|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Gotowi do rozkazów Nie Lut 25, 2018 7:34 pm | |
| First topic message reminder :
Wybudzono go. Dobrze wiedział, co jest następne w kolejności... I choć nigdy nie byli w stanie usunąć wszystkich jego wspomnień, to zawsze próbowano, chcąc zachować jak największą kontrolę. Tak też było i tym razem. Elektrowstrząsy, których nikt nie byłby w stanie znieść z godnością, w milczeniu. On również. Ból, paraliżujący jego ciało, jednocześnie budzący krzyk, nad którym nie umiał zapanować. Jeszcze tylko te klika słów, które uruchamiały w nim system. I już był ich. Poddany, gotowy wypełnić każdą misję, zamknięty na racjonalne rozumowanie i swoje własne uczucia. Jeśli kazaliby mu zabić dzieci, robiłby to bez chwili zastanowienia, roztrzaskując te małe czaszki bezmyślnie. Misja jest misją. Należy ją zrealizować. Wszystko musiało dziać się w przeciągu raptem kilku godzin, aby nie obudził się w nim prawdziwy Bucky, chcący wyrwać się z roli Zimowego Żołnierza, pamiętający jakieś strzępy, starający się odnaleźć siebie. - Żołnierzu? - Gotowy do rozkazów - odezwał się po chwili, wciąż starając się uspokoić oddech. Podniósł zimne spojrzenie srebrnych oczu na mężczyznę, który go wybudził, czekając na szczegóły. W tej chwili nie był sobą. Nie miał emocji. Nie chciał zabić tego gościa, skręcając mu kark. Nie planował wysadzenia tej całej pieprzonej bazy z sobą w samym jej centrum... Wcale. Powiódł uważnym spojrzeniem po pozostałych znajdujących się w szarym, obskurnym pomieszczeniu. Nie było ich wielu - jeden lekarz, który chętnie badał to, co siedziało w Zimowym Żołnierzu, łudząc się, że kiedyś zdoła odświeżyć serum i stworzyć całą armię. Poza nim dwóch żołnierzy oraz mechanik zajmujący się stalową ręką. I Rumlow. - Rumlow przekaże ci szczegóły misji. Rozkujcie - polecił mężczyzna odpowiedzialny za obudzenie potwora, po czym odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Dwóch pozostałych żołnierzy uwolniło ręce i nogi Jamesa, a ten niemal od razu podniósł się z krzesła tortur, zwracając uważny wzrok na Rumlowa, czekając na instrukcje.
|
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Pon Mar 19, 2018 11:14 pm | |
| - Chyba cię pojebało. - syknął Rumlow, starając się nie tracić głowy. - Nigdzie bez ciebie nie idę! Kiedy padł strzał, a James zwinął się w pół, najemnik poczuł serce gdzieś w gardle. Poczuł się gorzej, niż gdyby sam oberwał. A sądził, że zatłukł skurwysyna z bronią! Bez paniki, kretynie. - nakazał sobie, przypominając instrukcje pierwszej pomocy - To jeden strzał, a James znosił gorsze rany. Bez. Pierdolonej. Paniki. Brock wsparł Jamesa, zupełnie ignorując poobijanego Pierce'a. Oparł Barnesa o ścianę przy stole i wziął go mocno za nadgarstki, zwracając na siebie uwagę. - Uciskaj ranę. Nie gadaj. - mówił głośno i wyraźnie, nie zdradzając swojego niepokoju - Stój tu, nie ruszaj się, nie przemęczaj, nie kładź, bo tylko pogorszysz sprawę. - rozkazał, odchodząc na moment w kierunku łóżka. Wyciągnął nóż, oddarł długi pas materiału, bez słowa powrócił i obwiązał go na tyle, ile się dało. - To chwilowo da radę. Idziemy razem, wspierasz się na mnie na ile możesz. Uciskaj dalej. Poczekaj jeszcze. - jego głos był stanowczy i spokojny, cel precyzyjny. Ściągnął resztę prześcieradła, omotał nieprzytomnego Pierca'a, przytroczył sobie nieprzytomnego przez ramię i bez chwili zwłoki pod drugie ramię wziął Barnesa, holując ich obu okna. - Idziemy. Bez pośpiechu. - syknął, krok za krokiem zbliżając się do lin, które pomogły im wejść do środka. Zaklął przez zęby, przystanął przy framudze, znów ustawił Jamesa w bezpiecznej pozycji. - Truchło zjedzie pierwsze. - wyjaśnił, podpinając Pierca do lin i opuszczając na jednej tyle tylko, żeby nie spadł z hukiem w dół. Potem podpiął Jamesa, a siebie tylko prowizorycznie, polegając teraz na własnej sile - Jedziemy, trzymam cię. - Rumlow asekurował Zimowego, dopóki nie znaleźli się bezpiecznie na ziemi, po czym poodpinał i jego i Aleksandra, wracając do poprzedniej pozycji. Wyjął spluwę, choć w tych warunkach wątpił, by celowanie dobrze mu poszło - Oby Rogers był już w pobliżu wozu, bo może być kicha - mruknął, nie zatrzymując się.
- Masz bardzo intrygujące przygody, Clint. - mruknął nieco bardziej rozluźniony Luthor. Opowieści tego rodzaju zawsze poprawiały mu humor - Żywot Avengersa wydaje się niezwykle ekscytujący, gdyby tak popatrzeć na pozytywy. - upił kolejnego łyka - Coś się stało z tym gościem z Rosji? - Lex przybrał bardziej obojętny ton głosu - Skoro mówisz w czasie przeszłym, sugeruje to, że już go tu nie ma. - dodał, swoją typowo logiczną manierą. |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Pon Mar 19, 2018 11:26 pm | |
| Steve dobrze wiedział, że sprawa poszła nie tak, jak powinno się to odbyć. Kiedy miał już pewność, że zdołał wyeliminować wszystkie cele na zewnątrz, złapał za tarcze i ruszył na ratunek. Dołączył do nich przy ogrodzeniu budynku. - Daj, pomogę wam - powiedział, chcąc przejąć Barnesa od Rumlowa. Wiedząc oczywisty opór ze strony mężczyzny, warknął pod nosem niewyraźne przekleństwo. - Osłonie go, Brock! - warknął wskazując na tarczę, dobrze wiedząc, że to najbardziej rozsądna opcja. Uporawszy się z Brockiem, ruszyli w stronę furgonetki - kierowca podjechał bliżej i gdy tylko zapakowali się do środka, Rogers ułożył Jamesa w bezpiecznej pozycji. - Wątroba? - powiedział bardziej do siebie niż innych, widząc jak obfite jest krwawienie.
- Nie ma - przyznał, sięgając po paczkę papierosów zostawiona na stoliku nieopodal kanapy. Paskudny nałóg, którego nie był w stanie się oduczyć... - Rosja się o niego upomniała - powiedział, odpalając papierosa, zaciągając się nim od razu bardzo mocno. - Palisz? Zastrzelili go niedaleko stąd - mruknął, ale nie brzmiał na wielce przejętego. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Pon Mar 19, 2018 11:51 pm | |
| Wcale nie chciał oddawać Zimowego Kapitanowi, ale Kapitan miał tarczę, więc Rumlow odpuścił. Kiedy znaleźli się w furgonetce, wziął szybko apteczkę, nie czekając na to, co zrobi Rogers. - Możliwe. - warknął krótko, skupiając się na tym, co robił. Znalazł zastrzyk znieczulający, odkażacz, zestaw uciskowy. - Ale nie dam głowy. Krew nie jest tak ciemna. Odsuń się. - w tym momencie cieszył się, że ogarnia pierwszą pomoc, bo teraz była naprawdę przydatna - James. James! Nie odpływaj. Patrz na mnie. - zakomenderował, odciągając mu pozostały rękaw i wbijając igłę - Musisz być przytomny. Tamuję krwawienie. Zaraz poczujesz się trochę lepiej, będzie mniej bolało... - mówił cokolwiek, byle mówić, zupełnie ignorując Kapitana - James. Słyszysz mnie?
- Nie, nie palę. Mhm. - przyjął informację bez mrugnięcia okiem - Byłoby fajnie, gdyby Hydra nie upomniała się o mnie. - dodał mimochodem i uśmiechnął krótko, nim dopił zawartość kieliszka - Zastrzelony nie mógłbym skończyć projektu, to byłoby dość przykre. - popatrzył na obandażowaną dłoń i zmarszczył brwi. Jeśli miał tak dalej świrować, Hydra naprawdę była jego najmniejszym problemem. - Wolę przyćpać, kiedy już mam coś dobrego - powiedział z kolejnym uprzejmym uśmiechem- To również jest dobre na nie myślenie i nie powoduje w przyszłości kaszlu palacza. - wyjaśnił, i wstał, żeby im dolać. Kiedy wrócił na miejsce, pomyślał o pewnym pytaniu. - To u ciebie normalne, że kiedy budzisz się z nożem przy gardle, rozpoczynasz później gorący romans? - Lex zakręcił zawartością kieliszka, ale nie usiadł obok Clinta nawet o cal bliżej - To jest bardzo dalekie od chęci kontroli, wydawałoby się. Znam nawet gościa, który ma straszną szajbę na punkcie noży. - dodał, kiedy przypomniał mu się Joker - Noży i seksu, tak w sumie, i to w połączeniu z dragami i obsesyjną żądzą władzy. Naprawdę dziki popapraniec. - zaśmiał się Luthor. |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 12:01 am | |
| James odpływał. Wszystko robiło się coraz mnie wyraźne, a w głowie słyszał szum. Ani słowa, ani obecność mężczyzn nie docierała do niego tak jak powinna... A przecież to zwykły postrzał. Dopiero w momencie, gdy Rumlow miał w ręce strzykawkę, James warknął coś niewyraźnie pod nosem, blokując jego rękę w stanowczym uścisku stalowej dłoni. - Ani się wąż, Brock - syknął. Jego oddech był niespokojny, a język plątał się. - Muszę... Być przytomny... Pilnuj... Żeby nic mi nie zrobili... - mamrotał. Steve obserwował, gotów pomoc w każdym momencie. - Szybciej tam! - warknął w kierunku kierowcy. James stracił przytomność, opadając na ramię Rumlowa. Nie wiedział, co działo się z nim dalej...
Clint posłał mu krótki uśmiech, przyjmując chętnie dolewkę alkoholu. - Nie, od narkotyków trzymam się daleko - przyznał zupełnie szczerze, upijając łyk whiskey. - Mm... To była jednorazowa sytuacja. Ale pociągają mnie szaleńcy... Ludzie, który się mało czego boją. To ciekawsze niż... Wiesz. Standard mam w domu, z żoną i dziećmi - uśmiechnął się pod nosem. - Chętnie go poznam, dogadaliśmy się. A znając życie, Tarcza pewnie ma na niego chrapkę, nie? |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 12:28 am | |
| - Więc sprawa jest następująca - powiedział Rumlow do Kapitana głosem, w którym zdusił złość - Jak powiedział. Dopilnuję, żebyście nie wsadzili mu jakiegoś ustrojstwa. GPSA czy czegokolwiek. Wszędzie, gdzie idzie on, będę ja. Choćby miała być to ostatnia rzecz, jaką zrobię. - powiedział bez zawahania. To nie była prośba ani propozycja. Rumlow był śmiertelnie poważny. - Wiem, że zrozumiesz. I tak właśnie zrobię, niezależnie od tego, czy reszta twojej poprzebieranej ferajny będzie mi chciała przeszkodzić. *
Rumlow zaniósł Jamesa na stół operacyjny i stanął zaraz w pobliżu lekarzy, nie spuszczając wzroku z tego, co robili. Akurat na tyle się znał, żeby widzieć, czy nie wprowadzają żadnych dodatkowych zmian, czy na przykład nie wszczepiają mu chipa... Rumlow nie złożył broni, wparował do skrzydła szpitalnego tak, jak wrócił z misji. Dopiero wtedy, gdy zoperowali Jamesa, zgodził się złożyć broń. Siedział przy nim non stop, po całym zabiegu. Był gotów przespać przy nim i noc na ziemi, byleby tylko być przy jego pobudce. Nie dał się wyprowadzić. Gdyby tylko dobił tamtego sukinsyna z ochrony, cała sytuacja nie miałaby miejsca. Rumlow miał ostre poczucie winy. Siedział z założonymi rękami, na krześle tuż obok łóżka szpitalnego. Takie właśnie były efekty przywiązywania się. U najemników związki nie mogły mieć racji bytu, i zaangażowanie emocjonalne było jedynie gwoździem do trumny. Rumlow to wiedział. Wiedział też już, że dla Barnesa zrobiłby wszystko.
- Nie. Tarcza o nim nie wie. - wyjaśnił Lex - Ale wątpię, żebyście się dogadali. Ma obsesję na punkcie władzy każdego rodzaju. I zabijania cywili. Hmm. I generalnie wszystkiego co żyje. - rozłożył ręce. - Przy tym jest baaardzo daleko. A Tarcza ma teraz poważniejsze problemy. - nie dodał, że Joker jest w równoległej rzeczywistości i nie ma bladego pojęcia o Tarczy, tylko uśmiechnął się krótko - A co do szaleńców... Mmmm... Tych Tarcza ma przecież pod dostatkiem, nie? - przesunął kciukiem po wnętrzu swojej dłoni, rozmasowując nieco uciskający szew - Na pewno ma, tylko wiesz... Szaleńcy nie mówią na głos, że są szaleni. Czasem nawet o tym nie wiedzą... - oznajmił bardziej obojętnym tonem - Ty też masz trochę nie tak... - uniósł dłoń i popukał się w skroń - Tutaj. - pokazał, tym razem z dziwnym uśmieszkiem - Że nie doniosłeś o niczym Fury'emu. Sprawdzasz mnie, Clint? - mruknął nagle, z oczywistym zainteresowaniem - Czy po prostu patrzysz, bo to lubisz? - ton jego głosu zniżył się nagle, w oczach odbiło coś, co Clint widział podczas akcji w laboratorium - Chciałbyś wiedzieć, czy doktorek, którego poznałeś, zniknie? Czy zobaczysz w nim nagle kogoś innego? - pytał powoli, przesuwając opuszka palca po krawędzi kieliszka - A jeśli zobaczysz, co będzie dalej? |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 8:07 am | |
| Do pomieszczenia wszedł Steve, uprzednio pukając. Widać było, że jest cholernie przejęty tym, co się stało i jednocześnie zdenerwowany. Podszedł do szpitalnego łóżka po stronie przeciwnej niż Rumlow i również usiadł, obserwując Jamesa. - Spodziewali się nas - powiedział cicho. - Kula miała w sobie... Coś jak anty-serum na to, czym nas udoskonalono. Stąd ta ilość krwi i reakcja... Normalnie już by zaczynał się regenerować - wyjaśnił. Nerwowym gestem odgarnął włosy z twarzy, przysuwając się bliżej. Nie zważając na obecność Brocka, złapał dłoń Jamesa. - To anty-serum musi najpierw zostać przetrawione i zneutralizowane przez jego organizm, żeby zaczął się regenerować. Nie wiadomo, ile to potrwa... Ale pewnie spanikuje, gdy obudzi się w szpitalu, nie? - Rogers domyślał się, że takie miejsca były najpewniej przez Jamesa kojarzone z kolejnymi eksperymentami. - Gdy jego stan będzie już stabilny, przewieziemy łóżko do was. Będzie u was przebywał jeden z lekarzy - oznajmił, nie puszczając dłoni Jamesa. Możliwe, że była to ich ostatnia bliskość fizyczna. Miał do niej pieprzone prawo.
Clint mimowolnie uśmiechnął się, przenosząc wzrok w kierunku okna, zastanawiając się nad słowami Lexa. Miał cholerny problem z określeniem tego, co jemu samemu siedziało w głowie, ale z całą pewnością nie chciał, aby Furry dowiedział się o tym drobnym wybryku... - Meh - mruknął w końcu, wracając do niego uważnym spojrzeniem. - Szaleńcy mnie pociągają, Luthor. Masz nakręcone w głowie, dlaczego mam z tego nie korzystać? Dopiero, gdy stworzysz zagrożenie dla innych. Wtedy nie będę się zastanawiał - przyznał zupełnie szczerze. - A jeśli dalej będziesz po prostu pociągającym mnie dziwakiem, będę z tego korzystał. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 4:30 pm | |
| Rumlow przechylił się bardziej w stronę Jamesa, po prostu obserwując, czy Steve nie będzie mieć żadnych głupich pomysłów. - Anty-serum? - mruknął, nie spodziewając się tak poważnej sprawy - Zrobili mu coś w stylu wirusa? - popatrzył na Jamesa z większym zaniepokojeniem. - Tak, lepiej go później przenieść z daleka od szpitala. Nie przepada za lekarzami, im ich mniej wokół tym lepiej dla wszystkich. - wyjaśnił. Tolerował Steve'a w tym momencie. Nie, żeby lubił, ale tolerował. Wyczuwał, że Kapitan nie chciał źle dla Barnesa. Dlatego postarał się nie okazywać mu teraz jawnej wrogości. - Pierce przeżył? - zapytał luźno, patrząc gdzieś na ścianę - Jemu też zaproponujecie współpracę? - kącik jego warg drgnął i wykrzywił się w niezbyt przyjemnym wyrazie - Jak mnie? Co by Tarcza nie miała już żadnych zdrajców?
Luthor wsparł się bardziej o kanapę, po czym upił łyk whisky. Uśmiał się w myślach, kiedy dotarło do niego, że te ich wieczorne spotkania totalnie wyglądały jak randki. - To strasznie dziwne. - westchnął - Momentami nachodzi mnie myśl, żeby pokazać ci coś więcej, zaspokoić twoją ciekawość. Dać trochę tej adrenaliny, której tak ci brakuje pomimo misji. Bo wiesz. Nie spotkałem nikogo, kto miałby tak poprzestawiane w głowie, Clint. Znam wariatów i świrów, ale to totalnie inny typ. Nie potrafię cię podejść w żaden standardowy sposób. Więc spróbujmy teraz inaczej. Zaryzykuję z zaufaniem. Że naprawdę nie ma tu kamer. - wyjaśnił. - I powiem coś od serca. - Luthor zachował chłodny uśmiech - Co chciałbyś o mnie wiedzieć? |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 4:41 pm | |
| - Można to potraktować jako wirusa... Mniej więcej tak to działa. Kiedyś też dostałem coś podobnego na misji - powiedział, cofając dłoń od ręki Jamesa. - Zbierałem się tydzień, choć nie miałem większych obrażeń. Badają, czy to ta sama substancja... Osłabia narządy wewnętrzne, a zdolność autoregeneracji hamuje do momentu neutralizacji toksyn - przyznał. Podniósł się, żeby poprawić cienki materiał okrywający ciało Barnesa, dobrze wiedząc, że narażone na to wszystko mogło szybko wytrącać temperaturę. Chwilę później dotknął dłonią jego czoła, sprawdzając temperaturę. - Pierce zostanie skazany - oświadczył, spoglądając w kierunku Brocka. - Nie mogliście się powstrzymać? Musieliście go skatować? - syknął, wyraźnie nie rozumiejąc, że to wszystko było sprawką Jamesa. Gdyby mógł, przypisany winę Brockowi i jego też oddał pod sąd!
Clint nie czuł się urażony podobnymi uwagami - od zawsze wiedział, że coś w nim samym nie działało tak jak powinno i co rusz domagało się większej adrenaliny. Misje nie mogły mu tego dać tak jak chciał, więc szukał zaspokojenia w innych formach, wdając się w tak niepoprawne romanse... - Mm? - uśmiechnął się pod nosem, szczerze zaintrygowany tym, czego mógłby się dowiedzieć. Nieznacznie pochylił się w kierunku Lexa, upijając łyk alkoholu. - Chciałby poznać początek twojego szaleństwa - powiedział, nie kryjąc w głosie szczerej ekscytacji. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 5:21 pm | |
| Brock był o wiele bardziej spięty i nieprzychylny, kiedy Steve próbował się przy nim rządzić i opiekować Zimowym. - Pierce zasłużył na wszystko z nawiązką - powiedział zimno Rumlow - Po wszystkim, co zrobił, to nawet nie jest kara. A ty zabieraj łapy od Jamesa.- dodał, hamując agresję - Dobrze wiesz, że gdyby był przytomny, nie życzyłby sobie żebyś zbliżył się chociaż na metr. Zajmę się nim. Wracaj do swoich poprzebieranych kumpli, Steve. A jeśli żadnego nie masz, to idź sobie poszukaj, z daleka od Barnesa i mnie. Uśmiechnął się krzywo. Powoli przechylił się w jego stronę. - A, nie! Przecież ty swoich najlepszych kumpli zostawiasz Hydrze. - powiedział cynicznie - Prawie zapomniałem.
- Nie sądzę, by miało to początek w jakimś określonym momencie. Już za dziecka razem z nadprzeciętną inteligencją stwierdzono u mnie socjopatyczne skłonności, bazując na braku głębszych emocji. Jakby brakowało mi w głowie jakiejś substancji odpowiedzialnej za współodczuwanie. - Luthor przechylał szklankę na boki, patrząc bez mrugania na odbłyski światła na tafli płynu - Nauczyłem się postępować zgodnie z przyjętymi normami. Rozumiem wszystkie logiczne przesłanki ludzkich zachowań. Czasem lepiej, niż oni sami... - kontynuował tym samym, pozbawionym emocji głosem - Jednak dopiero po wypadku, po zawaleniu się wieżowca, określiłem swój życiowy cel. Można powiedzieć, że wtedy też zaczęły się problemy ze stabilnością psychiczną. Musiałem nauczyć się dystansu. Nauczyć się grać. - Luthor zmrużył oczy, nacisnął kieliszek w jednym miejscu, i odłamał kawałek szkła - I nauczyć innych tego, że nie warto wyprowadzać mnie z równowagi. To wtedy założyłem firmę... Pierwszą w kolejności. Mój cel był bardzo precyzyjny. - przełożył szkło między palcami prawej dłoni, tak, jak mógłby zrobić to z monetą. Z tym, że szkło było ostre. - Ale nie o tym chcesz słuchać, jak sądzę. |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 5:29 pm | |
| - Nie jesteście od wymierzania sprawiedliwości – odpowiedział ostro. Zawsze stał po stronie prawa i jak najbardziej nim właśnie się kierował, starając się oceniać postępowanie innych i swoje własne. To, co stało się w domu Alexandra w żaden sposób nie było poprawne. Słowa Brocka zabolały go jednak na tyle mocno, żeby umysł odszedł od kwestii Pierce'a i skupił się na Jamesie. Spojrzał w kierunku Bucky'ego, marszcząc czoło. - Nie zostawiłem go Hydrze! - warknął wściekle, pochylając się nad łóżkiem mężczyzny tak, aby być bliżej Brocka. - A ty? Jakie masz prawo decydować skoro sam odprowadzałeś go na tortury?! - dodał zaraz, cudem powstrzymując się przed wyciągnięciem w jego stronę pięści. - To przez ciebie nie pamięta kim był, wiesz o tym?! Sam go zniszczyłeś! - syknął wściekle. - Pewnie ci ufa, bo nie pamięta kto mu to zrobił, nie? Co by było, gdyby wiedział?! Gardziłby tobą tak jak ja!
- O tym – odpowiedział bez zawahania, jednocześnie wyciągając w jego kierunku rękę. Objął nadgarstek mężczyzny, przysuwając się bliżej, chcąc skupić jego uwagę na czymś innym niż fragment szkła. Zmrużył powieki, odstawiając własną szklankę. - Chcę zrozumieć – dodał ciszej, wolną już teraz ręką dotykając jego policzka równie zachowawczym gestem. Nie bał się, ale szanował jego przestrzeń osobistą i właśnie dlatego jego wszystkie gesty pozostawały bardzo wyważone. Posłał mu krótki, ciepły uśmiech. - Bywasz pieprznięty… - mruknął. - Ale podoba mi się to. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 6:12 pm | |
| - Och. - Brock posłał mu drwiący uśmiech - Akta twierdzą, że jednak zostawiłeś. I, patrząc na to, jak bardzo starasz się zabić swoje poczucie winy, obstawiam, że tak jednak było. - mężczyzna zniżył głos - Ja może i odprowadzałem go na tortury, ale za jego przyzwoleniem. To dawało mu jakieś chore poczucie stabilizacji. - powiedział zimno, opanowując chęć walki - Raz miałem okazję wykraść go Hydrze. Byliśmy sami w samolocie. Mogłem to zrobić. I wiesz co? - na twarzy Rumlowa pojawiła się zmiana, jakby ubodło go samo wspomnienie - Błagał mnie, żeby wrócić do tych psycholi. Za bardzo bał się wolności. Nie chciał nigdzie uciekać. Tak więc twój osąd, Rogers, lata mi koło dupy. W przeciwieństwie do ciebie, byłem gdzie trzeba, i kiedy trzeba, i nie udaję, że jestem bez winy. - warknął.
- Co dokładnie chcesz zrozumieć? - zimne spojrzenie Luthora spotkało się nagle ze wzrokiem Clinta, w bliskiej odległości. Odrobinę przechylił głowę, będąc z nim twarzą w twarz. - Kiedy zbyt długo jestem spokojny, kiedy nie mogę wyładować agresji na kimś, wyładowuję ją na sobie albo przedmiotach - powiedział powoli i obojętnie - W mniej lub bardziej spektakularny sposób, jak zdołałeś już zauważyć. - zmrużył oczy pod jego dotykiem, ale nie wycofał się - Chcesz zrozumieć, co sprawia, że przestaję się kontrolować? - w głosie mężczyzny pojawiła się nowa, wyzywająca nuta - Na ile potrafię odlecieć?... - kontynuował, patrząc na niego bez ani jednego mrugnięcia - I czy potrafiłbyś mnie wtedy powstrzymać, mm? |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 6:31 pm | |
| Wiedział, że jego Bucky'ego już nie ma… Że ten człowiek, o którego walczył, był kimś zupełnie innym, zniszczonym przez Hydrę. Ale to, czego się dowiedział, zabolało Steva jeszcze mocniej. Nie odpowiedział od razu, zwracając spojrzenie na tak spokojną w tym momencie twarz Jamesa. Przytomny, patrzył na Rogersa z niechęcią. Nieprzytomny przypominał Bucky'ego znacznie bardziej… - Rano przyjdzie lekarz, zdecydować czy możecie iść do siebie – powiedział, robiąc krok w tył, po czym odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Pod drzwiami stało dwóch uzbrojonych mężczyzn. Ostrożności nigdy za wiele.
Od Jamesa ruszył od razu do Thora, potrzebując go w tym momencie znacznie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Kiedy tylko dotarł pod drzwi jego mieszkania, od razu zapukał bez zawahania, nieświadom tego, jak bardzo jest roztrzęsiony. - Bądź… - mruknął pod nosem, chcąc jak najszybciej go zobaczyć. Tak, musiał odciąć się od przeszłości. Musiał nauczyć się żyć nowym życiem.
Clint spokojnym ruchem przesunął dłoń z jego twarzy na boki szyi w formie czułej pieszczoty, uśmiechając się pod nosem, najwyraźniej szczerze zadowolony ze zmiany, jaką obserwował w Luthorze. - Mm… Też – przyznał. - Ale… Może chcę dać ci się wyżyć? Dobrze wiesz, że jeśli zechcę, zareaguję… Mógłbyś do pewnego momentu mieć władzę nad sytuacją… Kontrolę – mówił cichym, bardzo przyjemnym dla ucha głosem. - Bo, Lex… Ja się ciebie nie obawiam – wyszeptał. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 8:21 pm | |
| Rumlow został z Jamesem. Nie zamierzał go opuszczać. Pilnował jego bezpieczeństwa i spokoju.
Thor otworzył Stevowi drzwi, z ręcznikiem na głowie, w luźnych, dresowych spodniach i z mokrymi jeszcze włosami. Dopiero co wyszedł spod prysznica, i tak właśnie wyglądał. - Steve! - wojownik uśmiechnął się do niego szeroko i pierwsze co zrobił, to wziął go w ramiona - Wchodź, wchodź. - wciągnął go do środka i zamknął drzwi, znowu zamykając go w objęciach. - No, co tak długo? Zaczynałem się porządnie martwić. - powiedział zaraz, z policzkiem przy jego policzku.
Mężczyzna przysunął się, zacisnął palce na koszulce Clinta. Luthor, kiedy nie udawał normalności, niewiele miał w sobie z miłego i rozrywkowego Lexa. W tym zimnym opanowaniu był precyzja i chorobliwa nieustępliwość. Żadnych dobrych i ciepłych uczuć. Zbliżył usta do ucha Hawkeyea. Zniżył głos. - Właśnie to sprawia, że mam wobec ciebie zupełnie skrajne plany. - odsunął się odrobinę, żeby móc obserwować jego reakcje - Z jednej strony, chciałbym dalej udawać, że jestem miłym gościem, i nie wytrącać cię z tego uroczego przekonania. Z drugiej, twoje prowokacje są tak dobre, że przyjemnie by mi było pospełniać twoje fantazje... Ostra końcówka szkła oparła się miękko o granicę pomiędzy t- shirtem a szyją Clinta. Zadrapała materiał, nie naruszając niczego innego. Luthor zbliżył do tego miejsca usta. Dolna warga dotknęła skóry, przesunęła się wzwyż, na wysokość tętnicy. Mężczyzna musnął łagodnie to miejsce, w bardzo kontrolowanej czułości. - Widziałeś, co mnie podnieca, Clint. - powiedział, pozornie bez emocji - Na ile potrafisz mi zaufać, żeby było to dla ciebie komfortowe? |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 8:38 pm | |
| Noc minęła spokojnie, kilkukrotnie w sali pojawił się jeden z medyków, żeby sprawdzić stan Jamesa. Raz podano mu środek przeciwbólowy, ale poza tym nie działo się wiele więcej. Dopiero nad ranem, nieco po szóstej, Barnes poruszył się niespokojnie, mamrocząc pod nosem coś niewyraźnie, wolno odzyskując świadomość. - Mm… - wymamrotał. - Brock? - dodał zaraz, otwierając oczy. Kiedy tylko zrozumiał, że wcale nie jest w zwykłym pokoju, a w sali szpitalnej, gwałtownym ruchem podniósł się, czego zaraz pożałował. Paraliżujący ból brzucha i wirujący świat przed oczami wkurwiały jeszcze bardziej… Mimo to zaczął automatycznie walczyć o wyjście z tego łóżka, ucieczkę, nie dostrzegając w tym całym chaosie Rumlowa.
Steve odetchnął ze szczerą ulgą, kiedy poczuł wokół swojego ciała jego silne ramiona. Sam oparł dłonie na bokach mężczyzny, niedyskretnie zaciągając się zapachem ciała Thora. Nie potrzebował w tej chwili żadnego dystansu – całym sobą przylgnął do niego, opierając się na nim. - Tak się cieszę, że jesteś – wyszeptał, kładąc czoło na jego ramieniu. Lubił to, że byli bardzo podobnej postury, dzięki temu czuł się z nim naprawdę na równi. W ten sposób uspokoił się znacznie szybciej, rozluźniając się wyraźnie. - Mogę prosić o herbatę? - zapytał, odsuwając się jedynie na tyle, żeby spojrzeć mu w oczy. - Mogę tutaj zostać dzisiaj, Thor? - dodał już szeptem, ale brzmiał pewnie. Nie chciał się narzucać, absolutnie. Ale z drugiej strony cholernie go potrzebował.
Clint odruchowo położył dłoń na jego karku, chcąc w razie konieczności móc zacisnąć palce na jego włosach, żeby szarpnięciem sprowadzić Lexa do parteru. Kontrolował sytuację, a jednocześnie czerpał z niej niezdrową przyjemność… - Nie musisz być miłym gościem… Nie musisz go udawać – wyszeptał kusząco prosto do jego ucha, jawnie nakręcając tę prowokację coraz bardziej, chcąc sprawdzić do czego mogą się posunąć. - Nie unieruchamiaj mnie… Przynajmniej nie teraz. A zobaczymy na co obaj jesteśmy w stanie sobie pozwolić – szept stał się kuszący, prowokujący. Zupełnie tak, jakby rzucał mu wyzwanie i sprawdzał na ile Luthor jest w stanie je podjąć. - Wiesz, że nie boję się śmierci? Ani tego, że zadasz mi ból? - wymruczał wręcz, opierając się policzkiem o jego policzek. - Lubię to ryzyko… Chcę zobaczyć, co siedzi w twojej szalonej głowie… - dodał. Wolna dłoń przesunęła się po boku jego ciała, zmierzając w kierunku biodra, żeby w ten sposób przygarnąć go bliżej. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 9:42 pm | |
| - Już, spokojnie. Jestem przy tobie. - Rumlow momentalnie się wybudził z drzemki i podniósł ze swojego miejsca, by chwycić Jamesa za nadgarstki, by się nie rzucał, i zasłonić swoją osobą resztę pomieszczenia, nachylając się. - Spójrz na mnie. Wszystko w porządku. Nic ci nie zrobili, jesteś bezpieczny, pilnuję cię cały czas. - tłumaczył głośno i spokojnie, próbując złapać jego spojrzenie - James, wszystko jest pod kontrolą. Wrócimy dziś do naszego pokoju. - dodał zaraz, nie ustępując, i nie dając Barnesowi wpadać w panikę.
- Możesz co tylko zechcesz. - uśmiechnął się Thor - Ciężka misja, co? - zagadał, biorąc go za rękę i prowadząc swobodnie do kuchni - Zwykła, owocowa? Jakieś wymagania? Ile słodzisz? - wojownik nalał wody do czajnika elektrycznego i z zadowoloną miną włączył przycisk. Tego już zdołał się nauczyć, choć obchodzenie się z elektroniką na Ziemi nadal szło mu bardzo opornie. Odsunął mu krzesło, i sam usiadł obok, czekając, aż woda się zagotuje - Będziesz chciał pooglądać telewizję? - zapytał zaraz - telewizor wisi po drugiej stronie łóżka, można wziąć ze sobą coś do jedzenia i w ogóle z niego nie wychodzić - zażartował - Zawsze mi pomagało, kiedy chciałem odreagować od wspomnień. - powiedział w nienachalnej propozycji.
- Skoro tego właśnie chcesz. - Luthor uśmiechnął się kątem warg, ale uśmiech ten nie miał wesołości. Spojrzenie nie wracało do normalności, było od niego dalekie.- Z chęcią z tobą odreaguję, Clint. - nie ruszał się przez moment, jakby kontemplując ich bliskość, a potem wolną ręką sięgnął do kieliszka obok siebie, nawet tam nie spoglądając. Hawkeye usłyszał zgrzytnięcie szkła, nim w zasięgu jego wzroku pojawił się drugi przezroczysty odłamek. Luthor nie zmieniał pozycji. Opuścił rękę, odnalazł na wyczucie jego dłoń, nadal z policzkiem przy jego policzku, po czym otworzył mu palce i zostawił w nich odłamek. - To dla ciebie. - powiedział z wolna - W razie, gdym zaczął przesadzać, możesz mnie łatwo otrzeźwić. Nie jesteś moją ofiarą, Clint. Mamy równe prawa... Do wszystkiego. - wyjaśnił, względnie spokojnie. A potem wstał, przyciągając go z łatwością za koszulkę, pokazując jasno, że wcale nie był tak słaby, jak starał się dotąd udawać. W moment później Clint poczuł, jak kawałek szkła przesuwa się z jego szyi w dół, jak rozdziera materiał i wyraźnie drapie mu skórę, pozostawiając wąski, drażniący ślad, nadal bez krwi. - Idziemy pod prysznic. - zapowiedział Luthor tym samym, zasadniczo chłodnym tonem. Jego oddech załaskotał szyję Hawkeye'a. - Nie tutaj, bo ktoś mógłby zacząć zadawać pytania... Wolna, obandażowana dłoń naukowca spoczęła na brzuchu Clinta, a potem opuszek jego palca powędrował w górę, w powolnej pieszczocie, poprzez różowy ślad, by spocząć na obojczyku łucznika. - A my nie chcemy pytań, Clint.
|
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 10:05 pm | |
| Rumlow. W myślach uczepił się jego głosu jako jedynego pewnika, ostatniej stałej w tym całym rozpierdolu, który miał w głowie. Istny chaos. Ale z Brockiem pośrodku. Zwrócił w jego kierunku spojrzenie, nie walcząc z nim, poddając się… Gdyby na jego miejscu był Steve, James nie uspokoiłby się od razu. Najpewniej skończyłoby się to niezłym bałaganem. Ale przy Rumlowie nie miał się przecież czego bać. - Cholera… - syknął, opadając plecami na materac. Kręciło mu się w głowie, a ciało wydawało się zdecydowanie słabsze niż kiedykolwiek wcześniej. - Brock… Rany… - potrzebował jeszcze chwili, żeby zapanować nad sobą całkowicie. Zmarszczył czoło, kładąc ostrożnie dłoń na swoim brzuchu, czując ciągnący ból w tym miejscu. Zwykle postrzał po obudzeniu się kolejnego dnia jedynie przeszkadzał, ale już raczej nie bolał. - Co do licha… - mruknął, znów podnosząc głowę, chcąc obejrzeć ranę.
Wszedł do kuchni i usiadł na jednym z wysokich stołków. Przy Thorze to, czego doświadczył jeszcze chwilę wcześniej przestawało mieć znaczenie. Czuł się znacznie bardziej rozluźniony, choć wciąż nieco zmartwiony i przejęty. Ale zdecydowanie mniej. - Tak – mruknął, odgarniając włosy z twarzy, opierając się łokciami o blat. - Ciężka… Wziąłem tylko prysznic, poszedłem sprawdzić co u Jamesa i przyszedłem tu – powiedział, obserwując jak Thor sobie radzi. - Zwykła, bez cukru. James oberwał… Jeden z ochroniarzy postrzelił go. Mieli to anty-serum, które kiedyś mi podano w czasie misji. Paskudztwo dla osoby przyzwyczajonej do tego, że dzień po postrzale można biegać i skakać bez myślenia o ranie – wyjaśnił, posyłając Thorowi krótki, zachęcający uśmiech. Ciekawe jak na Asgardczyka zadziałałoby coś takiego? - Jedyne o czym marzę, to żeby zaszyć się z tobą w sypialni i oglądać telewizję, naprawdę – pochwalił jego pomysł z pogodnym uśmiechem na twarzy. To było dobrą opcją, zdecydowanie. - Mieliśmy iść do kina… Ale lepiej będzie, jeśli przełożymy to na inny termin, Thor. Nie będziesz miał mi tego za złe? - zaproponował. Spędzenie tego czasu w sypialni też mogło być całkiem przyjemną opcją…
Równe prawa. To było najlepszą opcją w ich relacji – eksperymentowanie ze sobą, ale z zachowywaniem wzajemnego poszanowania. A gdyby w pewnym momencie Luthor zaczął szaleć, Clint i bez tego odłamka poradziłby sobie. Przynajmniej tak właśnie sądził. Był szczerze zaskoczony tym z jaką łatwością Lex określał to, co jemu samemu nieco chaotycznie przebiegało po głowie. Brak pytań, równość. Bez protestu podniósł się z miejsca, ale znieruchomiał, czując szkło sunące po jego ciele, naznaczające je w ten drażniący, choć podniecający sposób. - Masz rację – przyznał, sięgając dłonią jednego z guzików jego koszuli, żeby rozpiąć go. Ale na tym poprzestał, zsuwając silnym ruchem rękę niżej. Złapał go za pas spodni i pociągnął energicznym gestem w swoim kierunku. Odwrócił się i ruszył w stronę łazienki, gdzieś po drodze gubiąc to, co kiedyś było jego koszulką. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 10:56 pm | |
| - Nie, nie ruszaj się. Nie próbuj. Musisz zbierać siły. - zarządził Rumlow - Postrzelili cię jakimś świństwem... Anty- serum. Coś jak wirus. Atakuje twoją odporność i nie pozwala na razie na regenerację. Trzeba poczekać. - wyjaśnił - Im mniej będziesz się przemęczać, tym szybciej wyzdrowiejesz.
- Pamiętam o tym kinie, ale właśnie przeszło mi przez myśl, że może telewizja byłaby mniej wymagająca? Jesteś nie w humorze, myślę, że lepiej byłoby zostać i poleżeć w łóżku. - oznajmił ze szczerością - Poza tym, nigdzie nam się nie śpieszy, nie? A jeśli chodzi o leżenie z tobą w łóżku to nadal mam niedosyt - przyznał, zajmując się robieniem herbaty - Anty-serum? To normalne? W sensie, wiesz. Jak mają anty-serum, to chyba mają i serum, nie? Czy to tak nie działa? - dopytał z ciekawości. Ustawił kubek z herbatą przed Stevem i usiadł ponownie obok. - Jeśli chciałbyś coś zjeść, zajrzyj do lodówki... Nie bardzo znam się na gotowaniu - wyjaśnił wyraźnie przepraszającym tonem - Kiedyś próbowałem podgrzać coś na patelni... - westchnął - Skończyło się spaloną patelnią, no. Nie śmiej się tylko. - zrobił biedną minę - Niektórych rzeczy na Ziemi nadal nie bardzo rozumiem.
Luthor ruszył za Clintem, zrzucając z siebie po drodze koszulę. Wszedł do łazienki, zatrzasnął drzwi. Złapał jego spojrzenie. Wtedy dopiero przygryzł lekko trzymane wcześniej w dłoni szkło, by rozpiąć pasek od spodni, i pozbawić się bezceremonialnie reszty zbędnego ubrania. Nie miał teraz w głowie żadnych seksownych pokazów. Podszedł niecierpliwie do Clinta, by pomóc mu ściągnąć ciuchy, a potem popchnął go pod prysznic i odkręcił zawór wody. Przytrzymał go za gardło przy ścianie. Pozwolił, by ta spłynęła w dół, zmoczyła skórę i włosy. Ujął szkło wolną ręką. W zimnym i obojętnym spojrzeniu pojawiła się nagle niespodziewana iskra. - Mmmm... - Luthor zmrużył oczy, nadal zaciskając palce na jego gardle, ale bez zbędnej przesady. Zbliżył się powoli i dotknął wargami warg Clinta, w geście dalekim od pocałunku. - Cudownie smakujesz. - szepnął, nim puścił go i przylgnął ustami do jego szyi. Hawkeye poczuł pierwsze draśnięcie na skórze bliżej ramienia, krótkie i ostre, niezbyt głębokie. Usłyszał jego niespokojne, pełne zachwytu westchnienie. Poczuł też bardzo dokładnie, jak Lex najpierw przeciąga po ranie opuszkami palców, by rozsmarować krew po jego skórze, a potem całuje go powyżej zranionego miejsca i zaraz zaciska tam krótko zęby, koncentrując odczucie bólu w zupełnie innym miejscu, niż rzeczywiście było. Druga, wolna dłoń Luthora zsunęła się na wnętrze uda Clinta, w geście dalekim od agresywnego. Dotyk mężczyzny był czysto erotyczny, i miał sprawiać jedynie rozkosz. |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Wto Mar 20, 2018 11:12 pm | |
| James zmarszczył czoło, nie rozumiejąc. Sądził, że po prostu dostał kulkę i absolutnie nie spodziewałby się jakiegoś ustrojstwa… - Mm… Okej – mruknął, kładąc się po prostu. Dawno nie odczuwał czegoś tak jak zwykły człowiek, a za sprawą anty-serum zaczynał odbierać bodźce w typowo ludzki sposób. Mimo snu, był zmęczony i obolały, zmarznięty, a wszystkie informacje docierały do niego z drobnym opóźnieniem. Nim jednak zdołał o cokolwiek zapytać, do pomieszczenia wszedł Vision z lekarzem. - Mam rozkaz pomóc się państwu przetransportować do waszego lokum – powiedział, pomagając lekarzowi przy odłączeniu kroplówki od Jamesa. - Sprzęt już tam jest, ale lepiej panie Barnes, jeśli nie będzie się pan ruszał jeszcze z łóżka. Przewieziemy pana. I faktycznie – już po chwili łóżko zawędrowało do sypialni, niedaleko obok ich standardowego miejsca na sen. Gdy zostali sami, James westchnął z drobną irytacją. - Cholernie… Upierdliwie jest być człowiekiem – skomentował, obserwując przydzielonego im lekarza z jawną niechęcią. Nigdy im nie ufał, a w Tarczy nie zamierzał nagle zmieniać swojego podejścia. Kiedy mężczyzna zmieniał kroplówkę, James czekał w napięciu. - Podłączę ją – odezwał się mężczyzna, ujmując rękę Barnesa, żeby wpiąć żyłkę w podłączony wenflon. - To konieczne – mruknął, niemal trzęsąc się ze strachu przed tą dwójką, mając cholerną nadzieję, że żaden z nich nie zacznie świrować.
- Od dawana wiele osób pracowało nad odzyskaniem serum. Nasz Hulk to efekt ciekawości doktorka... – powiedział Rogers w zastanowieniu mrużąc oczy. - Skoro szprycowali tym Jamesa, to je mają, na bank… Ale nie używają. Świat roiłby się od zmodyfikowanych żołnierzy Hydry. Ciężko mi powiedzieć coś więcej na ten temat – przyznał zupełnie szczerze, obejmując kubek dłonią, grzejąc się w ten sposób. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, przechylając się lekko w jego stronę, żeby oprzeć głowę na ramieniu Thora. - Jadasz na stołówce, nie? - mruknął, chcąc mieć pewność, że Thor przez czas bycia na Ziemi nie głoduje. - Mogę cię nauczyć… Pytaj, śmiało. Sam dopiero niedawno ogarnąłem wiele z tych rzeczy, wiesz? - uśmiechnął się ciepło. - Mikrofalówka do dziś mnie przeraża, boję się że wybuchnie. Ale jeśli byłbyś głodny, możemy coś później przygotować – wolał skupić się na nim i obecnej chwili, nie myśląc o Hydrze, Tarczy i Jamesie z Rumlowem. Tak było dużo przyjemniej. - Co jecie w Asgardzie?
Nagi, niemal wepchnięty pod prysznic, poczuł jak krew zaczyna szybciej płynąć w jego żyłach, a w głowie słyszał tego rozkoszny szum. Ta sytuacja podniecała go. Nieobliczalność Lexa była zaraźliwa… Oparł dłoń na jego biodrze, chcąc żeby był blisko, możliwie bez dystansu. - Mm… - syknął, czując nacięcie, ale nie zaprotestował. Także wtedy, gdy poczuł dotyk w zranionym miejscu. Spojrzał jak woda zabarwia się tą niewielką ilością krwi i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, wyraźnie zadowolony. Sam złapał dłonią jego dłoń i przesunął ją na swoją lewą pierś. - Tutaj… - zachęcił, odnajdując w tym sadyzmie słodką zabawę, igrając z ogniem.
|
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Sro Mar 21, 2018 12:03 am | |
| - Pamiętaj, że zawsze będę ci patrzeć na ręce - powiedział Rumlow tonem, który daleki był od przyjacielskiego - To co. Już? Nie będziesz robić żadnych więcej badań? Siedzisz tu u nas i reagujesz tylko wtedy, gdyby coś się działo? - dopytał doktorka za Jamesa. - Jeśli tak, to podłączaj, i spadaj do innego pokoju. Dam znać, jeśli będziesz potrzebny.
- Tak, jadam na stołówce. To mniej wymagające od mikrofalówki. I bardziej bezpieczne. - zaśmiał się Thor - Zaś w Asgardzie... Cóż. Huh. Przede wszystkim w Asgardzie nie mamy prądu - zaczął wyjaśniać z pewnym oporem - Nie ma elektryczności, niczego takiego... Tam wszystko działa dzięki magii. Lub bardziej standardowym sposobom, typu ognisko. Można by powiedzieć, że u was byłoby to... średniowiecze? Tak to się nazywało? Tylko takie średniowiecze ze statkami kosmicznymi i latającymi za pomocą telekinezy wyspami. - westchnął, nie wiedząc, jak to tłumaczyć - Pod pewnymi względami jesteśmy dalej niż wy tutaj, a pod pewnymi... - rozłożył ręce - No widzisz, ja stanąłem na tym, jak zrobić pieczeń z dzika przy ognisku, na pewno nie na tym, co się robi z tosterem. - wskazał na rzecz, o której mówił - Kiedyś Vision próbował mi tłumaczyć, ale nic nie załapałem. - przyznał bez bicia.
Dłoń Luthora zsunęła się łagodnie we skazane miejsce, a Clint mógł bez trudu zobaczyć, że mężczyzna miał już bardzo narkotyczne, nienaturalne spojrzenie. To co robili, było dla niego o wiele lepsze od amfetaminy czy jakichkolwiek innych dragów, i najwyraźniej działało w podobny sposób. Szkło oparło się o skórę, wbiło, przesunęło krótko w bok. W tym konkretnym przypadku Luthor szukał bliskości tak bardzo, jak tylko się dało. Na dotyk na biodrze przysunął się, przytrzymał Clinta za bark i tym razem przysunął usta do rany rozmazując krew po okolicach draśnięcia w zmysłowych, coraz bardziej niespokojnych pocałunkach. Był podniecony w zauważalny sposób, i nakręcał się coraz bardziej, wciągając głęboko upajający go zapach. W tym samym czasie zaczął pobudzać Hawkeyea, w zmysłowym i wyważonym tempie. Na pewno nie pośpiesznym, w przeciwieństwie do coraz bardziej chaotycznego zachowania. Kolejna rana była blisko tętnicy, ale nie naruszyła jej. Poleciało więcej krwi, choć, paradoksalnie, zabolało mniej. Luthor nadal trzymał Clinta przy ścianie, tym razem nie zachowując przy nim żadnego dystansu. Otarł policzkiem o zranione miejsce, by w chwilę później zacisnąć palce na jego dłoni, w której łucznik trzymał swój kawałek. - Właśnie zaczynam się zapędzać. - powiedział głosem, w którym urywany oddech mieszał się z chorą fascynacją i potrzebą więcej i bardziej. - Po prostu to wiedz. |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Sro Mar 21, 2018 12:18 am | |
| Lekarz czym prędzej wykonał polecenie, samemu marząc o tym, żeby jak najszybciej uciec. - O dwunastej mam pobrać krew do badań pod kątem toksyn. Gdyby coś się działo, proszę wołać – powiedział, czym prędzej opuszczając pokój, przechodząc do kuchni. James nieufnym wzrokiem rzucił w kierunku kroplówki, nawet nie łudząc się, że naklejka na opakowaniu była nazwą tego, co faktycznie mu podawano. - Brock – odezwał się, zwracając się w jego kierunku. - Odpocznij, prześpij się… - polecił, domyślając się, że ten po misji nie miał dla siebie nawet chwili.
Steve mimowolnie uśmiechał się, słuchając Thora, jednocześnie korzystając z tego ciepła i bliskości. W końcu leniwym ruchem uniósł głowę z ramienia mężczyzny i sięgnął po kubek, żeby upić łyk herbaty. - Nauczę cię wszystkiego – postanowił zaraz, zwracając w jego stronę spojrzenie. - Po kolei. Tak jak sam się musiałem nauczyć – dodał, posyłając mu zachęcający uśmiech. Sam miał już jako-takie pojęcie o elektryczności i musiał tylko swoją wiedzę zaktualizować. Z Thorem mogło być nieco trudniej. - Chodź. Właściwie zjadłbym coś – przyznał, podnosząc się z miejsca, łapiąc go za nadgarstek w sposób pełen wyczucia. Podeszli do blatu i Steve sięgnął po leżący nieopodal chleb. - Miód, czekolada, dżem – odezwał się, wyciągając kolejne rzeczy z szafek, wyraźnie ucieszony, że układ produktów był podobny do tego, jaki sam preferował w swoim mieszkaniu. - Wkładasz pieczywo… Dwie kromki naraz. Uruchamiasz. Zawsze na średnią moc, bo się spali, a jak się spali, to się ośmieszymy, bo uruchomią się zraszacze. Włączasz. I czekasz – wyjaśnił, opierając się o blat, obserwując Thora uważnie, uśmiechając się przy tym. - Następne robisz ty – stwierdził. Sięgnął po herbatę i kontynuował picie, jednocześnie zastanawiając się nad czymś. - Martwię się, że kiedyś postanowisz wrócić do Asgardu na stałe – musiał to z siebie wyrzucić. Momentalnie nieco spoważniał, patrząc mu w oczy, chcąc szczerej odpowiedzi. Musiał wiedzieć na czym stał nim całkowicie zaangażował się w tę relację, oddając Thorowi całego siebie.
Każdy jego gest był coraz bardziej szalony i nieobliczalny, ale Clint jeszcze mu nie przerywał, skupiając się tylko na obserwowaniu i analizowaniu tego szaleństwa. - Mm… - mruknął, unosząc kąciki ust w niepełnym, nieco nieobecnym uśmiechu. - Tak? Mam cię spacyfikować? - szepnął, wolną dłoń przesuwając na pośladek mężczyzny, żeby następnie niedelikatnie zacisnąć się na nim, wbijając palce w jędrny mięśnień. Był powolny, mozolny… Aż w końcu niespodziewanie szarpnął się i samemu przycisnął Luthora do ściany, wpijając się w jego usta mocno, gwałtownie. Nie szukał pocałunku. Smakował własnej krwi, wręcz zlizując ją z jego warg, zaczepiając język tylko po to, aby zebrać pozostałości metalicznego posmaku. Napierał na niego całym sobą, utrudniając dalszą zabawę niezwykle skutecznie. |
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Sro Mar 21, 2018 1:06 am | |
| - Posiedzę jeszcze. - zaoponował, ale nie ukrył ziewnięcia - Najpierw upewnię się, że doktorek nie ma żadnej dodatkowej misji. Mógłbym ewentualnie... No nie wiem, przynieść tu materac i kimnąć się obok. Mam płytki sen, więc ogarnę, jeśli coś zaczęłoby się dziać. Rumlow podsunął sobie krzesło do łóżka i oparł się o nie przedramionami, a na nich oparł brodę. - Jak się czujesz?
Thor miał taką minę, na tłumaczenie Steve'a, jakby przynajmniej zobaczył ducha. - Uhm. Okej. - powiedział w końcu, obserwując toster z podejrzliwością, kiedy ten zaczął się nagrzewać. Wrócił uwagą do Kapitana, kiedy ten zadał pytanie. - Nie wrócę do Asgardu bez ciebie. Nie zostanę tam. - powiedział z przekonaniem w głosie - Owszem, na pewno będę musiał nie raz tam wracać na misje, ale Steve... Ja się tam już nabyłem. Nie mam potrzeby tam mieszkać. - wyjaśnił spokojnie - Mógłbym, z tobą, choć to nie jest moje największe marzenie. - wzruszył ramionami - Rety. Skąd ci to przyszło do głowy?
- Nmmmh!...- Luthor wydał z siebie dźwięk pomiędzy warknięciem a wydechem, chwytając Clinta za kark, drugą zaciskając mocniej szkło. Odwrócił głowę i zaatakował ugryzieniem zraniony wcześniej bark, już bardziej zwierzęco, bardziej instynktownie. Na ból nie zareagował otrzeźwieniem, a wręcz przeciwnie, tylko się nakręcił. Bez najmniejszego zastanowienia, kalecząc sobie przy okazji palce, przeciągnął ostrą końcówką bo odkrytym boku Clinta, zostawiając powierzchowne cięcie długości dłoni. Nie miał nieobecnego wzroku, oczy błyszczały mu jak przy ostrych dragach. Odepchnął go z dziecinną łatwością, chwycił za przedramię i ponownie posłał go na ścianę, tym razem nie kontrolując siły. Przytrzymał go za biodra. Opadł przed nim z wolna na kolana, przesuwając językiem po ranie, by zaraz odnaleźć jego dłoń i położyć ją sobie na włosach. Jego wargi zatrzymały się przy tętnicy udowej, na pachwinie, tuż obok pobudzanego wcześniej penisa. - Taaa, pacyfikuj mnie dalej. - wymruczał w jego skórę, kiedy sunął palcami po otwartej ranie, a ta piękna czerwień spływała w dół, i odbierała mu człowieczeństwo. |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Sro Mar 21, 2018 1:18 am | |
| Nie przywykł do tej troski, opieki, dbania… Z automatu myślał o tym, w jaki sposób mógłby się mu odwdzięczyć, a przecież gdy Rumlow był w podobnej sytuacji, James zrobił to samo, nie oczekując wynagrodzenia. - Dobrze – odpowiedział od razu, nie planując w tej sytuacji narzekać. Oparł się na przedramionach i przesunął się na tyle, żeby zrobić mu po prostu miejsce obok siebie, samemu leżąc po prostu bliżej kroplówki. - Chodź do mnie – powiedział z przekonaniem w głosie. - W ten sposób najlepiej upilnujesz… - dodał, chcąc go przekonać do tego pomysłu. Potrzebował go blisko siebie bardziej niż powietrza do oddychania, zdecydowanie.
Steve westchnął nieco nerwowo, odgarniając włosy w tył. - Wiesz, że gdy… Idziesz tam na misje, tutaj mijają długie miesiące, prawda? - powiedział cicho, ale brzmiał tak, jakby to był w stanie zaakceptować. - Po prostu… Wracaj do mnie – dodał zaraz. Nie chciał wywierać presji, ale jednocześnie bał się, że wejdzie w tę relację bez reszty, a później wszystko szlag jasny trafi. Bał się tego. Po krótkiej chwili toster wystrzelił dwiema kanapkami, a Steve mimowolnie uśmiechnął się, obserwując twarz towarzysza. - No, chodź. Teraz ty – zaproponował Rogers, wyciągając kromki z urządzenia, żeby przełożyć je zaraz na talerz. - Co najpierw? - mruknął, robiąc mu miejsce. Stanął za nim, a po chwili po prostu objął mężczyznę od tyłu, opierając się podbródkiem o jego ramię, chcąc obserwować jak ten sobie radzi. - Najpierw chleb – szepnął mu do ucha wskazówkę.
Był jebnięty. Tak cholernie popieprzony, że Clintowi miękły kolana od obserwowania tej nieokrzesanej dzikości. Ponownie pchnięty na ścianę, roześmiał się krótko, dając Lexowi ostatecznie do zrozumienia, że z nim samym też nie jest tak dobrze jak być powinno. Od razu zacisnął dłoń na włosach mężczyzny i silnym szarpnięciem odchylił sobie jego głowę, nieświadomie spinając mięśnie przy szczęce. Wyglądał na wkurwionego i podnieconego jednocześnie. - Ssij go – syknął, drugą ręką przykładając szklany odłamek do jego szyi, pochylając się nad nim. - Ssij – tym razem syk przeszedł w szept, ale ostrzegająca broń została na miejscu, gotowa rozciąć tętnicę, jeśli Lex zrobiłby coś nieodpowiedniego.
|
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Sro Mar 21, 2018 2:29 am | |
| - No dobra... - Rumlow zgodził się po dłuższej chwili. - Ale wiesz, jak to u mnie z ostrożnością. - westchnął, po czym skrzywił się - Dobra, będę uważać. Wstał, pozbawił się rozpiętej kurtki i rozebrał na tyle, by można to było uznać za strój domowy, zostając w ciemnych bojówkach i czarnym t shircie. Położył się powoli obok Jamesa. I pocałował go zaraz, krótko i ciepło. - Strasznie mnie nastraszyłeś tą kulą w brzuch. - przyznał niechętnie - Ale przynajmniej Pierce dostał wpierdol.
- Miesiące... No tak. - teraz to i Thor zaczął się martwić tą kwestią. Zamyślił się na tyle, że niemal podskoczył, kiedy tosty wypadły do góry. Po chwili Steve go objął, a wojownik rozproszył się jeszcze bardziej. Chwilę później usłyszał wskazówkę i westchnął w zupełnym roztargnieniu. - Rzeczywiście. Dwie kromki. Hmh. - blondyn sięgnął po chleb, wsadził na miejsce i popatrzył podejrzliwie na toster. - Średnia moc... Bo zraszacze. - przypomniał sobie wybiórczo, ale tak rozpraszany, musiał przypominać sobie wszystko dziesięć razy pod rząd - I... włączyć. - kliknął i odsunął rękę, pukając palcami o blat. - Nie wybuchnie? - upewnił się zaraz, marszcząc brwi. Co z tego, że zrobili to samo przed chwilą. Może za drugim razem miało działać inaczej? Nadąsał się z lekka, zawstydzony faktem, że jeszcze przed chwilą niemal odskoczył od urządzenia, słysząc nieznany dźwięk. - Ognisko jest prostsze. - parsknął, wspierając skroń o jego skroń. Ale ze Steve'm i tak zrozumienie tego wszystkiego szło mu o niebo lepiej.
Luthor z wyraźną rozkoszą odchylił gardło i podstawił się pod szkło, z przymkniętymi w przyjemności oczami. - Och, taak. Tak. - wymruczał i westchnął drżąco, teraz już bardziej do siebie, niż do niego, niespecjalnie przy tym kontaktując. Otarł szyją o ostrze, niemal kocim, powolnym sposobem, pozwalając, aby pozostało po tym płytkie nacięcie. Pochylił głowę, biorąc jego erekcję do ust, i wsuwając ją od razu głęboko do gardła, nie krztusząc się i nie zastanawiając. Jego palce pozostały na boku Clinta, pławiąc się w gorącej czerwieni. To odbierało mu rozum. Ten zapach, ten smak... Luthor zassał się mocno, wbił paznokcie wokół rany i zamruczał w bardzo zwierzęcy sposób, pozwalając, by Clint poczuł na sobie to drżenie, żeby jego przyjemność była jeszcze bardziej złożona. A potem zacisnął na nim gardło, zwiększając nagle dawkę doznań. Ruszył gwałtownie głową, w ogóle nie zwracając uwagi na szkło, i nadał mu nagle bardzo szybkie tempo, próbując wyciągnąć z niego przyjemność z niemal taką samą zachłannością, jak wcześniej próbował go pociąć. Zsunął dłoń z jego boku w dół, do jąder. Zafundował mu sporo różnych bodźców, intensywnych, i w krótkim czasie. Siebie jednak nie dotknął. I już nawet wcale nie musiał, podniecony i odurzony zapachem krwi. |
| | | James B.I will bite you
Data przyłączenia : 25/02/2018 Liczba postów : 547
Cytat : Gucci, Gucci, Prada, Prada
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Sro Mar 21, 2018 10:58 am | |
| Miał wrażenie, że w takich momentach uspokajała go tylko bliskości Rumlowa. Kiedy mężczyzna dołączył do niego na łóżku, James odetchnął ze szczerą ulgą. Musiał uważać na ranę, ale mimo to chciał być jak najbliżej niego. - Brock – szepnął na tyle cicho, żeby tylko on mógł go usłyszeć. - Mieliśmy uciec… Miałeś idealny moment… Nie powinno ciebie tutaj już być… - wyszeptał. Z jednej strony chciał dla niego jak najlepiej, ale z drugiej – za cholerę nie umiałby sobie wyobrazić obudzenia się w tej sali szpitalnej bez Rumlowa przy swoim boku. Jak by to wszystko później wyglądało, gdyby Brock faktycznie zostawił go i uciekł? Ale mimo to, powinien… Mógł być wolny.
Kiedy Thor się wystraszył, Steve przesunął dłonie na jego tors, obejmując go pewniejszym gestem, mimowolnie uśmiechając się czule. Lubił to, że Asgardczyk z tą całą swoją siłą i muskularną budową, zachowywał wiele słodyczy. - Nie wybuchnie – obiecał, muskając wargami jego szyję tuż przy uchu. - Wiesz, że ta cała elektryczność powstała dzięki piorunom? - zagaił, uznając to za naprawdę ciekawą historię. - Gdyby nie piorun, nie byłoby prądu nigdy – dodał, uśmiechając się ciepło. Przy nim mógł nie myśleć, po prostu skupiając się całkowicie na osobie Thora. Znów przesunął dłonie na jego boki, a stamtąd na biodra, opierając się podbródkiem o ramię mężczyzny. - Jadłeś już coś z tego? - zapytał, wskazując na przygotowane wcześniej słodkości – dżem, krem czekoladowy, miód. Spragniony bliskości umysł podsunął Stevowi wizję, która zaraz wywołała jego zawstydzenie. Z miodem i Thorem w roli głównej.
Nikt nie był bardziej pociągający w swoim szaleństwie niż Lex. Clintowi zaświeciły się oczy, gdy zauważył czerwień na jasnej skórze szyi Luthora… To jego zdaniem było po prostu niezwykle seksowne, erotyczne. Nie niebezpieczne. Ciche syknięcie uciekło spomiędzy jego ust, gdy Lex od razu wziął tak ochoczo całą męskość. Nie wypuszczając z uścisku jego włosów, odchylił głowę w tył, poddając się tej rozkosznej przyjemności, nie hamując przy tym westchnień szczerej przyjemności. Chciał, żeby partner wiedział jak wielką przyjemność mu sprawia. Ale nie dał mu dużo czasu na tę zabawę. W momencie, gdy Lex by się tego nie spodziewał, Clint szybkim ruchem szarpnął go, wymuszając podniesienie się z klęczek, a następnie przycisnął mężczyznę przodem do zimnych kafelek, samemu stając za nim, wsuwając kolano między jego uda. - Szaleniec… - wyszeptał, sięgając dłońmi między nagie ciało kochanka a ścianę, aby objąć dłonią męskość Luthora. Zaczął go pieścić silnymi, stanowczymi ruchami, napierając na niego całym swoim ciałem, chcąc mieć pewność, że ten się już nie wymknie.
|
| | | ArkashDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 28/10/2017 Liczba postów : 520
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów Sro Mar 21, 2018 5:43 pm | |
| - Rany, a ty znowu swoje - Rumlow przybrał poirytowaną minę - Idealny moment jest teraz, tutaj, bo żyjesz. Mówiłem ci już, nigdzie bez ciebie nie idę. W razie gdybym miał się powtarzać, trudno, zrobię to kolejne sto razy. Jeśli myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz, to - hehe - nie. - powiedział szeptem. - Dostałbyś kompletnego pierdolca z Rogeresem i resztą jego poprzebieranej bandy, serio. Znajdziemy sobie inny czas na ucieczkę. Na razie za bardzo mają nas na celowniku.
- Dzięki piorunom? - podchwycił Thor - To może nie jest takie głupie, skoro dzięki piorunom. - mężczyzna szybko przestał się dąsać, tylko odłożył na nowy talerz oba tosty i odchylił nieco głowę, próbując złapać spojrzenie Kapitana. Steve wydawał się być przy nim coraz bardziej sobą, nie spinał się już tak, zachowywał swobodnie. Wojownik nie krył zadowolenia z tego powodu, czuł się bardzo kiepsko, kiedy Steve podchodził do niego z rezerwą. Znali się już długo, i spędzanie razem czasu powinno być jak najbardziej naturalne. - Znam miód. W Asgardzie często się go używa. - powiedział po chwili zastanowienia - To jest chyba coś czekoladowego - wskazał ciemniejszy słoik - Czekoladę też jadłem, tu, na Ziemi. A to chyba... Jakieś powidła? Albo coś do soku? Przekręcił słoik i przeczytał napis - Dżem, to chyba coś owocowego, nie? Przesunął swoje dłonie na jego. - No, panie Rogers... - uśmiechnął się szeroko - Co zaserwować? Jak dobrze, że potrafił już otwierać słoiki bez niszczenia ich Mjolinrem.
Pozwolił się pociągnąć do góry, zainteresowany nowym zwrotem akcji. Kiedy Clint przyparł go do ściany, Luthor nie wyrywał się specjalnie. Pewnie za sprawą ucisku na męskości. Odchylił głowę, opierając ją lekko o bark mężczyzny. Posłał mu to samo narkotyczne spojrzenie, ale już mniej ostre, mniej agresywne. Gwizdało mu w uszach i chciał dojść. Coś w tle znowu się śmiało. Luthor bardzo logicznie twierdził, że lepiej byłoby pozostać w tej pozycji, w której teraz był. - Skoro już tą bezpieczniejszą część zabawy mamy za sobą, zdradzisz mi, jaki masz plan? - zapytał, bawiąc się kawałkiem szkła.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gotowi do rozkazów | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |