potrzebował. Poza tym, nieznajomemu łatwo było mówić. Niestety, ale cholernie trudno byłoby wcielić jego rady w życie. Alex był na Setha wściekły i miał ochotę zamordować go gołymi rękami, ale wciąż czuł, że mimo wszystko należał mu się szacunek i odrobina wyrozumiałości, nie tylko dlatego, że był jedyną rodziną jaką miał, ale dlatego, że przecież chciał pomagać rzeszy ludzi, a właściwie... całemu światu. Nie mógł zostawić go tylko dlatego, że ostatnio trochę gorzej się dogadywali. To by było okrutne.
Zauważył, że wybiela go w myślach, że nie chce by białowłosy źle o nim myślał, i skarcił się za takie rozważania. Często musiał przypominać sobie, że Seth nie we wszystkim miał rację. Ale tak, Alex mógł zgodzić się z tym, że podejmowanie decyzji odnośnie siebie samego, było jak najbardziej w jego gestii, ale to nie było takie proste w związku z Szakalem. Musiał brać go pod uwagę podczas własnych wyborów, nawet jeśli nie chciał. To się Sethowi należało, choćby przez wzgląd na dawne czasy.
- Nie ma nikogo właściwszego. - Odparł, starając się nie brzmieć na upartego osła. - Tak to już jest. - Wzruszył barkami. - On i ja, to pewne, stałe. Rozumiesz? - Spojrzał białowłosemu w twarz, szukając potwierdzenia. - On naprawiał moje błędy, więc byłbym niewdzięcznym sukinsynem nie pomagając mu naprawiać tego błędu, albo go za niego karząc. To bardziej skomplikowane, niestety. - Pokręcił głową w geście rezygnacji. - Ale naprawdę doceniam to, co mówisz. - Znów próbował uśmiechem zatuszować to jak niezręcznie się czuje. Jednak padło zbyt wiele słów, by niezręczność kompletnie zamknęła mu usta i pozbawiła białowłosego kolejnych wyjaśnień. Alex nie cofał się, kiedy podejmował jakąś decyzję. Żył z jej konsekwencjami.
- Moje pozwolenie po tylu latach nie ma już znaczenia. - Roześmiał się ochryple. - On po prostu tam jest. Możesz myśleć inaczej, bo pewnie tak to wygląda, ale z Szakalem wszystko jest jasne. Rozumiem dlaczego mnie do ciebie wysłał i co chciał osiągnąć. On jest inny niż ty, ale nie gorszy lub lepszy. Inny. A ja nie miałem nikogo przed nim i po nim, dlatego ten wybuch, to moja wina. Tak samo jak to, że nie określiłem czego oczekuję. Ale tak naprawdę nie wiedziałem czego mogę oczekiwać. - Znów wzruszył ramionami. - Nie mogłem powiedzieć ci, bądź jak Szakal bo niczego innego nie znam. Bo to nie dość, że kurewsko żenujące, to do tego bez sensu. Uznałem, że będzie ok, jeśli będziesz robił to tak jak robisz zwykle. Że wiesz, jakoś to będzie...
Widząc jak mężczyzna unosi dłoń do twarzy i ściąga z niej maskę, zamilkł. W ciszy przyglądał się jak razem z usuwaniem zaklęcia rysy białowłosego wyostrzały się, a barwa oczu zbladła, by stać się chłodną, ale jakże naturalną szarością.
To nie tak, że nie był świadom zaklęcia jakie nieznajomy na siebie nałożył. Wyczuwał magię, potrafił dostrzec więcej niż zwykły człowiek, nie zdziwiło go więc samo zaklęcie, ale to, że mężczyzna się go pozbył. To było... nieoczekiwane. Zmarszczył brwi i głęboko zaczerpnął powietrza. Musiał wyglądać na zaskoczonego, bo w istocie był zaskoczony, rozpoznając w mężczyźnie znajome oblicze.
- Poprzedni kolor pasował ci do ciuchów. - Rzucił na wydechu, uśmiechając się krzywo. Najwyraźniej jego sposobem radzeniem sobie z zażenowaniem było śmianie się zażenowaniu w twarz.
Alex nie zapytał dlaczego białowłosy to zrobił, dlaczego zdecydował się zrezygnować z drobnego kamuflażu. I dlaczego w ogóle się ukrywał. Zamiast tego uśmiechnął się do niego szeroko.
- Nie wiem czym zasłużyłem, ale twój sekret jest u mnie bezpieczny. - Mrugnął do niego porozumiewawczo.
Widząc niezrozumienie na twarzy towarzysza, uniósł brew, najwyraźniej nie mogąc zrozumieć, co niezrozumiałego było w tym, co powiedział odnośnie czułości.
- Nie jest właściwa dla mnie. Przez nią patrzyłem na ciebie jak na, no kochanka... - Zamilkł, bo białowłosy zdecydował się zmniejszyć dystans między nimi, wprawiając Alexa w nieoczekiwane, przyspieszone bicie serca. Znów poczuł miękkość jego warg na swojej skórze i na chwilę stracił wątek, a gdy podjął go na nowo, jego głos obniżył się o kilka tonów, naturalnie współgrając z czającą się pod skórą ekscytacją - ...na faceta, a nie dominanta. Rozumiesz? Szakal cholernie uważa żebym nie przekraczał tej granicy. Właściwie nigdy nie zaczynamy zabawy zanim porządnie mnie nie skrępuje... - Ostatnie słowo było niemal mruczeniem, gdy poddał się przyjemności delikatnej pieszczoty. Skóra, którą drażniły usta wciąż była wrażliwa i opuchnięta, ale ból płynący z dotyku był na swój sposób przyjemny.
Odruchowo odchylił głowę i westchnął głębiej, pozwalając dreszczowi przyjemności rozedrgać ciało. Może chwilę wcześniej cały klimat zniknął, ale nieznajomy doskonale budował go na nowo tą swoją czułością. I jak Alex miał się do tego ustosunkować? Czy białowłosy naprawdę nie zrozumiał aluzji? A może podobała mu się wizja przygodnego uległego jako przygodnego kochanka?
- Miało dojść? - Zamruczał, rozbawiony.
Szakal krępował go zawsze, podczas gdy nieznajomy właśnie rozwiązywał sploty liny na jego plecach. Ironia.
Początkowo rozluźniony rozmową brunet, na nowo poczuł jak zuchwałe podniecenie wyciąga po niego łapy i nie do końca wiedział jak powinien sobie z tym poradzić. Był nagi, jego zainteresowanie było widać jak na dłoni, nie mógł udawać, ale też... nie chciał, że to co właśnie otrzymywał mu się nie podobało. Tylko czy to było właściwe? W jego głowie zapalała się czerwona lampka gdy myślał o spędzeniu nocy w ramionach nieznajomego, który na tę chwile przestał być dla niego Panem. Czy to było fair wobec Setha?
Jego myśli rozpłynęły się przy dotyku palców sunących po kręgosłupie, a potem śmiało po żebrach i niżej. Westchnął płytko.
- Jeśli tak, to już nie mogę doczekać się orgazmu. - Jęknął, świadomie nieco przesadnie i zbyt ulegle jak na gwałtowny ruch, który nastąpił po słowach. Zacisnął palce na jego nadgarstku, przytrzymał, jakby ostrzegawczo, ale po chwili przysunął jego dłoń do swoich ust. Pocałował jej wnętrze, lekko przygryzł nadgarstek, by w końcu lubieżnie przeciągnąć po ugryzieniu językiem. Nie spuszczał wzroku z oczu białowłosego, wtórując mu w sile spojrzenia.
- Ale taki jest twój sposób, by sprawić mi przyjemność. - Zamruczał, przesuwając spojrzeniem po na wpół nagiej sylwetce niedoszłego kochanka. Uśmiechnął się w taki sposób, jakby w tym momencie to białowłosy był zależny od jego woli. - Przywykłem do innego, ale twój... też mi się podoba.
Odtrącił trzymaną dłoń i w lustrzanym geście zacisnął palce na jego karku, ciągnąc go ku sobie. Wdarł się językiem w kusząco rozchylone usta, całując go namiętnie, głęboko i wystarczająco agresywnie, by mógł sądzić, że Alex nawet "kochając się", nie rezygnował z odrobiny agresji. Druga dłoń bruneta, czy raczej ruchliwe palce, pieściły sutek kochanka, niecierpliwie przesuwając po nim opuszkami.
Alex spuścił ze smyczy na nowo wzrastające pożądanie, ale tym razem było ono dojrzalsze, bo zależne od niego. Panował nad nim, działał świadomie, choć nie koniecznie rozważnie.
- Jeśli chcesz być dzisiaj moim panem... - Wydyszał, na chwilę oderwawszy się od jego warg. - To musisz mnie związać, mocno. Ale nie mam nic przeciwko, jeśli nie zechcesz... - Uśmiechnął się prowokująco i znów sięgnął ustami jego warg, na dobrą sprawę nawet nie dając mu czasu na odpowiedź.
Powrót do góry Go down
ArgentOpportunist Seme
Argent

Data przyłączenia : 18/07/2017
Liczba postów : 856
Sekciarskie Rozkosze Tumblr_nbpob5p6bK1r9us6no3_500

Cytat : I wanna do bad things with you.

Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze EmptyPią Mar 02, 2018 12:18 am

"To bardziej skomplikowane".
No tak. Czego innego się spodziewał? Nie mógł kilkoma zdaniami wpłynąć całkowicie na życie siedzącego przy nim mężczyzny. Nie mógł go, tak po prostu, przekonać do swoich racji. Wreszcie: nie mógł go ochronić przed błędami. Seth miał przecież całe grono swoich popleczników, znacznie mniej zaangażowanych emocjonalnie i fizycznie - a skoro ich był w stanie omotać, co dopiero swojego uległego kochanka? Dla Davida takie wykorzystywanie cudzej słabości, krzywdzenie suba, którym należało się najlepiej zaopiekować... To wszystko... To było niepojęte. Wiedział oczywiście, że postępujący w ten sposób ludzie istnieli, że mieli się dobrze - i niejednokrotnie posiadali znacznie mniej charyzmy i uroku, niż Seth. Wyznawcy, gotowi za nimi podążyć, uzasadnić każdą krzywdę, nadać sensownej motywacji ich czynom, byli wszędzie. Policjant był tego świadom, widział efekty takich sytuacji - a jednak, coś w nim głęboko przed tym protestowało. Zupełnie tak, jakby Adam, ten rycerski, honorowy, chroniący słabszych mężczyzna, nie potrafił zaakceptować i pojąć pewnych elementów świata, tego co ludzie potrafili zrobić i z czego konsekwencjami potrafili żyć - zupełnie tak, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło.
Szakal był manipulantem pierwszej klasy, a Szczeniak, niezależnie od tego, jak silny mógł się wydawać, wciąż był tylko człowiekiem.
Człowiekiem, tak jak i David, który mógł się w swoich podejrzeniach mylić. Mógł - ale nie uważał tego za prawdopodobne. Nie w sytuacji, gdy widział zdjęcia tego, co Szakal razem ze swoimi poplecznikami zrobił nieuświadomionym magicznym. Nie po tym, gdy dane było mu zobaczyć, jak traktował swojego uległego, gdy słyszał słowa Szczeniaka, jego uzasadnienia, zapewnienia... Nie, dla Browna rudowłosy przywódca grupy mordującej nieuświadomionych, sekty, czy jakkolwiek ich nazwać, był najgorszym rodzajem człowieka, zasługującym tylko i wyłącznie na samotność i pogardę. Szczeniak był dla niego zbyt dobry.
Nie mógł się jednak z młodszym mężczyzną kłócić. Nie był na to czas ani miejsce, a on tak naprawdę nie miał prawa do oceniania jego decyzji i naprowadzania w stronę lepszego - jedynie w jego subiektywnej opinii - świata. Piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami - dlatego, zamiast kontynuować bezsensowną i prowadzącą donikąd dyskusję, skupił się na innych sprawach, które faktycznie były od niego zależne. Takich, jak odwzajemnienie się szczerością i zaufaniem, poprzez zdjęcie maski.
Mimo to, odczuwał smutek na myśl o tym, jak bardzo jego tymczasowy kochanek był zaangażowany w relację z Szakalem, który ewidentnie nie zachowywał się wobec niego w taki sposób, w jaki powinien. Oczywiście, byli różni dominanci, ale... Nie każdy w jego opinii powinien do uległych się zbliżać i czegokolwiek im oferować. Zachowanie dominującego mężczyzny było karygodne i jasnowłosy mógł tylko odczuwać wobec niego niechęć. Gdzieś tam w środku, zakwitła w nim potrzeba zapewnienia Szczeniakowi właśnie tego, czego nie miał (przynajmniej - zbyt często) okazji posmakować. Chciał pokazać mu jeszcze lepiej i dokładniej ten świat czułości, zaspokajania potrzeb uległego, znajdywania dla niego idealnego rytmu i zachowywania się maksymalnie altruistycznie w sytuacji, którą większość ludzi wykorzystałaby wyłącznie na własną korzyść.
On nigdy nie będzie "taki jak Szakal".
Zaśmiał się cicho, ignorując nieprzyjemny ucisk w piersi.
- Tak, ja też go lubię. Część ubrań jednak już straciłem, więc dopasowanie nie jest tak ważne, prawda? - Puścił do niego oko figlarnie, przechylając lekko głowę, w geście jednoczesnego zaciekawienia i kokieterii. Wraz ze zdjęciem maski jego zachowanie odrobinę się zmieniło, stając mniej ostre, a bardziej luźne, wręcz swobodne i nieprzemyślane. David płynnie przeszedł z jednej roli w drugą, ignorując dyskomfort, który wynikał z tej prawdziwej części jego osobowości, która musiała być ukryta przez ostatni rok, pozbawiona prawa głosu i stłamszona. Wiedział, że nie mógł się na nim skupiać - i niezależnie od własnej woli, nie miał żadnego prawa na bycie całkowicie szczerym wobec kogoś, kto opowiedział mu o sobie w zasadzie bez zawahania, bez żadnego nacisku, absolutnie dobrowolnie.
Znów go okłamywał, wbrew sobie, dla ważniejszej sprawy poświęcając swoją moralność. Właśnie dlatego nie mógł mu wyjaśnić swoich powodów. Nie chciał w takiej sytuacji piętrzyć kolejnych oszustw. W końcu znalazłby się na rozdrożu - musiałby podjąć decyzję, czy powiedzieć prawdę, by poczuć się lepiej, czy odejść bez słowa, z zawodem i wstydem wypełniającym jego ciało. Nie chciał do tego doprowadzać. Nie wtedy, gdy Szczeniak był tak apetyczny, tak chętny, tak ufny i zaangażowany, reagujący na wszystko z bolesną wręcz szczerością i spontanicznością. Był... Naprawdę piękny. Coś w jego twardych rysach, prostym sposobie mówienia i postępowania, uwodziło Davida. Nie potrafił wskazać momentu, w którym zaczął faktycznie i realnie zwracać uwagę na swojego kochanka - ale nie ulegało wątpliwościom, że w tej konkretnej chwili był już zdecydowanie bardziej zaangażowany, niż początkowo chciał. Niż w ogóle zakładał, że będzie.
Zawsze się łudził, że w sytuacji Pan-uległy będzie mniej sobą, a bardziej rolą. Wiedział jednak, że ryzyko było duże. Że może nie sprostać wymaganiom własnym i swojego zespołu, bo zbytnio zaangażuje się emocjonalnie. Był ciągle świadom tego zagrożenia, a jednak zdecydował się je podjąć. Głupi, nierozważny ruch, za który mogło mu przyjść drogo zapłacić.
Musiał naprawdę się pilnować przy Szczeniaku.
"Kochanka"? Och, jakie to było zabawne. Nie tylko uległy nie chciał w ten sposób patrzeć na Davida, jasnowłosemu też to było bardzo nie na rękę.
A jednak... Jednak sunął dłońmi i wargami po jego ciele, pieścił, masował, smakował, uczył się jego reakcji i wywoływał je bez zawahania, ignorując chwilowo fakt, że ich gra powinna wyglądać inaczej. Ale... Czy na pewno powinna? Przecież to oni narzucali sobie ograniczenia, zasady, które mogli łamać bądź się ich trzymać. A to, że w tym konkretnym momencie więcej rozmawiali, a Szczeniak nie zwracał się do niego per "Panie", to był tylko szczegół. Coś, do czego mogli w każdej chwili wrócić. Maska odłożona na chwilę, ale nie na wieczność. Nie w sytuacji, gdy tak dobrze się ze sobą bawili, nawet pomimo chwilowych przestojów.
Uniósł brew z rozbawieniem, odrobinę się dystansując od jęczącego tak uroczo kochanka. Jasne, że było to przedstawienie, tylko na pokaz, nie wyrażające prawdziwe emocje, ale... Och, nie potrafił wobec niego być całkiem obojętny. Był zainteresowany swoim kochankiem, musiałby być ślepy i głuchy, by nie poczuć tego przyjemnego dreszczu, stawiającego wszystkie włoski do góry, wywołującego gęsią skórkę i dyskomfort w spodniach. Delikatnie drgnął, czując ugryzienie, a następnie język na swoim nadgarstku, a jego oczy odrobinę pociemniały z żądzy. Rozchylił wargi, zamierzając zareagować na słowne prowokacje... Ale właśnie wtedy Szczeniak zdecydował się go pochwycić i zacząć całować - coś, czego mężczyzna się nie spodziewał. Inicjatywa tak gwałtowna i wypełniona pewnością, że pochwyciła Davida i wywołała w nim cichy, zadowolony pomruk. Nieczęsto pozwalał swoim kochankom na tak intensywne reakcje, które przyćmiewały jego dominację - nieczęsto zresztą mieli oni takie potrzeby. Szczeniak znów zaskakiwał jasnowłosego swoim zdecydowaniem i ruchami, już nie tak spontanicznymi jak poprzednio, ale faktycznie żądającymi ulegnięcia.
Brown musiał przyznać chociaż przed sobą, że możliwość posmakowania bruneta jak prawdziwego, równoprawnego kochanka, wydawała mu się niemożliwie kusząca. Nie mógł na nią przystać - ale pozwolił sobie na chwilę fantazji, poddając się jego pocałunkom, wychodząc im naprzeciw z równym zapałem i silnym chwytem na karku. Dopiero po chwili wyprostował się z zamiarem zapanowania nad intensywnym złączeniem warg, wsuwając dłoń we włosy Szczeniaka i ciągnąc go za nie na tyle pewnie, by zmusić do lekkiego odgięcia głowy do tyłu i uniemożliwić podążenie za sobą. Oderwał od niego wargi po dłuższej chwili, z wyraźną niechęcią dla tego gestu, ponieważ... Nie-tak-uległy kochanek smakował niesamowicie dobrze i ciężko było zrezygnować dobrowolnie z bliskości, którą sam zainicjował.
Wreszcie David miał stuprocentową pewność, że Szczeniak tego chciał, a polecenie Szakala przestało nadawać tempa ich zbliżeniu.
- W takim razie dzisiaj jeszcze będą ci towarzyszyć sznury, ale następnym razem... - Zawiesił głos, niemo obiecując nie tylko następne spotkanie, ale też i to, jak ono przebiegnie.
Przesunął palcami wolnej dłoni po piersi kochanka, znów sunąć w stronę jego męskości, tym razem nie dając się zatrzymać i obejmując ją w mocnym, pewnym chwycie. Uśmiechnął się z ewidentną satysfakcją, zmrużył oczy i nachylił się, omijając wargi partnera, zatrzymując się tuż pod jego podbródkiem i skubiąc delikatnie skórę na jego szyi. Miejsce, które wybrał, mogło instynktownie kojarzyć się z bezbronnością - właśnie dlatego je wybrał. Przypominał subtelnie, że nastąpiła zmiana w ich stosunkach i kochanek, chcąc nie chcąc, ma się do niej dostosować.
Po krótkiej chwili odsunął usta i cmoknął na Szczeniaka.
- Połóż się. Na plecach. Łebek na skraju łóżka, ręce rozłożone, w stronę kolumn. Pora spełnić twoje życzenie. - Puścił do niego oko, popychając całkiem mocno, by potwierdzić swój rozkaz. Chwycił znów sznury, z których uwolnił ciało mężczyzny, zawinął je sobie niechlujnie na ramieniu i zsunął z łóżka, przemieszczając się spokojnym, miarowym krokiem w stronę końca materaca. Stanął przed głową kochanka, wyciągnął jedną dłoń i palcem przesunął po wnętrzu jego ramienia, od bicepsa aż do nadgarstka, za który potem chwycił i zaczął sprawnie obwiązywać - by potem ją unieruchomić przy drobnej pomocy kolumienki. Wszystkie czynności powtórzył z drugą ręką, delikatnie pacając kochanka po policzku.
- Przypominam, że wracasz do właściwego sposobu zwracania się do mnie. I bezpiecznego słowa. Pamiętasz je, prawda? Przypomnij nam - mruknął, znów modelując głos do tego przyjemnego, niskiego brzmienia Doma.
David obrócił się na pięcie, przemierzając odległość dzielącą go od komody, z której wyjął dwa niewielkie, foliowe opakowania. Chwycił je w zęby i zaczął się rozbierać, bez najmniejszego skrępowania pozbawiając się zarówno butów i spodni, jak i całej bielizny. Nie spieszył się z tym zbytnio - pozwolił Szczeniakowi sobie popatrzeć, w pełni skupiony na swoim zadaniu, nie spoglądając w jego stronę ani razu. Założył prezerwatywę, nałożył na swój członek odrobinę lubrykantu, poruszył kilkakrotnie dłonią, czyniąc bardziej... Przedstawienie z całego procesu przygotowywania się... A potem wreszcie podniósł spojrzenie na leżącego mężczyznę, który cały czas musiał go widzieć do góry nogami.
Uśmiechnął się wąsko, z ewidentnym rozbawieniem.
- Już, popatrzyłeś sobie? Wiesz Ślicznotko, że to ty powinieneś był się tym wszystkim zająć? Ale musiałeś wszystko przerwać i ominęła cię przyjemność podotykania mnie... - Pokręcił głową, cmokając karcąco. Zbliżył się wreszcie do leżącego towarzysza i spojrzał na niego z góry. - No i co ja mam teraz zrobić z takim niegrzecznym kochankiem, który na żadne przyjemności sobie nie zasłużył... A przecież chciałem ci je zagwarantować. Przekonasz mnie jakoś do zmiany zdania? - Uniósł jedną brew, pozwalając sobie na szerszy, prowokacyjny uśmiech, nieruchomiejąc i... Po prostu czekając.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Sekciarskie Rozkosze Empty
PisanieTemat: Re: Sekciarskie Rozkosze   Sekciarskie Rozkosze Empty

Powrót do góry Go down
 
Sekciarskie Rozkosze
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: