|
Autor | Wiadomość |
---|
RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: Bądź tylko mój Czw Gru 13, 2018 12:15 pm | |
| Trochę się stresował kiedy został sam. To wszystko było dziwne i szalone. Po prostu szalone. Czy to może było przez to, że nie widział się już od dawna z żadną kobietą? A może po prostu potrzebował czyjejkolwiek obecności? Może potrzebował mieć kogoś bliżej? Thomas był dobrym kompanem życiowym, ale tylko kolegą. A to i tak było niekiedy dużo powiedziane, bo czasami Josh miał wrażenie, że był przy nim czując obowiązek. I taki był właśnie problem z magicznym światem, hierarchia. Ludzie i zwierzęta oraz inne rasy trzymały się tego jakby to było coś co miałoby ich zbawić. Przez to Evans nie czuł tego, że inni mogliby być z tego świata względem niego uczciwi a tym bardziej by zbudować tam jakąś prawdziwą, autentyczną relację. To było tak bardzo pogmatwane, że od myślenia o tym poczuł jeszcze większego kaca. Ponowne pojawienie się Davida sprawiło, że okularnik poczuł ulgę. To było przyjemne i miłe a zarazem niespotykane. Żeby czuł ulgę i przyjemne ciepło z powodu drugiej osoby. Powiedzenie tego wszystkiego – o przyszłej randce i możliwość spotykania się na płaszczyźnie towarzyskiej – drogo go kosztowało. Thomas pewnie by się zapowietrzył a potem zaczął całą tyradę na temat tego jak to Josh głupio postępuje, że nie wie kim ten człowiek jest, czego może chcieć w zamiana i co zrobi kiedy dowie się kim tak naprawdę jest pan psycholog. Jednak w jakiś sposób, dziwny, bo zupełnie nie wytłumaczalny, Evans wierzył w szczere odczucia Dave’a. - Nie wiem dlaczego, ale kiedy tak o tym mówisz, tak beztrosko, czuję się trochę jak takie dziecko. Nie to aby to było jakieś negatywne, tylko tak… mam nadzieję, że rozumiesz. – po prostu nie czuł się komfortowo, bo zbudował sobie swego rodzaju bezpieczną bańkę, w której potrafił się skryć, ale miał wrażenie, że Linewood próbuje przez nią powoli i bardzo miękko się przedostać. Nie chce jej naruszyć ani przebić, ale wejść do środka. Delikatny uśmiech i na jego usta wypłynął. Wiedział do czego David dążył, chciał być na luzie a także wyluzować i jego. To było miłe. - Też bym chciał się z tobą spotkać. Przynajmniej raz. Matko, jakie to jest dziwne. – westchnął z cichym śmiechem. Był, a przynajmniej tak się czuł, niczym nastolatka, którą zainteresował się jeden z najfajniejszych chłopaków w szkole i nawet zaprosił ją na bal! To było naprawdę zabawne. - Naprawdę?! – odwrócił się w jego stronę dość gwałtownie co sprawiło, że świat mu się zakręcił i przez moment zastanawiał się czy nie zwymiotuje przez kaca. - Masz siostrę i ani razu nie puściłeś o niej pary z ust na spotkaniach? Muszę być beznadziejnym psychologiem. – ramiona trochę mu opadły co było faktycznym potwierdzeniem, że nie poczuł się z tym najlepiej. Nie brał jednak tego bardziej do siebie niż normalnie. Wszystko było dobrze, a przynajmniej do momentu kiedy padło pytanie o jego rodzinę. Wiedział, że przyjdzie moment kiedy będzie musiał o tym porozmawiać, ale nie myślał, że na samym początku ich nowej znajomości. - Wolałbym za dużo o tym nie rozmawiać. Mam rodziców i młodszego brata. Nie utrzymuję jednak z nimi kontaktów. Sporo między nami się wydarzyło. – tutaj postanowił to wszystko zakończyć. Dave zdawał się być bardzo kumatym człowiekiem i na pewno zrozumiał, że nie ma co dalej naciskać. Każdy ma jakąś smutną historię w swoim życiu. Już otworzył usta aby powtórzyć pytanie o bandaże, które zgrabnie zostało pominięte, ale jego telefon zawibrował mu w kieszeni. Wcześniej nie zwracał na niego uwagę - w końcu czym miał się przejmować skoro miał wolne? – ale dzwonek nie ustawał. Wyjął go z kieszeni i zerknął na wyświetlacz gdzie podświetlało się imię jego przyjaciela. Odrzucił połączenie, ale szybko napisał wiadomość, że już wraca. Gdyby tego nie zrobił Tom byłby w stanie zacząć szukać go po całym mieście i kto wie jakich głupot mógłby narobić. - Przepraszam, ale muszę się już zbierać. I tak długo zawracam ci głowie. – uśmiechnął się w jego stronę, przemacał swoje kieszenie aby sprawdzić czy na pewno wszystko ma a potem ponownie skupił się na Davidzie. - To może wymienimy się numerami? Tak oficjalnie abym nie musiał go sobie spisywać z karty pacjenta.
|
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Bądź tylko mój Nie Gru 23, 2018 1:55 pm | |
| - Mam nadzieję, że nie brzmię protekcjonalnie, nie chciałem żebyś poczuł się głupio, nic z tych rzeczy. Po prostu naprawdę nie widzę w tym niczego dziwnego. - I to była prawda, nawet nie musiał się specjalnie starać, żeby traktować to jak coś normalnego, chociaż nie pomyślał o tym, że takie podejście może kogoś wprawiać w zakłopotanie. Z drugiej strony jednak lepiej w tę stronę, niż mieliby się czuć przesadnie niezręcznie. Nie, żeby Dave w ogóle miał się tak czuć, zdawać by się mogło że to Josh był tym, który musiał pewne rzeczy przetrawić. Jego reakcję na kolejne spotkanie przyjął lekkim rozciągnięciem uśmiechu a kiedy ten w niedowierzaniu na odpowiedź wykonał tak gwałtowny ruch, że aż zachwiał się na stołku, wyciągnął asekuracyjnie rękę. Na szczęście obyło się bez bliskiego kontaktu z podłogą. - Jestem całkiem dobry w nie mówieniu o rzeczach - skwitował z rozbawieniem odstawiając pustą filiżankę na blat, mając przede wszystkim na myśli swoją pracę. - I ile razy mam ci jeszcze mówić, że nie powinieneś mnie traktować jako pacjenta per se. Ludzie przychodzą na terapię bo potrzebują pomocy, chcą coś zmienić. Są więc znacznie bardziej otwarci na - że tak to ujmę - współpracę. Nie jesteś beznadziejnym psychologiem, to tak jakby lekarz powiedział, że jest beznadziejny bo nie wyleczył zdrowego pacjenta. Więc przestań mnie traktować jak osobistą porażkę, w porządku?- Być może, że to co zrobił było szujstwem z jego strony, ale nie widział wtedy innego wyjścia. Potraktował to jako coś nowego, jako zabawę a przy okazji szansę na złapanie kontaktu z Joshem. Pokrętnie i z komplikacjami ale jednak się udało. Sam był zdziwiony że jego urok osobisty nie podziałął od samego początku. Nie tylko Johh trafił na opór materii jak widać. Widząc zmianę zachowania po pytaniu o rodzinę pokiwał tylko głową i powiedział “W porządku”. Raczej nie był z tych co drążyli temat za wszelką cenę bo to prawda, każdy miał jakieś doświadczenia o których nie chciał mówić. Dziwnym trafem w większości przypadków to właśnie wiązało się z rodziną. - Już cię ścigają nawet w niedzielę? - zapytał żartobliwie nie dociekając kto i po co. Skoro musiał iść, to musiał, jasna sprawa. Oczywiście wolałby, żeby Josh jeszcze posiedział, bo przynajmniej miał wewnętrzną wymówkę na to, by zostać dłużej w domu, ale każdy miał jakiś zobowiązania. - Niegłupie, biorąc pod uwagę, że i tak miałem tylko numer do twojego biura - odpowiedział i sprawdził kieszeń, ale miał tam tylko służbowy. A prywatny? Pewnie nadal w sypialni. Ruszył się ze stołka i wrócił chwilę później podając mu komórkę.- Wpisz się proszę, puszczę ci sygnał. I mam nadzieję że się nie gniewasz, że zamówiłem ci taksówkę, będzie za jakieś siedem minut. Wsiadasz, mówisz gdzie chcesz jechać a o resztę martwię się ja. Nie protestuj, jesteś moim gościem, tylko pod takim warunkiem wypuszczę cię z mieszkania. Chociaż prawdę mówiąc najchętniej bym tego nie robił. Tak, jedną pożyteczną rzeczą w całym skoku technologicznym były aplikacje. Mniej lub bardziej doskonałe ale przynajmniej wygodne. Kto by pomyślał trzydzieści lat temu że będzie można jednym kliknięciem płacić za taksówkę.
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: Bądź tylko mój Sro Gru 26, 2018 11:02 pm | |
| - Nie, skąd. To po prostu nowa sytuacja dla mnie. Takie uczucia, w nowych sytuacjach są całkiem normalne. Jako dorośli wolimy mieć pewność swoich czynów oraz ich wykonania. Ja na razie trochę jestem jak dziecko we mgle. – delikatnie wzruszył ramionami. Nie chodziło aby mówić, że jest fatalnie a bardziej, że jest trochę zagubiony. Na pewno jednak sobie poradzi, w końcu to nie jest pierwsza ani ostatnia nowa sytuacja w jego życiu. - Wymądrzasz się. – chyba przemówił przez niego kac, ale był to na razie jeden z niewielu momentów kiedy zagrał szczerze niczym dziecko, choć akcji z pobudką nie pobije nic. - Chodzi o sam fakt tego, że przychodziłeś do mnie tyle czasu a tak naprawdę nic o tobie nadal nie wiem. Nawet ci, którzy by nie przychodzili na terapię coś tam by o sobie opowiedziały. Już na pewno wspomniały o rodzinie, z którą jest się w dobrych stosunkach. Nie zaprzeczaj, jej zdjęcia to jedyne, które sprawiają, że w tym mieszkaniu daje się poczuć, że ktoś mieszka na stałe a nie jest wynajmowane przypadkowym ludziom co jakiś czas. Czuję się trochę zawiedziony. – oczywiście był zawiedziony sam sobą, ale chyba nie trzeba było tego dodawać. Jego mina już na to wskazywała. Miał wiele rzeczy, na temat których powinien teraz rozmyślać, ale przejmował się tym najmniej ważnym, że nie dowiedział się na niby sesjach, że jego pacjent ma siostrę. - Niektóre przypadki są takie, że nie ważne czy wolne czy nie pomoc jest im potrzebna. – powiedział całkiem szczerze, ale nawet nie myślał teraz o Tomie. Niektórzy pacjenci przeszli przez piekło albo tak mocno nie dawali sobie rady sami z sobą, że naprawdę telefoniczne konsultacje albo spotkania w wolne dni były potrzebne. Ataki zdarzały się niezależnie od świąt. Chociaż Joshua nie miał zbyt dużo takich przypadków. Dlatego też nie pracował w szpitalu, chciał mieć w miarę możliwości jak najwięcej luzu. Wziął Dave’a telefon w dłoń i wstukał numer a potem mu ją podał pozwalając by ten zapisał go sobie jak tylko chciał. - Nie trzeba było się kłopotać. – odpowiedział trochę machinalnie, bo sam podpisywał nowy kontakt, ale od razu po tym schował komórkę do kieszeni i spojrzał trzeźwo na rozmówcę. - Mówię serio. Jesteśmy przy samym Central Parku, stąd każdy chyba wie jak odnaleźć drogę do swojego domu. – był to tak charakterystyczny punkt tego miasta, że każdy odwiedzający swoją rodzinę czy znajomych chciał tutaj trafić, więc droga w tą i z powrotem była dla każdego nowojorczyka obcykana. Kiedy stał już w drzwiach nie wiedział co powiedzieć. Znowu trochę się speszył i po raz kolejny to David przybył mu z odsieczą całując długo i namiętnie. Zdecydowanie każdemu mogło zrobić się miękko w nogach przy takich pożegnaniach. Skołowany coś tylko burknął i ruszył do windy, dopiero w tym małym pomieszczeniu odetchnął głęboko. W taksówce podał swój adres – nie kłopocząc sobie głowy myślami, że skoro było to zamówione przez Linewooda aplikację to właśnie pojawił mu się na telefonie jego adres domowy. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że kiedy otworzył drzwi do swojego mieszkania to na parapecie, od zewnętrznej strony, siedział ogromny, przemoczony, czarny ptak, który wpatrywał się w niego jednym okiem. Nie było co tego przedłużać, otworzył mu okno. - Gdzie byłeś? - A gdzie ty byłeś? - O co ci chodzi? - To ja pytam się o co tobie chodzi? - Przedrzeźniasz mnie? - Dlaczego miałbym to robić? - O co ci do cholery chodzi?! - O nic. – jego głos był spokojny w przeciwieństwie do przyjaciela, który zaczynał się unosić i krzyczeć. – To ty wydzwaniasz do mnie a potem wpadasz mi do mieszkania i robisz mi jakieś przesłuchanie. - Ja tobie?! - Tak, ty mi. - Nie robię ci żadnego przesłuchania! Normalnie się pytam gdzie byłeś?! - A ja zadaję ci to samo pytanie. - Odpowiedz mi a nie bawisz się w te swoje gierki! - Nie bawię się w żadnej gierki i proszę przestań krzyczeć. Thomas nadal był zbulwersowany, ale kiedy miał ponownie krzyknąć zamilkł nagle. Wiedział, widział to nie raz, że Evans przez swój spokój ma zawsze przewagę nad innymi. Zrobił więc dwa okrążenia dookoła kawowego stolika, co trochę go uspokoiło. Obniżył ton, ale nadal nie był spokojny. - Tak jak poradziłeś, poszedłem zabawić się z tą dziewczyną przy barze. Tyle, koniec historii gdzie byłem i co robiłem. Kolej na ciebie. - Też.. poszedłem się zabawić. - Ty? Szok w głosie bruneta nie spodobał się Joshowi. Ściągnął ku sobie brwi i zdjął okulary a jego tęczówki nagle bardziej nasyciły się barwą. Wyglądały jak fale na arktycznym oceanie, które ciągle się poruszały. - Tak, ja. Czy coś ci w tym nie pasuje? – pytanie było dość podchwytliwe, zła odpowiedź mogła wpłynąć źle na ich stosunki w najbliższych dniach. - Nie. Wszystko w porządku. Po prostu.. nagle zniknąłeś, nic konkretnego nie powiedziałeś a potem nie było ciebie w mieszkaniu całą noc. Martwiłem się czy coś ci się nie stało albo, że może ktoś z twojej rodziny ciebie znalazł. Blondyn policzył w głowie powoli do dziesięciu. Zawsze pomagało. A jeżeli nie, to wystarczyło powtórzyć sztuczkę tyle, że liczyć od tyłu. - Tom, nie jestem małym dzieckiem. Dziękuję za to, że się o mnie martwisz, to miłe. Jestem jednak dorosły i ostatnią rzeczą jakiej mógłbym chcieć to moment, w którym spotykam się z kimś w swoim mieszkaniu a ty podglądasz nas przez okno. Jak już wcześniej rozmawialiśmy, skoro nie oddzwaniam to jestem zajęty. W szczególności nocą, tak? Kruk chcąc nie chcąc powoli przytaknął z dziwnym pomrukiem co miało być zgodą. Josh miał rację i obaj o tym wiedzieli. Tłumaczenie tego wszystkiego za każdym razem denerwowało Evansa, ale naprawdę go lubił. - Dobra. Mam strasznego kaca. Potrzebuję kolejnej aspiryny i będę zamawiał coś na wynos do jedzenia. Dołączysz się?
|
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Bądź tylko mój Nie Gru 30, 2018 10:06 pm | |
| - Za to dzięki temu życie bywa ekscytujące - podsumował, bo gdyby wszystko robiło się bez tego elementu odkrywania i poznawania, to egzystencja byłaby dość marna. Co to za przyjemność wiedzieć wszystko? Doświadczyć wszystkiego? Nie, żeby to było możliwe, ale jednak. Wiedział, że Josh tak łatwo nie odpuści tego tematu ze “złym terapeutą” i owszem, może to było perfidne z jego strony, tak żerować na dobrej woli drugiego człowieka, ale na swoje usprawiedliwienie miał tyle, że na początku się nad tą kwestią nie zastanawiał a potem było już za późno. Może kiedyś Josh mu wybaczy. - Ej, wypraszam sobie, gardzisz moim gustem muzycznym? - powiedział żartobliwym wyrzutem, ręką zakreślając półokrąg, jakby chciał wskazać wszystko, co wisiało na ścianach. Prawda, zdjęcia były najbardziej naładowanym emocjami elementem wystroju, ale nie znaczyło to, że w ogóle się do tego mieszkania nie przyłożył. Zaraz jednak wrócił do poprzedniej pozycji, opierając przedramiona na wyspowym blacie. - Nie mówiłem ci o niej, bo moja siostra jest tajemnicą, którą muszę chronić, przede wszystkim dla jej dobra. Nie jest to informacja, którą przekazuję każdemu a powodów możesz się domyślać. Już raz ci powiedziałem dla kogo pracuję i przyznaję, było to lekkomyślne mimo że obowiązuje cię tajemnica zawodowa, ale skoro to już wiesz, i skoro oczywiście już ją zauważyłeś, to po co mam to ukrywać. Zrozum tylko, że niektórych informacji nie mogę przekazywać wszystkim dookoła a niektórych w ogóle. Dla obopólnego dobra. To nie jest mój personalny afront albo wyznacznik, że nie umiesz robić tego, czym się zajmujesz. Tak, w porządku, przepraszam cię za to, ale nie mogę z góry zakładać, że każdy człowiek którego spotykam jest dobry, z zasady jest wręcz odwrotnie. Nie miał mu za złe, że czuł się zawiedziony. W normalnym świecie to były podstawowe informacje którymi człowiek wymieniał się nawet na pierwszym spotkaniu. W końcu co złego było w mówieniu o rodzinie? Gorzej, gdy tę rodzinę ktoś mógł skrzywdzić. Czasem może i nie chciał mówić, czasem po prostu nie mógł i to też było brzemię. O ile łatwiej jest się z kimś podzielić problemami, zachować się nieco egoistycznie i trochę odciążyć. W normalnym świecie. - To żaden kłopot a poza tym nie chodzi o to, że nie trafisz stąd do domu, tylko o komfort powrotu. Mówisz, że nie masz już nic przeciwko spacerom i jeździe metrem? - uśmiechnął się lekko, ale na tyle sugestywnie, żeby było wiadomo do czego pił. Tak naprawdę nie chodziło mu tylko o to ale też o zwyczajny, miły gest. Josh u niego gościł, więc niech będzie ugoszczony do końca. - Starczyło “dzięki” - dodał zupełnie bez wyrzutu, bardziej żeby się z nim podrażnić, niż zakłopotać albo żeby wyszedł na niewdzięcznika. O to ostatnie zupełnie mu nie chodziło i miał nadzieję, że było to zrozumiałe. Podprowadził go pod drzwi windy czekając aż ta się zjawi i widząc, że Josh chyba chciałby coś powiedzieć, ale się boi albo nie wie co, ułatwił mu życie i zamknął usta pocałunkiem na do widzenia, obejmując go przy tym w pasie. Szkoda, że musiał go pożegnać, nie miałby nic przeciwko dodatkowym paru godzinom w jego towarzystwie, ale nie czuł prawa by móc go zatrzymywać jeśli ten stwierdził, że musi iść. Nawet jeśli nie było to nic pilnego a tylko chciał ochłonąć jeśli tego potrzebował. Sądząc po spektakularnym poranku, którego Dave na pewno nigdy nie zapomni, bo takie sceny zdarzały się tylko w filmach, psycholog potrzebował tego czasu. Nic na siłę. - Do zobaczenia - rzekł, kiedy w końcu go puścił, trochę niechętnie, ale podsumowując i tak dostał więcej, niż liczył. Tamten naprawdę paskudny wieczór mógł się okazać w rezultacie jednym z najlepszych. Josh nie musiał też przejmować się tym, że na jaw wyjdzie jego adres domowy, bo kiedy telefon zawibrował komunikując koniec kursu, wykonał machinalnie dwa kliknięcia by zapłacić i nawet nie wpadł na to, żeby go tym samym szpiegować. Ponura rzeczywistość znów zaczęła przesączać się przez wszystkie mikro szpary do mieszkania, w niewidzialny sposób zatruwając powietrze i pogarszając humor. Miał jeszcze sporo czasu do przyjazdu Eda, mógł się więc wziąć za jakieś śniadanie i - co ważniejsze - wziąć coś od bólu głowy. Nie zmógł go kac, ale pokonało go myślenie nad skalą potencjalnych problemów jeśli przypuszczenia Frankiego okażą się prawdą. Nie był na to przygotowany. Nie chciał musieć być na to przygotowany. W ogóle przez dość kiepską mentalną kondycję w ciągu ostatnich dni (tygodni?) olał sobie dość mocno dzisiejszy raport i będzie musiał iść na żywioł, co mogło się skończyć bez komentarza albo wręcz nieprzyjemnie. Szczerze jednak - miał to w dupie. Musiał być na spotkaniu, to na nie pojedzie, ale niech nie oczekują od niego wiele. Też mógł mieć gorszy dzień, miał do tego święte prawo, niech teraz zajmą się tym inni. Zjadł śniadanie, nic wyszukanego ani ciężkiego bo o ile głowa trzymała mu się dobrze o tyle żołądek miał swoje własne zdanie po ilości spożytego alkoholu i swoje niezadowolenie ze wszystkiego co nie było bułką albo jajecznicą wyrażał bardzo szybko. Na spotkanie dotarł na trzecią, zazwyczaj trwały jakoś góra do piątej, ale zgodnie z przypuszczeniami, to przeciągnęło się niemal do ósmej. Streścił swoje i chociaż dokładnym raportem tego nazwać nie można było, to nikt - włączając szefa - nie komentował. Z rana, w obecności Josha mógł zachowywać się i wyglądać normalnie, ale gdyby teraz na niego spojrzeć to widać było że ma za sobą ciężki czas i lepiej mu dziś dać w spokoju słuchać. W stosunku do bossa zachowywał pokorę i powściągliwość, czego nie można było powiedzieć o jego stosunkach z innymi, kiedy coś mu się nie podobało albo kiedy ktoś przeciągał strunę. Uważany był za człowieka sumiennego, raczej opanowanego, ale lepiej było nie sprawdzać granic jego cierpliwości i opanowania. Od tygodnia te granice tolerancji były bardzo niskie i każdy to widział. W pół do dziewiątej stanął przy swoim samochodzie i wyciągając papierosa, oparł się tyłem o drzwi kierowcy. Wygodnie było od czasu do czasu wykorzystać Edgardo jako kierowcę, ale dziś zupełnie nie musiał, więc gdy tylko po południu przyprowadził mu samochód, Dave dał mu wolne i sam tu przyjechał. Zapalił, zaciągnął się głęboko jakby to było właśnie tym, co było mu potrzebne od kilku ostatnich godzin i wyciągnął z kieszeni telefon. ”Żyjesz? Jak głowa?” Napisał, wybrał numer Josha i nacisnął “wyślij”. Dwie sekundy później przy samochodzie pojawił się Frankie, którego Dave automatycznie poczęstował fajką. - Co robisz wieczorem? Idziemy z chłopakami rozegrać parę partyjek, piszesz się? - zapytał odpalając papierosa i znajdując sobie miejsce obok. Dave obdarzył go ciężkim spojrzeniem. - Wyglądam ci na kogoś, kto chce dziś grać w pokera? Co z tymi twoimi tropami, będziesz siedział na tyłku a one same się spawdzą? - Powiedziałem już, zresztą sam to mówiłeś, że wysłałem odpowiednich ludzi - odpowiedział wzruszając ramionami - Póki z czymś nie przyjdą mogę równie dobrze się trochę rozerwać, nie muszę siedzieć na dupie i czekać. A ty jak nie chcesz grać, to wiesz, klina sobie weźmiesz na lepsze samopoczucie, może jakieś panienki też się znajdą. Poniedziałki masz prawie wolne, rozerwij się trochę. Dave wiedział, że Frankie chciał dobrze, zresztą był dobrym gościem. Może nie do końca dobrym pod względem moralnym, ale ogólnie był w porządku. Tak naprawdę jeden z niewielu “lepszych” znajomych, ale czasem po prostu brakowało mu… Wyczucia. Odetchnął głęboko, butem przydeptał do połowy wypalonego papierosa, poklepał Frankiego po ramieniu i bez słowa wsiadł do samochodu sygnalizując tym samym jednoznacznie że nie wybierał się z nimi ani na pokera ani na dziwki. Może i poniedziałki zazwyczaj miał najluźniejsze z całego tygodnia, ale w świetle ostatnich problemów tak naprawdę nie było dni typowo wolnych. Sytuacja mogła zmienić się dynamicznie i choć Frankie miał rację, że nie można nerwowo siedzieć i czekać, tylko żyć, tak w praktyce różnie bywało.
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: Bądź tylko mój Pon Gru 31, 2018 11:27 am | |
| Wygrała chińszczyzna. Chociaż Tom mocno kłócił się o kuchnie meksykańską to Joshua wiedział, że po kilku kęsach prędzej zwymiotuje niż się naje. Ostre na kaca to nie najlepsze połączenie. Zdecydowanie. Byli więc objedzeni pierożkami, ryżem z warzywami oraz kaczką na gorącym półmisku. Leżeli w salonie, na kanapie, i tępo oglądali jakiś dziwny teleturniej gdzie wsysane przez wielką tubę świetliste kule wskazywały jakie zadanie trzeba wykonać aby zdobyć kolejny poziom i nową kasę. Evans średnio przepadał za tego typu rozrywką, ale po wcześniejszej nocy dzisiaj życie zdawało mu się być wybitnie obojętne, niech się dzieje co ma się dziać, był zbyt zmęczony aby oglądać coś ambitnego i.. myśleć. Z drugiej strony już całkiem dawno zauważył, że kruka wszystkie teleturnieje mocno interesują. Wchłaniał każdy, niezależnie od tego czy był mniej lub bardziej głupi. Zboczenie zawodowe nakazywało mu się nad tym pochylić i zastanowić się czy tak jest tylko w przypadku Thomasa? A może jego rasy? Lub chodziło o to, że jego formą zwierzęcą są jedne z mądrzejszych i cwańszych ptaków i po prostu mógł sporo się nauczyć z tego typu programów? Nie, myślenie nad tym teraz nie mogło doprowadzić do niczego dobrego. I nagle głos w jego telefonie się odezwał oznajmiając, że dostał wiadomość. Proste trzy słowa, dwa pytania a jemu znowu serce zabiło jak u nastolatki w okresie dojrzewania kiedy zobaczyła swoją platoniczną miłość po drugiej stronie boiska. Jego samego bawiły jego własne odczucia. Może z tego powodu, że już dawno tego nie czuł? Albo z samej myśli, że właśnie odkrywa nowe nieznane mu wody? ”Całkiem nie najgorzej. Gorzej jest z obtłuczonym kolanem jakie sobie sprawiłem wychodząc z twojego łóżka. Przyznaj, pierwszy raz ktoś z niego tak wypełzł, co nie?” Oczywiście, że sam się trochę wstydził tego w jakiś sposób z samego rana się zachował. Jak gdyby nigdy nie został do samego rana w łóżku u kogoś z kim wcześniej się przespał. Nie, nie była to jego rutyna, ale nigdy też się tak nie zachował. Sam nie wiedział skąd to wszystko mu się wzięło. Zapewne przez pewne konwenanse, które chyba właśnie łamał. - Z czego się tak cieszysz? – Thomas spoglądał na niego zdziwiony, nie widział jeszcze aby Josh cieszył się jak mysz do sera na dostanie wiadomości, prędzej marszczył czoło z niezadowoleniem, że kolejną wizytę mu odwołano lub miał jakąś nadprogramową, bo któryś z pacjentów mu się rozłożył i trzeba go zgarnąć do kupy. - Nic specjalnego. Dostałem wiadomość, że jestem oddalony od wygranej już tylko o jednego smsa. Tylko jeden i zdobędę milion dolarów, więc zacząłem się zastanawiać na co bym to wydał i od razu zrobiło mi się weselej. Co byś zrobił z taką gotówką? – sam nie wiedział dlaczego skłamał, ale na razie wydawało mu się sensownym trzymać to co kiełkowało między nim a Davidem tylko między nimi.
|
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Bądź tylko mój Pon Gru 31, 2018 8:35 pm | |
| Dźwięk sms’a rozległ się, kiedy był w drodze do jednego z klubów. Nie tylko z ogólnego braku chęci nie przystał na propozycję Frankiego, ale w głównej mierze dlatego, że miał jeszcze dziś robotę. Nie od wczoraj wiadomo, że weekendy były najbardziej ruchliwe w tym interesie. Nie odczuwał specjalnej potrzeby żeby mieć je wolne, więc skoro dzięki temu mógł spokojnie robić swoje, była to podwójna wygrana. Znalazł miejsce dwie przecznice dalej a to i tak chyba cudem biorąc pod uwagę dzień i jego porę. Wysiadł, bezwiednie rozejrzał się na boki zapinając marynarkę i ruszył chodnikiem dopiero wtedy wyciągnąwszy telefon. Chociaż nie przeżywał tego wszystkiego tak jak Josh, ale nie powstrzymał się od lekkiego uśmiechu po przeczytaniu wiadomości. ”Myślałem, że raczej potłukłeś sobie siedzenie. Masz rację, jeszcze nigdy nikt mi z łóżka nie spadł, powinienem się obrazić. Następnym razem może jednak wybierzesz opcję buziaka ;)” Nie miał ochoty spędzać tego wieczora w klubie i nie miałby nic przeciwko nawet oglądaniu głupich teleturniejów, gdyby oczywiście w ogóle to kiedykolwiek robił. Wszystko jednak zdawało się lepsze od perspektywy spędzenia co najmniej godziny w takim przybytku. Praca jednak była pracą, czy się było zmęczonym czy nie to spraw trzeba było pilnować. Zawsze mogło być gorzej. Zazwyczaj lubił sobie posiedzieć wśród ludzi, poobserwować ich gdzieś z ubocza, czasem pogadać, ale ostatnio tylko odbębniał swoje i ruszał do domu. Tak jak Josh, on też uważał że w widoku z jego mieszkania było coś uspokajającego, szczególnie nocą. Kto potrzebował telewizora mając taki widok? O ile przyjemniej było sobie po prostu posiedzieć w ciszy ze szklaneczką czegoś dobrego i odpocząć. Nie raz i nie dwadzieścia zdarzyło mu się tak zasnąć na kanapie. Póki co jeszcze na odpoczynek nie miał co liczyć, nie mógł się też wspomóc żadnymi procentami, bo po wczorajszym wieczorze jego organizm miał trochę dosyć, więc nie pozostawało nic innego jak zebrać resztę sił i przeżyć tę niedzielę. Jutro będzie lepiej.
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: Bądź tylko mój Sro Sty 02, 2019 12:23 pm | |
| Thomas chyba wiedząc jakiego Josh miał kaca nie podejrzewał go o nic więcej jak faktycznie o rozmyślanie nad kasą, której nie miał. Chociaż jego zdaniem nie miało to sensu – bo po co myśleć nad czymś czego się nie ma? – to pochylił się nad tym tematem. Zanim Evans zdążył cokolwiek powiedzieć kruk miał już z trzy różne, ale jakże ambitne, pomysły na wydanie pieniędzy, które nie istnieją. Zaczynając od ucieczki do ciepłych krajów, kończąc na małym domku gdzieś z daleka od świata ludzkiego, gdzie miałby święty spokój. Na pewno było tam i więcej innych pomysłów, ale Joshua nie skupiał się na nich tylko na kolejnej wiadomości, którą dostał. ”Siedzenie miałem potłuczone od zupełnie czegoś innego. I spójrzmy na to z innej strony, może ucieczka była po to abyś mógł mnie przytrzymać? Chociaż opcja buziaka jest chyba o wiele mniej bolesna.” Evans nie miał takiego problemu jak Dave, mógł bezceremonialnie położyć się do łóżka nawet o dwudziestej, tuż po ostatniej bajce dla dzieci. Musiał tylko wygonić od siebie nadopiekuńczego Thomasa. Znał go jednak nie od dziś i wiedział jak dobrze mogło mu pójść z małym przekupstwem. Oddał mu resztkę kaczki i pierożków, pozostawiając dla siebie na następny dzień ryż z warzywami. Długa kąpiel na rozluźnienie mięśni, kilka smsów z Linewoodem i z zadowoleniem mógł się położyć. Jedynie z bólem serca ustawiał sobie budzik w telefonie na siódmą rano. Rano, jak każdy poniedziałek, zaczął w kawiarni naprzeciwko swojego gabinetu. Zakupił dwie kawy, jedną dla Gabi recepcjonistki, oraz kanapkę na ciepło dla siebie. Z promiennym uśmiechem przywitał już siedzącą na swoim stanowisku kobietę, wręczając jej ulubiony napój. Ostatnio dowiedział się, że był jej ulubionym pracodawcą – w tym biurze mieli trzy gabinety a za wszystko płacili wspólnie – bo było miło usłyszeć. Otworzył swój gabinet i usiadł za biurkiem. Miał niecała godzinę do przybycia pierwszego pacjenta. Zawsze starał się być wcześniej w pracy aby mieć czas przejrzeć notatki jakie zrobił na ostatnim spotkaniu z osobą, z którą widział się jako pierwszą, ale też aby ułożyć sobie dokumenty odpowiednio i zaplanować cały dzień. Bonusowo zawsze jadł śniadanie w pracy, bo nigdy nie chciało mu się robić cokolwiek dla siebie samego w domu. ”Co robi manager klubów z samego rana? Odsypia?”
|
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Bądź tylko mój Nie Sty 06, 2019 5:48 pm | |
| ”A była? Jeśli tak, to niezbyt się wykazałem. Poprawię się następnym razem.”
Odpisał, ale tak na 98% był przekonany, że wcale a wcale tak nie było. Wystarczyło spojrzeć na joshową minę z rana i nietrudno byłoby to pojąć. Jednak rozumiał potrzebę obrócenia tego w żart, bo sam też być może poczułby się niekomfortowo robiąc coś takiego, nawet jeśli tylko przez przypadek. Gdyby chciał być złośliwy, to mógłby mu o tym od czasu do czasu przypominać. Sam nie wiedział, czy cieszyć się, że jednak nie będzie tu musiał siedzieć godziny bo ma jeszcze do zrobienia objazd kilku przybytków, czy wolałby jednak siedzieć w jednym miejscu. Smsy stanowiły wprawdzie miły przerywnik, ale w końcu nie mógł ich pisać całą noc i nastała taka godzina, że pożegnał się z Joshem. Był przyzwyczajony do takiego trybu pracy, ale czasem po ludzku mu się po prostu nie chciało, jak każdemu. Do kolejnych dwóch lokali podjechał dosłownie na piętnaście do dwudziestu minut, sprawdzając rutynowo czy wszystko gra, czy nie było z nikim żadnych problemów i ewentualnie czego potrzeba. Nie był menadżerem w ścisłym tego słowa znaczeniu, więc nie on odpowiadał za zaopatrzenie, od tego oczywiście byli inni. On musiał tylko pilnować, żeby księgi były czyste, bo nikt nie chciał dawać glinom żadnego pretekstu do zatrzymań, pilnował spokoju i ogólnej organizacji. Czasami, przy szczególnych eventach planował wszystko sam albo z niewielką pomocą, bo imprezy zamknięte rządziły się swoimi, szczególnymi i restrykcyjnymi prawami. Jedna taka była właśnie planowana na przyszły tydzień. W kolejnych dwóch miejscach posiedział trochę dłużej i pluł sobie w brodę, że nie chciało mu się tematu ogarnąć parę dni wcześniej, ale teraz była niestety najwyższa pora, bo porobią mu sie zaległości i siądzie mu cały grafik prac. Przed ostatnim miejscem - barem, który jak na Nowy Jork zamykał swe podwoje dość wcześnie bo koło trzeciej - spotkał się z dwoma ochroniarzami żeby odebrać kasę ze zrzutni z tego weekendu. Pozostało zawieźć ją gdzie trzeba i można było zamknąć dzień. Czy noc. Poranki jednak mógł poświęcać wyłącznie na wypoczynek i w odróżnieniu od dziewięćdziesięciu procent nowojorczyków - wstawać kiedy mu się podobało. Nie miał sztywnych ram pracy, miał tylko rzeczy, które musiały zostać zrobione i czy uda mu się je ogarnąć w godzinę czy w dziesięć nikogo nie obchodziło. Czasami oczywiście przesuwał sobie niektóre rzeczy na inne dni, ale że na końcu zawsze wszystko miał pod kontrolą, nikt się nie czepiał. Zresztą, czepiać się mógłby tylko szef albo capo bastone, bo tylko ich, jako jeden z kilku caporegime, miał nad sobą. Szef się nie liczył, bo mógł się czepiać wszystkiego, zawsze, niezależnie od wszystkiego, ale ich caporegime wolał nie prowokować. Iceman nie wyglądał na takiego, który dobrze znosi słowo “nie”. W ogóle nie wyglądał na takiego, który dobrze znosił innych ludzi, więc lepiej było po prostu schodzić mu z drogi. Nigdy nie wyłączał dźwięku w telefonie, bo nie raz, nie dwa zdarzyło się, że musiał coś awaryjnie załatwiać w środku nocy. Serdecznie tego nienawidził, ale prawa miała w dupie jego życie prywatne i czas dla siebie. Dlatego poderwał głowę kiedy telefon zadźwięczał i trochę nieprzytomnie sięgnął do szafki. Wymacał sprzęt, przekręcił się na plecy i włączył wyświetlacz, ale żadnej wiadomości tam nie było. Przez krótką chwilę zaczął się zastanawiać, czy mu się to przypadkiem nie przyśniło, nie wpadł bowiem na to, że do zadzwonił drugi telefon. Nikt nie miewał do niego prywatnych spraw o takich porach, zresztą rzadko też używał tego drugiego telefonu, więc zanim sobie przypomniał o jego istnieniu minęła chwila. Odłożył komórkę i sięgnął po drugą, przekręcił się znów na brzuch, przeczytał wiadomość i schował twarz w poduszkę. Która to w ogóle była godzina? Ósma? Dziewiąta? Uniósł głowę otwierając jedno oko i odpisał:
”Już nie. A Ty co, znudził Cię pacjent? Schowałeś telefon w swoich notatkach udając, że jesteś zajęty zapisywaniem czegoś a zamiast tego piszesz smsy? W każdym razie ja bym tak zrobił.”
Dobrze wiedział, że nawet nie było takiej opcji, żeby Josh olał pacjenta, ale kto powiedział, że nie mógł się trochę podroczyć? Na krótką chwilę ponownie ukrył twarz w poduszce i westchnął ciężko nawet nie chcąc sprawdzać godziny. Skoro jednak już się obudził, to równie dobrze mógł zacząć dzień. Może w końcu ruszy się do parku pobiegać? Na razie jednak wygrzebał się z łóżka i poszedł do łazienki, wrócił do sypialni żeby pościelić o odsłonić zasłony i z ziewnięciem udał się do kuchni po kawę i śniadanie.
“Masz jakieś plany na piątkowy wieczór? Pomyślałem, że moglibyśmy pójść na naszą randkę. A w międzyczasie co powiesz któregoś dnia na lunch?”
Wystukał z kromką chleba w ustach, robiąc kawę.
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: Bądź tylko mój Wto Sty 08, 2019 10:10 am | |
| ”Na kacu każdemu może się zdarzyć trochę nieuwagi ;P”
Odpisał dość szybko, ale kolejne wiadomości nie przychodziły. Domyślał się, że Dave poszedł do pracy, w końcu w jego otoczeniu teraz dopiero zaczynały się prawdziwe godziny pracy. On za to wybrał sen, który na pewno przyda mu się po burzliwej poprzedniej nocy, kacu i myśli, że jutro trzeba z samego rana pójść i trochę zarobić.
Czy spodziewał się prawie, że natychmiastowej odpowiedzi? Nie. Raczej nie. Bardziej myślał, że przyjdzie on z kilku godzinnym opóźnieniem, dlatego pozwolił sobie na niego. Zdziwił się w momencie kiedy jego telefon zawibrował a tym bardziej kiedy zobaczył na wyświetlaczu imię swojego byłego pacjenta.
”Obudziłem cię? Przepraszam! Nie chciałem. Myślałem, że masz wyłączony dźwięk i odsypiasz.”
”Mnie moi pacjenci nie nudzą, czasami tylko są monotematyczni. I nie zachowuję się jak dziecko z podstawówki! Przyznaj się, kiedy byłeś na terapii myślałeś, że zamiast notować coś tam sobie gryzmoliłem ;)”
Nawet nie wiedział, że dostał kolejną wiadomość. Na czas spotkania z pacjentem wyłączał nawet wibracje w telefonie, już raz miał wizytę gdzie brzęczał mu bez ustanku a to tylko Thomas zatrzasnął się u niego w mieszkaniu. Głupia sytuacja, w szczególności, że przez to stracił klienta. Chociaż okłamałby wszystkich gdyby faktycznie powiedział, że o wiadomości nie wiedział. Nie znał jej treści, ale widział, że mała dioda w telefonie świeciła oznaczając fakt, że ktoś do niego napisał. - Dziękuję panie Smith, widzimy się w następnym tygodniu. I proszę pamiętać o ćwiczeniu, które zaproponowałem, jak tylko pan poczuje, że stres się wzmaga proszę tego spróbować. Porozmawiamy na następnej sesji jak to się sprawdza. – pożegnał pacjenta i postanowił być dobrym lekarzem dlatego najpierw dokończył notatki z sesji a później zajrzał do telefonu. Widać David nie lubił marnować czasu i od razu uderzał.
”Piątek mam wolny dopiero po 17. I co myślisz o środzie? Mam przerwę od 13 do 14, więc nie możemy iść zbyt daleko od mojego gabinetu.”
Oczywiście jasnym było to, że nie chciał też iść do kafejki naprzeciwko, bo jeżeli ktoś by połączył fakty, że widuje się z swoim byłym pacjentem to mógłby wyjść nieciekawie. Teoretycznie interesować by to mogło jedynie dwójkę pozostałych psychologów, z którymi współpracuje, a z którymi się lubił, ale lepiej unikać niepotrzebnych kłopotów.
|
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Bądź tylko mój Pią Sty 11, 2019 9:49 pm | |
| ”Nie przejmuj się, przyda mi się więcej czasu. Poza tym to moja wina skoro nie wyłączyłem głosu, w końcu normalni ludzie o tej porze siedzą już w pracy.”
Odpisał czekając aż z kolby zacznie płynąć kawa, przegryzając póki co suchym chlebem. Dziś czuł się już zdecydowanie lepiej, może dlatego, że jeszcze nie myślał o całej liście rzeczy, którymi powinien się zająć w tym tygodniu i drugiej takiej rzeczy, które mogą wyskoczyć w międzyczasie a których sobie na razie nie wyobrażał. A może niebiosa będą łaskawe i to będzie całkiem umiarkowany tydzień? Jakby nie było, póki co miał spokój skoro nikt do niego nie wydzwaniał z żadnym nagłym wypadkiem. Sytuacja między jego Rodziną a Rodziną Colombo nadal była napięta jak struna, ale póki nic się w niej nie zmieniało, to można to było określić mianem sukcesu.
”Szczerze, nawet nie zwracałem na to uwagi, miałem inne rzeczy lub osoby którym mogłem ją poświęcać. Nie zdziwiłbym się jednak, gdybyś się do tego przyznał. Notatki na temat filmów, pogody czy polityki nie wydają się być kluczowe.”
Kawa się zrobiła, wyrzucił więc fusy z kolby i włożył ją do zlewu automatycznie oznaczając etykietką “do zmycia później, może jutro” i na kilka chwil zajął się robieniem kanapek. Nie chciało mu się ubierać bardziej niż chciało mu się palić, więc zrezygnował z zamiaru przekładając go na później, zgarnął telefon, kubek z kawą i talerz z kanapkami po czym powędrował do gabinetu. Skoro już wstał to mógł równie dobrze rozejrzeć się po sieci w poszukiwaniu jakichkolwiek nowych informacji na temat artefaktów; w tej zwykłej i darknetowej oczywiście a że mieli dobry system przekierowywania logowań, nie musieli się martwić o służby specjalne wiszące im nad głowami. Martwić mógł się nieistniejący mieszkaniec Chin lub innego azjatyckiego kraju. Włączył laptopa i zaczął sprawdzać rutynowe miejsca gdzie mogły pojawiać się istotne dla niego informacje - wystarczyło wiedzieć czego szukać. Liczył na jakąś aukcję w niedalekiej przyszłości, może to zatarło by niesmak po nieudanym transporcie na temat którego dalej nie mieli żadnych informacji. Osobiście podejrzewał kolumbijczyków, na drugim miejscu rosjan, chociaż ci ostatni musieliby mocno ryzykować wychylając się tak bardzo na zachód. Nie sądził, że tamte artefakty lub potencjalne artefakty były tego warte, więc kolumbijczycy byli mocnym zakładem. Zawsze byli trochę samobójczy.
”17 jest w porządku, podjadę po Ciebie. Środa też pasuje, niedaleko Twojego gabinetu jest przyjemna wietnamska knajpka, wpadłem tam ze dwa razy przejazdem. Byłbyś z powrotem przed 14 a po dobrym pho lepiej znieść trudy świata. I monotematycznych pacjentów.”
Odpowiedział będąc już w połowie czarnego eliksiru, który pomagał jakoś pogodzić się z wcześniejszą pobudką. Jego magiczne działanie też powinno być zaliczane do artefaktów.
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: Bądź tylko mój Wto Sty 22, 2019 3:12 pm | |
| Nie do końca czuł się zwolniony z obowiązku poczucia winy. Tak, teoretycznie winą Davida było to, że nie wyłączył sobie głosu w telefonie przed pójściem spać. I fakt, wszystkie biura i gabinety, a także duża większość innego rodzaju prac właśnie się rozpoczęła. Mimo wszystko, wiedział, że mężczyzna bardziej operuje w nocnym trybie życia, więc dla przyzwoitości mógł zaczekać przynajmniej do tej dwunastej w południe aby mieć czyste sumienie i pozwolić mu się wyspać. No ale mówi się trudno, mleko się rozlało i trzeba z tym jakoś żyć.
”Jak zawsze czuję, że jest w tobie o wiele więcej niż by się można było spodziewać tylko niczym nie chcesz się dzielić.”
Od początku kiedy tylko go poznał Evans miał rażenie, że ten człowiek sporo w sobie kryje. Jedni byli jak otwarta księga, sami opowiadali ci swoje historie bez większej pomocy, innych można było latami stymulować i nic z tego nie wychodziło. Miał nieodparte wrażenie, że Linewood należał do tego drugiego typu ludzi. Z punkty psychologicznego był wyzwaniem. Jaki będzie jednak od strony związku? Właśnie, związku. Kolejna wiadomość przypomniała mu, że chyba właśnie coś na kształt tego mieli zamiar stworzyć. Było to dziwne uczucie, kiedy miał próbować czego zupełnie nowego. Nigdy nie był z mężczyzną, no teraz może powiedzieć, że nie był z mężczyzną poza Davem. Wspomnienia pomieszane przez alkoholi i wysokiej noty emocje pozostawiały w nim pytanie co dalej? W szczególności, że oczekiwał tego owego dalej będąc ciekawym jak to miało wszystko wyglądać. Zarówno był też wdzięczny, że mieszkał w Nowym Jorku, mieście wyzwolonym, w Stanach, gdzie związku homoseksualne są możliwe i nie rażą tak bardzo jak na przykład w jednym z tych europejskich, katolickich państw. Już nie było co wspominać o Rosji, która nadal uważała homoseksualizm za grzech czy Koreę, gdzie wierzono, że homoseksualizm przywieźli z sobą biali ludzie, bo u nich tego wcześniej nie było. Bo zdecydowanie tym dało się zarazić tak samo jak grypą czy anginą. Kolejna wiadomość pojawiła się godzinę później, bo zanim David odpisał Josh przyjął już kolejnego pacjenta.
Przepraszam, do 17 tak będzie wyglądało ze mną pisanie. W piątek bądź w takim razie nie wcześniej niż o 17.30 bo muszę jeszcze porobić notatki i sprawozdania. I skoro to pho ma być lekarstwem na wszystkie problemy to musimy tam się wybrać |
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Bądź tylko mój Wto Lut 05, 2019 9:50 pm | |
| ”Skoro więc tak sądzisz, to przynajmniej będziesz miał co odkrywać.”
Fakt, że nie był skory do dzielenia się historiami i przemyśleniami z każdym, kto znalazł się w jego towarzystwie. Z Joshem też mimo wszystko musiał postępować rozważnie, bo choć wcześniej powiedział o kilka zdań za dużo, to nadal jednak nie powiedział wszystkiego i wolałby, żeby tak zostało. Jeśli nie zawsze, to przynajmniej jak najdłużej. Staż i stopień ich znajomości nie pozwalał mu jeszcze na ocenę tego co i ile może bezpiecznie zdradzić. Nie chciał oczywiście do końca życia oglądać się przez ramię i wszędzie oczekiwać śmierci, ale też nie zamierzał specjalnie pchać ani siebie ani swoich znajomych w jej ramiona. Jako psycholog, Josh był jednak spostrzegawczym człowiekiem, więc to czyniło sprawę podwójnie trudną. Jasne, po części robił to dla siebie, nie miał w zwyczaju całkowicie ufać nowopoznanym ludziom ani ludziom generalnie, takie zaufanie to luksus na który w swoim życiu nie mógł sobie pozwolić, ale też i dla niego. Ktoś mógłby kiedyś wyciągnąć jakieś mylne wnioski, które mogłyby doprowadzić do bardzo nieprzyjemnych konsekwencji. Takich, po których nie miało się już żadnych zmartwień. Nigdy. Nie opracował jeszcze żadnej strategii ani nie miał gotowego planu, bo nigdy nie miał ani szansy ani potrzeby, żeby przemyśleć coś takiego. Jeśli odbiło mu na tyle, że chce się pakować w związek, to jakie to będzie miało konsekwencje dla niego i - w tym wypadku - partnera? Oczywiście to wszystko mogło być tylko jałowymi spekulacjami, bo nikt nie powiedział, że cokolwiek się między nimi zadziało, utrzyma się na tyle długo, by określić to związkiem. Nie, nie był pesymistą, raczej realistą. I realistycznie stwierdził, że nie chce przez całe życie unikać niektórych rzeczy tylko dlatego, że był członkiem nowojorskiej mafii. Jeśli już ma z tego powodu umrzeć młodziej niż przeciętny John Doe, bo - umówmy się - kariera kryminalisty mogła zakończyć się bardzo nagle, to przynajmniej niech nie żałuje, że czegoś nie zrobił. A w razie czego, w najgorszym przypadku zawsze mógł posprzątać swój bałagan. Odłożył telefon na bok i na kilkadziesiąt dobrych chwil zajął się mozolnym przekopywaniem przez całą masę niepotrzebnych informacji, by od czasu do czasu zapisywać sobie jakieś słowa-klucze na kartce, które postronnemu człowiekowi nie powiedziałyby niczego. Zazwyczaj okazywało się, że jakieś dziewięćdziesiąt osiem procent sprawdzanych przez niego tropów to były jakieś śmiecie, z początku może obiecujące, ale gdy pogrzebało się dłużej całkiem bezużyteczne. Pracowało się dla tych dwóch procent, które mogły okazać się mniej lub bardziej wartościowe, czasami przydatne dla ich organizacji, czasami na sprzedaż czy wymianę. Dave miał całkiem sporą bazę kontaktów handlowych i wiedział komu na czym zależy, kto czego szuka lub ewentualnie może chcieć kupić. Takie sieci budowało się na zasadzie transakcji, przysług i wymiany informacji, jeśli te mogły przynieść mu później jakieś korzyści. Połowę lepszych artefaktów dla Rodziny zdobył dzięki tym kontaktom, ale wejście do tej siatki zajęło mu dużo pieniędzy (na szczęście nie tylko jego osobistych), trochę więcej zdrowia i całe mnóstwo czasu z uwagi na hermetyczność tego środowiska.
”W porządku, pracuj spokojnie, na środę się jeszcze umówimy dokładniej. Dobrego dnia.”
Prawie zapomniał o smsie, bo gdy już siadał do pracy, to nie lubił się odrywać, źle to wpływało na jego skupienie a skoro to był jego telefon prywatny a nie służbowy, nie musiał się obawiać, że to kolejna z jakichś „pilnych spraw”, które pilne były tylko w umyśle szefa albo jego capo bastone. I choć większość drobnicy przerzucał na swoich podkomendnych, to jednak musiał poświęcić czas, żeby to zrobić. Nigdy się nie pchał na capo mandamento, jak dla niego mógłby spędzać życie w tym starym lofcie Ace’a i po prostu dostarczać informacji ludziom, którzy ich potrzebują. Albo zwyczajnie zawiadywać klubami pod dyktando bossa tudzież jego podwładnych i mieć spokój z tą całą resztą rzeczy. Niestety życie nie było takie piękne.
Na środę umówili się przy niewielkim lokalu o którym wcześniej wspomniał Dave. Nie był zbyt daleko od joshowego gabinetu, w sumie tylko pięć przecznic, ale był trochę schowany w jednej z mniej uczęszczanych uliczek, jeśli w ogóle można tak powiedzieć o jakiejkolwiek ulicy w Nowym Jorku. Powiedzmy, że zagęszczenie ludności w przeliczeniu na minuty i metry kwadratowe plasowało się znacznie poniżej średniej. Dzień był całkiem w porządku, nie rewelacyjny, ale przynajmniej deszcz i wilgoć trochę odpuściły i gdzieniegdzie nawet widać było skrawki niebieskiego nieba. David stał nieco dalej od wejścia ćmiąc papierosa, ubrany co prawda w czarną koszulę, ale już bez krawata a zamiast spodni od garnituru miał zwykłe ciemne jeasy. Na to rozpięty, krótki płaszcz, bo zgodnie z przewidywaniami zaparkować w pobliżu o tej godzinie się nie dało, więc połowę drogi musiał przebyć metrem. Nie miał problemu z jeżdżeniem komunikacją miejską, ale jednak przyzwyczaił się do samochodu na tyle, że czasem nowojorski ścisk prawie uniemożliwiający parkowanie mu przeszkadzał. Zawsze pozostawały taksówki, ale były takie godziny w ciągu dnia, że szybciej ci było przedostać się z punktu A do puntu B nawet na piechotę, więc metro zawsze było optymalnym wyborem.
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: Bądź tylko mój Czw Lut 07, 2019 4:20 pm | |
| Na krótką chwile zawiesił się nad kolejną wiadomością. Tak, będzie miał co odkrywać. Tylko jak powinno się to odbywać? W sensie, nie chciał wychodzić na wścibskiego czy właśnie na psychologa. Chciał budować związek na otwartości – takie było jego marzenie – ale nie chciał robić jakiś podchodów, jakie czasami słyszał od swoich znajomych kiedy zwierzali mu się na temat rozmów w rodzinie. Chociaż na pewno w trakcie kłótni wyjdzie z niego jego prawdziwa natura i powie aby usiedli do stołu i porozmawiali, albo coś w tym stylu. Uśmiechnął się na to, ale zarazem nie do końca wiedział o co mogliby się kłócić i jak w ogóle taka kłótnia będzie wyglądać z Davidem. Nie widział go jeszcze aż tak bardzo wzburzonego aby miało to prowadzić do kłótni. Interesujcie. Wciągu drogi powrotnej, wciskając się na wolne miejsce w metrze pomiędzy otyłą osobą a matką z dzieckiem, wymienił z Davidem dość powierzchowne wiadomości. Jak ci minął dzień? Czy ciężko było w pracy? I temu podobne banały. Dziwnie byłoby pisać o czymś innym skoro aż tak dobrze siebie nie znali. Ominęli fazę randek. Nie, zdaniem Josha wizyty u niego nie były randkami. Pewnie z tego powodu czym bliżej było ich środowego spotkania tym bardziej się denerwował. Chociaż to nie było takie negatywne, bardziej dobrze stymulujące. Po ostatniej wizycie przed lunchem na telefonie wklepał nazwę restauracji. Faktycznie nie była daleko, pogoda była całkiem całkiem – przynajmniej jak na razie – więc pozwolił sobie pójść na piechotę. Cały czas śledził jednak aplikację, która pokazywała mu gdzie ma iść. I tak się na niej skupił, że o mało nie minął lokalu jak i Davida. Zatrzymał się chyba tylko dlatego, że kątem oka zauważył coś dziwnego jak na tą porę dnia i to miasto – stojącego w miejscu człowieka. - Cześć. – uśmiechnął się do mężczyzny od razu wyłączając aplikację i chowając telefon do kieszeni. – Długo czekałeś? Nie podszedł zbyt blisko Linewooda a tym bardziej nie rzucił się do niego aby się przytulać czy całować. Wydawało mu się to jakoś tak dziwnie nieodpowiednie do miejsca, w którym się spotkali. Z drugiej strony, budowali właśnie jakąś wspólną, bliską relację, więc może powinien? Nie, nie czuł się chyba aż tak otwarty aby czymś tak niepewnym jak ich bycie razem emanować na środku ulicy. - To co, wchodzimy?
|
| | | ChrisDon't Fuck With Me Seme
Data przyłączenia : 23/07/2017 Liczba postów : 76 Cytat : Don't get angry, don't discourage, take a shot of liquid courage. Call a doctor, say a prayer, choose a god you think is fair.
| Temat: Re: Bądź tylko mój Pon Mar 11, 2019 2:36 pm | |
| Tak, ominęli fazę randek a nawet pół-randek, jak to zażartował Josh tamtego wieczora w jego mieszkaniu, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby tego nie nadrobić. To, że zaczęli od drugiej strony było raczej kwestią przypadku i zdecydowanie alkoholu, ale niczego nie przekreślało. Przynajmniej taką nadzieje miał Dave. Nie spodziewał się, że w ogóle będzie się musiał nad tym zastanawiać, ale jak zwykle w życiu bywa, sprawy się komplikują. Czy tym razem na dobre czy złe, to się dopiero okaże. Banalne z pozoru smsy dla niego też były czymś, co było miłe przez to, że było tak przyjemnie zwyczajne. Nigdy nikogo - oczywiście poza jego siostrą, ale ona nie wchodziła w ogólny rozrachunek - nie obchodziło jak mu minął dzień, czy było ciężko, czy śmiesznie, czy cokolwiek innego a jego przygodne znajomości zdecydowanie omijały sfery osobiste szerokim łukiem. Z jednej strony było to wygodne i bezpieczne, z drugiej bardzo powierzchowne, więc taka odmiana była miła, nawet jeśli to było tylko powodowane trzymaniem się jakiegoś utartego schematu a nie realnym zainteresowaniem. Gdyby nie te wszystkie domniemane przeciwności i możliwe konsekwencje, może też byłby podekscytowany czymś nowym w swoim życiu, ale póki co jego odczucia co do całej sytuacji przypominały sinusoidę; raz optymistycznie cieszył się na ich spotkania i te krótkie smsowe rozmowy, innym razem czuł dość nieprzyjemny ścisk w żołądku na myśl o tym, że właśnie popełniał duży błąd którego nie da się cofnąć. Teoretycznie mógłby, jasne, nic prostszego od zwyczajnego zerwania kontaktów, ale nie nie sądził by potrafił się na to teraz zdobyć. Ten czas gdy zrezygnował z ich spotkań w joshowym gabinecie, spotkań zwanych “terapią” już mu to uświadomił. Po prostu nie chciał. Nie znali się dobrze, ale zdążył się do niego w jakiś sposób przywiązać. Przebywanie w jego towarzystwie go uspokajało, nie musiałby nawet nic mówić, wystarczyło siedzenie. Najbardziej niepokojące było to, że takie odczucia zdarzyły mu się po raz pierwszy. No, może nie do końca było to prawdą, bo Ace też był osobą, przy której chciał przebywać i przy której czuł się dobrze, ale jednak był to trochę inny rodzaj relacji. Zauważył z daleka jak Josh bacznie śledzi coś na wyświetlaczu swojego telefonu, zmierzając w kierunku restauracyjki. Powiódł wzrokiem dookoła i nie był zaskoczony, gdy zobaczył jak mniej więcej połowa przechodniów robi to samo. Ciekawe czy ci ludzie podobnie zachowywali się jadąc gdzieś na wakacje. Dobrze było czasem podnieść głowę i po prostu się rozejrzeć, może niekoniecznie w tej uliczce, bo niczym szczególnym się nie odznaczała, ale tak ogólnie. Nie potępiał ich jednak za to, to normalne znamiona postępu technologicznego i tak być musiało. To on był w mniejszości tych osób, które wolały otworzyć mapę, prześledzić trasę i ją zapamiętać. Dzięki temu, że raczej nie polegał na nawigacji, całkiem dobrze znał topografię Nowego Jorku, przyległości i miejsc, które odwiedzał. Internet był mu niezbędny tylko do pracy, na co dzień mógłby się bez niego obejść. Stał nieruchomo, z lekkim uśmiechem obserwując, czy zostanie zauważony, czy jednak pan psycholog pójdzie dalej, i gdy już zaczął obstawiać tę drugą opcję, Josh nagle podniósł głowę. - Niezbyt - odparł gasząc marną resztkę papierosa w mini popielniczce stojącej pod ścianą i odwrócił w jego stronę ze spokojnym, nieco szerszym uśmiechem na ustach. - Witaj. Jasne, zapraszam - wyciągnął rękę w stronę drzwi sugerując, żeby poszedł przodem. Zupełnie nie przejął się tym brakiem jakiegokolwiek afektu i szczerze powiedziawszy, było mu to bardzo na rękę. Ulica miała tysiące par oczu a on nie chciał, by przypadkiem te nieodpowiednie znalazły go w towarzystwie Josha robiącego rzeczy, które jednoznacznie wskazywałyby na to, że coś ich łączy. Teraz takie spotkanie można by uznać za biznesowe; wiele razy spotykał się z różnymi ludźmi w sprawie magicznych przedmiotów i w tym akurat nie było niczego dziwnego. O wnętrzu knajpki można było powiedzieć dużo, ale na pewno nie to, że było duże; pierwsza mała salka mieściła może ze trzy stoliki i kontuar, za którym widniał otwór wydawkowy, z boku kontuaru stała lodówka z dziwnymi rzeczami a obok niej drzwi, zapewne do kuchni. W drugiej, nieco większej salce stało dziewięć stolików - po trzy pod ścianami, trzy pośrodku a pod oknem ciągnął się barowy blat z zaledwie trzema krzesłami. Wszystkie ściany obwieszone były miszmaszem zdjęć i grafik, które musiały pochodzić z Wietnamu, chociaż niektóre pseudo-ryciny były tak dziwne, że Dave nawet nie próbował dociekać co się na nich znajdowało. No i temperatura, jakby istniałą jakaś niepisana zasada, że w tego rodzaju lokalach musiało być tak samo ciepło jak w kraju z którego wywodziła się kuchnia. Trudno, te małe niedogodności rekompensował smak potraw, które były zaskakująco dobre. Wstrzelili się chyba akurat w jakąś lunchową lukę, bo stolików zajęta była mniej więcej połowa, dzięki czemu nie musieli bezsensownie czekać albo przenosić się w inne miejsce, co byłoby bardzo nie na rękę. Przeszli sobie do tej drugiej salki i zajęli miejsca przy ostatnim stoliku pod ścianą, niedaleko okna, bo w tej części pomieszczenia było relatywnie pusto o ile można było tak powiedzieć przy tak niewielkiej przestrzeni. Zdjęli okrycia wierzchnie a Dave od razu podwinął rękawy koszuli co by się niepotrzebnie nie zgrzewać, usiedli i w chwile później zostali obdarowani kartami menu przez wietnamkę w średnim wieku ( a przynajmniej na taką wyglądała, bo wiek w odniesieniu do azjatów zawsze był sprawą podchwytliwą). - No, poczujmy się jak w Wietnamie - przypił do tego dusznego klimatu podsuwając się z krzesłem do stołu i otworzył kartę. - To jak tam, przy środku tygodnia? Da się żyć? To prawda, że na jesieni i zimą macie więcej pracy?
_________________ Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel Is just a freight train coming your way.
|
| | | RatatoskBadass Uke
Data przyłączenia : 01/11/2017 Liczba postów : 135 Cytat : Where are my demons?
| Temat: Re: Bądź tylko mój Pon Kwi 08, 2019 5:44 pm | |
| Josh był przeciwieństwem, polegał wyłącznie na tym co powiedziała mu aplikacja. Jego topografia w terenie była na tyle zła, że nawet raz jak nie ustawił sobie prowadzenia, stwierdził, że wystarczy mu jedynie patrzeć na mapkę, i dopiero po jakiś piętnastu minutach spaceru nie w tą stronę zrozumiał, że źle patrzył na mapę i oddalał się od swojego punktu docelowego. Zawsze się tego wstydził, ale nigdy nic z tym nie zrobił. Poznawanie nowych okolic było dla niego dość ciężkie. Najpierw wytyczał trasy, do sklepu, pracy, na przystanek autobusowy – te podstawowe, najważniejsze. Kiedy je już opanował zaczynał odchodzić w boczne uliczki, szukał skrótów albo jakiś ciekawych miejsc w okolicy. I tak jego wiedza o otoczeniu wzrastała. Problem jednak był taki, że nie mógł nikogo poprowadzić w dane miejsce, bo zapamiętywał drogę po charakterystycznych znakach a nie nazwach ulicy – sklep z różowymi okiennicami, miejsce gdzie mieszka gruby kot czy sklep z wędkami, który był chyba najmniej potrzebnym sklepem w samym centrum miejskiej dżungli. Powitanie wyszło im dość… sztywne. Pytania i odpowiedzi były takie same jakie można było powiedzieć do osoby, z którą było się umówionym na rozmowę kwalifikacyjną. Ta myśli sprawiła, że Evansa przeszły ciarki. Rozumiał jednak, że początki związków zawsze były trochę nieporadne. Trzeba było najpierw poznać osobę, znaleźć te wspólne zainteresowania, które połączą dwie osoby, poznać nowego partnera przyjaciół i wspólnych znajomych. I tu pojawiała się kolejna nieprzyjemna myśl. Jak miałby przedstawić Thomasa tak aby było wszystko zrozumiałe a zarazem aby ten nie rzucił się na Davida w swojej zwierzęcej formie aby wydłubać mu oczy? Zdaniem kruka wszyscy ludzie, którzy próbują do nich za blisko się zbliżyć są powiązani z von Vetursonami. Jego przypuszczenia jeszcze się nie sprawdziły, chociaż i Josh miał czasami wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Restauracyjka, o ile można było tak nazwać to miejsce, była mała i tak jak to Dave stwierdził, można było się tutaj poczuć tak samo jak w Wietnamie w trakcie monsunu. Od razu rozebrali się z tego co tylko mogli. Josh jednak stanął przed jednym z obrazów. Co zabawne stał przed tym najnowszym, który wydawał się być jednym z chińskich badziewi – elektryczny, podświetlany gdzie woda spadała w wodospadzie a obok delikatnie szumiało jakieś niskie, ale bardzo zielone drzewko. Cały myk polegał na tym, że to nie był elektryczny obraz, nie było żadnych kabli ani też baterii. Josh to wyczuwał, to była magia. Jego oczy tylko przez ułamek sekundy błysnęły jaśniejszym odcieniem, ale okulary doskonale to hamowały. Za niewysokim kontuarem słyszał rozmowę jakiejś starszej babeczki, która spojrzała na niego z ukosa. Źle. Za długo się musiał wpatrywać w coś tak kiepskiego obok czego wszyscy przechodzili nie zaszczycając tego nawet jednym spojrzeniem. - Jakoś idzie. Spotkanie za spotkaniem i dzień mi nagle ginie, więc nie jest źle. – usiadł naprzeciwko Davida i także spojrzał w kartę. Zauważył już słynną zupę Pho, ale chyba wolałby zjeść coś z mięsem, więc zaczął przyglądać się makaronom a następnie przeskoczył na dania z ryżem. – Trochę w tym prawdy jest. Jeżeli ktoś jest bardziej uczuciowy czy emocjonalny to faktycznie w trakcie jesieni robi mu się ciężej. Najgorszy jest jednak styczeń. Słyszałeś o Blue Monday? Ma to być podobno najbardziej depresyjny dzień w roku. Nie wczytywałem się w badania w tym temacie, ale jak już wyciekło to do mediów, to co roku o tym trąbią co też źle wpływa na ludzi, bo zaczynają to sobie kodować w głowie. –[b] wyjrzał zza karty. [b]- Wybrałeś już coś? Bo ja to chyba jednak wezmę ten numer 53, wieprzowina z makaronem i warzywami. Odłożył kartę i poczekał aż partner wybierze co chce. Później zamówili jedzenie i Josh do tego wziął sobie aloes do picia. Nie chciał aby zapadła niezręczna cisza, więc odbił piłeczkę pytając się podobnie o pracę i jak idą interesy.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Bądź tylko mój | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |